01 Forum penitencjarne Zwyczajny bohater 38 Inauguracja w COSSW Kalisz 39 Kobiety mają głos...

44
Forum Forum 01 styczeń 2012 nr 164, rok XV ISSN 1505-2184 cena 3,50 zł www.sw.gov.pl 6 temat miesiąca Sąd i sędzia penitencjarny 13 zanim zapytasz Rozmowa ze Stanisławem Chmielewskim 20 prezentacje OISW Koszalin 26 z kraju Samiec alfa nie bije penitencjarne penitencjarne

Transcript of 01 Forum penitencjarne Zwyczajny bohater 38 Inauguracja w COSSW Kalisz 39 Kobiety mają głos...

ForumForum01styczeń 2012nr 164, rok XV

ISSN 1505-2184cena 3,50 zł

www.sw.gov.pl

6temat miesiąca

Sąd i sędzia

penitencjarny 13zanim zapytasz

Rozmowa ze Stanisławem

Chmielewskim 20prezentacje

OISW Koszalin 26z kraju

Samiec alfa

nie bije

penitencjarnepenitencjarne

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

rys. Dariusz Waśko

2

Początek roku to czas przemyśleń. Podsumowań i pla-nów. Już podzieliłem kartkę na pół, już zacząłemwypisywać „plusy” i „minusy”, ale... To zestawie-

nie nie bardzo mi wychodzi, a przecież optymizm mnienie opuszcza. Co więc przeszkadza? Jakiś niepokój. Mo-że to ci Majowie? Koniec ich kalendarza i koniec świa-ta. Nie, to nie to. Nasz świat trwa. Trwa i oby trwał jaknajdłużej, ale i jak najlepiej. A może to te flagi prote-stu NSZZFiPW? To też chyba nie, bo i tutaj jestem opty-mistą. Wierzę, że uda się osiągnąć kompromis. Jeste-śmy przecież służbą nie gorszą od policji i wojska. A mo-że nawet lepszą. Pamiętam człowieka, który o SłużbieWięziennej wypowiedział się tak: To służba, którą moż-na porównać do służby wojskowej w stanie wojny. Byłto prof. Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konsty-tucyjnego. Nas nie można lekceważyć, pomijać. To rów-nież najlepiej wykształcona służba ze wszystkich służbmundurowych.

Co więc nie pozwala mi na pozytywne podsumowanieroku? Przecież nie emerytury? Na razie się nie wybieram,chociaż właściwie mógłbym. Rysunek nad tekstem, któ-ry Państwo czytacie, to tylko satyra. Tutaj też jestem opty-mistą, chociaż wizja 25 lat służby do 55. roku życia, bezokreślenia podstawy naliczania i procentów za kolejne la-ta służby ponad te 25, nie jest moją wizją. Ale mój opty-mizm jest wielki i sądzę, że i tu porozumienie zostaniezawarte. Tak że większość będzie zadowolona. W miarę.Czyli to też nie? A może ten optymizm mnie opuścił? Chy-ba nie. Dostarczony do Państwa pierwszy w 2012 r. nu-mer „Forum Penitencjarnego”, poszerzony o 12 stron, ca-ły w kolorze, z zawartością, która może zadowolić więk-szość, bo nie wszystkich (taki się jeszcze nie urodził, któ-ry by…) to już nie jest gazeta stricte branżowa. To mie-sięcznik społeczno-branżowy, który pozwala na poznanieproblemów, zadań, działań służby również osobom spo-za służby, którym z racji zainteresowań temat ten jest bli-ski (studenci, naukowcy, kuratorzy, sędziowie penitencjar-

ni itp.). Ale też tzw. zwykłemu obywatelowi, który o Służ-bie Więziennej wie tyle co nic, a może nawet jeszcze mniej.Bo obecnie jednym z najważniejszych zadań jest budowanaszego wizerunku.

I już wiem, co mi nie pozwala na pełne podsumowa-nie roku. Nie można przecież podsumować, jak też i pla-nować, czegoś, czego nie ma. A nas po prostu nie ma.W społecznej percepcji pojawiamy się wyłącznie wtedy,kiedy coś (czytaj: wypadek nadzwyczajny) dzieje sięza murami więzienia. Lub też przed murami albo na nich(patrz: protest). I tylko wtedy. Udało się nam zdobyć pięćminut uwagi po powodzi, śnieżycach, z racji pomocyw schroniskach dla zwierząt lub udziału w innych incy-dentalnych akcjach. To dobrze. Ale na szczęście powo-dzi nie ma, a nawet wręcz przeciwnie, śnieżyce raczejteż nam nie grożą. Na co dzień są realizowane progra-my. Wiem, że widać nas w miejscowościach, gdzie sąwięzienia. Widać nas dobrze, dobrze o nas mówią i pi-szą. Jesteśmy częścią lokalnych społeczności. Tym więk-szą, im więcej wspólnych inicjatyw, kontaktów z miej-scowymi mediami, pokazywania naszej pracy. Chylę czo-ło (właściwie salutuję) przed dyrektorami, którzy „sprze-dają” naszą ciężką pracę, przed rzecznikami prasowymi,wychowawcami, ale też przed wieloma „ochroniarzami”,którzy na zewnątrz pokazują naszą twarz. Twarz bezagresji, choć czasem w kominiarce. Wizerunek ludzi, któ-rzy codziennie idą na „pierwszą linię frontu” – parafra-zując słowa prof. Rzeplińskiego. Ludzi, którzy (chociażo tym się nie mówi) codziennie przez wiele godzin sty-kają się z brutalnością, demoralizacją, czasem z agre-sją, chamstwem, brudem, itp. Bo „anioły” za murami niesiedzą. Jakim trzeba być człowiekiem, jak silną trzebamieć psychikę, aby to wszystko wytrzymać, czasem niewybuchnąć, nie przenieść do domu. O tym się nie mó-wi. A trzeba. Niby wszystko jest OK. Niby. Bo znowu jestcisza. Oby nie przed burzą. A miało być optymistycznie…

Naczelny

Z nowym rokiem

Styczeń 2012 r.OKŁADKA: fot. Piotr Kochański

SĄD I SĘDZIA PENITENCJARNY – temat miesiąca6 Nie tylko nadzór7 Uniwersytecka „Klinika”8 Sądy penitencjarne uginają się od spraw

BE... Z PUDŁA4 Nieznany świat Pigmejów4 Armwrestling w Radomiu4 Skazany Wolontariuszem Roku5 Uhonorowano opolska Służbę Więzienną5 Mikołajkowy turniej piłki nożnej5 Szlachetna paczka5 Aplauz dla więziennych muzyków

Z KRAJU10 Zadośćuczynienie jest sztuką12 Kara śmierci – dlaczego przeciw12 Kara śmierci z perspektywy biblijnej15 Trudny egzamin z chrześcijańskiej miłości16 Refleksja etyczno-teologiczna17 W obliczu samobójstwa18 Funkcjonariusz potrzebuje wsparcia19 Na szali życia26 Samiec alfa nie bije28 Każdy zmienia się na swoją miarę29 To nie ja, to ona...30 Damski bokser34 Podniebna pasja i ostry rock36 Bieganie: pozytywna szajba

ZANIM ZAPYTASZ13 Zmiany są nieuchronne – rozmowa14 Czy studia z zarządzania spełniają wymagania?

PREZENTACJE: OISW Koszalin20 Trójstyk penitencjarny, czyli...21 Czarneński kombinat22 Koszalin. W areszcie: dobra atmosfera to podstawa22 Koszalin. W zakładzie: programy i akcje23 W Szczecinku: funkcjonariusze oceniają24 Słupsk: wyrazy uznania24 W Wierzchowie: najlepsza załoga na świecie25 Złotów: z Rodłem w tle25 Stare Borne: ekologicznie25 „Posejdon”: szkolenia i wypoczynek

NIEZBĘDNIK PRAWNY31 Czy istnieje potrzeba uchwalenia nowego Kkw?

ZE ŚWIATA33 Bastoy – wyspa skazanych

AKTUALNOŚCI38 Gratulacje dla kompanii38 Delegacja PTP w TK38 Zwyczajny bohater38 Inauguracja w COSSW Kalisz 39 Kobiety mają głos

HISTORIA 40 Pamięć musi trwać41 Nie tylko o marginesie

BEZ KOMENTARZA42 Inwentaryzacja jest najważniejsza

MOIM ZDANIEM43 Oddziały bez znieczulenia

01styczeń 2012nr 164, rok XV

ISSN 1505-2184cena 3,50 zł

www.sw.gov.pl ForumpenitencjarneForumpenitencjarne

fot.

Pio

tr K

ocha

ński

fot.

Pio

tr K

ocha

ński

fot.

Pio

tr K

ocha

ński

fot.

Grz

egor

z K

orw

in-S

zym

anow

ski

fot.

Pio

tr K

ocha

ński

spis treści

3FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

12 Kara śmierci – debata

13 Rozmowa ze Stanisławem Chmielewskim

20 Prezentacje – OISW Koszalin

40 Pamięć musi trwać

6 Sąd i sędzia penitencjarny

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 20124

Za murami Zakładu Karnego w Tarno-wie Mościcach gościła Anna Warchoł, pie-lęgniarka – misjonarka, która kilkanaściemiesięcy spędziła jako wolontariuszka

w afrykańskim szpitalu w Bagandou,utrzymywanym przez diecezję tarnowską.Dwa lata temu skazani z Mościc zorgani-zowali na rzecz tego szpitala dobroczyn-

ną aukcję swych prac plastycznych „Darserca dla Afryki”. W trakcie spotkania,na które przybyło kilkudziesięciu osadzo-nych, zaprezentowano blisko sto barwnychfotografii ukazujących nieznany światPigmejów, ich warunki życia, pracy, wnę-trza chat, codzienne zajęcia. Autorka zdjęćszczególnie chętnie fotografowała murzyń-skie dzieci, stąd tytuł wystawy „Amolen-ge Aka”, czyli dzieci Pigmejów.

Prelegentka opowiadała o swojej pra-cy w afrykańskiej placówce medycznej,sposobach leczenia, w tym o miejscowychszamanach stanowiących dla wielu z tu-bylców najważniejszy autorytet medycz-ny, a także o afrykańskich zwyczajach i ży-ciu codziennym. Podkreśliła też znacze-nie pomocy, nawet tej najmniejszej, jakapłynie do Bagandou od dobroczyńców,uświadamiając osadzonym, że ofiarowu-jąc swe prace na rzecz misji istotnie wspo-mogli życie ludzi na innym kontynencie.Prelekcji towarzyszyła prezentacja mul-timedialna. Anna Warchoł przywiozła teżdo zakładu karnego kilkanaście pamiątekz Afryki, wykonanych przez jej podopiecz-nych – pacjentów i ludzi, z którymi w cza-sie pobytu w Republice Środkowoafrykań-skiej miała kontakt. Wystawa przez kilkadni eksponowana była w świetlicy mościc-kiego więzienia.

tekst i zdjęcie Jacek Matrejek

Nieznany świat Pigmejów

Armwrestlingw Radomiu

Najlepsi armwrestlerzy, ok. 100 za-wodników z całej Europy, zjechalido Radomia. W czasie zawodów roze-grano 300 pojedynków o I Puchar Ra-domia w siłowaniu się na rękę. W ra-mach pucharu rozegrano także ogólno-polskie zawody służb mundurowychw siłowaniu na rękę w kategorii męż-czyzn i kobiet. Uczestniczyło w nich 20najsilniejszych czynnych funkcjonariu-szy, reprezentujących Służbę Więzien-ną, Policję, Straż Graniczną, StrażMiejską i Siły Powietrzne RP. Wśródnich byli funkcjonariusze z AresztuŚledczego w Radomiu. Zwycięstwow kategorii „open” odniosła st. kpr.Agnieszka Tkaczyk, starszy strażnikdziału ochrony, a trzecie miejsce zająłkpr. Jacek Włudarczyk, starszy straż-nik działu ochrony.

Atrakcję dla widzów stanowiła teżobecność Jassona Corricka, posiadaczatytułów Mister Universe i MisterWorld 2010. Armwrestling cieszy sięw Polsce coraz większą popularnością.Największa tego typu impreza NemiroffWorld Cup – Puchar Świata w siłowa-niu na rękę odbyła się u nas 12 paź-dziernika 2011 r.

Joanna KarpetaKrzysztof Linowski

Włocławek, czwartek, 1 grudnia 2011 r.Wypełniona po brzegi reprezentacyjnasala Pałacu Bursztynowego, siedzibyFundacji „Samotna Mama”. Wśród pu-bliczności zastępca prezydenta WandaMuszalik, radni, ludzie kultury, naukii bohaterowie wieczoru – wolontariusze.Wśród nich niepozorny, zakłopotany, jak-by zagubiony Mariusz Dybizbański, ska-zany z Zakładu Karnego we Włocławkuwybrany przez internautów 1719 głosa-mi Wolontariuszem Roku 2011.

Ale po kolei. 11 organizacji wystawi-ło 12 przedstawicieli do wyścigu o ty-tuł włocławskiego Wolontariusza Ro-ku 2011. O tym, że Fundacja Europej-skie Centrum Wspierania InicjatywSpołecznych jako swojego kandydata za-proponowała Mariusza Dybizbańskiegodowiedziałem się telefonicznie od Ma-riusza Sieraczkiewicza z Projektu Wło-cławek. Przez moment myślałem, że tożart. Owszem, „Dybiz” wykonał jakowolontariusz ogrom pracy, szczególniew ramach pięciu edycji akcji „PokolorujŚwiat”, ale jakie ma szanse z wolonta-riuszami z wolności? Pomyślałem wte-dy, że sama nominacja to już zaszczyti co by nie mówić – uznanie dla zakła-du we Włocławku za współudział w pro-jektach wolontariackich. Późniejsze wy-darzenia, szybkie objęcie prowadzeniaw głosowaniu i zwycięstwo z dużą prze-wagą zaskoczyły nie tylko mnie.

Profesjonalnie prowadzoną Galę Wo-lontariatu uświetniły występy zespołówmuzycznych z włocławskich szkół, wy-stąpienia oficjalne i prezentacja multime-dialna. Najbardziej wzruszające byływystępy niepełnosprawnych dzieci. Fan-tastyczni, pełni zapału i uroku młodzi ar-tyści oczarowali publiczność. W finalena scenę wyszło dwunastu wspaniałych.Każdy został uhonorowany dyplomemi nagrodami rzeczowymi, a Mariusz do-datkowo otrzymał koszulkę z rąk Wolon-

tariuszki Roku 2010. Za rok to on będziewręczał podobną Wolontariuszowi Ro-ku 2012. We wzruszających słowach lau-reat podziękował wszystkim, dzięki któ-rym może uczestniczyć w niesieniu po-mocy i radości innym: Zakładowi Karne-mu we Włocławku, Fundacji EuropejskieCentrum Wspierania Inicjatyw Społecz-nych, Projektowi Włocławek. Podły teżnazwiska: Joanna Nowicka, Roman Bącz-kowski i inne. Wiele osób obecnych

na Gali Wolontariatu, np. radni Krzysz-tof Kukucki i Jan Stocki, Mariusz Sieracz-kiewicz (Projekt Włocławek), IzabelaTrojanowska (Włocławskie Centrum Kul-tury) było w zakładzie we Włocławkuna spotkaniach ze osadzonymi. Może dla-tego wybranie skazanego Wolontariu-szem Roku nikogo nie zdziwiło i nie spo-wodowało negatywnych reakcji. Decyzjąprezydenta Włocławka Mariusz Dybi-zbański został powołany w skład jury or-ganizowanego przez niego konkursu. Zo-stałem też poproszony do podpisania uro-czystego listu intencyjnego w sprawie po-parcia dla akcji wolontariackich.

tekst i zdjęcie Ryszard Seroczyński

Skazany Wolontariuszem Roku

be...zpudła

fot.

Pio

tr K

ocha

ński

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012 5

Podczas Międzynarodowej Konferen-cji „Szkoła – Praca – Dom – godne ży-cie osoby z autyzmem” opolska SłużbaWięzienna została wyróżniona statuet-ką „Razem w Europie” za działaniana rzecz osób z autyzmem. „Dziękiwsparciu i zaangażowaniu osoby z au-tyzmem w naszym regionie czują się po-trzebne. Uczą się i pracują w godnychwarunkach” – napisano w certyfikacieprzyznającym zaszczytne wyróżnienie.

Konferencję na terenie ElektrowniOpole zorganizowało Stowarzyszeniena Rzecz Autyzmu „Uczymy się żyć ra-zem” placówka w Kup. Spotkanie odby-ło się pod honorowym patronatem wo-jewody opolskiego Ryszarda Wilczyń-skiego, marszałka województwa JózefaSebesty i prezydenta Opola Ryszarda Ze-mbaczyńskiego. Służbę Więzienną re-prezentowali dyrektorzy aresztów śled-czych i zakładów karnych okręgu opol-skiego. Ze środowiska naukowego obec-ni byli m.in. dr n. med. Anna Rozetti--Szymańska, dyrektor Navicula – Cen-trum Kliniki Zaburzeń Rozwoju w Łodzi,prof. dr hab. Zenon Jasiński, dyrektor In-stytutu Nauk Pedagogicznych Uniwer-sytetu Opolskiego, prof. Franciszek Ma-rek, dziekan Wydziału Pedagogiki Wyż-szej Szkoły Zarządzania i Administracjiw Opolu. Przybyli też goście zagranicz-ni – przedstawiciele Leczniczego Cen-trum Pedagogiczno-Terapeutycznegoz Neuwied w Niemczech.

Opolska Służba Więzienna zaangażo-wana jest w pomoc podopiecznym Sto-warzyszenia. W 2011 r. podpisane zosta-ło porozumienie między dyrektoremokręgowym ppłk Iloną Pietrasz a prezesStowarzyszenia Elżbietą Sobolewską,na podstawie którego skazani wykonująnieodpłatnie prace remontowe i budow-lane na terenie placówki Stowarzyszenia.

Barbara Ilona Pietrasz

Niecodzienna inicjatywa więzienni-ków z Zakładu Karnego we Włodawiespotkała się z dużym odzewem skaza-

nych. W ramach akcjicharytatywnej na rzeczleczenia trzymiesięcz-nej Ali Steć zmagającejsię z chorobą nowo-tworową wątroby od-był się koncert „Jesien-ne wspomnienia...”w wykonaniu Piotrai Grzegorza, więźniówwłodawskiej jednostkioraz uczestników Po-wiatowego OśrodkaWsparcia „Przystań”we Włodawie.

Impreza integracyj-na spotkała się z du-

żym zainteresowaniem środowiskalokalnego i nie tylko. Na koncert przy-bili: Wiesław Holaczuk, starosta po-

wiatu włodawskiego, Andrzej Lis, dy-rektor Domu Pomocy Społecznej „Se-nior” w Różance, ks. Jerzy Ignaciuk,kapelan Więziennictwa Prawosławne-go, Dorota Ostrowska, kierownik Po-wiatowego Ośrodka Wsparcia „Przy-stań” we Włodawie, mjr Andrzej Rab-czewski, dyrektor Aresztu Śledczegow Krasnymstawie oraz mjr RyszardWojarnik, dyrektor zakładu we Włoda-wie wraz z funkcjonariuszami. W ak-cję włączyli się wolontariusze z wło-dawskiej „Bajkolandii” i przedszkolaniepublicznego „Mała Akademia”, któ-rzy czuwali nad zbieraniem datków.Przez owacje na stojąco publicznośćdała wyraz sympatii, ze szczególnymuznaniem dla zaangażowania więzien-nych bardów.

tekst i zdjęcie Dariusz Demczuk

UhonorowanoopolskąSłużbęWięzienną

Aplauz dla więziennych muzyków

Hala Sportowa przy Szkole Podstawo-wej im. Bohaterów Łużyckiej BrygadyWojsk Ochrony Pogranicza w GryfowieŚląskim gościła drużyny piłkarskie.Po raz trzeci rozegrano MikołajkowyTurniej Piłki Nożnej Drużyn Niezrzeszo-nych o puchar Burmistrza Gminy i Mia-sta Gryfów Śląski.

Do zawodów przystąpiło osiem zespo-łów, z których pięć reprezentowałoGryfów Śląski, a trzy Zarębę – drużynafunkcjonariuszy i dwie drużyny skaza-nych z Zakładu Karnego w Zarębie. Ze-społy zostały podzielone na dwie grupy,po cztery drużyny. Po meczach grupo-wych dwie pierwsze drużyny przeszłydo dalszych rozgrywek. W jednym pół-finale spotkały się drużyny Funkcjona-riuszy i „Chłopaki z paki” (pierwszy ze-spół skazanych). Po zaciętej, ale prowa-dzonej fair play grze, skazani musieliuznać wyższość swoich przełożonych.W drugim pojedynku półfinałowym spo-

tkały się „Fantastyczna szóstka” i zespół„Old boy”, który okazał się lepszyod swoich dużo młodszych przeciwni-ków. W meczu o trzecie miejsce po za-ciętej walce zwyciężyli „Chłopaki z pa-ki”. Drużyna funkcjonariuszy wygrałaswój finałowy pojedynek z drużyną„Old boyów”. Drugi zespół skazanychpo przegranej w rzutach karnych osta-tecznie zajął ósme miejsce. Pierwszemiejsce przypadło zawodnikom ZK w Za-rębie. Z rąk burmistrza Olgierda Poniź-nika, który zgodnie z nazwą turnieju wy-stąpił w stroju św. Mikołaja, otrzymaliokazały puchar. Najlepszym strzelcemturnieju został Piotr Borowiecki, funkcjo-nariusz jednostki w Zarębie, a najlep-szym bramkarzem zawodnik z drużynyskazanych, również z Zręby. Wszyscyuczestnicy otrzymali okolicznościowedyplomy. Burmistrz zaprosił wszystkichna podobny turniej za rok.

tekst i zdjęcie Ryszard Leszczyński

Więziennicy z Zakładu Karnegow Szczecinku po raz pierwszy wzięliudział w akcji „Szlachetna paczka”. Suk-ces to uczestnictwo w niej ok. 90 proc.załogi. Pomoc zaoferowano dwóm rodzi-nom ze Szczecinka. Ogólnopolska akcja

świątecznej pomocy jest realizowanaprzez Stowarzyszenie „Wiosna”. Prywat-ni darczyńcy odpowiadając na potrzebyubogich mieszkańców ze swojego mia-sta lub okolicy wybierają konkretną ro-dzinę i przygotowują dla niej paczkę. In-formacje o potrzebujących są umieszcza-ne przez wolontariuszy w anonimowejbazie internetowej. Za okazane serce i po-moc tym, którzy jej potrzebują, wszystkimdarczyńcom należą się podziękowania.

Jarosław Horniatko

Mikołajkowy turniej piłki nożnej

be...zpudła

Szlachetnapaczka

Nadzór penitencjarny, zgodnie z art. 32 kkw polegać mana pieczy nad legalnością oraz prawidłowością wyko-nywania kar pozbawienia wolności, kary aresztu, tym-

czasowego aresztowania, zatrzymania oraz środków zapo-biegawczych związanych z umieszczeniem w zakładzie za-mkniętym, a także kar porządkowych i środków przymu-su skutkujących pozbawieniem wolności. Jest sprawowa-ny w zakładzie karnym przez sędziego sądu okręgowegozwanego dalej sędzią penitencjarnym.

Sędzia na straży Zgodnie z art. 1 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwo-

ści „W sprawie sposobu, zakresu trybu sprawowania nad-zoru penitencjarnego” z 26 sierpnia 2003 r., nadzór tensprawuje sędzia penitencjarny sądu okręgowego, w któ-rego okręgu wykonywane są konkretne kary lub środki. Wy-daje on zarządzenia w kwestiach niewymagających posta-nowienia sądu penitencjarnego (art. 18 par. 3 kkw) orazwykonuje czynności z zakresu nadzoru penitencjarnego(art. 32-35 kkw). Wizytuje też zakłady karne, areszty śled-cze oraz inne miejsca, w których przebywają osoby pozba-wione wolności. Ma prawo wstępu w każdym czasie, bezograniczeń do zakładów i aresztów oraz poruszania siępo ich terenie, przeglądania dokumentów i żądania wyja-śnień od administracji tych jednostek. Może bez obecno-ści innych osób przeprowadzać rozmowy z osadzonymi orazbadać ich wnioski, skargi i prośby.

Sędzia penitencjarny uchyla sprzeczną z prawem decy-zję dyrektora zakładu karnego, aresztu śledczego, dyrek-tora okręgowego i dyrektora generalnego Służby Więzien-nej lub osoby kierującej innym zakładem przewidzianymw przepisach prawa karnego wykonawczego oraz komisjipenitencjarnej, sądowego kuratora zawodowego. Do uchy-lenia konkretnej decyzji niezbędne jest, by dotyczyła onaosoby pozbawionej wolności. Na decyzję sędziego skaza-nemu, a także organom wskazanym powyżej, przysługu-je prawo wniesienia skargi do sądu penitencjarnego, w któ-rego okręgu wydano decyzje.

Nadzór penitencjarny polega na kontroli i ocenie,a w szczególności:� legalności wykonywania orzeczonej kary i przebywania

skazanych w zakładach karnych oraz ich zwalniania;� prawidłowości zaliczenia skazanych do odpowiednich grup

i podgrup klasyfikacyjnych, kierowania do właściwych za-kładów karnych, rozmieszczania wewnątrz tych zakładów,jak również dokonywania zmian w tym zakresie;

� kwalifikowania skazanych do właściwych systemów wy-konywania kary, ustalania indywidualnych programówoddziaływania oraz sposobu ich realizacji;

� kwalifikowania skazanych jako niebezpiecznych;

� wykonywania zadań penitencjarnych i działalności reso-cjalizacyjnej zakładu karnego oraz przebiegu procesu re-socjalizacji skazanych, zwłaszcza przestrzegania prawi obowiązków skazanych oraz zasadności i skutecznościstosowanych metod i środków oddziaływania peniten-cjarnego, prawidłowości i terminowości dokonywaniaokresowych ocen postępów w resocjalizacji i opiniowa-nia skazanych;

� wykorzystywania pracy jako środka oddziaływania pe-nitencjarnego, przestrzegania przepisów dotyczącychczasu, bezpieczeństwa i higieny pracy oraz prawidłowo-ści ustalania należności za pracę;

� kierowania skazanych do nauczania ogólnego i zawodowego;� organizowania czasu wolnego skazanych, m.in. zajęć k.o.

i sportowych;� prawidłowości przyznawania nagród, zezwoleń na cza-

sowe opuszczenie zakładu karnego oraz wymierzania kardyscyplinarnych;

� prawidłowości i terminowości załatwiania próśb, skargi wniosków skazanych,

� przestrzegania praw skazanych w zakresie korzystaniaz praktyk religijnych, udziału w działalności charytatyw-nej i społecznej związku wyznaniowego;

� warunków bytowych skazanych, stanu opieki medycz-nej i stanu sanitarnego;

� współdziałania ze społeczeństwem, zwłaszcza z zakłada-mi pracy zatrudniającymi skazanych, placówkami oświa-towo-wychowawczymi i rodzinami skazanych oraz pozy-skiwania ich do udziału w procesie wychowawczym;

� przestrzegania przepisów o bezpieczeństwie w zakładziekarnym, w tym przepisów dotyczących użycia broni, si-ły fizycznej i środków przymusu bezpośredniego;

� prawidłowości postępowania administracji zakładu kar-nego w razie ujawnienia popełnienia przestępstwa, a tak-że w wypadkach buntów, samouszkodzeń i zgonów;

6 FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

Mocno skomplikowany pod względem prawnymcharakter wykonywania kary pozbawienia wolnościskłania do poszukiwania sprawnych mechanizmównadzoru. Pełnią go sędziowie penitencjarni orazsądy penitencjarne.

Nie tylkonadzór

temat miesiąca: sąd i sędzia penitencjarny

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012 7

temat miesiąca: sąd i sędzia penitencjarny

� zakresu, terminowości i trafności podejmowanychczynności mających na celu przygotowanie skazanegodo życia po zwolnieniu z zakładu karnego;

� udzielania pomocy postpenitencjarnej, zwłaszcza w zakre-sie uzyskania przez skazanego dokumentów tożsamości,znalezienia pracy i zakwaterowania po zwolnieniu z zakła-du karnego, a także pomocy w ustaleniu niezdolnoścido pracy i prawa do renty z tytułu tej niezdolności.

Właściwości sądów penitencjarnychSąd penitencjarny jest właściwym w stosunku do osoby

skazanej na bezwzględną karę pozbawienia wolnościod chwili jej osadzenia w jednostce penitencjarnej. Badaz urzędu swą właściwość, a w razie stwierdzenia jej braku,przekazuje sprawę odpowiedniemu sądowi lub innemu or-ganowi. Takie rozwiązanie powoduje, że nawet błędne skie-rowanie sprawy co do zasady nie spowoduje jej odrzucenia.Prof. Zbigniew Hołda w komentarzu do kodeksu karnego wy-konawczego przedstawił listę spraw wyraźnie przekazanychprzez ustawę do właściwości sądów penitencjarnych, któ-re dotyczą skazanych na karę pozbawienia wolności.

Zdaniem profesora do właściwości sądów penitencjar-nych należą m.in. następujące sprawy:� rozpoznawanie skarg na decyzje organów (wymienionych

w art. 2 pkt 3-6 i 10 kkw), takich jak sędzia penitencjar-ny, prezes sądu, dyrektor zakładu karnego, zawodowy ku-rator sądowy składanych przez skazanych odbywającychkarę pozbawienia wolności, karę aresztu, kary porządko-we i środki przymusu skutkujące pozbawienia wolności,a także przez tymczasowo aresztowanych;

� zmiana określonego w wyroku rodzaju i typu zakładukarnego, a także orzeczonego systemu terapeutyczne-go wykonywania kary;

� orzekanie o objęciu skazanego uzależnionego od alko-holu albo środków odurzających lub psychotropowychleczeniem i rehabilitacją;

� orzekanie o dokonaniu koniecznego zabiegu lekarskie-go w przypadku sprzeciwu skazanego;

� orzekanie w przedmiocie udzielenia przerwy w wyko-naniu kary pozbawienia wolności i w innych kwestiachz tym związanych, w tym o odwołaniu przerwy w wy-konywaniu kary;

� orzekanie w kwestiach związanych z warunkowymprzedterminowym zwolnieniem, wykonywaniem orze-czenia w tym przedmiocie i odwołaniem warunkowegozwolnienia;

� wyznaczanie okresu niezbędnego na przygotowanie ska-zanego do życia po zwolnieniu z zakładu karnego;

� oddanie skazanego zwolnionego z zakładu karnegopod dozór kuratora oraz orzekanie o jego zaniechaniu.

Dyrektor nadal decydujeW samym nadzorze nie chodzi o doprowadzenie do sy-

tuacji, w której kierownictwo zakładów karnych zostanieoddane w ręce sędziów. Celem jest zapewnienie większejkontroli nad coraz bardziej dynamicznym i podlegającymczasem nawet zasadniczym zmianom procesem odbywa-nia kary. Funkcjonujący w naszym systemie penitencjar-nym nadzór realizowany przez sędziego polega główniena sprawdzaniu, poprawianiu, w tym uchylaniu i zmianieaktów prawnych jednostki nadzorowanej.

Realizowany jest w ściśle określonej dziedzinie i wypły-wając z kompetencji szczególnej, zwiększa szansę na pra-widłowe wykonywanie kary pozbawienia wolności. Admi-nistracja zakładów karnych nie może być ograniczona w speł-nianiu swoich podstawowych obowiązków i uprawnień. Dla-tego przepisy regulujące nadzór penitencjarny muszą wy-znaczać bardzo precyzyjne granice, poza które nie powin-na sięgać ingerencja decyzyjna sędziego. Czasem jego rolaw obszarze objętym działalnością nadzorczą musi ograni-czać się do zasygnalizowania spostrzeżeń i ewentualnychobaw odpowiednim podmiotom, uprawnionym do decydo-wania w danej kwestii.

W okresie międzywojennym nadzór penitencjarny spra-wował prokurator, a od 1957 r. również sędzia, co nor-mował Kodeks karny wykonawczy z 1969 r. Postulowanezniesienie nadzoru prokuratorskiego zrealizowano w kkwz 1997 r. Obecnie w Polsce istnieje prawie 50 sądów pe-nitencjarnych (wydziałów penitencjarnych w sądach okrę-gowych), orzeka w nich 146 sędziów penitencjarnych.

Grzegorz Korwin-Szymanowskizdjęcie Piotr Kochański

Klinika działa w imieniu i na rzecz więźniów oraz w in-teresie publicznym. Swoje cele realizuje w oparciu o dia-

log z władzami publicznymi, zawierając porozumienia,m.in. ze Służbą Więzienną (dotychczas były trzy takie umo-wy). Stwarza to studentom możliwość uczestnictwa w za-jęciach prowadzonych przez praktyków – funkcjonariuszySW, a następnie praktycznego stosowania nabytej wiedzyw kontakcie ze skazanymi i personelem więziennym. Na za-jęcia są też zapraszani sędziowie penitencjarni, pracow-nicy Krajowego Mechanizmu Prewencji, obrońcy praw czło-wieka, członkowie międzynarodowych organów kontrol-nych oraz liderzy organizacji pozarządowych.

Działania Kliniki koncentrują się na badaniu spraw kon-kretnych skazanych, którzy wyrazili na to zgodę (przez usta-nowienie przedstawiciela na podstawie art. 42 kkw). Do-piero po zbadaniu udokumentowanej sprawy i uwiarygod-nieniu faktów, podejmuje się decyzję o zasadności i zakre-sie pomocy, w tym reprezentowaniu skazanego przezprzedstawiciela Kliniki lub opracowaniu tzw. opinii przy-jaciela sądu (amicus curie*). Jest to uznawana przez sądypraktyka polegającą na wyrażaniu opinii przez bezstron-ne podmioty w postępowaniach sądowych. Pomaga to są-dowi w rozpoznaniu problematycznej sprawy, z uwzględ-nieniem argumentów oraz poglądów, jakie niekonieczniemogą być przedstawione bezpośrednio przez osoby, któ-rych problem dotyczy. Klinika opracowuje opinie także dlaorganów administracji więziennej.

W trakcie 5-letniej działalności studenci napotykali pew-ne przeszkody, takie jak podejrzliwość i wątpliwości ze stro-ny władz i personelu więziennego, wyrażające się np. nie-zapewnieniem warunków poufności rozmowy z więźniem,odmowie przeglądania akt penitencjarnych. Klinika stara-ła się postrzegać tego typu problemy z perspektywy SW. Jed-nocześnie przekonywała, że jej obecność w więzieniu jestkorzystna dla służby. Zapewnia bowiem bezstronną perspek-tywę niezależnego podmiotu, która może być przydatna zwa-żywszy na rutynę pracy w więzieniu. Jeśli zaś postępowa-nie SW w stosunku do skazanych jest słuszne, służba otrzy-muje aprobatę dla przyjętych praktyk i rozwiązań.

Trudności związane z postępowaniem przedstawiciela ska-zanego przed sądami penitencjarnymi polegały na tym, że:

– amicus curie nie były zaliczane do materiału sprawy(art. 22 kkw) ani brane pod uwagę, w uzasadnieniach de-cyzji sądy nie odnosiły się do faktów ustalonych i udowod-nionych przez Klinikę ani do jej argumentów;

– zdarzało się, że sędziowie z lekceważeniem traktowalistudentów działających w charakterze przedstawiciela, ogra-niczali ich wypowiedzi bądź nie dopuszczali do głosu;

– prokurator, administracja więzienna ani sąd nie odno-sili się do wystąpienia przedstawiciela.

Działania Kliniki przyczyniają się do wzmocnieniaochrony prawnej więźniów, a więc wywiązywania się Pol-ski z zobowiązań międzynarodowych i obowiązków „przy-zwoitego państwa prawa”.

dr Maria Niełacznaopiekun Kliniki art. 42 kkw

*Amicus curiae lub amicus curie – prawniczy terminrzymski, dosłownie „przyjaciel sądu”, określający – naj-częściej w anglosaskiej praktyce prawnej – osobę lub or-ganizację, nie będącą stroną w postępowaniu sądowymi dobrowolnie, z własnej inicjatywy, oferującą sądowi opi-nię prawną lub inną dotyczącą przedmiotu postępowania.

Uniwersytecka„Klinika”Przy Katedrze Kryminologii i Polityki KryminalnejUniwersytetu Warszawskiego od 2008 r. działa „Klinikaart. 42 kkw”. Jej misją jest ochrona praw skazanychna karę pozbawienia wolności, celem zaś promowanieich praw, zapewnienie dostępu do pomocy prawneji społecznej oraz wsparcie w realizacji uprawnieńi obowiązków.

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 20128

temat miesiąca: sąd i sędzia penitencjarny

Orzekanie w wydziale penitencjarnym wy-maga od sędziego rzemieślniczej biegło-ści z dozą wrażliwości – twierdzi Piotr Haj-

duk, przewodniczący wydziału penitencjarne-go Sądu Okręgowego w Poznaniu. – Przyglą-dam się młodym sędziom, którzy przychodząz sądów I instancji, i widzę, jak bardzo trud-no im zrozumieć filozofię udzielania warunko-wych zwolnień, które przecież nie są darowa-

niem kary, ale dalszą resocjalizacją na wolności. Do-piero po pewnym czasie to trafia do sędziów, czasa-mi lata muszą upłynąć. Potem, kiedy już przekonają

się do tej instytucji, istnieje niebezpieczeństwo,że, tak jak ma to miejsce w niektórych zakła-dach karnych, warunkowe zwolnienia udzie-lane są w 100 proc. przypadków, co też nie jestwłaściwe, bo nie powinny być na przykład spo-sobem na „rozluźnienie” więzienia.

Zdarzają się też rozstrzygnięcia na podsta-wie błędnych kryteriów. Sędzia jest człowie-kiem, może mieć wewnętrzny konflikt z wła-snym poczuciem sprawiedliwości, jeśli jegoprzekonania są takie, żeby nie udzielać warun-kowego przedterminowego zwolnienia (wpz).Przykładem mogą być sędziowie, którzy zasta-nawiają się co zrobić z mordercą ks. JerzegoPopiełuszki, czy udzielić warunkowego zwol-

nienia, bo ten nabył już uprawnienia do ubiegania sięo nie, czy też przestępca powinien pozostać w wię-zieniu do końca kary.

Garstka obsługuje Polskę– W Polsce jest tylko 146 sędziów peniten-

cjarnych – mówi Mariusz Pankowiec, przewod-niczący wydziału penitencjarnego Sądu Okrę-gowego w Białymstoku. W pierwszej poło-wie 2011 r. do sądów penitencjarnych wpły-nęło 60 tys. wniosków od dyrektorów więzieńo udzielenie osadzonym warunkowego przed-terminowego zwolnienia. To o połowę więcejniż w całym 2010 r. A trzeba pamiętać, że naj-więcej wniosków składają sami skazani, do-piero potem dyrektorzy więzień. Najmniej jestich ze strony prokuratorów, kuratorów oraz są-dów z urzędu. Sędzia penitencjarny ma cza-

sem, dzień po dniu, po kilkanaście, a zdarza się, żei po kilkadziesiąt spraw. Do każdej musi napisać uza-sadnienie.

