ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to...

22

Transcript of ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to...

Page 1: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął
Page 2: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął
Page 3: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął
Page 4: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął

Książki z dobrej strony: www.znak.com.plWięcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.plSpołeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37Dział sprzedaży: tel. (12) 61 99 569, e-mail: [email protected] I, Kraków 2020. Printed in EU

Tytuł oryginałuTiempos recios

Copyright © MARIO VARGAS LLOSA, 2019

Zdjęcie na okładce© Ryan McVay/Photodisc/Getty Images

Projekt okładkiOksana Shmygol

Opieka redakcyjnaDominika KraśnienkoDorota GruszkaKatarzyna Mach

AdiustacjaMagdalena Granosik

KorektaMałgorzata BiernackaBeata Trebel-Bednarz

ŁamaniePiotr Poniedziałek

Copyright © for the translation by Marzena ChrobakCopyright for this edition by SIW Znak sp. z o.o., 2020

ISBN 978-83-240-6095-5

Page 5: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął

29

I

Matka Miss Gwatemali pochodziła z rodziny włoskich imi-grantów o nazwisku Parravicini. W trzecim pokoleniu na-zwisko skróciło się i zhiszpańszczyło. Kiedy młody prawnik, wykładowca akademicki i czynny adwokat Arturo Borrero Lamas poprosił o rękę młodej Marty Parry, w gwatemal-skiej socjecie zaczęły się szemrania, ponieważ uznano, że córka makaroniarzy, właścicieli tawern, piekarni i cukier-ni, nie dorównuje pozycją owemu przystojnemu kawalero-wi, obiektowi westchnień panien na wydaniu z najwyższych kręgów ze względu na historię rodu, prestiż zawodowy oraz majątek. Po pewnym czasie plotki umilkły, a na ślub, cele-browany w katedrze przez arcybiskupa Ciudad de Guate-mala, przybyły tłumy, jedni jako goście, inni jako gapie. Był na nim również wieczny prezydent, generał Jorge Ubico Castañeda, w eleganckim mundurze obwieszonym medala-mi i z uroczą małżonką u boku; wśród aplauzów zrobili so-bie na placu przed katedrą wspólny portret z nowożeńcami.

Page 6: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął

30

Małżeństwu długo nie było dane cieszyć się potom-stwem. Martita Parra zachodziła w ciążę rok w rok i choć bardzo o siebie dbała, rodziła chłopaczków chudych jak szkielety, na wpół żywych, którzy umierali po kilku dniach albo tygodniach pomimo starań akuszerek, ginekologów, a nawet miejskich czarownic i czarowników. Po pięciu la-tach tych ciągłych niepowodzeń przyszła na świat Marti-ta Borrero Parra, którą już w kołysce ze względu na urodę, żywotność i wdzięk obdarzono przydomkiem Miss Gwa-temali. W odróżnieniu od braci pozostała przy życiu. I to w jakim stylu!

Urodziła się chudziutka, sama skóra i kości. Od same-go początku, kiedy jeszcze dawano na mszę, żeby dziecina nie podzieliła losu rodzeństwa, uwagę przykuwała gładkość jej cery, delikatne rysy, wielkie oczy, spojrzenie spokojne i przeszywające, którym badała ludzi i rzeczy, jakby zamie-rzała wyryć sobie w pamięci wszystko na całą wieczność. Jej wzrok wprawiał w konsternację i w popłoch. Símula, In-dianka z plemienia Majów Kicze, która została później jej piastunką, przepowiadała: „Ta dziewczynka będzie mia-ła moce!”.

Matka Miss Gwatemali, Marta Parra de Borrero, nie na-cieszyła się zbytnio jedyną córką pozostałą przy życiu. Nie z powodu śmierci – dożyła dziewięćdziesięciu lat i zmar-ła w domu starców, nie bardzo wiedząc, co się wokół niej dzieje – lecz dlatego, że po porodzie wpadła w depresję, po-stradała siły, mowę i (jak mawiano wówczas eufemistycznie o wariatach) zmysły. Przesiadywała całymi dniami w domu,

