YWIAD SZTUKA PYTANIA BY DOTRZE DO DRUGIEGO CZ … · CZYLI DZIENNIKARSTWO W PIGU ŁCE. 2 WYWIAD –...

13
Szkola Podstawowa nr 2 w Twardogórze Marzec 2018 NIC NIE JEST WAżNE, JAK PASJA. BEZ WZGLęDU NA TO, CO CHCESZ ZROBIć ZE SWOIM żYCIEM. MIEJ PASJę! W numerze prezentujemy wywiady z Osobowościami, które mają jasno określony cel i nieodparte pragnienia, aby go osiągnąć. „Marzę też (…), abyście podejmowali jakieś inicjatywy i zarażali nas, ludzi, którzy już czasami trochę okrzepli z entuzjazmu, tą swoją pasją...” - rozmowa z Panią Dorotą Siemaszko-Babij, dyrektorem Szkoly Podstawowej nr 2 im. Jana Pawla II w Twardogórze „W życiu nie ma czego żalować. Ja raczej sobie zakladam, że tak mialo być, że wszystko ma sens” - wywiad z Panem Tomkiem „Kowalem” Kowalskim- piosenkarzem, motocykllistla także wspanialym i pelnym pasji czlowiekiem zamieszkującym w naszym pięknym województwie dolnośląskim, w Marcinowie, zwycięzcą 4. edycji programu „Must Be The Music. Tylko Muzyka, posiadaczem Malego Muzeum Ludowego u Kowalskich w Marcinowie. To jest największa wartość każdego czlowieka, jeżeli postawi sobie jakiś cel i chcąc do niego dotrzeć, nie zwraca uwagi na te porażki, które zdarzają się każdemu” - rozmowa z Robertem Szczotem , zalożycielem Akademii Pilkarskiej, pasjonatem sportu, propagatorem pilki nożnej wśród dzieci WYWIAD- SZTUKA PYTANIA, BY DOTRZEĆ DO DRUGIEGO CZŁOWIEKA, CZYLI DZIENNIKARSTWO W PIGUŁCE.

Transcript of YWIAD SZTUKA PYTANIA BY DOTRZE DO DRUGIEGO CZ … · CZYLI DZIENNIKARSTWO W PIGU ŁCE. 2 WYWIAD –...

Szkoła Podstawowa nr 2 w Twardogórze Marzec 2018

NIC NIE JEST WAżNE, JAK PASJA.

BEZ WZGLęDU NA TO, CO CHCESZ

ZROBIć ZE SWOIM żYCIEM. MIEJ

PASJę! W numerze prezentujemy wywiady

z Osobowościami, które mają jasno

określony cel i nieodparte pragnienia,

aby go osiągnąć. „Marzę też (…), abyście

podejmowali jakieś inicjatywy i zarażali

nas, ludzi, którzy już czasami trochę

okrzepli z entuzjazmu, tą swoją pasją...”

- rozmowa z Panią Dorotą Siemaszko-Babij,

dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 2 im.

Jana Pawła II

w Twardogórze

„W życiu nie ma czego żałować. Ja

raczej sobie zakładam, że tak miało być,

że wszystko ma sens” - wywiad z Panem

Tomkiem „Kowalem” Kowalskim-

piosenkarzem, motocykllistla także wspaniałym

i pełnym pasji człowiekiem zamieszkującym

w naszym pięknym województwie

dolnośląskim, w Marcinowie, zwycięzcą 4.

edycji programu

„Must Be The Music. Tylko Muzyka,

posiadaczem Małego Muzeum Ludowego

u Kowalskich w Marcinowie.

To jest największa wartość każdego

człowieka, jeżeli postawi sobie jakiś cel i chcąc

do niego dotrzeć, nie zwraca uwagi na te

porażki, które zdarzają się każdemu” - rozmowa z Robertem Szczotem , założycielem Akademii

Piłkarskiej, pasjonatem sportu, propagatorem piłki

nożnej wśród dzieci

WYWIAD- SZTUKA PYTANIA, BY DOTRZEĆ DO DRUGIEGO CZŁOWIEKA,

CZYLI DZIENNIKARSTWO W PIGUŁCE.

2

WYWIAD – składa się z krótkich pytań dziennikarza i dłuższych odpowiedzi rozmówcy,

jest to zapis rozmowy – przestylizowanej, niekiedy ma znamiona dialogu, ale nie w takim

nasileniu, jak w rzeczywistej rozmowie.

Ma na celu dostarczenie informacji czytelnikowi/słuchaczowi/widzowi. Może mieć charakter

informacyjny.Wywodzi się z dialogu.

