YWIAD SZTUKA PYTANIA BY DOTRZE DO DRUGIEGO CZ … · CZYLI DZIENNIKARSTWO W PIGU ŁCE. 2 WYWIAD –...
-
Upload
hoangthien -
Category
Documents
-
view
213 -
download
0
Transcript of YWIAD SZTUKA PYTANIA BY DOTRZE DO DRUGIEGO CZ … · CZYLI DZIENNIKARSTWO W PIGU ŁCE. 2 WYWIAD –...
Szkoła Podstawowa nr 2 w Twardogórze Marzec 2018
NIC NIE JEST WAżNE, JAK PASJA.
BEZ WZGLęDU NA TO, CO CHCESZ
ZROBIć ZE SWOIM żYCIEM. MIEJ
PASJę! W numerze prezentujemy wywiady
z Osobowościami, które mają jasno
określony cel i nieodparte pragnienia,
aby go osiągnąć. „Marzę też (…), abyście
podejmowali jakieś inicjatywy i zarażali
nas, ludzi, którzy już czasami trochę
okrzepli z entuzjazmu, tą swoją pasją...”
- rozmowa z Panią Dorotą Siemaszko-Babij,
dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 2 im.
Jana Pawła II
w Twardogórze
„W życiu nie ma czego żałować. Ja
raczej sobie zakładam, że tak miało być,
że wszystko ma sens” - wywiad z Panem
Tomkiem „Kowalem” Kowalskim-
piosenkarzem, motocykllistla także wspaniałym
i pełnym pasji człowiekiem zamieszkującym
w naszym pięknym województwie
dolnośląskim, w Marcinowie, zwycięzcą 4.
edycji programu
„Must Be The Music. Tylko Muzyka,
posiadaczem Małego Muzeum Ludowego
u Kowalskich w Marcinowie.
To jest największa wartość każdego
człowieka, jeżeli postawi sobie jakiś cel i chcąc
do niego dotrzeć, nie zwraca uwagi na te
porażki, które zdarzają się każdemu” - rozmowa z Robertem Szczotem , założycielem Akademii
Piłkarskiej, pasjonatem sportu, propagatorem piłki
nożnej wśród dzieci
WYWIAD- SZTUKA PYTANIA, BY DOTRZEĆ DO DRUGIEGO CZŁOWIEKA,
CZYLI DZIENNIKARSTWO W PIGUŁCE.
2
WYWIAD – składa się z krótkich pytań dziennikarza i dłuższych odpowiedzi rozmówcy,
jest to zapis rozmowy – przestylizowanej, niekiedy ma znamiona dialogu, ale nie w takim
nasileniu, jak w rzeczywistej rozmowie.
Ma na celu dostarczenie informacji czytelnikowi/słuchaczowi/widzowi. Może mieć charakter
informacyjny.Wywodzi się z dialogu.
Rozmówca wybierany jest pod kątem: kompetencji, zajmowanego stanowiska,
popularności, pełnionej funkcji
James Gordon Benett – twórca wywiadu prasowego
Relacja dziennikarz – rozmówca: dziennikarz w cieniu rozmówcy
Charakter: spontaniczny i autentyczny
Ważny cel, powód wywiadu, pomysł na rozmowę
Typografia wywiadu:
Nota o rozmówcy, tytuł zbudowany wokół cytatu, kalambury z wypowiedzi rozmówcy
Różna stylistyka wywiadu zależy od gazety, tematu, bohatera, odbiorcy,
ujawnia dynamikę procesu dowiadywania się
Kwestia autoryzacji
PYTANIA W WYWIADZIE:
Konkretne i zwięzłe
Zachęcające rozmówcę do przemyśleń
Nienarzucające odpowiedź
Nie należy formułować dwóch pytań w jednym (na jedno z nich nie uzyskamy odpowiedzi)
Pytania odpowiednio wcześniej przygotowane, dobrze przemyślane
Nie należy bać się tematów/pytań trudnych
- Dzień dobry, z okazji Święta Szkoły i Dnia
Edukacji Narodowej chciałybyśmy w imieniu
społeczności uczniowskiej porozmawiać z Panią Dyrektor na temat interesujący nas wszystkich,
czyli życia naszej szkoły. Jednocześnie gratulujemy
Pani zaszczytnego, a zarazem pełnego wyzwań
stanowiska. Przyjęła na siebie Pani ogrom
obowiązków związanych z pracą na stanowisku
dyrektora, czy to trudne?
