WIEM! nr 2

18
Naukowcy dali mi ostatnio popalić. Podjęłam się publicznej dyskusji z nimi na temat żywności gene- tycznie zmodyfikowanej. Naukowcy walczą w niej jak lwy, by przekonać opinię publiczną, że istniejące badania nie potwierdzają tezy o szkodliwych dla zdrowia skutach GMO. Wnioski oraz ilość tych badań mają na celu obalenie linii argumentacji, że GMO jest niebezpieczne. To była fascynująca podróż przez rzeczywistość naukową, w której większość pytań ma jasne i jednoznaczne odpowiedzi, a nad resztą specjaliści już pilnie pracują. Jednak ja mam swój wniosek z tej przygody, który jest w wielkiej zgodzie z naszym magazynem – nauka jest doskonałym narzędziem do poszukiwania dowodów wspierających nasze przekonania. Jak nóż. Sam w sobie jest narzędziem obiektywnym, ale w rękach człowieka staje się ekspresją jego potrzeb. Możesz nim pokroić kotlet albo zasztyletować kucharza, który go przygotował, wybór należy do Ciebie. Z GMO jest podobnie. Póki przemysł płaci za badania, ich wyniki będą wspierać jego produkt. Co ciekawe, podobnie jest z rodzicami. Póki świat uważał, że do opieki nad dziećmi nadają się wyłącznie kobiety, nauka spieszyła z dowodami w postaci wspomagających hormonów, które uwal- niają się w organizmach młodych matek. Jednak w miarę postępu społecznego w dziedzinie rodzicielstwa i narastającej presji, by ojcowie udzielali się w wychowywaniu dzieci, nauka też zmienia tor. W tym wydaniu przedstawiamy Wam fascynujący artykuł Moniki Maciejewskiej o chemicznych zmianach za- chodzących w mózgach świeżo upieczonych ojców. Dzięki nim więź z dziećmi wzmacnia i utrwala się w podobny sposób, jak dzieje się to u kobiet. Okazuje się, że ta reakcja wywołana jest bliskim kontaktem ojca z dzieckiem. Jeśli tata chce i może być blisko z noworodkiem , to jego organizm go wspiera. Szkoda, że polityka nie działa w podobny sposób. Jestem pewna, że współpracujący autorzy magazynu znaleźliby w świecie nauki wiele dowodów na to, że rodzice potrzebują dwu miesięcznego urlopu, by pracować lepiej, żyć dłużej i dzieci kochać bardziej. Niestety to tylko marzenia dorosłego dziecka, które tęskni za wakacjami. Oby Wasze były udane i bezpieczne! Zuzanna Ziomecka www.facebook.com/magazynwiem Wydanie wiosenne lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 1 Ilustracje: . Ryszard Piwowar Ilustracja: Agata Endo Nowicka Oni wiedzą Monika Maciejewska Redaktor merytoryczny w tygodniku „Wprost”, współpracuje z magazynami „Focus” i „Coaching”. Wierzy w naprawianie świata przez rozwój osobisty, dlatego nieustająco uczestniczy w kursach, szkole- niach i treningach z przeróżnych dziedzin. Monika jest autorką głównego artykułu wydania pt. „Ojco- wska kora mózgowa”. Patrycja Skórska-Oknińska Absolwentka Politechniki Warszawskiej, wydział Me- chaniczny, Energetyki i Lotnictwa (MEiL). Współza- łożycielka rodzinnego klubu sportowego POTWORY, który zapewnia dzieciom i ich rodzinom wyjazdy zimowe, obozy letnie oraz półkolonie miejskie. Po- twory są kultowym klubem wyjazdowym, ukocha- nym przez stołeczne środowiska twórcze i medial- ne. Patrycja ma trójkę dzieci (Kuba 11 lat, Pszczoła 8 lat, Mrówa 1 rok). Dla WIEM! pisze rybrykę „Wiem po co, wiem jak”. Ignacy Czwartos Malarz mieszkający na stałe w Krakowie, zajmujący się również ilustracją prasową i książkową. Jest za- gorzałym kibicem klubu piłkarskiego Korona Kielce i ma trzech dorodnych synów. Artysta najchętniej pracuje w ciszy, gdy dzieci (Wicek i Staś) wychodzą do szkoły, a najmłodszy synek (Józio) do przedszko- la. Dla WIEM! Ignacy ilustruje felietony Agnieszki Ste- in oraz Łukasza Kaniewskiego.

description

W drugim wydaniu magazynu WIEM! opisujemy zmiany zachodzące w mózgu mężczyzny, gdy staje się ojcem oraz eksplorujemy temat bezpieczeństwa w domu, w drodze i na wakacjach.

Transcript of WIEM! nr 2

Page 1: WIEM! nr 2

Naukowcy dali mi ostatnio popalić. Podjęłam się publicznej dyskusji z nimi na temat żywności gene-tycznie zmodyfikowanej. Naukowcy walczą w niej jak lwy, by przekonać opinię publiczną, że istniejące badania nie potwierdzają tezy o szkodliwych dla zdrowia skutach GMO. Wnioski oraz ilość tych badań mają na celu obalenie linii argumentacji, że GMO jest niebezpieczne. To była fascynująca podróż przez rzeczywistość naukową, w której większość pytań ma jasne i jednoznaczne odpowiedzi, a nad resztą specjaliści już pilnie pracują. Jednak ja mam swój wniosek z tej przygody, który jest w wielkiej zgodzie z naszym magazynem – nauka jest doskonałym narzędziem do poszukiwania dowodów wspierających nasze przekonania. Jak nóż. Sam w sobie jest narzędziem obiektywnym, ale w rękach człowieka staje się ekspresją jego potrzeb. Możesz nim pokroić kotlet albo zasztyletować kucharza, który go przygotował, wybór należy do Ciebie. Z GMO jest podobnie. Póki przemysł płaci za badania, ich wyniki będą wspierać jego produkt. Co ciekawe, podobnie jest z rodzicami. Póki świat uważał, że do opieki nad dziećmi nadają się wyłącznie kobiety, nauka spieszyła z dowodami w postaci wspomagających hormonów, które uwal-niają się w organizmach młodych matek. Jednak w miarę postępu społecznego w dziedzinie rodzicielstwa i narastającej presji, by ojcowie udzielali się w wychowywaniu dzieci, nauka też zmienia tor. W tym wydaniu przedstawiamy Wam fascynujący artykuł Moniki Maciejewskiej o chemicznych zmianach za-chodzących w mózgach świeżo upieczonych ojców. Dzięki nim więź z dziećmi wzmacnia i utrwala się w podobny sposób, jak dzieje się to u kobiet. Okazuje się, że ta reakcja wywołana jest bliskim kontaktem ojca z dzieckiem. Jeśli tata chce i może być blisko z noworodkiem , to jego organizm go wspiera. Szkoda, że polityka nie działa w podobny sposób. Jestem pewna, że współpracujący autorzy magazynu znaleźliby w świecie nauki wiele dowodów na to, że rodzice potrzebują dwu miesięcznego urlopu, by pracować lepiej, żyć dłużej i dzieci kochać bardziej. Niestety to tylko marzenia dorosłego dziecka, które tęskni za wakacjami. Oby Wasze były udane i bezpieczne!

Zuzanna Ziomecka

www.facebook.com/magazynwiem

Wydanie wiosenne

lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 1

Ilust

racj

e: .

Rysz

ard

Piw

owar

Ilust

racj

a: A

gata

End

o N

owic

ka

Oni wiedzą

Monika MaciejewskaRedaktor merytoryczny w tygodniku „Wprost”,

współpracuje z magazynami „Focus” i „Coaching”.

Wierzy w naprawianie świata przez rozwój osobisty,

dlatego nieustająco uczestniczy w kursach, szkole-

niach i treningach z przeróżnych dziedzin. Monika

jest autorką głównego artykułu wydania pt. „Ojco-

wska kora mózgowa”.

Patrycja Skórska-OknińskaAbsolwentka Politechniki Warszawskiej, wydział Me-

chaniczny, Energetyki i Lotnictwa (MEiL). Współza-

łożycielka rodzinnego klubu sportowego POTWORY,

który zapewnia dzieciom i ich rodzinom wyjazdy

zimowe, obozy letnie oraz półkolonie miejskie. Po-

twory są kultowym klubem wyjazdowym, ukocha-

nym przez stołeczne środowiska twórcze i medial-

ne. Patrycja ma trójkę dzieci (Kuba 11 lat, Pszczoła

8 lat, Mrówa 1 rok). Dla WIEM! pisze rybrykę „Wiem

po co, wiem jak”.

Ignacy CzwartosMalarz mieszkający na stałe w Krakowie, zajmujący

się również ilustracją prasową i książkową. Jest za-

gorzałym kibicem klubu piłkarskiego Korona Kielce

i ma trzech dorodnych synów. Artysta najchętniej

pracuje w ciszy, gdy dzieci (Wicek i Staś) wychodzą

do szkoły, a najmłodszy synek (Józio) do przedszko-

la. Dla WIEM! Ignacy ilustruje felietony Agnieszki Ste-

in oraz Łukasza Kaniewskiego.

Page 2: WIEM! nr 2

Prenumerata W numerze

4Zła matka

felieton Agnieszki Stein

5Nowa wiedza

9W kwestii stylu

felieton Łukasza Kaniewskiego

10Ojcowska kora mózgowa

Tekst Moniki Maciejewskiej

14Gry i zabawy

16Plakat-zwiastun

Akademii Zdrowego Przedszkolaka

20Kolorowy zawrót głowy

Wojtek Mikołuszko dla dzieci

226 faktów o emocjach dzieci

24Za i przeciw

Monitor kontra las

26AZP

Odwiedzamy przedszkola

29Konkursy

30Wiem po co, wiem jak

32Niezbędnik chodzenia po górach

poleca Paweł Kuchanowicz

Roczna prenumerata wyłącznie w cenie wysyłki pocztowej!Dla pierwszych 5 nowych prenumeratorów mamy zestawy kosmetyków z serii SKARB MATKI FUN, skarbmatki.pl, dla 5 kolejnych zestawy książek: „Czego się spodziewać, kiedy się ciebie spodziewają?" i „Wystarczająco dobrzy rodzice” wydawnictwa Rebis

Aby otrzymać następne 4 wydania pocztą za 10 zł, wystarczą dwa proste kroki:

1. na adres [email protected] wyślij maila z imieniem i nazwiskiem oraz danymi adesowymi

2. przelej kwotę 10 zł na konto Multibank: 04 1140 2017 0000 4702 0409 1211, w tytule wpisując swoje imię i nazwisko oraz adres mailowy

Nie przegap żadnego numeru WIEM!

2 / WIEM! / numer 2 / lato 2012

Redakcja WIeM!Redaktor Naczelna

Zuzanna [email protected]

Redaktor

Agnieszka [email protected]

Dyrektor Artystyczna

Magdalena [email protected]

Korekta i Koordynacja

Akademii Zdrowego Przedszkolaka

Aneta [email protected]

Współpracownicy

Ignacy Czwartos, Emilia Dziubak, Łukasz Kaniewski, Paweł Kuchanowicz, Monika Maciejewska, Wojtek Mikołuszko, Agata Endo Nowicka, Ryszard Piwowar, Agnieszka Radziszowska, Katarzyna Rojkowska, Magdalena Rybak, Patrycja Skórska-Oknińska, Angieszka Stein

dZIał ReklaMyDyrektor działu reklamy

Witold [email protected]

Key Account sales

Małgorzata [email protected]

PRenuMeRata

prenumerata

@zdrowyprzedszkolak.pl

dRukaRnIaTechgraf

WydaWcaLionfitness

ul. Wesoła 14

05–123 Chotomów

www.zdrowyprzedszkolak.pl

www.lionfitness.pl

OkładkaPaweł Zawiślak

lOGOtyP WIeM!Michał Pawlik/mamastudio.pl

Page 3: WIEM! nr 2

relacje Konformizm czterolatkaChociaż zjawisko konformizmu w swoich bada-niach Salomon Ash udowodnił już w 1953 r., do-piero niedawno dowiedziono, że presję rówieśniczą odczuwają również dzieci i to już w wieku przed-szkolnym.Naukowcy z Niemiec i Holandii przeprowadzili wśród czterolatków bardzo prosty eksperyment. Dzieci zostały podzielone na czteroosobowe grupy, wszyscy uczestnicy badania dostali książki ze zdję-ciem grupy zwierząt. W każdej grupie jeden przed-szkolak miał zdjęcie zupełnie innych zwierząt niż jego rówieśnicy. Następnie każdego czterolatka po-proszono o publiczne powiedzenie, jakie zwierzęta widzi na obrazku. Efekt był zaskakujący. Okazało się, że przeważająca liczba dzieci, które przed sobą miały inne zwierzęta niż większość uczestników badania, co najmniej raz nazwała zwierzęta tak, jak poprzednia trójka, pomimo tego, iż wiedziały, że odpowiedź jest niezgodna z tym, co widzą na obrazku. Według badaczy, takie zachowanie powo-dowane jest automatyczną chęcią uniknięcia kon-fliktów w grupie. [ac]

Daniel B. M. Haun, Michael Tomasello, Conformity

to Peer Pressure in Preschool Children, Child

Development, 2011

żywienie Nowe smakiFaye Powell z Uniwersytetu Loughborough w swoim badaniu dowodzi, że rodzinne spożywanie posiłków sprawia, że dzieci są bardziej otwarte na nowe smaki i mniej grymaszą podczas jedzenia.

Żeby sprawdzić, czy faktycznie zachodzi powyższa relacja, obserwowano ponad 75 rodzin podczas wspól-nych posiłków. Obserwacje pokazały, że przyjazna interakcja pomiędzy dzieckiem a matką może pozy-tywnie wpłynąć na próbowanie przez dziecko nowych potraw. Badania pokazują również, że jeden na czterech rodziców martwi się o jedzeniowe nawyki swoich dzieci. Świadomość tego, jak osobiście może-my wpływać na zachowania dzieci przy stole jest bardzo potrzebna, jeśli nie niezbędna do prawidłowego kształtowania dalszych przyzwyczajeń związanych z odżywianiem. Może warto zatem sprawdzić wyniki badań na sobie i regularnie testować nowe smaki, gdy wokół stołu siedzi cała rodzina, chętnie po te smaki sięgająca? [ac]

Faye Powell, Family meals help children to be less fussy about food, Science Daily,

British Psychological Society (BPS), 2012

4 / WIEM! / numer 2 / lato 2012 lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 5

Zdję

cia:

Dre

amst

ime

O wpływie drobnych i wielkich spraw na życie każdego małego człowieka oraz o tym, jak ten mały człowiek wpływa na nas – dorosłych. Zapraszamy do przeglądu najświeższych naukowych doniesień.

