Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada...

45

Transcript of Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada...

Page 1: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj
Page 2: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

5

Saldos

po śliskich posadzkach sklepówvasco da gama kobietychodzą w linii prostej pomimo że ich matkom w jednej czarnej sukniodprawiano wesele i pogrzebsą różańce którym się nie odmawia

trwają wyprzedaże dziecistadami obsiadają fontannyzmącony osad unosi się w góręto tylko uśpione geny odkrywcówwśród krzyków podrywają sięzataczając coraz szersze kręgi

a jednak dyktatorzy umierają tu w ciszy spadając z leżaka spokojnie dopijam więc kawę pod stopami kamienne szachownice i nie wiemwarcaby szachy może kółko i krzyżyk męskie czy żeńskie rozdanie?

Lizbona, 2007

Page 3: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

6

Page 4: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

7

ŻEŃSKIE ROZDANIE

Page 5: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

8

Page 6: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

9

Dada tańczy

Dada idzie tańczyć jeszcze tylko złożyhotelowe prześcieradła kilkoma ruchamiwyćwiczonych palców czarno na białym

trawa z terakoty wykrusza się w słońcuautobusem 153 obok akweduktu na murachchór plakatów krzykliwie domaga się ciszy

wzdłuż Tagu rojami ciężarne samolotyzapełniają swoim płodem koślawą Alfamęsocjaliści faszyści śpią oparci plecami

Dada chce już tańczyć uwalnia nadgarstkiz bransoletek tak bardzo ciążących ku ziemiskrzydłami łapczywie zagarnia pierwsze takty

w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stadagotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie

tutaj wojna zatraca ostry kontur kamieniakrólowie na pomnikach stoją policzalnitylko nad dachami w rozmazanym słońcuDada samotnie tańczy z martwymi siostrami

Lizbona, 2007

Page 7: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

10

CML

Agacie

jej krew jest wstrząśnięta i nie chce się mieszać tak łatwo jak drinki w knajpkach Alanyilimfa apatycznie wycieka z klimatyzatorówpod słonecznym splotem trwa wymiana ciosówserca z oddechem

w samolotach na wszelki wypadek red ból z wódkąhotelowe pokoje strzępki skóry w kurzu białaczkowa pleśń mnoży się zatacza kręgitelefon paszport szpitalna kartaniepotrzebne numery wróciły do obiegu

prześcieradła w piwnicznej pralni odzyskały dawną anonimowośćsukienka którą upatrzyła w Zarzejuż dawno wyszła z modyostatnim krzykiem

Alanya, 2004

Page 8: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

11

Czarownica Ortega niesie krucyfi ks za wozem wśród tłumui spowiada się w sobie a sama ta spowiedźjest bluźnierstwem jednak komu zawierzyćstada pokrętnych myśli kołujących nad głowąjak wrony przy kuchniach o pełnych godzinachmyśli o białych zagięciach pod jej kolanami.

Za miastem po deszczu dopełniają się losykupcy nad złamaną osią wozu załamują ręceżelazo wciska w błoto zbrojnych coraz głębiejgdy matki zajęte są pluciem przez ramiędzieci w kałużach spławiają wiedźmy z patykówzamiast relikwiarzy wiozą nam dziś czarownicę.

I lepiej bo przecież olejem zalano już chrustypołykacza ognia pognano przezornie ku muromi uczyniono krąg by jednak doleciały kamieniewyzwiska i uniesione w górę pomazane pięściby wszystko to widziała w ostatnim szarpnięciui poczuła zanim powieki zapieką się z dymem.

I nic już nie zobaczy choć tak lubiła patrzećgdy wiązali ją w pasie i przez piersi ku szyidwa trzy razy oplątywali włosami nadgarstkii odwracali jak klepsydrę wypełnioną szeptemz białą gorącą hostią pośrodku językamówili że ma twarz podobną do anielskiej.

