Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty...

136

Transcript of Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty...

Page 1: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka
Page 2: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka
Page 3: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka
Page 4: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka
Page 5: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

Te księżyce nad inną już

chodzą planetą

Historia Obrazem Pisana • Losy Jarosławskich Żydów

Page 6: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

Ten projekt jest realizowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej. Ta publikacja odzwierciedla jedynie stanowisko jej autora, a Komisja nie ponosi od-powiedzialności za sposób wykorzystania zawartych w niej informacji.

Teksty zamieszczone w niniejszej publikacji zostały opracowane przez uczestników projektu „Historia Obrazem Pisana. Losy Jarosławskich Żydów”. Język użyty w tekstach, jest językiem autentycznym, usłyszanym podczas wywiadów.

Redakcja tekstów Marlena Dudek

Korekta Magdalena Wrotny

Opracowanie graficzne Łukasz Zagrobelny

ISBN: 978 - 8 3 - 9 3 314 2 - 0 -1

Page 7: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

Historia Obrazem Pisana • Losy Jarosławskich Żydów

J a r o s ł a w • 2 0 11

Te księżyce nad inną już

chodzą planetąSentymentalna podróż do lat minionych,

czyli rzecz o wielokulturowości Ziemi Jarosławskiej

Page 8: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka
Page 9: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

Spis treści

Elegia miasteczek żydowskich Antoni Słonimski • 1947 1

Do czytelnika 2

Nie ma już tych miasteczek Erwina Dybisz • Kamil Kowalski 5

Janina Gardziel • wspomnienia . . . . . . . . 6

Cecylia Smalec • wspomnienia . . . . . . . . 8

Stanisław Dybisz • wspomnienia . . . . . . . 10

Bronisława Łuc • wspomnienia . . . . . . . 12

Podróż za jeden uśmiech . . . . . . . . . . 14

Maria Cienka • wspomnienia Natalia Zygmunt 17

Wspomnienia państwa Nazarów Natalia Zygmunt 23

Z opowieści dziadka Stasia i babci Stasi Aleksandra Cynk 29

Maria Błachuta • wspomnienia Ewelina Brzyska 33

Zbigniew Srebniak • wspomnienia Ewelina Brzyska • Kamil Kroczek 45

Z opowieści rozdrażnionego Sołtysa Aleksandra Cynk 51

August Gmyrek • wspomnienia Katarzyna Śliwa 55

Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61

Page 10: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

Katarzyna Wysocka • wspomnienia Regina Wysocka 75

Żydzi w Wielkich Oczach Sylwia Kut 77

Kalendarz Wielokulturowy E. Brzyska • D. Marchwiany • P. Romanów • A. Stanowska 77

Jordan . . . . . . . . . . . . . . . . . 80

Wielki Post . . . . . . . . . . . . . . . 82

Purim . . . . . . . . . . . . . . . . . 84

Pesach . . . . . . . . . . . . . . . . . 85

Wielkanoc . . . . . . . . . . . . . . . 86

Zesłanie Ducha Świętego . . . . . . . . . 90

Świętego Jana Chrzciciela . . . . . . . . . 91

Boże Ciało . . . . . . . . . . . . . . . 92

Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny . . . 95

Rosz Ha - Szana . . . . . . . . . . . . . 96

Jom Kippur . . . . . . . . . . . . . . . 97

Sukkot . . . . . . . . . . . . . . . . 98

Chanuka . . . . . . . . . . . . . . . . 99

Boże Narodzenie . . . . . . . . . . . . . 100

Pełkinie • opowieści czasu wojny Dominika Cyrbus • Jagoda Cyrbus 103

Obóz jeńców radzieckich • 1941 r. 104

Ucieczka pewnego jeńca . . . . . . . . . . 108

Aniela Ruper • wspomnienia . . . . . . . . 110

Chwyt poniżej pasa . . . . . . . . . . . . 111

Spasiba! . . . . . . . . . . . . . . . . 112

Przejściowy obóz żydowski • 1942 r. 114

Masowy mord . . . . . . . . . . . . . . 115

Ostanie mordy w obozie . . . . . . . . . . 116

Znęcanie się nad Żydami . . . . . . . . . . 119

Page 11: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

Pru

chni

k •

foto

• A

leks

andr

a C

ynk

• 20

11

Page 12: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

Wal

enty

Ryb

acki

- bu

rmist

rz P

rzew

orsk

a z

mie

jsco

wym

i Żyd

ami •

okr

es m

iędz

ywoj

enny

• z

bior

y •

Muz

eum

w P

rzew

orsk

u. Z

espó

ł Pał

acow

o - P

arko

wy.

Page 13: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

1

Elegia miasteczek żydowskich Antoni Słonimski • 1947

Nie masz już, nie masz w Polsce żydowskich miasteczek, W Hrubieszowie, Karczewie, Brodach, Falenicy Próżno byś szukał w oknach zapalonych świeczek, I śpiewu nasłuchiwał z drewnianej bóżnicy.

Znikły resztki ostatnie, żydowskie łachmany, Krew piaskiem przysypano, ślady uprzątnięto I wapnem sinym czysto wybielono ściany Jak po zarazie jakiejś lub na wielkie święto.

Błyszczy tu księżyc jeden, chłodny, blady, obcy, Już za miastem na szosie, gdy noc się rozpala, Krewni moi żydowscy, poetyczni chłopcy, Nie odnajdą dwu złotych księżyców Chagala.

Te księżyce nad inną już chodzą planetą, Odfrunęły spłoszone milczeniem ponurym. Już nie ma tych miasteczek, gdzie szewc był poetą, Zegarmistrz filozofem, fryzjer trubadurem.

Nie ma już tych miasteczek, gdzie biblijne pieśni Wiatr łączył z polską piosnką i słowiańskim żalem, Gdzie starzy żydzi w sadach pod cieniem czereśni Opłakiwali święte mury Jeruzalem.

Nie ma już tych miasteczek, przeminęły cieniem, I cień ten kłaść się będzie między nasze słowa, Nim się zbliżą bratersko i złączą od nowa Dwa narody karmione stuleci cierpieniem.

Page 14: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

2

Do czytelnika

Z przyjemnością oddajemy w Wasze ręce książkę, bę-dącą efektem całorocznej pracy uczestników projektu „Historia Obrazem Pisana. Losy Jarosławskich Żydów”.

Kierując się ideą szacunku wobec różnych kultur - główną dewizą przyświecającą naszym działaniom, dotarliśmy do najstarszych mieszkańców Ziemi Jarosławskiej, ludzi pamię-tających jeszcze przedwojenną rzeczywistość. To dzięki ich wspo-mnieniom, zapisanym na kartach niniejszej książki, możliwym staje się odbycie podróży w czasie. Podróży, w której przenoszą nas w nieznany nam świat ich dzieciństwa i młodości. Możemy wraz z nimi udać się do wiosek i miasteczek, gdzie szewc był poetą, zegarmistrz filozofem, fryzjer trubadurem.

Niniejsza publikacja składa się ze wspomnień i relacji, bazujących w głównej mierze na opowieściach z lat 1918 – 1939. Niemniej, nie tyle niemożliwą, ile niepełną byłaby próba opisania ludzkich historii, zamkniętych w tak wąskich ramach czasowych. W książ-ce pojawiają się więc wątki z okresu II wojny światowej, a także powojennej rzeczywistości, które to uzupełniają losy i perypetie naszych bohaterów.

W publikacji tej chcieliśmy przede wszystkim pokazać życie i pozytywne relacje, jakie łączyły mieszkańców różnych naro-dowości i wyznawców innych religii, zamieszkujących Ziemię Jarosławską przed wybuchem II wojny światowej, a więc w czasie, gdy nie narodziły się jeszcze późniejsze stereotypy i uprzedzenia. Jednak życie naszych bohaterów naznaczyła wojna i to ona mia-ła decydujący wpływ na ich losy. Okrucieństwom czasu wojny poświęciliśmy więc osobną część książki, skupiając się głównie na relacjach ludzi, którzy ją przeżyli.

Dopełnieniem relacji i wspomnień mieszkańców, a zarazem spoiwem łączącym przeszłość z teraźniejszością, jest Kalendarz Wielokulturowy. Ukazuje on obrzędowość, tradycje i zwyczaje trzech, nierozerwalnie związanych z Ziemią Jarosławską kultur. Przez lata kultury polska, ukraińska oraz żydowska, zgodnie współistniały na naszym terenie, przenikając się wzajemnie. Dziś

Page 15: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

często nie widzimy wpływu innych narodów, na polskie obrzędy czy zwyczaje. Po zapoznaniu się z kalendarzem, wielu dostrzeże, w jak dużym stopniu, różne kultury czerpią z siebie nawzajem.

Ludzkie wspomnienia są subiektywne. Pewne rzeczy i wydarzenia z upływem czasu popadają w zapomnienie, inne zaś z mistyczną wręcz żarliwością są pielęgnowane. Dlatego te same historie, opowiedziane przez różne osoby, brzmią inaczej. Pamięć gnieździ się bowiem głównie w sercu, a serce każdego człowieka jest inne.

To właśnie w sercach naszych dziadków i pradziadków istnieje to, czym żyli – zwyczaje, obrzędy, święta. Ich wspomnienia, podobnie jak perły, mają w sobie coś z klejnotów i coś z łez. Podobnie jak klejnoty, błyszczą niezależnie od mijającego czasu. Czas, z kolei ma to do siebie, że omija miejsca, które wspominamy.

Czas upływa. Wspomnienia to jedyny wehikuł czasu, jakim dys-ponujemy. Korzystajmy więc z relacji naszych przodków pamię-tając, że niektórych wydarzeń się nie wspomina, lecz przeżywa je na nowo.

Autorzy

Zbi

ory

• M

uzeu

m w

Prz

ewor

sku.

Zes

pół

Pał

acow

o -

Par

kow

y.

Grupa ortodoksyjnych Żydów • Przeworsk • okres międzywojenny

Page 16: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

4 Pru

chni

k •

foto

• A

leks

andr

a C

ynk

• 20

11

Page 17: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

5

W asze ulice, nasze kamienice – tak mawiali Żydzi w dużych miastach. Stwierdzenie to śmiało można odnieść do sytuacji panującej w Pruchniku, szczególnie przed wybuchem II

wojny światowej. Mieszkańcy Pruchnika, uroczej miejscowości, gdzie każdy spacer daje możliwość obcowania z historią, nie dzielili się na Żydów, Rusinów i Polaków. Byli sąsiadami, zdarzało się, wspaniałymi przyjaciółmi. Na ulicy Długiej, Jarosławskiej, Kańczudzkiej oraz na Rynku tętniło życie. To tutaj było swego rodzaju centrum. Choć na obszarze tym znajdowały się urocze, drewniane domy, a nie kamienice, powyższe stwierdzenie - po delikatnej modyfikacji, świetnie pasuje do pruchnickiej, przed-wojennej rzeczywistości.

Czas jednak mija. Wszystko ulega zmianie. Jedyne, co jest stałe, to pamięć. Właśnie wspomnienia trwają w pamięci mieszkańców. Na kartkach niniejszej książki mówią oni o tych, którzy żyli wśród nas, a których dziś już niestety nie ma. Oprócz materiału źró-dłowego to właśnie wspomnienia stanowią wspaniałą skarbnicę wiedzy na temat przeszłości.

Nie ma już tych miasteczek Erwina Dybisz • Kamil Kowalski

Ulica Kościelna • Pruchnik • okres międzywojenny

Zbi

ory

• M

uzeu

m K

amie

nica

Ors

etti

ch w

Jar

osła

wiu

Page 18: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

6

Ż ycie w Pruchniku było nieodłącznie związane z Żydami. Byli oni znajomymi pruchniczan, czasem przyjaciół-mi. Mieszkałam w Węgierce, jednak to w sąsiedniej miejscowości odnalazłam swoją przyjaźń – Klarę

Rozental - Żydówkę.

Klara mieszkała z rodziną w Pruchniku, w parterowym domu na ulicy Kańczudzkiej. Ich posesja była podobna do innych. Dom wyróżniał się jedynie kancelarią, gdzie pracował ojciec Klary - znany i poważany adwokat. Z jego usług korzystali również Polacy.

Wspominając Żydów nie można mówić o jakichkolwiek podziałach. Wszyscy tworzyli jedną społeczność. Razem z Klarą uczęszcza-łam do jednej klasy. Była bardzo dobrą i sumienną uczennicą. Pozostanie w mojej pamięci jako ciepła osoba, na której zawsze można było polegać. To z nią spędzałam popołudnia. Faktem jest, że dzieliła nas odległość, jednak dla nas nie stanowiło to problemu. Matka Klary bardzo często zapraszała mnie do nich do domu. Czułam się tam, jak u siebie. Spotkania te odbywały się zwykle po lekcjach. Odprowadzałam moją koleżankę do domu, gdyż początkowo mnie o to prosiła, a później stało się to naszym zwyczajem.

W domu Klary zawsze spotykałam się z gościnnością. Uczestni-czyłam z rodziną Rozentalów w posiłkach i rozmowach. Była to rodzina bogata, dlatego nieraz miałam okazję skosztować swego rodzaju „rarytasów”, do których nie zawsze miałam dostęp we własnym domu. W wolnym czasie moja koleżanka przychodziła również do mnie. Moja rodzina darzyła Klarę wielką sympatią. Najwięcej czasu, jak już wspominałam, spędzałyśmy w szkole. Do klasy uczęszczały również inne żydowskie dzieci. Pamiętam nawet początek listy w dzienniku: Ablas, Bergiel, Bielec, Bieńko …

Przerwy mijały nam na wspólnej zabawie. Czas śniadania to moment, który wspominam chyba najmilej. Razem z koleżanka-mi i kolegami wymienialiśmy się jedzeniem. Zauważalne było, że to Żydzi najczęściej mieli bułki. Dzielili się jednak z nami bez najmniejszych problemów. Po lekcjach często chodziliśmy

Janina Gardziel • wspomnienia

Page 19: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

7

na lody. Szczególnie miło wspominam jedną lodziarnię, której właścicielem był Żyd. Byłyśmy z Klarą stałymi klientkami. To moje smaki dzieciństwa.

W czasie drogi powrotnej mijałyśmy wiele sklepów, najczęściej spożywczych, obuwniczych, odzieżowych. Ich właścicielami byli oczywiście Żydzi.

Foto

• K

atar

zyna

Śli

wa

• 20

11

Page 20: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

8

Cecylia Smalec • wspomnienia

D zieciństwo było dla mnie okresem burzliwym. Wszystko ze względu na czas, w jakim przyszło mi dorastać. Gdy miałam 9 lat wybuchła II wojna światowa.

Jeżeli chodzi o społeczność żydowską to pozostały mi jedynie dobre wspomnienia. Tak jak i my byli oni mieszkańcami Pruchnika. Obok naszego domu mieściła się piekarnia, której właściciela-mi była rodzina Szandalów. Mieli oni również sklep spożywczy. Każdego ranka robiłam tam zakupy. Do dziś pamiętam zapach świeżego pieczywa, który im towarzyszył.

Dobrze znałam syna i córkę państwa Szandalów. To z nimi spę-dzałam czas na zabawach. Kontakt z tą rodziną został zerwany, gdy miałam 12 lat. Był rok 1942 - czas, kiedy Żydzi byli w trud-nej, wręcz rozpaczliwej sytuacji. Pamiętam moment, w którym rodzina Szandalów została wywieziona do Birczy, a następnie do Bełżca. Podjechał niemiecki forszpan. Żołnierze dali im jedynie 2 godziny na spakowanie się. Szandalowie przez cały czas mieli świadomość, co się z nimi stanie. Było to dla mnie głębokie prze-życie. Raz na zawsze pożegnaliśmy naszych sąsiadów.

W pamięci utkwił mi obraz Pruchnika jako miejsca, w którym to Żydzi wiedli prym. Ich przewodnictwo ujawniało się przede wszystkim w handlu. Potrafili się targować, jak nikt inny.

O tej umiejętności świadczy, m.in. opowieść o Żydzie Frajdzie.

Osobnik nazwiskiem Frajd był właścicielem sklepu odzieżowego, słynącego z tego, że zakupiony w nim towar zawsze leżał idealnie na kliencie. Przyczyną owego stanu rzeczy był fakt, iż przymiarki odbywały się zwykle w ciemnym pomieszczeniu, którego wypo-sażenie stanowiło bardzo stare lustro. W przypadku, gdy odzież była za szeroka, kupiec zwężał ją rękoma, wygładzając z odpo-wiedniej strony. Dodatkowym atutem sprzedawcy była świetna kokieteria, którą stosował szczególnie w kontaktach z klientkami. Kiedy kobieta doszukiwała się mankamentów mówił: „Co nie leży?! Żebym ja tak na pani leżał!”

Page 21: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

9

Żydzi prowadzili również drobne interesy z Polakami, od których zwykli byli kupować, np. wyroby mleczne. Sama nosiłam mleko jednemu z nich. O tym, że mieli oni status prawowitych miesz-kańców Pruchnika, świadczy wiele faktów. Na rynku znajdowały się 2 bożnice. Należy zaznaczyć, że przedstawiciele obydwu religii szanowali się nawzajem. Żydzi piastowali różne urzędy, m.in. sędziego. Byli świetnymi lekarzami, adwokatami, a z ich usług korzystali wszyscy mieszkańcy, niezależnie od narodowości. Za moich czasów w Pruchniku było 72 sklepy żydowskie, a tylko 2 polskie.

Pamiętam również wesela żydowskie. Te różniły się znacznie od polskich. Odbywały się zwykle w ogrodzie, a para młoda ubrana była odświętnie, lecz skromnie. Panna młoda miała na sobie ciemną suknię. Ciekawym był dla mnie jeden ze zwyczajów, który polegał na tym, iż po ślubie para młoda musiała odnaleźć końskie odchody, będące gwarancją szczęścia.

Zbiory • M

uzeum K

amienica O

rsettich w Jarosław

iu

Pruchnik • okres międzywojenny

Page 22: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

10

Stanisław Dybisz • wspomnienia

M ój dziadek Stanisław pochodzi z Więckowic. Ak-tualnie mieszka w Pruchniku. Wspomnienia z lat młodości wiążą się przede wszystkim z jego miej-scowością rodzinną.

Zapytany o losy Żydów popada w zadumę i zaczyna opowieść.

„W Więckowicach mieszkała jedna rodzina żydowska o nazwisku Mejlich. Ich dom nie wyróżniał się niczym szczególnym. Był drewniany, podobnie jak domy innych mieszkańców. Zauważalne zaś było jego zniszczenie. Właśnie tam, w okresie wielkanocnym, polskie dzieci odbywały „Bicie Judasza” i obrzucały go błotem. Był to chyba jedyny przejaw agresji, jakiej Żydzi doświadczali od mieszkańców wioski.

Rodzina Mejlichów składała się z 7 osób – rodzice i 5 dzieci: Lejzor, Hana, Fajga, Złotka, Lipek. Niedługo po urodzeniu się najmłodszego dziecka zmarł ojciec. Mejlichowie zajmowali się i utrzymywali się z prowadzenia gospodarstwa, co jak na Żydów było dość nietypowe. Trzeba przyznać, że mieli głowę do interesów. Ujawniało się to nawet w dziecinnych zabawach. Pamiętam, jak łowiłem z Lipkiem ryby. On tę sztukę miał dużo lepiej opanowaną ode mnie. Widząc moją zazdrość zaproponował układ – on złowi dla mnie ryby, w zamian za cały kosz jabłek i gruszek. Tak zro-biłem interes dzieciństwa. Wywiązałem się z obowiązku, a rybki jak nie złowiłem sam, tak jej nie miałem. Pomimo sprytu mojego żydowskiego kolegi bardzo dobrze wspominam nasze relacje. Kolejnym dowodem żydowskiej zdolności do interesów było sku-powanie owoców od Polaków. Żydzi byli tak pewni powodzenia, że płacili swego rodzaju zaliczkę już w czasie, gdy drzewa miały kwiaty. Jako pracodawcy byli skrupulatni, zwlekali z zapłatą, kiedy pracownicy nie wykonali zadania w oczekiwany sposób.

Słyszałem też o przypadkach przetrzymywania Żydów w czasie wojny. Starozakonni byli w stanie oddać wszystko, by tylko mieć szansę na przetrwanie. Najczęstszymi miejscami kryjówek były wykopane pod stodołami doły. Często miejsca te znajdowały się na odludziu. Zagrożenie było wielkie. Polacy narażali swoje ży-

Page 23: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

cie, w zamian za co otrzymywali kosztowności, pieniądze. Jeden z gospodarzy zgodził się pomóc Żydom, lecz po pewnym czasie zrezygnował i rozkazał im opuścić miejsce kryjówki. Do takiej decyzji skłonili go sąsiedzi, którzy grozili donosem. Aby tego nie zrobili musiał im jeszcze zapłacić.

Charakterystycznym momentem był szabas. Dla mnie było to bardzo dziwne święto. Zasłaniali wtedy okna, nikogo nie wpusz-czali, a przede wszystkim nic nie robili. Zdarzało się, że ktoś z wioski chodził rozpalać im w piecu.

Żydowskie dziewczyny były piękne. Pamiętam Hanę, siostrę mojego kolegi Lipki, o którym wspominałem. Miała wyraźne rysy twarzy i piękne przeszywające oczy.

Dziś mogę powiedzieć, że Żydzi byli takimi samymi mieszkańcami wioski jak my. Często pomagali pozostałym mieszkańcom, dając im możliwość zarobku, skupując od nich owoce czy produkty rolne. Były rzeczy, które nas różniły. Mam tu na myśli kulturę. Jednak elementów łączących było znacznie więcej.”

Zbi

ory

• M

uzeu

m K

amie

nica

Ors

etti

ch w

Jar

osła

wiu

Młodzież podczas obrzędu „Wieszania Judasza” • Pruchnik • okres międzywojenny

Page 24: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

12

Bronisława Łuc • wspomnienia

W roku wybuchu wojny miałam 16 lat, więc czasy te pamiętam dobrze. Jeżeli chodzi o Żydów, to miałam z nimi kontakt, zarówno koleżeński, jak i w charakterze pracownika. Pruchnik, choć

był małą miejscowością, charakteryzował się wielokulturowością. Na ulicach można było spotkać oprócz polskich mieszkańców również Rusinów i Ukraińców, ale w największej liczbie właśnie Żydów. Zamieszkiwali oni głównie ulice: Grunwaldzką, Jarosław-ską, Długą i Rynek. Na dowód tego przytoczę przybliżone dane statystyczne. Ogółem Pruchnik liczył około 1500 osób, z tego Żydów było ponad 700, Polaków ponad 600, zaś Rusinów około 200.

Żydzi wiedli prym w handlu. Zajmowali się przede wszystkim sprzedażą artykułów spożywczych, żelaznych czy odzieży. Na przecięciu obecnej ulicy ks. Markiewicza i Kańczudzkiej była karczma żydowska. To tam tętniło pruchnickie życie. Jej wystrój nie wyróżniał się niczym szczególnym. Handlem zajmował się oczywiście Żyd, a jadłospis stanowił alkohol i ewentualnie jakaś zakąska. Na szynfasie (tak Żydzi mówili na ladę) znajdowała się beczka z piwem. Przewagę klienteli stanowili Polacy.

Żydzi również stanowili część uczniowskiej społeczności. Jedną z moich lepszych koleżanek była Sunia - miała piękne rude włosy. Pamiętam również imiona innych, żydowskich uczniów: Fajga, Brucha, Jankiel. Pomimo różnic religijnych nie było między mieszkańcami konfliktów. Na uwagę zasługuje fakt, że kiedy biskup czynił wizytację w kościele katolickim i spotykał rabina, błogosławił wiernych żydowskich i z szacunkiem odnosił się do Tory.

Na rynku znajdowała się bożnica, gdzie odbywały się, np. we-sela. Słyszałam o takiej sytuacji, że zakochali się w sobie Polak i Żydówka. Był to duży problem. W tej kwestii żadna z religii nie szła na kompromis. Z tego co pamiętam dziewczyna przeszła na wiarę męża, a z rodziny została wydziedziczona.

