1 maja. Jednodniówka
-
Upload
krytyka-polityczna -
Category
Documents
-
view
212 -
download
0
description
Transcript of 1 maja. Jednodniówka
1MAJAJEDNO-DNIÓWKAŁÓDè 2013Gazeta bezpłatna
Bo jesteśmy przekonani, że nadszedł czas, żeby razem działać dla wspólnego dobra. Wierzymy, że bez poczucia odpowiedzialności za wspól-notę, bez solidarności oraz prób tworzenia społeczeń-stwa wolnego od uprzedzeń nie zmienimy naszego świata i nikt tego za nas nie zrobi.
Z okazji święta 1 maja chcemy przywrócić wiarę w to, co zapisano w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka – że każdy człowiek ma prawo do zadowalających warunków pracy, gwarantujących życie w godności, oraz do ochrony przed bezrobociem. Wszyscy ludzie mają również prawo do powszechnie dostępnej, sprawnej służby zdrowia i wartościowej edukacji, uczącej odpowiedzialności za wspólnotę.
Chcemy jasno powiedzieć, że nie powiódł się ekspery-ment społeczny, który rozbu-dza w nas i w naszych dzie-ciach potrzebę bezwzględnej konkurencji (w szkole i w pra-cy), pogardy dla innych i bra-ku zaufania. Wiemy, że po-wszechnego dobrobytu nie da się zbudować na egoizmie i wyścigu szczurów i w za-mian za to zachęcamy do pra-cy na rzecz wspólnoty. Przede wszystkim chcemy, abyś wie-dział, że razem z innymi ludź-mi możesz zmienić na lepsze i miasto, i kraj. Współpraca jest trudna, to fakt, ale też nie ma innej drogi, żeby nam wszyst-kim żyło się tu lepiej. Nie poli-tycy, lecz silny ruch społeczny jest w stanie zmienić świat.
Mogliśmy na wstępie napi-sać, co każdy z nas widzi bez
trudu: o zamykanych firmach i zakładach pracy, masowych zwolnieniach, nędzy miesz-kań w kamienicach i ludziach na bruku. Mogliśmy napisać, że miasto troszczy się tylko o najbogatszych i realizuje ich pomysły: daje ulgi podatko-we firmom ze Specjalnej Stefy Ekonomicznej, buduje im dro-gi, topi miliony złotych w bu-dowę Nowego Centrum Łodzi i zbędnej ulicy Nowotargowej, a jednocześnie zamyka szkoły, próbuje prywatyzować wo-dociągi i ogranicza transport publiczny. Przede wszystkim jednak władza nie pyta miesz-kańców o zdanie.
Wiemy też, że pokładanie wia-ry w obecnych mechanizmach demokracji to za mało. Oby-watele mają za mały wpływ na własną dzielnicę, miasto i kraj, a tego wpływu nie zwiększa głosowanie raz na kilka lat.
Oczywiście najłatwiej jest narzekać, ale trudniej wskazać drogę, by to wszystko napra-wić. Możemy się wściec, zacis- nąć pięści, wyjść na ulicę i po-krzyczeć na rząd, ale przede wszystkim musimy wiedzieć, po co to robimy. Dlatego waż-ne jest, żebyśmy pamiętali o podstawowych prawach człowieka i o tym, że do pełni szczęścia nie wystarczy nam dobrobyt tylko naszej rodzi-ny: mieszkanie na strzeżonym osiedlu i poruszanie się po mieście drogim samochodem – od galerii handlowej na kort tenisowy i z drogiej prywatnej szkoły do domu.
Przede wszystkim powinniśmy chcieć lepszego świata dla przyszłych pokoleń: dla naszych dzieci, pociech sąsiadów i tych wszystkich maluchów z bloku, kamienicy, osiedla, miasta oraz całego kraju – żeby nie było między nami biedy, nienawiści i nieufności, a priorytetem państwa nie był wzrost gospodarczy, a dobrobyt obywateli. Łączmy się i działajmy wspólnie!
Politycy i intelektualiści nie-mieccy skierowali niedawno otwarty list do reprezentan-tów i reprezentantek partii politycznych, związków za-wodowych, przedstawicieli organizacji społecznych i ko-ściołów. Chcą wprowadzenia 30-godzinnego tygodnia pra-cy, co oznacza 6 godzin pracy dziennie, bez obniżania pen-sji. To wszystko, by walczyć z bezrobociem, które „w Euro-pie osiągnęło rozmiary nie do udźwignięcia”. Zauważają, że „szczególnie przerażające jest bezrobocie wśród młodych, osiągające w niektórych kra-jach aż 50%”.
