Post on 30-May-2018
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 1/33
Ryszard Kapuściński
Ten Inny
Tematem zebranych tu wykładów jest Inny. Zostały one wygłoszone:
– „Wykłady wiedeńskie” (I, II, III) 1-3.12.2004 roku w Institut fur die Wissenschaften vom Menschen
w Wiedniu;
– „Mój Inny” – na Międzynarodowym Sympozjum Pisarzy 12.10.1990 roku w Grazu;
– „Inny w globalnej wiosce” – 30.09.2003 roku w Krakowie, podczas inauguracji roku akademickiego
w Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera;
– „Spotkanie z Innym jako wyzwanie XXI wieku” – 1.10.2004 roku z okazji przyznania tytułu doktora honoris
causa Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
R. K.
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 2/33
Wykłady Wiedeńskie
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 3/33
I
Określenia: Inny, Inni można rozumieć na wiele sposobów i używać w różnych znaczeniach
i kontekstach, na przykład dla rozróżnienia płci, pokoleń, narodowości, religii itd. W moimwypadku używam tego określenia, głównie aby odróżnić Europejczyków, ludzi Zachodu,
białych, od tych, których nazywam Innymi – to znaczy nie-Europejczyków, niebiałych, świadom,
że dla tych ostatnich ci pierwsi są również Innymi.
Gatunkiem, który staram się uprawiać, jest literacki reportaż oparty na doświadczeniach
wieloletnich podróży po świecie. Każdy reportaż ma wielu autorów i tylko dawno przyjęty
zwyczaj powoduje, że tekst podpisujemy jednym nazwiskiem. W rzeczywistości jest to – być
może – najbardziej zbiorowo, kolektywnie tworzony gatunek literacki, jako że w jego powstaniu
uczestniczą dziesiątki ludzi – naszych rozmówców spotykanych na drogach świata – którzy
opowiadają nam historie ze swojego życia, lub życia swojej społeczności, albo zdarzenia,w jakich brali udział, czy o których słyszeli od innych. Ci obcy, często nieznani nam bliżej
ludzie, nie tylko są jednym z najbogatszych dla nas źródeł wiedzy o świecie, ale także pomagają
nam w pracy na wiele innych sposobów – umożliwiają kontakty, użyczają swojego domu, albo
wręcz ratują nam życie.
Każdy z tych ludzi spotykanych w drodze przez świat składa się jakby z dwóch istot, jest
dwoistością, którą często trudno rozdzielić, z czego zresztą nie zawsze zdajemy sobie sprawę.
Jedna z tych istot to człowiek jak każdy z nas; ma swoje radości i smutki, swoje dobre i złe dni,
cieszy się z sukcesów, nie lubi być głodny, nie lubi, kiedy jest mu zimno, odczuwa ból jakocierpienie i nieszczęście, odczuwa pomyślność jako satysfakcję i spełnienie. Druga istota,
nakładająca się i spleciona z pierwszą, to człowiek jako nosiciel cech rasowych, nosiciel kultury,
wierzeń i przekonań. Żadna z tych istot nie występuje w stanie czystym i wyizolowanym, obie
współżyją ze sobą, wzajemnie na siebie oddziałując.
Problem jednak w tym, i w tym także trudność mojego reporterskiego zawodu, że ta
istniejąca w każdym z nas relacja między człowiekiem – jednostką, indywidualnością
i osobowością, a człowiekiem – nosicielem kultury i rasy, nie jest w nim samym nieruchoma,
sztywna, statyczna, dana raz na zawsze, ale przeciwnie – cechuje ją dynamika, ruchliwość,
zmienność, różnice natężenia, w zależności od kontekstu zewnętrznego, wymogów chwili
bieżącej, oczekiwań otoczenia, a nawet – naszego własnego nastroju i wieku.
Dlatego nigdy nie wiemy, kogo spotkamy, choć może to być z nazwiska i wyglądu ten sam,
znany nam wcześniej człowiek. A co dopiero, kiedy zetkniemy się z kimś, kogo pierwszy raz
widzimy na oczy. Toteż każde spotkanie z Innym jest zagadką, jest niewiadomą, jest – powiem
więcej – tajemnicą.
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 4/33
Nim jednak do tego spotkania dojdzie, my – reporterzy – jesteśmy już zawczasu w jakiś
sposób przygotowani. Najczęściej – poprzez lektury (w latach, kiedy nie było jeszcze telewizji).
W gruncie rzeczy, cała literatura światowa jest poświęcona Innym: od Upaniszad, poprzez
I Ching i Czuang-Tsy, od Homera i Hezjoda, poprzez Gilgamesza i Stary Testament, od Popol
Vuh, do Tory i Koranu. A wielcy podróżnicy średniowieczni, którzy wyprawiali się na krańce planety do Innych – od Giovanniego Carpine do Ibn Battuty, od Marca Polo do Ibn Chalduna
i Czan-Czuna? W niektórych młodych umysłach lektury te rozpalały chęć dotarcia do
najdalszych zakamarków świata – żeby spotkać i poznać Innych. Było to typowe złudzenie
przestrzeni – przekonanie, że to, co odległe, jest inne, a im bardziej odległe, tym jeszcze bardziej
– inne.
Powiedziałem w „niektórych umysłach”, ponieważ wbrew powszechnemu mniemaniu pasja
podróżowania nie jest często spotykaną namiętnością. Człowiek to z natury istota osiadła, a cecha
ta utrwaliła się w nim szczególnie od momentu wynalezienia rolnictwa i sztuki budowania miast.
Człowiek najczęściej opuszcza swoje gniazdo tylko pod przymusem – wypędzony przez wojnę
albo głód, przez zarazę, suszę lub pożar. Czasem wyrusza prześladowany za swe przekonania,
czasem w poszukiwaniu pracy lub szans dla swoich dzieci. U wielu bowiem ludzi przestrzeń
budzi niepokój, lęk przed niespodzianym, nawet – strach przed śmiercią. Każda kultura zna cały
zestaw zaklęć i czynności magicznych, które mają ochraniać wyruszającego w drogę,
a żegnanego wybuchami płaczu i żalu, jakby za chwilę miał wstąpić na szafot.
Mówiąc o podróży, nie mam oczywiście na myśli turystycznej przygody. W naszym
reporterskim rozumieniu podróż to wyzwanie i wysiłek, mozół i poświęcenie, trudne zadanie,
ambitny projekt do wykonania. Podróżując, odczuwamy, że dzieje się coś ważnego, żeuczestniczymy w czymś, czego jesteśmy jednocześnie świadkami i twórcami, że spoczywa na
nas obowiązek, że jesteśmy za coś odpowiedzialni.
Jesteśmy, mianowicie, odpowiedzialni za drogę. Często mamy przekonanie, że jakąś drogą
idziemy czy jedziemy tylko raz w życiu, że nigdy już na nią nie wrócimy i dlatego nie wolno nam
z tej podróży nic uronić, nic przeoczyć, nic stracić. Z tego wszystkiego będziemy przecież
zdawać sprawę, pisać relację, opowieść – czynić nasz rachunek sumienia. Dlatego podróżując,
jesteśmy skupieni, mamy natężoną uwagę, wyostrzony słuch. Droga jest tak ważna, ponieważ
każdy na niej krok zbliża nas do spotkania z Innym. Bo po to właśnie jesteśmy w drodze. Czy
inaczej dobrowolnie narażalibyśmy się na trudy, podejmowali ryzyko wszelkich niewygód
i niebezpieczeństw?
Nie tylko dobrowolne podróżowanie, podróżowanie jako forma życia, jest rzadkością.
Również głębsza ciekawość świata nie jest zjawiskiem powszechnym. Większość ludzi mało się
tym interesuje. Historia zna całe cywilizacje, które nie wykazywały żadnego zainteresowania
światem zewnętrznym. Afryka nie zbudowała nigdy żadnego statku, aby popłynąć i zobaczyć, co
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 5/33
leży za otaczającymi ją morzami. Jej ludzie nie próbowali nawet dotrzeć do położonej zupełnie
blisko Europy. Jeszcze dalej posunęła się cywilizacja chińska: po prostu odgradzała się od reszty
świata wielkim murem.
(Co prawda inaczej zachowywały się imperia na koniach: Persowie, Arabowie, Mongołowie.
Ich celem nie było jednak poznanie świata. Był nim zbrojny podbój i zniewolenie. Zresztą ichokresy wzlotu i naporu były stosunkowo krótkie, po czym imperia te rozpadały się, zasypywane
piaskami na zawsze).
W tym pochodzie cywilizacji Europa będzie wyjątkiem. Jest bowiem ona jedyną, która od
samych swoich greckich początków przejawia ciekawość świata i chęć nie tylko opanowania go
i zdominowania, ale i poznania, a w wypadku swoich najlepszych umysłów – wyłącznie
poznania, zrozumienia, zbliżenia i utworzenia wspólnoty ludzkiej. Z całą wyrazistością,
złożonością i dramatyzmem przewijać się tu będą nasze stosunki z pozostałymi mieszkańcami
planety – z Innymi.
Relacje te mają długą historię. W literaturze zaczynają się wielkimi Dziejami Herodota.
Grecki historyk, który żył i pisał dwa i pół tysiąca lat temu, pokazuje nam, że już wówczas świat
taki, jaki był Herodotowi dostępny, zaludniały liczne społeczności ukształtowane i dojrzałe,
o rozwiniętej kulturze i silnym poczuciu własnej tożsamości, że – słowem – pierwszy
Europejczyk, to znaczy Grek, choć nazywał nie-Greka kimś bełkotliwym i niezrozumiałym
(barbaros), miał świadomość, iż ten Inny, to jednak jest ktoś. Sam Herodot pisze o Innych bez
pogardy i nienawiści, stara się ich poznać i zrozumieć, a często wręcz pokazuje, jak pod wieloma
względami przewyższają oni Greków.
Herodot zna sedentarną naturę człowieka i wie, że aby poznać Innych, trzeba wyruszyćw drogę, dotrzeć do nich, przejawić chęć spotkania, dlatego też ciągle podróżuje, odwiedza
Egipcjan i Scytów, Persów i Lidyjczyków, zapamiętuje wszystko, co od nich usłyszy, a także i to,
co sam zobaczy. Słowem – chce poznać Innych, gdyż rozumie, że aby lepiej poznać siebie, trzeba
poznać Innych, bo to właśnie Oni są tym zwierciadłem, w którym my się przeglądamy, wie, że
aby zrozumieć lepiej samych siebie, trzeba lepiej zrozumieć Innych, móc się z nimi porównać,
zmierzyć, skonfrontować. On, obywatel świata, jest przeciwny odgradzaniu się od Innych,
zatrzaskiwaniu przed nimi bram. Ksenofobia, zdaje się mówić Herodot, to choroba
wystraszonych, cierpiących na kompleks niższości, przerażonych myślą, że przyjdzie im
przeglądnąć się w zwierciadle kultury Innych. I cała jego książka to konsekwentne budowanie
luster, w których możemy lepiej i bardziej wyraziście zobaczyć przede wszystkim Grecję
i Greków.
Później jednak spotkania Europejczyków z nie-Europejczykami będą często przybierać
niezwykle gwałtowny i krwawy charakter. Tak było zresztą jeszcze przed Herodotem, kiedy
Grecja zderzyła się z Persją, tak było później, w czasie podbojów Aleksandra Wielkiego,
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 6/33
w latach ekspansji imperium rzymskiego, w okresie wypraw krzyżowych, w epoce hiszpańskiej
konkwisty itd., itd.
Przy okazji zwróćmy uwagę, że nasze myślenie jest tak bardzo eurocentryczne, podobnie
zresztą jak większości znanych nam historyków, iż ilekroć mówimy lub piszemy o stosunku do
Innych, na przykład o konflikcie z Innymi, milcząco przyjmujemy, że chodzi o konfliktEuropejczyków z nie-Europejczykami, a przecież podobnego typu konfrontacje i wojny
pochłonęły morze ofiar wewnątrz samej rodziny nie-europejskiej, w której obrębie Mongołowie
toczyli wojny z Chińczykami, Aztekowie z sąsiednimi plemionami, muzułmanie z wyznawcami
hinduizmu itd.
