SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481...

16
Numer 1/2020 rok Bartoszyce – Braniewo – Kętrzyn – Mrągowo Gazeta bezpłatna ISSN 2658-1418 SKUPUJEMY BOBIK W DOBREJ CENIE tel. 696 481 486 SZUKAJ NAS NA Spacerem po czerwonym dywanie Czytaj s. 8-9

Transcript of SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481...

Page 1: SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481 486nowiny24.net/wp-content/uploads/2020/02/Nowiny-Północne-nr-5-1.pdf · Liczymy też na współ-pracę z naszymi czytelnika-mi. Chcemy

Numer 1/2020 rok Bartoszyce – Braniewo – Kętrzyn – Mrągowo

Gaz

eta

bezp

łatn

a

ISSN

265

8-14

18

SKUPUJEMY BOBIK W DOBREJ CENIE

tel. 696 481 486

SZUKAJ NAS NA

Spacerem po czerwonym dywanieCzytaj s. 8-9

Page 2: SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481 486nowiny24.net/wp-content/uploads/2020/02/Nowiny-Północne-nr-5-1.pdf · Liczymy też na współ-pracę z naszymi czytelnika-mi. Chcemy

2 ”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 www.nowiny24.net2

”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 www.nowiny24.netZ NASZEJ STRONY

Na dzień dobry,

Wydawca: Stowarzyszenie Inicjatyw Rolno-Gospodarczych „AGROPORT”

redaktor naczelny: Tomasz Miroński, [email protected];dziennikarze: Marek Szymański, Zdzisław Piaskowski, Jarosław Góral, Wojciech Andrearczyk [email protected] zastrzega sobie prawo adiustacji powierzonych tekstów. Druk: Polska Press Sp. z o.o

KONDOLENCJE

Koledze Tomaszowi Mirońskiemu

wyrazy szczerego żalu i współczuciaz powodu śmierci

Mamy

składają koleżanki i koledzy z redakcji

Nowin Północnych

Oddajemy w  Państwa ręce kolejny numer „Nowin”. Bardzo się cieszę, że moc-no zaistniało w nim Branie-wo, czyli nasza zachodnia

flanka. Wszystko, dzięki Wojtkowi Andrearczy-

kowi, doświadczone-mu dziennikarzowi,

który wzmoc-nił nasz zespół. Przypominam, że funkcjonuje-

my także w  internecie, ja-ko strona nowiny24.net i na Facebooku.

Liczymy też na współ-pracę z  naszymi czytelnika-mi. Chcemy tworzyć takie media, w  których spotykać się będą różne opinie. Chce-my też, żeby czytelnicy współ-tworzyli nasza gazetę. W ko-lejnych numerach planujemy oddawać naszym czytelni-kom całą stronę na ich opinie.

W  przyszłości może to być więcej. Będziemy je również publikować na naszej stro-nie internetowej. Uważam, że wsłuchiwanie się w  głosy czytelników to bardzo ważna część pracy dziennikarskiej. W czasach, gdy jesteśmy po-dzieleni i  dzielimy się coraz bardziej, również za sprawą mediów społecznościowych, publikowanie w  tradycyjnej gazecie Waszych poglądów,

tego, co Was zaciekawia, iry-tuje, fascynuje, dręczy - mo-że pomóc nam wszystkim. Nauczyć nas słuchać innego i szanować go, mimo różnicy poglądów.

Zachęcamy wszystkich, kontaktu z  nami. Informowa-nia nas o  tym, o  czym warto napisać. Zapraszam do dziele-nia się z nami swoimi uwaga-mi, spostrzeżeniami, przeżycia-mi. Możecie Państwo napisać

o tym, co Was interesuje, o swo-ich sukcesach i problemach. Do dyspozycji jest redakcyjny mail: [email protected].

Niezmiennie pozostaje-my otwarci na waszą kryty-kę i  opinię. Życzę przyjem-nej lektury i  zapraszam do współpracy wszystkich zain-teresowanych współtworze-niem niniejszego tytułu.

Tomasz Mirońskiredaktor naczelny

Dzień dobry BraniewoChoć to już czwarty numer gazety Nowiny Północne, to być może niektórzy z Państwa trzymają ją w rękach po raz pierwszy. Mam nadzieję, że nie ostatni, bo planujemy zagościć w domach mieszkańców powiatu braniewskiego na stałe.

Podobno „nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”. Dlatego gdy otrzy-małem propozycję współ-redagowania regionalnej gazety powiedziałem „nie”. Minęło kilka miesięcy, a  ja wciąż o tym myślałem. Dla-czego ostatecznie powie-działem „tak”? Trochę dla-tego, że w głębi czułem, że mam coś jeszcze do napisa-nia, przekazania, opowie-dzenia. Dużą rolę odegrał fakt, że istniejąca od wie-lu lat regionalna gazeta jak-by zapomniała o Braniewie

i  mieszkańcach powiatu braniewskiego. Tak jakby-śmy nie chcieli dowiedzieć się o tym, co się u nas dzieje. Poczytać o ludziach, którzy tu mieszkają, którzy kształ-tują codzienność naszej ma-łej ojczyzny.

Chciałbym, aby Nowi-ny Północne były takie, jak Wy, jak my – mieszkańcy Braniewa, Fromborka, Pie-niężna, gminy Braniewo, Wilcząt, Lelkowa, Płoski-ni i  wszystkich mniejszych i  większych miejscowo-ści powiatu braniewskiego.

Nie sprecyzuję tutaj ściśle tematyki, jaka będzie po-jawiała się w  gazecie. Za-leży mi na przekazywaniu przede wszystkim wiado-mości pozytywnych, rado-snych, dobrych. Bo tacy są właśnie mieszkańcy Bra-niewa, z  którymi spoty-kam się od urodzenia, a już szczególnie często i mocno od czasu, gdy kilkanaście lat temu zostałem dzien-nikarzem lokalnej gazety. Chciałbym też, aby do dru-ku trafiały Wasze teksty – li-sty, wspomnienia, opowia-

dania, przemyślenia. Każdy taki artykuł wzbogaci naszą wspólną gazetę.

W  Nowinach Północ-nych znajdziecie informa-cje z  czterech powiatów: braniewskiego, bartoszyc-kiego, kętrzyńskiego i mrą-gowskiego. Zachęcam do odwiedzenia strony www.nowiny24.net i  wydawa-nego przeze mnie Porta-lu Braniewo (www.portal-braniewo.pl), który będzie w  powiecie braniewskim podstawową witryną Nowin.

Nowiny Północne są ga-zetą bezpłatną. W dobie in-ternetu i  zamieszczonych tam darmowych wiadomo-ści nam – osobom tworzą-cym ten papierowy tytuł – wydawało się oczywiste, że nie powinniśmy pobierać za nią pieniędzy. Niestety, nie jest darmowy druk gazety, także kolportaż wymaga na-kładów finansowych. Stąd jedynym źródłem zabezpie-czenia kosztów są reklamy. Będzie nam niezmiernie mi-ło, jeśli na łamach gazety za-goszczą reklamy lokalnych

firm. Dlatego zachęcam przedsiębiorców i lokalnych biznesmenów do kontaktu. Chętnie osobiście spotkam się z Państwem, przedstawię cennik i – obiecuję – zapro-ponuję dobre rabaty. Nowi-ny Północne ukazują się raz w miesiącu, docierają do na-wet 18 tys. czytelników. To liczba realna, nie wyciągnię-ta ze sprzedażowej tabelki.

Zatem: miło mi i  nam gościć w Waszych domach!

Wojciech AndrearczykDziennikarz

WIEM, CO MÓWIĘ

„Co ma wisieć nie utonie”Przysłowie te jest wszyst-

kim bardzo dobrze znane, ale czy na pewno wszyscy znamy jego poprawne zna-czenie? Nie jest zadziwiają-ce, iż wielu ludzi mylnie je rozumie, ponieważ wywodzi się ono z 1618 roku. Język od tego czasu uległ wielu zmia-nom, zatem już tłumaczę o  co chodzi w  tym przysło-wiu. Słowo „wisieć” odnosi się do słowa „zawisły”, czyli pewny, przesądzony. Wiele natomiast osób kojarzy to ze zwisaniem. Natomiast zwrot „nie utonie” można tłuma-czyć jako „nie zaginie w toni naszego życia”. Po przełoże-niu tego przysłowia na ję-zyk współczesny, brzmiało-by ono mniej więcej tak: Co jest pewne i tak się wydarzy.

Zuzanna PyckoAkademia

Młodego OdkrywcyM-GOK Sępopol

Koledze

Tomaszowi Mirońskiemuwyrazy głębokiego współczucia

z powodu śmierci

Mamy

składają koledzyMaciej Gosiewski

oraz redakcja „Życia Olsztyna”

Page 3: SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481 486nowiny24.net/wp-content/uploads/2020/02/Nowiny-Północne-nr-5-1.pdf · Liczymy też na współ-pracę z naszymi czytelnika-mi. Chcemy

”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 3Facebook.com/NowinyPolnocne ”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 3Facebook.com/NowinyPolnocne POLECAMY

Jubileusz Auto Szkoły Marka WołoszaAuto Szkoła Marka Wołosza w Mrągowie ma już 25 lat i szkoli kierowców różnych kategorii. Ćwierć wieku na bardzo trudnym rynku, to szmat czasu. Pan Marek powołał swoją szkołę do życia jeszcze w ubiegłym wieku – 1 kwietnia 1995 roku. Dzięki zaangażowaniu wykładowców i instruktorów, skuteczne szkolenie przeszło w niej ponad 5 tysięcy przyszłych kierowców. Kursanci zdobywają tu swoje pierwsze w życiu prawo jazdy lub podnoszą kwalifikacje. Szkoła szczyci się bardzo wysokim współczynnikiem sukcesu podczas egzaminu państwowego na prawo jazdy.

– Jesteśmy gotowi na każde wyzwanie – mówi pan Marek. – Ja mam wielo-letnie doświadczenie. Pracę instruktora nauki jazdy za-czynałem jeszcze na sprzę-cie z poprzedniej epoki. Dziś mamy nowoczesne pojazdy i przyjaznych instruktorów.

W naszym ośrodku pro-wadzimy kursy na:

Prawo jazdy kat. AM, A, A1, A2 – prawo jazdy na skuter oraz motocykl,

Prawo jazdy kat. B – prawo jazdy na samochód osobowy,

Prawo jazdy kat. BE – prawo jazdy na samochód osobowy z przyczepą,

Prawo jazdy kat. T –prawo jazdy na ciągnik rolniczy,

Prawo jazdy kat. C – prawo jazdy na samochód ciężarowy,

Prawo jazdy kat. D – pra-wo jazdy na autobus,

Prawo jazdy kat. CE – prawo jazdy na przyczepę do ciężarówki,

Prawo jazdy kat. DE – przyczepa do autobusu.

Organizujemy też kur-sy w zakresie:

– kwalifikacji wstępnej (280 godzin zajęć)

– kwalifikacji wstępnej przyspieszonej (140 godzin zajęć)

– kwalifikacji wstępnej uzupełniającej (70 godzin zajęć)

– kwalifikacji wstępnej uzupełniającej przyspieszo-nej (35 godzin zajęć)

– szkolenia okresowego (35 godzin zajęć)

U  nas każdy znajdzie właściwe, dostosowane do swoich potrzeb, szkolenie. Zapraszamy do naszej szko-

ły w  Mrągowie, przy uli-cy Wojska Polskiego 3/4,

tel. +48 502 513 209, mail: [email protected]

Zapewniamy nie tyl-ko teorię i  praktyczną na-ukę jazdy, ale także opie-kę formalną i  wspieramy doświadczeniem.

Z okazji jubileuszu 25 – lecia redakcja No-

win Północnych życzy pa-nu Markowi i jego Szko-

le samych sukcesów. Wszystkiego najlepszego.

Mały wojownik z NawiadDominik od urodzenia mierzy się ze śmiertelną chorobą. Chłopiec cierpi na SMA, czyli rdzeniowy zanik mięśni. Jeszcze do niedawna lekarze dawali mu dwa lata życia. Jedyną nadzieją było podanie leku, którego jedna dawka to niebagatelny koszt 400 000 zł.

Kiedy rodzice Domini-ka Kamińskiego z  Nawiad zauważyli u niego obniżone napięcie mięśniowe chło-piec miał zaledwie miesiąc. Wykonane testy genetycz-ne potwierdziły ich obawy. Usłyszeli z ust lekarzy prze-rażającą diagnozę. SMA ty-pu 1, czyli rdzeniowy zanik mięśni w najcięższej posta-ci. To bardzo niebezpiecz-na, a zarazem bolesna cho-roba, w której mięśnie ciała słabną i  stopniowo ulega-ją zanikowi. Jeśli natych-miast nie wprowadzi się le-czenia, dzieci zatrzymują się w  rozwoju fizycznym, nie nabywają umiejętności samodzielnego siedzenia, stopniowo tracą możliwość oddychania i  przełykania, narażając się na ciężkie in-fekcje. Wymagają całodo-bowej opieki.

W 2017 roku lekarze da-wali Dominikowi dwa la-ta życia, jeśli nie rozpocz-nie kuracji lekiem, który w  tamtym czasie nie był refundowany, a  koszt jed-nej dawki to kwota 400 000

zł. Rdzeniowy zanik mię-sni w  tamtym czasie był najczęstszą genetycz-ną przyczyną śmierci nie-mowląt. Oczekując na re-fundację rodzice chłopca dokładali wszelkich sta-rań, by zmniejszyć cierpie-nie i  zwiększyć sprawność syna. Dzięki ciężkiej pracy, ciągłej rehabilitacji i  zaku-powi potrzebnego sprzętu Dominik doczekał się re-fundacji leku w Polsce, któ-ra nastąpiła w styczniu 2019 roku i  obejmuje wszyst-kich chorych czyli od 800 do 1000 osób. Obecnie le-

czonych jest 90 proc. no-worodków obciążonych tą chorobą, czyli te dzieci za-miast wyroku śmierci, do-stają szansę na naprawdę normalne życie.

Dominik pierw-szą dawkę leku przyjął w sierpniu 2019 roku. Le-czenie u  każdego z  cho-rych przynosi inne rezul-taty, oceniani są w  skali 64 punktowej. Syn pań-stwa Kamińskich dobrze reaguje na terapię. Przed rozpoczęciem leczenia je-go stan oceniany był na 16 punktów, a  już przed

czwartą dawką leku na 23 punkty. Chłopiec na co dzień korzysta z  respira-tora, ale w  ciągu niespeł-na pół roku leczenia po-prawa w  oddychaniu jest na tyle znaczna, że coraz dłużej funkcjonuje bez te-go urządzenia.

– Przed leczeniem w drodze na badania z Na-wiad do Olsztyna koniecz-ne było 30 krotne odsysanie śliny, teraz wystarczy mak-symalnie 5 razy. Dominik zaczyna też lepiej połykać jedzenie. Wcześniej więk-szość posiłku wylatywało z buzi lub trzeba było ode-ssać z  rurki tracheo, teraz nie ma takiej potrzeby. To są małe ilości, ale wszystko przed nami. – mówi mama chłopca, Aneta Jaśniewicz--Kamińska – Jeśli dalej be-dzie sie poprawiać jest szan-sa, że w  przyszłości rurka tracheo będzie wyjęta – do-daje z uśmiechem.

