1 maja. Jednodniówka

4
1 MAJA JEDNO- DNIÓWKA ŁÓDè 2013 Gazeta bezpłatna Bo jesteśmy przekonani, że nadszedł czas, żeby razem działać dla wspólnego dobra. Wierzymy, że bez poczucia odpowiedzialności za wspól- notę, bez solidarności oraz prób tworzenia społeczeń- stwa wolnego od uprzedzeń nie zmienimy naszego świata i nikt tego za nas nie zrobi. Z okazji święta 1 maja chcemy przywrócić wiarę w to, co zapisano w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka – że każdy człowiek ma prawo do zadowalających warunków pracy, gwarantujących życie w godności, oraz do ochrony przed bezrobociem. Wszyscy ludzie mają również prawo do powszechnie dostępnej, sprawnej służby zdrowia i wartościowej edukacji, uczącej odpowiedzialności za wspólnotę. Chcemy jasno powiedzieć, że nie powiódł się ekspery- ment społeczny, który rozbu- dza w nas i w naszych dzie- ciach potrzebę bezwzględnej konkurencji (w szkole i w pra- cy), pogardy dla innych i bra- ku zaufania. Wiemy, że po- wszechnego dobrobytu nie da się zbudować na egoizmie i wyścigu szczurów i w za- mian za to zachęcamy do pra- cy na rzecz wspólnoty. Przede wszystkim chcemy, abyś wie- dział, że razem z innymi ludź- mi możesz zmienić na lepsze i miasto, i kraj. Współpraca jest trudna, to fakt, ale też nie ma innej drogi, żeby nam wszyst- kim żyło się tu lepiej. Nie poli- tycy, lecz silny ruch społeczny jest w stanie zmienić świat. Mogliśmy na wstępie napi- sać, co każdy z nas widzi bez trudu: o zamykanych firmach i zakładach pracy, masowych zwolnieniach, nędzy miesz- kań w kamienicach i ludziach na bruku. Mogliśmy napisać, że miasto troszczy się tylko o najbogatszych i realizuje ich pomysły: daje ulgi podatko- we firmom ze Specjalnej Stefy Ekonomicznej, buduje im dro- gi, topi miliony złotych w bu- dowę Nowego Centrum Łodzi i zbędnej ulicy Nowotargowej, a jednocześnie zamyka szkoły, próbuje prywatyzować wo- dociągi i ogranicza transport publiczny. Przede wszystkim jednak władza nie pyta miesz- kańców o zdanie. Wiemy też, że pokładanie wia- ry w obecnych mechanizmach demokracji to za mało. Oby- watele mają za mały wpływ na własną dzielnicę, miasto i kraj, a tego wpływu nie zwiększa głosowanie raz na kilka lat. Oczywiście najłatwiej jest narzekać, ale trudniej wskazać drogę, by to wszystko napra- wić. Możemy się wściec, zacis- nąć pięści, wyjść na ulicę i po- krzyczeć na rząd, ale przede wszystkim musimy wiedzieć, po co to robimy. Dlatego waż- ne jest, żebyśmy pamiętali o podstawowych prawach człowieka i o tym, że do pełni szczęścia nie wystarczy nam dobrobyt tylko naszej rodzi- ny: mieszkanie na strzeżonym osiedlu i poruszanie się po mieście drogim samochodem – od galerii handlowej na kort tenisowy i z drogiej prywatnej szkoły do domu. Przede wszystkim powinniśmy chcieć lepszego świata dla przyszłych pokoleń: dla naszych dzieci, pociech sąsiadów i tych wszystkich maluchów z bloku, kamienicy, osiedla, miasta oraz całego kraju – żeby nie było między nami biedy, nienawiści i nieufności, a priorytetem państwa nie był wzrost gospodarczy, a dobrobyt obywateli. Łączmy się i działajmy wspólnie! Politycy i intelektualiści nie- mieccy skierowali niedawno otwarty list do reprezentan- tów i reprezentantek partii politycznych, związków za- wodowych, przedstawicieli organizacji społecznych i ko- ściołów. Chcą wprowadzenia 30-godzinnego tygodnia pra- cy, co oznacza 6 godzin pracy dziennie, bez obniżania pen- sji. To wszystko, by walczyć z bezrobociem, które „w Euro- pie osiągnęło rozmiary nie do udźwignięcia”. Zauważają, że „szczególnie przerażające jest bezrobocie wśród młodych, osiągające w niektórych kra- jach aż 50%”. Choć bezrobocie w Niemczech wydaje się niskie, a „w ostat- nich latach liczba miejsc pracy wzrosła, ale są to w większo- ści prace tymczasowe, które nie mogą być podstawą god- nego życia”. Jak wiemy, tzw. „umowy śmieciowe” trzyma- ją pracowników w niepew- ności i nie pozwalają myśleć o przyszłości, np. czy stać nas będzie na mieszkanie i wy- chowanie dzieci. „Zatrudnie- ni boją się, że w każdej chwili mogą stracić pracę, a strach przed bezrobociem skłania pracownika do znacznych ustępstw na rzecz pracodaw- cy, np. obniżenia wynagrodze- nia, wydłużenia czasu pracy, większej elastyczności itp. (…) [W Niemczech] prawie milion najmniej zarabiających osób pracuje średnio ponad 50 go- dzin w tygodniu, otrzymując wynagrodzenie, za które nie jest w stanie się utrzymać”. Autorzy listu słusznie za- uważają, że podczas gdy bez- robotni „cierpią na psycholo- giczne powikłania bezrobocia, takie jak depresja, kompleks niższości itp., tak zatrudnie- ni muszą często pracować w godzinach nadliczbowych. Jak dowodzą badania, u obu grup, jak i w całym społeczeń- stwie, wzrasta podatność na stres, wypalenie zawodowe, choroby psychosomatyczne i przewlekłe. Taki stan jest niegodny społeczeństwa XXI wieku”. (czytaj dalej na str. 2) Wydaje nam się często, że jesteśmy sami w trudnej sy- tuacji życiowej. Nie mamy pieniędzy na dobre studia, przez co nie możemy zdo- być wymarzonej pracy, albo skończyliśmy studia, a pracy w mieście jest jak na lekar- stwo. Nie każdy ma możli- wość, aby stąd wyjechać, ale też nie ma już w Polsce miejsc, gdzie praca jest na wyciągnię- cie ręki. Nie zawsze jest popyt nawet na wykwalifikowanych pracowników. O pracy za gra- nicą nie może być mowy, jeśli nie mamy pieniędzy, aby wy- jechać i wynająć mieszkanie przynajmniej na jakiś czas, zanim nie znajdziemy zatrud- nienia. Zamartwiając się i błą- dząc w amoku, nie wiemy, że wyjście z tej sytuacji może być tuż obok. W końcu naprawdę wielu z nas jest w podobnym położeniu i nie zdaje sobie sprawy, że działając wspólnie, możemy sobie nawzajem po- móc, np. zakładając spółdziel- nię czy kooperatywę. Aby przybliżyć ideę spół- dzielczości, zacytujemy frag- menty z książki „Wielka gra” Aleksandra Kamińskiego – harcmistrza, ideowego przy- wódcy Szarych Szeregów, autora „Kamieni na szaniec”. Jest to książka z czasów woj- ny, ale nie trzeba się tym zra- żać, bo zawiera ona wiele mądrych słów, które do dziś aktualne. Oto zgrabny opis spółdzielni pracy: jest to „zespół gospodarczy, złożo- ny z niewielkiego, koleżeń- skiego grona ludzi, postana- wiających wspólnie zająć się jakimś rzemiosłem, handlem czy wytwórczością (...). [Lu- dzie ci] złączyli się razem dla wspólnej pracy, żeby było lżej, żeby jedni drugim mogli po- móc. Ten da pieniądze, tamten – mieszkanie, ten trzeci – ma wielkie znajomości, czwarty – to zdolna bestia, a piąty – gi- nie z nędzy. Razem – będzie jakoś lżej, łatwiej sobie dać radę”. (czytaj dalej na str. 2) DLACZEGO WYDAJEMY Tę GAZETę? 30-GODZINNY TYDZIEń PRACY? TO MA SENS! SPółDZIELNIE CZYLI SOLIDARNOść W WALCE Z KRYZYSEM OD REDAKCJI MICHAł GAUZA, MARTYNA DOMINIAK