Słowem – zderzenie cywilizacji nie jest wymysłem nowoczesnym, jako że zjawisko to
towarzyszy całej historii ludzkości. Trzeba poza tym pamiętać, że konflikt, zderzenie, jest tylko
jedną i to wcale niekonieczną formą kontaktu międzycywilizacyjnego. Drugą bowiem, nawet
częściej występującą, jest – wymiana, niejednokrotnie dokonująca się jednocześnie, niejako
wewnątrz sytuacji zderzenia. Oto przykład. Na początku lat 90. byłem w Liberii. Trwała tam
wojna domowa. Z oddziałem wojsk rządowych pojechałem na front. Przebiegał on wzdłuż rzeki,
której brzegi łączył w tym miejscu most. Po stronie rządowej przy moście był duży rynek. Po
drugiej stronie rzeki zajmowanej przez rebeliantów Charlesa Taylora – nie było nic, puste pola.
Na tym froncie wzdłuż rzeki do południa trwała strzelanina, huczały moździerze. Po południu
panował spokój, rebelianci przechodzili przez most, idąc po zakupy na rynek. Deponowali po
drodze swoją broń w rękach rządowego patrolu, który oddawał im ją, kiedy wracali do siebie,
niosąc z rynku zakupy. Tak to w miejscu zbrojnego, krwawego konfliktu trwała jednocześnie
wymiana towarów i innych dóbr. Inny może więc być postrzegany i jako wróg, i jako klient. Tosytuacja, okoliczności, kontekst decydują, czy w danym momencie w tej samej osobie widzimy
nieprzyjaciela czy partnera. Bo ten Inny może być i jednym, i drugim, na tym polega jego
zmienna, nieuchwytna natura, jego sprzeczne zachowania, których motywów sam
niejednokrotnie nie jest w stanie zrozumieć.
Koniec europejskiego średniowiecza i początek czasów nowożytnych – wielka wyprawa
Europy na podbój świata, zniewolenie Innego i grabież tego, co posiadał, zapisała w dziejach
naszej planety karty krwi i okrucieństwa. Skala praktyk ludobójczych tamtej trwającej ponad trzy
wieki epoki zostanie przewyższona dopiero w XX wieku, kiedy przybierze makabryczną postać
Holokaustu.
Wizerunek Innego, jaki mają wówczas wyruszający na podbój planety Europejczycy, to
obraz nagiego dzikusa, ludożercy i poganina, którego poniżenie i podeptanie jest świętym
prawem i obowiązkiem Europejczyka – białego i chrześcijanina. Jedną z przyczyn
bezprzykładnej brutalności i okrucieństwa, jaka cechowała białych, była nie tylko żądza złota
i niewolnika, zżerająca umysły i zaślepiająca elity europejskie, ale i niesłychanie niski poziom
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 7/33
kultury i morale tych, których wysyłano w świat, jako forpocztę kontaktu z Innymi. Załogi
ówczesnych statków składały się bowiem w dużym stopniu ze złoczyńców, kryminalistów,
bandytów, notorycznej i zdeklarowanej hołoty, a w najlepszym wypadku – z włóczęgów,
bezdomnych i nieudaczników. Trudno było bowiem namówić normalnego człowieka, aby
zdecydował się na podróż-awanturę, często kończącą się po prostu śmiercią.Ten fakt, że Europa wysyła wiekami na spotkanie z Innymi, w dodatku – na pierwsze
spotkanie, swoich najgorszych, najbardziej odrażających przedstawicieli, położy smutny cień na
nasze stosunki z Innymi, będzie kształtować nasze obiegowe poglądy na nich, utrwali w naszych
umysłach stereotypy, uprzedzenia i fobie, niekiedy występujące w tej czy innej postaci – do
dzisiaj. Przekonuję się o tym nawet teraz, kiedy słyszę z ust, zdawałoby się, poważnych ludzi, że
na przykład jedynym wyjściem dla Afryki byłoby ponownie ją skolonizować.
Podbić, skolonizować, opanować, uzależnić – to odruch wobec Innych nieustannie
powtarzający się w całej historii świata. Na samą ideę równości z Innym umysł ludzki wpada
bardzo późno, wiele tysięcy lat po tym, kiedy człowiek zaczął zostawiać ślady swojej obecności
na ziemi.
Mówiąc o Innych, o relacjach z Innymi, ograniczam się tu do stosunków międzykulturowych
i międzyrasowych, bo to jest sfera, z którą najczęściej się stykałem. Patrząc na tę dziedzinę
historycznie, widzi się, jak po trzech wiekach brutalnej i nieubłaganej ekspansji dworów
i kapitału europejskiego (a chodzi tu nie tylko o podbój ludności i terytoriów zamorskich, ale
także o działania lądowe – na przykład wyniszczenie ludów syberyjskich przez Rosjan) następuje
w VIII wieku stopniowa i co prawda częściowa tylko, ale jednak ważna, zmiana atmosfery
i stosunku do Innego, do Innych, którymi najczęściej są społeczności nie-Europejskie. Jest toepoka oświecenia, humanizmu, rewolucyjnego odkrycia, że niebiały, nie-chrześcijanin i dzikus,
ten monstrualny i tak do nas niepodobny Inny to też człowiek.
Drogę do tej rewelacji otwiera przede wszystkim literatura. Pojawiają się dzieła Daniela
Defoe i Jonathana Swifta, J. J. Rousseau i Woltera, Fontenelle’a i Monteskiusza, Goethego
i Herdera. Jest to niezwykła, olśniewająca erupcja talentów, umysłów i serc; dziesiątki autorów
piętnują nadużycia i okrucieństwo konkwistadorów wszelkiej maści i różnych nacji, wołając, że
ci Inni, których się ograbia i morduje, są równi nam, że to „nasi bracia w Chrystusie”,
zasługujący na respekt i szacunek. Rozwija się ruch walki z niewolnictwem, kwitnie kartografia,
organizowane są wyprawy naukowe, nie tyle aby podbić i ujarzmić, ile aby odkryć nowe ziemie
i poznać inne, nieznane dotąd ludy i ich kultury. Miejsce strachu przed Innym zajmuje coraz
częściej ciekawość i chęć poznania go bliżej. Towarzyszy temu niebywały rozwój reportażu
i wszelkiej innej literatury podróżniczej, żeby wymienić choćby dziś już klasyczne pozycje, jak
na przykład Richarda Pococke’a A Description of the East czy Jamesa Cooka lub Mungo Parka,
a przede wszystkim Prévosta Histoire générale des voyages – zbiór relacji z całego świata. Jego
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 8/33
rówieśnik, wielki niemiecki przyrodnik i filozof Albrecht von Haller napisze w połowie XVIII
wieku:
Nic nie zdoła lepiej rozproszyć przesądów, jak znajomość wielu ludów o odmiennych
obyczajach, prawach i poglądach – odmienność, która za cenę niewielkiego wysiłku uczy nas
odrzucać to, czym ludzie się różnią, a za głos natury uważać to, w czym wszystkie ludy sązgodne: bo przecież pierwsze prawa natury są te same u wszystkich ludów. Nikogo nie obrażać,
każdemu przyznać, co mu się należy...
Poglądy Hallera podziela wtedy wielu myślicieli, pisarzy i podróżników, którzy w dużym
stopniu nadają ton ówczesnej epoce, określanej czasem jako wiek humanitaryzmu
i sentymentalizmu. Należy do nich wielki francuski historyk i filozof – Guillaume Raynal,
encyklopedysta, który z płomienną żarliwością piętnował niewolnictwo i wyzysk kolonialny. Po
raz pierwszy z taką wyrazistością i humanizmem zostaje zarysowana sylwetka Innego jako bytu,
jedynego i niepowtarzalnego. To wielki krok w przejściu od sztampowego wizerunku
nieobliczalnego dzikusa do zindywidualizowanej postaci przedstawiciela innej kultury czy rasy.
To cała rewolucja w myśleniu europejskim, w którym zaczyna się przejście od obrazu plugawego
barbarzyńcy do kogoś, kto ma rysy człowieka i do rodziny człowieczej należy.
Po raz pierwszy na tę skalę i z taką intensywnością Inny stanie się problemem wewnętrznym
kultury europejskiej, problemem etycznym każdego z nas.
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 9/33
II
Stosunki Europejczyków z Innymi można by podzielić – w wielkim skrócie i uproszczeniu,
na kilka epok:1 – epokę kupców i posłów, kiedy to ludzie w drodze wchodzą w kontakt z Innymi, bądź na
szlakach handlowych, bądź wysłani przez jednego z ówczesnych możnowładców w poselstwie
do innego kraju. Okres ten trwa mniej więcej do XV wieku.
2 – epokę wielkich odkryć geograficznych (patrioci Trzeciego Świata zżymają się na to
określenie. Jak to, mówią, odkryto Amerykę, czy Azję? Myśmy o tych kontynentach wiedzieli od
zarania dziejów. Myśmy tam zawsze mieszkali!). Jest to epoka podboju, rzezi i grabieży,
prawdziwe wieki ciemne w stosunkach Europejczyków z Innymi. Trwa to kilkaset lat.
3 – epokę oświecenia i humanizmu, otwarcia na Innych, pierwszych prób ich zrozumienia,
nawiązywania ludzkich kontaktów, rozwijania wymiany nie tylko towarów, ale również wartościkulturowych i duchowych.
4 – oświecenie daje początek nowej, trwającej do dziś epoce, którą charakteryzować będą
kolejno trzy przełomy:
a) przełom antropologów
b) przełom Lévinasa
c) przełom wielokulturowości.
Największe znaczenie dla naszych rozważań ma wiek oświecenia. Zamyka on w stosunkachEuropy z Innymi okres „dzikości” i otwiera epokę nowoczesną. Pojawia się nowy język, nowe
słownictwo. Encyklopedyści głosić będą idee światowej, uniwersalnej nauki, Goethe marzyć
będzie o powstaniu światowej literatury, pojawią się takie pojęcia, jak „rząd światowy” czy
„obywatel świata”. Nawet jeżeli nadal będzie w użyciu słowo „dzikus”, to zostanie ono
uzupełnione przymiotnikiem „dobry” – „dobry dzikus”.
Nie znaczy to, oczywiście, żeby nadal nie trwał handel niewolnikami oraz ekspansja
kolonialna, ale coś w myśleniu i w morale Europejczyków zaczęło się zmieniać, trzeba było teraz
tworzyć pozory – nie mówiło się „kolonializm”, ale raczej „misja cywilizacyjna”, „nawracanie”,
„niesienie pomocy biednym i zacofanym ludziom”.
W tej epoce zmiany kulturowej – przechodzenia od wąskiego eurocentryzmu do wizji
bardziej uniwersalnych, obejmujących cały świat, rodzi się nowa gałąź nauk społecznych –
antropologia. Antropologia jest zwrócona w stronę Innego, jemu wyłącznie poświęcona. Jest
w niej zawarta idea zrozumienia Innego poprzez poznanie go, idea akceptacji różnorodności,
inności, jako konstytutywnych cech rodzaju ludzkiego.
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 10/33
Wśród antropologów powstają i rozwijają się z czasem dwie szkoły: ewolucjonistów
i dyfuzjonistów. Zresztą podział ten, w różnej postaci i formie, a także pod różnymi nazwami,
utrzyma się do dziś, coraz to dając znać o sobie, kiedy dochodzi między obu szkołami do nowych
sporów. Ewolucjoniści wierzą w nieuchronny postęp całej ludzkości, utrzymują, że wszystkiespołeczności ludzkie rozwijają się od najniższych, „prymitywnych”, do najwyższych,
cywilizowanych, więc że wszyscy ludzie świata idziemy jedną wspólną drogą rozwoju i postępu
i że jest tylko kwestią czasu, aby ci, co są na końcu, dorównali tym, co są na początku.
Ewolucjoniści, co równie jest ważne, wierzyli w jedność psychiczną rodzaju ludzkiego, a na
dowód podawali podobieństwa kulturowe, które odkrywali i ustalali w różnych społeczeństwach
świata. Słowem – ewolucjoniści byli optymistami, wierzyli w spójność i jedność rodziny
człowieczej, byli obywatelami świata i za takich uważali wszelkich Innych, byli – jakbyśmy to
dziś powiedzieli – globalistami.
