Złudny wszechświat.

7
Kwantologia stosowana – kto ma rację? Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie). Część 6.1 – Złudny wszechświat. Czy "wszechświat" jest złudzeniem? Już na samym wstępnym początku trzeba powiedzieć, że nie poczuwamy się na siłach do przeniknięcia tematu; a po drugie, kto by w takie coś wierzył? Stuknie człowiek głową w ścianę, czy ściana go jakoś napadnie cegłą, to o żadnym tam złudzeniu więcej wypowiadać chcieć się nie chce, wszelkie wówczas wzmianki traktuje z należytą powagą i odpowiednio. Czyli wykopnie za próg i jeszcze na dokładkę głośno splunie, co by się to nie podniosło. Ale, widzicie, są tacy, co o złudzeniach gadają. I nawet dowodzą w swojej zapalczywości, że nie może być inaczej. Niby atom czy foton widzą, niby materię różnopłciową obmacują, a jednak złudzeniami na prawo i lewo rzucają. Trudno temu zaprzeczyć. Ale jeszcze trudniej w takie odchylenie od normalności uwierzyć i zaakceptować. No i pan, niejaki K. Kowalski, też nie wierzył. W złudzenia tak w zupełności nie wierzył. A wręcz twierdzenia podobne zbywał godnie i po swojemu - ze schodów i na glebę. Złudzenia, można powiedzieć, u niego gościny i akceptacji nie miały. Cóż, wiadomo, życie swoje prawa ma, toczy się raz tak, raz inaczej i swój paluszek paniom i panom pokazuje. Panu K. Kowalskiemu też w jeden czas pokazało. I choć tak do końca pana K.K. w zawierzenie w złudność świata nie wprowadziło, to przyznać trzeba, że mocno jego światopogląd "anty" nadwątliło. I trudno dziś powiedzieć, co dalej w temacie się zadzieje. Pan K. Kowalski jeszcze w siłach, jeszcze w życiu niejedno go podprogowo zaskoczy, więc może różnie to być. I złudzenie może się okaże wszędzie i wszechświatowo dominować to zacznie. - A nawet, że to wszystko złudzenie... Sprawa u swojego zapoczątkowania wyglądała prosto i banalnie, tak na pół litra bez zakąski. Nic, tylko siadać, pogadać, ponarzekać w nocny czas rodaków. Problem w tym, widzicie, że akuratnie sensownych do wymiany zdań w okolicy nie były. Jakiś profesor się napatoczył czy inny filozof, więc rozumiecie, że na poważną rozmowę trudno można było liczyć. W takim towarzystwie w ogóle na coś trudno z sensem liczyć. Siądzie taki, zapatrzy się w dal, szkoda słów, sami rozumiecie. Generalnie, trzeba powiedzieć, pan K. Kowalski należy do gatunku dusza człowiek, wspomoże w potrzebie, od stołu nie odgoni. Bo sam wie, że siła wyższa, że z bliźnim wypada się podzielić, uszanować pragnienie, pomóc radą lub czynem. Ale w tym konkretnie przypadku się chyba z dobrocią dla istnień przeszacował, dalsze życie stawił do hazardu logicznego. Cóż, zdarza się. Profesor czy filozof, wiadomo, głowę napchaną ma czymś takim, co w normalnej się zupełnie nie mieści, więc już przy drugiej kolejce w takie tam rejony był zaleciał, że Kowalski K. tylko współczująco w

