BOOM Kultury

Post on 18-Mar-2016

236 views 5 download

description

Bum! Nadchodzi Boom. Jesienią 2012 roku województwo łódzkie zatrzęsło się w trzech punktach: w Kutnie, Sieradzu i Sławnie pod Tomaszowem Mazowieckim. Te trzy miejscowości odwiedziła Świetlica Krytyki Politycznej w Łodzi z projektem Boom Kultury, który miał na celu zachęcenie do tworzenia i aktywnego uczestnictwa w kulturze, szczególnie tej lokalnej.

Transcript of BOOM Kultury

Boom Kulturyzrealizowali(w kolejności alfabetycznej)

Martyna DominiakJoanna Filipczak-ZaródSylwester GałuszkaMichał GauzaHanna Gill-PiątekKatarzyna GórnaDamian GraczykWojciech KłosowskiMichał KorozaUla LukierskaWaldemar MarzecIgor Rakowski-KłosAgnieszka WiśniewskaMarcin Zaród

oraz:Edwin Bendykzespół Blue RabbitGregor GonsiorRoman KurkiewiczMaciej PisukKonrad PustołaKazimiera SzczukaMarcin Śliwa

współpraca:Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki

Dziękujemy!

1

Co to jest Boom Kultury?

Bum! Oto Boom. Jesienią 2012 roku wo-jewództwo łódzkie zatrzęsło się w trzech miejscach: w Kutnie, Sieradzu i Sławnie pod Tomaszowem Mazowieckim. Te trzy miejsco-wości Świetlica Krytyki Politycznej w Łodzi odwiedziła z projektem Boom Kultury, który ma na celu zachęcenie do tworzenia i aktyw-nego uczestnictwa w kulturze, szczególnie tej lokalnej. Do współpracy w projekcie zaprosi-liśmy trzy instytucje: Kutnowski Dom Kultury, Powiatową Bibliotekę Publiczną w Sieradzu i Gminny Ośrodek Kultury w Sławnie. Wraz z nimi w każdym wybranym miejscu zreali-zowaliśmy trzydniowy program z debatami, turniejami, pokazami filmów i iluminacją bu-dynku. Kazimiera Szczuka opowiedziała o lite-raturze popularnej, Edwin Bendyk wziął udział w debacie o edukacji, a Gregor Gonsior – zna-ny artysta i projektant – razem z młodzieżą w Sławnie wykonał wspólnie zaprojektowany mural. Jednak Boom Kultury to nie tylko zna-ni goście; każdy z programów, bazując na po-tencjale danego miejsca, połączył aktywność mieszkańców z działaniami danego ośrodka kultury. Do Boomu Kultury zaangażowaliśmy także wiejski klub rowerowy, szkołę czy koło czytelnicze. Skorzystaliśmy ze wspomnień mieszkańców o mieście czy zdolności pla-stycznych młodzieży, zaprosiliśmy do współ-pracy artystów z regionu.

W ramach każdego z wydarzeń odbyły się również warsztaty Kultura: RESTART! z udzia-łem mieszkańców, władz i pracowników in-

stytucji, które pomogły lepiej zdiagnozować lokalne problemy uczestnictwa w kulturze i wspólnie wypracować plan działań na przy-szłość. Wszystko po to, by najbliższa bibliote-ka, ośrodek czy dom kultury ożyły i stały się miejscami jeszcze bardziej otwartymi, przy-jaznymi, włączającymi mieszkańców w ich współtworzenie i przekształcanie. Warsztaty poprowadził Wojciech Kłosowski, ekspert sa-morządowy i specjalista w zakresie strategicz-nego planowania rozwoju lokalnego.

Ale to nie wszystko. Aby uczestniczyć w tworzeniu lokalnej kultury, trzeba coś o niej wiedzieć. Często miejscowe wydarzenia po-mijane są w mediach jako mniej znaczące niż na przykład koncerty znanych, ale nie rodzi-mych, gwiazd. Dlatego zanim rozpoczęliśmy działania w terenie, w ramach Boomu Kultury zaprosiliśmy w sierpniu na specjalne warsz-taty grupę ponad dwudziestu dziennikarzy, amatorów i profesjonalistów z terenu wo-jewództwa łódzkiego. Zajęcia miały ułatwić uczestnikom znalezienie i przekazanie infor-macji o ciekawych lokalnych wydarzeniach kulturalnych, którym organizatorzy nie za-wsze są w stanie zapewnić sami odpowiednią promocję. Z dziennikarzami z regionu praco-wali Roman Kurkiewicz, redaktor naczelny tygodnika „Przekrój”, fotograf Konrad Pustoła oraz Marcin Śliwa, współtwórca projektu Kie-runek Kultura z MCKiS.

Projekt Świetlicy Krytyki Politycznej w Ło-dzi był próbą nowego spojrzenia na kulturę w

stęp

: bo

om

ku

ltu

ry

2

lokalną i jej odbiorców. Był także nietypową kampanią na rzecz zwiększenia uczestnictwa w życiu kulturalnym skierowaną do publicz-ności, której według badań z każdym rokiem w naszym regionie ubywa. Wskazują na to wnioski Diagnozy do Programu Rozwoju Kul-tury Województwa Łódzkiego, prezentowanej na ostatnim Regionalnym Kongresie Kultury. Coraz mniej ludzi chodzi do teatrów, muze-ów, bibliotek, coraz mniej czyta książki. Kie-dy tradycyjne środki zawodzą – trzeba zrobić „Bum!”. Boom Kultury.

Wnioski z warsztatów Kultura: RESTART! i z całego projektu trafiają właśnie do Państwa rąk: do instytucji kultury, mediów, samorzą-dów i animatorów w całym województwie. Opisujemy w nich także dobre praktyki z na-szego województwa oraz rozwiązania wyko-rzystane przez Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki w programie Kierunek Kultura, który był dla nas główną inspiracją do zrealizowania Boomu Kultury.

Program projektu

25 sierpnia 2012: warsztaty dla dziennikarzy kultury z regionu

21-23 września 2012: Boom Kultury w Kutnie (Centrum Teatru, Muzyki i Tańca, filia Kutnowskiego Domu Kultury)

28-30 września 2012: Boom Kultury w Sławnie (Gminny Ośrodek Kultury)

4-6 października 2012: Boom Kultury w Sieradzu (Powiatowa Biblioteka Publiczna) Dokładne programy wydarzeń znajdują się na końcu tej broszury, na wewnętrznej stronie okładki.

5

[Wszędzie, gdzie prowadzimy projekty,] prosi-my najpierw mieszkańców, żeby zdefiniowali aktualne status quo, a później opowiedzieli o wymarzonym jutrze. Staramy się, by ich i na-sze cele były wymierne, konkretne. Na przy-kład celem naszego projektu kulturalnego w małej miejscowości typu Sochaczew niech będzie to, że trzy różne spotkane na ulicy oso-by będą w stanie wymienić trzy fajne rzeczy, jakie są w Sochaczewie. A nie że powiedzą: „E tam! Fajne rzeczy są w Łodzi czy w Warsza-wie, ale nie tu”. I jeśli będą potrafiły to zrobić, to właśnie jest wymierny skutek projektu kul-turalnego. Mówimy też tak: nie robimy kultury „dla kogoś”, tylko „z kimś”. W Polsce pokutuje ta pozytywistyczna, po części PRL-owska mi-sja niesienia kaganka oświaty do ludu. Tym-czasem my chcemy zrobić coś razem z tym ludem, a nie dla niego. 

Czy możesz podać przykład, że ktoś w małej miejscowości rzeczywiście był w stanie w wy-niku waszych działań opowiedzieć o trzech cie-kawych rzeczach w jego/jej miejscowości? 

Wspieraliśmy różne działania na Mazow-szu, gdzie zbieraliśmy od ludzi pomysły na działanie kulturalne w ich miejscowości. I jedna dziewczyna z Krasnosielca wpadła na pomysł, żeby we współpracy z Warner Bros. zrobić tam mały festiwal filmowy. Bo bracia Warner, czyli Aaron, Szmuel i Hirsz Eichel-baum, pochodzą z tej miejscowości. I to jest taka sytuacja, w której mieszkańcy Krasnosiel-ca mogą zacząć być dumni z tego, że pochodzą

stamtąd ludzie, którzy tworzyli Hollywood. Warnerowie byli Żydami i to jest kolejna waż-na sprawa, bo ci miejscowi nagle stają się dumni z żydowskiej przeszłości miasteczka. Skromne działanie, a efekty w sferze symbo-licznej bardzo rozległe. Inny przykład. Jest ta-kie miasteczko Pionki, też na Mazowszu. Kie-dyś tłoczono tam płyty winylowe dla różnych wytwórni muzycznych. W latach 90. produkcja upadła. Ale ktoś z tych Pionek wpadł na po-mysł zorganizowania tam festiwalu muzyki z czarnej płyty. Wspieramy tego typu pomy-sły, bo są osadzone w lokalności, prawdziwe. Ludzie wymyślają na naszych warsztatach projekty jako punkty wyjścia do dalszej pracy, gdy my już odjedziemy. Był taki projekt „Po-ciąg do kultury”, czyli cykl wydarzeń kultural-nych wokół rewitalizowanej kolei wąskotoro-wej. Spektakle miały odbywać się na stacjach tej kolejki, a my staraliśmy się zawczasu mak-symalnie je zawirusować. Dowiedzieliśmy się, że problemem jest ciągły demontaż trakcji elektrycznej tej kolejki przez złomiarzy. Mó-wimy im więc: „Zaproście złomiarzy do roz-kręcania i skręcania torów na czas, namówcie strażników kolejowych, by sprayowali wago-ny, a lokalnych grafficiarzy, by ich ganiali. To jest teatr, który nas  interesuje”.

W tym roku robimy „Cięcie”: cykl działań artystyczno-edukacyjnych przy okazji mię-dzynarodowego festiwalu edukacji kultural-nej Shortcut Europe. Chcemy pokazać najsen-sowniejsze praktyki z Polski i z całej Europy.

Z marcinem Śliwą z mazowieckiego Centrum kultury i sztuki, współtwórcą projektu kierunek kultura, rozmawiają paweł Althamer, Igor stokfiszewski i Artur Żmijewski

Insp

IrAC

jA:

kIe

run

ek k

ult

urA

(1)

6

Chcemy się odciąć od złych, skarlałych prak-tyk urzędniczego sterowania kulturą, od pro-dukowanych przez instytucje artystycznych eventów. Chcemy, żeby to było spotkanie for-macyjne dla edukatorów, społeczników, arty-stów, animatorów community art. Oczywiście artyści obsługujący sztukę wysoką też są mile widziani. Ale tylko tacy, z którymi możliwy będzie postulowany przez nas sojusz między sztuką wysoką a edukacją kulturalną1. 

To, o czym mówiłeś, te przykłady działa-nia pokazują, że dla tych miejscowości cen-ne są raczej rzeczy, które i tak powszechnie uchodzą za wartościowe. A czy byłbyś w sta-nie podać przykład, gdy mieszkańcy uznali za wartościowe coś, co z naszej perspektywy jest nieciekawe, żenujące, nie ma jakości?

My ciągle szukamy przykładów potencja-łu kreatywnego społeczności wykluczonych czy zmarginalizowanych. Weźmy za przykład Radom, powiat szydłowiecki, z najwyższym bezrobociem strukturalnym w Polsce. Oficjal-na infrastruktura kulturalna w tej okolicy jest uboga. Ale jak się czujnie popatrzy, to widać, że tam jest np. imponujący tuning samocho-dów. Chłopaki znają wszystkie marki, ściągają samochody z Niemiec i kreatywnie je prze-rabiają, a później zajeżdżają. Więc w piątek wieczorem oni się zbierają w jednym miejscu, otwierają drzwiczki tych stuningowanych aut i puszczają sobie nawzajem muzykę. To jest ich prawdziwa kultura, wynaleziona i rozwi-nięta przez nich. Niemal w każdej mazowiec-kiej wiosce jest Ochotnicza Straż Pożarna. Zdobywają granty na utrzymanie wozów po-żarniczych, na nowoczesny sprzęt gaśniczy, na środki łączności. A jak jest pożar, to za-czyna się święto. Do płonącej trawy zjeżdża trzydzieści jednostek straży. Pożar i tak gaszą gałęziami jacyś chłopcy z wioski, a strażacy i strażaczki robią rewię strażackiej mody. Pre-zentują kaski, mówią do siebie przez walkie-

-talkie, wozy lśnią w słońcu, błyskają koguty, wszyscy są w akcji. Tak realizuje się kultura stworzona przez nich w kulturowej pustce kul-tury oficjalnej. 

1. „Cięcie” – projekt towarzyszący przygotowanemu przez Marcina Śliwę w Mazowieckim Centrum Kultury i Sztuki na jesień 2011 r. kongresowi Shortcut Europe 2011. Jego tematem, jak on sam o tym pisał, miał być: „przegląd tego, co obecnie najciekawsze w edu-kacji kulturalnej w PL, Europie i na świecie. Mamy też ambicje wpłynąć na świat polityczny, urzędniczy – bo to oni w największym stopniu organizują dziś instytucje kultury na różnych poziomach. Ale, tak jak Ci mówiłem, chcemy rozhermetyzować również formułę kongresu, chcemy, by jego częścią były in-terdyscyplinarne działania edukacyjne i artystyczne w przestrzeni publicznej, które w spektakularny, ale prosty sposób oddadzą ideę tego, o co nam chodzi i podkreślą, że wreszcie artyści i edukatorzy pójdą razem. (Czy to nie ładne nawiązanie do robotników i inteligencji, którzy się długo mijali, bojkotowali, aż wreszcie połączyli siły?)”; cytat pochodzi z korespon-dencji mejlowej z Arturem Żmijewskim.

