Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało...

28
Lipiec – Sierpień 2014 nr 7–8 (28–29) PISMO PARAFII ŚW. JÓZEFA KALASANCJUSZA W RZESZOWIE Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez Opatrzność Bożą zesłany, Chwały Bożej żarliwy głosicielu, Pobożności i nauk krzewicielu, Kapłanie według Serca Bożego, Apostole młodzieży, Szkół Pobożnych Założycielu – módl się za nami!

Transcript of Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało...

Page 1: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

Lipiec – Sierpień 2014 nr 7–8 (28–29) PISMO PARAFII ŚW. JÓZEFA KALASANCJUSZA W RZESZOWIE

Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez Opatrzność Bożą zesłany,Chwały Bożej żarliwy głosicielu, Pobożności i nauk krzewicielu, Kapłanie według Serca

Bożego, Apostole młodzieży, Szkół Pobożnych Założycielu – módl się za nami!

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 1

Page 2: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

2 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI

Święto Bożego Ciała w tym roku było dość późno,niedługo przed końcem roku szkolnego. Pozwoliło mi tona wykorzystanie nieczęstej sytuacji duszpasterskiej, do-tyczącej grupy rodziców dzieci przygotowujących się doPierwszej Komunii Świętej. Podczas trwających przez całyrok katechez, spotkań i modlitw, wykazali się niezwykłą so-lidnością i, mimo że dzieci chodziły do różnych szkół,szybko się zintegrowali do wspólnych działań i duchowychprzeżyć. Szczególnie aktywna była wyłoniona – na wzórszkolny – przedstawicielska „Trójka”. Oni szczególnie wy-kazywali się gorliwością i dobrą współpracą z katechetą o. Dawidem Borkowskim, nota bene, nowo wyświęconymkapłanem, będącym w tej roli po raz pierwszy. Wiedziałem,że na początku borykali się z pewnymi trudnościami, które,dzięki otwartym postawom, doskonale pokonali. Gdy przy-szedł moment Pierwszej Komunii, wszystko było perfek-cyjnie zorganizowane i z wielkim skupieniem głębokoprzeżyte przez dzieci i rodziców. Dlatego do Nich zwró-ciłem się z prośbą o wykonanie jednego z czterech ołtarzyna procesję, z czego wywiązali się równie znakomicie. Bar-dzo wymowny był też ołtarz przygotowany przez wspól-notę małżeństw z Oazowego Kręgu Rodzin DomowegoKościoła. Parafianie mówili, że w tym roku ołtarze „dawałydo myślenia”. Teraz zastanawiam się, czy aby w każdym z Parafian, a tym bardziej w małych wspólnotach, nie tkwiąwielkie możliwości służenia sobie nawzajem? I życzyłbymsobie i Parafianom, aby takich wspólnot i inicjatyw było u nas jak najwięcej!

O. Proboszcz Jan Taff SchP

Ołtarz przygotowany przez rodziców dzieci pierwszokomunijnych

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 2

Page 3: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

KALASANCJUSZ RZESZOWSKI 3

Propozycja zrobienia ołtarza na uroczystość Bożego Ciaławyszła od Ojca Proboszcza, a mieli go zbudować rodzicedzieci komunijnych. Nie zastanawiałem się długo i od razuzacząłem myśleć nad koncepcją. Chciałem, aby przypominałnam wszystkim kogoś bardzo ważnego, a Jan Paweł II jest tąosobą, której na pewno każdy coś zawdzięcza. Ołtarz miałprzedstawiać część życia naszego Papieża, jego pasję i zain-teresowania.

Będąc swego czasu w Wadowicach, widziałem zdjęcieOjca Świętego odprawiającego na spływie kajakowym Mszęświętą, podczas której za ołtarz posłużył mu kajak. To jest to– pomyślałem, ale od pomysłu do realizacji jest droga da-leka. Koncepcję przedstawiłem na spotkaniu organizacyjnymojcu Dawidowi i rodzicom. Wspólnie ustaliliśmy wszystkieszczegóły, a każdy z nas otrzymał zadanie do wykonania. Pa-nowie zajęli się tematami logistycznymi, organizowaniemelementów dekoracji i budową, a kobiety zadbały o pięknepolne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto-larz, co ułatwiło nam wykonanie kilku elementów z suro-wego drewna. Ważną częścią ołtarza miał być żywy ogień(ognisko) i unoszący się dym, który miał symbolizować naszemodlitwy do św. Jana Pawła II.

Myślę, że w tym dniu było wszystko: piękna pogoda, tłumludzi na procesji, pieśń „Barka” zaśpiewana przez wszystkichi wspomnienia o Osobie, która tyle dobrego zrobiła i robidla nas.

Po skończonej procesji podszedł do mnie jeden z jejuczestników i podziękował za to, że dzięki nam bardzo sięwzruszył i wróciły mu wspomnienia z tamtych lat. Pomyś-

Ołtarz przygotowany przez wspólnotę małżeństw z Oazowego Kręgu Rodzin Domowego Kościoła

lałem, że dla takich chwil warto żyć i angażować się w po-dobne projekty.

Przy okazji chciałbym jeszcze raz podziękować wszyst-kim, którzy uczestniczyli w budowie naszego ołtarza.

Grzegorz Stęchły

Na terenie parafii ojców Pijarów mieszkam od niedawna.Rano, w Uroczystość Bożego Ciała, przejeżdżałam samo-chodem ulicą Bałtycką. Moją uwagę zwróciło niecodziennezachowanie grupy ludzi przy jednym z domów. Zwolniłam,przyglądając się uważnie budowli, która tam powstawała.Rysowały się już wyraźne kształty przypominające ołtarz pro-cesyjny. Nie dawało mi to spokoju. Na procesję Bożego Ciaław tym dniu planowałam pójść albo do centrum miasta albodo „starej parafii”. Pozwoliłam sobie zadzwonić do tutejszejparafii. Ojciec Proboszcz potwierdził moje przypuszczenia,że procesja będzie przechodziła blisko mojego domu. Po-stanowiłam więc uczestniczyć w procesji, w „mojej nowejparafii”. Z tej decyzji jestem bardzo zadowolona. Przebiegprocesji, udział dużej ilości ludzi, ołtarze i zaangażowaniewiernych dały mi możliwość głębszego poznania zwyczajówpanujących w tej wspólnocie. Przyczyniło się to też do utrwa-lenia wysokiej oceny sposobu posługi oraz zaangażowaniaojców.

Ewa, nowa parafianka

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 3

Page 4: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

W drogę z nami, wyrusz Panie, nam nie wolno wmiejscu stać...

Bardzo dobrze się stało, że Ojciec Dyrektor Obozu, DawidBorkowski, jako człowiek nowej, komputerowej epoki,założył stronę internetową obozu (kolonii) pod adresem:lapsze2014.blogspot.com, która w połowie sierpnia miałajuż prawie 5 tysięcy wyświetleń. Jest to źródło wielu cen-nych informacji o tej naszej parafialnej kolonii, z której sko-rzystało niemal pięćdziesięcioro dzieci obojga płci.

czy Łowicza, była obecna także nasza kolonijna wspól-nota, która swoim śpiewem ubogaciła liturgię Mszy świętej.

Trzeciego dnia koloniści spędzili 2,5 godziny w parkuwodnym w Białce Tatrzańskiej. Mogliśmy tam skorzystaćz licznych atrakcji m.in. z gorących źródeł, rwącej rzeki

czy sztucznej fali. Jednak największym zainteresowaniemcieszyły się oczywiście... zjeżdżalnie! Po sportowym połud-niu wzięliśmy się także za naszego ducha, omawiając jużdrugi skarb Mszy świętej – odpuszczenie grzechów, któryjest wielkim darem Boga dla nas wszystkich.

Wieczorem ci, którzy po raz pierwszy pojechali na kolo-nię, musieli zdać trudny egzamin na pełnoprawnego kolo-nistę. Było wesoło…

Gwoli ścisłości, należy już na wstępie serdecznie po-dziękować wychowawcom i animatorom, którzy zupełniebezinteresownie poświęcili swoje wakacje i urlopy i dali sięwciągnąć w wir ciężkiej, aczkolwiek bardzo ciekawej pracyz dziećmi i młodzieżą. Elżbieta Tarnawska była opiekunkąnajmłodszych dziewczynek, czyli WISIENEK; Ewa Dziedziczajmowała się dziewczynkami średnimi – ŁAPSZOWIAN-KAMI, Agnieszka Rycko miała pod swoją opieką najstarszedziewczynki – BIZNESWOMAN, Michał Kordoń wychowy-wał młodszych chłopców – RZESZOWIAN, kleryk Bartło-miej Bach był animatorem muzycznym i opiekował się star-szymi chłopcami – CYGANAMI. W rolę animatorów wcielilisię również: Agata Chmiel i Damian Ruszel. Szefem całościbył oczywiście o. Dawid Borkowski.

Pierwszy dzień minął na podróży do podpienińskichŁapsz Niżnych, a w blogu pisanym – zapewne nocą – przezAgatkę i Damiana, możemy przeczytać, że pierwszy dzieńnie mógł się obyć bez „pogodnego wieczorka”, na którymto mogliśmy rozruszać swoje ciała w rytmie pieśni led-nickich. […] Na koniec dnia powierzyliśmy siebie – jak i Was – Matce Bożej, śpiewając Apel Jasnogórski.

Drugiego dnia niedzielne przedpołudnie świętowa-liśmy razem z o. Wojciechem Kałafutem – poprzednim pro-boszczem naszej rzeszowskiej parafii, który obchodziłJubileusz 25-lecia swoich święceń kapłańskich. UroczystaMsza święta celebrowana była w parafialnym kościele w Łapszach Niżnych – rodzinnej parafii ojca Jubilata.Wśród licznych gości, między innymi z Krakowa, Katowic

Dzień czwarty. Zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy śla-dami naszego Wielkiego Rodaka – św. Jana Pawła II.Wyjątkowym odczuciem było dreptanie po „wadowickichścieżkach”, którymi przed wieloma laty chodził sam Pa-pież. Razem z innymi pielgrzymami z różnych zakątkówPolski, a także ze Słowacji, uczestniczyliśmy we Mszy świę-tej w Bazylice, w której mały Karolek Wojtyła przyjąłchrzest i stawiał pierwsze kroki w życiu duchowym. Mog-liśmy poczuć tam wielką wspólnotę Kościoła, którą jed-noczy i błogosławi „z Góry” nasz polski Pasterz. […]Kolejnym punktem naszej pielgrzymki była Kalwaria Ze-

Łapsze Niżne – urokliwa spiska wieś

Dziewczynki z grupy średniej przy symbolicznym grobie Pana Je-zusa w Łapszach Niżnych

Egzamin na kolonistę miał wiele smaków...

4 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4

Page 5: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

brzydowska, w której nasze serca mogły zwrócić się w stronę Matki Bożej Kalwaryjskiej. Po indywidualnejmodlitwie w skupieniu przeszliśmy szlakiem kilku stacjiDrogi Krzyżowej.

Dzień piąty. Zaraz po rozgrzewce, śniadaniu i warsz-tatach muzycznych (prowadzonych oczywiście przez nie-zawodnego kleryka Bartka) udaliśmy się do Niedzicy, w której oczekiwał nas rejs po Zalewie Czorsztyńskim.Podczas spaceru „na wodzie” mogliśmy podziwiać góry,zaporę wodną, ruiny zamku czorsztyńskiego (gdzie krę-cono słynny serial „ Janosik”), skansen Czorsztyński orazzamek Niedzica (tu z kolei powstawały kultowe, znanestarszym widzom „Wakacje z duchami”). […] Dzisiejszerozważania w grupach dotyczyły miłości Boga do wszyst-kich nas – małych i dużych, młodych i starszych. „Każdyz nas jest ukochanym dzieckiem Boga”. Z tej Miłości donas Pan stworzył piękny świat! Dał nam jakże barwną

przyrodę, w której podczas popołudniowej „Wyprawyotwartych oczu” staraliśmy się dostrzec cudowną rękęStwórcy. […] Dzień zakończyliśmy długo oczekiwaną dys-koteką, podczas której zabawiali nas kleryk Bartek z Ani-matorami. A po swobodnych hulankach i swawolach –można by rzec – „wytańczyliśmy modlitwę”, tańcząc i jed-nocześnie chwaląc Pana w rytmach lednickich: „Tak, tak,Panie, Ty wiesz, że Cię kocham! ”

Dzień szósty. Ten miniony dzionek zaczęliśmy na spot-kaniach w grupach, odkrywając Skarb, jakim jest spotka-nie ze Zmartwychwstałym Jezusem. Jezusem, który żyje ijest obecny pod postaciami chleba i wina, który prowadzinas do Boga, który nas kocha! Po tak owocnie rozpoczę-tym poranku udaliśmy się w podróż do „zimowej stolicyPolski”. Naszym pierwszym przystankiem była kaplica Na-jświętszego Serca Jezusa położona w dzielnicy Zakopanego – Jaszczurówce. Odmówiliśmy tam wspólnie litanię doSerca Pana Jezusa. A po otrzymanym „Dawidowym”błogosławieństwie dostaliśmy więcej sił do wyruszenia w stronę Krzeptówek, gdzie mieści się najsłynniejsze „gó-ralskie” sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej. W tym koś-ciele o. Dawid wraz z innymi kapłanami celebrował Mszęświętą w intencji papieża Franciszka i przybyłych piel-grzymów. Miejsce to jest szczególnie poświęcone św. JanowiPawłowi II, który osobiście konsekrował tą świątynię, tuteż znajduje się ołtarz, przy którym Papież odprawił Mszęświętą w Zakopanem.

Dzień siódmy. Zaraz po posiłku wyruszyliśmy „naprze-ciw” Trzem Koronom − najwyższemu i najbardziej atrak-cyjnemu szczytowi Pienin. W drodze na górę o wysokości

982 m n.p.m. mieliśmy okazję zobaczyć prawdziwe strzy-żenie owiec! Po 2,5 godzinnej wędrówce zdobyliśmy naj-wyższy punkt Trzech Koron – Okrąglicę (zwaną przez rodowitych górali „Chudą Kaśką”), gdzie znajduje się udo-stępniona dla turystów metalowa platforma widokowa.Otaczająca nas panorama po prostu zapierała dech w pier-siach! Dzięki panu Przewodnikowi bezpiecznie dotarliśmydo celu. W drodze powrotnej trwającej 3 godziny nawie-dziliśmy kapliczkę bł. Kingi oraz ruiny Zamku Pieniń-skiego. […] Odkrytym przez Nas Skarbem na dzisiejszychspotkaniach w grupach był Duch Święty. Stanowi On jednoz Bogiem Ojcem i Jezusem Chrystusem, dokonuje codzien-nie wielkich rzeczy (przemienia chleb i wino w Ciało i KrewJezusa), obdarza nas hojnie swymi darami, m.in. pokojem,

radością, cierpliwością i dobrocią. I Ty możesz odkryć TenSkarb − wystarczy, że otworzysz swoje serce na potężnedziałanie Ducha Świętego: „Duchu Święty przyjdź. DuchuŚwięty przyjdź. Niech wiara zagości, nadzieja zagości,niech miłość zagości w nas”.

Dzień ósmy. Zaraz po śniadaniu spakowaliśmy ręcz-niki, koce, stroje kąpielowe, sprzęt sportowy... i pojecha-liśmy na tak zwany „plażing”! Rozbiliśmy się na plaży

Na Drodze Krzyżowej w Kalwarii Zebrzydowskiej

Zamek w Niedzicy od strony zapory wodnej

Prawie wszyscy koloniści na wadowickim Rynku

KALASANCJUSZ RZESZOWSKI 5

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 5

Page 6: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

nad Jeziorem Czorsztyńskim, gdzie wodabyła (można by rzec) umiarkowanieciepła... Na plażowym boisku został ro-zegrany niemalże profesjonalny meczsiatkarski pomiędzy kadrą a kolonis-tami. […] Mogliśmy także rozruszaćnasze ciała, grając w ringo, frisbee (latające talerze), piłkę plażową czy bad-minton. Młodszym kolonistom najwięk-szą frajdę sprawiała jednak zabawa w architekta – pomysłom nie było końcapodczas stawiania zamków z piasku.[…] Nasz duch również miał dzisiaj solidną „rozgrzewkę” podczas pracy z wychowawcami. Tematem dzisiejszychspotkań był Chrystusowy pokój, któryotrzymujemy podczas każdej Mszy Świę-tej, który potrafi przemienić nasze serca,leczyć nasze lęki i zagubienie. Im moc-niej w to uwierzymy, tym w naszym życiu więcej będzieprawdziwej radości pochodzącej od Ducha Świętego.Trzeba tylko uwierzyć...

