W Y W A N E SIŁA ZWIĄZKU - gwir.plgwir.pl/media/92008s.pdf · Wrzesieñ 2008 G³os Weterana i...

28
Wrzesieñ 2008 G³os Weterana i Rezerwisty www.gwir.pl SŁOWO PREZESA Wielokrotnie członkowie naszej or- ganizacji, podkreślali i podkreślają w swoich wystąpieniach, potrzebę tworzenia „Domu Weterana”. W uznaniu tych racji, podjąłem określone działania. W odpowiednim zespole ko- legów, poza merytorycznymi rozważaniami, rozpoczęliśmy działania praktyczne. Najbliżej realizacji jest pozyskiwanie terenu, a także budynku, który spełniałby odpowiednią funkcję. Nie bez znaczenia w tym procesie jest pozytywne nastawienie wybranych przedstawicieli władz samorządowych i lokalnych środowisk. Zdaję sobie sprawę ze złożoności problemu, ale także uważam, że przy odpowiednim wsparciu naszego śro- dowiska, jesteśmy w stanie to zadanie zrealizować. Stosunkowo nieźle rysuje się pierwszy etap realizacyjny, a mianowicie lokalizacja i obiekty nadające się do tego rodzaju działalności oczywiście po odpowiednim przystosowaniu do określonych potrzeb. Kolejnym głównym problemem będzie pozyskanie odpowiedniej ilości środków finansowych. Dzisiejsze finanse Związku, włącznie z Fundacją Pomocy Emerytom i Rencistom Wojskowym są niewielkie. Ten problem będzie wymagał szczególnego potraktowania przez Nas wszystkich. Inicjatywa i „dobre” słowo to za mało. Potrzebny jest także inny wysiłek. Doświadczenie uczy, że deklaracji jest dużo, gorzej z praktyczną ich realizacją. Przy- kłady powyższego mamy na własnym podwórku. Ale mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Zwycięży rozsądek i zrozumienie potrzeb ze strony szczególnej grupy naszych koleżanek i kolegów, tym bardziej, że w takiej sytuacji możemy się znaleźć i My, niby dzisiaj nie potrzebujący. Tekst ten piszę między innymi dlatego, żeby poznać Wa- sze zdanie na wyżej przedstawiony temat. Mam nadzieję, że reakcja będzie duża. Liczyć się będzie każdy głos indywi- dualny i zbiorowy. Problem ten powinien zainteresować inne środowiska naszej wojskowej społeczności. Mam na myśli żołnierzy zawodowych, Stowarzyszenie „Rodzina Wojskowa”, a jeżeli będą także inni, to zapraszamy ich do współpracy. Z wyrazami szacunku Adam RĘBACZ Liczę, że znajdę poparcie u związkowców W Y W A N E z kontekstu Naiwne są dzieci PRL, które liczą na uczciwość historyczną ocenę dorobku gospodarczego, kulturalnego, naukowego, zdrowotnego, prawa powszechnego itd. Gdyby ktoś oczekiwał choćby jednego sło- wa pozytywnego o PRL-u, to nie znajdzie, gdyż oceny służą jedynie najgorszemu spektaklowi, urojonemu w mózgach prawi- cowych polityków i dziennikarzy, a obecnie także tendencyjnych historyków. Józef DRABEK Warszawa Trzeba przyznać, że wielu Waszych korespondentów uczciwie przedstawia swoje opinie a Wy rzetelnie redagujecie np. artykuły Mariana Anysza pt.: „Polskę Ludową trudno zakrzyczeć”, Witolda Ma- meły pt.: „Służyłem w Wojsku Polskim”, Zbigniewa A. Ciećkowskiego” pt.: „Cie- nie PRL w krzywym zwierciadle”. Szczególnie ten ostatni, polecałbym ponownie i dokładnie przeanalizować, zawiera on – chociaż krótkie – ale super mądre opinie i stwierdzenia, warte rozpa- trywaniu na wielu konferencjach różnych szczebli. Podobnych artykułów w Waszym miesięczniku jest więcej i one równoważą banały ze stron tytułowych. Wynika z tego, że góra robi i myśli swoje a doły myślą i robią swoje, czyli „Każdy sobie rzepkę skrobie”. Nasuwa się pytanie – czy człon- kowie Zarządu Głównego prenumerują „GWiR”, no i czy czytają artykuły w nim zawarte? Wiadomo, że prezes, prowadzi wiele analiz, wypowiada się – również – w swych artykułach pt.: „Słowo prezesa” ale czy czyta inne artykuły i czy może się do nich ustosunkować? Bardzo chciałbym poznać jego opinię, np. o artykule pana Anysza. Stanisław KORCZ Wadowice W niektórych społecznych środowi- skach obserwuje się odkrywanie nowych bohaterów. Awansuje się mianowicie po 64 latach żołnierzy zawodowych zamordo- wanych w Katyniu, buduje się pomniki tym, którzy zginęli w katastrofie samochodowej w Grenoble i samolotowej w Mirosław- cu, odsłania się pomniki J. Kurasia ps. „Ogień”, nie pamiętając o jego „bohater- skich” czynach na Podhalu itd. Z tego może wynikać wniosek, że nie możemy istnieć bez bohaterów, bez przegranych, bez tragicznie zmarłych postaci. Jan K. SZYSZKOWSKI Szczecin Stawiane są na Ukrainie i w państwach zachodnich pomniki przywódców zbroj- nych oddziałów UPA, a organizacje nacjo- nalistów ukraińskich domagają się uznania ich za patriotyczne oraz kombatanckie. Uważamy, że naród ukraiński nie po- nosi odpowiedzialności za zbrodnie UPA, jednak należy dać stanowczy odpór spraw- com zbrodni oraz sprzeciwić się uznaniu PUN-UPA za kombatantów i patriotów! ** Minęło 65 lat od haniebnego maso- wego mordu 26 partyzantów z Oddziału GL im. J. Kilińskiego, Stefana Skrzypaka „Słowika” i 4 miejscowych rolników. W le- sie pod wsią Borów koło Kraśnika oddział NSZ pod dowództwem „Zub-Zdanowicza” w sposób podstępny napadł i wymordował toporami. Jerzy JACHOCKI Łódź Niecodziennym wydarzeniem było spotkanie w Wojskowej Komendzie Uzu- pełnień w Kielcach Zarządu Wojewódzkie- go Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy Wojska Polskiego oraz zaproszonych na to spotkanie prezesów kół z prezesem Zarządu Głównego Związ- ku gen. dyw. Adamem Rębaczem, jego zastępcą płk Aleksandrem Kubackim oraz zastępcą redaktora naczelnego „Głosu Weterana i Rezerwisty”. Na wstępie prezes Zarządu Woje- wódzkiego ZBŻZiORWP płk Stefan Ku- ziński serdecznie powitał przybyłych na spotkanie gości, przedstawiając członków Zarządu i prezesów kół. Cieszę się ogromnie – powiedział – że przedstawiciele Zarządu Głównego, jak i sam prezes, znaleźli czas, aby spotkać się z członkami organizacji wojewódzkiej Związku. Widzę w tym głęboką więź władz centralnych z organizacjami niższego szczebla, która władzom centralnym pozwala właściwie kierować naszą orga- nizacją. Prezes Zarządu Głównego, dziękując za miłe słowa powitania stwierdził, że nie wyobraża sobie, by przejeżdżając przez Kielce, nie odwiedzić starych wiarusów. Nadarzyła się szczególna okazja, bowiem wracamy z Rzeszowa i Sando- mierza, gdzie mieszka nasz kolega, który w tych dniach obchodził 103. rocznicę SIŁA ZWIĄZKU W ŁĄCZNOŚCI Z CZŁONKAMI

Transcript of W Y W A N E SIŁA ZWIĄZKU - gwir.plgwir.pl/media/92008s.pdf · Wrzesieñ 2008 G³os Weterana i...

Wrzesieñ 2008 G³os Weterana i Rezerwistywww.gwir.pl

SŁOWO PREZESA

Wielokrotnie członkowie naszej or-ganizacji, podkreślali i podkreślają w swoich wystąpieniach, potrzebę tworzenia „Domu Weterana”. W uznaniu tych racji, podjąłem określone działania. W odpowiednim zespole ko-legów, poza merytorycznymi rozważaniami, rozpoczęliśmy działania praktyczne. Najbliżej realizacji jest pozyskiwanie terenu, a także budynku, który spełniałby odpowiednią funkcję. Nie bez znaczenia w tym procesie jest pozytywne nastawienie wybranych przedstawicieli władz samorządowych i lokalnych środowisk. Zdaję sobie sprawę ze złożoności problemu, ale także uważam, że przy odpowiednim wsparciu naszego śro-dowiska, jesteśmy w stanie to zadanie zrealizować.

Stosunkowo nieźle rysuje się pierwszy etap realizacyjny, a mianowicie lokalizacja i obiekty nadające się do tego rodzaju działalności oczywiście po odpowiednim przystosowaniu do określonych potrzeb. Kolejnym głównym problemem będzie

pozyskanie odpowiedniej ilości środków finansowych. Dzisiejsze finanse Związku, włącznie z Fundacją Pomocy Emerytom i Rencistom Wojskowym są niewielkie. Ten problem będzie wymagał szczególnego potraktowania przez Nas wszystkich.

Inicjatywa i „dobre” słowo to za mało. Potrzebny jest także inny wysiłek. Doświadczenie uczy, że deklaracji jest dużo, gorzej z praktyczną ich realizacją. Przy-kłady powyższego mamy na własnym podwórku. Ale mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Zwycięży rozsądek i zrozumienie potrzeb ze strony szczególnej grupy naszych koleżanek i kolegów, tym bardziej, że w takiej sytuacji możemy się znaleźć i My, niby dzisiaj nie potrzebujący.

Tekst ten piszę między innymi dlatego, żeby poznać Wa-sze zdanie na wyżej przedstawiony temat. Mam nadzieję, że reakcja będzie duża. Liczyć się będzie każdy głos indywi-dualny i zbiorowy. Problem ten powinien zainteresować inne środowiska naszej wojskowej społeczności. Mam na myśli żołnierzy zawodowych, Stowarzyszenie „Rodzina Wojskowa”, a jeżeli będą także inni, to zapraszamy ich do współpracy.

Z wyrazami szacunkuAdam RĘBACZ

Liczę, że znajdę poparcie u związkowców

W Y W A N Ez k o n t e k s t u

Naiwne są dzieci PRL, które liczą na uczciwość historyczną ocenę dorobku gospodarczego, kulturalnego, naukowego, zdrowotnego, prawa powszechnego itd. Gdyby ktoś oczekiwał choćby jednego sło-wa pozytywnego o PRL-u, to nie znajdzie, gdyż oceny służą jedynie najgorszemu spektaklowi, urojonemu w mózgach prawi-cowych polityków i dziennikarzy, a obecnie także tendencyjnych historyków.

Józef DRABEKWarszawa

Trzeba przyznać, że wielu Waszych korespondentów uczciwie przedstawia swoje opinie a Wy rzetelnie redagujecie np. artykuły Mariana Anysza pt.: „Polskę Ludową trudno zakrzyczeć”, Witolda Ma-meły pt.: „Służyłem w Wojsku Polskim”, Zbigniewa A. Ciećkowskiego” pt.: „Cie-nie PRL w krzywym zwierciadle”.

Szczególnie ten ostatni, polecałbym ponownie i dokładnie przeanalizować, zawiera on – chociaż krótkie – ale super mądre opinie i stwierdzenia, warte rozpa-trywaniu na wielu konferencjach różnych szczebli.

Podobnych artykułów w Waszym miesięczniku jest więcej i one równoważą banały ze stron tytułowych. Wynika z tego, że góra robi i myśli swoje a doły myślą i robią swoje, czyli „Każdy sobie rzepkę skrobie”. Nasuwa się pytanie – czy człon-kowie Zarządu Głównego prenumerują „GWiR”, no i czy czytają artykuły w nim zawarte? Wiadomo, że prezes, prowadzi wiele analiz, wypowiada się – również – w swych artykułach pt.: „Słowo prezesa” ale

czy czyta inne artykuły i czy może się do nich ustosunkować? Bardzo chciałbym poznać jego opinię, np. o artykule pana Anysza.

Stanisław KORCZWadowice

W niektórych społecznych środowi-skach obserwuje się odkrywanie nowych bohaterów. Awansuje się mianowicie po 64 latach żołnierzy zawodowych zamordo-wanych w Katyniu, buduje się pomniki tym, którzy zginęli w katastrofie samochodowej w Grenoble i samolotowej w Mirosław-cu, odsłania się pomniki J. Kurasia ps. „Ogień”, nie pamiętając o jego „bohater-skich” czynach na Podhalu itd. Z tego może wynikać wniosek, że nie możemy istnieć bez bohaterów, bez przegranych, bez tragicznie zmarłych postaci.

Jan K. SZYSZKOWSKISzczecin

Stawiane są na Ukrainie i w państwach zachodnich pomniki przywódców zbroj-nych oddziałów UPA, a organizacje nacjo-nalistów ukraińskich domagają się uznania ich za patriotyczne oraz kombatanckie.

Uważamy, że naród ukraiński nie po-nosi odpowiedzialności za zbrodnie UPA, jednak należy dać stanowczy odpór spraw-com zbrodni oraz sprzeciwić się uznaniu PUN-UPA za kombatantów i patriotów!

**Minęło 65 lat od haniebnego maso-

wego mordu 26 partyzantów z Oddziału GL im. J. Kilińskiego, Stefana Skrzypaka „Słowika” i 4 miejscowych rolników. W le-sie pod wsią Borów koło Kraśnika oddział NSZ pod dowództwem „Zub-Zdanowicza” w sposób podstępny napadł i wymordował toporami.

Jerzy JACHOCKIŁódź

Niecodziennym wydarzeniem było spotkanie w Wojskowej Komendzie Uzu-pełnień w Kielcach Zarządu Wojewódzkie-go Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy Wojska Polskiego oraz zaproszonych na to spotkanie prezesów kół z prezesem Zarządu Głównego Związ-ku gen. dyw. Adamem Rębaczem, jego zastępcą płk Aleksandrem Kubackim oraz zastępcą redaktora naczelnego „Głosu Weterana i Rezerwisty”.

Na wstępie prezes Zarządu Woje-wódzkiego ZBŻZiORWP płk Stefan Ku-ziński serdecznie powitał przybyłych na spotkanie gości, przedstawiając członków Zarządu i prezesów kół.

Cieszę się ogromnie – powiedział – że przedstawiciele Zarządu Głównego, jak i sam prezes, znaleźli czas, aby spotkać się z członkami organizacji wojewódzkiej Związku. Widzę w tym głęboką więź władz centralnych z organizacjami niższego szczebla, która władzom centralnym pozwala właściwie kierować naszą orga-nizacją.

Prezes Zarządu Głównego, dziękując za miłe słowa powitania stwierdził, że nie wyobraża sobie, by przejeżdżając przez Kielce, nie odwiedzić starych wiarusów. – Nadarzyła się szczególna okazja, bowiem wracamy z Rzeszowa i Sando-mierza, gdzie mieszka nasz kolega, który w tych dniach obchodził 103. rocznicę

SIŁA ZWIĄZKU W ŁĄCZNOŚCI Z CZŁONKAMI

www.gwir.plG³os Weterana i Rezerwisty

Wrzesieñ 2008

swych urodzin. Z tej okazji miałem za-szczyt wręczyć Mu honorową statuetkę Związku

Następnie omówił wiele zagadnień, którym żyje całe środowisko wojskowe.

Generał Rębacz poinformował m.in., że został zlikwidowany korpus chorążych, a w jego miejsce utworzony korpus pod-oficerski. Awanse i odznaczenia za pracę społeczną po opuszczeniu szeregów Woj-ska Polskiego będą nadawane w ramach korpusów.

Porozumienie zawarte z Minister-stwem Obrony Narodowej przez Zarząd Główny ZBŻZiORWP otworzy szerokie pole do działalności Związku. Musimy iść z postępem i przybliżyć sobie w prak-tycznym działaniu Internet. Powinna nastąpić zmiana naszej świadomości i wiedzy w tym względzie – powiedział gen. Rębacz.

Zaakcentował, że ważnym zadaniem Związku jest zwiększenie liczby członków. Na koniec roku powinna ona wynosić do 30 tys. Duża liczba członków stanowi bowiem o sile Związku, z którym mogą i muszą liczyć się nasi partnerzy w walce o nasze uprawnienia.

Na pomoc mogą liczyć organizatorzy podróży historycznych.

Praca członków Związku powinna łączyć się z działalnością społeczną organów samorządowych. Obecnie or-ganizacje wojewódzkie naszego Związku podpisują umowy z organizacjami pa-ramilitarnymi na szczeblu wojewódzkim i wkrótce kwestię wspólnego realizowania przedsięwzięć przedstawimy na forum sejmu.

Zauważył, że nastąpiła aktywizacja członków ZBŻZiORWP przed zjazdem sprawozdawczo-wyborczym, który odbę-dzie się w 2009 r.

W czasie dyskusji jeden z uczestników spotkania podniósł sprawę porozumie-nia zawartego z Ministerstwem Obrony Narodowej. Jest to ważny krok w naszej działalności. Podobne porozumienie w dziedzinie patriotyczno-obronnego wy-chowania młodzieży powinno być zawarte z Ministerstwem Oświaty i Wychowania. Wówczas moglibyśmy przekazywać swoją wiedzę i doświadczenie młodzieży szkolnej.

Inny głos dotyczył funduszy socjal-nych, których nasz Związek nie ma,

w odróżnieniu np. od Związku Nauczyciel-stwa Polskiego.

W o d p o w i e -dzi prezes Rębacz stwierdził, że nie fun-dusze są najważniej-sze. Zarząd Główny robi wszystko, aby emerytura byłych żołnierzy wynosiła 100% uposażenia na ostatnio zajmo-wanym stanowisku i była rewaloryzowa-na. Poinformował, że kierownictwo MON jest przyjaźnie na-stawione do nasze-go Związku, który zasługuje na uzna-nie i poważanie. Nie jest on organizacją polityczną. Niektó-rzy doszukiwali się wśród związkowców postaw lewicowych. W czasie sprawo-wania władzy przez PiS utrudniano nam wypełnianie naszych statutowych obo-wiązków. Na szczęście minęły te czasy bezpowrotnie. Obecnie MON wykazuje wolę współpracy.

Organizacje pożytku publicznego, których jest w kraju ponad 5 tysięcy, a do których należy i nasz Związek, powinny wpływać na wychowanie patriotyczno-obronne, zapewniać opiekę socjalną, udzielać pomocy osobom jej potrzebu-jącym, w tym niepełnosprawnym. Nasz Związek powinien współpracować z mło-dzieżą i urzędami na różnych szczeblach oraz z samorządami.

Aby zwiększyć liczebność Związku, można przyjmować w jego szeregi wdo-wy po żołnierzach, a także policjantów i wdowy po nich. O przyjęciu danej osoby decydują na zebraniu członkowie.

Ważną sprawą jest wpłacenie 1% podatku od dochodu na korzyść nasze-go Związku. Nie rozlicza się on w roku budżetowym, a więc niewydatkowane pieniądze przechodzą na rok następny. W bieżącym roku członkowie naszego

Związku – w ramach umowy – otrzymają 102 tys. zł w dwóch transzach. Zarząd Główny przekazuje 2,5 razy więcej środ-ków na rzecz swoich członków, aniżeli otrzymuje od nich.

W końcowej części spotkania prezes Stefan Kuziński poprosił gen. Rębacza, by 15 sierpnia wręczył sztandar ufundowany przez społeczeństwo dla wojewódzkiego ogniwa Związku.

Na zakończenie spotkania prezes ZG wpisał się do kroniki Koła nr 10 Zarządu Wojewódzkiego tymi słowami: „Z najwyż-szym uznaniem odnoszę się do zapre-zentowanych osiągnięć przez działaczy społecznych Zarządu Wojewódzkiego w Kielcach. Życzę dalszych sukcesów.

Adam Rębacz, gen. dyw. rez. 9.04.2008 r.”

Spotkanie przebiegało w miłej atmo-sferze, wspólne zdjęcia będą pamiątką po wsze czasy dla nas i następnych pokoleń.

Norbert SAMULAK

Jednym z głównych zadań naszego Związku jest opieka nad osobami z naszego środowiska potrzebującymi pomocy. Dlatego wracam do tematu, ponieważ Centralny Szpital Weterana jest na terenie działania naszego Zarządu Wojewódzkiego ZBŻZiORWP.

Od ponad dwóch lat, czyli od dnia, kiedy powstał sprawuje opiekę nad weteranami walk o niepodległość, nad kombatantami oraz osobami represjonowanymi jako grupami uprzywilejowanymi. Ale czy weteranami nie są żołnierze, którzy przesłużyli 30, 40 i więcej lat w wojsku?

Autorem koncepcji utworzenia CSW jest dyrektor szpitala ppłk w rez. dr med. Leszek Markuszewski, ale jednym z głównych inicjatorów Zarząd Wojewódzki ZBŻZiORWP w Łodzi, na czele z prezesem płk. Józefem Lelito. Włączyły się w to dzieło także inne organizacje na czele z ich prezesami, m.in. Franciszek Ma-tysik – przewodniczący Wojewódzkiej Rady Kombatantów i Osób

CENTRALNY SZPITAL WETERANA(dla kogo i co dalej)

2

Wrzesieñ 2008 G³os Weterana i Rezerwistywww.gwir.pl

Represjonowanych, Tadeusz Michalski – wiceprezes Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej oraz władze Uniwersytetu Medycznego z rektorem prof. Lewińskim, władze samorządowe Łodzi na czele z marszałkiem województwa łódzkiego i wiele innych.

Wysiłki dyrektora dostrzegli łodzianie, wybierając dr. Lesz-ka Markuszewskiego „Łodzianinem Roku 2006”.

Liczyliśmy, że będzie to szpital dla wszystkich ludzi w mundu-rach oraz dla tych, którzy nosili mundur. Ale tak się nie stało.

Tak się nie stało mimo wielu osiągnięć, np. w 2007 r. zdiagno-zowano i zoperowano 1500 kombatantów i osób represjonowanych, udzielono im 6500 porad specjalistycznych. Natomiast w ciągu ostatnich 5 lat liczby te wyglądały następująco; zdiagnozowano i zoperowano 5500 weteranów i udzielono pomocy 30 000 porad specjalistycznych, trzeba przyznać że wśród nich było wielu naszych kolegów – członków Związku, mimo niewłączania nas, byłych żoł-nierzy zawodowych w grupę przyjmowanych w pierwszej kolejności, tzn. zgodnie z ustawą o opiece sprawowanej nad kombatantami i weteranami. Jesteśmy przyjmowani dzięki życzliwości dyrekcji i ka-dry szpitala, którą są po części byli żołnierze zawodowi. W związku z tym najbardziej potrzebujący pomocy związkowcy, są przyjmowani poza kolejnością do specjalistów i na oddziały szpitala. Ponadto placówka ta organizuje dla nas od kilku lat cykliczne akcje, tzw. białe soboty. Byli żołnierze i ich rodziny mogą wówczas skorzystać z porad lekarzy bez konieczności oczekiwania w kolejkach. Chcę podkreślić, że organizowane są te soboty dzięki inicjatywie Koła nr 2 z prezesem płk. dr. Czesławem Marmurą na czele.

Centralny Szpital Wojskowy jest wiodącą placówką wpisaną na mocy uchwały Rady Ministrów na listę szpitali o strategicznym znaczeniu. Może poszczycić się jedną z najlepszych w kraju klinik okulistyki i kardiologii oraz wieloma innymi profesjonalnie zarządzanymi klinikami.

Aby właściwie wykonywać zadania oraz zwiększyć zakres świadczonych usług medycznych, a także, by uwzględnić nasze środowisko, szpital zmuszony jest ponosić dodatkowe koszty, które nie są w pełni refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia.

Mimo borykania się z trudnościami finansowymi szpital jest przyjazny chorym. Pacjenci czują się bezpiecznie. Mają pewność, że są otoczeni właściwą opieką. Chcę przypomnieć, że szpital zo-stał zbudowany ze składek przedwojennej kadry WP, a MON tak szybko zrezygnowało z niego i oddało bez żadnych warunków, nie zapewniając opieki zdrowotnej byłym żołnierzom. Przyjęta bowiem

w późniejszym czasie ustawa, w myśl Konstytucji RP, o szczególnej opiece dzieli weteranów służby wojskowej na lepszych i gorszych, a więc są to, według mnie, decyzje polityczne.

Dla dalszego rozwoju Centralnego Szpitala Weteranów ko-nieczne są dodatkowe nakłady, by unowocześnić jego infrastruk-turę. Placówka ta powinna mieć umocowania w zapisach ustawy o weteranach (wszystkich, którzy nosili mundur) i być częściowo finansowana przez MON lub z budżetu centralnego. W ten sposób szpital zapewniłby opiekę zgodnie z preambułą jego statutu, która stanowi, m.in., że: Kombatantom i weteranom służby należna jest szczególna troska i opieka zdrowotna. Dając wyraz tej intencji i kon-tynuując wieloletnie tradycje Szpitala, położony zostanie szczególny nacisk na działalność leczniczą oraz świadczenia zdrowotne udzie-lane wszystkim byłym żołnierzom i ich rodzinom przez długie lata.

Duża rzesza kadry, profesorskiej (byłej WAM), a także właściwe wyposażenie placówki jest gwarantem wykonywania zadań leczni-czo-rehabilitacyjnych na najwyższym poziomie.

Jeżeli MON i państwo stać na uczestniczenie w różnego rodzaju działaniach (wojnach, bo gdzie karabin i śmierć, tam jest wojna bez względu na to, jak to politycy nazywają), to uważam, że stać je na dofinansowanie placówki, która służyłaby tym, którym się to należy. Najlepiej byłoby, gdyby szpital przejął MON i utworzyło Szpital Wojskowy Weterana dla ludzi, którzy noszą i nosili mundur oraz ich rodzin.

Na ostatniej konferencji ZBŻZiORWP jeden z referentów zadał pytanie: „Co Związek zrobił dla nas?” Pozostało bez odpowiedzi.

Dlatego w tym miejscu apeluję do prezesa i całego ZG całego naszego Związku, aby w spotkaniach z przedstawicielami MON, z posłami i senatorami podejmowali temat opieki zdrowotnej dla byłych żołnierzy (weteranów służby). Szpital ma w nazwie słowa „Centralny”, a więc z całej Polski każdy mógłby z niego korzystać bez problemów. Przypomnę że nasze środowisko liczy obecnie około 140 000 osób (w samym województwie łódzkim około 8 500), a więc jest o co walczyć. Szpital będzie miał obłożenie. Dziś częściowo korzystamy z niego dzięki życzliwości dyrektora i dyrekcji, a jak się dyrektor i dyrekcja zmieni oraz opcja polityczna.... Konieczna jest więc ustawa włączająca nas do grupy przyjmowa-nej do szpitala. Byłoby to jakimś rozwiązaniem i efektem naszego wspólnego działania dla nas.

Łączę pozdrowieniaz poważaniem

Alek CISZEWSKI

Celem wspólnej polityki polsko-nie-mieckiej powinno być głębokie i trwałe przeobrażenie stereotypów w obu społe-czeństwach. Stosunki polsko-niemieckie traktować należy jako otwarte i wciąż niedokończone zadanie.

1 września 2008 r. przypadła 69. rocz-nica wybuchu II wojny światowej w Euro-pie. Nasuwa się w związku z tym pytanie o pamięć historyczną o tamtych czasach i o stan stosunków polsko-niemieckich dzisiaj. W dniach 17 lipca – 2 sierpnia 1945 r. w Poczdamie odbyła się konferencja wielkiej trójki. Zwycięskie mocarstwa koalicji an-tyhitlerowskiej zgodnie przyjęły dokument mówiący m.in. o wysiedleniu ludności niemieckiej z Polski, Czechosłowacji i Węgier do Niemiec.

Zdawano sobie bowiem wówczas sprawę, gdy Europa leczyła się z zada-nych jej ran, a umęczone dusze narodów

ziały nienawiścią z powodu tego, co faszyzm hitlerowski zgotował narodom europejskim, że współżycie z mniejszoś-ciami niemieckimi nie będzie możliwe.

Nie oznacza to wcale, że obecnie stosunki polsko-niemieckie są w jakimś idealnym punkcie zero i wypada mówić tylko o przyszłości. Stają się po prostu bardziej pragmatyczne, co wcale nie oznacza, że prostsze.

Stosunki polsko-niemieckie sprawdzi-ły się po 1989 r. kilkakrotnie. Ważne było niemieckie poparcie dla polskiego wej-ścia do NATO. Z chwilą przyjęcia Polski, Czech i Węgier do sojuszu, a następnie do Unii Europejskiej – Polaków i Niemców w szczęśliwy sposób połączyła wielka europejska idea. Oba społeczeństwa z trochę różnych, ale w obu przypadkach istotnych powodów wiążą swoje interesy z integracją europejską.

Osiągnięto wielki postęp, dlatego że strategiczne interesy obu państw są zbieżne. Stosunki polsko-niemieckie należy traktować jako otwarte i wciąż niedokończone zadanie.

W ten nurt może włączyć się nasz Związek – Związek Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy WP i podpisać odpowiednią umowę ze Związ-kiem Rezerwistów Budenwehry.

Relacje między Wojskiem Polskim a Bundeswehrą, oparte są od 1993 r. na układzie o współpracy, a obecnie na uczestnictwie w NATO. Nadszedł więc czas także na ZBŻZiORWP. Przypomnę, że podczas majowego sejmiku korespon-dentów „GWiR” doszło do spotkania prezy-denta rezerwistów niemieckich z prezesem Zarządu Głównego naszego Związku, którego zaproszono do Berlina.

Witold MAMEŁA

Polsko-NiEmiEckiE dEficYtY w świetle związkowej działalności

3

www.gwir.plG³os Weterana i Rezerwisty

Wrzesieñ 2008

TRYBUNA CZYTELNIKÓWDo żołnierzy 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki – zwłaszcza

weteranów bitwy pod Lenino 12-13.10.1943 r.

Drodzy koledzy i przyjacieleZbliża się 65 rocznica bitwy pod Lenino – 12-13 października 1943 r.Tam, my, jako pierwszy – po kampanii wrześniowej – zorganizowany związek taktyczny odradzającego się Wojska

Polskiego, stoczyliśmy wyzwoleńczy bój z okupantem naszego kraju – Niemcami. Przybyliśmy tam po gehennie katorgi w odizolowanych od świata sowieckich łagrach pracy przymusowej, dokąd deportował nas zimą i wiosna 1940 r. drugi najeźdźca i okupant Polski – ZSRR.

Według sowieckich władców, tam miała być nasza przyszłość. Nigdy stamtąd nie mieliśmy wrócić do kraju. Choć wy-czerpani fizycznie, obdarci, wygłodniali i moralnie zmaltretowani, przeżywający los pozostawionych tam naszych rodzin, zdecydowaliśmy się wykorzystać jedyną i chyba niepowtarzalną możliwość wyrwania się z nieludzkiej ziemi, chwycić za broń, pokonać okupanta, wyzwolić Ojczyznę oraz sprowadzić niezwłocznie pozostawione na Syberii rodziny.

Te osobiste, każdego z nas, decyzje i wola walki na śmierć i życie o wyzwolenie Ojczyzny przeważyła wszystko.Od początku żołnierskiej służby naszym celem była suwerenna Ojczyzna. A hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna” każdy z nas

zachował w swoim sercu.Wierzyliśmy w możliwość zwycięstwa nad Niemcami. Dotychczasowy agresor – ZSRR – sam znalazł się w takiej samej

sytuacji jak Polska i teraz mieliśmy walczyć z Niemcami razemPrzystępując do wspólnej walki z nowym sojusznikiem musieliśmy jednak zachować własną godność i honor żołnierza pol-

skiego.Mieliśmy szczęście, bo w osobie gen. bryg. Zygmunta Berlinga otrzymaliśmy właściwego dowódcę, prawdziwego pol-

skiego patriotę, wojskowego profesjonalistę – żołnierza wywodzącego się z Legionów J. Piłsudskiego.Był on jednocześnie politykiem, który w zaistniałych okolicznościach, jakże dramatycznych i skomplikowanych, wiedział

jak z tym sojusznikiem – o wątpliwej lojalności – postępować. Uczciwie współdziałać, chroniąc żołnierzy przed niepotrzebnymi ofiarami aby doprowadzić ich do Polski. Przed wymarszem na front, jako dowódca dywizji przyrzekał nam, że w zwycięskim marszu doprowadzi nas do Ojczyzny i sprowadzi pozostawione na Syberii rodziny. Słowa dotrzymał. Przyprowadził ze wschodu do wyzwolonego kraju dziesiątki tysięcy polskich żołnierzy i setki tysięcy pozostałych tam rodaków – w tym nasze rodziny. Taka jest prawda.