Jadła winogrona wypluwając pestki na głowyprzygarbionym szybko postarzałym kobietommatkom i ich córkom gdy brali ją nie broniłazanim po raz pierwszy dotknięto ją ogniemi kazano wymawiać obce imiona demonówwidziała je jak odwracały podniecony wzrok.

Page 9: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

12

Ortega unosi krucyfi ks jak tylko umie wysokojeszcze tylko ostatni odejdą za pierwszymia wiatr litościwie zmieni się wolno odegna ciężki słodkawy zapach w stronę pól i gościńcakramarze od nowa przeliczą ukradzione jabłkaa kałuże zabiorą miasto w swe krzywe zwierciadła.

Page 10: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

13

Mądra

Siostry siostrzyczki furtę uchylcie, słyszę jak za niąw takt naszych pięści biją wam serca dotąd spokojneo regułę bądźcie, ja z mocą prawa, ze mną zbrojnipo tę przybyliśmy, która cmentarzem uczyniła swe ciało,przecząc prawom boskim i ludzkim, noc zapadawłaściwa pora, by zgorszeniem tym dnia nie obrazić.

Zmyją błoto z jej nóg, ostatni ślad znajomego gościńcakrzykiem ciszę zaprowadzą, pchnięciami wytyczą drogępomiędzy białe parawany, rozchylać każą drżące nogispokojna łacina medyków wyciśnie łzy do ostatniej,krwi krople ułożą pod stopami obcy archipelag,fale szeptów po sali wypiszą na skórze wyroki.

Powiedz tylko słowo – imię tej, którą osłaniasz,przez nią brzuch twój pusty, jak echo zwielokrotnia winępamiętaj mamy schody sekretne, które tylko w dół wiodą,gdzie uliczny rynsztok przeciska szczelinami, zmieniakamienie w deszczowe chmury, tam będziesz wyrastaćlatami cienka blada roślina zasadzona, by obumierać.

Mądra kobieta słyszy krzyk jak zwiastowanie, przebaczyw ostatnią godzinę, samotnie wygładzając suknie garściamiwyczesze martwe włosy, opadną każdy w cierń zmienionypod zaklęciem wyliczanych w pamięci nienadanych imionzatrzaśnie okiennice, uciekać nie ma dokąd, ci obcyludzie ścigają się z ogniem, by dom ten nim nakarmić.

Znane są nam ostatnie tumulty, palenie skrytobójczyńślepy miecz tłumu potępić trzeba – lecz się dokonało,w oczach waszych osądu stałość widzę, patrzmy zatembez winy po sobie, opatrzności wyroki będą i naszą woląjednym ciosem ze zdrowego ciała zgniłe odejmijmy członki,tak sprawę traktować trzeba, pomijając ladacznic obmowy.

Page 11: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

14

Siostry siostrzyczki furtę uchylcie, powraca odmieniona,cichsza, nie opowie, jaki czar sprawił, że tak szybko dorosłabólu, który wszystkich nas dotyka jej nie oszczędzonolecz miejcie ufność, że zważone to będzie w dzień Sądudoczesny swe wydał wyroki, umarłą opatrzcie pogrzebemo miejscu tym osobnym starajcie się wnet zapomnieć.

Page 12: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

15

1944. Bajka

księżniczka Ryłka siedzi niewidzialna w piwnicyzaprowadzona za rękę po krętych stopniach na niebiesmoki obniżają lot i spod ich czarnych brzuchówulatuje potomstwo wijąc ogniste gniazdaw ruinach pałacu mostowskich dzikie wino

kurczowo czepia się ceglanych pęknięć rodzikwaśne owoce zaraz zgiełk ucichnie zbiorą sięstarzy mężczyźni pójdą gasić pożary na drewnianymstołku kiwa się Ryłka chce do słońca nie ma jużmiejsca na podwórkach rosną dzień w dzień

kretowiska to rycerze zabrani pod ziemię nierównopowiązane patyki jak miecze wystają z piasku przyciągająłakome spojrzenia małych chłopców ciche różańcowe damyprzeganiają ich i znów kulą w modlitewne młynki trudnobiegać za chłopakami nawet w krzywo przyciętej sukience

