Post on 23-Mar-2016
description
W marcu odbył się Wojewódzki Konkurs Przedmiotowy z geografii. Wśród najlepszych znalazł się szes-nastoletni Michał Kuchmacz, uczeń Niepublicznego Gimnazjum nr 1 w Sosnowcu, który zdobył maksy-malną ilość punktów.
Zdobył tytuł laureata. W konkur-sie brali udział nie tylko mieszkańcy tego miasta, ale także całego woje-wództwa śląskiego. Skąd wzięła się taka pasja w głowie gimnazjalisty?
- Pierwszy raz zainteresowałem się geografią, kiedy byłem w pierwszej klasie podstawówki. Zawsze interesowały mnie podróże, a mia-łem okazje spędzać ciekawe waka-cje w różnych miejscach świata. Gdy jadę do jakiegoś kraju, wcze-śniej czytam nieco o jego kulturze i elementach związanych z geografią. To powiązane było także z zainte-resowaniem sportem, ponieważ jako małe dziecko, oglądając jakiś mecz czy inne zawody sportowe, intere-sował mnie kraj pochodzenia zawod-ników. Lokalizowałem go wtedy i zapamiętywałem jego stolicę. Może
dlatego, już jako dziewięciolatek, zna-łem większość krajów i ich stolice -mówi Michał.
(zdjęcie i fragmenty artykułu: „Twoje Zagłębie” nr 12/2011; czytaj więcej: s.3).
Blogi—konkurs dla zgranych i wytrzymałych.
W lutym ogłoszono konkurs na klasowe blogi. Rywalizo-wały klasy: 6 SP, 1-3 NG, 1-2 MNLO.
Już na samym początku konkurs wyłonił liderów, którzy osiągnęli szczyt nie z powodu wyszukanych lay-outów, czy innych cyfro-wych bajerów, ale dzięki zgraniu ekipy, która w two-rzeniu brała udział. Klasa 3
NG doskonale podzieliła między siebie zadania. Z kolei klasa I NG wpadła na pomysł, by czytelników przenieść do średniowiecza i konsekwentnie używała w notkach archaizmów, nazy-wała też poszczególnych członków klasy szczególny-mi określeniami, co w cało-ści przypominało rozgrywkę RPG. Klasa trzecia, póź-niejszy zwycięzca, postawi-
ła na interakcję. Zaplano-wali cykliczne dokarmianie nauczycieli, co nie każde-mu wyszło na zdrowie, cze-go dowiedział się nasz wścibski reporter.
Inne klasy, szczególnie licealne, próbowały zaszo-kować początkowo pomy-słem, lecz niestety … czy-
taj dalej, s. 2.
CZERWIEC 2011
ROK 1, NUMER 3
Ważne tematy:
Kim jest olimpijczyk?
Wielka magia jest
wśród nas
Blogi - konkurs nad-
zwyczajny
W tym numerze:
Sylwetka zwycięzcy 1,3
Blogi klasowe 1,2
Inkwizycja 2
Czarownice — cieka-wostki
4
Zielona szkoła — ma-giczny dzień
5
Słowiańskie pozostałości - Wielkanoc
6
Wiedźmin 7
Szum medialny 8
Czarownice - nieszczęśli-we kobiety
9
Człowiek wobec losu -
Marta Zagórska 10
Redakcja gazetki: D. Kłuciński, M. Muszak, S. Stelmach, O. Duda, Z. Cabaj, A.
Ginalska i wolni strzelcy.
School & Stuff
Gorący temat
Gazetka szkolna Niepublicznego
Gimnazjum nr 1 w Sosnowcu
Sylwetka zwycięzcy !
Giordano Bruno (ur. w styczniu 1548 w Noli, zm. 17 lutego
1600 w Rzymie).
Najbardziej poru-sza mnie historia
Griordano Bruno.
Giordano Philippo Bruno
jak to przedstawiają hi-
storycy i badacze jego
świątobliwego życiorysu w
sumie poniósł śmierć mę-
czeńską za to, że nauczał,
iż:
1. Nieskończonej przyczy-
nie odpowiada nieskończo-
ny skutek
2. Nic nie powstaje i nie
ginie wedle substancji
3. Ziemia się porusza w
kosmosie
4. Ciała niebieskie to w
swej istocie anioły
5. Ziemia posiada zmysło-
wą i rozumną duszę
6. Dusza nie jest formą
ciała
7. Indywidualna wieczność
duszy ludzkiej ‘a parte
post’
8. Wieczność „a parte
post’ dwóch prazasad:
anima mundi i materia pri-
ma.
Tych dwóch ostatnich
nawet nie bardzo bronił,
tylko się nad nimi zastana-
wiał.
Podczas swej wędrówki Bruno był profesorem w Tuluzie, Awinionie, a w Paryżu przedstawiono go Henrykowi III, którego — tak jak papieża wcześniej
— nauczał mnemotechniki. Swe największe dzieła napi-sał Bruno w Londynie, do którego udał się w 1583 roku. Jednakże w roku 15-85 myśliciel wrócił na kon-tynent i przez Nadrenię, W i t t em be r gę , P r a gę i Frankfurt, gdzie opubliko-wał trzy wielkie poematy kosmologiczne, trafił do Włoch. W Wenecji nauczał po raz kolejny mnemotech-
niki patrycjusza Moceniga, który zadenuncjował go jednak i Bruno wpadł w ręce inkwizycji i stanął
przed sądem w Wenecji. Wytoczono mu proces o herezję, stwierdzając błędność jego teorii o wielości systemów sło-necznych i nieskończoności świata. Bruno odwołał swe teorie i przyznał się do błę-du.
