Smolensk Kurier Chicago

2

Click here to load reader

description

Raport Kuriera Chicagowskiego w sprawie zamachu w Smoleńsku.

Transcript of Smolensk Kurier Chicago

Page 1: Smolensk Kurier Chicago

KURIER CHICAGOKURIER 11-17 czerwca 2010 r.14

Styl wiÅkszoÀci wypo-wiedzi publicznych w Chicago na temat zamachu na prezydentaPolski w dniu 10 kwie-tnia 2010 roku w Smo-leºsku - niestety chlubyPolonii w Chicago nie przynosi. Nawet re-nomowane i opiniotwór-cze radia i ich wûaÀci-ciele wypowiadali siÅ w sposób, nazwijmy to:nieco Òenujâcy. I co z tego, Òe wiÅkszoÀå ro-daków od poczâtku caû-kiem sûusznie podejrze-waûa, Òe byû to zamach.Forma wypowiedzi cza-sami zupeûnie “kûa-dzie” treÀå. A niedorze-cznych wypowiedzi, hi-potez - tworów wyob-

raÎni podawanych jakoprawdy objawione, ja-kiegoÀ niepojÅtego roz-emocjowania... - Byûotego co niemiara. Rzecz w tym, Òe poÒaremocji moÒe przysûoniåzdolnoÀå spostrzeganiaprawdy, a zacietrzewie-nie emocjonalne moÒesprawiå, Òe cokolwiekprzestanie do nas do-cieraå. Kto juÒ wszystkonajlepiej wie - przestajeszukaå... A Òycie w nie-realnym Àwiecie - a tobûâd. No i zawsze wartoodróÒniaå trzy sprawy: rzeczy udowodnione i pewne, rzeczy praw-dopodobne mniej lub bardziej - no i tzw.czyste hipotezy...

A gdybyÀmy przy okazji niecowyroÀli z rozemocjonowanego myÀ-lenia Polaków i nabyli co nieco po-stawy poszukiwaczy prawdy - jakÒebyûoby dobrze. KaÒdy wie, Òe propa-ganda komunizmu dÅûa ile siû w trâ-by rozemocjowania (i zarazem “od-zwyczajania” od myÀlenia) - i to comówiÅ, mówiÅ nie dlatego, Òeby kry-tykowaå Polaków, tylko, Òeby conieco na lepsze zmieniå.

Tu nie mogÅ odmówiå sobie kil-ku ilustracji historycznych dla ilu-stracji problemu.

Dygresja historycznaJeden z najwybitniejszych pol-

skich dziennikarzy i pisarzy XX wie-ku, Stanisûaw Cat Mackiewicz (o-statni premier Rzâdu RP w Londyniew latach 1954-56), opisujâc swojewspomnienia z ostatnich dni sierpnia1939 roku, przytacza dwie sprawy.W dniu 25 wrzeÀnia sûyszaû on roz-mowÅ dwóch paº, z których jedna idruga w optymistycznym nastrojuwymieniaûy uwagi o nadchodzâcejwojnie. Obie panie byûy zgodne, ÒeHitler wyglâda jak rozhisteryzowanyfryzjer, a nasze wojsko, które wczo-raj wymaszerowaûo z koszar, to ho,ho... To dopiero jest wojsko! W trzydni póÎniej uczona pani profesor nieukrywaûa radoÀci z podpisania ukûa-du Ribbentrop-Moûotow, o którymwûaÀnie doniosûy media. Na cierpkiepytanie Cat’a Mackiewicza, z czegowûaÀciwie tak siÅ cieszy, odpowie-dziaûa: “Jak to z czego? Hitler siÅ wkoºcu skompromitowaû!”