Fragment wywiadu opublikowanego w książce „Kierunek Kultura. W stronę żywego uczestnictwa w kulturze”. Kierunek Kultura to wieloetapowy program skierowa-ny do instytucji kultury, samorządów oraz organizacji pozarządowych na Mazowszu realizowany od 2009 roku przez Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki w Warszawie. W ramach programu Kierunek Kultura w latach 2009-2011 zorganizowano cykl warsztatów skierowanych do osób działających w kulturze na terenie województwa mazowieckiego oraz wydano dwie publikacje podsumowujące kolejne etapy pro-gramu. W 2012 roku zrealizowano natomiast projekt badawczo-animacyjny w wybranych powiatach województwa. kierunekkultura.waw.pl

Ja wolę, by ludzie pytali i słuchali również siebie nawzajem, niżeli tylko odświętnie ubrani słuchali

koncertu Fryderyka Chopina, choć sam w domu słucham go z pasją i przyjemnością. [Marcin Śliwa]

Przez uczestnictwo w kulturze rozumiemy tutaj żywy, aktywny udział człowieka w tych obszarach życia, które on sam odczuwa jako „kulturę” (i w tym sensie są one dla niego ważne), nie zaś w tych obszarach, które za „ważne” i „kulturalne” uznało społeczeństwo. Uczestnictwo polega więc na własnym wybo-rze, na własnej ekspresji. Być zawiezionym autokarem wraz z całą klasą do muzeum to niekoniecznie uczestnictwo; to może być je-dynie pozór uczestnictwa, dobrze wyglądający w statystyce, ale jałowy społecznie. By było to prawdziwe uczestnictwo w kulturze, a nie jego pozór, „dzieci z autobusu”1 – ta najłatwiejsza w obsłudze kategoria odwiedzających różne instytucje kultury – musiałyby najpierw być aktywnie zainteresowane spotkaniem z kultu-rą proponowaną przez instytucje, do których są wożone. Uczestnictwo, o które nam chodzi, zakłada bowiem świadomy wybór, akt woli: tak, chcę w tym wziąć udział.

(…) W pochodzącej z 2003 roku eksperty-zie „Uczestnictwo w kulturze mieszkańców Polski”2, przygotowanej dla Kancelarii Sejmu, autorzy piszą:

Stosunkowo łatwo przewidzieć, że intensywność i zasięg uczestnictwa w kulturze jest uzależniony od zajmowanej pozycji społecznej. Osoby o wysokiej pozycji, tj. mające wysokie dochody i specjalistyczne kwalifikacje zawodowe, tworzą kategorię o najwyż-szym wskaźniku uczestnictwa w kulturze, osoby na-tomiast o najniższej pozycji – bez pracy, z niepełnym podstawowym wykształceniem – nie przejawiają żadnych form uczestnictwa.

Litościwie oszczędzimy czytelnikowi dal-szej części tego wywodu (opartego na bada-niach z… 1976 roku!). Autorzy opisują uczest-nictwo w kulturze rozumiane jako bywanie w kinie, teatrze, muzeum, galerii lub na kon-cercie oraz czytanie książek i prasy, a dodatko-wo odnotowują wydatki gospodarstw domo-wych „na kulturę”. Takie ujęcie – pomijające istnienie na świecie Internetu, ignorujące fakt obecności kultury w pozainstytucjonalnych i niekomercyjnych obiegach, nieuznające za uczestnictwo w kulturze czasu spędzonego na twórczości własnej itd. – bywa nadal obecne w oficjalnych dokumentach.

Tymczasem prawdziwe uczestnictwo w kulturze (nawet tej rozumianej wąsko jako korzystanie ze sztuki i literatury) ma się kom-pletnie nijak do tego ujęcia. Gdzie w tak skon-struowanej statystyce czytelnictwa podzia-ły się setki tysięcy stron tekstu napisanych (i dziesiątki milionów stron przeczytanych) w Internecie? Skąd pewność badaczy, że ten, kto nie znalazł się w statystyce odwiedzin w filharmonii, nie ma w swoim odtwarzaczu MP3 nieprzebranych zbiorów ściągniętej z sie-ci muzyki symfonicznej w najwybitniejszych wykonaniach, której słucha z pasją i której jest znawcą? Dzisiejsze uczestnictwo w kulturze to nie tylko konsumpcja kultury „upowszech-nianej” przez jej instytucje. To w ogóle nie tylko konsumpcja, nie tylko bycie odbiorcą, widzem, słuchaczem, czytelnikiem. Równie ważną część uczestnictwa w kulturze stanowi In

spIr

ACjA

:k

Ieru

nek

ku

ltu

rA (2

)

wojciech kłosowski „uczestnictwo a dostęp”– fragmenty rozdziału opublikowanego w książce „kierunek kultura. w stronę żywego uczestnictwa w kulturze”

8

9

świadome i dumne wnoszenie w obieg spo-łeczny własnej kultury, „kultury samodzielnie przez siebie odkrytej lub wynalezionej”, jak pisze o niej Godlewski3. Nie należy przy tym spłycać sprawy i sprowadzać całości czynnego uczestnictwa w kulturze do twórczości ama-torskiej (choć i na nią jest miejsce). Częścią czynnego uczestnictwa w kulturze jest też ak-tywność krytyczna, dyskusja z kulturą zastaną, jej kontestacja lub jej afirmacja i inspirowa-nie się nią. Ba, uczestnictwem w kulturze jest także własny styl życia, sposób ubierania się, zwyczaje i rytuały grup społecznych, własny gust estetyczny, oparty na świadomym wy-borze i będący wyrazem indywidualności lub wręcz przeciwnie – wyrazem identyfikowania się z jakąś wspólnotą. Słowem: uczestnictwo w kulturze to dużo więcej niż „uczęszczanie do teatrów i muzeów”.

(...) Kultura instytucjonalna w Polsce działa w głównej mierze w oparciu o ustawę4,  której pierwszy ustęp pierwszego artykułu brzmi:

Działalność kulturalna w rozumieniu niniejszej usta-wy polega na tworzeniu, upowszechnianiu i ochronie kultury.

Rozwija tę definicję artykuł drugi tejże ustawy. Czytamy w nim:

Formami organizacyjnymi działalności kulturalnej są w szczególności: teatry, opery, operetki, filharmo-nie, orkiestry, kina, muzea, biblioteki, domy kultury, ogniska artystyczne, galerie sztuki i ośrodki badań i dokumentacji w różnych dziedzinach kultury.

(...) Wyłania się z tego opisu ustawowego następująca wizja działalności kulturalnej: działalność ta polega wyłącznie na jednej z trzech rzeczy: na tworzeniu kultury, na jej upowszechnianiu lub jej ochronie; wszystko, co dzieje się w kulturze, powinno wcisnąć się w którąś z tych trzech kategorii, jeśli chce być uznane za działalność kulturalną. Dalej: dzia-

łalnością kulturalną – zdaniem ustawodaw-cy – zajmują się „w szczególności” instytucje działające w dobrze znanych formach organi-zacyjnych (mamy ich do wyboru dwanaście). Mogą być i inne formy, ale ustawodawca uznał za słuszne wskazać katalog tych dwu-nastu form organizacyjnych, które występują „w szczególności”, jakby chciał podpowie-dzieć obywatelom pewien wzorzec, którego dobrze byłoby się trzymać.

(...) Ustawa obszernie opisuje zasady dzia-łania instytucji kultury, nie przywołując ani razu nie tylko pojęcia uczestnictwa w kulturze, ale także pojęcia publiczności, odbiorców, wi-dzów czy słuchaczy. Za to w artykule siódmym bardzo obszernie opisuje zasady przyznawa-nia honorowej odznaki „Zasłużony Działacz Kultury”. Chciałoby się zapytać: zasłużony czym? Czym można się zasłużyć w tym dzi-wacznym świecie kultury bez publiczności?

(…) Na szczęście kultura jak drożdżowe ciasto nie chce wcale zmieścić się w tym karykatural-nym systemie, wyrasta ponad jego krawędzie, twórczo kipi i wylewa się poza system. Do pracy „w kulturze” przychodzą coraz częściej ludzie nastawieni misyjnie, którzy nijak nie chcą usie-dzieć spokojnie w instytucjonalnych ramach i próbują otworzyć instytucje kultury na publicz-ność, zaprosić tę publiczność do uczestnictwa. Że robią słusznie, upewnia ich sama Konstytucja RP, gdzie w artykule szóstym, w ustępie pierw-szym czytamy:

Rzeczpospolita Polska stwarza warunki upowszech-niania i równego dostępu do dóbr kultury, będącej źródłem tożsamości narodu polskiego, jego trwania i rozwoju.

(…) Jeśli warunki dostępu do kultury trze-ba dopiero „stwarzać”, to znaczy, że konsty-tucja uznaje, iż bez takiej specjalnej gwaran-cji prawnej dostęp mógłby nie zaistnieć lub przynajmniej nie być „równy i powszechny”.

10

Gwarancja konstytucyjna jest potrzebna, by dostępu do kultury nie uniemożliwiły nam, obywatelom, najróżniejsze bariery: prze-strzenne (filharmonia jest, ale w odległym mieście), organizacyjne (koncerty są tylko w piątki o 17.00, a ja wtedy pracuję), archi-tektoniczne (nie mam jak wjechać na widow-nię moim wózkiem inwalidzkim), kulturowe (nie wiem, jak się ubrać na koncert, nie jestem pewien, jak się tam zachować), ekonomiczne (nie stać mnie na dojazd i bilet na koncert). Z badań wynika, że istotnym ograniczeniem są bariery mentalne: „Te wszystkie instytucje odstraszają mnie swoją nadętą atmosferą, pe-szą, zniechęcają” – mówią respondenci badań. Czy to tylko bariera uczestnictwa? Trzeba tu raczej widzieć także barierę dostępu: przecież instytucje powinny brać odpowiedzialność za swój wizerunek i jeśli jest on odpychający, a nie przyciągający, to także ich wina.

Tak więc, mówiąc o dostępie do kultury, mamy na myśli zdolność instytucji kultury do zmniejszania lub likwidowania barier w korzy-staniu przez zainteresowanych obywateli z kul-tury oferowanej przez te instytucje. Poprawa dostępu do kultury to na przykład usunięcie w teatrze barier architektonicznych dla osób niepełnosprawnych, przystosowanie godzin otwarcia biblioteki do potrzeb czytelników. To obecność kultury w miejscach łatwiej dostęp-nych dla mieszkańców. To odpowiednia polity-ka promocyjna i cenowa instytucji kultury. To przyjazna, zapraszająca atmosfera w tych in-stytucjach. Czas pracy instytucji kultury wyzna-czają często nawyki ukształtowane 30 lat temu, gdy tymczasem świat się zmienił: pracujemy do późna i czas na odwiedzenie instytucji kultury mamy nieraz dopiero o 21.00, gdy instytucja ta właśnie się zamyka. Toteż miejscami kultury są dziś prywatne kluby czynne „do ostatniego klienta”. Zmiany w instytucjach kultury są ko-nieczne właśnie ze względu na otaczającą nas

rzeczywistość. „Kondycja nowoczesności pole-ga na byciu w bezustannym ruchu” – powiada Bauman. „Unowocześniasz się albo znikasz”5. Nasza gotowość do polegania na „starych, do-brych rozwiązaniach” nie ma już sensownego zastosowania w ponowoczesności, bo stare roz-wiązania dawno przestały być dobre.

(…) Mogłoby się wydawać, że uczestnictwo i dostęp to pojęcia symetryczne, niejako dwie strony tego samego medalu: jeśli instytucje stworzą dostęp, a ludzie będą zainteresowa-ni uczestnictwem, to dojdzie do spotkania na polu kultury, o jakie nam chodzi. Stąd wyni-kałby też prosty podział odpowiedzialności: instytucje winny dbać o dostęp do kultury, zaś ludzie niech zadbają o własne uczestnictwo w kulturze. Jednak po głębszym zastanowie-niu musimy uznać taki model za zbyt uprosz-czony: symetrii nie ma. Dlaczego? Dlatego, że dostęp do kultury, za którym nie poszłoby uczestnictwo, to nie połowa sukcesu, tylko cała porażka. Sam dostęp nie jest wart nic, je-śli nie umieliśmy zadbać, aby ktokolwiek był zainteresowany „dostępnymi” instytucjami. Jeśli uznamy, że jednym z ważnych zadań jest ożywienie instytucji kultury, na które idą na-sze pieniądze, to sam dostęp bez uczestnictwa sobie z tym zadaniem nie poradzi.

Inaczej jest z uczestnictwem: ono poradzi sobie nawet bez dostępu. Oczywiście będzie wówczas nieco trudniej, ale – pamiętajmy – uczestnictwo w kulturze istnieje także poza instytucjami i nie jest do końca uzależnione od dostępu lub braku dostępu do dóbr kultury w nich zamkniętych. Na braku dostępu ucier-pi tylko model doświadczenia kulturowego zapatrzony w kulturę wysoką i jej tradycyjne kanony.

(…) A więc – mówiąc wyrazistym skrótem – uczestnictwo w kulturze istnieje i jest war-tością nawet w warunkach braku dostępu do kultury instytucjonalnej. Natomiast dostęp

11

nie jest nic wart bez uczestnictwa. Więc to nie uczestnictwo powinno błagać o dostęp. To do-stęp powinien błagać o uczestnictwo.

Co z tego wynika dla instytucji kultury? Wy-nikają dwa wskazania. Po pierwsze, nie wystar-czy dziś mieć za cel „prowadzenia działalności kulturalnej”; ona jest jedynie środkiem. Po dru-gie, nie wystarczy także samo tworzenie dostę-pu do kultury, choć to już dużo lepszy kierunek myślenia. Dostęp do kultury nie powinien być traktowany jako samoistny cel instytucji, lecz jako środek do celu; tym celem powinno być uczestnictwo ludzi w kulturze, jaka dzieje się w naszej instytucji.

[Skróty pochodzą od redakcji]

1. „Dzieci z autobusu: uczniowie i przedszkolaki przy-wożone do instytucji kultury na przedstawienia i po-kazy edukacyjne, jeden z najwierniejszych i najlicz-niejszych widzów i klientów instytucji kultury, który nie ma wyboru – uczestniczyć musi”. W. Burszta, M. Duchowski, B. Fatyga, J. Nowiński, M. Pęczak, E. A. Sekuła, T. Szlendak, Raport o stanie i zróżnicowa-niach kultury miejskiej w Polsce, s. 37. 2. M. Dziubińska-Michalewicz, A. Kojder, Uczestnictwo w kulturze mieszkańców Polski, Warszawa 2003. 3. G. Godlewski, Animacja i antropologia; [w:] G. Go-dlewski, I. Kurz, A. Mencwel, M. Wójtowski, Animacja kultury. Doświadczenie i przyszłość, Warszawa 2002, s. 64. 4. Ustawa z dnia 25 października 1991 r. o organizo-waniu i prowadzeniu działalności kulturalnej (tekst jednolity: Dz. U. z 2001 r. nr 13, poz. 123, z późn. zmianami). 5. Z. Bauman, Życie na przemiał, Kraków 2004, s. 41–42.

