Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

22

description

 

Transcript of Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

Page 1: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"
Page 2: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

Dla Ani,Daniela i Emila

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 2

Page 3: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

RYSZARDHOROWITZ

˚yc ie n iebywa∏eWspomnien ia fo tokompozy toraOpracowanie redakcyjne

Daniel Lis

Kamila Sławiƒska

Wydawnictwo Znak

Kraków 2014

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 3

Page 4: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 4

Page 5: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

Ry szard Ho ro witz

˚y cie nie by wa ∏e

Wspo mnie nia

fo to kom po zy to ra

5

Spis tre Êci

Kra kówAll that jazzB -14438W czep ku uro dzo nyFo to graf snówAniaB -14438,raz jesz czePo wro tyKol Ni dreiKa len da rium

Indeks osób

6

68

112

132

194

274

326

372

416

444

450

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 5

Page 6: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

Kra kówNa po czàt ku był Kra ków. Im cz´ Êciej o tym my Êl´, tym wi´k szà

mam pew noÊç, ˝e mo ja hi sto ria nie mo gła za czàç si´ w ˝ad nym

in nym mie Êcie. Mo ̋ e to przy pa dek, mo ̋ e prze zna cze nie, tak czy

siak – nie był bym so bà, gdy bym nie przy szedł na Êwiat i nie do -

ra stał w Kra ko wie.

La to 1945 ro ku nie tyl ko dla mnie – wów czas sze Êcio lat ka – by -

ło nie zwy kłe, cu dow ne, ma gicz ne i za ska ku jà ce. Lu dzie wra ca li

do mia sta, z któ re go wy gna ła ich woj na, i z nie praw do po dob nà

ener già za bie ra li si´ do od bu do wy wa nia swo je go ˝y cia, przy -

wra ca nia wzgl´d nej nor mal no Êci. Sta re kra kow skie mu ry, nie -

na ru szo ne przez woj n´, da wa ły po czu cie, ˝e jest na czym bu do -

waç, o co si´ oprzeç, ˝e nie wszyst ko za prze pasz czo ne, mi mo tak

okrop nych strat. Oca la łe ułam ki pi´k na stwo rzo ne go ludz kà r´ -

kà da wa ły na dzie j´ na po wrót do ˝y cia.

Po wo jen ny roz dział mo jej hi sto rii roz po czàł si´ w nie wiel kim

miesz ka niu przy uli cy Die tla, na gra ni cy Ka zi mie rza, gdzie miesz -

ka ło wte dy bo daj z pi´t na Êcie osób. Kil ko ro krew nych, tro ch´

zna jo mych, wszy scy pró bu jà cy uło ̋ yç na no wo ˝y cie, cu dem

oca lo ne z wo jen ne go pie kła. ˚y cie co dzien ne w owym cza sie

peł ne by ło nie ocze ki wa nych zda rzeƒ: ktoÊ za gi nio ny znaj do wał

si´ nie spo dzia nie, cu dem na po tka ny na uli cy – jak mój oj ciec,

na któ re go mat ka wpa dła po pro stu na jednym ze sta ro miej skich

trak tów. Kil ka dni wcze Êniej przed wo jen na zna jo ma za pew nia ła

jà, ˝e nie ma co cze kaç na je go po wrót, ˝e nie ˝y je; by li i ta cy, co

twier dzi li, ˝e wi dzie li je go Êmierç.

Miesz ka nie by ło nad zwy czaj skrom ne. Ma ło kto miał co kol wiek

prócz bo le snych wspo mnieƒ. Wy po sa ̋ e nia by ło ty le co nic, za to

lu dzi du ̋ o, bo sko ro ju˝ ktoÊ zna lazł kàt, przy gar niał za raz bli -

skich, tu ła jà cych si´ bez da chu nad gło wà. WÊród wie lu osób

miesz ka jà cych z na szà ro dzi nà – dziad ka mi ze stro ny ta ty, ro dzi -

ca mi i mo jà star szà sio strà Niu sià – był Ro mek, chło piec star szy

ode mnie o szeÊç lat, re zo lut ny i wy ga da ny: ide al ny part ner dla

mnie, nie Êmia łe go, de li kat ne go sze Êcio lat ka, po szu ku jà ce go in -

spi ru jà ce go to wa rzy sza za baw. Dla kil ku let nie go brzdà ca naj -

wa˝ niej sze by ło, ˝e w mie Êcie cià gle znaj do wa li Êmy coÊ do od -1Kraków

6

1Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 6

Page 7: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

kry cia, ale dziw nym tra fem nie ba li Êmy si´ zgu biç. My, dzie ci

woj ny, nie ba li Êmy si´ by le cze go, wi´c bu szo wa li Êmy po dziu -

rach i wy kro tach sà sied nich po dwó rek w po szu ki wa niu skar -

bów, pó ki wo ła nie ma mu si nie we zwa ło nas na ko la cj´. Na wet

naj dal sza eska pa da pr´ dzej czy póê niej koƒ czy ła si´ w do mu,

wÊród ko cha nych lu dzi i zna nych przed mio tów.

Ma mu sia opie ko wa ła si´ tro ch´ Rom kiem, bo szyb ko do strze gła,

˝e choç ma wła sny dom i krew nych, brak mu ro dzin ne go cie pła.

Ma ma Rom ka zgi n´ ła tra gicz nie na sa mym po czàt ku oku pa -

cji – jak i moi dziad ko wie ze stro ny ma my – a je go ta ta tu˝

po woj nie zwià zał si´ z ty po wo kra kow skà mieszcz kà. Za pa mi´ -

ta łem ir cho we r´ ka wicz ki, któ re ma co cha Rom ka no si ła bez

wzgl´ du na po go d´, i po gar dli we spoj rze nia, ja ki mi go ob rzu ca -

ła. Kie dy wie le lat póê niej Ro mek osià gnàł wiel ki Êwia to wy suk -

ces, spoj rza ła na nie go ina czej i na wet za cz´ ła si´ nim chwa liç.