Choć bezrobocie w Niemczech wydaje się niskie, a „w ostat-nich latach liczba miejsc pracy wzrosła, ale są to w większo-ści prace tymczasowe, które nie mogą być podstawą god-nego życia”. Jak wiemy, tzw. „umowy śmieciowe” trzyma-ją pracowników w niepew-ności i nie pozwalają myśleć o przyszłości, np. czy stać nas będzie na mieszkanie i wy-chowanie dzieci. „Zatrudnie-ni boją się, że w każdej chwili mogą stracić pracę, a strach przed bezrobociem skłania pracownika do znacznych ustępstw na rzecz pracodaw-cy, np. obniżenia wynagrodze-nia, wydłużenia czasu pracy, większej elastyczności itp. (…) [W Niemczech] prawie milion
najmniej zarabiających osób pracuje średnio ponad 50 go-dzin w tygodniu, otrzymując wynagrodzenie, za które nie jest w stanie się utrzymać”.
Autorzy listu słusznie za-uważają, że podczas gdy bez-robotni „cierpią na psycholo-giczne powikłania bezrobocia, takie jak depresja, kompleks niższości itp., tak zatrudnie-ni muszą często pracować w godzinach nadliczbowych. Jak dowodzą badania, u obu grup, jak i w całym społeczeń-stwie, wzrasta podatność na stres, wypalenie zawodowe, choroby psychosomatyczne i przewlekłe. Taki stan jest niegodny społeczeństwa XXI wieku”.
(czytaj dalej na str. 2)
Wydaje nam się często, że jesteśmy sami w trudnej sy-tuacji życiowej. Nie mamy pieniędzy na dobre studia, przez co nie możemy zdo-być wymarzonej pracy, albo skończyliśmy studia, a pracy w mieście jest jak na lekar-stwo. Nie każdy ma możli-wość, aby stąd wyjechać, ale też nie ma już w Polsce miejsc, gdzie praca jest na wyciągnię-cie ręki. Nie zawsze jest popyt nawet na wykwalifikowanych pracowników. O pracy za gra-nicą nie może być mowy, jeśli nie mamy pieniędzy, aby wy-jechać i wynająć mieszkanie przynajmniej na jakiś czas, zanim nie znajdziemy zatrud-
nienia. Zamartwiając się i błą-dząc w amoku, nie wiemy, że wyjście z tej sytuacji może być tuż obok. W końcu naprawdę wielu z nas jest w podobnym położeniu i nie zdaje sobie sprawy, że działając wspólnie, możemy sobie nawzajem po-móc, np. zakładając spółdziel-nię czy kooperatywę.
Aby przybliżyć ideę spół-dzielczości, zacytujemy frag-menty z książki „Wielka gra” Aleksandra Kamińskiego – harcmistrza, ideowego przy-wódcy Szarych Szeregów, autora „Kamieni na szaniec”. Jest to książka z czasów woj-ny, ale nie trzeba się tym zra-żać, bo zawiera ona wiele
mądrych słów, które do dziś są aktualne. Oto zgrabny opis spółdzielni pracy: jest to „zespół gospodarczy, złożo-ny z niewielkiego, koleżeń-skiego grona ludzi, postana-wiających wspólnie zająć się jakimś rzemiosłem, handlem czy wytwórczością (...). [Lu-dzie ci] złączyli się razem dla wspólnej pracy, żeby było lżej, żeby jedni drugim mogli po-móc. Ten da pieniądze, tamten – mieszkanie, ten trzeci – ma wielkie znajomości, czwarty – to zdolna bestia, a piąty – gi-nie z nędzy. Razem – będzie jakoś lżej, łatwiej sobie dać radę”.
(czytaj dalej na str. 2)
dlaczego wydaJeMy tę gazetę?
30-godzinny tydzień Pracy? to Ma sens!
sPółdzielnieczyli solidarność w walce z KryzyseM
od redaKcJi
MicHał gauza, Martyna doMiniaK
Przedstawiamy wybrane postulaty greckiej partii SYRIZA, która w ubiegłorocznych wyborach do parlamentu zdobyła drugie miejsce (27% głosów). Chociaż pełna nazwa partii brzmi „Koalicja Ra-dykalnej Lewicy”, jej postulaty trudno uznać za radykalne. To konstruktywny program, który ma na celu przeorganizowanie państwa tak, aby służyło wszystkim obywatelom i obywatelkom. Z 40 propozycji wybraliśmy te, które szczególnie nadają się do zastosowania również w Polsce. Spróbujmy sobie wyobrazić, o ile bezpieczniej i dostatniej żyłoby się nam w kraju rządzonym według tego programu.
(dokończenie ze str. 1)Chętnym do założenia
spółdzielni może być sąsiad z klatki schodowej, miesz-kaniec z bloku obok, przy-jaciel bądź przyjaciółka ze szkoły, znajomy czy znajoma z pracy, w trudnej sytuacji życiowej. W kryzysie łatwiej o ludzką solidarność, ale trze-ba w nią uwierzyć – poroz-mawiać z ludźmi „inicjatyw-nymi” lub wyciągnąć dłoń do tych, którym wiedzie się go-rzej. Być może szukają oni po-mocy, chcą się zaangażować, lecz nie wiedzą jak i z kim.