- Oczywiście, że trudne. Dlatego trudne, że przede
wszystkim czuję się nauczycielem, a okazuje się że na
tym stanowisku jest jeszcze mnóstwo innych rzeczy,
które nie wiążą się tylko i włącznie z pracą z uczniem,
ale też z dokumentami, prawem, finansami, więc nie
zaprzeczam, jest to trudne, zwłaszcza, kiedy są to
początki.
- Z czym musi się Pani zmagać na co dzień?
- Rozumiem, że zmagać, czyli co sprawia mi
największą trudność?
- Tak.
- Myślę, że największą trudność, a może nawet nie
trudność, ale wyzwaniem dla mnie jest zarządzanie
zasobami ludzkimi, czyli sprawienie, żeby ludzie
którzy ze mą pracują czuli się dobrze, ale jednocześnie,
żebyśmy tworzyli zespół. Żeby nie wyglądało to tak, że
ja jestem kimś, kto każe, a oni muszą. Chciałabym,
żebyśmy pracowali zespołowo i żebym była partnerem
ich przy codziennej pracy. To jest dla mnie
największym wyzwaniem.
- Z pewnością ma Pani konkretne cele i plany do
zrealizowania w tym roku szkolnym. Czy możemy
pokrótce dowiedzieć się, czego one dotyczą?
- Kiedy myśli się o kadencji, myśli się o pięciu latach
pracy, ale też wyznacza się takie cele krótkoterminowe
i dla mnie to pięć lat jest w mojej głowie podzielone
właśnie na takie cele krótkoterminowe. Jakby końcem
tego pierwszego etapu jest oczywiście koniec tego roku
szkolnego. Nie będę ukrywać, że ten rok szkolny
chciałabym poświęcić i chciałabym, żeby w tym roku
szkolnym udało nam się stworzyć jeden zespół
z podobną filozofią pracy z podobnymi celami
i chciałabym, aby był poświęcony na takie harmonijne
przekształcenie się w nowa placówkę edukacyjną, żebyśmy poczuli się wszyscy jednością, zarówno
uczniowie, jak i nauczyciele.
- Czy możliwe jest pogodzenie obowiązków
rodzinnych z zawodowymi? Czy rodzina Panią
wspiera?
- Nie wiem czy to możliwe, mam nadzieję że tak.
Dopiero zaczynam tę drogę. Rodzina oczywiście mnie
wspiera, ponieważ sam fakt, że tu jestem był też konsultowany z nimi. To, że zdecydowałam się stawać w konkursie, to nie była tylko moja decyzja, ale decyzja
rodzinna, bo wiedzieliśmy z czym to się wiąże.
Oczywiście wspierają mnie, aczkolwiek też bywają chwile kiedy to, że ja jestem tutaj, jest trudne dla nich.
Zwłaszcza jeśli chodzi o moje dzieci, które też są uczennicami tej szkoły i muszą się liczyć z tym, że
zaczęły być przez grono rówieśniczek postrzegane
inaczej niż były do tej.
- Jakiej współpracy oczekuje Pani od społeczności
uczniowskiej?
- Przede wszystkim marzę o tym, żeby samorząd
szkolny miał mnóstwo pomysłów. I marzę o tym, żeby
nie bali się o tym mówić. Chciałabym, byście uczyli się i potrafili być taką namiastką społeczeństwa
obywatelskiego, społeczeństwa, w którym młodzi
Marzę o tym, żeby nie bali się o tym mówić i chciałabym, byście uczyli się i potrafili być taką
namiastką społeczeństwa obywatelskiego, społeczeństwa w którym młodzi ludzie podejmują
inicjatywy, realizują je. O tym marzę” – wywiad z Panią Dorotą Siemaszko-Babij, dyrektorem
Szkoły Podstawowej nr.2 im. Jana Pawła II w Twardogórze.
4
ludzie podejmują inicjatywy, realizują je. Marzę też, żebyście mówili, co chcielibyście zmieniać, żebyście
rozmawiali o tym z nami, ale też żebyście sami
podejmowali jakieś inicjatywy i zarażali nas, ludzi,
którzy już czasami już trochę okrzepli z entuzjazmu, tą swoją pasją. Żebyście wciągali nas w te swoje
aktywności.
- Jakie stawia sobie Pani wymagania?
- I to jest najtrudniejsze pytanie, znaczy myślę, że...
Jakie stawiam sobie wymagania? To jest takie pytanie,
gdzie pyta mnie o to, co bym chciała, jaki stopień doskonałości i w jakiej dziedzinie chciałabym
osiągnąć, tak?
-Tak.
