Wolenski-Epistemologia t.I.pdf

199

description

podręcznik

Transcript of Wolenski-Epistemologia t.I.pdf

Pamięci Doroty

Jan Woleński

EPISTEMOLOGIA

Tom I

ZARYS HISTORYCZNY I PROBLEMY METATEORETYCZNE

AUREUSKraków 2000

Epistemologia. Tom I: Zarys historyczny i problemy metateor'etyczneCopyright ® 2000 by Jan Woleński i Aureus

Publikacja dotowana przez Uniwersytet Jagielloński

Projekt okładkiDariusz Juruś

Wydawnictwo Aureus, Kraków 2000

Druk: Drukarnia GS

ISBN 83-87887-13-7

SŁOWO WSTĘPNE

Intencją niniejszego opracowania jest przedstawienie obecnego sta-nu problematyki epistemologicznej z punktu widzenia filozofii anali-tycznej. Rzecz ma składać się z trzech tomów. Pierwszy ma charak-ter historyczny i metateoretyczny, drugi będzie dotyczyć poznaniai wiedzy w aspekcie genetyczno-metodologicznym (źródeł poznaniaw rozumieniu tradycyjnym), a trzeci prawdy i realizmu. Bliższe wy-jaśnienia zakresu poszczególnych tomów znajdą się we wstępach doposzczególnych fragmentów. Tutaj dodam tyle tylko, że zwyczajowy,przynajmniej w Polsce, podział zagadnień epistemologii na źródła po-znania, prawdę i granice poznania nie wydaje mi się w pełni ade-kwatny dla ujęcia współczesnej problematyki teorii poznania.

Zastrzeżenie, iż kwestie epistemologiczne zostaną przedstawionez analitycznego punktu widzenia, jest oczywiście bardzo istotne, gdyżwyznacza pewną perspektywę myślową i to taką, z którą nie wszyscysię zgadzają. Chociaż nie miejsce tutaj na dokładne przedstawienietego, czym jest filozofia analityczna, pewne uwagi na ten temat sąmoim zdaniem niezbędne.1 Popularny obecnie podział na filozofię ana-lityczną, tj. anglojęzyczną, oraz kontynentalną uważam za wysoceniewłaściwy i mylący. W gruncie rzeczy jest to przeniesienie na terenfilozofii nazewnictwa stosowanego w opisach specyfiki polityki bry-tyjskiej, izolacjonistycznej i zabiegającej o tzw. równowagę sił na kon-tynencie. Jakieś echa tej tradycji są obecne w traktowaniu filozofiiinnej niż anglojęzyczna przez znaczną część filozofów brytyjskich

Słowo wstępne

i amerykańskich. Po pierwsze, niedwuznacznie dają oni do zrozumie-nia, że filozofia kontynentalna jest im obojętna, a po drugie, nie madla nich różnicy pomiędzy rozmaitymi tendencjami na kontynencie.Po trzecie, pewne postacie sprawiają im kłopoty segregacyjne. Doty-czy to np. Gottloba Fregego, którego wpływ na rozwój analizy filozo-ficznej był i nadal jest niepomierny. Załatwia się to w ten prosty spo-sób, iż Frege bywa zaliczany do tradycji anglosaskiej, chociaż nie napi-sał ani jednego słowa po angielsku. Jeśli ktoś powie, że zwyczajnieprzesadzam, niechaj zaglądnie do X tomu Routledge History of Philo-sophy (Routledge, London 1997, ed. J. V. Canfield) poświęconego filo-zofii znaczenia, poznania i wartości w XX w. Redaktor wyjaśnia, żetom ten poświęcony jest głównym tematom w filozofii anglojęzycznej,a w rozdziale o filozofii języka mowa jest właśnie o Fregem. Nie chcętwierdzić, że wszystkie opisy filozoficznej sceny w mijającym właśniestuleciu są takie, ale, powtarzam to raz jeszcze, izolacjonizm w trakto-waniu różnych tradycji jest postawą rozpowszechnioną. Nie zawszetak było, bo Moore cenił Brentana, a Russell Meinonga. W rzeczy sa-mej filozofia analityczna była w dużej mierze wspólnym dziełem ludziz wyspy i z kontynentu. Można też z powodzeniem mówić o analitycz-nej tradycji kontynentalnej, którą reprezentowali Bolzano, Brentano ijego szkoła, Mach, a przede wszystkim Frege. Dla Polaków jest to waż-ne z uwagi na osobę Twardowskiego. Koło Wiedeńskie, istotny ele-ment ruchu analitycznego, żadną miarą nie może być sprowadzone dotradycji analitycznej jako wyłącznie anglojęzycznej, a to samo dotyczypolskiej wersji analizy filozoficznej, czyli szkoły lwowsko-warszawskiej.Nadto kontynentalna tradycja analityczna w istotny sposób zależałaod tego, co działo się w ruchu neokantowskim, a także od HermannaLotzego. I wreszcie, sztywny podział na filozofię analityczną i konty-nentalną uniemożliwia dostrzeżenie elementów analitycznych u filo-zofów zaliczanych do tego drugiego obozu, a przede wszystkim u Ed-munda Husserla, zwłaszcza z okresu Badań logicznych. Koniecznośćwyjścia poza ciasny horyzont rozumienia myśli analitycznej jest do-strzegana coraz częściej i ten właśnie punkt widzenia reprezentujeniniejsza książka.

Jak wiadomo, współczesną filozofię analityczną dzieli się na re-konstrukcjonistyczną i deskrypcjonistyczną, w zależności od stopniawykorzystania metod formalnologicznych. Opowiadam się za tymdrugim stylem filozofowania analitycznego, aczkolwiek w wersji nie

Słowo wstępne

radykalnej, jak w Kole Wiedeńskim, ale umiarkowanej, podobnej dotej, jaka była praktykowana w szkole lwowsko-warszawskiej, w szcze-gólności przez Kazimierza Ajdukiewicza. Tam, gdzie logika może byćstosowana, tam staram się jej używać, ale niejeden raz trzeba zado-wolić się analizami nieformalnymi i stosownymi rozróżnieniami. Niebędę tego metodologicznego wątku tutaj dalej rozwijał, bo wielokrot-nie poruszałem go w swych innych pracach (por. Metamatematykai epistemologia, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1993, roz-dział I, a także szereg szkiców metafilozoficznych zawartych w zbio-rze moich artykułów W stronę logiki, Aureus, Kraków 1996), a zgod-nie z zapowiedzią powrócę do kwestii w innych częściach tej książki.Dużą wagę przywiązuję do historycznego wprowadzenia do proble-matyki filozoficznej, gdyż uważam, iż filozofia bez historii jest po pro-stu pusta. Historyczne spojrzenie na zagadnienia filozoficzne jest dlaanalityka równie ważne jak dla przedstawiciela jakiejkolwiek innejtradycji filozoficznej.

Powyższe wyjaśnienia mają na celu uwyraźnienie założeń i ograni-czeń z tego wypływających. Czytelnik nie powinien sądzić, że otrzymu-je po prostu traktat epistemologiczny. Napisanie czegoś takiego w spo-sób niezależny od jakiejś perspektywy metafilozoficznej uważam zarzecz niemożliwą. Z góry zatem informuję, że nie będę zajmował siękwestiami epistemologicznymi sugerowanymi przez Nietzschego, póź-nego Husserla (aczkolwiek krótka wzmianka na ten temat znajdziesię w części historycznej), Heideggera, Levinasa, feminizm czy post-modernizm (wyliczenie nie jest oczywiście kompletne) w zakresie, wjakim problemy te nie są rozważane w mojej własnej tradycji filozo-ficznej. Mimo to, uważam niniejsze opracowanie niekoniecznie za po-zbawione znaczenia ogólniejszego. Bronię w nim m. in. pewnego kom-promisu pomiędzy internalizmem i eksternalizmem oraz fundamen-talizmem i koherencjonizmem, umiarkowanego empiryzmu, pewnejwersji klasycznej definicji prawdy i realizmu, a więc poglądów dysku-towanych w ramach każdej współczesnej orientacji epistemologicznej.Zamiarem moim jest też wypełnienie pewnej luki w polskim piśmien-nictwie filozoficznym, w którym nie ma w miarę systematycznego prze-glądu współczesnej problematyki teorii poznania. Mimo ukazania sięw ostatnich latach kilku podręczników znakomita książka Ajdukiewi-cza, Zagadnienia i kierunki filozofii. Teoria poznania - Metafizyka,wydana w 1949 r. i wznowiona w 1983 r., ciągle stanowi pozycję wy-

Słowo wstępne

jątkową, zwłaszcza w części dotyczącej teorii poznania. Niemniejjednak jest już w znacznej mierze przestarzała i nie odpowiadawspółczesnemu stanowi epistemologii. Pisząc tę książkę korzysta-łem z doświadczenia wyniesionego z wieloletnich wykładów kurso-wych i monograficznych z epistemologii prowadzonych w Uniwer-sytecie Jagiellońskim dla studentów filozofii. W wykładach tychzawsze starałem się przedstawić problematykę współczesnej epi-stemologii w szerokim kontekście historycznym. Rzecz niniejsza niejest jednak pomyślana jako podręcznik, aczkolwiek mam nadzieje,że książka ta przyda się studentom i wykładowcom filozofii. Pomysłtej monografii nasunął mi się w związku z pracami redakcyjnymiprowadzonymi wspólnie z Illką Niiniluoto i Matti Sintonenem (obajz Helsinek) nad Handbook of Epistemology, zbiorowym opraco-waniem liczącym około półtora tysiąca stron, przygotowywanymdla Kluwer Academic Publishers (ma wyjść w 2000 r.). Ale Epi-stemologia nie jest jego streszczeniem ani pomniejszoną repliką.Kończąc niniejszy wstęp, chciałbym podziękować dr. Janowi Hart-manowi za uwagi, które przyczyniły się do ulepszenia tekstu, awydawnictwu „Aureus" za wydanie książki.

Jan Woleński

WSTĘP DO TOMU PIERWSZEGO

§1. Nazwa. Chociaż problematyka epistemologiczna pojawiła się jużu samego zarania filozofii, nazwy oznaczające obecnie naszą dziedzinępojawiły się stosunkowo późno, w każdym razie później od nazwańontologii, metafizyki czy etyki. Mam na myśli odpowiedniki takichpolskich terminów, jak „epistemologia" i „teoria poznania" w językachzachodnich (angielskim, francuskim i niemieckim). Filozofowie staro-żytni mówili o kanonice, dialektyce czy logice jako kompleksach za-gadnień obejmujących także kwestie epistemologiczne, ale nie możnaprzyjąć, że odpowiednie słowa znaczyły to samo, co „epistemologia" czy„teoria poznania". W czasach nowożytnych (do XIX w.) problemy epi-stemologiczne były rozważane w dziełach o tytułach opisowych, jakNovum Organum (Bacon), Prawidła kierowania umysłem (Kartezjusz),Rozprawa o metodzie (Kartezjusz), Rozważania dotyczące rozumu ludz-kiego (Locke), Traktat o zasadach poznania (Berkeley), Traktat o na-turze ludzkiej (Hume), Badania dotyczące rozumu ludzkiego (Hume),Nowe rozważania dotyczące rozumu ludzkiego (Leibniz), Rozważaniao władzach poznawczych człowieka (Reid) czy Krytyka czystego rozu-mu (Kant). Niektóre z nich wskazywały na problematykę, inne zawie-rały intencje polemiczne (Bacon w stosunku do Arystotelesa, Leibnizw stosunku do Locke'a), a jeszcze inne sugerowały sposób podejścia(Kant). Do XIX w. nie było jednak słów oznaczających epistemologie.

10 Wstęp do tomu pierwszego

jako dyscyplinę. Nie było ich nawet w szkole Wolffa, gdzie tworzyły sięzręby niemieckiej terminologii filozoficznej, na której wychował sięImmanuel Kant. Sam Kant rozważał zasadnicze problemy swej epi-stemologii w rubryce „estetyka transcendentalna"; opierając się na daw-nym użyciu słowa aisthesis jako odnoszącego się do poznania zmysło-wego, aczkolwiek w Krytyce władzy sądzenia mówił o estetyce w dzi-siejszym rozumieniu, tj. jako filozofii piękna.2

Th. Krug w swym słowniku filozoficznym (1827) użył terminuErkenntnislehre na określenie filozoficznej teorii zajmującej się po-znaniem ludzkim, ale dodał, że bywa ona też nazywana metafizyką.3

W 1832 r. ukazało się dzieło Ernsta Reinholda (syna bardziej znane-go filozofa wczesnego okresu pokantowskiego Karla L. Reinholda),Theorie des menschlichen Erkenntnisuermógens und Metaphysik (Teo-ria ludzkich możliwości poznawczych i metafizyka), w którym poja-wił się termin Theorie der Erkenntnis (mniej więcej w tym samymznaczeniu jak u Krugego). Wyraz Erkenntnistheorie pojawił się naprzełomie lat trzydziestych i czterdziestych, ale trudno ustalić, ktoużył go po raz pierwszy. Popularność zawdzięcza na pewno głośnemuartykułowi Eduarda Zellera, „Ueber Bedeutung und Aufgabe derErkenntistheorie" (O znaczeniu i zadaniu teorii poznania).4 Był totekst wykładu otwierającego kurs Zellera poświęcony logice i teoriipoznania w 1862 r. (dokładnie 22 października 1862). Zeller podkre-ślił, głównie ze stanowiska heglizmu, wzajemne związki logiki i teo-rii poznania, a także zarysował krąg problemów epistemologicznych.Zaliczył do nich pytania o źródła przedstawień, o subiektywne i obiek-tywne elementy w poznaniu i o możliwości rozwijania poznania przezwnioskowanie.

Polski termin „epistemologia" wywodzi się ze słowa epistemology(urobionego od greckiego wyrazu episteme oznaczającego wiedzę) uży-tego po raz pierwszy przez szkockiego filozofa Jamesa F. Ferriera wdziele Institutes of Methaphysic: The Theory of Knowing and Meta-physis (1856). Użycie było podobne jak w literaturze niemieckiej, alezwraca uwagę, że Ferrier w tytule dał theory of knowing, co poteminni autorzy zmienili na theory of knowledge. Wprawdzie termin epi-stemology jest używany znacznie częściej w literaturze brytyjskiejniż nazwa theory of knowledge, to jednak oba określniki są równo-prawne.5 Inaczej ma się sprawa u Niemców, którzy po prostu nieużywają słowa Epistemologie.(i Polska terminologia jest w o tyle do-

Wstęp do tomu pierwszego ^M

brym położeniu, że obie nazwy są używane zamiennie bez żadnychdodatkowych presupozycji. Tak też postępuję w niniejszym opraco-waniu.7

Stosowane były również inne terminy. Swego czasu Niemcy chęt-nie używali nazwy Wissenschaftsłehre (teoria nauki, teoria wiedzy;bardziej to drugie, o ile miałoby dotyczyć epistemologii). Wystąpiłaona w tytułach znaczących dzieł Fichtego (1794) i Bolzana (1837),aczkolwiek obaj filozofowie rozumieli teorię wiedzy w odmienny spo-sób. Bolzano pojmował ją jako metodologię, mniej więcej w dzisiej-szym sensie, obejmującą także epistemologię. Natomiast Fichte pro-jektował teorię wiedzy jako podstawę filozofii transcendentalnej. Jesz-cze inny termin, mianowicie Wissenschaftsheorie, wprowadził E.Diihring i oznaczał nim to samo co Bolzano przez Wissenschaftsłehre.W kręgach neoscholastyków popularne swego czasu były nazwy „no-etyka" i „kryteriologia", a obecnie przedstawiciele tego nurtu bardzochętnie używają złożenia „filozofia poznania". Filozofowie pracującyw tradycji kantowskiej, ale nie tylko oni, często stosowali nazwę „kry-tyka poznania".8 Kilka uwag trzeba też poświęcić nazwie „gnoseolo-gia" z uwagi na jej znaczną popularność w Polsce.9 Samo słowo (w for-mie łacińskiej) wprowadził Alexander G. Baumgarten w swej Metafi-zyce (1779), ale w związku z estetyką jako rozważaniami o poznaniuzmysłowym. Estetyka była też przez niego nazywana gnoseologia in-ferior (o zmysłach) i przeciwstawiana facultas cognoscitiua superior(jako nauce o poznaniu rozumowym, tj. wyższym). Krug we wspo-mnianym wyżej słowniku filozoficznym użył słowa Gnoseologie w takisam sposób jak Erkenntnislehre. Terminu Gnoseologie używali rów-nież G. Jacoby i N. Hartmann, pierwszy na oznaczenie pewnej szcze-gólnej relacji świadomościowej, a drugi jako innego oznaczenia dlateorii poznania. W Polsce słowo „gnoseologia" pojawiło się w okresiemiędzywojennym, przy czym niekiedy przeciwstawiano gnoseologiejako teorię poznania w ogóle epistemologii jako teorii poznania na-ukowego nauki.10 Zygmunt Zawirski w swym nieopublikowanymsłowniku filozoficznym (ukończonym tuż po II wojnie światowej)umieścił hasło „gnozeologia" i wyjaśnił, że jest to nauka o poznaniu,czyli teoria poznania. Tadeusz Kotarbiński wybrał termin Gnosiolo-gy dla angielskiego tłumaczenia swego głównego dzieła Elementy teoriipoznania, logiki formalnej i metodologii nauk (1929).'Rozmaitość ter-

12 Wstęp do tomu pierwszego

minologiczną mamy więc sporą, wszelako nazwy „epistemologia"i „teoria poznania" stosowane są najczęściej i, jak już wyżej zazna-czyłem, synonimicznie lub przynajmniej bliskoznacznie.

By dać czytelnikowi od razu pojęcie, jak rozumie się epistemolo-gię współcześnie, przytoczę prawie in extenso hasło o epistemologiiz jednego z najpopularniejszych słowników filozoficznych: „Episte-mologia (gr. episteme - wiedza). Teoria poznania. Jej zasadniczezagadnienia obejmują kwestię źródeł poznania, pytanie o rolę do-świadczenia w powstawaniu wiedzy i udział w tym rozumu, pro-blem stosunku pomiędzy wiedzą a pewnością i wiedzą a niemożli-wością błędu, zagadnienie możliwości radykalnego [...] sceptycyzmu,kwestię zmienności wiedzy w następstwie zmiany sposobu koncep-tualizacji świata. Wszystkie te pytania wiążą się z innymi ośrodko-wymi zagadnieniami filozofii, np. ze sprawą natury prawdy, naturydoświadczenia i natury znaczenia. Można powiedzieć, że epistemo-logia podporządkowana jest dwu ścierającym się metaforom. Jednato metafora budowli czy piramidy i jej fundamentów. Przy takimpodejściu zadaniem filozofa jest odkrycie szczególnie solidnych pod-staw i wymyślenie szczególnie solidnych metod konstrukcji - takaby cały w ten sposób posadowiony gmach wiedzy odznaczał siępodobną solidnością. Omawiana metafora sprzyja wszelkim kon-cepcjom «danych» jako fundamentu poznania oraz poszukiwaniomracjonalnie nieodpartych teorii wnioskowania i potwierdzania jakonarzędzi rozwoju wiedzy [...] Druga metafora to obraz łodzi czy teżjej poszycia, czegoś więc, co nie ma fundamentów, a siłę i stabilnośćzawdzięcza zazębianiu się części. Wizja ta zniechęca do idei pod-staw w «danych», a sprzyja [...] koherencjonizmom i [...] holizmom,co jednak bardziej naraża na zakusy sceptycyzmu."12 Takie to m. in.tematy winna śledzić część historyczna.

§2. Ogólne uwagi o części historycznej. O ile mi wiadomo istniejetylko jedna monografia dotycząca historii epistemologii jako całości.Jest to rzecz napisana przez Richarda Hónigswalda (patrz bibliogra-fia na końcu), licząca niewiele ponad sto stron. Metafizyka ma trochęwięcej szczęścia, bo np. dwutomowa Geschichte der Metaphysik E.von Hartmanna (Hermann Haacke, Leipzig 1899) ma w sumie pra-wie tysiąc dwieście stron.13 Epistemologia ma też mniej niż inne dzie-dziny filozofii opracowań historycznych tyczących się poszczególnych

Wstęp do tomu pierwszego 13

epok, pojęć czy problemów. Konstatuję jedynie fakt, być może najzu-pełniej przypadkowy, bez dociekania powodów, dlaczego jest tak a nieinaczej. Oczywiście i jakby wbrew relatywnie małej ilości literaturymonograficznej, epistemologia jest obszernie traktowana w ogólnychpodręcznikach historii filozofii.

Moja relacja historyczna w kolejnych rozdziałach też nie jest kom-pletna, nawet w przybliżonym sensie. Wybrałem te kwestie, którewydają mi się ważne dla rozwoju teorii poznania, a dotyczy to takżezakresu epistemologicznych poglądów tych filozofów, którzy zostaliuwzględnieni. I tak np. koncepcja drobnych spostrzeżeń Leibniza,aczkolwiek ważna dla pełnego przedstawienia opracowanej przez nie-go koncepcji poznania, została pominięta, gdyż nie miała wielkiegoznaczenia historycznego, a ponadto nie ma bezpośredniego związkuz leibnizjańskim aprioryzmem. Tok mojej historycznej narracji jestosobowo-przedmiotowy, aczkolwiek różnie i świadomie przeprowa-dzony w poszczególnych rozdziałach, wedle standardowej periodyza-cji: starożytność, średniowiecze, czasy nowożytne, z rozbiciem na okresod Kartezjusza do Kanta oraz wieki XIX i XX. Takie podzielenie no-wożytności wydaje się usprawiedliwione, bo Kartezjusz odwrócił pro-porcje pomiędzy epistemologią a metafizyką, a po Kancie nic już wfilozofii nie było takie samo, jak przedtem. Obok omawiania stanuepistemologii w danym okresie odnotowuję też rozmaite fakty z hi-storii nauki, ważne dla rozwoju epistemologii. Trudno byłoby prze-oczyć powstanie metody dedukcyjnej, fizyki Newtona, odkrycie geo-metrii nieeuklidesowych, wyodrębnienie się nauk humanistycznychi społecznych czy rozwój psychologii i logiki. Z uwagi na własne zain-teresowania, ale i przekonanie o ogólnej roli pojęcia prawdy, stosun-kowo wiele miejsce poświęcam historii tej kategorii. Nie wdaję się,poza nielicznymi przypadkami, w spory interpretacyjne, ale kilkatakowych wspominam. I tylko w tych przypadkach powołuję litera-turę komentatorską. Niemniej jednak nie unikam sformułowań, za-wsze jednak to zaznaczając, które przebierają poglądy danych auto-rów w język stosowany później, nawet nam współczesny. Gdy mówięnp., że epistemologia średniowieczna była fundamentalistyczna, nieznaczy to, że tak ją wtedy określano, ale że tak wygląda z naszegodzisiejszego punktu widzenia. Dzieła ważne dla rozwoju epistemolo-gii (oczywiście nie mogę uwzględnić wszystkich) wymieniam w tek-ście głównym, a tylko sporadycznie w przypisach, przy czym tytuły

14 Wstęp do tomu pierwszego

na ogół są podane od razu po polsku, o ile dana rzecz została przetłu-maczona, a po polsku z dodanym w nawiasie tytułem oryginału, gdyprzekładu nie ma; od rozdziału III (okres od Kartezjusza do Kanta),gdy filozofia stała się bardziej „gęsta", tj. publikowano znacznie wię-cej niż dawniej, zaznaczam też daty wzmiankowanych dzieł. Pełnyopis bibliograficzny podany jest w przypadku cytatów (w niektórychprzypadkach zamieszczam również sformułowania oryginalne,zwłaszcza łacińskie), powoływania się na interpretacje 1 ab prace po-dające szersze informacje historyczne. W niektórych przypadkachpodaje się też daty pierwodruków, gdy dana pozycja cytowana jestwedle wydania późniejszego. Ponieważ książka jest adresowana doczytelników z pewnym obyciem filozoficznym, nie będą oni mieli trud-ności w odnalezieniu stosownych polskich wydań dzieł klasycznych,z których zdecydowana większość ukazała się w „Bibliotece Klasy-ków Filozofii". Na końcu tego tomu umieszczony jest wykaz biblio-graficzny zawierający informację o literaturze monograficznej (książ-kowej) dotyczącej epistemologii, ale nie znajdują się tam dzieła po-święcone poszczególnym filozofom. Jaka jest funkcja części histo-rycznej w całości? Po pierwsze, ma ona dostarczyć obrazu rozwojuteorii poznania w sposób nieco (rzecz jasna nie do końca) oderwanyod reszty problematyki filozoficznej. W moim przekonaniu, to jest efek-tywniejsza droga niż rektyfikowanie epistemologii z ogólnej historii fi-lozofii. Po drugie, i ważniejsze, kieruje mną wzgląd natury ekono-micznej: dla oszczędności miejsca w dalszych tomach chcę wspo-mnieć o rzeczach elementarnych, takich jak np. realizm naiwny,realizm krytyczny, sensualizm czy natywizm w części historycznej,by ich nie omawiać w rozdziałach systematycznych. Nie chcę przezto twierdzić, że sprawy te nie mają obecnie większego znaczeniafilozoficznego, ale tyle tylko, że ich historyczne wyjaśnienie wrazz pewnymi uwagami historycznymi jest zasadniczo wystarczające dlacelów systematycznych.

Przypisy1 Rozmaite komentarze metafilozoficzne na temat metody analitycznej będą się zresz-tą przewijać przez całą książkę. W tym tomie por, zwłaszcza rozdział VI.2 Słowa obcojęzyczne pisane są zawsze kursywą z wyjątkiem cytatów i tytułów arty-kułów oraz haseł słownikowych.

Wstęp do tomu pierwszego 15

3 Podstawowe informacje o rozwoju terminologii niemieckiej zawiera hasło „Erkennt-nistheorie" (autorzy: A. Diemer, C. F. Gethmann) w II t. Historisches Wórterbuch derPhilosophie (ogólna redakcja: J. Ritter), Benno Schwabe, Basel 1972. W ogólności tenwielotomowy słownik (dotychczas wyszło dziesięć tomów) jest nieocenioną pomocą dlaanalizy pojęć filozoficznych. Termin Erkenntnislehre ciągle popularny w niemieckiejliteraturze filozoficznej (por. np. tytuły książek M. Schlicka, Allgemeine Erkenntni-slehre, Julius Springer, Berlin 1918, i V. Krafta, też członka Koła Wiedeńskiego), Er-kenntnislehre, Springer, Wien 1960), nie ma niestety dobrego przekładu na język pol-ski. Lehre w tym kontekście znaczy coś pośredniego pomiędzy teorią i doktryną.4 Opublikowane w E. Zeller, Vortrage und Abhandlungen, Zweite Sammlung, Fues'sVerlag (R. Reisland), Leipzig 1877, ss. 479-516; wersja drukowana jest poszerzona0 uzupełnienia z 1877 r.5 Podobnie ma się sprawa we francuskim języku filozoficznym, gdzie występują termi-ny epistemologie i theorie de la connaissance. Mamy też do czynienia z propozycjami,by odróżniać epistemologię i teorię poznania, ale o tym będzie mowa w rozdziale V.Oto kilka tytułów czyniących użytek z nazwy theory of knowledge (w porządku chrono-logicznym): B. Russell, Theory of Knowledge. The 1913 Manuscript, George Allen &Unwin, London 1984, A. Woozley, The Theory of Knowledge, Hutchinson. London 1949,R. Chisholm, The Theory of Knowledge, Prentice-Hall, Englewood Cliffs 1966, D. Ham-lyn, The Theory of Knowledge, Doubleday & Company, Inc., Garden City 1970, A. Mor-ton, A Gulden Through the Theory of Knowledge, Blackwell, Oxford 1977. Wspomnia-na w przypisie 1 książka Schlicka została przetłumaczona na angielski jako GeneralTheory of Knowledge, Springer, Wien 1974, Niemniej jednak w anglojęzycznych słow-nikach i encyklopediach filozoficznych termin epistemology jest zdecydowanie pierw-szoplanowy.6 W szczególności nie ma hasła „Epistemologie" w słowniku cytowanym w przypisie 1,a samo słowo nie jest wspomniane ani w haśle „Erkentnistheorie", ani w haśle „Epi-steme".7 Twardowski (por. K. Twardowski, „Wpływy niemieckie w polskiej literaturze filozo-ficznej", Ruch Filozoficzny 1(1911), ss. 185-187; przedruk w K. Twardowski, Rozprawy1 artykuły filozoficzne, Książnica-Atlas, Lwów 1927, ss. 206-209) zwracał uwagę, zepojawiają się pewne problemy językowe. Chociaż przymiotnik erkenntnistheoretischjest najzupełniej zgodny z duchem języka niemieckiego, to, zdaniem Twardowskiego,inaczej ma się sprawa ze słowem „teoriopoznawczy", które me jest poprawnie utwo-rzone. Dzisiaj już nie ma takich skrupułów, ale i tak „epistemologiczny" wygląda ład-niej niż „teoriopoznawczy".8 Por. np. R. Eisler, Einfiihrung in die Erkenntnistheorie, J. A. Barth, Leipzig 1907,s. 1; użycie przez Eislera nazwy Erkentniskritik w opracowaniu podręcznikowym świad-czy o jej popularności w Niemczech.9 Informacje podaję za: W. Risse, „Gnoseologie", Historisches Handwórterbuch derPhilosophie, t. III, Benno Schwabe, Basel 1974. Risse powiada, że w angielskim i wło-skim języku filozoficznym termin Gnoseologie (winno być gnosiology dla angielskiegoi gnoseologia dla włoskiego) jest równoznaczny z niemieckim słowem Erkenntnislhc-

16 Wstęp do tomu pierwszego

orie. To prawda, ale słowa gnosiology i gnoseologia występują w angielskiej, resp. włoskiejterminologii filozoficznej znacznie rzadziej niż terminy epistemology i epistemologia.10 B. Gawecki, Zagadnienia gnoseologii (Teorii poznania), Książka, Lwów 1939. Taksamo rozumiał gnoseologię N. Łubnicki w skrypcie Teoria poznania. Do użytku słu-chaczy studiów wyższych (naprawach rękopisu), Lublin 1948, s. 2. Gawecki narzekałprzy tym na brak ogólnie przyjętej terminologii. Por. też niżej rozdział VI, §1.

11 Pełny tytuł angielski: Gnosiology The Scientific Approach to the Theory of Knowledg(Pergamon Press, Oxford 1966).12 S. Blackburn, Oxfordzki słownik filozoficzny, Książka i Wiedza, Warszawa 19994,ss. 110-111, hasło „Epistemologia", tłum. M. Szczubiałka.13 Jeszcze lepiej wypadają etyka, estetyka i logika, które doczekały się wielu obszer-nych opracowań historycznych.

ROZDZIAŁ EPISTEMOLOGIA W STAROŻYTNOŚCI

§1. Powstanie problematyki epistemologicznej. Epistemologia mogłapojawić się dopiero w jakiś czas po tym, jak ludzie zaczęli filozofowaćw tym specyficznym greckim sensie. Trudno to określić dokładniew czasie. Herodot powiada o Solonie, że ten wielki prawodawca ateń-ski odwiedził różne kraje filozofując, tj. będąc powodowany pragnie-niem wiedzy. Można zatem przyjąć, że fenomen filozofowania, tj. po-szukiwania prawdy dla niej samej, zaczął się gdzieś w czasie nazy-wanym przez historyków okresem „siedmiu mędrców greckich", doktórych zalicza się m. in. Solona i Talesa z Miletu, a w więc w VII w.p.n.e. Nie umiemy wyjaśnić dokładnie, skąd wzięło się u Grekówupodobanie do filozofowania w podanym wyżej sensie, odróżniająceich mentalność od sposobu rozumienia świata przez inne ludy dorów-nujące Hellenom w rozmaitych sprawach, a niekiedy nawet ich prze-wyższające. Czy zadecydowała o tym mobilność Greków pobudzająca v.,'>"• '•"^

\

' J :

18 Rozdział!

ciekawość świata? Czy pewien specyficzny rys greckiej mitologii, któ-ra nawet bogów wiązała piętnem konieczności, a więc nieuchronnegoi przedustawnego porządku? A może stopniowa sekularyzacja obra-zu świata widoczna przy porównaniu Homera, Hezjoda i Talesa? Nie-wykluczone, że miał swoje znaczenie kształt polityczny Grecji, owawielość miast-państw zmuszająca do negocjacji i wykształcania tech-nik argumentacyjnych. Zapewne tzw. cud grecki, bo czymś takim byłopowstanie filozofii w Helladzie, zawsze będzie frapował historykówi zapewne nigdy nie doczeka się ostatecznego wyjaśnienia. Fakt pozo-staje faktem: wiedza jako teoria czy spekulacja pojawiła się po raz pierw-szy w dziejach ludzkości niezbyt dawno i w określonym miejscu.

§2. Pierwsi mędrcy, jońscy filozofowie przyrody i Heraklit. To, cozostało z pism pierwszych filozofów, to jedynie pojedyncze sentencje iopisy ich poglądów. Sentencje takich mędrców, jak Pittakos, Bias,Solon, Kleobulos, Chiron czy Periander, dotyczą głównie spraw etycz-nych. Ale zdarzają się i sformułowania o treści epistemologicznej, np.„Wielką sztuką jest przewidywanie przyszłości. To bowiem, co prze-minęło, jest pewne, to, co nastąpi, niejasne" (Pittakos); „O rzeczachniejasnych wnioskuj na podstawie jasnych" (Solon); „Poznaj samegosiebie" (Chilon).1 Jońscy filozofowie przyrody zajmowali się, jak towynika i z zachowanych fragmentów, i z późniejszych przekazów,naturą świata i dlatego tak właśnie zostali nazwani. Poszukiwali,jak wiadomo, pierwiastka jednoczącego przyrodę i znajdowali go wwodzie (Tales), bezkresie (Anaksymander) lub powietrzu (Anaksy-menes). Żaden z zachowanych fragmentów szkoły milezyjskiej niewskazuje na jakieś wyraźne zainteresowania epistemologiczne (możez wyjątkiem sentencji Talesa: „Trudno jest poznać samego siebie").Wszelako na pewno stosowali rozmaite argumentacje, np. indukcję,analogię, a także korzystali z rozróżnień i porównań. Tales uprawiałgeometrię, m. in. udowodnił, że dwie proste przecinające się tworząkąty styczne wedle wierzchołków i równe, ale, po prawdzie, nie wia-domo, co oznaczało tu słowo „udowodnił". Trudno wyprowadzić jakąśdoktrynę epistemologiczną z tych skromnych informacji. Niekiedypowiada się, że filozofowie z Miletu głosili tzw. realizm naiwny, tj.pogląd, że świat jest taki, jaki się nam przedstawia, ale nie ma topokrycia ani w tekstach, ani w rozwiniętej przez nich naturalistycz-nej filozofii przyrody. Podobnie ma się sprawa z kwalifikacją, że był

Epistemologia w starożytności 19

to tzw. empiryzm naiwny polegający na zatarciu granicy pomiędzyczynnikami podmiotowymi i przedmiotowymi w poznaniu z jednejstrony, a pomiędzy doświadczalnymi i apriorycznymi z drugiej.2 Trud-no jednak przyjąć, że tak właśnie rzeczy miały się w przypadku Joń-czyków, skoro Tales czegoś dowodził (tj.jakoś uzasadniał twierdze-nia geometryczne) i przewidywał rozmaite zjawiska, np. zaćmienieSłońca. Najwyraźniej więc było tak, że sam problem wiedzy i pozna-nia nie stanął jeszcze przed jońskimi filozofami przyrody. Nic w tymdziwnego, bo i sama wiedza teoretyczna była czymś nowym. Jeszczeraz trzeba powtórzyć: epistemologia mogła powstać, gdy filozofowienie tylko zajęli się spekulacją o świecie, ale również postawili pro-blem, jak to czynić.

Heraklit, który kontynuował milezyjską filozofię przyrody, doko-nał już pewnych waloryzacji źródeł poznania. Wprawdzie wszystkonieprzerwanie zmienia się, ale owe zmiany podlegają konieczności ilogosowi (rozumowi świata). A oto fragmenty z Heraklita, które mająoczywisty sens epistemologiczny: „Każdy człowiek ma zdolność po-znawania samego siebie i rozumnego myślenia"; „Rozum wszystkimistotom jest wspólny"; „Złymi świadkami są oczy i uszy dla ludzi, któ-rzy mają dusze barbarzyńców"; „Dziecięcymi igraszkami [są] mnie-mania ludzkie". Heraklit już w swoich czasach był uważany za filozo-fa ciemnego i nie należy sugerować się literalnym znaczeniem wyżejzacytowanych sformułowań. Dla nas mają sens oczywisty: (a) mamyzdolność samopoznania i racjonalnego (logicznego) myślenia, (b) ra-cjonalność jest wspólna wszystkim podmiotom poznającym,(c) świadectwa zmysłów są zawodne. Nie jest jednak do końca jasne,co Heraklit miał na myśli, gdy mówił o rozumie i rozumnym myśle-niu. Rzecz bowiem wyjaśniał tak: „Być rozumnym, to największa cno-ta, a mądrość polega na tym, by mówić prawdę i postępować zgodniez naturą, słuchając jej głosu"; „Wielka uczoność nie daje rozumu".Przeplatają się tutaj treści zarówno epistemologiczne, jak i morali-styczne. Fragment trzeci już w czasach starożytnych (w komentarzuSextusa Empiryka zwykle umieszczanym wśród fragmentów przypi-sywanych Heraklitowi) rozumiano tak: „Heraklit [...] odrzuca pozna-nie zmysłowe [...] Znaczy to [tj. trzeci z zacytowanych fragmentów -J. W.], jakby powiedział: «Jest właściwością duszy barbarzyńcy do-wierzać spostrzeżeniom zmysłowym». Rozum natomiast uważa zasprawdzian prawdy, ale nie każdy dowolny rozum, ale powszechny

20 Rozdział I

i boski". Na pewno Heraklit był krytykiem poznania zmysłowego,które uważał za niewiarygodne, o ile nie jest wspomagane rozumem.Ale jakim? Możemy nie odpowiadać na pytanie, czym jest ów rozumboski w rozumieniu Heraklita, gdyż wątek krytyki poznania zaini-cjowany przez niego okazał się osobliwie ważny w dalszym rozwojuteorii poznania.

§3. Pitagorejczycy i eleaci. Obie te szkoły filozoficzne wprowadziłydo filozofii aprioryzm i dlatego są tutaj traktowane razem. Ale i dla-tego, że im można przypisać odkrycie metody dedukcyjnej. Pitagorej-czycy sądzili, że zasadą świata jest liczba. W związku z tym powiadasię, że filozofowie tej szkoły przyjmowali matematyczność świata i tow naszym współczesnym rozumieniu, tj. przy traktowaniu matema-tyki jako nauki o formach w sensie platońskim. Wszelako pitagorej-czycy traktowali liczby naturalistycznie, tj. jako elementy przyrody.Filolaos powiadał nawet ostrożniej: „Faktycznie wszystko, co daje siępoznać, ma liczbę. Nie można by bowiem bez niej ani uchwycić, anipoznać niczego." Jasne jest więc, że poznanie czegokolwiek musi po-legać na uchwyceniu stosunków ilościowych; odkrycie przez Pitago-rasa matematycznych zasad harmoniki muzycznej było spektakular-nym przykładem w tym względzie. Innym interesującym poglądemFilolaosa jest, że poznanie byłoby niemożliwe w przypadku, gdybywszystko było nieskończone. I jeszcze zacytuję uwagę Archytasa wsprawie potrzeby odróżnienia nauczenia się i odkrycia: „Można zdo-być wiedzę albo ucząc się od kogoś innego, albo odkrywając, to czegosię nie wie. Nauczyć się czegoś można tylko od kogoś innego i przyobcej pomocy, dokonać odkrycia można samemu o własnych siłach.Odkrycie jednak dla tego, kto szuka, jest lekkie i łatwe; dla tego, ktonie posiada umiejętności szukania, jest wprost niemożliwe." Bardzoto współczesny pogląd, bo dzisiaj powszechnie uznaje się, że odkryciew znacznej mierze zależy od umiejętności właściwego zadawania py-tań. Archytas należał do zwartej szkoły filozoficznej i zapewne rozu-miał wagę współpracy i tradycji, ale też nie bardzo wiadomo, jak in-terpretować jego uwagę o zasadach poszukiwania odkryć, bo wcalenie jest wykluczone, że miał na myśli jakieś tajemne sposoby trzyma-ne w sekrecie przed innymi przez samych pitagorejczyków.

Nacisk na matematykę, niewątpliwy w szkole Pitagorasa, nie możejednak przesłonić faktu, że niektórzy jej przedstawiciele z powodze-

Epistemologia w starożytności 21

niem zajmowali się poznaniem zmysłowym i jego stosunkiem do my-ślenia. Tak było u Alkmaiona z Krotony, który przede wszystkim byłlekarzem. Uznał on, że myślenie jest funkcją duszy znajdującej się wmózgu, a genezę i przebieg wrażeń wyjaśniał właściwościami narzą-dów zmysłowych. Trzy ważne fragmenty są następujące: „[...] człowiektym różni się od innych istot, że tylko on jeden myśli, podczas gdy inneistoty doznają wprawdzie wrażeń, ale nie myślą"; „[...] mózg dostarczanam wrażeń słyszenia i widzenia, i powonienia, a z nich powstawaćma pamięć i mniemanie, a z pamięci i mniemania, kiedy się utrwali, zkolei powstaje wiedza" (tłum. L. Joachimowicz); „Jak długo mózg jestnieuszkodzony, tak długo ma człowiek rozum" (tłum. L. Joachimowicz).Te godne uwagi poglądy dowodnie świadczą, że matematyczna orien-tacja wcale nie musi prowadzić do ignorowania empirii.

Sławne tezy eleatów o identyczności bytu i myślenia dostarczająfilozofom stałego tematu do rozważań i przeróżnych interpretacji. Teza„Byt i myślenie są identyczne" może być odczytana jako rodzaj panlo-gizmu.3 Inna wykładnia pochodzi od I. Dąmbskiej, a jej źródłem jestfragment 8, 34-36 wedle numeracji Dielsa. W przekładzie Dąmbskiejwygląda on następująco: „[...] Myśl i to, o czym się myśli, jest tymsamym, bo nie znajdziesz myśli bez czegoś, co istnieje i co się w myśliwypowiada."4 Dąmbska rozumie ten tekst jako wyrażający pogląd, iżkażda myśl czegoś dotyczy, a więc w duchu intencjonalnej koncepcjiaktów psychicznych. Niezależnie od tego, czy Parmenides był pre-kursorem koncepcji intencjonalności, to jako pierwszy postawił pro-blem relacji pomiędzy podmiotem a przedmiotem poznania, a takżebronił pewnej teorii na ten temat, mianowicie, że tylko to, co istnieje,może być przedmiotem wiedzy. Jeszcze wyraźniej jest to widoczne wtłumaczeniu L. Joachimowicza: „Tym samym jest myślenie, co i przed-miot myślenia. Nie znajdziesz bowiem myślenia bez tego, co istniejei czego jest ono wyrazem." Interpretacja Dąmbskiej, w pełni zrozu-miała u uczennicy Twardowskiego, a więc pośrednio Brentana, po-wiada, że istnieją akty psychiczne i ich przedmioty. Trzeba jednakdodać, że, by pozostać w zgodzie z eleatyzmem, należy przyjąć, żeprzedmioty intencjonalne istnieją realnie. Eleaci odróżniali byt i rze-czy, które się stają, a dalej prawdę, którą można mieć tylko o bycie,oraz mniemania dotyczące rzeczy stających się. Przepaść pomiędzyprawdą a mniemaniem jest natury zasadniczej. Z fragmentów Hera-klita i pitagorejczyków widać, że o mniemaniach mówiono już wcze-

22 Rozdział I

śniej, ale uważano je za ulepszalne. Eleaci odrzucili ten pogląd i uznali,że wadliwość mniemań jest nieusuwalna, albowiem bierze się z przed-miotu, którego prawda nie może dosięgnąć. Ten wywiedziony z ogól-nych założeń wniosek był uzupełniony przez Mellissosa krytyką po-znania zmysłowego, wskazującą np., że ciepłota jest niekiedy odbie-rana jako zimno i na odwrót. Poznajemy więc niejako przez ujmowa-nie przeciwieństw (wedle różnic, a nie podobieństw), o ile takowekonstatacje mogą być w ogóle uznane za poznanie.

Wedle źródeł Tales z Miletu miał zwiedzić Egipt i tam poznać wie-le rzeczy. Fakt ten był podstawą do traktowania matematyki (do-kładniej: geometrii) greckiej jako kontynuacji tego, co osiągnęli Egip-cjanie. Poziom geometrii egipskiej budził zawsze respekt, ale była tomatematyka stosowana, empiryczna, służąca w pomiarach gruntówi inżynierii budowlanej. Podobny charakter miała arytmetyka babi-lońska, skutecznie radząca sobie z dość skomplikowanymi równania-mi. Wprawdzie, jak już wyżej zaznaczyłem, nie wiadomo, jak Talesuzasadniał swoje odkrycia geometryczne, a w szczególności, czy ichdowodził w sensie dedukcyjnym, jednak geometria grecka rychło, bobez wątpienia już w szkole pitagorejskiej, stała się dyscypliną, w któ-rej dowody były oparte na relacji racji i następstwa w sensie logicz-nym. Pitagorejczycy udowodnili w sensie ścisłym istnienie liczb nie-wymiernych, zresztą tego nie dało się „zobaczyć" empirycznie. Możnawięc stwierdzić, że znana im była metoda dowodu dedukcyjnego. Za-pewne nigdy nie dowiemy się, jak powstał ten wynalazek, któremu,cywilizacja europejska zawdzięcza powstanie swej kultury naukowej.Niezwykłość tego wydarzenia została dobrze oddana przez następu-jące słowa Alberta Einsteina: „Rozwój nauki zachodniej opiera się nadwóch wielkich osiągnięciach: wynalezieniu formalnego logicznegosystemu (w geometrii euklidesowej) przez filozofów oraz odkryciumożliwości określenia związku przyczynowego za pomocą systema-tycznego eksperymentu (renesans). Moim zdaniem, nic dziwnego, żemędrcy chińscy nie dokonali tych kroków. Dziwne jest raczej, że obaodkrycia zostały w ogóle dokonane."5 Wprawdzie wielki fizyk mówiło logicznym systemie formalnym, ale nic takiego by nie powstało bezumiejętności operowania metodą dedukcyjną. Ta zaś pojawiła się ja-kieś trzysta lat przed Euklidesem w „rękach i głowach" pitagorejczy-ków i eleatów. Drudzy wywodzili logicznie własności bytu z prostejzasady, że byt jest, a niebytu nie ma. Temu też służyły paradoksy

Epistemologia w starożytności 23

Zenona z Elei będące prawdziwymi arcydziełami sztuki rozumowa-nia, chociaż u ich podstaw tkwiła nieznajomość matematycznych wła-sności kontinuum i wieloznaczność terminu „chwila". Niewykluczo-ne, że umiejętność argumentacji dedukcyjnej miała też związek zsytuacją polityczną Grecji, a więc z dużą ilością małych państw, któ-re musiały ze sobą sporo negocjować. Ostateczna odpowiedź na pyta-nie o genezę dedukcji jako metody będzie zapewne zawsze niepełna isporna. Nie można jednak rzeczy sprowadzać do samej matematyki,bo ta jako technika liczenia czy mierzenia była znacznie rozwiniętawśród Babilończyków i Egipcjan. W istocie rzeczy poziom arytmetykibabilońskiej jest zdumiewający, a skoro w Babilonii nie rozwinęła siędedukcyjna systematyzacja matematyki, to sama techniczna spraw-ność w operowaniu liczbami widocznie do tego nie wystarczała. Po-trzebny był więc klimat intelektualny w postaci filozofii jako speku-latywnej teorii. Metoda dedukcyjna powstała w wyniku zbiorowegowysiłku matematyków i filozofów.

§4. Młodsi filozofowie przyrody i Demokryt. Kolejne pokolenie filo-zofów, tj. tzw. młodsi filozofowie przyrody, Anaksagoras i Empedokles,oraz atomistyczny materialista Demokryt nawiązywali do tradycji joń-skich filozofów przyrody, a nie do racjonalizmu Pitagorasa i Parmeni-desa. Empedokles zajmował się przede wszystkim źródłami i mecha-nizmem poznania: „[...] nie ma właściwie żadnego żyjącego stworzeniapozbawionego rozumu" (tłum. L. Joachimowicz); „[...] każda istota marozum i udział w myśleniu"; „Rozumienie dokonywa się przez rzeczypodobne, nierozumienie przez niepodobne, jak gdyby rozumienie byłoalbo tym samym, albo czymś zbliżonym do postrzegania." Empedoklesrozszerzył więc rozumność na cały świat organiczny, włączając w torównież rośliny. Stanowiło to preludium do późniejszego odróżnieniaduszy ludzkiej, zwierzęcej i roślinnej. Postrzeganie zaś polega na me-chanizmie powstawania podobieństw do rzeczy spostrzeganych, a więcinaczej niż wedle poglądu Melissosa. Najważniejszą innowacją episte-mologiczną Anaksagorasa jest wprowadzenie kategorii powszechnegoumysłu (nous, tłumaczone też jako „duch") jako czegoś organizującegozarówno rzeczywistość, jak i poznanie. Umysł jest bezkresny i samo-istny. To drugie znaczy, że nie istnieje jako część żadnej innej rzeczy.Nie jest łatwo interpretować poglądy Anaksagorasa, bo wątki episte-mologiczne przeplatają się w nich z metafizycznymi. Na pewno jednak

24 Rozdział I

był on pierwszym, który wyraźnie określił rozum jako autonomicznązdolność poznawczą. Wszelako nie był apriorystą, skoro twierdził: „Rze-czy widzialne są podstawą dla poznania niewidzialnych". Mówiąc na-szym językiem: doświadczenie jest fundamentem dla wiedzy teoretycz-nej. Tak zapewne myśleli filozofowie od początku, ale ktoś to wreszciemusiał rzec dosłownie.

Demokryt z Abdery jest bodaj pierwszym filozofem, którego sys-tem można opisać dokładnie na podstawie zachowanych źródeł, acz-kolwiek nie tyle na podstawie oryginałów, ile źródeł z drugiej ręki.Istnieją tylko atomy i próżnia. Atomów jest nieskończenie wiele, sąniepodzielne, różnią się kształtem, ruchem i położeniem, podlegająkoniecznościom. Obraz świata wedle Demokryta był prosty. Bardziejskomplikowana była jego epistemologia, która znajduje wyraz w na-stępujących fragmentach: „[...] nie istnieje z natury żadna barwa.Elementy - pełnia i próżnia - nie posiadają jakości"; „W rzeczywisto-ści nie poznajemy niczego, bo prawda kryje się w głębi"; „[...] na pod-stawie tego, że miód wydaje się jednym gorzki, a drugim słodki [...]nie jest ani słodki ani gorzki"; „[...] rzeczy podobne poznaje się przezpodobne"; „Nie wiemy o niczym nic rzeczywistego, a mniemanie każ-dego opiera się na dopływie [spostrzeżonych] obrazów"; „[...] żadne[zjawisko] nie jawi się tak, jak jest naprawdę, lecz tylko podług mnie-mania. Istnieją tylko atomy i próżnia"; „[...] są dwa rodzaje poznania:jedno przy pomocy zmysłów, drugie przy pomocy rozumu. Poznanierozumowe nazywa prawdziwym, przyznając mu wiarogodność w roz-poznawaniu prawdy, natomiast poznanie przy pomocy zmysłów na-zywa ciemnym, odmawiając mu pewności w rozpoznawaniu prawy".Epistemologicznych fragmentów z Demokryta jest więcej niż pozo-stało po poprzednich filozofach i są one treściwe. Można z nich utwo-rzyć następujący obraz. To, co rzeczywiste, nie jest zróżnicowane jako-ściowo, ale ilościowo. Jakości (barwy, smaki itp.) mają naturę subiek-tywną. Ich dotyczą mniemania urobione na podstawie poznania zmy-słowego. Prawdziwy, a więc obiektywny obraz świata uzyskuje się dziękipoznaniu rozumowemu. To, że rzeczy podobne poznaje się przez po-dobne zwykle interpretuje się jako pogląd, że atomy emitują swoje po-dobieństwa, a te wywołują odpowiednie mniemania przez działanie nanasze zmysły. Przy tym wszystkim teza, że w rzeczywistości niczegonie poznajemy, bo prawda kryje się w głębi i jest trudno zrozumiała,bo wszystkie inne sugerują akurat coś wręcz przeciwnego. Wedle po-

Epistemologia w starożytności 25

wszechnego przekonania Demokryt był pierwszym, który wyraźniezwrócił uwagę na subiektywny element poznania, antycypując w tensposób realizm krytyczny rozwinięty ponad dwa tysiące lat późniejprzez Johna Locke'a , także i w tym, że obiektywny walor został przy-znany przez greckiego filozofa tylko własnościom ilościowym.

§5. Sofiści. Dzisiejsze pejoratywne znaczenia nazw „sofista", „sofi-styka" i „sofizmat" świadczą, że historia nie obeszła się zbyt łaskawiez pierwszymi profesjonalnymi nauczycielami mądrości, czyli właśniesofistami. Zawzięcie krytykowali ich Sokrates i Platon, a potem zro-bił swoje traktat Arystotelesa O dowodach sofisty cznych, w którymczytamy: „Ponieważ jednak istnieją ludzie, dla których lepiej jest sięwydawać mądrym, niż być nim [naprawdę] nie wydając się takim(sofistyka jest bowiem mądrością pozorną, a nie rzeczywistą, a sofi-sta to człowiek, który z pozornej, a nie rzeczywistej wiedzy ciągniezyski), to jasne, że ludzie ci muszą zadanie mędrca tylko pozorniespełniać, zamiast spełniać je rzeczywiście, a nie z pozoru."6

Zapewne były różne przyczyny dla tak bardzo surowej oceny sofi-stów. Ich niektóre argumentacje i chwyty musiały budzić zdziwienie,a nawet irytację. Rozważmy anegdotyczny przykład sporu o zapłatęhonorarium za naukę retoryki.7 Tyzjasz pobierał nauki o Koraksa, apotem nie chciał zapłacić umówionej zapłaty. Przed sądem miała sięodbyć taka oto dysputa. Tyzjasz: „Czegoś mnie obiecał nauczyć, Ko-raksie?" Na to Koraks: „Sztuki przekonywania kogo zechcesz". Ty-zjasz: „Jeśli mnie tego nauczyłeś, to daj się przekonać, że ci się hono-rarium nie należy, a jeśli tak się nie stanie, to nie dotrzymałeś obiet-nicy, a w takim razie nic ci się nie należy." Ale Koraks odpowiedział:„Jeśli ci się uda przekonać mnie, że honorarium nie jest mi należne,to musisz mi zapłacić, bom wykonał, co było obiecane, a jeśli ci się nieuda, to też musisz mi zapłacić." Sędziowie byli na tyle zakłopotani, żewyroku nie wydali i orzekli: „Złego kruka {koraks znaczy to samo, co„kruk") złe jaja." Podobną historyjkę opowiada się o samym Protago-rasie. Stan faktyczny był podobny, z tym że zapłata miała nastąpićpo wygraniu pierwszej sprawy sądowej przez ucznia. Ponieważ uczeńten wykręcał się od udziału w jakiejkolwiek rozprawie, zdenerwowa-ny Protagoras zagroził wniesieniem sprawy do sądu. Dysputa byłataka. Uczeń: „Bardzo dobrze, i tak ci nie zapłacę, bo jeśli przegram, tostanie się tak na mocy umowy, a jeśli wygram, to na mocy wyroku?";

26 Rozdział I

Protagoras: „Zapłacisz, bo jeśli przegrasz, to dostanę honorarium namocy wyroku, a jeśli wygrasz, to otrzymam je na mocy wyroku." Nie-stety, nie wiadomo, jak ta sprawa zakończyła się. Aczkolwiek obiehistoryjki sprawiają wrażenie prawniczych krętactw, mogą być trak-towane jako świadectwo niskiego stanu ówczesnej procedury sądo-wej. Dlaczego sędziowie nie mogli wydać wyroku w sprawie pomię-dzy Tyzjaszem a Koraksem? Otóż dlatego, że najwyraźniej nie stoso-wano wtedy reguł rozkładu ciężaru dowodowego w trakcie rozprawysądowej, np. zasady, że to powód winien uzasadnić swoje roszczenie,że wiąże treść zawartej umowy, że w przypadku niejasności trzebazobowiązania interpretować wedle domniemania dobrej wiary itd.Niewykluczone, że sytuacje takie jak wyżej opisane przyczyniły siędo rozwoju zasad prawa (wiadomo, że zasada dobrej wiary pojawiłasię dopiero w prawie rzymskim), a na pewno sofistyczne dysputy miałyswoje znaczenie dla rozwoju retoryki i logiki, bo gromadziły sporyempiryczny materiał w zakresie techniki argumentacyjnej.

Rola sofistów w rozwoju epistemologii była olbrzymia. Ich prakty-ka zawodowa, tj. nauczanie sztuki retoryki, skłaniała ku refleksji nadnaturą ludzkich przeświadczeń i kryteriami ich trafności. W ogólno-ści uważali, że nie można podać żadnego obiektywnego kryterium wtym względzie. Protagoras ujął to w swojej maksymie: „Człowiek jestmiarą wszystkich rzeczy, istniejących, że istnieją, i nie istniejących,że nie istnieją" (tłum. I. Krońska). Było to, wraz z innymi świadec-twami o poglądach Protagorasa, np. tym dotyczącym niemożliwościpoznania bogów z powodu braku odpowiedniego doświadczenia zmy-słowego i krótkości życia człowieka, traktowane jako wyraz przeko-nania, że każdemu argumentowi można przeciwstawić kontrargu-ment, a każdą sprawę można rozważać na równi z przeciwnych punk-tów widzenia. Inny wielki sofista Gorgiasz argumentował tak: „1. nicnie istnieje; 2. gdyby nawet coś istniało, nie mogłoby być przez czło-wieka poznane; 3. gdyby nawet mogło być poznane, nie mogłoby byćprzekazane i wytłumaczone drugiemu człowiekowi" (tłum. I. Kroń-ska). Autor tych tez starał się je udowodnić, stosując technikę dowo-du nie wprost, co świadczy, że była mu dobrze znana. W rezultacietwierdził, że nie ma ani kryterium istnienia, ani kryterium pozna-nia, a skoro tak, to nie ma sposobu przekazania wiedzy o tych spra-wach. Tezy 1-3 mogą zdać się absurdalne, ale przestają być, gdy czy-ta się je w związku z podaną wyżej zasadą Protagorasa. Przybierają

Epistemologia w starożytności 27

wtedy taką postać: „Nic nie istnieje inaczej niż dla człowieka"; „Gdy-by nawet coś istniało (obiektywnie), to nie mogłoby być poznane ina-czej jak z perspektywy ludzkiej"; „Gdyby nawet mogło być poznane(obiektywnie) przez kogokolwiek, to przekaz i wytłumaczenie tegobyłoby możliwe tylko przez zastosowanie indywidualnych kategorii."

Nie jest trudno znaleźć ogólną ramę dla epistemologii sofistów.Kształtują ją takie poglądy: sensualizm, relatywizm, konwencjonalizm,subiektywizm, pragmatyzm i elementy sceptycyzmu; konwencjonalizmw zastosowaniu do języka i subiektywizm stanowią u Gorgiasza łącz-nik pomiędzy tezą 3. oraz dwoma pozostałymi. Od razu zwraca uwagęzwiązek sofistów z obecnymi nurtami w teorii poznania o nastawieniuantyrealistycznym. W samej rzeczy koncepcja wiedzy u sofistów jestpierwszą w historii wersją jednej z dwóch głównych metafor epistemo-logicznych wspomnianych wyżej (por. cytat z Oxfordzkiego słownikafilozoficznego na końcu §1 we Wstępie do niniejszego tomu), mianowi-cie alegorii łodzi. Sofistom zawdzięczamy też pierwszą uwagę na te-mat odrębności historii od nauk przyrodniczych. Tragik Eurypides,podzielający poglądy sofistów, stwierdził, że niemożliwa jest obiektywnapostawa wobec zaszłości historycznych, gdyż wchodzą tutaj w grę inte-resy i namiętności.8 Nie jest więc możliwa prawda historyczna. Niebyło to jedyne stanowisko w kwestii epistemologii historii, bo Tucydy-des, wielki historyk grecki, dopuszczał możliwość bezinteresownegobadania dziejów.

§6. Sokrates i Platon. Sokrates jako pierwszy zwrócił uwagę narolę pojęć ogólnych w poznaniu, a także praktykował bardzo subtel-ne sposoby ich analizy i definiowania. Nadto jego teza, że cnota jestwiedzą, stanowiła wstęp do jednej z tzw. Wielkich Teorii w filozofii,tej, która głosi jedność Prawdy, Dobra i Piękna. Te idee kontynuowałPlaton, włączając je w obszerny system epistemologii. Wprawdzieznana opinia Whiteheada, że historia filozofii jest niczym innym, jaktylko zbiorem komentarzy do dialogów platońskich, jest przesadzo-na, ale na pewno to właśnie Platon zbudował pierwszy system filozo-ficzny, który nie tylko zasługuje na to miano, ale również stał siępunktem odniesienia dla późniejszej pracy na polu filozofii. Z nielicz-nymi wyjątkami (Heraklit - problem identyczności przedmiotów zmie-niających się w czasie, Parmenides - byt a istnienie) poglądy preso-kratyków są bardziej ciekawostkami historycznymi niż inspiracją dla

28 Rozdział I

filozofów żyjących znacznie później, np. współcześnie.9 Z Platonem(a nawet Sokratesem w pewnych kwestiach) jest inaczej: sformuło-wał tezy, które i dzisiaj trzeba dyskutować, a nie tylko wspominać, żekiedyś pojawiły się.

Można rozmaicie streszczać epistemologię Platona. Wybieram spo-sób, który uznaje problem poznania i błędu za podstawowy. W tej per-spektywie platońska koncepcja wiedzy zajmuje miejsce centralne. Naj-szerzej jest ta kwestia dyskutowana w Teajtecie. Sokrates i Teajtetzgadzają się, że spostrzeżenie nie dostarcza wiedzy. Następnie badanajest propozycja Teajteta, by wiedzę utożsamić z prawdziwym sądem.To jednak prowadzi do kłopotów z należytym ujęciem fałszywych są-dów, które przecież zdarzają się. W ten właśnie sposób pojawia sięproblem błędu poznawczego: czy ten, co sądzi fałszywie, naprawdę nicnie wie? A ponadto może być tak, że ktoś głosi jakiś pogląd, który jestprawdziwy, a nie wie, że jest on trafny; to jest główny argument Sokra-tesa przeciwko określeniu wiedzy jako prawdziwego sądu. Teajtet pro-ponuje nowy warunek, którym jest właściwe ujęcie (logos) sądu, dzi-siaj powiedzielibyśmy, że trzeba dodać, iż sąd ma być należycie uza-sadniony.10 I tak oto pojawił się jeden z najważniejszych poglądów whistorii epistemologii: ujęcie wiedzy jako prawdziwego uzasadnionegosądu (przekonania), czyli klasyczna definicja wiedzy.

Sokrates na samym końcu obala koncepcję wiedzy jako prawdzi-wego uzasadnionego sądu. Nie pojawia się też żadna nowa propozy-cja. Okoliczność ta jest powszechnie traktowana jako dowód, że Pla-ton nie akceptował klasycznej definicji wiedzy. A jednak mówił o niej,odróżniał wiedzę (episteme) od opinii (doxa). To rozróżnienie natych-miast wyjaśniało sprawę błędu, gdyż był on udziałem opinii, a niewiedzy. Koncepcja wiedzy u Platona była bardzo ściśle związana zjego ontologią. Wiedza ma swój przedmiot, mianowicie idee i relacjepomiędzy nimi. Musi być ogólna, bo takie są idee. Jest też pewna,ponieważ nie może być inaczej z uwagi na jej genezę. Natomiast opi-nia jest partykularna i pochodzi od zmysłów. Dotyczy zmiennych rze-czy i jest co najwyżej prawdopodobna, nigdy pewna. Epistemologicz-ny sens sławnej alegorii jaskini polega na kontraście poznania idei ipoznania rzeczy, wiedzy o bycie rzeczywistym i domniemań na tematpozoru. Dualizm idei i rzeczy ma zatem swoje wyraźne odbicie w du-alizmie episteme i doxa. Niemniej jednak Platon dostrzegał pewneproblemy w kwestii statusu tej drugiej. Dlatego odróżnił w Państwie

Epistemologia w starożytności 29

niewiedzę (ignorancję), tj. opinię bezprzedmiotową, i przeświadcze-nia na temat świata widzialnego. Te drugie mają pewne podobień-stwa do wiedzy. W ten sposób jednak powraca problem dyskutowanyprzez Sokratesa i Teajteta (a także w Sofiście), mianowicie warun-ków trafnego przeświadczenia odróżniającego go od ignorancji. Platochyba nie dostrzegł, że ten typ przekonań wymaga dalszej analizy,niezależnie od tego, czy ma podpadać pod episteme, czy nie. Powyższeuwagi wyjaśniają, dlaczego Platon, zainteresowany przede wszyst-kim episteme jako dotyczącą idei, nie był zbyt zainteresowany kla-syczną koncepcją wiedzy. Stosowana do opinii sprawiała tylko kłopo-ty (i tak jest do dzisiaj; zob. tom II, rozdział o kontrprzykładach Get-tiera), a w odniesieniu do idei jest wręcz niepotrzebna, bo epistemejest z założenia prawdziwa, a jej geneza gwarantuje od razu stosow-ne uzasadnienie.

Platon podzielił episteme na wiedzę intuicyjną (noesis) i wiedzędyskursywną (dianoia). Ta druga wyraża się w matematyce, ale niestanowi wiedzy o najwyższej wartości, mimo że inspiracja matema-tyczna była u Platona bardzo silna (umieścił na wrotach swej Akade-mii napis zakazujący wstępu każdemu, kto nie znał geometrii). Towiedza intuicyjna ma wedle Platona wartość najwyższą i prowadzido poznania Dobra. Platon dobrze rozumiał, że zarysowana koncep-cja episteme wymaga uzupełnienia przez wyjaśnienie genezy wiedzy.Zaproponował w tym celu opowieść o preegzystencji dusz w świecieidei i metempsychozie (wędrówce) dusz od człowieka do człowieka.Dusza przebywając wśród idei poznaje je bezpośrednio, wnosi tę wie-dzę do umysłu każdego człowieka, a ten uświadamia ją sobie przezanamnezę (przypomnienie). Ta koncepcja jest przedstawiona w dia-logu Menon, gdzie młody i niewykształcony niewolnik dowodzi nieła-twego twierdzenia geometrycznego, korzystając jedynie z anamnezyi pomocniczych pytań ze strony Sokratesa. Opowieść o preegzysten-cji, metempsychozie i anamnezie jest zazwyczaj traktowana jako mit,ale można zapytać, jak inaczej wyjaśnić fenomen wiedzy wrodzonej,jeśli tłumaczenie czynnikami empirycznymi jest wykluczone.

Platon wprowadził do epistemologii wiele ważnych poglądów i in-nowacji. W ogólności rozwinął konsekwentny system racjonalistycz-nej teorii poznania. Był on oparty na ostrym rozgraniczeniu roli ro-zumu i zmysłów. Nie była to nowa idea, ale Platon wyprowadził z tejdystynkcji daleko idące konsekwencje. Racjonalizm Platona ma dwa

30 Rozdział I

wymiary: metodologiczny, będąc radykalną wersją aprioryzmu, i ge-netyczny, oferując rozwiązanie natywistyczne. I tak już pozostałow dalszym rozwoju epistemologii. Platon był także radykalnym fun-damentalistą, tj. rozumiał wiedzę jako piramidę o niewzruszonychpodstawach. W ten sposób pojawiła się egzemplifikacja drugiej z wy-mienionych we „Wstępie" metafor epistemologicznych. AczkolwiekPlaton nie akceptował klasycznej teorii wiedzy, to pozostawił jąw spadku filozofom jako źródło ciągłych kłopotów i nadziei w związ-ku z kolejnymi próbami definiowania wytworów poznania jako praw-dziwych i uzasadnionych sądów. Pozostawił też po sobie niepokojącądwuznaczność terminu „wiedza", chociaż sam posługiwał się termi-nem episteme jednoznacznie. Od czasów Platona jedni rozumieli wie-dzę jako episteme w przyjętym przez niego znaczeniu, a inni rozsze-rzali pojęcie wiedzy tak, by objęło usprawiedliwioną opinię. I wresz-cie, Platon zainicjował irracjonalizm, gdyż poznanie noetyczne byłow gruncie rzeczy pewnym rodzajem kontemplacji. I tak pojawił sięosobliwy związek racjonalizmu i irracjonalizmu.

§7. Arystoteles. Stagiryta przejął w znaczniej mierze Platońskąkoncepcję episteme jako wiedzy ogólnej i pewnej. Odnosił ją jednaknie do samoistnych idei, ale do form (tego, co ogólne, gatunkowe) jakoskładnika jednostkowej substancji. Ten manewr prowadził do empi-ryzmu w sprawie faktycznej genezy poznania. Poznanie, wedle Ary-stotelesa, zawsze zaczyna się od doświadczenia zmysłowego odnoszą-cego się do substancji jako zjednoczenia materii i formy, a jako takiejest aposterioryczne. Ten genetyczny empiryzm wiąże się u Arystote-lesa z metodologicznym, tj. aposterioryzmem. Dopuszcza on rolę ro-zumu jako moderatora poznania doświadczalnego. Arystotelesowskakoncepcja noesis polega na tym, że intelekt jako władza poznawczaprzeprowadza poznanie, zgodnie z ogólnymi zasadami metafizykiStagiryty, ze stanu potencji (możliwości) w stan aktu (urzeczywist-nienia). Intelekt jest przy tym jednością zmysłów i rozumu, a żadna ztych zdolności nie może odgrywać samoistnej roli w procesie zdoby-wania wiedzy. Zmysły są w wyróżnione w tym sensie, że odgrywająrolę czynnika inicjującego wiedzę.

