Sat-Okh - Głos prerii

download Sat-Okh - Głos prerii

If you can't read please download the document

Transcript of Sat-Okh - Głos prerii

Sat-Okh - Gos prerii KB

Opowiem wam, tak jak umiem, w jaki sposb Indianin pojmuje rzeczy. Biay czowiek posiada wicej sw na wyraenie swoich pogldw, ale aby powiedzie prawd, nie potrzeba wielu sw...JOSEPH - wdz plemienia Nez Perce rok 1979

PRZEDMOWA Do dzisiaj nie udao si dokadnie ustali daty, od kiedy na kontynencie pnocnoamerykaskim postawi sw stop pierwszy czowiek. Wrd najwybitniejszych badaczy i uczonych wielu krajw panuj na ten temat rne opinie i pogldy. Znaczna ich cz zgodna jest waciwie w dwu sprawach. Po pierwsze, e najdogodniejsze warunki zasiedlania panoway od 40 000 do 20 000 lat temu oraz midzy dwunastym a trzynastym tysicleciem. I po drugie, e pierwszymi ludmi, ktrzy wkroczyli na amerykask ziemi, byli pierwotni myliwi. Uczeni wielu dziedzin wiedzy zgodni s rwnie na og co do tego, e w tych wanie okresach, w miejscu dzisiejszej Cieniny Beringa, istnia midzy kontynentem azjatyckim a pnocnoamerykaskim ldowy przesmyk, umoliwiajcy myliwym przenikanie na Nowy Kontynent. Nie przeszli jednorazowo, nie przechodzili masowo, nie napywali wikszymi falami. Przenikali w cigu setek, a moe tysicy lat, w niewielkich grupach, w hordach liczcych kilkanacie do kilkudziesiciu osb. Skd przybywali, jaki by cel ich wdrwki, do jakiego ludu lub ludw naleeli? Jak poprzez bezdroa Syberii znajdowali szlak wiodcy wanie ku owemu wskiemu pomostowi ldowemu? Czy wanie tego szlaku poszukiwali? Jaka sia popychaa ich w tym kierunku? Czy wiedzieli w ogle, e wkraczaj na nowy kontynent i jakie wizali z nim nadzieje i plany? Trudno odpowiedzie dokadnie na wiele z tych pyta. By moe, na niektre nigdy nie znajdziemy odpowiedzi. Ale istnieje kilka przesanek, zda si, niepodwaalnych. Pochodzili z rnych obszarw olbrzymiego kontynentu azjatyckiego; wywodzili si z rnych zamieszkujcych go ludw, byli potomkami rnych ras, ktre day pocztek fasie

indiaskiej. Posiadali pewne, podobne cechy fizyczne, takie jak barwa skry w odcieniach od z lekka tej do jasnobrzowej, wystajce koci policzkowe oraz proste, sztywne, czarne wosy. Okryway ich futra i skry zwierzce, posugiwali si podobn broni - oszczepem opatrzonym grotem i cik maczug. Poza tym, e byli myliwymi, niewiele wicej ju potrafimy o nich powiedzie. Nie wiemy, jak wygldaa organizacja wewntrzna i ycie takiej grupy, czy i jakie posiadaa wierzenia, jakim posugiwaa si jzykiem. Wiemy, i po przekroczeniu przesmyku i znalezieniu si na amerykaskiej ziemi, tropami wielkich zwierzt, szlakami biegncymi wzdu wschodniego podna Gr Skalistych i Wielkiej Prerii podali na poudnie - ku coraz wyej wznoszcym si yciodajnym promieniom soca. Nie szli bez przerwy. Na dziesitki, a moe setki lub niekiedy nawet na tysice lat, zatrzymywali si w jednej okolicy, w rejonie, w ktrym wystpowaa wystarczajca ilo zwierzt ownych. Polowali - od tego zalea ich byt. Polowali ha to-brunatnego leniwca olbrzymiego, zwierz rolinoerne, dajce przeszo ptorej tony czystego misa. Zastawiali puapki na mamuta, pokrytego gstym, dugim wosem i nieco mniejszego mastodonta - praprzodka dzisiejszych soni. upem ich czsto pada bizon wielki, a take, by moe, ko, zamieszkujcy rozlege faliste rwniny. Sobie znanymi sposobami owili i inne, mniejsze zwierzta, zamieszkujce w tym czasie Ameryk Pnocn. Pod wpywem naporu nowych hord cigncych z pnocy, a take by moe ze wzgldu na zmniejszenie si w ich okolicy iloci wielkich zwierzt, schodzili coraz dalej na poudnie w kierunku Wyyny Meksykaskiej. Cz podya jeszcze dalej przez Kana Panamski na kontynent Ameryki Poudniowej. Cz skrcia szerokim ukiem na wschd, by po wielu wiekach, a moe tysicleciach osign wielkie, rodkowo-wschodnie puszcze i dotrze do wybrzey Atlantyku, by pniej pj z powrotem na pnoc w stron Wielkich Jezior i Doliny w. Wawrzyca. W cigu kolejnych pokole, w czasie midzy dziesitym tysicleciem a czasami nowoytnymi, rozprzestrzenili si na caym kontynencie. Zajli Dolin Sw. Wawrzyca i pnocno-wschodnie puszcze; rozcignli si dugim pasem wzdu atlantyckiego wybrzea; zasiedlili rejony wzdu Missisipi i Missouri. Wytworzyli bogat kultur nad brzegami Pacyfiku. Zamieszkiwali na Wielkich Rwninach i w Grach Skalistych. Znaleli si w kadym miejscu kontynentu. Nie trwali w bezruchu. Plemiona przemieszczay si,

wdroway, zmieniay miejsca. W ostatnim okresie przed przybyciem biaych migracje te jeszcze trway. Ilu spord nich drog poprzez ldowy przesmyk z Azji przybyo na kontynent - nie wiadomo. I nikt tego ju nie ustali. Wiadomo jednak, e ta tysice lat trwajca migracja zostaa zahamowana okoo 10 000 lat temu kiedy w epoce topnienia lodu i cofania si lodowca, wezbray wody i zatopiy w ldowy pomost, tworzc kilkudziesiciokilometrowej szerokoci cienin - dzisiejsz Cienin Beringa. Co prawda, pas wody o szerokoci kilkudziesiciu kilometrw nie stanowi dzisiaj adnej przeszkody, ale wtedy - dziewi, dziesi tysicy lat temu, dla myliwych epoki kamienia upanego, musia stanowi nie lada trudno do pokonania. Nie ma dowodw na to, e przekraczano go jeszcze, nie ma i takich, ktre wykluczyyby tak moliwo. A wic moe jakie pojedyncze grupy korzystay i w bliszych nam okresach z tej drogi. Kt to wie? W kadym razie na pnocnoamerykaskim kontynencie znaleli si ludzie. Pozostali tu, przetrwali. Mimo i okoo dziesi tysicy lat wstecz, z powodw nie wyjanionych dotd przez nauk, wyginy wszystkie wielkie zwierzta, cznie z koniem - ludzie przetrwali, a waciwie przetrwali potomkowie pierwszych przybyszw. Dowodw na potwierdzenie przetrwania potomkw ludzi przybyych z gbi Azji dostarczaj liczne wykopaliska, prace archeologiczne i antropologiczne, fizyka, chemia, i wiele innych nauk, badajcych histori kultury materianej. Czowiek pochodzcy z Azji - z rnych rejonw tego olbrzymiego kontynentu, czowiek reprezentujcy rne ludy azjatyckie nie tylko przetrwa na kontynencie amerykaskim, nie tylko rozprzestrzeni si na jego bezkresnych obszarach, ale rozwin si i wytworzy bogat i zrnicowan kultur. Jak to czytelnik zapewne zauway, nie mwi o jednym ludzie azjatyckim. Mwi, i na kontynent amerykaski napynli przedstawiciele wielu pradawnych azjatyckich ludw i moe nie tylko azjatyckich. Twierdzc tak, mam ku temu powane podstawy. Pierwsz z nich jest to, i mimo znacznych podobiestw, wystpuj te znaczne rnice cech antropologicznych przedkolumbijskiej ludnoci Ameryki, rnice, ktrych nie da si wytumaczy jedynie innymi warunkami rodowiskowymi, w jakich przez tysice lat ksztatoway si poszczeglne indiaskie grupy plemienne. Gdybymy przyjli tu inne zaoenie, musielibymy stwierdzi, e rasa biaa i rasa murzyska wywodz si z jednego pnia etnicznego. Indianie wanie z uwagi na swoje rnice i cechy antropologiczne nie mog wywodzi si z jednego pnia. Wywodz si z rnych pni i rnych ras, a wic take z rnych ludw.

Istnieje dowd drugi. W czasach gdy Kolumb odkry Nowy wiat, kontynent pnocnoamerykaski - od Zatoki Meksykaskiej po Cienin Beringa - zamieszkiwao okoo dwu tysicy rnych plemion, z ktrych kade posugiwao si innym jzykiem. Prawd jest, e wiele tych jzykw wykazywao znaczne podobiestwa, takie, jakie istniej np. midzy jzykami polskim, sowackim, czy rosyjskim - podobiestwa potwierdzajce nie tylko wsplny pie etniczny. Istniay jednak i istniej nadal plemiona uywajce rnych jzykw, jzykw rnicych si od siebie tak bardzo, jak np. polski, arabski, chiski, czy suahili. Nikt nie odway si powiedzie, e te cztery jzyki posiadaj wsplny rodowd, wywodz si ze wsplnego pnia kulturowego, a zrnicoway si tak bardzo pod wpywem ewolucyjnych przemian rnych rodowisk, w ktrych ksztatoway si przez tysiclecia. Byby to absurd. A wic plemiona indiaskie, plemiona o tak rnicych si jzykach, musz pochodzi z rnych ludw. Te dwie pozorne dygresje, uczynione tu przeze mnie rozmylnie i celowo, maj posuy jedynie jako wprowadzenie do uczynienia dygresji najwaniejszej. Ot plemiona indiaskie, z ktrymi przeszo w sto lat po podrach Kolumba zetknli si inni biali - europejscy przybysze rniy si midzy sob i to bardzo znacznie zwyczajami i obyczajami, prawami ustanowionymi przez praojcw i, co najwaniejsze, rniy si wierzeniami. Ten oczywisty fakt z jednej strony potwierdza rnorodno historycznych, kulturowych i genealogicznych rodowodw Indian; z drugiej uzasadnia zjawiska wieloci i trwaoci zrnicowanych postaw etyczno-moralnych, zrnicowanych tradycji i obyczajw, rnych prarde duchowego ycia i duchowych postaw jednego indiaskiego krgu kulturowego wobec innych. Oczywicie, nie tylko inno rde decydowaa o rnorodnoci wierze. Wpyw na pogbianie si lub agodzenie niektrych rnic wywiera klimat, rodowisko geograficzne i uwarunkowany nimi czsto rodzaj zajcia. Wiele co prawda plemion pozostao na etapie niemal pierwotnego mylistwa, czy zbieractwa, inne jednak w wielu, szczeglnie poudniowych i poudniowo-wschodnich regionach kraju, w ostatniej fazie przed pojawieniem si biaego czowieka, nabray wielu cech ludw osiadych, co musiao odbi si na wierzeniach. Trzeba te doda, e plemiona nie yy w zupenym odosobnieniu. Ssiadoway z innymi, prowadziy z nimi handel wymienny, czsto wojny, przemieszczay si z miejsca na miejsce. Istnia wic przepyw, przenikanie elementw kulturowych, takich jak np.: zwyczaje, elementy zachowa, rozwijajcej si wiedzy o otaczajcym wiecie, prawidowociach rzdzcych yciem, przyrodniczych czy astronomicznych zjawiskach. Ten

pierwotny przepyw kultury materialnej i niematerialnej musia wywiera mniejszy lub wikszy wpyw rwnie na wierzenia. W jednym przypadku elementy wsplne utrwaliy i niejako upodobniy wierzenia, tradycje wywodzce si z jednego kulturowego pnia; w innym oddalay je od siebie - byy nie do przyjcia dla innego kulturowego krgu. Posuguj si tu okreleniem wierzenia - okreleniem niezbyt jasno zdefiniowanym, jedynie dlatego, e nie mog uywa okrelenia religia. O religii w odniesieniu do obu Ameryk mona mwi jedynie, gdy ma si na myli wzgldnie jednorodny, caociowy, bogaty i zunifikowany system wierze Majw na Jukatanie, Aztekw w Meksyku czy Inkw w Peru. Nie mona natomiast, jak czyni to niektre pseudoautorytety naukowe, ogromnie zrnicowanych wierze Indian pnocnoamerykaskich nazywa religi - w dodatku jedn religi. Bowiem z podanych wyej przyczyn jedna religia nie moga si w Ameryce Pnocnej rozwin i nie rozwina si wrd Indian do tej pory. Pozostaj wic przy okreleniu wierzenia, chocia, jak zastrzegem wczeniej, i to okrelenie w odniesieniu do ycia duchowego Indian pnocnoamerykaskich nie wydaje si okreleniem najlepszym. By wyjani nieco bliej, co rozumiem pod pojciem wierzenia, musz przytoczy przynajmniej kilka przykadw. Wikszo czytelnikw, szczeglnie modych, zna z licznych ksiek przygodowopodrniczych sowo tabu. Tak, wiele plemion szczeglnie myliwskich, moe nawet ogromna wikszo, posiadao rozliczne tabu, obowizujce bd cae plemi, bd tylko jedn lub kilka osb. Tabu to gwnie nakazy bd zakazy, ktrych przekroczenie, wedug wierze przekazywanych z pokolenia na pokolenie, mogo narazi naruszajcego je na powane kopoty, niepowodzenia, czy nawet nieszczcie. Takim tabu w licznych szczepach Dakotw, wrd wielu plemion algonkiskich i athapaskijskich by nakaz przepraszania upolowanej zwierzyny za zadanie jej mierci. Myliwy wierzy, e gdyby nie dopeni tego obowizku, mogoby opuci go szczcie i powodzenie w owach, od czego zaleao przecie ycie jego i jego rodziny. A wic przeprasza upolowane przez siebie zwierz zawsze, traktujc to jako sw powinno wobec ducha zabitego oraz wobec duchw jego wspbraci - innych zwierzt. Do dnia dzisiejszego wszystkim ptakom i zwierztom przysuguje sze praw-przywilejw, ktre wszystkie plemiona uczciwie respektuj: 1) Prawo do ludzkiej mioci; 2) Prawo do ludzkiej opieki; 3) Prawo do ycia; 4) Prawo rozmnaania si; 5) Prawo nieograniczonej swobody; 6) Prawo do ludzkiej wdzicznoci.

