Teberia16

50
NUMER 5 (16) CZERWIEC 2012 NAUKA / TECHNOLOGIE / GOSPODARKA / CZŁOWIEK Biblioteka otwarta, biblioteka hybrydowa W roju startujących pszczół Hive53 GAZ ŁUPKOWY - KŁOPOTLIWE BOGACTWO

description

magazyn o technologiach i innowacjach

Transcript of Teberia16

Page 1: Teberia16

NUMER 5 (16) CZERWIEC 2012

NAUKA / TECHNOLOGIE / GOSPODARKA / CZŁOWIEK

Biblioteka otwarta, biblioteka hybrydowa

W roju startujących pszczół Hive53

GAZ ŁUPKOWY - KŁOPOTLIWE BOGACTWO

Page 2: Teberia16
Page 3: Teberia16

Spis treści:4

EDYTORIALMówmy uczciwie o gazie łupkowym

6STARTJak Polacy w Armenii sieć budowali

8NA CZASIEPolski sport w cieniu EURO 2012

11 NA CZASIENewsy

12 KREATYWNIESmartfon może wiele…

14 FAKTYEdukacja 2.0

18SPOJRZENIAOd biblioteki otwartej, przez synapsy, aż po panoptykon

24START-UPW roju startujących pszczół – Hive53

29NA CZASIERadioactive@Home, czyli społecznościowa profilaktyka

30 UWAGADługa śmierć śmieci

38RAPORTGaz łupkowy – więcej szans niż zagrożeń

46 PREZENTACJEKGHM

48 PREZENTACJEBogdanka

* Skąd ta nazwa – …Otóż gdy pojawił się gotowy projekt witryny – portalu niestety nie było nazwy. Sugestie i nazwy sugerujące jednoznaczny związek ze Szkołą Eksploatacji Podziemnej typu novasep zostały odrzucone i w pierwszej chwili sięgnąłem do czasów starożytnych, a więc bóstw ziemi, podziemi i tak pojawiła się nazwa Geberia, bo bóg ziemi w starożytnym Egipcie to Geb. Pierwsza myśl to Geberia, ale pamiętałem o zaleceniach Ala i Laury Ries, autorów znakomitej książeczki „Triumf i klęska dot.comów”, którzy piszą w niej, że w dobie Internetu nazwa strony internetowej to sprawa życia i śmierci strony. I dalej piszą „nie mamy żadnych wątpliwości, co do tego, że oryginalna i niepowtarzalna nazwa przysłuży się witrynie znacznie lepiej niż jakieś ogólnikowe hasło”. Po kilku dniach zacząłem przeglądać wspaniała książkę Paula Johnsona „Cywilizacja starożytnego Egiptu”, gdzie spotkałem wiele informacji o starożytnych Tebach (obec-nie Karnak i Luksor) jako jednej z największych koncentracji zabytków w Egipcie, a być może na świecie. Skoro w naszym portalu ma być skon-centrowana tak duża ilośćwiedzy i to nie tylko górniczej, to czemu nie teberia.

Jerzy KickiPrzewodniczący Komitetu Organizacyjnego Szkoły Eksploatacji Podziemnej

Portal teberia.pl został utworzony pod koniec 2003 roku przez grupę entuzjastów skupionych wokół Szkoły Eksploatacji Pod-ziemnej jako portal tematyczny traktujący o szeroko rozumianej branży surowców mineralnych w kraju i za granicą. Magazyn ,,te-beria” nawiązuje do tradycji i popularności portalu internetowego teberia.pl, portalu, który będzie zmieniał swoje oblicze i stawał się portalem wiedzy nie tylko górniczej, ale wiedzy o otaczającym nas świecie.

Adres redakcji:Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie, pawilon C1 p. 322 Aal. Mickiewicza 30, 30-059 Krakówtel. (012) 617 - 46 - 04, fax. (012) 617 - 46 - 05, e-mail: [email protected], www.teberia.pl” www.teberia.pl

Redaktor naczelny: Jacek Srokowski - [email protected] Zarządzający Projektu Teberia: Artur [email protected] reklamy: Małgorzata Boksa - [email protected] graficzne: Tomasz Chamiga - [email protected]

Wydawca: Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w KrakowiePrezes: Jerzy Kicki

[email protected], www.fundacja.agh.edu.plNIP: 677-228-96-47, REGON: 120471040, KRS: 0000280790

Konto Fundacji:Bank PEKAO SA, ul. Kazimierza Wielkiego 75, 30-474 Kraków, nr rachunku: 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391SWIFT: PKO PPLPWIBAN; PL 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń. © Copyright Fundacja dla AGH Wszelkie prawa zastrzeżone.Żaden fragment niniejszego wydania nie może być wykorzystywany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Page 4: Teberia16

Pewnego dnia Josh Fox mieszkają-cy w Pensylwanii dostaje ofertę wydzierżawienia swojej ziemi od firmy wydobywczej, któ-ra zamierza rozpocząć na tym terenie wydobycie gazu łupkowego. Nieufny wobec zapewnień, że wydobywanie gazu łupkowego jest bezpieczne dla środowiska naturalnego, odbył on podróż dookoła Stanów Zjednoczonych, aby do-wiedzieć się więcej o skutkach prowadzonych od-wiertów. Dodajmy, że rusza wyposażony w kamerę. W ten sposób zrodził się dokument pod nazwą „Ga-sland”. Film Foxa, który został w 2011 r. nominowany do Oscara wzbudził wiele kontrowersji nie tylko zza Oceanem, ale także w kraju nad Wisłą, gdyż jego obraz nie prezentuje ekologicznego paliwa, wręcz przeciwnie. Co można bowiem dobrego powiedzieć o gazie łupkowym, kiedy widzimy mieszkania, w któ-rych „wodę” z kranu można podpalić, gdzie ludzie i zwierzęta cierpią na przewlekłe choroby, kałuże bulgoczą, a woda „pitna” wygląda jak z dna zanie-czyszczonej rzeki?Nic dziwnego, że wśród wielu komentarzy pojawiły się i takie, że to czysta propaganda Gazpromu, który martwi się, że Polska może w przyszłości stać się jego realnym konkurentem.Niestety, gaz łupkowy stał się przedmiotem gier po-litycznych. W tej sytuacji trudno o rzetelną dyskusję. Tym bardziej, że jak wieść niesie szefowie polskich firm, sceptyczni wobec zaangażowania w poszuki-wania złóż gazu niekonwencjonalnego zapłacili już za to swoimi posadami. Niezależnie od tego, ile jest gazu łupkowego, czy jego eksploatacja jest opłacalna trzeba go wydobywać. Gaz łupkowy stał się polską racją stanu. Kto jest przeciw, ten pewien działa na rzecz… Gazpromu.Czy jednak mieszkańcy jednej z wsi na Lubelszczyź-nie, którzy kilka miesięcy temu zablokowali drogę maszynom i nie wpuścili na swoje pola pracowników amerykańskiej firmy Chevron, która chciała rozpo-cząć wiercenia, również mogą uchodzić za tajnych agentów rosyjskiego giganta? Oczywiście, że nie, ale

w obliczu histerii łupkowej i takiej argumen-tacji można się spodziewać. Absolutnie nie jestem przeciwnikiem gazu

łupkowego, wręcz przeciwnie dostrzegam ogromną szansę jaką niesie za sobą wy-dobycie tego surowca. Nie podoba mi się

jednak aura jaką tworzą politycy wo-kół tematu. Trzeba sobie bowiem

uczciwie powiedzieć – coś za coś. Nie należy ludziom

wmawiać, że przemysłowe wydobycie gazu łupko-wego nie będzie miało wpływu na otoczenie. Jeśli nawet technologia

wydobycia tego surowca, czyli tzw. szczelinowanie hydrauliczne ma zerowy lub co najwyżej niewielki wpływ na jakość wód gruntowych, to przecież pozo-staje wiele innych negatywnych aspektów środowi-skowych takich jak choćby utylizacja płynów zwrot-nych, niejednokrotnie wykazujących właściwości toksyczne, czy też transport maszyn i urządzeń. Musi pojawić się negatywne oddziaływanie na oto-czenie, ono zawsze towarzyszy wydobyciu surowców kopalnych. Lista korzyści jest jednak bardzo długa. W końcu 2011 r. IHS Global Insight opublikowa-ło badania, z których wynika, że rozwój produkcji gazu łupkowego da możliwość utworzenia w Sta-nach Zjednoczonych w ciągu czterech lat aż 870 tys. nowych miejsc pracy. A do budżetu kraju wpłynie dodatkowe 933 mld dol. z tytułu podatków w ciągu najbliższych 25 lat.I na tym nie kończy się lista korzyści. W 2011 r. Amerykanie zapłacili za gaz o 32 proc. mniej niż przed rokiem. Według prognozy Bank of America, do jesieni tego roku gaz ziemny potanieje w Sta-nach do minimum z 2000 r., czyli do 2 dol. za BTE (ok. 28,26 m3). Dla porównania w 2009 r. było to 9 dol. W Polsce może być podobnie, jeśli okaże się, że nasze złoża są bogate w gaz, a jego wydobycie jest opłacalne.Powtarzam jednak, lista korzyści nie może przysłonić negatywnych aspektów wydobycia gazu łupkowego. Na dalszych stronach staramy się podejść rzetelnie i uczciwie do tego tematu. Zapraszam do lektury.

Jacek Srokowski

c zapraszamy do dyskusjinapisz do nas@

Mówmy uczciwie o gazie łupkowym

ED Y T OR I A L >>

Teberia 05/20124

Page 5: Teberia16

Teberia 05/2012 5

Page 6: Teberia16

Jak Polacy w Armenii sieć budowaliSłaby poziom infrastruktury, górzysty teren i su-rowy klimat tworzyły bardzo trudne warunki dla inwestycji telekomunikacyjnych. Mimo to nadaj-niki telefonii komórkowej są zasilane – zgodnie z najnowszą ekologiczną modą - energią słoneczną, a mieszkańcy mają dostęp do darmowego Internetu w środkach komunikacji miejskiej, na przystankach i uniwersytetach. Dodatkowo pomarańczowy ope-rator powołał fundację wspierającą służbę zdrowia i edukację. Gdzie? W dalekiej Armenii.

Co ciekawe, duża w tym zasługa polskich specja-listów, który kilka lat temu stanęli przed nie lada wyzwaniem. Jesienią 2008 roku Grupa France Te-lecom zwyciężyła w przetargu na licencję trzecie-go operatora sieci komórkowej. Wiązało się z tym zobowiązanie do budowy infrastruktury teleko-munikacyjnej oraz rozpoczęcie świadczenia usług w ciągu roku od przyznania licencji. Sofrecom Polska został zaangażowany w prace nad budową nowego operatora w momencie, gdy jego zespół liczył kilka osób. Konsultanci towarzyszyli firmie aż do etapu stabilizacji po starcie rynkowym.

Zadaniem Sofrecom Polska było wsparcie zarządcze tworzącej się organizacji poprzez uruchomienie i prowadzenie Biura Programu. Głównym celem Biu-ra było zabezpieczenie sukcesu startu rynkowego operatora, w szczególności zapewnienie właściwej koordynacji prac we wszystkich domenach powsta-jącej firmy, zagwarantowanie skutecznego identyfi-kowania i łagodzenia ryzyk a także ocena gotowości do rozpoczęcia działalności komercyjnej i przedsta-wienie rekomendacji Radzie Nadzorczej.

Po starcie rynkowym Biuro Programu wspierało organizację w przejściu od projektowego trybu pra-cy do regularnej działalności operacyjnej. Wiedza wymagana do prowadzenia Biura Programu zosta-ła przekazana lokalnemu zespołowi. Biuro Wspar-cia Projektów funkcjonuje obecnie jako jednost-ka wspierająca realizację strategicznych inicjatyw w firmie.

S TA R T >>

Agnieszka Dec, Starszy Konsultant z Sofrecom Pol-ska wspomina: „Do obowiązków Biura Programu prowadzonego przez Sofrecom Polska należało śle-dzenie i koordynacja zadań, harmonogramu oraz zasobów projektu, przygotowywanie dokumentacji projektowej oraz zarządzanie jej archiwum, identy-fikacja ryzyk projektu i rekomendacja działań za-radczych, analiza różnych aspektów środowiska pro-jektu w celu optymalizacji czasu, kosztów i zasobów oraz poprawy wyników firmy, zarządzanie statusem projektów oraz monitorowanie gotowości do startu rynkowego, a także zapewnienie właściwego prze-pływu informacji w ramach Orange Armenia oraz komunikacja z interesariuszami po stronie France Telecom/Orange.

Dodatkowo Sofrecom Polska świadczył usługi szko-leniowe na rzecz lokalnego zespołu i stanowił bezpo-średnie wsparcie dla prezesa Orange Armenia.

Skuteczne zarządzanie programem, ze szczególnym uwzględnieniem zarządzania ryzykami wiążącymi się z przedsięwzięciem o tak dużej skali, umożli-wiło

Orange Armenia udany start rynkowy. Firma weszła na rynek z szerokim portfolio produktów i usług oraz zasięgiem 2G/3G+ obejmującym ponad 80% populacji. Na koniec 2011 roku Orange Armenia miał około 600.000 aktywnych użytkowników.

Jacek Srokowski

c zapraszamy do dyskusjinapisz do nas@

Teberia 05/20126

Page 7: Teberia16
Page 8: Teberia16

Polski sport w cieniu EURO 2012W rankingu najczęściej komentowanych sportów przez polskich internautów wygrywa bezapelacyjnie w ostatnim czasie piłka nożna, wyprzedzając pływanie i siatkówkę. W maju o piłce nożnej napisano ponad sto tysięcy razy, ale wbrew pozorom, nie były to jedynie publikacje związane z EURO 2012. Okazuje się, że EURO to tylko wisienka na torcie sportowych zainteresowań Polaków.

Instytut Monitorowania Mediów przyjrzał się rów-nież sponsorom polskiego sportu oraz wpływowi sezonowości na popularność medialną znanych sportowych twarzy.

Mistrzostwo w piłce nożnej

Polska jest krajem piłki nożnej – wynika z analizy przeprowadzonej przez Instytut Monitorowania Mediów. W maju 2012 roku o piłce napisano w In-ternecie ponad 106 tys. razy! Wbrew pozorom, nie

są to jedynie publikacje związane z EURO 2012 – o mistrzostwach w kontekście sportowym – a więc na temat zawodników, składów drużyn i poten-cjalnych wyników, napisano „zaledwie” w 51 tys. materiałów. Publikacje piłkarskie, ale niezwiązane z EURO 2012, to informacje na temat rozgrywek mniejszej rangi, ale też działań amatorskich – mecze są częstym elementem festynów, imprez dla dzieci czy spotkań integracyjnych. Powstają kolejne Orliki, odnawiane są istniejące boiska. Prawie sto publikacji dotyczyło piłki nożnej plażowej.