do wieczora gdy zza mgły wyjdzie na żer nebelwerfertrzeba biec mówiły kobiety i ona biegła wraz z nimiwzdłuż wolskiej wszystkie studnie przesiąkły trupim jademtak krzyczała siwa wróżka machając szyfonową chustąprzed szpitalem jana bożego zebrał się chór trubadurów

i śpiewali budząc śmiech wśród gapiów stała tamniewidzialna potrącana łokciami zostawcie ją wszyscyktórych dotknie bawią się w berka znikają nie pamiętaimion daje się tylko brać za rękę gdy zabawa ucichnieniech ktoś zdejmie wstążkę z jej oczu zakręci

Page 13: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

16

Urodziny

Ma 42 lata rozczesuje włosyjutro pójdzie do fryzjera i zetnie na krótkowokół szczotki nawinięte te których od dawnajuż nie lubi pod palcami blizny po przebytymmałżeństwie jak choroba nieorzeczonawina kieliszek stoi pusty na skraju stolikaniebezpieczniejest patrzeć wzdłuż ramion bo skórajuż tylko kiedy lekko napina palcamicórka dzwoniła z Irlandii tam wszystkowyliczone

tulipany przyniesione z targu układanewolno w za ciasnym wazonie ta plamkana prawym biodrze znów budzi niepokójwięc jeszcze umówić wizytę lub choćbyo tym pomyśleć pojutrze bo jutro idziena ścięcie.

Page 14: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

17

nie/dziel/nie

mówiłem nie dzwoń w ten sposóbw niedzielny poranek gdy za oknem chłopcyw białych sukienkach krzyżują miecze z woskuprzed kościołem a ja przemieniam chlebw tosty popijając kawą wybacz nie potrafi ę

zrozumieć że jesteś po drugiej stronie ściany płaczu z dzieckiem i zapewnieniem że byłaśkilkakrotnie ranna wieczorna kłótniato tak łatwo można wyczytać z twojej skóry

ten wasz kiepski scenariuszklaps po klapsie przeszedł znowuprzez ciebie jak przez morzeczerwone suchą stopą oddzielającbrzegi ścięgien od kości pozwól

przemilczę zanim opowiesz mio nadziei na lepsze wczoraj zapalę wiem wolisz stosy tak ciężko wyjść z nałogówi zrobię coś żeby było jeszcze trudniej

Page 15: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

18

Pod kloszem

Musisz zadzwonić, dzwonisz więc. On czeka.Czekasz. Plastikowa karta w palcach,ćma między jednym a drugim mrokiem, trzepot.Czekam. Robię to co on, ty i ja.

Te parę sekund prosty mechanizm,jak w sprężynowym nożu.

On uspokaja się szumem dobiegającym z ulicy.I że cię zobaczy zaraz i na zawsze.Powtarzasz to, staccato,przypływ wyrzuci na brzeg, co zabrał.

Siedzę. Czekam. Zaraz pojedziemy tam, gdzie najłatwiejwbija się sprężynowe noże i wraca.

Rozpięta jak owad między dwoma mężczyznami,których palce oplątują nadgarstki.Zaraz, zaraz, uścisk nieco zelżeje,zagoi się siniak lustra.

Palce zajmuję kremacją papierosa,koniec liny wiruje.

Page 16: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

19

Rozdroże

zakodowane osiedle wydmuszkiz betonu implanty trawy puste wózkina balkonach oczekują przypływów

zanim meble odgonią echo od ściani żyłki bezgłośnie pękną pod tynkiemminie jakiś czas uspokoisz krew

w równe miesięczne cykle jeszczenie czas na dym po spalonych mostachdzwony dzwonki o pełnych godzinach

najbliższy kościół masz za pętlątramwajową najbliższy sklep nawet nocąmożna uciec stąd jeszcze jest czas

masz swój zapach osobny krwiobieg a wszystkie rzeczy obrócone w nieładkiedyś wrócisz i wolno pozbierasz