Praca sędziego penitencjarnego nie kończy sięna udzielaniu warunkowych przedtermino-wych zwolnień. Zajmuje się on również m.in.rozpatrywaniem skarg więźniów, wydawa-niem orzeczeń o przerwach w karze pozbawie-nia wolności i postanowień o skierowanie do od-bycie kary w systemie dozoru elektronicznego(SDE), który od 1 stycznia 2012 r. objął cały kraj.Zdaniem sędziego Hajduka wprowadzenie SDErozłożyło wydziały penitencjarne. – Praca jestbardzo trudna i jest jej więcej, szczególniepod względem administracyjnym. A sądy nie zo-stały wzmocnione nowymi etatami.

Aktywny czy pasywnyRozporządzenie ministra sprawiedliwości

z 26 sierpnia 2003 r. przedstawia rolę sędziego pe-nitencjarnego inaczej, niż ma to miejsce w prakty-ce. Akcentuje aktywność sędziów, którzy powinni

identyfikować się z rzeczywistością zakładów karnychoraz wywierać wpływ na jej ulepszanie. Tymczasemmamy do czynienia z odtrąceniem aktywnej roli sę-dziego penitencjarnego w polityce penitencjarnej. Sę-dziowie udzielają, lub nie, wpz, co stanowi rolę ra-czej pasywną. – Jako aktywny podmiot sędzia powi-nien posiadać intelektualną mapę sytuacji w konkret-nym zakładzie karnym. W skargach osadzonych za-warte są treści o rzeczywistości więziennej, którą na-leżałoby zbadać. Sędzia penitencjarny powołany jestpo to, żeby zająć się więzieniem – twierdzi dr PawełMoczydłowski, doradca dyrektora generalnego SW.Podobnie uważa dr Teodor Bulenda, kryminologz Uniwersytetu Warszawskiego.

– Zamiast orzekać w sprawach, możemy wykony-wać obowiązki z rozporządzenia o nadzorze peniten-cjarnym, ale jak znaleźć na to czas – tłumaczy sędziaPankowiec z Białegostoku. – Oprócz sprawowaniafunkcji administracyjnych orzekamy w wydziale od-woławczym i w swoim. Rocznie jest kilka tysięcyspraw, do tego dochodzi nadzór sędziowski – u nasosiem jednostek wizytowanych w ciągu roku.

Skargi– Jeśli chodzi o wpz, jesteśmy na dobrej drodze,

szczególnie w kwestiach szybkości postępowańi uwzględnionych wniosków. Gorzej z nadzorem pe-nitencjarnym sprawowanym przez sąd, który chro-ni przed niesprawiedliwym traktowaniem przestęp-ców, po to istnieje m.in. prawo skazanego do skarg– wyjaśnia Piotr Hajduk. – W praktyce dziesiątki czymoże setki irracjonalnych skarg trafiają do sądu, skargwynikających ze złośliwości, podłości, ze słabości. Ist-nieje obawa, aby nie zgubić tej zasadniczej, aby niezostała pominięta informacja, że dyrektor w jakimśzakładzie karnym biega z nożem po jednostce peni-tencjarnej.

Sędzia Mariusz Pankowiec podkreśla, że mamy dwarodzaje skarg, które są ze sobą często mylone. Pierw-sza, skarga procesowa (w trybie art. 7 kkw), gdziesędzia ma siedem dni ustawowych na podjęcie de-cyzji. Drugi rodzaj, to skarga skazanego na życiew więzieniu niezgodne, według opinii penitenta,z prawami człowieka (na służbę zdrowie, złe trakto-wanie itp), skuteczna w trybie art. 6 par. 2 kkw – tu-taj sędzia nie ma terminu na jej rozpatrzenie. – Licz-ba tego rodzaju skarg w ostatnim czasie jest bardzowysoka – ocenia Pankowiec. – Jak je badamy? W róż-ny sposób, jeździmy również do więzień i rozmawia-my ze skazanymi. Osobowość sędziów penitencjar-nych jest inna, nietypowa. To nie „czarny” sędzia,który siedzi za stołem. Musimy aktywnie interwenio-wać formalnie lub mniej formalnie. Ale spraw i obo-wiązków jest zbyt wiele, aby móc w pełni nadzoro-wać areszty i zakłady karne.

– Sędzia jako aktywny podmiot kształtuje równieżpolitykę kryminalną. W Poznaniu jesteśmy przodow-nikami w zastępowaniu kar z warunkowym zawie-szeniem karami wolnościowymi. Mamy w naszymokręgu największą liczbę kar ograniczenia wolności– twierdzi sędzia Hajduk.

W walce z przeludnieniem?Słyszy się głosy, że w warunkach permanentnego

przeludnienia więzień oczekuje się specjalnej mobi-lizacji sędziów penitencjarnych. Dr Moczydłowski:– Nie jest to rolą sędziego, ale może on wpływać

O sędziach penitencjarnych słychać w mediach tylko wtedy, kiedy przebywającna warunkowym przedterminowym zwolnieniu skazany popełnia kolejneprzestępstwo. Daje to fałszywy obraz ich pracy.

Sądy penitencjarne uginają się

od spraw

prof. dr hab.AndrzejRzepliński

prof. dr hab.Stefan Lelental

dr PawełMoczydłowski

dr TeodorBulenda

9

temat miesiąca: sąd i sędzia penitencjarny

na rzeczywistość przeludnienia więzień, które zabijapracę resocjalizacyjną, czyni ją trudną i ograniczoną.Zdaniem Piotra Hajduka nie powinniśmy iść w tymkierunku. Tak samo twierdzi prof. Stefan Lelentalz Uniwersytetu Łódzkiego: – Jestem przeciwnikiemtego, aby inspirować sądy do udzielania wpz ze wzglę-du na przeludnienie. Żeby zmniejszyć liczbę więźniówpostuluję, by sądy I instancji nie orzekały kary pozba-wienia wolności w stosunku do sprawców drobnychprzestępstw. Dziś mamy w więzieniach ok. 40 tys. kry-minalnego drobiazgu. I należy ogłosić amnestię w sto-sunków do tych, którzy do obycia wyroku już praw-dopodobnie się nie zgłoszą. Dr Moczydłowski też szu-ka rozwiązania, i zastanawia się, co zrobić z osoba-mi mającymi prawomocne wyroki, które nie są wy-konywane: – Należy zwrócić się do prezesów sędziówo rozpatrzenie wyroków zalegających, np. aby je za-wieszać.

Nadzór sędziowskiW 2010 r. sądy penitencjarne przeprowadziły 550 wi-

zytacji i lustracji różnych miejsc zatrzymań: zakładówkarnych, aresztów śledczych, szpitali psychiatrycznychi policyjnych izb zatrzymań. – Dzięki tym wizytacjomplacówki te stają się coraz bliższe ideału, m.in. poprzezprzeprowadzane remonty – twierdzi Tomasz Nowińskiz Departament Wykonania Orzeczeń i Probacji.

Zdaniem prof. Andrzeja Rzeplińskiego zdarzają sięprzekłamania w sprawozdaniach powizytacyjnych, np.napisano, że trwała dwa dni, a w rzeczywistości je-den dzień, ponadto są one szablonowe. – Wizytacjesą zbyt krótkie – twierdzi prof. Rzepliński. – Co sę-dzia może zobaczyć w ciągu jednego dnia, kiedy jed-nostka penitencjarna mieści tysiąc więźniów, a wizy-tacje są rzadkie. Nie zdarza się, żeby sędzia poszedłdo celi ze skazanym sprawdzić jego sytuację, co mo-głoby mieć istotny wpływ na udzielenie warunkowe-go zwolnienia. 30 wniosków w ciągu dwóch godzinpotrafi sędzia niekiedy załatwić.

Na szczęście istnieje coraz większa kontrola społecz-na nad wykonywaniem kary pozbawienia wolności,do czego przyczynia się krajowy mechanizm prewen-cji. Udział czynnika społecznego w nadzorze rośnie,czego przykładem jest działalność Uniwersyteckiej Kli-niki art. 42 kkw (piszemy o tym na str. 7).

Niezawisłość jak karawanaZdaniem prof. Lelentala liczba orzeczeń wydanych

przez sądy penitencjarne jest właściwie nieznana.– Sądy penitencjarne, moim zdaniem, wydają ok. 100tys. orzeczeń rocznie, 50 tys. dotyczy warunkowychzwolnień. To, co interesuje Służbę Więzienną, toorzecznictwo dotyczące wpz, jednak, my naukowcy,znamy tylko niewielką liczbę spraw, tych opubliko-wanych m.in. w krakowskich zeszytach sądowniczych,i wyciągamy z nich opinię.

– Kto decyduje o tym, które są publikowane? Kto mawpływ na orzecznictwo sądowe? Czy sądy chcą być nie-zawisłe? – zastanawia się prof. Lelental. – Kiedy w me-diach „krzyczą”, że sędzia zwolnił warunkowo prze-stępcę, który na wolności popełnił kolejną zbrodnię,konsekwencją jest, że sądy wydają mniej warunkowychzwolnień. A przecież sąd tylko prognozuje, nie jest ja-snowidzem i konsekwentnie odwołuje wpz, jak trze-ba. Sądy powinny być jak karawana, niech wokół szcze-kają, a my jedziemy dalej. Natomiast warunkoweprzedterminowe zwolnienia – udzielane na podstawiedyrektyw i obowiązującego prawa, przesłanek i oko-liczności popełnionego przestępstwa. Orzecznictwo są-du penitencjarnego nie powinno być wrażliwe na wpły-wy polityczne.

Sędzia Pankowiec wypowiadając się w sprawie orze-czeń sądów apelacyjnych stwierdza, że są one zmorąorzecznictwa. Sądy orzekają odmiennie w takich sa-mych przypadkach. Zgadza się z nim Piotr Hajduk: Ist-nieje brak praktyki penitencjarnej sędziów sądu ape-lacyjnego. Dlatego jest potrzeba kształtowania tych są-dów, aby mogły wejść w istotę wpz.

– Istnieje tzw. turystyka skazanych, którzy chcąz pewnych okręgów więziennych wyjeżdżać a do pew-nych przebyć w celu uzyskania warunkowego zwol-nienia. Służba Więzienna jest tutaj w trudnej sytu-acji, bo uwzględniając prośby więźniów organizuje dla

nich transporty, których jest rocznie kilka tysięcy. Po-za tym dyrektor więzienia jest w niekomfortowej sy-tuacji, jeśli chodzi o warunkowe zwolnienia,bo nie może pozostać obojętny w tych spra-wach. Albo jest za (wtedy występuje z wnio-skiem o wpz) albo przeciw, to wtedy gdyz wnioskiem nie występuje. A przecież zda-rzają się sytuacje, kiedy dyrektor chciałby za-chować niezależność, pomimo tego, że skaza-ny w więzieniu zachowuje się poprawnie.

Niepoważnie w poważnych sprawach – Widziałem posiedzenie sądu penitencjar-

nego – opowiada dr Teodor Bulenda. – Gma-chy sądowe zwykle są piękne, okazałe, a po-siedzenie sądu penitencjarnego odbywa sięgdzieś w prymitywnych warunkach w świe-tlicy, w ubogo wyposażonym pomieszczeniu. W rogustoi skazany i jest odpytywany, stawiany w kąciew swojej własnej sprawie. Sędzia bez togi (nie ma wy-mogu prawnego ubierania się w togę przez sędziówpenitencjarnych na rozprawach poza gmachem sądu).Orzeka. Natomiast na rozprawie przed są-dem I instancji sprawca czynu widzi togi, łań-cuchy i otrzymuje karę miesiąca pozbawieniawolności.

W opinii prof. Stefana Lelentala, w sądachpenitencjarnych, w składzie jednoosobowym,na krótkim posiedzeniu sędzia orzeka w spra-wach, jakie decydują o pięciu, dziesięciu latachżycia człowieka, który spędzi je w zakładziekarnym lub w domu. – Czy w poważniejszychsprawach nie powinno się orzekać w składziekilkuosobowym? – pyta. – Jaki stosunek bę-dzie miał skazany do sędziego, kiedy trakto-wany jest przy orzekaniu w sposób lekcewa-żący? W tak ważnej dla niego sprawie, czy maiść do domy czy zostać w więzieniu, posiedzenietrwa 4-5 minut. Tak krótko dlatego, że sędzia mapo kilkanaście spraw dziennie i do każdej trzeba na-pisać uzasadnienie. Samo ogłoszenie postanowienia by-wa byle jakie, skazany jest wysłuchiwany lub nie,i do widzenia.

Poza tym pozostaje kwestia niejawności po-siedzeń. Istnieje konieczność ich transmitowa-nia i organizowania minikonferencji. Dopierotakie rozwiązanie spowoduje ich lepszą „ja-kość”. – Również istotny jest udział adwoka-tów skazanych podczas rozpraw – mówi sędziaHajduk. – Na szczęście coraz częściej to się zda-rza, przynajmniej u nas, w okręgu poznańskim.

Okiem więźniówDo rzecznika praw obywatelskich wpływa-

ją wnioski więźniów o nieprawidłowościachdziałania sądów i sędziów penitencjarnych.Skazani skarżą się m.in. na brak możliwościwypowiedzenia się przed sądem (sędzia zadał krótkiejedno, dwa pytania, skazany czuł się niewysłuchany).Sąd, odmawiając udzielenia warunkowego zwolnienia,zarzucał skazanemu, że był kilkakrotnie karany dys-cyplinarnie, ale nie podano ile razy, a dyrektor faktycz-nie go nie ukarał. Uzasadnienia są lakoniczne, typu:wyrok jest odległy, negatywna prognoza kryminolo-giczna, groźny rodzaj przestępstwa. Zbyt czę-sto odmawia się temu samemu skazanemu,a on przecież nabył prawo do ubiegania sięo wpz. Są skargi na dyrektorów więzień, że niedotrzymują obietnic wystąpienia z wnioskiemo wpz w zamian za poprawne zachowanie.A również na opinie, które leżą u podstaw po-dejmowania decyzji, m.in. były narzekania nabrak aktualnych wywiadów środowiskowychlub na ich nierzetelność.

* * *Dyskusja na temat roli i znaczenia sędziów pe-

nitencjarnych odbyła się podczas konferencji „Są-downictwo penitencjarne” w siedzibie Instytutu Profi-laktyki Społecznej i Resocjalizacji UW w Warszawie.

Agata Pilarska-Jakubczakzdjęcia Piotr Kochański

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

SSO Piotr Hajduk

SSO MariuszPankowiec

SSO TomaszNowiński

dr MariaNiełaczna

Czy kara wymierzona przestępcy może stać się narzędziemprawdziwego lub częściowego aktu zadośćuczynienia?To jest skomplikowany problem. Różne są koncepcje ka-

ry, szczególnie dwa podejścia pozostają ze sobą w spo-rze. Pierwsze można nazwać retrybutywizmem, drugie po-dejściem utylitarnym. Retrybutywizm to teza, że karze sięprzestępcę, ponieważ na to zasłużył, ma odpłacić za wy-rządzone zło, proporcjonalnie do swojego czynu i winy.Utylitaryzm powiada, że karę wymierza się, nie dlatego,że ktoś na nią zasłużył, lecz dlatego, że jest pożyteczna,przynosi korzyści społeczeństwu, poprzez to, że odstra-sza od popełniania przestępstw i separuje sprawcę od in-nych ludzi, zwiększając ich poczucie bezpieczeństwa.

Która szkoła jest lepsza przy zadośćuczynieniu?Utylitaryzm niewiele wnosi w kwestii usuwania skut-

ków krzywdy, dlatego że karzącego w ogóle nie intere-suje ten temat, on dąży do dóbr społecznych, ochrony. Jestto polityka penitencjarna, która powiada, że przestępcętrzeba traktować jak „chorego”, leczyć i resocjalizować.To działanie na rzecz zmiany krzywdziciela, a przy oka-zji na rzecz ochrony społeczeństwa. Jednak los ofiaryi w szczególności radzenie sobie z materialnymi, moral-nymi i psychicznymi skutkami krzywdy nie leży tu w cen-trum zainteresowania. Pod tym względem retrybutywizmjest lepszy w tym sensie, że daje ofierze poczucie spra-wiedliwości. Czyni to jednak za pomocą moralnej konstruk-cji, która może być bardzo zwodnicza. Kara w oczach re-trybutywity przynosi sprawiedliwość przez swego rodza-ju wyrównanie rachunku. Lecz jaki jest ten rachunekkrzywd? Co stoi po obu stronach równania? Ktoś potrafito porachować?

Robimy wszystko, co możliwe, żeby karę wymierzyćsprawiedliwie.To jest bardzo trudne i nie zawsze się udaje, a w razie

porażki przeradza się w samonakręcającą się spiralękrzywd. Niewłaściwy, w odczuciu krzywdzącego, rozmiarkary powoduje, że po wyroku to on czuje się skrzywdzo-ny i mamy następny problem, w jaki sposób mu tę krzyw-dę wynagrodzić i kto teraz powinien zostać ukarany.

Jednak powiedział pan, że retrybutywizm choć częścio-wo pomaga osiągnąć sprawiedliwość naprawczą. Wyjaśnianam, dlaczego karzemy i jakie kara może mieć skutki.Tak. Wielu poważnych autorów, na przykład filozof Im-

manuel Kant czy pisarz Clive Staples Lewis, autor m.in.znanych „Opowieści z Narnii”, broniło retrybutywistycz-nej teorii, twierdząc, że chroni ona godność przestępcy.Krzywdziciel zostaje tu potraktowany jako odpowiedzial-ny i wolny człowiek, który za swoje czyny musi odpowie-dzieć, a nie jak szkodliwy przedmiot, który trzeba usunąćalbo przemienić. Popełnił zło i musi doznać kary. To jestjego ludzki atrybut, prawo, żeby doznać kary. Myślę, żeto silny argument, lecz łatwo zauważyć, że kwestia za-dośćuczynienia i losu ofiary również w tej optyce pozo-staje na boku. Kara nie wyrównuje i nie usuwa skutkówkrzywdy. Poza tym jej działanie jest zawodne z powodubraku obiektywnej miary (uznanego powszechnie ilościo-wego związku pomiędzy rozmiarem czynu i rozmiarem ka-ry) oraz ze względu na bardzo tajemniczy związek pomię-dzy ukaraniem a moralną odnową krzywdziciela. Mówiącogólnie, nie sądzę, żeby w przyszłości kara zniknęła z ludz-kich społeczeństw, lecz zawsze chyba będziemy mieli pro-blemy z jej legitymizacją z moralnego i filozoficznegopunktu widzenia.

Kiedy mówimy o krzywdzie, powinna nas interesowaćgłównie ofiara.

Zadośćuczynieniejest sztukąZ prof. dr. hab. Robertem Piłatem z InstytutuFilozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk rozmawiaAgata Pilarska-Jakubczak

z kraju: rozmowa

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 201210

Bardzo wiele jest obecnie nurtów i rozważań dotyczą-cych prawa i moralności, także publicystyki, głoszącej, żeza dużo interesujemy się krzywdzicielami, przestępcami,a za mało osobami skrzywdzonymi. Zgadzam się z tym spo-strzeżeniem. Nie lekceważę problemów związanych z ka-raniem, o których mówiliśmy przed chwilą, lecz sądzę, żew centrum społecznych strategii powinna stać ofiara i za-dośćuczynienie w szerokim sensie, jako ogół działań na-prawiających wyrządzone zło.

Dlaczego częściej zajmujemy się „naprawianiem” prze-stępców? Świadczy też o tym duża liczba fundacji dzia-łająca na rzecz więźniów.To właśnie wynika z utylitaryzmu. Chcemy zająć się prze-

stępcami, uleczyć ich, naprawić, bo chcemy być bezpiecz-niejsi w przyszłości. Kiedy oni przestaną być przestępca-mi, wyjdą z więzienia lepsi i wrócą do społeczeństwa, tonie będą już krzywdzić innych, czyli nas. Tak naprawdędziałamy tutaj w swojej własnej sprawie, o czym już mó-wiłem. Natomiast ofiary w tym całym procesie pozostająna boku. Lecz do tej krytycznej uwagi dodałbym pewnąpoprawkę, nie chcąc z kolei głosić równie fałszywego po-glądu, że nie należy się troszczyć o przestępców. Oczywi-ście należy, lecz nie z powodu prostego utylitaryzmu, leczdlatego, że jako istoty ludzkie też są ofiarami wyrządzo-nego zła, nawet jeśli są jego wyłącznymi sprawcami.

Co możemy uczynić dla ofiary?Po pierwsze, to co najprostsze – wyrównać szkody. W co-

dziennym życiu często do tego nie dochodzi, bo przestęp-ca idzie do więzienia a ofiara pozostaje ze swoimi krzyw-dami, zarówno materialnymi jak niematerialnymi.

Co znaczy wyrównać szkody?Jest to pojęcie nieostre, elastyczne. I znowu brakuje nam

ścisłej miary. Wiadomo, że kiedy są roszczenia na grunciekodeksu cywilnego, to właściwie można zgłosić dowolneroszczenie. Można domagać się wyrównania wielu różnychszkód, w tym wyimaginowanych. A sąd musi podjąć decy-zję, jaki rodzaj roszczeń respektować. Co jest prawdziwąszkodą, co tylko implikowaną, domniemaną, albo nawet wy-myśloną. Na gruncie kodeksu karnego istnieje z kolei in-teresujące pojęcie nawiązki. Żebywyrównać szkodę, karze się kogośi sąd ma prawo zarządzić nawiązkę,która ma bliżej nieokreślone funkcjeprzywracania sprawiedliwości. Aleznów dochodzimy tu do problema-tycznej kwestii obliczenia nawiązki,nie ma żadnego algorytmu, który bytemu służył, to decyzja sądu, któramusi być oparta na wglądzie w każ-dą sytuację z osobna. Działanie na rzecz zadośćuczynieniajest zawsze swego rodzaju sztuką.

Bardzo mało pracujemy na rzecz ofiar. Co zrobić, abydziałać w tym kierunku?Kluczowym założeniem dla mnie jest pomagać ofiarom

przestać być ofiarami. Bo one doznały krzywdy, ale nie mu-szą być ofiarami przez całe życie, czy przez długi czas. Zro-bić coś takiego, aby przestały się jako ofiary definiować i że-by inni nie definiowali ich jako ofiary. To jest trochę tak,jak z osobami niepełnosprawnymi. Mamy ich traktować nienaiwnie, ale w taki sposób, żeby kalectwo w żaden waż-ny sposób nie dotykało istotnej sfery relacji, czyli ich re-lacji społecznych z ludźmi. Innymi słowy, zapewnić god-ne traktowanie, czyli równe szanse na rynku pracy, dostępdo służb społecznych, do aktywności politycznej, np. kan-dydowania na urzędy. Tego słusznie domagamy się w sto-sunku do osób niepełnosprawnych. Istnieje tu jakaś ana-logia z ofiarami zła. To, co można zrobić, to w swoim po-stępowaniu wobec takiej osoby nie brać jej bycia ofiarąza przesłankę swoich działań. Wierzyć, i dowodzić tego czy-nem, że osoba skrzywdzona ma pełny zasób atrybutów po-tencjalności, które normalnie każdy z nas posiada. Zakła-dać to i inwestować w to.

Przestępcy przebywając w więzieniu nie mają styczno-ści z ofiarą. Jak mogą zadośćuczynić?Czasami bardzo dobrze, że nie maja styczności, aby nie

zachodził dalszy proces jątrzenia ran. I niekiedy najlepsze,co można zrobić, szczególnie przy wielkich krzywdach, jestodseparowanie się, uwolnienie ofiary od swojego widoku.

Zdarza się też, że jest dokładnie odwrotnie, inicjatywakrzywdziciela przynosi dobre skutki. Nie sądzę, by istnia-ła tu ogólna reguła. Mógłbym tylko powtórzyć to, co po-wiedziałem o sędziach decydujących o wyrównaniu szkód:działanie na rzecz zadośćuczynienia jest sztuką. Ogólniebiorąc dalsze czyny przestępcy powinny być nastawionena dobro ofiary. Niestety, nie ma tutaj dużego repertuarudziałań, jest to kwestia wyboru pomiędzy aktywnością a pa-sywnością, obecnością a ukryciem się, zabieganiem o wy-baczenie lub uwolnienie osoby skrzywdzonej od powraca-nia myślami do sytuacji krzywdy. Krzywdziciel może tu za-pewnić pewne warunki początkowe, lecz niestety głównyciężar parania się z doznanym złem tak czy owak spoczy-wa na ofierze. To ona sama musi dokonać przedefiniowa-nia swojego statusu – przestać być ofiarą.

W jaki sposób?Z wiekiem nawarstwia się doświadczenie życiowe czło-

wieka a wraz z nim rośnie bagaż krzywd, zarówno wyrzą-dzonych, jak i poniesionych. Czasami nie są one drama-tyczne, niemniej jednak zaczynają ciążyć. Są często nie-odwracalne i bardzo rzadko dochodzi do ich całkowitegousunięcia z pola widzenia krzywdzonych i krzywdzących.Nie da się usunąć ich skutków czy wymyślić właściwy spo-sób zadośćuczynienia czy skutecznego przebaczenia.Krzywdy dokładają się jedne do drugich i tworzą ciężar,z którym nie bardzo wiadomo, co zrobić. Zaczyna to co-raz bardziej określać człowieka.

W eseju „Krzywda i zadośćuczynienie” napisał pan, żeefektem krzywdy jest żądło, który tkwi trwalew skrzywdzonym. Co może zrobić ofiara, aby pozbyć siężądła? Jednym ze sposobów radzenia sobie z krzywdą jest za-

pomnienie, na zasadzie „czas leczy rany”. Podczas zapo-minania ofiary nie interesuje krzywdziciel, chce ona od-separować się od niego i dajemy jej do tego prawo. Zapo-mnienie jest jednak kruche, bo najdotkliwsze krzywdy ma-ją zdolność przypominania o sobie, nawet po dziesiątkachlat. Innym sposobem jest zemsta. W wielu kulturach jestakceptowana, ponieważ przynosi ludziom poczucie ładu,prowadzi jednak często do niekończącego się odwetu – ze-

msta rodzi zemstę. Jest jeszcze ra-cjonalizacja. Ofiara stara się wyjaśnić,dlaczego doszło do krzywdy – możeprzestępca był chory psychicznie,zdeprawowany, przyczyny jego po-stępowania mogły leżeć poza nim,mógł sam być pod wpływem jakie-goś przymusu... Jest wiele możliwo-ści, które mogą racjonalnie wyjaśnić,dlaczego do tego doszło. Warto sta-

rać się zrozumieć, lecz nie należy sądzić, że wyjaśni towszystkie problemy. Czasem racjonalizacja staje się swo-istą wewnętrzną zemstą – odebraniem krzywdzicielowiatrybutów ludzkiego sprawcy. Te trzy sposoby, które wy-mieniłem, przynoszą drobną skuteczność, ulgę w krzyw-dzie. Ale do końca nie usuną żądła. Najważniejsze jest prze-baczenie, typowane jako najbardziej istotna i skuteczna od-powiedź na krzywdę.

Co to znaczy wybaczyć?Lista warunków, które trzeba spełnić, aby przebaczyć,

jest skomplikowana i długa. Przebaczenie powinno byćtrwałe i całkowite, nie rodzić skutków psychicznych, ta-kich jak poczucie zgorzknienia, czarnego obrazu rzeczy-wistości. Człowiek, który przebaczy, powinien umieć usu-nąć z siebie myśl, że świat jest zły a ludzie wstrętni. Tojest nie tylko wyzbycie się złych myśli, ale również pra-gnienia zemsty, wyzbycie się samookreślenie siebie jakoskrzywdzonego. Sama pani widzi, ile warunków trzebaspełnić, żeby przestać siebie widzieć jako ofiarę, krzyw-dziciela jako wroga a świat jako zepsuty. Trzeba mieć we-wnętrzną pewność, że ten akt przebaczenia jutro też bę-dzie aktem przebaczenia. Czyli, jeżeli dziś to mówię, mu-szę wierzyć, że jutro i zawsze będę czuł tak samo. Prze-baczenie jest jedną z najbardziej tajemniczych zdolnościczłowieka, jak miłość, poczucie piękna czy zdolność obie-cywania. Kiedy uświadomimy sobie wszystkie trudnościwydaje się, że przebaczenia nie powinno być, a przecieżspotykamy ludzi, którzy przebaczają.

zdjęcie Agata Pilarska-Jakubczak

11FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

z kraju: rozmowa

Kluczowym założeniem jestpomagać ofiarom

przestać być ofiarami

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 201212

z kraju: dyskusja

Co pewien czas w wielkich aglomera-cjach, ale i w małych wioskach docho-dzi do tragedii, jaką jest łamanie prawa.Im przestępstwo okazuje się drastycz-niejsze i okrutniejsze dla danej społecz-nej grupy, tym głośniejsza jest na nie re-akcja i wola orzeczenia nawet nieprze-widywanej przez polskie prawodawstwokary. Podnoszenie kwestii przywróceniakary śmierci jest dla mnie czymś niedo zrozumienia, wywołuje zawsze nie-pokój i przerażenie, zwłaszcza gdy

uświadamiam sobie fakt, że żyję w kraju, który tak moc-ną wagę przywiązuje do wartości chrześcijańskich.

Nasze media, publiczne i prywatne, wyemitowały i pu-blikowały w ostatnim czasie szereg programów i artyku-łów związanych z tematyką kary śmierci. Przedstawiały one,rzecz jasna, różne na ten temat poglądy, refleksje i spostrze-żenia. Do toczonej w szerszym czy też węższym gronie dys-kusji zdecydowałem się zaprosić mego Nauczyciela i mychPrzyjaciół, teologów ewangelicko-luterańskich. Mam na-dzieję, że zamieszczone poniżej teksty staną się przyczyn-kiem do tego, by głosom za przywróceniem kary śmierciw naszym kraju powiedzieć zdecydowane NIE.

ks. Piotr Janik,naczelny kapelan więziennictwa

kościoła ewangelicko-augsburskiego

Dekalog nie jest bowiem ko-deksem prawnym, ale zbio-

rem Bożych Słów, mającychpomóc Izraelowi żyć w odzy-skanej wolności, zaś samo„Nie zabijaj” nie odnosi siędo funkcjonowania instytucjispołecznych i prawnych. „Niezabijaj” jest ostrzeżeniemi wezwaniem, podobnym po-przedniemu, żeby mianowicieczłowiek czcił swoich rodzi-ców, z czego nikt nie odważyłby się czy-nić normy prawnej. Słowo „racah”, uży-te w hebrajskim oryginale, nie odnosisię ani do zabijania podczas działań wo-jennych, ani do zabijania zwierząt, anirównież do stosowania kary śmierci. Topojęcie oznacza uśmiercanie egoistycz-ne, osobiste, najczęściej zaplanowanei będące wyrazem zemsty, co oznacza,że w języku polskim jego odpowiedni-kiem jest czasownik „mordować”, a nie„zabijać”, tym bardziej, że kontekst zna-czeniowy tego pierwszego podkreślaznamię grzeszności i moralnego zła.Najwłaściwszy przekład interesującegonas słowa Dekalogu powinien więcbrzmieć: „Nie morduj”.

Trzeba przyznać, że argumenty prze-ciw karze śmierci trudno jest wywieśćz ksiąg Starego Testamentu. Z kolei ar-gumentów za karą śmierci można zna-leźć wiele, a przede wszystkim we frag-mentach, będących świadectwem prawo-dawstwa funkcjonującego w starożytnymIzraelu. I tak śmierć miała być karą

przede wszystkim za zawinio-ne zabójstwo. Koronnym argu-mentem jest tutaj fragmentz Księgi Rodzaju: „Kto przele-wa krew człowieka, tego krewprzez człowieka będzie prze-lana, bo na obraz Boży uczy-nił człowieka” (Rdz 9,6). Jed-nak karę śmierci przewidzia-no także za bałwochwalstwo(Kpł 24,15n), zoofilię (Wj 22,18;Kpł 18,23: Pwt 27,21), homo-

seksualizm (Kpł 18,22; 20,13), kazirodz-two (Kpł 18,29; 20,11.14), cudzołóstwo(Kpł 20,10: Pwt 22,22), zabicie rodzicówi złorzeczenie im (Wj 21,15.17; Kpł 20,9).

Można przyjąć, że w kodeksie karnymIzraela śmierć była oczywistą sankcjąza przestępstwa w różnych sferachludzkiej aktywności, którą ogół trakto-wał jako moralnie dopuszczalną. W póź-nym judaizmie, choć nakazy karne niezostały uchylone, pojawiły się wezwa-nia do przebaczenia winowajcom, a sa-mą karę śmierci stosowano już z więk-szą powściągliwością.

Zdecydowanie inaczej ma się sprawakary śmierci w perspektywie NowegoTestamentu. Od czasów Jezusa Chry-stusa moralność starotestamentalnauległa bowiem transformacji, a chrze-ścijanie – w ślad ze swoim Mistrzem– zaczęli podkreślać ideały miłości bliź-niego, przebaczenia i cierpliwego zno-szenia zła.

Co prawda Dekalog zachował swojąaktualność i ponadczasowość, jednak

Jezus z Galilei dokonał jego reinterpre-tacji, w tym wezwania: „Nie zabijaj”.„Słyszeliście, iż powiedziano przodkom:Nie będziesz zabijał, a kto by zabił, pój-dzie pod sąd. A ja wam powiadam, żekażdy, kto się gniewa na brata swego,pójdzie pod sąd, a kto by rzekł bratuswemu: Racha, stanie przed radą Naj-wyższą, a kto by rzekł: Głupcze, pójdziew ogień piekielny” (Mt 5, 21n). Nauczy-ciel z Galilei poszerzył znaczenie we-zwania, zwracając uwagę na wewnętrz-ne aspekty ludzkich decyzji i relacji, ta-kie jak gniew czy nienawiść, które czę-sto bywają przyczyną morderstwa,z czego autor 1. Listu Jana wyciągnąłnastępujący wniosek: „Każdy, kto nie-nawidzi brata swego, jest zabójcą,a wiecie, że żaden zabójca nie ma w so-bie życia wiecznego” (1 J 3, 15).

W ewangeliach nie ma fragmentów,w których Jezus Chrystus odniósłby siędo problemu kary śmierci w sposób bez-pośredni. Można natomiast wskazaćna wypowiedzi, które pobocznie odnosząsię do interesującego nas problemu. I takJezus karci uczniów, pragnących sprowa-dzić ogień z nieba na Samarytan, za oka-zaną niegościnność (Łk 9,55), w Getse-mane zaś upomina apostołów, aby niestawiali oporu podczas aresztowania(Mt 26,52). Przypowieść o pszenicy i ką-kolu bywa interpretowana jako życzenieJezusa, aby ani zła, ani złych ludzi nieusuwać ze świata pochopnie (Mt 13, 30).Jednak najczęściej przytaczanym frag-mentem jest opowiadanie o uratowaniucudzołożnicy przed karą śmierci, przedewszystkim ze względu na zapisane tamsłowa Jezusa: „…Kto z was jest bez grze-chu, niech pierwszy rzuci na nią kamie-niem” (J 8,7).

Przytoczone i podobne wypowiedzinie stanowią jeszcze wyraźnego argu-mentu przeciw stosowaniu kary śmier-ci. Także w opowiadaniu o uratowaniucudzołożnicy trudno doszukać się jed-noznacznie negatywnego nastawieniaJezusa do kary śmierci jako takiej. Dasię natomiast zauważyć wyraźną dez-aprobatę tej kary jako nieproporcjonal-nej do winy oskarżonej kobiety.

Gdy pod adresem teologii pada pytanie o biblijne uzasadnienie bądźzaprzeczenie kary śmierci, oczekuje się, że jednym z najważniejszychargumentów będą słowa Dekalogu: „Nie zabijaj”. Tymczasem tak z genezyDekalogu, jak i znaczenia tego konkretnego wezwania, jakiegokolwiekargumentu „za” bądź „przeciw” sformułować nie sposób.

Kara śmiercidlaczego przeciw

Kara śmierciz perspektywy biblijnej

fot.

Pio

tr K

ocha

ński

fot.

arc

hiw

um a

utor

a

ciąg dalszy na str. 15

Mamy gorący czas, Federacja Związków Zawodowych SłużbMundurowych powołała 19 grudnia komitet strajkowy…Nie strajkowy lecz protestacyjny.

Istotnym elementem w funkcjonowa-niu służb mundurowych, w tym Służ-by Więziennej, jest brak prawado strajku.

Burzę wywołała obietnica pod-wyżek po ok. 300 zł (brutto)od lipca 2012 r. dla każdego po-licjanta i żołnierza, którą premierDonald Tusk złożył podczas wy-głaszania expose. Dlaczego pominięto funkcjonariuszyinnych służb mundurowych, w tym Służby Więziennej?

Sytuacja budżetu państwa jest trudna i podwyżek w tej sfe-rze, co do zasady, w tym roku nie ma. Działania związane z oce-

ną – analizą sposobu finanso-wania więziennictwa musząbyć prowadzone w sposób od-powiedzialny z uwagi na waż-kość problemu i muszą się to-czyć równolegle w kilku zakre-sach. Przygotowywany jestprojekt ustawy nowelizującysystem emerytalny służb mun-durowych. W mojej oceniewstępne informacje o wykona-niu budżetu w 2011 r. dająpodstawę do stwierdzenia, żepodwyżki wynagrodzeń to je-den z trudnych tematów. Ko-nieczne jest także analizowaniena bieżąco wykonywania bu-dżetu w 2012 r.

Podwyżki obiecane tylkopolicjantom i żołnierzom zo-stały odebrane jako próbaskłócenia służb munduro-wych.

Nie zgadzam się z tymstwierdzeniem. Globalna sytu-acja, a dotyczy to także Euro-py, skłania wszystkie krajedo zaciskania pasa. Wszyscymusimy o tym pamiętać, tymbardziej, że nie możemy dziśmyśleć tylko o sobie, ale teżo przyszłych pokoleniach Po-laków.

To już kolejny program reformujący więziennictwo, którew zasadzie modernizowane jest od wielu lat. Jakich zmianmożemy się spodziewać tym razem?

Dobre warunki służby funkcjonariuszy i pracy cywilnych pra-cowników oraz dostosowanie funkcjonowania zakładów karnychi aresztów śledczych do zaakceptowanych przez Polskę wyma-gań Rady Europy to strategiczny cel ministra sprawiedliwości.Potrzeb jest dużo więcej niż pieniędzy w budżecie. Służba Wię-zienna w Polsce jest „w innym miejscu” niż tego rodzaju służ-

by w krajach Europy Zachodniej czyPółnocnej. Mamy w większości „histo-ryczne” więzienia, które wymagają dziśnakładów finansowych, jeśli chcemyutrzymać i modernizować istniejącąstrukturę, ulepszając warunki osadza-nia skazanych oraz w konsekwencji wa-runki służby i pracy.