Nie zgadzamy się i nie pozwalamy, aby o gen. Z. Berlingu pisano i mówiono – z zawiści i z głupoty – różne oszczerstwa i kłamstwa, oszukując opinię publiczną i fałszując prawdę.

Gen. Berling był i pozostaje wielkim polskim patriotą i zwolennikiem suwerennej Rzeczypospolitej, gotowej do uczciwej współpracy z ZSRR. Był natomiast przeciwnikiem podporządkowania a tym bardziej włączenia Polski do Związku Sowieckiej, do czego dążył Związek „Patriotów” Polskich, czyli komuniści.

Można sądzić, że dzisiaj podobnie troszczył by się o suwerenność Polski w Związku Europejskim (Unii Europejskiej).Uważam że praktyka, a przede wszystkim potrzeba uroczystych obchodów chwalebnych czynów oręża polskiego z całą

pewnością winna obejmować również tą historyczną bitwę, w której 14 tys. żołnierzy polskich, pomimo nielojalnej a nawet zdradzieckiej postawy sąsiadujących z nami dywizji sowieckich, postawione zadanie bojowe wykonało.

Z pola walki zeszliśmy z honorem. Niemcy stracili 1800 żołnierzy (zabitych, rannych, jeńców) i wiele sprzętu wojennego.Wyzwolony teren, na którym poległo 510 i zostało rannych 1776 kościuszkowców, przekazaliśmy dowództwu Armii Ra-

dzieckiej. Oni jednak nie potrafili tego terenu utrzymać i niebawem ponownie oddali go Niemcom. Taka jest prawda.Apeluję do zarządu naszej kościuszkowskiej organizacji w Warszawie i do 1 Dywizji Zmechanizowanej im. Tadeusza

Kościuszki, szczególnie do jej aktualnego dowódcy, by do tak ważnych wydarzeń oręża polskiego w II wojnie światowej, jak bitwa pod Monte Cassino czy Powstanie Warszawskie, zaliczyć też bitwę pod Lenino.

Żołnierze polscy tam walczący – a zwłaszcza polegli – zasługują na to.Edward Toczek

płk WP – uczestnik bitwy pod LeninoKawaler Orderu Wojennego krzyża Virtuti Militari

weteran od 01.09.1939 r.

Udowodnijmy lokalnym społecznościom w naszych miej-scowościach, że ciężką pracę, naukę i rozsądek życiowy naród i państwo zawsze doceniają. Wykażmy, że postawa żołnie-rza-patrioty przyniosła nam zasłużoną satysfakcję i pozwoliła wiele osiągnąć w życiu. Dekorowano nas polskimi orderami i medalami, mamy liczne dyplomy i puchary. Będąc na misjach pokojowych, sprawdziliśmy się.

Obecnie niektórzy z nas malują obrazy, robią artystyczne zdjęcia, piszą wiersze i opowiadania, majsterkują itp. Aktywnie zajmują się kulturą i pracą społeczną, zyskujemy prestiżowe wyróżnienia i szacunek środowiska. Zarządy naszych kół niech wyeksponują nasz życiowy dorobek w formie wystaw

czasowych – w szkołach, w ośrodkach kultury, w ratuszach itp. W naszych miejscowościach. Gdy takie ekspozycje wzbogaci jeszcze np. galowy mundur, to wystawa nabierze prawdziwego blasku. Wszystko w intencji organizatorów. Promujmy się.

Prośba – może zarządy: główny i wojewódzkie i rejonowe postąpią podobnie. Chwalebnym wyróżnieniem dla nas byłaby wystawa krajowa osiągnięć członków naszego Związku w Warszawie.

Rozpropagowanie medialne naszych inicjatyw na szczeb-lach lokalnych i ogólnopolskim dowartościowuje nas.

Waldemar PANERT

Szanowne koleżanki i koledzy!

4

Wrzesieñ 2008 G³os Weterana i Rezerwistywww.gwir.pl

z życia związku

Poznańska wojewódzka organizacja ZBŻZiORWP może być dumna, że była organizatorem X Jubileuszowego Sejmiku Korespondentów „GWiR”.

Przygotowanie i zrealizowanie tego przedsięwzięcia było dla Zarządu Wo-jewódzkiego jednym z najważniejszych zamierzeń 2008 r.

Rozpoczęto od spotkania kierownictw wojewódzkiej organizacji z prezesem ZG gen. dyw. w rez. Adamem Rębaczem i redaktorem naczelnym „GWiR” płk. Anto-nim Witkowskim, a także z przedstawi-cielami instytucji i jednostek wojskowych Poznania.

Ustalono wówczas termin sejmiku oraz wybrano miejsce – Ośrodek Szkolenia Sił Powietrznych w Kiekrzu. Ponadto określono skład Honorowego Komitetu oraz Komitetu Organizacyjnego z przewodniczącym pre-zesem ZW płk. dr. Zygmuntem Maciejnym i zastępcą przewodniczącego redaktorem naczelnym „GWiR” płk. Antonim Witkow-skim.

Przyjęto szczegółowy plan Sejmiku22.04.2008 r. Dzień związkowy –

„GWiR”Obrady plenarne, konferencja pra-

sowa ścisłego kierownictwa ZG, narady w zespołach.

23.04.2008 r. Dzień PoznańskiZwiedzanie Cytadeli Poznańskiej, pomni-

ka Armii „Poznań”, Starego Rynku; spotkanie

z prezydentem m. Poznania, wręczenie na-gród (Sowy) i patentów korespondentów.

Następnie spotkanie wojewody wielkopol-skiego z korespondentami w Domu Żołnierza, występ zespołu regionalnego „Staropolanie” i koncert Orkiestry Reprezentacyjnej Sił Po-wietrznych. Wyjazd pod pomnik Powstańców Wielkopolskich.

24.04.2008 r. Dzień wojskowy Zwiedzanie 31 Bazy Lotnictwa Tak-

tycznego w Krzesinach (F-16). Pobyt w Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych. Zwiedzanie Muzeum Broni Pancernej. Spot-kanie z komendantem – członkiem Komitetu Honorowego płk. dypl. Jarosławem Wierz-cholskim.

25.04.2008 r. Wycieczka do Poczdamu i Berlina. Podzielono zadania między człon-ków Komitetu Organizacyjnego.

Członkowie Komitetu, głównie jego przewodniczący, utrzymywali stały kontakt z redaktorem naczelnym „GWiR”. Na bieżąco wymieniano informacje, uzgadniano i kory-gowano plan. Redaktor naczelny i dyrektor Biura ZG aktywnie uczestniczyli w przygoto-waniach. Opracowywali materiały, uzgadniali wiele spraw na szczeblu ZG – MON i w innych instytucjach. Po raz kolejny potwierdziła się stara prawda, że należy:

– dobrze opracować plan działania;– określić zadania dla kolektywu i in-

dywidualnie dla każdego członka komitetu organizacyjnego;

– korygować poszczególne zamierze-nia i konsekwentnie je realizować. Tak ją rozumieli członkowie Komitetu z Poznania, przygotowujący sejmik na czele z członkiem ZG – prezesem ZW płk. rez. dr. Zygmuntem Maciejnym. To człowiek, który czego się podejmie, sumiennie realizuje. Tak było i w tym przypadku. Na dobre wykonanie zadania wpłynęło również uznanie dla naszego stowarzyszenia ze strony przed-stawicieli władz wojewódzkich, miejskich i powiatowych. A Oto oni:– wojewoda wielkopolski Piotr Florek – czło-nek Komitetu Honorowego oraz – dyrektor Gabinetu Wojewody Andrzej Piesiński;– prezydent m. Poznania Ryszard Grobelny członek Komitetu Honorowego oraz – dyrek-tor Gabinetu Prezydenta Marek Kalemba;– starosta powiatu poznańskiego Jan Grabkowski.

W przygotowanie sejmiku zaangażo-wali się również:– dowódca 2 BLT, dowódca garnizonu w Po-znaniu, gen. bryg. pil. Włodzimierz Usarek;– komendant Centrum Szkolenia Wojsk Lą-dowych płk dypl. Jarosław Wierzcholski.

Słowa uznania należą się kierownictwu Ośrodka Szkolenia Sił Powietrznych w Kie-krzu, a zwłaszcza kierownikowi ppłk. Wło-dzimierzowi Woronkiewiczowi i podległemu jemu personelowi. Wszystkim serdeczne żołnierskie podziękowanie z apelem o dalszą dobrą współpracę.

Honorowy członek ZwiązkuCzłonek Komitetu Organizacyjnego

Jan CZAJOR

Zadanie wykonane!

Wojskowego za umożliwienie udziału w obradach zgromadzenia.

Ta nader cenna inicjatywa jest godna szczególnego uznania. Ucieszyło nas nie-zmiernie to, że mogliśmy na tym forum omówić problematykę naszej związkowej działalności na szczeblu wojewódzkim i w kołach.

Koledzy oficerowie – mężowie zaufania z terenu ŚOW mieli okazję poznania na-szych struktur oraz form pracy społecznej w Łodzi, Zgierzu, Kutnie, Pabianicach, Leżnicy Wielkiej, a także w Sieradzu, Piotrkowie Trybunalskim i Skierniewicach. Przedstawiliśmy m.in. nasz dorobek i na-sze możliwości w dziedzinie współpracy z organizacjami kombatanckimi, związkami żołnierskimi oraz podmiotami społecznymi i organami władzy samorządowej.

Licząc na pomoc i wsparcie oficerów – mężów zaufania na terenie poszczegól-nych garnizonów, przedstawiliśmy nasze kłopoty i trudności. Stwierdziliśmy, że jest nas ciągle za mało. Starzejemy się, choru-jemy i jakże często odchodzimy na wieczną wartę. Młodszych wiekiem byłych ofice-rów, chorążych i podoficerów przychodzi do Związku zbyt małe grono. Powody są różne: praca zawodowa, choroby, słabe zainteresowanie działalnością społeczną.

Próby powołania do życia nowych kół nie powiodły się. Wspomnieliśmy przy tym o roli aktywu społecznego i jego zaangażowaniu w działalność społeczną, o współdziałaniu

z organizacjami kombatanckimi w sferze działań o patriotycznym charakterze.

Wymieniliśmy wiele imprez okolicznoś-ciowych zorganizowanych wspólnie z Zarzą-dami Rejonowymi ZBŻZiORWP w Sieradzu, Piotrkowie Trybunalskim i Skierniewicach. Od ponad czterech lat organizujemy imprezy o charakterze patriotycznym w Teatrze im. Stefana Jaracza, w obiektach Ligi Obrony Kraju oraz w innych instytucjach. Było to możliwe dzięki naszej inwencji i przy wspar-ciu różnych podmiotów, przede wszystkim organizacyjno-logistycznym Urzędu Marszał-ka Województwa Łódzkiego. Jak na nasze możliwości i warunki, bogaty był program obchodów 25-lecia naszego Związku. Gru-pa aktywu była m.in. inicjatorem wydania publikacji pod tytułem „Zarys historii 25-lecia wojewódzkich struktur Związku”.

Systematycznie oddziałujemy na spo-łeczność Łodzi i województwa łódzkiego, organizując imprezy patriotyczne i współ-uczestnicząc w okolicznościowych przed-sięwzięciach.

Przeprowadziliśmy udane spotkania z młodzieżą szkolną. Życie podyktowało potrzebę integracji działań organizacji żołnierskich. Powołaliśmy więc strukturę pod nazwą Łódzkie Porozumienie Orga-nizacji Żołnierskich, która skupiła m.in. ZBŻZiORWP, Ligę Obrony Kraju, ZŻLWP, Związki saperów i spadochroniarzy oraz Łódzki Klub Seniorów Lotnictwa.

DOBRY POMYSŁ – SPOTKANIE Z MĘŻAMI ZAUFANIA ŚOW

W garnizonie Łódź, w 3 Rejonowej Bazie Materiałowej, odbyło się Zgromadzenie Mę-żów Zaufania jednostek i instytucji Śląskiego Okręgu Wojskowego, połączone z Konwen-tem Dziekanów Korpusu Oficerskiego WP. Uczestniczyło w nim grono zaproszonych gości. Łódź reprezentowali m.in. dyrektor Wojskowego Biura Emerytalnego, szef Ko-mendy Placówki Żandarmerii Wojskowej, pełnomocnik szefa WSzW ds. rekonwersji, a także przedstawiciele Zarządu Wojewódzkie-go ZBŻZiORWP w osobach: płk Józef Lelito – prezes Zarządu Wojewódzkiego, płk Alek Ciszewski – I wiceprezes ZW i płk Andrzej Kustra – wiceprezes ZW.

Było to wydarzenie nader ważne, nie-codzienne. Mieliśmy możliwość zapoznania się ze statutowymi zadaniami Zgromadzenia Mężów Zaufania, a także przedstawienia na-szych związkowych problemów. W imieniu naszego środowiska serdecznie dziękuję ppłk. Wojciechowi Fałkowskiemu – dzie-kanowi Korpusu Oficerów Śląskiego Okręgu

www.gwir.plG³os Weterana i Rezerwisty

Wrzesieñ 2008

W przepięknie odremontowanej świetlicy Wojskowej Komendy Uzupełnień w Sanoku 25 maja 2008 r. podpisano porozumienie o współpracy między Zarządem Rejonowym Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy Wojska Polskiego oraz Stowarzyszeniem Emerytów i Rencistów Policyjnych w Sanoku. Porozumienie jest owocem wielotygodniowych spotkań, narad i burzliwych dyskusji zespołów roboczych pod przewodnictwem J. Litwina i Z. Czer-nickiego. Spotkanie miało szczególnie uroczysty charakter. Swoją obecnością zaszczycili nas komendant policji m. insp.

porozuMienie eMerYTów i renciSTówSŁużB MundurowYcH w Sanoku mgr Krzysztof Guzik, przedstawiciel woj-

skowego komendanta uzupełnień kpt. Piotr Lasek oraz prezes Zarządu Wojewódzkiego Stowarzyszenia Emerytów i Rencistów Po-licyjnych w Rzeszowie insp. Wiktor Kowal. W obecności licznie przybyłych byłych żoł-nierzy zawodowych i byłych funkcjonariuszy policyjnych podpisy pod porozumieniem złożyli: prezes Zarządu Rejowego Związku Marek Borkowski i prezes Zarządu Koła Stowarzyszenia Józef Litwin.

Cele, jakie sobie założyły obie zaintere-sowane strony to m.in.:

– kształtowanie nie tylko w środowisku służb mundurowych właściwego stosunku do wykonywania zadań obronnych oraz związa-nych z bezpieczeństwem publicznym;

– patriotyczne i proobronne wychowywanie młodzieży, roz-wijanie jej sprawności fizycznej oraz predyspozycji do służby w wojsku i w policji;

– upowszechnianie i do-kumentowanie tradycji i historii oręża polskiego oraz społecznej służby policji, a także kształ-towanie postawy wzajemnego poszanowania, jak również dbanie o godność i honor;

– obrona praw i interesów środowiska służb mundurowych ze szcze-gólnym uwzględnieniem spraw emerytalnych, socjalnych i zdrowotnych;

– aktywizacja środowiska służb mun-durowych do czynnego uczestnictwa w życiu publicznym, wzmacnianie procesów integracyjnych;

– organizowanie zawodów sportowo-obronnych, imprez o charakterze kulturalnym i rekreacyjnym oraz stosowanie innych form działalności.

Porozumienie jest pierwszym krokiem do powstania wspólnego porozumienia wszystkich służb mundurowych na te-renie Sanoka, tj. wojska, policji, straży pożarnej i służby więziennej.

Z. CZERNICKI

Posiedzenie Zarządu Re-jonowego w Nowym Sączu od-było się na wyjeździe, w pięknej miejscowości Tęgoborze – w ośrodku wczasowo-rekreacyj-nym pana Piotra Litwińskiego. Przybyli licznie zaproszeni go-ście: gen. bryg w rez. Zygmunt Staniszewski – były komendant Karpackiego Oddziału SG w Nowym Sączu; insp. Antoni Forgiel – przewodniczący Stowarzyszenia Kombatan-tów Policji w Limanowej; nadkomisarz Marek Sadlisz – prezes Stowarzyszenia Emerytów i Rencistów Policji w Nowym Sączu; asp. Michał Kowalczyk – prezes Koła Emerytów i Rencistów Niezależnego Samorządowego Związku Zawodowego Policjantów w Nowym Sączu; pan Zdzisław Pasionek – prezes Koła Terenowego Emerytów i Rencistów Służby Więziennej; ppłk w rez. Adam Mik-siewicz – prezes Zarządu Oddziałowego

Nowy Sącz w têgoborZu

Związku Emerytów i Rencistów Funkcjona-riuszy Straży Granicznej w Nowym Sączu; płk w rez. Władysław Okarmus – przewod-niczący Okręgowego Rady Kombatantów i Osób Represjonowanych w Nowym Sączu; ppłk w rez. Marek Sołtys – były komendant Wojskowej Komendy Uzupełnień w Nowym Sączu.

W posiedzeniu uczestniczył członek Zarządu Głównego kol. mjr w rez. Jan Ja-kubiak, prezesi kół terenowych z Nowego Sącza, Krynicy, Nowego Targu, Zakopane-go, Gorlic i Limanowej oraz przewodniczący Komisji Rewizyjnej i Sądu Koleżeńskiego.

Mamy za sobą pierwsze wspólne działania, a czas pokaże, czy inicjatywa była trafna. Nasza praca i różne formy dzia-łalności były dostrzegane na terenie Łodzi. Z przyjemnością poinformowaliśmy, że z okazji Narodowego Święta Niepodległości Rada Miejska IV kadencji przyznała Zarządowi Wo-jewódzkiemu odznakę „Za Zasługi dla Miasta Łodzi” za działalność godną szczególnego uznania. Jest to duże wyróżnienie, które ce-nimy i szczycimy się nim. Liczymy na większe zainteresowanie władz miasta i województwa.

Liczymy, że nowy dokument „Porozumie-nie o współpracy między Ministerstwem Obrony Narodowej i ZBŻZiORWP” będzie solidną podstawą dalszych inicjatyw spo-łecznych z naszej strony, a nade wszystko skuteczności działań oraz lepszej współ-pracy z dowódcami i szefami jednostek oraz instytucji wojskowych z Łodzi i na terenie województwa. Wysoko cenimy współpracę ze strukturami Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego, dowództwem 3 Rejo-nowej Bazy Materiałowej, komendą Wojsko-

wego Studium Nauczania Języków Obcych, Wojskowym Biurem Emerytalnym oraz innymi ogniwami wojskowymi działającymi na terenie województwa łódzkiego.

Uczestnicząc w zgromadzeniu, mieli-śmy okazję, by prosić mężów zaufania o pomoc w rozwiązywaniu istotnych prob-lemów, jakie rodzi codzienna działalność Związku, w tym o wsparcie naszych poczynań w celu zwiększenia liczby członków ZBŻZiORWP.

Józef LELITO

Reprezentantka wdów po zmar-łych kolegach, przewodnicząca Rady Kobiet przy ZR w Nowym Sączu kol. Maria Suchonek.

Spotkanie prowadził pre-zes Zarządu Rejonowego w Nowym Sączu kol. płk w rez. Jan Liber.

W dyskusji głos zabrali: kol. ppłk Adam Miksiewicz, insp. Antoni Forgiel, nadkom. Marek Sadlisz, p. Zdzisław Pasionek, płk Władysław Okarmus oraz

niżej podpisany.Występujący dzielili się doświadczeniami

z działalności swoich organizacji, podkreśla-jąc wzorowe przygotowanie spotkania oraz celowość szybkiego podpisania porozumień służb mundurowych w zakresie współpracy między Zarządem Rejonowym ZBŻZiORWP a poszczególnymi organizacjami i stowarzysze-niami działającymi na terenie miasta i powiatu nowosądeckiego.

Zarząd Rejonowy WP w Nowym Sączu składa serdeczne podziękowania panu Piotro-wi Litwińskiemu i do spotkania we wrześniu.

Jan LIBER, Adam LESZYŃSKI

6

Wrzesieñ 2008 G³os Weterana i Rezerwistywww.gwir.pl

Po trzech latach starań z inicjatywy prezesa ZR odbyło się w Klubie Garnizo-nowym spotkanie integracyjne członków Koła nr 3 „Niebieskie berety” z „Sympaty-kami niebieskich beretów”. Prezes Zarządu Koła mjr Benedykt Centkowski przywitał jego uczestników, po czym przedstawił porządek zebrania, omówił także zadania i osiągnięcia Koła.

W czasie spotkania zabrał głos prze-wodniczący „Sympatyków niebieskich beretów” ppłk w rez. Romuald Jaruga,

który podkreślił znaczenie ZBŻZiORWP w środowisku wojskowym.

Natomiast prezes ZR Związku ppłk w rez. Romuald Detmer nie ukrywał radości, że doszło do spotkania. Przedstawił zadania i osiągnięcia Związku działającego dla dobra naszego środowiska. Głos zabrali także ppłk Adam Żurawski, mjr w rez. Władysław Czy-kier i kpt. w rez. Leon Kozłowski. Spotkanie odbyło się dzięki wielkiemu zaangażowaniu ko-legów Żurawskiego, Centkowskiego, Jarugi, Kozłowskiego oraz ppłk. Jana Fąfary.

Tradycyjnie od 5 lat Zarząd Koła nr 7 ZBŻZiORWP oraz Zarząd Weteranek i We-teranów Garnizonu Siemirowice organizuje spotkania integracyjne. Zatroszczył się o to komitet: kmdr por. w rez. Andrzej Długi – członek Zarządu Koła nr 7; chor. w rez. Jan Nowicki – prezes Koła nr 7; Zofia Karkocha – członek Zarządu Koła nr 7; Zofia Wypasek – członek Zarządu Koła nr 7; Krystyna Micha-lik; Maria Czaja.

Pomocy udzielili: kmdr Krzysztof Grud-nowski – dowódca 44 Bazy Lotniczej MW; kmdr por. pil. Jarosław Andrechowski – do-wódca 30 Eskadry Lotniczej MW; pan Jacek Madej – kierownik Klubu Garnizonowego; Katarzyna Goślińska – kierowniczka Kasyna Garnizonowego.

Dowódcę Gdyńskiej Brygady Lotniczej re-prezentował kmdr ppor. Sławomir Kardas.

W spotkaniu uczestniczyli byli i obecni mieszkańcy Garnizonu Siemirowice oraz po raz pierwszy ich dzieci, które urodziły się w tym garnizonie i swoje dzieciństwo spędziły w oddalonym garnizonie leśnym. Na doniosłe spotkanie przybyli ludzie z całego kraju w liczbie 168 osób.

R. DETMER

SYmpATYCY gARNIZoNU SIEmIRoWICE

W SŁUPSKU SĄ RAZEM

W Kole nr 29 przy Departamencie Kadr MON spotkaliśmy się na specjalnym zebraniu by uczcić Święto Wojska Pol-skiego. Prezes Koła złożył życzenia okolicznościowe wszystkim kolegom, którzy już bez mundurów, ale na-dal czują się żołnierzami, czego dowodem była licz-na ich obecność oraz miła chwila na tym zebraniu – wręczono legitymację członkowską kol. płk. dr. Eugeniuszowi Piwowarskiemu. Z okazji święta WP odznaki honorowe „Za Zasługi dla ZBŻZiORWP” otrzymali: płk prof. Tadeusz Kamiński, płk dr Roman Mleczko, płk mgr Brunon Majewski, płk mgr Jerzy Wójcik.

Medalami pamiątkowymi 25-lecia Związku udekorowani zostali: płk Marian Zielonka, płk Zbigniew Michalski, ppłk Marek Sobieraj.

Listy gratulacyjne w związku z jubileuszem urodzin otrzymali: płk Julian Janda – 80 lat, płk Jan Stanek – 65 lat, ppłk Marek Sobieraj – 60 lat.

Przy żołnierskim obiedzie, kawie, herbacie i ciastkach, upłynął nam czas w bardzo miłej atmosferze dzięki organizatorowi tej części wiceprezesowi kol. płk. Jerzemu Tur-kowi. Takie spotkania są realizacją planu integracji środowiska.

Marian SMOLIGA

Uczciliśmy święto wojska Polskiego

Podczas zebranie przyjęto w szeregi Związku: ppłk. w rez. Jana Fąfarę, mjr. w rez. Marka Pietrzaka, mjr. Zbigniewa Płócien-nika, kpt. w rez. Dariusza Pochecia, kpt. w rez. Czesława Dąbrowskiego, kpt. w rez. Andrzeja Zająca, por. Stanisława Okopiń-skiego, st. chor. sztab. w rez. Wiesława Fryziela, st. sierż. sztab. w rez. Zdzisława Główczewskiego.

Spotkanie zakończyło się przy kawie, bigosie i śledziku.

W Słupsku „Niebieskie Berety” mają swoje Koło nr 3 ZBŻZiORWP i stanowią integralną całość.

Romuald DETMER

Zarząd Koła Nr 4 Związku Byłych Żoł-nierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy Wojska Polskiego w Babimoście, zgodnie z kultywowaną od lat tradycją, zorganizował w dniu 31 lipca 2008 r. uroczyste spotkanie swoich członków z okazji kolejnych jubileuszy długoletniego pożycia małżeńskiego i rocznic dostojnych urodzin.

Pięćdziesiątą rocznicę pożycia małżeń-skiego obchodzili: Stefania i Mieczysław Niczyporukowie, Teresa i Aleksander Szepelakowie, Elżbieta i Leonard Pukińscy, a czterdziestopiątą rocznicę pożycia małżeń-skiego – Jolanta i Henryk Pieńkosiowie. Natomiast osiemdziesiątą rocznicę dostojnych urodzin świętowali: Pani Helena Klima i

ZŁOte I SZAFIROWe gody w BaBimoście

Kolega Marian Lara, siedemdzie-siątą piątą rocznicę – Koledzy Józef Gieruła i Marian Gucwa, a siedemdziesiątą rocznicę – Teresa Wojtkowska oraz Stanisław Wo-

ziński i Raymund Pacholak.Jubileuszowe spotkanie, zorganizowane

w sali bankietowej Gminnego Ośrodka Kultury w Babimoście zgromadziło, oprócz jubilatów, ponad 55. uczestników w tym honorowych gości i liczne grono przyjaciół.

Małżeństwom obchodzącym swoje pięć-dziesięciolecie, Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej nadał medale „Za Długoletnie Pożycie Małżeńskie”, które przy dźwiękach marsza Mendelsona wręczył Bernard Radny - Burmistrz Babimostu. Ponadto wszyscy jubilaci otrzymali kwiaty oraz dyplomy z życzeniami od:

– burmistrza Babimostu, Zarządu Głów-nego ZBŻZiORWP - wręczał Honorowy

Prezes płk Zenon Biesaga, prezesa ZW ZBŻZiORWP w Zielonej Górze płk. Michała Kupca, wiceburmistrza Babimostu Zbigniewa Wozińskiego, sekretarza Gminy Krzysztofa Makarowicza, prezesa ROD Zenona Paj-chrowskiego,

– prezesa Koła nr 4 ZBŻZiORWP Zbi-gniewa Godonia.

Po dekoracji medalami, wręczeniu dyplomów i złożeniu życzeń, w imieniu

www.gwir.plG³os Weterana i Rezerwisty

Wrzesieñ 2008

s ta ran iem p rezesa Koła nr 2 ZBŻZiORWP przy 21 RWT st. chor. sztab. w rez. mgr Stanisława Łutczyna w Rze-szowie został zorganizowany 7 lipca 2008 r. w Kielnarowej koło Tyczyna w pow. rzeszowskim. Spotkanie miało charakter in-tegracyjno-biesiadny członków Koła, przed-stawicieli z uniwersytetu trzeciego wieku - sympatyków stowarzyszenia. W słoneczny

sobotni dzień z przystanku koło Szpitala Specjalistycznego w Rzeszowie, udaliśmy się autobusem MPK do Kielnarowej. W gospodarstwie sympatyka naszego Stowa-rzyszenia Władysława Leniarta zostaliśmy

Piknik

serdecznie powitani przez gospodarza. Czas upływał przy wspólnym biesiadowaniu oraz śpiewie, na akordeonie zawsze nam to-warzyszy kol. Krzysztof Cygan. Bawiliśmy się do godzin wieczornych, około godz. 19.

wyruszyliśmy do swoich domów z nadzieją, że jeszcze w tym urokliwym miejscu się spotkamy przy ognisku i na grzybobraniu w pobliskim lesie.

Mieczysław KOWAL

Przystanek k/ Szpitala

BiesiadaMuzyk koncertuje i pięknie śpiewa

Rozmowy Polaków z rodzin wojskowych

Ognisko-pieczenie ziemniaków

Różne były drogi życiowe Polaków z Kresów Wschodnich. Nie były łatwe dla Polaków żyją-cych wśród Ukraińców. Przykła-dem życiorys Jana Komorow-skiego. Urodził się 27 stycznia 1923 r. koło Sambora (woj. Lwów) w rodzinie chłopskiej. Szkołę podstawową ukończył w 1938 r., po czym wstąpił do samborskiego gimnazjum. W 1939 r. wybuchła jednak wojna w związku z czym podjął naukę i jednocześnie pracę w zakładach stolarskich. Pracował w nich do 1944 r. 28 stycznia 1944 r. otrzymał wezwanie do armii polskiej w Samborze. Zo-stał wcielony do WP jako poborowy. Umundu-rowany i zaopatrzony w suchy prowiant, został skierowany do Rzeszowa. Drogę z Sambora do Rzeszowa pokonał pieszo. Marsz trwał 10 dni. Warunki były ciężkie. W Rzeszowie został wcielony do pułku zapasowego 2 Armii WP. Poborowi przeszli przeszkolenie podsta-wowe. Ci, którzy ukończyli więcej niż 7 klas i byli poprawni politycznie, zostali skierowani do Oficerskiej Szkoły Piechoty w Lublinie. Wśród nich, znalazł się Jan Komorowski. Pozostałych skierowano na front. Po ukończeniu oficerskiej szkoły 2 lutego 1945 r., na podstawie rozkazu

Naczelnego Wodza nr 57, został mianowany na stopień chorążego i skierowany do służby w pułku piechoty w Lubartowie. Pełnił w nim funkcję dowódcy plutonu.

Pod koniec lutego 1945 r. pułk wymaszerował z Lubartowa do Warszawy i został wcielony do 1 Armii WP. W marcu 1945 r. z wybranej kadry oficerskiej, podoficerskiej i szeregowych utworzono pierwszą kompanię

honorową WP. Chorąży Jan Komorowski został w niej dowódcą plutonu. Był świadkiem powitania przedstawicieli rządów z Zachodu i ze wschodu, którzy przybyli do Polski w celu pełnienia swoich obowiązków.

We wrześniu 1945 r. został przeniesiony z wojsk lądowych do wojsk lotniczych. Do jego obowiązków należało: obrona i ochrona lotnisk wojskowych oraz utrzymanie ich w odpowied-nim stanie technicznym, a walka jeszcze się nie zakończyła. Po kraju krążyły niedobitki żołnierzy Wehrmachtu oraz działał Wehrwolf. Chorąży Jan Komorowski rozpoczął służbę na lotnisku wojskowym w Modlinie, a następne w Łęczycy, Poznaniu i Malborku.

W roku 1951 otrzymał awans na stopień porucznika i został skierowany na stanowi-

ludzie związkuAbsolWENt oficerskiej szkoły Piechoty W lubliNiE

sko komendanta lotniska w Radomiu, gdzie mieszka do dzisiaj. Uzupełnił wykształcenie – zdał maturę. Służbę w wojskach lotniczych pożegnał w styczniu 1976 r. w cywilu praco-wał jako starszy inspektor OC w Wydziale Rolnictwa Gospodarki Żywnościowej i Leś-nictwa województwa radomskiego. W 1990 r. zakończył pracę w cywilu. Losy obywateli Kresów Wschodnich, jak już wspomniałem, były pogmatwane. Dwaj bracia ppłk. Jana Komorowksiego: Piotr (rocznik 1916) i Wła-dysław (rocznik 1919) brali udział w wojnie 1939 r., a następnie walczyli w armii gen. An-dersa. Podczas bojów odnieśli ciężkie rany. Po zakończeniu II wojny światowej pozostali w Anglii. Dlatego, że Churchuill i Roosevelt uznali granicę wschodnią Polski na Linii Cu-rzona ustalonej po I wojnie światowej. Pobyt braci w Anglii miał ujemny wpływ na przebieg służby wojskowej ppłk. Jana Komorowskiego. W czasie służby w Kompanii Honorowej w Warszawie poznał panią Irenę, żołnierza Sza-rych Szeregów AK, z którą założył rodzinę. Dochowali się dwóch synów i córki. Za służbę wojskową i pracę cywilną Jan Komorowski został odznaczony: Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi oraz odznaczeniami wojennymi, resortowymi i państwowymi. Obecnie cieszy się wnukami i prawnukami. Ppłk Jan Komo-rowski od wielu lat jest członkiem Koła nr 2 ZBŻZiORWP, podlegającego Zarządowi Rejonowemu w Radomiu.