W mo im dzie ci´ cym wspo mnie niu po zo sta ła na za wsze wcie le -

niem złej ma co chy z ba Êni o Kop ciusz ku.

Nie wiem, dla cze go Ro mek wy brał mnie na to wa rzy sza za baw. Mo -

˝e dla te go, ˝e miesz ka li Êmy ra zem, a na sze ro dzi ny by ły ze so bà

bar dzo za przy jaê nio ne. Choç star szy ode mnie o kil ka lat, był

drob niej szy od swo ich ró wie Êni ków – ja zaÊ, nie wie le mniej szy

od nie go, wy da wa łem si´ ide al nym kom pa nem. Wy pra wia li Êmy

wspól nie ró˝ ne bre we rie, ale to Ro man ucho dził za urwi sa. Je go

oj ciec nie raz py tał mo ich ro dzi ców, co spra wi ło, ˝e Ry sio jest ta -

kim uło ̋ o nym dziec kiem? WÊród in nych dzie cia ków wy ró˝ niał si´

tym, ˝e był tro ch´ dzi ki, za dzior ny, za wsze skłon ny do bit ki, tak

jak by na zwi sko, któ re go u˝y wał pod czas oku pa cji – Wilk – wpły -

n´ ło na je go cha rak ter. Mnie na to miast za wsze oka zy wał przy jaêƒ

i cier pli woÊç, był mo im prze wod ni kiem, po my sło daw cà wspól -

nych za baw, nie mal bra tem.

Po woj nie Ro mek no sił ju˝ na zwi sko Po laƒ ski, ale przed jej wy -

bu chem na zy wał si´ Lie bling, po dob nie jak je go sio stra cio tecz -

na – Ro ma (po woj nie Li goc ka). By ła nie wie le star sza ode mnie

i to wa rzy szy ła nam w nie któ rych eska pa dach. Na zdj´ ciu zro -

bio nym w 1946 ro ku nad brze giem Wi sły je ste Êmy we czwór k´:

na sto let nia Niu sia w be re ci ku i pal cie za sia da na ka mien nym

mur ku. Gó ru je wzro stem oraz ˝y cio wym do Êwiad cze niem nad na -

szà trój kà. Obok niej – nad wy raz po wa˝ ny Ro mek, brzdàc o nie -

praw do po dob nie od sta jà cych uszach, in ten syw nie wpa tru je si´

Ry szard Ho ro witz

˚y cie nie by wa ∏e

Wspo mnie nia

fo to kom po zy to ra

7

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 7

Page 8: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

w obiek tyw. Wy glà da na mo je go rów no lat ka, obaj je ste Êmy wy -

stro je ni w nie dziel ne ubran ka. Ja sto j´ po ni ̋ ej w ma ry nar skiej

blu zie z wy kła da nym koł nie rzem, obok Ro ma w bia łej ga lo wej

blu zecz ce. Ta trój ka to wa rzy szy ła mi naj cz´ Êciej w pierw szych

kra kow skich la tach i w cza sie wy jaz dów: do Za ko pa ne go, do do -

mu na szej przed wo jen nej nia ni An to si Stru zik do Mar cy po r´ by

i do Kro Êcien ka nad Du naj cem, gdzie zwy kle sp´ dza li Êmy la to.

Z na szych wy czy nów lat wcze snosz cze ni´ cych za pa mi´ ta łem

dwa epi zo dy: rwa nie cze re Êni i sprze da˝ sznu ró wek. Bal kon do -

mu przy Die tla wy cho dził na klasz tor ny ogród, w któ rym, nie -

opo dal, ro sła wiel ka cze re Ênia, la tem ob sy pa na słod ki mi, po ły-

sku jà cy mi owo ca mi. Na wszel kie spo so by sta ra li Êmy si´ do nich

do braç. Kon stru owa li Êmy prze myÊl ne sys te my sznur ków, po zwa -

la jà cych na giàç ga ł´ zie tak, by Êmy mo gli do nich do si´ gnàç.

Nasz wspa nia ły wy na la zek nie spo tkał si´ jed nak z uzna niem

wła Êci cie li sa du: przy ła pa ni na go rà cym uczyn ku mu sie li Êmy

ra to waç si´ uciecz kà. In nym ra zem po sta no wi li Êmy spró bo waç

ka rie ry w han dlu. W opusz czo nym warsz ta cie szew skim zna -

leê li Êmy przy oka zji któ rejÊ z na szych eska pad wi´k szà iloÊç

sznu ro wa deł. Za in sta lo wa li Êmy si´ na uli cy pod do mem i ofe ro -

wa li Êmy je prze chod niom. To war, o dzi wo, miał wzi´ cie! Za ra bia -

li Êmy w ten spo sób ja kieÊ gro sze, a Ro mek za rzà dził, ˝e za osz -

cz´ dzi my je na wy jazd do Ame ry ki. Po dru giej stro nie uli cy,

na ro gu, był skle pik ze sło dy cza mi; sym pa tycz ny sprze daw ca

cz´ sto wał nas cza sa mi cu kier ka mi. To wy star cza ło, by osło dziç

tro ch´ ˝y cie.

A ˝y cie w miesz ka niu przy Die tla nie za wsze by ło słod kie: lu dzie

z ko niecz no Êci stło cze ni na nie wiel kiej prze strze ni sprze cza li si´

z by le po wo du, trud no by ło o chwi l´ spo ko ju, o in tym no Êci nie

by ło co ma rzyç. W koƒ cu po dwóch czy trzech la tach ta kie go

wspól ne go eg zy sto wa nia mój pa pa zna lazł dla nas praw dzi wie

kró lew skie lo kum.