13

Dziennikarze oraz reprezentowane przez nich media są ważnym elementem sprawnej poli-tyki kulturalnej regionu, która może przyczynić się nie tylko do wzrostu uczestnictwa w kultu-rze, ale i zmiany wizerunku lokalnych instytucji kultury. Niestety, coraz rzadziej mamy okazję obejrzeć w telewizji reportaż z ważnej premiery teatralnej, posłuchać w radiu dyskusji o zmianie dyrekcji pobliskiego muzeum czy przeczytać wnikliwą analizę sposobu finansowania organi-zacji pozarządowych.

Kiedy największe redakcje zamykają lub drastycznie zmniejszają lokalne działy kul-turalne, bo nie są tak „klikalne” jak wypadki drogowe i morderstwa, nie mamy na to więk-szego wpływu. Jednak wciąż mamy prawo oczekiwać od dziennikarzy większego zaanga-żowania i podejmowania tematów naprawdę ważnych dla lokalnej społeczności. Uważamy, że dziennikarstwo kulturalne to coś więcej niż kopiowanie i publikowanie na stronach inter-netowych materiałów promocyjnych przygo-towanych przez rzeczników prasowych.

25 sierpnia 2012 r. zorganizowaliśmy w Świetlicy Krytyki Politycznej cykl trzech warsztatów dla dziennikarzy i pracowników instytucji kultury województwa łódzkiego. Dwudziestu uczestników z ośmiu miejscowo-ści regionu, na co dzień pracujących w lokal-nych gazetach, portalach, rozgłośniach radio-wych, a także domach kultury, bibliotekach i organizacjach pozarządowych, spotkało się z Romanem Kurkiewiczem, byłym redaktorem

naczelnym tygodnika „Przekrój”, Konradem Pustołą, fotografem, oraz Marcinem Śliwą z Mazowieckiego Centrum Kultury i Sztuki.

Ten ostatni, stawiając pytania: „Czy arty-sta może się podzielić z publicznością aktem twórczym, muzealnik – muzeum, burmistrz – strategią dla kultury, a dyrektor domu kul-tury – »swoim« domem kultury? Czy sztuka powinna być wysoka, czy szeroka (szeroko dostępna)?”, przedstawiał koncepcję żywego uczestnictwa w kulturze. Proponował odwró-cenie myślenia o relacji publiczność – insty-tucja. Nie pytaj, ile razy byłeś w muzeum. Py-taj: ile razy muzeum było u ciebie? Wspólnie z uczestnikami zastanawiał się, jakie wartości niesie ze sobą kultura i które z tych wartości przekazują media.

Roman Kurkiewicz starał się wytłumaczyć, dlaczego kultury w mediach jest coraz mniej. Kilkudziesięciominutowe programy i audycje o książkach, wciąż popularne na Zachodzie, w Polsce należą już do rzadkości. Aby zobra-zować rzeczywistość coraz krótszej i szybszej informacji, poprosił uczestników o zaprosze-nie na wybrane wydarzenie kulturalne w for-mie SMS-a.

Chociaż nikomu nie udało się zmieścić w 160 znakach, ćwiczenie pokazało, że najłatwiej nam mówić i pisać, kiedy wynika to z naszego prze-konania. Jesteśmy w stanie przekonać drugiego człowieka do przeczytania książki tylko wtedy, gdy sami wiemy, dlaczego jest wartościowa. Świetnie opowiemy o festiwalu młodych twór-

warszaty dziennikarskie w ramach boomu kultury odbyły się 25 sierpnia 2012 w łódzkiej Świetlicy krytyki politycznej. prowadzili je roman kurkiewicz, konrad pustoła oraz marcin Śliwa

wA

rsZt

Aty

d

ZIen

nIk

Ars

kIe

14

ców, jeśli wierzymy, że właśnie taka inicjatywa w naszym mieście ma sens. Na tym polega, zda-niem Kurkiewicza, rzetelne dziennikarstwo – na szczerości i zaangażowaniu.

Konrad Pustoła skupił się na wizualnej warstwie budowania przekazu. Zdjęcia są nie tylko dobrym uzupełnieniem tekstu. Często są w stanie same powiedzieć o wiele więcej.

Uczestnicy dowiedzieli się, że przy promo-waniu wydarzeń kulturalnych (np. przy tworze-niu fotorelacji) ważna jest nie tylko technika robienia zdjęć, ale także fotoedycja: wybór i uło-żenie fotografii. Wspólnie z uczestnikami pro-wadzący oglądał stronę internetową jednego z domów kultury, wskazując najczęściej popeł-niane błędy – np. zamieszczanie kilkudziesię-ciu podobnych do siebie zdjęć zamiast krótkiej i zwięzłej (jak dobry tekst!) fotorelacji.

Jednak równie ważne było dla nas po prostu spotkanie (swoją drogą, wymieniane podczas warsztatów Śliwy jako jedna z naj-ważniejszych wartości, jakie niesie ze sobą kultura). Wymiana doświadczeń i oczekiwań, możliwość rozmowy o podobnych obserwa-cjach i pomysłach.

Po warsztatach prosiliśmy każdego z uczestników o syntetyczną ocenę przedsię-wzięcia. Zdecydowana większość podkreślała, że tego typu spotkania są potrzebne. Ich zda-niem powinny mieć jeszcze bardziej warsz-tatową formę, po to by móc konstruktywnie rozmawiać o diagnozowanych problemach i możliwych rozwiązaniach.

Oferta kulturalna jest ułożona pod osoby starsze lub osoby zainteresowane wyłącznie kulturą masową, lecz jeśli chodzi o eventy dotyczące bardziej alternatywnej

sztuki, to brakuje takich imprez.

Częs

to w

idzę

, że

są fa

jne

punk

ty

wyd

arze

ń w

nas

zym

mie

ście

, le

cz a

udyt

oriu

m je

st m

ałe.

17

Z czym kojarzy się przeciętnemu mieszkań-cowi naszego regionu to ponadczterdziesto-pięciotysięczne miasto? Zapewne z niedawno wyremontowanym dworcem – punktem prze-siadkowym, skąd można szybko dostać się do Poznania, Warszawy czy Berlina. Aktywni od-biorcy kultury kojarzą festiwal „Złoty Środek Poezji” i „Stację Kutno”. Jednak dla mieszkań-ców najważniejszym wydarzeniem kultural-nym jest organizowane od prawie czterdzie-stu lat Święto Róży, które przybrało formę plenerowej imprezy połączonej z jarmarkiem, koncertami i wystawami florystycznymi. Ha-sło „Kutno – Miasto Róż” zostało w tym roku wpisane do miejskiej Strategii Marki.

Dwa tygodnie po Święcie Róży, w week-end od 21 do 23 września 2012 r. zagości-liśmy z naszym programem w Centrum Te-atru, Muzyki i Tańca (CTMT), nowo otwartej filii Kutnowskiego Domu Kultury (KDK). Sam KDK przeszedł niedawno gruntowny remont. CTMT jest więc kolejną dużą inwestycją w in-frastrukturę kultury. Ponadstuletni budynek, znajdujący się nieopodal placu Wolności, 10 minut drogi od KDK, powstał jako Dom Dochodowy Straży Ogniowej. Długo służył strażackim i wojskowym grupom teatralnym. Po wojnie mieściło się tu kino, a w latach 90. dyskoteka.

Ustalony wspólnie z pracownikami CTMT program trzydniowego Boomu Kultury miał się odwoływać właśnie do historii tego budynku i powrotu do jego pierwotnego przeznaczenia

na cele kulturalne. Dlatego zaprasza-liśmy kutnian do Kącika Wspomnień, w którym każdy mógł opowiedzieć swoją własną histo-rię związaną z tym miejscem. Poprosi-liśmy także wybitnego regionalistę, pana An-drzeja Olewnika, o oprowadzanie mieszkańców po budynku i przybliżanie jego historii. Cały weekend w Kutnie zainaugurowaliśmy koncer-tem zespołu BlueRabbit z Łodzi, który działa na pograniczu muzyki i performance’u.

Każdy w Kutnie wie, gdzie jest Dom Do-chodowy, ale już nie każdy słyszał o jego no-wej funkcji. Dlatego jednym z celów naszego

programu było szersze po-informowanie kutnowskiej publiczności o tej świeżo otwartej instytucji. Postano-wiliśmy otworzyć przestrzeń wydarzenia i wyjść z działa-niami na pobliski skwerek. Pożyczyliśmy z KDK kolorowe pufy i namioty, mieliśmy pu-dła pełne farb i kredek, płyty z muzyką i dobrą pogodę.

W piątek wieczorem budy-nek CTMT oświetlała interak-tywna iluminacja, w sobotę Katarzyna Górna animowała k

utn

o

21-23 września 2012: boom kultury w kutnie w Centrum teatru muzyki i tańca(filia kutnowskiego domu kultury)tekst: martyna dominiak

W Kutnie jest co robić.

18

Kongres Rysowników, w niedzielę odbyły się warsztaty dla dzieci „Fabryka Książek”. Przez cały czas trwała plenerowa czytelnia, w której rozdawaliśmy książki za rozwiązanie niezbyt trudnego quizu.

I to właśnie wyjście w plener niespodzie-wanie przyciągnęło najbardziej zaangażowa-ną i najbardziej spontaniczną publiczność. Publicznością tą były dzieci. Przybiegały z okolicznych domów. Najpierw nieśmiało py-tały, czy one też mogą wziąć do ręki pędzel i coś pomalować. I czy to jest za darmo. Potem już wołały z podwórek swoich kolegów i ko-leżanki. Mamy obserwowały je z okien swo-ich mieszkań i wołały na obiad. W sobotę do domów przegoniła je dopiero popołudniowa burza. Dzień później wpadliśmy na pomysł, by zaprosić je do środka CTMT do wzięcia udzia-łu w niedzielnej odsłonie warsztatów Woj-ciecha Kłosowskiego Kultura: RESTART. Przez dwie godziny, nieco onieśmielone siedzeniem na scenie z dorosłymi, pokazywały nam, jak wygląda kultura okiem dziecka. Dzięki nim znaleźliśmy się w świecie, w którym Jan Brze-

chwa i Julian Tuwim to znani malarze, a dom kultury to miejsce, gdzie dzieci mogą nauczyć się kultury, czyli dobrego zachowania.

Tymczasem, jak się okazało, żadne z nich nie miało pojęcia o tym, że mieszka obok tak fascynującego dla nich budynku – z wielką sceną, ciemnymi kulisami i ogromną widow-nią, po której można biegać. Nie miały o tym pojęcia, bo w CTMT odbywają się jedynie bi-letowane, wieczorne, poważne wydarzenia

– koncerty i spektakle teatralne. Nie weszły-by do środka, gdybyśmy my nie wyszli na zewnątrz. Podczas warsztatów Wojciech Kło-sowski zauważył, że zagrożeniem dobrze dzia-łających instytucji kultury (które nie narzekają na brak zainteresowania) może być właśnie niezauważanie tej części publiczności, która nigdy do teatru czy biblioteki nie zawitała. Dzieci, które z różnych powodów nudzą się na szkolnej plastyce, nie mają szansy przekonać się, że pobliski dom kultury ma swoje kół-ko plastyczne prowadzone przez uwielbianą przez dzieci animatorkę.

Na ile oferta instytucji kultury powinna uwzględniać lokalny kontekst, unikając przy tym prostych schematów? Jak instytucje mogą sobie radzić w obliczu kryzysu finansów samorządów? Co ma wspólnego kultura z polityką społeczną? Na tego typu pytania próbowała sobie odpo-wiedzieć dorosła część uczestników warsztatów Kłosowskiego oraz ci, którzy przyszli na ostatnie wydarzenie Boomu Kultury – debatę o stanie kultury z udziałem Teresy Mosigniewicz, Dyrek-tor KDK, i Michała Adamskiego, Naczelnika Wy-

działu Kultury, Promocji i Rozwoju Mia-sta Urzędu Miasta Kutno. Byli to przede wszystkim pracownicy instytucji kultury – Kutnowskiego Domu Kultury, Muzeum Regionalnego, Biblioteki Publicznej. Opo-wiadali o udanych i nieudanych próbach przyciągania ludzi do swoich instytucji, o wychodzeniu naprzeciw mieszkańcom

miasta, o problemach, z którymi borykają się na co dzień.

Jaką ocenę wystawiają lokalnej kulturze jej animatorzy? Na ogół dość dobrą. Podkreślają różnorodność oferty i docieranie do różnych grup odbiorców. W Kutnie można pójść na dobrą wystawę, obejrzeć przedstawienie lokalnego teatru amatorskiego, ambitny koncert przyjezd-nych artystów i darmowe widowisko rozrywko-we. Z drugiej strony animatorzy kultury są dość

Kiedy patrzę na program kulturalny różnych instytucji czy tego świeżo otwartego

Centrum Teatru, wydaje mi się, że oferta jest bogata. Trzeba chcieć, dostrzec i się wybrać.

19

surowi wobec samych odbiorców: trudno ich zainteresować, wolą siedzieć w domu, nie anga-żują się, wybierają łatwiejsze formy spędzania wolnego czasu, przez co w mieście brakuje am-bitniejszych i bardziej kameralnych wydarzeń. Aktywna część kutnian podobnie ocenia ofertę. Ale jest także zauważalna grupa mieszkańców, która twierdzi, że w Kutnie „nic się nie dzieje”. Doświadczenie poka-zuje, że takie oceny, z którymi moż-na się spotkać zarówno w małej miejscowości, jak i w dużym mie-ście wojewódzkim, płyną z ust tych, którzy ofertę lokalnych instytucji znają co najwyżej pobieżnie.

Jakie wyzwania stoją przed kutnowską kulturą? Patrząc z perspektywy rozwoju całej społeczności, ważne jest działanie na rzecz spójności społecznej, przeciwdziałanie wy-kluczeniu. KDK ma w tym duże doświadcze-nie. Przez dwa lata podczas remontu budynku funkcjonował przy Domu Pomocy Społecznej. Działało tam kino, odbywały się spektakle dla dzieci i liczne wydarzenia plenerowe. Dzia-łanie w kryzysowych warunkach pozwoliło rozwinąć i otworzyć działalność na pomijaną wcześniej część mieszkańców.

