y u m , m , m y . W a s a or µ ] · 2020-03-16 · l ni SD L ym a LD \ G , * D i H \ w dy H u á...

8
Gazetka szkolna Gimnazjum nr 1 w Piasecznie im. Powstańców Warszawy nr 4 2014/2015 Witamy w kolejnym numerze „Gaśnicy”. Nastała zima, która dla wielu jest szara i smutna. Brak słońca oraz śniegu powoduje, że większość z nas odczuwa dyskomfort i niezadowolenie. Postanowiliśmy temu przeciwdziałać, rozweselić Was nowym, bardzo optymistycznym, wydaniem naszej gazety. W tym numerze chcielibyśmy zaproponować Wam kilka ciekawych i zabawnych artykułów. A zatem mamy dla Was m.in.: wywiad z człowiekiem, którego pasją stała się miłość do koni oraz wesołą ankietę, zdjęcia wyjątkowo uśmiechniętych zwierząt oraz prezentację pomyłek telefonicznych, które mogą zdarzyć się każdemu. Zapraszamy również do przeczytania tekstu poświęconego temu, jakie prawa i obowiązki przysługują uczniowi w szkole. Życzymy przyjemnej lektury oraz wesoło spędzonych zimowych dni. Redakcja

Transcript of y u m , m , m y . W a s a or µ ] · 2020-03-16 · l ni SD L ym a LD \ G , * D i H \ w dy H u á...

Page 1: y u m , m , m y . W a s a or µ ] · 2020-03-16 · l ni SD L ym a LD \ G , * D i H \ w dy H u á kt \ P á\ y H e , W H R o L k py P , ü je u H j 3 y H e V ¶ " Z k , R , bo Q D

Gazetka szkolna Gimnazjum nr 1 w Piasecznie im. Powstańców Warszawy nr 4 2014/2015

Witamy w kolejnym numerze „Gaśnicy”. Nastała zima, która dla wielu

jest szara i smutna. Brak słońca oraz śniegu powoduje, że większość z nas

odczuwa dyskomfort i niezadowolenie. Postanowiliśmy temu przeciwdziałać,

rozweselić Was nowym, bardzo optymistycznym, wydaniem naszej gazety.

W tym numerze chcielibyśmy zaproponować Wam kilka ciekawych

i zabawnych artykułów. A zatem mamy dla Was m.in.: wywiad z człowiekiem,

którego pasją stała się miłość do koni oraz wesołą ankietę, zdjęcia wyjątkowo

uśmiechniętych zwierząt oraz prezentację pomyłek telefonicznych, które mogą

zdarzyć się każdemu. Zapraszamy również do przeczytania tekstu

poświęconego temu, jakie prawa i obowiązki przysługują uczniowi w szkole.

Życzymy przyjemnej lektury oraz wesoło spędzonych zimowych dni.

Redakcja

Page 2: y u m , m , m y . W a s a or µ ] · 2020-03-16 · l ni SD L ym a LD \ G , * D i H \ w dy H u á kt \ P á\ y H e , W H R o L k py P , ü je u H j 3 y H e V ¶ " Z k , R , bo Q D

„Metoda jaką stosuję to nietresowanie koni”

„Kimże jesteś, by końskiej grzywie wiatr zabierać?

Piękno zamykać w klatce swych żądań?

Kim jesteś, że duszę ośmielasz się zmieniać,

W kształty zakuwać, gdy pragnie być wolna?

Jeśli kiedyś na drodze swojej czas zatrzymasz

I zechcesz posłuchać wolnych wciąż koni,

Powiedzą, że jeśli tej drogi się trzymasz

Musisz być Bogiem lub jesteś szalony.”

Dariusz Domagała

Dariusz Domagała, właściciel ośrodka „Stajnia Stara Dąbrowa”, trener jeździectwa

naturalnego oraz twórca metody „Harmonijnego Dosiadu”, nie zgadza się na

przedmiotowe traktowanie koni, zadawanie im bólu i okaleczanie ich psychiki. O tym

opowiada w wywiadzie udzielonym „Gaśnicy”.

GAŚNICA: Za co lubi Pan konie?

Dariusz Domagała: Za to, że są prawdziwe, nie oszukują, a przy tym są piękne.

G.: Jak zaczęła się Pana przygoda z naturalem?