Page 17: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

20

Idem per idem

ja kawa ty herbata ja kain ty abelja zbieram się do wyjścia ty kawałekpo kawałku ja nie mówię za wielety milczysz wychodzi na(m) to samo

rozmowa klei się w obcych językachza chwilę będzie już po kawie po herbacietrzeba coś jednak powiedzieć umówmy sięja dedal ty ikar tak prościej

Page 18: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

21

Une femme...

chyba już czas powoli wracać do brzegualbo zacząć się bać. nie, nie mnie, siebie.zima, nawet ona oszukuje, jak tego chłopcana środku jeziora ukrytego pod cienkim lodem.

wiemy o sobie wszystko i nic prócz tego jak będzie,kiedy już nie będziemy chcieli wiedzieć wszystkiego,odległe miasteczka płowieją w pierwszym słońcu,wszystko jest proste póki nie w obcych językach.

palec skazujący na ciszę wsuń do ust głęboko,potem przekręć ten klucz, chcesz tak?pieszcząc się czy kalecząc? otwórz się pandoro.psy, koty, obce języki, lizanie ran. poranki.

Page 19: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

22

Odbicia

Nawet jeśli stawiała taboret w to zakazane miejsceprzy brzegu parapetu wszystkie palce na bacznośćnie dosięgała przypiętej klamerkami wilgotnej włóczkimiędzy plamami krochmalu szorstkimi jak skóra na łokciachznów miała brudne myśli brudne zabawki rytuałkrzyków płoszył stada równo przyszytych guzikówna niedzielnej sukience ze strachu odruchowowciskała palce krążyła po pustych pokojachdomku dla lalek do pierwszego bólu drugiego.

Nawet jeśli liczy do trzech i posłusznie klękaodmierzając czas splotami nylonowej linki nad garstkamipopiołu wypalają się powoli zaciągając do bólu jej ramionajak welon odrzucony w tył z zamkniętymi oczamina chybił trafi ł pierwszy lepszy pociąg do nałogówktóry zabierze ją stąd przypadkiem trafi na poranną stacjęradiową nadającą na tej fali powolnego wyplątywania się z więzówsama ta pewność czterech ścian kostki rubika zapala papierosai zaraz myśli o następnym.

Page 20: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

23

Klucze

Anioani

w dół po krętych schodach zaciskającpowieki tak by umknąć w ciemnościmijając usta ich pokrętne korytarzewokół kręgosłupa piętro za piętremklucz na szyi przelicza żebra klatkapo klatce fotografi e z dzieciństwana samo dno taksówka już czeka

pamiętasz – dziewczynka zamieszkaław tej starej szafi e gdzie stały kieliszkipocięte szkło karafek drewniane zwierzętaumykały spłoszone gdy wyciągałaś rękębiegłaś wraz z nimi mocno ściskając kluczzabawa w ciuciubabkę zaczyna się znowuojciec szeptem zwołuje niedopite butelki

pamiętasz – ten blok naprzeciwko i oknogdzie jasne proste ruchy rąk wyliczankana zaciągniętej oddechem szybie rysujeszswój kontur krok w tył i abracadabramówisz do echa od ścian masz mamęa ona kogo ma? niektóre słowa otwierajązamki niektóre te z piasku zabierze fala

taksówkarz o manierach nie tylkosprzed tamtej ale sprzed wszystkich wojenprzypomina ci jesteś kobietą rano odwracaszskórę na lewą stronę i ta odzyskuje kolory– będzie pani miała córkę to wszystkonie odejdzie tak po prostu wraz z paniąa więc kluczysz pasujesz otwierasz