Charakterystyczny był również pogrzeb. Znacznie różnił się od polskiego. Kiedy umierał Żyd myto go dokładnie, a przez usta

Page 25: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

13

i nos wtłaczano wodę, do momentu, gdy nie zostały wypłukane wszystkie pozostałości pokarmowe. Trumna wykonana była z desek, ale nie miała wieka. Przykrycie stanowił czarny mate-riał. Zwłoki owijane były również materiałem – białym, lnianym prześcieradłem. Do trumny wkładano czasem kłódkę, będącą symbolem zakończonego życia.

Szabas był okresem szczególnym w tradycji żydowskiej. W tym czasie Żydzi nie wykonywali jakichkolwiek prac. Potrawy przy-gotowywali wcześniej, a żeby zachować odpowiednią temperaturę, owijali gliniane naczynia z żywnością w materiały. O rozpalenie w piecu prosili Polaków. Spożywali charakterystyczne potrawy – mace, rosół, ryby, pieczywo, coś słodkiego. Dzielono je na trefne i koszerne. Moja mama pracowała jako służąca u Żyda.

Czas wojenny był jednak tragiczny. Rozpoczęły się prześladowania i Żydzi opuszczali Pruchnik. Kiedy razem z rodziną mieszkałam na Rynku, widziałam, jak dwóch niemieckich oficerów prowa-dziło dwójkę Żydów, niosących ze sobą łopaty, by wykopać sobie miejsce pochówku. Z ich zachowań można było wywnioskować, że przeczuwali, co ich czeka.

Foto • Alek

sandra Cynk • 2011

Page 26: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

14

Podróż za jeden uśmiech

T ak w pamięci mieszkańców Pruchnika zapisali się Żydzi. We wspomnieniach maluje się barwny obraz minionych czasów. Zauważamy, że rozmówcy wska-zują na pozytywne stosunki łączące ludzi różnych

wyznań i narodowości, zamieszkujących tą miejscowość przed wybuchem II wojny światowej. Mieszkańcy wspominają te same miejsca, ulice, karczmę, sklepy. Mówią o swoich sąsiadach, przyjaciołach i znajomych, wspominając historie, które niegdyś

Page 27: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

15

przeżyli, obchodzone wspólnie święta, a także zapomniane już dziś zwyczaje i tradycje.

Popularne jest stwierdzenie: „Historia magistra vitae” czyli „Historia nauczycielką życia”, którego słuszność potwierdza się na przykła-dzie powyższych opowieści. To nasi dziadkowie i pradziadkowie są skarbnicą wiedzy na temat minionych lat, są bardami snującymi opowieści o przeszłości miejsc. To oni prowadzą niemieszczące się w programach nauczania, najciekawsze lekcje historii, a swoimi opowieściami, zdjęciami i wspomnieniami, przenoszą słuchacza w inny, przedwojenny świat.

Dzięki nim, choć na chwilę możemy zatrzymać czas, wyruszyć w podróż wehikułem i udać się z Klarą do szkoły, łowić z Lipkiem ryby. Najpiękniejsze jest to, że jest to podróż za przysłowiowy jeden uśmiech.

Foto • Alek

sandra Cynk • 2011

Page 28: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

16 Targ

w J

aros

ław

iu •

W t

le c

erki

ew g

r. k

at. p

w. P

rzem

ieni

enia

Pań

skie

go •

lata

50-

te X

X w

. • z

bior

y •

Wir

tual

na I

zba

Pam

ięci

Page 29: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

17

Maria Cienka • wspomnienia Natalia Zygmunt

To jak to było z Żydami w Mołodyczu ?

No, a jak było? Nabijali się z tych Żydów. Łobuzy, dzieci nasze. Kijami rzucali za nimi. To była czysta głupota. No bo co jedne-mu czy drugiemu taki Żyd winien? Niczemu nie był winien. Ale widzisz, taka to była dziecięca zaczepka.

A który to rok mógłby być ?

Oj, dziecko. Jeszcze ja do szkoły chodziłam. 1935 rok.

Z tego co wiem mieszkała tutaj tylko jedna rodzina żydowska. Czym zajmowali się jej członkowie ?

Jeden z nich piekł bułki w Wiązownicy. Drugi kupował cielęta. Na własne oczy widziałam, jak za trzy dni rodzice sprzedali cielaka. Bo kto wtedy kupował we wsi? Tylko Żyd. Przyszedł, zapłacił, cielę wziął na kark i poszedł. I oni właśnie z tego żyli, a było ich pięcioro. Nie mieli nic - ani ogródka ani zagonka. Ja raz przyszłam do ich matki, starej Żydówki o imieniu Chajka. Akurat mace piekła, to pomyślałam, że chociaż raz będę wi-dzieć, jak się to robi. A to zachodziły wtedy święta żydowskie. No i Chajka piekła – takie suche placki na jakichś blaszkach układała, trochę grubsze niż opłatki wychodziły.

Jak Żydzi się modlili ?

Kiedyś przyszłam do nich z rana, już nie pamiętam po co i wtedy widziałam te ich modły. Dziecko, takie trochę większe, sięgające za stół, wstało ze spania, przyszło do kuchni i Żydówka naganiała je do pacierza. Otworzyła szufladę, wyjęła książkę, położyła na stole, poczytała, poczytała szybko i zamknęła.

A jak wyglądali? Jakie mieli stroje ?

Wyglądali tak, jak i my. Nie mieli pejsów. Jak mieli jakieś święto, albo jakąś modlitwę, to się ubierali jakoś inaczej. W sobotę mieli szabat, ale nikt nie widział, co oni wtedy robili. Nie wychodzili. Żyli w swoich rodzinach, tak jak Cyganie.

Page 30: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

18

Skoro mowa o Cyganach. Przebywały w Mołodyczu rodziny romskie ?

Oj, byli. I to ilu. Przyjeżdżali tu wozami, całymi rodzinami. No-cowali u swojej krewnej i jechali na następną wioskę. Mój tato chrzestnym był u Cygana, bo oni są katolikami i mama krzyżmo im dała. Krzyżmo - to było płótno lniane. A jak nie, to coś dla dziecka, jakiś ubiór. Wtenczas jedna rodzina cygańska tylko tu była na stałe, stąd mój tato był chrzestnym. Cyganów nie bili, nie wyzywali, tylko się każdy wystrzegał, żeby czegoś nie ukradli.

Zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego Mołodycz • okres międzywojenny

Fotografia zbiorowa przed budynkiem Publicznej Szkoły Powszechnej w Mołodyczu - szkoły II stopnia z dwujęzycznym systemem nauczania.

Na fotografii, m.in.:

Borowiec Dymitr - ks. proboszcz gr. kat.

Myszkowski Emilian - kierownik szkoły

Myszkowska Maria - nauczycielka

Sawka Michał - nauczyciel

Zagrobelny Piotr - wójt

Page 31: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

19

A Żydów bito, prześladowano ?

Nie. Też nie. Nikt tu krzywdy nikomu nie robił. Tylko dzieci zaczepiały, a dzieci wiadomo, jak to dzieci. Między dorosłymi zgoda była.

Powiedziała Pani, że Cyganie byli katolikami. Czy to znaczy, że chodzili do miejscowego kościoła ?

Nie. Nie chodzili, bo nie mieli w czym. Tylko jechały takie budy. Ja się bałam trochę tych Cyganów, bo byłam jeszcze mała. Kie-dyś, jak jeszcze mój Michał żył, miałam jechać do miasta, a on

Page 32: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

20 Wnę

trze

izb

y w

iejs

kiej

z o

kres

u m

iędz

ywoj

enne

go •

San

ok •

fot

o •

Łuka

sz Z

agro

beln

y •

2010

Page 33: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

21

do gajowego na wydatek, żeby ten mu sprzedał kwit na drzewo, zostawiłam w kredensie na wierzchu pieniądze, żeby miał czym zapłacić. Ponoć te Cygany tak długo chodziły po naszym podwó-rzu. I tu i tu. Nawet kurom rzucali chleb i łapali. No i na końcu okazało się, że ani Cyganów ani pieniędzy nie ma.

Przed wojną większość mieszkańców Mołodycza to byli grekokatolicy i rzymokatolicy. Jak wiadomo święta jednych i drugich wypadają w innym czasie. Jak w takim razie wyglądały święta? Czy chodząc z kolędą omijano poszczegól-ne domy?

Wszędzie się chodziło. Dom w dom. Kto pozwolił kolędować to kolędowali i za kolędę im płacono. Rusini zapraszali na swoje święta Polaków, a my ich na swoje. Tym sposobem dwa tygodnie się świętowało, a nie zaledwie kilka dni, tak jak dzisiaj. Choinki, które stały w rogu izby, zdobiło się różnymi bombkami. Kupowało się je najczęściej pod halą w Jarosławiu. Tam też chodziło się sprzedawać masło, ser, jajka. Nawet kaszę gryczaną się niosło na plecach, żeby sprzedać ją na buty. Żydzi też tam byli. Na piechotę to się wychodziło o 3 rano, żeby być na 6. Takie były czasy.

A co można było kupić u Żydów?

Sprzedawali to co wszyscy. Mieli dar do handlu. Sprzedawali tak, żeby zarobić.

Żydzi chodzili do szkoły?

Chodzili. Była tu taka Juliaszka, dziewczyna starsza ode mnie. Wracała zawsze sama ze szkoły, bo nie chodziła na religię kato-licką, a to była ostatnia lekcja. Ona jedna z całej rodziny chodziła do szkoły, bo była najmłodsza.

I co się stało z Żydami w Mołodyczu?

Nie wiem, mnie tu wtedy nie było - byłam na uciekinierce w Wią-zownicy. Pamiętam, jak pewnego razu przyszła partyzantka polska. Chcieli mleka, to babka, u której my kwaterowałyśmy im go dawała. I opowiadali, jaką złapali ładną dziewczynę, a to chyba była Żydówka. I powiedzieli, że jej podarują i kazali uciekać. I jak wyleciała z domu to od razu ja zastrzelili. Bo mieli rozkaz. Ludzi trzymano w przekonaniu, że to Żyd jest winien za biedę w Polsce. Mówiono, że Polacy mają ulice, a oni kamienice. Jedni w to uwierzyli, inni nie.

Page 34: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

22 Krz

yż n

a cm

enta

rzu

grek

okat

olic

kim

• S

tare

Bru

sno

• fo

to •

Mar

lena

Dud

ek •

201

1

Page 35: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

23

Wietlin w czasie wojny • Podręcznikowych słów kilka

Z ałożony w 1387 r. Wietlin jest wsią położoną na prawym brzegu Sanu, 10 kilometrów na wschód od Jarosławia. Wybuch II wojny światowej był początkiem nowego, tragicznego rozdziału w jego historii. Od 3 września

mieszkańcy Wietlina byli świadkami bombardowań przebiegającej nieopodal linii kolejowej Jarosław - Rawa Ruska, zaś pierwsze oddziały niemieckie pojawiły się tutaj już 11 września 1939 r. Pod koniec września na tereny Zasania wkroczyła Armia Czerwona. Zgodnie z postanowieniami sowiecko - niemieckiego Układu o przyjaźni i granicach z 28 września 1939 r., Wietlin znalazł się pod okupacją sowiecką.

10 lutego 1940 r. rejon Laszek doświadczył pierwszej zmasowanej akcji represyjnej ze strony Sowietów. Doszło wówczas do depor-tacji kilkudziesięciu polskich chłopskich rodzin, które w okresie międzywojennym osiedliły się w tym regionie.

W latach 1942 - 1943 Niemcy wymordowali w obozach w Bełżcu i w Pełkiniach blisko 80 Żydów, którzy przed wojną zamieszkiwali tę miejscowość. Nawiązując do starożytnej zasady „divide et impe-ra” (dziel i rządź), niemiecki okupant ferował ludność ukraińską, której przedstawiciele obsadzili najważniejsze urzędy w gminie. Powszechnym zjawiskiem były wywózki na roboty do Niemiec.

Zakończenie działań wojennych nie oznaczało bynajmniej końca cierpień miejscowej ludności. Na Zasaniu rozgorzał konflikt pol-sko - ukraiński, który trwał do lata 1947 r., kiedy to komunistyczne władze przeprowadziły akcję „Wisła”. W jej trakcie do zachod-niej i północnej Polski wysiedlono 439 mieszkańców Wietlina. Niespełna półtora roku wcześniej (wrzesień 1945 – maj 1946 r.), w ramach tzw. wymiany ludności (układ z Ukraińską Socjalistyczną

O wielokulturowości w Wietlinie • Wspomnienia państwa Nazarów Natalia Zygmunt

Page 36: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

24

Republiką Sowiecką z 9 września 1944 r.), na sowiecką Ukrainę wywieziono 1127 ukraińskich mieszkańców Wietlina.

O przedwojennym życiu w Wietlinie

P rzed wojną w Wietlinie żyło 16 rodzin polskich, reszta, tak jak my, to były rodziny ukraińskie, które zdecydowa-nie przeważały. Mimo różnic kulturowych i religijnych istniała zgoda miedzy ludźmi. Wyjeżdżający do Stanów

Zjednoczonych czy Kanady Ukraińcy sprzedawali domy, osiedla, place, które odkupywali od nich Polacy. Możemy zastanawiać się, jak przeprowadzali transakcje i jak porozumiewali się podczas kupna czy sprzedaży swoich dóbr materialnych. Otóż wszyscy mówili tutaj dwoma językami, dzięki czemu pozostawali w do-brych relacjach przez długie lata.

Zbiory • W

irtualna Izba Pam

ięci

Dzieci ukraińskie w strojach ludowych • Jarosław • okres międzywojenny

Page 37: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

25

Co do świąt, wiadomo, że nie były obfite, tak jak w dzisiejszych czasach. Święta rzymskokatolickie wypadały wcześniej, więc Polacy zapraszali Ukraińców na swoją Wigilię. Do kościoła rzymokatolicy jeździli aż do Laszek, chyba że było bardzo zimno, to wówczas chodzili do miejscowej cerkwi, gdzie nabożeństwa odprawiane były po ukraińsku. 6 stycznia grekokatolicy odwdzięczali się swo-im polskim sąsiadom, zapraszając ich tym razem na ukraińskie święta. Tym sposobem świętowano niemal cały miesiąc.

Dla grekokatolików jednym z najważniejszych świąt był i jest Jordan - Święto Wody. Wówczas z grubej na ok. 40 cm lodowej płyty mężczyźni wycinali krzyż grekokatolicki. Ze względu na sroższe zimy wystarczyło postawić taki lodowy krzyż i oblać go parę razy wodą, żeby bardziej zamarzł. Następnie, na uczczenie święta, szła uroczysta procesja wraz z orkiestrą. Śpiewał przy tym wiejski chór, a znakiem rozpoznawczym były puszczane do nieba gołębie. Ludzi razem było około 2 tysiące. Zabierano ze sobą poświęconą wodę, którą potem wypijano i kropiono dom, aby odgonić czyhające zło.

Inaczej niż dziś obchodzono również Niedzielę Palmową. Teraz kupuje się gotowe palmy do poświęcenia. Kiedyś dzieci chodziły ścinać bazie, a czas umilały sobie śpiewem. Wyglądało to bardzo uroczyście. Bazie wiązały w wiązki i przynosiły pod kościołową dzwonnicę. W Niedzielę Palmową ksiądz je poświęcał i każdy z pa-rafian brał sobie jedną na pamiątkę. Wyganiano też nimi krowy.

Pogrzeby również miały nieco inny charakter, choć w tej kwestii wiele starych zwyczajów do dziś pozostało bez zmian. Ksiądz, jeśli został zaproszony przez domowników, odprawiał nad nie-boszczykiem nabożeństwo pogrzebowe w domu, w którego trakcie odśpiewywał modlitwę pogrzebową. Zamkniętą trumnę stawiano na dwóch stołkach przed domem i czytano Ewangelię. W drodze do cerkwi robiono przystanki, np. przed kapliczkami i krzyżami oraz modlono się za zmarłego. W cerkwi odbywało się nabożeństwo, na którego koniec śpiewano pieśń, całowano krzyż i dotykano trumny na znak pożegnania. I Polacy i Ukraińcy chowani byli w jednej miejscowości, na jednym cmentarzu. Róż-nica polegała na tym, że księdza grekokatolickiego zastępował rzymskokatolicki i modlono się w drugim języku, co akuratnie nie stanowiło żadnej bariery.

O Żydach w Wietlinie niestety wiemy bardzo mało. Pozostały tylko strzępki informacji z opowiadań starszych. W 1929 r. jeden z Żydów mieszkających w Wietlinie wyjechał do Izraela. Był wtedy

Page 38: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

26

kawalerem. Szczęśliwie udało mu się uniknąć wojny. Dopiero 4 lata temu przejechało tu jego dwóch synów, którzy szukali starej posiadłości ojca, licząc na duży majątek.

We wsi istniała nawet bożnica. Niestety została zburzona podczas wojny. Rabina przywożono do niej co sobotę. Oczywiście płacił on za transport.

Żydzi nie pracowali na roli. Zajmowali się głównie handlem i trzymali się swoich stałych cen. W żydowskim sklepie można było wszystko kupić i wszystko sprzedać. Cukierki, zboże, groch. Można się było ubrać od stóp do głów. Mieli kapelusze, krawaty, koszule, co kto chciał. Nie bali się dawać rzeczy „na zeszyt”. Do-brze znali ludzi i wystarczyło, że zapisali nazwisko, a jeśli ktoś się nie wywiązał z zapłaty, to zajmowali mu majątek. Taką sytuację miał dawno temu miejscowy kowal, grekokatolik, bardzo dobry w swoim fachu. Założył karczmę, a że jego synowie lubili sobie wypić, to nie nadzorowali dobrze majątku. Gdyby jeden z nich się nie ożenił i gdyby synowa kowala nie spłaciła im długów, to karczmę zajęliby Żydzi, którzy mieli dobrych prokuratorów i adwokatów.

Żydzi często chodzili na spacery w sobotę - wtedy to przypadało ich święto szabat. Kiedyś młody, żydowski kawaler szedł i palił papierosa. Gdy zobaczył nadchodzącego z naprzeciwka rabina, schował go za siebie. Duchowny wszystko zauważył, złapał mło-dzieńca za rękę i powiedział: „Czemu to przede mną chowasz? Bóg i tak Cię widział”.

Ludzie wspólnie nie obchodzili żydowskich świąt. Żydzi obchodzili je sami w swoim zakresie, nawet podczas ślubów nie wpuszczali obcych do swojej bożnicy.

• Na podstawie http://www.szkolawietlin.yoyo.pl/Wietlin.htm

Page 39: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

27Cm

enta

rz g

reko

kato

licki

• S

tare

Bru

sno

• fo

to •

Mar

lena

Dud

ek •

201

1

Page 40: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

28

J akiś czwartek, jakiś wtorek… Dziecko drogie, skąd ja mam pamiętać, kiedy dokładnie to było? – mówi dziadek Staś Cóż, 78 lat to nie byle co, ale pamięć i upór jak u osiemnastolatka Pytam się więc dziadka,

czy wie coś o Żydach na naszych terenach, a jemu historyjki lecą jak z rękawa!

„Pamiętam, jak w Bystrowicach był taki Pan X, jaki to był po-rywczy człowiek. Jak się zakochał, to na amen, a jak bił, to zęby leciały. Nikt go nie lubił, taki wredny chłop to był. Mniejsza o to. W Bystrowicach było kilka żydowskich domków i kilka rodzin. Mili ludzie byli, uczynni. Zawsze czyści, pole obrobione na czas, wszystko zasadzone, a i grosz jakiś tam mieli. Dzieci się zawsze kłaniały na ulicy. Jak ktoś poprosił to i koniem taki stary Żyd pojechał coś zrobić i zawsze mówił: „A tam, Panie odrobisz tym samym”. Był tam taki jeden, który był niedobry, ale szybko go tam bystrowczaki poprzestawiali i cicho siedział. Nie myśl so-bie, że byli sami Żydzi, bo i Żydówki były. Ładne, czarne takie. Włosy gęste, brwi krzaczaste. Tylko ponoć gotować nie umiały, to się nikt nie brał, bo chłop zjeść musi. Ale to młode było, to wszystkiego matki pouczyły jeszcze. No i była taka jedna, jak miała na imię za nic sobie nie przypomnę. Niedobór lecytyny na Dzień Dziadka, to masz efekty. Grzeczna dziewczynka, uczynna, to więc Pan X zalatywał do niej. Ona nie chciała, bo opinie o nim nieprzychylne chodziły, a on dalej swoje. Mówiłem, że uparciuch był, chciał dziewczynę i wszystko robił, żeby ją mieć. A ona: „Nie, nie, nie!” - no to się doigrała. Pan X nie mógł się pogodzić z tym, że ktoś mu odmówił, więc zaczatował się w drzewach, gdy ona szła po drewno pod piec. Nie było jej z 5 godzin, to się rodzice zdenerwowali i zaczęli szukać. Cała wioska szukała, bo to ro-dzina uczynna, niczym nie zawiniła. Nie było jej nigdzie, a ten nieudacznik sobie chodził i nie szukał, coś to podejrzane było. No i nie ma, nie ma. Jechałem do Jarosławia do ciotki i jechał ze mną taki M. i on mi mówi, że ta dziewka się znalazła, ale co, jak zabita! Jak na tamte czasy to było straszne. Wyobraź sobie, że ten głupi biednej dziewczynie nogi poucinał kosą i w stogu siana ją zostawił, a że to roztopy były, wiesz tam nad rzeką, to jak podmyła woda, to ją z rzeką niosło. Jak ja to usłyszał, to taka nerwa mnie wzięła, bo gdzież to tak dziecko niewinne zabić?! Matka z tej rozpaczy, to z baby takie chuchro się zrobiło. Ojciec nad tę rzekę chodził, a pacana (Pana X) nie było. Wszyscy jego podejrzewali, bo on miał, jak to się mówi, motywy. Zabił ją, jak się okazało, bo mu buzi dać nie chciała i go po pysku zdzierżyła koszykiem. Siedzieć nie poszedł, bo ojciec jego pieniądze miał.

Page 41: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

Z opowieści dziadka Stasia i babci Stasi, czyli minimalny kryzys sytuacji, upadek osobowości i wszelkich zasad moralnych! • Przecież życie nie jest usłane różami, a Żydówki w Bystrowicach to już w zupełności Aleksandra Cynk

Foto

• A

lek

sand

ra C

ynk

• 20

11

Page 42: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

30 Pru

chni

k •

foto

• A

leks

andr

a C

ynk

• 20

11

Page 43: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

31

Nie wiadomo, czy tym Żydom to lepiej było takimi złymi być czy dobrymi, jak widzisz dziecko co się działo. Ta my gorsi od nich czasem byli. Z babcią sobie pogadaj. Ona Ci tam powie, co w Pruchniku robił jeden i na Węgierce, bo ona jest młodsza, to i lepsza!”.

Babcia zapytana o to, czy miała styczność z Żydami mówi, że tylko w opowieściach wujka Michała i babci Maryni

„U nas na Węgierce byli, byli. Co prawda mało i na krótko, no ale strasznie biedni ludzie to byli. Może w twoich latach byłam, może trochę młodsza, jak siedziała taka rodzina w stodole na dole u wujka Michała. Ciotka Gienka dzieciom mleko dawała i kaszę z ogórkami nosiła codziennie. Pamiętam, że nie mogłam się bawić z nimi, a tam były takie dziewczynki. Tato im jakąś drewnianą zabawkę zaniósł wieczorem, a ci starzy Żydzi to gdzieś nie mogli przestać dziękować, że wujek ich chowa. Rano wstają, a tam ani starych ani dzieci, tylko ta zabawka i miski z kaszą. Wujek koniem jeździł, szukał, ale już nie znalazł. Uciec nie uciekli, bo im dobrze było, więc pewnie ich ktoś porwał czy co. Zresztą, w tamtych czasach to dziwne rzeczy się działy. Na słupach wieszali takie, jak wy to teraz mówicie, co się za chłopami uganiają, a koleżanek nie mają. Konie dębem stawały w jakimś miejscu, to już przeklęte było, a gdzie teraz ktoś w takie coś wierzy. Staszek mi mówił, i ja sama pamiętam, tego Żydka, co w Pruchniku, tam blisko, gdzie cmentarz, robił domy drewniane i sprzedawał. Miał taki wielki zeszyt i jak ktoś przyszedł, to dał tam z milion złotych, a reszta to na raty. Ile mu ludzie nie oddali tych pieniędzy, a on taki zadowolony był, że mu domy idą. Ludzie oddawać „skąpym Żydom” nie chcieli. Wozem podjeżdżali, dom składali i jazda na wioskę.

