Teberia 8

50
NAUKA TECHNOLOGIE GOSPODARKA CZŁOWIEK NR 5(8)LIPIEC ‘11 HiMountain w drodze na szczyt Lotnisko przyszłości: w jaki sposób oszczędzić nerwów pasażerom? Trident, czyli takiego wała... powodzi Energia z biomasy: energia nie całkiem zielona i nn ow acj e n a s z la ku

description

magazyn poświęcony innowacjom i technologiom

Transcript of Teberia 8

NAUKA

T ECHNO LOG I E

GOSPODARKA

C Z Ł OW I E K

NR 5(8)LIPIEC ‘11

HiMountain w drodze na szczytLotnisko przyszłości: w jaki sposób oszczędzić nerwów pasażerom?Trident, czyli takiego wała... powodziEnergia z biomasy: energia nie całkiem zielona

innowacje na szlaku

16

* Skąd ta nazwa – Teberia?

…Otóż gdy pojawił się gotowy projekt witryny – portalu niestety nie było nazwy. Sugestie i nazwy sugerujące jednoznaczny związek ze Szkołą Eksploatacji Podziemnej typu novasep zostały odrzucone i w pierwszej chwili sięgnąłem do czasów starożytnych, a więc bóstw ziemi, podziemi i tak pojawiła

się nazwa Geberia, bo bóg ziemi w starożytnym Egipcie to Geb. Pierwsza myśl to Geberia, ale pa-miętałem o zaleceniach Ala i Laury Ries, autorów znakomitej książeczki „Triumf i klęska dot.comów”, którzy piszą w niej, że w dobie Internetu nazwa strony internetowej to sprawa życia i śmierci strony.

I dalej piszą „nie mamy żadnych wątpliwości, co do tego, że oryginalna i niepowtarzalna nazwa przy-służy się witrynie znacznie lepiej niż jakieś ogólnikowe hasło”. Po kilku dniach zacząłem przeglądać

wspaniała książkę Paula Johnsona „Cywilizacja starożytnego Egiptu”, gdzie spotkałem wiele informa-cji o starożytnych Tebach (obecnie Karnak i Luksor) jako jednej z największych koncentracji zabytków

w Egipcie, a być może na świecie. Skoro w naszym portalu ma być skoncentrowana tak duża ilośćwiedzy i to nie tylko górniczej, to czemu nie teberia.

Jerzy KickiPrzewodniczący Komitetu Organizacyjnego

Szkoły Eksploatacji Podziemnej

Portal teberia.pl został utworzony pod koniec 2003 roku przez grupę entuzjastów skupio-nych wokół Szkoły Eksploatacji Podziemnej jako portal tematyczny traktujący o szeroko

rozumianej branży surowców mineralnych w kraju i za granicą. Magazyn ,,teberia” nawiązuje do tradycji i popularności portalu internetowego teberia.pl, portalu, który

będzie zmieniał swoje oblicze i stawał się portalem wiedzy nie tylko górniczej, ale wiedzy o otaczającym nas świecie.

Adres redakcji:Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej

im. Stanisława Staszica w Krakowiepawilon C1 p. 322 Aal. Mickiewicza 30

30-059 Krakówtel. (012) 617 - 46 - 04fax. (012) 617 - 46 - 05

e-mail: [email protected]” www.teberia.pl

Redaktor naczelny: Jacek Srokowski ([email protected])Z-ca redaktora naczelnego: Tomasz Siobowicz ([email protected])

Dyrektor Zarządzający Projektu Teberia: Artur Dyczko ([email protected])Biuro reklamy: Małgorzata Boksa ([email protected])

Studio graficzne: Pigment design&media (www.pigment-art.com)

Wydawca: Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczejim. Stanisława Staszica w Krakowie

prezes: Jerzy Kicki

[email protected]

NIP: 677-228-96-47REGON: 120471040KRS: 0000280790

Konto Fundacji:Bank PEKAO SA

ul. Kazimierza Wielkiego 7530-474 Kraków

nr rachunku: 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391SWIFT: PKOPPLPW

IBAN; PL 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń.(C)Copyright Fundacja dla AGH Wszelkie prawa zastrzeżone.

Żaden fragment niniejszego wydania nie może być wykorzystywanyw jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

SPIS TREŚCI:

4569

10121622272830324046

POTĘŻNY ZEUS

KOMENTARZ

WiATR, SłOńcE, gAZ ZiEMNY i ENERgiA

PARAdA SUPERSAMOlOTóW

cO Z TEj MAgMY POWSTANiE?

TRidENT,cZYli TAKiEgO WAłA...POWOdZi

TREKKiNg ZAAWANSOWANY TEcHNOlOgicZNiE

HiMOUNTAiN: iść NA SZcZYT bEZ PRESji

WYciEcZKA SZYTA NA MiARĘ

Z SiEci NA SZlAK

cARPOOliNg: OSZcZĘdNOść W PORTfElUi ATMOSfERZE

lOTNiSKO PRZYSZłOści, cZYli bliŻEj PASAŻERA

jAK bARdZO ZiElONE jEST...ZiElONE

WiRTUAlNE PlANOWANiE SUKcESU

�LIPIEC 2011

W Y DA R Z E N I A

Superkomputer „Zeus” z Aka-demickiego Centrum Kompute-rowego CYFRONET Akademii Górniczo-Hutniczej znalazł się na 80. miejscu prestiżowej li-sty Top 500 - najpotężniejszych komputerów na świecie. Pierw-sze miejsce w zestawieniu zajął japoński superkomputer K.

Na opublikowanej 16 czerwca w Hamburgu prestiżowej liście TOP 500 - najpotężniejszych komputerów na kuli ziemskiej - superkomputer CYFRONETU krakowskiej AGH awansował z 84. na 80. miejsce na świecie. Oznacza to, że jest on nadal najwydajniejszym tego typu urządzeniem w Polsce i jedynym komputerem z naszego kraju, sklasyfikowanym w pierwszej setce listy.

Krakowski superkomputer posiada aktual-nie 11 694 rdzenie obliczeniowe o łącznej mocy 104,77 Tflops (teraflopsów), 20 TB (terabajtów) pamięci operacyjnej RAM oraz pamięć dyskową

o pojemności 1,8 PB (petabajta). Klaster Zeus zbudowany jest z ponad tysiąca pojedynczych serwerów typu blade firmy Hewlett-Packard, po-łączonych ze sobą za pomocą superszybkiej sieci Infiniband o prędkości 40 Gb/s. Część serwerów wyposażona jest w karty GPGPU firmy Nvidia, które umożliwiają przyspieszenie niektórych al-gorytmów używanych w aplikacjach naukowych. Klaster pracuje pod kontrolą systemu operacyj-nego Scientific Linux.

Dzięki sukcesywnej rozbudowie Zeusa na-ukowcy z całej Polski mają możliwość wykorzy-stywania jego olbrzymiej mocy do rozwiązywania coraz bardziej złożonych problemów oblicze-niowych. Dostęp do zasobów jest bezpłatny dla wszystkich osób prowadzących działalność na-

ukową. „Zeus” wykorzystywany jest np. do mo-delowania projektów energetycznych związanych z pracami nad Węzłem Wiedzy i Innowacji czy obliczeń w pracach nad fizyką wysokich energii m.in. w pracach CERN-u. Używa się go również do lokalizacji obliczeń Klastra LifeScience, a tak-że skomplikowanych obliczeń z dziedziny chemii, biologii czy nanotechnologii.

W prowadzonym od 1993 roku rankingu, ak-tualizowanym dwa razy w roku znalazły się jeszcze trzy polskie komputery. 163.miejsce zajął gdański komputer „Galera Plus” (65,59 Tflops), na 364. pozycji uplasował się superkomputer „Nasza Kla-sa” (46,55 Tflops), a na 480. miejscu zanotowano komputer QXL Poland sp z o.o. (40,76 Tflops).

Wśród kryteriów oceny superkomputerów na liście TOP 500 pod uwagę brana jest m.in. liczba i typ rdzeni, rok produkcji (lub ostatniej większej zmiany), maksymalna wydajność osią-gnięta w teście LINPACK, teoretyczna wydajność szczytowa oraz moc całego systemu mierzona w kilowatach.

Najszybszym superkomputerem na świecie został japoński K zbudowany przez Fujitsu, któ-rego moc przekracza 8 Pflops, co oznacza 548,352

rdzenie. Na liście TOP500 wyraźnie dominują su-perkomputery z USA (256 jednostek, 51,2%). Na kolejnych miejscach znajdują się Chiny (62 jed-nostki, 12,4%) i Niemcy (30 jednostek, 6%). Pol-ska znajduje się na 12 miejscu w rankingu krajów, ex aequo z Arabią Saudyjską i Szwajcarią. mj

Pełna lista najpotężniejszych komputerów na świecie jest dostępna na stronie: http://www.top500.org/list/2011/06/100

LIPIEC 2011�

KOMENTARZ

Doprawdy trudno mi zrozu-mieć fobię Niemców na punkcie energetyki jądrowej. Trwa ona od dłuższego czasu, jednak oba-wy naszych zachodnich sąsia-dów przed skutkami awarii re-aktorów jądrowych nasiliły się jeszcze bardziej po niedawnej katastrofie w japońskiej Fuku-shimie. Społeczne nastroje zmu-siły niemiecką kanclerz Angele Merkel do przyjęcia planu rezy-gnacji Niemiec z energii jądro-wej do końca 2022 r.

Czy fakt, że Niemcy pozbędą się własnych elektrowni atomowych czyni ich bardziej bez-piecznymi? Wystarczy spojrzeć na mapę, ich za-chodni sąsiedzi, Francuzi korzystają praktycznie wyłącznie z elektrowni atomowych. Jeśli Europę miałby nawiedzić kataklizm porównywalny z tym, jaki kilka miesięcy temu spotkał Japonię to i tak nic to nie da Niemcom, że na ich terenie nie będzie już reaktorów jądrowych. I choćby z tego punktu widzenia decyzja Merkel jest nieracjonal-na.

Ale w polityce wiele nieracjonalności przy-biera racjonalne odsłony. Kiedy przed kilkoma miesiącami ponad 200 tysięcy osób demon-strowało na ulicach niemieckich miast przeciwko energii ato-mowej, domagając się od władz wyłączenia elektrowni jądrowych w Niemczech, do prote-stów przyłączyli się po-litycy opozycyjni, któ-rzy ostro skrytykowali politykę energetyczną chadecko-liberalnego rządu kanclerz Angeli Merkel. Szef Socjalde-mokratycznej Partii Niemiec (SPD) Sigmar Gabriel powiedział, że tak liczne demonstracje są dowodem, że miesz-kańcy Niemiec chcą rezygnacji z energii atomowej. „Najstarsze elektrownie jądrowe muszą być natychmiast i ostatecznie wyłączo-ne” - powiedział Gabriel. Merkel musiała wziąć to pod uwagę, tym bardziej, że po raz pierwszy w historii jej partia przegrała wybory w Badenii-Wirtembergii z Zielonymi.

Merkel postanowiła zagrać więc vabank i ogłosiła nową strategię energetyczną.

W ramach tej strategii Niemcy dążyć będą - poza rezygnacją z energii jądrowej - również do ograniczenia emisji CO2 do atmosfery o 40 proc. i podwojenia do 35 proc. udziału energii opartej na źródłach odnawialnych w ilości wytwarzanego

prądu. Zdaniem Merkel nowa koncepcja energe-tyczna jest wyzwaniem, ale i szansą.

„Wierzymy, że możemy być pionierem na drodze do ery energii odnawialnej, a zarazem pierwszym dużym krajem uprzemysłowionym, który dokona takiej transformacji energetycznej” - stwierdziła Merkel.

Ambitne wyzwania, jakie stawiają sobie Niemcy nie pozostaną pewnie obojętne na naszą politykę energetyczną (o ile my takową mamy). 1 lipca Polska objęła przewodnictwo Unii Europej-skiej w związku z czym to nam przypadnie „za-szczyt” reprezentowania Unii podczas grudnio-wej konferencji klimatycznej w Durbanie (RPA). No i tu się rodzi problem. Wiele wskazuje na to, że stanowisko UE dotyczące redukcji CO2 będzie sprzeczne z interesami Polski.

O konieczności większego ograniczenia emisji dwutlenku węgla mówi otwarcie unijna komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard. Pani komisarz chciałaby, żeby Unii zadeklarowała w Durbanie, że unijne zobowiązania dotyczące redukcji dwu-tlenku węgla wyniosą nie 20 a 30 proc. do 2020 r. Tymczasem Polska opowiada się za utrzyma-niem dotychczasowego poziomu redukcji emisji - 20 proc. Na unijnej radzie ministrów ochrony środowiska szef resortu środowiska Andrzej Kra-szewski zablokował przyjęcie konkluzji w sprawie „mapy drogowej” gospodarki niskowęglowej. Przedstawiła ją Komisja Europejska. Zgodnie z „mapą” do 2050 r. UE powinna zmniejszyć emi-

sję CO2 o 80 proc. „Mapa” zawiera też harmonogram redukcji: w 2030 r. emisje powinny spaść o 40 proc., w 2040 r. - o 60 proc. Ale najwięcej emocji wzbudził pierwszy krok - zmniejszenie emisji o 25 proc. już do 2020 r.

Wydaje się, że polska energety-ka oparta na wę-glu kamiennym i brunatnym nie ma wielkiego manewru paliwowego. Opar-cie naszej energetyki o odnawialne źródła energii to niemały wydatek na który Polski nie stać, przy-najmniej licząc to po obecnych kosztach.

W tym kontek-ście nowa strategia energetyczna Niemiec wydaje się kluczowa. Niemcy wyznaczając zielony kie-runek w energetyce będą dążyć do tego, by ich śladem poszła cała Europa, bo tylko to pozwoli im zrównoważyć koszty własnej rewolucji ener-getycznej. Jeśli niemiecka gospodarka ma być konkurencyjna w świecie nie może odstawać od reszty. Można się więc spodziewać, że niemiecka zielona rewolucja rozleje się po Europie, chyba, że Merkel najzwyczajniej blefowała.

JACEKSROKOWSKI

�LIPIEC 2011

W Y DA R Z E N I A

Innowacyjny projekt elektrowni pozwoli na większe wykorzystanie wiatru, słońca i gazu ziemnego w procesie produkcji energii.

Pierwsza na świecie elektrownia typu IRCC (zintegrowana elektrow-nia energii odnawialnej w cyklu skojarzonym) powstanie w Turcji.

Elektrownia powstaje w oparciu o nową technologię GE FlexEf-ficiency. Elektrownia FlexEfficiency 50 IRCC została zaprojektowana tak, aby w elastyczny sposób korzystać z Turbiny Gazowej 50 Hz 9FB najnowszej generacji, turbiny parowej, generatora mocy, turbin wia-trowych GE o łącznej mocy 22 MW oraz technologii skoncentrowanej wieży słonecznej firmy eSolar. Całość zintegrowana została w systemie kontroli elektrowni GE Mark* VIe.

- Kiedy niedawno ogłaszaliśmy opracowanie przełomowej techno-logii FlexEfficiency, kładliśmy nacisk na możliwość lepszej integracji zasobów odnawialnych z gazem ziemnym, umożliwiającej produkcję bardziej ekologicznej, niezawodnej i tańszej energii - wyjaśniał Paul Browning, prezes działu produktów cieplnych GE Energy.

Urządzenia pracują zarówno w częstotliwościach 50 Hz jak i 60 Hz, co pozwala na zastosowanie w sieciach energetycznych większości krajów świata. Mieszana konstrukcja elektrowni pozwala również na manewrowanie źródłami energii tak, aby jej cena była konkurencyjna i cały kompleks energetyczny nie musiał korzystać z rządowych subsy-diów dla energii odnawialnej, co zaburza kalkulacje przy planowaniu

Wiatr, słońce, gaz ziemny i energia

turbina parowa generatorLIPIEC 2011�

W Y DA R Z E N I A

inwestycji. To daje szanse na szybsze wprowadzenie energii odnawial-nej w świecie, które dziś nie jest w stanie na szerszą skalę funkcjono-wać bez wsparcia publicznego.

Nowa elektrownia składa się ze zmodyfikowanego systemu po-zyskiwania energii ze światła słonecznego DSS (Distributed Solar Systems). W rozwiązaniu tym kilka luster lub luster-soczewek, jest ustawianych automatycznie tak, aby podążały za ruchem Słońca na nieboskłonie. Lustra lub soczewki koncentrują całe pozyskane światło na relatywnie małej przestrzeni, gdzie znajdują się kolektory ogrzewa-jące i sprężające parę. Cały system paneli słonecznych jest przy tym modułowy, łatwy do zamontowania i modernizacji. Inżynierowie z eSolar zastosowali system sprężania pary, tak że może ona wytwarzać więcej energii.

Para ta o wysokiej temperaturze, po sprężeniu trafia do nowego typu wysokowydajnej turbiny parowo-gazowej z wielowarstwowym wirnikiem i układem wtórnego odzyskiwania energii ze spalin opra-cowanej przez inżynierów z GE. System komputerowy sterujący elek-

trownią hybrydową, może przełączyć system energetyczny na zasilanie z części wiatrowej, którą stanowi tzw. farma - kilka rotorów wiatro-wych podłączonych do generatorów nowego typu.