Aleksander Kamiński za-uważa wielki plus spółdzielni, czyli „pracę zespołową, która jest znakomitą szkołą życia społecznego, szkołą współ-pracy i współdziałania, dys-cypliny i koleżeństwa, szko-łą obowiązku dyktowanego przez sumienie, a nie przez dozór”. Bo w końcu pracując w spółdzielni razem, znamy się wszyscy i każdy zna tajni-
ki wspólnego rze-miosła. Wszyscy mają równe pra-wo, aby sugero-wać rozwiązanie napotkanych pro-blemów, bo nie ma nad głowami jednego szefa czy managera, który rozkazuje zro-bić to i owo bez słowa sprzeciwu i za te rozkazy otrzymuje często niesprawiedliwie wysoką pensję.
Jak wiemy, zdarzają się sytu-acje, gdy pewne decyzje przy-noszą firmie straty, a wtedy odpowiedzialności nie ponosi szef, ale pracownik. Tego da się uniknąć w mądrej spół-dzielni, gdzie zespół budowa-ny jest na uczciwości, brater-stwie i zrozumieniu i dba się o to, „aby interes pieniężny nie zaciążył zanadto na pracy społecznej i nie wypaczył tej pracy”.
Oczywiście należy pamię-tać, aby na początku opra-cować „umowę, ustalającą prawa i obowiązki członków waszej spółdzielni, podział zysków i sposób pokrywania strat”. Umowę warto spisać, „choćbyście byli zżytym i do-brze sobie znanym gronem”. To pomoże rozwiązywać na-potkane problemy.
Przykładem udanej współ-pracy jest Kooperatywa Spo-żywcza w Łodzi. Tworzą ją ludzie, którzy są zniechęceni ceną i jakością produktów
żywnościowych w sklepi-kach i marketach. Jak piszą o własnej inicjatywie sami spółdzielcy, tworzą grupę nieformalną, niehierarchiczną i niezależną: „Nie mamy żad-nych ograniczeń, do naszej spółdzielni należą zarówno licealiści, jak i emeryci (...). Współpracujemy w kupowa-niu warzyw i owoców, a dzię-ki wysiłkowi co tydzień reali-zujemy hurtowe zakupy na giełdzie rolnej przy ul. Zjaz-dowej bądź u rolników indy-widualnych. Dzięki temu na-bywamy produkty znacznie taniej, często bezpośrednio od producentów. W przeciwień-stwie do jedzenia z marketu mamy kontrolę nad jakością i świeżością produktów, które kupujemy, unikając przy tym marż pośredników”.
Samopomoc, spółdzielnie i kooperatywy mogą być do-brym sposobem, aby poradzić sobie z uczuciem samotno-ści i niepewności. W świecie, w którym ludzie skaczą sobie do gardeł, aby wyrwać sobie choć złotówkę, współpraca ponad podziałami, oparta na uczciwości, dyscyplinie i soli-darności, może przynieść po-żądaną zmianę nam wszyst-kim i przyszłym pokoleniom.
Jeśli jesteś z Łodzi i chcesz poznać szczegóły funkcjonowania kooperatywy spożywczej, możesz wpaść w każdy czwartek po południu do klubokawiarni Granda na ul. Rewolucji 1905 r. nr 48 (w bramie). Strona internetowa łódzkiej koopera-tywy: lodz.kooperatywy.pl
(dokończenie ze str. 1)Dodatkowo, „polityka go-
spodarcza ślepo skierowa-na jedynie na dalszy wzrost PKB niesie ze sobą zagrożenia związane ze zmianą klimatu i zniszczeniem natury, pogłę-bia podziały wewnątrz kraju i międzynarodowe, czyniąc bogatych jeszcze bogatszymi, a biednych jeszcze biedniej-szymi”.
Czytamy dalej, że „masowe bezrobocie jest przyczyną wy-niszczającej konkurencji mię-dzy zatrudnionymi i wspiera powstawanie nisko płatnych sektorów i niesprawiedli-wych form pracy, takich jak praca czasowa (tzw. leasing pracowniczy, czyli wynajem pracowników przez agencje pracy tymczasowej) czy praca na umowę o dzieło (bez ubez-pieczenia społecznego i zdro-
wotnego oraz możliwości zrzeszania się w związkach zawodowych). Niedobór pra-cy na rynku sprawia, że wpro-wadzenie 30-godzinnego tygodnia pracy jest pilne i ko-nieczne (…). Skrócenie czasu pracy nie może być jedynie przedmiotem politycznego targu, ale wspólnym projek-tem całego społeczeństwa. Sprawiedliwy podział pracy leży w interesie zarówno pra-cujących, jak i bezrobotnych. Jest także ważnym krokiem na rzecz równouprawnienia i stanowi element polityki prorodzinnej”.