Ja tam Żydów miło wspominam, tylko ja tam nie wiem czemu oni te baki noszą. Bez nich by lepsi byli. Dziadek ani baków ani brody nie miał i widzisz jaką ma żonę, a oni to by sobie lepiej kozią bródkę zapuścili, bo to teraz ci młodzi tak chodzą, to modne teraz, prawda dziecko?”.

Page 44: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

32 Rod

zina

żyd

owsk

a z

Prz

ewor

ska

• ok

res

mię

dzyw

ojen

ny •

zbi

ory

• M

uzeu

m w

Prz

ewor

sku.

Zes

pół

Pał

acow

o -

Par

kow

y.

Page 45: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

33

D ziś mamy 2011 r. Polska od przeszło 66 lat jest nie-podległym państwem, w którym ludziom żyje się stosunkowo dobrze. Przenieśmy się do czasów sprzed wybuchu II wojny światowej i sytuacji mniejszości

narodowych zamieszkujących nasz kraj, bezpośrednio w czasie jej trwania.

Czy słyszała Pani opowieści o Żydach, ukrywanych w czasie wojny przez mieszkańców Pruchnika, przed hitlerowskim okupantem?

U nas chyba nie było rodzin ukrywających Żydów, a nawet jak ktoś był, to się nie przyznawał. Nie było też przypadków, że ktoś został zdemaskowany. Gdyby były, to byśmy wiedzieli - od razu cała rodzina zostałaby rozstrzelana.

Słyszałam historię jednej dziewczynki, której matka była Żydów-ką, a ojciec Polakiem. Kobieta przyjęła chrzest, pobrali się. Obok toczyła się wojna. Urodziła im się córeczka, którą nazwali Eleta. Kiedy dziewczynka skończyła 2 latka jej rodzice zostali wywie-zieni, zaś Eletę przygarnęła sąsiadka. Była dla niej jak rodzona matka, a jej własne dzieci jak rodzeństwo. Po wojnie wszyscy oni wyjechali z Pruchnika. Eleta wracała tutaj. Mieszkała tuż za kapliczką, po drugiej stronie ulicy.

Czy Polacy pomagali Żydom?

Oczywiście, że tak. W czasie wojny nie pozostało ich tu dużo, ponieważ zostali wywiezieni dosyć wcześnie. Ale kiedy któryś z nich nie miał co jeść, zawsze ktoś dał mu ziemniaków, mąki czy trochę mleka. Ludzie pomagali sobie nawzajem, mimo że nikt nie miał za dużo. Nie słyszałam też o ludziach, którzy wydawali Żydów Niemcom, nie u nas w Pruchniku. Mój tato miał w Łań-cucie kolegę, który ukrywał Żydów. Poznał go jeszcze w wojsku. Tato raz w miesiącu jeździł po spirytus do apteki w Łańcucie, a że było to daleko, jak na tamte czasy, więc zatrzymywał się u tego kolegi. Pewnego razu kiedy tam pojechał, nikogo nie zastał. Od

Maria Błachuta • wspomnienia Ewelina Brzyska

Page 46: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

34

sąsiadów dowiedział się, że ktoś ich wydał. Cała rodzina została zamordowana.

U nas nie było miejsc, do których hitlerowcy przywozili żywych Żydów. Od nas ich raczej wywożono, a oni nawet nie wiedzieli dokąd. W Pruchniku Żydów zabijano dla rozrywki. Wyciągano tych najbiedniejszych, tych co chowali się gdzieś w krzakach i na miejscu ich rozstrzeliwano. Ot, dla kaprysu.

Pamiętam dzień, kiedy Niemcy zorganizowali u nas łapankę. Nie-którzy starozakonni próbowali uciekać, szukali ratunku w innych miejscowościach. Inni zostawali zdając się na łaskę opatrzności i pruchniczan. Jednej z takich rodzin pomagał mój ojciec.

Była to rodzina mojej szkolnej koleżanki, Klary Rohtal. Udało im się przeżyć „za Niemców”, ale kiedy wkroczyli Rosjanie, zostali zesłani na Sybir. Długo utrzymywałyśmy kontakt, to znaczy ona pisała do mnie.

Klara miała starszą siostrę i młodszego brata Henryka. Tam, na Syberii, zmarli jej rodzice i braciszek. Podobno zatruli się grzybami. Doskwierał im głód, więc nazbierali grzybów, których nie znali.

Po wojnie Klara wyjechała do Stanów Zjednoczonych, ale mimo upływu lat chciała wiedzieć, co dzieje się w jej rodzinnych stro-nach, w Pruchniku. Pisała do pruchnickiej gminy, ale nikt jej nie odpisał. Nie ma się co dziwić. W Polsce były wtedy ciężkie czasy, komuna.

Jak pruchnicka społeczność reagowała na morderstwa dokonywane, jakby nie patrzeć, na jej sąsiadach żydowskiego pochodzenia?

Każdy z nas osobno przeżywał morderstwa dokonywane na Ży-dach. Pamiętam pierwszego rozstrzelonego w Pruchniku Żyda. Potem już na to nie patrzyłam.

Był to około 4 - letni, mały chłopiec, który mieszkał w Rynku z rodziną. On po prostu wybiegł z domu, a niemieccy żołnierze zaczęli do niego strzelać. Zabili go tak dla rozrywki. Na dodatek nikomu nie pozwolili ruszać ciała i zwłoki chłopczyka, aż do wie-czora leżały na ziemi. Do dziś przed oczami mam jego czarne, wielkie oczy i krótko przystrzyżone włosy. Na początku ludzie schodzili się z ciekawości, popatrzeć. Potem każdy uciekał, bo okazało się to zbyt wielkim przeżyciem.

Page 47: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

35

Czy Polacy uczcili w jakiś sposób pamięć zamordowanych pruchnickich Żydów?

W 1969 r. postawiono pomnik ku pamięci Żydów wymordowa-nych w czasie wojny. Jest to głaz, na którym umieszczono tablicę z napisem : „Na tych polach w latach 1942-1943 hitlerowscy zbrod-niarze zamordowali 67 osób narodowości żydowskiej. Cześć ich pamięci! Pruchnik - wrzesień 1969”.

Kamień ten postawiono w miejscu, gdzie strzelano do Żydów, aczkolwiek takich miejsc w samym Pruchniku było dużo więcej.

Niestety ludzka pamięć jest ulotna. Młodzi nie pamiętają Żydów, nie przeżyli okropności wojny, starzy zaś umierają. W konsekwencji tego pomnika dziś nikt już raczej nie odwiedza.

Ja sama idąc na cmentarz zapalam znicz na grobie Ringów, na-szych przyjaciół. Zawsze o nich pamiętam. Kładę świeże kwiaty.

Zbiory • M

uzeum K

amienica O

rsettich w Jarosław

iu

Rynek • Pruchnik • okres międzywojenny

Page 48: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

Żyd Ring miał sklep, tam gdzie kiedyś była szwalnia. Miał córkę i syna, trochę starszych ode mnie. Widzieliśmy z moim bratem, jak hitlerowcy zastrzelili ich na naszym polu, a potem inni Żydzi właśnie tam zakopali zwłoki. Do dziś dobrze pamiętam to miejsce.

Na waszym polu? Czy to oznacza, że w Pruchniku nie było żydowskiego cmentarza?

Był. Niestety kirkut został zaorany i nie ostał się kamień na ka-mieniu, nie mówiąc już o pojedynczych macewach. W miejscu żydowskiego cmentarza możemy dziś oglądać młyn.

Niekiedy hitlerowcy zgadzali się na przeniesienie ciała, innym razem – tak jak to było w przypadku Ringów, zwłoki musiały zostać zakopane na miejscu. Ciężko w takich przypadkach mó-wić o pochówku. O miejscu wiecznego spoczynku decydowało czyjeś widzimisię.

Zbi

ory

• M

uzeu

m K

amie

nica

Ors

etti

ch w

Jar

osła

wiu

Rynek • Pruchnik • okres międzywojenny

Page 49: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

37

Żydzi słynęli ze smykałki do interesów, zakładali różne sklepy, prowadzili karczmy. Jak było w słynącym ze swych jarmarków Pruchniku?

Duża gospoda była na Heluszu, zaś w Pruchniku karczmę miał Polak - Gryziecki, a naprzeciw starej poczty była mała cukierenka prowadzona przez Żyda.

Ja do karczmy nie chodziłam, ale niektórzy panowie wracali z niej nad ranem. Można tam było dostać jedzenie, picie, nawet skrzypek przygrywał do tańca. Karczma prowadzona była przez katolika, który na dodatek był rzeźnikiem, więc na pewno były tam dostępne mięsiwa i galarety – tzw. studzielina.

W Pruchniku nie było bardzo bogatych Żydów. Mieszkał tu jeden lekarz, trzech adwokatów. Ludzie chętnie chodzili do wszystkich, nie mieli żadnych uprzedzeń. W ogóle do wojny nikt żadnych uprzedzeń nie miał, dopiero niedługo przed jej wybuchem zaczę-ły się jakieś hasła typu: „Nie kupuj u Żyda”. Zaczęto opowiadać dzieciom bajki, że Żydzi łapią małe dzieci, wsadzają je do beczki nabitej gwoździami i turlają. Były to głupstwa, ale wzajemna nie-chęć rosła przed wojną z dnia na dzień. Potem było coraz gorzej. Na swoje święta Żydzi bielili domy. Niektórzy Polacy byli na tyle złośliwi, że chlapali te wybielone domy błotem czy obijali pałami.

Była w Pruchniku apteka, którą prowadził Żyd. Produkował swoje własne lekarstwa. Bardzo pomógł mojej kuzynce. Kiedy miała 10 lat całkiem wypadły jej włosy i robiły się strupy na głowie. Ponieważ była jedynaczką, a jej rodzice byli dość zamożni, jeź-dzili z nią po różnych lekarzach, ale żaden z nich nie wiedział, co jej jest. Kiedy zobaczyła ją żona aptekarza, powiedziała, żeby przyszła z mamą do nich, do apteki. Aptekarz w półlitrowej bu-telce przyrządził miksturę. Była to zawiesina, coś podobnego do jaja. Kuzynka smarowała tym głowę i wyrosły jej piękne, długie włosy. Nawet ładniejsze niż przedtem, bo wcześniej miała proste, a potem zaczęły się falować. Aptekarz nie wziął za to pieniędzy.

Przed wojną Pruchnik słynął z szewstwa i wyrobu wędlin. W każ-dy czwartek odbywały się targi, jarmarki, na które przejeżdżali rzeźnicy i szewcy z okolicznych wiosek, a nawet z daleka. Wszystko z okazji tzw. „Święta Dyszla”.

Innym świętem hucznie obchodzonym były „Dni Morza”. Jako harcerka śpiewałam z tej okazji pieśni, m.in. „O Boże Wielki, będziem Ciebie strzec”.

Page 50: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

38

„Uroczystości”, czyli po prostu handel, miały miejsce na rynku. Dookoła pełno było furmanek. Handlarze przywozili miotły, garnki, szynki, kiełbasy. Z Kańczugi przywozili przetaki i sita. Jednym słowem można było kupić wszystko, co tylko było potrzebne.

Ludzie chodzili, oglądali, wybierali najlepsze produkty. Restau-ratorzy próbowali wyrobów rzeźników i, jeśli im smakowały, zamawiali więcej. Istniał taki zwyczaj, że jeśli do Żyda przyszła kupować kobieta, to musiała coś utargować, w przeciwnym razie miało spotkać go nieszczęście. Ja nigdy nie umiałam targować i do dnia dzisiejszego nie umiem. Na koniec transakcji obowiąz-kowo obie strony musiały podać sobie ręce. Z Żydem można, a nawet trzeba było się targować, bo zawsze podawał zawyżoną cenę. Oni nawet to lubili. Podobno w krajach arabskich nadal istnieją takie zwyczaje.

Mło

dzie

ż sz

koln

a •

Pru

chni

k •

okre

s m

iędz

ywoj

enny

• z

bior

y •

Wir

tual

na I

zba

Pam

ięci

Page 51: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

39

Te nasze pruchnickie jarmarki to było coś w stylu dzisiejszego bazaru, tylko dużo bardziej kolorowe i ładniejsze. Jako dziecko bardzo lubiłam się im przyglądać.

Dlaczego ludzie woleli robić zakupy w sklepie prowadzonym przez Żyda?

Mieszkał tutaj Żyd, nazywał się Serinik. Przed Bożym Naro-dzeniem, kiedy stroiliśmy choinkę, zawsze dostawaliśmy od niego jakiś prezent. Rozdawał nawet cukierki, a wiadomo, że dziecko jeśli dostanie coś słodkiego, to przyjdzie jeszcze raz. Tam, gdzie dziś jest sklepik z tanimi drobiazgami, mieszkała i miała sklep rodzina Szmyrko. Stary Szmyrko był szklarzem, jego żona zaś miała sklepik. Gdy moje buty zrobiły się za ciasne, tato dał mi 2 złote na nowe. Idąc na nabożeństwo majowe wstąpiłam

Page 52: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

40

do pani Szmyrko, która posadziła mnie na ladzie, wybrała dobre buty, a z tych 2 złotych wystarczyło jeszcze na skarpetki. Żydzi byli uprzejmi, nie oszukiwali i dbali o klienta. Mam wrażenie, że byli nastawieni przyjaźnie do wszystkich. To dlatego ludzie woleli robić u nich zakupy.

Żydzi słynęli też ze swojej pobożności. Były w Pruchniku miejsca, gdzie mogli się modlić?

W Pruchniku były dwie synagogi. Dziś już nie istnieją, ponieważ zostały zburzone. Jedna z nich stała za knajpą. W czasie wojny Niemcy zrobili tam magazyn na zboże, które zbierali jako haracz od ludzi. Pamiętam, że z ojcem jeździłam do tej bożnicy. Oprócz tego Żydzi budowali sobie kapliczki, które także zostały zniszczone, bo byli tacy, którym było szkoda kawałeczka pola. Podobno pod tymi kapliczkami szukano żydowskich skarbów.

W Pruchniku była także szkółka żydowska, nazywali ją heider. Mieli oni wyznaczonego człowieka, który w każdy piątek o godzi-nie 18 pukał do drzwi domów żydowskich i wzywał domowników do modlitwy. Żydzi zaczynali świętować w piątek o godzinie 18, a kończyli w sobotę wieczorem. Ich święta w żaden sposób nie kolidowały z naszymi.

Rynek • Pruchnik • okres międzywojenny

Page 53: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

41

Kiedy wybuchła wojna była pani małym dzieckiem. Do szkoły chodziła pani tylko z Polakami?

W momencie wybuchu wojny miałam 11 lat. Żydzi, Rusini, Polacy, wszyscy chodziliśmy do jednej szkoły. Mieliśmy tutaj taką małą wielokulturowość. Kto nie chciał chodzić na religię, po prostu wychodził z klasy i udawał się do świetlicy. Kto chciał, to zostawał i nie przeszkadzał. Jak my modliliśmy się z księdzem, to pozo-stali wstawali i składali ręce jak do modlitwy, dla uszanowania naszej religii. Nikt nie robił żadnych problemów z tego powodu. Moja koleżanka, wspomniana już Klara, mimo że była Żydówką, chodziła ze mną na religię. Gdy ktoś czegoś nie umiał, to ka-techeta mówił : „Klara, powiedz temu tumanowi”. Klara zawsze odpowiadała bezbłędnie, co katecheta kwitował krótkim: „Nie wstyd Ci, że Żydówka to potrafi, a ty nie?”. Potem Żydzi mieli już lekcje w heiderze.

Przed wojną istniała pomiędzy ludźmi tolerancja, jeśli nie powie-dzieć, że przyjaźń. Żyliśmy obok siebie, każdy inny i każdy po swojemu. Wojna wszystko zniszczyła.

Rynek • Pruchnik • okres międzywojenny

Zbi

ory

• M

uzeu

m K

amie

nica

Ors

etti

ch w

Jar

osła

wiu

Page 54: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

42

Czy w takim razie istniały mieszane małżeństwa?

Były. Przykładem może być to, o którym wspomniałam na samym początku. Żydówki bardzo młodo wychodziły za mąż. Były to bardzo ładne wesela. Z koleżanką bardzo lubiłam je podglądać. Żydzi gustowali w alkoholu, ale nie upijali się tak jak Polacy. Przynajmniej ja nigdy nie widziałam bardzo pijanego Żyda.

Kiedyś miałam kieliszek, który nazywał się szabasówka. Ojciec dostał go w prezencie od Żyda. Kieliszek ten miał specjalny kształt, a jego nazwa wzięła się od ich święta szabas. Od tego święta wzięła się też nazwa pieca – szabaśnik. Był to piekarnik wbudowany w piec kaflowy, ale nie służył do pieczenia. Żydzi nie mogli wykonywać żadnych, nawet najmniejszych prac pod-czas szabasu. Przygotowywali jedzenie wcześniej, a następnie chowali je właśnie do szabaśnika, który utrzymywał ciepło. Tym sposobem jedzenie przygotowane w piątek było ciepłe w sobotę. Ci zamożniejsi Żydzi wynajmowali kogoś do odgrzewania. Ktoś dostawał wtedy, np. kilo cukru, który notabene kosztował około złotówkę. Dla porównania 1 jajo w zimie kosztowało 5 groszy, a w lecie 3 grosze.

Czy tęskni pani za przedwojenną rzeczywistością?

Oczywiście, że tęsknię. Były to przecież czasy mojej młodości, beztroskiego dzieciństwa, które przerwała ta okropna wojna. To ona poróżniła ludzi i przekreśliła wszystko, cały dorobek nasze-go wielokulturowego społeczeństwa. Dziś nie ma w Pruchniku Żydów ani Rusinów. Dzieci nie mają okazji pobawić się razem, poznać kulturę i zwyczaje swoich kolegów innej narodowości. Ja miałam taką okazję i bardzo się z tego cieszę. Ludzie przed wojną byli biedniejsi, ale wiedli weselsze i bardziej kolorowe życie.

Page 55: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

43Tabl

ica

upam

iętn

iają

ca z

agła

dę Ż

ydów

• P

ruch

nik

• fo

to •

Kat

arzy

na Ś

liwa

• 20

11

Page 56: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

44 „Kam

ieni

ca M

arys

ieńk

i” •

Jar

osła

w •

okr

es m

iędz

ywoj

enny

• z

bior

y •

Muz

eum

Kam

ieni

ca O

rset

tich

w J

aros

ław

iu

Page 57: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

45

Z nam historię Żyda z Jarosławia, który obecnie już nie żyje. Nazywał się Zinbresztach, a kiedy mieszkał w Ja-rosławiu zmienił nazwisko na Ziegel. Jak większość Żydów zajmował się handlem. Mieszkał w kamienicy

przy ulicy 3 Maja. Spotkałem go osobiście w Izraelu. Opowiadał, że uciekł tam przez San, kiedy Niemcy zaatakowali już Polskę. To przypadkowe spotkanie było tylko epizodem i nie wiem do-kładnie, jakie były jego dalsze losy.

Moja ciotka miała na imię Maria. Urodziła się w 1900 r. we Lwowie. Była Polką, ale jej życie nierozerwalnie związało się z Żydami.

W czasie wojny Niemcy utworzyli we Lwowie getto - takie samo jak w Warszawie, Krakowie i innych dużych miastach. Hitlerow-cy przychodzili bezpośrednio pod kamienice, skąd wyłapywali mieszkających tam Żydów i wywozili ich właśnie do tych gett.

Razem z ciotką, w jednej kamienicy, mieszkała żydowska rodzina o nazwisku Kim. Nie wszyscy Żydzi byli tak bardzo pobożni, za jakich uchodzili. Jeszcze przed wojną wśród ludności żydowskiej tworzyły się ruchy nacjonalistyczne. Żydzi organizowali się w tzw. organizacje nacjonalistyczne, za pośrednictwem których dostawali się do Palestyny, z zamiarem osiedlenia się tam.

Szlomo Kim najwidoczniej był osobą ważną, bo właśnie dzięki takiej organizacji dostał się do Palestyny. Miał on malutkie dziecko - dziewczynkę o imieniu Sara, którą zostawił wraz z żoną w Polsce. Może myślał, że będą tutaj bezpieczne. Niestety Niemcy urządzili łapankę. Na szczęście matka Sary zdołała w ostatniej chwili podać dziewczynkę, przez maleńkie okno, w wyciągnięte ręce mojej ciotki, która od tego dnia była dla niej jak matka. Nie wiem, co na nią wpłynęło, być może odezwał się w niej instynkt macierzyński. W każdym bądź razie, przez całą wojnę zajmowa-ła się Sarą jak własną córką. Sama też zaczęła pomagać innym Żydom, ukrywając ich w swoim domu, w podwójnej ścianie. Co jakiś czas musiała jednak zmieniać kryjówki, żeby nie ściągnąć na siebie niczyjej uwagi. Pomagali jej przyjaciele i zaufani znajomi.

Zbigniew Srebniak • wspomnienia Ewelina Brzyska • Kamil Kroczek

Page 58: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

46

Ciotka nie należała do żadnej organizacji, a potrzeba pomocy zrodziła się w niej samoistnie. Ojciec opowiadał mi, że sam, w ko-szyku na plecach, przenosił jednego z prześladowanych Żydów. Były to niewątpliwie ciężkie czasy i pomoc Żydom można było przypłacić życiem, nie tylko swoim, ale i całej rodziny.

Wśród Niemców panował „zwyczaj” wieszania rodzin żydowskich na balkonach, ot tak, bo mieli kaprys. To od nich zależało, czy zabili od razu czy zabierali do obozu koncentracyjnego. Tato opowiadał też, że mieli małego pieska, który zawsze ujadał, gdy ktoś nadchodził. Pewnego razu, gdy gestapo przeprowadzało rewizję w domu ciotki, zdarzył się cud i pies nie zaszczekał. Gdyby zaczął skomleć, zwróciłby uwagę Niemców, którzy do-wiedzieliby się o ukrywanych ludziach.

Po wojnie ciotka Maria związała się z jednym z ukrywanych Żydów. Nazywał się Abraham Dicker. Mimo barier, jakie stano-wiły, np. paszporty czy jeszcze niewykształcony wówczas rząd, małymi statkami handlowymi udało im się dostać do Izraela. Nie utrzymywali żadnych kontaktów z rodziną, z wyjątkiem mojego taty, ale też nie od razu. Tak naprawdę dobry kontakt nawiązaliśmy z ciotką dopiero po śmierci Abrahama, kiedy była już w podeszłym wieku. Czasy były trudne, na pewno było jej ciężko, ale nam też.

Historia ciotki Marii ma powiązanie z historią pewnego księdza karmelity. W Jerozolimie znajduje się macierzysty zakon Kar-melitów. Jego nazwa wzięła się od góry Karmel, na której mieści się historyczny grób proroka Eliasza.

Ksiądz, podobnie jak moja ciotka, mieszkał w Hajfie w Izraelu. Jak każde duże miasto Hajfa miała swoje dzielnice. Pamiętam, że po hebrajsku miasto to Ir, natomiast miasteczko to Kiriat. Do dziś pamiętam też jej adres.

