M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom...

16
M38. Warszawa, d. 22 1889 r. Tom VIII. TYGODNIK POPULARNY, NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA W Warszawie: rocznie rs. 8 kwartalnie " 2 Z poczlow•: rocznie " 10 " 6 l Komitet Redakcyjny stanowi": P. P. Dr. T. J. Aleksandrowicz b. dziek. U ni w., K. J urkiewicz b. dziek. U niw., mag.K. Deike, mag.S. Kramsztyk, Kwietniew· ski, W. Leppert, J. Natanson i mag. A. prz.Yjmuje których ma jakikolwiek z na warunkach: Za l wiersz druku w szpalcie w Redakcyi Wsz albo jego miejsce pobiera si!j za pierwszy raz kop. 7lf 1 , i we wszystkich w kraju i za nast!jpnych razy kop. 6, za dalsze kop. 5. Adres :eeda.k:oy-1: Nr ee. Przinoszenie fortepian u na_fonograf Edisona. Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Transcript of M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom...

Page 1: M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom VIII.winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1889/wsz_1889_38.pdf · grafu, wolałem zająć się -raczej światłerp elektt·ycznem." Taki

M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom VIII.

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA "WSZECHŚWIATA."

W Warszawie: rocznie rs. 8 kwartalnie " 2

Z przesyłki) poczlow•: rocznie " 10 półrocznie " 6

l Komitet Redakcyjny stanowi": P. P. Dr. T. Chałubiński, J. Aleksandrowicz b. dziek. U ni w., K. J urkiewicz b. dziek. U niw., mag.K. Deike, mag.S. Kramsztyk, Wł. Kwietniew·

ski, W. Leppert, J. Natanson i mag. A. Śl6sarski. "Wszechświat" prz.Yjmuje ogłoszenia, których treśó ma jakikolwiek ZWiązek z nauklł, na nast!jpujących warunkach: Za l wiersz zwykłego druku w szpalcie

Prenumerować moźna w Redakcyi W s z echświata albo jego miejsce pobiera si!j za pierwszy raz kop. 7lf1, i we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą. za sześć nast!jpnych razy kop. 6, za dalsze kop. 5.

------------~---------------~----------~--

Adres :eeda.k:oy-1: :R:ra.k:o-w-sk:1e-J?rzed:tn1eśoie., Nr ee.

Przinoszenie dźwięków fortepian u na_ fonograf Edisona.

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 2: M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom VIII.winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1889/wsz_1889_38.pdf · grafu, wolałem zająć się -raczej światłerp elektt·ycznem." Taki

598 WSZECHŚWIAT. Nr 38. ----------------~--------------------------------------------------

FONOGRAF I JEGO VVYN .A.L.A.SC.A._

Opis ulepszonego fonografu Edisona po­daliśmy juz w roku zeszłym, obecnie, gdy zyskał on znaczne uznanie na wystawie pa­ryskiej, wypada nam dodać niektóre szcze­góły i uprzytomnić niedługie dzieje tego zdumiewającego wynalazku.

Przez fonograf rozumiemy przyrząd do odtwarzania głosu służący, a w tern znacze­niu jestto niewątpliwie samodzielny wyna­lazek Edisona, lubo za pierwowzory jego uwaźać moźna przyrządy, przy pomocy któ­rych ciało brzmiące samo drgania swe wy­pisuje.

Pierwszy pomysł "wibrografu" pochodzi od Wilhelma W e bera (1830 r.), posługi wał

się on wszakże jedynie uczernioną płytką szklaną, ponad którą przesuwał kamerton, zaopatrzony w końcu w cienki drucik; dru­cik ten dotykał powierzchni sadzy pokry­wającej szkło, podczas drgania zatem i prze­suwania kamertonu ścierał ją i wypisywał liniją falistą. Duhamel '!V roku 1859 zastą­pił płytkę walcem, obracającym się na osi i pokrytym papierem, uczernionym sadzą;

na walcutym również kreśli liniją falistą

pręcik połączony z ciałem drgającem, a przy­rząd zegarowy oznacza na niej początek

i koniec każdej sekundy, w ten sposób przy­rząd Duharoela nadaje się dobrze do oce­ny ilości drgań, dokonywanych przez ciało w ciągu sekundy. Podobneż urządzenie zastosował, prawie

współcześnie, do wypisywania głosu ludz­kiego Leon Scott i nazwał je "fonautogra­fem". Głos mówiącego wprawia w dt·ga­nie błonę, zakrywającą węższy koniec rury stożkowatej, a pręcik na błonie tej osadzo­ny, w podobny jak wyżej sposób, drgania te na obracającym się walcu notuje. W fa­lowych tych linijach, przez głos osoby mó­wiącej wypisywanych, wybijały się wyraź­

nie różnice, ch_al'akteryzujące rozmaitość

głosek i różną dźwięczność głosu, nie przy­puszczano wszakże bynajmniej, by z linij tak wypisanych odtworzyć można było głos

pierwotny,- uważano to za niemożebność, o której mowy wcale nie było.

Nie myślano jednak wtedy także, by mo­żliwem było przenoszenie głosu na odle­głość, w świeżej mamy jeszcze pamięci zdu­mienie, ja ki e wywołał telefon Bella w roku 1876-77. Wkrótce potem zbudował Edi­son pierwszy swój fonograf i, nie może ule­gać wątpliwości, że pomysł do tego wyna­lazku nasunął mu właśnie telefon. W isto­cie, skoro błona telefonu drgać może w spo­sób taki, że odtwarza głos, który był po­czątkowem źródłem tych drgań, przeto i ry­sy przez głos wypisane, wyryte, odt_warzać

mogą og6l tych ruchów pierwotnych, a za­tem głos, który te linije wypisał.

Jak w telefonie zresztą, tak tez i w pier­wotnjm fonografie Edisona uderza nas pro­stota całego urządzenia. W dawniejszym tym fonografie, jak wiadomo, wyrazy wyma­wiane wprawiały w drganie błonę, a osa­dzony na niej rylec znaczył rysy na kartce cynfolii, utwierdzonej na powierzchni wal­ca; za pomocą korby poruszanej ręką, albo też za pośrednictwem urządzenia zegarowe­go, walec otrzymywał ruch obrotowy i po­stępowy, zna ki zatem przez rylec kreślone układały się w wiersze, po sobie idące. J:)o odtwarzania głosu służył tenże sam rylec, który biegnąc za zagłębieniami cynfolii, wprawiał w drgania wspierającą się na nim błonę. Przy tej prostocie wszakże swojej pierwotny fonograf nie był jeszcze przyrzą· dem zdatnym do usług praktycznych. Sam wynalasca wyraził się o nim jeszcze w roku 1887 w "Electrical World" w sposób zgoła niepochlebny: "Przyrząd waży 50 kilogra­gramów, jest drogi, posługiwać się nim mo­gą jedynie osoby wprawne, rowek wyryty na cynfolii przez igiełkę stalową nie trwa długo. Wątpię, czy zdołam kiedykolwiek widzieć istotny fonograf, gotów do odtwa­rzania wsz~lkiej mowy w sposób zrozumia­ły; dlatego też, pozostawiwszy pokoleniu następnemu troskę o udoskonalenie fono­grafu, wolałem zająć się -raczej światłerp

elektt·ycznem." Taki był zatem stan tej kwestyi, gdy je­

den z najdzielniejszych współpracowników Edisona, p. Tainter, wprowadził do fonci­g~·afu ważne ulepszenia; w roku 1885 mia­nowicie zastąpił on blachę cynową czyli

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 3: M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom VIII.winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1889/wsz_1889_38.pdf · grafu, wolałem zająć się -raczej światłerp elektt·ycznem." Taki

Nr 38. WSZECHŚWIAT. 599

cynfoliją przez walec z wosku, albo raczej przez pewną mięszaninę parafiny i wosku, która okazała się daleko podatniejszą., głos

wypisuje się na niej łatwiej i rysy są. trwal­sze. Udział ten Taintera w udoskonaleniu fonografu jest niewą.tpliwy, towarzystwo bowiem, zajmujące się fabrykacyją fonogra· fów Edisona, płaci p. Tainterowi wynagro· dzeoie dziesięciu dolarów za każdy sprze­dany fonograf. (Revue Scient. z dnia 6 Lip­ca r. b.). Odtąd jednak widocznie Edison i Tainter rozeszli się i nad dalszą. konstruk­cyją przyrządu każdy z nich pracował od­dzielnie, tak, że obecnie istnieją już dwa róż­ne fonografy: Edisona i Taintera, wyróżnia· jące się nawet i nazwą, przyrządowi bowiem swemu Tainter nadał nazwę "grafofonu".

Ponieważ, jak wspomnieliśmy wyżej, opis i rysunek nowego fonografu Edisona poda­liśmy już dawniej (W szechśw. z r. z. str. 113), przypomnimy tu tylko, na czem polega różnica od urządzenia pierwotnego. Sam walec, na którym nakłada się walec w osko· wy, posiada w fonografie nowym ruch tylko obrotowy, a wcale się nie przesuwa; nato­miast zaś przesuwają się błony, służące do wypisywania i do-odtwarzania głosu. Jednę lub drugą z nich, stosownie do potrzeby, umieszcza się na wózku, w taki sposób po· łączonym z osią walca, że przy jej obrocie przesuwa się wzdłuż walca. Notowanie czyli wypisywanie głosu odbywa się za po­mocą igiełki, utwierdzonej w środku błony; do odtwarzania zaś głosu służy błona bar­dzo cienka, dźwigająca w środku pręcik,

o który opiera się lekko sprężyna zakrzy· wiona, drugim swym końcem dotykająca

walca. Gdy spl'ężyna przebiega zagłębienia, wyryte na walcu woskowym, błona prze­chodzi w drgania i odtwarza głos, który po­przednio rysy te wypisał. Dodać nadto na­leży, że obrót dokonywa się nie zapomocą korby ręcznej, jak w urządzeniu pierwo­tnem, ale za pośrednictwem motoru elek­trycznego, wprawianego w ruch stosem o d w u ogni wach. Edison starał się tym ra­zem otrzymać raczej wyraźną artykulacyją mowy, aniżeli silne dźwięki, dlatego do słu­chania głosu, wymawianego przez fonograf, posługiwać się trzeba trąbkami akustyczne· mi, wprowadzaneroi do uszu i połączoneroi z błoną drgającą.