- To przede wszystkim chciałabym być, na tyle dobrym
psychologiem, żeby pogodzić moje oczekiwania
wobec ludzi z ich możliwościami. Żeby im stworzyć takie warunki, żeby potrafili się zrealizować właśnie w
tym miejscu pracy. Ale też, aby uczniowie potrafili
znaleźć swoje miejsce w tej szkole. To jest takie moje
wymaganie wobec siebie, aby tak analizować ludzi
i tak próbować z nimi pracować. żeby każdy z nas
znalazł tu swoje miejsce.
- Jak to się stało, że zdecydowała się Pani zostać nauczycielką?
- Właściwie od zawsze chciałam zostać nauczycielem,
nie miałam w ogóle wątpliwości w tym względzie.
Pamiętam jeszcze, że w mojej szkole średniej bardzo
często jakoś dziwnie się składało, że udawało mi się prowadzić lekcje nawet, ponieważ mieliśmy takich
nauczycieli, którzy wychodzili nam naprzeciw i już wtedy wprowadzali takie eksperymentalne formy.
Zawsze wiedziałam, że to jest takie miejsce które mi
bardzo odpowiada. Potem kiedy zaczęłam pracować, obiecałam sobie jedną bardzo ważną rzecz. Nie będę robić w życiu tego, co sprawia mi przykrość. Na pewno
wiedziałam o jednym, że jeżeli ta praca nie będzie tym
miejscem, w którym powinnam być to z niego
zrezygnuję. Oczywiście, były różne momenty. Były
takie momenty, kiedy miałam większe wątpliwości.
były także pełne entuzjazmu, ale właściwie nigdy w
życiu nie miałam wątpliwości, że moje miejsce, to
miejsce nauczyciela.
- Czy po latach nauczania nadal czerpie Pani z tego
radość?
- Oczywiście, uważam, że to jeden z niewielu
z niewielu zawodów, który pozwala zawsze czuć się młodo. Z różnych powodów. Po pierwsze dlatego, że
musimy nadążać za trendami, które są wśród was,
młodych. Po drugie, ta praca mobilizuje nas do tego,
żebyśmy dobrze wyglądali, ponieważ jesteśmy wciąż przez was oceniani. To też sprawia, że mamy takie
pozytywne bodźce do pracy nad sobą. Po trzecie,
myślę, że dużo energii czerpiemy też od młodych ludzi,
więc absolutnie ta praca jest pracą satysfakcjonującą.
- Co ceni Pani w uczniach?
- Naturalność cenię bardzo w uczniach. Cenię w uczniach również to, że nie są jeszcze tak
wyrachowani i przebiegli, że potrafią odpłacać szacunkiem za szacunek. I tego doświadczam przez
wszystkie swoje lata mojej pracy i to cenię sobie w
młodych ludziach najbardziej.
- Co ceni Pani u swoich kolegów i koleżanek, czyli
nauczycieli?
- Niewątpliwie pracowitość. Myślę, że wbrew temu, co
się mówi, nauczyciele pracują bardzo ciężko i jest to
niewątpliwie bardzo trudna praca. Cenię ich
samozaparcie, cenię ich pracowitość, trud, który
wkładają w tę codzienność, która jest naprawdę bardzo
trudną codziennością. Ale tak jak powiedziałam, mam
nadzieję, przynoszącą satysfakcję.
- Co powinno być cechą nauczyciela, który trafia w
serca i gust młodzieży, a zarówno potrafi przekazać potrzebną wiedzę?
- Uważam że dystans do siebie. Człowiek, który ma
dystans do siebie, potrafi się z siebie śmiać, ale
równocześnie nie przecenia swoich umiejętności,
możliwości. Jest takim człowiekiem, który w ogóle
trafia do innych. Właściwie nazwałabym to takim,
rodzajem pokory. Człowiek pokorny, z dystansem do
siebie, umiejętnością samokrytyki jest nauczycielem,
który będzie ceniony przez uczniów. Ale jednocześnie
i to bardzo mocno podkreślam, żeby nauczyciel trafił
do uczniów musi być profesjonalistą. Jestem o tym
przekonana. Musi być zawsze bardzo dobrze
przygotowany, uczniowie bardzo to dostrzegają. Musi
ich lubić, bo jeżeli nauczyciel nie lubi uczniów, to
uczniowie to czują. I same to chyba przyznacie, że to
się czuje.
- A teraz coś z życia prywatnego. Jak spędza Pani
wolny czas i jakie są Pani zainteresowania?