Książki z historii podawały, że w roku 1968 Gomułka, czując się zagrożonym, podpisał układ z Gibraltarem, mając nadzieję, że dalej będzie pełnił funkcję pierwszego sekretarza. Niestety, sy-tuacja w Polsce zmieniła się na gorszą. Podwyżki i inne sprawy w latach 70-tych, zmusiły Gomułkę do ustąpienia ze stanowiska, a obowiązki pierwszego sekretarza partii przejął Edward Gierek, który winą za ówczesną sytuację w Polsce obarczył Żydów.

Skutkiem tego była masowa emigracja obywateli niepożądanych. Żydzi musieli wyjechać z Polski, ale nie byli to już tacy ortodoksyjni Żydzi, jak przed wojną. Byli to Żydzi zasymilowani, wśród których

Page 59: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

było bardzo dużo małżeństw mieszanych, polsko - żydowskich. Tym sposobem z Polski wyjeżdżały całe rodziny.

Wspomniany ksiądz opiekował się właśnie Polakami, powią-zanymi w jakiś sposób z Żydami, którzy pozostali przy wierze katolickiej, tak jak moja ciotka. Przez całe życie była ona osobą wierząca - chodziła do kościoła i nie chciała, aby pochowano ją na żydowskim cmentarzu.

Ten ksiądz miał rozbitą parafię, jeździł i odwiedzał tych ludzi. Zainteresował się właśnie historią mojej ciotki.

Z samym księdzem wiąże się ciekawa opowieść. Był on Żydem, którego w latach okupacji ukrywały zakonnice karmelitanki. Przeszedł na wiarę katolicką, został ochrzczony, przyjął Pierwszą Komunię Świętą i inne sakramenty. Potem wstąpił do semina-rium i został księdzem w Krakowie. Po jakimś czasie wyjechał do Izraela, gdzie dokonywał wielkich rzeczy, opiekując się zapo-mnianymi ludźmi, którzy nie mieli gdzie się podziać.

Żydzi powieszeni na balkonach kamienic • Przemyśl • okres II wojny światowej

Zbi

ory

• M

uzeu

m K

amie

nica

Ors

etti

ch w

Jar

osła

wiu

Page 60: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

Podobny ksiądz mieszkał w Tel Awiwie. Nazywał się ojciec Grzegorz. Obydwoje bardzo pomagali biednym - pomagali im znaleźć pracę, opiekowali się nawzajem ludźmi, którzy wymieniali się adresami i doświadczeniami. Życie Polaków w Jerozolimie toczyło się obok kościoła. To księża trzymali nad wszystkim pieczę. Jak ktoś był głodny, mógł się najeść lub mógł mieć za-łatwioną jakąś pracę. Na tym to właśnie polegało.

Ksiądz z Hajfy, pomagający mojej ciotce, chciał, aby jej poświę-cenie w czasie okupacji zostało zauważone. W tym celu nawiązał kontakt z Instytutem Pamięci Męczenników i Bohaterów Holo-caustu Yad Vashem w Jerozolimie.

Obok instytutu znajduje się piękne muzeum. Szkoda, że Pola-cy nie potrafią tak upamiętnić swoich bohaterów narodowych. Wchodząc do środka trafia się do wielkiego gmachu. Następnie, krętymi uliczkami, zbudowanymi z luster i szkła, idzie się pod wielką kopułą. Pali się tam bardzo dużo świeczek i człowiek ma wrażenie, że jest w niebie. Lektor wyczytuje imiona i nazwiska wszystkich, którzy zginęli w czasie wojny. Jest to bardzo wzru-szające. Ten instytut to taka ręka sprawiedliwości.

Moja ciotka, kiedy nie mogła już chodzić, nawiązała kontakt z Yad Vashem, właśnie dzięki pomagającemu jej księdzu. Cała procedura jest dość skomplikowana, trzeba znaleźć świadków i dowody. Nie-mniej wszystko potoczyło się sprawnie i ciotka została odznaczona medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata – najwyższym izraelskim odznaczeniem cywilnym nadawanym nie - Żydom. Tym samym po latach jej odwaga i poświęcenie zostały docenio-ne, a na Murze Honorowym w Ogrodzie Sprawiedliwych w Yad Vashem do dzisiaj można wyczytać jej imię i nazwisko.

Dyplom honorowy•Niniejszym zaświadcza się, że Rada d/s Sprawie-dliwych Wśród Narodów Świata przy Instytucie Pamięci Narodowej „Yad Vashem” po zapoznaniu się ze złożoną dokumentacją postanowiła na posie-dzeniu w dniu 9 VII 1987 r. odznaczyć

Marię DickerMedalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, w dowód uznania że z narażeniem własnego życia ratowała Żydów prześladowanych w latach okupacji hitlerowskiej. Wymienionej przyznaje się prawo zasadzenia pod jej imieniem drzewka w Alei Spra-wiedliwych na Wzgórzu Pamięci w Jerozolimie.•Jerozolima • Izrael • 6 VI 1987

Page 61: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

49Jaro

sław

• f

oto

• A

leks

andr

a C

ynk

• 20

11

Page 62: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

50 foto

• a

rchi

wum

Page 63: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

51

J a już mam dość! Czy nie wystarczy ci tych telefonów do mnie? Może nie będę, aż tak nowoczesny skoro mam opowiadać o czymś, co było wtedy, gdy nie wie-działem, co to jest telefon Teraz popatrz, mógłbym

ci nawet wysłać sms-a z tą historią, ale obawiam się, że moje palce stałyby się za bardzo sztywne, bo w końcu ileż można pisać Komunikacja werbalna jest lepsza i teraz, jak dodam jeszcze gestykulację, to w ogóle będzie genialnie, nie uważasz?

Tak oto reaguje mój dziadek, mój własny dziadunio, kiedy proszę go, żeby opowiedział mi coś ciekawego o losach Żydów w okolicach Kańczugi. Mój dziadziuś, który sołtysuje sobie dobrych parę lat i jest zaznajomiony ze wszystkimi, odkąd chyba tylko nauczył się mówić. Przenieśmy się więc w klimat opowiadań dziadka, który siedzi jak na szpilkach, zestresowany wywiadem, który udziela swojej wnusi, nadając tempo i niezwykły czar swojej wypowiedzi.

„Nie będę mówił niczego złego, bo złych rzeczy w pamięci brak. Niczego związanego z Żydami nie żałuję, choć jak przez mgłę tę całą rodzinę stąd pamiętam. Czy aby przypadkiem mi się to pod jakąś spowiedź nie podciągnęło? Tobie się dziecko muszę wyspowiadać zatem, z tych moich dziecięcych wspomnień. Otóż widzisz, tam na górce, gdzie stał nasz dom, widać było dookoła jedynie pola i taki mały lasek. Kiedyś z wujkiem Zenkiem po-szliśmy, w niedzielę po obiedzie, poszukać jakichś ziół mamie na wianki dla dziewczyn. On już taki podlotek był, to i dziewczyn szukał, a co ja mały szpieg za nim, to nic nie poderwał. Zamiast po zioła to mnie wyciągnął do wsi, bo tam koledzy, dziewczęta. Wy to teraz te bary macie, a my się pod stodołą spotykaliśmy. Nie żebym coś miał do stodoły, bo to budynek gospodarczo wspaniały. Sama widzisz, jak się moje wozy garażują, niczym Porsche. Sta-liśmy tam z godzinę pewnie, no i ktoś tam mówił, że jakaś nowa rodzina przyszła, że dzieci mają z siedmioro, tylko się nikomu te dzieci nie pokazują. Ja mały byłem, Zenek mnie do starych ciągnął, to sobie pomyślałem, że w końcu może ktoś z moich lat będzie, to do zabawy kolegę sobie znajdę. No to żem znalazł…

Z opowieści rozdrażnionego Sołtysa Aleksandra Cynk

Page 64: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

52

Było ich tam nie siedmioro, a dziewięcioro. Wszystkie takie łobuzy były, ale śmiechu z nimi zawsze co niemiara. Pięciu chło-paków i cztery dziewczęta. W różnym wieku byli, a najmniejsze to takie, że chodzić się uczyło. Nieraz chodziły te dziewczęta za rękę z tym maluszkiem. Ja to ogólnie grzeczne dziecko byłem, ale z czasem, to i głupoty różne mi do głowy przychodziły, nie maryśki jakieś do palenia tylko siano do zwożenia! Zawsze, jak żem zawołał któregoś z tamtych w pole, to pomógł i mnie i ojcu, bo te to kawalerka już była, w pole się iść nie chciało. Mama nam

Zbiory • W

irtualna Izba Pam

ięci • okres m

iędzywojenny

Page 65: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

53

po dniówce kanapek narobiła z takiego chleba z pieca, z masłem świeżym. Ach, co to było za jedzenie! A serwatka do tego, to już cud nad cudy. Boga chwalić za to! Ta Żydówka dzieci dobrze chowała. Za mąż się dziewczyny powydawały, też dzieciaków miały trochę. Ojciec im zawsze już po ślubie woził mleko, jaja. A z tego domku ich to ja jedno pamiętam! Taki zlepieniec jabłko-wy, co jak sobie przypomnę, to aż mi ślinka cieknie i gdyby nie proteza, to bym zjadł w 5 minut, jakby mi babcia upiekła taki. Wy babci szarlotki chwalicie, a taki prosty zlepieniec był lepszy, jak te wszystkie szarlotki czy tam te, no tiramisu albo bananowce. Teraz wszystko jakieś egzotyczne młodzież ma, wakacje już tak samo, a buraków nie ma kto siekać ani siana zwozić. Kontakt mi się z nimi urwał, wyjechali na Zachód, ślad zaginął. Telefonów nie było. To sobie numeru nie mogłem wziąć, więc teraz mogę sobie tylko powspominać, jak to było. Widzisz dziecko, ja toleran-cyjny byłem już dawno i do teraz jestem, możesz więc mówić, że masz nowoczesnego dziadusia. Tylko mi tam głupot o mnie nie wypisuj, bo ja choć stary, to okulary mam drogie i przeczytam wszystko. Zdjęcia ci dałem, wywiad udzieliłem, jak gwiazda się czuję, ale taka skromna, bo mam w sercu ciepły obraz dobrych ludzi i zawsze miłe o nich wspomnienie, które nigdy nie minie.”

Zbiory • W

irtualna Izba Pam

ięci

Pruchnik • okres międzywojenny

Page 66: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

54 Rab

in z

Bob

owej

- H

albe

rstam

w P

rzew

orsk

u •

okre

s m

iędz

ywoj

enny

• z

bior

y •

Muz

eum

w P

rzew

orsk

u. Z

espó

ł P

ałac

owo

- P

arko

wy.

Page 67: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

55

Jak spędzano czas w okresie dwudziestolecia międzywojennego?

Po I wojnie światowej, zarówno dziewczęta, jak i mężczyźni śpiewali przeważnie wojskowe piosenki. We wsi były zabawy. Najczęściej organizowano je w domu ludowym. Jeszcze przed I wojną światową istniała kapela, która grała na weselach. Było tam trzech braci - jeden grał na skrzypcach, drugi miał bę-ben, a trzeci kontrabas. Na ul. 3 Maja w Muninie, a dokładniej w miejscu, gdzie obecnie znajduje się CPN Orlen, w nocy z 21 na 22 czerwca organizowana była Noc Kupały. Palono wówczas ogniska, śpiewano pieśni oraz wspólnie tańczono. Dziewczęta wróżyły sobie za pomocą wianków. Puszczały je na wodę i jeżeli wianek został złapany przez chłopaka, panna mogła spodziewać się szybkiego zamążpójścia. Jeżeli nie został złapany wróżyło jej to wyjscie za mąż, ale dopiero za jakiś czas. Natomiast jeśli wianek utonął, dziewczyna miała zostać starą panną. Młodzież spotykała się też nieopodal Sanu w Muninie i śpiewała rozmaite pieśni po polsku, podczas gdy po drugiej stronie rzeki Ukraińcy śpiewali w swoim języku, i z obu stron przekrzykiwano się wzajemnie w ojczystych mowach.

Czy w Muninie przed wojną mieszkały jakieś rodziny żydowskie?

Tak, było 4 rodziny, ale uciekli stąd już w 1941 r. Więcej Żydów mieszkało w Ostrowie. Jednym ze starozakonnych mieszkańców Muniny był Żyd o nazwisku Naftali, który wraz z żoną i synem pracował przy wyrębie lasu. Ojciec ścinał drzewa, a chłopiec z matką obcinali gałęzie. Pewnego razu, gdy mężczyźni pracowali przy wyrębie drzew, nagle pojawiła się wataha wilków. Stary Żyd zdołał uciec na drzewo, jednak chłopcu nie było dane to szczę-ście. Z drugiej strony, przynajmniej nie musiał oglądać i znosić okropności wojny.

Był w Muninie pewien chłopak, nazywał się Władysław Haliński. Pobierał on praktyki krawieckie u Żyda. Pewnego razu trzeba było zanieść do rabina 3 kury, aby ten ocenił, czy są koszerne czy nie.

August Gmyrek • wspomnienia Katarzyna Śliwa

Page 68: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

56

Tylko rabin miał prawo zabić kurę, a zabicie jednej kosztowało 5 groszy. Władek, któremu zlecono zadanie dostarczenia kur do rąk duchownego, schował się po drodze gdzieś w zaułku i sam zabił kury, biorąc pieniądze dla siebie. Zajście uszło mu na sucho, więc w późniejszym czasie powtarzał cały ten rytuał. Chłopak bez skrupułów ciągnął swoje oszustwo i pewnie robiłby to dalej, gdyby na drodze nie stanęło mu spotkanie rabina z krawcem. Krawiec dowiedział się z ust duchownego, że nie wywiązuje się z obowiązków, jakie nakłada na niego judaizm, bowiem nie przy-nosi do niego kur do zabicia. No i przyszła kryska na Matyska, a w tym przypadku na Władka Halińskiego, którego krawiec wygonił za oszukiwanie. W późniejszym czasie chłopak i tak zo-stał krawcem. Jednak potrafił niewiele. Szył jedynie spódniczki, spodnie, ale np. marynarek już nie – przez to był bardzo biedny. Gdyby odpowiednio wykorzystał szansę, jaką miał na praktyce u Żyda, jego późniejsze życie mogłoby wyglądać inaczej.

Czym zajmowali się Żydzi?

Handlem. Można było kupić od nich świnie, kury, gęsi lub cielęta. Chodzili na piechotę z Muniny do Radymna albo do Jarosławia, z tymi świniami na sznurkach, żeby sprzedać na skupie. Kury nosili w workach. Gdy nadzorującemu cały skup nie podobał się towar (świnia), zaznaczał ją czerwoną kredą, jako nienadającą się do sprzedaży.

W Muninie na ul. Szkolnej, tam gdzie obecnie znajduje się sklep pana Jana Wereszczyńskiego, kiedyś była karczma żydowska. Została ona zniszczona już w 1911 r. i na jej miejscu powstał dom ludowy. Druga karczma była za kamiennym mostem. Była to karczma zajezdna, więc można było zajechać przed nią woza-mi. Korzystali z niej głównie handlarze, gdy jechali na skup do Radymna czy do Jarosławia. Zawsze mogli się tam zatrzymać, posilić i zostać na noc.

Czy mieszkańcy Muniny podczas wojny pomagali Żydom i przedstawicielom innych mniejszości?

Oczywiście. W Muninie, tak jak i w całej okupowanej Polsce, byli ludzie, którzy pomagali innym ludziom. Gdy Żydzi uciekali przed Niemcami, przychodzili z walizkami do mieszkańców posiadających łódki. Pomagali oni przeprawić im się przez San.

Znałem też pewnego oficera rosyjskiego, który był przetrzymy-wany jako jeniec przez Niemców, w miejscu gdzie obecnie jest jednostka wojskowa w Jarosławiu. Gdy Niemcy wycofywali się

Page 69: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

57

z Zamościa w 1939 r., ów oficer przeszedł przez San. Moja mama akurat gotowała mleko, gdy usłyszeliśmy pukanie i słowa „Otwórz drzwi”, wypowiedziane w języku rosyjskim. Brat wpuścił go do domu i daliśmy mu ubranie. Mama dodatkowo dała Rosjanino-wi mleka i dwie kromki chleba z masłem i z serem. Gdy wypił mleko, zjadł tylko pół kromki, resztę zawinął w gazetę i poprosił nas o mapę polityczną. Później poszedł spać na strych. Jednak w nocy związał sobie prześcieradła i wyszedł przez znajdujące się tam malutkie okienko. Wrócił jeszcze do nas w 1944 r.

Wszyscy jeńcy przetrzymywani byli w bardzo złych warunkach. Spali na słomie, ponieważ nie było żadnych pryczy. Zimą budynki, w których byli przetrzymywani, nie były opalane, więc bardzo dużo ludzi umierało z powodu chorób. Mój brat, gdy tylko konie były wolne, a więc nie były potrzebne w polu, wywoził z jednostki ciała zmarłych jeńców, na cmentarz w Pełkiniach.

Opowiem jeszcze historię Czecha, który służył w wojsku niemiec-kim i był przetrzymywany przez Rosjan jako jeniec. Pewnego

Książka do nabożeń

stwa z 1869 r. • foto • K

atarzyna Śliwa • 2011

Page 70: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

58

razu będąc z bratem nieopodal obecnej ul. Zbożowej w Jarosławiu, usłyszeliśmy dochodzący z żyta jęk człowieka. Zobaczyliśmy wydeptaną w zbożu ścieżkę, więc poszliśmy nią, a na jej końcu znaleźliśmy postrzelonego w nogę człowieka. Poprosił nas o wodę. Przez kilka dni kradliśmy z domu placki, chleb, pierogi i zano-siliśmy mu, aby się pożywił. Pewnego dnia rosyjski komendant z NKWD, znajdujący się w tym czasie w Muninie, zauważył to i poszedł za nami. Gdy dotarliśmy do żołnierza, komendant kazał nam odejść mówiąc, że zawiezie tego Czecha do szpitala. Już po kilku krokach usłyszeliśmy strzał.

Jakie wspomnienia chciałby Pan najbardziej wymazać z pamięci?

W nocy z 21 na 22 czerwca 1941 r., gdy Niemcy wkroczyli do Rosji, po zajęciu Tarnopola i Stanisławowa w Muninie zapano-wała ogromna bieda. Ludzie musieli oddawać wojsku zboże, mięso, mleko i ziemniaki. Nie wolno było zabić dla siebie nawet własnej świni, ponieważ groziła za to kara śmierci.

Podczas wojny wielu Polaków współpracowało z Niemcami. Czasami ktoś zabił sobie świnię, ale ważącą ok. 60 – 70kg, czyli niewiele. Po fakcie ludzie oczywiście mieli zamiar ją zjeść. W tym celu rozgrzewali piec kaflowy, a na płycie układali, np. słoninę. Żeby w okolicy nikt nie wiedział, o tym co zrobiono, kuchnię posypywano rumiankiem, który absorbował zapach mięsa. Nie-trudno się domyślić, że większość wydarzeń związanych z tamtym okresem wolałbym wymazać z pamięci.

A co Pan wspomina najmilej?

Myślę, że podobnie jak wszyscy w moim wieku, dzieciństwo i mło-dość, a także wszystkich dobrych ludzi, z którymi się wychowałem i spędzałem czas, niezależnie od tego jakiej byli narodowości.

Page 71: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

59Żyd

zi p

odcz

as u

rocz

ystoś

ci r

elig

ijnej

• o

kres

mię

dzyw

ojen

ny •

zbi

ory

• N

arod

owe

Arc

hiw

um C

yfro

we

Page 72: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

60 Ulic

a G

rodz

ka •

Jar

osła

w •

okr

es m

iędz

ywoj

enny

• z

bior

y •

Muz

eum

Kam

ieni

ca O

rset

tich

w J

aros

ław

iu

Page 73: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

61

Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny

W Mołodyczu, podobnie jak w większości miast, miasteczek i wsi w całej Polsce, Żydzi zajmo-wali się handlem, a rodzin żydowskich było tyle, ile było karczem. No i tak im upływało

życie, na tych ich interesach, aż do wybuchu II wojny światowej. Chociaż tak naprawdę Żydzi opuścili Mołodycz jeszcze przed jej wybuchem. Spakowali cały swój dobytek, jak tylko dowiedzieli się, że Niemcy rozpoczynają prześladowania. No i uciekli do jakichś wielkich miast. Ostatni Żyd opuścił Mołodycz tuż przed wybuchem wojny. Nazywał się Moszko Weinberg.

Moszko wraz z żoną Chajką mieli pięcioro dzieci: Małkę, Mechla, Herszka, Peśkę i Ryfkę. Całą siedmioosobową rodziną miesz-kali w małym domu na Grobli, który był również miejscową piekarnią. Jak to Żydzi niczego nie uprawiali – zajmowali się wyłącznie handlem.

Moszko wśród swoich synów miał rzeźnika, którym był Hersz-ko. Skupywał on po wsi cielęta, bo Żydzi nie jedli wieprzowiny, rżnął je, a mięso woził furmanką Żydom do Jarosławia. Mechel, podobnie jak ojciec był piekarzem, tylko sama piekarnia w ni-czym nie przypominała tych dzisiejszych. Było to pomieszczenie, w którym znajdował się zwykły wiejski piec. Nie chodziłem tam, bo Mechel nikogo do środka nie wpuszczał. Poza tym byłem jesz-cze dzieckiem. Wiem tylko, że mąkę na chleb Mechel kupował w miejskich młynach.

Chleb, bułki i różne strucle na święta, sprzedawano we wsi. Nosiła je w koszyku Chajka i pamiętam, że za strucle chciała 3 miarki żyta. W jednej miarce było 4 kg zboża. Bułki to przed wojną rarytas był i nie każdego było na nie stać. Kupowali je głównie zamożniejsi gospodarze, a i nawet ksiądz Reising czasami.

Nasi Żydzi chodzili się modlić do Jarosławia. W tamtych czasach były dwie bożnice – jedna właśnie w Jarosławiu, druga w Sienia-wie. Widać im bardziej po drodze było do tej pierwszej. Jak były chrzciny albo śluby, Żydzi brali furmankę i jechali do synagogi w Jarosławiu. W Mołodyczu takich ceremonii nie odprawiano.

Page 74: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

62

W szabat, który obchodzili w każdą sobotę, mężczyźni ubierali się w chałaty – takie czarne, długie do kostek płaszcze. Tego dnia nie palili w piecu, tylko robił to za nich sąsiad z naprzeciwka - taki Wojciech Matusz, który miał za to płacone. Na co dzień ubierali się tak jak inni, od reszty mężczyzn odróżniały ich tylko krótkie pejsy, o które zawsze dbali. Nie mieli wśród swoich fryzjera – tak jak wszyscy brody golili na wsi.

Co do wiary każdy trzymał się tutaj swojej religii i zwyczajów. Pamiętam, jak mój wujek, stary Walenty Rokosz, wspominał czasy, gdy był Żydem w mołodyckiej grupie kolędniczej. To było jeszcze przed budową kościoła – jakiś 1920 rok mógł wtedy być, może wcześniej. Chodzili po wszystkich, po gospodarzach, gajo-

Page 75: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

63

wych, leśnikach, dyrektorach. Chodzili od wsi do wsi, od domu do domu, zbierając tak pieniądze na budowę nowego kościoła.

Pewnego razu z kolędą zawitali do Miłkowa, a stary Walenty wraz z nimi. Miłkowa już nie ma – ale to było tam trochę dalej za Kaczmarzami, tam dziś już tylko las rośnie.

Walenty tradycyjnie już przebrany był za Żyda, a Żyd, jak to Żyd, był na swoim własnym rozrachunku. Miał skarbonkę, taką okrągłą, zamkniętą na kłódeczkę i zbierał na bożnicę – czyli dla siebie. Wiesz, bo to było tak, że kolędowy Żyd, tym co miał w swojej skarbonce z nikim się nie dzielił. To co zebrał to było jego. Brał do kieszeni i tyle go widzieli z tymi grajcarami.