description

Dlaczego wydajemy tę gazetę? Bo jesteśmy przekonani, że nadszedł czas, żeby razem działać dla wspólnego dobra. Wierzymy, że bez poczucia odpowiedzialności za wspólnotę, bez solidarności oraz prób tworzenia społeczeństwa wolnego od uprzedzeń nie zmienimy naszego świata i nikt tego za nas nie zrobi

Transcript of 1 maja. Jednodniówka

Page 1: 1 maja. Jednodniówka

1MAJAJEDNO-DNIÓWKAŁÓDè 2013Gazeta bezpłatna

Bo jesteśmy przekonani, że nadszedł czas, żeby razem działać dla wspólnego dobra. Wierzymy, że bez poczucia odpowiedzialności za wspól-notę, bez solidarności oraz prób tworzenia społeczeń-stwa wolnego od uprzedzeń nie zmienimy naszego świata i nikt tego za nas nie zrobi.

Z okazji święta 1 maja chcemy przywrócić wiarę w to, co zapisano w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka – że każdy człowiek ma prawo do zadowalających warunków pracy, gwarantujących życie w godności, oraz do ochrony przed bezrobociem. Wszyscy ludzie mają również prawo do powszechnie dostępnej, sprawnej służby zdrowia i wartościowej edukacji, uczącej odpowiedzialności za wspólnotę.

Chcemy jasno powiedzieć, że nie powiódł się ekspery-ment społeczny, który rozbu-dza w nas i w naszych dzie-ciach potrzebę bezwzględnej konkurencji (w szkole i w pra-cy), pogardy dla innych i bra-ku zaufania. Wiemy, że po-wszechnego dobrobytu nie da się zbudować na egoizmie i wyścigu szczurów i w za-mian za to zachęcamy do pra-cy na rzecz wspólnoty. Przede wszystkim chcemy, abyś wie-dział, że razem z innymi ludź-mi możesz zmienić na lepsze i miasto, i kraj. Współpraca jest trudna, to fakt, ale też nie ma innej drogi, żeby nam wszyst-kim żyło się tu lepiej. Nie poli-tycy, lecz silny ruch społeczny jest w stanie zmienić świat.

Mogliśmy na wstępie napi-sać, co każdy z nas widzi bez

trudu: o zamykanych firmach i zakładach pracy, masowych zwolnieniach, nędzy miesz-kań w kamienicach i ludziach na bruku. Mogliśmy napisać, że miasto troszczy się tylko o najbogatszych i realizuje ich pomysły: daje ulgi podatko-we firmom ze Specjalnej Stefy Ekonomicznej, buduje im dro-gi, topi miliony złotych w bu-dowę Nowego Centrum Łodzi i zbędnej ulicy Nowotargowej, a jednocześnie zamyka szkoły, próbuje prywatyzować wo-dociągi i ogranicza transport publiczny. Przede wszystkim jednak władza nie pyta miesz-kańców o zdanie.

Wiemy też, że pokładanie wia-ry w obecnych mechanizmach demokracji to za mało. Oby-watele mają za mały wpływ na własną dzielnicę, miasto i kraj, a tego wpływu nie zwiększa głosowanie raz na kilka lat.

Oczywiście najłatwiej jest narzekać, ale trudniej wskazać drogę, by to wszystko napra-wić. Możemy się wściec, zacis- nąć pięści, wyjść na ulicę i po-krzyczeć na rząd, ale przede wszystkim musimy wiedzieć, po co to robimy. Dlatego waż-ne jest, żebyśmy pamiętali o podstawowych prawach człowieka i o tym, że do pełni szczęścia nie wystarczy nam dobrobyt tylko naszej rodzi-ny: mieszkanie na strzeżonym osiedlu i poruszanie się po mieście drogim samochodem – od galerii handlowej na kort tenisowy i z drogiej prywatnej szkoły do domu.