description

Kosmos, wszechświat, ewolucja, czasoprzestrzeń, czas, przestrzeń, kwant, kwanty, fizyka, atom, foton, komórka, elektron, rozum, człowiek, świat, NIC, COŚ, zmiana, ruch, umysł, kwantologia, kultura, nauka, filozofia, kosmologia, wielki wybuch, osobliwość, czarne dziury, bezkres, nieskończoność, wieczność, promieniowanie, widmo promieniowania, układ okresowy, światło, religia, etyka, polityka, biologia, brzeg, granica, geometria, wielowymiarowość, język, matematyka, logika, zmysły, szósty zmysł, telepatia, obcy, planeta, słońce, gwiazda, obce cywilizacje, kosmici, historia, nauka, zabobon, magia, przesąd, abstrakcje, pojęcia, byt, los, przypadek, statystyka, sfera, pole energii, energia, próżnia, zero, jedynka, nicość, zjawiska, stres, psychologia, świadomość, podświadomość, próg, nieoznaczony, zakres, podprogowy, symetria, analogia, harmonia sfer, cząstka, elementarny, jawa, sen, dusza, materia, przyrząd, obserwator, jednostka, zbiór, mózg, precyzyjne dostrojenie, prędkość, punkt, węzeł, rzeczywistość, ja, państwo, społeczeństwo, naród, kraj, klimatKosmos, wszechświat, ewolucja, czasoprzestrzeń, czas, przestrzeń, kwant, kwanty, fizyka, atom, foton, komórka, elektron, rozum, człowiek, świat, NIC, COŚ, zmiana, ruch, umysł, kwantologia, kultura, nauka, filozofia, kosmologia, wielki wybuch, osobliwość, czarne dziury, bezkres, nieskończoność, wieczność, promieniowanie, widmo promieniowania, układ okresowy, światło, religia, etyka, polityka, biologia, brzeg, granica, geometria, wielowymiarowość, język, matematyka, logika, zmysły, szósty zmysł, telepatia, obcy, planeta, słońce, gwiazda, obce cywilizacje, kosmici, historia, nauka, zabobon, magia, przesąd, abstrakcje, pojęcia, byt, los, przypadek, statystyka, sfera, pole energii, energia, próżnia, zero, jedynka, nicość, zjawiska, stres, psychologia, świadomość, podświadomość, próg, nieoznaczony, zakres, podprogowy, symetria, analogia, harmonia sfer, cząstka, elementarny, jawa, sen, dusza, materia, przyrząd, obserwator, jednostka, zbiór, mózg, precyzyjne dostrojenie, prędkość, punkt, węzeł, rzeczywistość, ja, państwo, społeczeństwo, naród, kraj, klimat, pogoda, prognoza, ziemia, opoka, powierzchnia, powłoka, warstwa, szybkość, ciężar, siła, grawitacja, niepodzielny, prosta, płaszczyzna, rytm, reguła, wzór, odległość, upiorne oddziaływanie, skończoność, pustka, symetria, oś symetrii, życie, śmierć, zbiór, jednostka, całość, część, masa, koniec, początek, największe, najmniejsze, środek, struktura, konstrukcja, wieloświat, strumień świadomości, zapaść, horyzont, horyzont zdarzeń, zdumienie, uczucie, częstotliwość, drgania, wibracje, dotyk, wzrok, słuch, smak, ciało, prostota, aktualność, czas absolutny, absolut, przestrzeń absolutna, idee, duch, miasto, samoświadomość, dziś, chwila, odczucia, osobowość, starość, zegar, melodia, promieniowanie reliktowe, ciepło, zimno, zagęszczenie, ciężar, wybuch, wewnętrzny, zewnętrzny, skwantowany

Transcript of Złudny wszechświat.

Kwantologia stosowana – kto ma rację?Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).

Część 6.1 – Złudny wszechświat.

Czy "wszechświat" jest złudzeniem? Już na samym wstępnym początku trzeba powiedzieć, że nie poczuwamy się na siłach do przeniknięcia tematu; a po drugie, kto by w takie coś wierzył? Stuknie człowiek głową w ścianę, czy ściana go jakoś napadnie cegłą, to o żadnym tam złudzeniu więcej wypowiadać chcieć się nie chce, wszelkie wówczas wzmianki traktuje z należytą powagą i odpowiednio. Czyli wykopnie za próg i jeszcze na dokładkę głośno splunie, co by się to nie podniosło.Ale, widzicie, są tacy, co o złudzeniach gadają. I nawet dowodzą w swojej zapalczywości, że nie może być inaczej. Niby atom czy foton widzą, niby materię różnopłciową obmacują, a jednak złudzeniami na prawo i lewo rzucają. Trudno temu zaprzeczyć. Ale jeszcze trudniej w takie odchylenie od normalności uwierzyć i zaakceptować.