Cm

enta

rz ż

ydow

ski •

Sie

niaw

a •

foto

• M

arle

na D

udek

• 2

011

Page 76: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

64

W tym Miłkowie wstąpili do karczmy – wielkiej, okazałej karcz-my, której właścicielem był bogaty miłkowski Żyd. Właściciel przyjął ich ochoczo i radośnie. Grupa zaczęła odgrywać jasełka. Była rola Heroda, byli żołnierze, Trzej Królowie, dziad miał też swoją kwestię, no i Walenty w roli Żyda. Tyle, że Walenty to tego swojego kolędowania miał tylko kilka zdań i to na początku. Powiedział coś przy Herodzie: „I ty ziemio Judzka! Albowiem z ciebie wyjdzie wódz, który rządzić będzie lud mój izraelski” - chyba tak to było. No, a zaraz, jak tylko skończył mówić, pogonił do arendarza zbierać swoje. No i zbierał - podepchał gospoda-rzowi swoja skarbonę. Jak nią dzwonił, jak zachwalał, aż ten dał mu 5 złotych srebrnych. Tyle to było, że aż z trudem weszło do skarbonki przez ten otwór. Och, jak Żyd Walenty zaczął całować gospodarza – już prawdziwego miłkowskiego Żyda, jak mu się kłaniał, jak dziękował, jak wychwalał, ale i zaraz potem zniknął, bo więcej nie było mu już potrzebne kolędowanie.

Jak już było po kolędowaniu, to taki Matejko Andrzej wziął ze-szyt, w którym wpisywane było, kto ile ofiarował, wziął pieczątkę i idzie do gospodarza z prośbą o kolędę, mówiąc, że zbierają na

Zbiory • M

uzeum K

amienica O

rsettich w Jarosław

iu

Kościół parafialny • Mołodycz • okres międzywojenny

Page 77: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

65

kościół. A ten mówi, że już dał. Dał całe 5 srebrnych, Żydowi dał do jego skarbony. Po chwili wszystko się wyjaśniło, a że miłkowski Żyd był honorowy, to dał i drugie 5 złotych – już do właściwiej sakiewki. Podziękowali pięknie za kolędę i wszyscy razem wyszli na dwór. I tu, ni stąd, ni zowąd znalazł się i Żyd Walenty ze swoją skarboną.

Za grupą wyszła też młoda Żydówka – córka właściciela karczmy, która zaczęła rzucać śnieżkami w kolędników. Ci to nie zostali jej dłużni. Niby to się zasłaniali, niby to odgrywali swoje role, a tak naprawdę to Żyd Walenty próbował niepostrzeżenie złapać młode dziewczę i dać jej nauczkę za dokuczanie. Czekał, żeby stanęła jak najbliżej niego, tak aby jak rzuci śnieżką, mógł ją złapać. To i w końcu mu się udało. Ona rzuciła, a on jak się odwrócił, jak na jednej nodze skoczył, złapał i przewrócił ją w śnieg. Tak nabił jej śniegu pod sukienkę, za to co robiła, że aż jej ojciec klaskał na ganku, bo jej się słusznie należało. Potem już wszyscy wesoło wrócili do domów. Najszczęśliwszy tego dnia był chyba Walenty – całe 5 srebrnych złotych nie często się trafiało – toteż pewnie dlatego to właśnie on najlepiej zapamiętał tą historię, a i później radośnie opowiadał ją w zimowe wieczory.

Hmmm… Peśka. Peśka Weinberg była piękną Żydówką i niejed-nemu oczy za nią latały. Był nawet taki Długoń z Szówska, który zaczął do niej w konkury jeździć. Na nic się to jednak nie zdało. Rodzina mu zabroniła. A skoro Polacy zabronili, to Moszko tym bardziej by się nie zgodził. Wiadomo, jakby młodzi się uparli, pouciekali i się pożenili, nikt by na to wpływu nie miał. Ale do domu ani jedno ani drugie powrotu by nie miało, bo najpewniej w dniu ślubu by się ich wyrzekli. No, ale takie były wtedy czasy…

Ludzie tu w ogóle dobrze traktowali Żydów, szanowali ich, lubili. Powiem Ci coś, ale nie musisz nikomu powtarzać. Pamiętam, jak mój dziadek - Łukasz Rokosz mówił do mojej mamy Apolonii, że on woli za sąsiada Żyda, jak księdza. Bo Żyd ani cię nie okradnie, ani cię nie ocygani, ani nic nie zechce.

Dziadek Łukasz był szewcem, a swoje buty szył wyłącznie ręcznie. Często przyjeżdżał do niego taki Myndel Kac - Żyd z Radawy. Lubili ze sobą rozmawiać. Myndel był grzeczny. W ogóle ci nasi Żydzi byli to grzeczni i bardzo dobrzy ludzie. Gdy oni rozmawiali, to Żydówka - jego żona, zawsze modliła się na wozie, którym przyjeżdżali. Myndel handlował końmi. Przywoził i sprzedawał gospodarzom tylko dobre konie, a kupował za „huckę” - czyli

Page 78: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

66

prawie za darmo albo brał w rozliczeniu jakąś marną chabetę, którą później tuczył i sprzedawał na innej wsi – na tym zarabiał.

Coś Ci jeszcze opowiem. Bo Żydzi, jak mieli ten swój szabat to nie pracowali ani też nie sprzedawali niczego. My nieraz, jak to młode łobuzy – może z 7 lat wtedy miałem – chodziliśmy tam do Żydów – do Moszka i Chajki, do tej naszej piekarni i zbytki im robiliśmy. Oni w szabat świeczki w sieni - w takim korytarzu, jak się do izby wchodziło, świecili. Te świeczki stały na takim trójnogu - trzy zawsze były, jedna na środku najwyższa i dwie obok niższe. I my im te świeczki gasiliśmy. Otwieraliśmy drzwi i „fuuuu”, „fuuuuu” – zdmuchiwaliśmy je szybko i zaraz uciekaliśmy, żeby nas miotłą nie pogonili. Bo tam nieraz któryś z Żydów stał z miotłą za drzwiami tak, że niejednemu z nas się nią oberwało. I ja dostałem też. Taka starsza kawalerka, to na tych świeczkach swój interes robiła. Umawiali się z Chajką jeszcze kilka dni wcześniej, że przyjdą, że będą pilnować żeby łobuzy nie gasiły świeczek – łobuzy, czyli my; a Żydówka w zamian za to dawała im papierosy. No i pilnowali. Tylko, że nie do końca tak to było z tym pilnowaniem, jak Chajce mówili. Bo oni nam dawali na cukierki, żebyśmy te świeczki gasili, a później niby nas bili za to – ale tak naprawdę to nie bili, tylko dawali kolejne cukierki, żebyśmy znowu poszli, a oni dostali kolejne papierosy, niby to za ochronę. Ale i to się skończyło. Bo Chajka w końcu poskarżyła się naszym rodzicom, a oni jak się o wszystkim dowiedzieli, to nie dość, że cukierków nie było już, to jeszcze portki przez tydzień albo i dłużej ciężko ubierać było, tak nas złoili. Ale to nam się słusznie należało, bo to zbytki były.

Przed samą wojną, jak były już te noce, gdy podobno mordo-wano, Moszko sprzedał cały dobytek, wziął rodzinę i wyjechali do Lwowa – to był 1937 lub 1938 rok. Myśleli, że tam zaznają spokoju, ale i we Lwowie zaczął się holokaust. Gdy i tam zaczęto strzelać do Żydów, najmłodsi z rodzeństwa - Herszko i Ryfka, wrócili do Mołodycza i tu się ukrywali. Niestety w Mołodyczu, tak jak i wszędzie, był nakaz zabijania Żydów.

Na szczęście nawet w tych okropnych czasach byli dobrzy lu-dzie. Pewnego dnia, wygłodniały Herszko z siostrą, wyszli z lasu, gdzie się ukrywali po powrocie ze Lwowa i udali się do swojego dawnego sąsiada Franka, by ten dał im chleba. Stary to już był człowiek, ale dobry. Przykazał im iść w głąb lasu, ostrzegł przed niebezpieczeństwem, zrychtował żyta – wysuszył na piecu, bo żyto musiało być suche, żeby je mleć. Kazał im przyjść wieczo-rem, żeby namełli sobie na chleb. Później jego żona, Parania,

Page 79: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

67

upiekła im z tej mąki dwa chleby i odesłała z powrotem w głąb lasu. Franek dopiero po wojnie przyznał się do tego, że dawał im chleb. Niestety tych dwoje zostało chyba gdzieś rozstrzelanych, bo ślad po nich zaginął.

Dom rodziny Weinbergów kupił Stanisław Matusz – ówczesny właściciel jednego ze sklepów w Radawie, który chciał swój interes przenieść właśnie do Mołodycza na Groblę. Wówczas w Radawie, poza sklepem Matusza, były jeszcze chyba dwa sklepy. Obydwa z wyszynkiem, czyli takie, że można było w nich wódkę kupić. Jeden z nich należał do Żyda - Bułałki, jeśli mnie pamięć nie myli. Zresztą w Radawie nawet po wojnie były żydowskie sklepy. No i Matusz przeniósł ten swój sklep właśnie do tego domu, gdzie wcześniej piekarnia była. Miał w nim wyroby żywnościowe. Jakieś papierosy, tytoń, cukier, takie rzeczy drobiazgowe do kuchni, sól, pieprz.

Przed wojną Żydzi mieszkali jeszcze gdzieś na Buczynie, ale poza tym nie pamiętam, żeby gdzieś jeszcze byli. Oni mieszkali tam, gdzie jakaś wioska była lub osada albo też przy większej drodze

Zbiory • W

irtualna Izba Pam

ięci • okres m

iędzywojenny

Page 80: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

68

się osiedlali, bo tu często jechały jakieś karawany czy furmanki na jarmark. A i w Mołodyczu było jeszcze kilku Żydów.

Jeden z nich mieszkał na Kupinie. Nie wiem jak się nazywał, bo mnie jeszcze na świecie nie było. Przed I wojną światową uciekł on do Lwowa, gdy tutaj były rozruchy ukraińskie. Zostawił po sobie sklep, który później rozebrano.

Inna rodzina żydowska mieszkała na Woli. Jej losy powiązane były również z karczmą, z tym, że nie była ona tym razem żydowską własnością. Przy drodze stała karczma księcia Czartoryskiego, a Żyd był tam wyłącznie arendarzem, a więc dzierżawcą, jak to się dzisiaj mówi. Co się tyczy samej karczmy była to jedna wielka chałupa, w której był zamontowany szynkwas, czyli taka lada. Można tam było kupić niemal wszystko, począwszy od okowity – spirytusu w malutkich beczkach, słabszej wódki, a na piwie skończywszy.

Pamiętam, jak mój ojciec Jan opowiadał jeszcze o takim jednym Żydzie, który kupił gospodarstwo od Hubacza, jak ten wyjeżdżał do Brazylii. To było w latach 20-tych, niedługo po I wojnie świato-wej. Żyd – którego imienia nie pamiętam, bo on nie mieszkał tu na stałe - na dolinach od Milana do Buńków wybudował piękny, najokazalszy w całej wsi, drewniany dom. Tam w pobliżu miesz-kał Zagrobelny Franko, który rozpalił raz ogień tak, że aż pożar wywołał. A że wszystkie budynki były wówczas pod strzechą, do tego wiał silny, wschodni wiatr, chwila moment, jak pół wsi stanęło w płomieniach. Podejrzewali ludzie, że w rozprzestrzenia-niu pożaru maczał palce właściciel owego pięknego domu, bo za szkody wziął bardzo wysokie pieniądze z ubezpieczenia, a potem szybko wyjechał. Nikt nawet nie wiedział gdzie, a i później więcej już go tu nie widziano. Przed wyjazdem zdążył jeszcze sprzedać plac po spalonym domu Antoniemu Zagrobelnemu, bratu mojego dziadka Feliksa.

No i tak sobie wszyscy żyliśmy w tym naszym Mołodyczu, każdy według swoich zasad, ale w ogólnej zgodzie. Musisz też wiedzieć, że przed wojną mówiono u nas mową chachłacką – taką naszą, będącą zbitkiem języka polskiego i ukraińskiego. Zresztą do dzisiaj słychać pozostałości tego naszego chachłackiego języka, zwłaszcza w mowie takich jak ja, starych mieszkańców.

Dopiero gdy w 1936 roku przyszedł do nas na parafię ksiądz Franciszek Reising, zaczęliśmy się uczyć od niego mówić w czysto polskiej mowie, bo on mówił tylko po polsku. Wtedy uczyliśmy

Page 81: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

69

się w szkole na Grobli - w ochronce, prowadzonej przez siostrę zakonną Władysławę Krotoszyńską. To była szkoła I stopnia, czyli taka, po ukończeniu której, dopiero można było iść do szkoły II stopnia, a później do gimnazjum – już w Jarosławiu. Cała nauka w ochronce trwała sześć lat. Po pół roku w pierwszej i drugiej klasie nauczania, dwa lata w trzeciej klasie, no i trzy lata w czwartej klasie. Zawsze na zakończenie każdego roku nauki dostawaliśmy świadectwo – takie jak są teraz, z wypisanymi przedmiotami i ocenami. Jak ja byłem w trzeciej klasie, na piątym roku nauki, to miałem wtedy na swoim świadectwie 10 różnych przedmiotów. Był język polski, geografia, historia, nauka o przyrodzie, arytme-tyka z geometrią, rysunki, zajęcia cielesne, zajęcia praktyczne, śpiew, no i religia – tak się nazywały, a tylko religii uczył nas ksiądz Reising, bo wszystkiego innego to siostra Krotoszyńska.

Nasza szkoła była szkołą powszechną, czyli taką, gdzie taki sam program nauczania był dla dzieci polskich i ukraińskich, a także dla Żydów. Tylko religia była inna i nie wszyscy musieli na nią chodzić. Chodziła z nami do szkoły też Ryfka Weinberg.

Zbiory • W

irtualna Izba Pam

ięci

Szkoła Powszechna I stopnia • Mołodycz • okres międzywojenny

Page 82: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

70

Zostawała ona nieraz na naszą religię, o tak dla towarzystwa, bo swojej religii to się uczyła w domu. Ksiądz nie miał jej pytać, ale że był już starszy, to nieraz i mu się zapominało. Pamiętam, jak raz pytał nas, kto jest „zastępcą” Pana Boga na Ziemi? Każdemu zadawał to pytanie, a jak usłyszał odpowiedz to mówił tylko: „Na-stępny, Następny...”. Wtedy na religii była też Ryfka. I tak z tego rozpędu i jej kazał odpowiadać. A ona wstała i odpowiedziała, że to rabin. A my, całą klasą wybuchnęliśmy śmiechem. Ksiądz tylko krzyknął: „Siadaj Weinberg! Siadaj Weinberg!”. Później już miał nauczkę, żeby dobrze sprawdzać, kogo pyta. No bo ona dobrze powiedziała, to co mógł jej zrobić.

I tak było do czasu, jak przyszła wojna. My w czerwcu 1939 r. skończyliśmy trzeci rok nauki w III klasie i od września mieliśmy iść do szkoły powszechnej II stopnia w Mołodyczu – tej murowanej na Kupinie. Ale, że we wrześniu wybuchła wojna z Niemcami, to nie było już nauki, tylko wojaczka.

W czasie wojny, to i u nas, w pobliżu, było przykre zdarzenie z Żydami. Jeden z radawskich gospodarzy, gdzieś niedługo po wojnie opowiedział mi o nim.

Zbiory • W

irtualna Izba Pam

ięci

Dziewczęta z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży • Mołodycz • 1938I rząd (górny) od lewej • Karolina Zagrobelna • Aniela Zagrobelna • Aniela Rokosz • Maria Cienka • Maria Maczuga • II rząd od lewej • Maria Rokosz • Anna Piekuś • Katarzyna Sokół • Katarzyna Szymuś • Anna Zagrobelna • III rząd od lewej • Anna Kuca • Aniela Zagrobelna • Magdalena Matusz • Maria Matusz • Katarzyna Zagrobelna • IV rząd od lewej • s. Władysława Krotoszyńska • Wiktoria Wójtowicz • ks. Marian Stec • Maria Adamiec • Anna Buniowska

Page 83: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

71

Jak były polowania na Żydów kazano ich wszystkich wystrzelać. Za przechowywanie Żydów była kara śmierci i wtedy zabijano całą rodzinę. Jeden z okolicznych Żydów był bogatszy - miał sklep. Był to taki duży, drewniany dom.

Miał on dwie córki, 15- i 17 - letnią, które dał w czasie wojny na przechowanie do pewnego miejscowego chłopa, z Radawy lub z Zaradawy – nie pamiętam już dobrze. Za to, że przechowa je bezpiecznie przez całą wojnę Żyd suto mu zapłacił, a chłop przygotował specjalną kryjówkę, żeby móc je ukrywać. Myślał, że wojna będzie szybka, że wszystko przejdzie błyskawicznie, a sam łatwo zarobi parę groszy. Ale nie było tak. Wojna się przeciągała, robiło się coraz niebezpieczniej. Sąsiedzi gospodarza zaczęli coś podejrzewać, domyślać się, może i grozić, że doniosą na niego. Ten trochę ze strachu, trochę pewnie z chęci oddalenia od siebie problemów, postanowił pozbyć się Żydówek.

Przygotował im tobołki z chlebem i kazał iść w las, daleko pod Surmaczówkę. Powiedział przy tym, że już wcześniej umówił się z milicją, żeby nikt im tam krzywdy nie zrobił, że będą bezpiecz-ne, że nie mają się czego obawiać. Nie podejrzewające niczego, przestraszone dziewczęta bladym świtem poszły w stronę lasu, z tym ostatnim podarowanym chlebem, w nadziei, że znajdą tam bezpieczne i pewne schronienie w tych strasznych czasach.

To co powiedział im gospodarz było nieprawdą. Nie dość, że nie umówił się wcześniej z milicją, to jeszcze sam poszedł na milicję ukraińską i doniósł, że był w lesie i widział, jak pomiędzy świerki chowały się jakieś dziewczęta. Tak właśnie zameldował na milicję.

Milicja złapała dziewczynki i przygnała je na posterunek. Dali im jeść, bo były głodne bardzo. Błagały komendanta, żeby ich nie zabijał. Powiedział, że nic im nie będzie i żeby poszły do piwnicy. Wieczorem przyszedł i dał im znów jeść, powiedział przy tym, że rano ich wyprowadzi, da im chleba i znów pójdą daleko, aż za drogę. Komendant posterunku tak im mówił.

Opowiadał mi o tym wszystkim gospodarz z Radawy. Jemu znowu to wszystko opowiedział sam komendant z posterunku milicji – to było już po wojnie, jak Niemcy i Moskale przepadli, jak był PRL i Żydzi byli na wolności. Ten komendant mówił: „Ja musiałem je pozastrzelać, bo mieli protokół spisać z tego zdarzenia. Ja byłem komendantem, ale tam było wielu milicjantów. Oni przywieźli je z lasu, więc co ja miałem z nimi zrobić? Jakbym nic nie zrobił, to czekałby kryminał - ani to obóz, ani to kula. No i co zrobić? Rano

Page 84: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

72

wyprowadziłem je w las - w tą stronę, gdzie są takie góreczki, pagórki. Dałem im chleba i kazałem uciekać. Pobiegły może 3-4 kroki, wyjąłem pistolet i zastrzeliłem obydwie. Przyszedłem na posterunek i kazałem iść je zakopać.” Tak właśnie opowiadał ten komendant gospodarzowi z Radawy, a on później mi to powtórzył w tajemnicy, żeby nikomu nie mówić – znał i on nazwisko tego gospodarza i tych milicjantów, ale nie powiedział, bo to strach wtedy jeszcze był.

Po wojnie z Niemcami, to już o Żydach nie słyszano i nie mó-wiono. Zresztą nie było kiedy. Zaczęła się wojna na nowo. Tym razem z bandami. Różnie tu u nas było. Okradali, palili, mordo-wali – jedni drugich, a i swoi swoich czasami. To nie było tak, że jesteś Polakiem czy Ukraińcem, to już „swoi” dadzą ci spokój. Nie. Nieraz i swoich mordowali, z zemsty nieraz, nieraz to w odwecie albo i dla zastraszenia czy, po prostu, żeby tylko zabić. I jedni i drudzy mordowali. Byli i uczciwi, jak wszędzie. Byli koniokradzi, przestępcy zwykli, to ich później pozamykali. Dużo tu krzywdy wtedy wyrządzono, wiele ran zadano. Wtenczas i moją siostrę Hankę i brata Staszka bandy pod Borkiem zamordowały. Nie tylko ich, jeszcze starego Pietrynę, Matusza i kilku innych. Czas robi swoje. Szkoda ludzi, sąsiadów…

Dziś to można tylko powspominać i te świeczki u Chajki, i Walen-tego, co za Żyda chodził przebrany, i tą naszą ochronkę z siostrą Krotoszyńską. Inne to już miejsce, czasy nie te co wcześniej, a i ludzie nie ci sami co wtedy…

Page 85: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

73Wal

enty

Zag

robe

lny

• fo

to •

Łuk

asz

Zag

robe

lny

• 20

11

Page 86: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

74 Foto

• K

atar

zyna

Śliw

a •

2011

Page 87: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

75

Katarzyna Wysocka • wspomnienia

Regina Wysocka

W e wrześniu 1939 r. Jarosław znajdował się pod okupacją niemiecką. Okupant robił czystki wśród ludności żydowskiej, dlatego wszyscy starozakonni uciekali za rzekę San - na stronę

sowiecką i tam szukali schronienia po okolicznych wioskach.

W czasie tej zawieruchy wojennej, u moich sąsiadów zamieszkał Żyd o imieniu Adolf, który przebywał u nich do grudnia 1939 r. Jak to się mówi sąsiadom nie przelewało się. Z powodu braku miejsca do spania oraz ostrej zimy, pan Adolf przeprowadził się do mojego rodzinnego domu, w którym panowały nieco lepsze warunki. Mieszkało w nim tylko cztery osoby, a więc liczba mieszkańców była, niespotykanie jak na owe czasy, mała.

Nasz lokator miał 33 lata i pochodził z zamożnej rodziny. Kształ-cił się w Poznaniu, gdzie studiował prawo i tam przebywał do czasu wybuchu wojny. Jego rodzice mieszkali w Jarosławiu i jak większość zamożnych Żydów, byli właścicielami kamienicy w ryn-ku. Mężczyzna, przyjeżdżając do Szówska, zabrał ze sobą kilka pamiątek oraz meble z domu rodzinnego. Przeprowadzając się do nas część wyposażenia zostawił sąsiadom, aby w ten sposób podziękować im za pomoc, którą mu okazali. Pan Adolf przyniósł do nas tylko piękną drewnianą szafę, w której miał maszynę do pisania, dużo książek i jedno odświętne ubranie.

Mężczyzna trudnił się handlem, skupował we wsi masło oraz chleb i woził te produkty do Lwowa. Stamtąd przywoził zaś inne towary, które były potrzebne okolicznym mieszkańcom. Dokład-nie nie pamiętam, co przywoził. Miałam wówczas 14 lat i nie interesowały mnie takie rzeczy.

Pan Adolf był także właścicielem kamienicy przy ul. Czarniec-kiego w Jarosławiu, którą wynajmował lokatorom. Miał dwóch starszych braci. Najstarszy mieszkał w Przemyślu, a drugi wraz matką w Jarosławiu. Po ucieczce z okupowanego przez Niem-ców Jarosławia, przenieśli się do swojej rodziny mieszkającej w Sieniawie.

Page 88: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

W styczniu 1940 r. zamieszkał u nas brat Adolfa, który przepro-wadził się do Szówska już z Sieniawy. Był on zegarmistrzem i w naszym domu naprawiał zegary okolicznych mieszkańców. Przez cały pobyt stołował się u nas. Dzieliliśmy się wszystkim, co mieliśmy. Była to bezinteresowna pomoc ze strony mojej mamy, ponieważ nie płacił ani za jedzenie ani za nocleg. Ja, jako młoda dziewczyna usługiwałam naszemu lokatorowi, można powiedzieć, że byłam jego służącą.