Przede wszystkim powinniśmy chcieć lepszego świata dla przyszłych pokoleń: dla naszych dzieci, pociech sąsiadów i tych wszystkich maluchów z bloku, kamienicy, osiedla, miasta oraz całego kraju – żeby nie było między nami biedy, nienawiści i nieufności, a priorytetem państwa nie był wzrost gospodarczy, a dobrobyt obywateli. Łączmy się i działajmy wspólnie!

Politycy i intelektualiści nie-mieccy skierowali niedawno otwarty list do reprezentan-tów i reprezentantek partii politycznych, związków za-wodowych, przedstawicieli organizacji społecznych i ko-ściołów. Chcą wprowadzenia 30-godzinnego tygodnia pra-cy, co oznacza 6 godzin pracy dziennie, bez obniżania pen-sji. To wszystko, by walczyć z bezrobociem, które „w Euro-pie osiągnęło rozmiary nie do udźwignięcia”. Zauważają, że „szczególnie przerażające jest bezrobocie wśród młodych, osiągające w niektórych kra-jach aż 50%”.

Choć bezrobocie w Niemczech wydaje się niskie, a „w ostat-nich latach liczba miejsc pracy wzrosła, ale są to w większo-ści prace tymczasowe, które nie mogą być podstawą god-nego życia”. Jak wiemy, tzw. „umowy śmieciowe” trzyma-ją pracowników w niepew-ności i nie pozwalają myśleć o przyszłości, np. czy stać nas będzie na mieszkanie i wy-chowanie dzieci. „Zatrudnie-ni boją się, że w każdej chwili mogą stracić pracę, a strach przed bezrobociem skłania pracownika do znacznych ustępstw na rzecz pracodaw-cy, np. obniżenia wynagrodze-nia, wydłużenia czasu pracy, większej elastyczności itp. (…) [W Niemczech] prawie milion

najmniej zarabiających osób pracuje średnio ponad 50 go-dzin w tygodniu, otrzymując wynagrodzenie, za które nie jest w stanie się utrzymać”.

Autorzy listu słusznie za-uważają, że podczas gdy bez-robotni „cierpią na psycholo-giczne powikłania bezrobocia, takie jak depresja, kompleks niższości itp., tak zatrudnie-ni muszą często pracować w godzinach nadliczbowych. Jak dowodzą badania, u obu grup, jak i w całym społeczeń-stwie, wzrasta podatność na stres, wypalenie zawodowe, choroby psychosomatyczne i przewlekłe. Taki stan jest niegodny społeczeństwa XXI wieku”.

(czytaj dalej na str. 2)

Wydaje nam się często, że jesteśmy sami w trudnej sy-tuacji życiowej. Nie mamy pieniędzy na dobre studia, przez co nie możemy zdo-być wymarzonej pracy, albo skończyliśmy studia, a pracy w mieście jest jak na lekar-stwo. Nie każdy ma możli-wość, aby stąd wyjechać, ale też nie ma już w Polsce miejsc, gdzie praca jest na wyciągnię-cie ręki. Nie zawsze jest popyt nawet na wykwalifikowanych pracowników. O pracy za gra-nicą nie może być mowy, jeśli nie mamy pieniędzy, aby wy-jechać i wynająć mieszkanie przynajmniej na jakiś czas, zanim nie znajdziemy zatrud-

nienia. Zamartwiając się i błą-dząc w amoku, nie wiemy, że wyjście z tej sytuacji może być tuż obok. W końcu naprawdę wielu z nas jest w podobnym położeniu i nie zdaje sobie sprawy, że działając wspólnie, możemy sobie nawzajem po-móc, np. zakładając spółdziel-nię czy kooperatywę.

Aby przybliżyć ideę spół-dzielczości, zacytujemy frag-menty z książki „Wielka gra” Aleksandra Kamińskiego – harcmistrza, ideowego przy-wódcy Szarych Szeregów, autora „Kamieni na szaniec”. Jest to książka z czasów woj-ny, ale nie trzeba się tym zra-żać, bo zawiera ona wiele

mądrych słów, które do dziś są aktualne. Oto zgrabny opis spółdzielni pracy: jest to „zespół gospodarczy, złożo-ny z niewielkiego, koleżeń-skiego grona ludzi, postana-wiających wspólnie zająć się jakimś rzemiosłem, handlem czy wytwórczością (...). [Lu-dzie ci] złączyli się razem dla wspólnej pracy, żeby było lżej, żeby jedni drugim mogli po-móc. Ten da pieniądze, tamten – mieszkanie, ten trzeci – ma wielkie znajomości, czwarty – to zdolna bestia, a piąty – gi-nie z nędzy. Razem – będzie jakoś lżej, łatwiej sobie dać radę”.

(czytaj dalej na str. 2)

dlaczego wydaJeMy tę gazetę?

30-godzinny tydzień Pracy? to Ma sens!

sPółdzielnieczyli solidarność w walce z KryzyseM

od redaKcJi

MicHał gauza, Martyna doMiniaK

Page 2: 1 maja. Jednodniówka

Przedstawiamy wybrane postulaty greckiej partii SYRIZA, która w ubiegłorocznych wyborach do parlamentu zdobyła drugie miejsce (27% głosów). Chociaż pełna nazwa partii brzmi „Koalicja Ra-dykalnej Lewicy”, jej postulaty trudno uznać za radykalne. To konstruktywny program, który ma na celu przeorganizowanie państwa tak, aby służyło wszystkim obywatelom i obywatelkom. Z 40 propozycji wybraliśmy te, które szczególnie nadają się do zastosowania również w Polsce. Spróbujmy sobie wyobrazić, o ile bezpieczniej i dostatniej żyłoby się nam w kraju rządzonym według tego programu.

