WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata...

25
Sławomir Mrożek „Opowiadania” Słoń Kierownik ogrodu zoologicznego – karierowicz pragnął by w jego ZOO znajdował się słoń. Nie dbał jednakże ani o pozostałe zwierzęta, ani o pracowników. W ogrodzie brakowało niektórych zwierząt: żyrafa miała za krótką szyję, borsuk nie miał swojej nory, świstaki wydawały świty rzadko bądź wcale. Był to ogród prowincjonalny, ale odwiedzały go liczne wycieczki szkolne. Odczuwano więc brak słonia. Braki powoli uzupełniano, na tyle na ile pozwalał rozwój państwa. 22 lipca ogród otrzymał zawiadomienie, iż otrzyma upragnionego słonia. Dyrektor jednakże zrzekł się otrzymanego przydziału. Napisał list do Warszawy, w którym stwierdził iż słoń jest dla państwa zbyt wielkim wydatkiem. Dlatego zarówno on (dyrektor) jak i pracownicy Zoo, by obniżyć koszty, stworzą własnego słonia. Słoń własny będzie wielkości naturalnego, będzie miał identyczny kolor i będzie napełniony powietrzem. Nikt nie pozna, że jest to tylko imitacja. Na ogrodzeniu miano powiesić tabliczkę: Szczególnie ociężały - w ogóle nie biega. Dyrekcja w Warszawie wyraziła zgodę i Zoo zajęło się przygotowaniem własnego słonia. Zadanie to powierzono dwóm woźnym. Na stworzenie słonia dostali tylko jedną noc. Choć starali się jak mogli, nadmuchanie ogromnego powłoki słonia było czasochłonne i męczące. Kiedy zmęczeni pracą zauważyli w kącie kurek z gazem wykorzystali go i napełnili powłokę gazem. Po chwili w szopie stał ogromny słoń własny z wielkimi uszami, trąbą i ogromnymi nogami. Praca poszła znacznie szybciej i mogli wrócić do domu. Następnego dnia ustawiono w ogrodzie słonia własnego, przytwierdzono tabliczkę i otwarto ogród. Tego dnia do Zoo przyszła wycieczka szkolna. Nauczyciel chciał przeprowadzić lekcję poglądową o słoniu. Opowiadał; „Słoń jest roślinożerny. Za pomocą trąby wyrywa młode drzewka i objada je z liści… Słoń pochodzi z prostej linii od zaginionych już dzisiaj mamutów. Nic wiec dziwnego, że jest największym z żyjących zwierząt lądowych… Tylko wieloryb jest cięższy od słonia, ale ten żyje w morzu. Możemy wiec śmiało powiedzieć, że królem puszczy jest słoń. Waga dorosłego słonia waha się od czterech do sześciu tysięcy kilogramów…” Słoń jednakże nie poruszał się i nie zrywał liści, choć uczniowie pilnie go obserwowali. Kiedy nauczyciel mówił o tym jak ciężkim stworzeniem jest słoń, zerwał się wiatr i porwał słonia własnego i poniósł go wysoko w górę. Wywołało to zamieszania wśród uczniów i wśród pracowników i mieszkańców ogrodu. Powłokę słonia odnaleziono w ogrodzie botanicznym, przebitą. A uczniowie, którzy brali udział w teju lekcji do dziś nie wierzą w istnienie słonia, zostali chuliganami.

Transcript of WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata...

Page 1: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

Sławomir Mrożek „Opowiadania”

Słoń

Kierownik ogrodu zoologicznego – karierowicz pragnął by w jego ZOO znajdował się słoń. Nie dbał jednakże ani o pozostałe zwierzęta, ani o pracowników. W ogrodzie brakowało niektórych zwierząt: żyrafa miała za krótką szyję, borsuk nie miał swojej nory, świstaki wydawały świty rzadko bądź wcale. Był to ogród prowincjonalny, ale odwiedzały go liczne wycieczki szkolne. Odczuwano więc brak słonia. Braki powoli uzupełniano, na tyle na ile pozwalał rozwój państwa.

22 lipca ogród otrzymał zawiadomienie, iż otrzyma upragnionego słonia. Dyrektor jednakże zrzekł się otrzymanego przydziału. Napisał list do Warszawy, w którym stwierdził iż słoń jest dla państwa zbyt wielkim wydatkiem. Dlatego zarówno on (dyrektor) jak i pracownicy Zoo, by obniżyć koszty, stworzą własnego słonia. Słoń własny będzie wielkości naturalnego, będzie miał identyczny kolor i będzie napełniony powietrzem. Nikt nie pozna, że jest to tylko imitacja. Na ogrodzeniu miano powiesić tabliczkę: Szczególnie ociężały - w ogóle nie biega. Dyrekcja w Warszawie wyraziła zgodę i Zoo zajęło się przygotowaniem własnego słonia. Zadanie to powierzono dwóm woźnym. Na stworzenie słonia dostali tylko jedną noc. Choć starali się jak mogli, nadmuchanie ogromnego powłoki słonia było czasochłonne i męczące. Kiedy zmęczeni pracą zauważyli w kącie kurek z gazem wykorzystali go i napełnili powłokę gazem. Po chwili w szopie stał ogromny słoń własny z wielkimi uszami, trąbą i ogromnymi nogami. Praca poszła znacznie szybciej i mogli wrócić do domu. Następnego dnia ustawiono w ogrodzie słonia własnego, przytwierdzono tabliczkę i otwarto ogród.

Tego dnia do Zoo przyszła wycieczka szkolna. Nauczyciel chciał przeprowadzić lekcję poglądową o słoniu. Opowiadał; „Słoń jest roślinożerny. Za pomocą trąby wyrywa młode drzewka i objada je z liści… Słoń pochodzi z prostej linii od zaginionych już dzisiaj mamutów. Nic wiec dziwnego, że jest największym z żyjących zwierząt lądowych… Tylko wieloryb jest cięższy od słonia, ale ten żyje w morzu. Możemy wiec śmiało powiedzieć, że królem puszczy jest słoń. Waga dorosłego słonia waha się od czterech do sześciu tysięcy kilogramów…” Słoń jednakże nie poruszał się i nie zrywał liści, choć uczniowie pilnie go obserwowali. Kiedy nauczyciel mówił o tym jak ciężkim stworzeniem jest słoń, zerwał się wiatr i porwał słonia własnego i poniósł go wysoko w górę. Wywołało to zamieszania wśród uczniów i wśród pracowników i mieszkańców ogrodu. Powłokę słonia odnaleziono w ogrodzie botanicznym, przebitą. A uczniowie, którzy brali udział w teju lekcji do dziś nie wierzą w istnienie słonia, zostali chuliganami.

Z Ciemności

Opowiadanie to jest listem do towarzyszy o sytuacji jaka panuje na wsi. Na wsi panuje ciemnota i niezrozumienie dla rzeczy wyższych. Ludzie wierzą w zabobony i boją się nawet nietoperzy-gacków, diabła itp.

Page 2: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

W młynie ukazał się diabeł w czerwono niebieskiej czapce (napis po francusku Tour de la Paix) i pięknie się pokłonił. Od tej pory ludzie omijali go szerokim łukiem. Kierownik młyna i jego żona rozpili się, gdyż obroty znacznie zmalały. W końcu młynarz oblał swoją żonę wódką i podpalił ją, sam zaś udał się na uniwersytet ludowy i zapisał się na marksizm. Młynarzowa spłonęła, ale jej duch nie odszedł tylko zaczął straszyć we wsi.

W nocy we wsi słychać straszne wycia. Nikt nie wie, kto to wyje i z jakiej przyczyny, ale też nikt nigdy nie wychodzi by to sprawdzić. Chodzą więc po wsi słuchy iż jest to duch:

- Karasiaka – biedaka z kułaków

- Krzywdoń – bogacz, który po śmierci narzeka na obowiązkowe dostawy

Chata piszącego list stoi pod lasem. Jest oddalona od innych gospodarstw. Najbliższy sąsiad to Jusienga, który kiedyś czytając „Horyzonty techniki” został przez kogoś zaatakowany i trzy dnie nie mógł dojść do siebie. Nie wie jednak kto go zaatakował. Piszący szuka rady co ma zrobić gdy zewsząd otacza go zabobon i mogiły. Opisuje historię leśnika, który rozpowiada, ze nocą po duktach leśnych chodzą zmarli bez głó, głowy toczą się osobno po ziemi. Inna historia dotyczy baby, która zbudziła się w nocy i zobaczyła na sej kołdrze malusieńki kredyt. Został on przeznaczony na wybudowanie mostku, ale budowa do skutku nie doszła a w rzeczce utopił się poeta.

We wsi wszystkie te wydarzenia wpływają na ludzi. Wierzą oni w gusła i zabobony, upiory oraz czarownice. List kończy się stwierdzeniem, że najgorsze jadana ze wszystkich opisywanych rzeczy jest to, iż teraz w drzwiach piszącego pojawił się świński ryj, który dziwnie na piszącego patrzy. Kończy słowami: A nie mówiłem że u nas inna specyfika?

Imieniny

Do domu mecenasostwa zostaje zaproszony gość. Kiedy wchodzi do salonu podziwia piękno wystroju, który początkowo ciężko mu zauważyć z powodu półmroku panującego w pomieszczeniu. Dziwne było jednak to, że wszystkie meble przykryte były prześcieradłami. Gość zwraca uwagę na kojec stojący w rogu. Jest on podobny do kojców dla dzieci jednak wyższy, a za prętami siedzi mężczyzna, który wyszywa. Zdziwiony gość udaje jednakże że nie widzi nieznajomego gdyż mecenasowa w ogóle nie wspomina i nie przedstawia tajemniczego mężczyzny. Gdy zakończył się czas odwiedzin mecenasowa odprowadzając gościa zaprasza go na imieniny męża w najbliższą sobotę.