– Jesteśmy bardzo zado-woleni z rezultatów, które już osiągnęliśmy dzięki lecze-niu. Dominikowi znacznie

poprawiło się napięcie mię-śniowe. Jest w stanie ruszać nóżkami, obraca głowę, co przed leczeniem nie było możliwe. Na dniach, 13 lute-go dostanie piątą dawkę le-ku i  tak co cztery miesiące do końca życia. Postępy ja-kie robi nasz syn dzięki le-czeniu farmakologicznemu i  specjalistycznej rehabilita-cji pozwalają nam na patrze-nie w  przyszłość z  optymi-zmem. – mówi pani Aneta.

W  walce z  potworem jakim jest SMA prócz le-

ku niezbędna jest dalsza rehabilitacja i  kosztow-ne sprzęty, które pomo-gą Dominikowi w  niedale-kiej przyszłości postawić pierwsze kroki. Codzienne zmagania z chorobą rodzice relacjonują na Facebooku, na profilu @Domiś kontra SMA. Przekazując 1% po-datku lub darowiznę Fun-dacji Avalon z  dopiskiem KAMIŃSKI, 9827 pomo-żecie mu Państwo w  co-dziennym funkcjonowaniu i w walce o sprawność.

arty

kuł s

pons

orow

any

Page 4: SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481 486nowiny24.net/wp-content/uploads/2020/02/Nowiny-Północne-nr-5-1.pdf · Liczymy też na współ-pracę z naszymi czytelnika-mi. Chcemy

4 ”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 www.nowiny24.netZ NASZEGO REGIONU

Służba na granicy. Trudna, ale satysfakcjonującaChcesz założyć mundur funkcjonariusza Straży Granicznej i mieć stabilne zatrudnienie? Nie zwle-kaj – dołącz do Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Straży Granicznej! W tym roku do obsadzenia jest 65 wolnych etatów.

Jak wygląda służba w tej formacji? Procedura kwa-lifikacyjna? Dlaczego war-to zostać funkcjonariuszem Straży Granicznej? Odpo-wiedź można znaleźć na stronie www.wm.strazgra-niczna.pl w zakładce Rekru-tacja do służby w WMOSG lub pod numerem telefonu +89 750 3023.

Nowi funkcjonariusze Straży Granicznej zasilą sze-regi oddziału w czerwcu i paź-dzierniku 2020 roku. Po ukoń-czeniu szkolenia będą pełnić służbę w  jednej z  11 placó-wek pozostających w zasięgu służbowej odpowiedzialno-ści Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Straży Granicznej.

Wojciech Andrearczyk

Fot.

WM

OSG

Praca czeka między innymi na polsko-rosyjskim przejściu granicznym w Grzechokach

Praca na granicy. Także tej morskiejW Morskim Oddziale Straży Granicznej ruszył nabór do służby. W tym roku na kandydatów czeka 60 miejsc. Chętni mogą składać dokumenty w najbliż-szej miejscu zamieszkania jednostce MOSG, także w niektóre soboty.

Szczegółowe informa-cje oraz wzory dokumen-tów są dostępne na stronie internetowej www.morski.strazgraniczna.pl w zakład-ce „Rekrutacja do służby w MOSG”. O naborze moż-na również porozmawiać telefonicznie, dzwoniąc pod nr tel. +58 524 24 24.

Służbę w  Straży Gra-nicznej może pełnić oso-ba posiadająca wyłącznie obywatelstwo polskie, któ-ra w dniu przyjęcia do służ-by nie przekroczyła wieku 35 lat.

Postępowanie kwalifi-kacyjne podzielone jest na dwa etapy.

W  pierwszym komi-sja rekrutacyjna sprawdza kompletność dokumentów złożonych przez kandydata

i przeprowadza z nim rozmo-wę kwalifikacyjną. Kandydat

do służby wysyłany jest rów-nież na badanie psycholo-

gicznie oraz psychofizjolo-giczne, czyli tzw. wariograf.

Drugi etap postępo-wania kwalifikacyjne-go odbywa się w  jednym z  ośrodków szkolenia SG. Kandydaci rozwiązują tam testy z  wiedzy ogól-nej i wybranego języka ob-cego, przechodzą egzamin ze sprawności fizycznej i  rozmowę kwalifikacyjną. Po pozytywnym zalicze-niu kandydaci wysyłani są na komisję lekarską, któ-ra ustala ich zdolność do służby.

Osoby chętne do pra-cy w  SG mogą spróbować swoich sił w  wielu dzie-dzinach – między inny-mi jako eksperci do spraw fałszerstw dokumentów, specjaliści do spraw migra-cji, członkowie załóg jed-nostek pływających czy

przewodnicy psów służbo-wych. Służba w SG to rów-nież możliwość współpracy międzynarodowej, tak jak to się dzieje w  przypadku Wspólnej Polsko-Niemiec-kiej Placówki w  Pomellen koło Szczecina, gdzie służ-bę pełnią polscy strażnicy graniczni i  niemieccy po-licjanci. To także szansa na udział w  misjach zagra-nicznych np. w Macedonii, Grecji czy Włoszech, do-kąd regularnie jeżdżą funk-cjonariusze polskiej Straży Granicznej.

kmdr ppor. SG An-drzej Juźwiak, rzecznik

prasowy Komendanta Morskiego Oddziału Stra-ży Granicznej w Gdańsku

Fot.

MO

SG

Kandydaci, którzy przejdą proces rekrutacji, będą m.in. strzec polskiej granicy na morzu

Zostań żołnierzem. Brygada zaprasza w swoje szeregiNie jesteś żołnierzem, ale myślisz o służbie w szeregach Wojska Polskiego? Chcesz dowiedzieć się jak przebiega proces rekrutacji i co o służbie mówią sami żołnierze? Masz ku temu okazję. Żołnierze będą czekać w mobilnych punktach rekrutacyjnych.

9 Braniewska Brygada Kawalerii Pancernej zapra-sza na spotkania w ramach promocji akcji pod hasłem „Zostań żołnierzem”. Bę-dą one odbywać się w Bra-niewie, w  siedzibie Powia-towego Urzędu Pracy (ul. Kościuszki 118). Najbliż-sze spotkania zaplanowa-no na 20 lutego (czwartek) – w godz. od 10:00 do 13:00 i  2 marca (poniedziałek) – także w  godz. od 10:00 do 13:00.

W  tym roku takie spo-tkania odbyły się już dwu-krotnie. Czołgiści z  9 brygady informowali, tłu-maczyli i  odpowiadali na pytania zainteresowanych służbą wojskową. Aby za-chęcić do służby, żołnie-rze batalionu zmechani-zowanego prezentowali swoje wyposażenie osobi-ste, a  żołnierze dywizjonu przeciwlotniczego armatę przeciwlotniczą (ZU), któ-rą wystawili na placu przed budynkiem.

9 Braniewska Brygada Kawalerii Pancernej pro-wadzi stały nabór do służby. Z żołnierzami, którzy obec-ni byli na promocji w  „po-średniaku” można było po-rozmawiać o  szczegółach

– np. o  tym kto może zo-stać żołnierzem i  jakie wa-runki trzeba spełnić, by słu-żyć w 9 brygadzie.

— Przyjdź, porozma-wiaj, zostań żołnierzem w  braniewskiej brygadzie

— zachęcał także burmistrz Braniewa Tomasz Sielicki, który przyłączył się do woj-skowej akcji promocyjnej.

Wojciech Andrearczyk

Przyjdź, porozmawiaj, zostań żołnierzem w braniewskiej brygadzie — zachęcał także burmistrz Braniewa Tomasz Sielicki, który przyłączył się do wojskowej akcji promocyjnej

Fot.

arch

. 9BB

KPan

c

Page 5: SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481 486nowiny24.net/wp-content/uploads/2020/02/Nowiny-Północne-nr-5-1.pdf · Liczymy też na współ-pracę z naszymi czytelnika-mi. Chcemy

”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 5Facebook.com/NowinyPolnocne KULTURA

”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 5Facebook.com/NowinyPolnocne POLECAMY

Bartoszycka Dolina RóżStowarzyszenie „Dolina Róż” działa od pięciu lat roku, a już trudno wyobrazić sobie bartoszycką kulturę bez inicjatyw, w których członkowie aktywnie uczestniczą. Nie sposób ich wszystkich wymienić, podobnie jak podmiotów, z którymi współpracują. Czekamy na kolejne, tymczasem zapraszamy na rozmowę naszego dziennikarza Jarosława Górala z paniami Danutą Zubrzycką i Elżbietą Szydlik.

Jarek Góral: Witam serdecznie Panie ze Sto-warzyszenia „Dolina Róż” – Prezes Danutę Zubryc-ką oraz Skarbnik Elżbietę Szydlik. Na początek mo-że poproszę o przedstawie-nie czytelnikom samego Stowarzyszenia.

Danuta Zubrycka: Sto-warzyszenie „Dolina Róż” w Bartoszycach zostało za-rejestrowane w  czerwcu 2015 roku. Osobami ini-cjującymi byli Danuta Zu-brycka i  Bogdan Pisarek. Chcieliśmy zebrać grupę osób które chciałby orga-nizować różnego rodzaju imprezy dla społeczności lokalnej miasta Bartoszy-ce, w  projekt zaangażowa-ły się kolejne osoby. W su-mie na chwilę obecną działa 15 osób. Pierwszą imprezą którą współorganizujemy cyklicznie z  Urzędem Mia-sta Bartoszyce jest „Pik-nik Rodzinny z  cyklu Dni Osadnika”. Co roku stara-my się urozmaicić impre-zę nowymi atrakcjami ale ma ona też stałe elementy, tj. występy naszych lokal-nych artystów, loterie fan-towe i  zbiórki publiczne z których dochód przezna-czamy na cele charytatyw-ne. Oprócz Dni Osadnika organizowaliśmy również Piknik Nocy Świętojań-skiej oraz Letni Kocyko-wy Piknik Rodzinny, Dzień Kobiet.

J.G.: Wiemy, że wszyst-ko kosztuje. Skąd pozy-skujecie środki na organi-zację tych wydarzeń?

Elżbieta Szydlik: W za-sadzie mamy dwa źródła fi-nansowania, są to środki przeznaczane przez samo-rządy na realizację zadań publicznych oraz darowi-zny od firm i osób prywat-nych. Do chwili obecnej po-zyskaliśmy z  samorządów dofinansowania do sześciu projektów, w  tym czterech z  Miasta Bartoszyce oraz dwóch z  Powiatu Barto-szyckiego, na łączną kwo-tę około 14 tys. złotych. Otrzymaliśmy także daro-wizny od firm i  osób pry-

watnych w łącznej wysoko-ści około 6 tys złotych.

J.G.: Zorganizowanie imprezy to jednak nie tyl-ko same pieniądze. Ko-nieczna jest współpraca z różnego rodzaju instytu-cjami i organizacjami.

D.Z.: Dokładnie tak. W  naszej działalności współpracujemy z  Urzę-dem Miasta Bartoszyce, Bartoszyckim Domem Kul-tury, Bartoszyckim Ośrod-kiem Sportu i  Rekreacji, Nadleśnictwo Bartoszyce, Stowarzyszeniem BartQl-tura, Klubem Rowerowym RANT w  Bartoszycach, Towarzystwem Społeczno – Kulturalnym Mniejszo-ści Niemieckiej Bartoszyc i  Okolic, Bartoszycki Uni-wersytet Trzeciego Wie-ku, Stowarzyszenie Samo-rządność w  Bartoszycach. Jeśli kogoś pominęłam to serdecznie przepraszam. To podmioty, które bezpo-średnio współorganizowały z  nami wymienione wcze-śniej imprezy.

J.G: Gdyby Panie miały wskazać najbardziej uda-ny projekt, to byłby..

D.Z.: Chociaż w  zasa-dzie wszystkie organizowa-

ne wydarzenia były udane, za najbardziej dotychczas udaną imprezą uważamy Piknik Nocy Świętojań-skiej, którą zrealizowali-śmy w  czerwcu 2019 roku. Odbyła się na niej po raz pierwszy potańcówka - 200 osób bawiło się przy muzy-ce zespołu TAURS z Sępo-pola. Przy okazji chcemy także podziękować Zespo-łowi SAGA, który pomaga nam od dawna, a  podczas Nocy Świętojańskiej przed-stawił świetną insceniza-cję związaną tematycznie z tym wydarzeniem.

J.G.: Jakie macie plany na przyszłość?

D.Z.: W  zeszłym ro-ku nawiązaliśmy współpra-cę z BOSiR w Bartoszycach, w  ramach której chcemy zorganizować po raz pierw-szy w  maju bieżącego roku Dzień Sąsiada w  Centrum Aktywności (lodowisko przy ul. Korczaka). W  ra-mach tej imprezy planujemy różnego rodzaju atrakcje dla najmłodszych – różnego ro-dzaju zabawy i konkurencje, malowanie buziek, warszta-ty, akcję ekologiczną w  ra-mach której odbędzie się warsztat szycia ekologicz-nych woreczków na warzy-

wa i  owoce oraz quiz eko-logiczny. Planujemy także zorganizowanie kiermaszu bezpłatnego wymiany ksią-żek. Odbędzie się też kon-kurs na najsmaczniejszą po-trawę przygotowaną przez uczestników. Wszystko to będzie się działo przy muzy-ce serwowanej przez nasze lokalne zespoły. To wszyst-ko dla duszy. Dla ciała pro-ponujemy wspólne grillo-wanie. Oprócz tego mamy w  planach Rodzinny Rajd Rowerowy oraz imprezy, których organizacja jest już dla nas tradycją – Noc Świę-tojańska (19 kwietnia 2020), Letni Kocykowy Piknik Ro-dzinny (21 sierpnia 2020) oraz Dni Osadnika (12 wrze-śnia 2020).

J.G.: Jakie są koszty or-ganizacji takiej imprezy?

E.S: Przykładowo na organizację Dnia Sąsia-da planujemy przeznaczyć około 1500 zł, z  tego 700 zł. poczęstunek dla uczest-ników, 400 zł na nagrody, a pozostała kwota to koszt materiałów potrzebnych do organizacji zajęć. Chcę tu podkreślić, że wszy-scy organizatorzy pracują przy organizacji i  prowa-dzeniu imprez w  ramach wolontariatu.

J.G.: Czy macie już za-pewnione środki?

E.S.: W  chwili obecnej tylko plany. Niestety, w tym roku nie było możliwości pozyskania ich od samorzą-dów, ogłoszone konkursy nie przewidują możliwości dofinasowania tego rodza-ju imprezy. Liczymy na hoj-ność naszych darczyńców, pomoc instytucji i  stowa-rzyszeń, które pomogły nam do tej pory oraz ofiar-ność osób sprzyjających Stowarzyszeniu, które od tego roku mogą nam prze-kazywać 1% podatku.

J.G.: Jakie wydarzenia uzyskują więc finansowanie z samorządów?

D.Z.: Konkursy, przy-najmniej te ogłaszane w Po-wiecie Bartoszyckim i  Mie-ście Bartoszyce, przewidują dofinansowanie zadań zwią-zanych m.in. z  rodziną, sportem, turystyką, profi-laktyką przeciwalkoholową. Imprezy, które z tymi tema-tami nie są związane, takie powiedziałabym czysto in-tegracyjne, finansować mu-simy bez udziału środków samorządowych.

J.G.: Może więc po-prosimy o  wsparcie czytelników?

