Download - Konsulat Generalny Rzeczpospolitej Polskiej · patia bezinteresowna, biorąca się chy-ba głównie z tego, że 44. prezydent USA różni się znacznie od swojego poprzednika, George’a

Transcript
  • 2 nr 195 - LISTOPAD 2012

    Published in Canada by

    THE AHA! SOCIETYFOR CULTURAL DEVELOPMENT

    #316-3640 Victoria DriveVancouver, BC, V5N 5P1

    tel. 604-251-1485e-mail: [email protected]

    Editor Andrzej Jar

    The Aha! accepts

    no responsibility for, and will not necessarily respond to,

    unsolicited manuscripts and art.

    Konsulat Generalny Rzeczpospolitej Polskiej

    Sprawy prawne: [email protected] paszportowe i wizowe: [email protected]

    Tel: (604) 688-4730Tel. alarmowy: 778-968-5187Fax: (604) 688-3537e-mail: [email protected]

    Godziny przyjêć interesantów: poniedziałki, wtorki, czwartki, piątki: 10.00 - 13.00œrody: 13:00-16:00

    KONSUL GENERALNY KRZYSZTOF CZAPLA

    1177 West Hastings Street, Suite 1600Vancouver, BC, V6E 2K3

    www.vancouverkg.polemb.net

    Minęły dwa miesiące. I nic. Ludzie może bledsi, trochę śpiący, trochę bardziej milczący. Lecz widać można żyć bez hokeja. Optymiści mówią, że już niedługo, że może nawet już w grudniu. Jednak oficjalnie wiadomo tylko, że gdzieś w Nowym Jorku trwają utrzymywa-ne w tajemnicy rozmowy właścicie-li drużyn, którzy chcą płacić hokeis-tom mniej, z delegatami zawodnikówNHL, którzy domagają się, aby pła-cić im więcej. Tymczasem klientela pubów musi szukać innych emocji. I tak na przy-kład 6 listopada emocjonowano się przebiegiem wyborów prezydenckich w USA. Wybuchy radości, które roz-legły się późnym wieczorem, kiedy wszystko było już jasne, świadczyły o sympatii, jaką mieszkańcy Vancouver darzą Baracka Obamę. Jest to sym-patia bezinteresowna, biorąca się chy-ba głównie z tego, że 44. prezydent USA różni się znacznie od swojego poprzednika, George’a W. Busha, nie tylko kolorem skóry. Nie bez znacze-nia jest także to, że Obama, jak moż-na zrozumieć ze składanych przez niego obietnic, widzi szansę na uczy-z USA drugiej Kanady (jako taka re-forma ubezpieczeń zdrowotnych, sta-nowisko wobec praw gejów...). Wizjeprezydenta Obamy w ogóle są wiel-kie, o czym świadczy najlepiej to, że otrzymał za nie pokojową NagrodęNobla. Inną przyczyną podniecenia, jakie po amerykańskich wyborach zapa-nowało w Vancouver i w całej pro-wincji jest to, że wyborcy w Kolora-do i w sąsiadującym z nami o miedzęstanie Waszyngton opowiedzieli sięza legalizacją marihuany – jej rekrea-cyjnego użycia. Zadowolenie z tej de-cyzji wynika z przekonania, że na-szemu rządowi w Victorii musi byćłyso, że dał się wyprzedzić sąsiadowiz południa i w związku z tym powi-nien teraz się zastanowić, jak napra-wić to swoje zapóźnienie. Mówiąc o trawce, nie od rzeczy będzie przypomnieć, że zaczął się jużokres Christmas depression, w którym,jak się ogólnie uważa, wzrasta liczbasamobójstw. Mniejsza z tym, że sta-tystyki temu zaprzeczają, ważniejsze, że nie ma dymu bez ognia, czyli żez czegoś to powszechne przekonaniemusi wynikać. Spacery też byłyby tupomocne.