Dyfuzjoniści natomiast uważali, że na naszej planecie istniało i istnieje wiele różnych
cywilizacji i kultur, które w zależności od miejsca i czasu wchodzą ze sobą w kontakt, przenikają
się, zachodzi między nimi proces fuzji, łączenia i zapożyczeń, trwa nieustanna, dynamiczna
komunikacja, twórczy dialog, żywa i złożona wymiana. Różnorodność i wielość kukur, a także
tworząca się z międzykulturowego kontaktu hybrydyczność, oto czym fascynowali się
dyfuzjoniści. Postrzegali oni Innych nie jako jednolitą i jednakową społeczność, ale różnorodny,
wielobarwny, wielojęzyczny tłum, którego poszczególne grupy żyją osobno, mają swoich bogów
i chadzają własnymi drogami.
Jeśli ewolucjoniści byli, jak wspomniałem – globalistami, to dyfuzjoniści byli – antyglobalistami, nie w sensie walki z globalizacją, ale dlatego, że według nich świat jest, na
podobieństwo perskiego dywanu, misterną i przebogatą różnorodnością.
Choć przedstawiciele obu szkół spierali się i spierają nadal – ich intencje są ze wszech miar
szczere i płodne – chodzi im o to mianowicie, w jaki sposób najlepiej poznać i zrozumieć Innych,
opisać ich, przybliżyć naszym oczom.
Chcąc jak najlepiej poznać Innych, niejako w stanie idealnie czystym, niezmąconym obcymi
wpływami, część antropologów (nazwanych później funkcjonalistami) wyprawia się do miejsc
najbardziej na naszej planecie odległych, najczęściej na małe wysepki na Pacyfiku lub w trudno
dostępne rejony Afryki, aby tam śledzić i rejestrować funkcjonowanie społeczności Innych w ich
naturalnym otoczeniu kulturowym. Powstaje z tego szereg dzieł, często o wybitnych wartościach
literackich i poznawczych, które otwierają Europejczykowi oczy na wielość, bogactwo, logiczną
i funkcjonalną spójność nieznanych mu dawniej kultur. Tacy autorzy jak Rivers,
Radcliffe-Brown czy Evans-Pritchard dowodzą, że te kultury Innych są równie wartościowe
i sensowne jak kultura europejska, tyle że są po prostu inne.
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 11/33
Krok dalej, ale krok jakże ważny! idzie Malinowski, który czyni z tak zwanych badań
terenowych niezastępowalny warunek poznania Innych. Nie tylko należy do nich pojechać, ale
trzeba także wśród nich lub z nimi – zamieszkać. Wyprawia się więc na jedną z wysp
Archipelagu Trobrianda i tam, w środku wioski, rozbija swój namiot. Malinowski odkrywa ze
zdumieniem, że biali, którzy żyją na tych wyspach od dziesiątków lat, nie tylko mieszkają z dalaod miejscowych wiosek, ale to, co mówią o tamtejszej ludności, jest stekiem nonsensów,
fałszywych i absurdalnych stereotypów. Słowem – biały w tropikach to najgorszy i najmniej
wiarygodny informator o tamtych ludach i kulturach.
Jedni stronią od drugich, bo spotkanie z Innymi nie jest niczym prostym i automatycznym,
ale zakłada wolę i wysiłek, który nie wszyscy i nie zawsze gotowi są podjąć. Badania terenowe
są nie tylko zalecane antropologom, są one także podstawowym warunkiem pracy reporterów.
W tym sensie można Malinowskiego uznać za twórcę reportażu antropologicznego, który odtąd
zacznie się wszędzie rozwijać.
Teksty powstałe w wyniku badań terenowych wywarły duży wpływ na myślenie
Europejczyków o Innych. Dowodziły bowiem, że ci Inni nie są hordami nieobliczalnych
i leniwych prymitywów, ale żyją w bardzo rozwiniętych kulturach, posiadających
skomplikowane, finezyjne struktury i hierarchie. W relacjach z Innymi, w naszym do nich
stosunku, podnieśliśmy się o dalszy szczebel wyżej.
Chociaż badania terenowe odegrały tak ważną i pozytywną rolę w poszerzaniu naszej wiedzy
o rodzinie człowieczej, miały one dwa słabe punkty, które z czasem doprowadziły je do impasu.
Po pierwsze – każdy z antropologów badał i starał się opisać jakieś jedno, zwykle małe plemię,
podczas gdy na przykład w Afryce było ich w tym czasie (na przełomie XIX i XX wieku) kilkatysięcy. W dodatku szybko się okazało, że większość tych społeczności ma własne, odrębne
struktury, tradycje, nawet – języki, i że badania przeprowadzone na jednym plemieniu nie dają
klucza do opisania drugiego, że więc poszczególne, jednostkowe obserwacje nie sumują się
w spójny, całościowy obraz. Istniały poszczególne kostki, z których nie dało się złożyć czytelnej
mozaiki.
Po drugie – starano się zbadać i poznać kultury tradycyjne, jakby występowały one w stanie
czystym, takim, w jakim istniały od wieków, w osamotnieniu i izolacji. Opisywano je tedy jako
struktury statyczne, nieruchome i dane raz na zawsze, a przecież w rzeczywistości ulegały one,
zwłaszcza w naszych czasach, stałej zmianie, ciągłej i niekiedy gruntownej transformacji i nim na
przykład Evans-Pritchard zdążył opisać plemię Zande, ono wyglądało już zupełnie inaczej albo
w ogóle rozproszyło się i przestało istnieć razem ze swoją kulturą i swoimi bogami. Nastaje
bowiem czas przyspieszonych i wzmożonych migracji, kiedy miliony i miliony ludzi przenoszą
się do miast, wyludnia się ostoja tradycji – wieś, której mieszkańców dziesiątkuje głód, wojny
domowe, susze i epidemie. Jednak ten, którego spotykamy i poznajemy w wielkich miastach
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 12/33
Trzeciego Świata, to już jest inny Inny – produkt trudnej do zdefiniowania miejskiej kultury
hybrydycznej, potomek różnych, sprzecznych ze sobą światów, twór niejednorodny, o płynnych
niestałych konturach i cechach. Dzisiaj z takim właśnie Innym najczęściej mamy tam do
czynienia.
Teraz o przełomie, jaki spowodowała filozofia Emmanuela Lévinasa. Filozofię tę traktuję
między innymi jako reakcję na doświadczenia ludzkości pierwszej połowy XX wieku, zwłaszcza
na przemiany i kryzys cywilizacji zachodniej, a w szczególności na kryzys i atrofię stosunków
międzyludzkich, relacji między Ja i Inny. Problem Innego, naszego stosunku do niego jest
jednym z głównych tematów refleksji Lévinasa. Doniosłość i potrzeba takiego podejścia mają
niezmierną wagę.
Kiedy wybucha I wojna światowa, Lévinas ma 8 lat, kiedy wybucha II wojna – liczy 33 lata.
Jego dojrzewanie przypada więc na lata tworzenia się w Europie społeczeństwa masowego
i powstania dwóch systemów totalitarnych – komunizmu i faszyzmu. Człowieka społeczeństwa
masowego cechować będzie anonimowość, brak więzi społecznych, obojętność wobec Innego,
a z powodu swego kulturalnego wykorzenienia – bezbronność i podatność na zło, ze wszystkimi
tragicznymi skutkami; ich najbardziej nieludzkim symbolem stanie się Holokaust.
Temu właśnie zobojętnieniu na Innego, które stwarza atmosferę mogącą w szczególnych
okolicznościach doprowadzić do Oświęcimia, Lévinas przeciwstawia swoją filozofię. Zatrzymaj
się – zda się mówić do spieszącego w rozpędzonym tłumie człowieka. Zatrzymaj się. Oto obok
ciebie jest inny człowiek. Spotkaj się z nim. Spotkanie takie jest największym przeżyciem.
Najważniejszym doświadczeniem. Spójrz na twarz tego Innego, którą on ci oferuje. Poprzez tętwarz przekazuje ci siebie, więcej – przybliża cię do Boga.
Lévinas idzie dalej. Mówi: nie tylko musisz spotkać się z Innym, przyjąć go, dokonać aktu
rozmowy. Musisz wziąć za niego odpowiedzialność. Filozofia Lévinasa wyodrębnia jednostkę,
indywidualizuje ją, wskazuje, że oprócz mnie jest jeszcze ktoś Inny, z którym – jeśli nie zdobędę
się na wysiłek uwagi i nie okażę pragnienia spotkania – będziemy mijać się obojętni, zimni,
nieczuli, bez wyrazu i duszy. Tymczasem, mówi Lévinas, ten Inny ma twarz, a jest ona księgą,
w której zapisane jest dobro.
Tu interesuje nas teza Lévinasa mówiąca o fundamentalnym znaczeniu różnicy – że
akceptujemy Innego, choć jest różny, i że właśnie różność, inność jest bogactwem i wartością,
jest dobrem. A jednocześnie ta różnica nie przekreśla mojego utożsamienia z Innym: „Ja jestem
kimś Innym”.
Jeśli Oświecenie powiedziało nam, że Inny to równy nam człowiek, członek tej samej
rodziny, do której i my należymy, jeśli później antropologia poszła w stosunku do Oświecenia
krok naprzód, pokazując Europejczykowi, że ten drugi z innej rasy i tradycji ma własną, wysoko
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 13/33
rozwiniętą kulturę społeczną i duchową, to Emmanuel Lévinas poprowadził nas jeszcze dalej –
głosząc pochwałę Innego, jego wyższość i nasz obowiązek wzięcia za niego odpowiedzialności.
Ba, Lévinas mówi nawet, że Inny to nasz mistrz i że znajduje się on bliżej Boga niż ja. I że nasza
relacja z Innym winna być ruchem w kierunku Dobra. Mamy tu do czynienia z filozofią
postulującą, głęboko etyczną, wymagającą oddania i heroizmu, możliwą do spełnienia gdzieś poza horyzontem codziennych doświadczeń przeciętnego człowieka. Filozofią, której naczelnym
nakazem jest przykazanie – Nie zabijaj!
W trakcie lektury książek Lévinasa nasuwają się dwie uwagi:
– pierwsza – Inny w refleksji autora Le temps et l’autre to zawsze pojedynczy człowiek,
jednostka. Jednakże człowiek, kiedy jest sam, bywa zwykle bardziej „ludzki”, niż kiedy jest
członkiem tłumu, podnieconej masy. Pojedynczo jesteśmy i mądrzejsi, i lepsi, bardziej obliczalni.
Uczestnictwo w grupie może tę samą spokojną i życzliwą jednostkę przemienić w diabła;
– druga – Lévinas mówi o Innym, który jest z tej samej białej rasy i z tego samego,
zachodniego, kręgu kultury. Nie mówi o sytuacji, kiedy biały spotka się z Innym, który ma inny
kolor skóry, wierzy w innych bogów i mówi językiem dla niego niezrozumiałym. Co wtedy?
Pytanie to zadałem wielkiej znawczyni filozofii Lévinasa, profesor Barbarze Skardze. Ależ jego
filozofia – odpowiedziała mi – to są ramy, które dopiero trzeba wypełniać własnym
doświadczeniem i obserwacją. Lévinas cały czas szuka drogi do Innego, chce nas wyrwać z pęt
egoizmu, z obojętności, ustrzec przed pokusą separacji, odgrodzenia się, zamknięcia w sobie.
Pokazuje nam nowy wymiar Ja – a mianowicie, że nie jest ono tylko samotną jednostką, ale że
w skład owego Ja wchodzi również Inny, tworząc w ten sposób nowy rodzaj osoby, bytu.
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 14/33
III
Kolejny wielki przełom w naszej relacji My i Inni zaczyna się w ostatniej dekadzie XX
wieku. To początek trwającej obecnie epoki świata wielokulturowego. Wchodząc w nią, jesteśmy już wyposażeni w bogate doświadczenia:
– w doświadczenie Odrodzenia, które otwiera umysł europejski na obecność Innych – tych
z pozaeuropejskich kontynentów, ras i religii;
– w doświadczenie, które przyniosły dociekania antropologiczne dostarczające nam wiedzy
o innych społecznościach i kulturach, o ich wielkiej różnorodności, wielkiej złożoności
i wysokich wartościach;
– wreszcie w filozofię Lévinasa, która skupia naszą uwagę na Innym – jako jednostce,
osobowości (antropologia raczej badała i opisywała zbiorowości), jako na osobie
niepowtarzalnej, którą powinniśmy nie tylko dostrzec, ale także włączyć do naszegodoświadczenia i wziąć za nią odpowiedzialność.