Page 21: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

24

Odcienie

Basi

przyszedł pusty miesiącna kilka dni przed kobiety są czujnedotykają podbrzusza natrętnieza oknem skrzypią huśtawkinastrojów przeszkadzają zapinaćciało niedbale z dala od lustraa krew już nie chce do światław głowie ten niepotrzebny rytuał

zająć więc palcejak zajmuje się brzeg papierosapod tą ciepłą woalkąpiękne kobiety nie znikajątak łatwo trzeba więc trzymać sięzasad i z dala od zdjęćpokój z widokiem na mężaalkoholika w trzech czasach

noc przełykana szybkojak tabletka bez popijaniawe śnie włosy nabierająwszystkich pokrętnych odcieni bielipiąta rano najciszej jestza domem gdzie kochankowiepo nocy podnoszą ciężkie głowyna szpalerach zielonych łodyg

Page 22: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

25

Baletnica

Ani

przy samej ziemi zrównany jak dzieńz nocą wyginam palce byś zahaczyłasukienką raz jeszcze proszę obróć się

o ten jeden takt spójrz przez ramię kluczwycina zębami ścięgna nim nastanie ciszazakurzona pozytywka cztery ściany o które

trącasz puentą coraz słabsza gdy upadnieszw kąt jak bezwładny zbiór włosów kościbędę brał je w ręce oddając się nałogom

przybiorą formy i kształty najpierw stracęzapach smak potem bez ciebie tylko będęgładką napinającą się sprężyną która boli

Page 23: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

26

Page 24: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

27

MĘSKIE ROZDANIE

Page 25: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

28

Page 26: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

29

Casanova

wycinam z gazet modelki.całe stosy leżą wokół, kiedyśprzypinałem je, teraz tylko zbieram.szybko umówiliśmy się, że nie będą patrzećw ten ich sposób, za to przestałem imobcinać kapelusze, torebki, nawet niechcącyokaleczać. lubią świat(ło), przeciągi, w którychtańczą, są wtedy wszędzie cienkie i śliskie.na spacerze otaczają mnie, wypycham nimikieszenie. przy śniadaniu robię im dzieci,wycinam je uśmiechnięte z mlecznych odżywekczasem dla kawału z atlasuryb.

Page 27: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

30

Rozmowa

językiem powoli fi letuję czereśnieich okrągłe kości między palce i w ogródona w pośpiechu nakłada makijaż łez, gałąź nad tarasemdywan na schodach – odwieczny problem starzenia się

jestem pośrednikiem w sklejaniu plastikowego modeluuczuć, w domu którego okna wychodzą na wulkannie znamy się wiemy jednak oboje – przykazaniejedenaste zapalić jak najszybciej odetchnąć dymem

wszystko i tak będzie inaczej, zegarek spoglądaona podąża za światłem, jedno słońce dziennierozpuszczana pod językiem landrynkowa kość

Page 28: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

31

Amputacja kontestacji

powoli i ostrożniewyjęto z naszych rąkostre przedmioty którebyły niebezpiecznedla naszego życia i zdrowia

przedmioty papierowei ogólnodostępnezastąpiły obawydługie godzinystały się krótsze

uświadomiono nampotrzebę snubowiem rzeczywiściejesteśmy senni

pozy nasze którepokazano nam późniejna fotografi achrzeczywiście nie byłypotrzebne i bezpieczne

Page 29: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

32

Podróżnik

Jest tam, przeważnie w momenciegdy rozhuśtana grzechotka tramwajuzanurza w popołudniowym słońcu twarze pasażerów na chwilę przed pętlą. Rok 1938, tory wokół katedry, dzień przesilenia światła i jego pozornego braku, sepia zdjęcia kłamała. Kolory to ludożercy.

Najpierw starał się zapamiętywać imionapotem mówił już do wszystkich Mupetmodel atomu, komunizm, alergie wymyśliłnaprawdę fenicjański rybak, rysując to wszystko na piasku, Nobel w dziedzinie autoironii,z papierosem w ustach.

Pokazywał kobietom zdjęcia, ich twarze 50 lat później.Fragment pewnej nocy jest już wytartyjak puszczana w kółko magnetofonowa taśma.Wróg nr 1 maklerów giełdowychwróżących szeleszczące króliki z ulicznych fusów,kolekcjoner listów gończych, jak zawsze fotogeniczny.Kamień, papier, pamięć.

