Wahadłowce Do Muzeum

6
WAHADŁOWCE DO Pierwszy z nich wystartował okrągłe 20 lat po słynnym locie Gagarina. Ostatni odbędzie podróż w lipcu tego roku. Dziś, gdy NASA zamyka projekt wahadłowców, czeka nas trudny, ale i obiecujący czas, kiedy ciężar kosmicznych misji załogowych przejmie Rosja i... prywatne firmy. WERONIKA ŚLIWA P RZEZ 30 lat lotów wyniosły na orbitę teleskop Hubble'a, latały na rosyjską stację MIR i dostar czyły kluczowych elementów Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS. Superkosztowny, ale też pełen sukcesów program amerykańskich wahadłowców kosmicznych, liczy już ponad 40 lat - rozpoczął się bo wiem na przełomie lat 60. i 70. Prace nad pojazdem wielokrotnego użytku zaczęto więc jeszcze przed zakończeniem programu Apollo. W pro jekt NASA szybko włączyło się wojsko, które w czasach zimnej wojny było zainteresowane możliwością częste go załogowego wynoszenia w kosmos ciężkich ładunków. Być może to inżynierom i negocjatorom amerykańskich sił powietrznych zawdzięczamy wielką ładownię waha dłowców, która umożliwiała wyniesienie na wokółziem- ską orbitę około 25 t ładunku o rozmiarach do 4,6 x 18 m. Inwestycja zapewne się opłaciła - spośród wszystkich mi sji wahadłowców aż osiem miało charakter ściśle wojsko wy. Oczywiście pełnej tajności trudno w przypadku tak spektakularnego przedsięwzięcia wymagać: jednak choć start wahadłowców był ogłaszany na kilka minut przed odpaleniem silników, nigdy oficjalnie nie podawano in formacji o ładunku ani celu misji. Po wieloletnich przygotowaniach, 12 kwietnia 1981 roku odbył się pierwszy prawdziwy kosmiczny lot załogowy Columbii - przed nim do testów w ziem skiej atmosferze wykorzystywano nieposiadający wła snego napędu wahadłowiec Enterprise. W trakcie ko lejnych badań i udoskonaleń inżynierowie programu znacznie ograniczyli swoje pierwotne ambitne cele. Początkowo wahadłowce miały startować raz lub na wet dwa razy na tydzień. Wszystkie ich części zamie rzano odzyskiwać i wykorzystywać ponownie. Jed nak w ciągu 30 lat, które minęły od startu Columbii, odbyło się zaledwie 135 startów (i, niestety, dwa lą dowania mniej), co oznacza przeciętnie jeden start na niecałe trzy miesiące. Nie udało się też odzyskać wszystkich elementów wahadłowca: jego zewnętrz ny zbiornik paliwa jest jednorazowy. Spójrzmy więc na startową konfigurację systemu STS - Space Trans portation System.

description

Wahadłowce Do Muzeum

Transcript of Wahadłowce Do Muzeum

Page 1: Wahadłowce Do Muzeum

WAHADŁOWCE DOPierwszy z nich wystartował okrągłe 20 lat po słynnym locie Gagarina. Ostatni odbędzie podróż w lipcu tego roku. Dziś, gdy NASA zamyka projekt wahadłowców, czeka nas trudny, ale i obiecujący czas, kiedy ciężar kosmicznych misji załogowych przejmie Rosja i... prywatne firmy.WERONIKA ŚLIWA

PRZEZ 30 lat lotów wyniosły na orbitę teleskop Hubble'a, latały na rosyjską stację MIR i dostar­czyły kluczowych elementów Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS. Superkosztowny, ale też

pełen sukcesów program amerykańskich wahadłowców kosmicznych, liczy już ponad 40 lat - rozpoczął się bo­wiem na przełomie lat 60. i 70.

Prace nad pojazdem wielokrotnego użytku zaczęto więc jeszcze przed zakończeniem programu Apollo. W pro­jekt NASA szybko włączyło się wojsko, które w czasach zimnej wojny było zainteresowane możliwością częste­go załogowego wynoszenia w kosmos ciężkich ładunków. Być może to inżynierom i negocjatorom amerykańskich sił powietrznych zawdzięczamy wielką ładownię waha­dłowców, która umożliwiała wyniesienie na wokółziem- ską orbitę około 25 t ładunku o rozmiarach do 4,6 x 18 m. Inwestycja zapewne się opłaciła - spośród wszystkich mi­sji wahadłowców aż osiem miało charakter ściśle wojsko­wy. Oczywiście pełnej tajności trudno w przypadku tak spektakularnego przedsięwzięcia wymagać: jednak choć start wahadłowców był ogłaszany na kilka minut przed odpaleniem silników, nigdy oficjalnie nie podawano in­formacji o ładunku ani celu misji.