Elektrownia będzie mieściła się w tureckiej miejscowości Ka-raman, a jej wydajność w panujących tam warunkach ocenia się na 530 megawatów – co wystarcza na zaopatrzenie w energię ponad 600 tys. gospodarstw domowych. Rozpoczęcie działalności elektrowni planowane jest na rok 2015. Według GE projekt ten wyznaczy nowe standardy dla inwestycji energetycznych nowej generacji w miejscach obfitujących w światło słoneczne i wiatr – takich, jak właśnie Bliski Wschód. jac

turbina gazowa�LIPIEC 2011

W Y DA R Z E N I A

Projekty zaawansowanych pasażerskich samolotów naddźwiękowych i chińska technika lotnicza wkracza-jąca do Europy - to naj-ważniejsze wydarzenia pa-ryskiego Air Show. Na 49 edycji International Paris Air Show przedstawiono koncepcje nowych ponaddźwiękowych samolotów pasażerskich, które mają być następcami słynnego francusko-brytyjskiego Concorde.Największym z nich jest Zero Emission Hyper Sonic Transport (ZE-HST), autorstwa eurokoncernu aerokosmicznego EADS. ZEHST ma służyć wyłącznie do lotów międzykontynentalnych - na jego pokła-dzie podróż z Paryża do Tokio, trwająca obecnie 11 godzin miałaby

się skrócić do 2,5 godziny. Samolot z kadłubem przewężonym we-dług reguły pól i zbudowany w układzie latającego skrzydła delta ze

zdwojonym sterem kierunku, poniżej którego umieszczone są ko-mory silników, miałby latać z prędkością 4 Macha (ok. 5000 km/h).W komorach silnikowych umieszczone byłyby trzy typy silników: klasyczne odrzutowe, rakietowe używa-ne do przyspieszania oraz strumienio-we tzw. ramjet, umożliwiające zacho-wanie wysokiej prędkości podróżnej. Klasyczne silniki odrzutowe używane przy starcie i lądowaniu zasilane byłyby biopaliwem z alg. Loty odbywałyby się na wysokości ponad 20 tys. metrów. Ze względu na problemy właśnie z tymi silnikami oraz konieczność stworzenia lekkiej, ale bardzo wytrzymałej kompo-zytowo-metalowej konstrukcji kadłuba ZEHST nie pojawi się wcześniej niż oko-ło 2050 roku.Drugi ponaddźwiękowy samolot pasa-żerski - SonicStar autorstwa firmy technologicznej Hyper Mach jest zbliżony kształtem do Concorde i ZEHST. Zbudowany w układzie kaczki z usterzeniem poziomym z przodu, posiadałby dwa silniki umieszczone w komorach na górze kadłuba przy zdwojonym ste-rze kierunku. Miałby latać z szybkością około 4000 km na wysokości 18300 metrów i pokonywać drogę z Nowego Jorku do Dubaju w

2,2 godziny. Przelotu wokół równikowego dookoła świata miałby dokonywać w 5 godzin i nie generować gromu dźwiękowego poja-

Parada suPersamolotóW na Paryskim air shoW

� LIPIEC 2011

W Y DA R Z E N I A

wiającego się przy przekraczaniu bariery dźwięku.Ze względu na dość prostą jak na tego typu maszynę konstrukcję i użycie stosowanych już technice lotniczej materiałów, prototyp SonicStar może latać już w czerwcu 2021 roku. Analitycy rynku lotniczego, przypominając los Concorde, twierdzą jednak, że pod-stawowym problemem będzie pozyskanie funduszy i znalezienie odbiorców na tego typu maszynę.Prawdziwą sensacją 49 edycji International Paris Air Show jest ka-riera chińskiej maszyny C919. Tym dwusilnikowym 168-190 miej-scowym, wąskokadłubowym samolotem pasażerskim produkcji Commercial Aircraft Corp. of China (Comac) , „ze względu na wyso-

ki poziom techniczny i niską cenę” zainteresował się tani irlandzki przewoźnik lotniczy Ryanair. Jak powiedział na konferencji praso-wej dyrektor wykonawczy Ryanair - Michael O’Leary, przewoźnik zamierza zgłosić opcję aż na 200 tego typu maszyn w wariancie 190 miejscowym - poinformowała agencja Bloomberg.Co najciekawsze Comac C919 jeszcze nie lata - pierwsze loty testowe miałby odbyć się w 2014 roku, zaś maszyna weszłaby na rynek dwa lata później. Ryanair, który w 2013 roku będzie miał flotę składającą się z 300 Boeingów B737 chciał, według O’Leary’ego, „zdywersyfiko-wać swoją flotę pod względem kosztowym i wprowadzić nowsze maszyny”, jako, że Boeingi i Comac będą na „tym samym poziomie technologicznym”. Samolotem Comac interesuje się też inny wielki

przewoźnik - British Airways - który już zeszłym roku podpisał list intencyjny chińską firmą dotyczący „rozmów na temat maszyn przy-szłości i zapotrzebowania na nie”. Chiński koncern twierdzi, że w obecnym roku zbierze zamówienie na 100 maszyn z rodziny C919. PAP - Nauka w Polsce

�LIPIEC 2011

K R E AT Y W N I

Sukces studentów z Poli-techniki białostockiej, którzy z łazikiem marsjańskim MAg-MA2 zajęli pierwsze miejsce w prestiżowych, międzyna-rodowych zawodach Univer-sity Rover challenge został szeroko skomentowany przez media. W niektórych z tych re-lacji pojawiła się kwestia, któ-rej w swoich wypowiedziach dużo uwagi poświęcili sami triumfatorzy - wykorzystania potencjału, jaki Polska ma w obszarze technologii kosmicz-nych.

Według ekspertów ds. polityki kosmicznej podczas dyskusji poświęconych rozwojowi astro-

nautyki i technologii kosmicznych w Polsce na-leży zachować zdrowy rozsądek. „Nikt nie powi-nien się spodziewać, że w naszym kraju w ciągu najbliższych lat zaczniemy budować rakiety, a na-wet powołanie Polskiej Agencji Kosmicznej było-

by teraz przedwczesnym krokiem, choć docelowo taka instytucja z pewnością powinna powstać” - mówi Mateusz Wolski z Przemysłowego Instytutu Automatyki i Pomiarów (PIAP), który koordynu-je konsultacje społeczne programu rozwoju sys-temów satelitarnych i technologii kosmicznych w Polsce.

Jednocześnie eksperci podkreślają, że jest to ostatni moment, w którym Polska ma jeszcze szanse na dołączenie do grupy krajów, w których rozwój technologii kosmicznych napędza gospo-darkę. „Chodzi o przystąpienie do Europejskiej Agencji Kosmicznej, do której Polska - choć jest członkiem Unii Europejskiej - nie należy” - mówi Jakub Ryzenko, ekspert z Centrum Badań Ko-smicznych Polskiej Akademii Nauk (CBK PAN). „Sukces twórców łazika MAGMA2 to kolejny przykład na to, że nasz kraj ma w wielu obszarach potencjał, by stać się silnym członkiem Agencji. Byłaby to korzyść nie tylko dla nauki i gospodar-ki, ale także dla każdego z nas” - dodaje Paweł Wojtkiewicz, ekspert z PIAP.

Polskie relacje z ESA są obecnie określone w ramach porozumienia PECS (ang. Programme for European Cooperating States), które zostało podpisane w 2007 roku i będzie obowiązywa-ło do roku 2013. Jego celem jest między innymi

przygotowanie naszego kraju do członkowstwa w Agencji, jednak zakończenie tej procedury suk-cesem wymaga podjęcia decyzji o rozpoczęciu negocjacji już dziś.

Taki krok miałby według specjalistów głębo-

Co z tej MagMypowstanie?

10 LIPIEC 2011

K R E AT Y W N I

kie uzasadnienie ekonomiczne. Polska wpłacając składkę do budżetu Unii Europejskiej i tak finan-suje europejski program kosmiczny. Po przelicze-niu to zaangażowanie można ocenić na 20 mi-lionów euro rocznie, co oznacza, że jest to kwota wielokrotnie wyższa od kosztów jakie budżet państwa ponosi w związku z PECS. „Problemem jest jednak to, że pieniądze te właściwie nie wra-cają do Polski, a mogłoby tak być, gdyby Polska była członkiem ESA” - mówi Ryzenko.

Obok pieniędzy z Unii Europejskiej, po ak-cesji do Agencji polskie firmy, instytuty naukowe i placówki badawczo-rozwojowe mogłyby liczyć na co najmniej 80 proc. ze składki członkowskiej, którą Polska płaciłaby do budżetu ESA. „To nie nasze przypuszczenia, a twarde zasady, które dotyczą wszystkich państw członkowskich. A co

najważniejsze, każde euro zainwestowane w ten sposób przez budżet państwa może w ciągu ko-lejnych lat przynieść 4,6 euro zysku” - wyjaśnia Ryzenko, posługując się danymi z badań prze-prowadzonych przez Norwegów, którzy od kilku-dziesięciu lat są członkami ESA.

W negocjacjach z Europejską Agencją Ko-smiczną Polskę wyprzedziły już Czechy (które już są członkiem ESA) i Rumunia (w której w styczniu bieżącego roku odbyła się konwencja Agencji, podczas której zostały podpisane umo-wy o członkostwie i obecnie czekają one już tylko na ratyfikację). „W obu przypadkach chodziło o czysty rachunek ekonomiczny - decyzję o pełnym udziale w europejskich programach kosmicznych można porównać do wskoczenia do pociągu do innowacyjności” - mówi ekspert CBK PAN.

W Polsce decyzję o rozpoczęciu negocjacji z ESA może podjąć prezes Rady Ministrów po kon-sultacjach z ministrami, przede wszystkim gospo-darki, nauki i spraw zagranicznych. Pozytywne opinie wszystkich z nich są już na biurku pre-miera. „Poparcie dla wstąpienia do ESA wyraziło jednak znacznie więcej urzędników administracji

rządowej, a także przedstawiciele wszystkich par-tii politycznych zasiadających w parlamencie, co nie powinno dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę jak w wielu obszarach życia są wykorzystywane technologie kosmiczne i systemy satelitarne” - podkreśla Ryzenko.

„GPS, telewizja satelitarna czy bankomaty, z których korzystamy na co dzień, to dość oczy-wiste zastosowania” - wymienia Mateusz Wolski. „Znacznie rzadziej pamiętamy, że to że możemy się dzisiaj poddać badaniu EKG, czy to jak dzi-siaj wyglądają samochody i samoloty również zawdzięczamy programom kosmicznym” - pod-kreśla ekspert PIAP.

„Są także inne, może mniej oczywiste sposo-by wykorzystania technologii satelitarnych, które dla Polski mogą mieć jednak strategiczne znacze-

nia” - dodaje Wojtkiewicz. „Dzięki danym zebra-nym z orbity można ocenić jak dużo dwutlenku węgla jest pochłaniane przez lasy, których mamy przecież w Polsce bardzo dużo. Precyzyjne okre-ślenie tych wartości może mieć istotny wpływ na obniżenie kosztów, jakie budżet musi ponosić w związku limitami CO2, co ma już bezpośrednie przełożenie na rozwój polskiej gospodarki.”

Właśnie od pozytywnej opinii strażnika bu-dżetu, czyli ministra finansów, zależy obecnie zgoda premiera na rozpoczęcie negocjacji z ESA. „Jesteśmy przekonani, że minister Rostowski do-strzeże, że pieniądze zainwestowane w przystąpie-nie do ESA oraz składki członkowskie przyniosą Polsce wymierne korzyści” - mówi Ryzenko. „Byłoby wspaniale, gdyby sukces studentów z Politechniki Białostockiej okazał się impulsem do rozpoczęcia negocjacji z Agencją” - dodaje Wol-ski. CZA

źródło: PAP - Nauka w Polsce

Łazik marsjański Magma2, zbudowany na Politechnice Bia-łostockiej, zwyciężył w prestiżo-wych, międzynarodowych zawo-dach University Rover Challenge (URC) w USA. Jego konstruktorzy to studenci Politechniki Biało-stockiej: Wojciech Głażewski, Emil Błoński, Piotr Ciura, Bartosz Solnik i Szymon Zimnoch.

Dwa inne polskie łaziki zaję-ły czwarte i szóste miejsce. Jak poinformowali przedstawiciele zawodników, Magma2 pokonał m.in. robota Kanadyjczyków z York University oraz łazik Amery-kanów z Oregon State University, którzy w budowie korzystali z po-mocy NASA.

Zawody URC odbywały się na amerykańskiej pustyni w sta-nie Utah, w pobliżu symulowanej bazy marsjańskiej Mars Society. Przez trzy dni zautomatyzowane łaziki musiały wykonywać skom-plikowane zadania, w tym rozpo-znanie terenu, poszukiwanie śla-dów życia w próbkach gleby oraz dostarczenie pakietu medyczne-go rannemu astronaucie. Łaziki musiały radzić sobie z wysoką temperaturą i przypominającym warunki marsjańskie pyłem.

Magma2 ma relatywnie pro-stą konstrukcję, a wykonany zo-stał z lekkich materiałów. Z pod-stawowym wyposażeniem robot waży ok. 30 ok. Jak piszą jego konstruktorzy na swojej stronie internetowej, do wykonania każ-dego zadania na zawodach zapro-jektowano osobne wyposażenie: manipulator przegubowy do po-bierania próbki skały, manipulator kartezjański do obsługi panelu sterującego, zespół pojemników na apteczki dla rannych astronau-tów i przede wszystkim dwa hek-sakoptery – niewielkie urządzenia latające, które służą do obserwacji z powietrza terenu, w którym łazik operuje.

Na tegorocznym konkursie Polskę reprezentował ponadto ro-bot Scorpio, zbudowany przez 12-osobową grupę studentów z Wy-działu Elektroniki oraz Wydziału Mechanicznego Politechniki Wro-cławskiej. Zajął czwarte miejsce. Szóste miejsce przypadło łaziko-wi Copernicus, przygotowanemu przez studentów i absolwenta Wy-działu Fizyki, Astronomii i Infor-matyki Stosowanej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.

11LIPIEC 2011

Trident, czyli takiego wała... powodzi

czy system informatyczny stworzony przez grupę studentów może okazać się lekarstwem na bolączki polskiej profi-laktyki przeciwpowodziowej?

Trident, czyli takiego wała... powodzi

K R E AT Y W N I

Praca przy odbudowie wa-łów na Wiśle, położonych wzdłuż miejscowości Koćmierzów (pod Sandomierzem) wre. Za moment na budowę przyjedzie sam pre-mier Donald Tusk. Równo rok po ubiegłorocznej powodzi szef rząd odwiedza tereny popowodziowe w okolicach Sandomierza.

- Nie od razu Kraków zbudowano, nie od razu w Polsce powstaną wały o najwyższym stan-dardzie, tak podwyższonym, jak byśmy wszędzie chcieli – zaznaczył premier.

Jak dodał, trzeba sobie zdawać również spra-wę z tego, że „szczególnie w takich miejscach, któ-

re wymagają nadzwyczajnej, ponadstandardowej ochrony” budowa wałów przeciwpowodziowych jest „rzeczywiście bardzo droga”. Jak powiedział, w miejscu gdzie miała miejsce jego konferencja, „kilkaset metrów” wzmocnionego wału to koszt ponad 20 milionów złotych.

Rząd przeznaczył z unijnego programu In-frastruktura i Środowisko ponad 1 mld euro na budowę wałów przeciwpowodziowych. Wśród realizowanych obecnie inwestycji prowadzona jest budowa wałów na Wisłoce w Mielcu, w obrę-bie Nysy Kłodzkiej czy na Żuławach.

Wydawać by się mogło, że wszystko wraca do normy. Punkt widzenia zależy jednak od przysło-wiowego punktu siedzenia.

Zbigniew Rusak buduje hotel pod Sando-mierzem. Zeszłoroczna powódź zalała budowę, a przedsiębiorca poniósł takie straty, że zastanawia się czy jest sens dalej ją prowadzić. Rusak wraz z innymi poszkodowanymi postanowił wystąpić z roszczeniem wobec państwa. Zarówno on, jak i pozostali poszkodowani twierdzą, że ich tragedia była skutkiem zaniedbań służb państwowych. W pozwie szczegółowo opisują błędy dotyczące źle utrzymywanych i zbyt niskich wałów, ale też źle zorganizowanej i spóźnionej akcji ratunkowej.

- Powódź jest kataklizmem, siłą wyższą i ani

Donald Tusk ani nikt inny nie mógł jej zapobiec, ale gdyby nie zaniedbania nie byłoby aż takich skutków - zaznaczał mecenas Andrzej Kubas z krakowskiej kancelarii wynajętej przez powo-dzian na czas procesu.

Każda wielka powódź, zarówno ta z 2010 roku, jak i wcześniejsza z 1997 roku rodzi pytanie: co zrobić na przyszłość by uniknąć tak wielkich strat liczonych w makro, ale przede wszystkim zwykłych ludzkich dramatów.

W ubiegłym roku podczas powodzi tylko w samym Sandomierzu zostało zalanych 11 km2 powierzchni, 820 domów, gospodarstwa rolne w granicach miasta, dwie szkoły i kilka zakładów pracy.

A Sandomierz to tylko jedne miejsce w Pol-sce, gdzie wały przeciwpowodziowe nie wytrzy-mały pod naciskiem wielkiej wody. W przyszłości podobnych miejsc, gdzie rozgrywać się będą po-dobne dramaty może być wiele. W Polsce istnieje bowiem ok. 8500 tys. km wałów przeciwpowo-dziowych głównych rzek, które chronią tereny o powierzchni 1060 tys. ha. Większość z nich została wybudowana jeszcze w okresie zaborów i były kilkakrotnie przebudowywane w okresie międzywojennym i powojennym. Szacuje się, że co najmniej 30 proc. z nich jest w fatalnym stanie technicznym i wymaga modernizacji. W jakim są faktycznie stanie dowiadujemy się gdy wał ulega zniszczeniu w trakcie powodzi.

W tej sytuacji system diagnozujący stan wa-łów w czasie rzeczywistym i symulujący możliwe scenariusze rozwoju wydarzeń w czasie katastrof żywiołowych wydaje się czymś nieodzownym dla wszelkiego rodzaju służb antykryzysowych. Czymś takim jest Trident. Twórcami systemu nie jest żadna z firm technologicznych lecz grupa po-znańskich studentów skupionych z zespole De-moscene Spirit.

Łukasz Michniewicz, Szymon Majewski, Magdalena Dudarska, Marek Banaszak wraz ze swym opiekunem Tomaszem Gdalą stanowią współczesne wcielenie „doktora Judyma”. De-moscene Spirit już od 4 lat, projektuje rozwią-zania ukierunkowane na rozwiązywanie proble-mów społecznych, wśród nich m.in. LifeTracker (system wspomagający reintrodukcję małych zwierząt np. popielica, przesznica), ISIS (system

mobilnego KTG wiążących lekarzy oraz młode rodziny), Reacto (system wspomagający rehabi-litację zaburzeń psychoruchowych).

Projekt Trident został podobnie jak wcze-śniejsze zbudowany na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza (UAM), na Wydziale Matematyki i Informatyki przez grupę ludzi która nie tylko śledziła rozwój wypadków, ale też brała czynny

LIPIEC 20111�

K R E AT Y W N I

udział w niesieniu pomocy. Po wielu dyskusjach postanowili zgłosić swój

projekt do konkursu organizowanego przez Mi-crosoft Imagine Cup. W kategorii „Interopera-cyjność” ich projekt od razu wskoczył na podium (awansowały tylko trzy drużyny z całego świata). Czym przekonali do siebie jury?

Podobne rozwiązania - często znacznie bardziej skomplikowane - są testowane np. w Holandii. My postawiliśmy na prostotę. Wyko-rzystaliśmy czujniki, używane dotąd głównie w rolnictwie, popularne słupki PR2, które nieco zmodyfikowaliśmy na rzecz projektu. Dodatko-wo proces instalacji (w zboczu wzgórza zagrożo-nego osunięciem ziemi, modułowość urządzenia daje żądaną głębokość penetracji) jest znany i nie wymaga zmiany istniejącej infrastruktury, a jedy-nie ponoszenia kosztów wymiany baterii i koszt obsługi połączenia GSM – opisuje Tomaszem Gdala. - Nazwa Trident wywodzi się od nasze-go sposobu widzenia zjawisk powodziowych. W swej najprostszej postaci są to trzy fazy. Woda wysoka, woda opada, oraz czas gdzie nie jesteśmy

bezpośrednio wystawieni na zagrożenie. Poszcze-gólne moduły rozwiązania mogą być stosowane w różnych fazach powodzi.

Współpraca między elementami systemu odbywa się w sposób zupełnie niewidoczny dla użytkownika. Główne narzędzia systemu to:

- System monitorowania stanu wałów prze-ciwpowodziowych (system tworzą sensory zbu-dowane na bazie sensora wilgotności delta-T wy-posażonego miedzy innymi w czujniki ciśnienia). Sensory montowane są w wale od strony zawala, na całej jego wysokości. Monitoring obejmuje również stan materiału bezpośrednio pod wa-łem.