Nowa wiedzafelieton

matkami to jest tak, że co nie zrobią, to źle. W dodatku nawet robiąc cały czas swoje, jednego

dnia posądzane są o bezstresowe wycho-wanie, a następnego o zaniedbanie i ni-czym nie uzasadnioną brutalność.Ja pewnie też daleka jestem od archety-powego wzorca idealnej matki. Kiedy mój syn się urodził, był bardzo fajny, ale nie miałam poczucia miłości od pierwszego wejrzenia. Bardzo lubiłam dzieci, ale nie bardzo czułam, że to świe-żo urodzone, to moje własne dziecko. Wydawało mi się, że zajmowanie się nim nie różni się drastycznie od pielęgnowa-nia innych małych dzieci, z którymi mia-łam do czynienia wcześniej. Wydaje mi się też, że moje życie, gdy-bym nie była mamą, byłoby równie ciekawe i wartościowe, choć na pewno inne. Macierzyństwo nie wniosło sensu i szczęścia do mojego życia, bo było ono sensowne i szczęśliwe już wcześniej.Nigdy nie czułam porządnej tęsknoty za moim dzieckiem. Kiedy, mając dwa lata, mój syn pojechał w gości do babci na dwa dni, były to najmilsze dni w na-szym życiu od dość dawna, można było iść na długi spacer, nie dostosowując tempa do możliwości małych nóżek i wrócić jeszcze później niż zwykle. Nie zrobiło mi się smutno, kiedy wróciliśmy do pustego mieszkania i nie miałam żadnych kłopotów z zaśnięciem. Prawdę mówiąc, pierwszy raz od dwóch lat spałam tak mocnym i długim snem. Podobnie było wtedy, kiedy parę miesięcy później wyjechał na dwa tygodnie.Gdy mój syn w wieku ponad dwóch lat powiedział, że jest już za duży na mleko mamy, nie było mi smutno. Nie domagałam się, żeby jeszcze trochę spróbował i nie zraziło mnie to, kiedy obudził się w środku nocy drąc się wniebogłosy, ale twardo obstawał przy swoim: mleko już nie.Kiedy mój syn spał jeszcze ze mną, nie miałam problemów ze spaniem (tak, tak, należę do tych, którzy się przyznają, że dzieci śpią z nimi), ale dzień, kiedy mogłam po uśpieniu go, przenieść się do innego łóżka był raczej dniem, który przyjęłam z radością. Podobnie jak ten, kiedy powiedział mi przed zaśnięciem: nie dotykaj mnie, idź sobie.Muszę też się przyznać, że wcale nie śmieszą mnie dowcipy w stylu: jak mój synuś będzie miał brzydką dziewczynę, która na niego nie zasługuje, to jej do domu nie wpuszczę. Albo w wydaniu męsko-ojcowskim: już jestem zazdrosny o chłopaków mojej córki.Ja nie jestem zazdrosna. Ani o chłopaków, ani o dziewczyny, ani o babcię… ani o to, że lepiej gotuje, ani o to, że ma więcej czasu i podobno nie krzyczy. Nie mam też żadnego problemu z tym, że mój syn ma czasem ochotę spędzać czas u babci. Nigdy nie mówię, żeby został, kiedy ma ochotę iść.

Zła matka

Agnieszka SteinPsycholog. Pracowała w Domu Dziecka, ośrodku dla ofiar przemocy. Obecnie

współpracuje z przedszkolami i gimnazjum oraz pisze artykuły dotyczące tro-

skliwego rodzicielstwa, między innymi na stronę www.dzikie-dzieci.pl, której jest

współtwórcą.

Jeśli nie przekonałam jeszcze kogoś jak niedobra ze mnie matka, to przyznam się jeszcze, że moje dziecko często dostaje jeść dopiero jak zawoła, a lekko ubrane chodzi dopóki nie zmarznie. Wchodzi na murki i płoty, a na przerażone krzyki: spadnie to dziecko! przeziębi się to dziec-ko! najczęściej odpowiadam: niestety nie ma szans. Zamiast zabawek dość często kupuję mu byle jakie sprzęty domowego użytku (komplet plastikowych noży na wycieczki za miasto, drewniane szczyp-ce do wyciągania ogórków z beczki, spi-nacze do suszenia prania – wedle życze-nia), jeśli oczywiście nie wystarczą mu śmieci i makulatura. Tylko papier do kse-ro i taśma klejąca jest bez ograniczeń.Tak to, będąc nie za dobrą matką, wycho-wuję moje dziecko w duchu rodzicielstwa bliskości, któremu często zarzuca się, że

jest wychowaniem bezstresowym (czy wspomniałam już, że matki wychowują swoje dzieci w ten sposób, bo sprawia im przyjemność uzależnianie dzieci od siebie? A że to matki niewolnice, które dorobek wielu pokoleń wyzwolonych fe-ministek złożyły na ołtarzu matczynych wyrzeczeń?) i w dodatku jeszcze radzę innym rodzicom, jak oni mają postępować ze swoimi dziećmi.Ja stresuję moje dziecko i to na całego. Jak pyta, czy będzie bolało, mówię mu zgodnie z prawdą, że tak. Jak mamy jechać na wycieczkę, to nie udaję do ostat-niej chwili, że nic o tym nie wiem, żeby się dziecko nie denerwowało. Jak na coś nie mam siły i ochoty, to mówię mu, że nie mam siły i ochoty. A jak złości się i płacze, to nie drżę z przerażenia, tylko mówię: złościsz się, płaczesz – chodź tu, popłacz sobie. A teraz, coraz częściej nic nie robię dopóki nie zacznie wołać mnie do siebie.A jak już zawoła? To nie ratuję. Mówię: widzę, że się złościsz, widzę, że ci smutno. Popsuła się zabawka? To rzeczywiście jesteś zmartwiony. Kolega cię walnął? Mi też by było przykro. Krew się nie leje? Powiedz, że cię bolało.Zapomniałam jeszcze dodać, że nie chwalę i nie nagradzam. Jestem zimną mat-ką, która, jak dziecko pokazuje obrazek, mówi: widzę, że narysowałeś sobie coś. Ewentualnie: a jak na to wpadłeś?Ale, jak to już wspomniałam, każda matka jest zła, więc wystarczy mi to: „ko-cham cię mamusiu”, które, bez żadnego proszenia, słyszę często do ucha.

Ilust

racj

a: Ig

nacy

Czw

arto

s

Page 4: WIEM! nr 2

pamięć

Jak niemowlęta uczą się językówWiesz, jak twoje dziecko uczy się języka? Kiedy i w jaki sposób najlepiej uczyć je języków obcych? Patricia Kuhl, dyrektor Instytutu Mózgu i Nauki na Uniwersytecie w Waszyngtonie, zbadała pod tym kątem etap rozwoju mózgu 6-miesięcznych dzieci.

Podczas eksperymentu niemowlęta posadzono na kolanach rodziców i puszczano im dźwięki z róż-nych języków, sprawdzając, czy odwrócą głowę, jeśli „a” zmieni się na „i”. Gdy to robiły, ciemna skrzynka obok nich zapalała się i miś grał na bę-benku. Wyniki pokazały, że dzieci przed ukończe-niem pierwszego roku życia są „obywatelami świa-ta” – reagują na dźwięki wszystkich języków, bez względu na to, w jakim kraju przeprowadzano ba-dania i którego języka używano. Gdy badano ame-rykańskie i japońskie niemowlęta w Seattle i Ohio – wszystkie w wieku 6-8 miesięcy reagowały na spółgłoski „r” i „l” tak samo (choć język angielski posiada ich wiele, a japoński wcale). Natomiast w wieku 10-12 miesięcy amerykańskie niemowlęta radziły sobie z tym ćwiczeniem już o wiele lepiej, bo, jak się okazało, w tym wieku dzieci są już przy-gotowane na odbiór języka, którego mają się uczyć. W czasie tych dwóch miesięcy życia niemowlęta nieustannie słuchają i zbierają dane, co kształtuje ich mózgi. [mr]

Ramirez-Esparza, N., Harris, K., Hellermann,

J., Clemence, R., Kuhl, P. K., & Reder, S. (in press),

Socio-interactive practices and personality in adult

learners of English with little formal education.

Language Learning.

emocje

Płacz kontra śmiechDoktor Erich Seifritz, neurolog z Uniwersytetu w Bazylei, prowadzi badania, dowodzące, że ro-dzice bardziej wsłuchują się w płacz niż w śmiech dziecka.Przy pomocy narzędzia, jakim jest funkcjonalny rezonans magnetyczny, sprawdzano reakcję doro-słych (zarówno rodziców, jak i osób bezdzietnych) na odtwarzane nagrania niemowlęcego śmiechu i płaczu. Wyniki pokazały, że osoby posiadające po-tomstwo reagowały silniej na dziecięcy płacz, nato-miast osoby bezdzietne o wiele żywiej reagowały na śmiech. Wysłuchując nagrania płaczu, wszystkie kobiety reagowały tak samo silnie, niezależnie od tego, czy faktycznie posiadały dzieci. Natomiast u bezdzietnych mężczyzn reakcja na płacz dziecka zupełnie nie powstawała. Według szwajcarskich badaczy, reakcja kobiet jest wrodzona, a w przypadku mężczyzn jest to cecha nabyta. Płacz sugeruje rodzicom, że dzieje się coś niedobrego, dlatego ich mózg wysyła silniejsze bodźce na odgłos płaczu. [ac]

Seifritz, E. et al. (2003). Differential sex-independent

amygdala response to infant crying and laughing

in parents versus nonparents. Biological Psychiatry,

54, 1367 – 1375.

emocje

To niesprawiedliwe!Okazuje się, że już dwuletnie dzieci wykazują po-czucie otaczającej nas czasem niesprawiedliwości. Badacze z Uniwersytetu w Illinois przeprowadzili bardzo prosty i obrazowy eksperyment. Na oczach niespełna dwuletnich dzieci „bawili się” dwiema pluszowymi żyrafami. Po pewnym czasie okazywa-ło się, że badacz ma do dyspozycji dwie zabawki, które może podarować żyrafom. W pierwszej grupie każda żyrafa dostawała po jednej zabawce, w drugiej grupie jedna żyrafa dostała obydwie zabawki. Zdzi-wione dzieci obserwowały drugą sytuację o wiele dłużej i uważniej. Eksperyment powtórzono poka-zując dzieciom scenkę, w której dwie kobiety muszą posprzątać zabawki. Przy pierwszej próbie obydwie z nich sprzątają i obydwie dostają nagrody. Przy dru-giej sprząta tylko jedna z nich, ale znów obydwie są nagrodzone. Ponownie dzieci z większym zdziwie-niem obserwowały niesprawiedliwą sytuację.Zdaniem naukowców, wszyscy rodzimy się z we-wnętrznym poczuciem sprawiedliwości, które w miarę dorastania jest kształtowane przez otacza-jące nas środowisko. [ac]

Stephanie Sloane (2012), Do Infants Have a Sense

of Fairness, Psychological Science

umiejętności

Muzyką w dysleksjęBadaczka Martina Huss zajmuje się szukaniem po-wiązań pomiędzy umiejętnościami czytania a zdol-nościami muzycznymi – zwłaszcza w przypad- ku dzieci z dysleksją. Opublikowany ostatnio ra-port dowodzi, że gry muzyczne mogą mieć dobry wpływ na leczenie dziecięcej dysleksji. Niezdol-ność do odróżniania silnych i słabych dźwięków jest bowiem zbliżona do mechanizmów dysleksji.Co za tym idzie, zdolność do czytania jest bardzo mocno powiązana ze zdolnością do odróżniania różnego rodzaju dźwięków. Wcześniejsze zaan-gażowanie dzieci w ćwiczenia oparte na muzyce może ułatwić im naukę czytania w późniejszym czasie. Jak pokazują inne badania przeprowadzone przez Sylviana Moreno, również dzieci nie mają-ce problemów z dysleksją skorzystają z kontaktu z muzyką. Dzieci w wieku przedszkolnym już po 20 dniach ćwiczeń z muzyką poprawiają swoją in-teligencję werbalną. [ac]

Martina Huss, John P Verney, Tim Fosker, Natasha

Mead, Usha Goswami, Music, rhythm, rise time

perception and developmental dyslexia: perception

of musical meter predicts reading and phonology.

Cortex; a journal devoted to the study of the

nervous system and behavior, 2011

komputery

Dobre granieNajnowsze badania naukowców z Uniwersytetu w Michigan potwierdzają tezę, iż dzieci grające w gry komputerowe wykazują się większą kreaty-wnością niż te, które w ogóle nie grają w takie gry. Dodatkowo nie ma znaczenia, jakich gier dzieci używają, a zwiększenie kreatywności następuje bez względu na wiek czy rasę dziecka.

Linda Jackson, profesor psychologii i inicjatorka badania twierdzi, że jego efekty powinny zachę-cić twórców gier do sprawdzenia, który konkretny czynnik wpływa bezpośrednio na dziecięcą kre-atywność. Gdyby go odkryto, wówczas projektan-ci gier mogliby świadomie tworzyć gry rozwija-jące nasze zdolności. Badacze okryli również, że dzieci grające w gry mają lepsze zdolności widze-nia przestrzennego, które uważane są za pożądane cechy w nauce fizyki i inżynierii. Warto dodać, że relacja ta nie występuje przy używaniu telefonu, Internetu czy przy standardowym wykorzystywa-niu komputera. [ac]

Linda A. Jackson, Edard A. Witt, Information

technology use and creativity: Findings from the

Children and Technology Poject, Computers in

Human Behaviour, 2011

zdrowie

Czas się pobrudzićNaukowcom z Bostonu, jako pierwszym, udało się potwierdzić stawianą od dawna hipotezę, że rosną-ca liczba alergii wśród dzieci zamieszkujących kra-je uprzemysłowione jest spowodowana wychowy-waniem ich w warunkach zbytniego przestrzegania higieny.Eksperyment opierał się na porównaniu myszy po-zbawionych kontaktu z bakteriami i myszy rozwija-jących się w naturalnych warunkach pod względem częstości pojawiania się u nich stanów zapalnych, przypominających m.in. ludzką astmę. Wyniki pokazały, że myszy z pierwszej grupy miały o wiele większą tendencję do problemów alergicz-nych. Dowiedziono, że można tego łatwo uniknąć poprzez wystawienie myszy na kontakt z bakteria-mi przez pierwsze tygodnie jej życia (późniejszy kontakt z bakteriami nie wpływa na obniżenie skali dolegliwości). Wprawdzie potrzebnych jest jeszcze wiele eksperymentów, żeby móc tę tezę śmielej odnieść do organizmów ludzkich, jednak problem alergii to problem XXI wieku, czekamy więc na kolejne badania. [ac]

Mitch Leslie (2012), Good Microbes Keep Rare

Immune Cells in Line, Science

6 / WIEM! / numer 2 / lato 2012 lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 7

Zdję

cia:

Dre

amst

ime

Page 5: WIEM! nr 2

nauka

Podobny czy nie?Psychologowie z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego zainteresowali się podobieństwem dzieci do rodziców, w zależności od wieku dzieci.Okazało się, że gdy dzieci mają rok, ich podobień-stwo do ojców jest najbardziej widoczne – to nie powtarza się ani wcześniej, ani później. Nicholas Christenfeld i Emily Hill potwierdzili eksperymen-tami, że osiągając pierwszy rok życia, dzieci o wie-le bardziej przypominają swoich ojców niż swoje matki. Zdjęcia dzieci w różnym wieku pokazywano studentom i proszono o wskazanie prawdziwych rodziców z zestawu trzech fotografii. Jedyne po-prawne odpowiedzi (tak częste, że ciężko posądzić ten wynik o efekt zwykłego strzelania) pojawiły się przy łączeniu jednorocznych dzieci z ich ojcami. Według osób przeprowadzających badanie, to podo-bieństwo ma dać pewność ojcom, że niemowlę jest ich i zachęcić do większej troski i ochrony własne-go dziecka. Te same badania powtórzono w kilka lat później dowodząc, że sprawa jest o wiele bardziej złożona i podobieństwo dzieci do swoich rodziców rozkłada się po równo – zarówno w stosunku do matek, ojców, jak i obydwu rodziców. [ac]

Nicholas J. S. Christenfeld & Emily A. Hill, Whose

baby are you?, Nature

8 / WIEM! / numer 2 / lato 2012 lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 9

żywienie Niezdrowe reklamyNaukowcy z Uniwersytetu w Liverpoolu dowiedli, że dzieci oglądające na co dzień reklamy niezdrowe-go jedzenia są bardziej skłonne do spożywania po-karmów o wysokiej zawartości tłuszczu i cukrów.