Po wieloletnich przygotowaniach, 12 kwietnia 1981 roku odbył się pierwszy prawdziwy kosmiczny lot załogowy Columbii - przed nim do testów w ziem­skiej atmosferze wykorzystywano nieposiadający wła­snego napędu wahadłowiec Enterprise. W trakcie ko­lejnych badań i udoskonaleń inżynierowie programu znacznie ograniczyli swoje pierwotne ambitne cele. Początkowo wahadłowce miały startować raz lub na­wet dwa razy na tydzień. Wszystkie ich części zamie­rzano odzyskiwać i wykorzystywać ponownie. Jed­nak w ciągu 30 lat, które minęły od startu Columbii, odbyło się zaledwie 135 startów (i, niestety, dwa lą­dowania mniej), co oznacza przeciętnie jeden start na niecałe trzy miesiące. Nie udało się też odzyskać wszystkich elementów wahadłowca: jego zewnętrz­ny zbiornik paliwa jest jednorazowy. Spójrzmy więc na startową konfigurację systemu STS - Space Trans­portation System.

Page 2: Wahadłowce Do Muzeum

MUZEUMRakietowy startNa wyrzutni kompleksu startowego w Centrum Badania Przestrzeni Kosmicz­nej im. Kennedy'ego stoi gotowy do startu wahadłowiec, a ściślej - wszystkie składniki systemu STS. Sam orbiter wydaje się niewielki - jego długość to zaledwie 37 m, mniej niż wyno­si długość wielu samolotów pasażerskich. Kształtem przypomina on z grubsza zwykły samolot, ze skrzydła­mi typu podwójna delta (czyli w kształcie dwóch trójką­tów). Taka forma umożliwia skuteczny lot przy prędko­ści naddźwiękowej (coś, co bardzo się orbiterowi przy­da!), pozwala też na bardzo duży kąt natarcia.

Orbiter jest dolnopłatem - tworzące jedną całość skrzydła znajdują się pod jego kadłubem. Sam kadłub składa się z kabiny załogi, ładowni i przedziału silni­kowego. Znajdują się w nim trzy potężne silniki na pa­liwo ciekłe, pracujące przez 8,5 min po starcie i zuży­wające w tym czasie ponad dwa miliony litrów pali­wa. Prócz silników głównych orbiter ma też niewielkie silniki zapewniające moc elektryczną w trakcie misji, a także zespół silniczków umożliwiających mu drob­ne manewry w przestrzeni kosmicznej i górnych war­stwach atmosfery.

Ciśnieniowa kabina jest zaprojektowana dla typowej, siedmioosobowej załogi, zawiera przedział sterowania, a także obszar mieszkalny z toaletą, aneksem do spania, jadalnym i prowadzącą na zewnątrz śluzą. Minimalna liczba osób, zabieranych na pokład wahadłowca, to do­wódca i pilot (w tym składzie poleciała w swój pierwszy lot Columbia), a w skrajnej sytuacji awaryjnej (ewaku­acja ISS) można zabrać na pokład i zapewnić warunki do życia aż 11 osobom. Dotąd tylko dwie misje zabrały na pokład rekordową liczbę osób - osiem.

We wnętrzu wahadłowca często znajdziemy też 15-metrowe Canadarm - ramię, naśladujące budową ludzką rękę. Może ono wyciągnąć z ładowni wahadłow­ca, pakować do niej lub przemieścić w przestrzeni ładu­nek o masie do 293 t. Jednak tylko w stanie nieważko­ści: na powierzchni Ziemi Canadarm nie jest się w stanie nawet samo podnieść... Canadarm może współpracować

z podobnym ramieniem zainstalowanym na pokła­dzie ISS w celu wspólnego montażu kolejnych ele­mentów Stacji.

