16 Wiesław Wernic Znikające Stado

292
 

Transcript of 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

Page 1: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 1/292

 

Page 2: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 2/292

 

Indeks: 00160/2014/12/W_16

Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©

na podstawie egzemplarza ze zbiorów prywatnych 

Tylko do użytku wewnętrznego i osobistego bez prawa przedruku i publikacji tak

w części jak i w całości. Grudzień 2014

Page 3: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 3/292

 

Prawa autorskie

należą do autora autorów ilustracji

Wydawnictwa CZYTELNIK

ich spadkobierców oraz innych osób fizycznych i

prawnych mających lub roszczących sobie takie prawa. 

Materiały wykorzystane w opracowaniu stanowią źródło danych o

naszej kulturze literaturze i historii stanowią własność publiczną  a ich

rozpowszechnianie służy dobru ogólnemu

Wykorzystywanie tylko do użytku osobistego, tak jak czyta się książkę wypożyczoną

z biblioteki, od sąsiada, znajomego czy przyjaciela. 

Wykorzystywanie w celach handlowych, komercyjnych, modyfikowanie, przedruk i tym

podobne bez zgody autora edycji zabronione.

Niniejsze opracowanie służy wyłącznie popularyzacji tej książki i przypomnienia

zapomnianych pozycji literatury z lat szkolnych.

Page 4: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 4/292

 

Page 5: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 5/292

 

Page 6: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 6/292

 

Page 7: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 7/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

 Spis rozdziałów  

Czego się lęka Ben Halley   str. 8

Pomysł porucznika Mitchella  str. 29 

 Jeszcze jedno podejrzenie str. 52

 „Alicja”   str. 75 

 Spotkanie str. 102

Klęska  str. 145

Chata w lesie str. 184

Tropy wiodą ku prawdzie  str. 223

Nikt nie uratuje skóry   str. 266

Nota edytorska str. 290

Page 8: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 8/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

I  

C z e g o l ę k a s i ę B e n H a l l e y   

Świtało. Cisza okryła ziemię, wiatr zwinął skrzydła. Żałosny głossowy rozpłynął się bez  echa. Dalekie, przeciągłe wołanie niewidocznego

drapieżnika urwało się w półdźwięku. Gwiazdy przygasły, a mrok pojaśniał.

Tylko w głębi posępnego matecznika świerków —  tajemniczej wyspy

wśród bezleśnej równiny — nadal kłębiła się czerń nocy. 

Potem wschód zapłonął purpurą. Drżące igiełki czerwienipojawiły się ponad linią horyzontu i  po chwili rąbek słonecznej tarczydźwignął się nad ziemią. Ścieżka jasności pobiegła chyżo,  znacząc swój

szlak rodzącymi się cieniami drzew, krzewów, pagórków i dolin. W zielonej  

gęstwinie zaśpiewał pierwszy ptak, na łodygach traw rozbłysły krople rosy.Rodził się dzień. 

Chwyciłem lufę winczestera, zimną i mokrą. Kolbą przesunąłemżarzące się polano bliżej środka ogniska. Po jego drugiej stronie, na skraju

zagajnika, spał otulony w pasiaste koce Karol Gordon. Nie opodal nasze dwa

kasztany, puszczone na długich linkach, potrząsały łbami, szczypiąc rzadką

trawę. Tupot ich kopyt przyjemnie brzmiał w ciszy poranka. 

Nieco dalej pęczniała półokrągła płócienna buda wozu, kryjąca

nasze bagaże oraz woźnicę.  Chrapał głośno, co świadczyło o dobrymsamopoczuciu i głębokiej drzemce.

Za wozem kończyła się ściana lasu. Dalej, ku północy, równinabiegła łagodną pochyłością aż  ku odległym skalistym pagórkom, a zieleń

Page 9: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 9/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

traw nabierała zgniłego odcienia, znak, iż pod cienką warstewką gleby kryjesię nigdy nie wysychająca otchłań bagien.

Stwierdziliśmy ten fakt jeszcze poprzedniego dnia, nim zmierzchuniemożliwił dokładną obserwację. 

Ponura to była okolica i pełna dziwnych odgłosów, któreniepokoiły nas przez pierwsze godziny minionej nocy.

Jakieś pluski, świsty, mlaskania dobiegały z krańca moczarów, jakgdyby taplały się w nich potężne jaszczury, których szkielety  znajdowali w

ziemi i w skalnych jaskiniach archeolodzy. Sądzę, że dźwięki te wydawał

gaz (może metan?) powstający z fermentacji zgniłych szczątków  roślin izwierząt, który stopniowo wydobywał się na powierzchnię. Dlaczegojednak słychać go  było tylko w nocy? Może powstawał w wyniku różnicytemperatur?

Nasz woźnica, który wydał mi się na pierwszy rzut okaczłowiekiem rozważnym i śmiałym,  dostał napadu drżączki, gdy Karol

postanowił zatrzymać się na nocleg właśnie tutaj. 

Halley, tak brzmiało nazwisko strachajły, żarliwie nas namawiałdo dalszej wędrówki, mimo  pogarszającej się widoczności i szybkonadciągającej nocy. Namawiał jednak bezskutecznie. Widziałem, jak mu się

trzęsły ręce, gdy zdejmował uprząż z końskich karków, również gdy w  

chwilę później, przy trzaskającym ognisku, popijał kawę z blaszanegokubka, ale obaj z Karolem uznaliśmy, że miejsce to jest najlepsze na

obozowisko.

Tego, co gadał Halley, nie można było  przecież traktowaćpoważnie. Twierdził, że na  moczarach żyją żaby wielkości sporych psów

oraz węże porywające śmiałków podchodzących zbyt blisko do bagien.

Oświadczył wreszcie, że rezygnuje ze snu w tak niebezpiecznymmiejscu i ukryje się w głębi zagajnika. Uspokoił się dopiero wtedy, gdy Karolobiecał, że we dwójkę czuwać będziemy nad  własnym i zwierząt

bezpieczeństwem. 

Page 10: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 10/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

10 

Tak też postąpiliśmy. Oczywiście nie ze względu na gigantycznerzekomo żaby i węże, lecz  na inne, realne groźby: możliwość

niespodziewanego pojawienia się czworonożnych drapieżników, a, kto wie,

może i dwunożnych? Rzecz jasna należało zrezygnować z pomocy Halleya.Zapewne budziłby nas przy lada szeleście. 

Z zadowoleniem przyjął wykluczenie go z kolejki wart (zapisałem

mu to na minus) i zaraz po kolacji zagrzebał się w derkach, w głębi wozu.Popełniliśmy chyba błąd godząc się na takiego przewodnika, ale któż mógłprzewidzieć jego zaskakujące zachowanie. 

Dorzuciłem drugą szczapę do ognia, a gdy objął ją leniwy płomień,

metalowy trójnóg  ustawiłem nad ogniskiem. Z kociołkiem trzeba byłopowędrować do dziwnej dziury, którą Halley pokazał nam w kilka minut poprzybyciu na miejsce. I teraz byłem przekonany, że żałował  swego

postępku. Bowiem źródło na skraju lasu było jedynym zbiornikiem wody w

okolicy (oczywiście nie licząc bagien). To ono właśnie przesądziło orozbiciu tu biwaku. Nie wiadomo, czy ktoś umyślnie wykopał dziurę, aby

malutki ponik, sączący się głębi zagajnika, miał się gdzie  zbierać, czy też

woda sama wypłukała zagłębienie. Dość,  że dobrze służyła niejednym 

wędrowcom. 

Kociołek plusnął o wodę. Zabulgotała wypełniając go po brzegi.Zawiesiłem naczynie na  metalowym haku pod trójnogiem, dołożyłem do

ogniska trzecią szczapę. Buchnęły iskry, płomień począł lizać dno garnka. 

Zabębniłem  pięścią w budę wozu. Poruszyło się, podniosła siępłócienna płachta. Najpierw  ujrzałem nogi, później tors, wreszcie resztę

naszego woźnicy. —Już czas, Halley! — rzuciłem nieco poirytowany. 

—Przepraszam — stęknął. — To pewnie te opary z bagien.

—Opary z bagien?

— A tak, chyba działają usypiająco. 

Wzruszyłem ramionami. 

Page 11: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 11/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

11 

—Coś ci się przywidziało, Halley. Czas napoić konie. 

—Dobrze, dobrze... — przytaknął skwapliwie. 

Sięgnął w głąb wozu, wydobył skórzany wór. Ponik nie nadawałsię do bezpośredniego  pojenia zwierząt, zagłębienie było zbyt małe.Należało więc napełnić worek przy pomocy mniejszego naczynia i dopiero

wówczas posłużyć się nim jako pojnikiem. Kłopotliwy sposób, lecz nie było

lepszego.

Obserwowałem ruchy woźnicy. Ukląkł przy źródle i wchlustywał

wodę w czarny otwór  worka. Czynił to niezwykle sprawnie. Rzecz

graniczyła z cudem, bo żadna kropla nie upadła na ziemię. 

Halley (jakże mu na imię... aha, Ben!) musiał być jednym z tych

doświadczonych pastuchów,  którzy ongiś gnali tysiące sztuk bydła z prerii

Page 12: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 12/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

12 

Teksasu aż do Dodge City w Kansas lub jeszcze  dalej na północ, doDeadwood w Południowej Dakocie i Bozeman w Montanie. Rozbudowa  

sieci kolejowej oraz gęstniejące osadnictwo na pustych ongiś trasach

przepędu położyły kres  wędrówkom i pozbawiły pracy wielką rzeszękowbojów. 

Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna nieokreślonego wieku

wyglądał na potrafiącego  stawić czoła niejednemu młodzikowi, chociażsiwizna przyprószyła mu skronie, a twarz poorały  zmarszczki.

Jego sposób wyrażania się trącił nieco staroświeckim stylemdawnych hacjenderów Południa, gdzie hiszpańska elegancja w wysławianiu

się i francuska lekkość w prowadzeniu konwersacji  pozostawiły trwałeślady wśród mieszkańców Teksasu i Luizjany. Byłem pewien, że Halley  

wiele lat spędził na tamtych terenach. W sumie, na pierwszy rzut oka czyniłbardzo sympatyczne wrażenie. Nieco później, w czasie wędrówki wozem,wrażenie to jeszcze się pogłębiło, gdy obserwowałem sprawnego fizycznie,energicznego człowieka. Dlatego nie potrafiłem zrozumieć,  czemu odgłosy

trzęsawiska nagle zmieniły naszego woźnicę w półmisek drżącej galarety.Czy poprzednie zachowanie było jedynie pozorem, czy też obecneprzerażenie jest udane? A może  Ben Halley, mimo ogłady i rozsądku, w  

rzeczywistości należał do ciemnych, zabobonnych, przesądnych kowbojów

nie dających się nastraszyć popłochem wśród wędrującego stada ani strzałąwypuszczoną z indiańskiego łuku, ani widokiem rewolwerowej lufy, leczbzdurną gadaniną, bajędami o duchach prerii i niesamowitych zwierzętach,

wobec których człowiek ma  mniejsze szansę niż mucha atakowana przezwróbla. Kto mu nagadał głupstw o żabach wielkości  psów i wężach

porywających ludzi? 

Obserwowałem go, jak napełniał wór, a później, jak poił konie.

Ruchy miał śmiałe, krok  pewny, dłoń niezawodną. To był  Ben Halley z

poprzedniego ranka, z poprzednich dni, w niczym niepodobny do strachajłyszukającego schronienia we wnętrzu wozu. 

Konie podnosiły łby, parskały kropelkami wody lśniącymi wsłońcu różowo i złociście. 

Page 13: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 13/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

13 

— Załatwione, proszę pana. 

Halley podniósł wór spodem do góry, wytrząsając zeń resztki

wilgoci, wyprostował go i  dokładnie zwinął w grubą i krótką rolkę.Wszystko, co czynił, było systematyczne i celowe. 

—Czy upieczemy indyki? Zostały jeszcze trzy. 

—Tak —  odmruknąłem rozmyślając nad dziwnymisprzecznościami charakteryzującymi naszego woźnicę. 

—Pójdę poszukać gliny. 

Poprzedniego dnia trafiliśmy na stado wędrujących dzikichindyków. Sześć padło ofiarą  naszych strzelb. Z tego trzy zjedliśmy prawienatychmiast. Upieczone w żarze ogniska, oblepione gliną i nadzianenieznanym mi zielem, które Halley wyszukał na łące. Gdy glina   poczęłaróżowieć —  pieczeń była gotowa. Patykiem odsunąłem ją poza obręb

ogniska, a gdy nieco ostygła, rozbiłem skorupę trzonkiem noża. Odleciała

wraz z piórami ptaka, pozostawiając czyste mięso, gorące, soczyste, o woni,z którą nie da się porównać zapach w inny sposób  przyrządzonego. Tak

pieczone indyki jadłem niejeden raz, lecz te, przygotowane ręką Halleya,  były najlepsze z najlepszych. Ileż ten człowiek posiadał umiejętności! Bo i

strzelcem był  niezłym, woźnicą znakomitym, a o jego orientacji w terenie

świadczył fakt, iż podczas podróży  ani razu nie zawahał się w wyborzedrogi; a sygnalizowane przez niego dziwy krajobrazu ukazywały się namzawsze w zapowiedzianym terminie.

— Za jakąś godzinkę, proszę panów, natkniemy się na kępę drzew

otaczających głaz.  Powiadają, iż znajduje się pod nim grób trapera, któryzginął stratowany przez bizony.  Powiadają, że był wielkim przyjacielem

Indian Kri, że uratował ich przed wielkim głodem, gdy  bizony pewnej

jesieni obrały sobie inny szlak dorocznej wędrówki. Nikt już nie pamięta,jak się nazywał. Stare to dzieje i niestare jednocześnie, bo czas tu upływa naskrzydłach wiatru. 

Zabrzmiało to zadziwiająco poetycznie w ustach człowieka, który(jak podejrzewałem) nie umiał ani czytać, ani pisać. 

Page 14: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 14/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

14 

—  Podobno ten traper, proszę panów, zawsze powiadałczerwonoskórym, że chce być  pochowany na prerii w cieniu drzew i pod

wielkim głazem. Sama fantazja, proszę panów!  Przecież jak drzewa, to nie

preria, gdzież na równinie szukać skał? A jednak Kri spełnili jego  życzenie.Na travois1 przytaszczyli z dalekich stron potężny kamień i odszukali kępędrzew. Musiało ich to kosztować niemało pracy. Aż dziw, że podjęli siętakiego trudu. A później, gdy przywalono grób głazem, odbyły się indiańskie

tańce, bicie w bębny i czary szamanów  przepędzających złe duchy od

miejsca, w którym spoczął “biały brat”. Czysto pogański pogrzeb,  lecz dla

trapera było to już obojętne... 

W niecałą godzinę później zeskoczyliśmy z wozu przy kępie drzewwyrosłej kaprysem przyrody wśród bezleśnej równiny. Potężny głaz leżał wsamym środku tej kępy. Na świadectwo  prawdy słów Halleya. Czyrzeczywiście spoczywały tu doczesne szczątki nieznanego trapera,  czy też

była to jedna z wielu legend, jakie rodzą się wśród wielkich przestrzeni

pierwotnej przyrody? Nikt tego nigdy nie pozna.

Innego dnia, gdy Halley niezawodnie określił położenie małegojeziorka, o dwie mile od miejsca, w którym wówczas byliśmy, zagadnąłem: 

— Chyba uczyłeś się orientacji w terenie od czerwonoskórych? 

—  Samo mi weszło w głowę. Tyle lat tu jestem. Od Indian raczej

trzymam się z daleka. 

—Nie lubisz ich?

—Ani lubię, ani nie lubię. Wiem tylko tyle, że są okropnie brudni i

kradną. — Co takiego?! — oburzył się Karol, trafiony w najczulsze miejsce.

—  Słyszałem, że jest pan myśliwym raczej dla rozrywki niż zpotrzeby, a ja w swym życiu wydeptałem sporo ścieżek wśród głuszy. Jeślipan sądzi, że oni się w ogóle myją, to,  przepraszam, ale jest pan w błędzie. 

1 Rodzaj sań w postaci długich tyk przywiązanych jednym końcem do końskiego kark, drugim wleczonym po

 ziemi używanych do transportu towarów i bagaży. 

Page 15: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 15/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

15 

—  A jednak myją się. To obrzydliwe kłamstwo twierdzić inaczej—  zdenerwował się mój  przyjaciel. —  Obrzydliwe kłamstwo wymyślone

przez różne typy, które nie wysunęły nawet   nosa poza miejskie granice.

Słyszałeś kiedy, Halley, o indiańskich łaźniach? 

— A jakże, a jakże. Szałas, w którym leżą gorące kamienie. Polewa

się je wodą i indiański  nagus wypaca w parze swe brudy. Lecz, za

pozwoleniem pana, oni korzystają z parówki  niezwykle rzadko, musi byćjakaś ku temu specjalna okazja lub nakaz czarownika. Prawdę 

powiedziawszy, w takim przypadku szorują się od zewnątrz i od środka.

Bowiem przed parówką piją przeczyszczające napary. Może to i racja, może

to i słuszne, lecz czy taki zabieg może  zastąpićmydło i codzienną kąpiel? 

Uśmiechnąłem się na ten wywód, bo

przecież i wśród „bladych twarzy” nie brakuje 

brudasów, mimo że znacznie im łatwiejutrzymać czystość osobistą. 

—  No, bo —  Halley znowu podjął

temat —  czyżby w przeciwnym razie takokropnie cuchnęli? I mieli wszy? A oni mają! 

—Łatwo ci gadać — oburzył się Karol.

—  Spróbuj chociaż przez pół roku koczowaćprzy ognisku, spać w ubraniu, pocić się w skwarze podczas dalekichwędrówek, a będziesz równie  śmierdział dymem, potem, zjełczałymtłuszczem i źle wyprawioną skórą. A mydła rzeczywiście nie znają. Powiedz

mi, Halley, czy poszedłbyś do rzeki myć się przy dziesięciu stopniach

2

  iporywistym wietrze?

—Nie poszedłbym, nawet gdyby w ogóle nie wiało. 

— A wymagasz tego od Indian.

Takie to rozmówki prowadziliśmy w czasie naszej podróży, aż do

dzisiejszego dnia.

 2 Skala Fahrenheita; odpowiada –12,2°C  

Page 16: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 16/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

16 

— Karolu, hej!

Siadł natychmiast, a jego dłoń automatycznym ruchem sięgnęła po

winczester. Ileż to razy  obserwowałem ten odruch nabyty latarnidoświadczeń? Karol, gdy go wyrwano ze snu, nie   wpadał w panikę, nie

przecierał oczu, nie pytał bezsensownie o powód zbudzenia, nie ziewał, nie 

przeciągał się, lecz natychmiast spoglądał bystro dokoła. Uczynił tak i tym

razem.

— Późno już, Janie — zauważył podnosząc się.

— Gdzie Halley?

Wyjaśniłem powód oddalenia się woźnicy. 

—Jak on dziś wygląda? 

—Normalnie.

—Nie trzęsie się? 

—Nie.

— Pojmujesz coś z tego, Janie? 

Musiałem przyznać, że nic nie pojmuję. 

—Chyba... — dodałem —  chyba że kiedyś przeżył coś okropnego

w związku z jakimś  bagnem. Taki uraz zapada głęboko w psychiceczłowieka i budzi się nieoczekiwanie z byle powodu. Drobna rzecz, drobna

sprawa, podobny widok może wyzwolić ukryte przerażenie. 

— Tak twierdzi medycyna? — zapytał Karol wesoło. 

—Tak twierdzi — surowo przytaknąłem.

—Hm... kto wie? Może to jednak tylko udawanie?  

—Myślałem i o tym, a również o zabobonnych, starych kowbojach,

którym w głowach utkwiły niesamowite legendy Dzikiego Zachodu. 

—Ben Halley nie wygląda na takiego. No, ale woda już wrze.  

Page 17: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 17/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

17 

Skoczyłem do wozu po puchę zmielonej kawy. Jak daleko potrafięsięgnąć pamięcią, nigdy nie byliśmy tak zaopatrzeni w żywność, jak

obecnie. Na przykład cukier. Wielkie nieba! Nigdy  nie zabierałem cukru w

drogę. Rozsypuje się, wilgotnieje, roztapia. Ileż go zresztą należy zabrać,  abystarczyło chociaż na miesiąc? A koce, a trójnóg do got owania nad ogniskiem

i z tuzin garnków! To było dobre dla wyprawy greenhornów, lecz nampsuło opinię. Chociaż właśnie takie mniemanie o nas sprzyjało osiągnięciu

ostatecznego celu.

Zdjąłem kociołek z

trójnoga, wsypałem doń cztery

garście ciemnobrązowego pyłu. Powierzchnia wody spęczniałapianą i buchnął znajomy zapach.

— Trzymaj, Karolu.

Siadłem obok. Blaszany

kubek parzył palce, wrzątekparzył wargi, lecz poczułem w

żołądku i  całym ciele przyjemne ciepło. Ranek był rzeźwy i zimny, niebozapowiadało pogodę, a przed  chłodem zabezpieczał płomień ogniska.

Kurzyliśmy fajeczki. Siwy dymek unosił się pionowo.  Halley przyczłapał zpotężną bryłą gliny, pozdrowił Karola. Wymiesił glinę z wodą niby ciasto i  

zajął się oblepianiem indyków. W końcu rozgarnął popiół, ułożył ptaki,

nakrył je węgielkami. 

— Za pół godziny będą gotowe — oznajmił. 

— W kociołku jest gorąca kawa — poinformowałem. — Rozgrzej

się. 

Podziękował bardzo elegancko i grubym patykiem począłzeskrobywać resztki gliny z dłoni. Potem wytarł je o spodnie. Ano cóż, dlawielu wędrowców prerii, gór i lasów spodnie są nie   tylko częścią odzieży,

lecz i... ścierką. Nasycone z upływem czasu kurzem, potem, krwią  

upolowanej zwierzyny, stają się nieprzemakalne i sztywne jak blacha.  

Page 18: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 18/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

18 

Siadł kilka kroków od nas  i zajął się zawartością kubka.Zachowywał dystans. Ktokolwiek  inny, obojętnie kto, kowboj, traper, nie

mówiąc już o niedzielnych westmanach (myśliwych  snobizujących się w

jedno lub dwudniowych wyprawach na reklamowane tereny łowieckie), po prostu spocząłby tuż obok mnie czy Karola, chociażby tylko po to, abyporozmawiać. Ben Halley zawsze trzymał się na uboczu. Dlaczego? Czy byłto nawyk wdrożony mu przez  pracodawcę, czy też oznaka nieufności do

nas? A może taki sposób bycia wiązał się z  przeszłością Halleya? Ze służbą u

nadętego hacjendera, niby łaskawego dla podwładnych, lecz  surowo

przestrzegającego hierarchii społecznej dzielącej zwykłego vaquero, czylipastucha, od posiadacza tysięcy akrów ziemi. Tradycje hiszpańskie głęboko

zapuściły swe korzenie na  ziemiach Teksasu i Florydy. Nie potrafiły ichwyplenić bardziej republikańskie zwyczaje jankesów przybyłych tam przed

i po wojnie domowej, która zdruzgotała feudalną gospodarkę Południa, leczniewiele zmieniła w starych układach społecznych. Ben Halley,

podejrzewałem, z tego Południa pochodził. 

Tak sobie myślałem ćmiąc fajeczkę do chwili, w której zamiastdymu pociągnąłem już tylko ciepłe powietrze, a Halley zawiadomił: 

— Pieczeń gotowa, proszę panów. 

Wygarnęliśmy skorupy z żaru i ochoczo zajęli się opróżnianiem

ich zawartości. 

—  A teraz — odezwał się Karol wycierając tłuste dłonie o trawę— udamy się na małą przechadzkę. Masz tu na nas czekać, Halley. Być możewrócimy z jakąś zakąską. Zabierz winczester, Janie.

Poszliśmy. Nie widziałem, lecz czułem, że Ben Halley obserwuje

kierunek naszego marszu. Czyżby go na nowo opadła drżączka?

Podążaliśmy najkrótszą drogą ku moczarom. Ciągnęły się  nie dalej niż półmili od naszego biwaku.

Dzień był jasny, powietrze przejrzyste, więc w szkłach lornetki

odcinały się ostro od reszty prerii jesienne barwy zielonoszarej trawy.

Szarość nikła, jej miejsce zajmował kolor śniedzi.  Nieco dalej sterczały

kostropate wzniesienia głazów i litej skały. Poprzez przełęcze pagórków  

Page 19: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 19/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

19 

widać było nieskończoną dal traw, oczeretów i czarnych jak smołamalutkich jeziorek — ponurej topieli dostępnej chyba tylko dla łosi, gadów i

płazów. 

Widok był odpychający. Już wczoraj pokrótce spenetrowaliśmy tę

okolicę, lecz obecnie Karol zapragnął dokładniej przyjrzeć się topielisku. 

—  A więc to tak wygląda w świetle ranka —  pokiwał głową, gdy

zatrzymaliśmy się w dość  niebezpiecznej odległości od granicy grząskiegogruntu. Pod podeszwami mych butów  obrzydliwie zabulgotała woda.

Jeszcze krok lub dwa, a zapadłbym się po kolana, jeśli nie po pas.  Brrr!

— Sięgnij, Janie, po lornetkę. Może ujrzysz coś interesującego. 

Uczyniłem, jak sobie życzył. On sam wodził szkłami to w lewo, tow prawo.

— Co widzisz? — zagadnął nie zaprzestając obserwacji. 

— Nic

— Hm... ja również nic. Gdyby tak można było dotrzeć do któregoś

z tamtych pagórków...  Stąd widzimy jedynie fragmenty bagien, a zwysokości tamtej skały... 

—  Ale nie można dotrzeć —  przerwałem mu w połowie zdania,ponieważ projekt wędrówki ku linii wzgórz uznałem za samobójczy. 

—Tak twierdzisz? Ech, gdybyśmy mieli kilka szerokich desek,

moglibyśmy dojść nieco dalej.  Bagno w tym miejscu nie wydaje się

specjalnie grząskie. 

—Złudzenie —  zaopiniowałem energicznie. —  Tędy nikt nie

przejdzie prócz żółwia,  jaszczurki lub węża. Wybij to o sobie z głowy,

Karolu. Nie mamy tu czego szukać. 

Opuścił lornetkę, poprawił kapelusz na głowie. 

— Nie jestem taki pewien. Pomaszerujmy kawałek w bok. 

Wzruszyłem ramionami. Mój, towarzysz zauważył ten odruch. 

Page 20: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 20/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

20 

—  Twój sceptycyzm, Janie, opiera się na powierzchownejobserwacji. Nie bądź uparty. Chodź, sprawdzimy. 

Nie wiedziałem, w jaki sposób chce sprawdzić głębokość bagna.Jednak ruszyłem za nim.  Nasza droga wypadła niezwykle kręto. Bowiem

grzęzawisko raz tu, raz tam sięgało swymi  mackami w głąb prerii. Jęzoryzgniłej zieleni wdzierały się w suchy grunt zmuszając nas do  bacznej uwagi

i do żmudnego omijania niebezpiecznych miejsc. Prawdopodobnie przed

tysiącem lat obecne bagnisko było jeziorem o bardzo rozczłonkowanychbrzegach. Sprzyjające  warunki klimatyczne spowodowały bujny rozrost

roślinności wodnej i zarośnięcie całego akwenu. Wiatr przynosił tu tumany

kurzu i nasiona traw, więc powstała na powierzchni wody  grubiejąca zkażdym rokiem pokrywa. Miną jeszcze setki czy tysiące lat, a płaszczyzna 

moczarów stwardnieje, upodobni się do okolicznej prerii.

Karol przystanął. 

— Patrz!

Jego wskazujący palec kazał mi spojrzeć na zamazaną granicębagna i suchej łąki. Biegły tu, ku ponurym pagórkom, głębokie odciski racic. 

—  Łosie —  powiedziałem. —  Tylko łosie potrafiłyby tędywędrować. 

Uśmiechnął się. 

—Oczywiście, że potrafią. Lecz to nie były łosie. 

—Karibu?

—I nie karibu. Krowy, Janie, najzwyklejsze krowy.

—To znaczy, że trafiliśmy na ślady znikających stad

wykrzyknąłem. 

—Chyba się nie mylisz —  zamyślił się. —  A skoro przeszły tędykrowy, przejdziemy i my.

Page 21: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 21/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

21 

Ruszył pierwszy, ja za nim, przekonany o słuszności wniosku.Najpierw nogi poczęły się zapadać po kostki, później po łydki, wreszcie po.

kolana. Przy każdym stąpnięciu czułem pod  podeszwami butów groźne

drgania trzęsawiska. Doprawdy trzęsło się. 

— Do licha, Karolu! Bydło, które przed nami wędrowało, chyba nicnie ważyło albo ktoś zaopatrzył je w śnieżne rakiety 3.

— Nie zatrzymuj się, Janie. Już blisko. A co się tyczy rakiet, sądzę,że istotnie nadają się do chodzenia po moczarach. Muszę to wypróbować. 

Nie zatrzymałem się.

Jakakolwiek bowiem przerwa w marszumogła mnie pogrążyć w błocie  po pas.

Wreszcie poczułem pod stopami twardąglebę. 

—  Już po kłopocie —  wesołoskonstatował mój towarzysz wchodząc na

łagodną pochyłość pagórka. 

Westchnąłem z ulgą. Ze szczytuwzniesienia, na które wspięliśmy się beztrudu, dźwigała się  czarna skała.

Obeszliśmy ją. Teraz objawiła się mymoczom dalsza partia bezkresnych bagien.

Przez szkła lornetki nie dostrzegłem

jednak na nich żadnego ruchu, żadnej

żywej istoty. Gdzież  więc podziały się krowy, których tropy zawiodły nas

tutaj? Obeszliśmy dokoła niewielką przestrzeń wzniesienia. Z lewej stronyłączyło się malutką przełęczą z następnym, bliźniaczo  podobnym, lecz, jak

sprawdziliśmy, była ona mocno podmokła. Nigdzie ani jednego odcisku 

kopyt.

—  Nie rozumiem —  wyznałem. —  Gdzież podziały się twoje

krowy, Karolu? Weszły w bagno i utonęły? 

3 Rodzaj obręczy przeplatanej sznurem, przypominającej np. rakietę do tenisa. Umożliwiała i ułatwiała

chodzenie po sypkim śniegu. [JW48] 

Page 22: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 22/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

22 

—I ja nie pojmuję. Można podejrzewać, że było to stampede4  i

stado w oszalałym biegu  runęło w bagnistą otchłań. Siedząc z tropów,

krowy musiały dojść do tego wzgórka, lecz gdyby  pobiegły dalej, to na

samej granicy moczarów musiałyby pozostawić jakieś ślady! A tu ich nie widzę. Wygląda na to, że wyrosły im skrzydła i uniosły się w powietrze.Poszukajmy jeszcze raz.

Szukaliśmy bez żadnego rezultatu. Wielce markotni dokonaliśmyodwrotu. Tym razem szczęście mniej mi dopisało. Zapadłem w błotopowyżej kolan i gdyby nie natychmiastowa pomoc Karola, tkwiłbym tam po

dziś dzień. Na suchym lądzie obejrzałem z niesmakiem buty i spodnie.

—Halley od razu odgadnie, gdzie byliśmy —  stwierdziłem zgoryczą. 

—No to co? Może dojrzałeś łosia albo bezmyślnie przekroczyłeś

granicę trzęsawiska? To  przecież bardzo prawdo podobne. Halley niczegonie może podejrzewać. 

—Istotnie —  nadąsałem się. —  Będzie miał o mnie opinięnieostrożnego idioty. 

—Tak ci zależy na opinii Halleya? Gwiżdż na to.  

—Jednak... cóż z nas za myśliwi, jeśli włóczymy się bez celu?

Uzyskamy sławę skończonych niedołęgów. 

—Zapomniałeś, Janie, że za takich właśnie mamy uchodzić,

zgodnie z umową. Jednak gotów  jestem nieco poprawić naszą reputację,jeśli tylko wskażesz mi obiekt godny strzału.  

—Skromne żądanie —  burknąłem. —  Gdzież znajdzieszczworonoga u wodopoju o tej porze?

—Nie ma tu żadnych wodopojów. Rozbiliśmy  legowisko nad

jedynym w okolicy źródłem. 

4

 Popłoch w stadzie bydła (ang.) 

Page 23: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 23/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

23 

Jeszcze raz sięgnąłem po lornetkę. Długo wodziłem nią po liniihoryzontu, aż szkła  przypadkowo trafiły na stadko pomykających

czworonogów. Po ich płynnych ruchach rozpoznałem antylopy. Cóż z tego?

Nawet gdybyśmy mieli konie, nic nie wyszłoby z polowania.  Te zwinnezwierzęta są niezwykle czujne i potrafią prześcignąć wierzchowca wgalopie. Jedyny na nie sposób, to zaczaić się, gdy o świcie lub o zmierzchugromadzą się przed jakimś zbiornikiem wody.

Ben Halley ćmił fajeczkę oparty o pień drzewa. Wydało mi się, żew jego oczach zamigotały  iskierki wesołości. Nic dziwnego. W opinii

woźnicy musieliśmy wyglądać jak para  greenhornów. Powstał jednak

natychmiast i z wielkim uszanowaniem zapytał, czy pragniemy  ruszać wdalszą drogę. 

—  Tak —  odparł Karol. —  Poza antylopami nie dostrzegłem tuinnej zwierzyny.

Cień uśmiechu przemknął po

twarzy Halleya. W chwilę późniejwpakował na wóz wszystko, co miał do

wpakowania, przyprzągł oba konie iwskoczył na kozioł ławę z oparciemobitym miękką skórą. Normalnie niestosowano w wozach tego typu siedzeń

dla woźnicy, był to wyjątek  uczyniony

dla mnie i dla Karola. Dla wygody

oczywiście, mimo iż żaden z nas nie

prosił o takie  ulepszenie. Ława-fotel

była szeroka, swobodnie mogły na niejsiedzieć trzy osoby. Zajęliśmy miejsca po prawej stronie woźnicy. 

Przed wieczorem zagrodził nam drogę płytki, szeroko rozlany

strumień. Szemrał sennie  między złocistymi łachami, kępami krzaków i

pniami drzew, które musiała zwalić wiosenna  powódź lub, wcześniejjeszcze, huraganowy wiatr zimy. Po obu brzegach ciągnął się żółciejący  

szpaler brzóz i olch. 

Page 24: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 24/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

24 

Ruszyłem wraz z Karolem zielonym szlakiem drzew i traw.Płyciznę przebyliśmy zaledwie mocząc stopy. Po przeciwnej stronie rzeczki

natrafiliśmy na bardzo wyraźne, świeże ślady  czterokopytnych. Bez trudu

odróżniłem odciski kopytek antylop od tropów jeleni, wapiti, a nawet — ażtrudno uwierzyć — karibu. Gdy Karol potwierdził wynik mych obserwacji, wyraziłem zdziwienie, że ten roślinożerca dalekiej północy zawędrował takgłęboko na południe.

—  Zdarza się. Musisz wiedzieć, Janie, że to wspaniałe zwierzęzaliczane jest do najbardziej rozpowszechnionych w Kanadzie. Żyje w

wielkich stadach, od północnej tundry aż po lasy  południa i od jałowych

pagórków Nowej Funlandii na wschodzie po podnóża gór zachodu. Jutro oświcie urządzimy sobie zabawę, jaka nie każdemu myśliwemu się trafia.Lecz teraz poszukajmy śladów bydła domowego. Ostatecznie, w tymprzecież celu przybyliśmy tutaj. 

Szukanie nie dało rezultatów. Ani wzdłuż brzegu, ani w głąbdalekiej i pustej równiny. Należało wracać, bo już tylko czerwony skrawek

słońca sterczał nad ziemią, a mrok szybko  nadciągał ze wschodu, niby

chmura czarnego pyłu pędzonego wiatrem.

Na zielonej trawie prerii dostrzegłem drgającą, długą  smugę — 

złocistą ścieżkę blasku. Ciemna postać uwijała się  na tle ogniska.

Podeszliśmy w chwili, w której Ben Halley zdejmował z metalowego

trójnoga kociołek  z ukropem. Pachniało kawą i jeszcze czymś bardzo

apetycznym. Zwłaszcza dla człowieka, który zdążył zapomnieć o śniadaniu.Nie jedliśmy nic od świtu, Halley nawet nie mruknął na ten temat  w czasie

krótkiego postoju po drodze. Może, złośliwiec, liczył, że będziemy go prosić

chociaż o kawałek suchara? Jeśli tak, zawiódł się. Niejeden już raz, wędrującprzy boku Karola przez arizońskie pustynie czy bezludzia Gór Skalistych,

zadowalać się musiałem dwoma tylko posiłkami na dzień. 

Zauważyłem przyczynę smakowitych zapachów: trzy otwarte

puszki z mięsem i fasolą, lizane  płomieniem stały na skraju ogniska. Kilka

kroków dalej leżał mały stosik równo pociętych polan. To gościnny izapobiegliwy gospodarz zaopatrzył nas (wbrew protestom i śmiechom) w  

opał na drogę. 

Page 25: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 25/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

25 

— Będziecie jechać bezleśną prerią — tłumaczył — a noce są jużbardzo chłodne. 

I tak wieźliśmy na wozie spory zapas paliwa. Nic dziwnego, żeHalley (byłem tego pewien) musiał uważać nas za greenhornów. 

Z zawartością puszek uporaliśmy się szybko, z kawą również.Halley pojadał jak zwykle w  pewnej odległości od nas. Przedziwny

człowiek! Jakoś minęła mu bagienna drżączka, ponieważ  sam

zaproponował wzięcie udziału w nocnej kolejce wart. Tak zresztą działo siępodczas wszystkich nocy, z wyjątkiem tej ostatniej. Czy mogliśmy ufaćczłowiekowi o tak zmiennych  nastrojach? Wahałem się z odpowiedzią,Karol milczał, pewnie żywił te same wątpliwości. 

—Halley... —  zdobyłem się na odwagę —  wczoraj chyba czułeśsię... hm... jakoś słabo, co? 

—Tak, proszę pana. Ale już mi przeszło. 

—Na pewno?

— Na pewno. Bardzo mi przykro. Te bagna mają złą sławę, proszępana. I... i... ja zawsze czuję się źle w ich pobliżu 

— Dlaczego?!

— Samemu mi trudno to zrozumieć, ale... tak właśnie się dzieje. 

Zaniechałem dalszych pytań. Albo Halley kłamał, albo leż (cojednak wydało mi się mało  prawdopodobne) jego organizm dziwacznie

reagował na normalne zjawiska przyrody. 

Ponieważ poprzedniej nocy sprawowałem wartę przed-ranną,

Karol zgodził się, abym czuwał do północy. Moje miejsce miał zająć Halley.

Trzecią, ostatnią zmianę obejmował Karol. 

Mój przyjaciel zerwał mnie o przedrannym zmroku, obudziliśmy

Halleya, zabrali broń i  pomaszerowali „wilczym chodem” wzdłuż rzeczki.Wiatru nie było, lecz od wody ciągnął  dotkliwy chłód. Wybraliśmy-

odpowiednie miejsce. Była nim kępa krzewów otaczająca niezarośnięty,

Page 26: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 26/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

26 

półokrągły placyk —  miejsce wystarczające na schronienie dla dwuszczupłych mężczyzn, osłonięte z boku i z tyłu, natomiast posiadające wąski

prześwit nad samą wodą, co  pozwalało na swobodną obserwację

przeciwległego brzegu. Ten przeciwległy brzeg, gdzie  indziej gęstoporośnięty łozą, tu, na przestrzeni paru jardów, był nagi. 

Teraz należało uzbroić się w cierpliwość. Ciemność wisiała nad

ziemią, lecz stopniowo już  przemieniała się w szarość, u w tej szarościleniwy nurt poczynał srebrzyście błyszczeć. Swój winczester położyłem tak,żeby kolba dotykała ramienia. Upływały minuty za minutami,  wreszcie w

ciszy przedświtu lekko zatupotały kopyta. Przed nami, na przeciwległym

brzegu, wysunęła się smukła sylwetka zwierzęcia z krótkim porożem.Antylopa widłoroga. Za nią cztery  jej towarzyszki, pierwsza zatrzymała sięna skraju rzeczki, spoglądając prosto na nas. To była  decydująca sekunda.Jeśli nas dojrzy — zniknie natychmiast.

Nie dojrzała. Pochyliła głowę ku wodzie, a za jej przykładempochyliły się cztery łudząco do siebie podobne głowy. Zerknąłem na Karola.

Podniósł ostrzegawczo palec prawej dłoni. Wiedziałem, że ten gest oznacza:

nie strzelać! 

Na co czekał? 

Odpowiedź nadeszła natychmiast —  wspaniały jeleń wirginijski,

nie zwracając uwagi na sąsiadki, wkroczył w wodę budząc srebrne bryzgi.Pochylił łeb i pił. Mój towarzysz opuścił  palec. Strzelby zagadały chórem.Antylopa podskoczyła i padła. Jeleń zdążył wykonać pół  obrotu, gdy drugi

strzał Karola osadził go na miejscu. Grupka płowych czworonogów zniknęła

z pola widzenia tak szybko jak zjawy. Przeszliśmy przez płyciznę. —  No tak... —  zamruczał Karol oglądając głowę jelenia —  moja

pierwsza kula zrykoszetowała na kości czołowej, ale się nie wstydzę. To byłtrudny strzał. Co poczniemy z taką górą mięsa? Halley uzna nas za głupcówi... będzie miał rację. 

—  Więc po coś strzelał? —  zapytałem bardzo dumny ze swegosukcesu.

Page 27: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 27/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

27 

—Strzeliliśmy równocześnie. Bałem się, że chybisz, Janie. 

—Dziękuję za słowa uznania — byłem nieco dotknięty taką oceną

mych umiejętności myśliwskich. — Przy następnej okazji nawet nie dotknęspustu.

Zobaczyłem Halleya. Ukazał się na przeciwległym brzegu z długątyką w ręku. Przebrnął  rzeczkę. Kawałkami sznura (bo i o nim nie

zapomniał) skrępował tylne i przednie kończyny  antylopy, przesunął podnimi tykę i wraz z Karolem dźwignął ten spory

ciężar, który oceniłem  na jakieś sto funtów 5.

Położyli końce tyki na ramionach i wolno ruszyli

w stronę obozowiska.  Zostałem na straży,pilnując jelenia aż do powrotu towarzyszy.  Tym

razem czekała nas trudniejsza przeprawa. Jeleń

był prawie dwa razy większy od antylopy, a więcchyba dwa razy cięższy.  Nie pomyliłem się.Halley, chociaż chłop na schwał, poczerwieniał

na twarzy podnosząc koniec  drąga, do którego

uwiązaliśmy trofeum. Pomogłem Karolowi, leczgdy końce tyki spoczęły na  naszych barkach,

ugięliśmy się. 

Marsz hamowało potężne poroże zwierzęcia, wlokące się po

ziemi. Kiedy wreszcie, po licznych odpoczynkach, do wlekliśmy się do 

obozowiska i zwalili ciężar na  murawę, żaden z  nas nie był w staniewykrztusić słowa. Padłem na ziemię dysząc ciężko, niby ryba wyjęta z 

wody. Pierwszy odzyskał siły Halley. Zagadnął nas swym usłużnym tonem:  

—Co panowie każą zrobić z taką masą mięsa? Nim upłyną trzydni, stanie się nie do zjedzenia.

—Nie zdejmuj skóry z jelenia, a z antylopy wytnij trzy befsztyki — 

zadecydował Karol. — Wracamy.

—Tak jest, proszę pana. 

5

 Ponad 45 kg.

Page 28: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 28/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

28 

Zanim pierwsza smuga różowego blasku rozjaśniła trawy ikrzewy, każdy z nas trzymał na kolanach cynowy talerz z pachnącym, nieco

krwistym kawałem mięsa. 

Później Halley sprawnie załadował na wóz wszystko, co było do

załadowania, łącznie z  upolowaną zwierzyną, zaprzągł konie, a myzajęliśmy miejsca na koźle-fotelu. Wehikuł potoczył  się na wschód

trawiastym bezdrożem. 

Następnego dnia w samo południe, by zwierzęta mogły odpocząć,

rozbiliśmy biwak w cieniu  samotnego drzewa. W kilka godzin późniejujrzałem znowu stado łaciatych krów pasące się pod strażą kowbojów, dalejtabunek koni, jeszcze dalej —  corrale, zabudowania gospodarcze, a na

koniec — dom mieszkalny. Nasza podróż dobiegła końca.

Page 29: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 29/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

29 

I I  

P o m y s ł p o r u c z n i k a M i t c h e l l a  

Nigdy dotąd nawet jednym słówkiem nie wspomniałem o tejhistorii. Wydawała mi się zbyt   błaha. A poza tym również i dlatego, że po

raz pierwszy przyszło mi odegrać rolę nie —  jak zwykle dotąd — 

beztroskiego myśliwca, lecz dziwnego tropiciela śladów, jakie miały 

doprowadzić do odkrycia przestępcy, czy przestępców. 

Znakomita rola do odegrania dla szeryfa lub też kanadyjskiego

funkcjonariusza Północno- Zachodniej Konnej Policji. Przecież nie dla mnie!A jednak podjąłem się tak niecodziennego  zadania. Nie bez energicznej

zachęty Karola Gordona. Lecz o tym — później. 

Z końcem lata 1890 roku powróciłem wraz ze swym towarzyszem

(właśnie —  Karolem Gordonem) do rodzinnego Milwaukee nad jeziorem

Michigan. W domowe pielesze przywiozłem  wonie dalekich przestrzeni i

woń dymu ognisk, przy jakich warzyło się strawę. Odzież moja tak 

przesiąkła egzotycznymi dla mieszczucha zapachami, że usunąć je byłetrudno nawet wielokrotnym praniem.

W tym roku zwiedzaliśmy łowieckie tereny stanu Kolorado,

równocześnie doświadczając nieoczekiwanych skutków tej  wędrówki6. Lecz

najbardziej nieoczekiwane czekało na mnie w  Milwaukee, na biurku w

gabinecie lekarskim. Był to list. 

6 Przygoda opisana w powieści pt: „Barry Bede”. 

Page 30: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 30/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

30 

Kanadyjski znaczek pocztowy przylepiony na kopercie zaskoczyłmnie. Nie miałem w  tamtym kraju ani zażyłych przyjaciół, ani nawet

znajomków, z którymi zazwyczaj utrzymuje się listowne kontakty.

Siadłem za biurkiem i nożykiem do rozcinania papieru rozprułem

kopertę. Wewnątrz  znajdowało się sporo zapisanych kartek. Pierwsza znich zaczynała się od słów: „Drogi doktorze”. Odczytałem je głośno. 

—  Na pewno któryś z twoich pacjentów —  zauważył Karol. — 

Podaj mi puszkę z tytoniem i oszczędź sobie głośnego czytania, medyczne

sprawy mało mnie interesują. 

—  Żaden z moich pacjentów nie mieszka w Kanadzie. — Odwróciłem zapisaną ćwiartkę, aby znaleźć podpis, i wrzasnąłem:

— Gary Mitchell!

—  Co takiego?! —  zdumiał się Karol. —  Porucznik Mitchell? A

może to ktoś inny o takim samym nazwisku? Czytaj!

—  „Drogi doktorze” —  powtórzyłem. —  „Zwracam się do pana i

do Karola Gordona, któremu  proszę pokazać ten list. Mimo usiłowań nie

zdołałem ustalić jego adresu pocztowego, jeśli w  ogóle gdziekolwiekmieszka!” 

Oderwałem na chwilę wzrok od pisma i spojrzałem nanabijającego fajkę Karola. 

—  Jestem pewien — rzekłem — iż chodzi tu o ciebie, Karolu, a jamam być jedynie pośrednikiem. 

— Być może. Czytaj dalej — mruknął Karol beznamiętnie. 

—  „Sprawa, z którą zwracam się do Pana, wyda się dziwną, lecz

uważam po długim  zastanowieniu się, iż udział w niej Pana oraz Karolastanowi obecnie jedyną szansę sukcesu”. 

Znowu spojrzałem na przyjaciela. 

Page 31: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 31/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

31 

— Podejrzewam — zauważyłem — że Mitchell zamierza nas obu,

a przede wszystkim ciebie, wciągnąć w nie lada tarapaty. 

—  To prawdopodobne, o ważności sprawy świadczy sam faktwysłania listu. Jak mi wiadomo, Mitchell nie lubuje się w pisaninie. Czytaj!  

— „Proszę was obu o pomoc. W okręgu Saskatchewan TerytoriówPółnocno-Zachodnich, niezbyt daleko od miasta Regina (w którym istnieje

nasza główna kwatera), leży spora  posiadłość Jonathana Caldwella. Znamgo od lat jako człowieka prawego i nie lękającego się   przeciwności. Jestfarmerem, lecz raczej hodowcą niż rolnikiem. Zaopatruje w mięso cały nasz 

okręg, a również wysyła je na południe i wschód. Caldwell jeszcze nikomu

nie odmówił  pomocy. W roku rebelii Ludwika Riela7  ocalił dziesiątki ludziod śmierci głodowej. Piszę o tym, abyście obaj wiedzieli,  jakiego człowiekadotyczy sprawa i dlaczego chcę mu pomóc i zwracam się do Pana, doktorze,i do Karola.

Od czasu gdy ostatnie śniegi stopniały, dziwne historie dzieją sięw gospodarstwie Jonathana Caldwella. Ginie bydło —  podstawa jego

egzystencji. Zapewne pomyśli Pan, doktorze, iż krowy  bardzo często

odłączają się od stada, że padają od wilczych czy niedźwiedzich kłów lubpodczas stampede łamią sobie karki na stromych zboczach kanionów.

Gdyby tak się sprawa miała ze stadami Caldwella, nigdy nie ośmieliłbym sięzwracać do Pana. Jednak rzecz przedstawia się  całkowicie odmiennie. Nie

podaję szczegółów, przekażę je ustnie, jeśli zechce Pan wraz z   Karolem

odwiedzić mnie w Reginie. Generalnie traktując sprawę stwierdzam, iż krowy Caldwella giną bez śladu. Zupełnie jakby im wyrosły skrzydła, na

których fruną nie wiadomo dokąd. Brzmi to śmiesznie, lecz Caldwellowi nie

jest do śmiechu. Alarmował mnie parokrotnie, parokrotnie bawiłem w jegoposiadłości. Jedno tylko mogę powiedzieć: niekiedy po kilkadziesiąt   sztuk

bydła ginie bez śladu w ciągu nocy. Może gdybym otoczył teren kordonemswych ludzi, nie zginęłaby ani jedna krowa, lecz —  sam Pan przyzna — 

byłby to bezsens. Przy szczupłości  naszych sił, na tak olbrzymiej

przestrzeni nie mogę zatrudniać policjantów wyłącznie do  pilnowania

własności jednej osoby. Mamy pełne...” 

7 Ludwik Riel — Metys, w roku 1885 wywołał powstanie kanadyjskich Metysów. 

Page 32: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 32/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

32 

— Zawsze był z niego gaduła — przerwał mi Karol — sądziłem, żeprzy pisaniu będzie  bardziej oszczędny w słowach, zwłaszcza iż nie lubi

pisać. 

— „Mamy pełne ręce roboty — wróciłem do czytania listu — i bez

pilnowania krów  Caldwella. Przyszło mi do głowy, że dobry traper itropiciel śladów mógłby łatwiej od nas  wykryć sprawców, jeśli oczywiście

są nimi ludzie z krwi i kości”. 

— Mitchell staje, się przesądny — mruknął Karol. 

— „Bardzo nam przeszkadza rozgłos, jaki towarzyszy pojawieniu

się „czerwonych kurt ”, ostrzegając złodzieja. Natomiast ktoś obcy i nieznanymógłby zdziałać więcej od policji. Obaj posiadacie doświadczenie, odwagę,rozum i dobre oczy...” Ha! —  uśmiechnąłem się —  co za pochwały! To

znaczy, iż sprawa musi być diablo trudna, „...i dobre oczy — powtórzyłem 

szukając przerwanego wątku —  a więc wszystkie szansę sukcesu. Dlategozaproponowałem Caldwellowi, aby Was zaprosił, pokrywając równocześniewszystkie koszta Waszej wycieczki. Ostrzegłem, aby nikomu nie wspominało tym projekcie, a jeśli projekt stanie się  rzeczywistością, żeby

rekomendował Was znajomym jako myśliwych szukających łatwego sukcesu. Zwierzyny jest tu sporo. Na tym kończę. Załączam list Caldwella i

pilnie oczekuję odpowiedzi, lub —  lepiej jeszcze — wizyty w Reginie. Kolej

funkcjonuje znakomicie, a jesień  zapowiada się długa i ciepła. Nie

zabierajcie niczego ze sobą poza bronią myśliwską. U Caldwella znajdzie się

wszystko, co Wam będzie potrzebne. Wspominam o tym za jego zgodą. Wasz Gary Mitchell”. Co ty na to, Karolu?  

— Nim odpowiem, chciałbym poznać list Caldwella. —  Słusznie, lecz ja odgaduję, co w nim jest. Na pewno mniej

informacji, a za to więcej próśb. 

Zabawnie wygląda zakończenie listu Mitchella w zestawieniu zjego początkiem. Zauważ, że  choć zaczyna: „Drogi doktorze” to kończy:

„Oczekuję Waszej odpowiedzi” oraz: „Wasz Gary Mitchell”. 

— No to co z tego?

Page 33: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 33/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

33 

—  To, że w istocie rzeczy pismo zostało skierowane do ciebie,Karolu, i być może moja  obecność w posiadłości  pana Caldwella będzie

zbyteczna. Nie bardzo chce mi się gdziekolwiek  ruszać. Wędrówka po

Kolorado nieco mnie zmęczyła. 

—  Podejrzewam, Janie, że poczułeś się lekko urażony. Sądzisz, iżporucznik lekceważy twą  osobę traktując cię jako posłańca mającego

przekazać list właściwemu adresatowi. 

Wzruszyłem ramionami udając obojętność. 

— Mylisz się, Janie. Wiem bardzo dobrze, jak Mitchell cię ceni. Nie

tylko jako lekarza, lecz przede wszystkim jako tropiciela ścieżek. Niezaprzeczaj i zabierz się do listu tego hodowcy bydła — dodał Karol widzącmój gest. 

Pismo Caldwella było znacznie mniej wyraźne od eleganckichzawijasów policjanta.  Niekiedy utykałem na trudnych do odcyfrowaniabazgrołach. 

— „Szanowny Panie Doktorze — zaczynała się pierwsza kartka. — 

Nigdy nie ośmieliłbym się zwracać do Pana o pomoc, gdyby nie zachęta zestrony porucznika. Opowiadał mi o Panu i  Pańskim przyjacielu tylewspaniałych rzeczy, iż nabrałem odwagi. Jak napisał porucznik,  znalazłem

się w krytycznej sytuacji: od pierwszych dni wiosny aż  po dzień dzisiejszystraciłem  prawie jedną trzecią stada. Nim jesień dobiegnie końca, stracępołowę, a jeśli nie, zima wykończy mnie do reszty”. 

— Myli się — mruknął Karol. 

— Co takiego?

— Powiadam, że się myli. Jeśli potrafi dotrwać do zimy, zachowapozostałe krowy. 

— Czemuż to? 

— Proste. W zimie, gdy śnieg spadnie, ślady są bardzo wyraźne i

trudno je zatrzeć w sposób niedostrzegalny. Co pisze dalej?

Page 34: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 34/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

34 

„To jest bardzo dziwna, wręcz tajemnicza historia. Nim przybyłapolicja, sam ze swymi ludźmi starałem się dociec prawdy. Nic z tego nie

wyszło. Wiem, że Pan, Doktorze, i Pański  przyjaciel jesteście bardzo zajęci.

Potraktujcie więc moją propozycję jako finansowy interes. Powitam Was wmoim domu jako gości, a poza tym za stracony czas rozliczymy się, bez 

względu na to czy odkryjecie przyczynę znikania mych stad, czy nie. Jeślizdecydujecie się  zawitać w moje progi, nigdy Wam  tego nie zapomnę. Nie

zabierajcie z sobą niczego poza  bronią. O tym, jak do mnie trafić,

poinformuje Was w Reginie porucznik Mitchell. Pozostaję,  pełen nadziei,Jonathan Caldwell”.

Położyłem papier na biurku. 

—  Sądząc ze stylu —  stwierdziłem —  list został napisany poddyktando Mitchella. Ciekawe, dlaczego mu tak zależy na naszym przybyciu? 

—  Łatwo odgadnąć. Konna Policja okryła się niesławą, aporucznik jest bardzo czuły na ludzkie opinie...

—  Przypuśćmy. Lecz w jaki sposób my dwaj mamy tę opiniępoprawić? 

— Odnajdując sprawców kradzieży. Wtedy Mitchell rozgłosi, iż toon nas „wynalazł”,  przypisując sobie w ten sposób co najmniej połowę

zasługi. 

—  Rozumiem. Jednak nie mam zamiaru ratować niczyjej opinii.

Przecież jestem lekarzem, a  nie pracownikiem Agencji Pinkertona8  ani

prywatnym detektywem.

— Nie bądź taki uparty. 

—  Uparty? —  oburzyłem się. —  Dlaczego mam ratować z

kłopotów nieznajomego człowieka? Gdybyż to był biedak zasługujący nawspółczucie, ale pan Caldwell jest, jak wynika  z listu Mitchella, bardzo

zamożny i stać go na wynajęcie kilku tuzinów najlepszych  wywiadowców.

8 Agencja detektywistyczno-wywiadowcza założona w 1850 r. przez Allana Pinkertona. 

Page 35: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 35/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

35 

Dla ciebie, Karolu, to na pewno dobra okazja dla dodatkowego zarobku, lecz

po mnie nic tam.

—  Oczywiście, oczywiście —  odpowiedział nieco żartobliwymtonem. —  Nie będę namawiał,  mimo że taka wycieczka to czysta frajda.

Zresztą... i ja nie palę się do wyjazdu.  

— Dlaczego? Jeśli to przyjemność, jak twierdzisz... 

—  Przed trzema godzinami wróciliśmy z Kolorado, ja równieżczuję w kościach tamten szmat   drogi, zwłaszcza jazdę koleją.  Mówił

prawdę. Po sprzedaniu wierzchowców przesiedliśmy się do wagonu, by

szybciej dotrzeć do domowych pieleszy. Była to najkrócej trwająca częśćnaszej podróży, ale też najnudniejsza, a nic tak nie męczy jak nuda. 

—  To odpiszę Mitchellowi, aby na nas nie czekał — 

zaproponowałem. 

— Nie spiesz się. Może jutro zaświta w mej głowie jakiś genialny

pomysł? 

Przystałem na to. Ostatecznie, czy  porucznik otrzyma mój list za

dwa czy za pięć dni — cóż za różnica! 

Tego popołudnia nie poruszaliśmy więcej sprawy Jonathana

Caldwella i jego krów, za to  wspominali przygody przeżyte w Kolorado.Teraz wydały się nam bardzo zabawne. Czas,  chociaż krótki, zatarł już w

naszej wyobraźni niebezpieczeństwa, jakie nam wówczas groziły, a  

uwypuklił ich cechy komiczne. A takich nie brakowało. Lecz już wieczorem

przerwaliśmy  interesującą pogawędkę, bo zmęczenie coraz silniej dawało

się nam we znaki.

Nazajutrz Karol opuścił mnie na kilka godzin, aby, jak twierdził,

przyjrzeć się na nowo miastu. W rzeczywistości odwiedził jeden ze sklepówz bronią dla uzupełnienia zapasów amunicji do swego winczestera. W tym

czasie ja zająłem się porządkowaniem wnętrz szuflad biurka aż do chwili, w

której Katarzyna (moja gospodyni od lat) zakomunikowała, iż przyszedł ,  jakiś” pacjent. Był to przypadek, ponieważ swych stałych klientów

Page 36: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 36/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

36 

poinformowałem, że dopiero  we wrześniu rozpocznę na nowo normalnąpraktykę. 

Około drugiej po południu wrócił Karol, bardzo zadowolony zsiebie, żartobliwie narzekający  na uliczne hałasy, od których zdążył

odwyknąć. W kilkanaście minut później siedzieliśmy za  piękniezastawionym stołem, spożywając swój pierwszy, po miesiącach wędrówek,

lunch w mej jadalni. Później usadowiłem przyjaciela w fotelu przedkominkiem i podpaliłem kilka szczapek  sosnowych, raczej dla stworzenia

nastroju niż z chłodu. Ostatnie dni sierpnia nie zapowiadały  jeszcze

zbliżającej się jesieni. Nadal panowały letnie upały. 

Sięgnąłem po fajkę i pudło z tytoniem i zająłem drugi fotel.Płomień trzaskał cichutko, przez  zamknięte okna dobiegał dalekiprzytłumiony szum miasta, a my dwaj trwaliśmy w milczeniu,  pogrążeni wmisterium palenia fajek.

Nagle Karol powiedział dobitnie: 

— Twierdzę, Janie, iż nie doceniasz swych możliwości. 

Drgnąłem. 

— O czym myślisz? 

—  O tych wszystkich wydarzeniach, jakie się nam przytrafiły i zktórych nie wyszlibyśmy zwycięsko, gdyby nie twoja pomoc. 

Wytrzeszczyłem oczy, otworzyłem usta. Karol był zwykleskromny w pochwałach, teraz zaskoczył mnie nieoczekiwanym i niczym nie

sprowokowanym oświadczeniem. — Skąd ci to przyszło do głowy? I to właśnie teraz!  

—  Pomyślałem o wczorajszej rozmowie. Jestem pewien, iż twojapomoc, gdybyśmy wysłuchali próśb Caldwella, będzie dla mnie niezbędna. 

—  Zmieniłeś zdanie? — zdumiałem się. — Zamierzasz ruszyć doKanady?

Page 37: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 37/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

37 

—  Zgadłeś —  odpowiedział mrugając zabawnie. —  Nie patrz na

mnie tak surowo, Janie. Zmiana poglądu nie jest występkiem. 

— Nie jest, lecz ja zdania nie zmieniłem. — Czemu jesteś taki uparty? Twoja nieobecność w Milwaukee nie

przeciągnie się ponad miesiąc. 

— Skąd taka pewność? — nieopatrznie wdałem się w dyskusję. 

—  Bo w październiku spadnie pierwszy śnieg i kradzieże bydła

ustaną. Albo więc sprawę  doprowadzimy do szczęśliwego końca wewrześniu, albo z niej zrezygnujemy. 

— Jestem zmęczony. 

— Przesadzasz! Ileż to razy wracaliśmy ze swych wypraw dopieroz końcem września? 

— Lecz tym razem z końcem sierpnia — odparłem oschle. — I to

mi wystarczy. Aż do przyszłego roku.

—  Pogoda zapowiada się piękna —  ciągnął dalej tym samymtonem, jakby do jego uszu nie dotarł mój sprzeciw. —  Podróż niezbyt

daleka, a o koszty możemy nie dbać. Nie chciałbyś znowu ujrzeć Mitchella? 

Mimo woli parsknąłem śmiechem. 

—  Brakuje ci argumentów, Karolu. Mitchella oglądałem zaledwieprzed rokiem, a nie jest to człowiek tak bardzo pociągający, bym potrafił

umierać za nim z tęsknoty. 

—  Jednak... Mniejsza z tym —  machnął ręką.  Czuję, iż szybko dasię wykonać zlecone nam zadanie, a ty przeżyjesz jeszcze jedną przygodę.  

— Do licha, Karolu! — krzyknąłem. — Stajesz się nudny. Jedź, jeśli

tak cię korci, lecz mnie  zostaw w spokoju. Przepraszam —  dodałem pochwili. — Zdenerwowałeś mnie. 

Zająłem się czyszczeniem fajki. Mój przyjaciel potrafił być uparty i

często ulegałem temu  uporowi. Jak dotąd, to on wybierał trasy naszych

Page 38: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 38/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

38 

letnich eskapad i zawsze umiał mnie przekonać  co do trafności swegowyboru. Tylko jeden raz uznał moje racje, lecz wówczas nieprzewidziane

okoliczności przeważyły szalę na mą korzyść 9 

Kropla wody wydrąży najtwardszą skałę. Powtarzające się do

znudzenia argumenty i namowy Karola, gdyby je zamienić w wodę,przewierciłyby blok stali, nie tylko człowieka, choćby  najbardziej

odpornego. Jednak postanowiłem nie załamać się. Obrałem metodę  stałego 

zmieniania tematu rozmowy, gdy tylko z jego ust padało słowo „Kanada”.Raz zaciągnąłem  przyjaciela do cyrku, by skierować jego myśli w inną

stronę. Innego dnia odwiedziliśmy zakład  fotograficzny, by na kawałku

błyszczącego papieru uwiecznić nasze podobizny. Fotografia poczynaławchodzić w modę. Niektórzy twierdzili, iż ten wynalazek z biegiem latstworzy nową dziedzinę sztuki, wyprze obraz i rysunek 10. Uznałem tenpogląd za bzdurę, bo nawet najlepsza   fotografia nie odda nastroju, jaki

wyczarowuje pędzel lub ołówek utalentowanego malarza. 

Dwukrotnie zaciągnąłem przyjaciela (ku niezadowoleniu

Katarzyny) na lunch w bardzo eleganckiej restauracji. Wszystkie te i

mnóstwo innych rozrywek nie zdołały jednak wyplenić z głowy uparciuchamyśli, której się uczepił niczym tonący brzytwy. Już nie potrafiłem

spokojnie wysłuchiwać jego nagabywań i podstępnych pytań stawianych

przy lada okazji lub bez niej i któregoś dnia — ku własnemu zdziwieniu — 

ustąpiłem! Najpierw z ciężkim westchnieniem i pełen najgorszych przeczuć.Później jakoś nabrałem chętki na tę eskapadę. Może stało się to pod  

wpływem Karola, a może dlatego, iż w Milwaukee kończące   się latozapomniało o nadciągającej jesieni i poczęło prażyć słońcem i dusić upałem.

Zatęskniłem za chłodnym wiatrem dalekich przestrzeni, za zapachem

schnących ziół i ciszą gwiaździstych nocy. 

A więc zdecydowałem się wyruszyć do Reginy, do kwateryPółnocno-Zachodniej Konnej Policji i raz jeszcze ujrzeć porucznikaMitchella. Poznałem go przed laty, gdy przy boku Karola  na końskim

grzbiecie przemierzać przyszło mi prerie i górskie doliny południowej

9 Sytuacja opisana w powieści: „Skarby Mackenzie”. 10 W 1888 roku ukazały się w sprzedaży pierwsze amerykańskie aparaty fotograficzne, wyprodukowane w

 zakładach Kodaka, lecz fotografowano już wcześniej, aparatami importowanymi z Europy .

Page 39: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 39/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

39 

Kanady. Mitchell był wówczas jeszcze sierżantem i przysięgał, że gdy„dochrapie się” oficerskiego stopnia, zrezygnuje z męczącej służby na rzecz

farmerskiej gospodarki. Przed rokiem, gdy go po raz trzeci napotkaliśmy,

nosił już porucznikowskie odznaki i nie wspominał ani słówkiem o orce, sianiu i żniwach. 

Podczas sporów z Karolem zauważyłem, iż Mitchell nie jest

człowiekiem, za którym można  by umierać z tęsknoty. Przyznaję, że takiesłowa podsunęło mi rozdrażnienie nagabywaniami przyjaciela. Zbyt ostre.

Nigdy nie żywiłem do policjanta niechęci. Nic podobnego. Mitchell był  

uosobieniem wielu cnót, zwłaszcza tych, jakie ceni się na pustkowiach i 

bezdrożach zachodu i  północy Ameryki. Ciężka, odpowiedzialna służba wszeregach tej najbardziej romantycznej policji wyrobiła w nim —  jak

wyrabiała w każdym funkcjonariuszu Północno-Zachodniej Konnej Policji11 

—  hart ducha, sprawność fizyczną, umiejętność tropienia i wreszcie chęć 

niesienia pomocy wszystkim potrzebującym. Zwłaszcza tym, których

spotkał nieszczęśliwy  wypadek w drodze wiodącej poprzez bezludnewertepy. To, co mnie nieco raziło u Mitchella —  skłonność doprzepytywania, do stawiania mnóstwa pytań, jakieś wścibstwo i natrętna

ciekawość — były wynikiem charakteru jego długoletniej służby. Gdyby nieczerwona kurta, jaką nosił  niejednokrotnie, spotkałby się z ostrą odprawą

nagabywanego w taki sposób wędrowca.  Pielgrzymi pustkowi nie znoszą,gdy się im zadaje pytania, chyba, że dotyczą one kierunku   drogi, nazwy

rzeki lub najbliższego źródła pitnej wody. A nabyta przez Mitchella w

wieloletniej służbie skłonność polegała przede wszystkim na zadawaniu

pytań związanych z najbardziej osobistymi sprawami zapytywanego.

O Karolu, czyli dokładnie o Karolu Gordonie napisałem do tej poryjuż tyle w poprzednich wspomnieniach, iż nie widzę potrzeby prezentowaćgo dokładniej. Powiem krótko —  to jeden z moich dawnych pacjentów,

który z wdzięczności postanowił odwzajemnić się za leczenie pokazując minieznany lub mało znany świat pierwotnej przyrody z jego czworonożnymi 

mieszkańcami. Gordon, ongiś kowboj, później rolnik, a jeszcze później

11 Północno- Zachodnia Konna Policja zmieniła swą nazwę w roku 1904 na: Królewska Północno-Zachodnia

Konna Policja, a w roku 1920 na: Królewska Kanadyjska Konna Policja. Istnieje po dziś, a jej cz erwone kurtywdziewane są z okazji świąt państwowych. Szerokoskrzydłe kapelusze i granatowe spodnie z żółtymi

lampasami mają świadczyć o ciągłości tradycji tej, jedynego rodzaju na świecie, służby bezpieczeństwa. 

Page 40: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 40/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

40 

traper, namówił mnie do  odbycia dalekiej wyprawy w góry Montany ijeszcze dalej, na południe kanadyjskich prerii. Od tamtego czasu corocznie,

w porze najdogodniejszej dla takiego mieszczucha jak ja, czyli w lecie,

wyruszałem wraz z Karolem zwiedzać coraz to nowe połacie dalekiegozachodu lub północy. Niekiedy, by skrócić czas podróży, przebywaliśmy jejnajmniej ciekawy odcinek w kolejowym wagonie, lecz większość drogi nakońskim grzbiecie. Obecnie po raz pierwszy miałem wyruszyć  wczesną

jesienią, i to zaledwie w kilka dni po powrocie z innej eskapady. Oczywiście,

iż moja  pierwotna niechęć do powtórnego wyjazdu wynikała po trosze zezmęczenia. To zrozumiałe.  Lecz przede wszystkim nie spodobała mi sięrola, jaką nam obu wyznaczył porucznik Gary  Mitchell: detektywów na

służbie nieznanego mi człowieka. Ustąpiłem wobec bezustannych  nalegańKarola, jednak przed samym wyjazdem oświadczyłem przyjacielowi, że

jeżeli osoba  pana Caldwella nie przypadnie mi do smaku —  natychmiast

wracam. Zgodził się, bo musiał,  lecz podejrzewam, że w przewidywaniu

takiego obrotu sprawy natychmiast począł obmyślać nowe argumenty, jakie

skłoniłyby mnie do pozostania dłużej. 

Tym razem, wbrew dotychczasowym zwyczajom, nie czyniliśmy

żadnych przygotowań do  wyjazdu. Nasza broń znajdowała się w dobrymstanie, a o resztę — jak wynikało z obu listów — zadbać miał pan Jonathan

Caldwell. I nie zawiódł naszych oczekiwań. 

Zabraliśmy na tę podróż dwie walizeczki bielizny, sporoładunków do strzelb, myśliwskie noże i właściwie nic więcej, jeśli nie liczyć

fajek, zapasu tytoniu, kompasów i lornetek, jakie  nam zawsze tyle

wartościowych usług oddały.  Słonecznego ranka wsiedliśmy do pociągu, a

później, po dwu przesiadkach, dotarli poprzez  granicę Kanady do miastaRegina — stolicy okręgu Saskatchewan Terytoriów Północno- Zachodnich.

Podróż była na tyle nudna, że nie jest warta nawet najkrótszejwzmianki. Rezygnuję również  z opisania samej Reginy, stolicy okręgu od1882 raku, a więc od chwili związania tej miejscowości z siecią kolejową.

Miejsce, na którym wzniesiono ongiś pierwsze domy osady przemieniającejsię szybko w miasto (przede wszystkim w wyniku rozwijającego się handlu 

produktami spożywczymi oraz sprzętem rolniczym i skórami), nazywało

Page 41: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 41/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

41 

się w języku Indian plemienia Kri: „Wascana”, co oznacza „sterta kości”. Wtych bowiem okolicach odbywały się niegdyś masowe polowania na bizony.