W jakiej fazie prac znajduje się ak-tualny projekt modernizacyjny?

Projekt powstawał staraniem Służby Więziennej w 2011 r. i zo-stał przedstawiony do wiadomości pana premiera. Jednak je-go ewentualne przyjęcie i realizację musimy oceniać w kontek-ście sytuacji ekonomicznej w Polsce.

Zanim zapytasz

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012 13

Z wiceministrem sprawiedliwości StanisławemChmielewskim o proteście służb mundurowych,podwyżkach i zmianach emerytalnych rozmawiaAgata Pilarska-Jakubczak

Zmianysą nieuchronne

Dobre warunki służby oraz dostosowanie

funkcjonowania zakładów karnych i aresztów

śledczych do wymagań Rady Europy

to strategiczny cel ministra sprawiedliwości

fot. Piotr Kochański

14 FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

Trwają prace nad zmianą systemu emerytalnego służbmundurowych, to jeden z priorytetów rządu. Kogo obejmąnowe zasady emerytalne?

Przed wyborami w ubiegłym roku ustaliliśmy, że zreformo-wany system emerytalny służb mundurowych obejmie funkcjo-nariuszy przyjętych do służby po 1 stycznia 2013 r. Pracenad projektem ustawy trwają i zgodnie z harmonogramem,w styczniu 2012 r. projekt powinien przybrać konkretnykształt. Kwestia emerytur to dobry przykład, który daje możli-wość solidarnego przyjrzenia się całemu systemowi oraz usta-leniu sprawiedliwych zasad na przyszłość. Pracując nad zmia-nami należy jednak pamiętać o zasadzie solidarności społecz-nej, na której oparty jest powszechny system emerytalny. Ko-nieczna jest więc likwidacja przywilejów, bo każdy Polak matakie samo prawo do uzyskania godziwej emerytury. Reformasystemu emerytalnego ma przeciwdziałać zagrożeniom, jakiesystem stwarza w obecnym kształcie oraz zapewnić „wypłacal-ność” budżetu państwa w związku z tym, że wydłużył się okresżycia Polaków. Między innymi dlatego musi nastąpić podwyż-szenie wieku emerytalnego do 67 lat dla kobiet i mężczyznw systemie powszechnym oraz konieczne jest wprowadzenienowych zasady emerytalnych dla funkcjonariuszy służb mun-durowych i żołnierzy zawodowych.

Związkowcy akceptują tylko jedną propozycję rządu: prze-chodzenie na emeryturę po 25 latach służby, czyli zgadza-ją się na pracę o 10 lat dłużej.

Dziś okres 15 lat pracy, po którym funkcjonariusz możeprzejść na emeryturę, jest negatywnie oceniany przez większośćPolaków oraz polityków i związkowców. Dla dobra służby i Pol-ski warto pracować dłużej, przy założeniu, że żaden funkcjo-nariusz nie podejmuje służby tylko dla uzyskania emeryturypo 15 latach. Przez pierwsze lata funkcjonariusz uczy się i zdo-bywa doświadczenie, które później powinien przekazywać młod-szym kolegom. Po to są te propozycje rządu wydłużenie służ-by o kolejnych 10 lat, a w mojej ocenie nawet o 15 czy 20 lat.

A co z wiekiem emerytalnym?W kwestii wieku emerytalnego nie doszło jeszcze do uzgod-

nienia ostatecznego stanowiska. Chcę zaznaczyć jeszcze raz,że rząd zamierza wydłużyć czas pracy Polaków do 67. roku ży-cia, natomiast dla funkcjonariuszy służb mundurowych propo-nuje 55 lat. W mojej ocenie to jest rozwiązanie konieczne. Zgod-nie z oczekiwaniami społecznymi, prawo do emerytury w Pol-sce musi wynikać z minimalnego czasu służby/pracy oraz okre-ślonego przepisami wieku.

Są też rozbieżności co do podstawy wy-liczania przyszłej emerytury. Domaganosię średniej z 12 miesięcy.

Stanowisko rządu jest tutaj jasne. Podsta-wą ma być średnie uposażenie z trzech ko-lejnych lat wybranych przez funkcjonariu-sza. I nie słyszałem w tej sprawie sprzeci-wu. Myślę, że doszliśmy w tej kwestii do po-rozumienia. Po 25 latach służby funkcjona-riusz osiągnie emeryturę odpowiadającąok. 60 proc. wynagrodzenia i będzie to kwota z możliwościąwzrostu maksymalnie do 75 proc., o ile funkcjonariusz pozo-stanie w służbie co najmniej przez kolejne 5 lat. Dziś pełną eme-ryturę uzyskuje się po ok. 28 latach służby. Emerytura każde-go funkcjonariusza, w porównaniu do emerytury Polaka z po-wszechnego systemu emerytalnego, będzie w dalszym ciągubardzo korzystna.

Czyli zachowujemy przywileje?Nie rozpatrywałbym tego w katego-

riach przywilejów, raczej pewnych plu-sów z racji pełnienia służby, która wy-maga ciągłej gotowości. Dochodzi tu-taj jeszcze jedna korzyść – pewnośćwypłaty wynagrodzeń i emerytur,gdyż Służba Więzienna pozostajenadal w systemie zaopatrzeniowym.Źródłem finansowania płac i emerytur

jest i dalej będzie budżet państwa. Projekt ustawy emerytalnejbędzie wypełnieniem deklaracji pana premiera i ministrów zło-żonej w 2011 r.

Kiedy ustawa trafi na biurko prezydenta RP?W pierwszej połowie 2012 r. Zakładamy, że projekt ustawy

trafi do Sejmu w lutym br.

Czy studia z zarządzania

spełniają wymagania?

Na adres redakcji nadeszło pytanie: Czy ukończenie stu-diów wyższych II stopnia na kierunku zarządzanie i marke-ting można traktować jako spełnienie wymagania „szkole-nie specjalistyczne z zakresu zarządzania” wymienionegow załączniku do rozporządzenia ministra sprawiedliwościz 11 lutego 2011 r. w sprawie stanowisk służbowych orazstopni funkcjonariuszy SW?

O odpowiedź poprosiliśmy specjalistów z Biura Kadr i Szko-lenia oraz Biura Prawnego CZSW: W istocie cytowane roz-porządzenie nie określa precyzyjnie, o jakiego rodzaju kurs,szkolenie bądź inną formę kształcenia z zakresu zarządzaniachodzi. Jednak zarówno praktyka zawodowa, jak i specyfikasłużby powoduje, że takie kryteria wyraźnie zostały określo-ne i są one zawarte w programie specjalistycznych szkoleńz zakresu zarządzania realizowanych przez Służbę Więzien-ną. Dlatego podstawą zaliczenia omawianego wymagania jestweryfikacja programu studiów, kursu bądź szkolenia zreali-zowanego poza służbą z programem szkolenia specjalistycz-nego z zakresu zarządzania realizowanego przez Służbę Wię-zienną. Weryfikacja taka powinna być przeprowadzona przezBiuro Kadr i Szkolenia CZSW.

kk

Przed wyborami w ubiegłym rokuustaliliśmy, że zreformowany system

emerytalny służb mundurowych obejmiefunkcjonariuszy przyjętych do służby

po 1 stycznia 2013 r.

fot. Piotr Kochański

15FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

Uczciwość każe przypomnieć jeszczewypowiedzi Jezusa z Galilei, w którychco prawda nie aprobuje kary śmierci,ale mimo wszystko nie odmawia w nichprawa do ostatecznego usunięcia złychludzi ze społeczeństwa. Co więcej, moż-na odnaleźć wypowiedzi świadcząceo pozytywnym odniesieniu się Jezusado najsurowszej kary. W rozmowie z fa-ryzeuszami Nauczyciel z Galilei zacy-tował surowe: „…Kto złorzeczy ojcu lubmatce, niech poniesie śmierć”(Mt 15,4). Gdy Piłat zwrócił uwagę, żema prawo do ukrzyżowania Jezusa, Tenmu odpowiedział: „…Nie miałbyś żad-nej władzy nade mną, gdyby ci to niebyło dane z góry;…” (J 19,11), przezco pośrednio potwierdził pochodzeniewładzy z Bożego ustanowienia i byćmoże także jej prawo do wymierzaniakary śmierci. Wisząc na krzyżu, Jezuspochwalił też jednego z umierającychwraz z Nim, który przyznał, że cierpisprawiedliwą karę za swoje czyny.Od Chrystusa otrzymał wówczas za-pewnienie o zbawieniu (Łk 23, 39-43).

Wydaje się, że apostołowie nie mie-li nic przeciwko karze śmierci. Cieka-wym świadectwem jest opowiadanieo grzechu Ananiasza i Szafiry (Dz 5, 1-11). Bez wątpienia ap. Piotr potwierdziłuprawnienia władzy państwowej do ka-rania przestępców, jednak w jego wy-powiedzi nie ma mowy o karze śmier-ci: „Bądźcie poddani wszelkiemu ludz-kiemu porządkowi ze względu na Pa-na, czy to królowi jako najwyższemuwładcy, czy to namiestnikom, jako prze-zeń wysyłanym dla karania złoczyńców,a udzielania pochwały tym, którzy do-brze czynią” (1 P 2,13n).

Z kolei ap. Paweł chrześcijanomz Koryntu polecił, aby grzesznika wy-

dali: „…szatanowi na zatracenia ciała,aby duch był zbawiony w dzień Pański”(1 Kor 5,5). Jednak inny tekst, miano-wicie o Himeneuszu i Aleksandrze,w którym została użyta podobna me-tafora, świadczy o tym, że pod wyda-niem grzesznika szatanowi Apostoł Na-rodów nie rozumiał kary śmierci:„…których oddałem szatanowi, aby zo-stali pouczeni, że nie wolno bluźnić„(1Tm 1,20). Niektórzy bibliści i etycy, zaj-mujący się etyką teologiczną, są prze-konani, że koronnym argumentemza karą śmierci jest fragment z Listudo Rzymian: „Każdy człowiek niech siępoddaje władzom zwierzchnim; bo niema władzy, jak tylko od Boga, a te, któ-re są, przez Boga są ustanowione. Prze-to kto się przeciwstawia władzy, prze-ciwstawia się Bożemu postanowieniu;a ci, którzy się przeciwstawiają, samina siebie potępienie ściągają. Rządzą-cy bowiem nie są postrachem dla tych,którzy pełnia dobre uczynki, lecz dlatych, którzy pełnią złe. Chcesz się niebać władzy? Czyń dobrze, a będzieszmiał od niej pochwałę; jest ona bowiemna służbie u Boga, tobie ku dobremu.Ale jeśli czynisz źle, bój się, bo niena próżno miecz nosi, wszak jest słu-gą Boga, który odpłaca w gniewie te-mu, co czyni źle” (Rz 13,1-4). Równieżz tego fragmentu, w którym ap. Pawełprzyznaje władzy prawo do noszeniamiecza, nie wynika, że powinna go uży-wać do wykonywania kary śmierci.

Ostatecznie trzeba uznać, że nowote-stamentowe teksty ani nie pozwalająna sformułowanie jednoznacznego ar-gumentu za karą śmierci, ani przeciw.Jednak brak dowodu z biblijnych pism,który w jakimkolwiek z nich byłby za-pisany expresis verbis, nie przesądzao ostatecznej ocenie świadectwa Nowe-

go Testamentu. Ze względu na staro-chrześcijańską tradycję, rozwijaną po-tem przez kolejne pokolenia teologów,zwłaszcza czasu Reformacji, utrzymu-jącą, że ostateczną i koronną metodąhermeneutyczną, umożliwiającą zinter-pretowanie problemów teologicznychi etycznych, którymi nie zajmowali siębiblijni autorzy, jest postać JezusaChrystusa, szczególnie postać Ukrzyżo-wanego, biorąc też pod uwagę przyto-czone wyżej wypowiedzi Jezusa i apo-stołów, ostatecznie można sprzeciwićsię karze śmierci, jako sprzecznej z du-chem Nowego Testamentu.

To, że Jezus Chrystus umarł na krzy-żu jako jedyny sprawiedliwy pomiędzyniesprawiedliwymi, oznacza bowiem,że kara śmierci, którą powinien ponieśćkażdy człowiek, została wykonana w spo-sób absolutny i ostateczny. Kara śmier-ci za ludzki grzech nie została odroczo-na i zawieszona, ale w swoim Synu przy-jął ją na siebie Bóg, kochający każdegoczłowieka i pragnący zbawienia wszyst-kich ludzi. Ponieważ w swej istocie każ-da kara powinna m.in. utrzymywaćspołeczną, duchową i religijną równowa-gę we wszechświecie, śmierć Jezusaz Galilei jest karą, dosięgającą w Nimkażdego człowieka. Tym samym, jakprzez śmierć Chrystusa człowiek zosta-je uwolniony spod panowania prawai staje się wolnym dzieckiem Boga, takteż ustaje kult ofiarniczy, a przez wyko-nanie kary śmierci na Jezusie Chrystu-sie zostaje ostatecznie zniesiona formakary, którą dla zbawienia ludzkości po-niósł Bóg w swoim Synu. Niektóre sło-wa i czyny Jezusa z Galilei przekonują,że przed swoją śmiercią mógł zinterpre-tować czekającą Go karę śmierci, podob-nie jak zinterpretował ofiarę oraz prawo.

Ks. prof. Marek Jerzy Uglorz

Niezwykle dosad-nie ujął to

ewangelicki teo-log XX w. KarolBarth, w kontek-ście nauki o uspra-w i e d l i w i e n i u :„Człowiek możeupaść, jeśli sprzeci-wia się Bogu,a mianowicie upaśćna podłoże bezdna. Ale w tym

upadku na podłoże bez dna nie możewypaść z objęć Bożego panowania,a zatem także prawa, by Bóg nad nimi dla niego panował. Człowiek nawetw najbrudniejszych myślach, słowachi czynach, w najokropniejszym zapiera-niu się Boga i przeinaczaniu swojej na-tury, także w utracie swego prawa czło-wieczeństwa i swej człowieczej godno-

ści, przebywając na najniższym pokła-dzie piekła – niezależnie od tego, co byto miało dla niego oznaczać – pozosta-je przez Boga wybrany i stworzony, i ja-ko taki znajduje się w Bożej dłoni, nieograniczając Bożego prawa do niego, alejest w zupełności podporządkowanyBożej sprawiedliwości”.

Wyznaczanie kary śmierci jest zatemwkraczaniem w Boże kompetencje.Czy mamy do tego prawo? Nadto ludz-ki sąd bywa „fałszywy lub krzywy”. Po-jawiają się dramatyczne pomyłki, któ-re ujawniane są po latach. Duszpaster-skie towarzyszenie stanowi natomiastszansę dla każdego człowieka, wycho-dzi bowiem z założenia, że kondycjaczłowieka nacechowana jest potknięcia-mi, popełnianymi błędami, uchybienia-mi, porywczością, gwałtownością,skłonnością do złego i wymaga Chry-stusowej korekty.

Chrystusowa korekta osadza się na orę-dziu przebaczenia, jakie głosił Jezus orazna Jego wstawienniczej śmierci, która jestpodstawą szukania, jak i uzyskania prze-baczenia. W swych błogosławieństwachz kazania na górze Jezus zachęca do mi-łowania nieprzyjaciół i oczekuje kreatyw-nego, a zarazem innowacyjnego rozsadze-nia skamieniałej logiki zadośćuczynienia.Zachęta do miłości wroga znajduje sweuzasadnienie w stosunku Boga do człowie-ka. Bóg nie postępuje według prawa od-wetu, dlatego też ci, którzy mają nadzie-ję być nazwani jego synami, winni wkra-czać w Jego ślady. Nakaz miłości, aż po mi-łość wroga, jest sumą Jezusowego posłan-nictwa o przebaczeniu, a zarazem centrumkazania na górze. Człowiek w konfronta-cji z Bogiem zawsze jest grzesznikiem, wi-nowajcą, zdanym na Boże przebaczenie,jakie uwalnia go i uzdatnia do przebacza-nia innym. Duszpasterstwo, które powyż-sze traktuje na poważnie, będzie charak-teryzowało się gotowością wyciągnięciadłoni w stronę raniącego sprawcy i to nie-zależnie od jego gotowości przyznania siędo popełnionych czynów i przeżywania

Zaakceptowanie kary śmierci z perspektywy duszpasterstwa oznaczałobywyznaczenie granic służbie, którą powinna cechować otwartość.Duszpasterstwo ma rację bytu tak długo, jak długo Bóg kocha ludzkość.

z kraju: dyskusja

Trudny egzaminz chrześcijańskiej miłości

fot.

arc

hiw

um a

utor

aciąg dalszy ze str. 12

16 FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

za nie żalu. Motywacją do takiej postawybędzie wiara w transformacyjną siłę prze-baczenia, które jest niezwykle istotną ka-tegorią duszpasterskiego oddziaływania.Bez kreatywnego aktu przebaczenia niema mowy o kresie spirali gwałtu i zakłó-ceń w międzyludzkich relacjach, co stano-wi szansę na pojednanie, a zatem umoż-liwia przeżywanie zmartwychwstania.

Powyższe nie ma nic wspólnego z po-błażaniem sprawcy, ze zbagatelizowaniemdokonanych czynów, z przedawnieniemczy niepoważnym traktowaniem, a nawetignorowaniem ofiary i w konsekwencji,choć wydawać się to może paradoksalne,z ignorowaniem samego sprawcy.W duszpasterstwie niezwykle istotne jestkonsekwentne i adekwatne nazwanieuczynionej krzywdy, gdyż tylko tak rodzisię skrucha i żal, a zarazem szansa na za-istnienie przebaczenia i odnowę relacji.

Wierzyć w Boże przebaczenie możnajednak jedynie wtedy, gdy się doświad-cza go na płaszczyźnie międzyludzkichkontaktów. Z tego wynika, że chrześcijań-skie społeczeństwa, Kościoły, niosąna swych barkach ogromną odpowiedzial-ność. Jeśli chrześcijanie nie tworzą spo-łeczności, w której rzeczą samo przez sięzrozumiałą jest przebaczanie sobie nawza-jem, wówczas posłannictwo o Bożym da-rze pozostaje abstrakcyjne i dalekie od ży-cia. Pozostawia niewiele śladów, gdyż jestzbyt mało zauważalne. Tylko społeczeń-stwa, Kościoły, w których dochodzido przebaczenia, mogą przekonującoproklamować treści z nim związane. Na-śladowanie Chrystusa zakłada wzajemneprzebaczanie „jak i my odpuszczamy na-szym winowajcom”, będące nieustającymzadaniem chrześcijańskich społeczeństw,jak i Kościołów wszech czasów. Nie tyle

chodzi o opowiadanie o Bogu, co pełne mi-łości zbliżenie się do drugiego człowieka,do jego nieubarwionej rzeczywistości ży-cia, prawdy o jego egzystencji, by fasadyi maski zostały usunięte, a otwarta zosta-ła przestrzeń przyjęcia prawdy o winie, nę-dzy i lęku. Tym samym duszpasterz po-winien proponować uwolnienie z matni,wydobycie z mrocznego zaułka winy.

Oczywiście kara śmierci znacznie ułatwia-łaby umykanie przedkonfrontacją zniezwy-kle trudnymi zadaniami towarzyszeniaoprawcom, stanowiłaby swego rodzaju pój-ście na łatwiznę. Nie ulega wątpliwości, żeduszpasterskie towarzyszenie zbrodnia-rzowi należy do jednych z najtrudniejszychwyzwań duszpasterskich. Jest pełnym wy-mogów, niezwykle ważnym egzaminemz chrześcijańskiej miłości. Czy go zdamy?

Ks. dr Adrian Korczago

Wraz z rozwojem społecznymświadomość ta umacniała

się i pogłębiała, dlatego nie-ustannie podnoszony jest pro-blem winy i kary. Prawo karnezakazuje niektórych czynów, jakkradzieży, gwałtów i zabójstw.W zorganizowanym społeczeń-stwie w kodeksie karnym prze-widziane są odpowiednie karyza popełnione niegodziwe czy-ny. Prawodawca zakłada więczwiązek między czynem a karą. Założe-nie to ma związek z przyjętą i ogólnie za-akceptowaną teorią wartości. Każde ludz-kie działanie podlega etycznej ocenie, nie-zależnie od tego, jaką przyjmuje się ska-lę moralnego wartościowania.

Nawoływanie do przywrócenia karyśmierci za najbardziej okrutne zbrodnie,jest nie tylko problemem prawnym, aleprzede wszystkim etycznym. Gdyby to byłjedynie problem prawny, wówczas moż-na by było go rozstrzygnąć np. przez za-rządzenie przeprowadzenia odpowied-niego plebiscytu. Jeśli mamy do czynieniaz dylematem natury etycznej, wówczas tadroga nie jest odpowiednia i nie jest wska-zana. Kwestie dotyczące ludzkiego sumie-nia nie można rozwiązywać przez rozpo-rządzenia i głosowanie. Zanim dojdziedo zainicjowania jakiejkolwiek ścieżki le-gislacyjnej, prawnego usankcjonowaniakary śmierci, w nowoczesnym, współcze-snym społeczeństwie powinno się rozwa-żyć wszystkie aspekty jej stosowania, kon-sekwencje, przede wszystkim uprawnie-nie i zasadność, w tym także w aspekcieteologicznym, etycznym, duszpasterskimi wychowawczym. W europejskiej myśli fi-lozoficznej z biegiem czasu dostrzec moż-na coraz ostrzejsze rozróżnienie międzysprawiedliwością w sensie prawnym,a etyką. Sprawiedliwość stawała się w niejcoraz bardziej autonomiczna, co nie ozna-

cza, że pytania etyczne nie mu-szą być wzięte pod uwagę.

1. Za głosem domagającymsię przywrócenia kary śmier-ci zdaje się znajdować retry-butywny aspekt sprawiedliwo-ści (sprawiedliwość wyrównu-jąca). Jeśli jednak kryje sięza nim osiągnięcie jakiegośdoraźnego, politycznego celu,wówczas sam fakt podniesie-nia kwestii kary śmierci

za zbrodnie jest niemoralny. Retrybucja w teorii sprawiedliwości

oznacza, że powinna być stosowana odpła-ta – zarówno w sensie pozytywnym, jaki negatywnym – proporcjonalna, co nieoznacza, że w wypadku konieczności za-stosowania kary, musi ona być w pełni bra-na pod uwagę. Stare prawo odwetu (iustalionis) z powodów teologicznych nie obo-wiązuje, a z etycznych jest wysoce kontro-wersyjne. W teorii sprawiedliwości retry-butywnej (wyrównującej), w sensie nega-tywnym nie bierze się pod uwagę, czy np.człowiek zły pozbawił mienia człowiekadobrego, czy też dobry złego. Retrybutyw-na sprawiedliwość nie bierze pod uwagęnierówności osób, lecz wielkość poniesio-nych strat. Wszystkie osoby traktuje się ja-ko równe i wymierza sprawiedliwość niepatrząc na osoby, lecz na popełniony czyni doznane krzywdy lub szkody. Oznacza to,że zapłatą za zbrodnię powinna być karaśmierci, ale nie musi, może nią być np. ka-ra dożywotniego więzienia.

2. Dla ewangelickiej etyki teologicznejproblem kary, a więc odpłaty za popełnio-ny czyn, jest zagadnieniem z zakresu ety-ki iwiary, prawa i ewangelii. Jeśli Bóg wJe-zusie Chrystusie przebaczył nam wszyst-kie winy, a więc – mówiąc słowami Auto-ra Listu do Kolosan – do krzyża został przy-bity obciążający nas „list dłużny” (Kol2,14),to zasadne jest pytanie: „Czy pomiędzy po-

szkodowanym, czy też poszkodowanyminie powinno dojść do aktu pojednania?”Tak powinno być w społeczeństwie, w któ-rym wszyscy są przejęci ideą Królestwa Bo-żego. Ale chociaż przyjście Chrystusa by-ło inauguracją Królestwa Bożego międzyludźmi, to jednak nie jest ono jeszcze w peł-ni obecne. Jego eschatologiczne dopełnie-nie jest przed nami. Zresztą w społeczno-ści, w której wszyscy są głęboko przejęciideami Królestwa Bożego, nie może dojśćdo świadomego zabójstwa. Problem winyi kary ciągle jest aktualny.

Ewangelicka etyka zdecydowanie od-rzuca stosowanie klasycznego prawaodwetu, jednakże postuluje koniecznośćochrony społeczeństwa przed złem, groź-nymi przestępcami, chociaż wiemy, że ka-ra nie zawsze odstrasza przestępcę.

3. Kara śmierci to kara pozbawienia ży-cia winowajcy. W rozumieniu teologicz-no-etycznym, a także biologicznym, ży-cie jest najwyższą wartością, która jest da-na tylko raz. Nigdy też nie wiemy, jakąwartość dla konkretnej osoby ma jego ży-cie. Największym więc skarbem, jaki po-siada człowiek jest jego życie. „Wszyst-ko, co posiada człowiek, odda za swojeżycie” (Hi 2, 4). Dla człowieka wartość po-siada nie tylko życie biologiczne. Człowiekto więcej niż ciało, czyli mieszanina związ-ków chemicznych. O godności i wartościludzkiego życia decyduje jego stworzo-ność i jego sytuacja przed Bogiempo przyjściu Chrystusa. Bóg stworzył czło-wieka na swój wzór i podobieństwo. Czło-wiek jest obrazem Boga. W Chrystusie,w Jego śmierci, Bóg okazał człowiekowiswoją miłość. Życie człowieka jestw oczach Bożych nieograniczenie więcejwarte aniżeli życie jakiejkolwiek istoty po-zaludzkiej (por. Mt 10, 29-31). Osoba zaśjest istotą pod względem duchowym i cie-lesnym (genetycznym) niepowtarzalną.

Jeśli człowiekowi odbiera się życiena mocy wyroku sądowego, chociaż tenczłowiek skazany na śmierć odebrał ży-cie innemu człowiekowi, to odbiera sięmu to, co ma największą wartość. Jeślizabójstwo jest kategorycznie zakazane,to zakaz ten obowiązuje również prawo-dawcę. Ponadto odbiera się mu prawodo skruchy, przynajmniej częściowej na-prawy krzywdy, przede wszystkim moż-liwości poprawy swojego życia.

Ewangelicka etyka teologiczna mówi wy-raźnie: karze śmierci „Nie”. Według niej niemoże być stosowana kara śmierci pod żad-nym pozorem i w żadnym wypadku.

Ks. prof. dr hab. Manfred Uglorz

z kraju: dyskusja

Refleksjaetyczno-teologicznaNie istnieje społeczeństwo, w którym nie zdarzają się przestępstwai dlatego nie zachodzi w nim potrzeba karania kogokolwiek. Badaniawykazują, że nawet w najbardziej pierwotnych społeczeństwachistniała już świadomość zależności między winą a karą.

fot.

arc

hiw

um a

utor

a

17

Wub.r. w naszych więzieniach ode-brało sobie życie 16 osadzonych(stan z 19 grudnia 2011 r.). To zde-

cydowanie mniej niż w poprzednich pię-ciu latach, gdy ta liczba wahała się od 31do 41. Polska ma też jeden z najniższychw Europie wskaźników samobójstwwśród więźniów (powyżej 3 na 10 tys.osadzonych). W 2008 r. np. we Włoszech,Szwecji czy Francji wskaźnik ten wyno-sił odpowiednio: 8,5; 12,5; 16,1, u naswówczas 4,7.

Dane, w których zamyka się konkret-na liczba ludzkich śmierci, mówią namteż o tym, że z każdą z nich musiał sięzmierzyć funkcjonariusz lub pracownikSłużby Więziennej. Co czuł, kiedy od-cinał powieszonego na prześcieradleczłowieka (w taki sposób więźniowienajczęściej dokonują aktów samobój-czych), co odczuwał potem, kiedy niepowiodła się reanimacja? Na co mógłliczyć ze strony przełożonych i służby,której każdego dnia udowadnia, że onamoże liczyć na niego? Pytań jest dużowięcej, ale oni nie bardzo chcą mówić.Już samo wspomnienie tamtych zda-rzeń jest dla nich przeważnie związa-ne z dotąd niezaleczoną traumą.

Paweł, starszy oddziałowy Dwa tygodnie przed tamtym feral-

nym dniem miał w swoim oddziale pró-bę samobójczą. Zanim wyszło, że byłato bardziej demonstracja, niż rzeczywi-sta chęć odebrania sobie życia przezosadzonego, Paweł trafił do innego od-działu. Tam, w czteroosobowej celi nu-mer 5 jeden z więźniów przejawiał za-miary samobójcze. W „piątce” była więcwzmożona kontrola. Mimo to osadze-

ni z tej właśnie celi zaalarmowali, że ichkolega się powiesił. Paweł natychmiastpobiegł na miejsce, zobaczył, jak współ-więźniowie odcinają sznurówkę zacią-gniętą na szyi kolegi. Razem z dowód-cą zmiany zaczął długą reanimację.

Przez kilka następnych tygodni wła-śnie te sceny wracają do Pawła pod po-stacią nocnych koszmarów. Nie udałosię odratować człowieka. Paweł nawetgo nie znał. Okazało się, że samobójcąz celi nr 5 nie był więzień podejrzewa-ny o to, że może targnąć się na swojeżycie, ale recydywista, nigdy wcześniejnie przejawiający takich skłonności.Nikt się takiego kroku po nim nie spo-dziewał. – Po tym zdarzeniu przeżyłemszok – mówi Paweł. – Poszedłemdo domu, bo nie byłem w stanie pra-cować. Bałem się, że może czegoś za-niedbałem, zastanawiałem czy na pew-no wszystko zrobiłem dobrze. Późniejokazało się, że działał wzorowo, z za-chowaniem wszelkich procedur.

Już następnego dnia po tym zdarze-niu Paweł chciał wrócić do pracy, alepodczas wizyty u psychiatry usłyszał, żeskoro w ciągu dwóch tygodni przytrafi-ły mu się dwie tak traumatyczne sytu-acje, musi iść na zwolnienie. – To był do-bry pomysł – mówi. – W domu zająłemsię majsterkowaniem, oderwałemod więzienia. Ale jak po trzech tygo-dniach wróciłem do pracy, najgorsza by-ła dla mnie pierwsza nocna służba. Sie-działem na stołku jak na szpilkach, oba-wiałem się, czy coś podobnego znowusię nie stanie. Z czasem to minęło. By-łem u psychologa, potem u fajnego psy-chiatry. Rozmowa z nim bardzo mi po-mogła. Jednak sadzę, że dużo by mi da-

ło przegadanie tego wszystkiego z ko-legami i gdyby przełożeni bardziej sięmną zainteresowali, tak żebym czuł z ichstrony wsparcie, nie zostawał z myśla-mi o tym, co się stało, zupełnie sam.

Mariusz, oddziałowyDzisiaj jest już na emeryturze, ale nie

chce rozmawiać o tamtym październiko-wym samobójstwie. Minęły dopiero trzymiesiące. – Chcę to zostawić poza sobąi nie wracać do tego – mówi stanowczo.Nie odkłada jednak słuchawki i odpowia-da na kilka pytań. – Tak, muszę przy-znać, że po tym, jak podczas mojej służ-by powiesił się osadzony, dostałemwsparcie. Przełożeni wyznaczyli mi kon-kretne terminy wizyt u psychologa, a po-tem u psychiatry. Do dzisiaj jestem je-go pacjentem, biorę leki.

Jak wykazały wszelkie kontrole,w czasie tamtej służby Mariusz nie po-pełnił żadnych uchybień. Działał zgod-nie z procedurami. – Czasem po prostunie ma takiej siły, żeby człowieka po-wstrzymać przed tym, co chce sobie zro-bić, nawet jakby się bardzo o to staraći niczego nie zaniedbać – mówi. – I kie-dy on to jednak mimo wszystko zrobi,funkcjonariusz boi się, bo zaraz myśli,że podczas wyjaśniania okoliczności ta-kiego zdarzenia okaże się, iż mógło czymś zapomnieć, czegoś zaniechać.Nawet jeśli niczego nie przeoczył i służ-bę pełnił wzorowo, to taka myśl się po-jawia i człowieka ogarnia strach.

Marek, oddziałowyW grudniu, dwa lata temu, do celi izo-

lacyjnej w jego oddziale trafił skazany,który wcześniej nie przejawiał żadnychzachowań autodestrukcyjnych. Tamte-go dnia od początku służby Marka nieupłynęła nawet godzina, kiedy ten wię-zień się powiesił. – Zorientowaliśmy się,że coś z nim nie tak, przy apelu. Reani-mowaliśmy go z kolegami do czasu przy-jazdu pogotowia, ale bez skutku. – wspo-mina. – Przez kolejne dwa tygodnie, kie-dy przychodziłem do pracy odczuwałemniepokój, byłem jakby bardziej wyczu-lony na wszystko, co się wokół działo.

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

z kraju

W obliczuW obliczusamobójstwaJak sobie radzę odkąd na mojej służbie powiesił się osadzony? Oddziałowyidzie ze mną korytarzem. Najpierw dziwi się, skąd to wiem, potem milkniei przyspiesza kroku. Spuszcza wzrok. – Ech, wie pani, jestem w służbieod 20 lat i w tym czasie miałem aż trzy takie zdarzenia. Otwiera kratę,a ręka drży mu coraz mocniej. – Nie, nie mogę o tym mówić, nie chcę,nie będę – powtarza. Nerwowo przekręca klucz w zamku i znika za pierwszymzakrętem. W pewnym sensie już mi odpowiedział. Właśnie zobaczyłam,jak sobie z dawno przeżytą traumą nie radzi.

fot.

Pio

tr K

ocha

ński

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

z kraju

Potem niepokój znikł. Marek nie potrze-bował „odpocząć” od służby, nie poszedłna urlop ani na zwolnienie lekarskie.Podkreśla, że ma mocną psychikę i niebierze wszystkiego do siebie. – Zresztąkiedy podejmowałem decyzję o wstąpie-niu do SW, liczyłem się z pewnym ry-zykiem, i z tym, że ta praca nie jest aniłatwa, ani przyjemna. Dzisiaj, po latachsłużby uważam, że osadzony, który na-prawdę zamierza popełnić samobójstw,pilnuje nas, funkcjonariuszy, i mimowszelkich starań nie jesteśmy w staniego upilnować. Nawet jeśli niczego pod-czas służby nie zaniedbamy.

Marek zapewnia, że nie przemknęłamu przez głowę myśl, że podczas tam-tej służby zrobił coś nieregulaminowoczy czegoś nie dopatrzył. Rzeczywiście,kiedy sprawa została dokładnie zbada-na, nie było żadnych zastrzeżeń pod je-go adresem. – Bezpośrednio po tym sa-mobójstwie przyjechał kierownik i za-proponował mi pomoc psychologa. Py-tał, czy chcę zejść ze służby, mówił, żezałatwi zastępstwo. Nie skorzystałem.Nad ranem wezwał mnie dyrektor, onteż ze mną rozmawiał, chciał wiedziećczy potrzebuję wsparcia. Czułem nie-kłamane zainteresowanie ze stronyprzełożonych i jestem przekonany, żenie robili tego z obowiązku czy z grzecz-ności, ale z troski. Nie pytali mnie od ra-zu o szczegóły zdarzenia, tylko o to czyze mną wszystko w porządku. To byłoz ich strony takie ludzkie.

Ewa, wychowawczyni11 lat temu, dokładnie w trzecim dniu

po przyjęciu do służby, razem z oddzia-łowym wizytowali cele. – W jednej z nichzobaczyłam osadzonego, który wyglądałzwyczajnie, stał do nas tyłem. Zaniepoko-iła mnie tylko kałuża moczu na podłodzepod nim – opowiada Ewa. – Oddziałowynatychmiast zorientował się w sytuacji,wezwał pomoc. Ja byłam w szoku, niewiedziałam tak naprawdę co się dzieje, al-bo raczej nie chciałam w to uwierzyć.

Reanimacja trwała ponad pół godziny.Nic nie dała. Ewa nadal była w takim szo-ku, że nie do końca przyjmowała do wia-domości, że ten człowiek się powiesił.– Nie znałam go – mówi – bo jako pra-cownik z zaledwie kilkudniowym stażemmało kogo zdążyłam poznać. Zaraz potemrozmawiałam z dyrektorem i z kolegamiz pracy o tym, co się stało. A kierownikzapytał mnie, czy chciałabym pójść do do-mu, odpocząć. Odpowiedziałam, że nie.Dopiero później po wielu godzinach za-częło do mnie docierać, co się właściwiewydarzyło. Pomocą służyli mi wtedy ko-ledzy z pracy, dużo ze mną rozmawiali.Przegadaliśmy ten problem. Teraz, kiedyo tym opowiadam, mam przed oczami te-go człowieka, ale nie „stojącego”, tylko re-animowanego. Dokładnie pamiętam ca-łą akcję ratowania mu życia.

Jeszcze jakiś czas Ewa miała oporyprzed wizytacjami w oddziale. Przezpierwsze dni wchodząc do celi bała się,że zobaczy w niej samobójcę. Ale przy-znaje, że dość szybko okrzepła. – Wtedynikt z przełożonych nie zaproponował mipomocy psychologa, ale nawet gdyby tozrobił, nie skorzystałabym, bo uważam,że większe znaczenie ma bliskość kole-gów, w sensie ich wsparcia i życzliwo-ści, aniżeli rozmowa z psychologiem.

Elżbieta Szlęzak-KawaNa prośbę rozmówców ich imiona

zostały zmienione

W 2009 r. dokonała pani analizy samo-bójstw osadzonych w polskich więzie-niach. Okazało się, że przyczyny tkwiąprzede wszystkim poza murami jedno-stek penitencjarnych, a samobójcyw sposób autodestrukcyjny reagująna brak możliwości wpływania na sy-tuacje i ważne dla nich sprawy, któredzieją się na wolności. Mają problemna zewnątrz, ostatecznie rozwiązują gowewnątrz więzienia. Co może czućfunkcjonariusz stykając się bezpośred-nio z samobójstwem osadzonego?Na pewno jest to zdarzenie wywołu-

jące silne negatywne emocje, zwłaszczastrach, przerażenie, poczucie bezsilności.To naturalna reakcja na śmierć człowie-ka, zwłaszcza nagłą, tragiczną. Potem za-pewne pojawia się pytanie: „Co ze mnąbędzie?” i związany z tym niepokój. Per-sonel więzienny odpowiada za bezpie-czeństwo więźniów, a więc obawy: „Czyczegoś nie zaniedbałem?” są oczywiste.