Rozmówca wybierany jest pod kątem: kompetencji, zajmowanego stanowiska,

popularności, pełnionej funkcji

James Gordon Benett – twórca wywiadu prasowego

Relacja dziennikarz – rozmówca: dziennikarz w cieniu rozmówcy

Charakter: spontaniczny i autentyczny

Ważny cel, powód wywiadu, pomysł na rozmowę

Typografia wywiadu:

Nota o rozmówcy, tytuł zbudowany wokół cytatu, kalambury z wypowiedzi rozmówcy

Różna stylistyka wywiadu zależy od gazety, tematu, bohatera, odbiorcy,

ujawnia dynamikę procesu dowiadywania się

Kwestia autoryzacji

PYTANIA W WYWIADZIE:

Konkretne i zwięzłe

Zachęcające rozmówcę do przemyśleń

Nienarzucające odpowiedź

Nie należy formułować dwóch pytań w jednym (na jedno z nich nie uzyskamy odpowiedzi)

Pytania odpowiednio wcześniej przygotowane, dobrze przemyślane

Nie należy bać się tematów/pytań trudnych

- Dzień dobry, z okazji Święta Szkoły i Dnia

Edukacji Narodowej chciałybyśmy w imieniu

społeczności uczniowskiej porozmawiać z Panią Dyrektor na temat interesujący nas wszystkich,

czyli życia naszej szkoły. Jednocześnie gratulujemy

Pani zaszczytnego, a zarazem pełnego wyzwań

stanowiska. Przyjęła na siebie Pani ogrom

obowiązków związanych z pracą na stanowisku

dyrektora, czy to trudne?

- Oczywiście, że trudne. Dlatego trudne, że przede

wszystkim czuję się nauczycielem, a okazuje się że na

tym stanowisku jest jeszcze mnóstwo innych rzeczy,

które nie wiążą się tylko i włącznie z pracą z uczniem,

ale też z dokumentami, prawem, finansami, więc nie

zaprzeczam, jest to trudne, zwłaszcza, kiedy są to

początki.

- Z czym musi się Pani zmagać na co dzień?

- Rozumiem, że zmagać, czyli co sprawia mi

największą trudność?

- Tak.

- Myślę, że największą trudność, a może nawet nie

trudność, ale wyzwaniem dla mnie jest zarządzanie

zasobami ludzkimi, czyli sprawienie, żeby ludzie

którzy ze mą pracują czuli się dobrze, ale jednocześnie,

żebyśmy tworzyli zespół. Żeby nie wyglądało to tak, że

ja jestem kimś, kto każe, a oni muszą. Chciałabym,

żebyśmy pracowali zespołowo i żebym była partnerem

ich przy codziennej pracy. To jest dla mnie

największym wyzwaniem.

- Z pewnością ma Pani konkretne cele i plany do

zrealizowania w tym roku szkolnym. Czy możemy

pokrótce dowiedzieć się, czego one dotyczą?

- Kiedy myśli się o kadencji, myśli się o pięciu latach

pracy, ale też wyznacza się takie cele krótkoterminowe

i dla mnie to pięć lat jest w mojej głowie podzielone

właśnie na takie cele krótkoterminowe. Jakby końcem

tego pierwszego etapu jest oczywiście koniec tego roku

szkolnego. Nie będę ukrywać, że ten rok szkolny

chciałabym poświęcić i chciałabym, żeby w tym roku

szkolnym udało nam się stworzyć jeden zespół

z podobną filozofią pracy z podobnymi celami

i chciałabym, aby był poświęcony na takie harmonijne

przekształcenie się w nowa placówkę edukacyjną, żebyśmy poczuli się wszyscy jednością, zarówno

uczniowie, jak i nauczyciele.

- Czy możliwe jest pogodzenie obowiązków

rodzinnych z zawodowymi? Czy rodzina Panią

wspiera?

- Nie wiem czy to możliwe, mam nadzieję że tak.

Dopiero zaczynam tę drogę. Rodzina oczywiście mnie

wspiera, ponieważ sam fakt, że tu jestem był też konsultowany z nimi. To, że zdecydowałam się stawać w konkursie, to nie była tylko moja decyzja, ale decyzja

rodzinna, bo wiedzieliśmy z czym to się wiąże.

Oczywiście wspierają mnie, aczkolwiek też bywają chwile kiedy to, że ja jestem tutaj, jest trudne dla nich.

Zwłaszcza jeśli chodzi o moje dzieci, które też są uczennicami tej szkoły i muszą się liczyć z tym, że

zaczęły być przez grono rówieśniczek postrzegane

inaczej niż były do tej.

- Jakiej współpracy oczekuje Pani od społeczności

uczniowskiej?