I takie tabu stanowiy istotny element wierze. Oczywicie w jednym przypadku by to nakaz przepraszania, w innym - nakaz nie spoywania ani kawaka upolowanej przez siebie zwierzyny, jeszcze w innym nakaz nie zabijania w ogle jakiego zwierzcia przez okrelonego myliwego, zakaz karmienia psa misem jakiego zwierzcia. Takich tabu owieckich istniay tysice. Ale istniay take tysice innych zwizanych z innymi czynnociami ycia codziennego. Kadego czonka plemienia obowizyway inne tabu i one wanie tworzyy istotn cz jego wasnych wierze - a nie wierze wsplnych. Innym przejawem ycia duchowego, towarzyszcym czonkom rnych plemiennych wsplnot, byy sny i wizje, o przeywanie ktrych usilnie zabiegali wszyscy i to w rny sposb; najczciej poprzez dugotrway post w odosobnieniu, modlitwy, niekiedy w regionach poudniowych rwnie przy pomocy udzielanej przez czarownikw, znajcych sposoby wywoywania wizji czy snw. Ale posty, modlitwy i pieni, samotno i pomoc czarownika nie stanowiy wierzenia czy religii - byy jedynie rodkiem, drog do przeycia snu czy doznania wizji. Wierzono powszechnie, e w czasie snw i wizji duchy praojcw, duchy opiekucze, duchy nieba i ziemi udzielaj chopcu, modziecowi, dziewczynie czy dorosemu mczynie rad i wskazwek czsto na cae jego ycie, e swym pojawieniem si duchy opiekucze bior go pod swoj opiek i bd towarzyszyy mu we wszystkich wanych momentach na caej dugiej ciece ycia. Bd pomagay, chroniy, wskazyway waciw drog. W czasie snw i wizji otrzymywano wskazwki czy nakazy, co do tego, jak naley postpowa. Czasami sny i wizje nie przynosiy tak wyranych poucze - ukazyway natomiast rne sytuacje, zdarzenia, przedmioty, roliny, zwierzta, ptaki, ktrych znaczenie mg interpretowa lub wyjania tylko czarownik. Taka interpretacja niosa z sob kolejne nakazy, wskazwki, rady, co do postpowania jednostki w yciu i znw wzbogacaa indywidualne wierzenia. Codzienny wiat Indian wypeniay niezliczone iloci regu postpowania, ale i niezliczona ilo duchw. Kady mia przecie wasnego ducha opiekuczego, ktry pojawi mu si w czasie snu czy wizji i od niego przede wszystkim mg i musia oczekiwa rady, pomocy, przestrogi. Wzbogacay si wic i rnicoway wierzenia. Mamy ju tabu, sny i wizje, ale mamy jeszcze co wicej. S przodkowie i praprzodkowie, ktrzy bardzo dawno temu ustanowili pewne prawa i zwyczaje wsplne dla wszystkich czonkw plemienia. Duchy przodkw - te istniejce gdzie bardzo daleko i te pozostajce wrd swych najbliszych - pilnuj przestrzegania praw, nagradzaj powodzeniem tych, ktrzy s im posuszni, odwracaj swe zagniewane twarze od

nieposusznych - nie szanujcych praw praojcw. Kade plemi ma innych przodkw, kieruje si wic innymi prawami wewntrznymi i innymi nakazami. Stanowi one kolejny istotny skadnik wierze. Czy to ju wszystko? Nie! S przecie duchy wyszego rzdu. Duchy nieba i ziemi, duchy Soca, Ksiyca i Gwiazd, Gwiazdy Porannej, Gwiazdy Pnocnej, duchy Grzmotu i Ognia, duchy gr i ska, duchy dobra i za. Istnieje kraina Kicze Manitou, Orendy, Usana, Wakondy, Nesaru. Jest ziemia Wielkiego wia i Maego wia. Jest Kraina Orw. W dalekich pnocnych puszczach kryj si wielkie niebezpieczne ludojady - potwory windigos. S duchy podnoci i plonw, duchy urodzaju, duchy przynoszce pomylno i zdrowie, ale i takie, ktre przynosz nieszczcia, choroby, cierpienia. Czy s to duchy wsplne dla wszystkich Indian? Ale nic podobnego. Kade plemi ma swj wasny panteon duchw. I duchy jednego plemienia nie s duchami plemienia innego, chocia tak jedne, jak i drugie wzbogacaj wierzenia swych wyznawcw. Wierzenia, nierozerwalnie zwizane z nimi zwyczaje i obyczaje, prawa i nakazy tworz w sumie niewyobraalny wrcz panteon duchw, nadnaturalnych si i mocy, cudownych, tajemniczych, niewidzialnych istot, a wic tworz wszechogarniajc i przenikajc wszystko sfer ycia duchowego, ale ycia zupenie rnego w kadym z okoo dwch tysicy plemion indiaskich, yjcych od granic dzisiejszego Meksyku - dawnego imperium Aztekw. Na te proste stosunkowo wierzenia plemion, szczepw i indywidualnych osb nakadaj si mity i legendy, banie i opowieci, jedne sigajce swymi korzeniami w dalek nieodgadniona przeszo - moe jeszcze na azjatycki kontynent; inne zawierajce w sobie nalot nowszych czasw, wpywy innych kultur i wierze - w tym reminiscencje - niekiedy wyrane - religii chrzecijaskiej, wdzierajcej si od kilku wiekw w ycie duchowe Indian. Tak rozumiane wierzenia indiaskie nigdy wic religi nie byy, nie miay z sob nic wsplnego i nie s ni do dzisiaj. I wszelkie naukowe dywagacje na temat jednej wsplnej religii Indian pnocnoamerykaskich s zwykym nieporozumieniem. Indiaskie wierzenia wywieray i wywieraj wielki Wpyw na ca zoon obrzdowo tego krgu kulturowego, na ksztatowanie si osobowoci, cech charakteru, mentalnoci, etyki i moralnoci, yciowych postaw jednostek, niekiedy caych plemion lub grup plemiennych, wywodzcych si z jednego pnia kulturowego. Przez cae wieki wywieray wpyw na zwyczaje i codzienne ycie Indian, na ich umiowanie wolnoci i swobody, przywizanie do ziemi praojcw, brak lku przed mierci. Znajduj swoje odbicie w ubiorach i ozdobach, paleniu fajki pokoju, w noszeniu

witego woreczka z lekami i przechowywaniu witych zawinitek plemiennych, w zwyczaju skadania duchom ofiar, w samotorturowaniu i zadawaniu tortur innym, w praktykach i obrzdach czarownikw, a nawet w ksztatach budowanych domw, jak to miao miejsce szczeglnie wyranie wrd plemion Mandanw. Istnieje szereg przesanek wskazujcych na to, e na kontynent pnocnoamerykaski mogy w cigu wielu tysicy lat od chwili jego zasiedlenia przenika pewne wpywy nie tylko z kontynentu azjatyckiego, ale rwnie z innych obszarw kulturowych i etnicznych, ktrych dosy wyrane reminiscencje znajdujemy w wierzeniach Aztekw czy Majw. Ale mogy one jedynie wzbogaca wierzenia i kultur pnocnoamerykaskich Indian. Nadszed jednak czas, kiedy na Nowej Ziemi pojawi si biay czowiek, dla ktrego wierzenia Indian byy niezrozumiae i barbarzyskie. Zaczto masowo mordowa i przesiedla na inne tereny wolne do tej pory plemiona. Nastpnie pojawi si misjonarz, ktry stara si nawrci grzeszne dusze nawiar biaych. Mimo tragicznej przeszoci Indian, mimo mordw, przesiedle i celowych zabjstw wodzw plemiennych i duchowych, nie dali si wchon kulturze biaego czowieka. Konieczno upamitnienia dawnych zwyczajw, legend i wierze jest obecnie nawet wiksza ni kiedykolwiek. Sat-Okh O, Wielki Duchu O, Wielki Duchu! Jeeli cofniesz ycie moje, to wejd znw do Kraju Przodkw, do czasw, kiedy praojcowie lecznictwo magii poznawali, mylistwo cenic i odwag... O, Wielki Duchu, wska mi drog do mych Praojcw, by mi oni sw wiedz przekazali w darze, a ja j dalej ju przeka, na ciekach dawno zapomnianych. O, Wieiki Duchu! Smutno przecie. I coraz gorsze nasze ycie, bo zapominamy, co umiemy... O! Gdybym poznaa Duchw drogi, niosabym ludziom pocieszenie, a ja - im pomc nic nie mog i smuc si tym nieskoczenie. Wiersz napisaa 15-letnia Kenneth Pitawanakwat z rezerwatu Wikwemikong (w prowincji Quebec). Tumaczy Sat-Okh Na zachodzie, tam gdzie Soce udaje si na spoczynek, wznosi si ciemny szczyt skalny, nazwany przez niedawno zamieszkaych tu Indian Kiowa - Paczc Gr. Plemi to

przywdrowao z Grnych Prerii, gdzie swoje tereny owieckie dzielio z ludmi o Wosach Ucitych nad Czoem (Przekute Nosy) i graniczyo z owiskami Sitsikan (Czarne Stopy). Po krwawej walce Kiowa ulegli zjednoczonym plemionom Czejenw i Arapahw i przenieli si na poudnie w dolin rzeki Cimarron... Na zachodnich rwninach wschodzio soce. Pomidzy drzewami lasku pekanowego i drzewami bawenicy tkao czerwonym wiatem mistern koronk, ktra czasami jakby falowaa, to znowu jakby unosia si niby wte pomyki nad dogasajcym ogniskiem. Zalegao na poyskliwej i pofalowanej trawie. Chmury na wycigi z promieniami sonecznymi biegy na zachd, zostawiajc na bkicie nieba biae, delikatne smugi, podobne do pocignicia pdzlem nieostronego malarza. Dalej hen, na zachodzie, przy szczytach Gr Skalistych skbiy si w cikie, sine zway, otulajce najwysze szczyty. Soce dosigo rzeki, musno blaskiem drobne fale, ktre zaczy mieni si, jak uski awicy drobnych rybek, uciekajcych przed atakujcym ich podwodnym drapienikiem. Na poudniowych preriach przy takich wschodach soca powietrze przewanie jest cikie i gste, wydaje si, e mona je ci noem na due plastry. Wtedy wszystko, co yje, jest nabrzmiae i zmczone, jak starcy ktrym wiek pobieli wosy. Czasami przy takim wschodzie soca, kiedy pojawi si najlejszy nawet powiew wiatru, powietrze natychmiast staje si pene ruchu i oywczego zamieszania, ma si wraenie, e wiat odmodnia, a wszystko wokoo staje si pikne i doskonae. W pobliu lasku, przez ktry przedzieray si promienie soca, tu nad brzegiem rzeki stay ustawione pkolicie tipi Kiowa. Jedne poszarzae od staroci z okopconymi patami dymnymi, inne biae, cakiem nowe, jeszcze bez malowide rytualnych, gdzieniegdzie za stay tylko drewniane erdzie bez skrzanego pokrycia. Widok takiej wioski wskazywa, e obz zosta rozbity niedawno. Koczya si druga poowa miesica Gdy Konie Zmieniaj Sierci. Wokoo byo radonie i wieo. Drzewa kwity, okolic pokrywaa zielona soczysta trawa, na ktrej pasy si puszczone luno konie, pilnowane jedynie przez dziesicio-, dwunastoletnich wyrostkw. Z jednego z tipi wyszy dwie kobiety i skieroway si do pobliskiego lasu. Modsza z kobiet podtrzymywana przez starsz, co par krokw przystawaa i cichutko pojkujc, obejmowaa domi nabrzmiay brzuch. Starsza miaa przerzucone przez rami dwie skry biaych wilkw i starannie zawizany toboek. Si cigna mod kobiet ku cianie lasu, porastajcego zbocze Paczcej Gry. Byo tam stare drzewo, ktre widocznie w modoci zostao zgite przez niedwiedzia, a

moe przez wiatr - kt to wie - a teraz rozronite, jednym potnym konarem schylonym ku doowi, caowao wdzicznie Matk Ziemi. Gdy wiatr porusza drzewem, zwisajca ga zmiataa zesche licie, gadzia rodzicielk, dzikujc za jej ywotne soki. Kobiety znalazy si wkrtce pod tym drzewem. Tsomahee (Jasne Wosy), bo tak nazywaa si starsza kobieta, pomoga modszej usi na ziemi, sama natomiast zabraa si do zgarniania lici pod zgity ku ziemi konar. Gdy stwierdzia, e podoe jest wystarczajco mikkie, nakrya je wilcz skr. Zbliya si teraz do dziewczyny, podaa jej rk i rzeka: - Wsta, Kau-at-ciny (Maa Chmuro), nadszed ju twj czas. Podprowadzia j do zwisajcego konara i Maa Chmura wstpia na kopiec lici okryty futrem. Tsomahee delikatnie cigna z niej mikk skrzan sukni i pomoga dziewczynie chwyci si domi przygitej gazi drzewa. Kau-at-ciny zawisa na rkach, wbijajc z caej mocy paznokcie w kor. Nogi podkurczya, z jej ust wydoby si saby jk, cae ciao pokryo si kroplami potu, rozpuszczone wosy oblepiy jej wilgotn twarz. W tym czasie Tsomahee wycigna z toboka may bbenek, potem za grzechotk z rogu bizoniego i pojemnik z kory brzozowej peen wieego tuszczu niedwiedziego. Naraz rozleg si goniejszy jk modej kobiety. Tsomahee jednym skokiem znalaza si przy rodzcej i niemal w ostatniej chwili odebraa dziecko. By to chopiec. Po wszystkich zabiegach zwizanych z porodem, Tsomahee pooya paczce niemowl na drugiej przygotowanej wilczej skrze i zaja si matk, pomagajc jej uoy si wygodnie na mikkiej podcice z lici. Teraz starsza kobieta spokojnie zaja si paczcym malcem. Starannie natara jego ciako sadem niedwiedzim i dokadnie wytara mikko wyprawion skr kolaka. W ten sposb umyte niemowl mona byo delikatnie natrze wie szawi, po czym naleao zostawi je na chwil w spokoju. Wypoczta ju nieco matka wolno podniosa si z legowiska i umiecia oysko podowe na drzewie, pod ktrym rodzia. Odtd bdzie to Drzewo Podowe jej syna, ktrego od czasu do czasu bdzie przynosia w to miejsce i pooywszy na ziemi, bdzie delikatnie turla malucha kolejno w cztery strony wiata. Gdy chopiec doronie, sam bdzie wykonywa te czynnoci w miejscu swego urodzenia, dzikujc Matce Ziemi za to, e w tym miejscu ujrza po raz pierwszy wiato ycia. Potem z wielkim trudem zbliya si do swego pierworodnego syna, przytulia jego gwk do piersi i pocza karmi. Tsomahee delikatnie uderzaa grzechotk w bbenek i mruczaa jakie zaklcia, odganiajc ze duchy od Nowego ycia.