Ta złożona struktura aktów poznawczych wyjaśnia, wedle Ary-stotelesa, możliwość uzyskiwania prawd ogólnych drogą empirycz-ną. Wszelkie poznanie naukowe (teoretyczne) zaczyna się od oczywi-

Epistemologia w starożytności 31

stych zasad (aksjomatów), które są następnie rozwijane przez łań-cuchy logicznych dedukcji wedle prawideł sylogistyki. W ten sposóbwiedza stanowi to, co dzisiaj nazywa się systemem asertywno-deduk-cyjnym, to jest takim, w którym stwierdza się najpierw założenia, apotem wysnuwa się z nich konsekwencje. Ponieważ dedukcja trans-mituje prawdziwość, trafność pierwszych zasad gwarantuje automa-tycznie prawdę ich logicznych konsekwencji. Ten obraz nauki ode-grał olbrzymią rolę historyczną i był dominujący do czasów Odrodze-nia (por. wyżej cytowaną uwagę Einsteina o odkryciu rozumowaniaprzyczynowego drogą eksperymentu). Elementy Euklidesa i Alma-gest Ptolemeusza stanowią być może najznakomitsze zastosowaniametodologii Arystotelesa. To prawda, że teoria wiedzy Arystotelesastała się w końcu hamulcem w rozwoju nauki, ale nie Arystoteles jestwinien tej sytuacji, lecz jego konserwatywni następcy. Gdy w cza-sach Galileusza jego scholastyczni oponenci nie chcieli spojrzeć wlunetę dla przekonania się o faktach astronomicznych, to po prostusprzeniewierzyli się swemu starożytnemu autorytetowi, który sambył znakomitym i zdeklarowanych obserwatorem.11

Wkład Arystotelesa do epistemologii nie ogranicza się do wyżej za-rysowanych koncepcji ogólnych. Stworzył on narzędzia logiczne dlanauki w postaci pierwszej systematycznej teorii formalno-logicznej inauki o definiowaniu.12 Zajmował się rozumowaniami probabilistycz-nymi i praktycznymi. Był teoretykiem retoryki, nie tylko zresztą jejkrytykiem, bo doceniał wagę argumentacji; pragnął jedynie oddzielićrozumowania bezwartościowe (sofizmaty) od zasługujących na apro-batę. Nawet jeśli jego krytyka sofistów nie zawsze była w pełni uza-sadniona, trudno uznać, że zamiar delimitacji rozmaitych rodzajówargumentów był bezzasadny. Arystoteles dokonał też ważnej klasyfi-kacji nauk na teoretyczne (theoria), praktyczne (phronesis) i poietycz-ne (poetike). Zwrócił też uwagę na odmienność pomiędzy nauką rozu-mianą jako theoria oraz sztuką (techne), tj. naukami stosowanymi.Koncepcje Arystotelesa znacznie przyczyniły się do ugruntowania pro-blematyki epistemologicznej jako integralnego kręgu zagadnień filo-zoficznych. Zaproponował on też nowe rozwiązania epistemologiczne.Po pierwsze, rozszerzył zakres epistemologii (rozumowania probabili-styczne, sylogizmy praktyczne). Po drugie, ugruntował empiryzm, ge-netyczny i metodologiczny. Po trzecie, wyraźnie rozgraniczył rozmaitepostacie poznania: spostrzeżenie, pamięć, doświadczenie i poznanie

32 Rozdział I

naukowe. Chociaż tylko to ostatnie uważał za episteme w pełnym tegosłowa znaczeniu, wcale nie deprecjonował pozostałych. I pozostawił posobie wielki problem: jak uzgodnić episteme z empiryzmem? Chociażrozwiązanie Arystotelesa tej kwestii, polegające na przyjęciu noesisjako oglądu intelektualnego we wcześniej podanym sensie, znalazłowielu zwolenników, i to miary najwyższej, jak Tomasz z Akwinu czyBrentano, wątpliwości nie zostały usunięte i muszą być usuwane zapomocą dodatkowych założeń, np. esencjalizmu, czyli przekonania o ist-nieniu czegoś takiego, jak istota rzeczy.

§8. Szkoły hellenistyczne I: epikureizm i stoicyzm13. Filozofia grec-ka po Arystotelesie była zorientowana etycznie. Utrata przez Grecjęznaczenia politycznego najpierw na rzecz Macedonii, a potem Rzy-mu, zaowocowała poszukiwaniem drogi do życia szczęśliwego, bo towydawało się najważniejsze w burzliwych czasach politycznych. W tensposób filozofia teoretyczna, w tym i problematyka epistemologiczna,była niemal całkowicie, przynajmniej w zamyśle filozofów proponu-jących różne drogi do szczęścia, podporządkowana wyjaśnieniu i pro-jektowaniu kryteriów działań praktyczno-moralnych. Epikur reko-mendował hedonizm i nic dziwnego, że bazował na sensualistycznejepistemologii. Znamy wrażenia, a nie rzeczy. Wrażenia są nieomyl-ne, a więc prawdziwe; błąd jest wyłącznie sprawą sądu. Wrażeniastanowią podstawę dla indukcyjnego rozumowania o rzeczach. Sto-icy też byli empirystami, w większości sensualistami. Poznanie za-czynało się od wrażeń powodujących zmiany w duszy. Z wrażeń po-wstają pojęcia, jedne w sposób naturalny, a inne na drodze refleksyj-nej (intuicyjnej), dzięki udziałowi rozumu. Pojęcia naturalne są wspól-ne wszystkim dzięki temu, że i natura jest powszechna. To właśniema zapewniać uniwersalną ważność zasad etycznych jako odpowia-dających powszechnemu rozumowi. Nie był to żaden natywizm, aleracjonalizm o wyraźnym obliczu naturalistycznym: wszystko, co ist-nieje, jest częścią natury i jest zgodne z jej zasadami. Wspaniałe osią-gnięcia stoików w logice i semantyce mogły mieć wielkie znaczenieepistemologiczne, ale nie były właściwie zrozumiane. Może nie dokońca, bo prawnicy rzymscy, w ogólności pozostający pod przemoż-nym wpływem stoicyzmu, stosowali stoickie nauki logiczne do inter-pretacji prawa, ale i ten wątek uszedł uwadze szerszej publiczności.

Epistemologia w starożytności 33

§9. Szkoły hellenistyczne II: sceptycy. Epikureizm i stoicyzm prze-trwały do dzisiaj jako propozycje w zakresie etyki normatywnej. Ina-czej ma się sprawa ze sceptycyzmem, trzecim z hellenistycznych sys-temów moralnych. Obecnie sceptycyzm jest pewną postawą intelek-tualną, a nie moralną, chyba że żywienie wątpliwości (rezerwy) wo-bec poglądów uznać za dyrektywę etyki przekonań. Wszelako antycznysceptycyzm pojmował swoją doktrynę nie jako szczegół poznawczejaksjologii, ale jako fundamentalną antropologię filozoficzną. Episte-mologia sceptyków była dla nich wyłącznie wprowadzeniem do etyki.Wydawało się bowiem, że powstrzymywanie się od stwierdzania cze-gokolwiek jest bardzo dobrą drogą do szczęścia. Historyczny para-doks polega na tym, że aczkolwiek sceptycyzm jako etyka ogólna za-nikł całkowicie, to jego epistemologiczna podstawa stała się niezależ-na i tradycyjnie stanowi jedno z najpoważniejszych wyzwań filozo-ficznych od Pirrona z Elidy do naszych czasów.

Skoro osiągnięcie sceptyckiego ideału etycznego wymaga powstrzy-mywania się od stanowczego głoszenia czegokolwiek, zadaniem epi-stemologii stało się wyjaśnienie racji, dla których tak właśnie miało-by być. Starożytni sceptycy zebrali cały szereg argumentów wskazu-jących, że nic nie można stanowczo twierdzić. Poznanie można uzy-skać bądź bezpośrednio, bądź też pośrednio. Stosownie do tego scep-tycy poddali krytyce oba sposoby uzyskiwania wiedzy. Poznanie bez-pośrednie jest niemożliwe dla następujących racji, czyli tzw. tropów(wedle wyliczenia Ainedyzema): 1. Rozmaite stworzenia różnie po-strzegają te same rzeczy; 2. Różni ludzie postrzegają odmiennie tesame rzeczy; 3. Różne zmysły dają rozmaite spostrzeżenia; 4. Te samezmysły dają odmienne spostrzeżenia zależnie od okoliczności; 5. Per-cepcja niekiedy zależy od lokalizacji spostrzeganego przedmiotu, np.od jego odległości; 6. Percepcja jest często zależna od ośrodka, np.powietrza; 7. Percepcja może zależeć od ilości przedmiotów i ich skła-du; 8. Percepcja może zależeć od relacji pomiędzy spostrzegającym aspostrzeganym przedmiotem; 9. Na percepcję wpływają nasze ocze-kiwania; 10. Na percepcję wpływają różne okoliczności społeczne, np.wychowanie czy religia. Tak więc poznanie bezpośrednie nie dostar-cza wiedzy.11

Nie lepiej przedstawia się sytuacja uzasadniania pośredniego,które może być albo dedukcyjne, albo indukcyjne. Pierwsze jest obciążone błędem petitio principi albo popada w regressus ad infiniium.

34 Rozdział I

albo musi odwołać się do przesłanek uzasadnionych bezpośrednio.Ani petitio, ani regressus nie mogą być tolerowane z logicznego punk-tu widzenia, natomiast odwołanie się do przesłanek uzasadnionychbezpośrednio od razu cofa nas do wymienionych wyżej dziesięciu tro-pów. Tak więc uzasadnianie dedukcyjne nie może dostarczyć pozna-nia. To samo jednak należy, zdaniem sceptyków, stwierdzić o uza-sadnianiu indukcyjnym, bo jego przesłanki nie uzasadniają wypro-wadzanej konkluzji w sposób pełny. W ten sposób sceptycy starali sięokazać, że żadna z możliwych metod poznawczych nie zapewnia wie-dzy. Cóż więc pozostaje? Radykalna odpowiedź Pirrona była taka.Rozważmy parę zdań sprzecznych A i nie-A. Skoro żadnego z nich niemożemy uzasadnić, to najlepiej przyjąć, że oba są izosteniczne, czylirównosilne. Oba mają taką samą wartość poznawczą, czy też raczejoba jej nie mają w równym stopniu. W tej sytuacji najlepiej powstrzy-mać się od stanowczego sądu i powiedzieć „nie wiem, że A, i nie wiem,że nie-A". Tę postawę powstrzymywania się od wydawania stanow-czych sądów sceptycy przeciwstawiali dogmatyzmowi i akademizmo-wi. Klasyczny wyraz tego stanowiska znajdujemy w Zarysach pir-rońskich Sekstusa Empiryka: „Zdaje się, że ci, którzy szukają, musząto albo znaleźć, albo zaprzeczyć możności znalezienia i uznać za nie-uchwytne, albo wytrwale szukać dalej. Z tego zapewne powodu i wprzypadku rzeczy poszukiwanych przez filozofów, jedni orzekli, żeznaleźli prawdę, inni oświadczyli przeciwnie, że jej nie można uchwy-cić, a inni jeszcze wciąż szukają. I myślą tzw. dogmatycy, że ją zna-leźli, na przykład wyznawcy Arystotelesa, Epikura, stoicy i resztastanowieńców, Klejtomachos znowu wraz z Karneadesem, tudzieżinny akademicy wypowiedzieli się o niej, jako o czymś nieuchwyt-nym, a sceptycy wreszcie wciąż szukają. Uzasadnionym tedy wydajesię mniemanie, że są trzy najogólniejsze filozofie: dogmatyczna, aka-demicka i sceptyczna. O pierwszej i o drugiej przystoi mówić raczejinnym. My przedstawimy na razie kierunek sceptyczny w ogólnychzarysach, zaznaczywszy na wstępie, że o żadnej z tych rzeczy, którebędziemy omawiać, nie twierdzimy stanowczo, żeby była właśnie taka,jak my o niej powiadamy, lecz, że stosownie do tego, co się nam wdanej chwili wydaje, donosimy wiernie o każdej."15

§10. Kilka uwag o sceptycyzmie. W sensie potocznym sceptyk toktoś taki, kto żywi wątpliwości wobec jakichś poglądów. Można być

Epistemologia w starożytności 35

sceptykiem wobec jednych poglądów, a wobec innych nie. Można za-lecać sceptycyzm jako dobrą regułę wobec jakichkolwiek poglądów,wszelako po to tylko, by ich nie akceptować bez powodów. Tak byłow przypadku Kartezjusza i jego sceptycyzmu metodologicznego (por.niżej, rozdział III), a więc takiego użycia sceptycyzmu, aby go prze-zwyciężyć. Inaczej rzecz miała się ze sceptycyzmem Pirrona i jegokontynuatorów. Była to totalna epistemologia sceptyczna skierowa-na, po pierwsze, przeciw wszelkim poglądom i, po drugie, traktującaniepewność wiedzy jako coś absolutnie nieusuwalnego. Sceptycyzmtego rodzaju stał się ciągłym wyzwaniem dla filozofów. Do dzisiajpojawiają się monografie o sceptykach i ich filozofii, a w niemal każ-dym podręczniku epistemologii znajduje się ocena argumentacji scep-tyków na ogół uzupełniona próbą pokazania, że uzasadnienie wiedzyjest, wbrew sceptykom, możliwe. Dlatego warto może i tutaj poświę-cić kilką ogólnych uwag tej filozofii. Nie pretenduję rzecz jasna dowzględnej nawet pełności w traktowaniu sceptycyzmu, ale uważam,iż rzeczy nie można zostawić bez komentarza.

Zgodnie z zacytowanym tekstem Sekstusa, mamy trzy główne fi-lozofie: dogmatyzm, akademizm i sceptycyzm. Ten drugi, najbardziejznany w wersji zaproponowanej przez Karneadesa, przedstawicielaDrugiej Akademii Platońskiej, bywa często zaliczany do sceptycyzmuw szerszym znaczeniu. Jest to oczywiście niezgodne z intencjami sa-mego Sekstusa, który najwyraźniej przeciwstawia, i to radykalnie,sceptycyzm i akademizm. Spróbujmy zdać sprawę z tych różnic. Przyj-mijmy, że dogmatyk wyraża swój pogląd tak: (D) Wiem, że prawdamoże być poznana. Teza akademika jest następująca: (A) Wiem, żeprawda nie może być poznana. W związku z (A) i (D) sceptyk powia-da: (S) Nie wiem, czy prawda może być poznana, i nie wiem, czy praw-da nie może być poznana, a więc szukam jej dalej. Dodatek „a więcszukam jej dalej" zdaje się wyrażać własny pogląd Sekstusa i niewiadomo, czy był podzielany przez innych jego filozoficznych sojusz-ników; dla uproszczenia będę rozważał (S) bez tych dodatkowych słów.Łatwo zauważyć, że (D) i (A) są logicznie przeciwne, a ich negacjedają (S). Mapa filozofii dana przez Sekstusa opiera się więc na wy-raźnej logicznej zasadzie, ponieważ relacje pomiędzy poszczególny-mi kierunkami mogą być ujęte w kwadrat logiczny dla zdań z episte-micznym operatorem „wiem, że".111 Znakomicie to unaocznia, dlacze-go sceptycyzm jest niezgodny zarówno z dogmatyzmem, jak i akade-

36 Rozdział I

mizmem. Jest tak, gdyż każdy z tych dwóch kierunków jest sprzecz-ny z jedną z części składających się na (S): dogmatyzm ze zdaniem„Nie wiem, czy prawda nie może być poznana", akademizm ze zda-niem „Nie wiem, czy prawda może być poznana."

Mimo że sceptycyzm i akademizm winny być, zgodnie z intencja-mi Sekstusa i logiką zdań (D), (A) i (S), odróżnione, to na pewno cośłączy oba te poglądy, mianowicie sprzeciw wobec dogmatyzmu, a do-kładniej wobec pewnej koncepcji wiedzy wspólnej rozmaitym szko-łom dogmatycznym. Sceptycy i dogmatycy protestowali wobec ideiepisteme jako wiedzy pewnej na temat świata zewnętrznego i tegowłaśnie dotyczyły tropy oraz argumenty przeciw uzasadnieniu po-średniemu solidarnie podzielane przez obie szkoły. Sceptycy (pomija-jąc owo „dalsze szukanie" w ujęciu Sekstusa) nie widzieli żadnegorozwiązania zidentyfikowanej przez siebie sytuacji, ale to nie doty-czyło akademików, zwłaszcza Karneadesa. Wedle tego filozofa, wie-dza ma charakter probabilistyczny. Wprawdzie nie możemy wiedziećna pewno, ale jesteśmy zdolni uzyskać wiedzę jakoś prawdopodobną.Karneades nie rozwinął tej kwestii w szerszy sposób i dlatego niewiemy, czy dopuszczał możliwość waloryzowania wiedzy w katego-riach mniejszego lub większego prawdopodobieństwa. Mamy teraztaką sekwencję: (Dl) Możliwa jest wiedza pewna na temat światazewnętrznego; (Al) Nie jest możliwa wiedza pewna na temat światazewnętrznego, ale możliwa jest wiedza prawdopodobna; (Sl) O świe-cie zewnętrznym nie jest możliwa ani wiedza pewna, ani wiedza praw-dopodobna. Nie jest jednak jasne, dlaczego sceptyk ma kontestować(Al), chyba tylko dlatego, że wiedza prawdopodobna nie jest w ogólewiedzą. Dochodzimy zatem do głębokich problemów. Karneades byłzapewne pierwszym, który zmienił pojęcie wiedzy w taki sposób, żewszelka wiedza o świecie zewnętrznym jest co najwyżej prawdopo-dobna.17 W ten sposób akademizm (w tej interpretacji) stał się pierw-szym w pełni wyartykułowanym antyfundamentalizmem epistemo-logicznym. Nie chcę twierdzić, że sceptycyzm nie daje się rozumiećprobabilistycznie (wszak „wydaje się" ma znaczenie „nie na pewno"),a wtedy różnica pomiędzy nim a akademizmem rzeczywiście jest nie-wielka. Można jednak też utrzymywać, że sceptycy byli po prostu wpi-sani w tradycyjne pojmowanie wiedzy, przy którym wiedza jest alboepisteme, albo jej w ogóle nie ma, a jeśli nie ma, to trzeba powstrzy-mywać się od jej głoszenia w sposób stanowczy.

Epistemologia w starożytności 37

Sceptycyzm był jednak w pewien sposób ograniczony. Jak wska-zuje ostatnie zdanie z wyżej przytoczonego fragmentu z Sekstusa („sto-sownie do tego, co się nam w danej chwili wydaje, donosimy wier-nie"), sceptycy nie kwestionowali poznania tego, co im się właśniewydaje, czyli nie podważali świadectw doświadczenia wewnętrzne-go. Spójny obraz epistemologii sceptycznej jest taki. To, co się wyda-je, dotyczy świata zewnętrznego, ale to, jak się wydaje, może być wier-nie oddane. Krótko i w nowoczesnym języku: treść poznania jest bez-sporna, ale przejście od niej do rzeczywistych własności rzeczy jestnieuprawnione. Tradycyjny zarzut wobec sceptycyzmu polegał nawskazaniu, że sceptyk nie może być konsekwentny, bo głosząc, np. żezdanie i jego negacja są izosteniczne, wygłaszał pewną tezę jako praw-dziwą, aczkolwiek zaprzeczał, jakoby prawda była w ogóle uchwyt-na. Najprościej sceptyk mógłby odpowiedzieć, że broniąc zasady izo-stenii nie głosi nic o rzeczach, a jedynie o tym, jak im się wydaje,stosownie do ich analizy. Sceptyk byłby niekonsekwentny, gdyby wy-prowadził w jakiś sposób, zdanie „A jest prawdą", ale w tym celumusiałby przyjąć równoważność „A jest prawdą wtedy i tylko wtedy,gdy A", a tego właśnie zawsze unikał. Pogląd sceptyków, tak jak onzostał wyżej zreferowany, a więc razem z tezą, iż treść doświadczeniajest bezsporna, zdaje się konsekwentny, aczkolwiek dość sterylny wnastępującym znaczeniu: podstawowe tezy sceptyków są czysto ne-gatywne, a więc nie może z nich wynikać nic pozytywnego. Sceptykwięc musi milczeć na temat świata zewnętrznego, ale to właśnie za-leca. Tedy główny problem tyczy się nie tyle zasadniczej tezy scepty-cyzmu, bardzo często niewłaściwie interpretowanej w sposób uniwer-salistyczny (tj. względem dowolnego zdania), ile problemu możnościzasadnego wyprowadzania zdań o rzeczywistych własnościach rze-czy na podstawie zdań o treści doznań. Tak oto pojawiło się takie za-gadnienie: jak od przedstawień rzeczy dojść do własności rzeczy sa-mych? Godnym uwagi jest fakt, że sceptycy wyprzedzili innych w jegopostawieniu o około dwa tysiące lat. Aczkolwiek ich filozofia była etycz-nie zorientowana, stała się z punktu widzenia jej historycznej roli pierw-szym, by tak rzec, epistemologizmem, tj. doktryną stawiającą problemepistemologiczny jako najważniejszy, praktycznie jedyny.

§11. Schyłek starożytności. Coraz bardziej synkretyrzny charakterkultury rzymskiej w ostatnich wiekach świata starożytnego (II-V w.).

38 Rozdział I

a w szczególności inwazja wpływów orientalnych, znacznie większaniż w czasach hellenistycznych, sprawiły, że racjonalizm, charakte-rystyczny niemal dla całej filozofii greckiej, zaczął ustępować ten-dencjom irracjonalnym. Były one reprezentowane przede wszystkimprzez neoplatonizm. Niewykluczone, że było to jakieś naturalne do-pełnienie filozofii samego Platona, u którego wątki mistyczne byłyznaczące, zwłaszcza w ostatnim okresie jego twórczości. Neoplato-nizm znalazł głównego przedstawiciela w Plotynie. Rozumiał on po-znanie jako drogę do Absolutu, do Boga. Bóg (Jedno) nie może byćpoznany rozumowo. Platońska noesis, rozumiana jako intelektualnaintuicja, została przez Plotyna zastąpiona stanem mistycznym, kon-templacyjnym, gdyż synteza z Absolutem była niemożliwa w żadeninny sposób. Poznanie to nie prowadziło do episteme, ale do uducho-wienia i swoistego oczyszczenia.

Neoplatonizm odegrał poważną rolę w rozwoju filozofii chrześci-jańskiej. Pierwsi chrześcijanie nie byli zbytnio zainteresowani filozo-fią. Wierząc w rychłą paruzję (powtórne przyjście Jezusa Chrystusana świat), nie interesowali się abstrakcyjnymi problemami filozofii.Paruzja jednak oddalała się, nowa wiara zyskiwała coraz więcej zwo-lenników i powoli stawała się religią uniwersalistyczną. Prędzej czypóźniej musiało dojść do konfrontacji z filozofią grecko-rzymską napoważną skalę. Pierwsze spotkanie nie było zachęcające dla chrześci-jan. Była to próba przekonania Ateńczyków do nowej religii przezPawła z Tarsu. Wygłosił on mowę na rynku w Atenach, ale nie spo-tkał się z dyskusją tylko z kpinami. Nie z powodu uprzedzeń Grekówdo nowej religii, ale dla tez, które w umyśle wykształconego Greka poprostu nie mieściły się, np. żaden filozof grecki nie mógł przyjąć dowiadomości, że świat został stworzony z niczego. Niemniej jednakdalsza konfrontacja była nieunikniona, a z tego powodu chrześcijań-stwo potrzebowało własnych filozofów.

Pierwsi filozofowie chrześcijańscy (w szczególności tzw. apologeciwschodni, przede wszystkim Justyn Męczennik i Klemens Aleksan-dryjski) pochodzili z prowincji, gdzie wpływy neoplatońskie były szcze-gólnie silne. Nie tyle tworzyli oni filozofię chrześcijańską, ile bronilinowej wiary przed krytyką ze strony dawnych kierunków, ale takżestarali się je adaptować do nowej religii. Jest to widoczne u Klemen-sa, który jako pierwszy sformułował ów sławny, wspomniany wyżej,argument przeciwko sceptykom: czy sceptyk może spójnie rozwinąć

Epistemologia w starożytności 39

swój argument, skoro wątpi we wszystko? Bardziej systematycznedoktryny pochodzą od ojców łacińskich (zachodnich) i greckich(wschodnich), w szczególności Orygenesa (patrystyka wschodnia)i Tertuliana (patrystyka zachodnia). Orygenes przyjął, że objawieniechrześcijańskie jest zgodne z racjonalnymi standardami klasycznejfilozofii greckiej. W ten sposób chrześcijaństwo stało się rodzajemwiedzy, i to rozumowej, aczkolwiek rozum (logos czy też raczej Logos)był przez Orygenesa traktowany w sposób pośredni pomiędzy grec-kim racjonalizmem a mistycyzmem Plotyna. Racjonalizm Orygenesazostał odrzucony przez Tertuliana. Był on przekonany, że prawdareligijna nie wymaga rozumowego ugruntowania, a nawet, że tako-we mogłoby jej tylko zaszkodzić. Wiedza rozumowa jest więc bez zna-czenia, bo nie sięga prawdy najważniejszej. Nie tylko możemy, alewręcz musimy polegać na objawieniu i Piśmie św. Próba odwołaniasię do rozumu oznaczałaby odejście od wiary, a zatem byłaby groźnaz moralnego punktu widzenia. Tertulian argumentował, że prawdywiary są dla rozumu niepojęte, a skoro tak, to wszelki zamiar ichwyjaśnienia na drodze rozumowej musi zawieść. Z drugiej jednakstrony, prawdy wiary są absolutnie pewne, bo objawione. Nie możnamieć np. wątpliwości w sprawie zmartwychwstania Chrystusa, cho-ciaż jest to rzecz niepojęta. Tertulian jest sławny dla powiedzeniacredo quia absurdum (wierzę, ponieważ jest to absurd), chociaż ni-gdzie tego nie napisał. W traktacie De carne Christi znajdujemy na-stępujące sformułowanie: „Syn Boży umarł; trzeba w to wierzyć, po-nieważ jest niemożliwe."18 A dalej dodał: credo quia ineptum (wierzę,ponieważ jest to niedorzeczne). Może ktoś teraz zapytać, jaka różnicazachodzi pomiędzy absurdum a ineptum. Semantycznie niewielka,zwłaszcza w rozważanym kontekście, ale rzecz nie w tym, jakie sło-wo zostało rzeczywiście użyte przez Tertuliana. Jego pogląd nie jeslbynajmniej zadziwiający, bo skoro objawienie jest niekwestionowal-nie prawdziwe, to pozostaje tylko wierzyć w to, co przekracza rozum.Jakaż inna droga jest tutaj możliwa?

Ustalenie dogmatów chrześcijańskich na soborze w Nicei w 325 r.przygotowało grunt dla syntezy teologii i filozofii. Dokonał tego Au-reliusz Augustyn, biskup Hippony, święty chrześcijański, jeden zdwóch największych filozofów związanych z tą religią (obok Tomaszaz Akwinu, a przez wielu stawiany nawet wyżej od Doktora Anielskie-go). Augustyn pozostawał, jak większość filozofów tamtych czasów,

40 Rozdział I

pod wpływem Platona. Nie szedł jednak tak daleko jak Plotyn, bodopuszczał możliwość poznania Boga przez człowieka, zaznaczającjednak, że objawienie jest bezspornym źródłem wiedzy. W ogólnościAugustyn był dualistą z naciskiem na przewagę Boga nad światem,wiary nad wiedzą i duszy nad ciałem. Mimo to, w przeciwieństwie doTertuliana, wcale nie potępiał ani rozumu, ani wiedzy. Wręcz prze-ciwnie, zalecał zrozumienie prawd wiary i w ten sposób stał się pre-kursorem ułożenia rzeczy wedle późniejszej formuły fides quaerensintellectum (wiara poszukująca zrozumienia); nie był więc radykal-nym irracjonalistą. Harmonia wiary i wiedzy pochodzi z idei wrodzo-nych, pojmowanych przez Augustyna jako pojęcia zaszczepione w du-szy ludzkiej na mocy stworzenia. Niemniej jednak człowiek nie po-trafi własnymi siłami poznać tego, co ważne. Do tego potrzebne jestilluminatio, czyli oświecenie człowieka przez Boga. Owo oświeceniejest aktem łaski rozdzielanej (jak wszystko inne) przez Boga w spo-sób niepojęty dla człowieka. Doktryna ta znacznie osłabia racjona-lizm Augustyna. Antycypował on również szereg poglądów, które zdo-były popularność znacznie później, m. in. głosił woluntarystyczną teo-rię sądu, a przede wszystkim cogito, ergo sum, tj. sławną zasadę Kar-tezjusza, albowiem Augustyn powiadał: dubito, ergo sum (wątpię, więcjestem). Wszelako podobieństwa pomiędzy ostatnim naprawdę wiel-kim filozofem starożytności a ojcem filozofii nowożytnej długo pozo-stały niezauważone.

§12. Pojęcie prawdy w starożytności. W specjalistycznym słownikugreckiej terminologii filozoficznej czytamy w haśle o alethei (prawdzie),co następuje: „Obecność, a nawet możliwość prawdy jest blisko zwią-zana z greckim rozróżnieniem doxa i episteme [...] oraz ich właściwychprzedmiotów. W samej rzeczy, żaden istotny problem tyczący się prawdynie pojawił się, zanim Parmenides odróżnił byt od niebytu, wiążąc drugize spostrzeżeniem zmysłowym i stwierdzając, że nie ma prawdy w zja-wiskowym świecie doxy [...], a także przeciwstawiając percepcję «Dro-dze Prawdy»."19 Peters ma oczywiście rację, gdy powiada, że problemprawdy jako teoretyczna kwestia filozofii pojawił się po raz pierwszy uParmenidesa. Niemniej jednak to nie znaczy, że nie ma nic więcej dopowiedzenia z historycznego punktu widzenia. Jest, chociażby z uwagina wpływowe spekulacje Martina Heideggera o prawdzie, oparte naarchaicznym znaczeniu słowa aletheia (to, co odkryte).

Epistemologia w starożytności 41

Termin ten należy do grupy wyrazów odnoszących się do tego, conie jest ukryte, nie jest owinięte lub nie zostało zapomniane, a takżekogoś, kto nie ukrywa, owija lub zapomiana.20 Homer używał tegosłowa jako antonimu dla „zwodzenie". To samo znaczenie występujew Teogonii Hezjoda. Można zatem powiedzieć, że zwodzi ten, kto ukry-wa, owija itp.21 Stąd już tylko krok do kontrastu alethei z kłamstwem.I tak, jak się zdaje, myśleli o prawdzie pierwsi filozofowie. Oto kilkafragmentów: „Nie wszystkim wierz" (Tales; w domyśle, chyba dlate-go, że kłamstwo zdarza się); „Troszcz się o pobożność, wychowanie,roztropność, rozsądek, prawdę, wierność, doświadczenie, zręczność,przyjaźń, prowadzenie domu, sztukę" (Pittakos; interesujące jest to,że słowo „prawda" występuje tutaj w sekwencji terminów wartościu-jących); „Nie kłam, ale mów prawdę" (Solon). Tak więc w pierwszychsentencjach filozoficznych prawda ma podwójny, poznawczo-etycznywydźwięk, bardziej zresztą drugi niż pierwszy. Owa dwoistość zna-czy, że z jednej strony prawda była kontrastowana z kłamstwem (za-mierzonym zwodzeniem), a z drugiej z fałszem, tj. nieprawdą. Pew-nym świadectwem podwójnego oblicza prawdy jest oryginalne sfor-mułowanie antynomii Eubulidesa, która została wyrażona w zdaniu,„Ja teraz kłamię", a nie: „Ja teraz wypowiadam fałsz." Pierwotnie oprawdzie mówiono w konkretnych sytuacjach dialogicznych, a nieukrywać niczego znaczyło po prostu powiedzieć, jak było lub jak jest.Kłamstwo miało przy tym dla Greków jakieś znaczenie szczególne,gdyż mieli ponad 60 wyrazów z nim i z fałszem związanych, podczasgdy „tylko" kilkanaście na temat prawdziwości.22 Sentencja Solonajest też dobrym przykładem struktury gramatycznej, w której słowoaletheia było używane. Zdanie takie składało się z tzw. verbum di-cendi (tj. czasownika wskazującego na akt mowy, w tym wypadku„mów") oraz rzeczownika w bierniku („prawdę"). W tym rozumieniu„prawda" to tyle, co „zdanie prawdziwe", lub to, co wyraża prawdę.W tym kontekście pojawił się spór wśród interpretatorów archaicz-nej myśli greckiej, czy aletheia miała sens epistemologiczny, czy on-tologiczny. Heidegger uważał, że posiada tylko sens ontologiczny, aleprzeważa pogląd, że oba.23

Stopniowo poznawczy aspekt prawdziwości stawał się coraz wy-raźniejszy w filozoficznej refleksji nad prawdziwością, a eleaci stano-wili punkt zwrotny w tym względzie. Pytano, na czym prawda polegai jak można ją osiągnąć. Tezy Parmenidesa o identyczności bytu i my-

42 Rozdział I

śli, a także o Drodze Prawdy jako trzymającej się z dala od niebytuściśle wiązały prawdę z istnieniem (bytem), a fałsz z nieistnieniem.Pogląd Parmenidesa bywa interpretowany jako pierwsza wersja tzw.korespondencyjnego rozumienia prawdy, aczkolwiek jest to sporeuproszczenie, bo równie dobrze można utrzymywać, iż eleaci byli ko-herencjonistami w stylu Hegla czy Bradley'a, jako że skoro byt jestjeden (monizm), a prawda jest z nim identyczna, to i ona stanowiniepodzielną całość. Na pewno jednak Parmenides bronił, używającobecnego języka, absolutyzmu względem prawdy. Inaczej na to zapa-trywali się sofiści. Sławna maksyma Protagorasa o człowieku jakomierze wszechrzeczy wyraża także relatywizm aletejologiczny.24

W związku z rozważanym problemem znacznie ciekawsza jest dru-ga, często pomijana, część tego fragmentu, mianowicie zdanie „ist-niejących, że istnieją, nie istniejących, że nie istnieją." Niewykluczo-ne, że była to jakaś interpretacja Parmenidesa w związku z relacjąprawdy do istnienia. Potem wielokrotnie definiowano prawdziwośćjako stwierdzenie o tym, co istnieje, że istnieje. Gdyby ten domysł byłtrafny, to Protagoras byłby pierwszym, który użył jednej ze standar-dowych formuł stosowanych w definicjach prawdy, aczkolwiek nie wtej intencji, w jakiej ją zwykle proponowano.25 Przy tej wykładni tezaProtagorasa jest taka: „Człowiek jest miarą prawdy i fałszu o rze-czach." Sofiści w ogólności uważali, że prawda i fałsz są nieodróżnial-ne. Znakomicie to ujmuje następujący fragment: „Dwojakie poglądygłosi się [...] o prawdzie i kłamstwie [sic!: właśnie kłamstwie, a niefałszu — J. W.], z których jeden sprowadza się do uznawania, iż jednezdania są prawdziwe, inne zaś fałszywe, drugi natomiast, że prawdai fałsz są tym samym, do którego to poglądu i ja się przychylam."26

W tej sytuacji już nie ma wielkiej różnicy pomiędzy Protagorasem, któ-ry skłaniał się do myśli, że wszystko może być prawdziwe, a Ksenade-sem głoszącym, że wszystko można obrócić w fałsz. Gorgiasz natomiastutrzymywał, że jeśli coś jest prawdziwe, to jest takowe względnie.

Nie wiadomo, czy Protagoras interpretował Parmenidesa w spo-sób wyżej podany, ale na pewno czynił tak Platon. Gość z Elei, a więcktoś wykładający filozofię Parmenidesa, powiada do Sokratesa: „Boprzyjmowanie niebytu w sądzie albo zdaniu - to jest fałsz, tworzącysię w myśli i słowach"; „Bo zdanie już coś wypowiada o tym, co istnie-je, i ono nie tylko wymienia, ale coś określa, splatając czasowniki zrzeczownikami."27 Takie ujęcie nie odpowiadało Platonowi do końca.

Epistemologia w starożytności 43

Jego własne wyłuszczył Sokrates, odpowiadając raz Gościowi, a dru-gi raz heraklitejczykowi Kratylosowi: „To prawdziwe [zdanie] mówi otobie coś tak, jak jest [...] fałszywe mówi coś innego, niż jest"; „Oczy-wiście ta [wypowiedź], która rzeczy przedstawia, jakie są, jest praw-dziwa, ta zaś, która jakie nie są, fałszywa."28 I to są pierwsze filozo-ficzne sformułowania koncepcji prawdy głoszącej, że powiedzieć coś oczymś prawdziwie to powiedzieć o tym, jakie jest, a rzec fałszywie torzec, jakie nie jest. Platon dostrzegł też inny zawsze kłopotliwy pro-blem dla teorii prawdy, mianowicie dotyczący przedmiotu sądów fał-szywych. Wydaje się bowiem, że każdy sąd, w tym i fałszywy, dotyczyczegoś. Do czego jednak może odnosić się sąd „Teajtet lata", skoroTeajtet akurat siedzi? Dla eleatów był to problem nie lada, bo prze-cież uważali sąd „Niebyt nie istnieje" za prawdziwy, a przecież niemoże on mieć niebytu za swój przedmiot, bo niebytu nie ma. I dzisiajjest to kwestia aktualna (problem przedmiotu negatywnych sądówegzystencjalnych), nazwana „brodą Platona" przez Quine'a.

Arystoteles jest uważany za filozofa, który zrobił najwięcej dla roz-budowy koncepcji prawdy w duchu zarysowanym przez Parmenidesai Platona. Oto kilka fragmentów o prawdzie wyjętych z dzieł Stagiry-ty:29 (a) Twierdzić o Bycie, że nie istnieje, albo o Nie-Bycie, że istniejejest fałszem, natomiast twierdzić, że Byt istnieje, a Nie-Byt nie istnie-je, jest prawdą (Metafizyka 1011 b); (b) Mówić, że to, co jest, nie jest,a to, co nie jest, jest, to fałsz, a mówić, że to, co jest, jest, a to, co nie jest,nie jest, to prawda (Metafizyka 1011 b; jest to przekład Łukasiewiczastosownie uzupełniony o określenie fałszu); (c) Wszystko bowiem, coistnieje, zgadza się z prawdą, z fałszem natomiast [...] popada rychłow niezgodę (Etyka nikomachejska 1098 b); (d) [Prawda] jest stwier-dzeniem połączenia podmiotu i orzeczenia, a zaprzeczeniem ich roz-działu; fałsz natomiast jest przeciwieństwem tego stwierdzenia i tegozaprzeczenia (Metafizyka 1027 b); (e) Prawda albo fałsz z punktu wi-dzenia rzeczy zależy od ich połączenia lub rozdzielenia. Kto więc myślio rozdzielonym, że jest rozdzielone, a o połączonym, że jest połączone,mówi prawdę, natomiast głosi się fałsz, gdy myśli się przeciwnie o tymstanie rzeczy (Metafizyka 1051 b); (f) Bo jeśli istnieje człowiek, to praw-dziwe jest też zdanie, za pomocą którego stwierdzamy, że istnieje czło-wiek. I na odwrót. Jeżeli jest prawdziwe zdanie stwierdzające, że czło-wiek istnieje, to człowiek istnieje. Prawdziwe twierdzenie nie jest jed-nak przyczyną istnienia rzeczy, ale jej istnienie wydaje się w pewien

44 Rozdział I

sposób przyczyną istnienia prawdziwego twierdzenia: bo prawdziwośćlub fałszywość uzależniona jest od istnienia czy nieistnienia rzeczy(Kategorie 14 b); (g) [Prawdziwość] zdań polega na ich zgodności z fak-tami (Hermeneutyka 19 b); (h) [...] fałsz i prawda nie znajdują się w rze-czach [...], lecz w myśli (Metafizyka 1027 b).

Kluczowe są fragmenty (a)-(e). Od razu zwraca uwagę różnica wtłumaczeniu fragmentu 1011 b z Metafizyki. Tłumaczenie Leśniaka(oznaczone jako (a)) idzie po linii eleatów. Podobnie tłumaczy ten frag-ment T. Żeleźnik: „Otóż stwierdzać, że byt nie jest i że nie-byt jest, tojest fałsz; a stwierdzać, że byt jest i że nie-byt nie jest, to jest praw-da."30 Podobnie ma się sprawa w średniowiecznym przekładzie Wil-helma z Moerbeke: Dicere namque ens non esse, aut non ens esse,falsum. Ens autem esse et non ens non esse, verum est. Problem spro-wadza się do tłumaczenia greckiego złożenia to on einai, co możnaoddać zarówno jako „to, co jest, jest", „to, co istnieje, istnieje", „bytjest" lub „byt istnieje". Pierwsze dwie możliwości są bardziej zgodnez językiem potocznym, a pozostałe są wyrażone w żargonie filozoficz-nym, zapoczątkowanym przez eleatów. Ponieważ notujemy obecniewyraźną tendencję do bardziej potocznego przekładania tekstów grec-kich, przyjmuję tłumaczenie Łukasiewicza jako lepsze. Ale to nie ko-niec kłopotów z fragmentem 1011 b. Nie ma wątpliwości, że Arysto-teles traktował go jako ogólną definicję prawdy. Tymczasem literal-nie stosuje się on tylko do zdań egzystencjalnych. I tak prawdą jest,że Kraków istnieje, bo Kraków istnieje. A co ze zdaniem „Kraków jestmiastem"? Możemy oczywiście powiedzieć „Istnieje Kraków, który jestmiastem", ale, po pierwsze, zmieniamy strukturę gramatyczną za cenępewnej sztuczności, a po drugie, co gorsze, wprowadzamy intensjo-nalność. Nie będę dalej rozwijał tych kwestii, bo są zbyt skompliko-wane, by je rozważać w ramach krótkiej relacji historycznej. Obraca-jąc się ku innym sformułowaniom, od razu zauważamy, że (d) i (e) sąbardziej ogólne od definicji prawdy przez istnienie. Pojawia się w nichważna idea rozdzielenia i połączenia rzeczy, którą trzeba trafnie ująć,by myśl na ten temat była prawdziwa. Pozostałe fragmenty mogą byćtraktowane jako objaśnienia do poprzednich. I tak prawda i fałsz sąw myśli, a nie w rzeczach, a prawdziwość myśli nie jest przyczynąistnienia rzeczy. Fragment (g) cieszy zwolennika korespondencyjnejteorii prawdy, gdyż stwierdza, że prawda polega na korespondencjiz faktami. Radość ta jest jednak przedwczesna z uwagi na to, że takie

Epistemologia w starożytności 45

tłumaczenie jest zbyt mocne, bo Arystoteles powiada tyle tylko, żesądy dotyczą faktów.31 To od razu nasuwa pytanie, czy Arystotelesmiał korespondencyjną teorię prawdy. Jest to wielce wątpliwe, jeśliprzez korespondencję mamy rozumieć jakąś odpowiedniość pomię-dzy myślą (lub jakimś innym nośnikiem prawdziwości), przynajmniejw takim sensie, w jakim ujmował to np. Russell. Oczywiście możnastosować jakąś taką nadinterpretację Stagiryty. Mamy to, co jest po-łączone lub rozłączone w rzeczach, a temu odpowiada to, co jest połą-czone lub rozłączone w sądzie czy myśli, np. cecha jest połączona zprzedmiotem, a stosownie do tego - orzecznik z podmiotem. Tego jed-nak nie ma wyraźnie u Arystotelesa. Jest natomiast u niego powtarza-jąca się teza, że powiedzieć prawdziwie to stwierdzić, że jest tak wła-śnie, jak to jest w rzeczach. I taką intuicję można nazwać klasycznąkoncepcją prawdy. Tak więc Arystoteles rozwinął, bo nawet nie stwo-rzył, nie tyle korespondencyjną, ile klasyczną koncepcję prawdy.32

Filozofowie starożytni po Arystotelesie wypowiadali się na ogółw jego duchu o pojęciu prawdy. Wyjątkiem byli epikurejczycy, któ-rzy przypisywali (por. wyżej) prawdziwość wrażeniom, ale mojeuwagi historyczne dotyczą przede wszystkim prawdy w sensie pro-pozycjonalnym, a więc jako atrybutu zdań, sądów itp.33 Mamy kil-ka relacji o koncepcjach stoików o prawdzie. Ich pogląd był taki:„Kto bowiem mówi: «Jest dzień», zdaje się przyjmuje, że jest dzień.Jeżeli jest więc dzień, wypowiedziany sąd jest prawdą, jeżeli zaśnie jest dzień, sąd jest fałszywy"34; „To zaś zdanie [...] «ten siedzi»albo «ten się przechadza» wtedy [...] jest prawdziwe, kiedy predy-kat, jak siedzenie czy przechadzanie się, przysługuje temu przed-miotowi, który podpada pod wskazanie."35 Drugie sformułowaniejest znacznie bardziej „korespondencyjne" niż pierwsze, bo wyraź-nie powiada się o jakiejś paralelności pomiędzy dwoma porządkamiprzysługiwania: po stronie zdania i po stronie rzeczy. Karneades,który, zgodnie ze swym sprzeciwem wobec dogmatycznemu rozu-mieniu prawdy, nie chciał mówić o prawdziwości zdań o rzeczachzewnętrznych, dopuszczał prawdziwość w odniesieniu do mniemańna temat rzeczy przedstawianych: „Ze względu na aspekt w stosun-ku do przedmiotu przedstawionego [przedstawienie] jest albo praw-dziwe, albo fałszywe, a prawdziwe wtedy, jeśli jest zgodne z tym, coprzedstawia, fałszywe zaś, jeśli niezgodne.""' Tak więc korespon-dencyjna (/godnościowa) mowa o prawdzie stawała sit; coraz bar-

46 Rozdział I

dziej powszechna z biegiem czasu. Zasługą akademików i scepty-ków było zwrócenie uwagi na problem kryterium prawdy, co daw-niej (u dogmatyków) było uważane za rzecz oczywistą i nie wartążadnych skomplikowanych rozważań.

Aureliusz Augustyn zdefiniował prawdziwość w taki sposób: „Praw-dą jest każda rzecz, która jest w rzeczywistości taka, jaką się wydajetemu, kto chce i może ją poznać." (Verum est quod ita se habet ut cogni-tori videtur, si velit possitque cognoscere.)37 A w wersji skróconej wy-gląda to tak: „Sądzę, że prawdziwe jest wszystko, co istnieje." (Verummihi videtur essse id, quod est.)38 W obu sformułowaniach prawdzi-wość jest przypisana rzeczom, a nie myślom o nim, a więc Augustynmyśli o prawdzie bardziej w kategoriach ontologicznych niż epistemo-logicznych. Konsekwentnie fałsz jest pozorem prawdy, dokładniej rze-czami, które pretendują do pozorów prawdy, ale nie istnieją. Augustynodróżniał prawdę i rzeczy prawdziwe. Prawda jest wieczna, natomiastrzeczy prawdziwe są takie właśnie dzięki prawdzie, aczkolwiek są prze-mijające. Rozróżnienie to było wstępem do teologii prawdy. W Solilo-kwiach konkluzja księgi pierwszej brzmi: „Poznanie prawdy prowadzido poznania Boga i duszy." Moment teologiczny jest jeszcze silniej pod-kreślony w sławnym stwierdzeniu: „Nikt bowiem nie powinien niczegouważać za swoje własne, może z wyjątkiem kłamstwa. Wszelka bo-wiem prawda pochodzi od Tego, który powiedział: «Jam jest prawda».(Quamquam nemo debet aliquid sic habere quasi suum proprium, nisiforte mendacium. Nam omne verum ab illo est, qui ait: Ego sum veri-tas.)39 W ten sposób chrześcijaństwo postawiło problem, nieznany Gre-kom, mianowicie o stosunek prawdy i Boga. Ostatecznie to, że rzeczysą prawdziwe, zależy od prawdy, a raczej Prawdy. Nie ma w tym niczadziwiającego, skoro to tylko, co istnieje jest prawdziwe, a rzeczy ist-niejące zawdzięczają swój byt stworzeniu. W tym sensie teza o zależ-ności prawdy od Boga jest prostym zastosowaniem skróconej definicjiprawdziwości i dogmatu o stworzeniu świata. Nic tedy dziwnego, żewielu teologów, zwłaszcza protestanckich, kładzie większy nacisk naprawdę niż rzeczy prawdziwe. Wtedy jednak pojawia się niepokojącyproblem możliwej wieloznaczności „Prawdy" i prawdy. Ponadto defini-cja fałszu jako pozoru prawdy traktuje „fałszywy" jako modyfikator, tj.przymiotnik zmieniający znaczenie rzeczownika, jak w wyrażeniu „fał-szywe złoto", a wtedy „prawdziwy" jest w pewnym sensie trywializato-rem, tj. przymiotnikiem nie pełniącym żadnej istotnej funkcji seman-

Epistemologia w starożytności 47

tycznej, właśnie tak jak w zwrocie „prawdziwe złoto", który oznacza poprostu złoto. To jest właśnie powód, dla którego wolno sądzić, że Praw-da jest czymś innym niż prawdziwość. Wszystko to jest bardzo odległeod tradycji Arystotelesa, w której „prawdziwy" i „fałszywy" są determi-natorami, tj. wydzielają pewne klasy z ogółu nośników prawdy-lub-fałszu. Krótko mówiąc: analiza poglądu Augustyna ukazuje głębokąróżnicę pomiędzy ontologicznym i epistemologicznym użytkiem praw-dziwości, która uszła uwadze scholastyków.

Przypisy1 Wszystkie fragmenty z filozofii przedsokratejskiej są zaczerpnięte, o ile nie jest za-znaczone inaczej, ze zbioru Filozofia starożytna, pod red. J. Legowicza, większość wtłumaczeniu B. Kupisa; nazwiska innych tłumaczy są podane w stosownych miejscach.Cytaty z tego zbioru pochodzą z następujących stron: 50 (Tales, Pittakos), 52 (Solon),53 (Chilon), 70 (Alkmaion), 72 (Filolaos), 73 (Archytas), 81-82 (Heraklit), 85-87 (Par-menides), 94 (Empedokles), 99 (Anaksagoras), 107-108 (Demokryt), 113 (Protagoras),116 (Gorgiasz). Wszystkie fragmenty są podane w mowie niezależnej, aczkolwiek wie-le z nich jest znanych z relacji późniejszych autorów.2 Tak ujmuje tę sprawę W. Wundt, Wstęp do filozofii, tłum. W. M. Kozłowski, Wydawnictwa „Przeglądu Filozoficznego", Warszawa 1902, ss. 274-280.3 Termin „panlogizm" pochodzi od Wundta (j. w., s. 300), który określa w ten sposóbpoglądy Fichtego, Schellinga i Hegla na stosunek myśli i bytu. Niemniej jednak iden-tyczność myślenia i bytu w ujęciu Parmenidesa może być z powadzeniem rozumianajako rodzaj panlogizmu.4 1 . Dąmbska, Zarys historii filozofii greckiej, Nakładem Filomaty, Lwów 1935, s. 46.5 Cyt. za D. J. de Solla Price, Science since Babylon, Yale University Press, New Ha-ven 1960; przek. polski Węzłowe problemy historii nauki, tłum. H. Krahelska, Pań-stwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1965, s. 134. Cytowane słowa były odpo-wiedzią na pytanie, dlaczego nie pojawił się „chiński Einstein".6 Arystoteles, Dzieła wszystkie, t. 1, tłum. K. Leśniak. Państwowe Wydawnictwo Na-ukowe, Warszawa 1990, s. 477.

' T. Sinko, Zarys literatury greckiej, t. 1, Państwowe Wydawnictwo Naukowi', War-szawa 1959, s. 469.8 W. Jaeger, Paideja, tłum. M. Plezia, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1962,s. 400.9 „Znacznie później", gdyż filozofia już w starożytności rozwijała się również drogąpolemik z p o p r z e d n i k a m i , n a w e t tymi odleglejszymi. W p r a w d z i e i r szrze SLO lat t r i imn i e k t ó r z y his torycy na ser io polemizowal i z D e m o k r y l r m , alt1 dzisiaj jest tn n i rzr j oso-bliwość niz cos zasługującego na baczniejszą uwagi,1.

48 Rozdział I

10 Przekład W. Witwickiego (Teajtet, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa1959, s. 130) nie oddaje właściwie intencji tego nowego warunku. Stosowny ustęp wy-gląda u Witwickiego następująco: „wiedza to jest sąd prawdziwy, ściśle ujęty." Jed-nakże nie o samą ścisłość chodzi, ale o uzasadnienie sądu.11 Rację mają ci, którzy wzywają do oceniania Arystotelesa (i innych filozofów też)wedle właściwej miary historycznej, tj. uwzględniającej jego czas historyczny. Dotyczyto nie tylko teorii wiedzy, ale również i fizyki, bardzo często krytykowanej za oczywi-ste braki w porównaniu z teoriami późniejszymi (ale o mniej więcej dwa tysiące lat!).To prawda, że fizyka Stagiryty była mieszaniną filozofii (np. w kwestii przyczyny celo-wej) i uogólnień opartych na zdrowym rozsądku (np. w kwestii udzielania ruchu cia-łom z zewnątrz przez inne ciała). Prawdą jest również i to, że Arystoteles proponowałjakościowy obraz świata i nie doceniał matematyki. Można jednak zapytać, co dało sięwięcej wtedy osiągnąć. Odpowiedź musi być rzecz jasna bardzo prowizoryczna, bowymaga rozważań kontrfaktycznych. Ale mamy pewne dane. Archimedes, niewątpli-wie największy fizyk matematyczny starożytności, stosował narzędzia matematycznelokalnie, a nie globalnie. Wolno zatem przypuścić, że ówczesne narzędzia formalnebyły za ubogie dla zbudowania mechaniki czy nawet kinematyki istotnie lepszej odpropozycji Arystotelesa.12 Zgodnie z zapowiedzią pomijam teorię prawdy Arystotelesa, gdyż syntetyczny zaryshistorii tego pojęcia w starożytności znajdzie się w ostatnim paragrafie tego rozdziału,a podobnie będzie w następnych13 Ograniczam się wyłącznie do filozofii. Jednakże pełna historia epistemologii antycz-nej nie może pominąć epistemologicznych i naukoznawczych poglądów wysuwanychw szkole aleksandryjskiej, tego chyba najciekawszego intelektualnego epizodu epokihellenistycznej. W szczególności rozwinięto tam matematyczne przyrodoznawstwo zgodną uwagi filozofią nauki.14 Podstawowy problem, do którego wrócę w następnym paragrafie, dotyczy rozumie-nia wiedzy w tym kontekście.15 Sekstus Empiryk, Zarysy pirrońskie, tłum. A. Krokiewicz, Akme, Warszawa 1998,ks. I, 1-4.16 Por. szerzej J. Woleński, „Logika sceptycyzmu", w: J. Woleński, W stronę logiki,Aureus, Kraków 1996, ss. 169-173.17 Pomijam tutaj skądinąd interesującą kwestię, czy sceptycy i akademicy rozciągaliswe poglądy na logikę i matematykę. Mogli się bronić wskazaniem, ze rozważają jedy-nie wiedzę faktualną, a nie formalną. Gdyby jednak zasada izostemi obejmowała logi-kę, otrzymalibyśmy raczej zaskakujący rezultat, że tautologie i sprzeczności logicznemają ten sam walor.18 Cyt. za E. Gilson, Historia filozofii chrześcijańskiej iv wiekach średnich, tłum. S. Za-lewski, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1966, s. 18.ul F. E. Peters, Greek Philosophical Lcxicon, New York Univcrsit.v Press, New York1967, s. 16

Epistemologia w starożytności 49

20 Najobszerniejsza analiza etymologiczna w sprawie genezy słowa alelheia znajdujesię w książce J. F. Leveta, Le vrai et le faux dans la pensee grecąue arch.ai.que. Etude devocabualire, t. I: Presentation generale Le urai et le faux dans les epopees homeriqu.es,Societe d`Edition „Les Belles Lettres", Par is 1976; por. też P. Friedlander, Plalo, t. I,Routledge & Kegan Paul, London 1958, rozdział XI, przekład polski w: Principia tomVII (1993).

2 1 Na pierwszy rzut oka, zapominanie może wydawać się niewłaściwie włączone dotego szeregu, ale trzeba pamiętać, że czasem powiada się z wyrzutem, że ktoś zapo-mniał o czymś.22 Por. w tej sprawie A. Komornicka, Studia nad Pindarem i archaiczną liryką greckąw kręgu pojęć prawy i fałszu, Uniwersytet Łódzki, Łódź 1979, ss. 307-364 (zestawienieterminów greckich związanych z prawdziwością, kłamstwem i fałszywością).2 3 Por. Komornicka, j.w., ss. 22-25.2 4 Rozważania o prawdzie nazywa się często aletejologią.2 5 Zwykle wyraża ona pogląd absolutystyczny.2 6 Mowy podwójne (Nieznany a u t o r ze szkoły sofistów), t ł u m . J. Gajda, w: J. Gajda,Sofiści, Wiedza Powszechna, Warszawa 1989, s. 304.27 Platon, Sofista 260 c, 262 d, tłum. W. Witwicki, Państwowe Wydawnictwo Nauko-we, Warszawa 1956.28 Pierwszy fragment pochodzi z Sofisty 263 b; drugi z Kratylosa 385 b, tłum. W. Ste-fański, Ossolineum, Wrocław 1990.29 Cyt. z Arystotelesa wedle wydań: Kategorie, tłum. K. Leśniak, Hermeneutyka, t łum.K. Leśniak, w: Dzieła wszystkie, t. 1, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa1990, Metafizyka, t łum. K. Leśniak, w: Dzieła wszystkie, t. 2, Państwowe Wydawnic-two Naukowe, Warszawa 1990, Etyka nikomachejska, t łum. D. Gromska, w: Dzieławszystkie, t. 5, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1996; a l ternatywny prze-kład fragmentu 1011 b z Metafizyki został zaczerpnięty z książki J. Łukasiewicz, O za-sadzie sprzeczności u Arystotelesa, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa1987, s. 18 (książka ta ukazała się po raz pierwszy w 1910 r.).

30 Arytotclos, Metafizyka, t. I, t łum. T. Żeleźnik, opr. M. A. Krąpiec. A. Maryniarczyk,Redakcja Wydawnictw Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin 1996; wydanieto zawiera tekst grecki i łaciński.31 W angielskim tłumaczeniu E. M. Edghilla (The Works of Aristotle, ed. by W. D. Ross,t. 1, Oxford University Press, Oxford 1928) fragment ten ma postać: „[...] propositionscorrespond with facts", co lepiej odpowiada oryginałowi, w którym w ogóle nie mówisię o prawdziwości, aln o zdaniach o przyszłych zdarzeniach przypadkowych.3 2 Odróżnienie klasycznej i korespondencyjnej (lub słabej i mocnej korespondencji)jest jednym 7. głównych motywów w mojej książce Metamatematyka i epistemologia.Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1993. Paragrafy dotyczące historii pojęcia praw-dy w nmie)szym tomie korzystają z materiału zebranego w rozdziale Vi, §2 tcj monografii.

50 Rozdział I

" W istocie rzeczy epikurejczycy mówili też o prawdziwości mniemań jako poświadczo-nych przez oczywistość zmysłową. Byli więc prekursorami ewidencyjnej koncepcji prawdy.31 Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy słynnych filozofów, tłum. cyt. fragmentu K. Le-śniak, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1984, s. 400.3 3 Sekstus Empiryk, Przeciw logikom, t łum. I. Dąmbska, Państwowe WydawnictwoNaukowe, Warszawa 1970, ks. II, s. 100.

* Sekstus Empiryk, j.w., ks. I, ss. 168-169.37 Św. Augustyn, Solilokwia, t łum. A. Świderkówna, w: Św. Augustyn, Dialogi filozo-ficzne, t. I, Ins ty tu t Wydawniczy Pax, Warszawa 1953, V, s. 8.3 8 Św. Augustyn, j. w., V, s. 8.3 9 Święty Augustyn, O nauce chrześcijańskiej, tekst łacińsko-polski, tłum. J. Sulowski,Ins ty tu t Wydawniczy Pax, Warszawa 1989, wstęp, s. 8.

ROZDZIAŁ II EPISTEMOLOGIA W ŚREDNIOWIECZU

§1. Uwagi wstępne. Średniowiecze było długim okresem, około tysiąclet-nim, a więc w przybliżeniu równym czasowi rozwoju filozofii starożyt-nej.1 Ocena owych dziesięciu wieków jest rzeczą sporną. Nazwa wywodzisię od media aetas i medium aevum, które to określenia zostały ukute wXV w., a upowszechnione jakieś 100 lat później.2 Nazwy te, wprowadzoneprzez humanistów, miały zdecydowanie pejoratywny wydźwięk i wyraża-ły lekceważenie średniowiecza jako czegoś leżącego pomiędzy dwiema wiel-kimi cywilizacjami: starożytną i renesansową. Taka ocena utrzymywałasię do połowy XIX w. i jest widoczna w dziełach Jakuba Burckhardta,autora poczytnych dzieł o kulturze epok otaczających czasy średniowiecz-ne. Zmiana nastąpiła pod koniec XIX w., niewątpliwie w związku z odro-dzeniem filozofii schola stycznej po encyklice Aeterni Patris Leona XIII(1879 r.). Zainicjowano wtedy kompleksowe badania nad średniowieczem,które doprowadziły do szeregu przewartościowań w ocenie tego okresu.Okazało się np., że uczeni średniowieczni antycypowali szereg ideinauki nowożytnej, np. teoria impetu utorowała drogę odkryciom Ga-lileusza. Wykazano też, iż mimo programowego krytycyzmu ojcówfilozofii nowożytnej wobec scholastyki niektórzy z nich, np. sam Kar-tezjusz, byli mocno zakorzenieni w tradycji filozofii średniowiecznej.

52 Rozdział II

Ocena średniowiecza jest sprawą złożoną. Pogląd, że była to epo-ka jałowa w cywilizacji, jest absurdalny. Nie można tego przecieżpowiedzieć o czasie, w którym powstały uniwersytety, imponującestyle architektoniczne, nowe formy w muzyce i malarstwie, w któ-rym pojawiły się nieznane przedtem instytucje polityczne (parlamen-taryzm, akty chroniące wolności obywatelskie) i wiele innych nowa-torskich rzeczy. Z drugiej jednak strony, nie sposób zaprzeczyć, żenauka i filozofia średniowieczna stały znacznie niżej niż w starożyt-ności i czasach nowożytnych.3 Przy całym szacunku dla Witelona,Bradwardina czy Burridana i ich dokonań przyrodniczych oraz Au-reliusza Augustyna, Tomasza z Akwinu czy Wilhelma Ockhama jakofilozofów, średniowiecze nie wydało postaci na miarę Platona, Ary-stotelesa czy Archimedesa i Ptolemeusza oraz wielkich filozofów iuczonych XVII w. To prawda, że media aetas były czasem zróżnico-wanym, że trzeba wyraźnie dostrzegać tzw. Wieki Ciemne (VI-X w.) iwielkie ożywienie XIII w., ale wyrażany niekiedy pogląd, że nie byłożadnego średniowiecza, ale tylko przejście (gdzieś w XII w.) od staro-żytności do nowożytności jest równie absurdalny jak globalne potę-pianie tysiąca lat historii. Owo potępienie było budowane na wskazy-waniu negatywnej roli religii w średniowieczu jako czynnika hamu-jącego rozwój myśli i odpowiedzialnego za „czarną dziurę" CiemnychWieków, którą trudno było nadrobić. I to także jest pogląd naderuproszczony. Cywilizację wczesnego średniowiecza budowały ludynowe, bez własnej tradycji kulturowej. Z rozmaitych powodów odrzu-ciły dorobek starożytności, do którego zresztą nie miały łatwego do-stępu. Jest tedy zrozumiałe, że pojawienie się nowej wysoko rozwi-niętej kultury wymagało czasu, i wcale nie jest powiedziane, czy by-łoby to łatwiejsze w kontekście innej religii niż chrześcijaństwo. Po-równanie ze światem islamu niewiele daje, gdyż po okresie dobrym(mimo wszystko waham się powiedzieć „świetności") tego kręgu kul-turowego (mniej więcej odpowiadającego Wiekom Ciemnym) nastą-pił regres i zdecydowana przewaga Europy.

Jednakowoż rola religii chrześcijańskiej w kształtowaniu filozofii(szerzej: kultury) średniowiecza nie może być ignorowana. Aczkol-wiek, jak wyżej argumentowałem, trudno obwiniać religię za WiekiCiemne, to jednak podporządkowanie filozofii teologii w ogólnościukierunkowało ją jednostronnie. To prawda, że teologia dostarczyłafilozofii problemów niebanalnych, ale też pełniąc rolę ideologicznego

Epistemologia w średniowieczu 53

arbitra blokowała swobodny rozwój swojej służebnicy. Nie ma chybalepszego kazusu rzucającego światło na te kwestię niż proces Gali-leusza, będący pokłosiem średniowiecza, chociaż miał miejsce w XVII w.Kardynał Bellarmin, kierujący zespołem rozstrzygającym sprawę, byłznawcą astronomii i bynajmniej nie wrogiem włoskiego fizyka. Gdytroskał się o to, czy nowa nauka jest zgodna z dogmatami wiary kato-lickiej, działał wedle najlepszych intencji. Nie wiemy, co kierowałokolegami Galileusza, gdy pisali na niego donosy i odmawiali spojrze-nia w lunetę: czy zawiść i głupota, czy też jakieś dobre racje naturyfilozoficzno-religijnej? Nawet przyjmując dobrą wiarę (w sensie praw-nym) inkwizytorów i naukowych przeciwników Galileusza, nie spo-sób nie zauważyć, że problem polegał na tym, że odkrycie naukowebyło oceniane wedle niewłaściwych kryteriów i przez niewłaściweinstytucje. Ponieważ tylko średniowiecze wytworzyło (przynajmniejw Europie) powszechny i długo trwający system ideologicznej (w tymprzypadku religijnej) filtracji nauki i filozofii, nic dziwnego, że ichrozwój został w pewien sposób zablokowany przez religię.4 Dlategokwestia stosunku wiary i wiedzy w myśli średniowiecznej urasta dorangi pierwszoplanowej.5 Od niej też zacznę. Potem zajmę się inny-mi kwestiami ogólnymi, a na końcu pojęciem prawdy. Dodam jesz-cze, że, generalnie rzecz ujmując, problematyka epistemologiczna niebyła w średniowieczu samoistna, a podejmowano ją na marginesiekwestii ontologicznych i teologicznych. Struktura narracji w niniej-szym rozdziale jest odmienna niż w poprzednim. Tam była chronolo-giczna, a dopiero potem rzeczowa, tutaj jest odwrotnie.

§2. Wiara i wiedza. Grecy nie znali tej kwestii jako filozoficznej.Mieli terminy pistis i doxa, które można oddać przez „wiara". Drugi,jak już wiemy, oznaczał mniemanie czy też opinię, jako coś niższegood racjonalnej wiedzy. Natomiast wyraz pistis, bardziej potoczny,oznaczał zaufanie. Rzymianie przetłumaczyli doxa jako opinio, a pi-stis jako fides.6 Wiara religijna należała do porządku fides. Filozofo-wie greccy dyskutowali jedynie zagadnienie stosunku wiedzy domniemania, a nie wiedzy do zaufania w sensie pistis. Większość znich nie była ateistami, a niektórzy bardzo wyraźnie zalecali czcze-nie bogów i wykonywanie praktyk religijnych. Zasadniczo teologiaoficjalna nie była przedmiotem zainteresowania filozofów, a jeśli jużzajmowano się kwestiami teologicznymi (np. Platon, Arystoteles,

54 Rozdział II

Epikur, stoicy), czyniono to w ramach danego systemu filozoficznegoi bez oglądania się na panujące wierzenia. Zdarzały się procesy o bez-bożność (Protagoras, Sokrates), ale przeważnie były to rezultaty kon-fliktów politycznych, a nie wynik oskarżeń o herezję. Krótko: filozo-ficzna i naukowa myśl antyczna była wysoce świecka.

Religia chrześcijańska kontynuowała tradycję żydowską, a niegrecką w kwestii stosunku wiary i wiedzy. Bóg Abrahama wymagałbezwarunkowego zaufania czy zawierzenia, a jego niewypełnienie byłopowodem groźnych następstw w postaci Bożego gniewu i zemsty.Chrześcijaństwo przejęło tę ideę, aczkolwiek została ona złagodzonaprzez naukę o miłosierdziu. Niemniej jednak zaufanie religii i obja-wieniu było główną powinnością chrześcijanina, bez względu na ra-cjonalne przeświadczenia (por. wyżej o Tertulianie i credo quia inep-tum). W tej sytuacji jasne jest, dlaczego przyjęto (por. wyżej o Augu-stynie), że wszelka prawda pochodzi od Boga, który sam jest Prawdą.Tak narodził się postulat „trwania w prawdzie i przy Prawdzie". Gdykanon dogmatyczny został ustalony w IV w., było już jasne, co jestprawomyślne, a co nie; zresztą, ustalenie owego kanonu było postu-lowane przez władzę cesarską (rzymską), bo skoro nowa religia zo-stała uznana, to dobrze było wiedzieć, co jest herezją, a co nie, zwłasz-cza że spory teologiczne były wówczas wcale liczne (pelagianizm, aria-nizm itd.). Tak, w nader wielkim skrócie, wyglądało tło historycznerozróżnienia wiary prawowitej i odstępstwa od niej. Nie będę refero-wał, poza detalami, burzliwych i dramatycznych dziejów towarzy-szących egzekwowaniu ortodoksji chrześcijańskiej, gdyż moje zada-nie ograniczone jest do filozoficznych debat na temat stosunku wiaryi wiedzy.