- Ostatnio nie mam wolnego czasu, więc najczęściej,
jak chwilę mam, to odpoczywam. Odpoczywam
ostatnio, niestety w sposób bardzo bierny, czytając
najczęściej książkę i siedząc w fotelu. Ale bardzo lubię
6
spędzać czas wolny oglądając filmy, jeżdżąc na
rowerze. Lubię czynne spędzanie czasu, chociaż co raz
go jakby mniej, coraz więcej aktywności zawodowych
mi to utrudnia.
- Dziękujemy za udzielenie nam na odpowiedzi
i życzymy wielu sukcesów na nowo obranym
stanowisku oraz samych powodów do dumy, a jak
najmniej do zmartwień.
- Bardzo dziękuję.
- Dzień dobry. Mamy do Pana kilka pytań
- Dzień dobry.
- Od jak dawna Pan śpiewa?
Teraz się wyda ile mam lat (śmiech). Od dziecka, od
urodzenia tak naprawdę, ale na scenie pamiętam, że
miałem pierwszy występ w wieku pięciu lat.
- Jak zaczęła się Pańska przygoda z muzyką? Jest to
pasja czy sposób na zarabianie?
Nie, to nie jest sposób na zarabianie, ewidentnie. To
jest wręcz sposób na dokładanie do tego biznesu. To
jest pasja, znaczy nawet też nie do końca, bo tak
naprawdę przed wypadkiem miałem inne
zainteresowania, mocniejsze, ale teraz to mi zostało
i to jest już w pewnym sensie taki obowiązek.
- Decyzja o zostaniu piosenkarzem była Pańska czy
ktoś pomagał ją Panu podjąć? Życie samo się tak
potoczyło, że zostałem tym piosenkarzem, ale to była
moja decyzja, aby iść z tym dalej, np. do telewizji,
chociażby do ,,Must Be The Music”. To
spowodowało, że jestem tym piosenkarzem.
- Co Pana skłoniło do pójścia do programu?
Decyzją było pokazanie ludziom mojego zespołu FBB,
z którym wtedy grałem, a decyzja podjęta została
dlatego, że chciałem poprzez swoją osobę szybciej
spowodować, że zespół będzie rozpoznawalny, że
zaczniemy grać koncerty, w końcu grać, za pieniądze
(śmiech), że jakieś płyty się pojawią, że w końcu się
ktoś nami zainteresuje. To tak wygląda, że zespoły
takie niszowe, grające rocka, blues-rocka nie są
popularne, dopóki ktoś nie zaistnieje w telewizji. To
było powodem podjęcia tej decyzji.
- Jak wyglądają programy typu talent-show od
wewnątrz?
Nie da się tego opisać jak to „wygląda”. Tak to
wygląda, że się jedzie, że się śpiewa, że się człowiek
podoba, że jest tam lubiany, jest czesany, malowany,
no i przed kamerą musi dać z siebie wszystko. Ciężko
powiedzieć tak jednym zdaniem, jak taki program
wygląda od wewnątrz. Jest to trudne, aby pokazać się
w jak najlepszym świetle i tak naprawdę to więcej
zysku mają z tego media niż uczestnik.
- Jak zareagował Pan na wiadomość o tym, że wygrał
program? Było to zaskoczeniem?
Ale pytanie! (śmiech). To tak jakbyś sugerowała, że
wiedziałem, że wygram. Nie… no, jasne, pamiętam, że
byłem w totalnym szoku, że w finale zostałem ja i
Oberschlesien z Górnego Śląska i coś czułem, że ludzie
oczekują jednak takiej prawdy w takiej jednostce jak ja. Nie
„Czego szukam? Chyba każdy
szuka szczęścia. Tak naprawdę to
niczego nie szukam, raczej robię
wszystko w konkretnym celu…” –
wywiad z Panem Tomaszem
„Kowalem” Kowalskim,
dolnośląskim zwycięzcą „Must Be
The Music”
8
zakładałem, że wygram. Radość była ogromna. Coś
wspaniałego i w życiu się nie spodziewałem, że „ taki ziomek
jak ja z jakiś dzikich terenów z Dolnego Śląska” jest w stanie
wygrać taki ogólnopolski program. Na precastingi
przychodzi kilkaset tysięcy ludzi i z tych kilkuset tysięcy
coraz mniej, coraz mniej, coraz mniej, no i na koniec taki
Kowalski przysłowiowy. Był to dla mnie szok niesamowity.
-Skąd czerpie Pan inspirację na nowe utwory?