E.S.: Będziemy bardzo wdzięczni za każde wspar-cie. Wspomóc Dolinę Róż można wpłacając darowi-znę na konto, a  także od tego roku przekazując 1% podatku. Chcemy bardzo serdecznie podziękować Panu Redaktorowi Naczel-nemu Nowin Północnych, Tomaszowi Mirońskie-mu oraz Prezesowi Stowa-rzyszenia TVK Bart-Sat Jerzemu Nowickiemu za promowanie naszego Sto-warzyszenia w  lokalnych mediach. A oto nasze dane kontaktowe:

Stowarzyszenie „Dolina Róż”ul. Poniatowskiego 10/1, 11-200 Bartoszycetel. 603-707-333, e-mail: [email protected] konta: 51 1110 0000 0410 8980KRS 0000556430

Page 6: SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481 486nowiny24.net/wp-content/uploads/2020/02/Nowiny-Północne-nr-5-1.pdf · Liczymy też na współ-pracę z naszymi czytelnika-mi. Chcemy

6 ”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 www.nowiny24.netRADZIMY

Dzień roślin, które dają zdrowieNa początku lutego obchodzimy Światowy Dzień Suchych Nasion Roślin Strączkowych. To one pomagają dbać o prawidłową wagę, poprawiają pamięć i koncentrację, a nawet pobudzają sprawność seksualną. Organizacją, która zajmuje się ich promocją w naszym regionie jest Klaster Agroport. Rozmawiamy z jego prezesem Rafałem Banasiakiem. 

— Od kiedy ob-chodzimy Dzień  Su-chych Nasion  Roślin Strączkowych?

— Pomysł narodził się w 2016 roku. Był to rok, kie-dy w  celu promowanie ro-ślin strączkowych organi-zowano różne wydarzenia i  kampanie mające na ce-lu uświadomienie konsu-mentom, że ich spożywa-nie niesie sporo korzyści. W 2018 roku postanowiono właśnie 10 lutego poświęcić strączkom.

— Jakie są korzy-ści ze spożycia  roślin strączkowych?

— Jest ich sporo. W  mojej rodzinie stara-my się spożywać je regu-

larnie. Strączki zastępują mięso, bo są źródłem spo-rej ilości białka. Poza tym regulują poziom cukru we krwi, poprawiają funkcjo-nowanie przewodu po-

karmowego, a  znajdująca się w  nich lecytyna wpły-wa korzystnie na tkankę nerwową i mózg oraz  po-prawia naszą koncentrację oraz zwiększa pamięć. Ro-

śliny strączkowe zapew-niają prawidłowy wzrost i  rozwój ciała, działa-ją moczopędnie, więc ko-rzystnie wpływają na ner-ki i  oczyszczają organizm

z  substancji szkodliwych, takich jak toksyny i metale ciężkie. Dodatkowo obni-żają poziom cholesterolu i  trójglicerydów. Jak po-dają naukowcy pobudzają też aktywność seksualną.

—  Czym zajmuje się Klaster  Agroport i  w  ja-kim celu został powołany?

— Klaster to zorgani-zowanie się wokół pewnej idei. Promujemy ogólnie rozumiane rośliny strącz-kowe. Tak, by polscy kon-sumenci spożywali polskie produkty z  roślin strącz-kowych. Hołdujemy za-sadzie: „od pola do sto-łu”. W  naszym przypadku główny nacisk położyli-śmy na produkcję bobi-

ku. Wspólnie z Grupą Pro-ducentów Rolnych Parol z  Nowej Karczmy stwo-rzyliśmy punkt skupu, gdzie mamy możliwość wysuszenie, oczyszcze-nia i  składowania więk-szych partii surowca. Dla-tego oferujemy rolnikom uczciwe ceny za ich ciężką pracę. Dzięki temu, że mo-żemy zaoferować większe partie surowca, podpisa-liśmy umowy z  mieszal-niami pasz, które są zain-teresowane regularnymi dostawami większych par-tii surowca. Każdy jest za-dowolony i  o  to w  naszej działalności chodzi.

Tomasz Miroński

Uprawnienie do zachowkuŚmierć osoby bliskiej wywołuje nie tylko skutki w sferze emocjonalnej ale również w sferze majątkowej najbliższych osób. Z reguły podstawą nabycia majątku pozostawionego przez zmarłego są zasady ustawowe (spadkobranie ustawowe). Z taką sytuacją mamy do czynienia gdy zmarły nie pozostawił testamentu. Jeżeli natomiast został sporządzony testament, to osoba lub osoby w nim wskazane staną się spadkobiercami (dziedziczenie testamentowe).

W przypadku spo-rządzenia testamentu ja-ko spadkobierca może być wskazana każda osoba za-równo z grona członków rodziny zmarłego jak i nie będąca jej członkiem. W takich przypadkach usta-wodawca zapewnia ochro-nę najbliższym krewnym spadkodawcy, którzy nie otrzymali spadku a byli by do niego powołani na pod-stawie ustawy, będą mogły żądać zachowku od osób, którym w drodze testamen-tu przekazano spadek.

Zachowek jest upraw-nieniem, mającym na ce-lu ochronę najbliższym krewnym spadkodawcy – zstępnym (dzieci, wnu-ki), małżonkowi, rodzi-com. Wymienione osoby będą mogły żądać spadko-biercy lub spadkobierców testamentowych zapłaty kwoty pieniężnej wyliczo-nej zgodnie z przepisami

kodeksu cywilnego. Wyli-czenie tej kwoty uzależnio-ne jest od kilku czynników tj.: wielkości spadku, licz-by osób uprawnionych do spadku na podstawie usta-wy, statusu osoby upraw-nionej do zachowku, war-tości przekazanych na rzecz bliskich darowizn przez spadkodawcę, wartości do-konanych zapisów na rzecz bliskich, czy wartości spad-ku jaki został mu przeka-zany w testamencie jeżeli jest ona mniejsza niż kwota zachowku.

W przypadku gdy uprawniony do zachowku jest trwale niezdolny do pra-cy albo jeżeli zstępny (dzieci, wnuki) uprawniony jest ma-łoletni wysokość zachow-ku wynosi dwie trzecie war-tości udziału spadkowego, który by mu przypadał przy dziedziczeniu ustawowym, w innych zaś wypadkach wysokość zachowku wynosi

połowę wartości udziału jaki przypadłby uprawnionemu w przypadku dziedzicze-nia ustawowego. Chcąc za-tem wyliczyć wartość kwoty zachowku jaka przypadła-by uprawnionemu należy w pierwszej kolejności wyli-czyć wartość spadku dodają do siebie wartość rzeczy bę-dących jego przedmiotem (ruchomości np. samochód, nieruchomości np. dom, mieszkanie, wartość środ-ków pieniężnych zgroma-dzonych przez spadkodaw-cę). Następnie konieczne będzie ustalenie wielkości udziału jaki przypadałby uprawnionemu do zachow-ku gdyby dziedziczył usta-wowo (w tym przypad-ku przy obliczenia udziału uprawnionego do zachow-ku uwzględnia się także spadkobierców niegodnych oraz spadkobierców, którzy spadek odrzucili, natomiast nie uwzględnia się spadko-

bierców, którzy zrzekli się dziedziczenia albo zostali wydziedziczeni).

Mając już wartość ma-sy spadkowej oraz wielkość udziału przypadającego na uprawnionego, ustala się jaką wysokości ustalonego w powyższy sposób udzia-łu stanowi wartość należną uprawnionemu do zachow-ku. W końcu po tej opera-cji dokonuje się ustalenia ile należy od tej kwoty odjąć wartości wynikające z prze-kazanych uprawnionemu darowizn, zapisów. Dopie-ro po dokonaniu tych dzia-łań w gruncie rzeczy mate-matycznych będzie można ustalić kwotową wartość zachowku. Jeżeli np. Przed-miotem spadku jest miesz-kanie o wartości 100.000 zł. Jan Kowalski będący spadkobierca ustawowym otrzymał w drodze darowi-zny przed śmiercią spadko-dawcy 10.000 zł, jednak nie

został powołany do spad-ku. Mieszkanie na podsta-wie testamentu otrzymał Zbigniew Nowak. Jak Ko-walski jako ustawowy spad-kobierca jest uprawniony do zachowku. Jako że nie jest osobą trwale niezdolną do pracy i byłby jedynym spadkobierca więc jego udział w spadku wyniósł-by 100.000 zł. (całą wartość mieszkania).

Zgodnie z Regułami ustawowymi wartość przyj-mowana do obliczenia za-chowku to połowa wartości udziału więc w przypad-ku Jana Kowalskiego to 50.000 zł. Od tej kwoty na-leży odjąć darowiznę otrzy-maną przed śmiercią spad-kobiercy a więc roszczenie o zachowek wynosi 40.000 zł. Zobowiązanym do je-go zapłaty będzie Zbigniew Nowak jako osoba która na podstawie testamentu odziedziczyła mieszkanie.

W przypadku spraw o zachowek należy być ostrożnym w zakresie okre-ślania wartości spadku oraz elementów wpływają-cych na obliczenie wartości spadku a także zbadanie czy nie doszło do wydziedzi-czenie, odrzucenia spadku, wcześniejszych darowizn na rzecz osoby żądającej zachowku. Ważne jest aby prawidłowo określić po-zwanego, bowiem może nim być również osoba na rzecz której spadkobierca przekazał majątek uzyska-ny w drodze spadkobrania.

Page 7: SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481 486nowiny24.net/wp-content/uploads/2020/02/Nowiny-Północne-nr-5-1.pdf · Liczymy też na współ-pracę z naszymi czytelnika-mi. Chcemy

”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 7Facebook.com/NowinyPolnocne BIULETYN GMINY KORSZE

I Międzygminne Spotkanie Środowisk Senioralnych17 stycznia w Miejskim Ośrodku Kultury w Korszach odbyła się konferencja „I MIĘDZYGMINNE SPOTKANIE ŚRODOWISK SENIORALNYCH” zorganizo-wana przez Gminę Korsze i Gminną Radę Seniorów.

Spotkanie otworzył Burmistrz Korsz Ryszard Ostrowski witając przyby-łych gości, podkreślił że sa-morząd nadal będzie wspie-rał seniorów i  reagował na każdą pochodzącą od nich propozycję. Dbałość o miesz-kańców, w szczególności o te grupy społeczne, które są za-grożone wykluczeniem spo-łecznym, jest dla nas spra-wą priorytetową. Chcemy, aby każdy mógł w  równym stopniu funkcjonować i dzia-łać na terenie gminy Korsze, bez względu na wiek. Na-stępnie głos zabrał Starosta Kętrzyński Michał Kocha-nowski, który opowiedział o  karcie seniora, kopercie życia i profilaktyce zdrowot-

nej, realizowanej w Szpitalu Powiatowym w  Kętrzynie. Przewodnicząca Gminnej Rady Seniorów Elżbieta Ko-złowska podziękowała za tak liczną obecność. W spo-tkaniu udział wzięli senio-rzy z  Korsz, Reszla, Sroko-wa, Kętrzyna oraz Giżycka. W  konferencji uczestniczy-li przedstawiciele organizacji senioralnych takich jak: Uni-wersytet Trzeciego Wieku w  Kętrzynie, Klub Seniora „Pod Niedźwiadkiem" w Kę-trzynie, Klub Seniora „Zielo-nego Parku” działający przy Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w  Reszlu, Klub Seniora „Niezapominajka" ze Srokowa, Klub Seniora „Pod Parasolem” w Wandaj-

nach, Klub Seniora „Pod Dę-bem” działający przy Miej-sko-Gminnej Bibliotece Publicznej w Korszach, Klub Seniora „Bratek” działają-cy przy Miejskim Ośrodku Kultury w Korszach, Stowa-rzyszenia i  Koła Gospodyń Wiejskich z  terenu Gminy Korsze.

Po uroczystym otwar-ciu konferencji przyszedł

czas na prelekcje zaproszo-nych gości. Uczestnicy spo-tkania wysłuchali wykła-du pt. „Wyzwania stojące przed samorządami narzu-cone przez społeczność lo-kalną a potencjał seniorów” Moniki Michniewicz, Eks-perta Federacji Organizacji Socjalnych Województwa Warmińsko-Mazurskiego. Wykład przybliżył zada-

nia samorządów w polityce senioralnej.

W ramach dyskusji głos zabierali zaproszeni goście: Dorota Siwicka - Dyrek-tor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w  Kę-trzynie, Artur Romanow-ski - Dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecz-nej w  Korszach, Katarzy-na Ślimak-Duda - Dyrektor Zakładu Opieki Zdrowot-nej w  Reszlu oraz Stani-sław Brzozowski - Rzecznik Osób Starszych Wojewódz-twa Warmińsko-Mazur-skiego. Podczas dyskusji zostały omówione działa-nia na rzecz osób starszych, które mają na celu popra-wę jakości ich życia w  za-

kresie pomocy społecznej, ochrony zdrowia i  aktywi-zacji społecznej oraz formy wsparcia dla seniorów.

Ponadto uczestnicy spo-tkania mieli okazję wysłu-chać występów lokalnych zespołów: „Bab z  Babień-ca”, „Ani Babek” z  Łan-kiejm oraz zespołu „Kor-szenianki” MOK Korsze. Organizatorzy zapewnili słodki poczęstunek. Hono-rowy patronat nad imprezą objął Burmistrz Korsz, Ry-szard Ostrowski.

Dziękujemy dla pra-cowników MOK Kor-sze i  pracowników MGBP w Korszach za pomoc w or-ganizacji konferencji.

Gmina Korsze

Gmina Korsze partnerem AZS Indykpol OlsztynW piątek 17 stycznia uczniowie szkół oraz mieszkańcy z terenu gminy Korsze wybrali się do hali Urania w Olsztynie, aby kibicować podczas meczu - Indykpol AZS Olsztyn – Aluron Virtu CMC Zawiercie. Taki wyjazd możliwy był dzięki umowie, jaką Gmina Korsze zawarła z AZS Indykpol Olsztyn w ra-mach projektu „Partnerstwa Regionalnego”.

Program Partnerstwa Regionalnego realizowany przez AZS Olsztyn to pro-mocja siatkówki w regionie i regionu podczas meczów. Miasta, gminy czy powiaty obejmują patronat nad jed-nym ze spotkań PlusLigi z udziałem Indykpolu AZS Olsztyn. Podczas meczu li-bero olsztyńskiego zespołu

występuje w koszulce z her-bem partnera, w  hali Ura-nia, na trybunach, na par-kiecie widoczne są reklamy partnera, a  przedstawiciel partnera otrzymuje przed meczem pamiątkową ko-szulkę. Dodatkowo klub za-pewnia bezpłatne zaprosze-nia dla dzieci na mecz.

Uczestniczenie gmi-

ny Korsze w tym wydarze-niu sportowym to dosko-nała forma promocji przez sport. Przed meczem kapi-tan zespołu AZS Indykpol Olsztyn wręczył okolicz-nościową klubową koszul-kę Burmistrzowi Korsz Ry-szardowi Ostrowskiemu, a  najlepszy zawodnik spo-tkania MVP, otrzymał z rąk

Burmistrza Korsz pamiąt-kowy grawerton upa-miętniający mecz. Piątko-we spotkanie było bardzo emocjonujące i  zakończy-ło się wspólnymi pamiątko-wymi zdjęciami z siatkarza-mi AZS-u.

Gmina Korsze

OKPR Warmia Energa Olsztyn z Pucharem Burmistrza Korsz! W sobotę 18 stycznia w hali widowiskowo-sportowej w Korszach odbył się Turniej Piłki Ręcznej Mężczyzn o Puchar Burmistrza Korsz. Do zawodów przy-stąpiły łącznie cztery zespoły. Dwa z  województwa Warmińsko-Mazurskiego (OKPR Warmia Energa Olsztyn, KS Szczypiorniak Olsztyn) oraz dwa z Mazowieckiego (AZS UW Handball TEAM, CKS Jurand Ciechanów). Aż trzy z wymienionych drużyn reprezentowały I Ligę Piłki Ręcznej, natomiast Szczypiorniak Olsztyn to rodzynek, który na co dzień występuje poziom niżej.