Eksperyment przeprowadzono na dzieciach w wie-ku od 6 do 12 lat. Pokazywano im kreskówkę, w jednej grupie przerywając ją zestawem reklam słodkich przekąsek i fast food’ów, w innej grupie reklamą zabawek. Następnie, po skończeniu oglą-dania bajki, dzieciom wręczano formularz z róż-nymi rodzajami produktów spożywczych (tymi markowymi i niemarkowymi) i proszono o zazna-czenie, co chciałyby zjeść. Dzieci, które oglądały reklamy niezdrowych produk-tów, o wiele częściej wybierały je niż dzieci oglą-dające reklamy zabawek. Dodatkowo wśród dzieci, które oglądały telewizję więcej niż 21 godzin tygo-dniowo, ta skłonność była jeszcze silniejsza. [ac]

E. J. Boyland, J. A. Harrold, T. C. Kirkham, C. Corker,

J. Cuddy, D. Evans, T. M. Dovey, C. L. Lawton,

J. E. Blundell, J. C. G. Halford. Food Commercials

Increase Preference for Energy-Dense Foods,

Particularly in Children Who Watch More Television.

Pediatrics, 2011

Zdję

cia:

Dre

amst

ime

olek ma nowy styl: na weterana z Wietnamu. Dostał po starszym koledze wielką torbę ubrań i so-

bie wybrał: zieloną kurtkę o kroju woj-skowym i spodnie czarne, błyszczące, dresowe. Założył, przejrzał się w lustrze, ale nie był usatysfakcjonowany. Pod-szedł do wieszaczka z biżuterią swojej matki i wybrał wisiorek z dużą srebrną jaskółką. Ta niewinna ozdoba założona przez ubranego po wojskowemu Lolka nabrała dziwnie złowróżbnego wyglądu, jakby stanowiła emblemat jakiegoś eli-tarnego oddziału komandosów.Do tego Lolek ma krew nieustannie obecną w jednej dziurce od nosa (aler-gia) oraz blizny na twarzy i z tyłu głowy, pamiątki po niespodziewanym spotkaniu z łóżkiem piętrowym i po szalonym tań-cu z kocykiem na głowie, ulubionej roz-rywce komandosów z oddziału srebrnych jaskółek.W sumie tworzy to styl dość spójny. Nic dziwnego, że Lolek z zadowoleniem patrzy w lustro, a potem odwraca się do mnie i zwięzłą żołnierską mową infor-muje: „wyglądam”.A wieczorem telefon: dzwoni ciotka Lolka i mówi, że jej córeczka, Frania, zostawiła u nas swoją ulubioną zieloną czapkę i że muszą przyjść po nią na-tychmiast, choć jest późno. Nie mam wątpliwości, że muszą, ta czapka jest już słynna. Właśnie minął rok od kiedy Franka zaczęła ją nosić – fanatycznie nosić, jeżeli można tak powiedzieć. Swojej czapki Franka jest gotowa bronić bardziej zaciekle niż kibic szalika. I jada w niej często, i sypia. Miała z jej powodu problemy w przedszkolu, podobne do tych, jakie miewają uczniowie gimnazjów, chodzący w skórzanych kurtkach z szatańskimi symbolami. Frania nie chciała zdjąć zielonej czapki w przedszkolnej sali, co rozsierdziło wycho-wawczynię. Zapowiadała się długotrwała wojna pomiędzy nauczycielką w sile wieku a trzyletnią dziewczynką. Szanse były wyrównane, obie strony równie zdecydowane postawić na swoim. Na szczęście mama Frani wpadła na genial-ną myśl, by wykorzystać świeżą fascynację swojej córki kotkiem Hello Kitty i kupiła jej opaskę do włosów z tym zwierzątkiem. Frania nosi opaskę w przed-szkolu, a poza szacowną placówką edukacyjną – zieloną czapkę.Czapkowy fanatyzm Frani jestem jeszcze w stanie zrozumieć – to po prostu sil-ne przywiązanie do przedmiotu, częste także u dorosłych. Znacznie trudniej jest mi pojąć odzieżową ekstrawagancję mojego bratanka Felka. Czterolatek ten cierpi na paniczny lęk przed założeniem identycznych skarpetek. Skarpetki mu-szą się różnić nie tylko kolorem, ale też deseniem: jeśli jedna jest np. w paski,

Łukasz KaniewskiAutor wierszy dla dzieci publikowanych w piśmie „Czarodziejska kura”. Gra

na gitarze w zespołach Tania Odzież i Muchomory. Pracuje jako redaktor

w miesięczniku popularnonaukowym „Focus”. Tata Leopolda (4 lata)

i Marianny (7 lat).

społeczeństwo

Mali kłamcyDzieci przebywające w środowisku, w którym złe zachowanie jest wysoce karalne (np. w szkole), wykazują o wiele większą tendencję do kłamstwa, w celu zatuszowania swojego złego zachowania. Co ciekawe, kłamstwa takich dzieci są o wiele bardziej przekonywujące niż kłamstwa ich rówieśników.

Okazuje się, że dzieci będące świadomymi daleko idących kar, jakie wywołują ich kłamstwa, zamiast starać się nie kłamać, robią to po prostu coraz lepiej – w ich wytłumaczenia łatwiej uwierzyć, a wymy-ślane przez nie historie są bardziej realne, ponieważ dzieci automatycznie doskonalą mechanizm kłama-nia. W badaniach czterolatki dorównywały umiejęt-nościom siedmiolatków.

Jak twierdzą naukowcy, wyniki badania mogą być bardzo przydatne dla rodziców, którzy preferują dys-cyplinarny styl wychowania. Jak się okazuje, może on wywoływać zupełnie przeciwne efekty. [ac]

Victoria Talwar, Kang Lee. A Punitive Environment

Fosters Children’s Dishonesty: A Natural Experi-

ment. Child Development, 2011

felieton

W kwestii styludruga musi być inna: w rąby, kwadraty, samochody, zwierzęta lub gładka. Jest to o tyle kłopotliwe, że po zakupie pięcio-paku skarpetek pasiastych okazuje się, że według Felka nie ma w komplecie ani jednej pary nadającej się do założe-nia. Trzeba dokupić drugi zestaw w inny wzór, a następnie wymieszać je.Kwestia skarpetek Felka zaintrygowała mnie do tego stopnia, że postanowiłem sprawdzić w literaturze, o czym ta-kie asymetryczne ubieranie stóp może świadczyć. Poszedłem na poszukiwanie odpowiedniego źródła pisanego do naj-większej warszawskiej księgarni, ale nie znalazłem nic. Owszem, w klasycznym dziele Benjamina Spocka* rozważane są kwestie odzieży, ale tylko w rozdziałach poświęconych noworodkom i niemowla-kom i jedynie w kontekście praktycznym

(ciepło-zimno). A co z dziećmi starszymi, które ubierają się same? Co z przed-szkolakami, uczniami? Co ze stylem? Przecież styl mógłby nam zapewne wiele o naszych dzieciach powiedzieć!A właściwie dlaczego wprost nie zapytać? Dzwonię do taty Felka i proszę, by zagadnął syna, czemu on właściwie te różne skarpetki nosi. Następnego dnia tata Felka oddzwania, mówi że spytał.– I co Felek odpowiedział?– Bo pupcia.– Co?– Bo pupcia!Cóż. Czego innego się spodziewałem. Ale po chwili doszedłem do wniosku, że odpowiedź ta nie jest może wyczerpująca, ale poniekąd sensowna i dojrzała.

*Beniamin Spock, Dziecko – pielęgnacja i wychowanie, Dom Wydawniczy Re-bis, Poznań, 2006

Ilust

racj

a: Ig

nacy

Czw

arto

s

Page 6: WIEM! nr 2

iedy kobieta zostaje matką, jej ciało robi wszystko, aby pomóc jej w wypełnianiu nowej roli – zmiany gospodarki hormonal-

nej nie tylko przygotowują ciało do porodu i kar-mienia, ale także wpływają na emocje matki, aby ułatwić jej stworzenie więzi z maluszkiem, ustalić nową hierarchię wartości itp. Najnowsze badania wykazują, że także ojcowie są wspierani przez bio-logię w roli rodzica – ich mózgi i hormony prze-programowują się podobnie jak w wypadku kobiet. Nie tylko przenośnie w sercu, ale także dosłownie w mózgu powstają części przeznaczone wyłącznie dla potomstwa.

Z pozoru po poczęciu ojcowie nie są niezbędni do utrzymania potomstwa przy życiu, więc mogłoby się wydawać, że nie ma powodu, aby natura szcze-gólnie zachęcała mężczyzn do opieki nad dziećmi. Fakty przeczą jednak tej tezie: umiera dwa razy więcej niemowląt pozostawionych pod opieką sa-motnej matki niż tych, którymi zajmują się oboje rodzice – wykazały badania opublikowane w rocz-niku „National Vital Statistics Reports vol. 48” wy-dawanym przez amerykański Centers for Disease Control and Prevention. W dalszym życiu dziecka jest podobnie – dzieci wychowywane bez ojców znacznie częściej niż inne doświadczają proble-mów szkolnych, częściej popadają w uzależnie-nia. W świetle tych faktów staje się jasne, że dla

zachowania naszego gatunku przy życiu i w zdro-wiu ważne jest, aby ojcowie czuli potrzebę i sa-tysfakcję z opieki nad potomstwem. Nowe badania pomogły ustalić, co w tej sprawie robią ich neurony i hormony. Wiemy także więcej o tym, jak to się dzieje, że w obecności ojca główny ośrodek nerwo-wy dziecka rozwija się prawidłowo.

Tata jak koszatniczkaMózgi są plastyczne nie tylko w okresie dzieciń-stwa. Wciąż powstają nowe połączenia neuronalne, a także nowe neurony. Temu procesowi, zwanemu neurogenezą, sprzyja zdobywanie nowych umiejęt-ności. Badania na myszach dowiodły, że neurogene-za u samców nasila się, gdy na świecie pojawia się jego potomstwo. Ale jest warunek: mysi tata musi przebywać w pobliżu swoich dzieci. Nowe komórki pojawiają się w części zwanej opuszkami węchowy-mi i odpowiadają za reagowanie na zapach potom-stwa, a te, które powstają w hipokampie, w którym przechowujemy wspomnienia, ułatwiają zapamięta-nie ich woni. Zmiany neurochemiczne przekładają się na życie – mysi ojcowie, których nawet na dłuż-szy czas oddzielano od dzieci, bez trudu poznawali je właśnie po zapachu. Innych swoich pobratymców myszy dość szybko zapominają. Neurogenezę pobudza w mózgach mło-dych ojców prolaktyna – ten sam hormon, któ-ry w kobiecych piersiach uruchamia produkcję

pokarmu. – Prolaktyna była uznawana za hormon typowo żeński. Odgrywa ona ważną rolę w otwar-ciu się matki na potrzeby dziecka. Jednak badania wykazały, że ciało mężczyzny także produkuje ten hormon. Do wpływu prolaktyny dołącza się otwar-tość młodego ojca na bliskość, ciepło, świadomość faktu, że dziecko tego potrzebuje, wychowanie przez jego rodziców, itp. Poprzez tę kaskadę zda-rzeń produkcja prolaktyny i oksytocyny się nasila – ciało robi, co w jego mocy, aby wzmocnić męż-czyznę w nowej roli, jaką ma do odegrania – wy-jaśnia Paweł Zawitkowski, fizjoterapeuta NDT-Bo-bath, konsultant Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie oraz Poradni Diagnostyki i Terapii Neurologicznej „POLEK”. Z kolei mózgi dzieci zdają się oczekiwać obecności ojców, aby prawidłowo się rozwinąć.

Ojcowskakora mózgowa Z najnowszych badań naukowych wynika, że przyroda wyposażyła świeżo upieczonych ojców w podobne mechanizmy biologiczne, które występują u kobiet i pomagają im nawiązać bliskie relacje z dzieckiem.

Zmiany w pracy serca i ciśnienia krwi na widok potomka są identyczne

u młodych matek, jak i u ojców. Dodatkowo

u mężczyzn wyraźnie spada poziom testosteronu.

tekst: Monika Maciejewska

Zbadano to na przykładzie przypominających szczury koszatniczek pospolitych, które dzielą mię-dzy sobą obowiązki rodzicielskie podobnie jak lu-dzie – ojcowie pomagają matkom w podstawowej opiece nad maleństwem, a gdy dzieci podrosną, zaczynają się z nimi aktywnie bawić. Małe koszat-niczki wychowywane w gnieździe, z którego zabra-no ojca, cierpiały z powodu niewłaściwego rozwo-ju synaps, umożliwiających przesyłanie informacji między komórkami mózgu. Szczególnie wyraźne zmiany zaobserwowano w korze oczodołowo-czo-łowej, biorącej udział w procesie podejmowania de-cyzji, odczuwania satysfakcji i przetwarzania emo-cji. Naukowcy uważają, że to odkrycie jest ważną wskazówką na drodze do zrozumienia problemów z zachowaniem dzieci wychowywanych bez oj-ców. U małych koszatniczek, którymi zajmowały się wyłącznie matki, odkryto także zmiany w korze

czuciowo-somatycznej, związanej m.in. z odczu-waniem dotyku, które z kolei bywają przyczyną zaburzeń metabolizmu i gospodarki hormonalnej.