Załączony tu rysunek nie wymaga obja­śnienia,- wskazuje on, w jaki sposób za pośrednictwem wielkiej tuby akustycznej, dźwięki fortepianu przenoszą się na wo­skowy walec fonografu. Do wypisywa· nia dźwięków instrumentów dętych słu­

żą tuby akustyczne o mniejszych rozmia· rach, jakie są również na rycinie przedsta­WIOne.

Co do grafofonu Taintet·a, to zasadniczo nie różni się on od powyższego fonografu, bo, jak już wiemy i tu dźwięki utrwalają się na walcu woskowym;- naj wybitniejsza zapewne różnica zasadza się na tern, że

obrót walca nie dokonywa się za pomocą motoru elektrycznego, ale za pośrednictwem pedału, poruszanego nogą osoby mówiącej lub słuchającej. Potrzeba tu, oczywiście,

aby obrót walca dokonywał się z jak najzu­pełniejszą jednostajnością, co się osięga przy pomocy stosownego regulatora. Przyrząd

wypisujący przedstawia rylec stalowy, przy­czepiony do błony drgającej; rylec ten za­głębia na walcu woskowym rowek, prze· chowujący wiernie obraz drgań błony. Po­nad błoną znajduje się lejek akustyczny, -gdy głos zwracamy do tego lejka, błona

przechodzi w drgania, które się udzielają

rylcowi. Przesuwając się po wosku, rylec wyrzyna skrawek, który przed sobą usuwa. Niemniej prosty jest i przyrząd odtwarza­jący głos. Jestto również pręcik, giętszy jednak od poprzedniego, połączony druci­kiem z błonką z celuloidu, która drga, skoro pręcik przesuw a się po rowku wyżłobionym. Do słuchania również w ogólności posługi· wać się trzeba trąbkami akustycznemi. W ar­stwa wosku jest nadzwyczaj cienka, gru­bość jej bowiem nie przechodzi pół milime­tra; rozlożoną jest na walcu z kory drzew· nej, mającej również nieznaczną grubość,

nieprzenoszącą milimetra. Dotychczasowe zwoje grafofonu są niewielkich wymiarów, przy trzech bowiem centymetrach średnicy mają długość 20 centymetrów.

Zalety i niedostatki fonografu i grafofo­nu są mniej więcej jednakie; starać się na­leży o przytłumienie szumu samego przy· rządu, o wzmocnienie dźwięków odtwarza­nych i o usunięcie niepokonanej dotąd, pe· wnej ich chropowatości. I teraz już jednak podobno przyrządy te zaczynają. się rospo·

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 4: M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom VIII.winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1889/wsz_1889_38.pdf · grafu, wolałem zająć się -raczej światłerp elektt·ycznem." Taki

600 WSZECllŚWIA T. Nr 38.

wszechniać w Stanach Zjednoczonych, za­stępując miejsce listów.

Dajmy, że dwie osoby posiadają jednakie fonografy. Gdy jedna z nich mówi do swe­go przesyłacza, czyli do przyrządu wypisu­jącego, ryje głos swój na walcu woskowym; walec ten przesyła osobie drugiej, która go nakłada na swój przyrząd i słyszy tenże sam głos odtworzony.

Fonograf przynosi nam zatem więcej, aniżeli list, daje nam bowiem mowę żywą, ze wszelkieroi jej odcieniami i z zupełną jej dźwięcznością. Nadto łatwiej i prędzej wysłać można "fonogram", aniżeli napisać

list, z drugiej jednak strony i list gót·uje dla innych względów. Można go bowiem szybko okiem przebiedz, pojąć jego znacze­nie, zabrać go z sobą i każdej chwili odczy· tywać bez kłopotliwego przyrządu, gdy fo­nogram bez grafofonu jest zgoła niezrozu­miałym i bez żadnego znaczenia.

Korzystniej wszakże nadawać się może

fonograf do innych celów, - dobrze zape· wne będzie mógł np. zastąpić stenografiją.. Zanim jednak przydatnym się okaże do od· twarzania utworów muzycznych, wymaga jeszcze istotnych ulepszeń.

Powyższe wiadomości o fonografie uzu­pełnimy jeszcze krótką notatką bijograficz­ną o jego wynalascy, któt·y, jak wiadomo, z powodu wystawy paryskiej poraz pierw· szy zawitał obecnie do Europy.

Tomasz Alva Edison urodził się dnia 11 Luteo-o 1847 roku w stanie Ohio, w małej wios;e Milan, gdzie w domu rodziców otrzymał wykształcenie zaledwie elemen­tarne, ale które, jak wielki Faraday, uzu­pełnił gorliwą. pracą, czytając po całych no­cach wszelkie książki naukowe, jakie mu w ręce wpadały.

W dwunastym roku życia był chłopcem

do posług na drodze żelaznej "Grand Trunk Railway of Canada and Central Michigan", a już wtedy dał dowód przedsiębiorczości, :założył bowiem dziennik, czyli raczej kart­kę infotmacyjną. drukowaną na pociągu,

podczas biegu, zapomocą czcionek i małej

prasy, którą przypadkowo nabył i umieścił w kąciku wagonu bagażowego. Młody ame­rykanin był sam właścicielem, redaktorem, zecerem, dmkarzem i roznosicielem swego

Pisma The Grand Trunk Herald", które " było pierwszym dziennikiem, wydawanym

w pociągu drogi żelaznej, a redaktor za­mieszczał tam wszelkie wiadomości, jakie mógł na każdej stacyi chwytać, szczegóły

o komunikacyjach na drogach bocznych, o hotelach, o wypadkach zaszłych w oko· licy.

Edison wszakże nie zamierzył pozostać repot·terem i dziennikarzem, a każdą wolną chwilę poświęcał kształceniu się w mecha­nice, chemii i nauce o elektryczności, zawsze w kąciku, który mu pozostawiono w wago­nie. Raz jednak przy doświadczeniach swoich wzniecił pożar wagonu, a rozgnie­wany konduktor wyrzucił za drzwi młode· go drukarza z jego prasą, z książkami i przy­rządami, które wagon towarowy zamieniły w istną pracownię chemiczną..

Doświadczenie jednak nabyte przez Edi­sona przy obsłudze pociągu dozwoliło mu zająć miejsce telegrafisty w Port Huron, w stanie Michigan. Tu miał sposobność poznać dokładnie telegrafiją i do tej dzie­dziny odnoszą się pierwsze jego wynalazki. Systemy jego telegrafii podwójnej i po­czwórnej (duplex i quadruplex) rospowsze· chnione są zwłaszcza w Ameryce 1).

W roku 1868 przybył do Bostonu, gdzie zdolności jego oceniać juź zaczęto. Zało­żył tam warsztat, który mu służył do wykonywania wynalazków telegraficznych, a wkrótce wszedł do służby towarzystw

" Gold and Stock Company" i "Western Union Telegraph Company", które zaku~

•) W yróżniajllJ sill dwa stystemy telegrafii po­dwójnej, to jest współczesnego przesyłania dwu depesz. Jeżeli dwie depesze przechodz~ po dru­cie współcześnie w różne strony, czyli gdy dwie atacyje współcześnie i nawzajem do siebie tele­grafuj~j, system nazywa Bill dup/ex; gdy zaś dwie depesze razem w jedni) stronll przechodzllJ, stano­wi to system diplex. System poczwórny, quadruplex , polega na kombinacyi systemów duplex i diplex, służy on zatem do współczesnego przesyłania czte­rech depesz, dwu w jedni) i dwu w przeciwnllJ stroni).

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 5: M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom VIII.winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1889/wsz_1889_38.pdf · grafu, wolałem zająć się -raczej światłerp elektt·ycznem." Taki

Nr 38. WSZECHŚWIAT. 601

piły jego wynalazki i dały tern początek jego zamozności. Następnie założył znów warsztat w Newark (New Jersey), gdzie fabrykacyją telegrafów zatrudniał już trzy­stu robotników. Gdy wszakże zajęcie to pochłaniało mu wszystek czas, przeniósł się do Men lo Park, a tameczna jego pracownia zyskała znaczenie historyczne, z niej bo­wiem rozeszły się najwazniejsze wynalazki Edisona.

Przed kilku laty pracownia w Menlo Park okazała się już zbyt szczupłą dla nie­go, obrał tedy siedlisko w Orange, gdzie zakłady jego, przeznaczone do badań i do konstrukcyj fabrycznych, tworzą istne mia­sto przemysłowe.

Wynalazki Edisona., drobniejsze i waż· niejsze, obejmuh- wszelkie gałęzie elektro· techniki, ale najdonioślejsze znaczenie przed­stawia lampa żarząca, którą u nas przez błędne przełożenie nazw "a l'incadescence, Gliihlampe" niewłaściwie nazwano lampą żarową 1). Obok tej lampy i fonograf przeniesie do potomności nazwisko Edisona, natomiast błędnie przypisuje się mu często wynalazek telefonu. Istotnym wynalascą telefonu jest bowiem prof. Graham Bell, Edison zaś wprowadził tylko przesyłacz

węglowy, który, podobnie jak mikrofon, wymaga obsługi stosu.

Na pracownię Edisona uwaga ogółu

z większem niewątpliwie zwraca się natę­żeniem, aniżeli na wszystkie pracownie nau­kowe. Ci wszakże, co wielbią. wynalazki praktyczne a lekceważą badania naukowe, nie powinni zapominać, że właśnie badania naukowe są. podstawą wszelkich doniosłych zastosowań praktycznych. Elektrotechni­ka zwłaszcza potwierdza to naj wybitniej.

S. K.

1) Żar oznacza temperatur~ bardzo wysoką, na·

zwa zatem lampy żarowej odpowiadałaby raczej lampie łukowej, wiadomo bowiem, że łuk Volty atanowi źródło pot~żnego ciepła.