Któż nie przyznałby się do najwymyślniejszych zarzu-tów, gdyby podczas prze-słuchania zastosowano taką na przykład „Kołyskę Juda-sza”: ofiara zawieszona w uprzęży pod sufitem była powoli opuszczana kro-czem na pokrytą metalem, ostrą piramidę. Kat mógł zrzucać ofiarę z wielką szybkością w dół.
Strach, presja podburzone-go tłumu, operowanie uni-wersalnymi zestawami przemówień, plastyczne obrazy kar piekielnych, kontrastowe do wizji przy-szłej szczęśliwości cieszyli się poparciem społecznym. Na równi z grupami prze-ciwników: gnostykami kata-rami, czy dulcynianami. @ Paula
MAGIA I MEDIA
Blogi klasowe (c.d.)
Inkwizycja — medium grasujące na niewiedzy i strachu
Katarzy wydaleni
z Carcassonne w 1209 r.
Str. 2 SCHOOL & STUFF
Blog (ang. web log -
dziennik sieciowy) — ro-
dzaj strony internetowej
zawierającej odrębne,
samodzielne, uporządko-
wane chronologicznie
wpisy, których twórcą
jest właściciel bloga.
Blogi umożliwiają zazwy-
czaj archiwizację oraz
kategoryzację i tagowa-
nie wpisów, a także ko-
mentowanie notatek
przez czytelników danego
dziennika sieciowego.
Ogół blogów traktowany
jako medium komunika-
cyjne nosi nazwę blogos-
fery.
...nie wytrzymały presji konkurencji. Klasy trzecia i pierwsza postawiły
przede wszystkim na współpracę, zgranie i odpowiedzialność. Potraktowali
bloga jako dobro wspólne. Trzecioklasiści wyeksponowali swoje… tak, tak,
lenistwo. Trochę przewrotny pomysł,
gdyż każda osoba z tej klasy pisała
raporty tygodniowe, pisała notki te-
matyczne, gotowała, karmiła nauczy-
cieli, oceniała gry, pisała recenzje
książek i filmów… Z kolei zdobywcy
drugiego miejsca, pierwsza NG —
chociaż wszystko ich różni, odznacza-
ją się ogromną spontanicznością. Taki
też był ich blog — całkowicie nie-z-tej-ziemi. Klasę nazwali wioską, każ-
dej osobie przydzielili funkcję (mag, rycerz, księżniczka, wiedźma, driada
itp.), a potem zabawiali się w przekształcanie realności w mistyczne śre-
dniowiecze. Wyszło niesamowicie, sami sprawdźcie. III NG: http://
dilln.blogspot.com/ . I NG: http://mieszkancyszklanejgory.blog.pl/ . @ Ada
ROK 1, NUMER 3 Str. 3
Cennej pomocy udzieliła mi pani
mer Barbara Ruszniak - mówi fi-
nalista. Zdaniem Michała, najtrud-
niejsze było pytanie o pierwszy w
Polsce ośrodek kultu Matki Bo-
skiej Fatimskiej. Mimo trudności,
laureat odpowiedź znał. Dzięki
geograficznej pasji, gimnazjalista
został zwolniony z części mate-
matyczno-przyrodniczej egzami-
nu końcowego po gimnazjum.
Jednak najważniejszy w życiu Mi-
chała jest tenis, który uprawia
również z dużymi sukcesami.
- W tenisa gram od 9. roku życia.
Cała przygoda z tym sportem za-
częła się, gdy dostałem od dziad-
ków rakietę tenisową jako pre-
zent na I Komunię Świętą - mówi
Michał.
Jego największymi sukcesami są:
wicemistrzostwo Śląska w singlu i
mistrzostwo Śląska w deblu. Ak-
tualnie w ogólnopolskiej klasyfika-
cji kadetów jest na 39. pozycji.
Niestety, jako miejsce treningów
wybrał miejscowości poza So-
snowcem.
- Trenuję w Bytomiu, Katowicach
i Chorzowie, ponieważ obecnie w
naszym mieście nie ma ośrodka
tenisowego z prawdziwego zda-
rzenia, choć był już kilkakrotnie
obiecywany -dodaje z żalem.
Michał wiąże swoją przyszłość z
zawodem trenera. Nie ma złu-
dzeń, jeśli chciałby się poświęcić
całkowicie pasji sportowej,
musiałby zrezygnować z na-
uki, chodzenia do ,. Przejść
na tryb nauczania indywidu-
alnego, czego nie chce.
Jak zatem połączyć dwie
pasje? Dla wielu osób jest
to" rzecz niemożliwa. Michał
ma jednak receptę:
Uważam, że można połączyć
nawet kilka pasji i mieć dobre
wyniki w kilku dziedzinach.
Sport wcale nie musi prze-
szkadzać nauce, i odwrotnie.
Jednak, aby coś osiągnąć,
trzeba się temu poświęcić i
ciężko pracować.
Mimo wielu zajęć, Michał nie
traci kontaktu z klasą. Dziel-
nie pracował na sukces kole-
gów w konkursie na szkolne-
go bloga. W jego przypadku
sprawdza się powiedzenie:
„ C hcieć, to móc.”
@Dominik, Maciek
Czy wiesz że….?