Czy to naturalne, czy tak powinnobyć, że funkcjonariusz odczuwastrach przed konsekwencjami zwią-zanymi z tym, że czegoś zaniedbał,nawet jeśli zrobił wszystko, co byłow jego mocy, aby nie dopuścić do sa-mobójstwa?Nie powinno tak być, bo nie można za-

kładać, że funkcjonariusz celowo czegośzaniechał, bądź zaniedbał, czy też w ja-kikolwiek sposób przyczynił się do tegozdarzenia. Jeżeli jest tak, że funkcjona-riusze boją się, że mogą zostać ukarani,czyli oczekują przykrych dla siebie kon-sekwencji, to znaczy, że jest w służbiesprzyjająca takiemu myśleniu atmosfera.Tylko nieliczne, spośród analizowanychprzeze mnie ponad 80 postępowań wy-jaśniających samobójstwa więźniów, za-wierały informacje o zaniedbaniach funk-cjonariuszy. Więc ten ich lęk o swój dal-

szy los jest nieuzasadniony. Wiemyod zawsze, że samobójstwa zdarzają sięwe wszystkich środowiskach, a więzieniejest miejscem szczególnym, które już z sa-mej swej istoty sprzyja autodestrukcyj-nym zachowaniom. Przykłady spektaku-larnego zwalniania, odwoływania osób zestanowisk, gdy dochodziło do samobój-stwa osadzonych w zakładach karnych,które obserwowaliśmy kilka lat temu, niesprzyjają poczuciu bezpieczeństwa.

Czy można założyć, że jeśli osadzonyjest zdeterminowany do targnięcia sięna własne życie, to i tak to zrobi?Trzeba się liczyć z taką sytuacją, po-

nieważ osoby, które podejmują decyzjeo odebraniu sobie życia, często zacho-wują się tak, by nie wzbudzić żadnychpodejrzeń, starają się uśpić czujnośćotoczenia. Dotyczy to także więźniów.Część z nich przed popełnieniem samo-bójstwa manifestuje poprawę funkcjo-nowania, dobre samopoczucie, aktyw-ność w dbaniu o własne potrzeby,a więc czynności, które prawdopodob-nie miały na celu odwrócenie od nichuwagi otoczenia. Sygnały te jednak do-piero po śmierci więźnia zostały przezpersonel ocenione jako zachowaniazwiązane z decyzją pozbawienia się ży-cia. Są więc sytuacje trudne, a nawetniemożliwe do przewidzenia.

Czasem osadzeni działają impul-sywnie, jak przewidzieć impuls?Z dokonanej przeze mnie analizy wy-

nika, że 71 proc. samobójców zadało so-bie śmierć w pierwszym roku pobytuw izolacji, w tym 38 proc. w ciągupierwszych trzech miesięcy, a aż 15,5proc. zrobiło to w pierwszym dniupo aresztowaniu. Jest to wynik potwier-dzający tezę o nasileniu trudności ada-ptacyjnych w początkowym okresie po-bytu w warunkach izolacji więziennej.

Funkcjonariuszpotrzebuje

wsparcia

18

Z dr Marią Gordon, psycholog w oddziale psychiatrii sądowejszpitala Aresztu Śledczego w Warszawie Mokotowie o tym, co możeczuć funkcjonariuszach wobec samobójczej śmierci osadzonegorozmawia Elżbieta Szlęzak-Kawa

fot.

Pio

tr K

ocha

ński

Elżbieta Szlęzak-Kawa: Z analizy sa-mobójstw wśród osadzonych w la-tach 2006-2009, przygotowanej przezpana wspólnie z Andrzejem Matybąz Biura Ochrony CZSW wynika, że niestwierdzono, aby któryś skazany tar-gnął się na swoje życie w wyniku złe-go traktowania przez personel wię-zienny. A jak często pełniąc służbęfunkcjonariusze czegoś zaniedbalii w związku z tym osadzony zdołałodebrać sobie życie?Tomasz Głowik: Najczęstsze znane

nam powody samobójstw to załamaniepsychiczne oraz sytuacja rodzinna osa-dzonych. W wielu przypadkach nie wie-my jakie są ostateczne powody, chociażna pewno nie są one związane ze złymtraktowaniem osadzonych przez funk-cjonariuszy bądź pracowników SW.W zdecydowanej większości przypad-ków wszyscy funkcjonariusze należyciewywiązywali się ze swoich obowiązkówi nie można im zarzucić żadnych zanie-dbań w tej kwestii. Zdarzają się oczy-wiście sytuacje, że w wyniku postępo-wania wyjaśniającego stwierdzonodrobne nieprawidłowości, ale nie moż-na powiedzieć, aby miały one wpływna popełnienie samobójstwa przez osa-dzonego. Według mojej wiedzy,w ostatnich latach zarzuty prokurator-skie za rażące niedopełnienie obowiąz-ków, usłyszał jeden lub dwóch funkcjo-nariuszy.

A z czego wynika tak znaczny w ostat-nich dwóch latach spadek liczby sa-mobójstw w naszych więzieniach?Wszyscy się bardziej uwrażliwiliśmy

na samobójstwa, jesteśmy ostrożniej-si, zwłaszcza po nagłaśnianych w me-diach zdarzeniach, które miały miejscekilka lat temu. Ukazała się nowa in-strukcja, porządkująca różne sprawyzwiązane z zapobieganiem samobój-stwom. Okazała się bardzo pomocnaw przeciwdziałaniu takim zdarzeniom.Podobnie jak to, że w zakładach peni-tencjarnych prowadzi się więcej różne-go rodzaju szkoleń i programów zwią-zanych z autoagresją.

Czy według pana osadzony, który na-prawdę chce się zabić, zrobi to bezwzględu na wszystko?Jeżeli jest bardzo mocno zdetermino-

wany i podjął już decyzję, to zakład kar-ny mu w tym nie przeszkodzi. Nato-miast jeśli osadzony trwa w ambiwa-lencji, jest w trakcie podejmowania de-cyzji, bo zawsze waży w swojej głowieczy warto to zrobić, czy nie warto, toczęsty kontakt z funkcjonariuszem mo-że mu pomóc przechylić szalę na stro-nę życia. Ta „nieświadoma” pomoc wy-nika z zasad profilaktyki pierwszorzę-dowej i ma związek z pełnym szacun-

ku traktowaniem każdego człowieka.To mogą być czasami bardzo drobnerzeczy, o których my, funkcjonariuszenie wiemy. Trochę więcej czasu po-święconego na rozmowę, gdy widzimy,że osadzony chce porozmawiać, niemusi wynikać z naszej wiedzy o jegomyślach suicydalnych, których nikomunie ujawnia, ale może mieć decydują-ce znaczenie.

Ale czasem na samobójstwo osadzo-ny decyduje się bardzo szybko. Wy-starczy 10 minut. Tak, są badania pokazujące, że nie-

którym osobom podjęcie decyzji o sa-mobójstwie zajmuje kilkanaście minut.W takim przypadku zapobieżenie temubędzie bardzo trudne albo czasamiwręcz niemożliwe. Nie znam krajuw Europie, który nie miałby przypad-ków samobójstw w jednostkach peni-tencjarnych.

Co sprawia, że nasze więziennictwopod względem liczby samobójstwosadzonych ma jeden z najniższychwspółczynników w Europie?To, że mamy dobrych funkcjonariu-

szy i pracowników SW. Ludzi, którzypracują ze skazanymi w bezpośrednimkontakcie i to, co robią traktują serio.Mamy też bardzo dużą ofertę progra-mową adresowaną do osadzonych.

Co zrobić, żeby funkcjonariusze,na których służbie osadzony się po-wiesił, nie myśleli ze strachem, że cze-goś zaniedbali, że zaraz będą wycią-gane wobec nich konsekwencje dys-cyplinarne? Jak ten ich lęk złagodzić?Nie wiem. To jest z wielu powodów

bardzo traumatyczne zdarzenie, którew każdym z nas wywołuje lęk, bo niemamy kontroli nad czymś, nad czym– jak nam się wydaje – powinniśmy pa-nować. Dodatkowo, życie ludzkie jestogromną wartością, chroni je prawo.Stąd postępowanie wyjaśniające i pro-kuratorskie. Człowiek się zastanawiaczy jest za tę śmierć współodpowie-dzialny, czy nie. I to jest naturalne. Ta-kie myśli mogą się pojawić u każdego.Szczególnie u tego, kto jest świadkiemsamobójstwa i np. odcina powieszone-go więźnia, próbuje go reanimować.Dlatego będziemy się obawiali czyna pewno wszystko zrobiliśmy jaktrzeba, żeby to się nie wydarzyło. Ro-lą medycyny pracy jest, żeby funkcjo-nariusz czy inny pracownik nie czuł sięwspółodpowiedzialny za to, że skaza-ny popełnił samobójstwo, jeśli nie lek-ceważył wyraźnych sygnałów od niegopłynących. Interwencja medycyny pra-cy, propozycja pomocy psychologa, sąbardzo ważne, żeby pomóc funkcjona-riuszowi lub pracownikowi uporać sięz tak trudnym doświadczeniem.

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012 19

Samobójstwa dokonane tuż po areszto-waniu lub w pierwszej dobie po nimz pewnością nie były poprzedzoneprzemyśleniami nad sensem życia.Osoby te po prostu nagle znalazły sięw sytuacji, w której nie były w staniesobie poradzić. Tak się czasem dziejew przypadku sprawców zabójstwa po-pełnionego z motywów emocjonal-nych, w wyniku pozostawania w prze-wlekłej sytuacji konfliktowej z ofiarą,gdy po czynie pojawia się refleksja, żezłamali ważne dla nich normy moral-ne i potępiają siebie samych. Oczywi-ście, trzeba zrobić wszystko co możli-we, żeby zapobiegać takim zdarzeniom,jednak niewiele wiemy o człowieku,który dopiero przekroczył bramę wię-zienia. Istotne jest to, że spadła liczbasamobójstw wśród tymczasowo aresz-towanych, choć stale ta grupa osadzo-nych najczęściej podejmuje próby sa-mobójcze. Z pewnością jest to rezultatprowadzonych działań profilaktycz-nych, szczególnego zajmowania sięwięźniami tuż po ich aresztowaniu. Pro-blemem wielkiej wagi jest życie każde-go człowieka i nikt nie może uznać, żejest inaczej, ale trzeba przyjąć, że mo-gą zdarzyć się sytuacje, na które niemamy wpływu. Trzeba zatem zadbaćo to, żeby nie było atmosfery lękuwśród funkcjonariuszy.

Co można zrobić dla funkcjonariusza,żeby go wspomóc?Powinien jak najszybciej, jeszcze wtedy,

gdy jest pod wpływem silnych, negatyw-nych emocji otrzymać informację, że zda-rzenie będzie rzetelnie wyjaśnione i niktz góry nie zakłada zaniedbania obowiąz-ków. Powinien także otrzymać wsparciei pomoc psychologiczną, co zresztą już siędzieje, by nie obrał drogi ucieczki od pro-blemu, np. poprzez zwolnienie lekarskie,aby umiał racjonalnie spojrzeć na to, co sięwydarzyło i mógł nabrać odpowiedniegodystansu. Sytuacje stresowe są oczywiściewpisane w pracę każdego funkcjonariusza,więc jest to problem uczenia umiejętno-ści konstruktywnego radzenia sobie zestresem. Niekoniecznie należy to robić do-piero po traumatycznym zdarzeniu, alewcześniej, w ramach profilaktyki. Przeło-żeni, kierownicy działów powinni obser-wować swoich podwładnych, zwracaćuwagę na ich zachowanie, pomóc, jeśli za-uważą coś niepokojącego. Bo zawsze jestgrupa ludzi, którzy nie poproszą o pomoc,mają z tym kłopot. Może to wynikać z oba-wy przed okazywaniem własnej słabości.Funkcjonariuszom często trudno wrócićdo równowagi psychicznej po samobój-stwie osadzonego, bo to nie są błahe zda-rzenia. Jeśli nawet po latach poruszenietego tematu przywołuje żywe emocje, toznaczy, że to był dla funkcjonariusza bar-dzo silny psychiczny uraz.

Jak pomóc?Tak jak powiedziałam, życzliwym

wsparciem i rzetelną oceną sytuacji,gdy dojdzie do nieszczęśliwego zdarze-nia. Potrzebna jest pomoc psychologicz-na, czasem zapewne też psychiatrycz-na. To ważne, bo nierozwiązany pro-blem może rzutować na dalszą pracęfunkcjonariusza, a także na inne sferyjego życia. Taka pomoc pozwoli na ra-cjonalną ocenę sytuacji i własnego za-chowania. Funkcjonariusz powinienmieć pewność, że nie pozostanie samz problemem, że może liczyć na życz-liwość przełożonych. To pomoże zacho-wać poczucie bezpieczeństwa.

Na szali życiaz kraju

fot. Piotr Kochański

O tym, co może być przyczyną znacznego zmniejszeniasię w ostatnich dwóch latach liczby samobójstwosadzonych w polskich więzieniach mówi TomaszGłowik, st. specjalista w Biurze Penitencjarnym CZSW

20 FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

prezentacje – oisw koszalin

Trójstyk penitencjarny,czyli okręg na trzechwojewództwach

Wjednostkach okręgu karę może odbywać 4 728 osa-

dzonych, w tym 59 osób w szpitalach. Dyrektoro-wi okręgowemu płk Krzysztofowi Olkowiczowi pod-

lega 1459 funkcjonariuszy i ponad 100 pracowników cy-wilnych.

Okręg koszaliński, to trzy areszty śledcze: w Koszalinie,Słupsku i Złotowie, pięć zakładów karnych: w Czarnem,Koszalinie, Starem Bornem, Szczecinku i Wierzcho-wie, trzy oddziały zewnętrzne: w Dobrowie, Ust-ce i Opatówku oraz Ośrodek DoskonaleniaKadr w Ustce. W jednostkach okręgu prze-bywają osadzeni wszystkich kategorii,począwszy od młodocianych, odby-wających karę po raz pierwszy,po recydywistów penitencjar-nych; są tu kobiety i mężczyź-ni. W trzech jednostkachfunkcjonują oddziały terapeu-tyczne: w Czarnem dla skaza-nych z niepsychotycznymi za-burzeniami psychicznymi lubupośledzonych umysłowo,w Koszalinie dla uzależnio-nych od alkoholu, w Wierz-chowie dla uzależnionychod środków odurzających lubsubstancji psychotropowych.W Czarnem znajduje się rów-nież szpital z dwoma od-działami, z których jedenprzeznaczony jest dlaprzewlekle chorych. Pod-kreślić należy, że jest tojedyny taki oddziałw kraju. Warto teżwspomnieć, żew 2012 r. na tereniezakładu w Czarnemruszy budowa no-wego szpitala.W Areszcie Śled-czym w Koszaliniefunkcjonuje ośrodekdiagnostyczny, w któ-rym badania psycholo-giczne przechodzi rocz-nie 150 skazanych.

Koszaliński okręg znany jestz wielokierunkowych działańna rzecz przygotowania osadzo-nych do powrotu do społeczeństwa.Odbywa się to poprzez terapię, na-ukę, szeroką gamę programów korekcyjnych, readaptacyj-nych i edukacyjnych. Kursy przyuczające do zawodu orazzajęcia aktywizacyjne gromadzą liczną grupę osadzonych.Duży nacisk kładzie się też na systematyczne i ukierun-kowane zatrudnianie skazanych, które kształtuje sięna poziomie 34 proc. Ze względu na specyficzne, teryto-rialnie niesymetryczne położenie okręgu, szczególnieważna i akcentowana we wszystkich jednostkach jestwspółpraca z lokalnymi instytucjami samorządowymi. Jej

poziom często wyznacza rytm funkcjonowania jednostek,ponieważ łączy się z zatrudnieniem skazanych, ich współ-działaniem z lokalnymi społecznościami na niwie kultu-ralno-oświatowej, budzeniem w osadzonych aktywnościobywatelskiej i społecznej. Na rzecz lokalnych społeczno-ści w ostatnim czasie pracowało 195 osób.

Okręg koszaliński to również innowacyjność zmierzają-ca do przeobrażeń w zakresie działalności i funkcjonowa-nia jednostek. Realizowane rozwiązania mają głównie na ce-

lu oszczędności bieżącychwydatków jednostek.W Zakładzie Karnymw Starem Bornem spo-sobem na zmniejszeniekosztów ogrzewania,ale również ochronęśrodowiska, przedewszystkim zaśna dodatkowezajęcie dla ska-

zanych, jest po-wrót do źródeł, czy-

li uprawa ziemi. Jed-nostka to krajowy pionier

w przecieraniu szlakówna drodze do wprowadzania

nowych technologii ekologicz-nych za więzienne mury. Więzien-

nicy ze Starego Bornego jakopierwsi w służbie zdecydowali sięna zainwestowanie w biomasę.Starą węglową kotłownię zastąpi-li nową, ekologiczną, opalaną bio-masą. Wiązało się to z pozyska-niem od Agencji NieruchomościRolnych 130 ha ziemi pod upra-wę wierzby energetycznej,czym zajmują się więźniowie.W efekcie ponad dwukrot-nie niższy jest obecniekoszt wytworzenia ciepła.Niemal o połowę spadłyteż roczne wydatkina utrzymanie kotłow-

ni, podobnie jak opłatyza emisję zanieczyszczeń

do atmosfery. Stare Borne na tym nie

poprzestało, zamontowanotu 58 kolektorów słonecz-

nych, które od kwietniado października wspomagają

system ogrzewania wody. Zało-żenie jest takie, by solary w 80

proc. zapewniały zapotrzebowaniena ciepłą wodę. Nie można tu nie wspo-

mnieć o modernizacji kotłowni w podległym Stare-mu Bornemu Oddziale Zewnętrznym w Opatówku orazo nowej kotłowni w Oddziale Zewnętrznym koszalińskie-go aresztu w Dobrowie, która została oddana do użytkuw lipcu 2011 r.

Nową inwestycją, która wpisuje się we współczesny spo-sób myślenia o ochronie i zabezpieczeniu jednostek, jestzmiana systemu ochrony Zakładu Karnego w Czarnem. Wy-konane zostanie ogrodzenie wewnętrzne z instalacją elek-tronicznego systemu ochrony ścisłego terenu zakładu.Koszt inwestycji wynosi 1 673 670 zł.

Janusz Sterzel i Izabela WojtalikTrójstyk – punkt styku granic trzech równorzędnych

jednostek terytorialnych

Choć na mapie Polski łatwo nas odnaleźć, bo każdyprzynajmniej raz na jakiś czas przyjeżdża nad Bałtyk,to trzeba pamiętać, że zakłady karne i areszty śledczeOkręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Koszalinierozrzucone są na obszarze trzech województw: zachod-niopomorskiego, pomorskiego i wielkopolskiego.

fot. Piotr Kochański

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012 21

prezentacje – oisw koszalin

Pojemność jednostki wynosi 1434 miejsca, w tym 66 w od-dziale terapeutycznym dla osób z niepsychotycznymi za-

burzeniami psychicznymi lub upośledzonych umysłowo.

Tak to się zaczęłoW 2008 r. jednostka obchodziła jubileusz 50-lecia. Utwo-

rzona została jako Ośrodek Pracy Więźniów w 1958 r., któ-ry po czterech latach zyskał uprawnienia Centralnego Wię-zienia. W 1978 r. w Czarnem powstał ośrodek szkolenia psówsłużbowych, a rok później oddział leczniczo-wychowaw-czy dla skazanych z zaburzeniami psychicznymi.W 1989 przeżyliśmy piekło buntu. Straty mate-rialne i moralne negatywnie zaważyły na opi-nii o jednostce, nad którą zawisła groźba li-kwidacji. Ostatecznie zniszczenia odbudo-wano, a w latach 90. zainicjowano wie-le nowych form oddziaływania, powsta-ła baza sportowa, ważną formą reso-cjalizacji pozostało nauczanie, choćzubożał rynek pracy.

W jednostce wybudowano nowo-czesną kotłownię olejowo-gazową,zmodernizowano kuchnię. W Cen-trum Kształcenia Ustawicznegopowstały sale komputerowe i pra-cownia do praktyk kucharskich.W 2006 r. nastąpiło otwarciezmodernizowanego hotelu szkole-nia przewodników i tresury psówsłużbowych. Ostatnią wielką inwe-stycją było oddanie do użytku no-wego oddziału mieszkalnego.

Tutaj nie można się nudzićO naszym zakładzie mówi się, że to

„kombinat” – ze względu na liczne kate-gorie skazanych i rozległość terenu, w więk-szości zagospodarowanego: firma Gabi produ-kuje meble tapicerowane, w IGB Pomerania pro-wadzone są prace introligatorskie, a w Windows 2000– produkcja okien. Niewielka grupa skazanych pracujena zewnątrz jednostki.

W ZK Czarne istnieją dwa oddziały półotwarte dla ska-zanych recydywistów penitencjarnych. Przebywaw nich 270 skazanych, a pieczę nad nimi sprawuje czte-rech wychowawców. Od czasu powstania oddziałów pe-nitencjarnych praca wychowawcza, poza zadaniami wyni-kającymi z codziennego przebiegu służby, w znacznej mie-rze koncentruje się na realizacji programów readaptacjispołecznej osadzonych. Od nowego roku osadzeni są rów-nież zatrudnieni w Szpitalu Powiatowym w Człuchowiew oddziale paliatywnym.

Należy też wspomnieć o Seminarium Samoobronyi Technik Interwencji im. ppor. Mieczysława Kolasińskie-go. Od trzech lat współpracujemy na zasadzie wymiany do-świadczeń z Zakładem Karnym w Rosdorf w Dolnej Sak-sonii.

Kobiety pełnią ważne funkcjeW ZK w Czarnem zatrudnionych jest 83 kobiet (w tym 61

funkcjonariuszek wobec 391 funkcjonariuszy). Rola kobietw służbie i ich liczba zmieniała się wraz ze zmianami spo-łecznymi. Do przełomu lat 90. kobiety zatrudniane byłygłównie na stanowiskach administracyjnych, w służbiezdrowia i szkole. Przez długi czas były obawy co do zapew-nienia bezpieczeństwa kobiet mających bezpośredni kon-takt ze skazanymi. Ewenementem była kobieta pełniącafunkcję wychowawcy ds. postpenitencjarnych.

W 1990 r. pracę w jednostce podjęła Beata Sobów, psy-cholog, początkowo jako pracownik cywilny, a od 1991r.– funkcjonariusz. Od 1993 r. jest kierownikiem oddziałuterapeutycznego dla skazanych z niepsychotycznymi za-burzeniami psychicznymi lub upośledzonych umysłowo.Dziś tak wspomina początki swojej służby: „Pracę w za-kładzie karnym podjęłam zaraz po zakończeniu studiów,byłam pierwsza kobietą i pierwszym, po długim czasie, psy-chologiem w dziale penitencjarnym. Miałam obawy zwią-zane z nowymi obowiązkami i pracą z osadzonymi, alewiększe obawy, jak się później okazało, mieli moi przeło-żeni. Sądzili, że jak zobaczę skazanego, natychmiast sięzwolnię. Dlatego przez pierwsze dwa miesiące przebywa-łam w budynku administracji. Nie uciekłam, pracuję jużponad 20 lat.”

W 1993 r. w dziale penitencjarnym zadebiutowała ko-lejna psycholog, Beata Krzyżanowska: „Do zakładu zosta-łam przyjęta zaraz po studiach i tylko ze względu na to,

że w przyszłości miał tu podjąć pracę mój mąż, któ-ry również kończył studia psychologiczne.

Ówczesny naczelnik mawiał, że w za-kładzie karnym najlepsza spódnica

zawsze będzie gorsza od najgor-szych spodni, miał dużo wątpli-

wości co do pracy kobietz osadzonymi. Po rozpoczę-ciu służby długo musiałamudowadniać, że jestempełnowartościowymfunkc jonar iuszem.Po pięciu latach ode-szłam ze służby i po-wróciłam po 11 latachna stanowisko psy-chologa w ZOZ w ZKw Czarnem. Teraz ko-bieta w pracy z osa-dzonymi nikogo jużnie dziwi, a panie niemuszą udowadniać, że

potrafią pracować rów-nie dobrze jak mężczyź-

ni.” Niezwykle odpowiedzial-

ną funkcję pełni por. IrenaRokita, inspektor ds. praw-

nych. Wygrywa dla zakładu wie-le ważnych procesów cywilnych.

Przedstawicielka okręgu w Radzie ds.Kobiet Służby Więziennej tak mówi o naj-

ważniejszych priorytetach dla kobiet w służbie:„Chcemy zwalczać stereotypy, w tym stereotyp mniejszejprzydatności kobiet w służbie z powodu przerwy w trak-cie urlopów macierzyńskich. Mamy nadzieję, że na stałewpiszemy się w nurt zrównania naszych szans i możliwo-ści z funkcjonariuszami i pracownikami – mężczyznami ja-ko pełnoprawne funkcjonariuszki i pracownice jednostekpenitencjarnych okręgu koszalińskiego.”

Zakład Karny w Czarnem był jedną z pierwszych jed-nostek, w których wprowadzono nową strukturę. Z gro-na wychowawców zostali wyznaczeni koordynatorzy ds.penitencjarnych. Funkcję tę pełni ppor. Ewa Bartkowska,mgr pedagogiki resocjalizacji, specjalista ds. przemocyw rodzinie, absolwentka studiów podyplomowych z zakre-su zarządzania zasobami ludzkimi: „Swoją pracę wycho-wawcy rozpoczęłam w czerwcu 2004 r. jako pracownikcywilny, a od 2006 r. – funkcjonariusz. Wcześniejprzez 15 lat pracowałam jako pedagog w Domu PomocySpołecznej oraz z osobami uwikłanymi w przemoc. Prze-raziła mnie biurokracja, z jaką spotkałam się w zakładzie.Najbardziej jednak zaniepokoiła postawa skazanych, któ-ra jest elementem pobytu w instytucji totalitarnej, tj.sztuczne „ubezwłasnowolnienie”. Skupiłam się na moty-wowaniu ich do dokonania zmian w życiu. Powstanie od-działów penitencjarnych, otwiera szerokie możliwość pra-cy wychowawczej. Koncentruję się na codziennym kon-takcie z osadzonymi.

Ryszard Włodyka

Czarneński kombinatZakład Karny w Czarnem to największa jednostkaokręgu koszalińskiego. Jest zakładem typu zamknię-tego, przeznaczonym dla mężczyzn odbywającychkarę po raz pierwszy z oddziałem aresztu śledczegoi zakładu karnego zamkniętego dla recydywistówpenitencjarnych oraz zakładu karnego typu półot-wartego dla recydywistów penitencjarnych.

fot.

arc

hiw

um j

edno

stki

StudentMariusz Salewicz w służbie pracuje od 2007 r. jako straż-

nik działu ochrony Aresztu Śledczego w Koszalinie. – Lubięto co robię, choć praca jest czasami monotonna i stresująca.Mam swoje ambicje i marzenia związane ze służbą. Studiu-

ję pedagogikę resocjalizacyjną, chciałbymw przyszłości przejść do działu peni-

tencjarnego i pracować jako wy-chowawca. Ostatnio zaintere-

sowała mnie historia jed-nostki. Udało mi się usta-

lić, że w 1886 r.na przedmieściu św.

Mikołaja w Koszali-nie, sądowa admini-stracja pruska wy-budowała budy-nek centralnegowięzienia. Solid-ny, z czerwonejcegły, na ka-miennej pod-walinie. Na ów-czesne czasyobiekt był nietylko nowocze-sny, ale i naj-większy w pasiewybrzeża środ-

kowego. Przezkilkadziesiąt lat,

również po II woj-nie światowej, w je-

go podziemiach wyko-nywano karę śmierci.

Dzisiejszy areszt nie przy-pomina już tego z przeszło-

ści, remonty zmieniły jegobryłę i wygląd. Jest w ciągłym re-

moncie. Widać jak warunki bytoweulegają systematycznej poprawie.

A praca? Cenię ją przede wszystkim za stabi-lizację, atmosferę, możliwość rozwoju, szansę na podno-szenie kwalifikacji. Mogę godzić studia z obowiązkami i ży-ciem rodzinnym.

Twardziel ciekawy świata Ppor. Zbigniew Sołtys jest od 5 lat wychowawcą ds.

sportu i animacji kulturalnych w Oddziale Zewnętrznymw Dobrowie. Jego pasja to sporty walki, które uprawiaod 25 lat. Rozpoczynał od taekwondo pod okiem Krzysz-tofa Pajewskiego, byłego mistrza świata. Obecnie zajmu-je się też kickboksngiem. Wśród jego największych osią-gnięć sportowych należy wymienić: mistrzostwo Europyw taekwondo we Włoszech, wicemistrzostwo Świataw kickboxingu w Stanach Zjednoczonych, Puchar świa-ta w taekwondo w Niemczech, wicemistrzostwo świataw taekwondo w Anglii i ponad 30 tytułów mistrza kra-ju w obu dyscyplinach. Po służbie pracuje jako trenerw Klubie Sportów Walki w Szczecinku. Ponadto będąc in-struktorem WOPR zajmuje się szkoleniem ratownikówwodnych. Zdobyte umiejętności z udzielania pierwszej po-mocy wykorzystuje w pracy ze skazanymi, prowadząc au-torski program resocjalizacyjny „Ocal życie”, wyróżnio-ny przez gen. Jacka Włodarskiego dyrektora generalne-go SW. W lecie zapraszam wszystkich chętnych na co-roczny ogólnopolski spływ kajakowy –– mówi.

Janusz Sterzel

22 FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

prezentacje – oisw koszalin

Koszaliński zakład jest jednostką typu półotwartego dlamężczyzn odbywających karę pozbawienia wol-

ności po raz pierwszy i recydywistów peniten-cjarnych o pojemności 472 miejsca zakwate-rowania.

Filmowa integracja Od 2006 r. grupa skazanych wolon-

tariuszy uczestniczy w pracach zwią-zanych z organizacją EuropejskiegoFestiwalu Filmowego „Integracja Tyi Ja”. W 2011 r. po raz pierwszyidea festiwalu zagościła w kosza-lińskim zakładzie. Jedno z mia-steczek festiwalowych powstałona terenie jednostki penitencjar-nej. W ramach festiwalu więź-niowie mogli obejrzeć filmy:„Nienormalni”, „Mama” i „So-nata Ciszy”, a także spotkać sięz niepełnosprawnymi sportow-cami, uczestniczyć w pokazie ak-tywnej rehabilitacji, wziąć udziałw pogadance na temat wyklucze-nia społecznego. Trudno przece-nić pozytywny wpływ tego przed-sięwzięcia na proces resocjalizacjii przygotowanie do udanego powro-tu do społeczeństwa. Osadzeni mieliokazję do spotkania z ludźmi ciężko do-świadczonymi przez los, którzy nie tylkosię nie poddali, ale pomimo upośledzenia fi-zycznego osiągnęli sukcesy, znaleźli pasje i za-interesowania. Ważnym punktem spotkania by-ły rozmowy dotyczące wykluczenia społecznego, któ-rego przykładem może być izolacja niepełnosprawnych.Pokazały one obraz mechanizmów tego procesu, które są uni-wersalne i występują również w przypadku osób z przeszło-ścią kryminalną.

Terapia na piątkęOd maja 2009 r. w koszalińskiej jednostce działa oddział

terapeutyczny (z 44 miejscami) dla uzależnionych od alko-holu. Do oddziału trafiają uzależnieni z całej Polski, coraz czę-ściej są to ludzie młodzi, którzy sięgają nie tylko po alkohol,ale również po narkotyki. Do nich, a także do pozostałychskazanych z zakładu skierowany jest program „STOP nar-kotykom”, prowadzony przez mł. chor. Katarzynę Raczyń-ską, która przed wstąpieniem do służby pracowała w kosza-lińskim oddziale Polskiego Towarzystwa Zapobiegania Nar-komanii. Specjalistyczne oddziaływania terapeutyczne pro-wadzi wykwalifikowany zespół. Po niespełna roku funkcjo-nowania oddziału kadra podjęła wyzwanie i przystąpiłado ogólnopolskiego konkursu na program terapeutyczny o na-grodę dyrektora generalnego Służby Więziennej. Młodzi sta-żem w służbie, ale doświadczeni terapeuci przygotowali pro-fesjonalny program, który zajął III miejsce w konkursie. Re-alizuje się tu też inne programy, m.in. „Nie palę”, „Trzeźwykierowca – bezpieczny kierowca”. Dyrektor ZK w Koszalinieppłk Wiesława Panaszewska mówi: – zespół terapeutycznyto profesjonalna i zaangażowana kadra, z którą mam przy-jemność pracować. Wiesława Panaszewska, Donata Grodek, Izabela Wojtalik,

zespół funkcjonariuszy ZK w Koszalinie

W areszcie:systematycznezmiany

KoszalinW zakładzie:programy i akcjeW celu przygotowania skazanych do życia na wolnościZakład Karny w Kaliszu od lat współpracuje z insty-tucjami lokalnymi i samorządowymi. W jednostce,podobnie jak w pozostałych placówkach okręgu,prowadzonych jest wiele programów i ciekawych akcji.

fot.

arc

hiw

um j

edno

stek

23

prezentacje – oisw koszalin

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

Do pawilonu mieszkalnego dobudowano budynek admi-nistracyjny. W 1959 r. jednostka zmieniła nazwę

na Więzienie Karno-Śledcze w Szczecinku, byna początku 1967 r. stać się AresztemŚledczym w Szczecinku, a w drugiej po-łowie tego roku – Zakładem Karnymw Szczecinku. Dzisiaj jest to pla-cówka typu zamkniętego dla od-bywających karę po raz pierw-szy z oddziałem aresztu śled-czego. Ponadto przebywajątu skazani mężczyźni cho-rzy na cukrzycę insulino--zależną.

Przez miasto, malowni-czo położone na prze-smyku między trzemajeziorami: Wielimie,Trzesiecko i Wilczkowo,przepływa rzeka Nizica.Niegdyś z okien jednost-ki widoczne było jeziororozciągające się naprze-ciwko. W związku z tym,że infrastruktura zakładubyła przestarzała, ulegałapostępującej degradacji,w 1993 r. podjęto decyzjęo kapitalnym remoncie. Załogatrafiła do sąsiednich jednostek:w Koszalinie, Czarnem, Złotowie,Chojnicach, Wierzchowie, StarymBornem, a niektórzy funkcjonariusze na-wet do Szczecina i Gdańska. Remont trwałsiedem lat. Kiedy w 2000 r. się zakończył, za-kład nie przypominał tradycyjnego więzienia. Nowe ele-wacje z daleka przyciągały uwagę. Jednostkę otacza murochronny 7-metrowej wysokości. Zabezpieczenie pozwo-liło zrezygnować z posterunków zewnętrznych, dzięki cze-mu zaoszczędzono 14 etatów. Pozostało jeszcze wieledo zrobienia, potrzebny jest np. nowy budynek administra-cyjny oraz zaplecze garażowo-magazynowe. Na razie ad-ministracja pracuje w adaptowanym obiekcie dawnej ha-li produkcyjnej, w gorszych warunkach niż te, w którychkarę odbywają osadzeni. Po wybudowaniu nowej siedzi-by obecny budynek planuje się przeznaczyć dla skazanychz podgrupą klasyfikacyjną M-P-2/p.

W jednostce realizowany jest projekt „Cykl szkoleniowo--aktywizacyjny służący podniesieniu kwalifikacji zawodo-wych osób pozbawionych wolności oraz przygotowaniu ichdo powrotu na rynek pracy po zakończeniu odbywania ka-ry pozbawienia wolności” w ramach programu operacyj-nego Kapitał Ludzki. Projekt jest finansowany w 85 proc.ze środków Unii Europejskiej i w 15 proc. ze środków kra-jowych.

Jak oceniam swój zakładWśród funkcjonariuszy przeprowadzono sondę „Jak oce-

niam swój zakład”. W większości funkcjonariusze określa-ją jednostkę w Szczecinku jako solidną, z którą można wią-zać swoją przyszłość i rozwijać się zawodowo. Potwierdze-niem tego jest mała fluktuacja kadr. I dobra opinia na lo-

kalnym rynku pracy. Na każdy wolny etat zgłasza się wie-lu chętnych.

W dzisiejszej rzeczywistości obserwujemy, że w wieluzakładach pracy istnieje dość powszechna tendencja do nie-zauważania narastających konfliktów i wyciszania tych, któ-re się ujawniły. Było to również widoczne w wynikach son-dy. W ocenie badanych, w zakładzie z jednej strony niepowinno być miejsca na konflikty, gdyż każdy rozdźwiękwśród funkcjonariuszy będzie powodował osłabienie tem-pa pracy i jej wydajności. Z drugiej strony, w sytuacjach,w których występuje współdziałanie ludzi, zawsze mogąpowstać różnice zdań przeradzające się w konflikty, zwłasz-

cza gdy te różnice potęguje sprzeczność charak-terów. Większość uczestników ankiety zwra-

cała uwagę, że w warunkach wysokiegopoziomu kultury współżycia, właściwych

stosunków międzyludzkich, antagoni-zmy interpersonalne nie powinny

prowadzić do powstania szkód wy-rządzonych funkcjonariuszomi zakładowi. Ankietowanistwierdzali, że należy właści-wie rozwiązywać sytuacjekonfliktowe, lecz przedewszystkim trzeba elimino-wać źródła ich powstawania

Badanie pokazało, że ist-nienie harmonijnego środo-wiska pracy działa mobili-zująco i sprzyja rozwojowi.Funkcjonariusze z zaanga-żowaniem wykonują wów-czas powierzone im zadania.Praca nie jest dla nich jedy-

nie narzędziem do osiąganiacelów, ale staje się wartością

samą w sobie. Ankieta po razkolejny pokazała jak ogromne

znaczenie ma atmosfera pracy nietylko dla jakości działań, ale także

dla wizerunku zakładu. Funkcjonariu-sze kontaktują się ze swoimi przełożo-

nymi, z podopiecznymi i m.in. od ich opi-nii zależy, jak zakład jest postrzegany przez oto-

czenie.

Z miłości do sportuMł. chor. mgr Krzysztof Sosnowski, lat 32, służbę w jed-

nostce rozpoczął w 2001 r. jako strażnik działu ochrony,gdzie przechodził poszczególne stanowiska. Obecnie jestlicencjonowanym instruktorem strzelectwa sportowego,a od 2006 r. odpowiada za gospodarowanie uzbrojeniemi ochronę przeciwpożarową. W latach 1986-1998 jako za-wodnik sekcji akrobatyki sportowej MKKS Darzbór Szcze-cinek zajmował czołowe lokaty na arenach polskich i mię-dzynarodowych, w 1997 r. został międzynarodowym mi-strzem Litwy, dwukrotnie zdobywał srebrne medalew mistrzostwach świata juniorów („czwórka” mężczyzn).W 1997 r. został laureatem konkursu na najlepszego spor-towca „Głosu Koszalińskiego”.

Po zakończeniu kariery w akrobatyce sportowej Krzysz-tof ma największe zamiłowanie do sportów siłowych i zi-mowych. W latach 2001-2006 stratował w ogólnopolskichturniejach wyciskania sztangi leżąc, zajmując wysokie miej-sca. Na co dzień jest osobą odpowiedzialną, koleżeńską,dyspozycyjną, bez problemów godzi obowiązki służbowez zamiłowaniem do uprawianych dyscyplin sportowych.W przyszłości chciałby prowadzić treningi z zakresu kul-turystyki oraz sportów siłowych.

