Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami....

24
Codziennie nowe informacje na www.echogorzowa.pl r e k l a m a ● MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY ● LIPIEC 2015 NR 7/2015 Na nocnym tropie kulturalnych barw Nocny Szlak Kulturalny 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro- wałem i niewiele widziałem, ale za to dużo się nasłuchałem, by poznać opinie ludzi, którzy na szlaku byli i coś przeżyli. I raczej wszyscy byli zgodni, że jest coś niezwykłego w tym nocnym szlaku na tropach kultury. To en- tuzjazm i wiara w moc ducha tej jednej wielce kulturalnej nocy. Prawda bowiem jest taka, że wiele wystaw, pokazów czy kon- certów osobno potraktowanych zwyczajnie się nie broni. Zbyt banalne, mało odkrywcze i wcale niepociągające dla znu- dzonego mieszczucha. Ale ułożone w ciąg 35 punktów na jednonocnym szlaku zyskują na jakości tworząc niezwykłą paletę kulturalnych barw Gorzowa. I to jest właśnie największa wartość tego wydarzenia, o którym głoś- no mówi się w kraju. Nie wiem, czy znalazł się ktoś, kto w tą jedną noc był wszędzie, wszystko zobaczył i usłyszał. Nie dałby chyba rady. Ale nie o to tu też chodzi. Tym bardziej, że wiele miejsc czy wystaw można przecież zobaczyć później. To już jednak inny rodzaj przeżycia. Bardziej dla przekonanych i za- angażowanych. Bo na nocnym szlaku bywają i niecodziennych doznań szukają także ci, którzy na co dzień na kulturę niespe- cjalnie czas i ochotę mają. JAN DELIJEWSKI r e k l a m a Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Znowu zafurkoczą spódnice, zaczaruje flamenco, zabrzmi stara i nowa cygańska muzyka. Więcej na s.11. Fot. Hanna Kaup

Transcript of Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami....

Page 1: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

CCooddzziieennnniiee nnoowwee iinnffoorrmmaaccjjee nnaa wwwwww..eecchhooggoorrzzoowwaa..ppll

r e k l a m a

● MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY ● ● LIPIEC 2015 ● NR 7/2015

Na nocnym tropiekulturalnych barw

Nocny Szlak Kulturalny2015 za nami.

Przyznaję, niewiele wędro-wałem i niewiele widziałem, aleza to dużo się nasłuchałem, bypoznać opinie ludzi, którzy naszlaku byli i coś przeżyli. I raczejwszyscy byli zgodni, że jest cośniezwykłego w tym nocnymszlaku na tropach kultury. To en-tuzjazm i wiara w moc ducha tejjednej wielce kulturalnej nocy.

Prawda bowiem jest taka, żewiele wystaw, pokazów czy kon-certów osobno potraktowanychzwyczajnie się nie broni. Zbytbanalne, mało odkrywcze iwcale niepociągające dla znu-dzonego mieszczucha. Aleułożone w ciąg 35 punktów najednonocnym szlaku zyskują najakości tworząc niezwykłą paletękulturalnych barw Gorzowa. I tojest właśnie największa wartośćtego wydarzenia, o którym głoś-no mówi się w kraju.

Nie wiem, czy znalazł się ktoś,kto w tą jedną noc był wszędzie,wszystko zobaczył i usłyszał.Nie dałby chyba rady. Ale nie oto tu też chodzi. Tym bardziej, żewiele miejsc czy wystaw możnaprzecież zobaczyć później. Tojuż jednak inny rodzaj przeżycia.Bardziej dla przekonanych i za-angażowanych. Bo na nocnymszlaku bywają i niecodziennychdoznań szukają także ci, którzyna co dzień na kulturę niespe-cjalnie czas i ochotę mają.

JAN DELIJEWSKI

r e k l a m a

Romane Dyvesa, czyliCygańskie Dni w Gorzowie Znowu zafurkoczą spódnice, zaczaruje flamenco, zabrzmi stara i nowa cygańska muzyka. Więcej na s.11.

Fot. Hanna Kaup

Page 2: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

w 1.07.1949 r. - w budynku PCK przy ul.Kosynierów Gdyńskich 21 po-wstała stacja Pogotowia Ratunko-wego.1959 r. - Dzielnicowy Dom Kulturyprzy ul. Wawrzyniaka został prze-mianowany na „Dom Metalow-ca”, czyli Zakładowy Dom KulturyZM „Gorzów”, dziś MCK „Zawar-cie”.2006 r. - premierą sztuki „Noclegw Apeninach” otwarto Teatr Let-ni.w 2.07.1257 r. - założono miasto Gorzów. 1997 r. - w 740. rocznicęzałożenia miasta na Starym Rynkuponownie uruchomiono zrekon-struowaną po 55 latach fontannęPauckscha. 2008 r. - zamknięto Kapsułę Cza-su na placu Grunwaldzkim.w 3.07.1950 - z udziałem prymasa Stefa-na Wyszyńskiego rozpoczął trzeciogólnodiecezjalny zjazd księży wGorzowie. 1954 r. ur. się Tadeusz Kudelski,gorzowski alpinista, pierwszy lu-buski zdobywca najwyższej góryświata, a także 11 najwyższychszczytów w Andach i góry Kili-mandżaro na rowerze, zginął w1999 r. schodząc ze szczytu MountEverest.1986 r. zm. Władysław Koso-wicz (60 l.), b. żołnierz AK, tre-ner i nauczyciel wf w „Ekonomi-ku”, twórca gorzowskiej siat-kówki86 lat temu ur. się Stanisław Li-sowski, najsłynniejszy gorzow-ski rajdowiec i konstruktor sa-mochodów terenowych, pioniermiasta i gorzowskiej motoryza-cji, zm. w 2014 r.w 4.07.1945 r. - w Gorzowie powstałastacja meteorologiczna PIHM,obecnie IMiGW.w 5.07.1979 r. - w hali sportowej przy ul.Czereśniowej odbył się między-państwowy mecz siatkówki, w któ-rym reprezentacja Polski poko-nała Japończyków 3:2; w drużynieHuberta Wagnera zagrali: RyszardBosek, Wiesław Gawłowski, Le-szek Molenda, Tomasz Wójto-wicz, Mirosław Rybaczewski,Lech Łasko oraz Włodzimierz Ste-fański, Włodzimierz Nalazek, Ire-neusz Kłos, Wiesław Czaja; odno-towano nadkomplet widzów -1300 kibiców.w 6.07.1945 r. - powstał ObwodowyUrząd Miar w Gorzowie, jedynapolska instytucja w mieście funk-cjonująca do dziś w tym samymmiejscu.1950 r. - powstało województwozielonogórskie.w 7.07.1904 r. - linię tramwajowąprzedłużono od Chyży (okolicedawnej drukarni) do PlacuSłonecznego.1951 r. - z udziałem premiera Jó-zefa Cyrankiewicza nastąpiło uru-chomienie Gorzowskich ZakładówWłókien Sztucznych, następnieZakładów Włókien Chemicznych„Stilon”, ostatnio „Stilon” S.A.

KALENDARIUMLipiec 2015

� 2 Lipiec 2015 r.NA POMOC

www.echogorzowa.pl Redakcja (adres do korespondencji): 66-400 Gorzów Wlkp. ul Walczaka 20, tel. 519 462 [email protected]

Redaktor naczelny: Jan Delijewski. Zespół redakcyjny: Robert Borowy, Jerzy Kułaczkowski,Stanisław Miklaszewski, Renata Ochwat, RyszardRomanowski.

Skład: Radosław Pieluszczak. Druk: Polskapresse sp. z o.o.,

Drukarnia Poznań, ul. Malwowa158. Wydawca: Agencja MEDIA-PRESS Jan Delijewski

Karolinkê i jej rodziców wwalce wspiera rzesza bezinte-resownych przyjació³ i nie tyl-ko. W Gorzowie, Polsce i naœwiecie.

- Pierwsze objawyzauwa¿y³am w grudniuubieg³ego roku. Karolinka za-czê³a codziennie rano wymio-towaæ. A poniewa¿ by³o to tu¿po przebytej ospie, lekarzemyœleli, ¿e to jest coœ innego, ina co innego leczyli - opowia-da Katarzyna Œlemp de San-chez, skrzypaczka z orkiestryFilharmonii Gorzowskiej i do-daje, ¿e lekarz chyba zwyczaj-nie zlekcewa¿y³ jej niepokój ozdrowie córki.

Werdykt przyszedł w marcu

Katarzyna Œlemp de San-chez dok³adnie pamiêta têdatê. 26 marca tego roku. Totego dnia ona i jej m¹¿ Carlosus³yszeli, ¿e córeczka maraka i to takiego z gatunkutrudniejszych, umiejscowione-go w mózgu. - Na pocz¹teknie uwierzy³am, myœla³am, ¿ejakoœ to bêdzie. Zmrozi³omnie tak na powa¿nie, kiedyKarolinka mia³a mieæpierwsz¹ operacjê - mówimama dziewczynki. Zapyta³awówczas lekarza, czy Karolin-ka po operacji bêdzie takimsamym dzieckiem. Us³ysza³a -proszê pani, ona mo¿e tegonie prze¿yæ.

Zreszt¹ od pocz¹tku rodzicedziewczynki mieli trudno. - Odlekarzy w³aœciwie s³yszeliœmy,¿e nic albo niewiele siê nie dazrobiæ. Bo dziecko jest malut-kie, bo w Polsce takich opera-cji siê nie wykonuje, bo coœtam.

Pomoc tylko zagranicą

Kiedy polska s³u¿ba zdrowiajakby zawiod³a, rodzice dziew-czynki zaczêli szukaæ pomocyza granic¹. - Us³yszeliœmy oklinikach w Mamphis i Bosto-nie. A potem to ruszy³a lawi-na. Znajomi i rodzina zasiedlido komputerów, szukaæ szpi-tali specjalistycznych - relacjo-nuje mama dziewczynki. I kie-dy ju¿ wszystko by³o gotowepowsta³a dokumentacji, któraposz³a w œwiat. - No i mamyodmowê z Sacramento, Chi-cago i Münster. T³umaczeniejest takie samo, za malutkiedziecko. Czekamy jeszcze nakilka odpowiedzi. Jednakdziêki panu Piotrowi Borkow-

skiemu wiem, ¿e Karolê mog¹operowaæ w Korei Po³udnio-wej, stamt¹d zreszt¹ mamycenê leczenia, bo potrzeba140 tys. dolarów - mówi paniKasia.