- Przede wszystkim marzę o tym, żeby samorząd

szkolny miał mnóstwo pomysłów. I marzę o tym, żeby

nie bali się o tym mówić. Chciałabym, byście uczyli się i potrafili być taką namiastką społeczeństwa

obywatelskiego, społeczeństwa, w którym młodzi

Marzę o tym, żeby nie bali się o tym mówić i chciałabym, byście uczyli się i potrafili być taką

namiastką społeczeństwa obywatelskiego, społeczeństwa w którym młodzi ludzie podejmują

inicjatywy, realizują je. O tym marzę” – wywiad z Panią Dorotą Siemaszko-Babij, dyrektorem

Szkoły Podstawowej nr.2 im. Jana Pawła II w Twardogórze.

4

ludzie podejmują inicjatywy, realizują je. Marzę też, żebyście mówili, co chcielibyście zmieniać, żebyście

rozmawiali o tym z nami, ale też żebyście sami

podejmowali jakieś inicjatywy i zarażali nas, ludzi,

którzy już czasami już trochę okrzepli z entuzjazmu, tą swoją pasją. Żebyście wciągali nas w te swoje

aktywności.

- Jakie stawia sobie Pani wymagania?

- I to jest najtrudniejsze pytanie, znaczy myślę, że...

Jakie stawiam sobie wymagania? To jest takie pytanie,

gdzie pyta mnie o to, co bym chciała, jaki stopień doskonałości i w jakiej dziedzinie chciałabym

osiągnąć, tak?

-Tak.

- To przede wszystkim chciałabym być, na tyle dobrym

psychologiem, żeby pogodzić moje oczekiwania

wobec ludzi z ich możliwościami. Żeby im stworzyć takie warunki, żeby potrafili się zrealizować właśnie w

tym miejscu pracy. Ale też, aby uczniowie potrafili

znaleźć swoje miejsce w tej szkole. To jest takie moje

wymaganie wobec siebie, aby tak analizować ludzi

i tak próbować z nimi pracować. żeby każdy z nas

znalazł tu swoje miejsce.

- Jak to się stało, że zdecydowała się Pani zostać nauczycielką?

- Właściwie od zawsze chciałam zostać nauczycielem,

nie miałam w ogóle wątpliwości w tym względzie.

Pamiętam jeszcze, że w mojej szkole średniej bardzo

często jakoś dziwnie się składało, że udawało mi się prowadzić lekcje nawet, ponieważ mieliśmy takich

nauczycieli, którzy wychodzili nam naprzeciw i już wtedy wprowadzali takie eksperymentalne formy.

Zawsze wiedziałam, że to jest takie miejsce które mi

bardzo odpowiada. Potem kiedy zaczęłam pracować, obiecałam sobie jedną bardzo ważną rzecz. Nie będę robić w życiu tego, co sprawia mi przykrość. Na pewno

wiedziałam o jednym, że jeżeli ta praca nie będzie tym

miejscem, w którym powinnam być to z niego

zrezygnuję. Oczywiście, były różne momenty. Były

takie momenty, kiedy miałam większe wątpliwości.

były także pełne entuzjazmu, ale właściwie nigdy w

życiu nie miałam wątpliwości, że moje miejsce, to

miejsce nauczyciela.

- Czy po latach nauczania nadal czerpie Pani z tego

radość?

- Oczywiście, uważam, że to jeden z niewielu

z niewielu zawodów, który pozwala zawsze czuć się młodo. Z różnych powodów. Po pierwsze dlatego, że

musimy nadążać za trendami, które są wśród was,

młodych. Po drugie, ta praca mobilizuje nas do tego,

żebyśmy dobrze wyglądali, ponieważ jesteśmy wciąż przez was oceniani. To też sprawia, że mamy takie

pozytywne bodźce do pracy nad sobą. Po trzecie,

myślę, że dużo energii czerpiemy też od młodych ludzi,

więc absolutnie ta praca jest pracą satysfakcjonującą.

- Co ceni Pani w uczniach?

- Naturalność cenię bardzo w uczniach. Cenię w uczniach również to, że nie są jeszcze tak

wyrachowani i przebiegli, że potrafią odpłacać szacunkiem za szacunek. I tego doświadczam przez

wszystkie swoje lata mojej pracy i to cenię sobie w

młodych ludziach najbardziej.

- Co ceni Pani u swoich kolegów i koleżanek, czyli

nauczycieli?

- Niewątpliwie pracowitość. Myślę, że wbrew temu, co

się mówi, nauczyciele pracują bardzo ciężko i jest to

niewątpliwie bardzo trudna praca. Cenię ich

samozaparcie, cenię ich pracowitość, trud, który

wkładają w tę codzienność, która jest naprawdę bardzo

trudną codziennością. Ale tak jak powiedziałam, mam

nadzieję, przynoszącą satysfakcję.

- Co powinno być cechą nauczyciela, który trafia w

serca i gust młodzieży, a zarówno potrafi przekazać potrzebną wiedzę?