Prze nie Êli Êmy si´ do miesz ka nia w Ryn ku Głów nym, pod nu me -

rem 24, na trze cim pi´ trze. Zaj mu jà cy ca łe pi´ tro apar ta ment

skła dał si´ z trzech sy pial ni, sa lo nu, kuch ni i ja dal ni. Szło si´

na gó r´ po ka mien nych scho dach, wcho dzi ło przez ci´˝ kie, d´ -

bo we drzwi do ob szer ne go hal lu. Po pra wej stro nie by ły dwie

sy pial nie z okna mi wy cho dzà cy mi na Ry nek, wi´k sza na le ̋ a ła1Kraków

8

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 8

Page 9: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

Niusia Horowitz--Karakulska, Roman Polaƒski, Ryszard Horowitz, Roma Ligocka, Wawel, 1946

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 9

Page 10: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

do ro dzi ców, mniej szà zaj mo wa li Êmy ja i Niu sia. Po le wej by ła

ogrom na sy pial nia dziad ków (a za ra zem ja dal nia), wspa nia ła,

wy kła da na ka fel ka mi ła zien ka, pi´k nie urzà dzo na przez ta t ,́ oraz

kuch nia, w któ rej miesz ka ła słu ̋ à ca. Z kuch ni wy cho dzi ło si´

na oszklo nà we ran d´ pro wa dzà cà do sà sied nie go bu dyn ku.

Miesz ka nie by ło ume blo wa ne so lid ny mi miesz czaƒ ski mi me bla -

mi, wy bra ny mi i za ku pio ny mi przez mo je go przed si´ bior cze go

ta t´: mie li Êmy bie liê niar k´ i kre dens, gra mo fon, a na wet for te -

pian, zaj mu jà cy spo rà prze strzeƒ w wiel kim sa lo nie, gdzie sta ła

tak ̋ e mi´k ka ta pi ce ro wa na so fa, na któ rej oj ciec zwykł drze maç

po obie dzie. Cho dzi li Êmy wte dy po do mu na pa lusz kach, aby go

przy pad kiem nie obu dziç. Pa mi´ tam, ˝e kie dyÊ w cza sie ta kiej

drzem ki wsko czył ta cie na pier si mój ra tle rek Ca cuÊ. Prze stra -

szył go tak bar dzo, ˝e ten, roz gnie wa ny, ka zał mi si´ pie ska na -

tych miast po zbyç. Bar dzo by ło mi ˝al bied ne go Ca cu sia – do dzi -

siaj wi dz´ to ma leƒ stwo, trz´ sà ce si´ ni czym ga la ret ka, na

cie niut kich jak pa tycz ki nó˝ kach.

W sa lo nie sta ła te˝ prze szklo na ser want ka, a w niej mnó stwo bi -

be lo tów, w wi´k szo Êci pre zen tów od cio ci Ma rian ny, zwa nej

w do mu Man ci. Wie den ka Man ci, miesz ka jà ca ju˝ wte dy po dru -

giej stro nie Atlan ty ku, ob da ro wy wa ła nas fa jan so wy mi anioł ka -

mi, głów ka mi Mo zar ta, fi gur ka mi pa ste re czek i in ny mi dro bia -

zga mi, rów nie efek tow ny mi co bez u ̋ y tecz ny mi. Wszyst kie te

skar by, na zy wa ne u nas „ca cy dup ka mi”, co ja kiÊ czas pra co wi -

cie od ku rza ła któ raÊ z pa nien słu ̋ à cych.

Je dy na po wo jen na fo to gra fia ca łej na szej ro dzi ny – wy ko na na

w 1955 czy 1956 ro ku, któ rà z pie ty zmem prze cho wu j´ wÊród

naj cen niej szych pa mià tek – przed sta wia trzy po ko le nia Ho ro -

wit zów w tym wła Ênie sa lo nie w do mu przy Ryn ku. Nie zwy kłe

to zdj´ cie – wy glà da, jak by zro bio no je w in nym stu le ciu,

w miesz czaƒ skim wie ku dzie wi´t na stym, w Êwie cie peł nym wy -

kwint nych przed mio tów i ele ganc kich lu dzi. Sà na nim wszy scy

ci, któ rzy prze ̋ y li woj n´, zgro ma dze ni wo kół ma syw ne go sto łu

na so lid nych d´ bo wych no gach. Pierw szy od le wej – dzia dek

Ho ro witz, w ciem nym gar ni tu rze i kra wa cie, z si wy mi wło sa mi sta -

ran nie za cze sa ny mi na tył kształt nej gło wy; pra wà dłoƒ wsu nàł

do kie sze ni, le wà wspie ra si´ na opar ciu krze sła, na któ rym za -

sia da ba bu nia, bar dzo sty lo wo wy glà da jà ca mi mo wie ku i cho ro -

by. Pod szy jà za pi´ tej na ostat ni gu zik suk ni ma brosz k´ z ka meà,1Kraków

10

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 10

Page 11: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

Rodzina Horowitzów, Kraków, 1955

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 11

Page 12: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

kra cia sty weł nia ny pled okry wa jej ko la na. Wkrót ce po prze pro -

wadz ce na Ry nek bab cia do zna ła wy le wu i stra ci ła mo w´.

Od tam tej po ry rzad ko wy cho dzi ła ze swo je go po ko ju. Dzia dek

za to ukła dał mnie za wsze spaç, ca ło wał w czo ło na do bra noc

i opo wia dał fan ta stycz ne hi sto ryj ki z pierw szej woj ny Êwia to -

wej, kie dy to słu ̋ ył w woj sku au striac kim.