Piotr GÓRSKI

jubilatów podziękowanie organizatorom i uczestnikom uroczystości wyraził jubilat Leonard Pukiński.

Na zakończenie części oficjalnej, wszy-scy uczestnicy, z lampkami szampana, odśpiewali jubilatom, wspólnie z orkiestrą, tradycyjne STO LAT, a następnie w miłej i

serdecznej atmosferze bawiono się do póź-nych godzin nocnych.

Zorganizowanie tak wspaniałej imprezy było możliwe jedynie dzięki dużemu zaan-gażowaniu członków Zarządu Koła nr 4, a w szczególności Zbigniewa Godonia, Zenona Pajchrowskiego, Józefy Pietrzak, Andrzeja

Rzeskiego, Tadeusza Sułkowskiego, Anto-niego Suplickiego, Aleksandra Szepelaka. Natomiast szczególne słowa podziękowania należą się członkowi Koła Józefowi Kacz-markowi, który przez sponsorowanie wzbo-gacił stoły biesiadne.

Andrzej Rzeski, Zenon Biesaga

8

Wrzesieñ 2008 G³os Weterana i Rezerwistywww.gwir.pl

urodził się 9 lutego 1924 r. w Bronisze-wicach koło Jarocina. Ojciec był robotnikiem, miał na utrzymaniu ośmioro dzieci: pięć synów i trzy córki.

W 1914 r. rodzice wyemigrowali do pracy w Niemczech. Ojciec Stanisław Małecki zatrudnił się w kopalni węgla w Castrop. Jako poddany cesarza Wilhelma II, został powołany do wojska. Podczas walk odniósł poważne rany obu rąk i został inwalidą. W strony rodzinne powrócił w 1920 r.

Walenty ukończył w 1939 r. szkołę po-wszechną. Do wybuchu wojny uczęszczał do szkoły zawodowej.

W 1940 r. został zatrudniony u bauera w Marienbronn. 18 czerwca został aresztowany i skazany na 11 miesięcy karnego więzienia w Rawiczu. Na wolność wyszedł 22 marca 1944 r. W tym czasie starsze rodzeństwo budowało wojskowe umocnienia. W maju 1944 r. zmarła matka, domem opiekowała się najstarsza siostra.

Po przejściu linii frontu w lutym 1945 r. w Broniszewicach została powołana milicyjna grupa do wyłapywania ukrywających się nie-mieckich żołnierzy. W grupie tej znalazł się Walenty z ojcem i młodszym bratem. Ojciec pełnił obowiązki tłumacza.

W marcu 1945 r. Walenty został powo-łany do służby wojskowej. Od tego czasu zaczęła się jego wędrówka po wojskowych garnizonach. Rejonowa Komenda Uzupeł-nień skierowała go do Podoficerskiej Szkoły Piechoty przy 11 Szkolnym Pułku Piechoty w Warszawie, wkrótce przeniesionym do Kazu-nia. 7 września 1949 r. w stopniu kaprala został skierowany do 50 Pułku 15 Dywizji Piechoty. Następnie przeniesiono go do Centralnego Majątku Pułku na dowódcę grupy żołnierzy, których zadaniem było rozprowadzanie i nad-zorowanie niemieckich jeńców zatrudnionych przy pracach polowych.

Pod koniec października 1945 r. w Ol-sztynie organizowano straż graniczną, której zadaniem było wytyczenie granicy Polski na odcinku Zalewu Wiślanego aż po Bałtyk. Po przeszkoleniu kpr. Małecki do 1 listopada 1945 r. został funkcjonariuszem straży granicznej. W strażnicy pełnił służbę w centrali telefonicznej

i zajmował się tresurą psów. Tę umiejętność wykorzystał wówczas, gdy został myśli-wym koła łowieckiego.

Przez pewien czas peł-nił funkcję pełnomocnika dowódcy strażnicy do spraw przesiedlenia ludności nie-

mieckiej do amerykańskiej strefy okupacyjnej. Znajomość języka niemieckiego ułatwiła mu wykonywanie tego zdania.

W lutym 1946 r. został „kupiony” do 1 Praskiego Pułku Piechoty w Warszawie. O przeniesieniu do Warszawy zadecydował jego wzrost i prezencja. Pułk praski był bowiem w tym czasie jednostką reprezentacyjną 29 września 1946 r. po zdaniu egzaminów został podchorążym Oficerskiej Szkoły Piechoty i Kawalerii w Krakowie. Wkrótce otrzymała ona status Oficerskiej Szkoły Piechoty nr 1 z siedzibą we Wrocławiu. Szkołę ukończył 20 września 1948 r. W stopniu podporucznika objął wówczas obowiązki dowódcy plutonu ckm w 14 Pułku Piechoty 6 DP w Krakowie. 26 stycznia 1949 r. został przeniesiony do 26 Pułku Piechoty w Sanoku, w którym pełnił obo-wiązki: dowódcy plutonu szkolnego, dowódcy kompanii, szefa sztabu i dowódcy batalionu, przekształconego w pułkową szkołę podofi-cerską. Po ukończeniu KDO objął stanowisko zastępcy komendanta garnizonu w Rzeszowie. Obowiązki te pełnił do 1971 r. Rzeszów stał się dla rodziny Małeckich stałym miejscem zamieszkania.

Od 1971 r. pełnił funkcję szefa Wydziału Szkolenia i Sportów Obronnych w Zarządzie Wojewódzkim Ligi Obrony Kraju. Pracował tam aż do przejścia na emeryturę w 1976 r.

Pułkownik Walenty Małecki był pasjona-tem strzelectwa i myślistwa. W 1950 r. zdał egzamin łowiecki i został członkiem wojsko-wego koła łowieckiego. Od 1949 r. uprawiał strzelectwo sportowe. Był członkiem kadry narodowej oraz reprezentantem Wojska Polskiego. Na mistrzostwach Polski 1952 r. w Szczecinie ustanowił rekord Polski w strzelaniu z KB-5 na 300 m. Był 6 w strzelaniu myśliwskim do ruchomej sylwetki jelenia. Ukończył kurs selekcjonerski dla myśliwych. W

1953 r. ukończył także kurs instruktorsko-me-todyczny przy Akademii Sztabu Generalnego i otrzymał uprawnienia instruktora strzelectwa oraz sędziego pierwszej klasy.

Przez cztery kadencje był łowczym Woj-skowego Koła Łowieckiego nr 176 „Rogacz” w Rzeszowie. Pełnił także obowiązki gospo-darza łowiska. Wiele lat szkolił kandydatów na myśliwych i selekcjonerów. Organizował zawody w kołach myśliwskich – na szczeblu centralnym, wojewódzkim i powiatowym. Czynnie uczestniczył w budowie strzelnicy myśliwskiej w Borze koło Rzeszowa, na której są organizowane treningi i zawody strzeleckie oraz sportów obronnych.

Za tę działalność był wielokrotnie wy-różniany. Przewodniczącym Wojewódzkiej Komisji Strzeleckiej jest do dzisiaj. Dwukrotnie był reprezentantem Podkarpacia na zawodach strzeleckich o Puchar Prezesa Zarządu Głów-nego ZBŻZiORWP. Kieruje sekcją strzelecką Koła nr 7 w Rzeszowie. Siedmiokrotnie stał na najwyższym podium w zawodach strzeleckich o Puchar Prezesa Zarządu Wojewódzkiego. Współorganizuje zawody strzeleckie oraz za-wody w sportach obronnych. Zdobywał trofea w zawodach strzelectwa myśliwskiego.

Będąc w rezerwie, zatrudnił się w Miejskim Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej na stanowisku specjalisty do spraw obrony cywilnej. Do Związku Byłych Żołnierzy Zawo-dowych wstąpił w 1981 r. – został członkiem Koła nr 7.

W styczniu 1949 r. zawarł związek mał-żeński z Felicją Pelc, absolwentką Technikum Poczt i Telegrafów. Dochowali się trójki dzieci – dwóch córek i syna. Mają trójkę wnucząt. Cała trójka to wybitni sportowcy (piłka nożna i siatkówka) mieszkający w Stanach Zjednoczonych i Szwajcarii

Jan MACHNO

Pułkownik WAleNtY MAŁeckI

urodził się 7 grudnia 1927 r. w Kaliszu gdzie uczęszczał do szkoły aż do wybuchu wojny. W 1940 r. we wrześniu skierowano go do pracy przymusowej w fabryce obróbki metalu i drewna. W 1946 r. kończy kurs czeladniczy mechaników samochodowych i kierowców po czym zatrudnia się w Zakładach Samochodowych nr 8 w Kaliszu i pracuje tam aż do powołania do służby wojskowej. 22 października 1948 r. zostaje powołany do Szkolnej Kompanii Broni Pancernej 6 Drezdeńskiego Pułku Czołgów. W maju 1949 r. jednostka zostaje przeniesiona do Wrocławia i tam kończy szkołę podoficerską. Dalszą służbę wojskową odbywa w tej samej jednostce jako mechanik kierowca do 25 paź-dziernika 1950 r. Po czym zostaje zwolniony w stopniu plutonowego i przeniesiony do re-

ppŁk STaniSŁaw kornacki

zerwy. Ponownie zostaje powołany 2 maja 1951 r. do Oficerskiej Szkoły Broni Pancernej w Po-znaniu. Po jej ukończeniu w październiku 1951 r. w stopniu chorążego został skierowany na stanowi-sko technika w kompanii zabezpieczenia w 27 pz

w Kłodzku. Po roku służby został awansowa-ny do stopnia podporucznika i wyznaczony na dowódcę plutonu remontu czołgów, a następ-nie zostaje dowódcą kompanii remontowej. W 1956 r. kończy roczny kurs KDO w Giżycku po czym wraca do 27 pz, na stanowisko technika batalionu czołgów. W 1967 zostaje dowódcą kompanii remontowej pułku. Po ukończeniu kursu elektryków i zdaniu egzaminu państwo-wego oraz otrzymaniu awansu na majora w 1969 r. zostaje wyznaczony na stanowisko inżyniera elektryka w sekcji technicznej pułku.

Ponadto przez okres 10 lat pełnił obowiązki społecznego inspektora bhp w jednostce, zajmował się rozbudową i modernizacją bazy czołgowo-samochodowej. Był również racjo-nalizatorem, na swym koncie ma kilkadziesiąt udanych projektów za które otrzymał wiele wyróżnień i nagród pieniężnych.

Przeniesiony do rezerwy 13 grudnia 1977 r. zamieszkał w Polanicy-Zdroju gdzie czynnie włączył się w działalność społeczną, był przewodniczącym komitetów wykonania gazyfikacji i kanalizacji oraz budowy szkoły nr 2, które zostały wykonane w bardzo szybkim okresie. Należy również do Związ-ku Emerytów i Rencistów oraz Miłośników Polanicy. Odznaczony Krzyżem Kawaler-skim Orderu Odrodzenia Polski. Do Związku wstąpił 14 kwietnia 1981 r. Jest wyróżniony dwukrotnie odznaką honorową „Za Zasługi dla ZBŻZiORWP” i medalem pamiątkowym 25-lecia powstania Związku.

Jan SZEWCZYK

Rodzina Małeckich

9

www.gwir.plG³os Weterana i Rezerwisty

Wrzesieñ 2008

Podpułkownik Lucjan Nowaczyk, wielo-letni mieszkaniec Elbląga, zasłużony żołnierz b. 16 Kaszubskiej Dywizji Pancernej, niestru-dzony działacz ZBŻZiORWP – doczekał się wspaniałego jubileuszu 80 lat życia.

Urodził się 2 sierpnia 1928 r. w m. Per-nant we Francji, region Picareli. Tam spędził najpiękniejsze młodzieńcze lata. Do dziś doskonale włada językiem francuskim. W 1947 r. wraz z rodziną, w ramach repatriacji, powrócił do kraju. Dwa lata później został powołany do zasadniczej służby wojskowej, w czasie której ukończył Oficerską Szkołę Wojsk Pancernych w Poznaniu. Krótko po promocji na pierwszy stopień oficerski, na początku 1953 r., wstąpił w związek mał-żeński z p. Stanisławą, która – podobnie jak on – urodziła się we Francji. W 2003 r. obchodzili złote gody.

„To były piękne i niezapomniane lata – wspomina jubilat. Bo przecież jubileusz to

również moment zatrzy-mania się i podsumowa-nia tego co za nami”.

Służbę wojskową, nieprzerwanie, przez po-nad 30 lat, pełnił w jed-nostkach 16 Kaszubskiej Dywizji Pancernej. Wiele z tych lat przesłużył w 1 Warszawskim Pułku Czoł-

gów im. Bohaterów Westerplatte w Elblągu. W nim też zakończył służbę wojskową.

Warto przypomnieć, że małżonka jubilata p. Stanisława też była związana z wojskiem. Jako księgowa pracowała w wielu jednostkach 16 KDPanc, a na zakończenie pracy zawodo-wej w 110 Szpitalu Wojskowym w Elblągu.

Wychowali dwóch synów. Jeden z ro-dziną mieszka we Francji, drugi przez wiele lat był wójtem gminy Elbląg, natomiast od listopada ubiegłego roku pełni zaszczytną

Piękny jubileusz elblążanina funkcję wicemarszałka województwa warmiń-sko-mazurskiego.

Jubilat od 1981 r. jest aktywnym członkiem naszego Związku. Już drugą kadencję pełni obowiązki wiceprezesa Zarządu Rejonowego ds. socjalnych. Praca społeczna stała się niemal jego pasją, bo jak sam powiada: „Dzięki niej utrzymuje się w dobrej kondycji i sprawności psychofizycznej. Czuje się po prostu potrzebny. To praca daje mi wiele satysfakcji”. Za zasługi w służbie wojskowej oraz w działalności społecznej był wielokrotnie odznaczany m.in.: Krzyżem Ka-walerskim Orderu Odrodzenia Polski, złotym, srebrnym i brązowym Krzyżem Zasługi, me-dalami resortowymi oraz odznaką honorową „Za Zasługi dla ZBŻZiORWP”.

Wielu jeszcze szczęśliwych lat życia, wszystkiego co w życiu najpiękniejsze życzą dostojnemu jubilatowi koledzy i przyjacie-le z Zarządu Rejonowego oraz Koła nr 2 ZBŻZiORWP w Elblągu.

Sto lat, Drogi Jubilacie!!!Jerzy BŁAWAT

pochodzi z miejscowości Radość, z ro-dziny chłopskiej. Człowiek o wielkim sercu społecznika, pomagający stale biednym. Posiada wyższe wykształcenie cywilne i wojskowe. Ma wyryte swoje nazwisko na drzewcu sztandaru Zarządu Rejonowego ZBŻZiORWP w Radomiu, którego jest jed-nym z fundatorów. Sponsorował przyjęcie delegacji z Zarządu Głównego ZBŻZiORWP i miasta Radomia w czasie wręczania sztan-daru. Jest fundatorem różnych uroczysto-ści w Zarządzie Rejonowym, m.in. z okazji

Kpt. mgr Kazimierz gajda

świąt Bożego Narodzenia (opłatek), Wielkanocy, Dnia Kobiet oraz innych uroczystości.

Pomagał nie tylko organizacji, której jest członkiem, ale i Spo-łecznej Szkole w Roga-linie, pow. Białobrzegi, pensjonariuszom Domu

Samotnej Matki, Monarowi i wielu innym po-trzebującym. Udziela się społecznie od 1965 r. w Starostwie w Białobrzegach. W latach 1965-92 pełnił funkcję prezesa Zarządu Gminnego OSP w Radzanowie, w latach 1984-1989 Zarządu Wojewódzkiego OSP w Radomiu, działacz LOK

Radom. Z żoną Zofią wychował i wykształcił dwoje dzieci: syn lekarz chirurg, córka dyrektor gimnazjum. 5 listopada 2002 r. został awanso-wany na kapitana WP. Po zakończeniu pracy na stanowisku prezesa GS Białobrzegi i przejściu na emeryturę założył zakład mięsno-wedliniarski w Radzanowie. Zatrudnia 54 osoby.

Za całokształt pracy zawodowej i spo-łecznej odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Zasługi złotym, srebrnym i brązowym. Za działalność społeczną odznaczeniami branżowymi, LOK i Straży Pożarnej. Jest wieloletnim członkiem ZBŻZiORWP, Koła nr 2 w Radomiu gdzie prezesem jest ppłk Janusz Czyszkowski.

Piotr GÓRSKI

Kombatant i weteran Wojska Polskiego. Formalnie emeryt, ale emeryturę życiową, póki co, odłożył na później. Jeszcze pasjonuje go aktywne życie i społeczna działalność. Urodził się 13 lipca 1928 r. w miejscowości Zagory koło Puław. Szybko stał się dorosły, bo czas był niezwykły – wojna i hitlerowska okupacja. W wieku 15 lat był już partyzantem Batalionów Chłopskich. Działał w zgrupowaniu w rejonie Opola Lubelskiego. Świadectwem jego czynu partyzanckiego są: Krzyż Partyzancki, Krzyż Batalionów Chłopskich i medal „Zwycięstwa i Wolności”. Potem przyszedł czas odrabiania wojennych zaległości, czas nauki. W 1949 r. został powołany do służby wojskowej. Po przeszkoleniu w 1 Praskim Pułku Piecho-ty skierowano go na studia na Fakultecie Wojskowym Politechniki Warszawskiej. Od 1951 r. studiował w Wojskowej Akademii Technicznej, którą ukończył dwa lata później. Wówczas rozpoczęła się jego przygoda z techniką wojskową. Szybko robił karierę w wojskowej służbie zawodowej. Rozpoczął ją w przedstawicielstwie wojskowym Huty Stalowa Wola, nadzorując produkcję wyrobów dla wojska. Rok później został przeniesiony do Departamentu Uzbrojenia MON, gdzie objął

juBiLaT pŁk doc. dr inż. zBigniew zaBorowSki

stanowisko szefa oddziału. Zdolności organizacyjne i doświadczenie sprzyjały dalszej karierze. Od 1969 r. był komendantem Woj-skowego Instytutu Techniki Uzbrojenia w Zielonce. Równocześnie studiował na Politechnice Warszaw-

skiej, gdzie uzyskał stopień doktora nauk tech-nicznych, a w 1972 r. otrzymał tytuł docenta. W czasie gdy był komendantem WITU, nastąpił rozwój Instytutu dzięki podnoszeniu kwalifikacji pracowników naukowych. Osiągnięto znaczny postęp w dziedzinie radiolokacji, zwłaszcza w badaniach stacji trójwymiarowej. Był ini-cjatorem i kierownikiem wielu prac naukowo-badawczych. Kierował m.in. zespołem, który opracował prototyp lufy balistycznej kalibru 100 mm wraz z ładunkiem do miotania pocisków podkalibrowych. Kierował również realizacją zamierzeń mających na celu przygotowanie techniczne i merytoryczne do prowadzenia badań nad samonaprowadzającymi się ra-kietami przeciwlotniczymi Strzała w Ośrodku Badań Dynamicznych w Drawsku Pomorskim. W 1976 r. został oddelegowany na stanowisko dyrektora Departamentu Wojskowego w kolej-no reformowanym ministerstwie przemysłu. Poza pełnieniem obowiązków administracyj-no-gospodarczych, kontynuował działalność badawczo-rozwojową uzbrojenia. Kierował zespołem konstruktorów pracujących nad

głowicą kumulacją i ręcznym granatnikiem przeciwpancernym. Jest posiadaczem trzech patentów. Był trzykrotnie wyróżniany nagroda-mi przez ministra obrony narodowej za osiąg-nięcia z dziedziny techniki uzbrojenia. Jest również autorem 20 publikacji z tej tematyki. Zawodową służbę wojskową zakończył w 1991 r. Nie zerwał jednak kontaktu ze środowiskiem wojskowym. Niemal natychmiast włączył się w nurt działalności wojskowej. Jest członkiem władz centralnych Stowarzyszenia Inżynierów i Mechaników Polskich – w sekcji techniki wojskowej. Nie zapomina o dawnych towa-rzyszach broni z okresu walk z okupantem. Wspiera ich jako prezes Fundacji Batalionów Chłopskich.

W 1999 r. wstąpił do Związku Byłych Żoł-nierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy WP. Był współzałożycielem Koła nr 89, działające-go obecnie przy Ministerstwie Gospodarki. Jest jego wiceprezesem i organizuje spotkania członków Koła z instytucjami wojskowymi i gospodarczymi, a także z przedsiębiorstwami produkującymi wyroby dla wojska. Został wyróżniony odznaką honorową „Za Zasługi dla ZBŻZiORWP” oraz wpisem do „Honorowej księgi zasłużonych dla warszawskiej organi-zacji Związku”. Wśród wielu odznaczeń i ho-norowych wyróżnień, jakie otrzymał za swoją patriotyczną postawę i wyjątkową aktywność, ma Krzyż Oficerski i Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.

Ferdynand RYTT�0

Wrzesieñ 2008 G³os Weterana i Rezerwistywww.gwir.pl

Za każdym razem, kiedy przeglądam domowe archiwum por. Zygmunta Mazura z Nowej Dęby, nie mogę uwierzyć, że są jeszcze ludzie, którzy z takim pietyzmem podchodzą do zgromadzonych przez siebie materiałów o dużej wartości poznawczej i historycznej.

W ostatnim numerze „Głosu Weterana i Rezerwisty” z 2007 r. pisałem o pomocy jakiej udzielał angielskim jeńcom wojennym. Tym razem zainteresował mnie zbiór materiałów, także ikonograficznych, o walkach radzie-ckich pancerniaków 1944 r. o przyczółek na Wiśle w rejonie Sandomierza oraz o losie jednego z obozów radzieckich jeńców wojen-nych. I w tym przypadku por. Mazur okazał się nie tylko doskonałym archiwistą, ale i zagorzałym społecznikiem.

W Dębie koło Tarnobrzega (późniejsza Nowa Dęba) wybudowano zakłady metalowe w ramach Centralnego Okręgu Przemysłowego w drugiej połowie lat 30. ubiegłego wieku. Po 1939 r. zostały one przejęte do celów wojskowych przez niemieckiego okupanta. W lipcu 1941 r. w pobliży Dęby, w Majdanie Królewskim, powstał obóz dla jeńców radzie-ckich. Z głodu, zimna i w wyniku ciężkiej pracy zmarło w nim około 8 tysięcy żołnierzy.

W sierpniu 1944 r. na kierunku Dęba – Sandomierz przebijała się radziecka 1 Armia Pancerna Gwardii marszałka Michaiła Katukowa w ramach operacji lwowsko-sandomierskiej 1 Frontu Ukraińskiego, którym dowodził marszałek Iwan Koniew.

Dęba była zapleczem dla wojsk przeprawiających się przez Wisłę pod Sandomierzem. Lasy dawnej Puszczy Sandomierskiej i rozbudowa-ne wojskowe poligony miału duże operacyjne znaczenie dla walczących wojsk. W Nowej Dębie znajdował się armijny szpital udzielający pomocy medycznej rannym żołnierzom.

Wojna dobiegła końca, rany wojenne zabliźniły się, pozostały cmen-tarze i żołnierskie mogiły. Zacierała się pamięć ludzka o tamtych latach i ciężkich walkach. Ale nie dla por. w rez. Zygmunta Mazura. Uważał on, że nie zrobiono wszystkiego, by miejsce wiecznego spoczynku w bestialski sposób pomordowanych jeńców pozostało nieznane.

Po wojnie zgłosił się do służby wojskowej. Jak na owe czasy był na tyle wykształcony, że od razu skierowano go Oficerskiej Szkoły Piechoty. W szkole zdobywał laury w zawodach strzeleckich. W stopniu podporucznika znalazł się w Oficerskiej Szkole Lotniczej w Dęblinie. W dalszym ciągu strzelał i dowodził reprezentacyjną kompanią szkoły. Ze względu na stan zdrowia, a może z powodu nieudolności badających go lekarzy trafił do wojskowego szpitala w Otwocku, tu poznał swoją żonę. Ponieważ nie chciał się poddać operacji, przeniesiono go do rezerwy. Wybrał Nową Dębę, bo tam była praca i czekały na takich jak on mieszkania. Żona zatrudniła się w miejscowym szpitalu, a Zygmunt w zakładzie mechanicznym.

W zakładzie pracy postanowił zorganizować koło Ligi Przyjaciół Żołnierza. Później powstał Klub Oficerów Rezerwy i Liga Obrony Kraju.

Organizowano zawody w strzelaniu w ramach tych organizacji paramili-tarnych. Dowiedział się, kiedyś przypadkiem, że w pobliżu Nowej Dęby w latach 1941-1944 był obóz radzieckich jeńców wojennych, zniszczony przez wycofującego się okupanta. Miejsce, gdzie byli pochowani nie przypo-minało cmentarza. Należało go urządzić, ogrodzić i nadać mu wygląd

cmentarza wojennego. Zajęła się tym grupa społeczników z Zygmuntem Mazurem na czele. Drugim zadaniem było ustalenie tożsamości pogrze-banych na cmentarzu Rosjan. Poszukiwanie świadków wśród miejscowej ludności nie przynio-sło rezultatów. Wszyscy wiedzie-li, że byli to jeńcy i to wszystko. W tej sytuacji zwrócono się do Centralnego Komitetu Wetera-nów Wojny w ZSRR. W 1974 r. udało się nawiązać listowny kon-takt z byłym czołgistą Michaiłem

Bielczikowem z Worosziłowgradu. Pełnił on obowiązki przewodniczącego Rady 8 Korpusu Zmechanizowanego 1 Armii Pancernej Weteranów Wojny. Dwa lata później na adres Zygmunta Mazura przysłano 200 adresów żoł-nierzy walczących na przyczółku sandomierskim. Wkrótce do Nowej Dęby przyjechała delegacja weteranów.

Młodzież miejscowych szkół napisała na wskazane adresy listy do we-teranów wojny. W odpowiedzi otrzymała wzruszające wspomnienia, zdjęcia oraz inne pamiątki. Pisały córki i żony w imieniu zmarłych ojców i mężów.

W szkołach zgromadzono wiele pamiątek, powstawały kąciki szkol-nych izb pamięci,

Na zaproszenie władz województwa tarnowskiego i Zarządu Woje-wódzkiego TPPR przybywały liczne delegacje weteranów i ich rodziny oraz rodziny poległych żołnierzy. Wspomniany mechanik – kierowca czołgu T-34 przybył z dwoma córkami, Leną i Nataszą. Dwukrotnie przyjeżdżali z dalekiej Gruzji Akakii Gagua z żoną i córką oraz synową. Na tarnowskiej ziemi goszczono Bohaterów ZSRR, także tych, którzy to najwyższe wyróż-nienie bojowe otrzymali za walkę na sandomierskim przyczółku.

Zygmunt Mazur ma bogate archiwum, w tym około 200 listów, do siebie zaadresowanych, m.in. od żony marszałka Michaiła Katukowa – dowódcy 1 Armii Pancernej Gwardii.

Dziś wspomina osoby, które wspierały jego działania: kolegów ze swojego zakładu i TPPR, nauczycieli, zwłaszcza rusycystki z Nowej Dęby, kierownictwo zakładów mechanicznych i Siarkopolu. Żałuje, że tak dużo pozostało do zrobienia, a czas nieubłaganie zaciera przeszłość. Żałuje, że w 1988 r. zostały przerwane kontakty z byłymi rosyjskimi żołnierzami i ich rodzinami. Najwięcej szkód powstało po 1989 r. usunięto stojący w mieście czołg-pomnik, zniknęły pamiątkowe tablice, także z grobu 218 w Sandomierzu. Zlikwidowano izby pamięci w nowodębickich szkołach, a zgromadzone tam źródła historyczne uległy rozproszeniu. Materiały archiwalne, które są w posiadaniu Zygmunta Mazura czekają na lepsze czasy. Co na to nasz archiwista? Kiedy skończą się czasy ludzkiej głupoty, a powróci normalność?

Jan MACHNO

ZYgmUNT mAZUR– Sylwetka działacza

Zarząd Koła nr 1 przy Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia im. gen. J. Bema w 19 czerwca 2008 r. zorganizował na terenie poligonu toruńskiego uroczyste zebranie, które prowadził płk dypl. Włodzimierz Rudziński. Celem tego przedsięwzięcia było uhonoro-wanie obchodzącego 90. rocznicę urodzin płk. Władysława Haffera. W uroczystości tej również uczest-niczyli: prezes Zarządu Rejonowego płk Kazimierz Krupa, komendant Centrum ppłk dypl. Ryszard Jóżwiak, członkowie Koła

Na poligoNie toruńskim

i grono wdów po zmarłych kolegach, które objęto opieką ze strony Zarządu Koła. Roz-poczynając uroczyste spotkanie prezes Koła przedstawił krótki życiorys Jubilata, następ-nie komendant Centrum wręczył Jubilatowi

specjalnie na tę okazję przygotowany Ryngraf z orłami wojsk lądowych, marynarki wojennej i sił powietrznych. Prezes Za-rządu Rejonowego od-czytał uchwałę Zarządu i wręczył Jubilatowi medal pamiątkowy. Podczas spotkania odbyły się za-wody strzeleckie dla pań i panów. Częstowano

tradycyjną żołnierską grochówką i myśliwskim bigosem.

Tekst foto Kalina NOWACKA

Pierwszy z prawej - Zygmunt Mazur w Nowej Dębie

��

www.gwir.plG³os Weterana i Rezerwisty

Wrzesieñ 2008

Chciałbym podzielić się swoimi spostrzeżeniami z pobytu w USA. Wielokrotnie byłem zapraszany do odwiedzenia Stanów Zjednoczonych, ale jakoś nie mogłem się zdecydować na tak daleką podróż. W czasie moich długich lat życia odbyłem wiele podróży. Jednak trudno było mi zdecydować się na wyjazd do Ameryki. Dlaczego? Różne opinie słysza-łem o tym kraju. Wiele dobrych, ale sporo złych, tendencyjnych, by nie powiedzieć stereotypowych. Ot na przykład żenujący sposób traktowania cudzoziemców przez urzędników urzędu emigracyjnego, częsta odmowa przyznawania wiz itd. Po namyśle złożyłem jednak odpowiednie dokumen-ty w Konsulacie Generalnym USA w Krakowie. Rozmowa była krótka, uprzejma: dostanie pan wizę, którą prześlemy w ciągu 10 dni pocztą kurierską. Otrzymałem już na trzeci dzień: z ważnością na 10 lat.

Gdy leciałem do Nowego Jorku samolotem LOT przez ponad 8 godzin, ogarniały mnie różne wątpliwości. Dominowała niepewność, obawa, że będę być może źle potraktowany przez tych, którzy decydują o przyjęciu mnie jako turysty. Wreszcie zbliżyliśmy się do granic Stanów Zjednoczonych. W samolocie otrzymałem dwa druki do wypełnienia. Co tu dużo mówić, miałem pewne kłopoty z odpowiedziami na zawarte w nich pytania. Nie znam angielskiego. Moja sąsiadka z samolotu również, ale ponieważ była tutaj już kilka razy, jej doświadczenie okazało się pomocne. Wreszcie wylądowaliśmy. Pierwszy raz na słynnej amerykańskiej ziemi. Skierowano nas do biura urzędu emigracyjnego. Było nas ponad 200 osób. Procedury paszportowo-wizowe przebiegały wyjątkowo sprawnie. I tu jakże miłe zaskoczenie. Żadnej kontroli. Uprzejmość. Gdy pobrano odciski moich dwóch palców, przyjmujący mnie urzędnik poprawił błędy w moich deklaracjach, nie zwracając mi nawet najmniejszej uwagi. Przyłożył na nich pieczątkę z adnotacją, że mogę przebywać na terytorium USA 6 miesięcy.

Życzliwe potraktowanie przez służby graniczne nastawiło mnie pozytywnie do pobytu w USA, który trwał prawie dwa miesiące. W tym czasie miałem sporo okazji do krytycznych refleksji, spostrzeżeń podczas m.in. wycieczek do Waszyngtonu, Bostonu, Filadelfii i innych mniejszych miejscowości. Nie chodziłem tylko po ulicach Manhattanu, Brooklynu czy Queensu. Miałem możliwość zobaczyć amerykańską prowincję. Rozmawiałem z wieloma osobami, w tym Amerykanami polskiego pochodzenia. Zadawałem sobie pytanie: co mnie tak zafa-scynowało. Mnie Polaka, któremu zegar biologiczny odmierza już prawie ósmy krzyżyk. Każdy naród wyróżnia się określonymi cechami, pewnym niepowtarzalnym kodem kulturowym. Otóż, Amerykanie to szczególny naród, który budzi podziw i szacunek ludzi z Europy, jeśli oczywiście myślą obiektywnie i racjonalnie. Czy Amerykanie nie mają wad, a ich państwo jest idealne? Jest wzorem demokracji, wolności i pro-wadzi politykę światową zawsze słuszną? Na pewno nie. Oni sami o tym mówią i dostrzegają swoje wady, niedoskonałości. Postanowiłem jednak skupić się na tym, co mi się szczególnie tu podobało i warte jest upowszechnienia w innych krajach, przy uwzględnieniu, oczywiście, licznych uwarunkowań: polityczno-społecznych, ekonomicznych, a także psychicznych i kulturowych.