Co się tyczy nazwy okręgu —  wzięto ją od nazwy rzeki  Saskatchewan,

wywodzącej się z kolei od indiańskiego słowa „kisiskatchewan”,oznaczającego  „szybko płynąca woda”. Aby sprawę zamknąć ostatecznie,dodam, iż słowo Regina oznacza w  języku łacińskim „królowa”. Osadzie, apóźniej miastu, nadano tę nazwę dla uhonorowania  angielskiej królowej

Wiktorii. Wyboru dokonała księżniczka Ludwika — córka królowej, a żona 

gubernatora generalnego Kanady.

Do kwatery Północno-Zachodniej Konnej Policji trafiliśmy bez

trudu. Porucznik Mitchell powitał nas z tak szczerą radością, iż nabrałemniezbitego przekonania o poważnych trudnościach, na jakie natrafił usiłującodkryć przyczyny znikania stad Caldwella. Wydaje się, iż byliśmy ostatnimatutem porucznika w jego walce z ta jemniczymi porywacza mi (jeśli tacy 

istnieli!) krów kanadyjskiego hodowcy. Podczas trzydniowego pobytu w

Reginie nie brakowało  nam niczego. Mitchell zapewnił bezpłatne noclegi,całodzienne wyżywienie i... wycieczki po mieście, co okazało się przysługąnajmniej atrakcyjną. 

Informacje udzielone nam przez porucznika, a dotyczące „sprawy”

Caldwella, były niezwykle  interesujące. Ba, zdumiewające! Dowiedzieliśmy

się, że znikanie bydła zauważył Caldwell dopiero z końcem maja. 

—  Z tego wynika —  wtrącił się Karol —  że kradzież krów

rozpoczęła się wcześniej. Czy nie tak?

— Zgadza się — odparł policjant. 

Siedzieliśmy w gabinecie Mitchella, w głębokich fotelach. Przezuchylone okno dmuchał do  wnętrza pokoju ciepły, wcale nie jesienny

wietrzyk, a słońce zaglądając poprzez szyby drgało  smugami jasności nadeskach podłogi. 

— Jak to mogło się stać — zapytałem — że Caldwell nie spostrzegł

ubytku natychmiast? Czyżby był tak niedbałym gospodarzem? 

Page 42: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 42/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

42 

—  Ależ nie, doktorze! Rzecz polega na zupełnie czymś innym, amianowicie na chytrym stopniowaniu kradzieży. 

— Stopniowaniu? — powtórzyłem, nie mogąc zrozumieć, o co muchodzi.

—  Właśnie tak! Kradzieże były dokonywane wielokrotnie. Czypan, doktorze, mając około  ośmiuset sztuk bydła zauważyłby na przykład

ubytek dwudziestu sztuk?

— Wątpię. 

—  Nawet gdyby pan

policzył wszystkie krowy, jakżełatwo o omyłkę, a poza tym,któż będzie  codziennie liczył.

Dlatego właśnie nie sposóbustalić, kiedy wydarzyła siępierwsza kradzież.  Ja

przypuszczam, że wówczas,gdy świeża ruń pokryła pola i

skradzione sztuki miały czym 

się żywić podczas przepędu. 

—  W jaki sposóbCaldwell stwierdził kradzież? — zapytał Karol. 

—  W taki, że sprzedając handlarzom część stada, musiał tę częśćbardzo dokładnie przeliczyć.  Wówczas zwrócił uwagę na dziwnie małą

grupę krów, jakie mu pozostały. Sprawdził ich liczbę.  Okazało  się. żebrakuje około stu pięćdziesięciu sztuk. Zaczął podejrzewać popłoch wstadzie, lecz poszukiwanie zbłąkanych krów nie dało rezultatu. Nieznaleziono ani żywych zwierząt, ani  nawet ich kości. W dwa tygodnie

później Caldwell, tknięty jakimś przeczuciem, po raz drugi  policzył krowy.Ubytek wyniósł dalsze pięćdziesiąt sztuk. Wówczas doszedł do wniosku, że  

bydło dziesiątkuje mu jakaś nie znana zaraza. Mimo że sam nieźle się zna nachorobach zwierząt, sprowadził weterynarza. Kosztowało go to sporo, a

moim zdaniem był to zbędny  wydatek. Przecież bydło nie padało, bo nie

Page 43: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 43/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

43 

znaleziono ani jednej sztuki martwej. W rzeczywistości krowy cieszyły siędobrym zdrowiem i cieszą się nim nadal. Jednak liczebność stada zmniejsza

się w tajemniczy sposób. Z okazji badań weterynaryjnych po raz trzeci  

dokonano obliczenia. Znowu ubyło 20 sztuk. 

— Interesująca historia — mruknął Karol. 

—  Istotnie — sucho potwierdził policjant. — Tak interesująca, że

jeżeli nie zostanie przerwana, Caldwell dorobi się ciężkiej chorobynerwowej, o ile przedtem nie zbankrutuje.

— Co stwierdziła policja? — zagadnąłem. 

Mitchell poskrobał się po głowie. Gest, który najczęściej oznaczazakłopotanie. I na pewno porucznik był zakłopotany. 

—  Stwierdziliśmy niewiele.Gdy Caldwell nas zaalarmował,

zabrałem trzech ludzi  pojechaliśmy.

Początkowo sądziłem, że to stampede,lecz popłochowi ulega przecież całe 

stado, a nie jego drobna część. 

—  A jeśli stado  jest

podzielone? — wyraziłem wątpliwość. 

—  Owszem, jest podzielone.

Paręset sztuk rogacizny łatwiej

upilnować w mniejszych grupach. Lecz

były to i są nadal grupy liczące co

najmniej po sto sztuk każda. Jeśli wktórejś  z tych grup wybuchłbypopłoch, uciekałaby całość, a nie jej

część. Caldwell mówił, iż od lat   nie

przytrafiło mu się żadne stampede,potwierdzili to jego pracownicy. Wreszcie (o czym pisałem w liście) nie

odnaleziono ani jednej zagubionej sztuki.

— Bo zbyt późno zaczęto szukać — wtrącił się Karol. 

Page 44: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 44/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

44 

—  Trafiłeś w sedno —  zgodził się policjant. —  Poszukiwania

rozpoczynano najczęściej dopiero  w dzień lub dwa po wypadkach

stwierdzenia strat. Zjeździłem cały obszar gospodarstwa  Caldwella i

przyległe tereny. Na północ i na zachód znajduje się bezludna pustka:prerie, lasy, doliny i mnóstwo wertepów, wśród których, na dobrą sprawę,można by ukryć niejedno stado.  Lecz przecież takie stado musiałobypozostawić jakiś ślad, a takiego śladu ani ja, ani moi   pomocnicy nie

odnaleźliśmy. 

— Ba — znowu przerwał mu Karol — jeśli od chwili kradzieży do

jej stwierdzenia upłynął  dzień, dwa lub więcej, ślady mogły zostać zatarte

przez złodziejów, mógł je również zniszczyć deszcz lub porywisty wiatr. 

—  I to prawda. Brałem taką okoliczność pod uwagę. Lecz w jakisposób złapać złodzieja na gorącym uczynku? Powtarzam: nie można liczyć

krów każdego ranka i wieczora, to wymaga zbyt wiele czasu.

— A służba? — zapytał Karol. — Kowboje i inni?

Mitchell potakująco kiwał głową. 

—  Świetny byłby z ciebie policjant. Służba, ludzie Caldwella toważny element naszej sprawy. Podejrzewam — w tym miejscu zniżył głos— iż ktoś z tej gromady, jeden lub kilku, wie więcej od nas. I milczy. 

— Wspólnicy złodziei? — zauważyłem. 

—  To mam na myśli. Albo milczą ze strachu, albo też sami

uczestniczą w porywaniu bydła. 

— Po co? — zagadnąłem szybko. Mitchell westchnął. 

— Sądzę, iż sprzedają kradzione sztuki. 

— Taki mądry to i ja jestem — roześmiał się Karol. 

—  Bo jeszcze nie znasz szczegółów. Nie ograniczyłem się do

przeprowadzenia śledztwa w  farmie Caldwella. Moi ludzie dyskretnie

Page 45: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 45/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

45 

zainteresowali się handlem żywcem w całym okręgu i interesują się nadal.Mimo to nie zdołaliśmy stwierdzić, aby ktokolwiek nabył chociaż jedną  

krowę Caldwella bez jego aprobaty. 

—  Nie potrafię w to uwierzyć —  zdenerwował się Karol. — 

Wszystko, co dotąd nam opowiedziałeś, wybacz, Gary, wygląda na bajkę.Ciekawe, jak przebiegało przesłuchanie ludzi na farmie? Wyobrażam sobie:

tak zwane krzyżowe pytania, stara sztuczka policyjna, oraz ograne  chwyty

w rodzaju: „Co robiłeś? Gdzie byłeś tego a tego dnia o takiej i takiej

godzinie? Kto może  to poświadczyć?” i tak dalej, i tak dalej.

Najniewinniejszy facet dostaje wówczas drżączki i plącze się w zeznaniach,

a kuty na cztery nogi przestępca łże jak z nut, gładko i z takim  akcentem wgłosie, iż przekonuje każdą „czerwoną kurtę”. 

Z trudem stłumiłem śmiech, a Mitchell wyraźnie sposępniał. 

—  Krzywdzisz nas. Nie jesteśmy tacy łatwowierni i tacy... głupi.Natomiast prawdą jest, iż  nasz mundur nieco utrudnia prowadzenie

śledztwa, bowiem ostrzega przestępcę. Oto dla czego zwróciłem się do wasobu o przyjacielską pomoc. Zresztą nie bezinteresowną. Jak wiecie, Caldwell

zobowiązał się... 

—  Wiemy, wiemy —  przerwałem mu te wywody. —  Gdyby nie

Karol, nie przyjechałbym tutaj nawet za góry złota. Mniejsza z tym. Proszę

nam teraz opowiedzieć o Caldwellu, jego  rodzinie i jego pracownikach.

Trzeba wiedzieć, z kim się spotkamy. 

—  Słusznie —  rozchmurzył się Mitchell. —  Na początku ważna

uwaga: udajecie się do  Caldwella, jako znajomi jego znajomych, na

parotygodniowy pobyt w celu polowania. Nikt nie może wiedzieć, pozagospodarzem, jaki jest właściwy powód waszej wizyty. 

— Więc nie udajemy się tam jako pańscy znajomi? — zagadnąłem. 

—  O to chodzi! —  wykrzyknął. —  Pan chwyta w lot każdą myśl.Przydałby się nam taki lekarz.

—  Jeśli to ma być oferta —  parsknąłem śmiechem —  nie

przyjmuję jej. 

Page 46: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 46/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

46 

—  Szkoda. Lecz wróćmy do tematu. Jonathan Caldwellodziedziczył swe gospodarstwo po ojcu,  razem z pierwszymi ojca

pracownikami lub ich dziećmi. Z takiej sytuacji wywodzi się nieco  

patriarchalna forma stosunków między pracodawcą a pracownikami. Wwielu wypadkach jego obecni kowboje to ongiś dzieci, z którymi się bawił.Sądzę, że tego rodzaju stosunki stwarzają  bardzo dobrą atmosferę, raczejutrudniającą rodzenie się jakichś zadrażnień. W okresie kilku ostatnich lat

Caldwell zatrudnił paru nowych ludzi. 

— A w tym roku? — zapytał Karol. 

— Dwu lub trzech, dokładnie nie pamiętam.

—  Ci ludzie powinni nas interesować specjalnie, jeśli „znikanie”stada rozpoczęło się dopiero obecnie.

—  Tego jestem pewien. Trafiały się, co prawda, straty, lecz przydużej ilości bydła to rzecz  nieunikniona. I dopiero w bieżącym rokunastąpiły masowe kradzieże. 

—  Należy sprawdzić, czy nie pozostają one w związku z

zatrudnieniem nowych pracowników. 

— Caldwell wskaże ci, Karolu, tych nowicjuszy. A teraz kilka słówo terenie. Na północy posiadłość Caldwella graniczy z pustą prerią, dalej są

bagna nie do przekroczenia. Na zachodzie i wschodzie istniejągospodarstwa rolne, leżące w odległości kilkunastu, a nawet kilkudziesięc iu

mil. Brałem to pod uwagę, lecz me podejrzenia nie zostały potwierdzoneżadnym dowodem.  Nikt z sąsiadów nie jest posiadaczem skradzionych

krów. Wszystkie sztuki są cechowane, więc  łatwo byłoby je rozpoznać. Napołudnie od farmy Caldwella ciągną się obszary najgęściej zaludnione, no i

Regina, oczywiście. Tyle w wielkim skrócie. Czy macie jakieś pytania? 

—  Mam —  uprzedziłem Karola. —  Pominął pan pewną grupęludności.

— Indian?

— Indian.

Page 47: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 47/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

47 

— Hm... Na północy, lecz dość daleko, istnieją rezerwaty plemieniaKri. Najbliżej nas Assinoboinowie.

W tym punkcie Mitchell urwał, spojrzał w sufit i wyrecytowałbezbarwnym tonem, właśnie jakby czytał z sufitu: 

—  Traktat numer siedem, podpisany 15 września 1874 roku zplemionami południowego  Saskatchewanu: Kri, Saltaux i inni. A więc

dotyczy również Assinoboinów zwanych Stony.  Plemiona te odstąpiłyrządowi Dominium tereny przekraczające 74 tysiące mil kwadratowych12  .

W zamian za to otrzymały na wieczystą własność po mili kwadratowej nakażdą rodzinę liczącą  do pięciu osób, prawo prowadzenia handlu z

osadnikami, prawo do polowania i rybołówstwa.  Rząd zobowiązał się dozałożenia szkół w rezerwatach. W dniu podpisania układu każdy  wojownik

otrzymał 12 dolarów, przywódca grupy plemiennej 15 dolarów, każdy z

wodzów po  25 dolarów. Poza tym przekazano Indianom najrozmaitszewyposażenie rolnicze, zapasy żywności, flagi, medale. Z tytułu tego traktatuIndianie otrzymują corocznie po 5 dolarów na  wojownika, po 15 dolarów

dla przywódców grup i po 25 dla wodzów. Dodatkowo rząd wypłaca 

corocznie 750 dolarów na zakup amunicji dla myśliwych. Co trzy latawodzowie oraz naczelnicy grup otrzymują komplety ubrań... — przerwał i

przeniósł wzrok z sufitu na nas. —  To wszystko, co wiem o rezerwacie

Assinoboinów. Dodam, iż podobny traktat został zawarty w 1877 roku z  

Assinoboinami i innymi plemionami południowej Alberty. 

—  Masz wspaniałą pamięć —  pochwalił Karol —  jednak twe

informacje niewiele dla nas znaczą. 

— Jak to?! — obruszył się policjant. —  Nas nie interesuje obecnie żaden traktat,  lecz jedynie to, czy

czerwonoskórzy mogą przekraczać granice swych rezerwatów i przy takiejokazji... uszczknąć nieco bydła białym farmerom. Chyba o to chodzi, Janie?

— Właśnie o to — odparłem. 

12 Około 2,60 km 2.

Page 48: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 48/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

48 

—  A więc... hm... w zasadzie niby nie, lecz w praktyce... Granice

ziem rezerwatowych są tylko z grubsza oznaczone i właściwie nikt nie wie

dokładnie, jak biegną. Poza tym Indianie mają  przecież prawo polować i

łowić i jeśli w takim celu wyjdą poza swe ziemie, trudno zarzucić  pogwałcenie umów. A spróbuj sprawdzić, czy wojownik ruszył tropemzwierzyny, czy z innych powodów. Jedno jest tu pewne: nie wolno Indianomprzenosić swych wiosek poza granice rezerwatów. 

—  To znaczy, iż grupa wojowników mogłaby zawędrować wpobliże farmy Caldwella. 

—  Mogłaby, jednak wrócić ze  skradzionym bydłem nie sposób.

Przecież już mówiłem, że  południe jest najgęściej zaludnione. Przepęd odrazu zwróciłby uwagę osadników. Nie, Karolu, wykreśl takie podejrzenie zespisu swych przypuszczeń. 

— Chciałbym posiadać taki spis. Niestety, jak dotąd nie mam o co

zahaczyć. 

—  Już dawno doszedłem do podobnego wniosku. Jednak jestemprzekonany, że wam obu, gdy  dłużej posiedzicie w majątku Caldwella,

ukaże się prawdziwe oblicze złodziejskiej sprawy.  Moim zdaniem złodziejdlatego w końcu wpada w sidła, bo nie potrafi na długo zachować tej samej

ostrożności. Napięcie nerwowe, w którym żyje, staje się w końcu źródłem

błędów, jakie zaczyna popełniać. I to go wiedzie za kratę. 

— Mądrze to wysnułeś — ironicznie zauważył Karol. 

—  Porucznik ma rację —  stwierdziłem. —  Nasza szansa leży w

tym, że udając „niedzielnych myśliwych” uznani zostaniemy przez sprawcęcałej afery za nieszkodliwych. Nie będzie się  nas tak wystrzegał, jakCaldwella czy policji.

— Słusznie, bardzo słusznie — zgodził się porucznik. 

—  Jeśli... —  wtrącił się Karol —  już w tej chwili Caldwell, jego

rodzina oraz wszyscy pracownicy farmy nie zostali powiadomieni o

rychłym przybyciu dwu przyjaciół pana Mitchella!

Page 49: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 49/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

49 

—  To byłoby fatalne! Ostrzegłem Caldwella. Zabroniłem nawetsłówkiem wspomnieć o mnie.

— Czy on potrafi dochować tajemnicy? 

—  To leży w jego własnym interesie, a daję wam słowo, żeCaldwell nie jest głupcem. 

—  Czy to gwarancja policyjna? —  zakpił mój przyjaciel. —  Jeślitak, nie żywię wielkiego zaufania do mądrości tego farmera. 

—  Karolu, Karolu... —  udał oburzenie Mitchell —  nie pora na

żarty. 

— Dobrze. Odkładam je na później. Ile on ma dzieci?  

— Syna i córkę. 

— W jakim wieku?

— Pięć i trzy lata. To młode małżeństwo. Pobrali się na rok przedwybuchem rebelii Riela.

— Rzecz zrozumiała, iż dzieciaki są bardzo ciekawe i będą chodzićza nami krok w krok.

—  Co też gadasz! Malców pilnuje matka, jakże mogłoby byćinaczej? Widać, Karolu, że nigdy nie byłeś ojcem... 

— Ani matką... Mniejsza z tym. Kto to jest pani Caldwell?  

—  Córka  farmera z Manitoby. Na mój sąd bardzo inteligentna.

Kończyła jakieś tam szkoły, ale jakie, nie wiem. Czy to ważne? 

— Jak na policjanta, zasób twych informacji nie jest oszołamiający. 

— Zbyt wiele wymagasz, Karolu.

—  Wobec zadania, jakie nam... hm... narzuciłeś (—  Protestuję! — 

mruknął Mitchell), dowiedzieliśmy się zbyt mało. 

Page 50: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 50/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

50 

—  Dowiecie się na miejscu, a może nawet wcześniej.Przypuszczam, że Caldwell, zamiast   wysyłać któregoś ze swych ludzi, sam

się tu zjawi. 

— Kiedy to nastąpi?

— Sądzę, że jutro. 

— Caldwell wie o naszym przybyciu?

—  Wysłałem doń umyślnego gońca. —  Mitchell wyciągnął z

kieszeni wielki, okrągły zegarek.  —  O tej porze już na pewno dotarł dofarmy. Jedzie się do niej półtora dnia, nie licząc nocnej przerwy.

—  No, to chylę czoło przed „czerwonymi kurtami” —  zażartowałKarol. — Lękałem się, że przyjdzie nam tu tkwić przez kilka dni. 

—  Robi się, co można i jak można. Przyznaję, iż chętnie

zatrzymałbym was na dłużej, ale czas biegnie, a sprawa jest pilna. Bo liczyćsię należy również i z pogodą. Teraz jest ciepło,  później nadejdą dwa, trzytygodnie indiańskiego lata13, a po nich pierwsze przymrozki.

— Nie potrzebujesz mnie o tym informować — burknął Karol. — Bywam na północy częściej  od ciebie, na prawdziwej północy, i do tego w

zimie.

Mitchell zaśmiał się: 

— Zupełnie o tym zapomniałem, ale też spotykamy się jedynie wlecie.

Było to zgodne i prawdą twierdzenie. Wiosenno-letnie wyprawyKarola stanowiły jedynie rozrywkę, natomiast jego traperska, ciężka praca

rozpoczynała się każdego roku z początkiem  zimy, a kończyła, gdy śnieg

poczynał topnieć. Powód zrozumiały: najcenniejszym, najgęstszym  futrem

porastają zwierzęta łowne podczas zimy. W ten właśnie sposób natura,zabezpiecza je przed mrozem. Natomiast podczas wiosny i lata zwierzyna

13 Odpowiednik naszego babiego lata.

Page 51: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 51/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

51 

linieje i za jej skórki nie można  uzyskać nawet połowy zimowej ceny. Aprzecież Karol Gordon żył z polowań na futerkowe czworonogi.

Najczęściej udawał się na pobrzeża Zatoki Hudsona lub jeszczedalej na północ. Nic więc dziwnego, iż nigdy dotąd nie napotkał Mitchella na

białym szlaku, a jedynie na zielonym, gdy wędrowaliśmy po południowejKanadzie, właściwym dla porucznika rejonie działalności. 

Page 52: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 52/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

52 

I I I  

 J e s z c z e j e d n o p o d e j r z e n i e  

Sądziłem, że nasza rozmowa z porucznikiem dobiegła końca.Wszystko przecież zostało już  obgadane, a reszty wyjaśnień mogliśmy

oczekiwać od Caldwella. Jednak pomyliłem się.  Bo oto gdy już podnosiłem

się z fotela, Karol klepnął mnie po ramieniu. 

— Jeszcze chwilę, Janie. 

— Zdawało mi się... — nieśmiało zaprotestowałem. 

— Cierpliwości. A teraz... — zrobił pauzę i spojrzał na Mitchella. 

— Słucham — powiedział nie mniej ode mnie zdziwiony policjant.  

—  Teraz, Gary, wytrząśnij wreszcie, co masz tam schowane w

rękawie. Opowiedziałeś wiele  o dziwnej historii tego bydła, lecz wkonsekwencji nadal nie wiem, co ty w tej hecy podejrzewasz? Indian

wykluczasz, złodziei handlujących krowami również, wspominasz o  

pracownikach farmy Jonathana Caldwella, lecz w sumie nie daje to żadnego

tropu, który  mógłby doprowadzić do wykrycia prawdy. Podejrzewam, żemasz jakąś inną jeszcze  koncepcję, o której nawet nie raczyłeś

wzmiankować. Czyżbym się mylił? 

Dostrzegłem zdumienie na twarzy Mitchella. Pokiwał głową wmilczeniu, zaśmiał się i rozłożył ręce gestem bezradności. 

— To zdumiewające — oświadczył.

Page 53: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 53/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

53 

—  Wręcz nie do wytłumaczenia. Karolu, ty masz chyba  jakiś darjasnowidzenia czy też odczytywania cudzych myśli. 

— Dawno to już zauważyłem — wtrąciłem. — Do rzeczy, do rzeczy — mruknął mój przyjaciel. — Mylę się, czy

nie?

—  Otóż nie. Nie wspomniałem o swym podejrzeniu, ponieważwydaje mi się tak  nieprawdopodobne, że aż śmieszne. A poza tym, gdybywieść o tym rozniosła się, mogłaby  wzbudzić wśród farmerów niemałą

panikę. A tego za wszelką cenę należy uniknąć. Rzecz w  tym, iż sprawa

znikającego stada wiązać się może z Ludwikiem Rielem. Tak, tak —  dodał spoglądając na mą osłupiałą minę. —  Ja o tym nawet nie wspomniałemCaldwellowi. Nie chcę go przerażać. 

—  Czemu jednak zataiłeś przed nami? —  zagadnął Karol. — 

Jeszcze nie wiem, o co tu chodzi, lecz na tyle sobie cenię twe spostrzeżenia iuwagi, iż zatajenie ich na pewno utrudni wykonanie niełatwego zadania. Co

ma wspólnego z Rielem Jonathan Caldwell i jego ginące krowy?

— Co ma wspólnego? — powtórzył porucznik. — Parokrotnie sięnad tym zastanawiałem.  Jednak... może mieć. Nie wiem, czy znaciedokładnie historię życia Ludwika Riela, a bez tego   moje przypuszczenia

wydadzą się wam majaczeniem chorego. 

— No... — odparł niepewnie mój przyjaciel — coś tam o tym Rielu

wiemy. Słyszało się nieco  o rebelii Metysów, ale szczegółów nie wymagajode mnie ani od doktora.

—  Rebelia wybuchła w 1885 roku —  pochwaliłem sięznajomością tematu. — Nas tu wówczas nie było. 

— Zwiedzaliśmy Oklahomę — dodał Karol. 

— No to cieszcie się. Tego rodzaju przygoda nie przypadłaby wam

do smaku. Zbyt była  krwawa, zbyt wiele pociągnęła ofiar i to niekiedy ze

strony osób zupełnie przypadkowych, wcale nie zaangażowanych w tej

bratobójczej walce. 

Page 54: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 54/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

54 

— Bratobójczej? — mruknął Karol. 

— Oczywiście. Bo cóż z tego, że jedną z walczących stron stanowili

Metysi? Przecież to byli  potomkowie białych osadników przybyłych tuprzed setkami lat bądź z Francji, bądź z Anglii,  posiadający takie same

prawa do tej ziemi jak i pozostała większość Kanadyjczyków.  Powiedziałpan, doktorze, że rebelia wybuchła w 1885 roku. To prawda, lecz jedynie

częściowo. Historia naszego kraju zanotowała dwa powstania metyskie.Pierwsze w 1869 roku, daleko stąd, na terenach, przez które przepływaPółnocna Rzeka Czerwona, a więc w  dzisiejszej prowincji Ontario, niezbyt

daleko od granicy Ameryki. Tam właśnie leżały  metyskie wioski, których

ludność zajmowała się co prawda uprawą roli, lecz przede  wszystkim

polowaniem na wędrujące stada bizonów. Skóry i mięso były główną

podstawą  utrzymania, ale z chwilą, w której ilość bizonów uległagwałtownemu zmniejszeniu, wzrosło znaczenie rolnictwa.

Ilu było tych Metysów? Niewielu. Jeśli pamięć mnie nie myli,przeprowadzony w 1840 roku spis ludności wykazał nieco ponad 4300„mieszańców” skupionych nad doliną Rzeki Czerwonej. 

— Toż to garst ka — zauważył Karol. — Z tego, co mi opowiadano,

sądziłem, iż Metysów było kilkanaście tysięcy. 

Page 55: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 55/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

55 

—  Opowiadano ci bajędy. Ale się temu nie dziwię, ponieważ tagarstka, jak twierdzisz, narobiła w naszym kraju tyle szumu, co dobrze

zorganizowana, bitna armia nieprzyjacielska. Tak wspominają uczestnicy

tamtej wojny, bo nie brałem w niej udziału. Po pierwsze z   powodumłodocianego wieku, po drugie ponieważ wówczas jeszcze nie istniałaPółnocno- Zachodnia Konna Policja. Jak wam wiadomo, zorganizowano jądopiero w 1873 roku. Ale mniejsza z tym.

—  Mniejsza z tym —  powtórzył Karol. —  Obawiam się, że jeżelibędziesz mówił tak szczegółowo i tak rozwlekle, nigdy nie dowiemy się, co 

ma wspólnego Ludwik Riel z krowami Caldwella.

—  Cierpliwość jest cnotą —  zaśmiał się Mitchell. —  Sam mnie

sprowokowałeś do tego gadania, więc nie przerywaj. Wkrótce dojdę do takzwanego sedna sprawy. Otóż przywódcą Metysów  znad Rzeki Czerwonej

był ojciec Riela, z zawodu młynarz. Dopóki tamte ziemie znajdowały się  w

administracji urzędników Kompanii Zatoki Hudsona, Metysom wiodło sięwcale nieźle.  Urządzali polowania, mięso i skóry sprzedawali w faktoriach

Kompanii, a poza tym prowadzili handel z osiedlami i miastami leżącymi poprzeciwnej stronie granicy, w Stanach Zjednoczonych. Sprawa zmieniła sięradykalnie, gdy posiadłość Kompanii przeszła na własność  rządu. Jak

wiecie, był to teren olbrzymi, bo obejmujący tak zwaną Ziemię Ruperta na

południu  Kanady oraz Terytoria Północne-Zachodnie, rozciągające się nadalekiej północy, aż poza krąg  arktyczny i na północo-zachód po GórySkaliste. W sumie półtora miliona mil kwadratowych powierzchni.

Pierwszym objawem zmiany stał się masowy napływ szkockich osadnikówna tereny przylegające do doliny Rzeki Czerwonej. Poczęli oni dość

intensywnie trzebić łowną  zwierzynę, zagrażając w ten sposóbmaterialnym interesom Metysów, a poza tym odnosili się do  „mieszańców” 

w sposób pogardliwy, niekiedy wręcz agresywny. Jednak nie ten powód stał

się  przyczyną rewolty mieszkańców doliny Rzeki Czerwonej, lecz decyzja

rządu z Ottawy  przeprowadzenia pomiarów gospodarstw rolnych

stanowiących własność Metysów. Gdybyż to  były jedynie pomiaryutwierdzające stan rzeczy! Nie wywołałyby protestu. Jednak wraz z  

przeprowadzeniem pomiarów miano również generalnie zmienić  kształt

działek rolniczych tak,  aby każda z nich tworzyła regularny kwadrat. Nie

Page 56: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 56/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

56 

wiem, kto to wymyślił, nie do mnie należy  krytyka posunięć władz, nawettak odległych w czasie. 

—  Oczywiście —  uśmiechnął się Karol. —  Biorąc pod uwagę, iżsam jesteś na służbie rządu... 

Mitchell skrzywił się z dezaprobatą. 

— Niech będzie i tak, ale nie odbiegajmy od tematu. Otóż, działki

rolne Metysów znad Rzeki Czerwonej najczęściej posiadały kształty bardzowydłużonych prostokątów. I to wcale nie  z przypadku. Kompania Zatoki

Hudsona, która te działki ongiś przydzieliła lub za bezcen  sprzedałaosadnikom, wymierzała je tak, iż każde gospodarstwo rolne miało niczym

nie skrępowany dostęp do rzeki z jednej strony, z drugiej zaś obejmowało

część lasu stanowiącego dla farmerów źródło budulca i opału. Zarządzonazmiana granic tych posiadłości odcinała wiele z nich i od wody, i od lasu. To

właśnie stało się powodem fermentu. Metysi sprzeciwili się  jakimkolwiek

Page 57: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 57/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

57 

nowym pomiarom, a próby przeprowadzenia ich siłą, powitali zbrojnymoporem. W tamtym okresie, jak już wspomniałem przywódcą Metysów był

młynarz Riel. Po jego śmierci  stanowisko to osiągnął jego syn, Ludwik

Dawid Riel. Dlaczego właśnie on? Po prostu dlatego, iż   był w stosunku doswych współbraci człowiekiem niezwykle wykształconym. Ukończył szkołę 

w Montrealu, a poza tym, jak mi mówiono, cieszył się sławą znakomitegomówcy. To on  prowadził rokowania z rządem kanadyjskim, a gdy nie

spowodowały oczekiwanego przez  Metysów skutku, utworzył Narodowy

Komitet Metysów z siedzibą w starej faktorii Kompanii  Zatoki Hudsona:

forcie Garry. Riel wraz z kilku Metysami należącymi do Komitetuopracowali 18 punktową „Listę Praw”, w której domagali się od rządu

kanadyjskiego utworzenia na terenach przylegających do Rzeki Czerwonejsamodzielnej prowincji z szerokimi uprawnieniami samorządowymi. Rząd

przystał na te żądania. Nie będę wyjaśniał szczegółów, dość że parlament  wOttawie uchwalił utworzenie „Prowincji Jeziora Prerii”, lecz nie zgodził się

na udzielenie amnestii Metysom, którzy byli bezpośrednio zaangażowani w

akcjach zbrojnych. Mało tego,  postanowiono wysłać na metyskie ziemieponad tysiąc żołnierzy, jakoby celem zapewnienia  mieszkańcom ochronyprzed napadami Indian. Riel, który okazał się przecież zręcznym  politykiem,

nie wyczuł podstępu. Jeszcze sam dostarczył wojsku przewodników. Gdywreszcie mała armia znalazła się na przedpolu fortu Garry, jeden z

przyjaciół Riela, „biały”  osadnik, ostrzegł go, iż zostanie aresztowany. Rielzdążył uciec w ostatniej chwili. Przedarł się przez  granicę Stanów i przezszereg lat, uzyskawszy obywatelstwo USA, mieszkał tam. Tak oto  

zakończyło się pierwsze powstanie Metysów. 

—  Bardzo to interesujące —  zauważył Karol nieco sceptycznym

tonem —  lecz ani na krok nie przybliża nas do sprawy Caldwella. Czyżbyodżyły wspomnienia tamtych, odległych dni i  Metysi na nowo pragną

uzyskać autonomię i wypędzić białych farmerów z ich gospodarstw? Bo 

chyba o to tu chodzi?

—  Właśnie. Jednak sprawa ta wiąże się nie z rebelią RzekiCzerwonej, lecz z drugim powstaniem, k tóre nastąpiło w piętnaście latpóźniej, w 1885 roku, nad rzeką Saskatchewan. I w  tym wypadku przyczyną

rebelii był ten nieszczęsny, nowy podział gospodarstw należących do 

Page 58: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 58/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

58 

Metysów. Ściągnięto Riela ze Stanów do miasteczka Batoche, głównegoskupiska Metysów, położonego nad rzeką Południowy Saskatchewan. I

teraz, jak przed piętnastu laty, Metysi  opracowali petycję do rządu,

domagając się nie tylko zaniechania pomiarów, lecz również  powołanialokalnych władz. Rząd nie udzielił odpowiedzi. W początkach marca 1885

roku Ludwik Riel wezwał swych pobratymców do chwycenia za broń. Ba,słyszałem, że, aby  wzmocnić wojownicze nastroje  i wiarę w ostateczne

zwycięstwo, Riel dopuścił się nawet oszustwa. Na mityngu zwołanym w  

Batoche w połowie marca zapewnił zebranych, iż uzyskałbłogosławieństwo Niebios, że na  dowód tego „Bóg położy swą dłoń nasłońcu”. W kilka naście minut po tej zapowiedzi niebo istotnie pociemniało.

Otóż Riel uprzednio zapoznał się z rocznikiem astronomicznym,  przewidującym zaćmienie słońca. Łatwowierni Metysi uznali swego

przywódcę za człowieka wszechmogącego.

W kilka dni później Riel powołał do życia „Tymczasowy Rząd  

Saskatchewanu”. Metysi przecięli druty linii telegraficznej łączącej Batocheze światem,  splądrowali rządowe składy żywności i artykułówprzemysłowych, aresztowali kilku „białych”, w tym agenta do spraw Indian.

Z kolei Riel wysłał zaufanych ludzi do wodzów poszczególnych  plemionindiańskich, wzywając je do zbrojnego buntu.  Jednak Czerwonoskórzy

odnieśli się niechętnie do tego apelu, zaledwie czterystu  wojowników zplemienia Kri odpowiedziało ochoczo na wezwanie do wspólnej walki z„białymi  twarzami”. Ani potężna federacja Czarnych Stóp, ani

Assinoboinowie, Salteaux i Czipeweje nie dostrzegali dla siebie żadnej

korzyści w popieraniu Riela. Na szczęście. Udział w powstaniu 20  tysięcywojowników mógł doprowadzić do katastrofalnych dla Kanady skutków. A

sam Riel potrafił wystawić zaledwie tysiąc strzelców, co prawdaznakomitych, umiejących jak nikt inny prowadzić partyzancką wojnę, lecz

niezdolnych do uzyskania decydującego zwycięstwa. Jak wiecie, rebelia

zakończyła się klęską. Po zdobyciu przez wojsko Batoche Ludwik Riel oddałsię  do niewoli i po długim procesie został skazany na śmierć. Kilku jego

najbliższych pomocników  otrzymało wyroki paroletniego pobytu w

więzieniach, lecz olbrzymia większość uczestników domowej wojny zdołałauniknąć wszelkiej kary. I teraz właśnie —  jeszcze chwilkę, Karolu — 

Page 59: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 59/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

59 

dochodzę do sprawy, która powinna cię specjalnie zainteresować. I pana,doktorze, również —  dodał spoglądając na mnie. —  W Saskatchewanie

nadal istnieją farmy metyskie, może nawet w  większej ilości niż przed

drugim powstaniem Riela, ponieważ wielu „mieszańców”  przeniosło  siętam z doliny Rzeki Czerwonej. Czy pogodzili się z istniejącym obecniestanem rzeczy? Na podstawie własnych obserwacji sądzę, że większośćzrezygnowała z dawnych planów i dawnych  ambicji. Jednak mit, bo to

najlepsze chyba określenie, Ludwika Riela nie wygasł ze szczętem.  

Zwłaszcza wśród Metysów francuskiego pochodzenia. Ta dziwna postaćnadal fascynuje wielu z jego współbraci, a również bardzo wielu „białych”.

Ongiś rozpętała ona wśród ludności Kanady  gwałtowny spór, grożący

rozpadnięciem się naszego państwa. Katolicy francuskiego  pochodzenia

bronili przywódcy Metysów uznając go za patriotę. Angielscy protestanci

potępili  go jako zdrajcę. Z upływem lat spór ten wiele   stracił na swejostrości, przecież nie wygasł  całkowicie. Myślę, że w pewnych kręgach

wciąż są żywe niebezpieczne marzenia na temat samodzielnego państwa

metyskiego, czy autonomicznej prowincji zamieszkałej wyłącznie przez 

pobratymców Riela. 

W ubiegłym roku zanotowaliśmy w naszym okręgu kilkawypadków, natury kryminalnej,  trudnych do wytłumaczenia. Sprawców

przestępstw niestety nie wykryto.

— Mów jaśniej — mruknął Karol. 

—  No więc... dwa przypadki podpalenia łanów pszenicy. U dwufarmerów. Zupełnie sobie obcych i nie będących sąsiadami. Zastanawiające,nieprawda?

—  Zemsta jakiegoś pokrzywdzonego kowboja —  zauważył mójprzyjaciel — lub też po prostu nieostrożność przy rozpalaniu ogniska. 

— Sam chyba w to nie wierzysz. Któż ośmieli się igrać z ogniem wsąsiedztwie łanu zboża? Badaliśmy oba wypadki bardzo dokładnie. Na śladjakichś pokrzywdzonych kowbojów nie wpadłem. Wręcz przeciwnie, w obu

gospodarstwach stosunki między pracodawcami a  robotnikami od lat

układają się w sposób patriarchalny. Farmerzy, zwłaszcza ci prowadzący 

Page 60: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 60/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

60 

uprawy na większych obszarach, troszczą się o swych ludzi w stopniuznacznie większym niż to się dzieje we wschodnich prowincjach Kanady. Po

prostu z braku chętnych. Teren ten jest słabo zagospodarowany, wiele farm

leży wśród bezdroży i pustkowi, ten fakt odstręcza od  podejmowania pracyna roli przez siły najemne. Dlatego trudno ich tu werbować, dlatego utrata 

człowieka umiejącego orać, siać czy pasać bydło stwarza posiadaczom ziemipoważne  kłopoty. Więc też dbają o swych ludzi, jak mogą. Płace są tu

wyższe niż w innych rejonach,  warunki wyżywienia i mieszkania również

znacznie lepsze. Będziecie mogli stwierdzić  to sami bawiąc u Caldwella.Wykluczam jakąś kowbojską zemstę. Nie w tym tkwi sedno sprawy.

—  Lecz oba wypadki nie mają przecież nic wspólnego z chęciązagarnięcia cudzego mienia —  zauważyłem. —  Jeśli spłonięcie łanów zbóżnie było dziełem przypadku, są to przykłady zemsty osobistej.

— Zemsty — potwierdził porucznik. — Lecz czy osobistej? Na tym

zresztą sprawa się nie kończy. W ubiegłym roku, już na jesieni, doniesiononam o dwu wypadkach masowego zatrucia stad bydła. Badałem te wypadki.

Przyczyna była prosta: bydło najadło się trującego zielska. Lecz  w jakiż to

cudowny sposób zielsko rozmnożyło się na łąkach, na których dotąd nigdynie rosło? Dlatego podejrzewam, iż trujące chwasty zostały podrzucone i to

nie przez jedną osobę, zbyt   długo by to trwało. W tej akcji musiała brać

udział spora grupa ludzi. Jakich ludzi? Nie odkryliśmy. Teraz z kolei mamydo czynienia z nie mniej tajemniczym zjawiskiem ginięcia stad  bydła nafarmie Caldwella. Dowodów nie posiadam, jak wam już wspomniałem,

jednak wolno mi przypuszczać, iż we wszystkich pięciu wypadkach działałajakaś zorganizowana grupa ludzi,  których celem jest doprowadzenie do

ruiny tamtejszych farmerów i opuszczenia przez nich  zagospodarowanej

ziemi.

—  I my we dwójkę mamy odkryć taką zorganizowaną grupę —  

ironicznie zauważył Karol. —  Robota zapowiada się niezła, pomysłdoskonały, że namyślam się teraz, czy nie powinniśmy,  ja i doktor, udać się

na stację i wsiąść do pierwszego pociągu, który jedzie w kierunku granicy  

ze Stanami.

Page 61: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 61/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

61 

—  Ależ, Karolu... —  porucznik wyraźnie się przestraszył. —  Nie

możesz tak postąpić.  Caldwell na pewno już wie o waszym przyjeździe i

jak... ja będę wyglądał? A poza tym, wszystko, co dotąd mówiłem, to tylko

przypuszczenie. Być może się myte, być może nie  istnieją żadne grupymetyskie próbujące na nowo rozpętać zawieruchę. Ale właśnie wy dwaj potraficie to najłatwiej sprawdzić goszcząc u Caldwella. To moja najbardziejosobista prośba. Apeluję do was w imię naszej starej znajomości.  

— No, proszę, słyszysz, Janie?! W imię starej znajomości przyjdzienam ryzykować własną skórą. Co o tym sądzisz? 

— Ha, skoro już jesteśmy tutaj... — zacząłem. 

Machnął ręką przerywając mi w połowie zdania. 

— Nie kończ. — A zwracając się do Mitchella: —  Widzisz, jakiego

masz sojusznika w doktorze? Zostałem przegłosowany. Dobrze. Pojedziemydo tej dzikiej farmy położonej w dzikich stronach.

— Dziękuję — porucznik odetchnął z wyraźną ulgą. — Nigdy wam

tego nie zapomnę. 

—  I jeszcze jedno —  powiedział Karol wstając —  czy twe

„metyskie” podejrzenia powinienem raczej zataić przed Caldwellem? 

—  On już jest wystarczająco zaniepokojony, po co masz gowprowadzać w panikę? Zresztą... zorientujesz się na miejscu, czy będzie to

konieczne. A tymczasem...

—  A tymczasem nie chcemy ci zabierać więcej czasu. Muszę to

sobie dokładnie przemyśleć. Idziemy, Janie.

Opuściliśmy biuro umawiając się na spotkanie rankiem,następnego dnia.

Szliśmy ulicą wśród gwarnego tłumu tak zamyśleni, że o mało niewpadłem pod kopyta koni ciągnących ładowny  furgon. Karol wziął mniepod rękę i puścił dopiero wówczas, gdy znaleźliśmy się we wnętrzu 

malutkiej restauracji. Był to oczywiście pomysł Karola, a nie mój. 

Page 62: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 62/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

62 

—  Wybacz, mój drogi —  powiedział siadając za stolikiem —  ale

bałem się, że jeszcze  kilkaset jardów spaceru i zostanę pozbawiony

towarzysza rozpoczynającej się przygody. Przygody! — powtórzył. — Niech

ją licho porwie. Co będziesz jadł? —  zapytał dostrzegłszy  zbliżającego siękelnera. — Rozmowa z Mitchellem wzbudziła we mnie iście wilczy głód. Nie 

potrafię prawidłowo myśleć przy pustym żołądku. 

Wybraliśmy z karty hamburgery oraz po butelce piwa.Hamburgery okazały się nieledwie  parodaniowym obiadem, tyle do

każdego kotleta zaserwowano nam jarzynowych dodatków i  włoskiego

makaronu.

—  I co ty na to? —  zagadnąłem odstawiając na pół  opróżnionąszklankę. 

— Niezłe — odparł zwięźle. 

— Ależ ja nie pytam o jedzenie! 

— Wybacz, lecz w tej chwili najbardziej interesuje mnie zawartośćmego talerza.

— Przepraszam, że przeszkodziłem ci w tak poważnym problemie— odparowałem złośliwie. — Będę milczał jak głaz, dopóki ostatnia resztkamięsa nie zostanie przez ciebie połknięta. 

Nie odzywałem się więc ani słówkiem, a że Karol również milczał,

obaj wyglądaliśmy jak  goście na pogrzebowej stypie. Na koniec

hamburgery14  zostały zjedzone a piwo wypit e. Karol dodatkowo zamówiłdwie kawy („to nam dobrze zrobi”) i zajął się nabijaniem fajki. Poszedłem  

za jego przykładem. 

—  No więc, Janie... —  odezwał się wreszcie wypuszczając ustami

kłąb dymu j—  możemy  wrócić do naszej sprawy, a raczej sprawyznikającego bydła pana Caldwella. 

14 Autor wyprzedził historię o kilkanaście lat. Nazwa: hamburger została użyta po raz pierwszy w 1904 roku, w

barze w Teksasie przez garncarza Fletchera Davisa podczas wystawy wyrobów garncarskich.

Page 63: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 63/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

63 

—  Właśnie! —  wpadłem mu w słowo. —  Jakim to cudem

domyśliłeś się, że Mitchell nie opowiedział nam wszystkiego? 

—  To nie cud, lecz znajomość człowieka. Ja wiem, że porucznik,gdy prowadzi śledztwo, staje się tak dociekliwy, że nie pominie ani jednego

szczegółu pozornie nie wiążącego się ze sprawą, ale mogącego się wiązać.Odkąd znam Mitchella, a i on sam sporo mi opowiadał o  swej pracy, nie

trafił mu się wypadek, w którym rezygnowałby z wykrycia przestępcy w 

wyniku braku własnej koncepcji. Mitchell, musisz wiedzieć, jestzwolennikiem teorii, która głosi, iż nawet mylne tropy rzekomo wiodące do

odkrycia prawdy są lepsze od żadnych! 

— Ależ to absurd! 

—  Tylko pozorny. Ponieważ i mylne tropy stanowią jakiś punktzaczepienia. Pozwalają na działalność w określonym kierunku, a w

konsekwencji na eliminację błędów. Tymczasem brak  wszelkiego pogląduna sprawę uniemożliwia rozpoczęcie jakiejkolwiek akcji. Z tego co nam 

naopowiadał Mitchell, przyznasz chyba, nic nie wynikało. Bo sugestie opracownikach robiących Caldwellowi „na złość”, nie potwierdzone żadnym

faktem, nie stanowią przecież poważnych  poszlak. Relacja porucznika togąbka mocno nasiąknięta wodą, gdy ją wycisnąłem, nie zostało  nic. I dlatego

trudno było mi uwierzyć, że tak sumienny i dociekliwy w swych badaniach

policjant wie tak mało o sprawie. Jak się okazało, moje podejrzenie było

słuszne. 

— Lecz czemu Mitchell zataił przed nami tak ważny fakt?  

—  Nie fakt, Janie, lecz domysł. Chociaż istotnie bardzo ważny.

Czemu zataił? To spryciarz. I w jakimś stopniu psycholog. Uznał, że nienależy nas sugerować, narzucać swego poglądu,  czyli z góry wskazywać

kierunek śledztwa. Mitchell bardzo nam ufa, uważa, iż sami potrafimy dojśćdo zbieżnych z jego poglądem wniosków lub też trafić na inne ślady, które 

przekreślą jego podejrzenia. 

—  Bardzo to skomplikowane —  zauważyłem żartobliwie. — 

Wydaje mi się, że główną rolę  odegrała tu obawa przed

Page 64: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 64/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

64 

rozprzestrzenieniem mogących wywołać panikę wiadomości. Z tego 

wynika, iż wbrew twej opinii, zaufanie do nas posiada swe granice.

— Na pewno. Porucznik to służbista i dziesięć razy się zastanowinim puści parę z ust. Jeśli wspomniałem o zaufaniu do nas, miałem na myśli

wyłącznie nasze doświadczenie i zdolności, które Mitchell nawet przecenia. 

—  Mniejsza z tym. Jaki jest twój pogląd, Karolu na tę dziwnie

zagmatwaną sprawę? Co do mnie, mam zupełny chaos w głowie. 

— Ba, ja również błądzę w ciemnościach. Gdzie błyska światełko,

które rozjaśni nam drogę wiodącą ku prawdzie? Nie wiem. Przypuszczałem,

że po rozmowie  z Mitchellem zasób  naszych informacji wzbogaci się nietylko o nowe, lecz i o stwierdzone fakty. Nic z tego. Same domysły, poszlaki,wątpliwości. Ale należało to przewidzieć. W przeciwnym wypadku 

porucznik nie zwracałby się do nas o pomoc. Liczę jeszcze na to, iż ten

Caldwell dorzuci do sprawy kilka istotnych szczegółów. Jeśli to jestoczywiście człowiek inteligentny i dobry  obserwator, a nie zasiedziały

farmer, który nie widzi świata poza uprawnymi polami i poza   stadami

bydła. 

— To znaczy, że nie masz żadnej koncepcji?

—  Żadnej, to chyba zbyt mocno powiedziane. Dopuszczambowiem istnienie trzech konkretnych przyczyn znikania, czy rozpraszania

się stad. Pierwsza: najnormalniejsze  stampede. Czyli, że nie istnieje żadenfizyczny sprawca, jeśli nie brać pod uwagę niedołęstwa  kowbojów nie

potrafiących opanować popłochu wśród zwierząt. 

—  Jednak wiemy, że mimo poszukiwań nie odnaleziono żadnychśladów uciekających krów. 

— Tak twierdzą poszkodowany i policja. Nie wiem, jak dokładnie

przeszukiwano teren. Prawdą jest przecież, iż jeden dobry, ulewny deszczwystarczy do rozmycia tropów największego nawet stada. I trzeba mieć, jakto się określa, dobrego nosa, by wyniuchać sedno rzeczy.

Page 65: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 65/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

65 

—  Hm... —  mruknąłem z powątpiewaniem. —  Stampede, któresporadycznie powtarza się i w  którego wyniku ginie tylko część stada? A

cała reszta nawet nie rusza się z miejsca wypasu? Czyż to prawdopodobne? 

—  Cała ta historia brzmi nieprawdopodobnie, iż dopuszczam

wszelkie, nawet niezgodne z logiką i naszym doświadczeniem, wypadki. 

—  Pięknie —  odparłem wcale nie przekonany o słuszności

wywodu mego przyjaciela. — A co poza tym?

—  Wolno podejrzewać, iż wśród ludzi pracujących na farmie

Caldwella znalazło się kilku  najzwyklejszych złodziei bydła. Sztucznie

wywołują stampede, aby uprowadzić kilkanaście  lub kilkadziesiąt sztuk ioczywiście je sprzedać. 

—  Twierdzenie całkowicie niezgodne z poglądem Mitchella.

Przecież krowy są cechowane  (powszechny to zwyczaj), a wśródhurtowników nie znaleziono ani jednej sztuki ze znakami farmy Caldwella.

—  Prawda, jeśli badano dokładnie. Lecz wypalane na skórzezwierząt znaki łatwo zniekształcić,  zamazać lub nawet przerobić. A poza

tym złodzieje wcale nie musieli sprzedawać bydła handlarzom, tylko jakimśdalej zamieszkałym hodowcom, niezbyt dociekliwie sprawdzającym 

pochodzenie zwierząt.

— A twoje trzecie podejrzenie?

—  Wiąże się z rewelacją porucznika na temat Metysów. Jeśli jest

prawdziwa, przysporzy nam najwięcej kłopotów. Byłoby to bowiemdziałanie bez chęci zysku, raczej zemsta niż kradzież. Takie wypadki należą

do najtrudniejszych, jeśli chodzi o wykrycie bezpośrednich sprawców 

przestępstwa. 

— Może Caldwell był osobiście zaangażowany w sprawę Riela? 

—  Nic nie wiemy na ten temat, poza tym że farmer udzieliłschronienia uciekinierom podczas rebelii Saskatchewanu. Lecz taki

postępek trudno uznać za powód do zemsty ze strony   jakichś grup

Page 66: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 66/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

66 

„mieszańców”. Chyba... chyba, że w życiorysie Caldwella istnieją jeszczeinne, nie znane nam fakty.

— Widzę, że pomijasz całkowicie sugestie Mitchella. — Myślisz o podpalaniu zasiewów i pomorze bydła. Że niby jest to

dowodem zorganizowanej akcji przeciw wszystkim farmerom nie Metysom,

czyli próbą zapoczątkowania kolejnej  rebelii. No cóż, nie odrzucam takiej

możliwości, aczkolwiek wydaje mi się ona mało realną. Trzeba by dopuścićistnienie jakiejś grupy „pogrobowców Riela”, ludzi na tyle ciemnych, na tyle

sfanatyzowanych, iż nie dostrzegają, jak bardzo w ciągu ostatnich latzmalały szansę na  stworzenie nowego „państwa Metysów”. Wzmocnienie

władzy administracyjnej, policyjnej i wojskowej nie stwarza najmniejszych

możliwości odniesienia sukcesu w zbrojnym powstaniu.

—  Jeśli to ma być zbrojne powstanie? —  wyraziłem wątpliwość.

— Może po prostu chodzi o jakiś terror ekonomiczny, o zmuszenie białychfarmerów do opuszczenia tych stron?

—  Tak czy owak, to paskudna sprawa. Ja osobiście współ czujęMetysom, lecz przecież nikt  przy zdrowych zmysłach nie może przyglądać

się biernie próbom zniszczenia gospodarki rolnej dla osiągnięciapraktycznie nieosiągalnego celu. Wolałbym, aby Mitchell mylił się w swymostatnim podejrzeniu, jednak nie sposób nie brać jego sugestii pod uwagę. I

to chyba wszystko. Pytałeś mnie, co sądzę o sprawie. Oto masz  odpowiedź.

Jesteś zadowolony? 

—  Raczej jestem przerażony —  wyznałem szczerze.  —  Ileż tu

poszlak, ileż błędnych ścieżek, na których można z kretesem się zagubić! I

znaleźć winnym... niewinnego. 

— Dlatego wskazana jest największa z naszej strony ostrożność. 

—  Czy ujawnisz Caldwellowi całą treść naszej rozmowy zporucznikiem?

—  Nie. Przynajmniej nie obecnie. Wszystko zależeć będzie odokoliczności, od tego, co nam  powie farmer i co zdołamy zobaczyć na

terenie farmy. Oby jak najwięcej! 

Page 67: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 67/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

67 

Na tym zakończyliśmy rozmowę przy stoliku. Nie podniosła mnieona na duchu.

Ponure myśli nie opuściły mnie aż do chwili, w której zapadłem wgłęboki sen, w wygodnym łóżku na kwaterze zarezerwowanej dla nas przez

porucznika. A następny ranek wprowadził mnie w lepszy humor, Przyczyna

takiej zmiany tkwiła w tym, iż udawszy się do biura Mitchella zastaliśmy w

jego gabinecie spodziewanego od paru dni gościa. 

—  No więc —  wykrzyknął porucznik na powitanie —  wreszcie

jesteśmy w komplecie! Pan  Jonathan Caldwell, a to —  zwrócił się donieznajomego — moi przyjaciele.

Uścisnęliśmy sobie dłonie i zagłębili w fotelach.

— Chciałem zabrać panów do siebie jeszcze dziś — zagaił farmer

— lecz sytuacja wygląda tak, iż powinniśmy wyjazd odłożyć do jutra. 

— Jaka sytuacja? — zdziwiłem się, przekonany, że sprawa dotyczy

znikającego bydła Caldwella.

— Będzie burza — oświadczył policjant. — Czuję to w kościach a

Jonathan również. Burza, a może huragan, ostatni chyba tej jesieni. 

—  Czy panowie macie zapewniony nocleg? —  zainteresował sięfarmer. — Bo jeżeli nie... 

—  Nie ma o czym mówić —  przerwał mu Mitchell —  mogą tu

mieszkać choćby rok. Jednak okoliczności wymagają szybkiego wyjazdu. 

—  Okoliczności... —  westchnął Caldwell. —  To prawda. Jedno

mnie tylko raduje, iż trafiła mi  się okazja poznania tak znakomitychpodróżników. Gary sporo opowiadał o panach. 

— Gary'ego cechuje skłonność do przesady — zauważył Karol. — 

Takich jak my żyje na tej ziemi wiele tysięcy. Zwłaszcza w Kanadzie, gdzienigdy nie brak łownej zwierzyny. 

Caldwell uśmiechnął się, co na pewno oznaczało: „już ja dobrze

wiem, co mam o was sądzić”. Oświadczenie Karola uznał za oznakę

Page 68: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 68/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

68 

skromności. Z kolei ja sam stałem się obiektem  przesadnych pochwał wrodzaju: „znakomity lekarz” (skąd o tym, u licha, mógł wiedzieć  Mitchell?!),

„wybitny westman”, który tyle zagadek rozwiązał. 

O jakie to „zagadki”  chodziło —  nie miałem pojęcia. Porucznik

dobrze musiał nablagować!  Dotąd sądziłem, iż raczej lekceważy mezdolności  i jako lekarza, i jako towarzysza wypraw Karola. A może to były

nieszczere pochwały, których celem — zaprezentowanie naszej dwójki jako

ludzi wybitnych, a równocześnie przedstawienie siebie jako człowieka

posiadającego tak wspaniałe znajomości? 

Karol przerwał tę „odę”  ku naszej czci kilkoma pytaniami

dotyczącymi sprawy znikającego  bydła. To, co opowiedział Caldwell,niewiele różniło się od informacji porucznika. Potwierdziło,  iż właścicielzauważył stratę po raz pierwszy w ostatnich dniach maja. A przedtem?  

— Nigdy — zaprzeczył energicznie. 

— Ani w ubiegłym roku? — badał dociekliwie mój przyjaciel. 

—  Nigdy. Pierwszy raz nie doliczyłem się kilkudziesięciu sztuk

właśnie w maju. 

— Kogo pan podejrzewa?

Rozłożył ręce gestem bezradności. 

—  Porucznik Mitchell mówił nam, iż wszyscy pańscy ludzie

pracują od lat, z wyjątkiem dwu czy trzech. Czy to prawda?

Mitchell nieco spochmurniał usłyszawszy pytanie stawiające pod

znakiem zapytania rzetelność jego informacji. 

—  Nie gniewaj się, Gary. Po prostu chcę raz jeszcze sprawdzić

fakty mogące mieć bardzo ważne znaczenie. 

—  Większość —  odpowiedział Caldwell —  została zatrudniona

przez mego ojca. To są osoby starsze, jeszcze zdolne do fizycznego wysiłku,lecz nawet w przeciwnych wypadkach żadnego  pracownika nie zwolniłem

Page 69: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 69/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

69 

uważając, iż byłoby to nieludzkie. Synowie sporej grupy tych ludzi poszli w

ślady ojców. Pracują u mnie. 

Spojrzałem z sympatią na naszego rozmówcę. Bo chociaż w sporejliczbie wielkich gospodarstw rolnych lub hodowlanych stosunki między

pracownikiem a pracodawcą —  jak mi wiadomo —  układały się bezporównania lepiej niż w zakładach przemysłowych, rzadko kiedy 

tolerowano ludzi nie mogących  podołać ciężkiej pracy na roli i obsłudzehodowlanej.

— Wszystko to oznacza — mówił dalej Karol —  iż ci pracownicycieszą się pełnym pańskim zaufaniem. A nowo przyjęci również? 

— Tak. I sądzę, że ja także darzony jestem wzajemnym uczuciem. 

— Sądzi pan — podchwycił Karol — lecz nie ma pewności... 

—  Doprawdy... no... pewność w takich wypadkach trudno

stwierdzić. Staram się nie być zarozumiałym. 

—  Godna uznania zasada. A czy wśród tej pańskiej gromadki...

przepraszam, ilu ich jest?

—  Dwudziestu, wliczając w to kucharkę i jej pomocnicę. Z

gotowaniem jest mnóstwo roboty, nakarmienie tylu osób... 

—  Rozumiem —  przerwał mu Karol —  i wracam do swego

pytania. Otóż czy wśród pańskiej  gromadki znajdują się ludzie, których

darzy pan mniejszym zaufaniem?

— Hm... jakby to określić? Trzy osoby pracują u mnie dopiero od

kwietnia, młodzi chłopcy przyjęci do obsługi stada. Ich znam najmniej, leczspełniają swe obowiązki bez zarzutu.  Jednak gdybym miał komuśpowierzyć ważne zadanie do wykonania, zwróciłbym się na   pewno do

któregoś ze starszych pracowników. To chyba jasne? 

— Oczywiście — przytaknął Karol. 

Page 70: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 70/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

70 

Pomijam ciąg dalszy „śledztwa”  prowadzonego przez mego

towarzysza, ponieważ większość  jego pytań dotyczyła szczegółów moim

zdaniem nie wnoszących nic do tak zwanego sedna sprawy.

Tkwiłem w fotelu, nie wtrącając się do rozmowy i —  wyznam — 

nudząc się nieco. Mitchell  milczał również, uśmiechając się od czasu doczasu przy co „celniejszym”  pytaniu Karola. Stary praktyk zapewne w taki

sposób wyrażał swe uznanie dla „śledczych” zdolności mego przyjaciela.

Rozmowa, a raczej długa seria pytań i odpowiedzi, trwała

niezmiernie, jak na mą cierpliwość,  długo. Przerwała ją pora lunchu. Leczgdy zasiedliśmy przy stole najelegantszej jakoby  restauracji w Reginie

(dokąd nas i porucznika zaprosił Caldwell), Karol wznowił swe  

przepytywania. Wyobrażam sobie, jak to musiało zmęczyć Caldwella! 

Na szczęście lunch szybko dobiegł końca, porucznik Mitchell

pożegnał się, by wrócić do  swego biura, a nas Caldwell wyciągnął naprzechadzkę po mieście. 

Nie zauważyłem nic godnego specjalnej uwagi. Może dlatego iż niejestem architektem ani historykiem sztuki, a może istotnie Regina niestanowiła obiektu jakiegokolwiek podziwu. Miasto przypominało nieco„frontowe”, pograniczne osiedle dalekiego zachodu Stanów  Zjednoczonych,

jakich widziałem wiele, chociaż jednocześnie różniło się nieco stylem swego  

budownictwa. Oczywiście odrobinę ładniejszego w formie od parterowych

bud i baraków  podwyższanych sztucznym frontem zbitym z desek,sięgającym ponad dach do wysokości kilku  stóp. Nigdy nie mogłem pojąćsensu takiej nadbudówki. Niczego nie upiększała, niczemu nie  służyła,

chyba... marnotrawstwu cennego drewna, zwłaszcza tam, gdzie go właśniew okolicy brakowało. 

Caldwell okazał się —  w przeciwieństwie do budowli miasta — 

człowiekiem bardzo  interesującym. Z rozmowy wywnioskowałem, iż znadokładnie historię Kanady, że wiele mogę  skorzystać z jego informacji natemat dawnych dziejów Brytyjskiej Ameryki Północnej. Kiedy  jednak

zahaczył o rebelię Ludwika Riela i oświadczył, że w wolnych chwilach

gotów jest nam  szczegółowo o niej opowiedzieć —  wyraziłem zaledwie

Page 71: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 71/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

71 

umiarkowaną ciekawość. O Rielu już  coś-niecoś czytałem, a relacjaMitchella, chociaż dość zwięzła, zupełnie mi wystarczała. Sądzę,  że i

Karolowi również. Zresztą nie po to udawaliśmy się na farmę. Dlatego po tej

obietnicy Caldwella szybko skierowałem rozmowę na inne tory. Bardziejchyba związane ze sprawą, dla której tu przybyliśmy, nawet gdyby była wnią wmieszana jakaś grupa Metysów. 

Począłem więc wypytywać o położenie geograficzne farmy, oukształtowanie terenu, które  mogło sprzyjać lub utrudniać akcjęnieznanych nam porywaczy krów. Uznałem jego informacje  za niezwykle

dla nas ważne. Nieco później Karol potwierdził mój pogląd.  

Prognoza Caldwella sprawdziła się. Tuż przed zmierzchemzerwała się wichura zamieniająca  miasto w jeden potężny obłok kurzu.Trwało to z dobrą godzinę, pozwalając nam schronić się  pod dach do

kwatery gościnnie przeznaczonej nam przez porucznika Mitchella. Caldwellpognał do hotelu. Umówiliśmy się na dzień następny, na godzinę ósmą ranow biurze Północno- Zachodniej Konnej Policji.

Po huraganowych podmuchach, hukach piorunów i zygzakach

błyskawic —  lunął deszcz tak  gęsty, jak gdyby z nieba spłynęła na ziemiępotężna rzeka. Spoglądając przez szyby na czarne jak sadza niebo raz po raz

rozświetlane zielonożółtymi ogniami błyskawic, wymienialiśmy swe  

spostrzeżenia dotyczące osoby Caldwella. Na ogół zgodne. Farmer okazał

się —  ku naszemu zadowoleniu — człowiekiem kulturalnym, rozsądnym i

wesołym. Jak dotąd trapiła mnie obawa,  iż natkniemy się na prostaka niedostrzegającego świata poza orką i hodowlą, a równocześnie tak 

zadzierającego nosa wobec innych, że dłuższe przebywanie w jego

towarzystwie będzie  prawdziwym dopustem Bożym. Spotykałem wielutakich farmerów i ranczerów na zachodzie Stanów. 

—  Jest to człowiek o nieograniczonej chyba cierpliwości — 

oświadczyłem Karolowi w trakcie naszej rozmowy.

— Z czego to wnioskujesz?

— Ze spokoju, z jakim przez przeszło dwie godziny odpowiadał na

twe pytania.

Page 72: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 72/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

72 

— Czyżby były tak męczące? 

— Powiedz lepiej: nudne.

—  Być może nieco przesadziłem w szczegółach, jednak nadmiarinformacji jeszcze nikomu nie zaszkodził. 

— I cóż o nich sądzisz? 

— Po pierwsze: podejrzewam, iż kradzieże pozostają w związku z

przyjęciem do pracy trzech  nowych ludzi. Po drugie: sposób, w jaki

przeprowadzane są kradzieże, dowodzi sporego  sprytu złodziei. Gdybybowiem za jednym zamachem porwano nie dwadzieścia, lecz sto 

dwadzieścia sztuk, kradzież zostałaby szybko zauważona. A więc „ktoś” 

ustalił sobie plan działania i realizuje go z godną podziwu konsekwencją. 

—  Co do sprytu przyznaję rację, lecz wątpliwe jest dla mniełączenie sprawy z faktem  zatrudnienia nowych ludzi. Skąd możemy

wiedzieć, czy kradzieże bydła nie rozpoczęły się  jeszcze przed kwietniem?

A poza tym, gdzież się podziały uprowadzone krowy? 

—  Ba —  odparł z humorem —  gdybyśmy to wiedzieli,

wystarczyłoby pogadać z Mitchellem, po czym spokojnie wsiąść do pociągu. 

Na tym zakończyliśmy rozmowę. Burza okazała się bardzo długa.

Zasnąłem w migotliwym blasku błyskawic i łoskocie piorunów, a gdyocknąłem się rankiem, przez szyby wpadał  słoneczny blask i niebo

błękitniało nad miastem. 

Spakowaliśmy się szybko, ujęli swe strzelby i tłumoczki, a

następnie szparkim krokiem dotarli do kwatery Mitchella w tak ściśleoznaczonym czasie, jakbyśmy stanowili parę niezawodnych chronometrów.Caldwell już czekał na nas. Ze zdziwieniem dostrzegłem w  gabinecie

porucznika stół nakryty bielusieńkim obrusem, pełen talerzy, filiżanek isztućców.  Pomyślałem, iż Mitchell urządza przyjęcie na cześć jakichśBardzo Ważnych Osobistości i że  powinniśmy jak najszybciej wycofać się.

Jednak zaraz okazało się, że Bardzo Ważne Osobistości to... Karol i ja!

Page 73: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 73/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

73 

—  Siadajcie —  zaprosił porucznik. —  Nasze restauracje karmiąpodwójnie kiepsko, bo i potrawy są niesmaczne, i ceny nie do strawienia. A

poza tym, na pewno dziś jeszcze nie  jedliście. Spróbujcie tych skromnych

dań naszej policyjnej kuchni, jednak zdrowszych od tego,  co nam serwująbarmani.

Po takim wstępie ochoczo zabraliśmy się do opróżniania 

półmisków. 

—  Obmyśliłem całkiem wiarygodną historię —  powiedziałCaldwell. — Obaj moi goście zostali do mnie skierowani przez syna starego

przyjaciela mego ojca, Leonarda O'Brien...

—  Oj... —  przerwałem —  nie podoba mi się taki układ. PanO'Brien niejeden raz bawił u  pańskiego ojca i sporo osób go znało. A jeśliteraz któraś z tych osób zagadnie mnie o niego? 

—  O'Brien zmarł przed kilku laty, więc nie musieliście go znać,natomiast syn O'Briena jest radcą prawnym dużej firmy rzeźniczej w

Chicago. Poszedł w ślady ojca, również prawnika. 

— Nie podoba mi się to — powtórzyłem. 

—  Ależ, doktorze —  zaprotestował Caldwell. —  Z ludzi, którzyznali O'Briena, żyje tylko dwu,  inni byli w tamtych latach dziećmi. Ja sam 

ledwie pamiętam Leonarda, moi ówcześni rówieśnicy  podobnie. Co takich

szkrabów mógł obchodzić jakiś tam dorosły przybysz? Powtarzam:panowie mogliście w ogóle nie znać O'Briena, natomiast syn jego nigdy umnie nie był. Zresztą bardzo wątpię, czy ktokolwiek zagadnie was w takiej

sprawie.

—  Wątpliwość nie jest pewnością —  stwierdziłem. —  Czy nie

można by jakoś inaczej uzasadnić naszego przyjazdu? 

—  Niestety, doktorze. Już zapowiedziałem wasz przyjazd takąwłaśnie historyjką i jedynie moja żona zna prawdę. 

— Ha, skoro tak, nie będę się dłużej spierał. A co pan mówił swym

pracownikom o naszych zawodach?

Page 74: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 74/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

74 

— Hm, nad tym nie zastanawiałem się. Lecz chyba pan, doktorze,nie potrzebuje kryć się ze swym fachem. Co się tyczy pana — zwrócił się do

Karola —  skoro obaj macie uchodzić za  greenhornów i „niedzielnych

myśliwych”, jak to ustaliliśmy z porucznikiem... 

—  A może zgodzisz się —  wszedłem w słowo Caldwella —  byćpracownikiem szpitala?

— Lekarzem?

— Ech, nie. Cóż poczniesz, gdy jakiś kowboj zwróci się do ciebie o

poradę? Powiedzmy, że będziesz... pracownikiem administracji. Tyle czasu

spędziłeś w szpitalu jako pacjent, że chyba orientujesz się w tych sprawach.A zresztą, kogo może interesować praca urzędnika? 

Zerknął na mnie niezbyt przychylnym okiem i wzruszył 

ramionami.

—  Dobrze —  mruknął. —  Tylko proszę nie żądać, abym

przyprawił sobie sztuczną brodę i dla niepoznaki przefarbował włosy. 

Reszta śniadania upłynęła już tylko na wesołej gadaninie i naopowiadaniu dykteryjek związanych z zawodem każdego zopowiadających. Nie na tyle jednak interesujących, aby warto  byłoprzytoczyć je w tym miejscu. 

I tak oto upłynęły nam ostatnie godziny pobytu w Regina. Czekała

nas teraz trudna i dziwna sprawa, której rozwiązania podjęliśmy się. Czy

nie nazbyt pochopnie? Czy potrafimy, jak to się  zwykle określa, wyjść zhonorem uzasadniając w ten sposób swe tropicielskie zdolności?