D.D.: W zasadzie to było płynne, bo kiedy zacząłem zajmować się końmi, być z

końmi w jakiś tam sposób, oczywiście, ci którzy uczyli mnie jeździectwa, posługiwali

się metodami powszechnie stosowanymi. Ogólnie, bardzo ogólnie, określa się je

mianem klasyki, ale nie podobało mi się w tym wiele rzeczy. Nie podobało mi się w

tym zniewalanie konia, zadawanie koniom bólu, władanie końmi, panowanie nad

nimi. Brakowało mi w tym zrozumienia, które wypływa z chęci obu stron. Nie

lubię przymuszania, nie lubię zniewalania. Źle się z tym czuję i dlatego, kiedy

próbowałem coś z końmi robić, odchodzić od pomocy, tzw. klasycznych metod,

chociaż można też na ten temat dyskutować, to wprowadzałem też swoje sposoby

postępowania i trudno jest mi dzisiaj powiedzieć, co to było. Chyba inaczej

traktowałem konie. Nie chodziło o jakieś szczególne techniki. W tamtym czasie w

Polsce pewne metody naturalne nie były znane. Niewielu słyszało wtedy o człowieku,

który nazywał się Monty Roberts albo Pat Parelli. To było dawno i materiały na ten

temat nie były dostępne, ale niektórzy wiedzieli, że istnieją tacy ludzie. Ja nie

wiedziałem. Ludzie zaczęli dostrzegać, że konie, które przebywają ze mną, zmieniają

się pozytywnie. Nie boją się, przestają zrzucać ludzi, przestają być ich zdaniem

złośliwe. I w ten sposób zaczęły do mnie trafiać konie, które trzeba było uspokoić, a

ja to wszystko robiłem tak na wyczucie. Naprawdę nie umiem dzisiaj powiedzieć,

jakby ktoś tak zapytał: "Co robiłeś?", to nie wiem, co robiłem. Można jedynie

stwierdzić, że ja je po prostu inaczej traktowałem, że inaczej o nich myślałem, inaczej

z nimi rozmawiałem, inaczej je dotykałem. Później trafiła w moje ręce wreszcie

książka Monty Roberts’a "Człowiek, który słucha koni" i bardzo mnie to ucieszyło,

bo okazało się, że rzeczywiście, nie tylko ja jestem jakiś nienormalny, inny i

burzący ten porządek świata. Zdałem sobie sprawę z tego, że są na świecie ludzie,

którzy są bardzo znani i mają w tej dziedzinie wyniki, sukcesy itd. To, co zrobił

Monty z koniem na okrągłym wybiegu, cały ten Join Up, to było dla mnie bardzo

duże odkrycie, które skróciło moją pracę z końmi, przyśpieszając spodziewane efekty.

Przez pewien czas posługiwałem się tymi metodami, potem okazało się, że Pat Parelli

z Australii też traktuje konie w inny sposób, porozumiewa się z nimi. To było dawno

temu.

Dzisiaj staram się nie wracać do tzw. klasycznych metod, ponieważ uważam je za

metody oparte na dominacji, na tresurze koni i nie podoba mi się wiele, wiele sytuacji,

w które konie są wtłaczane, mimo, że na ogół ludzie starają się nie zadawać koniom

bólu. Jednak, tak czy inaczej, jest to kwestia rządzenia, przewodzenia, wymagania,

zabraniania, pociągania i popychania, wtłaczania konia w formę, jaką sobie człowiek

wymyślił ma dany moment. Tak to się rozwinęło, ewoluowało, no i dzisiaj robię coś

innego. Myślę, że tyle mogę powiedzieć, jeżeli chodzi o początek, więc to nie była

jakaś historia, że coś się stało, kogoś spotkałem i poszedłem na szkolenie, bo nie

byłem na żadnym szkoleniu, tylko to samo przyszło, rozwijało się stopniowo.

Przeobrażało się moje widzenie różnych spraw, rozumienie i chęć bycia z końmi w

takiej czy innej formie.

G.: Długo się tym Pan zajmuje?

D.D.: Około dwudziestu lat, nie licząc, bo nie należy liczyć lat, które spędziłem z

końmi ciągnącymi pługi i wozy na wsi, to było dawno, miałem wtedy kilka lat.