Otóż, relacje między wielu narodami (mówi się tu podobno ponad stu językami) to coś, co może rzeczywiście radować. Zróżnicowana architektura, najwyższe budynki. Największe auta, najwięcej grubasów, najtańsza benzyna, genialne pomysły. Kraj znany z wyrafinowanej pro-dukcji teatralnej, ale niestety i ze sporej ilości.... wszędobylskiego kiczu. Nie jest ważne, że ktoś jest czarny, żółty czy biały. Natomiast liczą się zachowania i postępowanie w życiu codziennym. Dominuje pragmatyzm i praktycyzm, mylony często z powierzchownością. W Nowym Jorku na przykład, jak powiedziała Izabella Belfer, lekarz pediatra mieszkająca w USA od prawie 30 lat, każdy może znaleźć swoje miejsce. Bogaci, biedni i ci średni. Wszelkiego typu odmieńcy, ludzie zwariowani, niepokorni, ale także ludzie stabilni, zrównoważeni, przejawiający standardowe zachowa-nia. Władze samorządowe i organizacje społeczne tworzą odpowiednie warunki, by właściwe stosunki międzyludzkie kształtowały się niemal od przedszkola. Widziałem dzieci różnych narodowości w bibliotekach przy komputerach siedzących obok siebie, rozbawionych, śmiejących się i rozmawiających po angielsku. To samo można powiedzieć o między-narodowych klasach w szkołach średnich i podstawowych. Jest to w rzeczy samej unikatowe zjawisko: dzieci polskie, chińskie, żydowskie, koreańskie, meksykańskie czy rosyjskie mogą się razem uczyć, bawić i po prostu żyć obok siebie. Czy tracą one kontakt z ojczyzną ojców, dziadków, kulturą narodową i etniczną tożsamością? Na pewno nie. Kultywują bowiem swoje tradycje, co przejawia się między innymi obcho-dzeniem narodowych i religijnych świąt. Tutaj nikomu nie przeszkadza, na

przykład choinka na Boże Narodzenie w rodzinach katolickich czy święta muzułmańskie, afrykańskie lub żydowskie. Nikt się nie dziwi. Ba, są licz-ne przypadki zapraszania, na przykład, na wieczór wigilijny osób innych wyznań, podobnie jak katolików, w tym Polaków, na Hanukke.

Ale w święto narodowe USA, czyli w Święto Dziękczynienia, wszyscy (jest to dzień wolny od pracy) biorą w nim udział. Jest to święto szczególne. Rodziny siedzą przy jednym stole i każdy dziękuje komuś za coś, co było dla niego najważniejsze w danym roku. jakież to ludzkie, uniwersalne i humanitarne podejście do prozy życia...

Dodajmy przy tym, że życie tej ogromnej mozaiki narodowościowej nie powoduje utraty kontaktu z ojczyznami, krajami, z których przyjechali emigranci. Z paszportem USA, na przykład, z Nowego Jorku można udać się w dowolnym kierunku i do każdego państwa na świecie. Nie ma żadnych ograniczeń.

Kolejna uwaga. Jedną z cech wyróżniających Amerykanów jest ich duma, swoista pewność siebie. W różnych sytuacjach niejedno-krotnie słyszałem: tak, ja jestem dobry, najlepszy. Już kilkunastoletni chłopak czy dziewczyna, którym dobrze idzie nauka, mówią do innych, że są dobrzy. I co w tym złego. Jak się wydaje, takie właśnie przekonanie, ich upór w nauce i pracy jest siłą motoryczno-motywacyjną. Sprawia, że są ludźmi, którzy rozumieją, jak ważna jest dla nich kreatywność i sa-morealizacja. To również cechuje Amerykanów polskiego pochodzenia. Brian, student drugiego roku z uniwersytetów stanowych, powiedział mi bez żenady, że w tym co robi, jest najlepszy. „To dobrze, ambicje w połączeniu z pracą nad sobą mogą przynieść tylko sukces w jego życiu” – pomyślałem sobie.

Zauważyłem też dużą, wzajemną tolerancję, niezajmowanie się sprawami innych, bezpłodnym plotkowaniem czy obgadywaniem. Nikogo tu nie interesuje czyjeś dziwactwo, nietypowy ubiór, zewnętrzny wygląd. Jak ktoś się ubiera, czy jest uczesany – to jego sprawa, to jego samopoczucie, a nie moje. Jednocześnie trzeba stwierdzić, że tutaj system można zaobserwować ogromny kult pracy, dolara, ale i wykształ-cenia. Właśnie fachowość, posiadanie kwalifikacji, kształcenie dzieci, nawet kosztem osobistych wyrzeczeń i dodatkowej pracy w godzinach wieczornych. Usilne oszczędzanie, by tylko opłacić wykształcenie syna czy córki. W tym widzą dla nich szansę w przyszłym samodzielnym życiu. Tak, dominują tutaj wartości nastawiony na „mieć” ale i na „być”. To wszechobecna tendencja, by coś znaczyć w danym środowisku i po-kazać otoczeniu, że mi się powiodło i udało. Za wszelką cenę przesłać znajomym komunikat: mamy domek i dobre zarobki, jestem kimś. Czy nie ma zazdrości wobec tych, którym się powiodło, mają piękne domy i sporo „zielonych” na kontach? Jest to słabość ogólnoludzka i zapewne nie jest obca także Amerykanom. Ale zauważyłem również, że bogaci ludzie budzą ogólny szacunek i są poważani. Osoby o mniejszych docho-dach chętnie utrzymują z bogatymi kontakty i spotykają się przy różnych okazjach. Ale bywają i takie przypadki, że osoby bez wykształcenia, kiedyś trudniące się w kraju drobnym handlem, przyjechały tutaj, podjęły pracę, np. w budownictwie, i dorobiły się sporego majątku. W Ameryce dają wyraźnie wszystkim do zrozumienia, że wykształcenie to rzecz bez znaczenia. „to, co się liczy w życiu, to właśnie duża forsa” – dodają. Takie zachowanie tych nielicznych jest traktowane przez Polaków krytycznie. Nie podoba się im taka „filozofia życiowa”. Postawę tę można ująć następująco: w głowie pustka, brak intelektualnych zainteresowań, ale wielocyfrowe konto może zastąpić wszystko: i dobre wychowanie i skromność, i potrzebę wewnętrznego rozwoju. „To, co poraża, to śmiałość i zadufanie osób głoszących takie poglądy” – podkreślali przedstawi-ciele amerykańskiej Polonii.

Wspomniałem o dzieciach chodzących do szkoły i o pracy z nimi. Ko-lejna moja obserwacja dotyczy znaczenia, jakie przywiązuje się w edukacji i pracy wychowawczej do indywidualnego podejścia do uczniów. Odniosłem wrażenie, że w procesie wychowania w amerykańskiej szkole prym wiedzie tzw. indywidualizacja w oddziaływaniu na uczniów i studentów. Nauczycie-le, wychowawcy starają się dostrzec poszczególne jednostki, osobowości, a nie tylko całą klasę. Bacznie śledzi się indywidualne postępy w nauce i zdecydowanie reaguje wówczas, kiedy występują trudności w przyswajaniu wiedzy lub gdy nie przestrzega się przyjętych standardów zachowania. Często nauczyciele bez dodatkowego wynagrodzenia zajmują się tymi, którzy odstają od całej grupy. Czynią to w kontakcie z rodzicami ucznia, organizując dodatkowe spotkania i zajęcia.

A teraz nieco o moich rodakach. Miałem okazję wielokrotnie spotykać się z obywatelami USA polskiego pochodzenia. Byli to ludzie o zróżnicowanym wykształceniu, różnych zawodów: inżynier elektronik, pani psycholog, kapitan policji, nauczyciel historii, a także pielęgniarka i pracownicy instytucji usługowych. Były to w istocie ciekawe rozmowy Polaków. Rozmawiałem także z Amerykanami rosyjskojęzycznymi,

foRUmAmerykA i PolAcy

�2

Wrzesieñ 2008 G³os Weterana i Rezerwistywww.gwir.pl

przedstawicielami wielu narodowości ze wschodu, emigrantami, którzy są już tutaj dziesiątki lat, a także z tymi, którzy tutaj się urodzili oraz tymi, którzy przybyli do USA w latach 80. i 90. Spotkania te i rozmowy sprawiły mi dużą satysfakcję. Małżeństwo Ewy i Stefana Komarów, ich córka Ża-neta, syn Brian, Halina i Zbigniew Koralewscy – wszyscy mówią płynnie poprawnie po polsku. Znają naszą historię i narodową kulturę. Chodzą na koncerty i do teatrów, kiedy występują artyści z Polski, tak jak miało to miejsce 19 listopada na koncercie Haliny Frąckowiak. Dumni są z tego, że żyją i pracują w Ameryce, ale jednocześnie afirmują swoją narodową tożsamość, polskie korzenie. W dużej mierze to zasługa rodziców, że ich dzieci nauczyły się polskiej mowy i dużo wiedzą o kraju swoich rodziców i dziadków. To dzięki rodzicom i dziadkom wyjeżdżają od czasu do czasu do Polski i odwiedzają rodziny bliskich, nie tylko na Podhalu czy w Łomży, ale również w Krakowie, Poznaniu i Warszawie. Swoją polskość pielęgnują również przez aktywną działalność społeczną w stowarzyszeniu Puław-skiego. Przykładem Stefan Komar. Natomiast Zbyszek Koralewski i jego syn Brian występują w polskim chórze imienia K. Ogińskiego. Ich żony Polki – Halina, pani Irena Zajkowska czy Ania Dąbrowska też prowadzą aktywną działalność społeczną wśród Polaków i reagują, kiedy złośliwie i niesprawiedliwie pisze się i mówi o Polakach w Nowym Jorku czy w innych miejscowościach. Są nawet autorami listów polemicznych pisanych do amerykańskich gazet. Takich postaw i zachowań jest zapewne więcej wśród tej półmilionowej rzeszy Polaków mieszkających w Nowym Jorku i prawie dziesięciu milionów w Stanach Zjednoczonych. Ale, są i negatywne zachowania Polaków, co powoduje krytyczne ich oceny i kompromituje w oczach innych narodowości. Widziałem kilka takich scenek. Np. w godzi-nach wieczornych leżących na chodniku w stanie nietrzeźwym.

Przez prawie dwa miesiące spotykałem się i rozmawiałem z wieloma Polakami. I co tu dużo mówić, większości z nich udało się zapuścić tutaj przysłowiowe korzenie. Dodajmy, że żyje im się całkiem nieźle. Początki jednak – jak mówili – były niekiedy mało krzepiące, czasami na granicy ich godności. Chodziło nie tylko o znajomość języka i odpowiednie kwalifikacje, które się tu bardzo liczą. Dyplom inżyniera elektronika czy magisterium z psychologii, niestety, był niewystarczający, by dostać odpowiednią pracę. Wciąż pracują kilkanaście godzin dziennie, często na dwa etaty, by zapewnić swoim dzieciom dobre wykształcenie. Zdarza się, tak jak w przypadku Briana, że uczelnia jest oddalone od miejsca zamieszkania kilkaset kilometrów. Za edukację na uniwersytecie płaci się niemało, a ceny są niezwykle zróżnicowane. Rodzice zabiegają, by dać swoim dzieciom solidne podstawy do samodzielnego startu w życie. Historia pobytu rodzin, ich tarapaty są ważkim powodem sięgania po wiedzę i coraz wyższe kwa-lifikacje. Bo te się tutaj szczególne liczą. Rodzice wielu z nich mogli kupić na obrzeżach Nowego Jorku piękny dom (byłem w kilku) tylko dlatego, że ciężko pracowali i jednocześnie uczyli się. To, co osiągnęli, to nie manna z nieba, nikt im tego nie dał. Tylko sobie mogą to zawdzięczać.

Czas już chyba kończyć te moje refleksje z pobytu w USA. Zabrałem ze sobą wiele pięknych i ciekawych wspomnień. To wielki i jakże cieka-wy kraj. Jego dumny naród robi na przybyszu z Europy duże wrażenie. Chociaż niektórzy mówią, że można mieć i mieszane uczucia. Może i tak. Poznałem, choć nie do końca, ludzi wielce zapracowanych, ciągle zafrasowanych dążeniami do ustawicznego doskonalenia się, do krea-tywności i samorealizacji. To co zobaczyłem, prawdopodobnie zostanie we mnie do końca.

Zdzisław ROZBICKI

Kombatanci to żołnierze września 1939 r. i całego okresu walk o niepodległość ojczystego kraju. Byli młodzi i dumni. Przez 6 lat z bronią w ręku stawiali dzielny opór agresorom hitlerow-sko-stalinowskim, walcząc o wolność kraju na wszystkich frontach II wojny światowej. Zorga-nizowany w kraju ruch partyzancki również nie oszczędzał okupanta. Jakże często żołnierze tych oddziałów, chociaż o różnej orientacji politycznej, wspierali się wzajemnie w chwilach zagrożenia. Jednym z przykładów może być obrona powstałej na zapleczu hitlerowskiego frontu w lipcu 1944 r. partyzanckiej Republiki Pińczowskiej. Był to skrawek 800 km2 wolnej polskiej ziemi. Broniły jej wspólnie oddziały partyzanckie AK, BCh i AL.

Pytam: w imię czego kłamcy historii chcą dziś podzielić tych dzielnych żołnierzy, których jedynym celem była bezpardonowa walka z okupantem. W imię jakich celów autorzy projektu ustawy kombatanckiej chcą poróżnić bohaterów spod Lenino i Monte Cassino, uczestników walk na Wale Pomorskim i w Ankonie oraz partyzancką brać. Cóż, wysiłek żołnierski tu w kraju i tam na zachodzie nie dał

wszystkim satysfakcji po zakończeniu działań wojennych.

My, żołnierze, nie mieliśmy żadnego wpływu na decyzje podjęte przec wielką trójkę: Churchilla, Roosevelta i Stalina. To oni podzielili świat.

Przyszło więc nam żyć w świecie nie przez nas podzielonym. Dzisiaj już w wolnym kraju nie dajmy się znów podzielić przez fa-natycznych polityków, którzy nie poznali żoł-nierskiej frontowej niedoli: głodu, wszawicy, jątrzących się ran pod bandażem przesiąknię-tym jodyną. Cóż oni mogą wiedzieć o uczuciach żołnierzy w okopach przytupujących z zimna, o smutku, tęsknocie i mini-radościach?

To tak w skrócie o żołnierskiej doli dla przypomnienia szanownym posłom RP, którzy zapomnieli lub nie słuchali opowieści frontowych swoich ojców i dziadków.

Nie pozwólmy więc, by nową ustawę kombatancką ustanowiono bez nas. Mamy jednak nadzieję, że przyniesie nam coś wię-cej niż ta z 14 września 2007 r., obdarowująca nas jałmużną uprawniającą do wizyty u lekarza i wykupu leków poza kolejnością. To ktoś bez

osobistych doświadczeń mógł nam tak podzię-kować, steranym wojną 80, 90-latkom.

W okopach czekaliśmy z utęsknieniem na tzw. grochówkę i porcję czerstwego chleba. Dziś potrzebujemy leków, opieki i szacunku nie tylko z okazji świąt.

Myślę, że „przywilej” otrzymywania bez-płatnie leków przez najstarsze pokolenie kombatantów nie przyniesie uszczerbku w budżecie, z którego bezkarnie znikają wielo-milionowe sumy.

Za przyznane ordery i medale, z których zawsze będziemy dumni, niestety leków kupić nie można.

Kończąc, zwracam się z apelem do wszystkich organizacji kombatanckich, by przez swoich przedstawicieli w naczelnych władzach ZKRPiBWP mieli baczenie na sprawy, które pozwolą nam w spokoju przeżyć ostatnie lata niełatwej starości.

Zwracam się również do tych młodszych kolegów z Solidarności Walczącej, by wsparli w sejmie swoim głosem korzystniejsze zmiany dla dziadków-kombatantów.

Saper Bronisław GULBIŃSKI

śladem ProjektU Ustawy komBatanckiej

Dowiedziałem się z prasy, głównie z artykułu Bronisława Tumiłwicza opublikowanego w „Przeglądzie” nr 11 z 2008 r., że w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego jest przygotowywana nowa ustawa o weteranach walki o niepodległość. Z owej ustawy wynika, że podobnie jak dzielono Polaków, kiedy PiS był przy władzy – zamierza się teraz – podzielić kom-batantów na tych „lepszych” i „gorszych”.

Projekt ustawy nie określa granicznej daty, do której można zostać we-teranem. Wyznacza tylko datę początkową – 8 maja 1945 r. A zatem korpus weteranów składałby się z osób, które zasłużyły się w walce o niepodległość w II wojnie światowej i po jej zakończeniu, działając w różnych formacjach podziemnych aż do czerwca 1989 r. Dlatego o honory i przywileje weterana będą mogli ubiegać się czterdziestolatkowie. W związku z tym pragnę wyjaś-nić, jak należy rozumieć pojęcie „kombatant” i „weteran”. Tak więc kombatant to uczestnik wojny w ramach regularnych formacji wojskowych, walczący z bronią w ręku. Prawo międzynarodowe ujmuje sprawy kombatantów w konwencjach, między innymi w konwencji genewskiej z 12 sierpnia 1949

r. („Mała encyklopedia wojskowa”, tom II, s. 66). Weteran – stary doświad-czony żołnierz. Uczestnik walk na frontach II wojny światowej oraz powstań: śląskiego, wielkopolskiego, warszawskiego, walk w ruchu oporu podczas II wojny światowej („Mała encyklopedia wojskowa, tom III, s. 430).

Projekt zakłada, że tytuł kombatanta będzie przyznawał szef prezyden-ckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego, wypełniając oczywiście wolę (polecenie) prezydenta. To mi przypomina trochę Piłsudskiego, który swoim oficerom nadawał różne przywileje. Każdy z weteranów dostanie 200-zło-towy dodatek specjalny waloryzowany co roku, darmowe leki, specjalny dodatek pogrzebowy, asystę kompanii honorowej w czasie pogrzebu oraz specjalną odznakę weterana. Ma być ona noszona w widocznym miejscu, ponieważ żołnierze będą zobowiązani oddawać honory weteranom. To nawet ładnie brzmi, ale nie dotyczy wszystkich, tylko tych słusznych – wy-branych i pozytywnie zlustrowanych kombatantów – weteranów.

Pan prezydent Lech Kaczyński chce np. przykład pozbawić przywi-lejów kombatanckich oraz tytułu weterana część żołnierzy 1 i 2 Armii WP

nie Można dzieliĆ koMBatantÓw

13

www.gwir.plG³os Weterana i Rezerwisty

Wrzesieñ 2008

Do napisania tego artykułu w celu podzielenia się uwagami z czytelnikami za-inspirowało mnie wystąpienie na X Sejmiku Korespondentów „GWiR” (Poznań 22-25 IV 2008 r.), gen. broni Lecha Konopki. Poin-formował nas, że do 2010 r. będziemy mieć armię zawodową, liczącą 120 tys. żołnierzy. Ponadto będą istnieć ochotnicze siły re-zerwy. Informacje te potwierdził marszałek Sejmu RP Bronisław Komorowski na Kon-ferencji Ogólnokrajowej ZBŻZiORWP, zorga-nizowanej przez Zarząd Główny (Warszawa 14 – 15 V 2008 r.) stwierdzając, że w procesie szkolenia rezerwistów, m.in. wysyłanych na misje jest miejsce dla naszej organizacji. Oznajmił, że tak funkcjonuje wiele armii no-woczesnych państw. Wystąpienie to można ocenić jako „migające światełko w ciemnym tunelu”. Wreszcie w Polsce przypomniano sobie o świetnie wyszkolonych, doświadczo-nych i wykształconych byłych żołnierzach zawodowych. Przy tym przy zmniejszonym stanie ilościowym jednostek operacyjnych dla wzmocnienia obronności kraju, należy zwięk-szyć liczbę jednostek obrony terytorialnej. W nich poczesne miejsce w procesie szkolenia na stanowiskach dowódczych zajmowaliby właśnie członkowie naszego Związku.

W niedawnej przeszłości, bo pod koniec lat 30., tuż przed wybuchem II wojny świa-towej powołano oddziały terytorialne pod nazwą bataliony obrony narodowej, o któ-rych istnieniu i walkach niewiele jest danych. Oddziały te nie wymagały dużych nakładów finansowych, a jednocześnie nie ustępowały jednostkom stałego wojska pod względem zdyscyplinowania i poziomu wyszkolenia. Składały się z dobrze wyszkolonych re-zerwistów kawalerii i piechoty. Pierwotnie zamierzano wykorzystać te formacje do osłony granic, m.in. po to, aby umożliwić związkom taktycznym zmobilizowanie się oraz ochronę obiektów wojskowych i węzłów komunikacyjnych, a także w celu przeciwdzia-łania dywersji. Było to dobre rozwiązanie, biorąc pod uwagę doskonałą znajomość terenu przez żołnierzy tych batalionów, zwłaszcza pochodzących z przygranicznych miejscowości.

W procesie szkolenia prowadzonego w pułkach piechoty na stanowiska pomoc-ników instruktorów i dowódców drużyn wyznaczano podoficerów rezerwy. Sta-nowiska dowódców plutonów obsadzano oficerami rezerwy, a ich zastępców – pod-chorążymi rezerwy. W przypadku braku kadry zawodowej na dowódców kompanii wyznaczano oficerów rezerwy lub ofice-rów będących w stanie spoczynku.

Zgodnie z wytycznymi MSWojsk doty-czącymi organizowania obrony narodowej (z 1936 r.), powstające brygady lub półbrygady, a także bataliony i kompanie otrzymywały re-

gionalne nazwy, ściśle związane z terenem na którym je formowano. Istniała więc Po-znańska Brygada Obrony Narodowej, w skład której wchodził m.in. Batalion ON „Rawicz” z kompaniami obrony narodowej: 1 „Rawicz”, 2 „Krobia” i 3 „Miejska Górka”. Stanowiło to ważny czynnik wychowawczy, silnie wiążący oddziały i pododdziały ze społeczeństwem. Jednostki te nie były skoszarowane, tak je jednak zorganizowano i wyszkolono, że gotowość bojową kompanie osiągały w czasie 2–3 godzin, a batalion od 6 do 8 godzin. Broń indywidualną i zespołową (ckm) oraz amuni-cję, niestety przestarzałą, pamiętającą czasy I wojny światowej, przechowywano w miej-scach stacjonowania, np. na posterunkach policji, w budynkach PKU lub w magazynach najbliższej jednostki wojskowej (skąd dowo-żono ją na miejsce zbiórki alarmowej danej kompanii). Natomiast cekaemy pobierano z magazynów jednostek wojskowych. Kadra i żołnierze przechowywali umundurowanie w domu. Mundury wolno było nosić jedynie podczas zbiórek alarmowych i ćwiczeń. Prowadzono szkolenie: stałe (organizacjach PW), doraźne (w plutonach, kompaniach i batalionach), podczas krótkich zbiórek alar-mowych lub kilkudniowych ćwiczeń (do 3 dni) oraz okresowe – w czasie dłuższych ćwiczeń organizowanych wspólnie z jednostkami wojska lub na obozach.

Oceniając szlak bojowy tych jednostek w wojnie obronnej 1939 r., należy stwierdzić, że mimo wielu mankamentów w zasadzie speł-niły pokładane w nich nadzieje. Pododdziały obrony narodowej w czasie walk granicz-nych na zachodnim kierunku operacyjnym z oddziałami Landwehry i Straży Granicznej (mimo ich przewagi w uzbrojeniu) z dobrym skutkiem odpierały ataki przeciwnika, roz-strzygając często na swoją korzyść wynik starcia zbrojnego, zadając przeciwnikowi znaczne straty, a także biorąc jeńców do niewoli. W trudniejszej sytuacji były bataliony obrony narodowej broniące się na południo-wo-zachodnim kierunku operacyjnym. Znala-zły się bowiem w bezpośredniej styczności z wyposażonymi w broń pancerną jednostkami regularnymi nieprzyjaciela, wspieranymi przez artylerię i lotnictwo.

Brak w wyposażeniu tych batalionów broni przeciwpancernej powodował prak-tycznie, że były bezbronne w starciu z nowo-czesną bronią pancerną wroga. Z kolei brak środków transportu utrudniał szybkie ich przemieszczanie, a niedostateczne wypo-sażenie w środki łączności uniemożliwiało sprawne dowodzenie.

W obecnej sytuacji militarnej naszego państwa, przy planowanej 120 tys. armii, naczelne władze polityczne i wojskowe powinny zwrócić uwagę na wzmocnienie obronności naszego państwa. Wiele do

myślenia, naszym politykom i strategom powinny dać przykłady małej Czeczenii i Wietnamu, Afganistanu oraz Iraku, gdzie ich przeciwnik, mimo ogromnej przewagi nie może rozstrzygnąć wojny na swoją korzyść. Moim zdaniem, należałoby znacznie zwięk-szyć liczbę jednostek, wzorowanych na wspo-mnianych batalionach obrony narodowej – a ściślej – istniejących w Polsce jednostek obrony terytorialnej, w których w procesie szkolenia i dowodzenia, mogliby brać udział byli żołnierze zawodowi zrzeszeni m.in. w ZBŻZiORWP.

Obecnie w Siłach Zbrojnych RP istnieje pięć brygad obrony terytorialnej (1, 3, 14, �8 i 22). Podstawowym organem dowodzenia OT jest dowództwo okręgu wojskowego. Są dwa takie dowództwa: Pomorskiego Okręgu Wojskowego w Bydgoszczy i Śląskiego Okrę-gu Wojskowego we Wrocławiu. Szefostwo OT jako organ koncepcyjny oraz organiza-cyjno-planistyczny działa w strukturze Sztabu Generalnego WP.

Do zadań OT należy obrona powszech-na państwa (ostrzeganie i alarmowanie wojsk, odpieranie uderzeń na wojska i obiekty, za-bezpieczenie mobilizacyjne, zabezpieczenie przegrupowania wojsk, zwalczanie desantów, umożliwienie samoobrony garnizonom, prowadzenie akcji ratunkowej dla ludności cywilnej, szkolenie rezerw osobowych) oraz zabezpieczenie wojsk operacyjnych. Może także prowadzić działania bojowe oraz ratow-nicze z tym, że jedynie na terenie naszego kraju. Dotychczasowy stan ilościowy jed-nostek OT, przy zmieniającej się wielkości naszej armii do 120 tys. żołnierzy, jest zde-cydowanie za mały. W krajach NATO, gdzie system obrony terytorialnej budowano przez ponad 30 lat (w Polsce trwało 10 lat), docenia się go bardziej, mimo że wojska operacyjne odgrywają tam duże znaczenie.

W Szwecji po zmobilizowaniu zostaną utworzone jednostki obrony lokalnej, liczące około 300 tys. żołnierzy. Holenderskie jed-nostki terytorialne liczą 10 tys. żołnierzy i cywilów. Po zmobilizowaniu osiągną liczbę 50 tys. Bundeswehra, w wypadku zagrożenia, może liczyć na 190 tys. żołnierzy narodowych sił terytorialnych. W tego typu jednostkach OT służy rezerwa blisko miejsca zamieszkania – przygotowuje się ją do obrony własnego domu.

Na łamach prasy, także wojskowej, znalazło się wiele zarzutów pod adresem autorów koncepcji utworzenia większej liczby jednostek obrony terytorialnej. Twierdzono m.in., że brakuje instruktorów do prowadzenia szkolenia, wzrosną koszty utrzymania itp. Nic bardziej błędnego. Przecież po ostat-niej kilkuletniej redukcji sił zbrojnych mamy ogromny, niewykorzystany potencjał byłych żołnierzy zawodowych, a koszty

nie Zmarnujmy żołNierSkiego poteNcjału

– oficerów polityczno-wychowawczych, organizatorów armii, a także formacji zbrojnych związanych z PPR. Także osoby, które służyły wyłącznie w Armii Radzieckiej oraz tych, którzy w jakimś stopniu byli związani z walką o Polskę Ludową. Ponadto wszyscy kombatanci będą podlegali politycznej lustracji przez Instytut Pamięci Narodowej i zatrudnionych tam, a także niezatrudnionych, ale znanych lustrato-rów, którzy już się wsławili swoim lustracyjnym działaniem podczas sławnych rządów PiS.

W szeregach Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy WP oraz Związku Żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego jest wielu kombatantów, którzy wsławili się w walce z hitlerowskim najeźdź-cą. Dlatego zwracam się z gorącym apelem do wszystkich kolegów obu Związków oraz innych organizacji kombatanckich: nie pozwólmy na podział kombatantów według kryteriów ideologiczno-politycznych. Przelana za Polskę krew nie ma dzisiaj żadnej barwy politycznej czy ideologicznej.

Marian ANYSZ

14

Wrzesieñ 2008 G³os Weterana i Rezerwistywww.gwir.pl

wyposażenia i uzbrojenia są o wiele niższe niż w przypadku jednostek operacyjnych.

Przede wszystkim trzeba przerwać rabunkową gospodarkę, polegającą na oddawaniu za bezcen obiektów koszaro-wych. Powinny one być wykorzystane jako ośrodki do szkolenia jednostek OT oraz

mobilizacyjne na wypadek „W”. Trzeba również zadbać o jakość uzbrojenia, by nie popełnić błędów z 1939 r., przy wyposażeniu batalionów obrony narodowej by zapewnić jednostkom obrony terytorialnej silną obronę przeciwlotniczą, należy wyposażyć je w kierowaną broń rakietową (np. produko-

wane w Polsce przenośne przeciwlotnicze zestawy rakietowe Grom), do walki z czołgami przydzielić przeciwpancerne pociski kierowane, a także lekkie granat-niki przeciwpancerne (Komar), przenośny wyrzutnik min i lekkie moździerze.

Tadeusz BÖHM

Witam szacowne grono weteranów armii. Cieszę się, że w ogóle

powstał ZBŻZiORWP. Niech się rozrasta, jak inne powstałe za po-mocą internetu, np. „Nasza Klasa”, itp. Ja jestem byłym żołnierzem zawodowym. Nic nie wskazywało na to, że trafię do armii: tato był w wojsku, dziadek był w wojsku - zaborczym, brat służył jako fizylier w Chojnicach. Ja zaliczony do ponadkontygentu już miałem nadzieję, iż minie mnie ta przyjemność. Aż przyszedł rok 1961 - Berlin, Kuba i takie tam przyjemności. Zaprosili mnie do WKR-u Wrocław-Stare Miasto, bilet

już był wypisany. Pan sierżant popatrzał i mówi „no, na tego proszę uważać”. Później dodał na szkółkę idziesz. Za kilka dni pociąg pośpieszny powiózł mnie do Warszawy i dalej pod Modlin. Tam nad brzegiem Bugo-Narwi uczyłem się „titania” oraz poznawałem tajniki wiedzy wojskowej i zasady dowodzenia. Przy 18 stopniowym mrozie składaliśmy przysięgę. Ważna była nie tylko przysięga ale i nowy sztandar wręczony szkole. Przy okazji doszedł jeszcze jeden posterunek do ochrony (w sztabie). I tak płynęły dni i miesiące służby i nauki. Więcej doślę w miarę potrzeb i zainteresowań. Z Poważaniem.

Marian SZCZERBA

Dzień Dobry!

Prezes Koła nr 15 w Warszawie płk Zbigniew Kacza to człowiek skromny, urodzony społecznik o czym świadczy fakt, że „prezesowaniu” oddaje się bez reszty. Jest motorem działania Koła, bo niejednokrotnie mobilizuje nas, do jeszcze większego zaangażowania w działalność na rzecz Związku.

Mimo ukończonych 80 lat życia nasz prezes nadal jest aktywnym i niestrudzonym działaczem w Związ-ku Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy WP w Warszawie. Jubilat należy do pokolenia, którego życie nie rozpieszczało, a młodość przypadła na lata II wojny światowej.