Page 75: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 75/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

75 

I V  

 „ A l i c j a ”  

Średniego wzrostu, o jasnych włosach, okrągłej twarzy gładkoogolonej — pan Jonathan Caldwell czynił wrażenie człowieka energicznego,

nieco rozgadanego, lecz interesującego. Ani  chudy, ani tęgi, budową

fizyczną przypominał przeciętnego, amerykańskiego farmera, który miał  

zbyt mało czasu, by utyć, i zbyt dużo jedzenia, by wyschnąć na patyk. Dostrojów chyba nie  przywiązywał wielkiego znaczenia, bo gdy spotkaliśmy

go po raz pierwszy w biurze porucznika Mitchella, odziany był w piaskowejbarwy spodnie i kurtę, szyte z drelichu, czyste i schludne,  jednak dalekie od

eleganckich garniturów, w jakich przybywali do Reginy — przecież stolicyokręgu  —  właściciele bliższych lub dalszych, mniejszych lub większychgospodarstw rolnych.

Jego skromne odzienie doskonale pasowało do zewnętrznegowyglądu domu, w którym mieszkał wraz z rodziną. 

Dom ten ujrzałem po półtora dnia trwającej podróży. Caldwell, jak

się okazało, przybył po nas bryczką zaprzężoną w dwa konie, którymi sam

kierował, wioząc nas szlakiem kolein latami  wytłaczanych w murawiedzikiej łąki przez pojazdy. Raczej nieliczne. 

Piszę „nieliczne”, wnioskując z faktu, iż przez te półtora dnia niespotkaliśmy nikogo (pomijając stado antylop). Jedyne zabudowania na tymbezludziu, jakie wskazał nam nasz  gospodarz, stały tak daleko od szlaku,

którym podążaliśmy, iż nie było sensu skręcać celem  skorzystania z

gościny. Skromny dowód świadczący o istnieniu człowieka w tych stronach. 

Page 76: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 76/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

76 

Nasza bryczka nie stanowiła jednak jedynego pojazdu, jakirozjeżdżał wysokie, poczynające żółknąć łodygi traw. Kilka kroków za nami

toczył się drugi wehikuł —  jednokonna, kryta płócienną budą dwukółka.

Jak się później dowiedziałem, pojazdy tego typu są w Kanadzie w  powszechnym użyciu. Uznano je bowiem za lepsze, za zwrotniejsze odczterokołowych, ciężkich  wozów używanych w Stanach Zjednoczonych wokresie osadniczych wędrówek na ziemie  Dzikiego Zachodu. Przyczyną

drugą popularności tego rodzaju środków transportu był fakt, iż  głównymi

szlakami komunikacyjnymi od momentu zapoczątkowania kolonizacjizachodniej i północno-zachodniej Kanady stały się rzeki. 

Łódź, niekiedy płaskodenna barka, niekiedy mały parowiec, lecznajczęściej canoe —  lekkie czółno sporządzone z zeszytych, smołą lubżywicą uszczelnionych płatów kory —  oto środki  transportu zdolne do

przewożenia na odległość wiele kilometrów setek funtów ładunku. Canoe,  

mimo swej pozornej kruchości, mogła unieść kilkuosobową załogę, długa na

25 do 45 stóp15  , pozwalała na załadowanie półtorej tony 16  bagaży. Zaletącanoe był fakt, iż nadawała się do pływania po płyciznach, że łatwo ją byłoprzenieść z jednego działu wód do drugiego lub też  brzegiem rzeki, celem

ominięcia raf i wodospadów. 

Kanadyjski, nieprawdopodobnie spławny, gęsty system rzek i

jezior zezwolił pierwszym żeglarzom-traperom już w roku 1754 dotrzeć zewschodu do podnóży Gór Skalistych, a więc o dwadzieścia lat wcześniej niżdokonano tego na późniejszym terytorium Stanów Zjednoczonych.  Taką

była czarodziejska magia wód płynących poprzez bezkresny obszar iniosących na swych  barkach łodzie śmiałych myśliwych, żądnych przygód

eksplorerów, dzielnych pracowników dwu  kompanii handlowych:

hudsońskiej i północno-zachodniej, na koniec —  nieustraszonych badaczy

nowych ziem. Ich imiona przeszły do historii odkryć geograficznych,

utrwalone w nazwach jezior, rzek, zatok, przylądków i górskich szczytów.Przy tak dogodnym transporcie wodnym zbytecznym stawał  się ładowny,

lecz ciężki wóz czterokołowy. Wystarczała lekka dwukółka. 

15  Czyli około od 7,5 do 13,5 m. 

16 Chodzi tu o tonę amerykańską czyli nieco ponad 907 kg. 

Page 77: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 77/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

77 

Wspomniałem już, że skromna odzież Caldwella bardzo pasowałaswym wyglądem do wyglądu domu, w którym mieszkał. Bliskość tego domu

zasygnalizowały nam stada krów  pasących się tu j ówdzie, aż po granicę

czarnego boru, jaki ujrzałem po zachodniej stronie prerii.  Później ukazałysię budynki, zapewne gospodarcze, bo bez kominów, na koniecprzedziwnego kształtu dzieło architektury otoczone nie mniej zadziwiającąpalisadą. Zabłysło szybami okien, w których migotały różowe blaski

zachodzącego słońca. 

Napisałem „zadziwiająca palisada”  nie bez powodu. Było to

bowiem ogrodzenie wbite czy też wkopane w ziemię, z różnej grubości

okorowanych bali, pomalowanych na biało, przyciętych do wysokości piersiśredniego wzrostu mężczyzny. Parkan tak solidny a równocześnie przed 

niczym i nikim nie chroniący. Mógł go przeskoczyć nawet najmniej sprawnymężczyzna. 

Caldwell chyba odgadł moje myśli, bo zatrzymał konie iodwróciwszy się do nas powiedział: 

— To pamiątka z dawnych, niebezpiecznych czasów. 

— Te paliki? — zdziwiłem się. 

— Dziś paliki, doktorze, lecz w latach, w których ojciec zwoził je z

lasu i mocował w ziemi,  były to bale na półtora chłopa wysokie, z ostrozakończonymi szczytami, wyposażone w  strzelnice. Niewiele brakowało, aodegrałyby po raz ostatni swą obronną rolę podczas powstania  Riela. Na

szczęście obyło się bez napastników i bez oblężenia. W ubiegłym roku

ścięliśmy palisadę do połowy jej wysokości przy pomocy piły, okorowali i

pomalowali. Było z tym mniej roboty niż z wykopywaniem bali i stawianiemsztachet. A poza tym... to pamiątka po mym ojcu.  

— Uważa pan, iż mocna palisada nie jest już potrzebna?  

— Na pewno nie. Tyle, że zasłaniałaby widok na łąkę i las. Milszyto krajobraz od rzędu paskudnych słupów. Czasy rebelii i wojen należą już

do niepowrotnej w tych oko licach przeszłości. Z Indianami żadnychkłopotów nie ma, rzadko kiedy pokazują się w pobliżu. 

Page 78: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 78/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

78 

— A z innymi? — zagadnąłem. 

—  Raczej ich nie spotykam. Drogi na północ wiodą szlakami

rzecznymi, a strumień, jaki przepływa przez moją ziemię, nie nadaje się dożeglugi. 

— Jednak znikanie bydła... 

—  Och, doktorze! Sądzi pan, iż przed kradzieżami uchroniłabymnie palisada wokół domu? 

Cmoknął na konie i podjechaliśmy truchtem pod dziwne

ogrodzenie w miejscu, w którym  szeroko rozwarta brama umożliwiała

wjazd w głąb ogrodu. Nad bramą, na wysokich tykach  umieszczono na

poprzecznej desce biały napis: „Alicja”. Taką więc nazwę nosiła posiadłość 

Jonathana Caldwella.

Ruszyliśmy teraz szparko szeroką aleją, wzdłuż której rosły

świerki. Dalej leżały  szmaragdowe trawniki, a dwa gazony, po lewej i po

prawej stronie, czerwieniły się i żółciły na  przemian barwami ostatnich,

jesiennych kwiatów. 

Wszystko wyglądało bardzo czysto, kolorowo, powiem — 

elegancko. Za to dom! Była nim mieszanina przybudówek, niczym zabawkaz klocków ustawiona rękami bardzo niezdarnego  dziecka. Nietrudno

odgadnąć, iż tak dziwaczna konstrukcja wynikła ze stopniowego 

powiększania wnętrz i że pracami budowlanymi na pewno nie kierował

żaden architekt, bo cały obiekt świecił okropną brzydotą. 

Środkowa część była parterowa. Prawa, na oko znacznie nowsza,

górowała jednym piętrem  nad swą starszą sąsiadką. Lewe skrzydłodźwigało się aż na dwa piętra, a miało kształt prawie   kwadratowy, coś wrodzaju wieży. Wszystkie trzy części wzniesiono z drewna. Dodam, iż w 

każdej z tych części otwory okienne miały inne wymiary. 

Nasza bryczka zatrzymała się przed małą werandką, która

zapewne niegdyś pasowała do  parterowego budynku, a dziś  wyglądałaśmiesznie wobec ogromnej szerokości całego (wraz z  przybudówkami)

domostwa. Z wysokości stopni tej werandki spoglądała na nas kobieta oraz  

Page 79: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 79/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

79 

dwoje szkrabów, które na widok pojazdu ruszyły ku nam, wrzeszczącniczym wataha Indian napadająca na obóz bladych twarzy. Były to dzieci

naszego gospodarza.

Caldwell pierwszy zeskoczył z bryczki i uchylając kapelusza

powiedział: 

— Witam w „Alicji”! Pozwólcie, że przedstawię was żonie. 

Poprowadził nas ceremonialnie po stopniach werandki, po czymwymienił nasze imiona i nazwiska. Pani Caldwell okazała się szczupłą

szatynką o brązowych oczach, kształt nej postaci i ujmującym sposobie

bycia.

Wkroczyliśmy do sieni albo raczej —  hallu, bo było topomieszczenie tyleż długie co  szerokie, z lustrami na dwu ścianach, ze

świecznikiem zwieszającym się z sufitu i z czterema fotelami ustawionymi

wokół okrągłego stołu. Na pozostałych dwu ścianach rozpięto skóry  

niedźwiedzie, a nad drzwiami sterczał łeb łosia o wyjątkowo potężnych

rogach.

Zaskoczył mnie  taki widok wnętrza. Nie sądziłem, iż w środkudomu przypominającego fragmentami stodołę lub  stajnię napotkam takpiękne wyposażenie. Bo i lustra, i stół, i fotele, a przede wszystkim kuty w  

mosiądzu świecznik, świadczyły o dobrym smaku osoby, która teprzedmioty nabyła, oraz o sporych możliwościach finansowych nabywcy.

—  Pozwól, Alicjo, że od razu zaprowadzę  naszych gości do ichpokojów. 

Skłoniła głowę, odwzajemniliśmy ukłon i prowadzeni przezCaldwella schodami, które lśniły  od politury, powędrowali na piętro. Tu,naprzeciw balustrady zamykającej szyb schodów,  znajdowało się dwoje

drzwi ciemnych, prawie czarnych, ze złocistymi klamkami i tejże barwy 

okuciami.

—  Oto panów pokoje —  poinformował gospodarz. —  Nie

wiedziałem, czy chcecie zająć dwa oddzielne, czy też jeden wspólny. Proszę

wybierać. W obu są dwa łóżka. 

Page 80: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 80/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

80 

Nacisnął klamkę. Drzwi uchyliły się bezszelestnie. Ujrzałemkomnatę o dwu oknach z  podłogą pokrytą dywanem, z okrągłym stołem,

wyściełanymi krzesłami i łożami tak potężnymi,  że na każdym z nich

zmieściłyby się dwie tęgie osoby. Luksus, jakiego nie mogłem oczekiwać  sądząc z zewnętrznego wyglądu domu. 

—  Podziwiam pańską przenikliwość —  elegancko stwierdził

Karol. — Dla dobra sprawy, wygodniej nam będzie zakwaterować się tutaj.Niekiedy zdarza się, iż memu przyjacielowi lub mnie przychodzą do głowytak zwane odkrywcze myśli. Informujemy się o nich natychmiast,  nawet w

nocy. Tak to bywa w różnych kłopotliwych sytuacjach, a przyzna pan, iż

sprawa, jaką mamy rozwikłać, należy raczej do skomplikowanych. 

Caldwell uśmiechnął się, skłonił i dodał: 

— Za pół godziny zjawię się u panów. O piątej jadamy obiad.  

Skłonił się jeszcze raz i wyszedł. Zostaliśmy sami. 

— Jesteś zadowolony, Karolu? 

—  Bardzo. Caldwell w coraz większym stopniu zyskuje mojeuznanie i jeśli inne sprawy ułożą  się chociaż w połowie tak dobrze, nieodjedziemy stąd bez sukcesu. 

W oznaczonym czasie, dokładnie umyci (jeśli można dokładnieumyć się w miednicy) i  ogoleni zeszliśmy na dół wraz z gospodarzem i

zasiedli do stołu z całą czteroosobową rodziną  Caldwellów. Przy obiedzie

zauważyłem, iż nazwa budynku wywodzi się pewnie od imienia żony  

gospodarza.

—  Odgadł pan, lecz niezbyt ściśle. Istotnie takie imię nosi mojamałżonka, lecz nazwa  powstała w okresie mego dzieciństwa. Była onawynikiem przypadku. Gdy zawitał w te strony  serdeczny przyjaciel mego

ojca, pan O’Brien, na widok szmaragdowych łąk, ciemnych borów i  

przezroczystych wód strumienia, wykrzyknął: 

Page 81: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 81/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

81 

—  Ależ to kraina z bajki! Jak nazwałeś swój dom, Edwardzie?

Przecież nazwa jest   potrzebna, chociażby dla tych, którzy zapragną cię

odwiedzić. 

Ojciec mój miał jakoby parsknąć śmiechem i odpowiedzieć, iż

skoro to kraina z bajki, najlepiej nazwać farmę imieniem Alicji. Domyśla siępan, doktorze, o co chodzi?

Zauważyłem, jak Karol wytrzeszczył oczy niczego nie pojmując.Na pewno nigdy nie czytał tej książki. 

— Przygody Alicji w krainie czarów — odparłem. 

—  Tak, tak, doktorze. Mój ojciec zachwycał się tą bajką, a jaczytałem ją niejeden raz. 

Dopiero późnym wieczorem, gdy zostaliśmy sami, wytłumaczyłemKarolowi, o co chodziło. Przyznał ze skruchą, że nigdy nie słyszał „o czymś

takim”, lecz obiecał, iż nie omieszka w  najbliższym czasie zaznajomić się z

twórczością pana Lewisa Carrolla. 

Po zakończeniu posiłku poszliśmy wraz z gospodarzemprzespacerować się po ogrodzie. Wolno mi tak nazwać tę sporą przestrzeńziemi ograniczoną dziwacznym płotem, wysadzaną  wzdłuż wjazdowej aleirzędami świerków. Zagadnąłem Caldwella, kto sadził drzewa, bo ich długie,

pod sznurek wyprostowane rzędy świadczyły o tym, że nie wyrosły znasion rzuconych przez wiatr. Wtedy dowiedziałem się o historii i ogrodu, i

budynku mieszkalnego, i całej liczącej 800 akrów 17 posiadłości. 

—  Na wschód i na zachód ziem „Alicji”  —  mówił Caldwell — 

rozciągają się tereny nie  zagospodarowane. Tymczasem korzystam z tych

niczyich łąk dla wypasu bydła. Ojciec mój nabył grunt jeszcze w okresie, wktórym ziemia należała do Kompanii Zatoki Hudsona. Zapewne   wiecie, iż

Kompania uzyskała nie tylko prawo do handlu skórkami upolowanychzwierząt, lecz  również, na mocy królewskiego nadania, olbrzymie terenyrozciągające się na wschód od Gór  Skalistych i hen, na północ. Jak daleko,

tego wówczas nikt dokładnie nie wiedział. Później  okazało się, iż jest to

17

 Czyli ponad 323 hektary.

Page 82: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 82/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

82 

obszar o powierzchni półtora miliona mil kwadratowych.   Cały ten kraj, 

zwany w królewskim nadaniu „Ziemią Ruperta i Terytorium Północno-

Zachodnim”, w roku 1869 został przejęty przez nowo powstały rząd

Dominium Kanady za odpowiednim odszkodowaniem pieniężnym. Mójojciec uzyskał jednak zatwierdzenie prawa własności.  Miałem wówczasdziesięć lat, więc doskonale pamiętam tamte dni, a czego zapamiętać nie 

potrafiłem, o tym powiedzieli mi starsi. Ongiś to był zupełnie dziki kraj.

Ongiś, to znaczy przed 1820 rokiem, bo wówczas właśnie mój ojciec, dzięki

pomocy finansowej swych rodziców a  moich dziadków, nabył ten teren:kawałek lasu i spory szmat prerii. 

— Przepraszam — wtrąciłem przekornie — twierdzi pan, iż był towówczas dziki kraj. A  obecnie? Przecież to są nadal prawie bezludnepustkowia.

Roześmiał się. 

— Ach, doktorze! W porównaniu z tamtym okresem osiągnęliśmyszczyty cywilizacji. Saskatchewan posiada miasta, ma sieć niezłych dróg (wtym momencie Karol chrząknął, a  Caldwell znowu się roześmiał)

...przyznaję oczywiście, iż trakt łączący „Alicję” z Reginą nie jest ani traktem,ani drogą, lecz nasze władze nie budują szlaków dla jednego tylko osadnika,  

chociażby zajmował się od lat dostarczaniem żywca do miast. Jednak napołudniu  Saskatchewanu dalekie i wygodne szosy już dawno połączyły

wszystkie duże i mniejsze skupiska ludzkie. Lecz przede wszystkim — 

kolej! To jest osiągnięcie! Nie minęło jeszcze pięć  lat od chwili, w którejżelazny szlak połączył dwa oceany i uczynił Reginę centrum

komunikacyjnym naszego okręgu, zachęcając dziesiątki tysięcy przybyszów

ze wschodu do zakładania gospodarstw rolnych. Sądzę, iż za rok, za dwabędę miał pod swym bokiem sporo sąsiadów. Mimo że, przyznam, wcale za

tym nie tęsknię. Czy panów nie nudzę? 

Zgodnie zaprzeczyliśmy. 

—  Cóż skłoniło pańskiego ojca do zamieszkania na takim

odludziu? — zapytałem po chwili. 

Page 83: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 83/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

83 

—  Chyba pradziadowskie tradycje. Trzeba wam, panowie,

wiedzieć, iż mój pradziad rozpoczął  swą życiową karierę od traperki.

Buszował w pojedynkę na dalekim zachodzie i północy, lecz  później

przeszedł na służbę Kompanii Zatoki Hudsona. Został nawet kierownikiemjakiejś faktorii, chociaż, jak się mówi w mej rodzinie, ledwie umiał czytać, az pisaniem w ogóle mu nie  wychodziło. W drugiej połowie swego życiawycofał się z tego  interesu, przeprowadził do Montrealu,  gdzie wstąpił w

związki małżeńskie z córką któregoś z szefów Kompanii. Myślę, że to  

małżeństwo bardzo pomogło memu ojcu w nabyciu ziemi. Żaden z moichbliskich krewnych nie ruszył tropami pradziada. Dopiero w mym ojcu ,

chyba jakimś prawem dziedziczności, obudziła  się tęsknota za przeżyciem

wielkiej przygody w dziewiczym kraju. O traperce nawet mowy nie było,lecz ponieważ ojciec ukończył studia agrarne, a w fabryce produkującej

narzędzia rolnicze  pracować nie chciał, uradzono, iż zawód rolnikanajbardziej będzie mu odpowiadał. Któż mógł   przypuszczać, że przyszły

farmer wybierze dla swej gospodarki tereny tak bardzo odległe od  ludzkich

skupisk? A o tym, w wielkiej tajemnicy, właśnie marzył mój ojciec, pragnączostać jednym z takich pionierów, o których ongiś pisał  James Fenimore

Cooper 18. Wykazał sporo energii,  by osiągnąć cel. Powołując się na swego

dziadka zdołał uzyskać poparcie któregoś ze  współzarządców Kompanii iwiosną, jako pasażer łodzi przedsiębiorstwa, wybrał się na  północny

zachód. Powiem krótko: znalazł szmat ziemi nadającej się zarówno poduprawę, jak i na hodowlę bydła. Gdy powrócił do Montrealu z radosną dlasiebie informacją, w rodzinie  wybuchł niemały huczek. Na mego ojca

poczęto spoglądać jak na niebezpiecznego szaleńca.  Jednak w jakiś tam

sposób zdołał przekonać rodziców i swego brata. Ziemia została nabyta za  

wręcz śmieszną sumę. Jednak koszty transportu maszyn rolniczych, ziarnasiewnego, pierwszych sztuk bydła i koni wyrównały taniość ziemi zpoważną nadwyżką. Wydawało się, iż największy kłopot sprawi znalezienie

odpowiednich pracowników. W rzeczywistości nie zabrakło  niespokojnych

duchów, których pociągała praca na odludziu. Ojciec zwerbował pięciu, apóźniej rozpoczęła się pionierska orka, w rzeczywistości i w przenośni. Na

18  J. F. Cooper (1789— 1851), pisarz amerykański o światowej sławie, m. in. autor wydanego w Polsce cyklu

 „Pięcioksiąg przygód Sokolego Oka”. 

Page 84: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 84/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

84 

pewno jest panom znane, z różnych wspomnień i opisów świadków,zagospodarowywanie Dzikiego Zachodu Ameryki.

—  Nie tylko z opisów —  zaprzeczyłem. —  Mój przyjaciel —  tuskinąłem głową w stronę Karola — sam przeżywał wszystkie blaski i cienie

osadniczego życia. 

Caldwell aż klasnął dłońmi. 

— No proszę! — wykrzyknął. — Ja od razu wyczułem, że w panutkwi coś z rolnika. Czemuś pan porzucił ten szlachetny zawód? 

—  Ponieważ moja ziemia nie zawsze chciała dorównać mym

wysiłkom. 

— Nieurodzaj? Pewnie trafił pan na podłe grunta. 

—  Och, wręcz przeciwnie. Gleba rodziła wspaniale, lecz później,

przez trzy lata nie spadła na nią ani jedna kropla deszczu19.

—  To rzeczywiście fatalny zbieg okoliczności. Sprzedał pangospodarstwo?

— Sprzedałem ryzykantowi większemu od siebie. 

—  W naszych stronach kłopotów z deszczem nie mamy, za tozłośliwe figle potrafi płatać mroźny wiatr północno-zachodni. Przylatuje w

samym środku upalnego lata, kładzie zboża  pokotem i warzy na swej

drodze wszyst ko, co napotka. Na szczęście dmie jakby wytyczonym 

korytarzem. Nie mogę pojąć, jak się to dzieje, i chyba nikt na świecie nie

potrafi tego wytłumaczyć, ale przysięgam, iż oglądałem swe wymarznięte

plony na szlaku szerokości zaledwie kilka jardów, gdy po obu jego stronach

wyrastały nietknięte kłosy pszenicznego łanu. 

— To strata nie była wielka? — zauważyłem. — Ba, zaledwie paręjardów szerokości, ale długość! Któż by ją zmierzył? Zupełnie, jakby ciężkiwalec przetoczył się przez uprawne pola i dalej przez prerię, gdzieś tam, aż

19 Historia opisana w powieści pt. „Łapacz z Sacramento”. 

Page 85: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 85/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

85 

po horyzont. Ale wracam do pionierskich dziejów mego ojca. W miejscu, wktórym się  znajdujemy, stanął pierwszy budynek: typowa chata traperska

zbita z nieokorowanych bali i z dachem sporządzonym z takich samych bali

przykrytych wysuszoną darnią. Nie zostało śladu  po tej budzie, ojciec jązlikwidował, gdy ukończono w dwa lata później dom z prawdziwego  

zdarzenia, otoczony obronną palisadą. Likwidację traperskiej budyprzeprowadzono szybko i bez wysiłku. Po prostu podpalono ją. 

—  Chyba tylko w tych stronach można było pozwolić sobie natego rodzaju rozbiórkę — powiedział Karol, widocznie ubawiony sposobem

likwidacji chaty. — Jednak nieco ryzykowną. Ogień mógł przerzucić się na

inne zabudowania lub spowodować pożar prerii. 

—  Zachowano odpowiednią ostrożność, zresztą budę podpalonow pełni zimy, gdy śnieg  pokrywał ziemię. Widzicie, panowie, środkową

część mego dworu? Niegdyś stanowiła, ona  pierwszy budynek mieszkalny.

W kolejnych latach ojciec powiększał domostwo  dobudowując skrzydła.Przyznaję, iż z zewnątrz wygląda to paskudnie, lecz wnętrze chyba   jest

przyjemne. Zresztą przywykłem do niego i ani mi w głowie stawiać jakiś

pałac. Po co? 

—  Wnętrze jest wręcz imponujące —  odparłem. —  Któżby

spodziewał się takich luksusów w tak odległych stronach.

—  Przesada, doktorze. Mój ojciec uważał, iż wyposażone

odpowiednio mieszkanie ułatwia życie  na tym pustkowiu, polepsza

samopoczucie jego lokatorów. Podzielam ten pogląd wraz z żoną. Z  jej to

inicjatywy założyliśmy ogród na miejscu smutnej płaszczyzny traw,

przeciętej jedynie  szpalerem świerków zasadzonych jeszcze przez megoojca. Kwiaty stanowią rozrywkę dla oczu i  pozwalają na zwalczeniesmętnych nastrojów. A któż z nas nie przeżywa kiepskich chwil?

Gdy stanął pierwszy „ludzki”  budynek, ojciec udał, się doMontrealu, a później prowadził  długą korespondencję z wybranką swegoserca. Skończyło się to małżeństwem i czworgiem  dzieci. Dwu chłopców,

dwie dziewczynki. Mój brat kieruje przedsiębiorstwem założonym przez 

dziadka, a prowadzonym przez długie lata przez mego stryja. Siostry

Page 86: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 86/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

86 

powychodziły za mąż, mieszkają daleko stąd, aż na atlantyckim wybrzeżu,lecz co roku, w maju lub czerwcu, cała moja  rodzina zjeżdża tu na kilka

tygodni. I to wszystko. Jak widzicie, mimo woli zanudziłem was  historią

swego rodu.

Oczywiście natychmiast zaprzeczyliśmy takiemu przypuszczeniu.Karol zapytał, czy przez  cały ubiegły okres nic nie zagroziło istnieniu

gospodarstwa lub życiu jego mieszkańców. 

— Z opowiadań ojca i z własnych doświadczeń wiem, że do roku1885 nie wydarzyło się w tych stronach nic, co w poważnym stopniu mogłobyć dla nas niebezpieczne. W pierwszych  latach gospodarki ojca pojawiły

się tu grupy Indian plemienia Kri, lecz ojciec dysponował już  wtedy siłądziesięciu dobrze uzbrojonych mężczyzn, więc takie spotkania kończyły sięjedynie ofiarowaniem przybyszom jednej lub dwu krów. Niekiedy trafiały

się kradzieże bydła, lecz były  to wypadki rzadkie i nigdy wielkich

rozmiarów. Jak obecnie! Zresztą ślady prawie zawsze  wiodły nas dokryjówki złodzieja. Dopiero w roku 1885 przeżyliśmy długie dni niepokoju. 

Nieoczekiwane zbrojne wystąpienie Ludwika Riela napędziło strachu

przecież nie tylko nam. Na  pewno słyszeliście, jaką panikę wywołałysukcesy Riela wśród osadników. Po bitwie nad Kaczym Jeziorem, w marcu,

w obłąkanej ucieczce dotarli tu pierwsi zbiegowie: farmerzy z rodzinami.

Była to szaleńcza wyprawa, bo większość tych ludzi nigdy nie słyszała oistnieniu „Alicji”. Śnieg jeszcze leżał na polach, mróz, zwłaszcza nocami,dobrze dawał się we znaki.  Wtedy to przyjąłem w swe progi grupkę

zbiegów, w jakże okropnym stanie! Część z nich  przywiozła swój dobytekna wozach, część opuściła domostwa z tym zaledwie, co mieli na  sobie.

Mężczyźni, kobiety, dzieci — przerażeni, powtarzający przesadzone wieścio sukcesach Metysów  Riela i o przyłączeniu się Indian do powstania. Wistocie rzeczy, tylko dwie grupy Indian z plemienia Kri chwyciły za broń.

Inne narody indiańskie, jak na przykład Czarne Stopy,  zachowałyneutralność. Lecz skąd wówczas mogłem o tym wiedzieć? 

W parę dni później przywędrowała, a raczej przywlokła się nowagarść uciekinierów: sześciu  mężczyzn z rodzinami. Przybyli z zachodu.

Odniosłem wrażenie, że „Alicja”  jest wyspą  otoczoną morzem płomieni

Page 87: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 87/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

87 

rebelii. Nowi, niespodziewani goście poinformowali mnie, iż przed  kilku

dniami, 150 mil na północ od Północnej Saskatchewan, grupa wojowników

Kri napadła na  placówkę misji katolickiej, zrabowała magazyny Kompanii

Zatoki Hudsona i wymordowała 9 z  13 osadników. Dwie kobiety i jedenmężczyzna zostali uprowadzeni. W cztery dni później  przyjąłem jeszczepięć osób z północnego zachodu, z miasteczka Battleford, które stało sięofiarą  napadu innej grupy Kri. Mieszkańcy zdążyli zbiec i schronić się w

niedaleko leżącej placówce  obronnej policji. Miasto zrabowano, okoliczne

budynki farmerskie spalono, a kilkunastu rolników zamordowano. Jak sięwkrótce okazało, nie tkwiła w tej relacji wielka przesada.  Przewidującwszystko, co najgorsze, postanowiłem z domu mieszkalnego uczynić coś w

rodzaju małego fortu. Przybysze, na pewno pod wpływem strachu, bardzo

mi w tym zamierzeniu pomogli. Zatarasowaliśmy okna workami z piaskiem,

a wzdłuż palisady, która wówczas miała  pierwotną wysokość, dzień i nocczuwały straże. Było nas w sumie trzydziestu mężczyzn, z   czego prawie

połowa wyposażona w broń palną. Kobiety i dzieci rozlokowaliśmy na

piętrze, co  do bydła i koni —  kilkanaście sztuk kazałem wpędzić w obrębpalisady, na resztę machnąłem  ręką. W razie napadu czerwonoskórychszansę ocalenia stada równały się zeru. Jednak mogło nam ono ocalić życie.

Kri na pewno i przede wszystkim połakomiliby się na czworonogi,  rezygnując z oblężenia budynku. Na szczęście do oblężenia nie doszło.

Powstanie Metysów Riela załamało się z końcem maja klęską pod Batoche.Jednak akcja wojowników Kri trwała  jeszcze do pierwszych dni czerwca i

do tego czasu gościłem w „Alicji” przybyszów z południa, zachodu i północy.

Trzech z nich, samotnych mężczyzn, zapragnęło pozostać. Przyjąłem ich do 

pracy i nie żałuję tego. Po latach trafiło mi się wiele okazji dokładniejszegozaznajomienia się z  przebiegiem rebelii. W świetle tych informacji niemożna traktować, jak chcą niektórzy, Ludwika Riela jedynie jako szaleńca izbrodniarza. Chyba raczej jako zjawisko będące  wynikiem istniejących

wówczas niedociągnięć, niesprawiedliwości i karygodnych zaniedbań 

państwowej administracji. Riel po dziś dzień jest postacią wielcekontrowersyjną, wywołującą nadal spory i krańcowo sprzeczne oceny. Ale otym na pewno dobrze wiecie.

Przerwał i spojrzał na nas pytająco. 

Page 88: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 88/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

88 

— Tak — odparł Karol. 

— A więc czym mogę obecnie służyć?

— Dobrą mapą okolic, jeśli pan taką posiada. 

— Pozwólcie za mną. 

Powędrowaliśmy z gospodarzem poprzez śmieszną werandkę ihali do pokoju, który był  gabinetem Caldwella. Było to najskromniej

umeblowane pomieszczenie ze wszystkich, jakie miałem okazję oglądać.

Biurko, stół, kilka szaf. Na prawie gołych ścianach wisiały dwie mapy: Kanady i okręgu Saskatchewan oraz imponującej wielkości futro szarego

niedźwiedzia. 

— Czy to pańskie trofeum? — zagadnąłem. 

—  Nie. Rezultat wspólnego polowania mego ojca oraz Leonarda

O’Brien. W istocie nie  wiadomo, od czyjej kuli padł ten potwór. Obaj mielibroń tej samej marki i tego samego  kalibru, a strzelali równocześnie.Zresztą wszystko w tym polowaniu było dziwne, bo proszę sobie wyobrazić,

szarego niedźwiedzia napotkali na równinach. Co go skłoniło do  

opuszczenia podgórza i wędrowania na wschód? Siadajcie, panowie. 

Wysunął jedną z szuflad biurka i wydobył kwadratowy arkusz

papieru, nie pierwszej już świeżości. 

—  Oto plan —  wyjaśnił rozwijając arkusz na stole. —  Został

sporządzony, gdy ojciec starał  się o zatwierdzenie prawa własności przezwładze Dominium. Mam jeszcze drugą mapę, nakreśloną przez mierniczych

Kompanii Zatoki Hudsona, lecz jest znacznie mniej szczegółowa. —  Poprzestańmy na tej —  odparł Karol —  i przypatrzmy się

dokładnie. 

Podszedłem do stołu. Mapa, a raczej plan posiadłości Caldwella,obejmowała, jak  stwierdziłem, nie tylko ziemię naszego gospodarza, leczrównież część obszarów przylegających.  Granice „Alicji”  tworzyły linie

dające obraz prostokąta o dwu krótszych i dwu  dłuższych bokach. Prostotę

Page 89: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 89/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

89 

geometrycznego rysunku psuł jedynie niebieski wężyk przebiegający 

ukośnie przez północną część terenu. 

— Strumień? — zapytał Karol. — Tak. W czasie letnich upałów strumień, na jesieni rzeczka, a na

wiosnę, w okresie topnienia  śniegów, prawie spławna rzeka. Na szczęścienigdy nie wysycha. Nazwy nie posiada żadnej, a  na mapie okręgu

Saskatchewan w ogóle nie istnieje. 

Odszedł od stołu, pogrzebał w szufladach biurka i wrócił z

kompasem. Umieścił go w lewym, górnym rogu arkusza, po czym całą mapę

nieco przesunął, zgodnie ze strzałką busoli, wskazującą północ. 

—  Jak widzicie teraz, na północy, powyżej granic „Alicji”, ciągniesię pasmo niskich  wzgórz, a za nimi równina mokradeł. Nie mam pojęcia,

jak daleko sięgająca. Nikt ich nie badał, bo i po co? Przypuszczam, iż niegdyśznajdowało się tam potężne jezioro, które zostało zamulone przez rzeczkę— pokazał palcem — i zarośnięte wodną roślinnością. Nawet nie próbujcie

tamtędy wędrować, pewna śmierć. 

— To znaczy, że strumień przepływający przez pańską posiadłośćnie jest dopływem innej rzeki — odezwałem się. 

—  Nie. Jego ujście leży na skraju bagien, kilkanaście mil stąd.

Bawiłem tam z ojcem tylko raz, aby stwierdzić fakt. Roi się tam od ptactwa,

lecz przestrzegam przed polowaniem w tamtej okolicy. Nawet brzegi

strumienia są przy jego ujściu niebezpieczne. A teraz proszę spojrzeć  tutaj.

Wskazał palcem zachodnią część swych ziem. 

—  Wysokopienny las, częściowo należący do mnie. Na planiewidać to bardzo wyraźnie, w  rzeczywistości przez ten las nie wycięto

żadnej dukty oznaczającej granicę posiadłości  „Alicji”. Pracochłonna torobota i praktycznie nikomu obecnie niepotrzebna. Na południe i na  

wschód ciągnie się trawiasta równina. I to wszystko. Dodam, że w okolicy

nie ma żadnych  jarów, wąwozów, przepaści lub skał, wśród którychmogłyby rozproszyć się lub zginąć moje  krowy. Co się tyczy lasu,

przedostanie się w jego głąb wymaga użycia dobrze wyostrzonej siekiery.

Page 90: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 90/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

90 

— A bagna? — zapytał Karol. — Jeśli są tak niebezpieczne, jak pan

twierdzi, łatwo mogły stać się grobem stada. 

—  Oczywiście. Dlatego badaliśmy tę możliwość parokrotnie.Ostatnio wówczas, gdy przybył  tu porucznik Mitchell. Grupa wędrujących

krów przecież pozostawia bardzo wyraźne ślady, a ich nie odkryto. A poza

tym... taki wypadek mógł się zdarzyć raz, dwa, powiedzmy trzy razy  z rzędu

w wyniku niedbalstwa kowbojów, lecz to, co się dzieje od tegorocznejwiosny... — urwał i machnął desperacko ręką. 

—  Podejrzewam —  zabrał głos Karol —  iż musiały zostaćprzeoczone jakieś ważne  szczegóły. Wydające się drobiazgami bez

znaczenia. Może nam dwu, jako obcym, uda się je dostrzec.

— Liczę na to... A więc jutro powiodę panów wzdłuż granic megokrólestwa. Jako myśliwych, oczywiście. 

Temat został wyczerpany, a że ciemność spadła już na ziemię,Caldwell odprowadził nas na piętro, do sypialni. 

Naftowa lampa na stole rzucała przyćmione światło, za oknem

czerń nocy zasłoniła panoramę dalekich zielonych łąk i lasu. 

— Jak się czujesz, Janie, w roli detektywa?

— Znakomicie — odparłem ściągając kurtę, — A ty?

—  Ba, to dopiero początek. Co nastąpi dalej? Czy kłopoty i

trudności nie do pokonania, czy  też okaże się, iż sprawa jest prosta jakprzysłowiowy drut i opuścimy te strony w chwale i zaszczytach.

— Oby, oby...

—  Posłuchaj, narodziła się w mej głowie cudaczna myśl: nikt nie

kradnie bydła dla celu, o który słusznie podejrzewa się każdego złodzieja.  

— Co takiego? — roześmiałem się. — Przypuszczasz, że Caldwell

wprowadza nas w błąd? Nas i policję? Po co?

Page 91: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 91/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

91 

—  Nie zrozumiałeś mnie, Janie. Wcale nie twierdzę, iż krowy nieginą. 

— No to... już niczego nie pojmuję! Nikt nie kradnie bydła, a krowyginą. Uważasz, że jest to  wynik jedynie niedbalstwa kowbojów? A może

stampede?

—  Niedbalstwo na pewno jest f aktem, lecz nie o tym myślę.

Również wykluczam stampede. Twierdząc, iż bydło nie jest kradzione, mamna myśli powszechne rozumienie tego słowa:  osiągnięcie materialnych

korzyści przez złodzieja. Doraźnych korzyści. A ja zaczynam  podejrzewaćbardzo chytrą i  na długi okres czasu zaplanowaną akcję. Wydaje mi się, iż 

komuś zależy na tym, aby Caldwell albo zaprzestał hodowli, albo nawetwyniósł się stąd raz  na zawsze. Bydło nie jest kradzione po to, aby jeprzehandlować, jedynie po to, by je  zniszczyć. Dlatego brak jest śladów

przepędu, jak nas informowali Caldwell i Mitchell. To   iście diabelskasztuczka, Janie. Bo przecież nawet najkrótsza trasa krów rzuca się w oczy  

każdemu. A tu nic! 

—  Lecz w jaki sposób niszczą bydło? —  zapytałem zupełnie

oszołomiony koncepcją Karola. 

—  A chociażby przez zagnanie go na bagno. Ono pochłoniewszelkie ślady. 

—  Oczywiście. Jednak powinny istnieć tropy do tego bagnawiodące. 

— Otóż to właśnie! W tym tkwi tajemnica. Musimy tym bagniskom

dobrze się przypatrzyć.  Wszystko to jest jedynie moim przypuszczeniem,zachowaj je dla siebie. Dowiem się od  Caldwella, jak wygląda jego handel

rogacizną i kto jeszcze w tych stronach takim handlem się  zajmuje. Możewłaśnie w tych handlowych transakcjach tkwi przyczyna znikania krów?  

Próba usunięcia z rynku konkurenta?

— Koncepcja prawdopodobna — stwierdziłem po namyśle. — Nie

odpowiada jednak na pytanie: kto pędzi bydło na stracenie? Przecieżczłowiek nie duch. I to człowiek  najprawdopodobniej od lat zasiedziały w

Page 92: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 92/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

92 

tych stronach, znający świetnie tutejsze bezdroża.  Podejrzewam, że nawetzaufany pracownik Caldwella. Takiemu przecież najłatwiej działać. Nikt go

nie podejrzewa.

—  Zgadzam się. Jednak należy wziąć pod uwagę i inną

ewentualność: udział w  przedsięwzięciu kilku, zupełnie obcych ludzi,pozostających w porozumieniu z którymś z  miejscowych kowbojów.

Człowiek działający w pojedynkę moim zdaniem nie potrafiłby odłączyć odstada jakiejś jego części w sposób całkowicie niedostrzegalny przez innych. 

— Albo też — zauważyłem — wśród pracowników „Alicji” buszuje

taka złodziejska grupa. 

—  Wątpię. Jeden człowiek dochowa tajemnicy, lecz w grupie,która musiałaby się często  porozumiewać między sobą, sprawa szybkostałaby się głośną. 

Nazajutrz, wczesnym rankiem, zaraz po śniadaniu dosiedliśmypodprowadzonych pod dom wierzchowców i, wiedzeni przez Caldwella,

wolniutko ruszyli, by objechać posiadłość. Na  prośbę Karola gospodarzzaprowadził nas również do wnętrza szeregu budynków  gospodarczych.

Mój przyjaciel bardziej jednak interesował się ludźmi niż urządzeniami

magazynów, stajni i obór. Obejrzeliśmy jedyną w gospodarstwie oborękrów mlecznych.  Zaledwie dwanaście sztuk tych zwierząt zapewnia

wystarczające zaopatrzenie w mleko  wszystkich mieszkańców. Większa

produkcja nie miałaby sensu. Transport mleka do Reginy ze względu naodległość nie opłacał się. Obejrzeliśmy również niewielką stadninę koni,używanych  zarówno do prac polowych, jak i do jazdy wierzchem.

Przyznam, iż cały ten przegląd gospodarczy znudził mnie, lecz skoro Karol—  może pod wpływem własnych doświadczeń na farmie  —  tak bardzo

interesował się sprawą, uzbroiłem się w cierpliwość. Na koniec opuściliśmy 

półmroczne wnętrza obór, stodół i szop, wskoczyli na końskie grzbiety i

pogalopowali ku tej części ziem farmy, jakie przeznaczone zostały

wyłącznie na wypas.

W drodze mijaliśmy szarobrązowe połacie gruntów zaoranych już

pod ozime zasiewy. Dalej ciągnęły się zielone, poczynające żółknąć dzikie

Page 93: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 93/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

93 

łąki, których granic nie potrafiłem dostrzec.  Wśród tej zieloności tu i tamdostrzegłem kolorowe plamy wolno poruszające się w różnych kierunkach.

Caldwell jadący dotąd na czele naszej kawalkady, obecnie zatrzymał

wierzchowca” a gdy przystanęliśmy obok, powiedział wskazując ręką przedsiebie, na prawo i na lewo:

—  Oto widzicie

największe bogactwo mojejfarmy. Za dwa tygodnie większośćstada zostanie przepędzona do

Reginy, a później odbędzie swą

pierwszą i ostatnią podróż koleją. 

—  Ile tego jest? — 

zapytał Karol. 

— Ponad pięćset sztuk. 

—  A ile pozostanie na

zimę? — 

Około pięćdziesięciu. 

—  Jestem pewien — 

zabrałem głos — że podczas zimy

nie zginie panu ani jedna sztuka. I to nie z powodu śniegu, na którym łatwoodkryć ślady przepędu, lecz z powodu małej ilości  krów. Każdy ubytek

zostanie natychmiast zauważony. 

Karol potakująco skinął głową. 

— Słabo mnie pan pocieszył, doktorze — wyznał Caldwell. — To,

co pan powiedział,  oznacza przecież, iż z wiosną, gdy sprowadzę paręset

jałówek, cała heca powtórzy się —  zamyślił się. W końcu podniósł na nasoczy: — Ruszamy?

—  Jeszcze chwilkę —  powstrzymał go  Karol. —  Pragnę panuzadać kilka pytań i lepiej, aby ich nikt inny nie usłyszał. Przede wszystkim:

czy nie można odłożyć przepędu aż do końca września? 

Page 94: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 94/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

94 

— Do końca września? — zdumiał się gospodarz. — Po co? Nigdy

tak późno tego nie  czyniłem. Obowiązują mnie terminy, a poza tym

tegoroczna jesień jest wyjątkowo ciepła, co  sprzyja wygodzie przepędu.

Indiańskie lato, z jakiego korzystamy w tej chwili, może lada  dzieńzakończyć się gwałtownym spadkiem temperatury. Niedobrze dla bydła, bypędzić je  podczas przymrozków. Nabywcy mego stada przewożą go wnieopalanych towarowych wagonach. Przy niskich temperaturach powstają

spore straty. Dlatego ustala się ter miny  przepędu możliwie wczesne. Nie

rozumiem, do czego pan zmierza?

— Uważam, iż po dokonaniu przepędu szansę odkrycia sprawców

kradzieży spadną do zera. 

— Ale... dlaczego?

— Ponieważ, gdy pozostanie w farmie zaledwie pięćdziesiąt krów,

nikt nie odważy się dokonać kradzieży, zbyt szybko zostałaby zauważona. Askoro kradzieże się skończą... to  chyba rozumie pan, powstaną dodatkowe

trudności ujawnienia prawdy. 

— Hm... istotnie.

—  Mam nadzieję —  mówił dalej Karol—  iż porywacze spróbująraz jeszcze uprowadzić część stada. Więc należy dać im szansę. 

—  Taka nadzieja napełnia mnie przerażeniem. Gotów jestemraczej przyśpieszyć sprzedaż bydła, by uniknąć nowej straty. 

— Obawiam się, iż czyniąc tak, uniemożliwi pan osiągnięcie celu,w jakim tu przybyliśmy. Na pańskie żądanie! 

— Och, na moją prośbę. Nigdy panom nie zapomnę tej przysługi,bez względu na ostateczny wynik. Lecz teraz... doprawdy nie wiem, jak mam

postąpić? 

— Przesunąć w czasie termin przepędu, chociaż o tydzień. 

—  To wymaga mego wyjazdu do Reginy. Jednak bez żadnej

gwarancji, że uzyskam  przełożenie terminu. I... czy słusznie postąpię

pozostawiając panów samych? 

Page 95: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 95/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

95 

— O to nie trzeba się kłopotać. Niech pan jedzie do Reginy, a terazobejrzymy stado.

Ruszyliśmy dalej. Nie znam się na rasach bydła, jednak przyglądając się najbliższej

grupie krów zauważyłem  ich podobieństwo do teksaskich. Mojespostrzeżenie potwierdził gospodarz. Pewnie chciał się  pochwalić swym

osiągnięciem. 

—  Zwróćcie uwagę na kształt rogów — powiedział. —  To wynik

hodowlanych doświadczeń mego ojca, które ja nadal prowadzę. Przed laty

ojciec zakupił w Bozeman, w Stanach, i sprowadził tutaj kilkadziesiąt sztukteksaskich byków i jałówek. Powstała z tego znakomita  krzyżówkateksasko-kanadyjskiego bydła długorogiego. Osiągająca szybki przyrostwagi a równocześnie bardziej odporna na zmiany klimatyczne. 

— Jak pan uzupełnia stado? — zainteresował się Karol. 

—  W tym celu korzystam z dwu źródeł: corocznie nabywam uhandlarzy w Bozeman kilkadziesiąt sztuk „Teksasów”  oraz sprowadzam

miejscowe krowy, skupując je, gdzie się da.  Trudna to robota, lecz bardzoopłacalna. W Kanadzie powstaje coraz więcej miast i osiedli, a  te miasta i

osiedla potrzebują coraz większych z roku na rok dostaw żywności, mięsaprzede wszystkim.

Podjechaliśmy bliżej, Wówczas przycwałowało ku nam dwu

jeźdźców, kręcących się dotąd  na dalekim krańcu prerii. Wstrzymali konierozpoznawszy Caldwella i dotknęli dłońmi rond  szerokoskrzydłych

kapeluszy. Jakże bardzo przypominali z ubioru teksaskich kowbojów! Namą żartobliwą uwagę na ten temat, gospodarz zauważył, iż po prostu jest to

moda wynikająca z  dostosowania odzieży do potrzeb i wygody

użytkowników. 

—  Zresztą —  dodał —  kilku moich ludzi właśnie z Teksasupochodzi.

Przyjrzałem się dokładnie witającym nas pastuchom. Caldwell na

pewno nie był srogim  pracodawcą. I pewnie lubianym. Krótka wymiana

Page 96: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 96/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

96 

zdań między podwładnymi a szefem, utrzymana w poufałym i niecożartobliwym tonie, była dla mnie tego dowodem. 

Opuścili nas podrzucając w galopie kapelusze. Dawny kowbojskizwyczaj, stosowany jako powitanie mieszkańców osad zagubionych na

Dzikim Zachodzie, przez które wiódł szlak przepędu bydła. 

Nasz spacer trwał dalej. Raz po raz przystawaliśmy i wówczas

witali nas w podobny sposób, dozorcy rogatych gromad poruszających sięleniwie lub odpoczywających w cieple jeszcze nie jesiennego słońca. 

Przez kilka godzin trwania naszej wędrówki miałem sporo okazji,

aby stwierdzić, iż wszędzie,  zarówno na polach, jak i we wnętrzachgospodarskich budynków, panował wzorowy porządek. Była to dodatkowazagadka do rozwiązania: jak w takich warunkach mogło powstaćzagrożenie całości stad Caldwella? 

Ostatnia grupa bydła, którą napotkaliśmy, pasła się na pobrzeżustrumienia o brzegach dość  stromych, lecz miejscami obniżających się

piaszczystymi plażami, omywanych przez cicho  pluszczącą, kryształowoczystą wodę. Droga wzdłuż koryta doprowadziła do miejsca, w którym 

wznosił się niski, pokryty darnią pagórek. 

—  To jeden z moich kopców granicznych —  wyjaśnił farmer. — 

Zatrzymajmy się tu, jeśli to wam odpowiada.

Spętaliśmy konie, legli nad brzegiem strumienia, sięgnęli po fajki ikapciuchy z tytoniem. Patrzyłem na wodę, na przeciwległy brzeg porosłyrzadką wikliną, za pasmem której kładła się   nieskończona dal aż po

granatową linię horyzontu. Słońce działało na mnie rozleniwiająco, ogarnęła mnie senność, więc tylko jednym uchem łowiłem niecomonotonny szmer rozmowy, jaką wiódł Karol z naszym gospodarzem. Piąteprzez dziesiąte zrozumiałem, że pytał o ziemie leżące poza granicznymkopcem.

—  Niczyje —  odpowiedział Caldwell. —  To znaczy, stanowiące

własność Dominium Kanady, lecz to teoria, bo rząd radośnie przelałby sweuprawnienia na kilkunastu dzielnych osadników, jacy tym dziewiczym

Page 97: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 97/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

97 

gruntom stworzyliby lepszy sens istnienia: orząc, siejąc i  zbierając plony.Na pewno to nastąpi, lecz przede wszystkim w rejonie Reginy. Tu przyjdzie  

jeszcze poczekać dziesiątki lat.

—  Kwestia transportu? —  usłyszałem rzeczowe pytanie mego

przyjaciela.

— Nie tylko. Przecież ja dawałem sobie świetnie radę, nim żelazne

tory stworzyły Reginie szybsze połączenie z cywilizowanym światem. Nie wtym więc tkwi sedno sprawy. 

— A w czym?

—  W bagnach. Pamięta pan mapę? Jakąś milę od tego miejscakończą się grunta uprawne a  zaczynają tereny podmokłe. Bardzoniezdrowa okolica. Wątpię, aby ktokolwiek zechciał się tam osiedlić. 

— Chętnie przyjrzałbym się tym bagnom. 

— To może jutro?... 

Odpowiedź przeleciała mimo moich uszu, bo, przyznaję z wielkim

wstydem, zasnąłem. 

Jak mi później wyjaśniono, rozmowa Karola z Caldwellem trwałaznacznie dłużej i dotyczyła  planu postępowania w najbliższych dniach.Nieco mnie ubodło, iż decyzje zostały powzięte w  czasie mojej duchowej

nieobecności. 

— Spałeś tak smacznie — tłumaczył Karol — że nie miałem serca

cię budzić. Zresztą...  jestem pewien, że zaakceptujesz nasze propozycje.

Powiedziałem Caldwellowi o opracowaniu przez nas obu tego planu.

— Więc...? 

—  Przede wszystkim zaproponowałem dłuższą wycieczkę. Nie w

obrębie granic gospodarstwa, jak dziś, lecz poza jego terenami. Uważam, że

po pierwsze: powinniśmy odegrać swą rolę „niedzielnych myśliwych”, a po

drugie: dokładnie przyjrzeć się dalszej okolicy.  Poprosiłem naszego

gospodarza, by wypożyczył nam konie i dał przewodnika zorientowanego

Page 98: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 98/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

98 

w terenie. Powiedział, iż chętnie sam tego się podejmie. Nie przystałem nato.

— Czemu?

—  Bo pracownicy inaczej zachowują się wobec szefa, a inaczejwobec obcych ludzi. Przy szefie są ostrożni, skąpi w słowach, unikającykrytyki oraz zachowujący wyłącznie dla siebie wszystkie plotki i ploteczki.

Jestem pewien, iż sporo ich tu krąży, a wiele wiąże się   tematycznie z

tajemniczym znikaniem stada. Caldwell jest ostatnim człowiekiem, który 

mógłby coś o tych plotkach wiedzieć. Przebywając stale w towarzystwiegospodarza pozbawiamy się wielu cennych informacji. W proponowanej

„wyprawie myśliwskiej” możemy napotkać pracowników „Alicji”. Postaram

się pociągnąć ich za język. Naszego przewodnika również. 

— Lecz chyba nie w ten sposób uzasadniłeś swą odmowę? 

— Za kogo mnie masz, Janie?! Oczywiście, że nie. WytłumaczyłemCaldwellowi, iż powinien  wykorzystać naszą nieobecność na wyjazd do

Reginy dla przesunięcia terminu spędu bydła. Początkowo wzdragał się.Obawia się, iż podczas jego nieobecności stado może znowu stać się ofiarą

złodziejskiej akcji. 

— A czy nie słusznie tak uważa? 

—  Tylko pozornie. Zagadnąłem go, czy kradzieże krów zdarzałysię podczas jego  nieobecności? Okazuje  się, że w dniach kradzieży, jeśli w

ogóle można takie dni ustalić, ani na jedną godzinę nie oddalał się z „Alicji”.

Z tego wniosek, że obecność czy nieobecność  gospodarza wcale nie

wpływają na stan bezpieczeństwa stada. Ba, gotów jestem twierdzić, iż  obecność Caldwella raczej sprzyja kradnącym. 

— Dziwaczny pogląd. 

— Posłuchaj: złodziej czuje się najpewniej, gdy wie, gdzie znajdujesię okradany. Unika w ten  sposób zaskoczenia. Podejrzewam, że Caldwell

znajduje się pod czyjąś czujną obserwacją, że śledzony jest każdy jego krok.Oczywiście, dopóki przebywa na terenie „Alicji”, bowiem poza tym terenem

„szpieg” łatwo mógłby zostać zdemaskowany. Poradziłem Caldwellowi, aby

Page 99: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 99/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

99 

pojechał samotnie, nie bryczką, lecz na końskim grzbiecie i aby nikomu niezdradził ani powodu, ani celu podróży. Niech coś tam wymyśli. 

— I cóż on na to? 

— Zgodził się. 

— Obawiam się, Karolu, iż podróż Caldwella może być związana z

poważnym ryzykiem. 

— O czym myślisz? 

— Widzę, iż całkowicie zbagatelizowałeś przestrogi Mitchella. A ja

ich nie lekceważę. Jeśli na tych terenach...

—  Nie kończ. Chodzi ci o tych rzekomych Metysów. Ba, wbrew

temu, co twierdzisz, parokrotnie zastanawiałem się nad tego rodzajukoncepcją. Czy jest możliwa? W zasadzie tak. Jednak istnieją jakieś granice

prawdopodobieństwa. A te granice w moim pojęciu wykluczają zamach, bo

to chyba miałeś na myśli, na życie Caldwella. Przecież cało i zdrowo przybyłpo nas do Reginy?

— To nie dowód — zaprotestowałem. 

— Zgoda. Więc przedstawię ci inny argument. Posłuchaj, Mitchellmoże nie mieć czasu i  ludzi do pilnowania stad Caldwella. A nawet nie

wolno mu tego robić, nie jest prywatnym  dozorcą mienia naszego

gospodarza, tylko funkcjonariuszem państwowym. Lecz gdyby  doszło do

zbrodni, do napadu, cała horda „czerwonych kurtek ” poczęłaby przetrząsaćprerię  tak długo, aż sprawcę czy sprawców dostałaby w swe ręce.

Zakładam, iż ten „ktoś” czyhający na stado dobrze o tym wie i nie ośmieli sięprzekroczyć w taki sposób logicznej granicy  własnego bezpieczeństwa.Powtarzam: Caldwell nie pierwszy raz udaje się do Reginy. Pytałem go o te

podróże. Twierdzi, że nigdy nie miał żadnych kłopotów. 

—  Twój wywód, Karolu, nie trafia mi do przekonania. Przecież ztego, co wiemy o powstaniu Riela, jasno wynika, że Metysi nigdy nie liczyli 

się z jakimikolwiek akcjami represyjnymi w stosunku do nich. To są

ryzykanci pozbawieni wyobraźni, niepotrafiący przewidzieć skutków 

Page 100: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 100/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

100 

własnego postępowania. Jeśli Mitchell się nie myli, to znaczy, że jeśli Metysiistotnie zamierzają zmusić białych farmerów do opuszczenia tych stron, nie

cofną się przed żadną akcją mogącą doprowadzić do realizacji swych celów. 

—  No, proszę —  zauważył ironicznie Karol. —  Zaiste jesteś

katastrofistą, Janie, i w  przeciwieństwie do tych Metysów odznaczasz siębujną wyobraźnią. Ewentualny napad na Caldwella niczego nie załatwia,

wprost przeciwnie, mobilizuje policję, a przez to, jeśli  oczywiściepodejrzenie porucznika jest uzasadnione, utrudnia Metysom dalsządziałalność.  Czego zresztą chcesz? Mamy towarzyszyć Caldwellowi w jego

podróży? To przekreśliłoby mój plan. 

—  Nie myślę o tym, raczej o dwu- trzech osobach, które udałybysię z farmerem do Reginy. 

—  Lecz wówczas jaka gwarancja, iż cel podróży naszego

gospodarza zostanie tajemnicą?

Wobec takich argumentów, ustąpiłem. Z ciężkim sercem wyznaję.

Niebezpieczeństwo  grożące osobie Caldwella wydawało mi się bardzorealne, a na przypuszczenie, że podczas naszej tu obecności mogłoby dojść

do większej niż kradzieże bydła tragedii, zimne ciarki  przebiegały mi pokrzyżu. 

Tak sprawy wyglądały, gdy tego jeszcze wieczoru gospodarz

sprezentował nam przewodnika, z którym mieliśmy się udać na wyprawę. 

Jak ona przebiegała i kim był, lub wydawał się być, ten właśnieprzewodnik — Ben Halley, wspomniałem już poprzednio. 

Przywieźliśmy z polowania dwie potężne sztuki płowejzwierzyny: jelenia i antylopę, dwie  tajemnice do odgadnięcia: ślady nabagnie i dziwaczne przerażenie Halleya, na koniec niezliczoną ilość sińców

na plecach (i poniżej!) w wyniku wariackiej jazdy wozem. 

Obiecałem sobie nigdy odtąd nie korzystać na tutejszych

bezdrożach z wehikułów pozbawionych resorów. Oczywiście nikomu o tymnie mogłem wspomnieć. Po cóż pozbawiać naszego gospodarza złudzeń, że

potrafił stworzyć nam luksusowe warunki podróży. 

Page 101: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 101/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

101 

Ten piekielny wóz —  jak go w myślach nazwałem —  na pewno

przyczynił się do wyrobienia  nam „murowanej”  opinii greenhornów,

których męczy jazda na siodle i którzy muszą wieźć z  sobą mnóstwo

zbytecznych bagaży. Jednak, nie ma co ukrywać, irytowała mnie myśl, żeHalley będzie opowiadał o dwu nowicjuszach, których wytrząsł na wozie, ina pewno pozwoli sobie na wiele niewybrednych dowcipów. A czy opowierównież o strachu, jaki przeżył tamtej nocy, w pobliżu bagien? Ba, jeśli ten

strach nie był udany, jeśli rzeczywiście jego przyczyną były  „gigantyczne

żaby” i „potwory” kryjące się rzekomo w głębiach moczarów, na pewno podzieli się wrażeniami. A jeśli nie podzieli? Jeśli zatai swe tchórzliwezachowanie się? 

Słuszną rzeczą byłoby sprawdzić, o czym gadał Halley z kolegamipo naszym powrocie do farmy. Powiedziałem o tym Karolowi.

—  Pewnie, pewnie. Tylko w jaki sposób? Przepytując kolejnokowbojów? 

— Nie, to na nic — westchnąłem. 

—  I ja tak sądzę. Nie przejmuj się tym, Janie. I bądź cierpliwy.

Osoba pana Halleya na pewno godna jest specjalnej uwagi. Trzeba będzie  

dobrze mu się przyjrzeć. Jego teraźniejszości i  jego przeszłości. Lecz nie wtaki sposób, jaki zaproponowałeś. Pogadam z Caldwellem na ten  temat.

Jedno w tym pewne, że Halley nie jest Metysem. Ale, powtarzam, musimy

uzbroić się  w cierpliwość. To nie jest sprawa do rozwiązania, w terminiekilku dni. Tyle w niej wątpliwości i poszlak.

—  Dobrze o tym wiem —  mruknąłem. —  Aż za dobrze. Niech to

licho porwie!

Page 102: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 102/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

102 

V  

 S p o t k a n i e  

Caldwell szybko uwinął się z wyjazdem (i przyjazdem). Gdypowróciliśmy z wyprawy, powitał nas na progu werandki. Pogratulował

myśliwskiego plonu i pozornie zdawał się nie  interesować innymi

osiągnięciami wycieczki. Powiadomił, iż podczas jego nieobecności, na 

ziemiach „Alicji”  nie wydarzyło się nic godnego uwagi. Natomiast wynikpobytu w Reginie jest połowiczny: firma skupująca żywiec zgodziła się na

opóźnienie terminu dostawy jedynie o osiem dni.

—  Dobre i to —  skomentował informację Karol. —  Trzeba nam

będzie pospieszyć się. Czy mówił pan komukolwiek o tym? 

— Jedynie żonie. 

—  Znakomicie. Proszę nadal zachować w tajemnicy tę sprawę. A

teraz chodźmy tam, gdzie  nas nikt nie podsłucha ani nie podpatrzy,

najlepiej do naszej sypialni.

Caldwell nawet nie mruknął na tę dziwną propozycję, lecz

dostrzegłem, jak mu oczy  rozbłysły. Weszliśmy na piętro i tam Karolopowiedział o dwu dziwnych wydarzeniach, jakie się  nam przytrafiły

podczas wycieczki. Muszę stwierdzić, iż gospodarz... osłupiał. Najpierw 

spoglądał na nas nie potrafiąc wykrztusić słowa, później zaczął nam

sugerować, iż padliśmy ofiarą pomyłki, złudzenia. 

— Halley — dowodził — nie jest tchórzem, nigdy nie zauważyłem

u niego najmniejszych nawet objawów strachu. Przybył w te strony podczas

powstania Metysów i był jednym z  najbardziej dzielnych uciekinierów.

Page 103: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 103/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

103 

Pomógł mi wówczas w uspokojeniu ogarniętych paniką  farmerów i wfortyfikowaniu budynków „Alicji”. Poza tym, jak mi wiadomo, jest z zawodu

kowbojem. Zdołałem go poznać przez tyle lat. Czyż dobry kowboj może być

tchórzem?!  Nieco zabawnie wypadł ten końcowy wykrzyknik. Trudnobowiem bezbłędnie stwierdzić, czy  kowboj może być tchórzem czy nie. Apoza tym nie był to argument mogący zadać kłam naszym  spostrzeżeniom. 

— Nie mogę panu zaprzeczyć — wtrąciłem się. — Halleya ledwie

poznaliśmy. Tym bardziej  dziwne, zaskakujące było zachowanie się jegopodczas nocy spędzonej w okolicy bagien. 

— Może był chory? 

— Jeśli strach wolno nazwać chorobą — odpowiedział Karol — to

istotnie Halley ciężko się rozchorował. Przecież szybko wrócił do zdrowia,

gdy tylko oddaliliśmy się od tamtego  miejsca. Uważam, iż trudno

wytłumaczyć jego zachowanie się bajędami o potworach  żyjących wśródmoczarów. Jakaś inna przyczyna stała się powodem jego paniki. Należy na  

Halleya zwrócić uwagę. Któż odgadnie, co kryje się za tym strachem? 

—  Podejrzewa go pan o współudział w porywaniu bydła? — 

uśmiechnął się Caldwell. 

—  Zaczynam podejrzewać —  przytaknął mój przyjaciel. —  Nie

twierdzę, że Halley sam jest   porywaczem, lecz chyba wie coś, a boi sięmówić. 

— Ależ... na czym pan opiera swe podejrzenie?

— Na odciskach racic na granicy bagna. Może Halley bał się, że je

odkryjemy? A w końcu doszedł do wniosku, iż ich nie dostrzegliśmy, i zarazwrócił mu spokój. 

—  No... łosie lub karibu pojawiają się od czasu do czasu w tych

stronach, lecz co to ma wspólnego z Halleyem? 

—  Ależ tu nie chodzi o łosie! —  wykrzyknąłem, a Karolnatychmiast dodał: — Mieliśmy okazję dobrze przyjrzeć się odciskom. To są

ślady po przejściu krów! 

Page 104: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 104/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

104 

Caldwell aż podskoczył na krześle. 

— To znaczy, iż stado zagnano na moczary! Lecz przecież badania

okolicy moczarów, jakie  przeprowadziłem najpierw sam, a później zporucznikiem Mitchellem, nie potwierdziły moich  podejrzeń. Nie

znaleźliśmy żadnych śladów. A może to są późniejsze tropy? Czyżbymznowu stracił kilkadziesiąt krów? Muszę to sprawdzić. 

— I słusznie! — przytaknął Karol. — Jednak wcale nie zdziwiłbymsię, gdyby tym razem nie zabrakło ani jednej sztuki. Jeśli mój domysł okaże

się trafny, powiem panu, co o tym myślę.  Przede wszystkim przestrzegam

przed wtajemniczaniem kogokolwiek w to, co tutaj zostało  powiedziane.

Kogokolwiek, to znaczy i Bena Halleya.

Caldwell przyrzekł, chociaż z pewnym ociąganiem, i bardzo chybaprzejęty naszymi rewelacjami opuścił pokój. 

—  Cóż ty właściwie podejrzewasz? —  zagadnąłem, ledwie drzwizamknęły się za naszym gościem. 

—  Hm, być może, iż tropy na bagnie są błędne. Ich celem jest

zwrócenie czujności Caldwella lub naszej w niewłaściwym kierunku. 

—  Chyba jedynie Caldwella. Któż bowiem mógł przewidzieć, żepowędrujemy nad bagna? A poza tym uchodzimy za przygodnych

myśliwych, niewartych chwili uwagi. 

—  Zastanawiałem się nad tym, Janie. Czy fałszywe tropy nie

zostały sporządzone dla  powodów, jakie miały ujawnić się później, amyśmy je przedwcześnie odkryli? 

—  Czysta fantazja —  odparłem —  i na niczym konkretnym nie

oparta. Bardziej prawdopodobne jest, iż bagno stało się grobem części

stada. Przecież nie zbadaliśmy moczarów dokładnie: 

—  A to niby w jaki sposób? Czy pragniesz zabawić się w nurka i

szukać utopionych  zwierząt?! Moim zdaniem wcale ich tam nie ma. No,

oczywiście, niezbity dowód nie istnieje. 

Page 105: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 105/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

105 

—  Istnieje w postaci odcisków racic. Skąd się tam wzięły, jeślikrów nie było w okolicy? 

—  Dla chcącego nie ma nic niemożliwego, Janie. Daj mi z rzeźnikawałek krowiej nogi z kopytem, a porobię ci odciski wszędzie, gdzie

zechcesz, nawet na dachu tego budynku.

— Ależ... w jakim celu? 

— Już ci powiedziałem. Wprowadzenia w błąd, jeśli nie nas, to napewno Caldwella.

—  Gratuluję wyobraźni, Karolu. Gdy Caldwell znowu nie doliczy

się kilku sztuk bydła,  przekreśli to cały twój wywód, a pochodzenieodkrytych przez nas tropów okaże się bardzo proste.

Sprzeczaliśmy się jeszcze przez pewien czas, później wypalili fajkęi w ten sposób aniśmy się spostrzegli, jak zapadła noc. Stanąłem przy oknie,aby je uchylić i wywietrzyć zadymione pomieszczenie. Niebo pokryły 

chmury, nie widziałem gwiazd, a księżyc jedynie od czasu do czasu swym

Page 106: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 106/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

106 

srebrnym rąbkiem  kładł na ziemi wąską smugę jasności. Gdzieś szczekałypsy i były to jedyne odgłosy zakłócające ciszę. Wychyliłem się poza okienną

ramę, zerknąłem na prawo i na lewo. Nigdzie nie  dostrzegłem światła.

Fasada budynku była ciemna, a dalej stojące stodoły i obory ledwie rysowały się swymi konturami. Wionął na mnie dotkliwy chłód.Temperatura w porównaniu z  dniem musiała spaść o kilka stopni. Jużzamierzałem zamknąć okno, gdy nagle wydało mi się, iż  coś błysnęło wśród

czarnej ściany boru. Błysnęło i zgasło. Odczekałem jeszcze moment. Błysk  

powtórzył się. 

— Co tam robisz, Janie? — odezwał się Karol mozolący się właśnie

nad ściągnięciem butów. — Zamknij wreszcie okno...

— Podaj mi lornetkę — odparłem. 

Uczynił to natychmiast. 

— Coś zauważył? 

— Patrz tam — ręką wskazałem kierunek i przyłożyłem szkła dooczu.

Nie mogłem się mylić, to było światło. Najprawdopodobniejpłomień ogniska, a nie leśnego  pożaru. Ten płomień gorzał stale w tymsamym miejscu, nie rozprzestrzeniał się. 

— Widzisz?

—  Tak —  szepnął. —  Ognisko. No cóż, ktoś nocuje na skrajupuszczy. Nie sądzę, aby to był  jakiś przypadkowy wędrowiec. Przecież na

pewno musiał zauważyć zabudowania „Alicji”, więc poprosiłby o gościnę. —  Może to ktoś właśnie z „Alicji”? Pilnuje czegoś tam, a że mu

zimno, grzeje się przy ognisku.

— Niby czego ma pilnować? Drzew? — mruknął mój towarzysz. 

— Widzisz? Zgasło — stwierdziłem. — O... znowu błyska! 

Page 107: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 107/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

107 

Postaliśmy w otwartym oknie jeszcze kilka minut, tak że nieźlezmarzłem, lecz żaden błysk  już się nie powtórzył. Zatrzasnąłem okno,

jednak Karol natychmiast je otworzył. Wychylił się na zewnątrz tak bardzo,

iż chwyciłem go za pasek z obawy, aby nie wyleciał. Rozglądał się, a późniejwyprostował. 

—  Za późno —  westchnął. —  Gdyby z któregoś z zabudowań

„Alicji” odpowiadano również przerywanym światłem, mielibyśmy dowód,że ogień pod lasem rozpalono wcale nie dlatego, iż noc jest chłodna.Przegapiona sprawa, Janie. I nadal nic nie wiemy.

—  Ba, zbyt krótko to trwało. I pewnie nie ma żadnego dla nasznaczenia.

Mruknął coś tam, a ja po raz drugi zamknąłem okno. Począłem się

rozbierać i zdmuchnąłem płomień naftowej lampy, gdy mój towarzysz jużspoczywał w łóżku. 

Czyżby do dwu nie wyjaśnionych tajemnic: strachu Halleya ikrowich tropów na bagnie, doszła jeszcze trzecia: ogień na skraju lasu? Jeśli

nie jest to zwykły zbieg okoliczności? Ale  sprawdzić nie zawadzi. Po

ognisku musiał pozostać ślad, łatwy do odnalezienia. 

Page 108: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 108/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

108 

Sądziłem, że rankiem wyruszymy w stronę boru. Od lasu dzieliłnas spory kawałek drogi. Wygodniej było przebyć ją konno. A więc należało

poprosić gospodarza o wierzchowce.  Powiedziałem o tym Karolowi.