Ale wróç my do fo to gra fii. Za bab cià stoi Niu sia, mo ja Êlicz na sio -

stra, za lot nie prze krzy wia jà ca głów k´ o ciem nych wło sach

i spoj rze niu przed wo jen nej ak tor ki. Czu łym ge stem obej mu je

za szy j´ ma mu si´, sie dzà cà po Êrod ku, ele ganc kà da m´ w ciem -

nej suk ni, ozdo bio nej srebr nym na szyj ni kiem, z lo ka mi uło ̋ o ny -

mi w mi ster nà fry zu r´. Da lej ja, naj ra do Êniej ze wszyst kich

uÊmiech ni´ ty, w ma ry nar ce i ja snej ko szu li z mod nym wte dy, wy -

kła da nym koł nie rzem ∫ la Sło wac ki, le wà r´ kà obej mu j´ ta -

t´ – ubra ne go w gar ni tur, pod kra wa tem, sie dzà ce go w swo bod -

nej po zie z ra mie niem opar tym o blat sto łu. Na pod ło dze le ̋ y

pi´k ny, r´cz nie tka ny dy wan; w tle na Êcia nie wi daç ob raz w sty -

lo wej ra mie, dzie wi´t na sto wiecz ny olej ny por tret przed sta wia -

jà cy ja kàÊ au striac kà ma tro n .́ Nie wiem, skàd wy trza snàł go ta -

ta, ale pa mi´ tam, ˝e wspa nia ła zło co na ra ma za mó wio na zo sta ła

u ku sto sza mu zeum na Wa we lu. Ob raz w tej chwi li wi si w na -

szym no wo jor skim miesz ka niu na ho no ro wym miej scu nad ko -

min kiem; po ni ̋ ej umie Êci li Êmy zdj´ cie ro dzin ne, o któ rym te raz

mo wa. Ze smut kiem my Êl´ o tym, co prze mi n´ ło, i o wszyst kich

naj bli˝ szych, któ rzy ju˝ ode szli.

Do pie ro kie dy po sze dłem do szko ły, mi mo wol nie za czà łem do -

strze gaç, jak bar dzo skrom nie – by nie rzec: bied nie – ˝y li moi

ko le dzy. Wie le lat póê niej zro zu mia łem, ˝e to dzi´ ki nie zmier nej,

czu łej mi ło Êci mo jej ma my i nie spo ̋ y tej przed si´ bior czo Êci oj -

ca, dzi´ ki ro dzi com, któ rzy sta wa li na gło wie, by zre kom pen so -

waç mi wo jen ne cier pie nia, mia łem ka ba no sy na dru gie Ênia da -

nie, zdj´ cia na ku cy kach, pa te fo ny czy in ne wspa nia łe rze czy,

któ ry mi mnie ota cza li. Nie bra ko wa ło mi na wet pta sie go mle ka.

Ta t´ pa mi´ tam ja ko czło wie ka ru chli we go i ener gicz ne go: nie by -

ło rze czy ani spra wy, któ rych nie umiał by za ła twiç. Sklep „Bu do -

wa” z ar ty ku ła mi hy drau licz ny mi (miesz czà cy si´ na uli cy Âwi´ -

te go To ma sza), któ ry pro wa dził do spół ki z ciot kà Rom ka a mat kà

Ro my, To sià Li goc kà, był dla kil ku let nie go chłop ca skarb cem

nie zwy kło Êci. Za kład ten, bez li to Ênie n´ ka ny do mia ra mi przez1Kraków

12

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 12

Page 13: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

Zdj´cie Êlubne Dawida i Reginy Horowitzów, Kraków, 1931

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 13

Page 14: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

ko mu ni stycz ne wła dze, był jed nà z nie licz nych pry wat nych ini -

cja tyw, któ re prze trwa ły t´ wal k´ paƒ stwa z ka pi ta li zmem. Oj -

ciec ra dził so bie do sko na le przez dłu gie la ta. „Bu do wa” za mkn´ -

ła po dwo je do pie ro pod ko niec lat szeÊç dzie sià tych, gdy moi

ro dzi ce prze pro wa dzi li si´ do Wied nia.

Wn´ trze skle pu za peł nio ne by ło szczel nie pu deł ka mi, skrzyn ka -

mi i kasz ta mi z wszel kie go roz mia ru Êru ba mi, na kr´t ka mi, za wo -

ra mi, kur ka mi i mnó stwem in nych szpe jów, któ rych prze zna cze -

nia nie po tra fi łem si´ do my Êleç. Ze skle pu scho dzi ło si´ do

prze past nej piw ni cy, do któ rej sa me mu nie wol no mi by ło si´ za -

pusz czaç. Jej Êcia ny opla ta ły ma syw ne pół ki peł ne prze ró˝ nej ar -

ma tu ry. Ru ry i ru recz ki do urzà dzeƒ hy drau licz nych, mie rzo ne

w nie zna nych mi wte dy ca lach, po ukła da ne we dług roz mia ru, sil -

nie dzia ła ły na wy obraê ni´ dziec ka. Kto mógł przy pusz czaç, ˝e

kie dyÊ po mia ry w ca lach b´ dà mo jà co dzien no Êcià?

W skle po wej piw ni cy kró lo wał wy chu dzo ny chło pi na imie niem

Jó zio, po moc nik ta ty, któ re mu za wdzi´ cza łem ini cja cj´ w Êwiat

ro we rów. Któ re goÊ cie płe go dnia Jó zio za brał mnie z ro we rem

na Plan ty i tak za cza ro wał, ˝e na wet nie za uwa ̋ y łem, kie dy pew -

ny chwyt je go r´ ki za mnà ze l˝ał, a ja, nie Êwia dom swe go do ko -

na nia, po je cha łem sa mo dziel nie na dwu ko ło wym, „do ro słym” bi -

cy klu. Do pie ro kie dy od kry łem, ˝e nikt mnie nie trzy ma,

prze wró ci łem si´ na tych miast. Od tej po ry po ko cha łem ro wer.