Kolega Zbigniew Antoni Kacza, syn Jana i Wiktorii urodził się 19 listopada 1927 r. w Rosku pow. Czarnkowski w Wielkopolsce. Do września 1939 r. Rosko graniczyło z Niemca-mi. Z powodu wybuchu wojny młody Zbigniew zakończył edukację na piątej klasie szkoły podstawowej. 1 września 1939 r. o godz. 8.00 do szkoły przyszły odświętnie ubrane dzieci, by uroczyście rozpocząć dalszą naukę, jednak lekcji już nie było. Kierownik szkoły zwolnił wszystkie dzieci do domu, gdyż Niemcy w miejscowości Obidowa przekroczyli granicę na rzece Noteć. Ludność cywilna, wojsko i straż graniczna uciekając przed Niemcami z rejonu przygranicznego podążała w głąb kraju. Prezes, jako 12-letni chłopiec, dołączył do spotkanego taboru wojskowego, którym dowodził por. Klepacki, zaś pododdział wchodził w skład Armii „Poznań” i kierował się w stronę Puszczy Kampinoskiej. Przemieszczająca się kolumna została po drodze w rejonie miasta Rogoźno nad rzeką Wełną ostrzelana przez samoloty nie-mieckie. W trakcie przedzierania się w kierunku Warszawy miało miejsce bombardowanie węzła kolejowego w Kutnie. Młody dwunastolatek był świadkiem bitwy nad Bzurą. Mimo wrześnio-wych zimnych nocy, on w cienkim mundurku harcerskim dzielnie wędrował z wojskiem. Żołnierze otoczyli go troskliwą opieką, fasując odpowiedni do wieku mundur wojskowy i to właś-nie od tej chwili w młodym chłopaku wzbudziło się „zamiłowanie do munduru’. Marsz w kierunku Warszawy zakończył się na obrzeżach Puszczy Kampinoskiej, gdzie pododdział został wzięty

do niewoli niemieckiej. Eskor-towani w pieszym konwoju zmierzali do Sochaczewa. Korzystając z ogólnego za-mieszania jeden z podoficerów WP wyposażył „małolata” w wikt w postaci smalcu i chleba, pakując jedzenie do torby po masce gazowej, aby uniknąć niewoli, kazał uciekać do domu w kierunku Poznania. Powrot-na droga do domu „nieletniego żołnierza tułacza” polegała na

pieszej wędrówce w przebraniu cywilnym i cią-głym ukrywaniu się przed Niemcami. Trwało to do końca października. Pożywienie głównie po-chodziło z darów od dobrych ludzi, a za nocleg służyły uciekinierowi stogi siana lub stodoły.

Po powrocie do rodzinnej miejscowości zmuszony był do stawienia się u Bürgenmajstra (sołtysa) o nazwisku Katz, przedwojennego ko-lonisty niemieckiego. Syn bauera Erich, starszy o rok od Zbigniewa, wykorzystywał nadarzającą się okazją rewanżu za dokuczanie mu przed wojną przez polskie dzieci i pobił go w obecności swojego ojca.

W czasie okupacji od października 1940 r. do 27 stycznia 1925 r. młody Kacza pracował u gospodarzy niemieckich jako parobek. Jesienią 1943 r. wstąpił do tajnej organizacji harcerskiej działającej na terenie m. Rosko, dowodzonej przez Leszka Mielczarka, o pseudonimie „Lech”, zamordowanego w Oświęcimiu w grud-niu 1944 r.

Po wyzwoleniu Zbigniew 29 stycznia 1945 r. wstępuje do MO, pełniąc służbę do końca lipca tego roku. w tym czasie brał udział w dwukrotnym konwojowaniu niemieckich jeńców wojennych z Czarnkowa do Poznania, dwukrotnie w obławie na żołnierzy armii hitlerowskiej w lasach Puszczy Noteckiej, podczas których ze strony okupanta zginęło dwóch żołnierzy a jeden oficer SS został wzięty do niewoli, zaś ze strony polskiej poległ jeden z Polaków o nazwisku Opas.

29 września 1947 r. ochotniczo wstąpił do wojska z zamiarem zostania pilotem wojskowym. Jednak swojego marzenia nie mógł ziścić, gdyż wówczas zasadniczą przeszkodą było uczest-nictwo jego ojca w Bitwie Warszawskiej 1920 r., za co odznaczony został Krzyżem Walecznych.

prezeS warSzawSkiego koła Nr 15, to małolat armii „pozNań”

Mimo to w okresie 30-letniej służby wojskowej prezes Kacza pełnił szereg odpowiedzialnych stanowisk lotniczo-sztabowych, ostatnio na stanowisku starszego pomocnika szefa sztabu ds. operacyjnych 7 BLBR. Zawsze był wzorem zdyscyplinowania, sumienności i pracowitości w wykonywaniu obowiązków służbowych – te cechy są jego domeną do dziś. Rozstanie z mundurem, następuje w 1979 r. nie z własnej woli, lecz ze względu na pogarszający się stan zdrowia. Będąc jeszcze w czynnej służbie woj-skowej, w latach 1975 do 1978 oraz 1979-1981 pełnił funkcję ławnika Sądu Wojsk Lotniczych.

Od 1981 r. zaangażował się w działalność ZBŻZ będąc jednym z głównych organizatorów Związku na terenie woj. konińskiego w Koninie, Turku, Słupcy i Witkowie. Dotychczas w naszym Związku płk Kacza pełnił i pełni funkcje jako:

– członek Głównej Komisji Rewizyjnej w latach 1981-1985;

– członek Głównego Zarządu Związku 1985-1989;

– członek Głównego Sądu Koleżeńskiego – 1989-1993;

– wiceprezes Zarządu Wojewódzkiego w Koninie – 1981-1988;

– wiceprezes Koła w Witkowie – 23 marca 1981 do 27 stycznia 1985;

– prezes Koła w Witkowie – 27 stycznia 1985 do 10 października 1988;

– prezes Koła nr 15 w Warszawie od 8 stycznia 1998 do chwili obecnej.

Czynnie i z ogromnym zaangażowaniem udzielał się w pracy społecznej również poza środowiskiem wojskowym, piastując w latach 1984-1992 funkcję radnego Rady Narodowej Miasta i Gminy Witkowo. Wiele energii i czasu poświęcał w upowszechnianiu kultury fizycz-nej na terenie garnizonu wielkopolskiego, a zwłaszcza kiedy to w okresie od 1957 do 1958 r. będąc trenerem i kierownikiem prowa-dzącym drużynę kl. B wprowadził ją do ligi okrę-gowej zdobywając kolejne sukcesy sportowe. Działalność ta została uhonorowana srebrną odznaką Polskiego Związku Piłki Nożnej i złotą Odznaką Okręgowego Związku Piłki Nożnej miasta Poznania i Konina. Za całokształt osiąg-nięć na niwie sportowej nasz prezes został w 2007 r. wyróżniony z okazji obchodów 50-lecia Klubu (1957-2007) statuetką i medalem 50-lecia Klubu „Vitcovia”-Witkowo.

Za zasługi w służbie wojskowej oraz pracy społecznej był wielokrotnie wyróżniany i od-znaczany, m.in. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski i Krzyżem Kawalerskim Or-

hISToRIA

��

www.gwir.plG³os Weterana i Rezerwisty

Wrzesieñ 2008

Polacy mimo, że w 1939 r. przegrali wojnę obronną, nie skapitulowali. Stanęli do walki w kraju, jak i za granicą. Walczyli we Francji, Anglii, Norwegii, Libii, Włoszech i Związku Radzieckim. Żołnierze polscy bili się na wszystkich frontach II wojny światowej przez 2078 dni. Finisz tej walki zakończył się w Berlinie, zatknięciem flagi biało-czerwonej na Kolumnie Zwycięstwa. Zwiedziliśmy to miejsce podczas tegorocznych Sejmiku Korespondentów „GWiR”.

W wojnie tej walczył również 5 Lwowski Pułk Artylerii pod Włocławkiem, Płockiem i Warszawą. Tradycje tego pułku obecnie konty-nuuje 5 Lubuski Pułk Artylerii, który stacjonuje w naszym mieście Sulechowie. W walkach tych uczestniczyli mieszkańcy tego miasta, którzy po powrocie Ziemi Sulechowskiej do macierzy, tu się osiedlili. Szacuje się, że było ich 300, a wśród nich znalazło się wielu powstańców wielkopolskich, którym przyszło walczyć z Niemcami po raz drugi. Spośród tych 300 walczących żołnierzy, tylko trzech jest wśród nas: Stefan Ławniczak, Stanisław Firlej oraz Stanisław Odważny. Pozostali pełnią już wieczną wartę.

Zenon BREMBOR

W WOjNIe tej WAlcZYŁ 5 lWOWSkI PUŁk ARtYleRII

10 sierpnia 2008 r. w miejscowości Lipnik w województwie świętokrzyskim odbyła się uroczy-stość odsłonięcia Pomnika Czynu Legionowego. W szczególności monument poświęcony jest poległemu 22 października 1920 roku w walce z bolszewickim najeźdźcą ppłk. Antoniemu Jabłońskiemu ps. „Zdzisław” – legioniście - dowódcy 11 Pułku Ułanów Legionowych uro-dzonemu w Usarzowie (gm. Lipnik).

W uroczystości, którą zaszczycił swoją obecnością marszałek Sejmu RP Bronisław Komorowski, uczestniczyli również: senator prof. Adam Massalski, posłowie Aleksander

Będkowski, Marek Kwitek, Mirosław Pawlak, Andrzej Pałys, Paweł Zalewski, a także prezes Zarządu Głównego Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy Wojska Pol-skiego gen. dyw. w rez. Adam Rębacz, przed-stawiciele środowisk kombatanckich, władz wojewódzkich, powiatowych, lokalnych oraz licznie przybyła miejscowa społeczność.

Należy podkreślić, że w uroczystości wzięło udział około 30 pocztów sztandarowych róż-nych organizacji w tym poczet Stowarzyszenia Miłośników Barwy i Tradycji 11 Pułku Ułanów Legionowych z Ciechanowa, sekcja w Radomiu, którym dowodził rotmistrz Paweł Murawski z repliką oryginalnego sztandaru pułku.

Przybyłych gości oraz członków rodziny Naczelnego Wodza Marszałka Józefa Piłsud-skiego oraz ppłk. Antoniego Jabłońskiego przywitał wójt Gminy Lipnik Józef Bulira.

Postać ppłk. Antoniego Jabłońskiego przed-stawił senator prof. Adam Massalski, następnie ks. biskup Andrzej Dzięga odprawił mszę św. polową w intencji ppłk. Antoniego Jabłońskiego oraz żołnierzy walczących o niepodległość Polski w latach 1914-1920.

Odsłonięcia Pomnika dokonał marszałek Sejmu RP Bronisław Komorowski wraz z członkiem rodziny ppłk. Antoniego Jabłońskiego panem Jerzym Ksawerym Zalewskim i wójtem Gminy Lipnik Józefem Bulirą. Podczas uroczy-stości wręczono sztandar i nadano imię ppłk. Antoniego Jabłońskiego Gminnemu Związkowi Drużyn Harcerskich w Lipniku.

Uhonorowano również członków Społecz-nego Komitetu Budowy Pomnika ppłk. Anto-niego Jabłońskiego medalami „ Za Zasługi dla Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych”, które wręczył prezes Związku płk Henryk Strzelecki.

Duże wrażenie wywołał występ znanego aktora Janusza Zakrzeńskiego, który wcielił się w postać Naczelnego Wodza Marszałka Józefa Piłsudskiego i zaprezentował program artystycz-ny o treści patriotycznej okresu legionowego.

Na zakończenie uroczystości odbył się pokaz zręczności Oddziału Kawalerii Konnej w barwach 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich. Opra-wę muzyczną zapewniła orkiestra wojskowa z Garnizonu Rzeszów.

Janusz BOGUCKI

1944 rok, wrzesień. Powstanie Warszawskie miało się ku końco-wi. Coraz częściej przyjeżdżałem do Podkowy Leśnej do Wujostwa. Zawsze byłem uzbrojony, przeważnie w pistolet parabellum i dwa granaty. Miałem schowek w jednej z piwnic, trudny do wykrycia. Po przyjeździe do Wujostwa zawsze chowałem tam swoją broń i granaty. Tak było i tamtego dnia.

Położyłem się spać dość wcześnie. Z głębokiego snu obudziło mnie łomotanie do frontowych drzwi. Wszyscy domownicy, Anin i ja zgromadziliśmy się przy drzwiach. Łomotanie nie ustawało, było coraz gwałtowniejsze. Myśli nasze biegły w różnych kierun-kach. Niemcy, bandyci, partyzanci. Odpowiedź na pytanie była za drzwiami. Milczenie przerwał Anin: „Co robimy?” Mieliśmy przecież sporo broni: moją i Anina, dwa pistolety, granaty i pistolet maszy-nowy sten.

Ostatecznie zdecydowaliśmy się otworzyć drzwi i wyjaśnić sytuację, nie wdając się w walkę.

Do domu wtargnęło w świetle księżyca pięciu uzbrojonych w broń maszynową ludzi w cywilu. Zachowywali się agresywnie. Zażądali ciepłej odzieży, żywności i pieniędzy. Zresztą po co im nasza zgoda. Sami grabili na swój sposób wszystko: ubranie, bieliznę damską i męską, kosztowności oraz żywność ze sklepu.

Żądali także pieniędzy, których nie było. Nie uwierzyli. Dowódca wydał polecenie: „Zabrać tego chłopaka” i wskazał na mnie. Po czym dodał: „Pod ścianę i rozstrzelać. Jeśli nie dostarczą pieniędzy”. Byłem w piżamie. Porwano mnie jak stałem, wyprowadzono przed dom. Dwóch zbirów skierowało pistolety maszynowe w moją stronę. Sytuacja była dramatyczna. Wujostwo naprawdę nie mieli pieniędzy, ponieważ poprzedniego dnia zakupili dużo towaru do sklepu. Blask księżyca oświetlał tę dramatyczną scenę. Nie bałem się. Byłem żołnierzem AK. Zastanawiałem się, kim są ci ludzie. Odpowiedzi nie otrzymałem wówczas, ani po latach.

Wszystko skończyło się na groźbach. Widząc nieskuteczność swoich poczynań, zado-wolili się tym, co nagrabili. Księżyc świecił ten sam, jak podczas odbierania zrzutów broni dla walczącej Warszawy.

Żołnierz ZWZ AK ps. JastrząbEugeniusz STEFANKIEWICZ

moŻe Partyzanci?

odSłonięcie PoMnika czynu legionowego

deru Odrodzenia Polski. Jako jeden z niewielu posiada odznakę honorową dla: województwa poznańskiego, konińskiego, miasta Konin, Turek, Witkowo.

Jest ojcem dwóch synów, starszego Je-rzego oraz młodszego Andrzeja i dziadkiem wspaniałych czworga wnucząt.

Pomimo niewątpliwych sukcesów i dozna-wanych wielu radości, życie prezesa nie było usłane różami. W okresie wczesnej młodości

umiera mu 52-letni ojciec. 9 lutego 1989 r. w wypadku samochodowym ginie w wieku 11 lat ukochany wnuk, w 1996 r. ulega bardzo poważnemu wypadkowi samochodowemu syn Andrzej, który do dziś jest niezdolny do samo-dzielnej egzystencji. Tragedię osobistą pogłębia jeszcze w 2004 r. śmierć najdrożej osoby, żony Haliny.

Prezes znajduje czas na swoje hobby, jakim jest pielęgnacja działki ogrodowej,

a wspaniałe plony przynoszą mu satysfakcję i regenerację sił.

Ze szczególną przyjemnością w imieniu Zarządu i członków Koła nr 15 ZBŻZiORWP pragnę przekazać Jubilatowi życzenia długich lat życia w dobrym zdrowiu. Nie ustawania w działalności związkowej i społecznej oraz wszelkiej pomyślności w życiu osobistym i rodzinnym.

Adolf KUCHARSKI

16

Wrzesieñ 2008 G³os Weterana i Rezerwistywww.gwir.pl

tradycje

Bolesławiec – dolnośląskie dwunastowiecz-ne miasto nad Bobrem, w którym w 1813 r. zmarł rosyjski feldmarszałek Michaił Kutuzow. Od wczesnych lat powojennych było dużym garnizonem wojskowym. Stacjonowały tu 40 Pułk Zmechanizowany, 14 Brygada Artylerii Ciężkiej, 18 Brygada Rakiet Operacyjno-Taktycznych, 11 Pułk Wojsk Obrony Przeciwlotniczej oraz 18 Pułk Rakiet. Obecnie garnizon stanowi 23 Ślą-ska Brygada Artylerii oraz Wojskowa Komenda Uzupełnień.

Do dobrych tradycji w garnizonie należało utrzymywanie przyjaznych kontaktów z władzami terenowymi i społeczeństwem. Tradycji tej wierne były wszystkie jednostki, stanowiące w ocenie władz miasta integralną część nadbobrzańskiego grodu. Historia dobrych relacji sięga wczesnych lat powojennych, kiedy to prosto z frontu żoł-nierze z piastowskimi orłami na rogatywkach przybyli budować polskie gniazda na zachodnich rubieżach Rzeczypospolitej. Pozostała po nich legenda. Bolesławiecka społeczność jest im wdzięczna do dziś. Szczere uśmiechy cywilów

witały kadrę i prostych żołnierzy, a dowódcy – od majora Bobeckiego do pułkownika Kłosiń-skiego, cieszyli się i cieszą niekwestionowanym szacunkiem. Źródłem autorytetu artylerzystów i rakietowców, przeciwlotników i przedstawicieli wojsk zmechanizowanych oraz sympatii miesz-kańców było obok historycznych zasług i to, że w Bolesławcu bram koszar nie zamykano na cztery spusty. W codziennej rzeczywistości nawiązywano towarzyskie kontakty, integrowano się we współdziałaniu, gotowość do bezinte-resownej pomocy. Do dziś wszyscy pamiętają o pomocy wojska przy budowie kompleksu obiektów sportowych, a także w dramatycznych zmaganiach z żywiołem – tragiczną w skutkach powodzią w pobliskich Iwinach i Warcie Bolesła-wieckiej po przerwaniu tamy stawu osadowego Kopalni Miedzi „Konrad”.

Wojsko odcisnęło trwały ślad w życiu miasta. Zyskało wdzięczność i sympatię wete-ranów wojny i odbudowy kraju ze zniszczeń, pionierów osadnictwa, a także młodzieży oraz władz miasta. Nie było uroczystości w kosza-

rach bez udziału przedstawicieli rady miasta i prezydenta. Nie było lokalnego wydarzenia w mieście bez udziału przedstawicieli wojska. Jak w takiej atmosferze nie „kochać naszego wojska”, nie podziwiać maszerujących kolumn, i profesjonalizmu artylerzystów, rakietowców i przeciwlotników? Bez wojska społeczeństwo i władze nie wyobrażały sobie życia miasta. Wojsko było cząstką ich samych.

Bolesławiec szczyci się też, że w tym garnizonie służyli oficerowie, którzy osiągnęli w swojej karierze szlify generalskie. Byli to Leon Dubicki – dowódca 14 Brygady Artylerii Ciężkiej, Zdzisław Bobecki i Józef Jaworski – dowódcy 40 Pułku Zmechanizowanego, Czesław Dęga i Antoni Skibiński – dowódcy 18 Brygady Rakiet Operacyjno-Taktycznych, Stanisław Czepielik i Andrzej Lewandowski – dowódcy 11 Pułku Wojsk Obrony Przeciwlotniczej, Włodzimierz Kwaczeniuk i Henryk Kondas – zastępcy dowódcy 18 Brygady oraz Franciszek Kocha-nowski – dowódca baterii startowej brygady.

Autor artykułu był pod koniec lat pięćdzie-siątych dowódcą artylerii 40 Pułku Zmechani-zowanego.

Krzysztof ALEKSANDRUK

WETERANI O SWOIM GARNIZONIE

Jedną z najważniejszych spraw w życiu naszego narodu jest wychowanie młodego pokolenia i przygotowanie go do rządzenia państwem.

Nie tak dawno doszło do spotkania młodzie-ży z 5 Gimnazjum im. Króla Władysława Jagiełły w Łodzi z komendantem ZWZ AK.

Grupa inicjatywna młodzieży szkolnej, pro-wadzona przez nauczycielkę Barbarę Kotynia, a w skład której weszli: Ada Wielogórska, Ina Janiak i Kamila Bukowska oraz uczniowie: Woj-tek Szulczew-ski i Maciek Walczak wraz z polonistką Ta-marą Potasiak, przeprowadziła wywiad z weteranem II wojny światowej, kom-batantem ZWZ AK mjr. Eugeniuszem Stefan-kiewiczem, członkiem ZBŻZiORWP – z Koła nr 1 w Łodzi.

Kontakt z nimi ułatwiła wnuczka, która pracuje w tej szkole jako pedagog – Karolina Morawska. Obie strony zdawały sobie sprawę z niezwykłości tego przedsięwzięcia.

W przygotowanym szkolnym studiu padały pytania i odpowiedzi, a było ich 15. Dotyczyły one wydarzeń sprzed 69 lat, często tragicznych i bolesnych. Całość wywiadu postanowiono nagrać na dysku do dalszego wykorzystania w szkole.

Niezwykłość pytań zasługuje na szczególną uwagę. Oto niektóre z nich: Czy w rodzinie ist-niały tradycje wolnościowe? Na czym polegały działania w Państwie Podziemnym?

Pytania młodzieży szkolnej do kombatanta

Jak przebiegało szkolenie? Podczas jakich wydarzeń był pan najbliższy śmierci?

Jak pan sobie radził z emocjami, gdy ginęli koledzy z AK? Czy każdy mógł zostać człon-kiem ruchu oporu? I najważniejsze pytanie: o czym powinna teraz pamiętać młodzież?

Treść pytań świadczy o wielkiej wrażliwości młodego pokolenia, które wybiegało daleko w przyszłość współczesnego świata pełnego zagrożeń, wojen i przemocy. Dziś również żony, i matki płaczą po stracie na wojnie mężów i sy-nów. Tragizm tego faktu polega na tym, że są to przeważnie młodzi ludzie. Młodzież pytała więc, czy współczesny świat idzie w dobrym kierunku. Nadal przecież młodzi polscy żołnierze biorą udział w wielu misjach pokojowych, w czasie których giną. A ich działania nie mają nic wspól-nego z obroną granic kraju. czy na pewno chodzi

o pokojowe misje i walkę z terroryzmem? Z dużym zaciekawieniem słuchała młodzież odpowiedzi Eugeniusza Stefankiewicza, zwłaszcza na py-tanie o czym powinna pamiętać?

Na pewno powinna pamiętać o obowiązku służenia Ojczyźnie, o potrzebie obrony godności człowieka i o szacunku jednego i drugiego. Nie może przy tym zapominać, że naród, który traci pamięć – traci wolność. Trzeba zatem szukać własnej prawdy i być sprawiedliwym w ocenie drugiego człowieka. Umieć odróżniać dobro od zła. Dążyć trzeba do narodowej jedności bez względu na różnicę przekonań. Przeciwdziałać fałszowaniu historii II wojny światowej. Głośno mówić: NIGDY WIĘCEJ WOJNY.

Młodzież szkolna słuchała tych wskazówek bardzo uważnie. Starała się zrozumieć najnow-sza historię polskiego narodu. Zwłaszcza, że współcześni historycy i politycy bardzo różnią się w ocenie prawdy o bitewnych szlakach Wojska Polskiego.

Szkoła nie ma zamiaru kończyć działalności swojej tylko na wywiadzie. Dostrzega potrzebę zorganizowania ekspozycji historycznej z Powsta-nia Warszawskiego adresowanej do młodego po-kolenia – ucznia gimnazjalisty. Wywiad szkoły, to dobry pomysł i okazja do oddania hołdu poległym akowcom i nie tylko akowcom, wszystkim którzy polegli na ołtarzu wolności. Wolnej Ojczyzny.

W imieniu poległych w II wojnie światowej i swoim własnym składam podziękowania dyrektor szkoły 5 Gimnazjum im. Króla Władysław Jagiełły pani Barbarze Zielińskiej, nauczycielce Barbarze Kotyni, Wam młodzieży szkolna za zaproszenie mnie na ten wywiad. To dobry pomysł, bo naród który traci pamięć – traci wolność.

Eugeniusz STEFANKIEWICZ

ZAWSZE WIERNI BRYGADZIEWojska radiotechniczne stanowią bardzo

ważne ogniwo systemu obrony powietrznej naszego państwa. Pierwsze wzmianki o two-rzeniu polskiego systemu obserwacyjno-mel-dunkowego pochodzą z lat 20. Po zakończeniu

II wojny światowej Wojsko Polskie przyjęło zasadę obrony powietrznej w systemie po-sterunków „obsmeld” stanowiących ówczesną obronę przeciwlotniczą. 2 Brygada Radiotech-niczna swój rodowód wywodzi od utworzonego

w 1950 r. 49 Batalionu Obserwacyjno-Mel-dunkowego w Bydgoszczy, którym dowodził Wiktor Kamiński. Składał się on z kompanii w Olsztynie, Chojnicach i Wałczu. Meldunki o sytuacji powietrznej były przekazywane do centrali środkami łączności państwowej na hasło: „powietrze”. Konieczność stałej obrony powietrznej spowodowała powstanie w 1952

��

www.gwir.plG³os Weterana i Rezerwisty

Wrzesieñ 2008

14 maja 2008 r. minęła 36. rocznica nawiąza-nia przeze mnie współpracy z różnymi redakcjami wydającymi czasopisma poświęcone zagadnie-niom kombatantów i rezerwistów. Tę piękną i pożyteczną przygodę zapoczątkowała relacja z uroczystego odsłonięcia pomnika Żołnierza Polskiego II Wojny Światowej w Berlinie – Am Friedrichshain 14 maja 1972 r.

Ze strony polskiej uroczystość – w obecności tysięcy polskich żołnierzy i kombatantów – otwie-rali marszałek Polski Michał Rola-Żymierski, premier Piotr Jaroszewicz oraz generał Woj-ciech Jaruzelski.

Duży wkład pieniężny oraz w prace budow-lane wnieśli oficerowie rezerwy z Klubu Oficerów Rezerwy „Budowlani” z Poznania.

Pod tym pięknym pomnikiem, drugim najładniejszym w Europie po Monte Cassino, udekorowano wielu kombatantów – uczestników frontowych walk oraz bitwy o Berlin podczas II woj-ny światowej – medalami „Za Udział w Walkach o Berlin”. Wśród odznaczonych był również autor niniejszego wspomnienia.

Z tego historycznego wydarzenia przesła-łem do pięciu różnych redakcji okazjonalną i unikatową pocztówkę z widokiem pomnika autorstwa Tadeusza Łobodziana. Jednak najcenniejsze były dwa znaczki pocztowe DDR. Jeden za 2- Pf. upamiętniający 20-lecie mostu przyjaźni w Zgorzelcu-Görlitz i drugi za 10 Pf. przedstawiający pomnik odsłonięty w Berlinie. Z punktu widzenia filatelistycznego to unikaty. Pocztówkę tę wysła-łem także do córki, 5-letniej wówczas Alinki, która została w domu z dziadkami, gdyż ja z żoną 15-letnim synem Jackiem byłem zaproszony na uroczystość do Berlina. W czasie 36-letniej pracy kore-spondenta pisałem do wielu re-dakcji, zawsze społecznie, bez wynagrodzenia autorskiego.

Najlepiej wspominam współpracę w redakcją „Głosu Weterana i Rezerwisty”.

Zostałem zaproszony na Jubileuszowy X Sejmik Kore-spondentów i Współtwórców „Głosu Weterana i Rezer-wisty”, który miał miejsce w Poznaniu-Berlinie w dniach 22-25 kwietnia 2008 r. Był to bardzo udany i pożyteczny sejmik, nie tylko moim zdaniem, ale kolegów w ZG Związku Oficerów Rezerwy im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Poznaniu. Znając wiele zagranicznych, o podobnym profilu wydawnictw oceniam, że „Głos Weterana i Rezer-wisty” pod kierunkiem całej redakcji, a zwłaszcza redaktora naczelnego płk. Antoniego Witkow-skiego jest redagowany pod względem mery-torycznym i graficznym na wyjątkowo wysokim poziomie. Organizatorom sejmiku zaś należą się słowa podziękowania i uznania. Za zaproszenie na sejmik prezesa ZOR płk. Stanisława Tomasz-kiewicza i mnie po żołniersku dziękuję!

Na koniec podaję treść napisu, jaki znajduje się na pamiątkowej tablicy na pomniku:

Pomnik Żołnierza Polskiego z II Wojny Światowej Berlin – Friedrichshain – 1972

Pomnik ten wzniesiony został w 1972 r. przez rządy obu krajów dla uczczenia uznawanych wówczas oficjalnie bohaterów walki z narodo-

wym socjalizmem. Dziś składamy tu hołd również tym, którzy walczyli i polegli jako żołnierze armii polskiego państwa podziemnego, alianckich sił zbrojnych i polskiego ruchu oporu, tym, którzy jako robotnicy przymu-sowi, więźniowie i jeńcy wojenni zostali wywiezieni i zamordowani oraz wszystkim antyfaszystom niemie-ckiego ruchu oporu, którzy poświęcili życie wyzwoleniu spod narodowego socjalizmu

Berlin 1995 Józef LADROWSKI

WSpomNIENIA

Zwrot w polityce kadrowej, który rozpoczął się w 1949 r., oznaczał odejście od praktykowanych ustaleń. Szkoły oficerskie kształciły dowódców plutonów wszystkich rodzajów wojsk. Było ich jednak za mało. Dlatego utworzono nowe: piecho-ty, artylerii, łączności, lotniczą, radiotechniczną, uzbrojenia, kwatermistrzowską, techniczną wojsk pancernych i zmechanizowanych oraz prawniczą. Również wielu kursów chorążych i techników oraz podoficerów nadterminowych kończyło się egzaminami na stopień oficerski.

Podstawowym problemem nowej kadry był brak średniego wykształcenia, którego w tak krót-kim czasie od zakończenia II wojny światowej nie można było uzupełnić. Zjawisko to nie było nowe również w innych armiach europejskich. Zarówno w I, jak i w II wojnie światowej z powodu dużych strat w korpusie oficerskim awansowano bowiem podoficerów na oficerów. Dotyczyło to również przedwrześniowej polskiej armii, w której dopiero w latach trzydziestych wprowadzono obowiązek uzupełnienia wykształcenia do średniego.

Pewnym rozwiązaniem tego problemu było powołanie w 1949 r. szkolnych kompanii oficerów rezerwy piechoty (SKORP). Utworzono je we wszystkich dywizjach. Strukturę organizacyjną oparto na przedwojennych „dywizjach”, w których roczną służbę wojskową, z możliwością przejścia do służby zawodowej, pełnili podchorążowie z cenzusem.

Jesienią 1949 r. zostałem skierowany do Szkolnej Kompanii Oficerów Rezerwy Piechoty nr 10 w Pleszewie, utworzonej w ramach 4 DP w obiekcie zajmowanym przez 12 Pułk Piecho-ty. Objąłem tam stanowisko dowódcy plutonu moździerzy kalibru 82 mm (etat kapitana) i po

kTo dziŚ paMięTa o „SkorpacH”?

Wspomnienie 85-letniego Weterana-korespondenta

wchodziły bataliony rediotechniczne, które nadzwyczaj sprawnie wykonywały zadania na rzecz brygady i 2 Korpusu. Pierwszymi i wie-loletnimi dowódcami batalionów byli: 21 brt we Władysławowie – ppłk Henryk Tomaszewski, 22 brt w Chojnicach – ppłk Kryspin Okulski, 23 brt – w Słupsku – ppłk Zygmunt Górnicki, 27 brt w Witkowie – ppłk Wiktor Zbroiński, 28 sbrt w Gryficach – mjr Krzysztof Ławniczak. Kolejnymi dowódcami brygady byli płk płk: Bo-gusław Sędziak, Józef Banaś, Wojciech Kru-piński, Roman Trzeciak, Józef Huruk, Jerzy Pawelec oraz obecny Michał Sikora. Wszyscy dowódcy brygady, batalionów oraz kompanii w wykonywaniu zadań bojowych byli niezawodni i nadzwyczaj odpowiedzialni. Za udział w ćwi-czeniach i treningach na poligonach radzieckich i krajowych brygady zawsze uzyskiwała oceny bardzo dobre i dobre. Potwierdzeniem skutecz-ności jej działań jest wykrywalność wynosząca w skali roku 70-80 tys. obiektów powietrznych oraz 4-6 tys. naprowadzeń lotnictwa na cele po-wietrzne. Brygada była wielokrotnie wyróżniana przez Ministra Obrony Narodowej, dowódcę WOPK i dowódcę korpusu. Kadra otrzymywała awanse, odznaczenia i nagrody. Wszystkie zna-czące osiągnięcia brygady były możliwe dzięki solidności kadry, tysięcy żołnierzy służby zasad-niczej, pracowników wojska na SD i w węzłach łączności oraz służb zaopatrzenia. Wszyscy od pułkownika do szeregowego godnie i z pełnym oddaniem wykonywali swoje zadania na zaj-mowanych stanowiskach służbowych kosztem nawet osobistych wyrzeczeń.