Zaskoczył mnie kategorycznym sprzeciwem: 

— Prosząc o konie będziesz musiał wyjawić powód swej prośby. Aja myślę, iż lepiej do  czasu nikomu nie wspominać o naszej nocnej

obserwacji. Może ogień da się wytłumaczyć w sposób zupełnie naturalny? Apoza t ym, Caldwell ma dziś przeliczać swe krowy. To dla mnie  ważnasprawa. Okaże się, czy odkryte przez nas ślady na bagnie pozostają w

związku z ponownym uszczupleniem się stada, czy też, jak przypuszczam,

są tropami mylnymi. 

Tę krótką rozmowę przeprowadziliśmy jeszcze w sypialni. Późniejzeszliśmy na dół i zasiedli  do jadalnego stołu. Rodzina gospodarza już nas

oczekiwała. Caldwell natychmiast poinformował,  iż od wczesnego śwituzajmuje się liczeniem krów. Zapytał również, czy nas może zainteresować tanudna robota.

— Jeśli chcecie poznać jej wyniki — dodał — proszę za mną. 

— Ależ, Jonathanie! — zaprotestowała pani Alicja. — Nasi gościeledwo zasiedli do stołu! 

Karol zapewnił, że już zdążył zaspokoić głód, a wynik przeliczeniamoże być bardzo ciekawy.

Ruszyliśmy najpierw piechotą, bo tylko gospodarz miał konia podręką, lecz nieco dalej, w  sąsiedztwie corralu i stajni, Caldwell przywołał

któregoś ze stajennych. Nie minęło dziesięć  minut, gdy znaleźliśmy się nasiodłach i kłusem ruszyli ku dalekim płaszczyznom łąk. 

Słońce stało już wysoko nad horyzontem, lecz jeszcze cienie były

długie i chłód nocy  całkowicie nie ustąpił. Naszym celem okazał sięobszerny corral z wąziutką bramą, do której wiodła równie wąska i długaścieżka ograniczona z obu stron drewnianymi palisadami. Prosta, lecz

niezawodna konstrukcja, zezwalająca na dokładne przeliczenie sztukzwierząt znajdujących się w obrębie corralu. Wypędzając je na zewnątrz raz

Page 109: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 109/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

109 

jeszcze można sprawdzić, czy nie popełniono  pomyłki przy pierwszymrachunku.

Karol, niegdyś sam przecież kowboj, fachowym okiem oceniłpraktyczną przydatność  urządzenia. Później zaczęło się sprawdzanie

pozostałej części stada. Ta monotonna czynność trwała jeszcze parę godzin.Stado, jak się okazało, liczyło 525 sztuk. Z tego wniosek, iż odkryte  przez

Karola i przeze mnie ślady na bagnie nie wiązały się z żadną nowąkradzieżą. Przyznam, że zaskoczony byłem tym faktem! Więc jednak Karolmiał rację! A może po prostu odkryliśmy  jakiś stary ślad? Tropy na

grząskiej ziemi nie zacierają się szybko. 

Jednak nie ten fakt stał się dla mnie najważniejszym wydarzeniemdnia, lecz przedziwne spotkanie, które w swej konsekwencji mogło zaważyćna dalszym rozwoju wypadków. Otóż, gdy skończyliśmy wreszcie (a raczej:

gdy Caldwell skończył) żmudną  rachubę, gospodarz  zaproponował namprzejażdżkę w kierunku lasu. I oto powstała niespodziewana okazjazbadania śladów po tajemniczym ognisku. I to bez wyjawienia sprawy

Caldwellowi. A więc tak, jak tego sobie życzył Karol. 

Gospodarz wydał kilka poleceń kowbojom, a później ruszyliśmywe trójkę w stronę boru. Słońce wreszcie wspięło się na tyle wysoko, iż jego

promienie poczęły przyjemnie grzać moje  plecy. Jechałem kilkanaściekroków z tyłu za Caldwellem i Karolem i nagle poczułem, że z   moim

siodłem dzieje się coś niedobrego. 

— Nie czekajcie na mnie! — krzyknąłem. — Zaraz was dogonię! 

— Co się stało? — Karol odwrócił głowę. 

— Nie dopięty popręg — wyjaśniłem. 

Istotnie popręg był nie dopięty lub źle dopięty. Zeskoczywszy

zauważyłem, że siodło zdradza skłonność do obsuwania się w lewą stronę.Taki pozornie drobny fakt często kończy się katastrofą, jakiej skutki trudnoprzewidzieć. Bowiem przekręcenie się siodła przy szybkim biegu  konia

wyrzuca z jego grzbietu jeźdźca, a jeśli noga uwięzła w strzemieniu,  wleczony przez zwierzę człowiek zostaje mocno poturbowany, o ile nie

Page 110: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 110/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

110 

zabity, Nic więc dziwnego, że troskliwie zająłem się popręgiem. Zacisnąłemgo o jedną „dziurkę” ciaśniej. 

—  Od godziny obserwuję pana i... doprawdy nie wiem, czy sięmylę, czy też rozpoznałem starego znajomka...

Odwróciłem się gwałtownie. Ten człowiek nadjechał jak duch,bezszelestnie. Zwykły  kowboj, któryś z gromadki Caldwella. Rozzłościł

mnie takim zaskoczeniem.

— O co chodzi? — burknąłem szorstko.

—  I głos podobny... —  ucieszył się  jeździec. —  Czy pamięta pan

Arizonę, doktorze? 

— Arizonę, Arizonę? — powtórzyłem w lekkim osłupieniu. 

—  A w kilka lat później zabawną przygodę z grupą wędrujących

greenhornów nad Południowym Canadianem? 

Spojrzałem memu rozmówcy prosto w twarz. Niełatwo  przyszło

wyłowić znajome rysy  spośród twarzy bohaterów, aktorów, statystów

wymienionych przez nieznajomego scen-terenów,  na których dawno temurozegrały się dramatyczne wypadki. Po chwili zastanowienia  bezbłędnie

odgadłem, z kim mam do czynienia. 

— Lewis Stone! — krzyknąłem. 

— Ten sam do usług, doktorze. 

Jednak nie był całkowicie ten sam. Czas poorał mu czoło

bruzdami, sieć drobniutkich  zmarszczek pojawiła się na skroniach i podoczami. Lecz nie tylko na tym polegała różnica. Zmarszczki i bruzdy to tylko

zewnętrzne cechy, nie do uniknięcia w miarę upływu lat. Lewis  Stone nie

był tym samym człowiekiem, co dawniej, również i z innych przyczyn. Niebył  tamtym szorstkim w ruchach i mowie włóczęgą, traperem,poszukiwaczem skarbów, tropicielem i przewodnikiem po dzikich terenach

zachodu. Dodam, iż wówczas tylko szczęśliwy zbieg okoliczności uchronił

go przed więzieniem. Chociaż, moim zdaniem, nie był przestępcą, a  jedynie

otarł się (to najwłaściwsze określenie) o tę trudną do wyznaczenia granicę,

Page 111: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 111/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

111 

jaka w świetle  przepisów prawa dzieli dozwolone od niedozwolonego. Pokrótkiej rozmowie  zauważyłem, iż Stone używał słownictwa zupełnie

innego niż ongiś, a więc nie gwary Dalekiego   Zachodu stworzonej przez

mało kulturalnych pograniczników. Poprzekręcane słowa, określenia trudno zrozumiałe dla przybysza z miasta, kłopoty ze składnią iniesłychanie ubogi zasób  określeń —  wszystko to teraz uległo zmianie.Obecnie mój dawny znajomy mówił gładko,  potoczyście, rzekłbym:

elegancko. Gdzie i kiedy się tego nauczył? 

—  Ileż to lat, doktorze, ileż to lat... —  westchnął zeskoczywszy z

konia.

— Zaledwie trzy — odparłem — lecz od pierwszego spotkania ażsiedem.

Mówiąc spojrzałem za siebie, w kierunku, w którym oddalali się

moi towarzysze. Jeszcze ich widziałem na tle czarnego boru, jednak coraz

słabiej. Stone zauważył moje zaniepokojenie: 

— Przepraszam, doktorze. Proszę mi wybaczyć. Wybrał się pan zpanem Caldwellem, a ja pana zatrzymuję. Jeszcze raz przepraszam. 

Wskoczył na siodło. 

— Stone! — zawahałem się na chwilę. 

— Słucham, doktorze. 

—  Chciałbym z tobą pogadać nieco dłużej, lecz nie w tej chwili.Przebywam, jak zapewne wiesz, w gościnie u Caldwella. Łatwo mnie

odnajdziesz. Tylko bardzo proszę, Lewis, nie  wspominaj nikomu o naszejznajomości. Później wyjaśnię, dlaczego mi na tym tak bardzo zależy. 

—  Moje słowo! — odparł z powagą. —  Będę milczał jak kamień.

Teraz o panu i o pańskim  towarzyszu opowiadają, że przyjechaliście zmiasta jako dwa greenhorny, aby sobie nieco postrzelać nie wyrządzajączwierzynie wielkiej szkody. Dziś rozpoznałem was, lecz skoro  panu tak

zależy, by uchodzić za greenhorna, nie będę przyznawał się do naszej

znajomości. 

Page 112: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 112/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

112 

— I słusznie postąpisz, Stone. Więc do zobaczenia. 

— Do zobaczenia.

Klepnąłem konia po zadzie i po paru minutach zrównałem się zKarolem i Caldwellem.

— Cóżeś tak marudził? 

— Wszystko przez popręg. 

— Trzasnął? 

— A tak — odparłem niedbale. — Właściwie to był niedopięty. 

— I pomagał ci w tym jakiś kowboj.  

— Zauważyłeś? To prawda. Jeden z tutejszych kowbojów. 

Karol jak oś dziwnie pokręcił głową, coś tam cicho szepnął dosiebie.

Gnaliśmy teraz kłusem, to znowu galopem, a czarna gęstwina lasu

ogromniała przed nami. Moje myśli krążyły wokół postaci Lewisa Stone’a itak mnie wreszcie zaabsorbowały, iż straciłem poczucie czasu i miejsca, w

którym się znajdowałem. Chyba tylko wdrożone,  jeździeckie nawykidoprowadziły mnie bez wypadku do pierwszych zarośli. I dopiero gdy  

zagadał do mnie Caldwell, powróciłem do rzeczywistości. 

A teraz pora wyjaśnić, czemu to spotkanie ze Stone’em tak mnąwstrząsnęło. I kim był Lewis Stone?

Zetknąłem się z nim w 1883 roku, w Arizonie. Przed siedmiu laty.Jak ten czas leci!

Była to jedna z najdziwniejszych przygód przeżyta przeze mnieprzy boku Karola. Tu muszę  wyjaśnić, iż Karol Gordon nie był jedynie

cichym i skromnym traperem. Prawda, iż nigdy nie  szukał rozgłosu, niepysznił się sukcesami ani wobec swoich, ani wobec obcych. Lecz w sumie 

wcale to nie oznaczało, iż był człowiekiem mało znanym, jak pierwotniesądziłem. Niecodzienne wydarzenie uświadomiło mi całą prawdę. Otóż we

Page 113: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 113/292

Page 114: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 114/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

114 

rodzina spokojnego farmera — pięć osób! Wieść o tej masakrze szybko się  

rozniosła budząc zrozumiałe przerażenie wśród arizońskich osadników

oraz panikę w gronie  odpowiedzialnych za te sprawy urzędników

waszyngtońskich. W pierwszym porywie oburzenia  postanowiono wysłaćsilne oddziały wojskowe. Jednak armia nie garnęła się do rozwiązywania  

tak skomplikowanej sytuacji. Z kim właściwie miała walczyć? Z Nawajami?Nonsens! Z nieuchwytną i nieokreśloną grupą rabusiów? To było

obowiązkiem arizońskich szeryfów i marszalli!21 

Nastała zima 1882— 83 roku i seria napadów urwała się. Jednak z

wiosną nieznani sprawcy obrabowali dyliżans, a w kilka dni później grupę

Nawajów. Nikt nie potrafił wy jaśnić, czemu  zaatakowano Indian. Oni samitwierdzili, że napadnięto ich podczas wyprawy myśliwskiej. W jakim celu?

Ba, o tym mogli wiedzieć jedynie napastnicy. 

Karol Gordon, w kilka tygodni później, zwierzył mi się ze swegopodejrzenia: Nawajowie wieźli srebro wydobyte z im tylko znanychpokładów i nie chcieli tego zdradzić. Nic w tym dziwnego! Wieść o kopalni

srebra mogła ściągnąć na nawajskie ziemie nieproszonych i niebezpiecznych gości. 

Dwa ostatnie napady wyrwały z zimowej drzemki administrację

federalną. Należało uspokoić  Indian. Dla tego celu wojsko nie byłoprzydatne. Znaleziono inny sposób, chyba najbardziej  słuszny. Polegał on

na odszukaniu człowieka orientującego się w indiańskiej problematyce, a 

równocześnie cieszącego się zaufaniem czerwonoskórych. Poza tymmusiała to być osoba  inteligentna i roztropna. Tylko ktoś taki potrafiłby

sprostać wielce delikatnemu zadaniu. Tylko  ktoś taki, a nie przeciętny

traper czy eksplorer o sporym doświadczeniu, lecz miałkim rozumie. Niełatwo przyszło znaleźć odpowiedniego kandydata, a nawet gdy taki

został odszukany, za  skarby świata nie chciał podjąć się niebezpiecznejmisji, Na koniec ktoś tam w Radzie do Spraw   Indian wspomniał o KaroluGordonie. Mój przyjaciel bawił wówczas, jak się później  dowiedziałem, w

Montanie, lecz na rozpaczliwe wezwanie Rady przybył do Waszyngtonu, 

21 Różnica między szeryfem a marszallem polega na tym, iż szeryf wybierany jest przez mieszkańców,

marszall zaś mianowany przez gubernatora stanu lub terytorium. 

Page 115: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 115/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

115 

wyraził zgodę i otrzymał pełnomocnictwo tak szerokie, jakiego dotąd niewystawiono żadnemu z  terenowych agentów Rady. Wyposażony w ten

sposób ruszył do Arizony i tam szukał omackiem  tropów nieznanej bandy

rabusiów. Odwiedził większe miasta terytorium: Phoenix, Tucson, Florence,Yumę. Szukając rzetelnych informacji zawitał do fortu Huachuca. Niepowiedziano mu nic więcej ponad to, co usłyszał w Waszyngtonie. Gorzej,bo komendant fortu uprzedził mego  przyjaciela, że garstka żołnierzy, jaką

rozporządza, nie podoła zadaniu, gdyby przyszło jej   pacyfikować kraj. Z

fortu Huachuca Karol powędrował do małej mieściny o nazwie Rainy

Valley. Dlaczego właśnie tam? 

Otóż parotygodniowa podróż i urywkowo uzyskiwanewiadomości stworzyły dość wyraźny  obraz sytuacji. Pokazywał on, iżtajemnicze napady powtarzały się przede wszystkim na północy  i na

południowo-zachodnich obszarach Arizony. Na wschodzie trafiały się

rzadziej, a w pobliżu  granicy z Meksykiem w ogóle ich nie było. Z kolei

Karol na wojskowej mapie Arizony ponaznaczał miejscowości, w rejoniektórych wydarzyło się najwięcej napadów. Tak  wypunktowany obszar

utworzył figurę geometryczną podobną do koła, a w centrum tego koła 

znalazło się właśnie Rainy Valley! Może to był przypadek, a może cośinnego kryło się w tym fakcie. Karol postanowił rzecz sprawdzić. 

Z Rainy Valley wysłał do mnie list wzywający do przyjazdu. Niebyło to dla mnie zaskoczeniem. Od miesięcy planowaliśmy przejażdżkę poArizonie, w turystycznym jedynie celu. Zdziwiło mnie tylko, czemu Karol

nie przybył do Milwaukee, skąd mieliśmy wspólnie  wyruszyć? Prawdydowiedziałem się w Rainy Valley, w pokoju miejscowej gospody o

indiańskiej nazwie „Arizonac”. Tam właśnie odbyłem ze swoimprzyjacielem rozmowę. 

Wiem, że wszystko powyższe stanowi nieco przydługi wstęp,jednak dopiero na tym tle odpowiednio wyraziście zarysowuje się sylwetkaLewisa Stone’a. 

Dzięki zaiste zdumiewającym zdolnościom Karola doszliśmy doporozumienia z arizońskimi  Nawajami. Ba, uzyskaliśmy przyrzeczenie

pomocy w razie potrzeby. Dodam jeszcze, że wielce  pomógł nam w

Page 116: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 116/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

116 

zawarciu takiego sojuszu don Pedro Gonzales, hacjender z Meksyku, któryco roku przybywał do Arizony na polowania. Ongiś wyświadczył Nawajom

poważną usługę i od  tamtego czasu był mile widzianym gościem zarówno 

wśród Nawajów, jak i ich sąsiadów: Apaczów odłamu Mescallero. 

Gonzales wraz ze swymi ludźmi wziął udział w zlikwidowaniu  

bandy, bo to była banda  świetnie zorganizowana, chyba na wzór

powstałego po wojnie domowej Ku-Klux-Klanu. Członkowie bandy nie znaliswych nazwisk, rozpoznawali się po haśle i po srebrnych krążkach,  na

których widniał wizerunek stylizowanego słońca. Przypadki, fatalne dla

dalszego istnienia przestępczej spółki, stały się dla nas znakomitym

źródłem informacji. Jednym z takich przypadków  było wzięcie do niewoli(przez Nawajów) grupy bandytów. Wśród nich znajdował się właśnie LewisStone. Przypuszczam, iż niezbyt dobrze orientował się w sytuacji, bo gdyjego towarzysze zawzięcie milczeli, Stone — jak to się potocznie określa — 

puścił farbę. Nie bez zachęty z naszej strony. Tą zachętą była rola, jaką mnie

do wykonania polecono. Rola wyzwoliciela więźnia. Wszystko zostało zgóry zaplanowane, jednak bardziej podejrzliwy i  lepiej znający zwyczajeIndian człowiek nie dałby się tak łatwo wyprowadzić w pole.  Zastanowiłaby

go niezwykła łatwość, z jaką został wyprowadzony przeze mnie z samegośrodka  nawajskiego obozowiska. Ale Stone przyjął za dobrą monetę moją

udaną akcję. Posiadałem wówczas znak rozpoznawczy — srebrny krążek zwizerunkiem słońca22. Pokazanie tej blaszki otworzyło usta Stone'owi.Dowiedziałem się, iż ongiś był kowbojem, później doszedł do   wniosku, że

szukanie złotych żył jest zajęciem bardziej dochodowym. Wydeptał sporo 

dziewiczych ścieżek wśród bezludnych obszarów. Nie bez sukcesów.Jednak, jak to się często  zdarza wśród ludzi parających się tego rodzaju

zajęciem, Stone nie zgromadził majątku. Jego  złote żyły szybko zmieniałysię w butelki whisky, w wysokie przegrane w miejskich szulerniach,   w

drogie i zbyteczne stroje, w szereg innych kosztownych a niewybrednych

uciech. Jednym słowem, skarby wydarte ziemi topniały w jego dłoniach,niczym kawałki lodu ciśnięte na rozpaloną blachę kuchennego piecyka. 

22

 Historia opisana w powieści pt: „Słońce Arizony”. [JW48] 

Page 117: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 117/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

117 

Wędrówki Stone’a po Arizonie zwróciły nań uwagę przywódcówbandy. Stone ze swą  znajomością terenu i niewinnym zajęciem mógł być

dobrym nabytkiem. Nie wzbudzał przecież  podejrzenia, wiadomo — 

eksplorer włóczy się stale to tu, to tam. Zaproponowano mu przystąpieniedo organizacji. Gdy odmówił —  zagrożono wypędzeniem z Arizony.Wówczas Stone ustąpił. 

Wysłuchawszy takiego życiorysu doszedłem do wniosku, iż Stonenie grzeszy odwagą i nie  żywi żadnych skrupułów. Innymi słowy, jest togałgan niewarty złamanego centa. Później okazało się, że mój wniosek zbyt

pochopnie został, sformułowany. Dalszy rozwój wypadków   zaprzeczył tak

pesymistycznej ocenie człowieka. Stone bardzo nam pomógł w ustaleniu tożsamości szefa bandy, a później, gdy po raz drugi stał się jeńcem (już nieNawajów, lecz  oficjalnego przedstawiciela prawa —  miejscowego szeryfa),

wykazał tyle dobrej woli w udzieleniu informacji, że zarówno Karol jak i ja

uznaliśmy za pożądane wyłączyć Stone’a  spośród licznej gromady

aresztowanych. Szeryf ostro się sprzeciwił. Lewis Stone zdołał uciec 

podczas transportu schwytanych z Rainy Valley do fortu Huachuca.

Szeryf bardzo się sierdził i spoglądał na nas podejrzliwym okiem.Jednak po dwu dniach wrócił mu dobry humor i  pożegnanie wypadło

bardzo serdecznie. Wyznam szczerze, że pomogliśmy Stone'owi w ucieczce

i zatarli ślady. Była to mistrzowska robota. Przyznaję, iż  później niejedenraz ogarniały mnie wątpliwości, czy postąpiliśmy słusznie? 

Odpowiedź na takie pytanie uzyskałem dopiero w cztery lata powypadkach Arizony, w roku 1887, w drodze do Południowego Canadianu:

Cel mój stanowiło miasteczko El Paso nad  meksykańską granicą. Tam

miałem się spotkać z Karolem. Spotkanie doszło do skutku, jednak   nie woznaczonym miejscu i czasie. Nie ma to jednak żadnego związku z Lewisem

Stone, więc  nie będę rozwodził się nad tym. W daleką wędrówkę (zMilwaukee do El Paso), dzięki  pomyślnemu trafowi, wybrałem się wraz zwędrownym handlarzem a równocześnie  współwłaścicielem sklepu ze

sprzętem turystycznym. Część, i to znaczną, drogi odbyliśmy  koleją, wwagonie towarowym, w towarzystwie koni, które miały nam służyć w

dalszej podróży. 

Page 118: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 118/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

118 

Lewisa Stone spotkałem w kilka dni po rozpoczęciu jazdywierzchem. Było to zaiste  dramatyczne spotkanie! Pewnego późnego

wieczoru, gdy grzaliśmy się w blasku ogniska, przycwałował   ku nam

spłoszony koń dźwigający na siodle rannego i zemdlonego mężczyznę.Wiele szczęścia miał Lewis Stone, że nie spadł z grzbietu wierzchowca, żezwierzę nie poniosło go w  inne, bezludne okolice, że na koniec trafił naosobę, która mogła służyć fachową pomocą lekarską. 

Już następnego dnia dowiedziałem się o przyczynie takniesamowitego wydarzenia. Otóż  Stone został, wraz z trójką innych,

wynajęty jako przewodnik przedziwnej, turystycznej wyprawy czworga

kompletnych greenhornów. Zaangażował go niejaki Roger Deen, syn  bogatego przemysłowca któregoś ze wschodnich, amerykańskich miast.Wraz z Deenem w tej wyprawie brał udział jego kolega oraz dwie kobiety, zktórych jedna była żoną Deena.

Dodatkowo zabrano lokaja oraz kucharza wraz z wozem

zaopatrzonym nie tylko w produkty żywnościowe i namioty, lecz również w

całkowicie zbędne rzeczy. Do nich należały (jak później  naocznie

stwierdziłem) fotele, krzesła, stół, obrusy, elegancka zastawa, a nawet...

srebrne lichtarze do świec!

Wkrótce okazało się, iż z czterech zaangażowanych do pomocyludzi tylko Lewis Stone jest człowiekiem uczciwym. Trójosobowa szajka

postanowiła ukraść konie, zostawić podróżnych na  pustkowiu, a wrócić

dopiero po kilk u dniach, aby zabłąkanym, bezradnym wędrowcom 

podyktować warunki, na jakich mogą być doprowadzeni do najbliższej

stacji kolejowej. Był to oczywisty szantaż mający przynieść rabusiom spore

korzyści. Do tego planu usiłowano  wciągnąć Stone’a. Odmówił, a późniejstarał się zapobiec kradzieży wierzchowców. Bezskutecznie. Otrzymał cios

nożem, na szczęście niezbyt groźny. Jednak w pogoni za rabusiami zemdlał. 

Ta opowieść okazała się prawdziwa. Przy pomocy Stone’a

odnaleźliśmy zbłąkanych turystów  i z niemałym trudem doprowadzili do

„żelaznego szlaku”, skąd mogli powrócić na wschód. 

Page 119: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 119/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

119 

Ze Stone’em rozstaliśmy się nieco później, nad środkowymbiegiem Arkanzasu. Zwierzył mi się wówczas, iż ma zamiar nabyć kawałek

gruntu i zająć się farmerstwem lub hodowlą bydła.  

Tak to wyglądało, w wielkim oczywiście skrócie. I oto po trzech

latach spotykam się ze  starym znajomkiem. Jak już wspomniałem,zewnętrznie i zachowaniem niewiele przypominał dawnego eksplorera czy

też opiekuna turystów. Jednak trudno było stwierdzić, czy to był ten sam

Stone z roku 1887, uczciwy przewodnik po bezdrożach Dzikiego Zachodu,czy też  rzezimieszek sprzed lat siedmiu? Jedno było dla mnie pewne, nie

posiadał farmy. Cóż jednak przywiodło go aż tak daleko od stron, w których

go dwukrotnie spotkałem? 

Liczyłem, że powie mi o tym w dłuższej rozmowie. Lecz takarozmowa nie mogła być  przeprowadzona teraz, dzisiaj. A kiedy? Któż toodgadnie?

—  No, Janie —  Karol zsiadł z konia—  przespacerujemy się

kawałek. 

Przyłożył lornetkę do oczu i odwrócony plecami do pierwszych

drzew boru, obserwował majaczący w dali budynek „Alicji”.

—  Chyba stąd widać pokój, w którym mieszkamy? —  zagadnąłCaldwella.

— Tak, oczywiście — odparł zapytany. — Z pokoju, który panowie

zajmujecie, widać ten las. 

Zeskoczyłem na chrzęszczącą, suchą trawę. Caldwell zrobił to

samo.

— Chyba można tu zostawić wierzchowce? — zapytał Karol. 

Nie czekając na potwierdzenie obwiązał cugle wokół sękategokonaru świerka. Poszliśmy za jego przykładem. 

—  Chcecie panowie obejrzeć las? Bez siekiery daleko nie

zajdziemy. Lecz na szczęście tuż  obok jest ścieżka wyrąbana dla

przeciągania ściętych pni. 

Page 120: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 120/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

120 

—  Z głębi lasu? —  zdziwiłem się. —  Czemuż nie ścina pan naskraju?

— Pragnę zachować nietknięty widok z mego domu. — Idziemy — ponaglił Karol. 

Nie była to daleka wędrówka, kilkaset kroków zaledwie. 

—  Czy tędy? —  zapytałem wskazując na wąski przesmyk ginący

wśród gęstwy zarośli i drzew.

— Tędy. 

— Ślad po ognisku — odezwał się nagle Karol. — Nie obawia siępan pożaru? 

Caldwell spojrzał na owalną, czarną plamę wypaloną wśród traw,lecz skrajem swym sięgającą w głąb leśnej steczki. 

—  O, do licha! —  wykrzyknął. —  Ktoś postąpił bardzolekkomyślnie. Co za dureń?! Żebym ja go dostał w swe ręce... 

— Włóczęga? — zasugerowałem. 

—  Wątpię. Po cóż rozpalałby ogień mając tak blisko dach nad

głową? Drzwi „Alicji”  stoją dla  wszystkich otworem. Tego nauczył mnieojciec.

— I słusznie —  przyznał Karol. —  Stary, dobry zwyczaj Dzikiego

Zachodu. Jednak w tym miejscu koczował chyba któryś z pańskich

kowbojów. Tak sądzę. 

—  Na pewno. Głupiec. Od tygodnia nie widzieliśmy deszczu, las

jest suchy jak siano. A tyle razy przestrzegałem swych ludzi... 

Coś tam jeszcze pomruczał do siebie, a tymczasem mój) przyjaciel

nurknął w gęstwinę.  Zniknął na chwilkę, a później ruszyliśmy ścieżką.  Spodziewałem się jakichś śladów po tajemniczym  rozpalaczu ogniska, lecz

drogę naszą znaczyły jedynie drzewne ostrużyny, kawałki  kory, połamane

Page 121: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 121/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

121 

gałęzie i głęboko wbite w ziemię odciski końskich kopyt. Tak dotarliśmy do  

poręby — wielkiej polany zarosłej trawą między niskimi pniami. 

—  Pierwsze drzewa rąbał tu jeszcze mój ojciec —  objaśniłCaldwell. — Ja również z tego miejsca biorę budulec. 

Powałęsaliśmy się tu i tam. Tropów, poza śladami koni, niezauważyłem żadnych, Karol, zapewne z tego powodu, przestał interesować

się uroczyskiem i pierwszy zaproponował odwrót.  Później ruszyliśmykonno wzdłuż leśnej ściany i w porze lunchu wrócili do domu. Krótka to 

była wycieczka i nie wniosła nic nowego do interesującej nas sprawy. Boznak po ognisku nie był żadną rewelacją, ani przez sekundę nie

podejrzewałem, że zauważone w nocy światło mogło być złudzeniem. 

W kilka godzin później, gdy już tylko we dwójkę przechadzaliśmysię parkową aleją, Karol zniżając głos poinformował mnie: 

— Znalazłem coś bardzo ciekawego, w lesie, obok ogniska.

— Wtedy, gdy zniknąłeś w gąszczu? — domyśliłem się. 

— Tak, wtedy.

— Cóż to takiego?

— Lusterko.

Lekceważąco wzruszyłem ramionami. 

—  Nie interesuje cię takie znalezisko? A jednak warte chwili

zastanowienia.

— Kawałek szkiełka? 

— Nie kawałek, a całe szkiełko, ściśle: oprawne w metal lusterkodo golenia. Prawie nowe.

— Pokaż. 

—  Zostawiłem je tam, gdzie leżało. Nie chcę płoszyć naszego

sygnalisty. Znasz chyba, Janie, takie lusterka, podobne, jeśli mnie pamięć nie

Page 122: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 122/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

122 

myli, wisi w twojej łazience. Po jednej  jego stronie znajduje się zwykłelustro, po drugiej powiększające. Rozumiesz? 

— Nie kpij. Co tu jest do zrozumienia?

— To, że przy pomocy powiększającego lustra nadawano sygnały.Dlatego były wyraźne. Zwykłym lustrem nie osiągnąłbyś takiego efektu.

—  No, no. Lecz ja, Karolu, mam dla ciebie nie mniej interesującą

nowinę. Zgadnij, kim był  ten kowboj, który rzekomo pomagał mi docisnąćpopręg? 

— Rzekomo? A cóż to ma oznaczać? 

—  To, że on nie dla popręgu zatrzymał się przy mnie, lecz z  

przyczyny bardzo starej znajomości. 

—  Starej znajomości? —  zdziwił się. —  Pewnie któryś z twoich

pacjentów. 

Page 123: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 123/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

123 

—  Istotnie —  odparłem wesoło —  przypadkowy pacjent. Lecz ty

również go znasz. 

— Tak? Muszę się zastanowić. Hm... hm... To chyba nie Barry Bede,poszukiwacz przygód, którego pozostawiliśmy w lecie w Goodyear? 

— Nie, nie on.

—  To może Piotr Carr, lubiący grzebać w ziemi w poszukiwaniuskarbów? 

— Też nie, Karolu. 

— Musiałem widzieć twego znajomka chyba bardzo krótko. 

—  Za drugim razem tak, lecz za pierwszym znacznie dłużej. No,

nie będę cię męczył... 

—  Jeszcze chwileczkę! —  klepnął się w czoło. —  Już wiem! On

miał przezwisko „Złoty”. Złoty Lewis. Prawdziwe nazwisko uleciało z mejpamięci. Czy nie tak? 

— Tak. Złoty Lewis, czyli Lewis Stone. 

Karol nie mylił się, Stone’a, ze względu na jego poszukiwania

złotych żył, przezywano Złotym Lewisem. 

— Jakież wiatry przywiały go tutaj? 

— Nie wiem. Prosiłem, aby zechciał porozumieć się ze mną. 

—  Kiepska to sprawa. Jeśli Stone wygada, kim naprawdę

jesteśmy...

—  Nie wygada. Dał mi na to słowo. Sądzę, że dotrzyma go wewłasnym interesie, aby nie ujawniać, w jakich okolicznościach spotkaliśmysię po raz pierwszy. 

— Słusznie. A kiedyż to spodziewasz się porozmawiać z Lewisem?  

Page 124: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 124/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

124 

—  Na pewno nie dziś. Stone'owi  nie wolno zdradzić swejznajomości z nami. W tym tkwi  szkopuł. Musi znaleźć jakiś wiarygodny

pretekst dla takiej rozmowy. Jestem ciekaw, jaki.

Moja ciekawość szybko została zaspokojona. Najbliższego ranka

przy śniadaniu Caldwell —  z nieco zakłopotaną miną —  oświadczył, iżjeden z jego pracowników zwichnął nogę w kostce. 

— Nie wiem, skąd taki pomysł przyszedł mu do głowy, ale zwróciłsię do mnie, abym  poprosił pana, doktorze, o poradę lekarską. Moim

zdaniem to śmieszne! Jako tako doświadczony  kowboj doskonale wie, co

czynić w wypadku naciągnięcia mięśnia. Jednak nudził mnie tak  długo, aż

ustąpiłem. Proszę wybaczyć, doktorze, i odmówić niesłychanemu żądaniu.Jeśli  bowiem pan je spełni, wkrótce przed pańskimi drzwiami ustawi siękolejka pacjentów, którym na przykład drzazga utkwiła w palcu. A przecież

nie po to ośmieliłem się zaprosić tutaj was obu. 

Nieco mnie rozśmieszył, nieco rozgniewał takim gadaniem. 

— Mówiono mi — powiedziałem od niechcenia — że pan bardzodba o swych ludzi.

Stropił się. 

—  Nie zwracam uwagi na to, co o mnie mówią, lecz, proszę mi

wierzyć, nigdy nie żałowałem  na koszty sprowadzenia lekarza z Reginy,

jeśli zdarzył się poważny wypadek lub choroba. Jednak w danym wypadku...

— W danym wypadku — wpadłem mu w słowo — lekarz jest na

miejscu. Niejeden raz udzielałem pierwszej pomocy nawet na prerii,

chociaż mnie nikt o nią nie prosił. Gdzie jest ten człowiek? 

Caldwell lekko poczerwieniał. 

—  Zgłosi się do pana. Może chodzić, chociaż kuleje. Jest miniesłychanie przykro z tego powodu...

— Et , głupstwo — zauważyłem. — Proszę zawsze liczyć na mnie. 

— Czy to jakiś młody chłopak? — wtrącił się Karol. 

Page 125: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 125/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

125 

—  Ani młody, ani stary. W średnim wieku, w pełni sił i zdrowia.Nie wiem, co mu strzeliło do głowy? Z takim głupstwem do lekarza!  

—  Kto to jest? —  zapytał Karol głosem tak obojętnym, jakbychodziło o zeszłoroczny deszcz. 

— Nazywa się Lewis Stone.

Drgnąłem usłyszawszy to nazwisko. 

— Bardzo zdolny do każdej roboty człowiek, zna się po trochu na

wszystkim. Umie zastąpić  kowala, zaorać pole, zagnać bydło lub naprawićwóz. Taki samouk. To są jego dobre cechy,  natomiast przeszłość jego

wydaje mi się dość ciemna. Lecz po cóż rozpamiętywać  przeszłość? Możezresztą się mylę? 

—  Aha... —  skwitował odpowiedź Karol i zaczął wypytywaćgospodarza o gatunek pszenicy, jaką sieje. 

I tak oto Lewis Stone przygotował sobie spotkanie z nami.  

W godzinę później dostrzegłem z okna naszego pokoju, jak

podpierając się laską kuśtykał w  stronę domu. Po chyba dziesięciuminutach zastukano do naszych drzwi. Otworzyłem. To był  Stone, lecz w

towarzystwie Caldwella. Tylko jego brakowało! 

— Oto wasz chory — oświadczył gospodarz. 

Ująłem pacjenta pod ramię i podprowadziłem do krzesła.  Usiadł,lekko stęknąwszy, wyprostowując chorą nogę na całą jej długość. 

— Cóż dolega? — zapytałem bardzo oficjalnie. 

— Noga, doktorze. Wczoraj o zmierzchu stąpnąłem w jakąś dziurę,ciutek zabolało, ale jakoś przeszło. Za to później spuchła kostka, a dziś ranonie potrafiłem wciągnąć buta. 

Nosił obuwie z krótką cholewką, lecz tylko na prawej  stopie, na

lewej widniał okropnie gruby bandaż opadający na drewniany, płytki kapeć. 

Page 126: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 126/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

126 

—  Pewnie będziesz potrzebował gorącej wody, Janie —  odezwałsię Karol. 

— Oczywiście. Bardzo mi się przyda. — Przyniosę... 

— Ależ, cóż znowu!? — zaprotestował Caldwell. — Ja to załatwię... 

Nim ktokolwiek z nas, chociażby przez grzeczność, zaprotestował,

zniknął za drzwiami. 

—  Co jest właściwie z twoją nogą? —  nieco podejrzliwie

zagadnąłem Stone’a. — Bardzo boli?

—  Wcale nie boli. Nie miałem innego sposobu spotkać się  z

panem.

—  Doskonały pomysł — 

stwierdziłem. —  Byłby z ciebie znakomityaktor. Obawiam się jednak, że Caldwell będzie

tu sterczał, i z naszej rozmowy nic nie

wyjdzie.

— To przyjdę powtórnie, na zmianęopatrunku.

Rzekłszy to podciągnął nogawkę ipoczął odwiązywać brudny bandaż. 

—  Zostaw —  rozkazałem. — 

Caldwella mógłby zdziwić normalny wyglądtwej kończyny. 

Karol poparł mnie, dodając, iż „coś wymyśli”, aby zbyt ciekawego

gospodarza pod jakimś  pozorem znowu wyprawić z pokoju. Na szczęście

Caldwell nie przyszedł. Zamiast niego zjawił  się chłopak z wiadrem

buchającego parą wrzątku. Gorąca woda oczywiście wcale nie była 

potrzebna dla jakiegokolwiek zabiegu. Jednak okazała się pożyteczna

zupełnie z innego powodu. 

Page 127: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 127/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

127 

— No, Lewis, odwiąż tę ścierkę — poleciłem. 

— Nie miałem nic lepszego — usprawiedliwił się. Zajął się nogą, a

gdy ją wreszcie odsłonił, ujrzałem... —  Lewis —  zagadnąłem siląc się na spokój —  kiedy ostatnio

myłeś się? 

— Dziś o świcie. 

— W miseczce wody wielkości naparstka? Jak można żyć w takim

brudzie? Masz tu wrzątek, zimna woda jest w tamtym kuble. Bierz miednicęi dalej do roboty! — rozkazałem Lewisowi. 

Potulnie wykonał polecenie. 

— Obie nogi! — dodałem gniewnie. 

Uporał się dość szybko z myciem, po którym woda nabrała barwy

ciemnoszarej. Rozpakowałem swą podręczną walizeczkę lekarską,wydobyłem bandaż, założyłem zbędny opatrunek na zupełnie zdrową nogę. 

— Jak długo tutaj pracujesz? — zapytałem wiążąc ostatni supeł. 

— Dwa lata.

— Warunki?

— Zupełnie dobre. Nie narzekam. 

—  Gdy rozstawaliśmy się przed trzema laty, wspominałeś o

farmie i o hodowli.

— Nie wyszło, doktorze. 

— Zabrakło ci pieniędzy? 

— A zabrakło — odparł z ledwo uchwytnym wahaniem w głosie. 

—  Przepuściłeś w saloonach. Lecz mniejsza z tym. Powiedz mi,Lewis, co cię przygnało w tak dalekie strony?

Page 128: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 128/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

128 

— Szukałem pracy i nie mogłem znaleźć, a jak znalazłem, to byłanieodpowiednia albo też licho  płatna. A oprócz tego, niech się panowie ze

mnie nie śmieją, na Dzikim Zachodzie  robi się zbyt ciasno. Ja przywykłem

do pustych przestrzeni i dalekich widoków... 

—  Dalekich widoków —  powtórzyłem nieco ironicznie. —  Nie

opowiadasz bajek, Lewis? Może znowu zaplątałeś się w jakąś paskudną

sprawę? 

— Przysięgam... 

— No już dobrze, wierzę ci. Czym się tu zajmujesz? 

— Właściwie... wszystkim po trochu. Posyłają mnie tam, gdzie niktinny nie dałby rady. 

— Jaki jest ten Caldwell?

Wytrzeszczył oczy:

—  Pan chyba powinien wiedzieć lepiej, doktorze, skoro u niegomieszka.

— No tak, ale według ciebie? 

—  To równy chłop, nosa nie zadziera. Ludzi traktuje jak... ludzi.

Lubimy go, ale na mój rozum trochę z niego ślamazara i zbytnio ufa innym. 

—  Ślamazara? —  podchwycił Karol. —  Chyba ślamazara niepotrafiłby tak dobrze gospodarować. 

—  Tu wszystko idzie jak w maszynie, ale nie on tę maszynę

zbudował, lecz jego ojciec.

Nie trafiło mi do przekonania takie wytłumaczenie. 

—  Nawet najlepiej zbudowana maszyna stanie, jeśli jej nie będą

doglądać czyjeś mądre oczy,  a naprawiać czyjeś sprawne ręce. SłuchajLewis, co tu się właściwie dzieje? 

— A co się ma dziać?

Page 129: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 129/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

129 

— Na przykład historia z krowami. 

—  Ach, to? Już pan o tym słyszał? Dziwna to sprawa, jak na mój

pomyślunek. — Podejrzewasz stampede? — zagadnął Karol. 

Pokręcił głową. 

—  Zastanawiałem się nad tym. Chyba nie stampede. Zbyt często

się powtarza. Zresztą... czy  to możliwe, aby ze spłoszonego stada nie dała

się odnaleźć ani jedna sztuka? 

— Więc kradzież? 

Znowu pokręcił głową. 

—  Nie —  zaprzeczył energicznie. —  Nasze krowy są cechowane,kto by je kupił? 

—  Naiwnie rozumujesz, Stone —  zauważył Karol.  —  Wypalone

cechy można zatrzeć lub  przerobić i to tak sprytnie,  że żaden poprzedni

właściciel swych znaków nie rozpozna. 

—  Niech będzie i tak, lecz komu tutaj można sprzedać stado?

Chyba tylko w Reginie. A i o tym dowiedzielibyśmy się bardzo szybko idok ładnie. Caldwell ma w Reginie swego stałego   odbiorcę, a tamten

świetnie się orientuje w handlu żywcem. Moim zdaniem, nic z tych rzeczy.  

— Więc co? — zapytałem. — Siedzisz tu, Lewis, od dwu lat i chyba

miałeś czas poznać ludzi i okolicę. 

—  Poznać to poznałem, ale nie tak dokładnie, jak pan sądzi,doktorze. Czasu nie starcza na włóczęgę po polach, a z innymi to się gadatylko przy robocie. Sąsiadów żadnych, najbliższa farma trzydzieści mil stąd,a poza tym pustka.

—  Farma? —  zdziwiłem się. —  Nic nam o tym Caldwell nie

wspominał. 

Page 130: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 130/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

130 

—  Po prostu nie uważał tego faktu za interesujący — spróbowałwyjaśnić Karol. 

— Byłeś tam kiedy, Stone? 

—  Wszystkiego dwa razy. Szukaliśmy tych zaginionych krów.Rzecz jasna, że ich nie było. 

— Co to za farma? — wtrącił się Karol.

—  Ani większa, ani mniejsza od naszej, tyle że nie tak dawno

istnieje. Powstała dopiero po  buncie nad Saskatchewanem. Tak mi

mówiono. 

— Co oni tam robią? 

— Hodowla, jak u nas, lecz bez powodzenia. Słyszałem, że już dwarazy choroba wytłukła bydło, a raz woły potruły się złą paszą. Podobno na

tamtych dzikich łąkach rośnie trujące ziele. W ten sposób O’Neil więcej sięnatrudził niż zarobił. 

— To właściciel tamtego gospodarstwa? 

— A jakże. Beniamin O’Neil. Powiadają, że ojciec Beniamina starał

się o naszą ziemię, lecz ojciec Caldwella uprzedził go. Mówiono też, że miałjakieś znajomości w Hudson's Bay Company, a te tereny stanowiły wówczaswłasność Kompanii. Ile w tym prawdy, nie wiem. 

Lecz ja wiedziałem, co w gadaninie Stone’a było prawdą. Istotnieojciec naszego gospodarza posiadał wpływy w zarządzie Kompanii, co

pomogło mu w nabyciu odpowiedniego obszaru gruntu, przecież o tym już

nam wspomniał Jonathan Caldwell. Czy jednak istotnie o te tereny  starali

się przed laty dwaj równocześnie ludzie? Mogło to być zwykłą plotkąrozgłaszaną przez tak bezkrytycznych informatorów jak Lewis Stone. 

—  A Caldwell i ten O’Neil utrzymują ze sobą jakieś stosunki? — 

wyręczył mnie w kolejnym pytaniu Karol. — A jeśli tak, to jakiego rodzaju? 

—  Stosunki? —  powtórzył Stone. —  To znaczy, czy są

znajomkami? No pewnie, że się znają,  ale żeby między nimi była jakaś

Page 131: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 131/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

131 

wielka przyjaźń, nie powiem. Gadać grzecznie do siebie  potrafią, towszystko. Dwa razy bawiłem z Caldwellem u tamtego i nasłuchałem się ich  

rozmów. Eleganckich. O’Neil, a jakże, pomagał nam w poszukiwaniu krów,

które mogły przyłączyć się do jego stada. Bez skutku. 

— Czy O’Neil nie proponował Caldwellowi nabycia jego farmy? Toznaczy... czy nie chce kupić ziemi Caldwella? 

— Nie wiem.

—  Spróbuj dowiedzieć się. Ci. którzy tu pracują dłużej od ciebie,

mogą być lepiej zorientowani — powiedział Karol. 

—  Spróbuję —  obiecał Stone —  chociaż sprawa wydaje mi sięnieprawdopodobna. Caldwell nie zgodziłby się na sprzedaż. 

—  Przepraszam, Karolu —  wtrąciłem się —  słuchaj, Lewis, kim

jest Ben Halley?

— Nadzorcą kowbojów. 

— Zapewne ma sporo zajęcia. 

— Jak każdy nadzorca. 

— To nie jest prawidłowa odpowiedź. Dużo ma roboty, czy nie?  

— Dużo, bardzo dużo. 

—  Hm... —  zastanowiłem się —  i tak zapracowanego człowiekawysłano z nami na wycieczkę. Pojmujesz coś z tego, Karolu? 

—  On sam się wysłał, doktorze, jeśli wolno rzecz w ten sposóbokreślić. 

— Bez porozumienia z Caldwellem? — zdziwiłem się. 

—  Byłem przy tym, doktorze. Caldwell pytał, czy ktoś z nas niechciałby poobwozić dwu  gości po okolicy? Mówił, że chodzi o małepolowanie. Wtedy nie wiedziałem, kim są ci jego  goście, w przeciwnym

wypadku pierwszy zgłosiłbym się. 

Page 132: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 132/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

132 

— Przecież gospodarz mógł wyznaczyć, kogo chciał? 

Stone zachichotał. 

— Pan go widać jeszcze dobrze nie poznał. On ma taki zwyczaj, żejak przydarzy się jakaś  dodatkowa praca, najpierw szuka ochotników, adopiero gdy brak kandydatów... 

—  Rozumiem —  przerwałem —  więc to Halley zaproponowałsiebie?

— Tak. Nikomu z, nas nie uśmiechała się wędrówka po wertepachi nocleg na gołej ziemi. 

— Ho, ho! — zawołałem rozbawiony. —  Jakiż to wygodniś zrobiłsię z ciebie, Lewis!  Pamiętam czasy, w których nie sprawiało ci różnicyzasypianie na skale czy na stercie derek, byle siodło było pod głową. — To

prawda, doktorze. Ale tu człowiek rozsmakował się w wygodzie. 

Pomyślałem: jakże prymitywna jest ta kowbojska wygoda!Drewniane prycze, wypchane słomą sienniki i takież poduszki. Czy ludzie

Caldwella uznawali pościel? Wątpliwe, wnioskując  z czarnych jak ziemia

nóg Stone’a. 

—  Dziwne —  podjąłem rozmowę —  że Caldwell zgodził się naoderwanie od codziennych zajęć szefa swych kowbojów. i to w sytuacji, wktórej zależy mu na dobrym pilnowaniu stada.  

Nie od razu przystał na Halleya. Stałem obok, więc dostrzegłem,jak się zasępił. Halley również to zauważył i natychmiast począł zapewniać,

że przez parę dni nikt nie odczuje jego  nieobecności, a jeśli chodzi opolowanie, któż lepiej zna myśliwskie okolice? I coś tam jeszcze  dłużejtłumaczył, aż Caldwell klepnął go po ramieniu i kazał iść ze sobą. Pewnie,

żeby omówić  wycieczkę. Później dotarły do nas słuchy, że wybraliście się.wozem, więc przez dwa wieczory  w naszej sypialni wykpiwano dwu

greenhornów, którzy na furze pewnie przywieźli armatę, by   strzelać do

dzikich indyków. 

— Słyszysz, Karolu?

Page 133: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 133/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

133 

—  Przepraszam —  usprawiedliwiał się Stone —  ja tylko

opowiadam, jak było... 

— I bardzo dobrze, Lewis — pochwaliłem. — Lecz niech cię języknie świerzbi zdradzić, kim jesteśmy. Ani pary z ust na ten temat. 

— To bardzo ważne — poparł mnie Karol. 

— O, jakaś tajemnica? 

—  Być może — odparłem wymijająco. —  Zresztą nadejdzie czas,

w którym dowiesz się o wszystkim.

— Czy to ma być coś przeciw Caldwellowi? 

Wyczułem niepokój w jego głosie. 

— Nie — odparłem — daję ci słowo, że nie. Wręcz przeciwnie, winteresie Caldwella.

Twarz mu się rozjaśniła.

— Zapytałem, doktorze, ponieważ... 

—  Niepotrzebne wyjaśnienia, Lewis. Twoje pytanie jest słuszne i

w odpowiedniej zadane chwili.

Rzekłszy to nabrałem pewności, iż od ostatniego spotkania, przed

laty, Stone nie zszedł z  uczciwej ścieżki. Zaiste pomyślny wypadek zesłałnam do pomocy tego człowieka. Stwierdziwszy ten fakt zaraz poczułem sięlepiej. Zabawne! Bo przecież nadal błąkaliśmy się w  takim samym mroku,

jak w dniu przybycia do „Alicji”.

— Wracając do sprawy Halleya — Karol podjął przerwany temat

— co jeszcze o nim wiesz?

— Powiem szczerze, ten jegomość nie podoba mi się. 

— Miałeś z nim zatarg? 

Pokręcił przecząco głową. 

Page 134: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 134/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

134 

—  Nigdy. Nie odważyłbym się. Halley to zaufany człowiekgospodarza. Mógłby mnie wygryźć, a gdzież znajdę lepszą pracę?

— Czy jest to podstępny chytrus? 

— Nie. Rzecz tkwi w czymś innym. Trudno określić. 

—  Spróbuj, Stone —  zachęciłem.  —  No... nie lubię ludzi zbyt

grzecznych.

— A to coś nowego! Grzeczność jeszcze nikomu nie zaszkodziła — 

zauważył Karol i równocześnie zerknął na mnie porozumiewawczo. 

—  Pewnie, że nie zaszkodziła —  odpowiedział Stone. —  Lecz jejnadmiar budzi podejrzenie. Halley oblewa wszystkich całymi kubłamigrzeczności. Jak długo można to cierpieć? Z początku sądziłem, że tylko domnie tak się odnosił, i rosłem w dumę. Ale szybko   spostrzegłem, że onpostępuje podobnie i z innymi. Znalazło się dwu takich, którzy wzięli za  

dobrą monetę gładkie słówka Halleya i poczęli się uważać za lepszych od

innych, ba, próbowali nawet zająć jego miejsce. Kiepsko to dla nich sięskończyło. 

— Utracili pracę? 

— A jakże! Caldwell ich zwolnił bez długiego gadania.  

— Za co?

—  Za to, że źle pracowali i że podburzali innych kowbojówprzeciw Halleyowi. Nie zauważyłem, żeby podburzali, a co się tyczy pracy,

hm... być może, że w końcowym okresie troszkę ją zaniedbywali, ale to nie

powód, żeby tak od razu odprawiać ludzi z kwitkiem. Nie wiem, o co jeszcze

Halley ich oskarżył, lecz znalazł poparcie Caldwella. 

— I co się z tą dwójką stało? — zapytał Karol. 

—  Po prostu odeszli. Słyszałem, że próbowali nająć się w

gospodarstwie O’Neila, jednak nic z tego nie wyszło. 

— Szkoda — mruknął Karol — chętnie pogadałbym z nimi. 

Page 135: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 135/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

135 

—  Nie możemy Stone’a dłużej zatrzymywać —  wtrąciłem się. — 

Przez tyle czasu potrafiłbym  przeprowadzić niezłą operację i dodatkowo

obandażować dwa tuziny zwichniętych nóg. Wracaj do swoich, Lewis, a nie

zapomnij kuleć i podpierać się kosturem. Dziś i jutro. Pojutrze odwiedź  nas.I trzymaj język za zębami. 

—  Za to oczami ruszaj na wszystkie strony —  zalecił mój

towarzysz.

—  Będę ruszał —  obiecał. —  Gdybym chociaż wiedział, o copanom chodzi?

—  O wszystko —  wyręczył mnie w odpowiedzi Karol. — Interesuje nas wszystko, co tu się dzieje i ma jakiś związek z bydłem. 

— Ooo! — zdziwił się, lecz nie zadał żadnego więcej pytania. 

Zabawnie kulejąc i postukując kijem podszedł do drzwi, skłonił się

i zniknął. Zapomniałem  wezwać go do wylania wody i wyszorowania

okropnie brudnej miednicy. Uczynił to Karol,  podkreślając, iż to jest jego

wkład do mej lekarskiej praktyki. Nie mniej ważny od kurowania  

całkowicie zdrowych pacjentów. 

Energicznie zapukano do drzwi.

To był Caldwell. Co za szczęście, że dopiero teraz się zjawił. 

— Przepraszam — zagaił. — Wezwano mnie do pilnej roboty. Jak

tam, doktorze, ze Stone’em? 

Wyjaśniłem, że sprawa jest błaha, a za dwa, trzy dni Stone będzie

skakał jak antylopa. 

—  Dobrze, bardzo dobrze —  ucieszył się —  nie powiem, abym

specjalnie kochał Stone’a,  jednak to łebski chłop, najlepszy mój pracownikpo Halleyu, którego już zdąży liście poznać. 

—  Owszem —  przytaknąłem. —  Mówił pan Halleyowi o naszychspostrzeżeniach z wycieczki?

Page 136: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 136/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

136 

— Nie wspomniałem ani słówkiem, zgodnie z panów zaleceniem.  

—  Zgodnie z naszą prośbą —  poprawił Karol. —  Dziękuję w

imieniu własnym i przyjaciela.  W pewnych sprawach zachowaniecałkowitej tajemnicy jest już zarodkiem powodzenia. 

— Czy to oznacza, iż wpadliście na jakiś ślad?  

—  Nie, lecz wydaje mi się, iż tego śladu jesteśmy bardzo blisko.Widzi pan, istnieje takie prawnicze st wierdzenie, iż przestępcy należyszukać wśród tych, którzy z przestępstwa mogą uzyskać korzyść. 

— To jasne — uśmiechnął się Caldwell. —  Na moich zaginionych

krowach zyskał złodziej. 

— Co zyskał? Jak pan sądzi? 

— No... materialną korzyść. 

— Pieniądze? 

— A cóżby innego? 

— Uważa pan, iż bydło zostało sprzedane? 

— Oczywiście, chociaż nie posiadam na to żadnego dowodu. Jeślije sprzedano, to na pewno nie w Reginie. Doprawdy — wyznał z desperacjąw głosie — zupełnie nie wiem, co o tym sądzić! 

—  A ja uważam —  odparł Karol —  iż jeśli bydło nie zostałosprzedane w Reginie, nie zostało w ogóle sprzedane. I podejrzewam, że nie

chodzi tu o pieniądze w tym sensie, w jakim pan to  rozumie. Materialna

korzyść to nie tylko pieniądze. 

— O czym pan myśli? — zdumiał się gospodarz. 

—  Na początku naszej znajomości pytałem pana, czy nie ma

jakichś zawziętych wrogów, bo podejrzewać można również zemstę. Jest todziałanie nie oparte na żadnych materialnych  motywach, lecz sprawca

wcale nietrudny do odkrycia, jeśli się wie, kto ma z nami „na pieńku”.

Dowiedziałem się wówczas, iż nie ma pan takich wrogów. 

Page 137: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 137/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

137 

—  Nie mam —  potwierdził stanowczo Caldwell. —  Uważam, żegdybym miał, sam padłbym ofiarą, a nie moje krowy. 

—  To byłoby zbyt prymitywne i zbyt ryzykowne dla sprawcy — zauważył Karol. —  Być może  chodzi w tej sprawie o zniszczenie pańskiej

gospodarki.

— Komu co z tego przyjdzie?

— Może... okazja do nabycia za bezcen pańskiej farmy? 

— Po co? Dokoła jeszcze pustkowie, jest w czym wybierać. 

— Lecz wygodniej przyjść na gotowe.

— I dlatego ten „ktoś” niszczy moje stada?

— Dlatego.

—  Przypuśćmy. Lecz gdzież podziały się moje uprowadzonekrowy?

—  Może spoczywają w bagnie, może zagnano je na kraniec

głębokiego parowu i leżą tam teraz na jego dnie.

— A któż je mógł tam zagnać? 

—  Człowiek —  odparł bez uśmiechu Karol —  albo kilku ludzi.

Chyba jeden nie dałby rady. 

— Obcy?

— Nie sądzę. Obcy kręcąc się w tych okolicach zwróciłby na siebie

uwagę. W tej sprawie maczają palce pańscy ludzie, podejrzewam to. 

— Posądza pan o tak niecne sprawki moich kowbojów? — oburzył

się gospodarz. 

—  Muszę, ponieważ w przeciwnym wypadku należałoby uznać

istnienie jakichś złowrogich, nadprzyrodzonych sił. 

Page 138: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 138/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

138 

—  Żaden z moich kowbojów, jak ich znam od lat, nie ma ambicjiprowadzenia farmy, skąd  zresztą miałby pieniądze? Na kupno ziemi, na

odnowę stada? Na to potrzebne są spore  fundusze, a kowboje, proszę mi

wierzyć, nie zaliczają się do oszczędnych. 

— Prawda — zgodził się Karol. — Dlatego, jeśli me podejrzenia sąsłuszne, ktoś inny, ktoś na  uboczu mąci tu wodę. Porywacze pańskiego

bydła nie działają z własnej inicjatywy. 

— A to śliczną historię mi pan opowiada! Po prostu spisek! 

— Coś w tym rodzaju. Jeśli pan tak uważa.  

—  Wcale nie uważam! —  oburzył się Caldwell. —  Doprawdy,

trudno uwierzyć w to, co pan sugeruje. Moi ludzie przeciw mnie?

Niesłychane! Z pewnością pan się myli. I cóż im  przyjdzie z mojej ruiny?

Tyle, że stracą pracę i zarobek. 

— Proszę nie wpadać w przesadę — spokojnie zauważył Karol. — 

Przypuszczam, iż w grę  wchodzą dwie, trzy osoby, a cała reszta pańskichpracowników to uczciwi ludzie. 

— Na czym pan opiera takie twierdzenie?

— Na tym, że gdyby złodzieje stanowili większość, już dawno nie

miałby pan krów, a prawdopodobnie i ziemi.

— A toś mnie pan pocieszył! — żachnął się gospodarz.

— Bo to jest pociecha, jeśli rzecz rozważyć na zimno. 

— Łatwo panu powiedzieć. Czuję, jak gdybym stał na minie, któralada chwila może wybuchnąć. Do licha, czy nie ma na to żadnej rady? 

— Oczywiście, że jest. Przede wszystkim należy zachować spokój,po drugie udawać, że się nikogo i niczego nie podejrzewa. Po trzecie dobrze

obserwować swych pracowników. Resztę niech pan pozostawi nam obu. Po

to przecież tutaj przybyliśmy. 

— No... to już brzmi lepiej. 

Page 139: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 139/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

139 

— A co się tyczy Stone’a — dorzucił Karol — czy go pan kocha, czy

nie kocha, moim zdaniem to człowiek chyba bardziej godny zaufania od

Halleya.

Caldwell aż zamrugał oczami z wrażenia. 

— Szybko poznaje się pan na ludziach — zauważył z przekąsem.—  Nie mam nic do zarzucenia Stone'owi, jednak Halley pracuje u mnie od

lat, poznałem go świetnie i za jego  uczciwość ręczę własną głową. Wprzeciwnym wypadku nie zrobiłbym go nadzorcą moich kowbojów. 

— Lecz nie potrafi pan wyjaśnić dziwnego zachowania się Halleya

podczas naszej wycieczki. Chociaż, być może to zachowanie się niepozostaje w żadnym związku ze  znikaniem krów. Pan — zwróciłem się dogospodarza —  zna dłużej, a więc na pewno lepiej, swych pracowników odnas, lecz my, właśnie jako obcy, możemy być bardziej uczuleni na zjawiska  

uchodzące pańskim oczom. Jedyna droga do wykrycia prawdy wiedzie

poprzez baczną obserwację pańskich ludzi, w tym i Halleya. 

—  Słusznie, doktorze —  poparł mnie gospodarz. —  Nie

posiadałem jednak i nadal nie  posiadam żadnych dowodów przeciwHalleyowi. Pracuje bez zarzutu, jest chętny, skromny i  bardzo grzeczny. A

poza tym, potrafi zachęcać innych kowbojów do sprawnego wykonywania

obowiązków. Nie mogę też zapomnieć o pomocy, jaką mi służył w tamtych 

dniach powstania Metysów. 

—  Mocne są to argumenty —  stwierdził mój przyjaciel —  lecz

pozwoli pan, iż nadal  pozostanę tym podejrzliwym, który szuka dziury w

całym. Taką już mam naturę. 

—  Och, nie będę się upierał —  łagodniejszym już tonem

powiedział Caldwell —  jeżeli tylko pański pogląd na sprawę przyczyni siędo zdemaskowania łotra, czyhającego na moje stado. Nie chcę wpływać nasposób przeprowadzania śledztwa. Wiem, że będzie najlepszy z 

najlepszych. Proszę więc szukać tej dziury w całym. Na pewno nie będę

przeszkadzał, nawet   jeśli podejrzenia zwrócą się przeciw osobie, którą

uważam za najbardziej godną zaufania. A  teraz pożegnam panów. 

Page 140: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 140/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

140 

— Jeszcze tylko jedno pytanie — powstrzymał go Karol. 

— Słucham. 

— Czy w okresie ostatnich kilku lat, nim wydarzyła się ta historiaz bydłem, nie trafiały się w   pańskim gospodarstwie lub w okolicy jakieśwypadki zwracające uwagę, trudne do  wytłumaczenia, których przyczynanie została odkryta? 

— Nie wiem, co pan ma na myśli. 

—  Dosłownie wszystko, chociażby pożary prerii, kradzieże,pojawianie się obcych w tych  stronach, ot, tego rodzaju zdarzenia

przerywające normalny rytm życia. 

— Hm... na mojej farmie nic takiego nie zaobserwowałem. A jeślichodzi o wieści z okręgu  Saskatchewan, istotnie słyszałem o kradzieżachbydła, a jeden raz o podpaleniu łanu pszenicy.  Jeśli to oczywiście było

podpalenie, a nie samozapalenie się. Po za tym... włóczęgostwo. Trafia   się.

Te bezludne strony są nie tylko magnesem przyciągającym myśliwych, leczrównież  stanowią doskonałe schronienie dla uciekających przed prawem

przestępców. 

— A... — Karol zawahał się — czy jest rzeczą prawdopodobną, abywśród pańskich pracowników ukrywał się tego rodzaju człowiek? 

—  Raczej nie. Musiałby się doskonale maskować. Wszyscy moi

kowboje, jak już wspomniałem są tu zatrudnieni od lat, z wyjątkiem trzech.

Ale i ci trzej sprawują się dobrze. 

— Według opinii Halleya?Caldwell roześmiał się. 

— Nie tylko. Ja ich również bacznie obserwowałem. 

— Niech będzie i tak. Nie miał pan jakichś zatargów z Metysami wokresie przed i po powstaniu Riela?

Page 141: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 141/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

141 

—  Nigdy. Moja farma leży zbyt daleko na północ od metyskich

ośrodków. Na moje szczęście. W przeciwnym wypadku partyzanci Riela nie

pozostawiliby w spokoju mego gospodarstwa.

— A Indianie? W okresie rebelii?

—  W naszych stronach nie było żadnych napadów, jak dalekopotrafię sięgnąć pamięcią  wstecz. Ojciec nigdy nie wspominał mi o takich

wypadkach.

—  To wszystko, bardzo dziękuję, a gdyby przypadkiem coś

nowego przypomniało się panu, proszę nam powiedzieć. 

Obiecał solennie i zaprosił na wieczorną pogawędkę. 

—  Jeśli was interesują tamte czasy, chętnie o nich szczegółowiejopowiem.

—  Świetnie! —  wykrzyknął Karol. —  Przewiduję, iż pańskaopowieść będzie długa, a ja dziś nie zamierzam wcześnie kłaść się spać. 

Zdumiała mnie taka odpowiedź, więc, gdy Caldwell nas opuścił,

zapytałem: 

— Co znaczy, Karolu, twoja uwaga o wczesnym spaniu? Czy ci tak

zależy na powtórnym  wysłuchaniu historii rebelii? Znasz ją wystarczającodokładnie. Chyba, że chodzi ci o coś zupełnie innego. 

Pokiwał głową potakująco. 

— Nowa myśl zaświtała w mej głowie. 

— Oj — zaniepokoiłem się. 

Nowe myśli Karola, jak orientowałem się z wieloletniej z nimznajomości, najczęściej prowadziły do bardzo ryzykownych przedsięwzięć. 

— Nie przerażaj się, Chodzi jedynie o nocną wycieczkę. 

— Dokąd. 

— Och, niezbyt daleko. Co najwyżej do lasu. 

Page 142: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 142/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

142 

— Liczysz, że tajemnicze sygnały powtórzą się? 

— To jest prawdopodobne. Zobaczymy.

— A jeśli się nie powtórzą. 

— Wówczas zrezygnujemy z wycieczki. 

— Na pewno zrezygnujemy. Trudno bowiem przypuszczać, aby tadziwna wymiana sygnałów (jeśli to są sygnały?) odbywała się każdej nocy. 

— Kto wie?

— Zbyt wielkie ryzyko. Te prawdziwe czy rzekome sygnały mogą

zwrócić uwagę osoby niewtajemniczonej. Aż dziwne, że do tej pory niezainteresował się nimi żaden mieszkaniec  „Alicji”. Prawdziwa zagadka. Bo

czemu to przybysz z lasu nie przekaże swych informacji  osobiście, wbezpośredniej rozmowie? 

— Łatwo odgadnąć: ponieważ jest to osoba, której pojawienie sięna terenie „Alicji”  mogłoby  wzbudzić podejrzenie wśród tutejszych

mieszkańców. Ten „ktoś” lęka się, iż przypadkowo zostanie zauważony. 

— Wielce to tajemniczy wywód, Karolu. 

— Ba, cała historia ze znikającym stadem jest wielce tajemnicza. 

—  Pewnie, pewnie. Wypytywałeś Caldwella o Metysów. Czyli nie

odrzucasz przypuszczeń porucznika?

—  Oczywiście, że nie. Ale, jak dotąd, nic nie wskazuje na to, aby

jacyś pogrobowcy Riela maczali palce w interesującej nas sprawie. Zresztą

słyszałeś, co mówił nasz gospodarz. Ani jednego zahaczenia.

— Może Caldwell coś ukrywa przed nami. 

— Chyba sam w to nie wierzysz?!

—  Istotnie, nie wierzę. Poczynam się kręcić jak kot za własnymogonem. Zbyt wiele poszlak i ani jednego faktu, który by wskazywał nam

właściwą drogę. 

Page 143: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 143/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

143 

— Nie kłopocz się. Zbyt krótko tu bawimy, zbyt słabo poznaliśmyotoczenie, a przede wszystkim ludzi mieszkających w „Alicji”. Ale przyjdzie

czas na to. Mitchell nie jest przecież idiotą, dlatego że jego śledztwo nie dało

wyników. Pracował na pewno sumiennie i mądrze i  nic. A skoro tak sięrzeczy mają, musimy uzbroić się w cierpliwość, mieć oczy szeroko otwarte i

uszy nast awione na każdy szmer. Mamy szansę większe od Mitchella, bo nie 

wzbudzamy w nikim podejrzeń, nikogo nie straszymy „czerwoną kurtą”, a

to, że biorą nas za greenhornów, bardzo ułatwia uzyskanie informacji. 

Roześmieliśmy się obaj. 

—  No, chodźmy się przewietrzyć. Siedzenie w pokoju nieprzysporzy nam ani uncji mądrości. 

Pozostała część tego dnia upłynęła bez żadnych niespodzianek, conależy traktować raczej jako niepomyślny zbieg okoliczności. 

O zmierzchu Caldwell poprowadził nas do swego gabinetu. Tamwydobył z przepastnej głębi  szafy butelkę whisky („Old Canadian Club”),

szklanki i pudełko cygar. 

Zapadliśmy w głębiny obszernych foteli. Szarość nadciągającejnocy wisiała za uchylonym  oknem, a lekki podmuch wiatru wpadającyprzez szparę niósł z sobą wonie ziół, usychających  traw i ostatnich,

jesiennych kwiatów. Było zdumiewająco ciepło jak na tę porę dnia i roku. 

Gdzieś w niewielkiej odległości rozlegało się przytłumione

porykiwanie bydła pędzonego do  wodopoju, delikatne rżenie koni iposzczekiwanie psów. Ot, takie sielskie odgłosy słyszane z końcem każdego

dnia na każdej większej farmie. Sięgnęliśmy po szklanki, zapalili cygara i Caldwell rozpoczął swą

opowieść. Była ona  powtórzeniem tego, o czym mówił nam Mitchell. Ale

obfitowała w szczegóły, niekiedy tak drobiazgowe, że podziw mnie ogarniałdla erudycji gospodarza.

Nie widzę jednak potrzeby relacjonowania raz jeszcze tamtej,starej historii. Jeśli  nawet porucznik nie błądził podejrzewając Metysów o

próbę wywołania nowej rewolty i o przyczynienie się do kłopotów

Page 144: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 144/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

144 

Caldwella, to w opowiadaniu Caldwella nie znalazłem nic, co mogłobywiązać się z dniem dzisiejszym i uzasadniać pogląd Mitchella. Roz-

czarowałem się. 

Noc już zapadła, gdy Caldwell zakończył swe opowiadanie. Lampy

nie zapalaliśmy, więc w pokoju panował szary półmrok, przez okienneszyby wpadał do wnętrza srebrny blask księżyca i kładł się długimi

smugami na meblach i na podłodze.

Podziękowaliśmy gospodarzowi, powiedzieli „dobranoc" i ruszylipo omacku schodami na piętro. 

Page 145: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 145/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

145 

V I  

K l ę s k a  

Pierwszą czynnością, do jakiej należało przystąpić, gdyznaleźliśmy się w gościnnym pokoju, było zapalenie naftowej lampy. Jednak

nie wyk onałem zamiaru wobec nieoczekiwanego sprzeciwu Karola. Odłóżto, Janie, na później, tymczasem wystarczy nam księżyc.

— O co chodzi? — zdumiałem się.

— O to, aby sądzono, iż w całym budynku już wszyscy  pokładli się

spać.

— Aha, masz na myśli „sygnalistę" z lasu — odgadłem.

— To jasne. Jeśli zauważy, że w domostwie ktoś jeszcze czuwa, na

pewno nie ośmieli się rozpocząć akcji. Ja sam n jego miejscu

powstrzymałbym się do chwili, w której wszystkie okna okryje ciemność.

— Rozumiem. Chcesz schwytać człowieka, który rozpalił ogień w

lesie.