Page 7: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął

31

bez ruchu, bez słowa; służące, Patrocinio i Juana, karmiły ją i masowały, żeby zapobiec zanikowi mięśni nóg; jej dziw-ny marazm przerywały tylko ataki płaczu, po których za-padała w stan otępiałej senności. Símula była jedyną osobą, z którą się porozumiewała, na migi, a może służąca odga-dywała jej kaprysy. Doktor Borrero Lamas powoli zapo-minał, że ma żonę; mijały najpierw dni, a potem tygodnie, podczas których nie wchodził do sypialni, żeby pocałować małżonkę w czoło, zaś wszystkie chwile wolne od konsulta-cji w kancelarii, wykładów na Uniwersytecie Świętego Ka-rola i udziału w rozprawach sądowych poświęcał Marticie, którą rozpieszczał i wielbił od dnia narodzin. Dziewczyn-ka rosła zapatrzona w ojca. W weekendy, kiedy kolonialne domostwo wypełniało się jego nobliwymi znajomymi – sę-dziami, właścicielami ziemskimi, politykami, dyplomata-mi, którzy przychodzili na partyjkę anachronicznego lom-bra, pozwalał Marticie biegać między gośćmi. Bawiło go, gdy przyglądała się szarozielonymi oczami jego przyjacio-łom, jakby chciała przeniknąć ich sekrety. Pozwalała wszyst-kim na drobne czułości, lecz sama była bardzo wstrzemięźli-wa, gdy przychodziło do buziaków albo uścisków; jej ojciec stanowił wyjątek.

Wiele lat później, wracając myślą do czasów dzieciń-stwa, Martita przypominała sobie jak przez mgłę polityczny niepokój, który nagle zdominował rozmowy notabli przy-chodzących na partyjkę zapomnianej gry. Słyszała, około roku tysiąc dziewięćset czterdziestego czwartego, jak twier-dzili, że generał Jorge Ubico Castañeda, ten pan obwieszony

Page 8: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął

32

medalami i pagonami, nagle stał się tak bardzo niepopular-ny, że wystąpili przeciwko niemu wojskowi i cywile, a na-wet strajkowali studenci, próbując go obalić. I dokonali tego podczas sławetnej rewolucji gwatemalskiej w tym sa-mym roku, która wyniosła do władzy inną juntę wojsko-wą, z generałem Federikiem Ponce Vaidesem na czele, tak-że obaloną przez demonstrantów. Potem wreszcie doszło do wyborów. Nobliwi panowie od lombra panicznie się bali, że wygra je profesor Juan José Arévalo, który właśnie wró-cił z wygnania w Argentynie, bo, mówili, jego „socjalizm duchowy” (co by to miało znaczyć?) przyniesie Gwatemali same katastrofy, Indianie podniosą głowę i zaczną zabijać porządnych ludzi, a komuniści zagarną majątki rolne i wy-ślą dzieci z dobrych rodzin do Rosji, gdzie zostaną sprze-dane w niewolę. Kiedy mówili takie rzeczy, Martita czeka-ła zawsze na opinię jednego z panów, którzy przychodzili co weekend na partyjkę lombra i plotek o polityce: dok-tora Efréna Garcíi Ardilesa. Był to przystojny mężczyzna o jasnych oczach i długich włosach, który zwykle wyśmie-wał obecnych, nazywając ich paranoicznymi jaskiniowca-mi, albowiem jego zdaniem profesor Arévalo był większym antykomunistą niż oni wszyscy razem wzięci, a  jego „so-cjalizm duchowy” – po prostu symbolicznym ujęciem za-miaru przekształcenia Gwatemali w państwo nowoczesne i demokratyczne poprzez wydobycie jej z biedy i feudal-nego zacofania. Martita pamiętała zażarte dyskusje, jakie wówczas wybuchały: szacowni goście napadali na doktora Garcíę Ardilesa, wyzywając go od czerwonych, anarchistów

Page 9: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął

33

i komuchów. A kiedy wypytywała tatę, dlaczego ów zawsze sprzeczał się ze wszystkimi, ojciec odpowiadał: „Efrén jest dobrym lekarzem i świetnym przyjacielem. Szkoda, że mu odbiło i że stał się takim lewakiem!”. Martitę intrygowa-ły te słowa i postanowiła, że poprosi kiedyś doktora Garcíę Ardilesa, żeby wyjaśnił jej, co to takiego to lewactwo i ko-munizm.