Z życia tak naprawdę. Z obserwacji, jak się toczy, jak się
zmienia, co się dzieje na świecie. Trzeba właśnie
obserwować i później jakoś to ubierać w słowa. Dużo
przede wszystkim inspirację czerpię z własnego życia.
-Gra Pan koncerty. Czy z każdym występem wiąże się stres
czy nie zawsze?
Nie, to już po jakimś czasie robi się niestety takie rutynowe,
aczkolwiek zawsze są inni ludzie, zawsze są emocje, nie robi
się tego sztucznie, jak pracownik przy taśmie, gdzie cały
czas to samo się robi. Są emocje, ale na pewno nie trema
bo na szczęście tego nie mam i nigdy nie miałem (jakiś taki
dziwny ze mnie przypadek), także stresu nie ma ale jest
pokora i szacunek dla tych ludzi, którzy są.
-Jacy twórcy są dla Pana ważni? Czy są dla Pana inspiracją?
Masa twórców. Masa jest inspiracją. Przede
wszystkim wielu szanuję za to, co osiągnęli, za to
że byli prekursorami pewnych stylów w muzyce,
jak chociażby zespół Queen, czy w Polsce TSA albo Dżem
czy też Kat. Z zagranicznych kapel to na pewno znana
wszystkim Metallica, jest tego dużo i nie wymienię
teraz wszystkich. Przede wszystkim z polskich
zespołów inspiruje mnie Kat, z zagranicznych na
przykład Sepultura, największy wpływ ma połączenie:
zespół i miejsce, gdzie człowiek się wychował i co w
życiu robi. To najbardziej później wpływa na własną
twórczość.
Jak na przykład człowiek się wychował w pięknej,
górzystej okolicy, zielone lasy, na przykład ja tak
mam, że lubię muzykę staro celtycką i takie klimaty, a
taka muzyka często pochodzi z Wielkiej Brytanii i
Irlandii, i człowiek szuka jakiś angielskich zespołów,
dostaje jakiś Iron Maiden albo Deep Purple, czy Black
Sabath, no i, że jestem niestety bardzo młody to
człowiek się inspiruje takimi starymi kapelami, a
jeszcze jak się wychowuje w takim muzeum to lubi
stare starocie i starą muzykę. A mnie się tak udało w
życiu, że poznałem metali i tak mi zostało. Metal,
metal, metal, aczkolwiek teraz tworzę inną muzykę z
jednymi taką, z innymi taką, różne rzeczy można w
życiu robić, nie trzeba toczyć w jednym kierunku.
Wokalnie bardzo mnie inspiruje, jak inspirował Ryśka
Riedla na przykład wokalista zespołu Free, a nazywa
się Paul Rogers. Jest przekozak. Bardzo lubię jego
słuchać, bardzo lubię słuchać wokalisty KAT- Romana
Kostrzewskiego, również zespołu Alterbridge.
Różnych. Słucham ich, ale nie kopiuję, staram się być
sobą jak śpiewam.
- Kto z Pana rodziny jest muzykiem?
Z rodziny- mama i tata. Tato ma uprawnienia
instruktora perkusji, a mama była po studiach
muzycznych. Uczyła muzyki. Wyssane z mlekiem
matki, jak to się mówi.
- Gra Pan na jakiś instrumentach?
Kiedyś grałem na perkusji, teraz niestety zaczynam się
uczyć grać na organkach, grałem też na kontrabasie.
Teraz ciało jest tak niesprawne, że chwilowo nie
mogę.
- Ma Pan w planach nagranie nowej piosenki bądź
płyty?
Tak. Płyta jest już prawie ukończona. Będzie na niej
wszystko- od bluesa po hard rock. Będzie solowa, a
dlatego taka zróżnicowana, ponieważ będzie dla tych
wszystkich ludzi, którzy śledzą moje losy na
Facebooku, tam są i młodzi i starsi ludzie. Z szacunku
dla nich na tej płycie- dla każdego coś dobrego.
Nagrywam jeszcze płytę z moim zespołem, takim
rodzimym, nazywa się Houd, to będzie mocno
rockowa płyta.
- Ma Pan ulubioną piosenkę? Woli Pan polskie czy
zagraniczne utwory?
Słuchać? Zasadniczo lubię i takie i takie, natomiast
tworzę tylko w rodzimym języku, bo śpiewam po
polsku- dla Polaków.
- Jak wygląda Pana dzień?
Każdego dnia są 2 godziny rehabilitacji, bo to
podstawa dla mnie w tym momencie. Poza tym różne
wyjazdy, np. do studia, próby z zespołem, różne
sprawy są do załatwienia. Czy kończenie płyty, czy
jakieś przydomowe prace. Na wózku niestety jest
ciężko cokolwiek robić. Z czasem można sobie ułatwić
przemieszczanie się, nawet można trochę
popracować.