(dokończenie ze str. 1)Chętnym do założenia

spółdzielni może być sąsiad z klatki schodowej, miesz-kaniec z bloku obok, przy-jaciel bądź przyjaciółka ze szkoły, znajomy czy znajoma z pracy, w trudnej sytuacji życiowej. W kryzysie łatwiej o ludzką solidarność, ale trze-ba w nią uwierzyć – poroz-mawiać z ludźmi „inicjatyw-nymi” lub wyciągnąć dłoń do tych, którym wiedzie się go-rzej. Być może szukają oni po-mocy, chcą się zaangażować, lecz nie wiedzą jak i z kim.

Aleksander Kamiński za-uważa wielki plus spółdzielni, czyli „pracę zespołową, która jest znakomitą szkołą życia społecznego, szkołą współ-pracy i współdziałania, dys-cypliny i koleżeństwa, szko-łą obowiązku dyktowanego przez sumienie, a nie przez dozór”. Bo w końcu pracując w spółdzielni razem, znamy się wszyscy i każdy zna tajni-

ki wspólnego rze-miosła. Wszyscy mają równe pra-wo, aby sugero-wać rozwiązanie napotkanych pro-blemów, bo nie ma nad głowami jednego szefa czy managera, który rozkazuje zro-bić to i owo bez słowa sprzeciwu i za te rozkazy otrzymuje często niesprawiedliwie wysoką pensję.

Jak wiemy, zdarzają się sytu-acje, gdy pewne decyzje przy-noszą firmie straty, a wtedy odpowiedzialności nie ponosi szef, ale pracownik. Tego da się uniknąć w mądrej spół-dzielni, gdzie zespół budowa-ny jest na uczciwości, brater-stwie i zrozumieniu i dba się o to, „aby interes pieniężny nie zaciążył zanadto na pracy społecznej i nie wypaczył tej pracy”.

Oczywiście należy pamię-tać, aby na początku opra-cować „umowę, ustalającą prawa i obowiązki członków waszej spółdzielni, podział zysków i sposób pokrywania strat”. Umowę warto spisać, „choćbyście byli zżytym i do-brze sobie znanym gronem”. To pomoże rozwiązywać na-potkane problemy.

Przykładem udanej współ-pracy jest Kooperatywa Spo-żywcza w Łodzi. Tworzą ją ludzie, którzy są zniechęceni ceną i jakością produktów

żywnościowych w sklepi-kach i marketach. Jak piszą o własnej inicjatywie sami spółdzielcy, tworzą grupę nieformalną, niehierarchiczną i niezależną: „Nie mamy żad-nych ograniczeń, do naszej spółdzielni należą zarówno licealiści, jak i emeryci (...). Współpracujemy w kupowa-niu warzyw i owoców, a dzię-ki wysiłkowi co tydzień reali-zujemy hurtowe zakupy na giełdzie rolnej przy ul. Zjaz-dowej bądź u rolników indy-widualnych. Dzięki temu na-bywamy produkty znacznie taniej, często bezpośrednio od producentów. W przeciwień-stwie do jedzenia z marketu mamy kontrolę nad jakością i świeżością produktów, które kupujemy, unikając przy tym marż pośredników”.

Samopomoc, spółdzielnie i kooperatywy mogą być do-brym sposobem, aby poradzić sobie z uczuciem samotno-ści i niepewności. W świecie, w którym ludzie skaczą sobie do gardeł, aby wyrwać sobie choć złotówkę, współpraca ponad podziałami, oparta na uczciwości, dyscyplinie i soli-darności, może przynieść po-żądaną zmianę nam wszyst-kim i przyszłym pokoleniom.

Jeśli jesteś z Łodzi i chcesz poznać szczegóły funkcjonowania kooperatywy spożywczej, możesz wpaść w każdy czwartek po południu do klubokawiarni Granda na ul. Rewolucji 1905 r. nr 48 (w bramie). Strona internetowa łódzkiej koopera-tywy: lodz.kooperatywy.pl

(dokończenie ze str. 1)Dodatkowo, „polityka go-

spodarcza ślepo skierowa-na jedynie na dalszy wzrost PKB niesie ze sobą zagrożenia związane ze zmianą klimatu i zniszczeniem natury, pogłę-bia podziały wewnątrz kraju i międzynarodowe, czyniąc bogatych jeszcze bogatszymi, a biednych jeszcze biedniej-szymi”.

Czytamy dalej, że „masowe bezrobocie jest przyczyną wy-niszczającej konkurencji mię-dzy zatrudnionymi i wspiera powstawanie nisko płatnych sektorów i niesprawiedli-wych form pracy, takich jak praca czasowa (tzw. leasing pracowniczy, czyli wynajem pracowników przez agencje pracy tymczasowej) czy praca na umowę o dzieło (bez ubez-pieczenia społecznego i zdro-

wotnego oraz możliwości zrzeszania się w związkach zawodowych). Niedobór pra-cy na rynku sprawia, że wpro-wadzenie 30-godzinnego tygodnia pracy jest pilne i ko-nieczne (…). Skrócenie czasu pracy nie może być jedynie przedmiotem politycznego targu, ale wspólnym projek-tem całego społeczeństwa. Sprawiedliwy podział pracy leży w interesie zarówno pra-cujących, jak i bezrobotnych. Jest także ważnym krokiem na rzecz równouprawnienia i stanowi element polityki prorodzinnej”.

Wiemy, że od kilku dziesię-cioleci pracujemy efektywniej, także za sprawą nowych na-rzędzi pracy, ale też i wzrostu obowiązków. Niestety, mimo że pracujemy ciężej, nie za-rabiamy odpowiednio dużo.

Dlatego też „skrócenie cza-su pracy jest jedyną logiczną i historycznie konsekwentną odpowiedzią na wieloletni wzrost produktywności, prze-wyższający wzrost gospodar-ki, co dotychczas prowadziło do zmniejszenia zapotrzebo-wania na pracę, a w efekcie do zwiększania bezrobocia (…). Skrócenie czasu pracy nie może wiązać się z reduk-cją pensji czy zatrudnienia, w przeciwnym razie wyna-grodzenia skurczą się jeszcze bardziej”.