Jesteśmy więc w nowej epoce, w nowej sytuacji. Co doprowadziło do jej powstania? Co się
na nią składa?
Wszelka odpowiedź może być tu tylko próbą odpowiedzi, jako że chodzi o czas teraźniejszy,
w którym wszystko się zmienia, i to w dodatku w tempie utrudniającym jakąś sensowną i głębszą
refleksję. Ta nowa epoka, którą możemy również określić jako czas przechodzenia od
społeczeństwa masowego do planetarnego, powstaje w momencie, kiedy jednocześnie zbiegają
się dwa zjawiska: z jednej strony ulega przyspieszeniu i globalizacji rewolucja elektroniczna,komunikacyjna, a z drugiej – rozpada się porządek zimnowojenny.
Dzięki temu nasza planeta staje się przestrzenią otwartą, w każdym razie – potencjalnie
otwartą. Myślę, że będzie to rozstrzygać o dalszych losach ludzkości, przynajmniej
w najbliższych dziesięcioleciach. Przede wszystkim stawia to w nowej sytuacji nasze relacje
z Innymi. Przez pięć wieków Europa dominowała nad światem. Dominowała nie tylko
politycznie i gospodarczo, ale także – kulturowo. Narzucała wiarę, ustanawiała prawo, skale
wartości, wzorce zachowań, języki. Nasze relacje z Innymi były zawsze asymetryczne, z naszej
strony niezmiennie władcze, apodyktyczne, paternalistyczne. Długie, pięćsetletnie istnienie
takiego nierównego, niesprawiedliwego układu wytworzyło między jego uczestnikami liczne
i silne nawyki.
Jednak w połowie XX wieku zaczyna się proces dekolonizacji, dwie trzecie ludności świata
zdobywa, przynajmniej nominalnie, status wolnych obywateli. Teraz sięgają oni do swoich
korzeni, odradzają swoje kultury. Zaczynają podkreślać z dumą ich wagę, czerpać z nich siły.
Europa, ciągle zamknięta i zastygła w swoim eurocentryzmie, zdaje się nie dostrzegać, albo –
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 15/33
woli nie dostrzegać, że na naszej planecie nabierają wagi, dynamizmu i życia różne cywilizacje
pozaeuropejskie, które coraz dobitniej, coraz bardziej stanowczo domagają się miejsca przy stole
świata. To czas wielkiego wyzwania dla Europy. Musi ona znaleźć sobie nowe miejsce przy tym
stole; nigdy już nie będzie zasiadać przy nim na zasadzie wyłączności – niezagrożona
i jedynowładcza jak kiedyś.W takim to momencie kończy się zimna wojna, kończy się podział planety na przeciwne
sobie bloki, tworzy się nowy świat, bardziej ruchliwy i otwarty niż kiedykolwiek.
Dwa czynniki szczególnie sprzyjają tej ruchliwości i wolności. Pierwszym jest renesans
ducha demokracji, który nastąpił u schyłku minionego wieku. Kończy się epoka przewrotów
wojskowych i wojskowych reżymów, kończy się epoka dyktatorów, systemów jednopartyjnych,
ekonomicznej autarkii, cenzury, granic otaczanych drutem kolczastym. Demokracja staje się
modna, nikt przeciwko niej nie występuje, nawet najbardziej niedemokratyczne partie mają
w nazwie przymiotnik – demokratyczna.
Ten nastrój prodemokratyczny ogromnie sprzyja ruchliwości ludzi. Świat jest w ruchu na
skalę nieznaną w historii. Ludzie najprzeróżniejszych ras i kultur spotykają się na całej, coraz
bardziej zaludnionej planecie. Jeśli dawniej, tradycyjnie, mówiąc – Inni, rozumiało się, że są to
po prostu nie-Europejczycy, to teraz relacje te są najprzeróżniejsze i wielostronne, o niekończącej
się skali możliwości, obejmujące wszystkie rasy i kultury – dla Chińczyka Inni to będą
Malajczycy i Hindusi, dla Araba – Latynosi i Kongijczycy – liczba kombinacji jest wielka.
Narodził się nowy Inny – nie-Europejczyk, który jest Inny wobec drugiego nie-Europejczyka.
W czasie podróży po świecie obserwuję w ostatnich latach coraz częściej i wyraźniej, jak
rozwijają się stosunki, powiązania i wymiana między ludźmi, na przykład z Afryki i Azji czywysp Pacyfiku i Karaibów, którzy nigdy w Europie nie byli, niewiele o niej wiedzą i nawet się
nią nie interesują.
Na tę charakterystyczną dla obecnej chwili planetarną gorączkę migracyjną składa się wiele
czynników; wymieńmy spośród nich tylko dwa:
– pierwszy – to trwająca rewolucja elektroniczna i towarzyszący jej ogromny rozwój
komunikacji, transportu, łączności itd. Ludzkość z powolnych szlaków wodnych przenosi się na
szlaki powietrzne, co bardzo skraca czas podróżowania, zwiększa mobilność człowieka,
rozszerza jego kontakty z Innymi;
– drugi – to pogłębiające się nierówności w świecie, a przede wszystkim rosnąca
świadomość tych nierówności. W naszej epoce biedniejsi starają się zmniejszać, niwelować te
różnice nie drogą konfrontacji, ale przenikając, migrując do regionów i krajów zamożniejszych.
W takiej rzeczywistości gwałtownie wzrasta liczba międzyludzkich spotkań i kontaktów,
a od ich przebiegu i jakości, od naszych stosunków z Innymi – coraz liczniejszymi i coraz
bardziej różnymi, będzie przecież zależeć klimat świata, w jakim żyjemy. Jak w każdej
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 16/33
dziedzinie życia, tak i w tej, o której tu mówimy, wszystko zaczyna przybierać strukturę sieci –
zmienną i dynamiczną, pozbawioną stałych punktów odniesienia. Przybywa w niej ludzi
mających problemy w zdefiniowaniu własnej tożsamości, w określeniu swojej społecznej czy
kulturowej przynależności. Czują się oni zagubieni, wzrasta ich podatność na podszepty
nacjonalistów i rasistów, którzy każą im widzieć w Innym zagrożenie, wroga, przyczynę swoichmęczących frustracji i lęków.
Dialog z Innymi nigdy nie był i nie będzie łatwy, szczególnie dziś, kiedy wszystko przybiera
tak ogromne, trudne do objęcia i kontrolowania skale, o wysokim stopniu komplikacji, i kiedy
wiele sił pracuje, aby ten dialog utrudnić, czy wręcz – uniemożliwić. Ale i bez tych doraźnie
politycznych, ideologicznych czy ekonomicznie motywowanych interesów i celów istnieją inne,
merytoryczne, zasadnicze problemy.
Na jeden z nich zwraca uwagę sformułowana przez Sapira-Whorfa hipoteza tak zwanego
relatywizmu językowego. W największym skrócie mówi ona, że myśl formuje się na bazie
języka, a ponieważ mówimy różnymi językami – tworzymy każdy sobie, własny, odmienny od
innych obraz świata. Te obrazy do siebie nie przystają, nie są zastępowalne. Z tego powodu
dialog – choć nie niemożliwy – wymaga poważnego wysiłku, cierpliwej tolerancji, woli
zrozumienia i porozumienia jego uczestników. Świadomość tego, że rozmawiając z Innym,
obcuję z kimś, kto w tym samym momencie widzi świat odmiennie niż ja i inaczej go rozumie,
jest ważna w tworzeniu atmosfery pozytywnego dialogu.
Kolejnym problemem w kontaktach My – Oni, Drudzy, Inni jest to, że wszystkie cywilizacje
mają skłonność do narcyzmu, a im silniejsza cywilizacja, tym owa skłonność będzie wyraźniej
występować. Tendencja ta popycha cywilizacje do konfliktu z innymi, wyzwala w nich arogancjęi żądzę dominacji. Jest z tym zawsze związana pogarda wobec Innych. W starych Chinach
arogancja ta przybierała bardziej subtelną formę – wyrażała się ona w politowaniu nad każdym,
kto nie urodził się Chińczykiem. Narcyzm ten był i jest maskowany wszelkiego typu retoryką –
najczęściej narodu wybranego, lub powołanego do misji zbawienia, lub obu tych frazesów
łącznie.
Następny problem to ambiwalentny charakter pierwszego odruchu wobec Innych. Z jednej
strony człowiek potrzebuje drugiego człowieka, szuka go, wie, że nie może bez Innych żyć.
Jednocześnie, w momencie pierwszego zetknięcia wstępnym odruchem będzie nieufność,
niepewność i lęk. A wszystko to są odczucia i stany oporne wobec wszelkich prób zapanowania
nad nimi, wszelkich usiłowań ich wsparcia.
Tymczasem kultura, ba, sam człowiek także, tworzy się w kontakcie z Innymi (dlatego tak
bardzo zależy wszystko od jakości tego kontaktu). Dla Simmla ludzkie indywiduum tworzy się
w procesie, w relacji, w powiązaniu z Innymi. To samo mówi Sapir: „Prawdziwym miejscem
dziania się kultury jest interakcja osób”. Inni, powtórzmy to jeszcze raz, to zwierciadło, w którym
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 17/33
się przeglądam, które uświadamia mi, kim jestem. Kiedy mieszkałem w moim kraju, nie miałem
świadomości, że jestem białym człowiekiem i że to może mieć jakieś znaczenie dla mojego losu.
Dopiero kiedy znalazłem się w Afryce, od razu uświadomił mi to widok jej czarnych
mieszkańców Dzięki nim odkryłem swój kolor skóry, o którym bym sam nigdy nie pomyślał.
Inni rzucają mi nowe światło na moją własną historię. Słysząc o nazistowskich obozachkoncentracyjnych i sowieckich łagrach, dziwią się, że biały człowiek jest taki okrutny dla
drugiego białego. Dlaczego biali ludzie tak się nienawidzą, że mordują się milionami? W ich
oczach, w XX wie ku biała rasa popełniła samobójstwo. To ich ośmieliło, aby rozpocząć walkę
z kolonializmem.
Jest jeszcze wiele trudności, znaków zapytania, a nawet tajemnic na drodze naszego
spotkania z Innymi. A jednak to spotkanie i współistnienie na naszej globalizującej się planecie
jest nieuchronne. Żyjemy bowiem w świecie wielokulturowym. Nie dlatego, żeby tych kultur
było dziś więcej niż kiedyś (w rzeczywistości ich liczba maleje). Już Herodot piszący dwa i pół
tysiąca lat temu wymienia w swojej książce setki plemion, wierzeń i języków, z którymi sam
zetknął się lub o nich słyszał.
I to wylicza je jako rzecz oczywistą, istniejącą dla niego od niepamiętnych czasów. Potem,
w następnych wiekach, dziesiątki innych podróżników i kupców zdumiewać będzie zawsze
bogata panorama ludów i kultur, jakie przyjdzie im napotykać w czasie swoich wypraw.
Natomiast nowe jest dziś to, że wzrosła świadomość ich obecności i wagi, świadomość ich
wielości, ich prawa do istnienia i odrębnej tożsamości. A zbiegło się to jednocześnie z wielką
rewolucją w komunikacji i łączności, która umożliwiła wielostronne spotkanie tych kultur, ich
wielogłosowy i różnokierunkowy dialog, a także, w różnych sytuacjach – spór i konflikt. Dziejesię to wszystko w świecie bardziej zdemokratyzowanym niż kiedykolwiek, co umożliwia Innym
zabieranie głosu, głosu, w który, co prawda, nie wszyscy chcą się wsłuchiwać.
Fakt uznania wielokulturowości świata to oczywiście postęp, bo tworzy klimat sprzyjający
awansowi kultur jeszcze wczoraj skrzywdzonych i poniżonych, ale postęp, który kryje w sobie
dwa zagrożenia:
– pierwsze – ogromna energia i ambicja świeżo wyzwolonych kultur może być wykorzystana
przez nacjonalistów i rasistów do wojny przeciw Innym;
– drugie – hasło rozwijania kultury własnej może być wykorzystywane do rozniecania
etnocentryzmu, ksenofobii, wrogości wobec Innych. W teorii samodzielnego rozwijania się
kultur, w uznaniu ich prawa do nienaruszalnej odrębności – a tak bywa interpretowana zasada
wielokulturowości – może kryć się chęć separacji, negowania potrzeby i pożytku wymiany,
arogancja i wstręt do Innych.