Kiedy soce znalazo si na rodku nieba, moda matka uoya niemowl na zoonych razem skrach wilczych i pocza toczy je kolejno w czterech kierunkach. W ten sposb dzikowaa Matce Ziemi i Czterem Wiatrom za syna. Po duszym odpoczynku, gdy soce znajdowao si ju na progu swego kamiennego domu, obydwie kobiety z niemowlciem powrciy do obozu i cichutko wlizgny si do tipi. Mino p Wielkiego Soca. Kiowa ju na dobre zapucili korzenie w tej ziemi. Zaprzyjanili si z Komanczami-Kwahadi, koczujcym w tych okolicach niewielkim plemieniem Apaczw oraz z rolniczymi ludami Wichita z poudnia i Nawaho z zachodu, od ktrych niekiedy za miso i skry dostawali kukurydz i inne pody ziemi. Oto pewnego dnia ukaza si na koniu obwoywacz wioskowy, uderzajc co chwil w bben przytwierdzony do koskiego boku, kry midzy namiotami i dononym gosem przekazywa wiadomo: - Suchajcie mnie, dzielni Kiowa! Siostry i bracia otwrzcie swoje uszy, aby dosza do was radosna wiadomo! Wiedzcie, e w tipi Wojennej Lancy i Maej Chmury znajduje si Nowe ycie. Wojenna Lanca raduje si, e ona obdarowaa go chopcem! W tym samym czasie w pobliu ogniska na rozoonym futrze bizonim wiercio si niespokojnie piwnookie niemowl. Tsomahee, ciotka maego, przyniosa mu pierwszy podarunek - par mikko wyprawionych mokasynw z osiowej skry. Delikatnie woya je na malutkie stopki tego, ktry w przyszoci stanie si wojownikiem. Chocia mokasyny byy nowiutkie, w podeszwie kadego z nich znajdowaa si dziura, jak gdyby byy przetarte od dugiego chodzenia po kamienistym gruncie. To Tsomahee sama podziurawia nowe mokasyny, aby ochroni ycie nowo narodzonego dziecka. Jeeli Ten Co Usypia Na Zawsze przybdzie od Man-ka-iha (Ducha wiata), by zabra ze sob chopca, jego zamiar speznie na niczym, gdy spostrzee podziurawione spody mokasynw. Jak bowiem mona wyruszy na daleki szlak w podartym obuwiu? Ten Co Usypia Na Zawsze bdzie zmuszony zawrci samotnie do krainy Man-ka-iha, nie zabrawszy ze sob maego dziecitka. Min jeszcze jeden Ksiyc, nasta miesic Gdy Wilki Chodz Stadami. Wojenna Lanca ponownie przywoa do siebie obwoywacza. Obdarowa go sowicie i poleci, aby tym razem ogosi, e wraz z on wydaj uroczyst uczt w zwizku z nadaniem pierwszego imienia dziecku. Przez trzy dni obwoywacz kry midzy tipi, aby kady mieszkaniec wsi mg usysze nowin. Wieczorem czwartego dnia krewni i gocie zaczli si schodzi do tipi Wojennej Lancy.

Pierwszymi, ktrzy przyszli, byli mczyni z wojennego stowarzyszenia Kai-tsen-ko (Prawdziwe Psy), ktrego czonkiem by ojciec dziecka. Powoli i dostojnie weszli do tipi i zasiedli wok ogniska, ktre znajdowao si porodku namiotu. Przepikne, barwne hafty z kolcw jeozwierza na ich mokasynach lniy w basku ognia. Starannie dobrane kolorowe wzory opowiaday historie odlegych i niedawnych pamitnych czynw waciciela mokasynw. Barwnie wyszywane mokasyny byy noszone przez mczyzn tylko w czasie plemiennych uroczystoci lub podczas wit. Chocia powierzchni mokasynw tworzy pat skry nie wikszy ni dwie ludzkie donie, kobiety wojownikw potrafiy, dobierajc odpowiednie wzory i kolory, opowiedzie o licznych sukcesach i wspaniaych czynach swoich mw czy braci. Niekiedy zdarzao si im umieszcza na mokasynach ozdoby i wzory wynikajce ze snw lub wizji tego, ktry mia je nosi. Ludzie prerii nauczyli si sztuki haftowania kolcami jeozwierza od plemion zamieszkujcych lasy i puszcze, a poniewa jeozwierze zamieszkuj zazwyczaj tereny lene, kolce ich stay si przedmiotem wymiany handlowej midzy plemionami lenymi i preryjnymi. Bardzo dawno temu plemiona z prerii ozdabiay swoje stroje ornamentami malowanymi na skrze. Coraz liczniej zaczli przybywa gocie Wojennej Lancy (Huan-tos). Kady z nich przynosi wasne naczynia do jedzenia. Byo to przyjte zwyczajowo, poniewa w adnym tipi nie byo specjalnego pomieszczenia na dodatkowe naczynia ani adna rodzina nie obarczaa si takim sprztem. Maa Chmura i spokrewnione z ni kobiety napeniay miski goci misem antylopy widorogiej upieczonym nad ogniskiem. Rnego rodzaju korzenie rolin lub ich owoce pieczone wraz z dziczyzn suyy jako przyprawy, nadajce lepszego smaku i zapachu tej potrawie. Tylko jedna osoba w tipi nie tkna adnego pokarmu w czasie trwania caej uczty. Kiedy wszyscy byli syci, Wojenna Lanca zwrci si do tej osoby i powiedzia: - Biegncy Wilku, wiele, wiele zim przyszo i przemino od czasu, kiedy zaoono na twoje stopy pierwsze mokasyny. Jeste szanowany i lubiany przez wszystkich w caym plemieniu, przez modych i starych. Do jakiegokolwiek tipi skierujesz swe kroki, zawsze znajdziesz tam przygotowane obok gospodarza miejsce, dlatego te poprosilimy ci, aby nada imi naszemu dziecku. Jeste stary, przez dziesitki lat swego ywota nabye dowiadczenia i mdroci. Teraz w ceremonii nadania imienia mojemu synowi twoje modlitwy pomog mu trwa w zdrowiu, doporriog w zyskaniu siy i wiedzy. Wierz, e

podobnie jak ty, doyje on wieku, w ktrym wosy zamieniaj si w biay kolor spokojnej staroci. Uprzedzony odpowiednio wczenie o tej uroczystoci Biegncy Wilk poci od kilku dni, oczekujc na nadejcie wizji. Na dzie przed uroczystoci nadania malcowi imienia, wizja nareszcie nadesza do duszy i serca dzielnego, starego wojownika. W swym widzeniu wyczyta imi, jakie winien nada nowo narodzonemu dziecku. Po sowach wypowiedzianych przez Huan-tosa, Biegncy Wilk siedzia jeszcze par chwil w milczeniu i nikt z obecnych nie mia naruszy ciszy, ktra zapanowaa w tipi. Wreszcie stary wojownik podnis si i stan przed zebranymi. Jego obrzdowy strj by jednym z najpikniejszych. Na gowie mia opask z futra wilka, z dwoma pirami zotego ora zatknitymi za ni z tyu gowy, przypominajcymi rozstawione uszy zwierzcia, ktrego imi otrzyma dawno temu i ktre zaszczytnie nosi nadal, rezygnujc nawet z imienia wojennego. Jego koszula i legginy zostay wykonane z najbardziej mikkiej skry jelenia i ozdobione szerokimi pasami z naszytym wzorem z kolcw jeozwierza. Ze szww obydwch rkaww i legginw dugie, cienkie frdzle chwiay si wdzicznie przy kadym ruchu. Jego mokasyny byy cakowicie pokryte haftem. Dookoa caej stopy znajdowa si szeroki pas wyszyty biaymi kolcami. Pas ten ozdabiay dodatkowo czerwone trjkty. Symbole te oznaczay konie wrogw zdobyte podczas wypraw wojennych. Midzy trjktami zostay umieszczone niebieskie krzye-gwiazdy. Byy to symbole Gwiazdy Porannej - przewodnie znaki, ktre zawsze pomagay mu odnale waciwy szlak. Na wierzchniej czci mokasynw wyszyte byy dwa czerwone rogi bizonie na biaym tle - symbol siy. Kiedy Biegncy Wilk sta naprzeciw zebranych, Maa Chmura podaa mu niemowl umieszczone w paskiej koysce-nosikach, ktre kobiety umieszczaj wraz z dzieckiem na swoich plecach w pozycji pionowej. Zmczony i znuony parodniowym rytualnym postem, lecz stojcy dumnie i prosto niczym mody mczyzna, Biegncy Wilk wzi dziecko z rk matki, unis je wysoko, aby wszyscy mogli zobaczy przyszego obroc plemienia. Zaraz potem otoczy chopca ramieniem i trzymajc go tak, wygosi kwieciste i kunsztowne przemwienie. Mwi o walecznych czynach wielkich mw Kiowa, mwi o zmarych i yjcych jeszcze wybitnych wojownikach. Wspomnia o wspaniaych czynach, ktrych dokona Wojenna Lanca. Opowiada o swym wasnym yciu. Wszystkie przymioty, ktre sawi - jak zrczno, umiejtno, mdro i odwaga, cechujce najbardziej znanych i cenionych mczyzn tego ludu, bd dane temu dziecku, gdy osignie ono wiek mski. Na koniec swojej

dugiej mowy przeszed wreszcie do sprawy imienia. Unoszc dziecko do gry i obracajc je twarz na wschd, Biegncy Wilk przytrzyma malca w tej pozycji przez chwil i rzek: - 0, Wielki Twrco, ktry jeste nad nami! W mdroci swej przysae Nowe ycie do naszej wioski. Bd jego przewodnikiem we wszystkim i daj mu mdro. Daj mu dugie ycie. Daj mu odwag, aby gdy wejdzie na swoj ciek, mia si poda ni wytrwale a do jej kresu. A kiedy na koniec swych dni dojdzie tam, gdzie prowadzi ostatni szlak do wiata Duchw, niech wosy jego bd biae jak nieg, ktry okrywa szczyty gr. To wanie ty. Wielki Twrco, bdziesz widzia go zawsze. My nadajemy temu dziecku-mczynie jego imi. Odtd, jak to zostao przekazane mi przez Ducha wiata, mcyzna-dziecko zwa si bdzie Mas-gwa-ah-Sid (Niedwied Wdrujcy Po Grach). Powiedziaem! Biegncy Wilk poda maego Niedwiedzia Wdrujcego Po Grach jego dumnej matce, po czym usiad. Usune rce kobiet podsuny w jego kierunku najsmaczniejsze ksy pokarmu i ceremonia zostaa zakoczona. Kiedy Biegncy Wilk zakoczy swj posiek, wyszed wraz z Wojenn Lanc przed tipi, gdzie szczliwy ojciec podarowa staremu wojownikowi piknego konia, uzd plecion z wyprawionej skry i nowe nakrycie ze skry bizona, suce jako siodo. Do grzywy konia przyczepione byy piknie wyszyte kolcami jeozwierza mokasyny, dar od matki chopca, piknej Kau-at-ciny. Od ostatniego polowania min ju okres dwch Ksiycw, a w adnym tipi nie byo zapasw ani suszonego, ani wdzonego misa. Zarwno starzy, jak i dzieci tsknili za wieym, soczystym, czerwonym misiwem. Wielki wdz, Skaleczona Twarz, zwoa rad plemienn, na ktrej wybrano najlepszego, najsprytniejszego tropiciela, by ten jak najprdzej wyledzi stado bizonw, ktrych miso uratowaoby ludzi przed godem. Wodzowie po naradzie wybrali syncego ze swej biegoci w tropieniu zwierzt, myliwego o imieniu Che-ne-ka (Zagubiony Pies). - Jak tylko usn sowy i psy prerii, udasz si na poszukiwanie bizonw, a jak trafisz na lad stada - powiadomisz nas o tym jak najszybciej! Byy to sowa wodza. Ju nastpny wit zasta dzielnego i odwanego myliwego daleko od wioski. Uwanie i w napiciu wypatrywa on zwierzt z kadego wzniesienia, z kadej skay. Stpa mikko i ostronie jak puma, a umia przy tym zachowa cisz i spokj tak, by nie sposzy tropionych bizonw. W chwili gdy soce szykowao si do spoczynku w swym kamiennym - tipi, Zagubiony Pies ujrza zwierzta, ktrych szuka. Leay w gstej trawie na przeczy, cierpliwie przeuwajc pokarm. Che-ne-ka zacz liczy na; palcach lece bizony. Okazao