No i pan, niejaki K. Kowalski, też nie wierzył. W złudzenia tak w zupełności nie wierzył. A wręcz twierdzenia podobne zbywał godnie i po swojemu - ze schodów i na glebę. Złudzenia, można powiedzieć, u niego gościny i akceptacji nie miały.

Cóż, wiadomo, życie swoje prawa ma, toczy się raz tak, raz inaczej i swój paluszek paniom i panom pokazuje. Panu K. Kowalskiemu też w jeden czas pokazało. I choć tak do końca pana K.K. w zawierzenie w złudność świata nie wprowadziło, to przyznać trzeba, że mocno jego światopogląd "anty" nadwątliło. I trudno dziś powiedzieć, co dalej w temacie się zadzieje. Pan K. Kowalski jeszcze w siłach, jeszcze w życiu niejedno go podprogowo zaskoczy, więc może różnie to być. I złudzenie może się okaże wszędzie i wszechświatowo dominować to zacznie. - A nawet, że to wszystko złudzenie...

Sprawa u swojego zapoczątkowania wyglądała prosto i banalnie, tak na pół litra bez zakąski. Nic, tylko siadać, pogadać, ponarzekać w nocny czas rodaków. Problem w tym, widzicie, że akuratnie sensownych do wymiany zdań w okolicy nie były. Jakiś profesor się napatoczył czy inny filozof, więc rozumiecie, że na poważną rozmowę trudno można było liczyć. W takim towarzystwie w ogóle na coś trudno z sensem liczyć. Siądzie taki, zapatrzy się w dal, szkoda słów, sami rozumiecie.Generalnie, trzeba powiedzieć, pan K. Kowalski należy do gatunku dusza człowiek, wspomoże w potrzebie, od stołu nie odgoni. Bo sam wie, że siła wyższa, że z bliźnim wypada się podzielić, uszanować pragnienie, pomóc radą lub czynem. Ale w tym konkretnie przypadku się chyba z dobrocią dla istnień przeszacował, dalsze życie stawił do hazardu logicznego. Cóż, zdarza się.

Profesor czy filozof, wiadomo, głowę napchaną ma czymś takim, co w normalnej się zupełnie nie mieści, więc już przy drugiej kolejce w takie tam rejony był zaleciał, że Kowalski K. tylko współczująco w

niedoli drugiego rozumu uczestniczył. Coś tam od czasu do czasu ku zaznaczeniu swojej obecności wspominał, ale tak ciszę uskuteczniał i nasiąkał obcymi sobie tematami. Niestety, nasiąkał.