Wówczas chodziła już do Szkoły Belgijsko-Gwatemalskiej, prowadzonej przez flamandzkie mniszki ze Zgromadzenia Świętej Rodziny z Helmet, do której uczęszczały wszyst-kie dziewczynki z dobrych rodzin w Gwatemali, i zaczy-nała zdobywać nagrody dla prymusów, zaliczając egzaminy z najwyższą lokatą. Nie kosztowało jej to wiele trudu, wy-starczyła naturalna inteligencja, której Marticie nie brako-wało, i świadomość, że sprawi ojcu ogromną przyjemność celującymi ocenami w dzienniczku. Jakże szczęśliwy był doktor Borrero Lamas w dniu zakończenia roku szkolnego, kiedy jego córka wchodziła na podium, by odebrać dyplom za pilność w nauce i nienaganne zachowanie! I jak oklaski-wały ją siostrzyczki i cała publiczność!

Czy Martita miała szczęśliwe dzieciństwo? Wielokrot-nie zadawała sobie później to pytanie i odpowiadała, że tak, jeśli rozumieć przez to życie spokojne, uporządkowane, bez zawirowań, życie dziewczynki chronionej i rozpieszczanej przez ojca, otoczonej służbą. Smuciło ją jednak to, że ni-gdy nie zaznała matczynej czułości. Tylko raz dziennie – był to najtrudniejszy moment każdego dnia – odwiedzała tę panią, zawsze leżącą w łóżku, która choć była jej matką,

Page 10: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął

34

nigdy nie zwracała na nią uwagi. Símula prowadziła ją do chorej, żeby Martita pocałowała ją na dobranoc. Nie lubi-ła tych wizyt, bo ta pani wyglądała bardziej na martwą niż na żywą: patrzyła na nią obojętnie, dawała się całować, ale nigdy nie odwzajemniała buziaka, czasem ziewała przy tym. Martity nie bawiły też spotkania z koleżankami, przyjęcia urodzinowe, na które chodziła z Símulą jako przyzwoit-ką, ani nawet pierwsze potańcówki, kiedy była już w szko-le średniej, a chłopcy zaczynali podrywać dziewczęta, wy-syłać im liściki i tworzyć pary zakochanych. Wolała długie posiedzenia w weekendowe wieczory i nobliwych panów od lombra. A przede wszystkim rozmowy na osobności z dok-torem Efrénem Garcíą Ardilesem, którego zasypywała py-taniami o politykę. Tłumaczył jej, że wbrew utyskiwaniom bogaczy Juan José Arévalo postępował słusznie, próbu-jąc wreszcie zaprowadzić choć odrobinę sprawiedliwo-ści w tym kraju, zwłaszcza wobec Indian, stanowiących przeważającą większość z trzech milionów mieszkańców. Dzięki niemu, mówił, Gwatemala staje się w końcu de- mokracją.

Życie Martity zmieniło się całkowicie w dniu, kiedy skończyła piętnaście lat, pod koniec roku tysiąc dziewięć-set czterdziestego dziewiątego. Cała szacowna dzielnica San Sebastián, gdzie stał ich dom, uczestniczyła w jakiejś mierze w tej uroczystości. Ojciec wyprawił jej quinceañera, przyję-cie, którym dobre rodziny w Gwatemali świętowały piętna-ste urodziny córek, ich wejście w dorosłość. Zamówił deko-racje z kwiatów i girland, a także niezliczoną ilość lampek,