O wiele szerszym zjawiskiem jest kryzys finansów w samorządach lokalnych. Środki na kulturę obcina się w pierwszej kolejności nie tylko w gospodarstwach domowych, ale tak-że w miastach, powiatach i gminach. Na brak środków i konieczność wykazywania wkładu własnego narzekały kutnowskie stowarzysze-nia i fundacje działające w obszarze kultury, które w ostatnich latach były zmuszone do za-kończenia działalności.

Wynikało to między innymi z konieczności konkurowania o środki potencjalnych sponso-rów. Lokalna firma nie wesprze już mniejsze-go festiwalu literackiego, bo dofinansowała większe Święto Róży.

Jak rozwiązać problem konkurowania o środ-ki w kulturze, które wyniszcza mniejsze, ale ważne podmioty? Można powołać publiczno--prywatny Fundusz Lokalny – fundusz kapita-łowy, do którego biznes wpłaca dotacje ogólne lub celowe. Rada Funduszu, na którą składają się przedstawiciele urzędu, mieszkańców i biz-

nesu, decyduje o podziale środków. Ułatwia to zarówno pozyskiwanie pieniędzy przez inicjaty-wy kulturalne, jak i sponsoring przez lokalnych przedsiębiorców. To bardzo popularne w USA i Europie rozwiązanie, które jeszcze nie przyjęło się w Polsce, choć z sukcesami działa na przy-kład w Nidzicy.

Jednak najważniejszym postulatem jest większa współpraca, wręcz budowanie wspól-nego frontu lokalnych środowisk kultury na rzecz zwiększenia świadomości wśród poli-tyków i ich wyborców, że kultura ma znacze-nie. Jest ważna sama w sobie i pełni kluczo-wą rolę w rozwoju lokalnej społeczności. Czy radni komisji kultury chodzą do teatru? Czy powinniśmy tego od nich oczekiwać? Czy de-cyzje finansowe samorządu pozwolą utrzymać regularność działań instytucji? Czy należy się nastawić na wychowywanie kolejnych po-koleń odbiorców KDK-u, czy na przyciąganie tych, których rodzice czy dziadkowie nigdy by do niego nie przyprowadzili?

Dyskusja – mamy nadzieję – będzie trwała. Nie tylko w zamkniętym gronie.

Kultura daje mi możliwość godnego przeżywania ubóstwa. Materialnego  i tego wewnętrznego.

21

Jak mieszkańcy Kutna spędzają czas wolny?Jest w tym pytaniu zawarta skłonność do

uogólnienia. Kultura, a zwłaszcza poezja, któ-rą miłuję, jest przeciw uogólnieniom – jest „w brew nadętą w rogi” – jak kiedyś napisał poeta Miron. Ale oczywiście, ujmując rzecz in-tuicyjnie i na podstawie własnych obserwacji (bo w sposób niepoparty badaniami) pewnie w Kutnie, jak w całej Polsce, większość spędza sporo wolnego czasu: za stołem, przed telewi-zorem. Dominuje, jak sądzę, bierny model wy-poczynku, także bierny model, nazwijmy to, konsumpcji kultury.

Jakie są największe wyzwania dla polityki kulturalnej w Kutnie?

Te wyzwania nie różnią się od tych, któ-re obowiązują w całej Polsce. Zasadnicza trudność polega na tym, że na ogół ci, którzy decydują o tzw. polityce kulturalnej, mają o kulturze niewielkie pojęcie. Po prostu na ogół (bywają tu świetne wyjątki) kariera po-lityczna, urzędnicza rzadko daje się pogodzić w naszym państwie z kultywowaniem osob-ności, kreatywności i wrażliwości niezbęd-nych, aby w sposób twórczy uczestniczyć w kulturze. Czy jest na to rada? Gdyby tylko większość decydentów przyjęła choćby cztery proste zasady: po pierwsze nie przeszkadzać twórcom i animatorom kultury; po drugie, je-śli czegoś nie rozumiem, to nie oznacza ko-niecznie, że to bezwartościowe; po trzecie: popularność i powszechność nie jest najistot-niejszym miernikiem wartości w kulturze; po

czwarte wreszcie: właściwie jedynym obowiązkiem wła-dzy politycznej wobec kultury jest zapewnienie jej powszechnej do-stępności i dbanie o to, aby i w tej sfe-rze, podobnie jak we wszystkich innych, nie tworzyły się strefy uprzywilejowania i wykluczenia. Tak zresztą stanowi w Polsce konstytucja. Mówiąc nieco przekornie – może to byłoby jedno z ważnych zadań kultury – skłonienie ludzi, w tym polity-ków, żeby uważnie, ze zrozumieniem przeczy-tali Konstytucję RP. Wszystko wtedy mogłoby się zmienić, także polityka kulturalna.

W jaki sposób współpracujecie z innymi in-stytucjami kultury, organizacjami pozarządo-wymi, instytucjami z innych miast regionu?

Liczba mnoga zawarta w tym pytaniu nieco mnie konfunduje. Nie czuję się uprawniony do wypowiadania się w imieniu instytucji ani sto-warzyszeń, gdyż działając w nich, nie pełnię kierowniczych funkcji (być może z przyczyn, które wyłuszczyłem w odpowiedzi na drugie pytanie). O sobie mogę powiedzieć – a mam wrażenie, że i Pani ze swego doświadczenia może to potwierdzić – że jestem otwarty na inspiracje. I, jeśli tylko to możliwe, współ-działam w realizacji projektów z innych miast regionu. Tak było w przypadku Krytyki Poli-

o kulturze w kutnie opowiada Artur Fryz z kutnowskiego domu kultury, poeta, twórca festiwalu „Złoty Środek poezji”

ku

tno

: o

kIe

m A

nIm

Ato

rA

22

tycznej i Boomu Kultury w Kutnie na przykład. Dobrze współpracuje mi się z Piotrem Gro-blińskim z Łódzkiego Domu Kultury. Jest nam czasem po drodze z inicjatywami Poleskiego Ośrodka Sztuki, Klubu Frycza w Łodzi. Mam dobre relacje i wspólne realizacje z Książnicą Płocką, z Beatą Gulą ze Staromiejskiego Domu Kultury w Warszawie, z twórcami i animatora-mi kultury z Zagłębia i Śląska. Świetne rzeczy udaje mi się robić wspólnie z Towarzystwem Przyjaciół Sopotu. Nasz wspólny projekt: wystawa „Twarz poety, okno wiersza” jest w trakcie realizacji. Współpracuję też mię-dzynarodowo. Ostatnio przedstawiciele Polo-nii irlandzkiej zwrócili się do mnie o pomoc w przeprowadzeniu projektu kulturalnego w powiecie kutnowskim. Mam nadzieję, że to się uda. Jak widać, nie stosuję tu klucza ide-ologicznego ani terytorialnego. Dla mnie kul-tura to przede wszystkim relacja prawdziwie zaangażowanych w nią osób, które wprzęgają w swe pomysły instytucje i organizacje poza-rządowe.

W takiej współpracy trochę przeszkadza fakt, iż ludzie kultury to na ogół ludzie źle opłacani, w odróżnieniu np. od ludzi sportu (o sporcie, notabene, nasza konstytucja nie wspomina, zaś kultura pojawia się w niej już w preambule, a i później parę razy). Nie za-wsze w tej sytuacji stać mnie na wyjazdy, któ-re czasem są do takiej współpracy niezbędne. Na szczęście jest internet i stałe łącze, które – póki co, z niewielką szkodą dla codziennej diety – systematycznie opłacam.

W jakich wydarzeniach (kulturalnych, sportowych, ludowych, społecznych i innych) biorą udział członkowie Pana rodziny? Prosi-my o podanie trzech przykładów.

Tak się składa, że mam trójkę już dorosłych dzieci. Dwie córki założyły już własne rodzi-ny i związały swoje losy z dużymi ośrodkami miejskimi: Poznaniem i Warszawą. Syn wła-

śnie szuka swego miejsca w kraju lub za grani-cą. Jak widać, na przykładzie własnej rodziny obserwuję efekty dramatycznie złej długofa-lowej polityki społecznej i ekonomicznej pań-stwa. W każdym razie rzadko korzystają teraz z oferty naszego miasta w zakresie, o jaki Pani pyta. Na ogół bywają na organizowanym przez Kutnowski Dom Kultury według mojego po-mysłu i pod moim przewodnictwem festiwalu „Złoty Środek Poezji”. W ogóle są jednak wraż-liwymi odbiorcami kultury. Głównie, z tego co wiem, książki i filmu (dobrego, ambitnego kina, a nie chłamu, który na ogół jest dostęp-ny w powszechnym obiegu, i z tej perspekty-wy lepiej, że mieszkają w dużych ośrodkach, gdzie o ambitne kino łatwiej), muzyki i teatru. Wszyscy dużo czytamy i o tym rozmawiamy. Co do społecznych zaangażowań, to w czasie studiów zwłaszcza najstarsza córka była dość aktywna w działaniach nurtu konserwatywno--liberalnego. Myślę, że wszyscy trochę tacy jesteśmy: konserwatywno-liberalni i rzym-sko-katoliccy, z dużą domieszką otwartości na nowe. Ta otwartość i zakorzenienie to dla mnie dwa niezbędne filary kultury.

Gdyby miał Pan powiedzieć, z czym się Panu kojarzy kultura lokalna Pana regionu, to pierwszym zdaniem byłoby…

Kultura lokalna regionu kutnowskiego to ludzie pasji i talentu, artyści i animatorzy kultury, między innymi: Czesława Politańska – poetka, Grażyna Baranowska – poetka, kry-tyk, bibliotekarka, animatorka życia literackie-go, Aleksandra Rzadkiewicz – wolny strzelec kutnowskich mediów, bezinteresownie po-magająca ludziom kultury i nie tylko kultury w realizacji ich projektów, Tomasz Czyżew-ski – artysta plastyk, autor świetnych wystaw w Muzeum Regionalnym, artyści plastycy: Dariusz Kaca, Halina Kamińska, Krystyna Brzo-zowska, Andrzej Mariusz Wieczorkowski – nie-formalny kustosz kutnowskiej pamięci i Pała-

cu Saskiego, muzycy trash-metalowej kapeli Alastor, ludzie amatorskiego ruchu teatralne-go z Teresą Mosingiewicz na czele… mogłoby to być bardzo długie zdanie.

Czułbym niedosyt, gdybym nie dodał jesz-cze drugiego zdania. Kultura lokalna to tak-że depozyt dokonań naszych poprzedników, animatorów i twórców związanych z tą zie-mią, społeczników: Antoniego Troczewskiego z żoną, pisarzy: Celiny Dangel-Fijałkowskiej i jej męża Mieczysława oraz najwybitniejsze-go z nich, pisarza żydowskiego Szaloma Asza… I tu znowu mógłbym wymieniać długo. Kutno, czyli świat – zatytułował kiedyś Wojciech We-ncel refleksję o mojej książce poświęconej tej ziemi. To określenie trafia w sedno.

24

krzysztof ryzlak, kierownik Centrum teatru muzyki i tańca w kutnie, o osobistym spojrzeniu na działalność instytucji i kulturę lokalną

Najmilej wspomi-nam dwa projekty, które od lat reali-zuję w Kutnowskim Domu Kultury; są to: Letnie Spotkania Ar-tystyczne i „Stacja Kutno” – Ogólnopol-ski Konkurs Piose-nek Honorowego

Starosty Kutnowskiego Jeremiego Przybory. Od samego początku celem Letnich Spotkań

Artystycznych było stworzenie alternatywnej formy spędzania wolnego czasu przez młodzież podczas wakacji, integracja ze środowiskiem lo-kalnym, kontakt z mieszkańcami miasta poprzez tworzenie i obcowanie ze sztuką. LSA zakładają także podnoszenie i rozwijanie indywidualnych zainteresowań i zdolności uczestników, dają możliwość prezentacji i ekspresji. Nasz program spotyka się z dużym zainteresowaniem odbior-ców, w szczególności młodzieży szkolnej i stu-dentów, którzy chcą aktywnie pomagać w two-rzeniu kulturalnego wizerunku naszego miasta. Efektem ponadtygodniowej pracy jest spektakl plenerowy prezentowany na scenie w parku lub innym miejscu w przestrzeni miejskiej, będący podsumowaniem pracy warsztatowej. Pierwsze LSA miały miejsce w 1993 r. i cyklicznie odbywają się do dnia dzisiejszego. Cały czas widzimy zapo-trzebowanie na tego typu formę pracy i spędzania czasu wolnego. Cieszy nas to, że projekt ma swoich stałych odbiorców – niektórzy z uczestników brali

udział w warsztatach po pięć, sześć razy, a także co roku przybywają nowi młodzi ludzi, którzy dość szybko wsiąkają w tę atmosferę. Sukcesu LSA upa-truję w osobach prowadzących warsztaty: są to zazwyczaj instruktorzy, artyści, choreografowie, którzy pochodzą z naszego miasta, którzy wyszli z naszego zespołu teatralnego i bardzo dobrze ro-zumieją potrzeby młodzieży z naszego miasta. Pro-jekt najczęściej realizowany jest własnymi siłami, z budżetu placówki.

Mimo upływu lat nasze pokazy warsztato-we gromadzą zawsze kilkuset widzów, którzy w letni wieczór chętnie oglądają te „arty-styczne efemerydy” (spektakl grany jest tyl-ko jeden jedyny raz) i z ciekawością oczekują kolejnej edycji. Mamy to szczęście, że w sezo-nie ogórkowym prasa lokalna chętnie pisze i o warsztatach, i o spektaklu plenerowym.

Natomiast „Stacja Kutno” to mój w pełni autorski projekt. Z jednodniowego konkursu wokalnego przerodził się on w czterodniowy ogólnopolski festiwal Jeremiego Przybory, podczas którego odbywa się wiele zdarzeń artystycznych. Jest to projekt edukacyjno-ar-tystyczny o charakterze interdyscyplinarnym, którego głównym celem jest edukacja przez sztukę. Wartością projektu jest kultywowa-nie twórczości Jeremiego Przybory, jego my-śli, dowcipu i filozofii zawartej w piosenkach, które wpisały się trwale do kanonu polskiej piosenki autorskiej, poetyckiej. Celem jest uwrażliwienie na sztukę, umuzykalnienie młodego pokolenia, integracja środowisk k

utn

o:

gło

s Z

Inst

ytu

CjI

25

twórczych, upowszechnianie kultury, a także zachęcanie do własnej kreatywności.

Projekt realizowany jest cyklicznie przez Kutnowski Dom Kultury od 2005 roku. Mu-zyka, plastyka, film to dominujące dziedziny sztuki, które prezentowane są w interesują-cych formach.