Jeśli myślimy nie tyl-ko o wzroście PKB, ale też o godnym życiu dla nas i przyszłych pokoleń, oraz jeśli zależy nam na dobroby-cie całego społeczeństwa, to 30-godzinny tydzień pracy warty jest rozważenia także i w Polsce.

Państwo, PodatKi i Finanse1) Audyt długu publicznego, renegocjacja wysokości odse-tek oraz wstrzymanie spłat do czasu ożywienia gospodarki.

2) Nacjonalizacja banków i przedsiębiorstw użytecz-ności publicznej w sektorach strategicznych dla rozwoju kraju (koleje, lotniska, poczta, wodociągi).

3) Wprowadzenie podatku od transakcji finansowych i dóbr luksusowych. Obniżenie po-datków na artykuły pierwszej potrzeby.

4) Utrudnienie wyprowadza-nia kapitału z kraju. Zakaz spekulacyjnego handlu dery-watami.

eduKacJa, ocHrona zdrowia i oPieKa sPołeczna1) Zwiększenie nakładów na służbę zdrowia do średniej europejskiej. Finansowanie służby zdrowia z budżetu państwa. Nacjonalizacja pry-watnych szpitali i wyelimi-nowanie podmiotów prywat-nych z narodowego systemu służby zdrowia.

2) Darmowe śniadania i obia-dy dla dzieci w szkołach pu-blicznych.

3) Zwiększenie pomocy fi-nansowej dla bezrobotnych. Otoczenie opieką społeczną samotnych rodziców, osób starszych, niepełnospraw-

nych i rodzin pozbawionych dochodów.

4) Przeznaczenie budyn-ków rządowych, bankowych i sakralnych na lokale dla bez-domnych.

Praca1) Ograniczenie zatrudnia-nia na umowy śmieciowe i tymczasowe. Wspieranie za-trudniania na bezterminowe umowy o pracę. Rozszerzenie ochrony wynagrodzeń osób zatrudnionych na niepełny etat.

2) Zrównanie płac mężczyzn i kobiet.

3) Rozszerzenie uprawnień in-spekcji pracy oraz zaostrzenie wymagań, jakie muszą spełnić firmy stające do przetargów o kontrakty publiczne.

PolityKa zagraniczna i Prawa człowieKa1) Zagwarantowanie prze-strzegania praw człowieka w ośrodkach dla uchodźców. Ułatwienie łączenia rodzin imigrantów.

2) Radykalne obcięcie wy-datków na wojsko. Zamknię-cie obcych baz wojskowych w Grecji i opuszczenie NATO.

3) Wszelkie pakty i porozu-mienia międzynarodowe mu-szą być zatwierdzane w refe-rendum.

4) Wycofanie wojsk greckich z Afganistanu i z Bałkanów.

lewicowa odPowiedź na grecKi Kryzys PrograM Partii syriza

sPółdzielnie, czyli solidarność w walce z KryzyseM

30-godzinny tydzień Pracy? to Ma sens!

MareK JedlińsKi

Page 3: 1 maja. Jednodniówka

Jest 1 maja. Pochód, manife-stacja, przemówienia.

Kiedy byłam dzieckiem, lubiłam pochody, tata mnie zabierał, bo uczestniczył w pochodzie wraz z innymi pracownikami swojej fabry-ki tekstylnej. Wydawał mi się strasznie ważny, bo w naszym maluchu wiózł karton ze znaczkami i balonami, które rozdawaliśmy innym uczest-nikom. Nie rozumiałam, co mówią na trybunie – takie to było mądre, a ja byłam dziec-kiem, nudziłam się.

W czasach licealnych – po-chód to był obciach. Wyjeżdża-liśmy wtedy na rajd klasowy z wuefistą, a wychowawczyni oddychała z ulgą, że nie musi uczestniczyć z braku klasy. Obchody czasem zobaczyłam w dzienniku, ale już wtedy wie-działam, że telewizja kłamie, nie wsłuchiwałam się zatem w to, co mówią na trybunie, a przemówienia tam wygła-szane napawały mnie pogardą dla ludzi, którzy posuwają się do tego, żeby publicznie wci-skać pobratymcom kit, sami mając się jak pączek w maśle. Wtedy byłam już dzieckiem z rozbitej rodziny i bieda stała się domownikiem. Mniej wię-cej w tym samym czasie zabito Olofa Palmego. Matka tłuma-czyła, dlaczego facet musiał się niezbyt podobać bardzo wielu ludziom na tzw. Zachodzie.

W Szwecji byłam po raz pierwszy w ’79. Świetnie się bawiłam, byłam bezpieczna, przemierzając ulice Malmö ze starszym o rok kolegą, kiedy nasze matki zasuwa-ły ze szmatą, dorabiając do państwowych pensji w Pol-sce na kierowniczych stano-wiskach. Po ulicach jeździły wolno wielkie jak szafa volvo i citroeny o kocich oczach, a my, dzieci, byliśmy w raju. Bawiliśmy się od rana do wieczora w Parku Ludo-wym, a wracając, wstępo-waliśmy do jednej Polki na kakao. Jugosłowianin (Sło-weniec, Chorwat – nie mam pojęcia) miał sklepik, gdzie codziennie rano zatrzymy-waliśmy się na lemoniadę mandarynkową. Mówił po polsku: jak się masz, kot-ku? Ja na to – a ty, myszko? Odtąd wszyscy nazywali go Myszką.

W tym czasie w Europie jed-nocześnie działali Olof Palme i Margaret Thatcher. Zobacz-

my ich teraz, kiedy oboje są już w swoim niebie. Jakoś nie sądzę, że są w tym samym.