Na razie jednak czekaj¹ natrzeci¹ chemiê i wyniki po tymzabiegu. - Choroba cofnê³aKarolinkê. Przesta³a rosn¹æ,straci³a na wadze, przesta³adoskonaliæ mowê. Ale nadaljest to bardzo radosne i cieka-we œwiata dziecko - opowiadajej mama. I dodaje, ¿e zanimdziewczynka zachorowa³a,mówili na ni¹ Torpeda, bo by³aszybka. Szybko siê rozwija³a,s³ucha³a muzyki, zaczyna³amówiæ. - Teraz wszystko rozu-mie, ale porozumiewa siê mo-nosylabami. Ale dalej nie dasiê jej oszukaæ. Jak ju¿ cze-goœ chce, to ¿adne œrodki za-stêpcze jej tego nie zast¹pi¹ -mówi pani Kasia.

Do walki ruszyli wszyscy

Kiedy o dramacie pani Kasius³yszeli koledzy z orkiestry,

ani chwili siê nie zastanawiali.Rzucili siê na pomoc. Jakopierwsi zaczêli organizowaæinternetowe aukcje ró¿nychprzedmiotów, jako pierwsistanêli na stadionie ¿u¿lowymz puszkami. - Trzeba pomóc iju¿ - mówili. Do pomocy ru-szy³a tak¿e Szko³a MuzycznaI stopnia przy Teatralnej,gdzie pani Kasia uczy graæ naskrzypcach. Tam urz¹dzilikoncert charytatywny, za-grali uczniowie i nauczycie-le, by³a aukcja. Podobnykoncert odby³ siê w Rzeszo-wie. Puszka na datki stoi wOperze Ba³tyckiej. W czer-wcu natomiast w TeatrzeOsterwy mia³ miejsce spe-cjalny koncert, w który za-anga¿owa³ siê AdamBa³dych, Teatr i Jazz ClubPod Filarami. PóŸniej by³ ko-lejny koncert w Katedrze.

Zbiórkê pieniêdzy prowa-dzi Fundacja Asante. -Znam tych ludzi, lubiê ich,Kasia Œlemp wziê³a udzia³ wmoim projekcie charytatyw-nym. Poza tym trzeba w ta-kich sytuacjach pomagaæ -mówi Krzysztof Pijarowski,prezes fundacji, którazreszt¹ zajê³a siê stron¹ fi-nansow¹ zbiórki. Poza tympieni¹dze zbieraj¹ w Glas-gow i Meksyku, sk¹d pocho-dzi tata dziewczynki.

- Piotr Borkowski przygoto-wuje tak¿e „SymfoniêTysi¹clecia” Gustava Mahlera,to bêdzie wielkie wydarzenieplanowane na wiosnê - zapo-wiada Krzysztof Pijarowski.

Obecnie Karolinka z mam¹przebywa w Rzeszowie, gdziemieszka jej rodzina, którawspiera j¹ w walce o dzieckojak tylko mo¿e.

RENATA OCHWAT

Od redakcji: Pieni¹dze naratunek dla Karolinki wp³acaæmo¿na na konto z³otówkoweFundacji Asante:

02 1140 2017 0000 42021195 4700

BRE Bank Spó³ka Akcyjna zsiedzib¹ w Warszawie oddzia³Bydgoszcz

Datki w innych walutachmo¿na wp³acaæ natomiast nakonto Pay Pal:

z dowolnego konta na œwie-cie - nale¿y wpisaæ - FundacjaAsante, e-mail: [email protected]

W obu przypadkach nale¿ydopisaæ „Dla Karolinki”.

Karolinka potrzebujepomocy, wielu już pomagaMa niespe³na pó³tora roku, a toczy walkê ze œmiertelnym rakiem mózgu.

Zdjęcia z rodzinnego albumu Katarzyny Ślemp de Sanchez.

Fot. Archiwum rodzinne

Fot. Archiwum rodzinne

● czytaj na www.echogorzowa.pl – codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

Page 3: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

w 8.07.1966 r. - po raz pierwszy i jedynyw swej historii, w ramach IIIFestiwalu Telewizyjnego, Teatrim. Juliusza Osterwy wystąpiłprzed kamerami TV ze sztuką„Don Alvares” H. Lubomirskie-go w reżyserii Ireny Byrskiej.2007 r. - na linii Krzyż - Kostrzynpojawił się pierwszy szynobus.w 9.07.1959 r. - Edmund Migoś jakopierwszy gorzowianin zadebiuto-wał w żużlowej reprezentacji Pol-ski, startując w międzypaństwo-wym meczu z Austrią, rozegranymw Nowej Hucie, który Polacy wy-grali 73:35.2007 r. - odremontowana wieżakatedralna udostępniona zostałajako wieża widokowa mieszkań-com i turystom.w 11.07.1959 r. - w Gorzowie zanotowano37,5 st. ciepła, najwyższą tempe-raturę w historii miasta.1999 r. - gorzowianki BeataSokołowska i Aneta Pastuszkazdobyły trzy złote medale na kaja-kowych ME w Zagrzebiuw 12.07.1959 r. - Stal Gorzów pokonała38:31 drużynę Monakerna Sztok-holm, będącą nieoficjalna młod-zieżową reprezentacją Szwecji,która kończyła tournée po Polsce,Tadeusz Stercel, wygrywając 4biegi, zdobył 12 p., Jerzy Padew-ski - 9, Jerzy Flizikowski 7, Ed-mund Migoś - 6, Mieczysław Ci-chocki - 4; mecz przerwała burza zulewą, organizatorzy stanęli nawysokości zadania, doprowa-dzając w ciągu 1,5 godziny tor doużytku.1986 r. - w Gorzowie rozpoczął siępierwszy dwudniowy festiwal„Reggae nad Wartą”.1992 r. - organizowano pierwszyMemoriał Edwarda Jancarza nażużlu.w 13.07.1942 r. - z fontanny Pauckschazostały zdjęte figury z brązu, w1997 r. zostały one zrekonstruo-wane i na powrót umieszczone.1948 r. - w Gorzowie gościł po razpierwszy Władysław Broniewski.1905 r. ur. się dr Stanisław Kir-kor, lekarz weterynarii, badaczpszczół, twórca polskiej apiopato-

KALENDARIUMLipiec 2015

Ju¿ nied³ugo g³ówny budy-nek szpitalny bêdzie wyre-montowany na wszystkich po-ziomach, co pozytywniewp³ynie na estetykê i warunkipracy. Zadowoleni bêd¹ rów-nie¿ pacjenci.

- Nie wiem czy po ca³ej seriiremontów nasz szpital bêdziewygl¹da³ jak nowy, ale napewno bêdzie bardziej funk-cjonalny i przyjazny dla pa-cjentów - mówi Piotr Dêbicki,lekarz naczelny i zastêpca dy-rektora szpitala. - Sen z po-wiek spêdza nam ci¹gle to,¿e mamy za ma³¹ placówkê wstosunku do zapotrzebowa-nia. Widaæ to szczególnie natakich oddzia³ach jak pediat-ra, interna czy chirurgia. Nieposiadamy odpowiednio du¿opomieszczeñ i nie mamy ju¿gdzie stawiaæ ³ó¿ek - martwisiê dyrektor.

Powoli dobiega koñca d³ugooczekiwany kompleksowy re-mont Oddzia³u Chirurgii Ogól-nej i Onkologicznej. Sale cho-rych ju¿ zyska³y nowy wygl¹d,wymieniona zosta³a instalacjawewnêtrzna, oddzia³ wzboga-ci³ siê o w³asn¹ pracowniê en-doskopow¹ oraz pokoje dobadañ i zabiegów. Posiadaniepracowni i wyposa¿enie wUSG pozwoli na wykonywa-nie badañ przewodu pokar-mowego i struktur z nims¹siaduj¹cych, za pomoc¹metody ³¹cz¹cej w sobie dwiemetody badania, tzw. ,,kla-syczn¹’’ endoskopiê i ultraso-nografiê. Jest to dla pacjen-tów istotne, gdy¿ do tej porywielu pacjentów musia³ojeŸdziæ na te badania doSzczecina.

Usuniêto wszelkie barieryarchitektoniczne z myœl¹ opacjentach poruszaj¹cych siêna wózkach inwalidzkich. Wtym celu poszerzonoprzejœcia do sal i wymieniono

drzwi. Wyremontowano sani-tariaty, a dotychczas widocz-ne panele w salach prze-wodz¹ce pr¹d i tlen zosta³yukryte w œcianach. Najwa¿nie-jsze jednak, ¿e oddzia³ spe³niaobecnie wszystkie obo-wi¹zuj¹ce przepisy zwi¹zane zpobytem i obs³ug¹ pacjentów.Modernizacja oddzia³uumo¿liwi wprowadzenie spe-cjalistycznych procedur me-dycznych, które dotychczas nieby³y dostêpne, albo, na którepacjenci musieli czekaæ.Nied³ugo oddzia³ wzbogaci siêo urz¹dzenie pozwalaj¹ce naprzeprowadzanie skompliko-wanych zabiegów, zwane ra-mieniem C. Jak wyjaœnia dy-rektor Dêbicki, znacznieusprawni to pracê i wp³ynie naskrócenie czasu oczekiwaniapacjentów na niektóre zabiegi.