Na pierwszy mecz wy-szli zawodnicy obu olsz-tyńskich zespołów, a  fa-woryta nie trudno było wskazać. Wszyscy spodzie-wali się pewnego zwycię-stwa pierwszoligowców i tak też było. Mimo, że prze-waga nie była druzgocąca to Warmiacy dość pewnie do-wieźli wynik do końcowej syreny. Natomiast Szczy-piorniak pozostawił po so-bie bardzo dobre wraże-nie i mógł z nadzieją myśleć o zajęciu w turnieju trzeciej lokaty. Mecz zakończył się wynikiem 29:22.

Drugie spotkanie to ry-walizacja zespołów z  Ma-zowsza. Pomimo, że re-gion wspólny, to drużyny

na co dzień grają w dwóch oddzielnych grupach I  Li-gi. Dość długo zespoły szły punkt za punkt, by w końcu

zawodnicy z Warszawy mo-gli odskoczyć rywalom.

W spotkaniu o najniższy stopień podium to drużyna z  Ciechanowa była fawo-rytem, ale przebieg meczu wcale na to nie wskazy-wał. Obie ekipy zaczęły po-dobnie co rusz skutecznie kończąc akcje pod bram-ką rywali. Przełom nastą-pił po 10. minucie, kiedy to w przeciągu kilku minut CKS zdołał zdobyć 5 bra-mek tracąc zaledwie jedną. Mimo to Szczypiorniak nie składał broni i gonił wynik. Po raz kolejny ze świetnej

strony pokazał się Robert Targoński, rzucając aż 8 bramek, jednak to nie star-czyło do końcowego trium-fu. Mecz zakończył się wy-graną Juranda 29:26.

W  finale spotkały się zdecydowanie najlepsze zespoły spośród grających tego dnia w  Hali Widowi-skowo – Sportowej w Kor-szach. OKPR Warmia Ener-ga Olsztyn do tego meczu przystąpiła osłabiona bra-kiem Filipa Wadowskiego, który w pierwszym spotka-niu doznał kontuzji. Mecz zaczął się od wzajemnej

wymiany. W  drugiej poło-wie warszawiacy byli bli-scy odrobienia pięciobram-kowej straty zmniejszając ją do jednego gola. Ostatecz-nie Warmia odparła atak AZS’u i wygrała 24:22.

Klasyfikacja końcowa:I miejsce – OKPR Warmia Energa OlsztynII miejsce – AZS UW Handball TeamIII miejsce – CKS Jurand CiechanówIV miejsce – KS Szczypior-niak Olsztyn

Page 8: SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481 486nowiny24.net/wp-content/uploads/2020/02/Nowiny-Północne-nr-5-1.pdf · Liczymy też na współ-pracę z naszymi czytelnika-mi. Chcemy

8 ”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 www.nowiny24.netNASZA ROZMOWA

Bez Oscara, ale z poczuciem dobrze wykonanej robotyPochodzący z Braniewa Marcin Jakubowski to jeden ze współtwórców animowanego filmu „Klaus”. Produkcja ta była w tym roku nominowana do Oscara, w kategorii najlepszy długometrażowy film animowany. Choć pan Marcin od wielu lat mieszka w Gdańsku, to nadal bardzo ciepło wspomina „szkolne przyjaźnie, eksploracje opuszczonych budynków, zabawy w lasku koło szpitala, wspinanie się na czereśnię w Brzeszczynach i kąpiele w Pasłęce”.

Marcin Jakubowski uro-dził się w marcu 1979 w Braniewie. Jego rodzice mieszkali wtedy w Brzesz-czynach. Kiedy miał 2 la-ta przenieśli się do Branie-wa. Pan Marcin uczył się najpierw w Szkole Podsta-wowej nr 1 (obecnie nr 6), potem było Liceum Ogól-nokształcące w Braniewie (kierunek matematyczno--fizyczny). W 1998 wyje-chał na studia do Gdańska, gdzie studiował informaty-kę. „Chociaż już trochę ry-sowałem, to pragmatyzm kazał mi wybrać programo-wanie, bo wizja bycia gło-dującym artystą nie bardzo mnie pociągała” — mówi po latach.

Od wielu lat mieszka Pan w Gdańsku. A jakie ma Pan wspomnienia związa-ne z Braniewem?

— Czas dorastania przy-padał na okres transforma-cji gospodarczej w Polsce. Miejscowości na prowin-cji szczególnie dotkliwie to odczuły. Bardzo dobrze pamiętam ten znój, szarzy-znę i poczucie niemocy, ale z drugiej strony bardzo ciepło wspominam szkol-ne przyjaźnie, eksploracje opuszczonych budynków, zabawy w lasku koło szpi-tala, wspinanie się na czere-śnię w Brzeszczynach i ką-piele w Pasłęce.

Wiemy już, że po ma-turze wyjechał Pan na stu-dia. Co było później?

— Po studiach osie-dliłem się w Gdańsku. Tu związałem się z partnerką pochodzącą z Węgorzewa i stworzyliśmy super rodzi-nę, kiedy urodziła się Zuza i Hugo. Bardzo odpowia-da mi skala Trójmiasta, bli-skość wody i zatopienie w lesie. Krótko mieszkałem w Warszawie i niedawno wró-ciłem po ponad dwóch la-tach z Madrytu, więc też

mam porównanie do du-żych miast. Nie odpowia-da mi jednak tamte tempo, tłok i towarzyszący temu stres. Póki co planujemy zo-stać w Gdańsku dłużej.

Przejdźmy do „Klausa” — wyjątkowego filmu ani-mowanego. O czym jest ten film – według Pana?

— „Klaus” to opowieść o przemianach, które do-konują się w ludziach, kie-dy odnajdują cel w bezin-teresownym dzieleniu się dobrem. Film rozgrywa się w fikcyjnej, XIX-wiecz-nej skandynawskiej scene-

rii. Główną postacią jest egoistyczny i pretensjonal-ny adept Królewskiej Aka-demii Pocztowej Jesper, którego zesłano do odle-głej, północnej placówki w miasteczku rozdartym od-wiecznym konfliktem po-między dwoma zwaśniony-mi klanami. Jego zadaniem ma być wznowienie usług pocztowych, zaś niepowo-dzenie w tej misji oznacza utratę wszelkiego statusu i przywilejów. Zadanie zda-je się niewykonalne, gdyż w skłóconej społeczno-ści usługi pocztowe zda-ją się ostatnią rzeczą, któ-

rej mieszkańcy potrzebują. W akcie desperacji Jesper opracowuje plan, który ma zapewnić mu nieprzerwa-ny strumień listów. Na sku-tek nieporozumień, zabaw-nych zbiegów okoliczności i dziecięcych interpretacji nieświadomie buduje le-gendę Świętego Mikołaja.

Film powstawał kilka lat. Od kiedy Pan nad nim pracował i co było w tym wszystkim najtrudniejsze?

— Do projektu dołączy-łem ponad 8 lat temu. Ser-gio Pablos poprosił o po-moc w tworzeniu tzw Pitch

book'a, czyli swego ro-dzaju książki zawierającej wstępną, bogato ilustrowa-ną wersję historii. Potem pomagałem tworzyć kolej-ne projekty włączając w to Smallfoot (produkcja War-ner Brothers) i wtedy też rekomendowałem Szymo-na Biernackiego [współ-twórcę animacji – przyp. red.], który dołączył wkrót-ce do naszego zespołu. W 2015 roku hiszpańska firma medialna sfinansowała dal-sze prace nad projektem i dzięki temu byliśmy w sta-nie napisać wstępną wersję scenariusza oraz stworzyć tzw. „proof of concept”, czyli dwu i pół minutową próbkę filmu.

Sergio chciał, aby film był animowany w sposób tradycyjny (tak jak np. stare filmy Disney'a), ale również żeby prezentował się lepiej. Chciał sprawdzić jak filmy tradycyjne wyglądałyby, gdyby technologia 3D (np. Toy Story, Shrek) nigdy nie powstała. Szymon zajął się projektowaniem teł a ja za-cząłem eksperymentować z technikami oświetlania ani-mowanych ręcznie postaci.

Tym, co wyróżnia film „Klaus” na tle innych ani-macji tradycyjnych, jest właśnie ta nowatorska tech-nika cieniowania postaci. Pozwala ona wywołać wra-żenie, że postaci są w pełni trójwymiarowe, doskona-le pasują do ręcznie malo-wanych teł i jednocześnie zachowują czar ręcznej

animacji. W tradycyjnym podejściu animowana po-stać jest obrysowana linia-mi a jej kolory są jednolite dając wrażenie płaskiej na-klejki umieszczonej na tle namalowanej scenografii. Postaci te często mają pro-stą warstwę cienia, którego krawędź może być wyłącz-nie ostra bądź równomier-nie rozmyta. To wszystko powoduje, że styl postaci bardzo często nie pasuje do stylu scenografii.

Po bardzo gorącym przyjęciu tej próbki przez społeczność filmową, na-stąpiły lata bezskuteczne-go poszukiwania wytwórni, która by chciała zainwesto-wać w „Klausa”. Dopiero Netflix zdecydował się pod-jąć ryzyko, bo akurat miał potrzebę zamówienia filmu gwiazdkowego na 2020 rok. Tak więc przez przypadek staliśmy się ich pierwszym filmem animowanym, sfi-nansowanym przez Netflix.

Produkcja filmu rozpo-częła się na początku 2017 roku. Szymon i ja zostali-śmy production designer'a-mi, czyli osobami odpowie-dzialnymi za wygląd filmu. To my w porozumieniu z reżyserem definiowaliśmy styl graficzny filmu, tak aby współgrał on z tonem hi-storii. Namalowaliśmy wie-le konceptów, które poma-gały nam zrozumieć świat Klausa. W czasie produk-cji nadzorowaliśmy prace wszystkich departamen-tów, które miały coś do czy-

Fot

. Mat

eria

ły p

raso

we

Marcin Jakubowski

Fot.

Arch

iwum

pry

wat

ne M

arci

na J

akub

owsk

iego

Kadr z filmu „Klaus”

Page 9: SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481 486nowiny24.net/wp-content/uploads/2020/02/Nowiny-Północne-nr-5-1.pdf · Liczymy też na współ-pracę z naszymi czytelnika-mi. Chcemy

”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 9Facebook.com/NowinyPolnocne NASZA ROZMOWA

Za podrękę z Helutką BartoszkoFelieton po wileńsku\\\ Stasiuczek już rwał się tworzyć nowe słowa, ale ja nie pozwoliła. Co to, to nie! Nie będzie w moim domu żadnych brudnych słów! I popatrzyła ja surowo na sąsiada.

Stała ja wczoraj na przy-stanku, czekając na autobus. I przyszła gromadka dziew-czynek, na oko uczennice siódmej klasy. Od razu zro-biło się głośno i wesoło. Słu-cham jednym uchem tego ich świergotania i  coś mnie uwiera, coś jest nie tak. Ach, już wiem! Otóż te miłe na-stolatki okropnie przeklina-ją, a najwięcej na literę "k". Hadko słuchać! Już już miała ja zmitygować panienki, ale jak raz nadjechał autobus. Kiedy wieczorem przyszedł na pogawędkę nasz uczony sąsiad, ja z oburzeniem opo-

wiedziała dla niego sytu-ację na przystanku. A sąsiad spokojnie: - Pani Heleno, dziewczynkom brakowa-ło słów, więc je zastępowa-ły tym wyrazem na "k". Tak robią ludzie niewykształceni do końca, choć prawdę mó-wiąc - tu sąsiad z zakłopota-niem podrapał się w głowę - ludzie bardzo wykształceni też go używają. A niektórzy stosują to słowo w mowie za-miast przecinka. Takie cza-sy, co zrobić... - Ja na to, że my ze Stasiuczkiem w ogó-le nie przeklinamy, bo Wil-niuki nie mają tego zwycza-

ju. Jak się zezłujem mocno, to mówim na ten przykład: żeb ty skisł, a żeb cię karszu-ny zjedli, żeb żesz skroś zie-mi poszedłszy i tem podob-ne straszliwe przekleństwa. Ale nie na literę "k"! Sąsiad się zaśmiał i ciągnął dalej: - A  czy wy wiecie, kochane Bartoszki, że jest takie jedno słowo, którym Polacy mogą bardzo wiele wyrazić? Naj-ważniejsza jest w nim litera "p". Dodając parę innych do tego słowa, albo i nie, można krótko powiedzieć: odczep się, uciekaj stąd!, kłamiesz, przyczepić się do kogoś, ga-

dać głupstwa, ukraść, pobić kogoś (tu często z  dodat-kiem "spuścić"), rozwalić coś, spartaczyć itd. I  co wy na to powiecie?- sąsiad po-patrzył na nas, przymru-żywszy czemuś jedno oko. Stasiuczek już rwał się two-rzyć nowe słowa, ale ja nie pozwoliła. Co to, to nie! Nie będzie w  moim domu żad-nych brudnych słów! I  po-patrzyła ja surowo na sąsia-da. Ten wstał i  odwitawszy się grzecznie ruszył ku drzwiom. Zanim wyszedł, zwrócił się do mnie z  te-mi słowami: - A  pani, pani

Heleno, niech nie naduży-wa imiesłowów przysłów-kowych uprzednich". Ja za-marła. Bożesz ty mój, czy

to jakieś przekleństwa?! Ale sąsiad już wyszedł.

Halina Borowska

nienia ze scenografiami, efektami, oświetleniem, fi-nalną integracją, kolory-styką. To praca polegająca na sterowaniu wszystkim tak, abyśmy konsekwentnie zmierzali w tym samym kie-runku i żeby wszystko było w tym samym stylu.

Najtrudniejsze było kie-rowanie taką ilością ludzi bez wcześniejszego doświadcze-nia w takiej skali. Ponadto na co dzień trzeba było rozwią-zywać wiele rodzących się problemów, inspirować ludzi, aby trzymali wysoki poziom produkcji i nie umrzeć na nie-skończonej ilości zebrań.

Powiedział Pan, że nad filmem pracował duży ze-spół ludzi. Jak to wygląda-ło logistycznie?

— Film powstawał nie-mal w  całości w  Madry-cie. Maleńkie studio The SPA (Sergio Pablos Anima-tion) Studios, które wcze-śniej przez lata kurczyło się i  rozrastało do maksi-mum 20 osób nagle mu-siało napuchnąć do prawie 300 osób i  wyprodukować film w  przeciągu dwóch i  pół roku. Budowanie ze-społu, przenosiny do więk-szego studia, opracowanie nowych technologii i  two-rzenie filmu w  tym samym czasie było niezwykle trud-nym zadaniem. Do tego ko-ordynacja zewnętrznych studiów i  wolnych strzel-ców pomagających przy różnych etapach dodat-kowo komplikowała ukła-dankę. Bez wchodzenia w szczegóły powiem tylko,

że czasami to zadanie wyda-wało się wręcz niemożliwe i jedynie wielka determina-cja Pablosa i  poświęcenie wielu osób utrzymywało strukturę w działaniu. Były momenty zwątpienia, kie-dy nie wierzyliśmy, że zdą-żymy zrobić film na czas. Gwiazdka jest nieprzesu-walna i nie dało się wynego-cjować przedłużenia prac. Ostatecznie dzięki zaanga-żowaniu ludzi z  produkcji i  nadgodzinom artystów, udało się doprowadzić film do zadowalającej postaci ja-kiś miesiąc przed premierą.