si, e byo ich dziesi razy po dziesi sztuk i tyle kresek naznaczy na swoich legginach. Jeszcze tej samej nocy powrci do swego obozu tak zmczony, e ledwie powczy nogami. Na wiadomo o odnalezieniu przez Zagubionego Psa stada bizonw cay obz mczyni, a z nimi kobiety i nawet dzieci - uda si na owy. Sam tropiciel leg na spoczynek w wysokiej wonnej trawie. Zapada ju zmrok, kiedy do uszu wypoczywajcego dobiegy jakie nieznane mu przedtem osobliwe dwiki. Byy one odmienne od tych, jakie wydaj flety Indian Kiowa, jakie bardziej mikkie i jak gdyby bardziej przecige, agodne. Zagubiony Pies unis si na okciu i spojrza w stron, skd dochodziy dziwne odgosy. Zobaczy w pewnej odlegoci jakby kbowisko cieni, ktre poruszay si lekko i rytmicznie. - Chyba ci ludzie, ktrzy tam tacz bez dwikw wojennego bbna, nie mog by groni - pomyla. Poruszy si jednak ostronie, podnis z legowiska i z tak sam ostronoci skierowa w stron taczcych cieni. Gdy zblia si do celu, muzyka brzmiaa coraz wyraniej, a rytmicznie koyszce si ciaa stay si bardziej widoczne. I zdarzyo si tak, e mimowoli Zagubiony Pies podda si rytmowi muzyki i wcignity przez nieznan, ale pikn melodi da si jej porwa do tego stopnia, i sam zacz taczy. Tak zatraci si w kocu w tym tacu, e nawet zapomnia o tumie postaci, ktre w tanecznym plsie faloway w odlegoci trzech wystrzelonych z uku strza. Tak oto na niewielkiej przestrzeni prerii, na ktrej trawa bya wyskubana przez cienkowargie antylopy, Zagubiony Pies wi si w ceremonialnym tacu swego szczepu. Trwa cigle pod wraeniem odgosw dziwnej melodii, ktra raz unosia si wysokimi dwikami, to znw opadaa niskimi tonami. Zagubiony Pies taczy do pnej nocy, a wreszcie Pad na ziemi wyczerpany do ostatecznoci. Dopiero soce, ktre musno swoim ciepem jego zamknite powieki, zbudzio go ze snu. Rozejrza si wok. Nie zobaczy ju obcych ludzi, a na miejscu, gdzie taczyli, jeszcze lekko koysaa si trawa.Zagubiony Pies na prno przez p dnia szuka miejsca, w ktrym jego mokasyny w tacu podeptay traw i mimo i by wspaniaym tropicielem, nie odnalaz stratowanych grzyw stepowej rolinnoci. Jedynie lekki wiatr, ktry si w owej chwili zerwa i ppruszy trawami - przynis odgosy tej samej dziwnej muzyki. Wwczas Zagubiony Pies zrozumia, e przydarzyo mu si co wanego. Tak oto przey wizj, a potem przynis do obozu nowy taniec, ktrego nauczy wszystkich ludzi z plemienia Kiowa. By to Taniec Trawy, ktry wkrtce przynis mu saw i

rozgos. Mino ju dziesi lat od czasu nadania pierwszego imienia Niedwiedziowi Wdrujcemu Po Grach. Od roku nalea do stowarzyszenia chopicego Modych Psw, w ktrym wyrabia w sobie hart ducha, odwag, si, poznawa tajniki walki, tropienie. Uczy si wada broni, wierze swojego plemienia i zapoznawa si z legendami i obyczajami swego narodu. Wanie z zaciekawieniem wraz z gromadk rwienikw wysucha opowiadania, w jaki sposb powsta Taniec Trawy, przekazywanego im przez starego wojownika, a ich nauczyciela, Ansot (Ctkowanego Ptaka). Jeszcze w ich uszach brzmiay ostatni sowa o Zagubionym Psie, gdy wychowawca wyznaczy im kolejne nowe zadanie. Przed rodkiem nocy chopcy mieli wyruszy w preri i powrci dopiero wtedy, gdy kady z nich sporzdzi kamienny n zdatny do uytku. Wdrujcy Niedwied zdawa sobie spraw z trudnoci, ktrych przysporzy mu wykonanie tego zadania. Nieraz przypatrywa si, w jak sposb obrabiali kamienie doroli mczyni, ale nawet im nie udawao si niekiedy sporzdzenie takiego noa.. Nim wyruszy w drog, zaopatrzy si w koczan peen strza o kamiennych grotach, mocny sprysty uk i krzemienny n. Kiedy chopcy ponownie zebrali si przy ognisku, okazao si, e Mas-gwa-ah-Sid jest najmodszy w gromadzie, ktra miaa wyruszy w preri, tote drwiny starszych chopcw raniy go bardziej ni gd i mrz, byy nie do zniesienia, jak ogie. Wdrujcy Niedwied zacisn zby i spoglda im prosto w oczy. Mia ju wyryte w duszy prawa wojownikw, mwice, ze ten, kto nie potrafi zachowa kamiennej twarzy w kadej okolicznoci, kto nie potrafi opanowa ciaa i duszy - nie jest nic wart. Wreszcie chopcy dali mu spokj i nawet przyjanie zaczli si do niego odnosi. Widocznie jego opanowanie i odporno na ich drwiny zrobiy na nich dobre wraenie. Nieoczekiwanie i przez nikogo nie zauwaony znalaz si midzy nimi Ansota - ich opiekun, wprowadzajcy chopcw na drog wojownikw i dorosego ycia. Bez sowa powid przenikliwym spojrzeniem p zbitej gromadce modziey, a nastpnie rozdzieli chopcw na pary. Kad dwjk wysa w innym kierunku i miaa ona tak dugo wdrowa, a soce nie umiechnie si do poowy. Wdrujcy Niedwied znalaz si w towarzystwie starszego o dwa lata chopca. Ludzie nazywali go Pitah-pe-kis (Orle ebro). Jego matk bya Szoszonka, wzita niegdy przez jego ojca do niewoli. Przez pewien czas bya jego niewolnic, okazaa si jednak dobr kobiet i ojciec chopca poj j za on. Syna w caym plemieniu z wyrobu doskonaych strza do uku, ktre byy bardzo lekkie, delikatne, a przy tym niezawodne. Orle ebro by uzbrojony tak, jak wszyscy kini chopcy.

Ctkowany Ptak skierowa ich na pnoc, tam gdzie pyna dua rzeka Arkansas. Konie w tym czasie byy zbyt cenne, aby powierza je niedowiadczonym chopcom. Szli wic na piechot, gdyby si jednak pospieszyli, wit powinien ich zasta w pobliu tei rzeki. Starym zwyczajem podali w milczeniu jeden za drugim. Nad nimi wisia ksiyc, jak olbrzymia tarcza wojownika. Wisia tak ciki, rozjaniony na brzegach, jakby wypolerowany przez ciemne chmury, ktre przesuway si po jego powierzchni. Unosi si stopniowo coraz wyej i wyej i traci swoj moc tarczy wojennej. Ot, sta si zwyczajnym punktem wietlnym w mrocznej powiacie nocy. Cay czas prowadzi Pitah-pekis. Bacznie obserwujc gwiazdy, kierowali si na pnoc. Zrcznie omijali skay, ktre z daleka wyglday jak zastyge na wieki postacie ludzkie. Robiy wraenie jakby stay na granicy innegowiata. Kiedy zbliali si do takiej skay, wydawao si im, e czas ziemski zblia si do koca, e oto nasta kres ich wdrwki, a za skaami zastan ju tylko urwisko, z ktrego zsun si gdzie do innego wiata. Jednak za skalnymi blokami rozcigay si zielone pola prerii o wysokiej, koyszcej si majestatycznie w mroku trawie. Przy blasku ksiyca odnosio si nieodparte wraenie, e Matka Ziemia oddycha. Minli brzozowy zagajnik i znaleli si na skraju szlaku bizonw. Przystanli na chwil niezdecydowani, lecz zorientowali si szybko, e szlak ten wid w tym samym kierunku, dokd wdrowali i oni. Ruszyli ladami pozostawionymi przez wielkie zwierzta. Wzdu wydeptanych racicami kolein rozpociera si kobierzec wysokiej trawy. Daleko w przodzie, gdzie na linii horyzontu, widniay wyspy rozrzuconych pekanowych laskw, a za nimi rozcigaa si rozlega rwnina. Rwnin przetykay co najwyej pojedyncze szare krzaki i zesche grudy czerwonej ziemi rozrzucone kopytami pdzcych bizonw. Gdzieniegdzie widniao samotne drzewo. Celowo wybrali wydeptan drog. Nie tylko dlatego, e prowadzia na pnoc, a przede wszystkim dlatego, e bya ubita setkami racic i nie grozio im przypadkowe wpadnicie nog w jak nor pieska preryjnego lub nadepnicie na picego grzechotnika, co mogoby si le skoczy. Wreszcie bizoni szlak pozwala na szybszy marsz. Nadal prowadzi Orle ebro, a za nim, jak jego cie, szed Wdrujcy Niedwied. Towarzyszyy im odgosy prerii. Ze wszystkich stron sycha byo wycia kojotw, to znowu pohukiwanie szarej sowy, polujcej gdzie w trawie na drobne gryzonie. Czasami dochodzi do ich uszu miertelny pisk upolowanej przez nocn owczyni ofiary, po ktrym na krtko nastpowaa cisza, jak gdyby mier nakazywaa wszystkim zamilkn. Po takiej ciszy

rozlegao si zawsze najpierw przecige wycie kojota, a nastpnie doczay do inne odgosy i znowu oywiaa si pokryta mrokiem preria, a do kolejnego jku mierci, po ktrym nawet milko rechotanie rogatych ab - kadiei-hyadlei i cykanie wierszczy. W pewnym momencie chopcy usyszeli za sob trzask pkajcych suchych traw i przyspieszony oddech biegncego za nimi zwierzcia. Momentalnie znaleli si za jak osamotnion kp nie stratowanej trawy. Dokadnie umiecili strzay na ciciwach uku, a oczy ich uwanie wwiercay si w ciemno nocy. Czekali. Po chwili z mroku wyonio si stworzenie podobne do wilka. Orle ebro nacign ciciw, czekajc stosownej chwili, by celnie wypuci opierzon zwiastunk mierci, lecz Wdrujcy Niedwied delikatnie opar do na jego ramieniu, nastpnie cichutko niby to sykn, niby gwizdn. Biegnce zwierz zatrzymao si, a po chwili radonie skomlc, pobiego w stron ukrytych chopcw. By to ulubiony mody pies Wdrujcego Niedwiedzia - Pa-hao (Samotny). Caa trjka znalaza si w radosnym nastroju. Pies doskakiwa do chopcw, szerokim ostrym jzykiem przecigajc po ich twarzach, to znowu bieg w noc jak szalony, zawraca, obiega chopcw dookoa, szarpa delikatnie ich ramiona ostrymi zbami. Chopcy tarmosili psa za gste futro, drapali za uszami. Ta wzajemna czuo odbywaa si w cakowitym milczeniu. Rado nie upia bowiem ich czujnoci. Trzeba byo mie oczy i uszy otwarte na odgosy nocy. Nigdy nie byo wiadomo skd i kiedy moe nadej niebezpieczestwo. Dalej ju szli we trjk. Na samym przodzie Pahao, ktry z nosem przy ziemi wszy i wchania tylko dla niego wane zapachy, a za nim jeden za drugim obydwaj chopcy, ktrzy nie czuli si ju tak bardzo samotni. Niebo stawao si janiejsze, gwiazdy blady, a hen na wschodzie mona byo dostrzec ciemniejsze zarysy chmur na tle janiejszego nieba. Nawet granie wierszczy, rechotanie ab, skowyt kojotw powoli zanikay. Powist wiatru take stawa si inny i zesche trawy ocierajc si oj siebie wydaway inne odgosy. Przed oczami chopcw wszystko dookoa nabierao barw, stawao si tak pikne, e samo patrzenie napeniao ich serca radoci. W powstajcym wietle dnia gina tajemnicza noc. Stanli na jednym ze wzniesie, ktrych peno byo na prerii. Przed nimi w dole wi si ciemn wstg czarny potok, usiany po brzegach ogromnymi rozrzuconymi tu i wdzie gazami. Gdzieniegdzie prawie e z wody wyrastay drzewa pominaku, ktrego yko byo wietnym opatrunkiem na rany i skaleczenia. Pierwszy do brzegu dobieg pies i z rozkosz zacz chepta wod. Chopcy ostronie

zbliyli si do rzeczki. Najpierw dokadnie rozejrzeli si po okolicy. Nic nie uszo ich uwagi, nawet wysoko szybujcy orze, ktry majestatycznie wznosi si do gry coraz to wyej i wyej, jakby chcia utorowa drog dla wschodzcego soca. Po drugiej stronie rzeczki pojawi si biay wilk i tak jak niespodziewanie si ukaza, tak niespodziewanie znik wrd zomowisk kamiennych, spod ktrych z gonym trzepotem skrzyde zerwao si stado preryjnych gobi. Teraz dopiero obydwaj chopcy zbliyli si do wody, ugasili pragnienie i starannie zmyli z siebie py przebytej drogi. Nagle Pitah-pekis wyda stumiony okrzyk radoci. Tu u swoich stp ujrza w wodzie do duy odam krzemienia. - Patrz, mj bracie - zwrci si do Wdrujcego Niedwiedzia. - Teraz bdziemy mieli noe, ostre groty do strza, a nasze matki skrobaczki i szyda! Dua brya krzemienia miaa na powierzchni kilka nieznacznych rys, to uatwio im obrbk kamienia. - Ju nie musimy i a nad rzek Arkansas - rzek Wdrujcy Niedwied postaramy si tutaj na miejscu zrobi te wszystkie rzeczy, o ktrych mwi mj brat. - Musimy rozpali bezdymny ogie, gdzie midzy tymi gazami nad sam rzek, ale tak, eby nikt go nie wypatrzy - doda Orle ebro. Za pomoc ciciwy uku oraz kawaka twardego i mikkiego drewna chopcy rozpalili ogie, dorzucajc suche patyki, ktrych sporo znaleli nad brzegiem rzeki. Kiedy wreszcie kawaki drzewa dobrze si rozpaliy, wrzucili w nie bry krzemienia i nakryli j warstw suchego chrustu. Poczekali chwil, a drzewo cakiem si zwglio, i teraz za pomoc dwch mocnych patykw wrzucili rozpalony krzemie do zimnej wody. Woda, jak gdyby rozgniewana na chopcw, zasyczaa i pochona kamie. Po jakim czasie wydostali z rzeki ostygy krzemie i pooyli go na paskim zrbie skalnym. Teraz wsplnie przynieli spory gaz i zaczli nim energicznie tuc lecy krzemie. Po ktrym z kolei uderzeniu krzemie rozpad si na kilka podunych paskich kawakw. Naleao jeszcze tylko obtuc ostre pytki i nada im podan form noa, czy innych przedmiotw. Ale nie byo dane chopcom ukoczy tej pracy, bo oto midzy nich wpad z nastroszon sierci Pahao i szczerzc gronie ky, zaniepokojony, wpatrywa si w stron, skd wzeszo soce. Z niezwykego zachowania si psa chopcy wywnioskowali, e tylko obecno obcego czowieka moga tak poruszy ich czworononego przyjaciela. Gdyby byo to zwierz lub jakiekolwiek inne stworzenie, pies zachowywaby si inaczej, a z jego garda wydobywaby si stumiony charkot. Natychmiast zalali wod tlce si ognisko. Dokadnie pozbierali poupany krzemie,