PRZYCZYNEK DO CZYNXOŚCI

OśRODKOW NERWOWYCH U RYB l)

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że posuwanie się ryb (naprzód) zalezy głów· nie od ruchów ogona, bez względu na to, czy są one pozbawione płetw, czy tez nie. Możemy płetwy unieruchomić, przymoco· wując je do boków zwierzęcia zapomocą ze· latyny, pomimo to jednak ryba będzie się posuwała naprzód. Lecz od chwili, gdy uczynimy ogon nieruchomym (np. zapomo­cą dwu sztywnych pręcików), wszelki ruch miejscazmienny staje się niemozebnym. Do utrzymania równowagi płetwy tez nie są.

konieczne; ale zato płetwy piersiowe służą

jako spadochron przy spuszczaniu się, przy zatrzymywaniu się na jednym poziomie, jako ster przy wszelkich zwrotach, a rów­nież od ich działalności zależy ruch w tył i zatrzymywanie się.

Kwestyja, w jaki sposób i jakie części ośrodków nerwowych kierują ruchami miej· scozmiennemi u ryb zajmowała wielu bada· czów i nad rosstrzygnięciem tego pytania pracowało już wielu uczonych, poddając swym badaniom różne gatunki ryb. W ubie· głym roku wyszła praca J. Steinera: "Die Functionen des Centralnervensystems und iht·e Phylogenese, 2 Abth. Die Fische", w której autor rospatruje wpływ ośrod­

ków nerwowych na 1·uchy miejscazmienne u ryb.

Przytoczymy tu główne wyniki jego do­świadczeń; przedtem jednak przypomnimy w krótkości, z jakich części składa się mózg ryb i jakim częściom mózgu ssących odpo· wiadają one. W mózgu ryb rozróżniamy pięć części: l) mózg przedni czyli wielki, odpowiadający półkulom mózgowym ssą­

cych; 2) międzymózg i 3) mózg środkowy, odpowiadające razem wzgórkom wzroko· wym i czworaczym ssących; 4) mózg mały

l) Naturwissenschaftliche Rundachau Nr 41, 1888 r.

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 6: M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom VIII.winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1889/wsz_1889_38.pdf · grafu, wolałem zająć się -raczej światłerp elektt·ycznem." Taki

602 WSZECH§WI.A.T. Nr 38.

czyli móżdżek i 5) rdzeń przedłużony.

Oprócz tego przed mózgiem przednim znaj­dują się silnie rozwinięte płaty węchowe.

Najniższa ryba, lancetnik, nie posiada jesz­cze wcale mózgu; pozostałe zaś działy ryb mają te wszystkie pięć części (tylko rybom kościstym brak drugiej), lecz rozwinięte

w rozmaity sposób. Teraz mamy przystąpić do opisu doświad·

czeń Steinera, oraz do wykazania otrzyma· nych przezeń wyników. Ryby, poddawane doświadczeniom, były trzymane w basenie z wodą bieżącą. Przez czas trwania ope­racyi utrzymywano sztuczne oddychanie, dostarczając im nieustanny strumień wody przez otwór skrzelowy. Po operacyi zaś zasklepiano ranę błoną żelatynową i wpu· szczano zwierzę napowrót do basenu.

Z ryb kościstych poddanym był badaniu Squalius cephalus. Ryba ta, po wycięciu

jej mózgu przedniego z pozostawieniem w całości nerwów ocznych, wykonywała

wszelkie ruchy zupełnie tak samo, jak i p1·zed operacyją. Wiadomo, że żaby po takiej operacyi nie Bil! już w stanie wyko· nać żadnego dowolnego ruchu. Ryby zaś przeciwnie najdoskonalej wymijały wszel­kie przeszkody i nie uderzały się nigdy o smany naczynia. Jeżeli w kilka dni po operacyi wpuszczano do wody żywą dżdżo­wnicę, ryba rzucała się na nią zajadle i po· łykała ją natychmiast; rzucała się też wpra­wdzie i na sznurek, ale dotknąwszy go pu· szczała zawsze. W ogóle można powiedzieć, że ryby operowane okazywały się czulszeroi na bodźce zewnętrzne, niż nieopel'Owa·ne; jeśli w basenie znajdowały się jednocześnie i te i tamte i rzucano im dżdżownicę, to pra­wie zawsze chwytały ją pierwej ryby ope­rowane. Na dżdżownicę, trzymaną w ręku ryby wogóle nie rzucały się, lecz chwytały ją., skoro była zawieszoną. na sznurku. Cza­sem ryby operowane nie chwytały dżdżo· wnic, ale zato rzucały się na inne robaki, lub chleb. Jeżeli wrzucano do wody opłat­ki kolorowe to tak ryby zdrowe, jak i ope­rowane wybierały znowu najpierw czerwo­ne, a później białe; niebieskie, zielone i żół­te opłatki, zdaje się, nie wywierały na nie żadnego nadzwyczajnego wrażenia.

Z tego ich zachowania się, Steiner wy­prowadza wniosek, że ryby operowane po-

siadają. zdolność pobudliwości woli i że za· tern u ryb kościstych wola nie jeet związaną z mózgiem przednim (wielkim), lecz ze środkowym (c01·pora bigemina). Jedyna różnica w zachowaniu się operowanej ryby polega na tern, że się ona prędzej rzuca na zdobycz, niż zdrowa. Steiner widzi w tern dowód mniejszej przezorności: "za­tem w związku z wielkim mózgiem pozo­staje wyższy stopień inteligiencyi, który lepiej zabespiecza rybę od niebespieczeństw w walce o byt; gatunek posiadający wielki mózg ma więcej danych utrzymania się w tej walce, niż gatunek pozbawiony go".

Wycięcie pokrywy (warstwy korowej) środkowego mózgu wywołuje ślepotę zwie­rzęcia: ruchy nie ulegają. żadnym zmianom, lecz zwierzę uderza się często o ściany na­czynia. W tej więc części mózgu znajduje się ośrodek wzroku. Mechaniczne drażnie­nie pokrywy wywołuj e ruchy oczu.

Jeżeli oddalimy cały mózg środkowy

wt·az z jego podstawą, zwierzę traci zdol­ność dowolnych ruchów i leży nieruchomo na boku lub grzbiecie; oddycha jednak pra­widłowo i wykonywa pewne ruchy miejsco· zmienne, gdy drażnimy jego skórę. Od­dzielenie przedniej trzeciej części mózgu środkowego nie zmienia zwykłej zdolności do ruchu. Wycinanie tylnej lub przedniej części móżdżku nie wywołuj e poważnych zaburzeń; zniszczenie tylnej jego części nie ma wogóle żadnych skutków; zniszczenie zaś przedniej powoduje nieznaczną niepe­wność w ruchach miejscozmiennych, jak u ryb, których płetwy unieruchomiano za· pomocą. żelatyny. Niektóre z nich zaczy­nały pływać prawidłowo odrazu, inne wra­cały do zwykłego stanu po upływie kwa­dransa lub pół godziny. Dowodzi to, że

móżdżek nie zostaje w żadnym istotnym związku z mechanizmem ruchów i równo· wagi. Poza tern jednak nie można było utrzymać przy życiu operowanych zwierząt dłużej nad jeden dzień.

Jeżeli wycinano pęczek włókien nerwo­wych, rospoetartych nad jamą. rdzenia prze· dłużonego, oddychanie ustawało natych­miast. Tam zatem znajduje się ośrodek

oddychania. Jeżeli przecinano rdzeń prze­dłużony poniżej tego miejsca, oddychanie odbywało się dalej prawidłowo, ale usta-

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 7: M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom VIII.winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1889/wsz_1889_38.pdf · grafu, wolałem zająć się -raczej światłerp elektt·ycznem." Taki

Nr 38. WSZEOHŚWIĄT. 603

wały wszelkie ruchy miejscozmienne; na­wet podrażnienia skórne nie mogły już ich wywołać.

Z tych doświadczeń w połączeniu z wy­żej opisaneroi doświadczeniami nad mÓz· giem środkowym, Steiner wnioskuje, że ośrodki miejscozmienności znajdują si~

i w mózgu środkowym i w rdzeniu prze· dłużonym; różnica między niemi polega na tern, że pierwszy jest czuły na wet na draż­nienie skóry wodą i dlatego ryba w wodzie pływa dowolnie; drugi zaś działa odrucho­wo tylko pod wpływem bespośrednich sil­nych podrażnień skóry i dlatego ryby, po· zbawione mózgu środkowego mogą si~ po­ruszać odruchowo dopiero wtedy, gdy bę­

dziemy silnie drażnić ich skór~. Doś w·iadczenia nad lancetnikiem, którego

ciało składa się z zupełnie jednoznacznych dzwonów (metamerów) przekonały, że każ·

de dzwono (metamer) jego ciała posiada zdolność prawidło w ej miej scozmienności, t. j. wykonywania. ruchów w~żowych. Do­wodzi to, że lancetnik z punktu widzenia fizyjologicznego posiada niezróżnicowany

układ ośrodków nerwowych.

Inaczej rzecz si~ ma z żarła'Czami (Squa­lidae). Po wyci~ciu mózgu przedniego sil­nie rozwiniętego, ustają wszelkie ruchy do­wolne, jak również przyjmowanie pokar­mów. Chociaż wrzucano do basenu nieży­we sardynki, ulubiony przysmak żarłaczów, pozostawały one nietkniętemi. Ryba je­dnak może wykonywać normalne ruchy pod wpływem podrażnień zewnętrznych.

Taki sam skutek otrzymamy, jeżeli zamiast całego mózgu przedniego wytniemy tylko płaty węchowe (lobi olfactorii); jednakże po oddzieleniu jednego tylko płata, świadome przyjmowanie pokarmów nie u~>tanie.

Musimy zatem przyjąć, że czynność przyj­mowania pokarmów u żarłaczów zostaje w związku z wielkim mózgiem; taki sam związek udowodniono i u ziemnowodnych, z tą jednak różnicą, że u żarłaczów utrata zdolności przyjmowania pokarmów nast~­puje już po wyci~ciu płatów w~chowych,

u ziemnowodnych zaś dopiero po wyci~ciu całego przedniego mózgu.