Kiedy nadszedł dzień imienin mężczyzna ubrał się elegancko i udał się do domu mecenasostwa. Dom widoczny był z daleka, a całe miasteczko świętowało imieniny mecenasa. Furtka i dom były otwarte, w salonie panował gwar, z mebli ściągnięto prześcieradła. Mężczyzna wręczył mecenasowej prezent i zajął się rozmową z pozostałymi gośćmi na przyjęciu. W kojcu siedział ten sam nieznajomy, lepiej ubrany, teraz drzemał. Mężczyzna obserwował go uważnie podczas gdy inni zdawali się go nawet nie zauważać. Do salonu weszły dzieci, wniesiono potrawy, wszyscy zasiedli do kolacji. Wznoszono toasty, podano deser, mężczyźni palili. Rozległ

Page 3: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

się śpiew, to nieznajomy z kojca śpiewał. Dzieci uzyskawszy zgodę matki zabrały ze stoły wiśniówkę i napoiły go. W końcu gospodarz domu wyjaśnia iż nieznajomy w kojcu to postępowiec. Ponieważ żona mecenasa nie chciała mieć kanarka ani innych banalnych zwierząt mają w kojcu postępowca, który według gospodarza jest całkowicie oswojony i nieszkodliwy. Haftuje, gra, śpiewa. Gospodarz podkreśla, że jest on wypuszczany 22 lipca i na rocznicę Rewolucji, ale zawsze wraca. Kiedy robi się już późno mecenas nakazuje przykryć kojec kapą, aby postępowiec już nie śpiewał, dzieci idą spać , a goście się rozchodzą do domów. Mężczyzna jako ostatni opuszcza dom mecenasostwa, mijając kojec słyszy ciche śpiewanie Dalej więc, dalej więc…

Chcę być koniem

Mężczyzna w opowiadaniu marzy by być koniem. Rozmyśla jakby to było wspaniale, nie musiałby czekać w urzędach, dostałby nowe przestronne mieszkanie gdyż byłby kimś wyjątkowym, a nie tam zwykłym człowiekiem. Występowałby w kabarecie, śmiano by się z jego dowcipów, które były by jak na konia znakomite. Kolejną korzyścią byłyby korzyści wyciągane z przysłów o koniach np. końskie zdrowie oraz zainteresowanie kobiet. Jedynym niedostatkiem byłoby to, że wrogowie mogliby wyśmiewać się z niego mówiąc iż wcale nie jest koniem tylko kucykiem. Jednak po śmierci dostałby skrzydła, byłby pegazem, skrzydlatym koniem. Czy może być coś piękniejszego dla człowieka?

Cichy współpracownik

Ulicami pewnego miasta przechodzi kondukt żałobny. Składa się on z wozu z trumną (ciągniętego przez konia), wdowy i trzech innych osób. Trumna przepasana jest szarfą z napisem „Niech żyje”. Kondukt ten budzi zainteresowanie mężczyzny, który schodzi na ulicę i udaje się na cmentarz. Po uroczystościach pogrzebowych podchodzi do wdowy i pyta kim był zmarły. Okazuje się iż był to człowiek, którego zajęciem było przede wszystkim dobrowolne wymyślanie nowych sposobów propagandy. Propagowanie haseł było jego ostatnim zajęciem przed śmiercią. Wdowa na prośbę nieznajomego mężczyzny pokazała mu ostatnie prace jej męża. Wynikało z nich iż był to człowiek szczery i prosty, który pragnął by propagandowe hasła umieszczać gdzie tylko się da. Uważał, że nawet mucha złapana przez człowieka i zamoczona w atramencie powinna pisać hasła propagandowe na papierze. Z prac zmarłego wynikało również iż napis umieszczony na trumnie był zgodny z jego ostatnią wolą. Z relacji wdowy dowiedział się również jak zmarł nieznajomy. Padł on ofiara własnej gorliwości. Z okazji państwowego święta rozebrał się do naga i pomalował w siedem kolorowych pasów tak by symbolizować tęczę – symbol jasnej przyszłości. Wyszedł na balkon i na poręczy usiłował wykonać figurę gimnastyczną – mostek – tak by upodobnić się swym kształtem do prawdziwej tęczy. Niestety spadł z balkonu, a że mieszkał na drugim piętrze poniósł śmierć.

Page 4: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

Dzieci

W małym miasteczku nadeszła zima i napadało dużo śniegu. Dzieci cieszyły się z tego i postanowiły na rynku ulepić najprawdziwszego bałwanka. Utoczyły trzy kule, zrobiły nos z marchewki i guziki z czarnych węgielków. Ojciec dzieci bardzo się ucieszył, że dzieci mają zabawę i zajęcie na cały dzień, a w dodatku przebywają na świeżym powietrzu. Wieczorem kiedy zasiadano do kolacji do domu przyszedł sprzedawca gazet. Przyszedł by zwrócić ojcu uwagę iż jego dzieci są niewychowane i on przychodzi, aby temu problemowi wychowawczemu zaradzić. Oburzony stwierdził iż dzieci naigrywały się z niego lepiąc bałwana, bo bałwan ma czerwony nos tak jak sprzedawca gazet. Ale przecież to, że ktoś ma nos czerwony nie jest powodem by się z niego śmieć. Ojciec zawołał dzieci i kazał im się przyznać do winy, one jednak orzekły, że ich zamiarem nie było naśmiewanie się z nosa sprzedawcy gazet. Ojciec jednak profilaktycznie nie dał im tego wieczoru za karę kolacji.

Następnie do domu przyszedł prezes gminnej spółdzielni, ze skargą iż jego dzieci lepiąc bałwana utoczyły trzy kule. Ojciec spytał czy chodzi o nos, ale prezes oburzony zaprzeczył, stwierdził, że problem tkwi w tych trzech nałożonych na siebie kulach. Dzieci w ten sposób chciały dać do zrozumienia iż w gminnej spółdzielni siedzi złodziej na złodzieju. Dzieci ponownie zapytane czy było to ich zamiarem zaprzeczyły, ale ojciec odesłał je do kąta.

Kolejnymi gośćmi byli gruby nieznajomy w kożuchu i przewodniczący Rady Narodowej. Oskarżyli oni dzieci iż dzieci naigrywają się z organów państwowych ustawiając bałwana przed oknami Rady Narodowej, bałwan ma zaś symbolizować samego przewodniczący, który jest gruby i chodzi po pokoju z rozpiętymi guzikami. Dzieci znów przywołane nie przyznały się do winy i teraz musiały klęczeć w kącie. Wieczorem jeszcze kilka osób pukało do drzwi, ale ojciec już nikomu nie otworzył. Następnego dnia dzieci wyszły na rynek i szukały zajęcia. Jedno z nich stwierdziło, że można by prawdziwego bałwana, ale pomysł ten został odrzucony. Zamiast bałwana dzieci postanowiły ulepić karykatury wszystkich, którzy wczoraj odwiedzili ich dom.

Proces

Literatów w końcu wcielono do wojsk i umundurowano. Stworzono Związek Literatów, do którego należeli wszyscy artyści. Przyporządkowani im stopnie, dano mundury i broń. Aby odróżnić poszczególnych pisarzy od siebie przydzielano im różnokolorowe wstążki. Teraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali pisarze-marszałkowie. Rozdzielono zadania, uporządkowano relacje miedzy pisarzami. Brali oni udział w paradach, marszach i defiladach. Problem stanowił pisarz-dziwak, którego było trudno zaszeregować do jakiejkolwiek grupy gdyż utwory jego pisane były prozą, były za krótkie na powieści a za długie na opowiadanie. Aby go odróżnić od innych dano mu pomarańczowe spodnie i stopień szeregowca. Zostawiono go w spokoju do czasu.

Page 5: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

Pewnego dnia pisarz-generał szedł ulicą a naprzeciw niego zmierzał pisarz szeregowiec. Generał oczekiwał oddania mu honorów, jednak w ostatniej chwili zauważył na czapce szeregowca czerwonego bączka – odznaczenie najwyższych stopniem, i szybko sam zasalutował szeregowcowi. Jak się po chwili okazało, to nie było odznaczenie, a zwykła boża krówka która usiadła na czapce szeregowca. Jednak pisarz-generał domagał się sprawiedliwości i wytoczono proces wobec pisarza-szeregowca. Jednakże udało się szeregowca wybronić składając całą winę na bożą krówkę, która odnaleziono w ogrodzie. Sąd wydał na nią wyrok skazujący i została rozstrzelana dnia następnego przy użyciu 4 tomów dzieł pisarza-marszałka. Po dokonaniu egzekucji podejrzenie ponownie padło na pisarza-szeregowca, który prosił do ostatniej chwili o ułaskawienie winnej i płakał po jej śmierci.

Łabędź

W parku był staw, którego ozdobą był łabędź. Jednak pewnego dnia łabędzia ukradli chuligani. Zarząd Zieleni miejskiej postawił następnego łabędzia i wyznaczył stróża – małego staruszka, aby go pilnował. Noce jednak były chłodne i staruszkowi było zimno gdy krążył wokół stawu. Nieopodal była gospoda do której staruszek mógłby pójść i zjeść coś ciepłego. Jednak konsekwencje zaniedbania obowiązków i możliwej straty kolejnego łabędzia sprawiły iż zaniechał pomysłu pójścia do gospody. Kiedy jednak zrobiło się tak zimno, że nie mógł dłużej wytrzymać, zabrał łabędzia pod pachę i poszedł razem z nim. Zamówił sobie posiłek i wódkę, a kiedy zobaczył, że łabędź patrzy na niego smutnym wzrokiem i jemu zamówił bułkę maczaną w piwie. Od tej pory co noc chodził stróż z łabędziem na posiłek w ciągu chłodnych nocy. A kiedy stróż zapominał, że ma iść do gospody sam łabędź upominał się o to. Niedługo po tym wyrzucono stróża i łabędzia, gdyż matki wniosły zażalenie do Zarządu Zieleni miejskiej iż łabędź pływający po stawie jest pijany.