„Klaus” otrzymał na-grodę BAFTA, a także An-nie. Walczył o  statuetkę Oscara. Co to znaczy dla Pana, jakie to uczucie? Za-

pewne ogromna radość, ale chyba także wyzwanie?

— Wszelkie nagrody dla „Klausa” są potwierdzeniem środowiska branżowego, że warto było zainwestować swój wysiłek w coś tak orygi-nalnego. W tym roku byliśmy tematem nr 1 w branżowych dyskusjach i zdobyliśmy ser-ca ogromnej publiczności. Daje to dużo satysfakcji i po-czucia dobrze wykonanej roboty.

Same reakcje ludzi i bar-dzo pozytywny odbiór są wystarczającą nagrodą za wysiłek zespołu. Otworzy to kariery wielu artystom, włą-czając mnie.

Mieliśmy ogromne szczęście, że tak wiele ele-mentów zgrało się w  od-powiednim czasie i że nasz

pierwszy film okazał się takim sukcesem. Mamy świadomość, że może być trudno przebić pierwszą produkcję i  żeby utrzymać poziom ekscytacji na po-dobnym poziomie, będzie-my musieli nadal bardzo ciężko pracować.

Jakie trzeba mieć pre-dyspozycje, żeby tworzyć tak wyjątkowe obrazy? Czy można nauczyć się te-go na studiach? Czy trzeba po prostu mieć „to coś”?

— Większość artystów, których znam, nie studio-wała nic związanego z  fil-mem. Trzeba mieć jakąś potrzebę estetyki, opowia-dania historii, bardzo du-żo cierpliwości i  samokry-tyki. Takich rzeczy nie da

się wtłoczyć komuś do gło-wy, z  tym trzeba się zra-stać od najmłodszych lat i cierpliwie hodować same-mu. Szkoły są ważne żeby ukierunkować, zdyscypli-nować i  stworzyć sieć zna-jomości, ale bez samodo-skonalenia nie wejdziemy na wyższy poziom, bez we-wnętrznego ognia nie prze-brniemy przez pierwsze niepowodzenia.

Często mówi się o tym, że mieszkańcy małych miejscowości mają gorszy start, trudno jest im się „wybić”. Czy tak jest fak-tycznie? Czy miejsce uro-dzenia musi determino-wać przyszłość?

— Świat bardzo się zmienił w  ciągu ostatnich kilkunastu lat. Globali-zacja, internet i  otwarcie granic spowodowały, że wszystko zaczęło się mie-szać i  wyrównywać. Przy naszym filmie pracowali ludzie z  ponad 25 krajów i niemal tyleż języków dało

się słyszeć w naszej kanty-nie. Ludzie tam cechowali się całym przekrojem tem-peramentów i  dziwactw. Na tle tego wszystkiego nasz polski akcent, osobi-ste niedoskonałości, czy nawet kompleksy napraw-dę tracą na znaczeniu. One po prostu giną w  tej or-ganicznej masie ludzkich charakterów. Znaczenie za to mają konkretne umie-jętności i  chęć współpra-cy. Dziś bardzo dużo moż-na nauczyć się samemu. Nie było bardziej dogod-nych warunków do samo-kształcenia. Praktycznie wszystko można znaleźć w internecie i jeśli ktoś ma determinację, żeby się cze-goś nauczyć to właściwie nie ma powodu, żeby tego nie zrobić. Trzeba się na-uczyć tworzyć a  nie tylko konsumować.

Rozmawiał Wojciech Andrearczyk

Marcin Jakubowski (z lewej) i Szymon Biernacki — graficy i scenografowie, współtwórcy animowanego filmu „Klaus”

W tym roku byliśmy tematem nr 1 w branżowych dyskusjach i zdobyliśmy serca ogromnej publiczności” — mówi Marcin Jakubowski

Fot.

Arch

iwum

pry

wat

ne M

arci

na J

akub

owsk

iego

Auto

r: Jó

zef J

abło

ński

Page 10: SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481 486nowiny24.net/wp-content/uploads/2020/02/Nowiny-Północne-nr-5-1.pdf · Liczymy też na współ-pracę z naszymi czytelnika-mi. Chcemy

10 ”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 www.nowiny24.netZ NASZEGO REGIONU

Seniorzy będą mieli swoją radęW  Braniewie ma szansę rozpocząć działanie Miejska Rada Seniorów. Seniorów, którzy zostaną radnymi, poznamy po 14 lutego – tego dnia minie termin zgłoszeń.

W  styczniu tego ro-ku burmistrz Branie-wa Tomasz Sielicki wy-dał zarządzenie w  sprawie ogłoszenia naboru kandy-datów do Miejskiej Rady Seniorów w Braniewie.

Jaki może być zakres działań Miejskiej rady Se-niorów? Patrząc na przy-kładzie innych miast, w któ-rych takie rady już istnieją – dość szeroki.

Rada może współpraco-wać z władzami miasta przy podejmowaniu decyzji do-

tyczących oczekiwań i  po-trzeb ludzi starszych, może inicjować działania na rzecz seniorów, reprezentować seniorów podczas ważnych wydarzeń w  mieście i  po-za nim, czy też wydawać opinie i  formułować wnio-ski służące rozwojowi dzia-łalności na rzecz seniorów w mieście.

Szczegóły działania Miejskiej Rady Seniorów w  Braniewie zostaną spre-cyzowane w regulaminie.

Wojciech Andrearczyk

Terytorialsi na wodzie. Będą pomagać i ratowaćŻołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej odbędą w 2020 roku kompleksowe szkolenie ratowników wod-nych WOPR. Zaplanowano też kursy „Instruktora Pływania” oraz zgrupowania szkoleniowe z pływa-nia dla żołnierzy WOT.

Umiejętności zdobyte przez terytorialsów będą przydatne w  krainie War-mii i Mazur. Bliskość Zale-wu Wiślanego, rzek i jezior wiąże się – niestety – z licz-nymi utonięciami. Średnio rocznie w wyniku utonięcia w  całej Polsce życie traci ponad pół tysiąca Polaków.

— Żołnierze 4 War-mińsko-Mazurskiej Bryga-dy Obrony Terytorialnej są częścią społeczności War-mii i Mazur, terenu wielu je-zior — mówi płk Mirosław Bryś, dowódca 4 Warmiń-sko-Mazurskiej Brygady Obrony Terytorialnej. — Wykształcenie w nich zdol-ności ratowniczych uczyni mieszkańców wojewódz-twa warmińsko-mazurskie-

go bezpieczniejszymi.Pod koniec ubiegłe-

go roku część żołnie-rzy ukończyła szkole-nia, które obejmowały trzy kursy: „Ratowników Wodnych”, „Sterników Mo-

torowodnych” oraz „Kwa-lifikowanej Pierwszej Po-mocy”. Uczestnicy szkoleń nabyli pełne uprawnienia do pracy w charakterze ra-towników wodnych na ba-senach i kąpieliskach strze-

żonych. W  2020 roku dla żołnierzy WOT zorganizo-wane zostaną cztery takie szkolenia. Zaplanowano, że weźmie w  nich udział 60 żołnierzy WOT. Ponad-to przeprowadzony zosta-nie też kurs „Instruktora Pływania” oraz zgrupowa-nia szkoleniowe z pływania. Kwalifikowani ratownicy wodni – żołnierze WOT – będą też niezbędnym ogni-wem w szkoleniu tzw. kom-panii wodnych.

Monika Jabłońska--Buder, rzecznik

prasowy 4 Warmiń-sko-Mazurska Bryga-

da Obrony Terytorialnej

Fot.

DW

OT

Bez względu na panujące warunki terytorialsi będą nieść pomoc miejscowej ludności

Dotacja dla rezygnujących z hodowli świńDo końca stycznia 2020 roku w powiecie braniewskim stwierdzono 171 przypadek w latach 2019/2020 wystąpienia ogniska ASF. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa zachęca hodowców, aby w związku z wirusem rozpoczęli oni działalność pozarolniczą.

Do 28 marca 2020 r. można składać w  oddzia-łach regionalnych ARiMR wnioski o  przyznanie po-mocy na rozpoczęcie dzia-łalności pozarolniczej fi-nansowanej z  Programu Rozwoju Obszarów Wiej-skich 2014-2020. Nabór przeznaczony jest dla rol-niczych rodzin, które na te-renach wiejskich objętych ASF prowadzą chów lub hodowlę trzody chlewnej i chcą z niej zrezygnować.

O premię może ubiegać się rolnik, małżonek rol-nika lub domownik, któ-ry m.in. podlega ubezpie-czeniu w KRUS w pełnym zakresie nieprzerwanie co najmniej od 12 miesięcy poprzedzających dzień zło-żenia wniosku o  przyzna-nie pomocy. Ponadto rol-nik musi mieć przyznaną jednolitą płatność obsza-rową do użytków rolnych wchodzących w  skład go-spodarstwa za 2019 r., a je-żeli jej nie otrzymał, musi

mieć przyznaną taką płat-ność za 2020 r. W tym dru-gim przypadku dokument potwierdzający przyzna-nie jednolitej płatność ob-szarowej za 2020 r. można dostarczyć na etapie skła-dania wniosku o  wypłatę premii.

Od ubiegłego roku o po-moc z tego działania PROW 2014-2020 mogą ubiegać się również te osoby, któ-re przez 24 miesiące po-przedzające złożenie wnio-sku miały zawieszoną lub zakończoną pozarolniczą działalność gospodarczą

oraz te, które swój biznes na wsi już prowadzą i chcą go rozszerzyć o  nowy ro-dzaj działalności.

Katalog działalno-ści gospodarczych obję-tych wsparciem jest szeroki i  obejmuje usługi, produk-cję czy sprzedaż różnych

produktów niezwiązanych z rolnictwem.

Wysokość pomocy zale-ży od liczby nowo utworzo-nych miejsc pracy. W przy-padku utworzenia jednego miejsca pracy można liczyć na otrzymanie bezzwrot-

nej premii w  wysokości 150 tys. zł, przy dwóch no-wych miejscach pracy pre-mia wzrasta do 200 tys. zł, a  przy trzech do 250 tys. złotych.

Wojciech Andrearczyk

Premia w ratachPremia na rozpoczęcie działalności pozarolniczej

jest wypłacana w dwóch ratach. Pierwszą (80 proc.) rol-nik otrzyma, gdy spełnieni warunki określone w wyda-nej decyzji o przyznaniu pomocy, a będzie miał na to 9 miesięcy (liczone od dnia doręczenia decyzji). Pozostałe 20 proc. premii wpłynie na jego konto po rozliczeniu realizacji biznesplanu. Na złożenie wniosku o płatność drugiej raty pomocy przewidziano maksymalnie dwa lata (liczone od dnia wypłaty pierwszej części premii) i nie później niż do 31 sierpnia 2023 r.

Co ważne: 70 proc. kwoty premii musi być wydane na inwestycje w środki trwałe, czyli np. zakup maszyn i  urządzeń, środków transportu czy wyposażenia. Pozostałe 30 proc. można przeznaczyć na wydatki bie-żące związane z rozpoczęciem działalności. Beneficjent po zarejestrowaniu działalności gospodarczej może po-zostać w KRUS do dnia złożenia wniosku o wypłatę dru-giej raty premii.

Hodowcy trzody chlewnej, którzy zdecydują się na rozpoczęcie innej działalności, mogą liczyć nawet na 250 tys. złotych dotacji Fo

t. pi

xaba

y.co

m

Fot.

pixa

bay.

com

Page 11: SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481 486nowiny24.net/wp-content/uploads/2020/02/Nowiny-Północne-nr-5-1.pdf · Liczymy też na współ-pracę z naszymi czytelnika-mi. Chcemy

”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 11Facebook.com/NowinyPolnocne LUDZIE STĄD

Połączył ich nakaz pracyJanina przyjechała tuż po wojnie z Grójca do Nidzicy z nakazem pracy w ręce. Była młoda i ambitna. Praca nauczycielki w szkole podstawowej, gdzie uczyła wuefu i przysposobienia obronnego, była dla niej wyzwaniem. Zawsze podkreślała, że uczyła wtedy nawet starszych od siebie uczniów. Już w trakcie pracy ukończyła, najpierw olsztyńskie SN, a potem historię na Uniwersytecie Gdańskim.

Zygmunt pochodził z  Lubelszczyzny. Tam, po maturze, miał przygo-dę z  Katolickim Uniwer-sytetem Lubelskim, ale po pierwszym roku studiów poniechał go na korzyść Uniwersytetu Warszaw-skiego, gdzie ukończył fi-lozofię. Były to czasy, kiedy proces decyzyjny młodych ludzi wspomagany był po-trzebami kraju. Dlatego świeżo upieczony magister nie protestował, tylko wziął do ręki nakaz pracy i  od-ważnie pojechał na Mazury do Kętrzyna. W  Kętrzynie długo nie zabawił. Nie wie-dział jeszcze wtedy, czemu ciągnęło go do Nidzicy, ale niebawem go olśniło.

Właśnie tam los posta-wił na jego drodze Janinę. I  teraz, choć już bez naka-zu, też nie protestował, i nie złorzeczył. Ba, dziękował losowi, bo Janina była pięk-na i mądra, i nic dziwnego, że się zakochał. Ten czaro-dziejski stan zawładnął też jego dziewczyną. Zacza-rowali się nawzajem. Nie trzeba już było długo cze-kać. Szybko wzięli ślub i za-mieszkali razem w  małym mieszkanku. Powstało wte-dy w Polsce nowe państwo; państwo Zygmunt i  Janina Frydryszakowie (Frydry-szak po mężu).

Było biednie, jak wszę-dzie wkoło, ale oni dorobi-li się własnego inwentarza. Janina opowiadała o  tym, po latach, z  uśmiechem na ustach:

– W  Nidzicy mieliśmy z  Zygmuntem swoje my-szy, które spacerowały gę-siego po poręczy łóżka, kie-dy spaliśmy.

Nie wiadomo cze-mu. Może dlatego, że my-szy były zbyt chude. Nikt nie chciał kupować ich in-wentarza i  brakowało im pieniędzy, a  Janina musia-ła mieć szpilki do tańca. Młodzi małżonkowie do-skonale tańczyli i  wiedzie-li, że taniec bez szpilek gu-bi wdzięk i szyk. Szpilki być musiały. Dlatego Janina po-życzyła pieniądze od ko-legi matematyka i  jeszcze

przed wyjazdem do Mrągo-wa w  1956 roku zatańczyli razem na balu.

On wysoki, szczupły i  przystojny jak torreador z  jasną grzywą, zaczesa-ną do góry. Ona zgrabna i  wyprostowana jak stru-na w  beżowej obcisłej su-kience i  w  nowiusieńkich delikatnych szpileczkach. Stanęli naprzeciwko siebie i czekali na pierwsze takty. Orkiestra zaczęła cichutko grać, a oni nawet nie drgnę-li… czekali. Kiedy pierw-sze dźwięki ucichły, sala wypełniła się wyczekiwa-niem. Trwało to chwilę, aż muzycy się nastroją i dopie-ro teraz zaczęli grać tango. Zygmunt zbliżył się zdecy-dowanym, tanecznym kro-kiem do partnerki, podał jej lewą dłoń, a prawą objął delikatnie jej plecy powy-żej wąziutkiej talii. Ruszy-li w  tan, jak para zawodo-wych tancerzy. Prowadził Zygmunt. Było widać, że Ja-nina ufa partnerowi. Rozu-mieli się w tańcu, jakby by-li ze sobą od zawsze. Kiedy skończyli, otrzymali brawa na stojąco od kolegów i ko-leżanek. Jeszcze podczas balu pożegnali się z przyja-ciółmi i  za kilka dni wyru-szyli do Mrągowa.