Adolf mieszkał u nas do listopada 1940 r. Musiał się wyprowadzić, ponieważ ożenił się mój starszy brat, bratowa zamieszkała z nami i w domu nie było już miejsca. Adolf przeniósł się do swojej ro-dziny w Sieniawie. O jego dalszych losach niestety nic nie wiem.

Gdy front niemiecki przeniósł się na nasze tereny, Niemcy zbierali wszystkie rzeczy pożydowskie, wtedy to zabrali również szafę pana Adolfa.

Zbi

ory

• M

uzeu

m K

amie

nica

Ors

etti

ch w

Jar

osła

wiu

Most na rzece San • Jarosław • okres międzywojenny

Page 89: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

77

S ynagoga w Wielkich Oczach została zbudowana w 1910 r. Zaledwie pięć lat później, podczas walk I wojny światowej, została ona zniszczona. Jednak wkrótce gmina żydowska przystąpiła do odbudowy. Projekt zlecono architektowi

Janowi Las – Zubrzyckiemu.

Synagoga przetrwała kolejną wojnę, a po jej zakończeniu przez wiele lat stała opuszczona i zniszczona.

Żydzi zamieszkiwali na terenie Wielkich Oczu już na przełomie XVII i XVIII w. W 1785 r. mieszkało tu 390 Żydów, stanowiąc 39,5% ogółu mieszkańców. Natomiast w 1799 r. liczba Żydów wynosiła już 402 osoby. W 1870 r. żydowska gmina wyznaniowa liczyła 969 osób. Miała do dyspozycji 2 murowane bożnice, cmentarz oraz 5 chederów.

Żydzi w Wielkich Oczach Sylwia Kut

Syna

goga

w W

ielk

ich

Ocz

ach

• li

nory

t •

Sylw

ia K

ut •

201

1

Page 90: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

78

Na początku XX w. liczba Żydów zamieszkujących Wielkie Oczy zmalała. Było to wynikiem emigracji, przeważnie do USA. W cza-sie działań wojennych w 1915 r. spłonęła cała zabudowa rynku oraz stara bożnica.

W 1921 r. Wielkie Oczy zamieszkiwało 487 Żydów. Na tak znaczne zmniejszenie się liczby ludności miała wpływ nie tylko wojna, ale także powojenna epidemia cholery. II wojna światowa przyniosła tragiczny koniec lokalnej społeczności Żydów. W 1942 r. Żydów z Wielkich Oczu wysiedlono do Krakowa i Jaworowa. Około 100 uciekło i schroniło się w pobliskich lasach. Rozebrano wówczas starą bożnicę i rozpoczęto dewastację cmentarza. Przetranspor-towani do Jaworowa Żydzi zostali rozstrzelani pod koniec 1943 r. lub na początku 1944 r. Wówczas policja niemiecka i ukraińska zastrzeliła w kilku egzekucjach ok. 30 osób narodowości żydow-skiej.

Czterech Żydów przeżyło okupację i po wojnie powróciło do swoich domów w Wielkich Oczach. Zostali zamordowani w nie-wyjaśnionych okolicznościach.

Mot

yw ż

ydow

ski •

lin

oryt

• S

ylw

ia K

ut •

201

1

Page 91: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

79

Kalendarz WielokulturowyEwelina Brzyska • Dominika Marchwiany • Paulina Romanów • Aleksandra Stanowska

Nabożeńst

wo praw

osławne w

e wsi K

owale • zbiory • N

arodowe A

rchiwum

Cyfrow

e

Page 92: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

80

W wigilię Jordanu kapłan święcił w cerkwi wodę, nazywaną „twardą wodą”. Przypisywano jej moc ochronną - zdolność zabezpieczania dobytku przed czarami. Z odrobiny tej wody i pszennej

mąki, robiono papkę, którą malowano znaki krzyża, wierząc, że dzięki temu złe moce nie będą miały wstępu do ludzkiej sadyby.

Wieczorem rodzina zasiadała do uroczystej wieczerzy na znak pokoju i wspólnoty, dzieląc się bułką przaśną (prosforą). Po wieczerzy wynoszono z chaty snop zboża (diduch), stojący od wigilijnego wieczoru w rogu izby. Gospodynie robiły z niego gniazda dla drobiu, a ziarnem karmiły kury, żeby dobrze się niosły i miały ochronę przed drapieżnikami.

Niezmiennie, w przededniu Jordanu wierni przygotowują miejsce na poświęcenie wody. Gdy rzeka jest zamarznięta, wyrąbują prze-rębel w kształcie krzyża. Obok stawiają krzyż oraz ołtarz z lodu.

Po nabożeństwie w cerkwi, procesja udaje się nad wodę. Na jej czele mężczyźni niosą chorągwie i krzyż z wizerunkiem ukrzyżowanego Chrystusa. Kapłan, po odmówieniu modlitwy do Ducha Świętego, trzykrotnie zanurza w wodzie trzy płonące świece — symbol Trójcy Świętej. Ceremonii towarzyszy hymn (troparion) zaczynający się od słów: „W Jordanie, chrzczącemu się Tobie, Panie, ukazała się cześć Przenajświętszej Trójcy…”. Niekiedy podczas święcenia wypuszcza się gołębie — znak Du-cha Świętego. Obrzęd kończy pokropienie obecnych poświęconą wodą, którą jako lekarstwo wierni zabierają do domu.

W przeszłości konewki i dzbanki na wodę ubierano barwinkiem i pasmami czerwonej wełny. Mężczyźni kąpali się w „jordanowej wodzie”, wierząc że w ten sposób zapewnią sobie zdrowie i siłę. Dziewczęta obmywały się nią trzykrotnie, wypowiadając prośbę, by oczyściła je z ziemskiego brudu i sprawiła, że znowu będą czyste jak Świata Preczysta (Najświętsza Maryja Panna).

Jordan 6 • styczeń

Page 93: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

81

Po powrocie do domu gospodarz kropił gospodarstwo przyniesioną wodą, którą pito przed posiłkami, aby zapewnić sobie zdrowie. W tym celu dawano ją również bydłu.

Do okresu międzywojennego przestrzegano zakazu prania w rzece przez 14 dni po Jordanie, gdyż nie godzi się bezcześcić świętej wody. Zaś od Wigilii Bożego Narodzenia do Jordanu, kobiety przędły tylko do zmroku, wierząc, że w tym czasie wieczorami odwiedzają domostwa dusze zmarłych i można je niechcący oplątać wysnuwaną przędzą.

Zbiory • N

arodowe A

rchiw

um C

yfrowe

Święto Jordanu • Kraków • 1930

Page 94: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

82

Środa Popielcowa

Środa Popielcowa (Wstępna), to pierwszy dzień Wielkiego Postu, który nawiązuje do czterdziestodniowego pobytu Chrystusa na pustyni - gdzie pościł i był kuszony przez szatana. Już w starożyt-ności, na znak pokuty, posypywano głowy popiołem. Obrzęd ten, będący pozostałością starożytnej liturgii nakładania publicznej pokuty na grzeszników, nadal stanowi początek wielkopostnego okresu. Kapłani posypując głowy popiołem mówią: „Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz” lub „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Na początku XX w. w Popielec trwały zabawy, a karnawał kończył się dopiero, gdy na głowy wiernych spadł popiół. U grekokatolików dniem poprzedzającym Wielki Post jest Niedziela Przebaczenia.

Droga Krzyżowa

Droga Krzyżowa to w Kościele katolickim nabożeństwo o charak-terze adoracyjnym, odprawiane najczęściej w czwartki lub piątki Wielkiego Postu. Polega na symbolicznym odtworzeniu drogi Jezusa Chrystusa prowadzonego na śmierć - z domu Poncjusza Piłata na górę Kalwarię, a następnie złożeniu Jego ciała do grobu.

Tradycja Drogi Krzyżowej powstała w Jerozolimie. W średnio-wieczu rozpowszechnili ją franciszkanie, którzy oprowadzając pątników zatrzymywali się przy stacjach przedstawiających hi-storię śmierci Jezusa Chrystusa. Liczba czternastu stacji została ustalona w XVII w. W Kościołach katolickich Droga Krzyżowa przedstawiana jest na obrazach lub rzeźbach, rozmieszczonych na bocznych ścianach świątyni. Stacje Drogi Krzyżowej, odtwa-rzające wydarzenia z ostatnich dni życia Chrystusa, mają bogatą symbolikę. Po każdej z nich istnieje zwyczaj klękania i wypowia-dania przez kapłana słów: „Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie”, na co lud odpowiada: „Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył” lub „Żeś przez Krzyż swój święty odkupił świat”.

Wielki Post luty • marzec

Page 95: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

83

Gorzkie Żale

Gorzkie Żale to popularna w Polsce modlitwa liturgicz-na o Męce Pana Jezusa, mająca najczęściej charakter nabo-żeństwa adoracyjnego, zazwyczaj odprawianego w niedziele Wielkiego Postu, ale również - zależnie od lokalnych zwy-czajów, w inne dni, np. podczas Triduum Paschalnego. Gorzkie Żale są tradycją wyłącznie polską. Swe powstanie zawdzięczają warszawskim Księżom Misjonarzom, którzy w okresie Wielkiego Postu organizowali nabożeństwa pasyjne, składające się z 3 części, poprzedzanych biczowaniem. Pod-czas nabożeństwa hymny łacińskie przeplatano pieśniami w ję-zyku polskim, dzięki czemu były zrozumiałe dla wszystkich. Struktura nabożeństwa oparta jest na strukturze dawnej Jutrzni. Gorzkie Żale składają się z następujących pieśni: Pobudki (zwanej również Zachętą) oraz Hymnu, Lamentu duszy nad cierpiącym Jezusem i Rozmowy duszy z Matką Bolesną. Tekst pieśni zachował oryginalne, staropolskie brzmienie. Przebieg Gorzkich Żali bywa różny, zależny od lokalnych zwyczajów - tak jak różne bywają melodie wykonywanych śpiewów.

Niedziela Chrestopokłonna

W III niedzielę Wielkiego Postu w Kościele greckokatolickim przypada Niedziala Pokłonu Krzyżowi Świętemu, zwana potocz-nie Chrestopokłonną. Przed liturgią kapłan uroczyście wnosi na środek cerkwi udekorowany krzyż, który wierni mogą adorować przez cały tydzień.

Droga Krzyżowa • Leżajsk • 1967

Zbiory • N

arodowe A

rchiw

um C

yfrowe

Page 96: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

84

P urim to święto żydowskie upamiętniające uchronienie Żydów od zagłady w perskim imperium Achemenidów, za czasów panowania króla Achaszwerosza. W tym dniu czytana jest w synagodze Księga Estery. Ilekroć pada

słowo „Haman”, zebrani hałasują, tupią, grzechoczą kołatkami. Po południu spożywa się posiłek świąteczny. Tradycyjnie spo-żywa się trójkątne słodkie bułeczki z makiem, zwane „uszami Hamana”. Obowiązkiem religijnym jest w ten dzień pić alkohol aż do momentu, w którym nie można będzie rozróżnić wzno-szonych okrzyków: „Niech będzie błogosławiony Mordechaj” i „Niech będzie przeklęty Haman”. Święto Purim ma charakter karnawałowy i jest chętnie obchodzone także przez niereligijnych Żydów. Uczestnicy przebierają się w kostiumy, często mężczyźni w kobiece, a kobiety w męskie. W tym dniu wielu religijnych Żydów popełnia ograniczone wykroczenia przeciwko prawu ży-dowskiemu. Zakładane są maski. Tradycyjnie dzieci chodzą od domu do domu i odgrywają przedstawienie Purim Spiel, oparte na historii Estery, natomiast studenci w satyryczny sposób ob-jaśniają naukę żydowską. Obyczaj nakazuje spełniać w święto dobre uczynki, posyłać prezenty z pokarmów ubogim osobom.

Purim luty • marzec

Zbi

ory

• N

arod

owe

Arc

hiw

um C

yfro

we

Obchody święta Purim • Trzebinia • okres międzywojenny

Page 97: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

85

Ś więto Paschy nawiązuje do nocy, w której naród Izraela opuścił Egipt pod wodzą Mojżesza, po ponad 400-letniej niewoli.

Po raz pierwszy Żydzi obchodzili Pesach w Egipcie, w dniu wyjścia. Jest to święto wiosenne i żniwne, związane z po-jawieniem się kłosów jęczmienia na polach. To okres pierwszego żniwa w roku.

Jednym z najważniejszych przykazań, jakie Bóg dał w związku ze świętem Paschy - obok spożywania baranka i niekwaszo-nego chleba (macy), jest przykazanie opowiadania z pokolenia w pokolenie o tym, jak Pan wyprowadził lud Izraela z Egiptu. Opowiadanie to Żydzi zwą Hagada.

Pierwszy wieczór Paschy, zwany wieczorem sederowym, jest najbardziej uroczystym momentem w życiu społeczności żydow-skiej. Spożywa się wówczas w gronie rodziny uroczystą kolację oraz czytana jest Hagada. Podczas uczty wychyla się cztery kielichy wina - dla upamiętnienia czterech sposobów nazwania wyzwolenia. Jedno z dzieci zadaje pytania dotyczące znaczenia obrzędów Paschy, na które odpowiada głowa rodziny. Następnie biesiadnicy odmawiają psalmy Hallelu.

Pierwotnie - tak jak nakazał Bóg Jahwe - Żydzi spożywali tylko pieczonego w całości, dorodnego, zdrowego baranka lub kozła (razem z trzewiami), gorzkie zioła oraz „przaśny chleb”-macę. Jedną sztukę na rodzinę, lub jeżeli rodzina była mała, wspólnie z najbliższymi sąsiadami. To co pozostało po zwierzęciu musiało zostać całkowicie spalone.

Współcześnie podczas kolacji sederowej spożywa się warzywa zanurzone w słonej wodzie oraz gorzkie zioła. Tradycyjnymi potrawami są: pieczony udziec z kością (symbolizujący ofiarę z baranka) oraz jajka. W pierwszy i ostatni dzień Paschy za-kazana jest praca. Chrześcijaństwo nawiązuje do żydowskiego święta Paschy, ponieważ w postaci Ostatniej Wieczerzy Jezus i Apostołowie obchodzili w istocie wieczór sederowy.

Pesach marzec • kwiecień

Page 98: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

86

N ajstarsze i najważniejsze święto chrześcijańskie upamiętniające Zmartwychwstanie Jezusa Chrystu-sa. Wielkanoc poprzedza sześciotygodniowy post, w którym wierni przygotowują się do powtórnego

poznania tajemnicy Zmartwychwstania Pańskiego. Podczas postu w kościele rzymskokatolickim w piątki odprawiane są nabożeństwa Drogi Krzyżowej, a w niedziele Gorzkie Żale. U gre-kokatolików w środy i piątki odprawiana jest liturgia Uprzednio Poświęconych Darów.

Wielki Post wieńczy Niedziela Palmowa (w Kościele wschodnim zwana również Niedzielą Wierzbną lub Kwietną). Tego dnia na pamiątkę triumfalnego wjazdu Jezusa do Jerozolimy, podczas liturgii kapłan święci palmy (gałązki wierzby). U grekokatolików palmę zastępują gałązki wierzby - ucieleśnienie zmartwychwsta-nia, odrodzenia i przebudzenia z zimowego letargu. Po liturgii zabiera się je do domu, gdzie pod ikonami będą przechowywane przez cały rok. Poświęconymi gałązkami smaga się również wzajemnie, życząc sobie zdrowia i powodzenia.

Wielki Tydzień (Stanowiokres) to tydzień poprzedzający Paschę, wspominający najważniejsze dla wiary chrześcijańskiej wyda-rzenia. Ostatnie trzy doby: Wielki Czwartek (wieczór), Wielki Piątek, Wielka Sobota i Niedziela Zmartwychwstania znane są jako Triduum Paschalne (Triduum Paschale).

W Wielki Czwartek w kościołach łacińskich ma miejsce tylko jedna uroczysta msza sprawowana wieczorem - Msza Wieczerzy Pańskiej. Jest ona pamiątką Ostatniej Wieczerzy Jezusa i Apo-stołów oraz ustanowienia sakramentu Eucharystii i Kapłaństwa. Najświętszy Sakrament zostaje przeniesiony do Ciemnicy, gdzie pozostaje do Wielkiego Piątku.

U grekokatolików w Wielki Czwartek wieczorem odprawiana jest Utrenja Strastiej (Jutrznia Męki Pańskiej), podczas której odśpiewuje się dwanaście fragmentów z czterech Ewangelii opi-sujących Pasję Chrystusa.

Wielkanoc • Christos Woskrese marzec • kwiecień

Page 99: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

87Obr

zęd

„Wie

szan

ia J

udas

za”

• P

ruch

nik

• ok

res

mię

dzyw

ojen

ny •

zbi

ory

• M

uzeu

m K

amie

nica

Ors

etti

ch w

Jar

osła

wiu

Page 100: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

88

Wielkopiątkowa liturgia łacinników (Nabożeństwo Wielkiego Piątku) jest pamiątką Męki i Śmierci Jezusa Chrystusa zabitego na krzyżu. W tym dniu nie ma Mszy Świętej. Najświętszy Sakra-ment zostaje przyniesiony z Ciemnicy do Grobu, gdzie zaczyna się adoracja.

Kościół wschodni w Wielki Piątek również nie odprawia Mszy Świętej. Po południu wierni biorą udział w nieszporach (weczirni), pod koniec których wynosi się całun (płaszczanicę) - rodzaj ikony z wizerunkiem ciała Jezusa po Jego śmierci, owiniętego w płótno. Procesja przy śpiewie stychyry (poetyczno-biblijne rozważania o złożeniu Jezusa do grobu) umieszcza całun na środku cerkwi, gdzie jest adorowany do późnej nocy Wielkiej Soboty.

Wielka Sobota to czas oczekiwania na Zmartwychwstanie. W tym dniu łacinnicy i grekokatolicy święcą pokarmy. Wierni wkładają do koszyków niemalowane i zdobione jaja, pieczywo, wędliny, chrzan i sól, które mają znaczenie symboliczne.

W kościele rzymskokatolickim tradycją stało się odwiedzanie grobów Jezusa w różnych kościołach (tzw. obchody). Wieczorem wierni gromadzą się w kościołach i przeżywają Wigilię Paschal-ną. Kapłani święcą w tym dniu ogień i wodę. Przed kościołem płonie ognisko, od którego zapalany jest Paschał. Następnie wodą święconą kapłani kropią wiernych i odnawiane jest przy-rzeczenie chrzcielne.

Zbiory • M

uzeum K

amienica O

rsettich w Jarosław

iu

Adoracja Grobu Pańskiego • Pruchnik

Page 101: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

89

Grekokatolicy przez cały dzień adorują złożoną w symbolicznym Bożym Grobie płaszczanicę, z wizerunkiem zdjętego z krzyża i spoczywającego w grobie Chrystusa. W ciągu dnia, odprawiane są też nieszpory z Mszą Świętą - liturgią św. Bazylego Wielkiego, w trakcie której mówi się już o Zmartwychwstaniu Pańskim.

W Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego w obydwu obrządkach świętowanie rozpoczyna się bardzo wcześnie rano procesją dooko-ła świątyni (łacinnicy gromadzą się na tzw. Rezurekcji). Podczas mszy kapłan oficjalnie ogłasza, że Chrystus Zmartwychwstał. Po Eucharystii wierni udają się do domów, gdzie zasiadają do świątecznego śniadania, składającego się, m.in. z poświęconych w sobotę pokarmów.

W poniedziałek przypada drugi dzień świąt. Charakterystyczny dla tradycji greckokatolickiej jest ludowy zwyczaj polegający na tym, że po Mszy Św. dzieci i młodzież wychodzą przed cerkiew i śpiewają pieśni: „haiłki” wychwalające budzenie się przyrody do życia i „wesnjanki”, które wykonuje się w Oktawie Zmar-twychwstania. Charakterystyczne dla obydwu kultur jest także symboliczne polewanie się wodą - Śmigus Dyngus, o równie popularnej nazwie - Lany Poniedziałek.

Grekokatolicy w okresie wielkanocnym wspominają również zmarłych. W tym czasie odbywają się procesje na cmentarz oraz nabożeństwa żałobne - Panachyda.

Święcenie pokarmów • Kolbuszowa • 1959 • zbiory • Muzeum Etnograficzne w Rzeszowie

Page 102: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

90

D zień zesłania Ducha Świętego, zwany też Pięćdziesiąt-nicą lub potocznie Zielonymi Świątkami, przypada 49 dni (7 tygodni) po Niedzieli Zmartwychwsta-nia Pańskiego.

Święto upamiętnia dzień, w którym na zebranych w wieczerniku Apostołów, Maryję i niewiasty zstąpił Duch Święty. Apostołowie zaczęli przemawiać w wielu językach oraz otrzymali inne dary duchowe – charyzmaty.

W zależności od regionu Zielone Świątki nazywane są też Sobót-kami (południowa Polska) lub Palinockami (Podlasie).

Podczas tego święta modlono się o oczyszczenie ziemi z demo-nów wodnych i o urodzaj. W tym celu palono ognie, przyozda-biano domy zielonymi gałązkami oraz tatarakiem. Zasiane pola obchodziły procesje niosące święte obrazy i śpiewające pieśni religijne. Następnie zasiadano do sytej uczty. Zwyczaj ten do dzisiaj jest popularny wśród górali zagórzańskich i Podhalan. W zielonoświątkową noc na wielu wzgórzach palą się widoczne z daleka ogniska.

Zesłanie Ducha Świętego • Zisłannja Swiatoho Ducha maj • czerwiec

Page 103: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

91

Ś więtu upamiętniającemu narodzenie Jana Chrzciciela towarzyszą, w obydwu obrządkach, noce świętojańskie, podczas których dziewczęta zbierają kwiaty, a uwite z nich wianki, wrzucają do rzeki, by chłopcy mogli je wyłowić.

Dawniej mówiono: „Dopiero po Iwanie możesz leźć do wody”. Przestrzegano w ten sposób zakazu kąpieli w rzekach aż do św. Jana, który to oczyszcza wodę ze złych mocy i czyhających w niej niebezpieczeństw.

Noc Kupały - Sobótka

Noc Kupały, zwana Sobótką; to pogańskie święto miłości pełne magicznych praktyk, obchodzone w nocy z 21 na 22 czerwca. Dziewczęta w jednakowych strojach, przepasane bylicą lub wer-beną, w wiankach z magicznych ziół, tańczyły wokół ognisk, śpiewając pieśni. Chłopcy tworzyli osobny krąg, przeskakiwali płomienie i upatrywali swojej wybranki, której wianek wyławiali z nurtów rzeki. Nowo skojarzone pary, po symbolicznych zarę-czynach, szukały kwiatu paproci, gwarantującego pomyślność.

W wyniku chrystianizacji Sobótka straciła nieco swoją żywiołowość i zaczęto ją obchodzić w wigilię św. Jana (23/24 czerwca) - stała się w ten sposób Nocą Świętojańską.

Świętego Jana Chrzciciela 24 • czerwiec Światoho Iwana 7 • lipiec

Page 104: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

92

U roczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej po-tocznie nazywaną Świętem Ciała i Krwi Pańskiej, a w tradycji ludowej, po prostu, Bożym Ciałem, obchodzi się w czwartek po oktawie Zesłania Ducha Świętego

(60 dni po Wielkanocy).

W XIII w. papież Urban IV, jako przyczyny wprowadzenia tego święta wskazał: zadośćuczynienie za znieważanie Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, błędy heretyków oraz uczczenie pamiątki ustanowienia Najświętszego Sakramentu, która w Wiel-ki Czwartek nie może być uroczyście obchodzona, ze względu na powagę Wielkiego Tygodnia. W tym dniu wierni szczególnie wspominają Ostatnią Wieczerzę i Przeistoczenie chleba i wina w Ciało i Krew Jezusa Chrystusa.