Nie ma wątpliwości, że po pierwszych próbach adaptacji filozofiiantycznej na potrzeby chrześcijaństwa zwyciężyło stanowisko, naj-bardziej widoczne u Tertuliana, domagające się całkowitego podpo-rządkowania rozumu wierze. Pogląd Augustyna w tej kwestii niejest całkowicie jednoznaczny. Z jednej strony, stał się prekursoremzasady „wiara poszukująca zrozumienia", a z drugiej nauczał, żepoznanie bez iluminacji jest niemożliwe, a ponadto zalecał palenieheretyków na stosach dla ich własnego dobra.7 Te dwa ostatniepunkty zbliżają biskupa Hippony do rozwiązania tertuliańskiego.Tak więc początki filozofii chrześcijańskiej wcale nie doprowadziłydo jednoznacznego rozwiązania.

Epistemologia w średniowieczu 55

Dionizy Pseudo-Areopagita głosił poglądy neoplatońskie zaprawio-ne wyraźnym mistycyzmem. Uważał, że ludzkie możliwości poznaw-cze są zbyt ograniczone, by doprowadzić człowieka do poznania sprawboskich. Ważnym rezultatem jego stanowiska była idea teologii ne-gatywnej: można wiedzieć, czym Bóg nie jest, ale nie, czym jest. Filo-zofia Dionizego była w Europie bardzo popularna dzięki tłumacze-niom dokonanym przez Jana Szkota Eriugenę, najwybitniejszegomyśliciela Wieków Ciemnych. Eriugena przejął zamysł teologii ne-gatywnej, ale, w przeciwieństwie do Pseudo-Areopagity, próbowałuzgodnić rozum i wiarę przez panteistyczny pogląd, że ludzie są ma-nifestacjami boskiej natury. W ten sposób Jan Szkot Eriugena uczy-nił wyraźny krok w kierunku bardziej racjonalnego ujęcia teologii ijej stosunku do filozofii. Nie odniósł doktrynalnego sukcesu, jako żejego tezy zostały całkowicie potępione. Był to zresztą pierwszy przy-padek tego rodzaju wobec filozofa, który już za życia zdobył sobieznaczna renomę.

Zasada fides quaerens intellectum została wprowadzona przezAnzelma z Aosty (św. Anzelm z Canterbury). Był on całkowicie prze-konany o tym, że zachodzi pełna koherencja i harmonia pomiędzyteologią i filozofią, i postulował, że pełne zrozumienie teologii wyma-ga interwencji rozumu, aczkolwiek prostemu człowiekowi wiara cał-kowicie wystarcza. Sławny ontologiczny dowód istnienia Boga poda-ny przez Anzelma (krótko: Bóg istnieje, bo mamy ideę istoty dosko-nałej, a doskonałość wymaga istnienia) jest może najwyraźniejszymprzejawem jego racjonalizmu teologicznego.8 Optymizm Anzelmazostał zakwestionowany przez Piotra Abelarda. I on także chciał pod-dać teologię rozumowej kurateli, ale powodem tego nie było przeko-nanie, jak u Anzelma, że rozum i wiara pozostają we wzajemnej har-monii. Wręcz przeciwnie rzeczy się mają zdaniem Abelarda, gdyż nie-trudno dostrzec sprzeczności i niekonsekwencje w świętych księgach.Abelard był znakomitym praktykiem metody scholastycznej w jejdobrym znaczeniu, tj. jako opierającej się na wnikliwym rozpatrywa-niu i ważeniu przeciwnych opinii, w tym i takich, które pochodziły odautorytetów. W dziele Sic et Non (Tak i nie), Abelard zestawił nie-konsekwencje w tekście Pisma św., a także we wcześniejszych pra-cach teologów i filozofów, i domagał się ich racjonalnego rozwiązania.Ponadto wypracował pewne rozwiązanie sporu o powszechniki w po-staci konceptualizmu.9 Chociaż spór o uniwersalia jest kwestią bar-

56 Rozdział II

dziej ontologiczną niż epistemologiczną, ma on swoje konsekwencjedla teorii poznania, np. w związku z przedmiotem wiedzy, który czę-sto utożsamiano właśnie z tym, co ogólne (np. Arystoteles z formami)w substancjach. I Abelard został potępiony przez kościół.

Średniowieczna filozofia europejska była bardzo mocno inspiro-wana przez myślicieli świata islamu. To Arabowie przechowali spu-ściznę antyczną i przez nich Europejczycy zaznajomili się z dorob-kiem starożytnych po raz pierwszy. Filozofowie arabscy, tacy jakAvicenna czy Averroes, byli wpływowymi i cenionymi w Europie ko-mentatorami Arystotelesa. Averroes rozważał stosunek wiary i wie-dzy na bazie teologii islamskiej i zdecydowanie bronił wyższości filo-zofii nad teologią.10 Pogląd Averroesa został przetworzony w Europiew tzw. awerroizm łaciński (Siger z Brabantu), czyli tzw. teorię dwóchprawd, jednej rozumowej i drugiej religijnej. Należą one do różnychporządków poznawczych i nie mogą pozostawać ze sobą w żadnymkonflikcie. W szczególności prawdy religijne trzeba niekiedy pojmo-wać alegorycznie. Teoria dwóch prawd była broniona przez Wilhel-ma Ockhama w okresie późnej scholastyki. Awerroizm łaciński ode-grał bardzo ważną rolę historyczną. Jego silnym ośrodkiem stała sięPadwa we Włoszech. Awerroistami byli m. in. Dante Alighieri i Mar-syliusz z Padwy, bodaj najciekawszy myśliciel polityczny średniowie-cza; obaj bronili niezależności władzy świeckiej od władzy duchow-nej. Jest wysoce prawdopodobne, że wpływom tej doktryny podlegaliKopernik i Galileusz. Kościół ją potępił, a podobnie postąpił po wie-kach z modernizmem, też jakąś wersją nauki o podwójnej prawdzie,zwłaszcza w typie Ockhama.

Ostateczną wykładnię katolickiej nauki na temat stosunku wie-dzy i wiary dał św. Tomasz z Akwinu.11 Uważał on, że istnieją praw-dy wiary niedostępne rozumowi, np. dogmat o stworzeniu świata zniczego, istnieją prawdy rozumu obojętne dla wiary (np. spora częśćwiedzy potocznej) i wreszcie są prawdy wiary udowadnialne drogąrozumową. Do tych ostatnich należy istnienie Boga. Tomasz dowo-dził istnienia Boga inaczej niż Anzelm, nie ontologicznie, ale kosmo-logicznie. Zaczynał od przesłanek na temat świata (np. od tezy, żeruch udzielany jest ciałom przez inne ciała), a kończył tezą, że istnie-je Bóg (w tym przypadku Pierwszy Poruszyciel). Dowody te (dokład-niej: z ruchu, z przyczynowości i z celowości) są silnie zależne od fizy-ki Arystotelesa i pewnych dodatkowych założeń, np. o niemożliwości

Epistemologia w średniowieczu 57

nieskończonej sekwencji przyczyn i skutków, a jest rzeczą sporną,czy dadzą się przeprowadzić w innym otoczeniu teoretycznym. To-masz dostrzegał możliwość konfliktu pomiędzy wiarą a wiedzą. W ta-kim przypadku radził zawieszenie poglądu niezgodnego z wiarą. Po-dobnie jak Anzelm był optymistą i argumentował, że wiedza i wiaranie mogą pozostawać w rzeczywistej niezgodzie, a tylko w konflikciepozornym, gdyż obie są darem Boga, który nie może tworzyć rzeczysprzecznych. Tak więc relacja wiedzy i wiary, w ujęciu Tomasza, możebyć symbolizowana dwoma przecinającymi się kołami, gdzie częśćwspólna obrazuje prawdy wiary dające się udowodnić. Stosownie dotego rozwiązanie Tertuliana ma obraz w diagramie, w którym kołowiedzy jest wewnątrz koła wiary, pogląd Anzelma w identycznościobu kół, rozwiązanie Awerroesa w diagramie odwrotnym do tertu-liańskiego, a awerroizm łaciński w dwóch kołach bez punktów wspól-nych. Jedynie Abelard nigdzie się nie mieści, ponieważ zalecał kry-tyczne rozważanie każdego przypadku z osobna bez apriorycznegonastawienia ogólnego.

§3. Inne kwestie ogólne.12 Platon był tym filozofem, który wpłynąłnajbardziej na wczesną filozofię średniowieczną. Było to jednak od-działywanie pośrednie, poprzez neoplatonizm, zwłaszcza jego chrze-ścijańską wykładnię daną przez Augustyna. Nic tedy dziwnego, żepierwsza doktryna epistemologiczna rozwinięta w średniowieczu(przez Dionizego Pseudo-Areopagitę) była irracjonalizmem i misty-cyzmem. Stopniowo zaczęły dochodzić do głosu tendencje bardziejracjonalistyczne, najpierw i częściowo u Jana Szkota Eriugeny, a po-tem już w pełni u Anzelma z Aosty, który był znacznie czystszymplatonikiem niż Dionizy czy Eriugena. Racjonalizm Abelarda był jesz-cze innego rodzaju, bo występował przeciwko irracjonalizmowi, i nie-wykluczone, że była to jakaś wczesna wersja racjonalizmu krytycz-nego. Z kolei awerroiści łacińscy głosili fideizm w kwestii wiary i ra-cjonalizm w sprawach poznania naukowego. Nie zanikł też misty-cyzm, reprezentowany przez Bernarda z Clairvaux oraz Hugona i Ry-szarda, filozofów z klasztoru św. Wiktora, aczkolwiek ci drudzy pró-bowali syntezy mistyki i scholastyki, wyróżniając trzy rodzaje pozna-nia: myślenie, rozmyślanie i kontemplację; ta ostatnia jest najwyż-szym szczeblem poznania. Nie brakło też filozofów kultywującychszczegółowe zainteresowania przyrodnicze i humanistyczne, a nale-

58 Rozdział II

żała do nich przede wszystkim szkoła w Chartres, z Gilbertem de laPorree jako głównym przedstawicielem. To wszystko działo się po-między V a XII w., przede wszystkim w latach 1000-1200. Nie jestabsolutnie prawdą, że filozofia średniowieczna przed jej złotym okre-sem w XIII w. była zuniformizowana. Nauczano też jej w akademickisposób, nie tylko po powstaniu uniwersytetów, ale i znaczniej wcze-śniej. W ogólności organizacja nauczania wymusiła nowy podział dys-cyplin, ułożony wedle wydziałów: teologia, medycyna, prawo i sztukiwyzwolone (artes liberales). Tych ostatnich było siedem, zgrupowa-nych w trivium (logika, gramatyka i retoryka) oraz quadrivium (aryt-metyka, geometria, astronomia i muzyka). Klasyfikacja ta, zapocząt-kowana już u schyłku starożytności, wyraźnie wyodrębniała umie-jętności humanistyczne (trivium) i przyrodnicze (quadrivium) z ukry-tym założeniem, że pierwsze są łatwiejsze (nauka zaczynała się odnich). A ogólna organizacja uniwersytetu sugerowała wyspecjalizo-wane nauki prawne, teologię i nauki medyczne.

Przełom mający miejsce w XIII w. polegał na syntezie chrześci-jaństwa i arystotelizmu dokonanej przez dominikanów. Dzieło roz-począł Albert Wielki, a zakończył jego uczeń Tomasz z Akwinu, któ-rego filozofia do dzisiaj stanowi podstawę myśli katolickiej. Tomaszprzyjął niemal wszystkie punkty epistemologii Arystotelesa. W szcze-gólności był empirystą genetycznym wedle zasady nihil est in intel-lectu quod not prius fuerit in sensu (nie ma niczego w umyśle, co niebyło wcześniej w zmyśle). Jedyną ważną innowacją Akwinaty w teo-rii poznania było potraktowanie pierwszych zasad jako zdań koniecz-nych, ale było to bardziej wzmocnienie arystotelizmu niż koncepcjaalternatywna.13 Arytotelesowskie jest również Pięć Dróg w dowodze-niu istnienia Boga, nie tylko przez użytek czyniony z fizyki Stagiry-ty, ale również z uwagi na ogólną strukturę argumentów startują-cych z przesłanek empirycznych. Empiryzm Tomasza przejawiał sięrównież w jego filozofii praktycznej, np. w de- finicji dobra jako przed-miotu godziwego pożądania i piękna jako tego, co cieszy zmysły. Byłto też empiryzm fundamentalistyczny, bo zasadzał się na przekona-niu o istnieniu oczywistej podstawy poznania, niekoniecznie teolo-gicznej. Fundamentalizm nie był zresztą kwestiononowany w śre-dniowieczu.

Początkowo, a nawet znacznie później, nic nie zapowiadało póź-niejszego triumfu tomizmu w filozofii katolickiej. Filozofia ta była

Epistemologia w średniowieczu 59

nawet potępiana przez wpływowego biskupa Paryża, Stefana Tem-piera. Najsilniejsza opozycja przyszła ze strony filozofów francisz-kańskich. Wielki poczet wybitnych myślicieli tego zakonu otworzyłJan Fidanza (św. Bonawentura). Był osobistym przyjacielem Akwi-naty i nie tyle filozoficznym jego przeciwnikiem, ile wyznawcą od-miennych poglądów. Nie zgadzał się ani z empiryzmem, ani z racjo-nalizmem i bronił mistycyzmu. Innym wybitnym franciszkaninemtego czasu był Roger Bacon, teoretyk i praktyk metody eksperymen-talnej, najbardziej chyba radykalny zwolennik empiryzmu w całymśredniowieczu. I on nie zwalczał tomizmu. Sytuacja zmieniła się wXIV w. za sprawą Dunsa Szkota i Wilhelma Ockhama, już jawnychoponentów Doktora Anielskiego. Duns Szkot, zwany doctor subtilisdla subtelności rozróżnień pojęciowych, jakie wprowadzał, był głów-nie zainteresowany metafizyką i teologią. Jego teoria indywidual-nych esencji (haecceitates, istot rzeczy, ich form) pozwoliła na rozsze-rzenie zakresu poznania koniecznego na przedmioty jednostkowe istanowiła krok ku nominalizmowi. Szkot odnowił też woluntaryzmgłoszony wcześniej przez Augustyna; w ogólności franciszkanie na-wracali bardziej do Augustyna niż kogokolwiek innego.

Nominalizm został rozwinięty przez Ockhama i miał fundamen-talne konsekwencje epistemologiczne. Poznanie zostało zredukowa-ne do wiedzy o indywiduach. Ockham głosił też radykalny empiryzm,bo wiedza nominalistycznie pojmowana nie dopuszcza żadnych ko-nieczności, tradycyjnie związanych z uniwersaliami i esencjalizmem.Jedynie nazwy (terminy) mogą być ogólne. W ten sposób Ockham,który sam był wybitnym logikiem, najwybitniejszym w średniowie-czu, doprowadził do radykalnego końca terministyczną tendencję wśredniowieczu. Znana jest też jego zasada metodogologiczna zwana„brzytwą Ockhama", zakazująca mnożenia bytów ponad potrzebę:entia non sunt multiplicanda praeter neccesitatem, która stała siębojowym hasłem wszystkich późniejszych nominalistów i redukcjo-nistów. Radykalny empiryzm doprowadził Ockhama do sceptycyzmuwobec kwestii metafizycznych, ale bez konsekwencji antyfundamen-talistycznych. Był to pogląd niejako równoległy do teorii dwóch prawd,której Ockham dał uzasadnienie epistemologiczne. Wiara jest aktemwoli, a nie rozumu, rezultatem intuicji, a nie doświadczenia. Ockha-mizm stał się niezwykle popularny w późnej scholastyce. Podzielaligo m. in. Jan Burridan, Tomasz Bradwardine, Mikołaj z Autrecourt

60 Rozdział II

i Mikołaj Oresme. To ci właśnie filozofowie opracowali wspomnianąwcześniej teorię impetu, wewnętrznej dyspozycji ciał do ruchu, ze-rwali z fizyką Arystotelesa i w ten sposób przygotowali grunt dlanowożytnej kinematyki stworzonej przez Galileusza.

Jeszcze innym nurtem w filozofii średniowiecznej był niemieckimistycyzm panteistyczny głoszony przez Mistrza Eckharta, JakubaBóhmego i Mikołaja Kuzańczyka. Filozofowie ci nawiązywali do Dio-nizego i Eriugeny oraz ich irracjonalizmu i mistycyzmu. KardynałMikołaj Kuzańczyk odnowił ideę teologii negatywnej w postaci „oświe-conej niewiedzy" (jedno z jego głównych dzieł nosi tytuł O oświeconejniewiedzy). Tak więc schyłek średniowiecza przyniósł mozaikę roz-maitych stanowisk filozoficznych. Warto więc jeszcze raz podnieść,że filozofia średniowieczna była dość zróżnicowana, chociaż podlega-ła ogólnej i żelaznej ramie ideologicznej. To także musi być brane poduwagę przy rozmaitych sumarycznych ocenach tej epoki.

§4. Pojęcie prawdy w filozofii średniowiecznej. Pierwsze godneuwagi w średniowieczu na temat prawdy pochodzą od Anzelma zAosty. Odróżnia on w dziele De ueritate (O prawdzie) prawdę pozna-nia (veritas cognitionis) i prawdę rzeczy (veritas rei). W ogólności praw-dziwość polega na trafności ujęcia rzeczy przez umysł poznający, ztym że przyczyną prawdy jest rzecz ujęta w sądzie. Poglądy Anzelmana prawdziwość w wielu punktach nawiązują do Aureliusza Augu-styna, przede wszystkim w uznaniu wieczności prawdy i Boga jakojej źródła i gwaranta. Niemniej jednak odróżnienie prawdy rzeczy iprawdy poznania jest nowością, i to ważną, bo idącą w kierunku praw-dy jako jednego z transcendentaliów. Piotr Abelard powiada dwieważne rzeczy o prawdzie: Probabilitas itaque ad visum referendaest,veritas autem sola ad rei existentiam (Prawdopodobieństwo odnosisię do wyglądu, natomiast prawdziwość wyłącznie do istnienia rze-czy); si ita est in re ut dicit propositio, tunc vera est ipsa propositio(jeśli tak jest w rzeczy, jak mówi sąd, to i sam sąd jest prawdziwy).14

Pierwsze zdanie wskazuje, że prawdziwość ma swe umocowanie wistnieniu, a prawdopodobieństwo jedynie w poznaniu. Fragment drugima znaczenie kapitalne, aczkolwiek historycznie nie był wpływowy.Mamy tutaj pewne rozwinięcie idei Arystotelesa, czego zresztą Abe-lard nie ukrywa odwołując się do Kategorii 14 b (por. (f) w wykazieokreśleń prawdy u Arystotelesa, zestawionym wyżej w rozdziale I, §12).

Epistemologia w średniowieczu 61

Najciekawszy jest jednak przykład ilustrujący definicję: si 'Socratesest homo' dicit illud quod est <in re> et illud ąuod ipsa dicit sit tan-tum 'Socrates est homo', tunc Socrates est homo. Możemy z tego wy-preparować taką oto formułę: zdanie „Sokrates jest człowiekiem"jest prawdziwe wtedy, gdy Sokrates jest człowiekiem. Jest to ni mniejni więcej, tylko szczególny przypadek konwencji (T) Tarskiego, cosugeruje, że Abelard miał coś w rodzaju semantycznej koncepcjiprawdy.I5

Gdy jednak mowa o średniowiecznej koncepcji prawdy, to zarazprzychodzi na myśl wyjaśnienie Tomasza z Akwinu: ueritas est ade-quatio intellectus et rei, bezspornie najsłynniejsza definicja prawdyw całej historii tego pojęcia. Przed Tomaszem podobne myśli wypo-wiadał Albert Wielki, ale geneza tego określenia jest znacznie bar-dziej skomplikowana.16 Sam Tomasz odwoływał się do oczywiście doArystotelesa, którego koncepcję jego definicja miała wyjaśniać, takżedo żydowskiego filozofa Izaaka Izraeliego i jego dziełka Liber de defi-nitionibus. Trzeba tutaj od razu przytoczyć cały tekst Tomasza po-chodzący z Summa contra Gentiles: [...] Veritas intellectus est adeąuatiointellectus et rei, secundum ąuod 'intellectus dicit esse ąuod est velnon esse ąuod not est' (Prawda intelektu jest zgodnością intelektu irzeczy, gdy ten stwierdza, że 'to, co jest, jest, lub że to, co nie jest, niejest').17 Związek z Arystotelesem jest zaznaczony przez cudzysłów (wprzekładzie zwykle się to opuszcza na rzecz mowy zależnej), w obrę-bie którego znajduje się przekład uproszczonego fragmentu 1011 b zMetafizyki. Wszelako termin adaequatio, kluczowy u Tomasza, niewystępuje w tekście Izaaka. Mówi on tak: Et sermo quidem dicentis:veritas est ąuod est, enuntiatiuus est naturae veritatis et essentiae ejus,ąuoniam ąuod illud sciendum est res, vera est.18 Znaczy to mniej wię-cej to samo, co powiedzenia, że wypowiedź o rzeczy jest prawdziwa,jeśli stwierdza o rzeczy to, jaka ona jest. Termin adequatio nie wystę-puje również w łacińskim przekładzie Metafizyki Avicenny, aczkol-wiek powiada się tam o jakiejś aeąualitas tego, co pomyślane, i rze-czy, o której się myśli. Wilhelm z Owernii w dziele De Unwerso opisałpogląd Avicenny zdaniem [veritas est] adaeąuatio intellectus ad rem.I to był, jak się zdaje, pierwszy użytek uczyniony z adaequatio przyokreślaniu prawdy. Tomasz zakończył tę historię, a jego autorytetsprawił, że Arystotelesa powszechnie interpretuje się jako filozofa,który zaproponował rozumienie prawdy jako zgodności myśli z rze-

60 Rozdział II

i Mikołaj Oresme. To ci właśnie filozofowie opracowali wspomnianąwcześniej teorię impetu, wewnętrznej dyspozycji ciał do ruchu, ze-rwali z fizyką Arystotelesa i w ten sposób przygotowali grunt dlanowożytnej kinematyki stworzonej przez Galileusza.

Jeszcze innym nurtem w filozofii średniowiecznej był niemieckimistycyzm panteistyczny głoszony przez Mistrza Eckharta, JakubaBóhmego i Mikołaja Kuzańczyka. Filozofowie ci nawiązywali do Dio-nizego i Eriugeny oraz ich irracjonalizmu i mistycyzmu. KardynałMikołaj Kuzańczyk odnowił ideę teologii negatywnej w postaci „oświe-conej niewiedzy" (jedno z jego głównych dzieł nosi tytuł O oświeconejniewiedzy). Tak więc schyłek średniowiecza przyniósł mozaikę roz-maitych stanowisk filozoficznych. Warto więc jeszcze raz podnieść,że filozofia średniowieczna była dość zróżnicowana, chociaż podlega-ła ogólnej i żelaznej ramie ideologicznej. To także musi być brane poduwagę przy rozmaitych sumarycznych ocenach tej epoki.

§4. Pojęcie prawdy w filozofii średniowiecznej. Pierwsze godneuwagi w średniowieczu na temat prawdy pochodzą od Anzelma zAosty. Odróżnia on w dziele De ueritate (O prawdzie) prawdę pozna-nia (ueritas cognitionis) i prawdę rzeczy (ueritas rei). W ogólności praw-dziwość polega na trafności ujęcia rzeczy przez umysł poznający, ztym że przyczyną prawdy jest rzecz ujęta w sądzie. Poglądy Anzelmana prawdziwość w wielu punktach nawiązują do Aureliusza Augu-styna, przede wszystkim w uznaniu wieczności prawdy i Boga jakojej źródła i gwaranta. Niemniej jednak odróżnienie prawdy rzeczy iprawdy poznania jest nowością, i to ważną, bo idącą w kierunku praw-dy jako jednego z transcendentaliów. Piotr Abelard powiada dwieważne rzeczy o prawdzie: Probabilitas itaąue ad uisum referendaest,ueritas autem solą ad rei existentiam (Prawdopodobieństwo odnosisię do wyglądu, natomiast prawdziwość wyłącznie do istnienia rze-czy); si ita est in re ut dicit propositio, tunc uera est ipsa propositio(jeśli tak jest w rzeczy, jak mówi sąd, to i sam sąd jest prawdziwy).14

Pierwsze zdanie wskazuje, że prawdziwość ma swe umocowanie wistnieniu, a prawdopodobieństwo jedynie w poznaniu. Fragment drugima znaczenie kapitalne, aczkolwiek historycznie nie był wpływowy.Mamy tutaj pewne rozwinięcie idei Arystotelesa, czego zresztą Abe-lard nie ukrywa odwołując się do Kategorii 14 b (por. (f) w wykazieokreśleń prawdy u Arystotelesa, zestawionym wyżej w rozdziale I, § 12).

Epistemologia w średniowieczu 61

Najciekawszy jest jednak przykład ilustrujący definicję: si 'Socratesest homo' dicit illud quod est <in re> et illud quod ipsa dicit sit tan-tum 'Socrates est homo', tunc Socrates est homo. Możemy z tego wy-preparować taką oto formułę: zdanie „Sokrates jest człowiekiem"jest prawdziwe wtedy, gdy Sokrates jest człowiekiem. Jest to ni mniejni więcej, tylko szczególny przypadek konwencji (T) Tarskiego, cosugeruje, że Abelard miał coś w rodzaju semantycznej koncepcjiprawdy.15

Gdy jednak mowa o średniowiecznej koncepcji prawdy, to zarazprzychodzi na myśl wyjaśnienie Tomasza z Akwinu: ueritas est ade-ąuatio intellectus et rei, bezspornie najsłynniejsza definicja prawdyw całej historii tego pojęcia. Przed Tomaszem podobne myśli wypo-wiadał Albert Wielki, ale geneza tego określenia jest znacznie bar-dziej skomplikowana.16 Sam Tomasz odwoływał się do oczywiście doArystotelesa, którego koncepcję jego definicja miała wyjaśniać, takżedo żydowskiego filozofa Izaaka Izraeliego i jego dziełka Liber de defi-nitionibus. Trzeba tutaj od razu przytoczyć cały tekst Tomasza po-chodzący z Summa contra Gentiles: [...] Veritas intellectus est adeąuatiointellectus et rei, secundum quod 'intellectus dicit esse ąuod est velnon esse ąuod not est' (Prawda intelektu jest zgodnością intelektu irzeczy, gdy ten stwierdza, że 'to, co jest, jest, lub że to, co nie jest, niejest').17 Związek z Arystotelesem jest zaznaczony przez cudzysłów (wprzekładzie zwykle się to opuszcza na rzecz mowy zależnej), w obrę-bie którego znajduje się przekład uproszczonego fragmentu 1011 b zMetafizyki. Wszelako termin adaequatio, kluczowy u Tomasza, niewystępuje w tekście Izaaka. Mówi on tak: Et sermo quidem dicentis:ueritas est ąuod est, enuntiatiuus est naturae ueritatis et essentiae ejus,quoniam ąuod illud sciendum est res, vera est.18 Znaczy to mniej wię-cej to samo, co powiedzenia, że wypowiedź o rzeczy jest prawdziwa,jeśli stwierdza o rzeczy to, jaka ona jest. Termin adeąuatio nie wystę-puje również w łacińskim przekładzie Metafizyki Avicenny, aczkol-wiek powiada się tam o jakiejś aequalitas tego, co pomyślane, i rze-czy, o której się myśli. Wilhelm z Owernii w dziele De Uniuerso opisałpogląd Avicenny zdaniem [ueritas est] adaeąuatio intellectus ad rem.I to był, jak się zdaje, pierwszy użytek uczyniony z adaeąuatio przyokreślaniu prawdy. Tomasz zakończył tę historię, a jego autorytetsprawił, że Arystotelesa powszechnie interpretuje się jako filozofa,który zaproponował rozumienie prawdy jako zgodności myśli z rze-

62 Rozdział II

czywistością. Wszelako, jak już wyżej zaznaczyłem, wykładnia takajest nader wątpliwa. W szczególności w pismach Arystotelesa nie maniczego o prawdzie, co dałoby się przełożyć jako adaequatio lub inny-mi podobnymi terminami używanym okazjonalnie przez Akwinatę,jak conformitas, correspondentia czy convenientia. Tedy wolno stwier-dzić, że idea zgodności była innowacją scholastyków, aczkolwiek nie-zbyt świadomie uczynioną.

Inny ważny wątek związany z prawdziwością pochodzi z teoriitranscendentaliów, tj. ponadkategorialnych pojęć zakresowo zamien-nych z pojęciem bytu.19 Prawda była jednym z nich, a zamiennośćpolega na tym, że każdy byt jest prawdą, a każda prawda bytem.Tomasz jednak akceptował tezę, iż prawda jest pierwotnie w intelek-cie, a jakoś wtórnie, a w każdym razie inaczej, w rzeczach. Prawda wintelekcie jest natury epistemologicznej lub logicznej, natomiast praw-da bytu ma charakter ontologiczny. Teoria transcendentaliów nie jestprosta ani łatwa w interpretacji.20 Tomasz rozumiał trudności i osta-tecznie przyjął, że pełna zamienność ma miejsce w umyśle Bożym.W ten sposób filozofia uzyskała znaczną pomoc ze strony teologii, alechyba tylko tomiści uznają, że nie jest to rozwiązanie ad hoc. Jeśli sięnie wezwie teologii na ratunek, to powraca, podniesiona wyżej, róż-nica pomiędzy odmiennymi rolami przymiotników „prawdziwy" i „fał-szywy" w kontekstach epistemologicznych i kontekstach ontologicz-nych: w pierwszych oba są determinatorami, a w drugich nie. Kończędzieje pojęcia prawdy w średniowieczu w tym punkcie, aczkolwiekniejedno dałoby się jeszcze powiedzieć, np. o logikach XIV w., rozwią-zaniach antynomii kłamcy czy supozycjach. To należy jednak bar-dziej do filozofii języka niż epistemologii.

Przypisy1 Granice czasowe średniowiecza są wyznaczane bardzo różnie. Tradycyjnie przyjmo-wano 476 (upadek Cesarstwa Zachodniorzymskiego) - 1453 (zdobycie Konstantyno-pola przez Turków). Wszelkie takie ścisłe daty są oczywiście umowne, ale można przy-jąć, że czasy średniowieczne to czas pomiędzy V a XV w.2 Por. W. Seńko, Jak rozumieć filozofię średniowieczną?, Wydawnictwo IFiS PAN,Warszawa 1993, ss. 9-13 w sprawie genezy nazwy „średniowiecze" i ogólnych proble-mów oceny całej epoki tak nazwanej.3 Zapewne trzeba to opatrzyć zastrzeżeniem tyczącym się filozofii renesansu, którawcale nie była imponująca.

Epistemologia w średniowieczu 63

4 Tak jest zresztą zawsze, gdy ideologia kontroluje naukę, np. w przypadku naukiaryjskiej czy marksistowskiej. Nie chcę przez to twierdzić, że w innych epokach, włą-czając w to i naszą, nauka była czy jest wolna od ideologicznej kontroli. Zazwyczaj jestto kwestia faktycznych relacji pomiędzy uczonymi i ideologami, np. tyczących się fi-nansowania badań naukowych, a nie zasada systemowa. W związku z dyskutowanąkwestią trzeba też zauważyć wyraźną dysproporcję w rozwoju nauki po soborze try-denckim w krajach katolickich i w krajach protestanckich. Czynniki mogły być różne,ale niezależność nauki od religii w świecie protestanckim była dla niej zbawienna.Francja nie jest tutaj kontrprzykładem, bo gallikanizm kierował się zawsze interesempaństwa, a nie kościoła.5 Powiada się też o relacji filozofii i teologii, religii i nauki, religii i filozofii czy wiaryi rozumu. Chociaż niekoniecznie są to te same problemy, można je traktować jakopraktycznie równoważne.6 Stąd prawniczy termin bona fide oznaczający dobrą wiarę, czyli czyste intencje w in-teresach. Z epistemologicznego punktu widzenia ciekawe jest to, że już w starożytno-ści pojawił się problem dwóch rodzajów wiary: przekonania o czymś oraz zaufania.Gdy przestano mieć opory w uważaniu doxa za rodzaj wiedzy, natychmiast zaczętodyskutować problem, nieobcy zresztą Platonowi, ważenia przekonań z uwagi na ichuzasadnienie, czyli zagadnienie racjonalnej wiary. W tej sytuacji trzeba wyraźnie od-różniać racjonalność fides i racjonalność opinio.7 Nie przytaczam tego postulatu dla pomniejszania Augustyna jako filozofa. Przy jegozałożeniach nawracanie heretyków za wszelką cenę było czymś oczywistym.8 Wundt, Wstęp do filozofii (j.w., s. 309) określa racjonalizm Anzelma mianem onto-logizmu, tj. wyprowadzania tez ontologicznych drogą racjonalnego rozumowania. Nie-mniej jednak pogląd arcybiskupa Canterbury nie tylko do tego się sprowadzał, azasada fides quarens intellectum znacznie lepiej charakteryzuje jego ogólne podej-ście filozoficzne.9 Rozwiązanie Abelarda bywa różnie interpretowane (np. jako tzw. sermonizm), alepomijam tutaj tę kwestię.10 Wcale to nie znaczy, że był to pogląd powszechny wśród filozofów arabskich.Al-Farabi radykalnie potępiał rozum w imię religii, a tytuł jego dzieła Zniszczeniefilozofów nie pozostawia żadnych wątpliwości w sprawie kierunku uderzenia. W róż-nych kulturach religijnych pojawiały się więc podobne poglądy.11 Jest ona uznawana do dzisiaj, o czym świadczy encyklika Fides et Ratio wydanaprzez Jana Pawła II w 1998 r.12 Nie będę omawiał wszystkich problemów epistemologicznych obecnych w filozofiiśredniowiecznej, np. szczegółów doktryn mistycznych czy poznania właściwego Bogu iduchom. Pominę też rozmaite subtelne rozważania semantyczne, których wiele u logi-ków, zwłaszcza późnej scholastyki. Nie wolno zapominać też o idei gramatyki spekula-tywnej czy pierwszych studia humaniora. Kwestie te pominąłem również w relacjiz epistemologii starożytnej, np. nie wspomniałem o osiągnięciach gramatyków alek-sandryjskich.

64 Rozdział II

1 2 Dodatkiem była też nauka o stosunku wiary i wiedzy, gdyż, jak już wcześniej wspo-mniałem, kwestia ta nie interesowała Greków. Większych zmian dokonał Tomasz wmetafizyce Stagiryty. W szczególności wprowadził rozróżnienie istoty i istnienia, od-rzucił tezę o wieczności materii i rozwinął teorię transcendentaliów; o tej ostatnie spra-wie będzie mowa w paragrafie o prawdzie.14 Petrus Abaelardus, Dialectica, ed. by L. M. De Rijk, Van Gorcum, Assen 1956, ss.272, 371.15 De Rijk we wstępie do Dialektyki Abelarda (j.w., s. LIV) i W. Michałowski . „Stano-wisko Abelarda wobec Arystotelesowskiej koncepcji prawdy logicznej", Ruch Filozo-ficzny XXIII (1964), s. 62, interpretują definicję Abelarda za pomocą formuły: zdanie"p" jest równoważne zdaniu ,p jest prawdziwe" wtedy i tylko wtedy, gdy p (czyli s tanrzeczy opisany przez zdanie „p") faktycznie zachodzi. Niewykluczone, że jest to zbytskomplikowane odczytanie i dodatek „faktycznie zachodzi" jest niepotrzebny.16 Przedstawiam ją za Gilsonem, Historia filozofii chrześcijańskiej w wiekach śred-nich, j.w., ss. 628-629.1 7 Ta całkiem złożona formuła jest całkowicie niesłusznie redukowana do jej pierwszejczęści, tj. zdania veritas est adeguatio intellectus et rei. W moim komentarzu zajmujęsię jedynie tym określeniem, wcale zresztą nie jedynym, aczkolwiek historycznie naj-ważniejszym. Na temat wielości Tomaszowych określeń prawdy por. G. Schulz, Veri-tas est adeąuatio intellectus et rei. Untersuchungen zur wahrheitslehre des Thomasvon Aąuin und zur Kritik Kants an einen uberlieferten Wahreitsbegriff, Brill, Leiden1993, i rozdział VI książki J. A. Aerstena, Medieval Philosophy and the Transcenden-tals. The Case of Thomas Aąuinas, Brill, Leiden 1996. Cytaty (o ile nie zaznaczonoinaczej) pochodzą z tego dzieła.18 Tomasz powołuje się zresztą na Izaaka nie w Summa contra Gentiles, ale w Questio-nes Disputate de Veritate. Zob. przekł. polski Kwestie dyskutowane o prawdzie, t. I,tłum. A. Aduszkiewicz, L. Kuczyński, J. Ruszczyński, Wydawnictwo Antyk, Kęty 1998,s. 17: „Tak określa [prawdę] Izaak: «prawda jest zrównaniem rzeczy i intelektu»". Da-lej jest cytowany Anzelm z Aosty, którego Akwinata również interpretuje korespon-dencyjnie, a po nim Metafizyka 1011 b Arystotelesa. Z tego wynika, że adequatio (od-dane przez tłumaczy przez „zrównanie") służyło jako pojęcie interpretujące definicję(a) z rozdziału I, §12 (zob. wyżej).

19 Pojęcia kategorialne to umwersalia. Wynika z tego, że transcendental ia nie są po-wszechnikami.20 Por. J. Woleński, „Dwie teorie transcendentaliów", w: J. Woleński, W stronę logiki,j.w., ss. 147-158.

ROZDZIAŁ OD KARTEZJUSZA DO KANTA

§1. Uwagi wstępne. Renesans nie był zbyt długim okresem, liczył od200 do 250 lat, zależy, jak liczyć, czy od początków we Włoszech dokońca w Polsce czy Anglii, czy też wedle czasu znacznego rozpowszech-nienia się idei humanistycznych. Jeśli rzecz ma dotyczyć filozofii, toOckham jeszcze nie był człowiekiem odrodzenia, a Kartezjusz już doniego nie należał. Pomiędzy nimi mieszczą się m. in. Francis Bacon,Michel Montaigne, Giordano Bruno i Petrus Ramus. Nie byli to myśli-ciele tuzinkowi, ale trudno ich znaczenie przyrównywać do tych, cobyli przedtem i potem. Potwierdza to wcześniejszą opinię, że filozofiarenesansowa nie osiągnęła zbyt wielkiego rozwoju, porównywalnegonp. ze sztuką tego okresu. Bunt przeciwko średniowieczu oznaczał dlafilozofów kontestację Arystotelesa. A ponieważ odrodzenie nawiązy-wało do antyku, myśliciele sięgali do innych inspiracji: platonizmu,stoicyzmu, epikureizmu czy sceptycyzmu. W ten sposób filozofia rene-sansowa stała się w pewnym sensie; repliką starożytności, ale bez ary-

66 Rozdział III

stotelizmu. Novum Organum (1620), tytuł dzieła Bacona, jest czytelnąaluzją przeciw Stagirycie i logicznym naukom wyłożonym w jego Or-ganonie. Ramus odrzucił większość logicznych idei Arystotelesa. Logi-ka ceniona w okresie odrodzenia była przede wszystkim retoryką i me-todologią nauk eksperymentalnych. Nie było to w istocie rzeczy nie-zgodne z otwarcie empirystycznym programem Arystotelesa. Stagiry-ta był jednak znany wtedy przede wszystkim w karykaturalnej posta-ci wywodzonej ze scholastyki, nie tej wielkiej, ale pośledniej, wyszy-dzonej w Gargantui i Pantagruelu Rabelaisa czy von Huttena. Byłojak było i nic już nie można poradzić na to, że ludzie renesansu nieznali Arystotelesa w taki sposób, na jaki zasługiwał.

Reorientacja na nauki empiryczne i metodę eksperymentalnąmiała kapitalne znaczenie dla rozwoju epistemologii, gdyż po prostuskierowała uwagę filozofów na nową problematykę. W tym samymkierunku prowadziło przypomnienie sceptycyzmu, tego jedynego wstarożytności naprawdę epistemologicznego nurtu, przez Montaigne'ai Charrona we Francji. Jeszcze innym czynnikiem były astronomicz-ne teorie Kopernika i Keplera, obserwacyjne wyniki Tychona de Bra-he czy początki algebry (Viete, Cardano); te i inne podobne wydarze-nia budowały prestiż samej matematyki jako nauki i matematyczne-go sposobu badania przyrody. Wszystko to przygotowało grunt dlawielkiej rewolucji, jaką było przyznanie priorytetu teorii poznania wkorpusie filozoficznych umiejętności. Nie znaczy to wcale, że metafi-zyka, coraz częściej zwana ontologią, zaniknęła. Niemniej jednak ter-min philosophia prima znacznie częściej odnoszono do epistemologii(Bacon do teorii wiedzy, Kartezjusz do rozważań nad poznaniem) niżdo ontologii (tak czynił np. Christian Wolff, nawet w tytule swegobardzo poczytnego dzieła Philosophia prima, sive ontologia). Niektó-rzy historycy uważają, że epistemologiczna reorientacja filozofii byładziełem Kartezjusza, inni, że Locke'a. O ile przez takową zmianę ro-zumieć minimalizację metafizyki na rzecz teorii poznania, trzebauznać empirystów brytyjskich za głównych sprawców epistemologi-zacji filozofii. Niemniej jednak kartezjańskie cogito, ergo sum wska-zuje na epistemologiczny punkt wyjścia, na którym dopiero zostałazbudowana wcale rozległa metafizyka. Nie chcę rozstrzygać tutaj, czywielkie systemy racjonalistyczne Spinozy i Leibniza zaczynały odepistemologii. Zapewne nie bez powodu nazywa się je właśnie racjo-nalistycznymi, a więc za pomocą określnika należącego do słownika

Od Kartezjusza do Kanta 67

teorii poznania. Tak czy inaczej, epistemologia od czasów Kartezju-sza stała się co najmniej równorzędnym partnerem ontologii. I takjuż pozostało do dzisiaj, aczkolwiek ontologiczny punkt wyjścia jesz-cze wielokrotnie powracał, np. u Hegla.

Wiele czynników wpływało na rozwój epistemologii w czasach nowo-żytnych, ale jeden z nich absolutnie nie może być pominięty. Mam namyśli rozwój matematyki i matematycznego przyrodoznawstwa. Karte-zjusz był zarazem matematykiem i filozofem, tak samo Leibniz, Galile-usz - przede wszystkim fizykiem, ale z olbrzymim wyczuciem filozofii,tak samo Newton, a niemal wszyscy znaczący filozofowie od Kartezju-sza do Kanta byli bardzo kompetentnymi znawcami nauki. Nauka wpły-wała na filozofię rozmaitymi drogami. Dostarczała metody, jak mate-matyka Kartezjuszowi, a także danych do budowy teorii poznania, jakmechanika Locke'owi. Ważną rolę odegrało też zastąpienie metody aser-tywno-dedukcyjnej Arystotelesa metodą hipotetyczno-dedukcyjną w uję-ciu Galileusza.1 Te rozmaite wątki zostały zebrane w jeden system przezKanta, wyraźnie stwierdzającego, że jego filozofia była w dużej mierzeaplikacją matematyki i fizyki.

Gęstość filozofii od zarania czasów nowożytnych sprawia, że selek-cja materiału musi być znaczniejsza niż wobec myśli wcześniejszej. To,co ważne w filozofii starożytnej czy średniowiecznej, daje się w zasa-dzie przedstawić na niewielu stronach; wielka objętość niejednego dziełao historii filozofii starożytnej czy średniowiecznej jest rezultatem tego,że historycy chcą, a przede wszystkim mogą opisać niemal wszystko,co ma źródłowe pokrycie. Historię epistemologii starożytnej czy śre-dniowiecznej łatwiej pisać niż późniejszej, gdyż nie była czymś pierw-szorzędnym dla filozofów przed Kartezjuszem. Ale gdy epistemologiastała się dominująca lub przynajmniej równorzędna wobec innych czę-ści filozofii, krótkie przedstawienie pełni jej dziejów staje się niemożli-we. O pewnych opuszczeniach wspominałem już we wstępie do całejczęści historycznej, a tutaj dodam, że pomijam m. in. Pascala i Male-branche'a, myślicieli, których na pewno nie może zabraknąć w żadnejhistorii teorii poznania pretendującej do kompletności. Narracja histo-riograficzna o filozofii nowożytnej staje ponadto przed jeszcze jednymproblemem. Filozofia starożytna i średniowieczna była uniwersalistycz-na w tym rozumieniu, że nie miało znaczenia, kto gdzie żył i tworzył.Może nie do końca, bo np. patrystyka wschodnia była bardziej mistycz-na niż zachodnia, ale i to nie odgrywa większej roli dla historyka filo-

68 Rozdział III

zofii. W czasach nowożytnych pojawiają się narodowe lub regionalnetradycje (nie chcę mówić: style) filozoficzne: empiryzm brytyjski, racjo-nalizm kontynentalny, szkocka filozofia zdrowego rozsądku itd. Spra-wia to, że rozwój filozofii nie jest już tylko sekwencją poglądów osóbczy szkół, ewentualnie, patrząc z innego punktu widzenia (obranegow rozdziale II), zmieniającą, się mapą rozstrzygnięć rzeczowych, aletakże wypadkową rozmaitych tradycji, które z jednej strony generująpolemiki, a z drugiej aprobaty, ale zawsze jakąś wymianę myśli. Świa-dom tych wszystkich okoliczności, rozpoczynam relację od Kartezju-sza, potem omówię empiryzm brytyjski, następnie wrócę do racjonali-zmu kontynentalnego, omówię filozofię oświecenia francuskiego i szkoc-ka filozofię zdrowego rozsądku, by skończyć na Kancie. Chronologiajest zachowana w ogólnym zarysie, ale Locke, Berkeley i Hume zosta-ną omówieni przed Spinozą i Leibnizem. Empiryzm brytyjski był bo-wiem reakcją na racjonalizm Kartezjusza i byłoby rzeczą niestosownąprzerywać relację poglądów Brytyjczyków dlatego, że Spinoza i Leib-niz żyli wcześniej.

§2. Kartezjusz. Filozof ten często bywa nazywany ojcem filozofiinowożytnej. Powody są różne. Jeden z nich, to wskazana wyżej epi-stemologiczna reorientacja filozofii, a inny to programowy sprzeciwwobec scholastyki i równie programowa autonomizacja filozofii wo-bec teologii.2 Nie były to rzeczy nowe, ale wkomponowane w wielkisystem działały znacznie potężniej niż postulaty filozofów odrodze-nia. Kartezjusz ufał rozumowi i traktował filozofię jako mathesis uni-uersalis i podstawę całej wiedzy. Kierując się tym przekonaniem, stwo-rzył system nieporównywalny z niczym od czasów Platona i Arysto-telesa. Kartezjusz sam był wybitnym matematykiem, twórcą geome-trii analitycznej, ważnego programu unifikacji geometrii i algebry.Jego własny sukces matematyczny przekonał go, że filozofia winnastosować metodę matematyczną, bo jest ona uniwersalna. Matema-tyka jest systemem prawd niepowątpowiewalnych, koniecznych, lo-gicznie powiązanych i niezależnych od doświadczenia. Jeśli wiec filo-zofia ma stosować metodę matematyczną, to musi być oparta na ro-zumie. Tak więc generalne założenie metodologiczne filozofii od razuprowadziło do racjonalizmu, i to radykalnego. Właściwa metoda po-znawcza modelowana na matematyce jest wyznaczona przez szeregreguł (Kartezjusz opisał je m. in. w swej Rozprawie o metodzie (1637),

Od Kartezjusza do Kanta 69

dziele niezwykle popularnym, nawet należącym do żelaznego reper-tuaru lektur w szkołach średnich), z których najważniejsze są takie:(a) nigdy nie przyjmuj czegokolwiek za prawdę bez posiadania oczy-wistych powodów; (b) gdy spotkasz jakiś problem, zawsze podziel jegobadanie na tak wiele elementów, jak to jest możliwe; (c) zawsze za-czynaj od najprostszych elementów, a dopiero od nich przechodź dospraw bardziej złożonych; (d) upewnij się, że znalazłeś zupełny kata-log problemów do rozwiązania; (e) zawsze postępuj krok po kroku, aw szczególności sprowadzaj skomplikowane i niejasne sądy prostszychelementów, a potem wracaj do punktu wyjścia, sprawdzając poszcze-gólne kroki przez intuicje uzyskane przy rozpatrywaniu tego, co naj-prostsze. Jest to wysoce normatywna metodologia, obecnie uważanaza pierwszą kodyfikację rozsądnej heurystyki. Jej głównymi rysamijest analiza, redukcja do prostych elementów i intuicyjne sprawdza-nie wszystkiego. Kartezjańska metoda miała prowadzić do jasnych iwyraźnych idei, clarae et distinctae ideae.

Matematyka dostarcza wiedzy bezspornej, a skoro cała wiedza mabyć taka właśnie, to nie może być wobec niej żadnych wątpliwości.Trzeba znaleźć zatem niewątpliwy punkt wyjścia. Ale jak to zrobić?Odpowiedzią był sceptycyzm metodologiczny, specjalna postawa, któ-rej zadaniem było dojście do wiedzy niewątpliwej drogą wątpieniawe wszystko, w co można wątpić. Możemy wątpić w istnienie Boga,w istnienie duszy, w istnienie świata zewnętrznego, bo wcale nie jestwykluczone, że zwodzi nas jakiś złośliwy demon. Możemy też, rzeczjasna, wątpić w istnienie owego demona, ale nie możemy wykluczyć,że jest. Jeżeli jednak wątpimy, to myślimy, a jeśli myślimy, to jeste-śmy (istniejemy). Stąd owo sławne cogito, ergo sum (myślę, więc je-stem) Kartezjusza, obrane przez niego jako ostateczny i niewątpliwypunkt wyjścia w filozofii; zdanie to stało się jedną z najbardziej zna-nych maksym filozoficznych, nie tylko w kołach profesjonalnych filo-zofów, ale i potocznie. Musimy uznać, że istnieję, skoro myślę, bozaprzeczenie tej tezy prowadzi do sprzeczności. Załóżmy, że powia-dam: nieprawda, że jeśli myślę, to jestem. Wynika z tego (przez regu-łę zaprzeczenia implikacji), że myślę i nie istnieję. Wszelako nie możebyć tak, że istnieje akt myślenia bez podmiotu akt ten przeżywające-go. W ten sposób uzyskujemy bezsporny aksjomat dla dalszego filo-zofowania. Sceptycyzm metodologiczny był przeto drogą do prze-zwyciężenia sceptycyzmu pirrońskiego, a więc rzeczowego.

70 Rozdział III

Kartezjusz uzbrojony w cogito, ergo sum i swoją analityczną meto-dę rozwinął swój system filozoficzny. Ogólnie mówiąc, zmierzał do zbu-dowania gmachu wiedzy obejmującego metafizykę, teologię, ogólną fi-lozofię przyrody, a także rozmaite dziedziny szczególne, jak medycynai mechanika. Chciał odbudować to wszystko, co odrzucił na podstawiesceptycyzmu metodologicznego, ale na pewnej podstawie. Całość rozu-miał jako kompletny i hierarchicznie zorganizowany system, rozwija-ny od rzeczy bardziej abstrakcyjnych do mniej. By to osiągnąć, trzebabyło udowodnić istnienie Boga i otaczających nas rzeczy. Kartezjuszdoskonale rozumiał, że samo cogito, ergo sum i analityczna metoda niewystarczają dla zbudowania systemu, jaki chciał uzyskać; argumen-tum ad cogito prowadził jedynie do wykazania, że istnieje podmiot,który myśli. Uznał, że argument ten prowadzi także do treści naszejświadomości, do tego, co jest w niej zawarte. Świadomość nie jest wca-le pusta, bo znajdują się w niej pewne idee jej wrodzone (ideae inna-tae). Kartezjusz znalazł trzy takie idee (musiały one być jasne i wyraź-ne, by sprostać jego wymaganiom metodologicznym, ale to właśnieuznał), mianowicie Boga, duszy (umysłu) i ciała. Mają one swoje atry-buty: Bóg jest nieskończony, umysł myśli (res cogitans), a ciało jestrozciągłe (res extensa). Trzeba było teraz udowodnić, że te substancjeistnieją. W ten sposób Descartes przeszedł od epistemologii do metafi-zyki. Istnienie Boga dowodził w sposób ontologiczny, o czym już wspo-mniałem, tak jak Anzelm: Bóg musi istnieć, bo, w związku z jasną iwyraźną ideą osoby boskiej, jest doskonały, a istnienie należy do jed-nej z perfekcji (doskonałości). I jako doskonały nie może nas zwodzić,a to prowadzi do dowodu, że istnieją substancje myślące (umysły) i sub-stancje rozciągłe (ciała); szczegóły pomijam, bo jest to kwestia zasad-niczo ontologiczna. Specjalny problem dotyczył wzajemnego stosunkuduszy i ciała. Kartezjusz uważał, że w ogólności obie substancje sąwzajemnie niezależne i w tym sensie akceptował dualizm metafizycz-ny. Wszelako jest pewien wyjątek, mianowicie człowiek, w którym obiesubstancje spotykają się i wzajemnie oddziaływają. Kartezjusz posta-wił w ten sposób tzw. problem psychofizyczny, jeden z najsławniej-szych i najczęściej dyskutowanych zagadnień filozoficznych, a sam za-proponował rozwiązanie zwane interakcjonizmem. Aczkolwiek jest togłównie kwestia metafizyczna, debaty nad nią zawsze silnie oddziały-wały na epistemologię poprzez filozofię umysłu.

Od Kartezjusza do Kanta 71

Epistemologia Kartezjusza opierała się na dwóch podstawowychpoglądach: radykalnym aprioryzmie i natywizmie. Nie były to nowerzeczy, bo to samo znajdujemy u Platona. W przeciwieństwie do swe-go starożytnego poprzednika, Kartezjusz bynajmniej nie deprecjono-wał świata doświadczenia. Swe zasady Kartezjusz ugruntował wy-łącznie na podstawie analizy epistemologicznej, bez żadnych specjal-nych presupozycji ontologicznych poza założeniem, że nie ma aktówpsychicznych bez ich nosicieli. Prowadziło to do traktowania tez onto-logicznych jako konsekwencji analiz epistemologicznych; droga ta byłapotem praktykoana przez wielu filozofów. Innym rysem epistemologiiKartezjusza jest jej psychologizm. Zasada cogito i koncepcja idei wro-dzonych była podbudowana analizą psychologiczną, np. Kartezjuszodrzucił empiryzm genetyczny, powołując się na pasywność wrażeń.Innym symptomem psychologizmu jest sposób, w jaki Kartezjusz po-sługiwał się terminem „idea". Przeciwnie do tradycji, ale nie bez pod-staw etymologicznych (źródłowe znaczenie greckiego słowo eidos towidok, wizja itp.), idee były dla niego pojęciami w sensie psychologicz-nym. Zaufanie Kartezjusza do rozumu było oparte na przeświadcze-niu, że mamy bezpośredni i niekwestionowalny dostęp do treści wła-snego umysłu. To stanowiło dla niego ostateczny fundament pozna-nia. Był zatem Kartezjusz fundamentalistą, chociaż nie doszedł do tegopoglądu drogą analizy wiedzy empirycznej. Innym ważnym rysem fi-lozofii Kartezjusza była jego wiara, że wszystkie własności ciał mającharakter geometryczny. Na tym oparł swój projekt geometryzacji fi-zyki, który jednak przegrał z ujęciem Galileusza-Newtona opartym nainnym rozumieniu matematyczności przyrody.

Byłoby dziwne, gdyby ambitny program Kartezjusza nie wywołałrozmaitych wątpliwości. Oto niektóre z nich. Czy dualizm wraz z in-terakcjonizmem jest właściwym rozwiązaniem problemu psychofizycz-nego? Jak tak odmienne substancje mogą wzajemnie oddziaływać nasiebie?3 Czy ontologiczny dowód istnienia Boga nie jest kolisty, skoroposiadamy ideę Boga, o której trzeba założyć, że została przez niegostworzona?1 Logicy podnieśli interesujący problem dotyczący struk-tury cogito, ergo sum.5 Czy jest to zdanie, czy zapis wnioskowania?Słowo ergo sugeruje to drugie. Ale wtedy trzeba uznać, że jest to wnio-skowanie entynematyczne, tj. z ukrytą przesłanką. Łatwo ją znaleźć,a pełna argumentacja jest taka: (a) jeśli myślę, to jestem, (b) myślę,a więc (c) jestem. Wrażenie kolistości jest wyraźne. W ogólności poją-

72 Rozdział III

wia się pytanie, czy sama analiza treści świadomości, a nawet uzy-skanie jasnych i wyraźnych idei, uprawnia sama przez się do jakich-kolwiek stwierdzeń ontologicznych.6 Sceptycyzm metodologiczny jestna pewno postawą godną uwagi, ale można mieć wątpliwości, czyprowadzi do czegokolwiek innego niż jakaś konstatacja psychologicz-na. Te i podobne trudności są podnoszone, odkąd dzieła Kartezjuszaukazały się drukiem.

Historyczne znaczenie Kartezjusza jest trudne do przecenienia.Krótko mówiąc: zdecydował o dalszym kształcie filozofii europej-skiej, rozpoczynając wielką tradycję europejskiego racjonalizmu no-wożytnego, obecnego pozytywnie lub negatywnie w każdej doktry-nie po nim powstałej, gdyż jedni kontynuowali jego dzieło, a inniszukali argumentów za empiryzmem. Trudno zrozumieć Pascala,Spinozę, Leibniza bez Kartezjusza, ale to samo dotyczy i empiry-stów brytyjskich. Jego natywizm oddziałał np. na gramatykę (szko-ła Port-Royal, a Noam Chomsky nieprzypadkowo nazwał swoją teo-rię „lingwistyką kartezjańską"; por. rozdział VI, §8). Rozmaite „ak-sjomatyczne" systemy prawa natury kontynuowały metodologiczneidee Kartezjusza w bardzo odległej dziedzinie, którą sam ojciec filozo-fii nowożytnej zbytnio się nie interesował. Nawet francuski sposóbuprawiania nauki, w szczególności matematyki i nauk przyrodniczych,jest aplikacją kartezjanizmu.7

§3. Empiryzm brytyjski.8 Kartezjusz przedstawił swoje Medytacje opierwszej filozofii (1641) kilku filozofom do oceny. Adresaci sformułowalizarzuty, a cała książka została opublikowana wraz z krytyką i odpowie-dziami Kartezjusza. Wśród polemistów był Thomas Hobbes. Zgadzał sięw pełni z Kartezjuszem w sprawie wzorcowego charakteru matematyki,a zwłaszcza geometrii; w szczególności podzielał pogląd, że rozciągłośćjest geometrycznym atrybutem ciał. Hobbes kwestionował jednak spo-sób, w jaki Kartezjusz traktował argument z cogito, zarzucając, że nieprowadzi on do tezy o niezależności umysłu. Dla Hobbesa stwierdzenie„myślę", wcale nie wyklucza cielesnej natury myślącego podmiotu. Hob-bes był materialistą w metafizyce i empirystą w epistemologii.9 Empi-ryzm nie był zresztą niczym nowym w Anglii. Tradycje tę rozpoczął RogerBacon, kontynuował Wilhelm Ockham, a rozwinął Francis Bacon. Złotyokres empiryzmu na wyspach przypadł na w. XVII i XVIII i był dziełemJohna Locke'a, George'a Berkeley'a i Davida Hume'a.

Od Kartezjusza do Kanta 73

Locke skierował swoją epistemologię, wyłożoną w obszernym dzieleRozważania dotyczące umysłu ludzkiego, przeciwko natywizmowiKartezjusza. Rozwinął empiryzm genetyczny jako teorię alternatyw-ną. Wedle tej koncepcji umysł jest czystą tablicą (tabula rasa), dopó-ki doświadczenie nie zapisze na niej jakichś znaków. Znaczy to, żedoświadczenie jest jedynym źródłem wiedzy. Niemniej jednak Lockei Kartezjusz podzielali pewien pogląd, mianowicie obaj uważali, żemamy bezpośredni dostęp to treści umysłu, a także, iż poznanie bez-pośrednie (u Kartezjusza rozumowe, u Locke'a empiryczne) dostar-cza wiedzy pewnej. Locke był więc fundamentalistą, ale opierał tenpogląd na analizie wiedzy empirycznej. Wedle Locke'a dwa są rodza-je doświadczenia: wrażenia zmysłowe i tzw. refleksja; pierwszy ro-dzaj stanowi doświadczenie zewnętrzne, a drugi wewnętrzne. To wła-śnie refleksja zapewnia nam dostęp do treści mentalnych i od niejwypada zacząć dokładniejszy opis poglądu Locke'a na genetycznymechanizm poznawczy. Refleksja jest uświadomionym doświadcze-niem naszych czynności poznawczych i ich rezultatów. To właśniedzięki refleksji umysł posiada bezpośrednie poznanie intuicyjne po-legające na oglądzie idei bez pośrednictwa innych idei; Locke, podob-nie jak Kartezjusz, rozumiał idee psychologistycznie. Poznanie intu-icyjne jest pewne, a umysł nie musi go sprawdzać, gdyż ten rodzajpoznania jest realizowany podobnie jak oko widzi światło, jedynieprzez czynność w pewien sposób skierowaną. Wiemy np., że to, cojest czerwone, nie może być czarne, a wiemy to właśnie dzięki bezpo-średniemu poznaniu intuicyjnemu kolorów i relacji pomiędzy nimi.Intuicja działa również w obrębie pamięci; Locke był pierwszym filo-zofem, który zajął się pamięcią z epistemologicznego punktu widze-nia. W ogólności intuicja gwarantuje poznanie pewne i w ten sposóbLocke krytykował sceptycyzm.

Intuicja pozwala nam również ująć to, czy i jakie idee są zgodnelub niezgodne. To był bardzo ważny punkt w wywodzie Locke'a, gdyżustanawiał podstawę dla wiedzy demonstratywnej, tj. logicznej i ma-tematycznej. Wprawdzie wiedza demonstratywna powstaje w wyni-ku idei pośredniczących, ale jest mimo to, właśnie dzięki intuicji, pew-na. Gdy dowodzimy np., że suma kątów w trójkącie jest równa dwómkątom prostym, musimy użyć innych idei, ponieważ nie możemy bez-pośrednio porównać tych, które bezpośrednio występują w naszymzagadnieniu. Niemniej jednak poszczególne kroki dowodowe odwo-

74 Rozdział III

łują się do oczywistego porównywania idei. Wiedza demonstratywnaróżni się od prostego intuicyjnego doświadczania tym, że o ile to dru-gie występuje lub nie, czyli jest bierne, o tyle ta pierwsza ma charak-ter aktywny. Zdarza się, że dowodzenie jest lekarstwem na wątpli-wość, ale taka sytuacja nigdy nie występuje w przypadku samej intu-icji. Poznanie intuicyjne i demonstratywne konstytuuje wiedzę pew-ną. Idee dostarczane przez intuicję są proste, jednak nie wyczerpująone ogółu rezultatów doświadczenia. Posiadamy też idee złożone, którepowstają w wyniku skojarzeń i abstrakcji z idei prostych. Pewne tworypowstałe w ten sposób funkcjonują w ramach wiedzy demonstratyw-nej, a inne nie. Nie jest więc tak, że to, co złożone, musi prowadzić,według Locke'a, do wiedzy niepewnej. Niepewność jest związana z po-znaniem zewnętrznym.

Wrażenia informują nas o własnościach przedmiotów indywidual-nych. Aczkolwiek refleksja powiadamia nas w sposób bezsporny, żeposiadamy idee w umyśle, i nawet o tym, jakie to są idee, wcale nie jestpewne, czy mają one rzeczywiste odpowiedniki. Locke bronił tezy, żemają, odwołując się do przyczynowej teorii percepcji. Uważał, że naszezmysły nie są zdolne do tworzenia wrażeń bez zewnętrznych bodźców.Ponieważ wrażenia mają charakter momentalny, a zmysły są poten-cjalnie wrażeniorodne, nie ma innej drogi wyjaśnienia pojawiania sięwrażeń niż odwołanie się do przedmiotów zewnętrznych jako ich przy-czyn. Locke argumentował, że zachodzi interesująca różnica pomiędzyideami obecnymi w pamięci i tymi, które powstają poprzez wrażenia.Możemy pobudzić akty pamięciowe, ale wrażenia powstają bezwolnie.I to też przemawia, zdaniem Locke'a, za przyczynową koncepcją po-wstawania wrażeń. Często odczuwamy przyjemność czy jej brak wzwiązku z wrażeniami, ale odczucia takowe nie mają miejsca w sto-sownych przypomnieniach, pomimo że idee występujące we wrażeniachi pamięci są wspólne. To jest kolejny argument na rzecz przyczynowe-go wyjaśnienia genezy wrażeń. Ponadto wiarygodność przeświadcze-nia o istnieniu rzeczywistości zewnętrznej jest dodatkowo wzmocnio-na przez świadectwa różnych zmysłów. W ten sposób nasze mocne prze-konanie o istnieniu rzeczywistych odpowiedników naszych idei, cho-ciaż nie dosięga stopnia absolutnej pewności, ma za sobą praktycznąpewność, która znaczy coś więcej niż tylko prawdopodobieństwo. Osta-tecznie mamy trzy szczeble wiedzy wedle miary ich pewności. Wiedzaintuicyjna zajmuje miejsce pierwsze i ma najwyższy stopień wiarygod-

Od Kartezjusza do Kanta 75

ności. Dalej mamy wiedzę demonstratywną, za którą świadczy dowód.W końcu spostrzeżenie zewnętrzne daje nam poznanie pewne prak-tycznie. Ale ponadto posiadamy rozmaite typy przekonań związane zprawdopodobieństwem, np. przypuszczenia czy akty zgadywania lubwątpienia. Tak więc Locke do pewnego stopnia powrócił do staregoodróżnienia episteme i doxa, aczkolwiek zakres przyjęty przez niegopierwszego jest znacznie szerszy niż u Platona.

Kolejny problem epistemologii Locke'a dotyczy sprawy reprezen-towania rzeczywistych własności rzeczy przez idee. Od razu trzebatutaj wskazać wieloznaczność słowa „idea" u Locke'a, podobną jakw przypadku Kartezjusza, ale znacznie bardziej utrudniającą zrozu-mienie myśli angielskiego filozofa.10 Jak już wcześniej zaznaczyłem,Locke używał rzeczonego terminu w sensie psychologicznym -jakoodnoszącego się do przedstawień lub pojęć jako wytworów aktów men-talnych. Z drugiej jednak strony, idee reprezentują przedmioty takjak są one ujmowane wedle jakiegoś ich aspektu. Jeśli więc powiesię, że idee są przedmiotami refleksji, znaczy to, że doświadczamyrzeczy-jako-reprezentowanych-tak-i-tak przez idee. To bezpośrednionasuwa kwestię, czy wszystkie składniki reprezentacji rzeczywiścieodzwierciedlają realne własności rzeczy zewnętrznych. Sławna od-powiedź Locke'a była negatywna i opierała się na rozróżnieniu jako-ści pierwotnych i jakości wtórnych. W ogólności tylko pierwsze kore-spondują z własnościami obiektywnymi, natomiast drugie są subiek-tywnymi tworami umysłu. Lista jakości pierwotnych jest krótka iobejmuje: kształt, objętość i ruch; czasem Locke dodawał jeszcze: ilość,oporność i strukturę. Reszta jakości, w szczególności barwy, smaki,zapachy i dźwięki, należy do wtórnych. Należy podkreślić, że rozwa-żana dystynkcja jakości była mocno zakorzeniona w fizyce XVIII w.;Locke był pierwszym filozofem, który istotnie wykorzystał idee fizy-kalne Galilelusza i Newtona.11 Od strony fizykalnej jakości pierwot-ne odpowiadają własnościom ilościowym, znajdującym swój matema-tyczny wyraz w równaniach fizyki. Natomiast jakości wtórne są czy-sto jakościowe i nie mają żadnego sensu matematycznego, chyba żeje potrafimy odnieść do atrybutów pierwotnych, tj. w gruncie rzeczymechanicznych. Znajdujemy w tym punkcie ważną różnicę pomiędzyKartezjuszem a Lockiem, gdyż pierwszy przyznawał obiektywnościjedynie własnościom geometrycznym, natomiast drugi wszelkim wy-rażalnym matematycznie.

76 Rozdział III

Wprawdzie Locke był inspirowany przez fizykę, ale jego argumen-tacja nie była tylko i wyłącznie powtórzeniem argumentów zaczerp-niętych z mechaniki. Jego podstawowy cel polegał na epistemologicz-nym uprawomocnieniu odróżnienia jakości pierwotnych i wtórnych.Zadanie to wykonał przez wskazanie, że pierwsze są doświadczaneprzez wszystkie zmysły, a ponadto utrzymywał, że dotyk jest poznaw-czo wyróżniony i lepiej nas informuje o tym, co jest obiektywne, niżczynią to inne zmysły. Pogląd oparty na odróżnieniu obu rodzajówjakości zwany jest realizmem krytycznym w opozycji do wspomnia-nego wcześniej (por. rozdział I, §2) realizmu naiwnego, tj. poglądu, żeświat jest taki, jakim go postrzegamy. Używając języka Locke'a, mo-żemy powiedzieć, że różnica pomiędzy obiema formami realizmu jestnastępująca: realizm naiwny twierdzi, że wszystkie jakości są pier-wotne i reprezentują obiektywne rysy świata zewnętrznego, natomiastrealizm krytyczny utrzymuje, iż dotyczy to tylko części jakości, nato-miast inne, zwane wtórnymi, są subiektywne. Realizm krytyczny byłproponowany już przez Demokryta w starożytności. Niemniej jednakDemokryt kierował się bardzo ogólnikowymi intuicjami i swoją me-tafizyką. To właśnie Locke argumentował za realizmem krytycznymza pomocą argumentów o charakterze epistemologicznym. Locke niebył też oryginalny w swoim empiryzmie genetycznym, gdyż uprzed-nio Arystoteles i Tomasz z Akwinu bronili tego poglądu, podzielającprzekonanie znajdujące swój wyraz w formule: nihil est in intellectu,quod non prius fuerit in sensu. Natomiast empiryzm Locke'a, prze-ciwnie do poglądów Stagiryty i Tomasza, nie był sensualistyczny, gdyżdopuszczał refleksję jako źródło poznania.