Page 11: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął

35

które wypełniły dom, o rozległym przedsionku i oknach z kratami z kutego żelaza, i ogród z bujną zielenią, w samym sercu kolonialnej dzielnicy. Była msza w katedrze, którą od-prawił sam arcybiskup, a której Martita wysłuchała, ubra-na w białą suknię z mnóstwem tiulowych wstawek, z bukie-tem kwiatów pomarańczy w ręce, w obecności całej rodziny, nawet wujków i ciotek, stryjów i stryjenek, kuzynów i ku-zynek, których widziała po raz pierwszy. Były sztuczne og-nie i wielka piñata ze słodkościami i kandyzowanymi owo-cami, o które rywalizowały zachwycone dzieciaki. Służba i kelnerzy wystąpili w tradycyjnych strojach, kobiety w barw-nych bluzkach huipiles, haftowanych w geometryczne wzo-ry, w zwiewnych spódnicach i ciemnych pasach, mężczyźni w białych spodniach, kolorowych koszulach i słomkowych kapeluszach. Zamówiono bankiet w Klubie Jeździeckim i dwie orkiestry, jedną ludową, to jest dziewięciu muzyków grających na marimbie, drugą bardziej nowoczesną, dwuna-stoosobową, wykonującą modne tańce: bambę, walce, blue-sy, tanga, corridos, guarache, rumby i bolera. W połowie balu Martita, bohaterka wieczoru, tańcząc z synem ambasado-ra Stanów Zjednoczonych Richarda Pattersona juniora, ze-mdlała. Zaniesiono ją do sypialni, a doktor Galván, asystu-jący swojej córeczce Dolores, zmierzył Marticie puls i natarł jej skronie alkoholem. Szybko odzyskała przytomność. To nic takiego, orzekł stary doktor, niegroźny spadek ciśnienia wywołany silnymi emocjami dnia. Martita doszła do siebie i wróciła na parkiet. Ale przez resztę wieczoru była osowia-ła i jakby nieobecna duchem.

Page 12: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął

36

Kiedy wszyscy goście wyszli, późną nocą, Símula pode-szła do doktora Borrera. Szepnęła, że chciałaby porozmawiać z nim sam na sam. Zabrał ją do biblioteki. „Doktor Galván się myli – powiedziała piastunka – Jaki tam spadek ciśnienia, co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął się na fotel: pokój, półki z książkami wirowały wokół niego, jakby siedział na karuzeli.

Choć ojciec prosił, błagał i groził córce najgorszymi ka-rami, Martita, dając dowody stanowczego charakteru, dzię-ki któremu miała zajść w życiu bardzo daleko, nieodwołal-nie odmówiła wyjawienia, kto jest ojcem dziecka rosnącego w jej brzuchu. Doktor Borrero Lamas o mało nie oszalał. Był żarliwym katolikiem, niezwykle pobożnym, a mimo to zaczął rozważać przerwanie ciąży, kiedy Símula, widząc jego rozpacz, oznajmiła, że może zabrać dziewczynę do kobiety specjalizującej się w „wysyłaniu nienarodzonych do czyść-ca”. Jednakże przemyślawszy całą rzecz, a zwłaszcza zasięg-nąwszy opinii swojego spowiednika i przyjaciela, jezuity ojca Ulloi, postanowił, że nie narazi córki na tak poważne niebezpieczeństwo i że nie pójdzie do piekła za popeł nienie śmiertelnego grzechu.

Rozdzierała mu serce świadomość, że Martita zrujnowa-ła sobie życie. Musiał zabrać ją ze Szkoły Belgijsko-Gwate-malskiej, bo często miewała napady nudności i czuła się nie-dysponowana, więc siostry z pewnością odkryłyby jej stan i wybuchłby skandal. Mecenasa bardzo bolało, że przez swo-ją nierozwagę jego córka nie wyjdzie dobrze za mąż. Jakiż

Page 13: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął

37

poważny młodzieniec, z dobrej rodziny, z zapewnioną przy-szłością, zechce dać swoje nazwisko zbłąkanej owieczce? Za-niedbując kancelarię i uniwersytet, dniami i nocami próbował ustalić, kto może być ojcem. Martita nie miała adoratorów. Nie zdradzała nawet żadnego zainteresowania, inaczej niż jej rówieśniczki, flirtowaniem z kolegami. Była całkowicie po-chłonięta nauką. Czyż to nie przedziwne? Poza tym wiedział o wszystkich jej wyjściach poza szkołę. Kto, jak, gdzie spra-wił, że zaszła w ciążę? To, co początkowo wydawało mu się niemożliwe, zaczęło powoli docierać do niego i wciąż jesz-cze nie dając temu wiary, postanowił zmierzyć się z tą myślą.