Wycięcie mi~dzymózgu powoduje prze· dewszyatkiem ślepot~ wskutek nieuchron-

nego przecu~Cla nerwów wzrokowych przy tej operacyi. Pomimo to jednak ryba mo­że jeszcze wykonywać zwykłe ruchy, do­póki nie natrafi na jaką przeszkodę; wów­czas zatrzymuje ai~ bez mechanicznego po· drażnienia: brakuje jej pop~du do ruchu. Wycięcie móżdżku nie wywołuje żadnych zmian. N aj większe zaś zaburzenia nas tę· pują po wycięciu mózgu środkowego. Po­krywa ( waratwa korowa) jego zawiera ośro­dek wzroku, to też z utratą jej zwierzęta tracą zdolność unikania przeszkód i ude· rzają się ciągle o nie. Po wyci~ciu podata­wy mózgu środkowego ryba może jeszcze wprawdzie pływać przy silnych mechanicz · nych podrażnieniach, traci jednak bardzo łatwo równowagę i pada na grzbiet, zwła­

szcza przy zmianie płaszczyzny ruchu. Je­żeli jednak poprowadzimy przekrój prze~ tylną część móżdżku tak, żeby on przeszedł i przez przednią część rdzenia przedłużone­go, to ustaną wszelkie ruchy miejscozmien· ne i nawet podrażnienia mechaniczne nie będą już w atanie ich wywołać; conaj wyżej ryba b~dzie mogła wykonywać ruchy kur· czowe. Zatem w przedniej cz~ści rdzenia przedłużonego leży jedyny i ogólny ośt·o­dek ruchu, jak również część ośrodków

utrzymywania równowagi. Jeżeli przepo­łowimy żarłacza, lub przetniemy go w któ· rembądź innem miejscu rdzenia kręgowego, lub wprost odetniemy mu głowę, tułów ca­ły lub jego części, będą pływały z zacho­waniem równowagi, zupełnie tak, jak zwie· rzę nieuszkodzone. Jeśli jednak poprowa­dzimy przekrój tak wysoko, ze on przejdzie ponad miejscem wyjścia nerwu błędnego, ruchy miejscozmienne ustaną natychmiast. Zestawiając te doświadczenia z wyżej opi­saneroi (nad mózgiem), przychodzimy do wniosku, że rdzeń kr~gowy posiada, praw· dopodobnie, oddzielny ośrodek miejsco· zmienności i równowagi dla każdego dzwo· na (metameru), oraz że te ośrodki rdzenia kr~gowego są całkiem podległe ogólnemu ośrodkowi miejscozmienności, znajdujące­

mu si~ w mózgu. Tak samo zachowują się po przecięciu rdzenia kręgowego płaszczki i kostołuskie, najbardziej spokrewnione z iarłaczami. Ich rdzeń kręgowy, po od­dzieleniu od mózgu, posiada też zupełną

ruchliwość. Jesiotr, któremu odci~to gło-

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 8: M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom VIII.winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1889/wsz_1889_38.pdf · grafu, wolałem zająć się -raczej światłerp elektt·ycznem." Taki

604 WSZECHŚWIAT. Nr 38.

wę, zmieniał miejsce pod wpływem po­drażnień.

Inaczej zachowują się minogi: Petromy­zon fl.uvialis, P. Planeri i Ammocoetes brambialis. Jeżeli przetniemy zwierzę na dwie części i wrzucimy je do wody, to tyl­ko część, zawierająca głowę, będzie pływała; część zaś ogonowa może conajwyżej wyko­nywać ruchy nieskojarzone i przytern je­dynie pod wpływem silnych podrażnień me­chanicznych, ~ecz nie będzie w stanie uczy­nić żadnego poruszenia zwykłego przy pły­waniu, chyba, że ją włożymy do 1% kwasu pikrynowego. Dowodzi to, że w rdzeniu kręgowym minogów znajdują się ośrodki,

kierujące miejscozmiennością; jednakże mo­gą się one stać czynneroi tylko pod wpły­

wem podrażnień, silniejszych nad to, jakie może wywrzeć woda 1).

Zapomocą wycinania pewnych części móz­gu lub jednostronnych przekrojów, może­my wywołać u żab tak zwane ruchy przy­musowe (Zwangsbewegungen). Steiner ba­dał zachowanie się ryb w podobnych wy· padkach. U ryb kościstyh (Squalius ce­phalus) jednostronne zniszczenie półkuli

wielkiego mózgu nie wywoływało żadnych zmian w ruchu prostolinijnym. Jednostron· ne zaś uszkodzenie środkowego mózgu lub przekrój przezeń aż do podstawy powodo· wały kręcenie się w kółko w kierunku nie­uszkodzonej części, przy czem ryba była

ciągle zgiętą w kabłąk i leżała na grzbiecie, z powodu jednoczesnego uszkodzenia ośrod­ków równowagi. Wycięcie z jednej strony móżdżku nie wywoływało żadnych ruchów przymusowych. Po uszkodzeniu rdzenia przedłużonego następowało przewracanie się.

(dok. nast.).

B. Dyakowski.

t) Z ryb kościstych tylko w~gorz posiada zdol­ność miej~cozmienności po przepołowieniu go; go­dnem jest jednak uwagi, że poruszać si~ bl)dzie tylko część ogonowa, głowowa zaś pozostanie nie· ruchomą; nawet kwas pikrynowy nie wywiera na nią, żadnego skutku.

OGÓLNE ZARYSY

ZOOGXEOGRAFXX WEDŁUG

r!Jllreda łjussel ifallacea.

{Ciąg dalszy).

Z kolei przejść możemy do czterech pro­wincyj, stanowiących ten obszar, a które są doskonale odgraniczone jedne od drugich. Przedewszystkiem mamy grupę wysp Au­stro-Malajskich, leżących w pasie zwrotni­kowym i odznaczających się bogatą leśną

roślinnością. Potem idzie Australija wła­ściwa wraz z Tasmaniją w większej części

jałowe i bezleśne, lecz odznaczające się bo­gactwem form oryginalnych. Dalej rozle­gła Polinezyja, składająca się z mnóstwa wysp pokrytych bogatą roślinnością, lecz ubogich w zwierzęta osobliwie wyższej or· ganizacyi. Wreszcie para wysp Nowo-Ze­landzkich o klimacie umiarkowanym i fau­nie dość ograniczonej, lecz w naj wyższym stopniu oryginalnej.

l. Prowincyja Austro- Malajska zajmuje część wielkiego pasa leśnego ciągnącego się wśród zwrotników, a tern samem posiada klimat ,gorący i w wysokim stopniu wilgo­tny. Srodek zajmuje wielka wyspa Nowa Gwinea wraz z wyspami Mysol, Aru, W ai­giou, !obi i innemi; całą tę część prowincyi nazwano Papuazyją, gdyż zaludniona jest przez plemię papuasów. Ku wschodowi ciągnie się grupa wysp zakończona archi­pelagiem wysp Salomońskich. Fauna tej części prowincyi jest przeważnie nowo­gwinejskiego pochodzenia, lecz brak w niej licznych typów właściwych wyspie metro· politalnej. Ku zachodowi rosciąga się ar­chipelag wysp Moluckich, na których obok australijskich występują też i typy wscho­dnie. Na południe od wysp Moluckich le· ży mała grupa Timor, faun~ której posiada mięszany charakter australijski, jawański i molucki. Wreszcie do tej prowincyi na· leży wyspa Celebes, stanowiąca prawdziwą zagadkę dla zoogieogt·afów, tak jej fauna

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 9: M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom VIII.winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1889/wsz_1889_38.pdf · grafu, wolałem zająć się -raczej światłerp elektt·ycznem." Taki

Nr 38. WSZECHŚWIAT. 605

jest rótnorodna i pomięszana. Kaźdą. z tych grup należy przejrzeć zosobna.

Papuazyja czyli grupa Nowo-Gwinejska. Ta część prowincyi posiada bardzo mało ssących w porównaniu z Australiją.. Zale­dwie cztery rodziny australijskie, liczrv.:e dziewięć rodzajów spo.tyka się tutaj. Gru­pa Nowo-Gwinejska posiada nadto rodzaj dzikiej świni i rodzaj szczura (Uromys). Ten ostatni wszelako zamieszkuje także Ce· lebes, przypuszczać więc można, że dostał

się tu wypadkowo przez pośrednictwo czło­wieka. Przypomnieć też należy czytelni­kowi, że ubóstwo ssących może tu być tylko pozorne, gdyż grupa ta, a osobliwie sama Nowa Gwinea jest jeszcze bardzo mało znana.

Ptaków liczy Papuazyja nie mniej jak 350 gatunków, należących do 136 rodzajów, z których 39 jest wyłącznie właściwych,

lubo niektóre z nich spotyka się na pólnoc­nem pobrzeźu Australii, oraz na wyspach Moluckich. Porównywają.c avifauny Pa· puazyi i Australii udet·zy nas w pierwszej ubóstwo niektórych rodzin, jak gajówek ( Sylviidae ), papug szeroko - ogoniastych (Platyoercidae), Ploceidae, Timaliidae i so · kołów (Falconidac). Najobficiej reprezen­towane są. papugi, gołębie i zimorodki.

Niepodobna jest pominąć milczeniem sze­ściu rodzajów ptaków, spotykanych w Pa­puazyi i pochodzących niewątpliwie z Indo­Malajskiej gt"Upy, a których- rzecz dziw­na - brak jest na pośrednich wyspach Mo­luckich. Trudno jest sobie objaśnić, w ja­ki sposób ptaki te dostały się z Jawy i Bor­neo aź na Nową. Gwineę, pomijając setki wysp pośrednich. Jedynie przypuszczać

można, że odbyły się tu przed wiekami bar­dzo zlokalizowane zanurzenia i podniesie­nia niektórych części tej prowincyi.