- System symulacyjny zjawisk powodziowych (na system składają się mapy terenu ziemi, pozy-skane na początku wieku przez NASA, następnie korygowane hydrologicznie). System pozwala przewidywać skutki przerwania wału, symulować różne warianty budowy umocnień ochronnych czy oceniać stopień zagrożenia terenu zalaniem przez wodę (np. w pobliżu zbiorników zaporo-wych).

- Aplikacja People’s Quest, oparta jest na mapach Bing (Microsoft) i połączona z Facebo-okiem. System ten pomaga w nawiązaniu kon-taktu pomiędzy osobami potrzebującymi pomo-cy, np. lokalne centra zarządzania kryzysowego, a wolontariuszami.

Na podstawie wskazań czujników ciśnienia hydrostatycznego (umieszczonych w wałach) można uzyskać odpowiedź na pytanie co stałoby się gdyby ten odcinek zabezpieczeń został prze-

rwany. Można uzyskać odpowiedź na pytanie co musiałoby się stać (i ile miałbym czasu na ewaku-ację), aby teren mojej działki został zalany. Moż-na wreszcie w dowolnym momencie wykorzystać wolontariuszy do wzmacniania umocnień.

Przy realizacji projektu członkowie zespołu uzyskali pomoc zarówno od przedstawicieli Pol-skiej Akademii Nauk, włodarzy zabezpieczeń w województwie wielkopolskim, jak i pracowników UAM związanych z hydrologią i ochroną powo-dziową. Projekt powstał na zasadach non-profit, co dla Demoscene Spirit jest charakterystyczne.

- Decydując się ponad rok temu na rozpo-częcie prac postanowiliśmy, że wszystkie wyniki prac, schematy, kody źródłowe uczynimy otwar-tymi i każdy kto będzie chciał rozwiązanie (albo jego część) wdrożyć uzyska pełen doń wgląd. Jest tak dlatego, że rozwiązanie problemu nie może być odkładane. My pokazaliśmy, że jest to możli-we – mówi Tomaszem Gdala.

Gdala i jego podopieczni pragną, by ich sys-tem doczekał się wdrożenia.

- Na razie wszyscy nas klepią po plecach mó-wiąc, że to świetne rozwiązanie.Jacek Srokowski

Wizualne streszczenie projektu Trident moż-na znaleźć pod adresem: http://www.youtube.com/watch?v=YKByAj54dOM

Kim są DemosceneSpirit?

Przez wiele lat pracy rodzina DemosceneSpi-rit rosła i zmieniała się zależnie od problemów które chciała rozwiązywać. Spośród studentów warto wymienić: Marta Łuczak (medycyna), Aga-ta Majewska (artysta plastyk), Agata Czapracka (biolog), Wiktoria Szydło (biolog), Magdalena Dudarska (projektant interfejsów użytkownika), Szymon Majewski (projektant systemów), Łukasz Michniewicz (projektant systemów), Dariusz Raczkowski (programista i projektant interfejsów użytkownika), Marek Banaszak (programista i in-tegrator systemów), Konrad Kaźmierski (progra-mista i inżynier oprogramowania). Opiekunem i mentorem zespołu od początku był Tomasz Gda-la. Każdy z ich projektów zbudowany został w odrobinę innej konfiguracji osobowej. Wszystkie projekty odniosły sukces i na konkursach w Pol-sce i międzynarodowych. Dwa z nich trafiły do komercjalizacji.

- Grupę która mam przyjemność kierować do pracy przyciągają problemy. Łączymy się wtedy gdy chcemy pokazać możliwość ich rozwiązania. Na co dzień osoby albo pracują zawodowo, albo studiują. Cześć właśnie szuka pracy i okazuje się, że godziwe wynagrodzenie najczęściej znajduje-my za naszą zachodnią granicą. Polacy nie mają „nawyku innowacyjności” - podkreśla Gdala.

1�LIPIEC 2011

trekkingtekst: Aneta Żukowska • 4outdoor.pl

zaawansowanytechnologicznie

RAPORT

Nanotechnologia, tekstronika, materiały przemiany fazowej, bioni-ka… oto tylko niektóre z pojęć uży-wanych dziś do opisu odzieży i sprzę-tu outdoorowego. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że kupując wo-doszczelną kurtkę w sklepie górskim, korzysta z najnowszych osiągnięć nauki i technologii. Podobnie jest z butami, w których wybieramy się na szlak, z bielizną termoaktywną, czy z plecakiem, do którego to wszystko pakujemy.

Era flanelowych koszul, baweł-nianej bielizny, tzw. traperów i kur-tek, które równie dobrze można by zastąpić foliowym workiem dawno już odeszły do lamusa. dzisiejsza odzież, którą zabieramy na wakacyj-ne wyprawy to nie to samo co daw-na odzież „turystyczna”, stąd zmiana przymiotnika na „outdoorowa”. cho-dzi tu nie tylko o specyfikę miejsca, w którym jest wykorzystywana, ale o jej zaawansowanie technologicz-ne.

gore-Tex, czyli 25 000g/m2/24h na 28 000 mm H2O

Wszyscy już chyba znają dziś Gore-Tex, który stał się niemal sy-nonimem membrany w odzieży outdoorowej. Łatwo rozpoznawalny jako „to białe pod siateczką”, odpowiada za to, że nasza kurtka jest wiatroszczelna, wodoszczelna i „oddychająca”. Dziś tego rodzaju cechy odzieży turystycznej są oczywistymi oczywistościami, jednak zanim membrany weszły na dobre do naszego codziennego życia, musiał na-stąpić szereg, niezwykle istotnych i przełomowych odkryć.

Wszystko zaczęło się mniej-więcej w połowie ubiegłego wieku. Wtedy to zaczęto prace nad poprawą „oddychalności” gumowego brezentu, stosowanego w odzieży ochronnej. W latach 30. XX wieku miał miejsce szereg przełomowych odkryć, które przyczyniły się do powstania membrany. W 1930 roku Otis Bayer (ten od aspiryny) wy-nalazł poliuretan, w 1935 roku Gerald Berchet i Wallace Carothers z

firmy DuPont wynajdują nylon, rok później Otto Bayer opracowuje technologię produkcji poliuretanów, a w 1937 Roy Plunkett z DuPonta wynajduje Teflon.

Wszystkie te składniki doprowadziły do stworzenia produktu koń-cowego, jakim jest membrana. Z poliuretanu stworzono samą mem-branę, z nylonu powstała dla niej warstwa nośna, a teflon ją zabezpie-czył.

Wreszcie w 1969 roku W.L. Gore tworzy najbardziej znaną na świecie membranę Gore-Tex, którą NASA wykorzystała do tworzenia skafandrów do spacerów w przestrzeni kosmicznej. Lata 70. to pierw-sze aplikacje membran do odzieży na szerszą skalę, od lat 80. zaczynają powoli wchodzić na rynek membrany konkurencyjne dla Gore-Tex’u. Początek XXI wieku również nie obył się bez przełomowych dla mem-

bran odkryć, coraz to nowsze produkty wypierają starsze wersje, a wy-ścig w tej kwestii nadal nie został nieukończony. Coraz trudniej też wytypować zwycięzcę.

Aby móc wykorzystać membranę w przemyśle odzieżowym trzeba ją nanieść na materiał nośny, który zapewni jej wytrzymałość. W ten sposób powstaje laminat, o który właśnie chodzi gdy mowa o Gore-Te-x’sie. Producenci membran stosują różne rodzaje surowców, z których tworzą membrany, różne sposoby nanoszenia membrany na tkaninę, jak i różne materiały z których tworzą końcowy produkt jakim jest laminat. Nowe technologie i przełomy w dziedzinie membran dotyczą więc nie tylko samej membrany, ale także tych właśnie procesów.

W czym jednak tkwi sekret membran i dlaczego świat odzieży out-doorowej oszalał na ich punkcie?

Jak to zwykle bywa, chodzi o parametry. Mowa tu o „oddychal-ności” i wodoszczelności. Pierwsza jest ważna dlatego, że podczas ak-tywności fizycznej wydzielamy spore ilości wilgoci, druga – ponieważ często owe aktywności uprawiamy na deszczu i w śniegu. Parametry wyraża się w wartościach liczbowych – np. 25 000g/m2/24h (oddy-chalność) na 28 000 mm H2O (wodoszczelność).

Oddychalność, czyli paroprzepuszczalność to parametr mówiący o tym, jak wiele wody pochodzącej z naszego potu może przeniknąć na zewnątrz. Jednostką są tu gramy cieczy, jakie w ciągu doby mogą przedostać się na drugą stronę metra kwadratowego laminatu. Im większa wartość tego parametru, tym nasza kurtka czy spodnie lepiej „oddychają”. Najdoskonalszy dziś laminat może poszczycić się para-metrem 46 000 g/m2/24h. Został on zastosowany w 2009 roku w kurt-ce szwajcarskiej marki Mammut.

Mimo, że parametr paroprzepuszczalności spotyka się dziś z wie-lostronną krytyką, to dla wielu osób nadal stanowi on jedne z głów-nych kryteriów decydujących o tym, czy dana kurtka zostanie przez nich zakupiona. Krytyka zaś płynie głównie stąd, że w teście mierzą-cym „oddychalność” nie bierze się pod uwagę jakiegokolwiek źródła ciepła, a przecież nasz organizm jest takim niewątpliwie.

Drugą charakterystyką, która ma znaczenie jest wodoszczelność, czyli po prostu jednostka mówiąca o tym, jak bardzo laminat odporny jest na przeciekanie. Mówi się tu o maksymalnej wartości ciśnienia, wyrażonego w milimetrach słupa wody, przy jakiej membrana prze-staje być nieprzenikalna dla wody. Wszystkie membrany, których parametr wodoszczelności przekracza 10 000 mm H2O uznaje się w

LIPIEC 20111�

RAPORT

praktyce za nieprzemakalne. Gore-Tex, produkowany przez amerykańską firmę W.L.Gore & As-

sociates Inc długo był głównym graczem na rynku membran, obecnie ma już jednak bardzo silną konkurencję. Należy do niej m.in. mem-brana eVent produkowana przez firmę BHA Group Inc, membrany Dermizax, Entrant i Triplepoint firmy Toray Industries Inc, Sympatex firmy Sympatex Technologies, Gelanots firmy Toyota Tsusho Corpo-ration, OutDry firmy OutDry Technologies S.r.l, czy Omnicilma firmy Concordia Textiles.

Warto też pamiętać o tym, że wielości marek membran dostęp-nych na rynku nie odpowiada liczbie jej producentów. Rzeczywista ilość membran jest znacznie mniejsza, dlatego, że wiele z nich jest obrandowana pod różnymi nazwami własnymi danego producenta odzieży. Na przykład marka Marmot stosuje w swojej odzieży mem-branę PreCip, która jest niczym innym jak membraną Entrant firmy Toray. Podobnie jest z Hy-Ventem marki The North Face.

Na dzień dzisiejszy walka o klienta jest coraz ostrzejsza, niemalże co roku ogłasza się wprowadzenie nowej, jeszcze bardziej udoskonalo-nej technologii. W tym roku na przykład starły się ze sobą dwie potęgi na rynku outdoorowym: Polartec zadebiutował z innowacyjnym lami-natem Polartec Neo Shell, a firma Gore z laminatem Gore-Tex Active Shell.

Odzież typu softTak jak w latach 80. ubiegłego wieku przełomem było pojawienie

się kurtek z membranami, tak w latach 90. do rewolucji w odzieży out-doorowej doprowadziło pojawienie się softshelli.

Softshelle można uznać za kolejny kamień milowy w myśleniu o turystyce outdoorowej. Do pojawienia się ich na rynku doprowadził przełom konceptualny związany zarówno z nowoczesnymi włóknami, technologiami, jak i samym myśleniem o aktywnościach na świeżym powietrzu. Tu nastąpiło największe przedefiniowanie – teraz w outdo-orze jesteśmy krótko, ale intensywnie, robiąc trudne rzeczy. Niegdyś byliśmy długo, działaliśmy powoli i ostrożnie. Dlatego jeszcze parę lat temu najważniejsza była wodoszczelność, wytrzymałość i „pancer-ność” odzieży outdoorowej. Dziś do priorytetów należy niska waga, doskonała „oddychalność”, wiatroszczelność i ochrona przed krótkim deszczykiem. Kryteria te idealnie spełnia właśnie softshell.

Pomysł na stworzenie odzieży softshellowej był bardzo prosty – trzeba połączyć ze sobą dwie warstwy odzieży, które tradycyjnie no-siło się jako oddzielne: tkaninę typu fleece, która nas grzeje z warstwą

zewnętrzną, która będzie nas chronić przed warunkami atmosferycz-nymi. Pomysłodawcy zrezygnowali z membrany w tak powstałym wy-robie, głównie dlatego, aby zwiększyć „oddychalność” produktu.

Do pionierów softshellowej odzieży bez membrany należy brytyj-ska firma Buffalo, która jako pierwsza połączyła ze sobą odporny na wodę Pertex od zewnątrz wraz z miękką i ciepłą warstwą po wewnętrz-nej stronie.

Do gry szybko przystąpili potentaci rynku. W 1991 roku firma W.L. Gore stworzyła Windstopper, który jest dzianiną typu fleece z membraną. Przy tworzeniu tego materiału kluczowe było dla Gore

znaczne zwiększenie wiatroszczelności, „oddychalności”, kosztem jed-nak pogorszenia wodoszczelności. Jak się okazało, tego właśnie chcieli fani aktywności na świeżym powietrzu, którzy na deszcz wystawieni są okazjonalnie, a „oddychalność” i wiatroszczelność ich odzieży jest ważna stale.

Niedługo trzeba było czekać na odpowiedź konkurencji. Firma Milden Mills, twórca Polarteca (to stąd potocznie mówimy „polar”), wprowadziła na rynek w 1998 roku Polartec Power Shield, również z membraną. Tkanina ta została zastosowana po raz pierwszy w kurtce Gamma SV marki Arc’teryx.

Początek XXI wieku to kontynuacja softshellowych nowości tech-nologicznych, do których należy Windstopper Soft Shell marki Gore, Polartec Power Sheild O2, czy wreszcie C-change marki Schoeller. Ce-lem producentów jest stworzenie produktu idealnie oddychającego,

zapewniającego pełen komfort termiczny i chroniącego nawet przed dużym deszczem. Na to jednak jeszcze musimy trochę poczekać.

Natura była pierwszaAby zwiększyć możliwości odzieży outdoorowej producenci wzo-

rują się także na naturze. Tu z pomocą przychodzi inżynieria bionicz-na, czyli adaptowanie zaobserwowanych w naturze szeregu rozwiązań do technologii w elektronice, automatyce, technice, czy w odzieży outdoorowej właśnie. W technologii odzieżowej imitacje naturalnych efektów znane są pod takimi nazwami jak np. efekt liścia lotosu (im-pregnaty), efekt kameleona (sprytna skóra polimerowa) czy odzież sa-moregulująca, odwzorowująca zachowanie szyszki.

Ta ostatnia znana jest np. we wspomnianej wyżej membranie C-change marki Schoeller. W zależności od panujących warunków ter-micznych pory membrany zamykają się lub otwierają, co ułatwia „od-dychanie”, przy jednoczesnym zachowaniu wodoodporności.

Inspiracją dla stworzenia tej membrany była szyszka, która gdy jest ciepło otwiera się w celu wysypywania nasion, i zamyka gdy jest wil-gotno i zimno. W tym przypadku miłośnikom ruchu na świeżym po-wietrzu pomógł Julian Vincent, profesor bioniki z University of Bath w Anglii, specjalizujący się m.in. w drzewach iglastych. To on właśnie po raz pierwszy na przykładzie szyszki rozwinął projekt inteligentnej odzieży przystosowującej się do wahań temperatury poprzez zmianę kształtu.

Na poziomie nanoO ile można zrozumieć stosowanie najnowszych technologii w

odzieży zewnętrznej, chroniącej nas przed warunkami atmosferyczny-mi, o tyle może dziwić romans naukowców z producentami bielizny. Bielizny dla sportowców, oczywiście.

W grę wchodzi tu jedna z najnowszych i najbardziej przełomo-wych dziedzin nauki jaką jest nanotechnologia. Jak wiadomo, jeden

1�LIPIEC 2011

RAPORT

nanometr (nm) to jedna miliardowa metra (czyli mniej więcej tyle ile sześć atomów węgla), i właśnie na tym poziomie naukowcy przebudo-wują strukturę atomów. Celem tych zabiegów są nowe właściwości na poziomie makro, np. nasza odzież będzie pachniała, będzie wyjątkowo lekka, miękka, nie będzie się gniotła, czy też będzie miała takie właści-wości jak membrana.

Obecnie najczęściej nanotechnologię stosuje się w celu nadania bieliźnie termoaktywnej „antybakteryjności”. Dzięki niej po wysiłku fizycznym bielizna zachowuje swoją świeżość, czy mówiąc bardziej dosadnie – nie śmierdzi. Jak bowiem wiadomo, brzydki zapach po wysiłku nie płynie z naszego potu, lecz powodują go bakterie, które w wilgotnym i ciepłym środowisku naszego potu mają świetne warunki do rozwoju.

Aby więc osiągnąć „antybakteryjność” w tkaninę wplata się „srebrną nitkę”, czyli bakteriostatyczne włókno, w które implementuje się nanocząsteczki srebra, zwalczające kilkaset rodzajów mikrobów. Przedstawiając to w uproszczeniu – uwolnione z włókien jony srebra

zmieniają przebieg procesów metabolicznych u drobnoustrojów, co prowadzi do ich smutnego końca.

Segment odzieży outdoorowej stanowi świetne pole do popisu dla naukowców specjalizujących się także w innych dziedzinach niż na-notechnologia.

Jednym z kluczowych zadań odzieży turystycznej jest utrzymywa-nie komfortu termicznego. Tutaj pomocą przychodzi nam inżynieria materiałowa. Mowa tu przede wszystkim o materiałach przemiany fazowej (PCM), które mogą być inkorporowane do struktury włók-na lub umieszczane na jego powierzchni. Główną cechą materiałów przemiany fazowej jest możliwość zmiany stanu skupienia - kiedy jest nam gorąco, materiał rozpuszcza się przyjmując nadmiar temperatury, a gdy jest nam zimno, materiał krzepnie, oddając nam ciepło.

PCM również przede wszystkim stosowane są w bieliźnie termo-aktywnej. Przykładem może być technologia Smartcel stosowana przez polska markę Jaxa. Technologia ta polega na umieszczeniu mikro-kapsułek parafiny we włóknach celulozy. Całość tworzy wyrób z tzw. pamięcią termiczną, która reaguje na zmiany temperatury ludzkiego ciała. Przy normalnej temperaturze człowieka parafina zachowuje stały stan skupienia, jednak gdy tylko temperatura wzrasta, parafina kumulując energię powoli przechodzi do stanu płynnego. Przy spad-ku temperatury parafina wraca do stanu stałego i oddaje z powrotem zmagazynowana energię.