Wiemy, że od kilku dziesię-cioleci pracujemy efektywniej, także za sprawą nowych na-rzędzi pracy, ale też i wzrostu obowiązków. Niestety, mimo że pracujemy ciężej, nie za-rabiamy odpowiednio dużo.
Dlatego też „skrócenie cza-su pracy jest jedyną logiczną i historycznie konsekwentną odpowiedzią na wieloletni wzrost produktywności, prze-wyższający wzrost gospodar-ki, co dotychczas prowadziło do zmniejszenia zapotrzebo-wania na pracę, a w efekcie do zwiększania bezrobocia (…). Skrócenie czasu pracy nie może wiązać się z reduk-cją pensji czy zatrudnienia, w przeciwnym razie wyna-grodzenia skurczą się jeszcze bardziej”.
Jeśli myślimy nie tyl-ko o wzroście PKB, ale też o godnym życiu dla nas i przyszłych pokoleń, oraz jeśli zależy nam na dobroby-cie całego społeczeństwa, to 30-godzinny tydzień pracy warty jest rozważenia także i w Polsce.
Państwo, PodatKi i Finanse1) Audyt długu publicznego, renegocjacja wysokości odse-tek oraz wstrzymanie spłat do czasu ożywienia gospodarki.
2) Nacjonalizacja banków i przedsiębiorstw użytecz-ności publicznej w sektorach strategicznych dla rozwoju kraju (koleje, lotniska, poczta, wodociągi).
3) Wprowadzenie podatku od transakcji finansowych i dóbr luksusowych. Obniżenie po-datków na artykuły pierwszej potrzeby.
4) Utrudnienie wyprowadza-nia kapitału z kraju. Zakaz spekulacyjnego handlu dery-watami.
eduKacJa, ocHrona zdrowia i oPieKa sPołeczna1) Zwiększenie nakładów na służbę zdrowia do średniej europejskiej. Finansowanie służby zdrowia z budżetu państwa. Nacjonalizacja pry-watnych szpitali i wyelimi-nowanie podmiotów prywat-nych z narodowego systemu służby zdrowia.
2) Darmowe śniadania i obia-dy dla dzieci w szkołach pu-blicznych.
3) Zwiększenie pomocy fi-nansowej dla bezrobotnych. Otoczenie opieką społeczną samotnych rodziców, osób starszych, niepełnospraw-
nych i rodzin pozbawionych dochodów.
4) Przeznaczenie budyn-ków rządowych, bankowych i sakralnych na lokale dla bez-domnych.
Praca1) Ograniczenie zatrudnia-nia na umowy śmieciowe i tymczasowe. Wspieranie za-trudniania na bezterminowe umowy o pracę. Rozszerzenie ochrony wynagrodzeń osób zatrudnionych na niepełny etat.
2) Zrównanie płac mężczyzn i kobiet.
3) Rozszerzenie uprawnień in-spekcji pracy oraz zaostrzenie wymagań, jakie muszą spełnić firmy stające do przetargów o kontrakty publiczne.
PolityKa zagraniczna i Prawa człowieKa1) Zagwarantowanie prze-strzegania praw człowieka w ośrodkach dla uchodźców. Ułatwienie łączenia rodzin imigrantów.
2) Radykalne obcięcie wy-datków na wojsko. Zamknię-cie obcych baz wojskowych w Grecji i opuszczenie NATO.
3) Wszelkie pakty i porozu-mienia międzynarodowe mu-szą być zatwierdzane w refe-rendum.
4) Wycofanie wojsk greckich z Afganistanu i z Bałkanów.
lewicowa odPowiedź na grecKi Kryzys PrograM Partii syriza
sPółdzielnie, czyli solidarność w walce z KryzyseM
30-godzinny tydzień Pracy? to Ma sens!
MareK JedlińsKi
Jest 1 maja. Pochód, manife-stacja, przemówienia.
Kiedy byłam dzieckiem, lubiłam pochody, tata mnie zabierał, bo uczestniczył w pochodzie wraz z innymi pracownikami swojej fabry-ki tekstylnej. Wydawał mi się strasznie ważny, bo w naszym maluchu wiózł karton ze znaczkami i balonami, które rozdawaliśmy innym uczest-nikom. Nie rozumiałam, co mówią na trybunie – takie to było mądre, a ja byłam dziec-kiem, nudziłam się.
W czasach licealnych – po-chód to był obciach. Wyjeżdża-liśmy wtedy na rajd klasowy z wuefistą, a wychowawczyni oddychała z ulgą, że nie musi uczestniczyć z braku klasy. Obchody czasem zobaczyłam w dzienniku, ale już wtedy wie-działam, że telewizja kłamie, nie wsłuchiwałam się zatem w to, co mówią na trybunie, a przemówienia tam wygła-szane napawały mnie pogardą dla ludzi, którzy posuwają się do tego, żeby publicznie wci-skać pobratymcom kit, sami mając się jak pączek w maśle. Wtedy byłam już dzieckiem z rozbitej rodziny i bieda stała się domownikiem. Mniej wię-cej w tym samym czasie zabito Olofa Palmego. Matka tłuma-czyła, dlaczego facet musiał się niezbyt podobać bardzo wielu ludziom na tzw. Zachodzie.