Objawy uzależnienia od komór-
ki: używanie telefonu nie jest kie-rowane koniecznością, lecz czynni-kami natury społecznej i emocjonal-nej; telefon staje się pośrednikiem w kontaktach z innymi; odczucie ciągłej konieczności komunikowania się z kimś; usprawiedliwianie swo-jego zachowania wygodą i bezpie-czeństwem; silna potrzeba przyna-leżności do grupy i zdobycia jej uznania.
...Sylwetka zwycięzcy (c.d.)
ROTFL: niektóre badania
dowiodły szkodliwość
telefonów komórkowych,
które mogą zwiększyć ryzyko
zachorowania na raka mózgu.
Ledy GaGa tak przeraziła się
tymi doniesieniami, że jeden z
jej asystentów musi być
pośrednikiem we wszystkich
jej rozmowach przez komórkę.
Uzależnieni od
kontaktu: do rzadkich objawów należą: nuda, smutek, brak ape-tytu czy odmowa podejmowania współżycia seksu-alnego.
Nomofobia (ang. no-mobile-phone-phobia). Dolegliwość ta objawia się zdenerwowaniem w sytuacji braku możli-
wości skorzystania z telefonu komórkowe-go. Czy kiedy tracisz zasięg lub rozładuje się bateria, to nie czu-jesz się choć trochę
nieswojo?
Najwięcej kar na
czarownicach wyko-
nywano pomiędzy 15.
-17. wiekiem.
Wierzono że czarowni-
ce są źródłem wielu
problemów takich jak:
dżuma, śmierci innych
ludzi, bezpłodność lu-
dzi i zwierząt. Cza-
rownice były często źle
traktowane przez lud-
ność, były przez nich
sądzone, a niekiedy
zmuszane do cierpienia
a nawet skazywane na
śmierci.
Jednymi z najstrasz-
niejszych czarownic
były czarownice z
Salem (miejscowości
położonej na terenie
USA).
Czarownice z Salem
to grupa 80 kobiet i
mężczyzn osądzonych
o czarnoksięstwo w
roku pańskim 1692 w
Salem Village i Salem
Town w Nowej Anglii.
Rezultatem tej sprawy
była egzekucja 13
kobiet i 7 mężczyzn.
Ludzie uważali że
czarownice
są opętane, dotyczyło
to przeważnie młode
kobiety. Czarownice
często torturowano;
najgorszą torturą było
duszenie, a potem spa-
lanie czarownic bądź
palenie żywcem. W Sa-
lem między 10 czerwca
i 19 października 1692
roku powieszono na
szubienicy 19 osób ( w
tym starsze i młodsze
kobiety oraz pastora).
Torquemada to Hisz-
pański duchowy domini-
kanin, który żył w la-
tach 1420-1498. Był
odpowiedzialny za naj-
większe procesy o cza-
ry w Europie jako gene-
ralny inkwizytor
( p o t o c z n a n a z w a
ś l e d c z e g o -
sądowniczego powoły-
wanego w kościele ka-
tolickim w 18. wieku
do tropienia, nawraca-
nia i karania herety-
ków).
Torquemada działał w
Walencji, Aragonii i
Kastyli, doradca Izabeli
I i Ferdynanda II .
@Dominik
lem”. Ta grupa jest jedną z bardziej zna-
nych grup czarownic. Było w tej grupie 80
osób i zginęło 13 kobiet i 7 mężczyzn,
przez wyrok w 1692 roku.
Czarownice przechodziły różne tortury
aby przyznały się do dokonywania tych
czynów. Było wiele rodzajów tortur: tor-
tury na stołku z wodą, łamanie kości, bu-
ty z kolcami, łoże z kolcami i inne.
Czarownice, które były osądzone były pa-
lone na stosie. Postępowano tak głównie w
krajach zachodniej
europy. Najwięcej
było takich kar w
Czarownice z Salem
Cza-row
-ni-ce?
Czarownice były
kobietami podej-
rzewanymi o magię
i wyznawały kult
szatana. Kościół
był przeciwny he-
rezji tych kobiet i
każdą z nich palo-
no na stosie, po
udowodnieniu do-
wodów przeciwko
niej.
Była grupa cza-
rownic zwanych
„Czarownice z Sa-
Str. 4 SCHOOL & STUFF
Tomás de Torquemada (ur. w 1420 w Valladolid, zm. 16 września 1498 w Ávila) – hiszpański duchowny, dominikanin.
ROK 1, NUMER 3 Str. 5
Hiszpanii i Niemczech. Papież i kościół decydował o tym wszyst-
kim i był przeciwny czarownikom i herezji. W Średniowieczu re-
ligia była najważniejsza a ci, którzy ją łamali byli karani. @ Zuza
zachwycając się poro-
stami, mchem i rozma-
wiając o robakach w
mięsie dzika. Idąc nie-
przerwanie kwadrans,
zobaczyliśmy skarpę,
gdzie spotkało nas pre-
ludium sztormu.
Jednak my, nie prze-
czuwając jeszcze praw-
dziwej burzy, delekto-
waliśmy się falami tkli-
wie muskającymi nasze
nożne receptory, od-
czuwaliśmy potęgę ży-
wiołu Sorephena.
Nasz odpoczynek jed-
nak szybko przerwała
burza przesuwana
przez masę obłoczków
rodem ze słowiańskich
legend. Biegiem ruszy-
liśmy do upatrzonej
enklawy pod schodami
na plaży. Niestety, ten
azyl okazał się niewy-
starczający, by uchro-
nić się przed gniewem
Monwego i Ulmego.