Innymi sposobami na zwiększenie komfortu termicznego jest za-stosowanie materiałów z pamięcią kształtu (SMM – Shape Memory Materials). Zastosowane w odzieży warstwowej mogą w zależności od warunków zwiększyć lub zmniejszyć szczelinę powietrzną. Przy spad-

ku temperatury od -10 do -20ºC następuje wzrost grubości warstwy powietrza między warstwami odzieży o 20%, co skutkuje wzrostem izolacyjności cieplnej ubioru o 55%.

Za regulacje temperatury i odprowadzanie potu ze skóry odpowia-dają także nieco prostsze i szerzej stosowane materiały. Należą do nich np. wynalezione przez koncern chemiczny DuPont włókna Thermo-lite i Coolmax.

Thermolite jest włóknem poliestrowym typu hollow-fiber, czyli jest pusty w środku. Dzięki temu powietrze zamknięte we wnętrzu włókna ulega ogrzaniu przez nasze ciało i stanowi dodatkową izolację. Do tego Thermolite jest lekki i schnie o 50% szybciej niż bawełna. Także w tym przypadku wzorem dla firmy DuPont była natura, a konkretnie futro niedźwiedzi polarnych.

Coolmax natomiast ma nieco inne zadania, stąd też odmienna kon-strukcja. Włókno to ma przekrój przypominający harmonijkę, składa się z czterech lub sześciu stycznych okręgów. Dzięki temu zwiększono powierzchnię włókna oraz ilość kanalików powietrznych. System ten doskonale odprowadza i transmituje wilgoć z ludzkiego ciała na ze-wnątrz tkaniny. Warto dodać, że Coolmax jest jednym z najszybciej schnących i najmniej ograniczających perspirację włókien na rynku. Dlatego właśnie stosuje się go w bieliźnie przeznaczonej na lato.

Przyglądając się technologiom stosowanym w bieliźnie termo-aktywnej łatwo dostrzec kolejne przełomowe odkrycia naukowe. Na przykład w celu zwiększenia wydajności sportowców, tworzy się wyro-by, które poprawiają krążenie krwi, wspomagają przepompowywanie jej w kierunku serca i wzmacniają działanie systemu żylnego. Osiąga się to poprzez skonstruowanie bielizny o nierównomiernym nacisku (np. BioAcceleraion Technology australijskiej marki Skin), lub poprzez zastosowanie włókien emitujących promieniowanie podczerwone.

inteligentny jak odzieżProducenci odzieży outdoorowej coraz chętniej współpracują z

informatykami i elektronikami. Efektem tego mariażu jest odzież inte-ligentna, nazywana również smart odzieżą, czy ubieralną elektroniką. Wchodzimy tu na teren tekstroniki, która łączy w sobie włókiennic-two, informatykę i elektronikę.

Celem pracy naukowców jest w tym przypadku umieszczenie w odzieży elektroniki w taki sposób, aby nam pomagała i jednocześnie jej obecność nie była uciążliwa.

Wszystko zaczęło się od MP3 w kurtkach, teraz odchodzi się już od transmisji przewodowych na rzecz bezprzewodowych, włączając w ten układ baterie solarne jako źródło energii. Dzięki nowym rozwiąza-niom będziemy mogli na przykład na bieżąco monitorować wszystkie funkcje życiowe sportowca i od razu wyświetlać dane na naszej odzie-ży (wszystko bezprzewodowo), korzystać z włókien przewodzących, które będą źródłem ciepła, czy włókien optycznych, które uczynią nas widocznym.

W sportach zimowych istotne jest także zastosowaniu urządzeń typu GPS, dzięki którym będziemy mogli ustalić położenie osoby np. zasypanej przez lawinę, a w połączeniu z innymi urządzeniami ustalić, czy zasypana osoba wciąż żyje i należy się śpieszyć z pomocą.

W dziedzinę smart odzieży wypisuje się obecnie już wiele firm out-doorowych, w tym marki The North Face i Columbia, która stworzyła buty wytwarzające energię elektryczną – Bugathermo Boots. Dzięki systemowi wmontowanemu w podeszwę produkujemy podczas cho-dzenia energię, która umożliwia nam naładowanie np. telefonu ko-mórkowego. System ten możemy także wykorzystać do ogrzewania bądź chłodzenia samych butów. Marka Philips natomiast wymyśliła generator prądu umieszczony na kolanie, który podczas naszego bie-gu, zamienia się w małą elektrownię.

Innym przykładem smart odzieży są rękawice wyposażone w sys-tem bezprzewodowej komunikacji, dzięki której możemy za pomocą gestów przekazywać proste komunikaty (typu OK, pomocy) do part-nera oddalonego od nas nawet o znaczną odległość. Przydatne to może być chociażby podczas wspinaczki na dużych ścianach. Np. kiedy nie możemy mówić, krzyczeć, albo po prostu partner nas nie usłyszy, wy-starczy ścisnąć pięść aby wezwać pomoc.

LIPIEC 201120

To dopiero początekPowyższe przykłady to oczywiście

tylko garstka technologii stosowanych w odzieży outdoorowej. Niebawem zresztą owe najnowsze osiągnięcia przejdą do historii, wywołując pobłażliwy uśmiech na twarzach następnych pokoleń.

Dla nas przyszłość związana z tech-nologiami w odzieży sportowej i outdo-orowej brzmi dziś jak opis wzięty prosto z kart książek Stanisława Lema. Przy-kładem tego co nas czeka w przyszłości może być odzież w spray’u, czy membra-na, która działałby dzięki mikroorgani-zmom żywiących się naszym potem.

H2O

21LIPIEC 2011

HiMountain:iść na szczyt bez presji

HiMountain:iść na szczyt bez presji

SPOJRZEN I A

„Dzień jak co dzień: praca, hobby, pra-ca. Robimy to co lubimy, to czego potrze-bujemy, to na czym się znamy: fun and money. Czyli sama radość.” Przed wizytą w firmie HiMountain słowa współtwórcy firmy i jej prezesa Artura Hajzera można by uznać za marketingowy słowotok. Po wizycie w czołowej polskiej firmie out-doorowej słowa te nabierają wyjątkowo szczerej wymowy.

Kto w Polsce nie słyszał o marce Alpinus? Dla każdego miłośnika turystyki, aktywnego wypoczynku sprzęt z metką Alpinusa stanowił przedmiot niemałego pożądania. Markę Alpinus stworzyli znani hi-

malaiści Artur Hajzer i Janusz Majer. Biznes zrodziła miłość do gór.Jest początek lat 90. Hajzer i Majer przed kolejnym wyjazdem w

Himalaje jadą do Niemiec do firmy Vaude. Jej właściciel, Albrecht von Dewitz, w latach 80. wspierał finansowo wyprawy polskich himala-istów, m.in. Wandę Rutkiewicz.

- Jak macie jeździć do mnie po pieniądze na wy-prawy, to sami sobie załóżcie podobną firmę w Pol-sce, przecież wreszcie macie wolność gospodarczą – usłyszeli od von Dewitz.

Dostali też pewne wsparcie od właściciela firmy (do dziś są wy-

łącznymi dystrybutorami firmy Vaude w Polsce). W ten sposób po-wstał Alpinus.

Filozofia łączenia pasji z biznesem to w branży outdoorowej nic

nadzwyczajnego. W 1968 r. dwaj wspinacze, Douglas Tompkins i Dick Klopp także z podobnej potrzeby założyli firmę – The North Face, dziś światowego potentata w produkcji sprzętu i odzieży turystycznej. Nie bez przyczyny Hajzer i Majer do dziś porównywani są do twórców The North Face.

Ich Alpinus szybko zdobywał renomę na krajowym rynku odzieży i sprzętu sportowego, a jej twórcy dołączyli do grona zamożnych osób. Nie wystarczało im, że produkt znajduje kupujących. Hajzer i Majer chcieli produkować wysokiej klasy odzież i sprzęt, nie ograniczali się do typowego outdooru, ubierali również rowerzystów, żeglarzy. Inwe-stowali przy tym w nowoczesne technologie, drogie materiały. Jednak po okresie dynamicznego podboju rynku ich firma musiała zmierzyć się z kłopotami finansowymi. Zawarła z Bankiem Współpracy Euro-pejskiej SA umowę kredytową. Dzięki niej firma miała wyjść na prostą z tarapatów finansowych. Pożyczka została udzielona pod zabezpie-czenie w postaci marki Alpinus. Zastrzyk pieniędzy nie pomógł w ra-towaniu firmy i spółka ADD zbankrutowała.

- W sumie od zawsze mam duszę krawca, nie menadżera, a sprzęt i odzież to taki konik – no i te góry – zajmowało mnie to od małego. Jeśli miałbym się zastanowić, co ja umiem w mojej firmie robić, na co

wpływam albo co bym umiał robić, gdyby tej firmy nie było, to właśnie krawiectwo jest odpowiedzią. Kiedyś robiłem to wszystko sam, a teraz umiem odpowiednio wpłynąć na projektantów i menedżerów. To stało się za sprawą znajomości rynku turystycznego i krawiectwa, które wy-niosłem z domu rodzinnego – przyznaje uczciwie Hajzer.

Z porażki Alpinusa Hajzer wyciąga odpowiednie wnioski. Razem z Majerem decyduje się na reaktywację biznesu outdoorowego. Powstaje firma Mount oferująca produkty pod marką HiMountain. Przedrostek „Hi” to nie tylko akronim słowa wysokie, to także skrót terminu Hi-ghTech. Oferowanie produktów o wysokiej jakości, produkowanych z nowoczesnych materiałów – to jedna z niewielu rzeczy, które chcieli przenieść do nowej firmy. Reszta była mniej istotna.

2� LIPIEC 2011

- Nie ma u nas w firmie specjalnego parcia na stymulowanie rozwoju rynku outdoor i tłumaczenie ludziom, że powinni żyć inaczej i że potrzebują naszych produktów – twierdzi Hajzer.

SPOJRZEN I A

Hajzer widząc jak po rynku rozpychają się masowe produkty typu Quechua (Decathlon) świadomie decyduje się zejść do outdoorowego podziemia.

- Firmy outdoorowe, które pod presją inwestorów próbują gonić te wartości i rozwijać się za wszelką cenę w porównywalnym tempie, jak np. Jack Wolfskin, płacić za to mogą cenę utraty wizerunku i zaufa-

nia u klientów z grupy „opinion leaders” - po swoich „przygodach” w branży outdoor wiem, że to rzecz dość ryzykowna i ja na tzw. „rozwój” się po prostu więcej nie piszę – przyznaje w wywiadzie udzielonym serwisowi 4outdoor.pl.

Obraz, który przedstawia Hajzer niekoniecznie oddaje rzeczywi-stość, bo HiMountain to wciąż na rynku polskim silnie rozpoznawalna marka outdoorowa.

Istotnym elementem budowy strategii firmy, jak twierdzi Grzegorz Chwoła, szef marketingu HiMounatin, była decyzja o budowie własnej sieci handlowej.

- Nie chcieliśmy być zależni od dystrybutorów zewnętrznych. Sieć niewielkich sklepów outdoorowych, jaką stworzyliśmy to coś co nie jest powszechne na tym rynku – twierdzi Chwoła.

HiMountain posiada sieć 40-tu sklepów, największą sieć sklepów outdoorowych w Polsce. Położone są w największych miastach Polski, w najlepszych centrach handlowych, a w Krakowie, Warszawie, Gdyni i Gdańsku także na głównych ulicach w centrum miasta.

Zaczęliśmy od dużych miast, ale powoli testujemy też mniejsze ośrodki, takie jak Kalisz, Kłodzko i Legnicę. Zobaczymy czy tam też nasze produkty będą miały wzięcie.

Produkty HiMountain powstawały we współ-pracy ze znanymi himalaistami. Nie licząc samych twórców firmy są to m.in. Ryszard Pawłowski, Piotr Pustelnik, Krzysztof Wielicki, którzy testowali pro-dukty kolekcji „Expert Series”. Swoje pięć groszy dorzucili znani podróżnicy m.in. Marek Kamiński czy Martyna Wojciechowska.

„Expert Series” to, jak mówi Hajzer, swego rodzaju laboratorium doświadczalne, które bardzo pozytywnie odbija się na kształcie i jako-ści odzieży i sprzętu HiMountain. Doświadczenia z tej pracy są bez-cenne także dla innych kolekcji produktów firmy. Mowa o kolekcjach Lite and Fast i Outdoor, ta ostatnia kierowana już wyłącznie do zwy-kłych turystów.

- Uważamy, że nie wygramy ani ułamka rynku naszą myślą inży-nierską. Szanse mamy natomiast zaskoczyć naszą wyobraźnią kon-strukcyjną lub designerską, jak również doświadczeniem wyniesionym przez Polaków z gór różnego rodzaju. Najważniejsze, żeby produkty były praktyczne, faktycznie funkcjonalne i przy tym nadążały estetyką za konkurencją. A wiemy, że w wypadku firm zachodnich estetyka czę-sto bierze górę nad funkcją i produkt - mimo, że ładny - nie nadaje się

do zabrania w góry, a jeżeli już to dla lepszego psychicznego uczucia, wynikającego bardziej z faktu posiadania bajerów, marki, niż z fak-tycznego poczucia komfortu – twierdzi Hajzer.

Mateusz Grabowski, product manager HiMountain uważa, że równie ważna jest opinia zwykłych użytkowników.

- Dlatego filtrujemy Internet, chcemy wiedzieć co sami użytkow-nicy mówią na temat naszego sprzętu, co im odpowiada, a co nie. Od zawsze źródłem informacji o produkcie były reklamacje. Kiedy coś wychodzi w użytku nie tak, wiemy jakich błędów nie należy powielać na przyszłość. Trudno nie docenić takiego źródła informacji.

Sama firma swoją organizacją i atmosferą oddaje nastawienie z ja-kim do outdooru podchodzą jej prezesi. Jest jak połączenie dużego, nowoczesnego zakładu krawieckiego, z którego miarowym tempem wychodzą wszystkie produkty firmy Mount, oraz stylowej przestrze-ni biurowej gdzie monitoruje się rynek i bazując na doświadczeniach użytkowników, w tym w znacznej mierze własnych, projektuje się roz-wiązania, które testują pasjonaci wszelkiej aktywności na świeżym po-wietrzu. Na półkach i regałach pod ścianami hali produkcyjnej piętrzą się kolejne partie ubrań wychodzących spod igieł maszyn do szycia gotowe do wysyłki przez czekające już na kolejne partie towaru samo-chody dostawcze z charakterystycznym czerwono-białym logo. Ścia-ny w części biurowej obwieszone są zdjęciami wypraw, w których od dziesiątków już lat brali i biorą udział pracownicy firmy. Są tam Alpy, są Himalaje, są prezesi we własnoręcznie szytych spodniach i znane twarze, które testują i promują markę pod różnymi szerokościami geo-graficznymi i na różnych wysokościach. Widać uśmiechy i zadowole-nie malujące się na twarzach osób, które biorą udział w kształtowaniu rzeczywistości, która następnie staje się udziałem kolejnych wypraw i osób zdobywających szczyty czy też po prostu cieszących się z czasu spędzonego aktywnie na świeżym powietrzu.

Po zakładzie oprowadzają nas Grzegorz Chwoła i Michał Kiołbasa, specjalista do spraw sprzedaży, i przekonują, że

HiMounatin stara się szybko reagować na nowości technologiczne. HiMountain jako pierwszy pol-ski producent odzieży i sprzętu turystycznego z membraną Gore-Tex otrzymał certyfikat jakości na wszystkie modele kurtek i spodni.

Oddychająca i nieprzemakalna odzież z Gore-Texu pomyślnie przeszła testy w niemieckich laboratoriach W. L. Gore. Ostatnio jed-nak coraz częściej w produktach HiMountain stosowane są membrany eVent, charakteryzujące się lepszymi parametrami oddychalności.

Jednak, jak uważa Hajzer na rynku outdoorowym nie ma aż tak dużego przypływu nowinek, za to sporo jest innowacji dla samej in-nowacji.

- Więcej w tym marketingu i PR. Za kolejnymi nowościami nie idzie jednak innowacja wartości – przyznaje Hajzer, który myślami jest już przy kolejnej wyprawie wysokogórskiej.

Jacek Srokowski, Tomasz Siobowicz

2� LIPIEC 2011

S TAR T UP

Wyobraź sobie, że lecisz do Barcelony. Interesujesz się sztu-ką, lubisz jedzenie i kluby nocne. Nowa-torski serwis MyGu-idie.com pomoże Ci znaleźć idealnego przewodnika, który nie jest profesjonali-stą, ale kocha swoje miasto.

MyGuidie.com, według założeń jej twórców, to platforma łącząca turystów z mieszkańcami najciekawszych zakątków świata. Ma ambicje stać się największą alternatywną platformą dla podró-żujących.

Celem MyGuidie.com jest stworzenie zupeł-nie nowego zawodu – wolnego przewodnika, któ-ry nie musi mieć licencji, ale zna swoje miasto i

potrafi z pasją o nim opowiedzieć. Zwiedzającym pokaże miejsca niedostępne w tradycyjnych prze-wodnikach, czy planach wycieczek agencji tury-stycznych. Przybliży niezwykłe atrakcje kultural-ne, zapozna z przysmakami kuchni i folklorem.

Istotną częścią platformy, nad którą skupiają się twórcy jest bezpieczeństwo transakcji między użytkownikami. Dzięki systemowi recenzji i re-

komendacji przewodników oraz prowizji za re-zerwację, zarówno przewodnik jak i turysta mogą czuć się bezpiecznie.

MyGuidie.com właśnie otworzył rejestrację dla potencjalnych przewodników. Oficjalny start serwisu i możliwość rezerwowania wycieczek planuje się na wrzesień.

Zespół MyGuidie.com tworzą: Ola Sitarska (CEO/programistka), Michał Samojlik (grafik), Sylwia Rudnik (PR/marketing).

Portal powstał w maju tego roku podczas Startup Weekend Warsaw, imprezy o między-narodowej skali, o unikalnej formule i klimacie. Skupia ona przedsiębiorcze osoby, by dać im szansę rozwoju i wypromowania ich projektów, opartych na wykorzystaniu możliwości oferowa-nych przez technologie internetowe.

2�LIPIEC 2011

RAPORT

W internecie dosłownie roi się od serwisów i portali turystycznych, głównie oferujących oferty waka-cyjne, noclegi, transport. jednak dla kogoś kto preferuje aktywny wypo-czynek na szlaku czy trasie warto-ściowych informacji jest niewiele. Nam udało znaleźć się kilka naprawdę cie-kawych stron.

Pierwszy serwis (internetowy start up) na który zwróciliśmy uwagę to Trail.pl, którego celem jest stworzenie kompletnej bazy znakowanych szla-ków turystycznych w Polsce. Wokół szlaków serwis konsekwentnie buduje aktywną społeczność miłośników tu-rystyki aktywnej. W kilka tygodni od uruchomienia, na Facebooku znalazło się już ponad 5,4 tys. sympatyków Tra-il.pl.