schowali do skrzanych toreb i w milczeniu, kryjc si wrd kamiennych blokw, poczli wspina si na najwysze wzniesienie w pobliu rzeki, ktre swym masywem kryo wschodni cz prerii. Na szczycie wzniesienia zalegli w wysokiej trawie. Pahao nadal by niespokojny, w jego krtani bulgotaa zo, a oczy zaszy krwi. Lea jednak spokojnie obok chopcw, nie wyrywajc si do przodu. Przed nimi, daleko a po kraniec wschodu, rozcigaa si pofadowana, ukwiecona o tej porze roku preria. By to przecie Ksiyc Wysokiej Trawy, albo, jak nazywali ten miesic ich bracia Komacze, Ksiyc Truskawek. Bacznie obserwowali pasmo pagrkw cigncych si z pnocy na poudnie i czuli instynktownie, e co si tam wkrtce zdarzy. Niespodziewanie w odlegoci ptora lotu strzay od nich, na szczycie jednego z takich wzniesie, ukazaa si czyja gowa. Bystre oczy najpierw rozejrzay si dookoa, a po chwili wychyliy si ramiona i caa posta jakiego wojownika. Lewa strona jego twarzy pomalowana bya na biao z poprzeczn czerwon krech biegnc przez policzek. Gow mia po bokach wygolon, a przez jej rodek od czoa a do karku bieg usztywniony pas wosw. Mczyzna sta nieruchomo i bacznie rozglda si po okolicy. Widocznie nic gronego nie wypatrzy, bo wznis prawe rami uzbrojone we wczni i kilkakrotnie zakreli ni koo. Nastpnie szybko zbieg z pagrka i ponownie ostronie, bez haasu wynurzy si dopiero na nastpnym wzniesieniu. Znowu przekaza komu, kogo chopcy jeszcze nie widzieli, seri znakw. Potem znik w wysokiej trawie i chopcy ju wicej nie ujrzeli obcego tropiciela. Leeli jednak nadal ukryci w trawie i krzakach bylicy. Zdawali sobie spraw, e kto, komu zwiadowca przekazywa znaki, wkrtce si ukae. Nie mylili si. Po chwili na ten sam pagrek poczli pojedynczo wjeda jeden za drugim jedcy, tworzc dugi w. Chopcy policzyli na palcach. Byo ich dwa razy po dziesi i pi. Jedcy byli rozebrani do poowy, niektrzy nawet tylko w samych przepaskach biodrowych i mokasynach. Soce poyskiwao na ich ciemnych, natartych tuszczem ciaach, a przerne wymalowane na nich wzory wojenne tworzyy barwn, mienic si mozaik. Jedcy prezentowali si niezwykle majestatycznie, ale i gronie. - Pawnee, owcy kobiet szepn Orle ebro. - Tak - potwierdzi Wdrujcy Niedwied. - Rogate by. S na wojennym szlaku i podaj z pewnoci w kierunku naszej wioski.

- Musimy ostrzec naszych ludzi, ale jak? - zastanawia si Pitah-pekis. - Nie zdymy przed nimi dobiec do obozu i na dodatek jeszcze moglibymy wpa w ich apy Patrzyli w milczeniu, jak wojownicy Pawnee podjedali do nastpnego wzniesienia. Zatrzymali si, a jeden z mczyzn skierowa swego konia na sam szczyt pagrka i przez jaki czas uwanie rozglda si po okolicy. Po chwili podnis rk do gry i wojownicy znowu ruszyli dalej, jeden za drugim. Wdrujcy Niedwied zwrci si do swego przyjaciela: - Niech mj brat uplecie z trawy cienki sznur dugoci swego ramienia, a ja za chwil wrc. Nie obawiajc si teraz, e mgby go kto zobaczy, pobieg co si w nogach nad brzeg strumienia. Zbliy si do najbliszego drzewa i krzemiennym noem odkroi pat kory wielkoci swojej doni. - Nie gniewaj si na mnie, drzewo, e ci kalecz. Wybacz! - wyszepta pospiesznie. Na wewntrznej stronie kory czubkiem noa narysowa gow wojownika, a nad ni rg. Obok naci dwadziecia pi znakw imitujcych kopyta koni i dwie mijajce si strzay - znak wojny. Na samym kocu pata narysowa tipi, jakich uywaj Kiowa. Nacite rysunki zatar popioem, aby je bardziej uwidoczni. Przewierci jeszcze w korze may otwr i z gotowym listem powrci do Orlego ebra. Sznurek z trawy take ju by gotowy. Wdrujcy Niedwied nawlk na niego gotowy rysunek i przywoa psa, ktry lea obok. - Dobry Pahao - wyszepta, przywizujc do karku psa sznurek z listem. - Pahao pobiegnie tam - wskaza rk kierunek. - Pahao pobiegnie do tipi Kiowa. Wojenna Lanca... - Kilkakrotnie powtarza te same sowa i w kocu leciutko popchn psa na poudnie, Pies sta jednak w miejscu i radonie merda ogonem, jak gdyby nie rozumia, czego chopcy daj od niego. Wdrujcy Niedwied gosem penym rozpaczy baga: - Pahao, biegnij! Wojenna Lanca... Maa Chmura... Dopiero na brzmienie sowa Maa Chmura pies drgn i zerwa si do biegu. Wkrtce chopcy stracili go z oczu gdzie wrd traw. Sami rwnie po chwili wyruszyli w drog powrotn. Musieli pilnie uwaa, aby przypadkowo nie natkn si na zwiadowcw Pawnee. Naleao zachowa jak najwiksz ostrono, tote zrezygnowali ze szlaku bizonw, a wybrali drog trudniejsz, ale na tyle bezpieczn, e mogli uwaniej rozglda si po okolicy, sami bdc nie do wyledzenia. Mieli nadziej, e jeeli nie napotkaj w czasie swojej wdrwki adnych nieprzewidzianych przeszkd, to powinni znale si w wiosce ju przed wschodem soca. Wiedzieli take i o tym, e Pawnee w nocy nie zaatakuj Kioww. Indianie w nocy nie prowadzili wojen, gdy

wierzyli, e duch zabitego wojownika nigdy by nie odnalaz w ciemnoci drogi do wiata Zmarych. Dopki byo jasno, z kadego wzgrza, z kadego wzniesienia bacznie obserwowali rozlege tereny. Gdy nadesza noc, zdani byli tylko na wasny such i instynkt, ktrym bezbdnie wyczuwali na odlego groce im niebezpieczestwo. Poruszali si szybko i cicho, kierowali si tam, gdzie odgosy przyrody byy najdononiejsze. Wiedzieli dobrze, e tam, gdzie trwa nie zmcone ycie prerii, nie moe by czowieka, ktry swoj obecnoci mgby zakci codzienne ycie natury. Dzielia ich od wioski ju tylko odlego jednego krtkiego biegu konia, gdy nagle poczuli na ustach szerokie donie i niby psie szczeniaki zostali uniesieni do gry i zawleczeni midzy najblisze rumowisko gazw. Dziao si to tak szybko i cicho, e nie zdyli nawet wyda z siebie najmniejszego odgosu. ROZDZIA III Wioska Indian Kiowa o kadej porze dnia przypominaa biae kretowiska okopcone na szczycie, rozrzucone na gadkiej, zielonej paszczynie prerii. Zielone pola wznosiy si ku pnocy coraz, to wyej i wyej, tam z kolei jak gdyby zatrzymay je ciany blokw skalnych o przedziwnych formach i barwie zabrudzonej czerwieni. Tam te rozcigay si plamy lasw cedrowych lub pekanowych, zawsze penych dzikich zwierzt, na ktrych skraju spokojnie skubay traw takidal - kury preryjne. O krainie tej mwi, e nie ma pocztku ani koca, e cignie si bez przerwy z jednej strony ku pnocnej Ziemi niegw, z drugiej za a po gorce soce poudnia, pod ktrego promieniami dojrzewaj kolczaste kaktusy. Gdzie daleko na wschodzie granice jej zamykaj ogromne rozlewiska rzeczne, natomiast na zachodzie zamykaj j onieone szczyty niezdobytych gr. Pawnee podkradli si pod pierwsze wzgrza okalajce wiosk. Zobaczy std mogli, jak kobiety spokojnie rozpalay ogniska, gdzieniegdzie midzy tipi pojawi si mczyzna. Gdyby dobrze naty such, mona by usysze ostry trzask otulonych pomieniami ogniska drewnianych polan, mona by nawet poczu delikatny, sodki zapach dymu, podnoszonego czasami podmuchem wiatru. W dali rozciga si lasek, w ktrym ciemne pnie drzew zdaway si sta na zboczu Paczcej Gry, niczym zbiorowisko starcw przygarbionych wiekiem, milczcych, zadumanych nad bezkresnym krajem bez pocztku i bez koca.

Pawnee ju wczeniej pozostawili swoje konie pod opiek jednego z najmodszych wojownikw, czonkw ich obecnej wyprawy. Pod wiosk podkradli si teraz pieszo i czekali na zwiadowcw, ktrzy mieli wyledzi, jak si dysponuj Kiowa. Mieli rwnie zorientowa si, ktra z dziewczyn z tej wioski jest najbardziej urodziwa, gdy tylko duch takiej dziewczyny moe zosta ich porednikiem do Gwiazdy Porannej i Gwiazdy Wieczornej, by przekazywa im wszystkie proby i bagania ludu Pawnee. Wkrtce jeden z tropicieli, pezajc bezszelestnie, znalaz si midzy przyczajonymi wojownikami. Po krtkiej chwili inny rwnie niepostrzeenie doczy do ukrytej grupy. - Nie ma wojownikw Kiowa w wiosce - zgodnie oznajmili obydwaj. - Z paplaniny kobiet zrozumielimy, e prawie wszyscy wybrali si w kierunku rzeki Washita, aby zapolowa na bizony. - W wiosce pozostao tylko paru mczyzn, kilka kobiet, troch dzieci, no i starcy. Myliwi nie pozostawili na miejscu nawet paru koni - doda drugi zwiadowca. - Widziaem tylko paru wyrostkw zdolnych do obrony wioski. - Czy zauwaylicie jakie mode kobiety? - Jest ich kilka, ale trudno bdzie wybra odpowiedni, bowiem prawie wszystkie odznaczaj si urod i dumn postaw. Dziewczyny Kiowa s znane z piknoci. Jeden ze starszych wojownikw nieznacznie unis rami do gry na znak, e chce zabra gos. Widocznie by to wdz wybrany na t wypraw, bo wszyscy zamilkli, czekajc na sowa dowdcy. - Nasi czarownicy daj najadniejszej dziewczyny i znajdziemy j midzy tymi kobietami, ktre przyjd nad brzeg rzeki po wod. Dziesiciu wojownikw odetnie im powrt do wioski, a ja z Czerwonym Krukiem - tu wskaza na piknie zbudowanego modego mczyzn - postaramy si wybra najpikniejsz z piknych. Reszta wojownikw bdzie nas osania. Ty - zwrci teraz twarz do najmodszego z grupy - jak tylko zaatakujemy wie Kioww, pobiegniesz po konie, ktrych pilnuje Brzydka Gowa (Pokapiw-itoian) i przyprowadzisz je tutaj, w to miejsce. Atak zaczniemy na mj znak. Dziesiciu ludzi, ktrzy maj odci dziewczynom drog powrotn do wioski, niech ju teraz podkradnie si jak najbliej rzeki. Powiedziaem! Z daleka sycha byo, jak dziewczyny Kiowa nawoyway si gono midzy tipi, aby wsplnie uda si nad wod. Jedne szy z wysuszonymi tykwami do nabierania i przechowywania wieej wody, inne natomiast niosy zwinite w rulony kudate skry, ktre miay zamiar rozoy na dnie rzeki, a po paru dniach moczenia, za pomoc kamiennych skrobaczek, oczyci je z sierci.

Beztroski miech, arty i przekomarzanie si dziewczt utwierdziy napastnikw w przekonaniu, e mode kobiety nie zdaj sobie sprawy z czyhajcego na nie niebezpieczestwa. Gdy dotary ju w poblie rzeki, naraz rozleg si przejmujcy okrzyk wojenny Pawnee i zaskoczone dziewczyny zostay odcite od wioski przez owcw kobiet. Wszystkie dziewczta, jak gdyby kierowane wsplnym instynktem, pdem rzuciy si ku rzece i na jej brzegu przycupny midzy kamieniami i traw, niczym stado sposzonych gobi. Nim jednak zdyy ukry si w przybrzenym sitowiu, rozleg si gwizd wojennych wistawek sporzdzonych z orlich koci. To Map-odal (Skaleczona Twarz) wysokim gwizdem dawa znak swym ukrytym wojownikom. Nim przebrzmia wist bojowego gwizdka, odsuny si zasony osaniajce wejcia do tipi i pojawili si ukryci tam wojownicy. Grad strza poszybowa w kierunku biegncych Pawnee. Zaskoczeni wrogowie rzucili si do ucieczki, lecz ze wszystkich stron nadbiegali wojownicy Kiowa i razili napastnikw strzaami. Pitnasto-, szesnastoletni chopcy podjedali na koniach do walczcych, zeskakiwali w galopie z mustangw, a ich miejsce na galopujcych koniach zajmowali doroli wojownicy Kiowa. Pawnee nadaremnie oczekiwali na swoje wierzchowce, nie wiedzc jeszcze o tym, e zostay przechwycone tu przed bitw przez wojownikw Wojennej Lancy. Dozorujcy je mody Pawnee, Brzydka Gowa, sta si pierwsz ofiar tego starcia. Wszystkie konie dostay si w rce ludzi Kiowa. Zaskoczeni i zdezorientowani wrogowie nie mieli adnych szans, aby wyj z yciem z zasadzki. Walczyli z wielk odwag i umierali, jak przystao mczyznom. Paru wojownikom jeszcze na pocztku bitwy udao si przedrze przez otaczajcy ich piercie Indian Kiowa i zbiec na prerie. Nie byli cigani, bowiem pobitego wroga nie gnbi si do ostatka. Jeden tylko mody wojownik unikn mierci i dosta si do niewoli. By to Czerwony Kruk (Mekasto) - wspaniale zbudowany wojownik, ten, ktry z dowdc oddziau Pawnee mia porwa najpikniejsz dziewczyn. Schwyta go Kayo-okosis (Tarcza Niedwiedzia), niewiele starszy od Pawnee i przywid do swego tipi, zwizanego dokadnie rzemieniem.. Dla pewnoci, e wrg nie bdzie prbowa ucieczki, zdj z jego szyi woreczek z lekami i zawiesi na swojej. Teraz ju ze spokojem wyszed z namiotu i uda si na wielki plac w pobliu ke-tipi (namiotu narad). Zebrali si tutaj wszyscy wojownicy, ktrzy brali udzia w bitwie. Opowiadali, ile ciosw zaliczy kady z nich, inni z niezadowoleniem ganili siebie za miertelne uderzenia zadane nieprzyjacioom. Kobiety czstoway zmczonych wojownikw misem, szpikiem