Supermacho superojcemBadania na ludziach potwierdzają, że męski orga-nizm, odpowiadając na pojawiające się bodźce, przeprogramowuje się w tryb „ojcostwo”. – Oj-costwo i wyzwania związane z pojawieniem się noworodka wymagają od mężczyzny emocjonal-nego i psychofizycznego dostosowania. Badania wskazują, że biologia mężczyzny może zmieniać się w taki sposób, aby jak najlepiej pomóc mu spro-stać tym wyzwaniom – mówi Lee Gettler z Nor-thwestern University w Chicago. Zmiany w pracy serca i ciśnienia krwi na widok potomka są iden-tyczne u młodych matek, jak i u ojców. Dodatkowo u mężczyzn wyraźnie spada poziom testosteronu.

10 / WIEM! / numer 2 / lato 2012 lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 11

Zdję

cie:

z a

rchi

wum

Paw

ła Z

awitk

owsk

iego

Page 7: WIEM! nr 2

Także w tym wypadku zmiana była tym większa, im więcej czasu ojcowie poświęcali pociechom. Testosteron to hormon prowokujący mężczyzn do współzawodnictwa i podejmowania ryzykownych zachowań. Jego mniejsze stężenie powoduje, że panowie chętniej zostają w domu i opiekują się rodziną, bo nie czują atawistycznego popędu do rozsiewania materiału genetycznego. Przy okazji badania rzuciły nowe światło na to, dlaczego męż-czyźni, którzy założyli rodzinę, cieszą się lepszym zdrowiem i żyją dłużej niż ich samotni koledzy. Wysoki poziom testosteronu zmniejsza bowiem odporność, utrudniając organizmowi zwalczanie infekcji. Zostanie ojcem jest zatem dobrą inwesty-cją we własne zdrowie. Zmiany w stężeniu hormonów mogą się różnić u poszczególnych mężczyzn, zależą m.in. od uwarunkowanego genetycznie poziomu wyjścio-wego, sprzed czasu, kiedy partnerka zaszła w ciążę. Wszyscy panowie na całym świecie mają jednak podobne predyspozycje do stania się doskonałymi ojcami. – Mężczyzna, u którego poziom oksytocy-ny jest nieco niższy niż u kolegi, może trochę dłużej doskonalić się w sprawnej opiece i pielęgnacji dziec-ka. Czasem musi zapomnieć o cechach, jakich oto-czenie ciągle od niego oczekuje, po prostu „spuścić z siebie powietrze”, żeby całym sobą przytulić się do dziecka. U każdego z mężczyzn taka gotowość pojawia się w różnych momentach. Kiedy dowiadu-je się, że zostanie ojcem, kiedy pierwszy raz trzyma dziecko na rękach. Czasem, kiedy po ciężkim dniu zasypia przytulony do syna czy córki. Wtedy coś się odblokowuje, pojawia się świadomość: „nie muszę wciąż walczyć, biegać za mamutem, zarabiać pie-niędzy, tu jest to, co jest dla mnie najważniejsze”. Kiedy typowy macho, z super poziomem testoste-ronu, poczuje to i dostanie od swojego otoczenia przyzwolenie na taką zmianę, to także On może stać się super opiekunem noworodka czy niemowlęcia, a dzieje się to również na poziomie hormonalnym – wzrasta u niego poziom oksytocyny i prolaktyny – wyjaśnia Paweł Zawitkowski. Poziom oksytocyny, zwanej hormonem miłości lub przywiązania, rośnie bowiem nie tylko u matek, ale także i u ojców. W przypadku kobiet produkcję tej substancji pobudza bycie w ciąży i kar-mienie piersią. U mężczyzn – przebywanie z dziec-kiem. Niezwykłego odkrycia dotyczącego roli oksytocyny w rodzicielstwie dokonali naukowcy

z Uniwersytetu Yale w New Haven i Uniwersytetu Bar-Ilan w Izraelu – przy każdym pomiarze stęże-nia tego hormonu u młodych rodziców okazywało się, że nie różni się on od poziomu stwierdzanego u matek. – Odkrycie to dowodzi, jak ważne jest stwarzanie ojcom możliwości interakcji ze swoim dzieckiem bezpośrednio po jego narodzinach, po to, by pobudzić u nich układ neurohormonalny od-powiedzialny za powstawanie więzi – mówi współ-autorka pracy dr Ruth Feldman z Uniwersytetu Ba-r-Ilan. Odkrycia podobieństw w reakcjach or-ganizmów młodych matek i ojców sprowokowa-ły niektórych naukowców do postulowania, aby określenia „ojcostwo” i „macierzyństwo” zastąpić wspólnym terminem „rodzicielstwo”. W ten sposób chcą promować ideę, że mężczyzna i kobieta pełnią podobną rolę w wychowaniu dziecka. I choć rze-czywiście tak jest, to jednak te role nie są identycz-ne. „Matki dają naszemu duchowi ciepło, a ojcowie światło” – pisał Jean Paul Sartre. Erich Fromm podkreślał, że rolą ojca jest dać dziecku poczucie bezpieczeństwa, siły, a „wreszcie pozwoli mu rzą-dzić się własnym rozumem i obywać bez autorytetu ojca”. – Nie rezygnowałbym z terminów ojcostwo i macierzyństwo na rzecz znalezienia jakiegoś uni-wersalnego określenia. Jest i rodzicielstwo, jest też

mama i tata. Nie ma sensu na siłę udowadniać, że jesteśmy tacy sami, bo nie jesteśmy. Nie chodzi mi o przeciwstawianie sobie ról matki i ojca, ale o umożliwienie, aby się uzupełniali. Każde z rodzi-ców oferuje ciepło, więź i poczucie bezpieczeństwa po swojemu. Mężczyzna opiekując się cudownie swoją pociechą nie staje się jego mamą – mówi Pa-weł Zawitkowski.

Między kontrolą a partnerstwemSkoro natura wspiera ojca w jego roli już od chwi-li narodzin dziecka, to dlaczego wielu ojców le-piej odnajduje się dopiero w opiece nad starszymi dziećmi? Jednym z powodów jest fakt, że kobiety odsuwają mężczyzn od tego zadania, nie dając im szansy nawiązania bezcennej więzi z noworod-kiem, a ich organizmom wytworzenia dodatkowych dawek hormonów. Nawet kiedy młoda matka zdecyduje się zostawić dziecko pod opieką partnera i wyjść na spacer, zazwyczaj natychmiast czuje niepokój i za-sypuje ojca telefonami. Nie wynika to ze złej woli, ale z biologii matki. – Prolaktyna była uznawana za hormon typowo żeński. Poza najbardziej znanym wpływem na laktację, odgrywa ważną rolę w otwar-ciu się i totalnej koncentracji matki na potrzebach dziecka. Oczywiście chodzi tu o troskę, czułość, ale też swoistą determinację w opiece nad dzieckiem. Jednak badania wykazały, że ciało mężczyzny także produkuje ten hormon. Prolaktynie właśnie, a dokładnie jej działaniu, przypisuje się gotowość i otwarcie młodego ojca na pełen ciepła, głębokiej więzi i troski, wręcz „organiczny” kontakt z nowo-rodkiem i niemowlęciem, jego świadomość potrzeb dziecka i jakość opieki, jaką jest w stanie otoczyć niemowlę. Wiele zależy od cech uwarunkowanych genetycznie, ale też sposobu, w jaki mężczyzna zo-stał wychowany i – co równie ważne – od tego, na ile otoczenie ojca świadomie i przyjaźnie akceptuje tę jego gotowość i potencjał. Wszystkie te czynni-ki, poprzez kaskadę zdarzeń neurobiochemicznych, stymulują produkcję prolaktyny i oksytocyny. Cia-ło robi, co w jego mocy, aby wzmocnić mężczyznę w nowej roli, jaką ma do odegrania – wyjaśnia Pa-weł Zawitkowski. – Najlepsze, co może zrobić matka, to zachęcać, namawiać i wspierać partnera w opiece nad dzieckiem. Pomagać mu, a jeśli potrzeba, to instruować. Ale mężczyźni szybko sami znajdują

swój sposób, jak najlepiej dziecko utulić, przewinąć itp. – dodaje Justyna Święcicka, psycholog ze Spe-cjalistycznej Poradni Psychologiczno-Pedagogicz-nej „Uniwersytet dla Rodziców” w Warszawie. Jak młody ojciec może nawiązywać więź z noworodkiem i niemowlęciem? Przede wszystkim przez swoją obecność przy nim i branie czynnego udziału w początkach jego życia. – Żeby mężczyzna miał przyjemność z tej relacji i miał na nią wpływ, musi uczestniczyć w zajmowaniu się synem czy córką od początku: kąpać, przewijać, usypiać, zabierać na spacery itd. – dodaje Justyna Święcicka. – Od lat pracuję z niemowlakami, no-worodkami i ich rodzicami, i mogę zaświadczyć, że często ojciec lepiej sobie radzi z opieką nad dzieckiem. Teza, że ojcowie lepiej sprawdzają się w kontakcie ze starszymi dziećmi wynika głównie z faktu, że takie dzieci można już wychowywać „zadaniowo”, np. uczyć jeździć na rowerze. Tu ła-twiej się spełnić tym mężczyznom, których natura nie obdarzyła taką biologiczną gotowością do opie-ki, jak innych. Ale i Oni mają prawo i mogą być cudownymi opiekunami niemowląt – mówi Paweł Zawitkowski.

Strata dziecka, strata ojcaRosyjskie przysłowie mówi: jeżeli żyjesz, nie staw-szy się ojcem, to umrzesz, nie będąc człowiekiem. Zaangażowanie ojca w jego rolę jest nie tylko po-lisą na dobrą przyszłość dziecka, także mężczyźni zyskują w tym szansę na swój rozwój. – Mężczyź-ni, którzy zdecydowali się przeznaczyć czas i uwa-gę dla swojego nowo narodzonego dziecka, wiele zyskali, nauczyli się dużo w aspekcie emocjonal-nym. Kiedy słyszę od dorosłych o tym, że nie mieli dobrej relacji z ojcem i o ogromnej, nienasyconej potrzebie tego kontaktu, często myślę, jaka to wiel-ka strata dla tego ojca, który strwonił szansę na roz-wój i na tę wspaniałą przygodę, jaką jest ojcostwo – mówi Justyna Święcicka. „Mężczyzna, który nie angażuje się w relację z niemowlęciem, wchodzi w rolę »zdys-kwalifikowanego taty« i coraz częściej zadowala się pracą zawodową i funkcją żywiciela rodziny. Taka sytuacja nie sprzyja rozwojowi jego ojcostwa i utrudnia mu zbudowanie więzi z dzieckiem. Trud-niej mu też uchwycić moment, w którym dziecko nie potrzebuje już tak silnego związku z matką

Mężczyzna czasem musi zapomnieć o cechach, jakich otoczenie ciągle

od niego oczekuje, po prostu „spuścić z siebie powietrze”, żeby całym sobą przytulić się

do dziecka.

i zaczyna być gotowe do kontaktów z innymi oso-bami” – pisze psychiatra Grażyna Rymaszewska w artykule „Wpływ relacji z ojcem i matką na roz-wój psychiczny dziecka”. Na szczęście w polskich rodzinach sporo się zmienia. Coraz więcej młodych matek chce kon-tynuować przerwane studia albo wrócić do pracy, co wymusza partnerski podział obowiązków rodzi-cielskich. W ciągu kilku ostatnich dekad wyraźnie zmienił się też sposób postrzegania ojców uczestni-czących w opiece nad niemowlakiem. – Wcześniej mężczyzna, który zaraz po narodzinach dziecka spontanicznie się nim zajmował, przewijał, przytu-lał, był traktowany przez otoczenie jak dziwoląg. Dziś większości z nas taka postawa już nie dziwi, więcej, wręcz się tego oczekuje – mówi Paweł Za-witkowski. Do tego doszły zmiany w prawie, uła-twiające ojcom udział w aktywnym towarzyszeniu dziecku już od narodzin. Polscy ojcowie wspaniale wykorzystują te zmiany – coraz lepiej odnajdują się w swoich rolach i coraz chętniej spędzają czas ze swoimi dziećmi. Nawet ci pracujący zawodowo poświęcają potomstwu średnio 40 minut dziennie. To więcej niż Francuzi (26 minut) czy Belgowie (28 minut) – wynika z raportu OECD. Statystyczni polscy ojcowie pozostający w domu mają dla swo-ich dzieci stosunkowo niewiele więcej czasu, bo 56 minut dziennie. Na końcu listy są ojcowie z RPA (8 minut) i Korei Południowej (12). – Coraz większe

zaangażowanie ojców w wychowanie obserwuję także w gabinecie, do którego przychodzi znacznie więcej niż dawniej panów z prośbą o radę, pomoc w wychowaniu czy poprawie relacji z dzieckiem. To panowie o różnym wykształceniu, wykonujący różne zawody. Fakt, że zaczęli przychodzić sami, z własnej inicjatywy, to duża zmiana. Zdarzają się już nawet grupy dla rodziców, w których jest wię-cej mężczyzn niż kobiet – chwali polskich ojców Justyna Święcicka. Jak w praktyce młody ojciec odczuwa zmiany, które w prezencie na urodziny dziecka do-staje od matki natury? – W ułamku sekundy rozluź-nia pancerz. To taki „pstryk!”, jak zapalenie światła w ciemnym pokoju, to działa automatycznie. Do gry włącza się psychika i neurobiologia, spychając na bok nawyki, przekonania czy postanowienia. Nagle mężczyzna staje się innym człowiekiem. I ta zmiana jest totalna – dotyczy relacji z partner-ką, nawet sposobu ubierania się i wyglądu cery. To się dzieje w różnych momentach. Ja poczułem to w chwili, kiedy się dowiedziałem, że zostanę ojcem – opowiada Paweł Zawitkowski. – Jeżeli mężczy-zna doceni fakt bycia ojcem, to ojcostwo będzie największą i najcudowniejszą przemianą w jego życiu – dodaje.

Paweł Zawitkowski, fizjoterapeuta NDT-Bobath, konsultant Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie. Autor książek i filmów „Mamo, Tato co Ty na to?”,www.mamotatocotynato.pl oraz akcji „Czytać każdy może”,www.czytackazdymoze.pl.

12 / WIEM! / numer 2 / lato 2012 lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 13

Zdję

cie:

z a

rchi

wum

Paw

ła Z

awitk

owsk

iego

Page 8: WIEM! nr 2

14 / WIEM! / numer 2 / lato 2012

gry i zabawy

Poplątane ścieżkiKot chce złapać mysz, pies dostać się do sma-kowitej kości, a myszka ma ogromną ochotę na ser. Przed zwierzętami mnóstwo poplątanych ście-żek. Zasady rządzące grą logiczną „Kot i mysz” są niezmiernie proste – z przewodnika należy wybrać zadanie o jednym z czterech stopni trudności i po-móc zwierzakom odnaleźć drogę łączącą poszcze-gólne elementy.