- Od wielu lat w polskim interne-cie brakowało jednego miejsca, gdzie można znaleźć ujednoliconą informa-cję o oficjalnych szlakach, nie tylko znakowanych przez PTTK, ale także wytyczanych przez różne jednostki sa-morządowe czy organizacje (w rzeczy-wistości jest w tym temacie spore za-mieszanie). My staramy się wypełnić tę niszę – mówi Kuba Zwoliński jeden z pomysłodawców i twórców Trail.pl. - Dzięki współpracy z Polską Organizacją Turystyczną, lokalnymi oddziałami PTTK czy mapowymi organizacjami takimi jak OSM Pol-ska czy UMP-pcPL możemy podołać temu trudnemu zadaniu.

Założycielami firmy Trail.pl są doświadczeni organizatorzy spor-to-turystycznych wydarzeń i jednocześnie byli zawodnicy utytułowa-nego zespołu Speleo Salomon Adventure Racing Team ścigającego się w najbardziej malowniczych miejscach świata.

- Jesteśmy grupą pasjonatów turystyki i outdooru. Wspólnie po-dróżowaliśmy i zwiedzaliśmy najbardziej niedostępne rejony świata. Teraz chcemy pokazać, że nie trzeba opuszczać Polski żeby zobaczyć

niesamowite miejsca i poznać ciekawych ludzi – mówi Kuba Zwoliń-ski.

Zawartość witryny tworzą w dużej mierze użytkownicy i lokalni partnerzy. Portal obejmuje zarówno dobrze znane szlaki piesze i ro-werowe, a także szlaki wodne, konne, nordic walking, ścieżki przyrod-nicze i spacerowe oraz wszystkie inne wytyczone w terenie. Autorzy strony planują także uruchomienie działu poświęconego szlakom te-matycznym.

Każdy z użytkowników po zalogowaniu może samodzielnie doda-

wać lub komentować wybrane szlaki. Może także pobierać bez ograni-czeń pliki zawierające ślady GPS (format .gpx), które można wgrać do własnego urządzenia. Informacje wprowadzane przez użytkowników, takie jak ślady GPS, opisy czy zdjęcia lub filmy, są weryfikowane przez wykwalifikowanych moderatorów - członków PTTK, geografów i do-świadczonych turystów. Do tej pory użytkownicy serwisu dodali po-nad 1100 szlaków i tras o łącznej długości blisko 12 tys. kilometrów.

Oparty na otwartych technologiach, takich jak Open Street Map i OpenLayers, serwis Trail.pl udostępnia większość informacji bez żadnych opłat. Planowane jest jednak w przyszłości wprowadzenie e-usług związanych z aktywną turystyką w Polsce.

Z sieci na szlak

LIPIEC 20112�

RAPORT

Serwis oferuje zaawansowane możliwości wyszukiwania: można podać przybliżoną lokalizację szlaku (np. województwo lub miasto i promień zasięgu), można też określić charakter szlaku (np. rowerowy, kajakowy, spacerowy).

Każdy może przyłączyć się do grona eksploratorów i wzbogacać serwis o opisy własnych tras.

Serwis zainteresowany jest wszelkimi informacjami, które mogą pomóc potencjalnym turystom w podjęciu decyzji o wyruszeniu w daną trasę. W serwisie znajduje się wyczerpująca instrukcja tworze-nia opisu szlaku. Twórcy Trail.pl wypożyczają nawet odbiorniki GPS do rejestracji trasy ochotnikom, którzy zadeklarują chęć współpracy z serwisem.

Obecnie trwają ostatnie prace nad implementacją bazy eholiday.pl (z którym to serwisem Trail.pl nawiązał współpracę), dzięki czemu

użytkownicy Trail.pl będą mieli dostęp do obiektów noclegowych w promieniu 5 km od wybranego szlaku. Obiekty widoczne są obecnie dla zarejestrowanych użytkowników.

Serwis trail.pl powstał głównie dzięki środkom unijnym, podobnie jak kolejny ciekawy projekt Traseo.pl. Serwis społecznościowy Traseo.pl, jak podkreślają jego twórcy, skierowany jest do „pasjonatów aktyw-nego stylu życia i podróżowania, a także miłośników map i systemów GPS w turystyce”.

O ile Trail.pl skupia się na znakowanych szlakach turystycznych w Polsce, o tyle Traseo.pl umożliwia rejestrowanie i publikowanie zapi-sów swoich tras na mapie, czyli tworzeni mini-przewodników zawie-rających propozycje wycieczek z mapą, śladem GPS, zdjęciami i cieka-wymi miejscami. Na Traseo.pl umieszczane są propozycje wycieczek rowerowych, pieszych, spacerów po miastach i miasteczkach, nordic walking, tras narciarskich, biegowych, kajakarskich, motocyklowych, a nawet wycieczek po klubach i muzeach. Serwis umożliwia również przeglądanie i korzystanie z tras stworzonych przez innych internau-tów. Internauci dodali na stronie blisko 1200 tras a społeczność Traseo.pl liczy już ponad 5500 użytkowników.

- Traseo.pl tworzą ludzie, których pasją są podróże oraz różne-go rodzaju aktywność sportowa i turystyczna. Pływamy, nurkujemy,

jeździmy na rowerze, chodzimy po górach, dbamy o dobrą kondycję, kochamy odkrywać nowe miejsca. Dlatego też powstał pomysł stwo-rzenia serwisu, który podpowiada jak można aktywnie i ciekawie spę-dzić czas, pozwala dzielić się swoimi przeżyciami, a także pomaga w zawieraniu znajomości z osobami o podobnych zainteresowaniach i pasjach – wyjaśnia Marta Biernat, specjalistka ds. promocji i współ-twórczyni serwisu.

Inicjatywa serwisu społecznościowego Traseo.pl powstała w ra-mach Grupy Amistad - grupy firm specjalizujących się w rozwijaniu nowych technologii w turystyce i rekreacji oraz promocji regionów.

Traseo.pl to także darmowa aplikacja na urządzenia z odbiorni-kiem GPS – iPhone’a, BlackBerry, iPad’a, telefony z systemem Android oraz najpopularniejsze marki, takie jak Nokia, Sony Ericsson czy Mo-torola, które obsługują system Java. Po jej pobraniu można tworzyć

swoje własne trasy, nagrywać ślady, a także wgrywać ulubione trasy.Podobną funkcjonalność zapewnia także powstający (ciągle do-

stępna wersja beta) serwis Way2A.„Propagując ideę podróżowania budujemy interaktywną prze-

strzeń dzięki której użytkownicy dzieląc się swoimi doświadczeniami inspirują siebie wzajemnie do odbywania podróży i aktywnego trybu życia. Integrujemy pasjonatów przygód z różnych zakątków świata i łączymy ich w grupy zachęcając do wspólnego odbycia tras. Portal ma też pełnić funkcję edukacyjną dla młodzieży dając im wskazówki odnośnie pozytywnego spędzania wolnego czasu i rozwijania pasji” - piszą jego twórcy.

A jeżeli komuś propozycje polskich serwisów nie wystarczają (są one bowiem wciąż na etapie budowy) odsyłamy do globalnych serwi-sów, m.in. Everytrail i Wikiloc. Michał Jakubowski

2�LIPIEC 2011

U WAG A

jak najtaniej podróżować w wakacje? Od-powiedź wyda-je się oczywista – autostopem. jeżeli ktoś jed-nak nie pre-feruje takiej formy podró-żowania może zastanowić się nad carpoolin-giem.

W przeciwień-stwie do tra-d y c y j n e g o , zwykle bez-płatnego auto-stopu, w przypadku carpoolingu w grę wchodzi często podział kosztów przejazdu pomiędzy kierowcę a pa-sażerów. Odbywa się na zasadzie umowy pomiędzy właścicielem sa-mochodu a pasażerem chętnym do

odbycia podróży w tym samym kie-runku. Udział w przedsięwzięciu biorą minimum 2 osoby, lecz może być ich więcej.

Początki carpoolingu sięgają lat 50. XX wieku. Jednak na popularności w Europie zachodniej oraz Stanach Zjednoczo-nych carpooling zyskał w latach 70. w czasie tzw. kryzysu paliwowego. System ten od tego czasu mocno się rozwinął, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie oprócz popular-nego systemu carpooling, z którego korzystają codziennie

zarówno pracownicy firm i studenci, powstają również nowe formy wspólnego podróżowania, jak vanpool, czy buspool. Ewolucją systemu carpooling jest także system powstały w Waszyngtonie i Północnej Wirginii o nazwie „Slugging” – jest to okazjonalne podwożenie osób, którzy stoją w wyznaczo-nych miejscach przy trasie oczekując na potencjalnego kie-rowcę, który akurat zmierza do tego samego celu podróży co oni. Kierowca, aby mógł korzystać z wydzielonych pasów ruchu dla użytkowników Carpooling (HOV), musi przewozić w swoim samochodzie przynajmniej 2-3 osoby. W tym celu za szybą swojego samochodu napis z miejscem docelowym, do którego zmierza i podjeżdżając do stojących pasażerów, wykrzykuje przez okno miejsce, do którego jedzie. Pierwsi

C a r p o o l i n g : o s z c z ę d n o ś ć w p o r t fe l u i at m o s fe r z e

LIPIEC 2011�0

U WAG A

przy linii jezdni wsiadają do pojazdu potwierdzając miejsc docelowej podróży. W systemie tym nie ma żadnych korzyści pieniężnych, ale każdy z uczestników odnosi niewymierne korzyści: kierowca potrzebuje pasażerów, np. dla możliwo-ści skorzystania z pasów dla HOV, a pasażerowie kierowcy z samochodem. Każdy z uczestników potrzebuje drugiego do sprawnego funkcjonowania.

W Polsce z czasów PRL niektórym znana jest kampania „podwieź sąsiada”, która miała zachęcać ludzi do dzielenia się tak luksusowym dobrem jakim były samochody.

Obecnie carpooling dzięki internetowi przeżywa gwał-towny rozwój. Wśród polskich stron można znaleźć takie por-tale jak Gumtree, gdzie w dziale „Społeczność/dojazdy” moż-na znaleźć propozycje „podrzucenia z danego miasta. Z kolei na Facebooku powstała społeczność „Podwiozę, przenocuję,

ugoszczę” rozpowszechniająca ideę carpoolingu. Warte przejrzenia są także komercyjne strony poświęcone

carpoolingowi. Wśród nich wyróżnia się carpooling.pl. Ser-wis należy do niemieckiej sieci stron oferujących carpooling, dlatego też wszelkie połączenia, które na razie dostępne są w serwisie, to dane od niemieckich użytkowników, którzy akurat jadą przez Polskę. Statystyki wykazują, iż w ubiegłym roku za pośrednictwem tego serwisu udało się w całej Eu-ropie „skojarzyć” ponad 4,2 miliony kierowców i pasażerów. Znaczna większość z nich skorzystała z niemieckiej odsło-ny naszej platformy. Jeśli chodzi o Polskę, na carpooling.pl umówiło się ponad 45000 osób.

W serwisie Carpooling.pl kierowca znajdzie prosty kalku-

lator, który pozwoli mu oszacować koszt przejazdu w zależ-ności od długości trasy i średniego spalania samochodu. Bio-rąc pod uwagę aktualne ceny benzyny, koszt ten wynosi ok. 50 zł za 100 km. Nietrudno obliczyć, ile można zaoszczędzić, zabierając ze sobą choćby jedną dodatkową osobę – trzech pasażerów oznacza, iż kierowca wyda na przejazd nawet do 75% mniej. Wspólny przejazd samochodem to oszczędność także po stronie pasażera. Z Krakowa do Katowic można po-jechać już za 7 zł, z Wrocławia do Drezna – za jedyne 60 zł.

Z danych serwisu możemy poznać statystyczny obraz użytkownika systemu. 70 proc. to mężczyźni, największa grupa (ponad 40 proc.) to osoby w wieku 25-34 lat, następ-nie około 25 proc. to osoby młodsze: między 19 a 24 rokiem życia. Nieco ponad 20 proc. zarejestrowanych użytkowników to osoby z grupy wiekowej 35-49 lat. Na wspólne przejazdy

chętnie umawiają się studenci: ok. 23 proc. użytkowników, oraz osoby mają-ce stałą pracę: 32 proc.

Podobną funkcjonalność, jak na car-pooling.pl odnajdziemy też na innych stronach: wspolnedojazdy.pl, jazdaza-grosze.pl, nastopa.pl, autem.pl, jedzie-myrazem.pl, siejedzie.pl.

Carpooling to jednak nie tylko do-skonałe rozwiązanie na wakacje. Od kilku lat system ten rozwija Politechni-ka Krakowska, która uczestniczy w pro-gramie UE Civitas II „Czystszy (ekolo-giczny) i lepszy transport w miastach”, w którym cztery miasta europejskie: Genua, Kraków, Burgos i Stuttgart uzy-skały dofinansowanie zintegrowanego projektu Caravel „Ku nowym sposobom podróżowania”. Jednym z zadań pro-gramu było stworzenia systemu „Jedź-my razem”, skierowanego do pracowni-ków i studentów, a opartego o zasady carpoolingu.

System „Jedźmy razem” uwzględnia potrzeby pracowników i studentów pod względem przemieszczania się czy to do pracy, uczelni czy w weekendowe dojazdy do miast rodzinnych. Do syste-mu należy się zalogować, podając dane osobowe i kontaktowe. W celu znale-zienia interesującej nas oferty przejaz-du, należy zaznaczyć punkt rozpoczę-cia i końca podróży oraz podać jej datę i godzinę. Można także, przeszukując wszystkie zgłoszone oferty, znaleźć in-teresującą nas podróż. W celu zamiesz-czenia ogłoszenia o chęci znalezienia współtowarzysza podróży, należy za-znaczyć, czy poszukujemy kierowcę/pasażera oraz zamieścić informację o

podróży (początek, koniec, data i godzina). System ten cie-szy się zwłaszcza wśród studentów, bo aż kilkanaście procent z nich deklaruje czynne uczestnictwo w systemie. Podobny system działa m.in. w X Paryskim Uniwersytecie w Nanterre oddalonym ok. 13 km od Paryża.

Decydując się na taką formę podróży jak carpooling nale-ży liczyć nie tylko oszczędności w portfelu, ale także aspek-ty ekologiczne, bo im mniej samochodów na drogach, tym mniejsza emisja CO2 do atmosfery.

Michał Jakubowski

�1LIPIEC 2011

Lotnisko przyszłości, czyli bliżej pasażera

Lotnisko przyszłości, czyli bliżej pasażera

P E R S P E K T Y W Y

W transporcie, zwłaszcza tym pasażer-skim, od zawsze chodziło o to samo – o czas. Czy to w sprawach zawodowych czy też dla przyjemności, najważniejsze jest by maksymalnie skrócić czas poświęcany na dotarcie do miejsca, do którego zmie-rzamy. Każde niepotrzebne opóźnienie, formalności oraz procedury, które po-chłaniają nasze cenne godziny wzbudza-ją w najlepszym razie zniecierpliwienie – bywa, że kończy się na irytacji i frustra-cji, co nie buduje dobrych skojarzeń z ko-niecznością przemieszczenia się z miejsca na miejsce.

Lecz oto – w bardzo już bliskiej przyszłości – dzięki wykorzystaniu możliwości, jakie niosą ze sobą nowe technologie i innowacyjne po-dejście w ich wykorzystaniu i zastosowaniu we wszystkich dziedzinach

naszego życia sprawi, że podróż stanie się niemalże tak bezstresowa i przyjemna jak czas, który spędzamy po dotarciu do jej celu. Wkracza-my w erę, w której transport pasażerski będzie z roku na rok stawał się coraz ściślej dopasowaną do siebie mozaiką elementów tworzącą doświadczenie podróży.

Taką przynajmniej wizję roztacza przed nami raport, zatytułowany „Przewodnik po lotniskach przyszłości” (ang. „Navigating the Airport of Tomorrow”), który prognozuje zmiany na nowoczesnych lotniskach

i prezentuje technologie, które w najbliższych 10 latach pozwolą eli-minować frustracje pasażerów, jednocześnie podwyższając komfort podróżowania. Opracowany przez Norma Rose’a z Travel Tech Con-sulting Inc. raport ujawnia, że pasażerowie na lotniskach całego świa-ta wciąż stykają się z problemami doświadczanymi podczas odpraw, odbioru i odprawy bagażu oraz dyskomfortem związanym z procedu-rami bezpieczeństwa. Raport, którego celem jest inspirowanie nowe-go podejścia w branży turystycznej, stworzono na podstawie danych wyjściowych zgromadzonych podczas globalnych badań przeprowa-dzonych przez JD Power na zamówienie firmy Amadeus, w ramach których zebrano opinie 2978 podróżnych.

Jedną z ostatnich barier, które stoją przed doświadczeniem płyn-

nego i bezstresowego podróżowania jest przebycie lotniska - uważa Rose. - Cały czas dotyka nas frustracja związana z oczekiwaniem i uciążliwością procedur związanych z odprawą, kontrolami i zdawa-niem i odbieraniem bagażu. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest brak informacji lub słaba komunikacja pomiędzy liniami lotniczymi, lotniskiem i pasażerami.

Wiele zależy od tego jak dalece poszczególne strony i współpra-cownicy oraz podwykonawcy odpowiedzialni za kompleksową usłu-gę transportu pasażerskiego są zaangażowane w likwidacji barier na drodze do realizacji tej wizji. Pomoże w tym na pewno wykorzystanie nowych technologii oraz usprawnienie współpracy pomiędzy linia-mi lotniczymi, lotniskami oraz ich partnerami biznesowymi tak by w efekcie powstało łatwe, szybkie i lepiej reagujące na potrzeby danej chwili doświadczenie pokonywania lotniska.

To co jest w stanie usprawnić obsługę pasażerów to integracja pomiędzy Systemem Kontroli Wylotów (SKW), Systemem Obsłu-gi Pasażerów (SOP), Systemem Lokalizacji Bagażu (SLB) oraz usług dostępnych na lotnisku. Udostępnianie usług za pośrednictwem za-awansowanych urządzeń przenośnych pomoże poprawić efektywność operacyjną i finansową i satysfakcję stron biorących udział w realizacji doświadczenia podróży.

Model działania skoncentrowany na podróżnym

Wraz z wprowadzeniem na rynek telefonów iPhone w 2007 roku nastał wiek ciągłej zmiany na rynku urządzeń przenośnych. Podróżne-mu nie wystarcza już tylko telefon komórkowy, teraz wymaga on także możliwości przeglądania Internetu i pobierania najnowszego oprogra-mowania co przeniosło uwagę rynku z mobilnej telefonii na mobilne urządzenia komputerowe. Podobną zmianą było wprowadzenie na ry-nek iPada w roku 2010.

Dla linii lotniczych oraz dla lotnisk pojawienie się przenośnych platform komputerowych dostarcza nowych sposobów komunikacji oraz kontroli przepływu pasażerów. Zalicza się tu bardziej dokładne i natychmiastowe informowanie o przylotach i odlotach, samoobsługo-we odprawy, śledzenie bagażu jak również zarządzanie zakłóceniami

�� LIPIEC 2011

P E R S P E K T Y W Y

obsługi pasażerów. Platformy te zapewniają również nowe możliwości dotarcia do pasażerów z ofertami promocyjnymi serwisów oferowa-nych przez linie lotnicze i lotniska.