Bezpośrednim impulsem do ustanowienia święta był cud, jaki wydarzył się w Bolsena. Kapłan odprawiający Mszę Świętą, po symbolicznym przeistoczeniu wina w krew, trącił kielich tak nie-szczęśliwie, że jego zawartość wylała się na korporał. Wówczas, przerażony ujrzał, że wino wypełniające do tej pory naczynie, w istocie zmieniło się w krew.

W Polsce z procesją Bożego Ciała, niosącą monstrancję (drogo-cenne naczynie) z Najświętszym Sakramentem po ulicach parafii, spotykamy się po raz pierwszy w XIV w. Z Niemiec pochodzi, istniejący po dziś dzień, zwyczaj śpiewania czterech Ewangelii przy czterech ołtarzach. Ołtarzy jest tyle, ilu było ewangelistów i po kolei odczytywane są fragmenty z Ewangelii Mateusza, Marka, Łukasza i Jana.

W wielu regionach Polski, podobnie jak przed wiekami, przynosi się do kościoła wianki z ziół, które po poświęceniu zabiera się z powrotem do domu. Dawniej zawieszano je na ścianach, by chroniły przed chorobami lub poszczególne gałązki umieszczano na polach, by plony lepiej rosły, a Bóg zachował je od robactwa i nieurodzaju. W naszym regionie do tego celu częściej służyły drzewka i gałęzie, którymi podczas oktawy był przystrojony kościół oraz ołtarze. Część z nich palono, aby dym odstraszał chmury, niosące grad i pioruny.

Boże Ciało maj • czerwiec

Page 105: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

93Uro

czyst

ości

Cia

ła i

Krw

i Pań

skie

j • P

ruch

nik

• ok

res

mię

dzyw

ojen

ny •

zbi

ory

• W

irtu

alna

Izb

a P

amię

ci

Page 106: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

94 Uro

czyst

ości

pog

rzeb

u M

atki

Bos

kiej

• K

alw

aria

Pac

ław

ska

• la

ta 5

0-te

XX

w. •

zbi

ory

• W

irtu

alna

Izb

a P

amię

c

Page 107: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

95

D ogmat Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny uznawany jest w Kościele katolickim i innych Kościo-łach w unii z Rzymem. Według teologii katolickiej Jezus Chrystus własną mocą wstąpił do nieba, zaś

Najświętsza Maryja Panna mocą Bożą została do nieba wzięta – wraz z ciałem i duszą.

W Polsce uroczystość Wniebowzięcia NMP obchodzona jest 15 sierpnia. Święto to nazywane jest także Świętem Matki Boskiej Zielnej - czci się Matkę Boską Wniebowziętą, jako patronkę ziemi i jej bujnej roślinności.

W niektórych rejonach kraju błogosławi się wiązanki kwiatów, które dzięki temu mają nabrać cudownych, leczniczych właści-wości. Dawniej, podczas powrotu z kościoła, zostawiano taki bukiet wśród upraw, gdzie miał przynieść szczęście w zbiorach. Następnie, po kilku dniach, wracano po niego i zabierano go do domu. Tu był przechowywany bardzo pieczołowicie - okadzano nim izbę, trzymano w miejscu widocznym i dającym pewność, że jego moc będzie działała.

U grekokatolików w wigilię święta odprawiane są uroczyste nieszpory, podczas których, podobnie jak w Wielki Piątek, wyno-szony jest całun, przedstawiający MB Zaśniętą. Wierni adorują go do późnych godzin wieczornych. W dniu święta odbywa się uroczysta procesja wokół cerkwi, w trakcie której niesiona jest figura MB Wniebowziętej.

Wniebowzięcie NMP 15 • sierpień Uspenja Bohorodyci 28 • sierpień

Page 108: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

Ś więto żydowskiego Nowego Roku znacznie różni się od Nowego Roku obchodzonego niemal wszędzie na świe-cie. Atmosfera radości miesza się tu z grozą i trwogą. Synagogi zapełniają się ludźmi, a naród żydowski staje

ze skruchą przed Bogiem, oczekując przebaczenia i miłosierdzia, podczas gdy szatan przedstawia grzechy Izraela. W tym czasie Bóg otwiera księgi, w których zapisane są wszystkie czyny czło-wieka, by wydać na niego wyrok. Dlatego napotkanym osobom składa się życzenia: „Abyście byli zapisani na dobry rok”.

Tego dnia spożywa się głowy ryb, owiec lub innych zwierząt oraz chleb i zanurzone w miodzie jabłka - symbol nadziei i błogosła-wieństwa przyszłego roku. Miód w tradycji żydowskiej utożsa-miany jest z błogosławieństwem, gdyż Święty tak pobłogosławił ziemię Izraela, iż uczynił ją dla swego ludu krainą mlekiem i miodem płynącą. Rosz ha - Szana jest również Dniem Sądu – w niebie otwierane są księgi i każde stworzenie jest oceniane. Tego dnia dmie się w szofar - róg barani, symbolizujący trąbę, która zabrzmi na końcu czasów, w Dniu Sądu. Podczas święta nie wolno wykonywać codziennych prac, z wyjątkiem czynności niezbędnych do przyrządzania posiłku.

Rosz Ha - Szana wrzesień • październik

Zbi

ory

• N

arod

owe

Arc

hiw

um C

yfro

we

Święto Rosz ha-Szana • Żydzi nad brzegiem Wisły podczas tzw. taszlich • 1930

Page 109: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

T o jedno z najważniejszych świąt żydowskich o cha-rakterze pokutnym. Przyciąga nawet najmniej reli-gijnych, a synagogi nie mieszczą tłumów przybyłych modlić się, pościć, wyznawać swe grzechy i błagać

Boga o miłosierdzie i przebaczenie. W ten sposób uczestnicy pragną się zbliżyć do swojego Boga.

W wigilię święta należy odbyć rytualną kąpiel w mykwie. W nie-których środowiskach praktykowane jest symboliczne biczo-wanie się. Częściej spotykany jest rytuał kapparot, polegający na ofiarowaniu koguta lub kury jako „zastępcy”, który zostanie uśmiercony za winy ofiarującego, podczas gdy ofiarujący „dostąpi długiego życia w pokoju”.

Każdy Żyd powinien prosić osoby przez niego skrzywdzone o przebaczenie. W święto obowiązuje ścisły post (zakaz spoży-wania wszelkich pokarmów i napojów). W tym dniu nie wolno także pracować, myć się, nosić obuwia skórzanego oraz podej-mować współżycia płciowego. Święto odzwierciedla ideę, że ci, którzy okazują skruchę i naprawiają błędy, mogą dostąpić łaski przebaczenia.

W tym dniu głównym elementem zanoszonych do Boga modlitw jest specjalna, osobista „spowiedź”, czyli wyznanie win i grzechów czynione w modlitwie skierowanej do Niego. Nabożeństwo obej-muje również wysławianie Bożego miłosierdzia, wspominanie zmarłych oraz wspomnienie świątyni jerozolimskiej.

Jom Kippur wrzesień • październik

Page 110: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

98

S ukkot to żydowskie święto rozpoczynające się pięć dni po święcie Jom Kippur. Należy do świąt radosnych i upa-miętnia mieszkanie w szałasach i namiotach podczas wyjścia z Egiptu i wędrówki do Kanaan - Ziemi Obiecanej.

Przez siedem dni święta ortodoksyjni Żydzi mieszkają poza do-mem w budach, pod gołym niebem. Recytuje się wówczas psal-my i wymachuje w cztery strony świata bukietami, splecionymi z gałązek palmy, trzech gałązek mirtu, dwóch gałązek wierzby, trzymanych w prawej ręce i owocami etrogu w lewej. Następnie ludzie udają się na codzienną procesję, której towarzyszą modły o dobre plony.

Dlaczego Bóg kazał mieszkać w szałasie? Pan prowadził lud przez pustynię straszną, pełną wężów jadowitych i skorpionów, przez ziemię suchą. Jedyną ochroną nie były wtedy sklecone z byle czego kuczki, ale ręka Boga - wyspa życia w otoczeniu śmierci, stworzona nie z murów czy fortyfikacji, ale z obłoku chwały. Przypomnienie tego doświadczenia jest istotą tych świąt. Wierni mają się poczuć tak, jakby żyli na łasce swego Pana. Na czas świąt szałas nabiera wymiaru świętości, tak jakby zawierał w sobie obecność Boga. Święto Namiotów jest na początku dzie-jów świętem żydowskim. Na końcu czasu – jak nauczał prorok Zachariasz – będzie świętem narodów świata.

Sukkot trwa siedem dni, a święto zamyka dzień ósmy, tzw. Sim-chat Tora (Radość Tory), w którym zwoje Tory obnoszone są siedmiokrotnie wokół świątyni. Sukkot jest tak radosny, że ten jeden raz w roku, nawet dzieci otrzymują możliwość dotknięcia świętych zwojów, pisanych świętymi literami (ich odczytywanie dozwolone jest jedynie kapłanom). Razem z tym świętem kończy się czytanie całej Tory i zaczyna nowe. Wchodzi się w nowy rok w religijnym życiu wspólnoty.

Sukkot • Kuczki wrzesień • październik

Page 111: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

99

C hanuka to święto ponownego oczyszczenia i poświę-cenia Świątyni. Znane jest także jako Święto Świateł. Upamiętnia ono powstanie Machabeuszy pod wodzą Judy Machabeusza. Najważniejszym rytuałem święta

jest zapalanie świateł: jednego pierwszego dnia, dwóch drugiego, aż do ósmego dnia, kiedy to zapalane jest osiem świateł (lamp oliwnych, albo współcześnie - świec). Używany jest do tego cha-rakterystyczny świecznik (chanukija) z dziewięcioma ramiona-mi. Świece te zapala głowa domu (mężczyzna lub kobieta), lecz przedtem wygłasza błogosławieństwa. Oprócz chanukiji musi też palić się inne światło - nie należy bowiem wykorzystywać świecznika do czytania lub oświetlenia, a jedynie jako znak cudu. Aby rozgłosić wieść o cudzie, chanukiję należy postawić w drzwiach lub na oknie.

Kobiety podczas Chanuki traktowane są szczególnie - na pamiątkę bohaterstwa Judyty, która podstępem wdarła się do Holofernesa, naczelnego dowódcy Asyryjczyków, oczarowała go, a kiedy spał pijany, odcięła jego głowę, ratując mieszkańców Betulii i reszty Izraela. Podczas Święta Świateł religia nie nakazuje spożywania określonych posiłków, choć powstała, związana z Judytą, trady-cja osnuta wokół naleśników z serem, placków ziemniaczanych i pączków nadziewanych konfiturami, dżemem lub marmoladą i posypanych cukrem pudrem.

Dla niereligijnych Żydów Chanuka przybrała formę świeckiego święta, w którym, na wzór Bożego Narodzenia, dzieciom daje się prezenty, w tym także gotówkę i słodycze (popularnym podarun-kiem są czekoladki w kształcie monet). Ponadto podczas święta popularne są gry hazardowe - dorośli grają w karty, a dzieci w gry, gdzie stawką są, np. czekoladki lub cukierki. Dla chrześci-jan, szczególnie w tych krajach, gdzie społeczność żydowska jest dość liczna - jak USA, Chanuka jest najlepiej znanym świętem żydowskim, ze względu na fakt, że często przypada w pobliżu grudniowych Świąt Narodzenia Pańskiego. Z tego też względu daje się zauważyć wzajemne przenikanie się zwyczajów. Żydzi przejęli od chrześcijan zwyczaj dawania prezentów, chrześcijanie zaś zwyczaj stawiania w oknach świateł.

Chanuka listopad • grudzień

Page 112: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

100

Ś więtowanie narodzin Jezusa Chrystusa w Kościele wschodnim i łacińskim jest bardzo podobne. W obydwu obrządkach czas Bożego Narodzenia poprzedza okres duchowego przygotowania się, zwany Adwentem w łaciń-

skiej tradycji i Pyłypiwką w tradycji bizantyjskiej. Świętowanie Bożego Narodzenia poprzedza uroczysta wieczerza – Wigilia Bożego Narodzenia. Rozpoczyna się ona wspólną modlitwą i odczytaniem fragmentu Ewangelii, który dotyczy Narodzenia Pańskiego. Następnie rodzina dzieli się opłatkiem, a w przypadku grekokatolików prosforą (przaśnym chlebem z miodem) i składa sobie życzenia.

Na stole powinno znajdować się dwanaście tradycyjnych potraw (u grekokatolików, np. kutia, kysełycia -biały barszcz z grzybami, natomiast u łacinników, np. barszcz czerwony z uszkami, karp). Przy stole, na czas wieczerzy wigilijnej powinno być zostawione miejsce dla niespodziewanego gościa, a pod obrusem sianko. Dawniej katolicy wschodni zamiast choinki, stawiali w kącie izby diduch – snop zboża. Obecnie diducha zastępuje najczęściej świątecznie przybrana choinka. Po uroczystej kolacji całymi rodzinami wesoło kolędowano.

Zgodnie z tradycją katolicy obrządku rzymskiego udają się o pół-nocy do kościoła na uroczystą Pasterkę, aby wspólnie świętować Boże Narodzenie. U wschodnich chrześcijan Pasterkę zastępuje całonocne czuwanie – tzw. Wseniczne bdienije.

Boże Narodzenie 25 • grudzień Rizdwo Chrystowe 7 • styczeń

Page 113: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

101

Charakterystyczną różnicą dla obydwu kultur jest to, że greko-katolicy świętują Boże Narodzenia trzy dni. W pierwszy, główny dzień Świąt, podobnie jak rzymokatolicy zgłębiają tajemnicę Narodzenia Pańskiego. W drugim dniu wspominają osoby, które miały najwięcej wspólnego z przyjściem na świat Zbawiciela - Najświętszą Bogurodzicę i św. Józefa Oblubieńca. W trzeci dzień świąt Kościół wspomina św. Szczepana (u łacinników jest to drugi dzień świąt), który jako pierwszy oddał swoje życie za Chrystusa.

Koz

a ko

lędn

icza

• W

ola

Zar

zyck

a •

1973

• z

bior

y M

uzeu

m E

tnog

rafi

czne

go w

Rze

szow

ie

Page 114: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

102 Prz

emar

sz ż

ołni

erzy

rad

ziec

kich

do

oboz

u w

Peł

kini

ach

• Ja

rosł

aw •

194

1 •

zbio

ry •

Muz

eum

Kam

ieni

ca O

rset

tich

w J

aros

ław

iu

Page 115: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

103

P ełkinie to duża wieś podmiejska, położona w gminie Jarosław, na krawędzi Podgórza Rzeszowskiego i pod-mokłych równin Nadsania, 6 km na północny zachód od miasta. Wieś liczy około 420 gospodarstw i 2 300

mieszkańców.

Na terenie Pełkiń znaleziono ślady osadnictwa z czasów prehisto-rycznych. Wieś w obecnym kształcie powstała przypuszczalnie dopiero w XIV w. Wzmiankowana po raz pierwszy w 1438 r., należała do Spytka z Jarosławia. Według tradycji osada została założona przez rycerza imieniem Pełka, który miał zbudować tu dwór obronny. W dokumentach jako dziedzic wsi w 1481 r. wystę-puje niejaki Pełka Łysakowski. Nie on jednak był założycielem wsi, gdyż istniała ona dużo wcześniej, mógł natomiast zbudować dwór. Pełkinie przez kilka stuleci związane były z majętnością jarosławską, należały do kolejnych jej właścicieli. Po Tarnow-skich były w posiadaniu Kostków, Ostrogskich, Lubomirskich i Sanguszków, a od 2 połowy XVIII w. Czartoryskich. Po I wojnie światowej dwór w Pełkiniach stał się ośrodkiem oddzielnego zespołu dóbr. Czartoryscy rezydowali tu do 1944 r.

Na terenie wsi wiosną 1941 r. Niemcy urządzili duży obóz dla jeń-ców radzieckich – stalag 327. Obóz zajmował teren o powierzchni ok. 70 ha i jednorazowo mieścił nawet do 30 000 ludzi. W zasadzie był to tzw. obóz przejściowy. Po krótkim pobycie jeńców wywo-żono stąd dalej, w głąb Rzeszy. W czasie jego istnienia zginęło tu około 6000 radzieckich żołnierzy. Po wywiezieniu ostatnich jeńców wiosną 1942 r. obszar obozu zmniejszono, przeznaczając go potem dla Żydów. Drugi obóz jeniecki istniał w pobliskiej Wólce Pełkińskiej. Podczas okupacji wieś była aktywnie zaan-gażowana w ruch oporu, co wielu jej mieszkańców przepłaciło życiem. W kwietniu 1942 r. grupa żołnierzy AK przecięła druty ogradzające obóz, umożliwiając ucieczkę około 70 jeńcom.

Pełkinie • opowieści czasu wojny Dominika Cyrbus • Jagoda Cyrbus

Page 116: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

104

H istoryczny szlak walki i męczeństwa wiedzie na Ziemi Jarosławskiej m.in. przez Pełkinie. W tej wsi w latach 1941 - 1943 hitlerowcy zlokalizowali obóz dla jeńców rosyjskich, a następnie Żydów. Niemcy

po dwóch latach okupacji Polski postawili sobie za cel podbicie Związku Radzieckiego. Dlatego też należało przedtem wybudować obóz dla jeńców wojennych.

Miejsce lokalizacji w Pełkiniach jak najbardziej odpowiadało ze względu na bliskość położenia tuż obok linii demarkacyjnej ustalonej między Stalinem a Hitlerem w 1939r. Wybór padł na teren posiadłości Witolda Czartoryskiego, pomiędzy przysiółkiem Wygarki a częścią wioski Pełkinie, zwanej Lechy.

Południową część obozu wyznaczono w kształcie trapezu o dłu-gości wzdłuż szosy ok. 1000 m i szerokości od 350 do 400 m. Powierzchnia obozu wynosiła ok. 40 ha.

Obóz jeńców radzieckich • 1941 r.

Page 117: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

105

Rozpoczęcie budowy obozu nastąpiło pod koniec 1940 r. Ogro-dzenie oraz część ziemianek wykonywali junacy – bezrobotna młodzież w wieku od 18 do 20 lat, która zgłaszała się do pracy. Przy budowie pracowali również ludzie miejscowi, wyznaczeni przez sołtysa – Antoniego Bielę. W chwili wybuchu wojny po-między Niemcami a ZSRR obóz był częściowo przygotowany do przyjęcia jeńców.

Z relacji byłych sąsiadów terenu obozowego: Janiny Skorupskiej, małżeństwa Kornaflów oraz Tadeusza Sławińskiego - byłego pracownika zatrudnionego przy budowie obozu, wynika, że fak-tycznie obóz nie był przygotowany do przyjęcia tylu jeńców na dzień 22 czerwca.

Tego dnia pierwszym jeńcem był generał wojsk rosyjskich. Niemcy posadzili go na taborecie między barakiem a kuchniami (co prawda nieprzygotowanymi do gotowania posiłków). Niemcy, którzy w tym czasie kwaterowali w folwarku przyglądali się jeńcowi, a nawet prosili ludność miejscową, by także obejrzała sobie „ruskiego” człowieka. Wieczorem tego samego dnia przyprowadzili bardzo wielu jeńców – szli piątkami w kolumnie. Pan Kornafel dodaje, że w niczym nie przypominało to regularnego wojska. Ubrani byli różnie, jedni po wojskowemu, inni po cywilnemu. Byli to prawdo-podobnie schwytani pracownicy, którzy po drugiej stronie Sanu

Pla

n sy

tuac

yjny

obo

zu w

Peł

kini

ach

• ry

sune

k •

Wła

dysł

aw C

hajk

o

Page 118: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

106

pracowali przy kopaniu schronów wojskowych potrzebnych na wypadek wojny oraz pracownicy z cegielni w Szówsku.

Następnego dnia w obozie odbyła się Msza Święta, po której każdy mógł robić to, co chciał – grali na harmonijkach i tańczyli „kozaka”. Jednak bawili się tak tylko dwa dni – dodaje J. Skorup-ska – po tym okresie zabawa się skończyła, a rozpoczął się głód. Kuchnie były jeszcze nieczynne, jeńcy jedli to, co znaleźli na placu – przeważnie małe buraczki, które zostały na polu.

Jeńców przybywało coraz więcej. Z każdym dniem dochodziły nowe, długie kolumny, więc obóz zaczął coraz bardziej pęcznieć. W końcu zaczęło brakować i tych buraczków, a rozpowszechniała się choroba czerwonka.

Zdrowi jeńcy, którzy mieli jeszcze trochę siły, pracowali przy bu-dowie ziemianek (pałatek), których bardzo brakowało. Następnie zostały wybudowane cztery prowizoryczne kuchnie. Były to duże kotły obmurowane paloną cegłą, zabraną miejscowym rolnikom oraz prowizorycznie nakryte dachem z desek, na co położono papę. Obok kuchni były wywiercone 4 studnie, zaopatrzone w ręczne pompy.

Powyżej pałatek były urządzone latryny (ustępy dla jeńców). Były to cztery, dość głębokie doły.

Na lewo od pałatek, według relacji T. Sławińskiego, miały być więzienia dla niesfornych jeńców. Były to oddzielnie ogrodzone bunkry, zwane kojcami, w których umieszczano uciekinierów, względnie osoby karane za nieposłuszeństwo lub inne przewi-nienia .

Po lewej stronie szosy Jarosław – Leżajsk wybudowano 11 nor-malnych baraków. Trzy baraki przeznaczono na magazyny, a 8 następnych na mieszkania dla straży obozowej – ok. 100 żołnie-rzy Wermachtu.

Teren obozu był bardzo dobrze oświetlony. Oświetlenie stanowiły zainstalowane na budkach wartowniczych olbrzymie reflektory. Wieże strażnicze były dość gęsto rozstawione. Od strony szosy było ich kilka. Budki obserwacyjne były umieszczone w konarach drzew kasztanowców, którymi obsadzona była droga na całej długości obozu.

Po kilku dniach pobytu jeńców w obozie uruchomiono kuchnię. Posiłki wydawane były dwa razy dziennie. Rano była czarna kawa

Page 119: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

107

i chleb. Jeńcy – opowiada J. Skorupska – podchodzili pod kocioł piątkami, w zwartym szeregu. Środkowy z całej piątki trzymał naczynie (dwulitrową miskę), do którego otrzymywał kawę i 1 kg chleba dla całej piątki. Chleb miał wystarczyć dla wszystkich pięciu na cały dzień.

O godzinie 14-tej był obiad – wodnista zupa, bardzo uboga we wszystko, z czego powinna się składać. Kawę produkowali sami kucharze. Była to biała marchew opalana w kuchni, następnie wrzucana na wodę do kotła i zagotowana.

Po wybraniu kawy (lury) z kotła, pozostałą tam marchew zale-wano wodą, dodawano trochę buraków, razem zagotowywano i zupa była gotowa.

Jeniec, który otrzymywał bezpośrednio z kotła pożywienie dla całej piątki, niewiele z tego skorzystał, mimo że miskę dzierżył w swoich dłoniach. Pozostałych czterech atakowało natychmiast miskę, rozlewając przy tym zupę i rozrywając chleb na kawałki.

Uruchomienie kuchni w obozie niewiele więc pomogło jeńcom w odzyskaniu sił i zaspokojeniu głodu. Ci, których wycieńczył głód i choroba, byli zabierani z placu i wynoszeni nosiłakami zrobionymi z drewnianych żerdzi na składowisko trupów, miesz-czące się, według relacji Skorupskiej, obok figury znajdującej się koło gospodarstwa Fijałków. Trupy posypywano każdorazowo wapnem chlorowanym.

Straszliwy był los jeńców radzieckich, dla których jeszcze przed napadem na ZSRR przygotowali Niemcy obóz w Wólce Pełkińskiej i Pełkiniach. Część jeńców wywieziono na roboty do Niemiec, część zaś do lasu w Jagielle w powiecie przeworskim, gdzie uśmiercono ich ogniem karabinów maszynowych. W obozie w Pełkiniach, tak zresztą jak i w Wólce Pełkińskiej, panował głód, gdyż Niemcy rozmyślnie głodzili jeńców. W ten sposób chcieli wytępić przedstawicieli pogardzanej przez nich „rasy słowiańskiej”. Przeważająca część jeńców spoczęła w masowych grobach na pełkińskim cmentarzu.