W  Mrągowie zamiesz-kali w  internacie ogólnia-ka. Nic w tym dziwnego, bo Zygmunt został nauczycie-lem języka polskiego, wła-śnie w  ogólniaku, a  Janina nauczycielką początkowych klas szkoły podstawowej.

Cała ta szkoła była dziw-nym tworem. Podstawówka i  ogólniak były jedną szko-łą. Zarządzał nią ten sam dy-rektor. Nazywaliśmy ją „Je-denastolatką”. Każdy powiat w tamtym czasie miał jedną taką zespoloną szkołę, a na-sza miała kolejny numer 14.

Po upływie roku od przyjazdu państwa Frydry-szaków do Mrągowa, przy-szła na świat ich córeczka, Ewa. To było ważne wy-darzenie w  ich życiu. Ewa była i  pozostała jedynacz-ką. Teraz jest lekarzem laryngologii.

Kiedy Ewa ukończyła siódmy rok życia, poszła do pierwszej klasy, do „Jedena-stolatki”, właśnie. W  tej sa-mej klasie znalazłem się i ja. Na początku roku szkolnego siedziałem z  Ewą w  pierw-szej ławce, ale około półro-cza siedzieliśmy oboje już w różnych ławkach.

Początkowe lata szkoły podstawowej, to był wyjąt-

kowy czas. Działo się tak za sprawą pani Janiny. To ona prowadziła w  godzinach popołudniowych kółko ta-neczne. Stworzyła dziecię-cy zespół tańca ludowego. Mieliśmy piękne ludowe stroje i  po wielogodzin-nych próbach przeżywali-śmy stres i tremę przed wy-stępami. Przeżywaliśmy też dzięki temu radość zwycię-stwa, kiedy wszystko wyszło i  wstyd porażki, kiedy nie wyszło. Pamiętam doskona-le taki przypadek, gdy ktoś z  nas pomylił taneczne fi-gury podczas występu i sta-nął w kącie sceny, a my jak owieczki stanęliśmy za nim, zawstydzeni i  nie mieliśmy ani odwagi, ani siły, aby tań-czyć dalej. Nasza Pani ( Ja-nina) zebrała nas wtedy do kupy i zaczęliśmy od nowa, aż się udało. To ona pokaza-ła nam litery i nauczyła nas czytać i  pisać. Była bardzo ciepłą i opiekuńcza kobietą. Pracowała w  duecie z  Jani-

ną Przyborowską, która też miała duży wpływ na nasze postawy. Obie panie dosko-nale się rozumiały.

Pozostawiliśmy na chwilę pana Zygmunta sa-mego sobie, ale już do niego wracamy. To on uczył mnie przez 4 lata języka polskie-go w liceum. To on powta-rzał nam często: „Jesteście jak te konie dorożkarskie, które, osłonięte klapkami, patrzą tylko przed siebie i  nic szerzej nie widzą”, al-bo „Świderek, lejek i  ole-jek” do leniwych uczniów. Pan Zygmunt był erudytą i  uczył tak, że otrzymywał pochwały od profesorów uniwersyteckich za dosko-nałe przygotowanie swoich uczniów do studiów.

Jego uczniowie osiąga-li sukcesy zawodowe, że wspomnę profesora Bogda-na Burdzieja z Uniwersyte-tu Mikołaja Kopernika.

Pamiętam, kiedy sze-dłem do ogólniaka na swój

pierwszy egzamin ma-turalny z  języka polskie-go i  wchodziłem do parku z  osiedla o  tej samem na-zwie. Spotkałem tam idą-cą do pracy Janinę Fry-dryszak. W  tamtym czasie pracowała już w  Zespo-le Szkół Zawodowych. Uśmiechnęła się wtedy do mnie i powiedziała: – Zdzi-siu, życzę ci połamania pió-ra – i  nie wiem czy mi to pomogło, czy zgoła inne okoliczności, ale maturę zdałem, a  pióro staram się łamać jeszcze do dziś.

Pod koniec lat siedem-dziesiątych ubiegłego wie-ku pani Janina była przez półtora roku dyrektorem tak zwanego Małego Do-mu Dziecka w  Mrągowie, a  w  1981 roku przepro-wadziła się z  mężem do Olsztyna. Tam pracowała w  Zespole Szkół Elektro-nicznych, a  pan Zygmunt został wizytatorem i  uczył jeszcze w trzecim LO.

Oboje już odeszli. Zyg-munt Lechosław Frydry-szak w  2003 roku , a  jego żona, Janina, niedawno, 1 stycznia 2020 roku.

Na pożegnanie pani Ja-niny, do Olsztyna przy-jechało wielu jej byłych uczniów. Pożegnałem ją i  ja razem z  Mariolą Ada-mowicz (obecnie – Marią Foks) z  którą, jak i  z  Ewą Frydryszak (obecnie – Ewą Krasucką), chodzili-śmy razem do tej samej kla-sy w podstawówce. Później, już w ogólniaku, porozrzu-cali nas do różnych klas.

Pani Janina odeszła spełniona i  jest to kolejne wydarzenie z  jej życia. Bo śmierć jest częścią życia. I  nie chodzi tu o  stawianie pomników. Myślę, że warto jest powspominać i  oddać cześć ludziom, którzy nas obdarowali. To Oni podzie-lili się z nami swoimi umie-jętnościami i  przyzwy-czajeniami, nauczyli nas posługiwania się językiem i podarowali nam swoją kul-turę. Żyją w naszej pamięci i będzie tak dopóki my nie odejdziemy.

Zdzisław Piaskowski

Janina FrydryszakJanina Frydryszak (z torebką na lewej ręce) i Janina Przyborowska

Zygmunt Frydryszak (w okularach)

Fot.

Arch

iwum

Ew

y Kr

asuc

kiej

Page 12: SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481 486nowiny24.net/wp-content/uploads/2020/02/Nowiny-Północne-nr-5-1.pdf · Liczymy też na współ-pracę z naszymi czytelnika-mi. Chcemy

12 ”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 www.nowiny24.netBRANIEWO

„Kronika Filmowa”. Stand-up dla dorosłychAntoni Syrek-Dąbrowski to komik, improwizator, scenarzysta i aktor. Już niebawem będziemy mo-gli zapoznać się w Braniewie z jego nowym pro-gramem: „Kroniką filmową”.

Program „Kroni-ka Filmowa” będzie zaprezentowany 17 kwietnia (piątek), o godz. 19:00, w Bra-niewskim Centrum Kultury.

Bilety w  cenie 35 złotych (w  dniu wydarzenia: 45 zło-tych) dostępne są w  kasie BCK, a  tak-że na facebookowej stronie wydarzenia.

Jako support wy-stąpi Łukasz Kowal-ski z  programem „Bakłażan”.

Organizatorzy podkreślają, że „Kronika filmowa” to wydarzenie dla dorosłych!

Antoni Syrek-Dąbrowski

– komik, improwizator, scenarzysta i  aktor. Dzia-ła na scenie komediowej od 2010 roku. Zaczynał jako stand-upper w  takich pro-gramach jak: HBO Stand-up Comedy Club, obu sezonach Comedy Central Prezentu-je: Stand-up!, Tylko dla do-rosłych w  TVP2 oraz Ro-aście Kuby Wojewódzkiego

w  TVN. Udało mu się rów-nież zakwalifikować do an-glojęzycznego programu Stand-up Express – kolabo-racji komików z całej Euro-py Wschodniej. Poza stand--upem zajmuje się również improwizacją komediową, której uczył się od mistrzów tej formy w  teatrze „IO” w  Chicago. Improwizuje od ponad czterech lat w teatrze „Hofesinka”, który co ty-dzień można oglądać na de-skach Resortu w Warszawie.

Wojciech Andrearczyk

Skazani nie siedzą bezczynnieW roku 2019 w Areszcie Śledczym w Elblągu – w tym w Oddziale Zewnętrznym w Braniewie – prze-prowadzono 11 kursów, w których uczestniczyło 134 więźniów.

Szkolenia zaplanowano w związku z realizacją pro-jektu „Podniesienie kwali-fikacji zawodowych więź-niów w celu ich powrotu na rynek pracy po zakończe-niu odbywania kary pozba-wienia wolności”.

Tematyka szkoleń zo-stała dobrana pod kątem aktualnego zapotrzebowa-nia na rynku pracy, w  tym kontrahentów zatrudniają-cych osadzonych oraz po-trzeb jednostki peniten-cjarnej. Zrealizowano m.in. takie kursy jak „Pracow-nik ogólnobudowlany” czy „Opiekun osoby niepełno-

sprawnej i  starszej”, a  tak-że związane z  zawodem sprzątacza.

Skazani w  ramach za-jęć przyswajali wiedzę teo-

retyczną, jak i  praktyczną. Po ukończonych kursach i  szkoleniach ponad 80 proc. więźniów znalazło zatrudnienie w  areszcie

i u współpracujących z nim kontrahentów.

kpt. Anna Downar, Areszt Śledczy w Elblągu

Z Chin najszybciej przez BraniewoPrzez kolejowe przejście w Braniewie prowadzi Nowy Jedwabny Szlak. Trasa kolejowa pozwala na transport ładunków z Chin do Niemiec w ciągu zaled-wie 10-12 dni.

Nowa usługa kolejo-wa, działająca między Xi-'an w  Chinach a  Hambur-giem i Neuss w Niemczech, została uruchomiona we współpracy z  Xi'an Inter-national Inland Port Invest-ment & Development Gro-up Co. Ltd. i  skraca czas tranzytu z 17 do 10-12 dni.

Tanio i ekologicznie— Transport kolejowy

jest atrakcyjny ze wzglę-du na opłacalność, krót-ki czas przewozu i  niższą emisję CO2 w porównaniu z  innymi rodzajami trans-portu — mówi Thomas

Kowitzki, szef China Rail, Multimodal Europe, DHL

Global Forwarding. — Warto podkreślić, że usłu-

gi związane z transportem kolejowym wymagają po-

siadania prawdziwej wie-dzy operacyjnej, którą dysponujemy.

Szybkie połączenie ko-lejowe Xi'an-Niemcy za-pewni klientom możliwość podglądu etapów trasy w  czasie rzeczywistym – dzięki śledzeniu przesyłek przez GPS.

Rewolucyjny czas transportu

Rozpoczynająca się w  chińskim Xi'an (w  sa-mym sercu pasa gospo-darczego Nowego Je-dwabnego Szlaku) nowa trasa kolejowa pokonu-

je około 9400 km przez Kazachstan, Rosję, Bia-łoruś i  Litwę do Obwodu Kaliningradzkiego, czę-ści Federacji Rosyjskiej na południowym brze-gu Morza Bałtyckiego, a  następnie wkracza na teren Unii Europejskiej przez przejście kolejowe Mamonowo-Braniewo.

Ostatni odcinek trasy prowadzi przez Polskę do Niemiec do Hamburga oraz do Neuss – ważnego węzła logistycznego nad Renem.

Wojciech Andrearczyk

Fot.

DH

L

DHL Global Forwarding uruchomił wraz z Xi’an International Inland Port Investment & Development Group nowe, szybkie połączenie po tzw. Nowym Jedwabnym Szlaku. Wiedzie ono m.in. przez Braniewo

Skuteczna resocjalizacjaOrganizowane przez Służbę Więzienną kursy dla osadzonych są jedną z naj-skuteczniejszych form resocjalizacji. Szkoleniami są objęci w pierwszej kolej-ności ci więźniowie, których niedostosowanie społeczne ściśle wiązało się z brakiem wykształcenia czy doświadczenia potrzebnego na rynku pracy.Są to głównie osoby bezrobotne, nie posiadające żadnych kwalifikacji zawo-dowych, obciążone zadłużeniami alimentacyjnymi. Dzięki zdobytej wiedzy i umiejętnościom zawodowym mogą oni już w trakcie odbywania kary podjąć pracę, spłacać zadłużenia, a zdobyte doświadczenia wykorzystać w aktywnym poszukiwaniu pracy na wolności.

Fot.

Arch

iwum

Elbl

ąg

W ramach praktyk i zdobywania doświadczenia więźniowie między innymi wykonywali prace w miejscu osadzenia

Page 13: SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481 486nowiny24.net/wp-content/uploads/2020/02/Nowiny-Północne-nr-5-1.pdf · Liczymy też na współ-pracę z naszymi czytelnika-mi. Chcemy

”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 13Facebook.com/NowinyPolnocne BRANIEWO

Odcięci od pociągów, pozbawieni autobusówOd 31 marca 2020 roku z Braniewa do Olsztyna kursować będą jedynie autobusy prywatnego przewoźnika. O rezygnacji z finansowania autobusowej komunikacji zastępczej (w miejsce zawieszonych kursów pociągów) poinformował burmistrza Pieniężna Urząd Marszałkowski.

Kilka miesięcy temu rozpoczęto remont linii ko-lejowej na odcinku z Gutko-wa do Olsztyna. Wówczas PKP PKL zawiesiło kurso-wanie pociągów z  Branie-wa do Olsztyna i w zamian wprowadziło zastępczą ko-munikację autobusową na całej linii – od Braniewa do Olsztyna.

Skończyło się na planach

W  tym samym czasie PKP PKL zapewniało, że planowany jest komplek-sowy remont linii, na całej jej długości. Plany zweryfi-kowało życie – na remont zabrakło pieniędzy i dzisiaj już wiadomo, że gruntow-ne prace remontowe nie zostaną wykonane (prze-prowadzona zostanie je-dynie modernizacja odcin-ka z Braniewa do Dobrego Miasta).

Osoby dojeżdżające do Olsztyna liczyły na to, że do czasu ukończenia re-montu odcinka Gutko-wo – Olsztyn będą mogły jeździć autobusami za-pewnionymi przez Urząd Marszałkowski. Co waż-ne – uwzględniają one ta-

kie same zniżki, jakie są w pociągach.

Autobusów też nie będzie

Jednak 22 stycznia na ręce burmistrza Pienięż-na Kazimierza Kiejdo skie-rowano pismo podpisa-

ne przez Wiktora Wójcika, dyrektora Departamen-tu Infrastruktury i  Geode-zji w Urzędzie Marszałkow-skim w Olsztynie. Czytamy w nim m.in.: „Uwzględnia-jąc znikome potoki podróż-nych, a  tym samym wyso-kie koszty rekompensaty

dla Organizatora (…) nie-zbędnym jest zaprzestanie wykonywania przedmioto-wej komunikacji z  dniem 31 marca 2020 r.”.

Z  pisma wynika, że w  ciągu dnia z  autobusów korzystało zaledwie nieco ponad 100 osób (trzy kur-sy do Olsztyna i  trzy kursy powrotne).

Pociągi mogą jeździćPikanterii sprawie do-

daje fakt, że jak informu-je portal Rynek Kolejowy „linia kolejowa nr 221 Gut-kowo – Braniewo nie jest, jak pisze urząd »wyłączona z  eksploatacji«. Moderni-zowany jest wyłącznie sze-ściokilometrowy odcinek linii nr 220 na terenie Olsz-tyna (Olsztyn Główny – Gutkowo). Na całej linii nr 221 jest możliwość prowa-dzenia ruchu ale Polregio zrezygnowało z tego w po-

rozumieniu z  Urzędem Marszałkowskim tłumacząc się koniecznością podsyła-nia składów przez Malbork. Nie wiadomo, dlaczego nie zdecydowano się po pro-stu na organizację obsługi pociągów PR na stacji Gut-kowo – tym bardziej że ko-munikacja kolejowa na linii 220 na odcinku Gutkowo – Elbląg została utrzymana”.