Rewolucja mobilna to nie jedyna rewolucja, która dzieje się na na-szych oczach. Kolejna dokonuje się za sprawą mediów społecznościo-wych. Jest to zjawisko powiązane bezpośrednio z osobami podróżują-cymi po świecie. Ponad 60% spośród tych osób korzysta z serwisów społecznościowych nawiązujących do tematyki podróży. Zrozumienie wpływu jaki mobilne wykorzystanie mediów społecznościowych jest

kluczowe dla portów i linii lotniczych. Wystarczy jedna skarga nie-zadowolonego pasażera, która zostanie nagłośniona przez grupę sku-pioną wokół platformy o tematyce turystycznej by wywrzeć wpływ na markę przewoźnika i wpłynąć na opinię i wybory innych klientów. Porty i linie lotnicze, korzystając z informacji zwrotnej muszą wpro-wadzić wszechstronne podejście do mobilnych mediów społeczno-ściowych tak aby móc zidentyfikować niezadowolonych klientów i wdrożyć natychmiastowe działanie dla lepszego zaradzenia jego fru-stracji i podniesienia satysfakcji.

Pokonywanie odprawy

Wraz z wprowadzeniem automatów z biletami i możliwością dru-kowania kart pokładowych w domu, co jest obecnie praktyką wpro-wadzaną przez większość światowych linii lotniczych, przejście odpra-wy staje się prostsze lecz frustracja klientów pozostaje wciąż znaczna – tym większa im dłużej muszą czekać w kolejce.

Nawet użycie elektronicznych kart pokładowych nie rozładowu-je długich kolejek. Co może w tym pomóc? Odpowiedzią może być zastosowanie komunikacji radiowej krótkiego zasięgu o wysokiej czę-stotliwości (NFC). Lotniska zaczynają wprowadzać stacje NFC i coraz więcej urządzeń przenośnych posiada czytniki NFC – stąd tylko krok do możliwości zwykłego zbliżenia telefonu komórkowego do czytni-ka i po odprawie. Również wprowadzenie stałych / trwałych kart po-kładowych i oznaczeń bagażu, jak zrobił to na przykład Quantas dla swoich krajowych lotów w Australii, przyczyni się do dalszego pod-niesienia efektywności całego procesu. Kolejki nie zostaną całkowicie zlikwidowane, nawet w dłuższej perspektywie, lecz mobilni agenci ob-sługi biletowej korzystający z wchodzącej w powszechne użycie tech-nologii tabletowej mogą ograniczać wydłużanie się kolejek i usprawnić przejście odprawy. Dla przykładu Quantas udostępnił czytniki NFC na lotniskach w Sydney i Perth co umożliwiło łatwe samodzielne odpra-wy pasażerom korzystającym z inteligentnych kart NFC.

Wraz z wkraczaniem samoobsługowych odpraw pasażerowie wchodzą w interakcję z samymi liniami lotniczymi dopiero przy wchodzeniu na pokład samolotów. Stąd postrzeganie danej linii lotni-czej może być pod przemożnym wpływem doświadczeń z obsługą na lotnisku, która posiada ograniczoną wiedzą na temat wymagań danych pasażerów. Nowa rzeczywistość, w której pasażerowie mają do czynie-nia z wieloma możliwościami samoobsługi oznacza, że linie lotnicze muszą wdrożyć bardziej elastyczną politykę względem dzielenia się in-

formacją ze swoimi partnerami na lotniskach. Będzie to miało na celu polepszenia obsługi i jakości dostarczanego pasażerom doświadczenia w zetknięciu z lotniskiem i liniami lotniczymi.

To czy lotniska zdecydują się zainwestować w nowe systemy po-prawiające obsługę oraz promocję usług wśród pasażerów czy też nie zależy nie do końca od samych lotnisk. Sami pasażerowie będą coraz częściej i mocniej domagali się wzbogaconej oferty jaką jest już do-stępna w praktyce u innych oferentów usług transportowych lub sprze-dawców. Dla przykładu, w związku z tym, że przewoźnicy kolejowi wprowadzają technologie NFC w celu uproszczenia i poprawy odpra-wy pasażerów, klienci będą się domagać i oczekiwać tych samych moż-liwości na lotnisku. Firmy sprzedażowe takie jak Best Buy czy Macys wprowadziły wyszukane platformy mobilnego marketingu oferowane przez takie innowacyjne start-upy jak np. Shopkick. Przez wprowadze-nie platformy Shopkick sprzedawcy ci są w stanie oferować specyficz-ne promocje w technologii mobilnej w oparciu o dokładną lokalizację klienta w sklepie. Skoro sprzedawcy oferują specyficzne oferty mobil-nych promocji klientom odwiedzającym sklepy, również pasażerowie będą oczekiwali tego typu indywidualnego marketingu na lotniskach. Port lotniczy faktycznie może być postrzegany jako centrum handlo-we i w związku z tym zachowanie konsumentów, które kształtują takie technologie jak np. Shopkick będą czymś czego podróżny będący stale w zasięgu sieci informacyjnych będzie oczekiwał. Bez wglądu w po-trzeby pasażera marketing tego typu nie będzie możliwy.

Zarządzanie oczekiwaniami pasażerów z wykorzysta-niem technologii mobilnych

Rewolucja mobilna przedstawia sobą zarówno możliwości jak i wyzwania zarówno dla linii jak i portów lotniczych. Wzrost możliwo-ści samoobsługi pozwolił liniom lotniczym zmniejszyć zatrudnienie lecz ta sama technologia, dzięki której możliwa jest większa wydajność tworzy otoczenie w którym wzrasta oczekiwanie pasażera do natych-miastowej informacji. Zmusza to linie lotnicze i lotniska do zapew-nienia dynamicznej informacji na mobilnych platformach, które po-

zwalają wzbogacić czas spędzany na lotnisku. Te oczekiwania są już sygnalizowane przez klientów, którzy, jak wykazały badania, w 40% przypadków chcieliby korzystać z aktualizacji w czasie rzeczywistym dotyczących statusu ich lotu natomiast 37% pasażerów chciałoby ko-rzystać z aktualizacji w czasie rzeczywistym dotyczących statusu ich bagażu.

To tylko początek mobilnej rewolucji w kierunku modelu obsługi skoncentrowanym na pasażerach. Urządzenia mobilne są bardzo oso-biste stąd pasażerowie oczekują nie tylko powielanych uaktualnień, które trafiają do wszystkich klientów lecz spersonalizowanej komu-nikacji, która odpowiada na ich specyficzne potrzeby. Aby tak mogło się faktycznie dziać informacja aktualizowana w czasie rzeczywistym musi być spersonalizowana, odpowiadać aktualnemu miejscu pobytu pasażera oraz wyczulona na kontekst w jakim występuje.

Odniesienie do miejsca, w którym znajduje się pasażer

Miejsce, w którym znajduje się pasażer na lotnisku dostarcza infor-macji niezbędnych samemu lotnisku jak i linii lotniczej. Choć telefony komórkowe wyposażone w GPS stały się już standardem w dalszym

��LIPIEC 2011

P E R S P E K T Y W Y

ciągu nie jest łatwo śledzić położenie osoby przy użyciu satelity gdy przebywa ona wewnątrz budynku. Komunikacja NFC może dostar-czać informacji o miejscu przebywania pasażera na lotnisku. Techno-logia ta zakłada użycie dwóch urządzeń. Jednym z nich jest chip RFID (identyfikacja radiowa) w telefonie komórkowym (lub innym urządze-niu) a innym czytnik NFC w sklepie lub na lotnisku. NFC wymaga jednakże znacznych wydatków na infrastrukturę i stąd upłynie jeszcze wiele lat nim stanie się ona popularna na światowych lotniskach.

Na ilustracji widzimy pasażera Gary Gale’a, który jest namie-rzany przez cały czas przemieszczania się do bramki odlotów między-narodowych. Widać tu jak byłoby możliwe śledzenie pasażera przez wykorzystanie monitorowania jego położenia w technologii NFC. Śle-dzenie pasażerów w oparciu o ich położenie mogłoby pomóc liniom lotniczym lepiej przewidywać spodziewany czas przybycia pasażerów do bramki odlotów i umożliwiłoby wysyłanie przypomnień tym, któ-rzy jeszcze się nie stawili do odprawy.

W bliskiej przyszłości alternatywnym rozwiązaniem dla systemu

śledzenia położenia pasażera, który jest dostępny dzisiaj, byłoby sko-rzystanie z systemu opartego o Wi-Fi. Zamiast traktować Wi-Fi jako proste rozwiązanie dla udostępnienia pasażerom usługi połączenia z Internetem porty lotnicze powinny zwrócić uwagę na to, że Wi-Fi za-pewnia infrastrukturę umożliwiającą bardzo precyzyjne namierzanie pasażerów w czasie rzeczywistym.

Kontekst

Zrozumienie potrzeb pasażera, które odczuwa on w danym mo-mencie jest nieodzowne w celu dotarcia do niego z efektywnym ko-munikatem. Czy pasażer biegnie co sił aby zdążyć na swój samolot czy jest w stanie spędzić kilka godzin w sklepach na lotnisku po tym jak przybył na lotnisko ze znacznym wyprzedzeniem? W mobilnej komu-nikacji chodzi przede wszystkim o odpowiednie odniesienie. Zrozu-mienie specyficznej sytuacji pasażera jest konieczne dla przekazania znaczącej informacji.

Wraz z tempem wprowadzania innowacji technologicznych, które nieustannie przyśpiesza, rozrastają się również oczekiwania pasażera. Wyzwaniem dla linii lotniczych i lotnisk jest to, że wzrost wykorzysta-nia mobilnej komunikacji w czasie rzeczywistym może nie rozwiązać wszystkich potrzeb pasażerów. Włączenie obsługi klienta w obsługę pasażerów, którzy mogą wymagać interakcji z ludźmi może być rozwi-nięte w oparciu o obsługę przemieszczającą się swobodnie po lotnisku

i świadczącą bardziej elastyczne usługi w miarę zapotrzebowania na nie. Rewolucja mająca miejsce wraz z upowszechnianiem się tabletów zapewnia nowe mobilne możliwości pracownikom obsługi, którzy będą w stanie zmienić paradygmat tradycyjnej kolejki na bardziej spe-cyficzne podejście do obsługi klientów.

Wiele linii lotniczych już teraz oferuje dodatkowe usługi za po-średnictwem samoobsługowych automatów. Oferowanie dodatko-

Mr. Gary GaleBA 0990 to Berlin01 nov - 07:05

07D

Source: http://telink.mobi/sfo/map.jpg

�� LIPIEC 2011

P E R S P E K T Y W Y

wych usług w punktach mobilnej odprawy lub poprzez odpowiednio sprofilowaną promocję może pomóc w sprzedaży bonusów w postaci odprawy priorytetowej, dostępu do pomieszczeń klubowych lub sie-dzeń o podwyższonym komforcie.

Wprowadzanie priorytetów linii lotniczych

Próbując lepiej zróżnicować swoje oferty i zapewnić lepszą obsługę klienta linie lotnicze wprowadzają strategie rozpoznawania klientów. Marketing stosowany przez linie lotnicze ewoluuje od zwykłego sta-tusu lojalnościowego do opracowania lepszego zrozumienia wartości każdego klienta dla wyników osiąganych przez linie lotnicze. Wyszu-

kana technologia SOP może zapewnić podstawę do obliczania wartości klienta, lecz wprowadzanie tej strategii wymaga wielokierunkowego podejścia zapewniającego spójną komunikację wysyłaną do pasażerów we wszystkich miejscach kontaktu. Podobnie różne segmenty rynku posiadają różne wymagania. Linie lotnicze prowadzą programy mar-ketingowe tak aby dotrzeć do specyficznych segmentów rynku takich jak seniorzy, podróżujący biznesmeni, rodziny. Stąd również ewolu-ująca struktura komunikacji musi odzwierciedlać specyficzne wyma-gania tych segmentów.

Potrzeba dokładnego dopasowania komunikacji do wartości klientów jest szczególnie istotna podczas zakłóceń w przebiegu lotów. Zautomatyzowanie zadań takich jak dostarczanie elektronicznych talonów, informowanie pasażerów o zautomatyzowanej operacji po-nownej rezerwacji i aktywne dostarczanie informacji w czasie rzeczy-wistym o położeniu bagażu może skrócić czas oczekiwania w kolejce i złagodzić frustrację pasażerów. Przejrzysta i powiązana informacja dotycząca pasażerów jest kluczowym elementem służącym osiągnięciu tej wizji. Z perspektywy pasażera pokonanie lotniska jest pojedynczą czynnością. W związku z tym linie lotnicze muszą docenić wartość dzielenia się informacjami z lotniskami aby zapewnić zintegrowaną obsługę klienta.

W trakcie pobytu pasażera na lotnisku linie lotnicze również mają możliwość sprzedania dodatkowych usług i produktów w czasie gdy klienci oczekują na swój lot. Wiele linii lotniczych już teraz oferuje dodatkowe usługi za pośrednictwem samoobsługowych automatów. Oferowanie dodatkowych usług w punktach mobilnej odprawy lub poprzez odpowiednio sprofilowaną promocję może pomóc w sprze-daży bonusów w postaci odprawy priorytetowej, dostępu do pomiesz-czeń klubowych lub siedzeń o podwyższonym komforcie. Ważne jest dostrzeżenie faktu, że komunikacja z jakimkolwiek klientem ma być

na zasadzie opcjonalnej i brać pod uwagę kwestie prywatności oraz unikanie rozprowadzania spamu. Linie lotnicze mogą również prze-jąć udział w prawie własności w opcji transportu w porcie lotniczym pomagając pasażerom zlokalizować taksówki, pociągi, autobusy oraz inne opcje w momencie gdy opuszczają oni samolot.

Wzbogacanie doświadczenia pobytu na lotnisku

Głównym zadaniem lotniska jest zapewnienie bezpiecznego prze-pływu pasażerów od wejścia do lotniska do bramy odprawy. Jedną z najistotniejszych okazji do uzyskania przychodu jest reklamowanie produktów i usług dostępnych na lotnisku, które klient – pasażer na-potyka na swojej drodze. Technologie takie jak NFC będą najprawdo-podobniej odgrywały kluczową role w pokonywaniu lotnisk lecz wy-magają znacznych nakładów inwestycyjnych w infrastrukturę i masy krytycznej smartfonów z czytnikami NFC. Do roku 2015 około 250 milionów smartfonów będzie wyposażone w tę technologię.

Technologia NFC posiada potencjał aby zmienić każdy aspekt związany z pobytem podróżnych na lotnisku. Wraz z tym jak smart-fony wyposażone w tę technologię stają się coraz bardziej popularne te same co teraz procesy i procedury będą możliwe dzięki zwykłemu zbliżeniu telefonu do czytnika na lotnisku. Dzięki upowszechnieniu czytników NFC na lotnisku pasażerowie będą mieli następujące moż-liwości:

- Odprawa z wykorzystaniem telefonów komórkowych

- Otrzymywanie kuponów do sklepów na lotnisku

- Zapłata przy użyciu telefonów komórkowych

- Interakcja z reklamami w technologii NFC

- Wymiana informacji z innymi podróżnymi poprzez proste zbliżenie telefonami wyposażonymi w technologię NFC

- Wykorzystanie telefonów do odprawiania

- Wykorzystanie telefonów w komunikacji publicznej

Technologia NFC wymaga inwestycji w infrastrukturę oraz kry-tycznej masy telefonów w nią wyposażonych nie mniej w związku z jej potencjałem i możliwością wykorzystania w już teraz istniejących realiach sektora przejście na tę technologię powinno się odbyć niejako ewolucyjnie. Pilotowe projekty z wykorzystaniem NFC na światowych lotniskach już się rozpoczęły. Nie mniej pełne wdrożenie tej technolo-gii najprawdopodobniej zajmie od 4 do 7 lat.

Znaczenie dzielenia się informacją o pasażerach

Kluczowe znaczenie w podejmowanych wysiłkach ma możliwość gromadzenia i wykorzystania danych na temat pasażerów po to by uzy-skać wgląd w profil i potrzeby klientów. Dla przykładu – informacja o tym gdzie znajduje się dany pasażer oraz kiedy powinien zjawić się przy bramce w celu odprawienia się jest w stanie pomóc wybrać usługi do zaoferowania podróżnemu jak również dać możliwość powiado-mienia linii lotniczych o poważniejszych spóźnieniach jej klientów.

Aby uzyskać dostęp do tych danych port i linie lotnicze muszą ze sobą współpracować. Czasy kiedy to linie lotnicze musiały chronić dane swoich klientów przed udostępnieniem ich lotniskom należą do przeszłości. Wraz ze wzrostem liczby procedur i procesów samoobsłu-gowych linie lotnicze mogą mieć tylko niewielki lub niemal żadnego kontaktu ze swoimi klientami aż do chwili ich przybycia do bramki odpraw. Aby móc zrealizować wizję upowszechnienie informacji o pasażerach wszystkie systemy muszą być ze sobą połączone, tak aby współdzielić istotne dane o kliencie w każdym momencie jego pobytu na lotnisku.

Dla linii lotniczych i lotnisk najważniejszym wątkiem na drodze ku

��LIPIEC 2011

P E R S P E K T Y W Y

polepszeniu wydajności ich operacji jest ścisła integracja systemów. W przeciągu najbliższych kilku lat przejście na rozwiązania obliczeniowe w chmurze (typu „cloud”) będzie pierwszoplanowym zagadnieniem dla większości działań w obrębie sektora IT. Stąd potrzeba moderni-zacji portów i linii lotniczych w celu połączenia wszystkich funkcji operacyjnych takich jak operacje związane z samym lotem czy zarzą-dzanie zasobami i powiązanie ich z komunikacją i ofertami i reklama-mi skierowanymi do klientów. Wszystkie te podsystemy powiązane ze sobą powinny być z kolei połączone z rozbudowaną operacyjną bazą danych lotniska. Ta nowa infrastruktura powinna być zintegrowana z systemami SKW, SOP i SLB linii lotniczych. Porty lotnicze muszą porzucić swoje zwyczajowe przywiązanie do systemów instalowanych lokalnie i wdrożyć rozwiązania zintegrowanego oprogramowania typu program jako usługa (SaaS), do którego można uzyskać dostęp z każ-dego połączonego urządzenia. Powinna też istnieć możliwość wpro-wadzenia takich rozwiązań pomiędzy terminalami całego lotniska a nawet pomiędzy lotniskami. To w efekcie pozwoli na swobodę dzia-łania personelu, który będzie w stanie reagować na nieprzewidziane zdarzenia i dzięki połączeniom wszystkich systemów obsługiwać pa-sażerów bardziej wydajnie.

Posiadając zintegrowany system zarządzanie odprawami może ulec poprawie dzięki możliwości oddelegowania personelu linii lotniczej tam gdzie tego wymaga sytuacja, np. do obsługi pasażerów opóźnione-go lotu. Integracja z systemami lotniska umożliwiłaby przekazywanie informacji co do przydziału na bramkach oraz zachodzących zmian liniom lotniczym co z kolei pozwoliłoby przewoźnikom na przekaza-nie lepszej informacji swoim pasażerom. Integracja z SLB umożliwi aktywne powiadamianie obsługi naziemnej o odwołaniu lotu i o ko-nieczności usunięcia bagażu z samolotu. Możliwości są nieograniczo-ne a współdzielenie informacji w ramach wszystkich systemów może okazać się korzystne dla wszystkich stron.