    Nie wszystko te¿ by³o i jest chwa-lebne w okresie póŸniejszym (sesjê pt. „Komunizm jako domkniêcie dialek-tycznej logiki dziejów” [1952] zastê-puje sesja pt. „Wiedza Boga” [2012]; mo¿na dyskutowaæ, w tytule której mieœci siê wiêcej tupetu i absurdu). O uproszczeniach w opisie i ocenie okresu sprzed 1989 roku mówi³ Mi-cha³ G³owiñski otwieraj¹c konferencjê „Opowiedzieæ PRL” (Instytut Badañ Literackich PAN, 21-23 luty 2011 r.). A przecie¿ niektóre z tamtych uprosz-czeñ tak¿e zosta³y uznane za niewy-starczaj¹ce. III RP zbyt wiele mia³a w sobie truj¹cych miazmatów odzie-dziczonych po PRL-u, by mo¿na by³o uznaæ j¹ za w³aœciwy kszta³t bytu po-litycznego. Rewolucyjna czujnoœæ do-maga siê kolejnych rozró¿nieñ – dotychczasow¹, pozbawion¹ przymiot-ników politykê zast¹piono wiêc „no-w¹ polityk¹ historyczn¹”. Powo³any w grudniu 1998 roku Instytut Pamiê-ci Narodowej dopiero siedem lat póŸ-niej móg³ pokazaæ sw¹ ideow¹ twarz i przydatnoœæ. Rozpoczê³a siê „walka o pamiêæ” – Ÿród³o spójnoœci narodo-wej, a zarazem instrument przebudo-wy pañstwa i œwiadomoœci jego oby-wateli. Walka o pamiêæ opiera³a siê namitologizacji przesz³oœci heroicznej i martyrologicznej. ród³em to¿samoœ-ci mia³a staæ siê definiowana na nowo tradycja narodu zwi¹zanego z Koœcio-³em. Miejsce historyczno-krytycznego badania dziejów (nauki) zast¹pi³a dy-daktyka spo³eczna (ideologia), czyli wp³ywanie na pamiêæ zbiorow¹. Wte-dy w³aœnie wiêkszoœæ badaczy uzna³aza oksymoron okreœlenie „historyk z IPN”. Zwrócono te¿ uwagê na fakt,¿e owymi historykami z IPN s¹ naj-czêœciej dzia³acze PRL-owskiej opo-zycji, co znaczy, ¿e „zwyciêzcy” s¹dz¹ intelektualnie i moralnie „zwyciê¿o-nych”, s¹ wiêc sêdziami we w³asnej sprawie. Jak zauwa¿y³ Pawe³ Mach-cewicz (Spory o historiê 2000-2011), „»Polityka historyczna« sta³a siê na-rzêdziem wykluczania przeciwników poza wspólnotê narodow¹, orzekania,kto jest dobrym patriot¹, a kto nie za-s³uguje na to miano, wreszcie budo-wania nowej wizji historii podporz¹d-kowanej wspó³czesnym potrzebom i podzia³om. [to] godzi w sam¹ istotê powo³ania badacza”. Ju¿ wczeœniej, 4 czerwca 1992 r. premier Jan Olszew-ski swe wyst¹pienie sejmowe zakoñ-czy³ pytaniem, które uzna³ za najistot-niejsze w politycznej aksjologii: czyjabêdzie Polska? Przypomina to k³ótniê w piaskownicy o to, czyje jest wiader-ko. Podobne pytanie za nic ma Kons-tytucjê RP, która w pierwszym artyku-le mówi, ¿e Polska jest dobrem wspól-nym wszystkich swoich obywateli, co znaczy, ¿e nie mo¿e byæ przedmiotem zaw³aszczeñ i targów. Cezura miêdzy „przed” i „po”, miê-dzy „by³o” i „jest” traci na wa¿noœci, gdy zwyciêska rewolucja zaczyna zja-daæ swe dzieci walcz¹ce o uznanieza prawowitych sukcesorów zmiany. W miarê budowania nowej rzeczy-wistoœci spo³ecznej zaostrza siê – tak jak chcia³ Józef Stalin – walka klaso-wa. Ranga tamtych wertykalnych po-dzia³ów blednie wraz z rosn¹c¹ rywa-lizacj¹ niedawnych sprzymierzeñców. Nie ma ju¿ „przed” („by³o”), liczy siê horyzontalne „jest”. W jego obrêbieszuka siê nowych wyró¿ników to¿sa-moœciowych: my – oni; swoi – obcy;u nas – u nich; nasi – wasi itp. Jeœli siêga siê do przesz³oœci, to jedynie z powodów taktycznych, by zdepre-cjonowaæ obecnych przeciwników.