Mały

Istniał w pewnym mieście zespół teatralny „Tyci” złożony z samych liliputów. Ponieważ występował często, a jego przedstawienia były dobre zyskał tytuł „Centralny Tyci”. W teatrze występował aktor o nieprzeciętnych zdolnościach, który odgrywał role amantów i bohaterów. Był on niezwykle ceniony przez krytyków i odgrywał coraz poważniejsze role. Pomimo tego, iż był najmniejszy ze wszystkich liliputów był bardzo chwalony. Pewnego dnia miał odgrywać rolę Bolesława Śmiałego. Siedział przed lustrem przygotowując się do roli, nie mógł jednak zauważyć w lustrze złocistej korony, którą miał na głowie. Co dziwniejsze kiedy wychodził z garderoby zahaczył głową o futrynę drzwi. Całemu zajściu przyglądał się fryzjer, który podejrzliwie patrzył na aktora. Od tej pory aktor wychodząc i wchodząc do swej garderoby musiał pochylać głowę. Zdziwiony całą sytuacją po pewnym czasie ze zdumieniem stwierdził, że rośnie. Choć w świecie liliputów nigdy się nie rośnie aktor rósł. Przestano go angażować w grę, nie dawano mu nowych ról, krytycy już nie pisali na jego temat pochlebnych recenzji. To że rósł stało się faktem, któremu

Page 6: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

nikt nie mógł zaprzeczyć. Musiał rozstać się z teatrem, zaczął wykonywać przeróżne zawody: statystował w teatrze dla dorosłych, był chłopcem na posyłki. Ale jego nazwisko wkrótce definitywnie zniknęło z afiszów. Po latach przyszedł do teatru liliputów jako widz, sztukę skwitował słowami: Owszem zabawni malcy.

Lew

Czasy starożytne, Cezar dał znak i rozpoczęła się rzeź chrześcijan na arenie cyrkowej. Dozorca lwów Bondai Kajus wygonił wszystkie lwy, dopiero po chwili dostrzegł iż w kącie pozostał jeden i jadł marchew. Kajus próbował go wygonić na arenę, bał się bowiem, że wyrzucą go z pracy jeśli ktoś zauważy że lew nie wyszedł. Ku zdziwieniu dozorcy lew kazał się mu odczepić i dać spokój. Kajus poprosił lwa czy ten nie mógłby tak dla pozoru pokręcić się po arenie, aby zapewnić mu alibi ale lew stanowczo zaprzeczył. Zaczął tłumaczyć dozorcy, że wszyscy chcą mieć alibi, zwłaszcza przed chrześcijanami. Chrześcijanie, w opinii lwa, jeśli by tylko chcieli mogliby dość do władzy. A ci którzy się im teraz sprzeciwiają musza mieć alibi, jeśliby kto ich oskarżył o zabicie chrześcijan mogą oni powiedzieć to nie my, to lwy. A lwy, które jedzą teraz chrześcijan są po prostu krótkowzroczne. W obliczu takiej sytuacji Kajus prosi lwa by ten jeśli będzie taka potrzeba zaświadczył za nim, że nigdy nie był przez dozorcę podżegany przeciwko chrześcijanom.

Przypowieść o cudownym ocaleniu

Przed wojną w Hamburgu żył człowiek imieniem Eryk Kraus. Miał żonę oraz czwórkę dzieci i wiódł życie spokojne. Był on pacyfistą i mędrkował nie zgadzając się na Boże wyroki. Kiedy wybuchła wojna powołano go do wojska. Buntował się i nie zgadzał się z nakazami władz, ale musiał być im posłuszny. Wszelkie wydarzenia i doświadczenia jakie go spotkały były przez niego odrzucane i niezrozumiane. Coraz bardziej oddalał się od Hamburga i nadal nie widział w żadnym z wydarzeń Bożego planu.

Aż w końcu dotarła do niego wieść iż w czasie kiedy on był na wojnie jego mieszkanie w Hamburgu zawaliło się i zginęła cała jego rodzina. Dopiero wtedy dostrzegł iż został cudownie ocalony przez Boga. Kiedy powrócił do Hamburga po wojnie wszystkim opowiadał o tym, że Boże plany są dobre i Bóg dobrze wiedział dlaczego była wojna, powstał Wermacht itd. Ponownie się ożenił, a swoim dzieciom opowiadał iż zawsze będzie dla niego wielką radością służyć w Wermachcie i pierwszy pójdzie na front jeśli zajdzie taka potrzeba.

Monolog

Monolog człowieka siedzącego w barze. Co chwilę zwraca się on do kobiety Panno Stasiu, jeszcze dwa głębsze… Wspomina lato i kukułki, pomnik Mickiewicza,

Page 7: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

zimę, pelargonie, które mogą wszystko przetrwać. Przypominają mu się lata dzieciństwa kiedy to nie lubił orkiestry symfonicznej. Potem nagle zaczynać historię narodu: Wisłę, która płynie przez cały kraj i w której głębię rzuciła się Wanda, Grunwald. Potem mówi o głębi oceanu, morza, lasy, jazdę konną, kopalnie soli pod Krakowem…

Gosiu – ogólnie porąbane to nie ma większego sensu jak dla mnie :P

Żyrafa

Józefek miał dwóch stryjków, każdy z nich był inny. Pierwszy siedział od lat w swoim pokoju otoczony książkami i naukowymi rozprawami. Od lat nie wychodził ze swojego pokoju, tylko pisał. Józefek kiedy go odwiedzał był nim onieśmielony.

Pewnego dnia chłopiec zapragnął się dowiedzieć jak wygląda żyrafa. Poszedł do pierwszego stryja, ale ten nie wiedział o co chodzi chłopcu. Od lat nie wychodził bowiem z domu, ale nie chciał przyznać się przed Józefkiem, że nie wie o co chodzi. Kazał wiec przyjść chłopcu dnia następnego. Spędził noc na studiach i medytacji przed czaszką na stole. Następnego dnia powiedział chłopcu: „Otóż żyrafa to jest takie zwierzę, co ma trzy nogi, rogi na głowie, koński ogon i żywi się wyłącznie grzybami ze śmietaną. Możesz odejść […] w zimie je grzyby marynowane.” Chłopcu ciężko było w to uwierzyć, ale nie chciał podawać autorytetu stryja, którego szanował.

Józefek poszedł wiec do drugiego stryja, który był całkowicie innym człowiekiem, udawali że się nie znają. Drugi stryj odesłał chłopca do wielu książek, ale Józefek powiedział, że w żadnej książce nie ma nic o żyrafie. Stryjek rzucił słuchawką. Przejrzał wszystkie książki i nie znalazł nic o żyrafie. Uważał jednak, że nie godzi się by przeglądał książki do zoologii gdyż to niezwykle wąska dziedzina. Kiedy chłopiec ponownie zadzwonił stryjek odrzekł, że „Żyrafa nie istnieje”.

Chłopiec poszedł więc do młodego człowieka, który był opiekunem zuchów. Mężczyzna zabrał chłopca do ZOO i pokazał mu jak wygląda żyrafa. Chłopiec wysłał drugiemu stryjkowi bukiet róż z bilecikiem, drugi zaś znalazł w kałamarzu zdechłą mysz bo nie miał pieniędzy na dwa bukiety.

O księdzu proboszczu i orkiestrze strażackiej

Pewnego późnego sobotniego popołudnia pod kościołem próbę miała strażacka orkiestra. Jako że wieś był mała dźwięki orkiestry niosły się po całej okolicy. Wszyscy siedzieli zasłuchani: wieśniacy i bogaci, na progach domów i na ławeczkach. Usłyszał orkiestrę również ksiądz proboszcz. Usłyszał świecką muzykę, sięgną po laskę i udał się pod kościół aby rozgonić orkiestrę, która pod kościołem wygrywała świeckie melodie. Zaczął jedna w drodze rozmyślać o tym jak on kiedyś sam był młody, popatrzył na strażaków, i pomimo iż n początku

Page 8: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

chciał ich przegonić pomachał ręką jakby chciał podyrygować i w końcu odszedł w stronę sadu. A orkiestra nadal grała…

Żal

Pogodny dzień, słychać śpiew ptaków, aż dziwne, że jest tyle ptaków na świecie. Przez miasto przechodzi parada złożona ze sportowców, którzy prężą swoje mięśnie. Sportowcy machają w kierunku Trybuny, którą mijają. Wszystko zagłusza śpiew ptaków.

Następną grupę stanowi grupa ludzi starszych z przytułków oraz dzieci ze żłobków. Idą Ci, o których zapomniano, niektóre z dzieci, które nie umiały chodzić przyłączono do starców. Starcy, którzy nie widzą podążają za szczebiotem dzieci. Potem idą sparaliżowani, za nimi inwalidzi i grupa niewidomych. Następnie osoby na wózkach. Potem ulica wydaje się być opustoszała, ale to tylko pozory bowiem teraz po ulicy idą ci, których zauważyć nie mogą nasze oczy czyli umarli. Idą dumni, ptaki śpiewają. Ale nikt nie może tego zobaczyć.