„Kto nie boi się wierzyć, że się uda, ja wiem!Ja wierzę – wiara czyni cuda! ”

Dzień dziewiąty. Dzisiejsze świętowanie rozpoczęliśmyporanną rozgrzewką nie tylko ciała, ale także i duszy. Pośniadaniu wychowawcy pomogli nam odkryć nowy Skarbkażdej Mszy Świętej – uzdrowioną duszę. Jest to drogo-cenny dar Jezusa specjalnie dla nas! Tak często prosimyNajlepszego Lekarza o zdrowie ciała, a zapominamy o tym, że i także nasza dusza potrzebuje uzdrowienia z „ciężkich chorób”: pychy, zazdrości, nieczystości itd. Jezusma władzę wyleczenia naszego wnętrza, uwolnienia nasod wszelkich lęków i grzechów, On może nam dać odwagę,wlać w serce radość, dać siłę do czynienia dobra… Ale czyrzeczywiście chcemy dać się „odnowić”? Koloniści z miastaRzeszowa chcą i dlatego zaraz po spotkaniu w grupachudali się do najlepszego „SPA” na świecie – na Mszę Świętą!Ściany kościoła parafialnego w Łapszach Niżnych aż trzęsłysię, kiedy do rytmu gitary (kleryk Bartek) i bębna (pan Michał), śpiewając, uwielbialiśmy Boga…

Przebywając na tutejszych terenach, chcieliśmy bliżejpoznać miejscową, góralską kulturę, dlatego po obiedzie

6 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI

pojechaliśmy na letni przegląd spiskiego folkloru „XIX Śpi-sko Watra” w Niedzicy.

Dzień dziesiąty. Przed nami ostatnia już noc, zwanatradycyjnie przez „starych” kolonistów – „zieloną nocą”.Ale dzieciom żaden psikus się nie przytrafi... bo na strażystoi ONA... nieustraszona, nieugięta, niepokonana KADRA...Mamy nadzieję, że po dzisiejszym Dniu Sportu żadne nie-sforne pomysły nie przyjdą nikomu do głowy... Zdecydo-wanie pozbawił on nas dużej ilości energii, oj tak…Zaczęliśmy od (niby niewinnej) sztafety, na którą składałysię poszczególne dyscypliny. Trasa konkurencji zaczynałasię od biegu przez przeszkody i rzutu do kosza, poprzezpodbijanie piłki paletką, rzut ringiem do celu aż po slalomz kopaniem piłki do bramki. A było naprawdę gorąco...[…] Mamy nadzieję, że dewiza „Rusz swoje cielsko sprzedXBOX-a i zrób z siebie wysportowanego koksa” będzie żywanie tylko tutaj, na kolonii, ale także, wtedy, gdy wrócimyjuż do swoich domów...

Dzisiejszym, a jednocześnie ostatnim omawianym przeznas Skarbem Mszy świętej było Błogosławieństwo Boga.Nasz Ojciec błogosławi nam... to znaczy, że jutro, pojutrze,w przyszłym tygodniu i przez całe życie możemy oczekiwaćJego uśmiechów do nas oraz tego, że będzie czynił dla nasdobre rzeczy. Pan Bóg obiecuje, że będzie nas ratował w smutkach i trudnych sprawach, będzie nas pocieszał

i chronił od zła! Co musimy robić, aby zdobyć błogosławieństwo, miłośćStwórcy? Nic! Bo TATA kocha nas bezwa-runkowo i dlatego chce dla nas − swo-ich dzieci – jak najlepiej! […] Tenostatni wieczór na obozie poświęci-liśmy, podsumowując całą kolonię.Zwycięzcy poszczególnych konkursów,m.in. w konkursie czystości (tu o dziwodominował pokój najstarszych chłop-ców), w turnieju ping-ponga, piłkinożnej, zostali sowicie wynagrodzeni.Były chwile radosne, ale zdarzały sięnam także małe „smuteczki”. Jednaknade wszystko w tym wszystkim wi-dzimy rękę Pana Boga i za to należą sięMu gromkie brawa! Drodzy rodzice, niepozwólcie, aby po powrocie do domuWasze pociechy utraciły zasiane w ser-cach Ziarenka... Pomagajcie nam od-krywać ten jedyny, najcenniejszy Skarb,jakim jest BÓG!

Widok z Trzech Koron zachwycił wszystkich. Warto było wylać trochę potu...

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 6

Page 7: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

KALASANCJUSZ RZESZOWSKI 7

Ojcowie pijarzy w te gorące wakacje pomyśleli nie tylko o dzieciach i młodzieży, organizując obóz parafialny i licz-ne wyjazdy w góry i nad jeziora, ale zaproponowali na 19 lip-ca br. jednodniowy spływ kajakowy rzeką nam bliską, alechyba nieznaną – rzeką Wisłok. Pomysł dobry – tata plusdziecko. Zwykle zapracowany, często nieobecny tata miałprzez kilka godzin wiosłować ze swoją pociechą, rozmawiaćz nią, może trochę wspólnie pomilczeć i wsłuchać się w odgłosy przyrody i plusk wody. Pomysł dobry, na wyjazdzapisało się dziesięć par (tata i dziecko), przyjechały trzy paryplus ojciec Dawid Borkowski, który zastąpił pomysłodawcę,o. Mariusza Rabczaka. Niektórzy mieli usprawiedliwienia, innichyba nie, ale spływ w pomniejszonym gronie i tak doszedłdo skutku.

długich wyjazdów poznawaliśmy się nawzajem bardzodobrze, wiedzieliśmy, na kogo można liczyć bezwarunkowo.

Na naszym krótkim, kilkunastokilometrowym, stosun-kowo łatwym technicznie spływie, bez niskich mostków,wodospadów, groźnych kamieni i konieczności robienia takzwanych „przenosek”, wydawało się, że jest zupełnie bez-piecznie. Raczej odpoczęliśmy i zdziwiliśmy się, że bliskoRzeszowa jest taka sympatyczna, spokojna rzeka, czasempod mostami przyspieszająca, w sumie różnorodna. Czasemtak płytka, że szorowaliśmy dnem po kamyczkach, innymrazem wiosło w całości zanurzone nie dotykało dna. Zasko-czyła mnie cisza, ilość dzikich kaczek i moja córka, która poraz pierwszy siedziała w kajaku, ale od razu polubiła tę formęspędzania wolnego czasu. Była nauka wiosłowania, wspólnerozmowy, częstowanie się słodkościami – i tak w sielanko-wej atmosferze upłynęły wraz z wodą 3,5 godziny. Dopłynę-liśmy do Babicy, gdzie czekała nas jedyna na spływietrudność: wysoki brzeg, głęboka woda i szybki w tym miej-scu nurt rzeki. Trzeba przyznać, że dotąd spokojny Wisłoktrochę uśpił naszą czujność. Dwa kajaki przewróciły się, kilkaosób zaliczyło niespodziewane kąpiele, ale wszystko szczęś-liwie się skończyło, bo… otrzymaliśmy pomocną dłoń na-szych parafian, którzy wyciągnęli nas z kajaków na śliski,błotnisty brzeg.

Dziękuję w imieniu uczestników za zorganizowanie takwspaniałego wyjazdu i zapraszam wszystkich miłośnikówkajaków: spotkajmy się i zaplanujmy na przyszły rok jakąśdłuższą trasę w większym gronie. Naprawdę warto!

Igor Witowicz

Ojciec Dawid w swoim małym, trochę ciasnym kajaku...

Kajaki pożyczyliśmy w sympatycznym GospodarstwieAgroturystycznym „Kraskówka” w Babicy i spływ czteremakajakami rozpoczęliśmy około godziny 10.00 pod czerwo-nym mostem w Strzyżowie. Muszę przyznać, że byłem w swoim życiu na sześciu długich, ponadtygodniowych (cza-sem dłuższych) spływach kajakowych, ale w kajaku nie sie-działem już prawie 12 lat. Odżyły wspomnienia z Brdy, Wdyi Drawy, kiedy pływaliśmy zazwyczaj z ojcami dominikanamii spływ, to nie była tylko turystyka, ale szkoła modlitwyi szkoła pomagania sobie w trudnych sytuacjach. Podczas

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 7

Page 8: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

Z ojcem Mariuszem Rabczakiem o PRZYSTANKU JEZUSi o diecezjalnym FESTIWALU WIARY rozmawiają: StanisławAlot i Igor Witowicz

Który to Przystanek Jezus zaliczył Ojciec na tych wa-kacjach i co tak Ojca ciągnie na ten Woodstock? – To mój trzeci Przystanek Jezus [jak zwykle na przełomielipca i sierpnia w Kostrzynie nad Odrą – red.], a w ogóle ist-nieje on od 1999 r. To piękne zadanie, ewangelizacja,pomoc szukającym Boga, rozmowa z zagubionymi. Tymrazem było nas dość dużo: 800 osób pracowało dla Przy-stanku, w tym ok. 80 księży. Mieszkaliśmy przy kościele w Kostrzynie nad Odrą i tam od niedzieli do wtorku mie-liśmy rekolekcje, które poprowadził biskup Edward Daj-czak. Natomiast od wtorku chodziliśmy i jeździliśmy na teren festiwalu Przystanek Woodstock, gdzie jakieś 500 metrów od małej sceny była nasza baza złożona z dwóch przygotowanych do spotkań dużych namiotów.Górował nad nią biały krzyż, poświęcony we wtorek po na-szym radosnym przemarszu z kościoła na Woodstock.

Jak przyjmowali Ojca młodzi ludzie, którzy przyje-chali na beztroskie picie piwa przy dźwiękach muzyki,czyli na nowoczesną formę „wakacji z przyjacie-lem/przyjaciółką”? Jakie były ich reakcje?– W większości pozytywne. Zdarzało się, że kiedy szedłemmiędzy ludźmi, to często witali mnie słowami: Szczęść Boże,kiedyś ktoś powiedział do mnie: O, Jezus! Tak bardziej z sympatią (śmiech), czyli wiedzieli o naszym Przystanku.Zdarzały się złe okrzyki: Ave szatan! To były sporadyczneprzypadki. Ktoś wołał – Hallo! Ktoś chciał się przywitać,ktoś przybić piątkę. Ci, którzy przyjeżdżają rok w rok, niebyli zdziwieni ani zaskoczeni. Często przychodzili sami donaszej bazy, by porozmawiać. Dla niektórych to była okazja

do corocznej spowiedzi. Niektórzy podchodzili i pytali, czymogą zrobić sobie zdjęcie z osobą duchowną, żeby się ro-dzice nie martwili (śmiech). Jest Woodstock, jest Jezus.

Czy to było jedno wyjście procesyjne, czy codzienniewychodziliście do przybywających i mieszkającychtam ludzi? – W wtorek odbyło się nasze uroczyste wejście, z flagamimuzyką, okrzykami. Później były jeszcze przynajmniej dwaprzemarsze przez pole woodstockowe, ale już nie takliczne jak to pierwsze, nie w komplecie. Na polach wood-stockowych byliśmy od wtorku do soboty. Nasza obecnośćna Woodstocku rozpoczęła się we wtorek, a koncerty za-czynały się w piątek, w tych dniach były przyjazdy i my po-kazywaliśmy, że już jesteśmy, możemy im służyć. A oni całyczas napływali, różnie ubrani, z różnymi hasłami, z tablicz-kami.

Czy wyróżniali się jakoś najmłodsi uczestnicy, nie-pełnoletni, którzy przyjechali za zgodą rodziców?Według niektórych relacji miało ich w tym roku byćwięcej niż zwykle?– Trudno mi to ocenić. Nie miałem takiego wrażenia.

Ludzie, którzy do was podchodzili, to byli częściej cimłodsi? A może więcej dziewcząt niż chłopców?– Byli z różnych grup wiekowych, z różnych stanów, rów-nież małżeństwa, młodzież, studenci, bezrobotni, trzeźwi,nietrzeźwi, osoby pod wpływem jakichś środków odu-rzających. Rozmawiałem z jednym z młodych, który chciałzdjęcie mamie wysłać, najlepiej zrobione ze mną, bo niechciał wysyłać zdjęć pokazujących Woodstock od tej złejstrony… Nie oszukujmy się, są tam i złe rzeczy obokzwykłych, wakacyjnych. Są tacy, którzy przyjechali, by się ze

8 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI

Ojciec Mariusz ewange-lizuje...

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 8

Page 9: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

KALASANCJUSZ RZESZOWSKI 9

znajomymi spotkać, piwka napić, ale są i tacy, którzy bylipod wpływem środków odurzających, wywieszali dziwnehasła. Widziałem bluźnierczą „drogę krzyżową”, którą sobiewoodstockowicze urządzili, to był promil przyjezdnych,może 40, może z 50 osób. Bardzo różnie się tam dzieje.Większość ludzi jest otwarta, pozytywnie nastawiona, nieboi się szczerych rozmów, widać uśmiechy na twarzach. W domu pewnie brakuje takiej otwartości.

A widać było przedstawicieli sekt? Członkowie HareKriszna co roku przyjeżdżają na Woodstock.– Tak, ich widziałem.

Biorąc pod uwagę obecność na Woodstocku ponoć półmiliona ludzi, z iloma osobami udało się Ojcu spot-kać? Ale nie na zasadzie – Cześć Jezus! – tylko poroz-mawiać. A z iloma osobami przez pięć dni PrzystankuJezus mogli rozmawiać ewangelizatorzy duchowni i świeccy?– To chyba nie da się obliczyć. Myślę, że dziennie rozma-wiałem może z pięćdziesięcioma osobami, bo rozmowa niebyła krótka. To nie jest praca na akord, to raczej spotkanie,które musi mieć swój czas. Często osoby te opowiadały mihistorię swojego życia, trudne chwile, mówiły o swoichproblemach z wiarą, kłopotach z pracą, utratą wiary.

Na pewno mogłoby być więcej ewangelizatorów, bogdybyśmy obliczyli, ile osób przypadało na jednego ewan-gelizatora, to wychodzi duża liczba. A spotkań, czylidłuższych rozmów było kilka tysięcy.

Pytam dlatego, że Woodstock jest, jak na razie, coroku, uczestniczy w nim kilkaset tysięcy główniemłodych osób. To wyzwanie, to okazja do Nowej Ewan-gelizacji. Ludzie już się zgromadzili, wystarczy się z nimi spotkać. W naszej parafii Ojciec nie rozmawiacodziennie z trzydziestoma, pięćdziesięcioma oso-bami o najważniejszych dla nich sprawach.– Tak, niestety brakuje rozmów. Pochłaniają nas i Was różneobowiązki, codzienność. Taką bardzo pozytywną okazją dorozmowy była czerwcowa Parafiada. Na szczęście czeka naskolejny piknik parafialny i okazja do spotkania przy herba-cie i ciastku (śmiech).

Kiedy rozmów było najwięcej? – Zaczynaliśmy od południa, przyjezdni musieli się wyspać.Kończyliśmy ok. 22.00, 23.00, ale byli i tacy, którzy szli nadrugą zmianę (śmiech) i ewangelizowali w nocy. Dociera-liśmy w różne miejsca pola namiotowego. Zanim zaczęłysię koncerty, przed sceną było cicho, można tam było roz-mawiać. Nie miałem wytyczonego szlaku, szedłem tam,gdzie Duch Święty podpowiadał. Czasem ktoś prosił o roz-mowę, czasem sam podchodził, a czasem to my widząckogoś siedzącego samotnie, w ciszy, pytaliśmy, czy chce po-rozmawiać? Sami, przed północą, na zakończenie dnia, rozmawialiśmyze sobą, dzieliliśmy się doświadczeniami, jak oczy się lu-dziom zmieniają, jak z niechęci, czasem tłumionej agresji,przemieniają się. Jak doświadczają Boga. W dodatku każda ewangelizacja, spotkanie, rozmowa jestinna, każdy z rozmówców był inny, nie mamy sztywnegoplanu ewangelizowania…

Czy dużo było osób samotnych, czyli takich, którzyprzyjechali solo, czy przeważały grupy?– Raczej grupy, najczęściej zorganizowane po kilka, kilka-naście osób. Samotnych mniej.