Bóg, jeśli istnieje, traktuje go jak białego wieloryba.Taka przypadłość – kamienie nerkowe lub prosperity,komuś to musiało się przytrafi ć,jak megazaurusowi jego kaczy chód.

Poznań, 1938

Page 30: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

33

AP4

autostrada do Kadyksu ułożona pośpiesznie w sierpniu legion rzymski maszeruje wolniej, wieczorem nim zaśnieodruchowo wznosi miasto i podąża dalej, omijając wieżęz dzwonem, na którego sznurze żołnierze obu republik upinali kolekcje trzepoczących zakonnic słychać werble klimatyzatory obrysowują cyrklami powietrze za oknem

autokaru armia słoneczników szpalerami do ostatniej kropli ze słońcem na metr kwadratowy zanim przemienione w wióryrówno poutykanych strzał pobojowisko połamie i wykruszy ich odcięte głowy zamkną się w ziarna, matematyka dużych liczbto tylko jeden i zero w nieskończoność, po horyzont gdzie bykina bilbordach reklamują swoją własną śmierć. krzykliwą golgotę.

do Kadyksu, 2008

Page 31: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

34

Dziadek

dziadek Piotra rozdzielał młode Żydówkite w kostki te po kostki do nagado gazu do burdelu i piłz rocznikiem 43 szkoły w Trawnikachdo tego wszystkiego był twardy

jak teraz kiedy stara się o rentęw euro wymachuje laską a onez blond włosami zapiętymi w kityśmieją się tylko i poddają goselekcji

Page 32: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

35

Rekrut(acja)

jak kiecki krzykliwe i wciętemistrzynie w zabójczej sztuce origamiczerwone Eurydyki żerują ci na plecachto jeszcze nie krew ale raczej nie zerkajznasz języki, czy potrafi sz tam zamieszkać?

chroniczny brak bloga tłumaczę urzędem skarbowymi niezdrową aktywnością proboszcza, powiedz tylko słowotwoje cv jak nerwowa chorągiewka w rytm wentylatoramyślisz, że Prewitt zagra ci na pozłacanej trąbce?ATLantyda, kurz i popiół – bracia Karamazowniezmienna pozostaje tylko liczba pi-jaków

Page 33: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

36

Felipe calls Cristo

za(nim) zdołasz zaparkowaćzgodnie z zasadami feng shuidzieci wydrapią oczy kotomw pierwszej klasie

poranna dekompresjakrew w winę

nie ma z kim nawet na allegropod ypres puszczają obłoki speeduopłatek o smaku placeboprzyjmujesz jeszcze jakieś

komunika(n)ty?

Page 34: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

37

Rumzeiss

Nad Rzacholeckim lasem łunyOstatnie utopence wykrwawiają się na grilluPrzy drodze na maskach samochodów tanioLornetki Zeissa dobre do podglądania księżniczek

Poloprazdna fl aszka krajowy Rum(burak)Grzybiarze coś tam liznęli i szykują się do odlotu Za Jicinem hałas Amerykanie układają asfaltZ samolotów wodnik Cesilko ma przechlapane

Książe Pan szpetnie przez radio rozdziela franczyzęMakowe Panienki śmiecą leniwie kiełkuje lateksowy młodnik Koniecznie przyprowadźcie dzieci wokół tak spokojnieChociaż Hanka vel Manka strzela jeszcze z tipsów

Page 35: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

38

Klub Anonimowych Grafomanów

seryjny grafoman raz po raz nieubłaganiewraca na miejsce zbrodni i sięga po narzędzia

terapeuci zawiedli nawet Kazia Szczuka ostatnia nadzieja białychwierszy zamiast ostatecznego rozwiązania kwestii grafomaniiwybrała sadystyczne zabawy z miłośnikami krzyżówek

rozumieją to tylko lekarze pogotowia w setnej godzinie dyżurujak ciężko w beznadziejnie przyciasnym fraku dr. Jekyllatamować ciężki przypadek słowotoku w asyście pana Hyde’a

dostęp do broni w kolorado to nic w porównaniu z dostępemdo chińskich cienkopisów ich cena to ironia ludobójstwa