bizonim i tytoniem. Kiedy wreszcie zakoczono relacj o mskich czynach dokonanych tego dnia, najstarszy z mczyzn wsta, wszed w krg wojownikw, zrzuci z ramion skrzan derk i opasa si ni powyej bioder. Grn cz ciaa mia odkryt. Na jego piersiach wyranie byy widoczne blizny po Tacu Soca. Stary wojownik chwil spoglda w milczeniu po twarzach obecnych. - Duchy naszych przodkw i Man-ka-twa (Wielki Twrca) nie chcieli, aby nasze kobiety giny z rk Pawnee, dlatego natchnli naszych dzielnych synw roztropn myl, aby w por zawiadomi nas o zbliajcym si niebezpieczestwie. Od wielu, wielu Wielkich Soc pies by naszym przyjacielem, tak jak przyjacielem wszystkich ludzi prerii s obecnie konie. Mode Psy zasuyy na to, aby same mogy opowiedzie wojownikom, kiedy zauwayy Rogate by i w jaki sposb powiadomiy nas o grocym niebezpieczestwie. Wprowadzono Wdrujcego Niedwiedzia i Orle ebro w krg dorosych mczyzn. Za nimi przybieg take ich czworonony przyjaciel, Pahao. Chopcy byli zaenowani tym, e maj opowiada o sobie zgromadzonym wok wspaniaym wojownikom i czonkom wojennego stowarzyszenia Kai-tsen-ko (Prawdziwych Psw). Wszyscy jednak zebrani z dum patrzyli na malcw, a odwrcone do gry donie wojownikw zachcay ich, by miao opowiadali o swej przygodzie. Pierwszy zacz mwi Orle ebro. Mwi o tym, jak wraz ze swoim druhem znaleli wielki krzemie w potoku, jak przybieg do nich pies ze zjeon sierci i po jego zachowaniu zorientowali si, e gdzie w pobliu musz znajdowa si obcy ludzie. Wdrujcy Niedwied opowiedzia take o pimie na korze, o trudnociach z posaniem Pahao do obozu. Chopcy mwili z takim przejciem, jakby na nowo przeywali minione zdarzenia, zapomnieli nawet zupenie o skrpowaniu, ktre na pocztku wciskao im sowa do garde. W swej opowieci doszli wanie do momentu, kiedy zostali pochwyceni z drogi jak niemowlaki, ktre dopiero zaczynaj chodzi i tu zamilkli ze wstydem opuszczajc gowy. Wtedy ich wychowawca i opiekun, Ansota, z wolna powsta i unoszc rami poziomo, da zebranym do zrozumienia, e pragnie wyjani to, co wydarzyo si pniej: - Kiedy zziajany pies wpad do tipi Wojennej Lancy z przywizan do karku wiadomoci na korze, mwic o zbliajcych si Pawnee, Wojenna Lanca, nie wzywajc obwoywacza obozowego, sam powiadomi mieszkacw wioski o zbliajcym si niebezpieczestwie. Na krtkiej naradzie w tipi wodza Map-odala, jak wszyscy ju o tym wiemy, postanowilimy przygotowa zasadzk na wrogw. Dziewcztom nakazalimy i nad rzek i zachowywa si, jak zwykle w takich chwilach, kiedy udaj si nad wod. Na

wypadek ataku miay ucieka nie do obozu, lecz w kierunku rzeki. Nasze dziewczta dzielnie si zachoway, udowadniajc, e s crkami wojownikw Kiowa. Ja w tym czasie ledziem zwiadowc Pawnee. Leaem za ska, a Pawnee by poniej mnie na odlego lotu strzay. Usyszaem ciche stpanie, patrz, a tu dwch naszych Modych Psw idzie ostronie wprost na ukrytego tropiciela wrogw. Musiaem dziaa szybko i cicho. Moe naszych chopcw przestraszyem, ale uratowaem im ycie. Obaj mali bohaterowie z wdzicznoci spojrzeli na swego nauczyciela. Spojrzenie to wyraao wszystko: mio, szacunek i podzik. - Kiedy nasi zmarli rozpal pierwsze ogniska w wiecie Duchw - na zakoczenie powiedzia wdz Skaleczona Twarz - odtaczymy w podzice naszym przodkom Taniec Antylopy, aby uczci zwycistwo, a chopcom ofiarujemy po jednym zdobycznym koniu, albowiem swoj roztropnoci zasuyli na to. Otsedaba (Powiedziaem). Wielka tarcza ksiyca z wolna wyonia si ponad ziemi i wznoszc si coraz wyej i wyej rozlewaa srebrzyst powiat na grzywach stepowej trawy. Naraz na tle ksiycowego dysku zarysowaa si ostro ciemna brya skay, na ktrej sta dumnie wyprostowany stary czowiek z podniesionymi do gry ramionami. Wiatr lekko rozwiewa jego biae, rozpuszczone wosy. Troszk niej, u podna wystpu skalnego, sta jego wierny ko. Stary czowiek by prawie nagi. Wiatr tylko obija o jego uda przepask biodrow, suc mu za cae okrycie. Starzec sta skierowany twarz w stron, gdzie niedawno zaszo Soce. W jego postaci tkwia jaka niezwyka sia. Modli si. Kiedy wreszcie opuci ramiona, rozleg si oskot bbnw. Z tipi poczli wychodzi wojownicy w swych wspaniaych obrzdowych strojach, w wyszywanych dugich bluzach i legginach. Gowy jednych zdobiy wspaniae piropusze z orlich pir, innych ogony jelenie ufarbowane na czerwono i umieszczone na rodku gowy niby dugie szczotki zwisajce od czoa a po kark. Bbny grzmiay. W ich rytm wczy si piew kobiet i mczyzn opiewajcych dzielno wojownikw Kiowa. Do oskotu bbnw doczy dwik grzechotek z bizonich rogw i tykw wypenionych rnymi nasionami i wydajcymi suchy chrzst niby ogon grzechotnika. Bbny i piewy raptownie zamilky, a krg wojownikw i kobiet si zacisn, W sam rodek odwitnego tumu wbieg tancerz odziany tylko w przepask biodrow i mokasyny. Nad kostkami ng i na przegubach rk mia umocowane kociane grzechotki wypenione kamykami. Gow okrywa mu skalp antylopy widorogiej wraz z rogami. By to czowiek-antylopa! Za nim na rodek placu wbiegli owcy z podobnymi grzechotkami, ktre zrazu cicho,

potem coraz goniej zaczy wydawa rytmiczne dwiki. W doniach trzymali uki, gotowe wypuci z ciciwy tp, pierzast strza. Czowiek-antylopa zaniepokoi si. Nasuchuje. Teraz stpa ostronie, mikko, na czubkach palcw. Gosy grzechotek narastaj, goni go. Czowiek-antylopa zaczyna ucieka przed owcami. Wykonuje zrcznie pochliwe ruchy, lekkie, szybkie, podpatrzone w czasie polowa na antylopy. Myliwi okraj zwierz, sypi si strzay, antylopa pada. Jeszcze podnosi gow, prbuje wsta... W kocu grzechotki milkn i znowu odzywa si guchy odgos bbna i piewy, ktre umilkn dopiero, gdy ksiyc znajdzie si wysoko, wysoko ponad Matk Ziemi. Rano Tarcza Niedwiedzia uwolni z wizw swego niewolnika, nakarmi go, napoi i opuci tipi, nie obawiajc si, e w czasie jasnego dnia schwytany Pawnee moe sprbowa ucieczki. Mia zreszt nadal jego leki, bez ktrych aden mczyzna si nie ruszy. Ale tu spotkaa go wielka niespodzianka, bo oto w kilka chwil po jego wyjciu z namiotu wyszed za nim Pawnee, trzymajc jego mokasyny w rku. Oficjalnie, na rodku wioski, w obecnoci ludzi Kiowa, zdj z ng wasne mokasyny i odrzuci je daleko od siebie. Nastpnie naoy na swoje stopy mokasyny nalece do Tarczy Niedwiedziej. Taki gest nie mg by nie zauwaony przez Kioww, a Kayo-okosis utraci niewolnika. Mody Pawnee pozosta w plemieniu dawnych wrogw, po jakim czasie oeni si, a jego dawny zwycizca sta si jego dobrym przyjacielem. - Gdyby nie Pahao - mwi Ansota - na pewno Pawnee uprowadziliby kilka dziewczt, a wiele kobiet opakiwaoby mier swoich mw i braci. Wierno psa uratowaa nasze plemi od haby. Nawet Wdrujcy Niedwied i Orle ebro, mimo swej przebiegoci i odwagi, nie byliby w stanie uprzedzi naszych wojownikw na czas o zamiarach wroga. Wiernoci psa nie zastpi ona, siostra czy syn. - Ot bardzo dawno temu - cign - kiedy nasze plemi yo na Grnych Preriach w pobliu Czarnych Gr, wodzem jednego ze szczepw naszego plemienia by Czarny Niedwied. Nie byo mnie wtedy jeszcze na wiecie i usyszaem t opowie od swego dziada. Teraz przekazuj j wam, a wy kiedy opowiecie j swoim dzieciom. Jak ju powiedziaem, wodzem jednego z naszych szczepw by Czarny Niedwied. Jak zwykle siedzia z przymknitymi powiekami przed swoim tipi i bdzi mylami w tylko sobie znanych miejscach. Gdzie wysoko nad onieonymi szczytami najwyszych gr, na tle bkitnego nieba i rozrzuconych zewszd puszystych obokw szybowa orze. Dumny ptak dostrzeg bystrym wzrokiem siedzcego przed swoim namiotem wodza.

Stary wdz nie dostrzeg wodza skrzydlatych stworze szybujcego nad nim, a jednak posysza w swoim sercu jaki gos, ktry szepta mu:- Czarny Niedwiedziu! Przez swoje dugie ycie zaliczye wiele, wiele ciosw zadanych odwiecznym wrogom twego ludu, Indianom Crow. Nigdy nie mieli oni sposobnoci oglda twoich plecw, ale za to ty jake czsto widziae ich postacie uciekajce w popochu na widok twego wojennego tomahawka. Zaprawd bye tak znakomitym ucznikiem, e nawet przelatujca nad twoj gow jaskka czua oddech mierci. Twoje pierzaste strzay byy niczym dotknicie Ducha Wiecznego Snu, snu bez koca. Z tego powodu w twojej rodzinie nigdy nie brakowao rowego misa bizonw, a w wiosce, w ktrej ye, nie wiedziano, co to znaczy gd. I jeszcze co! Nigdy nie zapomniae o obyczajach i rytuaach plemiennych, palc kadego miesica wit Traw, a dym - pukwana wznosi si ponad najwysze szczyty gr. Bye rwnie wietnym mwc i na naradach starszyzny twj gos i twoje zdanie przyjmowane byy z naleytym szacunkiem. Wielki Twrca (Man-ka-twa) jest z ciebie bardzo zadowolony i teraz moesz ju rozpocz wielk wdrwk do Krainy Spokoju. Po uwanym wysuchaniu szeptu serca Czarny Niedwied zwoa cay swj lud na plac narad. Tam poegna si ze swymi walecznymi wojownikami, po czym wkroczy na Drog Zachodzcego Soca. Odprowadzaa go ona, dwaj synowie i may piesek, ktry nis w zbach jego zapasowe mokasyny. Droga, ktr poda do celu, bya trudna, kamienista, a soce niemiosiernie prayo swoimi promieniami utrudzone ciaa. Trudy tej mozolnej wdrwki najwczeniej odczu modszy z dwch synw. Pooy si w cieniu przydronego drzewa na mikkiej i wonnej od kwitncych zi trawie. Chcia wypocz. Po przejciu kilku odlegoci lotu strzay starszy syn zwrci si do ojca, by mu zezwoli zawrci po brata. Ojciec zgodzi si, a gdy starszy syn odnalaz wypoczywajcego brata, pooy si u jego boku i znuony usn mocnym snem. W tym czasie Czarny Niedwied niezmordowanie wdrowa wci naprzd, za nim za sza jego ona i pies, nioscy w zbach zapasowe mokasyny. Kiedy wreszcie soce skryo si za ostatni gr i zapanowa oywczy chd. Czarny Niedwied wraz z on rozoyli obz pod wielk ska i udali si na spoczynek. Spali bardzo krtko, bo ju wczesnym rankiem udali si w dalsz drog. Dzie ten by jeszcze bardziej upalny od poprzedniego, szli wic bardzo zmczeni, a na jednym ze wzniesie ona upada ze zmczenia. Nie miaa ju siy i dalej. Dugo odprowadzaa wzrokiem swego ma, a gdy ten oddali si na znaczn odlego, podniosa