Szczęśliwi i mokrzy
zaczęliśmy nasz powrót
przez dziedzinę Quen-
dich — lasy.
Mniej więcej po 13 mi-
nutach marszu, będąc w
apogeum szczęścia,
rozśpiewałem się kako-
fonicznie zawodząc
takie przeboje, jak:
„Zegarmistrz Światła”,
w wersji Closterkeller,,
czy „Zamigotał świat”
Varius Manx. Przeważa-
ły jednak piosenki Baj-
mu, m.in.. „Po prostu
stało się”, „Złoty
deszcz”, „Żal prostych
słów”, „Co mi, Panie,
dasz”, i „Józek, nie da-
ruję ci tej nocy”..
Już całkowicie mokrzy
doszliśmy do hotelu,
wychwalając Sylonnę —
naturę za rozrywkę,
jaką nam sprawiła desz-
czem.
Piotr Sidorowicz, I NG,
08.06.2011r.
Mieliśmy wyjść spod
naszego hotelu o 15-
15:30. W wyniku guz-
dralstwa naszych ko-
legów wyszliśmy jed-
nak o 15:45. Naszym
celem było wybadanie
nowej ścieżki nad mo-
rze. Na początku skrę-
ciliśmy w lewo ulicą Bał-
tycką, oddalając się
tym samym od centrum
Rowów.
Po kilku krokach chod-
nikiem poczuliśmy, że
dopada na nas fala opa-
dów atmosferycznych w
postaci skumulowanych
salw kropli tlenku wodo-
ru. Schowaliśmy się
więc pod drzewem i
przeczekaliśmy pierw-
szy najazd.
Powoli w części naszej
klasy zaczęły budzić się
hormony szczęścia. Po
chwili deszcz ustał i
gdy za nami zniknęły
wszelkie zabudowania,
skręciliśmy w pierwszą
lepszą ścieżkę do lasu.
Po 15 minutach marszu
doszliśmy do uschniętej
sosny, na którą z rado-
ścią wspinałem się ja,
potem wcisnęły się Ka-
sia i Paulina. Następnie
kontynuowaliśmy marsz,
przesuwaliśmy nasze
odnóża w stronę morza
Noc, klan Latimerii.
Zielona szkoła — magiczny dzień !
Począwszy od równonocy wiosennej (21 marca) do przesilenia letniego (24 czerwca) w obrzędowym sło-wiańskim kalendarzu pogańskim następował czas wielkich zmian. Oparcie kalendarza na cyklicznych zjawi-skach przyrody i kulturze agrarnej przynosiło czas zwycięstwa życia nad śmiercią oraz początek cyklu wegetacyj-
nego, którym poświęcano wiele mniejszych oraz bardzo ważnych świąt.
Między tymi wyznaczonymi ramami znalazła się z czasem chrześcijańska Wielkanoc. Treść chrześcijańska obro-sła wieloma starszymi, symbolicznymi aspektami: oczyszczenie (woda, ogień), źródła życia i zmartwychwstania (jajko), urodzaju. Wszystkie te symbole są uniwersalne, więc można dopatrywać się w nich starszych pokładów
wierzeń, które zaadaptowano do chrześcijańskich obrzędów. Jednak droga starszych elementów na grunt chrze-ścijański jak zwykle pozostaje niejasna. Wiadomo z pewnością, że czerpane były ze wspomnianego okresu.
Wzmożona aktywność demonów w tym okresie kształtowała niektóre obrzędy. W tym jednak przypadku, w odróżnieniu od bożonarodzeniowych zakazów tkania i szycia - wykonywania czynności właściwych złym mocom, w okresie wielkanocnym te można było wykonywać, a wspomniany czas sprzyjał nawiązywaniu kontaktów z demonami i pozyskiwaniu ich przychylności. Dlatego Wielkiemu Postowi i Wielkanocy towa-rzyszyło wiele ludowych zabiegów magicznych, które odpędzały złe moce lub czyniły je przychylnymi lu-
dziom. Takim symbolem była także palemka wielkanocna.
W Niedzielę Palmową zwaną czasem „wierzbną” święcono palemki, które wykonywano z gałązek wierzbowych z dodatkami bukszpanu, borówki. Poświęcona palemka służyła jako "różdżka", którą odpędzano złe moce. Kładzio-no ją w progu domostwa, obnoszono po gospodarstwie, smagano się nią symbolicznie. Według wierzeń ludowych
połknięcie bazi z palemki zapewniało odporność na bóle głowy.
Z wielkotygodniowych obrzędów ludowych warto wspomnieć chociażby o urządzaniu pogrzebu żuru i śledzia. Symboliczne zakopanie lub powieszenie na drzewie pokarmów miało okazać ich słabość (w relacji do mięsa, któ-rego nie spożywano w Wielkim Poście) i symbolicznie podkreślić ich odejście po sześciotygodniowym panowaniu
na stołach.
Jedną z naszych tradycji wielkanocnych jest święcenie pokarmów. Niestety ma ono niejasną genezę. Wia-domo, że istniało już w średniowieczu i początkowo kapłan obchodził gospodarstwa i święcił pokarmy na
stołach, potem wszystko nieco się zmieniło i dziś to wierni przynoszą pokarmy do kościoła.
Wielkanoc obfituje w wiele symboli. Podstawowym (i może najważniejszym) jest jako. Symbol początku i źródła życia oraz jego odradzania się ma swój związek z mitem o kosmicznym jaju. Mit ten jest dość uniwersalnym prze-słaniem o początkach świata - jaju, z którego powstał świat. Do tradycji chrześcijańskiej wszedł więc i symbol jaja
jako Chrystusa zmartwychwstałego, który, jak mówi XIX-wieczny zapis, "wstał z grobu jak z jaja kurczę".