- Widzisz, Krzysiu, to wszystko złudzenie jest – profesor czy tam filozof zaczął zagadywać, a przy tym wzrok jakiś taki miał, że się tylko zestrachać.- Karol jestem.- A, tak, niech będzie, Krzysiu. Co to jest tam wobec wieczności - co to wobec złudzenia, które nam tu wszędzie się kotłuje? Nic, tak można powiedzieć, zupełna nicowatość. Bo to, widzisz, Krzysiu, tu wszędzie złudność świat nam pokazuje. No, ta szklanka, widzisz, ja wiem, szklanka dla ciebie ważna, ja to wiem... No, butelka też się ważnie dzieje, może nawet i ona ważniejsza, ale, widzisz, to nic, w tej rzeczywistej rzeczywistości to złudzenie, niczego takiego i nigdzie, widzisz, takiego czego nie ma. Tak, wiem, dziwisz się, w naukę nie wierzysz, złudzenia nie dostrzegasz, no i, widzisz, błąd robisz, niewiarą grzeszysz, rozumowi zaprzeczasz, w dogmat kiepski popadasz, bo to, widzisz, złudzenie. Tak po całości, aż tak daleko tam, po całości tylko złudzenie... Widzisz, stukam w butelkę, i co słyszysz? Powiesz, stukanie ty słyszysz, a ja ci powiem, że błąd w swojej naiwności fizycznej i realnej popełniasz takim gadaniem, bo ty złudzenie słyszysz, w sobie je słyszysz. Fakt, brzęczy, nawet w ładnej tonacji ta butelczyna brzęczy, nie zaprzeczam, a nawet tak i potwierdzam. Tylko, widzisz, to przeszłość w twoich usznych tak zmysłach brzęczy, rozumiesz, Krzysiu?- Karol jestem.- Tak, mówiłeś. Bo to jest tak, widzisz, stukam w butelkę, ale to stukanie nie tak od razu, widzisz, nie tak hop i siup sobie w twój cielesny stan się dostaje, ono, widzisz, pędzi stąd aż do ciebie. A to pędzi w tak zwanym czasie, widzisz. Ja tu stuk-stuk robię, a ty po ileś tam tyknięciach to jako intensywny fakt brzęczący sobie odsłuchujesz. Niby nic, niby żadna w tym niezwykłość, powiadasz i się nad sprawą nie zastanawiasz, twoja wola, twój demokratycznie i wszelako gwarantowany wybór, niech ci będzie. Ale, widzisz - a jak w tym się takie zagadnienie ukryje, że ja tu postukam, a za moment i jeszcze mniejszy moment, że w tym tak zwanym czasie coś się tam zadzieje, że butelczyna zniknie, to co? Tak, nie patrz się tak, to naukowo możliwe, naukowo nawet udowodnione. Ty sobie patrzysz, a w dolnych tam głębinach coś się tak miesza, że raz tu, raz tam, albo raz w zupełnie nie wiedzieć gdzie się takie elementowe coś lokuje. A nawet, widzisz, z pomiarów wychodzi, tak, że to i tu, i tam, tak jednocześnie i od razu się rozpycha, pojmujesz? No, po prawdzie to tylko tam, czyli w tej głębokości materialnej się tak dzieje, tej wysokości to nie sięga. A szkoda, ech. Bo to by człowiek sobie, co go pragnienie najdzie, taką butelczynę znalazł w tym i tamtym, lub i innym punkcie. Cóż, niesprawiedliwość w tym jest, że tam to się może tak dziać, a tu nie... Polej, Krzysiu, żeby nam płyn się tak w złudzenie nie podmienił.- Karol jestem.- Ja wiem, Krzysiu, że ty ten tam swój realizm pojęciowy uprawiasz i kultywujesz, masz prawo, a co. Tylko, widzisz, to złudzenie, to droga do pomyłki. Widzisz, świeci - co to, Krzysiu, świeci? Słońce