Najbardziej jednak fundamentalna różnica pomiędzy Lockiem idawniejszymi empirystami dotyczyła metody.12 Przy wszystkich róż-nicach zdań w porównaniu z Kartezjuszem Locke kontynuował pe-wien ogólny rys filozoficznej metodologii ojca filozofii nowożytnej.Metoda Locke'a była psychologiczna, gdyż treści mentalne stanowiłyjej punkt wyjścia. W szczególności Locke utrzymywał, że relacje po-między ideami i przedmiotami mogą być pojęciowo scharakteryzo-wane tylko wtedy, gdy weźmie się pod uwagę przedmioty-jako-repre-zentowane-tak-i-tak przez idee. Locke, podobnie jak Kartezjusz, pro-wadził swą analizę przez odtworzenie genezy naszych idei, a takżestosował analizę przez wyodrębnienie prostych i oczywistych skład-ników poznania. W końcu i tutaj także odnotować trzeba podobień-

Od Kartezjusza do Kanta 77

stwo z Kartezjuszem: Locke budował metafizykę na podstawie prze-słanek uzasadnianych epistemologicznie. Być może bardzo głębokizwiązek Locke'a z kartezjańską rewolucją filozoficzną sprawił, że nie-mal wszystkie trudne problemy współczesnego empiryzmu są odno-szone do jego filozofii, znacznie częściej niż do wcześniejszych empi-rystów, i co ciekawe, także częściej niż do jego empirystycznych na-stępców. Niemal wszystko, co obecnie jest dyskutowane w teorii per-cepcji czy pamięci, bezpośrednio lub pośrednio ma swe źródło w my-śli Locke'a, w szczególności w jego filozofii wrażeń zmysłowych. Byłtakże prekursorem psychologii introspekcyjnej, gdyż refleksja byłaprzecież rodzajem doświadczenia wewnętrznego. Późniejszy rozwójepistemologii nie doprowadził też do ostatecznego ujednoznacznie-nia terminu „idea", który, podobnie jak u Locke'a, znaczy albo cośbytującego w psychice (jakość, dana zmysłowa wedle terminologiibardziej współczesnej), a innym razem własność przysługującą przed-miotom. I wreszcie, rozszerzenie pojęcia wiedzy przez Locke'a istot-nie wpłynęło na dalsze dyskusje wokół tego pojęcia. Locke nie byłrównież w stanie wyjaśnić zjawiska halucynacji przez swą przyczy-nową teorię wrażeń.

Niedostatki epistemologii Locke'a zostały bardzo prędko dostrze-żone, a pierwszym filozofem, który to uczynił, był George Berkeley,autor dzieła Zasady o zasadach poznania (1710). Jego spór z Loc-kiem był kłótnią w rodzinie, gdyż Berkeley całkowicie podzielał em-piryzm genetyczny, aczkolwiek go zradykalizował, i to w dwóch punk-tach. Empiryzm Berkeleya był mianowicie sensualistyczny i nomi-nalistyczny. Sensualizm znaczył całkowite wyeliminowanie refleksjii uznanie zmysłów za jedyne źródło poznania. W konsekwencji, wszyst-kie idee były przez Berkeleya pojmowane jako bezpośrednio lub po-średnio wywiedzione z doświadczenia zmysłowego. Nominalizm za-przeczał istnieniu jakichkolwiek idei ogólnych, także tych jakobywywiedzionych drogą abstrahowania; Berkeley traktował matema-tykę jako naukę o zmysłowo uchwytnych przedmiotach, np. rysun-kach na papierze. Te radykalizacje prowadziły do zasadniczych na-stępstw i prób rozwiązań problemów epistemologicznych. Już Lockemiał pewne wątpliwości w sprawie pojęcia substancji jako podłożawszystkich rzeczy i nie był całkowicie pewien, czy uznanie jej istnie-nia jest zgodne z empiryzmem. Jak się zdaje, Locke był ostatecznieskłonny do traktowania substancji jako czegoś jednak istniejącego,

78 Rozdział III

aczkolwiek niepoznawalnego. Berkeley uznał to rozwiązanie za przy-kład zbędnej metafizyki i nie znajdował miejsca dla substancji w ro-zumieniu Locke'a w ramach konsekwentnego empiryzmu, gdyżwszystko, co składa się na nasz obraz świata, musi mieć pełną legity-mację wedle świadectwa zmysłów. Zdaniem Berkeleya argumentyjego poprzednika w sprawie istnienia rzeczy wewnętrznych były nie-wystarczające, bo nie gwarantuje tego ani podział na wrażenia i re-fleksję, ani dystynkcja pomiędzy jakościami pierwotnymi i wtórny-mi, ani wreszcie odwołanie się do danych dostarczanych przez różnezmysły. Ponieważ Berkeley ograniczył zakres terminu „idea" do kon-kretnych wrażeń i ich kompleksów, nie znalazł takiego ich atrybutu,który by zezwalał na konkluzję, że nasze wrażenia korespondują zrzeczywistymi przedmiotami.

Berkeley znalazł rozwiązanie w subiektywizmie, co w języku Loc-ke'a znaczyło: wszystkie jakości są wtórne. Doświadczamy jedynie tre-ści wrażeniowych i tylko one są realnością dostępną wrażeniom. Tateoria percepcji pociągała za sobą immaterializm, tj. tezę, że w ogólenie ma rzeczy materialnych. To, co najważniejsze w filozofii Berke-leya, znajduje swój wyraz w głośnej formule: esse =percipi (istnieć totyle, co być postrzeganym), a pełny sens tej maksymy staje się jasny,gdy pamięta się, że Berkeley ograniczył zakres doświadczenia do po-szczególnych wrażeń. Berkeley doskonale rozumiał, że jego pogląd jestrażąco niezgodny z potocznymi mniemaniami, które wskazują, że ist-nieje wiele rzeczy niezależnych od nas, i wcale nie chciał rozwijać filo-zofii, która byłaby całkowicie niezgodna ze zdrowym rozsądkiem. Prze-zwyciężał subiektywizm swej epistemologii przez przyjęcie, że rzeczyzawdzięczają trwałość dzięki temu, że są trwale postrzegane przez Boga.Wskazywał także, iż tak samo można wyjaśnić fakt, że ludzie majązasadniczo te same wrażenia; ponieważ ostateczne wyjaśnienie obiek-tywności wrażeń przez Berkeleya ma wyraźnie metafizyczny charak-ter, możemy je pozostawić bez dalszych komentarzy. Natomiast zasa-da esse =percipi zasługuje na uwagę. Tradycyjnie esse należy do słow-nika ontologii, a percipi jest terminem teorii poznania. Berkeleyowskaidentyfikacja istnienia ze spostrzeganiem jest tedy redukcją ontologiido epistemologii.13 Berkeley rozumiał też, iż jego koncepcja epistemo-logiczna była przeciwna sugestiom płynącym ze strony ówczesnej fizy-ki. Krytykował w związku z tym podstawowe pojęcia matematyki, wszczególności ideę wielkości nieskończenie małych, którą uznał za lo-

Od Kartezjusza do Kanta 79

gicznie niejasną. Obiektywnie miał rację, ale jego krytyka była opartanie tyle na dostrzeżeniu rzeczywistych trudności w rozumieniu, czymsą wielkości nieskończenie małe, ile na nominalistycznym założeniu,że każda linia musi składać się ze skończonej liczby punktów. Berke-ley odrzucił też mechanikę Newtona z powodu przyjęcia przez nią ab-solutności czasu i przestrzeni, a także dopuszczenia przyczynowychrelacji pomiędzy zjawiskami; wedle Berkeleya nic w naszym doświad-czeniu nie daje podstawy do uznania, że pojęcia te nie są puste.14 Filo-zofia Berkeleya jest, podobnie jak radykalny sceptycyzm, często uwa-żana za dziwactwo, a jego radykalny sensualizm i subiektywizm nieznalazły następców. Niemniej jednak argumenty Berkeleya stanowiąwyzwania dla każdego, kto zamierza wyprowadzić obiektywność po-znania z samej analizy poznania zmysłowego. Filozofia Berkeleya bar-dzo dobrze dokumentuje pewną prawdę o teorii percepcji, subiektywi-zmie i obiektywizmie epistemologicznym. Otóż bardzo łatwo argumen-tować za subiektywizmem, biorąc pod uwagę złudzenia zmysłowe, ha-lucynacje, indywidualne różnice w postrzeganiu itd., ale znacznie trud-niej jest wrócić od tych oczywistych faktów do obiektywności świata.W istocie rzeczy do dzisiaj nie bardzo wiadomo, gdzie leży punkt kry-tyczny całej trudności.

Kontrowersja pomiędzy Berkeleyem i Lockiem pokazała, że sto-sunek treści mentalnych do przedmiotów zewnętrznych urósł do pro-blemu numer jeden. Ta sama kwestia była rozważana przez DavidaHume'a, trzeciego z wielkich empirystów brytyjskich. Jego doktrynaepistemologiczna została szeroko wyłożona w Traktacie o naturze ludz-kiej (1739-1740), a dodatkowo skomentowana w Badaniach dotyczą-cych rozumu ludzkiego (1748). Hume wystąpił zarówno przeciwkoLocke'owi, jak i Berkeleyowi, a w szczególności uznał problem obiek-tywności poznania za bezprzedmiotowy. Wedle Hume'a jedyna do-rzeczna kwestia epistemologii dotyczy empirycznej poprawności na-szych treści psychicznych; reszta jest i musi być milczeniem. Humewcale nie zaprzeczał temu, że żywimy wiarę w istnienie świata ze-wnętrznego, ani temu, iż jest ona dla nas czymś fundamentalnieważnym z uwagi na cele praktyczne. Z drugiej jednak strony, nie majego zdaniem żadnych szans na teoretyczne rozstrzygnięcie sporu Ber-keleya z Lockiem w sprawie obiektywności poznania. W tej mierzeHume był sceptykiem, tj. jak zobaczymy, nie argumentował ani zaobiektywnością, ani przeciw niej.

80 Rozdział III

Metoda zastosowana przez Hume'a była taka sama jak jego empi-rystycznych poprzedników: polegała na genetycznej analjzie treścimentalnych. Hume odróżnił impresje oraz idee. Pierwsze były przezniego rozumiane podobnie jak wrażenia w rozumieniu Locke'a: wi-dzenie, słyszenie itp. polega na posiadaniu impresji.15 Z drugiej stro-ny, idee powstają, gdy coś pamiętamy, wyobrażamy sobie coś, myśli-my o czymś itd. Tak więc Hume ograniczył termin „idea" jeszcze bar-dziej, niż uczynił to Berkeley. Hume odrzucił nie tylko idee abstrak-cyjne, ale również złożone, tj. jako kompleksy impresji. Jego zdaniem,jeśli idea ma charakter ogólny, to jest tak z uwagi na dane okoliczno-ści i dla danego podmiotu, a nigdy automatycznie, dzięki procesowiabstrakcji. Rozważmy na przykład myślenie. Polega ono na wiązaniui rozdzielaniu impresji, a jeśli tak jest, to idee są wytworami myśle-nia, a nie kompleksami wrażeń. Niemniej jednak mamy do czynieniaz genetycznym związkiem pomiędzy impresjami a ideami, ponieważte drugie są jakimiś obrazami tych pierwszych. Rozwój procesu po-znania może być opisany jak następuje. Wszystko zaczyna się wrazpowstaniem impresji, a dalej operacje umysłowe dają początek ide-om, które współwystępują w pewnych stałych skojarzeniach wedletrzech zasad: (a) kojarzenia przez podobieństwo; (b) kojarzenia przezstyczność czasowo-przestrzenną; (c) kojarzenia przez wnioskowanieprzyczynowe.

Podstawowe pytanie Hume'a było takie: jakie idee i przypuszcze-nia na nich oparte posiadają empiryczną legitymację? Hume podzie-lił przedmioty poznania na dwa rodzaje: jedne to fakty, a drugie rela-cje pomiędzy ideami. Matematyka dotyczy relacji pomiędzy ideami,jest pewna, ale okupuje to empiryczną pustością, tj. nie powiada nic ofaktach. Z tego wynika, że zagadnienie trafności sądów empirycz-nych można ograniczyć do kwestii faktów. Gdyby sądy takie były ogra-niczone tylko do impresji, cały problem stałby się nadzwyczaj banal-ny, gdyż poznanie oparte tylko na impresjach jest pewne; jest to wy-raz fundamentalizmu Hume'a. Niestety, stwierdzenia faktualne wy-kraczają poza impresje, jako że operują ideami nie mającymi pokry-cia w aktualnie przeżywanym doświadczeniu. Hume badał dwie ideetradycyjnie uważane za leżące u podstaw doświadczenia empirycz-nego, mianowicie ideę przyczynowości i ideę substancji. W przeci-wieństwie do Berkeleya, Hume bardzo poważnie traktował fizykęNewtona i uważał swoje analizy za istotne dla zrozumienia podstaw

Od Kartezjusza do Kanta 81

nauki. Nie zaprzeczał, że obserwujemy stałe następstwa zdarzeń czyteż, mówiąc dokładniej, uporządkowane ciągi impresji i idei. Argu-mentował jednak, że nie mamy żadnych logicznych podstaw, by trak-tować owe porządki jako wyraz konieczności rzeczowej, gdyż post hocwcale nie znaczy propter hoc. W ten sposób upada tradycyjna kon-cepcja związku przyczynowego jako koniecznej i uniwersalnej rela-cji, bo doświadczenie nie wymusza takich relacji po stronie stałegonastępstwa czegoś po czymś innym. Logiczny dowód konieczności iuniwersalności jest dlatego niemożliwy, iż takowe uzasadnienie jestz góry ograniczone do dziedziny relacji pomiędzy ideami.

Nie da się też wykazać konieczności i uniwersalności drogą rozu-mowania empirycznego, gdyż orzekanie o relacjach przyczynowych zreguły przekracza dostępną bazę doświadczalną. W szczególności niemożemy logicznie wykluczyć tego, że przyszłość przyniesie dane zmu-szające do odrzucenia przyjmowanego wcześniej związku jako uniwer-salnego. Nie możemy też oprzeć się na zasadzie, że każde zdarzeniema swoją przyczynę, gdyż nasze rozumowanie byłoby wtedy koliste.To, co nam pozostaje, to jest ograniczenie się do konstatowania stałychpowiązań ujmowanych przez umysł. Pomagają w tym instynkty i na-wyki, gdyż dzięki temu jesteśmy skłonni do grupowanie idei w mniejlub bardziej stałe porządki. Tak więc możemy jedynie przypuszczać,że zaobserwowane regularności powtórzą się również w przyszłości.Hume'a krytyka pojęcia substancji była całkiem podobna. Pojęcie topowstaje w rezultacie łączenia współwystepujących idei w stałe po-wiązania, a ta operacja nie jest usprawiedliwiona ani przez logikę, aniprzez doświadczenie, natomiast opiera się na przyzwyczajeniach. AtakHume'a przeciwko pojęciu substancji był radykalniejszy niż Berkełeya,gdyż prowadził do eliminacji jej wszystkich rodzajów, podczas gdy Ber-keley uznawał substancje duchowe. Wedle Hume'a wiara w przyczy-nowość i substancję ma swoje usprawiedliwienie czy też raczej wyja-śnienie w racjach praktycznych, a nie teoretycznych. Trzeba więc po-żegnać się z tymi pojęciami, które są metafizycznymi naleciałościamiw nauce i życiu codziennym. Krytycyzm Hume`a stanowi pewne roz-wiązanie problemu stosunku treści mentalnych do przedmiotów. Pole-ga ono na dyskwalifikacji samego pytania jako zbędnego, nie dopusz-czającego odpowiedzi ani pozytywnej, ani negatywnej. To jest właśnieten wcześniej wspomniany sceptycyzm Hume`a.

82 Rozdział III

Hume wysubtelnił w wielu punktach wcześniejszy empiryzm.Odrzucił wiarę F. Bacona i wielu innych filozofów, że doświadczeniemoże usprawiedliwić konieczne relacje pomiędzy faktami, zakwestio-nował realizm krytyczny Locke'a w imię fenomenalizmu, tj. poglądu,że możemy się tylko wypowiadać o produktach naszych zmysłów, anie domniemanych rzeczach istniejących poza nami, i wreszcie zdys-kwalifikował esse = percipi jako tezę jawnie metafizyczną. Krótko:Hume oczyścił empiryzm z rozmaitych metafizycznych (w jego prze-konaniu) elementów, jak przyczynowość i substancja, bo nie mająone ani logicznego, ani empirycznego uzasadnienia. Wprowadził ondo epistemologii dwie ważne innowacje, mianowicie pogląd, że logikai matematyka są pozbawione treści faktualnej, oraz przeświadcze-nie, że poznanie empiryczne ze swej istoty jest jedynie prawdopodob-ne, a nigdy pewne, poza prostymi konstatacjami o impresjach. Tenostatni punkt stanowił ostateczne odejście od platońskiej koncepcjiepisteme. To, że poznanie empiryczne jest jedynie prawdopodobne,nie stanowiło w oczach Hume'a atrybutu je pomniejszającego, gdyż,powtarzam to raz jeszcze, rzecz brała się z samej istoty tego rodzajuwiedzy. Obie nowości wprowadzone przez Hume'a otwarły nowe per-spektywy epistemologiczne. W szczególności Hume sformułował nowyrodzaj empiryzmu, mianowicie umiarkowany empiryzm metodologicz-ny (aposterioryzm), jednak powiązany z radykalnym empiryzmemgenetycznym: cała wiedza wywodzi się z doświadczenia, ale nie każ-da jest empiryczna z opisowego punktu widzenia. W ten sposób Humestarał się wprowadzić tradycyjne wartości matematyki, koniecznośći uniwersalność, do epistemologii budowanej na bezkompromisowymempiryzmie genetycznym. Ta linia została znowu podjęta przez lo-gicznych empirystów w XX w., kierunek, który również podzielał kry-tykę metafizyki oferowaną przez Hume'a. Jego krytyka przyczyno-wości i substancji stała się trwałym wyzwaniem dla teoretyków przy-czynowości, indukcji i substancji i każde pokolenie w dalszej historiiepistemologii musiało się jakoś odnieść do jego argumentów. Na tymnie kończą się epistemologiczne poglądy Hume'a warte uwagi. Był onkonsekwentnym naturalistą i przez to pionierem epistemologii zna-turalizowanej. Od niego pochodzi słynna teza, że zdania powinno-ściowe nie dają się logicznie wywieść ze zdań nie zawierających słównormatywnych, która stała się podstawą nowożytnej filozofii prawa imoralności. Hume bronił też teorii zmysłu moralnego jako podstawy

Od Kartezjusza do Kanta 83

przekonań w sprawach etycznych.16 Z drugiej strony, epistemologiaHume'a dała powód do rozmaitych pytań i wątpliwości. Czy jego opisrozwoju powstawania treści poznawczych jest trafny? Czy rzeczywi-ście nie mamy żadnych argumentów za realnością przyczynowości isubstancji? Czy prawdopodobieństwo ma naturę obiektywną czy su-biektywną? Jak uzgodnić radykalny empiryzm genetyczny z umiar-kowanym aposterioryzmem? Aktualność tych kwestii stanowiła o nie-zwykłym wpływie Hume'a na dalszy rozwój teorii poznania.

Pierwsze zarzuty wobec Hume'a (w ogólności wobec wszystkichklasycznych empirystow brytyjskich) sformułował szkocki filozofThomas Reid. Akceptował on empiryzm, ale nie obraz poznania orazjego genezy i rozwoju zarysowany przez Locke'a, Berkełeya i Hume'a.Reid napisał kilka wpływowych dzieł, z których najważniejsze to ob-szerny traktat Rozważania o władzach poznawczych człowieka (1785).Oparł swą filozofię na zaufaniu do naturalnych zdolności poznaw-czych człowieka i zdrowego rozsądku. Zarzucał swym brytyjskim po-przednikom całkowity brak respektu dla tego, co posiada najwyższąwiarygodność, mianowicie właśnie dla zdrowego rozsądku. Reid szcze-gólnie radykalnie wystąpił przeciwko poglądowi, że subiektywne ideesą jakimś medium pomiędzy nami a światem rzeczy. W pełni zgadzałsię z tezą, że doświadczenie zmysłowe jest pierwotnym źródłem wie-dzy. Niemniej jednak poznanie dotyczy rzeczy i ich własności bezpo-średnio, a nie za pośrednictwem idei. Te zaś są znakami naturalny-mi odnoszącymi się do jakości, a przeto nie ma żadnego powodu, by jedzielić na pierwotne i wtórne. Idee są podobne do słów w swej funkcjibezpośredniego odnoszenia się do swoich referentów. Reid był więcrealistą bezpośrednim; nasze poznanie jest osiągane środkami bez-pośrednimi bez mediacji idei czy innych subiektywnych pośredników.Ponadto zasady zdrowego rozsądku muszą być przestrzegane, gdyżw przeciwnym wypadku pojawiają się absurdy w rodzaju immateria-lizmu Berkełeya lub sceptycyzmu Hume'a. Reid nie był właściwieoceniony w swoim czasie, chociaż trzeba wyraźnie to dostrzegać, żerozpoczął nową tradycję empirystyczną: realizm zdroworozsądkowyoparty na realizmie bezpośrednim. Jego oddziaływanie było w zasa-dzie lokalne, ograniczone do Szkocji, ale potem znalazł wielkiego na-stępcę w osobie G. E. Moore'a.17

84 Rozdział III

§4. Dalsze dzieje racjonalizmu. Dzieło Kartezjusza kontynuowałSpinoza, kolejny wielki racjonalista. Spinoza, podobnie jak Karte-zjusz, pokładał całkowite zaufanie w sile rozumu. W szczególnościuważał, że świat jest rozumowo pojmowalny, a zatem dostępny wie-dzy racjonalnej. Jest to widoczne w tytule głównego dzieła SpinozyEtyka wyłożona sposobem geometrycznym (1687). Jest to zastosowa-nie aksjomatycznej metody matematycznej do filozofii. Słowo „ety-ka" jest w tym przypadku mylące, gdyż opus magnum Spinozy jest wwiększej części rzeczy traktatem metafizyczno-epistemologicznym.Podobnie i podtytuł musi być brany z pewną tolerancją, jako że mamydo czynienia bardziej z pewną manierą metodologiczną, a nie rzeczy-wistym zastosowaniem dedukcyjnej procedury. Spinoza ujawnił tu-taj rys całej epoki: racjonalny sposób budowania wiedzy. W dzieleSpinozy aspekt metafizyczny i epistemologiczny są wzajemnie ściślezwiązane. Spinoza zastąpił dualizm rzeczy myślących i rzeczy rozcią-głych przez panteistyczny monizm oparty na identyfikacji Boga i na-tury. Myślenie i rozciągłość stały się atrybutami, tj. fundamentalny-mi rysami, paralelnymi, a nie przyczynowo powiązanymi, jednej i tejsamej zunifikowanej nieskończonej substancji rozumianej podobniejak u Kartezjusza, tj. jako coś, co istnieje samo przez się. Spinoza,podobnie jak Platon, odróżnił wiedzę i mniemanie. To drugie pocho-dzi od zmysłów i dotyczy atrybutów wziętych w osobności, tj. wtedy,gdy są ujmowane jako przejawy (modi) substancji. Wszelako potrze-bujemy wiedzy odnoszącej się do relacji pomiędzy atrybutami i dosubstancji jako takiej. Ta podlega rozumowi i poznaniu racjonalne-mu. Istnienie substancji jest intuicyjnie pewne, ale nic więcej nie możebyć o niej orzeczone, gdyż to, co stanowi Boga-Naturę, nie jest okre-ślone z powodu swej nieskończoności, a zatem nie ma żadnych kon-kretnych własności. Spinoza powiadał, że omnis determinatio est ne-gatio, co znaczy, że każde orzeczenie czegoś o substancji przechodziwe własne zaprzeczenie. Jest to dość tajemniczy aspekt filozofii Spi-nozy, zważywszy jego racjonalistyczne tendencje, gdyż nieokreślonośćsubstancji uniemożliwia jej racjonalne ujęcie. Stąd intuicja w rozu-mieniu Spinozy ma inny charakter niż u Kartezjusza, gdyż ten drugiuważał ją za źródło jasnych i wyraźnych idei, podczas gdy ujęcie spi-nozjańskie traktuje ją jako coś bardziej podobnego do mistycznej kon-templacji niż do źródła wiedzy modelowanego przez poznanie mate-matyczne. W istocie rzeczy, jak zresztą zaznaczyłem wyżej, odwoły-

Od Kartezjusza do Kanta 85

wanie się Spinozy do matematyki było raczej deklaratywne niż rze-czywiste. To wszystko przesądza, że epistemologia Spinozy na ogółznajduje się w cieniu jego ontologii. Niemniej jednak jest być możenajbardziej klarownym przykładem przechodzenia tendencji z zało-żenia racjonalistycznych w wyraźny irracjonalizm.

Leibniz był niewątpliwie największym następcą Kartezjusza. Takwalifikacja jest zresztą niesprawiedliwa, gdyż Leibniz był jednym znajwybitniejszych racjonalistów w całych dziejach filozofii. Uczyniłdla racjonalizmu to, co Hume dla empiryzmu: obaj podali znaczniedoskonalsze wersje tych kierunków niż ich poprzednicy. NazywającLeibniza racjonalistą i rozważając jego epistemologię, trzeba przy tymstale pamiętać, podobnie jak w przypadku Spinozy, że jego poglądy wzakresie teorii poznania były bardzo ściśle związane z potężną wizjąmetafizyczną. Jedno z głównych dzieł Leibniza ma bardzo charakte-rystyczny tytuł: Nowe rozważania dotyczące rozumu ludzkiego. Gdyskreślimy pierwsze słowo, otrzymamy tytuł najważniejszego trakta-tu Locke'a. Okoliczność ta nie jest wcale przypadkowa, gdyż Nowerozważania Leibniza były pomyślane jako systematyczna polemika zLockiem.18 Wszelako Leibniz zgadzał się z niektórymi poglądami an-gielskiego empirysty, przede wszystkim z tezą, że najpierw poznaje-my idee konkretne, a dopiero potem abstrakcyjne; w ogólności Leib-niz miał wyraźne sympatie nominalistyczne. Leibniz uważał jednak,że analiza przeprowadzona przez Locke'a nie wyjaśnia natury po-znania. Leibniz uważał, iż wyjaśnienie przez odwołanie się do wpły-wu świata zewnętrznego na powstawanie treści mentalnych nie wy-starcza do wytłumaczenia genezy i mechanizmu poznania. W ogólno-ści, zdaniem Leibniza empiryzm jest bezradny w podstawowych kwe-stiach epistemologicznych, gdyż dokładna analiza rozumu (duszy)uzasadnia pogląd, że jest on niezależny od czegokolwiek innego.

Punktem wyjścia rozważań Leibniza w budowie własnej episte-mologii była modyfikacja empirystycznej maksymy nihil est in intel-lectu, quod non prius fuerit in sensu przez dodanie nisi intellectusipsae (pełny sens: nie ma niczego w umyśle, co nie byłoby pierwej wzmyśle, ale z wyjątkiem samego umysłu). Skoro tak jest, to główneźródło wiedzy musi rezydować w samej duszy, a jest nim rozum i jegosprawności poznawcze.19 Zdaniem Leibniza mamy bezpośredni do-stęp do duszy (realności psychicznej) i jest to jedyna rzecz, do którejmamy akces; w tym względzie Leibniz był fundamentalista. Dusza

86 Rozdział III

posiada idee i wrażenia, a mimo że geneza wrażeń jest kauzalna (wramach monad), dusza zawczasu ma materiał dla nich. Idee były ro-zumiane przez Leibniza jako bezpośrednio uchwytne przedmiotywyrażające istotę i własności rzeczy. Leibniz był, podobnie jak Karte-zjusz, natywistą, ale nie uważał wszystkich treści istniejących w du-szy za jasne i uświadamiane. Wrażenia są zazwyczaj niejasne i męt-ne. Wszelako dusza, jako władza aktywna, ma sposoby tworzenia ja-snych i wyraźnych idei z ciemnych elementów. W szczególności du-sza działa w sposób matematyczny, a to sprawia, że matematyka jestwzorcem racjonalności. Leibniz sam był wielkim matematykiem, awięc jest rzeczą zrozumiałą, że jego racjonalizm był zorientowanymatematycznie. Leibniz, mający wielkie zrozumienie dla logiki (ucho-dzi za największego logika pomiędzy Arystotelesem i Fregem i był wwielu punktach prekursorem logicyzmu w podstawach matematyki),planował stworzenie specjalnego języka (calculus ratiocinator, lin-gua universalis) właściwego dla wyrażenia w nim, a następnie roz-wiązania każdego problemu. Rozwiązania miały być czysto kombina-toryczne, oparte na ściśle formalnych regułach. Leibniz miał nadzie-ję, że przyszli filozofowie zamiast spierać się w nieskończoność, usią-dą, powiedzą calculemus (porachujmy) i dojdą do zgody.

Leibniz rozróżnił dwa rodzaje prawd: prawy dotyczące faktów i praw-dy rozumowe. Odpowiadają one dwóm ogólnym zasadom naszego my-ślenia. Zasada pierwsza głosi, że wszystko ma rację wystarczającą dlaswego istnienia. To jest prawo racji wystarczającej rządzące domenąfaktów. Każda prawda rozumowa natomiast jest sprowadzalna drogąskończonej procedury kombinatorycznej (rezolucji) do zasady sprzecz-ności jako drugiego podstawowego prawa myśli. Prawdy rozumu mogąbyć znane z absolutną pewnością, a matematyka znowu stanowi tutajwzorzec. Każda prawda, i faktualna, i rozumowa, jest a priori, ponie-waż jej predykat (to, co orzeka się) jest zawarty w podmiocie (o czymsię orzeka ). Każda prawda jest też ze swej istoty konieczna, tj. praw-dziwa we wszystkich możliwych światach (ta ważna obecnie idea (w se-mantyce logiki modalnej) została wprowadzona właśnie przez Leibni-za) i może być ustalona jako prawda przez analizę jej podmiotu i orzecz-nika. To jest jednak możliwe tylko dla Boga, który wie wszystko odzawsze. Ludzie muszą traktować prawdy tyczące się faktów jako przy-padkowe, tj. nie jako prawdziwe we wszystkich możliwych światach iprzez to a posteriori. Pełny dowód takiej prawdy musi być dla człowie-

Od Kartezjusza do Kanta 87

ka infinitystyczny, a więc praktycznie niedostępny umysłowi ludzkie-mu. Nasza sytuacja poznawcza wymaga pewnych narzędzi poznaw-czych dla oszacowania wiarygodności stwierdzeń empirycznych. Leib-niz jako pierwszy jasno zauważył, że prawdziwość, konieczność, aprio-ryczność i obiektywna pewność wiedzy są równozakresowe na gruncieracjonalizmu. Z drugiej strony, argumentował, że te atrybuty wiedzysą, poza matematyką, niedostępne w pełni dla ludzi. Na szczęście, na-uki empiryczne wymagają relatywnie umiarkowanych kwalifikacjipoznawczych. Chociaż Leibniz stworzył być może najbardziej radykal-ny system racjonalistyczny w teorii poznania, jego koncepcja wiedzytakże usprawiedliwia praktykę badań empirycznych, którymi wcalenie pogardzał, jak to czyniło jego wielu poprzedników i następców. Po-glądy Leibniza stały się nader wpływowe w Niemczech dzięki ich po-pularyzacji przez Christiana Wolffa i zdominowały tzw. niemiecką fi-lozofię szkolną (Schulphilosophie) wykładaną na uniwersytetach orazw kolegiach i gimnazjach.

§5. Les philosophes. Filozofowie francuskiego oświecenia, nazywaniwe Francji po prostu les philosophes, interesowali się głównie kwestia-mi społecznymi i politycznymi.20 Większość z nich była materialistami,empirystami i krytykami religii. Te poglądy prowadziły ich do racjonali-zmu, ale innego niż Kartezjusza, Spinozy i Leibniza. Ten nowy racjona-lizm, może lepiej byłoby powiedzieć „antyirracjonalizm" (termin tenwprowadził dużo później Kazimierz Ąjdukiewicz), też ufał możliwościomrozumu, ale, przeciwnie do tradycji kartezjańskiej, wiedza racjonalnanie była w tym przypadku oderwana od doświadczenia, lecz musiała sięna nim opierać. Tp wcale nie znaczy, że les philosophes nie solidaryzo-wali się z Kartezjuśzem w pewnych kwestiach, akceptowali na przykładsceptycyzm metodologiczny, ale jako sposób przezwyciężenia irracjona-lizmu, a niejako drogę poszukiwania niewątpliwego punktu wyjścia dlapoznania. Niektórzy z nich podzielali też pogląd Kartezjusza w sprawiepotrzeby ścisłej metody analitycznej. W ogólności, wedle tych filozofów,postawa racjonalna polega na rozumnym korzystaniu z danych doświad-czalnych. Tę postawę najlepiej wyrażała sławna Encyklopedia, czyli ra-cjonalny słownik Nauk, Umiejętności i Rzemiosł (1751-1753), pod ogól-ną redakcją Diderota i d'Alemberta, popularnie zwana Wielką Encyklo-pedią Francuską (stąd nazwa „encyklopedyści", bo les philosphes w ol-brzymiej większości współpracowali z tym epokowym wydawnictwem).

88 Rozdział III

Kilka poglądów epistemologicznych powstałych w kręgu encyklo-pedystów zasługuje na szczególą uwagę. Etienne Bonnot de Condil-lac rozwinął w swym Traktacie o wrażeniach (1754) pierwszą kom-pletną wersję sensualizmu. Chciał w ten sposób poprawić empiryzmLocke'a przez poddanie go rygorom metody kartezjańskiej. Condillacwierzył, że empiryzm, metoda analityczna i mechanika Newtona po-trafią uzdrowić filozofię. Dla ugruntowania sensualizmu Condillacwprowadził metaforę posągu jako modelu nabywania wiedzy empi-rycznej. Na początku zmysły nie są w ogóle aktywne, a potem uru-chamiane krok za krokiem, poczynając od powonienia. Condillac sta-rał się pokazać, jak rozwój poznania koresponduje ze stopniową ak-tywacją zmysłów, np. jak tworzą się obrazy pamięciowe i jak one wspo-magają pracę oczu, uszu itd. Jean le Rond d'Alembert, filozof i zna-mienity matematyk, napisał obszerny wstęp do Wielkiej Encyklope-dii Francuskiej (potem wydawany w postaci osobnej książki pod ty-tułem Wstęp do encyklopedii), w którym wyraził swe główne poglądyfilozoficzne. Uważał on poznanie naukowe za jedyny wartościowyrodzaj poznania, był więc scjentystą, aczkolwiek tego nazwania wte-dy jeszcze nie używano. Poznanie musi być pewne (głosił więc funda-mentalizm), a może być takie tylko wtedy, gdy odnosi się do faktów.d'Alembert nie negował istnienia faktów psychicznych, ale odrzucałpogląd, że nauka może opierać się na nich; ma bowiem badać faktyzewnętrzne. Z punktu widzenia dalszego rozwoju filozofii, d'Alem-bert był nie tylko empirystą, ale i pozytywistą, pierwszym tak wyraź-nym w dziejach myśli. Jako pozytywistą dezawuował wszelkie pro-blemy metafizyczne tyczące się istoty świata. W tym był podobny doHume'a, innego prekursora myśli pozytywistycznej. Ale była międzynimi istotna różnica, gdyż Hume był probabilistą, a d'Alembert wie-rzył, że poznanie empiryczne może być pewne. Obaj różnili się też wsprawie świata zewnętrznego. Dla Hume'a wszelkie mówienie o tymbyło zbędne, a dla d'Alemberta fakty zewnętrzne stanowiły przed-miot nauki. Les philosophes dobrze znali i cenili filozofię brytyjską(Voltaire napisał nawet dzieło Elementy filozofii Newtona (1738); faktto znamienny z uwagi na ostrą rywalizację Francji i W. Brytanii wewszystkich dziedzinach, także w nauce), ale podzielali raczej scjenty-styczny pogląd d'Alemberta. W tej ogólnej aprobacie scjentyzmu byłjednak znaczący wyjątek, mianowicie Jean Jacques Rousseau. Po-dzielał on ogólne polityczne i społeczne ideały francuskiego oświece-

Od Kartezjusza do Kanta 89

nia, ale nie zgadzał się z encyklopedystami w sprawach filozofii teo-retycznej. Zresztą nie akceptował też niektórych ich poglądów naspołeczeństwo. W szczególności Rousseau sądził, że cywilizacja dege-neruje człowieka. Był więc negatywnie nastawiony do nauki jakowzoru poznania i raczej popierał intuicję. W tym był irracjonalistą, atakże pesymistą. Te odrębności od głównego nurtu oświecenia spra-wiają, że Rousseau w wielu punktach był poprzednikiem romanty-zmu. Za to Denis Laplace, znakomity matematyk i fizyk, był typo-wym przedstawicielem swej epoki. Jego wiara w możliwości naukibyła ogromna. Pozostawał pod olbrzymim wrażeniem potęgi mecha-niki Newtona, którą zresztą sam z powodzeniem zastosował do kwe-stii astronomicznych. Swój pogląd epistemologiczny najlepiej wyra-ził w fikcji zwanej demonem Laplace'a. Załóżmy, powiadał, że istnie-je inteligencja znająca doskonalę fizykę, położenia, masy i prędkościwszystkich cząstek materialnych we Wszechświecie i zdolna opano-wać problemy matematyczne wynikłe z wprowadzenia takiego ogro-mu danych do równań Newtona.21 Otóż taka inteligencja znałaby całąprzeszłość i przyszłość. To, że ludzie nie posiadają takiej wiedzy, wy-nika z ich ograniczeń natury praktycznej, a nie teoretycznej. Ograni-czenia te sprawiają, że pewne zdarzenia są dla nas tylko prawdopo-dobne, a nie konieczne. Prawdopodobieństwo ma więc charakter su-biektywny, a nie obiektywny, jest rezultatem niewiedzy. Dwa punk-ty tej konstrukcji są ważne. U Laplace'a znajdujemy nowe zastoso-wanie fizyki Newtona do analizy wiedzy, inne niż u Locke'a, któryanalizował poznanie zmysłowe przez pryzmat mechaniki. Laplace byłmechanicystą w ontologii (pogląd wtedy powszechny we Francji), a za-stosował mechanicyzm do analizy możliwości poznawczych człowie-ka. Po drugie, Laplace był pierwszym, który na serio zajmował sięepistemologicznymi problemami rachunku prawdopodobieństwa. Odniego zresztą pochodzi tzw. klasyczna definicja prawdopodobieństwa,wedle której wyraża się ono stosunkiem liczby przypadków sprzyja-jących zajściu danego zdarzenia do wszystkich możliwych przypad-ków, które go dotyczą. Ilustruje to następujący przykład. Przypuść-my, że interesuje nas prawdopodobieństwo wyrzucenia szóstki w po-jedynczym rzucie kostką do gry. Mamy jeden przypadek sprzyjający,ponieważ tylko jedna ścianka jest zaznaczona sześcioma oczkami,oraz sześć przypadków możliwych, ponieważ kostka ma sześć ścia-nek. Prawdopodobieństwo wyrzucenia szóstki wynosi więc 1/6; do-

90 Rozdział III

datkowo zakłada się tutaj, że kostka jest „doskonała" w tym sensie,że jej ciężar jest rozłożony równomiernie, co sprawia, że żaden wynikrzutu nie jest „faworyzowany" z góry.

§6. Kant. Kant sądził, że dokonał przewrotu kopernikańskiego wfilozofii w postaci syntezy empiryzmu i racjonalizmu; był niezadowo-lony zarówno z jednego, jak i z drugiego. Z historycznego punktu wi-dzenia, można traktować dzieło Kanta w epistemologii jako próbękombinacji Hume'a i Leibniza, aczkolwiek niekoniecznie tak to wy-glądało w jego własnych oczach.22 W bardzo schematycznym ujęciuempiryzm Hume'a był dla niego za mocny, tj. było w nim zbyt małoelementów apriorycznych, a racjonalizm Leibniza zbyt mocny, bo byłow nim zbyt wiele aprioryzmu. Ten obraz, jeszcze raz powtarzam, żenader uproszczony, od razu wskazuje, że synteza dokonana przezKanta znalazła się bardziej po stronie aprioryzmu niż empiryzmu.Kant bardziej może niż ktokolwiek inny dopełnił rewolucję epistemo-logiczną rozpoczętą przez Kartezjusza. W istocie rzeczy krytycyzmjest w pierwszym rzędzie teorią poznania, a dalej zastosowaniem kry-tyki epistemologicznej do problematyki metafizycznej, moralnej i este-tycznej. W ten sposób projekt ugruntowania całej filozofii na bazieepistemologii zyskał w dziele Kanta wyjątkowo radykalny wyraz.Jakimś świadectwem jego roli w dalszym rozwoju filozofii, głównieteorii poznania, stał się fakt, że myśliciele XIX w., zwłaszcza nie-mieccy, ale nie tylko, często nazywali epistemologię po prostu kryty-ką poznania, nawet gdy ją uprawiali inaczej niż Kant i dochodzili docałkiem odmiennych wniosków epistemologicznych niż on.

Kant wprowadził dwa podziały sądów: jeden na analityczne i syn-tetyczne, a drugi na aprioryczne i aposterioryczne. Podział pierwszyodwoływał się do formy logicznej zdań wyrażających sądy. Kant uznałgramatyczną formę „S jest P" za podstawową postać zdania i badał,jak treść orzecznika ma się do treści podmiotu. Może być tak, że treśćP zawiera się w treści S, czyli że treść orzecznika jest nie większa(mniejsza lub równa) od treści podmiotu, a może też być tak, że jestwiększa (wykracza poza). W pierwszym wypadku mamy do czynie-nia z sądem analitycznym, a w drugim z syntetycznym. Nazwy zaśpochodzą stąd, że dla ustalenia prawdziwości sądu analitycznegowystarczy dokonać analizy jego treści, natomiast w przypadku są-dów syntetycznych potrzebne jest coś więcej.21 Ponadto ogólna teoria

Od Kartezjusza do Kanta 91

sądów syntetycznych musi zdać sprawę z natury syntezy pojęciowejleżącej u podstaw takich tworów. Logiczna dystynkcja sądów anali-tycznych i syntetycznych została uzupełniona przez Kanta odróżnie-niem epistemologicznym sądów apriorycznych od aposteriorycznych.Pierwsze są wydawane niezależnie od jakiegokolwiek doświadcze-nia, a drugie na jego podstawie.24 Gdy skrzyżujemy oba podziały,otrzymamy cztery kategorie sądów: analityczne a priori, analitycznea posteriori, syntetyczne a priori i syntetyczne a posteriori. Wszela-ko, jak dalej argumentował Kant, każdy sąd analityczny jest nieza-leżny od doświadczenia, ponieważ wystarczy zrozumieć treść podmiotui orzecznika, by wiedzieć, czy jest prawdziwy, czy nie. W ten sposóbczwórpodział sądów redukuje się do trzech kategorii: analitycznych,syntetycznych apriori oraz syntetycznych aposteriori. Gdy przyjrzy-my się całej konstrukcji od strony sądów apriorycznych i aposterio-rycznych, to pierwsze mogą być albo analityczne albo syntetyczne, adrugie tylko syntetyczne. Definicja sądów analitycznych w wersjiKanta ma jedno istotne ograniczenie, gdyż nie stosuje się bezpośred-nio do sądów przeczących. Kant był zresztą świadom tego i zazna-czał, że jego definicja daje się uogólnić i na takie sądy, ale nigdy niewyjaśnił tej kwestii do końca. Zapewne miał na myśli kryterium ana-lityczności, w myśl którego sąd jest analityczny, gdy jest sprowadzal-ny do zasady sprzeczności.25

Dystynkcje wprowadzone przez Kanta są dobrymi narzędziamiumożliwiającymi sprawne objaśnienie kierunków filozoficznych wzakresie źródeł poznania.26 I tak episteme w sensie Platona składasię wyłącznie z sądów apriorycznych, tj. syntetycznych apriori i ana-litycznych. Dodając pewne dalsze założenia, można by identyfikowaćwiedzę intuicyjną z sądami syntetycznymi apriori, a dyskursywną zanalitycznymi. Hume dopuszczał tylko i wyłącznie zdania analitycz-ne (relacje pomiędzy ideami) i syntetyczne a posteriori (sprawy fak-tów). Prawdy rozumowe w sensie Leibniza są oczywiście a priori,natomiast prawdy dotyczące faktów są syntetycznie aposteriorycz-ne. Tak jest jednak tylko z ludzkiej perspektywy, ponieważ dla Bogawszystkie prawdy są analityczne i a priori. W ogólności aposterio-ryzm (empiryzm metodologiczny) i aprioryzm (racjonalizm metodo-logiczny) mogą być skrajne lub umiarkowane. Aprioryzm radykalny(Platon, Leibniz) dopuszcza tylko prawdy a priori, tj. albo analitycz-ne albo syntetyczne apriori, aposterioryzm skrajny (Locke, Berkeley)

92 Rozdział III

tylko prawdy a posteriori, a więc syntetyczne i aposterioryczne zara-zem, aprioryzm umiarkowany (stanowisko odkryte przez samegoKanta) wszystkie rodzaje, tj. analityczne, syntetyczna a priori i syn-tetyczne a posteriori, i wreszcie aposterioryzm umiarkowany (Hume)ogranicza się do prawd analitycznych i syntetycznych a posteriori.21

Porównanie rozmaitych możliwości natychmiast pokazuje, co Kantrozumiał przez przewrót kopernikański, mianowicie właśnie aprio-ryzm umiarkowany. Ta perspektywa pozwala dojrzeć dokładnie, coKant miał do zarzucenia Hume'owi z jednej strony i Leibnizowi zdrugiej - pierwszemu odrzucenie zdań syntetycznych a priori, a dru-giemu potraktowanie wszelkich prawd apriorycznych jako analitycz-nych. Dalej zdania syntetyczne a priori stają się punktem krytycz-nym, gdyż to one właśnie różnią Kanta zarówno z Humem, jak i zLeibnizem. Nic tedy dziwnego, że pytanie „Jak możliwe są sądy syn-tetyczne a priori?" stało się głównym problemem Kanta. Podstawo-wy aspekt tej kwestii ujawnia następujące rozważanie. Skoro wła-śnie sądy syntetyczne i tylko one rozszerzają naszą wiedzę, to po-wstaje pytanie, jak to jest możliwe za pomocą kroków, które są a priori,tj. niezależne od doświadczenia? I jeszcze jedno pytanie: jak jest moż-liwe poznanie uniwersalne i konieczne (Kant uważał konieczność i uni-wersalność za atrybuty poznania a priori), ale odnoszące się do fak-tów empirycznych? Hume, jak wiemy, temu radykalnie zaprzeczał.

Kant nie widział żadnych specjalnych problemów ze zdaniamianalitycznymi i syntetycznymi aposteriori. Logika składa się z pierw-szych, a jednostkowe zdania empiryczne stanowią przykład drugich.Kant nie miał wątpliwości, że sądy syntetyczne a priori występują wnaszej wiedzy, trzeba było tylko (i aż) wyjaśnić, jak to jest możliwe.Kant chciał więc wyjaśnić nie istnienie sądów syntetycznych a prio-ri, ale ich możliwość. Uważał, iż jeśli mamy wyjaśnić możliwość cze-gokolwiek, musimy uciec się do tzw. dedukcji transcendentalnej, tj.poszukiwania argumentów względem koniecznych warunków uspra-wiedliwiających faktualnośc tego, co jawi się nam jako wymagająceusprawiedliwienia. Trzeba więc pokazać, że coś byłoby niemożliwe iniepojmowalne, gdyby nie było czynników generujących zdania syn-tetyczne a priori; w tym przypadku rzecz dotyczyła poznania mate-matycznego i teoretycznego, oczywiście spełniającego warunki przy-pisywane mu przez filozofa z Królewca. Dla Kanta było rzeczą oczy-wistą, że istnienie zdań syntetycznych a priori nie może być bezpo-

Od Kartezjusza do Kanta 93

średnio wyprowadzone z doświadczenia. Z drugiej jednak strony, trze-ba analizować także doświadczenie, aby znaleźć te elementy, któreusprawiedliwiają to, co syntetyczne a priori. Kant realizował swójgłówny zamysł teoretyczny w trzech stadiach. Po pierwsze, opraco-wał transcendentalną estetykę, tj. teorię form czystej intuicji zmy-słowej.28 W dalszej kolejności zajął się analityką transcendentalną,tj. kategoriami używanymi przez rozum, a w końcu dialektyką trans-cendentalną, tj. przekraczaniem przez rozum jego kompetencji po-znawczych, co prowadziło do metafizyki.29 Głównym zadaniem owejtranscendentalnej dialektyki stało się pokazanie, że metafizyka jestniemożliwa jako nauka, o ile nie zostanie zamknięta w określonychgranicach.

Kant uważał, że doświadczenie zmysłowe jest początkiem pozna-nia. Wszelako doświadczenie jest zawsze uporządkowane czasowo iprzestrzennie. Czas i przestrzeń przedstawiają się jako uniwersalnei konieczne składniki doświadczenia, a przeto, zgodnie zresztą z Hu-mem, a także z Leibnizem, nie mogą pochodzić z doświadczenia.Musimy więc uznać je za niezależne od doświadczenia, tj. a priori. Sąone rozumowymi sposobami ujmowania rzeczy przez zmysły, czyliapriorycznymi formami intuicji zmysłowej. Jeśli usuniemy wszelkątreść empiryczną z doświadczenia, to czas i przestrzeń jeszcze pozo-staną. Tak wygląda (w grubym zarysie oczywiście) wyprowadzenieprzez Kanta czasu i przestrzeni jako transcendentalnych warunkówdoświadczenia zmysłowego. Matematyka jest teoria czasu i przestrze-ni, jest przeto syntetyczna apriori. Arytmetyka dotyczy relacji czaso-wych (szereg liczb naturalnych modeluje zdaniem Kanta sekwencjęchwil czasowych), natomiast geometria (Euklidesa, ponieważ Kantnie znał innej) ujmuje relacje przestrzenne. Ponieważ każde zdaniesyntetyczne jest syntezą pojęć wyrażonych przez podmiot i orzecz-nik, czas i przestrzeń umożliwiają syntezę w przypadku sądów mate-matyki. I właśnie czas i przestrzeń generują sądy matematyczne sądysyntetyczne a priori.

Fizyka teoretyczna była dla Kanta innym rezerwuarem zdań syn-tetycznych a priori. Prawdy fizyki teoretycznej mają jednak wedleKanta inna naturę niż twierdzenia arytmetyki i geometrii. Ten nowyrodzaj zdań syntetycznych a priori może być odkryty w ramach ana-lityki transcendentalnej i ma swe ugruntowanie w kategoriach, tj.pojęciach posiadanych przez rozum. Kant wyróżnił 24 kategorie od-

94 Rozdział III

powiadające takiej samej liczbie rozmaitych zdań. Najważniejszawśród nich była kategoria przyczynowości, dzięki której dokonujemysyntezy prowadzącej do zasad fizyki teoretycznej, przede wszystkimpraw Newtona. Matematyka oparta na czasie i przestrzeni oraz ma-tematyczne przyrodoznawstwo możliwe dzięki kategoriom, w szcze-gólności kategorii przyczynowości, wyczerpują właściwą wiedzę teo-retyczną, w której funkcjonują elementy a priori, przy czym elemen-ty aprioryczne są rozumowi wrodzone w sensie typowego natywizmu,aczkolwiek Kant wolał mówić w tym przypadku o transcendental-nych elementach w poznaniu. Rozum ma jednak tendencję do prze-kraczania swych uprawnień poznawczych i zagłębiania się w metafi-zykę. Kant rozumiał metafizykę tak jak Wolff, a więc jako składającąsię z racjonalnej teologii (dowodzenie istnienia Boga), racjonalnejkosmologii (np. dociekania, czy świat jest skończony, czy nie) i racjo-nalnej psychologii (dociekającej m. in., czy dusza jest prosta czy zło-żona i czy ma wolną wolę). Kant argumentował, że każdy problemrozważany w metafizyce prowadzi do antynomii, gdyż tzw. dowodyna istnienie Boga niczego nie dowodzą: możemy wykazać, że światjest skończony i że jest nieskończony, a dusza jest prosta i złożona.Antynomie te wykazują, że metafizyka jest niemożliwa z teoretycz-nego punktu widzenia, z jednym jedynym wyjątkiem: możemy mia-nowicie wykazać teoretycznie, tj. przez analizę czystego rozumu, iżistnieją fenomeny (zjawiska) i noumeny (rzeczy same w sobie, Dingean sich). Te drugie są wprawdzie niepoznawalne, ale stosując argu-menty transcendentalne musimy przyjąć ich istnienie, aby wyjaśnićistnienie zjawisk; w szczególności noumeny są przyczynami fenome-nów. Kant nie odrzucał istnienia ani wolnej nieśmiertelnej duszy,ani Boga, aczkolwiek uważał, że usprawiedliwienie tych przekonańnależy do rozumu praktycznego, a nie teoretycznego. Nawet więcej,zdaniem Kanta trzeba uznać prymat rozumu praktycznego, ale tonie zmienia istoty rzeczy: nieśmiertelna wolna dusza i Bóg są postu-latami rozumu praktycznego wymaganymi dla uprawnienia moral-ności. To, że postulatów tych nie można wywieść z rozumu teoretycz-nego, ale trzeba się w tym celu zwrócić do praktycznego, jest przeja-wem radykalnej separacji bytu (Sein) i powinności (Solleń), innegocharakterystycznego poglądu Kanta.

Kant wpłynął wielorako na dalszy rozwój filozofii, a w szczególno-ści epistemologii. Wprowadził nowy pogląd, mianowicie aprioryzm

Od Kartezjusza do Kanta 95

umiarkowany.30 Dystynkcja zdań analitycznych i syntetycznych oka-zała się jedną z najważniejszych, zwłaszcza w filozofii XX w. Jegozasługą było też wyraźne odseparowanie pojęciowe analityczności iaprioryczności z jednej strony oraz syntetyczności i aposterioryczno-ści z drugiej.31 Jego pogląd, że logika jest analityczna, a matematykasyntetyczna a priori, stał się jedną ze standardowych pozycji w filo-zofii nauk formalnych, np. tak myślą intuicjoniści. Argumenty trans-cendentalne, fenomenalizm z równoczesnym uznaniem istnienia ze-wnętrznego świata noumenalnego, przyczynowo związanego ze zjawi-skami, aprioryczna koncepcja przyczynowości, krytyka ontologicznychi kosmologicznych dowodów na istnienie Boga, teza, że istnienie niejest predykatem, pogląd, że dualizm bytu i powinności nie jest jedynielogiczny, jak u Hume'a, ale również ontologiczny i epistemologiczny,czy uzasadnienie etyki i moralności w ramach krytyki rozumu prak-tycznego stały się stałymi punktami dyskusji filozoficznych. Kant miał(i ma nadal) oddanych obrońców i nie mniej zażartych krytyków.32

Zapewne żaden inny filozof nie był tak często komentowany jak wła-śnie Kant. Dla epistemologii taki oto pogląd Kanta jest osobliwieważny. Kant odróżnił mianowicie pytania de iure oraz pytania quidfacti. Drugie tyczą się tego, co jest i jakie jest, a przeto mają charak-ter czysto opisowy. Natomiast pierwsze dotyczą kwestii domagają-cych się legitymacji teoretycznej i w odpowiedziach na nie trzeba sto-sować argumentacje transcendentalne, tak jak w przypadku pytaniao możliwość sądów syntetycznych a priori. Wedle Kanta, teoria po-znania zajmuje się pytaniami de iure. Waga tej kwestii ujawnia sięzawsze, gdy pojawia się jakaś próba naturalizacji epistemologii. Ja-sne jest bowiem, że teoria poznania pojmowana naturalistycznie musiodejść od kantyzmu. W szczególności naturalizm epistemologicznynie może podjąć dochodzić uprawnienia poznania przez dedukcję dowarunków transcedentalnych.

Podkreślając znaczenie Kanta dla dalszego rozwoju epistemolo-gii, nie można rzecz jasna pomijać wątpliwości tyczących się jego po-glądów. Pojawiły się one natychmiast, a z czasem nagromadziło sięich bardzo wiele. A oto niektóre.33 Na jakiej podstawie twierdzi sięcoś o noumenach, skoro są z założenia niepoznawalne? Czy uznanieistnienia noumenów nie jest przykładem mętnej metafizyki? Czymsą argumenty transcendentalne? Jaka jest ich struktura logiczna,czy opisywalna normalną logika, czy jakąś logiką transcendentalną?3'

96 Rozdział III

Jak uzgodnić aprioryczność czasu, przestrzeni i kategorii z tezą, żekażde poznanie rozpoczyna się od doświadczenia? Czy rozum w sen-sie Kanta jest rozumem indywidualnym, czy raczej ponadosobowym?Czy „niezależnie od doświadczenia" trzeba rozumieć jako „przed do-świadczeniem", a jeśli tak, to czy „przed" ma sens czasowy, czy logicz-ny? Czy Kanta koncepcja geometrii daje się obronić w związku z od-kryciami systemów nieeuklidesowych? Listę te można znacznie wy-dłużyć, ale i punkty wyżej podane już wystarczająco zaświadczają oogromie problemów, z którymi krytycyzm musiał się stale borykać.Niezależnie do tego, czy repliki krytycyzmu (raczej: neokrytycyzmu)mogą zostać uznane za skuteczne, czy nie, jeszcze raz powtórzę pew-na tezę ze wstępu do części historycznej: po Kancie nic już nie było wfilozofii takie samo. Tam ta teza została podana apriorycznie, ale te-raz jest uzasadniona syntetycznie a posteriori.

Kant bez wątpienia zaważył też na rozumieniu epistemologii. Otocytat z tekstu powstałego na początku XX w., napisanego bynajmniejnie przez zagorzałego neokantystę, aczkolwiek przez filozofa jakośzmierzającego do kontynuacji dzieła Kanta, w bardzo zresztą ogól-nym zarysie (wyróżnienia wedle oryginału): „Przez teorię poznania(lub krytykę poznania) rozumiemy naukę o zasadach poznania, tj.o pojęciach podstawowych oraz aksjomatach, które stanowią założe-nia nauki, a częściowo leżą też u podstaw światopoglądu codzienne-go. Ujmując rzecz bliżej, teoria poznania przedstawia się jako bada-nie źródeł, pewności, ważności, zakresu i granic poznania. Central-nym zadaniem i częścią teorii poznania musi być krytyka logicznejoraz ontologicznej wartości ogólnych założeń i podstaw obiektywnegopoznania w świetle celu działalności poznawczej, badanie roszczeńwyznaczających cele poznawcze, jak również przydatności i niezbęd-ności użycia stosowanych sposobów poznania. Teoria poznania pytao możliwość poznania w ogóle, jak również o możliwość zastosowaniaokreślonych założeń teoretycznych, wskazując na podstawy owychmożliwości. Teoria poznania uzasadnia w ten sposób poznanie [...]."35

Ten projekt teorii poznania można nazwać epistemologią maksyma-listyczną lub absolutną.36

§7. Pojęcie prawdy od Kartezjusza do Kanta. W okresie tym poja-wiły się nowe idee dotyczące prawdziwości. Kartezjusz wprowadzi!ewidencyjną koncepcję prawdy (prawda sprowadza się do oczywiste-

Od Kartezjusza do Kanta 97

ści poznania), u Spinozy, Leibniza i Kanta można doszukiwać siękoherencyjnej teorii prawdy.37 Spinoza proponował holistyczne rozu-mienie rzeczywistości i poznania, a Leibniz i Kant traktowali zasadęniesprzeczności jako kryterium prawd analitycznych. Niemniej jed-nak większość filozofów operowała pojęciem korespondencji. Oto przy-kłady zaczerpnięte z dzieł filozofów wspomnianych w tym rozdziale.Kartezjusz: „[...] słowo prawda, we właściwym sensie, oznacza zgod-ność myśli z jej przedmiotem"38; szkoła z Port-Royal: „Każde bowiemzdanie wyraża nasz sąd o rzeczach; każde zatem jest prawdziwe, je-żeli ten sąd jest zgodny z prawdą, fałszywe jeżeli nie jest z nią zgod-ny"39; Locke: „Prawdą jest zaznaczenie przy pomocy słów. Zgodnościlub niezgodności idei, odpowiadające faktycznemu stanowi rzeczy.Fałszem jest zaznaczenie przy pomocy słów zgodności lub niezgodno-ści idei, nie odpowiadające faktycznemu stanowi rzeczy"40; Spinoza:„Idea prawdziwa musi zgadzać się z rzeczą pomyślaną"41; Leibniz:„Zadowalajmy się szukaniem prawdy w odpowiedniosci między zda-niami w umyśle a rzeczami, o które chodzi"42; Wolff: „Prawdziwośćjest to zgodność sądu z tym, co jest przezeń reprezentowane";43 Kant:„[Prawdziwość] jest zgodnością poznania z jego przedmiotem."44

Nie można jednak traktować powyższych wypowiedzi jako świa-dectwa, że wszyscy wspomniani filozofowie akceptowali teorię praw-dy jako zgodności sądu z rzeczywistością. W gruncie rzeczy tylko Loc-ke i być może Wolff mogą być traktowani jako „korespondencjoniści",by tak nazwać zwolenników korespondencyjnego rozumienia praw-dziwości. Gdy zaczniemy bliżej analizować przytoczone fragmenty,to rychło dojdziemy do wniosku, że aczkolwiek są one zgodne co dolitery, to w żadnej mierze nie jest tak pod względem tego, co one wy-rażają. Gdy Spinoza powiadał, że idea prawdziwa ma się zgadzać zpomyślaną rzeczą, to zapewne miał na myśli adekwatność pojęcia, anie prawdziwość sądu. Kant uznawał swoje określenie za trywialne,bo przecież sąd prawdziwy jako wytwór poznania musi być zgodny zeswoim przedmiotem, skoro jedno i drugie jest konstruowane przezrozum. Wygląda więc na to, że pojęcie zgodności czy korespondencjibyło niczym więcej jak tylko bardzo wygodną etykietką, pod którąpodkładano nader różne treści. Tak zresztą sprawy miały się i póź-niej. Okoliczność ta znacznie utrudnia interpretację teorii prawdynazywanej korespondencyjną.

98 Rozdział III

Przypisy1 Nie twierdzę, że twórcy nowożytnej nauki myśleli tak, jak nam współcześni hipote-tyści, tj. traktowali wszelkie twierdzenia jako hipotetyczne. Newton powiadał hypo-theses non fingo (hipotez nie stwarzam), co miało znaczyć, że nie przyjmował wątpli-wych założeń. Pojawienie się metody hipotetyczno-dedukcyjnej oznaczało zerwanie zkryterium oczywistości jako gwarantem prawdziwości zasad, od których nauka zaczy-nała się, i przekazanie ich uzasadniania rozważaniom matematyczno-przyrodniczym.2 Wspomniane wcześniej podobieństwo niektórych poglądów Kartezjusza do tych, któ-re można znaleźć u Augustyna, nie ma tutaj nic do rzeczy. Można tylko zastanawiaćsię, na ile antyscholastyczne deklaracje ojca filozofii nowożytnej były rzeczowo uza-sadnione. Podobnie nic do rzeczy nie ma tutaj fakt, że Kartezjusz wcale nie by} ateistąi nawet dowodził istnienia Boga, w sposób ontologiczny, a więc podobny do drogi obra-nej przez scholastyka Anzelma. Teologia Kartezjusza była filozoficzna i w tym podob-na do praktykowanej przez filozofów greckich.3 Kartezjusz uważał, że spotykają się w szyszynce. Przy okazji odnotujmy, że filozofiaKartezjusza prowadzi do całkowicie mechanistycznego traktowania zwierząt jakomaszyn nie posiadających żadnych wrażeń. Usprawiedliwiało to traktowanie zwie-rząt jako obiektów, na których dokonuje się bardzo bolesnych eksperymentów, np.medycznych.4 To pokazuje, że platoński mit o metempsychozie i anamnezie wcale nie jest takinaiwny i pełni w natywizmie istotną rolę.5 Por. J. Łukasiewicz, „Kartezjusz", Kwartalnik Filozoficzny 15(1938), ss. 159-163;przedruk w: J. Łukasiewicz, Logika i metafizyka, Wydział Filozofii i Socjologii Uni-wersytetu Warszawskiego, Warszawa 1998, ss. 370-374.6 Ta wątpliwość często powracała w filozofii, np. wobec husserlowskiej analizy świa-domości. Sam Husserl, jak wiadomo, zdecydował się na idealizm, bo koło świadomościnie dało się przerwać.7 Wielu matematyków francuskich (np. grupa Bourbaki) akceptuje metodę aksjoma-tyczną, ale równocześnie odmawia znaczenia logice jako podstawy matematyki. Moż-na to wyjaśnić w ten sposób, że aksjomatyka jest kresem redukcji treści matematycz-nych do elementów najprostszych.8 Brytyjski, a nie tylko angielski: Locke był Anglikiem, Berkeley Irlandczykiem,a Hume Szkotem.9 Empiryzm był szczególnie widoczny w filozofii politycznej Hobbesa budowanej, w je-go przekonaniu, na obserwacji natury ludzkiej.10 Pierwsze seminarium filozoficzne, w jakim uczestniczyłem, dotyczyło tej właśnie kwe-stii. Prowadził je Roman Ingarden w r. akad. 1960/1961. Czytaliśmy Rozważania dotyczą-ce umysłu ludzkiego (1689-1690) Locke'a. Od razu na pierwszym posiedzeniu Ingardenpostawił następujące zadanie „domowe": „Przeczytajcie kilka pierwszych stron tej książkii sprawdźcie, czy słowo «idea» występuje w nich zawsze w tym samym znaczeniu." Nicbyło specjalnych trudności w udokumentowaniu, że odpowiedź winna być przecząca.

Od Kartezjusza do Kanta 99

11 Locke pozostawał w listownym kontakcie w Newtonem.12 Zapewne dlatego Wundt, Wstęp do filozofii (j.w., s. 282), określił empiryzm Locke'ajako refleksyjny, tj. świadomy swojej metody.13 Wundt, Wstęp do filozofii (j.w., s. 284), określił filozofię Berkeleya jako czysty empi-ryzm. Niemniej jednak Berkeley posłużył się jawnie metafizycznym założeniem dlaratowania swej konstrukcji przed jawną niekoherencją ze zdrowym rozsądkiem. Wkonsekwencji jedynym konsekwentnym czystym empiryzmem jest niekiedy głoszonysolipsyzm (np. przez W. Schuppego w XIX w.) mówiący, że istnieje tylko jaźń (ale tego,kto stwierdza solipsyzm) i jej wrażenia. O Russellu krąży następująca anegdotka.Pewna filozofująca dama napisała do niego list z pretensjami, że nie podziela on solip-syzmu, poglądu, który wedle owej niewiasty był całkowicie trafny. Russell odrzekł, żedziwi go wysłanie listu, gdyż nadawczyni nie powinna mieć specjalnych kłopotów zprzekonaniem go jako swego wytworu do solipsyzmu. W istocie rzeczy solipsyzm niemoże być obalony, przynajmniej przez kogoś innego niż sam solipsysta. Dokładniejmówiąc: solipsysta, zgodnie ze swymi założeniami, nie ma partnera do dyskusji.14 Wcale to nie znaczy, że Berkeley był ignorantem w dziedzinie fizyki. Jego teoriapercepcji jest w dużej mierze oparta na rozważaniach z zakresu optyki.15 Hume powiadał także o impresjach powodowanych przez uczucia, ale kwestia tabardziej należy do jego filozofii moralnej.16 Przed nim pogląd ten głosił lord Shaftesbury, a równocześnie z Humem - AdamSmith.17 Może warto odnotować, że Jędrzej Śniadecki był pod znacznym wpływem Reida.18 Leibniz napisał Nowe rozważania dotyczące rozumu ludzkiego w 1704 r., ale nawiadomość o śmierci Locke'a poniechał ogłoszenia tego dzieła drukiem. Rzecz ukazałasię dopiero w 1765 r., a więc kilkadziesiąt lat po zgonie Leibniza.19 Leibniz argumentował za autonomią i samowystarczalnością umysłu także na dro-dze metafizycznej, ale ten aspekt jego konstrukcji może być tutaj pominięty.2 0 N a z w a les philosophes n ie odnosi się do wszystkich filozofów osiemnastowiecznejFrancji, ale tylko do grupy zwanej też „encyklopedystami" (por. niżej).2 1 To n iebana lna kwestia, bo prowadzi do problemu n ciał wzajemnie oddziałujących,dla ogromnego n. Wiadomo, że s p r a w a jest już n a d e r skomplikowana dla n = 3. Laplacedoskonale o tym wiedział i dlatego s a m t rak tował swojego demona właśnie jako fikcję.2 2 K a n t znał dobrze filozofię H u m e ' a i Leibniza. O pierwszym powiedział raz, że obu-dził go z dogmatycznej d r z e m k i (w sprawie związku przyczynowego), a myśl drugiegopoznał wszechstronnie, ponieważ wykształcił się w tradycji niemieckiej filozofii szkol-n e J (por. wyżej koniec §4). Swoje dojrzałe poglądy K a n t sformułował s tosunkowo póź-no, mianowicie mając około 60 lat . Od tytułów jego głównych dzieł Krytyka czystegorozumu (1781, II wyd. 1787), Krytyka rozumu praktycznego (1788) i Krytyka władzy&łdzenia (1790) (sławne t rzy Krytyki) dojrzała filozofia K a n t a nazywa się krytycy-zmem, w przeciwieństwie do dogmatyzmu, w którym pozostawał wcześniej aż do „obu-dzenia go z drzemki" przez H u m e ' a .