N A C Z A S IE >>

Teberia 05/20128

Page 9: Teberia16

Nieobecni w reprezentacji, obecni w siecI

„Wiadomo, że każdy facet w tym kraju (i wiele dziew-czyn) jest selekcjonerem. Ale to Smudę rozliczymy z tej selekcji. Albo zostanie bohaterem, wielbio-nym może nie jak Kazimierz Górski, ale cenionym i ludzie będą mu wdzięczni, że awansował z gru-py, a jego chłopaki dały Polakom odrobinę radości i dumy. Albo będzie się smażył w piekle do ostat-nich dni swoich, bo będziemy mu wypominać, że nie wykorzystał TAAAAKIEJ szansy...” – przewi-duje jeden z blogerów. Wybór piłkarzy, którzy będą reprezentowali Polskę na EURO 2012, był jednym z ważniejszych wydarzeń maja. Najczęściej wspomi-nanym w mediach jej członkiem okazał się Robert Lewandowski – napisano o nim – w ciągu zaledwie miesiąca – prawie 6,5 tys. razy. Na drugim miejscu znalazł się Łukasz Piszczek (4,4 tys. publikacji), na trzecim zaś Wojciech Szczęsny (3,9 tys.). Piłkarzy znacząco wyprzedził jednak selekcjoner Franciszek Smuda – wspomniany w internecie niemal dziesięć tysięcy razy. Dla niektórych dziennikarzy i internau-tów decyzje personalne Smudy okazały się błędne, a przynajmniej dyskusyjne. Wśród piłkarzy, którzy nie znaleźli się w reprezentacji, choć – wg internau-tów – powinni, najczęściej wymieniany był Artur Boruc – prawie 700 publikacji, Tomasz Frankow-ski – 570, a także Michał Żewłakow – prawie 490 wzmianek. „Wydaje mi się, że jedynym powodem, dlaczego Kuszczak i Boruc nie dostają powołań jest fakt, że są za dobrzy, bo innego znaleźć nie umiem” – napisał na forum piłka.pl jeden z kibiców. Inny forumowicz gdzie indziej widzi błąd Smudy: „Naj-większe dobrowolne osłabienie to Żewłakow, który jest najlepszym obrońcą naszej ligi i właściwie od niego powinno się rozpoczynać ustalanie składu. Bo-ruc oczywiście jest świetnym bramkarzem, tak samo jak Kuszczak, ale na szczęście mamy Szczęsnego, który również gwarantuje wysoki poziom”. Nie bra-kuje jednak dowodów bezgranicznego zawierzenia selekcjonerowi: „można Smudy nie lubić i śmiać sie z niego bo nie jest medialny, nie jest erudytą itd., ale to naprawdę facet, który wie, co robi i jeszcze żad-na drużyna, którą prowadził, w ostatecznym rozra-chunku wstydu nie przyniosła, a dostarczała zawsze wielkich emocji. I tak będzie tym razem, mistrzem Europy pewno nie będziemy, bo pewnych spraw się nie przeskoczy, ale będzie to nasz najlepszy występ na wielkiej rangi imprezie od czasów Piechniczka. Dobrze by było, gdyby ostatecznie zabrał Wolskie-go i Kucharczyka na EURO, bo to mogą być moim

zdaniem czarne konie naszej reprezentacji. Wolski to na bank będzie niedługo nawet podstawowym zawodnikiem kadry”.

Drugie miejsce w pływaniu

Na drugim miejscu znalazło się pływanie, o któ-rym w ciągu analizowanego miesiąca napisano 11,7 tys. razy. Zawodów czy mistrzostw w pływa-niu dotyczyło zaledwie 2,4 tys. publikacji, w tym Mistrzostw Europy ok. 500. Prawie 100 artykułów dotyczyło śmierci norweskiego pływaka – Alexan-der Dale Oen, aktualny mistrz świata w pływaniu na 100 m żabką, zmarł 30 kwietnia. Pozostałe wpisy dotyczyły pływania rekreacyjnego, wnio-skując z liczby publikacji – popularnego w Polsce sposobu spędzania czasu. Na dalszych pozycjach rankingu pojawiły się inne sporty wodne: na 15. miejscu znalazło się żeglarstwo z 1,3 tys. publika-cjami, 650 materiałów dotyczyło kajakarstwa, co dało tej dyscyplinie 21. miejsce. W końcówce ze-stawienia pojawił się kitesurfing (350 materiałów) i wioślarstwo (250).

Brąz dla piłki siatkowej, koszykówka poza podiumTrzecia pozycja należy do siatkówki. Na temat tej dyscypliny pojawiło się w maju 9,1 tys. publikacji, przy czym ponad 1,3 tys. dotyczyło siatkówki plażo-wej. Poczynania PlusLigi opisywane i komentowane były prawie 1,7 tys. razy. Liga Światowa znalazła się w niemal 800 materiałach. Czwarte miejsce zajęła koszykówka z wynikiem 5,5 tys. publikacji w in-ternecie. 1,5 tys. publikacji omawiało rozgrywki Tauron Basket Ligi, około 160 – Euroligi. Polskim play-offom poświęcono niemal 800 tekstów. Inna piłka warta omówienia to piłeczka tenisowa, która zajęła 6. miejsce w rankingu. Agnieszka Radwań-ska solidnie pracuje na popularność tej dyscypliny w Polsce – o tenisie napisano 4,6 tys. razy, o samej Radwańskiej – 3,3 tys. Ponad 2,7 tys. publikacji do-tyczyło Rolanda Garrosa. Na 8.miejscu zestawienia pojawiła się piłka ręczna, na temat której pojawiło 3,7 tys. publikacji.

Teberia 05/2012 9

Page 10: Teberia16

Sportowiec roku – tytuł sobie, popularność sobie: wpływ sezonowości

Najpopularniejszym sportowcem maja okazał się piłkarz Robert Lewandowski. Drugie miejsce zajęła Agnieszka Radwańska (3,3 tys. tekstów). W plebi-scycie nagrodzono Jarosława Hampela, który w maju wspomniany został w internecie niemal 1000 razy, nie uwzględniono za to Tomasza Golloba, o którym w analizowanym miesiącu internauci napisali prawie 1,6 razy. Maj był też dobrym miesiącem dla silnych ludzi – o Mariuszu Pudzianowskim napisano 1,6 tys. razy, o Robercie Burneice, głównie w kontekście gali MMA - 350 razy, o jego przeciwniku, Marcinie Najmanie – pojawiło się niemal 300 wzmianek.

Sportowcy po godzinach: celebryci i symboleNie samym sportem żyje sportowiec – internauci z zainteresowaniem śledzą i komentują też pozaspor-towe zajęcia gwiazd. Niektóre z nich można uznać już za symbole – siła Mariusza Pudzianowskiego stała się już niemal przysłowiowa. Odniesienia do Pudziana znaleźć można zarówno na forum ogrodni-czym „przydałby się jakiś Pudzian do pracy w ogro-dzie po zimie”, jak i na blogu nastolatki walczącej z nadwagą – „chcę, żeby mój chłopak nosił mnie na rękach, a on niestety nie jest Pudzianem”. Na forum dla odchudzających się pań wspomniana została też Justyna Kowalczyk, którą internautki uznały za dowód na to, że można ćwiczyć całe życie „i nie wyglądać jak paker”. W komentarzu pod jednym z artykułów na temat współczesnej polskiej polityki, „radość i optymizm” w wykonaniu Kowalczyk został przeciwstawiony postawie Jarosława Kaczyńskie-go. Bohaterem internetu stał się w maju bramkarz reprezentacji Polski Wojciech Szczęsny – tematem publikacji był zarówno rozpad jego związku, jak i wysoka miesięczna rata kredytu na mieszkanie. W 50 publikacjach napisano o polemice Szczęsne-go z Kazimierą Szczuką w związku z EURO 2012. Szczęsny stał się tematem publikacji także w związku z udziałem w reklamie Pepsi i Lays’ów. Najmniej publikacji pozasportowych dotyczyło Roberta Le-wandowskiego – jak zauważył dziennikarz jednego z portali, jest to najspokojniejszy i najbardziej po-układany członek reprezentacji, na którego trudno znaleźć jakiekolwiek prywatne „haki”.

Zwycięstwo T-Mobile, srebro dla Enea, trzecie miejsce dla Plusa: ekspozycja sponsoringu sportowego

Sponsoring sportowy to wizerunkowo dobre posu-nięcie, choć wiele oczywiście zależy od popularności sponsorowanej dyscypliny. W analizowanym okresie najczęściej w kontekście sportu wspominana była w internecie marka T-Mobile – sponsor piłkarskiej ekstraklasy: 6,1 tys. publikacji. Na drugim miejscu znalazła się Enea, związana z żużlową ekstraligą – 2,1 tys. materiałów. Trzecią lokatę zapewniły Plu-sowi powiązania z ligą siatkarską. Dla porównania, z analizy medialności sportów „mniej masowych” wynika, że PGE wspierająca tyczkarzy w maju do-czekała się ponad 20 wzmianek, a BGŻ ponad 120 – w związku z ligą kolarską. Co ciekawe, blado na tym tle wypada sponsor reprezentacji – Biedronka – za-ledwie 315 publikacji w maju. Również Orange nie pojawiał się zbyt często (mniej niż 1000 publikacji w maju) w mediach jako sponsor mistrzostw – raczej w kontekście reklam wiszących w Warszawie oraz festiwalu Orange Warsaw, który będzie się odbywał w pierwszy weekend EURO. W związku z mistrzo-stwami często omawiane są – przeważnie w tonie prześmiewczym – obrandowane piłkarsko produkty, głównie spożywcze, np. „flaczki kibica” czy niemal całe aktualne gazetki z ofertami supermarketów (ok. 30 publikacji).

Źródło: Instytut Monitorowania Mediów

N A C Z A S IE >>

Teberia 05/201210

Page 11: Teberia16

P OL S K A >N A C Z A S IE >>

Polska przystąpi do ESAPolska wkrótce może stać się członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Zgodę na przystąpienie do ESA wyraziła Rada Ministrów.ESA to europejski odpowiednik amery-kańskiej agencji kosmicznej NASA, zrze-szająca kilkanaście krajów europejskich. Jej przeznaczeniem są badania i eksploracja przestrzeni kosmicznej. Członkostwo w ESA może przynieść naszemu krajowi korzyści technologiczne i ekonomiczne - dostęp do projektów technologicznych, tzw. trans-fer technologii do przemysłu, wydatki na nowoczesne branże gospodarki; naukowe - większy udział naszych instytutów na-ukowych w misjach kosmicznych i lepszy dostęp do instrumentów obserwacyjnych, a także edukacyjne – agencja prowadzi sze-reg projektów skierowanych do uczniów i studentów. „Podstawową korzyścią ze wstąpienia do ESA będzie uzyskanie przez nasze firmy dostępu do projektów technologicznych i rynku aerokosmicznego wartego około miliarda złotych. Zyska też polska nauka, poprzez dostęp do instrumentów nauko-wych pracujących w kosmosie” - tłumaczy Mateusz Wolski z Przemysłowego Instytutu Automatyki i Pomiarów (PIAP). Nie będąc w ESA i tak byśmy pośrednio wydawali pieniądze na badania kosmiczne, bowiem nasz kraj płaci składkę na rzecz Unii Europejskiej, która z kolei finansuje wiele działań ESA. Jednak obecnie te wy-datki zasilają głównie gospodarki krajów członkowskich, a nie polską. Dzięki przystą-pieniu do ESA nasz kraj i nasze firmy także mogą stać się beneficjentami kontraktów w sektorze kosmicznym.Negocjacje akcesyjne pomiędzy Polską a Europejską Agencją Kosmiczną (ESA) roz-poczęły się 28 listopada 2011 roku w Paryżu. Rozmowy zakończyły się w kwietniu br.

Źródło: PAP - Nauka w Polsce

Łazik i kosmiczni turyści Łazik marsjański Magma White w 2013 roku pojedzie na marokańską pustynię, gdzie sprawdzi się w warunkach zbliżonych do panujących na Marsie. W wyprawie, która będzie symulacją prawdziwej misji mar-sjańskiej, wezmą też udział „kosmiczni” turyści.Do tej pory polskie łaziki marsjańskie bu-dowali studenci uczestniczący w między-narodowym konkursie University Rover Challenge (URC), organizowanym co roku przez The Mars Society na pustyni w ame-rykańskim stanie Utah. Zawody te polegają na zbudowaniu łazika marsjańskiego, który później musi wykonać cztery zadania na terenie poligonu marsjańskiego. Największy polski sukces należał do łazika Magma2, który w 2011 roku zwyciężył w konkursie. W 2012 roku łazik Scorpio2 z Po-litechniki Wrocławskiej zajął na zawodach piąte miejsce. Łazik „Magma White” nie służy już jedynie konkursowym zmaganiom, ale jest wypad-kową technologii kilku projektów studenc-kich łazików marsjańskich. „Jest już przy-stosowany do pracy, a nie tylko do zadań konkursowych. Na swoim pokładzie może testować przyrządy, które będą latały w ko-smos” – powiedział prezes stowarzyszenia Mars Society Polska Mateusz Józefowicz. Na przełomie maja i kwietnia tego roku na w austriackich jaskiniach Dachstein ła-zik pomagał w testowaniu francuskiego georadaru Wisdom, który w 2018 roku wraz z misją Exomars poleci na powierzchnię Czerwonej Planety. Łazika na marokańską pustynię wysyła fir-ma ABM SE, która - by sfinansować część wyprawy - chce zabrać ze sobą „kosmicz-nych” turystów. „Nie będzie to wycieczka na wielbłądach, ale namiastka misji mar-sjańskiej” – zapowiada Józefowicz. Osoby, które pojadą na marokańską pusty-nię będą członkami zespołu badawczego i wezmą udział w symulacji misji. „Będzie trzeba poddać się kilku rygorom” – zazna-cza Józefowicz. Osoby, które chciałyby wziąć udział w wyprawie wszystkie infor-macje znajdą na stronie: www.abmspace.com

Źródło: PAP - Nauka w Polsce

Fotobioreaktor pomoże algom Zaprojektowany przez doktorantów z Insty-tutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskie-go fotobioreaktor do hodowli alg będzie kierował się w stronę słońca jak słonecznik. Wynalazek zwyciężył w konkursie poste-rowym w międzynarodowej konferencji Bioconnect 2012 w Poznaniu.Urządzenie opracowane przez Natalię Ku-jawską i Szymona Talbierza z UG pozwala na szybki wzrost biomasy mikroalg nie tylko w skali laboratoryjnej, ale również przemy-słowej. Mikroalgi mogą być wykorzystane do produkcji m.in. biopaliw, kosmetyków, leków, żywności dla ludzi, pasz dla zwierząt, a nawet utylizacji ścieków przemysłowych i komunalnych oraz utylizacji odpadowego dwutlenku węgla. Fotobioreaktor ma zapewniać algom opty-malne warunki do życia i namnażania się. Zwykle jest to płytkie naczyne, które może być wyposażone w czujniki temperatury, pH, stężenia tlenu i dwutlenku węgla. Wynalazek doktorantów UG składa się m.in. ze szklanego prostopadłościennego naczynia umieszczonego na metalowej ra-mie. Wyposażony jest w czujnik kąta pro-mieniowania słońca. „Tak jak słonecznik podąża od świtu do zmierzchu za słońcem, tak samo nasz fotobioreaktor może się za słońcem obracać” - tłumaczy Szymon Tal-bierz i dodaje, że dzięki temu hodowane organizmy otrzymują dużo światła. Talbierz wyjaśnia, że makroalgi to wodo-rosty, które bez problemu można zoba-czyć nad morzem. Tymczasem mikroalgi są organizmami niewielkimi: o wielkości od 2 do kilkudziesięciu mikrometrów (1000 mikrometrów to 1 mm). Mogą żyć w du-żych skupiskach i dzięki fotosyntezie mogą przekształcać energię ze słońca. Ich zaletą jest m.in. to, że potrafią w sobie kumulo-wać tłuszcze, które stanowić mogą nawet ponad 50 proc. ich masy. Z takich lipidów można np. produkować biodiesel. Badacz zaznacza, że przy użyciu alg produkuje się biopaliwa, stosowane nawet jako paliwo lotnicze w amerykańskich siłach zbroj-nych. Wynalazek został zgłoszony do ochrony patentowej. Młodzi badacze zbierają środki na budowę funkcjonalnego prototypu.

Źródło: PAP - Nauka w Polsce

Teberia 05/2012 11

Page 12: Teberia16

K R E AT Y W NIE >>

Smartfon może wiele…Robot mobilny sterowany smartfonem - projekt Tomasza Oraczewskiego , student IV roku Mechatroniki na Wydziale Inżynierii Mechanicznej i Robotyki AGH, zdobył główną nagrodę w ogólnopolskim konkursie prac dyplomowych „Młodzi Innowacyjni 2012”.