    W PRL „patrioci narodowi” przeciw-stawiani byli „szydercom”. Dzisiejszeprzeciwstawienia s¹ doœæ podobne: „historia monumentalna” (Westerplat-te, Monte Cassino, Katyñ, PowstanieWarszawskie) – „historia krytyczna”, szargaj¹ca œwiêtoœci (Jedwabne); „his-toria chwa³y” – „historia hañby”; „pe-dagogika dumy” – „pedagogika wsty-du”. Tylko pierwsze cz³ony opozycji wyra¿aj¹ topos Polaków rozumianych nie opisowo, ale normatywnie („praw-dziwych”). Drugie wskazuj¹ co naj-wy¿ej na „tutejszych”, („Odrobu¿a-nie”), „krajowców”, „przypadkowe spo³eczeñstwo”, „turystów”, lemin-gów”, „postpolskie mutanty” lub „pre-polskie larwy” (powy¿sze okreœlenia przytaczam za publicystyk¹ autorów sympatyzuj¹cych z normatywistami). Rafa³ A. Ziemkiewicz pos³u¿y³ siê parazytologicznym terminem „polac-two”, dŸwiêkonaœladowczym wobec „robactwa”. Na znanej fotografii nad uczestnikami marszu „prawdziwych” Polaków unosi³ siê wielki napis: „Herr Tusk und Sikorski doœæ zdrady Polski.S³u¿cie Niemcom w Berlinie, a Polskê zostawcie Polakom”. Irena Kamiñska-Szmaj – badaczka jêzyka wypowiedzi politycznych – zauwa¿a, ¿e taki jêzykprzypomina czasy PRL, tyle tylko, ¿e „[…] wtedy kreowa³o siê wrogów lu-du okreœleniami: agent imperializmu, zgraja najmitów amerykañskich, za-pluty karze³ reakcji”. Równie¿ zda-niem Jerzego Szackiego wspó³czesna polityka historyczna powtarza PRL-

    owskie obsesje, takie jak zagro¿enie niemieckie, niechêæ do regionalizmu, pochwa³ê centralizmu w³adzy itp. Tzvetan Todorow podkreœla, ¿e ideo-logiczna selekcja faktów historycznychstanowi podstawowe narzêdzie pa-nowania w systemach totalitarnych.

    W PRL-u wyolbrzymiano i glory-fikowano rolê Armii Ludowej unie-wa¿niaj¹c udzia³ w czynie niepodleg-³oœciowym innych formacji. Dzisiaj w podobny sposób przedstawia siê „¿o³nierzy wyklêtych”, m.in. Józefa Kurasia („Ognia”), przez ludnoœæ Pod-hala, Orawy i Spiszu uznanego zaokrutnego bandziora. Peerelowska historiografia zamazywa³a nieprawoœ-ci stalinizmu i realnego socjalizmu – postulowana dziœ „historia monu-mentalna” nie bêdzie zbyt wnikliwie zajmowaæ siê Berez¹, procesem brzes-kim, zamachem majowym, powsta-

    niem ch³opów bieszczadzkich (1932), strajkami ch³opskimi w Ma³opolsce (1937), mordowaniem ¯ydów czy choæby rzetelnym obrazem Powsta-nia Warszawskiego. Doprawdy, trud-no podwa¿yæ opiniê El¿biety Janickiej (Festung Warschau), ¿e wszelka poli-

    tyka historyczna z koniecznoœci za-ciemnia przesz³oœæ. Polityka polityk¹, co jednak z histo-ri¹? Czy ma pozostaæ nauk¹ i rozjaœ-niaæ przesz³oœæ - czy kreowaæ j¹ ideo-logicznie na u¿ytek doraŸnej polityki?Czy ma jeszcze jakikolwiek sens od-wo³ywanie siê do rzetelnoœci meto-dologicznej i warsztatowej, faktografii opartej na Ÿród³ach, obiektywizmu poznawczego? Pokazywanie, ¿e nic w dziejach nie jest jednowymiarowe, jednoznaczne, „ca³kiem jakieœ”, chwa-lebne albo haniebne?