Orbiter przykrywają elementy osłony termicz­nej, stanowiącej aż 10% masy wahadłowca. Zapew­nia ona izolację wnętrza pojazdu przed temperaturami zewnętrznymi zawierającymi się w zakresie od -121°C w kosmosie do 1650°C w trakcie powrotu na Ziemię. We wnętrzu wahadłowca kryje się też jego podwozie, które wyłania się zza ochrony termicznej bezpośrednio przed lądowaniem. To jedna z czynności, której nie po­wierzono systemom automatycznym: o wypuszczeniu podwozia, którego nie da się już cofnąć, zawsze decy­duje człowiek, a zarządzający mechanizmem układ hy­drauliczny skopiowano aż trzykrotnie, z dodatkowym wybuchowym systemem awaryjnym. Na wahadłow­cu nie znajdziemy za to żadnego oświetlenia - orbiter, któremu zdarzają się nocne lądowania, przyziemia za­wsze w oświetlonych dla niego lotniskach, a w trakcie jego powrotu na Ziemię o czysty korytarz powietrzny dbają zarówno amerykańska Federal Aviation Admini- stration, jak i siły powietrzne.

Wahadłowiec nie stoi na wyrzutni sam. Przeciwnie - jego niewielka sylwetka jest przytłoczona ogromnym, mierzącym aż 47 m zbiornikiem zewnętrznym, który magazynuje paliwo - wodór (na dole zbiornika) i tlen (w jego górnej części) - dla trzech głównych silników wahadłowca. To właśnie ta część systemu jest jednora­zowa - zbiornik odczepia się w końcowej fazie lotu, je­go odzyskanie wymagałoby więc zastosowania ciężkich

Atlantis zbliżający się do ISS, sfotografowany z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, można też było niekiedy obserwować na tle tarczy słonecznej.

W 2000 roku wahadłowiec otrzymał szklany kokpit, umożliwiający wyświetlanie najważniejszych parametrów lotu nie dzięki wskaźnikom mechaniczno- -analogowym, lecz w kolorowej formie cyfrowej.

Page 3: Wahadłowce Do Muzeum

osłon chroniących go przed spaleniem w ziemskiej atmo­sferze. Pozbawiony ich zbiornik rozpada się na kawałki i wpada do Oceanu Indyjskiego lub Pacyfiku.

Prócz zbiornika zewnętrznego do wahadłowca dołą­czone są dwie dodatkowe rakiety na paliwo stałe, które wspomagają główne silniki orbitera w trakcie pierw­szych dwóch minut lotu. Każda z nich po zużyciu ponad 450 t paliwa i oddzieleniu na wysokości ponad 40 km spa­da na spadochronach i jest wyławiana z Atlantyku. Roz­wiązanie z wykorzystaniem paliwa stałego ma swoje wa­dy: po uruchomieniu rakiet nie można ich już zatrzymać i start musi się odbyć.

Moment startu jest wybierany bardzo starannie: tem­peratura nie może być za niska, wiatr za silny, pokrywa chmur - znacząca, wahadłowiec nie lubi też burz. Do ro­ku 2007 data startu miała też dodatkowe ograniczenie - misja nie mogła się przeciągać z grudnia na styczeń, gdyż groziło to awarią systemu liczenia czasu przez kompute­ry pokładowe.

Rozpoczyna się odliczanie do startu. Trwa co najmniej trzy dni, często bywa jednak przerywane przez ostatnie na­prawy i poprawki lub złą pogodę. Załoga wyjeżdża do wa­hadłowca na trzy godziny przez startem, na około godzi­nę przed jest zamykany właz. Na dwie minuty przed star­tem astronauci uszczelniają skafandry. 20 s przez chwilą zero mija moment, w którym start można zatrzymać bez większych konsekwencji. Na 6,6 s przez startem urucho­mione zostają główne silniki wahadłowca, a w chwili 0 - wybuchowo odrzucane są mocowania pojazdu i włącza­ne rakiety dodatkowe. Powodzenia!

Droga na orbitęWkrótce po starcie wahadłowiec ustawia się grzbietem do dołu, co pozwala lepiej wykorzystać działające w tej pozycji siły aerodynamiczne, umożliwia też załodze kon­takt wzrokowy z Ziemią. By osiągnąć orbitę ISS, orbiter musi się rozpędzić do prędkości ok. 28 000 km/h, od­powiadającej przy powierzchni Ziemi Mach 23. Około 40 s po starcie, na wysokości niecałych 6 km, przekra­czana jest prędkość dźwięku. 126 s po starcie odrzucane są rakiety na paliwo stałe. Niecałe sześć minut po starcie bezpośrednia łączność z Ziemią jest przejmowana przez łączność za pośrednictwem sieci satelitów.