Wybierając temat pracy inżynierskiej, Tomasz Ora-czewski chciał zwrócić uwagę na niezwykle rozbu-dowane funkcje telefonów typu smartfon. Popular-ność smartfonów w ostatnim czasie szybko rośnie, jednak zdecydowana większość użytkowników nie ma pojęcia, jak wielkie możliwości są ukryte w tych małych urządzeniach. Aby to zobrazować, student AGH skonstruował robota, którym steruje właśnie przy pomocy swojej komórki. Jest to pojazd gąsie-nicowy, zbudowany na bazie dość prostego mecha-nizmu, powszechnie dostępnego w sklepach. Ma dwa silniki na prąd stały z przekładniami. Aby „oży-wić” robota, należało popracować nad elektroniką. „Skonstruowałem układ, który umożliwiłby stero-wanie robotem, czyli miał kontrolę nad silnikami. Musiałem więc przemyśleć sprawę komunikacji smartfona z robotem. Wybrałem standard komu-nikacji bluetooth i dokupiłem odpowiedni moduł mogący komunikować się z układem elektronicznym robota” - wyjaśnia Oraczewski. Zainstalowany na robocie mikrokontroler steruje pośrednio silnikami i bezprzewodowo komunikuje się przez bluetooth ze smartfonem.

Takie „porozumiewanie się” kilku urządzeń - w tym przypadku robota i smartfona za pomocą bluetootha - jest możliwe dzięki różnym aplikacjom. Podstawo-wa służy do sterowania urządzeniem poprzez przy-ciski ekranowe - jest to standardowe wykorzystanie smartfonu jako panelu dotykowego. Wielu użytkow-ników nie zdaje sobie sprawy, że w ich telefonach znajdują się liczne sensory jak: akcelerometry, żyro-skopy oraz czujniki natężenia pola magnetycznego, światła czy ciśnienia. „Skupiłem się na wykorzysta-niu wbudowanych w smartfony sensorów, bo jest to bardzo ciekawe z punktu widzenia inżynierskiego” - mówi twórca projektu. „Na początku wykorzy-stałem możliwości, jakie daje akcelerometr, który pozwala na określenie kąta przechylenia telefonu

Teberia 05/201212

Page 13: Teberia16

względem powierzchni ziemi” - dodaje konstruktor. Dzięki temu akcelerometrowi i stworzonej aplikacji można płynnie sterować prędkością i kierunkiem jazdy robota, czyli można nim kierować, poruszając odpowiednio telefonem. Ale nie tylko.Kolejna funkcja to komendy głosowe. „Robiłem aplikacje na smartfony z systemem operacyjnym Android, gdyż jest to najpopularniejszy system na tego typu urządzenia” - tłumaczy Tomasz Ora-czewski. Platforma Android udostępnia narzędzia do rozpoznawania komend głosowych. Działa to

w ten sposób, że nagrywany jest fragment wypo-wiedzi skierowanej do smartfona. Jest on przesyłany przez Internet na serwery Google’a, gdzie następuje analiza dźwięku. W odpowiedzi dostajemy informa-cję, która jest już czytelna dla maszyny. „W ten spo-sób zaprogramowałem komendy: w prawo, w lewo, do przodu, do tyłu itp.” - objaśnia student AGH. Bardzo ciekawa jest kolejna funkcja urządzenia: dzięki smartfonowi można sterować robotem z każ-dego miejsca na świecie z dostępem do Internetu. Jak to możliwe? Smartfon może łączyć się ze stronami www. Trzeba zainstalować go na robocie i mieć do-stęp do strony internetowej. Mamy wtedy podgląd z kamery w telefonie, dostęp do danych GPS (dzięki temu wiemy, gdzie robot się znajduje) i poprzez stro-nę www wydajemy odpowiednie komendy.

Mały wielki smartfonW pracy inżynierskiej Tomaszowi Oraczewskiemu chodziło po pierwsze o to, aby udowodnić, że two-rząc różne aplikacje na jedno urządzenie - smartfon - można uzyskać naprawdę wiele funkcji, po dru-gie, aby pokazać że smartfon jest wszechstronnym i przyszłościowym urządzeniem. Używając smart-fona można sterować nie tyko robotem, ale wieloma różnymi urządzeniami mechatronicznymi i elektro-nicznymi, zarówno w warunkach domowych, jak i w przemyśle. Nie trzeba kupować dodatkowych paneli dotykowych, trzeba umieć wykorzystać nasz smartfon. Wystarczy napisać specjalną aplikację oraz zaprojektować jakąś formę komunikacji między na-szym smartfonem a danym urządzeniem. Proste? Zdecydowanie tak! - dla informatyka. Dla przeciętnej osoby z pewnością nie. Dlatego nasz student wraz ze swoimi kolegami z katedry Robotyki i Mechatroniki złożyli projekt o dofinansowanie w ramach Progra-mu Badań Stosowanych, w którym chcą opracować narzędzia umożliwiające wszystkim ludziom łatwe zaprogramowanie smartfona po to, aby można było nim sterować zwykłymi urządzeniami domowego użytku. Chodzi o zarządzanie oświetleniem, kli-matyzacją, ogrzewaniem, wentylacją, otwieraniem bram czy drzwi. Zamiast wielu pilotów i sterowni-ków mamy w ręce jedno wielofunkcyjne urządzenie - własny telefon.Promotorem nagrodzonej pracy jest prof. dr hab. inż. Mariusz Giergiel.

Źródło: blog naukowy AGH

Teberia 05/2012 13

Page 14: Teberia16

Blisko połowa umiejętności wykorzystywanych w codziennej pracy dezaktualizuje się w okresie od trzech do pięciu lat. Specjaliści przewidują również, że już w obecnej dekadzie 90 proc. stanowisk będzie wymagało umiejętności obsługi komputerów. Wraz z rozwojem Internetu zmienia się sposób w jaki szko-leni są pracownicy i edukowana jest młodzież.

Umiejętne wykorzystanie technologii informacyj-nych może znacznie usprawnić i wzbogacić procesy warunkujące efektywność edukacji. Badania prze-prowadzone w Stanach Zjednoczonych pokazują, że dzieci z klas, w których nauka jest wsparta przez narzędzia internetowe osiągają średnio lepsze wyniki od swoich rówieśników, którym wiedza przekazywa-na była w tradycyjny sposób - bezpośrednio przez nauczycieli. Podobnie firmy, które kształcą pracow-ników wykorzystując do tego e-learning, osiągają średnio wyższe przychody od firm, które tego nie praktykują. Dodatkowo szacuje się, że korporacje mogą obniżać koszty szkoleń o 70 proc. szkoląc pra-cowników e-learningowo.

- Główną zaletą e-learningu jest to, że małym na-kładem kosztów i pracy można przeszkolić dużą liczbę osób. Jest to szczególnie ważne, kiedy firmy i instytucje mają wiele rozproszonych jednostek, a zorganizowanie tradycyjnych warsztatów było-by dużym wyzwaniem zarówno logistycznym jak i finansowym - mówi Mariusz Andreasik, Project Manager w Smart Education, firmie specjalizującej się we wdrażaniu rozwiązań e-learningowych.

Tylko 12 procent Polaków korzysta z e-learningu

Edukacja 2.0Uważa się, że zdecydowanie więcej informacji można zapamiętać na dłużej, jeżeli materiał zostaje utrwalo-ny. Metodologia szkoleń e-learningowych zakłada, że nabyte informacje są sprawdzane w formie testów czy quizów. Dzięki takiemu zabiegowi pozostają w pa-mięci osoby szkolonej. Natomiast interakcja pod-czas nauki i możliwość indywidualnego zarządzania procesem uczenia pozwala na skuteczne i efektywne przyswajanie wiedzy.

Pomimo wielu zalet, szkolenie przez Internet nie jest jeszcze tak popularne, jak tradycyjne formy dosko-nalenia umiejętności. Zaledwie 12 proc. Polaków ma styczność z kursami e-learningowymi. Jest to trzykrotnie niższy odsetek niż za oceanem. Dodatko-wo, tylko 1/3 polskich firm prowadzących szkolenia wdraża kursy internetowe.

- Na razie e-learning jest traktowany jako forma wspierająca zwykłe zajęcia treningowe i warsztatowe. Jednak zauważamy, że ten stan się zmienia. W cią-gu kilku lat liczba oferowanych na świecie kursów e-learningowych wzrosła trzykrotnie, a prawie 3/4 firm i różnych instytucji zgłasza chęć wdrożenia ta-kich rozwiązań u siebie. Sądzę, że niedługo ten trend przyjdzie do Polski - dodaje Andreasik.

Potrzeby szkoleniowe wzrastają, a przedsiębiorstwa zwracają uwagę na to, że uczelnie nie przygotowu-ją odpowiednio absolwentów, chociażby do pracy z komputerem. Powoduje to, że coraz więcej szkół wyższych zaczyna wdrażać albo planuje uruchomie-nie większej ilości kursów prowadzonych w formie elektronicznej.

FA K T Y >>

Teberia 05/201214

Page 15: Teberia16

>>Teberia 05/2012 15

Page 16: Teberia16

>>FA K T Y >>

Teberia 05/201216

Page 17: Teberia16

Prognozuje się, że w 2019 roku połowa przedmio-tów wykładanych na uczelniach będzie prowadzona z wykorzystaniem narzędzi nauczania zdalnego. Już obecnie 2/3 studentów przyznaje, że w procesie nauki wykorzystuje media społecznościowe.

- Po przeanalizowaniu danych, które zebraliśmy na potrzeby infografiki możemy stwierdzić, że na-uczanie zdalne będzie coraz popularniejszym narzę-

dziem. Wynika to z faktu, że e-learning łączy w sobie multimedialną formę oraz wykorzystuje wszech-obecne komputery i Internet. Treści prezentowane są w atrakcyjny sposób, dzięki czemu są łatwo przy-swajane. Właśnie to powoduje, że jest to skuteczne narzędzie, w które warto inwestować – podsumowuje Andreasik. jm

Teberia 05/2012 17

Page 18: Teberia16

Od biblioteki otwartej, przez synapsy, aż po panoptykon

– krótka refleksja o przyszłości bibliotek akademickich

Biblioteka to dziś nie tylko książki. To przede wszystkim ogromne bazy danych, nieprzebrane przestrzenie informacji, w których biblioteka zaprowadza ład i staje się po nich przewodnikiem.

W 1990 roku George Steiner – wpływowy amerykański filozof i krytyk literacki – prorokował, że w dalekiej przyszłości biblioteki, w sensie praktycznym, staną się synapsami, elektronicznymi zakończeniami ner-wowymi globalnej sieci wymiany. I to się dzieje. Tu i teraz. A jak będzie za 20, 30 50 lat?

S P O JR ZENI A >>

Teberia 05/201218

Page 19: Teberia16

Biblioteka otwarta wkrótce otwarta

Biblioteka otwarta. Cóż znaczy? Ot tyle, że nie za-mknięta - w sensie fizycznym, w sensie kulturowym, intelektualnym, mentalnym... i pod wieloma jeszcze względami. Otwartość biblioteki, zwłaszcza aka-demickiej, jest miarą jej nowoczesności, wolności przepływu myśli, odwagi myślenia, szacunku dla użytkownika i dobrą przestrzenią dla rozwoju nauki. Bo biblioteka otwarta oznacza otwarty dostęp do wiedzy – do źródeł i osiągnięć światowej nauki.Czy to założenie sprawdza się w praktyce?Kampus Uniwersytetu Śląskiego, mieszczący się przy ulicy bankowej w Katowicach, powoli staje się wizytówką miasta. Również za sprawą otwartego wkrótce Centrum Informacji Naukowej i Bibliotece Akademickiej (zwanym CINIBA) - laureata wielu wyróżnień, w tym głównej nagrody pierwszej edy-cji konkursu architektonicznego organizowanego przez Tygodnik Polityka. Kapituła Konkursu doce-niła nową siedzibę biblioteki w dziedzinie architek-tury i ładu przestrzennego. Właśnie otwarcie tego miejsca staje się świetnym przyczynkiem do dyskusji o rozwoju współczesnych bibliotek, a co za tym idzie – nowych metod czerpania z zasobów nauki. CINIBA uchodzi za najnowocześniejszą bibliotekę uczelnianą w Polsce. Świadczy o tym nie tylko zewnętrzny wize-runek, ale przede wszystkim nowatorskie rozwiązania w zakresie organizacji przestrzeni oraz prezentacji i udostępniania zbiorów.

CINiBA – dni otwarte (sic!). Grupa bibliotekarzy – gości – oprowadzana jest po budynku przez dwo-je pracowników. Superlatywy na temat miejsca, w którym się znajdujemy, echem odbijają się od ścian. Bo pierwsze wrażenie po wejściu do środka to przestrzeń. Przestronny hol, w którym znajduje się wypożyczalnia, może być także miejscem spotkań i imprez. Za chwilę staną tu także kioski internetowe – strefa publicznego dostępu do Internetu. Działają już i pracują na siebie dwie sale konferencyjne – tu odbywają się spotkania, konferencje, wystawy, eventy naukowe i kulturalne. Bo CINiBA już z samej na-zwy biblioteką jest na drugim miejscu. Współczesny użytkownik ma szerokie potrzeby multimedialne, wśród których tradycyjna książka zajmuje niemalże marginalne miejsce.

Teberia 05/2012 19

Page 20: Teberia16

Samodzielność – to cecha użytkownika promowana najbardziej. Nasi przewodnicy chwalą się selfchec-kiem – urządzeniem do samodzielnego wypożyczania znalezionych w wolnym dostępie materiałów – oraz wrzutnią, dzięki której można przez cała dobę zwracać książki. Mniej samodzielni liczyć mogą na tradycyjną ladę wypożyczalni i życzliwy uśmiech bibliotekarza. Dwa kolejne piętra to tysiące regałów, na których w wolnym dostępie prezentowany jest księgozbiór w liczbie 340 tysięcy woluminów, czytelnia do cichej pracy, kabiny do pracy indywidualnej, wygodne ka-napy. Ale nadrzędną funkcję spełnia tu pracownia komputerowa. To temu miejscu CINiBA zawdzięcza pierwszy trzon swojej nazwy.Tu dostępne są, będące współcześnie sercem każ-dej nowoczesnej biblioteki, warte dziesiątki tysięcy złotych, bazy danych – zawierające dostęp do naj-ważniejszych czasopism naukowych polskich i zagra-nicznych, a przez to do osiągnięć światowej nauki. Lista źródeł elektronicznych, dostępnych w tutej-szych bazach jest długa i imponująca, dla pokazania tej skali warto przywołać choćby najnowsze nabytki – system informacyjny Passport GMID, dostarcza-jący informację biznesową o krajach, różnych gałę-ziach przemysłu i konsumentach; Oxford Journal Law - kolekcję obejmującą artykuły z 40 czasopism z zakresu prawa wraz z archiwami; platformę wydaw-nictwa Royal Society of Chemistry, udostępniającą 34 tytuły z pełnym archiwum, sięgającym 1841 roku oraz 52 tytuły z dostępem do wybranych roczników; a także bazę Wiley Online Library zawierającą ko-

lekcję artykułów z czasopism, m.in. z zakresu che-mii, fizyki, matematyki, informatyki, biotechnologii, ochrony środowiska, nauk społecznych i humani-stycznych, obejmującą 1367 tytułów, dostępnych wraz z archiwami od 1997. A są to tylko najnowsze nabytki, stanowiące jedynie czubek góry lodowej. Dostęp do baz danych mają na miejscu wszyscy użyt-kownicy. Studenci i pracownicy Uniwersytetu Śląskie-go mogą korzystać z nich także poza biblioteką, uzy-skując dostęp do sieci poprzez system Onelog.Tak oto spełnia się wizja Georga Steinera. Ale czy na pewno?