Dominującą dziedziną jest muzyka, a for-mą muzyczną piosenka. Ogólnopolskie warsz-taty wokalne dla amatorów i profesjonalistów, prowadzone przez wykwalifikowaną kadrę specjalistów, są integralną częścią festiwalo-wych zmagań. Emisja głosu, techniki wokal-ne, improwizacje i interpretacja piosenki – to podstawowy zakres tematyki warsztatowej.

Projekt ten zyskał wielką przychylność za-równo publiczności i prasy, jak i sponsorów i partnerów. Honorowe patronaty nad pro-jektem sprawują: Marszałek Województwa Łódzkiego i Prezydent Miasta Kutna. Patronat rodzinny sprawuje nad nami Kot Przybora. Sponsorami i fundatorami nagród finanso-

wych w konkursie są lokalne przedsiębiorstwa i banki oraz firmy ogólnopolskie. Miejscowa prasa i media poświęcają projektowi wiele uwagi, dokumentując i opisując praktycznie każdy dzień zdarzenia.

Ten rok przyniósł nam kolejne rekordy fre-kwencyjne: w II Ogólnopolskim Konkursie Pla-stycznym wzięło udział 82 autorów, zgłasza-jąc do konkursu 134 prace; konkurs piosenki to 132 piosenki zgłoszone przez 66 wykonaw-ców i 37 akompaniatorów, co daje nam liczbę 103 osób!

Cieszy mnie ogromnie, gdy nasze projek-ty znajdują tak duże zainteresowanie wśród twórców z całego kraju. Nie trafiamy w próż-nię. Mamy stałych i wciąż nowych odbiorców i uczestników. To chyba największa frajda, gdy ludzie tłumnie przychodzą na nasze koncerty, biorą udział w konkursach, wystawach, spo-tkaniach. Cieszę się, że możemy rozmawiać i proponować tematy do tych rozmów, że pro-wadzimy dialog.

Dob

rze,

że

tu n

ie m

ożna

był

o pr

zyjś

ć na

jeść

si

ę i w

ypić

– ty

lko

kult

ura

i nic

doo

koła

.

Mówią, że kultura to kobieca sprawa.

27

Sławno to wieś i jednocześnie prężna gmi-na położona pomiędzy Tomaszowem Mazo-wieckim a Opocznem, na wschodnim skraju województwa łódzkiego. Szerzej znana jest z tegorocznych, unikalnych na skalę światową odkryć paleontologicznych, których naukowcy dokonali na terenie miejscowej kopalni. Ale Sławno to także inwestycje w nowoczesną in-frastrukturę i pielęgnowanie kultury ludowej. Na terenie gminy działa aż 20 Kół Gospodyń

Wiejskich i liczne zespoły folklorystyczne. Jak mogliśmy zauważyć podczas naszych wizyt, szczególną rolę w kultywowaniu ludowych tradycji sprawują tutaj kobiety, także młode. One też pełnią ważne funkcje w zarządzaniu gminą, na czele której stoi znany ze zdolności organizacyjnych wójt Tadeusz Wojciechow-ski. Jednocześnie szerszym problemem tego regionu, z uwagi na położenie przy granicy województw (oraz inne przyporządkowanie przy poprzednim podziale terytorialnym), jest trudność z odnalezieniem wspólnej tożsamo-ści, która dopiero od niedawna odbudowuje się wokół doliny Pilicy.

Wybierając Sławno jako jedno z trzech miejsc na Boom Kultury, mieliśmy świado-mość, że wkraczamy na całkiem nowy dla nas

teren. Nasze stowarzyszenie nigdy wcześniej nie realizowało projektów na terenach wiej-skich, ograniczając się do dużych i mniej-szych miast. Jednak postanowiliśmy spróbo-wać, ponieważ po pierwsze byliśmy ciekawi efektów takiej współpracy, po drugie w in-nym wypadku cel projektu, jakim była próba wzmocnienia udziału w kulturze, nie zostałby właściwie i reprezentatywnie zrealizowany. Wiedzieliśmy, że musimy być wyjątkowo do-

brze przygotowani. Stąd staraliśmy się zapamię-tać jak najwięcej z wizyt studyjnych w Sławnie, a także czynnie uczest-niczyliśmy 9 września

w imponujących skalą dożynkach gminnych, zachęcając mieszkańców do udziału w organi-zowanych przez nas wydarzeniach.

Jeśli mieliśmy jakiekolwiek obawy, oka-zały się zupełnie nieuzasadnione. Podczas przygotowania projektu decyzje zapadały szybko, otrzymaliśmy szeroką i hojną pomoc w jego realizacji i promocji (również material-ną, jak w przypadku środków na zakup farb do graffiti), a współpraca na wszystkich polach przebiegała wzorowo. Na każdym kroku spo-tykaliśmy się z serdecznością. Być może dla-tego Boom Kultury w Sławnie okazał się naj-bardziej udany ze wszystkich trzech: zarówno frekwencyjnie, jak i pod względem realizacji zamierzonych celów. Instytucją, z którą współ-pracowaliśmy bezpośrednio, był Gminny

28-30 września 2012: boom kultury w sławniegminny ośrodek kulturytekst: Hanna gill-piątek

słAw

no

Najfajniejsze byłoby, gdyby organizowano takie seanse jak wczoraj w tym ośrodku kultury.

28

Ośrodek Kultury w Sławnie, który mieści jed-nocześnie bibliotekę. Po rozmowach z panią Zuzanną Broszczyk, kierowniczką obu insty-tucji, okazało się, że pomimo licznych dzia-łań animacyjnych skierowanych do dzieci, jak

warsztaty plastyczne czy wycieczki do skan-senu, kiedy wyrastają one na młodzież, tracą kontakt z GOK i biblioteką. Dlatego program sławieńskiego Boomu postanowiliśmy skie-rować do tej właśnie grupy – uczniów gimna-zjów i szkół średnich.

Pozostawało jednak pytanie: czy jeste-śmy w stanie przyciągnąć do GOK tak wyma-gającą grupę wiekową? Czy nie polegniemy w konkurencji z portalami społecznościowy-mi i codziennym graniem na komputerze? Szeroka oferta kultury ludowej, z jaką mają do czynienia na miejscu, nie jest w stanie wy-ciągnąć ich z domu. Trzeba było zatem spróbować czegoś in-nego. Szybko okazało się, że odpowiednio skonstruowany pro-gram potrafi zachęcić okoliczną młodzież do zmiany nawyków w za-kresie uczestnictwa i udział w kulturze prze-nieść ze sfery wirtualnej w realną. Pierwsze wydarzenie, którym był pokaz filmu „Jesteś Bogiem” połączony ze spotkaniem z Macie-jem Pisukiem, scenarzystą filmu, okazał się ta-kim sukcesem frekwencyjnym, że w dużej sali GOK zabrakło krzeseł. Podczas przeprowadzo-nego po pokazie konkursu z nagrodami książ-kowymi okazało się, że młodzież ze Sławna

i okolicznych miejscowości dysponuje dużą wiedzą o historii polskiego hip-hopu i swo-bodnie porusza się w tym temacie. Dużym zainteresowaniem cieszyła się interaktywna iluminacja na zewnątrz budynku, polegająca

na sprzężeniu obrazu z głosem wypowiadanym przez publicz-ność do mikrofonu.

Dwa następne dni Boomu Kultury w Sławnie należały do nieco młodszych uczestni-ków w wieku gimnazjalnym

i wczesnolicealnym. Już podczas wizyt studyj-nych zauważyliśmy, że przednia ściana budyn-ku GOK jest nieco zniszczona. Jednocześnie w Sławnie od kilku miesięcy grasował niezna-ny wandal ze sprayem, który pozostawiał nie-estetyczne „mazańce” na przystankach i bu-dynkach. Ogłoszenie o nagrodzie wyznaczonej przez wójta za wskazanie sprawcy rzucało się w oczy na internetowej stronie gminy. Idealną formą twórczego zagospodarowania tej ener-gii wydało nam się wykonanie przez miejscową młodzież profesjonalnego muralu pod okiem doświadczonego artysty. I rzeczywiście, zajęcia

z łódzkim twórcą murali, Gregorem Gąsiorem, cieszyły się ogromnym powodzeniem i wyzwo-liły aktywność młodych twórców. Jedna ściana okazała się za ciasnym polem dla ich inwencji. Pomalowali zatem i drugą, a kiedy skończyło się wyznaczone miejsce, a zostało nieco farb i cza-su, upiększone zostały także schody wiodące do biblioteki.

Malowanie trwało w najlepsze, kiedy mło-dzi zawodnicy Ludowego Klubu Kolarskiego

Niestety w Opocznie główne imprezy kulturalne to dożynki i takie tam. A to czegoś innego – nastawionego na młodzież – u nas brakuje.

Czego słuchacie? – Rap. Mój brat ma 300 piosenek na komputerze i 300 na komórce.

29

Co to jest kultura? – O nie wiem, hej Hubert, co to jest kultura? Ktoś się zachowuje dobrze w jakichś miejscach.

w Sławnie zaczęli wyznaczać za pomocą taśmy tor do niezwykłej sztafety, która była następ-nym wydarzeniem Boomu Kultury. Jej celem była integracja młodzieży i miejscowych przed-stawicieli władz oraz lokalnych liderów. Kon-kurencja polegała na startowaniu w parach, w skład których wcho-dzili jeden zawodnik lub zawodniczka klubu i jeden dorosły. Do ogól-nej klasyfikacji liczył się czas całej pary, która na trudnej trasie musia-ła wspólnie wykonać szereg zadań, jak zmiana koła czy przeniesienie bidonu z wodą. Wśród 22 par najlepszą okazała się ta, w której startował Przewodniczący Rady Gminy, Arkadiusz Knap. Ale wszyscy uczestnicy, w tym Sekretarz Gminy Zbigniew Wilk i pani kierownik Zuzanna Brosz-czyk, dzielnie walczyli o laury zwycięstwa. Szta-feta okazała się wspaniałą zabawą, ale też lekcją współpracy między pokoleniami. Trzeba rów-nież zauważyć, że w Sławnie przedstawiciele lo-kalnych władz wykazywali czynne zaangażowa-nie w każde zaplanowane wydarzenie, nie tylko w dedykowane im warsztaty Kultura: RESTART! prowadzone przez Wojciecha Kłosowskiego. Taka postawa dobrze wróży rozwojowi lokalnej kultury, ponieważ buduje odpowiednie postawy współpracy i otwiera na nowe pomysły.

W niedzielę po zakończeniu malowania muralu i turnieju gier edukacyjnych, który po-prowadzili w bibliotece Joanna i Marcin Zaród, musieliśmy pożegnać Sławno i zacząć przy-gotowania do Boomu w Sieradzu. Wyjeżdżali-śmy zmęczeni, ale z poczuciem sukcesu, sensu organizowania podobnych wydarzeń i miłymi wspomnieniami. Świadomość, że na terenach wiejskich istnieją tak mocne społeczności lo-kalne, które jednocześnie z wysoką dawką pro-fesjonalizmu potrafią podchodzić do lokalnych problemów, napawa optymizmem. W miastach

anonimowość zwiększa dystans pomiędzy ani-matorami czy twórcami a odbiorcami kultury. Na wsi wszyscy się znają i wzajemna współ-praca jest czymś zupełnie naturalnym. Dlatego miejscowości podobne do Sławna wydają się lepiej przygotowane do wdrażania niestan-

dardowych rozwiązań zwiększających aktywny udział w kulturze. Przeszkodą może być jedynie to, że aby skorzystać z licznych programów dla animatorów, organizowanych przez Urząd Mar-szałkowski, trzeba wybrać się do Łodzi, co nie zawsze jest w tym przypadku takie łatwe. A in-westować w gminy wiejskie byłoby warto, bo ich twórczy potencjał jest znacznie większy niż tradycyjnie kojarzona z nimi kultura ludowa.

32

Gminny Ośrodek Kultury w Sławnie jest organizatorem i współorganizatorem wielu imprez na te-renie gminy Sławno. Największe imprezy to: Festiwal Kolęd i Pastorałek, Świę-to Rodziny, Wieczór

Sobótkowy, Gminne Święto Plonów. Wszyst-kie imprezy organizowane są we współpracy z Wójtem Gminy Sławno, ze szkołami z terenu gminy, sołectwami, UG, parafiami, KGW, OSP.

Mnie osobiście bardzo podoba się impreza plenerowa Wieczór Sobótkowy organizowana od kilku lat w Wincentynowie. Celem imprezy jest ochrona i kultywowanie bogactwa tradycyj-nej kultury ludowej, zachowanie od zapomnie-nia muzyki, tańców i pieśni ludowych, inspiro-wanie młodego pokolenia do zajmowania się rodzimym folklorem oraz integracja środowiska. Impreza obejmuje: konkurs na najładniejszy wianek sobótkowy, konkurs tańca ludowego, występy zespołów folklorystycznych, Kół Go-spodyń Wiejskich, kapeli ludowej i gawędziarzy ludowych oraz przedstawienie obrzędu nocy świętojańskiej. Przy okazji imprezy można zwie-dzić skansen „Niebowo”, gdzie znajduje się stu-letnia chałupa kryta strzechą, piwnica-ziemian-ka murowana z głazów polnych, stodółka i wiata. A wkoło dzika przyroda oraz płynąca nieopodal rzeczka, która tworzy niepowtarzalny krajobraz. To miejsce jest żywą historią naszego regionu,

dlatego zostało wybrane na imprezę kultywują-cą noc świętojańską.

Podczas imprezy dziewczęta z poszczegól-nych KGW prezentują swoje uplecione wianki, które są oceniane zgodnie z regulaminem przez komisję konkursową. W komisji zawsze zasiada etnolog, który skrupulatnie ogląda każdy wia-nek, sprawdza, czy zawiera on odpowiednie zioła itd. Następnie odbywa się konkurs tańca ludowego (oberek, polka), a do tańca przygrywa kapela ludowa. Wygrywa ta para, która zatańczy prawidłowo. Zwycięzcom konkursów są wręcza-ne nagrody – puchary, a pozostałym wyróżnie-nia – nagrody rzeczowe.