A zdarzyło się w rozmowie coś, co Ojca zaskoczyło, cobyło wstrząsem dla rozmówcy, przeżyciem związanymz ewangelizacją?– Raczej nie miałem takich doświadczeń. Spotkałem różneosoby niewierzące i wierzące, rozmowy z nimi były raczejdzieleniem się wiarą, a czasem to oni nas ewangelizowalidzieląc się swoim doświadczeniem Boga.

Do kościoła przychodzili woodstockowicze?– W ciągu tygodnia, cześć z nich przychodziła do naszejbazy na Przystanku Woodstock, gdzie były prowadzoneróżne panele dyskusyjne, rozmowy i modlitwy. Do kościołabyli zapraszani w niedzielę, na godz. 11.00, gdzie odbywałasię nasza, kończąca Przystanek Jezus, Msza święta.

Komu są potrzebne Przystanki Woodstock, kilkaset ty-sięcy młodych ludzi oderwanych od domu, gdzie o złeprzykłady bardzo łatwo, o pierwsze przypadkowe doś-wiadczenia narkotyczne, alkoholowe czy seksualneszczególnie łatwo – komu to jest potrzebne?– Moi rozmówcy zwykle mówili, że przyjechali trochę od-począć, pogadać, napić się piwa, wykorzystać kilka dniurlopu, które mieli i tak właśnie chcieli je spożytkować. Nakoncertach bawi się tylko część uczestników, czasem takmało, że w porównaniu z liczbą mieszkańców pola namio-towego, to aż dziwne. Zależy, kto gra; reszta siedzi, rozma-wia, dyskutuje, no, różnie.

Może to chęć bycia w dużej grupie? W grupie takichjak ja, w dużej społeczności? A może jednak przy-ciągają ich koncerty?– To nie muzyka ich przyciąga, bo większość koncertów in-teresuje tylko małą część przyjezdnych, najwyżej kilka go-dzin występów przez trzy dni skupia uwagę większości.

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 9

Page 10: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

A jednak część przyjeżdża co roku. Przykry jest widok do-rosłych, rodzin z malutkimi dziećmi, niemowlakami, w tymhałasie i brudzie.

Może to świadoma lub podświadoma chęć naśladowa-nia początkujących hipisów z Woodstock? – Może. Ale bardziej wyzwanie, przygoda, wyrwanie sięz domu, czasem na złość rodzicom, sprawdzian dorosłości?Mam 18 lat, mogę wszystko, jestem dorosły, jadę, gdziechcę. Jestem młodszy, dam sobie radę, jadę do kolegi, ko-leżanki.

A Przystanek Jezus jest dla tych zbuntowanych, ucie-kających z domu, szukających siebie, może sensużycia?– Nie zmienimy tej mody, ale wychodzimy do młodych, po-kazujemy im inną perspektywę, miłość Boga. Lepiej naPrzystanku Woodstock z Przystankiem Jezus, niż gdyby gonie było.

A jeśli tak, to czy można tak zorganizować PrzystanekJezus, by dotrzeć do wszystkich chętnych, może dopołowy przyjezdnych? Młodzi ludzie sami przyjechali,nie trzeba ich zachęcać, nie uciekną. Tylko ewangeli-zować.– Na wakacjach działań ewangelizacyjnych jest coraz wię-cej, i nad morzem i w Beskidach, czy w Bieszczadach. Jakbytak zebrać wszystkich mających czas ewangelizatorów w Polsce, zapłacić za ich przejazd, pobyt, pokryć innekoszty, to może udałoby się zebrać taką wielką grupę.

Może powinno powstać stowarzyszenie przygoto-wujące co rok ogólnokościelny Przystanek Jezus? To chyba można zakwalifikować jako misje, misje we-wnętrzne? Może Komisja Episkopatu do spraw NowejEwangelizacji powinna objąć swą opieką ludzi na kra-wędzi dorosłości, szukających wartości, na takich im-prezach masowych?– Przystanek Jezus jest ogólnokościelny, przygotowuje gowspólnota św. Tymoteusza z Gubina. Ks. Artur Godnarskiodpowiedzialny za tę wspólnotę jest sekretarzem Komisjido spraw Nowej Ewangelizacji przy Episkopacie Polski, byłz nami także ks. biskup Grzegorz Ryś odpowiedzialny za tęKomisję. Pan Jezus wszystkim swoim uczniom przekazałnakaz misyjny – głoszenia Dobrej Nowiny. Bardzo dobrzerozumiemy, czym są misje, wspieramy misjonarzy, którzyjadą na misje. Z pewnością musimy się uczyć tego, że ewan-gelizacja – czyli wyjście z Dobrą Nowiną do tych, których naco dzień spotykamy, też jest naszym wspólnym zadaniem.Większość osób zaangażowanych w ewangelizację, to osobyktóre robią to z potrzeby serca, poświęcając swój urlop,pieniądze, życie rodzinne. Obstawienie imprez masowychwymaga przygotowania ewangelizatorów, jak chociażbyprzez dwunastodniowy kurs św. Pawła, wsparcia modli-tewnego i finansowego. Może kiedyś tak będzie.

A ile osób z naszej diecezji uczestniczyło w PrzystankuJezus? – Blisko 20 osób. Kapłani, siostry zakonne i świeccy. Ale wy-jazd wymaga, by osoby jadące na ewangelizację należały dojakiejś wspólnoty, były w trakcje duchowej formacji i naj-lepiej miały ukończone kursy Szkoły Nowej Ewangelizacji.Potrzebne jest także formalne potwierdzenie poprzez pie-częć z parafii, z której się pochodzi.

A jakie są wrażenia Ojca po Festiwalu Wiary, właściwiepierwszym tak wielkim przedsięwzięciu Nowej Ewan-gelizacji w naszej diecezji prowadzonej przez SzkołęNowej Ewangelizacji z diecezji koszalińsko-kołobrze-skiej?– Szkoła prowadzona przez ks. Rafała Jarosiewicza prze-prowadziła w hali na Podpromiu pierwsze w diecezjitrzydniowe rekolekcje ewangelizacyjne pod tytułem Skosztujcie i zobaczcie jak dobry jest Pan [od 20 do 22 czerwca br. – red.], uczestniczyli w nich ludzie w róż-nym wieku, głównie z Rzeszowa. Część uczestników wi-działem na Seminarium u Bernardynów. Mogło przyjść o wiele więcej osób, ale nie ma jeszcze u nas tradycji takichcałodniowych, trzydniowych rekolekcji. Liczymy w przy-szłości na większy oddźwięk w środowiskach, z którychprzyszli uczestnicy rekolekcji. Jeśli ktoś przyszedł, to przyj-dzie znowu, jeśli się nie zdecydował, to nadal będzie cze-kał. Każdego roku coś zmieniamy, coś dodajemy. Trochężal, że troje organizatorów Festiwalu opuszcza Rzeszów.

I.W. Byłem w piątek na hali i atmosfera była wspaniała.Trzeba przyjść i poczuć tego ducha wśród zgromadzo-nych, a jeśli się było, trzeba przekazać ducha innym.Dziękujemy za spotkanie, za obecność na PrzystankuJezus i za pracę przy Festiwalu Wiary.– A ja polecam dwa wykłady pana Michała Piekary 23 sierp-nia br. w naszym kościele: o wychowaniu dzieci i o szczęś-liwych małżeństwach. Zapraszam!

Adoracja Najświętszego Sakramentu podczas FESTIWALU WIARY

10 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 10

Page 11: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

Ojciec Piotr głosi homilię podczas krótkich odwiedzin w Rzeszowie

7 sierpnia br. ojciec Piotr Jałako odwiedził naszą parafię,z której przed rokiem odleciał do Chile. Podzielił się swymiwrażeniami w trakcie Mszy św. i potem – mimo oporów –przed kościołem ze Stanisławem Alotem.

„Minął rok, a ja czuję się winny. Wielokrotnie dostawałemprośby, by napisać parę słów i opisać, co się dzieje. Dobrze,że mnie ktoś przymuszał (to o panu Igorze – red.), dziękitemu ukazał się choć jeden krótki tekst [w Kalasancjuszu].Mimo 18 tysięcy kilometrów, czułem wasze wsparcie i wasze modlitwy, a dzięki waszym ofiarom mogliśmy kupićmonstrancję do naszego kościoła. Za to wszystko, za waszewsparcie przyjechałem powiedzieć: Dziękuję i proszę o więcej, przede wszystkim o wasze modlitwy, o waszewsparcie duchowe, bo to jest dla nas najistotniejsze. Dla-tego tę Mszę św. pragnę sprawować w intencji was wszyst-kich, wszystkich parafian, prosząc o Boże błogosławień-stwo, o te łaski, które dla każdego z osobna są najbardziejpotrzebne.”

Tak o. Piotr Jałako rozpoczął Mszę św. w naszej parafii poprzyjeździe z Chile. Porównał naszą, remontowaną świąty-nię parafialną, do której zmierzaliśmy na Mszę św., z za-mkniętą na cztery spusty świątynią chilijską.

„Krata przywiązana łańcuchami, drzwi spiżowe, drzwidrewniane, które należało otworzyć, by przekonać się, żebazylika głucho zamknięta, wewnątrz jest piękna, ale cichai bezludna. Nawet na mszach dla dzieci śpiew odtwarzanyjest z komputera, a przecież do tamtych, pijarskich szkół w Chile, chodzi po tysiąc, tysiąc trzysta dzieci. Dlaczego niema w kościele ludzi, dlaczego nie śpiewają dzieci? Od razuprzypomniała mi się nasza Schola, która śpiewała i śpiewa,jak sądzę, nadal. Ogromne różnice. W dodatku to naródogromnie rozwarstwiony, nawet klasa niska dzieli się naklasę niską-niską, niską-średnią, niską-wysoką. Podobnieklasa średnia też dzieli się na dostrzegane i przestrzeganepodklasy, a między skrajnymi podklasami np. w klasie niskiej – jest przepaść. W Polsce są biedni ludzie, są skraj-ności, są głodni, ale biedy i rozwarstwienia nie widać takwyraźnie jak w Chile. Naprawdę biedni żyją w domach z kartonu, albo z płyt pilśniowych, w jednym malutkim po-mieszczeniu. Całe rodziny, często kilkuosobowe, siedmio-osobowe, śpią na jednym łóżku, albo na czymś, co łóżkoprzypomina. Jeśli się zmieszczą. O łazience, malutkiej,mogą tylko pomarzyć. Jeszcze ubożsi mieszkają na cmen-tarzach, bo puste groby są bezpłatne i można je zająć. W miastach imponują wieżowce, najpiękniejsze i najbar-dziej okazałe w Ameryce Południowej – są w Chile. Bogatedzielnice, wysoko położone, górujące nad dzielnicamibiedniejszych – zachwycają liczbą naprawdę drogich i rzadko spotykanych w Polsce aut. Pozytywne jest kształce-nie młodych przez pijarów w duchu solidarności, byuwrażliwiać młodych Chilijczyków na biedę i ogromne nie-równości. W szkołach pijarskich jest wiele programów,wiele akcji na rzecz ubogich, szczególnie Duszpasterstwona Ulicy. Każdego miesiąca w piątki młodzież organizuje sięi wraz z nauczycielami i rodzinami przychodzą do szkoły,przygotowują posiłek: mięso, jarzyny, ziemniaki i z tym idąna ulice. Rozstawiają duże stoły koło hal targowych i tamrozdają posiłek. To dla wielu biednych jedyna okazja dozjedzenia czegokolwiek i to na talerzach, z zastawą stołową.Biedni dostają ciepły posiłek, a młodzi starają się o strawąduchową, próbują z nimi rozmawiać o Bogu. To jedna

z akcji. W czasie wakacji, w czasie ferii, młodzież jeździ donajuboższych dzielnic i rodzinom wskazanym przez pro-boszczów buduje łazienki. Proszę sobie wyobrazić wyglądtakiej łazienki wykonywanej przez licealistów: jakaś wy-lewka, mniej więcej prosto, wielki dół, który będzie gro-madził wszystko, co się tam zgromadzi, jakiś krannieporadnie zamontowany, ale z wodą, cieknący, kapiący,ale jest, muszla i wszystkie inne rzeczy. Okienko trochękrzywo wycięte i kawałek blachy położony na górze, żebyto wszystko przykryć. To wszystko takie prowizoryczne, nie-poradne czasem. Początkowo nie miałem do takich akcjiprzekonania, nie wiedziałem, czy ta praca ma sens? Pod-czas takiego jednego wyjazdu buduje się zwykle pięć łazie-nek dla pięciu rodzin. Aż zobaczyłem – ludzie płakali zeszczęścia; często po pięćdziesięciu, sześćdziesięciu latachotrzymali tak wielki dar, jakim jest łazienka, tak prosta i skromna. O ciepłej wodzie możemy tylko pomarzyć, alemają łazienkę i bieżącą wodę.

To wszystko powoduje, że musimy zmieniać sposóbmyślenia, że my, ja, żyjemy w Polsce mając tutaj tak wiele.Muszę nauczyć się żyć z nimi, patrzeć jak oni reagują, jakfunkcjonują, co dla nich jest ważne. To życie jest inne, mainny wymiar materialny.

Innym ubóstwem, które ich dotyka, jest ubóstwo du-chowe. Santiago, stolica, jest olbrzymim miastem. W Chilemieszka ok. 17 milionów ludzi, a nieoficjalne dane mówią,że w samym Santiago mieszka 11 milionów ludzi. Dla 11 milionów wiernych jest około 200 kapłanów. Chilijczycysą spragnieni Eucharystii, spragnieni spotkania z Bogiem.O wielu rzeczach nie wiedzą. Chcą się spowiadać, ale niezawsze potrafią. Nie zawsze wiedzą, co jest, a co nie jest

KALASANCJUSZ RZESZOWSKI 11

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 11

Page 12: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

grzechem. Często wiarę przekazywali ludzie niedouczeni,powtarzali, to co gdzieś przeczytali. Staramy się budować,ukazywać Boga, wszystko budować wokół Niego. To bar-dzo ciekawa, ale trudna praca. Kiedy pracowałem w Pol-sce, było łatwiej. Kiedy wasze dzieci przychodziły dokościoła, były bazą, na której można było coś zbudować. A tam? Tam trzeba wszystko od zera, od pytania z dzisiejszejEwangelii: Kim dla ciebie jest Jezus? Czy wiesz, kim jest?Czy wiesz, że jest? Trzeba borykać się z wieloma proble-mami moralnymi, ogromną liczbą rodzin podzielonych,tam współżycie zaczyna się bardzo szybko, wychodzą bar-dzo młodo za mąż, młodo żenią się.”

A przed kościołem zadałem pytania (mimo oporów o. Piotra).

Jak na te dzisiejsze rozwarstwienie nakłada się dzie-dzictwo kolonializmu, podział na prawicę i lewi-cę, walki między komunistami i wojskiem, pamięćo reżimie?− Oni mają straszny kompleks, że byli kolonizowani, tobyło bardzo widoczne podczas meczu z Hiszpanią na Mun-dialu. Kiedy wygrali mecz z Hiszpanią, radość była niesa-mowita. Inna rzecz, że oni świętują wygrane i przegranejednakowo, czyli demolują wszystko. 900 autobusów byłozniszczonych w samym Santiago. Ale radość była niesamo-wita. To pokazuje, że oni ciągle mają kompleks bycia zdo-bytymi, tymi, którzy są mniej warci.