Uczestniczenie w świecie wielokulturowym wymaga silnego i dojrzałego poczucia
tożsamości. Jak ją ustalić i potwierdzić? W Europie określamy ją poprzez symbole, przez
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 18/33
identyfikowanie się z nimi, jak na przykład z flagą i hymnem. W tradycji afrykańskiej, w której
tożsamość ustalało się poprzez więzi pokrewieństwa z klanem i plemieniem, dwaj Afrykańczycy,
spotkawszy się na drodze, zaczynali rozmowę od długiej wymiany pytań, w której obaj
próbowali dojść, z jakiego plemienia pochodzą i czy relacje między ich plemionami są dobre, czy
złe. Od tego bowiem zależeć mogły jakość i wynik spotkania.Ustalenie tożsamości, co dokonuje się między innymi przez określenie naszego stosunku do
Innych, komplikuje się w ostatnich dziesięcioleciach z wielu powodów, a niekiedy w ogóle
okazuje się niemożliwe. Jest to wynik osłabienia tradycyjnych więzi kulturowych,
spowodowanego migracją ludności wiejskiej do miast, w których zaczyna się formować nowy,
niespotykany wcześniej na tę skalę typ tożsamości – hybrydyczny. Na początku XX wieku 95
procent ludności świata stanowili chłopi. Dziś chłopi to tylko połowa mieszkańców naszego
globu, i klasa ta w ogóle stopniowo zanika. Tymczasem ona właśnie była najwierniejszym
depozytariuszem tradycji i strażnikiem tożsamości.
W sumie żyjemy w świecie wielokulturowym; Inni stają się w nim kimś innym, niż byli
wczoraj, ale kim dokładnie – jest tematem dyskusji, która być może nieprędko doczeka się końca.
A historia stosunków Europy z Innymi?
Ci Inni, nie-Europejczycy, kilkakrotnie podejmują próby podboju Europy, ale w każdym
wypadku tylko częściowo udane. Tak było z Persami, potem z Arabami, wreszcie z Mongołami
(w świetle toczących się dziś dyskusji nie wiadomo, czy ekspansję Turków uznać za agresję
Innych, czy za konflikt wewnątrzeuropejski?).
Natomiast podboje, jakich dokonuje Europa, są liczniejsze, dla najeźdźców o wiele
skuteczniejsze i znacznie bardziej krwawe. Wymieńmy tylko wschodnią inwazję AleksandraWielkiego, kilka wypraw krzyżowych, ludobójczą konkwistę Ameryki przez Hiszpanów, trzy
wieki trwające pustoszenie Afryki przez handlarzy niewolników, ekspansje kolonialne Anglii,
Francji, Holandii itd. na pozaeuropejskie kontynenty.
Obustronny bilans jest więc tragiczny i nastraja pesymistycznie, ale nie wolno dopuścić, aby
działał na nas zniechęcająco. Przeciwnie, istotne jest, aby – po pierwsze, stale pamiętać i mówić
o Innych, bo są dziś ważnymi aktorami sceny świata, a – po drugie, choć trudno dowieść, żeby
historia była nauczycielką życia, musimy pamiętać o nieszczęśliwym bilansie naszych stosunków
z Innymi, gdyż tak jak złe dzieciństwo zostawia ślady na całym późniejszym życiu człowieka, tak
i zła pamięć historyczna wpływa na późniejsze stosunki między społeczeństwami.
Wcześniej była mowa o okresach, kiedy myśl europejska starała się zbudować pomosty
zrozumienia z Innymi. Nawiązywanie do tych starań i ich kontynuowanie jest nie tylko
powinnością etyczną, ale i palącym zadaniem naszego czasu w świecie, w którym wszystko jest
tak kruche i w którym jest tyle demagogii, dezorientacji, fanatyzmu i złej woli.
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 19/33
Mój Inny
Temat Innego – „Stranger, Other” – nurtuje mnie i pasjonuje od dawna. W 1956 roku
odbyłem swoją pierwszą, długą podróż poza Europę (do Indii, Pakistanu i Afganistanu) i od tegoczasu po dzień dzisiejszy zajmuję się problemami Trzeciego Świata, a więc Azją, Afryką
i Ameryką Łacińską (choć terminem „Trzeci Świat” można objąć również znaczną część Europy
i Oceanię). Na tych obszarach spędziłem większość swojego życia zawodowego, podróżując
dużo i pisząc o tamtych ludziach i ich sprawach.
Mówię o tym wszystkim dlatego, że chciałbym tu naszkicować – z konieczności pobieżnie –
nie portret Innego w ogóle, w abstrakcji, ale wizerunek mojego Innego, tego, którego spotykałem
w wioskach indiańskich w Boliwii, wśród koczowników na Saharze, w tłumach opłakujących na
ulicach Teheranu zgon Chomeiniego.
Jaki jest jego światopogląd, jego widzenie świata, widzenie Innych, na przykład – widzenie
mnie? Przecież nie tylko on jest dla mnie Inny, również ja jestem dla niego Inny.
Pierwsze, co zwraca uwagę, to wrażliwość mojego Innego na kolor, kolor skóry. Kolor
zajmuje najwyższe miejsce na skali, według której będzie on dzielić i wartościować ludzi. Można
przeżyć całe życie nie myśląc, nie zastanawiając się nad tym, że jest się czarnym, żółtym czy
białym, dopóty, dopóki człowiek nie przekroczy granicy własnego obszaru rasowego. Od razu
powstaje napięcie, od razu czujemy się Inni otoczeni przez innych Innych. Ileż to razy byłem
dotykany w Ugandzie przez dzieci, które później długo przyglądały się swoim palcom, czy aby te
palce nie zbielały! Ten sam mechanizm – a nawet odruch – identyfikowania i wartościowaniawedług koloru skóry działał również we mnie. W latach zimnej wojny, w których obowiązywał
nieubłagany podział ideologiczny na Wschód i Zachód, nakazujący ludziom po obu stronach
żelaznej kurtyny wzajemną niechęć, a nawet nienawiść, ja – korespondent z kraju wschodniego –
gdzieś tam w dżungli Zairu z radością rzucałem się w objęcia kogoś z Zachodu, a więc swojego
„wroga klasowego”, „imperialisty”, ponieważ ów „przebiegły wyzyskiwacz” i „podżegacz
wojenny” był po prostu i przede wszystkim białym. Czy muszę dodawać, jak bardzo wstydziłem
się tej słabości, ale jak – jednocześnie – nie umiałem się jej oprzeć?
Drugim składnikiem światopoglądu mojego Innego będzie nacjonalizm. Jak słusznie
zauważył ostatnio amerykański profesor John Lukacs, nacjonalizm okazał się u schyłku XX
wieku najsilniejszym ze wszystkich „izmów” znanych współczesnemu człowiekowi. Czasem
nacjonalizm ten ma charakter paradoksalny, występuje on na przykład w tych krajach Afryki,
w których nie ma jeszcze narodów. Nie ma narodów, ale jest nacjonalizm Gub, jak utrzymują
niektórzy socjologowie – subnacjonalizm). Nacjonalista traktuje swój naród, a w wypadku Afryki
– swoje państwo, jako wartość najwyższą, a wszystkie inne – jako coś niższego (i często godnego
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 20/33
pogardy). Nacjonalizm, podobnie jak rasizm, jest instrumentem identyfikacji i klasyfikacji
stosowanym przez mojego Innego przy każdej okazji. Jest to prostacki, prymitywny instrument
spłaszczający i spłycający wizerunek Innego. A mianowicie, dla nacjonalisty osoba Innego ma
jedną, jedyną cechę – przynależność narodową. Nie ma znaczenia, czy ktoś jest młody czy stary,
mądry czy głupi, dobry czy zły – jest tylko jedno: czy ktoś jest Ormianinem czy Turkiem,Anglikiem czy Irlandczykiem, Marokańczykiem czy Algierczykiem. Kiedy żyję w tamtym
świecie rozgorzałych nacjonalizmów, nie mam nazwiska, nie mam zawodu, nie mam wieku –
jestem tylko i jedynie Polakiem. W Meksyku moi sąsiedzi nazywają mnie – „El Polaco”,
a stewardesa w Jakucku, kiedy wzywa mnie do samolotu, woła „Polsza!”. Wśród małych,
rozproszonych narodów – choćby Ormian – istnieje fenomenalna zdolność widzenia mapy świata
jako sieci punktów zamieszkanych przez skupiska swoich pobratymców – bodaj jednej rodziny,
bodaj jednego człowieka. Groźną cechą nacjonalizmu jest to, że jego nieodłącznym składnikiem
jest nienawiść do Innego. Doza tej nienawiści może być różna, ale jej obecność jest pewna.
Trzecią wreszcie komponentą światopoglądu mojego Innego jest – religia. Religijność będzie
tu występować na dwóch niejako poziomach – na poziomie bliżej nieokreślonej,
niezwerbalizowanej wiary w istnienie i obecność transcendencji, Siły Sprawczej, Istoty
Najwyższej, Boga (częste pytanie – „Mr. Kapuczynski, do you belive in God?” – a to, co
odpowiem, będzie miało ogromny wpływ na wszystko, co nastąpi potem), oraz na poziomie
religii jako instytucji i jako siły społecznej, a nawet politycznej. Chcę mówić o tym drugim
wypadku. Mój Inny jest istotą głęboko wierzącą w istnienie świata pozacielesnego,
pozamaterialnego. Tak było jednak zawsze. To, co jest natomiast charakterystyczne dla dnia
dzisiejszego, to rodzaj odrodzenia religijnego, widoczny dziś w wielu krajach. Najbardziejdynamicznie rozwijającą się dziś religią jest niewątpliwie islam. Ciekawe, że wszędzie – i to
niezależnie od rodzaju religii – gdzie następuje ożywienie gorliwości religijnej, ożywienie to ma
charakter wsteczny, konserwatywny, fundamentalistyczny.
Oto mój Inny. Jeżeli los zetknie go z jakimś Innym – Innym dla niego – trzy cechy Innego
będą dla niego najważniejsze: rasa, narodowość, religia. Szukam, co jest wspólnego w tych
cechach, co je łączy. Otóż jest w nich wszystkich zawarty wielki ładunek emocjonalny, tak
wielki, że od czasu do czasu mój Inny nie jest w stanie nad nim zapanować. Wtedy dochodzi do
konfliktu, do starcia, do rzezi, do wojny. Mój Inny to człowiek bardzo emocjonalny. To dlatego
świat, w którym żyje, jest beczką prochu toczącą się niebezpiecznie w kierunku ognia.
Mój Inny to człowiek niebiały. Jak wielu jest ich dziś na świecie? Osiemdziesiąt procent.
Zajęci walką między Wschodem i Zachodem, między demokracją i totalitaryzmem, nie od
razu i nie wszyscy uświadomiliśmy sobie, że w tym samym czasie zmieniła się mapa świata.
W pierwszej połowie naszego wieku mapa ta była ułożona według zasady piramidy. Na szczycie
– podmioty historyczne: wielkie mocarstwa kolonialne, państwa białego człowieka. Poniżej – ich
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 21/33
kolonie, dominia, terytoria w taki czy inny sposób zależne, czyli reszta świata. Ten układ załamał
się na naszych oczach i za naszego życia, i na arenie dziejowej niemal nagle pojawiło się ponad
sto nowych państw – przynajmniej formalnie niepodległych – zamieszkanych przez trzy czwarte
ludzkości. Oto nowa mapa świata – kolorowa, różnobarwna, przebogata i niesłychanie
skomplikowana. Zwróćmy uwagę, że porównując mapę naszego globu z lat 30. z mapą z lat 80.otrzymujemy dwa zupełnie różne obrazy świata. Ale ta relacja między dwoma wspomnianymi
obrazami nie jest przecież statyczna – ona ulega nadal ciągłej zmianie, ciągłej dynamicznej
i niepowstrzymanej ewolucji. Nasi trzecioświatowi Inni zdobywają w historii najnowszej,
w historii dziejącej się obecnie coraz większą i coraz bardziej znaczącą podmiotowość. To po
pierwsze. A po drugie – trwa inwazja (zarobkowa, demograficzna, ale przecież inwazja)
przedstawicieli Trzeciego Świata na kraje rozwinięte. Ocenia się, że już w połowie następnego
wieku ludzie pochodzący z Azji i z Ameryki Łacińskiej stanowić będą ponad połowę ludności
Stanów Zjednoczonych.