Olof Palme miał arystokra-tyczne pochodzenie, co nie przeszkadzało mu pozbawić króla władzy i przekazać ją demokracji. Do walki prze-ciwko nierównościom, woj-nom i dyskryminacji skłoniły go m.in. wizyty w USA, gdzie przeraziły go rozbieżności klasowe, rasizm i wyzysk. Będąc na czele państwa, nie obawiał się występować prze-ciwko wojnie w Wietnamie, apartheidowi*, imperializmo-wi. Był zwolennikiem równo-uprawnienia i dbania o środo-wisko. Podatki są wysokie, ale państwo świadczy usługi na najwyższym poziomie, zadbani są i młodzi, i starzy, pracujący i bezrobotni, zdrowi i chorzy. Każdy jest ważny i potrzebny.

Za czasów jego rządów dzieci mają nieodpłatne obia-dy w szkole i podręczniki, ochrona zdrowia działa płyn-nie i efektywnie, ludzie czują się bezpiecznie niezależnie od tego, co ich może w życiu spo-tkać. Studia są państwowe, żeby każdy mógł się kształcić, od dawna obowiązuje zasada, że każde dziecko ma prawo do nieodpłatnego kształcenia muzycznego. Zasiłki są dla dzieci, niezależnie od docho-dów rodziców, wielodzietność zaczyna się od dwójki dzieci, za wielodzietność jest dodatek. Dofinansowane są ośrodki kul-tury, świetlice, kluby sportowe. Drogi są gładkie, parki zadba-ne, a na pasach zieleni znajdują się toalety dla psów.

A na Wyspach rządzi Żela-zna Dama Maggie Thatcher (the milk snatcher). Jedną z jej pierwszych decyzji jako mini-stra edukacji w r. ’70 była likwi-dacja szklanki mleka w szko-łach. Jako dziecko uważałabym ją za wybawicielkę, bo mam wstręt do mleka, ale moje dzieci dostają mleko w szkole i chęt-nie je piją. One mają też mleko w domu, ale ile dzieci przycho-dzi do szkoły bez jedzenia? Te-raz inaczej to widzę.

Wracając do MT – była córką sklepikarza z prowincji, lokal-nego radnego. Zajęła się polity-ką jako polityk konserwatyw-ny, robiła karierę, zaskakując swoimi poglądami, które naj-lepiej chyba obrazuje jej głoso-wanie za przywróceniem kary chłosty. Wspierała apartheid, pozwoliła, żeby głodujący na

znak protestu ludzie zagłodzili się na śmierć. W jej świecie nie było miejsca dla przedszkoli ani miejsca pracy dla kobiet, opo-wiadała się za aborcją, ale prze-ciw rozwodom. Obniżyła po-datki dochodowe, jednocześnie podnosząc podatek VAT, któ-rego zwykli ludzie nie widzą. Mówi się, że postawiła na nogi brytyjską gospodarkę, ale jakim kosztem? Gospodarka ma się dobrze, ludzie mniej.

Olof Palme był antykomunistą i Margaret Thatcher była antykomunistką. Jedno i drugie wspierało walkę z „komuną”. Jednak różniła się ich motywacja.

O ile OP uważał, że każ-demu należy się wolność i dobrobyt, o tyle MT obawia-ła się, że postulaty socjalne w krajach Europy Wschodniej i innych krajach socjalistycz-nych zagrożą kapitalistom na całym świecie. Zatem OP wy-stępował w obronie ludzi, MT – w obronie gospodarki. OP był za zniesieniem niewolnic-twa, MT chciała je jak najdłu-żej zatrzymać, bo to jest dobre dla gospodarki.

Sprawa zabójstwa OP jest do tej pory niewyjaśniona. Gdy-by rzeczywiście zastrzelił go rzezimieszek, który jeszcze w latach 2000. „ujawniał nowe szczegóły”, bo zabrakło mu na wódkę, jak to zdarzenie ko-mentowali Szwedzi, można by nie podejrzewać, że to było jednak grubymi nićmi szyte. Podobno OP wszedł w drogę interesów MT, wspierając Kon-gres w RPA, gdzie Wielka Bry-tania miała ważne interesy. Kto wie? W 1988 r. nie było już OP, żeby to jego zaprosić do stocz-ni (wizy dla Polaków zniesiono w Szwecji w 1975), a nie panią Thatcher, która pozwoliła się zagłodzić na śmierć protestują-cym więźniom (wizy dla Pola-ków zniesiono w Wielkiej Bry-tanii w 1992).

Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby to on, a nie ona, był w stoczni w ’88 r. Jak mógł-by wyglądać nasz kraj teraz?

* apartheid – system polityczny w Republice Południowej Afryki, trwający do 1994 r., oparty na segregacji rasowej i dyskryminacji osób o czarnym kolorze skóry.

Kto się boiMargarettHatcHer?

stan woJenny w łodzi...

w 1905 roKu?

Czy wiesz, że w Łodzi w latach 1905-1907 miał miejsce wielki zryw społeczny i nie-podległościowy, tzw. Rewolucja 1905 roku?

Wielu patronów i patronek łódzkich ulic oraz instytucji bra-ło udział w działalności wolno-ściowej i równościowej – prze-ciwko zaborcy, nierównościom społecznym, wyzyskowi fabry-kantów i za wolną, polskoję-zyczną szkołę: Józef Piłsudski (ówcześnie jeden z przywód-ców Polskiej Partii Socjalistycz-nej), Andrzej Strug (pisarz, działacz ruchu socjalistycznego i niepodległościowego), Nor-bert Barlicki (działacz Polskiej Partii Socjalistycznej, publicy-sta i prawnik, wybrany w 1937 roku na prezydenta Łodzi – de-cyzję anulowały władze cen-tralne państwa), Aleksy Rżew-ski (działacz Polskiej Partii Socjalistycznej, pierwszy prezy-dent Łodzi w II RP) czy Helena Radlińska (twórczyni polskiej pedagogiki bibliotecznej i spo-łecznej, autorka koncepcji straj-ku szkolnego; patronka Szkoły Podstawowej nr 192). W Łodzi mamy też osiedle im. Józefa Montwiłła-Mireckiego (bojow-ca Polskiej Partii Socjalistycznej) oraz ul. Rewolucji 1905 roku.