Oba powyÒsze przykûady to do-bra ilustracja czegoÀ, co nazwaûbym

emocjonalnym podejsciem do poli-tyki. Póû biedy, gdy dotyczy to roze-mocjowanych paº, gorzej gdy doty-ka to sterników polityki czy caûychspoûeczeºstw. W Warszawie jeszczew dniu 3 wrzeÀnia 1939 roku odby-waûa siÅ wielka demonstracja (ponad300 tys. ludzi) i tûum Polaków wiwa-towaû na czeÀå Francji i Anglii... Nierozumieli oczywiÀcie, Òe brytyjskie ifrancuskie gwarancje dla Polski towyûâcznie dyplomatyczny blef bezpokrycia i celowe dziaûanie, by Hit-lera skierowaå na PolskÅ. Co miaûoAnglii i Francji daå czas na dozbro-jenie. Pierwotny plan wojenny IIIRzeszy zakûadaû bowiem nagûy atakna FrancjÅ w sierpniu 1939 roku.Niemieckie kolumny zmotoryzowa-ne miaûy po prostu bez wypowiedze-nia wojny wjechaå poprzez BelgiÅdoFrancji i jechaå do ParyÒa. A wewrzeÀniu Luftwaffe miaûa siÅ przeba-zowaå nad kanaû La Manche. Pier-wszâ porcjÅ 40 nowoczesnych samo-lotów myÀliwskich (40 sztuk Haw-ker Hurricane) RAF otrzymaû dopie-ro w styczniu 1940 roku... Gdyby dopowietrznej bitwy o AngliÅ doszûorok wczeÀniej niÒ doszûo... Oczywi-Àcie, ten najbardziej korzystny wa-riant rozegrania II wojny Àwiatowejginâce Wojsko Polskie uniemoÒliwi-ûo Hitlerowi definitywnie, co akuratkrwawy wariat z Berlina rozumiaû iw miarÅ upûywu czasy narastaû jegonienawiÀå do Polaków. Fakt, ÒeKampania wrzeÀniowa zmieniûa za-sadniczo losy tej wojny, do tej poryw Òaden sposób nie jest w dysku-sjach na temat przebiegu II wojnynaleÒycie podejmowany, a Polakomnie jest oddana naleÒna im zasûuga ichwaûa. Niestety jest to prawda.Gdyby nie polski wrzesieº 1939 ro-ku, nie byûo by D-Day w Normandii,nie byûoby kontroli szlaków wo-dnych Àwiata przez aliantów, Angliabyûaby zwasalizowanym sojuszni-kiem Hitlera, dostaw z USA do So-wietów teÒ by nie byûo, itp. itd. Aleczy rzâd RP w roku 1939 dziaûaû pra-widûowo, czy daû siÅ oszukiwaå, wy-korzystywaå i nabieraå? Sûowem,czy dziaûaû z wûaÀciwâ troskâ o kraj,czy teÒ z emocjonalnâ gûupotâ? Od-powiedÎ zawiera siÅ w sûowach wi-cepremiera Eugeniusza Kwiatkow-skiego wypowiedzianych na wiecuw Budgoszczy w dniu 25 sierpnia1939 roku: “Wojny Òadnej nie bÅ-dzie. Bo przecieÒ gdyby Hitler roz-pÅtaû teraz wojnÅ, to znowu byûaby towojna Àwiatowa, a tÅ Niemcy znowumusiaûyby przegraå!” O Òaûosny ra-cjonaliÎmie (w wersji, którâ nazwaû-bym “naiwnâ”) - a gdzie rola sza-leºstwa w historii? I tyle byûoby wtemacie Polaków “uprawiania” po-lityki...

ZamachCo jest dzisiaj pewne?

Wydaje siÅ, Òe dwie sprawy. Po pierwsze: samolot prezydenta

Polski leciaû prawidûowym torem ko-rytarza powietrznego prowadzâcegodo pasa startowego, tylko Òe w sto-sunku do tegoÒ korytarza tor lotu byû“przesuniÅty” o 25 metrów do tyûui o 5 metrów w dóû. To zaÀ wskazujena jedynâ moÒliwâ przyczynÅ: sfaû-szowanie danych satelity nawigacyj-nego, na podstawie sygnaûów które-

go pilot automatyczny prowadzi sa-molot do lâdowania. Bowiem przedpodejÀciem do lâdowania kapitan sa-molotu wûâcza “pilota automaty-cznego” i te urzâdzenie juÒ bezbûÅ-dnie prowadzi maszynÅ na lotnisko.Chyba, Òe sygnaûy satelity nawiga-cyjnego, którymi “pilot automaty-czny” siÅ kieruje - zostajâ sfaûszo-wane...