- Uważam że dystans do siebie. Człowiek, który ma

dystans do siebie, potrafi się z siebie śmiać, ale

równocześnie nie przecenia swoich umiejętności,

możliwości. Jest takim człowiekiem, który w ogóle

trafia do innych. Właściwie nazwałabym to takim,

rodzajem pokory. Człowiek pokorny, z dystansem do

siebie, umiejętnością samokrytyki jest nauczycielem,

który będzie ceniony przez uczniów. Ale jednocześnie

i to bardzo mocno podkreślam, żeby nauczyciel trafił

do uczniów musi być profesjonalistą. Jestem o tym

przekonana. Musi być zawsze bardzo dobrze

przygotowany, uczniowie bardzo to dostrzegają. Musi

ich lubić, bo jeżeli nauczyciel nie lubi uczniów, to

uczniowie to czują. I same to chyba przyznacie, że to

się czuje.

- A teraz coś z życia prywatnego. Jak spędza Pani

wolny czas i jakie są Pani zainteresowania?

- Ostatnio nie mam wolnego czasu, więc najczęściej,

jak chwilę mam, to odpoczywam. Odpoczywam

ostatnio, niestety w sposób bardzo bierny, czytając

najczęściej książkę i siedząc w fotelu. Ale bardzo lubię

6

spędzać czas wolny oglądając filmy, jeżdżąc na

rowerze. Lubię czynne spędzanie czasu, chociaż co raz

go jakby mniej, coraz więcej aktywności zawodowych

mi to utrudnia.

- Dziękujemy za udzielenie nam na odpowiedzi

i życzymy wielu sukcesów na nowo obranym

stanowisku oraz samych powodów do dumy, a jak

najmniej do zmartwień.

- Bardzo dziękuję.

- Dzień dobry. Mamy do Pana kilka pytań

- Dzień dobry.

- Od jak dawna Pan śpiewa?

Teraz się wyda ile mam lat (śmiech). Od dziecka, od

urodzenia tak naprawdę, ale na scenie pamiętam, że

miałem pierwszy występ w wieku pięciu lat.

- Jak zaczęła się Pańska przygoda z muzyką? Jest to

pasja czy sposób na zarabianie?

Nie, to nie jest sposób na zarabianie, ewidentnie. To

jest wręcz sposób na dokładanie do tego biznesu. To

jest pasja, znaczy nawet też nie do końca, bo tak

naprawdę przed wypadkiem miałem inne

zainteresowania, mocniejsze, ale teraz to mi zostało

i to jest już w pewnym sensie taki obowiązek.

- Decyzja o zostaniu piosenkarzem była Pańska czy

ktoś pomagał ją Panu podjąć? Życie samo się tak

potoczyło, że zostałem tym piosenkarzem, ale to była

moja decyzja, aby iść z tym dalej, np. do telewizji,

chociażby do ,,Must Be The Music”. To

spowodowało, że jestem tym piosenkarzem.

- Co Pana skłoniło do pójścia do programu?

Decyzją było pokazanie ludziom mojego zespołu FBB,

z którym wtedy grałem, a decyzja podjęta została

dlatego, że chciałem poprzez swoją osobę szybciej

spowodować, że zespół będzie rozpoznawalny, że

zaczniemy grać koncerty, w końcu grać, za pieniądze

(śmiech), że jakieś płyty się pojawią, że w końcu się

ktoś nami zainteresuje. To tak wygląda, że zespoły

takie niszowe, grające rocka, blues-rocka nie są

popularne, dopóki ktoś nie zaistnieje w telewizji. To

było powodem podjęcia tej decyzji.

- Jak wyglądają programy typu talent-show od

wewnątrz?

Nie da się tego opisać jak to „wygląda”. Tak to

wygląda, że się jedzie, że się śpiewa, że się człowiek

podoba, że jest tam lubiany, jest czesany, malowany,

no i przed kamerą musi dać z siebie wszystko. Ciężko

powiedzieć tak jednym zdaniem, jak taki program

wygląda od wewnątrz. Jest to trudne, aby pokazać się

w jak najlepszym świetle i tak naprawdę to więcej

zysku mają z tego media niż uczestnik.

- Jak zareagował Pan na wiadomość o tym, że wygrał

program? Było to zaskoczeniem?