Czy istnieje podział na białych i kolorowych, nabiałych i Indian? − Rasizmu oficjalnie nie ma, ale Indianie są gorszą klasą,a Europejczycy, biali, są faworyzowani. W zatrudnieniu towidać: jeśli pracodawca ma wybór między białym a India-ninem – wybiera białego. Rozbieżności są również w miej-scu zamieszkania, bogatsi mieszkają wyżej, biedniejsi –niżej. Pogorszenie statusu materialnego to zjazd w dół, dotańszych mieszkań. My mieszkamy w centrum, bloki, asfalt,kamienie, żadnej roślinności. Wystarczy pojechać dalej

12 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI

Ojciec Piotr odpowiada napytania Stanisława Alota

i wyżej, do dzielnic bogatszych, kilka dzielnic dalej i tamzaczynają się drzewa, roślinność. To przejawia się wewszystkim, na pierwszy rzut oka w sklepach – różnica wy-posażenia, towaru, jakości, cen. Dla porównania: wysokośćpensji wychowawczyni w naszym domu dziecka w Mapu-che, Indianki, to 200 tysięcy peso, najwyżej 300 tysięcy, a dyrektora szkoły w średnio bogatej dzielnicy – 3 milionypeso. Utrzymanie rodziny czteroosobowej, to koszt zaku-pów co tydzień w sklepie rzędu 80 tysięcy peso bez żad-nych luksusów. To ogromne różnice. O najbiedniejszych i ich poziomie życia strach mówić.

Jak wygląda rynek prasy, mediów? Jaką rolę odgrywaprasa katolicka? Bo zakładam, że jakaś jest.− Prasa, książki są potwornie drogie i to wynika z rozwar-stwienia. Wyedukowana może być klasa bogata, biedotatego nie potrzebuje, więc nie musi ich być stać na książki.Drukowanie czegokolwiek, broszur, książek to olbrzymiekoszty. Dlatego opłaca się wyjeżdżać do Hiszpanii, do Argentyny, bo tam kupuje się dużo taniej. Lepiej kupić bileti pojechać po zakupy, niż kupować tu.

Przemieszczanie się po Chile nie ułatwiają rozmiarytego państwa, takiego wąskiego paska, długiego na4300 kilometrów.− To prawda. Zawsze, kiedy podawano w Europie infor-mację o trzęsieniu ziemi w Chile, rodzice i znajomi od razupiszą, pytają, czy wszystko w porządku? A trzęsienie ziemiw Chile było ode mnie o 2 tysiące kilometrów. To jak trzę-sienie ziemi w Rzymie i pytanie, czy w Rzeszowie wszystkoOK. Mamy jednak różne wyobrażenia o odległościach. Jadojeżdżam każdego poniedziałku 40 kilometrów do sióstrzakonnych odprawiać u nich Mszę św. i to nie jest żadnaodległość, to jak po zakupy. W naszym, polskim rozumie-niu 40 kilometrów nie pokonuje się każdego dnia do pracy,a tu to normalność. Nasze placówki skumulowane są w jed-nym miejscu, najdalsze (Curarelve) jest oddalone o 900 ki-lometrów i to jest odległość znacząca, ale jest autostradaPanamericana, którą się jedzie świetnie, więc można toznieść.

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 12

Page 13: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

KALASANCJUSZ RZESZOWSKI 13

A czy dochodzi do spotkania z Polonią Chilijską? − Bardzo często w ambasadzie, ale tak to jest, że Polacy niechcą mieć kontaktu z Polakami. W związku z taką postawąnie utrzymuje się kontaktów, poza tymi w ambasadzie. Po-lacy raczej nie kultywują języka, tradycji, kultury, zwycza-jów, mówią tylko po hiszpańsku. Raczej nie ma kto dbać o polskość. Myśmy się ofiarowali z pomocą, o. Jarek jestpolonistą, mógłby lekcje polskiego języka dawać, ale niespotkało się to z zainteresowaniem. To przykre, to mójpierwszy dłuższy pobyt za granicą i Polska to Polska, to naszkraj, nasza Ojczyzna i po prostu tęskni się za polskim kraj-obrazem. Kiedy przyleciałem teraz do Warszawy, tam lądo-wałem, zobaczyłem piękne pola, łąki, pomyślałem, że tamtego nie ma. Zacząłem tęsknić.

Oprócz pijarów są również inne zakony z Polakami?− Są. Mamy znajomych werbistów, jest tam kilku Polaków,są dominikanie, franciszkanie, działają, tylko że każdy w swym charyzmacie i też nie utrzymuje się jakiś bliższychkontaktów. Każdy uprawia swoje poletko.

A jakie zadanie, dzieło, wydaje się Ojcu najpilniejsze,najważniejsze po pierwszym roku w Chile?− Państwo chilijskie daje marne pieniądze na dom dziecka,uważając, że to jest jakaś chora bajka. Ludzie pracują zagłodowe pensje, bo my możemy płacić tylko 200 tysięcypeso, tylko dlatego, że to jest Mapuche, niska klasa. A dzieci są niesamowite, tak spragnione miłości, czekają nakogoś, kto poświęci im trochę czasu. Za pieniądze pro-wincji wyremontowaliśmy budynki i dzieci żyją teraz w małych domkach, po pięć osób ze swoją opiekunką, sązawsze dwie opiekunki, to są ich matki, które się częstozmieniają, ale zawsze ktoś z nimi jest. Ale nas po prostu nie

stać, aby utrzymać całość. Chcielibyśmy to zmienić i ja myś-lałem o adopcji dzieci na odległość. Osoby, które staćbyłoby na adopcję duchową i pomoc w utrzymaniudziecka, to naprawdę byłoby wspaniałą rzeczą. Na dziś niema innej możliwości pozyskania dla tych dzieci pieniędzy.

To rozpropagujcie jako pijarzy taką akcję jak w Afryce!− To warto zrobić, bo te dzieci są jeszcze nie zepsute, sąmalutkie, u nas są do 11 roku życia. A są tak zdrowe, takfajne pod względem duchowym, że dla nich naprawdęwarto pracować. A wysłać te dzieci do dużego molochaszkolnego, to będą stracone. Często ich rodzice żyją, częstomieszkają obok i na dzieci – swoje – nie spojrzą, nie od-wiedzą. Społeczne sieroty. I mamy ich dużo. Państwo ogra-nicza środki jak może i to jest problem, duży problem.

Chciałoby się coś dla tych dzieci zrobić, ale to nie jestłatwe. Rodzice się dzieci wyzbyli, a możliwości oddziały-wania na rodziców – małe. Jeśli ci rodzice są na terenie pa-rafii, to można do nich dotrzeć, ale jeśli są spoza – to niemamy żadnych możliwości. Ale ostatnio coś się udało. Mie-liśmy bardzo trudy przypadek do adopcji, trojaczki, i zna-lezienie rodziny, która wzięłaby całą trójkę, wydawało sięniemożliwe. Znaleźliśmy profesora, który ma swoje dziecijuż duże i cała rodzina zaangażowała się w adopcję tejtrójki, a starsze dzieci wyraziły zgodę na adopcję. Dziecimają swoją rodzinę, odwiedzamy je, byle tak dalej.

Dziękuje za rozmowę i mam nadzieję na częstsze ko-respondencje z kraju Domeyki, Malinowskiego i Pija-rów. Nie zapomnimy o Ojcu, pamiętać będziemy o modlitwach. Szczęść Boże!

Prawie cała wspólnota pijarska w Chile podczas rekolekcji, które wygłosił o. Prowincjał Józef Matras

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 13

Page 14: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

Z ojcem Mariuszem Kożuchowskim SP, który w latach2006–2008 posługiwał w naszej parafii, obecnie jest misjo-narzem na Filipinach, a wkrótce zacznie pracę w Hong-kongu rozmawia Igor Witowicz

Wtedy, kiedy Ojciec był w Rzeszowie, mnie jeszcze w tej parafii nie było, dlatego nie mogliśmy się spotkać…– W Rzeszowie od lutego 2006 r. miałem praktykę dia-końską, a później przez dwa lata byłem katechetą w SzkolePodstawowej nr 12 i wikarym w parafii. Przejąłem obo-wiązki ojca Janusza Furtaka, który zaczął pełnić funkcję ojcaduchownego w nowicjacie. Byłem odpowiedzialny zascholkę i za wszystko, co ojciec Janusz tutaj stworzył…

Co było po Rzeszowie?– Przez trzy lata byłem w Bolszewie, mamy tam pijarską pa-rafię w wiosce nad morzem, niedaleko Wejherowa. Późniejuczyłem w naszej szkole katolickiej w Poznaniu…

Czyli tam, gdzie jest teraz o. Arkadiusz Swat?– Tak, o. Arkadiusz mnie tutaj zmieniał [był katechetą w Rzeszowie w latach 2008–2013 – red.], a rok temu za-stąpił mnie w Poznaniu.

Co było później?– Będąc w Bolszewie, kilka razy rozmawiałem z Ojcem Ge-nerałem na temat misji. Bardzo chciałem udać się do Chin.Zapadła decyzja, że na razie pojadę na Filipiny, do Manili,gdzie nauczę się języka i przygotuję do misji w Chinach.

Dlaczego Chiny?– Będąc w Rzeszowie myślałem już o misjach w Chinach.Słyszałem też, że Ojciec Generał myślał o założeniu pla-cówki pijarskiej w Chinach. W tym czasie pijarzy byli już naFilipinach, mieliśmy też powołania z Chin. Niestety, kilkaosób odeszło i nie dotrwało do momentu święceń kapłań-skich. Obecnie mamy wyświęconego diakona, który będziemiał we wrześniu święcenia kapłańskie…

Wracam jednak uparcie do pytania, dlaczego Chiny, a nie Afryka czy Ameryka Południowa?– Myślę, że po prostu Bóg mnie natchnął… A jak tam po-jechałem, to dopiero rozpoznałem, dlaczego mam jechaćdo Chin. Filipińczycy i pijarzy z wiceprowincji japońsko-fi-lipińskiej boją się jechać do Chin. Ja nie mam w sobie takwielkiego strachu, by pomóc tym Chińczykom, którzy są w naszym zakonie, by tam coś dobrego zrobić…

Na razie pojedzie Ojciec do Hongkongu?– W tej chwili nie ma możliwości oficjalnego działania w Chinach. Miałem co prawda jeszcze jedno wyjście –mogłem być studentem w jakimś chińskim mieście, np. w Pekinie, i jako student mieszkający w akademiku mogłemuczyć się języka mandaryńskiego i obserwować sytuację…Miałem informacje od Polaków mieszkających w Chinach,że będąc zatrudnionym przez jakiś uniwersytet, możnadziałać, pomagać w udzielaniu sakramentów, bo w tym mo-mencie uniwersytet chroni swego studenta…

O. Mariusz podczas Eucharystii w rodzinie mandżurskiej, około 300 km od Pekinu

14 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 14

Page 15: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

Ale tajne służby tam działają, a tym bardziej białyczłowiek ma chyba duży kłopot, bo od razu jest roz-poznawany i namierzany…– Tak, to prawda. Był w Chinach pewien kapłan z Europy,który przez trzy miesiące odprawiał Msze święte w kościele,ale po tym czasie otrzymał od władz nakaz opuszczeniaChin bez prawa powrotu.

W Chinach jest też Kościół rzymskokatolicki oficjalny,państwowy?– Tak naprawdę, to rząd chiński chce kontrolować wszyst-kie organizacje, słowem – wszystko. W takiej sytuacji po-wstał Kościół Podziemny, który jednak nie działa w całychChinach, a jedynie w tych rejonach, w których biskupimocno współpracują z władzami. Kapłani w ramach Koś-cioła Podziemnego nie afiszują się z tym, że są kapłanami,odprawiają Msze święte w mieszkaniach i domach, są przyj-mowani przez różne wspólnoty. W niektórych diecezjachnie ma biskupów. Na przykład w diecezji Lu'an już oddwóch lat nie ma biskupa, ponieważ kandydat Watykanunie jest akceptowany przez rząd chiński. Ale Kościół jakośfunkcjonuje, jest zarządca diecezji, który zastępuje biskupa… Są też takie sytuacje, że biskup – kandydat Wa-tykanu – jest wyświęcony bez zgody rządu i biskup ten marządowy zakaz posługiwania się mitrą i pastorałem w cza-sie liturgii. W razie złamania tego zakazu, mógłby zostaćaresztowany.

Proszę Ojca o kilka słów o pracy na Filipinach. Jest tospołeczeństwo w 90% katolickie, a więc wydawałobysię, że sytuacja dla kapłana jest komfortowa?– Ze względu na to, że Filipiny to kraj katolicki, a kosztynauki i utrzymania są niskie, bardzo wiele zakonów ma tamswoje seminaria duchowne, ośrodki szkoleniowe. Wiele za-konów, również te, które mają powołania z Afryki, mają se-minaria na Filipinach.

Jak wygląda udział świeckich w życiu Kościoła na Fili-pinach?– Filipińczycy są bardzo aktywni, lubią być przy ołtarzu i pomagać w życiu parafii. Są liczne grupy ewangelizacyjne,schole, chóry. W parafiach są liczne grupy mężczyzn – sza-farzy Komunii Świętej. Podczas niedzielnej Mszy świętej jestich zawsze od dwudziestu do trzydziestu.

Czy można byłoby to przeszczepić na polski grunt?– Gdyby więcej osób było szafarzami, to odciążyliby du-chownych w wielu posługach, na przykład odwiedzalibychorych z Komunią Świętą.

Niestety, powołań kapłańskich w polskiej prowincji pi-jarów nie ma wiele…Tak, będziemy mieć teraz dwóch Słowaków w nowicjaciei ani jednego Polaka. Od II wojny światowej takiej sytuacjinie było.

Pijarów nie ma na świecie zbyt wielu. Jak wygląda sy-tuacja pijarów na Filipinach?– Po ostatniej wojnie światowej kilku Hiszpanów wyjechałodo Japonii, by założyć trzy nowe placówki, mieli nadziejęna nowe powołania. Niestety, od ponad 50 lat nie mamyżadnego powołania z Japonii. 18 lat temu trzech z tychHiszpanów wyjechało z Japonii na Filipiny i założyli tamplacówkę. Teraz mamy 30 kapłanów wyświęconych na Filipinach od 2006 r. W samym przednowicjacie jest 16 Fi-lipińczyków, to spora liczba.

Co ich przyciąga do pijarów?– Może dobra współpraca. Może to, że jest tam wiele rodzin wielodzietnych i po prostu potrzebują kapłanów…Na pewno podoba im się nasza praca z dziećmi i mło-dzieżą.

O. Mariusz sprawuje Eucharystię w mieszkaniu prywatnym w Chinach

KALASANCJUSZ RZESZOWSKI 15

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 15

Page 16: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

W środku siedzi Kardynał Luis Tagle (arcybiskup Manili), obokniego o. Fernando Gilien, pierwszy z prawej o. MariuszKożuchowski. Z Afryki – o. Pierre Diatta – Asystent Generalny naAfrykę i Azję, starszy kapłan – o. Jesus Lacara

16 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI

przełożonym i prawdopodobnie od września będziemy w Hongkongu tworzyć pijarską wspólnotę. Kto tę wspólnotę będzie tworzył?– Na razie będę z jednym Chińczykiem, który będzie miałświęcenia kapłańskie we wrześniu. Będzie to taki zalążekprzyszłej placówki, który – mam nadzieję – będzie kiedyśowocował.

Jednak ogrom Chin i panujący tam reżim trochę mnieprzeraża…– Wszyscy polscy i zagraniczni misjonarze wiedzą, że Chinybardzo szybko się zmieniają i wierzą w to, że kiedyś będzietam wolność i swoboda religijna. Będąc dwa razy w Chi-nach kontynentalnych, zauważyłem, że Chińczycy w pe-wien sposób strzelili sobie w kolano. Polityka jednegodziecka doprowadziła do tego, że szacunek do rodziców i rodziny bardzo się zmniejszył. Ci, którzy mają trzydzieścikilka lat, bardzo szanują rodziców i starsze osoby. Młodzi,przez to, że są jedynakami, są bardzo rozpieszczeni… TerazChińczycy będą zmuszeni wrócić do tradycyjnej wielo-dzietności, która jest zakorzeniona nawet w języku chiń-skim (mandaryńskim), w którym młodszy brat, to didi,starszy brat – gege, młodsza siostra – mejmej, starsza sios-tra – diedie.