Wallace zwraca uwagę na ogromny sto­sunek ptaków bogato upierzonych do skro­mnych, jaki zachodzi na Nowej Gwinei. Na Malakce stosunek ten jest jak l: 3, gdy w Papuazyi l : l. Pomiędzy wszystkieroi odznaczają się osobliwie rajskie ptaki (Pa­radiseidae ), będące naj wyższym wyrazem bogatego upierzenia. Z zimorodków od­znacza się rodzaj Tanysiptera, posiadający wspaniałe błękitne ubarwienie z domięszką. białego koloru; dziób jest koralowy, a d wie

środkowe sterówki wydłużają. się spomię­dzy innych i kończą łopatkowato. Nowa Gwinea posiada nadto olbrzymie gołębie z rodzaju Goura, odznaczają.ce się piękną. koroną. piór na głowie. W reszcie różne gatunki z rodzaju kusaków (Pitta) i pięknie ubarwione papugi stanowią. niemałą ozdo­bę tego:cudownego zakątka świata.

Gady nowo- gwinejskie przedstawiają

mięszaninę form wschodnich i australij­skich. Węży posiada Pa puazyj a 24 ro· dzaje, z których 6 jest wschodnich, 4- au­stralijskie i 4- właściwe temu dystrykto­wi. Reszta należy do szeroko rozmieszczo­nych. Jaszczurek spotykamy również 24 rodzaje, lecz pomiędzy niemi tylko 3 wschodnie, 3 australijskie i 6 właściwych. Zwrócić należy u wagę, że wogóle jaszczur­ki posiadają szersze rozmieszczenie, aniżeli węże. W tym jednak razie przewaga węży

wschodniego typu nad jaszczurkami przy­pisaną być musi interwencyi człowieka, który na swych łodziach z łatwością i po­mimowolnie mógł przewozić węże z jednej wyspy na drugą, co się i w dzisiejszych czasach zdarza bardzo często.

Co się tyczy ziemnowodnych, to grupa nowo -gwinejska liczy ich 8 rodzajów, z któ­rych 3 szeroko rozmieszczone, 4 australij­skie, a l właści wy Polinezyi oraz wyspom Filipińskim. Brak zupełny form wscho­dnich jest faktem, wysoce pouczającym.

Wiadomo bowiem, że woda słona jest do­skonałym środkiem izolacyjnym dla zwie­rząt ziemnowodnych, a w takim razie nie ulega wątpliwości, że w ostatnich czasach gieologicznych nie było połączenia pomię­

dzy obszarem wschodnim i australijskim i że ono istniało prawdopodobnie przez cały okres trzeciorzędowy.

G1·upa Molucka składa się z wysp Gilo­lo, Buru i Ceram z niektóreroi innemi dro­bneroi wysepkami. Część ta prowincyi Austro-Malajskiej odznacza się niezwykle bogatą roślinnością i pięknie obarwionem ptastwem i owadami. Ssące tej grupy wysp noszą. przeważnie charakter papuazyjski; niemniej jednak spotykamy tu pięć rodza­jów, których brak jest w Papuazyi oraz Australii; przypuszczać jednak można, że cztery z nich, a mianowicie małpa, jeleń,

babirusasa (rodzaj dzika malajskiego) i ci-

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 10: M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom VIII.winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1889/wsz_1889_38.pdf · grafu, wolałem zająć się -raczej światłerp elektt·ycznem." Taki

606 WSZECHŚWIAT. Nr 38.

weta wprowadzone zostały przez człowieka. Ptaków lądowych liczy ta grupa 82 ro­dzaje, z których 2 tylko właściwe. W pta­kach widoczną jest tez przewaga typów pa­puazyjskich. Brak tu jednak mnóstwa naj­charakterystyczniejszych typów nowo-gwi­nejskich, a między niemi 11 rodzajów raj­skich ptaków, skąd wnosić należy, ze grupa Molucka odda wna j uz oddzieloną. została od Nowej Gwinei, co potwierdza jeszcze zna­czny pl'Ocent gatunków właściwych temu archipelagowi. Niemniej jednak połączenie Molukków z wyspą. metropolitalną. istnieć kiedyś musiało, gdyz inaczej trudnoby sobie było objaśnić znajdowanie się na nich ka­zuara i niektó1·ych ssących papuazyjskich.

Grupa Timorska wyróżnia się od innych wysp względnie suchym klimatem i jało­wym gruntem. Kilka ssących, zamieszku­jących tę grupę mało nas interesować może, gdyż po większej części należą. do szeroko rozmieszczonych rodzajów i mogły z ła­twością przedostać się dzięki pośrednictwu

malajczyków, lub też przepływając wąskie

cieśniny, dzielące te wyspy od archipelagu !udo-Malajskiego. Ptaki są. bardziej inte­resujące. Ptaków lądowych znanych jest z grupy Tim01·skiej 96 rodzajów, reprezen­towanych przez 160 gatunków. W schodni pierwiastek równowazy się tu prawie zu­pełnie z austt-alijskim, gdyż spotykamy 30 rodzajów pierwszego typu i tylez drugiego. Porównywają.c jednak gatunki, znajdziemy pewne różnice. Z owych 160 gatunków właściwych grupie Timorskiej odciąć nale­ży 4~ jako szeroko, rozmieszczone. Z pozo· łych wypadnie 62 należących do typu au­stralijskiego i 49 - do wschodniego. Gdy wszelako ptaki te podzielimy na d wie gru· py, mieszcząc w jednej gatunki wspólne grupie Timorskiej i obszat·owi. wschodnie­mu lub australijskiemu, a w drugiej gatun· ki bliskie, tak zwane zastępcze, otrzymamy bardzo pouczającą. statystykę i tak:

Gatunków wspólnych grupie Tim01'-skiej i obszarowi wschodniemu . 30

Gatunków właściwych grupie Timor· skiej, lecz blisko spokrewnionych z ga-tunkami wschodnieroi 19

Razem . 49

Gatunków wspólnych grupie Timor· skiej i obszarowi australijskiemu. 18

Gatunków właści wy ch grupie Timor· skiej, lecz blisko spokrewnionych z ga· tunkami australijskieroi . 44

Razem 62

Powyższa statystyka jasno wskazuje, że połączenie gmpy Timorskiej z Australiją, a właści wie zbliżenie tych dystryktów do siebie- było znacznie starsze aniżeli zbli­żenie Jawy z grupą. Timorską. Egzaminu· jąc mapę, spostrzeżemy obszerne mielizny, rosciągające się pomiędzy Timorem i Au· straliją.; tędy mianowicie odbyło się zbliże­nie tych dwu dyst1·yktów, które wszelako długo trwać nie mogło, gdyz tylko 18 lub ~O gatunków czysto australijskich przedo­stało się na grupę Timorską.; reszta zaś mu­siała przewędrować przez Nową. Gwineę

i Molukki. Co się zaś tyczy imigracyi ga­tunków jawańskich, to ona może się po­wtarzać i za dni naszych dzięki wąskiej

cieśninie, dzielącej wyspę Bały od Lom· boku.

Celebes nalezy niewą.tpli wie do najciekaw­szych wysp nietylko tęgo obszaru, lecz na­wet całego świata. Ssących posiada lO ro­dzajów (nieliczą.c nietoperzy), reprezento· wanych przez 16 gatunków właściwych wy­łącznie tej wyspie. Dwa rodzaje, a miano· wicie Anoa, rodzaj małego dzikiego bydła i Ęabirussa - oryginalna świnia z zakrę­

coneroi kłami górnej szczęki, stanowią. d w a wybitne typy, niespotykane w żadnej innej części świata. Ptaków posiada Celebes 205 gatunków i 150 rodzajów. Odrzuciwszy ptastwo błotne i wodne, pozostanie około 152 gatunków i 123 rodzajów ptaków lą.do-. wych, z których nie mniej, jak 9 rodzajów i 66 gatunków właściwych Celebesowi.

Porównywając ptaki lądowe tej wyspy, oraz sąsiednich obszarów, to jest wscho­dniego i australijskiego, znajdziemy na Ce­lebesie 55 gatunków wspólnych z pierw­szym z dwu, a tylko 22 -z drugim, co ni?wą.tpliwie dowodzi obfitszej imigra· cy1 form z zachodu aniżeli ze wschodu ~ przynajmniej w ostatnich czasach. Jestto rzeczą. łatwą. do zrozumienia, skoro tylko rzucimy okiem na położenie Celebesu, któ-

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 11: M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom VIII.winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1889/wsz_1889_38.pdf · grafu, wolałem zająć się -raczej światłerp elektt·ycznem." Taki

Nr 38. WSZEOHŚWIAT. 607

ry wydłuzonem swem pobrzezem zacho­dniem sąsiaduje z tak wielkieroi wyspami, jak Borneo, Jawa i z grupą Filipińską, gdy przeciwnie od wschodu napotykamy rzadko rossiane, niewielkie wyspy Moluckie. Po­wyższa jednak statystyka nie jest dostate­czną w kwestyi tak ważnej, jak przeszłość danej krainy oraz początek jćj fauny. W tym celu nalezy porównywać rodzaje. I tak Celebes posiada 22 rodzajów właściwych sąsiednim wyspom Jawie i Borneo, a tylko 15 rodzajów pochodzenia moluckiego. Na pozór zdawałoby się, że wyspa, w mowie bę­dąca podlegała przez dłuzszy czas wpływo­wi zachodniemu, niż wschodniemu. Ba­czyć jednak należy, że owe 22 rodzajów ma· laj s kich stanowi zaledwie 1/ 4 wszystkich rodzajów, zamieszkujących Jawę i Borneo, gdy 15 rodzajów moluckich stanowi 1/ 3 ro· dzajów, zamieszkujących wyspy Moluckie. Stąd wypada, że stosunek typów moluckich na Celebesie jest większym, aniżeli typów wschodnich. Wnosić też mozna, ze Celebes nie był po­

łączony w ostatnich czasach ani od wscho­du, ani od zachodu z żadnym większym lą­dem, lecz tylko otrzymywał przypadko­wych imigrantów zarówno z jednej, jak i z drugiej strony, z większą jednak łatwo­ścią od strony Austro-Malajów aniżeli od strony Indo-Malajów.

