Spring Plate Magazyn nr 3

112
Jesień 2013 – Numer 3 Powiew świeżości od kuchni TEMAT NUMERU JABŁKA

description

Food and lifestyle Polish magazine

Transcript of Spring Plate Magazyn nr 3

Page 1: Spring Plate Magazyn nr 3

Jesień 2013 – Numer 3

Powiew świeżości od kuchni

TEMAT NUMERU

JABŁKA

Page 2: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 3: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 4: Spring Plate Magazyn nr 3

Anna Witkiewiczeverydayflavours.blogspot.com

Anna-Maria Płachtawhatscookingannamaria.

blogspot.com

Dominika Piszczorowiczroznerzeczydominiki.blogspot.

com

Małgorzata Adamskawww.delimamma.pl

Marta Borowiecpass-the-food.blogspot.com

Magdalena Pytawww.messybeauty.pl

Agnieszka i Tomasz Krachnakrachymspodzie.blogspot.

com

Natalia Nowak-Bratekkrewimleko.wordpress.com

Paulina Teterwww.pozytywnefoto.pl

Kinga Naszkiewiczbabetteversus13.blogspot.com

DYREKTOR KREATYWNA

Weronika Grzegorzewskaspringplate.blogspot.com

REDAKCJA I KOREKTA

Katarzyna Radomskawww.paletasmaku.pl

AUTORZY

www.springplate.pl

© 2013 Magazyn Spring Plate. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody wydawcy zabronione.

Page 5: Spring Plate Magazyn nr 3

MAGAZYN SPRING PLATE JEST ZAKORZENIONY W NASZEJ PASJI: DO JEDZENIA, DO PODRÓŻOWANIA, DO PRZYRODY.

INSPIRACJE CZERPIEMY Z ŻYCIA I Z NATURY. KAŻDY PUBLIKOWANY KWARTALNIE WOLUMEN ZAWIERA TEMATY DOTYCZĄCE ODKRYWANIA, POZNAWANIA I PRZYGOTOWYWANIA JEDZENIA, RELACJE Z PODRÓŻY,

A TAKŻE OPISY INTERESUJĄCYCH MIEJSC, PRODUKTÓW I OSÓB.

Page 6: Spring Plate Magazyn nr 3

11 Apple Królowa (Szarlotka Wandy)

16 Genua

22 Zezuzulla

26 Nieobowiązkowe Scones żurawinowe Cynamonki i chlebki kminkowe

34 Ceramika Kalva-ryjska

38 Pobudzanie wyobraźni... i apetytu

44 Gąski, gąski do domu

48 Jabłko Adama

54 Smaki dyni Dyniowe tiramisu Ravioli z dynią i prosciutto Dynia nadziewana kurkami i kaszą

60 Uczta w plenerze Grzeszne gruszki w czekoladzie Śliwkowe bułeczki

Page 7: Spring Plate Magazyn nr 3

66 Słodki piknik Ciasto drożdżowe ze śliwkami Konfitura malinowa Torcik dyniowo-marchewkowy Muffinki czekoladowe

74 Czekolada Mus czekoladowy Tarta czekoladowa Gorąca czekolada z chili Czekoladowe tosty francuskie

82 Niedaleko pada jabłko Rozmarynowa kaczka z jabłkami Galette z jabłkami Koktajl jabłkowo-malinowy

92 Bloguj na zdrowie

96 Polska i złota Skorzonera po polsku Kasza perłowa z maślakami Domowy makaron pappardelle z kurkami

104 Kulinarne wspomnienia Ciasto z mirabelkami Śliwkowiec wg przepisu mamy Chłodnik szczawiowo-szpinakowy Niezwykłe jagodzianki Drożdżowe kołoczki z twarogiem

Page 8: Spring Plate Magazyn nr 3

8

|SPRING PLATE|

Page 9: Spring Plate Magazyn nr 3

|SPRING PLATE|

9

Jesienne wieczory i poranki od dzieciństwa kojarzą mi się z ciepłem kominka. To ciepło przypomina mi coś miłego i przyjemnego, coś do czego zawsze chcę wracać. Mieszkanie w starej kamienicy ma same plusy: począw-szy od klimatycznych drewnianych schodów, pięknie zdobionych drzwi, przestronnych po-mieszczeń, wysokich sufitów, po coś bez czego nie wyobrażam sobie tego miejsca — starego pieca kaflowego. W tym szczególnym jesienno--zimowym okresie sięgam pamięcią do letnich

promieni słonecznych, które jeszcze niedawno ogrzewały moje plecy. Naturalne ciepło ognia jest dla mnie chwilą oddechu po męczącym dniu i odpoczynkiem od ulicznego chaosu. To codzienny rytuał palenia i dorzucania do ognia. To serce domu, które posiada swoją historię i pokazuje charakter miasta sprzed lat. Życzę Wam wszystkim, abyście w jesienne wieczory mogli choć na chwilę zwolnić i ogrzać się naturalnym ciepłem.

Tekst i zdjęcia Magdalena Pyta

Page 10: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 11: Spring Plate Magazyn nr 3

apple

jestem jabłkiem, co zaraz spadnieczy umrę, zanim dotknę ziemi?czy żyć będę tocząc się w trawie?

Tekst Kinga Naszkiewicz Zdjęcia Paulina Teter

Page 12: Spring Plate Magazyn nr 3

Jeszcze dziś w starych sadach sędziwe jabło-nie, których nazw nikt nie pamięta, rodzą piękne jabłka. „Wnusiu, zobacz czy spadły i przynieś kilka, proszę”. Dziadek gustował wyłącznie w Szarej Renecie. „Królowa!” — tak zwykł ją nazywać. Siadał przy kuchen-nym stole i w skupieniu obierał małym no-żykiem średniej wielkości matowo-zielone jabłka. Spirala ze skórki kończyła swój żywot na gorącej płycie kuchenki węglowej. W po-wietrzu unosił się subtelny zapach pieczonych jabłek. Wówczas babcia wyjmowała z kreden-su dużą, kamienną makutrę, drewnianą pałkę o okrągłej główce, dwa lub trzy jajka, słoik

cukru, woreczek mąki, kilka lasek cynamonu, gałkę muszkatołową i maleńką tarkę. „Trzyj, tylko uważaj na palce!”. I tarłam, uważając na palce, gdy babcia mieszała magiczne in-gredienty. Wrzucałam ćwiartki jabłek w gęste ciasto niczym w studnię życzeń. Po około pół godzinie, za sprawą piekarnika i magii, złoci-sta, pachnąca korona pojawiała się na środku stołu. „Królowa!” — mówił za każdym razem dziadek. Do dziś nie jestem pewna kogo miał dokładnie na myśli... Szarą Renetę, babcię Wandę, czy też Szarlotkę?

12

|SPRING PLATE|

Page 13: Spring Plate Magazyn nr 3

|SPRING PLATE|

13

Page 14: Spring Plate Magazyn nr 3

320 g mąki pszennej

3 jajka

3-4 duże szare renety

100 g cukru

4 łyżki oleju

8 łyżek mleka

1 łyżeczka sody

1 łyżeczka zmielonego cynamonu i gałki musz-

katołowej

masło do wysmarowania formy

Jabłka umyć, obrać i pokroić w ćwiartki. Utrzeć najpierw cukier z oliwą i jajkami. Do-dać stopniowo pozostałe składniki, na końcu dodając mąkę i przyprawy. Wlać ciasto do wysmarowanej masłem formy. Piec w średnio nagrzanym piekarniku (do 180°C) przez oko-ło 35 minut. Wystudzić w formie.

Królowa (Szarlotka Wandy)

14

|SPRING PLATE|

Page 15: Spring Plate Magazyn nr 3

|SPRING PLATE|

15

Page 16: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 17: Spring Plate Magazyn nr 3

genuawakacje w słońcu Italii

Tekst i zdjęcia Anna Witkiewicz

Page 18: Spring Plate Magazyn nr 3

Genua jest wielkim, portowym miastem — ruchliwym, głośnym, zatłoczonym, z rozno-szącym się zapachem focacci i z bryzą morską wiejącą prosto w twarz. Każdy może tam zna-leźć coś dla siebie: od niezwykłych zabytków, przez zatłoczony port i wielkie Akwarium, po spokój na księżycowych plażach Cogoletto i piękne widoki w parku Parco Naturale Re-gionale di Portofino.Do obowiązkowych punktów w mieście, które trzeba „zaliczyć”, należy między innymi naj-większe w Europie Akwarium z niezliczoną ilością morskich stworzeń, ulokowane w wiel-kim porcie, gdzie oprócz gigantycznych kon-tenerowców skrywa się statek piracki czy po-zostałości domu, w którym podobno urodził się sam Krzysztof Kolumb. Warto się także przespacerować po placu Piazza de Ferrari, który w cieniu pięknych klasycystycznych i secesyjnych budynków skrywa cudowną

fontannę. Koniecznie trzeba również zobaczyć katedrę San Lorenzo z gotycką, marmurową elewacją.W samej Genui na pewno na uwagę zasługuje leżąca trochę na uboczu nie dzielnica Nervi. Z niezwykłym ogrodem botanicznym, w któ-rym harcują wiewiórki oraz promenadą bieg-nącą wzdłuż klifu. Podczas spacerów można podziwiać piękne, nadmorskie krajobrazy, rozkoszując się zachodem słońca.Będąc w Genui, koniecznie trzeba się wybrać do pobliskiego Portofino — jednej z najbar-dziej ekskluzywnych, małych miejscowości we Włoszech. Można tam dojechać drogą lądową, która biegnie wzdłuż malowniczego wybrzeża i podziwiać piękne widoki z łódkami kołyszą-cymi się w takt morskich fal lub przepłynąć drogą morską, wykupując rejs z Genui.Nad Portofino króluje park krajobrazowy, w którym miłośnicy pieszych wędrówek

18

|SPRING PLATE|

Page 19: Spring Plate Magazyn nr 3

|SPRING PLATE|

19

Page 20: Spring Plate Magazyn nr 3

znajdą coś dla siebie. Ciągnie się on aż do miejscowości San Rocco, z której można wy-brać się na wycieczkę trasą biegnącą wzdłuż wybrzeża prowadzącą na cypel Punta Chiap-pa, gdzie przy bezwietrznej pogodzie można zażyć kąpieli, skacząc do wody ze skał do morza i rozkoszować się spokojem. Co praw-da droga powrotna może być dla niektórych wyczerpująca, ponieważ prowadzi dość os-tro pod górę i trzeba pokonać niezliczoną ilość schodów, ale widoki na pewno są warte wysiłku.

Będąc już w tej okolicy, warto zatrzymać się w pobliskiej, niezwykle urokliwej miejsco-wości Camogli. Jej atutem jest nadmorska promenada usiana restauracjami, w których królują owoce morza. Jest tam także kamie-nista plaża, mała latarnia w porcie i... wielka patelnia, na której mieszkańcy miasteczka raz w roku smażą ryby dla wszystkich.

20

|SPRING PLATE|

Page 21: Spring Plate Magazyn nr 3

|SPRING PLATE|

21

Page 22: Spring Plate Magazyn nr 3

zezuzullaOna i On. Dwoje odkrywców gotowych do działania. Poznali się „sto lat temu”, posiadają skrajnie różne pasje, z których pomieszania zrodził się mały Julo. On

godzinami opowiada jej o swoich „lubościach”, a ona odwdzięcza się tym samym. Oboje twierdzą, że nie mogą się doczekać, aż Julo porządnie opanuje mowę, aby i On kilka godzinek na owe opowieści zarezerwował. „I wcale nie będziemy płakać jak do naszego domu nową pasję przywlecze. Bo należy pamiętać —

dziać się musi.” Gdy on zarabia na przysłowiowy chleb, ona spędza czas z synem, a gdy ona tworzy nową kolekcję ubranek, on bierze kilka dni urlopu, by mogła

w spokoju popracować.

Tekst Weronika Grzegorzewska Zdjęcia materiały prasowe

„Kariera” stworzonej przez Emilię Pruchnicką marki Zezuzulla zaczęła się bardzo niewinnie, bo od prowadzenia bloga. Początkowo był on odskocznią od szarej codzienności, później platformą informacyjną dla mieszkającej da-leko rodziny, a z czasem stał się punktem wyj-ścia do założenia własnej działalności.

Weronika Grzegorzewska: Kiedy zrodził się pomysł na własną działalność? Czy to na-rodziny Julka były rozrusznikiem tej machiny?

Emilia Pruchnicka: Firma była tak natu-ralnym następstwem blogowania i moich cią-gotek do projektowania, że nawet nie jestem

w stanie wskazać momentu narodzenia się pomysłu na własny biznes. Elementem, który przyłożył rękę do tego, że zaczęłam myśleć o własnej marce, był ciągły niedosyt możli-wości ubrania Dzidziola wyjątkowo. Niewąt-pliwie Julo po drugiej stronie brzucha był bodźcem do działania.

WG: Wcześniej zajmowałaś się tworzeniem grafik do książek dla dzieci. Czy to właśnie z literatury dziecięcej czerpiesz inspirację w projektowaniu?

EP: Projektowałam książki komercyj-ne. Własna działalność dała mi możliwość

22

|SPRING PLATE|

Page 23: Spring Plate Magazyn nr 3

|SPRING PLATE|

23

Page 24: Spring Plate Magazyn nr 3

realizowania projektów, które od komercji stronią i to mi daje olbrzymią satysfakcję. To realizowanie tego, co tkwiło dawno w głowie i bardzo dobrze mi z tym, że nikt w żaden sposób nie ingeruje w ostateczny wygląd rea-lizacji Zezuzulla.

WG: Jak często odświeżacie kolekcję? Czy pomysły na ubranka zmieniają się wraz z ros-nącym Julkiem?

EP: Dotychczas wprowadzaliśmy kolekcje se-zonami, ale zawsze kusi mnie, aby w tak zwa-nym międzyczasie wprowadzić jakąś nowość. Ubranka dedykowane są dla dzieci i rodziców, którzy wierzą, że przez strój można wyrazić siebie. Że strój to nasza druga skóra, więc do-brze jest odpowiednio ją do siebie dopasować. Julek jest naszym modelem i najlepszym te-sterem, dlatego im starszy Julek, tym większe rozmiary można u nas znaleźć.

WG: Jak zmieniło się Twoje życie od czasu uruchomienia własnego biznesu? Czy można porównać stworzenie własnej firmy do naro-dzin dziecka?

EP: Mam zdecydowanie więcej do zrobienia, ale takie nagromadzenie obowiązków dobrze na mnie działa, bo jeszcze lepiej się mobili-

zuję i organizuję. Własny „kąt” w postaci fir-my sprawił, że czuję się jeszcze szczęśliwsza i spełniona.

WG: Na swoim blogu napisałaś, że Julek zmotywował Was do zmiany sposobu odży-wiania się. Czy prowadząc firmę masz jeszcze czas na gotowanie?

EP: W moim rodzinnym domu obiad był co-dziennie. Brak pysznej buraczkowej lub wy-śmienitego bigosu oznaczał skrajny brak cza-su, zatem mogę śmiało wysnuć wniosek, że rodzice zawsze na gotowanie czas mieli, choć oboje pracowali i wychowywali dwójkę dość, nazwijmy to delikatnie, niesfornych dzieci. Zwyczaj gotowania przeniosłam i do swojego domu, stworzonego z Krystianem i Julem, bo wspólne obiadowanie jest dla mnie szalenie istotne.

WG: Jakie macie plany na przyszłość?

EP: Na przyszłość mamy plany nie planować. Lubimy być zaskakiwani!