Każde z zadań można prawidłowo wykonać na wie-le sposobów, gracze nie są więc skazani na jedyny słuszny wzór. Testując kolejne warianty rozwiąza-nia, bezboleśnie i nieświadomie rozwijają orien-tację przestrzenną i myślenie. Gra przeznaczona jest dla dzieci od 5 roku życia, ale wciąga również dorosłych. I to na długie godziny. Dodatkową za-letą „Kota i myszy” jest pomysłowe opakowanie, łączące szufladkę na elementy gry z planszą do ich układania. Wszystko jest na swoim miejscu, nic się nie gubi – świetnie sprawdzi się w podróży. Cena: 49 zł

granna.pl

BRUDOlga Woźniak, rys. Patryk MogilnickiWydawnictwo Hokus Pokus, Warszawa 2012Dawno nie czytałam równie niepokojącej lektury. Jako matka przeciwstawiająca się powszechnej tendencji do chemicznej dezynfekcji całego oto-czenia, do tej pory miałam ciepły stosunek do bru-du. Nie w ilościach industrialnych, ale trochę brudu na szczęśliwym dziecku, na kanapce podniesionej po 3,5 sekundach z podłogi lub głęboko w pępku zawsze wydawało mi się w porządku. Po przeczy-taniu książki „BRUD” z kosmicznymi i sugestyw-nymi ilustracjami Patryka Mogilnickiego WIEM!,

Literkowe zooWiadomo, że puzzle rozwijają wyobraźnię, ćwiczą koncentrację uwagi i koordynację wzrokowo – ru-chową. Te od Kalimby pomogą też w nauce pisania i czytania. Puzzle 4 to 48 tekturowych elementów, z których można ułożyć 12 zwierzątek wraz z ich nazwami. Młodsze dzieci, które nie odróżniają jeszcze literek, chętnie pobawią się w układanie foki, psa czy myszy. Właśnie dlatego zabawa może trwać całe lata.Polskie, ekologiczne, narysowane ładną kreską i mądre. Wszystko, czego oczekujemy od eduka-cyjnej zabawki. Cena: 35 zł

kalimba.pl

FilcakiOto sposób na opowiadanie bajek! Przy udziale czterech filcowych postaci każdego wieczoru moż-na pobawić się w teatr kukiełek lub teatr cieni. Zaj-mują mało miejsca, więc można je śmiało spako-wać do wakacyjnej walizki. W ten sposób w każdy wakacyjny zakątek możemy zabrać ze sobą sawan-nę, dinozaury, las, farmę czy czerwonego kapturka. Wszystkie kukiełki w żywych kolorach, inspirują-cych wyobraźnię do tworzenia nowych opowieści. Szczególnie, jeśli role się zamieniają i to dzieci opowiadają bajki dorosłym. Bezpiecznie, gdy za-bawka znajdzie się w rękach co najmniej trzyletnie-go dziecka. Cena: 49 zł

mamagama.pl

że moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Do-wiedziałam się, że jestem wiecznie otoczona chma-rą szczątków, że moje ręce są ziemią obiecaną dla bakterii, a klawiatura komputerowa fawelą, na któ-rej zarazki żyją ściśnięte w ilościach 400 razy więk-szych niż na desce sedesowej. Wizja człowieka, który przez 20 lat budował kolekcje włosów i starej skóry w swoim pępku, i naszych przodków, którzy myli się wyłącznie płucząc usta winem pozostaną w mojej świadomości już na zawsze. Jeszcze nie podjęłam decyzji, czy przeczytam tę książkę moim dzieciom, ale znam kilku dorosłych, którym z pew-nością ją sprezentuję. [zz] Cena: 29,90 zł

Page 9: WIEM! nr 2
Page 10: WIEM! nr 2

lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 19

PlantariumPlantarium to chyba jedyna znana nam zabawka, która została oparta na technologii NASA, bada-jącej zachowanie istot żywych w przestrzeni ko-smicznej. Specjalny żel odżywczy dostarcza znaj-dującym się w plantarium roślinom wszystkiego, co niezbędne do normalnego rozwoju. Dzięki prze-zroczystej obudowie, proces wzrostu roślin staje się niesamowitym spektaklem do codziennej obserwa-cji. Zaciekawieni podziemną strukturą roślin mogą wybierać pomiędzy dwoma rozmiarami plantarium. Większy model ma w swoim wyposażeniu nasiona rukoli, tymianku i pietruszki. Zabawka przeznaczo-na jest dla dzieci od lat 6. Cena: 60 zł i 115 zł

sprytnezabawki.pl

Mini mikroskopO ile regularny mikroskop, nawet w zmniejszonej wersji, może wydawać się dziecku zbyt skompliko-wanym mechanizmem, ten, który macie przed ocza-mi, to mistrz prostoty. Ot, niewielki, zamykany po-jemniczek ze szkłem powiększającym. Do każdego dołączona jest pęseta, którą bezpiecznie umieścimy interesujący nas obiekt wewnątrz mikroskopu. Za-mknięty przedmiot można oglądać z wielu stron – służy do tego ruchoma lupa. Nam pomysł wydał się genialny – mikroskop można zabrać ze sobą na spa-cer – do lasu i do miasta. Dzięki niemu łatwo będzie zacząć pierwsze lekcje biologii, a otaczający dziec-ko świat może zyskać zupełnie nowy, mikro wymiar. A ponieważ proste rozwiązania potrafią mieć wiele zastosowań, zabawki możemy używać również do badania lateralizacji u dzieci. Cena: 37 zł

sklep.e-si.pl

Odkrywcy i wynalazkiPomóc Isaakowi Newtonowi, Mikołajowi Koper-nikowi czy Leonardo da Vinci w dokonaniu ich największych odkryć? To dopiero jest wyzwanie! Kreatywna zabawa dla dzieci w wieku od 4 do 7 lat opiera się na prostej prawdzie: żaden odkrywca nie zdołał jeszcze poznać granic ludzkiej wyobraźni. Dlatego na 25 kartach z ilustracjami mali rysownicy mogą bez końca rysować i zmazywać swoje pomy-sły. Zadanie polega na namalowaniu suchościeral-nym markerem rozwiązania zadania, którego tekst umieszczono na karcie lub na stworzeniu własne-go dzieła. Zabawa ćwiczy umiejętności manualne, zdolność koncentracji uwagi oraz rozwija spostrze-gawczość. Cena: 35 zł

czuczu.pl

gry i zabawy

Zbuduj zamek!Logicznego myślenia i strategicznego planowania można uczyć już przedszkolaka. Znakomitym tego dowodem jest łamigłówka „Mądry zamek”, która łączy przyjemne z pożytecznym – świetną zabawę ze zdobywaniem nowych umiejętności. Zadanie polega na zbudowaniu z drewnianych ele-mentów zamku według podanego wzoru. W ksią-żeczce z zadaniami znajdują się też – co niezwykle pomocne – rozwiązania. Młodsze dzieci mogą po-prawność wykonania konstrukcji sprawdzać z ro-dzicami, starsze poradzą sobie same. Zamków do wybudowania jest 48, a zadania mają różne pozio-my trudności. Z najprostszymi bez większego trudu upora się kilkulatek, najtrudniejsze nawet dorosłych zmuszą do chwili zastanowienia. Zamiana płaskie-go rysunku w bryłę to znakomite ćwiczenie spo-strzegawczości i wyobraźni przestrzennej. „Mądry zamek” uczy też koncentracji i samodzielnej pracy. Skupienie jest do wykonania zadań niezbędne, a na-grodą za wytrwałość jest satysfakcja z osiągnięcia wyznaczonego celu – stworzenia stabilnej, zgodnej z projektem konstrukcji. Cena: 89 zł

granna.pl

1 dzieci nie rodzą się z dojrzałością emo-cjonalną. Rozwój emocjonalny wymaga czasu, wiedzy, cierpliwości i miłości.

W chwili urodzenia nasz mózg jest „niedokończo-ny”. Najmniej sprawne są wyższe ośrodki mózgo-we. Z tego względu noworodki nazywane są nawet „zewnętrznymi płodami”. To sprawia, że mózg w pierwszych latach życia jest niezwykle delikatną strukturą, podatną na kształtowanie zarówno przez dobre, jak i złe relacje dziecko – rodzic. Dzieci nie potrafią rozpoznawać i nazywać emocji. Nie wiedzą, że stan, w którym się znajdują to radość, smutek czy złość. Doświadczają emocji tylko fizycznie i to jest dopiero początek edukacji emocjonalnej, która naj-intensywniej dokonuje się w pierwszych latach ży-cia. Postawa rodziców w tym okresie jest kluczowa. To my prowadzimy pierwsze lekcje z emocji.

2 kontrola emocji zależy od ogólnego rozwoju mózgu i od relacji ze środowiskiem.

Centrum dowodzenia emocjami jest położone w środku mózgu. Tuż po urodzeniu komunikacja w tym centrum bardzo szwankuje. Wprawdzie ist-nieją już połączenia między komórkami, ale jest ich jeszcze bardzo mało i są słabe. Na początku mózg dziecka steruje emocjami poprzez niższe ośrodki, które wywołują płacz, zaciskanie piąstek, prężenie ciała czy skulenie się. Świadomość, że są to różne stany dziecko nabędzie wówczas, gdy rozwinie się komunikacja z wyższymi ośrodkami w mózgu. Zaś nazwanie tych emocji i odpowiednie kontrolowanie będzie miało miejsce dopiero u kilkulatków i jest mocno uzależnione od relacji z rodzicami.

3 dzieci odczuwają stany emocjonalne dorosłych „przez skórę”.Świeżo upieczona mama opiekuje się dziec-

kiem przez cały dzień. Jest zmęczona i poddenero-woana. Dziecko, współodczuwając emocje, też jest

rozdrażnione i płacze. Wieczorem tata wraca z pra-cy, bierze je na ręce, a ono natychmiast się uspo-kaja, gdyż wyczuwa spokój ojca. Mama pozostaje w przekonaniu, że jest kiepskim rodzicem, który nie potrafi uspokoić własnego dziecka. Następny dzień rozpocznie z jeszcze większym niepokojem, które natychmiast wyczuje maluch. Aby przerwać to błęd-ne koło, mama przede wszystkim musi o tym wie-dzieć. Powinna mieć okazję, by na chwilę odpocząć, w miarę możliwości zrelaksować się, chociażby poprzez spokojne oddychanie i uśmiech na twarzy. Dopiero teraz może wziąć malucha na ręce.

4 dzieci naśladują nasze emocje.Około 15 miesiąca życia mózg do swo-jej bazy reakcji włącza wzory zachowań

emocjonalnych, które pozostają w nas już na całe życie. Te wzory czerpie ze swojego najbliższego otoczenia. Dzieci naśladują nas w najmniejszym geście i idealnie wykorzystują tę wiedzę w ade-kwatnej sytuacji. I jak tu teraz przez 24 godziny zachowywać się tak, by nasz potomek miał tylko idealne wzorce? Jest to niewykonalne. Dzieci będą naśladować dobre i złe zachowania. Potrzebują jednak tej różnorodności, by dobrze poznać daną emocję. Gdy źle zachowamy się przy dziecku, nie możemy udawać, że nic się nie stało. Udawanie nic nie da, bo dzieci i tak wyczuwają, w jakim stanie jesteśmy. To doskonały moment na lekcję o emo-cjach. Nie mogłam znaleźć kluczy, a bardzo się spieszyłam. Była na siebie bardzo zła, tak zła, że aż kopnęłam drzwi. Następnym razem tupnę nogą. O tak!… A drzwi zostawię w spokoju, jeszcze się nam przydadzą.

O emocjach dzieci

Fundacja „Rodzice Przyszłości” propaguje ideę świadomego rodzicielstwa i wspiera rodziców, przeka-zując im wiedzę oraz umiejętności, które pozwolą im stworzyć silną i szczęśliwą rodzinę oraz umożliwią prawidłowy i zrównoważony rozwój ich dzieci. Korzystając z nowoczesnych, interaktywnych form komu-nikacji, fundacja przekazuje kompleksową wiedzę z zakresu rozwoju dziecka, psychologii wychowawczej i edukacji. Więcej na stronie www.rodziceprzyszlosci.pl.

5 dzieci doświadczają emocji o wiele bardziej intensywniej niż dorośli.

Wczesny wiek to idealny czas na naukę emocji. Pozwólmy dzieciom mocno odczuwać emocje, tak jak tego potrzebują. Zapewnijmy im w tym czasie poczucie bezpieczeństwa i pełną akceptację. A gdy ten stan minie, porozmawiajmy o tym co się działo, nazwijmy emocje i wyznaczmy granice.To silne dziecięce przeżywanie emocji spowo-dowane jest burzą hormonalną, której jeszcze nie potrafią opanować. Są to te same hormony, które wydzielane są u osoby dorosłej podczas silnego stresu. U małego dziecka zbyt długo utrzymują-cy się wysoki poziom hormonów pobudzających (adrenalina, kortyzol) doprowadza do odczuwanie silnego bólu. Długotrwały płacz dziecka pozosta-wionego samemu sobie w pokoju, by się wypłakał powoduje ból fizyczny podobny do bólu zęba. Taka powtarzająca się sytuacja może osłabić odporność na stres, co w późniejszym życiu zwiększy podat-ność na depresję, zaburzenia lękowe oraz inne fi-zyczne i psychiczne schorzenia.

6 to rodzice pomagają dzieciom w radzeniu sobie z emocjami, uczą jak je pokazać, nazwać, kontrolować.

nikt inny tego nie zrobi lepiej niż my.To się robi tak: dowiedzmy się o emocjach dzieci, jak najwięcej. Uspokójmy swoje emocje i uśmiech-nięci weźmy swoje dziecko na ręce. Pozwólmy na doświadczanie silnych emocji wówczas, kiedy na-sze dzieci są jeszcze małe. Rozmawiajmy z dziećmi o emocjach, nazywajmy je, pokazujmy, wyznaczaj-my granice. Przytulajmy, całujmy lub chociaż doty-kajmy nasze dzieci. Potrzebują tego, by się uspoko-ić. Dotyk wyzwala oksytocynę, która ma za zadanie ukoić i wyciszyć organizm. Dzieci potrzebują doty-ku jak powietrza, nawet te w wieku szkolnym.

Przytulajmy, całujmy lub chociaż dotykajmy

nasze dzieci.