Pod koniec czerwca obchodzić będziemy rocznicę Powstania Łódzkiego – kilkudniowej walki robotników przeciwko caratowi i nierównościom ekonomicznym.

Pisząc o Rewolucji 1905 roku, nie sposób nie przytoczyć żą-dań ekonomicznych, za które robotnicy przelewali krew:

▪ ośMiogodzinny dzień roboczy,

▪ ubezPieczenie na starość i od wyPadKu,

▪ bezPłatne leczenie w razie cHoroby – taK robotniKów, JaK icH rodzin,

▪ utrzyMywanie bezPłatneJ szKoły czteroKlasoweJ dla dzieci robotniKów z PolsKiM JęzyKieM wyKładowyM,

▪ czternastodniowy urloP coroczny. za dni urloPu Płaca całKowita,

▪ leKarze, urzędnicy i MaJstrowie MaJą być wybierani Przez robotniKów. robotniKoM PrzysługuJe Prawo usuwania nieludzKicH i niesuMiennycH PrzełożonycH.

anna nowicKa

MicHał gauza

więceJ na www.FacebooK.coM/rewolucJa1905

Page 4: 1 maja. Jednodniówka

Janusz KorczaKPierwszy MaJa eduKacJa

– nasza wsPólna sPrawaNie żyjemy w próżni. Kło-

poty naszych sąsiadów i zna-jomych wpływają też na nasze życie. Jeśli niedospany sąsiad zapomni zakręcić kran, to również nasze mieszkanie może zostać zalane. Może-my mieć różne poglądy poli-tyczne, ale spotykamy się na chodnikach i w parkach. Spo-tykamy się w kolejkach u le-karza i w szkole. Rozmawia-my o pogodzie, przepisach kucharskich i podwyżkach czynszów.

Korzystamy z pracy innych i sami pracujemy dla dobra in-nych. O sukcesie trudnej ope-racji decyduje nie tylko talent lekarza, ale również staran-ność personelu pielęgniarskie-go i sprzątającego. Zmęczony sprzątacz, źle opłacona pielę-gniarka – wystarczy mały błąd, a zacznie się zakażenie. Tak samo jest w budownictwie – źle założona rura wystarczy, aby pojawiła się pleśń w całym bu-dynku. Jeśli sąsiad ma problem z alkoholem i zaprószy ogień, to może się zdarzyć, że pożar zniszczy całe piętro. Uczymy się w szkołach biologii i fizyki, abyśmy umieli bezpiecznie ko-rzystać z prądu i leków. Chce-my też żyć coraz nowocześniej, więc kształcimy badaczki i in-żynierów.

Nie wszyscy muszą być profesorami medycyny, eko-nomistkami lub piekarzami, chociaż każdy z tych zawo-dów jest piękny i potrzebny. Ale każdy powinien chociaż zobaczyć podstawy tych dzie-dzin – a nuż będzie miał do tego talent?

Kiepska edukacja marnuje talenty uczniów, przez co społeczeństwo nie może się rozwinąć. Dlatego nawet najbiedniejsze dzieci powinny mieć dostęp do mądrych nauczycieli i nauczycielek – aby każde z nas umiało znaleźć swoją drogę w życiu.

Ale edukacja powinna nie tylko kształcić teoretyków.

Powinna też uczyć szacunku dla cudzej pracy – inżynier musi szanować pracę majstra i robotników. Lekarze muszą szanować pielęgniarki. Po-litycy – całe społeczeństwo. Każda praca jest cenna i warta szacunku – i tego też powinna uczyć szkoła.

Dobra edukacja pomaga nam bowiem w dokonywaniu mądrych wyborów. Nawet jeśli ktoś ma talent, to łatwo może go zmarnować przez chwilę głupoty. Posiadanie dzieci nie powinno być przy-padkiem, psującym plany ży-ciowe matek i ojców. Dlatego potrzebujemy edukacji seksu-alnej – aby dzieci nie rodziły dzieci. Rodzicielstwo bywa piękne i bywa męczące – dla-tego ojcowie i matki powinni umieć je świadomie planować i przeżywać. A jeśli rodzi-ce chcą poświęcić się pracy, to powinni mieć dostęp do przedszkoli i żłobków.

Szkoła to jedno z miejsc, w których dzieci uczą się tego, jak razem pracować, jak razem się bawić i jak razem żyć. Dzisiejsza klasa szkolna to jutrzejsze społeczeństwo. Kiepska edukacja dotyka nas wszystkich – bo chcemy mieć dobre szpitale, dobre drogi i ładne otoczenie. Chcemy móc dogadać się z sąsiadami i sąsiadkami z naszego miasta, więc uczymy się polskiego. Czasami musimy się dogadać z ludźmi spoza Polski, więc przydaje się też parę słów po angielsku. Nie chodzi tylko o wiedzę teoretyczną o gra-matyce, ale też o umiejętność słuchania głosu innych.

Nie wzięliśmy się w Polsce z księżyca. Im lepiej będziemy znali naszą tradycję i historię, tym łatwiej będzie nam podej-mować decyzje o naszej przy-szłości. Na przykład w 1918 roku, kiedy Polska odzyskała niepodległość, budowali ją obywatele i obywatelki po-chodzący z różnych kultur. Wychowanek niemieckiej szkoły musiał współpracować z lekarką wykształconą w Ro-sji – udało im się, bo mieli coś wspólnego. Dlatego potrzebu-jemy mądrej edukacji histo-rycznej. Takiej, która pomoże Polsce współpracować z inny-mi krajami Europy i świata.

Ale łączy nas nie tylko hi-storia, więc mądra edukacja pomaga odkrywać kulturę. Czasami, gdy słowa i wiedza zawodzą, możemy się doga-dać dzięki muzyce, obrazom i sztuce. Chcemy, aby nasze otoczenie było nie tylko mą-dre i praktyczne. Chcemy też, aby było ładne i przyjazne dla wszystkich, również eme-rytów i niepełnosprawnych. Szkoła musi nas uczyć, jak dostrzegać inne osoby i jak z nimi współpracować.