Ruszy³ te¿ remont Oddzia³uChirurgii Urazowo-Ortope-dycznej. Potrwa on oko³oczterech miesiêcy. - D³u¿ejnie mo¿na by³o czekaæ ztymi remontami, zw³aszczaortopedii - kontynuuje dyrek-tor. - Remont obu wspomnia-nych oddzia³ów jest jednymzadaniem inwestycyjnym ibêdzie kosztowaæ 4,5 mlnz³otych. S¹ to w ca³oœci œrod-ki w³asne lecznicy. I nie jestto tylko odmalowanie œcian,ale pe³na modernizacja zezmian¹ uk³adu pomieszczeñczy wymian¹ instalacji. Za-dbaliœmy te¿ o wyposa¿eniesal. Pacjenci bêd¹ mieli dodyspozycji nowe ³ó¿ka, szaf-ki. Remont ca³kowicie od-mieni oblicze tych dwóch od-dzia³ów - podkreœla naszrozmówca.

To nie koniec tegorocznychinwestycji. Rozpoczê³a siêprzebudowa i modernizacjaBloku Operacyjnego, którapotrwa do jesieni. Szpitalbêdzie mia³ do dyspozycjidziewiêæ nowoczesnych saloperacyjnych, oczywiœcie wpe³ni wyposa¿onych. W tejchwili jest ich szeœæ. Na no-wym bloku oddzielone bêd¹newralgiczne ci¹gi komuni-kacyjne: ruch pacjentów ipersonelu, materia³ów czy-stych, materia³ów poopera-cyjnych i odpadów medycz-nych. To jeden z warunkówzachowania wysokiego po-ziomu sanitarnego i zmniej-szenia ryzyka zaka¿eñwewn¹trzszpitalnych. War-toœæ ca³ego projektu zwi¹za-nego z przebudow¹ i moder-nizacj¹ bloku bêdzie koszto-

wa³a prawie 8,6 mln z³, z cze-go 85 procent kwoty bêd¹stanowi³y unijne pieni¹dze zLubuskiego RegionalnegoProgramu Operacyjnego.

Trwa ponadto wymianawind, która zakoñczy siê wewrzeœniu. Koszt tego zada-nia o wartoœci prawie 2 milio-nów z³otych szpitalna spó³kapokrywa ze œrodków w³as-nych. Powoli do koñca do-biega te¿ ostatni etap re-montu kuchni, trwa równie¿drugi etap remontu aptekiszpitalnej. Gorzowski szpitalzainwestowa³ tak¿e w sprzêtpomocny do wczesnego wy-krywania nowotworów. Frontinwestycyjny jest wiêc bar-dzo rozleg³y, ale skala zmianna lepsze równie¿ bardzowymowna.

(WB)

Szpital bardziej funkcjonalnyi przyjazny dla pacjentówW gorzowskim szpitalu inwestycja goni inwestycjê. Dawno tego nie by³o.

Skala zmian na lepsze w gorzowskim szpitalu jest również bardzo wymowna.

Fot. Archiwum

�3Lipiec 2015 r. MIJA DZIEŃ

r e k l a m a

Page 4: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

- W pana firmie mo¿na zobaczyæ œladyhistorii materialnej Gorzowa. Czyli naprzyk³ad co?

- A proszê bardzo. Idziemy po chodnikuu³o¿onym z p³ytek, które le¿a³y na placuGrunwaldzkim. Jest œciana z dachówek zkatedry. S¹ dachówki z koœcio³a w Grale-wie. Stoi ko³o m³yñskie wyprodukowane wNowej Soli, a które znalaz³em w bagniskuopodal mojej firmy. Mam te¿ granitowe blo-ki z wiaduktu kolejowego przez Wartê.Mam te¿ elementy ciep³oci¹gu z lat 60. mi-nionego wieku, akurat dok³adnie jest to za-wór do ciep³ej wody. To takie urz¹dzenie,które by³o w ziemi. Jest te¿ stara mutra dorur. No i oryginalny ci¹gnik Mazur produko-wany w gorzowskim Ursusie. Jest na cho-dzie. Mo¿na te¿ zobaczyæ kotwicêwyci¹gniêt¹ w porcie, prawdopodobnie po-chodzi³a z Bydgoskiej Barki Motorowej.Mam te¿ beczkê gorzelnian¹ z plakietk¹Landsberg an der Warthe HerrmannPaucksch oraz kierat z firmy Jaehnego. Alemam te¿ wios³a z ³ódki Paw³a Zacharka.

- Po co panu te przedmioty?- Mnie zasadniczo po nic. Ale w moim

mniemaniu to dziedzictwo kulturowe, októre nale¿y zadbaæ. W dziejach ziemi by³y

ró¿ne epoki, jakkamienia ³upa-nego, ¿elaza,wiek pary i inne.A my ¿yjemy wwieku z³omia-rzy. Oznacza toni mniej, niwiêcej, ¿e jakcoœ jest stare,fajne, to idzie naz³om. Bo nikomu siê nie chce zadbaæ oœwiadectwa kultury materialnej. Wiêc robiêto ja, bo mnie to interesuje.

- Kto mo¿e ogl¹daæ pañskie zbiory?- Ka¿dy, poniewa¿ ka¿dy mo¿e przyje-

chaæ do mojej firmy na Osiedlu Bermudy,przejœæ siê po obiekcie, poogl¹daæ teprzedmioty. Wstêp jest bezp³atny. Podob-nie jak wstêp do parku zabaw dla dzieci.Jeœli ktoœ chce wypo¿yczyæ grilla, to ju¿ zato jest op³ata, ale za ogl¹danie czy toprzedmiotów z kolekcji, czy to zwierz¹t,czy te¿ roœlin nie. Zreszt¹ jak siê tylko za-czyna robiæ ciep³o, to przyje¿d¿aj¹ do nasprzedszkola. Nawet nie musz¹ siê wcze-œniej awizowaæ.

ROCH

logii, b. zastępca kierownika Od-działu Państwowego Instytutu We-terynarii w Gorzowie, zm. w 1963 r. 2009 r. zm. Ryszard Straszyński(60 l.), nauczyciel wf w VIII LO, b.szczypiornista i trener piłki ręcz-nej.w 14.07.1959 r. - na ul. Podmiejskiejdoszło do największej w historiimiasta katastrofy tramwajowej:pociąg złożony z 3 wagonów wy-koleił się na łuku torów, a wagonmotorowy rozbił się o słup przy ul.Warszawskiej; rannych zostało ok.60 osób; w wyniku obrażeń zm. drWacława Barska, popularna wmieście lekarka.1995 r. zm. Ryszard Nieścieruk(46 l.), b. kierownik drużyny Stali(1972-1979 i szkoleniowiecżużlowców, b. trener żużlowejkadry narodowej, niegdyś czołowypływak i trener pływaków Warty.w 15.07.1526 r. - na wieży Kościoła Ma-riackiego zawieszono zegar; jegoćwierćgodziny wybijał dzwon„Ave Maria” z 1498 r.; najstarszawzmianka o zegarze miejskim.1945 r. - w budynku przy ul. Kosy-nierów Gdyńskich 22-23 założonoszpital PCK, którego pacjentkamibyły więźniarki z Ravensbrück.2011 r. - otwarto wschodnią częśćbulwaru nad Wartą.1906 r. ur. się Tadeusz Byrski,reżyser teatralny i radiowy, dyrek-tor teatrów w Kielcach, Poznaniu,Łodzi i Gdańsku, współtwórca(1962-1966) sukcesów artystycz-nych Teatru im Juliusza Osterwyw Gorzowie pod kierownictwemjego żony Ireny Byrskiej (1901-1997), zm. w 1987 r.w 16.07.1950 r. - Mieczysław Cichocki wy-grał zawody żużlowe o „StalowyBut” w Gorzowie, zorganizowaneprzez KS Stal.2008 r. - na bulwarze odsłoniętopomnika legendarnego przewoź-nika Pawła Zacharka.w 17.07.1997 r. - na Starym Rynku w Go-rzowie odsłonięto pierwsze tabli-ce poświęcone zasłużonym dlakultury miasta: Janowi Korczowi,Andrzejowi Gordonowi,Wiesławowi Strebejce. 2004 r. - w czasie karambolu naul. Wybickiego w Gorzowie zudziałem dwóch autobusów MZKmarki solaris i dwóch samocho-dów osobowych rannych zostało29 osób.w 18.07.1972 r. - z powodu wyjątkowychupałów w Gorzowie zaczęło bra-kować wody w kranach.1989 r. - w Gorzowie rozpoczął sięXI Światowy Sejmik Działaczy Po-lonijnych PKOl.; w spotkaniu, or-ganizowanym od 1969 r. co 2lata, wzięło udział ponad 70działaczy polonijnych z 13 krajów,w tym po raz pierwszy z ZSRR iCzechosłowacji.2004 r. zm. Florian Kroenke (95l.), honorowy obywatel Gorzowa,organizator polskiej administracjiw Gorzowie, pełnomocnik rząduna obwód gorzowski i pierwszystarosta, następnie wicewojewo-da poznański i kierownik Ekspozy-

KALENDARIUMLipiec 2015

� 4 Lipiec 2015 r.trZy PytANIA DO...

- M³odzi radni Platformy Obywatelskiejniedawno zainicjowali akcjê zg³aszaniaprzez mieszkañców samochodów, któresprawiaj¹ wra¿enie, ¿e zosta³y porzuco-ne przez ich w³aœcicieli. Jak pan oceniaten pomys³?

- Ka¿da ciekawa propozycja jest warto-œciowa, gdy¿ œwiadczy o zainteresowaniuspo³ecznym. Przestrzega³bym jednak przedu¿ywaniem stwierdzenia ,,samochody po-rzucone’’. Mo¿emy mówiæ o autachstoj¹cych przez d³u¿szy czas na parkin-gach, na podwórkach osiedlowych czywprost na chodnikach. Je¿eli zaobserwuje-my, ¿e dany pojazd stoi bardzo d³ugo oczy-wiœcie, ¿e nale¿y to zg³osiæ do nas, ale nieoznacza to, ¿e my zaraz go usuniemy.Mo¿emy to uczyniæ tylko wtedy, kiedy za-chodz¹ ku temu prawne przes³anki. Porzu-cony samochód musi byæ ca³kowicie zde-wastowany, z rozbitymi szybami, ze znisz-czonymi ko³ami, a przede wszystkimpozbawiony tablic rejestracyjnych. Do tegonale¿y pamiêtaæ, ¿e prawo zezwala na usu-niêcie takich wraków jedynie z drogi pub-licznej, ze strefy zamieszkania oraz ze stre-fy ruchu. Nie mamy natomiast uprawnieñ,¿eby usun¹æ go przyk³adowo z prywatnejposesji. W 2014 roku fizycznie usunêliœmydwa wraki. W 76 przypadkach dotarliœmydo w³aœcicieli, którzy we w³asnym zakresiealbo usunêli pojazdy d³ugo stoj¹ce w jed-nym miejscu albo doprowadzili je do stanunormalnoœci, bo w tym wszystkim chodzite¿ o estetykê miejsc publicznych.