Pisanki i ogólnie malowanie jaj ma niejasny sens. Można wyprowadzać go z hipotezy o konieczności jego malowa-nia (zdobienia) jako warunku utrzymywania istnienia świata.
Również Śmigus-Dyngus znany jest jako stary zwyczaj, choć kiedyś w trochę zmienionej postaci. Dyngusowanie znane było jako stary sposób wymuszania datków w okresie wielkanocnym (najczęściej w postaci jaj) pod groźbą
przymusowej kąpieli. Śmigus polegał zaś na smaganiu, uderzaniu gałązkami wierzbowymi. Jak każe ludowa trady-cja, dziewczęta padały "ofiarą" smagania, ale także to one dopadały chłopców mając gałązki w rękach. I smaganie gałązkami, i polewanie wodą (czyli Śmigus i Dyngus) połączyły się tworząc powszechny zwyczaj oblewania wodą w Poniedziałek Wielkanocny. Niegdyś znano też kombinację obydwu zabiegów (oblewania wodą i "suszenia" ga-
łązką). Obecny tu jest również symbol oczyszczenia czyli woda.
Wielkanoc to symbol zwycięstwa życia nad śmiercią. Warto więc w tym miejscu wspomnieć jeszcze o wal-
ce życia i śmierci.
Pierwszym takim prastarym symbolem jest topienie Marzanny - mitycznego symbolu śmierci (rdzeń "*mor-" wska-zujący na śmierć). W czasach chrześcijańskich obrzęd trwał nadal, Marzannę topiono w czwartą niedzielę Wielkie-go Postu (zwaną też śmiertną lub czarną). Zabieg ten miał symbolicznie zakończyć stary porządek i wprowadzić
nowy (wiosenny, gospodarski, dający nowe życie, urodzaj). Marzannę uroczyście wynoszono poza obręb wsi, pa-lono i płonącą topiono.
Także pierwsza wiosenna burza ma w sobie mitologiczny charakter. Oznaczała walkę ciemności i światła. Odwieczna mityczna walka bóstwa piorunowego z antagonistycznym bóstwem śmierci (czyli u Słowian
walka gromowładnego Peruna z Welesem) zapewniała temu pierwszemu panowanie nad światem (oczywiście na określony czas). Pierwsza wiosenna burza kończyła dominację Welesa. Do progu czasów dzisiejszych przetrwał zwyczaj symbolicznego uderzania się kamykiem (lub strzałką piorunową) w głowę
po pierwszej wiosennej burzy.
POLECANE Słowiańskie pozostałości...
Str. 6 SCHOOL & STUFF
ROK 1, NUMER 3 Str. 7
Od tamtej pory sławny Biały
Wilk zniknął bez śladu. Po kilku latach
dwóch wiedźminów: Eskel oraz Vesemir
odnalazło jego ciało. Poddali go specjal-
nej mutacji ożywiającej człowieka. Ge-
ralt zbudził się i zaczął uciekać. Brak
mu było sił i w końcu padł z nóg.
Wiedźmini zabrali go na wóz i zawieźli
do Kaer Morhen. Po przywiezieniu do
zamku Triss rzuciła mu się w ramiona.
Była taka szczęśliwa, że aż się rozpła-
kała. Na zamku Geralt poznał innych
wiedźminów, takich jak: Eskel, Vesemir,
Lambert i nowicjusz Leo. Długo ze sobą
rozmawiali. W pewnej chwili Salamandra
(grupa przestępcza) zaatakowała forte-
cę. Po odparciu przeciwnika, Wiedźmini
sprawdzali zniszczenia. Okazało się, że
ukradziono im wiedźmińskie tajemnice
potrzebne do mutacji. Zginął także Leo.
Wtedy postanowili ruszyć w cztery
strony świata w poszukiwaniu zemsty
oraz skradzionych artefaktów.
Jeżeli zaciekawiła was ta histo-
ria, polecam przeczytać książki Andrze-
ja Sapkowskiego, obejrzeć film, a na-
wet zagrać w grę.
Michał Warda
Kl.V
Wiedźmin „Zaprawdę, nie masz nic
wstrętniejszego ponad
monstra owe, naturze
przeciwne, wiedźminami
zwane, bo są to płody
plugawego czarostwa i
diabelstwa. Są to łotry
bez cnoty, sumienia i
skrupułu, istne stwory
piekielne, do zabijania
jedynie zdatne. Nie masz
dla takich jak oni między
ludźmi poczciwymi
miejsca. A owo Kaer
Morhen, gdzie ci bezecni
się gnieżdżą, gdzie
ohydnych swych praktyk
dokonują, starte być
musi z powierzchni
ziemi, a ślad po nim solą
i saletrą posypany.”
/”Krew elfów”
A. Sapowski, s. 43/
Wiedźmin filmowy (Michał Żebrowski) i cyfrowy (z gry).
Wiedźmin to wojownik walczący
z potworami. Wiedźminami stają się po-
rzucone lub porwane od rodziców dzieci.
Od maleńkiego szkolone są wysiłkowo,
żeby były bardzo silne, uczą się także
władać mieczem i magią. Chłopcy przy-
gotowywani są do roli wojownika, a
dziewczynki do roli czarodziejki. Po
przejściu treningów wysiłkowych zostają
poddani mutacjom. Mutacja daje większą
koordynację, szybsze gojenie się ran,
lepszą widoczność w ciemności oraz
większą wytrzymałość. Efektem ubocz-
nym jest jednak bezpłodność oraz brak
uczuć.