Załadował pięć nabojów do swojego starego rewolweru Smith & Wesson, którego użył zaledwie kilka razy, strzelając do celu w Klubie Myśliwskim, Strzeleckim i Wędkarskim czy na jakimś polowaniu, na które wyciągnęli go koledzy myśliwi, gdzie nudził się jak mops, i stawił się bez uprzedze-nia w domu w dzielnicy San Francisco, gdzie doktor Efrén García Ardiles mieszkał ze swoją matką staruszką. Jego stary przyjaciel, który właśnie wrócił z gabinetu, gdzie przyjmo-wał popołudniami – przed południem pracował w Szpita lu Jana Bożego – przyjął go natychmiast i zaprowadził do salo-niku z półkami pełnymi książek i dzieł sztuki prymitywnej Majów Kicze, głównie masek i urn pogrzebowych.

– Odpowiesz mi na jedno pytanie, Efrén – doktor Bor-rero Lamas mówił bardzo powoli, jakby musiał wyrywać sobie słowa z gardła. – Chodziliśmy razem do mariani-stów i mimo twoich niedorzecznych poglądów politycz-nych uważam cię za swojego najlepszego przyjaciela. Mam

Page 14: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął

38

nadzieję, że w imię tej długiej przyjaźni nie okłamiesz mnie. To ty zaciążyłeś moją córkę?

Zobaczył, że doktor Efrén García Ardiles staje się blady jak papier. Kilkakrotnie otworzył i zamknął usta, nie wy-dobywając głosu. Trzęsły mu się dłonie. Przemówił w koń-cu, jąkając się:

– Nie wiedziałem, że jest w ciąży, Arturo. Tak, to ja. To najpodlejsza rzecz, jaką w życiu zrobiłem. Nigdy sobie nie wybaczę, przysięgam.

– Przyszedłem cię zabić, ty skurwysynu, ale tak się tobą brzydzę, że nie jestem w stanie tego zrobić.

I wybuchnął płaczem. Szloch wstrząsał jego piersią, a po twarzy ciekły mu łzy. Spędzili w saloniku niecałą godzinę, a kiedy się żegnali w drzwiach prowadzących na ulicę, nie podali sobie ręki i nie poklepali się po plecach jak zwykle.

Po powrocie do domu doktor Borrero Lamas poszedł prosto do sypialni swojej córki, zamkniętej na klucz od dnia, gdy zemdlała na balu.

Powiedział jej, nie siadając, na stojąco, z progu, tonem nie znoszącym sprzeciwu:

– Rozmawiałem z Efrénem i doszliśmy do porozumienia. Ożeni się z tobą, żeby dziecko nie urodziło się jak szczenię bezpańskiej suki i żeby miało nazwisko. Ślub odbędzie się na wsi, w Chichicastenango. Pomówię z ojcem Ulloą, popro-szę, żeby go wam udzielił. Nie będzie gości. Dam ogłoszenie w gazecie, a potem pójdą zapowiedzi. Przez cały czas będzie-my udawać, że jesteśmy kochającą się rodziną. Po twoim ślu-bie z Efrénem nie chcę cię oglądać na oczy, nie będę się tobą

Page 15: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął

zajmował i będę chciał cię wydziedziczyć. Do tej pory bę-dziesz zamknięta w pokoju i nie wyjdziesz na krok z domu.

Zrobiono tak, jak zapowiedział. Nagły ślub doktora Efréna Garcíi Ardilesa z piętnastoletnią dziewczyną, młod-szą od niego o dwadzieścia osiem lat, dał asumpt do plotek jak stolica Gwatemali długa i szeroka. Wszyscy się dowie-dzieli, że Martita Borrero Parra wychodzi za mąż, ponieważ zaszła w ciążę z medykiem, w czym nie było nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że chodziło o typa o rewolucyjnych po-glądach, i wszyscy współczuli prawemu doktorowi Borre-rowi Lamasowi, na którego obliczu nikt od tej pory nie zo-baczył uśmiechu i który nigdy już nie wybrał się na żadne przyjęcie i nie zagrał w lombra.

Ślub odbył się w ustronnej posiadłości ojca panny mło-dej nieopodal Chichicastenango, gdzie ów uprawiał kawę, a on sam był jednym ze świadków. W roli pozostałych świadków wystąpili parobkowie, którzy, jako analfabeci, musieli podpisać się krzyżykami i kreskami; dostali za to wcześniej po kilka quetzali. Nie było nawet kieliszka wina na toast za pomyślność młodej pary.