Coraz mniej wychodźców z Irlandii i Norwegii, a coraz więcej z Ekwadoru i Tajlandii będzie
poruszać się po świecie z paszportami amerykańskimi w kieszeni.
Jak my, mieszkańcy Europy, jesteśmy przygotowani do tej zmiany? Wydaje mi się, że –
niestety, w stopniu niewielkim. Traktujemy Innego przede wszystkim jako obcego (a przecież
Inny nie musi oznaczać – obcy), jako przedstawiciela odrębnego gatunku, a co najbardziej istotne
– traktujemy go jako zagrożenie.
Czy literatura współczesna pomaga w przełamywaniu tych uprzedzeń, naszej ignorancji albo
najzwyczajniej – obojętności? Znowu, wydaje mi się, że w stopniu niewielkim. Przejrzałem
literackie nagrody francuskie za rok ubiegły – ani jednej książki, która mówiłaby coś o szeroko pojętym świecie współczesnym. Trójkąty małżeńskie, konflikt między ojcem i córką, nieudane
pożycie młodej pary – rzeczy na pewno ważne i ciekawe, ale uderzył mnie lekceważący stosunek
do całego nowego i jakże pasjonującego nurtu w literaturze, którego przedstawiciele próbują
pokazać nam świat współczesnych kultur, myśli i zachowań ludzi żyjących co prawda pod
innymi szerokościami geograficznymi i wyznających innych niż my Bogów, ale stanowiących
przecież część naszej wielkiej rodziny człowieczej, do której wszyscy należymy. Myślę choćby
o Nigela Barleya The Innocent Anthropologist, o wspaniałej literacko książce Colina Thubrona
Behind the Wall czy o znakomitym dziele Bruce Chatwina Songlines. Tych książek nie nagradza
się, nie zauważa nawet, ponieważ – zdaniem niektórych – nie jest to tak zwana prawdziwa
literatura.
Z drugiej strony tak zwana prawdziwa literatura odgradza się od problemów i konfliktów
przeżywanych przez miliardy naszych Fremde. Na przykład jednym z największych dramatów
współczesnego świata, dramatem szczególnie dotkliwym dla Ameryki, była rewolucja irańska,
obalenie szacha, los zakładników itd. Ku mojemu zdumieniu, w ciągu kilkunastu miesięcy
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 22/33
trwania tych wydarzeń nie spotkałem w Iranie ani jednego pisarza amerykańskiego, ba, ani
jednego pisarza również z Europy. Jak to jest możliwe, zastanawiałem się w Teheranie, żeby tak
wielki wstrząs dziejowy, tak niezwykłe zderzenie cywilizacyjne nie wzbudziło żadnego
zainteresowania wśród pisarzy świata. Oczywiście nie chodzi o to, aby dzisiaj pędzili oni tłumnie
do nowego ogniska zapalnego – do Zatoki Perskiej, ale to całkowite rozmijanie się literaturyz rozgrywającym się na naszych oczach dramatem świata, to całkowite oddanie relacji z wielkich
wydarzeń operatorom kamer telewizyjnych i operatorom dźwięku jest dla mnie przejawem
głębokiego kryzysu na linii historia-literatura, przejawem bezradności tej literatury wobec
fenomenów współczesnego świata.
W dalszym więc ciągu, mimo zupełnie nowej mapy świata, badanie, zgłębianie,
interpretowanie i opisywanie filozofii i egzystencji, myślenia i bytu trzech czwartych ludności
świata pozostaje – jak było to i w wieku XTX – w gestii wąskiej grupy specjalistów:
antropologów, etnografów, podróżników, dziennikarzy.
Obcy, Inny, w swoim wydaniu trzecioświatowym (a więc ów najliczniejszy na naszym
globie osobnik), jest nadal traktowany jako obiekt badań, natomiast nie stał się jeszcze naszym
partnerem, współodpowiedzialnym za los ziemi na której żyjemy.
Świat był dla mnie zawsze wielką wieżą Babel. Jednak wieżą, w której Bóg pomieszał nie
tylko języki, ale także kulturę i obyczaje, namiętności i interesy, i której mieszkańcem uczynił
ambiwalentną istotę łączącą w sobie Ja i nie-Ja, siebie i Innego, swojego i obcego.
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 23/33
Inny w Globalnej Wiosce
Pośród wielu problemów podejmowanych przez księdza profesora Józefa Tischnera w jego
dociekaniach filozoficznych znajdują się również przemyślenia na temat Innego – innej osoby,z którą stykamy się, wchodzimy w kontakt, nawiązujemy nić komunikacji. Jest Tischner jedynym
ze znanych mi myślicieli polskich, który tak szeroko i w tak dogłębny sposób traktował i rozwijał
problematykę Innego. Na czym polega doniosłość tej problematyki, jej waga i aktualność?
W dziedzinie nauk filozoficznych pierwsza połowa XX wieku zdominowana jest przez
ontologię i epistemologię Husserla i Heideggera. Ale żaden z nich nie przyznaje etyce miejsca
głównego. Tymczasem doświadczenia ubiegłego wieku, z ich tragicznymi dla rodzaju ludzkiego
i jego kultury następstwami, w naturalny sposób czynią koniecznym podjęcie tej właśnie
problematyki. Na gruncie europejskim bowiem w pierwszych dziesięcioleciach minionego
stulecia objawiają się dwa fenomeny nowe, nieznane dziejom – pierwszym są narodziny
społeczeństwa masowego, drugim zaś – powstanie zagrażających samej istocie człowieczeństwa
systemów totalitarnych: faszyzmu i komunizmu.
Narodziny i związki tych dwóch zjawisk i procesów przykuwają całą uwagę myślicieli
i pisarzy owej epoki – José Ortegi y Gasseta, Ericha Fromma, Hannah Arendt, Theodora Adorno
i wielu innych. Starają się oni pojąć ten zdumiewający świat, który ich zewsząd zaatakował, chcą
go zgłębić, zrozumieć i zdefiniować. Słowem-kluczem dla opisania go staje się przymiotnik
„masowy”. Jest więc masowa kultura i masowa histeria, masowe gusta (czy raczej brak gustu)
i masowy obłęd, masowe zniewolenie i wreszcie – masowa zagłada. Jedynym bohaterem nascenie świata jest tłum, a główną cechą tego tłumu, tej masy, jest anonimowość, bezosobowość,
brak tożsamości, brak twarzy. Jednostka zgubiła się w tym tłumie, masa zalała ją, zstąpiły się nad
nią wody jeziora. Stała się ona, żeby użyć określenia Gabriela Marcela, „bezosobowym
anonimem w stanie cząstkowym”.
Nurt krytyki tego stanu rzeczy zaowocował szeregiem dzieł wybitnych, starających się
ukazać los ludzki w formie uogólniającej – jako doświadczenie zbiorowości i jako wspólnie
przeżywany dramat. Spośród wielu, wielu tytułów można wymienić tu choćby Bunt mas,
Samotność tłumu czy Korzenie totalitaryzmu.
W pewnym jednak momencie, śledząc analizy, obserwacje i teorie tych myślicieli,
zaczynamy odczuwać jakiś niedostatek, w przebiegu ich rozumowań i syntez brakuje nam
ważnego ogniwa, a tym brakującym ogniwem jest jednostka, wyodrębniony z masy konkretny
człowiek, konkretny Ja i konkretny Inny, jako że zgodnie z twierdzeniem filozofów dialogują
mogę zaistnieć jako byt określony tylko w stosunku do – w stosunku do Innego, kiedy pojawi się
on na horyzoncie mojego istnienia, nadając mi sens i ustalając moją rolę.
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 24/33
Pisał Tischner w Filozofii dramatu:
U początku pochodzenia świadomości ja leży obecność ty, a być może nawet obecność
ogólniejszego my. Dopiero w dialogu, w sporze, w opozycji, a także w dążeniu do nowej
wspólnoty tworzy się świadomość mojego ja, jako istoty samoistnej, odrębnej od drugiego.Wiem, że ja jestem, bo wiem, że drugi jest.
Właśnie z potrzeby uogólnienia tego doświadczenia, tego przeżycia, powstaje filozofia
dialogu.
Filozofia dialogu jest tym kierunkiem, orientacją czy nurtem, który chce zająć się
problematyką człowieka – Ja, i co niesłychanie istotne, jego relacją z drugim człowiekiem,
z Innym. Ta wzbogacająca reorientacja od problematyki ściśle ontologicznej do szerszej
problematyki etycznej, to radykalne zbliżenie myśli filozoficznej do człowieka jako bytu
jednostkowego, odrębnego, nieporównywalnego i niepowtarzalnego są wyraźnie widoczne
również w dziele Józefa Tischnera, w którym myślenie o spotkaniu Ja z Innym, zaznaczone już,
co prawda, w wydanym w 1982 roku Myśleniu według wartości, staje się pierwszoplanowym
tematem w opublikowanej w 1990 roku Filozofii dramatu.
Nurt ten w czasach nam współczesnych tworzyli i najbardziej konsekwentnie rozwijali
Martin Buber i Franz Rosenzweig, Gabriel Marcel i najczęściej przez Tischnera przywoływany
Emmanuel Lévinas.
Specyficznych praźródeł filozofii dialogu czy – jak mówimy również – filozofii spotkania
lub filozofii Innego, zwłaszcza w tych twierdzeniach, w których sugeruje ona, że droga do Bogawiedzie przez Innego, że w twarzy Innego zdolni jesteśmy ujrzeć Jego oblicze, możemy
upatrywać w owej starożytnej epoce antropomorficznej, kiedy to wyobraźnia ludzka nie
wytyczyła jeszcze granicy między światem bogów i ludzi, w którym bóstwo wyobrażano sobie
na podobieństwo człowieka lub odwrotnie.
Filozofię Innego uprawiał Józef Tischner z pasją i przenikliwością aż do końca swojej
ziemskiej wędrówki. W niestrudzonym głoszeniu jej przekonań i zasad – i to właśnie dziś,
w czasach, w których żyjemy, tkwi głęboki humanizm i prawdziwy heroizm. A dlatego ma ona,
poza walorami ściśle naukowymi, cenę tak wysoką, że występuje z otwartością i odwagą
w obronie drugiego człowieka, w obronie Innego w świecie tak często poddającym się pokusom
egoizmu i zachłannego konsumeryzmu.
Wielką zasługą tej filozofii jest już to, że w ogóle mówi ona o poszczególnym człowieku,
o każdej jednostce jako wartości samej w sobie, że ciągle przypomina o jej istnieniu, jej prawie
do egzystencji i artykulacji. W naszym postmodernistycznym szumie, w naszym pomieszaniu
języków bezcenny jest ten mocny i wyrazisty głos podnoszący takie wartości, jak tożsamość,
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 25/33
szacunek, dostrzeganie i poważanie drugiego – Innego. Ale nie koniec na tym. Bo Tischner,
rozwijając i wzbogacając wątki występujące w filozofii Emmanuela Lévinasa, zwłaszcza w jego
Całości i nieskończoności, mówi, że Ja nie tylko ma się odnieść do Innego, ale że musi na siebie
brać za niego odpowiedzialność i być gotowym ponieść konsekwencje takiej decyzji, takiej
postawy. Że jest w tym chrześcijański akt poświęcenia? Tak – poświęcenia, wyrzeczeniai pokory.
Problem Innego i relacji z nim, stosunku do niego, filozofia spotkania rozważała dotychczas
na ogół w sytuacji naocznej bezpośredniości i w obrębie tej samej kultury. Przed tym kierunkiem
filozoficznym stoi jeszcze otworem pole dociekań nad relacją Ja-Inny, kiedy jedna ze stron
należy do innej rasy, religii lub kultury. W jakim stopniu będzie to komplikowało tok naszej
refleksji, czyniło ją bardziej złożoną, trudną i wieloznaczną?
