Rozdział XX

4

Click here to load reader

Transcript of Rozdział XX

Page 1: Rozdział XX

8/9/2019 Rozdział XX

http://slidepdf.com/reader/full/rozdzial-xx 1/4

(...) Stałem w cieniu wieży zegarowej, mrużąc oczy.Odpychałem od siebie błahe myśli krążących wokół ludzi.

Cieszyłem się, że to koniec. Ten świat bez Belli był naprawdę

zbyt okrutny i pozbawiony najmniejszego nawet sensu.Zegar zabił po raz pierwszy.Bella nie żyje. Nie mogłem odepchnąć od siebie prawdy, nawet

 jeśli zwijałem się z bólu na jej treść. Byłem wdzięczny Rosalieza jej puste przekonanie o tym, że po wszystkim wrócę dodomu.Zegar zabił po raz drugi.

Zyskałem cenny czas, a teraz naprawdę nikt nie miał szansmnie powstrzymać. Bella zginęła przeze mnie. Nie chroniłem jej. Nie było mnie przy niej.Zegar zabił po raz trzeci.

Czy zasługiwałem na coś innego, niż śmierć? Nie.Niezliczona ilość bolesnych myśli kłębiła się w mojej głowie, jak

gdyby rozsadzając ją od środka.

Zegar zabił po raz czwarty.Przymknąłem powieki. Przed oczami natychmiast stanęła miwizja Belli. Uśmiechała się do mnie, a w jej oczach nie było anicienia odrazy, czy też złości. Patrzyła na mnie ufnie,spojrzeniem wręcz przepełnionym miłością. W samej wizji niebyło nic nieprzyjemnego, gdyby nie świadomość tego, że wcalena tą miłość, na to głębokie uczucie skrywane w jej

czekoladowych tęczówkach nie zasługiwałem.Wraz z piątym uderzeniem zegara moje wyobrażenie Bellizmieniło się. Jej ciało – blade, zimne, nieruchome... martwe.Serce na wieki zastygłe w bezruchu, tak ciche i spokojne, jak

gdyby nigdy nie wydało z siebie chociaż jednego uderzenia.Zegar zabił po raz szósty.

Sześć uderzeń dzieliło mnie od „końca” – zakładając że tak to

można nazwać. „Koniec”, nastąpił w chwili, gdy moje ustawypowiedziały słowa „Żegnaj, Bello.”. Ale to był tylko koniec

Page 2: Rozdział XX

8/9/2019 Rozdział XX

http://slidepdf.com/reader/full/rozdzial-xx 2/4

mnie. Bella żyła dalej, miała szansę odzyskać wszystko costraciła przeze mnie. A teraz nastąpił JEJ koniec. Oboje byliśmy

 już martwi, jednak z pewnego nieznanego mi powodu ja jeszcze

cierpiałem. Czas się od tego uwolnić.Zegar zabił po raz siódmy.W oczekiwaniu na finalne, dwunaste uderzenie, skupiałem sięna wyobrażeniu Belli. Usilnie próbowałem przywrócić moją wizjędo życia – moim ostatnim życzeniem mogłoby być jedynieujrzenie jej uśmiechu po raz drugi.Zegar zabił po raz ósmy.

- Edward, nie!Mogłem przysiąc, że to usłyszałem. Głos mojej ukochanejrozpoznałbym choćby i pośród miliarda innych. Nie otworzyłem

 jednak oczu. Nie byłem aż tak głupi, by uwierzyć w jego

wiarogodność.Zegar zabił po raz dziewiąty.

- Nie! – Krzyczał głos rozpaczliwie. – Edward, otwórz oczy!

Spójrz na mnie!Omamy słuchowe wyraźnie wpłynęły na moje wyobrażenie.Bella ponownie uśmiechnęła się do mnie, gdy jej skóra nabrałazdrowych barw. Mimowolnie odwzajemniłem uśmiech. Mojeostatnie życzenie zostało spełnione, nieważne czy na tozasługiwałem. Uniosłem powoli stopę, wyczekując trzechostatnich uderzeń.

Wtedy trzy rzeczy wydarzyły się naraz.Zegar zabił po raz dziesiąty, podczas gdy ja poczułem lekkieuderzenie i odruchowo otworzyłem oczy.- Niesamowite. – Wyszeptałem. – Carlisle miał rację.

Oto moja wizja stała tuż przede mną, chwiejąc się na nogach.Przytrzymałem ją. Była jeszcze piękniejsza, niż w moich

poprzednich, marnych wyobrażeniach.

- Edwardzie! – Wyszeptała słabym głosem. – Musisz się cofnąć!Musisz schować się w cieniu!

Page 3: Rozdział XX

8/9/2019 Rozdział XX

http://slidepdf.com/reader/full/rozdzial-xx 3/4

Oczarowany, pogłaskałem ją po policzku. Jej skóra tak samodelikatna i aksamitna, jak w prawdziwym życiu. Przestałem

wątpić w realność mojej wizji. Oto, zupełnie jak za życia,

przede mną stała Bella. Jednak miałem duszę. Tylko dlaczegoKTOŚ postanowił nagrodzić mnie po śmierci jej obecnością?Zdecydowanie za dużo myśli napływało mi w tej chwili dogłowy. Zegar zabił po raz jedenasty.- Nie mogę uwierzyć, że uwinęli się tak szybko. Nic niepoczułem. – Wyszeptałem, wpatrując się w Bellę jakzahipnotyzowany. – Mają jednak wprawę. – Musiałem przyznać.

Przymykając powieki, przycisnąłem wargi do jej skroni. Biło odniej błogie ciepło.- „Śmierć, co wyssała miód twego tchnienia, wdzięków twoichzatrzeć nie zdołała jeszcze.” – Szepnąłem prosto w jej włosy,

podczas gdy usłyszałem dwunaste, i zarazem ostatnieuderzenie zegara.

- Pachniesz dokładnie jak za życia. – Stwierdziłem, czując

palący ogień w moim gardle. – więc może rzeczywiście trafiłemdo piekła. Wszystko mi jedno. – Przyznałem. – Niech będzie itak. – Tak długo, jak dane mi było napawać się jej obecnością,mogłem znosić dosłownie wszystko. Bella zaczęła się szamotać.

- Jeszczę żyję! – Wykrzyknęła. Zamarłem. – I ty również!Błagam, cofnij się! Zaraz cię któryś zauważy!

Zmarszczyłem czoło. To nie mogło być prawdą.- Czy możesz powtórzyć to, co powiedziałaś? – Spytałempowoli.- To nie piekło! Żyjemy, przynajmniej na razie! Ale musimy się

stąd wynieść, zanim Volturi...Nie miałem najmniejszego zamiaru czekać ani chwili dłużej.

Byłem w błędzie. Przyparłem Bellę do ściany, zasłaniając ją 

całym sobą. Odwróciłem się do niej plecami.Ujrzałem niespiesznie przemieszczających się w naszą stronę

Page 4: Rozdział XX

8/9/2019 Rozdział XX

http://slidepdf.com/reader/full/rozdzial-xx 4/4

Volturi. Feliks i Demetri, bez wątpienia. Natychmiast skupiłemsię na myślach przybyszów.