Tu muszâ paºstwo wiedzieå, Òeurzâdzenie do faûszowania danychsatelitów nawigacyjnych jest od po-nad 10 lat znane w technice wojsko-wej. To waÒne urzâdzenie, ono spra-wia, Òe np. naprowadzana rakieta nietrafi w cel, samolot wroga rozwali siÅprzy lâdowaniu, itp. Urzâdzenie ta-kie popularnie nazywa siÅ “ M E-CON”. Ma ono postaå przedmioturozmiarami podobnego do paczkipapierosów. Wychwytuje ono sygnaûsatelity i przetwarza na sygnaû o sil-niejszej mocy, jednoczeÀnie przesu-wajâc parametry celu do 30 metrów.Takiej róÒnicy urzâdzenia kierujâce(w tym pilot automatyczny) nie sâ wstanie zidentyfikowaå. Efektem bÅ-dzie jednak, Òe obiekt “naprowadza-ny” danymi satelitarnymi - polecijednak w inne miejsce! I np. nie tra-fi: czoûgu, okrÅtu, budynku... Albosamolot “nie trafi” w lotnisko.“MECON” ma zasiÅg dziaûania do100 km, wystarczy np. powiesiå ta-kie urzâdzenie na gaûÅzi drzewa wpobliÒu lotniska. TechnologiÅ budo-wy takich urzâdzeº posiadajâ wszyt-skie waÒniejsze armie Àwiata. PolskateÒ. W USA i w UE powoûano teÒspecjalne zespoûy badawcze, by o-pracowaå sposób przeciwdziaûaniaMECON’owi. Bowiem w dniu, wktórym taka zabawka trafi do râk ter-rorystów - samoloty pasaÒerskieprzestanâ lataå.

To co powiedziano powyÒej jestpewne. Podpuûkownik ArkadiuszProtasiuk podchodzâc do lâdowaniaw warunkach pogorszonej wido-cznoÀci (mgûa dopiero siÅ tworzyûa),po prostu wûâczyû pilota automaty-cznego - jak zresztâ byûo do przewi-dzenia, Òe tak zrobi. Nadto w sprawiewypowiedziaûo siÅ z wûasnej wolitrzech ekspertów lotnictwa: rosyjski,amerykaºski i niemiecki. Ci dwaj o-statni to prawdzie miÅdzynarodowesûawy tej branÒy. Wszyscy jednozna-cznie wypowiedzieli siÅ, Òe samolotleciaû w oparciu o sfaûszowane danesatelitarnego systemu naprowadza-nia. PrzesuniÅcie toru lotu i tor ideal-nie pasujâcy do prawidûowego kory-tarza, tyle Òe “przesuniÅty” - nie po-zostawiajâ innej moÒliwoÀci.

Tu moÒemy dodaå w formie dy-gresji, Òe jeÒeli samolot zdecydowa-nie przechyliû siÅ na lewe skrzydûo,jest moÒliwâ hipoteza, Òe w samolo-cie “uruchomiûo siÅ” dodatkowe u-rzâdzenie blokujâce sterowanie ma-szynâ. W Tu-154M moÒna takie za-instalowaå, istnieje taka technicznamoÒliwoÀå. O tej sprawie wypowie-dziaû siÅ najlepszy polski ekspert odkatastrof lotniczych. Ale to hipoteza.

Po drugie: Kadûub samolotu zo-staû rozerwany poprzez eksplozjÅbomby izowolumetrycznej. To zara-zem pierwszy przypadek w historii,gdy uÒyto takiej broni w zamachu.Dotychczas nie zdarzyûo siÅ to nigdywczeÀniej.