Pierwsza taka sytuacja, z resztą, ja to opisuję w książce jako taką ciekawostkę, w

ogóle jako wstęp do książki, sytuację, którą przypomniał mi mój stryj, gdy jako

czteroletni dzieciak wyprowadziłem konia ze stajni i pojechałem na tym koniu, na

oklep, z kawałkiem sznurka przywiązanym do wędzidła, pojechałem w pole, przez

całą wieś. Dziwne, że żyję do dzisiaj. Nic się nie stało, tak mówią.

Potem przez jakiś czas konie na wsi u nas w Polsce były i pracowały, no to i u

dziadka ten koń był. Ciągle więc miałem kontakt z końmi. Wsiadałem na nie, ale nie

było mowy o żadnym naturalu, o żadnym jeździectwie, tylko o wożeniu się na tym

koniu, bo to mi się podobało. Konie zupełnie zniknęły z mojego życia, gdy miałem

lat… czternaście albo piętnaście, coś koło tego. Wtedy już dziadek nie potrzebował

konia, więc koń zniknął z naszej stajni, aż do dorosłego, bardzo dorosłego wieku.

Kiedy wróciłem do koni, miałem trzydzieści lat.

G.: Czy zawsze się Pan tym zajmował?

D.D.: Ja się tym nie zajmowałem, ja to robiłem na zasadzie… pasji, pragnienia

bycia z istotami, które są wrażliwe, na zasadzie okazywania im ciepła,

zapewniania poczucia bezpieczeństwa, które konie kochają, którego potrzebują.

Page 3: y u m , m , m y . W a s a or µ ] · 2020-03-16 · l ni SD L ym a LD \ G , * D i H \ w dy H u á kt \ P á\ y H e , W H R o L k py P , ü je u H j 3 y H e V ¶ " Z k , R , bo Q D

Pewnie różnie to wyglądało w początkowym okresie, bo każdy człowiek powinien się

uczyć i ja też się uczyłem, popełniałem błędy, za które pewnie niektóre konie

wypadałoby przeprosić, ale wciąż dążyłem do tego, aby konie przy mnie czuły się

dobrze, bezpiecznie i spokojnie. Nie zajmowałem się tym w sensie zawodowym,

pracowałem na życie w zupełnie innych dziedzinach, a to był taki fragment

egzystencji, w którym ja gdzieś odchodziłem, wtedy kiedy była taka potrzeba, ze

strony ludzi mających jakiś problem z koniem. Miałem oczywiście swojego konia, z

którym starałem się być cały czas, ale trudno powiedzieć, żebym się tym zajmował.

To była pasja, to było… hobby - to chyba niedobre słowo, pragnienie spędzania życia

w taki sposób, ale to było bardzo ograniczone w czasie, ponieważ w dzień trzeba było

pracować gdzie indziej, a do stajni jechało się popołudniu albo bardzo rano.

Zawodowo zacząłem się tym zajmować całkiem niedawno, to znaczy kiedy

zostawiłem wszystkie inne zajęcia i zacząłem cały czas być z końmi, no to niedawno.

Pięć lat może minęło.

G.: Dlaczego się Pan tym zajmuje?

D.D.: Kiedyś spotkałem człowieka, który miał takie pragnienie od dzieciństwa, żeby

być listonoszem. Nie mógł, ponieważ jego rodzice wymyślili dla niego lepsze życie.

I on musiał skończyć studia, zająć się czymś zupełnie innym, bardziej inteligentnym.

Ten człowiek nie był szczęśliwy, bo nie był listonoszem. Kiedy w jego życiu nastąpiły

niespodziewane, nieplanowane, duże zmiany rodzinne, postanowił spełnić swoje

marzenie i został listonoszem. Stwierdził, że dopiero teraz jest szczęśliwy. Ja przez

całe życie odkąd pamiętam, mówię o czasach dzieciństwa, kiedy u mojego dziadka

był koń, marzyłem o tym, żeby być kowbojem. W tamtych czasach, kiedy miałem

kilka lat, filmy o kowbojach tzw. westerny były chyba jedynymi filmami, które dało

się oglądać w tym kraju. Każdy chłopak chciał być wtedy kowbojem albo prawie

każdy. To nie było mi dane, bo kiedy koń zniknął ze stajni, no to już kontakt się urwał

zupełnie, gdzieś to zaginęło i dopiero kiedy moja córka miała 8 lat zapytała czy może