Czego Ojciec oczekuje od nas, Polaków?– Przede wszystkim modlitwy. Będąc na Filipinach, za-uważyłem, że modlitwa to jest potężna siła. I tak naprawdę,nie są najważniejsze pieniądze i różne działania, ale właśniemodlitwa – jeśli ona jest, to wszystko się udaje w życiu…

Jest Ojciec nauczycielem modlitwy…– Staram się żyć modlitwą, na razie jestem jeszcze racz-kującym nauczycielem…

Czy ma Ojciec swoich mistrzów modlitwy?– Założyciel naszego zakonu, święty Józef Kalasancjusz,wprowadził modlitwę nieustanną. Na czym to polegało?Kiedy uczniowie uczyli się w klasach, była mała grupadzieci, które w tym czasie modliły się. Ta grupa zmieniałasię co jakiś czas, a jeden z kapłanów był odpowiedzialny zanieustanną modlitwę. Ta modlitwa niestety zanikła w na-szych szkołach pijarskich. Myślę, że można byłoby ją przy-wrócić w ten sposób, że dzieci znajdujące się w świetlicymogłyby w tej modlitwie nieustannej uczestniczyć. Jeśli kie-dyś wrócę do Polski, będę starał się taką modlitwę wpro-wadzić… Jeśli nie wrócę, to postaram się ją wprowadzić w Hongkongu i Chinach.

Jak się modlić?– Trzeba pokochać relację z Panem Bogiem. Jeśli ktośkocha drugą osobę, chce z nią często rozmawiać. Jeślichcemy coraz bardziej kochać Pana Boga i rozumieć tenświat, to trzeba często się modlić. Nie na zasadziemnożenia modlitw, ale na zasadzie bycia z Bogiem, mó-wienia też własnymi słowami, czy cichej obecności z PanemBogiem.

Tuż przed wyjazdem na Filipiny miałem możliwośćspotkania się z grupą, która obecnie w szkołach katolickichw Australii prowadzi medytację chrześcijańską i daje toduże efekty. To jest coś bardzo podobnego do tej naszejmodlitwy nieustannej, którą wprowadził Ojciec Józef Kala-sancjusz w naszych szkołach pijarskich we Włoszech i Hisz-panii.

Dziękuję bardzo za rozmowę!

Znają św. Józefa Kalasancjusza?– Każdy z nich, zanim przyjdzie do zakonu, musi poznaćnasz charyzmat, są tam przeprowadzane specjalne testy zeznajomości specyfiki naszego zgromadzenia.

Są na Filipinach również większe zakony?– Tak, są jezuici, dominikanie, salezjanie, saletyni. Są teżmarianie, polscy kapłani, którzy na Filipinach szerzą kultMiłosierdzia Bożego. Znam ich, spotykamy się i rozma-wiamy. Niedawno wybudowali wielką figurę Jezusa Miło-siernego, bo trzeba wiedzieć, że do Filipińczyków bardziejprzemawiają figury osób świętych, my częściej modlimy sięprzed obrazami…

Czy na Filipinach jest problem biedy, nędzy materialnej?– Bardzo dużo ludzi przybywa z całych Filipin do Metro Ma-nili, która ma obecnie 11 milionów mieszkańców i jest tozlepek kilku dużych miast. Ludzie przybywają tam, by cośzarobić, ale często nie mają gdzie mieszkać, dlatego koczująna ulicy, śpią na kartonach. Tropikalny klimat, temperaturaw nocy nie spadająca poniżej 20°C, pozwala na takie za-chowania. Gorzej, że w takich warunkach, w domkach skle-conych z desek, mieszkają rodziny wielodzietne.

Czy można im jakoś pomóc?– Jest problem tego typu, że ci biedni ludzie trochę wyko-rzystują tę sytuację i czasami dla nich łatwiej jest żebrać i błagać o pomoc niż pracować, bo wyjdą na tym korzyst-niej… Można powiedzieć, że Filipińczycy są trochę leniwi,a żyjąc tylko z pomocy innych, nie chcą pracować i stop-niowo ta sfera biedy poszerza się. Często żebrzą i wyko-rzystują do tego swoje dzieci, nie jest to przyjemnywidok… Czasami ci biedni potrafią wykorzystać maksy-malnie osobę dobrą i ufną. Jeden z hiszpańskich kapłanówostrzegał mnie, by nie za bardzo ufać takim osobom. Opo-wiedział mi historię pewnego misjonarza, który pomógłdziewczynce, nakarmił ją i dlatego, że był sam i nie miałświadków, został oskarżony o molestowanie. Chcieli odniego wyciągnąć pieniądze…

Filipiny dla Ojca to tylko przystanek w drodze do Chin?– Tak jak mówiłem, do Chin, a właściwie do należącego doChin Hongkongu, wybieram się już we wrześniu. Rozma-wiałem już z miejscowym Kardynałem i naszym wyższym

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 16

Page 17: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

ponowałem wykonanie rzeźby Chrystusa. Miałem już jakieśdoświadczenie, ponieważ rok wcześniej wyrzeźbiłem na za-mówienie OO. Bernardynów w Rzeszowie figurę Chrys-tusa, która znajduje się na fasadzie kościoła, w niszy, odstrony Urzędu Wojewódzkiego. To było moje pierwsze za-mówienie, jeszcze od ojca Metodego Kornackiego. Rzeźbata spodobała się Ojcu Zborowskiemu, ale zasugerowałemProboszczowi, aby postać Chrystusa była w naszym kościelebardziej uproszczona, surowa, nawiązująca do surowegowówczas wnętrza kościoła, które nie było jeszcze tak bo-gato ozdobione witrażami i mozaikami. Bardzo lubię takierozwiązania formalne, zwłaszcza po doświadczeniach u prof. Borzęckiego, który wpoił nam upraszczanie formyw myśl zasady: minimum formy – maksimum treści. Wedletej zasady rzeźba nie powinna być czysto realistyczna, po-winna pomijać szczegóły, które nie mają większego zna-czenia...

Czy ten nurt w rzeźbie ma jakąś nazwę? – Nazywam to syntezą... Postać Chrystusa w mojej rzeźbiejest uproszczona, ale wyrazista... Wizerunków Chrystusamamy na świecie miliony, każdy jest inny.

Jak wyglądało tworzenie tej rzeźby?– Krucyfiks wykonany jest z lipy, osobno zrobione są ręce,osobno korpus. Do tworzenia modelu posłużył mi mójbrat, który leżał na deskach. Dzięki niemu mogłem zacho-wać na rysunku właściwe proporcje. Oczywiście nie jest tojego portret, ale był wtedy szczupłej budowy i odpowied-nio wysoki i to na pewno pomogło mi w pracy. Od po-czątku narzuciłem sobie formalną surowość i użyłem tylkodwóch materiałów – drewna i metalu. Koronę cierniowąwykułem z metalu – bez żadnych złoceń. Podobnie perizo-

Piotr Pomianek i jego dzieło

Krucyfiks w prezbiterium naszego kościoła na Wilkowyi

KALASANCJUSZ RZESZOWSKI 17

Z Piotrem Pomiankiem, artystą rzeźbiarzem, twórcą figury Jezusa Chrystusa w naszym kościele parafialnym roz-mawia Igor Witowicz

Podobno, tak słyszałem, drewniana rzeźba Chrystusaznajdująca się w naszym kościele, to Pańska praca dy-plomowa?– W 1994 r. ukończyłem Akademię Sztuk Pięknych w Kra-kowie, na Wydziale Rzeźby w pracowni prof. Stefana Bo-rzęckiego. Wcześniej uczyłem się kowalstwa artystycznegow rzeszowskim Liceum Plastycznym. Akurat ta rzeźba powstała trzy lata po studiach, natomiast moja praca dy-plomowa była rzeźbą plenerową nawiązującą do idei sar-kofagu – była to forma syntetyczna, swego rodzaju gra brył.Krucyfiks w kościele na Wilkowyi powstał około 1997 roku.Tak się składa, że w tej parafii się ożeniłem, znałem bardzodobrze Proboszcza o. Kazimierza Zborowskiego. Kościółjeszcze nie był wykończony, a zawsze wydawało mi się, żepostać Chrystusa w kościele powinna być pokazana w pierwszej kolejności. Kościół był jeszcze surowy, dopieroco oddany do użytku, poszedłem do Proboszcza i zapro-

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 17

Page 18: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

18 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI

Pierwszy krucyfiks wykonany przez Piotra Pomianka znajduje sięna fasadzie kościoła OO. Bernardynów w Rzeszowie

Głowa Chrystusa z kościoła OO. Bernardynów podczas konserwacji

nium (szata) też miało być w surowym, kostnym klimacie,by wizerunek Chrystusa starał się powagą śmierci od-działywać, skupiać na sobie uwagę widza. I chyba takieoddziaływanie na ludzi ma. Różne są opinie na temat tejrzeźby, jednym się podoba, inni ją krytykują... Moim pierw-szym konsultantem podczas rzeźbienia był Proboszcz, którychyba trzy razy przyjeżdżał do pracowni i czasem zgłaszałuwagi. Jednak po zainstalowaniu krucyfiksu na prostymkrzyżu w prezbiterium kościoła żadnych poprawek już nierobiłem.

Mogę Pana zapewnić, że odbiór tego dzieła jest naj-częściej bardzo dobry. Wiele razy słyszałem od osóbspoza naszej parafii, które choćby raz odwiedziły pi-jarski kościół, że z wystroju wnętrza zapamiętały je-dynie figurę Chrystusa na wielkim krzyżu. To przecieżnajbardziej charakterystyczny element naszej świą-tyni, monumentalny, wzniosły, a jednocześnie swojąprostotą tak nam bliski. Pomaga zrozumieć i emocjo-nalnie przekazać nam ogrom cierpienia Chrystusai Jego nieograniczoną miłość do nas…– Dziękuję za te słowa!

Czy nadal zajmował się Pan rzeźbą sakralną? – Na moim „Chrystusowym Szlaku” pierwszą rzeźbą byłą figura Chrystusa umieszczona na frontonie kościoła OO.Bernardynów. W tym roku przeprowadziłem renowację tejzrobionej z modrzewia rzeźby. Niestety, figura ta jest wy-stawiona na działanie czynników atmosferycznych i uleganiszczeniu. Po tej konserwacji powinna przetrwać kolej-nych kilkadziesiąt lat. Następną realizacją była rzeźbaChrystusa w naszym kościele, a później krucyfiks w nowymkościele w Krasnem. Jest to też wyrazista postać Chrystusa– zapraszam do obejrzenia tej pracy. Każda z tych rzeźb jestinna, ma inny wyraz... W Krasnem musiałem zrobić bardzoszczegółowy projekt rzeźby i skonsultować go z architek-tem, ale i tak mogłem wykazać się inwencją i rzeźbić w swoim stylu, z użyciem większych dłut (dłut szkicowych).

Czy prawdą jest, że podczas rzeźbienia w drewnieużywa się nawet pił spalinowych? – Michał Anioł powiedział, że rzeźba to odrzucenie ele-mentów niepotrzebnych, zbytecznych... Przed wiekami byłyinne narzędzia, pracowało się dłużej, ale teraz grubsze ele-menty usuwa się piłami spalinowymi, następnie przechodzisię do mniejszych narzędzi, aż do małych dłutek, którychzresztą bardzo nie lubię...

Czym zajmował się Pan w następnych latach?– Wykonałem wiele rzeźb o charakterze sakralnym, naprzykład kapliczkę Matki Bożej, rzeźbę św. Franciszka, zaj-muję się też konserwacją nagrobków i mebli. Wiele moichrzeźb znajduje się w zbiorach prywatnych. Przez pewienczas pracowałem z osobami niepełnosprawnymi jako in-struktor terapii zajęciowej – była to taka terapia przezsztukę… Od pół roku prowadzę własną działalność arty-styczną, już na własny rachunek. Firma nazywa się ART-PO-MIAN, zajmuję się projektowaniem nietypowej biżuterii,rzeźbą sakralną, renowacją nagrobków i mebli…

Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę ciekawej pracy,zwłaszcza przy tworzeniu rzeźby sakralnej. Te dziełapozostaną i będą chwalić Boga!

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 18

Page 19: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

Od 250 lat wędrują pielgrzymi na Jasną Górę w zorganizo-wanej wyprawie. Ale pierwsze opisane pielgrzymie szlaki z pierwszym przewodnikiem pielgrzyma Europa chrześci-jańska zna od 813 r. I wtedy i dziś można iść do Santiago deCompostella. Ale drogę zaczynano wychodząc z własnychdrzwi, na przykład z Polski na kraniec Europy. O tych szla-kach z Łukaszem Banaszkiem rozmawia Stanisław Alot.

Nic nie wiem o szlaku pielgrzymim do Compostelliprzechodzącym przez Rzeszów, choć droga, szlak hand-lowy na Zachód, istniała tu od wieków. Skąd zaintere-sowanie takimi szlakami i skąd zdobył Pan wiedzę, bywędrować szlakiem Jakubowym przez Podkarpacie nadAtlantyk?− Via Regia (Droga Królewska), jest takim najbardziej zna-nym Szlakiem Jakubowym w Polsce. Kiedy przygotowy-wałem się do przejścia Camino de Santiago de Compo-stela (Drogi do grobu św. Jakuba wyznakowanej w 813 r.)przez Hiszpanię, zobaczyłem w internecie stronę o Caminow Polsce. Ponieważ jedna z dróg prowadzi przez Szyma-nów pod Warszawą, skąd pochodzę i tuż przy SanktuariumMatki Boskiej Jazłowieckiej, w którym mieszkają SiostryNiepokalanki, stoi betonowy słupek z wizerunkiem muszli,który to znak przed Camino nic mi nie mówił. Sprawdziłem– to Droga Warszawska szlaku św. Jakuba. Odszukałem w internecie stronę Camino.net.pl. Odnalazłem tam opisywszystkich dróg oraz kupiłem przewodnik opublikowanyprzez to stowarzyszenie (Przyjaciele Dróg św. Jakuba w Polsce). Nota bene kosztował osiem zł, a bardzo dobrzewydany. I historia, każde miasto jest opisane, miejsca kultu,godziny nabożeństw... i jest szlak na Podkarpaciu, choćtylko do Pilzna. Tam przeczytałem o Drodze Królewskiej,że to był bardzo znaczący szlak w średniowieczu, a zależałomi na przejściu takiego właśnie prastarego szlaku. To teżmiało wpływ na mój wybór trasy do Santiago de Compos-tela, bo wybrałem drogę najbardziej znaną, najstarszą, fran-cuską.

A skąd szedł pan teraz i dokąd jeszcze szlak polski po-prowadzi?− Właśnie na Rzeszowie kończę, zacząłem w Medyce. Odtamtejszej parafii do Przemyśla, potem Jarosław, Przeworsk.Miałem dojść do Krakowa, ale dzisiejszą drogą to 250 kilo-

metrów, a Drogą Królewską – 350. Celem było dojść na ka-nonizację Jana Pawła II do Łagiewnik i dziś jeszcze miałemiść do Góry Ropczyckiej, ale trochę boli mnie kolano,wiem, że nie dojdę. Muszę przerwać, bo za chwilę zaczy-nam prowadzić obozy wakacyjne i muszę być w formie.

A skąd się wzięło pragnienie przejścia do Composteli,do świętego Jakuba pieszo, starą trasą, pielgrzymimszlakiem po Hiszpanii? Bo od tego się wszystko za-częło. Czy był ktoś, kto zachęcił, bo przeszedł, czy teżbyła to informacja z gazety, internetu, telewizji?− Pierwszy raz usłyszałem o Camino trzy lata temu w Madrycie, na Światowych Dniach Młodzieży. Był ze mnąkleryk z Białołęki, byliśmy w Grenadzie na zamku w Al-hambrze i on opowiadał o takiej pielgrzymce, na której sięidzie tysiąc kilometrów przez Hiszpanię. Pomyślałem, że tojakaś abstrakcja – tysiąc kilometrów pieszo z plecakiem? DoCzęstochowy jest daleko: ode mnie, od mojego Szyma-nowa to dwieście kilometrów i niewielu chodzi, bo to zaduże wyzwanie. Ale ziarno zostało zasiane…I kilka miesięcypotem, matka mojego kolegi ze studiów (którą poznałem,gdy przyjeżdżała do nas, pracujących na wakacjach) napi-sała mi wiadomość, że oglądając film „Droga życia” widziałamnie wśród tamtych wędrujących bohaterów. Nie znałemtego filmu. W tym czasie broniłem pracy magisterskiej, coinnego miałem na głowie i wróciłem do tego dopiero popół roku. Obejrzałem „Drogę życia”, a było to po zakoń-czeniu studiów, po zrobieniu dyplomu i wszystko w moimżyciu się zmieniło. Studia tworzyły jakąś ramę, organizo-wały mój czas. Teraz zacząłem pracę i nie widziałem sensuw swoim nowym życiu. Po co świat tak funkcjonuje? Ludziewstają rano, gonią, kupują, sprzedają, konsumują – jaki jestw tym sens? I ten film, jeśli pan oglądał…

Idąc na spotkanie, miałem od tego filmu zacząć. Kie-dyś Łukasz Adamski zalecał filmy, które warto byłobyobejrzeć, w tym „Drogę życia”. Byłem ciekaw, czy wogóle widział pan ten film, czy przed Camino, czy po? − Przed. Po obejrzeniu „Drogi życia” zapaliło się we mniepragnienie, by pójść – że to mój czas. W filmie ukazany jestmotyw ojca, który żyje w świecie precyzyjnie ułożonym:jest cenionym okulistą, gra w golfa, a tak naprawdę nie maw tym świecie nic prawdziwego.