***

Historia zauroczenia pewnego młodzieńca nieznajomą kobietą, którą widuje na ulicy miasta w towarzystwie innych mężczyzn. Młody chłopak przełamując swoje opory kłania się kobiecie na ulicy, ale ona go zbywa. Potem przez długi czas, zawstydzony wspomnieniem, nie wychodzi na ulicę, unika ludzi. Kiedy po pewnym czasie wraca nie wie gdzie może spotkać nieznajomą. Podczas spotkania ze swoim znajomym okazuje się iż ów znajomy zna kobietę, co więcej przedstawia ja młodemu mężczyźnie. Chłopak szaleje z radości, stara się przypodobać kobiecie, na koniec wieczoru kiedy już się ściemniło chwyta ja za rękę, która to dłoń okazuje się być ręka przyjaciela. Następne spotkanie odbyło się pół roku później, kolejne prawie po roku. Pomimo iż kobieta jasno odrzucała zaloty chłopaka ten nie rezygnował. Kiedy jednak został odrzucony cieszył się z tego, że kobieta wyraża się o nim pochlebnie na mieście.

Pomnik żołnierza

W mieście stał pomnik Nieznanego Bojownika z 1905 roku. Na kamiennym cokole wyryto napis: Wieczna chwała. Pomnik odsłonięto w 1955 roku podczas wielkich uroczystości. Kiedyś ośmiu uczniów postanowiło złożyć hołd nieznanemu żołnierzowi. Kupili wieniec za wspólnie pieniądze i poszli na rynek. Spotkał ich mały mężczyzna w płaszczu, który wypytywał ich dlaczego przyszli, kto ich zmusił, po co taki wieniec itd. Chłopcy zgodnie przyznali, że oni sami z inicjatywą wyszli i nikt ich do niczego nie zmusza. Ale szybko zostali wylegitymowani przez policjanta, który podobnie jak nieznajomy mężczyzna

Page 9: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

wypytywał ich o przyczyny przyjścia pod pomnik. Potem mężczyzna kazał im oddać wieniec policjantowi i rozejść się. Przed pomnikiem został jedynie działacz, który stał i patrzył na pomnik nawet gdy zaczął padać deszcz.

Tło epoki

Do mieszkania w kamienicy przychodzi starszy mężczyzna w czarnym meloniku. Wprawia w osłupienie właściciela mieszkania oświadczając, iż przyniósł rozwiązanie rebusu. Zdziwiony mężczyzna spojrzał na gazetę którą podał mu staruszek, gazeta datowana był n 6 czerwca 1906 roku. Na jednej ze stron był starannym pismem rozwiązany rebus. Staruszek oświadczył iż chciał osobiście dostarczyć rebus do redakcji. Mężczyzna zaczął mu tłumaczyć, że obecnie nie ma tu żadnej redakcji, tylko mieszkanie prywatne i z tego co wie nie ma tej redakcji w tym mieszkaniu od wielu, wielu lat. Zdumiony strzec z uporem powtarza, że sam rozwiązał rebus, że rebus był trudny i musiało mu zająć trochę czasu zanim odgadł wszystkie hasła. Właściciel mieszkania pyta staruszka gdzie był kiedy wybuchły wojny, toczyły się walki, ten zaś uparcie powtarza, że rozwiązywał rebus, który był niezwykle trudny. Właściciel mieszkania zaczyna naśmiewać się ze staruszka, że taki z niego myśliciel a bomby by nie wynalazł, bo nie potrafiłby tego zrobić. Starzec po chwili odpowiada mu, że może się z niego śmiać, że może nie wynalazłby bomby, ale dzięki niemu myśli ludzka nie zginęła, myśl ludzką trzeba szanować.

W szufladzie

Kiedy pewnego dnia mężczyzna zagląda do szuflady swojego biurka ze zdumieniem odkrywa iż mieszkają w tej szufladzie mali ludzie. Dla pary małych ludków człowiek jawił się jako ogromna istota, jako niemalże Bóg. Mali ludzie mają do dużego prośbę o pomoc, a jako człowiek ten miał dobry humor niezwykle ucieszył się iż w jego domu mieszkają tacy mali lokatorzy i że może im pomóc. Porozmawiał z nimi i obiecał pomoc kiedy tylko wróci z miasta. Kiedy wychodził z domu miał bardzo dobry humor, który szybko został popsuty przez niemiłą rozmowę, padający deszcz i fakt, że jego czyściutkie jasne spodnie zostały pobrudzone gdy został ochlapany przez samochód. Mężczyzna wrócił do domu bardzo zły. W domu czekali na niego mali Ludkowie i tłumaczyli, że teraz jest odpowiednia pora aby im pomóc. Mężczyzna zniecierpliwiony zmiótł ich do szuflady i zatrzasnął ją z hukiem.

Fakt

Opowiadanie to zapis spowiedzi młodej kobiety, która przychodzi do konfesjonału z prośbą o pomoc. Tłumaczy, że chodzi o jej małżeństwo. Opowiada pokrótce historię tego jak poznała swego męża, ślub i ich wspólne życie. Choć tekst nie zawiera pytań jakie zadawał ksiądz można je jasno wywnioskować z

Page 10: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

odpowiedzi jakich udzielała kobieta. Kobieta zaprzecza jakoby mąż ją zdradził, albo ona jego, uważa, że się kochają i wszystko jest w porządku. W końcu dochodzi do sedna sprawy, Okazuje się iż podczas jednak z urlopów kiedy pojechała wraz z mężem na letnisko odkryła iż jest on z plasteliny. Z przerażeniem powiedziała iż cały zawsze był z plasteliny. Kiedy otrzymuje od księdza odpowiedź iż jest to podstawa do unieważnienia związku gwałtownie neguje taką możliwość tłumacząc – Unieważnienie małżeństwa? Ależ, proszę ojca, to głupstwo! Ale ja mam z nim dzieci!

Wyznania o Zygmusiu

Zygmuś jest blady, ma dużą główkę na cienkiej szyjce, odstające uszka, pod grzywką włosów ma pracujące czółko. Pierwszy raz bohater opowiadania zetknął się z Zygmusiem gdy ten przyszedł do niego aby porozmawiać o sprawie ślimaka. Zygmuś w szkole uczył się o ślimakach, w jego zeszycie widnieje notatka na temat ślimaka, ale to czego dowiedział się w szkole nie zaspokoiło do końca wiedzy Zygmusia. Spytał nauczyciela którą nogą ślimak wychodzi na przechadzkę, a która kogoś kopie. Nauczyciel upomniał go, że ślimak ma tylko jedną nogę, a Zygmuś nie słuchał na lekcji i siedział pod ławką. Zygmuś przyszedł do domu i opowiedział, że w szkole nauczyciel powiedział że ślimak kopie lewą nogą, a chłopiec temu zaprzeczył gdyż ślimak jak wiadomo ma nogę prawą. Wtedy chłopca zainteresowało dlaczego ślimaki mają tylko jedną nogę i czy nie mogą pożyczyć sobie nogi od innego kolegi. Kiedy wuj tłumaczył mu, że nie jest to możliwe, bo wtedy inny ślimak niemiałby nogi, wtedy Zygmuś spytał czy ten 2 nie mógł by pożyczyć nogi od 3 , a 3 od 4 itd. Po czym stwierdził, że on z pewnością pożyczył by swemu koledze nogę. Kiedy jeden z jego przyjaciół – Tomek męczył pewnego dnia zwierzęta Zygmuś pogroził mu, że Pan Bóg mu pokaże, bo nie wolno znęcać się nad zwierzętami. Ale wtedy do sali wszedł nauczyciel i upomniał go, że chłopiec nie zdjął beretu gdy wszedł do klasy. Chłopiec powiedział, że mama zakazała mu by się nie przeziębił. Kiedy jednak wrócił do domu powiedział mamie że jest przeziębiony gdyż nauczyciel kazał mu ściągnąć berecik. Następnego dnia nie poszedł do szkoły bo źle się czuł. Kiedy jednak poszedł do szkoły i został zapytany dlaczego go nie było skłamał, iż mama powiedziała, że w domu jest zawsze najlepiej. Na lekcji nauczyciel powiedział, że człowiek nauczył się zatrzymywać ciepło poprzez np. wełniane wytwory i nakrycia głowy. Zygmuś orzekł, ze jego tata nosi owszem nakrycie głowy, ale tylko dlatego żeby łatwiej można go było znaleźć gdyby wpadł do jeziora. Po chwili dodał, że cała jego rodzina ma miejsce na grobowiec rodzinny wykupiony gdyż ich ciocia mówi, że razem to zawsze raźniej.

Przygoda dobosza

Pewien dobosz bardzo kochał swój bęben i nosił go zawsze ze sobą, bębnił wesoło wszędzie gdzie szedł. Pewnego dnia na swojej drodze spotkał generała, który dyskretnie zaczął mu tłumaczyć iż owszem gra na bębnie jest bardzo ważna i ładnie dobosz gra, ale robi się coraz później i ludzie udają się na spoczynek. Wszelkie próby zwrócenia uwagi doboszowi spełzły na niczym ponieważ

Page 11: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

wyłapywał on z wypowiedzi generała te fragmenty, które popierały jego granie. Generał chwali dobosza, że jest dobry i bębnienie jest ważne, ale nie zawsze można bębnić. Dobosz bębni jednakże coraz głośniej w pełni przekonany, że generał popiera jego działania. Chciał jak najlepiej wykonać swe obowiązki i przypodobać się dowódcy. Dopiero gdy został aresztowany i zabrano mu bęben zapadła cisza. Aresztowano go pod zarzutem zdrady z rozkazu generała.