Kiedy zapadnie zmrok, tworzony jest ko-rowód, w którym wszyscy uczestnicy imprezy idą nad rzeczkę. Korowód prowadzą dziew-częta ubrane w stroje ludowe, kapela ludowa, członkinie KGW, zaproszeni goście i pozostali uczestnicy. Kiedy wszyscy zgromadzą się nad wodą, odbywa się obrzęd nocy świętojańskiej w wykonaniu KGW „Niebowianki”. To najważ-niejsza część imprezy. Po części artystycznej panny puszczają wianki na wodę. Następnie zgodnie z tradycją do płynących wianków wskakują kawalerowie, przygrywa kapela, jest wesoło. Dopełnieniem wieczoru jest wspól-na biesiada pod gołym niebem przy zapalo-nych ogniskach i zabawa ludowa. Jest degu-stacja potraw regionalnych przygotowanych przez członkinie dwudziestu KGW. Każde Koło w swoim namiocie częstuje uczestników im-prezy pysznymi potrawami. Udział w imprezie jest otwarty i Wieczór Sobótkowy cieszy się

Zuzanna broszczyk, kierowniczka gminnego ośrodka kultury w sławnie, o swojej ulubionej imprezie lokalnej, czyli wieczorze sobótkowym

słAw

no

:g

łos

Z In

sty

tuCj

I

33

ogromnym zainteresowaniem wśród miesz-kańców naszej, jak również sąsiednich gmin.

W przygotowanie takiej imprezy jest zaanga-żowanych dużo osób. Pracownicy fizyczni Urzędu Gminy zajmują się ustawieniem sceny, podłogi do tańca, namiotów dla kół gospodyń, ławek, krzeseł, stolików. Mieszkańcy Wincentynowa z sołtysem na czele zajmują się uporządkowaniem terenu wokół rzeki, budową „słupów ognia”, zgroma-dzeniem drzewa na ogniska. Panie z zespołów folklorystycznych i KGW przygotowują potrawy regionalne i część artystyczną. Gminny Ośrodek zajmuje się promocją, zakupem nagród, artykułów spożywczych dla KGW, dekoracją sceny, zapro-szeniem konferansjera, wynajmem nagłośnienia, opracowaniem regulaminów i wieloma innymi rzeczami. Imprezę promujemy plakatami, zapro-szeniami oraz przez stronę internetową gminy. To-warzyszy jej nagranie przez telewizję i emisja na antenie, zaangażowane są też inne lokalne media: redakcja TOP (Tygodnik Opoczyński) i Radio Plus.

Zaczyna się od lekkiego śniadania. Płatki owsiane, trochę miodu i orzechów, cynamon, jeśli ktoś lubi. Wystarczy na pierwszych trzy-dzieści kilometrów. Zacznie się lekki głód, ale lepsze to niż jazda z pełnym brzuchem. Wyj-ście na trening zaraz po sytym obiedzie koń-czy się na ogół kiepsko, więc większość woli trenować z rana.

Pierwsze dziesięć minut to w zasadzie roz-grzewka. Dwugłowe i czworogłowe mięśnie uda rozgrzewają się powoli, ale wystarczy drobna kontuzja, by wypaść z rytmu przy-gotowań startowych. W zależności od tego, co trener zaplanował – albo powoli szlifujemy wytrzymałość, albo ćwiczymy sprinty. Po treningu do szkoły, a wieczorem znowu na tre-ning. I tak przez kilka godzin dziennie, od marca aż do listopada. Od czterna-stego roku życia kilkugodzinne tre-ningi są praktycznie codziennie, bo miejsc sponsorowanych w starszych grupach jest mało. Każdy uczestnik Tour de Pologne ma za sobą tysiące godzin wyjeżdżonych jako nastolatek w jednym z takich klubów, jak Ludo-wy Klub Kolarski Sławno „Luks”.

Każdy kolarz zaczynał podobnie. Nauka obsługi roweru, dobór sprzętu i szlifowanie techniki jazdy. Kolarz to nie niedzielny rowerzysta, tutaj od początku trzeba pracować i trenować więcej niż ci, dla których rower to tyl-

ko rekreacja. Zanim wystartujemy w koszulce Ludowego Klubu Kolarskiego, potrzeba mini-mum kilkudziesięciu godzin treningów.

W innych miejscach w Polsce i w Europie ist-nieją kluby wyspecjalizowane w konkretnych grupach młodzieżowych. W „Luksie” jest inaczej, tutaj dwunastoletni „żak” ćwiczy obok szesna-stoletniego „juniora młodszego”. Wiele można się nauczyć, obserwując starszych kolegów i po-magając w wyznakowaniu tras zawodów. Starsi opiekują się młodszymi na treningu, pokazują,

jak wyznakować trasę, a czasami po prostu pomogą w lekcjach. Starty są co tydzień, więc sporo czasu trzeba poświęcić na konserwację rowerów. Dzięki wsparciu gminy i sponsorów w klubie jeździ około trzydziestu osób. Na początku roku szkolnego jest ich więcej, potem stopniowo się wykruszają. W zawodach regularnie startuje około dwudziestu kolarzy i kolarek. Utrzymanie klubu kosztuje sporo pieniędzy, ale dzięki wsparciu gminy i sponsorów klub jest otwarty również dla mniej zamożnych miesz-kańców Sławna. Nie trzeba mieć na-wet własnego roweru, bo można wy-pożyczyć go z puli klubowej.

„Luks” ma swój magazyn w bu-dynku biblioteki gminnej, gdzie mu-szą zmieścić się rowery, trenażery i cały osprzęt kolarski. Boisko i łąki niedaleko biblioteki to miejsca, gdzie

o ludowym klubie kolarskim w sławnie i sztafecie z udziałem zawodników i władz podczas boomu kultury pisze marcin Zaród

słAw

no

: pA

sjA

nA

d

CH k

ołA

CH

Sport bardziej rozwija duchow

o niż sam

o czytanie książek, lubię czytać książki, ale zależy, jaka jest książka –

jeśli początek mi się spodoba,

to czytam ją całą.

trenuje się najczęściej. Jeśli w planach mamy starty górskie, to trening przenosi się na pobli-skie wzgórza. Kilka razy ścigali się na nich za-wodnicy Pucharu Polski, więc to naprawdę do-bre miejsce na trening górali. W trakcie treningu czasami można spotkać kolegów z klubu, a cza-sami oldbojów ze Sławna, dla których kolarstwo wciąż pozostaje sposobem na życie. Za trening zawodników odpowiada Przemysław Gierczak.

Codzienny trening przynosi owoce. Zawod-nicy i zawodniczki LKK regularnie zajmują miej-sca na podium Pucharu Polski w różnych dyscy-plinach kolarskich. Klub współpracuje z grupą kolarską Integral MTB Team, gdzie trafiają naj-starsi i najlepsi zawodnicy LKK.

Jednak nawet młodsi zawodnicy LKK mają świetną kondycję. 29 września 2012 r. urzęd-nicy gminni i animatorzy kultury z Krytyki Poli-tycznej startowali w sztafecie kolarskiej razem z reprezentantami LKK. W każdej drużynie star-tował zespół: zawodnik plus dorosły. Trasa była krótka, ale obok klasycznego podjazdu i slalomu startujący musieli wykonać kilka sztuczek ro-werowych i pokazać, że potrafią wymienić koło. Praktycznie na każdym fragmencie trasy zawod-nicy byli lepsi niż dorośli. Ale największe wra-żenie budził charakter klubowiczów – kolarze i kolarki pomagali dorosłym rowerzystom, nie-rzadko „holując” ich do mety. Zaraz po rywaliza-cji mieli dość sił na sprzątnięcie trasy pokazowej i przygotowanie trasy górskiej. Następnego dnia mieli startować w zawodach pucharowych na pobliskich wzgórzach, a jednak chętnie poma-gali animatorom w przygotowaniu sztafety.

Kolarstwo to ważna część życia zawodników, ale nie zaniedbują nauki w szkole ani innych aspektów życia. Każdy z kolarzy i kolarek, z któ-rymi rozmawiałem, czytał ostatnio jakąś książkę i orientował się w lokalnych sprawach Sławna i okolicy. Sami przyznają, że kolarstwo wymaga sprytu i inteligencji, bo silne nogi nie zastąpią mądrej głowy. Od innych nastolatków odróżnia

ich tylko to, że potrafią w tygodniu przejechać na treningach tysiąc kilometrów.

Ale trening w LKK to dopiero początek. Część wyspecjalizuje się w szybkiej jeździe szosowej, część zostanie przy jeździe górskiej, większość zaj-mie się w życiu codzienną pracą. Być może wyjadą do większych miast, być może zostaną w Sławnie.

Dla każdego z nich rower i Ludowy Klub Kolarski w Sławnie pozostaną jednak symbolami koleżeń-stwa, siły charakteru i wytrwałości. W tych punk-tach kultura kolarska nie różni się niczym od kultu-ry literackiej, filmowej czy teatralnej.

Kultura jest dla mnie słuchaniem muzyki i czytaniem książek. Jeżdżenie

na rowerze sprawia, że jestem lepszym człowiekiem, bo to też mięśnie i więcej

mi to daje niż oglądanie telewizji.

Do kina chodziłbym, ale teraz to nawet telewizji nie oglądam. – A ile jest kin

w Sieradzu? – Żadnego nie ma, kiedyś było przy Kościuszki. Wiem od wnuczki,

że teraz gdzieś w teatrze pokazują. Nie wiem, czy chodzi, ale mówiła.

Jestem ofiarą reformy i brakowało mi plastyki i muzyki.

37

Kiedy po wizycie studyjnej planowaliśmy har-monogram wydarzeń Boomu Kultury w Sie-radzu, na myśl nasuwał się cały czas ten sam wniosek: tutaj nie ma miejsca na kulturę alter-natywną. Sieradz jest miejscowością bez kina, za to z teatrem. Nie ma tu wielu księgarni, są za to biblioteki. W jednej z nich chcieliśmy zrobić trzydniowe wydarzenie pełne kultu-ry i zachęcające do aktywnego uczestnictwa w niej. Istotnie, spotkanie literackie z Kazi-mierą Szczuką przyciągnęło tłumy sieradzan i sieradzanek, na warsztaty dziennikarskie dla

młodzieży przyszła cała klasa z pobliskiego liceum. Dlaczego na iluminację budynku czy pokazy filmowe przyszło kilka osób?

Być może promocja i sprawna organizacja to nie wszystko. Najważniejsze jest wyjście naprzeciw potrzebom mieszkańców, którzy wolą porozmawiać ze znaną krytyczką lite-racką o nowościach wydawniczych niż z me-nedżerami sieradzkiej kultury o miejscowych problemach. Mieszkańcy Sieradza tęsknią za

mainstreamowym kinem w centrum miasta i kochają spotkania z przyjezdnymi gwiazda-mi. Najlepiej takimi, które pojawiają się w te-lewizji. Czy zyskuje na tym lokalna twórczość i czy taki model spotkań z kulturą wyzwala w mieszkańcach chęć aktywnego uczestnic-twa? Na te pytania nie uzyskaliśmy dobrej od-powiedzi.

Staraliśmy się odnaleźć ślady sieradzkiej kultury lokalnej, prowadząc wywiady na uli-cach. Nieliczni respondenci, którzy chcieli udzielać odpowiedzi, nie odnajdywali wielu

pozytywnych sko-jarzeń z tym ha-słem. Zapytani jednak o sposób spędzania czasu wolnego i imprezy masowe, wskazy-wali na Open Hair Festival, coroczne wydarzenie inspi-rowane postacią

Antoniego Cierplikowskiego, światowej klasy stylisty żyjącego przed stu laty w Sieradzu. Wskazywano także na aktywną działalność miejscowego koła fotograficznego, którego prace śmiało mogą konkurować z dziełami profesjonalistów.

Na szczęście nie cały sieradzki Boom powi-nien budzić smutne skojarzenia. Wydarzenie o najmniejszej frekwencji, natomiast zorga-nizowane z największym zaangażowaniem

4-6 października 2012: boom kultury w sieradzupowiatowa biblioteka publicznatekst: damian graczyk i marcin Zaród

sIer

Ad

Z

Do kina chodziłbym, ale teraz to nawet telewizji nie oglądam. – A ile jest kin

w Sieradzu? – Żadnego nie ma, kiedyś było przy Kościuszki. Wiem od wnuczki,

że teraz gdzieś w teatrze pokazują. Nie wiem, czy chodzi, ale mówiła.

Z księdzem byliśmy ostatnio na wystawach i są różne kółka w MDK-u – chodziłem na

historyczne i tam, gdzie były prezentacje z IPN-u. Organizowaliśmy uroczystości patriotyczne –

Golgotę Wschodu, a w bibliotece też byli profesorzy z IPN-u w klubie historycznym dla dorosłych.

38

– debata o edukacji z udziałem Edwina Ben-dyka oraz przedstawicieli i przedstawicielek sieradzkich instytucji kultury i nauki – dało nam ciekawe wnioski, warte przedstawienia w broszurze, którą właśnie trzymają Państwo w dłoniach.

Edukacja i kultura to dwie sfery, które de-cydują o przyszłości Sieradza i Polski. Eduka-cja buduje narzędzia rozwoju, z których korzy-stają potem nauka, przemysł i biznes. Kultura

pomaga w budowaniu wspólnoty, partnerstwa i wielu innych wartości duchowych. Edukacja i kultura muszą odpowiadać na zmiany tech-nologiczne i dopasowywać się do zmian spo-łecznych. Takie wnioski można było usłyszeć podczas debaty.

Spotkanie rozpoczęło się od prezentacji rapor-tów opisujących zmiany w postrzeganiu edukacji i kultury przez dzisiej-szych uczniów i uczennice. Funkcjonowanie mózgów w stałym strumieniu informacji oznacza, że szkoła, biblioteka, muzeum lub galeria nie są dla uczniów jedynymi źródłami treści. Po-dział pomiędzy światem wirtualnym i realnym jest płynny, bo Internet stał się czymś równie wszechobecnym i oczywistym jak powietrze.

Nauczyciel lub kurator wystawy nie są już je-dynymi źródłami wiedzy, ich rola przesuwa się raczej w stronę funkcji mediatorów i konsultan-tów. Szkoła lub placówka kultury stają się cenne ze względu na ich fizyczność, bo możliwość au-

tentycznego kontaktu osobistego z kolegami lub dziełami sztuki to wciąż ważna zaleta tych insty-tucji. Adaptacja do nowych technologii paradok-salnie oznacza wzrost znaczenia empatii, tole-rancji i otwartości na zdanie ucznia lub odbiorcy kultury. Młodzież przyzwyczajona do swobody wypowiedzi w świecie cyfrowym tego samego oczekuje od lekcji czy pobytu w muzeum. Żadna liczba komputerów w szkole nie zastąpi auten-tycznego partnerstwa w edukacji i w kulturze.