Zrobił w życiu wszystko i co?− I brakuje mu czegoś. Ja to zacząłem zauważać, że wokółmnie jest mnóstwo takich oszukanych rzeczy, mnóstwo imi-tacji. Plastikowych, z watą w środku; czy to intencje, czyemocje, relacje – nie potrafiłem odnaleźć nic takiego praw-dziwego wokół siebie. Żadnego zupełnie czystego, praw-

KALASANCJUSZ RZESZOWSKI 19

Tak oznakowana jest droga do grobu św. Jakuba

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 19

Page 20: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

dziwego doświadczenie w życiu, które jakby obnażaczłowieka do zera, w którym nie ma nic udawanego. I po-myślałem sobie: iść przez całą Europę z plecakiem na ple-cach w intencji albo pokutnej, albo dziękczynnej, albobłagalnej – tam nie ma udawania. Można nie być prawdzi-wym jeden, dwa dni, ale później wszystko z człowieka wy-chodzi, bo warunki są często spartańskie. To była mojaintencja – doświadczyć czegoś prawdziwego.

A kiedy pan przewędrował Hiszpanię? − W ubiegłym roku.

Szedł pan sam czy z grupą, dołączył się pan do kogośtam w Hiszpanii, na stałe czy na dłużej? To był wyjazddo Hiszpanii z jakąś polską grupą, ze znajomymi?− Nie. Szedłem sam. Taki był mój pomysł. Dowiedziałemsię o Camino, że to powinien być czas samotny: żeby zna-leźć siebie, bo to jest czas odnajdywania siebie w spotkaniuz Bogiem, z innym człowiekiem na Drodze i z sobą samym.I wtedy narodziła się myśl – iść jak apostołowie, bez pie-niędzy, jak pielgrzymi – nie mając nic; jak mówił Jezus roz-syłając uczniów do pracy ewangelizacyjnej „nie bierzcie zesobą ani trzosa, ani sandałów, ani płaszcza”. Pomyślałem, żealbo idę w ten sposób, albo nie idę w ogóle, bo nie mamwystarczająco dużo pieniędzy. I postanowiłem: może jużnigdy taka okazja mi się nie trafi, muszę zdecydować się natakie wyzwanie nie mając potrzebnych środków. Więc po-jadę na drugi koniec Europy mając kilkadziesiąt euro w kie-szeni. Tak właśnie mam iść, mam teraz zacząć. I pójdę sam.

Wystartowałem w październiku, dokładnie dziesiątego,a do Santiago doszedłem trzeciego listopada. To bardzodobry czas na pielgrzymkę, nie było już nieznośnychupałów i niewiele padało. Mimo, że powinienem zacząćdwa tygodnie wcześniej, to i tak miałem tylko cztery dnideszczu. O Galicji mówiono mi, że tam zawsze pada. Jedenz Hiszpanów spotkanych po drodze mówił: Byłem tam trzyrazy w życiu i za każdym razem padało. Kiedy ja tambyłem, padało tylko przez jeden dzień. Pod koniec piel-grzymki bywało zimno. Raz chciałem iść przez noc, bo piel-grzymom w przeszłości Droga Mleczna wskazywałakierunek, ale tego ranka było minus trzy i ręce mi marzły w zimowych rękawicach – zrezygnowałem. W Kraju Ba-sków było najcieplej – 20–25º Celsjusza, lekki wiatr: bylekoszulka, chusta pod szyją od wiatru – lepszej pogody dopielgrzymowania nie ma. Przed wyruszeniem na piel-grzymkę poznałem chłopaka z Rzeszowa, który szedł trasądel Norte; szli we trzech, szybko – ale na 23 dni przejściapadało im przez 20 dni i to był czerwiec. Niewiele mieliokazji do podziwiania widoków. Deszcz, to ciężkie dni napielgrzymce: ciągle poncho na głowie i patrzy się pod nogi,

czasem aż znaków się nie widzi. Do przystanku lub podwiatę, herbata, woda, zmiana skarpetek i idziemy dalej. Dlamnie jednak pogoda była bardzo łaskawa.

Przez cały czas miałem wyłączony telefon, szedłem właś-ciwie bez pieniędzy. Miałem jedno euro na dzień, na ba-gietkę. Chodziłem i prosiłem o jedzenie, prosiłem o no-cleg. Na Drodze spotykałem innych: Cześć! Cześć! Skąd jesteś? I nagle okazuje się, że przeszliśmy razem cały dzień.Były takie dni, że dołączyłem się do jakiejś małej grupy piel-grzymów, bo spotkaliśmy się w albergue (tanie schroniskodla pielgrzymów). Jednak po jednym dniu odłączałem się,bo wiedziałem, że ten czas jest dla mnie. Idąc sam miałemwięcej przestrzeni dla siebie, na wchodzenie w głąb, na mod-litwę, na medytację: aby usiąść na górskiej łące i pomedyto-wać. To nie izolacja, ale bycie w samotności, bez jejznieczulania. Można wtedy wiele usłyszeć, wiele przemyś-leć, wiele zrozumieć. Ponieważ nie miałem pieniędzy, głódbył moim sprzymierzeńcem przez cały wyjazd. Schudłem 10kilo. Były takie dni, że jadłem jedną bułkę i jabłko zerwaneprzy drodze, czasem kiść winogron z La Rioja i woda. Tam sąujęcia wody, więc wody nie brakowało. Jak nie byłem głodny,to się dziwnie czułem. To był czas doświadczania i docenia-nia podstawowych rzeczy, jak jedzenie, dach nad głową, jakciepło, jak światło. Były momenty, że byłem głodny od kil-kunastu godzin, siedziałem w jakimś mieście zastanawiającsię, co ja ze sobą dziś zrobię. Robiło się zimno, ciemno,byłem bardzo zmęczony, bo przechodziłem zwykle 40 kilo-metrów dziennie. Początkowo szedłem przewodnikowo, odświtu do 14.00, aż zobaczyłem, że mogę iść dalej o jednąwieś, o dwie wsi i dobrze się czuję. Stopniowo zwiększałemodcinki, aż doszło do 40, 45 kilometrów codziennie. Byłembardzo zmęczony, a samotność z głodem to doświadczenie,które do dziś pamiętam.

A jak ze znajomością języka, bo żeby prosić o nocleg,o jedzenie, żeby powiedzieć skąd się jest, ręce nie wy-starczą. Mówił pan po angielsku, po hiszpańsku? − Znam hiszpański, nie perfekcyjnie, ale potrafię się ko-munikować. Bez hiszpańskiego byłoby bardzo trudno.

20 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI

Znak Wielkopolskiej Drogi św. Jakuba

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 20

Page 21: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

Hiszpanie są trochę zamknięci, po angielsku rozmawiająniechętnie: niewiele rozumieją, niechętnie podejmują dys-kusję. Po hiszpańsku, mimo początkowej rezerwy i niechęciwchodzą w rozmowę: Skąd jesteś? Po co tak idziesz?Czemu nie masz pieniędzy? Reakcje Hiszpanów były bar-dzo różne. Spodziewałem się większej otwartości, a cza-sami było tak, że na 10 domów w 9 powiedzieli mi, że nicnie mają, nawet jabłka mi nie dali. Mówiłem, że jestem piel-grzymem, że mam bardzo mało pieniędzy. Często podcho-dziłem do posiadłości, piękny dom, drogie samochody, a na domu tabliczka: Temu domowi błogosławi Pan Bóg(to częste w Hiszpanii tabliczki na domach) – i nic dla mnienie mają. Same spojrzenia często mówiły wszystko i wy-rażały pogardę: Skąd się tu wziąłeś? Dlaczego nie masz pie-niędzy? Tak się teraz nie chodzi! Miałem mnóstwo dyskusjiz prowadzącymi albergue a propos tego sposobu pielgrzy-mowania. To był mój drugi albo trzeci dzień, gdy miałemdyskusję z hospitalejro, który nie wprost, ale pośrednio za-rzucał mi, że to jest bardzo nie w porządku, to co robię:Wiesz, to jest nieuczciwe! To był dla mnie kryzysowy mo-ment, chciałem się wycofać...

Bo nie wolno chodzić bez pieniędzy i przymuszać ludzido pomagania, do jałmużny?− Tak, gospodarz pytał mnie, czy ja też w Polsce tak pod-różuję? Czy tam też nie noszę pieniędzy? Czułem się częstobardzo wyobcowany, bo miałem świadomość, że inni mająza co spać w hotelach, czy w schroniskach; za co zjeść w restauracjach, a ja jestem z tego wyłączony. Gdy inni piel-grzymi spotkani na trasie mówili, że idą coś zjeść, to ja mó-wiłem, że idę dalej. Nie mam przecież nawet tyle, żeby kupićsobie bułkę. Widząc na ulicy piekarnię czy cukiernię, od-wracałem głowę, przechodziłem na drugą stronę: czego oczynie widzą, tego sercu żal nie będzie.

Przecież to zachowanie Hiszpanów, obojętność, a może nawet niechęć: Idź sobie! Nie rób mi kłopotu!Po co mam się martwić? To mnie nie dotyczy! Dlaczegomam się z Tobą dzielić! wynika ze zmiany zachowań,zmiany kultury, zmiany cywilizacji. Kiedyś ubodzy piel-grzymi, którzy tam wędrowali, nie mieli ze sobą kon-serw, a tym bardziej nie mieli ze sobą pieniędzy, żebykupować codziennie jedzenie. Liczyli, że ktoś ich przyj-mie, przenocuje, nakarmi w drodze do Świętego

Jakuba. Szli na Chwałę Bożą. Szli z pobożności, szli, bywypełnić ślub, pokutę. Bogaci pielgrzymi płacili jużwtedy. To, że teraz jest inaczej, że przechodzi tamtędywięcej ludzi niż kiedyś, że większość ma pieniądze,może powodować zmianę nastawienia do pielgrzymów:A niech idą, to nie moja sprawa! Ja ich nie będę utrzy-mywał!− Też miałem inne wyobrażenie o reakcjach na piel-grzymów. Myślałem, że będą pomagali, interesowali się mną,dopytywali o moje powody wędrówki na koniec Europy…Potem zorientowałem się, że to już tak nie działa. Kiedyś tobyło tak, że jeśli ktoś nie przenocował we wiosce, nie na-karmił, to następna wioska była o dzień drogi i może zbójcyby napadli na drodze, albo zaatakowały dzikie zwierzęta –to po chrześcijańsku trzeba było dać jedzenie, dać dach nadgłową. Mieszkańcy czuli odpowiedzialność za pielgrzyma,który jest daleko od swego domu. A teraz jest większa niżkiedyś wioska, są hotele, są schroniska, sklepy, restauracje –ja nie muszę troszczyć się o innych, a jeśli odmówię pomocy,to inni też są, niech się zajmą. Przyjąłem ich punkt widzenia,te czasy są zupełnie inne. Mogę iść ze swoją ideą, ale niemogę oczekiwać, że ci ludzie w każdym miejscu będą namnie czekali z otwartymi rękami: Pielgrzymie, wejdź proszę,tutaj śpisz, tu jesz! Chociaż były takie miejsca... Raz spałemna dworze, gdy było kilka stopni w minusie. Straszniezmarzłem i o 4.00 w nocy wstałem, powiedziałem sobie, żeani minuty dłużej tu nie leżę, bo i tak co 15 minut budzę sięz zimna. Wieczorem tegoż dnia dochodzę do wioski, od 4.00na nogach i bez jedzenia w ustach od kilkunastu godzin,słaniam się ze zmęczenia – widzę otwarte drzwi. Ostatkiemsił podnoszę kołatkę, uderzam, patrzę w oczy tym ludziom,bo jestem bez sił. Mówię, że jestem pielgrzymem, że niemam pieniędzy i proszę o cokolwiek – suchy chleb, jabłko,zadowolę się czymkolwiek! I jakaś kobieta, która stanęła w drzwiach, zawołała o właścicielkę, bo tam chyba było ja-kieś spotkanie rodzinne, czy przyjęcie. Za chwilę słyszę: Pro-szę, proszę, niech pan wchodzi na górę! – wchodzę na górę,kobieta podaje mi talerz spaghetti. W tym momencie zaczy-nam rozumieć ludzi, którzy długo nie jedli, bo widzę tylkojedzenie – mam klapki na oczach na wszystko inne, widzętylko te spaghetti, przed oczyma mi się mieni…

Potem w Lizbonie, już po Camino, u przyjaciół, niemogłem się najeść. Już byłem najedzony, ale martwiłem się,że nie najadłem się jeszcze, że zaraz będę znów głodny. Prze-jadałem się aż do bólu żołądka i mogę sobie uzmysłowić, coczują dzieci, które nie najadały się w dzieciństwie, takieciągłe…

KALASANCJUSZ RZESZOWSKI 21

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 21

Page 22: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

…myślenie o jedzeniu…− …tak, mimo że żołądek jest pełny, przepełniony. A tamta kobieta stawiając talerz pyta: Skąd jesteś? Dlaczegoidziesz? Dlaczego nie masz pieniędzy? Odpowiadam, żechciałem iść jak apostołowie, że chciałem doświadczyć ta-kiego pierwotnego pielgrzymowania, co Oni czuli, jak to jestiść i prosić, a opierać się tylko na Opatrzności Bożej, a nie opierać się na tym, co mam w kieszeni, co mogę sobiesam zapewnić, za co sam mogę zapłacić. Ona zaczyna płakać i opowiada mi swoją historię życia, że wychowała się jednąwioskę wcześniej przy Camino, w Estrella, (to był piąty dzieńwędrówki), przeprowadziła się, kupiła duży dom i z tegodomu chce zrobić takie duże schronisko, dla pielgrzymów,ale takie w prywatnym domu. Są takie miejsca na trasie, żektoś przeznaczył własny dom na schronisko i gotuje dla piel-grzymów, daje noclegi – wszystko donativo czyli co łaska w myśl zasady na Camino „Co potrzebujesz weź, co możeszdaj”. To jest właściwie dom gościnny, nie schronisko. I ta ko-bieta – Elena – się zapożyczyła, żeby kupić ten ogromny domi pokazuje mi go. Nieco zaniedbany, mnóstwo pracy trzebaw niego włożyć, ale jest przestronny. Zostałem u Eleny trzydni, pomagając w remoncie: skrobiąc ściany, malując drzwi.Zostałem przyjęty jako pielgrzym, a wyszedłem stamtąd jakprzyjaciel. To był drugi taki dom na Drodze; w pierwszejwiosce za Pirenejami też mnie do domu przyjęli i był topierwszy dom, do którego zapukałem, więc czułem ogrom-ną otuchę, że jednak wędrówka apostolska jest możliwe. Później było bardzo ciężko: albo donativo, albo któryś z piel-grzymów zapłacił za mój nocleg, albo spałem pod gołym nie-bem.

Schroniska są nadal po 5 euro?− Po 5, po 6 euro takie najtańsze schroniska, donativo – tonocleg za „co łaska”. W Galicji najtańsze po 8 euro.