Ale pytanie! (śmiech). To tak jakbyś sugerowała, że

wiedziałem, że wygram. Nie… no, jasne, pamiętam, że

byłem w totalnym szoku, że w finale zostałem ja i

Oberschlesien z Górnego Śląska i coś czułem, że ludzie

oczekują jednak takiej prawdy w takiej jednostce jak ja. Nie

„Czego szukam? Chyba każdy

szuka szczęścia. Tak naprawdę to

niczego nie szukam, raczej robię

wszystko w konkretnym celu…” –

wywiad z Panem Tomaszem

„Kowalem” Kowalskim,

dolnośląskim zwycięzcą „Must Be

The Music”

8

zakładałem, że wygram. Radość była ogromna. Coś

wspaniałego i w życiu się nie spodziewałem, że „ taki ziomek

jak ja z jakiś dzikich terenów z Dolnego Śląska” jest w stanie

wygrać taki ogólnopolski program. Na precastingi

przychodzi kilkaset tysięcy ludzi i z tych kilkuset tysięcy

coraz mniej, coraz mniej, coraz mniej, no i na koniec taki

Kowalski przysłowiowy. Był to dla mnie szok niesamowity.

-Skąd czerpie Pan inspirację na nowe utwory?

Z życia tak naprawdę. Z obserwacji, jak się toczy, jak się

zmienia, co się dzieje na świecie. Trzeba właśnie

obserwować i później jakoś to ubierać w słowa. Dużo

przede wszystkim inspirację czerpię z własnego życia.

-Gra Pan koncerty. Czy z każdym występem wiąże się stres

czy nie zawsze?

Nie, to już po jakimś czasie robi się niestety takie rutynowe,

aczkolwiek zawsze są inni ludzie, zawsze są emocje, nie robi

się tego sztucznie, jak pracownik przy taśmie, gdzie cały

czas to samo się robi. Są emocje, ale na pewno nie trema

bo na szczęście tego nie mam i nigdy nie miałem (jakiś taki

dziwny ze mnie przypadek), także stresu nie ma ale jest

pokora i szacunek dla tych ludzi, którzy są.

-Jacy twórcy są dla Pana ważni? Czy są dla Pana inspiracją?

Masa twórców. Masa jest inspiracją. Przede

wszystkim wielu szanuję za to, co osiągnęli, za to

że byli prekursorami pewnych stylów w muzyce,

jak chociażby zespół Queen, czy w Polsce TSA albo Dżem

czy też Kat. Z zagranicznych kapel to na pewno znana

wszystkim Metallica, jest tego dużo i nie wymienię

teraz wszystkich. Przede wszystkim z polskich

zespołów inspiruje mnie Kat, z zagranicznych na

przykład Sepultura, największy wpływ ma połączenie:

zespół i miejsce, gdzie człowiek się wychował i co w

życiu robi. To najbardziej później wpływa na własną

twórczość.

Jak na przykład człowiek się wychował w pięknej,

górzystej okolicy, zielone lasy, na przykład ja tak

mam, że lubię muzykę staro celtycką i takie klimaty, a

taka muzyka często pochodzi z Wielkiej Brytanii i

Irlandii, i człowiek szuka jakiś angielskich zespołów,

dostaje jakiś Iron Maiden albo Deep Purple, czy Black

Sabath, no i, że jestem niestety bardzo młody to

człowiek się inspiruje takimi starymi kapelami, a

jeszcze jak się wychowuje w takim muzeum to lubi

stare starocie i starą muzykę. A mnie się tak udało w

życiu, że poznałem metali i tak mi zostało. Metal,

metal, metal, aczkolwiek teraz tworzę inną muzykę z

jednymi taką, z innymi taką, różne rzeczy można w

życiu robić, nie trzeba toczyć w jednym kierunku.

Wokalnie bardzo mnie inspiruje, jak inspirował Ryśka

Riedla na przykład wokalista zespołu Free, a nazywa

się Paul Rogers. Jest przekozak. Bardzo lubię jego

słuchać, bardzo lubię słuchać wokalisty KAT- Romana

Kostrzewskiego, również zespołu Alterbridge.

Różnych. Słucham ich, ale nie kopiuję, staram się być

sobą jak śpiewam.

- Kto z Pana rodziny jest muzykiem?

Z rodziny- mama i tata. Tato ma uprawnienia

instruktora perkusji, a mama była po studiach

muzycznych. Uczyła muzyki. Wyssane z mlekiem

matki, jak to się mówi.

- Gra Pan na jakiś instrumentach?

Kiedyś grałem na perkusji, teraz niestety zaczynam się

uczyć grać na organkach, grałem też na kontrabasie.

Teraz ciało jest tak niesprawne, że chwilowo nie

mogę.

- Ma Pan w planach nagranie nowej piosenki bądź

płyty?

Tak. Płyta jest już prawie ukończona. Będzie na niej

wszystko- od bluesa po hard rock. Będzie solowa, a

dlatego taka zróżnicowana, ponieważ będzie dla tych

wszystkich ludzi, którzy śledzą moje losy na

Facebooku, tam są i młodzi i starsi ludzie. Z szacunku

dla nich na tej płycie- dla każdego coś dobrego.