Więcej na: www.zezuzulla.pl

24

|SPRING PLATE|

Page 25: Spring Plate Magazyn nr 3

|SPRING PLATE|

25

Page 26: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 27: Spring Plate Magazyn nr 3

nieobowiazkowe

W codziennym pędzie coraz trudniej usprawiedliwić nam chwile nicnierobienia. Czas dobrze spędzony mierzymy wydajnością, dlatego nie planujemy z myślą o zajęciach

nieobowiązkowych i nie rezerwujemy czasu na czysty relaks...

Tekst i zdjęcia Dominika Piszczorowicz

Page 28: Spring Plate Magazyn nr 3

28

|SPRING PLATE|

Page 29: Spring Plate Magazyn nr 3

Nastanie jesieni przynosi sezonową listę spraw, które po odhaczeniu dają poczucie — może dość złudne — że przeżyliśmy kolejną porę roku zgodnie z wymogami, które przed nami postawiła.Obowiązkowe grzybobranie. Obowiązkowe wekowanie — najlepiej w ilościach hurto-wych, by półki uginały się przez kolejne trzy lata. Obowiązkowe sadzenie cebulek kwiato-wych na następny sezon.Czy w gonitwie za tym co obowiązkowe nie umyka nam sedno jesieni? Kiedy ostatnio świadomie doceniliśmy słońce, które późno wschodzi i wcześnie zachodzi, ale daje świat-ło w niesamowitym kolorze — niebieskawe rano, bursztynowe wieczorem... Albo smak herbaty zmieszany z aromatem dymu z ogni-ska. Ciepło koca, gdy ziemia jest już chłodna po nocnych przymrozkach. Kiedy zwyczaj-nie przyjrzeliśmy się tej wyjątkowej porze

i pozwoliliśmy, by swobodnie oddziaływała na nasze zmysły?Zamiast po tygodniu pracy planować zaku-py w markecie albo sprzątanie w domu, za-planujmy prawdziwie jesienny piknik. Choć jeden, ale całodniowy. Albo dwa — jeden poranny, drugi popołudniowy... Póki deszcz i chłód nie zamkną nas w ogrzewanych miesz-kaniach na dobre.Jesienny piknik to czas, do którego warto się przygotować. Wybrać miejsce — zagajnik dzikich jabłoni, łąkę porośniętą wysokimi tra-wami, drewniany pomost nad rzeką... Miejsce zapomniane, które jednak od zawsze koja-rzyło nam się z relaksem blisko natury, albo dopiero odkryte, ale o którym nie możemy przestać myśleć. Pamiętajmy jednak, że przy-gotowanie nie może być żmudnym zajęciem. To nie jest kolejny obowiązek. To już element celebrowania. Dlatego z jednego, wyrabianego

|SPRING PLATE|

29

Page 30: Spring Plate Magazyn nr 3

wczesnym rankiem ciasta drożdżowego zrób-my cynamonowe bułeczki, a także kminkowe chlebki pieczone na patyku nad ogniskiem. Sery zapakujmy w brązowy papier i przewiąż-my sznurkiem. Nie śpieszmy się, zbierając su-che gałązki na ognisko. Obserwujmy pierwsze iskry, patrzmy jak ogień się rozwija. Ogrzej-my dłonie, posiedźmy w ciszy, skosztujmy ciepłych chlebków upieczonych nad ogniem, popijmy gorącą herbatą. Czy w plenerze naj-prostsze rzeczy nie smakują lepiej?Piknik popołudniowy możemy celebrować z książką, winem i scones z żurawiną. Sma-kujmy domowe konfitury przygotowane z nie-oczekiwaną nutą smakową. Do dyniowej do-dajmy nieco startego imbiru i skórkę otartą z pomarańczy. Do śliwkowej — cynamon i su-szoną lawendę. Domowe przetwory zamknięte w małych słoiczkach dadzą nam przyjemność zjedzenia ich od „pyknięcia” odkręcanej na-krętki, aż do ostatniej łyżeczki. Zapewniam, przygotowanie 10 niewielkich słoiczków dże-mu nie wymaga obierania, pestkowania,

krojenia i mieszania do późnych godzin noc-nych, nawet po dniu pracy. A radość jest wiel-ka. Bo często mniej znaczy więcej. Podczas jesiennego pikniku dostrzeżemy węd-karza, który nie liczy czasu, czekając na ruch spławika. Spotkamy ostatnie, senne pszczo-ły, które zainteresują owoce w piknikowym koszu. Zauważymy smugi światła między gałęziami. Usłyszymy jesienne trele, a może i krzyk kormorana. Patrząc w ogień poroz-mawiamy lub pomilczymy z ukochaną osobą, a zapach dymu na włosach i ubraniach zabie-rze wyjątkową atmosferę aż do domu…Czy życie nie smakuje najlepiej w chwilach zupełnie nieobowiązkowych? Dajmy im szan-sę tej jesieni.

PS. I wiecie co? Gdy wybraliśmy się na pierw-szą sesję piknikową, okazało się, że bateria w aparacie jest rozładowana. I po pierwszym uczuciu zawodu to relaks okazał się jedynym „obowiązkiem”. To był cudowny czas.

30

|SPRING PLATE|

Page 31: Spring Plate Magazyn nr 3

|SPRING PLATE|

31

Page 32: Spring Plate Magazyn nr 3

32

|SPRING PLATE|

Page 33: Spring Plate Magazyn nr 3

Scones żurawinowe

250 g mąki

40 g cukru pudru

szczypta soli

4 łyżeczki proszku do pieczenia

50 g miękkiego masła

1 jajko

100 ml mleka

2 garści suszonej żurawiny

Piekarnik rozgrzać do temperatury 200°C.Mąkę przesiać z cukrem pudrem, solą i prosz-kiem do pieczenia do miski. Dodać miękkie masło i wyrabiać aż powstaną drobne okru-chy. Jajko ubić, dodając pod koniec mleko. 2/3 mleczno-jajecznego płynu oraz żurawinę dodać do mąki i wyrobić gładkie, elastycz-ne ciasto. Ciasto rozwałkować, podsypując mąką, na grubość 1-1,5 cm, a następnie małą szklanką wykrawać placuszki, które układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Posmarować pozostałym mleczno-jajecznym płynem. Piec 15 minut, aż scones będą zło-ciste.

Drożdżowe ciasto na cynamonki i chlebki kminkowe

120 ml lekko ciepłego mleka

30-40 g świeżych drożdży

3 łyżki cukru

260 g mąki pszennej

szczypta soli

1 jajko

100 g klarowanego masła

Przygotować zaczyn z 60 ml mleka, pokru-szonych drożdży, łyżki cukru oraz łyżki mąki i pozostawić do podwojenia objętości (10-15 minut). Mąkę połączyć z jajkiem, pozosta-łym mlekiem i cukrem, solą oraz zaczynem.

Wyrobić mikserem (przy pomocy mieszad-ła do ciasta). Dodać 3/4 ilości klarowane-go masła, dalej wyrabiać (chwilę mikserem, a następnie ręcznie), aż ciasto nie będzie przywierać do rąk. Pozostawić w misce przy-krytej ściereczką do podwojenia objętości na około 45-60 minut.

CynamonkiCiasto rozwałkować na kształt prostoką-ta, posmarować pozostałym masłem, posy-pać cukrem i cynamonem według uznania. Zwinąć każdy prostokąt jak roladę, pokroić w plasterki i ułożyć na blasze, zostawiając odstępy (gdyż bułeczki urosną). Piec 15 mi-nut w piekarniku rozgrzanym do 180°C.

Chlebki kminkoweCiasto rozwałkować, pokroić w podłużne pasy. Posmarować masłem, oprószyć kmin-kiem i solą. Nawinąć na okorowane kije. Piec nad ogniskiem, aż będą złotobrązowe.

|SPRING PLATE|

33

Page 34: Spring Plate Magazyn nr 3

34

|SPRING PLATE|

Page 35: Spring Plate Magazyn nr 3

ceramika kalva-ryjskaz ilustratorką Magdą Barcik rozmawiała Weronika Grzegorzewska

Tekst Weronika Grzegorzewska Zdjęcia materiały prasowe

Jej twórczość zaczęła się w wieku czternastu lat od malowanych ręcznie, tekturowych kol-czyków. Dziś jest znaną od ponad dekady, rozpoznawaną ilustratorką. Miała krótki epi-zod z Akademią Sztuk Pięknych, ale na swo-im talencie wolała zrobić dobry interes. Jej najnowszym dzieckiem jest KALVA oferująca niepowtarzalną, ręcznie malowaną ceramikę.„Wierzymy, że poranek to najważniejsza pora dnia, a otaczanie się pięknymi przedmiotami daje gwarancję dobrego nastroju i pogody du-cha.”

Weronika Grzegorzewska: Czy jako dzie-cko lubiłaś rysować? Miałaś swój ulubiony motyw?

Magda Barcik: Faktycznie od zawsze lubi-łam różne zajęcia manualne. Wygląda na to, że odziedziczyłam to po mamie, która nigdy nie zajęła się tym na poważnie, ale również ma świetne poczucie estetyki i niewątpliwy talent. Jako dzieciak rysowałam byle co i byle gdzie, żeby tylko rysować. Pamiętam, że ro-dzicom średnio podobały się moje wyczyny na ścianach, na kartach ich ulubionych ksią-żek i notesów, ale od wczesnego dzieciństwa musiałam dać upust tej pasji i kreatywności. Ołówek i kartka to zawsze było mało.Ulubiony motyw? Ciężko powiedzieć... chyba nigdy nie miałam jednego, ukochanego. To się zmieniało wraz ze zmianą zainteresowań oraz wiekiem. Był czas kiedy uwielbiałam moty-wy roślinne, innym razem fantastyczne stwo-ry, czasem portrety. Teraz też staram się nie

fiksować na jednym motywie, to by było jed-nak bardzo nudne i mało rozwojowe.

WG: Czy pamiętasz rysunek, z którego byłaś szczególnie zadowolona, dumna?

MB: Szczerze mówiąc, zaskoczyło mnie to pytanie. Nie, chyba nie pamiętam. To pewnie dlatego, że od zawsze byłam wobec siebie bar-dzo krytyczna, teraz też większość prac mi się nie podoba, a w najlepszym wypadku uznaję je za przyzwoite. Za każdym razem myślę, że mogłabym to zrobić lepiej ale często nie ma już czasu na więcej poprawek.Pamiętam, że jako dziecko miałam takie pra-ce, które uważałam za świetne i z których faktycznie byłam dumna (nie pamiętam co to konkretnie było). Spoglądałam na nie po roku albo dwóch i zastanawiałam się jak to możli-we, że uznałam je za dobre. Nagle okazywało się, że wyglądają karykaturalnie i żałośnie. Od tamtej pory bardzo spokorniałam.

WG: Kiedy ilustracje stały się Twoim spo-sobem na życie? Czy pomysł ten zrodził się w szczególnych okolicznościach?

MB: „Sposób na życie” to chyba zbyt mocne słowa. Życie życiem, a ilustracje to... doda-tek. Bardzo ważny, ale jednak dodatek. To nie jest sposób na zarobek czy utrzymanie, to dla mnie rodzaj normalności, relaksu, roz-rywki, czasem pracy, za którą dostaję dodat-kowe pieniądze. Od zawsze rysowałam i tak już zostało. Teraz tylko zamiast dostawać za

|SPRING PLATE|

35

Page 36: Spring Plate Magazyn nr 3

rysowanie pochwały lub oceny — dostaję zło-tówki.Nie był to też jakiś szczególny pomysł. Nie zadziało się to w ułamku sekundy, nie olśni-ło mnie nagle i nie powiedziałam sobie: „od dzisiaj robię ilustracje”. To stało się natural-nie. Zaczęłam pokazywać swoje prace w sieci i... samo się podziało. Ktoś zapytał, poprosił o wykonanie takiej czy innej grafiki. Od tam-tej pory raz po raz ktoś odzywa się do mnie z jakąś propozycją. To oczywiście niezmiernie mnie cieszy.

WG: Dlaczego zdecydowałaś się na cerami-kę? Twoje projekty to głównie prace graficzne.

MB: Uwielbiam różne prace ręczne, nawet majsterkowanie. Lubię gdy coś powstaje w moich rękach, dlatego często sięgam po nowe techniki. Ceramiką interesuję się od dawna. Pierwszy raz zetknęłam się z nią w szkole plastycznej, do której uczęszczałam przez lata. O dziwo — wtedy w glinie się nie zakochałam. Musiałam chyba do tego dojrzeć. Teraz, przy każdej możliwej okazji zachwy-cam się tym materiałem i jego możliwościami. Z ceramiką chcę się związać na dobre, a jak widać z grafiką można to świetnie łączyć.

WG: Co Cię zainspirowało do stworzenia ko-lekcji kubków z motywem leśnych zwierząt? Czujesz jakąś szczególną więź z naturą?

MB: Nie ma w tym jakiejś większej filozofii. Faktycznie czuję się z naturą związana, nic mnie tak nie uspokaja jak kontakt z nią. Jak odpoczywać to tylko w lesie lub nad jeziorem.Leśne zwierzęta to wdzięczny temat, jak wi-dać mają bardzo wielu zwolenników. Cieszę się, że ten motyw na porcelanie tak dobrze się przyjął. Zdecydowałam się na takie zwierzaki, bo je znam, są swojskie i tutejsze, a przede wszystkim piękne i w niczym nie ustępują eg-zotycznej żyrafie czy tygrysowi. Nie znaczy to jednak, że nie mam w planach umieścić na kubkach czegoś innego, mniej „zwierzęcego”.

WG: Z czego sama pijesz herbatę?

MB: Jestem typem, który ma „swój kubek”. Oczywiście raz na czas ulubiony egzemplarz zamieniam na nowy. W tej kwestii jestem wierna , średnio kilka lat — do czasu, aż znaj-dę lepszy model.Aktualnie mam ukochany garnuszek, na którym testowałam wzory ze zwierzakami. To jakiś stary biały kubek, na który nanio-słam kilka wzorów (jest tam m.in. szop, mysz i sowa) tylko po to, aby sprawdzić jak się wy-palą nowe projekty. Piję tylko z niego, a przed nalaniem sobie porannej kawy potrafię prze-kopać cały zlew i całą kuchenną szafkę, żeby tylko go znaleźć.

WG: Co jest największym wyzwaniem w pra-cy nad projektem KALVA?

MB: KALVA to bardzo wymagające dziecko. Nie spodziewałam się, że tak będzie. Wielu rzeczy uczę się „na gorąco”, ale zdecydowanie największym wyzwaniem jest szybki rozwój. Nie przypuszczałam, że zainteresowanie naszą porcelaną oraz „apetyt” klientów i ich wyma-gania będą tak duże. Oczywiście to powód do radości, ale także przyczyna pracy czasem i po 18 godzin na dobę. Nie odpuszczam jed-nak i staram się temu wyzwaniu sprostać.

WG: Skąd wzięła się nazwa KALVA?

MB: Początkowo pracownia znajdowała się przy ulicy Kalwaryjskiej. Tam też miał po-wstać stacjonarny sklepik. Skoro chciałam swoją firmę związać na stałe z tym miejscem, tu mieszkać, pracować i spotykać klientów po-stanowiłam, że to dobry pomysł, żeby nazwa firmy kojarzyła się na dobre z jej lokalizacją. Tak powstała KALVA. Od razu polubiłam to słowo, bo kojarzy mi się... ze spokojem, cie-płem i ciszą, a z tym również nasza porcelana ma być kojarzona. Pyszna kawa pita z na-szych filiżanek, w towarzystwie najbliższych, w niedzielny i słoneczny poranek. Bez po-śpiechu. Później sytuacja się zmieniła, jak to w życiu.