Może dlatego właśnie odnowiona Sie-radzka Powiatowa Biblioteka Publiczna jest miejscem tak chętnie odwiedzanym przez młodzież? Nie tylko w celu posur-fowania w Internecie czy poczytania cza-sopism. Młodzi, starzy, kobiety, mężczyź-ni, biedni i bogaci – wszyscy uważają tę instytucję za perełkę kultury w centrum

swojego miasta. Kochają przychodzić na spo-tkania w niej organizowane, uważają, że sko-ro jest odremontowana, to trzeba o nią dbać i chronić przed wandalami. Stąd chyba nasze spotkania w niej zostały przeniesione z prze-szklonego parteru na piętro – na spotkaniu

z Kazimierą Szczuką gościliśmy przedstawi-cieli lokalnych ugrupowań radykalnej prawi-cy. Sieradzanie według relacji personelu bi-blioteki deklarują, że chętnie z niej korzystają. Jednak ludzie na ulicy zapytani, czy wiedzą, że w bibliotece na Żwirki i Wigury odbywa się trzydniowy festiwal, odpowiadali: „To ta biblioteka działa?”. A kiedy już wiedzieli, że działa, mówili: „E tam, nie będę wchodził – za ładny budynek, a ja źle ubrany jestem”.

Do biblioteki chodzę odpocząć, wyciszyć się i odreagować od szkoły i nawet na

przerwach przychodzę poczytać gazety.

Projekty skierowane tylko na działanie? Niestety, ludzie niechętnie angażują się

czynnie – boją się, wolą przyjść na wystawę.

Chciałabym zrobić taki twór, żeby ludzie nie tylko oglądali to, ale też wzięli czynny udział –

nazwałam to sobie „nocne czarowanie kultury”.

40

W naszej bibliotece organizujemy wiele imprez – przynajmniej kilka w miesiącu. Bywa-ją wśród nich bardziej i mniej udane, choć oczywiście zawsze sta-ramy się uwzględniać zainteresowania i ży-czenia naszych czytel-

ników. Zawsze też chętnie włączamy się we wszelkie inicjatywy promujące książki, czy-telnictwo i aktywne uczestnictwo w kulturze. Z jedną z takich inicjatyw wystąpiły koleżan-ki ze Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich, a rzecz dotyczyła organizacji Dnia Biblioteka-rza w sposób nieco odbiegający od tradycji. Zaangażowaliśmy się w to przedsięwzięcie bez reszty i ze wszystkich naszych imprez wspominam je chyba najmilej.

Przy wsparciu wielu instytucji, firm i życz-liwych osób – w tym też dziennikarzy z lo-kalnych redakcji – zorganizowaliśmy dla bi-bliotekarzy i wszystkich sympatyków książki i bibliotek wspólną zabawę plenerową pod na-zwą „Kierunek biblioteka”. Jej główne atrak-cje to oczywiście kiermasze książek, ale też występy artystyczne, różnego rodzaju zabawy i konkursy oraz – po raz pierwszy w Sieradzu – rajd rowerowy w ramach ogólnopolskiej ak-cji „Odjazdowy Bibliotekarz”. Jak się okazało, w Sieradzu, niezbyt dużym przecież mieście, funkcjonuje kilkanaście ogólnodostępnych

placówek bibliotecznych, gromadzących zbio-ry o różnym charakterze – od biblioteki Mu-zeum Okręgowego począwszy, poprzez biblio-tekę parafii pw. Wszystkich Świętych, Miejską Bibliotekę Publiczną i jej trzy filie, Bibliotekę Pedagogiczną, bibliotekę Wyższej Szkoły Hu-manistyczno-Ekonomicznej, bibliotekę Cen-trum Edukacji Ekologicznej, po naszą, czyli Powiatową Bibliotekę Publiczną. Trasę 16-ki-lometrowego rajdu „Szlakiem sieradzkich bi-bliotek” przebyło stu kilkunastu rowerzystów – wszyscy ubrani w żółte i pomarańczowe kamizelki odblaskowe, dar lokalnej firmy. Tuż po godzinie siedemnastej barwna kawalkada wyruszyła z Rynku, tutaj też powróciła w dwie godziny później. Przez cały czas nad bezpie-czeństwem uczestników rajdu czuwali strażni-cy miejscy i policjanci z drogówki, a ich spraw-ność w kierowaniu ruchem i życzliwość dla rozbawionych bibliotekarskich „zawalidróg” wywołały wiele pozytywnych komentarzy.

W tym czasie na Rynku mnóstwo się dzia-ło: na estradzie swoje talenty prezentowali młodzi artyści, przygotowani przez instruk-torów i nauczycieli z lokalnych ośrodków kultury i placówek wychowawczych. Scenki teatralne, pokaz tańca, popisy zespołów i wo-kalistów bardzo podobały się publiczności. Dla maluchów specjalną plenerową czytelnię oraz literackie konkursy i zabawy z nagrodami przygotowała jedna z działających w Sieradzu wyższych uczelni. Do nauki języka angiel-skiego zachęcała dzieci znana szkoła języko-

Hanna krawczyk, kierowniczka powiatowej biblioteki publicznej w sieradzu o swoich ulubionych przedsięwzięciach w zakresie kultury lokalnej

sIer

Ad

Z:g

łos

Z In

sty

tuCj

I

wa, a sympatyczny kangurek w towarzystwie klauna wędrował po Rynku i częstował malu-chy słodyczami. Na stoisku można też było po-malować buzię w kwiatki lub przeobrazić się w malowanego kota.

W specjalnie przygotowanym namiocie trwały zmagania konkursowe: kilkanaścioro dzieci, uczniów szkół podstawowych, z zapa-łem rysowało ilustracje do ulubionej książki. Konkursowe jury, pod przewodnictwem zna-nego sieradzkiego artysty plastyka, miało nie lada problem z wyborem najlepszych prac – wszystkie były interesujące i starannie wyko-nane. Dlatego też nagrody w postaci książek i materiałów plastycznych, ufundowane przez prezydenta miasta, otrzymali nie tylko lau-reaci, ale wszyscy uczestnicy konkursu. Inny konkurs – tym razem literacki – przygotowa-no dla dorosłych. Z konkursowymi pytaniami miało odwagę zmierzyć się jedynie pięciu śmiałków – znalazły się dla nich atrakcyjne

nagrody książkowe. Każdy uczestnik imprezy, dzięki pomocy sieradzkich firm, mógł liczyć na poczęstunek – pyszne napoje mleczne, owo-cowe serki, słodycze.

Niemały trud przygotowania impre-zy niewątpliwie się opłacił – liczny udział mieszkańców miasta jest tego najlepszym dowodem. Wszyscy współorganizatorzy, to jest sieradzki Oddział Stowarzyszenia Bi-bliotekarzy Polskich, działające w mieście biblioteki (w tym oczywiście nasza – powia-towa), Sieradzkie Centrum Kultury, Oddział Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajo-znawczego w Sieradzu, deklarują organi-zację kolejnej edycji imprezy. Już się na to cieszę, bo oprócz oczywistego przesłania, że czytanie to świetna zabawa, a książka i biblioteka są „cool”, impreza udowodniła, że wspólnie możemy realizować inicjatywy, które spotkają się z życzliwością i pozytyw-ną reakcją mieszkańców.

42

Agnieszka kudlik z sieradzkiej Akademii obywatelskiej odpowiada na pytania dotyczące lokalnej kultury i ulubionych sposobów spędzania czasu wolnego

Jak mieszkańcy Sieradza spędzają czas wolny?W Sieradzu można pójść do kina, na spek-

takl teatralny czy na spotkanie z ciekawymi ludźmi w bibliotece powiatowej. Coraz wię-cej jest wystaw w różnych instytucjach czy w przestrzeni publicznej. Aktywnie działają puby i zapraszają muzyków z całego kraju. Od dłuższego czasu odbywają się rozmaite przed-sięwzięcia wpisujące się w rewitalizację rynku sieradzkiego.

Jakie są największe wyzwania dla polityki kulturalnej Sieradza?

Moim zdaniem ważne jest stworzenie spój-nej strategii i platformy współpracy instytucji kultury i nie tylko, bo przecież szeroko rozu-miana kultura dotyczy także szkół, a także przedsiębiorców w postaci pubów i kawiarni.

W jaki sposób współpracujecie z innymi in-stytucjami kultury, organizacjami pozarządo-wymi, instytucjami z innych miast regionu?

Bardzo dobrze współpracuje mi się z Cen-trum Informacji Kulturalnej. Centrum Informa-cji Kulturalnej w Sieradzu zostało utworzone jako jeden z elementów przywracania życia starówce sieradzkiej. CIK jest w strukturach Sieradzkiego Centrum Kultury i przyznam, że swoją otwartością wpisuje się w moją wizję budowania platformy wymiany informacji do-tyczących życia kulturalnego w regionie.

W jakich wydarzeniach (kulturalnych, sportowych, ludowych, społecznych i innych) biorą udział członkowie Pani rodziny? Prosi-my o podanie trzech przykładów.

  Spektakle w teatrze  oraz seanse w kinie w SCK w Sieradzu, koncerty w Małkowie oraz do niedawna w naszej nowej inicjatywie, Akademii Obywatelskiej. Warte polecenia są też regaty na zbiorniku Jeziorsko o Błękitną Wstęgę, które od-bywają się już od kilkunastu lat.

Gdyby miała Pani powiedzieć, z czym się Pani kojarzy kultura lokalna Pani regionu, to pierwszym zdaniem byłoby...

...z utalentowanymi ludźmi, którzy dorasta-ją i mieszkają w Sieradzu, Warcie i okolicznych miejscowościach. Kojarzy mi się też z energią zmagazynowaną głęboko pod z pozoru szarą materią, która tylko czeka, żeby wybuchnąć inicjatywami.

sIer

Ad

Z:o

kIe

m A

nIm

Ato

rkI

43

W ramach programu Boom Kultury miałem ciekawą i bardzo pouczającą okazję prowadze-nia w trzech miejscowościach województwa łódzkiego: Kutnie, Sławnie i Sieradzu warsz-tatów dla lokalnych samorządowców i ludzi zainteresowanych lokalną kulturą. Warszta-ty pod wspólnym tytułem Kultura: RESTART! były w każdej miejscowości częścią szerszego programu i pomimo starannego ich zaadreso-wania nie było do końca pewne, jaką publicz-ność przyciągną. Zakładaliśmy wraz z zespo-łem projektu Boom Kultury, że nie zamykamy warsztatów dla nikogo i jesteśmy otwarci na to, co przyniesie żywy przebieg poszczegól-nych spotkań animacyjnych, w ramach któ-rych odbywały się warsztaty. W zaproszeniach w każdej miejscowości warsztat był zapowie-dziany mniej więcej tak, jak w Kutnie:

Kultura: RESTART! ma na celu spotkanie pracowników lokalnych instytucji kultury, urzędników, liderów kultury oraz mieszkańców Kutna i wspólną diagnozę problemów i wyzwań, przed jakimi stoi rozwój kultury. Warsztaty będą próbą nowego zdefiniowania zadań działalności kulturalnej w lokalnym środowisku w kon-tekście zmian, jakie zachodzą dziś w świecie. Spróbu-jemy wspólnie ustalić, które formy pracy kulturalnej nie odpowiadają już potrzebom współczesności i co warto zaproponować w ich miejsce. Przeanalizujemy możliwości zwiększenia uczest nictwa mieszkańców w kulturze. Zastanowimy się nad rolą kultury w bu-dowaniu lokalnego kapitału społecznego. Poszukamy odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób kultura może zwiększać spójność społeczną i umacniać lokalną wspólnotę. Sformułujemy wstępnie wskazania dla lokalnej polityki kulturalnej na najbliższą przyszłość. Warsztaty zakończą się wspólną debatą (…).

Celem warszta-tów nie było zatem bierne przekazywa-nie wiedzy o rozwią-zaniach sprawdzo-nych gdzie indziej, lecz raczej próba ak-tywizacji lokalnego środowiska szeroko związanego z kulturą do postawienia własnych pytań i zarysu diagno-zy odpowiadającej wyjątkowym, miejscowym potrzebom. Oczywiście mówiliśmy także o do-brych praktykach, które w ciągu ostatnich lat wypracowały różne miejscowości, jak społeczne rady kultury czy obywatelskie strategie. Jednak nadrzędną ideą było wzajemne wysłuchanie uczestników i wspólne wypracowanie rozwią-zań służących wzmocnieniu uczestnictwa w kul-turze. Jedynym warunkiem tego procesu było to, że uczestnicy dostrzegają potrzebę takiej zmiany. Nie we wszystkich przypadkach waru-nek ten został spełniony.

Redagując zaproszenie w ten sposób, mia-łem intencję zasygnalizowania potencjalnym uczestnikom, że warsztaty będę próbą prze-pracowania pytań poważnych i strategicznie ważnych, a nie błahym spotkaniem, jakich wo-kół kultury odbywało się zawsze w nadmia-rze. Liczyłem, że być może przyciągnę tych dyskutantów, którzy z zasady nie chodzą na podobne spotkania, zniechęceni właśnie ich powierzchownością. A ponieważ czynnikiem

refleksje po warsztatach kultura: restArt! z udziałem mieszkańców, władz i pracowników instytucji, które odbyły się w kutnie, sławnie i w sieradzu, podsumowuje wojciech kłosowski

ku

ltu

rA: r

estA

rt!

pod

sum

ow

An

Ie

44

frustrującym uczestników tego typu spotkań jest zawisające pod koniec w powietrzu pyta-nie: „co dalej?”, miałem dla każdego z ośrod-ków przygotowane jeszcze przed warsztatami propozycje możliwej lokalnej kontynuacji roz-poczętego procesu po naszym wyjeździe. Nie była to bynajmniej żadna „powtarzalna recep-ta” przywieziona w teczce; przygotowałem propozycje dla każdego z ośrodków indywidu-alnie, zapoznając się zawczasu z jego sytuacją i specyfiką i angażując w to swoje ponaddwu-dziestoletnie doświadczenie eksperta samo-rządowego.

Życie – jak często bywa w podobnej pracy – okazało się bardziej złożone od moich wa-riantowych planów i w zasadzie tylko w jednym z ośrodków przedstawiłem w końcu przygoto-waną zawczasu propozycję, lecz obawiam się, że na sali nie było akurat tych, do których powinna ona być w istocie adresowana.