100 Rozdział III

23 Tradycyjnie, gdy mowa o sądach analitycznych, ma się na myśli tylko prawdy ana-lityczne. Jest to całkowicie zbędne ograniczenie, bo istnieją i fałszywe zdania anali-tyczne, np. zdania sprzeczne. Będę jednak posługiwał się, przynajmniej w tym frag-mencie, uproszczonym językiem, tj. takim, który utożsamia zdania analityczne z praw-dami analitycznymi.

2 4 Kwalifikacja „jakiegolwiek" przy s ą d a c h a priori jes t zasadnicza. K a n t z nacisk iempodkreś lał, że sąd aprioryczny j e s t całkowicie niezależny od doświadczenia.2 5 Ograniczam się tylko do w z m i a n k i na t e n temat , gdyż kwestie anali tyczności i aprio-ryzmu będą szczegółowo r o z w a ż a n e w tomie drugim całego opracowania.26 Por. K. Ajdukiewicz, „Logika a doświadczenie", w: K. Ajdukiewicz, Język i poznanie,t . II , P a ń s t w o w e Wydawnictwo N a u k o w e , W a r s z a w a 1964, ss. 45-60. Stwierdzenie, żepojęcia wprowadzone przez K a n t a znajdują zastosowanie w ana l iz ie historycznej, n iema sugerować, że s a m K a n t dokonywał tego rodzaju interpretac j i . W szczególnościK a n t uważał, że sądy syntetyczne a priori są jego w ł a s n y m i oryg ina lnym wynalaz-kiem.2 7 Ograniczam się tylko i wyłącznie do s t a n u rzeczy w filozofii przed K a n t e m i u same-go K a n t a . Oczywiście są t u t a j p e w n e wątpliwości interpretacyjne, n p . w sprawie Loc-ke'a czy Platona.2 8 T e r m i n „estetyka" był wtedy w użyciu j a k o n a z w a odnosząca się do rozważaniap o z n a n i a zmysłowego w n a w i ą z a n i u do greckiego t e r m i n u aisthesis (poznanie zmysło-we). W Krytyce władzy sądzenia K a n t t r a k t u j e sądy estetyczne j a k o sądy o pięknie.Wynika z tego, że operował też pojęciem estetyki w n a s z y m dzisiejszym rozumieniu,tj. j ako n a u k i o pięknie.

2 9 K a n t odróżniał r o z u m (Venuft) i rozsądek (Verstand) w t a k i sposób, że drugi był dlaniego częścią pierwszego. N a u k a o kategor iach dotyczy rozsądku. Dla pros toty pomi-j a m te dystynkcję w tekście głównym. R o m a n I n g a r d e n proponował, by t e r m i n Ver-stand t łumaczyć j ako „intelekt" . Por. R. I n g a r d e n , U podstaw teorii poznania. Pań-stwowe Wydawnictwo N a u k o w e , W a r s z a w a 1971, ss. 246-247. T a k też rzecz ma się wpolskim t ł u m a c z e n i u Krytyki czystego rozumu dokonanym przez I n g a r d e n a . Niemniejj e d n a k propozycja I n g a r d e n a n ie zos tała przyjęta w filozoficznej polszczyźnie.

3 0 Zwolennicy K a n t a uważają, że należy odróżniać empiryzm, racjonal izm i kryty-cyzm, t e n os ta tn i jako zupełnie nową propozycję epistemologiczną. Przeprowadzonaanal iza pokazuje jednak, że krytycyzm jest w istocie rzeczy apr ioryzmem, bo podkre-śla rolę czynników apriorycznych, ale właśnie u m i a r k o w a n y m , bo dopuszcza zdaniasyntetyczne a posteriori.3 1 K a n t nie był, rzecz ja sna, pierwszym filozofem zajmującym się pojęciem a priori.Tradycja sięgająca Arystotelesa odróżniała n p . argumentację a priori, t a k że najpierw,z góry, czyli właśnie a priori, s tawiało się tezę, a potem dobierało do niej uzasadnienie,oraz argumentac ję a posteriori, gdzie teza pojawiała się dopiero j ako r e z u l t a t końcowy.3 2 Do krytyków należeli m. in. Bernard Bolzano i Franz Brentano. Ten drugi uważał, ividealizm niemiecki wywodzący się od Kanta był największym nieszczęściom w dziejachfilozofii.

Od Kartezjusza do Kanta 101

33 Wiele interesujących uwag na ten temat można znaleźć we wspomnianej już książceR- Ingardena, U podstaw teorii poznania, ss. 246-264.54 Wielu obrońców Kanta uważa, że trzeba uciec się do logiki transcendentalnej, róż-nej od formalnej. Przy okazji trzeba zwrócić uwagę na to, że Kant wprowadził nowerozumienie transcendencji, a właściwie transcendentalności, a mianowicie tego, cozwiązane z warunkami możliwości czegoś. Dawniej używano przymiotników „trans-cendentny" i „transcendentalny" zamiennie, gdy mówiono o tzw. transcendentaliach,tj. pojęciach równozakresowych z pojęciem bytu. W innym znaczeniu „transcendent-ny" znaczy to samo, co „zewnętrzny", np. gdy mowa o Bogu jako bycie transcendent-nym wobec świata lub o transcendentnym przedmiocie poznania, tj. takim przedmio-cie, który jest zewnętrzny wobec podmiotu.

35 R. Eisler, Einfiihrung in die Erkenntnistheorie, j .w., s. 1.3 6 Por. rozdział VI w sprawie takiego rozumienia epistemologii.37 Por. R. C. Walker, The Coherence Theory of Truth. Realism, Anti-Realism, ldealism,Routledge, London 1989, rozdziały III-IV. Spinoza i Leibniz byli j e d n a k fundamenta-l is tami. U K a n t a s p r a w a jest n ie jasna w tym względzie z uwagi na konstytutywnąrolę r o z u m u w ksz tał towaniu doświadczenia. Podobnie ma się s p r a w a z neokantys ta-mi (pa t rz §3 w n a s t ę p n y m rozdziale). Niektórzy z k o n t y n u a t o r ó w K a n t a bronil i rela-tywizmu (patrz §6 w n a s t ę p n y m rozdziale).3 8 „List do Mersenn 'a" , w: Ouvres de Descartes, ed. p a r C. A d a m i P. T a n n e r y , CNRS/Vrin, P a r i s 1964, s. 567.

' " A. Arnauld, P. Nicole, Logika, czyli sztuka myślenia, t ł u m . S. R o h m a n o w a , Pańtwo-we Wydawnictwo Naukowe, W a r s z a w a 1958, s . 161. Okreś lenie to można także inter-pretować koherencyjnie.40 J. Locke, Rozważania dotyczące rozumu ludzkiego, t. II, tłum. B. Gawecki, Państwo-we Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1955, s. 274.41 B. Spinoza, Etyka, tłum. I. Myślicki, Wydawnictwo AKME, Warszawa 1991, s. 4.Jest to aksjomat 6 w całym systemie Spinozy.42 G. W. Leibniz, Nowe rozważania dotyczące rozumu ludzkiego, t ł u m . I. D ą m b s k a ,P a ń s t w o w e Wydawnictwo Naukowe, W a r s z a w a 1955, ss. 207-208.43 Ch. Wolff, Philosophiae rationalis swe logica, Hal le 1728, §505.4 4I. Kant , Krytyka czystego rozumu, t . 1 , t ł u m . R. Ingarden, Państwowe WydawnictwoNaukowe, Warszawa 1957, s. 145.

ROZDZIAŁ IV EPISTEMOLOGIA W XIX STULECIU

§1. Uwagi wstępne. Wiele osób przypisuje jakąś niezwykłą rolę po-czątkom stuleci.1 Wskazuje się np., że zaraz na początku XX w. poja-wiły się dzieła Husserla, Russella czy Bergsona, które wyznaczyłykierunek rozwoju filozofii po 1900 r. To jednak zwyczajna mitologia.Nietrudno bowiem wykazać, że ważne i historycznie wpływowe dzie-ła filozoficzne powstawały prawie w każdej dekadzie do 1950 r. (co dodalszych nie mamy jeszcze wystarczającego dystansu czasowego). Lataw rodzaju 1800 czy 1900 (właściwie 1801 i 1901) są przecież czystokonwencjonalnymi oznaczeniami. To, co jest ważne w danym stule-ciu, pojawia się niekiedy przed jego początkiem lub później, czasemnawet znacznie, np. ważna dla XIX w. filozofia Kanta powstała gru-bo przed 1800 r., a równie ważny pozytywizm grubo po odpowiednimmagicznym roku zerowym. Zgodnie z tym tytuł „Epistemologia w XIXstuleciu" należy rozumieć tylko i wyłącznie jako konwencjonalne okre-ślenie czasowe, wprawdzie zgodne ze zwyczajami historyków, ale fak-

104 Rozdział IV

tycznie nie pokrywające się z ramami 1801-1900. Okoliczność ta mapoważny wpływ na konstrukcję niniejszego rozdziału (por. uwagi ojego treści na końcu niniejszego paragrafu).

Wiek XIX był czasem optymizmu.2 Złożyło się na to kilka czynni-ków. Okres ten był w zasadzie wolny od konfliktów globalnych. Wojnynapoleońskie uważano za spadek po XVIII stuleciu, a ponadto ich oce-na wcale nie była negatywna, bo traktowano je również jako sposóbrozpowszechniania idei oświecenia. Większość konfliktów zbrojnychXIX w. wiązała się z rewolucjami narodowymi, a więc prowadzono jew słusznym celu. Najbardziej krwawa była wojna secesyjna w StanachZjednoczonych, ale i ona miała godziwe podłoże: zniesienie niewolnic-twa. Tedy wydarzenia zazwyczaj budzące zgrozę znajdowały swe uspra-wiedliwienie jako prowadzące do dobrych skutków. Zestrajało się toz mocną wiarą w zbawienne następstwa rozwoju naukowego i cywili-zacyjnego. Nowe środki masowego transportu (kolej, parostatek), po-rozumiewania się (telegrafia, telefonia), codzienne zastosowania elek-tryczności, pierwsze szczepionki, rozwój oświaty, ustawodawstwo so-cjalne, humanizacja prawa karnego i wiele innych rzeczy uzasadniałyogólnie podzielane przekonanie o linearnym postępie ludzkości. Zna-lazło to wyraz w prawie trzech stadiów Comte'a czy ewolucjonizmieetnologicznym. Taki był klimat, w którym rodziły się filozofie scjenty-styczne, wedle których nawet problemy moralne miały być w przyszło-ści rozwiązywane tak jak mechaniczne (Helmholtz).3 W ten sposóbświatopogląd mechanistyczny został rozszerzony na kolejną dziedzinęzjawisk. Optymizm XIX w. był także podzielany przez myślicieli ro-mantycznych, aczkolwiek z innych powodów, niż miało to miejscew przypadku scjentystów. Romantycy różnili się pod tym względem odswego wielkiego poprzednika, mianowicie Rousseau. Wpływ romanty-zmu na filozofię był jednak nader ograniczony czasowo i znikł zaraz popojawieniu się pozytywizmu. W epistemologii sprowadził się w grun-cie rzeczy tylko do zalecania irracjonalnych metod poznania („nie mę-drca, szkiełko i oko", jak w polemice Adama Mickiewicza z Janem Śnia-deckim). Z tego właśnie względu nie poświecę filozofii romantycznejwiększej uwagi.4

Wiele ważnych rzeczy zdarzyło się w nauce. Matematycy odkrylinowe geometrie i dokonali wielkiej pracy w zakresie precyzacji pod-stawowych pojęć matematycznych (arytmetyzacja matematyki, po-wstanie teorii mnogości).5 Fizyka poszerzyła się o teorię elektroma-

Epistemologia w XIX stuleciu 105

gnetyzmu i termodynamikę. Pierwsza dostarczyła znakomitego przy-kładu teoretycznej unifikacji w nauce przez poddanie dwóch różnychdziedzin jednej teorii, a druga, dzięki zastosowaniu metod statystycz-nych, pozwoliła na redukcję nauki o energii do mechaniki. Ponieważelektrodynamika Maxwell także była mechanistyczna, fakty te zna-komicie przyczyniały się do wiary w powszechną ważność mechani-ki. W istocie rzeczy wspomniany wyżej pogląd Helmholtza był me-chaniką moralną. Chemia powitała XIX w. atomistyczną teorią Dal-tona, a prawdziwą sensacją stała się pierwsza sztuczna synteza związ-ku organicznego (mocznik; Wóhler 1828). Eksperyment ten obalił daw-niejszą koncepcję autonomicznej vis organica i otworzył nadzieję nazbudowanie jednolitej teorii wszystkich zjawisk przyrody; był to teżprzykład skutecznego redukcjonizmu określonych zjawisk złożonychdo zjawisk niewątpliwie prostszych. Najważniejszym faktem w bio-logii tego okresu był oczywiście ewolucjonizm Darwina, którego wagędla rozwoju filozofii trudno przecenić. Ale nie tylko nauki przyrodni-cze święciły wielkie triumfy. W XIX stuleciu powstała wszak socjolo-gia, aczkolwiek tylko jako projekt. Bardziej konkretny kształt miałrozwój humanistyki, przede wszystkim, historii, historii sztuki, języ-koznawstwa i archeologii, a także prawoznawstwa. Zaowocowało todyskusją nad stosunkiem nauk humanistycznych i społecznych doprzyrodoznawstwa. I wreszcie, druga połowa omawianego okresuprzyniosła ostateczne powstanie psychologii jako samodzielnej na-uki doświadczalnej (pierwsze laboratorium psychologiczne zostało za-łożone przez Wilhelma Wundta w Lipsku w 1879 r.). W szczególnościpojawiły się pierwsze empiryczne prawa psychologiczne, np. prawoMiillera (zmysły reagują w charakterystyczny sposób na podnietyzewnętrzne, niezależnie od natury bodźca, np. oko reaguje wraże-niem ciemności na bardzo rozmaite podniety; jest to tzw. prawo swo-istej energii zmysłów) czy prawo Fechnera o progowym charakterzereakcji na podniety, przy czym zależność ta daje się wyrazić formułąmatematyczną. Prawa te sugerowały psychofizjologię i psychofizykę,a więc naturalistyczne podejście do badania zjawisk psychicznych.

Powyższe skrótowo przedstawione fakty nie mogły nie wpłynąćna epistemologię. Chociaż pozytywizm i scjentyzm stały się pogląda-mi bardzo powszechnymi, to nie można do nich sprowadzać wszyst-kiego, co wydarzyło się w teorii poznania w XIX w. Plan tego rozdzia-łu jest następujący. Relację rozpocznę od idealizmu niemieckiego.

106 Rozdział IV

Potem przejdę do neokantyzmu. Kolejny paragraf zostanie poświęco-ny pozytywizmowi, materializmowi i psychologizmowi. Dalej będziemowa o pragmatyzmie, relatywizmie i intuicjonizmie, a na koniec0 logicznym obiektywizmie.6 James, Peirce, Bergson i Frege zostanąomówieni w ramach XIX stulecia, aczkolwiek tworzyli również, i toniemało, w XX w.; szczególnie może razić umieszczenie Fregego wXIX w., ale chciałem ukazać rozwój obiektywizmu logicznego od Bol-zana do Fregego w zwarty sposób. W kolejnym rozdziale znajdzie sięnatomiast miejsce dla Franza Brentany, aczkolwiek jego myśl po-wstała zasadniczo przed 1900 r. Trudno jednak nie umieścić w jed-nym paragrafie Brentana i Husserla. Takie są konsekwencje kiero-wania się konwencjonalnymi datami w historii. Początkowo zamie-rzałem umieścić XIX i XX w. w jednym rozdziale, ale to też prowadzi-łoby do rozmaitych sztuczności. Niemniej jednak w paru punktachwskażę na znaczenie filozofów XIX w. dla dalszego biegu filozoficz-nych debat. Dodam jeszcze, że w tym i następnym rozdziale nie bę-dzie odrębnego paragrafu poświęconego prawdzie. To, co zdarzyło sięistotnego w tej problematyce w XIX w. (Bolzano, Bradley, Peirce,James, Frege), znajdzie się w miejscach poświęconych tym filozofom,a ważniejsze koncepcje prawdy po 1900 r. zostaną systematycznieomówione w III tomie całego opracowania.

§2. Idealizm niemiecki. Filozofia Kanta spotkała się z różnorodny-mi reakcjami, także krytycznymi. Najbardziej znacząca krytyka (ale1 kontynuacja) przyszła ze strony idealizmu transcendentalnego roz-winiętego przez Fichtego, Schellinga i Hegla. Fichte odrzucił kan-towskie rzeczy same w sobie i argumentował, że niezależność rzeczywobec świadomości jest wyłącznie pozorem wypływającym z błędnejinterpretacji różnicy pomiędzy podmiotem i przedmiotem. Sama tadystynkcja jest nieunikniona, gdyż pojawia się jako wynik pierwsze-go aktu absolutnej Jaźni. Wszelako rzeczy są tylko i wyłącznie przed-stawieniami Jaźni transcendentalnej, ale nie naturalnej świadomo-ści. Ponieważ Jaźń tworzy podmiot i przedmioty, oba mają taką samąnaturę. Fichte znacznie rozszerzył transcendentalne elementy w po-znaniu w porównaniu z Kantem, ale powrócił do dawnego racjonali-stycznego poglądu, w myśl którego dedukcja była jedynym źródłemkoniecznych prawd. Starał się wszystko uzasadnić dedukcyjnie, trak-

Epistemologia w XIX stuleciu 107

tując zasadę pierwszej Jaźni jako aksjomat. Jak już wspominałem,Fichte wprowadził termin Wissenschaftslehre jako oznaczenie dlaepistemologii.

Problem relacji pomiędzy podmiotem a przedmiotem stał się cen-tralnym tematem filozofii, zwłaszcza niemieckiej, po Kancie.7 Fichteniejako zmaksymalizował rolę podmiotu (transcendentalnej Jaźni),natomiast Schelling miał w tej sprawie pogląd bardziej umiarkowa-ny, a stąd jego filozofia była bardziej nakierowana na przyrodę. We-dle Schellinga, Absolut przekracza zarówno Jaźń, jak i Przyrodę. Tezata określiła metafizykę Schellinga, podobną do idei Spinozy. W kwe-stiach epistemologicznych Schelłing, podobnie jak Fichte, uznawałwiedzę czysto rozumową. Trzeba jednak pamiętać, że rozum wedleSchellinga, podobnie jak Jaźń u Fichtego, nie może być utożsamianyz zwykłymi ludzkimi sprawnościami poznawczymi, bo jest właśnieIntelektem transcendentalnym. Mimo że filozofia Schellinga byłanader spekulatywna, miała pewien wpływ na przyrodoznawstwo(Henrik Steffens w Norwegii). Została potraktowana bardzo przychyl-nie przez romantyków.

Hegel stworzył najbardziej dojrzały system w ramach idealizmuniemieckiego, a może najznaczniejszą wersję filozofii idealistycznejod czasów Platona. Jest rzeczą sporną, na ile Hegel w ogóle dopusz-czał epistemologię z uwagi na tezę panlogizmu głoszącą, że myśl jestidentyczna z bytem, a skoro tak, to wszystko, co daje się powiedziećo poznaniu, mieści się w ontologii. Pozostawiając tę kwestię inter-pretatorom Hegla, można jednak wyprowadzać konsekwencje episte-mologiczne z panlogizmu, a nawet argumentować, że to ontologia jestredukowalna do epistemologii. Jakkolwiek by było, Hegel okazał sięfilozofem wpływowym także i w sprawach epistemologicznych (meto-da dialektyczna), a to jest wystarczający powód by traktować jegoepistemologię w sposób autonomiczny. Byt podlega nieustannymzmianom, a dotyczy to także myśli. Owe zmiany nie są przypadkowe,lecz regularne i zmierzające w pewnym kierunku: stadia wyższe na-stępują po niższych wedle ogólnych koniecznych praw. Owe prawamają charakter logiczny, a stąd idealizm Hegla jest często nazywanylogicznym. Niemniej jednak logika w rozumieniu Hegla była czymścałkowicie odmiennym od logiki formalnej. Aby to podkreślić, Hegelpowiadał o logice dialektycznej jako wyższej, a dlatego wyższej, iżnadaje się do badania zmieniającej się rzeczywistości. W szczególno-

108 Rozdział IV

ści logika dialektyczna nie ma prawa sprzeczności. Dialektyka myślii bytu przechodzi przez trzy fazy: tezy, antytezy i syntezy. Ta ostat-nia unifikuje dwie pierwsze fazy, które są wzajemnie przeciwieństwa-mi. Tak więc, jeśli A jest tezą, a nie-A antytezą, ich synteza je zawie-ra. Każda synteza jednoczy przeciwieństwa w jakiejś rzeczywistejcałości.8

Filozofia Hegla była radykalnie racjonalistyczna, gdyż, jego zda-niem, wszystko, co realne, jest racjonalne, logiczne (w sensie Heglow-skim) i konieczne. Metoda dialektyczna nie jest jednak dedukcyjna.Gdy Hegel mówi o wynikaniu, ma na myśli jakąś specjalną relacjęintensjonalną opartą na zasadach dialektycznych, np. regule rozwo-ju przez kolejne negacje lub regule jedności przeciwieństw. Hegelopracował nową metodę filozoficzną praktykowaną przez wielu filo-zofów. Jeszcze jeden moment epistemologii Hegla wart jest wzmian-ki. Wedle jego filozofii, rzeczywistość jest historyczna: późniejsze fazyrozwoju obejmują wcześniejsze, a w ten sposób to, co realne, „wleczeza sobą" własną historię. Był to pogląd nowy i bardzo wpływowy, szcze-gólnie dla rozwoju metodologii humanistyki, w obrębie której histo-ria zawsze była i jest najważniejsza. W związku z tym pojawiła siękwestia podstawowa: czy możliwa jest obiektywność, niezależnie odperspektywy historycznej? Hegel udzielił pozytywnej odpowiedziw tym względzie, ale równocześnie twierdził, że obiektywność wy-maga perspektywy ujawniającej się w Duchu Absolutnym, ostatniejfazie kosmicznej ewolucji. Z tego od razu wynika, że nauka, tak jakjest zwykle rozumiana, nie jest w pełni obiektywna, gdyż ma do czy-nienia z wytworami Ducha Subiektywnego i Ducha Obiektywnego.Był to pogląd jawnie antyscjentystyczny; w istocie rzeczy Hegel jużna zawsze pozostał jednym z najgłówniejszych patronów antyscjen-tyzmu. Inną konsekwencją heglizmu było uznanie, że jednostka jestzawsze podporządkowana totalności i tylko w niej może realizowaćswą wolność i poznanie. Ten pogląd niejeden raz powracał, a swójnajbardziej konkretny wyraz znalazł w marksizmie.

Heglizm ortodoksyjny nie trwał w Niemczech długo . Zupełnie nie-spodziewanie (z uwagi na tradycyjnie empirystyczny charakter filo-zofii angielskiej, a potem brytyjskiej) pojawił się w Wielkiej Brytaniipod koniec XIX w., gdzie jego głównym przedstawicielem stał się Fran-cis H. Bradley. Podzielał on ogólne przekonanie Hegla o zgodnościmyśli i rzeczywistości. Ponieważ Rzeczywistość (duże „R" nie jest tu-

Epistemologia w XIX stuleciu 109

taj przypadkiem) stanowi całość złożoną z wzajemnie powiązanychczęści, to samo dotyczy wiedzy. Każda konceptualizacja owej całościprowadzi do wyodrębnienia poszczególnych faktów i jest uproszcze-niem, a przeto poznanie na niej oparte musi być tylko fragmenta-ryczne. Fakty są więc jedynie naszymi konstruktami. Te idee dopro-wadziły Bradleya do koherencyjnej teorii prawdy, pierwszej tego typupełnej koncepcji w dziejach filozofii. Możemy mówić o korespondencjipomiędzy Rzeczywistością a Wiedzą rozumianymi jako integralnecałości. Korespondencyjna teoria prawdy jest poprawna, ale tylko w tejholistycznej perspektywie. Nie dotyczy to jednak poszczególnych są-dów i kawałków rzeczywistości, bo te pierwsze mogą być prawdziwetylko częściowo, tj. posiadają tylko pewien stopień prawdziwości. Niemożna porównywać sądów z faktami, bo te drugie są naszymi kon-struktami. Musimy zatem porównywać sądy z innymi sądami i ba-dać wewnętrzną koherencję w ramach Wiedzy jako całości: niesprzecz-ność i obszerność (komprehensywność) systemu są składowymi ko-herencji. W ostatecznej perspektywie koherencja i korespondencjasą tym samym, ponieważ Wiedza jest niesprzeczna i komprehensyw-na, takoż Rzeczywistość, a więc obie wzajemnie korespondują.9 Epi-stemologia Bradleya, podobnie jak Hegla, jest antyfundamentali-styczna względem poszczególnych sądów, ale fundamentalistycz-na wobec Wiedzy. Idee Bradleya okazały się wpływowe w WielkiejBrytanii. Podzielali je m. in. John MacTaggart, Harald Joachim,Bernard Bosanquet, a w Ameryce Brand Blanshard (już w XX w.).Powstanie brytyjskiej filozofii analitycznej było w dużej mierze re-woltą przeciw brytyjskiemu neoheglizmowi.

Chociaż transcendentalizm był najważniejszym nurtem w ideali-zmie niemieckim XIX w., to wcale nie wyczerpywał tej formacjiw owym okresie, nawet w Niemczech.10 Inne formy idealizmu pojawi-ły się w filozofii Friedricha Schleiermachera i Arthura Schopenhauera.Pierwszy, nie tylko filozof, ale i poeta, pozostawał pod silnym wpły-wem romantyzmu. Zasłużył się m. in. przekładem wszystkich dialo-gów Platona na język niemiecki. Własna praca translatorska i twór-czość literacka stały się ważnym źródłem poglądów filozoficznychSchleiermachera. W szczególności zmierzał on do ustalenia reguł,dzięki którym poznajemy coś. Ponieważ myśli są wyrażane przez for-my językowe, sposoby operowania materiałem językowym stanowiłyosobliwie ważny problem w epistemologii Schleiermachera. W ten

110

sposób rola języka w poznaniu doprowadziła Schleiermachera do ideihermeneutyki jako ogólnej teorii rozumienia. Przed nim hermeneu-tyka była pojmowana jako sztuka interpretacji w teologii, filologiii nauce prawa; w gruncie rzeczy każda z tych dyscyplin posiadaławłasne odrębne reguły interpretacji tekstów. Schleiermacher jakopierwszy postawił kwestię ogólnej hermeneutyki jako metody stoso-walnej w rozmaitych dziedzinach szczegółowych, do jakichkolwiekmyśli wyrażonych słowami. Schleiermacher zauważył, że rozumie-nie tekstu jest związane z sytuacją zwykle nazywaną kołem herme-neutycznym. Polega to na tym, że aby rozumieć dany tekst, trzebarozumieć coś więcej, np. inny tekst lub też kulturę, która w swej isto-cie jest symboliczna. Koło hermeneutyczne polega więc na tym, że wprocesie rozumienia symboli nie ma wyjścia z ich świata. W dalszychdyskusjach wokół hermeneutyki bardzo często debatowano nad tym,czy koło hermeneutyczne jest rozrywalne, czy da się otrzymać w peł-ni obiektywne rozumienie tekstu (przerwanie koła jest niezbędnymwarunkiem tego) oraz czy każde rozumienie jest oparte na innym,wcześniejszym rozumieniu lub przynajmniej jakimś prerozumieniu,niekoniecznie bazującym na symbolach. Od czasów Schleiermacherahermeneutyka znalazła się w centrum filozofii i pozostała tam dodzisiaj. Ważną postacią w historii hermeneutyki stał się WilhelmDilthey, który utrzymywał, że rozumienie bazuje na empatii, tj. spe-cjalnym wczuciu się w uchwytywane przedmioty i obiektywizacji du-cha kultury. Ten ostatni moment oraz historyzm łączyły Diltheya ztradycją Hegla. Podwójne skierowanie empatii, tj. na przedmiot i kul-turę, sprawiły, że stała się ona prototypem tzw. operacji Verstehen(rozumienia), szeroko badanej w metodologii humanistyki.

Filozofia Schopenhauera była w dużej mierze odpowiedzią Kanto-wi, ale z intencją kontynuacji pewnych elementów kantyzmu. Scho-penhauer nie podzielał transcendentalizmu i racjonalizmu. W szcze-gólności Schopenhauer wystąpił przeciwko temu drugiemu poglądo-wi i oparł swą filozofię na irracjonalizmie.11 Tytuł głównego dziełaSchopenhauera Świat jako wola i przedstawienie (1818) jest wielceinstruktywny. Wedle woluntaryzmu Schopenhaura świat pojawia sięjako nasze przedstawienie, zakorzenione w woli. Analiza poznaniadoprowadziła Schopenhauera do poglądu, że wytwory naszej wyobraź-ni są ostatecznymi danymi. Z drugiej strony, samopoznanie powia-damia nas, że my sami jako podmioty redukujemy się do woli. Kanta

Epistemologia w XIX stuleciu 111

doktryna o podmiotach i rzeczach samych w sobie została uproszczo-na przez Schopenhauera do następującej postaci: to właśnie my samijako podmioty poznania jesteśmy również jego przedmiotami, a więcrzeczami samymi w sobie w pewnym sensie. Uproszczenie polegałozaś na tym, że nie ma możliwości zbytnio zagłębiać się w strukturępodmiotu, bo i tak nie jest on poznawalny z wyjątkiem konstatacji natemat woli. Ponieważ wola jest centralnym i konstytutywnym ele-mentem wszystkiego, świat i jego poznanie są irracjonalne, albowiemona sama jest takowa. Ten epistemologiczny i metafizyczny poglądbył uzupełniony przez Schopenhauera skrajnym pesymizmem jakokonsekwencją woluntaryzmu: nie możemy oczekiwać niczego dobre-go, bo wola działa na oślep.

§3. Neokantyzm. W 1865 r. Otto Liebmann ogłosił niewielką ksią-żeczkę Kant und Epigonen (Kant i jego epigoni), a każdy jej rozdziałkończył się zdaniem: Es muss aufKant zuruckgegangen werden (Trze-ba wrócić do Kanta). Książka Liebmanna była skierowana przeciwkoniemieckim idealistom transcendentalnym, ale także takim filozo-fom, jak Schopenhauer, Johannes Herbart czy Jacob Fries, którzyuważali się za kontynuatorów Kanta. Liebmann argumentował, żeowi kantowscy epigoni bardziej odbiegli od myśli Kanta, niż konty-nuowali jego dzieło, oraz postulował, że należy powrócić do auten-tycznego krytycyzmu, bo to jest droga odnowienia filozofii. Rok 1865uważa się za umowny początek ruchu neokantowskiego dominujące-go w niemieckiej filozofii akademickiej w ostatnich trzydziestu la-tach XIX w. Jest rzeczą sporną, ile właściwie było szkół neokantow-skich. Najbardziej znane to szkoła badeńska (z centrum na uniwer-sytecie w Heidelbergu) i szkoła marburska (uniwersytet w Marbur-gu). Gdy mowa o epistemologii, trzeba jeszcze dodać Nową SzkołęFriesa (Leonard Nelson) oraz nurt (nie szkołę) przyrodniczy repre-zentowany przez Friedricha Langego i wspomnianego już HermannaHelmholtza. Wszystkie te odłamy zajmowały się interpretacją filozo-fii Kanta, proponując rozmaite jej wykładnie, ale rozwijały też wła-sne pomysły epistemologiczne. Oba te aspekty myśli neokantowskiejsą ze sobą splecione i trudne do wyraźnego oddzielenia. Zajmę siębardziej tym, co neokantyści proponowali niejako we własnym imie-niu, a mniej ich rozumieniem Kanta, jeszcze raz jednak podkreślającrelatywność tego przedsięwzięcia. W ogólności neokantysci odrzucali

112 Rozdział IV

pojęcie rzeczy samych w sobie i koncentrowali się na analizie warun-ków kształtujących poznanie, a w ten sposób pomijali metafizycznyaspekt kantyzmu. Byli więc bardziej epistemologiczni od swegomistrza.

Hermann Cohen, Paul Natorp i Ernst Cassirer byli głównymi re-prezentantami szkoły marburskiej.12 Szkoła ta odrzuciła tezę, że po-znanie polega na syntezie danych empirycznych przez aprioryczneformy poznawcze wrodzone umysłowi. Cohen, główny architekt po-glądów marburczyków, zastąpił to dualistyczne ujęcie poznania bar-dziej racjonalistycznym: formy aprioryczne, stanowiące logikę trans-cendentalną, są uniwersalnymi, koniecznymi i wystarczającymi wa-runkami wiedzy, realizowanymi przez każdy podmiot poznania; dlaKanta były warunkami uniwersalnymi i koniecznymi. Koncepcje tęCohen wyłożył w dziele Logika czystego poznania (Logik der reinenErkenntnis, 1902). W szczególności argumentował, że takim warun-kiem jest przestrzenne porządkowanie zjawisk. Umysł nie operujeprzestrzenią euklidesową, ale czystą, bez konkretnie zadanej metry-ki.13 W ten sposób Cohen bronił Kanta przed zarzutem, iż odkryciegeometrii nieeuklidesowych obaliło filozofię krytyczną.14 Chociaż szko-ła marburska była aktywna we wszystkich dziedzinach filozofii, włą-czając etykę, estetykę i filozofię społeczną, to podstawy nauk ścisłychbyły jej główną specjalnością. Cassirer stosował zasady wypracowa-ne przez marburczyków do historycznego i systematycznego badanianauk przyrodniczych, podkreślając różnicę pomiędzy treścią i formąpoznania, a także rolę elementów symbolicznych we wszelkich po-lach ludzkiej aktywności kulturotwórczej. To ostatnie sprawiło, żeCassirer pojmował człowieka jako animal symbolicum.

Wilhelm Windelband i Heinrich Rickert byli przedstawicielamiszkoły badeńskiej. Wedle ich poglądu filozofia jest istotnie związanaz wartościami, których są trzy rodzaje: logiczne, etyczne i esteyczne.Prawda, dobro i piękno, a więc odpowiednio, podstawowa wartośćlogiczna, podstawowa wartość etyczna i podstawowa wartość este-tyczna, są gatunkami ważności (Geltung).li Źródło ważności ma cha-rakter transcendentalny i leży w specjalnym stanie świadomości two-rzącym uniwersalne i intersubiektywne reguły odbijane przez kultu-rę. Zdaniem badeńczyków, ujęcie to wcale nie prowadzi do subiekty-wizmu. Rickert zarysował ogólna epistemologię w dziele Przedmiotpoznania (Der Gegenstand der Erkenntnis, 1892). Zaczął od krytyki

Epistemologia w XIX stuleciu 113

ujęcia tradycyjnego, wedle którego poznawanie polega na reprezen-towaniu przedmiotów przez treści umysłowe. Rickert uważał, że po-znanie jest oparte na powinności epistemologicznej domagającej sięuznania pewnych sądów jako zgodnych z normami epistemologicz-nymi.16 Ta powinność świadczy o transcendentalności poznania. Kon-cepcja ta prowadzi do idealizmu, ponieważ rzeczywistość jawi się jakokorelat Podmiotu (duże „P" zaznacza, że rzecz nie dotyczy podmiotujednostkowego, ale transcendentalnego) działającego wedle transcen-dentalnych norm poznawczych.

Szkoła badeńska była bardziej zainteresowana podstawami naukhumanistycznych niż przyrodniczych. Tak być musiało, skoro trans-cendentalność przejawia się właśnie w kulturze. Windelband wprowa-dził sławna dystynkcję pomiędzy naukami idiograficznymi i nomote-tycznymi. Te drugie formułują uniwersalne prawa, natomiast pierw-sze zmierzają ku opisowi badanych nauk. Fizyka matematyczna jestparadygmatem nauk nomotetycznych, a historia nauk idiograficznych.Rickert zastąpił te dystynkcję przez ogólniejszą, mianowicie przez od-różnienie generalizującego i indywidualizującego tworzenia pojęć. Uczyniłto w jednym z najważniejszych traktatów w historii metodologicznychbadań nad podstawami nauk humanistycznych, mianowicie w książceGranice tworzenia pojęć w naukach przyrodniczych. Logiczny wstęp donauk historycznych (Die Grenzen der naturwissenschaftlichen Begriffs-bildung. Eine logische Einfilhrung in die historische Wissenschaften,1902). Główny podział nauk wedle Rickerta wydziela nauki o przyro-dzie (Naturwissenschafteń) i nauki o kulturze (Kulturwissenschaften).11

Indywidualizujące tworzenie pojęć jest charakterystyczne dla nauk o kul-turze, natomiast generalizujące dla nauk o przyrodzie. Ponieważ war-tości mają charakter transcendentalny, indywidualizujące tworzeniepojęć wymaga uznania wartości kultury, a to przesądza o możnościustalenia znaczenia konkretnego zdarzenia historycznego w szerszymkontekście historycznym.

Nowa Szkoła Friesa była kontynuacją myśli Jacoba Friesa. Liebmannuważał go za jednego z epigonów Kanta. Nic tedy dziwnego, że Nelson,który stworzył ruch neofrizjański, podkreślał odrębność swej filozofii odinnych odłamów neokantyzmu.18 Fries nie był wcale bezkrytyczny wo-bec Kanta i krytykował go za przerost transcendentalizmu. Niemniejjednak Fries chciał bronić krytycyzmu przed ekscesami idealizmu (wła-śnie „ekscesami", bo Kant całkiem świadomie uważał się za idealistę),

114 Rozdział IV

obecnymi jego zdaniem, zwłaszcza u Fichtego. Fries uważał, że w tymcelu trzeba dokonać reinterpretacji filozofii Kanta. Rewizja Friesapolegała na eliminacji transcendentalnej dedukcji kategorii a prioriprzez ich wyjaśnienie o charakterze antropologicznym. Najbardziejznanym elementem filozofii Friesa jest jego trylemat, dobrze przed-stawiający podstawowe problemy epistemologiczne. Problem wyrażasię w pytaniu: jak uzasadnić nasze przekonania? Jeżeli domagamysię, że każde przekonanie ma być uzasadnione, musimy odrzucić do-gmatyzm, tj. przyjęcie czegokolwiek bez usprawiedliwienia. Nie mo-żemy jednak wszystkiego uzasadniać przez dowód logiczny, gdyż toprowadzi do regresu w nieskończoność. Musimy przeto odwołać siędo innej metody, właśnie do antropologicznej analizy rozumu. W związ-ku z tym Fries zaproponował tzw. metodę regresywną, tj. specjalnysposób uzasadnienia naszych podstawowych przekonań przez bezpo-średnie doświadczenie. Fries uważał, że metoda regresywną powin-na zastąpić dedukcję transcendentalną w sensie Kanta. Propozycjata jest zazwyczaj uważana za obciążenie kantyzmu psychologizmem,a Fries uchodzi za jednego z twórców tego stylu myślenia w filozo-fii.19 Fries nie odrzucał apriorycznych elementów w poznaniu, alestarał się je wyjaśnić przez analizę ludzkich narzędzi poznawczych.W szczególności uważał, że tradycyjna dychotomia poznania bezpo-średniego jako naocznego i pośredniego jako nienaocznego musi byćuzupełniona o poznanie bezpośrednie nienaoczne. Ono jest podstawąmetody regresywnej, prowadzi do wykrycia tego, co aprioryczne w po-znaniu, i uzasadnia tezy metafizyczne.

Leonard Nelson, założyciel i główny przedstawiciel Nowej SzkołyFriesa, starał się ulepszyć antropologiczną krytykę epistemologii.Uczynił to przede wszystkim w dziele O tak zwanym problemie po-znania (Uber das sogennante Erkenntnisproblem, 1908). Nelson ar-gumentował, że tradycyjne zadanie epistemologii, tj. wykazanie waż-ności poznania, jest niewykonalne. Skoro je w ogóle stawiamy, toznaczy, iż tym samym zakładamy problematyczność rezultatów po-znania, przynajmniej czasową. To samo musi dotyczyć też epistemo-logii. Jeśli jednak tak postąpimy, to musimy przyjąć, że sama episte-mologia też wymaga uzasadnienia, a wtedy popadamy w błąd petitioprincipii. Jeśli zgodzimy się, że tezy epistemologii nie są problema-tyczne, popadniemy w regres do nieskończoności lub błędne koło. Innai ogólniejsza droga argumentacji jest taka. Przyjęcie, że tezy episte-

Epistemologia w XIX stuleciu 115

mologii są problematyczne, obciążone jest błędem petitio principii.Przyjęcie zaś z góry, że są bezprobletmatyczne, może oznaczać tyletylko, że są analityczne, tj. wypływające z analizy pojęć. Uznajemydalej, że te wyniki poznawcze, jakie chcemy uzasadnić, są syntetycz-ne. Wyprowadzenie zdań syntetycznych z samych tez analitycznychjest jednak niemożliwe. Tak więc każda droga do głównego celu teo-rii poznania jest obarczona błędem logicznym, co uzasadnia, że po-prawna metodycznie epistemologia jest niemożliwa. ArgumentacjaNelsona jest niekiedy traktowana jako kontynuacja sceptycyzmu.W istocie rzeczy zachodzi tutaj bardzo ważna różnica, gdyż Nelsonnie kwestionował wiedzy (uważał, że może ona poprzestać na pewno-ści psychologicznej), a tylko epistemologię, a sceptycy, przeciwnie,uznawali epistemologię (tezy de se), ale nie poznanie.20 Nie kwestio-nował zaś poznania, gdyż odróżniał jego genezę od jego uzasadnia-nia. Dla Nelsona istnienie poznania było oczywiste jako fakt na mocyanalizy psychologicznej, a kwestionował epistemologię z powodów lo-gicznych.

Nurt przyrodniczy w neokantyzmie wystąpił, jak już wyżej podkre-ślałem, nie w postaci szkoły, ale w przedsięwzięciach indywidualnych.Lange był profesorem w Marburgu, poprzednikiem Cohena. Sławęzdobył swą Historią materializmu (Geschichte der Materialismus, 1866),wielkim dziełem historycznym, w którym starał się zinterpretować iskrytykować szereg doktryn materialistycznych przy użyciu optykikantowskiej. W szczególności Lange sugerował psychofizjologiczną in-terpretację doświadczenia. Helmholtz nie miał nic wspólnego z Lan-gem (studiował w Berlinie), ale podlegał wpływowi tradycji kantow-skiej, bo ta była w drugiej połowie XIX w. dominująca w Niemczech.Helmholtz był przede wszystkim przyrodnikiem, jednym z najznako-mitszych w Niemczech w owym czasie, a jego główną specjalnościąstała się fizjologia. Był zdecydowanym zwolennikiem empiryzmu, m.in.głosił empirycystyczną koncepcję geometrii, a w tej kwestii nie zga-dzał się ani z Kantem, ani też ze szkołą marburską (także badeńską).Główny problem Helmholtza dotyczył interpretacji doświadczeniazmysłowego, gdyż ono nas informuje o świecie. Tedy wiedza dana jestwe wrażeniach. Niemniej jednak wrażenia mają charakter subiektyw-ny, co manifestuje się w prawie swoistej energii zmysłów (patrz wyżej§1). Nie można więc przyjąć, że wrażenia powiadają nas o rzeczywi-stych własnościach rzeczy. Wszelako da się wrażenia interpretować

116 Rozdział IV

jako znaki rzeczy. W sumie więc mamy taki oto schemat: istnieją rze-czy same w sobie, ale jako przedmioty dane empirycznie; nie są onepoznawalne jako takie, ale tylko poprzez wrażenia jako znaki i ichskutki. Głównym problemem tej koncepcji stały się reguły dekodowa-nia znaków w informacje o świecie.

Koniec neokantyzmu nastąpił po I wojnie światowej. Powodembyły kłopoty tego kierunku z przyswojeniem nowej logiki i nowej na-uki, a także powstanie fenomenologii i filozofii analitycznej. Niemniejjednak wpływ tego kierunku na dalszy rozwój filozofii był olbrzymi.Dotyczy to bez wątpienia dyskusji wokół podstaw humanistyki i naukspołecznych; rola neokantystów i Diltheya była decydująca w tymwzględzie. Trzeba przy okazji odnotować, że nurt neokantowski wy-dał nie tylko filozofów, ale i przedstawicieli wielu innych dziedzinhumanistyki, np. Maxa Webera (socjologia), Karla Mannheima (so-cjologia), Floriana Znanieckiego (socjologia), Rudolfa Stammlera (pra-wo), wspomnianego już Hansa Kelsena (prawo), Ernsta Troeltscha(historia), Karla Vosslera (językoznawstwo), Heinricha Wólfflina (hi-storia sztuki) i Maxa Dvofaka (historia sztuki). David Hilbert pozo-stawał pod wpływem Nelsona, a jego finityzm był w znacznej mierzeaplikacją metody regresywnej. Kilku wybitnych logików wyszło z No-wej Szkoły Friesa, m. in. Paul Bernays (najbliższy współpracownikHilberta) i Kurt Grelling. Rudolf Carnap i Hans Reichenbach, przy-wódcy logicznego empiryzmu, także rozpoczęli jako neokantyści.21

§4. Pozytywizm, materializm i psychologizm. Wszystkie kierunkiwymienione w tytule niniejszego paragrafu projektowały redukcjęepistemologii (i filozofii w ogólności) do nauk szczegółowych.22 Pozy-tywizm pojawił się we Francji jako spadkobierca oświecenia, w szcze-gólności d'Alemberta. August Comte, twórca pozytywizmu, pozosta-wał też pod wpływem Claude'a Saint-Simona, francuskiego socjali-sty utopijnego. Wiedza ma służyć, zdaniem Comte'a, celom praktycz-nym: wiemy, by przewidywać, a przewidujemy, by móc realizowaćrozmaite cele, przede wszystkim związane z ulepszaniem życia spo-łecznego. Comte dzielił historię ludzkości na trzy wielkie fazy: religij-ną (ludzie kierują się religią w swym stosunku do świata i innych),metafizyczną (ludzie kierują się spekulacją filozoficzną) i pozytywną(ludzie kierują się nauką). Faza trzecia jest najwyższa z punktu wi-dzenia racjonalności. Widać więc wyraźnie, że termin „pozytywizm

Epistemologia w XIX stuleciu 117

miał u Comte'a dodatnie konotacje.23 Nauka musi ograniczyć się dofaktów, gdyż wykraczanie poza nie nieuchronnie prowadzi do speku-lacji. Comte rozumiał fakty naturalistycznie i fizykalistycznie, w szcze-gólności odrzucał fakty psychiczne (wewnętrzne). Dzielił nauki naabstrakcyjne i konkretne. Nauk abstrakcyjnych było u niego sześć:matematyka, astronomia (mechanika ciał niebieskich), fizyka, che-mia, biologia i socjologia. Kolejność nauk abstrakcyjnych nie jest wcaleprzypadkowa, gdyż każda następna jest mniej ogólna od poprzednieji opiera się na niej. Ten obraz usprawiedliwia programy redukcjoni-styczne, np. chemii do fizyki czy biologii do chemii. Nauki konkretnezwiązane są z odpowiednimi naukami abstrakcyjnymi, np. botanikaz biologią, a historia z socjologią.

Socjologia jest nowością, a Comte jest zazwyczaj uważany za twórcętej dyscypliny. Dzielił ją na statykę społeczną (teorię struktury spo-łecznej) i dynamikę społeczną (teorię zmiany społecznej). Pojmowa-nie socjologii przez Comte'a było zupełnie odmienne niż nauk spo-łecznych przez heglistów lub humanistycznych przez neokantystów.Wedle Comte'a socjologia była (lub raczej miała być, gdyż stanowiładopiero projekt) normalną nauką abstrakcyjną (teoretyczną) formu-łującą prawa ogólne. Spełniała więc wszelkie metodologiczne kryte-ria nauki nomotetycznej wedle Windelbanda, takie same jak naukiprzyrodnicze. Konkretne nauki społeczne, idiograficzne (opisowe) wswych celach, np. historia, miały więc być oparte na socjologii jakodyscyplinie nomotetycznej. Tak wyglądał pozytywistyczny projektdyscyplin humanistycznych i społecznych, zupełnie odmienny od neo-kantowskiego czy heglowskiego. U Comte'a nie był w ogóle miejscana operację Verstehen w rozumieniu Ditheya i jego kontynuatorów.Dzisiejszy spór o charakter nauk społecznych i humanistycznych mawięc mocne zakorzenienie w XIX w., kiedy to powstały dwie główneorientacje: naturalistyczna (pozytywizm) i antynaturalistyczna (neo-kantyzm, heglizm). Klasyfikacja nauk u Comte'a nie wymienia psy-chologii. Jest to oczywiste, skoro nie ma faktów mentalnych. Nie za-wiera też filozofii, ponieważ jej zadanie sprowadza się do teorii wie-dzy. W ogólności Comte był fundamentalistą. Uważał twierdzenianaukowe za niepowątpiewalne, krytykował z jednej strony sceptycy-zmu, a z drugiej probabilizm. Jest jednak osobliwym paradoksem, żedoktryna społeczna twórcy pozytywizmu była najczystszą spekulacjąw jego własnym sensie.

118 Rozdział IV

Pozytywizm szybko stał się bardzo popularny. Jego minimalizmprzyciągał ludzi nauki, zwłaszcza tych, którzy stronili od spekulacji,a optymizm reformatorów społecznych. Pozytywizm wydawał się teżw zgodzie z rozwojem nauki w XIX w., np. z redukcjonizmem. Her-bert Spencer próbował oprzeć socjologię na darwinowskim ewolucjo-nizmie. Pozytywistyczny styl myślenia był również wpływowy pozafilozofią, głównie w prawoznawstwie (pozytywizm prawniczy) i lite-raturze (pozytywizm literacki). W ogólności pozytywizm zastąpił ro-mantyzm.24 Wielkim kontynuatorem pozytywizmu filozoficznego byłJohn Stuart Mili. Podzielał naturalizm, empiryzm i fundamentalizm,ale z jednym znaczącym wyjątkiem w porównaniu z Comtem, miano-wicie w kwestii psychologii, którą uznawał za naukę, i to bardzo waż-ną, wręcz podstawową. Mill był radykalnym aposteriorystą (empiry-stą genetycznym). Ujmując rzecz w terminologii Kanta, uznawał, żetylko sądy syntetyczne a posteriori wyrażają wiedzę. Dotyczy to rów-nież logiki i matematyki, których twierdzenia są indukcyjnymi uogól-nieniami. Mili napisał wielce wpływowe dzieło System logiki deduk-cyjnej i indukcyjnej (1843), w którym wyłożył swe podstawowe idee.W szczególności starał się ulepszyć, podobnie jak Francis Bacon,metodę indukcyjną jako sposób odkrywania nowych prawd. W tymcelu opracował tzw. kanony indukcji eliminacyjnej, które miały po-móc w wyszukiwaniu przyczyn badanych zjawisk. I tak np., o ile za-uważymy, że w serii zmian powtarza się stale jakiś czynnik, to może-my zasadnie przypuszczać, że jest on przyczyną zmian (kanon zmiantowarzyszących). Mili, opracowując kanony indukcji eliminacyjnej,miał też na uwadze cel teoretyczny, mianowicie odparcie sceptycy-zmu Hume'a wobec indukcji i przyczynowości; uniwersalność związ-ku przyczynowego definiował formułą: w tych samych warunkach tesame przyczyny prowadzą do tych samych skutków. Zgadzał się jed-nak ze sceptycyzmem Hume'a w sprawie substancji. Uznawał ją zaniepoznawalną i definiował — niewykluczone, że pod wpływem Kanta— jako stałą możliwość wrażeń. Mili zwrócił też uwagę na dwuznacz-ność nazwy „prawo". W kontekście „prawo przyrody" znaczy ono tyle,co bezwyjątkowa regularność, a w wyrażeniu „prawo naturalne" (w ety-ce) jakąś powinność. Idee Milla w metodologii humanistyki kontynu-ował Hypollite Taine.

Pozytywizm w niemieckim obszarze językowym był kontynuowa-ny przez Ernesta Macha i Richarda Avenariusa (ten drugi pochodził

Epistemologia w XIX stuleciu

ze Szwajcarii). Był to tzw. drugi pozytywizm (ten Comte'a jest zwanypierwszym), określany również jako empiriokrytycyzm. Ta formapozytywizmu jest bardzo bliska myśli Hume'a. Poznanie wedle em-piriokrytyków dotyczy, neutralnych elementów. Są one neutralne wtym sensie, że ani obiektywne, ani subiektywne, a przeto nie możnapytać o ich naturę, bo to problem bezsensowny. Poznanie, a to empi-riokrytycy utożsamiali z nauką, jest rządzone zasadą ekonomii my-ślenia zawsze wymagającej najprostszego aparatu pojęciowego. Toprowadzi do poglądu, że przyczynowe wyjaśnianie zjawisk, akcepto-wane przez Milla, jest niedopuszczalne, ponieważ sprzeciwia się za-sadzie prostoty nauki, najlepiej realizowanej przez czysto opisowei predyktywne ujęcie celu wiedzy. Zadaniem nauki jest więc opisi przewidywanie. Mach spędził swe ostatnie lata jako profesor filozo-fii w Wiedniu i wpłynął istotnie na Koło Wiedeńskie.25

Granica pomiędzy pozytywizmem i materializmem jest często nie-ostra.26 W ogólności materializm stanowczo opowiada się za bardzookreślonym stanowiskiem w kwestii natury świata, co pozytywistównie bardzo obchodzi. To jest jednak kwestia ontologiczna, natomiastw sprawach epistemologicznych podobieństwa są większe. Materia-lizm podobnie jak pozytywizm jest empiryzmem i na ogół występujeprzeciwko spekulacji. Pierwsza forma materializmu w XIX w. byłaraczej tworem przyrodników niż filozofów. Był to tzw. materializmnaturalistyczny (pejoratywnie zwany wulgarnym), opracowany przezKarla Vogta, Ludwiga Biichnera i Jacoba Moleschotta. Redukowalioni wszystko do materii. W teorii poznania głosili sensualizm, a samproces poznawczy traktowali skrajnie naturalistycznie. Znalazło towyraz w prowokującym powiedzeniu Vogta: relacja pomiędzy myśląi mózgiem jest podobna do relacji pomiędzy żółcią a wątrobą lub mo-czem i nerkami. Wśród filozofów nieco podobne poglądy głosił Lu-dwig Feuerbach (człowiek jest tym, co je).

Karol Marks i Fryderyk Engels rozwinęli materializm dialektycz-ny, jeszcze inną formę filozofii materialistycznej.27 Stała się ona inte-lektualną podstawą marksizmu jako całego systemu intelektualnego ipolitycznego. Marksizm podlegał i nadal podlega różnorodnym inter-pretacjom, a to samo dotyczy epistemologii jako jego składowej. Naj-bardziej popularna wersja filozofii marksistowskiej wyróżnia w niejmaterializm dialektyczny i materializm historyczny (filozofię społecz-ną). Jeśli epistemologia traktowana jest jako część materializmu dia-

120 Rozdział IV

lektycznego, interpretuje się ją jako teorię odbicia obiektywnej mate-rialnej rzeczywistości przez subiektywny umysł. Pojęcie odbicia teżbywało rozmaicie wyjaśniane, np. w duchu realizmu krytycznego lubnawet kantyzmu w wersji Helmholtza (taką wykładnię rozwinął JerzyPlechanow w Rosji, jeszcze przed Leninem). Jest jednak i inna inter-pretacja, która plasuje teorię poznania raczej w materializmie histo-rycznym niż dialektycznym. Odwołuje się ona do wczesnych pism Mark-sa i Engelsa, gdy byli oni pod znacznym wpływem Hegła.28 Filozofiaspołeczna marksizmu opiera się na poglądzie, że świadomość społecz-na odbija sytuację społeczno-ekonomiczną danej epoki, a w szczegól-ności daną strukturę klasową. Jeżeli stosunki ekonomiczne są opartena prywatnej własności środków produkcji, to nieuchronnie pojawiasię alienacja świadomości, mająca także wymiar indywidualny. Po-znanie jest zawsze związane z mniej lub bardziej określoną perspekty-wą klasową, która ma swe odbicie w rozmaitych formach kulturowych,jak religia, ideologia, moralność, filozofia, a nawet nauka. Tak powsta-je społeczny kąt widzenia rzeczywistości, zależny od kształtu świado-mości klasowej. O ile świadomość jest wyalienowana, o tyle obiektyw-ne widzenie świata jest niemożliwe. Pełna obiektywność ma zrealizo-wać się dopiero w społeczeństwie bezklasowym, bo tam zniknie aliena-cja. Przypomina to żywo heglowską koncepcję Ducha Absolutnego jakosyntezy wszelkich sprzeczności.

Pierwsza interpretacja marksizmu jest scjentystyczna i naturali-styczna (zwykle wiąże się ją z Engelsem i Leninem), a druga prze-ciwna tym dwóm tendencjom. Pierwsza była powszechnie akcepto-wana w obozie komunistycznym, gdyż usprawiedliwiała naukowy ko-munizm, a druga stała się popularna wśród marksistów zachodnich,głównie w szkole frankfurckiej. Pierwsza uchodziła za ortodoksyjną,druga za rewizjonistyczną.29 W ogólności marksizm, a zwłaszcza jegointerpretacja młodomarksowska, wpłynęły, co jest oczywiste, na roz-wój socjologii wiedzy. W istocie rzeczy współczesna socjologia wiedzyjest dzieckiem neokantyzmu, heglizmu i marksizmu.30

Kontekst historyczny powstania psychologizmu był następujący.Karl L. Reinhold, jeden z pierwszych zwolenników Kanta, odróżniłtranscendentalizm i psychologizm. Fichte poszedł w kierunku trans-cendentalizmu, a Friedrich E. Beneka i Fries (wedle powszechnejinterpretacji, kwestionowanej jednak przez Nową Szkołę Friesa) zwró-cili się ku psychologizmowi. Potem jednak ta okoliczność, tj. sprawa

Epistemologia w XIX stuleciu 121

interpretacji Kanta, zeszła na plan dalszy wobec sukcesów psycholo-gii jako nauki eksperymentalnej, co przygotowało grunt dla uznaniajej za fundamentalną dyscyplinę dla filozofii, a ogólniej dla całej hu-manistyki. W szczególności rozmaite przedmioty, których status byłtradycyjnie tematem sporów ontologicznych, próbowano objaśnić jakobyty mentalne, istniejące w psychice. Dotyczyło to liczb, tworów lo-gicznych (sądów, pojęć), dzieł sztuki, dzieł literackich, dzieł muzycz-nych, prawa, moralności, religii, wartości itd. Stąd historia sztuki,literaturoznawstwo, językoznawstwo, prawoznawstwo i szereg innychdyscyplin było uważanych przez psychologistów za nauki oparte napsychologii. Psychologizm był więc ontologiczny (redukcja bytowaniarozmaitych przedmiotów do fenomenów psychicznych) i metodologicz-ny (uznanie, że pewne nauki zależą metodologicznie od psychologii).31

Epistemologia była naturalnym terenem dla psychologizmu, gdyżpoznanie jest przecież zjawiskiem psychicznym. Stąd psychologizmw teorii poznania zmierzał do redukcji wszelkich problemów episte-mologicznych do psychologii. Program ten był najszerzej realizowa-ny w książce Theodora Ziehena Psychofizjologiczna teoria poznania(Psychophysiologische Erkenntnistheorie, 1898). Był naturalistycznyi scjentystyczny z uwagi na pojmowanie psychologii jako nauki eks-perymentalnej i podobnej przyrodoznawstwu.

Spektakularna kariera psychologizmu załamała się pod wpływemkrytyki ze strony Gottloba Fregego i Edmunda Husserla. Krytykabyła skuteczna przede wszystkim wobec psychologizmu w filozofiinauk formalnych, tj. logiki i matematyki. Frege i Husserl argumen-towali, że prawa logiki i matematyki jako aprioryczne nie mogą byćugruntowane psychologicznie, gdyż psychologia jest nauką empirycz-ną, a skoro tak, to jej prawa nigdy nie mogą uzyskać uniwersalnejważności charakterystycznej dla twierdzeń logicznych czy matema-tycznych. Przy założeniu, że prawa logiki i matematyki są uniwer-salnie ważne, argument ten ma dzisiaj interesującą podstawę meta-logiczną.32 Załóżmy, że L jest twierdzeniem logiki, a P koniunkcjąpraw psychologii. Co to znaczy, że L znajduje ugruntowanie w P?Można to pojmować dedukcyjnie lub redukcyjnie. W pierwszym przy-padku L byłoby logiczną konsekwencją P, a w drugim odwrotnie, Pbyłoby logiczną konsekwencją L. Ten drugi przypadek nie może za-chodzić z uwagi na to, że P jako zdanie empiryczne ma interpretację(model), w którym jest fałszywe, a L jest prawdziwe we wszystkich

122 Rozdział IV

modelach, gdyż uniwersalnie ważne. Tak więc P nie wynika logiczniez L. Rozważmy teraz wynikanie L z P. Prawa logiki są konsekwencja-mi dowolnych przesłanek, w tym i zdania P. Wszelako P nie jest w żadensposób wyróżnione. Równie dobrze można argumentować, że logikajest ugruntowana w geografii czy botanice. Założenie, że L jest uniwer-salnie ważne dla tej argumentacji, a jego odrzucenie otwiera drogę dlaempiryzmu, a w szczególności psychologizmu w filozofii logiki. Z pismFregego i Husserla można wyprowadzić jeszcze jeden argument prze-ciwko psychologizmowi, oparty na poglądzie, że logika ma charakternormatywny. Z historycznego punktu widzenia ma on związek z neo-kantowską koncepcją ważności logiki jako powinności tyczącej się praw-dy (zob. wyżej §3). I w tym przypadku metalogiczne wyjaśnienie uni-wersalności logiki jest istotne. Niech L będzie twierdzeniem logiki0 postaci A => B. Jest wtedy związane z regułą inferencji dopuszczającąwywnioskowanie zdania B ze zdania A. Reguła ta jest niezawodna.Przyjmijmy, że na tym właśnie polega obowiązywanie reguł logicznych.P jest rozumiane tak jak poprzednio, tj. jako koniunkcja praw psycho-logicznych. Możność wywnioskowania L z P lub P z L sprzeciwiałabysię tezie Hume'a (zob. rozdział III, §3), że zdania o tym, co jest, niepozostają w jakichkolwiek inferencyjnych związkach ze zdaniami o tym,co być powinno.33

Psychologizm XIX w. był oparty na psychologii introspekcyjnej.Wielu badaczom na początku XX w. zdało się, że nowe perspektywydla psychologizmu otwiera behawioryzm, tj. koncepcja psychologiijako nauki o ludzkim zewnętrznym zachowaniu się. Ten nowy psy-chologizm nie był aplikowany do logiki, ale w epistemologii zdobyłsobie sporą popularność, a w czasach nam współczesnych bronił ta-kiej koncepcji Willard van O. Quine w swym projekcie epistemologiiznaturalizowanej. Inny impuls dla epistemologii ze strony psycholo-gii przyniosła tzw. psychologia postaci, powstała na przełomie XIX1 XX w. (Christian von Ehrenfels, Vittorio Benussi, Kurt Koffka i Wol-fgang Kóhler). Zdaniem psychologów postaci percepcja ludzka kieru-je się na postacie (Gestalten, stąd powiada się o Gestaltpsychologie),które są pewnego rodzaju całościami. Identyfikacja przedmiotów in-dywidualnych dokonuje się w kontekście postaci. Odpowiednie eks-perymenty nasunęły myśl, że być może ludzki aparat poznawczy,w szczególności percepcyjny, jest tak zorganizowany, że reaguje na

Epistemologia w XIX stuleciu 123

konkrety poprzez formy nastawione na postacie. Idea ta jest obecniewykorzystywana w naukach kognitywnych i niewykluczone, że sta-nowi nową wersję psychologizmu.34

§5. Obiektywizm logiczny.35 Pogląd ten może zostać przypisany(w XIX w.) Bernardowi Bolzanie, Hermannowi Lotzemu i GottlobowiFregemu.36 Teoria nauki (Wissenschaftslehre, 1837) Bolzana jestobszernym traktatem z zakresu logiki i metodologii nauk. Bolzanotraktował epistemologię jako część teorii wiedzy i chociaż nie dał wswym dziele systematycznego wykładu teorii poznania, poruszył całyszereg zagadnień epistemologicznych oraz ważnych dla tej dziedzinyfilozofii. Obiektywistą logicznym był dlatego, że wprowadził katego-rię sądów samych w sobie oraz przedstawień samych w sobie i wy-raźnie odróżnił je od sądów i przedstawień w sensie subiektywnym.Owe sądy i przedstawienia same w sobie (an Sich) są niezależne odkonkretnych ludzkich pomyśleń i konstytuują realność badaną przezlogikę. Bolzano krytykował sceptycyzm przez argumentację, że ist-nieje przynajmniej jedna prawda, relatywizm na rzecz absolutyzmu,zwłaszcza wobec pojęcia prawdziwości, oraz kantyzm, całkowicie od-rzucając rzeczy same w sobie i broniąc realizmu wobec świata przed-miotów danych w doświadczeniu zmysłowym. Krytyka krytycyzmuu Bolzana była tak zasadnicza, że niektórzy jego uczniowie dali mumiano „Anty-Kanta". Bolzano zdefiniował również szereg ważnychpojęć, m. in. analityczność, prawdę logiczną, wynikanie logicznei prawdopodobieństwo. Uczynił to w sposób semantyczny, stając sięw ten sposób prekursorem semantyki formalnej. Niestety, jego od-działywanie było bardzo ograniczone, jedynie do grona bezpośred-nich uczniów w Pradze, gdzie był profesorem teologii, dokładniej na-uki religii.37 Współcześni nie potrafili należycie ocenić wartości dzie-ła Bolzana, a jego pracom przyszło czekać na właściwą ocenę kilka-dziesiąt lat. A gdy za sprawą Benno Kerry'ego, Kazimierza Twar-dowskiego i Edmunda Husserla idee Bolzana znalazły należne imuznanie, okazało się, że ich znaczenie było już tylko historyczne.38

Hermann Lotze odnowił platonizm, ale z nowym uzasadnieniem,mianowicie przez próbę okazania obiektywności ontologicznej drogąanalizy epistemologicznej, a więc odwrotnie, niż to czynił Platon. Byłoto więc traktowanie ontologii jako pochodnej od epistemologii. Lotze,jak już wspomniałem, przyczynił się do rozpowszechnienia pojęcia

124 Rozdział IV

ważności (Geltung), tak istotnego w filozofii drugiej połowy XIX w.Wedle Lotzego świat idei jest zasadniczo rzeczywistością obiektyw-nych treści myślowych, których sposób istnienia jest odmienny domodusu bytowania rzeczy przestrzennych. Ten świat obiektywnychtreści jest fundamentem obiektywności epistemologicznej przejawia-jącej się jako prawdziwość sądów, niezależnie od konkretnych aktówpsychicznych. Łatwo zauważyć podobieństwo pomiędzy tą koncepcjąa pojęciem zdań samych w sobie u Bolzana. Uniwersalna ważnośćepistemologiczna ma charakter a priori. Prawdy aprioryczne nie sąujmowane przez dedukcję, natomiast stanowią wstępne warunki po-znania. Pogląd ten brzmi jak kantyzm, ale Lotze nie traktował prawda priori jako składników umysłu, tylko jako elementy obiektywnegoświata treści myślowych. Historyczne znaczenie Lotzego było znacz-nie większe niż Bolzana. Książki Lotzego zostały szybko przetłuma-czone na inne języki (Zarys metafizyki. Dyktaty podług wykładówHermanna Lotzego ukazał się w Warszawie w 1910 r.) i zdobyły sobieznaczną popularność. Frege był słuchaczem jego wykładów w Jenie,wprawdzie tylko z filozofii religii, ale jest prawdopodobne, że hory-zont filozoficzny wielkiego logika był kształtowany przez Lotzego ijego dzieła.