36

|SPRING PLATE|

Page 37: Spring Plate Magazyn nr 3

KALVA wyniosła się z Kalwaryjskiej, ale na-zwa została bo ją uwielbiam.

WG: Co planujesz dalej?

MB: Oby jak najwięcej! Niebawem otwie-ramy sklepik w Krakowie, wysyłamy coraz więcej porcelany do różnych sklepów nie tylko w Polsce, z każdym miesiącem mamy

więcej klientów. Już planujemy nową ko-lekcję. Chcemy się rozwijać, rosnąć w siłę i realizować nowe pomysły, których już teraz mamy ogromnie dużo, ale na ten moment nic nie zdradzę. Wszystko okaże się z czasem, ale na pewno nie będzie nudno.

WG: Dziękuję za rozmowę!

|SPRING PLATE|

37

Page 38: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 39: Spring Plate Magazyn nr 3

pobudzanie wyobrazni... i apetytu

W cyklu Fotografia kulinarna od kuchni z fotografem Piotrem Haltofem rozmawia Katarzyna Radomska.

Tekst Katarzyna Radomska Zdjęcia Piotr Haltof

,

,

Page 40: Spring Plate Magazyn nr 3

Katarzyna Radomska: Chyba każdemu, kto spogląda na Pana fotografie „leci ślinka”. Zawsze mnie zastanawiało, czy to co widzimy na tych apetycznych zdjęciach to zasługa ku-linarnych stylistów czy to fotograf gra główne skrzypce i decyduje o klimacie zdjęcia?

Piotr Haltof: Dla większości z nas oczywi-sta jest tu rola nadrzędna fotografa. Jeśli jed-nak mówimy o zdjęciach reklamowych dla du-żych marek, za koncepcję odpowiada więcej osób. Na planie pojawia się wtedy Art Direc-tor, w zależności od sesji danie przygotowuje kucharz lub food stylista, scenografię przy-gotowuje scenograf (choć styliści, z którymi pracuję, posiadają wiele własnych rekwizytów i mają swoje sposoby, by przygotować coś specjalnego pod konkretną sesję). Jest jesz-cze jedna ważna osoba — klient, który może wywrócić całą koncepcję do góry nogami. Jako fotograf staram się scalać talent całego zespołu, mając swoją wizję, którą przekazuję

aż do końcowej postprodukcji. Lubię konfron-tować i rozmawiać o tym, co robimy w trakcie sesji — od ogółu do dokładnych szczegółów — wtedy wiem, że wszystko potoczy się we właściwy sposób, a klienci będą zadowoleni. Mam szczęście, że współpracuję z utalento-wanymi osobami. Ufam im i słucham także uwag z ich strony, to pomaga mi rozwijać się i udoskonalać także pod kątem ich stanowisk oraz specjalizacji.

KR: Na wszelkich kursach fotograficznych najbardziej podkreśla się rolę światła, wszak to ono „buduje” zdjęcie. Wydaje mi się, że fotografii kulinarnej ma ona szczególne zna-czenie...

PH: Osoby, które spotykam, w początkowym etapie fascynacji fotografią z reguły przece-niają istotę sprzętu (aparatu fotograficznego i elementów składowych). Przez spadek cen i dostępność profesjonalnego zaplecza, zapomi-

Piotr Haltof — fotograf reklamowy i Art Director kulinarny, właściciel agencji. Jego pasją są strategie wizualizacji oraz fotografia w reklamie. Pracował m.in. dla Saatchi & Saatchi, Leo Burnett, Lemon Sky, Huddleston, Winiary (Nestle), Polskich Linii Lotniczych LOT, Magdy Gessler oraz wielu prestiżowych restauracji.Prowadzi także warsztaty z zakresu fotografii kulinarnej i stylizacji.

Więcej na: www.piotrhaltof.pl

40

|SPRING PLATE|

Page 41: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 42: Spring Plate Magazyn nr 3

namy czym naprawdę jest fotografia (tłuma-cząc dosłownie oznacza rysowanie za pomocą światła) i mimo ogromnego rozwoju tej dzie-dziny, w tej kwestii zawsze będzie tak samo. W fotografii kulinarnej, porównując ją do re-portaży lub portretów, nie ma czynnika emo-cjonalnego wypisanego na twarzy, w głębokim spojrzeniu lub zastygłej emocji. Szczególną uwagę należy zwrócić na nastrój budowany głównie przez charakter oświetlenia: jego bar-wę, siłę, jakość, kierunek, a nawet kształt pa-dania na obiekt.Przypomnę dość popularny w kręgach fotogra-fów cytat: „amator martwi się o sprzęt, pro-fesjonalista martwi się o pieniądze, a mistrz o światło” — wyjaśnię to na moim przykła-dzie. Jak zaczynałem swoją przygodę z foto-grafią, marzyło mi się, by mieć więcej sprzę-tu fotograficznego — głównie, żeby testować i eksperymentować, poznawać możliwości i ograniczenia. Gdy po wielu latach udało mi się uzbierać całe profesjonalne wyposaże-nie studia i pojawiła się satysfakcja z tego co mam, na następnym poziomie pojawił się problem czysto zarobkowy — stało się to moją nadrzędną profesją. Dziś, choć nie uwa-żam się za mistrza, posiadając mocno wyszu-kany sprzęt i prowadząc agencję fotograficz-ną, pozostało mi już tylko to trzecie. Dodać mogę, iż nie raz udowadniam, że można zro-bić świetne zdjęcie aparatem z niższej półki cenowej. Czy tak wygląda ewolucja? Tego nie wiem, jednak u mnie to mniej więcej tak wy-glądało.

KR: Pana zdjęcia rzadko są minimalistycz-ne. Najczęściej plany są zapełnione, a kadry dosyć wąskie (myślę zwłaszcza o zdjęciach dla

Meat Love). Na szerokich planach wzrok także przebiega od drobiazgu do drobiazgu. Mamy się skupić na szczegółach?

Mówiąc szczerze, z zazdrością patrzę na rekla-my w centrach handlowych z minimalistycz-ną stylizacją np: filiżanka kawy i dzbanuszek w tle. Mam wrażenie, że są one przemyśla-ne, spokojne i stonowane. W mojej fotografii często panuje chaos i bałagan — może to ma związek z moją osobowością? Staram się fo-tografią opowiedzieć bardziej złożoną historię — niebanalną, która pobudzi naszą wyobraź-nię, jednak nie chciałbym by była ona moty-wem głównym lecz dodatkiem. Dobre plany zdjęciowe nie są dziełem przypadku, przez co interesują mnie także elementy scenogra-fii. Posiadam m.in. kilkadziesiąt starannie przeze mnie wyszukanych drewnianych desek kuchennych — tylko na potrzeby sesji zdję-ciowych, które w połączeniu z innymi elemen-tami dają nieskończoną liczbę możliwości.

KR: Z tajemnic fotografa — czy stosuje Pan jakieś sztuczki, by jedzenie „lśniło” lub wszyst-ko pozostało w określonym kształcie przez cały czas trwania sesji?

PH: Oczywiście, najgorzej jest z oliwkami — wysychają po chwili, na serze pod wpływem różnicy temperatur pojawiają się mikroskopij-nej wielkości kropelki, a na pomidorach mar-szczy się skórka, wszystko to widać na wyso-kiej jakości fotografii. Obecnie współpracuję ze świetną food stylistką, z którą rozumiemy się bez słów. Pilnuje by sytuacje „nieświeżo-ści” nie miały miejsca. Myślę, że te patenty są wynikiem eksperymentów i sposobu podejścia

42

|SPRING PLATE|

Page 43: Spring Plate Magazyn nr 3

do dania. Najczęściej tym tajnikiem są po prostu świeże, specjalnie wyselekcjonowane produkty, z którymi obchodzimy się w spo-sób bardzo delikatny. Można im nadać połysk przy użyciu oliwy lub delikatnie spryskując wodą. Bardzo ważne jest, by przy fotografii foodo-wej pracować etapowo. Jako że czas działa na naszą niekorzyść w pierwszej kolejności budu-jemy scenografię, ustawiamy puste naczynie, rozstawiamy elementy, które nie zmienią po chwili swojej konsystencji, następnie mamy czas na ustawienie oświetlenia i nadanie spe-cyficznego charakteru. Jeśli już jest wszyst-ko skomponowane pojawia się danie, które staram się sprawnie sfotografować — jest ono elementem scalającym i uzupełniającym wcześniejsze działania, więc odpowiednia syn-chronizacja tych czynności oraz zgranie ze-społu jest bardzo ważne.

KR: Stara się Pan wypracować własny, roz-poznawalny styl? Czy w branży reklamowej, w której trzeba dostosowywać się do potrzeb klientów, to w ogóle jest możliwe?

PH: Lubię prowadzić pracę od początku do końca. Jeśli mówimy o pracy na zlece-nie klienta, agencja, która zamawia zdjęcia często podaje specyfikację i określa ich styl. Z drugiej strony mam indywidualne preferen-cje odnośnie charakteru oświetlenia — kie-runku, oraz zastosowania różnego rodzaju technik oświetleniowych. W większości przy-padków proces tworzenia to także postpro-dukcja. Czy z kompozycją, czy jako wycięte z tła produkty, fotografie mają cechy wspól-ne, które ustalam, lubię i może nieświadomie

powtarzam, co myślę, że składa się na mój indywidualny styl.

KR: Fotograf kulinarny chyba musi lubić je-dzenie... Co najbardziej?

PH: Mówiąc o moich preferencjach, wycho-dzę z założenia, że wszystko co przyrządzone jest samemu smakuje najlepiej. Składniki są wyszukane, świeże, a co najważniejsze mam wgląd w proces tworzenia potrawy. Lubię mieszać, łączyć wiele składników, a jeśli do tego jest to zdrowe i nie zajmie mi więcej niż 30 minut to znaczy że to jest to.

KR: Może na koniec trzy rady dla początku-jących?

PH: Próbujcie opowiedzieć historię, wyobraź-cie sobie sytuację i oddajcie klimat, patrząc przez „dziurkę od klucza”. Starajcie się sku-pić na wydobyciu z potrawy esencji, która kształtuje smak i zapach. Zaczynajcie w ciszy i spokoju, niech czas nie gra nadrzędnej roli. Rozpoczynajcie od dań stałych, nietopiących się, wygodnych i zimnych, które nie zmienią konsystencji pod wpływem czasu, a zanim zaczniecie zbudujcie scenografię, narysujcie swój pomysł, poukładajcie same naczynia i dodatki. Trzymam kciuki za pomyślne re-zultaty!

|SPRING PLATE|

43

Page 44: Spring Plate Magazyn nr 3

44

|SPRING PLATE|

Page 45: Spring Plate Magazyn nr 3

gaski, gaski do domuCykliczność pór roku w naturalny sposób od wieków determinowała dietetyczne upodobania naszych przodków. Rozwój produkcji czy udoskonalenie rodzajów transportu zachwiały zależnościami człowieka od procesów przyrody. Wciąż

rosnące zapotrzebowanie na świeże i zarazem zdrowe produkty i poszukiwanie alternatywnych sposobów chowu wśród nabywców dały impuls do stworzenia

nowego kalendarza. Kalendarz ten można podzielić na sekwencje wojewódzkie i miejskie, których mianownikiem są Festiwale Smaku trwające praktycznie przez

cały rok. Okres jesienny nie jest w tym wypadku odosobniony. Gęsina zawładnie za niecały miesiąc krajem i trudno coś na to poradzić... Jedyna możliwość to dać się porwać w wir różnych przedsięwzięć, bo — jak w każdej masowo organizowanej

imprezie — znaleźć można wspaniałe przysmaki.

Tekst Aleksandra Chacińska

Gęsina na św. Marcina to szeroko pojęta kampania, której preludium przypada na dzień 11 listopada, kiedy to obchodzone jest święto patrona gęsiny. Gęś to atrybut biskupa z Tours. Legenda głosi, że zakonnik, czując się niegodnym otrzymania sakry biskupiej, ukrył się w przyklasztornej szopie. Miejsce kryjówki dość niefortunnie zdemaskowały swoim gęganiem zacne ptaki, które potem stały się atrybutem świętego. Okolice listo-pada wiążą się nieodzownie z gęsiną, gdyż to właśnie w tym okresie w naturalny sposób

hodowane gęsi osiągają swoją dojrzałość. Pie-rze, mięso, tłuszcz — to wszystko kształtowa-ło przez wieki gospodarstwa staropolskie. Co więcej, zapotrzebowanie na części składowe mogło być spełnione właśnie przez trzyma-nie w przydomowej zagrodzie gęsi. Część z ptaków była jednak przeznaczona na sprze-daż i z tym wiązała się czynność „podkuwa-nia gęsi”. Jak podaje muzeum w Gostyniu: „w Borku gęsi kują” — w miejscu,gdzie na placyku pracowali smolarze. Dobrze rozgrza-na, ale niezbyt gorąca smoła rozlewana była

|SPRING PLATE|

45

Page 46: Spring Plate Magazyn nr 3

na ziemię, a po niej przepędzano stada gęsi. Z oblepionymi nóżkami przebiegały kolejno po drobnym żwirze, który łączył się ze smo-łą. Tworzyło to rodzaj smołowej podkowy, a w efekcie gęsi na własnych nogach masze-rowały przez Książ i Kórnik do Poznania, by tam trafić na stoły amatorów gęsiny. Nie nale-ży jednak zbyt tęsknie spoglądać w XIX wiek. Z roku na rok wzrastają statystyki spożywania gęsiny na polskich stołach, a choć głównym argumentem poruszanym przez oponentów tego szlachetnego drobiu jest wysoka cena, to ostatnio trafiłam na bardzo ciekawe wylicze-nia, które dają obraz kosztów produkcyjnych. Rozważania autora skupiły się na 4,5 kg gęsi, którą możemy znaleźć rzadziej na sklepowej półce, a częściej u regionalnego producenta. Po całej gęsiej wędrówce cena ok. 90 złotych brutto wydaje się wysoka (za wspomniane 4,5 kg) to po rozparcelowaniu na koszty po-średników okazuje się nie być zawyżoną.Co zrobić z naszym narodowym dobrem, kie-dy pojawi się już na kuchennym stole? Naj-smaczniejszą przygodę zaproponował mi zna-ny z programu Top Chef kucharz Grzegorz Łapanowski. Oto kilka jego pomysłów:„Od dzioba aż po stopę — gąskę lubię na słod-ko i na wytrawnie. Lubię w całości, choć wolę w częściach. Tatar z udka, najlepiej Maćka Nowickiego z lubczykiem i tłuszczem drobno siekany, tylko z solą i pieprzem. Okrasą się zowie i smakuje obłędnie. Półgęski wędzone

w sałatkach i solo ze słodko-pikantnym dres-singiem. Udka — najchętniej confit, gotowa-ne, duszone właściwie w niskiej temperaturze w tłuszczu to jedna z piękniejszych rzeczy na tej planecie, z purée i z jabłkami są jak miód na skołataną duszę. Udka godzinami duszone stają się delikatne i soczyste. Piersi preferu-ję półkrwiste ze słodkimi dodatkami. Jabłka śliwki, czereśnie, a nawet ananasy pasują ide-alnie. Z korpusów buliony i sosy, z szyj gęsie pipki... Do szczęścia potrzebna nam gęś! To nasze dobro narodowe. I byłbym zapomniał o tłuszczu, a o nim zapomnieć się nie da... Gęsi wyborny do wszelkiej maści kulinarnych ekscesów na zimową porę jak znalazł.” Mam nadzieję, że potencjał gęsi będzie jeszcze mocniej wykorzystywany. Ten kto raz spróbuje potraw z niej przyrządzonych bę-dzie pragnął więcej. Jedno jest pewne — gęś przez wieki wpasowała się jako atrybut miast, świętych, bohaterka bajek, czy powiedzeń, np. znanego przez chyba każdego Polaka: „A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają” Mi-kołaja Reja. Sposób chowu, dobór pasz oraz mali przedsiębiorcy i hodowcy korzystający z indywidualnych gospodarstw doskonale wpasowują się w popularny coraz bardziej ruch Slow Food. Należy im życzyć im należy jak najlepiej, bo dlaczego Polska nie miałaby zasłynąć właśnie z gęsi?