W Szwecji byłam po raz pierwszy w ’79. Świetnie się bawiłam, byłam bezpieczna, przemierzając ulice Malmö ze starszym o rok kolegą, kiedy nasze matki zasuwa-ły ze szmatą, dorabiając do państwowych pensji w Pol-sce na kierowniczych stano-wiskach. Po ulicach jeździły wolno wielkie jak szafa volvo i citroeny o kocich oczach, a my, dzieci, byliśmy w raju. Bawiliśmy się od rana do wieczora w Parku Ludo-wym, a wracając, wstępo-waliśmy do jednej Polki na kakao. Jugosłowianin (Sło-weniec, Chorwat – nie mam pojęcia) miał sklepik, gdzie codziennie rano zatrzymy-waliśmy się na lemoniadę mandarynkową. Mówił po polsku: jak się masz, kot-ku? Ja na to – a ty, myszko? Odtąd wszyscy nazywali go Myszką.
W tym czasie w Europie jed-nocześnie działali Olof Palme i Margaret Thatcher. Zobacz-
my ich teraz, kiedy oboje są już w swoim niebie. Jakoś nie sądzę, że są w tym samym.
Olof Palme miał arystokra-tyczne pochodzenie, co nie przeszkadzało mu pozbawić króla władzy i przekazać ją demokracji. Do walki prze-ciwko nierównościom, woj-nom i dyskryminacji skłoniły go m.in. wizyty w USA, gdzie przeraziły go rozbieżności klasowe, rasizm i wyzysk. Będąc na czele państwa, nie obawiał się występować prze-ciwko wojnie w Wietnamie, apartheidowi*, imperializmo-wi. Był zwolennikiem równo-uprawnienia i dbania o środo-wisko. Podatki są wysokie, ale państwo świadczy usługi na najwyższym poziomie, zadbani są i młodzi, i starzy, pracujący i bezrobotni, zdrowi i chorzy. Każdy jest ważny i potrzebny.
Za czasów jego rządów dzieci mają nieodpłatne obia-dy w szkole i podręczniki, ochrona zdrowia działa płyn-nie i efektywnie, ludzie czują się bezpiecznie niezależnie od tego, co ich może w życiu spo-tkać. Studia są państwowe, żeby każdy mógł się kształcić, od dawna obowiązuje zasada, że każde dziecko ma prawo do nieodpłatnego kształcenia muzycznego. Zasiłki są dla dzieci, niezależnie od docho-dów rodziców, wielodzietność zaczyna się od dwójki dzieci, za wielodzietność jest dodatek. Dofinansowane są ośrodki kul-tury, świetlice, kluby sportowe. Drogi są gładkie, parki zadba-ne, a na pasach zieleni znajdują się toalety dla psów.
A na Wyspach rządzi Żela-zna Dama Maggie Thatcher (the milk snatcher). Jedną z jej pierwszych decyzji jako mini-stra edukacji w r. ’70 była likwi-dacja szklanki mleka w szko-łach. Jako dziecko uważałabym ją za wybawicielkę, bo mam wstręt do mleka, ale moje dzieci dostają mleko w szkole i chęt-nie je piją. One mają też mleko w domu, ale ile dzieci przycho-dzi do szkoły bez jedzenia? Te-raz inaczej to widzę.
Wracając do MT – była córką sklepikarza z prowincji, lokal-nego radnego. Zajęła się polity-ką jako polityk konserwatyw-ny, robiła karierę, zaskakując swoimi poglądami, które naj-lepiej chyba obrazuje jej głoso-wanie za przywróceniem kary chłosty. Wspierała apartheid, pozwoliła, żeby głodujący na
znak protestu ludzie zagłodzili się na śmierć. W jej świecie nie było miejsca dla przedszkoli ani miejsca pracy dla kobiet, opo-wiadała się za aborcją, ale prze-ciw rozwodom. Obniżyła po-datki dochodowe, jednocześnie podnosząc podatek VAT, któ-rego zwykli ludzie nie widzą. Mówi się, że postawiła na nogi brytyjską gospodarkę, ale jakim kosztem? Gospodarka ma się dobrze, ludzie mniej.
Olof Palme był antykomunistą i Margaret Thatcher była antykomunistką. Jedno i drugie wspierało walkę z „komuną”. Jednak różniła się ich motywacja.
O ile OP uważał, że każ-demu należy się wolność i dobrobyt, o tyle MT obawia-ła się, że postulaty socjalne w krajach Europy Wschodniej i innych krajach socjalistycz-nych zagrożą kapitalistom na całym świecie. Zatem OP wy-stępował w obronie ludzi, MT – w obronie gospodarki. OP był za zniesieniem niewolnic-twa, MT chciała je jak najdłu-żej zatrzymać, bo to jest dobre dla gospodarki.