- Ma Pan jakieś pasje pozamuzyczne?
Przed wypadkiem uprawiałem sztuki walki. Po
wypadku przestałem, musiałem inne rzeczy trenować,
mam taki plan wrócić na treningi Aikido, już mam
dogadane z moim trenerem, że mogę wrócić i będę
ćwiczyć na siedząco. To będzie w ogóle hit
wszechświatowy, mój trener powiedział, że nigdy nie
spotkał się z tym, żeby ktoś po takim wypadku wrócił
na matę. Różne rzeczy trenowałem, ale akurat do
Aikido wrócę. Poza tym to jeszcze jest motoryzacja,
jazda motocyklami, samochodami, miałem w planach
różne rzeczy, wyścigi amatorskie, niestety na razie się
nie udało.
- „Wiem, czego jest mi brak, czego szukam wciąż…”
to fragment Pana piosenki. Czy Pan wie czego szuka/
oczekuje od życia?
10
Czego szukam? Chyba każdy szuka szczęścia. Tak
naprawdę to niczego nie szukam, raczej robię
wszystko w konkretnym celu… Nie szukam rzeczy,
o których pojęcia nie mam. Po wypadku wiele się
zmienia w podejściu do życia, więc niestety po takim
czymś człowiek bardzo często ma tylko jeden cel,
żeby wrócić na nowo do jakiejś sprawności i jakby to
jest najważniejszy celem mojego życia. Mam jeszcze
mniejsze cele, które po kolei realizuję, dzięki temu, że
się dużo ćwiczy i ma się konkretny plan powrotu do
sprawności, to przy okazji coś innego się udaje
osiągnąć. Na razie cel to jest powrót do sprawności.
A czego szukam? Niczego. Ewentualnie części do Audi
S8 (śmiech).
- W jednym z wywiadów powiedział Pan „Muzyk-
piosenkarz, każdy ma swojego Anioła!” Co miał Pan
na myśli? Kim jest Pana anioł?
Tak naprawdę wiele ludzi w to wierzy. To są słowa nie
do końca moje, bo tak mówił Rysiek Riedel, ja to
później przejąłem, dlatego że idealnie te słowa
spasowały się z moim życiem. Gdyby nie anioł, który
przy mnie jest, może on mnie ocalił. A kim jest ten
anioł? To być może człowiek się dowie po śmierci. Jak
pytacie o anioła- człowieka to jest nim Tata Marian
albo Syn Natan, Mama czy Brat Miłosz, anioły widzi
się z reguły w ludziach najbliższych, ja nie umiem
wymienić jednego, ponieważ mam ich wielu. Mam
wrażenie, że często nas taki anioł ostrzega przed
zrobieniem czegoś złego.
- Został Pan wyróżniony nagrodą Leny Starke za rolę
w spektaklu teatralnym „Skazany na bluesa”. Czy
myślał Pan o tym, aby iść dalej drogą aktora?
Tak, bardzo myślałem i jest taki plan. Na wózku,
niestety, nie jest tak prosto grać, nie ma nikogo, kto
na wózku w teatrze gra. Mam w planie grać spektakl
poświęcony mojej osobie, nie do końca biograficzny
ale jest dużo faktów z mojego życia. Będzie to
spektakl muzyczny, tak jak „Skazany na bluesa” o
Ryśku Riedlu. Na pewno na jednym spektaklu nie
skończę.
- Czy udało się Panu zaszczepić w synu tradycję
rodzinną, jaką jest miłość do muzyki?
Na razie nienawiść, bo musi, bo chodzi do szkoły
muzycznej. Udało mi się, śpiewa, gra, tańczy,
recytuje. Nie wiem czy to mi się udało czy nie bardziej
Dziadkowi Marianowi. Od dziecka w kapeli ludowej
Marciny Z Marcinowa jest członkiem, cieszy mnie to
ale nie wiem czy pójdzie dalej tą drogą, bo jest
bardziej uzdolniony w innych klimatach, bardziej go
ciągną inne rzeczy niż muzyka. Gra na gitarze, na
pianinie… Nic na siłę.
- Czy jest coś, czego Pan żałuje w swoim życiu, a z
czego jest najbardziej dumny?