Nagrywam jeszcze płytę z moim zespołem, takim

rodzimym, nazywa się Houd, to będzie mocno

rockowa płyta.

- Ma Pan ulubioną piosenkę? Woli Pan polskie czy

zagraniczne utwory?

Słuchać? Zasadniczo lubię i takie i takie, natomiast

tworzę tylko w rodzimym języku, bo śpiewam po

polsku- dla Polaków.

- Jak wygląda Pana dzień?

Każdego dnia są 2 godziny rehabilitacji, bo to

podstawa dla mnie w tym momencie. Poza tym różne

wyjazdy, np. do studia, próby z zespołem, różne

sprawy są do załatwienia. Czy kończenie płyty, czy

jakieś przydomowe prace. Na wózku niestety jest

ciężko cokolwiek robić. Z czasem można sobie ułatwić

przemieszczanie się, nawet można trochę

popracować.

- Ma Pan jakieś pasje pozamuzyczne?

Przed wypadkiem uprawiałem sztuki walki. Po

wypadku przestałem, musiałem inne rzeczy trenować,

mam taki plan wrócić na treningi Aikido, już mam

dogadane z moim trenerem, że mogę wrócić i będę

ćwiczyć na siedząco. To będzie w ogóle hit

wszechświatowy, mój trener powiedział, że nigdy nie

spotkał się z tym, żeby ktoś po takim wypadku wrócił

na matę. Różne rzeczy trenowałem, ale akurat do

Aikido wrócę. Poza tym to jeszcze jest motoryzacja,

jazda motocyklami, samochodami, miałem w planach

różne rzeczy, wyścigi amatorskie, niestety na razie się

nie udało.

- „Wiem, czego jest mi brak, czego szukam wciąż…”

to fragment Pana piosenki. Czy Pan wie czego szuka/

oczekuje od życia?

10

Czego szukam? Chyba każdy szuka szczęścia. Tak

naprawdę to niczego nie szukam, raczej robię

wszystko w konkretnym celu… Nie szukam rzeczy,

o których pojęcia nie mam. Po wypadku wiele się

zmienia w podejściu do życia, więc niestety po takim

czymś człowiek bardzo często ma tylko jeden cel,

żeby wrócić na nowo do jakiejś sprawności i jakby to

jest najważniejszy celem mojego życia. Mam jeszcze

mniejsze cele, które po kolei realizuję, dzięki temu, że

się dużo ćwiczy i ma się konkretny plan powrotu do

sprawności, to przy okazji coś innego się udaje

osiągnąć. Na razie cel to jest powrót do sprawności.

A czego szukam? Niczego. Ewentualnie części do Audi

S8 (śmiech).

- W jednym z wywiadów powiedział Pan „Muzyk-

piosenkarz, każdy ma swojego Anioła!” Co miał Pan

na myśli? Kim jest Pana anioł?

Tak naprawdę wiele ludzi w to wierzy. To są słowa nie

do końca moje, bo tak mówił Rysiek Riedel, ja to

później przejąłem, dlatego że idealnie te słowa

spasowały się z moim życiem. Gdyby nie anioł, który

przy mnie jest, może on mnie ocalił. A kim jest ten

anioł? To być może człowiek się dowie po śmierci. Jak

pytacie o anioła- człowieka to jest nim Tata Marian

albo Syn Natan, Mama czy Brat Miłosz, anioły widzi

się z reguły w ludziach najbliższych, ja nie umiem

wymienić jednego, ponieważ mam ich wielu. Mam

wrażenie, że często nas taki anioł ostrzega przed

zrobieniem czegoś złego.

- Został Pan wyróżniony nagrodą Leny Starke za rolę

w spektaklu teatralnym „Skazany na bluesa”. Czy

myślał Pan o tym, aby iść dalej drogą aktora?

Tak, bardzo myślałem i jest taki plan. Na wózku,

niestety, nie jest tak prosto grać, nie ma nikogo, kto

na wózku w teatrze gra. Mam w planie grać spektakl

poświęcony mojej osobie, nie do końca biograficzny

ale jest dużo faktów z mojego życia. Będzie to

spektakl muzyczny, tak jak „Skazany na bluesa” o

Ryśku Riedlu. Na pewno na jednym spektaklu nie

skończę.

- Czy udało się Panu zaszczepić w synu tradycję

rodzinną, jaką jest miłość do muzyki?

Na razie nienawiść, bo musi, bo chodzi do szkoły

muzycznej. Udało mi się, śpiewa, gra, tańczy,

recytuje. Nie wiem czy to mi się udało czy nie bardziej

Dziadkowi Marianowi. Od dziecka w kapeli ludowej

Marciny Z Marcinowa jest członkiem, cieszy mnie to

ale nie wiem czy pójdzie dalej tą drogą, bo jest

bardziej uzdolniony w innych klimatach, bardziej go

ciągną inne rzeczy niż muzyka. Gra na gitarze, na

pianinie… Nic na siłę.