46

|SPRING PLATE|

Page 47: Spring Plate Magazyn nr 3

Żródło zdjęć: www.hodowcydrobiu-lubicz.cba.pl

|SPRING PLATE|

47

Page 48: Spring Plate Magazyn nr 3

jablko adamaZdaniem wielu polskich mężczyzn jedzenie owoców jest niemęskie, a przecież to symboliczna cząstka rajskiego jabłka, która utkwiła w gardle Adama stała się

później symbolem męskości. Jestem przekonana, że greccy bogowie i rzymscy herosi, prezentujący posągowe sylwetki, wyrzeźbione mięśnie i szerokie ramiona, nie stronili

od jedzenia owoców, które w starożytności były podstawowym źródłem witamin i minerałów, a także energii pochodzącej z łatwo przyswajalnych cukrów prostych.

Chcecie być piękni i zdrowi? Jedzcie jabłka drodzy panowie!

Tekst i zdjęcia Weronika Grzegorzewska

/

48

|SPRING PLATE|

Page 49: Spring Plate Magazyn nr 3

|SPRING PLATE|

49

Page 50: Spring Plate Magazyn nr 3

Przygodę ze sportem rozpoczął w wieku siedmiu lat, gdy płaczem wymusił zgodę ro-dziców na trenowanie judo, które obudziło w nim prawdziwą pasję do sportów walki. Po judo nadszedł czas Karate Shotokan, Kickbo-xingu, brazylijskiego Jiu-Jitsu i filipińskiego Doce Pares. Charakter treningów zawodni-ków sztuk walki w dużej mierze opiera się na ćwiczeniach funkcjonalnych, które stały się dla niego podstawą codziennej aktywności. Jednak przełomem w myśleniu o sprawności fizycznej była Szkoła Kaskaderów Filmowych. To tam zrozumiał, że w treningu liczy się nie tylko siła, ale równie ważna jest szybkość, gibkość i wytrzymałość, a swoją wiedzą i do-świadczeniem zapragnął dzielić się z innymi.

Weronika Grzegorzewska: Twoim „koni-kiem” jest trening kettlebell. Co Ci się w nim tak bardzo podoba?

Michał Szulejewski: To ostatnio bardzo modne określenie, ale właśnie: funkcjonal-ność, praktyczność, pragmatyzm. Trening kettlebell to świetna metoda kształtowania sprawności fizycznej, odpowiednia dla każde-go. Posiadając zaledwie jeden odważnik kulo-wy, jesteśmy w stanie przeprowadzić komplet-ny trening. Ponadto siła, którą kształtujemy podczas tego typu treningów ma czysto prak-tyczny wymiar. Efektem ćwiczeń nie są tylko ładnie wyglądające, napompowane mięśnie, ale mięśnie gotowe do pracy w każdej sferze naszego życia.

WG: Trening to teraz całe twoje życie. Ćwi-czysz siłowo, biegasz, prowadzisz zajęcia z kettlebell i treningi przekrojowe. Jak znajdu-jesz na to wszystko czas?

MSz: Kocham to co robię, więc nie narze-kam na brak czasu wolnego. Podczas tre-ningu pracuję i odpoczywam jednocześnie.

Standardowo wykonuję i prowadzę około 10 treningów tygodniowo, ale czasem ich liczba wzrasta do 12. Wstaję przed 7 rano, zjadam lekkie śniadanie składające się głównie z wę-glowodanów złożonych. O godzinie 8:15 za-czynam trening na siłowni (duże ciężary lub trening metaboliczny). Około 11 zjadam obfi-ty posiłek bogaty w białko, po którym idę do pracy. Od godziny 19:00 do 21:30 prowadzę treningi kettlebell, potem już tylko jedzenie i spanie.

WG: Utrzymanie tak wymagającego reżimu treningowego wymaga dużej dyscypliny. Jakie cechy Twojego charakteru pomagają Ci w dą-żeniu do celu?

MSz: Jestem bardzo uparty, co w życiu nie zawsze jest zaletą, ale w treningu się spraw-dza. Rezygnacja nie jest w moim stylu. Nie znoszę półśrodków, jak coś robię to wkładam w to całą swoją energię.

WG: Wydaje mi się, że odpowiednia mo-tywacja i inspiracja są w Twoim przypadku niezbędne. Masz kogoś, na kim się wzorujesz, jakiegoś idola?

MSz: Jest wiele takich osób. Podziwiam for-mę kilku współczesnych sportowców, m.in. za-wodnika crossfitu Richa Froninga, ale ogrom-ną inspiracją i wzorem są dla mnie siłacze z początku XX wieku, lub wcześniejsi, tacy jak: Artur Saxon, Siegmund Klein, Eugene Sandow. Z czasów nieskażonych dopingiem, gdzie siła szła w parze z ogólną sprawnością — dzisiaj dla wielu wręcz nieosiągalną.

WG: Jakie cechy powinny charakteryzować dobrego trenera?

MSz: Najważniejsza jest umiejętność ucze-nia się. Nie tylko samodzielnie lub od

50

|SPRING PLATE|

Page 51: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 52: Spring Plate Magazyn nr 3

autorytetów, ale także od ludzi, z którymi pracujemy. Do tego ważna jest także zdolność obserwacji i podstawy dydaktyki. Sama pasja nie zawsze wystarcza.

WG: Czy odczuwasz presję ze strony swoich klientów, aby nieustannie utrzymywać dobrą formę?

MSz: Robię to przede wszystkim dla siebie. Chcę być silniejszy, szybszy, lepszy. Chcę być wzorem do naśladowania.

WG:Jak bardzo jesteś nastawiony na rywa-lizację?

MSz: Nie bardzo i tym różnię się od podob-nych mi sportowców. Rywalizacja nie jest mi potrzebna by czuć motywację do pracy i prze-

kraczania granic swoich możliwości. Czasami oczywiście zdarza się, że się z chłopakami po-ścigamy.

WG: Jesteś jednym z najbardziej aktywnych osób, jakie znam. A jak lubisz spędzać czas wolny, odpoczywać?

MSz: Odpoczywam pozostając aktywny. Biegam, jeżdżę na rowerze, uprawiam kaja-karstwo zwałkowe, do niedawna latałem na paralotni, a ostatnio wróciłem do wspinaczki skałkowej.

WG: Ile czasu potrzebujesz, żeby się dobrze zregenerować?

MSz: Dobra regeneracja wymaga przynaj-mniej 48 godzin odpoczynku, ale czas ten

52

|SPRING PLATE|

Page 53: Spring Plate Magazyn nr 3

Michał Szulejewski — instruktor fitness, kettlebell, samoobrony i joggingu, założyciel Total Cross Body System.Pasjonat aktywności fizycznej, pionier treningu funkcjonalnego i kettlebell w Toruniu.

Więcej na: www.totalcrossbodysystem.com

w dużej mierze zależy od odpowiednio ułożo-nego planu treningowego.

WG: Czy w swoim podejściu do zdrowia mo-żesz wyróżnić jakiś punkt zwrotny?

MSz: Tak, kilka lat temu miałem przerwę w trenowaniu. Jak człowiek ma 20 lat to mu się wiele wydaje. Któregoś dnia zorientowa-łem się, że po wejściu na 1 piętro muszę so-bie zrobić przerwę, a najlepiej jeszcze zapalić papierosa. Stwierdziłem, że tak dalej być nie może.

WG: Czy dieta jest jednym z elementów tej przemiany?

MSz: Oczywiście. Kiedyś nie zwracałem uwa-gi na to co jem. Teraz w pełni zgadzam się z powiedzeniem: „jesteś tym, co jesz”. Jak każ-dy sportowiec zwracam uwagę na zawartość procentową białka, węglowodanów i tłuszczy w posiłkach, stopień ich przetworzenia, ilość substancji konserwujących. Staram się uni-kać produktów przetworzonych, komponować posiłki z naturalnych, zdrowych składników, takich jak: kasza, brązowy ryż, chude mięso, ryby, warzywa i owoce. Uwielbiam owoce ja-godowe i oczywiście polskie jabłka. Na tych produktach powinna opierać się dieta każ-dego człowieka, który pragnie być sprawny i zdrowy. Każdy plan dietetyczny powinien być modyfikowany zależnie od naszej aktyw-ności. Uważam, że ciężki trening wymaga suplementacji, która często jest niezbędna, by obserwować postępy, jednak mój stosunek do dopingu jest radykalny — dożywotnia dys-kwalifikacja z rywalizacji sportowej.

WG: Śniadanie to podobno najważniejszy po-siłek. Zgadzasz się z tym stwierdzeniem?

MSz: Zdecydowanie tak. Bez paliwa daleko nie zajedziesz.

WG: Ulubiona potrawa?

MSz: Czarnina. Najlepiej mojej babci. Takiej już nikt nie robi.

WG: Lubisz gotować?

MSz: Trochę gotuję. Jeśli chcesz się w miarę racjonalnie odżywiać, to musisz nauczyć się samodzielnie gotować. Spaghetti carbonara — to robię całkiem dobrze.

WG: Smak, który zapamiętałeś z dzieciń-stwa?

MSz: Chleb ze smalcem, takim domowym z — jak to mawiała moja babcia — „szpyrka-mi” i cebulą. Tłuste, ale pyszne.

WG: Czego nie tolerujesz w kuchni?

MSz: Zbyt wielu osób. W kuchni lubię pra-cować sam, chyba że potrzebuję pomocy do obierania.

WG: A co zaserwowałbyś swojemu idolowi, gdyby pojawił się u Ciebie na obiedzie?

MSz: Może kaczkę z jabłkami...?

|SPRING PLATE|

53

Page 54: Spring Plate Magazyn nr 3

smaki dyniJesień rozgościła się u nas na dobre. Rano wdziera się władczo

pod kołdrę, powodując zgrzytanie zębów, w ciągu dnia zasnuwa niebo szaroburymi chmurami, nie pozwalając słońcu się przedostać, a wieczorami, które niestety zapadają zdecydowanie za szybko,

znowu otula chłodem. Ale ja odnajduję w niej także pozytywne chwile. Oprócz pięknych widoków nasyconych kolorami, które rozciągają się za oknem i mglistych poranków, za którymi strasznie przepadam, są

także one: wybijające się pomarańczowym kolorem z szarości powoli opanowującej przestrzeń. Dynie, których wszechstronność nie ma

granic. Dla nich zdecydowanie warto pożegnać się z latem.

Przepisy i zdjęcia Anna Witkiewicz

Page 55: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 56: Spring Plate Magazyn nr 3

56

|SPRING PLATE|

Page 57: Spring Plate Magazyn nr 3

U góry: Dyniowe tiramisuPo lewej: Ravioli z dynią i prosciuttoNa poprzedniej stronie: Dynia nadziewana kurkami i kaszą gryczaną

|SPRING PLATE|

57

Page 58: Spring Plate Magazyn nr 3

Dynia nadziewana kurkami i kaszą gryczaną

1 dynia piżmowa

60 g boczku wędzonego

1 cebula

160 g kurek

1 łyżka masła

60 g kaszy gryczanej

600 ml gorącego bulionu

natka pietruszki

30 g żółtego sera

sól

pieprz

oliwa

kwaśna śmietana

Piekarnik nagrzać na 200°C. Dynię przekroić na pół, wydrążyć z pestek i częściowo z miąż-szu. Ułożyć na blaszce, polać oliwą i przypra-wić solą a następnie piec około 30 minut do czasu, aż zmięknie. W tym czasie przygoto-wać farsz. Cebulę pokroić w kostkę. Połowę odłożyć, a połowę zeszklić na patelni razem z boczkiem pokrojonym w kostkę, po chwili dodając do niej oczyszczone kurki. Smażyć około 15 minut, po czym odłożyć grzyby do przestygnięcia.Na tej samej patelni rozgrzać dużą łyżkę masła i zeszklić pozostałą część cebuli. Na-stępnie dorzucić do zawartości patelni kaszę. Chwilę smażyć na małym ogniu aż kasza wchłonie aromaty, po czym zacząć ją pod-lewać partiami gorącym bulionem. Robić to po trochu, czekając aż kasza wchłonie cały bulion. Powinno to trwać około 20-30 minut. Gdy kasza zmięknie przełożyć ją do kurek. Do farszu dodać posiekaną natkę pietrusz-ki oraz stary żółty ser. Całość doprawić solą

oraz pieprzem i przełożyć do podpieczonych dyni.W piekarniku obniżyć temperaturę do 180°C po czym wstawić nadziane dynie. Piec około 30 minut, po tym czasie na górę dyni nało-żyć kwaśną śmietanę i piec jeszcze około 10 minut.

Ravioli z dynią i prosciutto

Ciasto

270 g mąki typu „00”

2 żółtka

2 jajka

1 łyżka oliwy z oliwek

szczypta soli

Nadzienie

80 g prosciutto

350 g purée z dyni*

15 g startego parmezanu

sól

pieprz

łyżka masła

kilka gałązek szałwii

sól

Mąkę przesiać do miski, wbić w nią jajka, wlać oliwę i przyprawić solą. Całość zagnieść do połączenia się składników, po czym zawi-nąć w folię spożywczą i włożyć do lodówki na minimum 30 minut.Prosciutto pokroić w drobną kostkę i pod-smażać chwilę aż zrobi się chrupkie. Odmie-rzyć purée z dyni, dodać do niego podsmażo-ne prosciutto oraz starty parmezan. Całość

58

|SPRING PLATE|

Page 59: Spring Plate Magazyn nr 3

doprawić solą i pieprzem oraz dokładnie wy-mieszać.Gdy ciasto na makaron odpocznie zacząć wałkowanie. Można użyć maszynki do ma-karonu, to na pewno ułatwi pracę. Ciasto dokładnie rozwałkować, do uzyskanie grubo-ści około1 mm. Gotowy płat ciasta smaro-wać odrobiną wody, po czym układać na nim farsz. Przykryć z góry drugim płatem, prze-strzenie między nadzieniami ugnieść palcami i za pomocą radełka lub wykrawaczki wyci-nać ravioli. Gotowe ravioli układać na bla-cie podsypanym mąką i przykryć ręcznikiem kuchennym. Następnie w dużym garnku za-gotować osoloną wodę. Pierożki wrzucać po kilka i gotować od wypłynięcia 3-4 minuty.Ravioli podawać z podsmażoną na maśle szałwią.