- Jakie s¹ przyczyny tego, ¿e samocho-dy stoj¹ w jednym miejscu nawet po kil-ka lat?

- Katalog tych powodów jest bardzo ró¿ny.Czêsto w³aœciciele wyje¿d¿aj¹ za granicêdo pracy i pozostawiaj¹ auta na parkin-gach. Ludzie starsi czêsto choruj¹, nie za-wsze mog¹ korzystaæ z samochodów i

bywa, ¿e mie-si¹cami stoj¹ onew jednym miej-scu. Mieliœmyprzypadek, ¿esyn pojecha³ da-leko do pracy inie zostawi³ klu-czyków. Rodzicechcieli zadbaæ oauto, ale nie mielijak. By³o te¿ przykre zdarzenie, ¿e w³aœci-ciel pojazdu mieszka³ sam, zmar³ i niktprzez d³ugi czas tym siê nie zainteresowa³,bo dalsza rodzina nie wiedzia³a o samo-chodzie. I przez to my musieliœmy z urzêduprzeprowadziæ postêpowanie spadkowe.Dopiero s¹d ustali³, kto jest spadkobierc¹,ale trwa³o to bardzo d³ugo. Dawniej mieli-œmy wiêcej problemów, poniewa¿ du¿o autby³o sprowadzanych g³ównie z Niemiec naczêœci. I po rozebraniu reszta by³a porzuca-na gdzie tylko siê da³o.

- Czyli akcja radnych nie trafi na podat-ny grunt?

- Rozumiem ideê akcji. W Gorzowiemamy oko³o 80 tysiêcy samochodów. Ztego powodu s¹ k³opoty z miejscami parkin-gowymi, szczególnie na osiedlach. I kiedymieszkañcy widz¹, ¿e obok nich od d³ugie-go czasu stoj¹ zaniedbane auta nie kryj¹irytacji i to jest zrozumia³e. Nie ma jednakzakazu parkowania w wyznaczonych miejs-cach dla samochodów mniej zaniedbanych,a tym bardziej czasookresu ich stania.Je¿eli w³aœciciel op³aca wszystkie nale¿nesk³adki, pojazd posiada tablice rejestracyj-ne i nie jest zdewastowany, a do tego jesz-cze w³aœciciel raz w miesi¹cu wytrze go zkurzu, nic nie mo¿na w takiej sytuacji zro-biæ. Nawet jak stoi w jednym miejscu piêælat.

RB

- W 1945 roku starosta Flo-rian Kroenke zarz¹dzi³ utwo-rzenie w powiecie gorzow-skim Komunalnej KasyOszczêdnoœciowej, czyli ban-ku lokalnego. Pan od lat prze-konuje, ¿eby pójœæ tym œla-dem i w otworzyæ bank muni-cypalny. W dobie globalizacjirynkowej jest sens powraca-nia do pomys³ów sprzed 70lat?

- Próby globalizacji rynkowejmieliœmy ju¿ za czasów rzym-skich, a wiêc to nie jest ¿adnymargumentem, ¿eby nie stawiaæna rozwój gospodarczy przy po-mocy regionalnych banków.Myœlê, ¿e Florian Kroenke ju¿ w1945 roku o tym doskonale wie-dzia³. W tej ca³ej dyskusji naj-wa¿niejsze jest zrozumienie, naczym polega kreacja pieni¹dza.W³asny bank daje bardzo du¿ebezpieczeñstwo dla lokalnejprzedsiêbiorczoœci, wp³ywa natempo rozwoju gospodarczego istanowi istotn¹ ochronê wdzia³aniach spekulacyjnych.Obce banki zawsze bêd¹ kiero-wa³y siê maksymalizacj¹ zy-sków. W dzisiejszym œwiecienajlepiej maj¹ te gospodarki, któ-re posiadaj¹ w³asne Ÿród³a kre-dytowania i maj¹ kontrole nademisj¹ pieni¹dza. Niestety, kraje,g³ównie z dawnego blokuwschodniego, w wiêkszoœci zbyt³atwo podda³y siê presji bankie-rów i odda³y kontrolê nad swoimrynkiem finansowym. Jednocze-œnie straci³y kontrole nad proce-sami gospodarczymi.

- Dlaczego tak siê dzieje?- Gdyby zapyta³ siê pan prze-

ciêtnego polityka, po co s¹ nambanki i sk¹d siê bior¹ pieni¹dze,niewielu zapewne wyczerpuj¹coodpowiedzia³oby na tak posta-wione pytanie. Mamy, niestety,do czynienia z typowym analfa-betyzmem ekonomicznym. Poli-tycy przyjêli, ¿e skoro mamygospodarkê wolnorynkow¹, towidocznie wszystko mo¿na od-daæ w obce rêce. Nawet na aka-demiach ekonomicznych za-czêto uznawaæ, ¿e to nie jest is-totne, kto kreuje pieni¹dze i ktoma nad nimi kontrolê. Pami-êtam, jak dyskutowano w Pol-sce czy nie nale¿y sprywatyzo-waæ Narodowego Banku Pol-skiego. A ja pytam siê, dlaczegonajbogatsze gospodarki œwiatachroni¹ swój system finanso-wy? Czy ktoœ siê u nas nad tymzastanawia³? Wyj¹tkiem jestmo¿e system amerykañski, któ-ry jest prywatny, ale w pe³nichroniony przez narodowe ban-ki. Niemcy poszli dalej, bo wtych najwiêkszych instytucjachfinansowych pañstwo ma swojeudzia³y. Ma³o tego, najwiêkszeniemieckie firmy maj¹ swojebanki.

- Gdyby w Gorzowie powsta³bank municypalny, któregog³ównym udzia³owcem by³obymiasto, to poradzi³by sobie narynku w konkurencji z ca³¹plejad¹ prywatnych banków?

- W tej chwili najbardziej zale¿ymi na rozpoczêciu powa¿nejdyskusji na ten temat, bo - jakwspomnia³em - wiedza w tymzakresie u osób zarz¹dzaj¹cychmiastem czy regionem jest ubo-ga. Oni nie do koñca znaj¹ funk-cje pieni¹dza i nie zawsze rozu-miej¹, dlaczego bank jest jed-nym z najwa¿niejszych narzêdzioddzia³ywania na rozwój.Uwa¿am, ¿e miasto powinnopójœæ odwa¿nie do przodu i wrazz partnerami prywatnymi otwo-rzyæ w³asn¹ instytucjê finansow¹z myœl¹ o przysz³oœci. Trzebaczasami dzia³aæ perspektywicz-nie, 20-30 lat do przodu. Nie-wa¿ne jak nazwiemy taki bank,wa¿ne ¿eby miasto mia³o wiêk-szoœæ udzia³ów. Na pocz¹tek po-trzebnych jest dwóch prywat-nych udzia³owców oraz piêæ mi-lionów euro, które mo¿na pokryæw³asnymi obligacjami. Miejskibank natychmiast zaj¹³by siêobs³ug¹ bud¿etu miasta, jak i fi-nansami wszystkich komunal-nych spó³ek. To s¹ bardzo du¿epieni¹dze. Jestem przekonany,¿e w³asny bank by³by bardzowiarygodny dla mieszkañców itam zaczêliby oni przenosiæswoje oszczêdnoœci, które da-lej trafia³yby w postaci kredytówna inwestycje gospodarcze wmieœcie i rozwój przedsiêbior-czoœci. Miejski bank dodatkowozarabia³by na takich opera-cjach. Miasto zamiast p³aciæ te-raz za obs³ugê finansow¹ ob-cym podmiotom niewydawa³oby tych pieniêdzy ajeszcze zyska³oby na swoichudzia³ach. By³yby to w gorzow-skich warunkach spore kwoty.Jestem przekonany, ¿e by³by tonajsilniejszy i najlepiej prospe-ruj¹cy bank w Gorzowie. Ma³otego, miasto mog³oby zaci¹gaæw nim kredyty i odsetki od nichtrafia³yby do naszej kasy, a nieniemieckiej czy innej. ¯ebysta³o siê to realne musinast¹piæ jednak zmiana w spo-sobie myœlenia w³odarzy mias-ta.