Najsłynniejszym wiedźminem
jest Geralt z Rivii zwany Białym Wil-
kiem, bohater książek Andrzeja Sap-
kowskiego. Został on poddany nowej mu-
tacji, która powiodła się w trzech
czwartych. W jej trakcie osiwiały mu
włosy, stąd nazwa Biały Wilk. Oto jego
historia. Geralt wyruszył do Nilfgaardu
żeby trochę zarobić. Poznał tam krasno-
luda Zoltana oraz czarodziejkę Triss
Merigold. Żył tam spokojnie, zarabiał
przez ubijanie monstrów, ale pewnego
dnia krasnoludy i elfy wyszły na ulice i
zaczęła się wojna o wolność nieludzi.
Geralt usłyszawszy hałas wyszedł z baru
z przyjaciółmi i zobaczył miasto płonące
w ogniu, krzyki ludzi, ulice zalane krwią
oraz nieludzi walczących z rycerzami i
zabijających cywilów. Geralt próbował
ich pogodzić, ale nagle jakiś krasnolud
„Szum medialny wokół katastrof – czy na pewno jest potrzebny i czy telewizja to na pew-
no źródło niezastąpionych informacji?” Olga Duda
Każdego roku świat nawiedzają klęski żywiołowe, katastrofy lotnicze lub inne przykre zdarzenia. Cokol-
wiek by się nie stało, efekt jest taki sam. Media wręcz szaleją, za wszelką cenę próbując nagłośnić spra-
wę. Czy jednak jest to aż tak potrzebne?
Jeśli spojrzeć na sprawę ze strony mediów, to każda tak zwana ,,katastrofa’ ’ jest wręcz nieoce-
nionym darem. Ciągłe nagłaśnianie sprawy i zamieszczanie ,,relacji z ostatniej chwili ’ ’ to najlepszy spo-
sób na zwiększenie oglądalności, a co z tym idzie – sposób na większe zarobki. Oczywiście nie ma nic
złego w powiadamianiu ludzi o tym, co dzieje się na świecie, lecz ciągły, dwudziestoczterogodzinny bełkot
na jeden temat może być dla widza dość nużący. Mimo to, stacje telewizyjne robią swoje.
Patrząc na to wszystko ze strony zwykłych ludzi ani nie będących w gronie świadków zdarzeń, ani
w gronie poszkodowanych, możemy odnieść wrażenie, że cały świat żyje nieszczęściem, a czasem nawet
śmiercią innych ludzi. W jednym miejscu ginie człowiek, by inny mógł zarobić na chleb opowiadając o jego
nieszczęściu. Wywiązuje się sytuacja dość specyficzna i nie do końca etyczna, lecz cóż może począć zwy-
kły szary obywatel?
W zupełnie innej sytuacji znajdują się same ofiary oraz ich rodziny. Tak jak w przypadku tsunami
na Haiti, cały świat nagle odwraca swój wzrok w kierunku biednej wyspy, wzrasta zainteresowa-
nie ,,poszkodowanym’ ’ krajem, a ludzie, o których prawdopodobnie w życiu nikt z nas by nie usłyszał,
nagle stają się znane na całym świecie. Akcje charytatywne ruszają z kopyta, wszyscy nagle stają się do-
brymi ludźmi, chcącymi czynić dobro. Lecz czy naprawdę? Czy to tylko społeczna propaganda? Sąsiad tak
robi, a my nie chcemy być gorsi od sąsiada. Kuzynka rzuciła jakieś hasło na urodzinach ciotki, a już cała
rodzina prześciga się w wysyłaniu SMSów czy robieniu przelewów na rzecz przeróżnych fundacji.
Owszem, taka pomoc jest zawsze potrzebna, lecz czy gdyby nie media, ktokolwiek zainteresowałby się
biednymi i zrujnowanymi nadmorskimi wioskami? Mamy też inny skutek działania mediów. Jako przykład
może posłużyć katastrofa samolotu niedaleko lotniska w Smoleńsku. To prawda, zginęły ważne osoby w
państwie, Polska znalazła się w dość trudnej sytuacji, lecz kilka miesięcy po wypadku nie tylko media, ale
i politycy wciąż nakręcają sprawę. Dla pieniędzy, dla większej popularności, po to, żeby było czym za-
pchać czas antenowy. Ciągłe powtarzanie tych samych informacji ani nie bawi widza, ani nie wnosi nicze-
go nowego w sprawie rozwikłania przyczyny katastrofy, ale mimo to ludzi to wciąż interesuje. Ludzie
chcą wiedzieć co dzieje się na wyższych szczeblach władzy, chcą poznać prawdę. Lecz czy ci, którzy tak
bombardują nas tym natłokiem informacji mówią nam cos konkretnego? Czy w każdym programie infor-
macyjnym podane są nowe i zaskakujące informacje? Tak naprawdę wciąż słyszymy jedno i to samo.
Uroczo ukrytą bajeczkę, której treść można by ująć w jednym prostym zdaniu: ,,Kochany Widzu! Apeluje-
my, byś nie opuszczał naszej stacji telewizyjnej, ponieważ mimo iż teraz nie mamy nic do powiedzenia, to
być może za chwilę jakiś polityk znów się wygłupi i wreszcie będziemy mieli nowy temat do wałkowania.