KUTNO: trudności ośrodka z dużym dorobkiem

Warsztat w Kutnie pokazał jak w soczewce wszystkie zawiłości związane z próbą nowe-go spojrzenia na zastaną działalność kulturalną w ośrodku średniej wielkości o stosunkowo du-żym dorobku i potencjale instytucjonalnym. Kut-no dysponuje imponującymi obiektami Kutnow-skiego Domu Kultury i nowo oddanego Centrum Teatru, Muzyki i Tańca (właśnie w CTMT odbywały się nasze warsztaty). Lokalna działalność kultural-na ma swoje bardzo mocne obszary: na pierwszy plan wysuwa się poezja, ale i inne dziedziny kultu-ry nie są traktowane po macoszemu.

Paradoksalnie – skutek tej sytuacji okazał się zupełnie odwrotny od tego, jakiego można by się spodziewać. Warsztaty spotkały się ze śred-nim zainteresowaniem. Wyjaśnienie, że nastą-pił kłopotliwy zbieg terminów z inną imprezą, są przekonujące tylko częściowo. Frekwencja na warsztatach, początkowo przeciętna, szyb-ko stopniała jeszcze bardziej, a na sali dało się odczuć charakterystyczną postawę: „robimy wszystko dobrze, nie trzeba niczego zmie-niać” (na szczęście postawa taka nie dotyczyła wszystkich). Drugiego dnia warsztatów mieli-śmy katastrofę frekwencyjną i na scenie teatral-nej, gdzie odbywały się warsztaty, zjawiły się cztery osoby. W tej sytuacji zdecydowaliśmy się zachęcić przybyłych do tego, by na chwilę przy-brali rolę biernych widzów, a na scenę zaprosi-liśmy… kutnowskie dzieci z sąsiedztwa, które właśnie skończyły zorganizowany przez nas warsztat „Fabryka książki” i wyraźnie nie chciało im się wracać do domu. Pomysł okazał się tra-fiony, a warsztaty odkryły natychmiast to, co było ukryte za fasadą instytucjonalnego samo-zadowolenia: wszystkie te dzieci (mieszkające wszak tuż obok!) zgodnie opowiadały, że intere-sują się plastyką, muzyką i tańcem. Niemal po-łowa zadeklarowała, że widzi swoją przyszłość przy zajęciach artystycznych: aktorstwie, grze na instrumentach, tańcu. Tymczasem okazało się, że podczas naszych zajęć zostały wpuszczo-ne do Centrum Teatru, Muzyki i Tańca pierwszy raz w życiu. Na moją delikatną uwagę pod ad-resem dorosłych, że może w takim razie warto jednak przemyśleć jeszcze raz politykę kontak-tów z widownią, nie było odpowiedzi. Dopiero

Ludzie tutaj nie wiedzą, co zrobić, w

ięc trzeba poprow

adzić ich za rękę, dać im to, czego

chcą, coś popularnego w tym

wypadku.

Gdy chcemy zachęcić, to mówią, że im się nie chce. Gdzieś zanikła ta samodzielność, zaradność. Czekają,

aż ktoś wyda im polecenia albo jeszcze im zapłaci.

45

popołudniowa debata zaiskrzyła: przyszła tym razem publiczność, która była gotowa do dysku-sji o potrzebnych zmianach i nawet takiej dys-kusji spragniona. Toteż propozycja rozpoczęcia w Kutnie prac nad obywatelską wersją polityki kulturalnej miasta trafiła – jak mi się wydaje – na podatny grunt.

Bardzo trudno jest reformować system, w który włożono wiele starań. Zmiana wówczas wydaje się burzyć dorobek i stawiać pod zna-kiem zapytania dotychczasowe wysiłki. Toteż w Kutnie – oprócz reakcji pozytywnych na koń-cowej debacie – natrafiliśmy też na opór i cho-wanie się za murem samozadowolenia. Łatwiej reformuje się świat kultury tam, gdzie nie mie-ści się on w imponujących obiektach. Refleksja prowadzącego warsztaty: niezwykle ciekawymi uczestnikami kultury okazały się właśnie kut-nowskie dzieci, podejmujące debatę o przyszło-ści kultury bez kompleksów.

SŁAWNO: mniejszy ośrodek – większa otwartość

W Sławnie, stolicy wiejskiej gminy położonej pomiędzy Opocznem a Tomaszowem Mazowiec-kim, wszystko szło od początku dużo lepiej. Zain-teresowanie warsztatami – pomimo obiektywnie trudniejszych warunków – było wielkie. Niełatwe-go wykładu uczestniczki i uczestnicy wysłuchali z uwagą, dyskusja po nim nie była może imponu-jąca, za to w przerwie na herbatę i ciasteczka wy-nikła natychmiast szczera i bezpośrednia rozmo-wa: tak, warsztat trafił dość dokładnie w lokalne problemy. Zaczęły się natychmiast rodzić pomysły wprowadzenia w czyn tego, co usłyszano na wy-kładzie: „Można by przecież…”, „A może by tak…”.

Dużo większa śmiałość wizyjna i otwartość na innowacje w małej gminie wiejskiej mo-gła zaskoczyć. Ale z drugiej strony wszystko układało się w sensowną całość: w tej skali lokalnej pojedynczy człowiek może dość ła-two „wyprodukować” wydarzenie kulturalne znaczące w skali całej gminy. Jest większe poczucie sprawczości. To samo z decyzjami publicznymi: wszystko jest tu prostsze. Wójt gminy zdecydował o wsparciu finansowym naszego projektu po trzech minutach rozmo-wy z nami, wydając ustne polecenie urzęd-niczce, i sprawa była załatwiona. W większym ośrodku zapewne nie obyłoby się bez składa-nia podań, „wdrożenia procedur” itd. W takich warunkach naturalne wydaje się poczucie lu-dzi w Sławnie, że jeśli zechcą rozwinąć dzia-łalność kulturalną w swojej gminie w nowych kierunkach, to po prostu trzeba się za to wziąć i – wszystko się uda.

SIERADZ: klincz bez wyjścia

Warsztat w Sieradzu będę pamiętać dłu-go. Znakomite warunki techniczne w sali po-wiatowej biblioteki i kompletne pustki na warsztacie drugiego dnia. Braki frekwencyj-ne wynagrodziła w znacznym stopniu jakość uczestników. Rzadko zdarza się tak, że prowa-dzący zajęcia wie od razu: warto przeprowa-dzić te zajęcia nawet dla tej jednej osoby, bo ona wyciągnie z nich co najlepsze i przekaże tę wiedzę dalej, pewnie w trafniejszej formie; takie właśnie poczucie miałem w Sieradzu. Wdzięcznymi uczestnikami warsztatów oka-zali się też przedstawiciele lokalnych mediów.

Ludzie przyzwyczajeni są do tego, że w

racają do domu

i oglądają telewizję. N

awet jeśli coś się dzieje, to z góry

zakładają, że jest nudne.

Często traktujemy młodzież jako takie dzikie obce zwierzę, które nie wiadomo co zrobi, a tak naprawdę

to ci ludzie będą tworzyć społeczeństwo.

46

Jednak oprócz tego wyjeżdżałem z Sieradza ze świadomością, że na sali znów nie było tych, którym ten warsztat przydałby się najbardziej: lokalnych decydentów, choć – jak w dwóch in-nych miejscowościach – staraliśmy się dotrzeć do nich o wiele wcześniej z zaproszeniami. Stąd poczucie klęski: nie udało się w Sieradzu wzbu-dzić ducha otwartości na zmiany w kulturze ani choćby na szczerą rozmowę o ewentualnej po-trzebie czy możliwości zmian. Pozostawiliśmy Sieradz w nerwowym klinczu, wynikającym z dysonansu pomiędzy dotychczasowymi dzia-łaniami, które w lokalnym poczuciu wydają się wystarczające, a świadomością, że pomimo tego uczestnictwo w kulturze drastycznie maleje, pozostawiając poza obszarem zainteresowania instytucji całe grupy publiczności, takie jak na

przykład młodzież. Wydaje się także, że czynni-ki hamujące leżą poza sferą działalności kultu-ralnej, że sytuacji nie odblokują tu odczyty ani dyskusje o roli kultury w procesie rozwoju lo-kalnego. Tym bardziej że reprodukowałyby one model tradycyjnego, biernego uczestnictwa, który w Sieradzu wydaje się dominować. Za to optymizmem napawał widok tłumu młodych lu-dzi wychodzących z warsztatu dziennikarskiego: być może oni zmienią kiedyś swoje miasto.

Rozmowa w lokalnym gronie decydentów i ludzi kultury nie za każdym razem może skoń-czyć się natychmiastowym suk-cesem. Trudno o sukces choćby wtedy, kiedy na sali braknie kluczowych rozmówców. Być może jakieś świadomościowe

skutki moich warsztatów ujawnią się w którejś z miejscowości po pewnym czasie, ale trzeba brać pod uwagę, że będą i takie miejsca, gdzie żadnego skutku nie będzie ani natychmiast, ani w przyszłości. Ponieważ jednak nigdy nie wie się z góry, gdzie i w stosunku do kogo animacja kul-tury odniesie skutek, nie można uprzedzać się wobec nikogo (liczyliśmy na Sieradz, a obawia-liśmy się Sławna, tymczasem praktyka pokaza-ła, że należało wręcz przeciwnie). Nie warto też zrażać się pojedynczym niepowodzeniem; praca animatora jest obiektywnie trudna, wymaga po-kory i skromnego podejścia do oczekiwanych re-zultatów. Za to jeśli się trafi do Sławna, odbierze się tam swoją nagrodę w postaci satysfakcji: ci ludzie będą wiedzieli, co zrobić z inspiracją pły-nącą z warsztatów. Wykorzystają ją na pewno!

Zadecydowała publiczność – dość, nie chcemy tego słuchać, przyszliśmy po coś innego. I to jest po

prostu piękne: zaufanie do nas jako organizatorów i to, że [ludzie] stanowią pewną siłę i mają prawo

decydować o tym, czego słuchają.

47

Pracownik wojskowego domu kultury: Żałuję, że moi przełożeni, którzy decydują o naszym budżecie, na tych warsztatach się nie pojawili.

48

k u l t u r y

Projekt został dofinansowany ze środków Samorządu Województwa Łódzkiego i przez Gminę Sławno.

Projekt zrealizowany przez Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego (Świetlica Krytyki Politycznej w Łodzi) od czerwca do grudnia 2012 r. Dziękujemy wszystkim oso-bom, które bezinteresownie poświęciły swój czas i pracę Boomowi Kultury oraz pomogły w jego realizacji, szcze-gólnie paniom z biblioteki w Sławnie za wspaniałe po-siłki, uśmiech i opiekę. Wypowiedzi w ramkach pochodzą z anonimowych wywiadów przeprowadzonych w Kutnie, Sławnie i Sieradzu lub z debat i warsztatów, które odbyły się w ramach projektu.

redakcja: Martyna Dominiak, Hanna Gill-Piątekkorekta: Marek Cieślikzdjęcia: Martyna Dominiak, Ula Lukierska, Damian Graczyk, Hanna Gill-Piątek, Marta Fijałkowskaprojekt i skład: Hanna Gill-Piątek

Świetlica Krytyki Politycznej w Łodziul. Piotrkowska 101 (lewa oficyna, I piętro), 90-425 Łódźtelefon: (042) 207 13 18 e-mail: lodz@poczta.krytykapolityczna.pl

Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego Krytyka Politycznaul. Foksal 16, II P., 00-372 Warszawa telefon: (022) 505 66 90, fax: (022) 505 66 84e-mail: redakcja@krytykapolityczna.pl

www.krytykapolityczna.plwww.dziennikopinii.pl

Patronat medialny:

Partnerzy:

kutnowskI dom kultury / Centrum teAtru muZykI I tAŃCA

gmInny oŚrodek kultury w słAwnIe

powIAtowA bIblIotekA publICZnA w sIerAdZu

Publ

ikac

ja n

ie je

st p

rzez

nacz

ona

do s

prze

daży

KUTNOPIĄTEK, 21 września 2012

18.00 Kącik Wspomnień – nagrania wspomnień kutnian

19.00 Koncert zespołu Blue Rabbit20.00 Iluminacja budynku

wg pomysłu PGR_ART

SOBOTA, 22 września 2012

12.00 Czytelnia pod chmurką12.00 Kongres rysowników13.00 Tajemnice i sekrety Domu

Dochodowego – spacer z Andrzejem Olewnikiem, cz. 1

16.00 Warsztaty Kultura: RESTART!17.00 Kącik Wspomnień, cz. 220.00 Film „Miejsca transformacji”

NIEDZIELA, 23 września 2012

13.00 Czytelnia pod chmurką i warsztaty dla dzieci „Fabryka książek”

14.00 Warsztaty Kultura: RESTART!16.00 Tajemnice i sekrety Domu

Dochodowego, cz. 217.00 Kącik Wspomnień, cz. 318.00 Kultura: RESTART! - debata

SŁAWNOPIĄTEK, 28 września 2012

18.00 Film „Jesteś Bogiem” i spotkanie z Maciejem Pisukiem, autorem scenariusza

20.00 Iluminacja budynku wg pomysłu PGR_ART

SOBOTA, 29 września 2012

10.00 Warsztaty graffiti z Gregorem Gonsiorem, cz. 1

12.00 Sztafeta rowerowa z udziałem władz gminy i zawodników z „LUKS” Sławno

16.00 Warsztaty Kultura: RESTART!

NIEDZIELA, 30 września 2012

10.00 Warsztaty graffiti z Gregorem Gonsiorem, cz. 2

14.00 Turniej gier edukacyjnych

SIERADZCZWARTEK, 4 października 2012

18.00 Spotkanie literackie z Kazimierą Szczuką

20.00 Film „Yes-meni naprawiają świat”

PIĄTEK, 5 października 2012

10.00 Warsztaty dziennikarskie dla młodzieży

16.00 Warsztaty Kultura: RESTART!20.00 Film „Niebieskoocy”

SOBOTA, 6 października 2012

12.00 Czytelnia pod chmurką12.00 Warsztaty Kultura: RESTART!12.00 Warsztaty dla dzieci

„Fabryka książek”18.00 „Stałe łącze edukacji” – debata

z udziałem Edwina Bendyka20.15 Iluminacja budynku

wg pomysłu PGR_ART

bOOm kultuRy – PROgRAmy