Jest to niezmiernie ważne dziś, kiedy żyjemy w świecie wielokulturowym, a postępy
komunikacji tę wielokulturową naturę naszej współczesności czynią coraz bardziej oczywistą,
widoczną i wszechobecną. Nasza planeta zawsze była, co prawda, wielokulturowa, od
niepamiętnych czasów ludzie mówili na niej różnymi językami i wierzyli w różnych bogów, ale
tak potoczyły się losy świata, że przez ostatnie pięć wieków dominowała nad nami kultura czy
cywilizacja europejska i wobec tego mówiąc „my”, rozumieliśmy – my, wszyscy ludzie, choć
w rzeczywistości chodziło tylko o nas, Europejczyków. Dziś jednak zaczynamy już
nieodwołalnie wchodzić w epokę, kiedy to jednoznaczne równanie my = Europejczycy, jako
synonim wszystkich ludzi na świecie, zostaje zakwestionowane przez trwające przemiany
dziejowe.
W następstwie tych przemian obudziły się bowiem, ożyły i zaczęły się domagaćrównoprawnego miejsca przy okrągłym stole świata inne, wcale liczne, a dotychczas
zdominowane lub zmarginalizowane kultury. A są one ambitne i dynamiczne i mają zarazem
silnie rozwinięte poczucie wartości. W tych staraniach o nowe miejsce pod słońcem i przyznanie
godnych praw Innemu filozofowie i myśliciele tamtych podnoszących się kultur będą mogli
czerpać inspirację z dorobku myśli krakowskiego duchownego, myśliciela z Łopusznej.
Tischner i inni dialogicy próbują posiać w nas zbawienny niepokój, uświadomić istnienie,
a nawet bliską obecność Innego, konieczność poczucia się za niego odpowiedzialnym i nawet
więcej – uznania, że ta odpowiedzialność jest ważkim nakazem etycznym. Jakaż odwaga jest
w samym podnoszeniu tego tematu i wskazywaniu na jego transcendentny wymiar w chwili,
kiedy w kulturze współczesnej dominuje postawa ograniczania się i zamykania w swoim
prywatnym, egoistycznym ja, w szczelnie izolowanym kręgu, w którym można by zaspokajać
swoje popędy i zachcianki konsumenta. Przeciwstawienie pokusom i dyktatowi konsumeryzmu –
ducha odpowiedzialności za Innego – oto w czym autor Księdza na manowcach widzi
powinność, a nawet obowiązek człowieka.
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 26/33
Refleksja nad Innym pobudza Józefa Tischnera do rozważań nad naturą i treścią spotkania
między Ja i Innym. Spotkania, które – jak podkreśla to wielokrotnie – winno być ważnym
wydarzeniem. Do spotkania trzeba się więc wewnętrznie przygotować, bo powinno być ono
przeciwieństwem naszego codziennego a obojętnego mijania się w tłumie. Spotkanie jest
przeżyciem zasługującym na pamięć i może być głębokim doświadczeniem. I znowu Tischner napomina nas, abyśmy spotykając Innego, byli cały czas świadomi wagi tego faktu, świadomi
jego miejsca i roli w prywatnej, indywidualnej historii duchowej własnego Ja. Tym
napomnieniem chce on podnieść o istotny szczebel wyżej charakter, treść i powagę stosunków
międzyludzkich, ich znaczenie dla nas i ich na nas wpływ.
Co jednak jest główną treścią spotkania? Jest nią dialog. W ostatnich tekstach autora
Polskiego kształtu dialogu ciągle powtarzają się zwroty w rodzaju: „otwarcie dialogiczne”,
„perspektywa dialogiczna”, „świadomość dialogiczna”, „płaszczyzna dialogiczna” itp. Lévinas
definiuje to tak: „człowiek jest bytem, który mówi”. A więc – dialog. Celem tego dialogu ma być
wzajemne zrozumienie, celem zaś tego zrozumienia – wzajemne zbliżenie, a to rozumienie
i zbliżenie osiąga się na drodze poznania. Jaki jest przedwstępny warunek całego tego procesu,
tego równania? Jest nim wola poznania, chęć, owo zwrócenie się ku Innemu, wyjście mu
naprzeciw, nawiązanie z nim rozmowy. Jednakże w praktyce życia okazuje się to niezmiernie
trudne. Doświadczenie ludzkie dowodzi, że w pierwszym momencie, w pierwszym odruchu
człowiek reaguje na Innego z rezerwą, powściągliwie, nieufnie czy wręcz niechętnie, a nawet
wrogo. My wszyscy, ludzie, na przestrzeni dziejów zadaliśmy sobie zbyt wiele ciosów, zbyt
wiele bólu, żeby było inaczej. Stąd całe cywilizacje odznaczały się owym poczuciem obcości
wobec Innego. Grecy nazywali nie-Greków barbaros: tymi, którzy mówią bełkotliwie, którychnie sposób zrozumieć, więc lepiej trzymać ich na odległość – na odległość i w poniżeniu.
Rzymianie przeciw Innemu budowali sieć umocnień granicznych – limes. Chińczycy nazywali
niechińskich przybyszów zza oceanu Yang-kwei, morskimi potworami, i starali się trzymać ich na
dystans.
A w naszych czasach? Arogancja jednych wobec kultur i religii innych? A archipelagi
wszelkich gett i obozów rozciągnięte na naszej planecie? Wszelkie mury i zapory, rowy i zasieki?
Ileż tego wszędzie, na wszystkich kontynentach! Jakże trudnym wyzwaniem stały się postępy
komunikacyjne ostatnich dziesięcioleci. Z jednej strony one na pewno nas przybliżają do siebie,
ale czy naprawdę zbliżają? Między człowieka i człowieka, między Ja i Innego wprowadzono
technicznego pośrednika – iskrę elektryczną, impuls elektroniczny, sieć, łącze, satelitę. Hinduskie
słowo upaniszada oznaczało: siedzieć blisko, być blisko. Ja przekazywało się Innemu nie tylko
w słowie, ale również swoją bliskością, bezpośredniością, byciem razem. Tego doświadczenia,
tego przeżycia nic nie jest w stanie zastąpić.
Paradoksalność tej sytuacji medialnej idzie dalej. Z jednej strony rośnie globalizacja mediów,
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 27/33
ale z drugiej – zwiększa się jej płycizna, niezborność, chaos. Im więcej człowiek ma kontaktu
z mediami, tym bardziej skarży się na zagubienie i samotność. Jeszcze na początku lat 60., kiedy
telewizja była ciągle w powijakach, Marshall McLuhan użył terminu „globalna wioska”.
McLuhan był katolikiem o wielkiej misjonarskiej pasji i wyobrażał sobie, że nowe medium
uczyni nas wszystkich braćmi żyjącymi w jednej wspólnocie wiary. To określenie McLuhana, powtarzane dziś bez zastanowienia, okazało się jedną z największych pomyłek współczesnej
kultury. Bo istota wioski polega na tym, że jej mieszkańcy znają się blisko, obcują ze sobą, dzielą
wspólny los. Tymczasem niczego takiego nie można powiedzieć o społeczeństwie naszej planety,
które raczej przypomina anonimowy tłum na jednym z wielkich lotnisk, tłum pędzących
w pośpiechu, wzajemnie obojętnych i nieznających się ludzi.
Dopiero na takim tle tym wyraziściej odczuwamy głęboki humanizm, żarliwość i nadzieję
nauki Józefa Tischnera o Ja i Innym jako podstawie ładu ludzkiego na Ziemi.
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 28/33
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 29/33
Na szczęście są dowody na jeszcze inne, znane doświadczeniu ludzkiemu postępowanie. To
dowody na współpracę – pozostałości rynków, pozostałości przystani wodnych, miejsca, gdzie
były agory i sanktuaria, gdzie ciągle są widoczne siedziby starych uniwersytetów i akademii, albo
też zachowały się ślady szlaków handlowych, takich jak Jedwabny, Bursztynowy czy Saharyjski.
Wszędzie tam ludzie spotykali się, wymieniali myśli, idee i towary, handlowali i załatwialiinteresy, zawierali przymierza i sojusze, znajdywali wspólne cele i wartości. Inny, drugi człowiek
przestawał być synonimem obcości i wrogości, zagrożenia i śmiertelnego zła. Każdy odnajdywał
w sobie samym choćby cząstkę owego Innego, wierzył w to, żył w takim przeświadczeniu.
Tak więc wspomniane trzy możliwości stały zawsze przed człowiekiem, ilekroć spotkał się
z Innym: mógł wybrać wojnę, mógł odgrodzić się murem, mógł nawiązać dialog.
Na przestrzeni historii człowiek cały czas waha się między tymi opcjami, w zależności od
sytuacji i kultury wybiera to jedną, to drugą; widzimy, że w tych wyborach jest zmienny, że nie
zawsze czuje się pewnie, nie stoi na mocnym gruncie.
Wojnę trudno usprawiedliwić; myślę, że przegrywają ją wszyscy, ponieważ jest ona porażką
istoty ludzkiej, obnaża jej niezdolność do porozumienia, do wczucia się w Innego, do dobroci
i rozumu. W tym wypadku bowiem spotkanie z Innym kończy się zawsze tragicznie, dramatem
krwi i śmierci.
Idei, która skłoniła człowieka do budowy wielkich murów i przepastnych fos, do otaczania
się nimi i odgrodzenia od innych, współcześnie nadano nazwę doktryny apartheidu. Pojęcie to
zostało niesłusznie ograniczone do polityki nieistniejącego dziś reżymu białych w Afryce
Południowej. W rzeczywistości bowiem apartheid był już praktykowany w zamierzchłych
czasach. W uproszczeniu jest to pogląd, którego zwolennicy głoszą, że każdy może żyć jak chce, byle z dala ode mnie, jeśli nie należy do mojej rasy, religii, kultury. Gdyby to jednak tylko o to
chodziło! Przecież tak naprawdę mamy tu do czynienia z doktryną o strukturalnej trwałej
nierówności dzielącej rodzaj ludzki.
W mitach wielu plemion i ludów zawarte jest przekonanie, że ludźmi jesteśmy tylko my –
członkowie naszego klanu, naszej społeczności, a Inni, wszyscy Inni, są podludźmi albo w ogóle
ludźmi nie są.
Jakże różny jest obraz tegoż Innego w epoce wierzeń antropomorficznych, to znaczy takich,
których bogowie mogli przyjmować ludzką postać i zachowywać się jak ludzie. Nigdy bowiem
wówczas nie było wiadome, czy ten zbliżający się oto wędrowiec, podróżny, przybysz to
człowiek czy bóg do człowieka podobny. Ta niepewność, ta intrygująca ambiwalencja jest
jednym ze źródeł kultury gościnności, zalecającej okazanie wszelkiej życzliwości przybyłemu.
Pisze o tym Cyprian Norwid, zastanawiając się w swoim wstępie do Odysei nad przyczynami
gościnności, z jaką Odyseusz spotykał się w swojej drodze powrotnej do Itaki.
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 30/33
Tam w każdym nędzarzu i tułaczu obcym – zauważa autor Promethidiona – podejrzewano
naprzód, czy on nie jest z Boga? (...) Nie można było ugościć nikogo, zapytując naprzód: kto jest
przychodzień? – ale dopiero skoro się w nim uszanowało boskość, zestępowało się do ludzkich
pytań, i to się nazywało gościnnością, a zaliczało ją dlatego właśnie między nabożne praktyki
i cnoty. Jakiegoś „ostatniego człowieka” nie było u Greków Homera! – zawsze on był pierwszymto jest boskim.
W takim, przytoczonym przez Norwida, greckim rozumieniu kultury rzeczy ujawniają swoje
nowe, przychylne człowiekowi znaczenia. Drzwi i bramy służą nie tylko do zamykania się przed
Innym – mogą także otwierać się przed nim, zapraszać w gościnę. Droga nie musi służyć wrażym
armiom, może być też traktem, którym idzie do nas, ubrany w strój pielgrzyma, któryś z bogów.
Dzięki takim interpretacjom znaczeń zaczynamy obracać się w świecie nie tylko bogatszym
i różnorodniejszym, ale również bardziej nam życzliwym, w świecie, w którym sami będziemy
chcieli spotkać się z Innym.