Za brak tematów nie przepraszamy, to Wasza wina”. I cóż teraz widz ma począć? Jest kilka opcji. Możemy
na przykład przeciągnąć kabel przez podwórko sąsiada i oznajmić, że przywłaszczmy sobie ten kawałek
jego ogrodu. Wtedy sąsiad powinien zadzwonić nie na policję, a do telewizji i mamy odrobinę świeżości,
lecz również możemy ponieść odpowiedzialność karną. Możemy również napisać do telewizji prosto z mo-
stu, że chcemy wiadomości, a nie ciągłego bełkotu na tematy zarówno ograne, jak i z punktu widzenia
zwykłego obywatela – nieaktualne. Tym działaniem wskóramy niewiele, a praktycznie nic. Sama autorka
przekonała się o tym, pisząc do pewnej stacji telewizyjnej z prośbą wyświetlenie pewnego koncertu w
godzinach popołudniowych. Koncertu jak nie było, tak nie ma.
POLECANE Str. 8 SCHOOL & STUFF
ROK 1, NUMER 3 Str. 9
Jeżeli parę osób podejrzewa kogoś o
uprawianie czarnej magii, od razu wła-
śnie tę osobę przesłuchiwano i pomimo
protestów torturowano ją aż się przy-
zna. Wierzono, że wiedźmy latały na
miotłach, ubierały się w czarne ubra-
nia i szpiczaste kapelusze. Tak podaje
większość źródeł.
Czarownice nie były oczywiście tylko złe. Jak w baśniach, a przy okazji w prawdziwym życiu bywają strony dobre i złe. Władców dobrej magii n a z y w a n o c z a r o d z i e j a m i (czarodziejkami).
Zgłaszano się do nich o pomoc w rozwiązaniu problemów, przewidze-nie przyszłości itp. Przykładami do-brych mocy były: egzorcyzm, kontro-lowanie myśli, telekineza (unoszenie przedmiotów za pomocą umysłu), czytanie w myślach oraz stwarzanie cudów. Posiadacze tych mocy zwykle lubowali w jasnych barwach, a ko-biety często były szczupłe, z malutki-mi skrzydełkami na plecach.
@ Sara, Emila
Czarownice, czy nieszczęśliwe kobiety?
W średniowieczu w ok 17 wieku zna-
leziono zapiska dotyczące sił nad-
ludzkich. Chodziło o władające czar-
nymi mocami kobiety zwane ówcze-
śnie czarownicami, lub o mężczyzn
czyli magów i czarnoksiężników. Lu-
dzie ci byli rzekomo wysłannikami
szatana i diabła. W Europie funkcjo-
nowały raczej jako wiedźmy. Pomoc-
nikami władców czarnej magii były
również czarne koty. Do dzisiaj poja-
wia się przesąd głoszący, że jeżeli
czarny kot przekroczy twoją drogę
pech cię będzie prześladował.
Wiedźmy i Magów skazywano na tor-
tury, gdyż myślano, że tym sposobem
można pokonać czarną magię. Topio-
no je z przywiązanym kamieniem do
nogi, zamaczano z krzesłem w wo-
dzie, palono na stosach i nie tylko. Przykładem takiego torturowania była rzekoma czarownica, Katarzyna Włodycz-kowa. W XVIII wieku stało się wiele nie-szczęść w okolicach dzisiejszej Czeladzi. Wojny ze Szwedami, ogromna powódź, nie mogły być dziełem samej natury. Osą-dzono ją o posługiwanie się czarną magią. Kobietę ścięto i spalono na stosie. Po krót-kim czasie od jej śmierci okazało się, że była niewinna. Jednakże było za późno na żal.
Malleus Maleficarum (Młot
na czarownice) to tekst na
temat magii, spisany przez
dominikańskiego
inkwizytora Heinricha
Kramera, być może we
współpracy z innym
inkwizytorem z tego zakonu
Jacobem Sprengerem. Tekst
ten został po raz pierwszy
opublikowany w 1487 i stał
się znany jako podręcznik
łowców czarownic od XV do
XVII wieku.
(c.d.) Jest jeszcze trzecie wyjście, a mianowicie możemy pogodzić się z zaistniałym stanem rzeczy, bo
jest jak jest i nie będzie inaczej. To rozwiązanie wybiera znaczna część społeczeństwa, co owocuje ta-
ką, a nie inną ramówką programów informacyjnych.
Wracając do szumu medialnego wokół katastrof. Poza tym, że wszelkie media chcą na tym za-
robić, to jednak w tych mrokach komercjalizacji tli się maleńkie światełko niesienia oświaty dla ludu.
Czy lud chce być oświecony, czy nie, to i tak takim będzie, ponieważ spiker w radiu i tak powiadomi go
o wypadku da krajowej drodze A4, a z pierwszej strony gazet krzyczeć będą ogłoszenia na temat nie-
sienia pomocy dla powodzian przez polityków. Media otaczają nas i nie ma przed nimi ucieczki, lecz
można media podzielić na te, które faktycznie wnoszą coś do naszego życia i na te, które nie wnoszą nic
i robią nam ,,papkę’ ’ z mózgu. Te pierwsze jednak są tak rzadkie, że praktycznie można je nazwać ga-
tunkiem na wymarciu. Kultura zanika wśród ciągłego wyścigu szczurów. Teraz ludzie, karmieni ciągłym
przynudzaniem mediów na wciąż te same tematy przyzwyczaili się do tego i nie chce im się walczyć o
to, by media prezentowały jaki taki poziom.