Dodajmy, Òe podpuûkownik

Rafaû Klimuszko

Na zdjêciu szcz¹tki samolotu TU-154M na miejscu wypadku w Smoleñsku.Fot.: RZ

TRAGEDIA W SMOLEÑSKU - TRAGEDIA W SMOLEÑSKU - TRAGEDIA W SMOLEÑSKU - TRAGEDIA W SMOLEÑSKU

Page 2: Smolensk Kurier Chicago

KURIER CHICAGO KURIER11-17 czerwca 2010 r. 15

A. Protasiuk potrafiû skutecznie wy-lâdowaå. Zabûocone koûa Tu-154Mwidoczne na zdjÅciach dowodzâ tegojednoznacznie. Prawdopodobniedzielny oficer, gdy zrozumiaû, Òe sa-molot jest w trakcie dokonywaniazamachu na Òycie prezydenta - po-stanowiû “posadziå” maszynÅ naziemi jak najszybciej. Teoretyczniemógû nacisnâå przycisk “GO OFF”bûyskawicznie zwiÅkszajâcy moc sil-ników (kaÒdy pasaÒerski odrzuto-wiec ma taki przycisk umoÒliwiajâcywzbicie siÅ do góry w razie proble-mów z lâdowaniem). Ale wyraÎniebaû siÅ juÒ cokolwiek dotykaå, amiÅkkie bagniste podûoÒe i prÅdkoÀålotu równa prÅdkoÀci lâdowania da-waûy realnâ szansÅ osûabienia siûy u-derzenia i uratowania pasaÒerów. Tumuszâ Paºstwo Czytelnicy wiedzieå,Òe Tu-154M ma wyjâtkowo mocnykadûub. Skûada siÅ on z bardzo sil-nych podûuÒnic, gÅstych poprzecznic(wszystkie te elementy sâ wykonaneze stopów wzmocnionego alumi-nium) oraz z blachy zewnÅtrznej iwewnÅtrznej. Sama aluminiowa bla-cha zewnÅtrzna (dokûadniej takÒestop wzmocnionego aluminium) magruboÀå... 5 cm.! Poza tym brak de-cyzji o wzbiciu siÅ w powietrze prze-mawia za jednym - piloci juÒ niemogli sterowaå samolotem (zabloko-wane lub czÅÀciowo zablokowanestery albo sterowanie przejÅte z ze-wnâtrz). Nadto, kapitan samolotumajâc ÀwiadomoÀå, Òe jest dokony-wany zamach, z prawdopodobieº-stwem graniczâcym z pewnoÀciâwolaû “lâdowaå” nieco przed lot-niskiem - w pierwszym odruchu napewno przypuszczajâc, Òe zamachudokonujâ Rosjanie! I takie lâdowaniedajÅ wiÅkszâ szansÅ uratowania Pre-zydenta! Oddajmy czeÀå pamiÅcidzielnego oficera, bûyskawicznie ipoprawnie myÀûâcego. Z Prezyden-tem RP rzeczywiÀcie latali najlepsi!

A poza tym, jeÒeli samolot“przekrÅciû siÅ na plecy” i tak ude-rzyû w ziemiÅ - jak wmawia kaskadakûamstw Partii Oszustów i ubeckietelewizornie - to dlaczego koûa sâ za-bûocone?

Nie mógû wiedzieå kapitan pre-zydenckiego samolotu, Òe w mo-mencie wylâdowania odpali siÅ zgo-ûa nietypowy ûadunek wybuchowy,który rozniesie caûy kadûub w drobnestrzÅpy, nie wiÅksze niÒ 20-30 centy-metrów. Najprawdopodobniej zre-sztâ zapalnik byû “wstrzâsowy”,czyli reagujâcy na silny wstrzâs. Awszyscy pasaÒerowie zginâ strasznâÀmierciâ.