zacząć uczyć się jeździć konno, bo znalazła w szkole jakieś ogłoszenie. Mnie się

wtedy pozapalały wszystkie lampki i zadałem sobie pytanie: „ Ile to lat minęło,

kiedy zapomniałem o koniach?”. Kiedyś widziałem w wyobraźni, razem z moim

przyjacielem ze wsi stada naszych koni, które były wolne, które były wypuszczane na

pastwiska nad rzeką. Przykro mi się zrobiło, że jestem dorosły i tego marzenia nie

dość, że nie zrealizowałem, to jeszcze w ogóle o nim zapomniałem. Zrobiło mi się

trochę wstyd. I oczywiście zapisałem córkę na kurs i sam zacząłem próbować, wtedy

tylko wsiadać na konie, bo moja wiedza o nich w tamtym czasie była poniżej zera.

Kiedy się okazało, że mam taką możliwość bycia z końmi i te konie się przy mnie

zmieniają, to niektórzy doszli do wniosku, że mam w tym kierunku chyba jakiś dar.

Nie wiem czy mam, czy nie mam, ale tak twierdzili. Natomiast ja widziałem w

swoim życiu, kiedy już jeździłem konno całkiem przyzwoicie - tak mi się

wydawało, dużo zła, dużo krzywdy, którą cierpią konie z rąk ludzi. Kiedy

zacząłem z nimi pracować w inny sposób, już bardzo świadomie, to robiłem to po to,

by chociaż niektórym koniom ulżyć w ich życiu. Nie myślałem wtedy o tym, że będę

propagował metody, że będę miał ośrodek. Absolutnie! To było poza zasięgiem

marzeń, nawet nie śmiałem o tym myśleć. Nie przypuszczałem też, że to się aż tak

rozwinie, że na imprezach takich jak „ Cavaliada” będę mógł mieć wykłady na temat

pracy z końmi innymi metodami, na temat naturalnego dosiadu. Jakby mi ktoś wtedy

powiedział, że tak ma być, to chyba umarłbym ze śmiechu, ale głównym powodem,

dla którego się tym zająłem była krzywda, którą widziałem w oczach koni. To był

ból, to był bunt, to było cierpienie i bardzo mnie to bolało. Chciałem pokazać, że

można inaczej. To była główna przyczyna, dla której się tym zająłem.

G.: Czy zmieniło się Pańskie życie odkąd zajął się Pan ta profesją?

D.D.: No tak. To dość naturalny bieg wydarzeń, kiedy zmieniają się nasze priorytety,

kiedy zmieniają się nasze wartości. Zmienia się to, w co wierzymy, to zmienia się też

środowisko, wszystko, co nas otacza. Zmienia się życie. Zmieniają się ludzie, którzy

wokół nas się obracają - albo są ci sami i zmieniają swój sposób bycia, albo niektórzy

odchodzą, niektórzy przychodzą - inni, którym to odpowiada. Wszystko się zmienia.

Moje życie bardzo zmieniło się pod tym względem, ale zmieniło się jeszcze pod

innym, a mianowicie, konie nauczyły mnie wielu rzeczy i wciąż uczą. Same! Myślę

tutaj o pokorze, o cierpliwości, o spostrzegawczości, uważności. Myślę też, że

uczą mnie tego, że dobrze jest zaczekać, że tu nie chodzi tylko o cierpliwość.

Dobrze jest czekać, niekoniecznie trzeba coś robić na siłę i zmuszać kogoś innego

do robienia czegoś. Czasami wystarczy po prostu być i rzeczy dzieją się same.

Tego nauczyły mnie konie i to chyba najważniejsze, co się w moim życiu zmieniło,

poza środowiskiem.

G.: Czy każdemu koniowi da się pomóc?

D.D.: Myślę, że nie. Czasami mamy do czynienia z ludźmi chorymi psychicznie i im

się nie da pomóc. Biorą jakieś leki, psychotropy, ale ich wnętrze, ich umysł, ich dusza

nie będzie funkcjonowała nigdy normalnie. Mają gdzieś tam jakiś defekt. Zwierzęta

również. Jak każdy człowiek jest różny od drugiego, tak i konie. Każdy jest inny. I

zdarzają się między nimi konie, które w jakiś sposób są upośledzone psychicznie.