Sprawa zabójstwa OP jest do tej pory niewyjaśniona. Gdy-by rzeczywiście zastrzelił go rzezimieszek, który jeszcze w latach 2000. „ujawniał nowe szczegóły”, bo zabrakło mu na wódkę, jak to zdarzenie ko-mentowali Szwedzi, można by nie podejrzewać, że to było jednak grubymi nićmi szyte. Podobno OP wszedł w drogę interesów MT, wspierając Kon-gres w RPA, gdzie Wielka Bry-tania miała ważne interesy. Kto wie? W 1988 r. nie było już OP, żeby to jego zaprosić do stocz-ni (wizy dla Polaków zniesiono w Szwecji w 1975), a nie panią Thatcher, która pozwoliła się zagłodzić na śmierć protestują-cym więźniom (wizy dla Pola-ków zniesiono w Wielkiej Bry-tanii w 1992).
Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby to on, a nie ona, był w stoczni w ’88 r. Jak mógł-by wyglądać nasz kraj teraz?
* apartheid – system polityczny w Republice Południowej Afryki, trwający do 1994 r., oparty na segregacji rasowej i dyskryminacji osób o czarnym kolorze skóry.
Kto się boiMargarettHatcHer?
stan woJenny w łodzi...
w 1905 roKu?
Czy wiesz, że w Łodzi w latach 1905-1907 miał miejsce wielki zryw społeczny i nie-podległościowy, tzw. Rewolucja 1905 roku?
Wielu patronów i patronek łódzkich ulic oraz instytucji bra-ło udział w działalności wolno-ściowej i równościowej – prze-ciwko zaborcy, nierównościom społecznym, wyzyskowi fabry-kantów i za wolną, polskoję-zyczną szkołę: Józef Piłsudski (ówcześnie jeden z przywód-ców Polskiej Partii Socjalistycz-nej), Andrzej Strug (pisarz, działacz ruchu socjalistycznego i niepodległościowego), Nor-bert Barlicki (działacz Polskiej Partii Socjalistycznej, publicy-sta i prawnik, wybrany w 1937 roku na prezydenta Łodzi – de-cyzję anulowały władze cen-tralne państwa), Aleksy Rżew-ski (działacz Polskiej Partii Socjalistycznej, pierwszy prezy-dent Łodzi w II RP) czy Helena Radlińska (twórczyni polskiej pedagogiki bibliotecznej i spo-łecznej, autorka koncepcji straj-ku szkolnego; patronka Szkoły Podstawowej nr 192). W Łodzi mamy też osiedle im. Józefa Montwiłła-Mireckiego (bojow-ca Polskiej Partii Socjalistycznej) oraz ul. Rewolucji 1905 roku.
Pod koniec czerwca obchodzić będziemy rocznicę Powstania Łódzkiego – kilkudniowej walki robotników przeciwko caratowi i nierównościom ekonomicznym.
Pisząc o Rewolucji 1905 roku, nie sposób nie przytoczyć żą-dań ekonomicznych, za które robotnicy przelewali krew:
▪ ośMiogodzinny dzień roboczy,
▪ ubezPieczenie na starość i od wyPadKu,
▪ bezPłatne leczenie w razie cHoroby – taK robotniKów, JaK icH rodzin,
▪ utrzyMywanie bezPłatneJ szKoły czteroKlasoweJ dla dzieci robotniKów z PolsKiM JęzyKieM wyKładowyM,
▪ czternastodniowy urloP coroczny. za dni urloPu Płaca całKowita,
▪ leKarze, urzędnicy i MaJstrowie MaJą być wybierani Przez robotniKów. robotniKoM PrzysługuJe Prawo usuwania nieludzKicH i niesuMiennycH PrzełożonycH.
anna nowicKa
MicHał gauza
więceJ na www.FacebooK.coM/rewolucJa1905
Janusz KorczaKPierwszy MaJa eduKacJa
– nasza wsPólna sPrawaNie żyjemy w próżni. Kło-
poty naszych sąsiadów i zna-jomych wpływają też na nasze życie. Jeśli niedospany sąsiad zapomni zakręcić kran, to również nasze mieszkanie może zostać zalane. Może-my mieć różne poglądy poli-tyczne, ale spotykamy się na chodnikach i w parkach. Spo-tykamy się w kolejkach u le-karza i w szkole. Rozmawia-my o pogodzie, przepisach kucharskich i podwyżkach czynszów.
Korzystamy z pracy innych i sami pracujemy dla dobra in-nych. O sukcesie trudnej ope-racji decyduje nie tylko talent lekarza, ale również staran-ność personelu pielęgniarskie-go i sprzątającego. Zmęczony sprzątacz, źle opłacona pielę-gniarka – wystarczy mały błąd, a zacznie się zakażenie. Tak samo jest w budownictwie – źle założona rura wystarczy, aby pojawiła się pleśń w całym bu-dynku. Jeśli sąsiad ma problem z alkoholem i zaprószy ogień, to może się zdarzyć, że pożar zniszczy całe piętro. Uczymy się w szkołach biologii i fizyki, abyśmy umieli bezpiecznie ko-rzystać z prądu i leków. Chce-my też żyć coraz nowocześniej, więc kształcimy badaczki i in-żynierów.