W póê niej szych la tach po chła nia ło mnie bez resz ty udo sko na -

la nie ko lej nych eg zem pla rzy wła sne go po jaz du.

Z na sze go do mu na Ryn ku nie wie le oca la ło po za kil ko ma me bla -

mi, prze cho wa ny mi do dzi siej sze go dnia w do mu Niu si. Jesz cze

w la tach szeÊç dzie sià tych, krót ko po mo im wy jeê dzie, ode bra -

no ro dzi com po kój, w któ rym miesz ka łem. Na szcz´ Êcie miał

osob ne drzwi na klat k´ scho do wà. Do kwa te ro wa no tam ro dzi n´

z dziec kiem, któ ra mu sia ła gnieê dziç si´ w nie ludz kich wa run -

kach – bez kuch ni i ła zien ki. Gdy ro dzi ce wy je cha li z Kra ko wa,

miesz ka nie roz par ce lo wa no na dwa od dziel ne apar ta men ty. Ory -

gi nal ne, pi´k ne wro ta bu dyn ku zo sta ły w la tach sie dem dzie sià -

tych wy mie nio ne na by le ja kie, ba nal ne drzwi; sty lo wà bra m´

szpe ci dziÊ szyld ja kiejÊ ˝ar ło daj ni wci Êni´ tej w po dwó rze,

a wej Êcie na scho dy za my ka zło wro ga ˝e la zna kra ta.

Nic jed nak nie od bie rze mi pi´k nych wspo mnieƒ do mu peł ne go

lu dzi, roz mów, Êmie chów, Êpie wu i ra do Êci. Gdy tyl ko wy nie Êli -1Kraków

14

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 14

Page 15: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

Êmy si´ od gro ma dy krew nych z miesz ka nia przy Die tla, mo ja

ma ma za cz´ ła przyj mo waç go Êci – a ro bi ła to z roz ma chem i umi -

ło wa niem, jak praw dzi wa da ma. By ła zresz tà da mà, ta kà wszy -

scy jà za pa mi´ ta li: pi´k na i ele ganc ka przed wo jen na mo dyst ka,

umia ła za dbaç o wła Êci wy strój i wy strój miesz ka nia. Nie wiem

do praw dy, ja kim cu dem prze trwa ły jej fo to gra fie sprzed woj ny,

ale do dziÊ mam ich kil ka. Od kry łem je w no wo jor skim do mu

cio ci Man ci na kil ka mie si´ cy przed jej Êmier cià. Fo to gra fie do -

wo dzà bez sprzecz nie, ˝e ci, któ rzy na zy wa li mo jà ma m´ naj pi´k -

niej szà dziew czy nà w Kra ko wie, nie my li li si .́ Fioł ko wo oka, o de -

li kat nych ry sach, ma łym no sku i pi´k nym wy kro ju wà skich ust

mu sia ła po do baç si´ m´˝ czy znom. Uwiel bia ła si´ wy twor nie

ubie raç, przy stra jaç w pi´k nà bi ̋ u te ri´ i no siç ka pe lu sze. By ła

przy tym wspa nia łà pa nià do mu. Jej kuch nia sły n´ ła wÊród

wszyst kich, któ rzy kie dy kol wiek skosz to wa li jej po traw czy wy -

pie ków. Oj ciec, chu dy jak pa tyk po po wro cie z obo zu, w któ rym

do cze kał koƒ ca woj ny, od kar mił si´ w do mu w nie speł na kil ka

mie si´ cy, a na wet wy ho do wał wy dat ny brzu szek. Kil ka ra zy w ty -

go dniu zbie ra ło si´ w na szym sa lo nie to wa rzy stwo za przy jaê -

nio nych kra ku sów, w wi´k szo Êci jesz cze przed wo jen nych zna -

jo mych. By wa li u nas paƒ stwo Le wan dow scy, Szpit ze ro wie,

Lo ewen to no wie i wie le in nych osób. Bie sia do wa li, mu zy ko wa li,

cza sem gra li w re mi ka do bia łe go ra na.

Ma ma by wa ła te˝ ch´t nie w cu kier ni No wo rol skie go, gdzie w nie -

dzie l´ scho dzi ło si´ ca łe kra kow skie to wa rzy stwo, al bo w Fe nik -

sie, po dru giej stro nie Ryn ku. Te wyj Êcia ro dzi ców by ły dla Rom -

ka i dla mnie oka zjà do prze ró˝ nych za baw, szcze gól nie ta kich,

na któ re na wet mo ja wy ro zu mia ła ma ma mo gła by si´ nie zgo dziç.

Usta wia li Êmy na ko mo dzie ma ły epi dia skop z kar to nu i wy Êwie -

tla li Êmy ob raz ki, uda jàc, ˝e to praw dzi we ki no. Kie dyÊ pod ku si -

ło mnie, ˝e by wy Êwie tliç film pro sto na Êcia n´ Wie˝y Ratuszowej

vis -∫-vis mo ich okien, co za koƒ czy ło si´ nie zbyt mi łà wi zy tà mi -

li cji. Kie dy ba wi li Êmy si´ w te atr, po trze bo wa li Êmy sce ny, kła dli -

Êmy wi´c sza f´ na płask na pod ło dze, bez li to Ênie roz rzu ca jàc jej

za war toÊç. Ch´t nie prze bie ra li Êmy si´ w naj lep sze ma mu si ne suk -

nie na po trze by na szych ko stiu mo wych przed sta wieƒ. Po po wro -

cie ma ma za ła my wa ła swo je Êlicz ne r´ ce te atral nym ge stem, ale

ni gdy nie spo tka ła nas za te wy bry ki ˝ad na po wa˝ niej sza ka ra.Ry szard Ho ro witz