Zasadnicze osiągnięcia Fregego pozostawały w związku z logikąmatematyczną i podstawami matematyki (sformułowanie logicyzmu,tj. tezy, że matematyka jest redukowalna do czystej logiki; jest tojeden z podstawowych kierunków w filozofii matematyki). Jako filo-zof Frege został odkryty dopiero w latach pięćdziesiątych XX w. Nie-mniej jednak los był dla niego znacznie łaskawszy niż dla Bolzana.Jako logik Frege został doceniony bardzo prędko i zdążył jeszcze wy-wrzeć znaczny wpływ na dalszy bieg wydarzeń. Jako filozof logiki imatematyki zasłużył się krytyką psychologizmu, o czym wspomina-łem w poprzednim paragrafie. Inne jego idee weszły w filozoficznyobieg później, ale skutecznie. Dotyczy to w pierwszym rzędzie sław-nego odróżnienia sensu i znaczenia.39 Jest to dystynkcja ważna głów-nie dla filozofii języka, ale z uwagi na to, że sens jest sposobem pre-zentacji tego, co jest referentem wyrażeń językowych, znaczenie epi-stemologiczne tej konstrukcji jest oczywiste, skoro teoria poznaniabada treści i przedmioty aktów poznawczych. Frege sformułował kil-ka innych ważnych idei dla epistemologii, np. że prawda jest poję-ciem niedefiniowalnym, że predykat „jest prawdą" jest zbędny (zda-

Epistemologia w XIX stuleciu 125

nie "A jest prawdziwe" wyraża to samo, co zdanie A; tzw. redundan-cyjna teoria prawdy), że zdania aprioryczne to takie, które są spro-wadzalne do logiki drogą definicji, że korespondencyjna teoria praw-dy jest błędna (w szczególności jeśli zdanie jest prawdziwe, tj. zgodnez całą rzeczywistością, co jest absurdem, gdyż winno korespondowaćz jakimś konkretnym faktem; tzw. argument z wyrzutni), że praw-dziwość jest absolutna i, w końcu, że sądy w sensie logicznym (myśliw sensie logicznym) są obiektywnymi treściami, niezależnymi do prze-żywanych aktów psychicznych. Ten ostatni pogląd wyraża logicznyobiektywizm Fregego. Frege na pewno nie czytał Bolzana. Trudnoustalić, na ile jego obiektywizm był zależny od Lotzego, a na ile odneokantystów, których wpływowi także Frege podlegał.40

Obiektywizm logiczny pojawił się w bardzo podobnej postaci w róż-nym czasie i w różnych miejscach. Jego przedstawiciele byli motywo-wani rozmaicie: Bolzano logika tradycyjną, Lotze filozofią, a Fregelogiką matematyczną. Mimo to sformułowali podobne poglądy i pro-wadzące do analogicznego ujęcia poznania: wyraża się ono w obiek-tywnych sądach (sądach samych w sobie — Bolzano, obiektywnychtreściach myślowych — Lotze, myślach w sensie logicznym — Frege).Wszyscy trzej filozofowie byli realistami, nie tylko platonikami, tj.realistami pojęciowymi, ale i w odniesieniu do świata w ogóle. Wszy-scy trzej antycypowali głośną, ale najwyraźniej niezbyt oryginalnąkoncepcję trzeciego świata w ujęciu Karla Poppera, jako czegoś po-między światem subiektywnych przeżyć psychicznych i światem rze-czy fizycznych.41 Jest przy tym rzeczą interesującą, że Frege używałterminu die dritte Reich, co jest oczywiście antycypacją, aczkolwiekzłowrogą z uwagi na późniejsze wydarzenia historyczne, nazwy „trzeciświat" w rozumieniu Poppera.42

§6. Relatywizm, pragmatyzm i intuicjonizm. Paragraf ten zbierarazem kilka orientacji antyrealistycznych i antyfundamentalistycz-nych w XIX w. Takie poglądy głosił Friedrich Nietzsche. Jego głów-nym celem była krytyka ówczesnej moralności i pedagogiki, któramiała być, wedle niego, zastąpiona doktrynami opartymi na indywi-dualizmie, nierówności i woluntaryzmie; w tym ostatnim punkcieNietzsche był inspirowany przez Schopenhauera. Te idee były opartena relatywizmie zarówno moralnym, jak i aksjologicznym, w obu przy-padkach inspirowanym przez biologiczną teorię ewolucji. Poznanie

126 Rozdział IV

jest dla Nietzschego faktem biologicznym, warunkowanym jak wszyst-kie inne ludzkie zachowania się celami praktycznymi; w końcowymokresie swej twórczości Nietzsche traktował poznanie jako wyraz wolimocy. W związku z tym poznanie musi być analizowane z biologicz-nego punktu widzenia i w odniesieniu do jego praktycznych funkcji.Ta perspektywa prowadzi do relatywizmu: poznanie ma więc cha-rakter względny. Absolutna i obiektywna prawdziwość jest mitem,gdyż nigdy nie jesteśmy w stanie uzyskać pełnego ujęcia rzeczywi-stości. W gruncie rzeczy zawsze ujmujemy ją fałszywie z uwagi narozmaite uproszczenia, nieuniknione w procesie poznania. Każde uogól-nienie jest nieadekwatne i to proporcjonalnie do stopnia ogólności.Niemniej jednak traktujemy, bo musimy tak czynić, uproszczone i fał-szywe obrazy rzeczywistości jako prawdziwe, albowiem nie pozostajenam nic innego, jak tylko odwoływać się do naszych własnych kon-strukcji świata jako przedmiotu poznania. Z tego właśnie powodu ży-jemy w świecie mitów i powszechnej retoryczności, zapominając, żenasze przekonania są fałszami. Współcześni interesowali się bardziejpoglądami moralnymi Nietzschego, które były szokujące dla jego epo-ki. Natomiast epistemologia Nietzschego długo pozostawała w cieniujego filozofii praktycznej. Sytuacja zmieniła się w drugiej połowie XX w.,gdy relatywizm stał się bardziej popularny. Nietzsche uchodzi za pre-kursora wielu orientacji końca XX w., z postmodernizmem włącznie.Relatywizm nie był zbyt popularny w filozofii niemieckiej XIX w., zdo-minowanej przez neokantyzm i pozytywizm. Ale i wśród filozofów ja-koś nawiązujących do Kanta pojawili się relatywisci, mianowicie HansVaihinger i Georg Simmel. Vaihinger, autor znanego kometarza doKrytyki czystego rozumu Kanta, napisał dzieło Filozofia fikcji (Die Phi-losophie desAls-Ob, 1911).43 Główna teza Vaihingera wskazywała, żenasze poznanie operuje fikcjami. Jako fikcje nie odpowiadają one rze-czywistości, ale łatwo wykazać, że są potrzebne. W szczególności fik-cjami są teorie, hipotezy, klasyfikacje, pojęcia matematyki czy prawa.Krótko mówiąc: nauka i doświadczenie codzienne nie mogą obejść siębez fikcji. Skoro zaś fikcje nie odpowiadają niczemu po stronie rzeczy-wistości, stanowisko realistyczne i fundamentalistyczne nie ma po pro-stu sensu. Simmel zajmował się głównie problemami społecznymi i hi-storycznymi i wobec tych kwestii stosował krytycyzm i aprioryzm. Uznałjednak, że czynniki aprioryczne w poznaniu uwarunkowane są biolo-gicznie i historycznie. To dało w efekcie relatywizm.44

Epistemologia w XIX stuleciu 127

Pragmatyzm był pierwszą filozoficzną nowością, która przyszłaz Nowego Świata. Jego twórcami byli Charles Sanders Peirce i Wi-liam James. Chociaż James uważał siebie jedynie za popularyzatoraidei Peirce'a, ich poglądy były różne.45 Peirce kwestionował poglądKartezjusza, że możemy uzyskać absolutne pewne przekonania. Wcalejednak nie prowadzi to do sceptycyzmu, a w związku z tym sposobyustalania twierdzeń stają się czymś pierwszej wagi, nawet jeśli uzna-my, a musimy to uczynić, że nasze stwierdzenia empiryczne są za-wsze zawodne. Peirce był pierwszym konsekwentnym fallibilistą w hi-storii filozofii; fallibilizm polega na uznaniu nieusuwalnej zawodno-ści ludzkich przeświadczeń. Peirce zmierzał do generalizacji metodynaukowej jako jedynego gwaranta przekonań. Główna idea polegałana tzw. zasadzie pragmatycznej: aby uczynić nasze pojęcia jasnymi,trzeba wiedzieć, jak je stosować w danych okolicznościach empirycz-nych. Maksyma ta zasadniczo traktuje o znaczeniach pojęć i zdań.Ale ma także swój wymiar metodologiczny, gdyż jej aplikacja wyma-ga krytycyzmu i badań empirycznych. Peirce starał się dokładniejwyjaśnić fallibilną naturę wiedzy. Metoda naukowa polega na tzw.abdukcji, tj. poszukiwaniu logicznych racji dla danego stwierdzenia,o którym się od razu domniemuje, że stanowi logiczną konsekwencjęczegoś. Abdukcja jest, wedle terminologii rozpowszechnionej w Pol-sce, rodzajem indukcji w sensie szerokim, dokładniej redukcją, tj.rozumowaniem od następstw do ich racji logicznych. Procedura takanigdy nie kończy się uzyskaniem stwierdzeń pewnych. Z drugiej jed-nak strony, Peirce był optymistą epistemologicznym i wierzył, że każdadobrze postawiony problem może być efektywnie rozwiązany, o iletylko nasze badanie będzie prowadzone wystarczająco długo i popraw-nymi metodami. Peirce bronił też realizmu. Jego teoria prawdy jestdość skomplikowana. Zasadniczo prawda polega na konwergencjiprzekonań. Na pierwszy rzut oka wygląda to na konsensualną teorięprawdy. Jednak gdy pamiętamy, że - wedle Peirce'a - każdy popraw-nie określony problem ma swe rozwiązanie, koncepcja ta dopuszczakorespondencyjną koncepcję prawdy, przynajmniej w idealnej grani-cy badań.

Filozofia Peirce'a dopuszcza rozmaite interpretacje. Gdy rozpa-trywać ją z perspektywy owej idealnej granicy badania, Peirce jestrealistą, absolutystą i fundamentalistą, podobnie zresztą jak Bra-dley (por. wyżej §2). Natomiast jeśli bierzemy konsekwencje metodo-

128 Rozdział IV

logii Peirce'a dla konkretnego badania, to możemy utrzymywać, żepragmatycyzm prowadzi do odmiennych konsekwencji: prawdziwośćjest uzgadniana i częściowa jako taka, każdy poszczególny fragmentwiedzy jest względny, a fakt naukowy naszą konstrukcją. Losy re-cepcji filozofii Peirce'a przypominają to, co przytrafiło się Bolzanie,gdyż pierwszy był podobnie niedoceniony jak drugi. Peirce miał zna-czące idee logiczne, z jakąś antycypacją logiki wielowartościowejwłącznie. To wszystko zostało dopiero ocenione po publikacji jego pism,wcześniej nieznanych, w momencie gdy odnośne pomysły zostały zre-alizowane daleko pełniej. Także czysto filozoficzne koncepcje Peirce'abyły rozpatrywane przez pryzmat ich uproszczonej popularyzacji przezJamesa. W istocie rzeczy Peirce antycypował sporo idei uczynionychgłośnymi przez Poppera, a w szczególności dobrze zdawał sobie spra-wę, w przeciwieństwie do Poppera, iż pogodzenie fallibilizmu i reali-zmu wcale nie jest rzeczą prostą.

James również akceptował zasadę pragmatyczną, ale nadał jejodmienne znaczenie niż Peirce. Wedle Jamesa zasada ta wymaga, byrozpatrywać praktyczne konsekwencje działań ludzkich oparte naokreślonych przekonaniach. To prowadziło to tzw. pragmatycznej lubutylitarystycznej koncepcji prawdziwości: prawdziwe przekonanie totakie, które prowadzi do skutecznych działań. Było to zdecydowanierelatywistyczne rozumienie prawdy - np. wierzenia religijne należyoceniać wedle ich korzyści dla osoby wierzącej, a nie z punktu widze-nia ich obiektywności. James był radykalnym empirystą, co łączyłz antyrealizmem: obraz świata jest naszą konstrukcją tworzoną z uwa-gi na potrzeby działań praktycznych. Można teraz dokonać instruk-tywnego porównania Peirce'a i Jamesa. Po pierwsze, Peirce był reali-stą, a James antyrealistą. Po drugie, Peirce dopuszczał aprioryczneelementy w poznaniu, a James był radykalnym empirystą. Po trze-cie, pragmatyzm Peirce'a był operacyjny, a Jamesa utylitarystyczny.Po czwarte, Peirce uznawał korespondencyjną teorię prawdy w ide-alnej granicy badania, a James całkowicie odrzucał ideę korespon-dencji. Po piąte, Peirce, jeśli nawet był relatywistą, to umiarkowa-nym, a James bronił radykalnej wersji tego poglądu. Pragmatyzmstał się stałym elementem amerykańskiej sceny filozoficznej, zapew-ne dlatego, że — zwłaszcza w wersji Jamesa — dobrze wyrażał kultskutecznego działania, charakterystyczny dla USA. John Dewey ucho-dzi za trzeciego wybitnego pragmatystę amerykańskiego pierwszej

Epistemologia w XIX stuleciu 129

fazy. Idee pragmatyzmu są wyraźne w operacjonalizmie, filozofii fi-zyki opracowanej przez wybitnego fizyka Wiliama P. Bridgmana,a także w socjologii i prawoznawstwie (tzw. realizm prawniczy). Po-tem pojawili się filozofowie należący do tzw. neopragmatyzmu, m. in.Clarence I. Lewis i Willard van Orman Quine, nawiązujący raczej doPeirce'a niż Jamesa. Pragmatyzm nie ograniczał się wyłącznie doStanów Zjednoczonych. W Europie bronił go w Anglii Ferdinand C. S.Schiller, w Polsce sympatykiem tej filozofii był Władysław Kozłowski(młodszy).

Henri Bergson był najbardziej znanym filozofem francuskim prze-łomu XIX i XX w. (dokładniej: pierwszej dekady XX w.). Rozwinął epi-stemologię intuicjonistyczną, świadomie proponując irracjonalizm wkwestii źródeł poznania. Bergson rozpoczął od krytyki intelektu. Ar-gumentował, że kompetencje intelektu są ograniczone do nauki, gdzieanaliza jest metodą właściwą. Bergson wcale nie negował nauki i jejroli w życiu człowieka, ale uważał, że poznanie naukowe nie dotykatego aspektu rzeczywistości, który jest ważny dla filozofa. To przeko-nanie było radykalnie przeciwne scjentyzmowi i znaczyło, że metodanaukowa jest bezwartościowa dla filozofa. W szczególności intelektzawodzi w przypadku strumienia bezpośrednich świadomości, a to jestrealność podstawowa dla filozofa. Dane te nie mogą być analizowane,tj. rozbierane na elementy, gdyż każda analiza upraszcza swój przed-miot, czyni go statycznym, dzieli go na części i opracowuje za pomocąkategorii ilościowych i mechanicznych. Metoda analityczna zależy odjakiejś uprzednio obranej perspektywy, a także jest pośrednia, ponie-waż korzysta z symbolizmu. Rzeczywiste dane świadomości muszą byćujmowane inaczej, mianowicie przez intuicję. Pracuje ona w sposóbdokładnie odmienny niż analiza. Intuicja momentalnie chwyta swójprzedmiot w jego integralności, obejmuje jego aspekt dynamiczny, jestniezależna od tych czy innych perspektyw, nakierowana na jakości,a przede wszystkim dostarcza poznania bezpośredniego, tj. wolnegood interwencji symboli i esencjalnego. Taka oto analogia umożliwiabliższe zrozumienie intencji Bergsona. Załóżmy, że chcemy poznać ja-kąś budowlę. Możemy to zrobić dwojako, mianowicie przez dopasowa-nie do siebie zdjęć poszczególnych detali architektonicznych i ułożeniez nich obrazu całości lub też przez spojrzenie na tę budowlę i objęcie jejjednym rzutem oka. Pierwszy sposób modeluje analizę, tj. poznanienaukowe, a drugi - działanie intuicji prowadzące do syntetycznego (ale

130 Rozd

nie w sensie kantowskim) objęcia całości i jej istoty. Trzeba jednakpamiętać, że wszelkie analogie są w tym przypadku jedynie pomoca-mi, a realne działanie intuicji trzeba uchwycić samemu. Olbrzymiapopularność Bergsona na początku XX w. nie została potwierdzonaprzez dalsze dzieje jego myśli, a w szczególności nie powstała żadnaorientacja filozoficzna, którą dałoby się określić jako bergsonizm. Berg-son oddziałał na modernistów katolickich, konwencjonalistę EduardaLe Roya, a także literatów, przede wszystkim na Marcela Prousta. SamBergson był zresztą laureatem nagrody Nobla w dziedzinie literatury,a także brał czynny udział w pracach Ligi Narodów.46 Filozofia Berg-sona odzwierciedlała pewne ogólne rysy kultury francuskiej przełomuXIX i XX w., jakoś podobnie wyrażane przez impresjonizm muzyczny(Debussy) i malarski.

Przypisy1 Uwagi na ten temat dyktowane są wieloma dyskusjami toczącymi się pod koniec1999 r., czyli nie tylko w „przeddzień" nowego stulecia, ale i nowego millenium.2 Oczywiście z wyjątkami, w filozofii pesymistami byli np. Schopenhauer, Kierkega-ard i Nietzsche. W ogólności optymizm XIX w. był kontynuacją podobnej postawy wwieku oświecenia.3 Nie twierdzę oczywiście, że rzeczywistość odpowiadała takiemu obrazowi. Wszelakonawet przerażające opisy praktyk wczesnego kapitalizmu były czynione w przeświad-czeniu, że ich ujawnienie doprowadzi do przezwyciężenia tych okropności.4 Co nie znaczy, że neguję jej znaczenie. Było duże, przede wszystkim w Polsce.5 Wspominam o tym, jakkolwiek przemiany w matematyce zaowocowały filozoficzniedopiero w końcu XIX w., a pełni dopiero po 1900 r.6 Pomijam neoscholastykę (także w rozdziale następnym), gdyż nic specjalnie ważne-go nie dodała do epistemologii Tomasza z Akwinu, przynajmniej gdy rzecz rozpatry-wać z punktu widzenia ogólnych dziejów teorii poznania.7 A ponieważ był taki i dla Kanta, idealizm niemiecki był również kontynuacją, a nietylko negacją jego filozofii.8 Pojawiają się tutaj rozmaite problemy. Rzecz nie da się sformalizować w logice kla-sycznej z uwagi na prawo niesprzeczności. Idee Hegla bywają wykorzystywane w tzw.logice parakonsystentnej, ale trudno powiedzieć, na ile jakakolwiek ścisła formaliza-cja spełnia intencje Hegla. Większość znawców tej filozofii zapatruje się sceptyczniena próby jej uściślenia.;l Jest rzeczą interesującą, że ważna nazwa „korespondencyjne pojęcie prawdy" (dokładnicj jej angielski odpowiednik the correspondence - notion of truth, pojawiła się u ncoheglistów brytyjskich. Wprowadził ją H. Joachim w książce The Nature of Truth, Oxford

Epistemologia w XIX stuleciu 131

University Press, Oxford 1906, s. 7, w odniesieniu do Arystotelesa teorii prawdy. An-gielskie słowo correspondence w związku z prawdziwością zastosował po raz pierwszySamuel Coleridge na początku XIX w.10 Sam Hegel nie uważał się za transcendentalistę, ale niemal wszystkie jego poglądydają się interpretować w duchu filozofii transcendentalnej. Dotyczy to w szczególnościmetody dialektycznej i Ducha Absolutnego.11 Irracjonalizm nie był zbyt popularny w XIX w., z wyjątkiem romantyków. Repre-zentowali go ponadto Kierkegaard w Danii i Maine de Biran we Francji.

12 Warto przypomnieć, że uczniem Cohena i Natorpa był Władysław Tatarkiewicz,autor najpopularniejszego podręcznika historii filozofii w języku polskim. Innymuczniem marburczyków był Nicolai Hartmann.13 Z dzisiejszego punktu widzenia pogląd ten jest trudno zrozumiały, gdyż metrykajest konstytutywnym elementem każdej przestrzeni „nadającej" się do porządkowaniazjawisk. Niewykluczone, że neokantysta w stylu marburskim odpowiedziałby na to:czysta przestrzeń jest wyposażona jedynie we własności topologiczne.14 Oczywiście, Cohen uważał, iż taki był właśnie autentyczny pogląd Kanta w sprawiegeometrii i przestrzeni.15 Pojęcie ważności (ang. validity; po polsku można też powiedzieć „prawomocność")odegrało bardzo ważną rolę w filozofii XIX i XX w. Słowo Giiltigkeit, wywodzące się odGeltung, jest do dzisiaj używane w logice, gdzie allgemeine Giiltigkeit (ang. unwersalualidity) oznacza logiczną prawdziwość (tautologiczność). Pojęcie ważności w tym ro-zumieniu pojawiło się w filozofii pokantowskiej, a zostało spopularyzowane przez Her-manna Lotzego i neokantystów badeńskich. Frege traktował logikę jako naukę o pra-wach prawdy i jawnie nawiązywał do omawianej właśnie tradycji. Także obowiązywa-nie prawa w głośnej koncepcji Hansa Kelsena miało wyraźny związek z pojęciem waż-ności; Kelsen był zresztą uczniem badeńczyków. Określał swoją koncepcję jako czystąteorię prawa, co od razu wskazuje na związek z kantyzmem. Szkoła badeńska ostrooddzielała, za Kantem, byt i powinność. Ważność należała do porządku powinności, anie bytu. W konsekwencji logika stała się nauką normatywną, gdyż prawda jest war-tością. Nic tedy dziwnego, że tradycyjna ontologiczna teoria wartości została przezbadeńczyków zastąpiona epistemologicznie zorientowaną aksjologią. Z dzisiejszegopunktu widzenia ważność logiczna daje się zinterpretować jako prawdziwość we wszyst-kich modelach, tj. czysto deskryptywnie. Nie dotyczy to jednak dobra i piękna. Takwięc można podejrzewać, iż pojęcie ważności nie jest homogeniczne.16 Kontynuując uwagi z poprzedniego przypisu, można w tym punkcie zauważyć potrze-bę bliższego określenia natury zobowiązania epistemologicznego domagającego się uzna-wania sądów. Niezależnie od tego, czy Rickert miał rację, czy nie (nie miał, jak to będziepokazane w tomie III), jego poglądy bodaj najwyraźniej ukazują opozycję pomiędzy na-turalistyczną a antynaturalistyczną (tutaj: powinnościową) koncepcją poznania i wie-dzy. Cata konstrukcja badeńczyków (podobnie jak innych neokantystów) byta oparta naidei maksymalnej epistemologii jako uprawomocnienia wyników poznawczych.

'' Potrzebne jest tutaj pewne wyjaśnienie terminologiczne. Nazwa „nauki przyrodni-cze" była dobrze ugruntowana w metodologii nauk już nn początku XIX w. Natomiast

132 Rozdział IV

inaczej było w przypadku humanistyki. Bez wchodzenia w szczegóły odnotuję, żew Niemczech używano terminu Geisteswissenschaften (dosłownie „nauki o duchu", alew istocie rzeczy „nauki o wytworach ducha"), spopularyzowanego przez Diltheya. Ter-min Humanistik („nauki humanistyczne") nawiązujący do studia humaniora, okre-ślenia używanego już w średniowieczu, był przyjmowany z oporami z uwagi na swezwiązki z tzw. postawą humanistyczną. Rickert zaproponował określenie Kulturwis-senschaften z powodów rzeczowo-metodologicznych, ale sugestia ta nie przyjęła się.Historia była zawsze szczególnie wyróżniona w humanistyce. Windelband podkreśliłto w tytule swej mowy rektorskiej w Strassburgu (1894) „Historia a przyrodoznaw-stwo", w której odmienność metodologiczną humanistyki wobec nauk przyrodniczychtłumaczył właśnie na przykładzie historii. Świadectwem tego stanu rzeczy jest np.termin „historia sztuki", który oznacza wiedzę o sztuce, nie tylko historyczną. Włącze-nie historii do humanistyki jest oczywiste, ale łamie intuicję, że nauki humanistycznedotyczą wytworów kulturowych, bo historia polityczna obejmuje również ludzkie czy-ny. Gdy pojawiła się socjologia jako nauka społeczna, od razu zaczęto dyskutować o jejstosunku do klasycznie pojmowanej humanistyki, a rzecz tyczyła się nie tylko nazew-nictwa, ale i metodologicznych fundamentów.

18 W ogólności stosunki pomiędzy rozmaitymi odłamami kantyzmu nie były najlepsze.Nic w tym zaskakującego, jeśli zważyć, że miała miejsce rywalizacja o „jedynie słusz-ną" interpretację wielkiego protoplasty.19 Zdecydowana większość kantystów, zwłaszcza szkoła marburska, nie akceptowałapsychologizmu. Był to jeszcze jeden powód niechęci pomiędzy Nową Szkołą Friesa ainnymi nurtami neokantowskimi. Trzeba przy tym zauważyć, że uniknięcie psycholo-gizmu przez konstrukcję transcendentalnego Podmiotu poznania niekoniecznie pro-wadzi do zamierzonego celu, gdyż psychologizm jednostkowy (tj. odnoszący się do po-szczególnych podmiotów) przeistacza się w jakiś psychologizm transcendentalny, przy-najmniej w sprawie możliwości poznawczych.2 0 Pozostawiam a r g u m e n t a c j ę Nelsona w t y m miejscu bez dalszych komentarzy , bowrócę do niej w o s t a t n i m rozdziale całości (w tomie III).

2 1 N e o k a n t y z m , n a w e t czysto filozoficzny, nie ograniczał się wyłącznie do Niemiec.Wybitnym przedstawicielem tej f i lozofi i we Francj i był C h a r l e s Renouvier, który s a mokreś lał się jako neokrytycysta.

22) Niekiedy filozofia była traktowana w tych nurtach jako uogólnienie wyników naukszczegółowych, np. przez Gustava Theodora Fechnera i Wilhelma Wundta.

23) Wcale nie jest to związane z etymologią. Łaciński przymiotnik positivus znaczył„przypadkowy", „umowny", a dopiero potem „pozytywny", ale raczej w sensie „pozy-tywnie załatwić sprawę". U Comte'a faza potywna była absolutnie lepsza niż metafi-zyczna, a ta lepsza niż religijna. W §1 zwracałem uwagę na bardzo rozpowszechnionew XIX w. przekonanie, że świat rozwija się ku lepszemu. Pozytywizm jest znakomitymprzykładem takiego właśnie światopoglądu.

24 Ta zmiana była ważna w Polsce w związku z tzw. pozytywizmem warszawskim.

Epistemologia w XIX stuleciu 133

25 Emipriokrytycyzm był dość popularny w Polsce, gdzie jego zwolennikami byli m. in.Władysław Heinrich, Janina Kodisowa, Adam Mahrburg, Adam Wiegner i NarcyzŁubnicki. Filozofia ta znalazła też swych obrońców wśród działaczy ruchu robotnicze-go, głównie w Austrii (tzw. austromarksiści) i Rosji (frakcja mieńszewików w socjalde-mokracji rosyjskiej). Głośna książka Lenina, Materializm a empiriokrytycyzm (1909),była bardzo ostrą polemiką z empiriomonizmem (wersja empiriokrytycyzmu) głoszo-nym przez Aleksandra Bogdanova, wybitnego przedstawiciela mieńszewików. Jesz-cze innym rezultatem empiriokrytycyzmu była immanentna filozofia Richarda vonSchubart-Solderna i Wilhelma Schuppego, bliska solipsyzmowi. Próbowano też (HansCornelius i Alois Riehl) syntetyzować kantyzm i filozofię czystego doświadczenia Ave-nariusa i Macha.

26 Oba kierunki są scjentystyczne.

27 Niektórzy filozofowie polscy chcą w ogóle wykreślić m a r k s i z m z histori i myśli. Ne-gatywny s tosunek do tej f i lozofii jest najzupełniej zrozumiały po la tach jej p a n o w a n i anarzuconego b iurokratycznymi decyzjami. Niemniej j e d n a k f i lozof ia marks i s towskakiedyś za i s tniała i faktu tego nic nie jest w s tan ie zmienić. Może najlepiej będzie, gdyopowiem pewną historyjkę. Kilka la t t e m u , w każdym razie po 1989 r., uczestniczyłemw kolokwium habil itacyjnym, którego podstawą była rozprawa o filozofii Marksa . Za-d a ł e m pytanie o obecność twórców m a r k s i z m u w podręcznikach historii filozofii powsta-łych w Niemczech na przełomie XIX i XX w. Odpowiedź stwierdzała, że pewnie bylipomijani. Otóż to nieprawda, gdyż każdy szanujący się podręcznik historii fi lozofii napi-sany w tym okresie (później zresztą też) wspominał M a r k s a i Engelsa, na pewno niejako czołowych myślicieli, ale wartych wzmianki . Rzecz więc w tym, by po latach sztucz-nego promowania marks izmu widzieć ten kierunek we właściwych proporcjach. J a k toma wyglądać, jest rzeczą sporną, ale nie mnie o tym rozstrzygać. W każdym razie niewidać żadnego powodu, by m a r k s i z m został przemilczany nawet w krótkim zarysie hi-storii epistemologii.2 8 Pod wpływem Hegla byli zresztą zawsze, ale we wcześniejszym okresie było to bardziejwidoczne. Sprawa ta zresztą dotyczy bardziej Marksa (tzw. młodego Marksa) niż Engelsa.2 9 W bloku komunis tycznym bronił jej tylko Georg Lukacs na Węgrzech i sporadyczniefilozofowie polscy.3 0 W świetle tych u w a g nie jest rzeczą dziwną, że wielu neokantys tów, m. in. H. Co-hen, skłaniało się do socjalizmu.3 1 Wspomniałem, że liczby i twory logiczne były u w a ż a n e za obiekty psychiczne. Za-chodzi j e d n a k poważna różnica pomiędzy psychologizmem „ m a t e m a t y c z n y m " i „logicz-nym". Ten pierwszy był p o p u l a r n y wśród f i lozofów m a t e m a t y k i , ale nie m a t e m a t y -ków, n a t o m i a s t drugi znalazł u z n a n i e wielu logików, m. in. J. S. Milla i Ch. Sigwarta .3 2 W moim przekonaniu, argument ten ma zastosowanie tylko wobec logiki, ponieważ tylkoona jest uniwersalnie ważna. Por. w tej sprawie J. Woleński, „Logic and mathematics", w:The Foundational Debate. Constructivity in Mathematics and Physics, ed. by W. De Pauli-Schimanovich, E. Kbhler, F. Stadler, Kluwer Academic Publishers, Dordrecht 1995, ss. 197-210, oraz J. Woleński, „Logic from a metalogical point of view", w: Logic at Work. Essays

134 Rozdział IV

Dedicated to the Memory of Helena Rasiowa, ed. by E. Orłowska, A. Springer Verlag Com-pany, Berlin 1999, ss. 25-35. W pracach tych argumentuję, że tylko logika posiada uniwer-salną ważność. Tutaj kwestię tę można pominąć, bo nie ma znaczenia dla struktury argu-mentu. Wrócę do niej przy okazji omawiania kwestii analityczności (tom II).3 3 Nie jest tak, że psychologizm w spojrzeniu na logikę jest całkowicie przebrzmiały.W sprawie współczesnej obrony psychologizmu por. A. Grzegorczyk, Logic - a HumanAffair, Scholar, Warszawa 1997.

34 Problem psychologizmu pojawia się również w związku z brentanizmem; por. roz-dział następny, §2.3 5 Nie wiadomo, kto wprowadził określenie „obiektywizm logiczny". Słyszałem, że po-jawił się w wykładach Giłberta Ryle'a w Oxfordzie; przedmiotem tego kursu byli Bol-zano, Frege i Husserl. Spotyka się też nazwy „semantyczny platonizm" czy „platonizmepistemologiczny".3 6 Częściowo też neokantystom (marburskim i badeńskim), ale nie był to charaktery-styczny element ich filozofii.37 Teologiczne poglądy Bolzana nie były ortodoksyjne, co spowodowało, że pozbawionogo katedry na wniosek władz kościelnych.3 8 Bolzano był też wybitnym matematykiem. Zazwyczaj uznaje się, że jego rozważanianad nieskończonością sa najciekawszym epizodem w historii teorii mnogości w okre-sie przed Cantorem. Może warto przytoczyć taką oto opinię o Wissenschaftslehre Bol-zana: „Jest to dzieło tak poważne, iż wszystkie inne wydają się przy nim jakby dziecin-nymi" (J. Śleszyński, Teoria dowodu, 1.1, Nakładem Kółka Matematyczno-FizycznegoUJ, Kraków 1925, s. 44).39 Oryginalna terminologia Fregego odróżniała Sinn i Bedeutung. Tłumaczenie pierw-szego terminu przez „sens" nie budzi żadnych wątpliwości, natomiast inaczej jest zdrugim. Bedutung może być oddane przez „znaczenie", ale wtedy znaczenie trzebarozumieć inaczej niż lingwiści. W istocie rzeczy, Frege wprowadził termin Bedutungjako terminus technicus swojej semantyki rozumiejąc go jako oznaczenie tego, do cze-go odnosi się nazwa lub zdanie.4 0 Powiadał np., że logika zajmuje się prawdą tak, jak etyka dobrem, a estetyka pięk-nem, a był to typowy pogląd neokantystów, podobnie jak to, że wszystkie te dyscyplinymają charakter normatywny. Frege w każdym razie ujmował logikę jako naukę nor-matywną.41 Zasadnicza różnica pomiędzy Popperem a Bolzaną, Lotzem i Fregem polega na tym,że popperowski trzeci świat ma wymiar historyczny, co zresztą jest niezbyt zrozumiałe.42 W sprawie analogii pomiędzy Fregem i Popperem por. M. Notturno, Objectwity,Rationalily and the Third Realm: Justification and the Grounds of Psychologism. A Stu-dy of Frege and Popper, M. Nijhoff, The Hague 1985.4 3 Literalny przekład tytułu, tj. „Filozofia jak gdyby" nie oddaje intencji Vaihingera.Ponieważ złożenie als z ob wyraża w języku niemieckim nierzeczywisty okres warun-kowy, chodzi właśnie o filozofię fikcji.

Epistemologia w XIX stuleciu 135

41 Poglądy Vaihingera i Simmela mogą być też interpretowane jako synteza pozytywi-zmu i kantyzmu (por. wyżej przypis 134). Wszelako pozytywizm XIX w. był raczejfundamentalistyczny. Dlatego też zdecydowałem się umieścić fikcjonalizm Vaihinge-ra (on sam preferował określenie „krytyczny pozytywizm") i historyczny pozytywizmSimmela w tym paragrafie.4 5 T a k dalece, że Peirce wolał n a z w ę „ p r a g m a t y c y z m " na o z n a c z e n i e swych poglądów,a termin „pragmatyzm" rezerwował dla filozofii Jamesa.4 6 Spośród czystych filozofów nobl i s tami byli jeszcze tylko Rudolf Eucken i B e r t r a n d Rus-sell. Można do tego dodać filozofujących pisarzy J e a n - P a u l Sar t re 'a , Alberta C a m u s a iRabidranatha Tagore.

ROZDZIAŁ V EPISTEMOLOGIA W XX STULECIU

§1. Uwagi wstępne. Rozdział ten kończy przedstawienie historii epi-stemologii i stanowi w pewnym sensie przejście do części systema-tycznej. Dlatego zdecydowałem się na omówienie tych tylko filozo-fów, których poglądy mają znaczenie dla dalszych rozważań, prowa-dzonych, jak już zaznaczyłem wyżej, z perspektywy filozofii anali-tycznej. Dlatego też całkowicie pomijam poglądy Martina Heidegge-ra, egzystencjalistów, tzw. nowy racjonalizm francuski (m. in. Ga-ston Bachelard, Emil Meyerson), filozofię hermeneutyczną, szkołęfrankfurcką, strukturalizm, postmodernizm, filozofię dialogu i zapew-ne wiele innych orientacji. Otwarcie wyznaję, że w tych nurtach niewidzę nic szczególnego z mojego własnego punktu widzenia, co byćmoże bierze się z mej niekompetencji co do treści odnośnych poglą-dów. Nic na to nie poradzę. Ponadto wobec wielu idei nie mamy jesz-cze należytego dystansu historycznego. Dotyczy to także filozofii ana-litycznej. Dlatego relację kończę na dekadzie 1950-1960. Treść roz-

138 Rozdział V

działu przedstawia się następująco. Zaczynam od brentanizmu i fe-nomenologii, ale przede wszystkim tej wcześniejszej.1 Potem zajmęsię kolejno konwencjonałizmem, wczesną brytyjską filozofią anali-tyczną, logicznym empiryzmem, racjonalizmem krytycznym, później-szą filozofia analityczną, a na koniec odnowieniem natywizmu przezNoama Chomsky'ego. Mógłbym dodać jeszcze rozdział o szkole lwow-sko-warszawskiej, ale szereg jej idei będzie i tak eksploatowanych wczęści systematycznej.2 Granica 1950-1960, mimo że dość obszerna,nie powinna być traktowana całkowicie dosłownie, bo np. bardzoważna krytyka pojęcia analityczności przez Quine'a pojawiła się nasamym początku lat pięćdziesiątych, a semantyczna teoria prawdy,jeden z centralnych tematów tej książki, jeszcze wcześniej. Z drugiejstrony, wiele ważnych rzeczy zdarzyło się w filozofii języka potoczne-go, racjonalizmie krytycznym czy lingwistyce Chomsky'ego po 1960 r.Ale, jeszcze raz powtarzam, każdy historyk musi liczyć się z tego ro-dzaju sytuacjami. Wiele z tego, co zdarzyło się w epistemologii po1960 r., będzie dyskutowane w dalszych częściach.

Epistemologia w XX w. pozostawała pod dużym wpływem rozwojumatematyki i nauk przyrodniczych.3 W §1 poprzedniego rozdziałuwspomniałem, że logiczna analiza podstaw matematyki, zaczęta aryt-metyzacją analizy matematycznej, przyniosła filozoficzne efekty do-piero wiele lat później. To samo dotyczy teorii mnogości stworzonejprzez Cantora. Frege był pierwszym, który dokonał głębokiej analizylogicznej podstawowych pojęć matematycznych, która, niezależnie odtrudności, na jakie napotkała, stała się paradygmatem analizy logicz-nej w ogóle. Paradoksy naiwnej teorii mnogości, zwłaszcza paradoksRussella, stymulowały głębsze wniknięcie w naturę badanych pojęć zjednej strony oraz rozwój samej logiki z drugiej. Logicyzm nie był jedy-nym sposobem uporania się z trudnościami w podstawach matematy-ki. Innymi były: intuicjonizm zalecający modyfikację logiki, formalizmproponujący restryktywne, bo finitystyczne metody dowodowe orazaksjomatyczna teoria mnogości jako przedłużenie metody aksjomatycz-nej, od dawna skutecznej w geometrii i arytmetyce. Na początku lattrzydziestych pojawiły się głębokie wyniki metamatematyczne, mia-nowicie tzw. twierdzenia limitacyjne ustalające niezupełność arytme-tyki i systemów od niej bogatszych (Godel), niedowodliwość niesprzecz-ności arytmetyki w niej samej (Godel), niedefiniowalność pojęcia prawdyarytmetycznej w arytmetyce (Tarski), nierozstrzygalność logiki pierw-

i Epistemologia w XX stuleciu 139

szego rzędu (Church) i nierozstrzygalność arytmetyki (Church). Terozmaite wyniki zostały w pewien sposób zsyntetyzowane w teoriifunkcji rekurencyjnych (Turing). Nic tedy dziwnego, że wyniki te,idee logiczne z nimi związane i analizy prowadzone przez logikówmatematycznych silnie pobudzały filozofów. Logika zawsze oddzia-ływała na filozofię i byłoby rzeczą zgoła osobliwą, gdyby w okresie jejnajwiększego rozwoju okazała się filozoficznie sterylna. Poszczegól-ne stanowiska w podstawach matematyki rodziły problemy episte-mologiczne, np. intuicjonizm zakładał pierwotność intuicji czasu (jaku Kanta), a Hilbert dlatego preferował metody finitystyczne, że gwa-rantowały intersubiektywność w pracy matematycznej. Od razu za-uważono, że niezupełność matematyki rzuca jakieś światło na pro-blem granic poznania, a niedefiniowalnosc zbioru zdań prawdziwychi sprzężona z tym semantyczna definicja prawdy mają związek z tra-dycyjnymi sporami wokół tego pojęcia. Intrygująca okazała się rów-nież kwestia statusu samej logiki, np. jej absolutności czy relatywno-ści w związku z powstaniem logik nieklasycznych. Krytycy analizylogicznej jako metody filozoficznej powiadają, że oto pewni filozofo-wie bezkrytycznie zaufali logice i postanowili przenieść ścisłość jejprzysługującą na teren filozofii. Może i niekiedy tak było, np. u nasw przypadku znanego wystąpienia Jana Łukasiewicza na I PolskimKongresie Filozoficznym we Lwowie w 1923 r. Niemniej jednak z bie-giem lat logika stała się bardziej źródłem inspiracji niż metodą w fi-lozofii analitycznej.4 Sprawy te będą zresztą dyskutowane na kon-kretnych przykładach w dalszych częściach niniejszej książki. Tutajchcę tylko zaznaczyć kontekst w jakim powstawała analiza logiczna.

Ważne rzeczy zdarzyły się w fizyce XX w. Fizyka klasyczna zosta-ła zastąpiona przez, by tak rzec, nieklasyczną, i to w dwóch odmien-nych kierunkach. Teoria względności wprowadziła relatywizację pod-stawowych pojęć fizykalnych, np. nie ma sensu mówić o równocze-sności zdarzeń niezależne od układów odniesienia. Od razu zadanopytanie, jak ma się relatywizm fizyczny do filozoficznego. Jeszczewiększa rewolucja filozoficzna dokonała się za sprawą mechanikikwantowej. Sławna zasada nieoznaczoności Heisenberga ustalająca,że równoczesny pomiar położenia i pędu cząstki elementarnej jestniemożliwy z dowolną dokładnością, postawiła problem roli obserwa-tora w procesie pomiaru, naturę obiektywności w fizyce i wiele in-nych kwestii, np. kwestię stosunku determinizmu i przewidywalno-

140 Rozdział V

ści. Łatwo zauważyć, że problemy epistemologiczne postawione przezteorię względności i mechanikę kwantową nie dotyczą tylko i wyłącz-nie fizyki, ale poznania w ogóle. Burzliwy rozwój nauki w XX w. spra-wił, że filozofia nauki stała się dziedziną osobliwie ważną. Wszelakotrudno rozgraniczyć, gdzie kończy się filozofia nauki, a zaczyna epi-stemologia. Problem stosunku terminów teoretycznych i obserwacyj-nych, który zaprzątał przez kilkadziesiąt lat uwagę filozofów nauki,nie jest niczym innym jak tylko szczególnym przypadkiem starejkwestii dotyczącej relacji pomiędzy abstrakcyjnymi i zmysłowymielementami w poznaniu. To przykład ogólny, ale gdy rozpatrujemykonkretne orientacje w filozofii nauki, np. poglądy Carnapa, Poppe-ra, Kuhna czy Lakatosa, to też nie wiadomo, kiedy mamy do czynie-nia z filozofią nauki, a kiedy z epistemologią. Filozofia nauki XX w.była na pewno zdominowana przez fizykę. Niewykluczone, że kolej-ny wiek przyzna wiodącą rolę biologii. Ale i w XX w. biologia wpływa-ła na filozofię w ogólności, a epistemologię w szczególności. Progra-my epistemologii ewolucyjnej nie mogłyby pojawić się bez pogłębio-nej teorii ewolucji i prób jej zsyntetyzowania z genetyką. Niech tychkilka uwag wystarczy do zilustrowania znaczenia nauki dla episte-mologii w XX stuleciu.

§2. Brentanizm i fenomenologia. W Psychologii z empirycznegopunktu widzenia (1874) Franz Brentano rozwinął nową koncepcjępsychiki i psychologii. Pierwszą pojął nie jako kolekcję przeżyć, alejako składającą się z aktów mentalnych. Tradycyjny cel psychologii,tj. analiza genezy i rozwoju życia psychicznego przy użyciu praw ko-jarzenia, winien zostać, zdaniem Brentana, uzupełniony opisem ak-tów psychicznych i ich treści. W ten sposób Brentano odróżnił psy-chologię genetyczną (tj. taką, jaką uprawiał np. Wilhelm Wundt) orazpsychologię deskryptywną (tj. spełniającą postulaty opisu psycholo-gicznego). Brentano nie odrzucał psychologii genetycznej, ale uwa-żał, że nie jest ona w stanie dostarczyć adekwatnego ujęcia psychiki.To jest zadanie dla psychologii deskryptywnej i w tym sensie jest onawyróżniona. Ma nie tylko znaczenie dla psychologii, ale dla filozofiiw ogóle. W tym sensie Brentano był psychologistą, gdyż przyznawałpsychologii deskryptywnej rolę wiodącą dla filozofii. Uważał przy tym,że psychologia deskryptywną jest w pełni empiryczna (por. tytuł jegoksiążki).' Doświadczenie stosowane przez psychologa nie polega jed

Epistemologia w XX stuleciu 141

nak na introspekcji, jak błędnie mniemają psychologowie genetycz-ni. Obserwacja zjawiska psychicznego jest w gruncie rzeczy niemoż-liwa, bo nigdy nie obserwujemy bezpośrednio tego, co jest doświad-czane.6 To, co nam jest dane bezpośrednio, to treści psychiczne, tezaś możemy opisywać, a wyniki są tutaj apodyktycznie oczywiste.

Brentano poszukiwał dystynktywnej cechy zjawisk psychicznychi znalazł ją w intencjonalności. To ważne pojęcie zostało przez Bren-tana wprowadzone w następujący sposób: „Każdy fenomen psychicz-ny charakteryzuje się tym, co średniowieczni scholastycy nazwaliintencjonalną (lub też mentalną) [...] inegzystencją pewnego przed-miotu, a co my -jakkolwiek nie całkiem jednoznacznie - nazwaliby-śmy odniesieniem do pewnej treści, skierowaniem na pewien obiekt(przez który nie należy tu rozumieć czegoś realnego) lub immanent-ną przedmiotowością. Każde [zjawisko psychiczne] zawiera coś jakoobiekt, chociaż nie każde w ten sam sposób. W przedstawieniu cośjest przedstawiane, w sądzie uznawane lub odrzucone, w miłości ko-chane, w nienawiści nienawidzone, w pożądaniu pożądane itd."7 In-tencjonalność jest podstawowym i pierwotnym rysem fenomenówpsychicznych. Jest czymś najzupełniej ewidentnym, a zacytowaneobjaśnienie nie jest rzecz jasna definicją, ale wskazaniem na głównąintuicję. Relacja intencjonalności jest całkowicie różna od związkuprzyczynowego. I to jest właśnie podstawowy powód, dla którego psy-chologia deskryptywna, pracując przede wszystkim przy użyciu ka-tegorii przyczynowości, nie potrafiła dać właściwego ujęcia zjawiskpsychicznych. Ponieważ Brentano scharakteryzował intencjonalnośćjako odniesienie do treści lub skierowanie na przedmiot, jasne jest,że przypisywał każdemu aktowi jakąś treść. W ten sposób uzyskuje-my odróżnienie aktu i jego treści. Treści, jak już wyżej zaznaczyłem,są dane w bezpośrednim doświadczeniu (spostrzeżeniu) wewnętrz-nym. To był punkt wyjścia dla rozmaitych dalszych analiz, w tymi takich, które były ważne dla epistemologii. W szczególności Brenta-no ostro krytykował korespondencyjną teorię prawdy w wersji, dośćpopularnej w owym czasie, głoszącej, że aby ująć adekwację sądu i je-go przedmiotu, trzeba oba porównać.8 Brentano nie odrzucał koncep-cji prawdy wedle Arystotelesa, lecz starał się ją zinterpretować wduchu teorii oczywistości: prawdziwe jest to, co jest oczywiste; korzy-stał tutaj ze swego, a nie kartezjańskiego ujęcia oczywistości. DlaBrentana była ona sprawnością empiryczną, a nie rozumową. W póź-

142 Rozdziały

niejszym okresie Brentano stał się reistą i twierdził, że istnieją tylkoi wyłącznie indywidua, fizyczne i psychiczne. Odrzucał wszelkie irre-alia, jak treści, możliwości, byty abstrakcyjne itd. W konsekwencjipoznanie dotyczy tylko konkretów. Przez całą swoją twórczość Bren-tano bronił absolutyzmu i fundamentalizmu, bardzo radykalnie kry-tykując relatywizm i sceptycyzm.

Brentano stworzył szkołę filozoficzną, był bardzo wybitnym na-uczycielem. Jego uczniami byli, m. in. Anton Marty, Karl Stumpf,Alexius Meinong, Kazimierz Twardowski i wreszcie Edmund Husserl.Ten ostatni stworzył fenomenologię, nowy kierunek filozoficzny,o czym będzie mowa w dalszej części mniejszego paragrafu. Pozosta-li byli brentanistami w ścisłym znaczeniu. Podzielali większość ogól-nych przeświadczeń Brentana, przede wszystkim absolutyzm, zwłasz-cza w teorii prawdy, i koncepcję filozofii naukowej. W szczegółachjednak odchodzili od swego mistrza, a raczej pozostawali przy jegowcześniejszych poglądach; reizm znalazł sympatyków u tzw. młod-szych brentanistów (uczniów nie Brentana, ale Martye'ego): OskaraKrausa i Alfreda Kastila.9 Jeden punkt był w koncepcji Brentanabardzo niepokojący i niejasny, mianowicie natura przedmiotów in-tencjonalnych; Brentano zresztą sam to zaznaczył powiadając, żewyraził się „nie całkiem jednoznacznie". Niewątpliwie uznanie, żeprzedmioty intencjonalne nie muszą być realne, ma dobre konsekwen-cje, np. pozwala uznać, że myślimy na serio o bohaterach utworówliterackich i ich losach. Ale co znaczy, że przedmiot jest nierealny?Czy wyrażenia „odniesienie do treści" i „skierowanie się na przed-miot" są równoznaczne, czy nawet równoważne? Co to znaczy, żeprzedmiot istnieje (inegzystuje) w akcie? Prowadzi to do pytania, czytreści i przedmioty aktów mentalnych są tym samym. Ta kwestiazajęła Twardowskiego, który w rozprawie O treści i przedmiocie przed-stawień (1894) zaproponował odróżnienie treści i przedmiotów przed-stawień. Posługiwał się przy tym argumenntami semantycznymi,zwracając m. in. uwagę na to, że nie każde przedstawienie ma przed-miot, natomiast każde ma treść (ten argument Twardowski interpre-tował w szczególny sposób, ale nie miejsce tutaj na szczegóły) oraz żerozmaite treści mogą odnosić się do tego samego przedmiotu. Była tojedna z pierwszych prób użytku czynionego z semantyki (czy raczejsemiotyki) w analizie filozoficznej. Twardowski przyjął, że skoro przed-stawienia są reprezentowane w języku przez nazwy, to o o własnościach

Epistemologia w XX stuleciu 143

przedstawień można wnosić na podstawie własności nazw jako ichreprezentantów. W ten sposób psychologia deskryptywna została po-wiązana z semiotyką.10 Meinong, kontynuując pewne idee Twardow-skiego, budował ogólną teorię przedmiotów. Był szczególnie zainte-resowany analizą aktów sądzenia. W tym celu wprowadził pojęcieobiektywu jako przedmiotu takiego aktu. Obiektywy są istnościamiwyznaczonymi przez treść aktów, niezależnie od rzeczywistego sta-nu świata. I właśnie obiektywy są pierwotnymi obiektami poznania.Była to kolejna odmiana obiektywizmu logicznego. Stumpf wprowa-dził ważne pojęcie stanu rzeczy (Sachuerhalt) dla opisania przedmio-tów sądów. On i Twardowski starali się określić relację pomiędzysubiektywnymi stanami i obiektywnymi treściami przez odróżnienieczynności i wytworów.11

Wspomniałem już wcześniej (por. wyżej, rozdział IV, §4), że Hus-serl radykalnie krytykował psychologizm.12 Krytycyzm ten, wymie-rzony także w Brentana, zawarty jest w epokowym dziele Badanialogiczne (1900-1901). Argumentacja Husserla była podobna do Fre-gego, ale poprowadzona dalej. Frege w zasadzie ograniczał się do lo-giki i matematyki, natomiast Husserl wskazywał na zgubne konse-kwencje psychologizmu dla filozofii w ogóle. W szczególności psycho-logizm i związany z nim empiryzm prowadzi do subiektywizmu, rela-tywizmu i sceptycyzmu, poglądów niebezpiecznych dla kultury i cy-wilizacji. Husserl wkazywał, że skoro nauki empiryczne nie potrafiłyuporać się z owymi błędnymi przeświadczeniami, to zdanie to przy-pada filozofii. Ma ona być zatem nauką pierwszą i fundamentalną wcałym gmachu wiedzy ludzkiej, prima et ultima. Filozofia ma dostar-czyć episteme, podczas gdy nauki szczegółowe nie mogą przekroczyćpoziomu doxa.

W gruncie rzeczy Husserl w całej swej twórczości filozoficznej zaj-mował się jednym problemem filozoficznym, mianowicie stosunkiempodmiotu i przedmiotu świadomości. W tym planie miejsce proble-matyki epistemologicznej pojawia się w sposób oczywisty, bo podmioti przedmiot aktu poznawczego jest szczególnym przypadkiem ogól-nej kwestii rozważanej przez Husserla. Z krytyki psychologizmu do-konanej przez Husserla od razu wynika, że właściwa teoria poznanianie może być naturalistyczna, w szczególności psychologistyczna, niemoże też być nadbudowana nad fizjologią, co było innym manewremnaturalistów. Husserl był radykalnym fundamentalistą, a uważał to

144 Rozdział V

za jedyną skuteczną broń przeciwko relatywizmowi i sceptycyzmowi;nie zgadzał się również z historyzmem. Niemniej jednak Husserl nieodrzucał empiryzmu, ale rozumiał go inaczej niż tradycyjni empiry-ści, np. brytyjscy. Pierwsza wersja fenomenologii zarysowana w Ba-daniach logicznych i kilku innych pracach opublikowanych przed r.1913, tj. przed ukazaniem się jego kolejnego ważnego dzieła Idee czy-stej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii (księga I), przyjmowa-ła, że trzeba opisywać fenomeny dokładnie takimi, jakimi one są, wszczególności bez przyjmowania jakichkolwiek założeń czerpanych znauki albo doświadczenia codziennego; było to hasło powrotu do rze-czy samych (zuriick zu den Sachen selbst). Zdaniem Husserla, filozo-fia, tj. fenomenologia, i afortiori epistemologia muszą być bezzałoże-niowe.13 Tylko wtedy może być spełniona tzw. zasada wszelkich za-sad domagająca się opisywania rzeczy tak, jak one same jawią sięświadomości i tylko w tych granicach.14 Tylko takie nastawienie jestzdolne uchwycić istoty fenomenów oraz konieczne związki pomiędzyistotami. I tylko poznanie takich relacji zasługuje na miano aprio-rycznego. Drogą do tego jest tzw. redukcja ejdetyczna, tj. oczyszcze-nie poznającej świadomości ze zbędnego balastu poznawczego, naby-tego w trakcie doświadczania czegoś w wyniku badania empiryczne-go w tradycyjnym sensie. Husserl wcale nie negował wartości pozna-nia naukowego, a tylko postulował wzięcie go w nawias przed przy-stąpieniem do badania filozoficznego. Uważał, że dzięki temu filozo-fia położy mocny fundament pod prawomocność wyników nauk szcze-gółowych. Z tym wiązały się rozmaite konkretne analizy epistemolo-giczne dotyczące prawdziwości (Husserl bronił absolutyzmu w teoriiprawdy), syntezy danych spostrzeżeniowych, intencjonalności, wy-pełniania intencji znaczeniowych i wiele innych, ale muszę je tutajniestety pominąć.

Pierwsza wersja fenomenologii była realistyczna. Potem HusserJzmienił zdanie, ponieważ uznał, że problem intencjonalności nie dajesię rozwiązać na gruncie realizmu. Przeszedł do fenomenologii trans-cendentalnej. Stało się to około 1913 r., a pierwsze rezultaty zmianypoglądów zostały zawarte we wspomnianym wyżej dziele Idee I. Dro-gą do fenomenologii transcendentalnej miała być redukcja transcen-dentalna mająca jako cel czystą świadomość. Konsekwencją tego byłidealizm transcendentalny: świat jest korelatem czystej świadomo-ści. Husserl w swych późniejszych pracach włożył wiele wysiłku

Epistemologia w XX stuleciu 145

w wyjaśnienie rozmaitych detali swej konstrukcji, np. problemu inter-subiektywności, ale ciągle był niezadowolony z rezultatów. Ostatniawersja fenomenologii została oparta na pojęciu świata życia codzien-nego (Lebenswelt), stanowiącego horyzont świadomości, ale także aprio-ryczny warunek poznania. Wszystkie te próby są bardzo rozmaicie in-terpretowane przez komentatorów późnej filozofii Husserla i trudno wtej kwestii powiedzieć coś stanowczego. Muszę się więc zadowolić bar-dzo ogólną informacją. Jakkolwiek by nie było, rola fenomenologii wewspółczesnej filozofii jest niezwykła. Projekt ten ma wielu spadkobier-ców od Heideggera do postmodernizmu i dziesiątki wykładni. Idee fe-nomenologii są też stosowane w wielu filozoficznych przedsięwzięciachod filozofii matematyki do filozofii społecznej.

Wracając zaś do teorii poznania, jest rzeczą interesującą, że pomi-mo wagi problematyki epistemologicznej w całokształcie fenomeno-logicznego projektu we wszystkich fazach jego rozwoju Husserl niepoświęcił ani jednego dzieła tej dziedzinie filozofii, aczkolwiek wia-domo, że prowadził wykłady z tego zakresu.15 Husserl pojmował epi-stemologię następująco: „[...] teoria poznania, która ma zachować swójkonsekwentny sens, musi zasadniczo wykluczać nie tylko każde na-ukowe, lecz również każde przednaukowe uznanie przyrody, a tymsamym wszelkie wypowiedzi, które implikują tetyczne [tj. stwierdza-jące istnienie - J. W.] sądy egzystencjalne, uznające rzeczy [związa-ne] z przestrzenią, czasem, przyczynowością itd. Odnosi się to natu-ralnie także do wszelkich sądów egzystencjalnych, dotyczących ist-nienia osoby badacza, jego władz psychicznych itp. [...] Dalej: jeżeliteoria poznania chce mimo to badać zagadnienia związane ze stosun-kiem świadomości do bytu, to może mieć ona na względzie jedyniebyt jako correlatum świadomości, jako to, co świadomościowo «do-mniemane»: jako coś spostrzeganego, przypominanego, oczekiwane-go, przedstawianego za pośrednictwem obrazu, tworzonego w fanta-zji, identyfikowanego, odróżnionego jako coś, w co się wierzy, co sięprzypuszcza, wartościuje itd. Widzimy wtedy, że badanie musi byćskierowane na naukowe istotowe poznanie świadomości, na to, czymw swej istocie «jest» sama świadomość [...]."1B Jest to niewątpliwiemaksymalistyczna i absolutna koncepcja teorii poznania jako gwa-ranta prawomocności wszelkiej wiedzy.17 Nie jest jednak rzeczą cał-kowicie jasną, jaki status posiada rekurs do świadomości. Historycz-nie rzecz biorąc, oznaczało to (Filozofia jako nauka ścisła powstała

146 Rozdział V

w 1911 r.) krok w kierunku fenomenologii transcendentalnej, ale me-rytorycznie uzależniało epistemologię od egzystencjalnej tezy stwier-dzającej istnienie świadomości. Husserl nie był w tym niekonsekwent-ny, gdyż wykluczał jedynie tetyczne sądy naukowe lub potoczne. Tentok myślenia nie zadowolił Romana Ingardena, nie tylko dlatego, żebronił on fenomenologii realistycznej. Ingarden opowiadał się za teo-rią poznania radykalnie niezależną od jakichkolwiek zewnętrznychuwarunkowań. W tym celu wysunął projekt czystej teorii poznania(por. R. Ingarden, U podstaw teorii poznania (1971); R. Ingarden,Studia z teorii poznania (1995)). Epistemologia w tym rozumieniuma być niezawisła nie tylko od nauk szczegółowych, ale także od in-nych dyscyplin filozoficznych. Jej główne zadanie polega na badaniuidei poznania: „Przedmiotem badań teorii poznania jest zawartośćnaczelnej idei poznania w ogóle, badań kulminujących ostateczniew ustaleniu principiów poznania. Celem takich principiów jest pod-danie krytyce poznawczej twierdzeń i metod jakiejkolwiek z innychnauk."18 Ten program epistemologiczny nie został jednak przez In-gardena zrealizowanany poza podaniem jego ogólnikowego zarysui przeprowadzeniem krytyki niektórych stanowisk alternatywnych(por. niżej, rozdział VI, §4).

§3. Konwencjonalizm. Twórcami konwencjonalizmu byli trzej Fran-cuzi, mianowicie Henri Poincare, Pierre Duhem i Eduard Le Roy; szcze-gólną i radykalną wersję konwencjonalizmu zaproponował KazimierzAjdukiewicz. W ogólności konwencjonaliści uważają, że uznanie twier-dzeń niekiedy (lub zawsze) zależy od uprzednio przyjętych umów ter-minologicznych, czyli konwencji; dlatego właśnie pogląd ten nazywasię konwencjonalizmem. Nie była to absolutna nowość, ponieważ kon-wencjonalistami byli już sofiści, a potem wielu językoznawców i teore-tyków państwa i prawa głoszących koncepcję umownej genezy językalub instytucji społecznych. Pewne elementy konwencjonalizmu znaj-dują się też np. u Macha, Vaihingera czy Nietzschego, a więc filozofówbardzo odmiennych orientacji. Poglądy Poincarego i Duhema byłymotywowane przede wszystkim przez potrzebę metodologicznej inter-pretacji teorii matematycznych i fizykalnych. Poincare sam był jed-nym z największych matematyków i fizyków przełomu XIX i XX w.Pytał o podstawy aksjomatów, takich jak pewnik o równoległych w geo-metrii Euklidesa lub drugie prawo mechaniki Newtona (siła jest rów-

Epistemologia w XX stuleciu 147

na iloczynowi masy i przyspieszenia, symbolicznie F = m*a). Wedlepoglądu tradycyjnego takie tezy naukowe były teoretycznymi opisamiprzedmiotów matematycznych lub faktów empirycznych. Poincare za-kwestionował to stanowisko i argumentował, że pewniki matematycz-ne, a także podstawowe zasady matematycznej fizyki są rezultatemokreślonych konwencji. Tak rozumiemy terminy „prosta", „prosta rów-noległa", „siła", „masa" i „przyspieszenie", że prawdziwe są zdania:„przez punkt nie leżący na danej prostej, można przeprowadzić jedną itylko jedną prostą równoległą do danej prostej" oraz „siła równa sięmasa razy przyspieszenie". Konwencje są akceptowane z rozmaitychpowodów, dla ich prostoty, dla elegancji uzyskanych w ten sposób teo-rii, dla ekonomii myślenia, ale nie dlatego, że są one prawdziwe wsensie realistycznym. Dzięki konwencjom aksjomaty i zasady teore-tyczne są definicjami (tzw. definicjami w uwikłaniu lub definicjamiprzez postulaty) zawartych w nich pojęć.

Duhem, chociaż również był praktykującym fizykiem, wyprowa-dzał konwencjonalizm bardziej z analizy historycznej niż własnejpraktyki naukowej. Analizując historię nauki, zwłaszcza astronomiii mechaniki, rozwinął tzw. holistyczną koncepcję teorii naukowych,wedle której są one sprawdzane jako całości; wedle tradycyjnego uję-cia sprawdzeniu podlegają poszczególne zasady, prawa, hipotezy czynawet jednostkowe stwierdzenia o faktach. Ten holistyczny punktwidzenia miał ważne konsekwencje. Już dawniej zauważono, że tzw.pozytywne experimentum crucis, tj. eksperyment krzyżowy prowa-dzący do wyboru teorii prawdziwej spośród dwóch lub więcej teoriialternatywnych, jest niemożliwy, gdyż systemy teoretyczne nie do-puszczają konkluzywnej weryfikacji. Jest tak dlatego, że teorie mająnieskończony zasięg, a możemy przeprowadzić tylko skończoną licz-bę konfirmacji. Natomiast tzw. negatywne experimentum crucis, tj.eksperyment pokazujący, która z alternatywnych teorii jest fałszy-wa, był uznawany za dający się przeprowadzić. Jego przykładem miałobyć np. odrzucenie (na początku XIX w.) korpuskularnej teorii świa-tła w wyniku zaobserwowania dyfrakcji i interferencji, co zostało uzna-ne za niezgodne z teorią korpuskularną, a zgodne z teorią falową.Teoria falowa została w ten sposób potwierdzona, ale nie ostatecznie,natomiast teoria korpuskularną odrzucona, ostatecznie —jak sądzo-no. Duhem zakwestionował ten pogląd, powiadając, że także nega-tywny eksperyment krzyżowy, czyli konkluzywna falsyfikacja, jest

148 Rozdział V

niemożliwy. Można bowiem bronić teorii przed odrzuceniem przezzmianę jej elementów, jako że zasady, prawa i hipotezy teoretycznezawsze występują w otoczeniu rozmaitych założeń, np. dotyczącychwarunków początkowych itp. Astronomia Ptolemeusza była długobroniona przed rewizją przez przyjmowanie coraz to nowych rodza-jów ruchów, a klasyczna mechanika nieba przez założenie istnienianowych planet.19 Zmiana teorii jest dyktowana nie tym, że staje sięona fałszywa w pewnym momencie, ale np. z powodu jej komplikacji(przejście do astronomii Kopernika) czy nieskuteczności eksplana-cyjno-prewidystycznej. To, że teorie nie dopuszczają żadnego osta-tecznego eksperymentu krzyżowego, nie tylko pozytywnego, ale na-wet negatywnego, jest określane jako teza Duhema lub teza Duhe-ma-Quine'a. Jest to konsekwencja holistycznego poglądu na teorienaukowe lub ogólniej holizmu epistemologicznego (wiedza jest cało-ścią). Holizm konwencjonalistów jest przy tym odmienny od tego, którygłosił Bradley (por. wyżej, rozdział IV, §2), gdyż jest fallibilistycznytakże wobec wiedzy jako całości.

Le Roy zradykalizował konwencjonalizm przez argumenty filozo-ficzne, głównie odwołując się do Bergsona i jego poglądu, że rozumjest niewystarczający dla realizacji celów poznawczych. Z tego powo-du procedury racjonalne muszą być uzupełnione przez akty wiary(niekonieczne religijne, aczkolwiek Le Roy był skądinąd katolikiem),których rezultatem są konwencje. Radykalizacja konwencjonalizmuprzez Le Roya polegała na tym, że, po pierwsze, konwencje są nie-zbędne, a nie tylko potrzebne lub możliwe, oraz, po drugie, że każdyakt uznania jakiegoś stwierdzenia jest w jakiejś mierze oparty nawierze, a ta prowadzi do konwencji. Najbardziej rozwinięta wersjakonwencjonalizmu radykalnego pochodzi od Ajdukiewicza. Opiera sięona na pewnej teorii języka i znaczenia. Najogólniej rzecz ujmując,znaczenie wyrażeń dyktuje tzw. reguły sensu (dyrektywy znaczenio-we), które domagają się uznania pewnych zdań pod rygorem pogwał-cenia znaczeń językowych. Owe reguły mogą być aksjomatyczne (na-kazują bezwarunkowe uznanie zdań, np. zdania „a jest a"), deduk-cyjne (nakazują uznawanie zdań z uwagi na inne zdania, np. trzebauznać zdanie B, jeśli uprzednio uznało się zdania „jeśli A, to B" orazzdanie A) i empiryczne (nakazują uznanie zdań w obliczu danychdoświadczalnych, np. zdania „śnieg jest biały" w sytuacji obserwacji,że śnieg jest biały). Ajdukiewicz rozważał specjalne języki, mianowi-

Epistemologia w XX stuleciu 149

cie zamknięte (nie można dołączyć nowych wyrażeń bez zmiany zna-czenia wyrażeń uprzednio w danym języku figurujących) i spójne (żad-na część języka, tj. żaden podzbiór jego wyrażeń, nie jest izolowana,tj. pozbawiona związków znaczeniowych z resztą). Jeśli L jest języ-kiem spójnym i zamkniętym, to znaczenie jego wyrażeń jednoznacz-nie determinuje jego dyrektywy sensu i, odwrotnie, dyrektywy sensuobowiązujące w L jednoznacznie determinują znaczenia jego wyra-żeń. Aparaturą pojęciową jest zbiór znaczeń języka, który jest zara-zem zamknięty i spójny. Ajdukiewicz dowodzi, że dwie aparatury poję-ciowe są albo identyczne, albo nieprzekładalne. Wedle Ajdukiewiczakażda aparatura pojęciowa wyznacza obraz świata. W konsekwencjijęzyki wyznaczają albo takie same, albo całkowicie odmienne obrazyświata. Co mamy zrobić, gdy pojawia się konflikt pomiędzy danymidoświadczenia a obrazem świata? Odpowiedź Ajdukiewicza jest pro-sta: konflikt może zostać zażegnany przez zmianę aparatury pojęcio-wej, co natychmiast prowadzi do nowego obrazu świata. Owa zmianamoże być uzyskana także drogą przyjęcia nowych dyrektyw empirycz-nych, a więc tyczących się zdań uznawanych na mocy empirycznychdyrektyw znaczeniowych.20 Różnica między konwencjonalizmemumiarkowanym (Poincare, Duhem) a radykalnym (Le Roy, Ajdukie-wicz) jest taka oto (w języku Ajdukiewicza). Konwencjonalizm rady-kalny odnosi konwencje do wszelkich stwierdzeń, zarówno teoretycz-nych, jak i obserwacyjnych, natomiast konwencjonalizm umiarkowanytylko do teoretycznych, uznając, że dane obserwacyjne są zawsze za-fiksowane, aczkolwiek niekoniecznie raz na zawsze. Lub jeszcze ina-czej: konwencjonalizm umiarkowany upatruje konwencji jedyniew regułach aksjomatycznych i dedukcyjnych, ale nie empirycznych,natomiast konwencjonalizm radykalny uznaje również empirycznereguły sensu za konwencjonalne.