Mam taki kawałek „Nie żałuję”. W życiu nie ma czego
żałować. Ja raczej sobie zakładam, że tak miało być,
że wszystko ma sens. Żałowanie, płakanie to nie dla
mnie. Dlatego niczego nie żałuję, z wszystkiego
wyciągam wnioski. Najbardziej na świecie jestem
dumny ze swoich synów.
- Wiemy, że Pana tata założył piękne muzeum. Czy w
przyszłości chciałby Pan podtrzymać jego dzieło i je
poprowadzić?
Pewnie, że bym chciał. Teraz nie wiem, czy będę w
stanie prowadzić je jak mój tata, na wózku, niestety,
jest to już nie bardzo takie osiągalne. Bardziej liczę na
synów: Natana i Eryka. Myślę, że Natan poprowadzi
to lepiej ode mnie. Na pewno będę ojcu pomagać,
póki jest, póki ma siłę, to ja będę gdzieś tam z boku
pomagać, jak będę mógł, ale liczę na to, że kiedyś
Natan to przejmie, a nie ja.
- Czy pochodząc z niewielkiej miejscowości łatwo
jest zaistnieć w branży?
Zasadniczo to nie ma znaczenia, czy z małej czy
z dużej. To tylko kwestia chęci aby gdzieś dojechać,
żeby poznać fajnych ludzi, żeby się pokazać i udzielać,
teraz to nie jest trudne, kiedyś bardziej ale nie było to
nierealne. Pochodzenie z takiej małej miejscowości
nie wykluczało zaistnienia.
- Jaki był Pana ulubiony przedmiot w szkole?
Wszystko zależało od tego, kto uczył. Były nawet takie
czasy, że fizykę lubiłem. Tak jak mówię, wszystko
zależało od nauczyciela, jeżeli nauczyciel był
przekonujący, sympatyczny, miły, potrafił przekazać
tę naukę, to chciało się uczyć. Tak naprawdę, to
uwielbiałem język polski, historię, WF. Uznajmy
jednak, że język polski.
- Czy jest coś, co chciałby Pan przekazać uczniom
naszej szkoły?
Tak. Patrząc na to, co się dzieje teraz na świecie…
Proponowałbym, aby uczniowie za szybko nie dorośli,
abyście za szybko pewnych rzeczy w swoim życiu nie
zrobili, które mogą się wydawać, że jak zrobicie to
będziecie dorośli. Jak patrzę na media, Internet, co
tam się dzieje,a w szczególności chodzi mi o kwestię
cielesną, jaką jest na przykład seks, bo w dzisiejszych
czasach to jest, okazuje się, zbyt proste. Poznać
faceta i iść z nim do łóżka. Chciałbym młodzieży
powiedzieć, żeby za szybko nie dorastali.
- Bardzo dziękujemy za wywiad!
Łucja Wychowaniec, Klaudia Wójcik, Julia Wójcik
Ważne linki:
Facebook Tomka:
Instagram dziennikarek:
https://www.instagram.com/_wywiadowcy/
Piosenki Tomka: https://www.youtube.com/watch?v=2C0-
PFfmx8c
https://www.youtube.com/watch?v=FVnsNJV2Y_g
https://www.youtube.com/watch?v=192qZvgoKaI
Fan club Tomka:
https://www.facebook.com/groups/904317129736184/?multi_
permalinks=907443412756889¬if_id=1515440749470229&n
otif_t=feedback_reaction_generic
12
Aby udzielić nam wywiadu, Robert Szczot
wychodzi na chwilę z zajęć swojej akademii
piłkarskiej. Zaprasza nas do sali, siadamy
i zaczynamy rozmowę. - Dzień dobry, czy mógłby Pan opowiedzieć skąd
wzięła się Pana pasja do piłki nożnej?
- Pochodzę z Twardogóry, a dokładniej z Moszyc.
Pasja zaczęła się, jak miałem dwóch starszych braci
i całe życie graliśmy w piłkę. I w domu, i na podwórku,
i w parku, i w lesie - wszędzie, bo wtedy nie było ani
PlayStation, ani komputerów, ani nic takiego i tak się stało, że pokochałem ten sport. Na tyle byłem bystry
chłopak w tych sprawach, że chłopaki mnie brali
i zawsze grałem ze starszymi od siebie, co wymagało,
żebym się więcej starał, żeby im dorównać. Cały czas
się musiałem spinać na każdym treningu, na każdej
gierce, jak szliśmy gdziekolwiek. Jak mówiłem, w
domu miałem dwóch starszych braci i żeby mieć szanse
z nimi rywalizować, musiałem dawać z siebie „maxa”.