A jeśli człowiek jest głodny i liczy tylko na kogoś, idziesię już długo, w pasku trzeba robić nowe dziurki, jestzimno i mokro, to co nie pozwoliło na machnięcie ręką:trudno, nie dało się, dokończę później, przejdę kiedyindziej. Mam po prostu dość, nie dam rady. Ludziepatrzą na mnie wilkiem, rezygnuję. Co spowodowało,że Camino zostało ukończone? Jak pan sobie tłumaczył,że mimo wszystko warto iść, że dam radę, choć ciałomdłe…− Bo było we mnie ogromne przekonanie, takie natchnieniewewnątrz, że to jest wola Pana Boga w tym wszystkim.Mimo, że ludzie często naskakiwali na mnie w tych alber-gach, a ja przychodziłem i od razu mówiłem szczerze, żenie mam pieniędzy. Nie chciałem korzystać z cudzej nie-wiedzy.

Przespać się i zniknąć świtem…− Ważna jest dla mnie zasada prawdomówności i uczci-wości, więc od razu mówiłem: Nie mam pieniędzy. Wie-działem, jak zareagują i co powiedzą. Mimo, że ci ludzieczęsto mnie z góry oceniali, patrzyli w pobłażliwy sposób,to miałem nieustannie wewnętrzne przekonanie, że nie idętam sam, że Pan Bóg mi w tym błogosławi, nie chwaliłemsię tym, co robię. Miałem w tym wewnętrzny pokój.Szedłem Camino, bez robienia szumu wokół sposobu jakiwybrałem do przejścia tej drogi. Dla mnie to jak powrótdo źródła, ale dla wielu to pewnie zakrawa już o fanatyzm.Tylko kilku pielgrzymom przyznałem się do moich przeko-nań. Codziennie działy się wokół mnie istne cuda; noc, nicdo jedzenia, nie mam gdzie spać, a tu ktoś zaprasza dodomu, ktoś z grupy woła – Wiem, że nie masz pieniędzy,ale choć do nas, zjedz z nami! Kiedyś ktoś inny po prostuna trasie podchodzi i częstuje jedzeniem – jakby wiedział.Czułem, że Bóg się mną opiekuje w tej Drodze i nic mi niegrozi. Nie dojadałem, chudłem, byłem notorycznie głodny,ale nie mdlałem! Przez 30 dni nie byłem ani razu zazię-biony, nie miałem kataru, mimo kilku noclegów na dwo-rze. Nawet nie naciągnąłem sobie jednego ścięgna. Jestempo AWF-ie i wiem, że po kilku dniach niedożywienia bardzołatwo o awitaminozę i uraz. A to był ogromny wysiłek: 40 kilometrów dziennie z 15 kilogramowym plecakiem,przy jedzeniu tylko chleba, jabłek i piciu wody. Jako facho-wiec od wysiłku i wydolności wiem – to niemożliwe, żebyw takich warunkach zachować zdrowie! Bez żadnej kon-tuzji! To nierealne. Niewykonalne , bo normalnie potrze-buję zjeść dwa obiady dziennie, bo takie są moje potrzebyenergetyczne. Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć.To jednak mnie utwierdzało w przekonaniu, że wybrałemdobrą drogę.

I te momenty, kiedy chciałem się wycofać, kiedy ci lu-dzie po raz pierwszy powiedzieli mi, że to jest nie w po-rządku, że to jest nie tak. Czułem, że ich reakcje odzierałymnie z moich własnych wyobrażeń, z wyidealizowanychoczekiwań. Ale to był trzeci, czwarty dzień , kiedy myślałemo powrocie i mocno zastanawiałem się, jakie są moje in-tencje, po co ja tu idę, po co ja to robię? Musiałem sięgnąćdo wnętrza; ludzie nie patrzą na mnie przychylnie,założyłem sobie przejście bez pieniędzy, ale dlaczego? Teprzemyślenia dużo mi dały, wzmocniły mnie, czułem, żeBóg mi błogosławi, więc idę. Wbrew ludziom patrzącym namnie wilkiem, gdy proszę o jedzenie albo o nocleg. Częstotowarzyszyły mi silne, przykre uczucia i myślałem, że piel-grzymka będzie dla mnie traumą: nic nie jem, ludzie namnie patrzą krzywo, mówią różne nieprzyjemne rzeczy, od

22 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 22

Page 23: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

kolejnych drzwi odprawiają mnie z kwitkiem. Alenie mam traumy – zostały same dobre wspom-nienia, a trudy tak po męsku mnie umocniły. Popowrocie z Camino, kiedy pojawiły się jakieśproblemy, nie poszło coś po mojej myśli, to po-jawia się myśl: Co to za problem? Mam co jeść,mam dom, to przecież małe zmartwienie! Roz-różniam ważne i mniej ważne problemy. Ca-mino mnie zahartowało.

Porównywał się pan z pielgrzymami średnio-wiecza? Przecież to były te same góry, kościoły z IX–XI wieku, drogi i dróżki zbu-dowane dla pielgrzymów.− W Galicji miałem wrażenie, że idę świeżymiśladami królów, świętych tam pielgrzymujących;szedłem starymi lasami, leśnymi duktami z ka-miennymi murkami obrośniętymi korzeniami,które mogły mieć wiele set lat! Mój ogromny po-dziw dla średniowiecznych pątników wzbudziłydługości odcinków, jakie przechodzili. Zostało toopisane w Księdze Kalikstyńskiej – pierwszymprzewodniku po Camino. Te odcinki mierzyłyzwykle ponad 65 kilometrów. Ja z trudem prze-chodziłem 40, 45 kilometrów, a oni dzień w dzień ponad 60! Z jakim obuwiem, sprzętem,plecakiem! A przecież widziałem zmęczonychpielgrzymów po 20 kilometrach, a nawet po 12.

Wioski z kościołami z IX, X, XI wieku to nor-malność przy tej trasie pątniczej. Pierwsze pięć wsizachwycało mnie, potem przywykłem do ichpiękna. Niestety, większość była zamknięta. Śred-niowieczne romańskie mosty pielgrzymie, zacho-wane do dziś, zrobiły na mnie ogromne wrażenie.Najdłuższy most pielgrzymi ma 200 m! Te bu-dowle wybudowano specjalnie dla pielgrzymów!Był tam ogromny ruch! Pewnie większość pod-różujących wówczas to byli pielgrzymi. Chorowaliw drodze, umierali; widziałem w Hiszpanii przyCamino ruiny bardzo wielu szpitali, przy schro-niskach też były szpitale.

Po Camino szedł pan w sandałkach jak zale-cają ekologiczni turyści, czy w butach?− W długich trekkingach, nie polecam sandałów.Rosa poranna, kamyki na drogach, leśne dukty – zresztąsandały nie trzymają kostki, nie trzymają stopy. Widziałemw schroniskach, że 90, może nawet 95 procent wędrow-ców miało dobre, twarde górskie obuwie. Byli równieżpielgrzymi w butach sportowych, ale w sandałach nie wi-działem.

Spotykał pan Polaków po drodze?− Tak, dziewczynę z Warszawy i jeszcze słyszałem o innejPolce, która szła równo ze mną, ale jej nie spotkałem. Z chłopakiem, dwudziestolatkiem, nawet ostatnie dwa dniszliśmy razem. Doszliśmy do końca i byliśmy wspólnie namszy pielgrzymiej z błogosławieństwem tą ogromną ka-dzielnicą. I jeszcze jednego chłopaka, Wojtka, minąłem natrasie. Według statystyk w roku 2013 ponad 2 tysiące Pola-ków pokonało Camino. Zajmujemy 13 miejsce tuż za bud-dyjskimi Koreańczykami! Dla mnie niepojęte było, czemuKoreańczycy idą Drogą? Liczyłem, że Polacy są na trzecim,no może piątym miejscu, ale na trzynastym? Koreańczycyza to mają u siebie ogromnie wiele tras trekkingowych i górskie Camino to dla nich wspaniała trasa w poprzekHiszpanii i europejskich zabytków kultury.

Dziękuję za piękną opowieść o pielgrzymowaniu w poszukiwaniu siebie w tym bardziej egoistycznym,mniej wierzącym, mniej szukającym sensu XXI wieku.Spotkanie z panem to dla mnie jak łyk żywej wody, jakpotwierdzenie słów świętego Jana Pawła II o młodychludziach: Jesteście nadzieją Kościoła. Dziękuję za panaświadectwo.

Mój rozmówca o sobie: Pochodzę z Szymanowa na Mazowszu, choć od kilku latmieszkam w Warszawie. Jestem absolwentem warszaw-skiej AWF. Zajmuję się głównie sportami ekstremalnymi,jestem instruktorem windsurfingu i snowboardu. Pry-watnie jestem perkusistą. Gram i występuję od 20 lat,kilka razy koncertowałem w Filharmonii Narodowej w solowych utworach. Na studiach zapaliłem się do gór,do pieszych wędrówek. W trakcie studiów byłem na wy-mianie w programie Erasmus, po której zacząłem dużopodróżować. Mam 30 lat, jestem kawalerem.

KALASANCJUSZ RZESZOWSKI 23

Katedra w Santiago de Compostela – jedna z najważniejszych świątyń pielg-rzymkowych, miejsce docelowe Drogi Świętego Jakuba

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 23

Page 24: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

Pijarzy są w naszej parafii od 40 lat, ale w Rzeszowie byliod lat 350 i to w najlepszej ówczesnej lokalizacji: w cen-trum miasta, blisko zamku właścicieli, w najdłuższymzałożeniu klasztornym w Polsce. Kościół i klasztor w ciąguobecnej ulicy 3 Maja pierwotnie przewidziano dla bernar-dynek, a po kilku latach zaproszono pijarów z warunkiemotworzenia kolegium. Rzeszów bardzo zyskał, a w latach1736–1738 r. wykładał tu Ojciec Stanisław, czyli HieronimAntoni Konarski. Uczył się u pijarów w Piotrkowie, Podo-lińcu, Warszawie i Rzymie. Studiował nowe sposoby nau-czania, nowe przedmioty nauczania we Francji, Niem-czech i Austrii. Przed Rzeszowem uczył w kolegium w Kra-kowie. Przygotowane i wypróbowane zmiany w edukacjiwprowadził najpierw w Collegium Nobilium w Warszawie, a potem, gdy został prowincjałem – we wszystkich kolegiachpijarskich. Jego zmiany przejęła Komisja Edukacji Narodo-wej, pierwsze ministerstwo oświaty w Europie.

8 czerwca 1989 roku przed budynkiem I Liceum Ogól-nokształcącego im. Stanisława Konarskiego w Rzeszowiezgromadziło się kilkaset osób, w tym większość licealistów,poczty sztandarowe, w tym sztandar Liceum Pijarskiego z Krakowa. Powodem było uroczyste odsłonięcie – i nieofi-cjalne poświęcenie – popiersia Patrona Liceum.

Było ledwo kilka dni po wyborach częściowo wolnych,kiedy to 62% uprawnionych do głosowania wybrało doSejmu PRL prawie wszystkich z Drużyny Wałęsy, 2 osobyz listy krajowej PZPR, ZSL, SD i kilka osób z list peerelow-skich, które i tak musiały objąć 65% mandatów w Sejmie. Zakilka dni skreślonych „polityków” z listy krajowej dopisanodo innych list, a za miesiąc wszystkie kluby weszły w koali-cję. Oczywiście dla dobra PRL. Zresztą wybieraliśmy posłówna czteroletnią kadencję i za sześć tygodni dzięki aktywnejpostawie grupy posłów opozycji, „polityk” Wojciech Jaru-zelski, autor stanu wojennego, zaufany człowiek Sowietów,został Prezydentem PRL.

Od roku korzystając z kruszącej się wszechwładzy komu-nistów w Polsce Komitet działający przy I LO rozpoczął stara-nia o upamiętnienie Patrona szkoły. Zgromadzono pienią-dze (szybko tracące na wartości – ok. 10% miesięcznie), za-angażowano dyrektora WSK, gdzie zamówiono odlew popier-sia, a kilkanaście firm złożyło się, by pokryć koszty. Ważniejszabyła zgoda władz PZPR na wykonanie, postawienie, uroczysteodsłonięcie i – o zgrozo – popiersia poświęcenie!

Autor popiersia, Kazimierz Mierczyński, otrzymał nawetgranit strzegomski na kolumnę sprowadzony przez wycho-wanka szkoły (nieznanego z nazwiska). Odsłonięcia doko-nali – nietypowo – profesor szkoły medycznej z Krakowa,wicedyrektor I LO i przewodniczący samorządu młodzieży I LO. Gośćmi oficjalnymi byli: prezydent miasta Rzeszowa,wicekurator rzeszowski, sędzia i Prezes Towarzystwa Przyja-ciół I LO, dyrektor Pracowni Sztuk Plastycznych. Znakiemnowego było zaproszenie przez dyrektora I LO księży:prałata Walentego Bala, proboszcza popijarskiego koś-cioła pw. Św. Krzyża, proboszcza Kazimierza Zborow-skiego z parafii OO. Pijarów z Rzeszowa i Ojca Pro-wincjała Jana Taffa, oraz O. Eugeniusza Grzywacza – dy-rektora Liceum Pijarskiego w Krakowie, a także repre-zentacji uczniów Liceum Pijarskiego z Krakowa z pocz-tem sztandarowym szkoły!

Po latach pozostał pomniczek z pospiesznie dodanymi literkami „ks.” nad imieniem Patrona, bo oficjalny podpis na

kolumnie strzegomskiego granitu takich fanaberii nie prze-widywał.

Pozostał tytuł w Nowinach Rzeszowskich z 9 czerwca1989 r., (organ Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Rzeszowie,za kilka miesięcy przekazany niezależnym dziennikarzom par-tyjnej gazety): Pomnik Stanisława Konarskiego przedgmachem liceum jego imienia. W tekście odważnie użytoskrótu ks. w wystąpieniu O. Jana Taffa, Prowincjała, przyta-czając całą frazę: Dumni jesteśmy z tego, że stanął w Rzeszo-wie pomnik ks. Stanisława Konarskiego. Jego życie zakonne,jego czyny i myśli świadczą o tym, że był człowiekiem wiel-kim, wyrastającym ponad epokę, w której żył. To on po-wiedział: Nie godzi się nigdy desperować o Ojczyźnie.Niech więc jego dzieło uczy i dziś odwagi i mądrości.

W komentarzu twórczo prze/y/pisując sobie zdanie z wy-stąpienia dyrektora I LO napisano: Tak tylko można zrozu-mieć sens wczorajszej uroczystości, jako spłacony długwobec wielkiego Polaka śmiałego swą mądrością człowieka,skromnego pijara, księdza Stanisława Konarskiego.

Napisano jeszcze o wykonaniu Roty, o recytacji HymnuŚwięta miłości kochanej Ojczyzny.

Oczywiście o modlitwie i poświęceniu popiersia, o poczcie sztandarowym i o uczniach z Liceum Pijar-skiego prasa nie wspomniała.

Potem dodano tablice po angielsku i niemiecku wyjaś-niające, kim jest człowiek na kolumnie. Tablicy z wyjaśnie-niami po polsku nie dodano. Dociekliwi polskojęzycznimogą sobie to sprawdzić w internecie, albo na pierwszympiętrze I LO, na tablicy.

Stanisław Alot

W 2023 roku będzie 250 rocznica śmierci O. StanisławaKonarskiego – czym ją uczcimy?

24 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI

Popiersie ks. Stanisława Konarskiego

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 24

Page 25: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

KALASANCJUSZ RZESZOWSKI 25

Książkę Zostałem z Wami – jak wiele innych poświęconych naszemu Papieżowi – wydano tuż przed kanonizacją Jana Pawła II. Jest to wy-wiad-rzeka przeprowadzony przez włoskiego dziennikarza SaverioGaeta z ks. Sławomirem Oderem – postulatorem procesu kanonizacyj-nego Karola Wojtyły. Ksiądz Oder po raz kolejny daje dowody wyjątko-wości postaci polskiego Papieża, ale czyni to inaczej, niż przyzwyczailinas do tego dotychczasowi jego biografowie. Przede wszystkim pozwalanam spojrzeć na życie i działalność Karola Wojtyły z perspektywy wy-darzeń, które miały miejsce już po jego śmierci. Od chwili rozpoczęciaprocesu postulator wyruszył wraz z kandydatem na ołtarze w niezwykłąpodróż, której kolejne etapy odsłaniały mu wciąż nowe, zaskakująceoblicza jego świętości. Szukając jej dowodów dotarł do wielu ludzi, któ-rzy na różnych etapach życia Jana Pawła II z nim się zetknęli. Często teżzdarzało się, że w czasie podróży w celu przesłuchania świadków, spo-tykał przypadkowych ludzi, którzy sami chcieli złożyć mu świadectwo.Ksiądz Oder dowiedział się wielu nowych zaskakujących faktów, np.będąc w Kairze z zaskoczeniem przyjął informację, że po śmierci JanaPawła II w Egipcie ogłoszono dzień żałoby narodowej. Zaś w rozmo-wach z politykami najbardziej uderzyło go, że wszyscy oni, bez względuna swoje wyznanie, czy jego brak, używając różnych sformułowań, do-strzegali jego mądrość, dobroć i świętość.