—  Przede wszystkim pragnę stwierdzić, czy to są rzeczywiściesygnały świetlne, czy tylko nasze złudzenie. Jeśli sygnały, ktoś musi jeodbierać w tym domu. I o tę osobę najbardziej mi idzie. Może uda się nam

zaskoczyć tego „odbiorcę" podczas akcji. Byłby to sukces nie lada. A teraz...bądź łaskaw zdjąć buty i tylko buty. Nie rozbieraj się. Na pewno czeka naskilka godzin czuwania. Przysuń krzesło do okna, lornetkę postaw na

parapecie i odpoczywaj, jak potrafisz najlepiej. Nie wiadomo, co nas spotka.

Page 146: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 146/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

146 

Zastosowałem się do jego wskazań, jednak nocny odpoczynek na

krześle, choćby najwygodniejszym, nie jest żadnym odpoczynkiem.

Monotonnie upływały minuty: za oknem, na tle czarnej linii boru, nie działo

się nic. co mogłoby odpędzić sen z mych oczu. Walczyłem z nim bohaterskood czasu do czasu sięgając po lornetkę. W jej szkłach szpaler ogrodowych

drzew, za nim łąka, za nią ściana lasu lśniły srebrnym blaskiem księżyca.Nie była to pełnia, jednak przy bezchmurnym niebie gwiazdy i sierp

księżycowy rzucały na ziemię światło tak intensywne, że od   biedy dałoby

się czytać książkę. Karol przysiadł koło mnie.

—  Teraz możesz na chwilkę zdrzemnąć się. Obudzę w od-

powiedniej chwili.

Ziewnąłem. Pokusa była silna. Oparłem się plecami o poręczkrzesła, głowę odchyliłem do tyłu i zasnąłem. Od guza na czole ustrzegł

mnie traperski zapewne instynkt. Ocknąłem się w momencie, gdy magłowa, lecąc niebezpiecznie z całym ciałem, znalazła się o cal od ostregokantu parapetu.

—  Do diabła z takim spaniem - mruknąłem prostując się i

przecierając oczy. 

— Sza! — ost rzegł przenikliwym szeptem Karol.

Sięgnąłem po lornetkę. Nareszcie zaczęło się coś dziać. Oto bladyognik, niby zjawa, zapłonął raz i drugi w środku czarnej linii boru.Natychmiast odbiegło mnie zmęczenie.

— Jest — szepnąłem. 

— Jest — powtórzył Karol.

Podniósł się z krzesła i wychylił przez parapet.

—  Jeszcze nic —  stwierdził cofając się w głąb pokoju. —  To

zapewne dopiero sygnał wywoławczy.

W milczeniu tkwiliśmy za oknem. Od strony lasu nie mrugnął ku

nam ani jeden błysk. I minęło dobre dziesięć minut zanim nowa smuga

światła pobiegła płaszczyzną łąki i zgasła. Jednak tym razem źródło blasku

Page 147: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 147/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

147 

nie znajdowało się w lesie. Sygnał nadano z budynku, w którym sięznajdowaliśmy. Karol ponownie wyjrzał.

—  Ósme okno —  powiedział. —  Na poziomie naszego piętra. Zdjąłeś buty? Ach tak, w porządku. Jeśli ten dom nie jest labiryntem, o

którym powiadają stare bajki, wsadzimy ptaszka do klatki. Szybko, Janie, iweź oczy w ręce.

Skoczyliśmy ku drzwiom, uchylili je bezszelestnie. Przed nami, naprawo i na lewo, biegł długi korytarz. Wiedziałem o tym od chwili

zamieszkania w „Alicji", chodzenie nim nie sprawiało nam żadnego kłopotu.Lecz teraz korytarz stanowił jedną, wielką czarną „dziurę", w której nic nie

było widać. Istotnie —  jak poradził Karol — należało „wziąć oczy w ręce",zdać się na dotyk i na słuch.

Skręciliśmy w lewo i posuwali się prawie bezgłośnie. Piszę

„prawie", ponieważ od czasu do czasu cichutko skrzypnęła pod stopamijakaś rozluźniona deska podłogi. A w t ym spokoju panującym dokoła

najlżejsze nawet skrzypnięcie brzmiało niczym huk rewolwerowego

strzału. Na pewno  przystanąłbym, gdy po raz pierwszy sprowokowałem

niepotrzebny hałas, lecz Karol widać przeczuł mój zamiar, chwycił mnie zarękę i pociągnął za sobą.

Czarny korytarz nie miał chyba końca, chociaż posuwaliśmy się

bardzo szybko. Spociłem się na samą myśl, iż w tej ciemni możemy wpaść

na porzucone krzesło, stół lub jakikolwiek inny, ciężki przedmiot. JednakKarol miał oczy jak sowa. Odciągnął mnie na bok i szepnął do ucha:

— Trzymaj się poręczy. Tu zaczynają się schody.

Moja prawa ręka omackiem dotknęła czegoś gładkiego, co mogło

być poręczą. Szurając nogami natrafiłem na pierwszy stopień, później nadrugi, na trzeci. Lecz czemu Karol powiódł mnie ku schodom, skorotajemniczy sygnalizator znajdował się na tym samym piętrze co my?Natychmiast jednak przypomniałem sobie, jak Caldwell mówił nam o stop-

niowej rozbudowie domu. Najprawdopodobniej poziomy pięter skrzydeł i

środkowego budynku nie były jednakowo wysokie. Stąd te schodki, w

Page 148: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 148/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

148 

których naliczyłem zaledwie pięć stopni. Właśnie schodki, a nie schodywiodące na parter budynku.

Jeśli rozumowałem prawidłowo, znaleźliśmy się teraz w korytarzubiegnącym poprzez starą część domostwa. Znowu Karol począł mnie

ciągnąć za rękę a  zwolnił uścisk dopiero wówczas, gdy w dalekiej, jak sięwydawało, czerni dostrzegłem wąską  smugę szarości. Nie miałem pojęcia,

co to mogło być. 

O mało nie wpadłem na Karola, gdy raptownie przystanął. Później

jego dłoń spoczęła na  moim ramieniu i ruszyliśmy dalej, ale już wolno,niczym dwa bezgłośne duchy. 

Smuga szarości poszerzała się z każdym naszym krokiem. Niemiałem już wątpliwości, że jej  źródłem jest lampa lub świeca. Jednak toźródło znajdowało się nie przed nami, lecz gdzieś z   boku. Na koniec

dostrzegłem ledwo, ledwo uchylone drzwi. To właśnie tędy, szparką,  przeciskała się z oświetlonego pokoju w ciemność korytarza strużka

przyćmionego blasku. Jak  się po chwili okazało, była nią raczej poświataksiężycowa niż ogień rozniecony ludzką ręką. 

Lękałem się głośniej odetchnąć widząc, jak z każdym krokiemzbliżają się ku mnie tajemniczo uchylone drzwi. Wreszcie znaleźliśmy się ucelu. Moje oczy, przywykłe do ciemności, oślepione zostały „blaskiem”, lecz

trwało to kilka sekund zaledwie. Karol podniósł ostrzegawczo lewą rękę iprzyłożył głowę do szpary, później skinął na mnie, bym go naśladował. I oto

ujrzałem wnętrze pokoju, raczej komnaty, tak obszerne byłopomieszczenie. Zalana była księżycowym światłem wpadającym przez dwa

spore okna. Przed jednym z nich, odwrócony do   nas plecami, stał jakiśmężczyzna. Dostrzegłem, jak porusza rękami, jak od szyby, którą częściowo

zasłaniał, odbija się blask o żółtej barwie, odmiennej od srebrzystychmigotań nocy. 

Oderwałem oczy od szpary i spojrzałem na Karola. Przyłożył palecdo warg a następnie,  niesłychanie wolno, pociągnął za klamkę. Przestrzeń

między drzwiami a futryną poczęła grubieć, równocześnie grubiała smuga

jasności. Jak to długo trwało? Na pewno bardzo krótko, lecz dla   mnie ta

Page 149: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 149/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

149 

chwila była próbą nerwów i cierpliwości. Na koniec powstało przejścieodpowiednio szerokie. To, że podczas otwierania drzwi ich zawiasy ani

razu nie zapiszczały, było chyba zbiegiem okoliczności, albo też wyjątkową

troską Caldwella o stan domu. Być może, co pewien czas smarował zawiasydrzwi tłuszczem. 

— Teraz — szepnął Karol i pierwszy wszedł, a raczej wśliznął się

do pokoju.

Obaj byliśmy bez butów, więc mój przyjaciel wkroczył

bezszelestnie i człowiek przy oknie na  pewno nie przeczuwał żadnejniespodzianki. Ruszyłem za Karolem, stąpając na palcach i  stawiając

możliwie jak najdłuższe kroki. Wszystko to czyniliśmy bardzo sprawnie, wzupełnej  ciszy. Jestem pewien, że nasz plan zakończyłby się całkowitymzaskoczeniem tajemniczej postaci przy oknie, gdyby nie ta piekielna zaiste

kałuża nafty na podłodze! Że to była właśnie  nafta, stwierdziłem niecopóźniej, co w niczym nie poprawiło sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. 

Gdy Karol bezszelestnie zmierzał ku oknu a ja za nim, poczułemnagle, że moja prawa stopa,  a raczej skarpetka na tej stopie, przesiąkła

chłodną  wilgocią. W sekundę, a może nawet w pół  sekundy, później mojaprawa noga, poślizgnąwszy się, wykonała gwałtowny ruch ku przodowi.  

Runąłem na posadzkę, pomimo rozpaczliwych prób utrzymania równowagi.Lecz to nie wszystko. Waląc się, potrąciłem jakiś taboret stojący tuż-tuż.

Sprzęt runął z trzaskiem, który w tej ciszy zabrzmiał jak grom. 

Teraz wypadki potoczyły się błyskawicznie, szybciej niż zdążyłemje dostrzec, wstając z  podłogi. Usłyszałem jakiś brzęk, tupot i trzask

zamykanych drzwi. Dopiero teraz zauważyłem  Karola usiłującegosforsować małe drzwiczki, znajdujące się w głębi pokoju. Podbiegłem.  Szarpanie klamką nie dało żadnego rezultatu. 

—Przekręcił klucz —  poinformował mnie Karol zdyszanymszeptem. — Czy nie potrafisz chodzić ostrożniej? 

—To naf ta. Ktoś rozlał naftę na podłodze... 

— A niech to licho! Chodź. Nie spisałeś się, Janie. 

Page 150: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 150/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

150 

Pociągnął mnie ku oknu. Na jego parapecie stała zapalona,naftowa lampka, na podłodze  leżało błyszczące, okrągłe lusterko.

Podniosłem je. Wówczas dostrzegłem w srebrzystej dali, hen pod lasem,

błysk, który powtórzył się trzykrotnie. 

Karol wyrwał z mej dłoni lusterko i umieściwszy je za lampką

powtórzył sygnał.

— Co to znaczy?

—  Nie wiem —  odparł —  lecz nim tamten zorientuje się, iżzmienił się nadawca, będę już pod lasem. Nie odchodź od okna i powtarzaj

sygnały tamtego. 

Odwrócił się i pobiegł cicho jak cień znikając w czerni korytarza.

Pozostało mi odgrywać rolę  tajemniczego sygnalisty, którego ocaliła

przeklęta nafta. Żebym chociaż orientował się w sensie  przesyłanychświetlnych znaków? W tej chwili „las” znowu zamrugał. Odczekałem chwilęi posłałem identyczny sygnał. Powtórzyło się to parokrotnie. Zdaje się, iż

Page 151: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 151/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

151 

odbiorca począł się denerwować. Moje odpowiedzi na jego pytania (tak tosobie wyobraziłem) musiały brzmieć  bezsensownie lub w ogóle nic nie

znaczyły. Sześć razy zamigotało w lesie i zgasło. Sześć razy i  ja zamigotałem.

Teraz nastąpiła długa przerwa. Czyżby człowiek z lasu dostrzegł coś  podejrzanego? Jednak nie. Bo po niepokojącej mnie przerwie znowupowtórzyło się sześć błysków. Odpowiedziałem trzema sygnałami. „Las” dałsię oszukać. A może ja przypadkowo trafiłem na właściwy układ sygnałów?

Na trzy sygnały otrzymałem również trzy błyski.  Rozzuchwalony takim

powodzeniem operowałem lusterkiem coraz śmielej. Jak to długo trwało? 

Trudno określić: godzinę, dwie... Wreszcie sygnały leśne urwały się. Namoje dalsze migotania nie uzyskałem już odzewu. Stwierdziłem

równocześnie, iż księżyc dziwnie pobladł, gwiazdy przygasły, nadciągałprzedświt. A Karol? Cóż stało się z Karolem? 

Porwałem lusterko, przebiegłem przez pokój, a później przez

korytarz, obecnie już nie tak  czarny. Trafiłem do naszego pokoju. Mego

przyjaciela w nim nie było. Chwyciłem za winczester  i własne buty. Apóźniej po schodach, jak to się mówi potocznie: na łeb, na szyję... dotarłemdo hallu. Drzwi na werandę znalazłem otwarte. 

Siadłem na schodach, by wdziać obuwie. Ogród przebyłem

biegiem, a gdy już znalazłem się  poza dziwaczną palisadą, zerknąłem za

siebie. W jednym z okien piętra mdłym światełkiem  jarzył się płomyknaftowej lampki. Nie zgasiłem go pospiesznie opuszczając pokój. I słusznie.  Bo to oświetlone okno leżało na wprost miejsca nadawania sygnałów,

wyznaczając w ten sposób kierunek mej drogi.

Ruszyłem półbiegiem, mocno pochylony, aby stanowić jak

najmniej widoczny punkt wśród  nagiej płaszczyzny. Gdy ściana lasu stałasię wyraźna, skręciłem w bok i dopadłem jej paru  skokami. Dysząc ze

zmęczenia, oparty o pień drzewa, próbowałem odszukać „moje”  okno z

lampką. Z trudem mi to przyszło, mimo   iż cały  budynek pogrążony był wciemnościach. Dość znaczna odległość czyniła z naftowego płomyka ledwie

widoczny punkcik. Oto dlaczego sygnalista używał wzmacniającego światłolusterka.

Page 152: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 152/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

152 

Ścisnąłem mocniej strzelbę w garści i krok po kroku począłemzmierzać w kierunku miejsca,  gdzie jeszcze niedawno musiało gorzeć

wielkie ognisko. Obecnie nie zamigotał najmniejszy  nawet płomień. Kto

zgasił ognisko? Ten, kto go rozpalił, czy Karol?  

Stąpałem bardzo ostrożnie, zatrzymując się co kilka kroków, abynadsłuchiwać. Złotawy  punkcik „mego” okna znajdował się jeszcze nieco z

boku. Przewiesiłem winczester przez plecy i  począłem czołgać się. Naszczęście nie wyszedłem z wprawy, a przecież oblałem się potem, gdy  

wreszcie świecące okno znalazło się na wprost miejsca, w którym leżałem.

Cisza wisiała nad łąką, cisza panowała w głębi boru.

Wiedziałem jednak, z wielu doświadczeń, iż cisza może być 

najbardziej zwodniczym odczuciem. Jej intensywność zależy jedynie odsłuchu człowieka, więcej nawet — od umiejętności słuchania. Bo i to trzeba

umieć. Mieszczuch zagubiony w lesie  nie zwróci uwagi nawet na jednątrzecią dźwięków, które w uszach starego trapera brzmią z siłą kościelnychdzwonów. Faktem bowiem jest, iż monotonny szum miejskich ulic działa  

przytępiająco na nasz zmysł słuchu. Przeniesieni z miejskiej ulicy w

bezludne połacie prerii i borów stajemy się głusi na mowę przyrody: trzaskgałązek, delikatny poszum drzew czy szelest   traw. Uchodzi naszej uwadze

nie tylko stąpanie drapieżnika, lecz również głuchy tupot antylopy, łosia czy

jelenia. Wiedziałem o tym, wiedziałem o niedoskonałości swego słuchu,pomimo niezłej szkoły przy boku Karola. Nic więc dziwnego, że nie żywiłemzaufania do tej ciszy. Mogła być pozorna i kryć niebezpieczne niespodzianki. 

Na dłoniach i na kolanach,  niekiedy na czubkach butów, co jest

sposobem wymagającym  długiego treningu, najbardziej męczącym i na

dłuższą odległość nie do zniesienia nawet przez  najbardziej fizyczniewytrzymałego mężczyznę —  posuwałem się w stronę przypuszczalnego 

ogniska, raczej śladu po nim. Ktoś mógłby powiedzieć, że była to zbytecznaostrożność. Przecież  przede mną wędrował Karol Gordon, człowiekposiadający znakomite doświadczenie. Jeśli nie  wyszedł na me spotkanie,

znaczyć to jedynie mogło, że udał się dalej, że w tym miejscu w  ogóle nikogo

nie ma.

Page 153: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 153/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

153 

Ba, lecz kilka już razy w minionych latach przekonałem się, jaklogiczne rozumowanie „bierze w łeb”  w warunkach, w których drobiazg

decyduje o życiu człowieka. 

Uniosłem głowę znad ziemi, aby stwierdzić, że znajduję . się

dokładnie na linii oświetlonego  okna. Przeleżałem jeszcze chwilę,intensywnie nasłuchując. Nic, zupełnie nic, najdelikatniejszy  nawet szmer

nie zabrzmiał ani w głębi boru, ani na łące. Podczołgałem się donajbliższego drzewa i wstałem. 

Przede mną powoli poczynała szarzeć daleka przestrzeń. Księżycznikł, gwiazdy gasły jedna  po drugiej, jeszcze tylko w głębi boru trwałanieprzenikniona noc. Odetchnąłem głęboko wciągając w nos wońspalenizny. A więc znajdowałem się bardzo blisko śladów po ognisku. 

Przesunąłem się w bok i wówczas ujrzałem tuż przy pierwszych

krzewach półkolisty krąg —  popiół. Odczekałem chwilę, bacznieobserwując pobrzeże lasu. Później dotknąłem dłonią popiołu. Ciepły! Gdzie

znajdował się człowiek, który rozpalił ognisko? A przede wszystkim —  

gdzie podział się Karol? 

Było jeszcze zbyt mroczno na zbadanie śladów odciśniętych wziemi. Postanowiłem poczekać  z pół godziny a później —  jeśli niczegowięcej nie odkryję —  wrócić do domu. Przecież Karol  mógł dotrzeć do

„Alicji” zupełnie inną drogą, a teraz niepokoi się moim zniknięciem.  

Okrążyłem ślad po ognisku, obszedłem skraj lasu, uczyniłem kilka

kroków w jego głąb. Potknąłem się i przerażająca niespodzianka kazała mi

zapomnieć o własnym bezpieczeństwie. W  półmroku, pod krzakiem,

którego liście poczynały opadać, dojrzałem męski trzewik, czubkiem wbity

w poszycie, obcasem sterczący ku górze. Nieczęsto znajduje się buty w

dziewiczych lasach, chyba, że... tkwią na czyichś nogach, W moimprzypadku naturalnym przedłużeniem cholewki okazała się właśnie noga! 

Człowiek spoczywający pod krzakiem nawet nie drgnął, gdy

ukląkłszy powolutku wyciągałem bezwładne ciało. Odwróciłem je na wznak

i o mało nie krzyknąłem. To był Karol!  

Page 154: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 154/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

154 

Wszystkiego oczekiwałem, wszystkiego spodziewałem się, lecz nietakiego widoku. Chwyciłem za przegub ręki i wyczułem tętno, wprawdzie

słabe, lecz miarowe. A więc — tylko omdlenie. Jednak utrata przytomności

przez tak odpornego fizycznie mężczyznę jak Karol  musiała być wynikiembardzo ciężkiego urazu. 

Rozpiąłem mu kurtkę, kamizelkę i koszulę. Palcami obmacałem

piersi, obojczyki i ramiona. Wyglądały na nie uszkodzone. Z kolei zająłemsię głową, pozbawioną kapelusza, który na  pewno leżał gdzieś w leśnymgąszczu. Teraz odkryłem przyczynę zemdlenia. Przesuwając dłonią  po

włosach poczułem lepką wilgoć. Krew! A więc uderzenie. Niełatwo przyszło

mi znaleźć  miejsce tego uderzenia. Wreszcie trafiłem: potężny guz w tyleczaszki. Jakże niebezpieczny cios, po którym trudno natychmiast stwierdzić,czy nie spowodował głębokich i nieodwracalnych  obrażeń wewnętrznych.

Najpilniejszą teraz sprawą stało się przywrócenie rannemu  przytomności.

Gdybym miał chociaż kubeczek wody! Musiałem użyć innego sposobu,

nieco okrutnego, lecz działającego niezawodnie. Silnie nacisnąłemkrwawiące obrzmienie. Ból sprawił, że ranny jęknął. Począłem go klepać potwarzy.

— Karolu — zaszeptałem — słyszysz mnie? 

— Tak — wybełkotał. 

— Musimy dowlec się do domu. Spróbuj się podnieść.  

Objąłem go wpół i nie bez trudu dźwignąłem. Nie potrafił iść,

zapewne w wyniku zawrotu głowy. Dlatego droga powrotna wypadła wręcz

koszmarnie. Po prostu dźwigałem Karola na swych plecach. Było chłodno,

nawet bardzo chłodno, lecz nim dotarliśmy do bramy w ogrodzeniu, mokra

koszula przylgnęła do mego ciała, a z czoła poczęły kapać grube krople

potu.

Jeszcze trudniej wypadło wejście, a raczej wspinaczka poschodach. Nie chciałem, aby ktokolwiek z domowników zauważył nas. Lecz

jak tu zachować ciszę dźwigając pod górę i w  mroku bezwładne ciało?

Chyba tylko szczęśliwym zbiegiem okoliczności nie zauważony dotarłem do

drzwi naszego pokoju. Mocno musieli spać mieszkańcy „Alicji”.

Page 155: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 155/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

155 

Gdy wreszcie Karol spoczął na łóżku, omal sam nie padłem.Dysząc ciężko, z szumem w  uszach i wyschniętym na kołek językiem,

przystąpiłem do ratowania przyjaciela. 

Za oknem już wisiała szarówka, więc nie było potrzeby zupni cni a

lampy. Miałem w swej apteczce bandaż i gazę, i mnóstwo wody w dzbankustojącym obok miednicy. Woda była zimna,  więc moje mokre okłady

poskutkowały. Po kilku minutach Karol westchnął, chyba na znak ulgi.  Dopiero teraz ściągnąłem mu buty, kurtkę i kamizelę. 

— Jak się czujesz? 

Znowu westchnął. 

— We łbie mi szumi jak w ulu... — zdołał wyszeptać, a po krótkiej

przerwie dodał: — Musiałem dobrze oberwać. 

— Aż za dobrze. Później mi opowiesz, a teraz staraj się zasnąć.  

Page 156: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 156/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

156 

Napełniłem szklankę wodą, wlałem kilka kropel środkauspokajającego i napoiłem  przyjaciela. Wkrótce po miarowym oddechu

poznałem, że zasnął. Zbadałem mu puls, a potem  zrzuciwszy z siebie kurtę

rozciągnąłem się na łóżku. Ogarnął mnie sen. 

Czy dobrze postąpiłem? 

Być może ktoś inny — a na pewno greenhorn — znalazłszy Karola

nieprzytomnego, narobiły alarmu na całą okolicę, powyciągał wszystkich złóżek i zagnał do szukania napastnika. Oczywiście bez skutku. Grupa ludzi

jedynie pozadeptywałaby wszelkie ślady,  a sprawca (a może  sprawcy?)

napadu zostałby szybko i dokładnie poinformowany o zamierzeniach

przeciwników. Podejrzewałem bowiem, że człowiek, który zadał cios memuprzyjacielowi, należał do stałych  mieszkańców „Alicji”. Co prawda

napastnikiem mógł być bezdomny włóczęga, lecz w jakim celu atakowałby

Karola, zdradzając w ten sposób miejsce swego pobytu? Zbiegły przestępca 

dążący do zdobycia palnej broni? Nie, bo tym razem Karol nie miał przysobie strzelby. Zresztą... świetlne sygnały nadawane z budynku świadczyły

najlepiej o tym, że przestępca jest   „tutejszym człowiekiem”. Tu nasuwało

się pytanie —  dlaczego porozumiewano się w tak  niedogodny sposób?Przeprowadzona w cieniu nocy bezpośrednia ustna wymiana informacji nie 

zwróciłaby niczyjej uwagi. 

Doszedłem do wniosku (czas pokaże czy słusznego), że w sprawę

jest wmieszany ktoś na tyle znany, iż jego pokazanie się na terenach „Alicji” 

wzbudziłoby zainteresowanie tutejszych ludzi.  Ktoś, kto bał sięzdemaskowania, i to tak bardzo, że nawet pod ochroną nocy nie odważył sięna spotkanie z miejscowym pracownikiem Caldwella. Na ziemiach „Alicji” 

oczywiście. Wymiana  świetlnych sygnałów mogła być uzupełnianaspotkaniami osobistymi gdzieś w odległych od  „Alicji”  miejscach. Czego

mogły dotyczyć takie rozmowy?  Czy nie znikającego bydła? Taka myślnasunęła mi się natychmiast. Lecz mogłem się mylić. 

Jedno w tym wszystkim było pewne: w majątku Caldwella działysię bardzo tajemnicze  historie, zaprzeczające pozornemu porządkowi iprzekonaniu właściciela, że może polegać na  uczciwości swych ludzi. Oto

Page 157: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 157/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

157 

dlaczego nie zaalarmowałem nikogo z mieszkańców „Alicji”, dlaczego

zachęciłem Karola do snu i sam ległem w łóżku. 

Gdy mój przyjaciel powróci do sił, na pewno opowie o wypadku idopiero wówczas  zdecydujemy obaj, czy trzymać go w  tajemnicy, nawet

przed Caldwellem, czy też zdradzić mu  przebieg zdarzeń, a może nawetrozgłosić je wśród mieszkańców farmy. 

Karol, po mych kropelkach uspokajających, spał jak suseł w norze,a ja byłem tak zmęczony, że obudziło mnie dopiero energiczne pukanie do

drzwi.

Zerknąłem na zegarek. Za pięć minut dziesiąta! Zerwałem się złóżka, jakby oblano mnie wiadrem lodowatej wody. Ładna historia! 

Na rolniczej posiadłości taka godzina —  to szczyt gospodarskich

prac. Aż dziwne, że nikt nie  obudził nas wcześniej, że nikogo niezainteresowała nasza nieobecność na rannym posiłku. 

Nacisnąłem klamkę, układając w głowie jakieś prawdopodobnewyjaśnienie, uzależnione jednak od tego, kto będzie stał po drugiej stronie

drzwi. Sądziłem, że to ktoś ze służby  Caldwella, k tórego da się zbyć byleczym. Niestety, za drzwiami stał sam gospodarz. 

Udałem radość. 

—  Dzień dobry, doktorze —  powitał mnie wesoło. —  Proszę

wybaczyć mą natarczywość. Przychodzę tu już drugi raz, lecz za pierwszym

nie chciałem panów budzić. 

Spojrzał przez moje ramię. — Pan Gordon jeszcze śpi? — zdumiał się.

— Czy przypadkiem nie zachorował? 

— Niech pan wejdzie — poprosiłem półgłosem.

—  Istotnie mój przyjaciel nie najlepiej się czuje.  Sen mu dobrze

zrobi, nie będę go budził. 

Page 158: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 158/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

158 

— Przeziębiony? — zapytał zniżając za mym przykładem głos. 

Zawahałem się. W końcu Caldwellowi należała się prawda. Sam

nas tu zaprosił. Zmieniłem  więc swój pierwotny zamiar i przypuściłemgospodarza do tajemnicy. Wskazałem mu krzesło, siadłem na sąsiednim. 

— Niestety — rzekłem — nie jest to przeziębienie. 

— Jak to? — wytrzeszczył na mnie oczy. 

— Proszę posłuchać... 

I tu opowiedziałem o nocnej historii. Aż pobladł z wrażenia.  

—  Czemu nie podniósł pan alarmu? Należało chociażby mnieobudzić. 

— W jakim celu?

Pytanie zaskoczyło go tak bardzo, że na chwilę zaniemówił.Wykorzystałem ten moment, aby mu zaprezentować swe intencje, jakimi dotej pory się kierowałem. 

—  I również pana proszę —  dodałem —  o zachowaniebezwzględnej tajemnicy. Do tej pory nie wiemy nawet, w jaki sposób Karol

dał się zaskoczyć? 

—  Czy to słuszne? —  wyraził wątpliwość. —  Tajemnicze światło

w nocy! Tajemnicza sygnalizacja w oknie mego domu! Wielkie nieba! Cóż totutaj się wyrabia? 

Był przerażony. 

—  Wyrabia się —  powtórzyłem —  a wszystko to, podejrzewam,

wiąże się ze znikaniem pańskiego bydła. 

Pokręcił głową. 

— Jeśli tak sprawy dalej będą się toczyć, któż na dłużej wytrzymaw „Alicji”?

Page 159: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 159/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

159 

— Trafił pan w sedno — odparłem. — Przypuszczam, że chodzi oto, by „nikt nie wytrzymał”, a pan poniósł takie straty, aby w ich

konsekwencji zrezygnował z hodowli i z całej gospodarki.

— Mówi pan przerażające rzeczy! Komu może na tym zależeć? 

— Właśnie! Mówiąc słowami Szekspira: oto jest pytanie! Niestety,nie potrafię na nie  odpowiedzieć. Tym bardziej że nie znam tak jak pan

dziejów tej posiadłości. Jedno jest dla  mnie pewne: istnieje osoba, któradąży do przejęcia, może drogą kupna, „Alicji”. Jeśli  doprowadzi pana do

ruiny finansowej, osiągnie swój cel. 

— To wygląda na ponurą fantazję, doktorze. W pobliżu nie istniejeżadna inna farma, nie mam  uciążliwych sąsiadów, nie mam żadnychsąsiadów. Ziemi dokoła jest mnóstwo i to ona czeka  na ludzi, a nie

odwrotnie. Któżby czyhał na mą majętność, mogąc wybrać dowolny obszar

w dowolnej części kraju? 

Nie miałem zamiaru przekonywać go dłużej, zapytałem jedynie

(mając w pamięci to, co opowiadał Stone): 

— Czy nigdy nikt nie proponował panu sprzedaży „Alicji”?

Zastanowił się chwilę. 

— Owszem tak. Przed kilku laty.

— Ktoś zupełnie obcy? 

—  Nie, tutejszy farmer, O’Neil. Trzydzieści mil stąd znajduje się

jego gospodarstwo.

— Więc jednak ma pan sąsiada? 

— Och, przy takiej odległości i tutejszych bezdrożach trudno go zasąsiada uważać. 

— Co mu po „Alicji”? Czy ma zbyt mało ziemi? 

— Och, nie! Posiada nie mniej ode mnie. Sądzę, że powodem jestpech, jaki go prześladuje.  On uważa, że stawszy się właścicielem „Alicji” 

Page 160: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 160/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

160 

odmieni wszystko na lepsze, a równocześnie  pozbędzie się konkurenta wdostawie żywca do Reginy. 

—  Powiedział pan: „wszystko na lepsze”, czyżby O’Neilowi niewiodło się w gospodarce? 

— Istotnie, nie wiedzie mu się. Hoduje bydło, lecz bez sukcesu.  

— Dlaczego?

—  Pomór. Najpierw w wyniku jakiejś zaraźliwej choroby później

w wyniku szkodliwej karmy. Jakoby na łąkach O’Neila rośnie odmianatrujących ziół. Prawdziwa to klęska dla farmera, który pragnie oprzeć swe

gospodarstwo na stadach bydła. Radziłem mu, aby zajął się uprawą zbóż,jak to czynił jego ojciec, ale O’Neil pewnie uznał, iż dając mu taką radę chcęsię pozbyć konkurencji. Powiedział mi o tym, lecz w sposób tak żartobliwy,

że nie mogłem się obrazić. 

— A tak naprawdę? 

—  Tak naprawdę to rozwój miast w naszym okręgu i na

wschodzie powoduje wzrost rynków  zbytu. Ten wzrost chyba nigdy nie

ustanie, a potrzeb nie zaspokoi nawet dziesięć takich farm hodowlanych jak

moja. Jakże więc mówić o konkurencji? 

— Często się pan spotyka z tym O’Neilem? 

— Ostatnio widziałem go wiosną. Obaj mamy sporo roboty, a więc

mało czasu na składanie sobie wizyt.

—  Jeszcze tylko jedno pytanie —  zaryzykowałem —  czy pana

łączą z O’Neilem stosunki przyjacielskie?

Spojrzał na mnie przenikliwie, pomyślał chwilę i... wzruszył

ramionami.

— Bardzo przepraszam — usprawiedliwił się szeptem.

—  Jeśli szuka pan, doktorze,  przyczyny znikania mych stad w

osobie O’Neila, błędny to trop i do niczego nie doprowadzi.

Page 161: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 161/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

161 

— A jednak... —  nie ustępowałem —  likwidacja czy też sprzedażpańskiej farmy wyszłaby O’Neilowi na dobre. 

—  Brzydkie to posądzenie — obruszył się —  nie usprawiedliwiago żaden fakt. Proszę mi wierzyć. 

—  Niepotrzebnie się pan denerwuje —  dobiegł mych uszuochrypły szept od strony łóżka. 

Skoczyłem jak dźgnięty igłą. 

— Ty nie śpisz, Karolu?! 

—  Sądzisz, że majaczę? Od paru minut przysłuchuję się waszejrozmowie, chociaż we łbie mi huczy.

—  Pozwól —  powiedziałem i w sposób najbardziej delikatny

zdjąłem z jego głowy bandaż. 

— Aj... — syknął. 

Zbadałem ranę. Już nie krwawiła, lecz guz miał nadal potężne

rozmiary.

— Jak się pan czuje? — zagadnął Caldwell.

— Co za okropna historia!

— Będzie jeszcze okropniejsza — ponuro zauważył mój przyjaciel. 

—  Dlaczego? —  zaniepokoił się gospodarz. Ja również

przestraszyłem się. 

—  Będzie okropniejsza, gdy pochwycę drania, który mnie takurządził. 

Uśmiechnąłem się. Karolowi wracał humor, dobra oznaka.

Caldwell głośno odetchnął. 

— Przeraził mnie pan tym żartem. 

— To nie żart... 

Page 162: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 162/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

162 

—  Leż spokojnie —  przerwałem mu —  i staraj się jak najmniejmówić. 

— Jestem zdrowy jak ryba, gdyby tylko ten szum...

— Jeszcze słowo, a wpakuję ci knebel w usta. 

— Już dobrze, dobrze... 

Zmieniłem okład. 

—  Co za szkoda, że nie mam lodu —  zauważyłem podczas tegozabiegu.

— Niestety, doktorze — wyraził ubolewanie gospodarz. — Na lódtrzeba poczekać do października. 

— Nie będę czekał — mruknął Karol. — Zaraz wstanę. 

—  Nie wstaniesz —  stwierdziłem energicznie. —  Nie ma o tym

mowy. Przynajmniej dzisiaj, jutro zobaczymy.

—  Gdyby potrzebna była jakaś pomoc —  wtrącił Caldwell — 

gotów jestem natychmiast  jechać do Reginy po lekarza. 

—  Sam jestem lekarzem —  zauważyłem nieco dotknięty takąpropozycją. — Obecnie nie widzę powodu ściągania tu kogokolwiek. 

— Nawet porucznika Mitchella?

— Nawet.

— Słusznie, Janie — zaszeptał mój pacjent. 

— Nie czujesz głodu, Karolu? 

— Owszem, czuję. 

— Zaraz coś zarządzę — wyrwał się Caldwell. 

— Dziękujemy, tylko... proszę nikomu nie wspominać o wypadku. 

Page 163: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 163/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

163 

—  Oczywiście, oczywiście —  przytaknął gospodarz —  jednak

wiele osób będzie mnie pytać, co się z panami stało? Ba, już jeden się tym

interesował. Ten ze zwichniętą nogą. 

—  Co powiedzieć? —  zastanowiłem się głośno. —  Hm...

najłatwiejszym kłamstwem, bliskim  przecież prawdy, będzie choroba.Ciekawskim niech pan zakomunikuje, że Karol przeziębił się i musi kilka dni

poleżeć. 

— To już chyba ja sam będę panów obsługiwać. 

—  Zawsze pana mile tu widzimy, lecz proszę nie sprawiać sobie

nadmiernych kłopotów,  jedzenie i wodę może przecież przynieść któryś zpańskich pracowników. No... chociażby ten  Stone —  dodałem niby odniechcenia.

—  On kuleje, a poza tym — wskazał na bandaże otulające głowęKarola — zaskoczy go taki widok.

—  Przesada. Przeziębieniu i gorączce towarzyszą niekiedy silnebóle głowy, najlepiej  łagodzone przez zimne okłady. To najprostsze

wytłumaczenie. 

Przyznał mi rację i obiecał natychmiast dostarczyć obfiteśniadanie. Już z ręką na klamce zapytał, czy , jednak w obecnej sytuacji nie

należałoby „ściągnąć porucznika Mitchella?”

Zgodnie zaprotestowaliśmy. Ja energicznie i głośno, Karol nieco

słabszym głosem, lecz równie dobitnie. 

— Zamiast Mitchella proszę tu przysłać tego Stone’a — dodałem. — Nie będzie panom przeszkadzał? 

— Proszę go przysłać... — powtórzyłem. Kiwnął głową i wyszedł.Muszę przyznać, że wykazał dużo cierpliwości i dobrej woli nie   męczącKarola pytaniami. Wielu innych, w jego sytuacji, żądałoby dokładnego opisuwypadku bez względu na stan zdrowia ofiary. 

Page 164: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 164/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

164 

—  Czy słusznie postąpiłem wzywając Stone’a? —  zapytałem, gdyjuż ucichł odgłos kroków Caldwella.

— Doskonale. Stone to chyba jedyny człowiek poza gospodarzem,któremu możemy zaufać. 

— Co powiedzieć Stone'owi? 

— Wszystko.

— Ba, przecież ja sam nie znam wszystkiego.

— Prawda — stęknął. — Zupełnie o tym zapomniałem. Zaczynam

się starzeć, Janie. 

— A to co znowu? Nie pleć głupstw. Pewnie ten guz tak cię trapi. 

—  Lecz ten guz jest wynikiem mego gapiostwa. Nigdy dotąd nieprzytrafiło mi się coś podobnego. Dałem się podejść jak nowicjusz. 

—  Przestań lamentować niczym stara baba. A co się tyczypodobnych wydarzeń... pamiętam  doskonale, jak obaj oberwaliśmy nieźle

po łbach. 

Ta nieprzyjemna wpadka spotkała nas przed laty, na preriach

południowej Kanady. Obaj  daliśmy się podejść grupie wojownikówCzarnych Stóp i chociaż była to pomyłka szyb ko   wyjaśniona, nie

przysporzyła nam chwały. No cóż, nie ma niezwyciężonych westmanów,  

tropicieli ścieżek, traperów czy innych niespokojnych duchów żądnychprzygód. Ani wśród  „bladych twarzy”, ani wśród czerwonoskórych. Kto

twierdzi inaczej i pisze na ten temat wierutne androny, ten albo nigdy nie

przebywał na Dzikim Zachodzie, albo też świadomie  dopuszcza sięfałszerstwa. 

Na to przypomnienie Karol nie zareagował. Nie pytałem go więc oszczegóły nocnej wyprawy, by nie męczyć dłuższą rozmową. 

W kilkanaście minut później powtórnie odwiedził nas Caldwell.Tym razem w towarzystwie jakiegoś mężczyzny, chyba parobka,

Page 165: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 165/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

165 

dźwigającego wiadro pełne wody. Natomiast tacę  zastawioną talerzami i

dzbanuszkami, pełną najrozmaitszych potraw przyniósł nam gospodarz. 

— Kazałem Stone’owi przyjść za godzinę, czy tak będzie dobrze? 

— Bardzo dobrze. Jak on się czuje? 

— Jeszcze nieco utyka.

— To znaczy, iż niezbyt nadaje się do roboty? 

— Istotnie, niezbyt...

—  Chyba więc nie przysporzę panu kłopotów zatrzymując tu

Stone’a dłużej lub zlecając mu czuwanie przy chorym?

—  Ale, doktorze! Cokolwiek pan sobie życzy, zostanie spełnione.Jeśli trzeba, przyślę tu bardziej sprawnego fizycznie człowieka. 

—  Nie, nie! —  zaprzeczyłem gwałtownie, ze strachu, żeuprzejmość gospodarza pokrzyżuje  me plany. —  Stone nam wystarczy.

Zrobił na mnie sympatyczne wrażenie — dodałem. 

—  Skoro tak, nie będę dłużej panom przeszkadzał. W raziepotrzeby proszę użyć Stone’a za posłańca. On wie, gdzie mnie znaleźć. 

Na tym stanęło. Odeszli, a ja najpierw nałożyłem świeży okład naguz Karola, a później usiłowałem nakarmić chorego. Oburzenie pacjenta nie

pozwoliło mi odegrać roli pielęgniarki.  Mój przyjaciel prawie mniezwymyślał, odzyskując na chwilę normalny głos. Stwierdził, iż nie   jest

niemowlęciem potrzebującym butelki ze smoczkiem ani zgrzybiałym

starcem, który nie  potrafi donieść łyżki do ust. Ustąpiłem. Usadziwszy goobłożonego poduszkami sporządziłem z tacy coś na kształt blatu stołu nad

łóżkiem. Poradził sobie z posiłkiem, lecz widziałem, jak go to   zmęczyło.

Oświadczył, że jest senny. Zmierzyłem mu temperaturę, kilka kresekwyższą od normalnej. Nie był to jeszcze powód do obaw, lecz jeśli gorączkapodniesie się? Taki fakt może świadczyć o obrażeniach wewnętrznych. I cowówczas? Transportować chorego do szpitala w Reginie? Tą piekielnie złą

drogą? Wierzyłem, że zaalarmowany Mitchell uczyni wszystko, aby  nam

Page 166: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 166/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

166 

pomóc. Tymczasem zaaplikowałem Karolowi środek przeciwbólowy, pozażyciu którego szybko zasnął. 

Zapukano do drzwi. Sądziłem, że to Caldwell w nadmiarze troskipo raz trzeci składa nam wizytę. 

— Proszę wejść... 

W szparze drzwi ukazało się oblicze Stone’a, który po chwilibezgłośnie wsunął się do  pokoju. Najpierw zerknął na  łóżko Karola izniżając głos zapytał: 

—  Pan Gordon zachorował? Caldwell mówił, że to przeziębienie.

Chyba nic poważnego? 

—  Siadaj —  rozkazałem. —  Niestety, Lewis, sprawa jest bardzo

poważna. Wpadliśmy w nie lada tarapaty. A teraz dobrze nadstaw uszu.

Wysłuchał mej opowieści w skupieniu, a później klasnął się dłoniąw kolano.

— Cóż to musiał być za bandzior, że pokonał pana Gordona?! Jak

to się stało? 

—  Nie wiem. Gdy Karol nabierze sił, na pewno nam opowie.Słuchaj, Lewis, pan Caldwell  zgodził się, abyś pomagał pielęgnowaćchorego.

— Tak, tak. Mówił mi o tym. Wielka to frajda dla mnie.  

—  Więc wszystko w porządku. Bandaż z nogi zdejm, możesz

jeszcze nieco kuleć, ale bez  przesady. A teraz zostawiam cię z panemGordonem. Czuwaj nad nim i ani na chwili; nie wychodź. 

— Pan się czegoś lęka, doktorze?

—  Nie, jednak ostrożny nigdy nie traci. Siedź tu murem, jaspróbuję zbadać nocny teren boju.  I jeszcze jedno: przed Caldwellem

udawaj, że wierzysz w przeziębienie; gospodarz bardzo  zdziwiłby się

dowiedziawszy, iż znasz naszą tajemnicę. 

Page 167: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 167/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

167 

— Stanie się tak, jak pan sobie życzy. 

— No to trzymaj się! Wrócę za godzinę, najdalej za dwie.  

Opuściłem pokój na palcach, bezszelestnie zamknąłem drzwi. Lecz

zamiast zejść po schodach, skierowałem się korytarzem w lewo, tam gdzie

wędrowaliśmy w nocy. Może był tam jakiś ślad, może została jeszczelampka nieznajomego?

Tym razem droga wydała mi się znacznie krótsza, a do celutrafiłem bezbłędnie. W świetle dnia pomieszczenie okazało się mniejsze, niż

wyglądało w nocy. Dwa okna, między którymi  stała niska szafka; po

przeciwległej stronie kwadratowy stół, kilka krzeseł i ten przeklęty taboret, który zagrodził mi wówczas drogę. Kurz na meblach i na podłodzeświadczył, że pokoju od  dawna nie sprzątano. Świecąca plama od nafty,przyczyna mego upadku, nie została wytarta. Lampa jednak zniknęła. Może

ją zabrał Caldwell? 

Na deskach podłogi widniało mnóstwo odciśniętych śladów stóp,

najprawdopodobniej naszych. Spróbowałem otworzyć mniejsze drzwi. Te,które nam przed nosem zatrzasnął tajemniczy uciekinier. Nadal pozostałyzawarte. Na framudze —  żadnych śladów. Nie było czego  więcej szukać.Zawróciłem, a później schodami w dół dotarłem do hallu. U wyjściowychdrzwi natknąłem się na Caldwella. 

— Jak się czuje pan Gordon? — Ani lepiej, ani gorzej. Obecnie śpi.Stone siedzi przy nim.

Przeląkłem się, że Caldwell zechce mi towarzyszyć i...

przeszkadzać. — Dokąd pan zmierza, doktorze? 

—  Spróbuję doszukać się jakichś śladów wczorajszegowydarzenia. Rana na głowie świadczy, że Karol został zaatakowany z tyłu, awięc napastnika nie zauważył. Przypuszczam, iż mój przyjaciel trafił na coś, 

czy na kogoś, i tak go obserwacja zajęła, iż stał się na chwilę ślepym i  

głuchym na sygnały niebezpieczeństwa. W nocy niewiele mogłem

stwierdzić, teraz spróbuję dopatrzeć się jakichś śladów, jeśli takie zostawił

Page 168: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 168/292

Page 169: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 169/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

169 

Nie chcieliśmy pana niepokoić przed sprawdzeniem. A teraz proszę stanąćprzy tamtym pniu. Spróbuję odczytać ślady, jeśli jakiekolwiek jeszcze 

istnieją. 

Zastosował się do mego polecenia. Ślady były, bardzo wyraźne.

Przede wszystkim zdołałem  prześledzić drogę, którą przebył Karol aż doogniska. Większą część tej trasy czołgał się, później  wstał i przez dłuższy

czas tkwił w miejscu. Świadczyły o tym głębsze od normalnych odciski butów, Z kolei wykonał długi skok i w tym momencie runął. Niezatarte,

dość szerokie pasmo przyduszonych traw i złamanych krzaków świadczyło,

iż nieprzytomnego powleczono w głąb  lasu, gdzie go odnalazłem. A

napastnik? Jeden, dwu czy więcej? Z tym poszło mi trudniej. Tropy w wielumiejscach nakładały się  na siebie, krzyżowały. Ba, przecież i ja je tu.pozostawiłem!  Spróbowałem przy pomocy patyczka mierzyć długośćposzczególnych odcisków. Nic z tego nie  wyszło, każde wgłębienie

posiadało inny wymiar. Rzecz po prostu w tym, że odcisk stopy w miękkim

gruncie zmienia się w zależności od tego, czy ktoś kroczy wolno, szybko czybiegnie. Tak więc nie potrafiłem stwierdzić, z iloma przeciwnikami miałKarol do czynienia. Jednak poszukiwania moje nie były całkowicie

bezowocne. Dokonałem odkrycia, pewno ważniejszego.  Otóż jeden ześladów był odciskiem mokasyna!

Nie wierzyłem oczom, ukląkłem z nosem prawie  przy ziemi.

Znalazłem drugi, później trzeci odcisk indiańskiego obuwia. Czyżbybuszowali tu czerwonoskórzy? A może to tylko pozór? Przecież w tych

stronach nie tylk o indiańscy  wojownicy nosili mokasyny, często i „blade

twarze”, zwłaszcza traperzy przekładający ponad  ciężkie kamasze takie

właśnie skórznie. 

—  Widzę, doktorze —  odezwał się Caldwell —  iż dostrzegł pan

coś bardzo ciekawego. 

— Istotnie. Powiem panu za chwilę, tymczasem proszę jeszcze nie

ruszać się. Tropy są tu bardzo zagmatwane.

—  Będę tkwił na miejscu nawet do wieczora, jeśli to panu w

czymkolwiek pomoże. 

Page 170: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 170/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

170 

Szperałem jeszcze tu i tam, jednak bez dalszego skutku. Na koniecruszyłem wzdłuż linii  drzew. Tu też tropy były zamazane, gdzieniegdzie

przydeptana trawa zdążyła się już podnieść. Jednak mój trud nie poszedł na

marne. Stało się dla mnie jasne, że przed kilku godzinami kroczyło tędy dwuludzi. Jeden w mokasynach, drugi w normalnych butach. Po przemierzeniu

kilkunastu jardów, maszerujący obok siebie (jak zdołałem stwierdzić)rozeszli się. Jeden  (mokasyny!) skręcił w stronę zabudowań „Alicji”, drugi

(buty!) nadal wędrował prosto. Dokąd? 

Należało to natychmiast zbadać. Zawołałem Caldwella. 

— I cóż, doktorze? Zakończył pan swe badania? 

—  Prawie. Pozostaje jeszcze sprawdzić pewien dziwny tropwiodący nie wiadomo dokąd. Jeśli rozporządza pan odrobiną czasu... 

— Oczywiście! — wykrzyknął z zapałem. 

—  Więc ruszajmy. Nie... jeszcze chwilkę. O mało nie popełniłem

karygodnego głupstwa. 

— O co chodzi?

— O to, iż zbadałem jedynie ślady na ziemi. 

— A gdzież chce ich pan szukać? 

— Na krzakach, na drzewach...

Spenetrowałem zarośla i pnie najbliższe. Dostrzegłem połamane

gałęzie i witki zarośli.  Normalne zjawisk o w każdym borze, znak

przedzierającego się poprzez gąszcz człowieka lub  zwierzęcia. Jednak tutrafiłem również na strzępek materiału, zwisający z kostropatego ułamka  

konaru, mniej więcej na wysokości mego ramienia. Delikatnie zdjąłem ten

fragment czyjejś kurty lub koszuli i pokazałem Caldwellowi. 

—  Drelich —  stwierdził. —  Znam ten rodzaj materiału, bardzo

praktyczny. Sam go często noszę. 

— A pańscy pracownicy? 

Page 171: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 171/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

171 

—  Wielu posiada takie ubrania. Chce pan szukać człowieka zdziurą w kurcie? Jestem pewien, że nie znajdzie pan takiego wśród moich

ludzi.

— Zobaczymy. Chodźmy dalej. 

Poszliśmy śladami butów. Nadal wiodły nas skrajem lasu i łąki. Zkształtu odcisków  wywnioskowałem, iż człowiek w butach spieszył się,

prawie biegł. Dokąd? 

Moja cierpliwość na trudną  była wystawiona próbę.

Przewędrowaliśmy bowiem prawie dwie  mile, nim ukazał się

nieoczekiwany cel naszej wędrówki: naturalna nisza w gęstwie drzew,  porosła zbitą, stratowaną trawą. Wszystko było jasne. Nieznany wędrowiectu pozostawił konia,  przywiązując go do pnia. Wyjaśniłem Caldwellowi

sytuację, zresztą zbytecznie. Końskie ślady  były zbyt wyraźne, aby

ktokolwiek mógł je przeoczyć. 

— To żaden z moich pracowników — ucieszył się.

— Taki nie potrzebowałby wierzchowca. 

— A mokasyny?

— Rzeczywiście... gdzieś znikły. 

—  Nie znikły, tylko skręciły W kierunku „Alicji”. Już to

zauważyłem. Pokażę panu, tymczasem przespacerujmy się jeszcze kawałek. 

Odciski kopyt widniały bardzo wyraźnie. Pozwoliło m, to

stwierdzić, że jeździec z miejsca ruszył galopem. 

— Bardzo mu się spieszyło — powiedziałem. 

— Widać uciekł przed pogonią. 

—  Jaką pogonią? Przecież nieprzytomny Karol nie mógł podnieśćalarmu, tym bardziej ścigać napastników. Sądzę, iż powodem szybkiej jazdystał się jej odległy cel, do którego jeździec chciał dotrzeć przede dniem. 

— Dlaczego?!

Page 172: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 172/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

172 

Z trudem stłumiłem uśmiech, tak naiwnie zabrzmiało pytanie. 

—  Być może, aby nie zostać zauważonym przez innych. Zresztą...

tyle wiem o tej sprawie, co i pan. Proszę mi powiedzieć, co znajduje się wtamtym kierunku — ręką wskazałem przed siebie.

—  Tam? Tam... nic. Mało zbadane pustkowie. Bezludne, jeśli nieliczyć przygodnych  traperów albo jakichś wędrownych grup Indian. Nie

wszystkich przecież zmuszono do zamieszkania w rezerwatach.

— Bawił pan w tych okolicach? 

—  Niekiedy. Musiałem poznać ziemie otaczające mojegospodarstwo.

— Jak daleko ciągnie się puszcza? 

—  Hm... myślę, że ze trzy  mile. Kończy się dość

charakterystycznym jeziorkiem, z jednej strony obmywającym drzewa, zdrugiej —  już tylko trawy prerii. Znam dokładnie tamto  miejsce, trzeba

przejeżdżać obok niego jadąc ku farmie O’Neila. 

Drgnąłem usłyszawszy taką informację. Gdyby nie to, żeuważałem Caldwella za człowieka  rozsądnego, który przecież nie mógł

pomagać ludziom kradnącym mu bydło, uznał bym jego  wyjaśnienia za

próbę wprowadzenia mnie w błąd. No, bo najpierw twierdził, iż koński trop  

wiedzie donikąd, a teraz wspomniał o farmie dalekiego sąsiada. 

—  Nie rozumiem —  wyznałem szczerze. —  Czy tam jest „nic”  — 

pokazałem ręką — czy też gospodarstwo O’Neila?

—  Prosto: nic. Lecz jeśli skręcić w lewo obok jeziorka, droga, araczej bezdroże doprowadzi  do farmy. Spory to szmat, prawie trzydzieścimil.

Pokiwałem głową. Być może jeden z napastników Karolapogalopował ku domostwu O’Neila. Być może w zupełnie innym kierunku?

Gdyby nie choroba mego przyjaciela, poprosiłbym Caldwella o konia, aby

dotrzeć do jeziorka. 

Page 173: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 173/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

173 

— Wracajmy — zdecydowałem. 

Przeszliśmy tym samym szlakiem, znacznie już wolniej. Musiałem

pilnie uważać, by nie  przeoczyć miejsca, w którym rozdzielały się tropymokasynów od butów. 

— To tu — przystanąłem. — Widzi pan?

— Oczywiście. I co teraz? 

—  Spróbujemy zbadać, dokąd te mokasyny powędrowały.

Niestety, próba nie powiodła się.  W odległości jakiejś pół mili odzabudowań „Alicji”  trop znikł, zadeptany racicami krów, które  pewnie

przepędzano tędy rankiem. Jeszcze przeszliśmy kilkadziesiąt kroków przedsiebie, później w lewo, z kolei w prawo. Mokasynowe odciski nie pojawiłysię więcej. Mimo to nie miałem wątpliwości, iż posiadacz skórzni

powędrował do któregoś z budynków. Do którego? Każdy z nich mógł byćcelem. Wędrujący nocą człowiek oczywiście nic był Indianinem.  Caldwell

bowiem nie zatrudniał czerwonoskórych. Z kolei „biały” obcy nie szukałby

kryjówki tam, udzie najłatwiej mógł zostać zauważony. O swych domysłachpoinformowałem gospodarza. Zmartwił się. 

—  Och, doktorze! Czyżby istotnie któryś z moich pracownikówmaczał palce w tej brudnej  sprawie? I czemu napadł na pana Gordona?

Czyżby został rozpoznany przez pańskiego przyjaciela?

Zaprzeczyłem. 

—  Karol natychmiast powiedziałby mi o tym. Nie, nie zostałrozpoznany. W takim wypadku sprawa nie zakończyłaby się uderzeniem w

głowę, lecz kto wie, może śmiertelnym ciosem noża?  Sądzę, że napastnikuprzedził rozpoznanie pozbawiając Karola przytomności. To  wystarczyło. Jednak jest to dowód, iż człowiek ten wywodzi się z grona pańskich

pracowników. Karol musiał go uprzednio widzieć, być może ja również. 

—  A to łotr! —  wybuchnął gospodarz. —  Doktorze, uczynię

wszystko, co w mej mocy, aby schwytać drania. Proszę mną rozporządzać.Jeśli zajdzie potrzeba... 

Page 174: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 174/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

174 

—  Niech się pan nie gorączkuje. Wiem, że możemy liczyć napańską pomoc i w odpowiedniej chwili z niej skorzystamy. Ale obecnie czas

mi wracać do pacjenta. 

W domu zastaliśmy Stone’a czuwającego nad ciągle  jeszcze

śpiącym Karolem. Caldwell szybko wycofał się prosząc o wiadomość, gdybyczegokolwiek było nam potrzeba.

Zaledwie zamknęły się za nim drzwi, Karol poruszył się i otworzyłoczy. — Obudziłeś się? — zadałem bezsensowne pytanie. — Jak tam twoja

głowa? 

— Obudziłem się już dawniej — odparł znacznie rzeźwiejszym niżdotychczas głosem. — Udawałem, że śpię, ponieważ nie mogę opowiadać oswej nocnej przygodzie wobec Stone’a i  Caldwella równocześnie. Aponieważ moim zdaniem ty i Lewis powinniście przede wszystkim poznać

prawdę... 

—  Rozumiem. Czy czujesz się na siłach do przeprowadzenia tak

długiej rozmowy? 

— Skąd wiesz, że długiej? Czuję się znacznie lepiej i jutro zabioręsię do roboty. 

— To się dopiero okaże — wyraziłem zastrzeżenie. — Tymczasem

obejrzę twój guz. 

Skrzywił się, ale nie protestował. Guz, ku mej radości, bardzo się

zmniejszył. Wiedziałem  jednak, iż upłynie kilka dni, zanim znikniecałkowicie. Jednak nie samo malenie opuchlizny  nastroiło mnie

optymistycznie, lecz poprawa samopoczucia Karola. Świadczyła ona o tym,iż  cios, jakiego mój przyjaciel padł ofiarą, nie spowodował groźniejszychwewnętrznych obrażeń, na przykład wstrząsu mózgu. 

Przyłożyłem dobrze zmoczony w zimnej wodzie tampon naobolałe miejsce zabandażowałem. 

— Teraz, Karolu, jeśli masz dość siły, opowiadaj. 

Page 175: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 175/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

175 

— Nie, najpierw ty, Janie, opowiedz, czego dokonałeś. Lewis mniepoinformował o twych  zamierzeniach. Pochwalam twą decyzję, mimo że

pozbawiła ona ciężko chorego fachowej opieki — zażartował. 

Opowiedziałem dość szczegółowo, najpierw o swych nocnych

wędrówkach, z kolei o dziennej wyprawie z Caldwellem. Rzuciłem Karolowina pled strzępek materiału zdjęty z  drzewa. Obejrzał go tak dokładnie,

jakby to był archeologiczny zabytek sprzed tysięcy lat. Kazał  go obejrzećLewisowi, na k oniec schować i nikomu ani mru-mru!

—  Powiadasz, Janie, że widziałeś trop mokasynów. Jesteś tegopewien?

—  O, do licha! —  nie wytrzymałem. —  Stajesz się zrzędą. Nawetkrótkowidz  odróżni odcisk  buta od indiańskiego skórznia, a ja nie jestemkrótkowidzem. 

— No już dobrze, dobrze. Zastanówmy się teraz, czemu to jeden zmych napastników wdział mokasyny?

—  Czemu? — podchwyciłem. — Po prostu wygodniej mu było w

nich, niż w butach. 

—  Jeśli wygodniej, to powinien używać ich na co dzień. Powiedz,Lewis, czy ktoś w „Alicji” używa mokasynów? 

—  Nie, na pewno nie. Mokasyny utrudniają konną jazdę, a poza

tym niszczą się szybciej od  butów. Do mokasynów ciężko przymocować

ostrogi, a jeśli nawet ktoś ostróg nie używa,  kierowanie koniem w butach z

cholewami jest znacznie łatwiejsze. Co prawda, czerwonoskórzy... 

— Dosyć, Lewis. Tyle wystarczy. I co ty na to, Janie?  

— Nie każdy jeździ konno. 

— Co o tym myślisz, Lewis? 

—  U nas poza dziećmi i dwoma kucharkami wszyscy używająwierzchowców. 

Page 176: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 176/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

176 

—  Poddaję się! —  zawołałem. —  A teraz czekam na twe

nieomylne wyjaśnienia. 

—  Zaraz je uzyskasz. Trop mokasynów, jak mówiłeś, skręcał kuzabudowaniom „Alicji”. Moim zdaniem ten ktoś w mokasynach uciekający z

lasu jest tym samym człowiekiem,  którego omal nie przyłapaliśmy. Wmokasynach można poruszać się bezszelestnie po deskach  czy też

parkietach mieszkania. Prawdopodobnie nasz sygnalista musiał, nim dotarłdo upatrzonego okna, przewędrować spory kawałek wnętrza domostwa.Maksymalnie cicho! Moje podejrzenie umacnia się jeszcze w zestawieniu z

faktami, których nie znacie, a z którymi spotkałem się podczas swej nocnej

wyprawy.

— Chętnie posłuchamy, lecz teraz odpocznij chwilkę. 

— Dobrze. Jeśli podasz mi nabitą fajkę. 

— Palenie przy stanach gorączkowych... 

— Nie mam żadnej gorączki... 

— Zaraz to sprawdzimy.

Wetknąłem mu termometr pod pachę. Po dziesięciu mi nutach

mogłem stwierdzić, że Karol nie mylił się w ocenie swego zdrowia. Podałemmu fajkę. Delektował się nią bardzo długo, aż  wreszcie wrócił do swejprzerwanej opowieści. Wynikało  z niej, iż zostawiwszy mnie przy oknie  z

poleceniem udawania sygnałów, pognał do naszego pokoju po buty i nie

wdziewając ich zszedł  na parter domostwa, a stamtąd do ogrodu. Dopierotu wdział obuwie, szybko przebył ogród, a  później tym samym szparkim

krokiem łąkę dzielącą go od lasu. Przez cały ten czas widział na tle czarnego

boru czerwony punkcik płonącego ogniska, a jeszcze wyraźniej srebrnebłyski  nadawanych sygnałów. Karol uważał, iż zaskoczy sygnalistę przy

ognisku, jeśli tylko nie został  uprzedzony o niebezpieczeństwie przezwspólnika z okna. 

—  Dlatego —  opowiadał —  chwilami nawet biegłem. Była tonieostrożność, przyznaję. Podczas biegu rodzi się odgłos tupotu, a noc była

bardzo cicha. Poza tym świecił księżyc i cień  szybko poruszającego się

Page 177: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 177/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

177 

człowieka musiał zwrócić uwagę każdego, kto miał dobry wzrok i nie  spał.Jednak nie miałem wyboru. Posuwając się ostrożniej, a więc wolniej, nie

zdążyłbym na  czas. Tak dotarłem do linii lasu, lecz oczywiście nie do

miejsca, w którym nadal gorzało ognisko. Spojrzałem w kierunkudomostwa. Znakomicie sprawiłeś się, Janie! Twoje lusterko błyskało  co

pewien czas, w sposób bardzo podobny do sygnałów nadawanychuprzednio przez tamtego człowieka-Wiedziałem jednak, iż odbiorca twoich

migotań wkrótce zorientuje się w oszustwie. Należało szybko działać.

Padłem na trawę i czołgałem się, dobrze nastawiając uszu na wszystkie  

dźwięki. Unosząc nieco głowę widziałem, iż człowiek przy ognisku nadalodpowiada na twe sygnały. A więc nie poznał się na oszustwie. I to był mój

pierwszy błąd. 

— Przepraszam — wtrąciłem — dlaczego błąd? 

— Prosta sprawa. On musiał bardzo szybko dojść do wniosku, żektoś inny, nie znający  świetlnego szyfru, zajął miejsce jego wspólnika. Iokazał się chytrzejszy ode mnie. Spryciarz, udał naiwnego i nadal mrugał do

ciebie, Janie, swym lusterkiem. Dlaczego tak postępował? Może to miała być

próba wciągnięcia mnie w zasadzkę, może czekał na wspólnika, lecz 

najprawdopodobniej ten wspólnik z okna wyprzedził mnie. I teraz obaj

czekali na przybycie greenhorna, aby mu dać „szkołę”. Tfu! Wstyd do tego

się przyznać, ale tak zapewne wygląda prawda.

—  Przepraszam —  przerwałem mu po raz drugi. —  Jeśli „okno” 

uprzedziło „ognisko” o niebezpieczeństwie, dlaczego obaj nie uciekli przedtobą? 

Doprawdy... nie wiem. Jak mówiłem, czołgałem się cichutko wstronę ognia i wówczas zauważyłem, że ustała wymiana sygnałów! Tylko ty,Janie, jeszcze migotałeś. „Las” przestał odpowiadać. Dla mnie był to znak, żeczłowiek, którego chcę schwytać, lada chwila ucieknie,  jeśli już nie uciekł.

Świetnie odczytałeś moje tropy. Rzeczywiście podniosłem się i oparłem o  

pień drzewa. Ogień gorzał tuż-tuż i w jego blasku wyraźnie rysowała sięczarna sylwetka mężczyzny. Odczekałem jeszcze kilkanaście sekund iskoczyłem w stronę przeciwnika. To był mój drugi błąd, bo ten przeciwnik

właśnie czekał na mnie. Podczas skoku otrzymałem cios w  głowę. Co się

Page 178: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 178/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

178 

dalej działo, nie wiem. Zemdlałem. Oto i cała moja nocna przygoda. Dziękujęci, Janie, za ratunek, za to, że potrafiłeś mnie przytaszczyć do tego pokoju

nikogo nie alarmując. Jestem pełen dla ciebie podziwu. 

— Daj spokój! — żachnąłem się. — Nigdy nie wiem, kiedy kpisz, a

kiedy mówisz poważnie. 

— Tym razem mówię jak najbardziej poważnie.  

— Mniejsza z tym. Chyba teraz czas na wyciągnięcie wniosków znaszych dwu obserwacji. Pierwszy, że jeden z napastników tutaj mieszka,

drugi, że jego wspólnik przybył konno, być  może z gospodarstwa O’Neila,

lecz na to nie ma żadnych dowodów. 

— Na tamto również. 

— Które tamto? — zdziwiłem się. 

—  Że mokasyny mieszkają w „Alicji”.  Fakt, iż ślad zmierzał wkierunku budynków, jest tylko  poszlaką. Jaka szkoda, Janie, że nieprześledziłeś tych tropów do końca. 

—  Niby w jaki sposób? W nocy? Przecież myślałem jedynie oratowaniu ciebie. W dzień? Zostały zadeptane w swej najważniejszej części. 

—  Wiem, wiem. Dlatego też mówię tylko: „szkoda”. Przypuśćmyjednak, że twe wnioski są słuszne. Dołożę do nich mój jeden, bardzo ważny.

Słuchaj, Lewis, bo to przede wszystkim  ciebie dotyczy. Musimy znaleźć

człowieka, który kiedyś pracował w urzędzie  pocztowym, na stacji

kolejowej lub w kapitanacie portu przy obsłudze telegrafu. 

— Co takiego?! — wykrzyknąłem. 

—  Nie tak głośno, Janie. Wszystko dobrze przemyślałem.

Powiedzcie, jakie to sygnały można  nadawać przy pomocy błyskówlusterka?

— Każde, proszę pana, umówione — odparł Stone. 

Page 179: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 179/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

179 

—  Ech, bracie, rusz nieco głową. Powiadasz: umówione sygnały.Pewnie, to jasne jak słońce, lecz kto te sygnały wymyślił? 

— Ano... któryś z nich. — Długo musieliby pracować, aby wynaleźć i ułożyć cały alfabet. 

— Alfabet? — zdziwił się Lewis. 

—  A jak inaczej można prowadzić długą rozmowę? Bo była to

długa pogawędka. Jak można bez znajomości całego alfabetu? 

Stone nic na to nie odpowiedział, lecz ja odgadłem, o czym Karol

myślał.  Alfabet Morse’a23 — stwierdziłem. — Karolu, jesteś wspaniały! 

—  Przyjmuję twą pochwałę jako całkowicie zasłużoną  — 

wytwornie skłonił głowę.  —  Nic innego nie nadawało się przecież doprowadzenia rozmowy przy pomocy świetlnych migotań, raz krótkich, raz

długich. Cóż za szkoda, Janie, że do tej pory nie zaznajomiliśmy się z 

wynalazkiem pana Morse’a. Ileż to cennych informacji ominęło nas. 

—  Nigdy nie słyszałem o żadnym Morsie  —  wyznał Stone ze

skruchą.

—  Chociaż  powiadano, iż z niektórych miast można wysyłaćwiadomości, które pędzą po drucie, ale nie bardzo w to wierzyłem. 

—  Na tym polega telegraf —  wyjaśniłem krótko, rezygnując zwytłumaczenia zasad, na jakich opiera się ten wynalazek. 

—  No więc już wiemy, o co chodzi, prawda, Lewis? Postaraj się

teraz dowiedzieć, czy ktoś z  pracowników Caldwella nie był dawniejzatrudniony na kolei lub na poczcie. My dwaj będziemy również próbować,

lecz tobie łatwiej. 

23  Amerykanin Samuel Morse wynalazł aparat telegraficzny, do którego opracował odpowiednik łacińskiego

alfabetu, nadający krótkie i długie sygnały: dźwiękowe, świetlne lub pisane. Pierwsza depesza została

wysłana kablem 24 maja 1844 roku z Waszyngtonu do Baltimore.

Page 180: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 180/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

180 

—  A może Caldwell  —  wtrąciłem  —  wie o tym byłym zajęciuktóregoś ze swych ludzi? 

— Sprawdzimy. Jeśli wie, szybko uporamy się z całą sprawą. Leczja nie liczę na tak  szczęśliwy przypadek. Caldwell nic nie wie. To pewnik.

Przecież ten, kto pracował na posadzie w urzędzie pocztowym lub

kolejowym i rzucił ją, postąpił tak nie bez poważnej  przyczyny. Ta praca

jest dobrze płatna, a roboty mniej niż przy dozorowaniu krów i orani  ziemi.

I do tego na pustkowiu. Któż rezygnuje z dobrze płatnej i wygodnej posadyna rzecz trudnej i gorzej wynagradzanej?

— Przestępca — odparłem. — No... może nie przestępca, lecz ktoś,

kto popełnił wykroczenie zasługujące na karę. Coś  przeskrobał i albozwolniono go, albo sam „dał nogę”. Wszystko to nie stanów powodu do  

chwały i informowania nowego pracodawcy A teraz... maszeruj, Lewis, do

kuchni, zbliża się  pora lunchu a ja czuję głód. Jeśli przypadkiem spotkaszgospodarza, ani słówkiem o tym, co tutaj mówiliśmy. 

Nie było go z pół godziny, a może nawet nieco dłużej, leczwynagrodził nam oczekiwanie  przynosząc, wraz z  nieznajomą Murzynką,

dwie tace tak zastawione potrawami, jak gdyby chodziło o wykarmieniekompanii głodomorów

— Widziałem się z gospodarzem — zakomunikował. —  Przyjdzie

tu po lunchu.

Istotnie przyszedł. Stone zabrał talerze, sztućce i półmiski z

resztkami jedzenia i wyszedł. Teraz Karol, raz jeszcze, opowiedział o nocnej

przygodzie, a również o swym przypuszczeniu związanym z alfabetem

Morse’a. 

Caldwell wysłuchał wszystkiego bardzo spokojnie, lecz gdy mójprzyjaciel zakończył swą relację, wykazał nieco zdenerwowania. 

— To moja wina. Naraziłem pana na okropne niebezpieczeństwo inie powinienem narażać powtórnie.

— O czym pan myśli?! — wykrzyknęliśmy równocześnie. 

Page 181: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 181/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

181 

—  O zaprzestaniu wszelkich dalszych poszukiwań. Wolę stracićcałe stado, niż mieć na  sumieniu któregoś z was. Od czego zresztą jest

policja?

— Policja już próbowała, wiemy, z jakim skutkiem — zauważyłem

łagodnie. 