si z trudem i zawrcia na miejsce, gdzie wypoczywali jej utrudzeni synowie. Tymczasem Czarny Niedwied poda uparcie cik drog coraz dalej i dalej, ale ju samotnie. Jedynie poczciwy wierny pies wlk si za nim ze spuszczonym ogonem. Z gorca i zmczenia wysun jzyk i bdnym wzrokiem ledzi kroki starego wodza. Tylko resztkami si udawao mu si utrzyma w zbach mokasyny swego pana. Kiedy po wielkich trudach Czarny Niedwied i jego pies dotarli wreszcie do miejsca przeznaczenia, stary wdz stan na cyplu skalnym i dononym gosem krzykn przed siebie: - Wielki Twrco! Woae mnie, wic jestem! Z zupenie nieokrelonego kierunku i niewiadomej przestrzeni odezwa si potny gos, tak przenikliwy, jak echo gromu podczas burzy. - To dobrze! Widz, e przybye i jestem zadowolony, e usuchae mego wezwania. Gdzie jednak s osoby, ktre towarzyszyy ci w drodze z wioski twego ludu? - Wybacz, ale Droga Zachodzcego Soca zmczya je tak bardzo, e odpoczywaj gdzie. - A c to za cie, ktry ci towarzyszy? - spyta Man-ka-twa. - To jest mj wierny pies, ktry mnie nigdy nie opuszcza. - Skoro tak, niech wejdzie tu rwnie twj wielki przyjaciel, swoj wiernoci bowiem zasuy na wasne miejsce w Krainie Spokoju. Mino znowu par Wielkich Soc. Wdrujcy Niedwied mia ju pitnacie lat, a jego przyjaciel siedemnacie, i myla sobie, e moe jeli w tym roku wykae si jakim nadzwyczajnym czynem, to w przyszym bdzie mg by przyjty do wojennego stowarzyszenia Kai-tsen-ko. Wdrujcy Niedwied dumny by ze swego przyjaciela. Wszystkie minione lata byli zawsze razem. Poddawani przernym prbom wytrzymaoci i samozaparcia zawsze pomagali sobie, a w bardzo cikich chwilach jeden drugiego podtrzymywa na duchu. Jako siedmioletni chopiec Wdrujcy Niedwied opanowa ju kontrol nad wasnym snem i potrafi obudzi si wtedy, kiedy chcia. Od dawna potrafi wietnie jedzi konno, a ju jako omioletni chopiec nauczy si sztuki tropienia zwierzt i rozpoznawania siadw nieprzyjaci. Posugiwa si broni, umia znosi gd i pragnienie, cakowicie panowa nad swoim ciaem i duchem. Wspaniale opanowa mow rk i mow dotyku, sam rysowa i odczytywa pismo obrazkowe. Kiedy mino mu dziesi Wielkich Soc, bez trudu wyrabia strzay do uku, rozstawia tipi i orientowa si w nieznanych okolicach. Umia mwi prawd nawet wtedy, gdy bya dla niego przykra. Dla kadego z Indian cay otaczajcy go wiat by olbrzymi uczelni. Jego

podrcznikami byy skay, kamienie, strumyki, rzeki, jeziora, drzewa, kwiaty, trawa, zioa, soce, ksiyc, gwiazdy. Byy to elementy, z ktrych otrzymywa natchnienie do tworzenia swoich ceremonii i pieni. Ryby, ptaki, owady i zwierzta uczyy Indianina, jak by odwanym, szczerym i sprawiedliwym. Ludzie byli zawsze szczliwi, nie czuli si nigdy samotni. Z ca otaczajc ich przyrod tworzyli jedno, a ta zawsze pulsowaa intensywnym yciem. Nie bya im straszna burza, nigdy nie gnieway ich wcieke podmuchy wiatrw, siarczyste mrozy ani zawieje niene. Nigdy nikt si nie skary ani nie lamentowa, bowiem wierzyli, e te wszystkie rzeczy s jedynie rozmaitymi wcieleniami Man-ka-twa (Wielkiego Twrcy). W cigu minionych lat tylko jeden raz rozdzielono na par dni dwch serdecznych przyjaci, kiedy to kady z nich w samotnoci i o godzie czeka na nadejcie proroczego snu - Wielkiej Tajemnicy. Po paru dniach postu doczekali si wreszcie, kady z osobna, upragnionej wizji, w ktrej ujrzeli swoje duchy opiekucze. Czarownik wyjani im, co oznaczay ich wizje, i sporzdzi dla obu modziecw odpowiednie leki, ktre od tej pory nosili na piersi i nigdy nie rozstawali si z nimi. Nadchodzi wanie Ksiyc Wysychajcej Trawy, a w Ksiycu Opadajcych Lici miay odbywa si wielkie owy na bizony, ktre w tym czasie odwiecznym szlakiem wdrwek przenosiy si z pnocy na poudnie. Konie, ktre dostali po rozgromieniu Pawnee, chopcy wypucili na wolno, malujc im szerokie te pasy wzdu grzbietu poniewa byy ju za stare i nie nadaway si do uytku. Tak oznaczone wierzchowce byy nietykalne i przestrzegay tego nawet wrogo usposobione do Kio-ww inne plemiona z Wielkich Rwnin. Kiowom bardzo brakowao koni. W owym czasie konie byy niezwykle cenne i niewiele jeszcze spotykao si ich w wolnym stanie. Pewnego dnia po krtkiej naradzie wszyscy mczyni, ktrzy nie posiadali koni, postanowili uda si po nie do zaprzyjanionego ludu Komanczw. Gdyby przyjaciele nie mogli ich wspomc, naleao wyruszy do spowinowaconego z Kiowami ludu Apaczw, zamieszkujcych wierzchowcw. - Wyruszamy w czasie Wysokiego Ksiyca dzisiejszej nocy - rzek najstarszy z wojownikw, imieniem Czarny Kruk. - Eh, neh, neh, neh, neh! - zgodzili si wszyscy. Piciu mczyzn oraz Wdrujcy Niedwied i Orle ebro z pierwsz ciemnoci nad rzek Washita, wacicieli sporych tabunw doskonaych

zeszli po pochyoci parowu. Rozlegy wwz bieg niej wskim korytarzem, za dostpu do jego stromych zboczy bronia pltanina ciernistych krzeww. Wszyscy ubrani byli tylko w legginy, w pasie za dodatkowo opasani biaymi skrami wilczymi, ktre w chodne noce suy im miay za posanie i okrycia, za w drodze powrotnej miay by przeznaczone jako derki na grzbiety koskie. Kady z nich by dobrze uzbrojony, a wskrzanych torbach znajdowa si pemikan, ktry mia suy wdrowcom za poywienie na cay czas wyprawy. Ksiyc w peni owietla im drog. Przed nimi poyskiway biel zeschnite grzebienie preryjnej trawy. Dookoa wszdzie brzczay kaskadami dwikw owady, raz po raz uderzajc w nagie torsy mczyzn i odlatujc w noc, by wrci nieoczekiwanie i z jeszcze wiksz zacitoci atakowa ich goe ciaa. Tu i wdzie przebyskiway gwiazdy jeszcze nie okryte obokami chmur. Promienie ksiyca rozpryskiway si na rzadko rozrzuconych samotnych skaach jak gwatownie raone ostrze wypolerowanego krzemiennego noa. Coraz dononiej dobiegao skowyczenie kojotw, a gos ich nis si daleko. Powietrze stao si czyste i zimne, wydawao si, e ciga skr na ciele. Gdzie w dali w poudniowym kierunku cigna si duga ciana brudnoczerwonych ska. Nieco bliej natomiast rozcigaa si wielka dolina o poszarpanych krawdziach, przechodzca w rumowisko kamieni, za ktrym rozcigaa si w nieskoczono pofadowana paszczyzna prerii - Wielkie ki. Wreszcie noc z wolna pocza si oddala, zamienia swoj barw w jasny granat i odpyna do gwiazd, ustpujc na wschodzie miejsca czerwieni, zwiastunce nadchodzcego soca, wydobywajcej si niczym krew z dna ziemi. W penym ju blasku soca siedem postaci przeszo przez rzek Nizhoni (Pikn), by powita wspaniae rwniny Dolnych Prerii. Odtd szlak ich wdrwki wid przez agodnie faliste ki pene dzikiego kwiecia i przepywajcej nad nimi porannej, chodnej mgy. Kraj ten zdawa si nie mie pocztku ani koca, by pusty i pikny. Wiatr delikatnie muska t ziemi, zgania mgy i przygrywa na dbach trawy smutn, rzewn melodi. Z kad chwil stawao si coraz cieplej, a nagrzane promieniami sonecznymi preryjne zioa, trawy i kwiaty wydzielay taki aromat, e krcio si w gowie. Pod koniec dnia znaleli si na terenach owieckich ludu Semat, bo tak nazywali swoich kuzynw Kiowa-Kwuda. Postanowili zatrzyma si na noc, posili, odpocz, a jutro tu przed wschodem soca wyruszy dalej, aby w samo poudnie znale si w obozie zaprzyjanionego

plemienia. Noc bya chodna i wilgotna, chopcy przytulili si do siebie i okryli wilczymi derkami. Ognia nie rozpalali, gdy najmniejszy pomyk by widoczny z daleka. Mimo e znajdowali si ju na terenach Sematw i tu mogy zawita watahy wrogw. Ogrzewajc si nawzajem, przetrwali tak do rana. Nim pierwsze promienie soneczne wkroczyy na preri, ruszyli w dalsz drog. Gdzie okoo poudnia Czarny Kruk niespodziewanie da rk znak, aby natychmiast skryli si w trawie. Przed oczyma wdrowcw w odlegoci czterech lotw strzay ukaza si jedziec. Powoli wjeda na wzniesienie, ktre jak wyspa na jeziorze wynurzao si z traw. Czarny Kruk bacznie obserwowa obcego wojownika. Po uczesaniu, kroju legginw pozna, e to jeden z modych mczyzn Sematw. Podnis si wic z ukrycia, stan wyprostowany i wznis obydwa ramiona do gry, krzyujc je nad gow. Wojownik na koniu przyglda mu si przez pewien czas, nastpnie poderwa konia i galopem pogna w kierunku siedmiu Kioww, ktrzy podnieli si z ziemi. Tu przed nimi gwatownie zatrzyma wierzchowca, a ten przysiad na zadzie, a chmura pyu okrya na chwil konia i jedca. Nim py zdy opa, wojownik Sematw zeskoczy z koskiego grzbietu i stan przed grupk Kiowa. - Witajcie. Domylam si, e moi kuzyni pragn prb Dymnego Konia uzyska wierzchowce, bo inaczej nie trudziliby si niepotrzebnie marszem przez Zielone Pola. Zbliaj si wielkie owy, a tylko ten zdobdzie wiele misa i skr bizonich, kto bdzie mia dobrego konia. - Nasz brat powiedzia prawd - odrzek Czarny Kruk. - Niech moi bracia udadz si za mn - rozkaza Kio-wa-Apacz. Jednym skokiem znalaz si na grzbiecie mustanga i wolnym kusem skierowa si w stron, gdzie widocznie znajdowaa si wioska jego plemienia. Wdrujcy Niedwied i jego szeciu towarzyszy biego za nim psim truchtem. Wkrtce pokonali ostatnie wzniesienia i ujrzeli tu nad brzegiem rzeki tipi swoich kuzynw. Mieszkacy wioski dostrzegli ich z daleka i zebrali si na kracu obozowiska, a na powitanie goci popdzili na swych koniach modzi chopcy, cigani przez sfor psw. Wrd radosnych okrzykw i psich poszczekiwa caa gromadka nowo przybyych udaa si przed namiot wodza - Szybkiego Sokoa (Giakaita). Giakaita, potnie zbudowany mczyzna o siwiejcych wosach, ostrych, regularnych

i przyjemnych rysach twarzy, czeka przed swoim tipi na goci. Wojownik Sematw zrcznie zeskoczy z konia i w milczeniu stan po prawej stronie wodza, krzyujc rce na piersi. Gocie zatrzymali si take i, jak zwyczaj nakazywa, czekali, a starszy pierwszy do nich przemwi. - Witam moich kuzynw. Wzrok mj widzi zmczenie i kurz, pokrywajcy wasze ciaa. Najpierw niech moi kuzyni skorzystaj z namiotu potw, a po oczyszczeniu ciaa i posiku spotkamy si w tym miejscu i rozwaymy, w czym bdziemy mogli by wam pomocni. Otsedaba - oznajmi Szybki Sok. Ten sam wojownik, ktry przywiz ich do wioski, teraz poprowadzi zdroonych Kioww na skraj obozu, gdzie prawie nad samym brzegiem rzeki stao Seidl-ku-toh (tipi potw). Rnio si ono od innych namiotw tym, e nie posiadao otworu dymnego, a ksztatem podobne byo do przepoowionej pkuli i szczelnie okryte natuszczonymi skrami. Krztay si koo niego dwie stare kobiety, ktre w rozpalone ognisko, znajdujce si o kilka krokw od wejcia do namiotu, wkaday do due okrge kamienie. Przy otworze wejciowym tipi leay szczelnie zwizane bizonie pcherze pene wody. Mczyni spokojnie usiedli na trawie, starsi wyjli krtkie fajki i zajli si paleniem tytoniu. Nie by to wity kinni-kinnick, ktry przewanie by mieszank rnych zi i kory drzew, uywany tylko do ceremonialnych fajek. Po pierwszych dymach zaczy si rozmowy i opowiadania o minionych zdarzeniach wojennych i owieckich. Teraz dopiero gocie dowiedzieli si, e ich opiekun jest synem wodza i e nazywa si Zamany Cier. Zamany Cier mwi: - W czasie, kiedy spotkaem moich braci, byem na zwiadach. Jeden z naszych myliwych donis nam, e przypadkowo natkn si na kilku wojownikw Tonkawa, ktrzy s tak samo waszymi wrogami, jak i naszymi. ledziem ich przez dwa Mae Soca. Byli to tylko myliwi, ktrzy przypadkowo zapucili si na nasze owiska, ale szybko si z nich wycofali. W drodze powrotnej spotkaem moich braci i moje serce wypenione jest radoci, e wreszcie mogem pozna naszych pnocnych kuzynw. - Eh, neh, neh, neh, neh! - rozlego si radosne potwierdzenie wojownikw Kiowa. Ale nim rozmowa na dobre si rozkrcia, jedna ze starszych kobiet podesza do wojownikw i gosem nie znoszcym sprzeciwu rzeka: - Najwyszy ju czas, aby moi synowie zmyli z cia preryjny py!