Page 36: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

39

Aury

Adamowi

żołnierze rozkopują rzekę tym razemwzdłuż nie wszerz szpadle uderzają i falepotu na plecach stają się coraz bardziej hardzilepiej tu niż w anzlu można ukradkiem zapalićzagryzając dym

a rosjanki w hotelach robotniczych malują ustapotem idą wiankiem środkiem ulicy każdaz nich ma imię którego nie zapomniszchociaż w tym kraju prosto się zapomina takierzeczy

pijemy za szybko bo wolniej się nie da zapomniećpistolet przy głowie cyganie znów krzyczą na ulicytamte drobne kobiety ciążą jak bilon w kieszeniwąż zwinięty w ogrodzie i jest ewa a jabłka opadająkręgami wokół drzew

ta mała dziewczynka urośnie ci w rękach będziemalowała paznokcie i biła się z chłopakami na pięściskaza krwi odcinki specjalne serce to start nigdy metawięc jakiś banał co prawda to prawda a prawda jestprawdziwa. prawda?

Page 37: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

40

Bożeciało

dziewczynki sypią kwiaty kobietom po trzydziestcewypadają włosy ukradkiem czepiają się ubrańobcych mężczyzn ich drobnych żon tych na tacęmałych chłopców którzy myślą o trudnym do przejściaostatnim levelu gry. tej gry.

nie kupiłem bułek dziś otwarli tylko jeden rodzaj świątyń i nie ma tu żadnego monopolu tłok pod kościołem zanim wejdę do klatki dzwony znów pobiją się jeden z drugim więc pytam Kubę jak to jest na boże ciało? a on zaczyna się śmiać…

Page 38: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

41

Wybory

do urnyz prochami dzielonymi na działkigdzie krzaki podstawiona żulerkai rejent milczek. zgubiliście się? to wszystko takie proste stoimy, koreksetka chłopa w dymiących zbrojach jak rycerze krucjat bo król rysiek zamknął ulicę jeździ tam teraz tramwaj z pięcioma pasażerami na krzyż koło katedry choć wuja wyrzucili z parafi izamiast chłopców wolał dziewczynki jak ten ginekolog co leczy pacjentki w garniturzei po angielsku nie francusku w temacie waginy przez co mu żona zrobiła doktorat i obcięławłosy u roberta co zamiast sędziować woli fryzjerzyć pije kiedy chce choć z fryzjerem już mniej bo siedzia adwokaci umywali ręce od takiej jednej co dawała wszystkie pieniądze świata terazjuż tylko rozpycha się na łokciach ale jest jakieś światełko w tunelu prawie jak życie pożyciu bo kaśka robi laskę działami jeszczesię doczekasz chociaż może ją zwolniąbo grzybica i wydajność spadnie więc konieczniena te wybory choć niedzielami od rana mam mentalność chłopa z czworaków ale nie po czworakach moi koledzy przez małe k

Page 39: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

42

Playa

palę papierosa połowęwypala z ręki wiatr

noc wstrzymuje oddechpłytki łyk wody na skrótyżłobi skórę wzdłuż kręgosłupapo kolacji kucharzewyrzucą go na ulicęobranego dokładnie z mięsaupał wskrzesi w nim życie

światło miesza się z soląwabi roje młodych hiszpanekobsiadają stoliki przez słomkinapełniają usta czuję tona plecach w cafeteriachpotomkowie inków mszczą sięza konkwistę przy pomocy gitar

gonię za cieniem szachujęwybieram czarne pola

Nerya, 2008

Page 40: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

43

Ci i sza...