Dyniowe tiramisu

Biszkopt

2 jajka

60 g drobnego cukru

30 g kakao

35 g mąki pszennej

25 g masła

Krem

4 żółtka (o temperaturze pokojowej)

60 g drobnego cukru

150 g mascarpone (zimne)

3 łyżki purée z dyni*

120 ml mocnej kawy

120 ml likieru Cointreau

kakao

Piekarnik nagrzać na 190°C. Foremkę o wy-miarach 20 x 25 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Masło roztopić w rondelku i od-stawić do przestudzenia. Jajka z cukrem ubi-jać na jasną, puszystą masę około 15 minut. Następnie dodać do nich przesianą mąkę oraz kakao. Całość wymieszać delikatnie przy pomocy szpatułki, uważając aby masa nie opadła. Na koniec wlać ostudzone masło i znowu delikatnie wymieszać.Masę wylać do formy wyłożonej papierem do pieczenia i wstawić do nagrzanego pie-karnika. Piec około 20 minut. Po ostudzeniu z ciasta wykroić okręgi o średnicy naczynia, w którym będzie podane tiramisu.Przygotować dwie miski. W jednej ubić na sztywno mascarpone. W drugiej żółtka z cukrem na puszystą, jasną masę. Do miski z mascarpone dodać purée z dyni oraz ubite wcześniej żółtka z cukrem. Całość delikat-nie wymieszać do połączenia się składników. Krem przełożyć do rękawa cukierniczego. Kawę i likier przelać do głębszego naczynia. Krążki z ciasta maczać w mieszance likieru i kawy i układać w pucharkach, przekładając kremem. Wierzch posypać kakao. Gotowe desery chłodzić w lodówce 2-3 godziny.

* Purée z dyni

Piekarnik rozgrzać do 200°C. Dynię pokroić w kawałki (idealna będzie odmiana Hokkai-do), wydrążyć z pestek i ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec około 30-40 minut, aż dynia zmięknie. Po upieczeniu łyż-ką oddzielić miąższ od skórki, po czym zmik-sować go blenderem na purée.

|SPRING PLATE|

59

Page 60: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 61: Spring Plate Magazyn nr 3

uczta w plenerzevWakacje, słońce, wysokie temperatury — to jednoznacznie kojarzy się z

weekendem nad wodą albo piknikiem za miastem. Budząc się w słoneczny, sobotni poranek, ochoczo pakujemy plecak i ruszamy w plener. A potem dni stają się

coraz krótsze i wakacje zbliżają się ku końcowi... Wrzesień jest miesiącem zbiorów i zapowiedzią długich, chłodnych wieczorów. Ale zanim popadniemy w jesienną

melancholię i schowamy się pod ciepłym kocem z kubkiem gorącej herbaty w dłoni, warto wykorzystać ten krótki okres pięknej, złotej jesieni. To czas, gdy możemy korzystać z dobrodziejstw ogrodów i sadów, okres, gdy owoce takie jak śliwki i gruszki smakują najlepiej, a my wciąż możemy chwycić koc i spędzić

cudowne popołudnie w plenerze.

Przepisy i zdjęcia Anna-Maria Płachta

Page 62: Spring Plate Magazyn nr 3

62

|SPRING PLATE|

Page 63: Spring Plate Magazyn nr 3

Gdy wokół nas liście mienią się wszystkimi odcieniami, a w powietrzu czuć jesień, otulmy się ciepłym swetrem, zadbajmy o dobre towarzystwo i termos ciepłej kawy lub mleka i wyruszmy do parku. Październik to piękny czas. Jeśli zadbamy o detale, stworzymy bajkową, nostalgiczną atmosferę. Zabierzmy miękkie

poduchy i wełniany koc, niech materiały będą przyjemne w dotyku i pozwolą ochronić się przed chłodem, w tych okolicznościach stara skrzynka znakomicie spełni rolę stolika.

Co znajdzie się na nim, zależy tylko od Waszej wyobraźni. Ja proponuję dwa sprawdzone jesienne przepisy. Są efektowne i nie wymagają kulinarnego wtajemniczenia, śmiało mogą po nie sięgnąć również

Ci, którzy swoją przygodę z kuchnią dopiero rozpoczynają.

U góry i po lewej: Grzeszne gruszki w czekoladzieU góry i na następnej stronie: Śliwkowe bułeczki

|SPRING PLATE|

63

Page 64: Spring Plate Magazyn nr 3

64

|SPRING PLATE|

Page 65: Spring Plate Magazyn nr 3

Grzeszne gruszkiw czekoladzie

Gruszki i czekolada zawsze idą w parze. Je-sienią, dodając do tego duetu likier, urządź-cie sobie prawdziwą ucztę.

6 małych gruszek

1 szklanka likieru amaretto

12 kostek czekolady

125 g miękkiego masła

150 g cukru muscovado

125 g mąki pszennej tortowej

2 łyżki kakao

2 łyżeczki proszku do pieczenia

2 jajka

szczypta soli

Piekarnik nagrzać do 180 stopni C. Gruszki obrać, wykroić gniazda nasienne, zostawiając ogonki (jeśli nie znajdziecie małych gruszek, przekrójcie te, które macie na pół i wykorzy-stajcie tylko górne ich części), ułożyć ciasno w rondelku, zalać likierem. Zagotować. Blan-szować w amaretto około 5 minut. Wystudzić i wyjąć z rondla. Resztę likieru odparować do gęstości syropu.W dziurki po gniazdach nasiennych włożyć po 2 kostki czekolady. Foremki wyłożyć pa-pilotkami. Utrzeć masło z 120 g cukru, jaj-kami i solą. Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia. Dodać do masy. Napełnić foremki ciastem do połowy wysokości. W środek każ-dej wcisnąć gruszkę. Posypać każde ciastko łyżeczką cukru.Piec w nagrzanym piekarniku 30 minut. Następnie pozostawić na 5 minut w stygną-cym piecu. Podawać z sosem toffi i syropem z amaretto.

Śliwkowe bułeczki

Czy może być coś lepszego, niż zapach pieczo-nych śliwek? Spróbujcie dodać do nich cyna-monową kruszonkę…

Ciasto

500 g mąki pszennej

40 g świeżych drożdży

1/4 l letniego mleka

80 g rozpuszczonego masła

70 g drobnego cukru

2 jajka + 1 żółtko

Kruszonka

100 g mąki pszennej

80 g drobnego cukru

1 op. cukru waniliowego

2 łyżki cynamonu

24 śliwki pokrojone na połówki

2 rozkłócone żółtka do smarowania brzegów

bułeczek

Mąkę wsypać do miski, zrobić dołek, do któ-rego należy pokruszyć drożdże, posypać je łyżeczką cukru i wlać odrobinę letniego mle-ka, rozmieszać i odstawić w ciepłe miejsce, żeby urosły, następnie miksując, wlać resztę letniego mleka, rozpuszczone masło i dodać jajka. Wyrabiać, aż ciasto będzie gładkie i będzie odchodziło od rąk. Przykryć ście-reczką i odstawić w ciepłe miejsce, aby po-dwoiło swoją objętość.Piekarnik nagrzać do 180 stopni C. Zagnieść wszystkie składniki na kruszonkę.Ciasto wyjąć, zrolować w gruby wałek i po-dzielić go na 12 kawałków. Każdy kawałek rozpłaszczyć i uformować, robiąc na środku wgłębienie. Brzegi posmarować żółtkiem.Na środku każdej bułki ułożyć po 2 śliwki. Posypać obficie kruszonką. Piec przez około 35 minut, aż bułeczki się zrumienią.

|SPRING PLATE|

65

Page 66: Spring Plate Magazyn nr 3

66

|SPRING PLATE|

Page 67: Spring Plate Magazyn nr 3

slodki piknik

Co sprawi, że na co dzień bardzo zabiegani ludzie, którzy zmagają się z ciągłym brakiem czasu, porzucą swoje obowiązki i zobowiązania...? Odpowiedź brzmi jedzenie! — wspólne biesiadowanie, delektowanie się jesiennymi smakami,

chwila relaksu na łonie natury przy suto zastawionym obrusie.

Przepisy i zdjęcia Małgorzata Adamska

/

|SPRING PLATE|

67

Page 68: Spring Plate Magazyn nr 3

Warto zwolnić, pobyć ze swoimi przyjaciółmi, tak po prostu, bez specjalnej okazji, a jeżeli ktoś woli, to okazja zawsze się znajdzie. Może właśnie któryś z dni jesieni — pory roku, która przynosi ze sobą wyjątkowe, aromatyczne i niepowtarzalne smaki. To właśnie teraz śliwki są najlepsze, dynia idealna

a herbata smakuje jak nigdy przedtem.

Za stół niech Wam posłuży kuchenny obrus, zapomnijcie o talerzach, jedzenie ciasta prosto z blachy to niepowtarzalne uczucie. Zatrzymajcie się na chwilę, zaproście swoich znajomych, wtorkowe popołudnie uczyńcie

wyjątkowym. Uśmiechajcie się, gryząc czekoladowo-cukiniowe muffinki, popijajcie herbatę o smaku pomarańczy, częstujcie swoich gości tortem dyniowo-czekoladowym — przecież spotkanie z nimi to doskonała okazja

aby pojawił się tort.

Jeżeli o mnie chodzi w taki dzień nie może zabraknąć najlepszego ciasta drożdżowego z ogromną dawką orzechowej kruszonki, która przykrywa śliwki. Niezbędna jest jeszcze ulubiona konfitura malinowa z dodatkiem granatu... Ale tak naprawdę najważniejsza jest idea, nam przyświecało

hasło „Jesienne Dolce Far Niente”.

Ciasto drożdżowe ze śliwkami i orzechową kruszonką

4 żółtka

150 g cukru

60 g świeżych drożdży + 1 łyżka cukru

250 ml ciepłego mleka

160 g mąki

50 g masła

500 ml jagód

na kruszonkę:

200 g mąki pszennej

100 g zmielonych orzechów (włoskie i laskowe)

100 g cukru

150 g masła

Przygotować kruszonkę — wymieszać wszystkie składniki, aż do uzyskania grubych okruchów. W misce utrzeć żółtka razem z cukrem. W drugim (wysokim) naczyniu wymieszać drożdże z łyżką cukru, a gdy drożdże sta-ną się płynne, zalać je 1 szklanką ciepłego mleka, wymieszać i odstawić do wyrośnięcia

(na ok. 10 minut). Wyrośnięte drożdże dodać do utartych jajek, wsypać 3 szklanki prze-sianej mąki. Całość wymieszać, a na końcu dodać roztopione masło i połączyć je z cia-stem. Ciasto umieścić w formie, na wierzchu wysypać jagody, posypać je kruszonką i wło-żyć do zimnego jeszcze piekarnika (włączona funkcja grzania góra-dół oraz termoobieg). Ustawić temperaturę 50 stopni C, a po oko-ło 25 minutach, gdy ciasto jest wyrośnięte, zwiększyć temperaturę do 165 stopni C. Piec kolejne 25-30 minut, do zarumienienia się ciasta i tzw. „suchego patyczka”.

Konfitura malinowaz granatem

1 mały słoik

2 granaty

250 g malin (mogą być mrożone)

2 łyżki soku z cytryny

120 ml syropu z agawy

68

|SPRING PLATE|

Page 69: Spring Plate Magazyn nr 3

|SPRING PLATE|

69

Page 70: Spring Plate Magazyn nr 3

Do garnka wlać syrop z agawy, dodać ma-liny i pestki oraz sok z granatów (trzeba uważać, aby nie dodawać żółtych skórek z granatów, które są bardzo gorzkie).Wszyst-ko zagotować, zmniejszyć ogień i od czasu do czasu mieszając, gotować przez około 20 min. Gdy konfitura będzie miała dosyć gęstą konsystencję dodać sok z cytryny i miesza-jąc gotować przez kolejną minutę. Przełożyć konfiturę do wyparzonego słoika, albo od razu zjeść ze świeżymi tostami lub ulubiony-mi rogalikami.

Torcik dyniowo- -marchewkowy

Ciasto

3 jajka

70 g brązowego cukru

200 g mąki

1 łyżeczka proszku do pieczenia

1 łyżeczka sody oczyszczonej

1 łyżeczka cynamonu

1/2 łyżeczki soli

180 ml oleju

180 ml startej marchewki (na drobnych

oczkach)

180 ml startej dyni ( na drobnych oczkach)

180 ml orzechów włoskich w kawałkach

Krem

250 g sera mascarpone

90 g gorzkiej czekolady

250 ml śmietany kremówki (36%)

3 łyżki cukru pudru

kilka łyżek powideł z czarnej porzeczki

Przygotować tortownicę o średnicy około 22 cm. Przesianą mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia, sodą, cynamonem i solą. Jajka ubić z cukrem, a następnie stopniowo doda-wać wcześniej wymieszane suche składniki. Dodać olej i dokładnie wymieszać. Na koniec dodać startą marchewkę i dynię odciśniętą z nadmiaru soku oraz orzechy włoskie i do-kładnie wymieszać. Całość piec w temp. 180 stopni C przez ok. 45 minut. Gdy ciasto wy-stygnie przeciąć je na dwa blaty.Przygotować krem: czekoladę roztopić w ką-pieli wodnej i jeszcze ciepłą dodać do sera mascarpone i wymieszać. Kremówkę ubić na sztywno, dodać cukier puder i ubić jeszcze przez chwilę. Kremówkę dodać do mascar-pone i wymieszać delikatnie na gładką masę.Pierwszy blat ciasta posmarować powidła-mi z czarnej porzeczki oraz mniejszą częścią kremu czekoladowego. Położyć drugi blat, delikatnie docisnąć, a następnie całość po-smarować pozostałym kremem. Wstawić do lodówki na kilka godzin.Przed podaniem można oprószyć torcik odrobiną kakao oraz udekorować ulubionymi owocami.

Muffinki czekoladowe z cukinią

25 sztuk

115 g miękkiego masła

120 ml oleju

250 g drobnego cukru do wypieków

30 g cukru wanilinowego

1 łyżeczka sody oczyszczonej

70

|SPRING PLATE|

Page 71: Spring Plate Magazyn nr 3

1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

szczypta soli

2 duże jajka

120 ml kwaśnej gęstej śmietany lub jogurtu

naturalnego

300 g mąki pszennej

60 g kakao

2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej

około 340 g cukinii startej na tarce o dużych

oczkach

60 g posiekanej gorzkiej czekolady

Masło zmiksować na jasną, puszystą masę. Dodawać stopniowo olej, stale miksując.

Wsypać cukier, cukier wanilinowy, sodę, pro-szek do pieczenia i sól. Następnie po kolei wbijać jajka, nie przestając miksować. Doda-wać po trochu mąki na przemian ze śmieta-ną, następnie kakao i kawę. Na końcu wrzu-cić do ciasta cukinię, posiekaną czekoladę i wszystko razem wymieszać. Blachę na muf-finki wyłożyć papilotkami. Przelać do nich ciasto (do ¾ wysokości) i piec w tempera-turze 160 stopni C przez około 35-45 minut (lub do tzw. „suchego patyczka”). Upieczone muffinki wyjąć i wystudzić.

|SPRING PLATE|

71

Page 72: Spring Plate Magazyn nr 3

72

|SPRING PLATE|

Page 73: Spring Plate Magazyn nr 3

U góry po lewej: Muffinki czekoladowe z cukiniąU góry po prawej: Torcik dyniowo-marchewkowy i Konfitura malinowa z granatem

|SPRING PLATE|

73

Page 74: Spring Plate Magazyn nr 3

czekoladaNajwiększe tragedie napisali Grek Sofokles i Anglik Szekspir. Żaden z nich nie znał

czekolady.