Wobec rozdrażnienia Caldwella zbyt energiczny sprzeciw mógł

spowodować kłótnię i jej  konsekwencję: nasz natychmiastowy wyjazd zfarmy. Zdrowie Karola było dla mnie lak samo  cenne, jak własne, przecież

na rezygnację schwytania przestępcy trudno było przystać. Nie tylko 

dlatego, iż  byłoby to przyznaniem się do klęski, lecz również  — 

bezkarnością złodzieja i  kapitulacją sprawiedliwości. Wszystko we mniewzdragało się przeciw zgodzie na propozycję Caldwella. Byłem pewien, żeKarol czuje to samo, co ja. Jeśli ustąpimy, sprawca czy sprawcy porywania

bydła rozzuchwalił się. Nie tylko szybko zlikwidują stado, lecz kto wie?  — 

czy nic dobiorą się do zabudowań „Alicji”, by zniszczyć doszczętnie całegospodarstwo, a może nawet   zagrożą życiu jego właściciela? Czy mogła

temu zapobiec policja, tak nieliczna, że nie mogąca  zaangażować się wobronie praw jednego farmera!

—  Wobec tego —  odparł już spokojniej gospodarz  —  uzbrojęwszystkich swych ludzi, wprowadzę wojskowy rygor: pal role i całonocnewarty. Niech się wówczas łotry odważą na jakąkolwiek akcję! 

— Drogi panie — uprzedziłem wypowiedź Karola — na juk długostarczy panu i pańskim  pracownikom sił? Przecież nadejdzie porawiosennych robót i wówczas trzeba będzie  zrezygnować z wart i patroli.

Chyba, że dla  takiego celu zwerbuje pan kilka szwadronów  zabijaków zawysoki żołd, ale to się panu nie opłaci. 

— Więc cóż mam czynić? 

—  Przede wszystkim uspokoić się  —  zauważył Karol.  — 

Rozumiem pańskie rozdrażnienie,  lecz proszę się opanować. Tym razem

tamci są górą, lecz do czasu. Niechże pan zachowa  spokój, zatrzymawszystko, co tutaj mówiliśmy, w tajemnicy i pozwoli nam działać.

Alarmować  Mitchella nie ma sensu, w ten sposób ostrzeglibyśmy

Page 182: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 182/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

182 

przestępców i policja znowu nie odkryłaby  żadnego tropu. Taki jest mójpogląd, na pewno zgodny z pańskimi interesami. 

— Więc pragnie pan nadal ryzykować? 

—  Niejeden raz ryzykowaliśmy z tu obecnym doktorem i to wbardziej błahych sprawach. Jeśli pan nas wyprosi, opuścimy „Alicję”, lecz nie

zrezygnujemy ze śledztwa. Mam ja teraz  na pieńku z tą złodziejską bandą i

nie puszczę płazem mego guza na głowie. Zgadzasz się, Janie?

— Całkowicie. 

Caldwell na chwilę zaniemówił. Popatrzył na mnie, popatrzył na

Karola, wreszcie uśmiechnął się. 

—  Do licha! —  odezwał się już zupełnie innym tonem. —  Za

skarby świata nie chciałbym  mieć takich przeciwników jak wy obaj.Zaczynam wierzyć, że się nam powiedzie. 

—  A do tej pory nie wierzył pan?  —  zagadnąłem urażony takimsceptycyzmem.

—  Wierzyłem aż do dzisiejszego ranka, później ogarnęło mniezwątpienie. 

—  I takie głupstwo potrafiło wpłynąć na zmianę pańskiej opinii?  

— zapytał Karol 

— Ładne głupstwo! Napad na mego gościa. Czuję się winnym. 

—  Z powodu jednego guza na głowie! Nie ma o czym mówić.

Lepiej niech się pan zastanowi  nad tym, czy któryś z pańskich ludzi niepracował poprzednio na poczcie lub kolei?  Niesłychanie to ważna dla nas

informacja.

— Na poczcie? — pokręcił przecząco głową. — Ani na poczcie, ani

na kolei. O niczym takim nie słyszałem. 

— To było do przewidzenia — zgodził się Karol. 

— Spróbuję przepytać się. 

Page 183: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 183/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

183 

Obaj zaprotestowaliśmy, ostrzegając, iż tego rodzaju zamierzenianie odsłonią prawdy, a jedynie ostrzegą „sygnalistów”.

— Więc cóż mam czynić? — znowu zdenerwował się Caldwell. — Zachować spokój i pozostawić nam resztę. 

— Czyli... przyglądać się bezczynnie rozwojowi wypadków? 

—  Niech pan pilnuje swych krów  —  poradziłem.  —  Częściej niż

dotychczas odwiedza swych ludzi i nie wspomina ani słówkiem o naszych

podejrzeniach.

—  I żadnego działania na własną rękę  —  ostrzegł Karol. —  Wodpowiedniej chwili wezwiemy pana na pomoc. A kto wie, może iMitchella?

— A kiedy taka chwila nastąpi? 

Niestety, na takie pytanie żaden z nas nie potrafił dać rozsądnejodpowiedzi.

Page 184: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 184/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

184 

V I I  

C h a t a w l e s i e  

— Wszystko dobre, co się dobrze kończy. 

Tak oświadczył mi Karol, gdy po trzech dniach „łóżkowania”,

zdecydowanie odmówił dalszego „leżenia w betach”.

Odparłem, że jeszcze nic się nie zakończyło, bo ma nadal guza napotylicy, a sprawcy tego guza hasają na wolności. 

Wyśmiał mnie, zaprotestował energicznie przeciw bandażowi nagłowie („Nie będziesz się ze  mną bawił w szpital!”), zaznaczył, że takichguzów miał już w swym życiu kilka tuzinów i śladu  po nich nie zostało.

Dodał wreszcie, iż spoczywanie w łóżku nie popchnie naszej sprawy ani o

cal naprzód. 

Bąknąłem, że podczas jego choroby „popchnąłem sprawę”,

przecież odkrywszy coś niecoś i że nadal... 

—  Ani słowa na ten temat! Wiem, że uczyniłeś sporo podczas

mego leniuchowania, lecz działając nadal samotnie możesz narazić się nalos gorszy jeszcze od tego, jaki mnie spotkał. 

— Chyba kpisz — oburzyłem się. — Nie jestem niedorajdą. 

—  Przypuśćmy... Pamiętaj, że pewność siebie niejednego zgubiła.Ja również popełniłem błąd zbytnio ufając swym zdolnościom. I widzisz, cosię stało. Mamy do czynienia z ludźmi  bardzo śmiałymi, potrafiącymi

działać energicznie i nie przebierającymi w sposobach. 

Page 185: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 185/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

185 

—  Przecież sam twierdziłeś, że nie posuną się zbyt daleko wobawie przed ingerencją policji. 

—  I nadal tak uważam. Oberwałem po głowie, to fraszka. Napewno nie zastrzelą ani  zadźgają nożem któregoś z nas. Morderstwo

wywołałoby zbyt wiele wrzawy. Ale... na przy kład,   gdyby ci, Janie,

połamano kilka żeber? 

— To śmieszne przypuszczenie. 

—  Nazwijmy je śmiesznym, jednak prawdopodobnym. Wiesz

doskonale, ile tygodni trwa szpitalna kuracja po takim uszkodzeniu ciała.

Musielibyśmy zrezygnować ze sprawy, bo  wątpię, czy potrafiłbym jądoprowadzić do szczęśliwego końca w pojedynkę. 

— No... jest jeszcze Caldwell — odparłem, mimo woli sugerując się

„czarnym” przewidywaniem Karola. — O, do licha! Czemu kraczesz? Twoje

ponure przepowiednie nie doprowadzą nas do żadnego mądrego wniosku. 

—  Owszem, już doprowadziły. Nie wolno nam działać samotnie,tracić siebie z oczu. Co się  tyczy Caldwella. sam dobrze wiesz, w jakim

stopniu na niego można liczyć. 

— A Stone?

—  Sprytny to i odważny człowiek, lecz rozumem nie grzeszy.Przyda się nam na pewno  jako sojusznik, jednak trzeba jego poczynaniami

kierować. W przeciwnym wypadku może popełnić nie byle jakie głupstwo.

Caldwell zajęły jest bezustannie swym gospodarstwem, a  oprócz tego...żaden z niego tropiciel śladów, zwiadowca lub chociaż obeznany z terenem  

kowboj. Na ten temat wie na pewno mniej od Stone’a. 

Nie zaprzeczyłem. Tu warto dodać, iż nasza rozmowa

poprzedzona została dwoma innymi,  jeszcze lego ranka. Pierwsząodbyliśmy z Caldwellem, który, jak co dzień, przyszedł dowiedzieć się o stanzdrowia mego przyjaciela. Szczerze się ucieszył widoczną poprawą, a

bardzo zdumiał,  gdy Karol poprosił go, aby podczas kolejnej wycieczki w

okolice towarzyszył nam Lewis Stone. 

Page 186: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 186/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

186 

—  Widzę, że przypadł wam do serca, lecz moim zdaniem toczłowiek o niepewnej przeszłości  i niezbyt mądry. Oczywiście nie

odmawiam, lecz dziwię się... 

—  Co pan rozumie pod słowami „niepewna przeszłość”? — 

zagadnąłem. 

—  Powiem krótko: Stone niejeden raz przechwalał się przed

innymi, iż odkrył na zachodzie  Ameryki kilka złotych żył, że mógłby miećfarmę nie mniejszą od „Alicji”„, gdyby nie jego „szeroki gest ”. Może to

prawda, może bajka, lecz nie ufam ludziom chwalącym się w taki sposób. 

— Sam pan to słyszał? 

— No... nie. Halley wspomniał mi o tym.  

— I to wszystko?

—  Hm... niezupełnie. Kiedyś znów gadał na temat jakiejś bandyrabusiów, jaka przed laty  grasowała gdzieś na południu StanówZjednoczonych. Jakoby przyczynił się do jej rozbicia. Nie dałbym i centa za

to, czy sam w tej bandzie nie służył.  

— Jednak nie wymówił mu pan pracy. 

—  To jest bardzo dobry kowboj, doktorze. I to się przedewszystkim u mnie liczy. Nikt się na niego nie skarżył, a przeszłość, taka czy

inna, nie może zaciemniać teraźniejszości, która jest  w wypadku Stone’a bez

zarzutu. Jednak nie uważam go za sympatycznego osobnika. 

Pomyślałem, że gdyby Caldwell znał dokładnie dzieje Lewisa tak

jak ja, pewnie nie trzymałby go ani jednego dnia dłużej. 

Karol zrobił uwagę na temat bardzo różnych przeszłości ludzi,

którzy przeszli kowbojską szkołę. 

— Gdyby tak dobrze poszukać — powiedział — kto wie, ilu wśród

pańskich pracowników  ma całkowicie czystą przeszłość, a ilu niemałegrzechy na sumieniu.

Page 187: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 187/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

187 

Caldwell westchnął. 

—  Oby tak nie było. chociaż odciski stóp, jakie odkryliśmy z

doktorem, wiodły od miejsca  bandyckiego napadu wprost ku budynkomfarmy. Okropne! Zawsze ufałem swym ludziom i nigdy dotąd nie zawiodłem

się. 

—  Więc jakże będzie ze Stone’em? —  zapytałem przerywając te

biadania.

— Rozkażę mu, by był nadal do panów dyspozycji. Kiedy chcecie

ruszać? 

— Jutro — odezwał się mój przyjaciel.

Zaprotestowałem, lecz skutek był tylko taki, ..że Karol zgodził sięwyprawę przesunąć najwyżej o jeden dzień. 

— Polecę przyszykować bryczkę. 

Kiwnąłem głową na znak aprobaty. Bryczka, w przeciwieństwie

do wozu, była pojazdem resorowanym, odpornym na wstrząsy. 

— Za bryczkę dziękujemy —  zaskoczył mnie Karol. — Prosimy o

dobre konie, ciepłe derki i nieco żywności na drogę. 

— Na jak długo? 

—  Na dwa, trzy dni. Jeśli zabraknie, zapolujemy. Zresztą...teoretycznie w takim właśnie ruszamy celu.

— A praktycznie?

—  Pragnę sprawdzić, dokąd wiodą tropy drugiego z moich

napastników. Jeśli oczywiście  jeszcze jakiś ślad po nich pozostał. Możeodkryję coś nowego? 

Otrzymawszy taką odpowiedź Caldwell nie pytał już o nic więcej iodszedł. 

Page 188: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 188/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

188 

W porze lunchu zjawił się z obfitym poczęstunkiem Lewis Słone.Wiedział już od gospodarza  o wspólnej wyprawie i teraz promieniał

zadowoleniem niczym słońce na bezchmurnym niebie. 

— To dopiero będzie frajda — gadał ustawiając talerze i montując

prymitywny stół dla Karola (Karol na me usilne nalegania pozostał jeszczeprzez ten dzień w łóżku). —  Przypomną  się stare dzieje, człowiek znowu

pohasa na koniu...

— Ciszej, Lewis — zgromiłem go. — O starych dziejach lepiej nie

wspominać, nie przypadłyby do smaku twemu pracodawcy. Wydaje się, że itak zbyt wiele gadałeś o nich wśród tutejszych kowbojów. 

W tym miejscu powtórzyłem to, co opowiadał Caldwell. 

— O... — stropił się. — A od kogo gospodarz dowiedział się? Ja mu

nic nie mówiłem. 

W odpowiedzi wzruszyłem ramionami. Nie było mądrze obciążać

donosicielstwem Halleya. Stone mógłby zdradzić się swym oburzeniemwobec nadzorcy kowbojów. 

—  Zapewne —  wyjaśniłem —  musiałeś mieć bardzo licznychsłuchaczy. Długi język nie popłaca. 

Nic na to nie rzekł. Gdy talerze poczęły świecić pustką, a Lewiswybierał się, aby je odnieść do kuchni. Karol zatrzymał go. 

—  Zrobisz to później. Teraz usiądź i pilnie uważaj. Wyruszamypojutrze.

— Nie za wcześnie, Karolu? — przerwałem mu. 

—  Znowu zaczynasz? Więc... wyruszymy pojutrze rano.

Pojedziemy w sąsiedztwo farmy O’Neila, a może nawet odwiedzimy farmę.Znasz drogę? 

— Jak własne pięć palców. 

Page 189: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 189/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

189 

— Dosk onale. A teraz powiedz nam, czy rozpozna ciebie O’Neil lubktóryś z jego pracowników? 

— Hm... to prawdopodobne, to bardzo prawdopodobne.

—  Szkoda, byłoby lepiej, aby O’Neil nic nie wiedział o naszympobycie w „Alicji”.

— To się chyba nie da ukryć. 

— Dlaczego?

— W tak pustej okolicy jak ta żaden wędrowiec nie pominie okazji

odwiedzenia napotkanego gospodarstwa. O’Neil byłby bardzo zdziwionydowiedziawszy się, że panowie nie  byli u pana Caldwella. W wypadku

zaprzeczenia zacząłby podejrzewać, iż umyślnie unikacie ludzi, a co to w

tych stronach znaczy...

— Nie kończ, Lewis. Przyznaję ci rację. Ot, i kłopot. 

— O co ci chodzi, Karolu? — zapytałem. 

—  O to, aby ten O’Neil nie sądził, iż pozostajemy w zażyłychstosunkach z Caldwellem. Podejrzewam bowiem, że nie lubi naszego

gospodarza, a skoro tak, nie będzie lubił jego gości,  czyli nas. Zamyślałemudawać, iż Caldwella nie znamy. Byłby to jednak kiepski pomysł, bo  

nieprawdopodobny. A przecież zależy mi, aby O’Neila usposobić do nas

przyjaźnie. Trudna sprawa. Słuchaj, Lewis: ani słówkiem o tym, że Caldwell

nas zaprosił. Do „Alicji”  trafiliśmy,  ponieważ polecono ją nam w Reginie,również polecono farmę O’Neila. 

— To brzmi sensownie — zgodziłem się. — Lecz kto nas polecił? 

— Nie bądź drobiazgowym, Janie. Wolno nie zapamiętać nazwiska

przypadkowego informatora z Reginy.

—  Oczywiście. Z tym, że przybyliśmy do Reginy z własnej

inicjatywy, aby spędzić kilka tygodni na jesiennych polowaniach.

— To jasne,

Page 190: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 190/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

190 

— Przepraszam — niespodziewanie wtrącił się Stone — coś tu niegra.

— Co takiego? — zapytałem 

— Przecież wszyscy wiedzą, że panów przywiózł pan Caldwell. Ajeśli wszyscy, to na pewno informacja dotarła do O’Neila. 

— A to jakim sposobem?

—  Po pierwsze dlatego, że plotki nawet w tych bezludnych

stronach szybko się rozchodzą. Zadziwiająca to sprawa, jednak prawdziwa.Po drugie, nie wiemy, dokąd prowadzi koński trop jednego z tych nocnych

zbójów. Może do farmy O’Neila? Może to jego człowiek? 

— Domysły, domysły. Zastanów się, Lewis! Przecież trop wiodącydo farmy O’Neila nie jest  jeszcze dowodem, że ten nocny jeździec pracuje natej farmie. Może to być zupełnie ktoś  obcy, korzystający z chwilowej

gościny. 

— Może — mruknąłem.

— Tym gorzej dla nas, bo sprawa gmatwa się jeszcze bardziej.  — No, tak. Mam jednak pewność, iż nasze odwiedziny u O’Neila wiele nam

wyjaśnią. A co  się tyczy uwagi Lewisa, nadmiar ostrożności nie zaszkodzi.

Dlatego zmienimy pierwotną wersję. Jako myśliwym polecono nam „Alicję”,

a jej właściciela spotkaliśmy przypadkowo.  Wygląda to bardzo 

prawdopodobnie.

— Ech... zbyt wiele tu kłamstwa — ogarnął mnie nagły pesymizm.

— Obyśmy się w nie zbytnio nie zaplątali. Jeśli założymy, że jeden z twoichnapastników, Karolu, jest pracownikiem O’Neila. i działa za jego wiedzą iwolą, prawda wyjdzie jak szydło z worka, bo  O’Neil jest dokładnie o

wszystkim poinformowany. Jeśli rzecz ma się inaczej, po co te  zmyślenia?O’Neil może być najuczciwszym człowiekiem na świecie. 

— Widzę, że wpadasz w skrajność, Janie. Prawda, że jak dotąd niemamy żadnego dowodu  przeciw O’Neilowi, nie wiemy, z czyjej inicjatywy

działali ci dwaj nocni zbóje. Może z  własnej? I w jakim celu? Jeden z nich

Page 191: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 191/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

191 

jest mieszkańcem „Alicji”, którego musiałem już widzieć. Dlatego przeraziłsię, że go rozpoznam. No... wiemy, co z tego wynikło. Lecz ten drugi? Który

odjechał konno? Kim jest? Musimy to sprawdzić. Dlatego wizytę w farmie 

O’Neila uważam za konieczną, i dlatego chcę, aby O’Neil przyjął nas jaknajbardziej życzliwie, a równocześnie nie podejrzewał, iż prowadzimyjakieś śledztwo w sprawie zaginionych krów. 

—  To się nie zgadza jedno z drugim. Jeśli bowiem O’Neil jestczłowiekiem uczciwym... 

— Lecz o tym jeszcze nie wiemy. Jedno jest tylko dla mnie pewne,

że nie istnieje wielka  przyjaźń między O’Neilem a Caldwellem. Myślę, żetamten zazdrości nieco powodzenia  naszemu gospodarzowi, a odmowa

sprzedaży „Alicji”  mogła go mocno zaboleć. No, dajmy  spokój tymrozważaniom. Czas pokaże, gdzie spoczywa źdźbło prawdy. Liczę, że zajdą 

jeszcze jakieś nowe okoliczności... 

— Jakie? — zagadnąłem ironicznie.

— Nie jestem jasnowidzem, Janie.

Jednak tym razem, jak się później okazało, Karol był jasnowidzem.Lecz nie uprzedzajmy wypadków. 

—  Hm... —  rozważałem —  musimy być bardzo ostrożni. Aby nie

wyrządzić krzywdy niewinnemu, a przez to jeszcze bardziej sk omplikowaćsprawę. Jeśli oczywiście O’Neil nie jest   jedynym w okolicy człowiekiem,

któremu zależy na gruntach „Alicji”.

— Jednak stawiam na O’Neila. 

— A Metysi? — przypomniałem sugestię porucznika. 

—  Nic nie wskazuje na-żadnych Metysów, chyba... chyba, że ten

jegomość w mokasynach jest   Metysem. Ale moim zdaniem nie ma to nic

wspólnego z zapowiedzią jakiejś nowej rebelii. 

—  Et... coś kręcisz —  zauważyłem, lecz dopiero wówczas, gdy

Stone opuścił pokój wraz z  brudnymi naczyniami. —  Po co niepokoić

O’Neila, jeśli brak pewności, że to jego sprawka? 

Page 192: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 192/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

192 

— Przepraszam, Janie, ale zaczynasz rozumować jak dziecko. Byćmoże O’Neil jest czysty niczym aniołek, być może wśród jego pracowników

kryje się banda porywaczy bydła, o  której on sam nic nie wie, być może

wreszcie O’Neil jest inspiratorem całej akcji. To są  wszystko tylko medomysły. Tak wygląda sytuacja. 

Następnego dnia Karol, zgodnie

ze swą zapowiedzią, zerwał się z łóżka.Obserwowałem go, jak się golił, mył i jadłśniadanie w towarzystwie rodziny

Caldwellów. Nie objawiał żadnych  oznak

osłabienia. A więc pomyślnie zakończyłosię wydarzenie, które łatwo mogło się 

przerodzić w dramat. 

Po śniadaniu wałęsaliśmy się wedwójkę tu i tam. Trochę brzegiemstrumienia, który, ku  strapieniu Karola,

okazał się całkowicie pozbawiony ryb. Mój przyjaciel był zamiłowanym 

wędkarzem. Później spacerowaliśmy między budynkami gospodarczymi.Pilnie obserwowałem  twarze mijających nas ludzi. Czy któryś z nich nie

zareaguje zdziwieniem na widok Karola? Uznałem bowiem, iż sprawca guza

na pewno interesuje się stanem zdrowia swej ofiary i   mimowolnie zdradzi

się tym. Jednak nie dostrzegłem nic godnego uwagi. Albo więc nocny zbój  

był człowiekiem o bardzo opanowanych odruchach, albo doskonale

wiedział o stanie zdrowia  mego przyjaciela, albo też po prostu nienapotkaliśmy go. 

Po lunchu Karol zdecydował się na małą przejażdżkę. Żeby sięwypróbować, jak zauważył.  Poprosiliśmy o konie, a później powiodłem

swego towarzysza do miejsca, w którym, wraz z Caldwellem, odkryliśmyrozdzielające się tropy.  Z tego, który wiódł ku zabudowaniom „Alicji”, nic

nie zostało, tak zadeptały go konie i krowy; drugi idący wzdłuż linii lasu dał

się jeszcze  odczytać. Dotarliśmy aż do drzewa, przy którym przywiązanokonia. Kopyta wbiły się tak głęboko w ziemię, iż odciski nadal były wyraźne. 

Page 193: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 193/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

193 

Pojechaliśmy jeszcze kawałek tym tropem, jednak nie osiągnęliwspomnianego przez Caldwella jeziorka. Linia lasu ciągnęła się

nieprzerwanie ku horyzontowi.

—  Wracajmy —  zaproponowałem, lękając się, aby zbyt długa

przejażdżka nie zaszkodziła memu towarzyszowi.

Zgodził się. Widać me przypuszczenie było słuszne. Spacer pieszy

i konna wycieczka w ciągu jednego dnia to było zbyt wiele po kilku dniachleżenia w łóżku. A co będzie jutro? Gdy wędrówka potrwa znacznie dłużej? 

Zacząłem przemyśliwać, w jaki sposób skłonić Karola do jazdy

bryczką. 

Spotkaliśmy się powtórnie zCaldwellem i Stone’em. Zostały

omówione drobne szczegóły  naszej

wyprawy. Jednak nie zdradziliśmygospodarzowi ani kierunku

planowanej jazdy, ani jej zasadniczego

celu. Karol jedynie ogólnikowo

poinformował gospodarza, iżzamierzamy objechać granice jegoposiadłości, a może nawet zapuścić się

nieco dalej na północ. Jak długo to 

potrwa? Najwyżej trzy do czterech dni.Lecz nie powinien się niepokoić, gdyby nasza  nieobecność nieco sięprzeciągnęła. 

—  Jeśli tak, powinniście panowie zabrać wóz z żywnością iwyposażeniem. Aby korzystać w  drodze z maksimum wygody. Moim

zdaniem pan Gordon nie powinien zbyt się forsować. 

Przytaknąłem delikatnie, aby nie spowodować energicznegoprotestu Karola. Jednak nie ustrzegło mnie to przed nieco zgryźliwą uwagą

mego przyjaciela. Oświadczył, że skoro doktor  czuje się tak bardzo

osłabiony, niechże korzysta z wozu, bryczki, a nawet... balonu. On nie ma  nic

przeciw temu, lecz sam wyruszy na grzbiecie wierzchowca.

Page 194: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 194/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

194 

Nawet nie usiłowałem spierać się. Caldwell również zrezygnowałze swej propozycji.

Tego wieczoru udaliśmy się na spoczynek wcześniej niżzazwyczaj, Karol bowiem miał zamiar wyruszyć jeszcze przed świtem. Po co

tak rano, nie miałem pojęcia. Jednak okoliczności  pozwoliły wyspać mi siędo woli. Otóż Lewis Stone, który miał nas zbudzić, nim zorze poranka  

błysną na niebie, po prostu zaspał. My obaj również zaspaliśmy. Nic takiegonie przytrafiłoby się  nam przy noclegu pod gołym niebem. Budził naszawsze przedranny, rzeźwy chłód. Zaspania w tym wypadku nie uznałem za

życiową tragedię i nawet udało mi się nieco złagodzić gniew mego  

przyjaciela.

Dopiero koło ósmej rano opuściliśmy farmę, kierując się najpierww stronę lasu. Pogoda  zapowiadała się wspaniale. Świeciło słońce; lekki

wietrzyk gnał po niebie pierzaste chmurki i  spadał na ziemię niby wiosennyzefirek. Karol już zdążył się otrząsnąć z gniewu, Stone z  przygnębienia, wjakie go ten gniew pogrążył, a ja... Ja nie miałem żadnych powodó w ani do

gniewu, ani do przygnębienia, więc czułem się znakomicie. 

Pędziliśmy kłusem równolegle do czarnej ściany lasu. Po półgodzinie takiej jazdy, gdy nadal nic nie zwiastowało ani kresu puszczy, ani

jeziorka, o którym mówił Caldwell, począłem wątpić   w poprawnośćobliczeń naszego gospodarza. 

— Trzy mile? — zdziwił się Stone na me głośno wypowie dzianewątpliwości. — Będzie prawie pięć. Pan Caldwell się pomylił. 

Po dalszych piętnastu minutach wędrówki istotnie ściana lasu

urwała się raptownie, skręciła  prawie pod ostrym kątem w lewo od nas,tworząc wąski klin zarośli i rzadkich drzew przeglądających się w cichych i

gładkich jak lustro wodach jeziorka, a raczej stawu nie zasilanego, jak zaraz

zauważyłem, żadnym dopływem, ale też nie odprowadzającego nigdzie

swej zawartości. Ot, taka „wodna dziura”, jakich sporo można spotkać wgłębi pierwotnych borów lub na ich poboczach. 

Zsiedliśmy z koni, przywiązali je uzdami do konarów drzew,

ominęli staw i wyszli na prerię. 

Page 195: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 195/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

195 

—  A więc, Stone —  odezwał się Karol —  gdzie leży posiadłośćO’Neila? 

Wskazał w lewo. — Trzeba jechać, jak las się ciągnie. Dlatego zabłądzić nie sposób,

chociaż nie ma tu żadnej drogi. W miejscu, w którym mała rzeczka przecinaprerię, wznoszą się budynki farmy. Nie tak  liczne jak u nas, jednak nie

można ich ominąć. 

— Jak daleko stąd? 

Stone podrapał się w

głowę. 

—  Stąd... jakieśdwadzieścia pięć mil. Może trochęwięcej, może nieco mniej. 

—  Pięknie —  stwierdziłmój przyjaciel. —  Teraz postójcie

chwilę w miejscu. Spróbuję  zbadać,

czy istnieją tu jakiekolwiek ślady oprócz naszych. 

Siadłem na brzegu jeziorka o tafli ciemnej, prawie czarnej. Nic nie

marszczyło jej powierzchni. Na pewno w głębi nie znajdowała się ani jednaryba. Stone przykucnął obok mnie i potwierdził me przypuszczenie. 

—  Nie ma tu ryb, doktorze. To paskudna woda, której lepiej niepróbować pić. Cuchnie stęchlizną tak, że nawet zwierzęta jej unikają. Ha —  

dodał po chwili zerkając w stronę Karola — pan Gordon bardzo dokładniebada tropy.

Istotnie Karol to do nas się zbliżał, to oddalał, przyśpieszał kroku

lub zwalniał, zawsze z  głową pochyloną. Chwilami przypominał mi ptakazwanego biegusem, zachowującego się  podobnie podczas polowania na-

jaszczurki i grzechotniki.

—  Idę o zakład —  zagadał znowu Stone —  że żadne ślady nie

wiodą stąd na północ, tylko skręcają na zachód. 

Page 196: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 196/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

196 

W kilka minut później Karol powrócił i potwierdził te słowa.  

—  Więc powiadasz, Lewis, że dwadzieścia pięć mil? Wobec tego

proponuję, abyśmy naszą podróż przegrodzili noclegiem. — A to po co? — zdziwiłem się. 

— Po to. iż nie chcę przybyć do farmy wieczorem, lecz rankiem. 

— Cóż za różnica? 

—  Bardzo zasadnicza, Janie. Przed złożeniem wizyty panu O’Neilpragnę dobrze przyjrzeć się  farmie z pewnej odległości, a to przecież

wymaga dziennego światła. 

— Lecz chyba nie masz zamiaru przerywać naszej podróży w tym

miejscu?

— Nie, leży zbyt daleko od naszego celu. 

— A więc gdzie? 

—  Wspominałeś o rzeczce —  Karol zwrócił się do Stone’a. — 

Nocleg nad wodą jest  najwygodniejszy.

—  Myślę, proszę pana, że będzie to ciut zbyt blisko farmy. Jeślimamy zachować się nie jak złodzieje i rozpalić ognisko, zauważą je i pewniebędą zdziwieni, czemu ta trójka myśliwych koczuje na polu mogąc poprosić

o nocleg pod dachem?

— Słusznie. Wymyśl coś lepszego, Stone. Ty jeden znasz okolicę.  

—  Trudna sprawa —  westchnął Lewis. —  Poza tamtą rzeczką itym jeziorkiem nigdzie dokoła nie ma wody.

—  Musisz się mylić. Dwadzieścia pięć mil bez żadnego źródełka?Toż by tu wszystko uschło.  Ta wspaniała trawa i ten las nie mogłyby tak

bujnie rosnąć. 

—  Las —  mruknął Lewis. —  Ach tak! Przegapiłem to. Ma pan

rację. Jest źródełko, lecz nie sposób je odnaleźć. 

Page 197: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 197/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

197 

— No to, skąd wiesz — wtrąciłem się — o jego istnieniu?

— Byłem tam jeden, jedyny raz. Przypadkiem. 

— Chyba trafisz po raz drugi? — zapytałem. 

—  Ba, działo się to przed laty, więc drożyna musiała dokładnie

zarosnąć. Pan dobrze wie, doktorze, jak szybko zarastają leśne ścieżki. A to

jedyna droga do wody. Źródełko znajduje 

się w głębi boru. 

—  Musimy sprawdzić. Gdzie tojest? — odezwał się Karol. 

— Dokładnie nie wiem. Musimyjechać wzdłuż linii boru, może trafimy nawyrwę wśród  drzew, lecz łatwo jąprzeoczyć. Ja tam zawędrowałem z

ciekawości. Myślałem, że Bóg wie,  co

odkryję. A tymczasem dotarłem jedyniedo polanki, na której stała chata sklecona

z bierwion.

—  Chata? —  zainteresował sięKarol. — Czyżby traper. 

—  Na pewno. Któżby inny zdecydował się zamieszkać w takiej

głuszy? 

—  Domyślam się —  powiedziałem —  iż nikogo w tej chacie nie

zastałeś. — A nikogo. Lokator wyniósł się przed laty i adresu nie zostawił

— zażartował Stone. 

—  No to ruszajmy —  zdecydował Karol. —  Daleko może być taścieżka? 

Page 198: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 198/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

198 

— Chyba ze dwadzieścia mil. Mogę się mylić. Pamiętam jednak, żeod wylotu ścieżki do  farmy O’Neila było bardzo blisko, a ponieważ chata

ukryta jest w lesie, nikt nas nie zauważy. 

Jak się później okazało, Stone’a zawiodła pamięć. Od ścieżki do

farmy było około pięciu mil. 

Ruszyliśmy. Ta wędrówka nie zasługuje na opis, nic się podczas

niej nie wydarzyło. Jedyną  ciekawostką wartą uwagi okazał się fakt, iżsteczkę odnaleźliśmy niezwykle łatwo. Stanowił ją wąski przesmyk, wijący

się wśród starodrzewu, słabo zarośnięty (wbrew temu, co przypuszczał 

Stone), usiany tu i tam poczerniałymi już pniami po zrąbanych drzewach.

Widać ten szlak  wytyczono przed laty, lecz jego obecny stan świadczył, iżktoś niezbyt dawno oczyścił przejście z co większych krzewów. 

— Cóżeś nam nagadał? — zdziwił się Karol, gdy zasiedliśmy z koni

i zajrzeli w głąb poczynającej już mrocznieć głuszy boru. 

Stone był tak samo zaskoczony. Wzruszył ramionami, podrapał się

po głowie. 

— Tam musiał ktoś zamieszkać — stwierdził. 

—  Na pewno —  dodałem —  przecież nie krasnoludki plewiły tuzielsko? —  Patrzcie! —  uczyniłem kilka kroków drożyną i podniosłem

liściastą, poczynającą więdnąć, gałązkę. —  Nie dalej jak tydzień temu ktośtu pracował nożem. 

—  Chodźmy—  przynaglił nas Karol i prowadząc konia za uzdęwkroczył w głąb lasu. 

Przepuściłem Stone’a i zająłem miejsce w ariergardzie pochodu.Szliśmy, a raczej wlekliśmy  się wąską cieśniną, przebitą między dwoma

ścianami drzew. Prawdopodobnie to przejście  zostało wydeptane dawnotemu przez czworonogi szukające wodopoju, a później poszerzone  przez

nieznanego trapera. Wyglądało na to, iż jego miejsce obecnie zajął następca

o podobnym fachu, amator futerkowych zwierząt i... samotności. 

Page 199: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 199/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

199 

Jak długo trwał nasz przemarsz? Prawie godzinę. Nic w tymdziwnego. Traper nie budowałby  chaty nie mając pod ręką wody, a widać

dość daleko od granic prerii i lasu znajdowało się jej  źródło. Wreszcie

dróżka rozszerzyła się nieco,  a po dalszych kilkudziesięciu krokach zogromniała w dość obszerną, prawie kolistą polanę. Starczyło mi miejsca,aby minąć Stone’a i zająć stanowisko przy boku Karola. 

Polana zarosła trawą i niskimi krzewami. Tu i tam wyłaniały sięspod zieleni czarne odziomki zrąbanych drzew. Było tu zacisznie, niby wewnętrzu szczelnie obudowanej chaty.  Przystanęliśmy. Obyczaj Zachodu

wymagał oznajmienia swej obecności. Przybysz, który właził na cudzy teren

bez zgody jego użytkownika, łacno mógł być uznany za nieproszonegogościa i potraktowany kulą. 

—  Uważajcie —  powiedział Karol półgłosem —  ani słowa o nas:

skąd jesteśmy, dokąd dążymy. Mnie pozostawcie wszelkie wyjaśnienia. 

Nie wiedziałem, do czego zmierza, lecz nie była to pora na pytania,

więc tylko skinąłem głową, a Lewis szeptem przytaknął. 

— Doskonale — mruknął mój przyjaciel. — Ej, tam! — zawołał. 

Nikt nie odpowiedział, głos jakby utonął w oceanie krzewów idrzew, nie budząc echa. 

—  Chyba nie zastaliśmy gospodarza —  zastanowiłem się. —  A

skoro tak, możemy śmiało wkroczyć na teren jego posiadłości. 

Moje przypuszczenie pozostawało w zgodzie ze zwyczajamiDalekiego Zachodu. Mieszkańca  domu i właściciela najbliższego otoczenia

zawsze należało uprzedzić o swym przybyciu, lecz  gdy lokator byłnieobecny, każdy wędrowiec miał prawo skorzystać nie tylko z dachu nad  

głową, ale i ze zgromadzonych w domostwie zapasów żywności. Tak

przesądzał sprawę wieloletni zwyczaj prerii i lasów. I nikt nie ważył się gołamać. Obowiązkiem niespodziewane go  gościa było jedynie zostawićwnętrze i otoczenie domostwa w takim stanie, w jakim je zastał, no   i

oczywiście w niczym nie uszczuplić ruchomości. 

Page 200: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 200/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

200 

—  Jeszcze chwilkę —  powstrzymał mnie Karol. —  Może nas nieusłyszał? —  Jest tam kto?! —  powtórzył i odwróciwszy się do Stone’a

zapytał: — Gdzież ta chata? Nie widzę jej. 

—  Trudno dostrzec, wznosi się po przeciwległej stronie polany,

wśród drzew. 

— A co to takiego?

—  Zwyczajny blokhauz bez okien, zbity z nieokorowanych bali,

wewnątrz...

Lewis nie dokończył, bo przerwał mu okrzyk: 

— Halo! Wchodźcie śmiało! 

Z tupotem końskich kopyt i szelestem roztrącanych trawwkroczyliśmy na pobrzeże polany. Domu nadal nie mogłem zauważyć, za to

z czerni boru wychynął nagle człowiek. Stał teraz z  dłonią przyłożoną doczoła, bo słońce świeciło mu prosto w oczy.

—  Witajcie! — odezwał się, gdy przebyliśmy połowę dzielącej go

do nas odległości. 

Teraz mogłem mu się przyjrzeć. Wyglądał jak przeciętny traper.Co oznacza takie określenie,  wie każdy, kto chociaż raz zetknął się zprzedstawicielami tego dziwnego zawodu. Tu wtrącę, iż  Karol Gordon nie

wyglądał na typowego trapera. Nigdy, odkąd go poznałem. Mężczyzn  

zawodowo parających się myślistwem określają pewne wspólne cechycharakteru i wyglądu. Rzecz zadziwiająca, że wśród tej kategorii ludzi nigdy

nie traf iłem na młodych. Przeważnie byli  to mężczyźni w tak zwanymśrednim wieku lub powyżej niego. Szpakowaci lub siwi, z twarzami  

spalonymi od wichrów i słońca na barwę podobną do cery

czerwonoskórych, z włosami  najczęściej opadającymi na szyję. Bardzospokojni w ruchach a równocześnie szybcy, o głosie przytłumionym, rzadkohałaśliwi, za to lubiący gadać przy każdej okazji aż do znudzenia 

słuchaczów. To stanowiło rekompensatę za miesiące przymusowegomilczenia, spędzone w  głuszy i samotności. Że się znali na zwyczajach

Page 201: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 201/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

201 

poszczególnych gatunków zwierząt, że posiadali  nabyty latami instynkt

orientowania się w terenie — o tym zbytecznie zapewniać. 

Teraz stał przed nami jeden z takich „przebiegaczy lasów”, wfutrzanej, okrągłej czapce na  głowie, w skórzanych spodniach, butach z

krótkimi cholewkami, w wypłowiałej ciemnozielonej  koszuli. W prawicy

dzierżył strzelbę, jak się później przekonałem — dwururkę z jedną lufą na 

kule, drugą na śrut. 

— Witajcie — powtórzył i

zaraz dodał: — konie można puścićluzem.

—  Przepraszamy za

najście, jeśli nie w porę — 

powiedział Karol. —  Podobno jest

tu jakieś  źródło, a nas męczypragnienie.

—  Zawsze w porę.Chodźcie. 

Zarzuciliśmy cugle na łękisiodeł i ruszyli krok w krok za

nieznajomym, jednak już bez 

Stone’a, który pozostał przywierzchowcach.

Na przeciwległym krańcu polanki — dopiero teraz to zauważyłem

—  stała chałupa, tak  wtopiona w tło otoczenia, iż prawie niewidoczna.Zgodnie z tym, co mówił Stone, był to typowy  traperski blokhauz ze

szparami zamiast okien. Dodam —  szpary te w zimie zwykle zatykano

mchem. Odetkane służyły za strzelnice w wypadku nadejścia niezbytżyczliwie usposobionych Indian lub jakichś „białych” włóczykijów rodem zpod ciemnej gwiazdy! Jednak tego rodzaju spotkania należały już do

rzadkości. 

Page 202: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 202/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

202 

Budowla musiała być stara. Kloce zdążyły pokryć się mchem, a napłaskim dachu z belek i darni rzucone wiatrem nasiona wyrosły w drobne,

liściaste krzaczki.

— Siadajcie — zaprosił gospodarz uroczyska.

Siedliśmy na zmurszałych pniach, wokół spopielałego kręgu po 

ognisku. Dostrzegłem wówczas, tuż pod dachem budowli, wylot metalowej

rury, świadczący o tym, że w  dni zimowej zawieruchy właścicielbudyneczku rozporządzał piecykiem. Wynalazek, który  coraz bardziej się

rozpowszechniał, zastępując gliniane paleniska, dające więcej dymu niżciepła. 

Nieznajomy zniknął na chwilę w czarnej głębi swego przybytku,by powrócić z wiadrem i  kubkiem. Woda była lodowato zimna i smaczna.Bez śladu bagiennych woni, które tak często  charakteryzują leśne źródła.

Zaspokoiliśmy pragnienie, a potem Karol zapytał, czym można  napoićkonie.

—  Wiadrem, oczywiście. Tym samym —  dodał traperspostrzegłszy, iż mój przyjaciel nie  zrozumiał odpowiedzi. —  Nie mam

innego. Przecież koń to czyste stworzenie! 

Na pewno koń jest stworzeniem czystym w porównaniu z innymi

zwierzętami oraz  niektórymi... ludźmi. Jednak tkwiące we mniepodstawowe zasady higieny spowodowały, że  wzdrygnąłem się zobrzydzenia. Lecz nie było innego, stosowniejszego naczynia.  Karol chwycił

za pałąk wiadro i pomaszerował ku wierzchowcom.

—  Piękne mamy w tym roku lato —  zagaił traper. —  Piękne idługie. 

Przytaknąłem. Gdy nie ma o czym mówić, zwykle mówi się

właśnie o pogodzie. Wydobył skórzany kapciuch z kieszeni. 

—  Nie, nie —  zaprotestowałem i sięgnąłem po swój. —  Mnie

łatwiej zaopatrzyć się. 

— Prawda — przyznał zwięźle. 

Page 203: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 203/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

203 

Nabiliśmy główki fajek tytoniem, podałem mu zapałki. 

— Niezły — stwierdził wypuszczając smugę dymu. 

W odpowiedzi wymieniłem markę fabryczną tego gatunku iudałem, iż całkowicie zajmuje  mnie palenie. Dlaczego tak

powstrzymywałem się od rozmowy? Ze względu na Karola. Przecież  

zastrzegł sobie prawo do poinformowania nieznajomego o nas i o naszych

sprawach. Cokolwiek teraz rzekłbym, za chwilę mój przyjaciel mógłstwierdzić coś wręcz przeciwnego, co  wzbudziłoby niepotrzebne

podejrzenia w naszym gospodarzu. Że też Karol akurat musiał oddalić  się!Przypuszczałem, iż nie czynił tego wyłącznie dla napojenia koni, lecz dla

dokładniejszego  poinstruowania Stone’a, jak ma się zachować i co mówić.Mnie był pewien, lecz gadatliwy Lewis mógł wyrwać się z czymś zupełnienie przeznaczonym dla postronnych uszu.

—  Skąd wiedzieliście, że tu jest źródło? —  niespodziewanie

zagadnął traper. 

Co powinienem był odpowiedzieć? Czy zgodnie z prawdą, toznaczy, że poinformował nas Lewis? Z kolei zapewne padłoby pytanie, kim

jest ten informator. Na szczęście pytający nie był  człowiekiempodejrzliwym i sam sobie odpowiedział na pytanie. 

— Pewnie napotkaliście któregoś z ludzi O’Neila. 

— O’Neila? — powtórzyłem. — Nie znam tego człowieka. 

— To farmer — odparł. — Ma huk ziemi w okolicy, będzie jakieśpięć mil stąd. Nie trafiliście na jego gospodarstwo?

Pokręciłem przecząco głową, pełen niepokoju, jakie następnepytanie zada mi ten człowiek. Na szczęście nie zadał. Pewnie przeszkodziłomu w tym nadejście Karola i Stone’a.  Skorzystałem z okazji, by przerwaćpogawędkę pod pretekstem rozkul baczenia wierzchowców. 

—  Rozmawiałeś z nim? —  zaszeptał Karol, gdy zdejmowałemsiodło. 

— O niczym ważnym — uspokoiłem go. 

Page 204: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 204/292

Page 205: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 205/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

205 

—  Prawda —  potwierdził Karol, a ja pomyślałem, jak bardzo gomusiało bawić i gniewać  równocześnie zrównanie z miejskimi

elegancikami.

Widać nasz gospodarz nie posiadał jednak zbyt demaskującego

spojrzenia. Nie odkrył  pokrewnej duszy w Karolu. Może dlatego, że naszaznajomość trwała tak krótko albo nie  posiadał doświadczenia w

rozpoznawaniu ludzi.

— Sporo upolowaliście? — zagadnął spoglądając na nasze tobołki. 

— Coś niecoś — odparł mój przyjaciel. — Trochę dzikich indyków,

kilka antylop i jednego jelenia. Rogów nie wieziemy, zbyt zawadzają wdrodze, futer również nie mamy, tak, że  możesz nie obawiać się konkurencji— zakończył nieco dwuznacznie. 

Nic innego nie potrafiłby powiedzieć zarozumiały greenhorn,przekonany, że może stanowić  jakąkolwiek konkurencję dla staregotrapera. Karol celowo dał taką odpowiedź, mrugnąwszy do  mnie, gdy

gospodarz podniósł się z pnia i poszedł do chaty. Po krótkiej chwili wyjrzałz niej dźwigając kawał krwistego mięsa. 

—  Antylopa —  wyjaśnił. —  Upolowałem ją o świtaniu i przezresztę dnia sumienie mnie gryzło, że nie zdążę zjeść takiej fury mięsa, zanim

się nie zepsuje. Na szczęście los zesłał mi niespodziewanych gości. 

Położył sztukę na pniaku, który wyglądał jak stół rzeźni-czy w

masarni, i długim nożem począł ćwiartować przyszłą pieczeń. Sądziłem, że zkolei umieści ją na zaimprowizowanym rożnie, lecz on wyniósł z głębi chaty

potężny, osmolony garnek i do jego wnętrza wrzucił  pokrojone kawały.Było ich pięć, jak zdążyłem policzyć. Dla kogo ten piąty, skoro było nas  

czterech?

Z kolei zajął się gromadzeniem opału na miejscu po ognisku.Spora sterta chrustu i porąbanych drewien leżała kilka kroków dalej.Dokonawszy dzieła, obtarł dłonie o spodnie i ponownie siadł obok nas. 

—  Rozpalę później —  wyjaśnił —  czekam na jeszcze jednego

gościa, a on nie lubi rozgotowanych potraw.

Page 206: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 206/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

206 

— Od dawna tu koczujesz?— zapyt ał Karol. 

—  Dopiero od wiosny i to przez czysty przypadek. Z wiosną

wybrałem się w te strony, bo  mówiono, że zwierzyny w bród, i prawdęmówiono. Dlatego zostaję tu do następnej wiosny.  W tej chacie, jak

słyszałem, mieszkał jakiś dziwak. Jak tylko dowiedział się, że ktoś zakłada  

gospodarstwo rolne, natychmiast czmychnął. Gadał, jak mi opowiadali

starzy kowboje O’Neila, że nie lubi gwaru wynikającego z sąsiedztwa innychludzi. Ładne mi sąsiedztwo! Nie za blisko, nie za daleko. A i duża wygoda. Nafarmie zawsze odstępują mi cukier, sól,  herbatę a nawet tytoń, gdy moje

zapasy poczynają się wyczerpywać. Teraz jeden z kowbojów dostarcza mi

warzywa. Ten właśnie, na którego czekam. Zabawny człowiek, szkoda, żelubi zbytnio pociągnąć z butelki, lecz któryż kowboj nie pija?

— Pewnie trafiłeś tu starą ścieżką — spróbował odgadnąć Karol. 

— Gdzie tam! Steczka zarosła tak, iż niczym nie różniła się od lasu.Ja trafiłem najpierw na farmę, po prostu, aby wypytać się, czy w okolicy nie

trapuje jakiś mój konkurent. Wtedy to  właśnie powiadomiono mnie o tejchacie, a nawet jeden z kowbojów zaprowadził mnie do niej.  Ot, i cała moja

historia.

Rzecz jasna, nie była to wcale „cała historia”, ten traper nie spadłtu z nieba i na pewno niejedno przeżył, lecz pytać byłoby niegrzecznością. 

—  Długo zabawicie w tych stronach? Oby jak najdłużej, będzie zkim pogadać. 

—  Tylko przez jedną noc —  odparł Karol. —  Nasza wycieczka

dobiega końca i czas nam wracać w rodzinne strony. — Do Milwaukee?

— Do Milwaukee.

— Nie zazdroszczę. Nie wytrzymałbym w mieście długo. 

—  Do wszystkiego można się przyzwyczaić —  wtrąciłem się z

obawy, że zacznie nas  wypytywać, czym zajmujemy się w mieście. Nie

byłoby sprawą roztropną udzielenie traperowi  zbyt obszernych informacji

Page 207: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 207/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

207 

o sobie, zwłaszcza że ten traper pozostawał w ścisłych kontaktach z farmąO’Neila. 

—  A pewnie, pewnie —  odparł —  lecz to wymaga czasu takniekiedy długiego, iż przekracza życie jednego człowieka. 

Uśmiechnąłem się. Samotność, na jaką skazuje się traper, wiedzieku zżyciu się z  przyrodą,  ku rozmyślaniom, w wyniku których rodzą się

zadziwiające później słuchaczy gadki, lub też ku  całkowitemu zdziczeniu.Jednak takie wypadki, jak mi wiadomo, rzadko się trafiają.  

—  Pamiętam przed laty —  mówił dalej nasz gospodarz —  nie

mogłem odwyknąć zimą od  codziennego mycia się w lodowatej wodzie.Wynik był taki, że wysuszona skóra poczęła odpadać płatami i nabawiłemsię paskudnych ran. 

— A teraz? — zainteresowałem się. 

—  Teraz, jak chwyci ostry mróz, wody używam jedynie do

gotowania, a golę się ostatni raz  przy pierwszym przymrozku, a pierwszy

przy ostatnim podmuchu zimy. Zarośnięta twarz jest  bardziej odporna na

zimno, ale wy nie możecie o tym wiedzieć. 

Ubawiło mnie takie stwierdzenie. 

—  Jedyny wówczas sposób na usunięcie brudu to tłuszczzwierzęcy, najlepiej łój, rozsmarowany na skórze. Zeskrobany ściąga sporo

brudu, a jeśli trochę tłuszczu pozostanie, tym  lepiej, chroni przed

odmrożeniem. A stopy to już koniecznie należy grubo wysmarować.  Skarpety, co prawda, przylepiają się i nienawykłego będzie ten fakt mocno

drażnił, lecz lepsze to  od odmrożenia palców u nóg. Ech —  zmienił nagletemat spojrzawszy na mą strzelbę —  widzę,  że używasz winczestera. Czychociaż z dobrym skutkiem? 

Odparłem, że za mistrza wcale się nie uważam, jednak...

—  Godna pochwały skromność —  przerwał mi ze śmiechem. — 

Najgorszym strzelcem jest nie ten, kto raz za razem pudłuje, lecz ten, kto

opowiada niestworzone bajędy o swym bystrym oku i niezawodnej ręce. W

Page 208: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 208/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

208 

ten bowiem sposób do grzechu marnotrawstwa prochu dodaje grzech

kłamstwa. 

Cóż mogłem na to odpowiedzieć nie wychodząc ze swej roligreenhorna? Oczywiście nic. 

—  Winczester to dobra dla poniektórych broń —  gadał dalejtraper —  bo lekka. Jednak ja przedkładam stare i ciężkie pukawki. W

odpowiednich dłoniach stają się niezawodne. Ja mam dwururkę, na śrut i nakule, i nie sprzedałbym jej za tyle złota, ile waży. Toteż chronię ją jak oka  w

głowie. Pokażę wam. 

Znowu pobiegł do chaty i wyniósł z niej broń. Spoczywała wgrubym, skórzanym pokrowcu. 

—  Pewnie was to dziwi —  zauważył, ściągając z dubeltówki lisią

skórkę. —  Proszę spojrzeć  na lufy. Ani jednej plamki rdzy, a kolba tak

błyszczy, jakby ją wczoraj polerowano. 

Mówił prawdę. Istotnie broń wyglądała, jakby ją przed chwilązdjęto z półki rusznikarskiego sklepu. Niejeden raz czytałem i niejeden raz

oglądałem długą broń starych przebiegaczy prerii —  okropne samopały oodrapanych kolbach i lufach, które wydawały się nieco skrzywione, jakby  

używano ich zamiast młotków i lewarków. Jednak w rękach właścicieli

spełniające znakomicie funkcję, dla których je wyprodukowano. Z biegiemlat i oglądania tego rodzaju strzelb, wbrew   rozsądkowi, nabierałemprzeświadczenia, iż celnie strzelać można jedynie z mocno zniszczonej 

pukawki. Teraz oglądałem coś wręcz przeciwnego. 

— Celna? — zapytałem, ważąc w dłoniach parofuntową „armatę”.

— Czy celna? Zaraz wam pokażę. 

Wyciągnął ze stosu drew jasną drzazgę długości mniej więcej cala,a szerokości o połowę  mniejszej. Umieścił ją na gałązce świerku wodległości około trzydziestu kroków od nas.

— Kto z was trafi? — zapytał siadając między mną a Karolem. 

Page 209: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 209/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

209 

Odmówiliśmy uczestnictwa w tym konkursie. Zmierzył się, atrwało to mgnienie oka, i wypalił. Drzazga znikła. 

—  Świetnie —  pochwaliłem, a Karol poprosił o dubeltówkę.Obejrzał ją dość powierzchownie.

— Produkcja Henry'ego — powiedział — z 1860 roku. Aż trudnouwierzyć, że po tylu latach broń znajduje się w tak świetnym stanie. 

— To zasługa mego futerału. 

—  Oczywiście, futerał stanowi znakomitą ochronę —  zgodziłemsię — ale też posiada pewną wadę. 

— Jakąż to? — oburzył się traper. 

— Futerał nie zezwala na szybki strzał. 

—  Szybki strzał? —  zdziwił się. —  Nie rozumiem. Gdy zasadzam

się na zwierzynę, uprzednio futerał zdejmuję. 

—  A jeśli w drodze na polowanie napotkasz nagle dwunożnego

wroga? On będzie szybszy. 

Traper roześmiał się. 

—  Bandyci w tych stronach? A cóż mieliby rabować? Nie istniejątu ani kopalnie złota, ani banki. Ja milionerem nie jestem i nikt się na mnie

nie obłowi. Gdyby jednak do tarł tu zbiegły z   więzienia przestępca, to po

pierwsze: nie będzie się ukrywał w sąsiedztwie farmy i to bardzo  ludnej, po

drugie: nie popełni kolejnego przestępstwa ze strachu przed policją. Ona tu

już  zaglądała w lecie, była w gospodarstwie niejakiego Caldwella i tutaj.Węszyła za śladem  znikających krów, lecz do jakiego wniosku doszła, nie

wiem. Chyba do bardzo niepomyślnego dla właściciela, bo, jak mi wiadomo,

żadna krowa nie odnalazła się. 

Nastawiłem uszu. Trafiała się okazja pociągnięcia za językgadatliwego trapera. Nie uczyniłem tego czekając na inicjatywę Karola. 

Page 210: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 210/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

210 

—  Krowy? —  zdziwił się mój przyjaciel oddając dubeltówkęgospodarzowi. —  Znikające  krowy? Pewnie był popłoch w stadzie. Takie

wypadki podobno często się zdarzają. 

Traper założył pokrowiec na strzelbę, popatrzył na nas. 

— Nic o tym nie wiecie? Hm... na porywaczy bydła żaden z was niewygląda. Zresztą  pierwszy wypadek zniknięcia kilkudziesięciu krów

wydarzył się jeszcze w lecie, a was tu wówczas nie było. 

— Jesteś pewien? — zapytał Karol. 

—  Ba, jak tego, że słońce wkrótce skryje się za czuby drzew. Ja

żyję przecież z traperki, a nie mógłbym z niej żyć nie zbadawszy uprzedniookolicy, w której mam zamiar polować. Chodziłem więc tu i tam, byłem i w„Alicji”, dwadzieścia mil stąd. Tak się nazywa  gospodarstwo Caldwella.

Zawodowy myśliwy może tu zawitać nawet z najdalszych części kraju, taki

wszędzie da sobie radę, lecz wasza trójka, wybaczcie, nie lubię nikomuwyrządzać  przykrości, wygląda kubek w kubek jak sam wybór

„niedzielnych myśliwych”, wędrujący od zagrody do zagrody, by nocą miećdach nad głową, posługujący się kompasem i dodatkowo  wynajmujący

przewodnika. O... przerwał i spojrzał na Stone’a. —  Ty wyglądasz nakowboja, lecz najpewniej jesteś właśnie przewodnikiem. Nie tak? 

—  Oczywiście, że tak —  Karol szybko uprzedził ewentualnąodpowiedź Lewisa. 

—  No więc nie pomyliłem się. Dodam teraz, że ostatnią noc napewno spędziliście pod dachem, a więc u Caldwella. Dlaczego u Caldwella, a

nie u O’Neila? Dlatego, że do farmy O’Neila jest stąd zaledwie pięć mil, więcbylibyście u mnie na długo przed południem, a nie o zmierzchu.

Słuchając tego wywodu poczułem lekki dreszcz przebiegający po

mych plecach. Ten człowiek posiadał zdolność logicznego rozumowaniapozwalającą dojść prawdy. 

—  Owszem —  odpowiedział Karol —  nocowaliśmy u Caldwella.

Nie wspomniałem o tym, jakoś się nie zgadało, masz nam to za złe?  

Page 211: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 211/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

211 

— Ależ nie! Po prostu lubię wiedzieć, z kim mam do czynienia, towszystko. Dam wam dobrą radę: jeśli odwiedzicie O’Neila, nie chwalcie się

noclegiem w „Alicji”. O’Neil nie znosi Caldwella, zdążyłem to wyniuchać. Ten

gość, na którego czekam, przybędzie z farmy O’Neila,  więc dlatego i jemunic na ten temat nie wspominajcie.

—  Dziękujemy za ostrzeżenie —  odparł Karol. —  Czy pozwolisz

nam tu przenocować? 

—  To jasne! Jestem uczciwym człowiekiem, a żaden uczciwy

człowiek nie odmówi  wędrowcom gościny. Stary to zwyczaj na każdymbezludziu.

— A jak się tu żyje? — wpadłem w swą rolę greenhorna. 

— Bardzo dobrze. Jak już mówiłem, sąsiedztwo farmy pozwala mi

zaopatrywać się w niektóre produk ty, a jednocześnie odległość nie skłaniaciekawskich do zaglądania mi do garnków. Poza jednym Fredem Burtonem

(to ten kowboj, który mnie tu przyprowadził) nikt tu więcej  nie bywa. A

teraz... skoro już wszystko o mnie wiecie, powinienem do tej furywiadomości dołożyć własne nazwisko. Brzmi moim zdaniem bardzo

pięknie: Peter Atkins. Gdzie  mieszkam? Aż do przyszłej wiosny właśnietutaj. Że ta polanka nie posiada ani nazwy, ani stacji kolejowej, ani urzędupocztowego, nic mnie to nie martwi. Listy nie dochodzą i nikt tu nie zna

tego wynalazku, który w miastach nazywacie telegrafem. Bardzo dobrze. 

Wszystko to wypowiedział wesołym głosem, raz po raz

uśmiechając się. W rewanżu  podaliśmy swe imiona i nazwiska, po czym

zauważyłem niby od niechcenia: 

— Telegraf to jednak wspaniały wynalazek. List potrzebuje wieludni, czasem tygodni, na dotarcie do adresata, depesza tylko sekund.

—  A pewnie, pewnie. Pogadajcie na ten temat z Burtonem. On

kiedyś pracował na poczcie,  ale rzucił tę posadę, bo jak mówi, zbyt byładenerwująca. Teraz pozwólcie, że się zajmę  rozpalaniem ognia. Fred lada

chwila przybędzie. 

Page 212: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 212/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

212 

Udał się do źródełka i po chwili wrócił z naczyniem pełnym wody. 

Gdyby między nas padł nagle piorun z jasnego nieba, nie zrobiłoby to

większego wrażenia niż informacja Atkinsa!

Nieznajomy Burton był telegrafistą! Spojrzałem na Karola, a Stone

rozdziawił usta niczym wrota stodoły. 

— Ciepło, ciepło... — powiedziałem półgłosem. 

—  Nie masz, Janie, zapałek? —  zapytał Karol, a ja, jakbynatchniony, skłamałem:

— Gdzieś mi się zapodziały... 

— Poszukam w jukach.

Odszedł, klęknął przy stosie naszych bagaży. 

— Lewis — szepnąłem — jeśli będziesz tak się rozdziawiał, wleci

ci do gardła kruk. 

Nie wiem, czy mi odpowiedział czy nie, bo akurat zawołał mnie

Karol:

— Chodź tu, Janie, nie mogę znaleźć...

Oczekiwałem tego wezwania, jednak bez pośpiechu  podszedłemdo naszych siodeł. 

— Powinny tu być — oświadczyłem głośno, a cicho: — Co teraz?

—  Miej strzelbę pod ręką i nie spuszczaj oczu z tego Burtona, gdy tu

przybędzie, resztę zostaw mnie.

— A konie?

—  Nie możemy ich obecnie osiodłać. Atkins począłby cośpodejrzewać. O, są! — wykrzyknął. 

Gdy wstaliśmy z klęczek, pierwsze płomyki ognia poczęły lizaćbierwiona i dno garnka zawieszonego na prymitywnym trójnogu. 

Page 213: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 213/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

213 

—  Teraz tylko trochę cierpliwości —  zagadał traper. — 

Dostaniecie rosół i sztukę mięsa.  Dzisiaj otrzymałem nieco warzyw od

Burtona, zupa będzie jak się patrzy i nawet z solą.

To podkreślenie nie było wcale żartem. Sól na odludziu stanowiła

cenną rzadkość. Indianie jej nie  używali, a „biały”  wędrowiec ma z niązawsze sporo kłopotu: szybko nasiąka wilgocią i przy   każdej okazji

rozsypuje się. Jest ładunkiem bardzo uciążliwym, więc tym bardziejpożądanym. 

Powoli nadciągała szarówka i coraz jaśniej błyskał płomień.Atkins co kilka chwil mieszał zawartość garnka długim myśliwskim nożem,

pogadując na temat swych kucharskich zdolności: 

—  Nie będę się chwalił, lecz potrafię usmażyć befsztyk takdoskonały, że nie powstydziłaby się go najlepsza miejska restauracja. 

— Na patyku? — wyraziłem wątpliwość. 

— Na patelni. Mam ci ja tu nawet patelnię. Ale mój rosół wcale niebędzie gorszy.  Praktykowałem przez pewien czas w oberży, a szef był

bardzo wymagający. Jednak nie dla  mnie ślęczenie przy garnkach, chociażsporo się nauczyłem. 

— Hej! — rozległo się nagle. — Jesteś tam, Peter?! 

— A jestem, jestem! — odkrzyknął traper, a nam wyjaśnił: —  To

Burton. Spokojny i sympatyczny chłop, nawet gdy sobie podpije. 

W parę minut później ujrzałem „spokojnego i sympatycznego

chłopa”  w całej jego  okazałości. Wychynął, a raczej wytoczył się z wylotuścieżki, wiodąc konia. Po prawdzie to koń  jego prowadził. Nie trzeba byłowielkiej spostrzegawczości, aby zauważyć, iż kowboj O’Neila był pijany. 

Przybysz pozostawił konia w pobliżu naszych wierzchowców,

później długo grzebał w jukach  siodła, na koniec —  chwiejąc się na

wszystkie strony niby czubek świerku na wietrze —  podszedł do ogniskaniosąc w obu rękach po jednej flaszce.

Page 214: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 214/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

214 

—  Fred! —  wykrzyknął traper. —  Gdzieżeś się tak urządził?Siadaj, siadaj natychmiast, bo runiesz w płomienie. 

—  Nic się nie bój, Peter. Wracam z poczęstunku, ale niezapomniałem o tobie. Mój stary tak mnie dziś gościł za to, żem się chwacko

sprawił w tej zakichanej „Alicji”...

Ten człowiek wyglądał obrzydliwie z czerwoną, pijacką  gębą i

bełkotliwym głosem, jednak  — niech mi będzie wybaczone — uznałem toza szczęśliwy wypadek. Któż odgadnie, co  oznaczać miały te słowa, lecz

natychmiast skojarzyłem je ze znikaniem bydła. Może słusznie,   możeniesłusznie. Ten nieostrożny pijak mógł stać się dla nas źródłembezcennych informacji.

—  Nie gadaj tyle — zmitygował go Atkins. — Usiądź, powiadam,bo się zwalisz w ognisko. 

Przybysz jeszcze przez kilkanaście sekund kołysał się, na koniec„klapnął”  na najbliższą  kłodę. Jednak butelki ustawił obok siebie z

zadziwiającą w takim stanie ostrożnością. Zdaje się,  iż dopiero terazzauważył nas, bo wytrzeszczył oczy na mnie, na Karola, jakby ujrzał dwie  

zjawy:

—  Ooo... — zdziwił się. —  Coś mi się widzi, że masz gości. Możeprzeszkadzam? —  naburmuszył się.  Gadał dalej bełkotliwie, w sposób,którego nie potrafię odtworzyć. 

— Siedź cicho! — zgromił go traper. — Nigdzie cię nie puszczę, bochyba niedaleko zaszedłbyś. Pewnie piłeś na pusty żołądek? 

Burton zaśmiał się rechotliwie: 

—  Zgadłeś. Wódka wówczas najlepiej smakuje, ale też głodnyjestem jak wilk. Co mi dasz, Peter?

— Cierpliwości, odpocznij krzynkę. Wiec to O’Neil tak cię napoił?  

—  Oho, pewnie! Żeby nie ja, nikt tak pięknie sprawy by nie

wyspekulował, ale to...  tajemnica. Jednak tobie, Peter, zdradzę, przypadłeś

mi do serca...

Page 215: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 215/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

215 

W tym miejscu odbiło mu się obrzydliwie. 

—  Nie jestem ciekaw twoich tajemnic. Lepiej pogadaj z gośćmi z

dalekiego świata. —  Z dalekiego świata —  powtórzył pijak bezmyślnie, drgnął,

znowu wybałuszył na nas oczy. 

—  Wybaczcie —  Atkins pochylił się nad nami —  on nigdy dotądnie znajdował się w takim stanie. Mam nadzieję, że wkrótce zaśnie. 

Burton musiał usłyszeć ostatnie słowo, bo natychmiastwybełkotał: 

—  Kto mówi o spaniu? Zabawimy się jeszcze. O, goście! — 

przypomniał sobie. — Z dalekiego świata, to niby skąd? 

Tak obcesowe pytanie było niegrzecznością, lecz odpowiedziałem

natychmiast bardzo łagodnym tonem, by nie drażnić opilca: 

— Przyjechaliśmy ze Stanów Zjednoczonych. 

—  Jankesi! —  wykrzyknął. —  Twoi znajomi, Peter? Możeprzyjaciele? No to i moi... Napijmy się... 

Sięgnął po jedną z dwu butelek. 

—  Odkorkuj, Peter, mnie ręka trochę drży —  wybuchnął

śmiechem, niby z najlepszego dowcipu.

Atkins, ku memu oburzeniu, otworzył butelkę, a nawet przyniósł

trzy cynowe kubki.

— Nie odmówicie chyba? — zwrócił się do nas. 

Wzdrygnąłem się, lecz w tym momencie Karol oparł się dłonią ome ramię i lekko uścisnął, a równocześnie rzekł: 

—  Napijmy się. Odrobinka whisky przed snem nikomu niezaszkodzi.

Page 216: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 216/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

216 

Miałem więc nie tylko pić, lecz  jeszcze być świadkiem upiciadobrze już mającego w czubie kowboja!

Wręczono mi prawie pełen kubek. Tak wyglądała w praktyce„odrobinka” Karola. Siedział obok mnie, bardzo z czegoś rad. 

— Oszalałeś? — mruknąłem. 

—  Nie pij dużo —  odszepnął, gdy Atkins, rozdawszy kubki,

poszedł zajrzeć do garnka. 

— Za chwilę zagotuje się — oświadczył. — Macie jakieś naczynia? 

Posiadaliśmy jedynie kubki. Któż bowiem w podróży gotuje zupę?  

—  Ot, kłopot —  zafrasował się gospodarz. —  W moim dobytku

znajdują się tylko dwie miseczki i łyżek zaledwie para. 

Udałem się do naszych bagaży, za mną poczłapał Lewis i

przynieśliśmy własne kubki, nawet  trzy, bo przewidujący Stone również sięw kubek zaopatrzył. Kubek, nawet najpojemniejszy, nie   zastąpi talerza animiseczki, ale ponieważ i łyżek brakowało, piliśmy zupę. Przed tą potrawą

—  na życzenie pijanego gościa —  spełniliśmy toast na cześć gospodarza.Połknąłem jeden łyk i  zaraz odstawiłem naczynie z alkoholem za siebie,

umyślnie tak niezgrabnie, żeby pokaźna reszta  jego zawartości  wsiąkła w

ziemię. Ten fakt zauważył jedynie Karol. Pokiwał głową z aprobatą i równieszybko odstawił swój kubek. Co się tyczy Stone’a —  siedział od nas w

odległości kilku  kroków —  ani ja, ani Karol nie mieliśmy żadnych

możliwości skontrolowania jego konsumpcji. Trochę mnie to zaniepokoiło.Dodam jeszcze, że Fred Burton oświadczył, iż nie ma zamiaru z   nikim

dzielić naczynia i wobec tego będzie pił prosto z... butelki. Tak więc porozlaniu nam hojnych porcji whisky zawładnął pokaźną pozostałością.Zdziwiła mnie obojętność Atkinsa na tak wyraźne dążenie jego znajomka do

upicia się, ale nie do nas należało ingerowanie w tę sprawę. 

Rosołowi musiałem oddać pełną sprawiedliwość, był znakomity, a

mięso, które jedliśmy następnie (przy pomocy palców i myśliwskich noży),w niczym nie ustępowało zupie.  Najprawdopodobniej obie te potrawy w

Milwaukee uznałbym za ledwie jadalne, lecz spróbuj,  człowieku,

Page 217: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 217/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

217 

przegłodzić się przez kilkanaście godzin w drodze i nawdychać woni traw idrzew, a byle co wyda ci się wspaniałym przysmakiem! Cisza panowała, gdy

paraliśmy się z posiłkiem,  lecz później Burton wydobył stojącą za jego

plecami drugą butelkę. 

—  Teraz —  oświadczył —  musimy wypić za zdrowie O’Neila. — 

Tak, za jego zdrowie. Oby mu się udał cały plan! 

— O jakim planie gadasz, Fred?

— Ano o tej... „Alicji”. O’Neil chce ją kupić. 

— Już o tym mówiłeś — odparł Atkins. 

— Może i mówiłem, ale rzecz w tym, iż teraz na pewno ją kupi.  

—  Nic mnie to nie obchodzi —  mruknął traper zbierając brudnenaczynia.

— Ale mnie obchodzi! O’Neil obiecał, że jak stanie się właścicielem„Alicji”... — przerwał i spojrzał na nas błędnym wzrokiem. 

Doszedł już do takiego stanu, iż poczynał tracić świadomośćmiejsca i czasu.

—  Pijmy... —  wybełkotał po chwili, kołysząc w dłoni butelkę. — 

Odkorkuj, Peter.

—  Ani mi się śni —  burknął Atkins. —  Upiłeś się. Zostaw to najutro.

Brzękając naczyniami ruszył w stronę chaty. Nie wszedł do jej

wnętrza, lecz zniknął za  rogiem budowli. Zapewne t am znajdowało sięźródełko. Nasz gospodarz musiał już mieć nieźle „w czubie”. Zdradzał to 

jego niezbyt pewny chód. 

—  Uważacie, że się upiłem? —  zabełkotał Burton agresywnymtonem. — Fred Burton nigdy nie był pijany i... nie będzie. Może który z wasotworzy butelkę, co? 