Połączenie technologii mobilnej oraz zintegrowanych systemów lotniska niesie ze sobą możliwość przemiany doświadczeń związanych z podróżowaniem w coś na co czekamy zamiast czegoś co napawa nas zgrozą. Wraz z wyłanianiem się lotnisk przyszłości możliwość zapew-nienia lepszej komunikacji, bardziej wydajne odprawy i oferty skiero-wanej do klientów przeobrażą doświadczenia związane z lotniskiem, łagodząc frustrację pasażerów i zapewniając nowe możliwości uzyska-nia przychodów lotniskom i liniom lotniczym.

Zapowiedź lotniska przyszłości

- Samoobsługa i mobilność są kluczowymi zagadnieniami w tema-cie lotniska przyszłości. Powszechna możliwość połączenia oznacza pasażera, który pozostaje cały czas w sieci i stąd oczekuje komunika-cji w czasie rzeczywistym. Proste udogodnienia takie jak weryfikacja czy bagaż pasażera znajduje się na pokładzie samolotu mogą pomóc w minimalizowaniu jego frustracji i niepewności. Automatyzacja reakcji na okresy gdy występują zakłócenia tak by były wtedy automatycznie generowane i dostarczane na urządzenia przenośne pasażerów talony zakupowe jest istotną okazją do zamiany tej operacji w samoobsłu-gową. Mobilny personel działający w sytuacji poważnych zakłóceń i podchodzący i obsługujący pasażerów tak by nie musieli oni stać w wydłużających się kolejkach jest w stanie pomóc w zarządzaniu ogra-niczonymi zasobami i tym samym poprawić ogólną wydajność – pod-kreśla Rose.

Aby zrealizować tę wizję lotniska przyszłości porty i linie lotnicze muszą zainwestować w nowe systemy tak by zautomatyzować czyn-ności wykonywane osobiście przez personel, dzielić się informacjami, a także zapewnić aktywną komunikację z pasażerami. Linie lotnicze muszą zapewnić lotniskom istotne dane na temat pasażerów, tak by te z kolei mogły lepiej planować zapotrzebowanie na siłę roboczą. Sys-temy bagażowe muszą dostarczać informacji o lokalizacji bagażu w czasie rzeczywistym wszystkim zainteresowanym aby zminimalizować straty i przyspieszyć możliwość odebrania bagażu przez pasażera. W centrum zainteresowania tych technologii jest informacja na temat pa-sażera. Posiadając wszechstronną wiedzą o pasażerach wszyscy gracze

sektora są w stanie ulepszyć obsługę pasażerów i wykorzystać wgląd w klienta aby zareklamować dodatkowe usługi oferowane przez linie lotnicze oraz produkty i usługi dostępne na lotniskach.

Rewolucja na lotniskach już się rozpoczęła. Ta rewolucja to fak-tycznie ewolucja kontynuująca obecne wysiłki w celu zwiększenia możliwości samoobsługi ze strony pasażerów oraz komunikowanie podróżnym statusu ich lotu i bagażu w czasie rzeczywistym poprawia-jąc przy okazji doświadczenie pobytu na lotnisku.

Powszechne obecnie

Obecnie większość pasażerów drukuje swoje karty pokładowe w domu lub za pośrednictwem automatów biletowych. Stanowiska dla klientów, którzy odprawiają się on-line pomagają rozładowywać tra-dycyjne długie kolejki. Jednak mimo wprowadzenia tych udogodnień w przeciągu ostatnich 3-4 lat, w porze szczytu dalej mamy z nimi do czynienia. Większość linii lotniczych w dalszym ciągu korzysta ze sta-rego SKW, osobiście wykonywane procedury obsługi w dalszym ciągu spowalniają proces odprawy. Przejście do automatyzacji napotyka na liczne przeszkody.

Rozpowszechnione w latach 2011-2014

Już dziś mamy przykłady tego jakie zmiany będziemy obserwowali w trakcie pobytu na lotnisku w przyszłości. Wykorzystanie mobilnych kart pokładowych powoli zyska akceptację i stanie się standardem dla dużego segmentu podróżujących. Samoobsługowa odprawa bagażu również zyska na akceptacji i pozwoli na szybszą obsługę klientów.

Na przestrzeni kilku następnych lat będziemy świadkami wprowa-dzenia przez linie lotnicze elektronicznych talonów. Zaawansowane systemy automatycznie dokonają relokacji rezerwacji pasażerów, któ-rych lot został opóźniony lub odwołany i dostarczą im elektroniczne talony wprost na ich smartfony lub tablety. Talony te będą opiewały na zakwaterowanie w hotelu i zapewniały dodatkowe udogodnienia uwięzionym pasażerom na podstawie ich wartości dla danej linii lot-niczej.

Patrząc od strony operacyjnej w przeciągu kilku następnych lat dostrzeżemy wzrost wykorzystania tabletów, który umożliwi perso-nelowi linii lotniczych przemieszczanie się co skróci kolejki i będzie w stanie lepiej dopasować ofertę do potrzeb poszczególnych klientów.

Ma to już teraz miejsce w przypadku linii Quantas, które dla lotów krajowych w Australii zastosowały trwałe oznaczenia bagażu i trwałe karty pokładowe. Pozwala to odciążyć personel, który może się zająć rozładowywaniem zatorów lub obsłudze pasażerów doświadczających trudności przy procedurach odprawy. Aby mieć lepszy wgląd w loka-lizację pasażerów lotniska powinny rozważyć wykorzystanie ich sie-ci Wi-Fi dla lokalizacji we wnętrzu budynków tak aby klienci mogli otrzymywać promocje w zależności od tego gdzie się w danej chwili znajdują jak również umożliwić liniom lotniczym dostęp do informa-cji gdzie aktualnie znajdują się ich pasażerowie.

�� LIPIEC 2011

P E R S P E K T Y W Y

Rozpowszechnione w latach 2015-2020

Aby wspierać działanie lotniska przyszłości należy stworzyć zin-tegrowany technologiczny ekosystem. To pozwoli na zunifikowanie wszystkich funkcji lotniska w ramach jednego systemu, który będzie również ściśle zintegrowany z systemami linii lotniczych.

Trend samoobsługowy będzie się umacniał wraz z przyjęciem ko-munikacji radiowej bliskiego zasięgu (NFC). Technologia ta będzie wykorzystana do odpraw, płatności oraz personalizacji oferty promo-cyjnej. Gdy już większość pasażerów będzie posiadała smartfony wy-posażone w technologię NFC metody automatycznej odprawy będą łatwe do wprowadzenia. Obecnie zastosowanie technologii NFC wy-maga aby pasażer zbliżył swój telefon komórkowy do czytnika NFC. Wraz z upowszechnianiem się tej technologii sama interakcja pasażera

w obrębie terminala będzie w stanie uruchomić procedurę odprawy. Lotniska mogą również wprowadzić czytniki NFC w obrębie termina-la tak by wyczuwały obecność pasażera i przesyłały informacje zwią-zane z odprawą do linii lotniczych. NFC może być również włączone w ramy aplikacji sieci społecznościowych działających w oparciu o lo-kalizację klienta taką jak Foursuqare. Przyszłość lotnisk i odpraw ma-jących na nich miejsce będzie mocno połączona ze monitorowaniem ruchu pasażerów (za ich zgodą) co przyczyni się do bardziej efektyw-nego zmierzenia się z pobytem na lotnisku z jednej strony i zredukuje konieczność wystawanie w długich kolejkach.

Opracował Tomasz Siobowicz na podstawie raportu „Przewodnik po lotniskach przyszłości” (ang. „Navigating the Airport of Tomorrow”) firm Travel Tech Consulting Inc. oraz Amadeus

Rozpowszechnione obecnie Rozpowszechnione w 2014 Rozpowszechnione między 2015 – 2020

Samoobsługa pasażerska

Drukowaniekartpokładowych w domu

Mobilna karta pokładowai ofertypomocniczeza pośrednictwem szerokopasmowego transferu danych

Karty zbliżenioweumożliwiająceszybszą odprawę

Samoobsługowezdawanie bagażu

Mobilne płatności

Automaty biletoweElektronicznetalony lotnicze

Promocje dostępnew technologiiradiowej krótkiegozasięgu

Procedurylotniskowe

Długie kolejki

Mobilny personelAutomatyczna odprawa w technologii radiowejkrótkiegozasięgu

Trwała kartapokładowai oznaczeniebagażu

Bagaż śledzącyi informującyo swoimpołożeniuna lotnisku

Śledzenie położeniawewnątrz budynku

Systemylotniskaoraz liniilotniczych

Samodzielny SKW(SystemKontroliWylotów) Zintegrowane

SKW / SOPZintegrowaneSKW / SOP

Samodzielny SLB(System LokalizacjiBagażu)

Elektronicznepromocjew obrębie lotniska

ZintegrowanaplatformalotniskowaSamodzielny SOP

(System ObsługiPasażerów)

StandaloneBRS

StandalonePSS

StandaloneDCS

Intergrated DCS/PSS

Intergrated DCS/PSS

Source: Travel Tech Consulting, Inc.

��LIPIEC 2011

Jak bardzo zielone Jest... zielone

tekst: Tomasz Siobowicz

Spalanie biomasy w celu uzy-skania energii zdaje się być zwiastunem zielonej przyszło-ści. O elektryczności i cieple wy-produkowanych w zakładach energetycznych spalających lub współspalających drewno bądź odpady z produkcji rol-niczej lub leśnej, mówi się, że to mądry i ekologiczny wybór. Powstają kolejne elektrownie i elektrociepłownie za pienią-dze hojnie na ten cel wydawa-ne przez polski rząd i Unię Eu-ropejską.

ANA L I ZA

Wytwarzanie energii z bio-masy to jeden z kluczowych elementów w rozwoju alter-natywnej energetyki ze źródeł odnawialnych. W kraju takim jak Polska, gdzie nie ma zbyt wielu górskich rzek, gdzie słońce nie świeci ani szczegól-nie długo ani szczególnie moc-no, a wiatr wieje raczej umiar-kowanie to właśnie biomasa ma szansę zrobić karierę. Pola i lasy to coś czego w Polsce mamy w obfitości i na upra-wie czego znamy się od lat i na czym możemy polegać.

Patrząc na zagadnienie energetyki odnawial-nej w szerszej perspektywie widzimy podobne problemy. W sektorze transportu biopaliwa są atakowane za swój wpływ na ceny żywności w krajach trzeciego świata oraz niewielki wpływ na redukcją emisji dwutlenku węgla w związku z procesami ich produkcji. Energia wiatru jest kry-tykowana ze względu na niemożność polegania na niej jako stabilnym źródle oraz na koszt pro-dukcji energii. Co do słońca – tu argument jest ciągle ten sam – nie świeci w nocy a w pochmur-ne i krótkie dni jest go po prostu za mało by mo-

gło to mieć znaczenie w jakimkolwiek większym bilansie.

Wielu ekspertów sektora energetyki odna-wialnej sugeruje obecnie, że to właśnie biomasa ma do odegrania główną rolę w osiągnięciu przez

Unię Europejską wyznaczonego celu produk-cji 20% energii ze źródeł odnawialnych do roku 2020.

Ta energia uzyskiwana z biomasy – ścinek z drzew, drewna odpadowego i różnego innego materiału roślinnego – jest niewielkim lecz stale rosnącym udziałem w produkcji energii odna-wialnej. Dla przypomnienia – celem jest obni-żenie zapotrzebowania na importowane paliwa, głównie ropę naftową i gaz ziemny oraz inne pa-liwa kopalne, a także redukcja emisji gazów cie-plarnianych, której przypisuje się znaczący udział w zmianach klimatu.

Biomasa działa na zasadzie konwersji w cie-pło lub elektryczność (najczęściej przez spalanie) materii, która w normalnych warunkach ulega biodegradacji, takiej jak drewno, słoma, lub od-padki z lasów i pól. Ponieważ konwersji ulega materia organiczna całość dwutlenku węgla po-wstałego podczas spalania jest równa ilości, którą pochłonęła roślina podczas swojego życia, zatem cały proces bilansuje się – mówimy, że ma „zero-wy bilans węglowy”.

Zielony interes

Przez jakiś czas biomas była postrzegana jako jedna z wielu, wcale nie najbardziej obie-cująca z opcji w branży energetyki odnawialnej. Przedsiębiorcy skupiali się głównie na tańszych formach dostępnej energii alternatywnej, głów-nie na wietrze. Ostatnimi czasy jednak sytuacja zaczęła ulegać zmianie. Przez porównanie ze sobą alternatywnych źródeł energii okazało się, że bio-

masa jest naprawdę wydajna. Jedna elektrownia na biomasę jest w stanie wyprodukować około trzykrotnie więcej energii niż farma wiatrowa o tej samej mocy. Dodatkowo jest niezależna od ka-prysów pogody i da się skalować tak by sprostać

LIPIEC 2011�2

ANA L I ZA

wymaganiom danych odbiorców.To co jest w tym zielonym interesie kuszące to

również możliwość pozyskania środków na jego rozpoczęcie i prowadzenie. Zapewnienia o ochro-nie powietrza oraz wykorzystaniu niezawodnego źródła energii w prosty sposób przekładają się na hojne rządowe dopłaty co stwarza atrakcyj-ne finansowo warunki budowy bądź rozbudowy zakładów energetycznych, tak jak ma to miejsce chociażby w elektrowni w Połańcu. Powstaje tam nowy blok energetyczny, w którym spalane będzie wyłącznie drewno i biomasa pochodzenia rolni-czego. Całkowita moc tego bloku energetycznego wynosić będzie 190 MW. Będzie to największa na świecie elektrownia na biomasę. Jej moc pozwoli na zaopatrzenie w energię 400 tys. gospodarstw domowych. Ma zostać oddany do użytku pod ko-niec 2012 roku.

Biomasa może być również wykorzystana w tradycyjnych zakładach energetycznych. W tych opalanych węglem wykorzystanie biomasy polegałoby na zastąpieniu części węgla właśnie biomasą. Zamiana 20% paliwa biomasą powodu-je zmniejszenie emisji dwutlenku węgla o 20%. Dlaczego tylko 20%? Jak stwierdził ekspert firmy Vattenfall, Lars Stromberg, większy dodatek bio-masy w obecnie stosowanych większości typów palenisk spowodowałby zapchania instalacji po-piołem pochodzącym ze spalania.

To co jest również mocno zachwalane przy okazji zakładów spalających biomasę to również różnorodność materiału, który może służyć im za opał. Może to być nie tylko drewno czy słoma, ale również wytłoki z rzepaku, mączka zwierzę-ca, nawóz, osady ściekowe – i wiele innych od-padów organicznych, które każde społeczeństwo w dalszym ciągu będzie wytwarzać w znacznych ilościach.

Nie do pominięcia są także zalety jakie ma produkcja energii z biomasy dla gospodarki le-śnej – zyski jakie można wygenerować sprzeda-jąc odpady z produkcji drewna i papieru czy też kwestie wprowadzania dodatkowych przecinek, które mogą np. zapobiec rozprzestrzenianiu się pożarów.

Czy biomasa jest na pewno OK?

Ale nie wszystko wygląda tak różowo, czy też zielono, jak można by się tego spodziewać po tak ekologicznym rozwiązaniu. Jak każda technologia wykorzystanie biomasy w celu produkcji ener-gii ma też swoje mankamenty. Krytyka dotyczy głównie zapotrzebowania na surowiec. Wymaga-nia co do surowca w przypadku pojedynczego za-kładu energetycznego są znaczne, zwłaszcza jeśli wykorzystuje on drewno jako pierwotne źródło energii.

Niekorzystną cechą biomasy jest jej wysoka i zmienna (w zależności od rodzaju biomasy i okresu jej sezonowania) zawartość wilgoci. Kon-sekwencją tych właściwości jest również niższa wartość opałowa (zwłaszcza w stanie roboczym). Drewno charakteryzuje wysoka wilgotność uzy-skuje się z niego mniej energii niże z innych, bardziej wydajnych paliw. Co za tym idzie należy spalić większe ilości biomasy aby wyprodukować tą samą ilość energii. A to oznacza, jak donoszą

amerykańskie badania, wyemitowanie 45% wię-cej dwutlenku węgla w porównaniu ze spalaniem węgla oraz prawie 300% więcej niż w przypad-ku wysoko wydajnej elektrowni opalanej gazem ziemnym. Oczywiście – wyemitowany dwutlenek węgla został pochłonięty przez spalane drzewa podczas ich wzrostu – nie mniej jak długi czas jest potrzebny aby wyemitowaną teraz jego ilość znów mogły zostać wchłonięte przez wcale nie tak szybko rosnące przecież drzewa? Wyniki kal-kulacji w przypadku odpadów drzewnych mówią o okresie 10 lat potrzebnych do pochłonięcia wy-emitowanego dwutlenku węgla. W przypadku ca-łych drzew pochłonięcie dwutlenku węgla może trwać dziesięciolecia.

W związku z tymi wynikami Agencja Ochro-ny Środowiska w USA postanowiła wprowadzić za trzy lata opłaty za emisje dwutlenku węgla również z kotłów opalanych biomasą co zmienia status tego surowca w dłuższej perspektywie.

Różne prowadzone ostatnio badania przy-noszą wyniki, które rzucają cień na wychwalane zalety energii z biomasy. Przyjrzyjmy się bliżej

rozwiązaniu, które powstało na fali popularności i poparcia dla energii z biomasy. Simpson Taco-ma Kraft w stanie Washington w USA wydaje się być jedną z bardziej „zielonych” elektrowni. Spala trociny, wióry i korę drzew z tartaków i celulo-zowni aby podgrzać wodę i otrzymaną w ten spo-sób parę pod wysokim ciśnieniem skierować na turbinę by wytworzyć elektryczność.

Węgiel bardziej eko?

Wydaje się, że to właśnie o to chodzi. Lecz nowe, precyzyjne obliczenia wywołują wątpliwo-ści co do zalet energii produkowanej tym sposo-bem z biomasy. Niektórzy badacze przeliczając ilość dwutlenku węgla, która powstaje podczas całego procesu produkcji biomasy, a nie tylko samego wzrostu drzew, twierdzą, że spalanie bio-masy może być tak naprawdę bardziej szkodliwe niż spalanie węgla i o wiele bardziej uciążliwe niż spalanie gazu ziemnego. A na dodatek ilość uwol-nionego przy okazji spalania dwutlenku węgla w krótkim czasie powoduje uwolnienie takich ilo-ści dwutlenku węgla, które owszem mogą zostać pochłonięte przez rosnące drzewa ale dopiero po wielu latach. A potrzeby energetyczne rosną.