czy Księżyc, bo ja nietutejszy.- To lampa jest.- Lampa, powiadasz, a, dziwne teraz lampy robią. No, cóż to wobec wieczności. No i, widzisz, to jest tak, że takie słońce sobie tam gdzieś świeci, ty się wygrzewasz w jego promienistym działaniu i w twojej głowie nawet myśl taka nie postanie, że ty daleką historię doznajesz, że to już przeszłość tak ciebie dopieszcza. Tak, to się naukowo potwierdziło, nie patrz tak dziwacznie. Słoneczko tam swój proceder grzewczy uskutecznia, ty się w tym pławisz i przyjemności doznajesz cielesnej, a to już fakt z dalekiej historii tak ci się pokazuje, to zaszłość z tak zwanego czasu, która tobie teraz i tu się objawia, rozumiesz? Ten tam świetlny promyczek, takie coś, co się w szklance tu kąpie i zalotnie do nas mruga, to aż całe osiem minut i jeszcze troszkę do nas pędzi od tego naszego słoneczka, ty to chwytasz? No, niechby tak się coś tam z tym naszym gwiaździstym obiektem stało, ty sobie pomyśl, że dopiero po ośmiu tyknięciach w twoje oczy by doleciało, że już nie ma co lecieć, pojmujesz? Tak w gwieździe jakieś procesy zaszły, słoneczko zagasło, a ty sobie tu w całkowitej jasności dalej żyjesz i w nieuświadomieniu, tam się w rzeczywistości fizycznej dramat zadział, a w twojej fizyczności to daleki fakt przyszłościowy, rozumiesz, Krzysiu? Ty złudzenie tak w szczegółach oglądasz, zawsze złudzenie.- Karol jestem.- Albo taką sobie gwiazdeczkę na nieboskłonie upatrzysz, tamtą lub tamtą, to obojętne po całości. No i ty myślisz, że ty takie coś na tym niebie oglądasz? Jeżeli tak myślisz, Krzysiu, to wielki błąd w swoim myśleniu robisz, wielki, ci powiadam. Ty złudzenie, ogromne złudzenie oglądasz. Ty sobie wykombinuj, że kiedy ten promyk się w tym tak zwanym wszechświecie pokazał fizycznie, to tej butelki na świecie nie było, nas nie było, nawet wszystkiego wokół nie było, tak, Krzysiu, to wszystko była daleka przyszłość wobec tego małego promyka. Bo, pojmujesz, kiedy ta gwiazdeczka się zapaliła, to tak zwany czas jeszcze nam zupełnie nie tykał, tu jeszcze nawet nikt o żadnym zegarku nie mędrkował, bo żadnego mędrkowania nie było. Ta gwiazdeczka, widzisz, to przeszłość, złudzenie, daleki fakt, który dla ciebie się teraz pokazuje, i co ty na to, Krzysiu?- Karol jestem.- Albo taki tak zwany wszechświat, czy to złudzenie, tak po swojemu spytasz. - Pytasz, tak? No, spytaj.- Karol jestem.- I dobre pytanie, Krzysiu, bardzo dobre. Za samo pytanie masz tak od razu pięć. Bo pytanie, widzisz, najważniejsze, odpowiedź byle i głupi poda. Tak, powie, nie, powie - albo inaczej powie - no i już można powiedzieć, że odpowiedź jest. Ale kwestią głęboką zapytać i trafić w centrum, to sztuka, Krzysiu, wielka sztuka... No i ten to tak zwany wszechświat, ja ci to mówię, to też złudzenie. I to tak po całości... Niby, widzisz, spogląda taki astronomowaty czy jakoś podobny kosmolog w dal daleką, widzi gwiazdy i podobne atomy, niby to się kręci, reguły matematyczne spełnia, ale, Krzysiu, jak sobie to poskrobać logicznie, jak się wmyśleć w ten wirujący fakt, to w tym myśleniu się jedna i oczywista myślowa uwaga pojawi - że to po całości złudzenie, że to zamieszanie energetyczne, że to dla nas w obserwacji tak się przedstawia, no i że w ogóle to ów wszechświat