RB

Obce banki zawszebędą kierowały sięmaksymalizacją zyskówTrzy pytania do Augustyna Wiernickiego, gorzowskiegoprzedsiębiorcy

Fot. Ryszard Romanowski

Porzucony samochód musibyć całkowicie zdewastowanyTrzy pytania do Czesława Matuszaka, komendanta gorzowskiej Straży Miejskiej

Każdy może zobaczyć tutajgorzowskie skarbyTrzy pytania do Wawrzyńca Zielińskiego, szefa firmy Poraj i zbieracza śladów historii

Fot. Robert Borowy

Fot. Robert Borowy

Page 5: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

tury Urzędu Wojewódzkiego w Go-rzowie (1946-1949).2013 r. zm. Jerzy Krajewski (58l.), b. kajakarz i trener kajakarzyAdmiry w 19.07.1975 r. - na Placu Grunwaldzkimodsłonięto pomnik BraterstwaBroni dłuta Leszka Krzyszowskie-go; od 1998 r. - Pomnik Niepo-dległości.w 20.07.1963 r. - w GorzowskichZakładach Włókien Sztucznych(Stilon) uruchomiono produkcjętaśmy magnetofonowej.w 21.07.1951 r. - otwarto po odbudowiemost kołowy na Warcie, któryotrzymał imię Manifestu Lipcowe-go; wznowiono komunikację tram-wajową na Zamościu, która funk-cjonowała do 1967 r.; z tej samejokazji oddano też do użytku sta-dion żużlowy przy ul. Śląskiej, wy-budowany w czynie społecznym1989 r. - w hali przy ul. Czereśnio-wej rozpoczął się międzynarodo-wy turniej siatkarzy z udziałemnarodowych reprezentacji Bułga-rii, Hiszpanii, NRD, ChRL, idwóch zespołów z Polski.2001 r. zm. prof. Henryk Szukalski(81 l.), gorzowski badaczzwiązany od 1950 r. z oddziałemPINGW, IUNG i IHAR w Gorzowie,gdzie do 1991 r. kierowałZakładem Ekologii, autor kilkusetpublikacji naukowych. w 22.07.1945 r. - w Gorzowie na stadionieprzy ul. Myśliborskiej zorganizo-wano pierwsze po wojnie zawodylekkoatletyczne z udziałem repre-zentacji węzła PKP, wojska imiejscowej młodzieży.1949 r. - z okazji Święta Odro-dzenia Polski w Gorzowie uro-czyście uruchomiono tkalnięjedwabiu przy Państwowej Fab-ryce Sztucznego Włókna, któradała początek „Silwanie”; przyul. Drzymały 13 otwarto siedzi-bę Miejskiej Biblioteki Publicz-nej, gdzie umieszczono takżePowiatową Bibliotekę Pub-liczną; stację Pogotowia Ratun-kowego PCK przy ul. Kosynie-rów Gdyńskich 21; otwarto też iGospodę Spółdzielczą przy ul.Chrobrego 5.1965 r. - otwarto po modernizacjiPark Wiosny Ludów.1989 r. - uroczyście otwarto zostałDK „Małyszyn”, wybudowany wczynie społecznym przez miesz-kańców Małyszyna jako zakłado-wy dom kultury ZD HAR; dyrekto-rem nowej placówki została EwaHornik, dot. pracownica BWA.1956 r. ur. się Piotr Głażewski,trener kajakarek, zm. w 2010.w 23.07.1946 r. - ul. Wielka w Gorzowiezostała przemianowana na ul.gen. W. Sikorskiego.1944 r. ur. się Bożydar Bibrowicz,b. wicedyrektor WPHW, działaczspołeczny, żeglarz, założyciel LigiObywatelskiej na Siedlicach i No-wego Towarzystwa UpiększaniaMiasta, zm. w 2007 r.w 25.07.1961 r. - oddział Polskiego Towa-rzystwa Fotograficznego w Gorzo-

KALENDARIUMLipiec 2015

�5Lipiec 2015 r. KOMENtArZE NA GOrĄCO

r e k l a m a

Po rezygnacji m.in. z prze-budowy ul. Kostrzyńskiej naczteropasmową arterię,przyszła pora na CentrumEdukacji Zawodowej mającepowstać w obiektach podawnym szpitalu przy ul.Warszawskiej. W skład CEZmiało wejść kilkadziałających już w Gorzowieszkół techniczno-zawodo-wych, które miały się tuprzenieść (w całości lubczęści) i działać pod jednymszyldem. W dotychczaso-wym kształcie i miejscuprzestałaby więc działać ze-społy szkół budowlanych,elektrycznych, mechanicz-nych, a także ten zwanychemikiem. W sumie miałto być moloch z dwoma ty-siącami uczniów na różnychpoziomach kształcenia iszkolenia zawodowego.Według nowej koncepcji,nad która urzędnicy jeszczepracują, do CEZ przeniosąsię jedynie uczniowie me-chanika oraz miejskich oś-rodków kształcenia i szko-lenia zawodowego, któredziałają teraz w rozprosze-niu. I tak pomyślane cen-trum zawodowe, z nowo-czesnymi pracowniami i la-boratoriami oraz innymimożliwościami praktycznejnauki zawodu, a także do-radztwem zawodowymkształcić ma 500-600 przy-szłych fachowców różnych,ale pokrewnych branż. Nietylko młodzieży, ale i do-rosłych.

Tak zweryfikowany pomysłCEZ wydaje się być sen-sowny i powinien spotkaćsię z aprobatą środowiskaoświatowego. Może wyjdzienawet trochę taniej, a nawetjeśli taniej nie będzie, to nie-ch przynajmniej będzie le-piej.

JAN DELIJEWSKI

Zapowiada siê istne trzêsie-nie ziemi, bo do w³adzy mo¿edojœæ koalicja stworzonaprzez Prawo i Sprawiedli-woœæ i Paw³a Kukiza z jegostronnikami. Jednoczeœniedo sejmu mo¿e nie wejœæ Pol-skie Stronnictwo Ludoweoraz Sojusz Lewicy Demo-kratycznej. Na to wskazuj¹dotychczasowe sonda¿e iutrzymuj¹ce siê tendencje. Ato oznaczaæ mo¿e nie tylkozasadnicze zmiany naszczeblu krajowym, ale rów-nie¿ istotne przewartoœciowa-nia na poziomie województw,gdzie dotychczasowe koalicjePO-PSL mog¹ nie przetrwaæ.

W naszym województwiesejmikowa koalicja powsta³aw oparciu o 10 radnych PO i8 PSL. Wœród radnych POznaleŸli siê m.in. Anna Syno-

wiec i W³adys³aw Komarnickiz Gorzowa. A. Synowiec wœlad za mê¿em ju¿ wyst¹pi³az partii, z któr¹ przesta³a siêuto¿samiaæ. Z kolei W. Ko-marnicki mo¿e ró¿nie siê za-chowaæ, w zale¿noœci jak par-tia zachowa siê wobec niego.Chce przecie¿ zostaæ senato-rem i czeka na partyjn¹ reko-mendacjê, bo jako niezale¿nyju¿ raz przegra³. £atwo prze-widzieæ, ¿e je¿eli nie zostaniekandydatem PO na senatoraalbo nie zostanie wybrany, akonkurencje ma spor¹, tomo¿e wypisaæ siê z partyjne-go klubu w sejmiku, z którymnie jest partyjnie zwi¹zany.Klub PO mo¿e wiêc ulecznacznemu os³abieniu.

Z drugiej strony mamy wsejmiku kluby PiS i SLD,maj¹ce po 5 radnych oraz

dwóch radnych niezale¿nych(wybranych z list LepszegoLubuskiego Vadima Tysz-kiewcza), w tym £ukaszaMejzê, który mocno zaan-ga¿owa³ siê w organizacjê ru-chu P. Kukiza. On tak¿emo¿e „pójœæ w pos³y” albo inie. W ka¿dym razie przy ta-kim uk³adzie si³ i rozk³adziekoalicji na szczeblu ogólno-polskim ³atwo mo¿e powstaæpokusa zbudowania nowejkoalicji na poziomie woje-wództwa, z PSL w rolig³ównej si³y, która zwi¹zaæ siêmo¿e z radnym na prawo lublewo, a nawet jednymi i drugi-mi, bez ogl¹dania siê naos³abion¹ PO. Mo¿liwoœci bo-wiem jest wiele. Zreszt¹, niejest tajemnic¹, ¿e takie roz-mowy oraz gry symulacyjnes¹ prowadzone od pewnego

czasu w zaciszu ró¿nych ga-binetów, a w powiatach na-rasta bunt przeciwko polityceprowadzonej przez mar-sza³ek El¿bietê Polak.

Zapewne radni PiS czy SLDnie mieliby nic przeciwkozmianom na szczytach lubu-skiej w³adzy. Jest przecie¿tyle stanowisk do obsadze-nia, tyle pieniêdzy (unijnych!)do wydania… Czekaj¹ wiêc je-sieni. Jesieni¹ mo¿e wiele siêzmieniæ, tak¿e w lubuskim sej-miku i na lubuskiej scenie poli-tycznej. Jakoœ wcale nietrudnosobie, w tych okolicznoœciach,wyobraziæ nowy zarz¹d woje-wództwa z na przyk³ad mar-sza³kiem Czes³awem Fiedoro-wiczem i wicemarsza³kamiEl¿biet¹ P³onk¹ i EdwardemFedko na czele.

JAN DELIJEWSKI

Na lubuskiej sceniepolitycznej może sięwiele zmienićDo jesiennych wyborów parlamentarnych ju¿ bli¿ej ni¿ dalej.

Obie uczelnie wstêpnie poro-zumia³y siê co do warunkówutworzenia akademii. PWSZ mawczeœniej zdobyæ uprawnieniado doktoryzowania, które go-rzowski wydzia³ AWF ju¿ posia-da i wtedy powo³anie akademii zpo³¹czenia obu placówek staniesiê mo¿liwe na drodze specjal-nej ustawy sejmowej. W zamianradni zadeklarowali daleko id¹c¹pomoc ze strony miasta.

No i dobrze. Ale gdzie tusukces i nowe otwarcie drogido akademii? Wczeœniej te¿by³y ró¿ne porozumienia, de-klaracje i wola wspólnego bu-dowania. Chocia¿ fakt,w³odarze PWSZ jakby wresz-cie zrozumieli, ¿e w swychpomys³ach i oczekiwaniachposzli za daleko. Wycofali siêwiêc z zaborczych zapêdów,odpuszczaj¹c wielk¹ chêæ

przy³¹czenie do PWSZ wy-dzia³u AWF, co w praktyceoznacza³oby jego byæ mo¿eprzejœciow¹, ale jednak dale-ko id¹c¹ degradacjê. I na tow³adze, pracownicy, ale i stu-denci AWF siê nie godz¹. Iw³aœciwie inaczej byæ niemog³o. Racje bytu ma tu bo-wiem po³¹czenie, na partner-skich warunkach zasadach, anie wch³oniêcie silniejszej

naukowo uczelni przezs³absz¹, dopiero na dorobku.Taka by³a i jest logika, wymo-wa faktów oraz si³a argumen-tów. I PWSZ nic na si³ê niemog³a tu zwojowaæ.