˚y cie nie by wa ∏e

Wspo mnie nia

fo to kom po zy to ra

15

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 15

Page 16: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

Ulu bio nym ce lem mo ich miej skich wy praw był miesz czà cy si´

na ro gu ulic Âwi´ te go To ma sza i Szpi tal nej „sklep cy na mo no wy”

mo je go dzie ciƒ stwa: an ty kwa riat pa na Taf fe ta, słynny na ca ły Kra -

ków z ogrom ne go wy bo ru uni ka to wych dru ków. Zresz tà z ca łej

Pol ski lu dzie przy je˝ d˝a li, ˝e by prze glà daç te zbio ry. Na Szpi tal nej

by ło w tam tych cza sach jesz cze kil ka an ty kwa ria tów: był Peltz, był

tak zwa ny „gar bus” w go tyc kiej ka mie ni cy. Taf fe to wie jed nak by li

je dy ni w swo im ro dza ju: wła Êci cie le – mał ̋ eƒ stwo – sie dzie li po -

Êród okrop ne go ba ła ga nu, bo oprócz ksià ̋ ek zgro ma dzi li mnó stwo

pa pie rów, do ku men tów, ry cin i cza so pism pi´ trzà cych si´ nie mal

pod su fit. Mo˝ na tam by ło zna leêç ist ne skar by, szcze gól nie je Êli

zdobyło si´ za ufa nie wła Êci cie li. By wa łem u Taf fe tów bar dzo cz´ -

sto. An ty kwa riusz, za przy jaê nio ny z na szà ro dzi nà, przyj mo wał

mnie ch´t nie i po zwa lał bu szo waç wÊród pół ek, z któ rych z j´ kiem

za chwy tu Êcià ga łem naj pierw przed wo jen ne wy da nia przy go do -

wych po wie Êci, a w kil ka lat po tem – ksià˝ ki o sztu ce, peł ne upra -

gnio nych re pro duk cji. Cho dzi łem do te go pach nà ce go za ku rzo -

nym pa pie rem kró le stwa jak in ne dzie cia ki do skle pów

z za baw ka mi, a wła Êci ciel w swej nie zwy kłej hoj no Êci nie raz wy -

po ̋ y czał mi nie któ re z tych bia łych kru ków do do mu.

Do pie ro ja ko do ro sły czło wiek uÊwia do mi łem so bie w peł ni, jak

war to Êcio we by ły te sta ro cie: wÊród ksià ̋ ek, któ re pierw szy raz

wzià łem tam do r´ ki, by ło nie ma ło po zy cji al bo za ka za nych przez

ko mu ni stycz ne wła dze, al bo nie wzna wia nych od przed woj nia.

Nie ja je den sp´ dza łem tam ka˝ dà wol nà chwi l´: mój oj ciec wi -

dy wał u Taf fe tów prze sia du jà ce go go dzi na mi ów cze sne go pre -

mie ra Jó ze fa Cy ran kie wi cza, któ ry de lek to wał si´ dzie ła mi nie -

mo˝ li wy mi do zdo by cia w nor mal nym obie gu ksi´ gar skim.

W tym wła Ênie an ty kwa ria cie od kry łem po wie Êci Ka ro la Maya.

Czy ta łem z wy pie ka mi na twa rzy i od de ski do de ski hi sto rie

o Old Shat ter han dzie i wo dzu in diaƒ skim Win ne tou, a tak -

˝e – dzi siaj za po mnia ne – opo wie Êci orien tal ne z Ka ra ben Nem -

zim i je go słu ̋ à cym Ha le fem. Mia ły one nie zwy kły wpływ na roz -

wój mo jej wy obraê ni. An ty kwa riat prze trwał w r´ kach ro dzi ny

Taf fe tów a˝ do lat szeÊç dzie sià tych. Do pie ro w 1968 ro ku, kie dy

zo sta li zmu sze ni do wy jaz du z kra ju, za mkni´ to go na do bre.

Do dziÊ, idàc uli cà Âwi´ te go To ma sza od Ryn ku w stro n´ Plant,

nie mal spo dzie wam si´ zo ba czyç szyld ksi´ gar ni na ro gu, i nie -

zmien nie ogar nia mnie smu tek, gdy go nie znaj du j .́1Kraków

16

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 16

Page 17: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

Naj wi´k szà mło dzieƒ czà pa sj´ dzie li łem z Rom kiem: eks pe ry -

men to wa li Êmy z wkra cza jà cà wła Ênie na ry nek, doÊç ubo gà

z dzi siej sze go punk tu wi dze nia, elek tro ni kà. Do koƒ ca ˝y cia nie

za po mn´ wra ̋ e nia, ja kie zro bił on na mnie, kon stru ujàc na mo -

ich oczach ra dio krysz tał ko we. Za nim si´ obej rza łem, stos elek -

tro nicz nych cz´ Êci o˝ył w je go r´ kach – usły sze li Êmy szu my

i trza ski, wy mie sza ne z po szcze ki wa niem ko mu ni stycz nej pro -

pa gan dy i dêwi´ ka mi so cja li stycz nych szla gie rów, za grze wa jà -

cych „do ro bo ty”. Ja kiÊ czas póê niej po wsta ły na sze au tor skie

au dy cje ra dio we. Ro mek, któ ry od ma łe go zdra dzał ta lent ak tor -

ski, wy st´ po wał ju˝ wów czas w ra dio wym te atrzy ku „Gro mad ka

Êwie tli co wa” i tam pod pa trzył, jak po wsta jà na gra nia; pod je go

kie row nic twem utrwa la li Êmy wi´c na sze wy st´ py, zło ̋ o ne z za -

im pro wi zo wa nych dia lo gów i wsta wek mu zycz nych.