Kilka punktów w konwencjonalizmie wymaga komentarza. Nie-jednokrotnie powiada się, że konwencjonaliści uważają konwencjeza arbitralne umowy. Jest to kompletne nieporozumienie. Wszyscykonwencjonaliści powiadają tyle tylko, że konwencje nie są jedno-znacznie wymuszone przez fakty, a nie, że są całkowicie dowolne,ponieważ mają miejsce rozmaite powody wprowadzania konwencji,o czym już wspominałem. Natomiast konwencjonalizm na pewno niejest realizmem. Tutaj jednak potrzebne jest pewne rozróżnienie. Kon-wencjonaliści nie głosili idealizmu subiektywnego, tj. nie twierdzili,

150 Rozdział V

że świat istnieje w postaci subiektywnych wrażeń. Interesował ichnatomiast stosunek wiedzy, dokładniej teorii naukowych, do tego,jaki świat jest, tj. jakie ma własności. W tej kwestii sądzili, że teorienie odzwierciedlają świata. W tym względzie sprzeciwiali się koncep-cji obecnie określanej jako realizm naukowy; byli także antyfunda-mentalistami. Duhem głosił instrumentalistyczny pogląd na teorienaukowe: teorie są narzędziami wyjaśniania i przewidywania, a nieopisywania świata. Konwencjonalizm umiarkowany dopuszcza reali-styczną interpretację zdań obserwacyjnych, a radykalny wymaga, jaksię zdaje, ich instrumentalistycznej interpretacji. Konwencjonalistaradykalny może też uznać, jak to czynił Ajdukiewicz, że problem re-alizmu w ogóle nie daje się postawić na gruncie konwencjonalizmu,ale jest to raczej ominięcie niż rozwiązanie problemu. Konwencjona-lizm odegrał bardzo poważną rolę epistemologii i filozofii nauki XX w.;jest przy tym bardzo dobrym przykładem wzajemnego oddziaływa-nia obu tych dyscyplin. Rudolf Carnap, Otto Neurath, Karl Popper,Willard Quine, Thomas Kuhn czy Paul Feyerabend, by wymienić tyl-ko kilku filozofów, akceptowali w mniejszym lub większym zakresiekonwencjonalizm, a dzisiaj już nikt chyba nie twierdzi, że wiedzajest wolna od elementów konwencjonalnych. Powszechnie też uważasię, że konwencjonalizm jest niezbędny do właściwej interpretacjiempiryzmu. Powstaje jednak pytanie: w jakim zakresie konwencjo-nalizm jest trafny? I co właściwie znaczy powiedzenie, że obraz świa-ta jest zależny od konwencji? Stanisław Leśniewski, wielki polskilogik, powiadał, że możemy się umówić co do wszystkiego, ale to i takw niczym nie zmienia tego, jaki jest świat. To stale powracający pro-blem w debatach pomiędzy absolutystami i relatywistami.21

§3. Wczesna brytyjska filozofia analityczna. Jak już wspomniałemw rodziale IV, §2, filozofia analityczna powstała w Wielkiej Brytaniijako protest przeciwko neoheglizmowi. Bertrand Russel i George E.Moore byli architektami tego przedsięwzięcia, przy czym, jak samRussell wielokrotnie stwierdzał, dzieło rozpoczął ten drugi. Dalej,Ludwig Wittgenstein i Frank P. Ramsey stali się wybitnymi przedsta-wicielami wczesnej fazy ruchu analitycznego. Moore i Russell mielizgoła odmienne inspiracje: Russell (podobnie Wittgenstein i Ramsey)

Epistemologia w XX stuleciu 151

brał je z logiki matematycznej, której sam był jednym z twórców, aMoore pokładał ufność w zdrowym rozsądku (common sense), odna-wiając w ten sposób pewne idee Reida (por. wyżej, rozdział III, §3).

Russell zmieniał swoje poglądy wiele razy i trudno ustalić jakiśtrwały korpus jego poglądów epistemologicznych, mimo że poświęciłteorii poznania trzy obszerne teksty, mianowicie Teorię poznania (The-ory of Knowledge, 1913; rzecz została opublikowana dopiero w 1983r., ponieważ Russell, z powodu ostrej krytyki ze strony Wittgenste-ina, nie zdecydował się na ogłoszenie książki zaraz po jej napisaniu),Naszą wiedzę o świecie zewnętrznym jako wyzwanie dla naukowejmetody w filozofii (Our Knowledge about the External World as aField for Scientific Method in Philosophy, 1914) i Poznanie ludzkie,jego zakres i granice (Human Knowledge. Its Scope and Limits; 1948).Druga część tytułu książki o poznaniu świata zewnętrznego od razusugeruje, że Russell zmierzał do epistemologii uprawianej metodąnaukową. Miała ona być kombinacją logiki (jeden z rozdziałów Na-szej wiedzy nosi tytuł „Logika jako istota filozofii") i metody przyrod-niczej. Dokładniej mówiąc, Russell sądził, że struktura języka logikijest izomorficzna ze strukturą świata. I tak stałym logicznym (na-zwom indywiduowym) odpowiadają indywidua, zdaniom atomicznym(zdanie atomiczne przypisuje jakąś własność przedmiotowi indywi-dualnemu; zapisem zdania atomicznego jest formuła Fa, gdzie literaF symbolizuje własność, a litera a denotuje indywiduum) odpowia-dają fakty atomiczne, a dalej, fakty atomiczne łączą się w złożone,podobnie jak zdania atomiczne tworzą zdania złożone za pomocą spój-ników logicznych i kwantyfikatorów.22 Obraz ten zwany atomizmemlogicznym, opracowany przez Russella z inspiracji Wittgensteina,dotyczy raczej struktury ontologicznej świata niż teorii poznania, alema ważkie konsekwencje epistemologiczne. Russell był świadom fak-tu, że musi bliżej wyjaśnić pojęcie indywiduum i sposób jego pozna-wania; chciał przy tym zachować konsekwentnie empirystyczną po-stawę. Indywidua pojmował jako ostatecznie proste istności stano-wiące fundament własności. Można by pomyśleć, że indywidua w ro-zumieniu Russella są po prostu przedmiotami stanowiącymi denota-cje nazw własnych, jak np. „Kraków", „Warszawa" czy „Sokrates".Russell, zgodnie ze swą teorią deskrypcji, traktował potoczne nazwywłasne jako skróty deskryptów. Znaczy to, że rozumiemy taką nazwęw ten sposób, że kojarzymy ją z pewnym opisem, np. nazwa „Kraków"

152 Rozdział V

jest rozumiana jako „stolica Polski za Jagiellonów", „siedziba naj-starszego uniwersytetu w Polsce" lub jeszcze jakoś inaczej. Russellchciał jednak, by indywidua były poznawane bezpośrednio (by acqu-aitance), a nie przez opis (by description), stosownie do odróżnieniatych dwóch rodzajów poznania, którą to dystynkcję uważał za abso-lutnie fundamentalną. Lepszym przybliżeniem nazw logicznie wła-snych były dla Russella słowa okazjonalne, np. „ja", „tutaj" czy „te-raz" odnoszące się do aktualnie przeżywanego doświadczenia. Osta-tecznie nazwy logicznie własne nie są całkowicie reprezentowalne wjęzyku potocznym, a jedynie w formalizmie logicznym. Indywidualogiczne były więc odpowiednikami takich nazw logicznie własnych,a po stronie przedmiotów poznania odpowiadały im absolutnie ele-mentarne dane wrażeniowe, o których Russell, podobnie jak wcze-śniej Hume, nie zakładał nic więcej, poza tym, że istnieją. Obraz światawinien być zbudowany drogą logicznych konstrukcji z elementów pro-stych, a konstrukty logiczne są zawsze poznawane przez opis. Takwyglądała metoda konstrukcji logicznych, wzorowana na konstruk-cjach stosowanych w logice. Russell próbował argumentować, że jegoepistemologia jest zgodna z praktyką fizyków, ale pogląd ten spotkałsię ze zdecydowanym sprzeciwem. Inny sposób wykorzystania naukiw teorii poznania został zarysowany przez Russella w Poznaniu ludz-kim, gdzie argumentował, że poznanie winno być objaśniane w kate-goriach biologicznych.

Russell, sprzeciwiając się Bradleyowi, odrzucił zdecydowanie ko-herencyjną teorię prawdy i opowiedział się za koncepcją korespon-dencyjną. Bradleyowi zarzucał, że jego teoria prowadzi do absurdu,ponieważ każda niesprzeczna bajka jest wtedy prawdziwa. Ten za-rzut jest niezupełnie trafny, gdyż niesprzeczność jest tylko niezbęd-nym warunkiem koherencji, a nie wystarczającym; komprehensyw-ność systemu koherentnego jest drugim warunkiem. Russell kryty-kował też pragmatyczną teorię prawdy (Bradley również) argumen-tując, że to, co skuteczne, nie zawsze jest prawdziwe. Russell sformu-łował trzy warunki właściwej teorii prawdy: (a) teoria prawdy musibyć też teorią fałszu; (b) prawdziwość jest własnością relacjonalną, tj.odnosi prawdę do czegoś, co nie jest przekonaniem (dla Russella praw-da i fałsz są atrybutami przekonań); (c) trzeba odróżniać prawdę i jejkryteria.23 Rozwijając swą teorię prawdy, Russell sformułował paradygmatyczną wersję teorii korespondencyjnej: prawdziwość przeko-

Epistemologia w XX stuleciu 153

nania polega na jego zgodności z faktem, przy czym zgodność jestwyznaczona przez podobieństwo relacji pomiędzy elementami faktui elementami przekonania. Związek tej idei z atomizmem logicznymi jego reprezentacja w logice jest oczywista.

Metoda filozoficzna stosowana przez Moore'a była całkowicie od-mienna niż Russella. Moore nie był zbytnio zainteresowany konstruk-cjami logicznymi, natomiast praktykował bardzo dokładną analizępojęć, problemów i koncepcji filozoficznych. Starał się odpowiedziećna pytania typu: Co znaczą pojęcia? Co wynika z danej koncepcji, a cojest przez nią zakładane? Jak już wyżej wspomniałem, Moore broniłzdrowego rozsądku. Był on dla niego źródłem zasadniczo trafnychprzekonanń. Stąd jeśli ktoś głosi poglądy sprzeczne ze zdrowym roz-sądkiem, można zasadnie przypuszczać, że myli się. Tak Moore za-brał się do analizy idealizmu subiektywnego i dowodził, że myli onrzecz spostrzeganą i treść spostrzeżenia. Ten błąd popełnił Berkeley.Z kolei Kant mylił się, gdy wywodził elementy aprioryczne z analizywłaściwości umysłu ludzkiego, gdyż takowe badanie nie może byćinne niż o posteriori. Natomiast Bradley, gdy powiadał, że fakty sąnaszymi konstrukcjami, błędnie założył, iż wszystkie relacje mającharakter wewnętrzny, a to zdaniem Moore'a odbija nie dość dokład-ne ujęcie tożsamości i różnicy w neoheglizmie. Tym, którzy jak McTag-gart, inny brytyjski neoheglista, odmawiali realności czasowi, Mooreodpowiadał, że w takim razie nie wolno powiedzieć, że zjadło się śnia-danie przed kolacją, a niemożliwość powiedzenia tego jest absurdem.

Problem percepcji był ulubionym tematem dociekań Moore'a.Wprowadził użyteczny termin sense-data (dane zmysłowe) i badałrelacje pomiędzy danymi zmysłowymi i jakościami rzeczy. Moore opra-cował standardową klasyfikację poglądów w filozofii percepcji, wy-różniając realizm pośredni (percepcja rzeczy jest mediowana przezdane zmysłowe jako elementy pośredniczące), realizm bezpośredni(docieramy bezpośrednio do własności rzeczy) i fenomenalizm (spo-strzegamy dane zmysłowe). Moore miał zdecydowaną sympatię dlarealizmu bezpośredniego, ale miał wątpliwości w sprawie tego poglą-du. Musiał np. uznać, że jeśli realizm bezpośredni jest trafny, to wów-czas dane zmysłowe trzeba uznać za części spostrzeganych przed-miotów, a to nie jest całkiem intuicyjne z uwagi na dobrze znanetrudności z interpretacją w takiej teorii rozmaitych faktów, np. złu-dzeń zmysłowych. Moore, podobnie jak Russell, bronił koresponden-

154 Rozdział V

cyjnej teorii prawdy i klasycznej koncepcji poznania jako prawdziwe-go uzasadnionego przekonania (w gruncie rzeczy, obaj ją odnowili powielu wiekach zapomnienia). Sformułował też bardzo wpływową dok-trynę etyczną, w myśl której dobro jest prostą jakością, poznawanąintuicyjnie, a nie zmysłowo. Uznał, że każda próba definiowania do-bra przez jakości naturalne jest obciążona tzw. błędem naturalistycz-nym. Moore sformułował też poważny problem dla każdej analizyfilozoficznej. Powiedzmy, wzorując się na teorii definicji, że analy-zandum to pojęcie analizowane, a analyzans to kontekst, który maobjaśniać analyzandum. Analyzans może być tożsamy z analyzan-dum lub nie. W pierwszym przypadku analiza jest trywialna, gdyżtautologiczna, a w drugim niepoprawna, bo zmienia sens tego, co jestanalizowane. A chcielibyśmy, aby analiza była nietrywialna i popraw-na. Trudność podniesiona przez Moore'a nosi nazwę paradoksu ana-lizy.24 W filozofii obu twórców filozofii analitycznej ujawnił się cha-rakterystyczny dualizm stale obecny w tym nurcie (por. wyżej „Słowowstępne"), mianowicie orientacji rekonstrukcjonistycznej (formali-stycznej, formalno-logicznej) i deskrypcjonistycznej (nieformalnej).

Traktat logiczna-filozoficzny (1922) Wittgensteina jest dziełem o tre-ści przede wszystki metafilozoficznej i ontologicznej. Niemniej jednakzawiera także rozmaite tezy epistemologiczne lub też do takowych pro-wadzi. Ponieważ granice języka są, wedle Wittgensteina, także granica-mi świata, poznanie jest bardzo ściśle związane z językiem, tak że niema pierwszego bez drugiego. Wittgenstein rozważał zdania jako obrazyfaktów, a korespondencyjna teoria prawdy jest prostą konsekwencją tegopoglądu. Ponadto zdania pokazują swój sens, który nie może być przytym opisany w jakikolwiek spójny sposób. Sens zdania nie jest zatemkomunikowalny w sposób lingwistyczny. Popadamy w metafizykę, gdychcemy coś powiedzieć o relacjach pomiędzy językiem a światem, a me-tafizyka jest zawsze zbiorem nonsensów. Wittgenstein był przy tym kon-sekwentny i powiadał, że jego własne tezy filozoficzne są pozbawionesensu. Traktat jest dziełem trudnym i dopuszczającym wiele wzajemnieniezgodnych interpretacji, np. taką, w myśl której język u Wittgenste-ina odgrywa podobną rolę jak rozum u Kanta, tyle że Wittgenstein ogra-niczał a priori tylko do logiki. Traktat zawiera też treści wyraźnie mi-styczne i irracjonalne, np. że istnieje coś niewyrażalnego. Przy wszyst-kich tajemniczych treściach dzieła Wittgensteina odegrało ono olbrzy-mią rolę w dalszym rozwoju myśli filozoficznej.

Epistemologia w XX stuleciu 155

Ramsey żył krótko, bo tylko 27 lat (1903-1930), ale zaznaczył swąobecność w wielu dziedzinach filozofii i nie tylko, bo również w mate-matyce i ekonomii.25 Dwie ważne idee epistemologiczne pochodzą odniego. Po pierwsze, jako pierwszy opracował dokładniej tzw. redun-dancyjną teorię prawdy. Można ją znaleźć już u Fregego (nawetu Brentana), ale tylko jako bardzo ogólną sugestię. Teoria ta głosi(por. wyżej rozdział IV, §5), że kwalifikacja „jest prawdą" stanowizbędny ozdobnik, gdyż powiedzieć, że A jest prawdą, to powiedzieć,że A. Tak więc „jest prawdą" w „A jest prawdą" nie dodaje niczego dotreści zdania A. Jeśli na serio stwierdzamy, że A, to tym samym wy-rażamy wiarę w to, że A jest prawdziwe.26 Drugi istotny pogląd Ram-seya dotyczył prawdopodobieństwa. Ramsey rozwinął subiektywnąkoncepcję prawdopodobieństwa i stopnia przekonania wedle gotowo-ści do podjęcia określonych działań.

§5. Empiryzm logiczny.21 Filozofowie tej orientacji kontynuowalitradycje pozytywistyczne. Koło Wiedeńskie zostało założone przezMoritza Schlicka w latach dwudziestych. Jego członkami byli m. in.Rudolf Carnap, Philip Frank, Hans Hahn, Karl Menger i Otto Neu-rath. Zbliżona grupa powstała w Berlinie, a jej głównym przedstawi-cielem był Hans Reichenbach. W 1929 r. został wydany manifestWissenschaftłiche Weltauffassung Der Wiener Kreis (Naukowy poglądna świat. Koło Wiedeńskie) formułujący główne tezy logicznego em-piryzmu, a rok później ukazał się pierwszy numer czasopisma Er-kenntnis, organu ruchu; redaktorami zostali Carnap i Reichenbach.Logiczni empiryści organizowali kongresy i konferencje, a szczegól-nym przedsięwzięciem miała być Encyclopedia ofthe Unified Science(Encyklopedia jedności nauki), którą porównywano, nieco na wyrosti pretensjonalnie, z Wielką Encyklopedią Francuską.28 Koło Wiedeń-skie zakończyło swą działalność w 1938 r., po zajęciu Austrii przezHitlera. Większość logicznych empirystów, jako Żydzi lub osoby o po-glądach lewicowych, wyemigrowało z Austrii lub Niemiec po 1938 r.lub nawet wcześniej; Schlick został zamordowany w 1936 r.2!i Głów-nym miejscem emigracji stały się Stany Zjednoczone, gdzie znaleźlisię m. in. Carnap, Menger i Reichenbach, a także wielu młodszychprzedstawicieli tego ruchu, np. Herbert Feigl i Carl Hempel. Logicz-ny empiryzm znalazł zwolenników i sympatyków w wielu krajach:Wielkiej Brytanii (Alfred J. Ayer), Francji (Louis Rougier), Finlandii

156 Rozdział V

(Eino Kaila), Szwecji (szkoła Uppsalska), Danii (Jórgen Jórgensen)i Polsce (niektórzy, zwłaszcza młodsi, przedstawiciele szkoły lwow-sko-warszawskiej).30 Niemal wszyscy przedstawiciele logicznego em-piryzmu byli z wykształcenia matematykami lub przyrodnikami. Nictedy dziwnego, że ich filozofia miała wyraźną inspirację ze stronymatematyki i nauk przyrodniczych.31 Szczególnie oddziałała na nichnowa logika. Wierzyli przy tym, że aplikacja nowej logiki do filozofiijest jednym z warunków stworzenia filozofii naukowej, do czego zmie-rzali. Genetycznie poczuwali się do solidarności z empirystami, jakHume, pozytywistami, jak Comte, a przede wszystkim, Mach i twór-cami logiki, tj. Fregem (Carnap był słuchaczem jego wykładów) iRussellem. Logiczny empiryzm był początkowo ruchem o bardzo okre-ślonym obliczu filozoficznym, ale potem roztopił się w filozofii nauki.W problematyce tyczącej się filozofii nauki specjalizował się oczywi-ście od początku, co sprawia spore kłopoty w wypreparowaniu poglą-dów epistemologicznych charakterystycznych dla tego nurtu filozo-ficznego.

Logiczny empiryzm był radykalnie antymetafizyczny. Filozofowienależący do tego ruchu, inspirowani przez Wittgensteina, traktowalimetafizykę jako nonsens. Twierdzili, że składa się ona z pseudozdań,których brak sensu daje się konkluzywnie wykazać drogą analizy lo-gicznej. Pseudozdanie ma gramatyczną strukturę zdania, ale nie jestani analityczne, ani sprawdzalne drogą empiryczną.32 To jest sławnazasada sensowności ustalająca równozakresowość nazw: „analitycz-ny lub sprawdzalny", „sensowny" i „naukowy" z jednej strony oraz„nieanalityczny i niesprawdzalny", „bezsensowny" i „metafizyczny" zdrugiej. Logiczni empiryści twierdzili, że zasada sensowności jestwywiedziona wprost z logicznych własności języka nauki. To pozwa-lało im utrzymywać, że filozofia redukuje się do logicznej analizy ję-zyka nauki. Na początku owa analiza była identyfikowana z logicznąskładnią języka, ale później dopuszczono także metody semantycz-ne.33 Większość problemów tradycyjnej filozofii została zakwalifiko-wana jako bezsensowna. W szczególności dotyczyło to wielu tradycyj-nych zagadnień epistemologicznych, np. sporu realizmu z idealizmem.Niektóre jednak zostały ocalone, np. kwestia genezy poznania. Bliż-sza analiza poglądów logicznych empirystów pokazuje jednak, żepodzielali oni pewne ogólne tezy epistemologiczne. Pierwotny ra-dykalizm Koła Wiedeńskiego stopniowo, malał przechodząc w bar-

Epistemologia w XX stuleciu 157

dziej umiarkowaną wersję logicznego empiryzmu. W ten sposóbniektóre problemy, dawniej zdecydowanie odrzucane, zyskały swojąlegitymację.

Empiryzm genetyczny był powszechnie akceptowany w neopozy-tywizmie. Był podobny do poglądu Hume'a, a nie Milla. Logicznyempiryzm był również aposterioryzmem umiarkowanym. Identyfi-kował to, co aprioryczne, to, co konieczne, i to, co analityczne. Anali-tyczność próbowano zredukować do logiki języka, a więc systemu re-guł ustalających warunki dopuszczalnych przekształceń zdań; regułtakich dostarczają logika i matematyka. To ujęcie kategorii a prioriokreśla się jako tzw. lingwistyczną teorię aprioryczności. W tym przy-padku analogia z poglądem Hume'a jest znacznie wyraźniejsza niż wprzypadku empiryzmu genetycznego. Schlick i Carnap byli fundamen-talistami: zdania obserwacyjne są pewną podstawą wiedzy naukowej.Natomiast Neurath był antyfundamentalistą i od niego pochodzi sławnametafora statku remontowanego w czasie rejsu, cytowana w rozdz. I,§1. Ta różnica miała swe konsekwencje w teorii prawdy: Schlick broniłkoncepcji korespondencyjnej, Carnap, po porzuceniu idei, że logika ję-zyka daje się zredukować do syntaksy, opowiedział się za semantycz-ną definicją prawdziwości (też korespondencyjnej w pewnym sensie),a Neurath był koherencjonistą. Użycie semantyki skłaniało do reali-zmu (Carnap), ale Neurath konsekwentnie bronił swego antyrealizmu,a stanowisko przeciwne oskarżał o popadanie w metafizykę. W okresiesyntaktycznym wybór logiki był sprawą przyjęcia odpowiedniej kon-wencji, wedle zasady tolerancji Carnapa: w logice nie ma moralności,a każdy może obrać swój formalizm, byle był on niesprzeczny. Wszy-scy neopozytywiści akceptowali fizykałizm, tj. pogląd, że język fizykijest uniwersalny dla całej wiedzy: przyrodniczej, psychologii, humani-styki i nauk społecznych. Z tego wynikał naturalizm w pojmowaniuhumanistyki i nauk społecznych oraz behawioryzm w psychologii. W fi-lozofii percepcji logiczny empiryzm był na ogół fenomenalizmem.W ogólności filozofia ta była próbą uzgodnienia empiryzmu, naturali-zmu i logiki.

Radykalizm logicznego empiryzmu był prowokujący, gdyż zalecałdaleko idącą redukcję filozofii. Jest tedy zrozumiałe, że krytycy szu-kali słabych stron tej doktryny. Znaleziono ich niemało, a przedewszystkim okazało się, że neopozytywizm wspierał się na pewnychzałożeniach metafizycznych we własnym rozumieniu, np. sama za-

158 Rozdział V

sada sensowności nie jest ani analityczna, ani sprawdzalna. Wszela-ko pewna trudność tej doktryny uchodzi na ogół uwadze krytyków.A jest to rzecz ważna, ponieważ dotyczy rozumienia logiki. Cały sze-reg swych tez neopozytywiści nazywali logicznymi. Wyraźnie jednakmieszali logikę z jej aplikacjami. Logika jest zbiorem praw logicz-nych. W tym sensie tezą logiki jest prawo wyłączonego środka czyjakakolwiek inna tautologia. W jakim jednak znaczeniu zasada sen-sowności jest logiczna? Była formułowana przy użyciu terminów lo-gicznych, ale na pewno nie jest prawem logiki. Nie ma wątpliwości,że neopozytywiści nadużyli logiki, gdy określali swe tezy jako logicz-ne. Sprawa ta ma znaczenie dla oceny tzw. formalnego sposobu mó-wienia. Aby testować, czy dane zdanie jest metafizyczne, czy nie, lo-giczni empiryści zalecali, by problematyczne zdania przekładać natzw. tryb formalny, tj. tryb o języku (dokładnie: o syntaktycznychwłasnościach wyrażeń). Wierzyli bowiem, że w taki sposób wykażesię bezsensowność metafizyki lub to, że pewne problemy tyczą siętylko i wyłącznie języka. Rozważamy np. kwestię, czy świat jest cza-sowo skończony, czy nie. W przekładzie na tryb formalny wygląda totak: zbiór liczb rzeczywistych stanowiących współrzędne czasowezdarzeń jest skończony (lub nieskończony). Lub też badamy, czy tezaMartina Heideggera das Nichts nichtet (Nicość nicuje) jest trafna ,czynie. Wedle Carnapa nie jest, bo wyrażenie das Nichts nie może byćpodmiotem gramatycznym poprawnie zbudowanego zdania. To jed-nak nie są tezy czystej logiki, a tylko jej aplikacje zakładające uprzed-nie zabiegi interpretacyjne. Kto zgodzi się, że Heidegger naruszyłzasady składni logicznej, ten uzna argument Carnapa, ale oponentmoże zawsze utrzymywać, że nie czuje się związany składnią logicz-ną. Niemniej jednak metoda parafraz twierdzeń filozofów na języklogiki, aczkolwiek nie jest logiką czystą, ma dla filozofii analitycznejznaczenie zasadnicze.34

§6. Racjonalizm krytyczny. Karl Popper, którego poglądy episte-mologiczne zwykło się określać jako racjonalizm krytyczny, kształto-wał je w opozycji do Koła Wiedeńskiego. Nie zgadzał się z zasadąsensowności i traktował poważnie metafizykę. Nie godził się na in-dukcjonizm logicznego empiryzmu, tj. tezę, że hipotezy ogólne sąsprawdzane indukcyjnie przez instancje je konfirmujące. Wedle Pop-pera teoretycy korzystają z metody krytyki hipotez, tj. poszukiwania

Epistemologia w XX stuleciu 159

surowych testów dla sprawdzanych teorii, praw czy hipotez. Krytykahipotez jest metodą zasadniczo dedukcyjną, gdyż korzysta z prawazwanego modus tollendo tolens, tj. schematu „jeśli A, to B" oraz nie-B,to nie-A, gdzie A jest sprawdzaną hipotezą, a B jest obserwacyjnymnastępstwem. Tedy krytyka hipotez dąży do obalenia, tj. okazaniafałszywosci sprawdzanych zdań, a jeśli to się nie udaje, to zdanie jestakceptowane, ale tylko prowizorycznie, bo powinno się sprawdzaćdalej. Poglądy Poppera związane z metodą krytyki hipotez możnaopisać następująco. Jest to: antyindukcjonizm (indukcja jest odrzu-cona jako metoda sprawdzania), hipotetyzm (wszystko jest akcepto-wane prowizorycznie) i falsyfikacjonizm (bo zmierzamy do obalenia,a nie do potwierdzenia). Zasady te zostały wyłożone w sławnej książ-ce Logika badania naukowego (1934, wyd. angielskie 1959).35

Do powyższych poglądów Popper dodawał: realizm (wiedza doty-czy świata realnego i jego własności, z tym była związana omówionaw rozdziale IV, §5, koncepcja tzw. trzeciego świata oraz korespon-dencyjna teoria prawdy), fallibilizm (wiedza jest zawodna), ideę zbli-

i żania się do prawdy przez wiedzę naukową oraz ostre odgraniczeniei kwestii psychologiczno-genetycznych, zagadnienia uzasadniania wie-t dzy, czyli tzw. kontekstu odkrycia i kontekstu uzasadnienia (termi-* ny te wprowadził H. Reichenbach) oraz ewolucjonizm (wiedza jestj narzędziem w procesie ewolucji biologicznej). Popper wskazywał, żef jego epistemologia dostarcza pewnej odpowiedzi na trylemat Friesa; (zob. wyżej, rozdział IV, §3), ponieważ unika dogmatyzmu, psycholo-; gizmu i cofania się w nieskończoność - pierwszego przez hipotetyzm,s drugiego przez odróżnienie kontekstu odkrycia i kontekstu uzasad-

nienia, a trzeciego przez dedukcjonizm. Ceną za to był konwencjona-lizm w związku z uznawaniem zdań bazowych. Popper uważał, żejego epistemologia stanowi udane połączenie empiryzmu genetycz-

- nego, empiryzmu metodologicznego i racjonalizmu, ale nie kartezjań-; skiego, tylko oświeceniowego. I stąd wzięło się nazwanie tej koncep-) cji racjonalizmem krytycznym.i Jest rzeczą interesującą, że prawie każdy z poglądów Poppera byl| jakoś antycypowany wcześniej. Antyindukcjonizm i dedukcjonizm były

głoszone przez Jana Łukasiewicza w Polsce, fallibilizm i idea kon-wergencji do prawdy przez Peirce'a (zob. wyżej, rozdział IV, §6), hipo-tetyzm przez Duhema (zob. wyżej, rozdział V, §.3), dystynkcję obukontekstów antycypował Nelson (zob), wyżej, rozdział IV, §3), a re-

160 Rozdział V

alizm, racjonalizm i ewolucjonizm sięgają czasów bardzo od nas odle-głych. Popper połączył te elementy w jeden system, który zdobył so-bie znaczną popularność, także z uwagi na jego konsekwencje poli-tyczne. Popper był krytykiem totalitaryzmu, któremu zarzucał irra-cjonalizm, a to dlatego, że jest oparty na wierze w uniwersalne pra-wa historyczne czy też w dziejowe przeznaczenie. Przeciwstawiał temupraktykę społeczną nakierowaną na krótki dystans, korzystającą zmetody prób i błędów, tj. krytyki hipotez i zdolną do korygowaniaprzekonań. Taka praktyka spełnia postulaty racjonalizmu krytycz-nego i jest charakterystyczna dla społeczeństwa otwartego. Natomiasttotalitaryzm tworzy społeczeństwo zamknięte, niezdolne do racjonal-nego myślenia. Filozofia Poppera stała się nawet podstawą progra-mów politycznych, np. niemieckiej SPD, i to dodatkowo zapewniło jejwielką popularność.

§7. Późniejsza filozofia analityczna. Wittgenstein radykalnie zmie-nił poglądy na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych. W Bada-niach filozoficznych, wydanych pośmiertnie w 1953 r., odrzucił ideędoskonałego języka rządzonego przez ścisłe reguły logiki. Zamiasttego Wittgenstein rekomendował zwyczajny język jako sprawny śro-dek komunikacji i rozwinął nowe podejście do problemu znaczeniaoparte na idei gier językowych. Język składa się z wielości rozma-itych gier językowych, wzajemnie nieredukowalnych. Znaczenia mu-szą być do nich relatywizowane i trzeba na nie spoglądać jako naużycia wyrażeń w rzeczywistych sytuacjach. To, co filozofowie mogąuczynić najlepszego, sprowadza się do analizy ważnych filozoficzniekontekstów, np. epistemologicznych, takich jak „wiedzieć", „wierzyć",„widzieć" itd. Wittgenstein odrzucił rekonstrukcję pojęć filozoficznychprzez analizę formalno-logiczną. Niemniej jednak twierdził, że ludz-kie zachowanie się, także językowe, jest kierowane regułami. Nie sąto jednak abstrakcyjne wzorce służące ocenie poprawności, ale zda-rzenia indywidualne, konwencjonalne i wyuczalne, w szczególnościużyteczne w komunikacji językowej. Dotyczy to również reguł towa-rzyszących aktywności poznawczej. Ponieważ Wittgenstein nie stwo-rzył w drugim okresie jakiegoś systemu filozoficznego, trudno jestwydobyć ogólne poglądy epistemologiczne z jego dość fragmentarycz-nych rozważań. Na uwagę zasługuje przede wszystkim tzw. argu-ment w sprawie języka prywatnego, wskazujący na niemożność ta

Epistemologia w XX stuleciu 161

kowego, gdyż w przeciwnym wypadku komunikacja byłaby niemożli-wa, a jest rzeczą oczywistą, że ma miejsce; oczywiście słowo „język"znaczy w kontekście „język prywatny" to co zwykle.

Metoda drugiej filozofii Wittgensteina była deskryptywna i w tympodobna do tej, którą praktykował Moore. Postawa ta, skierowanaprzeciwko formalizmowi Russella i Koła Wiedeńskiego, stała się po-pularna po II wojnie światowej, zwłaszcza w Oxfordzie. Wczesnymprzedstawicielem tego nurtu w Oxfordzie był Gilbert Ryle, który wpro-wadził ważne odróżnienie „wiedzy, jak" i „wiedzy, że", dobrze nadają-ce się do odróżnienia poznania praktycznego (wiedza, jak) i poznaniateoretycznego (wiedza, że). John L. Austin był głównym architektemruchu znanego jako filozofia języka potocznego lub po prostu filozofiaoxfordzka. Austin praktykował tzw. przez siebie fenomenologię lin-gwistyczną, której punktem wyjścia stało się zaufanie do języka po-tocznego. W epistemologii Austin bronił korespondencyjnej teoriiprawdy i realizmu bezpośredniego w filozofii percepcji.

§8. Lingwistyka kartezjańska. Dzieło Chomsky'ego ma dwa aspek-ty: lingwistyczny i filozoficzny. Pierwszy zasadniczo wyczerpuje sięw tzw. gramatyce generatywnej, a więc w systemie reguł ujmują-cych wywodzenie struktur zdaniowych z prostych elementów. Tonas tutaj nie interesuje specjalnie, poza zwróceniem uwagi na to, żegramatyka generatywna ma charakter syntaktyczny i jej wartośćjęzykoznawcza jest niezależna od jakichkolwiek dodatków filozo-ficznych. Wszelako Chomsky od początku wiązał ze swymi ideamilingwistycznymi całkiem wyraźne treści filozoficzne, przede wszyst-kim epistemologiczne.36 Z biegiem czasu Chomsky coraz bardziejpodkreślał filozoficzne znaczenie swych koncepcji, wyraźnie stwier-dzając, że jego teoria gramatyczna należy do psychologii umysłu, codało asumpt do rozwoju psycholingwistyki, a więc dyscypliny scala-jącej wspólne problemy psychologii i lingwistyki. A ponieważ niktnie wątpi, że poznanie jest procesem psychicznym (chociaż nie wszy-scy uznają, że do niego sprowadza się bez reszty), w którym językodgrywa istotną rolę (chociaż nie wszyscy uznają, że nie ma pozna-nia bez użycia języka), znaczenie psycholingwistyki dla epistemolo-gii jest oczywiste. W gruncie rzeczy współczesna psychologia poznaw-cza narodziła się właśnie jako psycholingwistyka.

162 Rozdział V

Chomsky wystąpił bardzo ostro przeciwko behawiorystycznej teo-rii języka, a przede wszystkim behawioralnej koncepcji uczenia sięjęzyka (L. Bloomfield, F. B. Skinner). Wedle behawiorystów uczeniesię języka można opisać zgodnie ze schematem: bodziec — reakcja.Dziecko uczy się języka metodą prób i błędów oraz naśladowania star-szych. O ile określone zachowanie językowe jest skuteczne, tj. prowa-dzi do porozumienia się z otoczeniem, gotowość do jego powtarzaniaulega wzmacnianiu, a jeśli jest inaczej, zostaje osłabiona. Porozu-mienie się może być traktowane jako nagroda, a jego brak jako kara.Tedy nagrody utrwalają pewne zachowania się jako nawyki, a karyeliminują te zachowania się, którym towarzyszą. Chomsky stawiatej koncepcji dwa podstawowe zarzuty. Po pierwsze, behawioryzmnie jest w stanie wyjaśnić zdumiewającego tempa uczenia się językaprzez dzieci, które w wieku 6-7 lat swobodnie używają języka, aczkol-wiek jest to umiejętność wielce złożona w porównaniu z takim pro-stymi zachowaniami się, jak np. ubieranie się, z czym dzieci mająspore kłopoty. Po drugie, behawioryzm nie potrafi wyjaśnić tego, żeużycie języka ma wyraźnie twórczy charakter. Polega to na tym, żeużytkownicy języka, mając za sobą zawsze jedynie skończoną ilośćdoświadczeń językowych, potrafią utworzyć nowe poprawne wyraże-nia językowe, a także rozumieć je w sposób zgodny ze znaczeniem,jakie wyrażenia posiadają w danym języku.

Swe własne wyjaśnienie tych faktów Chomsky rozpoczyna od od-różnienia kompetencji językowej i wykonania językowego. To drugiepolega na dokonywaniu konkretnych aktów mowy; każde użycie ję-zyka przez konkretnego człowieka w konkretnym miejscu i czasiejest jakimś wykonaniem językowym. Owe wykonania mogą być po-prawne lub nie -jeśli są poprawne, to można powiedzieć, że są zgod-ne z kompetencją językową. W tym sensie kompetencja językowa jestpierwotna wobec wykonania. To jeszcze nie przesądza, czym kompe-tencja jest. Otóż zdaniem Chomsky'ego jest ona po prostu wiedzą ję-zykową, którą użytkownicy języka posiadają przed przystąpieniemdo wykonań językowych. Kompetencja jest nadto uniwersalna, o czymprzekonuje fakt, że każde dziecko uczy się języka mniej więcej w takisam sposób, niezależnie od tego, do jakiej wspólnoty językowej zosta-nie „wrzucone", tj. niezależnie od tego, jaka konkretna próbka języ-kowa uruchamia jego wiedzę językową. Zdaniem Chomsky'ego musi-my przyjąć, że kompetencja językowa jest wrodzona i mieści się J

Epistemologia w XX stuleciu 163

w umyśle. Jest to stanowisko, po pierwsze, mentalistyczne (kompe-tencja językowa istnieje w umyśle) i, po drugie, natywistyczne (wie-dza językowa wyprzedza doświadczenie językowe), a oba te punktyradykalnie sprzeciwiają się filozofii leżącej u podstaw lingwistyki be-hawiorystycznej. Słusznie więc Chomsky nazwał swoją koncepcję lin-gwistyką kartezjańską i słusznie poczuwał się do ideowego związkuz Platonem.37

Przypisy1 Przeciwnicy filozofii analitycznej wskażą zapewne na niewłaściwość umieszczeniaHusserla w prezentacji epistemologii z perspektywy filozofii analitycznej. Otóż teza oradykalnej odrębności fenomenologii i filozofii analitycznej jest jednym z mitów, ży-wych zwłaszcza w Polsce dzięki opiniom Romana Ingardena na temat filozofii anali-tycznej. W istocie rzeczy analityczne studia nad wczesną (i nie tylko) myślą Husserlapokazały, że odnośna opozycja jest wielce myląca. Dla dokumentacji tej tezy por. stu-dium D. W. Smitha i R. Mclntyre'a, Husserl and Intentionality. A Study on Mind,Meaning, and Language, Kluwer Academic Publishers 1982, gdzie przeprowadzonoanalizę analizę szeregu idei Husserla za pomocą aparatury logicznej, zwłaszcza se-mantyki możliwych światów. Dodam jeszcze, że rozdział niniejszy nie jest historiąepistemologii w filozofii analitycznej, ale przedstawieniem pewnych idei, które okaza-ły się ważne dla analityków. Tedy nie ma żadnych powodów, by go ograniczać wyłącz-nie do filozofii analitycznej w jej zwyczajowym rozumieniu. Konwencjonalizm i racjo-nalizm krytyczny na ogół nie są umieszczane w ruchu analitycznym.2 Niektóre poglądy Twardowskiego i Ajdukiewicza zostaną omówione odpowiedniow paragrafach o brentanizmie i konwencjonalizmie.3 Nie chcę przez to powiedzieć, że rozwój humanistyki i nauk społecznych nie był rele-wantny w tym względzie, ale tym nie będę się zajmował. Z uwagi na rozmaite idiosyn-krazje filozofów nieanalitycznych zaznaczam na wszelki wypadek, iż wcale nie twier-dzę, iż tylko filozofia analityczna i nurty jakoś jej bliskie (konwencjonalizm i racjona-lizm krytyczny za takie mogą w pełni uchodzić) są czułe na rozwój nauki. Nie zajmujęsię w tym rozdziale ogólniejszym społecznym kontekstem rozwoju filozofii w XX w. Popierwsze, jeszcze chyba za wcześnie, by o tym szerzej rozprawiać, a po drugie, relacjete prawdopodobnie są znacznie mniej czytelne niż w przypadku poprzedniego stule-cia. W każdym razie rzeczywistość XX stulecia brutalnie sfalsyfikowała optymizm w. XIX.4 Trzeba tutaj od razu wyraźnie stwierdzić, że analiza logiczna, tak jak jest dzisiajpojmowana, w żadnej mierze nie proponuje redukcji filozofii do logiki.5 W ogólności Brentano uważał, że metoda filozofii jest taka sama jak nauk przyrodni-czych, bo oparta na doświadczeniu.6 Był to powód rezerwy psychologów ze szkoły Brentana do metody testów psycholo-gicznych.

164 Rozdział V

7 F. Brentano, Psychologia z empirycznego punktu widzenia, t łum. W. Galewicz, Wy-dawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1999, s. 126.8 Pomijam tutaj szczegóły, gdyż będzie o nich mowa w rozdziale o prawdzie w tomie III.9 Potem reizm został rozwinięty przez Tadeusza Kotarbińskiego w Polsce.1 0 To bardzo istotny p u n k t w analizie filozoficznej w rozumieniu Twardowskiego i jego

uczniów. Wprawdzie przedmiotem analizy jest język, ale właśnie jako reprezentantczegoś, w tym przypadku fenomenów psychicznych. Nie jest też prawdą, jak to utrzy-mują niektórzy krytycy metody analitycznej, że dotyczy ona tylko i wyłącznie języka.Tak było w przypadku Koła Wiedeńskiego, ale nie polskiej filozofii analitycznej.

1 1 Por. rozdział VI, §2 niniejszego tomu.12 Pierwsza książka Husser la, Die Philosophie der Arithmetik (Filozofia arytmetyki,1891) była jeszcze wyraźnie psychologistyczna.13 W sprawie bezzałożeniowości por. J. Dębowski, Idea bezzałożeniowości. Geneza i kon-

kretyzacje, Uniwersytet Mar i i Curie-Skłodowskiej, Lublin 1987.1 4 J e s t wysoce prawdopodobne, że zasada wszelkich zasad była odpowiedzią na kryty-

kę fenomenologii ze s trony Leonarda Nelsona, który swoją argumentację za niemożli-wością teorii poznania (zob. wyżej, rozdział IV, §3) adresował także do Husserla.1 5 J e d e n z tych kursów (z r. akad. 1906/1907) został opublikowany jako Einleitung indie Logik und Erkennlistheorie, M. Nijhoff, T h e Hague 1984. Z drugiej jednak strony,każde dzieło Husser la zawiera sporą porcję epistemologii.16 E. Husser l , Filozofia jako ścisła nauka, t łum. W. Galewicz, Biblioteka Aletheia,Warszawa 1992, s. 23.1 7 To był powód a t a k u Leonarda Nelsona na fenomenologię.18 R. Ingarden, U podstaw teorii poznania, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, War-szawa 1971, s. 391. Obszerną rekonstrukcję ingardenowskiej teorii poznania dajeA. Chrudzimski, Die Erkenntnistheorie vom Roman Ingarden, Kłuwer Academic Pu-blishers 1999. Oczywiście, I n g a r d e n zajmował się wieloma konkretnymi zagadnienia-mi, zwłaszcza kwestią obiektywności spostrzeżenia zewnętrznego, co dla jego reali-stycznie nastawionej fenomenologii było sprawą o kluczowym znaczeniu.

1 9 Powstanie falowo-korpuskularnej teorii światła powszechnie t raktowane jest jakobardziej współczesne potwierdzenie obserwacji Duhema.2 0 Ajdukiewicz odrzucił konwencjonalizm radykalny po II wojnie światowej, gdyż uznał,że języki zamknięte i spójne są fikcją. Pojawił się jednak problem, czy można jakośosłabić jego koncepcję, np. przez zachowanie spójności, a pominięcie zamkniętości.Najprawdopodobniej konwencjonalizm radykalny przejdzie wtedy w holistyczny kon-wencjonalizm umiarkowany.2 1 Wiele wnikliwych uwag na ten t e m a t znajduje się w pracach I. Dąmbskiej: „Konwencjonalizm a relatywizm", Kwartalnik Filozoficzny 14(1938), ss. 328-337, i O kon

Epistemologia w XX stuleciu 165

wencjach i konwencjonalizmie, Ossolineum, Wrocław 1975. W szczególności autorkaargumentuje, że konwencje wcale nie muszą być arbitralne, a konwencjonalizm nie-koniecznie implikuje relatywizm.2 2 Prob lemem dla Russel la były fakty negatywne i ogólne, ale tę kwest ię możemy tuta jpominąć.2 3 Do w a r u n k ó w tych wrócę w tomie I II .2 1 Nie jest ona j e d n a k t a k poważna, jak to się zwykle m n i e m a . P a r a d o k s analizy za-k ł a d a bowiem, że zawsze można ustal ić relację pomiędzy a n a l y z a n d u m i ana lyzans .T a k j e d n a k nie jest, gdyż o ile a n a l y z a n d u m jest niejasne, to nie może być mowy anio tożsamości, ani o różnicy. Z a d a n i e m anal izy jest rozjaśnienie tego, co niejasne, luboddzielenie rozmaitych znaczeń. Nie twierdzę, że jest to wszystko, co można i t rzebapowiedzieć o p a r a d o k s i e analizy, ale dodałem ten przypis, by rozwiać wątpliwości,które mogą o g a r n ą ć kogoś po przeczytaniu informacji o rzeczonej t rudności . J e s t przytym rzeczą interesującą, że krytycy filozofii anali tycznej nic nie wiedzą o paradoks ieanalizy.2 5 Do dzisiaj wielu filozofów uważa, że przedwczesna śmierć R a m s e y a była jedną z naj-większych s t r a t filozofii w XX w.2 6 Najlepiej wyrazili to fenomenologowie, powiadając, że s twierdzenie zawiera rosz-czenie prawdziwości względem tego, co jes t s twierdzane.2 7 I n n e nazwy to „pozytywizm logiczny" i „neopozytywizm" (bardzo p o p u l a r n a w Pol-sce). W związku z miejscem powstania używane jest określenie „Koło Wiedeńskie", aleodnosi się ono właściwie tylko do wczesnej fazy logicznego e m p i r y z m u (do 1938 r.).28 Z a d a n i e m Encyklopedii jedności nauki było przedstawienie całej wiedzy w jednoli-tym języku fizykalistycznym. Skończyło się na wydaniu k i l k u n a s t u tomików dotyczą-cych spraw ogólnych.2 9 Podaję tych ki lka faktów dla z i lus t rowania dość zawikłanej i dramatyczne j histori iempiryzmu logicznego. J e d n y m ze sposobów krytyki neopozytywizmu jest przedsta-wianie Koła Wiedeńskiego jako małej grupy fanatyków n a u k i i n iemal komunistów.Tymczasem Koło Wiedeńskie było p r o d u k t e m wielu okoliczności, w tym i fascynującejk u l t u r y wiedeńskiej pierwszych dekad XX w. Historię Koła Wiedeńskiego dokładnierysuje F. S tad ler w książce Słudien zur Wiener Kreis. Ursprung, Geschichte und Wir-kung des logischen Empirismus im Kontext, S u h r k a m p , F r a n f u r t am Main 1997.

311 Celowo odróżniam zwolenników i sympatyków, bo od lat twierdzą, że szkoła iwow-sko-warszawsska nie na leżała do logicznego empiryzmu, aczkolwiek z n im sympaty-zowała w wielu p u n k t a c h . W sprawie argumentac j i , por. J. Woleński, Filozoficznaszkoła lwowska-warszawska, P a ń s t w o w e Wydawnictwo Naukowe, W a r s z a w a 1985,ss. 296-305. W szczególności u w a ż a m , że szkoła lwowsko-warszawska byta analitycz-na, oczywiście przy okreś lonym rozumieniu f i lozofi i anal i tycznej .3 1 To nie jest to samo, co powiedzieć, że ich interpretacja nauki była jedyna czy nawetnajlepsza. Te dwie sprawy, tj. inspiracja nauką i poprawna (filozoficznie) interpretacjanauki, .są na ogól mieszane przez krytyków Kola Wiedeńskiego, np. u nas przez R. In

164 Rozdział V

7 F. Brentano, Psychologia z empirycznego punktu widzenia, tłum. W. Galewicz, Wy-dawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1999, s. 126.8 Pomijam tutaj szczegóły, gdyż będzie o nich mowa w rozdziale o prawdzie w tomie III.9 Potem reizm został rozwinięty przez Tadeusza Kotarbińskiego w Polsce.10 To bardzo istotny punkt w analizie filozoficznej w rozumieniu Twardowskiego i jegouczniów. Wprawdzie przedmiotem analizy jest język, ale właśnie jako reprezentantczegoś, w tym przypadku fenomenów psychicznych. Nie jest też prawdą, jak to utrzy-mują niektórzy krytycy metody analitycznej, że dotyczy ona tylko i wyłącznie języka.Tak było w przypadku Koła Wiedeńskiego, ale nie polskiej filozofii analitycznej.

11 Por. rozdział VI, §2 niniejszego tomu.12 Pierwsza książka Husserla, Die Philosophie der Arilhmetik (Filozofia arytmetyki,1891) była jeszcze wyraźnie psychologistyczna.13 W sprawie bezzałożeniowości por. J. Dębowski, Idea bezzałożeniowości. Geneza i kon-kretyzacje, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 1987.14 Jest wysoce prawdopodobne, że zasada wszelkich zasad była odpowiedzią na kryty-kę fenomenologii ze strony Leonarda Nelsona, który swoją argumentację za niemożli-wością teorii poznania (zob. wyżej, rozdział IV, §3) adresował także do Husserla.!5 Jeden z tych kursów (z r. akad. 1906/1907) został opublikowany jako Einleitung indie Logik und Erkennlistheorie, M. Nijhoff, The Hague 1984. Z drugiej jednak strony,każde dzieło Husserla zawiera sporą porcję epistemologii.16 B. Husserl, Filozofia jako ścisła nauka, tłum. W. Galewicz, Biblioteka Aletheia,Warszawa 1992, s. 23.1 7 To był powód ataku Leonarda Nelsona na fenomenologię.18 R. Ingarden, U podstaw teorii poznania, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, War-szawa 1971, s. 391. Obszerną rekonstrukcję ingardenowskiej teorii poznania dajeA. Chrudzimski, Die Erkenntnistheorie vom Roman Ingarden, Kluwer Academic Pu-blishers 1999. Oczywiście, Ingarden zajmował się wieloma konkretnymi zagadnienia-mi, zwłaszcza kwestią obiektywności spostrzeżenia zewnętrznego, co dla jego reali-stycznie nastawionej fenomenologii było sprawą o kluczowym znaczeniu.1 9 Powstanie falowo-korpuskularnej teorii światła powszechnie traktowane jest jakubardziej współczesne potwierdzenie obserwacji Duhema.20 Ajdukiewicz odrzucił konwencjonalizm radykalny po II wojnie światowej, gdyż uznał,że języki zamknięte i spójne są fikcją. Pojawił się jednak problem, czy można jakośosłabić jego koncepcję, np. przez zachowanie spójności, a pominięcie zamkniętości.Najprawdopodobniej konwencjonalizm radykalny przejdzie wtedy w holistyczny kon-wencjonalizm umiarkowany.21 Wiele wnikliwych uwag na ten temat znajduje się w pracach I. Dąmbskiej: „Konwencjonalizm a relatywizm", Kwartalnik Filozoficzny 14(1938), ss. 328-337, i O kon

Epistemologia w XX stuleciu 165

wencjach i konwencjonalizmie, Ossolineum, Wrocław 1975. W szczególności autorkaargumentuje, że konwencje wcale nie muszą być arbitralne, a konwencjonalizm nie-koniecznie implikuje relatywizm.2 2 Problemem dla Russel la byiy fakty negatywne i ogólne, ale tę kwestię możemy tuta jpominąć.2 3 Do w a r u n k ó w tych wrócę w tomie III .2 1 Nie jest ona j e d n a k t a k poważna, jak to się zwykle m n i e m a . P a r a d o k s analizy za-k ł a d a bowiem, że zawsze można ustal ić relację pomiędzy a n a l y z a n d u m i analyzans .T a k j e d n a k nie jest, gdyż o ile a n a ł y z a n d u m jest niejasne, to nie może być mowy anio tożsamości, an i o różnicy. Z a d a n i e m anal izy jest rozjaśnienie tego, co niejasne, luboddzielenie rozmaitych znaczeń. Nie twierdzę, że jest to wszystko, co można i t rzebapowiedzieć o paradoks ie analizy, ale dodałem t e n przypis, by rozwiać wątpliwości,które mogą ogarnąć kogoś po przeczytaniu informacji o rzeczonej t rudności . J e s t przytym rzeczą interesującą, że krytycy filozofii analitycznej nic nie wiedzą o paradoks ieanalizy.2 5 Do dzisiaj wielu filozofów u w a ż a , że p r z e d w c z e s n a ś m i e r ć R a m s e y a była j edną z naj-większych s t r a t filozofii w XX w.2 6 Najlepiej wyrazili to fenomenologowie, powiadając, że s twierdzenie zawiera rosz-czenie prawdziwości względem tego, co jest s twierdzane.2 7 I n n e nazwy to „pozytywizm logiczny" i „neopozytywizm" (bardzo p o p u l a r n a w Pol-sce). W związku z miejscem powstania używane jest okreś lenie „Koło Wiedeńskie", aleodnosi się ono właściwie tylko do wczesnej fazy logicznego e m p i r y z m u (do 1938 r.).28 Z a d a n i e m Encyklopedii jedności nauki było przedstawienie całej wiedzy w jednoli-tym języku f izykalistycznym. Skończyło się na wydaniu k i l k u n a s t u tomików dotyczą-cych s p r a w ogólnych.

2 9 Podaję tych ki lka faktów dla z i lus t rowania dość zawikłanej i dramatyczne j histori iempiryzmu logicznego. J e d n y m ze sposobów krytyki neopozytywizmu jest przedsta-wianie Kola Wiedeńskiego jako małej grupy fanatyków n a u k i i n iemal komunistów.Tymczasem Koło Wiedeńskie było p r o d u k t e m wielu okoliczności, w tym i fascynującejk u l t u r y wiedeńskiej pierwszych dekad XX w. Historię Koła Wiedeńskiego dokładnierysuje F. S tad ler w książce Studien zur Wiener Kreis. Ursprung, Geschichte und Wir-kung des logischen Empirismus im Kontext, S u h r k a m p , F r a n f u r t am Main 1997.

*' Celowo odróżniam zwolenników i sympatyków, bo od lat twierdzę, że szkoła Iwow-sko-warszawsska nie na leżała do logicznego empiryzmu, aczkolwiek z nim sympaty-zowała w wielu p u n k t a c h . W sprawie argumentac j i , por. J. Woleński, Filozoficznaszkoła Iwowsko-warszawska, Pańs twowe Wydawnictwo Naukowe. Warszawa 1985,ss. 296-305. W szczególności u w a ż a m , że szkoła Iwowsko-warszawska była analitycz-na, oczywiście przy okreś lonym rozumieniu filozofii anal i tycznej .

1 1 To nie jest to samo, co powiedzieć, że ich interpretacja nauki była jedyna czy nawetnajlepsza. Te dwie sprawy, tj- inspiracja nauką i poprawna (filozoficznie) interpretacjanauki, są na ogól mieszane przez krytyków Kota Wiedeńskiego, np. u nas przez R. In-

166 Rozdział V

gardena. Jes t przy tym rzeczą oczywistą, że sprawa filozoficznie poprawnej interpreta-cji n a u k i jest delikatna, o czym przekonują dzieje filozofii nauki w drugiej połowie XX w.3 2 Pomijam rozmaite próby zdefiniowania sprawdzalności, które zresztą nie przynio-sły ostatecznego powodzenia.3 3 Wiązało się to z budową semantyki formalnej przez A. Tarskiego.3 4 Więcej na ten temat można znaleźć w: J. Woleński, Metamatematyka a epistemolo-

gia, j.w., ss. 7-20, i J. Woleński, W stronę logiki, j.w., pierwszy i os ta tni ar tykuł .3 5 Uczniowie Poppera, zwłaszcza I. Lakatos, wprowadzili rozmaite modyfikacje do fal-syfikacjonizmu i Poppera koncepcji odkrycia naukowego, ale sprawy te należą bar-dziej do filozofii n a u k i niż epistemologii.3 6 P r z y s t ę p n e omówienie całej twórczości Chomsky'ego można znaleźć w książceJ. Lyonsa, Chamsky, t łum. B. Stanosz, Wiedza Powszechna, Warszawa 1972.3 7 Nie referuję tuta j wątpliwości, które n a s u n ę ł a teoria Chomsky'ego. Obszerna dys-kusja na ten t e m a t jest zawarta w ar tykułach B. Stanosz, N. Chomsky'ego, J. Fodora,J. Katza, H. Hiża, G. H a r m a n a , N. P u t n a m a , R. Pazuhkina, R. M a r t i n a oraz W. Quine'azamieszczonych w zbiorze pod red. B. Stanosz, Lingwistyka a filozofia. Współczesnyspór o filozoficzne założenia filozofii języka, t łum. H. Hołówka, U. Niklas, A. Nowa-czyk i B. Stanosz, Pańs twowe Wydawnictwo Naukowe, W a r s z a w a 1977. Por. teżA. Schaff, Gramatyka generatywna a koncepcja idei wrodzonych, Książka i Wiedza,Warszawa 1972, i Z. Piątek, Biologiczne podstawy języka a N. Chomsky'ego koncepcjagramatyki, Wydawnictwo U J , Kraków 1998. Zwrócę tylko uwagę na dwa fakty. Popierwsze, koncepcja Chomsky'ego nie wyklucza biologicznego, dokładniej filogenetycz-nego (gatunkowego) wyjaśnienia kompetencji językowej. Po drugie, g r a m a t y k a gene-ra tywna n a p o t k a ł a na duże i dotychczas nieprzezwyciężone trudności na poziomiesemantycznym. J a k już wyżej zaznaczyłem, twórczy charakter języka polega m. in. natym, że użytkownicy języka rozumieją nowe frazy na podstawie poprzednio doświad-czonych. Okazało się jednak, że wcale nie jest łatwo zbudować s e m a n t y k ę generatyw-na, t j . określić reguły produkcji znaczeń nowych wyrażeń na podstawie znajomościstarych. J e d n y m z rozwiązań jest np. koncepcja specjalnego języka mentalnego, któryleży u podstaw rozumienia tworów językowych. Rzecz ta jest intensywnie dyskutowa-na w r a m a c h filozofii umysłu i ma związek z jego modelami, np. funkcjonalizmem ikonekcjonizmem.

ROZDZIAŁ VI ZAGADNIENIA METATEORETYCZNE

§1. Uwagi wstępne. Rozdział ten stawia sobie za cel poruszenie pewnychkwestii metaepistemologicznych. Zapewne przyniesie on rozczarowanietym, którzy oczekują jakiegoś dogłębnego rozpatrzenia problemów przed-miotu i metody epistemologii. Od takich bowiem uwag rozpoczynają sięzazwyczaj rozważania nad epistemologią jako dyscypliną.1 Ingardenpowiada tak: „Określenie jakiejkolwiek nauki wymaga wyjaśnieniatrzech spraw: 1. jakimi przedmiotami dana nauka ma się zajmować,2. jakimi środkami poznawczymi i jakimi metodami można i należy sięw niej posługiwać, 3. w jakim celu uprawia się daną naukę."2 Ingardenbył oczywiście świadom olbrzymich trudności, jakie towarzyszą odpo-wiedzi na te pytania. Nadzieję pokładał w fenomenologicznej analizieidei poznania. Epistemologia była dla niego właśnie nauką o idei pozna-nia, spełniającą te surowe warunki naukowości, jakie fenomenologiastawiała wszelkiej filozofii. Wielu innych chciałoby teorię poznania wi-dzieć jako naukę przyrodniczą, a w każdym razie empiryczną.

168 Rozdział Vi

Mój pogląd jest zgoła odmienny. Uważam, że filozofia nie jest na-uką, ale w przeciwieństwie do wielu analityków, zwłaszcza logicz-nych empirystów, nie widzę w tym nic ani strasznego, ani nawet przy-gnębiającego. Filozofia nie jest nauką ani formalną, ani empiryczną,tj. nie da się przedstawić jako dział logiki czy matematyki, ani też nieformułuje empirycznych hipotez zmierzających do wyjaśnienia fak-tów, by tak rzec, poznawczych. Jako analityk przypisuję filozofii ana-lizę pojęć, a przez to i przedmiotów, którymi teoretycy poznania inte-resowali się „od zawsze". Część historyczna dostarczyła nam sporegomateriału dotyczącego zagadnień epistemologicznych. Nie widzę żad-nej możliwości, by to wszystko objąć jedną nauką wedle zadanegomniej lub bardziej z góry objaśnienia jej przedmiotu. Gdyby to nawetjakoś się powiodło, to pozostaje jeszcze niebagatelny problem wyborujakiejś koncepcji teorii poznania. Banalne spostrzeżenie, że matema-tycy, fizycy, a nawet historycy mogą się różnić w kwestii tego, czymjest odpowiednio matematyka, fizyka i historia, ale pozostawać w zgo-dzie w sprawach rzeczowych, ciągle jakoś nie może dojść do świado-mości wielu filozofów. Mówiąc nieco technicznie: filozofia jest zamknię-ta na problematykę metafilozoficzn.ą a nauka nie, co znaczy, że kwe-stie metafilozoficzne należą do filozofii, a kwestie metafizyczne (byna moment użyć tego przymiotnika na określenie metateorii fizyki)czy metahistoryczne nie należą do fizyki czy historii.3 Kwestia na-ukowości jest przy tym umowna, bo zawsze można przyjąć stosownądefinicję. Brentano, Husserl, Twardowski, Ingarden, Russell czy fi-lozofowie z Koła Wiedeńskiego mieli własne rozumienia naukowościfilozofii. Wszelako pogląd Brentana i Twardowskiego, że filozofia sta-nie się nauką, gdy będzie uzasadniała swe tezy tak jak to ma miejscew naukach przyrodniczych, okazał się pobożnym życzeniem, fenome-nologia jako supernauka sama skompromitowała się brakiem zgodyw sprawie tak ważnych rzeczy jak to, czy świat jest korelatem świa-domości czy nie — pomimo, co trzeba z naciskiem podkreślić — jedno-myślności samych fenomenologów w sprawie metody, a przeświad-czenie Russella i Koła Wiedeńskiego, że filozofia jako nauka jest czę-ścią logiki, też okazało się jeno projektem.4 Wszystko to pokazuje, żefilozofia jest nauką w takim sensie, jak matematyka czy nauki empi-ryczne, lecz że słowem „nauka" można się posługiwać rozmaicie. Gdyjednak przez naukę rozumie się matematykę plus nauki empiryczne,to trudno nie przyznać racji głębokiej uwadze Wittgensteina, że filo-

Zagadnienia metateoretyczne 169

zofia jest albo ponad, albo poniżej nauki, ale nigdy obok. Wszelako,jeszcze raz powtarzam, nie widać powodu, by z tego faktu czynić tra-gedię. Filozofia może być jednak uprawiana lepiej lub gorzej. Jeżelitylko przyjmie się, że zadaniem filozofa jest m. in. argumentacja zatym czy owym, to filozofia analityczna dostarcza relatywnie najlep-szych sposobów realizacji takiego przedsięwzięcia.5

W związku z zarysowaną sytuacją zbytnie wnikanie w konsekwen-cje wypływające ze znaczenia nazw „teoria poznania", „epistemologia"czy „gnoseologia" jest zajęciem chybionym. N. Łubnicki powiada tak:„Nazwę «teoria poznania» (po niem.: Erkenntnistheorie) wprowadziłkantysta i teista Ernest Reinhold (w r. 1832) - przyznać trzeba, żeniezbyt fortunnie. Przedmiot bowiem tej nazwy jest nie tylko ogólnąkonstrukcją wyjaśniającą (co usprawiedliwiałoby metodologicznie na-zwę: «teoria»), lecz jest nauką (jak to zostanie okazane w dalszym cią-gu tej pracy). [...] Dlatego też należy niewątpliwie uważać za odpo-wiedniejszą nazwę [...]: gnoseologia = nauka o poznaniu)."6 Powstanieterminologii jest jednak ściśle związane z użyciem wyrażeń występu-jącym w danej epoce. Theorie w znaczeniu przyjmowawanym przezE. Reinholda odnosiła się nie do konstrukcji wyjaśniającej, ale do roz-ważania (Łubnicki zresztą przypomniał ten sens słowa „teoria") cze-goś. Dalsze partie książki Łubnickiego wcale nie przekonują o tym, żeteoria poznania jest nauką, bo kreśli on obraz jej jako dyscypliny filo-zoficznej, a w szczególności zagadnień do niej należących i rozmaitychproponowanych rozwiązań tych kwestii. Trzeba jednak odróżniać na-ukę jako dyscyplinę, tj. jakiś wyspecjalizowany fragment dociekań lu-dzi należących do społeczności naukowców w sensie socjologicznymi naukę w sensie metodologicznym, tj. dociekania prowadzące do roz-strzygnięć wedle określonych procedur. Podobnie trzeba wyraźnie od-różniać teorie w znaczeniu metodologicznym, tj. konstrukcje (ograni-czając się do teorii empirycznych) służące wyjaśnianiu i przewidywa-niu faktów od teorii jako ogólnych rozważań na dany temat. Filozofiajest dyscypliną i teorią w drugim sensie, ale ani nauką, ani teorią przyich rozumieniu metodologicznym.

Nie da się moim zdaniem z góry określić kolekcji problemów meta-epistemologicznych potrzebnych do objaśnienia epistemologii i jej za-gadnień. To może lepiej z tym poczekać i rzecz przeprowadzić powykładzie rzeczowych zagadnień teorii poznania? I to także sposóbbudzący wątpliwości, bo jednak warto pewne rzeczy poruszyć wcze-

170 Rozdział VI

śniej. I tak źle, i tak niedobrze, a więc w ogóle niedobrze. Nie mazatem innego wyjścia niż wybranie kwestii, które zdaniem autoratrzeba poruszyć w metateoretycznym wprowadzeniu do epistemolo-gii. Będę w tym rozdziale mówił o relacji poznawczej, stosunku teoriipoznania do innych dyscyplin filozoficznych i niefilozoficznych orazrozmaitych koncepcjach epistemologii. Pierwotnie zamierzałem tak-że zanalizować tutaj argumentację Nelsona (por. rozdział V, §3), alelepiej jest to zrobić na końcu całego opracowania, po wprowadzeniurozmaitych pojęć.7

§2. Stosunek poznawczy i jego analiza.8 Literalnie rzecz biorąc,teoria poznania jest o poznaniu, niektórzy dodają, że o prawdziwym.Rzeczownik „poznanie" jest odsłowny, a w takich razach lepiej anali-zę zaczynać od stosownych czasowników, w naszym przypadku od„poznać" i „poznawać".9 Ten punkt wyjścia ujawnia od razu dwieważne okoliczności. Gdy od bezokoliczników „poznawać" i „poznać"przejdziemy do form osobowych, to natychmiast okazuje się, że po-znawanie i poznanie mają zawsze jakiś podmiot. Nie ma bowiem sensupowiedzieć w konwersacji „wie się, bo poznało się", bo rozmówca za-raz zapyta się „kto wie, bo poznał?", o ile kontekst tego od razu niewyjaśnia. Ale nie tylko to, bo interlokutor zaraz doda „ale co wie?"lub „co poznał?". To doprowadza do wniosku, że analizie winien pod-legać cały kontekst „x poznał (poznaje) y". Wskazuje on, że poznaniema charakter relacyjny, co pozwala mówić o stosunku poznawczym,w którym uwikłane są podmiot poznania (dalej S) i przedmiot pozna-nia (dalej O), pomiędzy którymi coś się rozgrywa, mianowicie procespoznania. Nie jest to żadne odkrycie, gdyż w istocie rzeczy wszystkiedoktryny epistemologiczne tak właśnie zapatrują się na poznanie,ale wzajemnie różnią się w dalszych analizach. O podmiocie zakładasię, że jest wyposażony w pewne narzędzia poznawcze: rozum, zmy-sły, intuicję, język, a może i coś jeszcze.10

Czasownik „poznać" ma charakter dokonany, a „poznawać" niedo-konany. Nie można jednak dokonać poznania bez uprzedniego po-znawania, ale bywa, że poznawanie nie kończy się poznaniem. Jeślipowiadamy, że S poznał O, znaczy to, że podmiot uzyskał pewną wie-dzę o tym, co poznawał, tj. o przedmiocie poznania. Uwagi te natych-miast prowadzą do niezwykle ważnego rozróżnienia czynności i wy-tworów, w tym wypadku poznawczych.11 Punktem wyjścia analizy

Zagadnienia metateoretyczne 171

Twardowskiego były takie pary wyrazów jak: „biegać — bieg", „mówić— mowa", „myśleć — myśl", „sądzić — sąd" i „rzeźbić — rzeźba". W każ-dym przypadku pierwszy wyraz oznacza czynność, a drugi jej wy-twór, bo bieg jest skutkiem biegnięcia, mowa mówienia, myśl myśle-nia, a sąd sądzenia. Czynności i wytwory mogą być fizyczne (biegać,bieg), psychiczne (myślenie, myśl) lub psychofizyczne (rzeźbić, rzeź-ba). Obracając się ku wytworom, mogą być one trwałe (trwają po usta-niu kreującej je czynności), jak rzeźba, lub nietrwałe (znikają po usta-niu stosownej czynności), jak myśl. Gdy zważymy wieloznaczności,to pewne wytwory mogą być np. i psychiczne i psychofizyczne, takżenietrwałe lub trwałe, np. można mówić o sądzie w sensie psycholo-gicznym (wtedy jest psychiczny i nietrwały) lub sądzie jako o znacze-niu zdania, a wtedy jest psychofizyczny i trwały.12 Zastosowanie roz-różnienia czynności i wytworów do problematyki epistemologicznejjest natychmiastowe, bo pary (a) „poznawać — poznanie" i (b) „poznać— poznanie" są kolejnymi przykładami rozważanej dystynkcji. Może-my teraz zapytać, czy obie pary powinny być brane pod uwagę, skoro„poznać" w (b) zdaje się odnosić do wytworu, a nie do czynności. Wte-dy jednak nie widać powodu, by w (a) występowało tylko „poznanie",bo np. gdy poznawanie nie kończy się sukcesem, to jego rezultatemmoże być brak poznania. Z punktu widzenia epistemologii Platona ijej podobnych, (b) jest w pełni legitymowane, ponieważ poznanie jakowytwór jest rezultatem specjalnych czynności poznawczych prowa-dzących tylko i wyłącznie do episteme. Aby oddać w pełni tę intuicję,trzeba przekształcić parę (a) w „poznawanie1 - poznanie", natomiastparę (b) w „poznawanie2 - poznanie2", a dalej w miejsce „poznania^'wstawić doxa, a zamiast „poznania2" umieścić episteme. Możemy oczy-wiście, znowu zgodnie z Platonem, zastąpić episteme przez słowo „wie-dza", ale to nie likwiduje problemu, gdyż zaraz pojawi się pytanie,czy rzeczywiście doxa nie jest rodzajem wiedzy, a jeśli odpowiemypozytywnie, wraz z wieloma filozofami przeszłości, to rzeczownik „wie-dza" i tak musi być indeksowany, podobnie jak „poznanie". Możemyrozważyć parę, której drugim członem jest „wiedza", tj. parę „wie-dzieć - wiedza". Wydaje mi się, że traktowanie czasownika „wiedzieć"jako odnoszącego się do czynności nie jest intuicyjne. Sugeruję więc,by jednak para (a) była traktowana jako kontekst zasadniczy. Dalszekroki wymagają analizy wiedzy jako takiej, a w szczególności odpo-wiedzi na pytanie, czy doxa do niej należy, czy nie. Ale już teraz mo-

172 Rozdział VI

żerny odróżnić poznanie jako czynność i poznanie jako wytwór, czyliwiedzę.13 Warto w tym świetle rozpatrzyć definicję epistemologii jakonauki o poznaniu prawdziwym.14 Wedle klasycznej definicji pozna-nia, wiedza implikuje jej prawdziwość. W takim przypadku definicjajest pleonastyczna, gdyż dodatek „prawdziwym" jest zbędny. Jeślinatomiast epistemologia ma traktować o wiedzy prawdziwej jakowyróżnionej spośród innych rodzajów wiedzy, np. prawdopodobnej,to poza zakresem zainteresowania teorii poznania, ewentualnie najej całkowitym marginesie, pozostają te czynności poznawcze i ichwytwory, które nie kończą się sukcesem. Tymczasem problematykabłędu poznawczego jest stałą inspiracją epistemologii od Parmenide-sa do naszych czasów. Mamy tutaj jak na dłoni ukazaną zależnośćzakresu problematyki epistemologicznej od rozumienia teorii pozna-nia, co, powtarzam raz jeszcze, nie ma miejsca w tzw. naukach szcze-gółowych.