Reszta niech bêdzie milcze-niem. Do czasu powo³aniaAkademii Gorzowskiej, czylinajwczeœniej za 2-3 lata, amo¿e nawet jeszcze póŸniej.

JAN DELIJEWSKI

Będzie akademia, jakPWSZ naukowo dojrzejeKonwent gorzowskiej rady miasta spotka³ siê z rektorami AWF oraz PWSZ w sprawie AkademiiGorzowskiej i og³osi³ sukces.

Niech będzielepiej

Prezydent Jacek Wójcickipowoli, ale konsekwentnierobi porządki po swoim po-przedniku.

Page 6: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

� 6 Lipiec 2015 r.KrONIKA POLICyJNA

wie przekształcił się w GorzowskieTowarzystwo Fotograficzne.2010 - nad Kłodawką przy ul.Łokietka runęła 130-letnia topolaczarna, jedna z najstarszych wmieście.2005 r. zm. Włodzimierz Ćwiert-niak (58 l.), nauczyciel wf, twórcagorzowskiej koszykówki żeńskiej2011 r. zm. Aleksander Ilnicki (80l.), działacz sportowy, b. kierow-nik drużyny Stali i stadionu żużlo-wego (1970-1980).w 26.07.1987 r. - Gorzów był gospodarzemMistrzostw Europy w koszykówcekadetek.w 27.07.1851 r. - otwarto linię kolejowąKrzyż-Piła-Bydgoszcz, która 6 latpóźniej została przedłużona przezGorzów do Kostrzyna. w 28.07.1998 r. zm. Zbigniew Herbert (74l.), jeden z najwybitniejszych pol-skich poetów, dramaturg, b. kie-rownik literacki Teatru im. Oster-wy w Gorzowie (1965/66).w 29.07.1988 r. - w gorzowskiej stoczniodbyło się ostatnie wodowanie;była to 130-tonowa barka górno-pokładowa, jej matką chrzestnąbyła Janina Łaszuk, żona kierow-nika stoczni.w 30.07.1978 r. - na stadionie przy ul.Myśliborskiej, w obecności ponad10 tys. widzów, rozegrany zostałpierwszy od 18 lat mecz II-ligowy(dziś I liga), w którym Stilon Go-rzów przegrał 0:2 z Wartą Poznań.1989 r. - w Gorzowie, który byłgospodarzem zakończenia XLVIWyścigu Dookoła Polski, zakoń-czył się VII, przedostatni etap zeSzczecina do Gorzowa (182 km),który wygrał Andrzej Jaskuła, a li-derem pozostał Zbigniew Spruch.1994 r. zm. - Bronisław Rogal (57l.), legenda gorzowskiego żużla,wychowanek i jeden z najlepszychzawodników Stali (1955-1969),członek pierwszej polskiej repre-zentacji na DMŚ (1960), finalistaIMŚ (1962).w 31.07.1981 r. - założone zostało Robot-nicze Stowarzyszenie TwórcówKultury w Gorzowie.1989 r. - w Gorzowie zakończyłsię XLVI Wyścig Dookoła Pol-ski; ostatni etap jazdy na czas zBarlinka do Gorzowa (30 km),rozegrany w bardzo trudnychwarunkach atmosferycznych,wygrał Marek Wrona, który jed-nocześnie został zwycięzcąTour de Pologne; główną nagro-dę stanowił Fiat 126p, II - półmiliona zł, III - 300 tys. zł, za zwy-cięstwo etapowe płacono 120 tys.zł 2007 r. - po przeniesieniu dwóchostatnich oddziałów - wewnętrz-nego i zakaźnego - zamkniętyzostał ostatecznie szpital przy ul.Warszawskiej.2008 r. - na nadwarciańskim bul-warze ustawiono 16 30-letnichpalm1925 r. ur. się Zdzisław Kołosie-wicz, b. prezes KS Stal (1953-1964), współtwórca gorzowskiegożużla, zm. w 2006 r. n

KALENDARIUMLipiec 2015

Oficer Dy¿urny KomendyMiejskiej Policji w GorzowieWlkp. otrzyma³ rano wezwa-nie do jednego z mieszkañ naul. Warszawskiej. Po dwóchminutach na miejsce docierapatrol policjantów ze sztabugorzowskiej komendy. Szybkookazuje siê jednak, ¿e w tymprzypadku rutynowa interwen-cja mo¿e okazaæ siê niewy-starczaj¹ca. Wszystko przezto, ¿e 39-letni mê¿czyznastoj¹c na 3 piêtrze budynkugrozi, ¿e zdecyduje siê na de-speracki krok. Policjanciwiedz¹, ¿e w takich sytua-cjach niezbêdne jest doœwiad-czenie policyjnych specjalis-tów, którzy w tego rodzajuzdarzeniach znaj¹ siê najle-piej. Pierwszeñstwo w tej sy-tuacji obejmuj¹ zatem spro-wadzeni negocjatorzy z Ko-mendy Miejskiej orazWojewódzkiej Policji w Gorzo-wie Wlkp. Wspólne doœwiad-czenie w takich momentachma zaprocentowaæ sprowa-dzeniem desperata i przeka-zaniem w rêce medyków. -

S³u¿ba negocjatorów polegana pracy w zespole i opartajest na wiedzy, doœwiadcze-niu, umiejêtnoœciach orazpe³nym zaufaniu. Katalog tychcech musi jednak zostaæ uzu-pe³niony empati¹, która jestzdefiniowana w dewizie „Popierwsze cz³owiek” - t³umaczynadkom. Dariusz Maciejew-ski- Koordynator Nieetatowe-

go Zespo³u Negocjatorów Po-licyjnych Komendy Woje-wódzkiej Policji w GorzowieWlkp.

Tak by³o i tym razem. Potrwaj¹cej blisko trzy godzinyrozmowie, policyjni negocjato-rzy odwiedli 39-latka od próbysamobójczej i przekazali go wrêce pogotowia ratunkowego.¿ycie. n

Akcja policyjnychnegocjatorówratuje desperataPolicyjni negocjatorzy z Gorzowa odwiedli od samobójczej próby 39-latka zul. Warszawskiej.

Fot. Policyjne archiwum

Kronika policyjna powstaje na podstawie materiałów Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wlkp. Więcej na ww.echogorzowa.pl

Mê¿czyzna kieruj¹c na dro-dze publicznej pojazdem nie-przystosowanym do transpor-tu osób, przewozi³ piêciupasa¿erów. I to w nietypowysposób.

By³o to na jednej z dróg po-wiatowych w naszym regio-nie. Patrol dzielnicowych zmiejscowej komendy policjizauwa¿y³ ci¹gnik rolniczy, naktórym w nietypowy sposóbprzewo¿one by³y osoby. Natyle pojazdu zamontowanaby³a platforma, a na niej nadomowych krzes³ach siedzielipasa¿erowie. Okaza³o siê, ¿ew kabinie Ursusa, poza kie-rowc¹, na b³otniku siedzia³ajeszcze jedna osoba. Kierow-ca nie widzia³ w tym nic dziw-nego. W zwi¹zku z noweli-zacj¹ przepisów prawa o ru-chu drogowym art. 62 ust 1,do którego okreœlono taryfika-torem mandatów karnychgrzywnê zale¿n¹ od iloœci

przewo¿onych osób, policjan-ci ukarali kierowcê manda-tem karnym w kwocie 500z³otych i 5 pkt. karnych. Do-datkowo w zwi¹zku zezmian¹ przepisów okre-œlaj¹c¹ konsekwencjezwi¹zane z przewo¿eniem

osób w liczbie przekra-czaj¹cej iloœæ miejsc w do-wodzie rejestracyjnym lubpojazdem nieprzystosowa-nym do przewozu osób, kie-rowcy zatrzymano prawojazdy, przesy³aj¹c je do sta-rosty. n

Policjanci gorzowskiej dro-gówki bacznie przypatruj¹siê zachowaniu kierowców.Szczególnie skrupulatniekontroluj¹ to, w jaki sposóbzmotoryzowani zachowuj¹siê przed przejœciami dla pie-szych. Kontrolowani kierow-cy czêsto nie stosuj¹ siê doznaków i sygnalizacji œwiet-lnej. Najczêœciej pope³nia-nym przez nich b³êdem jestwje¿d¿anie na skrzy¿owaniebez wczeœniejszego zatrzy-

mania na tzw. zielonejstrza³ce. Zdarzaj¹ siê sytua-cje, podczas których piesiju¿ znajduj¹ siê na pasach asamochody ca³y czas jad¹.Zas³aniaj¹c siê poœpiechemkierowcy nie staraj¹ siê na-wet ust¹piæ im pierwsze-ñstwa. Za takie zachowaniesprawcy wykroczeñ s¹ kara-ni mandatem.

Jak potwierdzaj¹ statystyki,piesi s¹ grup¹ najbardziejnara¿on¹ na wypadki. n

Pierwszy sygna³ o rozprowa-dzaniu tzw. dopalaczy gorzo-wscy policjanci otrzymali podkoniec 2013 roku. Praca funk-cjonariuszy pozwoli³a zgroma-dziæ dowody œwiadcz¹ce otym, ¿e w kilku miejscach woje-wództwa sprzedawane s¹ sub-stancje niebezpieczne dla¿ycia i zdrowia. Do najwiêkszejiloœci transakcji mia³o docho-dziæ w Gorzowie i jego okoli-cach.

Uwarunkowania prawne iokolicznoœæ, i¿ wiele ze wska-zanych œrodków nie zosta³o do-tychczas ujêtych na liœcie za-bronionych specyfików nakazy-wa³ policjantom spojrzeæ na tenproceder w inny sposób. Bez-spornym pozostawa³ fakt, ¿eza¿ycie wspomnianych sub-stancji mog³o powodowaæ za-gro¿enie dla zdrowia a nawet¿ycia osób stanowi¹cych kr¹godbiorców. Dziêki pro-wadz¹cym postêpowaniefunkcjonariuszom potwierdzo-ne zosta³o to opiniami specja-listów. Uzyskanie kluczowegodla sprawy stanowiska eksper-tów pozwoli³o na skierowaniewobec sprzedawców dopala-czy formalnych zarzutów.