Nie wszyscy muszą być profesorami medycyny, eko-nomistkami lub piekarzami, chociaż każdy z tych zawo-dów jest piękny i potrzebny. Ale każdy powinien chociaż zobaczyć podstawy tych dzie-dzin – a nuż będzie miał do tego talent?
Kiepska edukacja marnuje talenty uczniów, przez co społeczeństwo nie może się rozwinąć. Dlatego nawet najbiedniejsze dzieci powinny mieć dostęp do mądrych nauczycieli i nauczycielek – aby każde z nas umiało znaleźć swoją drogę w życiu.
Ale edukacja powinna nie tylko kształcić teoretyków.
Powinna też uczyć szacunku dla cudzej pracy – inżynier musi szanować pracę majstra i robotników. Lekarze muszą szanować pielęgniarki. Po-litycy – całe społeczeństwo. Każda praca jest cenna i warta szacunku – i tego też powinna uczyć szkoła.
Dobra edukacja pomaga nam bowiem w dokonywaniu mądrych wyborów. Nawet jeśli ktoś ma talent, to łatwo może go zmarnować przez chwilę głupoty. Posiadanie dzieci nie powinno być przy-padkiem, psującym plany ży-ciowe matek i ojców. Dlatego potrzebujemy edukacji seksu-alnej – aby dzieci nie rodziły dzieci. Rodzicielstwo bywa piękne i bywa męczące – dla-tego ojcowie i matki powinni umieć je świadomie planować i przeżywać. A jeśli rodzi-ce chcą poświęcić się pracy, to powinni mieć dostęp do przedszkoli i żłobków.
Szkoła to jedno z miejsc, w których dzieci uczą się tego, jak razem pracować, jak razem się bawić i jak razem żyć. Dzisiejsza klasa szkolna to jutrzejsze społeczeństwo. Kiepska edukacja dotyka nas wszystkich – bo chcemy mieć dobre szpitale, dobre drogi i ładne otoczenie. Chcemy móc dogadać się z sąsiadami i sąsiadkami z naszego miasta, więc uczymy się polskiego. Czasami musimy się dogadać z ludźmi spoza Polski, więc przydaje się też parę słów po angielsku. Nie chodzi tylko o wiedzę teoretyczną o gra-matyce, ale też o umiejętność słuchania głosu innych.
Nie wzięliśmy się w Polsce z księżyca. Im lepiej będziemy znali naszą tradycję i historię, tym łatwiej będzie nam podej-mować decyzje o naszej przy-szłości. Na przykład w 1918 roku, kiedy Polska odzyskała niepodległość, budowali ją obywatele i obywatelki po-chodzący z różnych kultur. Wychowanek niemieckiej szkoły musiał współpracować z lekarką wykształconą w Ro-sji – udało im się, bo mieli coś wspólnego. Dlatego potrzebu-jemy mądrej edukacji histo-rycznej. Takiej, która pomoże Polsce współpracować z inny-mi krajami Europy i świata.
Ale łączy nas nie tylko hi-storia, więc mądra edukacja pomaga odkrywać kulturę. Czasami, gdy słowa i wiedza zawodzą, możemy się doga-dać dzięki muzyce, obrazom i sztuce. Chcemy, aby nasze otoczenie było nie tylko mą-dre i praktyczne. Chcemy też, aby było ładne i przyjazne dla wszystkich, również eme-rytów i niepełnosprawnych. Szkoła musi nas uczyć, jak dostrzegać inne osoby i jak z nimi współpracować.
Strach nie rozwija mądrości, dlatego szkoła nie może bazować na kontroli, testach i strachu.
Szkoła musi budować za-ufanie między kadrą pedago-giczną a młodzieżą. Bo prze-moc w szkole prowadzi do przemocy na ulicach. A brak szacunku dla ucznia w szkole prowadzi do braku szacunku wobec drugiego człowieka.
Sama edukacja nie naprawi problemów całego świata. Ale całe nasze otoczenie skorzysta na lepszej edukacji. Na przy-kład remont głupio pomyśla-nego skrzyżowania jest drogi. Łatwiej zadbać o to, aby osoba je projektująca umiała myśleć jednocześnie o wygodzie pie-szych i kierowców. Dlatego szkoła powinna uczyć szacun-ku i dialogu między uczniami a nauczycielami.