Zygmunt KarasińskiJanusz Sterzel

W Szczecinku:funkcjonariusze oceniająPrawdopodobnie w czasie, gdy miasto nosiło jeszczenazwę Neustettin, w miejscu dzisiejszej jednostkipenitencjarnej znajdował się areszt policyjny, usytuowanyna zapleczu neogotyckiego budynku sądu. Po II wojnieświatowej, w czerwcu 1945 r. utworzone zostałoWięzienie w Szczecinku.

fot.

arc

hiw

um j

edno

stki

W 1958 r. utworzono Oddział Zewnętrzny w Słupsku dlaskazanych recydywistów o pojemności 450 miejsc.

W 1968 r. oddział został przeniesiony do Sławna, gdziefunkcjonował do roku 1974. W grudniu 1977 r. powstałOddział Zewnętrzny w Ustce, którego działalność zawie-szono w 1980 r. i dwa lata później ponownie uruchomio-no. Rozbudowa aresztu w Słupsku rozpoczęła się w 1984r. Dobudowano piętro budynku penitencjarnego, w rezul-tacie czego pojemność jednostki zwiększyła się o 73 miej-sca. W 2004 r. zaczęto rozbudowę oddziału w Ustce.W marcu 2007 r. oddano do użytku nowy budynek peni-tencjarno-administracyjnego. W skład jednostki wchodzą:

oddział penitencjarny nr 1 Aresztu Śledczego w Słupskudla mężczyzn tymczasowo aresztowanych i skazanychwszystkich kategorii o pojemności 240 miejsc, część ad-ministracyjna oraz Oddział Zewnętrzny w Ustce dla 459skazanych mężczyzn odbywających karę pozbawienia wol-ności po raz pierwszy oraz młodocianych typu półotwar-tego i otwartego.

Areszt w Słupsku należy do jednostek penitencjarnychmogących pochwalić się dużą skalą zatrudnienia osadzo-nych. Zapewnienie miejsc pracy w różnych formach jestod wielu lat traktowane priorytetowo. Prowadzonena szeroką skalę nieodpłatne zatrudnienie skazanychna rzecz instytucji samorządowych oraz działalnośćna rzecz osób niepełnosprawnych i społeczności lokal-nej jest dostrzegana i doceniana. Potwierdzeniem tegosą wyrazy uznania kierowane przez władze samorządo-we i różne instytucje na ręce dyrektora jednostki ppłk.Marka Wójtowicza.

Izabela Wojtalik

Nie licząc oddanych do użytku oddziałów zewnętrznych, Za-kład Karny w Wierzchowie jest jedną z naj-

młodszych jednostek okręgu. Utworzonyzostał w 1975 r. Karę w warunkach za-kładu zamkniętego odbywali tu po-czątkowo recydywiści, a od 1995r. młodociani i karani po razpierwszy. Ważnym elemen-tem pracy jednostki jest re-alizacja programów re-adaptacyjnych. Ich autorzyna co dzień dokonują, jaksami mówią „różnychakrobacji, aby do zakła-du położonego na głę-bokiej prowincji, z dalaod węzłów komunika-cyjnych, zaprosić ludziz zewnątrzn i, choć cza-sem trafiają się pasjona-ci chcący nieodpłatniedzielić się swą wiedząi doświadczeniem, to jed-nak jest to zadanie nieła-twe”. Okazuje się to jednakmożliwe, choć „w zakładzietypu zamkniętego to środowi-sko zewnętrzne wchodzi do wię-zienia, a nie więzienie wychodzido środowiska” – mówią autorzy pro-gramu readaptacji społecznej „Powróttaty”, nagrodzonego III miejscem w konkur-sie organizowanym przez CZSW.

Prace plastyczne osadzonych prezentowane są w lokal-nych instytucjach kultury. Za przykład służyć mogą wysta-wy „Sztuka zza krat” czy „Smoki są wśród nas”. To nie smo-ki jednak, lecz ludzie są w Wierzchowie ważni.

Pasjonat akcjiOddziałowy działu ochrony sierż. Krzysztof Żołynia należy

do Stowarzyszenia Trójmiejska Grupa Rekonstrukcji Histo-

rycznych. Kolekcjonuje umundurowanie, wyposażenie i uzbro-jenie z okresu II wojny światowej związane z 1 Armią Woj-ska Polskiego, Armią Czerwoną i 5 Wileńską Brygadą ArmiiKrajowej pod dowództwem mjr Łupaszki – Zygmunta Szen-dzielorza. Jako statysta brał udział w produkcjach filmowych,takich jak „Zapora i Uskok”, „Popiełuszko”, „Pomorskim Szla-kiem mjr Łupaszki”, „Inka 1945”, „Zamach na Kutscherę”.Uczestnicy zlotów militarnych spotykają go w Bornym Suli-

nowie, Gostyniu, Parszczycach i Darłowie. Współorgani-zował też widowiska w Złocienieckim Ośrodku Kul-

tury pt. „Żołnierze wyklęci”. Jego pasja jest zaraźliwa. Dzieląc się swo-imi wrażeniami z wyjazdów sprawia, że re-

konstrukcjami historycznymi interesujesię coraz więcej funkcjonariuszy.

Reforma po rokuO reformie i praktyce oddziałów

penitencjarnych mówi kpt. Krzysz-tof Gościński, koordynator peniten-cjarny, od 17 lat w SW, od począt-ku na stanowisku wychowawcy:

– W jednostce funkcjonują dwaoddziały penitencjarne pod kie-rownictwem zastępcy dyrektorazakładu oraz kierownika peniten-cjarnego. Od wejścia w życie re-formy pełnię funkcję koordynato-ra. Czy po roku funkcjonowania

można pokusić się o obserwacjei wnioski płynące z wdrażania w ży-

cie idei oddziałów penitencjarnych?Niezaprzeczalnym plusem jest umoż-

liwienie bezpośredniego kontaktu i nie-zwłocznego załatwiania spraw osadzo-

nych przez funkcjonariuszy poszczególnychpionów służb (finanse, ewidencja, kwatermi-

strzostwo). A jak zmieniła się rola wychowaw-ców? Wychowawca nie musi być już alfą i omegą

od wyroków, usterki w celi czy sprawdzania przelewów.Chyba jednak nie jest aż tak idealnie? Oczywiście, dalekojest do ideału, założeniem reformy było m.in. odciążeniewychowawców od tzw. czynności dodatkowych na tyle, bymogli zająć się pracą stricte wychowawczą. Koniecznośćprowadzenia podwójnej dokumentacji (Noe-net i akta), braketatów (np. referenta ds. Noe-net), duża fluktuacja kadrywychowawczej powodują, że daleko nam do tego ideału.

Janusz Sterzel i Violetta Patrzyńska

24 FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

Słupsk: wyrazy uznania

W Wierzchowie:najlepsza załoga na świecie

Od 1898 r. była to siedziba niemieckiego aresztupolicyjnego. W sierpniu 1945 r. powołany zostałAreszt Śledczy w Słupsku przeznaczony dla kobieti mężczyzn. Przebywało w nim wielu Niemców,którzy pozostali w mieście po wojnie.

Tak o swoich podwładnych mówił dyr. Andrzej Samekpodczas uroczystości nadania jednostce sztandaru.Jest w tych słowach moc i głęboki szacunek, bo topod jego rozkazami przez ostatnie 16 lat służyli ci,których tak wysoko ocenił.

prezentacje – oisw koszalin

fot.

Vio

lett

a Pa

trzy

ńska

25FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

Budynek sądu i stojący tuż obok areszt wzniesiono w sty-lu niemieckiego neogotyku. Prusy, potem Niemcy były tu

gospodarzem do 1945 r. Ze Złotowem nierozerwalnie łączysię historia Związku Polaków w Niemczech, którego znakiemod 1933 r., jako przeciwstawne swastyce, było Rodło. Mie-ściła się tu siedziba V Dzielnicy Związku. W murach złotow-skiego więzienia przebywał oskarżony o zdradę stanu bo-jownik o polskość, proboszcz z pobliskiego Zakrzewa ks. H.Domański, a walczący o polskość tych ziem nauczycielei księża byli przetrzymywani przed przewiezieniem do obo-zów koncentracyjnych. Od 27 kwietnia 1945 r., gdy osadzo-no pierwszych 14 polskich więźniów, zakład znalazł siępod polską jurysdykcją. Przez znaczną część jego działalno-ści przebywali tu zarówno mężczyźni, jak i kobiety.

Począwszy od 1962 r. przez 15 lat jednostkaprzeznaczona była wyłącznie dla tymczasowo

aresztowanych kobiet. W latach 1978-1983 funkcjonowałajako Ośrodek Przystosowania Społecznego dla kobiet recy-dywistek, które pracowały w pobliskim Państwowym Gospo-darstwie Ogrodniczym (była to jedyna taka placówka w kra-ju). Od 1986 r. zakład ponownie działa jako areszt tymcza-sowy dla mężczyzn, początkowo jako oddział zewnętrzny po-znańskiego aresztu, albowiem Złotów historycznie zawszestanowił część Wielkopolski, a potem w granicach okręgu ko-szalińskiego. Od kilku lat trwają remonty i modernizacje, któ-rych celem jest adaptacja na cele penitencjarne budynku użyt-kowanego dotychczas przez sąd rejonowy. Docelowo ma tuprzebywać ponad 300 osadzonych. Na razie powstała nowaadministracja, sala widzeń i kuchnia.

Ciekawą inicjatywą w lokalnej społeczności jest program„Od wiosny do jesieni – niezapomniani”, który wspólnierealizują złotowska gmina i areszt. Dzięki udziałowi w pro-gramie osadzeni uczą się pielęgnacji zieleni, dbają o in-frastrukturę cmentarzy, otaczają troską zaniedbane gro-

by. Celem programu jest wzbudzenie w skazanychrefleksji nad sobą i dotychczasowym życiem.

Janusz Sterzel

Znajduje się w nadmorskim kurorcie wypoczynkowym,ok. 500 m od morza, w strefie mikroklimatycznej, z da-

la od ulicznego zgiełku i miejskiego gwaru. Główne zada-nia ośrodka to organizacja i przeprowadzanie szkoleń, kur-sów i konferencji w ramach doskonalenia zawodowegofunkcjonariuszy Służby Więziennej. Placówka dysponujebazą szkoleniową w postaci trzech sal konferencyjno-dy-daktycznych, sali komputerowej oraz sali konferencyjno-

-bankietowej. Od 2003 r. co dwa lata odbywają się tu mi-strzostwa Polski SW w piłce nożnej. Ponadto organizowa-ne są obozy kondycyjne, wczasy oraz kolonie letnie dlafunkcjonariuszy i ich rodzin.

Do dyspozycji gości jest 108 pokoi jedno- i dwuosobo-wych, domki drewniane (pięć) murowane (dwa), co razemdaje 207 miejsc noclegowych. Aby miło spędzić czas, moż-na wypić dobrą kawę w stylowej kawiarni, poćwiczyć w si-łowni a później udać się do sauny, pograć w bilard albowypożyczyć sprzęt sportowy i rekreacyjny, rozegrać meczsiatkówki i, oczywiście, korzystać z pięknej plaży.

Izabela Wojtalik

Przed laty stał tu dom nie-mieckiego właściciela ma-

jątku Hohenborn. W trak-cie II wojny światowej w tutej-szym spichlerzu Niemcy zorga-nizowali Arbeitskommando. W li-stopadzie 1941 r. trafiła tu grupabelgijskich jeńców ze Stalagu II BHemmerstein w Czarnem. Oprócz po-nad 20 Belgów pracowało też przymu-sowo czterech polskich robotników orazmiejscowi Niemcy. W 1943 r. w gospodar-stwie w pobliskim Opatówku, dziś oddziale ze-wnętrznym jednostki, pracowało 19 Polaków, 20 Fran-cuzów i 200 jeńców radzieckich. W 1945 r. władze PolskiLudowej postanowiły utworzyć na Pomorzu region przemy-słowo-rolniczy. Przeprowadzona w latach 1945-1950 akcjaosadnicza, pomimo wysiłków, okazała się mało skuteczna.Trudno było zasiedlić słabo zurbanizowany teren. Jeszczew latach 60. XX w. ziemia leżała tu odłogiem. W 1968 r. za-padła decyzja, że rezerwy Państwowego Funduszu Ziemi bę-dą uprawiać więźniowie.

Początkowo jednostka funkcjonowała jako oddział zewnętrz-ny koszalińskiego aresztu. W 1970 zyskała samodzielność i zo-

stała przemianowana na Za-kład Karny w Starem Bor-nem. Z czasem powstały od-działy zewnętrzne w Janow-cu, Trzebieniu, Łozicachi Opatówku. W latach 80.karę zaczęli tu odbywać re-cydywiści, było ich 700.W tym czasie w zarządziePrzywięziennego Przedsię-biorstwa Rolnego pozosta-wało kilkaset hektarów ziemi.

Wszyscy skazani pracowali.Uprawiali ziemię, zajmowali

się hodowlą, byli zatrudnianina różnych stanowiskach od trak-

torzysty do niewykwalifikowanegorobotnika. Pracowali również w ce-

gielni w Łozicach. Dzisiaj Zakład Karnyw Starem Bornem jest jednostką peniten-

cjarną typu półotwartego dla mężczyzn recy-dywistów. Wraz z wchodzącym w jego skład Od-

działem Zewnętrznym w Opatówku dysponuje 316 miejsca-mi. Obecnie zakład w Starem Bornem jest największą obsza-rowo jednostką penitencjarną w Polsce. Wszystko za sprawąpozyskania od Agencji Nieruchomości Rolnych 130 ha ziemipod uprawę wierzby energetycznej. Kierownictwo jednostkipostawiło na ekologię. W Starem Bornem i w Opatówku po-wstały nowoczesne kotłownie opalane biomasą. W StaremBornem dodatkowo zamontowano solary, by wykorzystywaćpromieniowanie słoneczne do ogrzewania wody.

Janusz Sterzel i Robert Trembowelski

Złotów: z Rodłem w tleNajstarsza w koszalińskim okręgu, wybudowanaw 1866 r. i do chwili obecnej funkcjonująca, jed-nostka penitencjarna to Areszt Śledczy w Złotowie.

„Posejdon”: szkolenia i wypoczynekOśrodek Doskonalenia Kadry Służby Więziennej„Posejdon” w Ustce oddano do użytku w 1979 r.

Stare Borne: ekologicznieStare Borne: ekologicznieZakład Karny w Starem Bornem jestdziś obszarowo największą jednostkąpenitencjarną w Polsce. Zakład typupółotwartego przeznaczony jest dlamężczyzn recydywistów.

prezentacje – oisw koszalin

fot.

arc

hiw

um j

edno

stek

Typowym też dlatego, że lwia część tzw. znęcaczy

w więzieniach i aresztach to mężczyźni. Według sta-nu z 30 września ub. r. spośród ponad 83 tysięcy po-

zbawionych wolności, z art. 207 kk jako głównego zarzu-tu za kratami przebywało 5195 osób, w tym zaledwie 78kobiet znęcających się fizycznie lub psychicznie. Gdybydodać tych, którzy mają na sumieniu art. 207 jako kolej-ne przestępstwo, liczba ta urosłaby do kilkunastu tysię-cy. Co więcej, część domowych oprawców odbywa kolej-ną karę z tego samego paragrafu. Tak więc sam fakt ska-zania nie powstrzymuje sprawców od dalszego stosowa-nia przemocy. Jeśli nie otrzymają stosownej pomocy, mo-gącej przerwać mechanizm przemocowy, powrócą do ro-dzin i nadal będą się nad nią znęcać, niekiedy – w odwe-cie – ze zdwojoną siłą.

Model Duluth – praca w duecieZa murami od lat prowadzi się oddziaływania wobec ska-

zanych, którzy dokonali przestępstwa z użyciem agresjii przemocy. Są to głównie interwencje nurtu związanegoz treningiem zastępowania agresji (ART) oraz programyedukacyjno-korekcyjne dla sprawców przemocy domowejz elementami modelu „Duluth”. Ponad dekadę temuna grunt polski przeszczepiono program edukacyjno-ko-rekcyjny dla sprawców przemocy w rodzinie opracowanyna podstawie amerykańskiego programu „Edukation Gro-ups For Men Who Batter – The Duluth Model”. W wersjikanonicznej jest to interwencja rozpisana na dwa spotka-nia indywidualne i 24 sesje grupowe organizowane razw tygodniu po trzy godziny. Cykl edukacyjny może trwaćtrzy lub sześć miesięcy w zależności od zaplanowanej licz-by spotkań w tygodniu. Kandydaci do programu muszą byćzdrowi psychicznie i zachowywać abstynencję od alkoho-lu i innych środków odurzających. Zajęcia powinny być re-alizowane w grupach 8-12–osobowych. Prowadzenie spo-tkań, zarówno indywidualnych jak i grupowych, wymagauczestnictwa dwóch osób – kobiety i mężczyzny. Dzięki te-mu uczestnicy mogą zobaczyć współpracę takiego duetui mają okazję poznać kobiecy punkt widzenia w bezpiecz-nej, nieopresyjnej sytuacji. Relacja pomiędzy prowadzący-mi staje się dla uczestników modelowym przykładem ko-munikacji. Realizatorami programu mogą być przeszkole-ni wychowawcy, psycholodzy, terapeuci. Zajęcia prowadzo-ne są w formie wykładów, ćwiczeń, swobodnej dyskusjiz odwoływaniem się do indywidualnych doświadczeń.

Jak eliminować przemoc?U podstaw tej interwencji leży założenie, że zachowa-

nia przemocowe są wyuczone i utrwalane przez stereo-typy mówiące o wyższości mężczyzny nad kobietą, a ichcelem jest uzyskanie bezwzględnej władzy i kontrolinad partnerką. Choć mężczyzna nie jest odpowiedzialnyza wpojone mu normy, musi zaakceptować odpowiedzial-ność za popełnione czyny. Edukacja sprawców mana celu przekazanie wiedzy na temat istoty zachowańo charakterze przemocowym, uświadomienie uczestnikomich własnych tego rodzaju doświadczeń. W trakcie spo-tkań skazani uczą się rozpoznania sygnałów ostrzegaw-czych zapowiadających agresywne zachowania, pracująnad planem bezpieczeństwa zapobiegającym użyciu siłyi przemocy. Nabywają umiejętności rozwiązywania kon-fliktów bez agresji oraz partnerskiego układania stosun-ków w rodzinie i konstruktywnego wyrażania uczuć. Ce-lem jest oduczenie zachowań o charakterze przemocy fi-zycznej bądź psychicznej.

Na początku jednak uczestnicy zazwyczaj zaprzeczają sto-sowaniu przemocy, obwiniają za nie prowokującą ich part-nerkę, nie zauważają, że naganne zachowanie wcale niemiało charakteru incydentalnego. W czasie zajęć analizo-wane są stereotypy na temat ról męskich i kobiecych. W to-ku rozmów na światło dzienne wychodzą usprawiedliwie-nia, jakimi posługują się agresorzy, którzy nie czują się od-powiedzialni za swoje postępowanie.

Korekcja w warunkach izolacjiPoczątkowo na samym wstępie wymagane było przyzna-

nie się do stosowania przemocy. Po latach praktyki przy-jęto mniej restrykcyjną opcję, mówiącą o tym, że może tonastąpić w trakcie realizacji programu. Późniejsze uczest-nictwo w spotkaniach nie jest już uzależnione od złożeniaswoistej samokrytyki podczas wstępnych spotkań indywi-dualnych. Program mocno ingeruje w psychikę. Nie jestto jednak głęboka terapia, ale korekcja zachowań, dziękiktórej domowy agresor ma szansę zrozumieć, że możnazachować się inaczej.

Na potrzeby więziennej resocjalizacji kadra penitencjar-na uzyskała stosowne kwalifikacje w ramach doskonale-nia zawodowego, organizowanego przez CZSW oraz dzię-ki środkom unijnym w ramach Programu Operacyjnego Ka-pitał Ludzki. W 2010 r. ponadstandardową wiedzę o pro-

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 201226

z kraju: wobec przemocy

Samiec alfa nie bije

Komu nie zdarzyło się trzasnąć drzwiami albo uderzyćpięścią w stół, gdy puściły nerwy? To przejawy agresjiwcale nierzadkie w domowym zaciszu. Kiedy jednakna tym się nie kończy i w ruch idą silne męskie pięści,a na twarzy kobiety pojawiają się siniaki, to znak, że mamydo czynienia z typowym przejawem przemocy fizycznej.

fot.

Pio

tr K

ocha

ński

blemach przemocy w rodzinie zdobyło ponad 1200 osób– wychowawców i psychologów.

Edukacyjno-korekcyjny program nadużyć w rodzinie „Du-luth” dobrze zadomowił się w praktyce więziennej reso-cjalizacji. Jest realizowany w większości jednostek peni-tencjarnych w kraju, zarówno w wersji pierwotnej, jaki w formie autorskich modyfikacji realizatorów programu.Zawsze jednak jest dostosowywany do warunków izolacyj-nych. W więzieniach prowadzą go funkcjonariusze oraz spe-cjaliści spoza służby. W 2010 r. przeprowadzono 90 edy-cji programu w czystej postaci, które objęły ponad 850osób. Edukacyjno-korekcyjnymi modyfikacjami modelu„Duluth” objęto prawie 2800 osadzonych. Funkcjonariu-sze zrealizowali 108 edycji z udziałem 1470 uczestników,a specjaliści zewnętrzni – 117 edycji dla 1290 osób.

Ze sprawcami przemocy w rodzinie od kilku lat pracu-je Ewa Kozłowska, wychowawczyni w warszawskimAreszcie Śledczym na Służewcu, gdzie prowadzi swój au-torski program z wykorzystaniem elementów „Dulutha”.Projekt zakładał 26 spotkań grupowych, ale został zmo-dyfikowany, przystosowany do warunków aresztowych,skąd większość osadzonych jest szybko przenoszonado docelowej jednostki, gdzie odbywa zasądzoną karę po-zbawienia wolności. By zdążyć z realizacją, liczba spotkańzostała zmniejszona, program trwa ok. półtora miesiąca.Stąd konieczność skoncentrowania się na tym, co istotnez punktu widzenia potrzeb konkretnej grupy uczestników.

Jakbym ją bił, to bym ją wychował To typowe, że „znęcacze” nie byli prawidłowo socjali-

zowani. Znają tylko jeden sposób reagowania. – Jakbymją bił, to bym ją wychował i nie byłoby sprawy – usłysza-ła Ewa Kozłowska na jednym z pierwszych spotkańod krzepkiego drągala z kilkoma wyrokami na koncie. Zesłużewieckich doświadczeń wynika, że sprawców nie in-teresują odczucia partnerek, gdy mężczyzna agresją eg-zekwuje posłuszeństwo. Dziwi ich, że nie tylko popchnię-cie, szarpanie lub bicie, ale także krzyk może ją zaboleć.Konstatacja, że swoją agresją krzywdzą kobiety, jest punk-tem wyjścia do zmiany zachowania. Podczas zajęć dowia-dują się, że choć nie mają wpływu na to, że są zdenerwo-wani, to jak się wtedy zachowają, zależy już od ich woli.

Każda odsłona programu przebiegała inaczej, w zależ-ności od uczestników i ich motywacji. Grupa, którą terazprowadzi Ewa Kozłowska, składa się z pięciu mężczyzn.Są wśród nich i 30- i 50-latkowie, mają żony, konkubiny,są po rozwodzie, ich dzieci to kilkulatki i osoby już doro-słe. Jest niepoprawny „znęcacz”, który z tego samego pa-ragrafu trafił za kraty po raz kolejny. Uczestnikiem spo-tkań jest też członek zorganizowanej grupy przestępczejmający na koncie rozboje, włamania i groźby karalne, któ-ry na początku twierdził, że uczestnictwo w programie tojedynie zabawa, bo mieli z żoną ekspresyjny sposób ko-munikowania. Inni to alkoholik, którego żona prowokowa-ła, gdy wracał do domu po kielichu oraz wielokrotny re-cydywista deklarujący na wstępie, że znęcał się tylkonad teściową (mniejsze zło?), a potem przyznał, że dosta-wało się też żonie. Dwóch uczestników tej edycji mana koncie gwałty – zbiorowy i ze szczególnym okrucień-stwem. Jeden dostał dwa lata za stosowanie przemocy wo-bec żony, ale po kilku zajęciach na razie twierdzi, że znę-cał się tylko psychicznie.

Podczas spotkań uczestnicy zachowują się we właściwydla swojego charakteru i temperamentu sposób. Są gadu-ły i milczki. Wyróżnia się młody mężczyzna z ogromnympoziomem agresji, który ma zwyczaj zagadywania i pochła-niania uwagi pozostałych. Ewa Kozłowska musi więc tem-perować jego ekspansję, by nie zdominował grupy, a jed-nocześnie skłonić go do rzeczywistego skonfrontowania sięz trudnymi problemami. Dla swojej agresji znajduje on ma-nipulacyjne usprawiedliwienia np. takie, że pchnął żonęna drzwi, by w ten sposób przekonać ją, żeby poszła do le-karza, bo „rozmowa na pewno nie przyniosłaby odpowied-niego skutku”.

Zajęcia, których tematem jest przemoc psychiczna, roz-poczynają się od relacji uczestników z minionego week-endu. Wszyscy utrzymują kontakty z rodziną – telefonicz-ne, listowne i osobiste podczas widzeń. Jeden z osadzo-nych relacjonuje przebieg nerwowych rozmów telefonicz-nych z żoną, która utrudnia mu kontakt z córeczką (niema do niej praw rodzicielskich). Inny narzeka, że żonawsadziła go za kraty, bo nie mógł pogodzić się ze stałąobecnością kociej menażerii w każdym miejscu mieszka-

nia. Niechętnie nazywają swoje kobiety po imieniu. Wo-lą określenia – ona, żona, konkubina, a nie Agnieszka,Joanna czy Basia.

Zapytani o ludzi, których szanują, w zdecydowanej więk-szości wskazują na rodziców. Matka jednego z nich cieszysię szczególnym szacunkiem syna, ponieważ zawszedo niego przyjdzie w odwiedziny, byleby tylko nie zabił aninie zgwałcił. Na razie uprawiał zwykłą bandytkę, więc mo-że na nią liczyć. Inny zachwala konkubinę, bo mu poma-ga i na niego czeka.

Jestem bydlę, ale dobre bydlęDomowi agresorzy mają specyficznie skonstruowany sys-

tem wartości. Kiedy są pytani, za co szanują ich inni lu-dzie, podają rozmaite odpowiedzi. Za uczciwość, za pra-cę, za chęć udzielania pomocy. – Ja to nie wiem, ale chy-ba dlatego, że się mnie bali – brzmi kolejne wyjaśnienie.– Ale jestem uczciwy, nie okradnę sąsiada, nie sięgnępo pani torebkę, potrafię się zaopiekować dzieckiem – kon-tynuuje barczysty trzydziestolatek. – Jestem bydlę, ale do-bre bydlę – podsumowuje. Inny podkreśla, że ma do sie-bie szacunek, za to, że odstawił pity w nadmiarze alkoholi na bazar chodzi tylko po warzywa i owoce. Kolejny okre-śla się jako pomocny, bo dobrze przysłużył się sąsiadom,gdy był w zarządzie wspólnoty mieszkaniowej. – Żaden z lo-katorów mojego domu nie uważa mnie za łobuza – doda-je skazany m.in. za gwałt ze szczególnym okrucieństwem.

W tej edycji programu na pierwszy ogień poszła prze-moc fizyczna. Widać, że była to dobra decyzja prowadzą-cej, bo ze spotkania na spotkanie uczestnicy mówią o so-bie coraz więcej. Podczas jednej z sesji podawali przykła-dy swoich nagannych zachowań. Tylko jeden osadzony na-dal twierdzi, że nie ma na koncie żadnych rękoczynów. Po-zostali opowiadali, że popychali swoje partnerki, jeden na-wet przyznał, że uderzył kobietę w twarz otwartą dłonią.Dla Ewy Kozłowskiej ważna była późniejsza deklaracja, żegdyby ponownie spotkał swoją byłą w towarzystwie inne-go mężczyzny na ulicy, już by jej nie uderzył, ale przeszedł-by na drugą stronę ulicy.

Jak pokazują dotychczasowe doświadczenia, w miaręupływu czasu pojawią się zapewne kolejne przykłady jesz-cze bardziej drastycznych zachowań przemocowych. Pod-czas jednej z poprzednich edycji przyznawano się nawetdo grożenia bronią. Tego rodzaju ekspiacja daje asumptdo pracy nad poskramianiem agresji w sytuacjach, kiedysprawcy czują, że adrenalina „wylewa się im uszami”. Pra-cują nad techniką rozmowy ze sobą, by ich złość była mniej-sza i dzięki temu mogli odzyskać nad nią kontrolę. Pozna-ją tajniki techniki przerwy na ochłonięcie.

Doba na przemyśleniaPodczas pierwszego spotkania dotyczącego przemocy psy-

chicznej skazani omawiają odczytaną przez jednego z nichscenkę, która rozgrywa się na stacji benzynowej. Jak w ca-łym programie, bohaterami są Anna i Jan. Uczestnicy wy-chwytują przejawy przemocy psychicznej, jakiej użył męż-czyzna w omawianym dialogu. Każdy może swobodnie sięwypowiedzieć, niektórych Ewa Kozłowska musi do tego za-chęcać. Wszyscy odnotowują potem w specjalnych kwe-stionariuszach intencje, przekonania i uczucia bohate-rów. I co najważniejsze, piszą jak Jan powinien się zacho-wać, by w jego słowach nie było zastraszania, podejrzli-wości i obwiniania, jak to miało miejsce w przytoczonejscence. Ten konkretny przykład stosowania przez mężczy-znę przemocy psychicznej wobec partnerki przynosi po-żądane refleksje i deklaracje. Wśród nich taką, że miłośćnie ma nic wspólnego z poniżaniem. – Nie należy tak ro-bić, wezmę pod uwagę to, co dziś usłyszałem – mówi je-den z mężczyzn a pozostali mu przytakują. Podczas kolej-nego spotkania skazani będą mówić o własnych doświad-czeniach związanych z przejawami stosowanej przez nichsamych przemocy psychicznej. Mają dobę na wspomnie-nia i przemyślenia.

Nazajutrz Ewa Kozłowska znów będzie zadawać nieła-twe pytania. W odpowiedzi pomogą elementy stosowanejw programie psychodramy, w której pojawiają się posta-ci Anny i Jana. Uczestnicy spotkań we wszystkich dotych-czasowych edycjach programu odgrywają role atakowanejkobiety i agresywnie zachowującego się mężczyzny. Co cie-kawe, aktorom łatwiej przychodzi wcielenie się w napa-stowaną Anię niż odgrywanie zachowań przypisanych po-staci Jana. To chyba nieźle rokuje na przyszłość.

Grażyna Wągiel-Linder

27FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

z kraju: wobec przemocy

Z racji wyroku z art. 207 kk więzieńkwalifikuje się do programu dlasprawców przemocy. Czy trudnym za-daniem jest zmotywowanie godo udziału w zajęciach? To niełatwe, ponieważ ci ludzie czę-

sto już na samym początku są na nie. Po-mniejszają rolę przemocy jako czegośnieistotnego. Mówią np.: „Nie wiedzia-łem, tak byłem wychowany”, albo: „By-łem przekonany, że mam prawo uderzyćżonę, bo ojciec też tak robił”. Ale ma-my ich tu na miejscu i możemy przeko-nywać. Moim koronnym argumentemjest to, że pracujemy nad tym, co usta-lił sąd, choć oni są skłonni do uciekaniaprzed odpowiedzialnością.

Z dystansem podchodzą do udziałuw programie. Skoro ktoś nie ma chęcido zmiany, to czy jest sens się nim zaj-mować, gdy nie ma motywacji do pra-cy nad sobą? Ta motywacja może pojawić się za ja-

kiś czas. Poza tym bez względu na to,czy ma ona charakter instrumentalny,czy wypływa z wewnętrznej potrzeby,spotkań może być wiele, a kolejne cośjednak wniesie, więc warto. Nikt niechce łatwo zrezygnować z tego, co przezwiele lat przynosiło korzyści.

Jak to korzyści? Przecież za to siedzą! Dla jednych jest to uciążliwe, dla in-

nych nie. W dodatku ich ofiary, żonyi konkubiny do nich przyjeżdżają. Niewidzą innego wyjścia, bo ten oprawcaprzecież wyjdzie i być może wrócido domu. On to traktuje jako dowód mi-łości i przebaczenia. Ludzie w ogóleniechętnie rozstają się z nawet ryzy-kownymi zachowaniami, które przyno-szą im pewne gratyfikacje, w przypad-ku sprawców przemocy jest to poczu-cie władzy i kontroli nad partnerką.

Pił, bił, a ona przyjeżdża? To miłośćczy schizofrenia?To mechanizmy przemocy. Tak funk-

cjonują ofiary. Rządzi nimi strach, lęk,ale i uczucie przywiązania. Jeśli zesprawcą nic się nie robi, a ona przyjeż-dża, to nieświadomie wzmacnia w nimpoczucie krzywdy, co powoduje kumu-lowanie się złości, bo przecież przez niąsiedzi. Nie dlatego, że zrobił coś złego,lecz przez nią.

Robiąc takie programy jak „Duluth”rozładowujemy złość skazanych?Raczej tonizujemy, ale oni próbują

obciążać kobietę winą za to, że ich pro-wokowała, np., wracając zbyt późnodo domu. „Jakby wróciła wcześniej, tobym się nie zdenerwował” – słyszę. Re-aguje agresją, bo nie potrafi radzić so-bie ze złością. Moim zadaniem jest po-kazanie mężczyźnie tej sytuacji oczamipartnerki i uświadomieniem mu, żena to, jak ona się zachowa, nie ma on

wpływu, może jednak zareagować bezużycia przemocy.

Chodzi o nauczenie innego sposobureagowania?Tak, ale po kolejnych trzech edycjach

programu zauważyłam, że pokazanieskazanym jak inaczej mogą się zacho-wać, nie niweluje ich złości wobec part-nerek. Cały czas kołacze im się w gło-wie, że siedzą tu przez nie.

Możemy coś z tym zrobić? Pozwalam się im wygadać. Chętnie dzielą się swoimi refleksja-mi podczas zajęć w grupie, bo czu-ją się bezpiecznie? Tworzą swoisty krąg ludzi wtajemni-

czonych, wiedzą, że to, o czym rozma-wiamy, nie wychodzi poza nasze spo-tkania, pozostaje w grupie. Taka jestumowa. Każdy tutaj dowiaduje się, żeten problem nie dotyczy tylko jego.

Od czego najlepiej zacząć?Od drobnych rzeczy. Łatwiej niż

do bicia przyznać się do ubliżania, po-niżania słownego. Pierwotnie scena-riusz przewidywał zaczynanie od prze-mocy fizycznej, a ja to modyfikuję i za-zwyczaj zaczynam od psychicznej, bow ich przekonaniu przemoc jest tylkowtedy, gdy uderzą.

Nie idzie pani kanoniczną wersją„Dulutha”, ale prowadzi programedukacyjno-korekcyjny dla spraw-ców przemocy domowej z elementa-mi tego modelu. Wprowadziłam własne modyfikacje,

bo to program przeznaczony w pierwot-nej wersji do pracy z amerykańskimiwojskowymi znęcającymi się nad swo-imi połowicami. Stąd decyzja, by zro-bić „Dulutha” po swojemu, stosowniedo potrzeb osób pozbawionych wolno-ści. Nadal go modyfikuję i obserwuję,co będzie lepsze, skuteczniejsze, co po-zwoli mi zachęcić uczestników do dal-szej pracy nad sobą. Im dłużej trwajązajęcia, tym mocniej ich dociskam.

Jaki przynosi to skutek?Wyznacznikiem jest postęp, jaki do-

strzegam podczas kolejnych spotkań.Jeśli ktoś w pierwszej rozmowie kate-gorycznie zaprzecza, jakoby stosowałprzemoc, w drugiej przyznaje się do te-go, a na zakończenie dowiaduję się cze-goś więcej niż ma w wyroku, to zna-czy, że idę w dobrym kierunku. Pamię-tam kilka takich przypadków.

Droga do takiego etapu samoświa-domości jest wyboista… Tak, bo na początku jest niepewność

i lęk przed zmierzeniem się z proble-mem. Musimy pamiętać o wpływie gru-py i więziennego otoczenia. W miaręupływu czasu więźniowie poznają pro-wadzących i innych uczestników.

Czyli same sukcesy?

Zdarzył mi się przypadek, że osadzo-ny na czwartych zajęciach powiedział, żerezygnuje, bo to dla niego zbyt trudne.Kiedy nie dał się przekonać, odnotowa-łam w jego aktach odstąpienie od pro-gramu. Podobnie postępuję, gdy wyty-powani odmawiają udziału w terapii,choć powinni się jej poddać z racjiart. 207 kk. Jeśli ktoś odmówił udziału,choć miał możliwość pracy nad sobąi nad problemem, który doprowadził godo więzienia, to dlaczego miałby liczyćpotem na gratyfikacje w postaci lepszejopinii lub wniosków nagrodowych?Skazani są zresztą o tym informowani.

Jest pani radykalna i konsekwentna.Tylko to działa. W sytuacji odmowy

pytam, jak osadzony wyobraża sobiefunkcjonowanie w domu, po wyjściu,i kiedy słyszę, że tak samo jak zanim tra-fił za kraty, nie odpuszczam. W oferciemam oprócz kija także marchewkę. Je-śli więzień zaangażuje się w program,

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 201228

z kraju: wobec przemocy

Każdy zmienia sięna swoją miaręO trudzie pracy ze sprawcami przemocy w rodzinie z Ewą Kozłowską,starszym wychowawcą w Areszcie Śledczym w Warszawie Służewcu,rozmawia Grażyna Wągiel-Linder

fot. Piotr Kochański

Zdanych Departamentu Organizacyj-

nego Ministerstwa Sprawiedliwościwynika, że w pierwszej połowie 2010

r. liczba osób dorosłych skazanychw pierwszej instancji w sądach rejono-wych na podstawie art. 207 kk wynosi-ła 6 765, w tym 5 876 z warunkowymzawieszeniem wykonania kary. Pozaliczbami należy uzmysłowić sobie fakt,że wiele tego rodzaju przestępstw nie jestzgłaszanych, niektóre dochodzenia są zaśumarzane z uwagi na brak dowodów.Z danych statystycznych policji wynika,że w 2010 r. przeprowadzono 83 488 in-terwencji dotyczących przemocy w rodzi-nie. Rozmiar tego zjawiska jest więcznacznie większy, niż wynika to z danychdotyczących samych skazań.