Tu muszâ Paºstwo Czytelnicywiedzieå, co to sâ bomby izowolu-metryczne. Najogólniej biorâc jest toodpowiednia ciecz pod bardzo wyso-kim ciÀnieniem. W momencie uru-chomienia bomby (przewaÒnie jestto oddzielny wybuch) ta ciecz podwpûywem róÒnicy ciÀnieº natych-miast “paruje” - czyli zamienia siÅw aerozol szczelnie wypeûniajâcy ja-kieÀ pomieszczenie, a nastÅpnie, naj-czÅÀciej zasysajâc i zuÒywajâc obec-ny w powietrzu tlen - z potwornâ si-ûâ wybucha.

Wybuchowi towarzyszy ogrom-ne ciÀnienie i temperatura do 3000stopni Celsjusza. Rosjanie nazywajâte bomby “termobarycznymi” -wûaÀnie od ciÀnienia i temperatury.

Bomby izowolumetryczne sâ znaneod czasów wojny wietnamskiej, ztym Òe poczâtkowo miaûy postaå du-Òych bomb lotniczych opuszczanychna spadochronach. Przy zetkniÅciu zziemiâ bomba uwalniaûa Àmiercio-noÀny aerozol, który nastÅpnie eks-lpodowaû nad powierzchniâ dosûo-wnie kilku kilometrów kwadrato-wych. US Army bardzo lubiûa uÒy-waå tych bomb np. dla “oczyszcze-nia” terenu, na którym miaûy lâdo-waå np. Àmigûowce. Boom - i potÅÒ-ny teren oczyszczony z wszelkichmin i innych puûapek.

Bomby izowolumetryczne tonajsilniejsze bomby konwencjonalnei w ogóle najsilniejsze bomby pobombach atomowych. Do lat 80-tychubiegûego wieku byûy to jednakbomby fizycznie duÒych rozmiarów.Ich siûa wybuchu zaleÒaûa bowiemod iloÀci cieczy, która zamieni siÅ waerozol. Amerykaºska najsilniejszabomba izowolumetryczna nosiûa na-zwÅ MOAB. Jankesi nazywali jâ po-tocznie “Mother of All Bombs”.Jakby przez przekorÅ Rosjanie skon-struowali w latach 90-tych bombÅ je-szcze 4 razy silniejszâ - i nazwali jâOWB (“Otiec Wsiech Bomb”).Jednak Rosjanie na potrzeby wojny zCzeczenami skonstruowali takÒe po-ciski termobaryczne maûych rozmia-rów i mniejszej mocy.

Taki pocisk moÒe byå odpalonyze zwykûej rÅcznej rakietnicy np. so-wieckiego typu Trzmiel. Ma postaågranatu, który zawiera w Àrodku oko-ûo 1 litra odpowiedniego pûynu. Gdytaki pocisk rozerwie siÅ np w ÀrodkujakiegoÀ pomieszczenia w budynku -pûyn zamieniony w gaz natychmiastprzeniknie wszÅdzie gdzie da radÅ(tak duÒa jest róÒnica ciÀnieº).Szczeliny pod drzwiami - to napraw-dÅ droga aÒ nadto szeroka. A po cza-sie dosûownie “sekundowym” wbudynku eksploduje caûe piÅtro. Al-bo i w mniejszym trzy piÅtra... Taksowieccy Òoûnierze (o przepraszam -teraz rosyjscy) “oczyszczali” wCzeczenii podejrzane budynki z ter-rorystów.

W Polsce bomby termobarycznesâ produkowane od 1988 roku, gdyÒPolska jest jednym z nielicznych kra-jów, który równieÒ posiada technolo-giÅ ich budowy. Znana jest polskabomba o kryptoninie “Tejsy” - ofi-cialnie zademonstrowana po razpierwszy publicznie na Targach prze-mysûu obronnego w Polsce w roku1988.