U˝y wa li Êmy ów cze sne go cu du tech ni ki – ener dow skiej przy -

staw ki ma gne to fo no wej. Urzà dze nie to, nad zwy czaj pry mi tyw -

ne, wy ko na ne z to por ne go ba ke li tu, mia ło kształt trój kà ta, je -

den na ro˝ nik za kła da ło si´ na oÊ ta le rza gra mo fo nu, któ re go

ob ro ty na p´ dza ły ca łe ustroj stwo. Na dwa po zo sta łe na ro˝ ni ki

na kła da ło si´ ta Êm´; umiesz czo na w tej cz´ Êci gło wi ca re je stro -

wa ła dêwi´k. Cza sa mi ta lerz gra mo fo nu zwal niał, a wte dy gło -

sy znie kształ ca ły si´ w ko micz ny spo sób. Na gra nia za re je stro -

wa ne za po mo cà rze czo nej przy staw ki na brà zo wej ta Êmie

sty lo no wej ci´ ło si´ po tem ˝y let kà i mon to wa ło przy lep cem. Jed -

nym ze zna ko mit szych na szych do ko naƒ na po lu te atru ra dio -

we go był cykl za ty tu ło wa ny „Uro dzi ny u ro dzi ny”. Ba wi li Êmy si´

fan ta stycz nie: im pro wi zo wa ne wy st´ py, wy głu py z ró˝ ny mi efek -

ta mi dêwi´ ko wy mi, nar ra cje z wkom po no wa ny mi uryw ka mi

utwo rów mu zycz nych od gry wa nych na tym, co nam wpa dło

w r´ ce, głów nie na garn kach, pio sen ki wła sne go au tor stwa.

Nie ste ty, ma te rial ne Êla dy na szej en tu zja stycz nej twór czo Êci

za gi n´ ły bez pow rot nie.

Mia łem mo ̋ e z dzie si´ç lat, kie dy do sta łem od oj ca pierw szy apa -

rat fo to gra ficz ny. To by ła le ica z lat trzy dzie stych. Nie wiem, czy

ta ta prze cho wał u ko goÊ ten przed wo jen ny mo del, czy ku pił jà

na tan de cie. Jak wie le przed mio tów w mo im dzie ciƒ stwie, apa -

rat po ja wił si´ na gle, zma te ria li zo wał w nie mal cu dow ny spo -

sób. Nie roz sta wa łem si´ z nim ni gdy. Pierw sza mo ja fo to gra fia,

któ rà do kład nie pa mi´ tam, przed sta wia ła rzeê bio ny masz ka ron

Ry szard Ho ro witz

˚y cie nie by wa ∏e

Wspo mnie nia

fo to kom po zy to ra

17

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 17

Page 18: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

ze skle pie nia piw ni cy na w´ giel w na szym do mu przy Ryn ku.

Piw ni ca mia ła pi´k ne, krzy ̋ o wo -becz ko we skle pie nie go tyc kie,

z rzeê bio ny mi wspor ni ka mi po Êrod ku – na jed nym z nich był właÊ-

nie ten po twór, któ re go oÊwie tli łem za po mo cà zwy kłej ˝a rów ki.

Wi´k szoÊç mo ich chło pi´ cych zdj´ç przed sta wia Kra ków. Fo to -

gra fo wa nie mia sta by ło wte dy przy go dà, nie ogra ni czo nà za ka za -

mi, kra ta mi, kłód ka mi i ta bli ca mi ostrze gaw czy mi za bra nia jà cy -

mi wst´ pu in tru zom. Wsz´ dzie mo˝ na by ło si´ do staç: na dach

Su kien nic, na wie ̋ ´ Ma riac kà, w głàb po dwó rek, w prze ró˝ ne dzi -

wacz ne, mrocz ne, nie raz nie bez piecz ne za kàt ki. Fo to gra fo wa łem

wi´c baj ko we miej skie pej za ̋ e, za cza ro wa ne do ro˝ ki jak z Gał -

czyƒ skie go, za kon ni ce na za sy pa nym Ênie giem Ryn ku, fan ta -

stycz ne go tyc kie i ba ro ko we de ta le ar chi tek to nicz ne – ca ły ten

ma gicz ny, ga li cyj ski me lan˝. Kil ka lat te mu sio stra przy sła ła mi

od na le zio nà przy pad kiem fot k´ z po ło wy lat pi´ç dzie sià tych. By -

li Êmy wte dy na ja kiejÊ wy ciecz ce w War sza wie, gru pa uczniów

w sza rych płasz czach i be re ci kach. Je stem na tym zdj´ ciu je dy -

nà oso bà z apa ra tem fo to gra ficz nym. Wie le lat póê niej le ic´ po -

da ro wa łem mo jej ˝o nie Ani i wła Ênie nià zro bi ła mi se ri´ zdj´ç,

na któ rych sie dz´ w wan nie i go l´ bro d .́ Dla cze go w pew nym

mo men cie za po zo wa łem na Hi tle ra? Je den Pan Bóg wie.