jedynie w nas się takim pokazuje. Bo to my, widzisz, Krzysiu, taki świat i wszechświat w sobie budujemy. To ty, tak, nie dziw się, ty też taki wszechświat w sobie tworzysz, i ja, i każdy. Tak zwany po naukowemu wszechświat, to złudzenie, niczego takiego, Krzysiu, nie ma i nigdy nie było, rozumiesz?- Karol jestem.- Rozumiesz, to dobrze. Bo, widzisz, nie każdy z tym się zgadza, i nawet polemizuje. Dla takiego, rozumiesz, atom czy inna galaktyka, dla niego to już fakt, to kiedyś się tam wybudowało z jakowyś tam powodów, no i tak to trwa. A teraz ten ktoś to sobie przyrządem i inaczej poznaje. A to, widzisz, Krzysiu, błąd, fundamentalny błąd. To, widzisz, złudzenie poznawcze, fałsz obserwacyjny. A z czego on się bierze? Bo to, widzisz, z naszej zmysłowej obserwacyjności, z naszego powolnego wirowania energetycznego. My tu sobie butelkę w detalach oglądamy, a tam na dnie rzeczywistości te wszelkie drobne elementy wirują i wirują. No i w tym szybkim wirowaniu dla nas się jako stałe pokazują. Rozumiesz, Krzysiu? Tam się kręci tak, że tu twardy stół - a tam tylko ruch, wirowanie, pęd... Był taki jeden, z pamięci mi wyleciało, taki, wiesz, fizyczny. No i on pokazał, że z tego wirowania to się tak robi, że ty tego światełka żadnym swoim sposobem nie dogonisz. Puścisz promyk, puścisz drugi, i nic, blada twoja, żadnym sposobem nie dogonisz. Dziwne, powiadasz? A to jest prawdą prawdziwą. Tylko, dlaczego tak jest, tego ów jegomość już w swoim liczeniu nie podał, sprawa go, widzisz, Krzysiu, zmogła, tej akuratnie tematyki nie sięgnął. A to gościu był, że ho-ho, widzisz, takie i inne zgłębiał.- Karol jestem.- Wiem, Krzysiu, że dla ciebie to nowość, że nie wszystko jeszcze z tego złudzenia ogarniasz, ale to w sumie proste jest, takie już proste, że prostsze być nie może. Takie, powtarzam, że już mocniej proste być nie może. - Nie prostackie, Krzysiu, żadne takie, ale że proste. Takie jeden plus jeden, ile to jest?... Dwa, dobrze, tak. A dalej cztery, osiem, i podobnie, rozumiesz? Coś się do czegoś w tym niczym doda, no i tak to biegnie. Bo, Krzysiu, tak na dole tej logiki jest owo coś i takie jakie nic, zero znaczy się, pojmujesz? No i to coś, kwant jaki energii, no i on się rusza, kumasz? - Tu w miejscu jednym jest, a za tyknięcie w drugim, rozumiesz? Nic go w tej ojej nicości nie wyhamuje, bo i jak, rozumiesz. No i ten kwant sobie tak się rusza. No i jak się rusza, to maksymalnie prędko, bo go nic nie zatrzymuje. No, ale takich podobnych elementów, kwantów w kosmosie dużo oraz nieskończenie - tak w bezkres to się ciągnie, rozumiesz?... Więc jak się takie spotkają, a muszą, to coś z tego dalej się zbuduje, bo musi. Taki wszechświat, na ten to przykład, tak zwany. To tam swoje uwarunkowania fundamentalne ma, to się tak prostacko nie dzieje, ale się dzieje. Na jaki tam kosmiczny i tak zwany czas się dzieje. I jest wszechświat. I tak zwany wszechświat się gdzieś na chwilę pokaże, Krzysiu. A my w nim.- Karol jestem.- I masz rację, ten tak zwany wszechświat to złudzenie. Niczego tu takiego nie ma. To wszystko nasza obrazowa powolność sprawia, że w tym miejscu coś widzimy. Bo to, Krzysiu, ty zrób tak, poprowadź ty przez wszystkie takie tam kwantowe fakty, co to się w tym miejscu napotkały, w tym wszechświecie tak zwanym, ty poprowadź linię. No,