Bomba izowolumetryczna (ter-mobaryczna - jak kto woli) umie-szczona w samolocie moÒe mieå ksz-taût maûej gaÀnicy, umieszczonej np.w pobliÒu kabiny pilotów. Technikanie zna innego wytûumaczenia przy-czyny, dla której z potÅÒnego kadûu-ba samolotu dosûownie nic nie zosta-ûo. Tu muszâ Paºstwo wiedzieå, Òe“izowolumetryczna” oznacza, Òewybucha caûa powierzchnia (dokûa-dniej caûâ objÅtoÀå). Wybuch pun-ktowy konwencjonalnego ûadunkuzostawia zawsze duÒe zniszczeniablisko ûadunku, a im dalej - tymmniejsze. I zachowane tym wiÅkszefragmenty kadûuba, im dalej byûo odmiejsca wybuchu.

Tylko bomba izowolumetrycznarozniesie dosûownie caûy kadûub wdrobny mak!

DowodyTo o czym mówimy powyÒej - to

nie sâ Òadne hipotezy. To sâ rzeczypewne. Istnieje aÒ kilka niepodwa-Òalnych dowodów, Òe tak byûo.

Tu musimy stwierdziå, Òe wy-buch bomby izowolumetrycznej po-zostawi charakterystyczne Àladytworzâcych jâ substancji na szczât-kach wewnÅtrznej blachy tworzâcejkadûub samolotu. Sâ one do wykry-cia poprzez najdokûadniejszâ metodÅrozpoznawania Àladowych iloÀcisubstancji - analizÅ spektrofotome-trycznâ. Skûadnikiem wielu takichbomb jest np. sproszkowane alumi-nium. Nadto z niczym nieporówny-walne sâ Àlady pozostawione nazwûokach ofiar. Z powodu bardzowysokiej temperatury ubrania i od-sûoniÅta skóra bÅdâ po prostu zwÅg-lone. W dodatku w pûucach powsta-nie charakterystyczny obraz. Mó-wiâc najkrócej - pûuca zamieniâ siÅ wdwie powietrzne jamy. Taki obraz,zwany przez radiologów wojsko-wych “powietrznym motylem”(pûuca posiada czûowiek dwa) po-wstaje tylko i wyûâcznie wskutekwybuchu bomby izowolumetry-cznej. Wystarczy zrobiå zdjÅcie ren-tgenowskie choå jednych zwûok z ja-ko tako zachowanâ klatkâ piersiowâ.Stâd tak waÒna dla materiaûu dowo-dowego jest sekcja zwûok. Tu mówi-my o dowodach eksperckich.

Ale to nie wszystkoWybuch takiej bomby i tylko ta-

kiej, doszczÅtnie rozkawaûkuje kad-ûub - i to na bardzo drobne kawaûki.Siûa wybuchu odrzuci teÒ skrzydûa iogon samolotu - i te fragmenty“przekozioûkujâ” do góry nogami.Zostanâ teÒ odrzucone na odlegûoÀåkilkudziesiÅciu metrów od kadûuba.To samo stanie siÅ z kabinâ pilotów,chyba Òe bomba byûa umieszczonablisko kabiny - wtedy z kabiny nicnie zostanie. W dodatku siûa wybu-chu rozniesie szczâtki na powie-rzchni o niespotykanej w katastro-fach lotniczych szerokoÀci i na ob-szarze o powierzchni zbliÒonej dokwadrata. I dokûadnie tak jest. No ioczywiÀcie - w samolocie prakty-cznie nikt nie ma szansy przeÒyå.Obiektywnie nikûâ szansÅ majâ jedy-nie osoby w czÅÀci kadûuba najbliÒejogona, i to tylko w takim samolociejak prezydencki Tu-154M. Salonprezydenta znajdowaû siÅ bowiemtuÒ przy ogonie i wchodziûo siÅ doniego przez odrÅbny salon mini-strów. To sâ jakieÀ przeszkody dlarozprzestrzeniania siÅ gazu, ale jestto obiektywnie szansa bardzo nikûa.Nie ma teÒ duÒej szansy na poÒarbenzyny w zbiornikach w skrzydûachsamolotu, bo ciÀnienie wybuchu“wypchnie” benzynÅ na zewnâtrz,a samâ gûównâ kulÅ ognia ciÀnieniewybuchu zaraz zgniecie. Ot, gdzieÀtam w trawie jakieÀ maûe poletkaskropione rozbryzganâ benzynâ mo-gâ siÅ tliå...