Co dalej?Według zapewnień

Urzędu Marszałkowskiego ruch pociągów z  Braniewa do Olsztyna zostanie wzno-wiony – po modernizacji odcinka z Braniewa do Do-brego Miasta. Kiedy to na-stąpi? Tego nie wiadomo dokładnie. Możliwe nato-miast, że połączeń będzie więcej.

Wojciech Andrearczyk

Prąd z wody. Braniewska elektrownia na PasłęceElektrownia wodna w Braniewie jest wpisana w krajobraz miasta od ponad 90 lat. Przez ten czas różny był jej wygląd, elektrow-ni nie oszczędziła II wojna światowa. W tej dzisiejszej formie znamy ją od 1964 roku.

Spółka Energa jest wła-ścicielem 46 elektrow-ni wodnych. Jedną z  nich jest ta w  Braniewie. Obec-nie Energa przede wszyst-kim rozbudowuje instalacje wiatrowe na lądzie, prowa-dzi projekty fotowoltaiczne oraz – w perspektywie dłu-goterminowej – projekty farm wiatrowych na morzu.

Od młyna do pro-dukcji prądu

Początki budowy stop-nia wodnego na rzece Pa-słęce w  Braniewie sięga-ją 1857 roku. Wówczas został wybudowany stały jaz o  konstrukcji betono-wo-kamiennej, w  postaci progu przelewowego. Spię-trzona woda służyła do po-ruszania zbudowanego tam młyna wodnego.

Elektrownię wodną Braniewo wybudowano dopiero w  latach 30-tych

XX w. i pracowała ona pra-wie do końca II wojny świa-towej, a  więc do momen-tu zniszczenia jej części nadziemnej.

Po wojnieMimo wojennych (i po-

wojennych) uszkodzeń w  dobrym stanie pozosta-

ły dwie pionowe turbiny Francisa: turbina T-1, która jest turbiną bliźniaczą oraz turbina T-2 będącą turbi-ną podwójną z  osobno ste-rowanym dolnym i górnym wirnikiem, co pozwala na ekonomiczniejsze wykorzy-stanie spadu przy niskich stanach piętrzonej wody.

Odbudowę elektrow-ni wodnej ze zniszczeń wo-jennych rozpoczął w latach 50-tych Zarząd Energe-tyczny Okręgu Północnego w  Bydgoszczy, w  imieniu którego działał Zakład Sieci Elektrycznych w Olsztynie. Elektrownia uruchomiona została w sierpniu 1964 r.

W zgodzie z naturąElementami piętrzący-

mi wodę rzeki Pasłęki jest jaz przelewowo-zastaw-kowy, a  także część pod-wodna budynku elektrow-ni i grobla ziemna (wyspa) znajdująca się pomiędzy ja-zem a  elektrownią. Grobla ubezpieczana jest od stro-ny wysokiej wody szczelną ścianką Larsena z  betono-wym oczepem.

Na jazie przy elektrow-ni wodnej w  Braniewie od 2000 r. znajduje się czynna przepławka dla ryb. Otwo-rzyło to rzekę Pasłękę dla ryb, także tych dwuśrodo-wiskowych, podążających z morza w górę rzeki i z po-wrotem. Przepławka umoż-liwia migrację ryb aż do za-pory i  elektrowni wodnej w Pierzchałach.

Wojciech Andrearczyk

Zeskanuj kod QR – obejrzyj film

Dane techniczne elektrowni w Braniewie

Turbinaliczba turbin:1typ: Francisfirma: Schichau Elbingobroty/minutę: 81układ konstrukcyjny: pionowamoc zainstalowana: 400 kW

Generatortyp: GAV-1968firma: Dolmel M5napięcie generatora: 0,4 kVnapięcie wzbudzenia: 0,105 kVobroty/minutę: 81

Elektrownia wodna w Braniewie – miejsce z zewnątrz znane wszystkim braniewianom

Fot.

Gru

pa E

nerg

a

Page 14: SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481 486nowiny24.net/wp-content/uploads/2020/02/Nowiny-Północne-nr-5-1.pdf · Liczymy też na współ-pracę z naszymi czytelnika-mi. Chcemy

14 ”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 www.nowiny24.netWOKÓŁ NAS

Gmina Sępopol uzyskała środki na przebudowę kolejnej drogiMiędzy samorządem województwa a gminą Sępopol zawarta została umowa dotyczącą przyznania wsparcia finansowego przeznaczonego na przebudo-wę drogi w miejscowości Dzietrzychowo. Środki przyznane gminie pochodzą z funduszy europejskich, w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, którymi gospodaruje samorząd województwa warmińsko-mazurskiego.

Kompletną dokumen-tację konkursową gmi-na złożyła jeszcze pod ko-niec sierpnia 2018 roku, ale dopiero obecnie możli-we było zawarcie stosownej umowy. Konstrukcja finan-sowa umowy przewidu-je udział w  kosztach inwe-stycji ze strony samorządu województwa w wysokości 63,63% całkowitych kosz-tów kwalifikowanych. Na-tomiast wkład własny gmi-

ny wynosi pozostałe nieco ponad 36%.

Droga w  Dzietrzycho-wie wykonana zostanie

– podobnie jak inne już zrealizowane inwestycje np.: w  Liskach, Doma-radach, Langance, Wia-trowcu, Judytach, Parku, Pasławkach, Przewarszy-tach, czy też obecnie re-alizowana droga przy pla-cu Wolności w  Sępopolu – w  swym zakresie obej-mując wymianę podbudo-wy, wykonanie warstwy odsączającej oraz mro-zochronnej, zwieńczo-

nej nawierzchnią z kostki polbrukowej, na podsyp-ce cementowo-piasko-wej. – Mamy nadzieję, że ogłoszone niebawem po-stępowanie przetargowe wyłoni wykonawcę prac budowlanych, co w obec-nym czasie jest niezmier-nie trudne z uwagi na du-żą podaż zleceń na tego typu usługi. Planowane zakończenie inwestycji to połowa bieżącego roku –

deklaruje Irena Wołosiuk, burmistrz Sępopola.

Na rozstrzygnięcie cze-kają kolejne wnioski zło-żone w  ramach Funduszu Dróg Samorządowych (3 drogi), Programu Trans-granicznego Polska-Ro-sja (6 dróg), a  także kolej-ne w  ramach Krajowego Ośrodki Wsparcia Rolnic-twa (ponad 10 dróg).

Red.

Sklepy z odzieżą używaną, hit czy kit?Już od kilku lat na terenach naszego kraju można zauważyć wzrost popularności second handami. Co jednak sprawiło że ludzie zaczęli w nich kupować? Jak możemy zauważyć coraz więcej osób zaczyna zwracać uwagę na ochronę środowiska. Każdy szuka własnego sposobu, a jednym z nich są second handy.

Jeszcze do niedawna było nie do pomyślenia, że ktoś może nosić odzież używaną. Czasy się jednak zmieniają i  zakupy w  ta-kich sklepach są już co-dziennością dla sporej czę-ści młodzieży.

Oto plusy potocz-nie sklepów nazywa-nych lumpeksami.

Po pierwsze w  takich sklepach są ubrania jedy-ne w  swoim rodzaju. To sformułowanie pada bar-dzo często. Dla nas bar-dzo ważne jest by wyglą-dać oryginalnie. Każdy chce wyróżniać się spo-śród ludzi i pokazywać wła-sny styl oraz charakter. Nikt nie chce wyglądać tak sa-mo, a  to często zdążą się przy kupowaniu w sieciów-kach. W second handach ła-two znaleźć coś co się nam spodoba, a  ciężko będzie znaleźć osobę w  takim sa-mym stroju.

Bardzo podoba mi się panującą tam różnorod-ność. To kolejna z  typo-wych cech takich sklepów. Wchodząc uderzy nas wie-le kolorów, krojów tekstur. Style i  wzory mieszają się pośród siebie. W takim skle-pie często znajdziemy to co nosimy w  dzisiejszych cza-sach oraz to co było mod-ne 20 czy 30 lat temu. Moda często wraca, więc na po-

szukiwania ubrań modnych kilkadziesiąt lat temu warto wybrać się właśnie tam.

Wyjście do lumpek-su jest przygodą. Nigdy nie wiemy, co tam znajdzie-my. Poszukiwanie czegoś, co się nam spodoba, jest jak przygoda. Często musi-my poświęcić więcej czasu na to, by zagłębić się w po-szukiwaniach. Przeglądanie ubrań może zająć nam spo-ro czasu, ale kto wie mo-że znajdziemy coś, co sta-nie się naszym ulubionym ubraniem. Warto przeżyć swoją "lumpeksową przy-godę" i  dać się wciągnąć w  ten świat. Dreszczyk przed dostawą dodatkowo podkręca ciekawość.

Tanio, tanio i  jeszcze raz tanio. Lubimy kupo-wać niedrogo, a  dobrze. Ceny w  second handach nie są bardzo wygórowa-ne i na pewno każdy znaj-

dzie coś na swój budżet. Pomimo sławy, że tanie ubrania są słabej jakości, jednogłośnie mogę po-wiedzieć, że to niepraw-da. Ubrania w second han-dach często mają lepszą jakość niż te z  sieciówek. Wiadomo można znaleźć coś słabszego, lecz w tych sklepach wiele ubrań są naprawdę dobrej jakości. W  lumpeksach znajdzie-my także rzeczy, które mo-glibyśmy kupić za o  wiele więcej. Ubrania znanych marek bądź z popularnych sieciówek, także trafiają do tych sklepów. Choć ich równowartość często jest kilkadziesiąt złoty wyższa to możemy kupić je taniej. Kupując więc w  second handach możemy wydać mało i  być „markowi”, co jest tak ważne dla niektó-rych osób. Często można kupić też ubrania z  met-

kami. Mamy wtedy pew-ność że ubranie jest nowe. Dodatkowo można powie-dzieć, że przy kupowaniu z  second handach wspie-ramy małe działalności, a nie wielkie korporacje.

Dbamy o  ochronę śro-dowiska. Kupując używa-ne ubrania sprawiamy że są one w obiegu dłużej. Nie wyrzucamy czegoś co nam się po prostu znudziło, lecz oddajemy innym by oni mogli w  tym chodzić. Gdy ubrania są gdzieś popsute, naprawiamy je. Mała dziur-ka czy przebarwienia nie jest problemem, by to po-prawić i  dalej nosić. Gdy nie pasuje nam jakiś krój, albo ubranie jest trochę za duże przerabiam je. Nie ro-bimy tego raczej po kup-nie w sieciówkach, bo tam-te ubrania mają klasyczne kroje które ciężko przero-bić. Ubrania z  lumpeksów są więc dobrym pomysłem na rozwijanie kreatywności i  tworzeniem czegoś swo-jego. Materiały, które są za bardzo zniszczone trafia-ją do ludzi jako czyściwo. Nic w takim sklepie się nie zmarnuje.

Lumpiarstwo stało się częścią społeczności. Wiele młodych osób two-rzy grupki, które wspólnie chodzą na "polowanie" do second handów. Rywalizu-ją między sobą, kto znaj-

dzie lepszą rzecz, organi-zują wspólne spotkania i  poznają ludzi o  podob-nych zainteresowaniach. Takie grupy często są bar-dzo zorganizowane i  gdy komuś spodoba się ja-kaś rzecz kupują ją sobie nawzajem.

Ubrania wyznaczają no-we trendy w  modzie. Od kilku lat można szczegól-nie zauważyć że znane mar-ki inspirują się ubraniami z "lumpeksów". Jedną z ta-kich marek jest MISBHV. Wiele ludzi również pod-łapało styl odzieży używa-nych. Często tworzą strony internetowe, bądź konta na różnych platformach, gdzie pokazują swoje kreacje. Mamy tutaj dużo plusów odnośnie sklepów z  odzie-żą używaną.

Zobaczmy teraz co najbardziej dener-wuje stałych klien-tów tych sklepów.

Niepotrzebne kupowa-nie ubrań. Niska cena spra-wia, że często tracimy gra-nice i  kupujemy za dużo ubrań, które są nam nie-potrzebne. Łatwo wpaść w zakupoholizm i kupować ubrania, których może ni-gdy nie założymy.

Ludzie zachowują się jak zwierzęta. Przy no-wych dostawach ludzie zapominają o  kulturze

i  często walczą o  ubrania. Nowi "lumpiarze" którzy nie wiedzą jak się zacho-wywać w  takich sklepach również często popeł-niają ten błąd. Niektórzy z nich przychodzą do tych sklepów jedynie po to by znaleźć coś drogiego i  zarobić. Jest to jednak największy błąd, bo wiele wartościowych rzeczy nie posiada marek.

Po powrocie do domu, odnajdujemy wady nowo zakupionych ubrań. Często zdążą się że ubranie w skle-pie jest bez wad, lecz po powrocie do domu odnaj-dujemy niedoskonałości. Powinniśmy więc przed za-kupem dokładnie obejrzeć wybrane rzeczy, by unik-nąć tego problemu.

Nieprzyjemny zapach. Ubrania z  second handów często nie są prane, a jedy-nym środkiem higieny jest substancja którą są spry-skiwane. Nie ma ona jed-nak zbyt ładnego zapachu. Gdy jednak nie będzie-my o  niej myśleć, zakupy mogą okazać się o  wiele przyjemniejsze.

Przy realizacji tego ar-tykułu pomagali: Zuzanna, Asia, Bartek oraz Kuba.

Urszula JusiakAkademia Mło-dego Odkrywcy

M-GOK Sępopol

Page 15: SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481 486nowiny24.net/wp-content/uploads/2020/02/Nowiny-Północne-nr-5-1.pdf · Liczymy też na współ-pracę z naszymi czytelnika-mi. Chcemy

”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 15Facebook.com/NowinyPolnocne KULTURA

Nie zamykamy się na ludziTo miał być krótki wywiad, zapowiedź koncertu, może kilka zdań podsumowania. Wyszło inaczej, bo tacy ludzie jak mój rozmówca – Wojciech Wojda, lider zespołu Farben Lehre – zawsze mają coś do powiedzenia. Rozmowa przeciągnęła się do trzech godzin. Poniżej tylko krótki zapis naszej rozmowy. Reszta niech pozostanie naszą tajemnicą.

Robiliście już jakieś podsumowanie „Stacji Wolność”?

— Trasa promująca nasz ostatni jak dotąd album skończyła się wraz z  koń-cem 2019 roku. W  tym ro-ku przypada 15-lecie ukaza-nia się jednej z kluczowych płyt Farben Lehre – a może nawet i najważniejszej z do-tychczasowych, czyli „Far-benheit”. Stwierdziliśmy, że tegoroczny repertuar kon-certowy wypełni materiał oparty w  dużym stopniu o utwory właśnie z tej płyty.

Jeżeli o  samo podsu-mowanie chodzi, to w  ra-mach promocji „Stacji Wol-ność” zagraliśmy ponad 100 koncertów, nie tylko w  Polsce. Byliśmy mile za-skoczeni pozytywną reak-cją publiczności, tym bar-dziej, że w przeciwieństwie do kolegów z innych zespo-łów, które podczas swoich promocyjnych tras wyko-nują 3-4 nowe kawałki, my zaczęliśmy od grania czter-nastu numerów ze „Stacji Wolność”, a  skończyliśmy na jedenastu… To świad-czy o  dwóch rzeczach: po pierwsze te utwory świet-nie sprawdzają się w  wer-sjach koncertowych, a  po drugie ludzie wręcz do-magają się grania materia-łu z  tej płyty. Z  uwagą ob-serwowaliśmy reakcje ludzi i oceniamy, że odbiór był na tyle dobry, że kilka utwo-rów ze „Stacji” na stałe wej-dzie w  naszą koncertową setlistę.