Katarzyna Rojkowska jest mamą trójki dzieci oraz psychologiem dziecięcym, która od lat pomaga dzieciom w pokonywaniu trudności w nauce i radzeniu sobie z emocjami. Pani Katarzyna jest autorką książek „Naucz małe dziecko myśleć i czuć” oraz serii bajek o emocjach dla małych dzieci. Współtworzyła program edukacyjny dla Leonardo School. Zafascynowana koncepcją świadomego rodzicielstwa, współpracuje z fundacją „Rodzice przyszłości”. Dla WIEM! Pani Katarzyna podaje 6 najbardziej zaskakujących faktów dotyczących dziecięcych emocji, które odkryła na swojej drodze.

kilka faktów

Page 11: WIEM! nr 2

odkrycie! Barwne piórka dinozaurówMalowano je na zielono, niebiesko, szaro i czerwono. Właściwie dowolnie. Bo skąd niby rysownicy mo-gli wiedzieć, jakie naprawdę kolory miały dinozaury? Wymarły przecież dziesiątki milionów lat temu, a ich szczątki mają zazwyczaj taką barwę, jak skała, w której się znajdują. A ta nie ma nic wspólnego z prawdziwymi kolorami żywych zwierząt. Tymczasem niespodziewanie naukowcom udało się odtworzyć rzeczywiste barwy dinozaurów! Było to możliwe dzięki temu, że na ich piórach zachowały się bardzo drobne skamieniałości, które kiedyś brano za szczątki bakterii. Niedawno odkryto, że tak naprawdę były to mikroskopijne woreczki, w środku których za życia zwierząt znajdował się barwnik. Takie same struktury mają też dzisiejsze zwierzęta, w tym ptaki. Dzięki temu naukowcy ustalili, że każdy barwnik znajduje się w woreczku o innym kształcie. Opisując potem ich wygląd z piór dinozaurów, mogli ustalić, jaki barwnik znajdował się w tych woreczkach za życia. W ten sposób odtworzyli, że na przykład dinozaur anchiornis miał na ciele wzór z czarnych i białych piórek, do tego rude plamki na policzkach i piękny czerwony grze-bień na szczycie głowy. Inny dinozaur, mikroraptor, lśnił w odcieniach czerni i niebieskiego. A praptak, który łączył cechy dinozaurów i prawdziwych ptaków, miał pióra smoliście czarne. Wygląda więc na to, że kolory pradawnego świata właściwie przypominały to, co dziś widzimy dookoła siebie.

wzrok Kolory, których nie można zobaczyćIle kolorów ma świat? Oj, naprawdę dużo. Więcej niż możemy zobaczyć. Liczne ptaki, owady czy ryby widzą barwy, których my w ogóle nie widzimy. Wśród nich jest przede wszystkim ultrafiolet. Dla zwierząt tworzy on prawdopodobnie wiele odcieni. Pszczoły na przykład widzą ultrafioletowe paski na kwiatach, których płatki nam wydają się ubarwione zupełnie jednolicie. Dzięki tym kreskom pracowite owady szyb-ciej odnajdują ukryty we wnętrzu rośliny słodki i pożywny nektar. Samice sikorek z kolei przyglądają się uważnie ultrafioletowym wzorom na ciele samców. Im te barwy są mocniejsze, tym ładniejszy im się wydaje ich właściciel. Ciekawe, czy my, ludzie, też mamy barwy ultrafioletowe na swoim ciele? Dobrze by było to zobaczyć.

zwierzęta Ściemnieć na lato Choć nie widzimy ultrafioletu, to jednak możemy go odczuć. Właściwie to mamy z nim poważny kłopot. Dla promieni ultrafioletowych, które znajdują się w świetle słonecznym, jasna skóra większości z nas nie stanowi poważnej przeszkody. Przechodzą przez jej powierzchnię i docierają do głębszych warstw. Tam zaś znajdują się substancje, które są „prawie witaminą D” i dopiero pod wpływem ultrafioletu zamieniają się we właściwą już witaminę D. To ona odpowiada za to, by nasze kości były mocne, a organizm twardo walczył z armiami zarazków. I to jest dobra strona promieniowania. Bo jest także zła. Gdy zbyt dużo promieni ultrafioletowych przedostanie się w głąb naszej skóry, niszczą one inne witaminy i wywołują groźne choroby. By się przed tym chronić, latem, kiedy wystawiamy się na słońce, nasz organizm wytwa-rza w skórze ciemne barwniki. Ich zadaniem jest powstrzymać nadmiar ultrafioletu przed dotarciem do głębszych warstw skóry. Nazywamy to opalaniem. W gorących krajach, gdzie słońca zawsze jest dużo, ludzie całe życie mają ciemną skórę. To bardzo przydatne w Afryce, ale w Polsce staje się problemem zimą. Osobom o czarnej skórze brakuje wówczas witaminy D. Muszą ją spożywać dodatkowo wraz z pokarmem.

ssaki Biały jak mlekoGdy kości są słabe, a odporność na zarazki spada, dziecko potrzebuje witaminy D. Najłatwiej ją zdobyć pijąc mleko. To bardzo dziwaczny płyn, który umieją wytwarzać właściwie tylko ssaki. Do grupy tej nale-żą wszystkie futrzane zwierzęta oraz człowiek. Samo słowo „ssaki” powstało od „ssania”, czyli czynności, jaką niemowlęta wykonują, by napić się mleka swoich matek. W tym płynie znajduje się wszystko, co im potrzebne do życia. Człowiek jest jedynym ssakiem, który nauczył się korzystać z dobroci mleka nawet wówczas, gdy już przestaje ssać pierś swojej matki. Ludzie doją więc krowy, owce, renifery i nawet konie,

by mieć więcej pożywnego płynu. Potem dodają do niego rozmaite bakterie lub grzyby, które przerabia-ją surowe mleko na sery, jogurty czy kefiry. Sam płyn ma zawsze biały kolor, czasem tylko wpadający w żółć. Zawdzięcza to mikroskopijnym cząsteczkom białek, które odbijają padające na mleko światło. W promieniach słonecznych są bowiem wszystkie kolory tęczy, ale gdy się je równo wymiesza, to nasze oko odbiera całość jako biel. A cząsteczki białek nie wyróżniają żadnego koloru i odbijają wszystkie po równo. Bardziej wybredne są tłuszcze – te odbijają przede wszystkim żółtą barwę. Dlatego im więcej tłuszczu, tym bardziej żółte jest mleko.

kosmos Złoto na krańcu tęczyŚwiatło słoneczne widzimy jako białe, choć tak naprawdę jest mieszaniną wszystkich kolorów. Można je jednak skutecznie rozdzielić. Wystarczy oświetlić odpowiednio przycięty kawałek szkła. Białe światło, któ-re doń wtedy wpada, nieco zwalnia prędkość i delikatnie skręca. Każdy kolor jednak skręca trochę inaczej. W efekcie mieszanina rozdziela się na poszczególne barwy i światło, które wpadło do szkiełka jako białe, wypada z niego w postaci tęczowej wiązki. Tak samo działają również kropelki deszczu. Jeśli jednocześnie świeci słońce i pada deszcz, to światło wpada do tych maleńkich kuleczek wody. W ich środku, tak jak i w kawałku szkła, promienie delikatnie hamują, a każdy kolor skręca po swojemu. Światło, które wychodzi z kropel deszczu, ma więc postać wiązki różnych barw, dzięki czemu tworzy na niebie kolorowy łuk: tęczę. W bajkach opowiada się, że na jej krańcu skrzaty skryły złoto, ale nikt nie potrafi go znaleźć. To prawda. Jeśli zbliżymy się do tęczy, to przestajemy ją widzieć, a dostrzegamy nowy łuk. Jeśli spróbujemy do niego dojść, to też stracimy go z pola widzenia, a zobaczymy kolejną tęczę. I nawet nie zauważymy, że to już inna. Idąc po złoto, będziemy zwodzeni przez coraz to nowe tęcze, a nigdy do żadnej nie dojdziemy. Skrzaty nie muszą się martwić, że ktoś wykradnie ich złoto.

Ziemia Spacer po czerwonej trawieJeśli będziemy szli w stronę tęczy, to z pewnością albo po zielonej trawie, albo wśród zielonych drzew albo między zielonymi krzewami. Rośliny na Ziemi nauczyły się bowiem łapać czerwone i niebieskie promienie światła słonecznego, a odbijać niepotrzebne im zielone. Z czerwieni i niebieskości pobierają energię i wmontowują ją w związki odżywcze, które budują z wody, powietrza oraz nawozów. Gdy my lub zwierzęta zjadamy potem rośliny, to właśnie po to, by zdobyć złapane przez nie światło. Trawiąc, z powro-tem uwalniamy energię słoneczną, dzięki czemu możemy się poruszać, mówić, śmiać i płakać. Naukowcy twierdzą jednak, że roślinność na innych planetach wcale nie musi być zielona. Jeśli światło ich słońc ma inny zestaw barw niż nasze, to bardziej może opłacać się postawienie na barwnik wyłapujący nie czerwone i niebieskie, lecz tylko niebieskie, pomarańczowe lub nawet niewidoczne dla nas promienie podczerwone. Tamtejsze rośliny w naszych oczach miałyby więc barwę żółtą, czerwoną lub całkowicie czarną.

nauka Życie w czarnej dziurze Nie ma nic czarniejszego od czarnej dziury. Tak astronomowie nazywają obiekty, które tworzą się, gdy wy-pali się bardzo ciężka gwiazda. Cząstki, które ją budują, zbliżają się wówczas do siebie, dzięki czemu po-wstaje ciało tak gęste i ciężkie, że by z niego uciec, trzeba osiągnąć prędkość większą od światła. Dlatego żaden promień nie może go opuścić. Jest on więc tak doskonale czarny, że ogóle go nie widać. O istnieniu czarnych dziur świadczy jedynie to, co się dzieje wokół nich. Ściągają one bowiem pobliski pył, okruchy i globy skalne, a nawet gwiazdy. Niedawno pewien naukowiec stwierdził, że to wcale nie oznacza ich zniszczenia. Planety, które zostaną przechwycone przez czarną dziurę, mogą się zatrzymać i krążyć wokół jej wnętrza. Ba, jego zdaniem na takich globach da się żyć lepiej niż gdziekolwiek indziej. Jest tam mnó-stwo energii, zasobów naturalnych, a na dodatek nikt nie może podejrzeć cywilizacji w czarnej dziurze. Na zewnątrz przecież w ogóle nie byłoby jej widać. To się nazywa intymność!

Lato przyprawia nas o zawrót głowy bogactwem swych kolorów. Ale właściwie, czy widzimy je wszystkie? I dlaczego nasza skóra ciemnieje na lato? Jakiego koloru naprawdę były dinozaury? Dlaczego mleko jest białe, tęcza kolorowa, rośliny zielone, a czarna dziura czarna?

Wojtek Mikołuszko Przyrodnik odpowiada

na pytania dzieci

20 / WIEM! / numer 2 / lato 2012 lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 21

Kolorowy zawrót głowyDzieci wieDzą

Rys.

: Mic

hael

DiG

iorg

io

Page 12: WIEM! nr 2

1 Mimo ciągłych ostrzeżeń, liczba utonięć co roku jest alarmująca – niemal 3000 w całym roku 2011! 50% wszystkich uto-

nięć dotyczy dzieci, z czego 20% dzieci do lat 7.Do największej ilości utonięć dochodzi na kąpieli-skach niestrzeżonych – w małych rzekach, na dzi-kich plażach. Choć na plażach strzeżonych zwykle jest dużo więcej ludzi, nie unikajmy ich. Mogą uchronić nasze dziecko przed nieszczęśliwym wy-padkiem. Nawet, gdy rodzic na chwilę się zagapi, pozostaje jeszcze czujne oko ratownika.

2 40% wszystkich wypadków dzieci ma miejsce w ich własnym domu.Większości wypadków można jednak

uniknąć, należy tylko odpowiednio zabezpieczyć nasze mieszkanie. Gniazdka elektryczne warto wyposażyć w zaślepki, schody powinny posiadać poręcz i pokrycie materiałem antypoślizgowym, okna zabezpieczmy blokadami, podobnie szafki z lekami czy substancjami chemicznymi. Najlepiej byłoby, gdyby takie półki z „niebezpieczną zawar-tością” znajdowały się wysoko, poza zasięgiem rąk dziecka. Należy uważać także na kuchenki gazowe i elektryczne, ostre narzędzia czy łazienkę – o tym wszystkim informujemy rodziców w prezentacji przygotowanej dla nich, a także dzieci podczas warsztatów z nauczycielem.

3 tylko około 10% dzieci podróżuje w od-powiednio zabezpieczonych fotelikach, a prawie połowa wypadków ma miejsce

na krótkich, kilkukilometrowych trasach.Dane statystyczne pokazują, że najwięcej wypad-ków z udziałem dzieci, spowodowanych ich nie-właściwym przewożeniem, ma miejsce na krót-kich, kilkukilometrowych odcinkach. Aż do 40% poważnych wypadków z udziałem dzieci dochodzi podczas podróży krótszych niż 3 kilometry! Rodzi-com wydaje się, że trasa jest tak krótka, że nie ma

sensu przypinać dziecka na taką chwilę. Tymcza-sem do wypadku może dojść nawet tuż przed na-szym domem. Najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest umocowanie fotelika za siedzeniem kierowcy – ponieważ w momencie zagrożenia, w bezwarun-kowym odruchu chroni on siebie samego – a w ta-kiej sytuacji, także siedzące za nim dziecko. Często mocujemy również dzieci na fotelu pasażera, z dzia-łającą poduszką powietrzną. To błąd! Poduszka po-wietrzna otwiera się z dużą siłą (przypominającą wręcz wybuch), która może nawet zabić dziecko!

4 dziecko pozostawione bez opieki w sa-mochodzie jest zagrożeniem dla siebie i otoczenia.

Uczulamy także, by nie zostawiać dzieci samych w samochodzie, gdy wychodzimy do sklepu albo „na chwilę”. Dziecko nudząc się wymyśla różne, nie zawsze bezpieczne zabawy – może znaleźć w samochodzie jakiś niebezpieczny przedmiot, może uwolnić hamulec ręczny, zmienić ustawie-nia świateł, lusterek i zagrozić w ten sposób bez-piecznej podróży po powrocie rodzica, może samo wyjść z samochodu… Bardzo ważne jest, by nie zostawiać dziecka latem, w czasie upalnych dni, w samochodzie. Temperatura w samochodzie może w tym czasie bardzo wzrosnąć, a dziecko może się przegrzać i odwonić. To bardzo niebezpieczne!