Przerzucona odpowiedzialnośćW polskich realiach osoby skazane

na podstawie art. 207 kk często otrzy-mują wyroki w zawieszeniu, co rzadkoskłania je do refleksji nad swoim postę-powaniem i stanowi realny powóddo zaprzestania stosowania przemocy.Sprawcy wcale lub rzadko korzystająz terapii, a po odwieszeniu wyrokui osadzeniu w zakładzie karnym w dal-szym ciągu pozostają bezkrytyczni wo-bec popełnionego przestępstwa. Odpo-wiedzialność za swoje zachowanieprzerzucają na partnerkę, powtarzając,że to ona sprowokowała ich do takie-go zachowania. W polskiej obyczajowo-ści często także otoczenie ugruntowu-je sprawcę w błędnych przekonaniachco do jego winy bądź raczej braku wi-ny i braku odpowiedzialności za własneczyny. Można by tu przytoczyć wiele

powiedzeń, które używane są potocz-nie na usprawiedliwianie przemocymężczyzn wobec kobiet. Te, jakich uży-wają osadzeni, to np. „Kto baby nie bi-je, temu wątroba gnije”.

W przypadku sprawców przemocyw rodzinie odbywających karę pozbawie-nia wolności zasadniczą sprawą jest, abyzastanowili się oni nad przyczynami po-bytu w izolacji więziennej oraz wzięli od-powiedzialność za swoje czyny. Powin-no to skutkować pracą nad własnymiemocjami i zachowaniami oraz zmianądotychczasowego funkcjonowania w re-lacjach interpersonalnych. Wielu auto-rów zajmujących się tą tematyką trak-tuje przemoc jako zjawisko wyuczone,kształtowane społecznie oraz wzmacnia-ne kulturowo. Poddając sprawcę odpo-wiednim oddziaływaniom edukacyjno--korekcyjnym można więc „oduczyć” goprzemocy. Warto podkreślić, że spraw-ca ma możliwość wyboru własnych za-chowań i to, czy w danej sytuacji wybie-rze przemoc, należy do jego decyzji.

Obowiązek podejmowania odpowied-nich działań wobec sprawców a takżeich ofiar jest przypisany resortowisprawiedliwości w ramach KrajowegoProgramu Przeciwdziałania Przemocyw Rodzinie w latach 2006-2016 i pod-lega obowiązkowi sprawozdawczemu.Program wyznacza cztery podstawowenurty działań (uprzedzające, interwen-cyjne, wspierające, korekcyjno-eduka-cyjne) kierowanych do różnych grup od-biorców. Służbę Więzienną najbardziejinteresuje nurt korekcyjno-edukacyjny,gdyż adresowany jest on bezpośredniodo sprawców przemocy w rodzinie.

Centralny Zarząd SW organizuje dlapersonelu penitencjarnego doskonaleniezawodowe w formie kursu Program edu-kacyjno-korekcyjny dla sprawców prze-mocy domowej według Modelu Duluth.Jest to model społeczno-kulturowy,który wywodzi się z amerykańskiejpraktyki pracy ze sprawcami przemocy.Jego celem jest m.in. dostarczenie wie-dzy, uzyskanie przez skazanego świado-mości, że jest sprawcą przemocy wobecbliskich, nabycie umiejętności rozpozna-wania sygnałów ostrzegawczych zapo-wiadających zachowania przemocowe,ukształtowanie nawyku radzenia sobiez napięciem psychicznym poprzez relak-sację, rozpoznawanie potrzeb innychi ich stanów emocjonalnych, nabycie no-wych umiejętności służących rozwiązy-waniu konfliktów, sporów w rodzinie bezużycia agresji itd. Wobec skazanych pro-wadzone są metody oddziaływań: wykła-dy, praca grupowa, elementy pracywarsztatowej, w tym odgrywanie sce-nek, muzykoterapia.

29

z kraju: wobec przemocy

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

będzie miał to odnotowane w aktachi czarno na białym napisane, że był za-interesowany naszą propozycją, by siępoprawić. To skutkuje zainteresowaniemprogramem. Często słyszę: „No dobrze,pójdę”. Gdy opowiem już na co chcę gonamówić, na koniec dodaję, że to co po-wiedziałam będzie istotne dla opiniiw kryminale, ale najważniejsze jest to,że nauczy się, jak można inaczej żyć z ro-dziną. Skazany dostaje więc dwa sygna-ły. Jeden typowo instrumentalny, a dru-gi, że uzyska coś więcej. I nie mogę po-wiedzieć, że wszyscy chętnie przystępu-ją do programu, ale godzą się na udział.Na ostatnich zajęciach niejeden midziękuje, że go zmotywowałam.

Mimo że jest to program silnie inge-rujący w psychikę uczestników.Jest trudny, bo stosowanie przemocy

wobec najbliższych to objaw nie siły,a słabości. Kiedy ta prawda do nich do-trze, wstydzą się, choć wcześniej nieznali innego modelu zachowania i uwa-żali, że facet musi rządzić twardą ręką.

Za murami dochodzą do wniosku, żeźle postępowali. Tak, bo ktoś im o tym powiedział. Czyli kto?W więzieniu osadzeni otrzymują in-

formację, że robią źle. To jest punktwyjścia. Muszą jednak czuć naszą ak-ceptację, choć nie z powodu tego cozrobili, ale akceptację ich samych.Podczas zajęć czują się bezpieczni, toich aktywizuje. Nieraz słyszę: „Z paniąmogę rozmawiać, a z moją żoną nie, boona zaraz na mnie krzyczy”. W trakcietrwania programu dowiadują się więcnp., co może być przedmiotem nego-cjacji, a co należy do samodzielnej de-cyzji partnerki. To dla nich odkrycie, żeona ma prawo do własnych decyzji.

Jak przebiega ten proces zmiany?Zaczynają mówić, co zrobili. Wcześniej

to było tabu. Oswajają się z pojęciamidotyczącymi różnych form przemocy, nietylko fizycznej ale i emocjonalnej.

Jakie efekty mogą pojawić się jesz-cze w więzieniu? Choćby to, że więzień nie będzie ubli-

żał ani krzyczał rozmawiając przez te-lefon z rodziną, w trakcie widzeń, a tak-że w relacjach z innymi więźniami.

Osadzeni wychodzą stąd odmienieni?Ile z tego skorzystają, nie wiem, ale

szansę dostali. Rzecz jasna, aniołówz nich nie zrobimy, ale pokazujemy, jakmożna postępować inaczej, by przerwaćniszczące pasmo przemocy. Nie mamymożliwości zweryfikowania efektównaszych oddziaływań, ale na pewno da-jemy im do myślenia: nie jesteście ta-cy wspaniali, jak sądzicie.

To już wiedzą, bo siedzą…Ależ skąd! To wina ich partnerek, że

tu trafili za to, że ona „poleciała do są-du”, że „namówiła swoją matkę i są-siadkę”, a sędzią była kobieta. Uwzię-ły się i taki skutek.

Generalnie są niewinni.Przecież dawali pieniądze, ale obiad

nie był na stole na czas. Oni myślą, żejak są mili i ciepli, to są mięczakami,a facet powinien być twardy. Jak już mawyrazić jakieś uczucia, to najłatwiejprzylać i ona zaraz będzie wiedziała, corobić. On tu rządzi i decyduje.

Co mówią na ostatnich spotkaniach?Że się dowiedzieli, że zobaczyli, że

można inaczej. Każdy zmienia sięna swoją miarę. Jeśli na dziesięciu je-den się poprawi, to warto.

To nie ja,to ona...Przemoc domowa to jeden z najpoważniejszych problemów społecznych.Borykają się z nim rodziny o różnym statusie, w dalszej kolejności zaśinstytucje zobowiązane do niesienia pomocy i wsparcia ofiarom, a takżeprowadzące interwencje wobec sprawców czynów karalnych.

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 201230

z kraju: wobec przemocy

Przemoc nie jedno ma imięWarto przypomnieć, że przestępstwo

określane potocznie jako przemocw rodzinie albo przemoc domowa jesturegulowane w kodeksie karnymw art. 207, który brzmi następująco:

– Par. 1. Kto znęca się fizycznie lub psy-chicznie nad osobą najbliższą lub nad in-ną osobą pozostającą w stałym lub prze-mijającym stosunku zależności od spraw-cy albo nad małoletnim lub osobą niepo-radną ze względu na jej stan psychicznylub fizyczny, podlega karze pozbawieniawolności od 3 miesięcy do lat 5.

– Par. 2. Jeżeli czyn określony w par. 1połączony jest ze stosowaniem szczególne-go okrucieństwa, sprawca podlega karzepozbawienia wolności od roku do lat 10.

– Par. 3. Jeżeli następstwem czynuokreślonego w par. 1 lub 2 jest targnię-cie się pokrzywdzonego na własne ży-cie, sprawca podlega karze pozbawie-nia wolności od lat 2 do 12.

Według ustawy o przeciwdziałaniuprzemocy w rodzinie z 29 lipca 2005 r.,„Przemoc w rodzinie to jednorazowe al-bo powtarzające się umyślne działanie lubzaniechanie naruszające prawa lub dobraosobiste osób najbliższych lub innychwspólnie zamieszkujących lub gospoda-rujących, w szczególności narażające teosoby na niebezpieczeństwo utraty życia,zdrowia, naruszające ich godność, niety-kalność cielesną, wolność w tym seksu-alną, powodujące szkody na ich zdrowiufizycznym lub psychicznym, a także wy-wołujące cierpienia i krzywdy moralneu osób dotkniętych przemocą”.

Sprawcami przemocy domowej są naj-częściej mężczyźni, z których znaczny od-setek przejawia cechy osobowości niepra-widłowej, w wielu przypadkach naduży-

wający alkoholu bądź uzależnieni. Mitemjest jednak przekonanie, że do przemo-cy dochodzi wyłącznie pod wpływem al-koholu. W społeczeństwie funkcjonujewiele stereotypów, np., że przemoc zda-rza się tylko w rodzinach z marginesu, ko-biety prowokują użycie przemocy, wielekobiet chce być ofiarami, mam prawo sto-sować przemoc w dobrej intencji i wie-rze itp. Zmusza to ofiary do milczenia,a sprawców utwierdza w przekonaniuo bezkarności ich czynów.

Przemoc w rodzinie może przybieraćróżne formy:

– fizyczna: popychanie, odpychanie,uderzanie, duszenie, kopanie, bicieotwartą ręką i pięściami, bicie przed-miotami, straszenie użyciem broni lubjej użycie wobec partnerki, porzuceniew niebezpiecznym miejscu itp.,

– psychiczna (emocjonalna): ignorowa-nie uczuć, upokarzanie i poniżanie part-nerki w miejscu publicznym, stała kry-tyka, karanie przez odmowę uczuć, za-interesowania, szacunku, wyśmiewaniepoglądów, religii, pochodzenia, obraża-nie rodziny i przyjaciół partnerki itp.,

– seksualna: ignorowanie potrzeb sek-sualnych, krytykowanie zachowań sek-sualnych partnerki, wymuszanie pożyciaseksualnego, określonej aktywności sek-sualnej, nieakceptowanych pieszczoti praktyk seksualnych, gwałt, współży-cie seksualne po akcie przemocy itp.,

– finansowa (ekonomiczna): zabiera-nie zarobionych pieniędzy, kontrolowa-nie wydawania pieniędzy, odmawianiemożliwości podjęcia pracy itp.

Jak wyjść z kręgu złaPrzemoc domowa występuje w po-

wtarzającym się z różną częstotliwościącyklu, który składa się z trzech faz:

1. Narastającego napięcia – wyczu-walny jest wzrost napięcia oraz nasila-jące się sytuacje konfliktowe. Sprawcajest poirytowany, napięty i zły, w związ-ku z tym częściej prowokuje kłótnie,za które obwinia ofiarę.

2. Gwałtownej przemocy – w tej faziesprawca stosuje różnego rodzaju zacho-wania przemocowe, których eksplozjęwywołuje zazwyczaj jakaś błaha sytuacja.

3. Miodowego miesiąca – okres spo-koju, kiedy sprawca przeprasza za swo-je zachowanie, okazuje skruchę i obie-cuje, że czyn, którego się dopuścił, jużsię nie powtórzy.

Po zakończeniu tej fazy napięcie po-wraca, cykl powtarza się, a zachowa-nia przemocowe zazwyczaj przybiera-ją gwałtowniejszą formę. Cyklicznośćsprawia, że kobietom-ofiarom, którewierzą w obietnice partnera dotyczącezmiany na lepsze, trudno podjąć dzia-łania mające na celu zatrzymanie prze-mocy. Przerwanie tego łańcucha wyma-ga najczęściej ingerencji z zewnątrz,często funkcjonariuszy policji, którzyobligatoryjnie podczas interwencji do-mowej zobowiązani są do rozpoczęciaprocedury i wypełnienia tzw. Niebie-skiej Karty.

Aktualnie, dzięki licznym działa-niom informacyjnym i kampaniomspołecznym, ofiary uzyskują większąświadomość swych praw. Powstaje co-raz szerszy system ochrony osób do-tkniętych przemocą. Rozwija się teżpraktyka kierowania sprawcówdo udziału w specjalistycznych progra-mach edukacyjno-korekcyjnych, któ-rych realizacją zajmuje się m.in. Służ-ba Więzienna.

Paulina Kamińskafot. archiwum

Skazani z tej grupy charakteryzująsię tym, że nie utożsamiają się z ro-

lą więźnia. Twierdzą, że żyją uczciwie,w zakładzie karnym znaleźli się z przy-czyn niekryminalnych. Pozostali więź-niowie uważają ich za „damskichbokserów” i z tego powodu często wy-kluczają z grupy. Średnia wieku „znę-caczy” wynosi prawie 50 lat, najwię-cej z nich ma 51 – 60 lat (najmłodszy– 32, najstarszy – 79). Dlaczegosprawcami przemocy są najczęściejmężczyźni po pięćdziesiątce? W tymokresie zaczyna się kryzys wiekuśredniego, rozpadają się związki mał-żeńskie, ludzie przestają być atrakcyj-ni na rynku pracy, często pozostają bezzatrudnienia. To wszystko wywołujefrustrację i budzi agresję, szczególnieu osób, które wykazują słabe umiejęt-ności społeczne.

Wśród sprawców przemocy nie byłoani jednego z wyższym wykształce-niem, zaledwie trzech miało średnie,a 27 nie posiadało zawodu i pochodzi-

ło głównie ze wsi. „Znęcacze” są więcsłabo wykształceni, a to pociąga za so-bą małe zdolności do radzenia sobiew sytuacjach stresujących i trudnych.Co ciekawe, aż 37 skazanych (na 42)przebywało w izolacji więziennej wie-lokrotnie, łącznie 203 razy! Tylko pię-ciu nie odbywało wcześniej karyza przestępstwo z art. 207 kk, jeden byłw zakładzie karnym po raz szósty, sze-ściu – czwarty, ośmiu – trzeci, 22– po raz drugi. Najczęściej stosowaliprzemoc wobec swoich partnerek życio-wych (26 przypadków), matek (6), oj-ców (2), a także wobec dzieci, brata,osoby niepełnosprawnej (1).

Agata Pilarska-Jakubczak

Opracowano na podstawie konferen-cji w Zakopanem: „Wsparcie społecz-ne w procesie readaptacji skazanych– przygotowanie do pełnienia ról spo-łecznych po odbyciu kary pozbawieniawolności”.

Profil sprawcy przemocy:– mężczyzna w wieku 51-60 lat,– ma wykształcenie zawodowe,– mieszka częściej na wsi niż w mieście,– był co najmniej dwa razy karany

za przestępstwo z art. 207 kk,– odbywa przeciętnie wyrok 19 mie-

sięcy pozbawienia wolności,– był lub jest żonaty,– posiada troje dzieci,– najczęściej stosuje przemoc wobec

partnerki życiowej,– utracił poczucie oparcia w rodzinie,– dopuszcza się przemocy w rodzinie,

która nie ma charakteru wielopo-koleniowego,

– częściej doświadczał przemocy zestrony rodziców niż od osób obcych,

– deklaruje, że przedaresztowaniem miałpracę i zarabiał wystarczająco dużo,

– uważa się za osobę zaradną życiową,– ma raczej niskie poczucie winy i prze-

nosi je na innych bądź okoliczności,– twierdzi, że w jego domu rzadko docho-

dziło do awantur, mimo że interwen-cje policji zdarzały się dosyć często,

– sądzi, że jest osobą, którą trudnowyprowadzić z równowagi,

– ma świadomość, że w rodzinie po-jawiły się problemy,

– do tej pory nie zwracał się o pomocdo innych,

– nie zna instytucji, w której mógł-by szukać pomocy,

– nie widzi potrzeby i nie chce nicze-go zmieniać w relacjach z osobamibliskim, bo ocenia je jako dobre.

Damski bokser„Znęcacze”, tak się o nich mówi, brutalnie ranią innych, najczęściejnajbliższych. Jak wygląda ich psychologiczny profil? Aby to ustalić,w Zakładzie Karnym w Tarnowie Mościcach przebadano 378 więźniów.42 z nich dopuściło się znęcania psychicznego lub fizycznego nadbliskimi. Zostali skazani z art. 207 kk.

Niezbędnik prawny

Kodeks karny wyko-nawczy oraz usta-wa o Służbie Wię-

ziennej, wraz z przepisamiwykonawczymi, stanowiąswoistego rodzaju „konstytu-cję” więziennika. Zawartew nich uregulowania określa-ją sposób zachowania sięfunkcjonariuszy i pracowni-ków cywilnych Służby Wię-

ziennej. Statuują ich prawa i obowiązki. Od połowy sierpnia 2010 r.obowiązuje nowa ustawa pragmatyczna, która w sposób komplekso-wy unormowała zagadnienia związane ze stosunkiem służbowym.Tymczasem Kodeks karny wykonawczy obowiązuje od 1997 r. Trud-no jednak obiektywnie stwierdzić, że tekst ustawy z końca ubiegłegostulecia w dalszym ciągu jest aktualny i w pełni podlega wykonaniu.Mimo bowiem formalnej ważności (Kodeks nie został uchylony), treśćustawy szczególnej była zmieniana już tyle razy, że biorąc do ręki Kkwopatrzony datą 6 czerwca 1997 r. czytamy tak naprawdę zupełnie no-wą ustawę, w której tylko nieliczne przepisy zachowały swoje orygi-nalne brzmienie z 1997 r.

W mojej ocenie tak być nie powinno. Oczywiste jest, że proces tzw.inflacji prawa dotyka również ogólnie rozumianego prawa peniten-cjarnego. Wydaje się jednak, że właśnie prawo karne, prawo karne wy-konawcze zaś w szczególności, winno charakteryzować się trwałościąi jednolitością. A tak się nie dzieje. Dlaprzypomnienia tylko podam, że w okre-sie wyłącznie ostatnich kilku lat (2009-2011) Kkw zmieniono w tak istotnychobszarach, jak: monitorowanie zacho-wania osób pozbawionych wolności,nadawanie statusu skazanego szczegól-nie chronionego, sposób ustalania wy-sokości wynagrodzenia za pracę,umieszczanie skazanych w warunkachprzeludnienia, obliczanie kar, badanieskazanych na obecność w ich organi-zmie alkoholu i innych środków odu-rzających, przesyłanie korespondencjiadresowanej do tzw. zewnętrznych or-ganów kontroli, nadanie uprawnieńorganu postępowania wykonawczegozastępcom dyrektorów jednostek peni-tencjarnych etc.

Wprowadzanie licznych zmian do tekstu pierwotnego jakiejkolwiekustawy czyni ją trudną do stosowania i nieczytelną. Ogólnie przyjętezasady rzetelnej legislacji, znajdujące swoje uzasadnienie nawetw normach konstytucyjnych, mówią wyraźnie: jeśli dany tekst praw-ny jest nieaktualny i wymaga szerokich zmian, to właściwym jest je-go uchylenie w całości i wprowadzenie w życie nowego aktu norma-tywnego, który w sposób kompleksowy, czytelny dla adresatów, ure-guluje daną dziedzinę życia. Zastanawiam się więc, dzieląc się z Pań-stwem swoimi przemyśleniami i zapraszając jednocześnie do dysku-sji na „żółtych” stronach „Forum Penitencjarnego”, czy nie nastał jużmoment napisania i uchwalenia nowego Kodeksu karnego wykonaw-czego, tworzonego nie tylko przez zacne grono naukowe, czy inne śro-dowiska zewnętrzne, ale również, a może przede wszystkim, przezpraktyków, czyli nas wszystkich – funkcjonariuszy i pracowników Służ-by Więziennej.

Pisanie nowej ustawy – Kodeksu karnego wykonawczego z całąpewnością należałoby poprzedzić rzetelną analizą obecnego stanu fak-tycznego i prawnego. Analizę należałoby również poszerzyć o ocenęstandardów międzynarodowych, stosowanych w systemach peniten-cjarnych innych państw. Innymi słowy mówiąc, konieczne jest doko-nanie przez więzienników swoistego rachunku sumienia i wyodręb-nienie obszarów, które albo powinny zostać uregulowane, albo – wręczprzeciwnie – powinny zostać poddane procesowi deregulacji, albowreszcie uregulowane na nowo. W niniejszym tekście wskażę przy-kładowo te elementy, które w mojej ocenie mogłyby zostać jako no-we i nowatorskie rozwiązania wprowadzone do Kodeksu karnego wy-konawczego.

Przechodząc do omówienia propozycji szczegółowych, w pierwszejkolejności przedstawię sygnalizowaną już przez kierownictwo służ-by potrzebę ustawowego ujęcia nowych reguł dotyczących zatrudnie-nia osób pozbawionych wolności.

Nowe regulacje kodeksoweJednym z podstawowych zagadnień prawa karnego, w szczególno-

ści zaś prawa karnego wykonawczego, jest sprawne i skuteczne wy-konanie orzeczonych kar, uwzględniające także zasady prewencji ogól-nej i szczególnej. Jedną z kar ujętych w art. 32 Kodeksu karnego jestkara grzywny.

Zagadnienie wykonania orzeczonych kar grzywny, w szczególno-ści niespłaconych grzywien, stanowi od dłuższego czasu istotny pro-blem funkcjonowania krajowego systemu prawa karnego. Podać bo-

wiem należy, że w przypadku nieuisz-czenia grzywny skazany na nią obywa-tel trafia do jednostki penitencjarnej,gdzie zgodnie z zasadami kodeksowy-mi podlega ona przeliczeniu na określo-ne dni kary pozbawienia wolności.W zakładach karnych przebywają rów-nież osadzeni, którzy oprócz wyrokówskazujących na pozbawienie wolnościwinni także uregulować grzywny, orze-czone w innych sprawach.

Dochodzi tym samym do absolutnieniewłaściwej sytuacji, w której skazanyna karę grzywny nie tylko nie regulujejej, ale jeszcze koszty jego utrzymaniaprzeniesione zostają na Skarb Państwa,czyli ogół społeczeństwa.

Co prawda, zgodnie z już obowiązu-jącymi regulacjami prawnymi, grzywnę

można spłacić z wynagrodzenia za pracę wykonywaną podczas od-bywania kary pozbawienia wolności. Trudności z pozyskiwaniemmiejsc pracy dla skazanych powodują jednak, że spłata zadłużeniawzględem społeczeństwa, a taki wymiar ma przecież grzywna, stajesię niemożliwa. W tym miejscu podać należy, że w związku z wyro-kiem Trybunału Konstytucyjnego z 23 lutego 2010 r. (sygn. P 20/09),odnoszącym się do kwestii wysokości wynagrodzenia przysługujące-go za pracę zatrudnionym odpłatnie osobom pozbawionym wolno-ści (otrzymują oni co najmniej minimalne wynagrodzenie za pracę,określone ustawowo, a nie jak uprzednio połowę tego wynagrodze-nia), w dalszym ciągu zauważalny jest spadek zainteresowania pod-miotów w zatrudnianiu skazanych.

Według danych zgromadzonych w Centralnym Zarządzie Służ-by Więziennej, pod koniec sierpnia 2011 r. w jednostkach peniten-cjarnych na ogólną liczbę ok. 73 000 skazanych, przebywało

redaguje zespół Biura Prawnego CZSW

Czy istnieje potrzeba uchwalenia nowegoKodeksu karnego wykonawczego?

31FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012

fot.

Pio

tr K

ocha

ński

„Ogólnie przyjęte zasady rzetelnejlegislacji, znajdujące swoje uzasadnienienawet w normach konstytucyjnych, mówiąwyraźnie: jeśli dany tekst prawny jest

nieaktualny i wymaga szerokichzmian, to właściwym jest jego uchyleniew całości i wprowadzenie w życie nowego

aktu normatywnego, który w sposóbkompleksowy, czytelny dla adresatów,

ureguluje daną dziedzinę życia”

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 201232

ok. 11 000 osób, które winny uiścić grzywnę i albo natychmiast opu-ścić zakład karny, albo skrócić okres przebywania w nim, związanyz wykonaniem innych kar pozbawienia wolności. Dodać trzeba, żecałkowity miesięczny koszt utrzymania jednego skazanego przekra-cza w chwili obecnej kwotę 2 000 zł. Tym samym ponoszony przezSkarb Państwa miesięczny koszt utrzymania skazanych przebywa-jących w izolacji więziennej i mających do uiszczenia orzeczonegrzywny przekracza 20 mln zł.

Problemu nieuiszczonych grzy-wien nie można jednak sprowadzaćwyłącznie do jego aspektu finanso-wego. Przecież skazanie przestępcyna karę grzywny jest adekwatnedo rodzaju czynu przestępnego, któ-rego on się dopuścił. Niewykonaniekary grzywny skutkuje natomiasttym, że tzw. drobni przestępcy tra-fiają do zakładów karnych, w któ-rych winni przecież przebywać wy-łącznie groźni przestępcy wymaga-jący izolacji od społeczeństwa. Cowięcej, stan zaludnienia jednostekpenitencjarnych utrzymuje sięna wysokim poziomie, i chociażw skali kraju nie przekracza obec-nie 100 proc., to oscyluje blisko tejwartości. A jej przekroczenie ozna-czać będzie powrót do zjawiskaprzeludnienia i – w konsekwencji– powodować wprost odpowiedzial-ność finansową Skarbu Państwaza niezapewnienie humanitarnychwarunków odbywania kary (videnie tylko orzeczenia sądów krajowych, ale również orzeczenia Euro-pejskiego Trybunału Praw Człowieka, który za przebywanie w wa-runkach przeludnienia przyznaje skazanym odszkodowania w wyso-kości ok. 10 000 euro).

Praca za grzywnęMając na względzie nie tylko aspekt finansowy omawianych wy-

żej zagadnień, ale przede wszystkim ogólne zasady prawa karnegoobejmujące również aspekt odpłaty społeczeństwu za popełnione prze-stępstwo, w mojej ocenie pod dyskusję poddać można następujące pro-pozycje zmian kodeksowych:

– przebywając w zakładzie karnym skazany mający orzeczonągrzywnę mógłby nieodpłatnie wykonywać pracę na rzecz spo-łeczeństwa, znajdując zatrudnienie m.in. w jednostkach samo-rządu terytorialnego albo innych podmiotach państwowych (np.Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej – zapobieganie powo-dziom, Lasy Państwowe – sprzątanie lasów);

– praca nieodpłatna wykonywana byłaby za zgodą skazanego, copozbawi jej charakteru pracy przymusowej;

– miesiąc nieodpłatnej pracy skazanego odpowiadałby równowar-tości minimalnego miesięcznego wynagrodzenia za pracę (po-stulat ten jest zgodny z poglądem Trybunału Konstytucyjnego,wyrażonym w wyżej przywołanym orzeczeniu z lutego 2010 r.),każdy przepracowany na cele społeczne miesiąc powodowałbyodpowiednie zmniejszenie kwoty zasądzonej grzywny;

– po odpracowaniu równowartości kary grzywny, skazany byłbyzwalniany z jednostki penitencjarnej, koszt utrzymania skaza-nego w okresie odpracowywania kary grzywny ponosiłby bu-dżet państwa;

– za poszukiwanie miejsc pracy i kierowanie do bezpłatnego za-trudnienia odpowiadaliby dyrektorzy jednostek penitencjarnych,w których przebywać będą skazani na karę grzywny, dyrekto-rzy zakładów karnych podpisywaliby właściwe porozumieniaz przedstawicielami podmiotów, w których zatrudnieni będą nie-odpłatnie skazani;

– przedstawiciele podmiotów, w których zatrudnieni byliby nie-odpłatnie skazani, zobowiązani zostaliby do współpracy ze Służ-bą Więzienną w rzeczonym zakresie.

Realizacja wyżej wskazanych założeń merytorycznych winna z jed-nej strony przyczynić się do wzrostu zatrudnienia wśród skazanych(niezaprzeczalny walor resocjalizacyjny), z drugiej zaś umożliwić po-zyskanie miejsc zakwaterowania dla groźnych przestępców, wyma-gających bezwzględnej izolacji. Co istotne, postulowany sposób wy-konania orzeczonej kary grzywny dobrze wpływałby na wizerunekwymiaru sprawiedliwości, w szczególności zaś wizerunek więziennic-twa. Społeczeństwo mogłoby się bowiem naocznie przekonać, że na-ruszenie norm prawnych przez tzw. drobnych przestępców skutkujenatychmiastową interwencją państwa i poniesieniem przez nich kon-

sekwencji swoich działań, mającym wymiar wykonywania realnej pra-cy m.in. na rzecz pokrzywdzonych.

Czy stać nas na 4 m kw.?Od dłuższego czasu w dyskusjach nad polskim systemem peniten-

cjarnym przewija się wątek metrażu, jaki na jednego skazanego powi-nien przypadać w celi mieszkalnej. Przypomnę, że zgodnie z obowią-

zującym prawem metraż ten wyno-si 3 m kw., vide art. 110 § 2 Kodeksukarnego wykonawczego. Podana war-tość w porównaniu z systemami peni-tencjarnymi większości państw UniiEuropejskiej jest stosunkowo niska.Stwierdzić można dobitniej – autor ni-niejszego tekstu nie zna niższej normypowierzchniowej, obowiązującejwśród naszych sąsiadów. O ile się niemylę jedynie w więzieniach słowac-kich przyjęto wartość 3,5 m kw. Tym-czasem wiele organizacji pozarządo-wych i międzynarodowych domagasię i postuluje, aby powierzchnia w ce-li mieszkalnej przypadająca na jedne-go skazanego była wyższa i wynosiłaco najmniej 4 m kw.

W mojej ocenie w obecnym stanienie tylko polskiego więziennictwa, alew ogóle stanie finansów państwa,po prostu nie stać nas na zwiększeniewartości, o której mowa w przywoła-nym art. 110 Kodeksu karnego wyko-nawczego dla wszystkich skazanych.Pod rozwagę proponuję jednak pod-

dać rozwiązanie, w którym wielkość powierzchni celi przypadającejna jednego skazanego uzależniona będzie od typu zakładu karnego,w którym odbywa on karę pozbawienia wolności. Inny bowiem re-żim obowiązuje w zakładach karnych typu zamkniętego (cele są za-mknięte przez całą dobę), a inny reżim w zakładach karnych typu pół-otwartego czy typu otwartego. Przecież w tzw. otworkach cele miesz-kalne pozostają otwarte przez całą dobę. Skazani przebywający w ta-kich jednostkach swój pobyt w celi mogą ograniczyć do niezbędnegominimum, przez cały dzień korzystając z ogólnie dostępnych pomiesz-czeń, na przykład świetlic czy innych pomieszczeń socjalnych.

Tak więc tam, gdzie osobie pozbawionej wolności, zgodnie z regu-lacjami prawnymi, praktycznie uniemożliwia się opuszczanie celiprzez 23 godziny na dobę (wyjątek stanowi godzinny spacer albo in-ne wyjście z celi związane z kąpielą albo wizytą u wychowawcy lublekarza), postuluję wprowadzenie wyższej normy powierzchniowej– na przykład 4 m kw. Takie rozwiązanie z całą pewnością mieści sięw powszechnym rozumieniu pojęcia „humanitarnych warunków po-bytu w jednostce penitencjarnej”. Natomiast w zakładach karnych in-nego typu, w szczególności typu otwartego, zastanowić się możnanad pozostawieniem dotychczasowych regulacji odnoszących siędo metrażu cel mieszkalnych. Myślę, że wprowadzenie do Kodeksukarnego wykonawczego takich rozwiązań miałoby nie tylko walorpragmatyczny i praktyczny, ale pokazywałoby także wyraźnie kieru-nek polityki penitencjarnej.

A jeśli mówimy o zróżnicowanych regułach odbywania kary pozba-wienia wolności w poszczególnych typach zakładów karnych, to uza-sadniona i potrzebna wydaje się w ogóle dyskusja nad stworzeniemod podstaw nowych artykułów, w których określi się zasady przeby-wania w zakładach karnych danego typu. Dla przykładu: nie znajdu-ję argumentów przemawiających za utrzymaniem dla skazanych z za-kładów karnych typu otwartego zakazu posiadania telefonów komór-kowych. Nie rozumiem także, dlaczego w tych zakładach zabiera sięskazanym środki pieniężne, które wydaje się im i odbiera, wykonu-jąc masę biurokratycznej roboty, w zasadzie przy każdym opuszcze-niu terenu jednostki.

Powyżej wskazałem jedynie niektóre obszary, które w mojej oceniemogłyby zostać poddane nowym regulacjom. Natomiast jestem prze-konany, że przynajmniej część Szanownych Czytelników, będącychekspertami w poszczególnych dziedzinach funkcjonowania jednostekpenitencjarnych, byłaby w stanie „dołożyć swoje cegiełki”, przedsta-wiając postulaty innych zmian. Artykuł celowo rozpocząłem, zadającw jego tytule pytanie o walorze fundamentalnym – czy jest nam po-trzebny nowy Kodeks karny wykonawczy? Mam nadzieję, że mój tekstskłoni część z Państwa do refleksji i zabrania głosu w sprawie doty-czącej nas, więzienników, bezpośrednio. Spróbujmy zastanowić sięwspólnie nad nowymi przepisami karno-wykonawczymi, przepisami,które stanowią przecież podstawę naszej pracy i spoczywających na nasobowiązków. Jeszcze raz gorąco zapraszam do debaty.

Michał Zońdyrektor Biura Prawnego CZSW

„Problemu nieuiszczonych grzywien niemożna jednak sprowadzać wyłącznie do jego

aspektu finansowego. Przecież skazanieprzestępcy na karę grzywny jest adekwatnedo rodzaju czynu przestępnego, którego onsię dopuścił. Niewykonanie kary grzywny

skutkuje natomiast tym, że tzw. drobniprzestępcy trafiają do zakładów karnych,

w których winni przecież przebywaćwyłącznie groźni przestępcy wymagającyizolacji od społeczeństwa. Co więcej, stan

zaludnienia jednostek penitencjarnychutrzymuje się na wysokim poziomie, i chociaż

w skali kraju nie przekracza obecnie 100proc., to oscyluje blisko tej wartości”

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012 33

ze świata

Poziom przestępczości w Norwegii należy do najniższychna świecie. Zdaniem badaczy wiąże się to z silnymi sprawnym systemem opieki społecznej, redukcją ubó-

stwa i nierówności. Władze starają się stworzyć takie wa-runki, żeby więźniowie byli w stanie odnaleźć się w spo-łeczeństwie już w trakcie odbywania kary i aby w czasiejej trwania nie podupadli na zdrowiu. Inne niż w Polscejest orzecznictwo sądowe, jeśli chodzi o wysokość kar. Zde-cydowaną większość stanowią te nie przekraczające 90 dni– 71,6 proc. (patrz ramka). System penitencjarny Norwe-gii dysponuje kilkoma typami jednostek penitencjarnych.Są to podobnie jak w Polsce zakłady zamknięte, półotwar-te, tzw. domy w pół drogi (rodzaje hosteli) oraz aresztyśledcze. Zakładów karnych i aresztów śledczych jest 55.Funkcjonuje również system probacji z dozorem elektro-nicznym i programami terapeutycznymi.

Eksperyment wśród fiordówNa położonej wśród fiordów wyspie Bastøy jest otwar-

te więzienie o tej samej nazwie. Wyspa ma 2,6 km kw.powierzchni, na blisko 20 ha karę odbywa 190 osób. Zaj-muje się nimi przybliżona liczba funkcjonariuszy i pracow-ników cywilnych. Jednostka działa od ok. 6 lat. Od stro-ny lądu więzienie wygląda jak wieś. Osadzeni mieszkająw 2, 3-osobowych domkach rozrzuconych na zadrzewio-nym, dającym poczucie przestrzeni terenie. Większe są tyl-ko budynki szkoły, administracji, dom przejściowy i spo-tkań z rodzinami oraz kościół. W pobliżu zieleni się las.Bez zgody dyrekcji wstęp na wyspę jest zabroniony. Wszy-scy odwiedzający muszą ją opuścić na noc. Przebywają tuskazani na najdłuższe wyroki, których średnia wynosi ok.pięciu i pół roku. Aby odbywać tu karę, muszą napisaćprośbę do dyrektora Bastøy. Podejmuje on decyzjęna podstawie przedstawionej motywacji osadzonego orazopinii administracji jego dotychczasowej jednostki.

Po przyjęciu nowicjusz trafia na okres kilku tygodnido domu przejściowego, w którym uczy się obowiązują-cych zasad. Po tym okresie wstępnym osadzonemu wy-znacza się pracę i miejsce zamieszkania. Jak w każdej nor-weskiej jednostce penitencjarnej, dużą część zadań wy-konują pracownicy cywilni, którzy dojeżdżają codziennieze stałego lądu. Są to lekarze, dentysta, nauczyciele, psy-cholodzy, ksiądz. Wyspa słynie również z tego, że opróczmożliwości nabycia wykształcenia i nauki zawodu uczypensjonariuszy, jak żyć ekologicznie, stąd określenie „naj-bardziej ekologiczne więzienie na świecie”. Jest tuoczyszczalnia ścieków, kompostownie, gospodarstwo rol-ne, jako podstawowy używany jest transport konny a kil-ka traktorów pracuje na paliwo ekologiczne.

Skazani mogą się poruszać po wyznaczonym obszarze.Teren nie jest ogrodzony. W czasie wolnym można upra-wiać sport. Są wytyczone ścieżki do biegania, boiska, po-mieszczenia dla oddawania się hobby. Więźniowie mogą

robić wszystko na co dostaną zgodę dyrekcji. Z bliskimispotykają się w domu widzeń, gdzie sami przygotowująposiłki i mogą funkcjonować jak każda rodzina (jednak bezmożliwości pozostania na noc). Służy to wdrażaniu sięw rolę męża i ojca. Tak jak w innych więzieniach skazanipracują lub uczą się, za każdą formę zaangażowania otrzy-mują wynagrodzenie. Ma to ich uczyć nawyku pracy i ak-tywności a zarazem gospodarowania posiadanymi środ-kami. Za zarobione pieniądze kupują w sklepie jedzenie,administracja zapewnia tylko darmowe obiady, śniadaniai kolacje skazani przygotowują we własnym zakresie.