Strach nie rozwija mądrości, dlatego szkoła nie może bazować na kontroli, testach i strachu.

Szkoła musi budować za-ufanie między kadrą pedago-giczną a młodzieżą. Bo prze-moc w szkole prowadzi do przemocy na ulicach. A brak szacunku dla ucznia w szkole prowadzi do braku szacunku wobec drugiego człowieka.

Sama edukacja nie naprawi problemów całego świata. Ale całe nasze otoczenie skorzysta na lepszej edukacji. Na przy-kład remont głupio pomyśla-nego skrzyżowania jest drogi. Łatwiej zadbać o to, aby osoba je projektująca umiała myśleć jednocześnie o wygodzie pie-szych i kierowców. Dlatego szkoła powinna uczyć szacun-ku i dialogu między uczniami a nauczycielami.

Każda szkoła to mała spo-łeczność wokół nas; każdy, kto zaczął naukę w jakiejś szkole, powinien móc ją tam dokoń-czyć. Taki jest kontrakt między uczniem a państwem. Jeśli stać nas na stadiony i wojny, to stać nas również na to, aby nie nisz-czyć edukacji. Wprost przeciw-nie – źródłem dumy dla Polski będzie dopiero moment, w któ-rym nawet najmniejsza szkoła, nawet najbiedniejsze dziecko dostanie tak dobrą edukację jak dziecko ministra lub milionera.

Edukacja to nasza wspólna sprawa. Uczniowie i uczenni-ce każdej zaniedbanej szkoły będą jutro moimi sąsiadami, kolegami, fachowcami od re-montów lub lekarzami. Dla-tego edukacja jest naszym wspólnym dobrem.

Zespół redakcyjny z Klubu Krytyki Politycznej z Łodzi:Marek Cieślik (korekta), Martyna Dominiak (tłumaczenie z jęz. niem.), Michał Gauza (pomysł „Jednodniówki”, teksty, redakcja), Hanna Gill-Piątek (skład), Marek Jedliński (kompilacja tekstów), Marcin Zaród (tekst).

Współpracownicy „Jednodniówki pierwszomajowej”:Michał Fryc z Młodych Socjalistów (grafiki), Anna Nowicka z Partii Kobiet (tekst), kolektyw Łódzka Akcja Miasto Otwarte, otwartalodz.pl.

Różne są święta. Inne świę-ta mają katolicy, inne święta mają żydzi, inne święta mają muzułmanie, a jeszcze inne – prawosławni. Trzeba było coś wymyślić, żeby wszyscy lu-dzie na świecie wybrali jeden dzień i powiedzieli: „To bę-dzie święto wszystkich ludzi, którzy pracują: niech sobie odpoczną, niech śpiewają i ba-wią się”. I wybrali robotnicy dzień pierwszego maja. (...)

Nie wszyscy się tylko bawią. Idą na zebrania, na wiece i roz-mawiają o tym, co robić, żeby ludziom było lepiej żyć, żeby nie chorowali, nie byli głodni, żeby czytali ładne książki. Kto umie ciekawie mówić, wcho-dzi na podwyższenie, żeby go wszyscy widzieli, i mówi. A potem wychodzą ze sztan-darami na ulicę.

Robotnicy wybrali czerwo-ny sztandar, bo „na nim robot-nicza krew”, a krew jest czer-wona. Chcieli mieć sztandar tak jak w wojsku, bo robotnicy – to także armia, tylko nie za-bijają nikogo, ale robią różne maszyny, budują domy, robią samochody i samoloty, tkają tkaniny, szyją ubrania i buty. Ile razy szewc ukłuje się szy-dłem, płynie krew. Ile razy spadnie blacharz z dachu albo w fabryce komuś rękę urwie maszyna, także leci czerwona krew. A jak dawniej lud się buntował, wojsko strzelało do robotników i także krew się lała. Więc wybrali czerwony sztandar i śpiewają, że się wali stary porządek.

A stary porządek nie jest do-bry. Bo ludzie się ciągle biją i kłócą, i każdy prawie kłamie, oszukuje i nie chcą żyć uczci-wie. (...) Nowy porządek, o któ-rym śpiewają pierwszego maja – to żeby każdy sam wiedział, co trzeba robić, a czego nie na-leży – i żeby każdy sam siebie pilnował. Nowy porządek po-winien być taki, żeby każdy trochę pracował, żeby nie było leniuchów i darmozjadów.

Nowy porządek – to taki, żeby szkoły były ciekawe i żeby każdy, kto chce się uczyć, szedł do szkoły. Nowy porządek – to żeby mocniejszy nie bił słabszego i nie odbierał tego, co tamten ma. Nowy porządek – to żeby mądrzejszy nie śmiał się, nie przezywał i nie oszukiwał młodszego, który nie tak dobrze rozumie. Nowy porządek – to żeby chłopcy nie dokuczali dziewczynkom i żeby dziewczynki nie płakały. Nowy porządek – to żeby wszędzie było czysto i wesoło.

A tymczasem jeden pra-cuje, a drugi sam nic nie robi i innym przeszkadza. Ten, co nic nie robi, więcej ma często i weselej żyje niż ten, co pra-cuje. I jest źle, bo ten stary po-rządek – to jest nieporządek. Bywa, że ktoś chce pracować, a nie może znaleźć pracy. Bo mówią: „Jesteś za stary, za sła-by, jesteś chory”. To niespra-wiedliwe. Więc stary i chory mają z głodu umierać? Co oni winni? (...) Albo jak kto bied-ny, to już całe życie ma się poniewierać? Więc robotni-cy śpiewają pierwszego maja o nowym porządku. (...)

Tekst Janusza Korczaka, lekarza, pedagoga i pisarza społecznego, ukazał się pierwotnie w 1922 r., w dwutygodniku „W słońcu”, przeznaczonym dla dzieci i wychowawców. Fragmenty tekstu przedrukowujemy za portalem Lewicowo.pl. Grafika: flickr.

Marcin zaród