W ostatnich kilkudziesięciu sekundach lotu masa niemal pozbawionego paliwa pojazdu staje się tak mała, że moc silników trzeba ograniczyć - w przeciwnym razie rozpędzałyby wahadłowiec z niewygodnym dla astro­nautów przyspieszeniem ponad 3 g. By uniknąć uszko­dzenia, silniki kończą pracę przed całkowitym zużyciem paliwa. Odpada zbiornik zewnętrzny. Jak widać, nie jest całkiem pusty, ale to nawet lepiej: przed jego wodo­waniem pozostałe paliwo się rozgrze­je, eksploduje i ro­zerwie go na drobne, niezagrażające statkom szczątki. Wahadłowiec włącza silniki systemu manewrowania orbitalnego (które w trakcie startu były wykorzystywane tylko

Astronauta Jerry L. Ross testuje Canadarm wysunięte przed chwilą

z ładowni Atlantis. Jednym z celów

trwającej wówczas misji STS-61-B był trening

konstruowania dużych struktur w przestrzeni

kosmicznej.

Teleskop Hubble’a wyniesiony na orbitę

przez Discovery w 1990 roku

porusza się po orbicie o wysokości 559 km,

obiegając Ziemię w ciągu 97 minut.

12 kwietnia1981 roku:

Columbia przed pierwszym lotem

dowodzonym przez Johna W. Younga, pilotowanym przez

Roberta L. Crippena.Siedem miesięcy

później wahadłowiec wyruszył w drugą

misję, stając się pierwszym

powtórnie wykorzystanym

statkiem załogowym.

NAJWAŻNIEJSZE MISJE

12.04.1981 Pierwszy kosmiczny lot wahadłowca Columbia 18.06.1983 Pierwsza Amerykanka, Sally Raid, w kosmosie, na pokładzie Challengera6.04.1984 Pierwszy satelita naprawiony na orbicie dzięki misji Challenger8.11.1984 Dwa satelity zabrane z orbity na Ziemię, naprawione i wystrzelone z powrotem - misja Discovery4.05.1989 Wyniesienie wenusjańskiego orbitera Magellan - misja Atlantis18.10 1989 Wyniesienie jowiszowego orbitera Galileo - misja Atlantis24.04.1990 Discovery wynosi na orbitę Kosmiczny Teleskop Hubble’a6.10.1990 Discovery wynosi sondę słoneczną Ulysses 27.06,1995 Pierwsze dokowanie Atlantis do rosyjskiej stacji Mir 29.10.1998 Najstarszy astronauta, John Glenn (77 lat),na pokładzie Discovery4.12.1991 Pierwszy przelot Endeavour dostarczający

elementy montażowe ISS23.07.1999 Columbia wynosi na orbitę teleskop rentgenowski Chandra

11.05.2009 Ostatni lot nie na ISS - Atlantis po raz ostatni serwisuje Kosmiczny Teleskop Hubble’a

16.05.2011 Endeavour dostarcza na ISS AMS - potężne obserwatorium promieniowania kosmicznego

Page 4: Wahadłowce Do Muzeum

WAHADŁOWCE W LICZBACH

NAZWA

COLUMBIA

CHALLENGER

DISCOVERY

ATLANTIS

ENDEAVOUR

RAZEM

LICZBALOTÓW

28

10

39

32

25

134

LICZBA DNI W KOSMOSIE

300

62

365

293

299

1316

LICZBA OKRĄŻEŃ ZIEMI

4 808

995

5 830

4 648

4 677

20 958

NAJDŁUŻSZYLOT

17d 15h 53m

8d 5h 23m

15d 2h 48m

13d 20h 12m

16d 15h 8m

PIERWSZYSTART

12.04.1981

4.04.1983

30.08.1984

3.10.1985

7.05.1992

OSTATNI START

16.01.2003(katastrofa)

28.01.1986(katastrofa)

24.02.2011

8.07.2011?