Bardzo ciekawe są wypadki rozmieszcze­nia przerwanego (discontinous distribution), obserwowane na Celebesie. I tak np. ro· dzaj kraska (Coracias) zamieszkuje tę wy­spę i ląd stały Azyi, gdy brak go na pośre· dnich wyspach Indo-Malajskich. Podobny wypadek zachodzi z małą muchołówką

z rodzaju Myialestes. Inne przykłady te­go rodzaju pominiemy dla braku miejsca. Słów kilka wspomnieć nale~y o przypu­

szczalnym początku fauny Celebesu. W nie­dawnych stosunkowo czasach gieologicz­nych napłynęły tutaj formy austro-malaj­skie, brak jednak zupełny najpospolitszych typów moluckich wskazuje, ze ta imigra­cyja odbyć się musiała przez Tirnor i połu­t.lniową część Nowej Gwinei, która w owych czasach rościągała eię bardziej ku południo­zachodowi. W owym czasie brzegi Borneo nie podchodziły jeszcze tak blisko Celebesu, a zblizenie obu wysp nastąpiło dopiero nie-

co później i wówczas to napłynął nieznacz­ny procent typów indo - malajskich, nie­znaczny zaś ~dlatego, że Cele b es był juz szczelnie zamieszkany przez właściwe sobie formy.

Inwazyja niektórych typów indo - chiń­skich odbyć się musiała w dawniejszym oki-esie gieologicznym, wtedy mianowicie, kiedy ląd azyjatycki rościągał się bardziej ku południowi, to jest mianowicie w tej sa­mej epoce, kiedy i wyspa Jawa otrzymała imio-rantów indo-chińskich. Wreszcie ta-

'"' kie typy jak Anoa, lub Babirussa, zdradza-jące pokrewieństwo z formami azyjatyckie· mi i afrykańskiemi, należą do najstarszych mieszkańców Celebesu, a wspólni ich przod­kowie zamieszkiwać musieli jednocześnie Azyją, Afrykę i Celebes. W owym czasie wyspy Indo-Malajskie jeszcze nie istniały, a Celebes rościągał się w kierunku północ· no-zachodnim, ku brzegom lądu azyjatyc­kiego.

(dok. nast.). Jan Sztolcman.

Z wycieczki wakacyjnej.

V.

J eszcze słó w kilka o wieży Eiffla. - Palac ma·

szyn. - Wielki globus. - Wodotryski świetlne.

Żaden, najdokładniejszy choćby, opis me daje dostatecznego pojęcia o wrażeniu, ja­kie sprawia wieza Eiffla. Wyobrazić sobie tak olbrzymią budowę jest wprost niemoże­bnością. A gdy się ją widzi, wrażenie by· naj mniej nie słabnie, lecz raczej wzmaga się przy coraz częstszem oglądaniu. Cóż z tego, że powiem, ze wieża Eiffla przedsta­wia masę pięciu milijonów kilogramów ze· laza? Umysł nie zdobędzie się na to, ażeby zdać sobie dobrze sprawEJ z tego, jak wiel­ką na okojest taka masa. Wynika z tego, że wiezę Eiffla koniecznie widzieć trzeba,

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 12: M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom VIII.winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1889/wsz_1889_38.pdf · grafu, wolałem zająć się -raczej światłerp elektt·ycznem." Taki

608 WSZECHŚWIAT. Nr 38.

widzieć zbliska; wspinając się po jej sto­pniach, trzeba się przyglądać uważnie krzy­żującym się w tysiącznych kierunkach mniejszym i większym sztabom, pomyśleć, że wymiary, kierunek, opór każdej z tych sztab były z góry obmyślane i najsciślej obrachowane; trzeba, stanąwszy u jej stóp, starać się objąć okiem olbrzymie łuki i pod­stawy, na których ten olbrzym się wspiera.

Gdyby celem wzniesienia wieży było je­dynie tylko wykazanie stopnia obecnego wydoskonalenia sztuki inżynierskiej, to już to samo najzupełniej usprawiedliwiłoby po­święcony nakład pracy i pieniędzy. Komu to nie wystarcza, powiadają, że wieża w bar­dzo wielu kierunkach oddać może usługi

nauce. Dotychczas jeszcze badania nauko­we na szczycie wieży nie zostały w sposób systematyczny przedsięwzięte, urządzono

wszakże już trzy pracownie. Słynny fizyk Mascart spodziewa się uzyskać mnóstwo danych w zawiłej sprawie elektryczności atmosferycznej, astronom Janasen użył już wieży, jako do~odnego punktu do obserwo­wania zjawisk spektroskopowych. (Ob. W szechśw. z r. b. str. 417).

Obserwatoryjum astronomiczne na=wyso· kości 300 mett·ów posiada teleskop, zapomo­cą którego można będzie śledzić ruch tych gwiazd, które znajdują się niezbyt wysoko nad horyzontem naszych szerokości i które przeto dla obserwatorów zwykłych naszych dostrzegalni zakryte są zawsze nieprzejrzy­stą mgłą.

Pracownia fizyko·meteoro logiczna )aopa­tt·zona jest w termometry, barometry, ane­mometry, hygrometry i aktynometry i już obecnie podczas trwania wystawy funkcy­jonuje. Przyrządy samopiszące przesyłają telegt·aficznie spostrzeżenia do Pałacu sztuk wyzwolonych (Palais des Ąrts liberaux), gdzie je codziennie odczytywać można. Po wy s ta wie zaprowadzoną będzie bespośre· dnia komunikacyja z paryskiero centralnem biurem meteorologicznem.

D1· Henocque urządził też pracownię bi­jologiczną, której zadaniem głównem bę­dzie dokonywanie rozbiorów bakteryjolo­gicznych powietrza na wysokości szczytu wieży.

Na wysokości pierwszego swego piętra wieża posiada zupełnie wolną przestrzeń

wynoszącą 900 m2; poniewaz zaś na wyż­szych piętrach wiązania w wielu miejscach są wyżłobione w kierunku osi, zatem od sa­mego szczytu posiadamy wolną przestrzeń

w kierunku pionowym, w której badać mo­żna prawa spadku ciał. P1·zestt·zeni tak wielkiej dotychczas nie miano. Będzie więc można znów sprawdzić zjawisko obrotu ziemi.

Jeśli ziemia wykonywa obrót około swej osi, w takim razie oczywiście szczyt wieży Eiffla musi się szybciej obracać aniżeli jej podstawa, gdyż jest on bardziej od śt·odka ziemi oddalony. Gdy przez otwory wieży opuścimy ze szczytu kulę ołowianą, podczas spadku zachowywać ona będzie prędkość obrotową wierzchołka wieży. Upadłszy

przeto na ziemię, kula posiada większą prędkość aniżeli podstawa i wskutek tego znajdzie się nie prostopadle pod miejscem, z którego została rzuconą, lecz nieco na wschód od tego miejsca. Wyprzedziła ona niejako podstawę wieży w obrocie około osi ziemskiej. Obliczenia dotychczasowe juz wykazały, że to odchylenie ku wschodowi wynosić powinno 17 cm; jest to wielkość,

której w dotychczasowych doświadczeniach nad spadkiem ciał osięgnąć nie zdołano.

Sensacyją pewną -pomiędzy publicznością

sprawiły pierwsze wiadomości, że podczas jednej z burz sierpniowych piorun uderzył w w1ezę. W rzeczywistości z tych wszyst­kich, którzy znajdowali się podówczas na wieży jeden tylko służący widział przez chwil kilka szczyt wieży w bladem, migają-

- cem świetle. Dla uspokojenia nieświado­mych prof. Masoart publicznie zapewniać musiał, że nietylko wieża nie przedstawia żadnych niebespieczeństw, lecz o wszem działa jak żaden dotychczas na świecie pio­runochron, zwłaszcza, że żelazne podstawy za pomocą przewodników połączone są z wo­dą. Z drugiej strony są tacy, którzy sądzą, że tak olbrzymia masa żelaza może wpły­

nąć w pewnym stopniu na zmianę warun­ków w elektryczności atmosferycznej nad Paryżem i nie kryją się ze sweroi obawami, lecz i te obawy są płonne.

"Wieża się waha". Oto znów okrzyk, powtarzany przez bojaźli wy ch. Lecz nic w tern dziwnego. Z góry o te m wiedzia­no, ze olbrzym trzechsetmetrowy, zbu-

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 13: M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom VIII.winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1889/wsz_1889_38.pdf · grafu, wolałem zająć się -raczej światłerp elektt·ycznem." Taki

Nr 38. WSZECTIŚWIA.T. 609

dowany z elastycznego materyjału, ze stożkowym szczytem wystawionym na dzia­łanie burz i wiatrów wahać się będzie i na­wet zgóry obliczono wielkość tego wahania, którc;;o zresztą, stojąc na szczycie, nie je­steśmy na wet w stanie odczuć, jak kol wiek wynosi ono 10 cm w najniekorzystniejszych warunkach atmosferycznych·. Obserwacyje i obliczenia w tym kierunku wykonał p. M. de Nansouty, a sprawdzone one zostały przez Akademiją nauk.

Już dziś tomy można pisać o wieży Eiffla, zwłaszcza jeżeli zajmować się pytaniami tego rodzaju, jak np. ile lat istnienia wieży przepowiedzieć można, czy jest obecnie mo­żliwem wzniesienie jeszcze wyższej budo· wli i t. p.

Rzeczywiście granic żadnych dla pomy­słowości mechaników i inżynierów zgóry stawiać nie można. Wystawa posiada prócz wieży inny jeszcze wspaniały na to dowód. Jest nim pawilon maszyn.'

Wobec sławy Eiffla na drugi plan ustą· pili pp. Dutert i Contamin, budowniczy i inżynier, którzy wznieśli pawilon maszyn. W świecie spacyjalistów jednakże i ci dwaj ostatni zasłużyli sobie na długą pamięć. Pawilon maszyn uważany jest za najnow­szy tryjumf w budownictwie. Dotychczas żelazo w tych rozmiarach i formach w sztu· ce budowlanej używanem nie było. Cała hala posiada 420 m długości i 145 m sze­rokości; łuki sklepienia pawilonu mają po 115 m długości i unoszą się na wysokości 45 m. Te właśnie łuki wprawiają w zdu­mienie widza. Dość powiedzieć, że słynna hala dworca św. Pankracego w Londynie, zbudowana w ten sam sposób, posiada łuki 75-metrowe, a dotychczas był to gmach najokazalszy tego rodzaju. Ten niespo­dziewany przeskok, który dokonali pp. Du­tert i Contamin, tak wysoko stawia ich dzieło w historyi architektury żelaznej.