Praca, nauka i odpowiedzialnośćRano, o godz. 7 więźniowie zgłaszają się na swe stano-

wiska pracy. 10 osób uczy się albo pracuje poza wyspą. Pra-ca kończy się o godz. 16. Osadzeni zajmują się wszystkim,co jest uzasadnione potrzebami więzienia i przyjętymi za-sadami readaptacji. W jednostce działają warsztaty i służ-by remontowo-budowlane. Można nauczyć się konkretne-go zawodu, ukończyć szkoły i kursy. Istnieje nawet dru-żyna straży pożarnej. Również obsługa promu, którym do-pływa się na wyspę, leży w obowiązkach osadzonychi w przyszłości może stać się ich zawodem. Od trzech latwięźniowie zarządzają też sklepem. O przeznaczeniu zy-sku z działalności decyduje rada złożona z funkcjonariu-szy i osadzonych. Po pewnym czasie okazało się, że w skle-pie problemem są kradzieże. Podczas narady osadzonych,wobec braku zgody na założenie kamer, zaapelowano o za-przestanie takiego zachowania, z którego powodu wszy-scy ponoszą szkody. Proceder ustał, obecnie to pojedyn-cze incydenty. Zadziałał system negocjacyjny, nie siłowy.

Każdy więzień ma przypisaną rolę i związane z tym za-dania do wykonania. Jest z tego rozliczany i przyjmuje od-powiedzialność za to, co robi. Ponosi konsekwencje swychzaniedbań, ignorancji, lenistwa. Może stracić prawo po-bytu na wyspie.

Ten system pracy z osobą skazaną przynosi efekty, wy-chodzący na wolność są w dużej mierze innymi ludźmi.W pewnym stopniu mówi o tym niski procent powrotno-ści do przestępstwa, wynoszący dla byłych „wyspowiczów”tylko 16 proc. Sposób funkcjonowania na wyspie, np. brakagresji i tylko jedna ucieczka w ciągu ostatnich trzech lat,jest też dowodem skuteczności przyjętych metod. Pracu-je się bezpośrednio nad deficytem skazanego i aby go zni-welować, tworzy się odpowiedni program terapeutyczny.

Na 4,8 mln mieszkańców Norwegii przypada 3276 osa-dzonych, tj. 69 na 100 tys., wobec np. 760 w USA, 100w Holandii czy 210 w Polsce. Pracuje z nimi 3400 osóbw więzieniach i 300 w systemie probacji. Dla Europy po-wrotność do przestępstwa wynosi ok. 60-70 proc., Skan-dynawii – 30 proc., Norwegii – 20 proc., w Polsce – ok. 50proc. Najczęściej orzekanymi karami są grzywny i man-daty (blisko 60 proc.). Pozbawienie wolności orzeka sięw 20 proc. przypadków, z czego kara do 90 dni pozba-wienia wolności to 71,6 proc., od 3 do 11 miesięcy – 18,4proc., a ponad 8 lat – tylko 0,3 proc. orzeczeń.

Informacji udzieliła mjr Agnieszka Bochniewicz z BiuraPenitencjarnego CZSW, po wizycie w Norwegii.

Grzegorz Korwin-Szymanowski

Bastoy– wyspa skazanychNorwegia, kraj czystej i surowej przyrody, budzącyzazdrość wysokim poziomem życia mieszkańców. Jakwiększość państw skandynawskich, ma szczególniehumanitarny system polityki penitencjarnej. WięzienieBastøy to eksperyment na skalę światową.

fot.

Bea

ta S

kolm

owsk

a

Adrian: Dzień dobry Warszawa wieża,SIERRA PAPA 2107* proszę o zgodę na lotdo Madrytu zgodnie z planem.

Wieża: SIERRA PAPA 2107 dzień dobry.Macie zgodę na lot według planu. Transpon-der** 2511, QNH 1013

A: Zrozumieliśmy. Mamy zgodę na lot we-dług planu. Squawk 2511, ciśnienie 1013.SIERRA PAPA 2107.

W: SIERRA PAPA 2107 poprawnie.

Podczas ostatniej podróży do Kalisza po-znałem Adriana Janowskiego, kierowcęz CZSW. Łagodnie sunące auto i miła mu-

zyka sącząca się z głośników działały kojąco.Zwłaszcza, gdy wyjeżdża się o 6 rano. Zaczę-liśmy rozmawiać, kiedy w pewnym momen-cie zareagował rzuconą cicho nazwą na wi-dok wielkiego zdjęcia z podrywającym siędo lotu samolotem. I jak się okazało za kie-rownicą siedzi człowiek, który na kolejne mo-je pytanie zahaczające o lotnictwo odpowie-dział: – Bo ja proszę pana pilotuję samoloty.– Samoloty? jakie? – pytam. – Różne, boenin-gi, airbusy, embraery – pada odpowiedź.– W sieci, na Vatsimie. – Skąd takie zainte-resowania? Może mama była stewardesą a oj-ciec pilotem? – A zgadł pan, tata był pilotemmyśliwców, ale mama pracowała w SłużbieWięziennej, przez wiele lat. Teraz jest jużna emeryturze. Kiedyś kolega podrzucił mi ta-ki prosty symulator lotów. Odezwały się chy-ba geny, zainteresowałem się i niedługo po-tem już miałem własny.

Start:W: SIERRA PAPA 2107 Zajmijcie pas 29A: Zrozumieliśmy. Zajmujemy pas 29 SIER-

RA PAPA 2107W: Macie zgodę na start z pasa 29. Kieru-

nek wiatru 272, 7 węzłów. Po starcie przejdź-cie na częstotliwość 128.800

A: Mamy pozwolenie na start z pasa 29.Po starcie przechodzimy na 128.800 SIERRAPAPA 2107. Dzięki, cześć.

– Najpierw musiałem przeczytać kilkusetstronicowy podręcznik, potem przećwiczyćna symulatorze dużo zadań praktycznych– opowiada Adrian. Pierwsze loty odbyły sięna samolocie cessna. Podstawowa wersja sy-mulatora to trochę taka zabawka dla starszychdzieci. Dopiero jak się dokupi rozszerzenia,na których są wielkie lotniska, wiele typówsamolotów, robi się ciekawie. Obecnie mamw programie ok. 100 lotnisk (największe eu-ropejskie, trochę z innych kontynentów)i siedem samolotów, m.in. ATR 72, airbusy,boeingi: 747 400 (Jumbo Jet), B 767. Najbar-dziej lubię B 767. Przyjemnie się nim lata, jestprzyjazny w pilotażu, dobrze czuje się jegociężar na wolancie.

Z czasem symulator już Adrianowi nie wy-starczał, zapragnął obserwować samolotyw naturze. Został spotterem, czyli obserwa-torem startujących i lądujących samolotów.

Staje sobie Adrian na „górce” (koło warszaw-skiego lotniska Okęcie) ze skanerem*** i ka-merą w garści. Nagrywa nadlatujące i znika-jące w chmurach maszyny, rozmowy pilotówz wieżą. Obraz i dźwięk. – Ostatnio udało misię sfilmować największy na świecie samolotAirbus A 380 – deklaruje nasz spotter. Symu-lator i spotting to wciąż było mało. – Po ro-ku ćwiczeń, opanowaniu podstaw lotu, zapra-gnąłem pilotować w przestrzeni wirtualnej,gdzie latają pasjonaci i żywy człowiek kieru-je ruchem lotniczym.

Konto na portalu Vatsim założył ok. 2005r., ale by latać w społeczności wirtualnej, trze-ba spełniać pewne kryteria: dobrze znać ter-minologię i procedury lotnicze, topografię lot-nisk, sprawnie posługiwać się językiem an-gielskim. Pierwszy samodzielny lot na Vatsi-mie, na trasie z Gdańska do Krakowa, zaowo-cował wielkimi emocjami i mokrym od poturęcznikiem na szyi. – To wszystko z nerwów– wyjaśnia Adrian. Po drugiej stronie siedziałżywy człowiek, kontroler wirtualnego lotu.Wszystko trwa dokładnie tyle, co w realu. Le-cąc w sieci nie można nagle odejść od kom-putera (samolotu) czy włączyć pauzy. Każdeopuszczenie stanowiska pilota trzeba zgłosićkontrolerowi. – Kiedyś miałem lecieć na Ma-jorkę, kołowałem już spod rękawa na Okęciu,gdy musiałem nagle przerwać, by przewinąćsyna Mateusza. Kontroler zrozumiał „proble-my na ziemi” i polecił mi zjechać na stano-wisko odladzania. Dopiero po zgłoszeniu po-wrotu wznowiłem procedurę startu – opowia-da Adrian. To zabawa, ale lecąc w sieci trze-ba przestrzegać dobrowolnie zaakceptowa-nych reguł. Za nieodpowiedzialne zachowa-nia można zostać wykluczonym ze społeczno-ści Vatsim.

W trakcie lotu na wznoszeniu:W: SIERRA PAPA 2107 skręć w prawo

na kurs 115 stopni, wznoś i utrzymuj poziomlotu 330 (33 tysiące stóp)

A: Kurs w prawo 115 stopni, wznosimydo poziomu 330 i utrzymujemy SIERRA PA-PA 2107

No to Adrianie polećmy z Warszawy do Ma-drytu. – OK, proponuję boeninga 767. Naj-pierw na stronie http://rfinder.asalink.net/free/wyszukam dane, by przygotować plan lotu.Punkt startu i celu podróży. Wyznaczampo kolei punkty trasy, spisuję numery drógstartowych, korytarzy lotu, punktów nawiga-cyjnych, zmiany pułapu lotu, wagę potrzeb-nego paliwa, obliczając jego ilość stosowniedo liczby pasażerów, pogody, siły i kierunkuwiatru, odległości do punktu docelowego i lot-niska zapasowego. Pomaga w tym program.Po zalogowaniu się na Vatsim przekazuję planlotu kontrolerowi, który go weryfikuje. Gdyjuż stoimy pod rękawem, proszę o zgodęna lot. Ludzie zajmują miejsca. Pogodęsprawdzam na serwerze pogodowym REX,pracującym na potrzeby prawdziwego ruchu

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 201234

Podniebna pai ostry rockJeden moczy kije w wodzie, inny biega po lesie szukając grzybów. Są tacy,których nie dość, że ciągną góry, to zabierają jeszcze tam rower (że niby przyjemniej).A Adrian pilotuje boeningi 767, airbusy 380, czasem przeleci się cessną.

z kraju: pasje

lotniczego, co 15 min. sama będzie się ak-tualizowała. Przygotowuję maszynę do lotu:sprawdzam ilość paliwa, działanie poszcze-gólnych urządzeń. Testuję zasilanie, silniki,wyrównujemy ciśnienie w kabinie.

– Czy gdyby pana posadzić za steramiprawdziwego 767, dałby pan radę przepro-wadzić procedurę startową? – Myślę, że tak.W lataniu na Vatsim wszystko jest takie sa-mo jak w realu. Ta zgodność gry z rzeczy-wistością jest naprawdę wielka. Prosimyo zgodę na uruchomienie silników i wypy-chanie samolotu z miejsca postojowego. Kon-troler podaje numer pasa startowego i dro-gi kołowania. Ruszamy do progu pasa,gdzie się zatrzymuję i jeśli nie muszę niko-go przepuszczać (pierwszeństwo ma lądują-cy), dostaję pozwolenie na start. Kontrolerpodaje pułap, kurs i do jakiego poziomu ma-my się wznieść. Na wolancie czuję opór star-tującej maszyny i nagle lekkość – już jestemw powietrzu. O wszystkim trzeba pamiętać,również o zgodzie na odpięcie pasów bezpie-czeństwa przez pasażerów. Słuchawkina uszach i lecę – rozmarzonym głosem kon-tynuuje nasz rozmówca. – Słucha pan mu-zyki? – Nie wolno. W każdej chwili mogę zo-stać o coś zapytany przez kontrolera.Przy przekraczaniu granic państwowychprzejmują mnie tamtejsi kontrolerzy. Siedzęi patrzę na monitor. Połowę ekranu zajmu-ją przyrządy, a drugą – widok z okna. Kla-wisze pozwalają na wyświetlenie stanuwszelkich urządzeń.

Spotting – hobby polegające na obserwowa-niu, fotografowaniu lub filmowaniu obiektówzwiązanych z komunikacją. Uprawiająca jeosoba spotter, wolne chwile poświęca obser-wowaniu samolotów i lotnisk (plane spot-ting), pociągów, autobusów, kolejek metrai innych poruszających się obiektów.

VATSIM (Virtual Air Traffic Simulation Ne-twork) – istniejąca od 10 lat społeczność wir-tualnych pilotów i kontrolerów lotów. Dzia-łają w sieci internetowej, gdzie na swym por-talu udostępniają oprogramowanie i informa-cje potrzebne do latania na programowanychsymulatorach lotu w wirtualnej przestrzenipowietrznej. W sieci dostępne są tysiące lot-nisk (kopie rzeczywistych), w Polsce ok. 100.Pilotów i kontrolerów lotu zarejestrowanychna portalu jest ok. 200 tys. To nie jest zwy-kła gra, ale prawdziwe latanie (tyle żew przestrzeni kreowanej przez sieć interne-tową) z kontrolą lotu, którą sprawuje innyhobbysta. W przestrzeni wirtualnej istniejąteż linie lotnicze (wykonują codziennie lotykrajowe i zagraniczne).

Są oczywiście wielkie kokpity lotnicze dlaamatorów latania, mają kopie wszystkich in-strumentów pokładowych i czasem po kilkamonitorów dających wrażenie przebywaniaw prawdziwej kabinie, ale na razie zadawa-lam się tym, co mam. Lecimy. Jest cicho, spo-kojnie. – Sorry, ale wieje nudą – zagaduję.– Czy poza awarią komputera coś może sięwydarzyć? – Nigdy nie wiadomo. Mamwgrany program generujący awarię co loso-wą wybraną liczbę godzin lotu. Prawdopo-dobieństwo wystąpienia problemów określasię w procentach (wpisałem 5 proc.), aleo tym, co się zdarzy, zadecyduje algorytm.Dwa razy miałem problem z otwarciem pod-wozia i wysunięciem kół. Wzdłuż pasa jecha-ły już wozy straży pożarnej. Kontrola lotówna Majorce wydawała awaryjne instrukcje,ale udało mi się bezpiecznie posadzić samo-

lot. Kiedyś z kolei, z powodu załamania po-gody kontroler zmienił mi lotnisko docelo-we. – Dolatujemy do Madrytu. Wykonuję pro-cedury lądowania, check lista i po kolei wy-łączam instrumenty pokładowe. Na koniecpodziękowania dla kontrolera i zmęczony, aleszczęśliwy odchodzę od komputera. Lataniedaje mi dużą satysfakcję i przyjemność. Zwią-zane jest z pewnym stresem, napięciem.Po drugiej stronie jest człowiek i czasem za-wodna maszyna. Ta pasja to realizacja ma-rzenia o lataniu, które pewnie nigdy się niespełni. Ze względu na finanse.

Zniżamy się i będziemy lądować:W: SIERRA PAPA 2107 Zejdź do poziomu 3

tysiące stóp A: Zniżamy do poziomu 3 tysiące stóp

SIERRA PAPA 2107W: SIERRA PAPA 2107 możecie lądować,

pas 18 lewy.A: Potwierdzam zgodę na lądowanie,

pas 18 lewy SIERRA PAPA 2107.

Pilotaż to nie jedyne zainteresowania Ad-riana. Kocha też muzykę. No może nie całątak samo silnym uczuciem. Jego miłością jestostry rock, szczególnie zespół Deep Pur-ple. I znów, tak jak w przypadku lotnictwa,zainteresowania i umiejętności w tym wzglę-dzie odziedziczył po tacie. Skończył podsta-wową i średnią szkołę muzyczną. Słucharównież innych zespołów, ale są to tylko„twarde” kawałki. Grywa też na klawiszachw zespole, na weselach. – Kiedyś miałem po-ważny zespół rockowy, rozpadł się – wyja-śnia. Na razie głównie latam. Z podobnymijak ja spotykamy się na zlotach wirtualnych.

Ostatnie chwile w kokpicie: A: SIERRA PAPA 2107 thanks for your

control. Hear you next time. Bye, bye.W: By, by SIERPA PAPA 2107.

A następny lot, dokąd się pan wybiera?– Antalya. – W Turcji? – Tak, na wybrze-żu. 2,5 godziny lotu, pułap 10 tys. metrów.Polecę B 737 ER 400. – Oczywiście jako pi-lot? – A nie, nie, to w realu, nie na Vatsi-mie. Tym razem jako pasażer. Z żoną,na urlop. – No to życzę panu miłego urlopu.– Proszę mi życzyć żeby pozwolili mi wejśćdo kabiny pilotów – odpowiada ze śmiechemAdrian. – Pozwolili.

tekst i zdjęcieGrzegorz Korwin-Szymanowski

*Podczas radiowej wymiany informacjiw ruchu lotniczym, aby mieć pewność, że jestsię dobrze rozumianym poszczególne słowabądź skróty literowe podaje się za pomocąkodu wyrazowego, tak skonstruowanego byograniczyć możliwość pomyłki. Tak więcSIERRA PAPA to inaczej SP – literowe ozna-czenie polskiej rejestracji samolotu. Pan Ad-rian często lata samolotem LOT, nr 0502,który w komunikacji radiowej zgłasza jakoLIMA OSKAR TANGO 0502.

**Transponder lub squawk to czterocyfro-wy kod samolotu. Każdy samolot ma inny.Po tym kodzie kontroler ruchu lotniczego roz-poznaje samolot na swoim radarze.

*** Skaner (w radiolokacji) – urządzeniesłużące do odczytywania fal radiowychw określonym przedziale częstotliwości.

Adresy:

http://www.vatsim.net/ http://forum.pl-vacc.org/http://www.aviation.home.pl/

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012 35

sjaz kraju: pasje

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 201236

z kraju: sposób na...

Elżbieta Szlęzak-Kawa: Ile maratonów ma pan na swo-im koncie? Roman Oskierko: 157 maratonów, w tym 11 ultramara-

tonów, czyli biegów powyżej 50 km. W zeszłym roku ukoń-czyłem cztery takie biegi ekstremalne. Jednym z nich byłTrans Jura z dystansem 161 km do pokonania w jednymkawałku. Biegłem ponad 24 godziny, zająłem ósme miej-sce w gronie kilkudziesięciu startujących tam osób. TransJura to taki specyficzny ultramaraton, którego trasa prowa-dzi z Częstochowy do Krakowa szlakiem Orlich Gniazd,po mocno pofałdowanym terenie. Nie biegnie się w jednymtempie, bo trzeba się ostro wspinać, albo mocno zbiegać.

Jak można wytrzymać tak morderczy bieg?To kwestia wielu lat treningu, a ja mam spore doświad-

czenie, bo maratony biegam już od ponad 20 lat. Pierwszyzaliczyłem w 1991 r., ale wcześniej też biegałem, tylko krót-sze dystanse. A wszystko zaczęło się przez Służbę Więzien-ną, bo w 1984 r. wyznaczono mnie, jako młodego funkcjo-nariusza, ot tak „z palca”, do reprezentowania jednostkiw marszobiegu terenowym na Mistrzostwach Okręgu Po-znańskiego w Zielonej Górze. Tam, ku własnemu i nie tyl-ko własnemu zaskoczeniu, zająłem pierwsze miejsce.

Długo się pan przygotowywał?Wcale. Pierwszy raz miałem w ręku broń krótką, nigdy

wcześniej nie rzucałem też granatem do celu. Nawet niewiedziałem czy umiem się wspinać po linie, więc uznałem,że to pierwsze miejsce na podium zdobyłem cudem. Po-tem w ciągu kilku tygodni na tyle dobrze opanowałem teumiejętności, by wystartować w następnym etapie, w Mi-strzostwach Polski. Wtedy okazało się, że to za mało. Prze-padłem w biegach. Było mi głupio, że reprezentując swójokręg, rywalizując z funkcjonariuszami, którzy najczęściejbyli w wieku moich rodziców, w bieganiu wypadłem dużosłabiej od nich. Kiedy mijali mnie na trasie, zastanawiałemsię jak to możliwe, że mają taką świetną kondycję.

Czyli zaczął pan biegać, żeby się nie wstydzić, że prze-grywa pan ze „staruszkami”?Rzeczywiście, na początku moich startów w maratonach

czułem się nieswojo, kiedy na trasie wyprzedzały mnie ko-biety albo ludzie w podeszłym wieku. To z czasem minę-ło i dzisiaj już tego tak nie przeżywam. W ciągu roku bie-gam 28-29 maratonów, mam dużą wytrzymałość, ale taliczba startów powoduje, że dzieje się to kosztem szybko-ści. Do rekordu życiowego (3:09:26) pewnie się już nie zbli-żę, bo jednak fizjologia i wiek robią swoje. Co do tego niemam złudzeń, zawsze chcę jednak biec na poziomie, któ-ry zwykle reprezentuję, czyli w przedziale 3:30, 3:45. Dwamiesiące temu ukończyłem Maraton Beskidy, gdzie wbie-galiśmy na Skrzyczne (1257 m n.p.m.). Tę trasę pokonu-ję powyżej czterech godzin, ale to ze względu na specyfi-kę biegów górskich.

Ekstremalny wysiłek pana nakręca?Kiedyś zrobiłem nawet taki eksperyment: przez dwie do-

by przebiegłem trzy maratony. Pierwszy pokonałem nocąw Boguszowie-Gorcach, po jego skończeniu wsiadłem w sa-mochód i pojechałem do Zielonej Góry, a stamtąd pocią-giem do Gdyni i w tej samej dobie wystartowałem w na-stępnym, też nocnym, maratonie gdyńskim. Po nim poje-chałem do Lęborka, gdzie o 10 rano wystartowałem w ko-lejnym maratonie. I to wszystko zajęło mi mniej niż dwiedoby. Oczywiście zarówno w tym pierwszym, jak i w dru-

gim maratonie nie biegłem „na maksa”, czy jak to się w na-szym biegaczym języku mówi, żeby się nie „dorżnąć”, bomusiałem jeszcze zachować siły na trzeci start.

Jak się pan czuł po tym potrójnym maratonie? Całkiem swobodnie. Te ponad 120 km było jednak roz-

łożone w czasie, a nie mam takiego „komfortu”, kiedyw jednym kawałku, bez przerwy, biegnę przez 10-12 go-dzin w ultramaratonie. Właściwie to od dobrych kilku lat

Bieganie:pozytywna szajbaPpłk Roman Oskierko (50 l.), do lutego 2011 r. dyrektorAresztu Śledczego w Nowej Soli, emeryt opowiadao swojej pasji.

fot.

arc

hiw

um a

utor

a

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012 37

z kraju: sposób na...

powoli przestawiam się na tego typu za-wody i na biegi górskie. Moim niezre-alizowanym jeszcze marzeniem jestten, który wiedzie dookoła szczytu Mo-unt Blanc (4810 m n.p.m.), z metąw miejscu startu. To dystans 164 kmz przewyższeniem ponad 10 tys. me-trów w górę, w dół, w górę, w dół, przezSzwajcarię i Włochy. Mało brakowało,a wystartowałbym w ub. roku, bo jużmiałem zebraną wystarczającą liczbępunktów dopuszczających do tego bie-gu. Spóźniłem się jednak z formalno-ściami, o które w tym roku na pewnowcześniej zadbam.

Trzymamy kciuki. Jak wyglądają pań-skie przygotowania?

Trenuję w zależności od pory rokui planu startowego. Prowadzę dokład-ną dokumentację. Średnio w roku prze-biegałem dotąd od 2,5 tys. do 3 tys. km.Od dziesięciu miesięcy częściej, bona emeryturze mam więcej czasu.Do końca grudnia przebiegłem po-nad 3 tys. 700 km.

Co na to rodzina, że pana tak nie mai nie ma?

Bywa różnie. Po pierwszym maratonie,przez jakiś czas biegałem tylko do laskui z powrotem. Z braku czasu, dzieci byłymałe. Kiedy trochę podrosły, w 1994 r.wróciłem do maratonów. Nieco wcze-śniej zdiagnozowano u mnie dość po-ważną chorobę wrzodową dwunastnicy.Myślę, że do jej powstania przyczyniłysię stresy związane ze służbą. A ten mójpierwszy maraton jakby załagodził ob-jawy. Jednak w czasie przerwy od bie-gania choroba wróciła. Pomyślałemwtedy, że maratony pomogą mi wrócićdo zdrowia. Zacząłem regularnie biegaći od tamtej pory nie mam żadnych pro-blemów z wrzodami. Zdarzało mi się jed-nak złapać kontuzje. Byłem wtedy wy-łączony z treningów i imprez na kilka ty-godni. Rodzina bardzo chciała, żebym jaknajszybciej znów zaczął biegać. Chybanie mogli ze mną wytrzymać, bo ten za-stój wywoływał we mnie pewną nerwo-wość. Nosiło mnie. Bo wie pani, jawprawdzie lubię grać w szachy, aleprzede wszystkim potrzebuję się wybie-gać. Poza tym tak mam, że jak mnie cośzdenerwuję, to zakładam buty i biegnęaż się zmęczę.

Biega pan sam?Kilka lat temu udało mi się namó-

wić na bieganie córkę. Chciała uczest-niczyć w jakimś biegu górskim, więcwziąłem ją na Świętokrzyskiego Twar-dziela. Dystans 50 km pokonała jakopierwsza kobieta. Kiedyś też zachęca-łem kolegów w pracy do aktywności fi-zycznej. Próbowałem zarażać pasjąbiegania. Zabierałem ich po służbiena stadion i wspólnie trenowaliśmy.Śmiali się, że biegają jak wskazówkagodzinna, a ja jak ta od sekundnika.Mieliśmy nawet pomysł, żeby wystą-pić w sztafecie maratońskiej, ale osta-tecznie to się nie udało. Dzisiaj na ma-

ratonach widzę coraz więcej ludzi z naszej służby. Daw-niej tak nie było. Kiedy zaczynałem biegać, pamiętam,że niektórzy widząc mnie, pukali się w czoło. Mieszkamna wsi i zdarzyło mi się usłyszeć, żebym sobie lepiej wziąłwidły, jak nie mam co robić. Na szczęście to się przezte lata widocznie zmieniło. Z każdym rokiem wzrasta licz-ba biegaczy. I jeśli kiedyś postrzegano mnie jako dziwa-ka, który ma szajbę, to dzisiaj ta szajba stała się po-wszechna i pozytywna.

Czy wie pan jak wielu ludzi w naszej służbie dotykataka maratońska szajba?Może w sumie kilkunastu, ale dołączają następni. W Za-

mościu na tzw. setce, czyli w biegu czteroetapowymna 100 km Pamięci Dzieci Zamojszczyzny, spotkałemdwóch kolegów funkcjonariuszy ze Strzelec Opolskich. Je-den jak ja, już emeryt, drugi czynny. Widuję też naszegomaratończyka Dariusza Rożnowskiego, który biega dużoszybciej ode mnie i trzeba przyznać, że robi to bardzo mą-drze. Kiedy ja zaczynałem, nie było tylu informacji jak przy-gotować się do tego typu zawodów, więc np. jeśli chodzio trening, robiłem sporo błędów. Teraz właściwie zewsządmożna się dowiedzieć co i jak, ale też sztuką jest umiećwłaściwie tę wiedzę wykorzystać.

Jakie swoje błędy pamięta pan do tej pory?Najbardziej pamiętam mój pierwszy Maraton Warszaw-

ski w 1991 r. Wtedy nie miałem w ogóle pojęcia jak siębiega i w czym powinno się to robić. Pobiegłem więc w no-wiutkich półtrampkach, takich jakie wówczas były dostęp-ne w sklepie. Na trasie czułem, że coś się w tych butachdzieje, bolało jak nie wiem co, ale dobiegłem do mety. Kie-dy je zdjąłem, zobaczyłem, że na palcach zostały mi tyl-ko trzy paznokcie. Siedem tkwiło w butach. Ze złością wy-rzuciłem te trampki, czego dzisiaj żałuję, bo teraz na pew-no stałyby na honorowym miejscu wśród moich ponad 180medali. Innym razem podczas ultramaratonu w Kaliszuwpadł mi do buta kamyk. But zdjąłem, szybko wytrzepa-łem i pobiegłem dalej. Przez ponad 20 kolejnych km bie-głem z kamyczkiem w bucie, bo jak się okazało, wsunąłsię pod wkładkę i cały czas uwierał. Nie wytrzymałem i po-stanowiłem go znaleźć i wyjąć. Kiedy to zrobiłem, nie mo-głem już z powrotem włożyć stopy do buta, bo moja pię-ta wyglądała jak jedna wielka bania. Na siłę wcisnąłem buti przebiegłem 30 km do mety. Dopiero tam przebiłem tękrwawą banię agrafką, którą miałem przy numerze star-towym. Natomiast po ubiegłorocznym ekstremalnym bie-gu Kierat w Limanowej, kiedy po ponad stukilometrowymdystansie spojrzałem na moje stopy, zobaczyłem zamiastnich dwa kalafiory. Nie wiedziałem nawet, gdzie się za-czynały stopy, tak były zmacerowane. Dużo ze mną prze-szły. I mimo tysięcy przebiegniętych kilometrów, a myślę,że w przeliczeniu, kulę ziemską okrążyłem już kilkakrot-nie, moje stopy wyglądają całkiem przyzwoicie.

Co się czuje za linią mety, nawet kiedy się dobiegana kalafiorach?Wzruszenie. Największe czułem po ukończeniu pierw-

szego maratonu. Wtedy miałem wrażenie, że taki dystansbiegają nadludzie i ja wtedy do nich dołączyłem. Dzisiajodczucia są różne, bo i biegi są bardzo różne. Ale kiedymijam na trasie ludzi o 20 lat młodszych i dobiegamprzed nimi na metę, czuję satysfakcję.

Pociąga pana różnorodność w bieganiu?Tak. Kiedyś przygotowując się do maratonu Komando-

sa, gdzie całą trasę pokonuje się w mundurze swojej for-macji, z co najmniej 10-kilogramowym obciążeniem. Chcącwypróbować nasze służbowe buty, spodnie i koszule SW,pobiegłem w nich najpierw inny „płaski” maraton. Próbawypadła na tyle dobrze, że potem tego Komandosa zali-czyłem chyba z sześć razy. Pobiegłem też maraton po bież-ni w Bytowie. Trzeba było zrobić 105 okrążeń na stadio-nie. Takie bieganie w kółko to nie dla mnie. Przebiegłem,ale nudno było i raczej tam nie wrócę, podobnie jak do ma-ratonu wiodącego z Poznania do Lednicy. W tym przypad-ku nie odpowiadała mi formuła, że się biegnie tempem naj-słabszego w grupie. Przekonałem się tam, że pokonywa-nie maratonu w sześć godzin bardziej mnie męczy niż prze-biegnięcie go w trzy i pół.

Ma pan już za sobą 11 ultramaratonów z dystansemod 50 do 160 km i widzę, że dopiero się pan rozkręca.Jak długo jeszcze chce pan biegać?Do końca. Nieraz słyszałem od „życzliwych” ludzi: „Wiesz

co chłopie, ty tak biegasz, a podobno tam na trasie ktośumarł.” A ja właśnie bardzo bym tak chciał. Choć dotądile maratonów zacząłem, tyle ukończyłem. Ale wie pani,napatrzyłem się na powolną śmierć w cierpieniu moich ro-dziców i teściów, i może dlatego chciałbym kiedyś nie do-biec do mety… Ten jeden raz. To jest takie moje nie ma-rzenie, ale życzenie. Może się zdarzy jak już będę po 70-tce, albo po 90-tce?

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 201238

Gratulacje dla kompanii

Kompania honorowa Służby Więziennej niejednokrotnienadzwyczaj godnie reprezentowała naszą formację w cen-tralnych uroczystościach państwowych, ostatnio z okazjiNarodowego Święta Niepodległości. W trakcie uroczysto-ści dyrektor generalny Służby Więziennej gen. Jacek Wło-darski odbierał gratulacje od wielu gości, przedstawicieliurzędów centralnych, szefów i komendantów służb mun-durowych, dowódców wojskowych, w tym m.in. od szefaSztabu Generalnego Wojska Polskiego.

Miło nam poinformować, że na ręce dyrektora general-nego Służby Więziennej wpłynęły gratulacje dla kompa-nii honorowej od dowódcy Garnizonu Warszawa gen. bryg.dr. Wiesława Grudzińskiego: „Z przyjemnością i satysfak-cją informuję Pana Generała, że pododdział reprezentu-jący Służbę Więzienną uczestniczący w Uroczystej Odpra-wie Wart z okazji Narodowego Święta Niepodległości za-prezentował bardzo wysoki poziom wyszkolenia. Jednocze-śnie pragnę podkreślić, że profesjonalizm i osobiste zaan-gażowanie funkcjonariuszy zostały dostrzeżone i wysokoocenione przez najwyższe władze państwowe oraz widzówuroczystości”. Dowódca Garnizonu Warszawa przekazałrównież dyrektorowi generalnemu SW serdeczne podzię-kowania dla dowódców i funkcjonariuszy za trud i wysi-łek włożony w przygotowanie i realizację zadań reprezen-tacyjnych w tym ważnym dla Polaków dniu.

Biuro Dyrektora Generalnego Służby Więziennej

Delegacja PTP w TK

Delegacja Polskiego Towarzystwa Penitencjarnegow składzie: Bogdan Nowak, prezes, Krzysztof Jędrzejak,wiceprezes oraz Edward Wasilewski, przewodniczący Ko-misji Rewizyjnej złożyła wizytę w Trybunale Konstytucyj-nym w Warszawie. Okazją była, podjęta na wrześniowymzjeździe PTP, uchwała o nadaniu tytułu Honorowego Pre-zesa PTP prof. Andrzejowi Rzeplińskiemu, prezesowi Try-bunału Konstytucyjnego. Prof. Rzepliński jest członkiemzałożycielem PTP. Specjalizuje się w dziedzinie krymino-logii, prawie karnym i prawach człowieka, jednocześnie na-leży do czołowych znawców i recenzentów polskiego wię-ziennictwa. Jest autorem licznych publikacji z zakresu m.in.

konstytucyjnych praw człowieka, kryminologii, więziennic-twa, zbrodni państwa, kary śmierci, prawa policyjnego orazkorupcji. W trakcie spotkania przedstawił treść swojej ostat-niej pracy naukowej „Zabójcy więzienni” napisanej wspól-nie z dr Marią Niełaczną.

Trybunał został wprowadzony do polskiego systemu praw-nego na mocy noweli konstytucyjnej z 26 marca 1982 r.Podstawowym zadaniem TK jest rozstrzyganie o tym, czynormy prawne niższego rzędu są zgodne z normami praw-nymi wyższego rzędu, a zwłaszcza z konstytucją. W ub. r.uroczyście obchodzono 25-lecie wydania pierwszego orze-czenia (28 maja 1986 r.). Trybunał wielokrotnie orzekałrównież w sprawie konstytucyjności aktów prawnych z za-kresu pragmatyki służbowej i prawa karnego wykonaw-czego. Podczas spotkania rozmawiano o stanie ustawodaw-stwa regulującego funkcjonowanie polskiego więziennic-twa. Prof. Rzepliński obiecał pomoc w sprawie ewentual-nego udziału przedstawiciela PTP w rozprawie przed Try-bunałem, gdyby przedmiotem rozprawy był akt prawny do-tyczący problematyki więziennej. Dyskutowano równieżo bieżących problemach Towarzystwa i wpływie Honoro-wego Prezesa na jego funkcjonowanie. Zgodzono się, żeproblematyka zabójstw popełnionych w czasie izolacji pe-nitencjarnej powinna być tematem konferencji naukowej,współorganizowanej przez Służbę Więzienną.

Edward Wasilewski

Zwyczajny bohaterSłuchacz Centralnego Ośrodka Szkolenia Służby Więzien-

nej w Kaliszu uratował policjanta. 3 grudnia ub. r. póź-nym wieczorem w centrum Kalisza słuchacz szkolenia za-wodowego na pierwszy stopień podoficerski mł. chor. Ja-kub Kasierski udzielił pomocy bitemu przez trzech opraw-ców policjantowi, przez co być może uratował mu życie.Na miejsce wezwał patrol policji, rannemu koledze udzie-lił pierwszej pomocy. Pomógł również ująć sprawców po-bicia, a potem pojechał z rannym do szpitala.

Mł. chor. Jakub Kasierski, jest strażnikiem działuochrony Aresztu Śledczego w Łodzi. – To bardzo skrom-ny i kulturalny słuchacz, o tym zdarzeniu opowiadał w ta-ki sposób, jakby odegrał w nim najmniejszą rolę. Był todla niego po prostu odruch. Jestem bardzo dumna, że ma-my w swoich szeregach bohatera – mówi o swoim pod-władnym dowódca I kompanii kpt. Joanna Kempa. Obo-jętność na krzywdę innych coraz częściej staje się normą,przeciwstawianie się przemocy, nawet gdy zagrożone jestludzkie życie i zdrowie, należy zaś do rzadkości. Dlategonie będziemy obojętni na bohaterskie postawy i czyny,a fakt że dokonał tego młody człowiek, słuchacz COSSWw Kaliszu, jest powodem do dumy przełożonych i wzoremdo naśladowania dla kolegów.

Danuta Kalaman

Inauguracja w COSSWw Kaliszu

109 funkcjonariuszy pionów: penitencjarnego, ochronne-go i kwatermistrzowskiego rozpoczęło 3 stycznia 2012 r.szkolenie zawodowe na pierwszy stopień oficerski Służ-by Więziennej. Do szkolenia zawodowego na pierwszystopień podoficerski przystąpiło 100 funkcjonariuszydziałów ochrony. Słuchaczy ośrodka w Kaliszu czeka kil-kumiesięczny cykl nauki z zakresu ustawowych zadańrealizowanych przez SW. Końcowym etapem będzie eg-zamin obejmujący zarówno część teoretyczną jak i prak-tyczną. Dla zainteresowanych przygotowano szerokąofertę zajęć sportowych, kulturalnych i rekreacyjnych.Funkcjonariusze mają dostęp do biblioteki, czytelni, bez-przewodowego internetu, sali sportowej, siłowni orazklubu słuchacza.

Podczas uroczystej inauguracji szkolenia komendantCentralnego Ośrodka Szkolenia Służby Więziennej w Ka-liszu płk Danuta Kalaman, widząc serduszka Wielkiej Or-kiestry Świątecznej Pomocy dumnie prezentujące sięna mundurach słuchaczy, podkreśliła, że funkcjonariu-sze Służby Więziennej mają ogromne serca i z wielką sa-tysfakcją i zaangażowaniem włączają się w akcje cha-rytatywne.

kk

aktualności

fot. Piotr Kochański

fot. Piotr Kochański

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012 39

Kobiety mają głosW Areszcie Śledczym w Warszawie Mokotowie odbyło

się wyjątkowe spotkanie – pierwsza konferencja dotyczą-ca kobiet zorganizowana przez Służbę Więzienną, służbęmilitarną, która dopuszcza kobiety do głosu, pozwala imgłośno mówić o sobie.