Otwarty mandat dla akademickiej wiosnyŚwiat nauki nie od dzisiaj jest miejscem nieustannej konkurencji, a osiągnięcia naukowe poszczególnych środowisk, stają się miarą jakości kształcenia. Jak propagowane są te osiągnięcia? Ano poprzez profe-sjonalne wydawnictwa - liczba publikacji w dobrych czasopismach jest miarą jakości naukowca i uczelni. Dobre to takie, w których recenzje piszą najlepsi przedstawiciele dyscypliny, a artykuły są cytowane przez innych. Dlatego wydawnictwa śmiało windują ich ceny. Z listu, napisanego przez radę naukową Biblioteki Harvardzkiej, który stał się przyczynkiem do dyskusji o wolnym dostępie do osiągnięć świa-towej nauki, wynika, że „najwięksi wydawcy wy-wierają trudną do wytrzymania presję finansową na świat akademicki”. Koszt dostępu do płatnych publikacji, znajdujących się w bazach największych

S P O JR ZENI A >>

Teberia 05/201220

Page 21: Teberia16

wydawców wzrósł w ciągu ostatnich sześciu lat o 145 proc. - O tyle zwiększył się koszt dostępu do fachowej wiedzy - komentuje prof. Robert Darnton, dyrektor Biblioteki Harvardzkiej. Stąd protest i postulat. Wie-le uczelni w Stanach Zjednoczonych i Europie wręcz nakazuje swoim badaczom, aby udostępniali wyniki badań prowadzonych za publiczne pieniądze, Tim Gowers, wybitny matematyk z Cambridge, wyróż-niony Medalem Fieldsa, czyli matematycznym No-blem, mówi wprost o wydawnictwach - Odstawmy na bok tę wielką maszynę. Już jej nie potrzebujemy. Pieniądze nie powinny ograniczać wymiany myśli i wiedzy.Problem ten został nagłośniony również w Polsce, dzięki apelowi naukowców Uniwersytetu Warszaw-skiego do instytucji finansujących naukę, o wpro-wadzenie otwartego dostępu do treści naukowych. W piśmie tym zwracają się do wszystkich polskich instytucji finansujących naukę, w tym do Minister-stwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Narodowego Centrum Badań i Rozwoju i Narodowego Centrum Nauki o wprowadzenie wymogu otwartości oraz za-pewnienie technicznych, ekonomicznych i prawnych warunków jego realizacji w odniesieniu do publikacji stanowiących polski dorobek naukowy. Zwracają także uwagę, że wyniki badań finansowanych ze środków publicznych powinny być dostępne pu-blicznie bez ograniczeń. Na całym świecie instytucje

finansujące badania, wprowadzają już tzw. mandat otwarty – wymóg, aby publikacje prezentujące wyni-ki tych badań były bezpłatnie dostępne w sieci. Pod petycją umieszczoną na stronie Otwartymandat.pl podpisało się już ponad 8 tys. osób.

Synapsy biblioteczne albo Google.Wszystkie najnowsze osiągnięcia światowej nauki dostępne on-line? Bez pośrednictwa biblioteki?Ta wizja staje się coraz bardziej realna. Już dziś prze-cież użytkownikom trudno skojarzyć bibliotekę z jej zawartością cyfrową, skoro można tę zawartość od-kryć i odszukać przez Internet. E-czasopismo może być dostępne bezpośrednio od wydawcy albo za po-średnictwem wyszukiwarek. Każda z nich umożliwia kilka sposobów znajdowania artykułów, a także kilka formatów, w których można je odczytywać. Odszukiwanie informacji w sieci staje się swoistą rozrywką. Użytkownik wychowany na e-zakupach i portalach społecznościowych odkrywa informa-cję naukową i dzieli się nią w sposób będący od-zwierciedleniem jego zwykłych zachowań on-line. I im bardziej użytkownicy bibliotek, poszukujący informacji polegają na ogólnodostępnych sieciowych narzędziach wyszukiwawczych, tym mocniej kojarzą tę zawartość nie z biblioteką, lecz z samą siecią.A skoro tak - głównym narzędziem wyszukiwania staje się Google – wyszukiwarka o wiele łatwiejsza w użyciu od bibliotecznego OPAC-u i serwisów abs-

Nowa Biblioteka Techniczna w Pradze to odpowiedź na potrzeby czytelnika XXI wieku.

Teberia 05/2012 21

Page 22: Teberia16

S P O JR ZENI A >>

traktowych i indeksowych. Zachodzi bardzo po-ważne podejrzenie, że to właśnie Google jest już dla większości użytkowników domyślną bibliote-ką sieciową. Badania prowadzone przez Pongracz Sennyey, Lyman Ross oraz Caroline Mills z Furman University i University of Vermont pokazują, że już nie tylko studenci, ale i pokaźna liczba naukowców zaczyna swe badania od Google (!).Paradoksalnie więc - starania bibliotek o rozwój za-sobów cyfrowych prowadzą do umniejszania ich znaczenia jako skarbnic wiedzy. A przyszłość zapo-wiada się pod tym względem jeszcze gorzej. Sytuacja ta generuje wiele pytań – jak choćby takie, czy ma-teriały łatwo odnajdywane i dostępne w sieci nale-ży w ogóle gromadzić? A może biblioteki powinny skupiać uwagę na potrzebach informacyjnych wła-ściwych tylko dla swej instytucji (uniwersytet) oraz na tych, które nie są łatwo osiągalne przy użyciu sze-roko dostępnych wyszukiwarek internetowych? Czy więcej uwagi należy poświęcać zbiorom cyfrowym, wytwarzanym i publikowanym przez biblioteki, na-wet jeżeli grono ich potencjalnych użytkowników jest niewielkie? Jaką rolę powinny biblioteki odgrywać w archiwizowaniu zbiorów cyfrowych? Jakakolwiek będzie na te pytania odpowiedź, definicja zbiorów bibliotecznych musi ulec zmianie.

Można pokusić się o smutną w gruncie rzeczy kon-kluzję, że świat informacji rozszerza się i rośnie, od-najdywanie dokumentów staje się coraz większym wyzwaniem, ale z tym działaniem nie kojarzy się już biblioteki, tylko... Google...

Panoptykon albo róg obfitościJaki jest więc scenariusz dla przyszłości biblioteki? Jak warunkuje się jej rację bytu? Odpowiedź na to pytanie starano się znaleźć podczas zeszłorocznego II Ogólnopolskiego Kongresu Bibliotek Publicznych. Interesujący pod tym względem okazał się raport opracowany przez zespół pod kierunkiem Martyny Woropińskiej. Celem projektu było czytelne okre-ślenie funkcji biblioteki, zidentyfikowanie trendów wpływających na kształt społeczeństwa i kultury (co przekłada się bezpośrednio na sytuację biblio-tek) i – ostatecznie – określenie wizji przyszłości bibliotek. Wyniki zaprezentowano w postaci czterech scenariuszy.

Scenariusz 1. Wizja optymistyczna – róg obfitości. W tej najbardziej optymistycznej wizji biblioteki są dobrze dotowane przez państwo i posiadają zupełna autonomię. Zliberalizowany system prawa autor-skiego nie ogranicza aktywności bibliotek i re-dy-strybucji przechowywanych w nich treści. Pozycja bibliotek jest niezagrożona i w pełni przystaje do wyzwań współczesnej kultury i nauki.

Scenariusz 2. Panoptikon. W tej wizji główny na-cisk kładzie się na dostęp cyfrowy, niosący z sobą – poza licznymi ułatwieniami – również zagrożenia. Karta biblioteczna zapisuje i przechowuje historię użytkownika – materiały i strony z których korzy-stał, jak również wszystkie nielegalne zachowania (złamanie praw autorskich). Wizja ta zakłada, że zwiększać się będzie kontrola państwa nad obywa-telem, a restrykcyjny system praw autorskich nałoży nowe ograniczenia na korzystanie z dóbr kultury. W raporcie czytamy: W przyszłości, w której intensyw-nie chroni się własność intelektualną, a jednocześnie państwo zdecydowanie dba o sferę kultury, uczestnictwo w kulturze jest w dużej mierze zależne od publicznie zagwarantowanego dostępu do treści. Biblioteki – mając ugruntowaną finan-sową i społeczną pozycję – stają się jego główną formą. Jako multimedialne centra udostępniają tylko takie treści, na jakie pozwalają im wykupione przez pań-stwo licencje. Niszowe treści pozostają poza obiegiem cyfrowym, którego funkcjonowanie – obok komercyj-nych podmiotów – kontroluje także biblioteka. Karta biblioteczna jest przepustką do świata cyfrowej kultury, ale jednocześnie przypomina, że uczestnik życia kulturalnego jest cały czas obserwowany. Zgodnie z tą wizją otwiera się więc pole dla kultury alternatywnej, pozwalającej na kontakt z książką czy muzyką poza system cyfrowej

Teberia 05/201222

Page 23: Teberia16

kontroli. Tworzone są niewielkie szyfrowane i za-mknięte sieci wymiany treści, funkcjonujące poza zasięgiem wszystkowidzącego panoptikum.Scenariusz 3. Biblioteka oddolna. Ten scenariusz to pesy-mistyczna wizja, w której państwo oddaje przestrzeń kultury podmiotom komercyjnym, działającym na wolnym rynku. Pozycja bibliotek staje się coraz słab-sza, a ostatecznie ich miejsce zajmują nowoczesne i atrakcyjne – ale w pełni komercyjne – odpowiedni-ki. Wpływa to na jakość udostępnianych treści – do-minują produkty masowe, lekkie i przyjemne w od-biorze oraz tanie i łatwo dostępne. Alternatywnie powstają więc niezależne, niszowe i elitarne ośrodki częściowo wypełniające próżnię po nieefektywnych bibliotekach. Skutkuje to zwiększaniem się nierów-ności w społecznym dostępie do kultury i nauki.Scenariusz 4. Twórcza destrukcja. Liberalizacja prawa au-torskiego oraz tani i powszechny dostęp do internetu podkopują pozycję biblioteki jako miejsca gwaran-tującego dostęp do kultury i nauki. Państwo, uzna-jąc Sieć za realną alternatywę dla systemu bibliotek – wycofuje się z niego. Co prawda biblioteki mogą konkurować z internetem, udostępniając wiedzę i na-rzędzia pozwalające na filtrowanie treści – niestety brak zaangażowania państwa w tę sferę uniemożliwia taką reformę systemu. W związku z tym biblioteki zmieniają profil swojej działalności, przekreślając tym samym swoją klasyczną misję.

A więc epitafium dla bibliotekarza...?Cztery scenariusze, z których tylko jeden jest opty-mistyczny, to nie najlepsza wizja dla bibliotek, dla bibliotekarzy zaś armagedon... A jednak spacer po

CINiB-ie, pobyt w BUW-ie czy w innych nowocze-snych bibliotekach to doświadczenie krzepiące.Biblioteka staje się dziś przede wszystkim miejscem komunikacji - komunikacji międzyludzkiej, między-pokoleniowej, międzykulturowej, pełniąc przy tym nie tylko funkcje informacyjne czy informatyczne, ale także kulturalne, artystyczne czy duchowe. To przestrzeń dostępu do informacji, a przecież i pogłę-bienia wiedzy, kształtowania zdolności do refleksji. Bazy danych, cyfrowe skarbnice informacji - dostęp-ne on-line bez pośrednictwa biblioteki i bibliotekarza - to przyszłość możliwa, ale z perspektywy czasu również dość niebezpieczna. Dlaczego?Jarosław Lipszyc – znany polski poeta, dziennikarz, działacz na rzecz wolnej kultury – mówi tak: Bibliote-ka, choćby i najbogatsza jest warta tyleż co wysypisko śmieci, jeśli brakuje w niej dwóch rzeczy – katalogu i bibliotekarza. Nawet najinteligentniejsze algorytmy nie zastąpią bibliotekarza, który nie tylko znajdzie odpowiednie dzieła, ale także będzie potrafił zweryfi-kować ich prawdziwość, nauczy nas tradycji intelektu-alnej, wyrazi opinię, wreszcie oprócz wiedzy przekaże nam to trudno uchwytne coś, co stanowi o specyfice kultury. Ostatecznie istotą poznania jest przecież nie sama informacja, ale przede wszystkim jej kon-tekst, czego najlepszym przykładem i trafną metaforą jest właśnie hybrydowość – a więc wielowątkowość i multimedialność - współczesnej biblioteki.

Dominika Bara

c zapraszamy do dyskusjinapisz do nas@

W artykule wykorzystałam informacje zawarte na stronach:http://www.ebib.info/2009/107/a.php?rekhttp://wyborcza.pl/1,75476,11736662,Harvard_buntuje_naukowcow.htmlhttp://historiaimedia.org/2011/10/17/scenariusze-przyszlosci-bibliotek/

Teberia 05/2012 23

Page 24: Teberia16

Ona – absolwentka stosunków międzynarodowych, planuje zrobić MBA na Stanford University w Ka-lifornii, współzałożyła firmę Future Simple i Appli-cake. Wraz z zespołem umieszczona na 17 miejscu w rankingu „100 Pretendentów do Najbogatszych Polaków 2011” magazynu „Wprost”.

On – skończył informatykę na Akademii Górni-czo-Hutniczej, trzy tygodnie wytrzymał w korpora-cji, następnie dwa lata pracował w Danii, wreszcie postanowił zrealizować własny pomysł na biznes. W Krakowie. Obecnie pracuje dla Future Simple.

Razem, niecały rok temu, powołali do życia Hive53. Hive to po angielsku ul, 53 to zlepek cyfr adresów pod którymi Hive się narodził. Co także ważne, 53 to liczba pierwsza. Ela Madej i Piotr Nędzyński stwo-rzyli w stolicy małopolski przestrzeń dla spotkań startupowców. Raz w miesiącu zbierają się w którymś z krakowskich lokali. Nazywają siebie wtedy rojami. Na każde spo-tkanie przychodzi co najmniej sto osób.

Jest wesoło, można się napić piwa. Przede wszystkim jednak można porozmawiać, wymienić się doświad-czeniami, a potem kontaktami. Ja szukam grafika, ty szukasz programisty – efektem są więc wspólne projekty.

Nie wszyscy mają własne firmy, dużo osób dopiero poszukuje pomysłu dla siebie. Nie wszyscy działają w tej samej branży, na spotkania przychodzą osoby reprezentujące często bardzo różnorodne dziedziny. Mają też różne wykształcenie, i często odmienne perspektywy. Łączy ich jednak jedno – stworzą lub już stworzyli startup.

Startup, który skupia startupyStartup – niby każdy wie o co chodzi, ale czy na pewno? Jak przyznaje Piotr Nędzyński, jest wiele definicji tego słowa, na startup można też patrzeć z różnych perspektyw.

Jest ich z pewnością dużo, może nawet kilkaset. Żyją w Krakowie, najczęściej są młodzi, zawsze bardzo ambitni, mają wizję i świetne pomysły, nie zawsze wiedzą jak je wykorzystać. Jeszcze rok temu działali samotnie. Teraz są razem, i dzięki temu mogą więcej. Mają Hive53.

W roju startujących pszczół – Hive53

S TA R T-UP >>

Teberia 05/201224

Page 25: Teberia16

– Generalnie są to młode przedsięwzięcia obarczone dużym ryzykiem. Ryzyko bierze się stąd, że zwykle są one bardzo nowatorskie, nikt tego wcześniej nie robił. Startupem można być przez wiele lat, nie to jest główną cechą odróżniającą go od zwykłych firm. Chodzi tu przede wszystkim o to, że startupy jeszcze dokładnie nie wiedzą jak będą zarabiały, mogą mieć już model biznesowy firmy, ale nie jest on jeszcze sprawdzony. Na początek wymyśla się i buduje coś, co może być potrzebne ludziom, a potem próbuje się to spieniężyć. Firmy, które nie są startupami mają już wypracowany lub zapożyczony model biznesowy i korzystają z niego osiągając przychody. Startup to szukanie produktu czy usługi, która okaże się przy-datna i za którą ktoś będzie chciał zapłacić.

Na pocieszenie, można dodać, iż startup ma również potencjalnie wyższy w stosunku do „standardowych” przedsięwzięć zwrot z inwestycji. Startupem był za-równo Facebook, Apple, Skype, jak i Google, czy nasza rodzima Nasza Klasa. To właśnie dlatego słowo „startup” rozpala głowy tysięcy młodych ludzi. Startup nie musi być biznesem. Jak zaznacza Piotr, Hive53 też jest na swój sposób startupem – wcześniej niczego takiego nie było i wciąż nie wiadomo czy się uda. Choć póki co, idzie odnoszą sukcesyObco brzmiąca dla polskiego ucha nazwa „startup”, nie ma też bezpośredniego tłumaczenia. I dobrze, bo wszystko co dotyczy startupów odbywa się z reguły w języku angielskim. Tak też strona Hive53, profil na Facebooku oraz same spotkania środowiska star-tupowców prowadzone są w tym języku.