Jednakże najbogatszym źródłem informacji dowodzących o świę-tości Jana Pawła II stał się internet. Postulator podkreśla, że po uru-chomieniu strony internetowej poświęconej procesowi kanonizacjiKarola Wojtyły, na jej adres nadeszło tysiące e-maili. Zawierały one proś-by o modlitwę za jego przyczyną, a także świadectwa o wyproszeniu łask za wstawiennictwem Jana Pawła II. Listy mó-wiące o działaniu Papieża Polaka docierały do postulacji z każdego zakątka świata. Ksiądz Oder wspomina m. in. historięWłocha, który musiał się poddać operacji przeszczepu zastawki. Zabieg przebiegł pomyślnie, ale po jakimś czasie poja-wiła się niewydolność przeszczepionego organu. Lekarze orzekli, że operację trzeba powtórzyć. W noc przed nią choryzaczął modlić się do Jana Pawła II o pomoc. Nazajutrz, w trakcie rutynowych badań, lekarze stwierdzili brak wcześniej-szych oznak niewydolności zastawki i zdecydowali o zaniechaniu chirurgicznej interwencji. Jednakże najwięcej nie-wytłumaczalnych wydarzeń, które miały miejsce za wstawiennictwem Karola Wojtyły dotyczyło dzieci – tych chorych i tych jeszcze nienarodzonych. Jak podkreśla postulator: większość przypadków to historie poczęć, po latach bezsku-tecznie podejmowanych prób oraz po długim leczeniu bez rezultatów. Kalkulator płodności w wielu przypadkach wska-zywał, że ciąże rozpoczynały się dokładnie w czasie odmawiania nowenny do Jana Pawła II albo po wizycie u jegogrobu. Pamiętajmy również, że drogą elektroniczną dotarła do postulacji informacja od Kostarykanki Floribeth Mory Diazo jej cudownym uzdrowieniu w dniu beatyfikacji Jana Pawła II – 1 maja 2011 roku.

Rozmowa Saverio Gaeta z postulatorem procesu beatyfikacyjnego Karola Wojtyły dotyka jeszcze wielu aspektów Jegożycia doczesnego i tego w wieczności, o których warto przeczytać, a które nie pozostawiają wątpliwości, że żył wśród nasCzłowiek Prawdziwie Święty. Zaś książka ta jedynie utwierdza nas w przekonaniu, że mamy w Niebie wielkiego orędow-nika, który już na zawsze pozostał z nami.

Joanna Federkiewicz

Pośród nas są tacy, którzy zostali obciążeni przez swoją ro-dzinę, skrzywdzeni przez kogoś bliskiego. W takiej sytuacjizranione serce ma tendencję do zamykania się. Jeśli nie bę-dzie podjęty wysiłek przebaczenia, serce zamknie się na in-nych ludzi, zamknie się też na Boga. Jak ktoś może zostaćuzdrowiony, jeśli będzie pozostawać w zamknięciu?

Kiedy mówimy o uzdrowieniu, dotykamy pewnej ta-jemnicy. Uzdrowienie dokonuje się w intymnej relacji z Bo-giem. Spośród uzdrowionych są tacy, którzy powrócilinagle do zdrowia, choć tego nie oczekiwali. Tak było z cho-rym mężczyzną z Krakowa. Podczas zabiegu usunięto mukamienie z cewki moczowej. Potem pojawiło się zakażeniei przez trzy tygodnie miał bardzo silne bóle, mimo zażywa-nia zaleconych środków odkażających. W tym czasie w jegokościele parafialnym była odprawiana Msza Święta zamó-

wiona przez rodzinę. Przyszedł, aby się pomodlić z bli-skimi. Nie wiedział, że po niej będzie nabożeństwo z mod-litwą o uzdrowienie. Postanowił zostać i został uzdrowiony.Po nabożeństwie zauważył, że ustąpiły wszelkie dolegli-wości.

Jeśli nawet uzdrowienie fizyczne nie następuje, nikt nieodchodzi nieubogacony. W sercach dokonuje się uzdro-wienie wewnętrzne, naprawiają się relacje z innymi ludźmi,umacnia się wiara, nadzieja i miłość. Aby doświadczyćuzdrawiającej mocy Zmartwychwstałego Jezusa, wartoprzyjść na nabożeństwo do parafii Ojców Pijarów, w drugi czwartek września [11 września, godz. 18.00].Utrudzeni i złamani na duchu, mogą też szukać pomocy w naszym „szpitalu duchowym” w Pińczo-wie. Więcej informacji na stronie internetowej:http://www.se.neteasy.pl/

O. Pacyfik Iwaszko

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 25

Page 26: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

26 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI

Pijarzy zorganizowali podczas wakacji nie tylko liczne wyjaz-dy i obozy dla dzieci i młodzieży, o których możemy przeczytaćna łamach Kalasancjusza, przygotowali też kilka propozycjidla tych, którzy z różnych względów musieli pozostać w Rze-szowie, a może mieli akurat przerwę w wakacyjnych wojażach.W ogrodzie klasztornym można było zagrać w ringo, badmin-tona, speedmintona, piłkę nożną, postrzelać z łuku i poskakaćna trampolinie, natomiast dla najodważniejszych czekała ścianawspinaczkowa i kilka tras w parku linowym. Największym po-wodzeniem cieszyła się ściana wspinaczkowa, która przyniosładużo więcej emocji niż najtrudniejsza gierka komputerowa.Chodzenie po drzewach i linach okazało się równie ekscy-tujące, a przejście poszczególnych odcinków wymagało odwagii kondycji. Nad całością czuwał św. Józef Kalasancjusz i opie-kun dzieci i młodzieży o. Mariusz Rabczak wraz z młodymi wolontariuszami, którym w tym miejscu serdecznie dzięku-jemy!

Redakcja

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 26

Page 27: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

KALASANCJUSZ RZESZOWSKI 27

Hiszpański kapłan Józef Kalasancjusz (1557–1648) w 1592roku przybył do Rzymu. Miasto mogło liczyć wówczas około116 tysięcy mieszkańców. W najgorszym położeniu znajdo-wały się dzieci i młodzież, prowadząc ubogie i nędzne życiewśród nieładu, brakoróbstwa, żebractwa, wobec całkowitegonieraz braku wychowania. Przyczyną, jedną z wielu, był pro-blem szkoły. Istniejące szkoły zakonne czy też parafialne niespełniały swego zadania w kontekście wszystkich możliwychsytuacji życia rzymskiego. Rodzice zaś nie posyłali tam swo-ich dzieci z braku pieniędzy. Nauka dla młodzieży była luksusem w porównaniu z wieloma innymi palącymi po-trzebami. Tylko młodzież nielicznych rodzin bogatych, za-trudniających nauczycieli i wychowawców prywatnych,mogła oddać się rozpowszechnionym wówczas studiom hu-manistycznym. Nie można jednak powiedzieć, żeby naucza-nie publiczne całkowicie nie istniało. Było w Rzymie 13. lub14. nauczycieli publicznych, po jednym na każdą dzielnicęmiasta. W tym czasie, kiedy Józef Kalasancjusz przybył doRzymu, prowadziły swoją działalność niektóre szkoły o pro-filu podstawowym, z tym, że były one płatne. Wprawdzie w Kolegium Rzymskim wprowadzono od roku 1551 bezpłat-ne nauczanie gramatyki, humanistyki i katechizmu, jednakwarunkiem przyjęcia była znajomość pisania, czytania i ra-chunków. To stało się powodem, że nie wszyscy ubodzymogli być przyjęci. W takiej sytuacji jedynym rozwiązaniempozostawało nauczanie masowe. Było ono prowadzoneprzez kapłanów diecezjalnych i zakonnych w niedziele i święta po zakończeniu nabożeństwa w kościele. Uczonogłównie prawd wiary chrześcijańskiej, z tym, że w niektórychdzielnicach Rzymu także pisania i czytania. Powszechnie sto-sowaną metodą nauczania i chyba jedyną na owe czasy było„wkuwanie na pamięć”. W takim procesie nauczania nie byłonawet mowy o podstawowych zasadach gramatyki, retorykiczy matematyki.

I oto pewnego dnia w ten Rzym przełomu XVI i XVIIwieku wkroczył ksiądz Józef Kalasancjusz. Młody, pełen en-tuzjazmu i sił kapłan hiszpański rozpoczął od pierwszych dniswego pobytu w Wiecznym Mieście działalność apostolsko-charytatywną. Codzienne życie dostarczało mu wiele możli-wości do zapoznania się z położeniem zwykłych, szarychludzi oraz troskami i kłopotami ubogiej rodziny ówczesnegoRzymu. Okazji tych dostarczała mu również działalność w Arcybractwie Dwunastu Apostołów, którego był członkiem,a później wizytatorem. Widząc straszliwą sytuację moralną,

pedagogiczną i społeczną w ówczesnym Rzymie, w okresiedziałalności we wspomnianym wyżej Bractwie i w innych sto-warzyszeniach, Józef Kalasancjusz doszedł do wniosku, żepodstawowym czynnikiem prowadzącym do takiego stanujest brak powszechnej oświaty. W tym przekonaniu utwier-dziła go jeszcze bardziej działalność w innym stowarzyszeniu– „Doctrina Cristiana” – czyli Bractwie Nauki Chrześcijańskiej.Z ramienia tego bractwa nauczał katechizmu w niedziele i święta w różnych kościołach. Czynił to także w kościele św. Doroty na Zatybrzu, najbardziej ubogiej dzielnicy Rzymu.Józef Kalasancjusz będąc już w Bractwie Nauki Chrześcijań-skiej, zaczął poważnie myśleć o założeniu szkoły, która pro-wadziłaby codzienne nauczanie pisania, czytania, rachunków,katechizmu. Nowością tej szkoły w odróżnieniu od istnie-jących ówcześnie, miało być nauczanie bezpłatne i dostępnedla wszystkich bez względu na pochodzenie, wyznanie czypozycję społeczną. Dzieło św. Józefa Kalasancjusza sięgaswymi początkami roku 1597, kiedy to w zakrystii przy koś-ciele św. Doroty w zatybrzańskiej dzielnicy Rzymu rozpoczęładziałalność pierwsza szkoła powszechna. Tam właśnie JózefKalasancjusz zainicjował nauczanie i wychowywanie. Po-czątkowo miał niewielu uczniów, jednak w miarę upływuczasu coraz więcej ubogich dzieci przybywało do jego szkoły.W początkach działalności tego nowego dzieła, jakim byłyszkoły pobożne, Józef Kalasancjusz był sam, lecz wkrótcedołączyli do niego dwaj inni przyjaciele z Bractwa NaukiChrześcijańskiej, którzy stali się jego pierwszymi współpra-cownikami.

Józef Kalasancjusz umiera 25 sierpnia 1648 roku w opiniiświętości. Zostaje ogłoszony błogosławionym 18 sierpnia1748 roku przez papieża Benedykta XIV. W poczet świętychzalicza go papież Klemens XII w dniu 16 lipca 1767 roku. Pa-pież Pius XII w dniu 13 sierpnia 1948 ogłasza Kalasancjuszapatronem chrześcijańskich szkół podstawowych na całymświecie.

Za: www.pijarzy.plHerb Zakonu Szkół Pobożnych na mozaice w naszym kościele

Św. Józef Kalasancjusz z podwójnym krzyżem założycielazakonu na ikonie autorstwa Ryszarda Kusza

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 27

Page 28: Święty Józefie Kalasancjuszu, Wierny sługo Maryi, Przez ...€¦ · polne kwiaty. Okazało się, że jest wśród nas zawodowy sto- ... Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 4. brzydowska,

Wydawca: Parafia Rzymskokatolicka pod wezwaniem św. Józefa Kalasancjusza w Rzeszowie, ul. Lwowska 125, 35–301 Rzeszów, tel. 17 853 62 62, e-mail: [email protected] Teksty do redakcji można wysyłać na adres: [email protected], www.rzeszow.pijarzy.plSkład: Anna Maternia; Druk: EuroPrint Rzeszów, ul. Wspólna 4, tel. 17 860 05 60; Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.

28 KALASANCJUSZ RZESZOWSKI

Odpust i Jubileusz Ojca Wojciecha KałafutaCieszymy się, że trakcie uroczystości odpustowych 25. sierpnia2014 r. będziemy obchodzić jubileusz 25-lecia święceń kapłań-skich o. Wojciecha Kałafuta. Ojciec Kałafut był proboszczem na-szej parafii w latach 2003–2011. Dzięki tej uroczystości będziemymieć więc okazję spotkania z nim i wspomnienia czasu jegoposługi. A te osiem lat jego pobytu z nami, to czas, w którym w Parafii pw. św. Józefa Kalasancjusza działo się wiele dobrego:m.in. zaczęła bardzo prężnie działać Rada Parafialna, rozpoczętowydawanie gazetki parafialnej „Calasanz”, powołano do życia Zespół Liturgiczny i Oazowy Krąg Rodzin, zmieniono system i zasady sprzątania oraz dekorowania kościoła, powstały pięknemozaiki Drogi Krzyżowej i ołtarzy bocznych oraz tabernakulum.Proboszcz Kałafut zjednoczył wokół siebie wielu parafian, po-budził ich do działania, a wszystkim nam potrafił przekazywaćprawdy wiary w ciekawy i odkrywczy sposób. Często w naszymkościele gościli księża, siostry zakonne, ludzie świeccy, którzyprzed nami, przyzwyczajonymi do utartych schematów myśleniao Bogu, otwierali nowe, nieodkryte przestrzenie. Jednak tym, conajdłużej będzie przez nas zapamiętane, to ogromna życzliwośći otwartość o. Wojciecha na innych. I przede wszystkim za to bę-dziemy mogli mu podziękować.

Redakcja

NABOŻEŃSTWA TOWARZYSZĄCE NABOŻEŃSTWA TOWARZYSZĄCE WIECZORNYM MSZOM ŚW. O GODZ. 18.00WIECZORNYM MSZOM ŚW. O GODZ. 18.00

• Pierwszy i trzeci poniedziałek miesiąca – modlitwa w intencji Ojczyzny, godz. 17.00

• Wtorek (każdego tygodnia) – modlitwa w intencjikapłanów i powołań do kapłaństwa i życia konsekro-wanego przez wstawiennictwo św. Józefa Kalasancjusza

• Druga i czwarta środa miesiąca – modlitwa Róż Różańcowych Rodziców Modlących się w IntencjiDzieci, godz. 17.30; Nowenna do Matki Bożej Nieustającej Pomocy – po Mszy św.

• Czwartek (każdego tygodnia) – modlitwa Wspólnotydla Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa podczas adoracji Najśw. Sakramentu po Mszy św.; w pierwsze czwartki miesiąca modlitwa o powołaniakapłańskie i zakonne

• Pierwszy piątek miesiąca – wystawienie i adoracja Pana Jezusa w Najśw. Sakramencie od godz. 16.00 do 19.30, w tym czasie możliwość sakramentu pojednania; Msze św. o godz. 7.00, 18.00 i 19.30

• Pierwsza sobota miesiąca – Nabożeństwo wynagra-dzające Niepokalanemu Sercu Maryi po Mszy św.

Zwykłe warunki do spełnienia w celu zyskania odpustu, czyli nadzwyczajnej łaski darowania kar doczes-nych za grzechy odpuszczone w sakramencie pojednania,a jeszcze przez nas nie naprawione; odpust można zyskaćdla siebie lub ofiarować za zmarłego:• Sakrament pokuty (może być wcześniej)• Komunia Święta• Modlitwa w intencjach Ojca Świętego: Ojcze nasz

i Wierzę w Boga• Uwolnienie się od przywiązania do grzechu

Kalasancjusz_7, 8_2014_kor 1:Layout 1 2014-08-20 13:09 Strona 28