Zdj´ cia trze ba by ło gdzieÊ wy wo ły waç, zbu do wa li Êmy wi´c

z Rom kiem za im pro wi zo wa nà ciem ni´ w ła zien ce. Ma ma oczy wi -

Êcie rwa ła wło sy z gło wy, bo prze wra ca li Êmy ca ły dom do gó ry

no ga mi, a na sze eks pe ry men ty utrud nia ły ˝y cie in nym do mow -

ni kom. Szcze gól nie Niu sia by wa ła na nas wÊcie kła – tak jak po -

tra fi byç w ta kich wy pad kach wÊcie kła ele ganc ka mło da dziew -

czy na go dzi na mi cze ka jà ca na do st´p do lu stra, w któ rym

chcia ła by si´ przej rzeç. Zwłasz cza ˝e w jej na sto let nim ˝y ciu po -

ja wił si´ wła Ênie Ta de usz Ka ra kul ski, mło dy, przy stoj ny stu dent

me dy cy ny, któ re go po zna ła na po taƒ ców ce w YMCA. Dzi´ ki wspa -

nia łe mu uspo so bie niu szyb ko zo stał fa wo ry tem mo jej ma my,

a póê niej cie szył si´ wielkà sym pa tià i sza cun kiem swo ich pa -

cjen tów, nie mó wiàc ju˝ o ogrom nej mi ło Êci mo jej sio stry, któ rà

da rzy go do dzi siaj. Nic dziw ne go, ˝e w cza sie gdy z Rom kiem

urzà dza li Êmy na szà za im pro wi zo wa nà ciem ni ,́ brak do st´ pu do ła -

zien ki przed wyj Êciem na rand k´ do pro wa dzał Niusi´ do sza łu.

Kil ka ra zy w bez sil nej zło Êci na wet za pa li ła nam Êwia tło, prze Êwie -

tla jàc wszyst kie ma te ria ły. Uzna wa li Êmy to za atak, wÊcie ka li Êmy1Kraków

18

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 18

Page 19: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

Na kucyku, B∏onia, Kraków, 1947

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 19

Page 20: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

si´, by li Êmy go to wi jà za biç. Na sze eks pe ry men ty fo to gra ficz ne

by ły dla nas naj wa˝ niej sze na Êwie cie.

Wszyst ko w tej na szej ciem ni sa mi zbu do wa li Êmy al bo po skła da -

li Êmy do ku py ze zna le zio nych przed mio tów. Umy wal ka i wan na

za st´ po wa ły ku we ty, do płu ka nia fil mów Êwiet nie nada wał si´ bi -

det, ele ganc ki w tam tym cza sie ele ment wy po sa ̋ e nia na szej ła -

zien ki. Od czyn ni ki trze ba by ło sa me mu przy go to waç z pro duk tów

za ku pio nych w ap te ce. Z prze ra ̋ e niem my Êl´ dzi siaj o wszyst kich

tych tru ci znach, któ re Êmy wła sny mi r´ ka mi mie sza li i wdy cha li.

Po wi´k szal ni ka nie mie li Êmy, wi´c u˝y wa li Êmy sta re go epi dia sko -

pu. Mu sie li Êmy te˝ sa mi zbu do waç z pu de łek ma skow ni c´, ˝e by

kon tro lo waç iloÊç Êwia tła, a od bit ki na Êwie tla li Êmy, rzu ca jàc ob raz

po zio mo na Êcia n .́ Pa mi´ tam, ˝e ta ta pa lił wte dy play er sy. Ich bla -

sza ne pu deł ko zdo bi ło ko ło ra tun ko we z gło wà ma ry na rza w Êrod -

ku. Z tych opa ko waƒ ro bi ło si´ pierw szo rz´d ne pod kład ki do przy -

mo co wa nia zdj´ç: przy le pia li Êmy pu deł ka pla strem do Êciany,

a po tem do nich gum ka mi re cep tur ka mi przy cze pia li Êmy pa pier.

Na sze tech nicz ne im pro wi za cje nie zna ły gra nic.

Zda rza ło si´ nam oczy wi Êcie ba wiç tak, jak wi´k szo Êci na szych

ró wie Êni ków. Dwie gry wspo mi nam ze szcze gól nym sen ty men tem:

zoÊ k´ i pcheł ki. Obie wy ma ga ły sa mo dziel ne go przy go to wa nia re -

kwi zy tów, co obec nie wprost nie mie Êci si´ dzie ciom w gło wach.

Gra w zoÊ k´ po le ga ła na pod bi ja niu przo dem lub bo kiem bu ta

nie wiel kiej pi łecz ki, zro bio nej z ka wał ka oło wiu i weł ny. Po tra fi li -

Êmy ko paç jà go dzi na mi, or ga ni zo wa li Êmy roz gryw ki dru ̋ y no we

i in dy wi du al ne mi strzo stwa. W pcheł ki gra ło si´ w do mu, przy sto -

le. Wi´k szym gu zi kiem na ci ska li Êmy na kra w´dê mniej sze go, po -

wo du jàc je go „sko ki” w kie run ku bram ki. Ca ła sztu ka opie ra ła si´

na od po wied nio spre pa ro wa nych gu zi kach. Naj bar dziej po ̋ à da -

ne by ły du ̋ e, od po wied nio ci´˝ kie i Êli skie od spodu. Bez wa ha -

nia od ci na li Êmy ma mom i bab ciom ele ganc kie za pi´ cia od płasz -

czy i fu ter, szli fo wa li Êmy je pa pie rem Êcier nym i ru sza li Êmy

do wal ki. Kie dy opo wia da łem o na szych sza lo nych roz gryw kach

mo im kil ku let nim wów czas sy nom, wy cho wy wa nym w epo ce gier

kom pu te ro wych, pa trzy li na mnie jak na wa ria ta.

Pierw sze la ta mo jej for mal nej edu ka cji pa mi´ tam jak przez

mgł´ – bied nà szko ł´ pod sta wo wà na Ka zi mie rzu, gdzie wÊród gro -

mad ki wy l´k nio nych dzie cia ków, w wi´k szo Êci sie rot, z któ ry mi1Kraków

20

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 20

Page 21: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"

W oknie w mieszkaniu na Rynku G∏ównym, Kraków, 1952

Ryszard H. Zycie niebywałe 04 Korekta_Layout 1 17/10/14 13:30 Page 21

Page 22: Ryszard Horowitz, "Życie niebywałe. Wspomnienia Fotokompozytora"