Wspólne dzia³ania policji iprokuratury doprowadzi³y dozgromadzenia materia³u dowo-dowego, który da³ podstawê dozatrzymania 32 i 37-latniegomieszkañca Gorzowa. M³od-szy z mê¿czyzn mia³ braæudzia³ w procederze od 2011do 2014 roku. Starszy sprze-

da¿ rozpocz¹³ w 2014 roku. Wsumie obydwaj zatrzymanioskar¿eni zostali o rozprowa-dzenie na terenie województwalubuskiego ponad 6 kg niebez-piecznych substancji. W ci¹guczterech lat mia³o dojœæ za ichpoœrednictwem do kilkusettransakcji. Podejrzani znaczn¹ich czêœæ realizowali w czasieswej dzia³alnoœci zawodowej,jako kierowcy œwiadcz¹cyus³ugi przewozu osób. Pod-czas przeszukania w mieszka-niu 32-latka policja zabezpie-czy³a niemal 600 g substancjiroœlinnych i bia³ego proszku.

Prokuratora Okrêgowa w Go-rzowie sporz¹dzi³a w tej spra-wie akt oskar¿enia. Podczasprzes³uchania podejrzani przy-znali siê do zarzucanych imczynów. Obydwaj odpowiedz¹za sprowadzenie niebezpie-czeñstwa dla ¿ycia i zdrowiawielu osób poprzez wprowa-dzanie do sprzeda¿y szkodli-wych substancji. Dodatkowo32-latek us³ysza³ zarzutyzwi¹zane z przygotowaniemdo przestêpstwa. Mê¿czyznomgrozi do 8 lat wiêzienia. n

Kto nie stajeprzed pasami,ten płaci mandatPolicjanci ruchu drogowego sprawdzaj¹zachowanie kierowców wobec pieszych.

Traktorem w szóstkęna drodze publicznejŒwiebodziñscy policjanci zatrzymali prawo jazdy kierowcy ci¹gnika rolniczego.

Fot. Policyjne archiwum

Sprzedawcydopalaczy stanąprzed sądemDo s¹du skierowany zosta³ akt oskar¿eniaprzeciwko taksówkarzom Gorzowa, którzyrozprowadzali tzw. dopalacze.

39-latek chciał skoczyć z dachu budynku przy ul. Warszawskiej.

Na domowych krzesłach siedzieli pasażerowie.

Fot. Policyjne archiwum

Dopalacze sprzedawane sąw różnej postaci.

Page 7: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

�7Lipiec 2015 r. ZGM

Pozwalaj¹ na to ustawy osamorz¹dzie gminnym orazo ochronie zabytków, któreumo¿liwiaj¹ udzieleniebud¿etowych dotacji na pra-ce konserwatorskie, restau-racyjne i roboty budowlaneprzy zabytkach wpisanychdo rejestrów zabytków, którenie s¹ w³asnoœci¹ miasta. Ztej mo¿liwoœci korzystaj¹tak¿e gorzowskie WspólnotyMieszkaniowe, którymizarz¹dza Zak³ad GospodarkiMieszkaniowej.

Dotacja mo¿e byæ udzielo-na w³aœcicielowi, wieczyste-mu u¿ytkownikowi lub spra-wuj¹cemu trwa³y zarz¹d nadzabytkami wpisanymi do re-jestru zabytków w wysokoœcido 100% nak³adów koniecz-nych na wykonanie prac ob-jêtych z³o¿onym do 1 wrze-œnia roku poprzedzaj¹cegorok, w którym dotacja ma byæudzielona - wnioskiem. Woparciu o z³o¿one wnioskidecyzjê w sprawie udzieleniadotacji podejmuje PrezydentMiasta.

Niestety, pieniêdzy na tecel nie jest zbyt wiele, szcze-gólnie w stosunku do ogro-mu potrzeb. ZGM w tym rokuotrzyma dotacjê w wysokoœci300 tysiêcy z³otych. Te pie-ni¹dze zostan¹ przeznaczo-ne na wykonanie projektu iremont elewacji frontowej

kamienicy przy Mieszka I 60,Remont elewacji frontowejwschodniej (kontynuacjaprac) przy Armii Polskiej 22,

wykonanie projektu na remontelewacji frontowej wraz z re-montem balkonów przy Jas-nej 1-2 i Œl¹skiej 38 oraz wy-

konanie projektu na remontelewacji frontowej i balkonówna elewacji podwórzowej przyŒl¹skiej 40-41. Wszystkie pra-

ce w tym zakresie planuje siêzakoñczyæ w okresie paŸdzier-nika - listopada 2015 r.

LESZEK SZAPIEL

Budżetowe pieniądze naremonty zabytkowychkamienicWspólnoty mieszkaniowe korzystaj¹ z dofinansowanie remontów zabytkowych kamienic.

Niestety, budżetowych pieniędzy na remonty zabytkowych kamienic nie ma zbyt wiele.

Fot. Piotr Koch

AdresyZak³ad Gospodarki Mieszkaniowejul. We³niany Rynek 366-400 Gorzów Wlkp.tel. (095) 73-87-101, [email protected] zgm.gorzow.pl

Program Realizacji Œwiadczeñ Wzajemnych pomaga tym, którzy nies¹ w stanie sp³aciæ zaleg³ych nale¿noœci.

Wiêcej na zgm.gorzow.pl/odpracujdlug/ tel. (095) 73-87-125 [email protected]

Biuro Zamiany Mieszkañul. Wawrzyniaka 4tel.(095) 73-87-129, (095) [email protected] zgm.gorzow.pl/zamianamieszkania/

Administracja Domów Mieszkalnych nr 1ul. Wyszyñskiego 38tel. (095) 73-87-139, 73-87-142, [email protected] zgm.gorzow.pl/adm1/

Administracja DomówMieszkalnych nr 2ul. Towarowa 6A (budynek przychodni I p.)tel. (095) 73-87-151, 73-87-155, [email protected] zgm.gorzow.pl/adm2/

Administracja DomówMieszkalnych nr 3ul. Armii Polskiej 29tel. (095) 73-87-162, 73-87-165, [email protected] zgm.gorzow.pl/adm3/

Administracja DomówMieszkalnych nr 4ul. Drzyma³y 10tel. (095) 73-87-180, 73-87-182 do 184, [email protected] zgm.gorzow.pl/adm4/

Administracja DomówMieszkalnych nr 5ul. GwiaŸdzista 4tel. (95) 73-87-203 do 205, 73-87-209 do [email protected] >zgm.gorzow.pl

Kolejna oczekuje na ak-ceptacje prezydenta.Wszystko wskazuje na to,¿e dziêki nowym przepisomten rok mo¿e byæ bardzo bo-gaty w zamiany.

Uchwa³a Rady Miasta z 17kwietnia umo¿liwia zamianêmieszkañ osobom, któredot¹d nie mog³y zamieniæsiê na lokal nale¿¹cy do za-sobów ZGM . Jedn¹ z no-woœci jest umo¿liwienie za-miany na mieszkanie komu-nalne w Gorzowie osobomspoza miasta, posiadaj¹cymmieszkanie komunalne winnej gminie.- Dziêki temu ktoœ np. z

Miêdzyrzecza czy Sulêcina

mo¿e zamieniæ siê namieszkanie w Gorzowie.Oczywiœcie, gdy znajdziesiê osoba chêtna na tak¹zamianê. Warunek jest taki,aby lokal by³ gminny i doty-czy to wy³¹cznie osób fi-zycznych - mówi kierownikBZM Marcin Smela.

Kolejna zmian¹ jest stwo-rzenie mo¿liwoœci oddanialokalu, w którym siê miesz-ka w zamian za inny, prze-znaczony do remontu. Wa-runkiem jest to, ¿e remontnale¿y wykonaæ we w³as-nym zakresie. Mieszkaniektóre siê oddaje musi byæ wtakim stanie, aby mo¿naby³o je bezzw³ocznie za-

siedliæ, czyli odmalowane idoprowadzone do stanu, wktórym kolejna rodzinamog³a w nim od razu za-mieszkaæ.

Uchwa³a umo¿liwia rów-nie¿ zamianê jednego loka-lu na dwa. Przys³uguje toma³¿onkom, którym orze-czono rozwód orazwspó³najemcom. Chodzi tuo osoby, które mieszka³y zrodzicami i otrzyma³y po ichzgonie prawo do lokalu .Oczywiœcie trzeba znaleŸæosobê, która bêdzie chcia³azamieniæ dwa lokale ma³ena jeden du¿y.

- Chodzi o to aby ka¿dymia³ mo¿liwoœæ dostosowa-

nia swojego mieszkania doobecnych potrzeb - mówikierownik.

Dotychczas osoby, którenie posiada³y umowy najmulub taka umowa zosta³a imwypowiedziana nie mog³ydokonywaæ zamiany. BZMza poœrednictwem prezy-denta miasta ma prawoprzywróciæ takiej osobieprawo najmu w sytuacji, gdynp. uregulowana zostanienale¿noœæ niekoniecznieprzez d³u¿nika. Skorzystaæ zprzepisów uchwa³y mog¹równie¿ osoby, które niemia³y prawa najmu, ponie-wa¿ zosta³o ono wypowie-dziane ich rodzicom. Oso-

by takie nie mia³y mo¿liwo-œci zamieszkiwania w lokalupo rodzicach. Obecnie wy-starczy, ¿e sp³ac¹ zaleg³oœæi mog¹ odzyskaæ prawo naj-mu a nastêpnie siê zamie-niæ. Warunkiem jest to, ¿ezainteresowany zamieszki-wa³ w lokalu przez co naj-mniej piêæ lat do czasuœmierci najemcy.

- Nowe przepisy wesz³yniedawno i jeszcze nie by³ozamian, przy których by³ybywykorzystane. Na razie s¹ te-lefony z zapytaniami. Czeka-my na pule ciekawych lokali,które bêdziemy mogli zapro-ponowaæ - mówi kierownik.