Takim koniom nie da się pomóc, jednak częściej zdarza się, że to ludzie okaleczają

konie psychicznie. I niestety ludzie potrafią konie okaleczyć psychicznie tak

głęboko, że też niektórym z nich nie da się pomóc. Takie konie skończą albo w

wiecznym więzieniu, albo robi się z nich pożywienie dla ludzi lub innych zwierząt.

Tak to wygląda moim zdaniem.

G.: Co to jest metoda naturalna według Pana?

D.D.: Może niektórzy będą się ze mną o to spierać, ale kiedy patrzymy na to, jak się

konie zachowują, jak żyją w stanie wolnym, to widzimy, że istnieje tam hierarchia,

uwarunkowania stadne. Wielu trenerów wykorzystuje tę wiedzę i porozumiewa się z

końmi na zasadzie dominacji, na zasadzie „przywództwa narzuconego”. Natomiast

Page 4: y u m , m , m y . W a s a or µ ] · 2020-03-16 · l ni SD L ym a LD \ G , * D i H \ w dy H u á kt \ P á\ y H e , W H R o L k py P , ü je u H j 3 y H e V ¶ " Z k , R , bo Q D

jest to w jakiś sposób naturalne, ponieważ stado tak funkcjonuje, ale dla mnie

najbardziej naturalne jest zachowanie koni w takich relacjach jak klacz i źrebię.

Chodzi tu o dobrowolne podążanie źrebaka za klaczą, pomijając kwestię

„wdrukowania”, na którą źrebak nie ma wpływu. Kiedy patrzymy na relację między

matką a dzieckiem, obserwujemy, czerpiąc z zachowania matki, widzimy, że

jedyne co ona robi dla tego źrebaka, to po prostu jest. Nie strofuje go, nie

wymaga niczego. To jest taka relacja, która bardzo wiele nam mówi o tym, jak

możemy pozyskać zaufanie konia. Po prostu nie oczekując niczego od niego, nie

chcąc nic. Kiedy dwa konie idą razem po łące, pastwisku czy gdziekolwiek, to jeden

drugiego nie zmusza do tego. Drugi idzie za pierwszym dlatego, że chce, czuje jakąś

potrzebę, nieważne jaką. Ale ten pierwszy nie trzyma go na uwięzi, nie przestawia mu

zadu, łopatki, a tamten za nim podąża. I teraz jest pytanie: „ Dlaczego?”. Co

powoduje taką sytuację? Dla mnie jest to najlepsze wydanie naturalu. Bardzo bym

chciał nauczyć się tego kiedyś. Bardzo chciałbym się nauczyć takiego bycia z końmi,

które nie wymagałoby użycia sznurkowych kantarów, lin, czy czegokolwiek. Wtedy

mógłbym powiedzieć, że zaczynam rozumieć konie.

G.: Czy ma Pan jakiś swój własny sposób na porozumienie z koniem?

D.D.: Ogólnie, trzeba powiedzieć, że nie wiem, czy to jest sposób. Trudno powiedzieć,

co tak naprawdę robię. Staram się jakoś mentalnie wtopić w tego konia, zrozumieć to,

czego na ten moment potrzebuje najbardziej i o ile jest to możliwe, staram się

uchwycić jego emocje, jego odczucia. Czy się boi, jak bardzo się boi albo czy

potrzebuje przyjaciela. Mówią, że konie nie znają takich pojęć, „lubienie” drugiego

konia, albo „miłość”. Robiono na ten temat badania, że nie da się odnotować emisji

fal mózgowym odpowiadających falom ludzkich mózgów, w momencie kiedy ktoś

kogoś kocha. Ja mam na ten temat jakieś umiarkowane poglądy, i to nie ma żadnego

znaczenia, wydaje mi się. Ja widzę, że czasem koń potrzebuje kontaktu, potrzebuje

przyjaciela, potrzebuje oparcia, spokoju i czułości. Staram się to wychwycić i dać mu

to, czego potrzebuje. Nie chce go tresować, to chyba jest taka metoda. Moją metodą

jest nietresowanie koni. One robią wszystko same. Po pewnym czasie zaczynają robić

same wszystko to, co inni. Trenerzy osiągają coś poprzez wykonywanie pewnych

czynności, to jest uczenie koni, jakby one same nie umiały przestawiać własnych

„łap”. Okazuje się, że konie, które są ze mną doskonale umieją przestawiać swoje

łapy. Ja nie muszę ich tego uczyć. Wykonują chody boczne, różne cofania,

ustępowania zadem, łopatką. Tak, metoda jaką stosuję…( pierwszy raz mi ktoś

takie pytanie zadał) to nietresowanie koni.