Czy media ogłupiły ludzi? Tak, to bardzo możliwe. Przeciętnego widza zaczyna bawić nawet
wciąż wałkowany raport MAKu, który samych jego twórców, Rosjan, niezbyt obchodzi. Echa klęski ży-
wiołowej na Haiti wciąż nam towarzyszą, mimo iż sprawa już dawno powinna odejść do szufladki. Tak,
to prawda, powinno nas interesować nieszczęście innych ludzi, lecz czy tak naprawdę im współczujemy,
czy może pędzeni owczym pędem robimy to, co sąsiad. Powinnyśmy się zastanowić, czy naprawdę wie-
my, co robimy, czy wiemy komu pomagamy, za czyim pośrednictwem? Czy wiemy dlaczego pomagamy?
@ Olga
GŁOSY FACHOWCÓW — „Człowiek
wobec losu” Marta Zagórska.
ZESPÓŁ REDAKCYJNY Gazetka Szkolna „School & stuff” Pracujemy w piątki (13:55 - 14: 40). W skład zespołu wchodzą: D. Kłuciński,
M. Muszak, S. Stelmach, O. Duda, Z. Cabaj, A. Ginalska i wolni strzelcy.
JESTEŚMY W
SIECI
WWW.PSP5.PL
Jesteśmy niczym trzcina powiewająca na wietrze, który pomimo naszych starań zrobi z nami
wszystko to, co chce, czy też może. Jesteśmy w pełni sił, możliwości przeciwstawić się lo-
sowi i sami pokierować własnym życiem.
Wilhelm III Orański uro-
dził się 14 listopada 1650
roku w Hadze, w Nider-
landach. Osiem dni póź-
niej jego ojciec zmarł na
ospę. Był królem wielu
krajów, rządził godnie i
sprawiedliwie. Zmarł w
dość ciekawy sposób. Pod-
czas jazdy konnej jego
koń wdepnął w kretowisko,
potknął się, a Wilhelm nie-
szczęśliwie spadł łamiąc nogę. Następstwem tego wy-
darzenia było zachorowanie na zapalenie płuc, a w koń-
cu śmierć władcy.
To wydarzenie nasuwa nam szereg
pytań na temat tego, co by było gdy-
by… Lecz o co zapytać w takich wy-
padkach, gdy nie mamy wpływu na
zdarzenie? Jak niewielka rzecz może
zmienić nie tylko nasze życie, ale
także życie przyszłych pokoleń, ludzi
znających się na „końcach świata”?
Przyjmijmy np. że ktoś wcześniej
wysypał trutkę na krety. Kretowisko nie mogło więc
powstać, dzięki czemu koń Wilhelma nie miał prawa się
potknąć, a władca umrzeć. Nie zdajemy sobie sprawy z
tego, jakie konsekwencje będą miały nasze najmniej-
sze decyzje.
Jak więc jest lepiej? Szukać odpowiedzi na pytania,
drążyć, żyć w niezgodzie z naturą, czy też może pod-
dać się woli wyższej, uznając zdarzenia za przypadek,
nie widząc w sytuacjach następujących po sobie więk-
szego sensu?
Zapewne w temacie naszej przyszłości wiele mogą nam
powiedzieć tajemnicze wróżki, które za pomocą swo-
jego „trzeciego oka” widzą przyszłe życie, jeszcze nie
utworzone związki, nienarodzone dzieci.
I bez względu na to, co byśmy robili, zdaniem wró-
żek i tak to się stanie.
Przyjrzyjmy się naszym znajomościom, a konkretnie
zdarzeniom, dzięki którym je zawarliśmy. Często
była to jakaś błahostka, drobiazg, który byśmy naj-
normalniej w świecie zbagatelizowali. A jednak nie-
którzy nazywają to szczęściem, inni zrządzeniem
losu lub po prostu przeznaczeniem.
Prawda jest jednak troszkę mniej radosna, mniej
łatwa do przyjęcia, niż to widzą wszelkie wieszczki.
Moim zdaniem każda podjęta przez nas decyzja,
każde przypadkowe spotkanie, zdarzenie, niekiedy
nawet przeczytane słowa, wywołują oddziaływanie,
mają wpływ na zdarzenia w przyszłości. Niektóre
większe, inne mniejsze, jednak bez
wątpienia wszystko, co zrobimy, nawet
nieświadomie, odbije się na naszym ży-
ciu.
Na przestrzeni wieków często spotyka-
my się z pojęciem pecha czy szczęścia.
Fatum może nieść ze sobą zarazę, cho-
roby, czy nawet śmieć. Znanych jest
wiele niezwykłych, wręcz skrajnych
przypadków, które przesądni podają
jako dowody karmy. Według założenia karmy, zła
czy dobra energia, którą obdarzamy innych, powróci
do nas nawet ze zdwojoną siłą.
Ludzie dzielą się moim zdaniem na dwie grupy: tych,
którzy wierzą, iż każda decyzja przynosi zmianę, że
sami mogą pokierować własnym życiem, oraz na
tych, którzy nie starają się poprawić swojego obec-
nego stanu, tłumacząc wszelkie nieszczęśliwe wyda-
rzenia wyłącznie pechem lub wolą Bożą. Ani jedna,
ani druga postawa nie zdejmuje z człowieka prze-
kleństwa świadomości własnych niedoskonałości oraz
możliwości projektowania własnej nieudolności w
walce z losem, jakimkolwiek wyrazem by się go
określiło.