5 Z danych komendy Głównej Policji wynika, że w 2011 roku zaginęło 4330 dzieci i nastolatków.

Musimy uczyć nasze dzieci, jak powinny się za-

O bezpieczeństwie dziecka

„Zdrowy Przedszkolak” to projekt firmy Lion Fitness dedykowany szerzeniu zdrowych nawyków u dzieci i dorosłych. „Akademia Zdrowego Przedszkolaka” to warsztaty na temat aktywności fizycznej, zdrowego odżywiania, higieny, odporności i bezpieczeństwa, które cztery razy w roku odbywają się w przedszko-lach w całej Polsce. Magazyn WIEM! oraz platforma internetowa www.lionfitness.pl kierowane są zaś do dorosłych.

chować, gdy się zgubią i gdzie szukać pomocy. Gdy wyjeżdżamy na wczasy, warto zawiesić dziecku na szyi karteczkę z numerem telefonu rodzica na wy-padek zagubienia. Musimy też przekazać dziecku, by czekało w miejscu, w którym straciło rodziców z oczu, prawdopodobnie za chwilę się tam pojawią. Jeśli jednak rodziców nie ma przez dłuższy czas, dziecko powinno rozejrzeć się, czy nie ma w po-bliżu kogoś ze służb mundurowych. Jeśli nie, po-winno zwrócić się o pomoc, najlepiej do kobiety z dzieckiem. Także rodzice powinni zabezpieczać się przed zagubieniem swojego dziecka. Podczas pobytu na wczasach, w obcym mieście, warto za-łożyć zarówno sobie, jak i dziecku coś kolorowego, odblaskowego – koszulkę, czapeczkę.

6 dzieci, które jeżdżą na rowerze bez kasku na głowie zwiększają ryzyko poważnego, nawet śmiertelnego urazu

w czasie wypadku aż czternastokrotnie. dzieci poniżej 10 roku życia są najbardziej narażone na poważne urazy głowy, a właściwie dobrany kask może zmniejszyć ryzyko takiego urazu o 85%.Głowa to bardzo ważny organ naszego ciała, a u dziecka zajmujący jeszcze stosunkowo dużą po-wierzchnię. To część także szczególnie podatna na urazy. Dlatego tak ważne jest, by nasze dziecko, jeż-dżąc na rowerze, miało kask na głowie. Inne zabez-pieczenia nie są tak ważne. Nie musimy przed każdą wycieczką rowerową przyodziewać dziecka w pan-cerz ochronny, możemy też odpuścić sobie ochrania-cze na kończyny. Jednak o kasku na głowę musimy zawsze pamiętać. Stanowi on najlepszą ochronę w razie upadku i nie powinien stanowić tylko chwi-lowej mody. Zakładanie kasku na głowę powinno wejść nam w nawyk, tak samo, jak sprawdzanie ilo-ści powietrza w oponach. Pamiętajmy, że większości śmiertelnych wypadków rowerowych (wg statystyk to aż 75%) możemy uniknąć zakładając kask.

Czytaj więcej na www.zdrowyprzedszkolak.pl

Aż do 40% poważnych wypadków z udziałem dzieci

dochodzi podczas podróży krótszych niż 3 kilometry!

22 / WIEM! / numer 2 / lato 2012 lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 23

Wszyscy zdajemy sobie sprawę z niebezpieczeństw, które mogą dotknąć nasze dzieci, ale często myślimy, że nas to nie dotyczy. Nie ma nic bardziej mylnego. Statystyki są pod tym względem bezlitosne. Dlatego stworzyliśmy akcję Bezpieczny Przedszkolak, która odbędzie się w czerwcu w 1500 przedszkolach związanych z nasza Akademią. Podczas warsztatów ułożonych zgodnie z naszym scenariuszem, będziemy kształtować u dzieci nawyki unikania sytuacji kryzysowych oraz uczyć właściwych zachowań, kiedy już do tych sytuacji dojdzie. Chcemy również przypomnieć rodzicom, jak ważny jest aspekt ochrony własnego dziecka, bo najwięcej błędów popełniamy właśnie my – rodzice.

AkAdemiA Zdrowego PrZedsZkolAkAAkAdemiA Zdrowego PrZedsZkolAkA

Rozpoczęliśmy już trzecią akcję z cyklu Akademii Zdrowego Przedszkolaka – Bezpieczny Przedszkolak. Z radością informujemy, że nasze inicjatywy spotykają się z bardzo entuzjastycznym przyjęciem ze strony nauczycieli, ro-dziców i dzieci. Z każdą akcją dołącza do nas coraz więcej placówek przed-szkolnych. Dostajemy od Państwa mnóstwo przepięknych prac plastycznych przygotowanych przez dzieci, które staramy się prezentować na naszych ła-mach, a także wiele zdjęć z przeprowadzonych warsztatów oraz listów z po-dziękowaniami. W ramach każdej akcji przygotowujemy dla Państwa ankietę tematyczną, któ-rą można znaleźć na stronie www.zdrowyprzedszkolak.pl. Bardzo prosimy o jej wypełnianie, gdyż dzięki informacjom od Państwa możemy jeszcze lepiej przygotować kolejne akcje, dowiedzieć się, jakie są Państwa preferencje, na-wyki i zainteresowania.

Do Akademii Zdrowego Przedszkolaka dołączyło już 1500 przedszkoli. Obok prezentujemy mapę Polski, na której zaznaczyliśmy, ile przedszkoli w każdym z województw bierze udział w naszych akcjach. Czekamy również na Waszą placówkę! A oto kilka fragmentów sprawozdań z przedszkoli, które otrzymaliśmy:

1 „Od jesieni w Przedszkolu Publicznym nr 9 w Czechowicach-Dziedzicach trwała realizacja

projektu pod hasłem „Piramida zdrowego przed-szkolaka”, promująca zdrowe odżywianie już od najmłodszych lat. Akcję rozpoczęłyśmy od uświadomienia przed-szkolakom, jak niezdrowe dla naszego organizmu są słodycze, które tak bardzo wszyscy lubią. Za-chęcałyśmy je do zamienienia słodyczy na równie smaczne owoce i warzywa. Nie obeszło się również bez wspólnego układania przedszkolnej piramidy żywienia, a starszaki uwieczniły swoje przemyśle-nia w formie pracy plastycznej. Dzieci zakończyły akcję wspólnym tworzeniem i degustacją sałatki owocowej. Uśmiechom nie było granic, a przedszkolaki tę ak-cję na długo pozostawią w swojej pamięci”. Przedszkole Publiczne nr 9, Czechowice-Dziedzice

2 „Akcja świetna. Dzieciaki i my nauczyciele oraz pracownicy przedszkola mamy przy tym

niezłą zabawę”. Przedszkole nr 17, Elbląg

3 „Przedszkole Nr 81 w Warszawie przy ul. Bar-kocińskiej 19/21 aktywnie uczestniczyło w ak-

cji „Akademia Zdrowego Przedszkolaka”. Zgodnie z harmonogramem akcji, przeprowadzono wśród

rodziców ankietę sprawdzającą wiedzę na temat od-żywiania dzieci w wieku przedszkolny. W ramach akcji rodzice otrzymali broszurki „Zdrowa dieta przedszkolaka”. Ponadto na zebraniach w grupach nauczyciele przekazali informacje o realizowanej akcji oraz odczytali dekalog zdrowego żywienia przedszkolaka. Koordynator akcji, nauczyciel Anna Złotorowicz, 9 listopada zorganizowała happening „Chcemy być zdrowi”. Dzieci wykonywały różne zadania, które miały im pomóc w rozumieniu in-formacji dotyczących zasad zdrowego odżywiania oraz piramidy żywienia przedszkolaka. Na zakoń-czenie dzieci uczestniczyły w Quizie na temat zdro-wego odżywiania oraz wykonały sałatkę warzyw-ną. Pod koniec happeningu wspólnie przygotowały plakat dla rodziców „Piramida zdrowia’’ promujący zdrowe odżywianie. W ramach akcji dzieci słuchały bajek o zdrowym odżywianiu, uczestniczyły w zajęciach tematycz-nych promujących zdrowe odżywianie oraz uczyły się piosenek o zdrowiu”. Przedszkole nr 81, Warszawa

4 „W naszym przedszkolu akcję dotyczącą zdro-wego odżywiania rozpoczęliśmy od poinfor-

mowania o niej rodziców, których zachęcaliśmy do wypełniania ankiety mieszczącej się na stronie in-ternetowej Zdrowy Przedszkolak. Rodzice zgodzili się, aby ich dzieci uczestniczyły w akcji i również

wykazali chęć współdziałania z nami na tym polu. W akcji brały udział wszystkie grupy wiekowe przedszkolaków. Dzieci na pierwszych zajęciach zapoznano z bajką „Dyzio, Pyzio i Misia”. Było to wprowadzenie do tematu zdrowego odżywiania i jego znaczenia dla naszego samopoczucia. Dzieci zapoznano z piramidą żywienia, wyjaśniono im dlaczego posiada ona różnej wielkości podsta-wy, dlaczego największa podstawa piramidy przed-stawia ruch i zdrowy tryb życia, a na wierzchołku znajdują się cukier i słodycze. Dzieci segregowały produkty zdrowe i niezdrowe. Wiele dzieci prze-konywało się do smaku nielubianych wcześniej produktów. Rodzice również zostali zaangażowani w nasze działania i po zapoznaniu się z broszurką akcji Zdrowy Przedszkolak, wspólnie z dziećmi przygotowywali w domach fantazyjne i zdrowe po-trawy i kanapki. Zdumiewające efekty tego zadania uwiecznione zostały na wystawce. Z niektórych pomysłów podawania dziecku zdrowego posiłku korzystało wielu rodziców niejadków, którym po-dobały się propozycje „przemycania” zdrowych produktów do posiłku dziecka. Dzieci miały wielką frajdę zjadając bałwanka z twarożku lub szynkowe-go mikołaja czy paprykowe ptaszki. Akcja promo-wania zdrowego odżywiania i tworzenia dobrych nawyków żywieniowych bardzo nam się spodobała i często będziemy wracać do tego typu zajęć”. Przedszkole nr 17, Gniezno

1 2 3

Page 13: WIEM! nr 2

AkAdemiA Zdrowego PrZedsZkolAkA ZA I PRZECIW

opracowanie: Zuza Ziomecka

fakty podane wyżej pochodzą z książki „the last child

in the woods” dziennikarza richarda louv, w której

autor bada zaskakujące skutki odsunięcia współczesnych

dzieci od przyrody.

24 / WIEM! / numer 2 / lato 2012 lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 25Czytaj więcej na www.zdrowyprzedszkolak.pl

Monitor Las

Przeprowadzone w Polsce badania

wykazały, że wśród uczniów szkół

podstawowych i ponadpodstawowych

nadwaga występuje u około

6% a otyłość – u około

4% dzieci.

Stephen i rachel kaplan z University of Michigan ustalili,

że zmęczenie wynikające

z przebodźcowania może być przyczyną

występowania aDHD u dzieci. z ich badań wynika, że choć ruch

fizyczny jest pomocny, najlepszym antidotum

nie są sporty tylko przebywanie/zabawa

na łonie natury.

29 % 11-latków w Polsce

ma nadwagę.

osoby mające drzewo lub inny widok

naturalny za oknem chorują

prawie o

25 % rzadziej niż ci

z miejskim pejzażem za szybą.

95% młodzieży w krajach wysokorozwiniętych

spędza swój wolny czas przed telewizorem

lub przegląda zasoby internetu.

tylko

5% dzieci aktywnie

wypoczywa na świeżym powietrzu.

badania Victorii rideout i elizabeth Hamel wykazały, że niemal co drugie dziecko w Unii europejskiej (43%)

w wieku 6 miesięcy do 6 lat korzystało

z komputera, z czego 16% spędza przed komputerem

średnio 50 minut.

Dzieci w wieku 0–3 lat przed ekranem (zarówno

komputerowym, jak i telewizyjnym) spędzają

średnio ponad 1,5 godziny dziennie, w kategorii

wiekowej 4–6 lat ten czas wynosi niemal 2 godziny.

Dzieci na terenie zielonym bawią się

konstruując długie fabularne sagi, ciągnące wątek zabawy

przez długie okresy, nawet przez wiele dni.

brytyjski architekt Simon nicholson

dowiódł, że kreatywność

każdego środowiska jest wprost

proporcjonalna do liczby jego

luźnych części. Jego teoria wspiera zabawę w parkach

i lasach ponad zabawę na placach zabaw.

z braku ruchu dzieci zaczynają chorować

na dolegliwości niezakaźne związane z ciśnieniem, pracą serca, gospodarką

hormonalną. na takie dolegliwości

umiera rocznie, w skali globalnej,

aż 60 % ludzi.

Dzieci bawiące się razem na terenach

zielonych wybierają sobie liderów na

podstawie charyzmy i kreatywności w wymyślaniu

pociągających form zabawy.

Między 1998 a 2003 r. w Stanach

zjednoczonych ilość leków

antydepresyjnych przepisywanych

dzieciom znacznie wzrosła,

ale największy wzrost

– aż 66 % – odnotowano

u dzieci w wieku przedszkolnym.

Zdję

cia:

dre

amst

ime

z badań wynika, że dzieci uczą się więcej

i zachowują lepiej, gdy lekcje szkolne

odbywają się na świeżym powietrzu.

Page 14: WIEM! nr 2

Przysłaliście do nas mnóstwo pomysłowych relacji z wiosennej edycji

Akademii Zdrowego Przedszkolaka pt Piamida Zdrowego Żywienia.

Wybraliśmy trzy przedszkola, których zaangazowanie i pomysły zrobiły

na nas wyjątkowe wrażenie.