- Zdecydowana większość wiedzy na temat jak robić startupy, jest w języku angielskim. W Polsce i po polsku tej wiedzy nie ma albo jest jej mało. Jeśli chcemy budować społeczność startupów, chcemy żeby ludziom wychodziło, żeby się kształcili, żeby im było łatwiej importować know how z zagranicy, to musimy działać w języku angielskim. Zdecydo-wanie łatwiej jest także zaprosić na nasze spotkanie gościa z zagranicy, gdyż dana osoba może wejść na stronę Hive53, zobaczyć z czym ma do czynienia, ma szansę wyrobić sobie opinię na nasz temat - mówi Piotr Nędzyński.

Piotr wspomina, że na początku pojawiało się wiele pytań na ten temat. Większość osób na spotkaniach to Polacy, stąd z początku trudno im było zrozu-mieć konieczność prowadzenia krakowskich spotkań w obcym języku, mogło się to wydawać nawet sztucz-ne. – Startupy mają silne parcie na robienie biznesów globalnych, byłoby więc dziwne, gdybyśmy z jed-nej strony do tego namawiali, a z drugiej zamykali się w języku polskim. Wytrzymaliśmy początkowe ciśnienie i okazuje się, że to była bardzo dobra de-cyzja.

Rój doświadczeń

Na spotkania Hive53 zapraszani są wybitni i wy-różniający się przedstawiciele ze świata biznesu, doświadczeni przedsiębiorcy i inwestorzy – ludzie, którym już się udało i którzy mogą dużo nauczyć młodych startupowców.

Teberia 05/2012 25

Page 26: Teberia16

Wśród gości pojawili się już: Mike Butcher, dzien-nikarz, bloger, redaktor naczelny europejskiej wersji TechCrunch (na spotkaniu z nim zjawiło się ponad 200 osób), Jaromir Działo, założyciel Topicmarks, Rafał Han, założyciel i CEO HanBright, twórca BrightBerries, Piotr Konieczny, założyciel portalu Niebezpiecznik.pl, Jakub Krzych, twórca i współza-łożyciel AdTaily.com, Nalin Mittal, współzałożyciel Appstores.com Armanda Rose, założycielka Connect the Dots Foundation oraz Twestival, Uzi Shmilovici, prezes i współzałożyciel polsko-amerykańskiej spółki Future Simple i Piotr Wilam, współzałożyciel Onet.pl oraz (a może przede wszystkim) CEO i główny inwestor w Innovation Nest. A to dopiero niespełna rok działania Hive53.

- Od początku mierzyliśmy wysoko – mówi Piotr Nędzyński. – To właśnie jest fajne w tym środowisku, że ludzie chcą się dzielić swoim doświadczeniem. Jednocześnie wszyscy wiedzą, że nie jest łatwo zacząć startup, stąd chcą sobie nawzajem pomagać, mówię tu nie tylko o naszych gościach, ale o wszystkich, którzy przychodzą na spotkania.

Goście najczęściej są przepytywani przez Elę i Piotra, a następnie nadchodzi czas na pytania od publicz-ności. Jest wesoło, nie ma napięcia. Świat wielkiego biznesu przedstawiany jest z przymrużeniem oka, choć ważne kwestie poruszane są dogłębnie i z mak-symalną korzyścią dla słuchaczy.

Scena spotkań Hive53 nie jest jednak zarezerwowana tylko dla zaproszonych gości. Może na niej pojawić się każdy, przedstawić swój pomysł, ogłosić zapo-trzebowanie na współpracowników, zadać do pu-bliczności pytanie. Poza tym organizowane są także tzw. Pitch Session, czyli 60-sekundowe prezentacje pomysłów na biznes.

- Wchodzisz do windy i widzisz, że jest w niej bardzo znany inwestor. Masz 60 sekund, bo tyle trwa wasza wspólna podróż widną, na zainteresowanie go swoim projektem. Jak to robisz? – pyta Piotr. Pierwsze Pitch Session nie były na najwyższym poziomie, ale jest coraz lepiej.- Okazuje się, że ludzie którzy spędzają lata nad swoim pomysłem, niekoniecznie potrafią go zapre-zentować w tak krótkim czasie, nie potrafią szyb-ko i w zwięzłym komunikacie przekonać kogoś do

S TA R T-UP >>

Teberia 05/201226

Page 27: Teberia16

swojego pomysłu. Do tego dochodzi stres, wszyst-ko przecież dzieje się w języku angielskim. Dlatego wprowadziliśmy Pitch Practice. Na dwa-trzy dni przed właściwym wystąpieniem spotykamy się i sta-ramy się pomóc, podpowiedzieć, poprawić wystą-pienie. My wszyscy się tego uczymy. Poza dookreśleniem wizji na biznes, podszkolenia się z publicznych wystąpień, Pich Session to przede wszystkim szansa na realizację prezentowanego pomysłu. Na widowni bowiem siedzą czujni inwe-storzy. - Na przykład jeden zespół na Pitch Session poznał Richarda Lucasa, który jest znanym w Kra-kowie aniołem biznesu. Dwa tygodnie po spotkaniu przesłali do nas maila, że Richard zainwestował w ich biznes – opowiada Piotr.

Najważniejszy moment spotkania zaczyna się jednak dopiero w części nieoficjalnej, kiedy już odprężony i pełen nowych informacji rój zaczyna ze sobą luźną rozmowę. Przez kolejne trzy-cztery godziny wszyscy jeszcze siedzą w lokalu i wymieniają się doświadcze-niami, kontaktami, promują własne pomysły, szukają inwestorów i współpracowników. Podobnie jest na fanapage Hive53 na Facebooku – tu także ludzie wzajemnie się wspierają, poszukują pracowników, czy po prostu proszą o „podlajkowanie” jakiegoś projektu.

- Ci ludzie ze sobą nie konkurują, wprost przeciw-nie – pomagają sobie. I jest w nich wielka chęć do wspólnego działania. Poza tym w startupach bar-dzo ciężko jest zrobić coś samemu, jednoosobowy startup to prawie pewna przegrana. Startup to lata niepewności i ogrom pracy, potrzebne jest wzajemne wsparcie, gdy jedna osoba straci energię i się wypa-la. W Stanach Zjednoczonych nikt nie zainwestu-je w jednoosobowy startup, ponieważ wiąże się to ze zbyt dużym ryzkiem. Kolejną kwestią jest bycie otwartym na współpracę. Młodzi przedsiębiorcy oraz ci, którzy chcą założyć własny biznes nie mogą bać się mówić o swoich pomysłach, muszą nauczyć się je prezentować i po to właśnie jest Hive – ko-mentuje Piotr.

Krakowska Dolina KrzemowaGdy po dwóch latach spędzonych w pracy dla duńskiej firmy Piotr przyjechał w zeszłym roku do Krakowa, chciał wreszcie ruszyć z własnym startu-pem.

Teberia 05/2012 27

Page 28: Teberia16

Najpierw jednak poszukiwał wspólnika. Jak się oka-zało, było to bardzo trudne, nie było bowiem żadne-go forum gdzie mógłby złożyć swoją propozycję.

- Byłem zaskoczony, że nie ma tu żadnej społecz-ności, nie ma możliwości, żeby poznać się z innymi ludźmi, którzy też mają takie potrzeby i doświad-czenia – opowiada i dodaje: W Krakowie dzieje się wiele, ale tego nie widać.

Szybko doszedł do wniosku, że byłoby dobrze stwo-rzyć coś, co skupiłoby krakowskie startupy i inwe-storów. Skontaktował się z Elą Madej, spotkali się, a już tydzień później w internecie pojawiła się ich strona internetowa – www.hive53.com. Wkrótce potem odbył się pierwszy rój, na którym zjawiło się 80 osób.

Zwykle gdy mówi się o startupach, ma się na myśli przedsięwzięcia związane z technologią, a na pew-no z internetem. Stąd jakiś czas temu była moda na tworzenie sieci społecznościowych na wzór Facebo-oka. Teraz królują aplikacje mobilne, wśród których krakowskie startupy też mają swój udział.

Kraków słynie z doskonale wykształconych specja-

listów w dziedzinie technologii, świetnych grafików i programistów, dlatego swoje oddziały zakłada tu wiele zagranicznych firm. Jest także wielu inwesto-rów, którym jednak jak dotąd trudno jest znaleźć dobry startup. – Z obu stron jest duże ciśnienie, żeby wspierać to środowisko – przyznaje Piotr.

Na stronie Hive53 w zakładce „Made in KRK” znaj-duje się blisko 40 krakowskich startupów. Mamy tu szeroką paletę pomysłów, od strony z edukacyjnymi grami dla dzieci, przez internetową platformę dla klubów piłkarskich, do nauki angielskiego, firmy tworzące aplikacje, po serwis internetowy skupiają-cy w jednym miejscu ofertę wybranych restauracji. Tego rodzaju projektów jest z pewnością dużo, dużo więcej. Nadal jest więc wiele do zrobienia.

Hive53 nie działa jednak w próżni. W Krakowie organizowane są konferencje poświęcone rynkowi startupów (np. Bitspiration), odbyła się już pierwsza edycja Startup Weekend Kraków, od maja działa cen-trum wspierania młodego biznesu - AIP Business Link, czy wreszcie jest KrakSpot - barcamp koncen-trujący się na tematyce nowych mediów. Do tego jest Małopolski Park Technologii Informacyjnych, nie można także zapomnieć o wielu uczelniach kształ-cących w dziedzinach nowych technologii. Jak dotąd wciąż nie ma tzw. akceleratora przedsiębiorczości, jednak można mieć nadzieję, że przy tym tempie rozwoju, to tylko kwestia czasu. I może wreszcie doczekamy się zasłużonej opinii o Krakowie, jako polskiej Dolinie Krzemowej.

Aneta Żukowska

c zapraszamy do dyskusjinapisz do nas@

S TA R T-UP >>

Zdjęcia z workshopu z Jerrym Colonną. Fot.: Kuba Sarata - PhotShot

Teberia 05/201228

Page 29: Teberia16

Radioactive@Home, czyli społecznościowa profilaktykaJuż ponad 300 czujników radioaktywności na całym świecie - w tym ok. 70 w Polsce - działa w ramach zainicjowanego przez Polaków projektu Radioacti-ve@Home. Dzięki tym działaniom udostępniane są mapki promieniowania mierzonego niezależnie od publicznych instytucji.Jak w rozmowie z PAP poinformował informatyk Krzysztof Piszczek, jeden z autorów oprogramowa-nia czujników instalowanych w ramach Radio-active@Home, w ostatnich miesiącach zakończono wysyłkę i instalację aż 250 nowych czujników na całym świecie. Pod koniec ubiegłego roku takich czujników działało zaledwie ok. 60. Teraz aż 200 spo-śród wszystkich sensorów udostęp-nia dane o promieniowaniu niemal cały czas. Wyniki tych pomiarów są na bieżą-co udostępniane na stronie projektu: http://radioactiveathome.org/map/, można je także pobierać za pomocą bezpłatnej aplikacji na telefon komór-kowy z systemem Android. Do czego mogą się przydać takie mapy radioaktywności? „Jest to całkowicie niezależne źródło informacji” - zazna-cza Piszczek. Uważa, że nie we wszystkich krajach informacje o poziomie radioaktywno-ści są tak łatwo osiągalne, jak w Polsce. Dodaje, że można wyobrazić sobie, że strony oficjalnych insty-tucji, które zajmują się pomiarami radioaktywności, byłyby blokowane albo nie publikowałyby informacji o zanieczyszczeniach. „A w ramach tego projektu ludzie mogą sobie zweryfikować dane (o radioak-tywności - PAP)” - mówi. Piszczek wyjaśnił, że ogromny wzrost odwiedzin na stronie projektu zaobserwowano np. kiedy czujnik państwowej sieci w USA uległ uszkodzeniu i przez jakiś czas wskazywał wzrost promieniowania. Inter-nauci na stronie Radioactive@Home weryfikowali te informacje. Z kolei w Polsce obawę wzbudziły przewożone przez

N A C Z A S IE >>

port w Szczecinie środki radioaktywne. Jak opowiada informatyk, internauci dzięki mapie Radioactive@Home mogli przekonać się, że czujniki w Szczecinie nie wykazały wtedy żadnego wzrostu promienio-wania. Wolontariusze projektu kupują czujniki radioak-tywności na własny koszt. Aby udział w projekcie był jak najtańszy, uczestnicy Radioactive@Home

zaprojektowali własny, niekomercyjny czujnik mierzący radioaktywność. Poza tym na stro-

nie projektu internauci mogą zna-leźć informację, jak samodzielnie

zbudować taki czujnik.„Sensor podłączony do kom-

putera, przesyła niemal w czasie rzeczywistym wyniki pomiarów na serwer projektu, które są na-tychmiast udostępniane na mapie pomiarów (http://radioactiveatho-me.org/map/). Jeśli pojawi się za-grożenie, na mapie zmieniają się kolory - najpierw z zielonego na żółty, a potem na czerwony” - Mówi Piszczek. Jak zaznacza, do projekcie można dołączyć w każdej chwili. Wkrótce w ramach projektu planowane jest ze-

branie zamówień na kolejnych 300-400 czujników.

Projekt został uruchomiony dzięki pracy zespoło-wej drużyny BOINC@Poland będącej największą w Polsce grupą wolontariuszy skupionych wokół tematyki przetwarzania rozproszonego. Projekt po-wstał podczas katastrofy w Fukushimie. Jego celem jest stworzenie ogólnoświatowej sieci czujników radioaktywności.

Źródło: PAP - Nauka w Polsce

c zapraszamy do dyskusjinapisz do nas@

Teberia 05/2012 29

Page 30: Teberia16

Długa śmierć śmieci. Gdzie pochować odpady promieniotwórcze?

U WA G A >>

Teberia 05/201230

Page 31: Teberia16

Po latach projekt rozwoju energetyki jądrowej wraca w Polsce do łask. Dwie elektrownie, które powstaną według założeń w przesiągu 15-20 lat mają zapewnić tanią i czystą energię, miejsca pracy i stanowić bodziec do rozwoju. W cieniu tych przedsięwzięć powstawać będą również składowiska odpadów, stanowiące miejsce wiecznego pochówku niebezpiecznych produktów przemian zachodzących w reaktorze.

KSOP

Polska jeszcze nie ma elektrowni atomowych, ale jak prawie każdy kraj na świecie produkuje odpady promieniotwórcze. Niewielka ich część pochodzi z eksploatacji reaktorów badawczych Maria i Ewa (ten drugi został już wyłączony) znajdujących się w Świerku, a około 95% z izotopów promieniotwór-czych stosowanych w przemyśle, badaniach nauko-wych, a szczególnie w medycynie. Wypalone paliwo reaktorów badawczych, uznawane za niebezpieczne odpady wysokoaktywne, jest wywożone do kraju, z którego pochodzi, czyli do Federacji Rosyjskiej. Pozostałe odpady, głównie średnio- i niskoaktywne od 1958 roku są składowane w Krajowym Składo-wisku Odpadów Promieniotwórczych w Różanie – malowniczej miejscowości letniskowej leżącej nad Narwią, 90 km od Warszawy. Składowisko zajmuje tam teren starego fortu, zbudowanego jeszcze przed I wojną światową. Carska administracja przypad-kowo świetnie wybrała miejsce. Fort znajduje się na tzw. wyniosłości topograficznej, a cały teren od-dzielony jest od wód gruntowych grubą warstwą gliny, co tworzy idealne warunki dla składowania odpadów promieniotwórczych. W budynkach fortu, a także w zaadoptowanej na ten cel fosie składuje się nisko- i średnioaktywne odpady krótkożyciowe, czyli takie, których okres połowicznego rozpadu wynosi mniej niż 30 lat. Długożyciowych odpadów, które mogą pozostać groźne przez setki, a nawet tysiące lat,

Różan malownicza miejscowość letniskowa leżąca nad Narwią, 90 km od Warszawy.

Teberia 05/2012 31

Page 32: Teberia16

w Różanie składować nie można. Stosuje się do tego położone głęboko pod ziemią składowiska geologicz-ne, których jak na razie w Polsce nie ma.