Wspomniałeś już o  tej nowej, ruszającej właśnie trasie Farbenheit. Zaraz zresztą startuje kolejna edycja Punky Reggae Live i  muszę przyznać, że nie zwalniacie tempa.

— Tempo, które sobie narzuciliśmy, zaczęło się 15 lat temu, właśnie od wy-dania płyty „Farbenheit”. Do 2003 roku graliśmy po 20-30 koncertów rocznie, w  2004 ich liczba zwięk-szyła się do 60, a  od 2005 do dzisiaj gramy już około 100 koncertów w ciągu każ-dego roku. Od tamtej po-

ry staramy się poniżej tego pułapu nie schodzić. Można powiedzieć, że obchodzi-my nie tylko 15-lecie samej płyty, ale też – jak to okre-śliłeś – 15-lecie nie zwalnia-nia tempa. Jak łatwo poli-czyć, od momentu wydania płyty „Farbenheit” do koń-ca bieżącego roku, w  któ-rym świętujemy jej rocz-nicę, zagramy ponad 1500 koncertów.

Niezły wynik. Z  racji ilości koncertów, ale też dzięki ich jakości, przy-sporzyliście sobie niezłą grupę stałych bywalców imprez, na których gra-cie. Pozwól, że zażartuję – prowadzicie jakiś rejestr gdzie, kto będzie?

— Z  tym rejestrem już dawno się pogubiliśmy (śmiech). Na przestrzeni tych 34 lat naszego grania, publika przez cały czas się zmienia. Jedni przychodzą, drudzy odchodzą – jedni wracają, a  inni na całe lata znikają. Oczywiście żadne-go rejestru nie prowadzimy, ale faktycznie niektóre twa-rze widziane pod sceną czę-sto się powtarzają (mamy dobrą pamięć wzrokową), jednak regularnie przyby-wają również całkiem no-wi ludzie.

W kwestii koncertów są dwie szkoły – albo gra się bardzo dużo i  praktycznie wszędzie (tak jak Farben

Lehre), albo sporadycz-nie i  w  wybranych lokali-zacjach. Zasugerowałeś, że wraz z  ilością koncer-tów przybywa nam słucha-czy. To fakt, ale przy takiej częstotliwości koncertów przypływ ludzi oraz fre-kwencja mogłyby być teo-retycznie większe, gdyby-śmy na scenie pojawiali się znacznie rzadziej. Są bo-wiem zespoły, które grają po 10-20 koncertów w cią-gu roku i z automatu mają wyższe frekwencje na po-jedynczych koncertach. To wynika poniekąd z  te-go, że są trudniej dostępni i ludzie na nich pojadą kil-kadziesiąt, albo kilkaset ki-lometrów, gdyż każdy ich

koncert staje się dużym wydarzeniem w  okolicy, jeśli mogę tak powiedzieć. Farben Lehre w  ostatnich latach przyzwyczaiło słu-chaczy do regularnych wy-stępów, ale nic nie trwa wiecznie, więc od czasu do czasu przypominam, że: „ludzie przychodzą, ludzie odchodzą” i  nigdy nie ma pewności, który nasz kon-cert będzie tym ostatnim w danym mieście…

Miałem jeszcze zapytać skąd się bierze to jeżdże-nie za wami, ale zdaje się, że wyczerpałeś ten temat.

— Nie my powinniśmy być adresatem tego pyta-nia, tylko Ci ludzie. A co ich

przyciąga do Farben Lehre? Być może fakt, iż staramy się wykonywać swoje zada-nie najlepiej jak potrafimy, a  koncerty zawsze gramy na maxa, czyli na 100%. Po-wiedziałem to jakieś 30 lat temu i  w  tej kwestii kom-pletnie nic się nie zmieniło.

Jako zespół macie świetny kontakt z  ludźmi, nie jesteście nadęci, nie gwiazdorzycie. Może to też ma jakieś znaczenie?

— To subiektywne. Ja akurat zgadzam się z  tezą, jaką postawiłeś, że jeste-śmy kapelą, która nie zamy-ka się na ludzi. Praktycznie na samym początku naszej działalności powiedziałem,

że muzyka stanowi świet-ne narzędzie do nawiązy-wania bezpośredniego kon-taktu z  ludźmi, spotykania się z  nimi, dając jednocze-śnie możliwość wymiany pozytywnej energii. Jest trochę takim pomostem pomiędzy twórcą, a słucha-czem oraz wyjątkowo sku-tecznym kanałem komuni-kacji. Każdy koncert staje się dla nas okazją do nawią-zania pozytywnych relacji z  publicznością, która się na nich pojawia. Odnoszę wrażenie, że ludzie najnor-malniej w  świecie potrafią docenić taką postawę. Jed-nak z opiniami bywa różnie. Znam też takie, które gło-szą, iż Farben Lehre to ka-

pela gwiazdorska i  komer-cyjna. Cóż, każdy ma prawo do własnego zdania, a jesz-cze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził.

Ja słyszałem z  kolei, że gracie dla licealistów (śmiech).

— Ktoś kto tak mówi, najwyraźniej nie był na na-szym koncercie od ponad dekady i powtarza za prze-proszeniem bzdury, tu-dzież „opowieści z  zielo-nego lasu”, które od dawna są już nieaktualne. Obec-nie średnia wieku na na-szych koncertach kształtu-je się w okolicach 30-40 lat, zatem to publiczność, któ-ra czasy szkolne zdążyła już zapomnieć. Chociaż w  su-mie mogę się zgodzić z  ta-ką tezą – gramy dla liceali-stów, tyle że tych byłych… (śmiech)

Swoją drogą, życzyłbym sobie licealistów na naszych koncertach, tyle że raczej niekoniecznie przychodzą, albo może ja ich nie zauwa-żam. Tak czy owak zapra-szam serdecznie na nasze koncerty, a  tym dociekli-wym życzę powodzenia w  wypatrywaniu liceali-stów na sali.

To tak jeszcze na ko-niec… Masz już zapew-ne poukładane koncerty Farben Lehre na pierw-szą część roku – powiedz gdzie będzie można was zobaczyć w  okolicy War-mii i Mazur?

— Faktycznie, do koń-ca kwietnia kalendarz jest już zamknięty. W weekend, w którym gramy w Mrągo-wie odwiedzamy też Suwał-ki i Elbląg. Z kolei później, w  sobotę 14 marca w  ra-mach Punky Reggae Live pojawimy się w  Iławie (Io-wa Music Bar) i to na razie wszystko w tych okolicach, ale trudno przewidzieć co będzie potem. Na pewno jesienią planujemy zagrać chociażby w  Lubawie, ale nie ma jeszcze konkretnego terminu.

rozmawiałMarek Szymański

Page 16: SKUPUJEMY BOBIK 696 tel. W DOBREJ CENIE 481 486nowiny24.net/wp-content/uploads/2020/02/Nowiny-Północne-nr-5-1.pdf · Liczymy też na współ-pracę z naszymi czytelnika-mi. Chcemy

16 ”Nowiny Północne” nr 1 (5) 2020 www.nowiny24.netPASJONACI

Motocyklem w AmerykęJechaliśmy tą „główną ulicą” Stanów Zjednoczonych, jak nazywają Amerykanie słynną Route 66, i nie było widać ani końca, ani początku — wspomina swoją motocyklową wyprawę do USA Stanisław Huszcza. Z właścicielem mrągowskiego hotelu Huszcza a zarazem kolekcjonerem motocykli byliśmy już na wyprawie w Katyniu. Dziś pan Stanisław wspomina wyprawę za „Wielką Wodę” sprzed dwóch lat.

Stanisław Huszcza pro-wadzi od lat duży hotel w Mrągowie. Jego hobby to stare motocykle. Ale nowe też mu się podobają.

— Moi rodzice prowa-dzili gospodarstwo rol-ne w Szumsku na Wileńsz-czyźnie, 24 kilometry na wschód od Wilna — mówi pan Stanisław. — W marcu 1946 roku wszystko tam zo-stawili i  przyjechali z  gru-pą repatriantów do Polski, do Szczerbowa koło Mrą-gowa. Na Litwie został mój dziadek, Michał, i brat mo-jego ojca, Jan. Jan nie chciał pracować w  kołchozie i  za to siedział półtora roku w więzieniu.

Losy swojej rodzi-ny w  powojennej Pol-sce, i  później, Stanisław Huszcza już nam opowie-dział. Opowiedział nam też o  swojej wyprawie do Ka-tynia. Dziś zabierzemy się z  nim w  podróż motocy-klem po Ameryce.

— W 2016 roku kupiłem sobie amerykański moto-cykl „Indian Roadmaster” — mówi mrągowski ko-lekcjoner i koneser starych motocykli. — Przywieźli mi go na podwórko w Mrągo-wie dzień przed Wigilią, 23 grudnia. To był Mikołaj!!! Motocykl „spod igły”. Kie-dy go zobaczyłem, aż mnie zatkało. Nie odmówiłem sobie przyjemności prze-jechania się nim jeszcze te-go samego dnia. Pomimo mrozu i śniegu pojechałem z Mrągowa do Piecek i z po-wrotem. Ludzie oglądali się za mną i stukali się palcem w  czoło. Ale ja z  wrażenia nie czułem żadnego zimna.

Razem z  motocyklem otrzymałem członkostwo Klubu Indian Motorcycle Riders Group First Poland. Klub ten założył w  Pol-sce Piotr Dobrowolski kil-ka miesięcy wcześniej, wio-sną tego samego roku. Piotr studiował, a  potem praco-wał kilka lat w  Ameryce, a kiedy wrócił do Polski, za-łożył klub. On też organizo-wał wyprawy motocyklowe po Stanach Zjednoczonych. Zapisałem się na taką wy-

prawę, ale w  międzyczasie Piotr zginął w wypadku we Włoszech. Nie przeszko-dziło to w  realizacji przed-sięwzięcia, bo dzieła do-kończył jego kuzyn, Mario.

W marcu 2018 roku po-lecieliśmy trzynastooso-bową grupą do Los Ange-les w Kaliforni. Tam Mario wyposażył nas wszystkich w  takie same motocykle i  razem z  nim ruszyliśmy w  drogę. On był naszym przewodnikiem. Wyruszy-liśmy z  Hollywood w  tra-sę 66 (Route 66) długości 1600 kilometrów do Las Vegas w Nevadzie. W sumie ta słynna trasa ma prawie 4 tysiące kilometrów i  prze-biegała przez stany Illinois, Missouri, Kansas, Oklaho-mę, Teksas, Nowy Meksyk, Arizonę i Kalifornię, by za-kończyć swój bieg w  Los Angeles.

Jechaliśmy tą „główną ulicą” Stanów Zjednoczo-nych, jak nazywają ją Ame-rykanie, i  nie było widać ani końca, ani początku. Droga bez zakrętów. Moż-na było zasnąć na siedze-niu jednośladu i się już wię-cej nie obudzić. Dziesiątki kilometrów bez domu, da-chu, czy choćby struganej deski, tylko betonowa gła-dziusieńka powierzchnia szosy. Ale dojechaliśmy do Doliny Śmierci, gdzie ob-szar suchej popękanej zie-

mi na pustyni Mojave w po-łudniowej Kaliforni budzi strach i grozę, jak na przed-polu piekła. Jeszcze teraz czuję gorący wiatr i  pieką-ce od słonecznego żaru ple-cy, pomimo ochronnego ubrania. Po drodze postój i  widok najniżej położonej amerykańskiej depresji. Je-śli dobrze pamiętam, jest to około 90 metrów poniżej poziomu morza.

Jechaliśmy też serpen-tynami, zakręt za zakrę-tem, poniżej przepaść, a  nad głową wiszące ska-ły w Dolinie Trzech Sióstr w  Arizonie, potem Duży Kanion na przełomie rzeki Kolorado. Stamtąd już do Nowego Orleanu i  Nowe-go Meksyku.

W  Teksasie spotkali-śmy się z  motocyklowym klubem Indiana, gdzie sze-fem klubu jest szeryf. Do-łączyli wtedy do nas człon-kowie jego klubu i  razem objechaliśmy kawał Tek-sasu. To oni pokazali nam miejsca, gdzie nie dociera-ją zwykli turyści. Myślałem do tej pory, że Ameryka, to ład i porządek, że wszystko jest tam poukładane i czy-ste. Ale to tylko mit. Tam, na prowincji, stoją pordze-wiałe szopy z blachy, są tam brudne bary i sklepy. Tam-tejsi ludzie nic sobie z tego nie robią. Tak im pasuje. Je-dzą, piją i  tańczą w bałaga-nie i w brudzie. Widziałem wiele różnych miejsc w Pol-sce i w Europie, i nigdzie tu

nie było tak brudno jak tam. U nas by się to nie przyjęło.

Byłem też w  Teksasie na rodeo. Największe wra-żenie zrobiła tam na mnie

lejąca się krew z byka, ugo-dzonego szpadą. Z  kolei w Las Vegas poczułem smak gry w kasynie. Zagrałem za 50 dolarów i  wygrałem ich aż 350. A kiedy postawiłem całą wygraną na wybraną liczbę, przegrałem i tym sa-mym zrezygnowałem z dal-szej gry. Ale zgrałem, tyl-ko dla zabawy i  to się też, w podsumowaniu całej wy-prawy, liczy.

Z  Las Vegas pojecha-liśmy na Zlot Motocykli Daytona - Daytona Beach Bike Week. To jest naj-większy zlot motocyklowy w USA. Odbywa się na Flo-rydzie. Było tam około 250 tysięcy motocykli i  500 ty-sięcy uczestników. Widzie-liśmy tam wyścigi, koncer-

ty, festiwale i  przeróżne motocykle. Aż buzia mi się jeszcze teraz do nich śmieje. Na Daytona byliśmy aż trzy dni. Wszędzie chodziliśmy pieszo, bo było tam tak cia-sno, że niemożliwa była jaz-da czymkolwiek.

Stamtąd pojechaliśmy do Miami i na ostatnią wy-spę Key West, skąd zoba-czyłem z oddali, z odległo-ści 90 kilometrów, Kubę. Na tę wyspę nie trzeba pły-nąć, tylko jedzie się serpen-tynami mostów od wyspy do wyspy, a na samym koń-cu jest ona i miasto o tej sa-mem nazwie – Key West.

To była piękna, ale też bardzo pouczająca podróż. W  ciągu miesiąca przeje-chaliśmy w  sumie ponad 5 tysięcy kilometrów. Ja pierwszy raz w życiu poje-chałem w  taki świat. Tam jest pięknie, ale my ma-my Amerykę w  Europie. Tam wszystko za szybko się dzieje. W małych miej-scowościach i na wsi w re-stauracjach i  tuż przy nich nikomu nie przeszkadza brud i smród. Jedzą szybko na stojąco i tańczą oraz ba-wią się na śmieciach. U nas człowiek wstydziłby się przebywać w  takich miej-scach, a oni się tam bawią. Czułem się tam nieswo-jo i wstydziłem się za nich – powiedział nasz rodak w  podsumowaniu swojej relacji z wycieczki po Ame-ryce i zamilkł.

Zdzisław Piaskowski