prostą, znaczy się. Taką kreskę, widzisz, jak tu rysuję. Ona sobie z zawsze do zawsze biegnie, rozumiesz. No i ty na tę prostą te we wszechświecie wszystkie jedynki materialne naciągnij, takie sobie zobrazowanie świata zrób, bo to można zrobić, Krzysiu. No i co się ci pokazuje, i co widzisz?... Prawda, że nic ciekawego, taka sobie tam prosta, taka tam sobie płaszczyzna. Skąd ta płaskość? Krzysiu, to proste, banalne, pospolite. Ot, na tym dole tyknie sobie. Czyli kwant czegoś się w tej nicości przesunie, bo inaczej nie może, on tylko w ruchu jest. No i taka cała prosta się też przesunie o owo jedno tyknięcie, bo przecież wszystkie elementy tej prostej też w dalsze położenie się przemieszczą. Ale, widzisz, tu jest taki myk w rozumowaniu, że ty nizałeś te kwanty w pionie, po nieskończoność tak je nanizałeś, a one teraz sobie w poziomie się przesuwają, tak na jedno tyknięcie "w poziomie" wobec tego "pionu" bezkresnego. I co się buduje, Krzysiu, co powstaje w takim "tykaniu"? Wieczność, Krzysiu, wieczność, powtarzam. Prosta nieskończona przesunięta na jednostkę buduje wieczność. Ona zawsze i tylko jest nieskończona, ale ruch o jednostkę wytwarza "w poziomie" płaszczyznę, wieczność zdarzeń i płaszczyznę. Rozumiesz?- Karol jestem.- Tylko że, widzisz, wszechświat to tylko kawałek płaszczyzny, to wycinek, lokalne zawirowanie. Ty sobie w nieskończoność prostą po wszechświecie prowadzisz logicznie, ale popełniasz błąd. Niby to w analizie konieczność, niby wzory pokazują, że jest nieskończoność, niby tak musisz to robić, ale to błąd. Bo tak zwany wszechświat to tylko kawałeczek z tej nieskończoności, to spotkanie kilku linii w nieskończoności taki twór powołało do istnienia. Osiem, Krzysiu, z ośmiu linii się dokładnie ten nasz wszechświat składa. Można sobie to na jedną prostą nanizać, wówczas jaką bryłę sobie wyprodukujesz – na ten przykład sferyczną, a można osiem i wówczas coś bardziej skomplikowanego. Na przykład atom, gwiazdę - albo i siebie, Krzysiu zbudujesz.- Karol jestem.- I racja, i tak trzymać. Bo to, widzisz, spójrz ty na ten zbiór w postaci atomowej, albo i jeden wspomniany atom. On tu jest, tu tak się na dnie szklanki kręci. Ty powiesz, że to fakt, że to fizyka i pewnik - a to, widzisz, złudzenie, które wytwarza się z ruchu. Atom czy inny foton, to żaden tam fakt, to wypiętrzona, i to na chwilę, materialna struktura, nic stałego. Kiedyś tam powstała możliwość i się to objawiło, ale każdy konkretny element buduje się i zanika w ramach zbioru ciągle. Ty widzisz i czujesz atom, a to nadprogowe w twoim postrzeganiu chwilowe zdarzenie. Rozumiesz? Prędkość światła jest dlatego największą, Krzysiu, że tak się najszybciej elementy tego procesu budują, nic szybciej się w kupkę nie złoży. Tylko że to nie znaczy, że nie ma większych prędkości, bo są, Krzysiu, tu i wszędzie one są, tylko niedostępne w naszej obserwacji. A dlaczego niedostępne? Bo muszą zajść, żeby to nasze obserwowanie było jakoś możliwe, rozumiesz? Buduje się taki foton, buduje, ale żeby można było z jego usług skorzystać, to musi tak zwany czas minąć, takie "c" się zadziać, dopełnić do tej fotonowej jedynki. A to, widzisz, Krzysiu, trwa. To długo trwa. Dla nas to mgnieniowa i najmniejsza już możliwość faktograficzna, ale wobec małych nieskończoności to długa chwilka. Bardzo długa, Krzysiu.