- Czy jest coś, czego Pan żałuje w swoim życiu, a z

czego jest najbardziej dumny?

Mam taki kawałek „Nie żałuję”. W życiu nie ma czego

żałować. Ja raczej sobie zakładam, że tak miało być,

że wszystko ma sens. Żałowanie, płakanie to nie dla

mnie. Dlatego niczego nie żałuję, z wszystkiego

wyciągam wnioski. Najbardziej na świecie jestem

dumny ze swoich synów.

- Wiemy, że Pana tata założył piękne muzeum. Czy w

przyszłości chciałby Pan podtrzymać jego dzieło i je

poprowadzić?

Pewnie, że bym chciał. Teraz nie wiem, czy będę w

stanie prowadzić je jak mój tata, na wózku, niestety,

jest to już nie bardzo takie osiągalne. Bardziej liczę na

synów: Natana i Eryka. Myślę, że Natan poprowadzi

to lepiej ode mnie. Na pewno będę ojcu pomagać,

póki jest, póki ma siłę, to ja będę gdzieś tam z boku

pomagać, jak będę mógł, ale liczę na to, że kiedyś

Natan to przejmie, a nie ja.

- Czy pochodząc z niewielkiej miejscowości łatwo

jest zaistnieć w branży?

Zasadniczo to nie ma znaczenia, czy z małej czy

z dużej. To tylko kwestia chęci aby gdzieś dojechać,

żeby poznać fajnych ludzi, żeby się pokazać i udzielać,

teraz to nie jest trudne, kiedyś bardziej ale nie było to

nierealne. Pochodzenie z takiej małej miejscowości

nie wykluczało zaistnienia.

- Jaki był Pana ulubiony przedmiot w szkole?

Wszystko zależało od tego, kto uczył. Były nawet takie

czasy, że fizykę lubiłem. Tak jak mówię, wszystko

zależało od nauczyciela, jeżeli nauczyciel był

przekonujący, sympatyczny, miły, potrafił przekazać

tę naukę, to chciało się uczyć. Tak naprawdę, to

uwielbiałem język polski, historię, WF. Uznajmy

jednak, że język polski.

- Czy jest coś, co chciałby Pan przekazać uczniom

naszej szkoły?

Tak. Patrząc na to, co się dzieje teraz na świecie…

Proponowałbym, aby uczniowie za szybko nie dorośli,

abyście za szybko pewnych rzeczy w swoim życiu nie

zrobili, które mogą się wydawać, że jak zrobicie to

będziecie dorośli. Jak patrzę na media, Internet, co

tam się dzieje,a w szczególności chodzi mi o kwestię

cielesną, jaką jest na przykład seks, bo w dzisiejszych

czasach to jest, okazuje się, zbyt proste. Poznać

faceta i iść z nim do łóżka. Chciałbym młodzieży

powiedzieć, żeby za szybko nie dorastali.

- Bardzo dziękujemy za wywiad!

Łucja Wychowaniec, Klaudia Wójcik, Julia Wójcik

Ważne linki:

Facebook Tomka:

Instagram dziennikarek:

https://www.instagram.com/_wywiadowcy/

Piosenki Tomka: https://www.youtube.com/watch?v=2C0-

PFfmx8c

https://www.youtube.com/watch?v=FVnsNJV2Y_g

https://www.youtube.com/watch?v=192qZvgoKaI

Fan club Tomka:

https://www.facebook.com/groups/904317129736184/?multi_

permalinks=907443412756889&notif_id=1515440749470229&n

otif_t=feedback_reaction_generic

12

Aby udzielić nam wywiadu, Robert Szczot

wychodzi na chwilę z zajęć swojej akademii

piłkarskiej. Zaprasza nas do sali, siadamy

i zaczynamy rozmowę. - Dzień dobry, czy mógłby Pan opowiedzieć skąd

wzięła się Pana pasja do piłki nożnej?

- Pochodzę z Twardogóry, a dokładniej z Moszyc.

Pasja zaczęła się, jak miałem dwóch starszych braci

i całe życie graliśmy w piłkę. I w domu, i na podwórku,

i w parku, i w lesie - wszędzie, bo wtedy nie było ani

PlayStation, ani komputerów, ani nic takiego i tak się stało, że pokochałem ten sport. Na tyle byłem bystry

chłopak w tych sprawach, że chłopaki mnie brali

i zawsze grałem ze starszymi od siebie, co wymagało,

żebym się więcej starał, żeby im dorównać. Cały czas

się musiałem spinać na każdym treningu, na każdej

gierce, jak szliśmy gdziekolwiek. Jak mówiłem, w

domu miałem dwóch starszych braci i żeby mieć szanse

z nimi rywalizować, musiałem dawać z siebie „maxa”.