— Oczywiście — szybko odpowiedział Karol. 

Page 218: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 218/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

218 

Podniósł się z pnia, podszedł do pijaka i odkorkował flaszkę taksprawnie, jakby przez całe życie wykonywał pracę, barmana. 

—  Karolu —  szepnąłem, gdy wrócił na swe miejsce —  tenczłowiek już przeholował miarę. Patrz!

Burton przystawił szyjkę butelki do ust, przechylił głowę do tyłu itak ją trzymał z dobrą minutę. Na koniec odstawił naczynie i splunął prosto

w gorejące ognisko. 

— Hej! — zawołał — Peter, gdzie się skryłeś? 

Nie otrzymawszy odpowiedzi, zwrócił się do nas: 

— To wy jest eście niby skąd? 

— Ze Stanów Zjednoczonych — odparłem, siląc się na uprzejmość. 

— Ale... ale... ja się pytam, skąd po drodze?  

Nie wiedziałem, co na to rzec, przyznać się do pobytu w „Alicji”,

czy nie? Karol wyręczył mnie w odpowiedzi.

— Po drodze z „Alicji”, tam nocowaliśmy. 

— U Caldwella? — bezsensownie zagadnął Burton. 

— A u kogóż by innego? 

—  No to... no to, ja wam powiadam, że za rok będziecie gościć w

„Alicji” u O’Neila. Caldwell już ledwie dyszy, a jak straci resztę bydła... 

Zdaje się, iż mu  na sekundę wróciła odrobina przytomności, bo

przerwał i po małej chwili wymamrotał: 

— Co też ja gadam? Nie zważajcie na to. 

—  Głupstwa gadasz! —  zgromił go Atkins wróciwszy akurat zczystymi naczyniami. Stanął  nad pijakiem. — Druga butelka... — stęknął,  a

że Burton znowu sięgnął po szkło, wyrwał mu ją z ręki. 

Page 219: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 219/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

219 

—  Dosyć tego —  rozeźlił się.  Sądziłem, że zabierze flaszkę dochaty, lecz on ją przechylił do ust i łyknąwszy sporo cisnął naczynie między

krzaki.

— Dosyć — powtórzył, ale jakoś bełkotliwie, a później odszedł ku 

domostwu nieco chwiejnym krokiem.

Było dla mnie jasne, iż kolejna porcja alkoholu gwałtownie

naruszyła już i bez tego kiepską  równowagę jego ciała. Taki widok mocnoumniejszył sympatię, jaką poczułem do tego człowieka. 

— To obrzydliwe — szepnąłem Karolowi. 

— To interesujące

— odszepnął i po chwili dodał: — Mamy go...

Jak on sobie wyobrażał to „mamy go”? Nie miałem po jęcia. Jedno

nie ulegało dla mnie wątpliwości: Burton (wraz ze swym pracodawcą) byłmocno zaangażowany w sprawę  znikającego bydła. Kto wie, czy nie byłgłównym wykonawcą poleceń O’Neila? A poza tym  ongiś pracował w

urzędzie pocztowym. Byłem pewien, że właśnie jako telegrafista. Ponieważ  

świat wcale nie jest pełen telegrafistów, a tym bardziej północne bezludzieKanady, Burton musiał być jednym z dwu tajemniczych sygnalistówpamiętnej nocy. Jednak, rozmyślałem, nie  mamy na to żadnego dowodu i

nawet najbardziej łatwowierny sędzia nie uzna tego oskarżenia za  

oczywiste. A porucznik Mitchell?

Atkins znowu pojawił się przed nami. Siadł między Karolem aBurtonem, a spostrzegłszy, jak ten ostatni zwiesił głowę, zauważył: 

— Czas ci, bratku, podrzemać trochę. 

—  Nie będę spał —  zaprotestował pijak, lecz bardzo słabym

głosem. — Wracam na farmę. 

— Nigdzie nie pojedziesz, aż jutro rankiem...

—  Pojadę... jutro muszę coś załatwić... z tym... bydłem... — 

wymruczał tak cicho, że ledwo go usłyszałem. 

Page 220: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 220/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

220 

Głowa na nowo opadła na piersi, ciało zakołysało i Burtonłagodnie osunął się między krzewy i trawy.

Drgnąłem, lecz Karol przeczuł mój odruch  i położył mi dłoń naramieniu.

— Siedź! — rozkazał. — To tylko pijacka meta. Do jutra mu minie.

Późno już, czas nam spać — zwrócił się do Atkinsa. 

—  Prawda —  bełkotliwie odparł gospodarz. —  Chcecie nocowaćw chałupie, czy na dworze?

— Na dworze — odparł Karol. 

Dostrzegłem, jak bardzo stara się zachować normalne ruchy isposób mówienia normalnego człowieka i jak ten wysiłek nie daje pełnegorezultatu.

—  No to... dobranoc. A o tego pijaka nie troszczcie się, zresztą...nakryję go kocem. 

Ruszył ku chałupie.

—  Karolu —  powiedziałem —  mimo że ten obrzydliwy typ

przyznał się, nie powinniśmy  zostawiać go w takiej sytuacji. Nabawi sięzapalenia płuc... 

Karol zachichotał. 

—  Och, Janie, Janie —  szepnął. —  Nie zostawimy tutaj pacjenta

chorego na... alkohol. Pojedzie z nami pod czułą opieką lekarza! 

— Co takiego?!

— Sza! Idzie tu Atkins, chyba z kołdrą. Dobrze, przyda się. 

Nie była to kołdra, lecz gruby koc, którym traper usiłował otulić

śpiącego, bo Burton spał  głębokim, pijackim snem. Stwierdziłem toosobiście, pomagając Atkinsowi okryć leżącego. 

Page 221: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 221/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

221 

—  Ot tak, będzie dobrze... —  pochwalił swe dzieło traper ciężkodźwigając się z kolan. — Rozkulbaczcie jego konia i wsuńcie mu siodło pod

głowę. Niezły to chłop w gruncie rzeczy... 

Przyrzekłem, chociaż na  ten temat miałem nieco inny pogląd.

Traper powiedział nam jeszcze  raz „dobranoc”  i zniknął w czarnymwnętrzu chaty. 

—  Dobrych snów —  mruknął Karol. —  Zapalimy fajki, co, Janie?

Zostało nam jeszcze nieco czasu, zanim nasz gościnny gospodarz uśnie nadobre. Później ruszymy w drogę. 

— Dokąd? 

— Oczywiście, do „Alicji”. Czeka nas niezbyt przyjemna podróż, bopo ciemku i z wielce kłopotliwym bagażem. 

— Chcesz zabrać Burtona? 

— Tak.

— Przecież to najzwyklejsze porwanie! Zastanów się. 

—  Może być zwykłe albo  niezwykłe —  odpowiedział —  lecz nie

mamy innej drogi do ujawnienia prawdy. Jestem pewien, iż Mitchellzaakceptuje mój pomysł. 

— Ale sąd! Przecież sprawa trafi do sądu. Porwanie człowieka tonie przelewki. Nie jesteśmy na Dzikim Zachodzie.

— Tylko na Dzikim Bezludziu — zaśmiał się. — Daj spokój, Janie.

Ryzyko biorę na siebie, a  co się tyczy sądu... wygląda na to, że nie myzasiądziemy na ławie oskarżonych. Ten Burton jest pierwszym świadkiem

matactw O’Neila, to nitka do naszego kłębka tajemnic. Nie mogę jej puścić. 

Nie sprzeciwiałem się dłużej. Zresztą nie była to stosowna pora. O

Burtonie sąd mój był  identyczny z poglądem Karola, jednak sposób

załatwienia sprawy budził moje wątpliwości. Siedząc przy ognisku i kurzącfajkę na próżno szukałem innego rozwiązania tak kłopotliwej sytuacji.

Page 222: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 222/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

222 

Podszedł Stone. 

— Zabieramy go? — zaszeptał przenikliwie. 

— Zabieramy — odparł zwięźle Karol. 

— Ale frajda! — ucieszył się Lewis. — Jak go weźmiemy? 

— Przywiązanego do własnego konia. Teraz siedź cicho i czekaj. 

Stone umilkł, umilkła i przyroda, bo nawet wiatr przestał dąć wkonarach drzew i tylko delikatne trzaski dopalających się drew mąciłyciszę. Polana pogrążyła się w mroku, ani jedna  gwiazda nie zabłysła na

niebie, a księżyc nie wyjrzał. 

Czekała nas piekielnie trudna wędrówka poprzez bezdroże lasu, a

później prerii. To było  pewne, resztę kryło nie-odgadnione jutro. Jak na

nasz postępek zareaguje porucznik Mitchell?  Co powie Caldwell? Co

skłonny będzie wyjawić Burton, gdy wreszcie oprzytomnieje z  pijackiego

snu?

Mnóstwo pytań — żadnej odpowiedzi. 

Page 223: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 223/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

223 

V I I I  

T r o p y w i o d ą k u p r a w d z i e  

To była najgorsza ze wszystkich mych podróży, chociażrównocześnie najkrótsza. Lecz nim  ją rozpocząłem, wczesną nocą,

zatrudniono mnie jako „łapacza”. Cóż to znaczy? 

W Kanadzie określenie takie nigdy nie było używane, lecz na

Dzikim Zachodzie Stanów  Zjednoczonych cieszyło się przez dziesiątki lat

ujemną sławą. „Łapaczem”  był każdy, kto,  znęcony pieniężną nagrodą zaschwytanie, puszczał się tropami ściganego prawem przestępcy.  Muszępodkreślić, iż nagroda była zawsze wypłacana — jak głosiły listy gończe — 

za dostarczenie szeryfowi „żywego lub martwego” bandyty. „Łapacz” musiałbyć przygotowany na  walkę, na wymianę strzałów, z której to walki nie

zawsze wychodził zwycięsko. Mimo że w swej niebezpiecznej akcji spełniałfunkcję obrońcy sprawiedliwości, nie cieszył się dobrą opinią  wśródspokojnych farmerów. Ponieważ, choć postępował zgodnie z prawem,

czynił to niejako...  poza tym prawem. Uważano powszechnie, iż motywem

postępowania „łapacza” jest chęć zysku, a nie walka z przestępczością. 

Moja rola jednak nie była całkowicie w tym stylu. Nie brałem siłąprzestępcy, jako że był  całkowicie niezdolny do oporu, lecz równocześnie

nie miałem za sobą żadnego poparcia prawa  w formie chociażby listugończego. Ale nie liczyłem na żadną nagrodę! Zresztą w tej samej  sytuacji

znajdował się Karol oraz Stone. Ten ostatni niczym się nie przejmował. 

Gdy wypaliliśmy fajki w całkowitym milczeniu i tak głębokiejciszy, że w uszach dzwoniło, mój przyjaciel powstał z kłody, na której dotąd

siedział. 

Page 224: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 224/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

224 

— No, Janie — powiedział półgłosem — zabieramy się do roboty.Lewis, idź do chaty i sprawdź, czy nasz traper zasnął na dobre. 

—  Na pewno zasnął —  odpowiedział Stone. —  Jak szedł,widziałem, że jest nieźle wstawiony. Taki to długo na sen nie czeka. 

Zrobił kilka kroków i nagle zawrócił. 

— Jak długo mam tam sterczeć? 

— Dopóki cię nie odwołamy — odpowiedział Karol. 

— A gdyby się przebudził? 

— To nam w niczym nie przeszkodzi, dopóki nie zapragnie wyjść  

ze swej nory.

— Może zapragnąć... 

—  Mam do ciebie pełne zaufanie, Lewis. Musisz go w jakiś tamsposób zatrzymać z pół  godzinki. Tylko bez żadnych środkównieodwracalnych! Zapamiętaj to sobie. 

— To się wie! 

Zaśmiał się cicho, ale ten śmiech nie zabrzmiał w mych uszachradośnie. 

— Może ja pójdę pilnować trapera? — zaproponowałem. 

— Nie, nie! Nie nadajesz się teraz na anioła stróża. To szczególny

wypadek. Idź już, Lewis.  Ciebie, Janie, czeka inna robota, również bardzo

odpowiedzialna.

Na czym miała polegać, szybko się przekonałem. Po pierwsze: naosiodłaniu koni, lecz to fraszka. Po drugie: na przeniesieniu spitego jak bela

Burtona do miejsca, w którym stały nasze  wierzchowce. Tego dokonałem

już przy pomocy Karola. Z kolei czekała nas najtrudniejsza do wykonania

praca: przywiązanie nieprzytomnego człowieka do siodła i końskiego karku

tak, aby nie spadł podczas jazdy. Trudna to sztuka. Początkowo mójprzyjaciel chciał po prostu prze rzucić Burtona przez siodło głową w dół, a

Page 225: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 225/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

225 

pod brzuchem końskim przesunąć rzemień, aby połączyć nim ręce z nogamileżącego. Zaprotestowałem. 

—  Czy zdajesz sobie sprawę, Karolu, do czego może pijakadoprowadzić wielogodzinny ucisk  żołądka? Jakie ślady pozostaną po

naszym przejeździe? 

— O, do licha! Mówisz jak sam najmądrzejszy lekarz i masz rację.

Musimy Burtona jakoś inaczej usadowić. 

Dopieroż to była robota! Spociłem się przy niej jak przy

konkursowym rąbaniu drzewa.  Burton był to kawał chłopa, a więc bardzo

ciężki, i całkowicie bezwładny. Leciał nam z rąk jak  kamień. Gdy wreszciezostał osadzony na siodle, z nogami związanymi pod końskim brzuchem,  zrękami podobnie związanymi pod końskim karkiem, wydało mi się, żeupłynęła już połowa  nocy. Ku memu zdziwieniu i radości stwierdziłem,

spojrzawszy na zegarek, że koszmarne  zajęcie zabrało nam zaledwietrzydzieści minut. 

—  Postój tu, Janie, i rozglądaj się na wszystkie strony. W razieczego alarmuj strzałem. Idę po Stone’a. 

Gdy odszedł, zrobiło się nagle tak ciemno, iż sylwetki naszychzwierząt ledwo były  widoczne, mimo że stałem od nich na odległość

rozwiniętych cugli. Równocześnie poczułem na twarzy i na dłoniach wilgoć,począł siąpić drobny deszczyk. Tylko tego brakowało! 

Po kilku minutach usłyszałem przytłumiony odgłos kroków, leczże dobiegał od strony gorejącego jeszcze ogniska, nie zaniepokoił mnie. Po

chwili czerwona plama nagle znikła. To na  pewno Karol, ostrożny iprzewidujący jak każdy traper, chlusnął wodą na źródło ognia. Wreszcie 

raczej wyczułem, niż dostrzegłem, zbliżanie się moich towarzyszy.  

— Co z Atkinsem? — zagadnąłem. 

—  Śpi jak suseł i pewne jest, że przed rankiem nie otworzy oczu

— odparł Karol. — A co tu?

Page 226: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 226/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

226 

—  Nic. Któż by odważył się wałęsać podczas tak ohydnej nocy?Oby tylko nie zaczęło mocniej padać. 

—  To się okaże —  odpowiedział. —  No, Lewis, prowadź swegokonia pierwszy, byłeś już tu przedtem.

— Tak, proszę pana, lecz teraz jest ciemno jak w uchu nietoperza,tylko ja nie jestem nietoperzem.

— Weź oczy w ręce i ruszaj. Ja za tobą, a ty, Janie, zamykasz naszpochód. 

W takim porządku poczęliśmy się wycofywać z polany. Konie

strzygły uszami potykając się  o ukryte w gęstej trawie odziomki pni. Byćmoże krążył wokół jakiś drapieżnik leśny,  najprawdopodobniej wilk, lecz o

tej porze roku zwierzęta te nie są napastliwe, nie lękałem się  więc ani o nas,

ani o śpiącego w swej chałupie Atkinsa. 

Gdy minęliśmy polanę, cały czas trzymając wierzchowce za uzdy

tuż przy pyskach, droga stała się mniej uciążliwa, chociaż ciemności na niejpanowały jeszcze głębsze. Była to jednak  trasa ograniczona z obu stron

szpalerami drzew i krzewów o dość równym podłożu. Zabłądzić nie sposób.Jednak gdy przed paru godzinami przy dziennym świetle wędrowałem tąsteczką prawie godzinę, to obecnie przeszło dwie. 

Podziwiałem Karola, że sobie tak świetnie radzi z obu końmi: tym,do k tórego przytroczyliśmy Burtona, i swoim własnym. Z powodu wąskości

przejścia mój przyjaciel własnego wierzchowca przywiązał do siodłazwierzęcia Burtona długim rzemieniem, lecz ten  właśnie wierzchowiec

sprawiał nam najwięcej kłopotu: tupał, szarpał uzdą aż  chrzęściły rzemienie, wyraźnie nie chciał iść i dopiero na głośne uspokajanie Karola

ruszał w dalszą drogę. 

Deszczyk mżył nadal, gdy wreszcie wychynęliśmy z leśnejciaśniny. Przypuszczałem, że na  otwartej przestrzeni widoczność poprawisię, ale gdzie tam!

—  Zatrzymajmy się —  polecił Karol. —  Trzeba zmienić szyk

naszego marszu. Lewis, będziesz jechał nadal pierwszy, tylko żebyś się nam

Page 227: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 227/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

227 

nie urwał. Przyczepię ci Burtona, za koniem  Burtona pojedzie doktor.

Uważaj, Janie, aby nasz pupilek nie spadł. Dopiero byłby kłopot. Ja  jadę

ostatni. Jeszcze chwilkę. Muszę odsapnąć, spociłem się jak mysz. To było

trudne przejście. 

Miał rację, mnie również koszula przylgnęła do pleców.Postaliśmy przez kilka minut mając  przed sobą prerię, a za plecami las.

Gdyby nie wilgoć spadająca z nieba, chwila odpoczynku  byłaby nawetprzyjemna. Szepnąłem coś na ten temat. 

—  Tak, oczywiście —  mruknął Karol. —  Jednak byłoby jeszczelepiej, gdyby mżawka przemieniła się w ulewę. Mam nadzieję, że to nastąpi. 

— Tylko tego brakuje — burknąłem. 

—  Oczywiście, że tylko tego. Los się do nas uśmiechnął, więc

chyba nadal będzie łaskawy.  Deszczyk zamaże nasze ślady, a poza tymprzeszkodzi w kolejnej kradzieży bydła, jeśli i jutro  będzie padać.Pamiętasz, Janie, co bełkotał ten kowboj? 

— Doskonale pamiętam. Gadał, że ma zrobić stampede. 

—  No właśnie, lecz skradzione bydło nie zniknie bez śladu,tropów będzie sporo na rozmokłej  ziemi. Sądzę więc, iż w takiej sytuacjizrezygnują z uprowadzenia stada, a poza tym Burton jest  w naszych rękach.

Teraz rozumiesz, dlaczego pragnę ulewy? Jedziemy! 

Wskoczyliśmy na siodła. Pierwszy pokłusował Stone, ciągnąc na

lince zwierzę Burtona, wraz  z jego nieprzytomnym właścicielem. Z koleiruszyłem ja, a za mną Karol. Deszcz siąpił bezlitośnie, ba, wydało mi się, że

nawet zgęstniał. Dzięki lasowi, który teraz mieliśmy po prawej  ręce,zabłądzić było nie sposób, lecz w jakim stanie dobrniemy do „Alicji”  i o

jakiej porze? Bo to był ważny problem: przed świtem, gdy jeszcze wszyscy

śpią, czy za dnia, na oczach zdumionych gapiów? 

Dotarliśmy wreszcie do jeziorka, a wówczas lunął na nas deszcz

jak wodospad Niagary! W sekundę przemokłem od głowy po stopy. Ścianawody, bo tak to można nazwać, ograniczyła  widoczność. Koń z Burtonem,

mimo że posuwał się przede mną na kilka zaledwie kroków,   chwilami

Page 228: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 228/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

228 

znikał mi z oczu. Parokrotnie wydało mi się, iż nie ma na nim jeźdźca. Naszczęście było to jedynie złudzenie wywołane ciemnością i drżącymi falami

deszczu. Zaczął padać bez żadnych oznak burzy, a więc nie należało liczyć

na szybkie ustanie. To był jesienny deszcz  mogący lać bez przerwy przezkilka dni. Ku mej rozpaczy, spełniło się życzenie Karola. 

Szumiało dokoła i pluskało pod

kopytami naszych koni, gdy skręcaliśmy wstronę dalekiej  „Alicji”. Z tej ulewy mógłwyniknąć dla nas dodatkowy kłopot:

przebudzenie się Burtona.  Gdyby

oprzytomniał i począł wzywać pomocy, tomimo zawieruchy, ktoś, przedziwnym 

zbiegiem okoliczności (a takie przedziwnezbiegi okoliczności trafiają się niekiedy),

mógłby  usłyszeć jego wrzask i skoczyć na

pomoc. Ileżby z tego wynikło dla nastrudności?! Kierowany  tą obawą zrównałem

się ze Stonem i kazałem przystanąć. Zaraz zrównał się z nami Karol. 

— Co się stało? 

Wyjaśniłem mu przyczynę. Przyznał mi rację. Zeskoczyłem zsiodła, podbiegłem do Burtona,  by sprawdzić stan naszego więźnia. Spał,

nadal spał! Dawka pochłoniętego alkoholu nie została   zrównoważona

działaniem kubłów wody, jakie lały mu się na głowę. Było to dziwne,przecież możliwe. Z czystej lekarskiej ostrożności zbadałem puls. Bił słabo,ale miarowo i wyraźnie. 

— No, co tam, Janie? — zniecierpliwił się Karol. — Nie spłata namten Burton brzydkiego psikusa?

—  Przez najbliższe dwie godziny na pewno nie, co się późniejmoże wydarzyć, nie potrafię przewidzieć. Obyśmy już byli w „Alicji”.

—  I ja tego pragnę, ale sam widzisz... Lewis —  zwrócił się do

Stone’a —  może spróbujesz  skrócić drogę jadąc przez prerię. Czy musimy

posuwać się stale skrajem lasu? 

Page 229: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 229/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

229 

—  Spróbować można, jednak bez pewności, że nie zabłądzimy.Zbyt mała widoczność: 

— Niech to licho! Lepiej nie ryzykujmy. Naprzód!Poczłapaliśmy, na przemian pokłusowali i znowu stępa. Cóż to za

okropna noc! Po kilku godzinach ulewa znacznie zelżała, za to chwycił ziąb igdyby nie ciepło, jakie dawał mym nogom wierzchowiec, pewnie bym

zaczął szczękać zębami. Ulewa przeszła w mżawkę i coś niecoś powidniało.Wtedy Karol zrównał się ze mną. 

— Zaczyna się przedświt. Musimy szybciej jechać. 

Minął mnie i pogalopował do przodu. Zaraz odczułem skutkidecyzji Karola. Idący przede mną koń Burtona przyspieszył kroku. Po paru

sekundach już biegł wytężonym kłusem. Klepnąłem wierzchowca po zadzie.

Przyjemnie jest gnać przez otwartą, widną prerię, pod   jasnym niebem i w

blasku słońca. Lecz spróbujcie tej sztuki w nocy, gdy otacza paskudnawilgoć i woda zalewa oczy! Spróbujcie ustrzec zwierzę przed runięciem na

rozkisłym gruncie, przy  widoczności tak złej, iż pozwala widzieć zaledwiekoński zad lub plecy poprzednika! Nie, nie  runąłem, lecz większa w tym

chyba zasługa rumaka niż moja. 

Wszystkie ziemskie okropności mają tę cechę, iż się wreszcie

kończą, a szczęśliwy ten, kto radosnego końca doczeka. Jakże się ucieszyłemujrzawszy pierwsze, zamglone w mżawce,  zabudowania „Alicji”. Deszcz

teraz bardzo nam pomógł. Psy nie zwęszyły nas i nie wybiegły na  spotkanie.

Uniknęliśmy wrzaskliwego jazgotu i dotarli pod samą bramę ogrodu. Leczco dalej? Okropna noc dobiegała końca, ale wraz z nią nie kończyły się

nasze kłopoty. 

— Lewis — cicho rozkazał Karol — zabierz konie, zaprowadź dostajni i rozkulbacz tak, aby nikt tego nie zauważył. Potrafisz?

— Zrobi się — odparł Stone głosem zadziwiająco rzeźwym jak natę porę dnia, przebytą drogę i deszcz. W duchu wyraziłem mu swe uznanie. 

— Ty, Janie, pomóż dźwignąć tego pijaczynę. 

Page 230: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 230/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

230 

Stwierdziłem, że Burton odzyskał przytomność, choć niecałkowicie. Gdy go  odwiązywaliśmy otworzył na chwilę oczy, lecz wzrok

miał całkowicie błędny tak, jakby patrzał,  a nie widział. Gdy mu

rozsupłałem więzy, o mało nie runął na ziemię.

Karol podtrzymał go w  ostatnim momencie. Jasne, iż w takiejsytuacji musieliśmy go przenieść. Dokąd? Karol, jak  gdyby przeczuł me

pytanie, bo powiedział: 

— Do naszego pokoju. Później obmyślimy mu inne zacisze. Lewis

pospiesz się i szybko wracaj. No, Janie!

Podjąłem się roli tragarza, Karol trzymał leżącego na mychplecach Burtona za nogi.

Zadziwiająco głęboki sen mieli lokatorzy „Alicji” — po raz drugi to

stwierdziłem, bo i tym  razem nikogo nie zbudził odgłos stąpania. Coprawda staraliśmy się posuwać jak koty, lecz nie  zawsze się to udawało.Dotarliśmy do celu bez przeszkód,  Karol otworzył drzwi naszej sypialni, 

przez które wkroczyłem ze swym żywym bagażem. 

— Gdzie go położyć? — wychrypiałem, ciężko dysząc. 

— Na podłodze. 

— Na podłodze? 

—  Może pragniesz zmoczyć i zabrudzić pościel, to kładź go na

łóżku, byle nie na moim. 

Uznałem, iż Burton nie zasługuje na taką ofiarę z mej strony i

ułożyłem go na parkiecie. 

— Co teraz? — zagadnąłem. 

—  Jeśli nie czujesz się zbyt wilgotno, odpoczywaj. Ja ściągam z

siebie wszystkie łachy. 

Poszedłem za przykładem Karola. Zaiste nie było mi ani sucho, ani

ciepło. Przez kilka minut   biegaliśmy w skarpetkach po naszej komnacie

Page 231: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 231/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

231 

(aby się rozgrzać), zrzucając z siebie mokre jak  nie wyżęte ścierkiposzczególne części garderoby. Wreszcie pozostaliśmy jedynie w koszulach,  

nadal hasając wokół śpiącego Burtona, co na pewno musiało wyglądać na

obrazek z zakładu dla umysłowo chorych, w którym para wariatów tańczydokoła nieprzytomnego współtowarzysza niedoli.

—  A teraz —  rzekłem głęboko oddychając —  przydałaby się

kropelka whisky.

Karol z wielką ochotą spełnił me żądanie. 

— Co robimy z Burtonem? — zagadnąłem.

—  Przecież nie może tak w nieskończoność  spoczywać napodłodze. Jest zupełnie mokry. Rozbiorę go.  

—  A wiesz... to znakomity pomysł. Nawet gdy wytrzeźwieje, niebędzie mógł uciec. Ale ja go do łóżka nie przyjmę. 

— Ani ja — zastrzegłem się.

—  Chwileczkę... przecież Caldwell proponował nam dwa 

oddzielne pokoje! Jeden z nich znajduje się tuż obok, sprawdzę, czy drzwi sąotwarte.

Wysunąłem się na korytarz cicho, jak duch. Tu jeszcze panowałynocne ciemności i nocna  cisza. Omackiem trafiłem do najbliższych drzwi.

Nie były zamknięte. Wewnątrz pokoju  znajdowało się łóżko, nawet

zaścielone. Tak więc dane nam było spełnić humanitarne obowiązki wobec

kowboja, co oznacza, iż przenieśliśmy go, rozebrali i ułożyli na łóżku.

Ubranie zostało zabrane, a Karol przekręcił klucz w drzwiach i wyjął go. Może się wydawać, iż taki sposób zabezpieczenia się przed

ucieczką więźnia był niedostateczny, wręcz śmieszny. Otóż nie! Burton goły,

jak praojciec Adam, nie mógł nigdzie uciec, przynajmniej podczas dnia, a i

nocą wątpię, czy odważyłby się maszerować trzydzieści  mil do farmy

O’Neila całkowicie pozbawiony przyodziewku. A musiałby najpierwwyważyć drzwi czyniąc łomot, który zaalarmowałby wszystkich, bo skok z

piętra, przez okno, był zbyt  ryzykowny.

Page 232: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 232/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

232 

Istniało jednak pewne niebezpieczeństwo. Burton, otrzeźwiawszy,mógł wrzeszczeć i wzywać  pomocy. Kowboj chyba miał w „Alicji” 

wspólników, którzy donieśliby o wszystkim O’Neilowi.  Lecz najpierw

musiałby się zorientować, dokąd trafił. I w jaki sposób? 

Zakładałem, że prześpi z pół dnia nim na dobre odzyskaprzytomność, a później pocznie się głowić nad tym, gdzie się podziało jego

ubranie i gdzie się znajduje! Według moich kalkulacji,  czasu było sporo. 

Gdy wróciliśmy do sypialni i owinęli się kocami niby Indianie przy

ognisku (jakże wówczas  tęskniłem za ogniem!), zjawił się Stone. Mokry izmęczony, bo przydźwigał wszystko, co było  przytroczone do siodeł i

znajdowało się w jukach, a więc i w jukach Burtona. Jakże roztropnie  

postąpił Lewis! Był zaiste nieocenionym pomocnikiem. 

— Spójrzcie, panowie — powiedział rzucając manatki na podłogę.

— Co to jest, doktorze?

Podał mi średniej wielkości gruby niby-patyk, na którego końcu

osadzono... krowie kopyto!

— Popatrz, Karolu! — wykrzyknąłem. 

Obejrzał, pokiwał głową, spojrzał na mnie i zauważył: 

— Chyba obaj myślimy o tym samym. 

—  Oczywiście —  odparłem szybko. —  Co za odkrycie! Oto czym

robiono fałszywe ślady uciekającego stada... 

— Które widzieliśmy na granicy moczarów — dokończył za mnie. 

—  Właśnie! Czy odkrycia przez nas tych śladów tak się wówczas

lękał Halley?

—  Na pewno nie. Fałszywe ślady robiono przecież po to, aby je

ktoś zauważył, inaczej nie miałyby sensu. 

— Wobec tego nadal nie pojmuję, co przeraziło Halleya? 

Page 233: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 233/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

233 

—  Uważam, że to się wkrótce wyjaśni. Nie zdziwiłbym się nawiadomość, iż tamtej nocy,  niedaleko nas, koczował Burton ze swym

kopytem, a Halley przeląkł się, że możemy Burtona  zaskoczyć przy

fabrykowaniu odcisków racic. 

—  To wygląda prawdopodobnie  zgodziłem się. —  Lecz twoje

tłumaczenie nie wyjaśnia  powodu, dla którego Halley odmówił nocnej

warty i zaszył się w głębi wozu na całą noc. 

— Nie wyjaśnia, Janie. Teraz jednak nie mamy czasu zastanawiać

się nad tą łamigłówką. Co tam jeszcze znalazłeś w jukach Burtona, Lewis?

— Nic ciekawego, jakąś rurkę drewnianą, pewnie na cybuch. 

— Pokaż. 

Była to rurka z trzciny, którą Karol z wielkim zainteresowaniemoglądał na wszystkie strony.  Obejrzałem i ja. Zapewne Burton

przygotowywał sobie ustnik do fajki. Powiedziałem o tym.

—  Ustnik do fajki? —  ironicznie powtórzył Karol. —  Co za

szczęście, że tego rodzaju  „ustników”  nie używali i nie używają nasi

czerwoni bracia w północnej Ameryce. Wiecie, co to  jest? To cicha śmierćznana wśród Indian Brazylii na setki lat przed wynalezieniem palnej broni.

Znana i obecnie. Kolec z twardego drzewa, nasycony szybko działającą

trucizną, wkłada się do  takiej rurki i po prostu wydmuchuje w kierunku

wroga.

Lewis aż pobladł z wrażenia. 

— Kogo chciał Burton zabić? — wyjąkał. —  Ależ nikogo. Ten przyrząd bardzo pomaga w wywoływaniu

stampede. Nie stosuje się  żadnej trucizny, a jedynie igły kolczastych

krzewów przystosowane do średnicy rurki. Wystarczy dmuchnąć z pewnejodległości na odpoczywające krowy. Po tak bolesnym ukłuciu  popłoch wstadzie murowany. Lewis, czemu się nie przebrałeś, ociekasz wodą.  

— Spieszyłem się, proszę pana. 

Page 234: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 234/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

234 

—  No to teraz szybko wracaj do swej sypialni i zabieraj suchąodzież. Przebierzesz się tutaj, żeby nie zwracać niczyjej uwagi. W wypadku

gdyby cię kto napotkał, mów, że zrezygnowaliśmy  z polowania na skutek

złej pogody. Ruszaj! 

Stone odszedł. Siedliśmy w kucki na swych łóżkach, otuleniderkami. Zbierało mi się na sen,  lecz w takich okolicznościach nie wolno

było nawet na chwilę zmrużyć oczu. 

— Co dalej, Karolu? — zapytałem. 

— Poczekamy, aż powróci Stone, a później poślemy go, by obudził

Caldwella. Należy sprowadzić porucznika, i to jak najszybciej. Chociaż czasumoim zdaniem jest sporo. Atkins pewnie już wstał, lecz nie ujrzawszy aninas, ani Burtona przypuszcza, iż przepłoszył nas deszcz i że udaliśmy się nafarmę O’Neila. Nie pójdzie tam z przyczyny tej paskudnej  pogody, zresztą,

po co? Uważam, że O’Neil, jeśli istotnie polecił Burtonowi zorganizowanie  

stampede (a na to wygląda), sądzi, że jego podwładny zajmuje sięprzygotowaniem do tego przedsięwzięcia swych pomocników, Burton napewno nie działa w pojedynkę. W takiej   sytuacji O’Neil nie będzie wzywał

Burtona do siebie, a jeśli nawet wezwie, rozpocznie się  szukanina i tobardzo długa. Nikomu przecież nie przyjdzie do głowy, że kowboj znajduje

się wśród nas. Na poszukiwaniach na pewno minie dzień, może nawet dwalub trzy. Co za szczęście, że deszcz nadal pada. Przecież mogliby

zorganizować stampede nawet bez pomocy  Burtona, chociaż taką

możliwość uważam za  mało prawdopodobną. No, gdzież jest Stone?   Na

samą myśl, że musiałbym włożyć na siebie mokre łachy, robi mi się

podwójnie zimno. A  tobie, Janie? Jaka szkoda, że nie możemy rozpalić

ogniska. Jednak nocleg pod dachem ma i swe złe strony. 

Przytaknąłem i wyraziłem żal z powodu nie zabrania zapasowych

ubrań, jednak nigdy tego nie czyniliśmy. 

Wreszcie Lewis ujawnił się. Dźwigał pod pachą spore zawiniątko.Na polecenie Karola przebrał się pospiesznie i z zadowoloną miną siadł na

krześle. Jednak nie na długo. 

Page 235: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 235/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

235 

—  Mimo wszystko —  zauważył Karol —  musimy zbudzićCaldwella. Któraż to godzina, Janie?

—  Dochodzi piąta —  odparłem spojrzawszy na zegarek izdziwiłem się. Za oknami bowiem ciągle jeszcze panował półmrok. 

Dzień zapowiadał się późny i ponury wśród monotonnego

odgłosu wody spadającej z dachu. 

— Lewis, wiesz, gdzie śpi Caldwell? 

Zapytany skinął głową. 

— No to idź natychmiast, obudź go i sprowadź tu. Powiedz mu, żemusimy z nim porozmawiać, że siedzimy tu uwięzieni z braku ubrań.Przydałyby się nam dwie suche pary spodni i dwa komplety bielizny. Tylko

bez nadmiernego alarmu, Lewis. Lepiej, aby o wszystkim dowiedział sięjedynie Caldwell, nikt więcej. 

Stone znowu odszedł, a my nadal tkwiliśmy na łóżkach, okutani wkoce.

— Okropny ranek — ziewnąłem. 

— Nie narzekaj. Taki ranek uchronił nas od sporej awantury. 

— Myślisz o stampede? 

— Oczywiście. 

—  Hm..! —  chrząknąłem —  uważasz, że deszcz przeszkodził

uprowadzeniu stada?

— Uważam... — przerwał i spojrzał na mnie badawczo.

— O co ci chodzi, Janie?

— Nic takiego, mogę się przecież mylić. Po prostu przyszło mi dogłowy, że chociaż na rozmiękłej ziemi bydło zostawia bardzo wyraźny ślad,to... z drugiej strony, ulewny deszcz szybko te ślady zatrze. Wydaje mi się, że

deszcz wcale nie przeszkadza stampede, lecz je ułatwia. Nie przerywaj! — 

Page 236: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 236/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

236 

powiedziałem, widząc jego otwarte usta. —  Gotów jestem się  założyć, żewszystkie tutejsze wypadki znikania krów wydarzyły się właśnie podczas

deszczu lub na chwilę przed jego spadnięciem. W tym świetle my dwaj

jesteśmy greenhorny, jakich dotąd nikt nie oglądał. 

Zerwał się z łóżka jak igłą dźgnięty i skoczył na podłogę bosyminogami.

—  Ubieraj się. Musimy lecieć do Caldwella, niech ściągnie ludzi.Może jeszcze nie jest za późno. 

Z obrzydzeniem począłem wciągać na siebie mokrą odzież, na

szczęście w tym momencie  zastukano do drzwi, które na moje energiczne„proszę”  otworzyły się bezszelestnie, a za nimi  ukazał się nasz gospodarzoraz Stone. Zaiste Caldwell zasługiwał na uznanie za swą prawie  

błyskawiczną szybkość. 

—  Czuję, że stało się coś bardzo ważnego —  powiedziałzdyszanym głosem — więc jestem... 

Streściłem mu jak najwięcej wypadki wczorajszego wieczoru i

nocy. Gdy skończyłem, Karol nie dał Caldwellowi dojść do słowa. 

—  Musi pan natychmiast udać się do stada  i zabrać z sobąnajpewniejszych ludzi. Może już rozpoczęło się stampede, ale dognamy tych

drabów. Tobie, Janie, powierzam pieczę nad  Burtonem. Stone będzie namtowarzyszył. Czy ma pan jakąś suchą odzież? 

I tym razem Caldwell okazał się znakomitym wykonawcą poleceń. 

—  Lewis, podaj ubrania. Mam nadzieję, że będą pasować. Ależmieliście okropną noc! 

—  Mniejsza z tym —  mruknął mój przyjaciel prawie wyrywając

Stone'owi pojedyncze części bielizny i garderoby.

— Idziemy! Janie, uważaj na Burtona. 

Wyszli pospiesznie. Zacząłem się odziewać, lecz nie w tak

wariackim tempie, jak Karol. Zabrawszy fajkę i kapciuch z tytoniem

Page 237: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 237/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

237 

pospieszyłem do sąsiedniego pokoju. Cichutko włożyłem  klucz w otwór,delikatnie przekręciłem. Wystarczył jeden rzut oka, aby stwierdzić, że

Burton, przykryty kocami, nadal śpi. Siadłem na stojącym w pobliżu fotelu.

Zapaliłem fajkę i utonąłem w rozmyślaniach nie spuszczając wzroku z łóżkai jego lokatora.

Czy Karol z Caldwellem zdążą na czas, by zapobiec nowej ucieczce

stada? Czy nie dojdzie do strzelaniny? Czy O’Neil, zaniepokojony rozwojemwypadków, przybędzie do „Alicji”?

Za oknem poczynało powoli rozjaśniać się, lecz strugi wodyściekające po szybie nie zapowiadały ani pogody, ani słońca. 

Monotonnie mijały minuty. Nagle łóżko zaskrzypiało.Dostrzegłem, jak Burton obrócił się na  wznak, a nawet otworzył oczy.Czyżbym pomylił  się w ocenie jego trzeźwości? Jednak nie. W  następnej

chwili począł monotonnie chrapać. 

Ile czasu tak przesiedziałem pilnując więźnia? Ponad dwie

godziny, a te dwie godziny wydały  mi się wiecznością. Usłyszałem czyjeśkroki na korytarzu, później —  wrzawę i śmiech dzieci,  wreszcie wołanie

pani Alicji. Byłem znużony, głodny i coraz bardziej senny. Jakże więc  

ucieszyły mnie odgłosy paru stuknięć. Przekręciłem klucz w zamku. To byli

Karol i Stone. Po ich minach poznałem, że nasza sprawa przedstawia się

pomyślnie. 

— On jeszcze śpi — szepnąłem.

— Nie było stampede? 

— Nie było — odszepnął mój przyjaciel. — Lecz wyobraź sobie, żeledwie dobudziliśmy się wartowników. 

— A to ładna warta! — wykrzyknąłem. — Popili się, czy co? 

— Opowiem później. Lewis zostanie tutaj, już jadł śniadanie, a na

nas czeka pięknie zastawiony stół. 

Istotnie czekał, lecz nie w jadami, jak sądziłem, a w naszym

gościnnym pokoju. 

Page 238: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 238/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

238 

— To mój pomysł — wyjaśnił Karol — by móc pilnować Burtona. 

— Więc co z tym stampede? — zagadnąłem napełniając szklankę

kawą. —  Nie było popłochu w stadzie, chociaż wszystko do tego

przygotowano.

— Co to znaczy?

—  Podejrzewam, a raczej jestem pewien, że posiłek kowbojów

zaprawiony został jakimś środkiem nasennym. Oto jeszcze jedna przyczyna,z powodu której dotąd nie znaleziono porywaczy.

— Nie rozumiem.

—  Och, to bardzo proste. Kowboje pilnujący stada, gdywykrywano kolejne kradzieże, nie byli skłonni przyznać się do tego, że spali

zamiast czuwać. Nikt z nich nie podejrzewał, że nie  niedbalstwo byłoprzyczyną ich snu, lecz narkotyk. Nie ujawniali więc tego faktu, co  

oczywiście ujemnie zaważyło na odkryciu prawdy. Jeśli do tego dodać inny

fakt, o którym nie wiedzieliśmy, że przepędu dokonywano podczas deszczu

lub też przed jego spadnięciem,  rzecz urastała do miary cudu, bowiem wcudowny sposób znikały tropy pędzonych krów. Czy nie tak?

— Oczywiście. A Caldwell potwierdził nasze podejrzenie? 

— Pytałem go o to. Nie pamięta, jaka była pogoda przy pierwszych

kradzieżach, lecz po  ostatniej poszukiwania prowadzono tuż po ulewnejburzy. Jestem przekonany, że tak działo  się w każdym wypadku. Twój

domysł, Janie, okazał się prawdziwy w każdym calu i  doskonale tłumaczybrak wszelkich śladów. 

— A ten kij z kopytem? W jakim celu znaczono sztuczne tropy?

— Aby jeszcze bardziej zagmatwać sprawę. Na przykład wmówićw Caldwella, iż krowy po prostu utonęły w bagnie. 

— Przecież nie utonęły? Gdzież więc się znajdują? 

Page 239: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 239/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

239 

— Zbyt wiele ode mnie wymagasz, Janie. Nie jestem jasno widzem.

Ale ponieważ bydła nie  sprzedano nikomu ani nie powiększyło ono stad

O’Neila, przypuszczam, że nieszczęsną  rogaciznę zapędzono nad jakiś

stromy jar i że kości tych krów do tej pory spoczywają na dnie jaru. Jednaknie pojmuję, dlaczego do tego celu nie użyto właśnie bagna? 

—  Twoje domysły  są chyba trafne, Karolu. A czemu nie

wykorzystano bagna?

—  Sądzę, że jakiś stromy jar znajduje się w pobliżu, a do bagien

wiedzie dłuższa droga. Sądzę  również, iż krowy zapadłszy się wprzybrzeżne, z zasady płytkie bajoro odmówiłyby  posuwania się dalej.

Natomiast rozpędzone stado, trafiwszy na przepaść, nie mogło nagle  

zatrzymać się. Może znajdziesz lepsze wytłumaczenie, bo ja nie.  

Odpowiedziałem, iż jego wywód jest logiczny i trafia mi do

przekonania.

Resztę naszej porannej uczty zakończyliśmy szybko, nasłuchując,

czy z pokoju zajętego przez  Burtona nie dobiegają jakieś alarmująceodgłosy. Lecz w sąsiedztwie panowała cisza i tylko z  zewnątrz dochodziłyurywane poszczekiwania psów i żałosny poryk bydła. Wróciliśmy do 

Stone’a. Burton nadal chrapał. Karol wyprowadził nas na korytarz:  

—  Idźcie się przespać ze dwie godzinki, oczywiście w ubraniach,nie wiadomo, co może się przydarzyć. Lewis, możesz się położyć na moimłóżku. Gdyby zjawił się Caldwell, dajcie mi znać. 

I tak nas odprawił, a później usłyszałem klucz przekręcany w

zamku drzwi sąsiedniego pokoju.

Przyznam, iż z radością skorzystałem z propozycji Karola. Stonechyba również. Jak długo trwał mój sen? 

Energiczne pukanie do drzwi wyrwało mnie ze świata marzeń inicości. Siadłem, spojrzałem  na zegarek. Dochodziło południe. Jednym

skokiem znalazłem się przy drzwiach. Za nimi stał Caldwell.

— Proszę, niech pan wejdzie. 

Page 240: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 240/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

240 

— Pan Gordon wyszedł? 

— Jest obok, pilnuje tego kowboja. Zaraz go sprowadzę. 

Wyszedłem na korytarz i wywołałem przyjaciela. 

— Zjawił się Caldwell, idź do niego, ja tu posiedzę.  

— Coś nowego? — zapytał zaniepokojony. 

— Nie wiem.

— No to pilnuj Burtona. Gdyby się obudził, zabawiaj go rozmową.

W razie czego, wal pięścią w ścianę. 

Odszedł. 

Skrupulatnie przekręciłem klucz w zamku i zająłem ciepłe jeszczemiejsce w fotelu.

Znowu począł mijać monotonnie czas.

Wreszcie zaskrzypiało łóżko. Spojrzałem: śpiący 

otworzył oczy. Wpatrywał się w sufit, na koniec

stęknął i usiadł. Chyba dopiero wówczas mnie zauważył. Gapił się przez dobrą minutę. 

— Kto ty jesteś? — zagadnął ochrypłymgłosem.

— O rany! Ależ mnie łeb boli. 

Odrzucił koce i spostrzegł, że jest

całkowicie nagi. Szybko się nakrył. 

— Gdzie moje ubranie?

— Było tak mokre, że musieliśmy je zdjąć — odpowiedziałem. — 

Dzięki temu nie przeziębiłeś się i nie kichasz. 

— Gdzie ja jestem?! — wykrzyknął zdumiony. — Czy to pan O’Neil

ciebie przysłał? 

Page 241: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 241/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

241 

— Nie, nie O’Neil. Po prostu z własnej ochoty czuwam nad twym

zdrowiem.

Nie dosłyszał ironii w mym głosie. — Nic nie rozumiem — mruknął i nagle chwycił się za głowę. — 

Któraż to godzina? 

— Dobrze po pierwszej — odparłem. 

— Jej! Widać zaspałem. Muszę iść do O’Neila. Nie wiesz, czy się coś

nie wydarzyło? 

— Nic się nie wydarzyło. Nie było popłochu w stadzie.Ten człowiek wcale mnie nie poznawał, więc postanowiłem nieco

z nim pożartować i pociągnąć za język. 

— Nie... było... popłochu — wyjąkał. — Teraz to mi gospodarz da

szkołę! Skąd wiesz? I kto  ty jesteś?  Ja już ciebie musiałem widzieć, ale niepamiętam kiedy. Daj mi ubranie. 

— Jest zupełnie mokre. 

— Diabła tam, mokre czy suche — 

zdenerwował się. —  Muszę iść do O’Neila.No rusz się! — wrzasnął. 

Począł rozglądać się po pokoju,zapewne sądząc, iż wypatrzy swą odzież. 

— Gdzie ja jestem, u licha?!

—  U ludzi, którzy zadbali o twoje

zdrowie —  odpowiedziałem spokojnie. — 

Gdyby nie oni, leżałbyś do tej pory na

deszczu i w błocie. 

—  To Atkins ciebie przysłał? Już przypominam sobie. Byłem u

Atkinsa, a tam gościło jeszcze  jakichś dwu greenhornów, ale więcej nic niepamiętam. Musiałem tęgo zalać pałę. 

Page 242: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 242/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

242 

— Prawda — przytaknąłem. — Byłeś nieprzytomny i nieruchliwyjak kamień. 

— Męczy mnie pragnienie, przynieś trochę wody. Prawdopodobnie chciał się mnie pozbyć chociaż na chwilę. W mej

bowiem obecności krępował się wyskoczyć z łóżka. 

—  Wodę dostaniesz nieco później, a nawet cośkolwiek dozjedzenia.

— Dlaczego później i... gdzie ja jestem? 

—  To ty zmajstrowałeś kopyto na kiju? —  odpowiedziałempytaniem na pytanie.

Zerknął na mnie podejrzliwie. 

— Jakie kopyto? O niczym nie wiem.

— Nawet o tym, że wiozłeś je w jukach siodła?  

Wybałuszył na mnie oczy. 

— Kto ci pozwolił zaglądać do moich juków? Jeżeli coś zginęło... 

—  Daj spokój, Burton —  przerwałem mu w połowie zdania. — 

Wszystko się wydało. 

Był blady po tej pijackiej nocy, ale teraz pobladł jeszcze bardziej.  

— Co to znaczy? — zachrypiał. 

—  To znaczy, iż to ty robiłeś mylne ślady uciekającego bydła, żebrałeś udział w porywaniu  stad Caldwella, że miałeś tu wspólników, amiędzy nimi Bena Halleya. Jesteście starzy  znajomi —  zaryzykowałem. — 

Czy poznaliście się podczas pracy na poczcie? 

Zrobił się prawie siny. 

—  Gdzie ja jestem? —  powtórzył raz jeszcze stare pytanie. — 

Jakim prawem więzisz mnie tutaj? Żadnego Halleya nie znam!

Page 243: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 243/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

243 

Był prawie gotów wyskoczyć z łóżka, więc podniosłem się z fotela. 

— Kłamiesz, Burton — powiedziałem spokojnie. — Nie wrzeszcz,

bo to ci nic nie pomoże. Lepiej zastanów się nad swą sytuacją, ona prowadziprosto za więzienne kratki. Kradzież bydła to nie przelewki i tylko szczerym

przyznaniem się do winy możesz poprawić swe położenie.  

Popatrzył na mnie. 

—  Jeśli jesteś policjantem, niczego mi nie dowiedziesz, jeśli nie,tym gorzej dla ciebie, bo nie masz prawa trzymać mnie tutaj i

przesłuchiwać. Poskarżę się O’Neilowi. 

Był pewny siebie, czy tylko nadrabiał tupetem? Raczej to drugie. 

—  Kim jestem —  odpowiedziałem —  dowiesz się później. OdO’Neila nie spodziewaj się  pomocy, on sam będzie jej potrzebował, a pozatym musi być wściekły, bo zawaliłeś całą  sprawę. Być może całą winą

obciąży ciebie i wówczas ruszysz do Reginy pod dobrą eskortą. 

—  Do Reginy? —  wzruszył ramionami, lecz jego twarz wyrażała

przestrach.

— Tak, do Reginy, by stanąć przed sądem. 

— Za co mam stanąć przed sądem? 

— Już ci mówiłem: za okradanie Caldwella. 

— Nic więcej nie powiem — mruknął. 

Otulił się kocem i udał, że śpi. Przypuszczam, że czuł się fatalnie

po wczorajszym pijaństwie,  a poza tym chciał przemyśleć sprawę. Czy go„skruszyłem”  w dostatecznej mierze, miała ujawnić najbliższa przyszłość.Opadłem z powrotem na fotel i tkwiłem w nim do chwili, w której  delikatnie

zastukano do drzwi. To Stone przyszedł mnie zwolnić z dyżuru. Powiedział,

że „pan Gordon i gospodarz”  znajdują się obok. Istotnie zastałem ich wnaszym pokoju.

— Jak tam Burton? Obudził się? — zapytał Karol. 

Page 244: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 244/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

244 

—  Owszem, obudził i udaje niewiniątko, lecz chyba z corazmniejszą pewnością siebie. 

Tu powtórzyłem dokładnie przebieg mej rozmowy z kowbojem.  — A więc nawet odgraża się. No, no! Tupetu mu nie brak. Musisz

wiedzieć, Janie, iż  wysłaliśmy do Reginy gońca z pismem dla Mitchella, wktórym pan Caldwell prosi o  natychmiastowe przybycie. Dopisałem, że

sprawa kradzieży bydła zbliża się ku rozwiązaniu. 

— Czy to pewny człowiek ten goniec? 

Karol wzruszył ramionami. 

— Któż może wiedzieć? Pan Caldwell ręczy za niego, a ja jedyniesprzeciwiłem się obarczaniu taką misją Halleya. 

—  Wasza nieufność do tego kowboja doprawdy nie ma

uzasadnienia — wtrącił się gospodarz. 

— Jak to! — wykrzyknąłem. — A jego zachowanie się? 

—  Wciąż pan myśli, doktorze, o tamtej nocy przy bagnach?Istotnie tkwi w tym coś dziwnego,  lecz przecież nie wiemy, jaki to ma

związek z porywaniem moich stad. Moim zdaniem żaden. 

—  Mam ja na tę sprawę swój pogląd, bardzo odmienny od

pańskiego  —  tu Karol spojrzał na  niego przenikliwie. —  Jednak

powstrzymam się chwilowo od jego ujawnienia, brakuje mi  pewnych

szczegółów. 

— Bardzo to zagmatwane — westchnął gospodarz. 

—  Ostrożność nie zaszkodzi —  stwierdziłem. —  A co się tyczyMitchella, jeśli wszystko dobrze pójdzie, zjawi się tu nie wcześniej niż zatrzy dni. Prawda?

— Tak sądzę — wyznał Caldwell. 

— Więc jak do tego czasu damy sobie radę z Burtonem? 

Page 245: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 245/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

245 

— Nie wyolbrzymiaj trudności, Janie. Nagi kowboj nigdzie się stądnie ruszy, a odzieży mu  nie zwrócimy. Najlepszy to sposób zapobieżenia

próbom ucieczki. 

—  Oczywiście, oczywiście, jednak nie to miałem na myśli.

Wkroczyliśmy w uprawnienia policji, rzecz pachnie skandalem. Czy ty tego

nie pojmujesz?

—  Doskonale. Jeśli jednak zwolnimy Burtona, sprawa będziewyglądała jeszcze gorzej,  przyznamy się bowiem do błędu. Burton gotów

nas oskarżyć, iż po pijanemu (przecież  piliśmy z nim!) dokonaliśmyzamachu na jego wolność. A poza tym w takim wypadku nasze  śledztwo

wróci do punktu zerowego. Nie ma odwrotu, Janie, musimy brnąć dalej. 

—  Okropne to ryzyko. Jeśli bowiem Burton ma tu wspólników ijeśli narobi wrzasku na całą „Alicję”, O’Neil w ciągu paru godzin dowie się o

wszystkim, a w ciągu kilku następnych przybędzie i to z liczną asystą. Czyzamierzasz Karolu prowadzić wojnę z O’Neilem? 

— Jest to jedyna rzecz, której się obawiam — zauważył Caldwell.— Z O’Neilem żyliśmy dotąd zgodnie i po sąsiedzku... 

—  Tak zgodnie —  przerwał mu Karol —  że on powoli okradałpana. Wynika to jasno z tego, co nam w pijackiej szczerości wyznał Burton. 

—  Burton wszystko odwoła, dlatego przychylam się do sugestiidoktora.

— Dobrze, lecz w takim wypadku proszę więcej na mnie nie liczyć— ostro zareagował mój przyjaciel.

— Ależ, Karolu! 

—  To jest moja ostateczna decyzja, nie widzę bowiem żadnych

możliwości odkrycia  sprawców kradzieży bydła, gdy jedyny jak dotądświadek i uczestnik przestępstwa znajdzie się na wolności. 

Zaniemówiłem, Caldwell wytrzeszczył na nas oczy. Uczyniło się

nieprzyjemnie cicho.

Page 246: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 246/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

246 

— Może jednak... — szepnąłem półgłosem. 

Karol machnął ręką. 

— Nie próbuj mnie przekonywać, Janie. Nie ustąpię.  

Caldwell głośno westchnął. 

—  Cofam swe zastrzeżenia. Bez waszej pomocy byłbymcałkowicie bezradny. 

—  Cieszy mnie pańska decyzja. Zresztą ryzyko jest bardzo małe.Burton nie ucieknie, a O’Neil nie zjawi się tu przed przybyciem Mitchella.

Idę o zakład, iż porucznik zaakceptuje  moje poczynania. A teraz, skoro jużrozstrzygnęliśmy sprawę, zastanówmy się nad nową  zagadką: głębokimsnem kowbojów pilnujących stada. Powinieneś wiedzieć, Janie, bo o tym 

jeszcze nie wiesz, że dziwny sen ogarnął jedynie strażników bydła. Tylkooni skarżyli się po przebudzeniu na bóle głowy i silne osłabienie. Natomiast

całej reszcie nic się nie przydarzyło. 

— Kto ma dostęp do kuchni? — zapytałem. 

—  Praktycznie każdy —  odparł Caldwell. —  Nie mogę ludziomzakazać zaglądania do garnków, zaraz poczęliby podejrzewać, iż gotujemy

im lichą lub nieświeżą strawę. 

—  Innymi słowy, każdy mógł wrzucić lub wlać do potraw  

usypiający środek. 

— Nie myli się pan, doktorze. 

— No tak, lecz czemu nie zatruli się wszyscy? 

— Łatwo to wytłumaczyć. Ludzie strażujący w nocy jedzą posiłeknieco wcześniej od pozostałych. Chodzi o to, by jeszcze przed zapadnięciemzmroku mogli objąć wartę. 

— Rozumiem — odparłem. — Oznacza to, iż nie wrzucono, ani niewlano trucizny do garnków, lecz do napełnionych już talerzy. W jaki sposób

Page 247: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 247/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

247 

nie zwróciło to niczyjej uwagi?  Chyba najłatwiej mógł to uczynić pańskikucharz. Caldwell bezradnie rozłożył ręce. 

—  No tak —  skwitowałem jego gest. —  Tyle wiemy, że... nic niewiemy.

— Poza tym, co mówił Burton. Czy w takiej sytuacji masz jeszcze,Janie, jakieś skrupuły? 

— I tak źle, i tak niedobrze, lecz ponieważ pan Caldwell zgodził sięna twe propozycje, a jest to przede wszystkim jego sprawa, ustępuję,

chociaż nadal gnębi mnie wątpliwość. 

—  Ale z ciebie uparty człowiek! Niech będzie i tak. Wkrótce sięokaże, czyje na wierzchu. 

—  Podziwiam twą pewność, Karolu. Co do mnie, marzę oprzyjeździe porucznika. Wtedy  nasze postępowanie przybierze chociaż

pozory legalności. A do tego czasu... No cóż, musimy  bacznie pilnować

Burtona. Taki jest mój pogląd. 

— Wreszcie — mruknął zabawnie. — Skoro już tyle uzgodniliśmy,

trzeba pomyśleć o  kolejnym działaniu. Nie wolno nam siedzieć zzałożonymi rękami i czekać na Mitchella. Pan — zwrócił się do gospodarza—  niech zarządzi, aby nikt z pańskich ludzi nie opuszczał farmy.  Przede

wszystkim radzę zatrudnić Halleya przy jakiejś żmudnej robocie.Najbardziej mi zależy, aby on właśnie nie oddalał się z „Alicji”. Jeśli bowiem

w nocy lub o świcie miano zorganizować  stampede (według słów Burtona),a do tego nie doszło z powodu nieobecności Burtona, jego  wspólnicy zostali

zdezorientowani i czekają nowych poleceń. Kto wie, czy nie będą próbować nawiązania kontaktu z Burtonem, szukając go oczywiście na farmie O’Neila.

Proszę, aż do przyjazdu Mitchella, zwracać baczną uwagę na pracowników. 

— O Halleya może pan być spokojny. Będę go miał na oku. Lecz cosię tyczy innych, trudna to sprawa. Jak upilnować tylu ludzi?

—  Dać im jakieś zajęcie dodatkowe, na przykład dokonaćprzeglądu krów, koni lub w ogóle  jakiegokolwiek dobytku. Myślę, Janie, iż

powinieneś towarzyszyć panu. Kręćcie się obaj  między ludźmi pod byle

Page 248: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 248/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

248 

jakim pozorem. Niech czują się obserwowani. Spróbujcie wreszcie zbadać,ale w bardzo delikatny sposób, czy dotarła do nich wiadomość o Burtonie.

Mam nadzieję, że nie. No ruszajcie. Ja tymczasem pogadam z naszym

więźniem, może wynik mej rozmowy będzie lepszy od twojego, Janie.

Udałem się z Caldwellem na obchód. Szczęściem deszcz ustał, choćzerwał się bardzo chłodny wiatr. Nie warto opisywać przebiegu wędrówki.

Zauważę jedynie, iż Caldwell  postępował bardzo sprytnie. Bowiem przykażdej napotkanej grupce swych pracowników zapytywał o tych, którzy nieznajdowali się w pobliżu, kazał ich szukać, a gdy się odnajdywali, wydawał

różne polecenia dotyczące gospodarskich prac, wymagających szybkiego

wykonania. W ten sposób doszło i do Halleya, któremu gospodarz rozkazałzająć się zbadaniem stanu jakiejś  bryczki oraz wymianą kół. Halley, jak

zwykle, był niesłychanie grzeczny, we wszystkim potakiwał  Caldwellowi.

Jednak przy oględzinach wzmiankowanej bryczki, gdy gospodarz odwrócił  

się, by zbadać resory pojazdu, na mgnienie oka dostrzegłem na twarzy

Halleya strach, bliźniaczo podobny do tego, jaki okazywał podczas naszegonoclegu na bagnach. Gdy Caldwell wyprostował się, twarz kowboja znowuzajaśniała niczym nie zmąconym spokojem i radością. 

Czego przeraził się Halley? Przecież nie resorów?  

Nieco później odwiedziliśmy stajnie i obory, w których trzymanojedynie dojne krowy. Caldwell wszędzie objawiał niezwykłą energię

zapędzając do roboty wszystkich, którzy akurat   nie mieli żadnego zajęcia.

Tak to trwało prawie do piątej godziny i przyznam, iż dobrze  rozbolałymnie nogi od tej niek ończącej się wędrówki. 

— No — stwierdził gospodarz, gdy wreszcie skierowaliśmy się kucentralnemu budynkowi „Alicji” — pan Gordon powinien być zadowolony.Nie brakuje żadnego z mych ludzi. 

— A w nocy? — zapytałem. 

Rozłożył ręce bezradnym gestem. 

— Przecież nie mogę ich pozamykać. Zresztą... jestem przekonany,że dotąd żaden z nich nie wie o Burtonie.

Page 249: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 249/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

249 

— To nie jest pewne. Wysłał pan człowieka z listem do Reginy. Napewno wielu pytało go, dokąd jedzie i po co. Dla nie wtajemniczonych rzecz

nie ma znaczenia, ale wspólnicy Burtona mogą coś podejrzewać i głowić się

nad tym, co list zawiera. Na złodzieju czapka gore, proszę   pana. A takiHalley! Na pewno wie o wysłaniu gońca. 

— Oczywiście, że wie. Przecież jest nadzorcą moich kowbojów. 

— Niestety — westchnąłem. 

Roześmiał się. 

—  Proszę mi przedstawić, doktorze, chociaż jeden dowód

nieuczciwości Bena, a natychmiast zwolnię go z pracy. 

Zamilkłem. Dowodów mi brakło, istniały tylko podejrzenia.Wróciliśmy do gościnnego  pokoju spotykając po drodze panią Alicję. Niewidziałem jej od dwu dni. 

— Co nowego? — zagadnęła pozornie spokojnym głosem, jednakwyczułem w nim zaniepokojenie.

— Wszystko w porządku, moja droga — zapewnił ją małżonek. 

—  Mówisz tak, aby mnie nie straszyć. A co pan o tym sądzi,doktorze? Obecność tego Burtona wręcz mnie przeraża. Co powie O’Neil? 

Uspokoiłem ją, jak mogłem najlepiej. Czy uwierzyła mej udanejbeztrosce? Nie wiem i nigdy się nie dowiem. Tu dodam, iż z panią Alicjąspotykałem się przeważnie tylko przy posiłkach. Była zawsze bardzo zajęta,

zresztą i ja nie miałem czasu na pogawędki. Nie po to tu  przybyliśmy, nie na

zabawę ani na przyjemny odpoczynek. I chyba dobrze, że tak właśnie  

ułożyły się stosunki z rodziną gospodarza, więcej pozostawało nam czasuna wykonanie zadania, jak iego podjęliśmy się. 

W gościnnym pokoju siedział Stone. 

— Pan Gordon rozmawia z Burtonem — poinformował, okropnieziewając. — Prosił, aby mu nie przeszkadzać. 

Page 250: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 250/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

250 

Caldwell postał chwilę i odszedł, obiecując przysłać obiad dlanaszej trójki. 

—  Dla czwórki —  poprawiłem go. —  Względy humanitarnenakazują nakarmić naszego więźnia. 

— To słuszne — zgodził się. 

W niecałe pół godziny później gruba Murzynka przyniosła obficiezastawioną tacę. Ciekawe,  czy wiedziała o powodzie zmuszającym nas doobiadowania oddzielnie? Chyba była zdziwiona,  że trzech zdrowych

mężczyzn (zakładając, iż o czwartym wieść do kuchni nie dotarła) jada  

oddzielnie. Może doszła do wniosku, że nie zasługujemy na zasiadanie przyjednym stole z gospodynią i gospodarzem.

Posłałem Stone’a po Karola. Zjawił się jedynie ten ostatni. 

— Co słychać w więzieniu? — zażartowałem. 

Poklepał mnie po plecach. 

—  Mięknie —  oświadczył. —  Z kamienia przemienił się już w

sosnowe drewno, gdy stanie się gąbką, wycisnę z niego całą prawdę. 

— Ho, ho! Oby twe czarodziejskie przemiany doprowadziły nas dosensownego zakończenia. 

Uśmiechnął się i począł z półmiska nakładać na jeden z talerzyolbrzymie płaty mięsa, stos ziemniaków i krojonej w kostkę marchwi. 

—  Widzę, że apetyt ci dopisuje —  zauważyłem z pewnym

zaniepokojeniem, widząc jak pustoszeją półmiski. 

—  To nie dla mnie, dla naszego niewolnika. Zgodnie z akcjązmiękczania go. 

—  Słusznie, lecz go nie przekarmiaj. To niezbyt zdrowo dlaczłowieka pozbawionego możności ruchu. 

— Burton na pewno innego jest zdania. Przecież on od wczoraj nicnie jadł! 

Page 251: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 251/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

251 

Poszedł i szybko powrócił, już bez talerza. 

—  Je, aż mu się uszy trzęsą i rozmawia ze Stone’em. Dość

przyjacielsko.

— Pewnie pragnie go skaptować. Oby tylko Lewis nie wygadał sięz czymś niepotrzebnie. 

— Przestrzegałem go. No, Janie, dalej do roboty!

Zaatakowaliśmy półmiski. 

— Co ci powiedział? 

— I dużo, i mało równocześnie, lecz jestem pewien, że to dopieropoczątek. 

— Przyznał się? 

—  Zbyt wiele wymagasz. On się przyznał tylko do znajomości zHalleyem, ale powiada, że teraz rzadko się widują. Po trzeźwemu to wielkispryciarz, Janie, a równocześnie paskudny człowiek. 

— Na pewno paskudny — zgodziłem się. 

— Myślisz o aferze znikających krów, ale ja nie z niej wyciągnąłemtaki wniosek, lecz z tego, iż Burton, niby mimo woli, poczyna

obsmarowywać Halleya, a przecież to są wspólnicy! 

— Cóż takiego mówi?! 

—  Przede wszystkim ujawnił fakt, że obaj pracowali w tym

samym urzędzie pocztowym. Na pewno nie zgadniesz, w którym! 

— Ależ, Karolu, w samej Kanadzie jest chyba kilkadziesiąt tysięcytakich urzędów, nie mówiąc już o Stanach! Jakże mógłbym odgadnąć?!

— No to przygotuj się na niespodziankę. Chodzi bowiem o urządpocztowo-telegraficzny w... — zrobił pauzę — Batoche!

Page 252: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 252/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

252 

— Co takiego?! — nie mogłem ukryć zdumienia. — To miasteczko,

które przez kilka  miesięcy było główną kwaterą Riela i stolicą

zbuntowanych Metysów. 

— Tak, tak!

—  Hm... zgadzałoby się z tym, co mówił o Halleyu Caldwell.Pamiętasz? 

—  Że przybył do „Alicji”  z grupą uciekinierów podczas trwaniarebelii i bardzo Caldwellowi pomagał. 

— Otóż to. Lecz z tego wynika, iż Halley uciekł od rebeliantów, nic

go więc nie obciąża. Dlatego nie mogę zrozumieć, czemu ukrywał fakt swejpracy na poczcie?

—  Zagadnąłem o to Burtona. Ale on twierdzi, iż sprawa niewygląda dla Halleya pomyślnie.  Jakoby przystąpił do rebelii, a nawet brał

udział w rabowaniu magazynów hudsońskiej kompanii.

—  To może być zwykły paszkwil. Halley wygląda na typowego

kowboja z Teksasu, a nie na poczt owego urzędnika.  Jestem pewien, że

dawniej pracował na jakimś ranczo, na dalekim południu Stanów. Przecież  

Caldwell ceni go jako kowboja!

—  Jedno drugiemu wcale nie zaprzecza. Może przed osiedleniemsię w Batoche, zajmował się  przepędami bydła? Dlaczego rzucił tę pracę,

nigdy się nie dowiemy, lecz nie jest to dla nas ważne. 

—  Jeśli istotnie tak było, to mamy obu naszych telegrafistów.

Ciekawe, który z nich tak cię urządził pamiętnej nocy? 

— Dojdziemy i do tego.

— Jednak — zauważyłem — w sumie wyznanie Burtona niewiele

nam daje. Jeśli nawet   Halley rabował magazyny w Batoche, cóż to mawspólnego z kradzieżą bydła? I gdyby chociaż kradł krowy dla siebie, ale onjedynie niszczył majątek Caldwella po to, aby farma  mogła przejść w ręce

O’Neila. 

Page 253: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 253/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

253 

—  Cóż ma wspólnego? Ano to, iż Halley nie jest człowiekiemuczciwym, że dla zysku podejmie się każdej działalności. 

— Dla zysku. Jakiż z tego ma zysk? 

— Jestem pewien, iż O’Neil opłaca go i to nieźle, tak samo zresztąjak Burtona. Być może obu  im obiecał specjalne wynagrodzenie, wówczasgdy „Alicja” stanie się jego posiadłością. 

—  Co do Burtona zgadzam się. Ostatecznie jest podwładnymO’Neila. a ten nie będzie go  karał nawet w wypadku nieudania się planu,

chociażby dlatego, że Burton może stać się niebezpiecznym świadkiem. Ale

Halley? Co go skłoniło do działania na niekorzyść własnego   pracodawcy ido ryzyka utraty dobrej posady?

—  Hm... może istnieje jeszcze inna przyczyna, na przykład...

szantaż! 

— O, właśnie! — krzyknąłem. 

— Wolno przypuszczać, iż Burton szukając wspólników na terenie

„Alicji”  natknął się na  starego znajomka i począł mu grozić ujawnieniem

prawdy o jego postępowaniu w Batoche.  Gdyby bowiem Caldwell

dowiedział się o wszystkim, natychmiast zwolniłby Halleya z pracy... 

Pamiętaj, że Halley jako poczciarz był urzędnikiem państwowym i dopuścił

się na swoim stanowisku poważnego przestępstwa. 

—  To wydaje mi się bardziej prawdopodobne. Halley w tym

świetle jest skończonym  łajdakiem, jednak współczuję mu, że dostał się wręce jeszcze gorszego łajdaka, na jakiego wygląda Burton. 

—  Ech, obaj warci siebie. No, ale muszę już iść na dalszy ciąginteresującej pogawędki. 

—  Jeszcze chwilę, Karolu —  zatrzymałem go. —  Czy Burton wie,

gdzie się znajduje? 