16.05.2011

DALSZE LOSY

Steven F. Udvar- Hazy Center

Kennedy Space Center

California Science Center

Stan przed ostatnim lotem Atlantis.

marginalnie) i powoli, w ciągu wielu manewrów wchodzi na wybraną orbitę. Początkowa orbita ma wysokość oko­ło 220 km. W ciągu wielu lat misji wahadłowce wynosi­ły satelity, dokowały do Skylaba i Mira, podczas ostat­nich misji ich celem jest zwykle ISS. W trakcie manew­rów orbitalnych muszą więc wejść na jej orbitę, a także - dogonić samą Stację. Nic dziwnego, że ten kunsztow­ny manewr zajmuje zwykle ponad dwa dni i wymaga wspomagania uzyskanymi z Ziemi danymi o dokład­nych parametrach aktualnej orbity statku.

Kosmiczne zadaniaCo czeka wahadłowiec na jego docelowej orbicie? Lista celów stawianych przed orbiterami była bardzo boga­ta. Początkowo latały one z amerykańskim laborato­rium Spacelab, w którym wykonywano eksperymen­ty w stanie mikrograwitacji. Pod koniec lat 80. Atlan­tis wyniósł w kosmos badającą Wenus sondę Magellan i podążającego ku Jowiszowi Galileo. Z czasem dołączył do nich obserwujący Słońce Ulysses. Wszystkie te son­dy oraz satelity wynoszone na wyższe orbity, np. od­dalająca się na 133 000 km od Ziemi misja rentgenow­ska Chandra, po wydostaniu się z wahadłowca w celu dotarcia na miejsce przeznaczenia używały dodatko­wych silników rakietowych.

Dwudziestego czwartego kwietnia 1990 roku Disco- very wyniósł na orbitę Kosmiczny Teleskop Hubble'a. To jedno z tych przedsięwzięć, do których sukcesu naj­bardziej przyczyniły się zalety załogowych wahadłow­ców. Źle wykonany teleskop wymagał misji naprawczej,

którą wykonano w 1993 roku dzięki Endeavour. W trak­cie tego zadania wahadłowiec doleciał do teleskopu, a w trakcie pięciu wyjść w przestrzeń kosmiczną jego załodze udało się poprawić jego optykę, wymienić część instrumentów badawczych i paneli słonecznych. Tele­skop był odwiedzany przez wahadłowce jeszcze czte­rokrotnie, za każdym razem zyskując nowe możliwo­ści obserwacyjne.

Kolejnym celem wahadłowców była od 1995 roku rosyjska stacja Mir, a później, od 1998 roku - Między­narodowa Stacja Kosmiczna, której elementy były wy­noszone w ładowniach orbitera. Do Stacji docierali też tą drogą jej mieszkańcy. Choć bardzo owocne, misje wa­hadłowca zawsze były krótkie - najdłuższa z nich trwa­ła nieco ponad 17 dni.

W drodze ku ZiemiCzas na powrót. To jeden z najniebezpieczniejszych ma­newrów misji. Wahadłowiec wraca niemal jak kamień, bez działających potężnych silników. W trakcie powro­tu będzie musiał wytrzymać gigantyczne temperatury powstałe podczas wejścia w atmosferę, skutecznie wy­tracić prędkość, wcelować w pas i w końcu - wylądować jak gigantyczny szybowiec.

Ale - gdzie jest pas? Wahadłowiec teoretycznie mo­że względnie dogodnie lądować na co najmniej kilku lotniskach na świecie (najbliżej nas - w porcie lotni­czym Istres-Le Tube Air Base w pobliżu Marsylii), radzi sobie na większości innych lotnisk z pasem o długości możliwie powyżej 3000, a lepiej 3600 m, a w sytuacji

Endeavour na grzbiecie 747 Shuttle Carrier Aircraft No. 911 (przerobionego modelu Boeinga 747) wyrusza w drogę z miejsc narodzin w Kalifornii do Kennedy Space Center.

Page 5: Wahadłowce Do Muzeum

z nielicznych wyjątków jest wspomniane już wcze­śniej wypuszczenie podwozia. Na Ziemię może jed­nak powrócić również samotny (np. uszkodzony) wa­hadłowiec - manewry wykonuje wówczas zdalnie za­łoga naziemna. Istnieje też możliwość prowadzenia całego lądowania bezpośrednio przez pilota.