Piotrowi

nie oszukujmy siępójdą i tak z łóżkajego niskiej perspektywy i pobudekwidać wąską aleję oknarolety potną ci to jak chceszna jednoaktówki

kolejny dramat schodzi z afi szaznów wsiadasz do pociągu relacjikażdą winę w wino On teżtak miał ale i znanego Ojcaco pozostaje? pokrojone nożecisza która ostrzy sobie zęby

Page 41: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

44

Warstwy

Ojcu

emerytowany Sędzia patrzy przez ramiępowoli cofając auto dokłada staranności by nie zahaczyć o srebrne zderzaki limuzynktoś zaraz zajmie mu miejsce dramaturgiatej sceny jest w głębi jak u Ibsena

a znany Dyrygent umiera na aids śnio chłopcach w białych kolanówkachgangstera Kolę pogrzebano koszerniewśród swoich recydywa przelicza metryi kalorie pod celą pamiętasz? ad acta

wiesz ten Mecenas jest już na dniezatoki kimbe w złotym akwalungulech pewnie znów nie zdobędzie pucharupubliczność była przekupiona w gazeciepolitycy jak zwykle tworzą prawa dżungli

nie byłeś w costa da caparica tam czarnisurferzy przekrzykują fale o zmierzchuw szafi e stare krawaty już się nie gryzą z nowymisygnały karetek na stacji przyjmują całą dobęostatnie zakłady naprawdę dużego lotka

Page 42: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

45

Rasa

przepraszam więc za mnie – jestemistotą innej rasy potomkiem armstrongaskaczącego po pustym księżycuw niskiej grawitacji ledwieodczuwalnym przyciąganiuktóre podobno było mistyfi kacją

w skafandrze ze szkła i stalizataczam od rana znajome kręgiktóre do nocy zacisną się w pętlęoglądam zza szyby to całe terrariumten wasz dekalog z opcją –RW, do znudzenianie pytany nie pytam nie odpowiada mi

to wszystko to tylko kwestia mojej skórypod paznokciami kobiet, teorii (r)ewolucjiktóra podobno była mistyfi kacjąktórej jestem następnym ogniwem mamza krótką pamięć by pamiętać, żyję za-wirowaniem powietrza

Page 43: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

46

Page 44: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

47

Spis wierszy

Saldos 5

ŻEŃSKIE ROZDANIE

Dada tańczy 9CML 10Czarownica 11Mądra 131944. Bajka 15Urodziny 16nie/dziel/nie 17Pod kloszem 18Rozdroże 19Idem per idem 20Une femme... 21Odbicia 22Klucze 23Odcienie 24Baletnica 25

MĘSKIE ROZDANIE

Casanova 29Rozmowa 30Amputacja kontestacji 31Podróżnik 32AP4 33Dziadek 34Rekrut(acja) 35Felipe calls Cristo 36Rumzeiss 37Klub Anonimowych Grafomanów 38Aury 39Bożeciało 40Wybory 41Playa 42Ci i sza... 43Warstwy 44Rasa 45

Page 45: Saldos...w jej kraju kobiety są ciche i puchną wraz z porą deszczową zbijając się w stada gotowe do ucieczki przed swoimi dziećmi obnoszącymi z krzykiem odrąbane dłonie tutaj

48

„Wielkopolska Biblioteka Poezji”tom 15

Redaktor seriiMariusz Grzebalski

Autor okładki i koncepcji graficznejPiotr Zdanowicz

Skład, łamanieDorota Bojkowska

KorektaNatalia Słomińska

© Wydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publiczneji Centrum Animacji Kultury w PoznaniuPoznań 2009

ISBN 978-83-60746-43-1

WydawcaWydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publiczneji Centrum Animacji Kultury w Poznaniu60-819 Poznań, ul. Prusa 3tel. (61) 664 08 75e-mail: [email protected] http://www.wbp.poznan.pl

Książka ukazała się dzięki pomocy Ani i Adama.

Wydanie I

Druk i oprawaZakład PoligraficznyMoś i Łuczak sp.j.61-065 Poznań, ul. Piwna 1