Spółdzielnia „Jeden”

Spółdzielnia „Jeden” czyli tak naprawdę „Na jednego” jest organizacją, która powstała z potrzeby pomocy ludziom. Kierownik spółdzielni cierpliwie tłumaczy swojemu gościowi, iż wielu jest ludzi samotnych, a zadaniem jego i jego pracowników jest dotrzymywanie towarzystwa takim ludziom. Kierownik przyjmuje zlecenia, wysyła pod dany adres swojego człowieka i tak ratuje się ludzi przed samotnością, przede wszystkim przed samotnym piciem. Bowiem, jak mówi kierownik, nie zawsze nasi znajomi mogą się z nami napić i od tego są właśnie ludzie w spółdzielni. W końcu z misji wraca jeden z pracowników, który (kiedy go już docucono i nieco otrzeźwiono) wyznał iż misja zakończyła się powodzeniem i znów nikt nie musiał pić samotnie. Kierownik jest zachwycony i odbiera kolejne zgłoszenia. Pojawia się problem jeden z klientów pragnie się z kimś napić i porozmawiać o perspektywach rozwoju moralności socjalistycznej. Zmartwiony nie wie kogo posłać, gdyż nikt u nich się nie zna na takich sprawach. Gość, który rozmawia z kierownikiem pyta co będzie do picia, po uzyskaniu odpowiedzi: ajerkoniak, cherry cordinal proponuje kierownikowi, że on może pójść. W ten sposób zostaje on nowym pracownikiem spółdzielni „Jeden”

Peer Gynt

Nad strumykiem była chatka w której mieszkało młode małżeństwo prostych chłopów. Żona poprosiła męża by ten naprawił dach, a on obiecał to zrobić. Następnego dnia w miasteczku była uroczysta akademia i chłopu powierzono rolę woźnicy i zawiózł kierownika szkoły do miasta. W ten sposób chłop trafił do miasta i poszedł na spotkanie. W pewnym momencie poproszono aby ktoś z ludzi zechciał się wypowiedzieć. Chłop poszedł i w krótkich zdaniach powiedział, że nie rozumie dlaczego nie ma dla wsi gwoździ i dachówek a dla miast są. Słowa jego przyjęte zostały brawami i gratulowano mu wystąpienia. Chłop nie wiedział o co może chodzić, ale od tej pory proszono go by szedł i wygłaszał swe przemówienie na innych spotkaniach. Tak chłop zapomniał iż miał naprawić w domu dach. Po pewnym czasie proszono go by rozpoczynał mowę słowami „My małorolni” a kończył „Niech żyją Chiny”. Chłop nie wiele z tego rozumiał, ale robił jak mu kazano. Zaczął sypiać w hotelu, kupił teczkę, zmienił ubiór i uczesanie. W końcu trafił na spotkanie astronomów, którzy wyrzucili go z Sali, gdyż jego przemówienie nie miało wiele wspólnego z tematem. Nikt nie chciał mu uwierzyć, że jest chłopem, bo jego dłonie od dawna nie znały pracy. Kiedy został wyrzucony z sali postanowił wrócić na wieś do żony. Na początku żona nie mogła rozpoznać tek odmienionego męża, ale potem przytuliła się do niego, chłop zaś pod nosem zarozumiale mówił „My małorolni…” i nie przytulił żony.

Page 12: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

List z domu starców

W domu starców powstało zamieszanie. W świetlicy wywieszono „Błyskawicę” przeciwko ich koledze, sekretarzowi Glusiowi. Gluś nawoływał wszystkich w rocznicę Rewolucji, a by zobowiązali się umrzeć przed terminem, sam zaś chętnie przyjmował od innych kleik (za kleik mógł zrobić wszystko). Gluś wyznaczał swoim kolegom rozmaite zadania i funkcje. Każdy kto miał przeszłość bał się Glusia gdyż ten otwarcie krytykował wszystko i wszystkich.

Koleżanka Etual również była krytykowana, ale kiedy przeżyła przełom zaczęła pisać wiersze na Cześ małorolnych, którego następnie kolega Gluś nakazał się wszystkim na pamięć nauczyć. Innego razu gdy była burza, kolega Tran powiedział iż w 1880 była większa i został przez Glusia oskarżony o chęć powrotu do przeszłości. Potem kazał wszystkim mieszkańcom Domu starców wystosować list do władz o zmianą nazwy domu na Dom Starców Dońskich. W końcu jednak Gluś spotkał się z krytyką. W „Błyskawicy” napisano o tym, że kolega Gluś głośno chrapie podczas snu.

Ostatni Husarz

Lucuś jest człowiekiem, którego otacza tajemnica i ważność. Lucuś jest bohaterem. Ale tak naprawdę nikt nie zna o nim całej prawdy prócz jego żony, matki i babki. Żona martwi się o Lucusia i co dzień gdy ten wychodzi prosi by ten na siebie uważał. Kiedy Lucuś wraca do domu raz jest uśmiechnięty i zadowolony innym razem milczący i smutny. Kiedy żona pyta go dokąd wychodzi, ten odpowiada: Tam gdzie zwykle. Wszyscy są dumni z Lucusia, jego dzieciom cały czas powtarzają, że maj wspaniałego ojca, z którego to one [dzieci] muszą być dumne. Lucuś chodzi zaś do publicznego szaletu i upewniwszy się że nikogo nie ma zamyka się w kabinie pisze ołówkiem (czasami pożyczonym piórem) hasła: Precz z bolszewizmem potem szybko wychodzi wsiada do dorożki i odjeżdża. Pewnego dnia gdy szedł do szaletu. Podczas pisania ktoś zaczął dobijać się do kabiny Lucuś szybko więc starł co napisał i na wszelki wypadek połknął ołówek po czym wyszedł. Okazało się że szalet będzie nieczynny z powodu remontu. Lucuś udał się więc na dworzec by tam pisać na ścianach toalet, ale tam również był remont. Wietrząc spisek wrogich sił Lucuś podejrzewał że wrogowie są już we wszystkich znanych mu miejscach. Chciał jednak by ostatnie słowo należało do niego. Wsiadł wiec do pociągu i wysiadł na następnej stacji w ubogiej wiosce. Wszedł do najbliższego domu i zapytał o toaletę. W chatce powiedziano mu iż tutejsi mieszkańcy załatwiają swoje potrzeby w lesie. Lucuś poszedł więc do lasu i tam patykiem na śniegu napisał Generał Franco wam pokaże po czym wrócił do domu czując się jak rycerz husarii. Patrzył w lustro czy czasem nie wyrosły mu orle skrzydła.

Koniki

Page 13: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

Pewien mężczyzna otrzymał anonimowy list, w którym poinformowano go iż prochy jego dziadka (który spoczywał w grobowcu w miejscowości N.) zostały usunięte a na jego miejscu pochowano sekretarkę dyrektora państwowej stadniny. Sekretarka była również kochanką dyrektora. Mężczyzna udał się więc do N. aby wyjaśnić sprawę. Niestety ani na cmentarzu, ani w Miejskiej Radzie Narodowej, ani też w Radzie powiatowej nikt nie chciał wytłumaczyć dlaczego prochy dziadka przeniesiono, nikt tez nie chciał pochować ich tam na powrót. Wszyscy odmawiali pomocy tłumacząc się: nieznajomością sprawy lub też, tym że miał być pochowany tam Koreańczyk (a to przecież niepolityczne) itd. Kiedy mężczyzna był w Radzie Powiatu z jednej z sal dobiegło rżenie kucyka. Potem kiedy został wyproszony z Rady okazało się iż w całym mieście pełno jest kucyków, nawet milicjant jeździł na kucyku. Mężczyzna wziął do rąk miejscową gazetę i wyczytał w niej iż nieuczciwy dyrektor stadniny został przeniesiony do miejscowości D. ponieważ próbował przekupić kontrolerów ofiarując im po kucyku. Potem mężczyzna otrzymał wiadomość z miejscowości D., że prochy jego babki zostały usunięte a na ich miejscu pochowana została babka dyrektora stadniny, która to babka była nierządnica z Klondike. Mężczyzna udał się więc do miejscowości D., aby wyjaśnić sprawę. Kiedy tam przybył drzwi otworzył mu karzeł trzymający w dłoni uzdę perszerona. Mężczyzna odwrócił się i odjechał.

Poezja

W szkole pani postanowiła wytłumaczyć dzieciom czym jest poezja podała im przykłady domek-Tomek, szkoła-woła… W klasie była bardzo mądra dziewczynka, która w mig pojęła na czym poezja polega. Było to dziecko zadbane, schludne i czyste, zawsze było przygotowane do lekcji, nigdy się nie spóźniało, zawsze słuchało rodziców i jadło wszystko co rodzice mu kazali. Dziewczyna udzielała pilnie odpowiedzi na pytania zadawane przez panią nauczycielkę. W klasie był też Józefek, który niczego nie rozumiał. Potem nauczycielka kazała przepisać dzieciom fragment inwokacji największego poety – Adama Mickiewicza i nauczyć się go na pamięć. Dziewczynka szybko przepisała wiersz i poszła do domu gdzie razem z rodzicami zjadła obiad, a potem poszła z mamą na spacer. Kiedy wróciła siadła do odrabiania lekcji, ale nie wiedziała któ®ego z wierszy ma się nauczyć ,bowiem oprócz wiersza z lekcji był na okładce zeszytu inny wiersz wydrukowany przez wytwórnię zeszytów. Dziecko nie wiedziało, którego wiersza się nauczyć, ale zdecydowało nauczyć się wiersza z okładki. Następnego dnia dziewczynka przywołana do tablicy dostała pierwszą jedynkę w życiu, bo była źle przygotowana. Tylko jedna rzecz się nie zmieniła - Józefek dalej niczego nie rozumiał. Od czasu otrzymania oceny niedostatecznej dziewczynka zmieniła się, przestała słuchać rodziców, grymasiła przy jedzeniu, trzaskała drzwiami wychodził do restauracji. Zajęła się pisaniem poezji. Wkrótce przyzwyczajono się do zmiany w zachowaniu dziewczynki, Tylko jedna rzecz się nie zmieniła - Józefek dalej niczego nie rozumiał i niczego nie umiał.