Pieniądze nie promieniująChoć mury starego fortu dzieli do pierwszych zabu-dowań miejskich zaledwie 400 metrów, to sąsiedz-two ze składowiskiem nie dla wszystkich stanowi problem. Ośrodek jest bowiem źródłem sporych dochodów gminy. I nie chodzi tu o zwiedzające Składowisko wycieczki szkolne. Na mocy artyku-łu 57. Prawa Atomowego gminie, na terenie której znajduje się Składowisko przysługuje opłata roczna w wysokości 400% dochodów z tytułu podatku od nieruchomości znajdujących się na terenie gminy. W przypadku Różana kwota ta wynosi 8 mln zł rocz-nie, co zestawione z czteroipółtysięczną populacją gminy stanowi nie lada dochód.

Gmina nie zawsze jednak otrzymywała rekompen-satę, gdyż w czasie zakładania Składowiska nikt nie pytał mieszkańców o zdanie. Walka o opłatę ma-jącą gminie rekompensować ciężary, które ponosi w związku ze zlokalizowaniem Składowiska na jej terenie rozpoczęła się dopiero po Okrągłym Stole.

Opłata nie będzie przysługiwać wiecznie, gdyż we-dług ustawy po zamknięciu Składowiska rekom-pensata obowiązuje tylko przez czas równy jego eksploatacji. Gmina inwestuje więc coroczne 8 mln w infrastrukturę.

Za co właściwie przysługuje gminie opłata? Warsza-wiakom, którzy tłumnie przybywają tu odpoczywać na Narwią, Składowisko najwyraźniej nie przeszka-dza. Jak wykazują statystyki medyczne Składowisko nie ma też żadnego negatywnego wpływu na zdro-wie mieszkańców, a zdaniem prof. dr inż. Andrzeja Strupczewskiego, eksperta w dziedzinie energetyki atomowej, zachorowalność na raka w gminie należy do najniższych w Polsce. Jest to więc raczej opłata za tolerowanie w sąsiedztwie niegroźnego i niepo-pularnego przedsięwzięcia. Albo sposób na podre-perowanie gminnego budżetu, bo jak mówi jeden z mieszkańców miasta: „jak będziemy mówić, że nam nie przeszkadza, to nam tu przestaną pienią-dze przysyłać. Musimy mówić, że nas boli, ale nie za głośno.1”Być może inne gminy powinny zacząć starać się o prawo zlokalizowania nowych składowisk, bowiem już teraz wiadomo, że składowisko w Różanie nie tylko nie pomieściłoby odpadów wysokoaktywnych produkowanych przez przyszłe elektrownie (zresztą nie jest do tego przystosowane), ale i zwykłych od-padów medycznych, przemysłowych i eksperymen-talnych. Jak na razie eksperci Państwowej Agencji Atomowej wytypowali pięć ewentualnych lokalizacji nowego składowiska. Potencjalnie mogłoby znaleźć się w Łaniętach, Kłodawie, Damasławku, Jarocinie lub Pogrzeli, choć z obawy przed protestami spo-łecznymi żadna oficjalna lista nie została jeszcze stworzona.

Ewentualne miejsca są typowane na podstawie ich budowy geologicznej. Nie w każde gminie można zbudować podobny obiekt. W dodatku, do zbudo-

1 Por. Artykuł Piotra Siergeja W żywicy i betonie, „Tygodnik Powszechny” 2010, nr 43.

Na terenie Krajowego Składowiska Odpadów Promieniotwórczych w Różanie procedury działania w przypadku zaistnienia wypadku drogowego, w wyniku którego nastąpiło skażenie materiałem promieniotwórczym osób i terenu ćwiczyły jednostki Państwowej Straży Pożarnej oraz Państwowej Agencji Atomistyki.

U WA G A >>

Teberia 05/201232

Page 33: Teberia16

wania składowiska podobnego do tego w Różanie wymagane są inne warunki niż dla składowisk prze-znaczonych na bardziej niebezpieczne odpady, które zamyka się obecnie w głębokich, sztucznych kawer-nach. – Odpady powinny być schowane co najmniej 600 metrów pod powierzchnią. Tam, gdzie występuje granit lub glina, a najlepiej w pobliżu pokładów soli – tłumaczy w dzienniku Metro profesor Andrzej Strupczewski. – Obecność soli gwarantuje, że w tym miejscu nie ma wody, z którą odpady mogłyby się wydostać na powierzchnię – dodaje.

Przez jakiś czas funkcjonowały także plany zbudo-wania w jednym z krajów UE wielkiego głębinowego składowiska odpadów, które przyjmowałoby zużyte paliwo jądrowe z całej Europy. Oczywiście gmina, która zgodziłaby się na przyjęcie takiego składo-wiska mogłaby liczyć na sutą rekompensatę i wiele nowych miejsc pracy. Jak twierdzi Polska The Times, opierając się na raporcie SAPIERR II, takie zbiorowe składowisko mogłoby przynieść zaangażowanym w nie państwom oszczędności rzędu 25-30 mld euro, a samej gminie przyjmującej odpady wiele korzy-ści finansowych. Można się jednak spodziewać, że protesty społeczne dorównałyby rozmachem skali projektu.

Nie na moim podwórkuDopłata państwowa, która mogłaby być łakomym kąskiem zwłaszcza dla mało atrakcyjnych gmin czę-sto wcale nie przekonuje mieszkańców do akceptacji atomowych projektów w ich sąsiedztwie. Protesty mieszkańców dotyczą zarówno ewentualnej kopalni uranu, jak również lokalizacji samych elektrowni jądrowych i składowisk geologicznych, które będą musiały powstać, jeśli elektrownie będą zasilane pol-skim uranem.

Osobną kwestią jest sam transport paliwa jądro-wego, spektakularnie oprotestowywany zwłaszcza w Niemczech. Brak tego rodzaju widowiskowych akcji w Polsce bynajmniej nie oznacza, że nie trans-portuje się u nas odpadów radioaktywnych. Według oceny Prezesa Polskiej Agencji Atomistyki, Michaela Waligórskiego, w 2010 roku miało miejsce około 18000 transportów „towarów niebezpiecznych klasy 7”. W tej kategorii mieszczą się zarówno materia-ły promieniotwórcze przeznaczone do badań lub zastosowania medycznego, świeże paliwo jądrowe przewożone przez Polskę tranzytem, jak i same od-

pady, takie jak powierzchniowo skażone fartuchy la-boratoryjne i wypalone paliwo reaktorów. To ostatnie transportowane jest koleją do portu w Gdyni (w 2010 roku cztery razy), a stamtąd drogą morską wraca do kraju pochodzenia, czyli do Federacji Rosyjskiej. Transportów odpadów na składowisko w Różanie odnotowano zaledwie 16.

Transport wymaga zezwolenia Prezesa PAA i odby-wa się w specjalnych warunkach. Szczególnie nie-bezpieczne odpady, takie jak na przykład wypalone paliwo, transportuje się w tzw. pojemnikach typu B, przystosowanych do przetrwania różnych wypad-ków mogących mieć miejsce podczas transportu. Skomplikowany proces testowy pojemników typu B obejmuje kolejno zrzucenie pojemnika z 9 metro-wego wiaduktu (na beton), próbę „nadziania” go na ustawiony na sztorc metalowy pręt, zderzanie z beto-nowymi ścianami przy prędkości powyżej 100km/h, podpalanie (90 minut w temperaturze 750 stopni) i wreszcie zatapianie pojemnika pod wodą. Jeśli po-jemnik wytrzyma wszystkie te tortury i nie straci szczelności, zostaje dopuszczony do transportu.

Izotopy promieniotwórcze są najczęściej stosowane w medycynie.

Teberia 05/2012 33

Page 34: Teberia16

W Polsce tego typu pojemniki są właściwie używane tylko do wywozu zużytego paliwa z Reaktorów Maria i Ewa, który był finansowany przez USA w ramach programu Global Threat Reduction Initiative, polega-jącym na stopniowym usuwaniu z użytku cywilnego wysoko wzbogaconego uranu, mogącego posłużyć do budowy tzw. brudnej bomby.Jak na razie, nie doszło do żadnych poważnych wy-padków, ani podczas transportów, ani w samym Skła-dowisku w Różanie, choć w miasteczku funkcjonuje pokaźny zbiór miejskich legend o psach wykopują-cych promieniotwórcze śmieci albo o złomiarzach, kradnących radioaktywny złom. Do najpoważniej-szych zdarzeń w ostatnich latach zaliczyć można incydent, który miał miejsc na lotnisku Okęcie w 2009. Podczas załadunku do samolotu z wózka widłowego zsunęła się paczka zawierająca izotop itru 90-Y. Wezwana na miejsce ekipa z Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Promieniotwórczych stwierdziła jedynie niewielkie uszkodzenie karto-nowego opakowania przesyłki. Podobne wypadki oraz wypadki komunikacyjne zdarzają się w Polsce sporadycznie, nigdy jednak (nawet podczas kolizji samochodu przewożącego materiały promieniotwór-cze) nie doszło do uszkodzenia opakowań ani nie zanotowano skażenia.

Klątwa Mumii

Wyzwaniem krajów rozpoczynających przygodę z atomem są nie tylko, bezpieczne elektrownie, skła-dowiska i pewne środki transportu. John Stang, autor artykułu How to tell future generations about nuclear waste (ang. Jak powiedzieć przyszłym pokoleniom o odpadach promieniotwórczych) obrazowo przed-stawia problem:

“Poszukiwacze skarbów wchodzą do piramidy. Śmiałkowie ignorują, lub nie potrafią przeczytać hieroglifów ostrzegających o klątwie czającej się na tego, kto otworzy liczący 3000 lat sarkofag stojący przed nimi. Mumia powraca do życia i zabija więk-szość obsady. A wystarczyłoby, żeby starożytni Egip-cjanie lepiej uporali się z ostrzeganiem przyszytych łowców skarbów o ryzyku związanym z bawieniem się z ich sarkofagami”.

Powyższy tekst to oczywiście opis typowego horroru o mumii. Jednak autor artykułu twierdzi, że przed współczesnymi rządami stoi podobne zadanie, jak

przed starożytnymi (hollywoodzkimi) budowniczy-mi piramid, tzn. jak przekonać archeologów przy-szłości, żeby nie próbowali otwierać tajemniczych, zapieczętowanych i bardzo obiecujących podziem-nych sarkofagów?

Odpowiedź na to pytanie nie jest wcale prosta. Niektóre z odpadów pozostają niebezpieczne przez dziesiątki tysięcy lat. W konsekwencji trudno prze-widzieć, w jakim języku powinny być sformułowane ewentualne ostrzeżenia, żeby zostały zrozumiane przez osobę, która odnalazłaby nuklearne kurhany za tysiąc lub kilkanaście tysięcy lat. Można podejrze-wać, że taka osoba nie rozumiałaby ani angielskiego, ani żadnego innego języka nowożytnego, podobnie jak my nie potrafimy obecnie odczytać niektórych systemów znaków: nawet najstarsze znane ludzkości pisma wiekiem nie zbliżają się do 10 tysięcy lat. Co więcej, zanim odpady długożyciowe przestaną być niebezpieczne, wszelkie tabliczki, etykiety, mapy,

Instytut Energii Atomowej POLATOM w Świerku, hala reaktora jądrowego MARIA.

U WA G A >>

Teberia 05/201234

Page 35: Teberia16

dokumenty i inne elementy ostrzegawcze mogą być starte na proch zębem czasu.

– Trzeba spojrzeć na sprawę z perspektywy poten-cjalnego odkrywcy – mówi o planowaniu symboli ostrzegawczych dla ciekawskich poszukiwaczy skar-bów przyszłości Kevin Leary z amerykańskiego De-partamentu Energii – Co jeśli pobudzimy czyjąś ciekawość do kopania, zamiast go ostrzec?

Eksperci Departamentu Energii (w jego ramach funkcjonuje specjalne Biuro ds. Zarządzania Dzie-dzictwem) prowadzą interdyscyplinarne badania dotyczące problemu. W agencji pracują naukowcy, historycy i artyści. Wszyscy próbują wymyślić znak, który przetransportuje ostrzegawczy komunikat wieki naprzód. Z tego względu testuje się zarów-no symbole graficzne, jak i same kolory, materiały i rozmiary ewentualnej tabliczki ostrzegawczej. Do tej pory rozważano już sypanie kopców, budowanie pomników i zakopywanie kapsuł czasu. Problem

stanowi jednak sam materiał nośnika informacji: czy w kapsule należy zamknąć teczkę dokumentów, kamienną płytę, a może płytę cd? A co jeśli takie zabezpieczenia tylko przyciągną uwagę? Wielkie me-talowe płyty nadawałyby się do zanotowania na nich komunikatu, ale mogłyby też posłużyć przyszłym cywilizacjom do jakiś celów konstrukcyjnych, kopiec zaś mógłbym sugerować pochówek nie zabójczych odpadów, ale raczej wielkich osobistości dwudzieste-go pierwszego wieku. Może najlepszym ostrzeżeniem jest brak jakichkolwiek ostrzeżeń?

Jim Wise, profesor Psychologii i Ochrony Środowi-ska (Environmental Science) na Washington State University twierdzi, że tworzone do tej pory symbole ostrzegawcze opierały się raczej na estetyce niż na ba-daniach dotyczących ewentualnej psychologii ludz-kości trzydziestego pierwszego wieku. Wise sugeruje, że najlepiej byłoby użyć rozwiązań zaczerpniętych z samej natury. Jasnych kolorów, barw ostrzegaw-czych zwierząt (na przykład żółto-czarnych pasków

Teberia 05/2012 35

Page 36: Teberia16

pszczoły) albo zdjęć lub rysunków przedstawiają-cych źrenicę skontrastowaną z białkiem oka, co współcześnie żyjącym ludziom jasno komunikuje strach. Symbol powinien mieć również wiele ostrych krawędzi, podobnych do zębów, szponów czy bły-skawic. – Nawet w abstrakcyjnych obrazach ludzie mniej lubią formy ostre o większej ilości krawędzi – dodaje Wise.

Aktualne znaki ostrzegawcze nie zawsze spełniają to kryterium. Ktoś odnajdujący po latach obiekt ozna-czony „trupią główką” może pomyśleć, że trafił na skarb piratów (bo w kulturze może utrwalić się aku-rat taka interpretacja tego symbolu). Problematycz-ne jest również aktualne oznakowanie promienio-twórczości. – Źle się złożyło, że ten symbol wygląda właśnie tak, głównie dlatego, że nie jest szczególnie przerażający – tłumaczy Wise. – Ewentualny od-krywca mógłbym na niego spojrzeć i zapytać: „dla-czego ktoś postanowił zakopać tutaj te wszystkie śruby napędowe?”

Wise twierdzi, że skutecznym sposobem ostrzegania przyszłych pokoleń może być zakopanie ostrzeżeń… w kulturze. Wiedza o zagrożeniu mogłaby podró-żować w podaniach ludowych i bajkach dla dzieci, przekazywany z pokolenia na pokolenie, płynnie pokonując bariery językowe i geograficzne. Metoda ta, jak twierdzą niektórzy antropologowie, okaza-ła się już kiedyś skuteczna, z powodzeniem trans-portując przez pokolenia pierwsze okruchy wiedzy technologicznej i medycznej. I mogłaby okazać się skuteczna, przynajmniej do momentu, aż któryś z opowiadających nie postanowi popuścić wodzy fantazji i wprowadzić istotnych, ale w konsekwencji zabójczych dla słuchaczy zmian w opowiadaniu.

Kamień filozoficznyOprócz gromadzenia wysokoaktywnych odpadów pod ziemią rozważano alternatywne metody po-chówku tego rodzaju śmieci. Do 1993 roku prak-tykowano gromadzenie odpadów na dnach mórz. Pracowano także nad metodą gromadzenia ich w osadach dna oceanów, wystrzeliwania odpadów w kierunku słońca, przechowywania ich w zaczo-powanych, wielokilometrowych odwiertach, a także umieszczania w strefie subdukcji, tak by w konse-kwencji ruchów tektonicznych zostały wciągnięte pod powierzchnię ziemi, oraz wpuszczanie odpadów do wielkich płyt lodowych – gorący pojemnik miał-

by sam wytopić sobie tunel w lodzie, który z kolei zamarzłby za nim, tworząc naturalną pieczęć. Żaden z tych projektów nie przyniósł oczekiwanych rezul-tatów. Część z nich została zawieszona ze względów ekologicznych.