Relacja z poprzedniej akcji AZP

26 / WIEM! / numer 2 / lato 2012 lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 27

Nauczycielka Magdalena drączkowska-Burda

Proszę nas zainspirować! W jaki sposób zainte-resowała Pani dzieci tematem zdrowego odży-wiania?Podczas realizacji programu „Piramida Żywienia” przeprowadzałam szereg zajęć i zabaw, które za-chęcały dzieci do zdrowego odżywiania. Pracuję w grupie 3-latków, dlatego starałam się, aby dzieci poprzez własne działania poznawały zasady prawi-dłowego odżywiania. Największe wrażenie zrobiły zajęcia, na które przyniosłam kosz pełen różnych produktów – zdrowych, jak również tych, których powinniśmy jeść jak najmniej. Wspólnie na dy-wanie z kolorowej bibuły układaliśmy dużą pira-midę, a następnie wypełnialiśmy jej poszczególne piętra produktami. Opowiadaliśmy również bajki oraz ciekawostki dotyczące zdrowych pokarmów,

Nauczycielka Magdalena Raczek – Zolich

W jaki sposób zainteresowała Pani dzieci te-matem zdrowego odżywiania?Zorganizowałam międzyprzedszkolny konkurs plastyczny, w którym wzięło udział 20 bielskich przedszkoli. Uroczyste wręczenie nagród dla dzieci i wyróżnień dla przedszkoli przekonało mnie, jak duże grono dzieci i osób dorosłych można zaintere-sować tematem zdrowego odżywiania.

które piętro piramidy jest waszym ulubionym i dlaczego?Naszym ulubionym piętrem Piramidy Żywienia Przedszkolaka jest poziom 3 – OWOCE, ponieważ w czasie różnorodnych zajęć z dziećmi, realizując Podstawę Programową w zakresie Wychowania Zdrowotnego, mamy najwięcej możliwości do

Czytaj więcej na www.zdrowyprzedszkolak.pl

AkAdemiA Zdrowego PrZedsZkolAkA

wspólnie zastanawialiśmy się, co może się stać, jeśli nie będziemy jeść wartościowych produktów. Uwieńczeniem akcji były zdrowe kanapki, które maluszki samodzielnie komponowały, a następnie z apetytem zjadły na śniadanie.

które piętro piramidy jest waszym ulubionym i dlaczego?Myślę, że nie ma jednego, ulubionego piętra pira-midy. Dzieci chętnie spożywają posiłki przygoto-wywane z produktów każdego piętra, zaczynając od produktów zbożowych, poprzez warzywa, owo-ce, przetwory mleczne, mięso itd. Z radością muszę powiedzieć, że z apetytem codziennie zjadają przy-gotowywaną dużą porcję świeżych owoców. Za każdym razem są to inne owoce, w miarę potrzeby obierane ze skórki, krojone na kawałki, dlatego ma-luchy z wielką chęcią po nie sięgają.

muzycznych, matematycznych oraz „mowa” i „myślenie”). Cykliczne zajęcia, związane z inno-wacją, prowadzone 2 razy w miesiącu, a obecnie zintensyfikowane przez udział w projekcie „Pira-mida Żywienia Przedszkolaka”, do którego włą-czyliśmy również rodziców, są kolejnym ważnym argumentem. Do dzieci przemawiają także spotka-nia z ciekawymi ludźmi (dietetyk, lekarz alergo-log, dermatolog, stomatolog), jakie odbywają się w naszym przedszkolu.

przeprowadzania ciekawych zajęć, które gwarantu-ją największą swobodę podczas dobierania i przy-gotowywania swoich ulubionych, owocowych posiłków. Układamy kolorowe szaszłyki i robimy soki, przygotowujemy owocowe sałatki i ludziki, zaprawiamy jabłka, śliwki, gruszki. Wykorzystuje-my również owoce do prac plastycznych. W cza-sie takich zajęć dzieci alergiczne uczą się dobierać owoce do swoich potraw, które u nich nie powodują reakcji uczuleniowych.

„Zdrowie” to pojęcie bardzo mgliste i mało tra- fiający argument do większości dzieci. co naj-bardziej przekonuje dzieci w Pani grupie do jedzenia warzyw i owoców.Do dzieci z mojej grupy najbardziej przemawia różnorodność zajęć dydaktycznych z wykorzysta-niem ciekawych form i metod pracy (plastycznych,

„Zdrowie” to pojęcie bardzo mgliste i mało tra- fiający argument do większości dzieci. co naj-bardziej przekonuje dzieci w Pani grupie do jedzenia warzyw i owoców.Z jedzeniem owoców w mojej grupie nie ma pro-blemu. Dzieci z wielką chęcią i apetytem po nie sięgają. Jeśli chodzi o warzywa, jest trochę gorzej. Większość dzieci traktuje je, jak „coś, co trzeba jeść za karę”. W naszym przedszkolu do obiadu zawsze podawane są dwie różne surówki. Staram się, aby każde dziecko wybrało i zjadło jedną z nich. Prze-konuje, że jeśli chcą być w przyszłości „starszaka-mi”, chcą mieć zdrowe zęby oraz siłę na zabawę, muszą codziennie zjadać owoce i warzywa, które są pyszne i mają mnóstwo witamin.

Przedszkole Publiczne nr 26,

Opole

Przedszkole nr 44,

Bielsko-Biała

Page 15: WIEM! nr 2

28 / WIEM! / numer 2 / lato 2012 lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 29

Konkurs dla rodziców i dzieciw konkursie, za pomocą dowolnej techniki artystycznej,

należy odpowiedzieć na pytanie:

Z czym kojarzy Ci się bezpieczeństwo?

na prace konkursowe czekamy do końca lipca. Prosimy o nadsyłanie ich na adres: [email protected] w tytule wpisując: Bezpieczeństwo – konkurs indywidualny.Dla autorów najlepszych prac przewidzieliśmy nagrody:.

Konkurs dla grup przedszkolnychkonkurs polega na wykonaniu plakatu dowolna techniką, przez grupę przedszkolną

biorącą udział w akcji. temat plakatu:

Bezpieczne wakacje przedszkolaka

zdjęcie pracy do końca lipca należy nadesłać na adres [email protected], w tytule wpisując: Bezpieczeństwo – konkurs grupowy.

fundatorem nagród jest firma – polski producent zabawek, oferujący również artykuły stworzone specjalnie dla przedszkoli więcej na www.wader-wozniak.pl

AkAdemiA Zdrowego PrZedsZkolAkA

Nauczycielka Barbara Frąckowiak

W jaki sposób zainteresowała Pani dzieci te-matem zdrowego odżywiania?My dorośli jesteśmy dla dzieci najlepszym przykła-dem w temacie właściwego odżywiania. Pilnuję, by nie jeść przy dzieciach słodyczy, ciast. Do trady-cji już przeszły u nas poniedziałkowe tzw. „stoły szwedzkie”, podczas których dzieci chętnie same komponują sobie zdrowe kanapki. Ze stołu znikają ładnie ułożone na talerzach warzywa. Dzieci pod-świadomie, poprzez wymyślony ciekawy sposób przyrządzania posiłku, mają sposobność zjeść to, co do tej pory uważały za niedobre, wręcz „ohyd-ne”. Przy okazji uświadamiamy dzieciom, że takie kanapki są nie tylko ładne, ale i bardzo zdrowe, bo mają wiele witamin.

które piętro piramidy jest waszym ulubionym i dlaczego?

Tychy, zwanego „Małe ogródki”. W ramach tego programu, postawiono w naszym przedszkolnym ogrodzie szklarnię, w której dzieci same sadziły warzywa i owoce, np.: cebulkę dymkę, rzodkiewkę, sałatę, ogórki, pomidory, maliny, truskawki oraz zioła: miętę, lubczyk itp. Obecnie przedszkolaki dbają o wzrost tych roślin, podlewają, odchwasz-czają i wspólnie uczestniczą w zbiorach. Myślę, że uświadamianie dzieciom, że nasza ziemia rodzi to, co służy naszemu zdrowiu, wyrobi u nich nie tylko wiedzę, jak rosną i dojrzewają owoce i wa-rzywa, które są dla nich źródłem witamin i w kon-sekwencji zdrowia, ale pozwoli unikać przez dzieci sztucznej, przetworzonej żywności, z dużą ilością sztucznych barwników i konserwantów, zawartych m.in. w słodyczach.

W naszej sali cały czas wisi, w formie obrazu, "Pi-ramida Żywienia". Często, gdy przedszkolaki nie chcą jeść podawanych im potraw, wspólnie pod-chodzimy do „naszej piramidy” i szukamy, czy są tam potrawy, których nie lubią. Mam wrażenie, że szybko odczytują już, z której półki są te potrawy, za którymi nie przepadają, a z której części pira-midy te, po które często sięgają, czyli słodycze. Dzieci doskonale wiedzą, które produkty żywno-ściowe służą ich zdrowiu, a które wręcz przeciw-nie – szkodzą. Ciągłe uświadamianie dziecku, że zdrowie zależy m.in. od tego, co je, wyrobi u niego z czasem zdrowy styl odżywiania się. Do tego celu służy doskonale „Piramida Żywienia”

„Zdrowie” to pojęcie bardzo mgliste i mało tra- fiający argument do większości dzieci. co naj-bardziej przekonuje dzieci w Pani grupie do jedzenia warzyw i owoców.Posłużyłam się programem naszego Urzędu Miasta

5 bonów firmy BARtEK 5 zestawów klocków LEGO

Przedszkole nr 14,tychy

3 zestawy klocków MINI BLOCKS – 800szt 7 zestawów klocków FUNNY BLOCKS – 180szt

Dodatkowo rozlosujemy nagrody niespodzianki.

Czytaj więcej na www.zdrowyprzedszkolak.pl

Page 16: WIEM! nr 2

Czaszka jest naszą naturalną skorupą ochronną, której funkcja często jest wspomagana przez skorupę z tworzywa sztucznego, czyli kask. tak jak czaszka jest dopasowana i skrojona na miarę każdego człowieka, tak samo kask, aby był skuteczny, musi być odpowiednio dopasowany i dobrany do rozmiaru głowy i rodzaju sportu, jaki zamierzamy uprawiać.

Wiem po co, wiem jakopracowanie: Patrycja Skórska-Oknińska

chronić jedną z istotniejszych części naszego ciała – głowę

30 / WIEM! / numer 2 / lato 2012 lato 2012 / numer 2 / WIEM! / 31

WIELKOŚćrozmiary kasków są odpowiednie do wielkości głowy.

Przeważnie kaski mają możliwość regulacji, a ich rozmiar podany jest w widełkach, np. 49–51

BUDOWASporty zimowe: zewnętrzna warstwa kasku jest wykonana z twardego materiału, odpornego na uderzenia i przebicia.wewnętrzna warstwa to miękka, absorbująca wkładka z gąbki lub innego materiału o podobnych właściwościach.

Sporty letnie: zewnętrzna skorupa to lekkie tworzywo sztuczne z dużą ilościa wywietrzników. wewnętrzna warstwa to najczęściej sprasowany styropian.

Kask do nauki chodzenia: wykonany z grubego, miękkiego tworzywa amortyzującego (np. gąbki).

Czytaj więcej na www.zdrowyprzedszkolak.pl

AkAdemiA Zdrowego PrZedsZkolAkA

FUNKCJAkask przejmuje na siebie energię urazu powodując, że fala uderzeniowa przenosi się na głowę ze zmniejszoną siłą.Podczas uderzenia o twardy przedmiot następuje silne wyhamowanie, a na mózg działa siła bezwładności – kask nie chroni w pełni przed takim rodzajem uderzenia, zmniejsza jednak jego skutki.

kask spełnia swoją funkcję pod warunkiem, że dobrze przylega do głowy na całym jej obwodzie i nie przesuwa się względem niej.

kaski różnią się miedzy sobą nie tylko designem i materiałem, z jakiego są wykonane, ale, co ważne, przeznaczeniem. wynika to z charakterystyki wypadków, jakie mogą się zdarzyć podczas uprawiania poszczególnych sportów.

BUDOWAkości czaszki są twarde i odpowiednio wyprofilowane, tak by najlepiej spełniać swoją funkcję. opony mózgowe wraz z płynem mózgowo- -rdzeniowym – mimo że nie wchodzą w skład czaszki, to wraz z nią pełnią dodatkową funkcję ochronną mózgu. Działają amortyzująco, zapobiegając uszkodzeniu mózgu w czasie urazu i ograniczając jego ocieranie się o kości.

WIELKOŚć

Noworodek: czaszka stanowi około

25 % długości ciała. Jej obwód to około 34–36 cm

Małe dziecko (4 latek): czaszka stanowi około

18–20 % długości ciała. Jej obwód to około 48–51 cm

Dorosły: czaszka stanowi około

12 % długości ciała. Jej obwód to około 55–60 cm

FUNKCJAczaszka jest zewnętrznym, kostnym pancerzem ochronnym, który zabezpiecza mózg i inne struktury nerwowe w obrębie głowy, życiowo ważne dla człowieka. Składa się z… kości

Page 17: WIEM! nr 2

Niezbędnik chodzeniapo górach

Akademia Zdrowego Przedszkolaka

Paweł Kunachowicz jest przewodnikiem

IVBV, członkiem Polskiego Stowarzy-

szenia Przewodników Wysokogórskich,

instruktorem narciarstwa alpejskiego

i radcą prawnym. Wspina się od ponad

20 lat. Na nartach jeździ od dziecka. Za

swoje najciekawsze przygody górskie

uznaje zdobycie zachodniego filaru Hu-

ascaran (Andy), drugie w historii wejście

na Lampak I (Himalaje), trawers Spits-

bergenu na nartach – 350 km w 21 dni,

wspinaczkę na północny filar Les Dro-

ites, American Direct na Petit Dru oraz

narciarską Houte Route z Chamonix do

Zermatt. Dla WIEM! Paweł przygował

listę rzeczy, których dzieci NAPRAWDĘ

potrzebują, gdy idą z rodzicami w góry.

Okazuje się, że niezbędnik dla dzieci jest

tak samo aktualny dla dorosłych.

Odpowiednie ubrania chroniące od zimna, wiatru, deszczu i śniegu. Najlepiej lekkie, z nowoczesnych materiałów. Polecam noszenie trzech warstw, każda z nich powinna być lekka. To znacznie lepsze niż jedno ciężkie paltko z pięćdziesięcioma frędzlami i suwakami.

Długie spodnie. Krótkie spodenki i spódnice zosta-wiłbym na miejskie party – odkryte kolana w górach szybko stają się fioletowe i pokrywają się wzorkami.

Krem do twarzy i do stóp, koniecznie tłu-sty. Wszystko jedno, jakiej firmy. Niewiele osób wie, ale na wycieczki dobrze też posmarować stopy. Ja używam wazeliny, która zapobiega odparzaniu się stóp.

Okulary słoneczne, by blask słońca nie oślepiał. Muszą być z filtrem co najmniej 4, powinny być dobrej marki, np. Julbo.

Rękawiczki na zmianę. W górach używamy ich zarów-no w lecie, jak i zimie. W lecie na szlakach z łańcuchami i stalowymi klamrami i na wypadek nagłego opadu śniegu naj-lepsze są rękawiczki skórzane. Zimą po-winniśmy zaopatrzyć się w rękawiczki puchowe.

Mały, lekki plecak. Lepiej spakować miśka niż 1000 nie-potrzebnych rzeczy wymyślonych przez rodziców, chcących zmieścić do plecaka wszystkie swetry z szafy. Dobrze, gdy taki mały górołaz będzie nosił coś swojego, tak jak to robią dorośli wspinacze. A butelka wody i kanapka? Wiecie jaka to frajda wyjąć coś z własnego plecaka?

Prowiant. Czeko-ladom i innym po-dobnym produktom mówimy nie! Dlacze-go? Bo czekolada jest prostym cukrem, który momentalnie rozkłada się i spala, nie dostarczając organizmowi niczego prócz tłuszczu. Pysz-na kanapka to co in-nego – cukry złożone dostarczą każdemu długotrwałej energii na górskim szlaku. Woda jest absolutnie niezbędna.

Kask na lato i zimę. Powinien być lekki, kolorowy, może mieć naklejki z górskich rejonów, które zbieramy z wyjazdów zamiast naszych sta-rych stempli PTTK. Im więcej „frymuśnych” frędzelków (koniecz-nie doczepianych przez dzieci), tym lepiej.

1 2 3 4 5 6 7 8

2

3

4

Kolejna akcja AZP odbędzie się już we wrześniu w uczestniczących placówkach przedskolnych!

5

8

7

1

6

ilustracja: emilia Dziubak

32 / WIEM! / numer 2 / lato 2012

niezbędnik Pawła kuchanowicza

Page 18: WIEM! nr 2