Droga Obywatela

Page 14: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

Opowiadanie o meteorologu, który żył w jednym z zakątków swego kraju. Miał on swój ogródek, w którym rozstawiony został założona została przez władzę stacja meteorologiczna i rozstawiono sprzęt meteorologiczny. Kierownik stacji był człowiekiem sumiennym, wykonywał dokładnie swoje obowiązki. Pisał szczegółowe raporty, opisując bardzo dokładnie wszystko co się działo niezależnie od tego czy padał deszcz czy też świeciło słońce. Uważał, że musi ciężko pracować, aby odwdzięczyć się państwu, które dało mu tę stację meteorologiczną i powierzyło mu tak odpowiedzialne zadanie. Późnym latem przez teren gdzie znajdowała się stacja przechodziły liczne burze. Kierownik z wielką skrupulatnością opisywał opady i przesyłał raporty do centrali.

Kierownika odwiedził kiedyś inny meteorolog, stary już człowiek, który zwrócił mu uwagę, iż ostatnie raporty na temat pogody są bardzo pesymistyczne. Kierownik jednak nie przejmował się tym mówiąc, że przecież takie są fakty, ze taka jest pogoda a jego obowiązkiem jest opisywanie faktów takimi jakie są. Stary meteorolog odjechał, ale wkrótce do kierownika przyszło zawiadomienie iż ma się stawić do Władzy. Spakował się i pojechał. Władza była bardzo niezadowolona z raportów, kierownikowi zwrócono uwagę, że raporty są pesymistyczne, ciągle tylko o opadach, a przecież zbliżają się żniwa. Władza zażądała od kierownika raportów o poprawie pogody, bo inaczej władza tolerować tego nie będzie.

Kierownik wracał bardzo zmartwiony do swojej stacji, postanowił jednak sprostać wymogom Władzy i zaczął pisać raporty w których: przejaśniało się, świeciło słońce (wszak słońce świeci zawsze to udowodnił już Kopernik). Kiedy jednak zaczęło padać i nadeszła burza z piorunami kierownik umieścił to w raporcie. Opisywał burzę przez kilka kolejnych dni, aż znów nadeszło wezwanie tym razem od Władzy Centralnej. Po wizycie u władz każdy następny raport tryskał optymizmem, słoneczną pogodą i zdecydowanie odbiegał od warunków, które można było zobaczyć za oknami. Dopiero po dwóch miesiącach jeden z raportów zdziwił władzę oprócz opisu pogody zawierał odniesienie do życia we wsi. Badania władzy wykazały, iż raport napisany był pod wpływem alkoholu i został wysłany. Sam zaś kierownik zginął od pioruna kiedy chodził po polach z cudownym dzwonkiem z Lourdes i modlił się o dobrą pogodę. Bo w gruncie przeczy był uczciwym człowiekiem.

Z gawęd wuja

To opowiadanie składa się z kilku mniejszych fragmentów, które zawierają opis różnych historyjek:

- Siulum, boihater gra ze swoim szwagrem w karty. Bohater opowiadania wygrywał, a szwagrowi karta nie szła. Wtedy szwagier powiedział Trącał go pies i w tym momencie do pomieszczenie wszedł pies i głębokim barytonem zapytał O co chodzi?

- Bohater wspomina rezurekcję, na którą zaproszony został ksiądz biskup i liczni prałaci. Ale kiedy miały zabić dzwony z wieży kościelnej nie dobiegł najcichszy dźwięk. Okazało się, iż kilku ateistów z miasta zdjęło dzwony i zastąpiło je filcowymi kapeluszami. Nasz bohater przyznaje, że nigdy by nie wpadł na taki pomysł.

Page 15: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

- Bohater rozmyśla o tym, że pewien człowiek potrafi naśladować kukułkę. Wszak niektó®zy potrafią, a inni nie, ten człowiek akurat potrafi

- Zygmuś był kolegą ze szkoły naszego bohatera. Potrafił on [Zygmuś] wszystko, był wesoły, zdolny i wspaniale naśladował wodę. Nauczyciele zabronili Zygmusiowi siadać w pierwszej ławce, bo dostawali reumatyzmu. Na fizyce nie mógł siadać koło barometru bo opadał. Ale najlepsze dla wszystkich uczniów było kiedy Zygmuś wchodził na dach i spływał rynną cicho szemrząc.

- Nasz bohater rozpoczyna od zdania Pułaski to był wódz. Potem rozmyśla o tym jak dziwna jest przyjaźń. Wspomina jak w pewien mroźny zimowy dzień szedł ulica i spotkał dwóch przyjaciół. Nagle jeden z mężczyzn zaczął bić i okładać pięściami drugiego. Ten drugi w ogóle nie reagował na takie zaczepki. W końcu pierwszy z mężczyzn przestał bić swojego towarzysza i wtedy dopiero bity mężczyzna pocierając zapuchnięte oko zapytał No jak już ci cieplej?

- Kolejny fragment to opis ze ślubu. Państwo młodzi otrzymali w prezencie między innymi odbiornik radiowy na sześć lamp. Był to prezent od pana Frania, który był przyjacielem panny młodej z podwórka. Pan Franio został posadzony przy stole z parą młodą, po lewej stronie panny młodej. Rodzice panny młodej wspominali jaką była mądrą i piękną dziewczyną, jak dobrze się uczyła, jak jeździła po raz pierwszy na rowerze. Za każdym razem patrzą pytająco w stronę pana Frania, który potwierdza wszystko co powiedzieli rodzice panny młodej. Nawet kiedy rozmowa dotyczy tak błahej sprawy jak pogoda, a pan młody nie zgadza się ze spostrzeżeniami rodziców swej małżonki. Wtedy matka panny młodej gwałtownie zaprzecza mówiąc iż pan młody nie ma racji i po raz kolejny wszystko potwierdza pan Franio. Kiedy z radioodbiornika płynie kolejna melodia walca pan młody z radością rozmyśla, że będzie mógł spokojnie posłuchać radia wraz z małżonką jak wszyscy sobie już pójdą. Według naszego bohatera od tego wzięło się powiedzenie: Cieszy się jak pan młody z radioodbiornika.

- Najdłuższy fragment tego opowiadania poświęcony jest historii pewnego misjonarza Wacka, który był kuzynem naszego bohatera. Wacek przyjechał w odwiedziny przed wyjazdem do Afryki na misje. Wraz z kuzynem zaczęli przy partyjce szachów, kart itd rozmyślać jaka to pora roku jest najlepsza na nawracanie takich Murzynów. I co zrobić żeby takiego Murzyna nawrócić. Często robili próby na sobie na przemian udając kaznodzieję i Murzyna. I tak przeminęło lato i jesień, czas żniw, a Wacek nie wyjeżdżał by Murzynów nawracać. Pomimo iż dobrze było naszemu bohaterowi w towarzystwie swego kuzyna w luźnej rozmowie nieopatrznie nawiązał do tego, że trzeba by zabrać się za to nawracanie Murzynów, bo ciężko się to czyni, a nie ma nic gorszego niż taki na pół nawrócony Murzyn. Kuzyn Wacek się obraził i wyszedł do ogrodu kiedy jednak nasz bohater wyszedł aby go poszukać nigdzie nie mógł go odnaleźć. Szukając wołał, że Wacek może zostać ile chce bo Murzyni i tak sami się nawrócą. Nigdzie jednak Wacka nie odnalazł i do dziś męczy go niepewność, czy misjonarz utopił się w stawie, który by w ogrodzie czy rzeczywiście pojechał Murzynów nawracać.

Pastor

Pastor był człowiekiem młodym, odkąd pamiętał zawsze był w San Francisco. Potem został wysłany na misje, ponieważ nie był tak mądry by zająć miejsce

Page 16: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

kierownika parafii, zdaniem przełożonych nadawał się jednakże na katechetę. Ojciec pastora był także pastorem ale w odróżnieniu od syna był człowiekiem o niezwykłej inteligencji i służył kościołowi jako radca prawny.

Młody pastor pojechał do Tokio gdzie dowiedział się, że zostaje wysłany do Hiroszimy, aby tam być katechetą. Pastor Peters zmartwił się jednak pojechał posłusznie i starannie przygotowywał się do wykonywania swoich obowiązków. Głosił kazania raz w tygodniu w kaplicy, potem wszyscy wierni ustawiali się w kolejce po zupę i odchodzili do następnej niedzieli. W swoich kazaniach chciał przekazać im dwie prawdy jedna dotyczyła tego, że wierni musza wyrzekać się grzechów jakie wypływają z ich nędzy, zaś druga teza mówiła o tym, że wojna i nędza są zapłatą za grzechy ludzi. Kiedy więc zaczął głosić swoje kazanie oparte na 24 rozdziale z Biblii o tym jak będzie wyglądał koniec. Czytał powoli, a wraz z tym jak malowały się coraz straszniejsze obrazy ludzie powoli, ale systematycznie zaczęli wychodzić z kaplicy. Kiedy pastor przeczytał ostatni wers Ale kto wytrwa aż do końca zbawion będzie w kościele pozostał tylko jeden klęczący staruszek. Był to łysy staruszek, który przysnął podczas kazania, nic jednak z niego nie usłyszał, bowiem od czasu wojny był całkowicie głuchy.

Życie współczesne

Opowiadanie jest zapisem przeżyć z dwóch dni życia pewnego lojalisty. W dniu pierwszym toczył on walkę z samym sobą o wstanie z łóżka. Kiedy pobił już samego siebie udało mu się wstać. W łazience bił się za pomocą karabinu maszynowego o umycie zębów. Po oddaniu kolejnych strzałów po trupie dozorcy wyszedł na miasto. Kasjerkę w barze mlecznym pokonał na punkty. Za pomocą torpedy wywalczył śniadanie. Lojalista walczył jeszcze o wiele rzeczy: kapelusz (za pomocą granatów), papierosy (czołg) w końcu po powrocie do domu stoczył walkę sam ze sobą o pójście spać (zranił się szablą).