Wybuch bÅdzie teÒ doskonalewidoczny na zdjÅciach wykonanychprzez satelitÅ amerykaºskiego moni-torujâcego ten region zgodnie z poro-zumieniami podpisanymi przez USAz Sowietami, a potem Rosjâ, o sateli-tarnej kontroli porozumieº o ograni-czeniu zbrojeº... Nie obserwowaûem

tej wizyty, ale miaûem sygnaûy, ÒeRadkowi Sikorskiemu Amerykaniezaproponowali te zdjÅcia, pytajâcczemu Polska nie poprosiûa o pomocNATO w sprawie Àledztwa odnoÀnieprzyczyn “katastrofy”. Ten ostatnizaperzyû siÅ, Òe Polska Òadnych zdjÅånie chce (tak mi powiadano) - bo byûto bûâd pilota. (OczywiÀcie wszelkiemedia, w tym polonijne, gdzie ubolei razwiedka majâ wpûywy, teraz pub-likujâ artykuûy, jak to zmÅczeni pilo-ci siÅ mylâ, i to na caûym Àwiecie.I jacy sâ przepracowani... Sam wi-dziaûem taki tekst w chicagowskim“Monitorze”).

And last but not least. Tylkobomba izowolumetryczna wybuchaw takim specyficznym “dwutak-cie”. Sâ to akustycznie dwa oddziel-ne wybuchy - bo gwaûtownie rozprÅ-Òajâcy siÅ gaz powoduje pierwsze“boom”, po którym zaraz nastÅpujewûaÀciwy, nastÅpny wybuch. I to do-kûadnie sûyszaû Àwiadek SûawomirWiÀniewski, montaÒysta TVP, któryakurat jechaû samochodem na lotnis-ko nagrywaå lâdowanie Prezydenta itowarzyszâcej mu “ekipy”. Dwawybuchy, niezbyt gûoÀne, po czymniewielkâ, zaraz stûumionâ kulÅ og-nia... I dokûadnie to do kamery “nagorâco” powiedziaû...

WnioskiOni zginÅli strasznâ Àmierciâ.

I tylko ten kto wiedziaû, Òe na pokûa-dzie jest bomba i jaka mógû zamie-Àciå wpis na stronach internetowychGazety Wyborczej o godzinie8:38:00, Òe prezydencki samolotmiaû “wypadek” i Òe nikt nie prze-Òyû. Przypomnijmy, Òe dokûadna go-dzina “katastrofy” to 8:39:54 sek.(Wszystko w przeliczeniu na czaspolski, czyli Àrodkowoeuropejski.)A takâ bombÅ moÒna byûo zamonto-waå w tym samolocie tylko w War-szawie... I ktoÀ, kto wiedziaû, co wy-buchnie i z jakim skutkiem, mógû ro-biå taki wpis, gdy ten samolot je-szcze prawie 2 minuty leciaû... A do-wód, na godzinÅ “katastrofy” jestrównieÒ niezbity, nasz Tu-154MÀciâû skrzydûem liniÅ energetycznâ idokûadnie o godz. 8:39:50 sek. naosiedlu mieszkaniowym przylegûymdo lotniska zgasûo Àwiatûo...

CóÒ, Michnika zgubiûa tu pycha -chciaû byå koniecznie pierwszy, któ-ry “puÀci newsa” w Àwiat!

BombÅ musiano umieÀciå wWarszawie... Ale co z tego wynika -z tym Òe chûodno i bez emocji, ale zpoprawnâ logikâ - w nastÅpnym od-cinku p.t. “Komu bije dzwon?” Awynika wiele i waÒnego...

Jaros³aw Kaczyñski przed trumn¹ brata.Fot.: RZ

TRAGEDIA W SMOLEÑSKU - TRAGEDIA W SMOLEÑSKU - TRAGEDIA W SMOLEÑSKU - TRAGEDIA W SMOLEÑSKU