Obecnie jedyną metodą usuwania odpadów pro-mieniotwórczych jest ich składowanie. Składowiska buduje się w odpowiednim podłożu, wiele metrów pod ziemią. Wciąż trwają jednak prace nad stworze-niem nowej metody, która pozwoliłaby na recycling i unieszkodliwianie wypalonego paliwa. – Z punktu widzenia fizyki transmutacja, bo tak nazywa się ta technika, jest już opanowana – tłumaczy w wywia-dzie udzielonym magazynowi Energia Gigawat dr. hab. Jerzy Mietelski, kierownik Zakładu Fizykoche-mii Jądrowej Instytutu Fizyki Jądrowej PAN w Kra-kowie. – Jest to jednak sposób dość drogi, bo wymaga użycia akceleratorów, których praca jest kosztowna,

U WA G A >>

Teberia 05/201236

Page 37: Teberia16

dlatego jeszcze nie istnieją instalacje przetwarzające w taki sposób odpady nuklearne na skalę przemysło-wą. W procesie transmutacji izotopy pierwiastków takich jak neptun, ameryk, kiur przetwarza się na izotopy o krótszym czasie połowicznego rozpadu. Część z nich można użyć od razu ponownie, część jest składowana – dodaje.

Również według Janusza Włodarskiego z Polskiej Agencji Atomistyki transmutacja jest najbardziej obiecującą metodą uporania się, przynajmniej czę-ściowego, z odpadami promieniotwórczymi. We-dług niego transmutacja odpadów radioaktywnych miałaby nie tylko przemienić długożyciowe i nie-bezpieczne odpady w pierwiastki o wyraźnie krót-szym okresie połowicznego rozpadu, ale i uwolnić ogromne zasoby niewykorzystanej energii znajdujące się w odpadach. Transmutacji miałby dokonywać akceleratorowe źródła neutronów. Zdaniem Wło-

darskiego akceleratorowy recycling będzie dostępny w przeciągu 20 – 30 lat.

Piotr Pawlik

c zapraszamy do dyskusjinapisz do nas@

Yucca Mountain w Nevadzie - narodowe składowisko podziemne dla składowania długowiecznego wypalonego paliwa jądrowego i odpadów radioaktywnych.

Teberia 05/2012 37

Page 38: Teberia16

Gaz łupkowy – więcej szans niż zagrożeń

R A P OR T >>

Teberia 05/201238

Page 39: Teberia16

Według raportu Państwowego Instytutu Geolo-gicznego gazu z łupków może być nawet blisko 2 bln m3, jednak najbardziej prawdopodobne jest, że zasoby gazu z łupków w Polsce mieszczą się w prze-dziale od 346 do 768 miliardów m3. Amerykanie są jednak przekonani, że gazu łupkowego w Polsce jest znacznie więcej. Pan sam kilka lat temu prze-konywał, że w Polsce może być nawet 3 bln m3 tego surowca. Podtrzymuje Pan dziś swoją prognozę? Na ile prognoza PIG jest prawdopodobna?

Podtrzymuję wielkość zasobów, o których mówiłem kilkanaście lat temu, że w Polsce zasoby progno-styczne mogą mieć wielkość ok. 3 bln m3. Wyko-nana w Katedrze Surowców Energetycznych ocena zasobów dolnego permu wykazała, że w tej formacji zasoby prognostyczne wynoszą 1,5 bln m3. W myśl tej oceny PGNiG podjęło program rozpoznania głę-bokich stref występowania osadów piaszczystych formacji czerwonego spągowca. Obecnie wiercony jest otworów Kutno-2 do głębokości 6500 m, a aktu-alna głębokość wynosi 5500 m. Program przewiduje dalsze konsekwentne rozpoznanie utworów dolnego permu z potwierdzonymi pułapkami, które poten-cjalnie mogą zawierać złoża o zasobach od kilku-dziesięciu do kilkuset mln m3 gazu. Pragnę również podkreślić, że szanse poszukiwawcze związane są ze strefami Karpat fliszowych, w których również PGNiG S.A. prowadzi program głębokich wierceń. Perspektywy poszukiwawcze rokują formacje kar-bońsko-dewońska i górnopermska.

Kiedy dowiemy się, że produkcja gazu łupkowego w Polsce może być efektywna ekonomicznie?Zarówno oceny amerykańskie jak i przygotowane przez PIG mają charakter wybitnie przybliżony ze względu na niewielką ilość danych dla poszczegól-nych stref koncesyjnych. Najwcześniej po kilku la-tach, po podjęciu eksploatacji będziemy mieli wiary-godną ocenę dla części stref koncesyjnych o wielkości zasobów wydobywalnych i zasobów przemysłowych, które uwzględniają opłacalność ekonomiczną i uwa-runkowania związane z ochroną środowiska.

Rozmowa z prof. Wojciechem Góreckim, Kierownikiem Katedry Surowców Energetycznych AGH

Teberia 05/2012 39

Page 40: Teberia16

Główny Geolog Kraju dość szczodrze swego czasu udzielał koncesji poszukiwawczych zagranicznym koncernom, głównie amerykańskim, uzasadniając to tym, iż nie posiadamy środków na ten cel i no-woczesnych technologii. Czy faktycznie jesteśmy w tym względzie zależni od zagranicznych firm?Główny Geolog Kraju udzielał koncesji podmiotom krajowym i zagranicznym, w tym amerykańskim zgodnie z określoną procedurą wyartykułowaną w Prawie Geologicznym i Górniczym. Pragnę pod-kreślić, że najwięcej koncesji w liczbie 15 posiada PGNiG S.A. Nie ma żadnego związku pomiędzy udzielaniem koncesji a techniką i technologia rozpo-znania, udostępniania i eksploatacji gazu ziemnego z łupków. Jest oczywiście oddzielnym zagadnieniem fakt, że polskie firmy serwisowe nie posiadają do-świadczenia zarówno w wierceniu otworów hory-zontalnych jak i przede wszystkim w całym procesie szczelinowania hydraulicznego. W związku z powyż-szym w pierwszym etapie rozpoznania i eksploatacji jesteśmy zmuszeni do korzystania z serwisowych firm zagranicznych, jakkolwiek sytuacja będzie się zmieniała wraz z intensyfikacją prac przy wydobyciu gazu ziemnego z łupków.

Czy Polska może w stosunkowo krótkim czasie dorobić się własnych technologii eksploatacji gazu łupkowego? Czy mamy należyty do tego poten-cjał?

Mamy zarówno potencjał naukowo-badawczy jak i przemysłowy. Niewątpliwie brakuje nam odpowied-nich urządzeń, aparatury etc. Sądzę, że w przeciągu kilku lat polskie firmy będą brały aktywny udział w realizacji rozpoznania i wydobycia.

A czy mamy dostateczny potencjał kadrowy, by myśleć poważnie o gazowym Eldorado?

Potencjał kadrowy związany jest przede wszystkim z PGNiG S.A. oraz z ośrodkami badawczymi w Aka-demii Górniczo-Hutniczej na Wydziałach Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska i Wiertnictwa, Naf-ty i Gazu oraz w Instytucie Nafty i Gazu. Z zakresu badań podstawowych geologii naftowej, geofizyki poszukiwawczej, wiertnictwa reprezentuje-my poziom światowy, a w kilku dziedzinach, w tym szczelinowaniu hydraulicznym będziemy szkolić polskich specjalistów przy współpracy z ośrodkami zagranicznymi.

Zapewne główny problem technologiczny eks-ploatacji gazu łupkowego stanowi wciąż problem szczelinowania hydraulicznego? Proszę wziąć pod uwagę, że od kilkunastu lat serwi-sowe firmy amerykańskie dokonują rocznie tysiące szczelinowań hydraulicznych. Jest to proces tech-nologicznie bardzo wyrafinowany i niezbędne jest ogromne doświadczenie. Kluczem do szczelinowania hydraulicznego są m.in. bardzo dokładne badania rdzeni wiertniczych pod kątem parametrów geome-chanicznych, petrofizycznych, geochemicznych etc. Niezbędne jest również wykonanie badań mikrosej-smicznych, które umożliwiają śledzenie przebiegu szczelin.

Czy argumenty jakie podnoszą w tej kwestii eko-lodzy są pozbawione podstaw merytorycznych, czy może jednak jest to realny problem?

Problemy związane z ochroną środowiska są moni-torowane równo w poszukiwaniach i eksploatacji węglowodorów ze złóż konwencjonalnych jak i będą przy eksploatacji gazu ziemnego z łupków. Osobi-ście nie widzę poważnych zagrożeń ekologicznych, jakkolwiek przewidywana skala działań, w tym ilo-ści wierceń, transport, pobór wody, hałas wymaga monitoringu.

Czy nie jest tak, że atmosfera polityczna jaka unosi się nad gazem łupkowym nie powoduje, że w Polsce problemy wydobycia gazu łupkowego są bagatelizowane?

Atmosfera polityczna w Polsce wręcz zachęca firmy do szybkich i intensywnych działań na rzecz rozpo-znania i wydobycia. Problem tkwi w sensownych uregulowaniach prawnych i fiskalnych. Kwestie zwią-zane z opodatkowaniem eksploatacji gazu ziemnego powinny być poddane regulacji co najmniej za kilka lat, kiedy będziemy znali jak jest opłacalność eko-nomiczna wydobycie i skala produkcji.

Jakich korzyści społeczno-gospodarczy mogliby-śmy się spodziewać wraz z rozpoczęciem wydoby-cia na masową skalę? Realną korzyścią jest spadek cen gazu, a inne korzyści?

Przyjmując Pański punkt widzenia, że w perspekty-wie czasowej nastąpi wydobycie gazu ziemnego na wielka skalę, to niewątpliwie surowiec ten znajdzie szerokie zastosowanie w sektorze elektroenergetycz-

R A P OR T >>

Teberia 05/201240

Page 41: Teberia16

nym tak jak to jest w wielu krajach Unii Europejskiej. Pozwoli to na obniżenie emisji CO2 z elektrowni gazowych. Inne niewątpliwe korzyści to wzrost za-trudnienia, aktywizacja gospodarcza wielu regionów Polski północnej i wschodniej.

Czy informacja, że ExxonMobil wycofa się z po-szukiwań gazu łupkowego w Polsce świadczy, że jego eksploatacja nie będzie opłacalna?

ExxonMobil podpisał ostatnio wielkie umowy z fir-mą rosyjską Rosneft na eksploatację złóż syberyjskich ropy naftowej, które mogą być znacząco większe niż stwierdzone zasoby w Stanach Zjednoczonych. Firma ta ma inną skalę działania i inne priorytety. ExxonMobil wykonał w obrębie koncesji w Polsce dwa otwory wiertnicze. Li tylko w oparci o te ba-dania nie można stwierdzić, że eksploatacja gazu ziemnego z łupków w Polsce będzie nieopłacalna. Taka opinia byłoby merytorycznym nadużyciem. Na koncesji obejmującej 1200 km2 może być wiele stref, które mogą zawierać gaz ziemny w łupkach z opłacalna produkcją, zaś w innych strefach wy-dobycie może być nieopłacalne. Wymaga to jednak wykonanie badań sejsmicznych 3D i odpowiedniej liczy wierceń.

Rozmawiał: Jacek Srokowski

c zapraszamy do dyskusjinapisz do nas@

Ile jest gazu w polskich łupkach?Pierwszy naukowy raport dotyczący szacunkowych zasobów gazu z łupków w Polsce przygotowali polscy geolodzy we współpracy z ekspertami z USA. Jego wyniki poznaliśmy pod koniec marca br. Państwo-wy Instytut Geologiczny (PIG), będący Państwową Służbą Geologiczną, we współpracy z Amerykańską Służbą Geologiczną (USGS) analizował dane z lat 1950-1990, żeby sprawdzić, jakich ilości gazu ziem-nego i ropy naftowej w skałach łupkowych w Polsce możemy się spodziewać. Postawiono jeden warunek: zasoby muszą być technicznie możliwe do wydo-bycia.

Gazu z łupków może być nawet do 2 bilionów m3 (1920 mld m3), ale najbardziej prawdopodobne jest, że zasoby gazu z łupków w Polsce mieszczą się w przedziale od 346 do 768 miliardów m3. To nawet 5,5 raza więcej od udokumentowanych do tej pory zasobów ze złóż konwencjonalnych (które w Polsce wynoszą ok. 145 mld m3). Przy obecnym rocznym zapotrzebowaniu na gaz ziemny w Polsce (ok. 14,5 mld m3), wystarczy to na zaspokojenie potrzeb polskiego rynku na gaz ziemny przez prawie 65 lat. Jak przeliczają eksperci, to także blisko 200 lat pro-dukcji gazu ziemnego w Polsce na dotychczasowym poziomie (bez zmiany poziomu i proporcji podaży z importu i ze źródeł krajowych).

Badania dotyczyły tylko gazu z łupków, występują-cego od morskich obszarów na północ od Słupska i Wejherowa do okolic Hrubieszowa i Tomaszowa Lubelskiego (a nie na przykład tzw. tight gasu, czyli innego rodzaju gazu niekonwencjonalnego). Po do-daniu danych z najnowszych odwiertów, prowadzo-nych od 2010 r., oraz szacunków gazu ze złóż niekon-wencjonalnych w takich rejonach, jak Wielkopolska czy Dolny Śląsk, szacunki te będą rosnąć.

W Polsce będzie też można wydobyć ropę ze skał łupkowych. Geolodzy twierdzą, że maksymalnie do wydobycia będziemy mieli 535 milionów ton, a z największym prawdopodobieństwem mówimy o ilościach tego surowca w przedziale od 215 do 268 milionów ton. Mamy więc zasoby nawet 10,5 krotnie większe od udokumentowanych do tej pory zasobów ze złóż konwencjonalnych (które wynoszą ok. 26

Teberia 05/2012 41

Page 42: Teberia16

mln ton). Przy obecnym rocznym zapotrzebowaniu na ropę naftową w Polsce (24 mln ton) i wliczając dotychczasowe zasoby ze złóż konwencjonalnych, oznaczałoby to 12 lat zaspokojenia pełnego zapotrze-bowania polskich rafinerii na ropę naftową. Dzięki

ropie z łupków mielibyśmy zasoby odpowiadające nawet 440-letniej produkcji ropy naftowej w Polsce na dotychczasowym poziomie (bez zmiany pozio-mu i proporcji podaży z importu i ze źródeł krajo-wych).

Koncesje na poszukiwanie niekonwencjonalnych złóż gazu uzyskały od Ministerstwa Środowiska globalne firmy wydobywcze, m.in. Chevron Corporation, ExxonMobil Exploration and Production Poland Sp. z o.o., Marathon Oil Company i Lane Energy Poland Sp. z o.o., a także polskie koncerny energetyczne specjalizujące się w poszukiwaniach i wydobyciu węglowodorów konwencjonalnych, np. PGNiG S.A., Orlen Upstream Sp. z o.o., Silurian Sp. z o.o. i LOTOS Petrobaltic Sp. z o.o. Ministerstwo Środowiska wydało łącznie 110 koncesji 28 firmom, z czego najwięcej, bo 14 posiada PGNiG S.A.

R A P OR T >>

Teberia 05/201242

Page 43: Teberia16

Wydobycie gazu łupkowego a środowiskoCzy eksploatacja gazu łupkowego może stanowić zagrożenie dla środowiska naturalnego? To pytanie kładzie się cieniem na polskie marzenia o drugiej Norwegii. Z różnych stron świata, przede wszystkim ze Stanów Zjednoczonych docierają przerażające wieści o skutkach szczelinowania hydraulicznego – jedynej metody, która pozwala na uwolnienie gazu zamkniętego w mikroskopijnych porach ciemnych, nieprzepuszczalnych łupków sylurskich zalegających na głębokości 3–4 km w pasie od Pomorza Środko-wego do Lubelszczyzny.