Odwrócony grzbietem ku Ziemi wahadłowiec roz­poczyna lądowanie, gdy znajduje się około pół obwo­du Ziemi od wybranego miejsca lądowania. Najpierw odpalane są silniki systemu manewrowania orbitalne­go, które zmniejszają jego prędkość o około 320 km/h, tak, że najniższy punkt orbity przesuwa się ku ziem­skiej atmosferze. Wahadłowiec przekręca się brzuchem ku Ziemi. Na wysokości około 120 km zaczyna być odczuwany hamujący ruch wpływ atmosfery. Pręd­kość wahadłowca wynosi wówczas ok. 30 000 km/h, czas do lądowania - 30 min.

Położenie orbitera jest kontrolowane poprzez sil­niczki sterowania reakcyjnego, które utrzymują go w położeniu skutecznego hamowania - nos orbitera jest zadarty na 40° ku górze. Statek kosmiczny powo­li zaczyna zamieniać się w szybowiec: esować, cztero­krotnie zakręcając i tym samym wytracając prędkość. To w tym czasie jest najgorętszy. Podczas pierwszych misji tworząca się przed nim warstwa zjonizowane­go powietrza uniemożliwiała przez kilka minut kon­takt radiowy - od 1988 roku możliwa jest stała łącz­ność z wahadłowcem dzięki sieci satelitarnej. Każdy z tych manewrów trwa kilka minut, po których waha­dłowiec przyjmuje typową pozycję szybowca z ostrym pochyleniem nosa ku dołowi. W tym czasie kontrola jego toru odbywa się już za pomocą powierzchni ste­rowych, a nie silników.

W niższych warstwach atmosfery statek opada z ogromną pionową prędkością 50 m/s. Wypuszcza czujniki ciśnienia, które ułatwią mu dalsze manew­ry. Na niecałe cztery minuty przez lądowaniem pilo­ci mogą zobaczyć pas. Szeroki na 91 m ma długość około 4500 m, z 300-metrowymi dobiegami na obu końcach. Grubość nawierzchni w jego środku wynosi

aż 40 cm. Namalowano na nim trój­kąt równoramienny, który przy od­powiedniej ścieżce podejścia pilo­

tom wahadłowca powinien się wyda­wać równoboczny.

Rozpoczyna się właściwy ma­newr lądowania. Wahadłowiec znajdu­

je się wówczas na wysokości 3000 m,

Atlantis widoczny od dołu z pokładu

Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W jego otwartej ładowni są

widoczne 18-tonowe elementy struktury

kratownicowej i baterii słonecznych, które

posłużą jako kolejny element szkieletu Stacji.

Atlantis ląduje w Edwards Air Force Base, kończąc misję

STS-76, w czasie której dostarczył

na rosyjską stację MIR astronautkę Shannon Lucid.

skrajnie awaryjnej może również wodować (choć nie daje to załodze gwarancji przeżycia). Jednak w prak­tyce dotychczasowe lądowania odbywały się głównie na terenie Centrum Kosmicznego im. Johna R Kenne­dy'ego (KSC) lub w Bazie Sił Powietrznych Edwardsa w Kalifornii. Tylko jedno lądowanie Columbii odbyło się w Northrup Strip w Meksyku. Lądowania poza KSC mają swoje wady: wymagają późniejszego przetrans­portowania orbitera na miejsce kolejnego startu. Wa­hadłowiec nie jest w stanie przelecieć na nie sam. Jest więc transportowany na grzbiecie zmodyfikowanego Boeinga 747. Na wyposażeniu NASA są obecnie dwie takie maszyny. Ich najważniejsza modyfikacja w po­równaniu z typowymi boeingami to trzy wysięgniki do mocowania wahadłowca na kadłubie samolotu oraz puste wnętrze, które podczas przelotu z kosmicznym ładunkiem wypełnia się w celu poprawy wyważenia samolotu tonami żwiru i żelaza. Nietypowe obciąże­nie drastycznie ogranicza możliwości samolotów: ich zasięg maleje z 10 100 do 1850 km, co przy dłuższych lotach wymaga dodatkowego lądowania.