- Karol jestem.- Widzisz, atom czy foton, to żaden tam atom czy foton, to mocno w swoim splataniu energetyczna ruchawka, taki kłębek zmian budowany z przemieszczania się czegoś w niczym. Masz te osiem linii, czy tę jedną, nie to jest ważne, no i one tak sobie swoimi składnikami po tej nieskończoności się snują. Niby nic z tego nie będzie, powiesz i zrobisz błąd. Bo, widzisz, one się snują w tej to sferze, a tu w każdym kierunku pełno i gęsto. Tu żadnego pustego miejsca nie ma i być nie może. I co z tego, spytasz? A, widzisz, wszystko. Tak się to przedstawia, że wszystko. Bo, jak taki ruszający się z miejsca na miejsce element nie może nigdzie uciec, tylko w tym zakresie mu danym się rusza, kiedy tak oscylująco odbija raz w jedną, a raz na drugą stronę, a takich elementów jest mnogość, to one muszą razem coś w tym ruchu zbudować, nie ma wyjścia. One nie mają żadnego już wyjścia, są w każdym kierunku blokowane przed oddaleniem, więc się musi z tego lokalnie jakaś konstrukcja skomplikowana, zsumowana i złożona pojawić. A to foton, a to atom, a to ja czy ty. Banał taki fizyczny.- Karol jestem.- Tak i ty, Krzysiu, masz rację. I jeszcze dalej masz rację, to na wieczność się nie rozciąga, to tak zwane wszechświatowe złudzenie, to kiedyś się tam zaczęło, no i, fakt prawdziwy, się skończy. No, nie stresuj się, to jeszcze chwilkę potrwa. Skala, widzisz, duża i ogromna. Z naszego podwórka taka po nieskończoność, ale logicznie mała. W absolutnej nieskończoności to punkcik oraz chwilka drobna w wieczności. Bo my, widzisz, Krzysiu, na tej prostej tylko tak na moment, tak raz na wieczność. Niby, mówisz, że punkt od punktu się niczym w prostej nie różni, było to samo, mówisz, i będzie - że się kiedyś już podobnie zadzialiśmy i że się zadziejemy. I błędnie to, Krzysiu, mówisz, faktu prostej nie zgłębiłeś. Bo, widzisz, kwant i kwant prostej, tu zgoda, ten sam, tego drobiazgu zawsze i tylko w nieskończoności jest nieskończenie wiele – ale z tego, widzisz, to nie wynika, że wszystko wolno, a nawet więcej, nic podobnego. To w nieskończonej wieczności inaczej idzie, Krzysiu. - Tylko raz na tę nieskończoność się wszystko dzieje. Punkt prostej niby taki sam, i to prawda, tu czy za iks jednostek taki sam. - Ale, zauważ, on się na tej i w tej prostej tylko raz pokazuje. Taki sam, ale tylko po jednym fakcie - zawsze ten sam, ale za każdym razem ze swoją, tylko ze swoją numeracją. Nigdy fakt się nie powtarza, choć to zawsze i tylko taki sam fakt. Rozumiesz?- Karol jestem.- Tak, Krzysiu, masz rację. Ty, tylko ty tu siedzisz, i nigdy inny ktoś. Kiedyś był taki sam Krzysiu, teraz razem pijemy, kiedyś tam będzie inny Krzysiu, ale nawet jeżeli będzie detalicznie taki sam, to będzie już inny, rozumiesz? Nic dwa razy się nie zdarza, nie ma dwu jednakich spojrzeń w oczy, Krzysiu, rozumiesz? Butelka była i już jej prawie nie ma, choć by się przydało. Tylko, widzisz, tak w tym wszechświecie to się układa, że to wszystko jest złudzenie, i to tak boli. Coś było, gdzieś tam tykająco tyknęło, no i już tego nie ma, przeszło do historii. Nie masz, Krzysiu, drugiej, co? - Nie masz, widzisz, wszystko to złudzenie. My tu sobie siedzimy, miło i w ogóle rozmawiamy, a tam, wiesz, na samym dole, to się rusza, to się kotłuje, to pędzi z nieskończoności w nieskończoność. I tak po

całości ma nas w nosie, nawet nie wie, że my o tym wiemy, no i tak sobie kwantami tyka. Tyk, tyk, tyk... Ech, Krzysiu, złudzenie, to wszystko złudzenie.- Karol jestem.

Trudno powiedzieć, co dalej w życiu Krzysia - tfuj, wróć, co się w życiorysie pana Kowalskiego Karola zdarzy, młody on jeszcze jest, w kwiecie wieku, można powiedzieć. Do tego czasu w złudzenia tak w ogólności i szczegółami nie wierzył, wszelkie zwidzenia traktował należycie, jak na to zasługują. Ale, to się samo przez się mocno i detalicznie rozumie, taka ekspozycja długotrwała na słowa i obrazy ze złudzeniem w tle, takie coś nie mogło pozostać bez efektu. Więc różnie to zapewne się jeszcze odbije. Może i jaką czkawką logiczną - lub nawet myśleniem, tak zwany wszechświat już nie takie dziwności widział. To się okaże.

Wszystko w tym złudzeniu może zaistnieć. Nawet myślenie.

cdn.

Janusz Łozowski