Spotkanie z Innym Emmanuel Lévinas nazywa „wydarzeniem”, nawet – „wydarzeniem
fundamentalnym”; to najważniejsze doświadczenie, najdalej sięgający horyzont przeżycia.
Lévinas, jak wiemy, należy do grona filozofów dialogików, takich jak Martin Buber, Ferdinand
Ebner czy Gabriel Marcel (później do grona tego dołączył i Józef Tischner); rozwinęli oni ideę
Innego – jako bytu jedynego i niepowtarzalnego – w mniej lub bardziej pośredniej opozycji do
dwóch fenomenów, które pojawiły się w XX wieku, a którymi były: narodziny znoszącego
odrębność jednostki społeczeństwa masowego i ekspansja niszczycielskich ideologii
totalitarnych. Filozofowie ci starali się ocalić największą dla nich wartość – jednostkę ludzką:mnie, ciebie, Innego, Innych – od niwelującego wszelką tożsamość człowieka działania mas
i totalitaryzmu (stąd upowszechnili oni pojęcie Innego dla podkreślenia różnicy między jednym
człowiekiem a drugim, różnicy niewymienialnych i niezastępowalnych cech).
Jeśli chodzi o stosunek do Innego i Innych, filozofowie ci odrzucali drogę wojny jako
prowadzącą do zagłady, krytykowali postawę obojętności i odgradzania się murem, a zamiast
tego głosili potrzebę, więcej – etyczny obowiązek zbliżenia, otwartości i życzliwości.
W kręgu takiej właśnie myśli i przekonań, podobnego typu poszukiwań i refleksji, podobnej
postawy rodzi się i rozwija wielkie dzieło badawcze słuchacza, a potem doktora filozofii
Uniwersytetu Jagiellońskiego, członka PAU – Bronisława Malinowskiego.
Problemem Malinowskiego było: jak zbliżyć się do Innego, jeśli to nie jest istota wyłącznie
abstrakcyjna, ale konkretny człowiek należący do odmiennej rasy, mający swoje własne, różne
od naszych wierzenia i wartości, własną kulturę i obyczaje?
Zwróćmy uwagę, że pojęcie „Inny” jest najczęściej określane z punktu widzenia białego,
Europejczyka. Dziś jednak idę przez wieś w górach Etiopii, biegnie za mną gromada dzieci
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 31/33
pokazujących mnie palcem, rozbawionych i wołających: Ferenczi! Ferenczi! To znaczy właśnie –
obcy, inny. Bo to ja dla nich jestem Inny.
W tym sensie wszyscy jedziemy na tym samym wozie. Wszyscy mieszkańcy naszej planety
jesteśmy Inni wobec Innych – ja wobec nich, oni wobec mnie.
W epoce Malinowskiego i w wiekach ją poprzedzających biały człowiek, Europejczyk,wyprawia się poza swój kontynent niemal wyłącznie w celach zdobywczych – aby opanować
nowe ziemie, zdobyć niewolnika, handlować czy nawracać. Często są to ekspedycje niesłychanie
krwawe – podbój Ameryk przez ludzi Kolumba, a potem białych osadników, podbój Afryki,
Azji, Australii.
Malinowski wyprawia się na wyspy Pacyfiku w odmiennym celu – chce Innego poznać.
Poznać jego sąsiadów, zwyczaje i język, zobaczyć, jak żyje. Chce zobaczyć i doświadczyć tego
sam, osobiście, doświadczyć, żeby później – zaświadczyć.
Tak, zdawałoby się, oczywisty, projekt Malinowskiego okazuje się jednak rewolucyjny,
światoburczy. Obnaża on bowiem występującą w różnym, co prawda, stopniu słabość czy może
po prostu – cechę każdej kultury, polegającą na tym, że jedna kultura ma trudności w rozumieniu
innej, że te trudności mają ludzie do owych kultur przynależni. Ich uczestnicy i nosiciele.
Mianowicie, autor Ogrodów koralowych stwierdza po przybyciu na teren swoich badań –
Wyspy Trobrianda – że mieszkający tam latami biali nie tylko nic nie wiedzą o miejscowej
ludności i jej kulturze, ale mają o niej zupełnie fałszywe, nacechowane pogardą i arogancją
wyobrażenia.
I sam, na przekór wszelkim zwyczajom kolonialnym, rozbija namiot w środku jednej
z tutejszych wiosek i zamieszkuje z miejscową ludnością. To, co przeżyje, nie będziedoświadczeniem łatwym. W swoim zachowanym Dzienniku coraz to wspomina o swoich
kłopotach, złych nastrojach, załamaniu, nawet depresji.
Za wyrwanie ze swojej kultury płaci się wysoką cenę. Dlatego tak ważne jest posiadanie
własnej, wyraźnej tożsamości, poczucie jej siły, wartości i dojrzałości. Tylko wówczas człowiek
może śmiało konfrontować się z inną kulturą. W przeciwnym wypadku będzie chować się
w swojej kryjówce, bojaźliwie odgradzać od innych. Tym bardziej, że Inny to zwierciadło,
w którym się przeglądam czy – w którym jestem oglądany, to lustro, które mnie demaskuje
i obnaża, a tego wolelibyśmy jednak uniknąć.
Jest interesujące, że kiedy w rodzimej Europie Malinowskiego toczy się I wojna światowa,
młody antropolog skupia się na badaniach kultury wymiany, kontaktów i wspólnych obrządków
wśród mieszkańców Wysp Trobrianda, czemu poświęci swoje wspaniałe dzieło Argonauci
Zachodniego Pacyfiku, i sformułuje ważną, a tak rzadko przestrzeganą przez innych tezę: że „aby
o czymś sądzić, trzeba tam być”. Z drugą jeszcze tezą, na owe czasy niesłychanie śmiałą,
występuje wychowanek Uniwersytetu Jagiellońskiego, a mianowicie, że nie ma kultur wyższych
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 32/33
i niższych – są tylko kultury różne, w odmienny sposób zaspokajające potrzeby i oczekiwania jej
uczestników. Dla niego inny człowiek, z innej rasy i kultury, jest przecież osobą, której
zachowanie, jednako jak każdego z nas, cechuje godność, szacunek dla uznawanych wartości,
poszanowanie tradycji i obyczaju.
Jeśli Malinowski rozpoczynał pracę w momencie narodzin społeczeństwa masowego, to dziśżyjemy w okresie przechodzenia od tegoż społeczeństwa masowego do nowego – planetarnego.
Wiele temu sprzyja: rewolucja elektroniczna, niebywały rozwój wszelkiej komunikacji, wielkie
ułatwienia w łączności i przemieszczaniu się, a także – i w związku z tym – przeobrażenia
zachodzące w świadomości najmłodszych pokoleń i w szeroko rozumianej kulturze.
Jak to zmieni stosunek nas – ludzi z jednej kultury – do ludzi z innej kultury czy innych
kultur? Jak to wpłynie na relację Ja-Inny w obrębie mojej kultury i poza nią? Bardzo trudno
odpowiedzieć na to w sposób jednoznaczny i ostateczny, jako że chodzi o proces, który trwa
i w którym my sami – bez szansy na umożliwiający refleksję dystans – jesteśmy zanurzeni.
Lévinas rozważał relację Ja-Inny w obrębie jednej, historycznie i rasowo jednolitej
cywilizacji. Malinowski badał plemiona melanezyjskie w czasie, kiedy zachowywały jeszcze stan
pierwotny, nienaruszony wpływami zachodniej technologii, organizacji i rynku.
Dzisiaj jednak coraz rzadziej jest to możliwe. Kultura staje się bardziej i bardziej
hybrydyczna, heterogeniczna. Niedawno w Dubaju widziałem zdumiewające zjawisko. Brzegiem
morza szła dziewczyna, z pewnością muzułmanka. Ubrana była w obcisłe dżinsy i opiętą
bluzeczkę, a jednocześnie jej głowę, samą tylko głowę, zakrywał ciemny czador tak purytańsko
szczelny, że nawet oczu nie było widać.
Dzisiaj są już całe szkoły w filozofii, antropologii, krytyce literackiej, które temu procesowihybrydyzacji, łączenia i kulturowego przetwarzania poświęcają główną uwagę. Proces ten trwa
zwłaszcza w tych regionach, gdzie granice państw były granicami różnych kultur (na przykład
granica amerykańsko-meksykańska), a także w gigantycznych megamiastach (jak Sâo Paulo,
Nowy Jork czy Singapur), w których miesza się ludność, reprezentująca kultury i rasy
najprzeróżniejsze. Zresztą mówimy dziś, że świat zrobił się wieloetniczny i wielokulturowy nie
dlatego, żeby tych społeczności i kultur było więcej niż kiedyś, lecz że one mówią coraz
pełniejszym głosem, coraz bardziej samodzielnym i zdecydowanym, domagając się akceptacji,
uznania i miejsca przy okrągłym stole narodów.
Prawdziwe wyzwanie naszego czasu, spotkanie z nowym Innym, Innym rasowo i kulturowo,
bierze się także i z szerszego kontekstu historycznego. Mianowicie – druga połowa XX wieku to
lata, w których dwie trzecie ludności świata wyzwala się z zależności kolonialnej i staje się
obywatelami swoich, przynajmniej nominalnie, niepodległych państw. Stopniowo ludzie ci
zaczynają odnajdywać swoją własną przeszłość, mity i korzenie, swoją historię, poczucie
tożsamości i, oczywiście, dumy z tego płynącej. Zaczynają czuć się sobą, gospodarzami
8/9/2019 Ten Inny - Ryszard Kapuscinski
http://slidepdf.com/reader/full/ten-inny-ryszard-kapuscinski 33/33
i sternikami swojego losu, z nienawiścią patrząc na wszelkie próby traktowania ich wyłącznie
przedmiotowo, jako statystów, jako tło, jako ofiary i bierne obiekty dominacji.
Dziś nasza planeta, zamieszkana wiekami przez wąskie grono wolnych i szerokie rzesze
zniewolonych, zapełnia się coraz większą liczbą narodów i społeczności o rosnącym poczuciu
znaczenia własnej, odrębnej wartości.Proces ten przebiega często wśród ogromnych trudności, konfliktów i dramatów.
Być może zmierzamy w stronę świata tak zupełnie nowego i odmiennego, że dotychczasowe
doświadczenia historii okażą się niewystarczające, aby go pojąć i móc się w nim poruszać.
W każdym razie świat, w który wchodzimy, jest Planetą Wielkiej Szansy, ale nie szansy
bezwarunkowej, lecz otwartej tylko dla traktujących swoje zadania serio, dających tym dowód,
że siebie samych traktują serio. Jest to świat, który potencjalnie wiele daje, ale i wiele wymaga,
w którym próba łatwego chodzenia na skróty jest często drogą donikąd. Będziemy w nim ciągle
spotykać nowego Innego, który powoli zacznie wyłaniać się z chaosu i zamętu współczesności.
Możliwe, że ten Inny zrodzi się ze spotkania dwóch przeciwstawnych nurtów tworzących kulturę
współczesnego świata – z nurtu globalizującego naszą rzeczywistość i z drugiego,
zachowującego nasze odmienności, nasze różnice, naszą niepowtarzalność. Że będzie ich płodem
i spadkobiercą. I dlatego winniśmy szukać z nim dialogu i porozumienia. Doświadczenie
przebywania latami wśród dalekich Innych uczy mnie, że tylko życzliwość do drugiej istoty jest
tą postawą, która może poruszyć w niej strunę człowieczeństwa.Kim będzie ten nowy Inny? Jak
będzie wyglądać nasze spodlanie? Co sobie powiemy? I w jakim języku? Czy potrafimy
wysłuchać się nawzajem? Nawzajem się zrozumieć? Czy razem zechcemy odwołać się do tego,
co – jak mówi Conrad – „przemawia do naszej zdolności doświadczania zachwytu i podziwu, dowyczucia tajemnicy otaczającej życie, do naszego poczucia litości, piękna i bólu, do utajonej
łączności z całym światem – i do subtelnego, ale niezwyciężonego przeświadczenia
o solidarności, która zespala w jedno samotność nieprzeliczonych serc ludzkich, do wspólnoty
w marzeniach, radościach, troskach, dążeniach, złudzeniach, nadziei, lęku, która wiąże człowieka
z człowiekiem, która łączy całą ludzkość – umarłych z żywymi, a żywych z jeszcze nie
narodzonymi”.