Page 120: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

108

O przebiegu całej sprawy dowiedziałem się – mówi Kornafel – bezpośrednio od uciekiniera, który pew-nego razu przyjechał pod mój dom samochodem, aby jeszcze raz spojrzeć na miejsce zagłady. W roz-

mowie ze mną opowiedział mi całą historię tego przedsięwzięcia.

„Pochodzę z Lwowa – mówi były jeniec – do wojska zostałem powołany przez armię radziecką, a następnie dostałem się do niewoli niemieckiej – do obozu w Pełkiniach. Obecnie mieszkam w miejscowości Mirocin koło Przeworska, gdzie się ożeniłem.

Sama ucieczka była niezbyt bezpieczna – kontynuuje rozmówca – ale udało się. A było to tak. Zawsze rano chodziłem z wiadrem po wodę do studni obok kuchni. Studnia była w niedalekiej odległości od ogrodzenia od strony szosy. W międzyczasie zauważyłem, że pod ogrodzeniem woda opadowa (deszczowa) wydrążyła niegłę-boki rowek. Pomyślałem sobie, może wystarczy, abym mógł się pod spodem przeczołgać na drugą stronę ogrodzenia.

Wodę zaniosłem do ziemianki i przez cały dzień nabierałem odwagi do zrealizowania planu, którego celem było być, albo nie być na wolności, a przecież nie było to obojętne w tej sytuacji.

W nocy niewiele spałem. Myślałem tylko o tym, czy mi się uda. Następnego dnia poranek był trochę mglisty, co było dla mnie korzystne. Wyszedłem wówczas z pałatki trochę wcześniej, wzią-łem wiadro i poszedłem do studni, postawiłem wiadro i zbliżyłem się do ogrodzenia. Rozglądnąłem się w lewo i w prawo - robiłem to bardzo szybko. Następnie położyłem się na ziemi i nie tracąc czasu zacząłem wciskać się pod kolczaste druty. Nie było to takie proste, ale czego się nie robi ze strachu. Wciągnąłem brzuch, który i tak był przyrośnięty do pleców i całą siłą parłem do przo-du. Mimo że byłem chudy, rów nie był wystarczająco głęboki.

Wreszcie przelazłem na drugą stronę. Nie czekając ani 5 sekund wstałem i chyłkiem przebiegłem na drugą stronę drogi, przez następny rów i w ogrodzenie z dzikiego bzu. Tu popatrzyłem w jedną i w drugą stronę i pod osłoną ogrodzenia pobiegłem

Ucieczka pewnego jeńca Opowiadanie Stanisława i Franciszki Kornafel

Page 121: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

dalej, byle jak najdalej od obozu. Wszedłem w rów, a następnie łąkami i polem, aż do jednego domu, gdzie przebrałem się w cy-wilne ubrania, a ponieważ byłem Polakiem i znałem swój język, mogłem pracować u gospodarza na wsi bez większego ryzyka.”

Kończąc opowiadanie dodał, że gdyby wówczas nie zaryzykował, dziś najprawdopodobniej byśmy nie rozmawiali.

Żona Stanisława Kornafla opowiedziała, jak pewnego razu po przemarszu kolumny jeńców radzieckich, jej syn zauważył, że za ogrodzeniem poruszyła się pokrzywa.

„Pogoda była bezwietrzna, więc chłopiec podszedł za płot, aby zobaczyć, co to się rusza. W tym momencie jeden z uciekinierów (było ich trzech) złapał go za nogę. Chłopiec się przestraszył, ale jeńcy natychmiast go uspokoili. Syn był już obeznany z bracią jeniecką, bo przecież widział ich codziennie za drutami lub jak w kolumnie maszerowali do obozu w Pełkiniach lub w Wólce Pełkińskiej.

Jeńcy poprosili chłopca, aby pomógł im wydostać się stamtąd i wskazał im drogę do Sanu. Po chwili zastanowienia syn wypro-wadził ich z pokrzyw i zaprowadził nad rzekę, sam zaś wrócił do domu. Gdzie poszli jeńcy - nie wiadomo. Czy przeżyli - trud-no powiedzieć”.

Zbi

ory

• M

uzeu

m K

amie

nica

Ors

etti

ch w

Jar

osła

wiu

Przemarsz żołnierzy radzieckich do obozu jenieckiego • Jarosław

Page 122: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

110

P ewnego dnia z rana mąż poszedł do stodoły po słomę dla krów. Wchodzi, a tam siedzi dwóch jeńców rosyj-skich. Żołnierze prosili o chleb i o byle jakie ubranie, aby mogli się przebrać. Wszystko to otrzymali. Siedzieli

tam jeszcze parę dni, nieco odżyli, bo jeść im nosiłam. I odeszli jako cywile.

Na pewno nie było im łatwo, bo nie znali języka polskiego – dość twardo mówili po rosyjsku. Dwa lata pracowali u rolnika o nazwisku Sroka, w miejscowości Jagiełła. Następnie poszli do partyzantki. Okupację przeżyli szczęśliwie. W dwa tygodnie po wyzwoleniu, a może i później, przyszedł jeden z tych jeńców do nas, aby się pokazać, że żyje, a równocześnie podziękować za okazaną życzliwość w tamtych ciężkich chwilach. Po godzinie rozmowy opuścił nasz dom i poszedł tam, skąd przyszedł.

Po tygodniu przyszli obaj, wtedy już mówili pięknie po polsku. Porozmawiali z nami, opowiedzieli, gdzie byli i co robili. Zanim poszli, powiedzieli, że idą do Jarosławia zgłosić się jako byli żołnierze radzieccy, którzy dostali się do niewoli niemieckiej i z niej uciekli.

Przy pożegnaniu oświadczyli, że jeszcze tu wrócą i nigdy nie za-pomną tego, co dla nich zrobiliśmy. Tak jak poszli, to chyba dalej idą i idą, i dojść nie mogą. Wiadomo, droga do nieba daleka, a i zawrócić ciężko. Nie ulega wątpliwości, że zostali straceni. Stalin nienawidził tego typu żołnierzy.

Aniela Ruper • wspomnienia

Page 123: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

O kupant stosował różne chwyty mające na celu li-kwidację jeńców. Dla przykładu – zaraz po zajęciu przez wojska Wermachtu zachodnich ziem Ukrainy, w obozie w Pełkiniach ogłoszono, że jeńcy radzieccy

z Ukrainy mogą wracać do domu. Wymienili również miejscowości. Ochotników było bardzo wielu, więc uformowano z nich kolumny (oddziały) i pod eskortą pędzono ich w kierunku wschodnim.

Koło Koniaczowa był długi, przeciwczołgowy rów niemiecki zbudowany jeszcze przed napadem Niemców na ZSRR. Nad ten rów Niemcy pędzili słaniających się z głodu i wyczerpania jeńców. Była to ich ostatnia droga, bo tam ich rozstrzeliwano seriami z karabinów maszynowych, wtrącając ciała do rowu - zwłoki pomordowanych, niewinnych ludzi.

Chwyt poniżej pasa Opowiadanie Tadeusza Sławińskiego

Zbi

ory

• M

uzeu

m K

amie

nica

Ors

etti

ch w

Jar

osła

wiu

Ekshumacja na terenie obozu jenieckiego • Pełkinie

Page 124: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

112

M ichał Prymon miał 14 lat, gdy na pełkińskich po-lach Niemcy założyli obóz jeniecki. Żaden chłopiec nie mógł obojętnie patrzeć na to, co działo się za drutami. A cóż dopiero kilkunastoletni chłopiec,

który nigdy dotychczas w swoim życiu nie otarł się o tak potworne okrucieństwo i niedolę ludzką. Mocno współczuł jeńcom i nieraz rozmyślał nad tym, jakby mógł im bodaj w czymkolwiek pomóc. Nie nadarzała się jednak ku temu okazja, aż...

Było to w drugim roku istnienia obozu. Pewnego dnia soł-tys wyznaczył Michała i kilku innych chłopów do wywożenia nieczystości z obozowych ustępów. Wozili je w wielkich drew-nianych skrzyniach o pojemności ponad 2 metry sześcienne każda. Kloakę ładowali jeńcy, wozacy mieli ją tylko wywieźć i wylać na pobliskie dworskie pola i łąki. Robota nie należała do bezpiecznych. W tym czasie w obozie umierało na tyfus i czerwonkę kilkadziesiąt osób dziennie. W odchodach roiło się więc od zarazków. Z tego niebezpieczeństwa na ogół nikt nie zdawał sobie wówczas sprawy.

Prymon zatrzymał konie w pobliżu latryny i czekał, aż jeńcy za-ładują mu skrzynię. Patrzył na nich i widział, że robota idzie im jakoś niemrawo – niby nalewają, a w wiaderkach prawie pusto. Rozglądają się, coś szepcą między sobą. Jeden z jeńców przesunął się do chłopca i poprosił go, by pomógł im uciec z obozu.

Michała aż zatkało z wrażenia. Rad by to uczynić, ale jak? Kiwnął głową i czekał na wyjaśnienie. Jeniec rozejrzał się wokoło, stanął na skrzyni, niby to odbierać wiaderka od współtowarzyszy, a w rzeczywistości po to, by wsunąć się niepostrzeżenie do jej wnętrza. Chwilę później uczynił to samo drugi żołnierz, a po nim – trzeci. Skulili się, głowy im tylko ponad nieczystości wystawały.

Chłopiec przykrył pokrywę, podciął konie i jechał do bramy. Im bliżej, tym bardziej skóra na nim cierpła. Ledwie bat w garści trzymał. Bał się, bo zawsze Niemcy mogli zajrzeć do skrzyni. Nie byłoby wtedy żartów. I pacierz zaczął w duszy odmawiać.

Spasiba! Na podstawie opowiadania Michała Prymona

Page 125: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

113

Wartownik spojrzał na młodego woźnicę, rozchylił bramę i...

- Schnell! Schnell! - krzyczał i... złapał się za nos. Od wozu wio-nął bowiem fetor trudny do zniesienia. Chłopca aż zemdliło, ale trzymał się dzielnie.

Wyjechali poza obóz. Michał odetchnął. Świsnął batem, konie ruszyły raźniej. Zajechał w krzaki, które w jednym końcu zara-stały łąkę, rozejrzał się uważnie wokoło, popatrzył czy nie ma w pobliżu kogoś niepożądanego i cicho zawołał:

- Wychodźcie! Jesteście wolni!

Jeniec wyjrzał ze skrzyni, zobaczył, że furmanka stoi w zaroślach, pochwalił chłopca za roztropność i wygramolił się z cuchnącej mazi. Głowę miał podobną do człowieka, a reszta... Był blady z za-duchu i niedożywienia, aż strach, ledwie na nogach się trzymał. Michał chciał go podtrzymać, ale nie było za co uchwycić – cały się lepił. Wyszli pozostali.

- Spasiba malczyk! - pomachali mu dłońmi na pożegnanie i zaszyli się w krzaki. Dojrzał ich jeszcze raz, jak już daleko od niego przemykali rowem w pola. Byli wolni.

Ucieczka była jedyną drogą ratunku przed męką, a następnie śmiercią, dla ludzi, którzy wpadli w ręce nie liczącego się z żad-nymi międzynarodowymi umowami i konwencjami wroga.

Gol

enie

Żyd

ów

• G

etto

w O

lesz

ycac

h •

1939

Page 126: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

114

P o wkroczeniu Niemców do Polski we wrześniu 1939 r. rozpoczęły się ciężkie czasy dla ludności żydowskiej. Pod koniec 1939 i w 1940 r. część Żydów wypędzono z miasta Jarosławia i okolic poza San, gdzie zaopieko-

wały się nimi władze radzieckie. Pozostałych Żydów okupant oznakował żółtymi opaskami z sześcioramienną gwiazdą, noszoną na lewej ręce. Następnie, w 1942 r. spędzono ich do gett w Ja-rosławiu, Radymnie, Pruchniku, Pełkiniach, Sieniawie i innych miejscowościach. Przedtem jednak wydano odezwę do ludności żydowskiej, aby osobiście zgłaszała się do wyznaczonych miejsc w określonych terminach. Takim miejscem w Pełkiniach stał się obóz po jeńcach radzieckich. I tak Żydzi do obozu przybywali całymi rodzinami.

Po przekroczeniu bramy głównej, mieli oni oddawać wszystko co złote, a nawet wartościową odzież. Niemcy mówili, że oddają to na przechowanie, a nawet udawali, że to rejestrują. Po selek-cji, już w bramie, byli oni kierowani, do pozostałych po jeńcach radzieckich, ziemianek.

Żydzi w obozie mordowani byli w różny sposób. Małe dzieci do lat 3 brano za nogi i o byle co uderzano ich głową, niekiedy o słupek lub róg budynku. Starszych Żydów likwidowano w nieco inny sposób – bardziej dla Niemców zabawny. Nad latryną (dół z odchodami) kładli niezbyt szeroką deskę i Żyda rozebranego uprzednio do kalesonów, a Żydówkę do koszuli, pędzono biegiem na tą deskę i zmuszano do przebiegnięcia po niej na drugą stronę. Ponieważ deska była cienka i chwiejna, wielu Żydów nie utrzy-mywało równowagi i wpadało do wnętrza dołu. Jeśli któremuś udało się przebiec na drugą stronę, wówczas Niemcy, stojący za rogiem ziemianki, strzelali do niego z pistoletów. Po takiej zabawie roiło się w dole od trupów oraz było słychać, wprost nieludzkie, głosy rozpaczy wzywające pomocy.

O opisanej powyżej zabawie opowiedział sąsiad obozu Włady-sław Półtorak, a potwierdził ten fakt Tadeusz Sławiński, były pracownik ”Bautistu” z brygady junaków. Obaj pracowali przy rozbudowie obozu, za czasów obecności jeńców radzieckich.

Przejściowy obóz żydowski • 1942 r.

Page 127: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

115

P ewnego dnia przyjechał do obozu sam rabin. Na powita-nie przed bramę główną wyszli oficerowie Wermachtu z obsługi obozu. Przywitali się z nim bardzo gorąco (pani Rupar z siostrą Rozalią oglądały to wydarzenie

przez okno). „O czym rozmawiali w chwili spotkania nie wiado-mo, ale widziałyśmy, jak rabin wyjął bardzo duży plik pieniędzy i wręczył jednemu z oficerów straży” – oświadczyła pani Aniela Rupar. Rabin jako mężczyzna był bardzo przystojny, przyjechał prawdopodobnie z Leżajska.

Następnie wszyscy razem weszli na teren obozu. Niemcy zarzą-dzili zbiórkę wszystkich Żydów przebywających w obozie, do których gorąco przemawiał sam rabin. Wygłaszał mowę o tym, że to co ich spotkało było zapisane w Torze. Prosił ich, aby nie stawiali oporu, nie uciekali i nie buntowali się, tylko wykonywali wszystkie polecenia regulaminowe obozu. Żydzi w tym czasie bardzo płakali, słuchając rabina. Na uspokojenie rzeszy Żydów powiedział: „Ja również zginę”. Następnie odbyły się modły. Po zakończeniu ceremoniału długo jeszcze klęczeli i modlili się, a rabin odjechał z obozu. Po kilkunastu minutach Niemcy zarzą-dzili powstać i wskazali im kierunek, dokąd mają iść. Miejscem docelowym były latryny obozowe na końcu ziemianek.

Żydzi szli pod górkę i bardzo płakali. Koło latryn czekali na nich Niemcy, którzy mieli dopilnować, by ci przed rozstrzelaniem rozebrali się do naga. Rozbierali się w sąsiedniej ziemiance. Na-stępnie byli doprowadzani nad doły, gdzie pluton egzekucyjny rozstrzeliwał ich. Był to masowy mord.

Masowy mord

Page 128: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

116

T adeusz Sławiński opowiedział o tym, jak pewnego razu, gdy pracował z kolegami przy budowie pałatki, podeszły do nich dwie młodziutkie Żydówki i poprosi-ły o coś do jedzenia. Prośbę spełnili i przez kilka dni

nosili im chleb i ogórki. Po dwóch czy trzech dniach, przyszedł do nich również ojciec tych panienek i prosił, aby umożliwili ucieczkę jego córkom i zaopiekowali się nimi, obiecując w zamian tyle pieniędzy, że do końca życia będą mieli zapewniony byt. Jak twierdzi Tadeusz, bał się, chociaż pieniądze nęciły go bardzo. Dwa dni zastanawiał się, co zrobić, a kiedy się zdecydował, najpraw-dopodobniej rodzina żydowska już nie żyła, bo nie przychodzili na umówioną godzinę do drutów ogrodzenia.

O tej samej rodzinie opowiadała Aniela Rupar. Potwierdziła ona piękność Żydówek. Miiały one 17 i 18 lat. Jednej było na imię Hilda, zaś drugiej prawdopodobnie Ryfka. Ze względu na urodę, Niemcy zatrudniali je początkowo w kuchni jako pomoc. O tym, że Żydówki te zostały zastrzelone w lesie Niechciałek, relacjonowały aż 3 osoby: Aniela Rupar, Tadeusz Sławiński oraz Janina Skorupska.

Pani Rupar powiedziała, że Żydówki zostały wywiezione razem z ojcem i tam stracone. Zabito je jako ostatnie, bowiem były bardzo zgrabne i ładne - o niebieskich oczach, okrągłych buziach i czarnych kręconych włosach. Służyły Niemcom pod każdym względem. Zresztą nie miały innego wyboru. Hitlerowcy chwa-lili się, że mieli je, jak chcieli i kiedy chcieli. Prawdopodobnie miały one skarżyć się, że mają już dość wszystkiego tego, czego doświadczyły z Niemcami, ale żyć chciały. Żydóweczki bardzo prosiły gestapowców, aby ci darowali im życie, co Niemcy obie-cywali przez cały czas, do końca. Słowa dotrzymywali do czasu likwidacji obozu.

Wydaje mi się, że raczej nie prośba skruszyła serca hitlerow-ców, a raczej były one im potrzebne do uprawianych miłostek.Niemiec, który wykonał egzekucję na wspomnianej rodzinie, po powrocie do obozu, miał powiedzieć pani Rupar: „Jak zobaczyłem je rozebrane, stojące nad dołem, ścisnęło mnie za gardło. Pistolet

Ostanie mordy w obozie

Page 129: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

117

począł wysuwać mi się z ręki, wprost nie mogłem go utrzymać. Wskazałem im ręką, aby uciekały w las - niestety dziewczyny stały jak skamieniałe”. One dobrze wiedziały, że kule i tak je dosięgnął. Nie wierzyły pijanemu hitlerowcowi i stały jak wrośnięte w ziemię. Zaś, na tak wspaniałomyślny gest Niemca odpowiedziały: „Przed chwilą zginął nasz ukochany ojciec, więc i my chcemy podzielić jego los, chcemy umrzeć”. Wtedy Niemiec wypruł z pistoletu raz i drugi. Żydówki zachwiały się jak pijane i runęły w dół.

Z tego wynikałoby, że ojciec zginął pierwszy. Dziewczyny były ostatnimi ofiarami obozu żydowskiego w Pełkiniach.

Zbiory • M

uzeum K

amienica O

rsettich w Jarosław

iu

Ekshumacja na terenie obozu jenieckiego • Pełkinie

Page 130: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

118

Po opróżnieniu obozu z ludności żydowskiej, przyjechały na plac obozowy dwa ciężarowe samochody – opowiada pani Skorupska, a potwierdza to pani Kornafel. Wjechały główną bramą i zatrzy-mały się tuż za ogrodzeniem. Następnie miejsce to zostało bardzo szczelnie i dokładnie zamaskowane plandekami.

Niemcy w tym czasie chodzili po szosie i strzegli tego, aby nikt z ludzi postronnych nie domyślił się, o co tu chodzi. Było słychać tam jakieś stukanie i dość głośną rozmowę, ale nie na tyle, aby można było coś zrozumieć. Wieczorem zdemontowali to wszystko i odjechali. Po ich wyjeździe ciekawscy sąsiedzi chcieli zobaczyć, co oni tam robili. Niestety nie było najmniejszego śladu, który miałby o czymś świadczyć. Więc po co przyjechali i co tam robili, tego nie dowiemy się chyba nigdy.

Był to ostatni dzień pobytu Żydów i Niemców w obozie przej-ściowym. Pozostały więc puste ziemianki, niczym kopce po ziemniakach, które następnie zostały rozebrane i rozsprzedane jako niepełnowartościowy materiał budowlany. Kupcami byli miejscowi rolnicy z Pełkiń.

Zbi

ory

• M

uzeu

m K

amie

nica

Ors

etti

ch w

Jar

osła

wiu

Wywózka przeworskich Żydów do obozu zagłady w Pełkiniach • 1939

Page 131: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

119

W ładysław Półtorak pewnego listopadowego, dżdżystego dnia był świadkiem nieludzkiego znęcania się Niemców nad Żydami.

W tym dniu było bardzo zimno i padał deszcz ze śniegiem. Niemcy, rozebranych do naga Żydów, trzymali na placu obozowym pod gołym niebem, od godziny 9-tej rano do 13-tej po południu. W czasie tych kilku godzin roznosił się straszliwy jęk i szloch – Żydzi płakali, wrzeszczeli wprost nieludzkim głosem. Tych strasznych dźwięków, jakie z siebie wydawali, w żaden sposób nie można było wytrzymać.

„Pamiętam, że również i ja byłem świadkiem transportu Żydów na rozstrzelanie do lasu w Wólce Pełkińskiej. Wożono ich z Peł-kiń samochodami z plandeką, które jeździły bardzo szybko, a z ich wnętrza dochodziły niezrozumiałe głosy, jak najbardziej zrozumiałej rozpaczy”.

Niezależnie od masowych mordów, Niemcy strzelali do Żydów, gdzie popadło. Jeśli tylko Żyd, nie wiadomo dlaczego, nie spodo-bał się Niemcowi, ten wyjmował pistolet i strzelał. Typowym przykładem takiego zachowania, jest opowiedziane przez Janinę Skorupską zdarzenie, którego była świadkiem. Jednego razu szedł Niemiec z młodą Żydówką i w pewnym momencie nastąpił strzał z pistoletu. Żydówka upadła na ziemię, a hitlerowiec schował pistolet do kabury i poszedł dalej, jakby nic się nie stało.

Znęcanie się nad Żydami

Page 132: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka

Wydawca: Stowarzyszenie Miłośników Mołodycza Mołodycz 84, 37 - 523 Radawa m .molodycz@gma i l . com w w w . m o l o d y c z . p l I S B N : 9 7 8 - 8 3 - 9 3 3 14 2 - 0 - 1

Ten projekt jest realizowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej. Ta publikacja odzwierciedla jedynie stanowisko jej autora, a Komisja nie ponosi od-powiedzialności za sposób wykorzystania zawartych w niej informacji.

Publikacja powstała w ramach projektu „Historia Obrazem Pisana. Losy Jarosławskich Żydów.” realizowanego w ramach programu „Młodzież w działaniu”, akcja 1.2 Inicjatywy młodzieżowe, przez grupę nieformalną „Młodzi w kulturze” w partnerstwie ze Stowarzy-szeniem Miłośników Mołodycza w Mołodyczu, Zespołem Szkół Drogowo - Geodezyjnych i Licealnych im. Augusta Witkowskiego w Jarosławiu, Zespołem Szkół Plastycznych im. Stanisława Wyspiańskiego w Jarosławiu oraz Centrum Kultury i Promocji w Jarosławiu.

W publikacji wykorzystano fotografie, m.in. ze zbiorów:

Page 133: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka
Page 134: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka
Page 135: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka
Page 136: Witryna Wiejska - Strona Głównawitrynawiejska.org.pl/data/HOP.pdf · Katarzyna Śliwa 55 Walenty Zagrobelny • wspomnienia Kamil Kroczek • Wojciech Zagrobelny 61. Katarzyna Wysocka