Przepisy i zdjęcia Marta Borowiec

Page 75: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 76: Spring Plate Magazyn nr 3

Wbrew wszystkiemu, co można przeczytać w magazynach i poradnikach, jesień to czas bohaterskich zmagań z pogodą i samym sobą. Dni są coraz krótsze, słońce coraz rza-dziej pojawia się na niebie, barwne liście w końcu i tak przeobrażą się w szkaradne, brunatne błoto. Mniej światła słonecznego w ciągu dnia to więcej problemów z koncen-tracją i sennością, brak chęci do życia i apa-tia. I jeszcze ten deszcz... Nie ma co ukry-wać, scenariusz na najbliższe miesiące może przedstawiać się dramatycznie źle.Nie można jednak załamywać rąk i ulegać jesiennej depresji na najbliższe miesiące. Ewolucja nie stłamsiła w ludziach instynktu wojownika, więc o swoje dobre samopoczu-cie wręcz należy powalczyć. Można uprawiać jogging, gdy na dworze przymrozki, można ćwiczyć jogę skoro świt, wspomagać się su-plementami i funkcjonować w myśl zasady „myśl pozytywnie”. Rekomenduję jednak sięgnąć po naturalne remedium, znane od wieków. Czekolada, bo o niej mowa, może się po-chwalić bogatą i długą historią, sięgającą czasów starożytnych. Już cywilizacje Ame-ryki Środkowej wiedziały, że czekolada jest niezwykle drogocennym surowcem, dającym mądrość, siłę i witalność. Dostępna dla nie-licznych, stanowiła ofiarę dla bogów i ekwi-walent pieniądza, co trwało do momentu od-krycia Ameryki przez Kolumba. To jednak Hernán Cortéz przywiózł ziarna kakaowca i przepis na napój czekoladowy do Europy, dając mieszkańcom starego kontynentu pier-wiastek luksusu. Z początku nie doceniano walorów smakowych czekolady — hiszpań-ski historyk Girolamo Benzoni, zaskoczony ceną ziaren kakaowca powiedział, że „jest to raczej napój dla świń, niż dla ludzi”. Przez długi czas czekoladę traktowano wyłącz-nie jako lek, który z czasem ewoluował do formy słodkiej przekąski. Hiszpanom długo

udawało się utrzymać czekoladę w tajemnicy, ale za sprawą kilku zbiegów okoliczności o jej istnieniu dowiedziały się dwory całej Europy. Przez stulecia była zarezerwowana wyłącz-nie dla arystokracji i elit. Przełom w postaci rewolucji przemysłowej przeniósł czekoladę w szeregi zwykłych ludzi. Niemniej wiele czasu minęło nim przybrała ona taką formę, z jaką mamy do czynienia współcześnie. W jej udoskonalaniu brały udział takie na-zwiska, jak van Houten, Lindt czy Nestlé. To dzięki nim możemy kupić słodką i aksamitną czekoladę w tabliczkach.Choć rodzajów czekolady jest wiele, naj-bardziej wartościowa jest czekolada gorzka. Zawiera co najmniej 70% miazgi kakaowej, spotkać można również tabliczki z zawartoś-cią 99% miazgi kakaowej, ale miłośnikom cze-kolady mlecznej radzę zacząć od mniejszego stężenia. Smakosze czekolady mówią, że im więcej miazgi kakaowej, tym lepiej. Oprócz niezaprzeczalnych walorów smakowych, tak-że dziś czekolada to domowy sposób na walkę z kiepskim samopoczuciem. Podnosi poziom serotoniny i endorfin, czyli dwóch neuroprze-kaźników odpowiedzialnych za dobry nastrój. Jeśli mamy przed sobą trudne zagadnienie do rozwiązania, warto sięgnąć po dwie kost-ki dobrej jakości czekolady, ułatwia ona bo-wiem koncentrację i zapamiętywanie. Gorzka czekolada to także bogate źródło magnezu, potasu i innych składników mineralnych, które dodają energii i pozwalają skutecznie walczyć ze stresem.Obcowanie z czekoladą wymaga jednak rozsądku, przesadne spożywanie czekolady może mieć wiele negatywnych skutków, które zupełnie zniwelują jej pozytywne działanie. Dlatego warto ją dozować z umiarem i roz-wagą, mając w pamięci jedno zdanie-receptę na jesienną chandrę: „jeśli czekolada jest od-powiedzią, pytanie jest nieistotne”.

76

|SPRING PLATE|

Page 77: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 78: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 79: Spring Plate Magazyn nr 3

Mus czekoladowy

250 g gorzkiej czekolady 70%

3 jajka (żółtka i białka oddzielone)

50 g cukru pudru

300 ml śmietany 30%

szczypta soli

Czekoladę drobno posiekać i roztopić w ką-pieli wodnej. Trzeba przy tym pamiętać, aby naczynie, w którym znajduje się czekolada, nie miało kontaktu z wrzącą wodą. Rozto-pioną czekoladę ostudzić. Żółtka utrzeć z po-łową cukru na puszystą, niemal białą masę. W drugim naczyniu ubić na sztywno białka ze szczyptą soli. W kolejnej misce ubić na sztywno śmietanę z resztą cukru. Ostudzoną czekoladę zmiksować z utartymi żółtkami, a uzyskaną masę połączyć z ubitą śmietaną za pomocą drewnianej łyżki. Na końcu dodać ubite białka i bardzo delikatnie wymieszać. Gotową masę przełożyć do salaterek lub kie-liszków, nakryć folią spożywczą i wstawić do lodówki na 4 godziny przed podaniem.

Tarta czekoladowa z kardamonem

Ciasto

180 g mąki pszennej

20 g gorzkiego kakao

120 g zimnego masła

2 duże żółtka, roztrzepane

60 g drobnego cukru

Krem

160 g sera mascarpone

100 g gorzkiej czekolady 70%

60 g czekolady mlecznej

3/4 łyżeczki mielonego kardamonu

pistacje do dekoracji

Przygotować formę o średnicy 20 cm. Mąkę z solą przesiać do dużej miski, dodać cukier oraz masło pokrojone na mniejsze kawałki. Za pomocą palców rozcierać masło, aż ca-łość zacznie przypominać konsystencją bułkę tartą. Dodać roztrzepane żółtka i rozpocząć zagniatanie ciasta. Dla ułatwienia można przełożyć ciasto na blat kuchenny. Im kró-cej ciasto będzie zagniatane tym lepiej. Gdy stanie się gładkie i elastyczne, uformować z niego płaski placek, owinąć folią spożywczą i włóżyć do lodówki na 40 minut. Nastawić piekarnik na 200 stopni C. Wy-ciągnąć ciasto z lodówki i zostawić na bla-cie przez 15 minut. Rozwałkować na grubość 3-4 mm, ostrożnie nawinąć na wałek i prze-nieść do formy. Ułóżyć ciasto na brzegach i dnie formy, dociśnąć mocno palcami. Wnę-trze ciasta wyłożyć papierem do pieczenia i wypełnić obciążnikami (ryżem, fasolą) tak, by ściśle przylegały do brzegów. Piec ciasto z obciążeniem przez 15 minut, następnie zdjąć papier z obciążeniem, obniżyć tempe-raturę do 180 stopni C i piec przez kolejne 15 minut. Po upieczeniu zostawić na kratce, aż całkiem wystygnie. Oba rodzaje czekolady drobno posiekać i rozpuścić w kąpieli wodnej. Gdy lekko ostygną, zmiksować je z serem i mielonym kardamonem. Krem przełożyć na ostudzony spód tarty, wyrównać za pomocą szpatułki. Wierzch posypać posiekanymi pistacjami. Ciasto wstawić do lodówki na godzinę, aby krem lekko stężał.

|SPRING PLATE|

79

Page 80: Spring Plate Magazyn nr 3

Gorąca czekolada z chili

300 ml mleka 3,2%

100 ml śmietany 30%

120 g czekolady gorzkiej 80%

40 g czekolady mlecznej

laska wanilii lub łyżka ekstraktu waniliowego

1/3 łyżeczki chili w proszku

Laskę wanilii przekroić wzdłuż na pół, koń-cówką noża wyskrobać z niej ziarenka. Do rondla wlać mleko, śmietanę, dodać chili w proszku, wyskrobane ziarenka wanilii oraz przepołowioną laskę. Podgrzać do wysokiej temperatury, ale nie doprowadzać do wrze-nia. Dodać połamaną na kawałki czekoladę i energicznie mieszać do jej rozpuszczenia. Rondel ściągnąć z ognia, wyciągnąć laskę wanilii (lub dodać ekstrakt waniliowy, jeśli nie macie laski wanilii). Czekoladę przelać do filiżanek, podawać z bitą śmietaną.

Czekoladowe tosty francuskie

8 małych kromek białego pieczywa (chałka,

słodka bułka)

1 jajko

100 ml mleka

łyżka ekstraktu waniliowego

2 łyżki drobnego cukru

60 g gorzkiej czekolady 70%

drobny cukier do obtoczenia tostów

masło do smażenia

Polewa czekoladowa

100 ml mleka

100 g gorzkiej czekolady 70%

50 g czekolady mlecznej

Mleko wlać do rondelka i zagotować. Wrzu-cić pokruszoną czekoladę i odstawić na chwi-lę, aż zmięknie. Dokładnie wymieszać do uzyskania gładkiej konsystencji. Czekoladę roztopić w kąpieli wodnej, odstawić do ostu-dzenia. Kromki pieczywa posmarować grubą warstwą czekolady (z obu stron) i składać w kanapki. Jajko roztrzepać z mlekiem, dwo-ma łyżkami cukru i ekstraktem waniliowym. Przygotowane kanapki z czekoladą zamaczać w jajku. Na patelni roztopić dwie łyżki ma-sła i smażyć kanapki z każdej strony na złoty kolor. Po usmażeniu obtoczyć w cukrze i po-dawać z polewą czekoladową.80

|SPRING PLATE|

Page 81: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 82: Spring Plate Magazyn nr 3

niedaleko pada jablkoopowiadanie o sadzie

Tekst Tomasz Krach Przepisy i zdjęcia Agnieszka Krach

/

Page 83: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 84: Spring Plate Magazyn nr 3

Jest w moim rodzinnym Zgierzu pewien zdzi-czały sad jabłoniowy, do którego chodzi się „na jabłka”. Swoją drogą, określenie „cho-dzić na jabłka” ma głębokie korzenie, tkwią-ce jeszcze w poprzednim ustroju, kiedy to wiązało się bezpośrednio z przeskakiwaniem przez płoty i ryzykiem spotkania z psem właściciela drzewek. I wtedy nie miało nic wspólnego ze zdziczałymi sadami…Nasze zgierskie zdziczałe jabłonie są w ideal-nej, spacerowej odległości od domu. Dlatego jesienią często są wybierane jako cel weeken-dowych spacerów. Idziemy wtedy całą rodzi-ną z dużym koszem i urządzamy w domu coś w rodzaju „święta jabłka”. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie właśnie takie „półdzikie” jabłka są najsmaczniejsze. Oczywiście można zamiast do sadu, wybrać się po prostu na rynek lub do sklepu, ale nie ma wtedy tej wartości dodanej. A przecież w tych dodat-kowych smaczkach często tkwi sedno.

Tak też było i w ten weekend. Z trudem przytargaliśmy do domu pełen kosz i zabrali-śmy się do wymyślania pysznych dań, w któ-re zebrane przez nas jabłka się zmienią. Mo-tywem przewodnim, jak często zresztą, miała być prostota i ciekawe zestawienia smakowe. Jako danie główne powstała kaczka faszero-wana jabłkami, której dodatkowego smaku dodają pomarańcze i rozmaryn. Jeśli nigdy nie próbowaliście łączyć owoców z rozmary-nem, to koniecznie trzeba to nadrobić, gdyż efekt przechodzi najśmielsze oczekiwania. Tak przygotowaną kaczkę popiliśmy zwy-kłym (ale też zupełnie niezwykłym zara-zem) koktajlem jabłkowo-malinowym, a na deser Agnieszka zrobiła galette z jabłkami. Wszystko proste, smaczne i łatwe do powtó-rzenia, gdybyście mieli na to ochotę…

U góry po prawej i na następnej stronie: Galette z jabłkami

84

|SPRING PLATE|

Page 85: Spring Plate Magazyn nr 3

|SPRING PLATE|

85

Page 86: Spring Plate Magazyn nr 3

86

|SPRING PLATE|

Page 87: Spring Plate Magazyn nr 3

|SPRING PLATE|

87

Page 88: Spring Plate Magazyn nr 3

Rozmarynowa kaczka z jabłkami i pomarańczami

kaczka (minimum 2 kg)

osiem twardych, kwaśnych jabłek

1 pomarańcza

5 łyżek klarowanego masła

3 łyżki brązowego cukru

dwie gałązki rozmarynu

garść soli (ja użyłem 7 kryształów soli cytry-

nowej, którą przywieźliśmy ostatnio z Turcji, ale

można wziąć zwykłą i podkręcić skórką otartą

z cytryny)

Zaczynamy od natarcia kaczki mieszaniną przypraw i soli. Ja zwykle robię to w ten sposób, że do moździerza pakuję łyżkę soli, solidną szczyptę pieprzu i posiekane listki gałązki rozmarynu. Ubijam to w moździerzu na jednolitą masę, a potem smaruję nią kacz-kę. Z obu stron... czyli od środka i z wierz-chu... Teraz trzeba się uzbroić w jakieś dwie godziny cierpliwości, bo kaczkę natartą solą i ziołami musimy odłożyć do lodówki.Potem na patelni podgrzewamy łyżkę ma-sła i przyrumieniamy kaczkę ze wszystkich stron. Liczcie się z tym, że po tej operacji najbliższa okolica patelni będzie wymaga-ła solidnego czyszczenia, bo masło radośnie pryska na wszystkie strony. Czyli nie trzeba trzymać go na patelni przez godzinę z okła-dem. Po prostu rzucamy na gorący tłuszcz, przyrumieniamy, obracamy, znowu przyru-mieniamy, znowu obracamy itd. Chodzi tylko o to żeby skórka wyglądała pięknie...Przygotowaną w ten sposób wstępnie kacz-kę, wykładamy na deskę i czekamy póki nie ostygnie.W tym czasie obieramy dwa duże, twarde jabłka i jedną pomarańczę. Jabłka kroimy

w grubą kostkę, a z cząstek pomarańczy usuwamy — jak najdokładniej — wszystkie błonki. Na patelnię dokładamy łyżkę masła i sypiemy brązowy cukier. Chwilę to wszyst-ko podsmażamy, tak żeby cukier zaczął się karmelizować. Mieszamy intensywnie całość i dodajemy owoce. Znowu mieszamy, ale tyl-ko do momentu, kiedy cukier dokładnie po-kryje wszystkie, a cały smak, jaki pozostał z podsmażania kaczki, przeniesie się na nie. To doprawdy tylko chwilka, bo nie chodzi o to, żeby jabłka zaczęły nam się rozpadać. Tak przygotowanym farszem wypełniamy wnętrze kaczki. Otwór w kuprze można za-szyć, ale ja zwykle tego nie robię. Dodatek brązowego cukru sprawia, że farsz dobrze się trzyma i nie ma tendencji do wypadania, a nawet jeśli część wypadnie do brytfanny, to przecież i tak niczemu nie szkodzi. Kiedy wszystkie owoce są już w środku prze-kładamy kaczkę do wysmarowanej masłem brytfanny i pieczemy w 180 stopniach Cel-sjusza przez około dwie godziny. Ja zwykle piekę kaczkę stosownie do jej wagi. Czyli 2 kg kaczki oznacza 2 godziny pieczenia. W trakcie pieczenia warto często zaglądać do piekarnika i podlewać kaczkę tłuszczem, który z niej wypływa. Jeśli przed upływem dwóch godzin uznacie, że skórka kaczki ma już dosyć, można mięso okryć folią alumi-niową. W ten sposób skórka się nie przypali, a wnętrze spokojnie „dojdzie”.Na 40 minut przed końcem pieczenia, obie-ram pozostałe jabłka i kroję na połówki. Pozbywam się gniazd nasiennych, a potem ponownie rozgrzewam patelnię, na której ostatnio podsmażałem owoce. Zostało na niej jeszcze trochę cukru, więc przyrumie-niam lekko jabłka, a następnie przekładam je do naczynia w piekarniku, obkładając kaczkę ze wszystkich stron.