Eryk KACZMAREK

r. 8 Pułku Obserwacyjno-Meldunkowego z podle-głymi mu kompaniami radiotechnicznymi w miejscowościach: Gdy-nia – Babie Doły, Ustka, Chynowo, Wałcz, Gru-dziądz, Chojnice, Mrze-żyno, Pruszcz Gdański, Lisewo Kaszubskie, De-

brzno oraz Przyćmino. Dowódcą Pułku był płk Ludwik Ratyński. Pododdziały w swoim wyposażeniu miały sprzęt radiolokacyjny pro-dukcji USA oraz b. ZSRR typu RLC-P. W 1957 r. powstał 2 Korpus Obrony Powietrznej Kraju w Bydgoszczy, a wraz z nim określono jego stre-fę odpowiedzialności powietrznej. W tej sytua-cji powstała konieczność rozformowania pułku na samodzielne bataliony radiotechniczne. Powstały wówczas 2 sbrt w Grudziądzu pod dowództwem mjr. Kazimierza Kosmowskie-go, 8 sbrt w Słupsku – dowódca kpt. Stanisław Obecny i 9 sbrt w Choszcznie – dowódca mjr Józef Stec. Niezwykle szybki rozwój środków napadu powietrznego powodował wzrastanie

znaczenia obrony powietrznej kraju. W 1962 r. utworzono wojska obrony powietrznej kraju, łącząc wojska lotnicze, rakietowe, rozpoznania i przeciwdziałania radioelektronicznego. Do uzbrojenia wprowadzono nowe typy radiolo-katorów, w tym rodzimej produkcji. W 1967 r. na bazie istniejących batalionów w strefie odpowiedzialności korpusu powstały dwa pułki radiotechniczne: 12 Pułk w Gdyni i 13 Pułk w Choszcznie. Ich dowódcami byli płk Kazimierz Kosmowski i płk Józef Stec. Pułki skutecznie wykonywały swoje zadania, wykorzystując informacje pochodzące od podległych bata-lionów radiotechnicznych.

W czerwcu 1974 r. na podstawie rozkazu dowódcy 2 KOPK gen. bryg. pil. Władysława Hermaszewskiego rozpoczęto formowanie 2 Brygady Radiotechnicznej w Bydgoszczy. Obsadę etatową stanowił skład osobowy roz-wiązywanych pułków radiotechnicznych. Na organizatora i pierwszego dowódcę brygady został wyznaczony dowódca pułku płk inż. Ryszard Sajdak, który stanowisko to piasto-wał przez 10 lat. Brygada rozpoczęła ważną służbę na rzecz II Rzeczypospolitej. W jej skład

�8

Wrzesieñ 2008 G³os Weterana i Rezerwistywww.gwir.pl

Z TURYSTYCZNYCh TRAS

Zorganizowano wycieczkę pod hasłem ,,Poznajemy Kraje Unii Europejskiej: która od-była się na Słowację i Węgry, a trasa przebiega-ła przez: Rzeszów-Koszyce-Domica-Budapest-Szentendre-Eger. Organizatorem wycieczki był Zarząd Koła nr 2 ZBŻZiORWP w Rzeszowie, kierownikiem prezes Koła kol. Stanisław Łut-czyn, pilot wycieczki pan Paweł Lekcz z Biura Turystycznego TRAPER, firma przewozowa Józef Podolski – autokar klasy Lux-ESO, pomoc logistyczna Kazimierz Gatlik; Ryszard Żołnierczyk, Ryszard Brzychc . Uczestniczyło 46 turystów. Pierwszym przystankiem było przejście graniczne w Barwinku, przejazd przez Preszow, dojechaliśmy do Koszyc tętniących życiem dużego miasta, pogoda poprawiła się, zabłysło słońce, a nasze humory poprawiły się. Pierwszym miejscem zwiedzania była Jaskinia

Domicela, która jest wspaniałym zabytkiem przyrody, jedna z ładniejszych w Europie,

znajduje się na południowo – zachodnim krańcu Silickiej Planiny w Słowackim Krasie, 10 km na południowy-wschód od miejscowości Plesivec i na południe od wsi Kecovo, w pobliżu granicy Republiki Słowackiej z Republiką Węgierską. Potem udaliśmy się do Budapesztu, gdzie zwiedziliśmy Wzgórze Zamkowe, basztę ry-backą, kościół św. Macieja, Zamek Królewski, złożyliśmy wiązanki biało-czerwonych kwiatów i zapaliliśmy znicze przy pomniku bohatera Pol-ski i Węgier gen. Józefa Bema. Zwiedzaliśmy: Węgierski Parlament, wyspę św. Małgorzaty oraz odbyliśmy rejs po Dunaju. W drodze po-wrotnej w Słowacji – zakupy. Podziękowania należą się wszystkim organizatorom i uczest-nikom udanej wycieczki.

Mieczysław KOWAL

DO kRajÓW ue

Od dwóch lat 4 Batalionem Zaopa-trzenia dowodzi ppłk Tomasz Hoffmann, którego ambicją jest, by był on w gronie najlepszych oddziałów dywizji. Zapewnia w związku z tym jak najlepsze warunki służby i pracy kadrze, żołnierzom służby czynnej i pracownikom wojska. Utrzymuje również współpracę z wła-dzami samorządowymi powiatu, miasta i sąsiednich gmin, a nade wszystko z weteranami służby i pracy.

Tegoroczne święto 4 bzaop obcho-dził szczególnie uroczyście. Mszę św. celebrowali ks. ks. Edward Olech i Ja-cek Dzwonek zgodnie z ceremoniałem wojskowym.

Obecnością swą zaszczycili uroczy-stość dostojni goście i przyjaciele Bata-lionu – zastępca dowódcy 11 LDKPanc. gen. bryg. Mirosław Rozmus, szef logistyki 11 LDKPanc płk Ernest Warzecha, dowód-cy jednostek dywizji, władze samorządowe reprezentowali: starosta krośnieński pan Jacek Hoffmann, burmistrz – pan Andrzej Chinalski, komendanci powiatowi Policji i Państwowej Straży Pożarnej, a także za-przyjaźnionych instytucji i zakładów pracy. Liczne grono stanowili byli żołnierze zawo-dowi i pracownicy wojska, weterani służby i pracy, członkowie Koła nr 9 ZBŻZiORWP na czele z prezesem ZW płk. w st. spocz.

krośnieŃscy logistycywojSko

W grudniowym wydaniu 2007 r. „Głosu Weterana i Rezerwisty” jest opis panów Jana Czerniaka i Hieronima Kmieciaka o prze-niesieniu 1 OSP z Krakowa do Wrocławia. W związku z powyższym pragnę poszerzyć tę tematykę o okres stacjonowania 1 OSP w Krakowie. Najpierw parę słów o naborze i organizacji 1 OSP w Krakowie na podstawie swojego przeżycia.

Zostałem w 1940 r. wywieziony do Kazach-stanu w wieku 12 lat, a w październiku 1944 r. zostałem powołany wraz z innymi przez WKR

– Szartanda (miasto powiatowe woj. Akmolińsk) do Wojska Polskiego, ze stawiennictwem w 9 Pułku Piechoty, który stacjonował na terenie obozu koncentracyjnego – 1 pole w m. Lublin.

W styczniu 1945 r, oficerowie z Riazania dokonali poboru do poszczególnych szkół. W styczniu przewieziono nas do Przemyśla, a wkrótce do Krakowa. Ja byłem w 9 kompanii ckm. Promocja była w dwóch etapach: część na polach „Grunwaldu”, pozostali po dwóch tygodniach w Krakowie.

Aleksy KAŚNITYCZ

ABSOLWENCI OSP KRAKÓW 1945paru miesiącach zostałem mianowany dowódcą SKORP-u (etat podpułkownika).

Kompania liczyła 110 podchorążych, którzy zdali maturę w okresie letnim. Powołanie tych ludzi do służby wojskowej było ogromnym w tym czasie awansem społecznym. Większość pocho-dziła z wiosek i małych miejscowości. Niektórzy po raz pierwszy jechali pociągiem. Pod względem politycznym byli analfabetami. Zewnętrzną ozna-ką podchorążych był sznurek biało-czerwony na naramiennikach oraz srebrny pasek na rękawach munduru (płaszcza).

Ten poziom podchorążych wymagał od prze-łożonych zupełnie nowych rozwiązań organiza-cyjnych, społeczno-politycznych i szkoleniowych. Akcentowano to w czasie centralnych odpraw szkoleniowych.

Omawiane kompanie składały się z czte-rech plutonów (dwa strzeleckie, jeden ckm typu Maksim oraz pluton moździerzy kalibru 82 mm). Kadra oficerska (dowódca, szef sztabu – pla-nista szkolenia, zastępca do spraw polityczno-wychowawczych, czterech dowódców plutonu) miała wykształcenie średnie. Szefem kompanii był podoficer w stopniu starszego sierżanta, a zastępcami dowódców plutonów byli oficerowie w stopniu sierżanta, dowódcami drużyn zaś również podoficerowie zawodowi (kapral – plutonowy). Prace kancelaryjne wykonywała pomoc biurowa i zarazem maszynistka.

Szkolenie prowadzono według skomasowa-nego rocznego programu szkół oficerskich. Rok szkolny podzielono nas dwa okresy: letni (IV-VIII) i zimowy (XI-III). Ważną rolę w tym procesie odgrywało czasopismo „Przegląd Wojsk Lądowych”, które podejmowało zagadnienie dotyczące wszystkich rodzajów wojsk i służb. Ze względu na niski poziom kultury podchorążych wprowadzono godzinny pokaz posługiwania się sztućcami oraz lekcje tańca towarzyskiego. Po-ziom dyscypliny był w zasadzie zadowalający, a nieliczne spory rozstrzygały sądy koleżeńskie.

W maju 1950 r. wszystkie kompanie wraz z dywizjami wyjechały na poligony. Prowadzono wówczas szkolenie praktyczno-instruktażowe oraz odbywały się praktyki w pododdziałach dywizji. W sierpniu, po egzaminach końcowych, podchorążowie zostali awansowani na pierwszy stopień oficerski.

Następnym etapem szkolenia oficerów rezerwy było przekształcenie dotychczasowych kompanii w szkolne kompanie oficerskie (SKO). Ostatecznie 1 listopada 1951 r. nastąpiło rozfor-mowanie SKORP i SKO.

Szybkiemu uzupełnianiu wykształcenia przez pozostałych oficerów sprzyjała uchwała z 13 grudnia 1957 r. o służbie wojskowej. Zobowiązywała ona oficerów do uzyskania średniego wykształcenia do 1961 r. i uzależniała od tego awansowanie i obejmowanie wyższych stanowisk.

Warto wiedzieć, że SKORP nr 10 w ciągu dwóch lat istnienia dwukrotnie zmieniał miejsce zakwaterowania. Z Pleszewa został przeniesiony do Krosna Odrzańskiego, a następnie do Cibo-rza (zielony garnizon) w pobliżu Świebodzina. Obecnie jest tam szpital psychiatryczny. Władze miejscowe, na wiadomość o dyslokacji kompanii, szybko nawiązywały kontakt w celu wzmocnienia kadry nauczycielskiej prowadzącej kursy pisania i czytania wśród przesiedleńców zza Buga.

Podsumowując należy stwierdzić, że w ciągu dwóch lat istnienia szkolnych kompanii powołano do zawodowej służby wojskowej 5289 (J. Babula: Wojsko Polsko 1945-1989. Wyd. Bellona) absol-wentów szkolnych kompanii oficerów rezerwy.

Hieronim KMIECIAK

Michałem Kupcem i prezesem Koła nr 9 ppłk. w st. spocz. Józefem Cieślakiem. Ich przywiązanie do Batalionu dokumentował poczet sztandarowy Związku organizacji wojewódzkiej. Byli też poprzedni dowódcy jednostki – ppłk rez. Dariusz Haik i mjr rez. Marek Mroczek. Nie zabrakło przedstawicieli najmłodszego pokolenia – przedszkolaków z zaprzyjaźnionego przedszkola, którzy zaprezentowali żołnierzom okolicznościowo przygotowany program.

Józef CIEŚLAK

19

www.gwir.plG³os Weterana i Rezerwisty

Wrzesieñ 2008

JW, stowarzyszenia lub organizacji społecznej, zawodowej albo pożytku publicznego i udziela pisemnej zgody na wykorzystanie miejsca grzebalnego. Na cmentarzach tych mogą być grzebane doczesne szczątki zmarłych żołnierzy i ich najbliższych członków rodzin (zwłaszcza współmałżonków), w postaci:

– grobów i nisz umownych w kolumba-riach;

– miejsc przeznaczonych do rozsypywania popiołów powstałych ze spopielania zwłok;

– grobów tradycyjnych;– grobów murowanych odzyskanych w

wyniku ekshumacji zwłok lub szczątków.Opłaty za korzystanie z cmentarzy ko-

munalnych ustala dyrektor Zarządu Cmenta-rzy Komunalnych m. st. Warszawy. Dopuszcza się wnoszenie opłat w ratach za pozyskanie miejsca grzebalnego oraz za zachowanie na dalsze 20 lat, grobów na cmentarzach komu-nalnych, jeżeli osoba uprawniona do grobu pozostaje w trudnej sytuacji materialnej.

Do organizowania ceremonii pogrzebo-wych uprawnione są podmioty gospodar-cze (firmy i zakłady pogrzebowe), wpisane do ewidencji działalności gospodarczej lub Krajowego Rejestru Sądowego. Są one zobowiązane do przestrzegania regulaminów wprowadzonych Zarządzeniem nr 3904/2006 Prezydenta m. st. Warszawy z dnia 3 paź-dziernika 2006 r., podanych do publicznej wiadomości na tablicach umieszczonych przy wejściach do cmentarzy, udostępnianych w kancelariach tych cmentarzy.

Nie udziela się zgody na udostępnienie tradycyjnego miejsca grzebalnego za życia na Cmentarzu Komunalnym (d. Wojskowym) Powązki. Na pozostałych dwóch cmentarzach dopuszcza się udzielania zgody na urządzenie (wyłącznie) grobu murowanego, umownego za życia, dla osób spełniających poniższe warunki:

– ukończony 70 rok życia: – samotnym i bezdzietnym małżonkom w

wieku 64-70 lat, gdy jedno z małżonków jest osobą trwale niezdolną do pracy albo samo-dzielnej egzystencji, posiada przynajmniej ii grupę inwalidztwa wojennego, wojskowego lub przebył ciężkie choroby;

– poniżej 65 lat życia, osobom chorym na ciężkie choroby nieuleczalne, po przedstawie-niu świadectwa lekarskiego;

– po wniesieniu opłaty według obowiązują-cego cennika w ciągu miesiąca od uzyskania zgody z tytułu udostępnienia miejsca;

– wymurowania grobu w terminie trzech miesięcy (z pominięciem okresu zimowego, od 1 listopada do 31 marca).

Zgody na udostępnienie za życia miejsca grzebalnego pod budowę grobowca rodzinne-go katakumby lub grobu rodzinnego przydziela się osobom, będącym stałymi mieszkańcami m. st. Warszawy lub gmin podwarszawskich na terenie których położone są cmentarze.

Na Cmentarzu Komunalnym Północ-nym, miejsce grzebalne za życia po spełnieniu powyższych warunków może mieć wyłącznie charakter grobu murowanego rodzinnego tradycyjnego i umownego.

Na Cmentarzu Komunalnym Południo-wym miejsce grzebalne za życia, po spełnieniu

powyższych warunków może być ponadto udostępnione w postaci niszy umownej w kolum-barium lub w charakterze grobowca katakum-bowego, rodzinnego. Dopuszcza się wyrażenie zgody na udostępnienie dodatkowego miejsca grzebalnego w celu urządzenia rodzinnego, tra-dycyjnego grobu murowanego, przeznaczonego do składania trumien obok siebie w poziomie, pod warunkiem urządzenia grobu na dwóch sąsiednich miejscach grzebalnych przezna-czonych na miejsce grzebalne przed terminem pogrzebu osoby zmarłej. Miejsce to nie może być przedmiotem obrotu handlowego a jeśli nie zostanie wykorzystane podlega zwrotowi do Zarządu Cmentarza. W przypadku wojskowych miejsc gestorskich w kwaterach gestroskich, zgodę na ich wydzielenie za życia żołnierza, wydaje dowódca Garnizonu Warszawa.

Szczegółowe informacje uzyskać można również przez strony internetowe – adres: www.cmentarzekomunalne.com.pl.

Dowódca Garnizonu Warszawa będący gestorem wojskowych miejsc grzebalnych na Cmentarzu Komunalnym (dawnym wojsko-wym) na Powązkach, przydziela je wyłącznie zmarłym żołnierzom:

– posiadającym stopień generała;– posiadającym tytuł profesora, nadany

przez prezydenta RP;– Kawalerom Orderu Wojennego Virtuti

Militari;– członkom najbliższej rodziny osób

spełniających jedno z ww. kryteriów przy założeniu, że miejsce to będzie w przyszłości służyło pochowaniu osoby uprawnionej.

Miejsca umowne na Cmentarzu Po-wązkowskim oraz miejsca tradycyjne na Cmentarzach Komunalnych Północnym i Po-łudniowym, dowódca Garnizony Warszawa może przydzielić:

– żołnierzom zawodowym w służbie stałej, w rezerwie i stanie spoczynku;

– kombatantom oraz uczestnikom walk o wolność i niepodległość Polski;

– żołnierzom zasadniczej służby wojsko-wej i szczególnie zasłużonym – pracownikom wojska – na wniosek dowódcy jednostki wojskowej;

– poległym w misjach wojskowych PKW, poza granicami kraju;

– członkom najbliższej rodziny osób ww.Warunkiem przydzielenia wojskowej

asysty honorowej na uroczystość pogrzebo-wą oraz otrzymania zezwolenia na pochowa-nie zmarłego w kwaterze wojskowej będącej w dyspozycji gestora – dowódcy Garnizonu Warszawa jest złożenie pisemnego wniosku w Oddziale Spraw Reprezentacyjnych, DGW (adres: 00-909 Warszawa, pl. J. Piłsudskiego 4, tel. nr (6)873-150 lub (6) 879-049, e-mal: dowódcadgw.mil.pl.), osobiście przez organiza-tora pogrzebu albo członka rodziny zmarłego, na minimum dwa dni przed planowanym terminem ceremonii pogrzebowej.

Wniosek powinien zawierać:– stopień wojskowy, imię i nazwisko osoby

zmarłej;– krótką charakterystykę przebiegu służby

wojskowej;– wykaz najwyższych odznaczeń, medali

jakimi była wyróżniona osoba zmarła;

ostAtNiA DroGA BYŁEGo ŻoŁNiErZA

Te przepisy też trzeba znaćPorady

ŻycieZanim się opamiętasz,Kołyska, ołtarz, cmentarz – I robisz smutne odkrycie.Że to już całe życie.(Jan Sztaudynger)

W życiu każdego człowieka przychodzi kiedyś taka chwila, że musi zastanowić się nad oczekującą go wiecznością. Musi sobie odpowiedzieć wprost na pytanie, jak przeżył swoje życie, jak wyobraża sobie swoje odejście z tego świata oraz gdzie znajdzie sobie miejsce wiecznego spoczynku. Te trudne pytania nie są obce byłym żołnierzom zawodowym oraz członkom ich rodzin, bowiem ich też osobiście dotykają upływ czasu oraz nieubłagane prawa natury. Wobec powyższego, przedstawiam informacje o funkcjonowaniu cmentarzy komu-nalnych, o pogrzebach z wojskową asystą honorową w mieście stołecznym Warsza-wie oraz o kolejnych krokach postępowa-nia. Powinno to zainteresować, zwłaszcza zarządy kół ZBŻZiORWP, a także członków rodzin wojskowych. Jednakże całość postępo-wania musi mieć niezwykle delikatny charakter, ze względu na osobiste uczucie łączące żyjącą lub zmarłą osobę z jej najbliższymi.

Warunki pochówku zmarłych w stolicy Rzeczypospolitej Polskiej reguluje Zarządzenie nr 3904/2006 Prezydenta m. st. Warszawy z dnia 3 października 2006 r. w sprawie zmiany funkcjonowania cmentarzy komunalnych m. st. Warszawy (podpisane przez pełniącego wówczas funkcje prezydenta m. st. Warszawy – Kazimierza Marcinkiewicza). W imieniu pre-zydenta nadzór nad realizacją funkcjonowania cmentarzy sprawują dyrektor Biura Administracji i Spraw Obywatelskich (Warszawa, pl. Staryn-kiewicza 7/9) oraz podległy dyrektor Zarządu Cmentarzy Komunalnych w Warszawie.

Dysponentem miejsc grzebalnych na Cmentarzu Komunalnym (dawnym wojsko-wym) na Powązkach, w alejach zasłużonych i kwaterach wydzielonych jest prezydent m. st. Warszawy lub osoby upoważnione. Kwatery wydzielone, przeznaczone są dla osób zmar-łych szczególnie zasłużonych dla stolicy, kom-batantów, więźniów obozów i miejsc zesłania z przyczyn politycznych, osób związanych z walką o wolność i niepodległość RP.

Osobą upoważnioną do dysponowa-nia miejscami grzebalnymi dla zmarłych żołnierzy na Cmentarzu Komunalnym (daw-nym wojskowym) na Powązkach, Cmentarzu Północnym (Wólka Węglowa) oraz Cmentarzu Południowym w m. Antoniów (Gmina Leszno-wola) jest dowódca Garnizonu Warszawa (DGW), spełniający funkcję wojskowego ge-stora oraz dysponujący na tych cmentarzach wydzielonymi miejscami gestorskimi. Gestor rozpatruje wnioski rodziny zmarłego, organu państwowego lub samorządowego, dowódcy

20

Wrzesieñ 2008 G³os Weterana i Rezerwistywww.gwir.pl

weterani a świat

Oto kolejna „wielka księga” warszawskiego wydawnictwa „Magnum” (rok 2008) pt. „Tobruk”. Pióra australijskiego dziennikarza i pisarza Petera FitzSimonsa w tłumaczeniu Macieja Antosiewicza. To prawdziwa epopeja – 419 stron – o udziale Australijczyków w walkach o Tobruk. Słowo wstępne napisał Manfred Rommel, syn niemieckiego marszałka Erwina Rommla. W Afryce nie udało się Rommlowi zająć Tobruku jednym, decydującym uderze-niem. Twierdza pozostała w rękach Brytyjczyków i Australijczyków w ramach 8 Armii brytyjskiej do 21 czerwca 1942 roku, kiedy zajęły ją wojska niemiecko-włoskie... Żołnierzy australijskich nie było w tym czasie w twierdzy. Ale pięć miesięcy później, w listopadzie 1942 roku, 8 Armia bez walki odzyskała Tobruk, kiedy niemiecko-włoska armia pancerna wycofała się w kierunku Tunisu po zwycięstwie Montgomery’ego pod El Alamein”.

Tu dodajmy, że w okresie od sierpnia do grudnia 1941 roku, w obronie i odblokowaniu twierdzy uczestniczyła polska Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich pod dowództwem generała Stanisława Kopańskiego.

Prowadzi to nas do miłego stwierdzenia, że autor książki, poszukując materiałów do niej, natrafił w Australii na Roberta Mrozowskiego, syna mieszkającego tam na stałe Adama, członka „Stowarzyszenia Szczurów Tobruku”, gromadzącego kombatantów afrykańskiej kampanii. FitzSimons nie tylko skontaktował się z panem Adamem, byłym członkiem wspomnianej Brygady, ale uczynił go jednym z bohaterów swojej książki.

Otóż po wkroczeniu Niemców do Polski we wrześniu 1939 roku, Adam Mrozowski oraz jego kuzyn, Czesław Kreowski, obaj pochodzący spod Sta-rachowic, uciekli z Polski na Węgry, by przedostać się do Palestyny, ponie-waż gdzieś usłyszeli, że tam podobno formuje się „polska brygada do walki z Niemcami”. W Budapeszcie, do którego dotarli, zgłosili się do ambasady RP, gdzie stanęli przed „dość wyniosłym oficerem Wojska Polskiego”. Mrozowski miał zawsze hardą duszę, gdy więc oficer zadał im pytanie (dość głupie, trzeba przyznać), dlaczego przedarli się przez granicę z Polski na Węgry, odpowiedział (arogancko, też trzeba przyznać): „Nie po to, żeby siedzieć za biurkiem tak jak pan”.

Pan Adam został ukarany. Kreowski dostał bilet na pociąg, który miał mu umożliwić ostatecznie dotarcie do Brygady, Adam natomiast został odesłany do obozu dla uchodźców. Od tego momentu nazwisko Kreowskiego w książce Fitzsimonsa już się nie pojawia.

Po jakimś czasie, Adamowi udaje się dotrzeć do Palestyny, gdzie staje się żołnierzem Brygady. Tam też w czasie wycieczki do Jerozolimy, on i jego koledzy natrafiają na członków „Australian Imperial Force” („Austriackich Sił Imperialnych”) w dziwnych kapeluszach. Najpierw następuje wymiana naszywek australijskich z tym napisem i godłem wschodzącego słońca na polskie mosiężne orzełki a później wspólne picie piwa w „pubie”. Polacy i Australijczycy przypadają sobie nieprawdopodobnie do gustu i rodzi się...wieczna przyjaźń.

Adam Mrozowski przeżywa różne przygody z Australijczykami, ale na dwie warto zwrócić szczególną uwagę. Oto Australijczycy zauważają, że Polacy, kiedy widzą Włochów, z pogardą ich ignorują. Ale wystarczy, żeby w odległości nawet tysiąca metrów zobaczyli choćby jednego Niemca, „to coś w nich wstępuje i robią wszystko żeby go zabić”.

Drugi przykład. Australijski chirurg widzi, że kiedy w szpitalu polowym, do sali operacyjnej wjeżdża ranny jeniec niemiecki, jeden z polskich lekarzy w ogóle nie chce się nim zajmować. Wzywa go więc pułkownik australijski i mówi: „Kapitanie, musi się pan zajmować rannymi bez względu na narodowość”. Kapitan: „Czy to rozkaz ?”. Pułkownik: „Tak, kapitanie, to rozkaz”. Kapitan: „Bardzo dobrze, podporządkuję się. Ale musi pan wiedzieć, że w przypadku Niemców, mój współczynnik śmiertelności będzie wynosił sto procent”. Tak mówili Polacy, Australijczycy zaś szybko zaczęli ich rozumieć..

Zygmunt BRONIAREK

POlSKę I AUSTRAlIę ŁĄcZy...TObRUK

– prośbę o przydzielenie miejsca pochówku w kwaterze oraz udział wojskowej asysty honorowej;

– miejsce i termin ceremonii pogrzebowej;– określenie rodzaju ceremonii (wyznaniowa,

świecka);– nr telefonu kontaktowego organizatora ce-

remonii.Skład wojskowej asysty honorowej zależny

jest od zasług zmarłego żołnierza oraz aktualnych możliwości Batalionu Reprezentacyjnego WP (zazwyczaj ograniczonych). Przebieg uroczystości pogrzebowej oraz szczegóły jej scenariusza określa „Ceremoniał Wojskowy”.

Asysta wojskowa może ponadto występować podczas nabożeństw żałobnych poświęconych zmarłym żołnierzom: w Katedrze Polowej WP, Kościele Garnizonowym przy WAT w Boernero-wie oraz w Kościele Garnizonowym przy AON w Rembertowie. Inne wyznania – według ustaleń Prawosławnego Ordynariatu Wojska Polskiego i Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego.

Wszelkie czynności związane z transportem zwłok, urządzeniem mogiły, wystawieniem trumny należy wcześniej uzgodnić z wybranym zakła-dem pogrzebowym. Wojskowa asysta honorowa, przydzielona przez dowódcę Garnizonu Warszawa, wykonuje swoje czynności bezpłatnie. Pozostałe usługi podlegają pełnej odpłatności ze strony orga-nizatora pogrzebu, według aktualnie obowiązujących cen rynkowych.

Dodatkowe informacje uzyskać można również poprzez strony internetowe: adres – www.dgw.wp.mil.pl/ceremonie.

Kolejne kroki postępowania w przypadku śmier-ci byłego żołnierza zawodowego, to:

1. Osobiste stawiennictwo organizatora pogrze-bu w Dowództwie Garnizonu Warszawa (wejście od ul. gen. Kraszewicza-Tokarzewskiego 4), celem uzyskania zaświadczenia o wyznaczeniu miejsca gestorskiego w kwaterze wojskowej na jednym z trzech ww. Cmentarzy Komunalnych;

2. Pobranie w miejscowym Urzędzie Stanu Cywilnego aktu zgonu, wystawionego na podsta-wie zaświadczenia wystawionego przez szpital lub lekarza, który orzekł śmierć oraz jednoznacznie określił jej przyczynę;

3. Udanie się do Wydziału Administracji i Spraw Obywatelskich, Urzędu m. st. Warszawy (pl. Sta-rynkiewicza 7/9), celem otrzymania potwierdzenia przydziału kwatery wojskowej, (na podstawie aktu zgonu i zaświadczenia z DGW);

4. Przygotować teksty klepsydry do rozklejania na dostępnych tablicach ogłoszeń oraz kondolencji (bezpłatnych), które wysłać do „Polski Zbrojnej” (adres: dyrektor Redakcji Wojskowej, al. Jerozolim-skie, 00-909 Warszawa, faks. 845-503) oraz „Głosu Weterana i Rezerwisty” (adres: 00-912 Warszawa 69, ul. Żwirki i Wigury 105, tel/faks 022 682 40 28;

5. Wynajęcie zakładu pogrzebowego, który kompleksowo zapewni usługi związane z przygoto-waniem i przeprowadzeniem ceremonii pogrzebowej według życzeń rodziny osoby zmarłej oraz oczekiwa-nego standardu (przy czym wariant ten, aczkolwiek najprostszy, może okazać się bardzo kosztowny);

6. Pobrane z zakładu ubezpieczeń na życie należnych odszkodowań, zawiadomienie o śmierci Wspólnoty Mieszkaniowej, banku, członków rodzi-ny, ewentualne wydrukowanie klepsydry, zamó-wienie środków transportowych, powiadomienie dowódcy JW itp.

powyższe przedsięwzięcia skomplikują się znacznie, jeżeli okrutna śmierć byłego żołnierza nastąpi wskutek nieszczęśliwego wypadku. Ale to już zupełnie odrębny temat.

Bolesław JANUKOWICZ

2�

www.gwir.plG³os Weterana i Rezerwisty

Wrzesieñ 2008

Czego Ryszard Kukliński nie ujawnił!�. Swoich usilnych starań dostania się

do instytucji centralnych MON, najlepiej w Szta-bie Generalnym WP po ukończeniu studiów w ASG (mjr Zwierzchowski i płk Musiał).

2. Przeprowadzki całej rodziny do Rembertowa w 1962 r.

3. Nawiązania kontaktów z nabywcą jachtu w Szwecji.

4. Skoku z „drugiego piętra” od rze-komej kochanki w Mińsku Mazowieckim 25 października 1962 roku. „Skoku”, który mógł zakończyć się nawet jego śmiercią! Nie wątpię, że przeszedł wtedy dramatyczny sprawdzian kwalifikacyjny do pracy w wywiadzie. Brakuje również relacji o półrocznej kuracji po dozna-nych ciężkich obrażeniach obu nóg (wynik „skoku”).

�. Kulisów otrzymania urlopu na od-prowadzenie jachtu do Szwecji. W warunkach studiów w ASG było to ewenementem!

6. O rejsie jachtem LEGENDA do Szwecji i składzie załogi, w tym kpt. Stanisława Radaja – Oficera Zarządu II Sztabu General-nego Wojska Polskiego.

�. O otrzymaniu talonu na samochód w 1953 roku i następnego w 1965 r.

Te nieujawnione fakty dotyczyły okresu, gdy Szefem Sztabu Generalnego WP był gen. broni Jerzy Bordziłowski, któremu podlegał wchodzący organicznie Zarząd II, a więc wywiad wojskowy. Nie jest to bez znaczenia, gdyż z całą pewnością w tym okresie Ryszarda zakwalifikowano do wykorzystania w wywia-dzie wojskowym. Natomiast fakt, że służby wywiadu podlegały gen. Bordziłowskiemu, wywodzącemu się z Armii Czerwonej (do której

następnie wrócił), sugeruje, że służby wywiadu wojskowego WP, jeśli nie były uzależnione od GRU, to niewątpliwie ściśle z tymi służbami współpracowały. Tego zresztą wymagała ówczesna sytuacja geopolityczna i militarna w podzielonej Europie i świecie. Wniosek z tego oczywisty, że Ryszarda GRU nie mu-siało werbować – automatycznie stawał do dyspozycji tych służb.