Czas na Ziemię! Ostateczna decyzja o powrocie z orbity musi nastąpić co najmniej 90 min przed

lądowaniem. Niemal cały manewr mo­że być wykonany automa­

tycznie - jednym

Page 6: Wahadłowce Do Muzeum

w odległości 12 km od lądowiska. Jego prędkość maleje od tej chwili z 682 do 346 km/h w chwili lą­dowania - dla porównania dla typowego samolotu odrzutowego prędkość w chwili lądowania wynosi 260 km/h. W chwili gdy prędkość spada do 430 km/h, 15 s przed przyziemieniem, pilot wypuszcza podwo­zie. W chwili przyziemienia wahadłowiec wypuszcza spadochron hamujący, który odrzuca po zwolnieniu do 110 km/h. Jesteśmy na Ziemi.

Po wylądowaniu wahadłowiec... stygnie. Można do niego podejść dopiero po paru minutach. Gdy oto­czenie wahadłowca jest bezpieczne, do środka wcho­dzi lekarz, sprawdzający stan załogi. Załoga opusz­cza statek, który można zacząć przygotowywać do ko­lejnego lotu.

Jak widać, lądowanie nie jest łatwe, a w przy­padku nieprawidłowego wykonania manewru nie ma szans na jego powtórkę. Nic dziwnego, że pod­czas niektórych lądowań zdarzały się, niegroźne, in­cydenty: np. w trakcie lądowania Atlantis w kwiet­niu 1991 roku poryw wiatru przyziemił wahadłowiec 200 m przed progiem pasa, na szczęście - na jego przedłużeniu.

Co dalej?W tym roku kończą misję kolejne wahadłowce. Łącz­nie zbudowano ich aż 5: Columbię, Challengera, Di- scovery, Atlantis i Endeavour. Dwa pierwsze promy zakończyły służbę tragicznie: 28 stycznia 1986 roku Challenger eksplodował wkrótce po starcie z powo­du wady jednej z uszczelek. Columbia rozpadła się podczas podchodzenia do lądowania 1 lutego 2003 roku. Przyczyną katastrofy było powstałe podczas startu uszkodzenie osłony termicznej promu. Po­zostałe wahadłowce mają szanse na dłuższy żywot: Discovery wylądował po raz ostatni 24 lutego 2011. Na miejsce jego emerytury wybrano Steven F. Udvar- Hazy Center - filię National Air and Space Museum.

Kolejnym uziemionym promem jest od 1 czerwca 2011 roku Endeavour, który powędruje do California Science Center. W lipcu w ostatni lot wyrusza ostat­ni z wahadłowców, Atlantis. Po jego powrocie plano­wanym na 20 lipca orbiter spocznie na terenie Ken­nedy Space Center.

Program wahadłowców wówczas się zakończy. Główną przyczyną tej decyzji były względy finansowe - każdy start STS kosztował średnio około 450 mln dolarów, a po uwzględnieniu ceny samego promu - 1,5 mld. Start rakiety bezzałogowej podobnej klasy był znacznie tańszy.

Jednak uziemienie kosmicznych promów, które łącznie spędziły w kosmosie ponad 3,5 roku, to gi­gantyczne ryzyko, przede wszystkim dla ISS. Loty za­łogowe na Stację będą się odtąd odbywały wyłącznie z użyciem rosyjskich Sojuzów. Zgodnie z zatwierdzo­nym w 2010 roku przez prezydenta Obamę planem NASA musi zrezygnować z rozwijania programu Con- stellation, który miał m.in. zastąpić wahadłowce. Lo­ty załogowe będą odtąd w USA domeną firm prywat­nych, które NASA wesprze systemem grantów, by po­tem zakupić miejsca na ich pokładzie. Firmy prywatne mogą osiągnąć ambitne kosmiczne cele taniej i - być może - szybciej, ale czy i tak nieidealny poziom bez­pieczeństwa przez to się nie obniży?

Jak wpłynęłaby na postrzeganie podboju kosmo­su kolejna załogowa katastrofa, zwłaszcza z udzia­łem kosmicznego turysty? Być może jednak war­to ponieść ryzyko prywatnych lotów. Udostępnie­nie przestrzeni kosmicznej firmom komercyjnym uruchamia wszak jedną z nielicznych namiętności silniejszych od żądzy przygody... Niewykluczone, że za dwa-trzy lata do ISS przybije prywatny sta­tek - tańszy i efektywniejszy od zasłużonych, ale stojących już w muzeach wahadłowców.

WERONIKA SUWA

redaktor „Wiedzy i Żyda”