Każda szkoła to mała spo-łeczność wokół nas; każdy, kto zaczął naukę w jakiejś szkole, powinien móc ją tam dokoń-czyć. Taki jest kontrakt między uczniem a państwem. Jeśli stać nas na stadiony i wojny, to stać nas również na to, aby nie nisz-czyć edukacji. Wprost przeciw-nie – źródłem dumy dla Polski będzie dopiero moment, w któ-rym nawet najmniejsza szkoła, nawet najbiedniejsze dziecko dostanie tak dobrą edukację jak dziecko ministra lub milionera.
Edukacja to nasza wspólna sprawa. Uczniowie i uczenni-ce każdej zaniedbanej szkoły będą jutro moimi sąsiadami, kolegami, fachowcami od re-montów lub lekarzami. Dla-tego edukacja jest naszym wspólnym dobrem.
Zespół redakcyjny z Klubu Krytyki Politycznej z Łodzi:Marek Cieślik (korekta), Martyna Dominiak (tłumaczenie z jęz. niem.), Michał Gauza (pomysł „Jednodniówki”, teksty, redakcja), Hanna Gill-Piątek (skład), Marek Jedliński (kompilacja tekstów), Marcin Zaród (tekst).
Współpracownicy „Jednodniówki pierwszomajowej”:Michał Fryc z Młodych Socjalistów (grafiki), Anna Nowicka z Partii Kobiet (tekst), kolektyw Łódzka Akcja Miasto Otwarte, otwartalodz.pl.
Różne są święta. Inne świę-ta mają katolicy, inne święta mają żydzi, inne święta mają muzułmanie, a jeszcze inne – prawosławni. Trzeba było coś wymyślić, żeby wszyscy lu-dzie na świecie wybrali jeden dzień i powiedzieli: „To bę-dzie święto wszystkich ludzi, którzy pracują: niech sobie odpoczną, niech śpiewają i ba-wią się”. I wybrali robotnicy dzień pierwszego maja. (...)
Nie wszyscy się tylko bawią. Idą na zebrania, na wiece i roz-mawiają o tym, co robić, żeby ludziom było lepiej żyć, żeby nie chorowali, nie byli głodni, żeby czytali ładne książki. Kto umie ciekawie mówić, wcho-dzi na podwyższenie, żeby go wszyscy widzieli, i mówi. A potem wychodzą ze sztan-darami na ulicę.
Robotnicy wybrali czerwo-ny sztandar, bo „na nim robot-nicza krew”, a krew jest czer-wona. Chcieli mieć sztandar tak jak w wojsku, bo robotnicy – to także armia, tylko nie za-bijają nikogo, ale robią różne maszyny, budują domy, robią samochody i samoloty, tkają tkaniny, szyją ubrania i buty. Ile razy szewc ukłuje się szy-dłem, płynie krew. Ile razy spadnie blacharz z dachu albo w fabryce komuś rękę urwie maszyna, także leci czerwona krew. A jak dawniej lud się buntował, wojsko strzelało do robotników i także krew się lała. Więc wybrali czerwony sztandar i śpiewają, że się wali stary porządek.
A stary porządek nie jest do-bry. Bo ludzie się ciągle biją i kłócą, i każdy prawie kłamie, oszukuje i nie chcą żyć uczci-wie. (...) Nowy porządek, o któ-rym śpiewają pierwszego maja – to żeby każdy sam wiedział, co trzeba robić, a czego nie na-leży – i żeby każdy sam siebie pilnował. Nowy porządek po-winien być taki, żeby każdy trochę pracował, żeby nie było leniuchów i darmozjadów.
Nowy porządek – to taki, żeby szkoły były ciekawe i żeby każdy, kto chce się uczyć, szedł do szkoły. Nowy porządek – to żeby mocniejszy nie bił słabszego i nie odbierał tego, co tamten ma. Nowy porządek – to żeby mądrzejszy nie śmiał się, nie przezywał i nie oszukiwał młodszego, który nie tak dobrze rozumie. Nowy porządek – to żeby chłopcy nie dokuczali dziewczynkom i żeby dziewczynki nie płakały. Nowy porządek – to żeby wszędzie było czysto i wesoło.
A tymczasem jeden pra-cuje, a drugi sam nic nie robi i innym przeszkadza. Ten, co nic nie robi, więcej ma często i weselej żyje niż ten, co pra-cuje. I jest źle, bo ten stary po-rządek – to jest nieporządek. Bywa, że ktoś chce pracować, a nie może znaleźć pracy. Bo mówią: „Jesteś za stary, za sła-by, jesteś chory”. To niespra-wiedliwe. Więc stary i chory mają z głodu umierać? Co oni winni? (...) Albo jak kto bied-ny, to już całe życie ma się poniewierać? Więc robotni-cy śpiewają pierwszego maja o nowym porządku. (...)
Tekst Janusza Korczaka, lekarza, pedagoga i pisarza społecznego, ukazał się pierwotnie w 1922 r., w dwutygodniku „W słońcu”, przeznaczonym dla dzieci i wychowawców. Fragmenty tekstu przedrukowujemy za portalem Lewicowo.pl. Grafika: flickr.
Marcin zaród