Małżonkowie wrócili do Ciudad de Guatemala, bezpo-średnio do domu Efréna i  jego matki, a wszystkie dobre rodziny w mieście dowiedziały się, że doktor Borrero za-mierza spełnić złożoną wcześniej obietnicę, że nie spojrzy więcej na córkę.

Martita urodziła w połowie roku tysiąc dziewięćset pięć-dziesiątego dziecko, które, przynajmniej oficjalnie, miało siedem miesięcy.

Page 16: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął

40

II

– Trzeba jakoś opanować nerwy – orzekł Enrique, rozciera-jąc ręce. – W tych sprawach, zanim zacznie się akcja, strasz-nie się denerwuję. Potem, kiedy przychodzi pora, uspoka-jam się i robię, co trzeba. Ty masz tak samo, vos?

– Ja mam dokładnie na odwrót – odpowiedział Domi-nikańczyk, kręcąc przecząco głową. – Budzę się, zasypiam, wstaję cały w nerwach. A już najbardziej przed akcją. Na-pięte nerwy to mój stan naturalny.

Siedzieli w biurze Naczelnego Wydziału Bezpieczeństwa, który zajmował róg Pałacu Rządowego i z którego okien wi-dać było pokryte bujnym listowiem drzewa Parku Central-nego i fasadę stołecznej katedry. Świeciło słońce, jeszcze nie pojawiły się chmury, ale deszcz miał nadejść pod wieczór i prawdopodobnie padać przez całą noc, tworząc na ulicach kałuże i strumyki, jak przez ostatni tydzień.

– Decyzja została podjęta, plany przygotowane i przej-rzane, ważni ludzie wciągnięci. Masz w kieszeni przepustki

Page 17: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął

41

i pozwolenia dla siebie i dla pani. Czemuż coś miałoby się nie powieść? – zapytał Enrique, zniżając głos. Po czym z uśmiechem, choć bez szczypty rozbawienia zmienił te-mat. – Wiesz, co jest dobre na nerwy, vos?

– Porządny łyk białego rumu. – Dominikańczyk się uśmiechnął. – Ale trzeba go wypić w burdelu, nie w tym po-nurym biurze, gdzie jesteśmy otoczeni uszami, jak w two-im kraju mówi się na szpicli. Uszy! Brzmi dobrze. Chodź-my do Gerony, do tej gringi, co farbuje sobie włosy.

Enrique zerknął na zegarek. – Dopiero czwarta – zasmucił się. – Będzie zamknię-

te, za wcześnie. – Przywalimy z buta, to otworzą – oświadczył Domini-

kańczyk, powstając. – Tu już nie mamy nic do roboty. Ko-ści zostały rzucone. Chodźmy się napić. Ja zapraszam.

Wyszli, a gdy przechodzili wśród rzędów biurek, cywile i wojskowi wstawali, żeby zasalutować Enrique. Ten nie za-trzymywał się, a jako że był po cywilnemu, żegnał się tylko skinieniem głowy. Na ulicy, przy tylnych drzwiach, czekał na nich samochód z najszpetniejszym kierowcą na świecie. Zawiózł ich szybko pod wskazany adres, ale burdel farbo-wanej gringi faktycznie był zamknięty. Samotny przecho-dzień, kuternoga, wyjaśnił, że otworzą, „dopiero gdy na-dejdzie zmrok i deszcz”. Niezrażeni, zastukali w drzwi raz i drugi, łomotali tak długo, aż usłyszeli chrzęst kluczy i łań-cuchów, a drzwi się uchyliły.

– O tej porze, proszę panów? – zdumiała się na ich widok matrona o  włosach barwy platyny, teraz nieco

Page 18: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął

42

rozwichrzonych. Nazywała się Miriam Ritcher i mówiła z przesadnym akcentem, żeby sprawiać wrażenie cudzo-ziemki. – Dziewczynki jeszcze śpią albo jedzą śniadanie.