Następnego dnia kiedy wyjrzał przez okno zobaczył stojące na podwórzu Zagadnienie. Zagadnienie stało i stało, mijali je ludzie, obserwowali, w końcu do niego przywykli. Zagadnienie od czasu do czasu robiło przysiady, przestępowało z nogi na nogę. W końcu któregoś dnia Zagadnienie padło, a Komitet Blokowy urządził mu pogrzeb. Na pogrzebie pojawił się nawet człowiek, który Zagadnienie na podwórku postawił, a na pogrzebie wygłosił jeszcze kilka innych Zagadnień, ale Komitet nie ma już pieniędzy na wyprawianie kolejnych pogrzebów.

Zdarzenie

Historia dotyczy człowieka, który siedząc w kawiarni pewnego dnia zauważył, że po stoliku idzie malutki ludek w szarej marynarce z teczką w ręce. Człowiek był tak oszołomiony widokiem tego stworzenia, że za wszelką cenę próbował się o nim czegoś dowiedzieć. Zagadną małego ludzika, ale został szybko zmierzony wzrokiem pełnym pogardy. Człowiek jednak nie poddawał się i w końcu rozpoczął z ludzikiem rozmowę. Zaczął pytać go o sens życia, o to co tak

Page 17: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

naprawdę w życiu ważne, o to czy to co nas otacza jest prawdziwe czy jest tylko naszym wyobrażeniem i iluzją. Krasnoludek uparcie powtarzał człowiekowi iż on jest tylko prostym, zwyczajnym krasnoludkiem. Nie zna się na wielkich sprawach, i ich nie rozumie, nie jest uczonym ani kaznodzieją, nie umie przemawiać. Człowiek przytrzymał krasnoludka za guzik marynarki nadal domagał się odpowiedzi nie rozumiał tłumaczeń krasnoludka iż życie należy brać tak po prostu, takim jakim jest. Nie potrafił przyjąć iż życie przemija, a człowiek nie ma na to większego wpływu, bo jest ograniczony konkretną rzeczywistością i materią. Krasnoludek cierpliwie powtarzał wszystko, a na końcu pożegnał się z człowiekiem i zniknął w zagłębieniu kanapy. Mężczyzna przy stoliku pozostał niepocieszony.

W podróży

Bohater opowiadania podróżuje kolaską. Za miejscowością N. wyjechali na teren równinny prawie płaski. I wtedy oczom naszego bohatera ukazał się widok dziwny i zaskakujący. Co kilkanaście metrów stali w mundurach wyprostowani na baczność urzędnicy poczty. Widok ten niezmiernie zdziwił podróżującego, kiedy pragnął zapytać stangreta kim są ci ludzie powożący kolaską sam rozpoczął rozmowę. Wytłumaczył iż jest to miejscowy telegraf. Ponieważ skradziono druty i słupy, a na kolejne nie było pieniędzy urząd tak sobie poradził. Postawieni w równych odstępach ludzie przekazywali sobie informację na zasadzie głuchego telefonu, tylko z taką różnica iż tu stali w miejscu i krzyczeli jeden do drugiego. System ten na ogół się sprawdzał, niejakie trudności występowały gdy któryś z urzędników się upił, wtedy zazwyczaj dochodziło do małych nieporozumień, bo pijani często przekręcali słowa lub dodawali coś od siebie. Podróżnik spytał co się dzieje jeśli ktoś jest głuchy i niedosłyszy. Okazało się, ze głuchych i sepleniących do takiej pracy się nie zatrudnia. Nikt też nie myśli o pisaniu prośby o druty i słupy, bo dzięki temu że ich nie ma wiele osób znalazło pracę. Stangret zatrzymuje na chwilę powóz, aby podróżnik mógł usłyszeć jak nadaje telegraf. Najpierw usłyszeli niezrozumiałe nawoływanie, a gdy stojący w zasięgu ich wzroku mężczyzna „słup” przyłożył dłonie do ucha i wysłuchał komunikatu następnie się obrócił i krzyknął: „Ojciec umarł pogrzeb środa”. Stangret pomodlił się i odjechali.

Sztuka

Opowiadanie to rozmowa dwóch wykształconych osób, jedna z nich jest pisarzem. Rozmawiają o tym, czy sztuka wychowuje oraz czy że pisarz musi znać życie. Nie może bowiem pisać o czym czego nie zna. Pisarz opowiada, ze jego następne dzieło będzie o małym chłopcu Janku, który mieszkał na wsi i pasł krowy. Pewnego dnia Janek zauważa na niebie samolot i marzy o tym, żeby kiedyś latać. Pilot samolotu ląduje na pastwisku i pyta chłopca gdzie jest kowal bo potrzebuje naprawić jedną część. Chłopiec sprowadza pomoc, a kiedy pilot pyta go czy chciałby latać kiwa twierdząco głową. Pilot podziękował z pomoc i odleciał. Po pewnym czasie do Janka, który nadal pasł krowy przyszło

Page 18: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

zawiadomienie o przyjęciu do szkoły lotniczej, to pilot pamiętał o marzeniu chłopca. Janek ukończył szkołę i został pilotem.

Rozmówca stwierdza, że czasami dzieła pisarzy mogą zwierać w sobie jakieś postępowe elementy i czasami taki zabieg umieszczenia postępowych myśli w dziele udaje się twórcy. Potem nawiązuje do faktu iż w ostatnim numerze gazety czytał opowiadanie pisarza. Pisarz potwierdza iż napisał Przygodę Frania. To krótkie opowiadanie jest historią chłopca, który lubił chodzić własnymi ścieżkami i odłączał się od grupy podczas wycieczek. Podczas jednej ze szkolnych wypraw swoim zwyczajem odłączył się od grupy i poszedł w las. Wpadł do dołu i nie mógł się z niego wydostać. Krzyczał i wzywał pomocy, Az w końcu odnaleźli go koledzy. Najpierw długo się z niego śmiali i nabijali, ale w końcu pomogli wydostać się Franiowi z pułapki. Od tego czasu Franio nie oddala się od grupy.

Rozmówca podkreśla, ze pisarz ma niezwykle odpowiedzialną rolę – jest inżynierem duszy człowieka, zaś inżynierem duszy pisarza jest krytyk. Rozmówca pożycza od pisarza 300 złotych.

Zakochany gajowy

W pewnym majątku był gajowy, który miał bardzo długie wąsy. Gajowy ten kochał się w panience, która mieszkała na dworze. Postanowił więc przychodzić często do dworu by móc panienkę zobaczyć. Przynosił ze sobą upolowane zające. Nie zawsze udawało się mu jednak panienkę zobaczyć i wtedy był bardzo zawiedziony. Pewnego dnia gdy szedł do majątku ze świeżo upolowanym zającem zobaczył dziewczynę siedzącą w altanie i zamyśloną. Chciał rzucić zająca i pobiec do niej i wyznać skrywane uczucia, ale wtedy wyszła z dworu dziedziczka ze służącą by dopilnować rozwieszania prania. Zapomniano jednak o sznurach. Dziedziczka postawiła więc gajowego, rozciągnęła jego wąsy pomiędzy drzewami i kazała służącej powiesić pranie. Gajowemu obiecała, że mąż zapłaci mu dodatkowo za tę pracę. Gajowy stał więc z zającem w ręce, z czapką na oczach i nie mógł już podejść do panienki. Był niezwykle zawstydzony, bo na jego wąsach służąca powiesiła bieliznę panienki w której się kochał. Kiedy pranie wyschło gajowy uciekł i nikt go nie widywał na dworze. Zające sprzedawał na targu, a wąsy zgolił. Bez nich nie był już tak przystojny i panny w mieście się z niego śmiały. Nikt też nie wie czy tego dnia zamyślona panienka go zauważyła.

Wiosna w Polsce

Z nastaniem wiosny na terenie Polski zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Z przestrachem odnotowano iż po niebie bez pomocy żadnego urządzenia lata człowiek w garniturze i z teczką. Wypadek ten wywołał liczne dyskusje i wzbudził wiele komentarzy wśród obywateli. Po niedługim czasie wypadek się powtórzył, tym razem latało trzech mężczyzn. Od tej pory widywano na Polskim niebie w różnych miastach coraz liczniejsze grupy lub też pojedynczych fruwających mężczyzn. Śledztwo wykazało, iż są to urzędnicy, którzy poczuli w

Page 19: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

sobie swą orlą naturę w związku z wiosenną pogodą. Państwo wezwało urzędników żeby się opanowali i dla dobra państwa i całego narodu powrócili do wykonywanych obowiązków i zaczęli an powrót wypracowywać ustaloną normę i realizować plan pięcioletni. Pomimo licznych i usilnych starań urzędnicy wylatywali nadal i na nic było zamykanie okien. Jeśli nie oknem to wylatywali lufcikami i wzbijali się wysoko w niebo. Sytuacja ta znacznie pogorszyła załatwianie spraw przez obywateli, bowiem urzędnicy odlatywali na ich widok. Wkrótce komunikaty z terenów górskich informowały iż latający urzędnicy niszczą przyrodę i robią dużo szkód. Służba leśna próbowała wyłapać leśnych wandali, ale nie nadążała za nimi i za każdym razem gdy już prawie złapali jakiegoś urzędnika on w ostatniej chwili poderwał się dolotu i uciekał. W górach było niezwykle trudno o pożywienie. Sytuacja z urzędnikami nasilała się wraz z upływem miesięcy i nastaniem kolejnych pór roku. Dopiero gdy nadeszła zima i spadł śnieg pod strzechami domów wieść gminna niosła opowieść o urzędnikach – naszych prawdziwych orłach.