Mczyni bez sowa sprzeciwu podnieli si z ziemi i przed samym wejciem do namiotu potw pozdejmowali z siebie legginy, przepaski biodrowe, mokasyny i jeden po drugim zaczli nago wchodzi do wntrza tipi. Kobiety poczy nosi do doka wykopanego porodku tipi rozpalone kamienie i polewa je wod. Wytworzya si gorca, gsta para, a ciaa siedzcych wewntrz pokryy si potem, ktry usuwa ze skry nieczysto, a z mini zmczenie. Odam Osagw.Dni.Kobiety wniosy do tipi potw ostatnie rozpalone kamienie i ostatnie pcherze z wod, po czym dokadnie zasoniy otwr wejciowy na zewntrz, aby najmniejsza smuka pary nie wydostaa si ze rodka. Po pewnym czasie mczyni zlani strugami potu wybiegli z namiotu i wskoczyli do zimnej, rzecznej wody. Chodna woda zmya lepki pot z ich eia i przyniosa orzewiajcy chd. Ubrali si z powrotem w swoj skromn odzie i Zamany Cier podprowadzi ich pod namiot swego ojca, gdzie na goci czekay ju przygotowane poacie bizoniego misa nadzianego na wierzbowe prty. Koo ogniska krztay si dwie kobiety. Jedna, starsza o wosach pokrytych siwizn, odziana bya w prost sukni ze skry jelenia, sigajc do poowy ydek. Druga, moda, moe w wieku Wdrujcego Niedwiedzia, a moe o rok, dwa modsza, miaa na sobie dug sukni z bardzo delikatnej, mikkiej skrki, ozdobionej na dole i rkawach cieniutkimi frdzelkami. Pasek opinajcy jej tali uwidacznia smuko i gibko postaci. ydki jej okryway krtkie, sigajce do kolan legginy haftowane kolcami jeozwierza, a malekie stopy okryway biae mokasyny. Jej grube, dugie, starannie splecione warkocze sigay do pasa. Co chwil spogldaa na nadchodzcych mczyzn, ale wzrok jej jakby zacieniaa mgieka smutku. Wdrujcy Niedwied dyskretnie, ale z zaciekawieniem przypatrywa si dziewczynie. Zauway to jednak Zamany Cier. - To moja przyrodnia siostra, sierota. Rodzice jej zginli z rki niewolnika Tonkawy, ktry potem chytrze wymkn si z naszego obozu, chcc unikn srogiej kary. Mody Kiowa zmarszczy brwi i zacisn zby, a minie nerwowo zagray mu na szczkach. Zamany Cier mwi dalej: Pojechaem jego ladami i dopadem go nad Rzek Bobrw, a jego gow rzuciem dziewczynie pod stopy. Pomciem jej rodzicw. Jej matka bya siostr mojej matki. Wdrujcy Niedwied jeszcze raz spojrza na dziewczyn i w milczeniu usiad przy ognisku obok Zamanego Ciernia.

Dziewczyna zrcznie rozoya przed kadym z goci po dwa okrge paty kory brzozowej, a obok yki sporzdzone z rogw bizonich. Po chwili zjawia si stara kobieta o twarzy pooranej zmarszczkami i napenia kademu z Kioww jeden talerz szpikiem bizonim, drugi za pieczenia. Po chwili na znak starej dziewczyna umiecia na liciu kukurydzy przed kadym z mczyzn gar tytoniu zmieszanego z wysuszonym nawozem bizonim. Nastpnie obie kobiety w milczeniu wycofay si do namiotu. Kiedy gocie zakoczyli posiek, z tipi wyszed wdz Giakaita. Zamany Cier powsta na widok ojca, a razem z nim podnis si Czarny Kruk i usadowili wodza na honorowym miejscu. Wszyscy milczeli, nie wypadao bowiem, aby kto z modszych wiekiem zabra gos, dopki wdz Sematw pierwszy si nie odezwie. - Syszaem, e syn mojej siostry od najmodszych lat jest roztropnym modziecem i dzielnie si spisuje - zwrci si Giakaita do Wdrujcego Niedwiedzia. - Moje serce wypenione jest radoci, e moja siostra urodzia tak wspaniaego nastpc naszych rodw. Do moich uszu dotaro to, e Mas-gwa-ah-Sid jest take wspaniaym strzelcem. Szczliwi by musz Wojenna Lanca i Maa Chmura, majc takiego syna. Chopiec suchajc tych sw, poczerwienia z radoci. - Jutro, kiedy soce umiechnie si do poowy, modzi Samatowie popisz si przed wami umiejtnociami ujedania koni, a syn mojej siostry popisze si zrcznoci we wadaniu ukiem, jaka przystoi przyszemu wojownikowi. A Orle ebro, ktry go podobno nigdy nie opuszcza, pomoe swemu bratu. Chopcy zdumieli si, skd wdz wiedzia tyle o nich. - Po prbach sprawnociowych rozpoczniemy ceremoni Dymnego Konia powiedzia na zakoczenie Giakaita. Po chwili milczenia zabrali gos inni wojownicy, oyy wspomnienia myliwskie, opowieci o mnych czynach, wesoe i mieszne przygody, ktre prawie codziennie spotykay mieszkacw prerii. Pnym wieczorem wszyscy rozeszli si do przeznaczonych im tipi na nocny odpoczynek. Tu przed wschodem soca guchy, rytmiczny gos bbna obudzi picych. To obwoywacz zawiadamia wszystkich, e nim soce ukae si w caej krasie, modzie wykae si swoj zrcznoci i sprawnoci. Nim soce umiechno si do poowy, prawie caa ludno wioski zebraa si na wolnej przestrzeni, tu za namiotami. Modzie Sematw, ju nie chopcy, a jeszcze nie mczyni, ustawili si w jednej

linii, jeden obok drugiego. Swoje konie trzymali za grzywy, stojc obok nich. Daleko z tyu za ich plecami rozwieszono skry bizonie suce jako cel. Wdrujcy Niedwied sta oparty o drzewo bawenicy, a u jego stp przykucn Orle ebro. Bacznie obserwowali przygotowania do zawodw, ledzili w milczeniu wszystko, co si dziao wok, chocia bardziej interesoway ich konie ni modziecy, ktrzy za chwil mieli ich dosi. Na znak dany przez wodza obrzdowego - Dwa Palce modzi Sematowie pognali swoje wierzchowce i biegnc obok nich, odbijali si sprycie od ziemi i okrakiem dosiadali pdzcych rumakw. Galopowali teraz do miejsca, gdzie sterczay wbite w ziemi dzidy. Nie zwalniajc mijali lance, gwatownie zawracali i w szalonym powrotnym galopie wyrywali bro z ziemi, nastpnie pdzili w stron rozpitych skr, ciskajc w nie zdobytymi dzidami. Dziurawili cele prawie jednoczenie i z zadziwiajc precyzj. Trudno byo wyuska spord znakomitych zawodnikw zwycizc, ale rada starszych przyznaa zwycistwo osiemnastoletniemu chopcu, ktry w ostatniej bitwie z Ton-kawami straci ojca i teraz samodzielnie opiekowa si matk i modsz siostr. Wtem na rodek placu wjecha na czarnym, usianym biaymi plamkami koniu Zamany Cier. Wyglda wyjtkowo dostojnie; do poowy rozebrany, tylko w piknie wyszywanych legginach i w biaej skrzanej przepasce biodrowej, z wosami zwizanymi w gruby kok, w ktrym tkwio pojedyncze orle piro. Oczy wszystkich zebranych zwrciy si na niego. Jego ruchy byy pewne, ale i swobodne. Zamany Cier zsiad z konia, wycign zza paska n o ostrzu z krzemienia, wetkn go w piasek tak, e wystawaa tylko poowa rkojeci. Znaczcym gestem wskaza go widzom. Wszyscy przygldali mu si z du uwag. Zamany Cier delikatnie cign konia rzemieniem przywizanym do dolnej szczki wierzchowca, lekko wskoczy na jego grzbiet i odjecha kilka krokw. Naraz zrobi gwatowny obrt i popuci cugli. Ko ruszy galopem. Jedziec zsun si na bok konia, sigajc prawie ziemi pirem wetknitym we wosy. Wydawao si, e palcami musn rkoje noa, jednak chybi o wos, mimo to widzom bardzo podobay si jego popisy. Wtem nie wiadomo skd ukazaa si liczna dziewczyna na srokatym koniu. Zbliaa si szybko w tumanie kurzu wzbitym w powietrze przez konia Zamanego Ciernia. Pdzia o wiele szybciej ni on, utrzymujc rumaka w rwnym, dugim galopie. Przechylia si, wycigajc rami niemal na ca dugo. Wosy opady jej na d dotykajc ziemi, plecy wygia w uk, kolanami mocniej obejmujc konia. Nagle wyrzucia prawe rami w d, po czym byskawicznie uniosa wysoko nad gow, pewnie trzymajc w doni n.

Siedziaa teraz prosto. Ko nawet nie zgubi rytmu. Kiedy przejedaa koo drzewa bawenicy, pod ktrym sta Wdrujcy Niedwied, jej rami wysuno si do przodu jak strzaa wypuszczona z uku i n utkwi w pniu tu nad gow Niedwiedzia. Mody Kiowa nie unoszc gowy, sign po sterczcy nad nim n, delikatnie wycign go z pnia i zatkn za swj skrzany pas. W tym czasie dziewczyna znikna midzy namiotami. Naraz rozleg si wist gwizdkw wojennych i gone skandowanie: - I-sha-wi! I-sha-wi! I-sha-wi! (Nocny Kwiat!) W ten to sposb Wdrujcy Niedwied pozna imi przybranej siostry Zamanego Ciernia. Nie zdy jeszcze ochon oczarowany piknoci i zwinnoci Nocnego Kwiatu, gdy znowu rozlegy si gosy piszczaek i bbnw. Na rodek placu wjecha teraz na koniu stary czowiek. Smuko koczyn mustanga, jego temperament i sprawno, jego may, okrgy, zwarty i sprysty zad, lekko uniesiony ogon wzbudzay oglny podziw. Ko przez cay czas taczy w miejscu w rytm oszalaego grzmotu bbna. Wydawao si, e wspaniae zwierz za chwil zerwie si do szalonego biegu. Niespodziewanie grzmot bbnw nagle ucich i zapanowaa taka cisza, e sycha byo bicie wasnego serca. Do stojcego teraz nieruchomo konia zbliy si wdz obrzdowy Dwa Palce i posypa drobno pokrojon traw na gow konia i piewnym gosem zwrci si do zebranych: - O, mczyni Kiowa-Kwuda, ktrzy przyszlicie po konie, miejcie uszy otwarte na moje sowa i niech zamieszkaj one na zawsze w waszej duszy. Dostaniecie rumaki, ktre w przyszoci bdziecie pogania batami, ktre wkrtce ju poznaj wasze rzemienne ptle na karku, ktre nieraz bdziecie bez wytchnienia pogania, albowiem chyo ich ng nieraz uratuje wam ycie i ktre zawsze bd naraone na ciosy bizonich rogw w czasie wielkich oww. Zwiecie wasze ycie na zawsze z koniem. Dlatego teraz w tym miejscu niechaj one zobacz, e i wy take jestecie gotowi przyj cz tych razw, ktre pniej im bd przeznaczone. Tak jak wasze konie, ktre nigdy si wam nie poskar, tak i wy przyjmijcie obrzd Dymnego Konia bez leku i skargi. Powiedziaem. Po tych sowach na rodek placu wyszo siedmiu Indian Kiowa i usiedli na ziemi ze skrzyowanymi nogami, tworzc do duy krg. Usiedli twarzami do wntrza koa, wystawiajc na zewntrz goe plecy. Kady z nich otrzyma ma fajk napenion dziko rosncym tytoniem zmieszanym z bizonim nawozem. Fajki te trzymali w zbach, nie wolno byo podtrzymywa ich rkami. Donie oparli na skrzyowanych nogach. Dwa Palce podchodzi do kadego z siedzcych i zapalonym prtem podawa ogie do fajki. Kiedy nad siedzcymi pocza unosi si pukwana - dym, wdz obrzdowy unis do

gry rami. Na ten znak spomidzy namiotw wyjecha wojownik na koniu o maci jak piasek pustyni, biaej grzywie i ogonie. - Pikny - pomyla Wdrujcy Niedwied. Jedziec trzyma w prawej rce krtki bat z trzema rzemieniami, sucy do poganiania koni. W lewej doni dziery lanc przybran orlimi pirami. Koniem kierowa naciskajc go kolanami i ydkami. Objecha powoli siedzcych w krgu mczyzn, dokadnie im si przygldajc. Przy nastpnym okreniu puci konia spokojnym galopem. Zaciska piercie okre coraz bliej siedzcych. Obserwujc go z daleka, miao si wraenie, e wystarczy jaki nieostrony manewr, a jedziec wpadnie na spokojnie palcych tyto. Wystarczyo take, aby nieco przechyli si w prawo, a doni mg przejecha po plecach siedzcych nieruchomo wojownikw. Wtem jedziec unis rami uzbrojone w krtki bat i mijajc siedzcego Czarnego Kruka zdzieli go rzemieniem przez plecy. Dao si sysze guche planicie na goym ciele, gdzie wystpiy natychmiast trzy czerwone prgi. Mimo e cios by niespodziewany, wojownik ani drgn i nadal pyka spokojnie fajk. Nastpne okrenie i znowu cios, znowu okrenie i cios. Dalsze razy przecinay poprzednie nabrzmiae lady bata. Po plecach Czarnego Kruka pyna krew, ale fajka trzymana w zbach wojownika ani drgna. Cztery razy wojownik Sematw objeda siedzcych i cztery razy bat spada na plecy Czarnego Kruka. Zatrzymawszy wreszcie konia, popatrzy w milczeniu na plecy nadal siedzcego spokojnie Indianina, wznis dzid w gr i odjecha kawaek od siedzcych w krgu. Z rozmachem wbi oszczep w ziemi i zacz kry wok niego lekkim kusem. Teraz dopiero Czarny Kruk powsta, wyj fajk z ust i zbliy si do zataczajcego koa jedca. Semat zatrzyma konia. Czarny Kruk zacign si fajk i dmuchn dymem w nozdrza konia. Nastpnie obszed go dookoa i dotyka kolejno dymic fajk nogi, brzucha, zadu a na kocu grzbietu koskiego. Teraz dopiero wojownik Sematw zeskoczy z mustanga, odebra fajk z rk Czarnego Kruka i gestem nakaza mu dosi konia. Guchy oskot bbna przewala si jak grzmot po grach. Ko krci zadem, bije kopytami ziemi, opuszczony przez waciciela nie dopuszcza do siebie obcego, bucha Par z nozdrzy i wodzi wokoo przekrwionymi oczami. W 9rzyw ma wplecione orle pira i kpki zielonej trawy. Zarzucona na grzbiet biaa skra wilcza przymocowana jest rzemieniem, ktry opasuje jego tuw. Ramiona Czarnego Kruka s naprone - pragnie poskromi ywioow

si, dzik wol i opr konia. Delikatnie podchodzi do mustanga. Rzemie przywizany do dolnej szczki konia cay czas jest naprony. Bbny grz