88

|SPRING PLATE|

Page 89: Spring Plate Magazyn nr 3

Po dwóch godzinach wyłączam piekarnik, ale kaczkę zostawiam w środku jeszcze na jakieś 20 minut. Podaję z jabłkami i — o dziwo — z jabłkowym farszem, który również jest jadalny.

W czasie gdy ja zmagałem się z przygotowa-niem mięsa, Agnieszka — mimochodem jak-by — zrobiła deser. Proste, ale niezawodne galette z jabłkami.

Galette z jabłkami

Ciasto

300 gramów mąki

220 gramów masła

60 ml bardzo zimnej wody

szczypta soli

skórka otarta z jednej pomarańczy

Nadzienie

40 gramów brązowego cukru

3 łyżki masła

skórka otarta z jednej pomarańczy

dwie łyżki soku z pomarańczy

1,5 kg jabłek

łyżeczka cynamonu

1/4 łyżeczki startej gałki muszkatołowej

1/4 łyżeczki soli

do dekoracji:

łyżka rozpuszczonego masła

łyżka cukru

Ciasto powstało w food procesorze. Do jego misy wrzucamy mąkę, cukier i masło pokro-jone w kostkę. Potem szczyptę soli i skór-kę pomarańczową — czyli wszystko oprócz wody. Miksujemy pulsacyjnie, dopóki nie po-wstaną grudki. Potem dolewamy wodę, cały czas miksując, dopóki ciasto nie zlepi się w całość. Wyjmujemy i formujemy kulę.

Na blat sypiemy mąkę, bierzemy 1/5 kuli i rozwałkowujemy na małe koło. I tak po ko-lei z całym ciastem, układając gotowe placki jeden na drugim, przełożone papierem do pieczenia. Odkładamy piramidkę do lodówki na czas potrzebny do przygotowania nadzie-nia. Trzy łyżki masła roztapiamy na dużej patel-ni, razem z brązowym cukrem, często mie-szając. Jabłka obieramy i kroimy w ósemki, a następnie wrzucamy na patelnię. Dodaje-my resztę składników, dokładnie mieszamy i przesmażamy, dopóki jabłka lekko nie zmiękną (max. 10 minut). Odstawiamy do przestudzenia i wyjmujemy z lodówki placki ciasta.Na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i kładziemy kręgi ciasta. Na środek każdego dajemy po dwie łyżki jabłkowego nadzienia i zawijamy brzegi. Im mniej starannie tym lepiej, powstaną dzięki temu ciekawsze efek-ty końcowe. Smarujemy z wierzchu roztopio-nym masłem, posypujemy cukrem i pieczemy w 210 stopniach Celsjusza przez 30-40 minut.

Zostało już tylko przygotowanie czegoś do picia, oczywiście również z jabłek, bo na te dwa przepisy, o których pisałem wyżej, wca-le nie zużyliśmy wszystkiego, co tego dnia przynieśliśmy do domu. Spokojnie można to zrobić w czasie, kiedy kaczka stygnie w pie-karniku. W lodówce stał jeszcze zapomniany koszyk malin, więc postanowiłem połączyć jabłka z malinami. To ciekawie zmieniło smak ja-błek, no i dało piękny kolor.

|SPRING PLATE|

89

Page 90: Spring Plate Magazyn nr 3

Koktajl jabłkowo--malinowy

1 kg jabłek, obranych i pokrojonych

na 8 części

dwie garści malin

cukier puder do smaku

kilka listków mięty do dekoracji

Przygotowanie sprowadza się do zmiksowa-nia razem owoców i dosłodzenia powstałego napoju do smaku. Nie ma się więc za bar-dzo o czym rozpisywać. Niektórzy preferują wyciskanie soku w sokowirówkach, ja wolę po prostu ręcznym blenderem zmiksować wszystko na homogeniczną masę. W ten sposób nie wyrzuca się praktycznie nic… je-śli koktajl jest za gęsty zawsze można dolać do niego odrobinę wody, tak żeby można go było pić, a nie jeść łyżeczką.W ten sposób, wspólnymi siłami, udało nam się zagospodarować całe zbiory. Oczywiście nie licząc tych, które zjedliśmy na surowo w trakcie gotowania. Na jakiś czas jabłek wy-starczy!

90

|SPRING PLATE|

Page 91: Spring Plate Magazyn nr 3

Jak zamówić? - To proste!

1. Wyślij maila z zapytaniem na

[email protected]. Prześlemy ofertę

3. Zamawiasz

4. Zamówienia dowozimy do miejsca pracy

lub do Twojego domu

Dowóz do miejsca pracy lub do Twojego domu

Działamy na terenie Torunia i okolic

www.facebook.com/bakaliowerozkosze

Soki, Miody, Bakalie, Przyprawy, Kasze i ryże,Herbaty deserowe

Page 92: Spring Plate Magazyn nr 3

bloguj na zdrowieBlog kulinarny: bogactwo smaków, kolorów, niekończące się źródło kuchennych

inspiracji. Jego lektura nierzadko kończy się zgodnie z utartym schematem: zerknięcie na zegar, a w chwilę później szczere zdziwienie zwieńczone konstatacją,

że oto upłynęły nam kolejne godziny spędzone na zagłębianiu się w coraz bardziej smakowite zakątki kulinarnej blogosfery. Miłośnicy kulinariów, pasjonaci

gotowania i smakosze regularnie odwiedzający blogi z pewnością uśmiechną się w duchu, potakując ze zrozumieniem.

Tekst Aleksandra Łęgowik

Kulinarna blogosfera budzi wśród inter-nautów coraz większe zainteresowanie. Dziś trudno się temu jednak dziwić. Różnorod-ność, którą się ona charakteryzuje, sprawia że nawet najbardziej oporni kulinarni laicy odkrywają w sobie skrywane i dotychczas nieuświadomione talenty. Trudno przejść nam obojętnie obok prowadzonego z praw-dziwą pasją bloga, którego zawartość zachęca do tego, by chwycić w trybie natychmiasto-wym kuchenne utensylia i rozpocząć pod-bój najmniejszej nawet kuchni. A gdy na konieczność okiełznania piekarnika, którego poglądy w zakresie odpowiedniej temperatu-ry pieczenia znacząco odbiegają od naszych, reagujemy nonszalanckim wzruszeniem ra-mion, dowodzi to tylko jednego: kulinar-na blogosfera ostatecznie poruszyła zmysły i zawładnęła naszą wyobraźnią, nawet jeśli dotychczas byliśmy tylko przypadkowymi gośćmi gorączkowo szukającymi w grudniu przepisu na świąteczny keks.

A gdyby tak spojrzeć na tę wyjątkowo krea-tywną społeczność z jeszcze innej perspekty-wy? Gdyby tak odważnie wysunąć hipotezę

o zdolności oddziaływania blogów kulinar-nych na nasze decyzje dotyczące codziennej diety? Do tego dodać stwierdzenie, iż taki blog, owszem, może również przyczynić się do zmiany nawyków żywieniowych. A na koniec przekonać rozmówcę będącego jed-nocześnie zapalonym bywalcem restauracji typu fast food, że między określeniami „zdro-wo” i „smacznie” śmiało można postawić znak równości.

Doszłam jednak do wniosku, że moja su-biektywna ocena oraz głębokie przekonanie o takim stanie rzeczy potrzebują jednak potwierdzenia. Z jednej strony powodowała mną ogromna ciekawość, a z drugiej inten-sywne poszukiwania usprawiedliwienia dla spędzania kolejnych godzin na przegląda-niu... ale o tym pisałam już na wstępie. Dla-tego podejmując decyzję o wyborze tematu pracy magisterskiej, bez namysłu uczyniłam blog kulinarny jej głównym przedmiotem. Wymóg przygotowania pracy o charakterze empirycznym dał mi spore pole do popisu i dowolność w przeprowadzeniu badań, co z kolei doskonale wpisywało się w moją wizję

92

|SPRING PLATE|

Page 93: Spring Plate Magazyn nr 3

ostatecznych wyników. A jak się zapewne do-myślacie, w wyobraźni badania kończyły się potwierdzeniem wszystkich moich przypusz-czeń (a przynajmniej ich znaczącej części).

Jeśli mowa o badaniach empirycznych i an-kietach, to pojawia się także kwestia respon-dentów. W tej kwestii nie musiałam długo się zastanawiać. Bo gdzie najlepiej prze-prowadzić badanie traktujące o kulinarnej blogosferze? Oczywiście wśród jej członków (tu, jak widzicie, mój tok rozumowania po-zbawiony był głębszej filozofii). Decyzja ta okazała się strzałem w dziesiątkę. Dzięki po-mocy trzech blogerek, Tosi i Śliwki będących autorkami pełnego smakowitych kąsków burczymiwbrzuchu (wbrzuchu.blogspot.com) oraz Emmy, prowadzącej bloga Emma gotuje (emmagotuje.blogspot.com), w krótkim cza-sie aż 299 blogerów oraz czytelników blogów udzieliło odpowiedzi. W przypadku weryfi-kacji wysuniętych przeze mnie hipotez prze-pis był wyjątkowo nieskomplikowany: jedna gotowa ankieta, dwa odnośniki zamieszczone przez dziewczyny na blogach i szczypta chęci ze strony czytelników.

Obserwując blogosferę z dnia na dzień roz-budowuję plik z kolejnymi przepisami. Notes pęka w szwach, a zagubione żółte karteczki z listami składników znajduję przyklejone w czeluściach torby.

Nie jestem autorką bloga, ale absolutnie nie przeszkadza mi to w dodawaniu kolejnych do zakładek w przeglądarce. I jak wynika z przeprowadzonych przeze mnie badań nie jestem w tej kwestii wyjątkiem. Ponad 65% czytelników udzielających odpowiedzi na py-tania nie prowadzi bloga kulinarnego. Zdecy-dowana większość z nich najchętniej odwie-dza te o różnorodnym zakresie tematycznym. Mimo iż popularne „śniadaniowce” znalazły się na drugim miejscu w rankingu najchętniej

odwiedzanych, to prym wiodą blogi, dzię-ki którym nawet stawiający pierwsze kroki w kuchni poczują się jak Jamie Oliver, przy-gotowując kolację składającą się z przystaw-ki, zupy, dania głównego i, rzecz jasna, de-seru.

Własne doświadczenia skłoniły mnie do za-dania respondentom pytania o ich motywację do odwiedzania blogów kulinarnych. Odkąd regularnie zaczęłam je odwiedzać, mój zakres wiedzy na temat kulinariów znacząco się po-szerzył, co zdecydowanie znajduje odzwier-ciedlenie na moim talerzu. I w tej kwestii czytelnicy odpowiadający na moje pytania nie zawiedli. Prawie połowa z nich w pierw-szej kolejności wskazała chęć poszerzenia swojej wiedzy w zakresie kulinariów. Niema-łą satysfakcję odczułam także widząc, że po-nad 30% grupy badanej traktuje blogi kuli-narne jako źródło wiedzy na temat zdrowego sposobu odżywiania. A na tym nie koniec. Analiza kolejnych danych niezbicie dowodzi-ła (nie można bowiem dyskutować z niemal 78-procentowym udziałem odpowiedzi), że dzięki regularnemu odwiedzaniu blogów ku-linarnych respondenci chętniej wprowadzają urozmaicenia w codziennej diecie. Pamię-tając słowa dietetyków, którzy zgodnie, jak jeden mąż, na czele zasad zdrowego trybu życia wskazują urozmaiconą i zbilansowaną dietę, śmiało możemy stwierdzić, że odwie-dzanie blogów kulinarnych w realny sposób wpływa na zawartość naszej lodówki.

Zatem pójdźmy o krok dalej. Kolejne z moich optymistycznych założeń doprowadziło mnie do sformułowania pytania o preferencje do-tyczące poszukiwania żywieniowych (i prze-de wszystkim zdrowych!) inspiracji. Wniosek był równie zadowalający co przypuszczenie — odpowiedzi respondentów dowiodły, że nie tylko w moim odczuciu blogi kulinarne są istną kopalnią przepisów pozwalających

|SPRING PLATE|

93

Page 94: Spring Plate Magazyn nr 3

skomponować pełnowartościowe, a przy tym smaczne posiłki. Łatwość dostępu w połącze-niu z kreatywnością blogerów coraz skutecz-niej zachęcają nas do polegania na blogach podczas zakupów spożywczych. To powinno przekonać wszystkich sceptyków do spojrze-nia łaskawszym okiem na awokado czy cu-kinię, których zielony kolor bywa powodem umieszczenia ich na czarnej liście zakupów (czego niechlubnym przykładem mógłby być na przykład być mój tata).

Poświęcenie kilku krótszych lub dłuższych chwil na codzienną lekturę blogów kulinar-nych to kwestia naprawdę warta przemyśle-nia. Badania wykazały bowiem, że dzięki co-dziennemu odwiedzaniu blogów respondenci (niemal 60% badanych) przykładają większą wagę do jakości produktów używanych na co dzień w kuchni. Brak czasu niestety i mi nie zawsze pozwalał na dokładne przestudio-wanie etykiety, ale odkąd mam swoją listę kuchennych niezbędników, staram się sięgać po zdrowsze i mniej przetworzone produk-ty. Czytelnicy potwierdzili w badaniu, że i w tym przypadku nie jestem osamotniona, a codzienna chwila z blogiem poszerza nasze kulinarne horyzonty.

Przejdźmy do aktywności fizycznej. Tutaj mogłam posiłkować się prawie wyłącznie ob-serwacjami (z czego nie jestem dumna). Da-leko mi do typu sportowca, a z regularnymi ćwiczeniami niestety zawsze byłam na bakier. Na szczęście wcielając się w rolę badacza, by-łam zwolniona z wypełnienia kwestionariu-sza, a respondenci wykazali się zdecydowanie większymi pokładami motywacji. Ponad 47% z nich uprawia sport trzy lub więcej razy w tygodniu i chętnie korzysta z porad bloge-rów w dziedzinie aktywności fizycznej, a tyl-ko 7% udzieliło odpowiedzi przeczącej. Rów-nież pozostali czytelnicy mniej lub bardziej regularnie uprawiają sport, ja natomiast w dalszym ciągu będę dokładać starań, aby

do tej grupy kiedyś dołączyć (choć moje do-tychczasowe osiągnięcia w tej materii nie na-pawają optymizmem...).

Blogerzy biorący udział w badaniu, choć li-czebnie w mniejszości, okazują się wzorem do naśladowania! Deklaracje prowadzenia zdro-wego trybu życia to z pewnością nie czcze przechwałki. Znajdują bowiem potwierdzenie w udzielonych przez ogół respondentów od-powiedziach. Czytelnicy (75,2% odpowiedzi) są zgodni co do tego, że blogi kulinarne mają swój udział w promowaniu zdrowego stylu życia. Wśród nich znaleźli się prawdziwi pa-sjonaci kulinariów (54,2%) oraz traktujący gotowanie jako przyjemną formę spędzania czasu smakosze (31,4%). I trudno się temu dziwić.