Sjesta

Opowiadanie to jest zapisem rozmowy jaką prowadzi ksiądz i człowiek określający się jako „Maitre de Dance”. Siedzą oni przy piwie w małej altance. Jak wynika z rozmowy jest to teren należący do Komitetu. „Maitre de Dance” próbuje się dowiedzieć dlaczego ksiądz znajduje się w centrum należącym do Komitetu. Jest to dla niego bardzo dziwne, zastanawia się też czy ma go tytułować tylko księdzem, czy tez księdzem kapelanem (kapłanem przypisanym do określonego miejsca np. wojska, więzienia). Ksiądz tłumaczy iż został wysłany do tego miejsca ponieważ władze Komitetu dostrzegły problem: członkowie partii chodzą do kościoła, a to bardzo źle wygląda. Zatrudnili więc księdza aby dla tych którzy do kościoła chcą chodzić mogli czynić to z dala od ludzi by nie wystawiać tym samym Komitetu na pośmiewisko. Władza tłumaczy, że ludzi tych i tak nie uda się kapłanowi nawrócić więc może głosić co i jak chce. W końcu w rozmowie ksiądz przyznaje się „Maitre de Dance”, że stał się marksistą bo to co słyszał tu na terenie należącym do Komitetu bardzo do niego przemawiało. Ksiądz zgłosił się więc do władz wytłumaczył, że nie może być już dłużej tym kim jest i chce aby zwolniono go z pełnienia obowiązków. Komitet bardzo ucieszył się ze zmiany w poglądach księdza, jednakże nie pozwolił mu odejść. Co więcej nakazał głosić równie żarliwe kazania co do tej pory, tak aby swym brakiem gorliwości nie odstraszyć tych co do kościoła chodzą, a przez to nie zmusić ich by szli do innego kościoła i znów partię na pośmiewisko wystawiali. Kapłan po głębszym zastanowieniu doszedł do wniosku iż jego powołanie i światopogląd nie tylko sobie nie przeszkadzają, ale współgrają tworząc jedność. Rozmowę mężczyzn przerywa pukanie do furtki…

Weteran piątego pułku

Na piątym piętrze mieszkał staruszek, który dziarsko podśpiewywał codziennie z rana. Mężczyzna, bohater opowiadania, spotykał go codziennie w sklepie. Pewnego dnia gdy mężczyzna zamykał drzwi swego domu staruszek otworzył

Page 20: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

drzwi i zaprosił do siebie. Rozpoczął opowieść o piątym pułku w którym służył. Młody mężczyzna nigdy o takim pułku nie słyszał. Nie chcąc sprawić zawodu staruszkowi zapytał czy ten oddział walczył staruszek odrzekł, że piąty pułk maszerował i był uczestnikiem najwspanialszych defilad jakie kiedykolwiek się odbyły. A tego dnia właśnie przypadało święto pułkowe. Teraz już nikt defilad nie organizował i starzec cierpiał z tego powodu. Wyciągnął z szafy sztandar i poprosił by mężczyzna poszedł razem z nim. Udali się na plac gdzie staruszek rozwiną sztandar, ustawił mężczyznę w jednym miejscu ssam zaś udał się na koniec placu potem maszerując i krzycząc: Niech żyje wódz przeszedł przed mężczyzną, który zasalutował staruszkowi.

Sceptyk

Bohaterem opowiadania jest sceptyk, który poddaje wszystko w wątpliwość. Przede wszystkim w swoich rozważaniach odnosi się do pomysłu, że w kosmosie istnieje życie. On w to nie wierzy, uważa, że żaden człowiek nie wytrzymałby w takich warunkach (kule ogniste, mgławice itp.). Odnosi się do teorii uczonych, którzy wskazują, że na Marsie istnieją kanały. Zdaniem Sceptyka mogła je wybudować jedynie istota inteligentna czyli człowiek. Ale przecież tam człowieka nikt nie widział. Uczeni potrafią jednak przytoczyć argumenty, a ich argumenty są przecież silniejsze, bo wszystko tłumaczą tym, że świat składa się z materii. Uczeni wszystko potrafią zrobić z tej materii nawet człowieka.

Rozważania Sceptyka są przeplatane jego bardzo luźnymi rozmyślaniami na temat pogody. Pada, a Sceptyk zastanawia się czy pogoda się poprawi.

Po chwili Sceptyk ponownie rozmyśla na tematy naukowe. Tłumaczy, że on oczywiście słyszał o latających talerzach. Ale przecież nikt latającego talerza nie widział.

Jest jednak zdziwiony kiedy słyszy, że na innych planetach istnieje życie. O tym do tej pory nie słyszał. Zastanawia go jednak jeden fakt: po co takie istoty żyją?

Kronika oblężonego miasta

Miasto zostało oblężone i nie sposób było się do niego dostać. NA rynku przed ratuszem wytoczono armatę, którą następnie zaczęto obmywać z kurzy i polerować na wypadek gdyby trzeba było się bronić. Jedynym który cieszy się z wojny jest staruszek mieszkający pod schodami, był strzelcem wyborowym, ale teraz nosi okulary i ma zapalenie spojówek.

Pierwszymi ofiarami były dwie małe srebrne rybki, które zginęły w akwarium od małego pocisku. Wystawiono ich zwłoki w pudełku na katafalku i wyprawiono uroczysty pogrzeb. Kazanie wygłosił biskup, który stojąc nad dołem wpadł do niego i został przysypany przez grabarzy. Szybko jednak odkopano biskupa i przeproszono. Wieczorem staruszek postrzelił człowieka zapalającego lampy, na skutek skąpego oświetlenie pomylił się tłumacząc że celował do wroga

Page 21: WordPress.com · Web viewTeraz każdy z obywateli już wiedział co ma na temat danego literata myśleć. Pisarz-generał nie mógł napisać złej powieści, ale najlepsze pisali

a postrzelił naszego. Kiedy wszyscy udali się na spoczynek w środku nocy zbudził ich huk dobiegający z piwnicy, eksplodowały butelki z fermentującym winem. Sąsiadka która miała koszulę we wzór przypominający jesienne liście przyprawiła wszystkich o przygnębienie, dopiero gdy bohater opowiadania przyniósł jej swoją kołdrę w wiosenne kwiaty i okrył ją w serca wszystkich na nowo wstąpiła nadzieja. Następnego dnia w kawie odnaleziono torpedę i natychmiast wyszło rozporządzenie by kawę pić tylko przez słomki. W kefirze umieszczono przeciwminy. Gazety nawoływały do wytężenia sił, promowały hasło: Generał w każdym domu.

Bohater czytał Przygody Sinbada Żeglarza, a potem traktat o pompach, kiedy staruszek zaczął strzelać jak popadnie, a nasz bohater musiał schować się do czasu kiedy staruszkowi nie skończyła się amunicja. Gosposia bohatera przyniosła z miasta wiadomość, ze zakłady fotograficzne konfiskują zdjęcia mężczyzn z brodą. Nasz bohater by przekonać się czy jest to prawda przyprawił sobie brodę i poszedł na miasto. Został zatrzymany przez żandarmów, siłą doprowadzony do zakładu fotograficznego gdzie zrobiono mu zdjęcie, któ®e natychmiast skonfiskowano.

Nocą po dachu jeździł czołg którego załoga legitymowała koty włóczące się nocą. Malarze zamalowali na czarno kopułę ratusza, jeden z nich spadł i się połamał. W domu dozorcy brakuje żywności, a dozorca straszy swoje dzieci, że jeśli grzeczne nie będą to on zje ich posiłek.

Ponieważ na umocnienie barykad idą wszystkie drzewa w tym także choinki wszyscy podejrzewają, że w tym roku nie będzie Bożego Narodzenia. Pocieszają się wzajemnie iż bombki powieszą najwyżej na asparagusie, chyba, że ten też pójdzie na barykady. Zebrał się Sztab generalny ustalano taktykę walk.

Naszemu bohaterowi pękły szelki, a że wstyd mu było iść do gospodyni podtrzymywał spodnie ręką. To niestety bardzo spowalniało jego ruchy. Bohater poszedł na miasto gdzie spotkał kanoniera, który miał obsługiwać armatę. Problem polegał jednakże na tym, że kanonier nie miał pojęcia jak z tej armaty strzelać.

Dzień następny przyniósł nowe ustalenia ze sztabu oraz wieść o tym, ze staruszka za jego rozliczne zasługi odznaczono medalem i ofiarowano mu nowy karabin z lunetą. Staruszek źle przypiął medal (gdyż źle widział) ale na zwróconą mu uwagę odpowiadał ogniem. Bohater chciał pójść na majówkę, ale brak szelek bardzo mu doskwierał i utrudniał życie. Dodatkowo wydano komunikat: z armaty będzie się strzelać do wroga w dniu następnym, a każdy obywatel musi zaopatrzyć się w jakiś hełm. Gospodyni założyła beret, a bohater doniczkę. Jednak strzelanie z armaty nie udało się o czym doniósł bohaterowi gospodyni.

Następnego dnia mężczyznę zbudził szloch gospodyni, zrozumiał o co chodzi dopiero kiedy podała mu śniadanie i gazety. Na jednej ze stron umieszczono zdjęcie mężczyzny z obszernym artykułem iż wszystko to jego wina. Mężczyzna udał się za miasto, nie mógł się pokazać ludziom skoro to on był wszystkiemu winien. W murach starej cytadeli odpoczywał i tam też spostrzegł staruszka który dzielnie trwał na posterunku. Mężczyzna chciał odejść tak by starzec go nie usłyszał i kiedy był już prawie pewien że się udało powalił go jeden strzał