Nie wykluczam, że w przeddzień „ucieczki”, będąc na bankiecie w ambasadzie ZSRR z okazji Rewolucji Październikowej, Ryszard i tam otrzymał „namaszczenie” dla swojej „misji”. Potwierdzeniem „aprobaty ucieczki” Ryszarda przez decydentów ZSRR było to, że wg wielo-krotnie podkreślanych przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego faktów, ze strony owych decy-dentów nie było tak zwanego „trzęsienia ziemi”, żądania dymisji, zmian w systemie osiągania gotowości wojsk itp. Nic z tych rzeczy!

Testem na inteligencję dla tych, którzy gloryfikują szpiegostwo w wydaniu Ryszarda, powinno być rozliczenie dostarczanych wy-wiadowi amerykańskiemu fotokopii tajnych i supertajnych dokumentów w języku rosyjskim. Było to 35 000 – 40 000 stron maszynopisu! Wykonanie i przekazanie tych fotokopii CIA nie budzi wątpliwości. W tej sprawie wypowia-dały się autorytety: szefowie CIA, Zbigniew Brzeziński i Jan Nowak-Jeziorański oraz inni. Jednak liczba tych dokumentów nasuwa poważne wątpliwości. Czy Ryszard był w sta-nie tej gigantycznej pracy podołać? Musiałby codziennie, przez okrągłe dziewięć lat, wyko-nywać 10 – 12 fotokopii! Teoretycznie to moż-liwe, w praktyce absurdalne! Trzeba bowiem uwzględnić „współczynniki” specyfiki pracy w

Sztabie Generalnym – tam naprawdę pracowa-no! Jeśli dodać ulubione przez Ryszarda „skoki w bok”, zaangażowanie w budowę domu, to nie ulega wątpliwości, że tej fotograficznej pracy nie wykonywał sam. Pracę tę wykonywali spece z GRU – Ryszard był tylko „przekaźnikiem”. Dodać tu można zbyt słabą znajomość języka rosyjskiego, aby mógł w sposób logiczny rozwa-żyć wagę przekazywanych dokumentów.

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że obok prawdziwych dokumentów (aby nie zdekonspirować informatora), przekazywano dokumenty dezinformujące stronę przeciwną, co w warunkach „zimnej wojny” w działaniach służb wywiadowczych było bardzo ważne!

Zachodzi zasadnicze pytanie: dlaczego tak cennemu agentowi wywiadu wojskowego polecono/nakazano wyjechać z kraju?

Uzasadnienie znajduje się w poprzednim rozdziale. Jednak dla ciągłości rozważań przy-toczę swoje argumenty.

1. Między bajki można włożyć twierdzenie, że Ryszardowi groziła dekonspiracja ze strony SB (nie zajmowali się wojskiem). Stale przyta-czana sytuacja na odprawie w Sztabie Gene-ralnym WP w dniu 2 listopada 1981 roku, gdzie jakoby Ryszard trafił w krąg podejrzanych, to czysty blef.

2. Ryszard jako jeden z głównych planistów dokumentacji „Planu wprowadzenia stanu wo-jennego” był najbardziej odpowiednią osobą, aby o ewentualnym wprowadzeniu tego stanu uprzedzić odpowiednie osoby, służby i decy-dentów w USA, i że zaprowadzenie porządku w kraju możliwe jest przez użycie własnych sił, tj. wojska i oddziałów milicji. Przekazanie tej wiadomości było korzystne dla Polski, USA

Jan NIKIFOROW

(?) – (7)

Czytam listy od naszych koresponden-tów. Nawiązują też do spraw, którymi zajmuje się Komisja Sejmowa Obrony Narodowej, o której obradach piszemy w Głosie. Kore-spondenci podają przykłady, ich zdaniem, niedobrych decyzji i zamiarów Agencji Mienia Wojskowego, co do przyszłości gruntów będących do tej pory własnością naszego Wojska. Czy zawsze najlepszym wyjściem jest ich sprzedaż? Prawda, Agencja chce się wykazać pozytywnym wynikiem swej dzia-łalności finansowej. Ale czy nie należałoby tę ziemie publiczną przeznaczać i na cele służące pożytkowi całego społeczeństwa? I podają przykłady: W Krakowie o działkę stara się Muzeum Lotnictwa Polskiego, pisze o tym nasz korespondent, Stanisław Cichosz. Gdzie indziej jeszcze mógłby powstać park krajobrazowy z wystawą dawnej broni itp. Zwykle szanse ma jednak i wygrywa ten, kto oferuje więcej kasy. Zaś Agencja pieniędzy potrzebuje pilnie, jak tłumaczy, na budowę mieszkań dla przyszłej kadry oficerskiej armii zawodowej.

Wiarusom, byłym żołnierzom zawodo-wym, jakoś trudno się z tym zgodzić. Słyszę i czytam: – jak można sprzedawać ziemię, pozbywać się tego, co powinno być skarbem

wszystkich a nie tylko zamożnych firm, jedno-stek? No, ale inne czasy. Młodych, jak można się przekonać, nie trapią podobne dylematy. Mają inne kłopoty. A to, co nas niepokoi, będą oceniać już przyszli dziejopisarze, historycy. I zapewne, jak dzieje się to od dawna, będą oceniali różnie.

Przypadkowo, czytam wspomniane listy, prawie na przemian z opowieściami o mojej ziemi rodzinnej – Ziemi Dobrzyńskiej. Jej dysponentem był kiedyś (XIV w.) Władysław Opolczyk, który także potrzebując pieniędzy dostał je od Krzyżaków (tak przyjęto u nas nazywać Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny). A w zastaw dał zakonowi Ziemię Dobrzyńską. Wprawdzie później, królowa Polski Jadwiga, żona Jagiełły, przekonywała mistrza zakonu, że to ona ma prawo do Ziemi Dobrzyńskiej (po swym ojcu Ludwiku). A nie Władysław Opolczyk, który nie powinien dysponować cudzą własnością. Jednak Krzyżacy nie mieli jakoś zamiaru zwracać dobrowolnie tę ziemię. Po śmierci Jadwigi, jeszcze na kilka lat przed Grunwaldem, król Jagiełło ponowił rokowania z Krzyżakami w sprawie wykupu tej ziemi. Krzyżacy godzili się ją oddać, jeżeli otrzymają pięćdziesiąt cztery tysiące dukatów, które przed laty dali Włady-

WteDY UDAŁO SIĘ WYkUPIĆ…sławowi Opolczykowi. Król zwrócił się więc do szlachty (zwolnionej wówczas od wszelkich podatków na rzecz państwa), ażeby zrobiła dobrowolną, jak byśmy to dziś nazwali, jednorazową „zrzutkę” na wykup tej zie-mi. I trzeba powiedzieć, że szlachta dobrzyńska zamiast 54 tysięcy – które wypłaciła Krzyżakom, co do grosza – zebrała nawet 100 tysięcy dukatów. Resztę przekazano do skarbca królewskiego*).

Przypominam ten okres z dziejów mojej Ziemi Dobrzyńskiej broń Boże, bez żadnych aluzji do aktualnych interesów, jakie robi Agen-cja Mienia Wojskowego. Ot, tylko takie luźne skojarzenia w pogodne dni tegorocznego lata. Dzisiejsi, prywatni inwestorzy, ubiegający się o mienie publiczne, to przecież nie bracia zakonni i w ogóle nie te czasy, nie ta skala transakcji. Każda epoka ma swoje interesy, ale ich sedno niewiele się różni. Tak wtedy, przed wiekami, jak i dziś, idzie o niebagatelne wartości materialne, o zakup i wykup ziemi. Z tą różnicą, że wtedy, w stosownej potrzebie udało się nam ten skarb jednak wykupić…

Cezariusz PAPIERNIK

*) z książki Anny Klubównej – Cztery Panie Jagiełłowie, wyd. Pojezierze

22

Wrzesieñ 2008 G³os Weterana i Rezerwistywww.gwir.pl

Œpieszmy siê kochaæ ludzi tak szybko odchodz¹...

Ks. Jan Twardowski

Z ¿a³obnej kartyKierowania Ruchem Wojsk, zastępcą szefa Zarządu Operacyjnego. W latach 1974-1975 był szefem Polskiej Misji w Międzynarodowej Komisji Kontroli w Wietnamie.Odznaczony Krzyżem Walecznych, Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz wieloma innymi medalami bojowymi, resortowymi, samorządo-wymi i stowarzyszeniowymi. W 1980 r. odszedł w stan spoczynku. Członek Związku Inwalidów Wojennych oraz ZBŻZiORWP. Był dzielnym żołnierzem, opiekuńczym i troskliwym mężem, ojcem i dziadkiem.

Kazimiera Czyżowicz – żona. Niech wierzby szumią nad nami

Jeśli mi przyjdzie odejść niebawemJak tego zażąda na niebie BógChciałbym pozostać dawnym WOJSKOWYMWśród moich kolegów frontowych dróg.

Chciałbym dołączyć do tych szeregówW których stąpałem przez całe życieI pełnić wachtę w gronie kolegówW uświęconej krwią ziemi obficie.

Chciałbym z Wami na apelach stawaćZ pola chwały towarzysze broni-Przykład służenia Ojczyźnie dawaćJeśli nas wzywać będą potomni.

Niech zawsze wierzby szumią nad namiZaniosą pieśń błagalną do nieba –Byśmy do walki mogli wstawać sami,Kiedy w Ojczyźnie zajdzie potrzeba.

Prof. dr Jerzy CZYŻOWICZ

Płk Karol KURAN (25.01.1925-9.06.2008). Służbę wojskową pełnił przez ponad 40 lat, do 1985 r. Podczas okupacji brał udział w działa-niach Armii Krajowej. W latach 1955-1967 służbę pełnił w Departamencie Kadr MON, następnie był pracownikiem w Departamentach Spraw Obronnych w Ministerstwie Żeglugi, następnie w Ministerstwie Handlu Zagranicznego. Posiadał wysokie kwalifikacje zawodowe, bogate doświad-czenie, które wykorzystywał w służbie i pracy. Odznaczony Krzyżem Armii Krajowej, Krzyżem Partyzanckim, a także Krzyżem Kawalerskim i Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz wielo-ma innymi medalami państwowymi, resortowymi oraz samorządowymi i stowarzyszeniowymi. Do Koła nr 29 ZBŻZ przy Departamencie Kadr MON wstąpił w 1985 r. i działał w nim do końca życia. W Katedrze polowej WP w Asyście Honorowej WP pożegnało GO grono przyjaciół, kolegów z Koła i współpracowników. Pochowany w grobie rodzinnym w Skierniewicach.

Marian Smoliga

Płk mgr Adolf BEDNARSKI (3.05.1925-3.10.2007). urodzony na Wołyniu w rodzinie osadnika wojskowego-legionisty. W 1939 r. rodzina zagrożona sowieckimi represjami przeniosła się w rejon Krasnystawu. W 1942 r. został żołnierzem Armii Krajowej w oddziałach „Sępa”, „Podkowy” i w końcu 27 Wołyńskiej Dywizji AK. W 1944 r., gdy zaczęto rozbrajać oddziały Dywizji pod koniec września wstąpił do Wojska Polskiego. W szere-gach 1 Dywizji Piechoty i. T. Kościuszki uczestni-czył w walkach w rejonie Warszawy, gdzie został ranny. Po wyleczeniu został skierowany do 2 frontowej Oficerskiej Szkoły Piechoty w Lublinie. W lutym 1945 r. w stopniu podporucznika w skła-

Płk dypl. Władysław SUJECKI (30.09.1928-1.06.2008). Odszedł od nas Człowiek-Legenda. Do takiego stwierdzenia upoważnia mnie ćwierćwiekowa znajomość i wspólna służba wojskowa. Czło-wiek ciężko doświadczony, jako dziesięciolatek wywieziony do Niemiec na przymusowe roboty kilkakrotnie podejmował próby ucieczki. Udało się za trzecim razem. Powrócił do kraju umęczonego wojną. Podjął naukę z myślą o służbie wojskowej, osiągając pełnoletność ten cel osiągnął. Po ukoń-czeniu wielu uczelni wojskowych doskonalił się w praktycznym żołnierskim działaniu. Powojenne lata nie rozpieszczały, jednak cechy charakteru Władysława pozwalały Mu służyć na kolejnych wyższych stanowiskach żołnierskich. Pokonując trudy szkolenia na poligonach, Jego służbowa odpowiedzialność sprawiły, że zdobywał do-świadczenie i został wyznaczony na dowódcę 13 Pułku Zmechanizowanego w Kożuchowie, następnie awansował na stanowisko zastępcy dowódcy ds. liniowych 11 Dywizji Pancernej w Żaganiu. Na tych stanowiskach udowodnił, że był mistrzem szkolenia i wychowania. Zna Go cała żołnierska Polska. Organizował i realizował wiele przedsięwzięć szkoleniowych, w tym kursy dla Kierowniczej Kadry Wojska Polskiego. W dużej mierze przyczynił się do sformułowania powiedzenia „ŻAGAŃ STOLICĄ WOJSKA POLSKIEGO”. Do dzisiaj jest to pamiętane.W codziennej pracy-służbie najwięcej czasu poświęcał dowódcom od plutonu do pułku. Czę-sto był współtwórcą ich sukcesów. Wielu z tych oficerów dosłużyło się stopni generalskich. Wiem, że pamiętają o zasługach Pułkownika SUJECKIE-GO, zwanego także „Żagańskim Marszałkiem Polnym”. Po zakończeniu zawodowej służby wojskowej niezwłocznie wstąpił w szeregi Związ-ku Byłych Żołnierzy Zawodowych. Odszedł, wychowankowie pozostali, będą pamiętali.Pułkowniku WŁADYSŁAWIE SUJECKI,CZEŚĆ TWOJEJ PAMIĘCI!

Adam Rębacz.

Płk dypl. Franciszek CZYŻOWICZ (1.02.1922-4.02.2006) urodził się w Sąsiadowicach na ziemi lwow-skiej. Żołnierz Armii Krajowej ps. „Guma”, 1. sierpnia 1944 r. został żołnierzem Wojska Polskiego i skierowany do Oficerskiej Szkoły Piechoty w Lublinie, którą ukończył z wyróżnieniem w stopniu podporucznika. W 1. Brygadzie Piechoty Zmotoryzowanej dowodził plutonem. 22 kwietnia 1945 r. nad Sprewą został ciężko ranny. Po zakończeniu wojny dowodził kompanią, był oficerem zwiadu, operacyjnym i szefem Sztabu 43 Pułku Piechoty. Po ukończeniu w 1952 r. Akademii Wojskowej w Moskwie do 1980 r. pełnił obowiązki służbowe w Sztabie Generalnym WP na stanowiskach: szefa Wydziału Lotniczego OPK, szefa Wydziału Operacyjnego, szefa Ze-społu Planowania Operacyjno-Obronnego Działu Zagranicznego KOK, dowódcy Centralnej Grupy

i, paradoksalnie - dla ZSRR! Z tą misją, wg rozkazu kompetentnej osoby, Ryszard udał się w tę „podróż służbową”.

Te elementy, wnioskodawcy przyznania Ryszardowi tytułu „Honorowego Obywatela” miast Krakowa i Gdańska powinni wziąć pod uwagę, a nie posługiwać się tylko szachraj-stwem „pseudoprzyjaciół” Ryszarda.

Wyszli również na „błaznów” ówczesni włodarze Warszawy, forsując i fetując uroczysty pogrzeb na Powązkach. Z przytoczonych faktów wynika, że z równym powodzeniem mógł być pochowany na cmentarzu Nowodziewiczym w Moskwie. Najlepszym miejscem Jego ostatnie-go spoczynku niewątpliwie byłby cmentarz w Rembertowie – obok Matki!

Sprawa płk. Ryszarda Kuklińskiego była niewątpliwie pod ścisłą lupą CIA. Zapewne były jakieś wątpliwości, gdyż medal przyznany Ry-szardowi, gdy był jeszcze w Polsce, wręczono po latach w USA. Również przyznanie obywa-telstwa trwało, jak na „bohatera” przystało, zbyt długo! Niewątpliwie, gdy był już w USA, jego po-zycja była zagrożona. Zapewne był jakiś sygnał o tym fakcie. Efektem była rozprawa sądowa, kara śmierci (po trzech latach), paradoksalnie ratowała życie Ryszardowi. Dla przykładu w okresie tym, za mniejsze przewinienia sądy karały niemal natychmiast, tu do procesu doszło po trzech latach!

Z czasem służby CIA najwyraźniej rozgryzły Ryszarda. Aby wyjść z „twarzą”, oddały „bo-hatera” Polsce! Dowodzą tego okoliczności zgonu Ryszarda. Służby sanitarne USA o wylewie Ryszarda dowiedziały się bardzo szyb-ko, lecz reakcja była w stosunku do „bohatera” skandaliczna! Wysłano karetkę pogotowia – ta łapie gumę. Zamiast w tym wypadku wysłać następną, wymieniają koło. Po przywiezieniu do szpitala nie zabrano się natychmiast do ratowania życia Ryszarda. Uczyniono to po upływie sporego czasu i było już za późno! Jest to relacja Jana Parysa w wywiadzie telewizyj-nym na kanale „PULS”. Jak z tego wynika, to CIA przyczyniła się do Jego smutnego końca. Mieli Go dość jako „bohatera USA”!

Podtrzymuję swoje zdanie na temat śmierci synów Ryszarda (wymieniłem je w „Głosie Wybrzeża”). Jestem przekonany, że żyją, tyle że ze zmienioną tożsamością, bowiem przydomek „syn bohatera, zdrajcy czy dezertera lub superszpiega” w ich karierze pomocnym być nie mógł.

W podsumowaniu stwierdzam, że ciągle w uszach brzmią słowa Ryszarda wypo-wiedziane na zakończenie studiów w ASG: „Co byś zrobił, gdybyś znajdował się w sytuacji takiej, że zarówno z jednej, jak i z drugiej stro-ny uczynienie nieostrożnego kroku, groziłoby katastrofą a nawet śmiercią?”.

To zdanie to MOTTO Jego działalności!W całej tej historii, kilka zdań należy się

osobie płk. Stanisława Radaja. Jak już wspo-minałem, w stopniu kapitana, a jednocześnie oficera Zarządu II Sztabu Generalnego WP towarzyszył Ryszardowi w rejsie LEGENDĄ do Szwecji w 1963 r. Również w rejsach LEGII do wysp duńskich i innych zachodnich portów wchodził w skład załogi tego jachtu, już w stop-niu pułkownika. Nie wątpię, że o działalności Ryszarda w trakcie tych rejsów był doskonale zorientowany i, co nie ulega wątpliwości, czyn-nie w tej „grze” uczestniczył.

W wymienionych „dziełach biograficznych” wymieniany jest jako oficer kontrwywiadu. Bzdu-ra - bo WYWIADU!

cdn

23

www.gwir.plG³os Weterana i Rezerwisty

Wrzesieñ 2008

ZBŻZiORWP wstąpiła w 2001 r. W uroczysto-ści pogrzebowej na Cmentarzu Komunalnym Wilkowyja w Rzeszowie wzięło udział oprócz Rodziny liczne grono członków Koła z pocztem sztandarowym, sygnalista orkiestry garnizono-wej. Prezes Koła Marian Lelek złożył Rodzinie kondolencje.

J.M Ppłk Stanisław GNAT (29.04.1926-24.10.2007) urodził się w Jaworo-wie na Kresach II RP. W obawie przed nacjonalistami ukraińskimi wraz z dwoma braćmi w 1944 r. zamieszkał w Jarosławcu. Obaj bracia zginęli. W 1947 r. został żołnierzem służby zasadniczej w 71 Pułku Artylerii Ciężkiej 13 BAC w Grudziądzu. W 1951 r. po ukończeniu kursu chorążych przy OSA w Toruniu został dowódcą plutonu w dywizjonie 103 pułku Artylerii Haubic w Bartoszycach, po roku dowodził baterią, po czym został szefem sztabu dywizjonu. Po przeszkoleniu na KDO został szefem sztabu dywizjonu w 25 BAH. W 1957 r. został skiero-wany do 1 DZ im. Tadeusza Kościuszki, gdzie dowodził dywizjonem 122 mm haubic. W 1963 r. został szefem Sztabu 1 Pułku Artylerii. W 1966 r. po ukończeniu WKDO przy ASG WP został dowódcą 45 Dywizjonu Artylerii Rakietowej. W 1976 r. został komendantem Ośrodka Szkolenia Poligonowego WL w Nowej Dębie. Do rezerwy odszedł w 1977 r. Został komendantem OHP w Rzeszowie.Do Koła nr 7 ZBŻZ wstąpił w kwietniu 1981 r. Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz wieloma innymi odznaczeniami państwowymi, resortowymi oraz samorządowymi i stowarzy-szeniowymi. Pozostawił żonę Marię – żołnierza Wojskowej Służby Kobiet ZWZ-AK „Orląt Lwow-skich” syna i córkę oraz sześcioro wnucząt. Zmarłego pożegnał wiceprezes Koła nr 7 Adam Trędowicz. Pochowany na Cmentarzu Komunal-nym w Radymnie.

J. Machno Mjr Jan WOJDYŁA (17.05.1928-2.11.2007). Absolwent Oficerskiej Szkoły Piechoty nr 1 we Wrocławiu z 1950 r. Zawodową służbę woj-skową zakończył po 37 latach jako szef służby chemicznej brygady. Przez kolejnych 10 lat pracował jako specjalista OC. Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi, Krzy-żem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz wieloma medalami państwowymi i resortowymi. Pochowany na Cmentarzu Komunalnym w Łodzi Zarzewie z udziałem ks. kapelana, członków ZBŻZiORWP w Łodzi. W imieniu kolegów z Koła nr 15 pożegnał Go prezes Jan Dobrowolski.

Stefan Serafin Płk Mieczysław RADECKI zmarł w wieku 87 lat 4 listopada 2007 r. Sybirak, żołnierz 1 Dywizji Pie-choty im. Tadeusza Kościuszki, uczestnik bitwy pod Lenino, ciężko ranny w walkach o Warszawę. Po wyleczeniu ran pozostał w zawodowej służbie wojskowej. Do rezerwy został przeniesiony w 1976 r. Odznaczony Krzyżem Bitwy pod Lenino, srebrnym medalem „Zasłużonym na Polu Chwa-ły”, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz wieloma innymi odznaczeniami państwowymi, resortowymi oraz stowarzysze-niowymi.

Z.A. Mirowski

Łodzi”. W pracy społecznej uczestniczył w akcjach „Lato” i „Zima” organizowanych przez władze LOK i Kuratorium Oświaty w Łodzi. Społecznie był zaangażowany przy budowie Szpitala- Pomnika Matki Polki.

Jan Waliszek Ppłk Edward Marian KALINOW-SKI (1.04.1926-2.10.2007)urodził się w m. Kolonia Glina. W 1947 r. został powołany do zasadniczej służby wojskowej w 71 Pułku Artylerii Ciężkiej w Grudziądzu. W 1948 r. został podchorążym Oficerskiej Szkoły Polityczno-Wychowawczej w Łodzi, która ukoń-czył w 1950 r. po jej ukończeniu został wykła-dowcą w 11 Samodzielnym Dywizjonie Artylerii 2 DP. W latach 1951-52 odbył przeszkolenie na KDO przy Akademii Wojskowo-Politycznej w Warszawie. W latach 1953-1960 był zastępcą ds. politycznych dowódcy 75 Pułku Piechoty, następnie zmechanizowanego 21 DZ. W latach 1961-1977 pełnił obowiązki zastępcy komen-danta 4 Centralnej Składnicy Uzbrojenia WOW, poczym przeszedł do rezerwy i zatrudnił się w WRZKB w Rzeszowie. Do Koła nr 7 ZBŻZ wstąpił w marcu 1981 r., którego był współzałożycielem. Był przewodniczącym Komisji Rewizyjnej Koła. Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi, a także wieloma medalami państwowymi i resortowymi. Pochowany z asystą wojskową na Cmentarzu Komunalnym w Wilkowyji w Rzeszowie. Obok Rodziny w uroczystościach pogrzebowych udział wzięli członkowie Koła ze sztandarem Związkowym. Zmarłego pożegnał wiceprezes Adam Trędowicz.

Jan Machno Płk dyp l . Jerzy JARMUL (10.06.1926-19.04.2008). W 1943 r. został żołnierzem Armii Krajowej, w ramach 82 Pułku AK brał udział w walkach pod Węgrowem, Kir-czewem, Tokarami, Boratyńcem Ruskim, Adamowem i w Puszczy Nurzeckiej. W kwietniu 1947 r. został powołany do zasadniczej służby wojskowej w 84 paplot w Brzegu nad Odrą. Tam ukończył szkołę podoficerską. We wrześniu 1947 r. rozpoczął naukę w Oficerskiej Szkole Artylerii. W 1949 r. został promowany w OSAPlot w Koszalinie na pierwszy stopień oficer-ski. Służbę kontynuował jako dowódca plutonu i baterii podchorążych, szef sztabu dywizjonu w 88 paplot, dowódca szkoły podoficerskiej art., plot w POW i WOW, w Sztabie WOW. Po ukończeniu studiów w ASG w 1965 r. w Szefostwie Wojsk Obrony Przeciwlotniczej został szefem Wydziału Operacyjnego. Następnie obowiązki pełnił w Departamencie Wojskowym Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego i Techniki. Odznaczony Krzyżem Partyzanckim, Krzyżem Armii Krajowej, Krzyżem Walecznych, Srebrnym i Złotym Krzy-żem Zasługi oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz wieloma medalami pań-stwowymi, resortowymi, a także samorządowymi i stowarzyszeniowymi.

K. Dobrosz Mgr Stefania KRUK z domu Jur-kiewicz (28.02.1935-22.10.2007). Urodzona w Przeworsku, tu ukoń-czyła liceum ogólnokształcące. Studiowała na Wydziale Eko-nomicznym WSP w Rzeszowie. Wyszła za mąż za oficera Wojska Polskiego mjr. Kruka (zmarł w 1978 r., pracował w admi-nistracji prokuratury wojskowej). Do Koła nr 7

dzie zwiadu 3 Pułku Piechoty walczył o Gryfice i nad Odrą. W maju razem z Pułkiem zakończył walki na ulicach Berlina. Następne 20 lat to okres służby na różnych stanowiskach. Został oddelegowany do pracy w organizacji „Służba Polsce” w Nowym Tomyślu, kolejno pełnił obo-wiązki na kursach oficerów rezerwy, dowodził batalionem w TSL w Oleśnicy, a ostatnie lata to praca w Wydziale Ogólnowojskowym Dowódz-twa Lotnictwa Operacyjnego w Poznaniu. W 1965 r. wbrew swojej woli odszedł z zawodowej służby wojskowej. W rezerwie ukończył studia prawnicze i aplikację radcowską. Pracował w przedsiębiorstwach rolniczych w Wielkopolsce. Utrzymywał kontakt ze środowiskiem byłych żołnierzy, należał do Koła Oficerów Rezerwy, był współzałożycielem Koła ZBŻZ im Żwirki i Wigury przy DWL w Poznaniu. Był członkiem Zarządu Koła i Komisji Rewizyjnej. Kolegów wspierał społecznie poradami prawniczymi, cieszył się u nich dużym autorytetem i sym-patią. Odznaczony Krzyżami: Walecznych, Partyzanckim, Armii Krajowej, a także Krzyża-mi Zasługi oraz wieloma medalami bojowymi m. in. „Za Berlin”. Wyróżniany wielokrotnie za działalność Związkową dyplomami, medalem 25-lecia ZBŻZiORWP, odznaką honorową „Za Zasługi dla ZBŻZiORWP”. Równolegle aktywnie działał w środowisku żołnierzy AK, był prezesem środowiskowego Koła „Knieja” i członkiem Koleżeńskiego Sądu w Okręgu Poznań. Pogrzeb odbył się zgodnie z ceremo-niałem z wojskową asystą honorową.

Z. Bulzacki Mjr Józef PAJA (24.07.1928-17.10.2007) urodził się na ziemi rzeszowskiej. Służbę wojskową rozpoczął w 1946 r. w Szkole Specjalistów Morskich MW. Po dwuletnim szkoleniu rozpoczął szkolenie w Technicznej Szkole Wojsk Lotniczych w Zamościu. Po jej ukończeniu w 1950 r. został mianowany na stopień oficerski. Przez kolejne 11 lat służbę pełnił w 48 Pułku Lotnictwa Szturmowego na stanowiskach technicznych w obsłudze urządzeń radiolokacyjnych, a ostatnie lata 1963-1969 służył w 32 Pułku Lotnictwa w So-chaczewie. Po zwolnieniu z wojska zamieszkał w Olsztynie. W 1973 r. wstąpił do KOR-LOK, a w 1983 r. wstąpił do Koła nr 21 ZBŻZ. Działał również w PCK, SIMP, SEP, PTTK, PRON oraz Aeroklubie PRL i TPPR. Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi oraz wieloma innymi odznaczeniami państwowymi, resortowymi oraz samorządowymi i stowarzyszeniowymi. Pochowany na cmentarzu w Ciechanowie.

Czesław Kaszuba

Ppłk mgr Aleksander KUKIEŁ-KA (18.11.1925-19.10.2007) urodził się w m. Żarnek pow. Janów Lubelski. Służbę wojsko-wą pełnił w latach 1945-1974. Absolwent Oficerskiej Szkoły Piechoty i Wojskowej Akademii Politycznej. Dowodził drużyną, plutonem i kompanią. Po ukończeniu studiów był wykładowcą peda-gogiki w Wojskowej Akademii Medycznej do 1974 r. Odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odro-dzenia Polski, wieloma medalami resortowymi. W ZBŻZiORWP od 1981 r., do 1993 r. był wiceprezesem w Zarządzie Koła nr 8, a do 2004 r. był jego prezesem. W Związku został uhonorowany medalem „Za Zasługi dla ZBŻZ”, wpisem do księgi honorowej ZW ZBŻZiORWP oraz honorową odznaką „Za Zasługi dla Miasta

24

Wrzesieñ 2008 G³os Weterana i Rezerwistywww.gwir.pl

nym na Polu Chwały”, „Za Udział w Walkach o Berlin”, „Za Odrę, Nysę i Bałtyk”, i „Zwycięstwa i Wolności” oraz wieloma innymi medalami resortowymi i stowarzyszeniowymi.

J. Machno Chor. Tadeusz SCHODOWSKI (5.10.1931-11.03.2008) urodzo-ny w Warszawie. Po Powstaniu Warszawskim wraz z rodziną został wywieziony do Pruszko-wa, następnie do obozu pracy w Niemczech. W 1945 r. powrócił do spalonej stolicy. W grudniu 1951 r. został powołany do służby zasadniczej w JW. 3274 w Warszawie, po ukończeniu której został podoficerem zawo-dowym i przeniesiony do grupy organizacyjnej w Wojskowych Zakładach Naprawczych Sprzętu Łączności w Czernicy koło Wrocławia. W 1969 r. został awansowany do stopnia chorążego i skierowany do Sądu Śląskiego Okręgu Woj-skowego na funkcję sekretarza sądowego. W lipcu 1980 r. odszedł w stan spoczynku. Od 1995 r. był członkiem Koła nr 2 ZBŻZiORWP im. gen. dyw. Zbigniewa Ohanowicza przy Sztabie ŚOW. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Or-deru Odrodzenia Polski oraz wieloma innymi odznaczeniami państwowymi, resortowymi i stowarzyszeniowymi. Pochowany na cmentarzu przy ul. Bardzkiej we Wrocławiu.

Adolf Sitarz Mjr dr n. med. Roman STYPA (25.03.1927-1.12.2007). Uroczystości pogrzebowe odbyły się w Rajczy. Bardzo licznie uczestniczyła ludność miejscowa, zespoły regionalne, chóry i zespoły muzyczne. Był bardzo szanowanym lekarzem, serdecznie opiekował się wetera-nami, emerytami i rencistami wojskowymi. Mimo pogarszającego się zdrowia aktywnie uczestniczył w pracach Koła nr 1 przy WKU w Bielsku-Białej. Odznaczony Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Partyzanckim, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz wieloma innymi medalami bojowymi, pamiątkowymi oraz państwowymi, resortowymi i samorządowymi. W uroczystościach licznie uczestniczyły poczty sztandarowe.

M. Kałoń

Sierż. sztab. Mieczysław ŁOĆWIN (7.09.1955-2.12.2007). Służbę wojskową pełnił w latach 1977-1995 na różnych stanowiskach służ-bowych w jednostkach 2 Dywizji Zmechani-zowanej. Do rezerwy odszedł ze stanowiska kierownika kancelarii JW 4161 w Kłodzku.