Powracam teraz do dalszej analizy stosunku poznawczego. Niemusimy decydować, czy rację mają Brentano i Husserl, że świado-mość jest zbiorem aktów, czy też psychologowie genetyczni, jak Wundt,że jest ona zbiorem treści. Przyjmiemy po prostu, że czynności po-znawcze są aktami. Już analiza relacji poznawczej wyraźnie sugeru-je, że poznawanie polega na aktach intencjonalnych. A po drugie,możemy, a nawet powinniśmy, skorzystać z odróżnienia (por. wyżej,rozdział V, § 1) treści i przedmiotu przedstawienia, dokonanego przezTwardowskiego, a właściwie uogólnić je na akty poznawcze. Utożsa-mimy przy tym treść aktu z jego wytworem, np. treść aktu spostrze-żenia jest wytworem tego aktu, a treść aktu sądzenia, czyli sąd wsensie logicznym, jest wytworem tegoż aktu.15 Antycypując analizy ztomu II muszę dodać, że za wytwór poznawczy uważam jedynie sąd,a nie przedstawienie lub spostrzeżenie. Dokładniej mówiąc, ponie-waż akceptuję tzw. propozycjonalną teorię percepcji, w myśl którejtreść spostrzeżenia jest zawsze komunikowana, a nawet uświada-miana odpowiednim sądem, uznaję też propozycjonalną koncepcję po-znania. Spostrzeżenia czy też przedstawienia mogą motywować (wa-runkować) poznanie, ale poznaniem jako wytworem nie są. W istocierzeczy absurdem jest powiedzenie, że spostrzeżenie jest wiedzą, na-tomiast jest na pewno elementem poznawania tego, co spostrzega-my. Ostatecznie więc wiedza składa się z sądów, natomiast pozna-wanie odbywa się drogą aktów rozmaitego rodzaju. Tak więc pełny

Zagadnienia metateoretyczne 173

opis stosunku poznawczego wymaga uwzględnienia podmiotu pozna-nia, aktu poznawczego, przedmiotu tego aktu i wytworu będącegojego treścią, przy czym wiedza, czyli poznanie jako wytwór, jest za-wsze jakimś zbiorem zdań. Czymkolwiek poznanie jest, zaczynaniejego analizy od jakiejś ogólnej abstrakcyjnej jego idei nie wydaje siętrafne, gdyż zaraz na początku gubi rozmaite ważne intuicje.

Spróbujemy teraz analizy logicznej niektórych powyższych usta-leń.16 Mówimy po to, by komunikować innym treść naszych przeżyćpsychicznych, m. in. aktów poznawczych. Skoro akty są intencjonal-ne, to własność ta winna być jakoś reprodukowana przez wyrażająceje słowa, dokładniej zdania.17 I tak jest w istocie, mianowicie referen-cjalne, tj. semantyczne w sensie ścisłym, są dziedzictwem intencjo-nalnych odniesień aktów, natomiast znaczenia wyrażeń odpowiada-ją treściom aktów.18 Zgodnie z porządkiem systemów logicznych (napoczątku logika zdań, a potem predykatów lub nazw) i zasadą kon-tekstową Fregego (trzeba pytać o znaczenie słowa w zdaniu, a niew izolacji), semantyczne atrybuty zdań mają podstawowe znaczenie,a to dodatkowo uzasadnia propozycjonalne ujęcie treści aktów po-znawczych. Droga od aktów do zdań od razu sugeruje priorytet tego,co intencjonalne (zasada Chisholma) i tak też tę kwestię traktuję,aczkolwiek dla semantycznej teorii poznania nie jest ona zbyt istot-na. Podobnie nie musimy rozważać kwestii, czy treść aktów jest w peł-ni odtwarzana przez znaczenia ich językowych korelatów. Wystar-czy, że język dziedziczy odniesienie przedmiotowe via intencjonal-ność. Nie jest przy tym tak, że intencjonalność przejawia się w językutylko przez referencjalne własności wyrażeń, bo w grę wchodzi takżeintensjonalność. W dawniejszej polskiej literaturze logicznej funkcjeintensjonalne, np. „myślę, że A", „sądzę, że A" czy „wiem, że A", okre-ślano po prostu jako intencjonalne.19 Intencjonalność nie skutkujejednak intensjonalnoscią w sposób automatyczny. Gramatycznie rzeczujmując, intensjonalność jest związana z kontekstami wyrażonymiw mowie zależnej (oratio obliqua), ale nie zawsze, gdyż wypowiedź„jest prawdą, że A" jest w pełni ekstensjonalna. Mowie zależnej prze-ciwstawia się mowę prostą lub niezależną (oratio recta). Stosowniedo tego niekiedy rozróżnia się przedstawienia de modo recto i de modoobliquo.w Pierwsze prezentują swe przedmioty bezpośrednio, a dru-gie jakoś relacyjnie, np. przez mediację treści. Otóż wydaje mi się, żeakty mentalne są zawsze de modo recto o swych przedmiotach. Gdy

174 Rozdział VI

myślę o Krakowie, to myślę o Krakowie, np. że jest piękny, a niemyślę, że myślę o Krakowie. Jeśli natomiast myślę o swym myśleniuo Krakowie, to przedmiotem owego aktu jest moje myślenie o Krako-wie. Oba akty, a więc myślenie o Krakowie i myślenie o myśleniuo Krakowie są de modo recto.21 Bywa jednak, że swe akty psychicznewyrażamy w mowie zależnej, mimo że one same są de modo recto.Jest tak wtedy, gdy chcemy zaznaczyć modus samego aktu. Nazwij-my materią aktu to, czego on dotyczy. Ponieważ uznaję propozycjo-nalizm w analizie aktów, powinienem przyjąć, że gdy myślę o Krako-wie, to nie Kraków jest materią mego pomyślenia, lecz pewien stanrzeczy, np. że Kraków jest starym miastem. Modusem tego aktu jestto, że myślę tak właśnie, jak myślę. Mógłbym też wątpić w to, przy-puszczać, sądzić itd. Otóż gdy chcę zaznaczyć modus aktu, tj. kwalifi-kację jego materii, używam oratio obliqua, a gdy mi na tym nie zale-ży, stosuję oratio reda. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że oratiorecta pojawia się również wtedy, gdy coś stwierdzam, myślę lub teżsądzę o tym, a więc w przypadku wyraźnych postaw asertywnych,czyli wówczas gdy, by użyć języka fenomenologów, moje roszczeniedo prawdziwości jest szczególnie silne. Niemniej jednak zdanie A jestrównoważne tylko z „jest prawdą, że A", ale nie z „sądzę (myślę, stwier-dzam itd.), że A". Z powyższych rozważań wynika, że intencjonalnośćzawsze generuje odniesienie przedmiotowe, zarówno dla kontekstówekstensjonalnych, jak i intensjonalnych, ale w pewnych razach dołą-cza się do tego zaznaczenie modusu aktu.

Jasne jest, że nie wszystko ważne w relacji poznawczej może byćreprezentowane w semantyce, i to formalnej.22 Ale sporo takiemutraktowaniu podlega. Na początek potraktujmy podmiot poznania Sjako układ <J, Cn, T>, gdzie J jest (zinterpretowanym) językiempierwszego rzędu, Cn - operacją konsekwencji logicznej (lub po pro-stu, logiką, tj. zbiorem konsekwencji zbioru pustego), a T - korpusempozalogicznych twierdzeń akceptowanych przez podmiot. Ponieważ chce-my, by podmiot, zwłaszcza, o ile jest filozofem, mógł dokonywaćrefleksji nad swym poznaniem, poszerzymy nasz układ do postaci<J, MJ, Cn, T>, gdzie MJ jest metajęzykiem, w którym S opisujesiebie samego jako podmiot poznający. Zakładam, że J jest językiempierwszego rzędu, ponieważ jest to przypadek najprostszy.23 Zakładamrównież, iż T jest teorią aksjomatyczną wyrażoną w J i zawierającą aryt-metykę liczb naturalnych; przy tych założeniach można stosować roz-

Zagadnienia metateoretyczne 175

maite ciekawe wyniki metamatematyczne. Zwracam też uwagę, żeT jest korpusem zdań uznanych przez S, a nie zdań prawdziwych.Niemniej jednak warto przyjąć pogląd fenomenologów (por. wyżej,rozdział V, przypis 26), że uznanie zdania jest równocześnie roszcze-niem do jego prawdziwości, nawet jeśli pretensja ta nie jest obiek-tywnie zasadna. W ten sposób, nie wdając się w tym momencie w to,czym jest wiedza, wolno nam przyjąć, że S uważa T za wytwór swegopoznania. W proponowanej analizie nic nie mówi się o narzędziachpoznawczych, bo i niewiele da się z powiedzieć, ale z jednym wyjąt-kiem, mianowicie logiki. Cn koduje coś w rodzaju uniwersalnej kom-petencji epistemicznej. Jest ona dlatego uniwersalna, że niezależnaod konkretnych korpusów uznanych zdań. Określenie logiki jako zbio-ru konsekwencji logicznych pustego zbioru przesłanek (równoważ-nie: jedynej wspólnej części wszystkich systemów dedukcyjnych) do-brze przedstawia własność powszechności tautologii logicznych jakotez neutralnych przedmiotowo. Zakładam, że logika jest wspólnawszystkim podmiotom, ale nie rozstrzygam, albowiem analiza logicznajest na to za słaba, czy kompetencja epistemiczna obejmuje coś jesz-cze.24 Nie ma też większego znaczenia (dla epistemologii semantycz-nej, ale nie w ogóle), czy jest ona wrodzona w sensie Kartezjusza,wrodzona filogenetycznie, czy też nabyta ontogenetycznie. Seman-tyczną teorię poznania może uprawiać zarówno natywista, jak i em-pirysta genetyczny. I tak być powinno.

Jeśli przyjmujemy, że J i, a fortiori, T są zinterpretowane, to na-suwa się bardzo prosty sposób określenia O, tj. przedmiotu pozna-nia. Naturalną kandydaturą jest bowiem semantyczny model teoriiT. Oznaczmy go przez MT. Teraz łatwo pokazać, na co potrzebny jestMJ. Mając metajęzyk, S może uprawiać epistemologię, tj. mówić za-razem coś o swej wiedzy i o jej modelu; ma więc środki niezbędne doanalizy relacji poznawczej. Zacznę od przypadku rzeczywiście bardzoabstrakcyjnego, zalecanego przez rozumienie epistemologii jako na-uki o poznaniu prawdziwym, a ten dostarcza zgoła nietrywialnej, jaksądzę, aplikacji semantycznej teorii poznania. Chciałoby się mówić owiedzy maksymalnej, czyli o zbiorze V wszystkich prawd, niezależ-nie od tego, czy ktoś je wypowie, czy też nie. Załóżmy zatem, że naszjęzyk J nadaje się do sformułowania wiedzy maksymalnej. Zbiór Vjako niesprzeczny zbiór zdań posiada model na mocy twierdzeniaGódla-Malcewa (każdy niesprzeczny zbiór zdań ma model). Niech W

176 Rozdział VI

oznacza ten model. Możemy go potraktować jako świat rzeczywistyw takim rozumieniu, jak sobie tego życzy dany epistemolog, np. feno-menalista, realista czy transcendentalista, chociaż w tomie III okażesię, że realista ma coś do powiedzenia przeciwko swoim konkuren-tom.25 Epistemolog maksymalista traktuje również poznanie za coś ztego świata. Powie przeto, że wiedza maksymalna obejmuje nie tylkoprawdy wyrażone w J, ale także prawdy wyrażone w M J, a więc praw-dy o poznaniu. I tak też rozumie V. Tutaj jednak pojawiają się pro-blemy. S, o ile dysponuje wystarczająco mocnym MJ, a to zawszenam wolno założyć, ma szansę opisać w nim zarówno V, jak i Mv.Musi wprawdzie przyjąć, na mocy drugiego twierdzenia Gódla (por.wyżej, rozdział V, §1), niesprzeczność swego metasystemu na wiarę,ale też nie ma powodu, by uważać go za sprzeczny. Jeśli jednak ze-chce dodać prawdy z MJ do wiedzy, to wówczas nie jest w staniezdefiniować modelu swej wiedzy w swej aparaturze pojęciowej, al-bowiem, zgodnie z twierdzeniem Tarskiego o niedefiniowalnościprawdy (por. wyżej, rozdział V, §1), V ani Mv nie podlegają temuograniczeniu. Przejście do MMJ (i dalej) nic nie daje, gdyż sytuacjasię powtórzy. Jedyne wyjście dla naszego epistemologa polega naprzyjęciu, że nie dotyczy go restrykcja finitystyczności reguł infe-rencji, tj. że może operować nieskończonymi zbiorami przesłanek wjednym akcie poznawczym. Wtedy jednak porzucamy ludzki punktwidzenia i przechodzimy na poziom, który rzeczywiście nadaje się doupatrywania w nim transcendentalnego punktu widzenia. Otóż trans-cendentalny podmiot poznania to taki, który potrafi zdefiniować mo-del wiedzy maksymalnej składającej się ze wszystkich prawd, nieza-leżnie od stopnia języka. Jest to więc podmiot infinitarny. Dla takiegoS rzeczywistość istotnie jest korelatem jego wiedzy, dyktowanej infi-nitystycznymi regułami inferencyjnymi. To wiedza i świat wedleRickerta, ale nie mająca nic wspólnego z wiedzą ludzką. I ten właśniewynik uważam za nietrywialny.

Gdy opuścimy wymaganie, że T zawiera tylko prawdy, sytuacjaznacznie się komplikuje. Nie możemy wykluczyć sytuacji, że T za-wiera fałsze, a nawet sprzeczności, co sprawia, że nie da się stosowaćpojęcia modelu w sposób bezpośredni jako reprezentacji świata rze-czywistego. Przyjmiemy, korzystając z idei roszczenia prawdziwości,że S nie uznaje fałszów w sposób świadomy, a jeśli uprzytomni sobie,że opatrzył zdanie fałszywe asercją, to usiłuje skorygować tę sytu-

Zagadnienia metateoretyczne 177

ację. Zarysowaną komplikację można opanować pojęciowo przez od-różnienie modelu intencjonalnego i modelu rzeczywistego.26 Modelintencjonalny zbioru zdań jest wyznaczony przez treść tych zdań.Każde zdanie, niezależnie od tego, czy jest prawdziwe, czy fałszywe(chociaż trzeba pominąć sprzeczności), ma swój model intencjonalny.Jest on dany przez interpretację semantyczną i może być traktowanyjako możliwy świat, tj. niekonieczne mający swą rzeczywistą realiza-cję. Natomiast model materialny to realny stan rzeczy, który jest nie-zawisły od podmiotu, tj. po prostu „kawałek" świata realnego. Wolnojednak powiedzieć, że zdanie jest prawdziwe w swym modelu inten-cjonalnym w tym sensie, iż byłoby tak, jak to zdanie głosi, gdyby modelintencjonalny był modelem realnym.27 Tak więc teoria T składa się zprawd, jeśli jej model intencjonalny pozostaje w relacji odpowiednio-ści do modelu rzeczywistego. Jest to język jawnie realistyczny, któryodrzuci fenomenalista, sceptyk czy idealista subiektywny, powiada-jąc, że nie ma żadnych podstaw do uznawania modeli rzeczywistychobok intencjonalnych. Trudność realisty polega na tym, że nie bardzowiadomo, jak określić ową odpowiedniość pomiędzy modelami inten-cjonalnymi i rzeczywistymi. Ingarden powiada tak: „Od intencjonal-nego stanu rzeczy należy odróżnić stan rzeczy istniejący niezawiśleod podmiotu poznania i od treści sądu; staje się on przedmiotem sądu,jeśli pomiędzy nim a objectum formale sądu zachodzi szczególny sto-sunek utożsamienia, który musi w takim razie zachodzić co do wszyst-kich momentów intencjonalnego przedmiotu sądu, z wyjątkiem jegowyłącznie intencjonalnego charakteru i płynących stąd cech, lecz nie-koniecznie co do wszystkich momentów istniejącego niezawiśle sta-nu rzeczy."28 To oczywiste, że nie każdy moment modelu rzeczywi-stego ma mieć swoje odzwierciedlenie w modelu intencjonalnym.Twierdzenie odwrotne nie wydaje się jednak całkiem trafne z uwagina idealizacyjny charakter wielu zdań o świecie. Ponadto nie jest cał-kowicie jasne, co znaczy zastrzeżenie „z wyjątkiem jego [tj. przed-miotu materialnego - J. W.] intencjonalnego charakteru", ponieważmamy właśnie wyjaśnić różnicę pomiędzy intencjonalnością a real-nością. Gdybyśmy rozwiązali ten problem, to znikłyby prawie wszel-kie filozoficzne kłopoty. Mała na to nadzieja, ale może to i dobrze.Niemniej jednak coś zostało uzyskane, a w szczególności widać wy-raźnie związek przeprowadzonej analizy z rozmaitymi stanowiska-mi epistemologicznymi.

178 Rozdział VI

W rozdziale V, §2, zaznaczyłem już problemy związane z intencjo-nalnością, zwłaszcza niejasność terminologii. Brentano, wprowadza-jąc kategorię intencjonalności posłużył się takimi terminami, jak „od-niesienie do pewnej treści", „intencjonalna (mentalna) inegzysten-cja", „skierowanie na pewien obiekt" czy „immanentna przedmioto-wość". Jeśli uznamy, a powinniśmy tak uczynić, że „odniesienie do"i „skierowanie na" wyrażają to samo, to wówczas treść staje się obiek-tem . Przedmiot nie jest tutaj czymś ze świata doświadczenia codzien-nego czy naukowego, ale tzw. obiektem wewnętrznym (niem. innerObjekt), któremu przysługuje immanentna przedmiotowość. Z koleiowa immanentna przedmiotowość jest tym samym co mentalna in-egzystencja, a więc istnienie w akcie. Wychodzi więc na to, że przed-mioty intencjonalne istnieją w aktach. Brentaniści wyraźnie po-wiadali, że przedmioty wewnętrzne (czyli treści) nie są fizycznymiczęściami aktów, ale ich częściami metafizycznymi, wyróżnionymiwyłącznie drogą abstrakcji. To wprawdzie bardzo ładnie brzmi,ale niewiele wyjaśnia. Twardowski starał się uporać z przynaj-mniej pewnymi kłopotami koncepcji intencjonalności, odróżniająctreść i przedmiot aktu przedstawienia; sam jednak uważał to zaprzypadek specjalny całkiem ogólnej dystynkcji pomiędzy treściąi przedmiotem aktu mentalnego.

Szczególnie interesujące są uwagi Twardowskiego o logicznej funk-cji przymiotnika „przedstawiony" w różnych kontekstach, w którychon występuje.29 Twardowski wykorzystał w swej analizie analogiępomiędzy „przedstawiony" a „namalowany". Rozważmy mianowiciezwrot „namalowany pejzaż". Po pierwsze, może on odnosić się do dziełaplastycznego stworzonego techniką malarską, a nie np. graficzną. Podrugie, może on być użyty dla zaznaczenia w jakiejś konkretnej sytu-acji, np. w trakcie wycieczki turystycznej, że ten właśnie krajobraz(pejzaż) został uwieczniony na płótnie. Jeśli mamy na uwadze pierw-sze użycie, to słowo „pejzaż" może zostać zastąpione przez wyraz „ob-raz", a na wystawie dzieł plastycznych możemy powiedzieć zarówno„namalowany obraz", jak i „namalowany pejzaż", informując kogoś otym, jak zostało wykonane dzieło znajdujące się w takim to a takimmiejscu lub figurujące w katalogu pod takim to a takim numerem.Nie możemy jednak w trakcie wycieczki powiedzieć o widzianym pej-zażu, że jest namalowany, nawet gdy mu się przydarzył to, że kiedy?został przez kogoś namalowany. Pokazuje to, że przymiotnik „nama-

Zagadnienia metateoretyczne 179

lowany" pełni dwojaką funkcję: w kontekście „namalowany obraz"jest determinatorem, bo wyróżnia z klasy dzieł plastycznych te, którezostały wytworzone techniką malarską, a w kontekście „namalowa-ny pejzaż" raz jest determinatorem, wtedy mianowicie, gdy oddzielapejzaże, które ktoś namalował, od tych, którym to się nie przytrafiło,a innym razem modyfikatorem, ponieważ namalowany pejzaż jakodzieło plastyczne nie jest pejzażem rzeczywistym, ale obrazem. W tymdrugim przypadku „namalowany" w „namalowany pejzaż" zachowu-je się tak jak „fałszywy" w „fałszywe złoto". Zwrot „to, co namalowa-ne" podlega podobnej analizie, trzeba bowiem odmienne traktowaćzwroty „przedstawiona treść" i „przedstawiony przedmiot". Coś mu-simy tutaj wybrać jako kontekst zasadniczy. Jest to w zasadzie obo-jętne z punktu widzenia samej analizy. Realista, a za takiego uwa-żam się, zaczyna od analizy zwrotu „przedstawiony przedmiot". Przy-miotnik „przedstawiony" jest determinatorem w tym kontekście, gdychcemy zaznaczyć, że przedmiotowi przytrafiło się to, że został przed-stawiony. Podobnie to może przytrafić się treści i wtedy ona staje sięprzedmiotem. Ale gdy powiadamy, że przedmiot został przedstawio-ny dlatego, że przedstawiamy sobie pewną treść, przymiotnik „przed-stawiony" w kontekście „przedstawiony przedmiot" funkcjonuje jakomodyfikator, ponieważ przedstawiona treść nie jest przedmiotem, alewłaśnie treścią, mimo że przedstawia przedmiot.30

Możemy teraz wrócić do modeli intencjonalnych i rzeczywistych.Po to, by cokolwiek było przedmiotem wiedzy, musi być przedstawio-ne. Intencją wiedzy jest uchwycenie jej modelu rzeczywistego, albo-wiem posiada ona roszczenie do prawdziwości. Ale samo uznanie pew-nego korpusu zdań nie gwarantuje, że mają one model rzeczywisty.Jeśli są to zdania fałszywe, to odpowiadają im modele intencjonalne,wyznaczone przez interpretację języka. Krótko mówiąc: model inten-cjonalny jest reprezentacją treści danego aktu.31 Dokładniej mówiąc,model taki jest układem typu <U, C>, gdzie U to uniwersum, a C tozespół własności i relacji określonych na U, a całość zachowuje siętak, jak to jest sugerowane przez treść T. Na pewno model intencjo-nalny przedstawia pewną treść, przy czym „przedstawia" funkcjonu-je determinująco. To jednak, czy i jak przedstawia także model rze-czywisty, nie jest jednak zdecydowane z góry. Owo przedstawieniemoże być determinujące, a wtedy model intencjonalny staje się mo-delem rzeczywistym, ale jeśli jest to przedstawienie modyfikujące, to

180 Rozdział VI

model intencjonalny przedstawia tylko treść. Zawsze jest więc tak,że model intencjonalny teorii T jest jej przedmiotem intencjonalnym,natomiast bywa, że jest też przedmiotem realnym. Wszelako jest spra-wą otwartą, czy wolno powiedzieć, że w tym drugim przypadku mamiejsce utożsamienie obu modeli.32 Ostatecznie więc relacja poznaw-cza <S, O> jest formalnie reprezentowana jako układ « J , MJ, Cn,T>, M T » , gdzie MT pretenduje do bycia modelem rzeczywistym, a wkażdym razie jest modelem intencjonalnym.

§3. Kilka zagadnień demarkacyjnych. Jaki jest stosunek teoriipoznania do innych dyscyplin? Rozważę w kolejności: ontologię, logi-kę oraz psychologię.33 Określmy ontologię jako naukę o tym, co i jakistnieje. Jaki powinien być punkt wyjścia w filozofii: rozpatrywanietego, co istnieje, czy też zaczynanie od poznania? Inaczej mówiąc: czyanaliza istnienia ma być poprzedzona analizą poznania, czy na od-wrót? A jeszcze inaczej: czy filozof winien zaczynać od faktu episte-mologicznego, czy ontologicznego? W historii byli tacy i tacy. Do Kar-tezjusza dominował ontologizm, a potem epistemologizm. Domnie-mana argumentacja ontologisty może być taka: bez istnienia niebyłoby poznania, a więc trzeba zacząć od pierwszego. Na to episte-mologista ma taką odpowiedź: dobrze, ale najpierw trzeba poznaćistnienie, by o nim mówić, a więc jednak poznanie jest pierwotniej-sze. Nie widzę wyjścia z tego kręgu i wydaje mi się, że każde zagad-nienie filozoficzne winno być oświetlone z obu punktów widzenia,ontologicznego i epistemologicznego, a niekiedy i aksjologicznego.Punkt wyjścia zależy od badacza, a dokładniej problematyki, jakąsię zajmuje. Nie jest rzeczą rozsądną decydowanie, że epistemolo-gia sprowadza się do metafizyki poznania, a ontologia do metafi-zycznych konsekwencji ustaleń poczynionych w teorii poznania. Naogół jest tak, że i tak nie unikniemy pytań ontologicznych w episte-mologii, np. w sprawie sposobu istnienia przedmiotów poznania orazpytań epistemologicznych w ontologii, np. o poznawczy dostęp doprzedmiotów idealnych. Jest specyfiką filozofii, że zachodzi takawspółzależność pomiędzy dyscyplinami do niej należącymi. A co zprojektem, lansowanym przez fenomenologów, czystej lub autono-micznej teorii poznania, tj. niezależnej od ontologii? Po pierwsze,uniezależnić możemy zawsze, po prostu ignorując pewne problemy,np. tak jak w niniejszej książce, i zadowalając się wskazaniem, że

Zagadnienia metateoretyczne 181

tak rzecz została postanowiona. Fenomenologowie zapewne nie przy-staną na przemilczenia, gdyż sądzą, że jeśli problem powstaje, to mabyć rozwiązany. Należy zatem ich chyba tak rozumieć, że epistemo-logia ma być tak uprawiana, aby nie pojawiały się w niej kwestieontologiczne. W porządku, ale należy jeszcze ten program wykonać,bo na razie tyle tylko wiadomo, iż ma być zrealizowany.

A. Baumgarten nie tylko wprowadził termin „gnoseologia", alerównież próbował określić stosunek epistemologii do logiki. Gnose-ologię uznał za logikę w sensie szerszym (logica latiori significatu)i wyróżnił w jej ramach estetykę (nauka o poznaniu zmysłowym) oraznaukę o poznaniu rozumowym, czyli logikę w sensie ścisłym {logicastricte dicta). Uważał, że logika jest starszą siostrą estetyki. Filozofo-wie XIX w., przede wszystkim niemieccy, uważali teorię poznania zabardzo ściśle spokrewnioną z logiką. Pisano dzieła tytułowane Logikund Erkenntnislehre (Logika i teoria poznania), a najbardziej znanaksiążką tego typu był trzytomowy podręcznik autorstwa W. Wundta(1880-1883). Dla uzasadnienia tej fuzji podnoszono, że logika i teoriapoznania zajmują się prawdziwością. Opozycja domagająca się od-dzielenia obu dyscyplin wskazywała, że epistemologia zajmuje sięprawdą materialną, a logika prawdą formalną. Ujęcie to jest zasad-niczo słuszne, a dzisiaj może być przeprowadzone znacznie precyzyj-niej. Logika jest systemem tautologii jako zdań prawdziwych wewszystkich modelach, a epistemologia na pewno z tautologii się nieskłada. I to wystarczy dla pokazania, że obie te dyscypliny mijają się.Nie znaczy to, że w logice nie ma problemów epistemologicznych, a wepistemologii logicznych, ale to sprawa tak oczywista, że nie wartonią się zajmować.

Może ktoś jeszcze zapytać o stosunek epistemologii do logiki w ni-niejszej książce. Sprawa to ważna, bo spodziewam się, że niejedenkrytyk metody analizy logicznej powie, że teorię poznania przekształ-cam w logikę. Nic podobnego nie ma miejsca. Wyjaśniałem to już wielerazy w swych pracach (również cytowanych wyżej), ale uczynię tokróciutko raz jeszcze. Logika sama przez się nie ma żadnych konse-kwencji filozoficznych, podobnie jak żadna inna nauka szczegółowa,np. fizyka. Powiada się, np. że zasada nieoznaczoności Heisenberga(por. wyżej, rozdział V, §1) prowadzi logicznie do indeterminizmu.Nie może, bo termin „indeterminizm" w ogóle w niej nie występuje,a konkluzje wnioskowania dedukcyjnego nie mogą dotyczyć tego, czego

182 Rozdział VI

nie dotyczą przesłanki. Trzeba więc jakoś zdefiniować indeterminizm,by zasada nieoznaczoności pasowała do niego. Czyni się to przez po-wiedzenie, że nieoznaczoność uniemożliwia przewidywanie przyszłe-go stanu mikroobiektu na podstawie znajomości jego stanu uprzed-niego. Wszelako dla fizykalnej interpretacji mechaniki kwantowejdodatek ten jest bez znaczenia. Jest to natomiast włączenie twier-dzenia w pewną sytuację problemową, jego parafraza na język filozo-ficzny. Podobnie rzeczy mają się z wykorzystaniem logiki, główniesemantyki formalnej w epistemologii. Twierdzenia metamatematycz-ne, z których korzystam, nie mają same przez się żadnej treści filozo-ficznej. Uzyskują ją przez stosowne parafrazy, np. przez uznanie, żemodel semantyczny jest przedmiotem poznania.

Wielokrotnie już wspominałem o znaczeniu, domniemanym lubrzeczywistym, psychologii dla epistemologii. Jest ono nawet wyraź-niejsze niż w przypadku logiki, gdyż nikt nie zaprzecza, że akty po-znawcze są zjawiskami psychicznymi. K. Twardowski starał się gra-nicę pomiędzy psychologią a epistemologią poprowadzić przez zasto-sowanie odróżnienia czynności i wytworów: „Dzięki temu odróżnie-niu będziemy mogli odróżnić teorię poznania od teorii poznawania.Ta druga będzie dziełem psychologii myślenia, pierwsza z czynnościąpsychiczną nie będzie miała nic wspólnego."34 Jest to bardzo eleganc-kie kryterium, ale jego stosowanie napotyka na spore trudności. Niewidać bowiem powodu, by czynności poznawcze miały całkowicie le-żeć poza zasięgiem zainteresowania teorii poznania. Nie jest to też winteresie epistemologii, jak to pokazują analizy przeprowadzone wpoprzednim paragrafie. Zgoda, że epistemologia nie tyle bada czyn-ności poznawcze, ile uwzględnia wyniki uzyskane przez zawodowychfilozofów, ale włączając je w swój własny obieg myślowy, czyni z nichistotny użytek. Sprawa ta ciągle powraca w związku z nowymi prą-dami w psychologii, ostatnio z powstaniem nauk kognitywnych, przezwielu epistemologów traktowanych jako podstawa rewolucji w teoriipoznania. Do sprawy tej wrócę w następnym paragrafie.

§4. Rozmaite koncepcje teorii poznania. Nie ma powszechnie uzna-nej klasyfikacji ani nawet typologii rozmaitych stanowisk metaepi-stemologicznych. Ingarden wyróżniał następujące stanowiska: 1. Psy-chofizjologiczna teoria poznania; 2. Opisowa fenomenologia pozna-nia; 3. Aprioryczno-fenomenologiczna teoria poznania; 4. Logicystycz-

Zagadnienia metateoretyczne 183

na teoria poznania; 5. Autonomiczna teoria poznania.35 Najszerzejomówił i poddał krytyce koncepcję 1., czyli próbę oparcia epistemolo-gii na psychologii empirycznej i fizjologii (por. wyżej, rozdział IV, §4).Rozwiązanie 2. przypisywał Brentanie i Twardowskiemu, krytyku-jąc je za psychologizm w ujęciu aktu poznawczego i podmiotu pozna-nia, stanowisko 3. Husserlowi z okresu Badań logicznych; to takżenie zadowalało Ingardena, ale stanowiło już wedle niego właściwypunkt wyjścia. Dwie ostatnie koncepcje (4. i 5.) nie były przez Ingar-dena bliżej omówione. Logicystyczną teorię poznania zapewne przy-pisywał logicznemu empiryzmowi i pokrewnym filozofiom, natomiasttermin „autonomiczna teoria poznania" albo odnosił się do później-szych idei Husserla w epistemologii, albo też do własnego projektuIngardena, tj. czystej teorii poznania. Klasyfikacja Ingardena nie przy-daje się na wiele do ustalenia mapy współczesnych propozycji w za-kresie metaepistemologii.36 Niemniej jednak analiza psychofizjolo-gicznej teorii poznania przeprowadzona przez niego jest dogodnympunktem wyjścia dla dalszych rozważań.

Ingarden przypisuje psychofizjologicznej teorii poznania nastę-pujące założenia:37 (a) istnieją realne podmioty poznające, tj. ludzieoraz ich realne przeżycia psychiczne, w szczególności ich przeżyciapoznawcze; (b) istnieją rzeczywiste przedmioty poznania, tj. rzeczyi rozmaite relacje pomiędzy nimi; (c) podmioty poznania są indywi-duami psychofizycznymi o zmieniających się właściwościach fizycz-nych i psychicznych; (d) narzędzia poznawcze człowieka są naturypsychofizjologicznej, a ich stan wyznacza możliwości poznawczepodmiotów; (e) zachodzą wzajemne zależności przyczynowe pomię-dzy procesami psychicznymi oraz procesami psychofizjologicznymi;(f) podmiot i przedmiot poznania należą do tego samego świata re-alnego; (g) przedmioty poznania są zasadniczo niezależne od proce-sów poznawczych zachodzących w podmiocie, a to samo dotyczy roz-maitych związków, np. przyczynowych, łączących rozmaite przed-mioty; (h) każdy przedmiot może stać się obiektem poznania; (i) każdyproces poznania ma pewną treść jako swój wytwór; (j) wynik poznaw-czy może być prawdziwy albo fałszywy; (k) procesy poznawcze doty-czące bezpośrednio stanów psychicznych dostarczają ich poznania.Nie będę rozważał, czy wszystkie te założenia są niezbędne dla psy-chofizjologicznej teorii poznania ani też czy wszystkie są dla niejcharakterystyczne.38

184 Rozdział VI

Potraktuję te założenia jako definiujące epistemologię znaturali-zowaną opartą na psychologii introspekcyjnej (genetycznej w sensieBrentana). Każda epistemologia znaturalizowana (lub naturalistycz-na) traktuje zjawiska poznawcze jako procesy naturalne, a nawetprzyrodnicze, w każdym razie „z tego świata". Ma być nauką wyja-śniającą procesy poznawcze w taki sposób, jak nauki przyrodniczetłumaczą swoje fakty, mianowicie kauzalnie. Taki też jest mecha-nizm poznania, np. przyczynowa teoria percepcji. Naturalizm ufa teżzwyczajnym procesom poznawczym i w tym znajduje argument prze-ciwko sceptycyzmowi. I wreszcie naturalizm uważa poznanie za na-rzędzie służące biologicznemu przetrwaniu człowieka.39 W psychofi-zjologicznej teorii poznania naturalizm przejawia się przede wszyst-kim w tezach następujących: procesy poznawcze mają w zupełnościcharakter psychofizjologiczny, ich jedynymi przedmiotami są obiek-ty realne, poznanie jest rezultatem przyczynowego oddziaływaniaprzedmiotów poznania na poznawczy aparat człowieka. Jest rzecząoczywistą, że psychologia introspekcyjna nie jest jedyną możliwą baządla naturalizmu (por. wyżej, rozdział IV, §4). Po pojawieniu się beha-wioryzmu ten typ psychologii stał się podstawą epistemologii znatura-lizowanej, którą pojmuje się w tym nurcie jako badanie poznawczegozachowania się człowieka w określonych warunkach środowiskowych.40

Niezależnie od zastrzeżeń behawiorystów wobec psychologii introspek-cyjnej, a zwolenników tej ostatniej wobec behawioryzmu, tradycyjnei stałe kłopoty epistemologii naturalistycznej to poznanie przedmio-tów logicznych i matematycznych, gdyż nie bardzo wiadomo, jak mogąone oddziaływać przyczynowo na nasze zmysły (do kwestii tej powrócęw tomie II w związku z przyczynową teorią percepcji), status se-mantyki, poznanie wartości i ujęcie norm epistemologicznych, tj.norm sterujących poznaniem.41

Kolejnymi rodzajami teorii poznania są: epistemologia genetyczna i epistemologia ewolucyjna. Pierwszą zaproponował Jean Piaget.42

Jej zadaniem jest wyjaśnienie rozwoju struktur poznawczych czło-wieka w ontogenezie. W szczególności rzecz dotyczy powstawaniakategorii umożliwiających ilościowe i przestrzenne porządkowanieprzedmiotów. Epistemologia genetyczna jest oparta przede wszyst-kim na badaniach z zakresu psychologii rozwojowej (głównie dzieci).Epistemologia ewolucyjna, jak się łatwo domyślić, wiąże teorię poznania z biologią. Wspomniałem o niej wyżej (por. rozdział VI, §6).

Zagadnienia metałeoretyczne 185

a innymi jej przedstawicielami są Kuno Lorenz, Gerhardt Vollmeri Hermann Schiiling.43 Epistemologia ewolucyjna traktuje strukturypoznawcze, a także język, jako wykształcone filogenetycznie, tj. wdrodze ewolucji gatunkowej. W szczególności taki charakter mają miećaprioryczne elementy w poznaniu; aprioryzm Kanta i natywizmChomsky'ego są szczególnie częstymi koncepcjami analizowanymiprzez epistemologów ewolucyjnych. I epistemologia genetyczna, iepistemologia ewolucyjna mogą, ale nie muszą być interpretowanenaturalistycznie. Wszystko zależy od tego, czy procesy poznawcze sątraktowane jako bez reszty przyrodnicze, np. biologiczne. Piaget niebył naturalistą, ale większość epistemologów ewolucyjnych zbliża siędo tego punktu widzenia. Niemniej jednak epistemologowie należącydo nurtu genetycznego lub ewolucyjnego zgadzają się co do tego, żeteoria poznania jest nauką (w sensie metodologicznym).

Gdy spoglądamy na dzieje epistemologii, to łatwo okazać, że zde-cydowana większość epistemologów starała się podać objaśnieniepoznania wedle swego pojmowania nauki. Trudno w tej sytuacji sto-sować jednoznaczne schematy. Empiryści byli z reguły bliscy natura-lizmowi, a racjonaliści antynaturalizmowi, gdyż rozum niejako z za-łożenia był pojmowany jako przekraczający kategorie naturalne.44

Wszelako były wyjątki. Brentaniści i Husserl stanowczo bronili em-piryzmu i zarazem byli przeciwni naturalizmowi; oczywiście, ichempiryzm różnił się znacznie od tego, który głosili Locke lub Hume,ale przykład ten pokazuje, jak ostrożnie trzeba stosować ogólne ru-bryki epistemologiczne do poglądów konkretnych teoretyków pozna-nia. Istotna zmiana dokonała się z Kantem, dzięki jego rozróżnieniu(por. wyżej, rozdział III, §6) pytań quid facti i de iure. Kwestie fak-tyczne pozostały poza teorią poznania, której zadaniem stało się wy-kazanie, jak poznanie jest możliwe. Dokładna interpretacja owegopostulatu przekracza niniejsze rozważania, nie jest zresztą ani pro-sta, ani jednoznaczna, jak to dzieje kantyzmu wyraźnie pokazały.W każdym razie Kant jest najczęściej rozumiany antynaturalistycz-nie, chociaż Fries, Helmholtz, Lange, Nelson i epistemologia ewolu-cyjna próbują inaczej. Rezultatem antynaturalistycznej interpretacjikantyzmu stała się epistemologia maksymalistyczna lub absolutna(por. wyżej rozdział III, §6, koniec) ustalająca kryteria ważności wszel-kich działań i wyników poznawczych. W gruncie rzeczy miałaby tobyć swoista legislatywa epistemiczna, niezależna od konkretnych

186 Rozdział VI

wyników poznawczych. Przypomnę, że Kant bardzo wyraźnie oddzie-lał byt od powinności, a neokantyści uogólnili to na powinność po-znawczą. Staje się teraz jasne, dlaczego kryteriów poznawczych niemożna, zdaniem kantystów, wyprowadzić wprost z praktyki nauko-wej, bo to oznaczałoby zatarcie granicy pomiędzy tym, co jest, a tym,co być powinno.45 Mamy więc całą gamę stanowisk epistemologicz-nych od naturalizmu do antynaturalizmu, przy czym rozmaite kon-kretne projekty podlegają wykładni podwójnej - naturalistycznej i an-tynaturalistycznej.

Wspominałem już, że niektórzy epistemologowie pokładają sporenadzieje w naukach kognitywnych. Kognitywistyka jest programeminterdyscyplinarnym zmierzającym do jednolitej interpretacji rozma-itych fenomenów poznawczych. Nauki kognitywne mają integrowaćfilozofię, psychologię, lingwistykę i badania nad sztuczną inteligen-cją jako dyscypliny podstawowe. Jako rezultat pojawiły się już psy-chologia kognitywna, językoznawstwo kognitywne i logika poznania(studiowanie rzeczywistych procesów rozumowania, które zdaniemwiększości specjalistów wymaga specjalnej logiki, w szczególnościniemonotonicznej46). Zdaniem niektórych filozofów epistemologiaoparta na kognitywistyce i badająca poznawanie (ang. cognition), a niepoznanie (knowledge), jest nauką i zajmie miejsce filozoficznej teoriipoznania skażonej przez tradycyjne rozważanie kwestii de iure w ro-zumieniu Kanta. Bliższa analiza nauk kognitywnych wskazuje jed-nak, że i one podlegają tradycyjnym wykładniom. Bywają rozumianenaturalistycznie lub antynaturalistycznie, a czerpią z rozmaitych tra-dycji, w szczególności z psychologii postaci i fenomenologii. Nie jestto więc projekt filozoficznie jednoznaczny. Typowym przykładem jestkwestia intencjonalności, kategoria zazwyczaj interpretowana anty-naturalistycznie, ale w ramach psychologii kognitywnej znajdujemytakże próby jej naturalistycznego opisu. Trudno więc wyrokować, cozostanie z nauk kognitywnych dla epistemologii.47 Niemniej jednakto, że dotykają one teorii poznania, nie ulega jakiejkolwiek wątpliwo-ści i nie można ich ignorować. A dopiero przyszłość pokaże, czy jest torewolucja w filozofii, czy też tylko nowy język do opisu starych spraw.

Pozostaje jeszcze pytanie, z jakiego punktu widzenia prowadzonesą moje rozważania. Otóż nie zakładam z góry żadnej koncepcji me-taepistemologicznej, poza, rzecz jasna, tym, co wiąże się z moim ogól-nym rozumieniem filozofii analitycznej. Epistemologia, podobnie jak

Zagadnienia mełateoretyczne 187

inne działy filozofii, jest kolekcją problemów pozostawionych namprzez poprzedników i niekiedy uzupełnianych. Kolejne pokolenia fi-lozofów badają problemy filozoficzne za pomocą środków danej epo-ki. Ja wybrałem metodę analityczną, w szczególności język dostar-czony przez logikę. Nie widać żadnego rozsądnego powodu, aby z góryzakładać uniwersalną trafność naturalizmu czy antynaturalizmu.Zdecydowanie sympatyzuję z antynaturalizmem w sprawie aktówi wartości czy bytu i powinności, ale traktuję, zgodnie z naturalizmem,akty poznawcze jako procesy psychiczne. I nie widzę w tym żadnejniekonsekwencji. Chociaż mam zamiar bronić pewnych rozwiązań jakolepszych od innych, to zadania filozofa upatruję w przedstawieniu, jakposzczególne problemy wyglądają z rozmaitych punktów widzenia.

Przypisy

1 Jakieś metaepistemologiczne znajdują się niemal w każdym podręczniku tej częścifilozofii. Natomiast mało jest obszerniejszych opracowań metateoretycznych. Najpo-ważniejsze, jakie znam, nie tylko w polskiej literaturze, pochodzą od Romana Ingar-dena i zostały przedstawione w jego książkach U podstaw teorii poznania, j.w., orazStudia z teorii poznania, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1995. Niestety,rzecz nie została dokończona. Inną wartościową pozycją jest książka A. B. Stępnia,O metodzie teorii poznania. Rozważania wstępne, Towarzystwo Naukowe Katolickie-go Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin 1966. Sporo tego rodzaju opracowań ukazywałosię w Niemczech na przełomie XIX i XX w., ale dzisiaj, poza pracami Leonarda Nelso-na, nie warto do nich wracać. Z prac niemieckich (dokładniej: napisanych w językuniemieckim, bo autor był Szwajcarem) na uwagę zasługuje książka K. Diirra, Wesenund Geschichte der Erkenntnistheorie, Orell Fussli, Zurich 1924. Jedyną obszerniejsząrzeczą w języku angielskim, jaką udało mi się znaleźć, jest książka S. C. Hetheringtona,Epistemology's Paradox. Is a Theory of Knowledge Possible?, Rowman & LittlefieldPublishers Inc., Savage 1992. Powtarzam raz jeszcze: mam na myśli rzeczy poświęco-ne wyłącznie lub niemal wyłącznie problematyce metaepistemologicznej, a nie prace,w których jest ona wprawdzie obecna, ale poświęcone innym kwestiom.2 R. Ingarden, U podstaw teorii poznania, j.w., s. 14.3 Z metamatematyką jest kłopot, ale bardziej terminologiczny niż rzeczowy. Obecnie„metamatematyka" oznacza matematyczne badanie systemów formalnych, a więc na-leży do matematyki. Gdy jednak na moment oznaczymy słowem „metamatematyka"metateoretyczne dociekania nad przedmiotem i metodą matematyki, to ich status jesttaki sam, jak metafizyki lub metahistorii. Ktoś jeszcze może zauważyć, że jednak me-tateoria ma znaczenie dla nauki, której jest metanauką, bo np. intuicjonista odrzucamatematykę klasyczną, fizyk-determinista (np. Einstein) oczekuje czegoś innego odteorii fizykalnych niż fizyk-indeterminista (np. Heisenberg), a historyk podzielający

188 Rozdział VI

indywidualizm w poglądzie na sprawstwo wydarzeń dziejowych inaczej przedstawiadzieje, niż to czyni badacz uznający, że dzieje zależą od grup społecznych, a nie odjednostek. Na to odpowiem, że owe poglądy metanaukowe odgrywały raczej rolę heu-rystyczną niż uzasadniającą.4 Dodam jeszcze jeden komentarz w prawie fenomenologii, a właściwie pytanie: Jak tojest, że ta sama metoda i te same założenia wyjściowe prowadzą do tak rozbieżnychrezultatów?5 Na tym muszę przerwać metafilozoficzne dywagacje i odesłać raz jeszcze do moichprac wymienionych w przypisie 34 w poprzednim rozdziale.6 N. Łubnicki, Teoria poznania. Do użytku słuchaczy szkól wyższych, j.w., s. 1. Dlaporządku przypomnę, że Reinhold (por. wyżej, rozdział I, §1) użył nazwy Theorie derErkenntnis.7 Rozważania w tym rozdziale nawiązują do rozdziału III mojej książki Metamatema-tyka a epistemologia, j.w.8 Korzystam tutaj, a także w tomie II i III z pojęć i twierdzeń metamatematycznych.Są one wyjaśnione w podręcznikach logiki matematycznej, np. A. Grzegorczyka, Zaryslogiki matematycznej, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1973 lub G. Hun-tera, Metalogika, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1982, a także w mojejMetamatematyce i epistemologii, j.w.9 Analizy te nie zmierzają do definicji poznania. Ta sprawa będzie szeroko dyskutowa-na w tomie II. Niemniej jednak analiza czasowników „poznać" i „poznawać" przepro-wadzona w tym paragrafie przygotowuje dalsze badanie poznania.10 0Na ogół rozważa się poznanie ludzkie, ale nie tylko. Filozofowie religii rozpatrująpoznanie istot nadprzyrodzonych (bogów, aniołów itd.). Można rozważać poznaniezwierząt (innych niż człowiek), nawet roślin (może tropizmy są jakimś rodzajem po-znania). Jeszcze inny problem to poznanie maszyn, np. komputerów. Filozofowie spo-łeczni zajmują się poznaniem grup społecznych, a transcendentaliści powiadają o pod-miocie transcendentalnym, zaś biologowie ewolucyjni uczulają, że wiedza w ontogene-zie (rozwoju jednostki) zależy od wiedzy zakumulowanej filogenetycznie, tj. gatunko-wo. Por. uwagi niżej w §5.111 11 nformowałem już (por. wyżej, rozdział V, §1), że dystynkcję tę wprowadzili K. Stumpf,„Erscheinungen und psychische Funktionen", Kónigłich-Preussischen Akademie derWissenschaften Philos.-histor. Abh. 1906. IV, ss. 1-39, i K. Twardowski , „O czynno-ściach i wytworach. Kilka uwag z pogranicza psychologii, gramatyki i logiki", w:K. Twardowski, Wybrane pisma filozoficzne. Państwowe Wydawnictwo Naukowe, War-szawa 1965, ss. 217-240. Opieram się tutaj na rozważaniach Twardowskiego (wzmian-kowany artykuł ukazał się w 1912 r.).12 12Twardowski rzecz rozważał z punktu widzenia psychologii deskryptywnej uznają-cej realność życia wewnętrznego. Behawiorysta też może uznać omawianą dystynkcję,ale musi zredukować wszystko do czynności i wytworów fizycznych. Twardowski są-dził, że wyróżnienie trwałych wytworów psychofizycznych umożliwia obronę filozofii ihumanistyki opartej na psychologii deskryptywnej od zarzutu psychologizmu. Jest

Zagadnienia metateoretyczne 189

bowiem tak, argumentował Twardowski, że sensy mające genezę w czynnościach psy-chicznych mają tendencję do obiektywizowania się w wytworach psychofizycznych.Rozważania Twardowskiego mogą nasuwać rozmaite obiekcje (wszak jesteśmy na te-renie filozofii), ale ich zasadnicza myśl, tj. odróżnienie czynności i wytworów, wydajemi się trafna.13 Język polski jest i tak w korzystnej sytuacji, bo leksykalnie odróżnia „poznawanie"i „poznanie". Możemy się nawet umówić, że w parze „poznanie - wiedza" jej pierwszyelement odnosi się do czynności, a drugi do wytworu.14 Tak np. u N. Łubnickiego, Teoria poznania. Dla użytku słuchaczy szkół wyższych,j.w., s. 2.

15 Nie twierdzi się tutaj, że wytwory są wyłącznie rezultatami czynników podmiotowych.16 Nawiązuję tutaj do prac K. Ajdukiewicza, „Problemat transcendentalnego ideali-zmu w sformułowaniu semantycznym" (1937) i „Epistemologia a semiotyka" (1948),obie przedrukowane w: K. Ajdukiewicz, Język i poznanie, odpowiednio: t. I, Państwo-we Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1960, ss. 264-277, i t. II, Państwowe Wydaw-nictwo Naukowe, Warszawa 1964, ss. 107-116, oraz R. Suszki, „Logika formalna aniektóre zagadnienia teorii poznania. Diachroniczna logika formalna" (1957) i „Logi-ka formalna a rozwój poznania" (1966), przedruk w: R. Suszko, Wybór pism, Znak-Język-Rzeczywistość, Polskie Towarzystwo Semiotyczne, Warszawa 1999, odpowied-nio ss. 57-108 i 109-120. Ajdukiewicz zainicjował semantyczną teorię poznania, a Suszkoją rozwinął.17 Od tego momentu będę stosował termin „zdanie" na oznaczenie propozycjonalnegoutworu językowego wyrażającego sąd w sensie logicznym jako swoje znaczenie.18 Jak wiadomo, termin „semantyka" jest rozmaicie używany. Semantyka w sensiewęższym (ścisłym) rozpatruje kwestie odniesienia wyrażeń do ich referentów, np. ozna-czanie nazw lub prawdziwość zdań. Semantyka w sensie szerszym składa się ze skład-ni, semantyki w sensie węższym i pragmatyki. W jeszcze innym rozumieniu semanty-ka zajmuje się znaczeniami wyrażeń. Używam terminu „semantyka" w pierwszym zwymienionych sensów.19 Funkcja intensjonalna LA, gdzie /jest operatorem intensjonalnym, np. „sądzę, że"(celowo w pierwszej osobie, a A jest jego zdaniowym argumentem), to taka, która niezachowuje prawdziwości w wyniku zastępowania zdań stojących na miejscu zmiennejA przez ich równoważniki, tj. zdania posiadające tę samą wartość logiczną. I tak np.prawdziwe zdanie „Kopernik sądził, że Ziemia obraca się wokół Słońca" przejdziew fałsz, gdy jego prawdziwą część „Ziemia obraca się wokół Słońca" zastąpimy przezzdanie „arytmetyka jest niezupełna", też prawdziwe.20 K o n t r a s t ten wprowadził F. B r e n t a n o w swej Psychologii z empirycznego punktuwidzenia, j.w., ss. 400-404. Moje ujęcie tej sprawy różni się od brentanowskiego w roz-mai tych p u n k t a c h , ale nie miejsce tu ta j na porównania.2 1 Ktoś może j e d n a k zauważyć, że myśląc o swym myśleniu o Krakowie, myślę teżo tym mieście. Nie chcę w tej sprawie wypowiadać się, bo to rzecz psychologów, alejeśli uznają, że takowe podwójne myślenie ma miejsce, to nic nie stoi na przeszkodzie,

190 Rozdział VI

by powiedzieć, że myślenie o Krakowie jes t m y ś l a n e de modo recto, a K r a k ó w de modoobliquo. Nie widać j e d n a k powodów, by w t a k i m p r z y p a d k u t r a k t o w a ć K r a k ó w jakoprzedmiot myś lenia o myś leniu o Krakowie w t a k i m s a m y m sensie j a k myś lenie o Kra-kowie.2 2 Ogólnie mówiąc, przez s e m a n t y k ę formalną r o z u m i e m teorię model i s y s t e m ó w sfor-mal izowanych. Kogo razi przymiotnik „sformalizowany", może poczuje się nieco uspo-kojony, gdy dodam, że sys tem sformalizowany t r a k t u j ę j ako zawsze z i n t e r p r e t o w a n y .

2 3 O ile założymy, że J jes t n p . drugiego (czy jeszcze wyższego) rzędu, to zmieni sięniewiele pod względem ideowym (np. T będzie n a d a l n ierozstrzygalna), ale skompli-kujemy metalogikę.2 4 Dwie uwag i są t u t a j na miejscu. P i e r w s z a dotyczy wielości logik i w p ł y w u tego f a k t una tezę, że logika jest u n i w e r s a l n a . Wiele p r z e m a w i a za tym, że logika k lasyczna jes tu n i w e r s a l n a , a n ieklasyczne mają jedynie c h a r a k t e r regionalny. Gdyby j e d n a k okaza-ło się, że p l u r a l i z m logiczny jes t pełny, to znaczyłoby tyle tylko, że n ie ma uniwersa l-nej kompetencj i logicznej. M i m o to definicja logiki jako zbioru konsekwencj i pus tegozbioru p r z e s ł a n e k pozostałaby w mocy, tyle że k a ż d a definicja znaczyłaby coś innego(w sprawie uniwersa lnośc i logiki por. J. Woleński, „Uniwersa lność logiki", w: Filozo-fia / ( P r a c e N a u k o w e Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Częstochowie), pod red. R. Misz-czyńskiego i A. Olecha, Wydawnictwo W S P w Częstochowie, Częstochowa 1999, ss. 95-105. Po drugie, m o ż n a a r g u m e n t o w a ć , że zdolność rozumienia języka jes t również ele-mentem uniwersalnej kompetencji epistemicznej, ale to sprawa znacznie bardziej kon-trowersyjna niż powszechość logiki. Spekulując na ten temat, powiedziałbym, że rozu-mienie języka jest bezpośrednim poznaniem nienaocznym w rozumieniu Friesa i Nel-sona (por. wyżej, rozdział IV, §3). Wiele uwagi tej kwestii poświęcili fenonenologowie.Obszerne omówienie poglądów Husserla w tej sprawie daje D. Welton, The Origins ofMeaning. A Critical Study of the Thresholds of Husserian Phenomenology, MatinusNijhoff, The Hague 1983. Ingarden zajmował się ta sprawą przede wszystkim w swejksiążce O dziele literackim, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, War- szawa 1960.Fenomenologowie zajmowali się w szczególności konstytucją znaczenia w aktach świa-domości.

25 Tutaj i w dalszych rozważaniach ignoruję twierdzenie Lowenheima-Skolema-Tar-skiego głoszące, że każda teoria mająca model nieskończony ma model dowolnej mocynieskończonej. Wynika z tego, że V ma nieskończoną liczbę modeli, gdyż zawiera aryt-metykę i jako taka ma model nieskończony. Można założyć, że S ma środki dla wyzna-czenia, który z mnogości modeli jest „właściwy", tj. ma rzeczywistą kardynalność. Komuto nie odpowiada, może pracować z teoriami rzędu drugiego lub rozważać całą rodzinęmodeli V jako formalną reprezentację świata.26 Nawiązuję tutaj do R. Ingardena, „O pytaniach esencjalnych" (1925), tłum. M. Tu-rowicz, w: R. Ingarden, Z teorii języka i filozoficznych podstaw logiki, PaństwoweWydawnictwo Naukowe, Warszawa 1972, ss. 327-507, zwłaszcza ss. 328-334, któryoperował terminami terminami „przedmiot formalny sądu" (= „model intencjonalny")i „przedmiot materialny sądu" (= „model rzeczywisty"). W Metamatematyce i epistemo-logii, j.w., s. 111, modele intencjonalne określałem jako semimodele. Ingarden powia-dał też o intencjonalnych stanach rzeczy.

Zagadnienia metałeorełyczne 191

27 W tym punkcie zachodzi różnica pomiędzy proponowaną tutaj koncepcją a ujęciemIngardena, który nie traktował przedmiotów formalnych jako uprawdziwiaczy sądów.Różnica ta jest być może mniejsza, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka z uwa-gi na kontrfaktyczne określenie prawdziwości w modelu intencjonalnym.28 R. Ingarden, „O pytaniach esencjalnych", j.w., s. 329.29 K. Twardowski, „O treści i przedmiocie przedstawień", w: K. Twardowski, Wybór

pism, j.w., ss. 3-91, zwłaszcza ss. 10-17.

30 Moje wcześniejsze rozważania o intencjonalności i intensjonalności mają wyraźnyzwiązek z analizą Twardowskiego. Wyjaśniają one w pewien sposób, dlaczego akty sąde modo dieto, ale czasem wyraża się je w oratio recta. Por. w tej sprawie J. Woleński,„Intensjonalność: próba diagnozy", w. Prace z pragmatyki, semantyki i metodologiisemiotyki, pod red. J. Pelca, Ossolineum, Wrocław 1991, s. 117. Nieregularność kon-tekstów intensjonalnych bierze się moim zdaniem stąd, że nie wiemy z góry, kiedyoperatory intensjonalne funkcjonują jako determinatory, a kiedy jako modyfikatory.31 Być może nawet wolno powiedzieć, że model intencjonalny jest po prostu treścią T,ale nie chcę tego formułować w tak ryzykowny sposób.3 2 W tomie III pokażę, że prosta konstrukcja logiczna definiuje adekwatność modeluintencjonalnego względem rzeczywistego. Jes t nią równoważność wedle spełniania;wcale więc nie musimy mówić o utożsamianiu obu modeli. Wykorzystam też ustalenianiniejszego paragrafu dla obrony realizmu. W szczególności będę argumentował, żeidealiści mieszają funkcje wyrażenia „to, co przedstawione" oraz użyję twierdzenia oniedefiniowalnosci prawdy dla pokazania, że modele transcendują teorie w nich praw-dziwe. Natomiast moje analizy nie rozstrzygają statusu ontologicznego rozmaitychkonstruktów, np. modeli formalnych. Są to pewne twory zdefiniowane w teorii mnogo-ści, a przeto dotyczą ich wszelkie, dobrze znane, spory w sprawie sposobu istnieniabytów badanych przez matematykę.333 W związku z pojawieniem się tzw. etyki przekonań można rozważać stosunek epi-stemologii do etyki. Dyskutuje się również np. poznawczą wartość sztuki, a więc pro-blem z pogranicza teorii poznania i estetyki. Oczywiście nie neguję tych kwestii, alemimo wszystko nie uważam ich za podstawowe.34 K. Twardowski, „Teoria poznania (wykłady w r. akad. 1924-1925)", Archiwum Hi-storii Filozofii i Myśli Społecznej 21/1975), s. 247.

35 R. Ingarden, U podstaw teorii poznania, j.w., s. 25.3 6 J e s t zresztą rzeczą od r a z u podejrzaną, że na pięć możliwych metateor i i epistemologicz-nych aż t rzy należą do szeroko rozumianej fenomenologii, a dwa do tradycji Husser la .37 R. Ingarden, U podstaw teorii poznania, j.w., ss. 43-45, przy czym dokonuję pewne-go uproszczenia listy owych presumpcji, których jest 31 u Ingardena.38 Ingarden nie traktował swojej listy jako aksjoraatyzacji psychofizjologicznej teoriipoznania. Nie twierdził też, iż jest to lista kompletna czy że jej elementy są wzajemnieniezależne. Sądził tylko, że podał założenia i twierdzenia dające się odtworzyć z pismprzedstawicieli tej koncepcji poznania.

192 Rozdział VI

39 Obszerne przedstawienie tendencji i nurtów epistemologii naturalistycznej znajdu-je się w zbiorze artykułów pod red. H. Kornblitha, Naturalizing Epistemology, MITPress, Cambridge, MA 1986. Por. też K. Dorożyński, „Epistemologia naturalistyczna",w: Filozofować dziś. Z badań nad filozofią najnowszą, pod red. A. Bronka, Towarzy-stwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin 1995, ss.161-178.

40 Typowym przedstawicielem takiej koncepcji jest W. Quine. Por. jego esej „Episte-mologia znaturalizowana", w: W. Quine, Granice wiedzy i inne eseje filozoficzne, tłum.B. Stanosz, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, ss. 106-125.

41 Każdy z tych problemów wymaga obszernego potraktowania, czego nie mogę tutajczynić. Moim zdaniem, opozycja „naturalizm/antynaturałizm" jest w filozofii równiepodstawowa, jak np. spór realizmu z idealizmem czy materializmu ze spirytualizmem,a obecnie nawet znacznie ważniejsza niż spory dawniejsze. Por. J. Woleński, „Problemfilozofii wartości", w: J. Woleński, W stronę logiki, j.w., ss. 65-71.42 Por. J. Piaget, Psychologia i epistemologia, tłum. Z. Zakrzewska, Państwowe Wy-dawnictwo Naukowe, Warszawa 1977.43 Oto krótka bibliografia przedmiotu: K. Lorenz, Odwrotna strona zwierciadła. Próbahistorii naturalnej ludzkiego poznania, tłum. K. Wolicki, Państwowy Instytut Wy-dawniczy, Warszawa 1977; K. Popper, Wiedza obiektywna, tłum. A. Chmielewski,Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1992; H. Schiiling, System und Euolutiondes menschlichen Erkennens, Olms, Hildesheim 1998; G. Vollmer, Euolutionare Er-kenntistheorie. Angenobene Erkenntnistrukuren im Kontext von Biologie, Psychologie,Linguistik, Philosophie und Wissenschaftstheorie, Króner, Stuttgart 1975. Opracowa-nia: W. Callebaut, R. Pixter (eds.), Euolutionary Epistemology: A Multiparadigm Pro-gram, D. Reidel, Dordrecht 1987; Z. Piątek, „O tak zwanej epistemologii ewolucyjnej",Studia Filozoficzne 2-3 (291-292) (1990), ss. 31-45; S. I. Fiut, Filozofia ewolucyjnaKonrada Zachariasza Lorenza. Studium problemowe i historyczne, Instytut NaukSpołecznych AGH, Kraków 1994; A. Pobojewska, Biologiczne „a priori" a realizmteoriopoznawczy, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 1996.44 Aby zilustrować opozycję pomiędzy naturalizmem a antynaturalizmem w sposóbkonkretny, posłużę się przykładem z teorii percepcji. Optyka poucza, że przedmioty sąkolorowe, barwne dzięki temu, że odbijają fale świetlne o określonej długości. Proble-mem dla teorii percepcji jest transformacja fenomenu fizycznego, tj. zachowania sięprzedmiotów wobec fal świetlnych w spostrzeżenia kolorów. Naturalista powie, że owoprzekształcenie jest od początku do końca procesem naturalnym, powiedzmy fizyczno--fizjologicznym, natomiast antynaturalista, np. fenomenolog, będzie temu zaprzeczał.W ogólności chodzi o przemianę informacji ilościowej (niesionej przez falę świetlną) winformację jakościową (wrażenie barwy, np. niebieskiej). Podobnie ma się sprawa, gdyrozważamy przekształcenie zjawiska akustycznego, jakim jest słyszenie dźwięku, w ro-zumienie znaczenia słyszanej mowy.

45 To jest pogląd kantystów, a nie powszechny. Wielu współczesnych epistemologówi metodologów (u nas np. K. Ajdukiewicz) uważa, że normy poznawcze lub metodolo-giczne można wydobyć z praktyki naukowej, natomiast nie podlegają one ustanawia-niu. Owo wydobywanie często jest traktowane jako rozumiejący opis w duchu metodo-logii humanistyki (por. wyżej, rozdział IV, §3).

Zagadnienia metateoretyczne 193

46 Konsekwencja logiczna związana z logiką standardową jest monotoniczna w takimsensie: jeśli zbiór X jest zawarty w zbiorze Y, to zbiór konsekwencji logicznych zbioruXjest zawarty w zbiorze konsekwencji logicznych zbioru Y. Znaczy to m. in., że doda-nie nowych zdań jako przesłanek nie unieważnia wniosków wyprowadzonych z mniej-szego zbioru przesłanek. Wskazuje się jednak, że niekiedy nowa informacja / działaw ten sposób, że wniosek wyprowadzony z jakiegoś zbioru X nie zostanie wyprowa-dzony ze zbioru X w {/}. Załóżmy, że na podstawie posiadanych informacji wyprowa-dziliśmy wniosek, że pójdziemy do określonego kina. Jeśli jednak dowiemy się, żezmieniono repertuar, nasza poprzednia konkluzja może okazać się nietrafna w nowejsytuacji. Logika niemonotoniczna opracowuje wnioskowania, w których dodatkowoinformacja może unieważnić wcześniej wyprowadzone wnioski.47 Krótką, ale syntetyczną informację o stosunku kognitywistyki do epistemologiidaje J. Bobryk, „Niektóre problemy epistemologiczne w badaniach cognitive scien-ce", w: Pogranicza epistemologii, pod red. J. Niżnika, Polska Akademia Nauk, Insty-tut Filozofii i Socjologii, Warszawa 1992, ss. 60-78. Por. też J. Bobryk, The ClassicalVision of the Mind and Contemporary Cognitive Science, Wydawnictwo Uniwersy-tetu Warszawskiego, Warszawa 1988.

BIBLIOGRAFIA1

SPIS TREŚCI

Słowo wstępne 5

Wstęp do tomu pierwszego 9

Rozdział I Epistemologia w starożytności 17

Rozdział II Epistemologia w średniowieczu 51

Rozdział III Od Kartezjusza do Kanta 65

Rozdział IV Epistemologia w XIX stuleciu 103

Rozdział V Epistemologia w XX stuleciu 137

Rozdział VI Zagadnienia metateoretyczne 167

Bibliografia 195