Zdawaćby się mogło, że olbrzym taki po· siada formy niekoniecznie estetyczne. Otóż, bynajmniej tak nie jest. Stanąwszy na wy­soko umieszczonym moście, skąd wnętrze hali maszyn doskonale okiem objąć można, doznaje się prawdziwie przyjemnego wra­żenia. Nie trzeba wcale być specyjalistą

budowniczym, by dojrzeć doskonałą har-

moniją pomiędzy odozielneroi częściami pa· wilonu i zachwycać się kształtem śmiało ku górze wznoszących się łuków. Pozwolę so­bie nawet powiedzieć., że co do mnie, pawi­lon maszyn, pomimo swych, rozmiarów spra· wia estetyczniejsze wra.żenie, aniżeli wieża

Eifla, któ1·a zbyt szybko od podst.awy (na wysokości pierwszego piętra) w górę śpi· czasto się wznosi. Nie ulega wątpliwościj że kształt wieży ściśle jest zależny od wa· runków jakie przedstawia materyjał, z któ­rego wieża jest zbudowana. Poruszam to Zl'esztą zupatnie nawiasowo.

Gdy już mowa o olbrzymach wystawy, przypomnieć muszę też czytelnikowi wielki globus ziemski, przedstawiający kulę naszę, milijon razy zmniejszoną. Opis dokła­

dny tego wspaniałego globusu czytelnicy W szachświata już mieli. Opis ten dopełnię tu tylko kilkoma interesująceroi cyframi statystycznemi, które na uzupełniających kartach pomieszczone są na ścianach we· wnątrz budynku. Cyfry te ilustrują wła­ściwie gieog1·afiją i demografiją kuli ziem­skiej. Wyjmę z nich najważniejsze, a choć niektóre z nich znane, jednakże przypo· mnieć nie zawadzi.

Oceany zajmują. na kuli ziemskiej 373 900 000 km 2, ląd stały zaś tylko 136100000 km 2

• OceanSpokojnysam stano­wi więcej, niż trzecią część całkowitej po· wierzchni ziemi; zaś pomiędzy częściami świa­ta Europa zajmuje 1/ 5o powierzchni. Mie­szkańców posiada kula ziemska 1483000 000. Więcej niż połowa zamieszkuje Azyją., Eu­ropa daje przytułek tylko jednej czwartej, reszta zaś podzieloną. jest mniej więcej

w równych częściach pomiędzy pozostałeroi częściami świata. N~jgęściej zaludnionym krajem jest Belgija, posiadająca 203 miesz­kańców na km2• F1·ancyja posiada tylko 72 mieszk. na km 2• Chiny, kraj najludniejszy, ma jednakże tylko 35 mieszk. na km2• Naj­mniej zaludnioneroi są. Sybe1·yja i konty­nent australijski, mające na km2 0,3 miesz­kańców.

Mógłbym przytoczyć bardzo du.żo jeszcze innych ciekawych i pouczających cyf1·. Za­niecham tego jednakże, dając tylko jeszcze małą tabliczkę, przedstawiającą produkcyją.

zboża rozmaitych państw:

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 14: M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom VIII.winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1889/wsz_1889_38.pdf · grafu, wolałem zająć się -raczej światłerp elektt·ycznem." Taki

610 WSZECHŚWIAT. Nr 38. --------------------------------------------------------------------

Stany Zjednoczone 939900000 hektolitr. Rossyja. 572 500000 " Niemcy. 270 800 000 " Austryja 260 800000 " Francyj a 256 800000 " Hiszpanij a 97 l 00 000 " Włochy. 76 900000 "

Bogactwo narodów, wymiana produktów, komunikacyje i t. d. przedstawione są na ścianach budynku, mieszczącego glob ziem­ski bardzo dosadnie, w cyfrach okrągłych,

które dają obfity materyjał do wysnuwania porównawczych wniosków. Chcąc zakończyć w tym liście opis tego,

co na wystawie ujść nie może oka widza, co zdumiewa swą wspaniałością, muszę jesz­cze koniecznie wspomnieć o urządzeniu wo­dotrysków świetlnych, które ściągają tłumy widzów wieczorami na pole Marsowe, wów­czas kiedy właściwie, prócz obfitości wiel­kiej światła i dźwięków muzyki, nic więcej

'wystawa nie daje. Wrażenie, jakie sprawiają wodotryski

świetlne trudno opisać. W najpiękniejszych barwach i odcieniach, przybierając coraz to inne formy strumienia, krople wody opadają na kształt różnobarwnych dt·ogich kamieni i, wpatrując się w tę grę światła, mimowoli zapominamy, że to woda, lecz zdaje się nam, że to najpiękniejsze ognie, ujęte w pewne estetyczne kształty. Oczywiście, iż urzą­

dzenie tych wodotrysków ma jedynie tylko dekoracyją pola Marsowego na celu, i nie wspominałbym o niem wcale, gdyby nie to, że kosztowało ono niemało trudów czysto technicznej na.tury i że sam efekt polega na szczęśli wem zastosowaniu pewnych zasad fizycznych, które wszakże wymagają od­dzielnego opisu.

Maksymilłjan Flaum.

KRONH\A NAUKOWA.

ASTRONOMIJ A.

Gwiazdy zmienne. W wydawanym przez Gonl­da "Astronomical Journal'' wypowiada p. S. C. Chandler ciekawe uwagi o gwiazdach zmiennych.

Jeżeli pominiemy zmienne, nale~IJJCe do typu gwia­zdy Algol, to inne gwiazdy zmienne podzielić mo· żna na dwie kategoryje, o długim i o krótkim okresie; do ostatnich należ~JJ gwiazdy, których okres zmienności nie przechodzi dni 90, do pierwszych gwiazdy, u których okres ten wynosi przeszlo 120 dni. W ogólności im barwa gwiazdy jest czer­wieńsza , tern dłuższy jest okres; podobnież, okres ten jest tern dłuższy, im większą, jest zmienność· Zachodzi również różnica co do sposobu, w jaki si!l dokonywa zmiana blasku gwiazdy. Przy okre­sach krótkich przyrost blasku dokonywa się w cza· sie, wynoszącym około % czasu, przez jaki trwa ubytek. Co się tyczy gwiazd o okresie długim, to gdy okres ten wynosi 120 do 200 dni, ubytek i przyrost blasku trwają przez czas jednaki, u gwiazd o okresie rocznym ubytek światła trwa dwa razy krócej, aniżeli przyrost, u gwiazd zaś o okresie bardzo długim czas ubytku blasku znowu wyró· wnywa czaBowi wzrostu. Do tych okoliczności do· dać należy spostrzeżenie, 2.e nie znamy zgoła

gwiazd o okresie wynoszącym 90 do 120 dni, a stąd wnosi p. Chandler, że przyczyna zmienności u obu tych kategoryj gwiazd, o krótkim i długim okre· sie, jest różna. Co do roskładu tych gwiazd na niebie, dotychczasowe nasze wiadomości nie upo· ważniają do pewnych wniosków; zdaje się wszak· że, że w sąsiedztwie płaszczyzny drogi mlecznej zachodzi pewne nagromadzenie gwiazd zmiennych o krótkim okresie.

S. K.

BOTANIKA.

- W cieplarni Ogrodu Botanicznego w War· szawie, kwitną dwa gatunki osobliwych i rzadkich roślin, dzbaneczników, Nepenthes, a mianowicie: Nepenthes hybrida i Nepenthes robusta, z których pierwszy posiada tylko kwiaty pręcikowe, drugi zaś tylko słupkowe. Dzbaneczniki (Nepenthes) wo­góle są roślinami dwudomoweroi czyli dwupienne· mi (dioecia), mają kwiaty drobne, brudno-zielona­we, ułożone w grona lub kłosy; okwiat pojedyń· czy czterodzialkowy, o działkach na zewnątrz wło· skowatych, wewn~~Jtrz gruczolkowatych. W kwia· tach pręcikowych (męskich) niema śladu słupka,

pręcików 4- 16 zrośniętych nitkami, tak, że pyl· niki tworzą główkę. W kwiatach słupkowych (żeń·

skich) znajduje sie zawiązek (bez śladu pręcików) ,

jajowaty, podluźny czterościenny. Szyjki niema, znamię tarczowate 1- do 4-klapowe. Owoc toreb­ka, nasiona pokryte powłoką skórzastą, przedlu­żoną w dwu kierunkach. O ile kwiaty Nepente­sów SIJJ drobne i niepozorne, o tyle znów liście

bardzo osobliwe i okazale, zakończone dzbanusz­kowateroi rosszerzeniami z przykrywkami odstaj~JJ·

cemi, wewnątrz dzbanuszków zbiera się ciecz wo· dnista, w której topią się owady, ulegają, roskla· dowi, a substancyj e stąd powstale są wessane przez roślinę. Pierwszy to raz, zdaje się, Nepenthes kwi· tnie w Warszawie, wogóle bowiem, roślina ta, rzad· ko wydaje kwiaty w cieplarniach. Gatunki kwi­tnące obecnie są, utrzymywane i prowadzone wzo-

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 15: M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom VIII.winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1889/wsz_1889_38.pdf · grafu, wolałem zająć się -raczej światłerp elektt·ycznem." Taki

Nr 38. WSZECHŚWIAT. 611

rowo, w stanie, przypominającym stan Batury.­P. H. Cybulski stara sili) skrzyżować z sobą te dwa gatunki, przenosząc pyłek z Nepenthes hybrida na znamili) słupka Nepentbes robusta.

A. S.

ZOOLOGIJ A.