— Pytał mnie o to, lecz nie uzyskał informacji. Uważam, iż tak jest

dla nas lepiej. Z tego właśnie powodu odradziłem Caldwellowi odwiedzenie

Page 254: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 254/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

254 

więźnia. Caldwell go zna i odwrotnie.   Burton był w „Alicji”  parokrotnie,

przywożąc listy od O’Neila, a na pewno sporo razy potajemnie.

— Nie sądzisz, że to dziwne, iż do tej pory nie zorientował się wmiejscu swego pobytu? Czyżby był z niego taki tępak, czy też po prostu

udaje? Przecież na dziesiątki mil nie istnieje obok farmy O’Neila żadna innapoza „Alicją”.

—  Coś w tym jest, Janie. Przypuszczam, że Burton nie grzeszyrozumem.

— Sam go nazwałeś spryciarzem. 

— Lecz spryt a rozum to nie to samo.

Poszedł i odesłał Stone’a z pustym talerzem. 

— Siadaj i jedz — rozkazałem. 

Nie czekał na powtórną zachętę. Jadł, a ja zapaliłem fajkę.Ogarnęła mnie nuda  przymusowego odpoczynku. Ano cóż! We trójkę

odgrywaliśmy rolę straży więziennej, której nie wolno opuszczać wartowni.

Jak długo jeszcze ma trwać taki stan?

Późnym wieczorem, gdy za oknami zawisła noc, Karol powrócił z„przesłuchania”. Widziałem, jak jest zmęczony, więc tylko zapytałem: 

— Może ja pójdę wartować?

—  Nie trzeba. Burton jest spokojny i łagodny jak baranek. Teraz

już wie, że ucieczka jedynie przysporzyłaby mu kłopotów. 

— Nam również — wtrąciłem. 

—  Prawda, ale on zdaje się nie bardzo jest zorientowany w tejsprawie. Wystarczy po prostu zamknąć go na klucz. Dziękuję ci, Stone.

Możesz wracać do siebie. Jutro po śniadaniu odwiedź nas. 

Lewisowi nie bardzo uśmiechała się perspektywa powrotu do

codziennych zajęć, bo na  dźwięk pierwszych słów Karola spochmurniał, arozweselił się dopiero przy ostatnich. 

Page 255: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 255/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

255 

— Tylko pamiętaj — dodał mój przyjaciel — nikomu ani słowa otym, co się tu dzieje, zwłaszcza Halleyowi. Najwyżej możesz powiedzieć, że

pan Caldwell zatrudnił cię przy obsłudze   greenhornów, to znaczy nas.

Oczywiście o Burtonie nic nie wiesz. Dobranoc!

— Dobranoc panom!

Odszedł. 

— Uff — stęknął Karol — wolałbym drzewa rąbać niż codziennieprowadzić tak długie  rozmowy. Nie nadaję się ani na policjanta, ani na

sędziego. 

Nic na to nie rzekłem, chociaż ciekawość aż mnie „rozsadzała”. W

milczeniu podałem  przyjacielowi woreczek z tytoniem, a on z niego

natychmiast skorzystał. Paliliśmy w milczeniu. Ciemność gęstniała z każdą

chwilą, aż wreszcie zdecydowałem się zapalić lampę. Karol odłożył  fajkę,przeciągnął się. 

— No, Janie, zbliżamy się do końca wielkimi krokami. 

—  Czas na to —  stwierdziłem z radością. —  Pozostał nam już

tylko tydzień i rychło patrzeć,  jak pierwszy szron zetnie ziemię. Porawracać. 

Uśmiechnął się. 

— Tak ci pilno?

—  Nie tyle mnie, co moim pacjentom. Nie chcę, aby odnieśli

wrażenie, że opuściłem ich na zawsze.

— Twe pragnienia wkrótce się spełnią. Wyobraź sobie, że Burton

przyznał się do brania udziału w porywaniu stada.

Aż podskoczyłem na krześle. 

— To cud prawdziwy! Jakżeś go do tego skłonił?  

—  Proste. Zapewnieniem, iż jego postępek będzie potraktowanyłagodniej, niż na to zasługuje. Obiecałem to w imieniu własnym i Caldwella. 

Page 256: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 256/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

256 

—  Co takiego?! Jak ty sobie wyobrażasz? Caldwell mazrezygnować z ukarania złodzieja? A Mitchell? Nie uzna twej obietnicy.

— Nie gorączkuj się, Janie. Sprawę ostatecznie rozstrzygnie sąd, anie Mitchell, a wiadomo, iż  przestępca przyznający się do winy zawsze

traktowany jest łagodniej. Zresztą nie chodzi  przecież o całkowitedarowanie kary, lecz o jej mniejszy wymiar. Na koniec, w naszej sytuacji nie

znalazłem innego wyjścia. 

—  Przedziwne wyjście — stwierdziłem zgryźliwie, lecz już niecouspokojony.

—  Może i przedziwne, lecz często praktykowane w takichwypadkach. I tym razem uzasadnione. Zastanów się chwilę. Do tej poryk ierowaliśmy się jedynie podejrzeniami, a na  ich podstawie żaden sąd nieuznałby winy podejrzanych, jeśli w ogóle doszłoby do procesu.  Mitchell

również znalazłby się w kłopocie prowadząc tak skomplikowane śledztwo.Pamiętaj, Janie, że głównym inicjatorem kradzieży jest O’Neil, a co mieliśmy

dotąd przeciw niemu,  poza pijackim bełkotem Burtona? Przecież nic!Przypominam ci, że sam wyraziłeś  wątpliwość, czy gadanina człowieka

spitego jak bela może zostać poważnie potraktowana  przez policję? Jeśliwięc Mitchell nie chwyci za rękę głównego złodzieja, musi rozporządzać 

wiarygodnymi zeznaniami świadków, a ja mu tych świadków dostarczę. Tosukces, Janie, którego powinieneś mi pogratulować, a nie pokazywać marsa

na czole. Taka to wdzięczność? 

Nie potrafiłem powstrzymać się od śmiechu. 

—  Chyba kpisz ze mnie, Karolu? Za co mam ci być wdzięczny u

licha?!

—  Chociażby za to, iż skracam czas naszego pobytu tutaj Czy tonie warte uznania?

—  Zgoda —  przyznałem rozbawiony. —  Jednak łagodniejszepotraktowanie łobuza, za cenę krótszego pobytu w „Alicji”, to zła transakcja. 

— Niestety, klamka zapadła. Obietnicy cofnąć nie mogę i nie chcę.

Moje słowo obowiązuje  nawet wobec takich typów jak Burton. A przecież

Page 257: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 257/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

257 

nie o niego przede wszystkim w tej sprawie chodzi. Burton był tylkowykonawcą poleceń szefa. Jest winien, lecz nie jest najbardziej  winien.

W duchu przyznałem sporo racji Karolowi, jednak nieodpowiadała mi jego metoda postępowania. 

— I cóż ci jeszcze ten kowboj wyjawił? 

—  Pokrótce da się to tak ująć: O’Neil skaptował sobie Burtona,

najpewniej przy pomocy pieniędzy, o czym zresztą sam Burton mówibardzo wykrętnie. Twierdzi, iż grożono mu  wypowiedzeniem pracy.

Mniejsza z tym. Tak czy siak O’Neil zdołał skłonić do   organizowania niby

przypadkowych stampede. Dodam, iż pierwszy w tym roku popłoch w  stadzie był całkowicie naturalny. Silna, wiosenna burza z piorunamirozdzieliła stado na kilka części, które w panicznym popłochu rozbiegły siępo prerii. Jedną z grup przypadkowo  napotkał Burton. Zachęcony

poprzednio przez swego pracodawcę wykorzystał szansę. Popędził oszalałez przerażenia krowy prosto przed siebie, aż napotkał stromy jar. I taki oto  

wypadek zapoczątkował serię udanych porwań bydła. Wtedy ulewnydeszcz zatarł ślady. 

— A gdzież jest ten jar? 

—  Burton twierdzi, iż przecina równinę i nic nie zapowiada jegoistnienia, nawet z bliskiej odległości. Dlatego nie natrafiliśmy na tęrozpadlinę, nie odkrył jej Mitchell. Po tak pięknym  początku tej aferynastąpiła dłuższa przerwa. Burton twierdzi, że opanowały go wyrzuty  

sumienia.

— Przypuśćmy — mruknąłem sceptycznie. —  Przypuśćmy —  uśmiechnął się Karol. —  Chociaż nie jest to

wykluczone. Jednak uważam, że  przerwa była spowodowana ryzykiem. Co

innego bowiem skierować pęd już galopujących  zwierząt w odpowiednimkierunku, a co innego sztucznie wywołać stampede w pogodny dzień, czy w

pogodną noc, i to pod obserwacją pilnujących stada kowbojów. 

— Oczywiście — przytaknąłem. 

Page 258: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 258/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

258 

—  W takim wypadku ryzyko było wielokrotnie większe. Lecztrzeba trafu, iż Burton  przyjechawszy z listem O’Neila do Caldwella (treść

tego listu nie gra żadnego znaczenia)  rozpoznał w nadzorcy kowbojów

„Alicji”  swego znajomka z Batoche. Przypuszczam, iż w  porozumieniu zO’Neilem, zaszantażował go groźbą ujawnienia przeszłości. 

— Lecz to tylko twój domysł, Karolu.

—  Oczywiście. Burton sprawę przedstawia zupełnie inaczej.Twierdzi, że wciągnięcie do  współpracy Halleya wynikło z narzekań tego

ostatniego na warunki życia w „Alicji”, że stało  się to na wyraźny rozkazO’Neila, który obiecał Halleyowi zatrudnienie go u siebie w najbliższym

czasie. Z kolei został ustalony cały  plan dalszej akcji. Burton bardzo sięrozgadał  na ten temat i opowiedział mnóstwo szczegółów. Szkoda, żeś gonie mógł widzieć, z jakim  zapałem relacjonował pomysł. Jakby na chwilę

uleciało mu z pamięci, iż w ten sposób sam  siebie obciąża. Tu muszę ci,Janie, przypomnieć, że to ty pierwszy wyraziłeś przypuszczenie  o

organizowaniu stampede podczas deszczu albo też na krótki czas przed

jego spadnięciem. 

— A więc miałem rację? 

—  Całkowitą. Burton potwierdził twój domysł. Dodał, iż dla tegocelu bardzo pomocny był barometr znajdujący się w mieszkaniu O’Neila. A

po co porywano i niszczono bydło, odgadliśmy obaj bezbłędnie. Tak to więc

wygląda. 

— I co dalej, Karolu?

— Dalej? Zajmę się, a raczej obaj zajmiemy się Halleyem. Uważam,iż lepiej będzie, aby Caldwell dopiero później przyłączył się do naszej akcji.Halley wobec dwu obcych ludzi, których uważa za greenhornów, będziebardziej szczery niż wobec własnego pracodawcy. 

— To wcale nie takie pewne. Naiwnym greenhornom można pleśćkoszałki-opałki. 

Page 259: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 259/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

259 

—  Wówczas postawimy go oko w oko z Burtonem. Interesującabędzie to rozmowa. Przewiduję, iż w ostatecznym wyniku wszystko zwróci

się przeciw O’Neilowi. 

— Ciekawe, jak się zachowa wobec oskarżeń? 

—  Najpierw wszystkiemu zaprzeczy, a z kolei będzie st arał siędogadać z Caldwellem,  zrzucając z siebie odpowiedzialność na Burtona i

Halleya.

— Uważasz, że przekona naszego gospodarza? 

—  Kto wie, kto wie? Jestem pewien, iż Caldwellowi wcale nie

zależy na pogorszeniu stosunków z O’Neilem i jeśli uzyska zapłatę zastracone krowy, nie będzie nalegał na oddanie sprawy do sądu. 

—  Innymi słowy główny przestępca ma gładko wymknąć się, acały ciężar winy spadnie na Halleya i Burtona. Oburzające! 

—  Podzielam twój domysł,  Janie, ale mam nadzieję nie dopuścićdo tak skandalicznego zakończenia sprawy. Możesz być pewien, że Mitchell

poprze nasz pogląd. Przecież to nie jest   jakiś spór o pieniądze, nie sprawa

cywilna, lecz karna, w której o oskarżeniu nie decyduje poszkodowany. Inna

rzecz, iż stanowisko Caldwella może wpłynąć na zła godzenie wyroku. Na to

nie mamy żadnego wpływu. Jednak wyrok skazujący, chociażby najbardziej

łagodny,  bardzo zaważy na sytuacji O’Neila. Wieść o nim szybko rozejdziesię, mimo że to takie bezludne  ziemie. A w konsekwencji, kto wie, może

zmusić O’Neila do opuszczenia tych stron na zawsze.

— Sprzeda farmę? 

— Najprawdopodobniej.

— Nie powiem, że twoja wizja, Karolu, napełnia mnie zachwytem.

Żywię nadzieję, iż Caldwell  nie okaże się aż tak dobroduszny, jak to

przewidujesz. Jego oburzenie, gdy do wiedział się o   tamtym nocnym

napadzie, było na pewno szczere. 

— Wierzę, lecz w tym napadzie O’Neil nie maczał palców. To była

prywatna inicjatywa. Czyja? Oczywiście pomocników O’Neila. Których?

Page 260: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 260/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

260 

Najprawdopodobniej Burtona i Halleya. Dwu naszych „sygnalistów”. Lecz

jak im tego dowieść? 

— Wyprą się wszystkiego. — To pewne. Chyba że zdołamy ich skłócić. Jeśli poczną oskarżać

się wzajemnie, być może prawda wypłynie na światło dzienne. 

— Być może — stwierdziłem pesymistycznie.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę na ten temat i doszli do zgodnego

wniosku, iż należy jak najszybciej przesłuchać Halleya. Lecz przedtem rzeczmusiała być uzgodniona z naszym  gospodarzem. Dopiero pod wieczór

udało się nam odbyć rozmowę z Caldwellem. Wyraził  zgodę, leczzauważyłem, iż czynił to niechętnie. Widać ciągle jeszcze ufał nadzorcykowbojów. 

Rozmowę z Halleyem odbyliśmy następnego dnia. 

Nie wiem, jak ją określić: pogawędką, badaniem czyprzesłuchaniem. Na polecenie Caldwella Halley stawił się w naszym pokoju

późnym rankiem. Stone'owi zleciliśmy tymczasem pieczę  nad Burtonem, a

Caldwell, zgodnie z naszą sugestią, nie wziął udziału w spotkaniu. 

Halley zjawił się punktualnie o oznaczonej godzinie, pełen

ugrzecznienia i uśmiechów. Może sądził, iż wezwano go w sprawie jakiejśnowej wyprawy myśliwskiej? A może swymi uśmiechami maskował

niepokój? 

Nie przytoczę dokładnie przebiegu rozmowy, jaką od początku do

końca kierował Karol.  Zajęłoby to zbyt wiele miejsca przez nieistotne lubmało istotne dla sprawy szczegóły. 

Mój przyjaciel bardzo energicznie, chociaż moim zdaniem zbytostro, przystąpił do dzieła.  Bez żadnego wstępu zagadnął” Halleya, czemu

ukrywał swój poprzedni zawód. Zapytany nie  stracił, jak to się określa,

głowy. Zdaje się, iż nie zorientował się jeszcze, do czego Karol  zmierza.

Odrzekł, iż niczego nie ukrywał, że Caldwell przecież wie, iż był kowbojem.

Page 261: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 261/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

261 

Przy którymś, jak twierdził, przepędzie stad z Teksasu do Abilenezrezygnował z ciężkiej i licho  płatnej pracy i powędrował na północ, do

Kanady, w poszukiwaniu zatrudnienia. Lecz i tu nie wiodło mu się lepiej, aż

wreszcie rewolta Riela przygnała go na ziemię „Alicji”, w której pozostał. 

Istotnie zarobki kowbojów, o tym świetnie wiedzieliśmy, byłyliche i raczej jedynie chęć  przeżycia wielkiej przygody, niż szansa

wzbogacenia się, skłaniała ich do angażowania się przy przepędzaniu stad.Darmowe wyżywienie i suma kilkudziesięciu dolarów miesięcznie (bo  

przepęd trwał do trzech miesięcy) mogły zadowolić tylko młodzieniaszka

poszukującego  życiowej rozrywki w długotrwałej, dalekiej i pełnej

niebezpieczeństw wędrówce poprzez pustkowia prerii. Tak więc Halley napewno mówił prawdę, lecz nie całą. To, że był kowbojem   na teksaskich

równinach, odgadliśmy już dawno. Po sposobie bycia, po sposobie

wyrażania się. 

—  Czy przed przybyciem do „Alicji”  pracowałeś jako urzędnikpocztowy?

Zmieszał się, ale jeszcze nie stracił rezonu. Pewnym siebie tonem

oświadczył, iż rzeczywiście  przez pewien czas pracował na poczcie. Niewspomniał o tym Caldwellowi uważając, iż taka  informacja może mu

utrudnić uzyskanie pracy. Wolał uchodzić za kowboja i tylko kowboja, co 

zresztą jest zgodne z prawdą. 

— Jesteś telegrafistą — stwierdził mój przyjaciel. 

Zaprzeczył, lecz gdy Karol powołał się na oświadczenie Burtona,

poszarzał na twarzy. 

— Co Burton może o mnie wiedzieć?! — wykrzyknął histerycznie.

— Znamy się zbyt krótko. 

—  Wystarczająco długo, Halley, aby można stwierdzić, iż obajpełniliście funkcję telegrafistów w urzędzie pocztowym w Batoche. Przecieżstamtąd uciekłeś podczas rebelii Riela. Nie ma w  tym nic złego, natomiast

paskudna sprawa, która cię obciąża, to udział w porywaniu krów  Caldwella.

Page 262: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 262/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

262 

Czemu zgodziłeś się na odegranie tak paskudnej roli wobec człowieka, uktórego przecież nie jest ci źle i który darzy cię specjalnym zaufaniem? 

Począł się trząść jak galareta (przypominając stan. w jakimznajdował się podczas naszego noclegu przy bagnach) i w tym przerażeniu

wyznał nam wszystko, a raczej prawie wszystko.  

Motywem przestępczego działania Halleya był strach, nie ulegało

to dla mnie wątpliwości. Mimo iż nie potrafił, czy raczej nie chciał, odkryćprzed nami przyczyny tego strachu. Nie przyznawał się do udziału w rebelii,

ani do rabunku magazynów w Batoche. Twierdził, że   Burton groził muujawnieniem kłamliwych faktów, które chociaż niezgodne z prawdą napewno spowodowałyby utratę dobrze płatnego zajęcia. 

—  Bałem się —  przyznał —  lecz byłem bezsilny. Nierozporządzałem żadnymi dowodami  przemawiającymi za moją

niewinnością. Burton to drań! — zakończył ocierając rzęsisty pot z czoła. 

—  Należało wszystko szczerze wyznać Caldwellowi — 

zauważyłem. 

— Byłem głupi! — wykrzyknął. — Dałem się szantażować, to całamoja wina.

—  Tak uważasz? Jesteś bardzo pewny siebie, Halley. A powiedz

nam, co to była za historia z trójką nowo przyjętych kowbojów? 

Znowu pobladł, na pewno do tej pory nie przypuszczał, iż wiemy o

sprawie.

—  To był drugi szantaż. Oni zwąchali pismo nosem i poczęli migrozić ujawnieniem prawdy  przed gospodarzem. Za milczenie żądalizapłaty. Poradziłem się Burtona. Za jego namową  zaproponowałem

Caldwellowi zwolnienie z pracy tych przybyszów. 

— Jaki podałeś powód? 

—  Po prostu krnąbrność. To była prawda, proszę pana, i pan

Caldwell nic na tym nie stracił. Oni poczęli lekceważyć moje polecenia.  To

mogło źle wpływać na wykonywanie  obowiązków przez innych. W taki

Page 263: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 263/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

263 

właśnie sposób przedstawiłem sprawę gospodarzowi i  uznał mojeargumenty.

— I nie bałeś się? 

—  Bałem się —  stwierdził płaczliwie. —  Zaczęli się odgrażać, żeopowiedzą gospodarzowi,  dlaczego krowy giną. Wtedy postanowiłemwszystko wyznać. 

— Ale nie wyznałeś — zauważył Karol. 

— Nie. Oni nie spełnili swej pogróżki. Dlaczego? Wówczas jeszczenie wiedziałem. Po kilku  dniach Burton powiedział mi, że udali się do

O’Neila żądając pieniędzy za zachowanie tajemnicy. Lecz ich po prostu

zwymyślał i odprawił z kwitkiem. 

— Był pewny siebie — mruknąłem. 

— To prawda, proszę pana. 

— I nie wrócili do „Alicji”?

— Nie. Może ich zwiodła odpowiedź O’Neila? Nic więcej nie wiem.  

— A o porywaniu bydła? 

Halley począł się jąkać. Aż  przykro mi się zrobiło, słuchając jegonieudolnej próby  wybielenia swych paskudnych postępków. Nazwałem go

w myślach tchórzem z łajdacką „podszewką”, lecz Burton był chyba jeszczegorszym typem, chociażby dlatego, że wciągnął  Halleya w całą aferę. I

takiemu człowiekowi Karol obiecał łagodniejsze potraktowanie! 

— Słuchaj, Ben — ostro natarł mój przyjaciel. — Twe tłumaczeniemożna między bajki  włożyć. Znalazłeś się w paskudnej sytuacji i chybawiesz, co cię czeka. I tylko jedno może ci pomóc: szczere wyjawienie namcałej prawdy. 

Poskutkowało. 

Page 264: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 264/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

264 

Halley przyznał, iż korzystał z pomocy dwu wspólników:niejakiego Allana Gee oraz Nataniela Littlehead. Dziwne nazwisko 24 

drugiego skłoniło mnie do przypuszczenia, że jest to  Indianin lub Metys.

Plemienny przydomek został po prostu dosłownie przetłumaczony na język  „bladych twarzy” i stał się nazwiskiem. Halley potwierdził me podejrzenie.Wspominam o tym jedynie dlatego, że, jak się okazało, Littlehead znałsposób przyrządzania z ziół naparów usypiających, jakie wlewał do potraw

podawanych tym kowbojom, którym wypadał nocny dyżur przy pilnowaniu

stada. Przy śpiących, jak niedźwiedzie w zimowej gawrze, strażnikach 

uprowadzenie części stada było po prostu fraszką. 

Z dalszych zeznań Halleya wynikało, że w akcjach porywań brałzawsze udział Burton, który uprzednio porozumiewał się z Halleyem; bądźbezpośrednio, jeśli Halleyowi udawało się  wyrwać poza granice „Alicji”,

bądź też za pośrednictwem lusterek nadających sygnały Morse'a.  Burton

wystrzegał się odwiedzania „Alicji”, jeśli nie istniała nie budząca podejrzeń

okazja. Dodam, iż niekiedy zaplanowane stampede nie dochodziło doskutku. Nagła zmiana pogody z  zapowiadającej deszcz na bezdeszczowązawsze skłaniała Burtona do odłożenia stampede na noc  gwarantującą

zatarcie śladów burzliwym opadem atmosferycznym. Nieźle musiał O’Neil opłacać wykonawców swych poleceń, jeśli zgadzali się na udział w takryzykownym przedsięwzięciu. I jeszcze jeden szczegół, dotyczący naszegonoclegu przy bagnach. Otóż  Halley wiedział, że tej właśnie nocy Burtonzjawi się. by znaczyć fałszywe ślady w sąsiedztwie miejsca, jakie obraliśmy

na nocleg. Halley bał się, że przypadkowo przyłapie-my Burtona na

gorącym uczynku. Co prawda, uznawał nas za greenhornów, lecz nawetnajwiększego  greenhorna musiałaby zastanowić tego rodzaju pozornie

bezsensowna czynność i mógł donieść o  niej Caldwellowi. A dlaczegozrezygnował z nocnej warty? Po prostu lękał się, iż może napotkać Burtona,

któremu był całkowicie posłuszny, lecz którego równocześnie  bał się i niecierpiał. Nie  chciał z nim wówczas rozmawiać, pełen strachu, że zwróci tonaszą uwagę. 

24  Littlehead, a raczej little head, oznacza po angielsku: mała głowa.  Nataniel jako Indianin lub Metys

 prawdopodobnie nosił imię Mała Głowa. [JW48]

Page 265: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 265/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

265 

A nocny napad? Ben Halley przysięgał, iż nie brał w nim udziału.Gdy został przez nas zaskoczony przy nadawaniu sygnałów, uciekł w stronę

zabudowań gospodarczych i nie pobiegł do lasu.

Mogło to być prawdą, ale ja raczej podejrzewałem kłamstwo.

Tylko jak je udowodnić? 

Gdy ukończyliśmy tę długą i męczącą rozmowę, przesłuchiwany

spojrzał na nas żałośnie i zapytał: 

— I co teraz ze mną będzie? 

—  Twoja szczerość przemawia za tobą —  odparł Karol. —  Jeśli

jednak cokolwiek ukryłeś,  tym gorzej dla ciebie. Będziesz musiał ponieśćskutki swego postępowania, lecz wiele tu zależy od pana Caldwella. A terazmożesz odejść. Zajmij się swą normalną pracą i trzymaj język za zębami. Ani

słówka nikomu. I nie próbuj ucieczki. 

W odpowiedzi westchnął, nie wiem, czy z ulgi czy ze strapienia, i

odszedł.

Page 266: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 266/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

266 

I X  

N i k t n i e u r a t u j e s k ó r y   

Tego dnia nad wieczorem poczęło się chmurzyć. Powietrze stałosię duszne, temperatura wzrosła tak, jakby to był środek upalnego lata.  

— Będzie burza — stwierdził Caldwell przy wieczornym posiłku. 

— Burza i mnóstwo kłopotów — dodał Karol. 

— Kłopotów? — zastanowił się gospodarz. — Co pan przewiduje?

—  Kolejną próbę wywołania stampede, lub też „normalne” 

stampede, skutek jeden i ten sam.

— Czyżby się znowu odważyli? 

— To jest prawdopodobne, a jeśli nawet się mylę, musi pan na tę

noc zmobilizować  wszystkich swoich kowbojów. Każda burza możeprzecież spowodować popłoch w stadzie. A  poza tym radzę mieć na oku

Halleya i dwu jeszcze pańskich ludzi: niejakiego Littleheada i Gee.

— A to coś nowego! 

—  Na dobrą sprawę —  mówił dalej Karol —  należałoby całą tętrójkę zamknąć na noc w dobrze strzeżonym pomieszczeniu, ale dosyć już

mam kłopotów z Burtonem. Liczę jednak na  to, iż Halley tym razem wykażenieco więcej rozsądku, jeśli nie z wrodzonej uczciwości, to ze strachu.

Karol zaznajomił gospodarza z treścią zeznań Halleya, czymwprowadził Caldwella w stan skrajnego pesymizmu.

Page 267: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 267/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

267 

—  I komu tu wierzyć —  począł biadać. —  Byłem naiwnymgłupcem ufając Benowi. To  skończony łotr. Czemu pozostawiliście go na

wolności? 

—  Po pierwsze —  -odparł Karol —  aby nie zamieniać „Alicji”  w

więzienie. Nie mamy przecież pewnych ludzi do pilnowania jeńców. 

— Okropność — westchnął Caldwell. 

— Po drugie: napędziłem Halleyowi tyle strachu, iż nie odważy sięna żadne nowe łajdactwo.  Po trzecie: ponieważ przyznał się do

wszystkiego.

— Ale nie jesteś tego całkowicie pewien — wtrąciłem. 

—  Nie. Jednak ucieczka Halleya, w co wątpię, niczego już niezmieni, ba, jeszcze potwierdzi jego winę. A zeznania Burtona obciążająONeila.

—  Jeszcze pozostają ten Littlehead i Gee — mruknął Caldwell. — 

Jeśli oczywiście Halley nie kłamie, bo ja mu już teraz nie wierzę. 

— Littlehead i Gee o niczym nie wiedzą. Zostawmy ich w spokojudo przyjazdu Mitchella, ostatecznie nie istnieje powód, abyśmy go we

wszystkim musieli zastępować. A teraz, co jest   sprawą pilniejszą,

zastanówmy się, jak zapobiec ewentualnemu stampede.

Pomijam tę część naszej wspólnej rozmowy dotyczącej

technicznych sposobów zapobieżenia  popłochowi w stadzie. Zaskoczyłamnie jedynie decyzja Karola. Oświadczył, że na tę noc oddaje  się do

dyspozycji Caldwella. Natychmiast zgłosiłem i swoją gotowość. —  Nie, Janie. Na ciebie spadnie inny obowiązek: pilnowania

Burtona.

— Przecież tym zajmuje się Stone. 

—  Wybacz, Janie, Stone na pewno lepiej się zna na sprawachstampede od ciebie i będzie użyteczniejszy jako dozorca stada. 

Page 268: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 268/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

268 

— Rozumiem — odparłem oschle, jako że mnie taki pogląd niecouraził. 

—  Nie sierdź się. Czuwanie nad Burtonem to nie mniej ważnezadanie i na pewno wywiążesz się z niego doskonale.

Na tym stanęło. 

Tymczasem niebo poczęło się chmurzyć coraz bardziej,pociemniało gwałtownie, wiatr ustał, a na horyzoncie poczęły migotać żółteświatła błyskawic. Pierwszy, daleki jeszcze grom  zahuczał nad prerią i

lasem: sygnał nadciągającej burzy. 

— Idziemy — zakomenderował Karol. — Bądź czujny, Janie. 

Wzruszyłem ramionami. Burton, od chwili, w której przyznał siędo swych sprawek, przestał  być dla nas groźnym przeciwnikiem. Taksądziłem. Na pewno wyrzekł się wszelkich prób  ucieczki, zresztą, w jaki

sposób mógłby tego dokonać zamknięty na trzy spusty i pozbawiony  

odzieży? 

Poszli zabierając Stone’a. Ja zająłem jego miejsce przy więźniu w

półmrocznym pokoju,  oświetlonym słabo małą lampką naftową. Burtonzauważył tę zmianę warty. 

—  A, to pan? —  mruknął przekręcając się na łóżku. —  Już mibokiem wychodzi to ciągłe  leżenie, marzę o spacerze. Może się 

przejdziemy?

Wrócił mu dobry humor, lecz ja byłem zły jak chrzan z powodu

decyzji Karola.

—  Na pewno się przejdziemy —  burknąłem —  ale nie teraz. I w

liczniejszym towarzystwie.

Chyba nie przypadła mu do smaku moja odpowiedź, bo odwróciłsię plecami. Zapaliwszy fajkę, przesunąłem fotel w róg pokoju, uchyliłemokno i wpadłem w zadumę. Czy któryś z  moich pacjentów z dalekiego

Milwaukee mógłby w swych najfantastyczniejszych marzeniach  wyobrazić

sobie solidnego, spokojnego lekarza w roli dozorcy złodzieja? Pomyślałem,

Page 269: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 269/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

269 

jak wytrzeszczaliby oczy ujrzawszy mnie z winczesterem w ręku,siedzącego o krok od śpiącego,  czy też udającego sen, niebezpiecznego

draba! Pewnie taki widok odstręczyłby wielu od  składania wizyt w moim

gabinecie! Uzyskałbym opinię człowieka niepoważnego, ba,niebezpiecznego!

Błyskawica zamigotała w oknie. Nim zdążyła zgasnąć ozwał się

grzmot. Jego dźwięk  rozpoczął się trzaskiem, a zakończył hurgotem, jakgdyby po wyboistej drodze przejechał ciężko wyładowany wóz. Drgnąłem.Nieźle się zaczynało!  Zaiste niełatwą robotę będzie miał Caldwell  z

upilnowaniem swych stad.

Od tej chwili błyskawicepowtarzały się w coraz krótszychodstępach, a pioruny biły coraz gęściej i

bliżej. Na koniec ozwał się szum wodywalącej z nieba —  gwałtowny deszczzabębnił o szyby.

Wyczyściłem fajkę,

wyprostowałem nogi. Szumiało ipluskało za ścianami domu w 

monotonny, usypiający sposób. Grzmotycichły, błyskawice coraz rzadziej

przecinały niebo,  burza powoli

przetaczała się nad ziemiami „Alicji”.

Jednak ulewa trwała nadal.  Poczułem  ogarniającą mnie senność i chyba...

zdrzemnąłem się. Jak to długo trwało? Prawdo podobnie  mniej niż godzinę,

bo gdy się ocknąłem, za oknem szumiało tak samo jak poprzednio.  Spojrzałem na łóżko, przerażony swym niedbalstwem. Na szczęście Burton

leżał bez ruchu, a  nawet, jak wydało mi się, lekko pochrapywał. Co mnieobudziło? Myślę, że instynkt nabyty  podczas długich wypraw z Karolem,jakieś poczucie zagrożenia, bardzo nie określone, lecz silne. Nie podniosłem

się z fotela, by nie budzić śpiącego, lecz wytrzeszczyłem oczy i nastawiłem 

uszu. W głębi domu panowała cisza, na zewnątrz pluskały strumienie wody.

A jednak czułem  niepokój. Utkwiłem wzrok w uchylonym oknie, coś

Page 270: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 270/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

270 

zamajaczyło za jedną z szyb, coś ukazało się w szparze futryn. Ptak? Absurd.

Żadna sowa nie odważyłaby się polować podczas takiej pogody. 

Pociemniało tak, iż na chwilę zaniewidziałem. Za szkłem lampkijuż tylko żarzył się koniec  knota. Prawdziwy pech! Zabrakło nafty.

Tymczasem dziwny szelest trwał. Oswoiwszy oczy z  mrokiem zdążyłemzauważyć jakiś przedmiot o nieokreślonych kształtach przepychający się 

między rozsuniętymi szybami. Co to mogło być, u licha! 

Może ktoś inny na moim miejscu

zerwałby się gwałtownie z fotela i skoczyłku oknu. Nie uczyniłem tego. Po prostu nie

leżało w mych zamiarach płoszeniezjawiska. Obserwowany przeze mnie

przedmiot nagle zakołysał się i z cichym

pacnięciem upadł na deski podłogi. Sądząc 

z odgłosu musiało to być coś miękkiego.Nadal siedziałem bez ruchu, a skłonił mnie

do gwałtownego skoku dopiero widok zamglonego zarysu ludzkiej głowy. I

popełniłem błąd. Należało jeszcze poczekać. Bo oto, gdy znalazłem się przyoknie i schwyciłem za szyję  niespodziewanego gościa, ten szarpnął się

gwałtownie i runął w dół z szelestem i zgrzytem  tłumionym przez plusk

ulewy. Zdaje się, że w tym momencie zakląłem. Zrozumiała ciekawość  

kazała mi wyjrzeć na zewnątrz. Jednak nie sposób było dojrzeć cokolwiek.Deszcz niczym kurtyna zasłaniał wszystko. Wróciłem na fotel. Bezsensem

byłoby zbiegać na dół w poszukiwaniu nieznajomego włamywacza. Jeśli niepotłukł się dotkliwie, nie złamał na przykład nogi, na pewno uciekł. A jeśli

nie? Zastanowiłem się chwilę i... zostałem. Kimkolwiek jest ten   nieznajomy,

moim pierwszym obowiązkiem było pilnowanie Burtona, którego przecież 

usiłowano uwolnić. Tylko w taki sposób mogłem wytłumaczyć nocne

odwiedziny. Nie podniosłem również alarmu, w tej chwili w całym domunie znajdował się ani jeden mężczyzna, wszyscy pognali pilnować stad. A

sam Burton? Podszedłem na palcach do łóżka. Spał albo  udawał, że śpi. Czyoczekiwał oswobodzenia? Wydało mi się to wątpliwe. Przecież mógł mnie 

zaatakować w chwili, w której szamotałem się z człowiekiem zaglądającym

przez okno.

Page 271: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 271/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

271 

Przysunąłem tłumok do fotela, odkładając zbadanie jego wnętrzado chwili, w której pierwszy blask dziennego światła umożliwi rozeznanie

zawartości pakunku. 

Czas wlókł się nielitościwie wolno, jednak teraz już nie psioczyłem

na Karola. Moja nocna warta miała swój sens.

Deszcz już nie padał i stało się jakby nieco jaśniej, lecz długo

jeszcze przyszło mi czekać, nim ciche wnętrze domu rozbrzmiało tupotemnóg. W chwilę później energicznie zapukano do drzwi. Przekręciłem klucz.

Okropnie zmoczony Karol ukazał się na progu. Najpierw spojrzał na łóżko,później na tobół. 

— Co to takiego?

— Nie wiem. Ale teraz możemy sprawdzić. 

Jak się okazało, wewnątrz pakunku znajdowały się dość

podniszczone spodnie, koszula i kurta.

— Ubranie dla Burtona — stwierdziłem zniżając głos do szeptu. 

— Kto to przyniósł? 

Opowiedziałem o wydarzeniu. 

— A on? — wskazał palcem na śpiącego. 

— Nawet się nie ruszył. Na szczęście. Z dwoma nie dałbym sobierady.

—  To chyba sprawka Halleya —  szepnął. —  Powiedział o

wszystkim któremuś ze swych wspólników. 

— A może to sam Halley? 

— Nie. Miałem go na oku przez cały czas. Zejdę na dół, poszukam

śladów. 

— Po takim deszczu?

— Kto wie? — odwrócił się ku drzwiom. 

Page 272: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 272/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

272 

—  Chwileczkę, Karolu. Nie dowiedziałem się najważniejszego, coze stampede?

—  Nic. Na szczęście. Krówki były spokojne jak baranki, a Halleytak gorliwie ich pilnował,  jakby był wzorem wszelkich cnót ludzkich i

kowbojskich. Ale ja z nim jeszcze pogadam! Siedź tu, zaraz wrócę. 

Cała nasza rozmowa prowadzona była półgłosem. Śpiący Burton

nawet nie drgnął. Udawał, czy rzeczywiście jeszcze się nie obudził? 

Karol wrócił po kilkunastu minutach.

— Niczego nie odkryłem — zauważył mętnie. —  Ten nocny gość

nieźle umie się wspinać.  Wlazł tędy po rynnie, nawet nieco ją naderwał.Ach, Janie, co za szkoda, że nie poczekałeś,  aż wejdzie do pokoju. Szybkodałbyś mu radę. 

—  Albo on mnie... —  mruknąłem. —  Idź się przebrać, wyglądasz

jak zmokła kura. 

Usłuchał bardzo gorliwie, a mnie przyszło dalsze pół godziny

tkwić w fotelu. 

Burton wreszcie przebudził się, powiedział mi „dzień dobry”  i

natychmiast zauważył rozpakowany tłumok.

— Mam się ubrać? 

— Jeszcze nie teraz — odparłem sucho. 

— Aha, więc mogę mieć nadzieję na opuszczenie tych betów. 

Wzruszyłem ramionami. Rozmowa z więźniem wcale mnie niebawiła. Przybył Stone z  informacją, iż Karol mnie oczekuje. Nareszciekoniec nudy! Zabrałem tłumok i wyszedłem. 

Największym wydarzeniem tego dnia był przyjazd Mitchella.Zjawił się przed południem  wraz z asystą: jednym policjantem w stopniusierżanta i dwoma szeregowymi funkcjonariuszami. Sierżant robił wrażenie

bardzo dobrodusznego jegomościa, a dwaj jego  towarzysze takich, za

Page 273: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 273/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

273 

których inteligencję nie dałbym nawet centa. Później się przekonałem, iż 

były to jedynie pozory. Dobroduszny sierżant okazał się bystrym i

energicznym (chyba jednak zbyt „służbistym”) człowiekiem, a dwaj

„gapowicze”  posiadali niezwykłe zdolności  tropicielskie. Lecz to tylkodrobny szczegół. 

Na powitanie nie traciliśmy czasu. Mitchell nigdy nie marnował

ani chwili na błahostki, jeśli  sprawa, do której go wezwano, wymagałaszybkiej interwencji.

Przywitawszy się pospiesznie z nami i z Caldwellem, wysłuchał

szczegółowej relacji Karola,  po czym jednemu ze swych ludzi zlecił strażnad Burtonem. Z pozostałymi udał się do mieszkań  kowbojów. Wrócił z

trofeum —  mokasynami Halleya i jego rozdartą koszulą drelichową. I tak 

oto w ciągu kilkunastu minut uzyskaliśmy dowody tak bardzo obciążająceHalleya. Bowiem mokasyny wskazywały na to, iż właśnie Halley

uczestniczył pamiętnej nocy w pobiciu Karola i  że to on uciekał przez

zarośla rozdzierając ubranie. Zagadnąłem wówczas mego przyjaciela, czy 

Page 274: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 274/292

Page 275: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 275/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

275 

Dodam. Mitchell polecił zwrócić Burtonowi odzież, a każdego zaresztowanych umieścić w oddzielnym pokoju. Co za szczęście, iż budynek

„Alicji” wzniesiony został „na wyrost ” i pustych pokojów nie brakowało. 

Pierwszą wartę objęli: Stone i policjant. Chodzili po korytarzu i co

pewien czas zaglądali do  zaimprowizowanych cel. Ja wraz z sierżantemudaliśmy się do ogrodu, skąd był widok na okna  uwięzionych. Baczyliśmy,

czy któremu z zatrzymanych nie strzeli do głowy wariacki pomysł 

wyskoczenia z pierwszego piętra. Caldwell  pojawiał się od czasu do czasu 

niekiedy ze szklankami i butelkami piwa. Natomiast od rana po późny

wieczór bez przerwy defilowała przez ogród kolejka pracowników „Alicji”, z

których każdy miał „pilny interes”  do gospodarza. Wiadomo, o co imnaprawdę chodziło! Ostatnie wydarzenia w monotonnym życiumieszkańców farmy stały się przecież sensacją już nie dnia, lecz lat! 

Co się mnie tyczy, byłem mocno senny i raczej znudzony. Rzeczprzeszła w ręce policji i  wyglądało na to, że wszystko zmierza kuprzewidzianemu zakończeniu. Czekałem tego  zakończenia, by wreszcie

zwolniło mnie od przykrego obowiązku dozorowania uwięzionych. Na 

szczęście sierżant okazał się człowiekiem rozmownym i bardzozainteresowanym całą historią  znikającego stada. Co prawda, już Mitchell

wtajemniczył go w sprawę, lecz drobnych  szczegółów dopiero ja mu

dost arczyłem. Przez cały czas pogawędki odnosił się do winie z 

przesadnym, a więc nieco krępującym szacunkiem. Ciekawe, co mu Mitchello mnie nagadał? 

Co jakieś pół godziny wędrowaliśmy obaj na piętro, sprawdzić, jakfunkcjonuje „więzienna  służba”, i obejrzeć  niesłychanie zadowolonego

Stone’a. Dla niego była to prawdziwa gratka,  zwalniająca z codziennychnieciekawych obowiązków. A dla mnie? 

Zabijałem nudę słuchając wspomnień sierżanta, jakimi z kolei

zaczął raczyć mnie obficie. Warte były uwagi. Z tych wspomnień dałoby się

ułożyć sporą i interesującą książeczkę. Zwróciłem mu na to uwagę. 

—  Gdzież ja do pisania, doktorze? Chętnie odstąpię panu

wszystko, co naopowiadałem, a na  życzenie służę dalszą porcją. Proszę o

Page 276: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 276/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

276 

tym napisać, pod warunkiem, że wspomni pan o mnie. Nazywam się OwenHove.

Niczego nie obiecałem, ale kto wie? Może w przyszłości? 

Porucznik Mitchell nie wrócił tego dnia. Rzecz normalna,wynikająca z odległości, jaką miał  do przebycia, i z niełatwego śledztwa,które musiał przeprowadzić na farmie O’Neila. Jednak nie żywiłem żadnych

wątpliwości, co do wyników. Mitchell potrafiłby zmusić do zeznań nawet  granitowy głaz. 

Żałowałem, iż nie dane mi było uczestniczyć w tej wyprawie.

Tymczasem przez całą noc, na  przemian ze Stonem i dwoma policjantami,przyszło mi pełnić wartę na korytarzu pierwszego   piętra. Co prawda,usiłowałem skłonić sierżanta do zmiany decyzji sugerując, że wystarczy 

zabrać więźniom odzież i obuwie. Jednak funkcjonariusz „północno-

zachodniej”  oświadczył, iż  byłoby to karygodnym pogwałceniemobowiązujących przepisów. Poddałem się więc przepisom. 

Wieczorem, przy jadalnym stole, panowała dość napiętaatmosfera. Caldwell okazywał  zdenerwowanie, pani Alicja milczała, aż do

przesady zajęta dziećmi (może by ukryć niepokój), i  ani mnie, ani

sierżantowi nie udało się wprowadzić obojga gospodarzy w lepszy humor.Tak więc posiłek wypadł nieco ponuro i szybko, bo bez zwykłej pogawędki.  

Caldwell towarzyszył mnie i sierżantowi na piętro i zajął siędostarczeniem jedzenia więźniom, wymógł również przyrzeczenie, że w

razie czego obudzę go bez względu na porę  nocy. Na szczęście nie zaszłataka potrzeba.

Następny dzień niczego nie odmienił. Nadal nie wiedzieliśmy nicani o Mitchellu, ani o Karolu. Caldwell okazywał jeszcze większezdenerwowanie, sierżant nadal czuwał nad  więźniami z niczym niezmąconym spokojem, Stone coraz lepiej wdrażał się w funkcję więziennegostrażnika, a mnie od ostatecznych nudów ratowały dykteryjki sierżanta

Hove’a. 

Page 277: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 277/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

277 

Wreszcie poczęło się coś dziać. Po trzech dniach nieobecności

powrócili tak niecierpliwie  oczekiwani wysłannicy. Stało się to

przedwieczorną porą. Tkwiłem wówczas przy uchylonym oknie gościnnego

pokoju. Niebo na zachodzie poczynało już purpurowieć, a od wschodu napływała gęstniejąca szarość uciekającego dnia. 

Jechali z zachodu, więc na tle zorzy sylwetki jeźdźców rysowały

się ostro, prawie czarnymi  konturami. Dokoła panowała cisza, umilkłynawet psy szczekające w pobliżu i tylko pojedyncze rżenie konia ozwało sięod strony długich i niskich, ciemnych budynków stajni.

Wracali stępa, na pewno dobrze zmęczeni, a coraz bliższe i

głośniejsze uderzenia kopyt   brzmiały głucho i rytmicznie, niczymmonotonna przygrywka starej, kowbojskiej śpiewki: 

Głosi ballada: trzech ich wracało 

Na koniach, mustangach srokatych,

Gdy nagle purpury rozgorzał zew. 

Niebo zachodem noc przywołało, Wiatr szumiał w konarach sękatych 

Wśród puszczy potężnych jak wieże drzew. 

Dokąd jechali? 

Z zachodu na wschód, Wciąż dalej i dalej, Gdzie wody Niagary,

Pianami szumiący bród. 

Nagle dostrzegłem nie trzech, lecz czterech jeźdźców, właśniemijających słupy ogrodowej  bramy. Kimże był ten czwarty, któregosylwetka wydała mi się całkowicie obca? 

Przez sekundę pomyślałem o Atkinsie. Lornetka pozwoliłastwierdzić pomyłkę. Nie, to nie był Atkins.

Jeźdźcy zatrzymali się przed gankiem: Karol, Mitchell, policjant iczwarty przybysz w szerokoskrzydłym kapeluszu, okryty szarą guńką,

opadającą mu prawie do kostek. Odbiegłem  od okna, uchyliłem drzwikorytarza.

Page 278: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 278/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

278 

— Sierżancie! — zawołałem. — Przyjechali!

Nie przejął się mą informacją. 

— To znaczy — odparł — że porucznik za chwilę tu się zjawi, alenam nie wolno opuścić posterunku.

Do pilnowania więźniów wystarczył jeden człowiek, jednak nie

wypadało mi świecić złym  przykładem. Zostałem, tyle że przy oknie, z

którego zresztą nic interesującego nie można było   dostrzec. Przybysze

znikli w głębi budynku, a konie ktoś ze służby Caldwella właśnie  

odprowadzał w kierunku stajni. 

Moja cierpliwość na srogą została wystawiona próbę. Sądziłem, żelada chwila ujrzę Karola  lub porucznika. Nic z tego. Zapewne na parterze

rozpoczęła się rozmowa z Caldwellem, lecz  czemu wlokła się tak

niemiłosiernie długo? Bowiem dopiero po godzinie przybiegł Karol.  

—  Co, u licha, robiłeś tam na dole?! —  nie wytrzymałem. — 

Sierżant nie dał mi zejść, a ja o  mało ze skóry nie wyskoczę. Kogo tuściągnęliście, bo naliczyłem was czterech? 

— Kogo? Łatwo odgadnąć. Beniamina O’Neila. 

— A to dopiero! Mitchell go aresztował?  

— Jeszcze nie. Ale chyba do tego dojdzie. Jak tam nasi jeńcy? 

— Wszystko w porządku i mniejsza z tym. Siadaj i mów. 

— No więc... O’Neil do niczego się nie przyznaje, chytra sztuka. To

znaczy... i przyznaje się, i nie przyznaje.

— Ściślej, Karolu. Z takiej gadaniny niewiele mogę pojąć. 

—  Ba, i ja początkowo niewiele rozumiałem. Widzisz, to sprawaokropnie zagmatwana.

— O, do licha! Powiedz wreszcie, o co chodzi!

Page 279: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 279/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

279 

— O to, że wszyscy są winni a równocześnie niewinni. Jeśli oprzećsię na tym, co mówią. A konkretnych dowodów brak. 

— Jakże! — oburzyłem się. — Burton przyznał się do wszystkiego,Halley również. 

— Ej, Janie. Dziwię ci się, że jako syn prawnika nie wiesz, iż każdezeznanie można i sto razy  zmienić, i wszystko odwołać. Że wreszcie

przyznanie się do winy wymaga jednak dowodów   potwierdzającychprawdziwość oświadczenia winowajcy. Nigdy nie słyszałeś o osobach 

samooskarżających się przed sądem? Wbrew rzeczywistej sytuacji? 

— To prawda. Lecz w danym wypadku nie sposób przypuścić, abyzachodziły tego rodzaju  okoliczności. I Burton, i Halley na pewno mówiliszczerze.

—  Wierzę, lecz nie powiedzieli wszystkiego. Halley po prostuskłamał wypierając się udziału  w tamtej nocnej awanturze. Znalezione

mokasyny i rozdarta kurta świadczą przeciw niemu.  Równocześnie O’Neil

twierdzi, że do niczego ręki nie przyłożył. Przyznaje, iż chciał nabyć „Alicję”,

jednak ani mu w głowie było stosowanie jakiegokolwiek przymusu wobec  

Caldwella. Twierdzi, że wszystko jest dziełem Burtona, przeprowadzonymbez jego, O’Neila, wiedzy.

— Zwykłe łgarstwo. 

— Oczywiście, tylko jak tego dowieść? 

— Mimo twych wątpliwości uważam, Karolu, iż zeznania Burtonai Halleya powinny wystarczyć. Niech jeszcze Mitchell przesłucha tych dwu

kowbojów: Allana Gee i Nataniela Littleheada, a całą czwórkę, przepraszam,piątkę, można będzie wsadzić za kratki. 

—  Ba, nawet konfrontacja całej piątki nie gwarantuje uzyskanianiezbitych dowodów,  koniecznych do rozpoczęcia procesu sądowego. I takna przykład: ani Allan Gee, ani Nataniel Littlehead nie stykali się z O’Neilem

i nie mogą przeciw niemu świadczyć. Mitchell już to wyniuchał. Mocno sięobawiam, że jeśli Mitchell odda sprawę w ręce prokuratora i dojdzie do 

Page 280: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 280/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

280 

rozprawy, ława przysięgłych może uwolnić oskarżonych, uważając, że niemożna skazywać ludzi obciążonych jedynie poszlakami.

Spojrzałem podejrzliwie na Karola:

— Odkąd to stałeś się takim znawcą prawa? I do czego zmierzasz?Do uwolnienia od winy i kary całej tej bandy, do rezygnacji z procesu?Caldwell pięknie nam za to podziękuje. Doprawdy, aż wstyd! 

—  Nie, nie —  zaprzeczył gwałtownie. —  Wcale tego nie pragnę.Mówię jedynie o trudnościach. 

— Mam nadzieję, że Mitchell nie podziela twych poglądów. 

— Być może. Lecz jest w tej sprawie pewien szkopuł. Jeśli O’Neilnie zostanie skazany, Caldwell nie uzyska odszkodowania, nawet gdy

pozostała czwórka rabusiów znajdzie się za kratkami.

— A to niby dlaczego?

— Dlatego że ani Burton, ani Halley, ani jego dwaj pomagierzy nie

mają pieniędzy. Sumy od  nich zasądzone nigdy nie trafią do kieszeni

Caldwella. Bo z czego? A co się tyczy O’Neila, na  pewno stać go na dobrychadwokatów i na zapłacenie wspólnikom takiej kwoty, która skłoni  ich do

zmiany zeznań. 

— Zdechł pies! — mruknąłem rozzłoszczony. — I po to tkwiliśmy

tu przez cały prawie miesiąc? Nie, ja się nigdy z tym nie pogodzę. Mitchell

nie jest idiotą i nie da się wy prowadzić na bezdroża. 

—  Miejmy nadzieję. Dodam ku twemu pocieszeniu, że O’Neil

(dobrze to spostrzegłem) udaje  pewnego siebie, w rzeczywistości trzęsieportkami. Szkoda, żeś nie słyszał, jak się wyłgiwał  przed porucznikiem i jak

przepraszał Caldwella.  Przepraszał! Za wszystko to, co uczynił  Burton za

jego plecami! O’Neil boi się wyników śledztwa i ewentualnej rozprawyprzed sądem. Bez względu na jej ostateczny wynik. 

— Bez względu na wynik? — powtórzyłem zdumiony. 

Page 281: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 281/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

281 

—  Aha. Przecież sprawa toczyć się będzie w Reginie i wzbudziniemałe zaciekawienie wśród  mieszkańców i okolicznych farmerów. Jeśli

nawet O’Neil ją wygra, zostawiona trwały ślad na   opinii o nim. Kto zechce

utrzymywać stosunki z człowiekiem podejrzanym o łajdacką próbę zniszczenia konkurenta, kto zechce z nim handlować? A poza tym O’Neil niebędzie już mógł  powtórzyć sztuczki ze znikającym stadem. Cały więc planzmuszenia Caldwella do sprzedaży  farmy bierze w łeb. Jak widzisz więc,

nawet w wypadku wygrania procesu O’Neil przegra! 

—  Uważam, że to nie wystarcza. Przestępca powinien ponieść

karę, jak to się mówi, w majestacie prawa.

—  Oby, oby. A teraz jeszcze jedna dla ciebie informacja: O’Neiloświadczył, iż czuje się i  moralnie, i materialnie odpowiedzialny za

poczynania Burtona. Taki z niego szlachetny człowiek. Sugerował, że jego

kowboj jest nałogowym alkoholikiem (co chyba nie mija się z prawdą) i żewszystkich, jak się wyraził, „wybryków”  dokonał nie będąc w pełniprzytomnym. Nazwał go szaleńcem, który ubrdał sobie, że zmusi Caldwella

do sprzedaży majątku. 

— Lecz cóż w ten sposób chciał Burton osiągnąć? 

—  Pytałem i o to. O’Neil twierdzi, iż kiedyś półżartem, półserioobiecał Burtonowi kawałek ziemi wraz z domem, jeśli dojdzie do połączenia

gruntów O’Neila z polami „Alicji”. Moim zdaniem powiedział prawdę, tylko

że ta obietnica nie była żartem. Jednak O’Neil nie jest   pewien, czy jego

tłumaczenia mogą przekonać Mitchella. Dlatego właśnie oświadczył, że 

gotów jest pokryć straty, jakie poniósł Caldwell. 

— A to dopiero! — wykrzyknąłem. 

— Ja sam osłupiałem na takie słowa. Jednak łatwo odgadnąć, o cochodzi O’Neilowi. O ukręcenie łba całej sprawie. 

— Co na to Mitchell?

—  Nadął się jak indyk i zwymyślał O’Neila. Oświadczył, iż wsprawach kryminalnych nikt nie może wykręcić się „okupem”. Nazwał  to

„okupem”, Janie!

Page 282: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 282/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

282 

— Całkowicie się z nim zgadzam. 

— I ja, ale nie o to chodzi. Im bardziej Mitchell będzie twardy, tym

bardziej i tym szybciej O’Neil pocznie mięknąć. Na czym zależy Caldwellowinajbardziej?

— Na skazaniu przestępców. 

— Może, lecz ja uważam, iż przede wszystkim na odzyskaniu strat,w formie pieniężnego  odszkodowania. Sądzę, że jeśli O’Neil zdecyduje sięzapłacić za zaginione krowy, Caldwell nie będzie nastawał na wszczęcie

procesu sądowego. 

— Byłby to skandal. 

—  Pewnie. Stanowisko Caldwella jeszcze nie decyduje o niczym.

Gdyby to był proces  cywilny, lecz to jest sprawa karna i Mitchell nie

wypuści jej z garści. 

—  I słusznie. Chyba, Karolu, jeszcze nie zapomniałeś swego guzana głowie? 

—  Nie, ale pal to diabli! Nie będę się upierał, gdy z brakuoczywistych dowodów nie da się  stwierdzić, kto mnie tak trzasnął w

potylicę. Są dużo ważniejsze kwestie do rozstrzygnięcia.  Chociażby ta

propozycja O’Neila. 

— Jak to?! Uważasz, iż należy się na nią zgodzić?  

—  Owszem, ale... bez żadnych warunków. Nie uchroni to O’Neila

przed rozprawą sądową, jednak stanowić będzie czynnik łagodzący wymiar

kary. A przede wszystkim wyrówna straty  Caldwella bez czekania na

wyrok.

— Hm... jeżeli O’Neil zgodzi się na taką transakcję. 

— Jeśli go Mitchell dobrze przyciśnie... Kto wie, kto wie? 

Od chwili objęcia śledztwa przez Mitchella znalazłem się niejako 

na dalekim marginesie rozgrywającej się akcji. Czułem o to trochę żalu do

Page 283: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 283/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

283 

porucznika, trochę zazdrościłem Karolowi,  który —  jako główny świadekzeznań Burtona — nie mógł być wykluczony ze śledztwa. A przez  zaufanie,

jakim cieszył się u porucznika, miał na to śledztwo poważny wpływ. 

Jedyną mą rozrywką w okresie ostatnich dni pobytu w „Alicji” 

stała się wyprawa mająca na celu ustalenie miejsca „grobu” krów Caldwella.

Udało się tam liczne grono. Oczywiście Mitchell  z jednym policjantem,

oczywiście Burton jako przewodnik. Lecz poza tą trójką w wycieczce wziąłudział Caldwell, Karol, O’Neil i ja. 

Burton został ostrzeżony o konsekwencjach próby ucieczki, lecz

równocześnie jego  pracodawca, tak samo odpowiedzialny, korzystał znieograniczonej wolności. Przyznam, że oburzył mnie fakt tak odmiennegopotraktowania dwu co najmniej jednakowo winnych ludzi. Tym bardziej że,

jak już wspomniałem, porucznik wręcz wrogo odniósł się do pro pozycji 

O’Neila. Czyżby więc teraz zmienił zdanie pod wpływem sugestii Caldwella?  

Najprawdopodobniej jednak wolność O’Neila była tylko chwilową

Page 284: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 284/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

284 

wolnością. Nie mógł przecież  zbiec, jak Burton, nie ryzykując utraty swejfarmy.

Podczas jazdy zauważyłem, że Burton trzymał się jak najdalej odO’Neila i jak najbliżej  Mitchella. Przypuszczam, iż w ten sposób chciał

uniknąć rozmowy ze swym pracodawcą, a  równocześnie okazać swąlojalność wobec policji. 

Przez cały czas wędrówki jej uczestnicy milczeli jak głazy. Jazdanie trwała długo, bo Burton  przywiódł nas do celu bez wahań i błądzenia.

Poza tym sam cel nie leżał daleko od „Alicji”.

Przedziwne to było miejsce: bezkresna równina, niezapowiadająca istnienia żadnych  uskoków gruntu, przecięta przepaściądługą na jakieś dwie mile a szeroką na kilkadziesiąt   jardów. Dlarozpędzonego, nie orientującego się w terenie jeźdźca, było to miejsce

groźne. Pionowa ściana spadała raptownie z płaszczyzny łąki w miejscu, wktórym nikt nie mógł podejrzewać istnienia takiej przeszkody. 

Zsiedliśmy z koni i w milczeniu, stojąc tuż na krawędzi przepaści,spoglądali w dół na  pokruszoną, kamienistą ścianę. Na dnie rozpadliny

dostrzegłem bielejące kości, porozrzucane tu  i tam wśród niskichkrzaczków, potężnych głazów i skalnego szutru szarymi ścieżkami rozsypanego wśród skąpej zieleni. Tak oto przestawiał się „grób” krów

Caldwella. Ich właściciel stał krok ode mnie, pobladły z wrażenia, z ustami

zaciśniętymi i zmarszczką na czole. Wyobrażam  sobie, jak musiał nim 

wstrząsnąć ten widok. I co w tej chwili czuł do O’Neila, którego   sylwetka

zamykała nasz szereg gapiów z nachylonymi głowami, zaglądających w głąb

parowu.

Obserwowałem O’Neila. Zdaje się, że i on czuł się kiepsko.

Przypuszczam, że nigdy tutaj nie  był, że chytrze unikał brania udziału wsztucznym stampede. A teraz miał okazję obejrzeć  miejsce, które miałoprzypieczętować materialną ruinę Caldwella, a stało się grobem nadziei O’Neila. Przypatrzyłem mu się dokładnie. Niski, krępy, czarnowłosy. Przez

swą dziwaczną  opończę i okrągły kapelusz przypominający sombrero

zrobił na mnie wrażenie Hiszpana lub  Meksykańczyka.  Oblicze miał

Page 285: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 285/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

285 

ściągnięte grymasem, tak ponurym, jakby to była twarz człowiekaszykującego się do skoku w głąb przepaści. Odwróciłem się. 

Tymczasem Mitchell i Karol odnaleźli bardzo stromą niby-ścieżkęi poczęli po niej schodzić, a częściej zsuwać się. Ruszyłem w ich ślady. 

Niby-ścieżka spadała zakosami aż na dno jaru. Przebyłem ją zdużym trudem, chociaż bez wypadku, jeśli nie liczyć zadrapań na dłoniach

spowodowanych ostrymi krawędziami  wystających ze ścian głazów,których co chwila musiałem się czepiać. Na samym dole grunt  pokryty był

stosami kości, czerepami krowich głów ze sterczącymi rogami orazstrzępami wyschniętych skór. I nic więcej, ani jednego szczątku

butwiejącego mięsa, żadnej woni zgnilizny. Dziwne.

Nim odkryłem przyczynę tak idealnej czystości, już ją przeczułem,a przeczucie potwierdził  widok licznych tropów: łap lisich, odcisków

kojotów, wilków a nawet —  w paru miejscach —  pazurów niedźwiedzich.Kenion, z taką masą mięsa, został szybko odkryty przez czworonożnych  

drapieżników. Miały używanie! A resztki uprzątnęły drapieżniki skrzydlate,no i mrówki. Na  pewno po każdym stampede gromadziły się tu hordy

ucztujące za dnia i w nocy. Jak tu  wtargnęły, jak przebyły stromizny obuścian kenionu? Zbadałem te ściany, jednak na ich  powierzchni żadnych

tropów nie odkryłem, natomiast znaleźć mi się udało liczne ślady wiodące  

wzdłuż kenionu, w jego północno-wschodnim kierunku. Nawet

przeszedłem się kawałek. Jednak  nigdzie nie zauważyłem dogodnego

zejścia. Prawdopodobnie kenion był rozpadliną kończącą się  łagodnymspadkiem. Uznałem, że „badanie tej sprawy nie ma sensu.

Wróciliśmy do „Alicji”, gdzie godzinami trwały naradyprowadzone w gronie Mitchella, Karola, Caldwella. Niekiedy wzywano

sierżanta, niekiedy O’Neila, mnie —  nigdy. Jednak dowiedziałem się, iżkonfrontacja Halleya z Burtonem o mało nie doprowadziła do bójki  

niedawnych wspólników. Obciążali się nawzajem, pogarszając swą sytuację. 

Moja rola nadal była ograniczona do dyżurowania, wraz z

sierżantem i dwoma policjantami,  przy więźniach. Stone został, ku swemu

strapieniu, odesłany do codziennych prac kowbojskich. 

Page 286: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 286/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

286 

Tak to trwało pełne trzy dni. Dobrze, że tylko trzy, bo przez taknieruchliwy tryb życia i nudę  zostałem doprowadzony do krańców

psychicznej wytrzymałości. Sierżant wyczerpał zapas  swych anegdotek i

wspomnień, więc w przerwach, jakie mi wypadały w strażowaniu, paliłem fajkę, ziewałem lub udawałem się na krótki spacer po ogrodzie.. Karo l

prosił, abym nie wybierał się nigdzie dalej, ponieważ w każdej chwili mogębyć potrzebny. Niestety! Nie byłem potrzebny. 

Karola widywałem jedynieprzy lunchu i obiedzie, bo nawet

rano zrywał się równo ze świtem  i

znikał z mych oczu na prawie całydzień. Co robił? Pytałem go o toprzy każdej okazji, przede 

wszystkim wieczorem.

Otóż Karol prowadziłprzedziwne dla mnie pertraktacje:

to z Mitchellem, to z Caldwellem,

nawet z O’Neilem, który (zapewnena życzenie porucznika, bo nie z

inicjatywy Caldwella) zamieszkał w

„Alicji”. Zaiste tragikomiczna

sytuacja! Sprawca wszystkich

kłopotów naszego  gospodarza jego

gościem! Ale wszystko w tejzagmatwanej historii było bardzo 

dziwne.

— Wyobraź sobie — opowiadał Karol któregoś późnego wieczoru,

gdy we dwójkę kopciliśmy  fajki w naszym pokoju —  że O’Neil, którypoczątkowo (jak ci wiadomo) obciążał Burtona,  teraz wystąpił w roli jegoobrońcy. Doskonale pojmuję, o co tu chodzi. By Burton nie „sypał” przed

sądem. 

— I co ty na to?

Page 287: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 287/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

287 

—  Staram się, by Caldwell uzyskał pełne zaspokojenie swych

słusznych żądań. Oczywiście,  nie kosztem zwolnienia O’Neila od winy i

kary. Jest to propozycja nie do przyjęcia, a nasz  gospodarz tak właśnie

sugeruje Mitchellowi.

— I na ten temat rozmawiasz z Caldwellem?

— Oczywiście. 

— Z jakim skutkiem?

—  Nasz gospodarz jest uparty. Uważa, iż jeśli nie potraktujemyO’Neila łagodniej, nie będzie  on skłonny do natychmiastowego

wynagrodzenia szkód i strat. Ba, Caldwell oświadczył, iż  nie domaga sięuwięzienia Burtona ani jego wspólników. Mitchell aż posiniał na twarzy,gdy o tym usłyszał. 

—  Wcale się temu nie dziwię. Caldwell traktuje całą sprawę

jedynie z punktu widzenia własnych interesów. Nie potępiam go za to, lecz

takie stanowisko mi nie odpowiada.

Jak się wkrótce okazało, Mitchell nie ustąpił ani o krok. Caldwell

przestał się upierać przy swym cudacznym żądaniu. Stało się to w wynikucałkowitego „odwrotu”  O’Neila. Pragnąc  zmniejszyć grożącą munieuchronną klęskę zobowiązał się przy świadkach do zapłacenia 

Caldwellowi odszkodowania.

Burton, Halley i dwaj pozostali wspólnicy zostali przewiezieni do

więzienia w Reginie. Tam mieli oczekiwać rozprawy sądowej. 

Zagadnąłem porucznika, co sądzi o wydarzeniach, jakie rozegrałysię przed łaty w Batoche. Ciężkie przestępstwo popełnione przez Burtona iHalleya musiało zaważyć na wyroku i spowodować kolejną rozprawę karną. 

Mitchell jednak nie brał pod uwagę tamtych wydarzeń.Oświadczył, iż nie bardzo wierzy Burtonowi.

— Kto dziś dojdzie, doktorze, do sedna sprawy, jaka rozegrała się

w Batoche? Stare to dzieje i nie podjąłbym się śledztwa w takiej sytuacji. 

Page 288: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 288/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

288 

Zagadnąłem jeszcze o „nocnego gościa”, który takniespodziewanie mnie zaskoczył i równie niespodziewanie uwolnił z mych

rąk. 

—  Nataniel Littlehead —  odparł — przyznał się. Ale to drobiazg,

nocny włamywacz, niczego  nie dokonał, więc w oskarżeniu nawet niezostanie ten fakt uwzględniony. Tak sądzę. 

Z kolei pytałem Karola, czy odkryto sprawcę jego pobicia. 

—  Nie —  zaprzeczył smętnie. —  Niech to licho porwie! Burton i

Halley łżą na przemian i  zwalają winę jeden na drugiego. Niech ich gęś

kopnie! I tak posiedzą. 

A O’Neil? Nie został aresztowany.

Mitchell uznał, że posiadacz tak wielkiej farmy nie uchyli  się odstanięcia przed sądem. Gdyby uciekł, straciłby przecież cały swój majątek. 

Mitchell nie mylił się. 

Rozprawa sądowa odbyła się w Reginie dopiero z końcem

października. Na wezwanie Mitchella obaj (Karol i ja) musieliśmy stawić się

w charakterze świadków. Męcząca to była  podróż i przykra rola, jakąmusiałem odegrać. Lecz ponieważ leżała w interesie wymiaru

sprawiedliwości, zniosłem ją cierpliwie. 

Wszyscy oskarżeni (w tym i O’Neil) zostali skazani na więzienie.

Lecz —  z czym trudno się  pogodzić —  O’Neila zwolniono po pół roku za

pieniężną kaucją. Jak się później dowiedziałem z  listu Caldwella, O’Neil

zdołał sprzedać swe gospodarstwo i natychmiast później zniknął. 

Poszukiwano go bez skutku. Prawdopodobnie wyjechał do Stanów lubjeszcze dalej, odżałowując stratę swej kaucji. 

Na zakończenie zawikłanej historii znikającego stada dodam, żeCaldwell wynagrodził nas  (Karola i mnie) dość wysoką kwotą pieniężną.Wahaliśmy się obaj, czy ją przyjąć, i z tego  powodu o mało nie doszło do

kłótni. Caldwell, „zagalopował się” tak bardzo, że przyjął nasze wahanie za

osobistą obrazę. Ustąpiliśmy. Chyba słusznie. Przecież ja straciłem

miesięczne honoraria pacjentów, którzy przez cały wrzesień bezskutecznie

Page 289: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 289/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

289 

pukali do drzwi mego mieszkania, a Karol musiał doroczną traperkęrozpocząć z dużym opóźnieniem. Zresztą na  takich przecież warunkach

zaangażowaliśmy się w poszukiwanie znikającego stada. Co zostało  

uwieńczone sukcesem. 

I to już wszystko.

K O N I E C  

Page 290: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 290/292

Przez Góry i Prerie – Tom 16

Wiesław Wernic – ZNIKAJĄCE STADO 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

 

290 

Nota edytorska

 ZNIKAJĄCE STADO –  szesnasta pozycja cyklu westernowego Wiesława Wernica „Przez Góry i

Prerie” .

 Akcja powieści dzieje się w okręgu Saskatchewan w północno-zachodniej Kanadzie, w pobliżu

miasta Regina. Porucznik Gary Mitchell z Kanadyjskiej Konnej Policji prosi Karola Gordona i

Doktora Jana o pomoc w rozwikłaniu tajemniczej zagadki związanej ze znikaniem bydła

znajomego hodowcy. Wszystko wskazuje na zorganizowaną akcję mającą na celu

uprzykrzenie życia właścicielowi farmy, doprowadzenie go do bankructwa i zmuszenie do

sprzedaży ziemi. Przyjaciele długo nie mogą rozwikłać zagadki, kto z kowbojów hodowcy  

współpracuje z nieuczciwym sąsiadem. Pomaga im znany z powieści „Słońce Arizony”

nawrócony członek bandy. Dzięki swym detektywistycznym zdolnościom , nieustraszeni

traperzy rozwiązują zagadkę a nieuczciwy hodowca-konkurent zostaje aresztowany.

Postacie wy stępujące w Tomie XVI (oprócz Doktora Jana i Karola Gordona): 

Ben Halley,  Złoty Lewis, Jonathan Caldwell, Gary Mitchell  , Ludwik Riel, Beniamin O”Nei l,

Peter Atkins, Fred Burton, Allan Gee, Nataniel Littlehead, Owen Hove.

Miejsca związane z akcją powieści  (oprócz Milwaukee):

Regina, Batoche.

Page 291: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 291/292

 

Opracowanie edytorskie: Jawa48©

  291 

Page 292: 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

8/10/2019 16 Wiesław Wernic Znikające Stado

http://slidepdf.com/reader/full/16-wieslaw-wernic-znikajace-stado 292/292