Jedzenie to jedna z największych życiowych przyjemności. Trudno wyobrazić sobie rezyg-nację z odkrywania nowych smaków i dzie-lenia się nimi z najbliższymi. Blogerzy udo-wadniają, że zdrowe odżywianie nie oznacza odmawiania sobie tego co mają nam do za-oferowania kuchnie z rozmaitych zakątków świata. Czytelnicy mają tego świadomość i nie pozostają obojętni na uroki kulinarnej blogosfery.

A skoro racjonalne odżywianie może iść w parze z kreatywnością i bogactwem skład-ników — blogujmy na zdrowie!

94

|SPRING PLATE|

Page 95: Spring Plate Magazyn nr 3

|SPRING PLATE|

95

Page 96: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 97: Spring Plate Magazyn nr 3

polska i zlotaopowieści jesienne

Przepisy i zdjęcia Natalia Nowak-Bratek

Page 98: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 99: Spring Plate Magazyn nr 3

Przyjemnie się słucha opowieści o tym, jak to „za dziecka” chadzało się z dziadkiem w gęsty bór, koniecznie z „uzbrojeniem” w postaci w koszyka i noża, czyli podstawo-wego ekwipunku grzybiarza, w poszukiwa-niu darów jesieni. Potrafię sobie wyobrazić jesienne knieje spowite poranną mgłą. Tro-chę tajemnicze, zapowiadające przygodę i na pewno zapadające w pamięć. Potrafię sobie wyobrazić, bo sama nie zgromadziłam ta-kich wspomnień. Nigdy nie byłam na grzy-bach ani nie zarzucałam wędki na ryby. Nie było mi też dane wiązać snopków podczas sianokosów. Typowy ze mnie mieszczuch, ale szczerze zakochany w naturze.Mogłabym godzinami przemierzać nasze kra-kowskie targi. Zwłaszcza jesienią, kiedy każ-de stoisko kipi kolorami, a rumiane jabłka i intensywnej barwy węgierki wprost wysy-pują się ze straganowych skrzynek. Jak tu nie wziąć ich do ręki i nie zachwycać się ich przesyconym jesiennym słońcem aromatem? A targowe przestrzenie najlepiej eksplorować razem z mamą. Lubię patrzeć, jak dopytuje znajomych już rolników o świeżość pomido-rów malinowych, ale dla pewności sama je sprawdza organoleptycznie. Bezbłędnie umie

wybrać najdorodniejsze sztuki, a ja zawsze czegoś się od niej uczę. Dlatego nie żałuję braku wspomnień z leśnych wypraw, nie ża-łuję zapachu lasu o poranku, bo mam swoje refleksje... Najcenniejsze. W domu uwielbiałam krzątać się po kuch-ni i pomagać rodzicom w gotowaniu. Z tatą kroiłam paprykę na rozgrzewające leczo lub kurki do aromatycznego sosu. Mamę nieraz wyręczałam w przygotowaniu wołowiny na pieczeń i dobieraniu przypraw do jesiennych, pożywnych zup. Wspólne gotowanie zbliża, a jeszcze bardziej spożywanie przygoto-wanych razem przysmaków. A skoro jesień już dojrzała, zachwyćcie się po raz kolejny obfitością jej plonów. Przygotujcie w domo-wym zaciszu własnoręcznie gruby makaron, usiądźcie spokojnie, bez pośpiechu, z pełnym talerzem polanym parującym sosem kurko-wym i znajdzie chwilę, żeby się nim po pro-stu delektować! Spróbujcie też rustykalnej kaszy jęczmiennej przesyconej leśnym aro-matem maślaków lub podgrzybków oraz bę-dącej kwintesencją jesieni skorzonery, w naj-prostszym wydaniu — ze zrumienioną bułką tartą. I cieszcie się jesienią. Kolejna dopiero za rok!

Skorzonera po polsku

pęczek skorzonery

4 łyżki masła

3 łyżki bułki tartej

pół pęczka posiekanej natki pietruszki

1 łyżka octu

po szczypcie soli i cukru

Skorzonerę wyszorować i cienko obrać (wy-dziela ona lepki sok, który po pewnym cza-sie barwi ręce na czerwono, więc należy je

szybko umyć po zakończeniu pracy, by za-pobiec efektowi „dłoni Wokulskiego”). Pod-czas obierania obraną skorzonerę wrzucać do wody zakwaszonej octem, by nie zmieniła koloru. Gotować w osolonym i posłodzonym wrzątku przez około 15 minut, aż będzie miękka.Podawać odcedzoną, polaną zrumienioną na maśle bułką tartą. Przed podaniem posypać natką pietruszki.

|SPRING PLATE|

99

Page 100: Spring Plate Magazyn nr 3

Kasza perłowa z maślakami

50 g kaszy jęczmiennej perłowej

bulion warzywny

300 g maślaków

2 duże cebule

2 ząbki czosnku

pół pęczka posiekanej natki pietruszki

gałązka rozmarynu

1 łyżka oleju rzepakowego

1 łyżka masła

sól i czarny pieprz grubo mielony

Jedną cebulę pokroić w drobną kostkę i pod-smażyć na niewielkiej ilości rozgrzanego oleju rzepakowego. Wsypać kaszę, przyprawić solą i pieprzem, a następnie stopniowo dolewać bulion i gotować, często mieszając, aż kasza zmięknie, ale ciągle będzie al dente (około 15 minut).Na dużej patelni rozgrzać łyżkę masła. Drugą cebulę pokroić w piórka, a grzyby na niewiel-kie kawałki. Pokrojone warzywa wrzucić na patelnię razem z gałązką rozmarynu, przy-prawić i podsmażyć, aż cebula się zezłoci, a grzyby zmiękną.Kaszę wymieszać z grzybami i obficie posypać świeżą natką pietruszki. Można ją podawać jako dodatek do mięs, lub jako samodzielne, aromatyczne, pachnące lasem i kojące danie.

Domowy makaron pappardelle z sosem śmietanowo-kurkowym i boczkiem

Makaron

200 g mąki

2 żółtka

2 łyżki oliwy

1 łyżeczka soli

ciepła woda

Sos

300 g kurek

100 g wędzonego boczku

1 cebula

200 ml śmietany 18%

1 łyżka masła + 1 łyżka mąki na zasmażkę

sól, czarny pieprz

posiekana natka pietruszki

Przesiać mąkę na stolnicę, dodać sól i uło-żyć kopiec. Na środku zrobić wgłębienie, do którego wlać żółtka, oliwę i wodę. Zagnieść sprężyste ciasto, dodając wodę lub mąkę, aż do uzyskania odpowiedniej konsystencji (cia-sto nie powinno kleić się do rąk). Przykryć ściereczką i odłożyć na około 20 minut. Po upływie tego czasu posypać stolnicę mąką i rozwałkować ciasto bardzo cienko. Pokroić na grube paski — w tym celu można wcześ-niej zrolować mocno posypane mąką ciasto. Makaron gotujemy w dużej ilości wrzącej, osolonej wody przez 2-3 minuty, w zależności od grubości ciasta.Boczek i cebulę pokroić w drobną kostkę, a grzyby na kawałki. Mniejsze sztuki można zostawić w całości. Boczek wrzucić na mocno rozgrzaną patelnię i poczekać, aż wytopi się z niego tłuszcz. Wtedy dodać i przysmażyć cebulę. Następnie dołożyć kurki. Przyprawić, dokładnie wymieszać i dusić pod przykry-ciem (można dodać odrobinę wody). Gdy grzyby się ugotują, dodać śmietanę, jeszcze raz wymieszać i podgrzać na dużym ogniu, by sos się zredukował. Jeśli sos okaże się zbyt rzadki, można zagęścić go zasmażką przygo-towaną z 1 łyżki masła połączonej z 1 łyżką mąki.Odcedzony makaron podać z sosem i posy-pać posiekaną natką pietruszki.

100

|SPRING PLATE|

Page 101: Spring Plate Magazyn nr 3

U góry: Domowy makaron pappardelle z sosem śmietanowo-kurkowymNa następnych stronach: Kasza perłowa z maślakami

|SPRING PLATE|

101

Page 102: Spring Plate Magazyn nr 3

102

|SPRING PLATE|

Page 103: Spring Plate Magazyn nr 3

|SPRING PLATE|

103

Page 104: Spring Plate Magazyn nr 3

kulinarne wspomnieniaWspomnienia - ulotne jak zapach świeżo skoszonej trawy, radosne jak pękające mydlane bańki i ciepłe jak kącik z kuchni babci. Lubimy je zachowywać i wracać

do nich myślami, a one same dobrze przechowują się w starych murach, pożółkłych zdjęciach i rodzinnych przepisach. Swoimi wspomnieniami zapisanymi na kartkach

zeszytów z przepisami podzieliły się z nami autorki blogów kulinarnych.

104

|SPRING PLATE|

Page 105: Spring Plate Magazyn nr 3

|SPRING PLATE|

105

Page 106: Spring Plate Magazyn nr 3

106

|SPRING PLATE|

Page 107: Spring Plate Magazyn nr 3

Fotografia 1: Ciasto z mirabelkamiFotografia 2: Śliwkowiec wg przepisu mamyFotografia 3: Chłodnik szczawiowo-szpinakowyFotografia 4: Niezwykłe jagodziankiFotografia 5: Drożdżowe kołoczki z twarogiem i cytrynowym lukrem

|SPRING PLATE|

107

Page 108: Spring Plate Magazyn nr 3

Ciasto z mirabelkami

Magdamagda-silverteaspoon.blogspot.com

380 g mirabelek

4 jajka (żółtka i białka oddzielnie)

szczypta soli

160 g cukru

90 g miękkiego masła

110 g waniliowego serka homogenizowanego

1 łyżeczka ekstraktu waniliowego

220 g mąki

1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia

Przygotować okrągłą foremkę o średnicy 22 cm, wysmarować ją tłuszczem i oprószyć mąką. Rozgrzać piekarnik do 180°C.Białka ubić na sztywno ze szczyptą soli. Od-łożyć pianę na bok. Ubić cukier z żółtkami na jasną emulsję. Dodać pokrojone w kost-kę masło, serek, ekstrakt waniliowy, mąkę (łyżkę mąki zostawić do posypania mirabe-lek) oraz proszek do pieczenia. Gdy całość utworzy gładką masę, wymieszać ją delikat-nie z białkami. Przełożyć ciasto do foremki, na wierzchu układając mirabelki oprószone mąką (dzięki czemu nie opadną na dno).Piec około 45 minut. Wystudzić na kratce. Przed podaniem można posypać ciasto cu-krem pudrem.

Śliwkowiec wg przepisu mamy

Dagmarapocztowkizirlandii.wordpress.com

260 g mąki pszennej150 g masła lub margaryny

5 łyżek śmietany

150 g cukru

3 jajka

600 g śliwek

1 łyżeczka proszku do pieczenia

100 g cukru pudru

2 łyżki mąki ziemniaczanej

cynamon

sól

Mąkę przesiać na stolnicę, lekko posolić, wsypać proszek do pieczenia, dodać masło pokrojone w kostkę i posiekać je z mąką, dodać żółtka, cukier i śmietanę, po czym wyrobić ciasto. Odciąć 1/3 ciasta i schłodzić w lodówce. Pozostałym kawałkiem wyłożyć formę (wysmarowaną tłuszczem i wysypaną tartą bułką albo wyłożoną papierem do pie-czenia). Spód nakłuć widelcem i podpiec 10 minut w piekarniku.Na podpieczonym spodzie ułożyć połówki śliwek przekrojoną stroną do góry. Ubić biał-ka, a po chwili dosypywać cukier puder. Gdy piana jest sztywna, wsypać mąkę ziemnia-czaną i cynamon i dokładnie, ale delikatnie wymieszać. Na śliwki wyłożyć ubitą pianę z białek. Wyjąć pozostałe ciasto z lodówki, rozwałkować, pokroić cienkie paski i ułożyć na wierzchu ciasta. Piec około 30-40 minut w 180°C. Sprawdzić stopień wypieczenia pa-tyczkiem.

Chłodnik szczawiowo--szpinakowy

Annaczosnekwpomidorach.blogspot.com

500 ml bulionu

1 l zsiadłego mleka

250 ml śmietany (aby chłodnik był lżejszy najle-

piej użyć 12%)

150 g szczawiu

150 g szpinaku

2 jajka ugotowane na twardo

50 g orzechów włoskich bez łupin

koperek

szczypiorek

sól

pieprz

108

|SPRING PLATE|

Page 109: Spring Plate Magazyn nr 3

Orzechy sparzyć wrzącą wodą i obrać ze skórki. Posiekać razem z jajkami. Szczaw i szpinak umyć i odciąć ogonki liściowe. Zalać rosołem, gotować około 15-20 minut i zmik-sować. Zsiadłe mleko wymieszać ze śmietaną i zmiksowanymi warzywami, najlepiej przy pomocy trzepaczki.Dodać orzechy, jajka i posiekaną zieleninę. Doprawić solą i pieprzem. Podawać z ziem-niakami z wody z okrasą i świeżym koper-kiem.

Niezwykłe jagodzianki

Kasiapelnytalerz.blogspot.com

500 g mąki pszennej

40 g świeżych drożdży

150 g cukru

250 ml letniego mleka

2 żółtka

70 g masła

szczypta soli

400 g jagód

1 łyżeczka mąki ziemniaczanej

3 czubate łyżki cukru pudru

1 białko

1 łyżka mleka

cukier do posypania

Przygotować zaczyn: drożdże rozetrzeć z 2 łyżkami cukru na pastę. Dodać 1/2 szklanki mleka i łyżkę mąki. Odstawić, żeby zaczyn ruszył na 15-20 minut. Jagody prze-brać, umyć, osączyć na sitku. Wymieszać z mąką ziemniaczaną i cukrem pudrem. Ma-sło stopić, odstawić. Mąkę przesiać do dużej misy. Żółtka utrzeć z pozostałym cukrem na puch. Do mąki dodać mleko, zaczyn, żółtka i sól. Wyrobić elastyczne ciasto. Pod koniec dodać stopione masło i zagnieść ciasto. Od-stawić do wyrośnięcia. Gdy ciasto podwoi objętość, podzielić je na małe kulki, każdą z nich spłaszczyć na placek. Na środek układać czubatą łyżkę ja-gód, zawinąć i zlepić brzegi formując bułecz-

kę. Uformowane bułeczki układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, zachowu-jąc odstępy. Odstawić do ponownego wyroś-nięcia na 30 minut. Posmarować białkiem roztrzepanym z mlekiem i posypać cukrem. Piec w 180 stopniach C przez 20-25 minut.

Drożdżowe kołoczki z twarogiem i cytrynowym lukrem

Magdalenarondelektygielek.blox.pl

500 g mąki pszennej

125 ml ciepłej wody

50 g świeżych drożdży

2 jajka

100 g masła

3 łyżki cukru

500 g twarogu

sok z cytryny

cukier puder

Drożdże rozpuścić w ciepłej wodzie. Do miski wsypać mąkę, dodać 1 jajko, cukier, marga-rynę i rozpuszczone drożdże. Zagnieść ciasto i odłożyć w ciepłe miejsce na 30 min do wy-rośnięcia.Nagrzać piekarnik do 200 stopni C. Ciasto rozwałkować na grubość około 3 mm, wy-cinać nożem kwadraty. Na środek każdego kwadratu położyć sporą łyżkę twarogu, zle-pić końce na krzyż i posmarować rozbełta-nym jajkiem. Kołoczki piec przez 15-20 min.Sok z cytryny utrzeć z cukrem pudrem i po-smarować gotowym lukrem wystudzone ko-łoczki.

Patronat konkursu

|SPRING PLATE|

109

Page 110: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 111: Spring Plate Magazyn nr 3
Page 112: Spring Plate Magazyn nr 3

www.springplate.pl