Następnie grałem u nas w miejscowym Lotniku
Twardogóra, po czym wziąłem telefon i zacząłem
dzwonić, bo zauważyłem, że coś w sobie mam,
„To jest największa wartość każdego człowieka, jeżeli postawi sobie jakiś cel chcąc
do niego dotrzeć, nie patrzy na te porażki, które zdarzają się każdemu.
Najważniejsze, żeby się nie zniechęcać iść dalej do celu” – rozmowa z Panem
Robertem Szczotem o jego pasji.
Jak widać, zarażanie pasją sprawia radość.
Zacząłem dzwonić do różnych klubów, prezesów,
managerów i w ogóle takich ludzi, którzy mają jakieś kontakty. Niestety, to moje dzwonienie za wiele nie
dało, aczkolwiek to była pierwsza próba zaistnienia,
żeby ktoś mnie chciał
zobaczyć. Po długich próbach w końcu mi się udało i
pojechałem na test do Śląska Wrocław, pojechałem na
jeden mecz, zagrałem 15 minut i zszedłem, bo dałem
przez te 15 minut z siebie tyle, co inni przez 90 minut .
Po pół roku zadzwonił do mnie prezes Śląska Wrocław
i mówi: Słuchaj, spodobałeś nam się, chcesz, przyjedź, zobaczymy jak to będzie w dalszej perspektywie
wyglądało. Pojechałem więc do Wrocławia i spośród
sześćdziesięciu chłopaków wybrano trzech, w tym
mnie. To już był wielki zaszczyt, bo wiadomo, Śląsk na
nasz region to jest coś wielkiego. I tak się zaczęło.
Własną inwencją, telefonami, staraniami się w końcu
to przyniosło skutek.
Czyli od zawsze chciał Pan być piłkarzem?
- Tak, od zawsze.
A czy myślał Pan kiedyś, że będzie miał Pan swoją akademię piłkarską?
- Nie, to w ogóle mi nigdy frajdy nie sprawiało, nigdy
nie myślałem, że będę trenerem ani kimś takim. Zawsze
grałem w piłkę i to było dla mnie największym
priorytetem i to największą frajdę mi sprawiało.
Aczkolwiek mam już swoje lata i nie ukrywam, że
fajnie jest z takimi małymi dzieciaczkami popracować, bo niektórzy robią naprawdę ogromne postępy i to
cieszy zarówno mnie, jak i pozostałych trenerów, to
naprawdę przyjemność. Jeżeli przychodzi ktoś, kto nie
ma co ukrywać, nie jest wielkim fenomenem, ale po
jakimś tam okresie (pół roku czy roku) widać efekty
tej pracy, którą wykonujemy na treningach, to
naprawdę to jest super sprawa.
Jak widać Pana córki też lubią grać w piłkę?
- Cała rodzina. Mam dwie córki i syna, i tak samo
wszyscy biegają za piłką. Jedna z córek jest jeszcze
taka malutka, ale biega za piłką, tylko w domu na razie.
Czy jest coś, co chciałby Pan przekazać uczniom
naszej szkoły?
- Tak, oczywiście. Jak mają jakieś marzenia, które
chcieliby realizować, to żeby się nie poddawali po
pierwszych kilku niepowodzeniach, bo każdy,
absolutnie każdy, czy to śpiewa piosenki jak np. Doda
czy jak Adam Małysz uprawia taki lub inny sport, ma
szansę na sukces. Na pewno w życiu przychodzą takie
momenty, że nie wszystko tak łatwo przychodzi.
Trzeba się starać, czasem iść ,,po trupach” i jeżeli ktoś ponosi jakieś porażki, to trzeba się z tym liczyć. Prawdziwych mistrzów poznaje się po tym, że właśnie
pomimo tych wielu prób, często bardzo wielu
nieudanych, oni dalej brną w ten swój zamierzony cel,
cel, który sobie przed sobą postawili i w końcu z
biegiem czasu, udaje im się to zrealizować. To jest
największa wartość każdego człowieka, jeżeli postawi
sobie jakiś cel i chcąc do niego dotrzeć, nie zwraca
uwagi na te porażki, które zdarzają się każdemu.
Najważniejsze, żeby się nie zniechęcać i dążyć dalej do
celu.
Bardzo dziękujemy za wywiad. Życzymy miłego
popołudnia.
Wywiad przeprowadziły i zredagowały
Julia Wójcik i Łucja Wychowaniec.
„Mam dwie córki i syna, i tak samo wszyscy
biegają za piłką.”
„Po jakimś tam okresie (…) zaczyna być
widać efekty tej pracy, którą wykonujemy
na treningach”