Jan Szewczyk

Płk Józef POMARAŃSKI (19.02.1928-3.12.2007). Komba-tant, urodził się w m. Pawłowice, woj. mazowieckie. W czasie oku-pacji ojciec został zamordowany w obozie Dachau. Uczestniczył w tajnych kompletach, podczas Powstania War-szawskiego w sierpniu walczył na Pradze. Po klęsce powstania w niewoli został zatrudniony jako robotnik przymusowy w fabryce zbrojenio-wej, następnie na roli u niemieckiego gospoda-rza. Po wojnie w 1949 r. zdał maturę, a w 1950 r. ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy. W stopniu podporucznika został powołany do służby w 1. Pułku Artylerii w Garwolinie, gdzie służył w latach 1951-1956 jako dowódca plu-tonu, baterii, szef sztabu i dowódca dywizjonu. Ze względu na stan zdrowia został przeniesiony do WKU Toruń, gdzie służbę zakończył na

stanowisku zastępcy komendanta. W 1959 r. na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika uzyskał tytuł magistra. Po zakończeniu służby wojsko-wej we wrześniu 1987 r. pracował na odcinku obronności w instytucjach cywilnych do 1991 r. Od października 1987 r. był członkiem Koła nr 2. Wyróżniony odznaką honorową „Za Zasługi dla ZBŻZiORWP”. Odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Armii Krajowej, Warszawskim Krzyżem Powstańczym i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polskim oraz wieloma medalami resortowymi i stowarzyszeniowymi. Pożegnany przez Rodzinę, przyjaciół i kolegów. Słowo pożegnalne wygłosili – ks. kapelan i prezes Koła

Feliks Chlebowski Ppłk Edmund LEWANDOWSKI (6.10.1931-5.12.2007) zawodową służbę wojskową rozpoczął w 1952 r. w 41 Pułku Piechoty 12 Dywizji w Szczecinie, w 1953 r. został awansowany do stopnia podporucznika. W 1956 r. odszedł do rezerwy, przez kolejnych 6 lat pracował w kopalni „Bogu-szewice”. W 1962 r. został ponownie powołany do służby i kontynuował ją w Garnizonie Elbląg: 43 Batalionie Łączności, 17 Batalionie Rozpo-znawczym, 60 Kartuskim Pułku Czołgów oraz 1 Warszawskim Pułku Czołgów i. Bohaterów We-sterplatte. Zły stan zdrowia, szereg operacji spo-wodował iż w 1974 r. odszedł w stan spoczynku. Po długiej rekonwalescencji stał się aktywnym członkiem Koła nr 2 ZBŻZiORWP. Przez 45 lat był związany z Elblągiem i tutaj spoczął na cmentarzu „Agrykola”. W imieniu współtowa-rzyszy służby, koleżanek, kolegów i przyjaciół ze Związku pożegnał Go prezes kpt. w rez. Jan Flisiński. W pogrzebie udział wzięła kompania honorowa oraz poczty sztandarowe.

Jerzy Bławat Ppłk mgr Leon ZŁOTY (8.08.1931-6.12.2007). Służbę wojskową rozpoczął w 1950 r. w Oficerskiej Szkole Uzbrojenia Bartoszycach, którą pełnił do 1981 r. Po jej ukończeniu służbę kontynuował do 1956 r. w 27 Dywizji Zmechanizowanej w Zgorzelcu, następnie do 1960 r w Składnicy Uzbrojenia w Regnach. Kolejne lata był radcą prawnym w Wojskowej Akademii Medycznej im. Bolesława Szareckiego w Łodzi. Odznaczony Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz wieloma innymi medalami resortowymi i stowa-rzyszeniowymi i samorządowymi. Pochowany na Cmentarzu Wojskowym w Łodzi. W imieniu przyjaciół i kolegów pożegnał Go prezes Koła ZBŻZiORWP

Jan Rycek Ppłk Wacław DOWGALSKI (21.06.1921-6.12.2007) urodził się w Tarnorudzie ( na Kresach II RP). Wcielony do Armii Czerwonej walczył na froncie fińskim. W Wojsku Polskim służbę pełnił w latach 1943-1955. Brał udział w bitwie pod Lenino i walczył dalej na szlaku 1 DP im. Tadeusza Kościuszki, wziął udział w szturmie na Berlin. Do ZBŻZiORWP wstąpił zaraz po jego powstaniu. Działał również w organizacji kombatanckiej. Odznaczony Krzy-żem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Walecznych, medalem „Zasłużonym na Polu Chwały” oraz wieloma innymi medalami bojowymi, odznaczeniami państwowymi oraz resortowymi, stowarzyszeniowymi i samorządo-

Ppor. Tadeusz GÓRAL (11.07. 1923-5.11.2007) urodził się w Krakowie. Całe swoje młodzień-cze i dorosłe życie związał ze Związkiem Harcerstwa Polskiego. W 1940 r. wstąpił do Szarych Szeregów i w ich strukturze działał przez całą okupację. Po wyzwoleniu Bielska-Białej orga-nizował komendę Hufca ZHP, zabezpieczał sprzęt szybowcowy. Pracował jako geodeta w powiecie Prudnickim na Opolszczyźnie – pełniąc jednocześnie obowiązki komendanta hufca ZHP Od kwietnia 1959-grudnia 1975 r. był komendan-tem Beskidzkiego Hufca ZHP, został również przewodniczącym Kręgu Seniora „Orla Perć”, długoletni członek Seniorów Lotnictwa – działał w organizacjach kombatanckich, aktywny w Kole Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy Wojska Polskiego. Odzna-czony Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Komisji Edukacji Narodowej oraz wieloma innymi meda-lami bojowymi, resortowymi, samorządowymi i stowarzyszeniowymi. Cenił sobie zwłaszcza medal „Pro Memoria”. W pogrzebie uczestniczyły setki osób i poczty sztandarowe. Pochowany na Cmentarzu Komunalnym bielskiej dzielnicy Leszczyny.

Marian Kałoń Koło Miejsko-Gminne Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy Wojska Pol-skiego w Prudniku pożegnało:- mjr. Piotra MAJDANIUKA (24.02.1925-18.11.2007), Kawalera Srebrnego Krzyża Virtuti Militari oraz Krzyża Kawalerskiego Orderu Od-rodzenia Polski;- kpt. Franciszka SZARKA (29.01.1934-25.11.2007), urodzonego we Francji;- ppłk. Mariana SZPARY (13.03.1936-25.11.2007), byłego zastępcy ds. technicznych dowódcy jednostki wojskowej w Prudniku, odznaczonego Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odro-dzenia Polski.

Stanisław Faber

Ppłk Feliks BRYJA (29.02.1936-19.11.2007) w 1956 r. został podchorążym Oficerskiej Szkoły Piechoty nr 1. Dalszą służbę wojskową odby-wał w jednostkach POW i ŚOW, ostatnio pełnił obowiązki zastępcy komendanta Wojskowej Komendy Uzupełnień w Wieluniu. Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi oraz wieloma medalami państwowymi, resortowymi oraz samorządowymi i stowarzyszeniowymi.

Bogusław Szuster

St. sierż. Stanisław GERNAND (12.11.1922-1.12.2007) urodził się w Rzeszowie. W sierpniu 1944 r. został wcielony do 25 Pułku Pie-choty 10 DP, ukończył szkołę pod-oficerską ckm. W kwietniu 1945 r. w składzie kompanii ckm 25 Pułku Piechoty forsował Nysę Łużycką. 1. maja przy forsowaniu Sprewy został ranny. Po wojnie brał udział w walkach z UPA na terenie pow. jarosławskiego i przemyskiego. Po zwolnieniu do rezerwy w 1947 r. zatrudnił się w PZL-WSK w Rzeszowie, w którym pracował aż do przejścia na emery-turę. W sierpniu 1995 r. został członkiem Koła nr 12 „Podhalańczyków” ZBŻZiORWP, po jego rozwiązaniu Koła nr 11 im. 17 Pułku Piechoty, pełnił w nim obowiązki członka Komisji Rewizyj-nej. Był również członkiem Związku Inwalidów Wojennych. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, medalami „Zasłużo-

2�

www.gwir.plG³os Weterana i Rezerwisty

Wrzesieñ 2008

zdrowie

odżYwianie a cHoroBY

Największym problemem współczesnej medycyny w krajach ekonomicznie rozwi-niętych jest wielka epidemia chorób cywili-zacyjnych. Rozszerzyła się ona stopniowo w miarę wzrostu dobrobytu i wynikających z tego zmian w modelu życia z tradycyjnego sposobu żywienia na bardziej kaloryczny. Nasz organizm stanowi całość, dlatego działania jednych układów wpływają na działanie innych. Działanie układu odpornoś-ciowego zależy przede wszystkim od układu nerwowego, hormonalnego i odżywiania. Nieprawidłowy tryb życia i odżywiania, brak ruchu prowadzi do powstania chorób cywilizacyjnych.

W 1990 r. Światowa Organizacja Zdrowia wydała raport pt. „Dieta, żywienie i profi-laktyka chorób przewlekłych”. Za choroby przewlekłe związane z żywieniem uznano następujące choroby:

– choroby sercowo – naczyniowe (nie-dokrwienna choroba serca, nadciśnienie tętnicze),

– nowotwory,– otyłość,– cukrzyca,– nowotworowe choroby jelita grubego,– kamica żółciowa,– próchnica zębów,– osteoporoza,– alkoholowe uszkodzenie wątroby i

mózgu.Do powstania ww. chorób a zwłaszcza

choroby sercowo-naczyniowe przyczyniają się nadmierne spożycie nasyconych kwasów tłuszczowych, cholesterolu, soli kuchennej i alkoholu, a niskie spożycie witamin o właś-ciwościach antyoksydacyjnych, w których obfituje żywność roślinna.

W 1972 r. potwierdzono, że błonnik pokarmowy ma właściwości hamowania w przewodzie pokarmowym, wchłaniania cholesterolu i glukozy.

W 1989 r. odkryto, że antyoksydanty, czyli niektóre witaminy np. C (występuje m.in. w natce pietruszki, brukselce, bro-kułach, kalafiorze, kapuście, papryce, czarnych porzeczkach, truskawkach), Wit. E (występuje w tłuszczach roślinnych, np. oleju słonecznikowym, rzepakowym, kukurydzianym, sojowym, produktach zbo-żowych). Wszystkie te produkty działają przeciwmiażdżycowo, a niektóre z nich zaliczane są do afrozjatyków. Jest i trzeci bardzo ważny naturalny związek o działaniu przeciwmiażdżycowym, jest karotenoid – zawarty w warzywach pomarańczowy barwnik beta karoten (prowitamina A) czyli popularna Wit. A. Zawiera ona jeszcze inny silny przeciwutleniacz – likopen. Ostatnio zwraca się dużą uwagę w diecie na sterole i sterole roślinne, które obniżają poziom złego cholesterolu we krwi.

Dieta dla sercaDla naszego serca doskonałą dietą jest

dieta śródziemnomorska. Charakteryzuje

wymi. Wyróżniony także wieloma odznaczenia-mi radzieckimi i rosyjskimi. Zmarłego pożegnali koledzy z Koła nr 1 ZBŻZiORWP przy WKU w Bielsku-Białej i sztandar Związku.

Marian K.

Kmdr dypl. Stanisław BIAŁOŃ (4.02.1925-10.12.2007), pocho-dził z Małego Polesia. W 1944 r. ukończył Liceum Ekonomiczne. W kwietniu 1945 r. został żołnierzem Wojska Polskiego. Po ukończeniu

Akademii Sztabu Generalnego WP w 1959 r. dalszą służbę pełnił na odpowiedzialnych sta-nowiskach w Dowództwie Marynarki Wojennej. Po zwolnieniu do rezerwy w 1976 r. pracował jako specjalista wojskowy w CPN Gdańsk. Był inicjatorem utworzenia przy byłych służbach technicznych i zaopatrzenia DMW Koła nr 32 ZBŻZiORWP, przez wiele lat był jego wicepreze-sem. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, medalami pamiątkowymi, resortowymi oraz sto-warzyszeniowymi i resortowymi. Uhonorowany odznaką „Gryfa Pomorskiego”. Pochowany zgodnie z ceremoniałem wojskowym w Gdyni.

Marian Czekaj Ppłk Grzegorz RUSIN (11.02.1918-12.12.2007) urodził się w Mostach Wielkich w woj. lwowskim. Służbę wojskową rozpoczął w 1940 r. wcie-lony do Armii Czerwonej. W 1941 r. ukończył szkołę podoficerską i został dowódcą drużyny łączności w batalionie saperów. W 1942 r. jednostkę w której pełnił służ-bę skierowano do obrony Stalingradu w składzie 62 Armii. W grudniu został ranny. Po leczeniu w szpitalu został skierowany do pułku zapasowego w Kopiejsku, w którym grupowano żołnierzy Pola-ków. W maju 1943 r. Pułk przekazano Dowództwu 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Z Dywizją walczył na całym jej szlaku jako dowódca plutonu rusznic przeciwpancernych. Po zakończe-niu wojny zajmował stanowiska dowódcze w 62 i 65 pułku Piechoty 18 DP oraz był komendantem Podoficerskiej Szkoły Samochodowej w Giżycku. W 1953 r. został przeniesiony do rezerwy.W Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Białymstoku na stanowisku kierownika transportu samochodowego, pracował do 1975 r. W stowa-rzyszeniach kombatanckich działał od 1946 r. Był przewodniczącym komisji historycznej, komisji weryfikacji i odznaczeń, oraz komisji współpracy z młodzieżą i pracy oświatowej. W 1955 r. został członkiem KOR-LOK w Białymstoku, w chwili powstania Związku w Kole nr 3 w Białymstoku. Odznaczony Brązowym, Srebrnym i Złotym Krzy-żem Zasługi, Krzyżem Kawalerskim i Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Walecznych, medalami bojowymi oraz resortowymi i stowarzy-szeniowymi. Pochowany z wojskową asystą hono-rową na Cmentarzu Miejskim w Białymstoku.

Wiesław Markiewicz Płk mgr inż. Jan KANTYKA (6.12.1934–1.06.2007) urodził się w Siemieniu na ziemi żywieckiej. Po ukończeniu szkoły podsta-wowej uczył się zawodu w fabry-ce włókienniczej w Bielsku oraz pracował w internatach szkolnych na Górnym Śląsku jako wychowawca młodzieży. W 1953 r. został przyjęty do Oficerskiej Szkoły Artylerii Przeciwlotniczej w Koszalinie, którą ukończył w 1956 r. w stopniu podporucznika. Służbę wojsko-wą pełnił w jednostkach liniowych Pomorskiego

Okręgu Wojskowego na stanowiskach dowódcy plutonu, oficera ogniowego i dowódcy baterii. W latach 1963-1969 studiował w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie na Wydziale Elektroradiotechnicznym. Po studiach pełnił służbę w Delegaturze Dozoru Technicznego i Inspekcji Energetycznej we Wrocławiu na sta-nowisku starszego inspektora. W 1983 r. powie-rzono mu organizację we Wrocławiu Delegatury Wojskowej Inspekcji Gospodarki Energetycznej, której został szefem. Obowiązki te pełnił do za-kończenia czynnej służby wojskowej w 1990 r. Był aktywnym działaczem Stowarzyszenia Elek-tryków Polskich i członkiem Koła ZBŻZiORWP „Budowlani”. Za zasługi w działalności służbowej i społecznej wyróżniony wieloma odznaczeniami państwowymi, resortowymi i związkowymi, m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, odznaką honorową „Za Zasługi dla ZBŻZiORWP” i „Złotą Odznaką Honorową SEP”. Pochowany z honorami wojskowymi na cmentarzu przy ul. Bardzkiej we Wrocławiu.

Mieczysław Pudelewicz Ppłk mgr Henryk Zygier (8.07.1926-13.05.2008 r.). Od-szedł z naszego grona wspa-niały człowiek, troskliwy mąż i oj-ciec, wzorowy oficer, bez reszty oddany ludziom społecznik. Uro-dził się na Mazowszu w rodzinie chłopskiej, był najstarszym synem w gronie sześcioosobowego rodzeństwa. W 1947 r. został powołany do odbycia zasadni-czej służy wojskowej w 1. Brygadzie Saperów w Brzegu, gdzie ukończył szkołę podoficerską. Po dwóch latach żołnierskiej służby, zafascynowany problematyką wojskową, postanowił na stałe związać się z wojskiem. Wstąpił do Oficerskiej Szkoły Politycznej, którą ukończył w 1950 r. Jako oficer, mający perfekcyjnie opanowane rzemiosło saperskie, służył w jednostkach wojsk inżynieryjnych w garnizonach Chełm Lubelski (dwukrotnie) i Sandomierz - w batalionie mostów składanych i dywizyjnych batalionach saperów. Poznał również urok jednostek artyleryjskich i zaliczył pracę sztabową w Korpusie Armijnym w Lublinie. W 1965 r. w ramach wyróżnienia został skierowany do służby inżynieryjno budowlanej. Został zastępcą dowódcy batalionu inż. bud., kolejno - w Chełmie Lubelskim i w Krotoszynie, a w 1973 r. objął stanowisko zastępcy dowódcy pułku inżynieryjno-technicznego we Wrocławiu. W latach 1974-1981 służył w składnicy służby czołgowo-samochodowej ŚOW na stanowisku zastępcy dowódcy, gdzie zakończył czynną służbę wojskową. Za efektywną służbę został odznaczony m. in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Złotym Krzyżem Zasługi. Już jako cywil pracował jako specjalista ds. Obrony Cywilnej w Zjednoczeniu Leśnictwa.W 1981 r., bezpośrednio po przejściu do rezerwy, wstąpił w szeregi naszego Związku. Aktywnie działał jako prezes Koła nr 1 przy Wojewódzkim Sztabie Wojskowym, któremu przewodniczył przez trzy kadencje. Był nieprzerwanie członkiem Zarządu Wojewódzkiego, gdzie zajmował się niesieniem pomocy ludziom znajdującym się w trudnej sytuacji życiowej, w szczególności poma-gał obłożnie chorym. Za działalność związkową został wyróżniony wpisem do Księgi Zasłużonych dla Wrocławskiej Organizacji Związku, Odznaką Honorową „Za Zasługi dla ZBŻZiORWP” oraz Medalami XX i XXV-lecia Związku. Pochowa-ny z honorami wojskowymi na cmentarzu w Świdnicy.

Mieczysław PUDELEWICZ

26

Wrzesieñ 2008 G³os Weterana i Rezerwistywww.gwir.pl

kącik Poezji i huMoru

pod redakcj¹

Antoniego RYPU£Y

się tym, że prawie nie zawiera masła, bardzo mało innych tłuszczów zwierzęcych, za to dużo warzyw i owoców, nasion strączko-wych, czyli fasoli, grochu, a także orzechów. Dieta śródziemnomorska jest obfita w kwasy OMEGA 3, które znajdują się w rybach i do-skonale wpływają na nasze zdrowie. Przede wszystkim przeciwdziałają miażdżycy, po-nieważ mają właściwości przeciwkrzepliwe i obniżają poziom w surowicy trójglicerydów. Radzę jeść takie ryby dwa razy w tygodniu. Wcale nie muszą to być drogie ryby, bardzo dużo tych kwasów tłuszczowych, często zapomniany tani śledź. Tłuszczów zwie-rzęcych nie powinniśmy jeść więcej jak 20 gramów dziennie.

Przy sporządzaniu potraw należy pamię-tać, aby potrawy były raczej niesmażone, lecz gotowane oraz duszone i pieczone bez dodatku tłuszczu, np. w żaroodpornym naczyniu lub pergaminie. Należy zrezyg-nować z zasmażek, mięs odsmażanych i smażonych. Oprócz wymienionych pro-duktów dr med. Magdalena Białkowska – lekarz dietetyk z Warszawskiego Instytutu Żywności i Żywienia zaleca częste picie odtłuszczonego mleka, kefiru, jogurtu natu-ralnego oraz serwatki i maślanki, a spośród soków najlepiej własnoręczne wykonanie z warzyw i owoców. Spożywając wymienione produkty żywnościowe zmniejszamy ryzyko zachorowania na choroby układu sercowo – naczyniowego.

W rozwoju raka okrężnicy, prostaty, a także sutka i odbytnicy może mieć udział dieta bogatotłuszczowa. Z otyłością łączy się rak sutka i trzonu macicy, natomiast z nadmiernym spożywaniem alkoholu rak przełyku oraz jamy ustnej i odbytnicy. Istnieje dodatni związek między spożyciem żywności solonej, wędzonej i marynowanej a rakiem żołądka i przełyku. Zmniejsza zachorowa-nie na powstanie nowotworu spożywa-nie owoców i warzyw. Spożycie błonnika zmniejsza możliwość zachorowania na raka przewodu pokarmowego i okrężnicy.

Otyłość ma ujemny wpływ na nasze zdrowie. Otyłość jak wiadomo, zależy od braku równowagi pomiędzy spożyciem a wydatkowaniem energii. Do rozwoju otyłości dochodzi wówczas, gdy spożycie energii przewyższa jej wydatkowanie w dłuższym czasie. Szczególnie tłuszcz pokarmowy sprzyja wzrostowi masy ciała. Natomiast bo-gate w błonnik produkty węglowodanowe mogą zapobiegać otyłości. Ze względu na szybkie powodowanie nasycenia i przez to ograniczenie spożycia energii otyłość wpły-wa na podatność wystąpienia cukrzycy insulinozależnej. Cukrzyca z kolei stanowi poważne ryzyko przedwczesnych chorób sercowo – naczyniowych. Kamica żółciowa jest przede wszystkim chorobą ludzi oty-łych, u których stwierdza się nadmierne stężenie cholesterolu w żółci.

Najczęściej popełniane błędy w żywie-niu

Najczęstszym błędem w żywieniu jest przekarmianie, czyli dostarczanie orga-nizmowi większej ilości energii niż wynosi jego zapotrzebowanie. Zwiększa to poziom cholesterolu w surowicy krwi u osób, które mają siedzący tryb życia, stresującą pracę,

nie uprawiają sportu i do tego palą papiero-sy, sami pracują na otyłość, co za tym idzie – zwiększone ryzyko zawału oraz wylewu krwi do mózgu. U osób otyłych szczegól-nie groźny jest ten tłuszcz odkładający się na brzuchu zwanym „złym tłuszczem”, ponieważ sprzyja przede wszystkim cukrzy-cy, chorobie wieńcowej serca, nadciśnieniu tętniczemu i innym chorobom. Innym błędem jest zbyt mała liczba posiłków za to bardzo obfitych. Prawidłowo ułożona dieta przeciw-miażdżycowa działa zapobiegliwie chorobom serca. Posiłki powinny być podawane w określonych porach dnia i w odpowiednich odstępach czasu. Przerwa między posił-kami powinna wynosić około 3 godzin aby ułatwić organizmowi trawienie spożywanych pokarmów. Całą dobową dawkę energii na-leży podzielić tak, aby pierwsze śniadanie pokryło 25% dziennego zapotrzebowania organizmu, drugie śniadanie 10%, obiad 30%, podwieczorek 15% a kolacja 20%. Reasumując, aby zdrowym być trzeba prze-strzegać zasady niżej podanego dekalogu.

Dekalog Zdrowego Żywienia nakazuje– codziennie jedz co najmniej pięć porcji

produktów zbożowych – zawarta w nich skrobia dostarcza energii mięśniom a błonnik reguluje pracę jelit,

– cztery porcje warzyw i trzy owoców zaopatrzą Twój organizm w wystarczającą ilość witamin i składników mineralnych a także błonnik,

– dwie szklanki mleka lub kefiru za-pewniają odpowiednią ilość białka a także wapnia,

– pozostałą ilość potrzebnego białka dostarcza jedna porcja ryby, drobiu, grochu, fasoli lub mięsa,

– zalecane są oleje roślinne i miękkie margaryny.

Ponadto należy przestrzegać 10 przyka-zań dietetycznych

1. Dbaj o różnorodność spożywanych produktów.

2. Strzeż się nadwagi i otyłości, bądź aktywny ruchowo.

3. Produkty zbożowe powinny być dla Ciebie głównym źródłem kalorii.

4. Spożywaj codziennie, co najmniej 2 duże szklanki chudego mleka lub kefiru, jogurtu, sera.

5. Mięso spożywaj z umiarem.6. Spożywaj codziennie dużo owo-

ców i warzyw.7. Ograniczaj spożycie tłuszczów

szczególnie zwierzęcych i produktów zawie-rających cholesterol.

8. Zachowaj umiar w spożywaniu cukru i słodyczy.

9. Ograniczaj spożycie soli.10.Unikaj nadmiernej ilości alkoholu.

Lepiej zapobiegać!Kto nie buduje swego zdrowia, ten je

rujnuje.Leczyć chorobę to tak

jak drożyć studnię, kiedy chcemy ugasić pragnienie. Czyż, aby nie za późno?

lek. med. Piotr BIAŁOKOZOWICZ

W HOŁDZIE WETERANOM

Dziś jest pierwszy Wrzesień roku dwa tysiące ósmego,Data dla Polski i jej weteranów znaczenia szczególnego.W tym dniu 69 lat temu zaczęła się wojna najstraszniejsza,Dla świata, Europy, a zwłaszcza dla na-rodu polskiego.

Dlatego ten dzień jest świętem dla wete-rana każdego,Dla wszystkich, którzy walczyli na fron-tach II wojnyTej strasznej światowej o niepodległość państwa polskiego,Do wolnej Polski szli krętymi i cierniowymi drogami.

Marian ANYSZ

WOŁANIE

Wielce Szanowni, Czcigodni Panowie!Wołam nieśmiało: uświadomcie sobie!Dziś na ważnych decyzyjnych etatach,Zadowoleni na co dzień, szykowni, w krawatach,Kiedyś zdejmiecie czcigodne mundury!Dzień radosny zmieni się w ponury!Tak jak my będziecie tylko emerytami.W trosce o lepszy byt połączycie się z nami!Tak! Trzeba wcześniej, pomyśleć o przyszłości.Tak! Dziś emerytom okazać gest god-ności.Za dzielną służbę Ojczyźnie ślubowaną,Emeryt powinien mieć troskę oczeki-waną.Żołnierz na rozkaz zawsze gotowy!Emeryt smutny, pomijany, niezdrowy.Krzyk emeryta wojskowego – czy to wołanie,Zawsze lub nigdy nieusłyszane pozo-stanie?

Józef DRABEK

HUMORGenerał Kuropieska był komendantem ASG, gdy do raportu przyprowadzili majora słuchacza ASG i meldują genera-łowi, że major często lubi popić (generał zapytał czy sam? Mjr. stwierdził, że z kolegami), opuszcza się w nauce, chodzi na dziewczyny. Generał zamyślił się i stwierdził: Pan pułkownik wymienił same superlatywy, a gdzie negatywy? Na tym raport został zakończony.

Podał Piotr KACZMARSKI2�

www.gwir.plG³os Weterana i Rezerwisty

Wrzesieñ 2008

KwartalniePółrocznieRocznie

1 egz.15,00 zł30,00 zł60,00 zł

2 egz. 30,00 zł 60,00 zł120,00 zł

3 egzemplarze i więcej40,50 zł + 13,50 zł za każdy następny egz. 81,00 zł + 27,00 zł za każdy następny egz.162,00 zł + 54,00 zł za każdy następny egz.

„Głos Weterana i Rezerwisty” ukazuje się od 14 stycznia 2000 r.Wcześniej: „Głos Weterana” – kwartalnik od 16 stycznia 1990 do grudnia 1994 r.

Od kwietnia 1995 r. – miesięcznik „Głos Weterana”.REDAKCJA

ul. Żwirki i Wigury 105, 00-912 Warszawa, Urząd Pocztowy Warszawa 69;tel/faks: 022 (6)82 40 28; 022 (6)82 50 98

e-mail: [email protected] naczelny: Antoni Witkowski, tel./faks: 022 (6)82 40 28; 022 (6)82 50 98Zastępcy redaktora naczelnego: Jerzy Reinert, tel.: 022 (6)82 40 28, wydanie elektroniczne: Miłosz Biały, tel.: 022 (6)82 40 28Skład: Henryka Janicka; łamanie: Elżbieta Kuźmińska, opracowanie styli-styczne: Katarzyna Kocoń.

RADA REDAKCYJNAZygmunt Broniarek, Zbigniew Ciećkowski – przewodniczący, Stanisława Garbalińska, Stefan Jakubowski – zastępca przewodniczącego, sekretarz, Jan Machno, Stanisław Markiel, Bogdan Miller, Mieczysław Mikrut, Zbi-gniew Moszumański, Mieczysław Pudelewicz, Wiesław Pietrzak, Grzegorz Sikorski, Władysław Żmijewski.

WYDAWCAZARZĄD GŁÓWNY ZWIĄZKU BYŁYCH ŻOŁNIERZY ZAWODOWYCH I OFICERÓW REZERWY WPAdres: ul. 11 Listopada 17/19 bl. 1, 03-446 Warszawawww.zbzzorwp.wp.mil.pl; e-mail: [email protected]: Adam Rębacz, tel. 022 (6)87 24 69Sekretarz generalny ZG: Jan Kacprzak, tel. 022 (6)87 22 28Dyrektor Biura ZG: Stanisław Kordowski, 022 (6)87 24 70Wiceprezesi:ds. socjalno-zdrowotnych, Aleksander Kubacki, tel. 022 (6)87 24 73ds. obronności: Jan Gazarkiewicz, tel. 022 (6)87 23 77ds. społecznych: Kazimierz Kolasa, tel. 022 (6)87 24 73Konto bankowe: PEKAO S.A. Oddział w Warszawie; ul.Targowa 81, 03-408 Warszawa; nr: 45 1240 6104 1111 0000 4784 5055

DRUKARNIAOffsetowa KRA-BOX, 04-762, ul. Mrówcza 94 b.tel/faks: 022 615 21 61, e-mail: [email protected]

PRENUMERATA Stanisław Kordowski, tel. 022 (6)87 24 70, ul. 11 Listopada 17/19, 03-446 WarszawaMiesięcznik można zaprenumerować zbiorowo za pośrednictwem zarządów wo-jewódzkich, rejonowych, kół oraz indywidualnie

Zasady prenumeraty„GWiR” można prenumerować w określinych terminach:

Prenumerata roczna - do końca listopada roku poprzedzającegoPrenumerata kwartalna - do końca listopada roku poprzedzającego na 1 kwartał - do końca lutego, maja, sierpnia na następne kwartały

Prenumerata półroczna - do końca listopada roku poprzedzającego na 1 pórocze - do końca maja na 2 półroczeOpłaty wynoszą:

- w prenumeracie indywidualnej 1 egz. miesięcznie 5,00 zł- w prenumeracie zbiorowej 4,50 zł

krzyŻówka z borsukami9/2008

POZIOMO:3) za opłatą opłakiwała czyjąś śmierć;9) krzew z różowatych, spirea;10) miasto w Rosji, nad Czepcą, dopływem Wiatki;11) zespół ludzi obsługujących pociąg;13) dawne umocnienie polowe;14) liczby egzemplarzy wydanych książek lub czasopism;15) część nogi;16) ropień, wrzód;17) obchodzi imieniny 8 kwietnia;21) ryś stepowy;24) przodek rodziny;25) trucizna mieszana z pokarmem;26) łamy;28) do połowu ryb lub chwytania zwierząt;29) ma równe boki i proste kąty;33) generator drgań;36) imię Dancewicz;37) duża łódź o płaskim dnie;38) gra towarzyska;39) dziewięcioosobowy zespół mu-zyczny;40) Ludwik, 1855-1954, aktor;41) obiektyw kamery zdjęciowej lub telewizyjnej.

PIONOWO:1) krzywa płaska;2) Akira, sławny reżyser japoński;3) choroba psychiczna, obłęd;4) błazen, pajac, śmieszek;5) całkowite zniszczenie;6) pochodna kwasu cytrynowego;7) twardy cukierek owocowy;8) największy instrument smyczkowy;18) gra na altówce;19) hawajska nazwa gitary;20) chodzi tyłem;21) kawałek czegoś jadalnego;22) jednostka monetarna Indii;23) barwa;27) gromadzi energię elektryczną;30) wielokąt;31) księga zawierającą dzienne zapisy z wydarzeń w życiu;32) odmiana węglanu wapnia;35) rzadkość, osobliwość, smakołyk.Litery z pól ponumerowanych w pra-wych dolnych narożnikach, czytane w kolejności od 1 do 22, utworzą rozwią-zanie – stwierdzenie Demostenesa.

ŚWIAT JEST ZŁY, JESZCZE MU SIĘ TO UŁATWIA brzmiało hasło Krzyżówki zamieszczonej w nr 7/08, którą odgadli m.in. Czytelnicy: Michał Bajko – Białystok, Halina i Jan Brodawkowie – Rzeszów, Edmund Jabłonecki – Szczecin, Anna Skrzydlewska – Poznań, Jan Wozowczyk – Kalisz. W nagrodę wyślemy nagrody książkowe darowane przez wydawców, dlatego prosimy o cierpliwość. Jak zawsze rozwiązanie przysłał również niestrudzony cyklista Janek Zalewski z Warszawy, tym razem z trasy rowerowej na pole bitwy pod Grunwaldem z dopiskiem: Świat jest taki, jaki jest!

Dziękujemy.

28