– Nie przychodzimy do dziewczynek, tylko na jednego, Miriam – przerwał jej niezbyt grzecznie Enrique. – Może-my wejść czy nie możemy?

– Panowie zawsze mogą. – Gringa z rezygnacją wzruszy-ła ramionami. Otworzyła drzwi szerzej, odsunęła się z pro-gu, by mogli przejść, i ukłoniła się dwornie: – Zapraszam do środka.

O tej porze nieoświetlony i opustoszały bar sprawiał wrażenie biedniejszego i smutniejszego niż w pełnym bla-sku lamp, z głośną klientelą i muzyką na cały regulator. Miejsce obrazów na ścianach zajmowały plakaty reklamują-ce napoje i kolej na wybrzeże. Kompani usiedli na wysokich krzesłach przy kontuarze. Zapalili papierosy i zaciągnęli się.

– To co zawsze? – zapytała kobieta. Miała na sobie szlaf-rok i pantofle. W niedbałym stroju, bez fryzury, bez maki-jażu wyglądała na sto lat.

– To co zawsze – odparł Dominikańczyk i dorzucił: – I smakowitą szparkę do wylizania, jeśli można.

– Doskonale pan wie, że nie lubię wulgarności – ofuk-nęła go właścicielka, podając rum.

– Ja też nie – powiedział Enrique. – Tak że więcej sza-cunku, kiedy otwierasz usta, vos.

Milczeli przez chwilę, po czym Enrique zapytał z nagła: – A o co chodzi z tym twoim różokrzyżem? Co to za re-

ligia, która pozwala na takie grubiaństwa wobec dam?

Page 19: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął

43

– To słówko, „dama”, bardzo mi się podoba – rzuciła kobieta od progu, nie oglądając się na nich. Zniknęła za drzwiami.

Dominikańczyk zastanawiał się przez chwilę, po czym wzruszył ramionami.

– Nawet nie jestem pewny, czy to religia; może tylko filozofia. Poznałem kiedyś pewnego mądrego człowieka, mówiono, że to różokrzyżowiec. W Meksyku, zaraz jak tam przyjechałem. Brat Cristóbal. Emanował takim spokojem, jakiego nigdy potem nie odczułem. Mówił powoli, bez żad-nych emocji. I wyglądał jak natchniony przez anioły.

– Jak to natchniony? – dopytywał się Enrique. – Taki nawiedzony gość, z tych, co chodzą po ulicach i mówią sami do siebie?

– Był mądry, nie nawiedzony – sprostował Dominikań-czyk. – Nigdy nie mówił „różokrzyż”, tylko „Dawny i Mi-styczny Zakon Róży Krzyża”. To budziło szacunek. Tłuma-czył, że powstał w starożytnym Egipcie, za faraonów, jako tajne bractwo, hermetyczne, i przez całe wieki trwał w ukry-ciu, nie znany ogółowi. Ponoć jest bardzo rozpowszechnio-ny na Wschodzie i w Europie. Tu nikt nie wie, co to takie-go. W Dominikanie też nie.

– To jak możesz być różokrzyżowcem, vos? – Nawet nie wiem, czy jestem – odparł ze smutkiem

Dominikańczyk. – Nie zdążyłem się nauczyć. Brata Cristó-bala widziałem tylko kilka razy. Ale wywarł na mnie wpływ. Z tego, co od niego usłyszałem, wydaje mi się, że ta reli-gia czy filozofia najbardziej mi odpowiada. Daje poczucie

Page 20: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął

wielkiego spokoju i nie wtrąca się do prywatnego życia lu-dzi. On, kiedy mówił, przekazywał właśnie to: spokój.

– Prawdę mówiąc, trochę dziwak z ciebie, vos – orzekł Enrique. – I nie mówię tylko o twoich skłonnościach.

– Przynajmniej w tym, co się tyczy religii i duszy, przy-znaję, że tak – zgodził się Dominikańczyk. – Różnię się od innych ludzi. Jestem inny i jestem z tego dumny.

Page 21: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął
Page 22: ZNAK B2B · 2020. 9. 11. · co za bzdury. Przykro mi, proszę pana, ale lepiej będzie, jeśli to panu powiem: mała jest w ciąży”. Teraz pan domu poczuł zawroty głowy. Osunął