Kolejnym zagadnieniem, które musi być wzięte pod uwagę jest negatywny wpływ trans-portu paliwa na redukcję emisji dwutlenku węgla. Zakłada się, że duży zakład energetyczny będzie korzystał z surowca w postaci odpadów z pro-dukcji drewna lub papieru, słomy lub odpadów z produkcji rolnej z najbliższej okolicy. Nie trudno

��LIPIEC 2011

ANA L I ZA

jednak wyobrazić sobie sytuację, w której te do-tychczasowe „odpady” w oczach ich „producen-tów” staną się towarem, na którym przecież moż-na zarobić. Wtedy rachunek ekonomiczny zacznie być już nie tak korzystny. I co wtedy? Podobne wątpliwości budzi zasobność i podaż surowca na danym terenie. Bo aby wyprodukować energię z biomasy potrzeba jej dużo, naprawdę dużo. A im większy i bardziej „opłacalny” ma być zakład tym większe koszty transportu paliwa – zarówno te finansowe jak i te „węglowe” w postaci wyemito-wanego przy okazji spalania paliw w transporcie paliw. I tu bilans zarówno „taniej” jak i „zielo-nej” energii zaczyna być wątpliwy jeśli chodzi o zaprojektowane „zyski”. W związku z tym może się okazać, że co prawda duże zakłady są wydajne jeśli chodzi o produkcję energii na potrzeby du-żych odbiorców lecz jednocześnie mniej wydajne jeśli chodzi o zapobieganie uwalniania dwutlenku węgla do atmosfery. A to właśnie o kwestię dwu-tlenku węgla w energetyce odnawialnej chodzi.

Jednocześnie w porównaniu np. z węglem, biomasa charakteryzuje się dużo wyższą zawar-tością związków alkalicznych (zwłaszcza potasu), wapnia i fosforu, a w przypadku słomy i innych roślin jednorocznych, a także liści i kory drzew, również wysoką zawartością chloru, co może prowadzić do wzmożonej korozji oraz narastania agresywnych osadów w kotle podczas jej bezpo-średniego spalania.

Zarówno w produkcji rolniczej jak i leśnej stosuje się wiele chemikaliów. Nawozy, środki ochrony roślin i środki do walki ze szkodnikami czy pasożytami to coś co również zostaje spalone w momencie gdy trafia do pieca. I doniesienia o ich wpływie na ludzkie zdrowie, o tym, że mogą przyczyniać się do wywoływania astmy oraz chorób serca powodują zaniepokojenie wśród ludzi, którzy mają mieć w swoim sąsiedztwie te „przyjazne środowisku” emitery zanieczyszczeń. Dwutlenek azotu, dwutlenek siarki, tlenek węgla i pył to tylko początek listy „zwykłych” składni-ków emisji w tego typu zakładach. Oczywiście wiele zależy od tego jak bezpieczne i nowoczesne będą zastosowane rozwiązania technologiczne w kotłach, filtrach oraz instalacjach czy instrumen-tach monitorujących procesy produkcji energii w takich zakładów. Nie należą one jednak do tanich stąd nie należy się spodziewać, że wyprodukowa-na w takiej elektrowni energia będzie należała do szczególnie konkurencyjnych na rynku. Oczywi-ście zakłady takie powstaną w oparciu o rządowe i unijne dotacje i dofinansowania. Tak czy inaczej przyjdzie nam za to dość słono zapłacić.

Kolejną różnicą w stosunku do paliw kon-wencjonalnych jest znacznie niższa gęstość nasy-powa biomasy, czego konsekwencją jest droższy transport oraz wymagania dotyczące większych powierzchni składowisk.

Co równie ważne dla wszelkich projektów za-kładających wykorzystanie biomasy do produkcji energii obliczenia są dość bezwzględne. Bez do-finansowań do plantacji roślin uprawianych na cele energetyczne, bez preferencyjnych kredytów i grantów na budowę zakładów energetycznych opalanych biomasą cena tak produkowanej ener-gii nie skusiłaby chyba nikogo.

Ale nie każde przedsięwzięcie zakładające

wykorzystanie biomasy jako źródła energii ma tego typu problemy. Niektórzy producenci myślą o tym by korzystać głównie ze słomy, której więk-szość krajów o znaczącej produkcji rolnej, takich jak Polska, ma w znacznej ilości. Na dodatek słoma będąc produktem ubocznym działalności rolniczej nie ma związku z dyskusją toczącą się wokół wpływu jaki mają uprawy energetyczne na terenach, które można potencjalnie wykorzystać do produkcji żywności.

A może jednak słoma?

Wykorzystanie słomy jako paliwa wydaje się być jednym z efektywniejszych sposobów na po-zbycie się jej – pozwala równocześnie oszczędzić konieczności w orania jej na powrót do gleby. W związku z tak znacznym potencjałem naszego rodzimego rolnictwa oraz leśnictwa istnieją duże zapasy i znika konieczność wikłania się w zależ-ności od importu surowca co pozwala dopisać wartość dodaną w postaci wyższego bezpieczeń-stwa energetycznego i niezależności od zagra-nicznych dostawców.

Ale nie wszystko wygląda tak obiecująco. Należy pamiętać, że wszystko co wyrośnie czy to drzewo czy to zboże pobiera z gleby zawarte w niej składniki mineralne. Jeżeli zbierzemy opa-dłe liście, gałęzie nie pozwalając im rozłożyć się i wrócić do obiegu gleba w lesie będzie ulegała ja-łowieniu. Podobnie w przypadku pola – jeśli sło-ma nie zostanie zaorana to nie dość, że usuniemy to co przyczyniło się do jej wzrostu i będziemy musieli to zastąpić nawozami to jeszcze zmieni-my strukturę gleby, która dzięki w oranej słomie była lepiej napowietrzona i stwarzała lepsze wa-runki do rozwoju fauny glebowej.

Pieniądze, pieniądze...

W grę wchodzą również jak zwykle… pie-niądze. Produkcja energii, ponieważ zapotrze-bowanie na nią stale rośnie, jest przyszłościowa i opłacalna. Za społecznym poparciem dla eko-logicznych rozwiązań idą grube pieniądze w postaci dofinansowań i grantów umożliwiające zarówno wybudowanie zakładów energetycznych na biomasę jak i pozyskanie samego surowca na preferencyjnych warunkach. Czyli... pieniądze. A nie bez znaczenia dla terenów wiejskich oraz położonych w sąsiedztwie dużych kompleksów leśnych, co w obydwóch przypadkach daje duże prawdopodobieństwo powstania w ich sąsiedz-twie takich zakładów, jest możliwość zatrudnie-nia dla znacznej ilości osób. Znów... pieniądze.

A jeśli zamiast odpadów z produkcji drzewa lub produkcji rolniczej pomyślimy o rozwiąza-niach w stylu upraw roślin na cele energetyczne jak diabeł z pudełka wyskakują jeszcze inne kwe-stie. Nie tylko redukcja emisji dwutlenku węgla czy wydajności energetycznej ma tu znaczenie – liczą się również inne efekty środowiskowe jakie ma wprowadzanie takich upraw. Weźmy na przykład zapotrzebowania na powierzchnię ziemi oraz wodę do ich uprawy. Wiadomo, że na piasku lub nieużytku niewiele wyrośnie. Aby do-brze rosło potrzebna jest gleba dobrej jakości. I to jak chochlik pojawia się kwestia konkurowania

LIPIEC 2011��

ANA L I ZA

produkcji rolnej na cele energetyczne z produkcją rolną na cele spożywcze. O ile w krajach europej-skich, w tym w Polsce, mamy nadprodukcję żyw-ności w stosunku do krajowych potrzeb, o tyle w krajach gdzie dobrych gleb jest mało, a biednej ludności sporo zaczyna to być problem. Dodając do tego wycinanie lasów (np. tropikalne) na po-trzeby stworzenia powierzchni uprawnych efekt ekologiczny zaczyna być coraz mocniej wątpliwy. A spójrzmy jeszcze na zagadnienie wprowadza-nia monokultur roślinnych, które wymagają du-

żych ilości wody (zwłaszcza te szybko rosnące, które są tak faworyzowane przez wzgląd na krótki czas potrzebny do uzyskania dużej ilości bioma-sy) podczas uprawy co wpływa na stosunki wod-ne na danym obszarze. Bez wody przyrost będzie niewielki, a konieczność nawadniania jeśli tylko zdarzy się nie koniecznie dżdżyste lato powoduje podniesienie kosztów produkcji oraz nakładów energii potrzebnych do uzyskania plonów, a także obniżenie wydajności redukcji emisji dwutlenku węgla. To dość znany fakt, że produkcja biopaliw wymaga pozyskiwania bądź uprawy biomasy na olbrzymich obszarach. To pociąga za sobą oczy-wiście również olbrzymie zapotrzebowanie na wodę. Według badań przeprowadzonych przez UNESCO ilość wody potrzebna do produkcji tej samej ilości energii z biomasy jest 70 razy większa niż w przypadku otrzymywania jej z paliw ko-palnych.

Pamiętając o konieczności redukcji emi-sji dwutlenku węgla nie należy zapominać, że problem dostępności i dystrybucji wody jest w

niektórych rejonach dość sporym problemem. Wprowadzenie upraw roślin na potrzeby energe-tyczne może jeszcze bardziej ten problem nasilić. I znów znaczenia nabiera kalkulacja kosztów i wydajności produkcji. Choć drewno i materiał roślinny były jednym z pierwszych paliw z jakimi ludzie mieli do czynienia nie wydaje się, by hi-storia mogła zatoczyć aż tak wielkie koło i wró-cić do rozwiązań stosowanych tysiące lat temu. Przeskalowanie zbieranego i spalanego opału na dzisiejsze warunki nastręcza trudności, które do-

piero zaczynamy poznawać. Wyniki trwających wciąż badań przynoszą coraz precyzyjniejsze wyliczenia, którym warto się przyjrzeć i zastano-wić czy aby na pewno opłaca się nam w dłuższej perspektywie obstawać tak mocno przy rozwiąza-niu, które dopiero zaczyna objawiać nam złożo-ność swojej problematyki. Wiele jeszcze musimy poznać, policzyć i poćwiczyć. Oby ta nauka nie poszła w las.

��LIPIEC 2011

T ECHNO LOG I E

Kopalnia „Bogdanka” od lat wytacza kierunki roz-woju branży wydobywczej w Polsce. Żadna w Polsce kopalnia pod-ziemna nie po-siada spójnego i zintegrowanego systemu zarzą-dzania gospo-darką złożem. Przed czterema laty „Bogdanka” postanowiła, że jako pierwsza będzie dyspo-nowała takim systemem. Dziś można powie-dzieć, że ta sztu-ka jej się udała.

„Bogdanka” to kopalnia pod wieloma względami wy-jątkowa. Kiedy jeszcze kilka lat temu górnictwo w Polsce du-siło się pod zwałami niesprze-danego węgla, „Bogdanka” nie miała żadnego problemu ze sprzedażą swojego surowca, bo po prostu, był on wiele tańszy niż na Śląsku, a i tak na nim zarabiała. Dwa lata temu jako pierwsza kopalnia w Polsce weszła na giełdę, pozyskując ponad pół miliarda złotych na inwestycje, które w perspektywie kilku najbliższych lat pozwolą jej podwoić wydobycie. Kiedy na początku tego roku prezes kopalni Mirosław Taras ogłosił rekordowy wynik 230 mln zł skonsolidowanego zysku netto

inwestorzy giełdowi oszaleli, wręcz zakochali się w węglu. To właśnie dzięki „Bogdance” Jastrzęb-ska Spółka Węglowa, kolejna spółka węglowa na giełdzie, nie musiała się martwić o chętnych na jej akcje.

Co sprawia, że „Bogdanka” tak bardzo od-

staje od reszty polskiego górnictwa? Ma wyjątko-wo korzystne złoże (pozbawione niespodzianek natury), ale za to taki sobie węgiel (Taras zwykł mówić: gdybym miał węgiel taki jak mają na Ślą-sku pytałbym ile kosztuje Polska). „Bogdanka” korzysta z renty geograficznej, dzięki mniejszym kosztom transportu jej węgiel jest dużo tańszy na wschodzie Polski. Ale to nie tłumaczy fenomenu „Bogdanki”.

Wirtualne planowanie sukcesu

LIPIEC 2011��

T ECHNO LOG I E

Innowacyjność - to jest właściwa odpowiedź.Innowacyjność w kopalni oznacza jej zdol-

ność do wykorzystania najnowszych rozwiązań technicznych, technologicznych i organizacyj-nych. Ba, można mówić o kulturze innowacji jako elemencie kultury organizacyjnej, który odnosi się do zagadnień innowacji w przedsiębiorstwie i jest utożsamiana z systemem wartości, przekonań wyznaczających model kompetencji, treści po-staw pracowników oraz akceptowanych wzorów zachowań. Jeśli w polskim górnictwie przez lata zwykło się działać na zasadzie: „a jakoś to będzie”, to w „Bogdance” już od lat przyjęto zasadę: „tak ma być!”.

I tak było kiedy w 2007 roku kopalnia pod-jęła decyzję o wprowadzeniu cyfrowego modelu złoża.

- Dzięki takiemu modelowaniu można było scentralizować informacje geologiczne i znacznie usprawnić funkcjonowanie zakładu. Widzimy całe złoże „w jednym miejscu”, możemy lepiej i szybciej podejmować pewne decyzje. Mamy

przed oczami modele np. kaloryczności, struktu-ralności czy też zawartości popiołu - wyjaśnia Je-rzy Nycz, geolog Lubelskiego Węgla „Bogdanka”.

W ocenie Jerzego Nycza, modelowanie jest bardzo czasochłonnym zajęciem, wymagają-cym dużego nakładu pracy. - Dlatego też odczuć można pewną niechęć do wprowadzania tego typu rozwiązań. O ile się nie mylę, „Bogdanka”

to obecnie jedyna podziemna kopalnia w Polsce, która posiada kompletny cyfrowy model złoża. Mam jednak nadzieję, że już niedługo - przyznaje Nycz.

Dane przygotowane przez dział mierniczy, dotyczące położenia w przestrzeni wyrobisk górniczych uzupełnione przez dane geologicz-ne opisujące parametry jakościowe eksploato-wanego złoża składają się na budowany model geologiczny. Żeby stworzyć taki model należało wprowadzić do systemu ok. 2300 profili geolo-gicznych, 97 profili otworów badawczych po-wierzchniowych, 83 profile otworów badawczych dołowych, długich oraz 503 analizy chemiczne węgla z chodników. Następnie to wszystko nale-żało poddać wnikliwej analizie i czasochłonnej interpretacji danych.

Pewnie gdyby w czasach PRL-u stosowano tak kompletną analizę profili badawczych, nie mówiąc już o stosowaniu tak nowoczesnych na-rzędzi informatycznych, bo ich akurat nie było, nie popełniono by błędnych decyzji dotyczących

budowy kopalń (np.: Czeczott).

Zastosowanie infor-matycznych narzędzi do budowy cyfrowego mo-delu złoża, umożliwiło w „Bogdance” prowa-dzenie, przetwarzanie, analizowanie i interpre-towanie olbrzymiej ilo-ści informacji. Cyfrowy model złoża nie jest two-rzony po to, by geolog potrafił sobie lepiej złoże wyobrazić, (co może być efektem ubocznym), ale właśnie po to by dział przygotowania produk-cji dostał jak najbardziej precyzyjne i wiarygodne dane wsadowe do prac związanych z projekto-waniem i harmonogra-mowaniem prowadzonej eksploatacji.

Jeszcze do niedawna planiści w „Bogdance” prowadzili harmono-gramowanie produkcji tylko w arkuszach kal-kulacyjnych, w których raportowali w formie tabel i wykresów prze-widywaną eksploatację.

We wdrożonym w kopalni Bogdanka sys-temie model złoża jest tworzony na podstawie

danych zgromadzonych w relacyjnej bazie da-nych. Cały proces związany z analizą i interpreta-cją danych odbywa się wewnątrz systemu.

We wspomnianej relacyjnej bazie danych (re-lacyjnej, bo można analizować stopień zależności różnych zjawisk i procesów) przechowywana jest masa informacji dotycząca m.in. wytrzymałości skał, hydrogeologii, jakości złoża. Wizualizacja

��LIPIEC 2011

T ECHNO LOG I E

danych może nastąpić w środowisku graficz-nym za pomocą programu do modelowania po-wierzchni. Można w ten sposób wizualizować dopływ wody do wyrobisk. Te symulacje są nie-zbędne do tworzenia planu rozcięcia złoża chod-nikami. Za projektowanie wyrobisk odpowiada kolejna aplikacja. Stąd już jest tylko krok do har-monogramowania produkcji i doboru optymal-nych scenariuszy produkcji.

Artur Dyczko pracownik naukowy Instytutu Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią PAN w Krakowie i zarazem kierownik wdrożenia „Systemu wspomagania decyzji w procesie przy-gotowania złoża do eksploatacji w LW Bogdanka SA” pytany na jednej z konferencji o cele i przy-szłość wdrożenia powiedział: Pamiętam, że spo-tkało mnie miłe zaskoczenie, gdy zauważyłem że w trakcie realizacji naszego wdrożenia - w miarę jak dojrzewała w świadomości pracowników wizja giełdowego debiutu kopalni - zaczęto nas dopyty-wać i wręcz wymagać wskazania na już sposobu

optymalizowania produkcji, symulowania maksy-malizacji wyników, podczas gdy my byliśmy dopie-

ro na początku wdrożenia, jeszcze w powijakach. Przyznam jednak, że to rozumiem, to naturalne

LIPIEC 2011��

T ECHNO LOG I E

zachowanie w sytuacji gdy istnieje możliwość sko-rzystania z rozwiązań do optymalizacji procesów i symulacji. Mało tego, wykorzystywanych w sposób ciągły narzędzi wspomagania decyzji „co, jeśli” i weryfikacji zdolności przewidywania. Z tego trze-ba korzystać i pytać. Nasz cel jest prosty, pragniemy aby wypracowane przez nas w trakcie wdrożenia procedury były wykorzystywane w codziennej pra-cy zakładu górniczego do symulowania różnych scenariuszy, aby zobaczyć, co może się zdarzyć, jeśli wprowadzone zostaną nowe urządzenia, zmienią się warunki pracy lub zmieni się wykonanie klu-czowych z punktu widzenia eksploatacji procesów, jeśli wprowadzi się zmiany w sekwencji realizowa-nych zadań, jak wreszcie działania te przełożą się na koszty prowadzonej działalności! Niby proste i klarowne – prawda! Ale wymaga zmiany w po-dejściu do planowania, wywraca tradycyjny model harmonogramowania na którym cieniem kładzie się pokutujący w branże, jeszcze z epoki centralne-go planowania, procent wykonania planu żeby nie

powiedzie normy.A co do przyszłości wdrożenia. Według mnie

mimo tytanicznej pracy całego zespołu wdrożenio-wego i dużych środków już wydatkowanych na bu-dowę systemu, jesteśmy dopiero na początku drogi prowadzącej do dojrzałego rozwiązania. Cieszy fakt, że wspiera nas mocno w naszych działaniach i dalej motywuje do dalszej pracy zarząd i kadra kierownicza kopalni. Mamy zespół i to jest najważ-niejsze, jestem dobrej myśli, gdyż ludzie z którymi obecnie współpracujemy wiedzą czego chcą i to z pewnością osiągną. Bogdanka to dziś jedna z naj-lepszych kopalń węgla kamiennego na świecie! No-woczesna, innowacyjna i dobrze zarządzana. Cóż więcej potrzeba? Może tylko szczęścia górniczego.

Jacek Srokowski

��LIPIEC 2011