G.: Serdecznie dziękuję za poświęcony nam czas i udzielenie niezwykle

interesującego wywiadu. Mówi Pan pięknie o koniach, a jednocześnie uczy Pan

najtrudniejszej rzeczy pod słońcem – jak być, kiedy jakakolwiek istota nas potrzebuje,

wyczuwać jej emocje, umieć patrzeć i słuchać, nie rezygnować i wciąż być. Za tę

naukę wrażliwości jeszcze raz bardzo dziękuję.

Rozmawiała: Natalia Bączkowska

W stronę wolności!

Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami filmem anime, nagrodzonym min. Oscarem

w 2002 roku w kategorii Najlepszy Pełnometrażowy Film Animowany, „Spirited Away:

W Krainie Bogów”.

Film opowiada o dziewczynce imieniem Chihiro, która przeprowadza się wraz

z rodzicami do nowego miasta. Po drodze się gubią. Na szczęście dla nich znajdują miasto.

Zwiedzając je, widzą, że jest opustoszałe. Jednakże rodzice są głodni i wstępują do

restauracji, gdzie zjadają wystawione jedzenie. Naburmuszona Chihiro odłącza się od

rodziców i idzie się przejść. Trafia na pagodę. Nagle na niebie wschodzi księżyc. Przed

dziewczynką pojawia się chłopiec, który nakazuje jej natychmiast opuścić miasteczko.

Przestraszona Chihiro wraca do rodziców, lecz z przerażeniem odkrywa, że zamienili się

w świnie. Nie wiadomo skąd w mieście nagle pojawiają się duchy, a przerażona

dziewczynka wpada na tego samego chłopaka – Haku – który wyjaśnia jej, że trafiła do

Krainy Bogów i jest tam teraz więźniem. Zabiera ją do pagody, która okazuje się być

japońską łaźnią, a tej używają bogowie i duchy. Chihiro udaje się przebłagać panującą tam

wiedźmę Yubabę, aby przyjęła ją na służbę i pracą zasłużyła na wolność jej i rodziców.

Kobieta zgadza się. Ale to nie będzie takie proste…

Fabuła jest ciekawa, trzymająca w napięciu, bardzo poważna, niekiedy wzruszająca.

Motyw przewodni jest utrzymany, a widz czuje się bardzo mocno związany z Chihiro.

Jednakże, osobiście najbardziej mnie urzekła muzyka. Soundtrack jest cudowny, przeważa

w nim głównie granie na pianinie.

„Spirited Away: W Krainie Bogów” kierowałabym do starszych widzów. Jest tam wiele

dosyć dramatycznych i poważnych wątków, których dziecko nie zrozumie. Moim zdaniem

12+. Zachęcam do oglądania.

Sonia

Page 5: y u m , m , m y . W a s a or µ ] · 2020-03-16 · l ni SD L ym a LD \ G , * D i H \ w dy H u á kt \ P á\ y H e , W H R o L k py P , ü je u H j 3 y H e V ¶ " Z k , R , bo Q D

Intrygujące haczyki

Pewnie nieraz nie wiecie, jak zachować się w różnych szkolnych sytuacjach.

Często słyszycie „Obowiązkiem ucznia jest…”? W tym artykule chcę przybliżyć

Wam Prawa i Obowiązki Ucznia, tak abyście mogli pełnoprawnie odpowiadać za

swoje zachowanie . Na początek podstawy, czyli prawa i obowiązki ucznia

UCZEŃ MA PRAWO DO:

- edukacji

- właściwie zorganizowanego procesu kształcenia, zgodnie z zasadami higieny

i etyki pracy umysłowej

- zapoznania się z programem nauczania i stawianymi wymaganiami

- sprawiedliwej, obiektywnej i jawnej oceny oraz ustalonych sposobów kontroli

postępów w nauce

- pomocy w przypadku trudności w nauce

- znajomości swoich praw i procedury ich ochrony

- ochrony godności przy ustaleniu zasad dyscypliny w szkole

- swobodnego zrzeszania się

- ochrony przed wszystkimi formami przemocy fizycznej i psychicznej

- opieki zdrowotnej

UCZEŃ MA OBOWIĄZEK:

- przestrzegania obowiązujących w szkole przepisów,

- uczyć się systematycznie, pracować nad własnym rozwojem, aktywnie

uczestniczyć w zajęciach lekcyjnych i życiu szkoły,

- godnie reprezentować szkołę,

- odnosić się z szacunkiem do nauczycieli i innych pracowników szkoły,

- chronić własne życie i zdrowie, przestrzegać zasad higieny,

- dbać o ład , porządek oraz mienie szkolne, własne i innych, starać się

o uzyskanie jak najwyższej oceny własnego zachowania.

Zuzanna z kl. 2a

Kuoka

Page 6: y u m , m , m y . W a s a or µ ] · 2020-03-16 · l ni SD L ym a LD \ G , * D i H \ w dy H u á kt \ P á\ y H e , W H R o L k py P , ü je u H j 3 y H e V ¶ " Z k , R , bo Q D

Inia- delfiny słodkowodne

Axolotl

Page 7: y u m , m , m y . W a s a or µ ] · 2020-03-16 · l ni SD L ym a LD \ G , * D i H \ w dy H u á kt \ P á\ y H e , W H R o L k py P , ü je u H j 3 y H e V ¶ " Z k , R , bo Q D

Leniwiec

Spłuczka się zepsuła

Jak wszyscy wiemy, bardzo często wykonujemy pomyłkowe telefony. Na

pewno nie raz zadzwoniliśmy pod zły numer. Jest to bardzo stresujące: mówimy coś np. do naszego przyjaciela, a nagle w połowie zdania, odzywa się jakiś obcy głos i pyta, o co nam chodzi. Mieszamy się wtedy, mamroczemy: przepraszam, pomyłka i się rozłączamy. Podobnie jest w odwrotnej sytuacji, tylko wtedy to my rozłączamy się, zanim nasz pechowy rozmówca zdąży przejść do rzeczy. Jednak czasami ktoś zdąży powiedzieć zbyt dużo, zanim odłożymy telefon. Wtedy dopiero atmosfera robi się dziwna i niezręczna. W tym numerze „Gaśnicy” chciałabym przedstawić Wam kilka fragmentów rozmów, które powstały właśnie przez takie sytuacje. Informacje pochodzą z zaufanych źródeł, których niestety nie mogę ujawnić. Rozmowa nr 1:

-Cześć, wnusiu! Tu babcia Ala. -Słucham? -Przyjedź do mnie, bo mi się spłuczka zepsuła. -Przepraszam, ale nie wiem o czym Pani mówi. -Dobrze, to bądź o 17. Rozmowa (SMS) nr 2: -2:30 w biegach na 600m. Bądź ze mnie dumna! -Nie wiem, o co chodzi. Możesz wyjaśnić? Rozmowa nr 3: -Dzień dobry. Czy chce Pani wróżbę z ręki, wróżbę z kuli, wróżbę z kart, czy spotkać się? Rozmowa nr 4: -To w końcu chcesz pożyczyć pieniądze, o których wcześniej rozmawialiśmy, czy nie? Zastanówmy się nad tym, co chcemy odpowiedzieć tajemniczym rozmówcom w tak dziwnych okolicznościach.

Paulina G. z kl. 2 a

Page 8: y u m , m , m y . W a s a or µ ] · 2020-03-16 · l ni SD L ym a LD \ G , * D i H \ w dy H u á kt \ P á\ y H e , W H R o L k py P , ü je u H j 3 y H e V ¶ " Z k , R , bo Q D

Wesoła ankieta

Wszyscy dobrze wiemy, że w naszej szkole jest wesoło, ale kto tak naprawdę

się do tego przyczynia? Aby się dowiedzieć zapytałyśmy Was o najweselszą osobę

w klasie. Niektórzy mieli z tym mały problem, jednak większości przychodziło to

z łatwością.

Oto wasze propozycje :

1D Dawid Słowik

1E Julia Jabłońska

1F Wiktor Kwiatkowski

1G Mateusz Kazanowski

1H Kajtek Belcaż

1K Marcel Nowicki

2A Krzysztof Urbaniak

2D Wojciech Wodecki

2E Sebastian Stysiak

2F Mateusz Szewczyk

Daria i Natalia z 2A