Aby zweryfikować pogłoski naukowcy postanowili dokładnie zbadać środowisko i wody podziemne w rejonie pierwszego w kraju odwiertu, w którym firma Lane Energy przeprowadziła w połowie zeszłe-go roku pełnoskalowe szczelinowanie hydrauliczne. Badania przeprowadzono z inicjatywy Ministerstwa Środowiska w okresie 13 czerwca – 13 października 2011 r.

Zespół specjalistów badał stan środowiska natu-ralnego i wód podziemnych przed rozpoczęciem szczelinowania, w trakcie zabiegu i po zakończeniu prac. Koordynatorem prac był Państwowy Instytut Geologiczny. W badaniach poza geologami i hydro-geologami z Instytutu brali udział specjaliści z Insty-tutu Geofizyki PAN, Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, Zakładu Biologii Wydziału Inżynierii Środowiska Politechniki Warszawskiej oraz Instytutu Nafty i Gazu w Krakowie. W pracach terenowych uczestniczyło ponad 30 osób, w pracach laboratoryjnych ok. 20 osób.

Odwiert o głębokości 4075 m oznaczony jako LE–2H, z częścią poziomą o długości 1000 m, położony jest niedaleko Łebienia, w woj. pomorskim. To teren typowo rolniczy, w pobliżu Słowińskiego Parku Na-rodowego i obszaru Natura 2000. Odwadniany jest przez rzeczkę Kisewska Struga. Użytkowy poziom wodonośny znajduje się tutaj na głębokości 10 – 20 m ppt. Mieszkańcy korzystają również z płytszych wód gruntowych.

Szczelinowanie hydrauliczne przeprowadzono w ho-ryzontalnej części odwiertu w dniach 19 sierpnia

– 28 sierpnia 2011 r. Wykonawcą była firma Schlum-berger. W 13 sekcjach odcinka horyzontalnego wykonano otwory w stalowej rurze okładzinowej i wtłoczono 17 322 m3 wody pobranej ze specjal-nego zbiornika na terenie wiertni. Do wody dodano 1271 ton piasku kwarcowego oraz 462 m3 związków chemicznych. Piasek miał zapobiegać zamykaniu się szczelin, wytworzonych przez uderzenie wody pod wysokim ciśnieniem, a dodatki chemiczne zwiększa-ły jej zdolność penetracji, zapobiegały rozwijaniu się flory bakteryjnej i chroniły rury przed korozją.

Wszechstronnie badano powietrze atmosferyczne, powietrze zawarte w glebie, wody powierzchniowe, użytkowe wody podziemne, glebę, poziom hałasu i drgania gruntu. Szczególną uwagę poświęcono występowaniu głównego składnika gazu ziemnego – metanu oraz promieniotwórczego gazu radonu. Obecność pierwszego świadczyłaby o nieszczelności cementowych zabezpieczeń rur wiertniczych albo o migracji z warstw szczelinowanych łupków gazo-nośnych. Radon, występujący w stanie naturalnym w skałach i wodach podziemnych, jak sugerowały niektóre publikacje naukowe, może pochodzić rów-nież z warstw łupków gazonośnych.

Badania przeprowadzone po raz pierwszy w Polsce na taką skalę nie wykazały żadnych zmian w śro-dowisku naturalnym. Nie stwierdzono występowa-nia metanu ani radonu. Stacje sejsmiczne Instytutu Geofizyki (20 jednostek) nie odnotowały żadnych wstrząsów podczas szczelinowania. Ani woda w Ki-sewskiej Strudze ani w żadnej z 20 obserwowanych studzien nie wykazała odchyleń od stanu chemicz-nego dokładnie zbadanego i opisanego przed szcze-linowaniem. Jedynie poziom hałasu był chwilami uciążliwy, ale wyłącznie w najbliższym sąsiedztwie agregatów.

Ocenie poddano też gospodarkę odpadami i wodą technologiczną. W końcowej fazie szczelinowania, zgodnie z oczekiwaniami na powierzchnię powróciła część zatłoczonego płynu technologicznego – 2781 m3. Na skutek kontaktu z silnie zasoloną wodą i sa-mymi łupkami w strefie szczelinowania płyn został wzbogacony o chlorki i sole baru. Jak wykazały ana-

Teberia 05/2012 43

Page 44: Teberia16

lizy cechował on się podwyższoną toksycznością w stosunku do niektórych grup organizmów (sko-rupiaków i roślin). Znaczna część płynu zwrotnego została oczyszczona w specjalnej stacji na terenie wiertni i zachowana do użycia podczas kolejnego za-biegu w innym otworze. Pozostała część jako odpad przemysłowy została skierowana do specjalistycznej utylizacji. Płyny technologiczne znajdowały się pod stałą kontrolą.

Wszystkie prace prowadzone były z zachowaniem środków minimalizujących możliwość negatywnego

oddziaływania na wody podziemne, Zastosowano system oczyszczania płynu zwrotnego, sposób prze-chowywania odpadów w szczelnych zbiornikach oraz zabezpieczenie powierzchni terenu płytami betonowymi i folią izolującą.

Użycie sporej ilości wody na potrzeby zabiegu nie spowodowało zmniejszenia zasobów wód pod-ziemnych w rejonie wiertni ponieważ zgodnie po-zwoleniem wodno–prawnym woda była pobierana stopniowo, w ciągu kilku miesięcy i gromadzona w szczelnym basenie.

Opróbowanie płynu zwrotnego bezpośrednio z linii technologicznej.

R A P OR T >>

Teberia 05/201244

Page 45: Teberia16

Teberia 05/2012 45

Page 46: Teberia16

Sprzedać światu nasze know-how

Rozmowa z prof. Moniką Hardygórą, prezesem zarządu KGHM Cuprum, przewodnicząca Rady Programowej Międzynarodowego Kongresu Gór-nictwa Rud Miedzi

W 2009 r. odbył się I Międzyna-rodowy Kongres Górnictwa Rud Miedzi. Jakie wówczas udało się sformułować wnioski, jakie udało się osiągnąć korzyści dla środowi-ska górnictwa miedzi?

Sam fakt, że po raz pierwszy udało się zgromadzić w jednym miejscu i czasie bardzo liczne grono fa-chowców z Polski i z zagranicy, w tym liczną grupę Chilijczyków, należy uznać za spory sukces. I jak dotychczas była to największa w świecie konferencja poświęcona w całości zagadnieniom eksploatacji rud miedzi. Co więcej, Kongres zaowocował nawiąza-niem współpracy górników z Polski, Chile i Niemiec. Od tego czasu gościliśmy już dwukrotnie w Chile. Zważywszy na fakt, iż KGHM stał się firmą globalną, bo poza Polską posiada kopalnie w Kanadzie i Chile, ta współpraca może okazać się bardzo cenna.

Minęły od tego czasu niespełna trzy lata. Wydawać by się mogło, że to niedużo. Tymczasem KGHM Polska Miedź to dziś pod wieloma względami zu-pełnie inna spółka.

Zgadza się. KGHM Polska Miedź z lokalnej firmy urósł do rangi firmy międzynarodowej. W tym kontekście Międzynarodowy Kongres Górnictwa Rud Miedzi w Lubinie nabrał zupełnie nowej wagi. KGHM wkroczył bowiem w zupełnie nowe obszary, dotąd mu nieznane, gdyż w jego posiadaniu znajdują się dziś także kopalnie odkrywkowe.

Jak na tle światowego górnictwa rud miedzi plasuje się polskie górnictwo miedziowe? Kto od kogo może więcej się nauczyć – my od świata czy świat od nas?

Możemy się nawzajem od siebie uczyć. Chilijczycy, którzy wydobywają rudy miedzi głównie w kopal-niach odkrywkowych powoli zaczynają wchodzić w eksploatację podziemną, gdyż część wyrobisk osią-gnęła już takie głębokości, że dalej można prowadzić wydobycie tylko poprzez eksploatację podziemną. A w tym względzie polskie górnictwo miedziowe osiągnęło już taki poziom zaawansowania techno-logicznego, że śmiało może sprzedawać swoje kho-w-how. Zresztą już teraz naszymi technologiami mocno zainteresował się Kazachstan, interesuje się Iran. Udowadnia to, że po wielu latach zdobywania doświadczeń, tworzenia własnych innowacji może-my robić to samo co najwięksi, globalni gracze jak Rio Tinto czy BHP Billiton, czyli sprzedawać własną myśl technologiczną. Zbliżający się II Kongres może być świetną okazją, by zaprezentować światu nasze możliwości technologiczne, a w konsekwencji zain-teresować świat naszym khow-how.

P R E ZEN TA C JE >>

Kopalnia miedzi Chuquicamata w Chile. Powoli dobiega koniec wielkich odkrywek.

Teberia 05/201246

Page 47: Teberia16

Czy w kontekście globalnej ekspansji KGHM Pol-ska Miedź można mieć obawy, że zabraknie deter-minacji, by rozwijać własne, rodzime kopalnie?

Nie. Polskie kopalnie koncernu miedziowego są prio-rytetem dla KGHM Polska Miedź, gdyż w Polsce posiada on własne zakłady hutnicze, odpowiednie zaplecze rozwojowe, tu też ma swój rynek. Zagra-niczne kopalnie są uzupełnieniem dla polskiej części koncernu, pozwalają rozszerzyć bazę surowcową. Obecne, wysokie ceny miedzi sprawiają, że wydo-bycie rud miedzi z polskich kopalń jest wciąż bar-dzo efektywne ekonomicznie, mimo, że warunki górniczo-geologiczne są coraz trudniejsze. A dzieje się tak również dlatego, że coraz większe znaczenie w górnictwie rud miedzi odgrywają innowacyjne technologie. Temu też został podporządkowany program „KGHM 2060”. Musimy rozwijać mecha-nizację i automatyzację wydobycia, jeśli chcemy być konkurencyjni.

Czyli strategiczna inwestycja koncernu jaką jest budowa kopalni „Głogów Głęboki” nie przeciągnie się w czasie?

Nie, gdyż nie może. Określone działania zostały już podjęte. Szyb jest wiercony już od dłuższego czasu. Inwestycje w górnictwie nie są jednak tak spekta-kularne jak choćby w budownictwie komercyjnym, gdzie galerie handlowe powstają niemal z dnia na dzień. Budowa kopalni „Głogów Głęboki” to ogrom-ny pakiet skomplikowanych działań logistyczno-or-ganizacyjnych, których realizacja rozciągnięta jest na wiele lat.

Rozmawiał: Jacek Srokowski

c zapraszamy do dyskusjinapisz do nas@

Teberia 05/2012 47

Page 48: Teberia16

Cegła też może być innowacyjnaKopalnia „Bogdanka” może poszczycić się nie tylko innowacyjnym podejściem do eksploatacji węgla kamiennego, ale podobnym podejściem do gospo-darki odpadami.

Gospodarka odpadami jest jednym z najważniej-szych problemów ekologicznych kopalń węgla ka-miennego. Zakłady wydobywcze radzą sobie z tym problemem na różne sposoby - wykorzystują kamień do likwidacji wyrobisk lub rekultywacji powierzch-ni.

W „Bogdance” odpady służą do produkcji… ce-gły klinkierowej. Wieloletnie badania geologiczne prowadzone w trakcie eksploatacji lubelskich po-kładów węgla kamiennego wykazały wysoką przy-datność odseparowanych skał przywęglowych do produkcji budowlanych materiałów ceramicznych. Istnieją wprawdzie na świecie zakłady wykorzystu-jące łupki przywęglowe do produkcji wyrobów ce-ramiki budowlanej, natomiast nikt w świecie oprócz lubelskiej „Bogdanki” nie produkuje z tego surowca cegły elewacyjnej.

Dzieje się tak od 1997 roku, kiedy to w sąsiedztwie kopalni powstał Zakład Ceramiki Budowlanej „Eko-klinkier”, będący częścią grupy Lubelski Węgiel „Bog-danka” SA. O uruchomieniu produkcji wyrobów ceramicznych z odpadów zaważyła w dużej mierze ekologia – „Bogdanka” leży na obrzeżach Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego. Do czasu otwarcia wspo-mnianego zakładu odpady były składowane tylko i wyłącznie na hałdach przykopalnianych.

Bilans działalności Zakładu Ceramiki Budowlanej „Ekoklinkier” jest jak najbardziej dodatni. Mało, że zyskało środowisko, to i przedsięwzięcie to okaza-ło się dochodowe. Kopalnia nie ponosi opłat z ty-tułu wywożenia odpadów, opłat z tytułu ochrony środowiska, kosztów związanych z utrzymaniem składowiska, bynajmniej w stosunku do utylizowanej części odpadów.

Zakład utylizuje projektowane ilości łupka przy-węglowego, czyli odpadu powstającego w zakładzie przeróbki mechanicznej węgla. Jest to zaledwie część odpadów powstających w wyniku eksploata-cji węgla, bowiem nie każdy odpad może być wy-korzystany do produkcji cegieł. Najważniejszym parametrem jest zawartość minerałów ilastych. Łupek ilasty jest niczym innym jak tylko sprasowa-ną ciśnieniem złoża gliną. Jeżeli surowiec zawiera większą ilość innych skał np. piaskowców, wów-czas nie nadaje się do produkcji cegły elewacyjnej. Mało tego, niektóre złoża, w kontekście produkcji

P R E ZEN TA C JE >>

Teberia 05/201248

Page 49: Teberia16

ceramiki, zawierają zbyt dużą zawartość minera-łów bardzo szkodliwych, np. margla, pirytu, siarki. Mimo to, w odniesieniu do złoża w „Bogdance”, blisko 60 proc. odpadów powęglowych towarzyszących wy-dobyciu węgla nadaje się do produkcji wyrobów cera-micznych. A że nie wszystkie są wykorzystane wynika z prozaicznej przyczyny - ZCB Ekoklinkier wyko-rzystuje już maksymalnie swoje moce produkcyjne. W „Bogdance” śmieją się, że gdyby chcieli przerabiać w zakładzie ceramicznym maksymalną ilość odpa-dów, wówczas zasypaliby Polskę cegłą elewacyjną. I tak dziś już produkują 13 mln sztuk rocznie.

Docelowo produkcja ma być zwiększona o ok. 40 proc, co nie zmienia faktu, iż ZCB Ekoklinkier jest obecnie czołowym producentem cegły elewacyjnej w Polsce. Cegła z „Bogdanki” jest wykorzystywana nie tylko w budownictwie jednorodzinnym. Wiele budynków użyteczności publicznej - szkoły, biurowce, obiek-ty sportowe - budowane były przy pomocy cegły Ekoklinkier. Najnowszym projektem budowlanym przy którym wykorzystywana jest cegła z „Bogdan-ki” jest Centrum Czystych Technologii Węglowych w Katowicach.- W swojej pracy wykorzystuję wszystkie dostępne materiały, ze szczególnym uwzględnieniem materia-łów tradycyjnych. Szukając materiału elewacyjnego podkreślającego przesłanie budynku laboratoryjnego Centrum Czystych Technologii Węglowych Główne-go Instytutu Górnictwa w Katowicach natrafiłem na markę Ekoklinkier i postanowiłem ją wykorzystać. Myślę, że dzięki cegle z Bogdanki wydobyłem cha-rakter tego miejsca – podkreśla Krzysztof Barysz, znany śląski architekt, autor projektu budynku.

Wykorzystanie przy budowie głównego obiektu Cen-trum Czystych Technologii Węglowych cegły z „Bog-danki” ma dość symboliczne znaczenie. Miejsce, w którym mają powstawać innowacyjne, przyjazne środowisku technologie spalania węgla powstało dzięki materiałowi budowlanemu, który symboli-zuje idee zrównoważonego rozwoju w górnictwie węglowym.

Jacek Srokowski

c zapraszamy do dyskusjinapisz do nas@

Najnowszym projektem budowlanym przy którym

wykorzystywana jest cegła z „Bogdanki” jest Centrum Czystych

Technologii Węglowych w Katowicach.

Teberia 05/2012 49

Page 50: Teberia16