1 grudnia ub. r. do Warszawy przyjechało ok. 200 ko-biet z całej Polski reprezentujących różne służby mundu-rowe, w tym nas, więzienniczki. Symbolem konferencji by-ła „Biała wstążka”, znak sprzeciwu wobec przemocy sto-sowanej przez mężczyzn w stosunku do kobiet. W tym dniufunkcjonariusze z mokotowskiego aresztu oraz z Central-nego Zarządu Służby Więziennej nosili przypięte białewstążki. Do akcji przyłączyli się dyrektorzy okręgu war-szawskiego i okręgowe inspektoraty. Konferencję swojaobecnością zaszczyciły panie: minister sportu Joanna Mu-cha, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Agniesz-ka Kozłowska-Rajewicz i posłanka Iwona Guzowska. W spo-tkaniu uczestniczył dyrektor generalny Służby Więziennejgen. Jacek Włodarski.

Być kobietą i nie zwariowaćKonferencja była adresowana do nas, kobiet i mówiła

o nas, kobietach. W pierwszej części koleżanki z różnychsłużb mundurowych opowiadały o roli, pozycji i zadaniachkobiet w Straży Granicznej, Policji, Służbie Więziennej:

– „Kobiety w Służbie Więziennej” – prezentowała mjrMarta Sikoń-Łatka (starszy specjalista Biura Dyrekto-ra Generalnego Służby Więziennej);

– „Stereotyp kobiety a realia służby funkcjonariuszekStraży Granicznej” – prezentowała ppłk SG dr BeataSzachowicz (kierownik Sekcji Dydaktyczno- Wycho-wawczej w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemcóww Kętrzynie);

– „Policjantka – kobieta w służbie drugiemu człowieko-wi” – prezentowała kom. Dorota Pater (zastępca na-czelnika Wydziału Prewencji Mazowieckiej KomendyWojewódzkiej Policji z siedzibą w Radomiu).

Druga cześć spotkania była poświęcona roli kobiet wewspółczesnym świecie, temu jak radzić sobie ze stresemw pracy, jak pogodzić macierzyństwo i karierę zawodowąi jak przy tym wszystkim znaleźć czas dla siebie. Czyli mó-wiąc krótko: „Jak być kobietą i nie zwariować”. Ewa Wie-czorek, redaktor naczelna „Wysokich Obcasów Ekstra” wi-dzi to tak: „Świat nam sprzyja. Właściwie możemy dzisiajwszystko – uczyć się, rządzić, wychowywać dzieci, zara-biać, kochać się. Tylko coś takiego się porobiło (same takzrobiłyśmy), że nie tyle możemy, ile musimy. I to wszyst-ko naraz…”

Z doskonałymi prelekcjami na ten temat wystąpiły ko-leżki z COSSW w Kaliszu:

– „Determinanty motywacyjne w SW u kobiet jako źró-dło stresu zawodowego” – mjr Magdalena Chojnackaz COSSW w Kaliszu;

– „Być kobietą aktywną. Czas wolny. Profilaktyka wśródkobiet” – kpt. Joanna Kempa z COSSW w Kaliszu.

W tej części konferencji zwracałyśmy uwagę na to, żeto my same jesteśmy odpowiedzialne za własny rozwój,a nie ktoś, dla kogo pracujemy. („Menedżerka sukcesu– szanse i ograniczenia kariery zawodowej kobiet w Pol-sce w 2011 r.). Mówiłyśmy też, że często wyrządzamy so-bie krzywdę nie wspierając się wzajemnie. Podkreślałyśmy,że nie chodzi nam o dominację kobiet. Zależy nam byprzy stole, przy którym podejmujemy decyzje, były i ko-

biety, i mężczyźni, by obie strony mogły się uzupełniać.Padały argumenty, że same robimy sobie krzywdę naduży-waniem zwolnień na dzieci i podczas ciąży.

Trzecia cześć spotkania dotyczyła spraw szczególniewrażliwych i trudnych, – przemocy domowej w rodzinachfunkcjonariuszy. Otwarci na współpracę z Radą ds. KobietSW są psychologowie z Zakładu Opieki Zdrowotnej Medy-cyny Pracy Służby Więziennej w Warszawie, którzy pro-ponują następujący zakres działalności w tej kwestii:

– rozpoznawanie problemów osobistych i zawodowychkobiet zatrudnionych w SW,

– świadczenie indywidualnego poradnictwa psychologicz-nego obejmującego problemy osobiste i zawodowe,

– edukacja i poradnictwo w zakresie promocji zdrowiapsychofizycznego,

– profilaktyka stresu i wypalenia zawodowego. W trakcie konferencji wykład na ten temat przedstawi-

ła psycholog Urszula Wilczyńska: „Przemoc domowa w ro-dzinach funkcjonariuszy. Profilaktyka. Sposoby radzenia so-bie z problemem”.

Jak to się zaczęłoKoleżanka mjr Marta Sikoń-Łatka opowiedziała o gene-

zie powstania Rady ds. Kobiet Służby Więziennej, jej za-daniach, planach oraz pracy przez ostatnie dwa lata. Po-wstanie Rady wzbudziło wiele kontrowersji, opinii, głosównegatywnych i pozytywnych, ironicznych uśmiechów, cie-kawości itp. Fakt jest jeden, Rada zaistniała, mówi się o niejw środowisku służbowym. W tym miejscu winna jestemwyjaśnienie, skąd wziął się pomysł na Radę i jak to wszyst-ko się zaczęło. Pomysł zrodził się jakiś czas temu na ko-rytarzach Centralnego Zarządu Służby Więziennej. Rozma-wiałyśmy o sytuacji kobiet w służbie, o tym, co chciały-byśmy zmienić w wielu dziedzinach, głównie przełamaćpewne stereotypy myślenia. Dyskutowałyśmy o tym prze-mykając pomiędzy służbowymi pokojami, wiedziałyśmy, żenic nie zrobi się samo, że jeżeli chcemy mieć wpływ na kre-owanie środowiska zawodowego, w którym funkcjonuje-my, to trzeba zacząć działać, wziąć sprawy w swoje ręce.

W ostatniej części warszawskiego spotkania miał miej-sce panel dyskusyjny, jak bezpiecznie i satysfakcjonującoiść drogą służbową nie rezygnując z rodziny, macierzyń-stwa i siebie. Podjęłyśmy próbę odpowiedzi na pytanie czyto w ogóle jest możliwe, czy da się pogodzić te wszystkierole. Grupa ekspertów odpowiadała na postulaty wrzuca-ne przez uczestniczki do skrzyneczki. Zostały one zamiesz-czone jako wnioski z konferencji w sprawozdaniu do dy-rektora generalnego SW. Dyskusję prowadziła ppłk An-na Osowska-Rembecka.

W grupie ekspertów zasiadły panie: ppłk SG dr BeataSzachowicz, kierownik Sekcji Dydaktyczno-Wychowaw-czej w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców w Kętrzy-nie, kom. Dorota Pater, zastępca naczelnika WydziałuPrewencji Mazowieckiej Komendy Wojewódzkiej Policjiz siedzibą w Radomiu, ppłk Luiza Sałapa, dyrektor Biu-ra Penitencjarnego CZSW, kpt. Ludmiła Kwiecińska, za-stępca dyrektora Zakładu Karnego w Warszawie Biało-łęce, kpt. Joanna Kempa, dowódca Kompanii w COSSWw Kaliszu.

Przeciwko stereotypomMożna zadać pytanie, co konferencja dała, czym była, co

zmieniła. Przede wszystkim pokazała, jak duże jest zain-teresowanie sprawami kobiet w środowisku służb mun-durowych, jak ogromną mamy potrzebę rozmowy o wła-snych sprawach, a także, że dojrzałyśmy do kreowania ota-czającej nas rzeczywistości. Poszukiwałyśmy odpowiedzina pytanie, jak budować nową jakość w pracy i w życiu.Jedna z uczestniczek konferencji napisała: „Nie musimykoniecznie ciągle dorównywać mężczyznom, ciągłe pod-kreślanie (mimochodem), że pracujemy nie gorzej, to pod-kreślanie i utrwalanie stereotypów.”

Jako przewodnicząca Rady ds. kobiet Służby Więziennejpragnę złożyć podziękowania wszystkim, którzy przyczy-nili się do organizacji spotkania, przede wszystkim gen. Jac-kowi Włodarskiemu za wyrażenie zgody na to przedsięwzię-cie, dyrektorom i funkcjonariuszom aresztu na Mokotowieza pomoc logistyczną, dyrektorom i funkcjonariuszom okrę-gu warszawskiego za wsparcie organizacyjne, przyjaciołomRady i przede wszystkim koleżankom z Rady za to, że imsię chce chcieć pracować społecznie na rzecz kobiet.

Anna Osowska-Rembecka,Marta Sikoń-Łatka, Elżbieta Krakowsska

aktualności

fot. Barbara Prus

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 201240

historia

Wsobotę 10 grudnia 2011 r. byli internowani spotka-li się w miejscu swego byłego osadzenia w Białołę-ce. Serdecznym powitaniom nie było końca. Dyrek-

cja jednostki penitencjarnej w porozumieniu z kierownic-twem Służby Więziennej zapewniła gościom możliwośćwejścia do cel w baraku Oddziału Zewnętrznego i na spa-cerniaki. Odżyły wspomnienia. Na jednej koi, jak 30 lat te-mu, siadło trzech internowanych. Ktoś, jak przed laty, zwin-nym ruchem zeskoczył z górnej. Później była więziennagrochówka i dające ciepło, ale i niewesołe wspomnieniakoksowniki. W sali widzeń prezes Stowarzyszenia Wolne-go Słowa Wojciech Borowik przedstawił zebranym albumpoświęcony obozowi internowania w Białołęce. Później go-ście pojechali na przyjacielskie wspominki do siedziby Sto-warzyszenia w Warszawie.

13 grudnia na murze Aresztu Śledczego w WarszawieBiałołęce odsłonięto tablicę poświęconą istniejącemuw latach 1981-1982 ośrodkowi odosobnienia dla więźniówpolitycznych. Honorowy patronat nad uroczystością objąłPrezydent RP Bronisław Komorowski, sam w stanie wo-jennym tu internowany. Jego przedstawiciel, również by-ły więzień Białołęki, minister Henryk Wujec odczytał list,w którym prezydent przypomniał, że nie wszystkim byłodane doczekać wolności: „Wielu swoje marzenia o wolnejPolsce przypłaciło nie tylko internowaniem, ale własnym

życiem. Nie wolno nam zapomnieć o ich ofierze”. Inni prze-mawiający przypominali nieżyjących już kolegów i apelo-wali o pamięć o tych ważnych dla naszej tożsamości wy-darzeniach. Ludmiła Wujec upomniała się o pamięć o in-ternowanych kobietach. Tablicę poświęcił ksiądz Jan Si-korski, były kapelan więziennictwa.

Następnie odbyło się otwarcie Izby Pamięci Internowa-nych (inicjatywa wyszła od kierownictwa tutejszej jednost-ki) wraz z odtworzoną celą sprzed lat i dyżurką oddziało-wego. W Izbie Pamięci na suficie wypisano nazwiska in-ternowanych. W sali widzeń otwarto wystawę malarstwabyłego więźnia Waldemara Pernacha, odbyła się też pro-mocja jego książki o tamtych wydarzeniach oraz pokaza-no film pt. „Historia Białołęki”.

Uroczystość zaszczycili swą obecnością liczni goście, kil-kudziesięciu byłych działaczy opozycyjnych oraz przedsta-wiciele życia publicznego, m.in. podsekretarz stanu w mi-nisterstwie sprawiedliwości Piotr Kluz, posłanka Małgo-rzata Kidawa-Błońska, Krzysztof Kunert, burmistrzowiedzielnicy Białołęka, władze Służby Więziennej z dyrekto-rem generalnym gen. Jacek Włodarskim i ppłk. AnnąOsowską-Rembecką, dyrektorem okręgowym SW.

tekst i zdjęciaGrzegorz Korwin-Szymanowski

PAMIĘĆ MUSI PAMIĘĆ MUSI Spotkali się po latach. Niektórzy już tu byli w 10.rocznicę tamtych wydarzeń, inni wrócili pierwszyraz po 30 latach. – Ja tam proszę pana nie wejdę,za silne emocje – mówi jeden z byłych internowa-nych przed bramą Zakładu Karnego w WarszawieBiałołęce.

Stan wojenny został wprowadzony de-kretem Rady Państwa 13 grud-nia 1982 r. Trwał 586 dni, zniesiono

go 22 lipca 1983 r. Zmilitaryzowano wieleinstytucji, wprowadzono cenzurę korespon-dencji, godzinę milicyjną i zakazano zmianymiejsca pobytu bez zgody władz, wyłączonotelefony oraz zamknięto granice państwa.Wstrzymano wydawanie większości tytułówprasy. W noc z 12 na 13 grudnia funkcjona-riusze milicji i SB rozpoczęli aresztowaniadziałaczy opozycyjnych. Ogółem przez obo-zy dla internowanych do 8 grudnia 1982 r.przewinęło się 10 tys. 131 osób. Przetrzymy-wano ich w 49 ośrodkach. Wśród nich zna-lazły się również kobiety, znanych jest 750nazwisk uwięzionych wtedy pań. Najwyższywyrok otrzymała działaczka opozycyjna EwaKubasiewicz, skazana przez Sąd MarynarkiWojennej na 10 lat więzienia za udział w or-ganizacji strajku w Wyższej Szkole Morskiejw Gdyni. W dniu wprowadzenia stanu wo-jennego w działaniach na terytorium krajuwzięło udział ok. 70 tys. żołnierzy WojskaPolskiego, 30 tys. funkcjonariuszy MSW.Na ulice wyjechało 1750 czołgów i 1400 po-jazdów opancerzonych, 500 wozów bojowychpiechoty, 9000 samochodów. W akcjachuczestniczyło też kilka eskadr helikopterówi samoloty transportowe.

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012 41

historia

Internowanie po latachEmil Morgiewicz – prawnik, dziennikarzNajwiększą dolegliwością było samo pozbawienie wol-

ności. Ludzie, którzy nigdy nie siedzieli w więzieniu mó-wią dziś, żeby zwiększać represyjność. Uważają, że więź-niowie mają za dobrze, denerwuje ich telewizja i wideow celi czy „miękkie widzenia”, ale to wszystko nic w wo-bec utraty wolności.

Kazimierz Wóycicki – publicysta, filozof Obóz Białołęka był stosunkowo najlżejszy, bo blisko War-

szawy i nazwijmy to „pod kontrolą”, w innych było dużo cię-żej. Tu siedziało dużo inteligencji, której losem interesowałsię szerszy krąg osób. Myślę, że los internowanych robot-ników, gdzieś na prowincji, był bardzo trudnym doświad-czeniem. Musimy pamiętać, że internowanie było absolut-nym bezprawiem, za które nikt nie poniósł odpowiedzial-ności, nikt nie został za to skazany. Czasami w drobnychgestach, z pozoru niewiele znaczących, manifestowała sięwobec nas, uwięzionych przyjazna postawa funkcjonariu-szy więziennictwa.

Michał Bukojemski – filmowiec dokumentalista, operatorDla mnie czas internowania zakończył okres mojego for-

mowania jako człowieka i filmowca. Nie mieliśmy niechę-ci do Służby Więziennej. Nasze środowisko chciało wpły-wać i edukować funkcjonariuszy, mieliśmy takie poczuciemisji wobec nich.

Henryk Wujec – fizyk, politykWięzienie to nie jest przyjemna rzecz, tego nie można

oswoić we wspomnieniach. Obecna Służba Więzienna tojuż zupełnie inna formacja, ponieważ inna jest jej funkcjaw państwie demokratycznym, inna w totalitarnym. W tympierwszym podlega ona kontroli społecznej, a osadzony-mi są przestępcy kryminalni. Funkcjonariusze poza zada-niem izolacji starają się podejmować działania resocjali-zacyjne. Gdy jest to robione z pasją, budzi duże uznanie.Jeśli chodzi o naszą historię, to trzeba ją przypominać, alenie w konwencji martyrologicznej, a trochę w konwencjiżartu, obiektywnej relacji, czasem dramatycznych wspo-mnień, również przez sztukę. Działania służące utrzyma-niu pamięci są konieczne, bo inaczej człowiek czuje się po-zbawiony korzeni i nie znajduje miejsca w swoim świe-cie. Historię trzeba szanować i wyciągać wnioski na przy-szłość. Myślę, że Izba Pamięci Internowanych może byćteż ważna dla siedzących tu więźniów, mogą mieć z tegokorzyść, poznając kawałek naszej historii.

GKS

Konferencja, jaka odbyła się 24 i 25 listopada br., zgro-madziła naukowców zainteresowanych problematy-

ką patologii społecznych, przestępczości oraz funkcjo-nowania więziennictwa w Polsce międzywojennej. Pre-legenci w interesujący sposób przedstawili zagadnienia,które prowokowały żywe dyskusje. Spory na temat po-jęcia wykluczenia i marginesu społecznego były obec-ne także w drugim dniu sesji. Termin „margines” i zwią-zane z nim próby określenia zakresu pojęciowego, ko-go do niego zaliczyć, rozpalały dyskusję uczestników, alepozostały bez jednoznacznej i przez wszystkich akcep-towanej odpowiedzi. W innych referatach poruszano pro-blemy dzieci porzucanych (podrzutków), prostytucji i ko-rupcji na Wołyniu.

Gość z Ukrainy dr Oleh Razyhrayev w swym wystą-pieniu przedstawił problematykę przestępczości kry-minalnej na południowo-wschodnich kresach II Rze-czypospolitej. Jako przyczyny jej wysokiego poziomuokreślił skutki I wojny światowej, niski poziom rozwo-ju ekonomicznego tych ziem, dywersję wzdłuż grani-cy ze Związkiem Sowieckim i niechęć do współpracymiejscowej ludności z organami porządku publiczne-go, policją, Korpusem Ochrony Pogranicza. Błędy w do-borze funkcjonariuszy Policji Państwowej, do którejprzyjmowano osoby niewykształcone, ale deklarującewierność nowemu państwu, powodowały jej słabośćoperacyjną i niemożność skutecznego działania.

Dr Tadeusz Janicki omawiając przestępczość powia-tu nowotomyskiego przedstawił ówczesne, prawie kom-pletne dane statystyczne dotyczące tego problemu, copozwala na badania porównawcze ze stanem obecnym,sugerując w podsumowaniu wynikającą z nich niewy-soką, jak na owe czasy, przestępczość na tych terenach.Ciekawe było w tych referatach ukazanie danychdotyczących przestępczości i patologii społecznych nadwóch różnych granicach II RP. Dr hab. Marek Przenio-sło, prof. Uniwersytetu Jana Kochanowskiego z Kielc, za-prezentował fakty dotyczące codzienności w więzie-niach II Rzeczpospolitej. Omówił wiele aspektów funk-cjonowania przedwojennego więziennictwa, począwszyod standardów cel, uwzględniając trudności spowodo-wane przepełnieniem i fatalnym stanem technicznympo odzyskaniu niepodległości, przez działalność warsz-tatów i zakładów przywięziennych aż po działalność kul-turalną, której ukoronowaniem była orkiestra symfonicz-na działająca w więzieniu w Grudziądzu.

Organizator konferencji, dr Mateusz Rodak opierającsię na archiwaliach warszawskiego więzienia na Moko-towie, przedstawił ówczesne typy i rodzaje tatuażu wię-ziennego. We wszystkich referatach widać było auten-tyczną pasję i zaangażowanie często młodych wiekiembadaczy wobec podejmowanych tematów. Takie spotka-nia naukowe są dla Służby Więziennej dobrą okazjądo poszerzania zaplecza naukowego i pozwalają wypra-cować najlepsze formy naszego działania dzisiaj.

Konferencję prowadzili dr hab. Irena Rzeplińska, prof.Instytutu Nauk Prawnych PAN, oraz dr Mateusz Rodakz Instytutu Historii PAN, który na zakończenie obrad za-powiedział szybkie wydanie publikacji z rozszerzoną wer-sją wystąpień. Obecni byli przedstawiciele Uniwersyte-tu Warszawskiego, PAN, Akademii Pedagogiki Specjal-nej, uczelni z Poznania, Kielc i Wrocławia oraz liczna gru-pa studentów. Nie zabrakło reprezentantów SW. Semi-narium odbyło się pod egidą IH PAN w Warszawie.

Grzegorz Korwin-Szymanowski

Nie tylko omarginesieTRWAĆTRWAĆ

Margines społeczny, prostytucja, codziennośćwięzienna, korupcja, te znane i aktualne do dziśnegatywne aspekty życia społecznego były poruszanepodczas konferencji historycznej w Instytucie HistoriiPolskiej Akademii Nauk w Warszawie.

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 201242

bez komentarza

Inwentaryzacja... Doroczny koszmar,którego od lat nie udaje mi się unik-nąć. Co roku kurczy się także grono

„wyróżnionych”, kierowanych do udzia-łu w czynnościach spisowych, powodu-jąc, że pracy jest coraz więcej „Odpadli”ochroniarze, wychowawcy, których wy-bronili od owej czynności przełożeni tłu-macząc, że do innych, szlachetniejszychniż liczenie łóżek, garów i prześcieradełczynności są przeznaczeni. Z urzędu niebiorą w spisie udziału materialnie odpo-wiedzialni, a zimowa aura dziesiątkują-ca chorobami członków zespołów spiso-wych powoduje konieczność ich zastęp-stwa. Na boku pozostają kierownicy dzia-łów. Zostaje nas nieliczna garstka.

Mimo że zastępca dyrektora na corocz-nym szkoleniu twierdzi, że inwentary-zacja to najważniejsza czynność w jed-nostce, dorabiając do tego stosowną ide-ologię o konieczności kontroli majątku,jakim dysponujemy, wcale nie czuję sięwyróżniony zakwalifikowaniem do tejzakładowej elity Przecież po zakończe-niu czynności spisowych wykonać mu-szę również swoje zadania, z którychniestety inwentaryzacja mnie nie zwal-nia, a zastąpić nie ma kto. Wiadomo, żewszyscy wezmą udział w tzw. apelumundurowym, tj. liczeniu mienia wyda-nego skazanym. Są jednak minowe po-la spisowe, na których nikt nie chce pra-cować: biblioteka, magazyn depozytowyosadzonych oraz spisywane w ostatnimdniu roku (gdy głowa zajęta przygoto-waniami do sylwestrowej imprezy) le-ki, paliwa, pieniądze, żywność.

Już po raz dwunasty biorę udziałw spisie. W pamięci pozostają mi róż-nego rodzaju instruktaże związanez wykonywanymi czynnościami, ot,

choćby ten z czasów najgłębszego ubó-stwa służby, kiedy funkcjonariuszeprzynosili do biur prywatne czajniki, ra-dioodbiorniki. Jeśli na czas inwentary-zacji nie zostały skrzętnie ukryte, na-leżało je spisać jako mienie państwowe,ujawniając przyrost majątku jednost-ki. I nic nie pomagały logiczne tłuma-czenia, że pracownik na własny kosztpoprawia sobie warunki pracy, że tomienie prywatne itp.

W tym roku trafiłem, niestety, do gru-py, która zinwentaryzować ma mienieosadzonych w magazynie depozyto-wym. Bagatela, jedynie 500 depozytów,dwa zespoły spisowe, codzienne przy-jęcia i zwolnienia tymczasowo areszto-wanych i skazanych. A koncepcja, we-dług której mamy sprawdzać stan de-pozytów w tym roku sprawiła, że nie-liczne włosy stanęły mi dęba. Cóż, in-struktaż potwierdził starą zasadę, że„nie ma nic trudnego dla tego, kto niemusi wykonać tego własnymi rękami”.

Dotychczas spisu dokonywano w tensposób, że podejmowano decyzjęo sprawdzeniu jedynie pewnej części de-pozytów. Następnie w obecności skaza-nego porównywano zawartość workaz jego rzeczami własnymi z tymi wpi-sami na karcie, czasem czyniono to bezudziału osadzonego. W tym roku mamydokonać spisu „z natury” w ten sposób,że najpierw musimy spisać faktyczną za-wartość depozytu, wyjmując rzeczyprywatne z worków depozytowych, niemając jednak dostępu do kart depozy-towych. Potem nastąpi porównanie za-pisów zespołu z adnotacjami poczynio-nymi przez magazyniera na karcie,w celu ustalenia czy oba dokumenty sąze sobą zgodne, jak również wyjaśnie-

nia licznych – jak sądzę – wątpliwościinterpretacyjnych. Bo kto wie, czy „pod-koszulek jasny” opisany przez spisują-cych będzie znaczył to samo co „koszul-ka beżowa” zdaniem magazyniera.

Naturalny ruch osadzonych w magazy-nie powoduje, że mienie tam przechowy-wane nie może być skutecznie zabezpie-czone na okres przeprowadzania czynno-ści spisowych. Nieuczciwy magazynier,chcący przywłaszczyć sobie mienie osa-dzonych, może w kolejnych dniach prze-kładać rzeczy tego samego asortymentuz jednego do drugiego depozytu, powo-dując kilkakrotne ich spisanie. Ponadto,dokonywanie spisu bez obecności skaza-nego, do którego depozyt należy, też ro-dzi możliwość podmiany mienia. Ba! Ze-spół spisowy nie ma nawet pewności, czyokazywana później karta depozytowajest kartą faktycznie podpisaną przez osa-dzonego. Każdy ze skazanych ma ok. kil-kunastu zdeponowanych przedmiotów, corodzi konieczność porównania kilku tysię-cy pozycji asortymentowych. Żmudna,bezsensowna i nikomu niepotrzebna pra-ca. Gdy czyta się coroczną analizę skarg,zauważyć można, że te, które dotyczą de-pozytów, stanowią jedynie znikomy pro-cent. Generalnie nikt nie okrada workówdepozytowych, nie podmienia znajdują-cych się w nich rzeczy. Niektórzy ze ska-zanych nawet przez kilka lat nie mają po-trzeby zmiany ich zawartości.

Koledzy, którzy sprawdzają depozytywartościowe, zdawałoby się przynaj-mniej z nazwy cenniejsze od przechowy-wanych w depozycie odzieżowym spodni,kurtek i koszul, wykonują te czynnościo wiele sprawniej, bo pozwalają im na toprzepisy. Wystarczy sprawdzenie niena-ruszalności naklejek, a w razie zaistnie-nia wątpliwości sprawdzenie zawartościkopert. Szast, prast, parę godzin i po ro-bocie. A ja przekładać będę śmierdzące,niedoprane skarpety w kolorze szaronie-bieskim, potargane zielonobrązowespodnie bojówki i przepocone tenisów-ki, w kolorze kilka lat temu białym. Je-dynie po to, by stało się zadość niezbytpraktycznemu przepisowi. Łatwiej ma-ją także ci, którzy dotychczas liczyli książ-ki w bibliotece. Zasoby biblioteczne moż-na inwentaryzować co kilka lat. I jestw tym jakaś logika.

Po wysłuchaniu instruktażu naszłamnie refleksja. Czy nie byłoby lepiej,gdyby depozyty w workach były zabez-pieczane prostą papierową plombą.Wymagałoby to oczywiście nieco inne-go worka depozytowego, zasuwanegona (kosztujący kilka zł) ekler. Czynno-ści inwentaryzacyjne dotyczyłyby jedy-nie nienaruszenia plomb i poddaniukontroli w obecności osadzonych zniko-mej części depozytów.

Nie lubię zimy, konkretnie grudnia.W te krótkie, bure dni wychodzę po służ-bie zmęczony, ze świadomością wykona-nia sporej, solidnej i… zbędnej pracy.Jednak piszę ten tekst z nadzieją, że mo-że w przyszłym roku święty Mikołaj przy-niesie nam prezent w postaci uchyleniachoćby części nieżyciowych przepisów,przełożeni sypną nieco grosza na wzbo-gacenie świątecznego menu, spełnią sięskładane życzenia zdrowia i nikt nieprzedstawi zwolnienia lekarskiegona okres między Bożym Narodzeniema Nowym Rokiem. I w ten sposób udami się, jeśli nie polubić, to przynajmniejzaakceptować ostatni miesiąc roku.

jamat

Inwentaryzacjajest najważniejszaPaskudny nastrój. Mój stan ducha dobija jeszcze świadomość, że za klikadni będę musiał uczestniczyć w… inwentaryzacji.

fot. Piotr Kochański

FORUM PENITENCJARNE � NR 01 (164), STYCZEŃ 2012 43

ISSN 1505-2184„Forum Penitencjarne”miesięcznik funkcjonariuszy i pracownikówSłużby Więziennej

Redakcja:ul. Wiśniowa 50, 02-520 Warszawae-mail: [email protected] Sodomirska, sekretariat, łączność z czytelnikami,[email protected], tel. (22) 640-86-66faks (22) 640-86-67

Wydawca:Centralny Zarząd Służby WięziennejMinisterstwo Sprawiedliwościul. Rakowiecka 37a, 02-521 Warszawa

Zespół redakcyjny:mjr Krzysztof Kowaluk, redaktor naczelny,[email protected], tel. (22) 640-86-65,Małgorzata Nowotny, sekretarz redakcji,[email protected], tel. (22) 640-86-68,Grzegorz Korwin-Szymanowski,[email protected],tel. (22) 640-86-64, Aneta Łupińska,[email protected], tel. (22) 640-86-64,Agata Pilarska-Jakubczak,[email protected],tel. (22) 640-86-64, Elżbieta Szlęzak-Kawa,[email protected], tel. (22) 640-86-69,Grażyna Wągiel-Linder, [email protected],tel. (22) 640-86-69, Piotr Kochański, fotoreportaż,fotoedycja, archiwum, [email protected],tel. (22) 640-86-68

Rada programowa:Artur Cyruk, kierownik DP AŚ w Hajnówce Ilona Dzieniszewska, wychowawca ZK w WojkowicachZbigniew Głodowski, przedstawiciel NSZZFiPWMaciej Gołębiowski, specjalista OISW w Poznaniu Waldemar Kowalski, emerytowany funkcjonariusz SWTomasz Krajkowski, wychowawca ZK w Tarnowie Jacek Matrejek, dyrektor ZK w Tarnowie Mościcach Lidia Olejnik, dyrektor ZK w LublińcuTomasz Pająk, kierownik DP AŚ w ŁodziEdward Wasilewski, wykładowca COSSW w KaliszuBogusław Woźnica, dyrektor ZK w Białej Podlaskiej Michał Zoń, dyrektor Biura Prawnego CZSW

Warunki prenumeraty: Miesięcznik kolportowanyjest w systemie prenumeraty, którą przyjmuje redak-cja. Cena prenumeraty rocznej 42 zł, płatne na konto:Centralny Zarząd Służby Więziennej 76 1010 10100401 5222 3100 0000 NBP o/o W-wa z adnotacją:„Forum Penitencjarne”. Reklama w „Forum Penitencjar-nym”: Cała strona – 1500 zł + VAT; 1/2 strony– 1000 zł + VAT; 1/4 strony – 700 zł + VAT. Na stro-nach czarno-białych – 50 proc. zniżki. Ogłoszenia drobne– bezpłatne. Należność płatna przelewem na konto:Drukarnia Offsetowa ATU 66 1240 1095 1111 00000324 8115 PKO S.A. X o/W-wa, ul. Omulewska 27.Łamanie i druk: Drukarnia Offsetowa ATU, ul. Działyń-czyków 21 i 21a, 04-495 Warszawa, tel./fax (22)673-46-48, [email protected]. Redakcja zastrze-ga sobie prawo do dokonywania skrótów, adiustacjii zmiany tytułów nadesłanych materiałów. Nakład:4000 egz. Numer zamknięto 10 stycznia 2012 r.Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca.Redakcja nie odpowiada za treść reklam.

do prenumeratorówZgodnie z ustawą z 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych

osobowych (Dz. U. z 2002 r. nr 101, poz. 962, z późn. zm.)

informujemy, że podane na druku prenumeraty dane oso-

bowe będą przetwarzane przez Centralny Zarząd Służby

Więziennej, z siedzibą przy ul. Rakowieckiej 37a w War-

szawie, w celu realizacji prenumeraty. Każda osoba pre-

numerująca czasopismo ma prawo dostępu do treści swo-

ich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania.

Podanie danych osobowych (imię, nazwisko, adres) jest

dobrowolne, jednakże niezbędne do realizacji zamówienia

prenumeraty.

Model teoretyczny zakładał m.in. skiero-wanie do służby liniowej większej licz-

by funkcjonariuszy, odciążenie ich od za-dań niezwiązanych bezpośrednio z oddzia-łami penitencjarnymi, skrócenie drogi de-cyzyjnej, poprawienie ergonomii działańna tzw. styku służb, zwiększenie efektyw-ności poprzez ograniczenie obszaru działa-nia do struktur oddziału penitencjarnego.Założenia obiektywnie określić należy jakosłuszne, wpisujące się w naukowe doktry-ny choćby z zakresu szeroko rozumianegozarządzania zasobami ludzkimi. Model tenna etapie wdrożenia przynieść powinienjeszcze wiele pozytywnych zjawisk i war-tości. Mam tu na myśli w szczególności:� powstanie rzeczywistych, zgranych

zespołów działających zadaniowo,� zawiązanie zdrowych form współpracy

między oddziałami penitencjarnymi,� marginalizację lub całkowity zanik

szkodliwego zjawiska, które można na-zwać „uprzedzeniami działowymi”,

� lepsze rozpoznanie środowiska prze-stępczego,

� częstszy bezpośredni kontakt funk-cjonariuszy z osadzonymi,

� poprawienie ergonomii wykorzysta-nia zasobów ludzkich przez bezpo-średni nadzór,

� rzeczywistą ocenę pracy funkcjona-riuszy przez pryzmat poszczególnychoddziałów penitencjarnych,

� dalszy rozwój kompetencji i umiejęt-ności zawodowych (np. w kontekściezakresu obowiązków koordynatorów),

� uzyskanie przez pełniących służbęw oddziałach swoistej autonomii,choćby w zakresie stawianych przezprzełożonego szczegółowych celów.

Okiem praktykaRzeczywistość służbowa w jednostkach

tylko częściowo pozwala na wykorzysta-nie zdobyczy reformy. Przyczyn tego jestwiele, jednak wskazanie zjawisk deformu-jących założenia przedstawione w mode-lu teoretycznym powinno być pierwszymkrokiem do uzdrowienia sytuacji. Powo-łanie oddziałów penitencjarnych wymu-siło na dyrektorach stworzenie nowychstruktur, bez uwzględnienia stanu etato-wego. Przesunięcie do służby na rzecz od-działów funkcjonariuszy wykonującychdotąd zadania na innych odcinkach skut-kowało powstaniem „wyrw personal-nych”. Jeśli dodatkowo wziąć pod uwa-gę absencje wynikające z uczestnictwaw szkoleniach, urlopów czy zwolnień le-karskich, problem staje się poważny. Sku-tek jest taki, że wielu funkcjonariuszy jestprzypisanych do oddziałów jedynie „pa-pierowo”, względnie już pełniących służ-bę w oddziałach obarcza się nadmiernąilością dodatkowych obowiązków związa-nych z funkcjonowaniem całej jednostki.

Siłą każdej formacji mundurowej powi-nien być jasny front decyzyjny. Obecniemamy do czynienia z deformacją tej płasz-

czyzny. Z jednej strony na koordynatorównałożono np. obowiązki kontrolne, z dru-giej zaś nie wyposażono ich w kompeten-cje sankcjonujące wydawanie rozkazówczy poleceń. W praktyce rodzi to rozwią-zania, które oceniam jako szkodliwe: de-cyzje dotyczące spraw merytoryczniezwiązanych z funkcjonowaniem konkret-nej służby w ramach konkretnego oddzia-łu penitencjarnego podejmuje np. kierow-nik penitencjarny (często mimo brakuprzeglądu sytuacji), co w najlepszym wy-padku wydłuża drogę decyzyjną i umniej-sza autorytet koordynatora, który przekra-czając kompetencje „zaleca” wykonanieczynności w określony sposób. Wiąże sięz tym problem „sporu kompetencyjnego”.Pozostawiono zbyt wiele obszarów, za któ-rych funkcjonowanie czują się odpowie-dzialni funkcjonariusze zajmujący różnestanowiska, pełniący różne funkcje. Po-woduje to efekt dezinformacji, częstoistotne informacje nie trafiają do wszyst-kich ogniw nowej struktury. Rozmywa sięteż odpowiedzialność za decyzje i działa-nia, rodzą się spory personalne.

Wątpliwości budzi praktyka polegającanaopiniowaniu wychowawców (pełniącychsłużbę wróżnych oddziałach) przez kierow-ników penitencjarnych, najczęściej stojącychdaleko od problemów typowych dla oddzia-łów penitencjarnych i nie dysponujących in-strumentami rzetelnej oceny pracy funkcjo-nariusza. Nie sposób nie wspomnieć o pro-blemie dotyczącym szeroko rozumianej pod-ległości służbowej. W praktyce funkcjona-riusz działu ochrony „może czuć” związekpodległości np. wobec: kierującego oddzia-łem penitencjarnym, zastępcy dyrektora(który odpowiada za funkcjonowanie dzia-łu ochrony), kierownika ochrony, dowódcyzmiany czy koordynatora ds. ochronnych.

W połowie drogiWydaje się, że najbardziej widoczną

przeszkodą dla rozwoju i właściwegofunkcjonowania oddziałów penitencjar-nych jest pozostawanie „w połowie dro-gi”. Największym czynnikiem osłabiają-cym ideę oddziałów jest pozostawieniestarych struktur, nieprzystających do no-woczesnych modelów zarządzania. Ma-my do czynienia z co najmniej dwomapierścieniami decyzyjnymi. Z jednej stro-ny pozostawiono w skostniałej formuledział penitencjarny, a drugiej powołanooddziały penitencjarne z kierującym od-działem oraz koordynatorem ds. peniten-cjarnych. Umożliwiono realizację zadańprzez zastępców dyrektorów w odniesie-niu do pionów podległych im merytorycz-nie, powołując jednocześnie kierującegooddziałem penitencjarnym (najczęściejwłaśnie w randze zastępcy dyrektora).

Całkowite wdrożenie reformy nie jestmożliwe przy jednoczesnym zachowaniumodelu już istniejącego. Niezbędne jest teżuelastycznienie struktury organizacyjnej.

Mieczysław Pietrzak

Oddziałybez znieczuleniaReforma struktur organizacyjnych Służby Więziennej stała się faktem.Od wielu miesięcy funkcjonują oddziały penitencjarne. Upływ czasuuprawnia, w mojej ocenie, do dokonania przeglądu sytuacji, sformuło-wania wniosków, ustalenia ewentualnych kierunków dalszych zmian.

moim zdaniem

fot.

Pio

tr K

ocha

ński