- Działanie alkoholu na karpie. Według pisma ,.Revue des sciences naturelles appliquees" alko· hol posiadać ma własność przywracania do życia niektórych ryb, zduszonych już długiem przetrzy­mywaniem bez wody. Dwa karpie z akwaryjum w South-Kensington, trzymane w skrzyni bez wo· dy przez cztery godziny, wyrlawały się już zupeł· nie zmademi, gdy je przeniesiono do ich żywio· łu; skoro jednak wprowadzono kilka kropel wódki do ~ęby jednego z nich, odzyskał natychmiast przytomność i zaczął pływać. W cztery godziny później tenże sam sposób pozwolił wrócić do . ży-. cia drugiego karpia. Doświadczenie to prowadza· no i z inneroi rybami, powiodło sili) ono co do pstrąga, na łososia jednak alkohol żadnego nie wywarł wpływu. Kawałek chleba lub gąbki, na­pojony wódką i wprowadzony do gli)by karpi, prze· znaczonych do dalekiego przewozu, dozwala im przybywać żywemi do miej sca przeznaczenia. -Ciekawą tę wiadomość łatwo przynajmniej spraw· dzić.

A. STATYSTYKA.

- Cena pracy ludzkiej w Ameryce i Europie. We­dług danych, zebranych i ogłoszonych przez "Dziennik izb handlowych w Stanach Zjednoczo· nych" okazuje się, że w wielu gałęziach przemy· slu praca ludzka wypada tam taniej aniżeli w Eu­ropie, chociaż wynagrodzenie robotnika jest zna­cznie wyższe .• - Tak np. praca potrzebna do wy· robienia 100 yardów (91,4 metrów) tkaniny ba· wełnianej kosztuje w Niemczech i Szwajcaryi 3 franki, w Anglii 2 fr. 75 c., w Stanach Zjedna · czonych 2 fr.; chociaż, powtarzamy, robotnik jest tam lepiej płatny. Rezultat ten, na pozór para· dok~alny, tłumaczy się tern, że gdy w Europie ro­botnik jeden obs~uguje dwa lub trzy warsztaty, prowadzi ich w Ameryce sześć do ośmiu.

W jednej z największych fabryk wyrabiających ze~ary Waterbury, wynagrodzenie dzienne robo­tmka wynosi około 9 fr. dziennie, jest zatem czte· ry razy wyższetaniżeli w Szwajcaryi lub w Czar· nym Lesie. Fabryka, o której mowa, zajmuje 400 osób, z których polowę stanowią kobiety; tygo­dniowo wyrabia fabryka 9000 zegarów, które od· daje kupcom po 7 fr. 50 c., tygodniowy więc jej dochód czyni 67 50lJ fr. W tymże samym czasie płaca robotników wynosi 22500 fr., za jeden za· tem zegar wypada każdemu przecięciowo 2 fr. 50 c., ~zyli trzecia część ceny sprzedaży. W Szwajcaryi l Czarnym Lesie~!wynagrodzenie robotnika wynosi trzy piąte ceny przedmiotu wyrobionego.

J;iczby urz!Jdowe uczą, że w Stanar-h Zjednoczo· nych 600 robotników wystarcza do wyrobienia ta·

kiejże samej ilości narz!)dzi rolniczych, do jakiej przed 20 laty trzeba było 2145 robotników. Pra­ca roczna dziesięciu osób wystarcza tam do zao· patrzenia w chleb tysiąca osób przez ciąg roku.­Transport towarów, który dziś na drogach żelaz· nych wymaga obsługi 250000 ludzi, potrzebowałby na drogach dawniejszych 13 milijonów ludzi i 54 milijony koni. Koszty eksploatacyi dróg żelaz·

nych w Ameryce północnej wynosiły w 1885 roku 2 612 500000, czyli blisko trzy bilijony; gdy by tęż samą pracę chciano dokonać przy pomocy koni, wydatki wynosiłyby 55 bilijonów.

Liczby te uwidoczniają, dobrze przewrót, jaki w przemyśle sprowadziły - para, maszyny i po· dział pracy. A.

R O Z M A I T O ś C I.

- Matematyka i przyrodoznawstwo. Z ogłoszonej

niedawno przez p. A. Rebiere, prof. w liceum św. Ludwika, książki, zawierającej liczne wypisy z dzieł znakomitych matematyków, podajemy tu kilka uwag o związku matematyki i wiedzy przyro­dniczej:

, ,Dokładne badanie przyrody jest najobfitezero źródłem odkryć matematycznych. Badanie to bo· wiem nadając poszukiwaniom naszym cel określa·

ny, nietylko usuwa kwastyje mętne, ale stanowi nadto drag!) bespieczną, tworzenia samej analizy i wykrywania jej elementów, na których znajomo· ści najwięcej nam zależy i które nauka ta zawsze zachować winna: elementy zasadnicze są te, któ­re sili) odtwarzają we wszystkich objawach przy· rody''.

Baron Fourier.

"Należy na zawsze usunąć podział nauki na ma­tematykę czystą i na matematykę stosowaną. Dział pierwszy już nziś nie istnieje. Arytmetyka jest wybitnie praktyczną; teoryja liczb nawet wynaj­duje najpiękniejsze swe twierdzenia w badaniu drgań. Gieometryja i mechanika są to dwie ga· lęzie fizyki matematycznej, które badają, odrębne

własności materyi, rosciągłość i ruch. Algiebra i rachunek różniczkowy są to tylko narz!Jdzia ana· lityczne, niezbędne, nieodłączne od wszelkich teo· ryj fi zycznych, które prowadzą do najogólniejszych praw zjawisk badanych. Rachunek całkowy, tra· ktowany odłącznie, jest niedorzecznością, każdy bowiem jego postęp ma swe źródło naturalne w pe­wnem zastosowaniu".

Lam e. "Matematyka jest jakby młynek do kawy, któ­

ry miele wybornie, co mu do mielenia dajemy, ale który wraca to tylko, cośmy mu dali".

Faraday. S. K.

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 16: M38. Warszawa, d. 22 Września 1889 r. Tom VIII.winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1889/wsz_1889_38.pdf · grafu, wolałem zająć się -raczej światłerp elektt·ycznem." Taki

612 WSZECHŚWIAT. Nr 38.

- Bilety telefonowe. Z uslug telefonów korzy· stać mogą przewaznie abonenci posiadający przy· rządy w mieszkaniach; aby uczynić je bardziej dostępneroi i dla osób innych, towarzystwo "Sou­thern New England Telepbane Company" wpro· wadziło bilety, dają,ce osobom postronnym prawo korzystania z aparatów, zn~jdujących sil) u abo­nentów. Bilet kosztuje 50 centymów, towarzystwo zaś odkupuje je od abonentów po 25 centymów, a w ten sposób dzieli sil) z nimi dochodem. Oczy­wiście potrzeba tu i zgody abonenta, ale zakłady mniej lub więcej publiczr:e, jak magazyny, cukier­nie, sklady tytuniu i t . p. znaleść tu mogą, źródlo dochodu, które ?górą, pokryje koszty opłaty tele­fonu. Główna wszakże zaleta takiego urządzenia polega na tern, :i:e daje ono ogółowi wil)kszą, la· twośó wzajemrej komunikacyi. (Rev. Scient.).

l państw jt:st zaledwie 10500 mil, reszta pozostaje w zawiadywaniu towarzystw prywatnych. (Revue Scient.). T. R.

T. R.

- Długość podmarsliich drutów telegraficznych wy­nosi obecnie ogółem 113031 mil morskich czyli 209 322 kilometrów. Z tego własnością, różnych

Nekrologij a.

W trzecim tygoduiu Sierpnia r. b. zmarł w 78 roku zycia Elijasz Loomis, znany fizyk amery­kański, ostatnio profesor astronomii w uniwersy­tecie Yale. Oprócz badań oryginalnych, ogłosił

znaczną bardzo liczb\) podrl)czników i dzieł popu· larnych.

-:e u l e ty n D:l. e t e o rolo g 1 c z n y

za tydzień od 11 do 17 Wrze§nła 1889 r.

(ze spostrzeżeń na stacyi meteorologicznej przy Muzeum Przemyalu i Rolnictwa w Warsżawie).

- Barometr s:i.~ Suma ·= 700 mm+ Temperatura w st. C. 1)~ Kierunek wiatru Uwagi. .~ ~~ opadu "'

........ ~ 7 r. l l p. l 9 w. 7 r. l l p. 19 w. INajw.INajn. S:""

11 53,7 52,7 52,6 14,1 21 ,0 16,2 21,4 13,8 73 1 W,W,NW l 0,8 D. r. i w ciągu dnia kilk. 12. 46,6 42,9 49,5 14.6 15,8 9,1 16,0 9,1 88 WS,SW,WN 15,0 D. caly dz., chwil. ulewny 13 52,2 51,2 45,4 8,6 12,5 9,2 12,8 7.2 75 w,w.s 3,4 Deszcz wiecz. 14 45,5 45,8 45,4 7,4 12,0 6.2 13,0 6,2 79 N,W,W 4,4 Rano d,, popot. kr. i grad 15 469 47,5 50,1 7,2 9,2 7;2 12,0 4,0 75 w s, w, w 0,7 Deszcz od rana do pot 16 52,8 5B,5 54,9 5,4 9,5 7,0 10,0 4,4 1 78 W,WN,N 1,3 Popol. d, kilk. krótko pad. 171 55,8 55,8 1 55,0 5,0 l 9,9 7,5 1 11,0 4,8 1 71 NE.EN,E 0,0 \Pogoda

~--____....

Srednia 50,2 9,9 76

UWAGI. Kierunek wiatru dany jest dla trzech godzin obserwacyj: 7-ej rano, 1-ej po południu i 9-rj

wieczorem. b. znaczy burza, d. - deszcz.

TREŚĆ. Fonograf i jego wynalasca, przez S. K. - Przyczynek do czynności ośrodków nerwowych

u ryb, przez B. Dyakowskiego. - Ogólne zarysy zoogieografli, według Alfreda Russel Wallacea, na­

pisał Jan Sztolcman. - Z wyciecżki - wakacyjnej, napisą,l Maksymiiijan Flaum. - Kronika naukowa. -

~9z~aito,ś<}j," '_ - Nekrąlogija. - Buletyn meteorologiczny.

Wydawca E. Dziewulski. Redaktor Br. Znalowlcz.

AoaBO.[eao ~eaaypozo. BapwaBa, 8 Ce!ł THCipa 1889 r. Druk Emila Skiwskiego, Warszawa, Chmielna N! 26.

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/