Następnie grałem u nas w miejscowym Lotniku

Twardogóra, po czym wziąłem telefon i zacząłem

dzwonić, bo zauważyłem, że coś w sobie mam,

„To jest największa wartość każdego człowieka, jeżeli postawi sobie jakiś cel chcąc

do niego dotrzeć, nie patrzy na te porażki, które zdarzają się każdemu.

Najważniejsze, żeby się nie zniechęcać iść dalej do celu” – rozmowa z Panem

Robertem Szczotem o jego pasji.

Jak widać, zarażanie pasją sprawia radość.

Zacząłem dzwonić do różnych klubów, prezesów,

managerów i w ogóle takich ludzi, którzy mają jakieś kontakty. Niestety, to moje dzwonienie za wiele nie

dało, aczkolwiek to była pierwsza próba zaistnienia,

żeby ktoś mnie chciał

zobaczyć. Po długich próbach w końcu mi się udało i

pojechałem na test do Śląska Wrocław, pojechałem na

jeden mecz, zagrałem 15 minut i zszedłem, bo dałem

przez te 15 minut z siebie tyle, co inni przez 90 minut .

Po pół roku zadzwonił do mnie prezes Śląska Wrocław

i mówi: Słuchaj, spodobałeś nam się, chcesz, przyjedź, zobaczymy jak to będzie w dalszej perspektywie

wyglądało. Pojechałem więc do Wrocławia i spośród

sześćdziesięciu chłopaków wybrano trzech, w tym

mnie. To już był wielki zaszczyt, bo wiadomo, Śląsk na

nasz region to jest coś wielkiego. I tak się zaczęło.

Własną inwencją, telefonami, staraniami się w końcu

to przyniosło skutek.

Czyli od zawsze chciał Pan być piłkarzem?

- Tak, od zawsze.

A czy myślał Pan kiedyś, że będzie miał Pan swoją akademię piłkarską?

- Nie, to w ogóle mi nigdy frajdy nie sprawiało, nigdy

nie myślałem, że będę trenerem ani kimś takim. Zawsze

grałem w piłkę i to było dla mnie największym

priorytetem i to największą frajdę mi sprawiało.

Aczkolwiek mam już swoje lata i nie ukrywam, że

fajnie jest z takimi małymi dzieciaczkami popracować, bo niektórzy robią naprawdę ogromne postępy i to

cieszy zarówno mnie, jak i pozostałych trenerów, to

naprawdę przyjemność. Jeżeli przychodzi ktoś, kto nie

ma co ukrywać, nie jest wielkim fenomenem, ale po

jakimś tam okresie (pół roku czy roku) widać efekty

tej pracy, którą wykonujemy na treningach, to

naprawdę to jest super sprawa.

Jak widać Pana córki też lubią grać w piłkę?

- Cała rodzina. Mam dwie córki i syna, i tak samo

wszyscy biegają za piłką. Jedna z córek jest jeszcze

taka malutka, ale biega za piłką, tylko w domu na razie.

Czy jest coś, co chciałby Pan przekazać uczniom

naszej szkoły?

- Tak, oczywiście. Jak mają jakieś marzenia, które

chcieliby realizować, to żeby się nie poddawali po

pierwszych kilku niepowodzeniach, bo każdy,

absolutnie każdy, czy to śpiewa piosenki jak np. Doda

czy jak Adam Małysz uprawia taki lub inny sport, ma

szansę na sukces. Na pewno w życiu przychodzą takie

momenty, że nie wszystko tak łatwo przychodzi.

Trzeba się starać, czasem iść ,,po trupach” i jeżeli ktoś ponosi jakieś porażki, to trzeba się z tym liczyć. Prawdziwych mistrzów poznaje się po tym, że właśnie

pomimo tych wielu prób, często bardzo wielu

nieudanych, oni dalej brną w ten swój zamierzony cel,

cel, który sobie przed sobą postawili i w końcu z

biegiem czasu, udaje im się to zrealizować. To jest

największa wartość każdego człowieka, jeżeli postawi

sobie jakiś cel i chcąc do niego dotrzeć, nie zwraca

uwagi na te porażki, które zdarzają się każdemu.

Najważniejsze, żeby się nie zniechęcać i dążyć dalej do

celu.

Bardzo dziękujemy za wywiad. Życzymy miłego

popołudnia.

Wywiad przeprowadziły i zredagowały

Julia Wójcik i Łucja Wychowaniec.

„Mam dwie córki i syna, i tak samo wszyscy

biegają za piłką.”

„Po jakimś tam okresie (…) zaczyna być

widać efekty tej pracy, którą wykonujemy

na treningach”