RAR

Większe szanse i możliwościzamiany mieszkaniaBiuro Zamiany Mieszkań Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej od początku roku do końca maja przeprowadziło dwanaście zamian.

Page 8: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

� 8 Lipiec 2015 r.rOZMOWA

- Obchodzimy w tym roku25-lecie samorz¹du lokal-nego. Pan ju¿ drug¹ ka-dencjê zasiada w radziemiasta. Sprawdza siê takisystem sprawowaniaw³adzy? Taki, gdzie jestprezydent i jest rada, którapowinna wspó³pracowaæ zprezydentem.

- Trzeba przyznaæ, ¿e wmiarê dobrze siê to spraw-dza. Demokracja polegana tym, ¿e szersza grupaludzi powinna mieæ wp³ywna decyzje, przynajmniejteoretycznie. Po to, abymog³a mówiæ, co im siê po-doba, co nie. Demokracjapo to jest, aby spuœciæ ci-œnienie z ludzi. Rady mias-ta tak czêsto wygl¹daj¹, ¿emówi siê o rzeczach drugoi trzeciorzêdnych, przy-chodz¹ goœcie, którzy opo-wiadaj¹ historie, któremaj¹ mikre znaczenie, albodyskutuje siê o wydarze-niach wartych 10 tys. z³, wbud¿ecie miasta nic nie-znacz¹cych. Jest to po-trzebne, aby ludzie siêczuli dowartoœciowani,¿eby czuli, ¿e maj¹ wp³ywna rz¹dy. Naprawdê rz¹dysprawuje demokratyczniewybrany prezydent. Maw³adzê wiêksz¹ ni¿ rada.Istnieje te¿ zasada domnie-manej kompetencji, czyli jeœlicoœ nie jest uregulowane li-ter¹ prawa, to te¿ powiniento wykonywaæ prezydent.Œwiat³y, m¹dry prezydentmo¿e góry przenosiæ. Mamytakie przyk³ady makro. Przedlaty Szczecin i Wroc³aw za-czyna³y z tego samego pun-ktu. Wroc³aw mia³ szczêœciedo prezydentów. Natomiastw Szczecinie by³ Marian Jur-czyk, który uwa¿a³, ¿e pro-blem mieszkaniowy mo¿narozwi¹zaæ poprzez zasiedle-nie altanek ogródkowych…

- Sam tak przecie¿ miesz-ka³.

- Dok³adnie. I Szczecinzacz¹³ traciæ dystans do Pol-ski. Teraz siê to trochê zmie-nia, bo jest nowy prezydent.A z innej strony, warto spoj-rzeæ, co mo¿na zmieniæ wmieœcie œredniej wielkoœci,takim jak S³upsk przez przy-jazny PR. Tam jest wszystkomo¿liwe. Powinniœmy takpatrzeæ na rzeczywistoœæ iprzyj¹æ opcjê, ¿e u nas te¿jest wszystko mo¿liwe orazwierzyæ, ¿e u nas tak bêdzie.Ostatnie lata w Gorzowie po-kaza³y, co mog¹ oznaczaæz³e rz¹dy prezydenta. Toby³a jedna wielka awantura,obra¿anie wszystkich przezprezydenta i pomys³y prostowziête od Wernera Herzoga

typu - budowanie opery wd¿ungli amazoñskiej. Myw³aœnie tak trochê mamy.Mo¿e to nie jest d¿ungla, aleto s¹ b³onia. By³ kiedyœ umnie w Gorzowie jeden zczo³owych polskich malarzyMariusz £ukasik z Warszawyi prosi³, ¿eby mu pokazaæ Fil-harmoniê Gorzowsk¹, o którejs³ysza³. Pokaza³em. Stwier-dzi³, ¿e bry³a jeszcze siê trzy-ma kupy, choæ to mo¿e po-wiatowa architektura jest. Alete¿ us³ysza³em: „Czemu wy-budowaliœcie ten obiekt zamiastem?”. On myœla³, ¿e tojest ju¿ za miastem. Nie zna³Gorzowa i skoro trzeba by³oprzejœæ kawa³ek, ten szlaban,b³onia dooko³a, wiêc myœla³,¿e to ju¿ jest za Gorzowem.No i niestety tak trochê towygl¹da.

Dlatego wrócê tu do rolirady - jest potrzebna, ¿ebymówiæ o ró¿nych rzeczach,podpowiadaæ prezydentowiró¿ne rozwi¹zania, czasemwymagaæ od niego. Nato-miast te si³y nie s¹ równe.Rada to jednak jest zbiorowi-sko ludzi, którzy czêsto kie-ruj¹ siê instynktem politycz-nym a nie dobrem miasta iprezydent musi jednak robiæswoje, byæ silnym, mieæ wiz-je i potrafiæ od radnych wy-magaæ tego, co robi³ Tade-usz Jêdrzejczak przez wielelat. Potrafi³ owin¹æ radêwokó³ palców. Nie mówiê oostatnich latach, bo to by³y

wieczne spory. Natomiastwczeœniej on robi³ rzeczyniebywa³e. Kiedy spojrzeæ,co zrobi³, to a¿ dziwne, ¿eradni go s³uchali.

- Powiedzia³ pan bardzowa¿n¹ kwestiê - radni bar-dzo czêsto realizuj¹ poli-tyczne cele, czêsto zapo-minaj¹c o dobru miasta.A przecie¿ rada jestpowo³ana przede wszyst-kim do dbania o dobromiasta, tak jak siê todzieje w Zielonej Górze,gdzie nie liczy siê opcja amiasto i jego powodze-nie. U nas jest odwrotnie.

- Zgoda. To jest wzór.Jednak myœlê, ¿e jesteœmyju¿ w pewien sposób bli¿sitego wzoru ni¿ bywa³o wpoprzedniej kadencji.Myœlê, ¿e w radzienast¹pi¹ doœæ du¿e przeta-sowania w najbli¿szymczasie, zreszt¹ ju¿ teraz wwielu kwestiach rada mówiprawie jednym g³osem, jak toby³o w przypadku budowy ul.Kostrzyñskiej. Najpierw by³spór, ale jednak zwyciê¿y³awizja prezydenta. Prezydentnie chce ratusza za Wart¹ iradni te¿ tego nie chc¹. I takjest w bardzo wielu kwes-tiach. Osi¹gamy wspólnypogl¹d. To generalniedobrze wró¿y.

- Tak? I ju¿ nie bêdziesporów politycznych?

- Nie. Bêdziemy robiæ drogiw Gorzowie, bêdziemy

upiêkszaæ to miasto. Myœlê,¿e interes polityczny zmala³.Jest grupa ludzi, która niema wyraŸnego stempla par-tyjnego - czyli Ludzie dlaMiasta, tam s¹ ludzie zró¿nych opcji i oni myœl¹w³aœnie tak promiejsko. S¹te¿ pojedynczy radni, dlaktórych interes miasta jestnajwa¿niejszy. No i po-wtórzê, ¿e w pozosta³ychklubach te¿ nast¹pi¹ zmianyw³aœnie w kierunku myœleniao mieœcie.

- Jednak ja mamwra¿enie, ¿e od wyborówprezydenckich brakuje wmieœcie wizji. Raczej s¹ todzia³ania okazjonalne.Ktoœ powie, ¿e trzeba po-sprz¹taæ na Staszica, tosiê sprz¹ta, ktoœ coœ inne-go proponuje, to siê torobi. Jakoœ wielkich pla-nów i wizji nie widaæ.

- Prezydent jest nowy, alefakt, ¿e po pó³ roku tej wizjimiasta powinien mieæwiêcej. Te¿ ci¹gle czekamna to, ¿e raport zamkni-êcia, ale i otwarcia bêdzieprzedstawieniem takiejwizji, co chcia³oby siê zro-biæ, nie tylko drogi, aleogólnie w mieœcie. Jako-œciowa zmiana w³adzy jed-nak ju¿ jest. Bo prezydentspotyka siê z radnymi, roz-mawia z nimi, wydaje siê,¿e ich s³ucha. Przedtem wogóle nie by³o takich rela-cji.

- A jak te minione pó³roku nowej w³adzy przeno-si siê na miasto?

- Widzê dwie rzeczy. Wdrodze do pracy z ulicyB³otnej przeje¿d¿am niemalca³e miasto. Poprzednio ju¿w maju nie by³o widaæ dru-giego pasa ulicy, któr¹ je-cha³em, bo na œrodku ros³ytakie chwasty, ¿e zas³ania³ywszystko. Dziœ Gorzów, jeœlichodzi o zieleñ, jest zadbanypoprawnie. Tego nie by³o.Mówimy o remoncie ulic,czyli najwiêkszej bol¹czcemiasta. Mam nadziejê, ¿epojawi¹ siê kolejne elemen-ty, jak estetyzacja miasta.Myœlê, ¿e siê zabierzemy zaul. Chrobrego, bo o tym siêmówi od lat. Gorzów staniesiê miastem przyjemniej-szym do ¿ycia. Rada nie mawp³ywu na tworzenie miejscpracy, generalnie niewielemo¿e, ale mo¿e sprawiæ, ¿emiasto stanie siê przyjaŸniej-sze.

- Co pan rozumie pod po-jêciem „estetyzacja”?

- Z jednej strony to, ¿ebêd¹ normalne ulice doje¿d¿enia, bo dziœ jest z tymbardzo Ÿle. Chodniki w ko-ñcu bêd¹ do chodzenia.Zniknie kilkadziesi¹t ruin wcentrum miasta. Zniknie 300suchych drzew, które gro¿¹zawaleniem w ka¿dej chwili.Chcia³bym, ¿eby w koñcuzosta³y zabudowane wszel-kie plomby. Trzeba zwyczaj-

nie zmusiæ w³aœcicieli, aby wkoñcu zadbali o swoje.

- Jak?- S¹ do tego metody. Prze-

cie¿ powiatowy inspektornadzoru budowlanego siedziw swojej gawrze od kilku lat inie robi kompletnie nic, cho-cia¿ prawo budowlane dajemu ogromne mo¿liwoœci. Po-zwala na przyk³ad robiærzecz nastêpuj¹c¹ - jeœliobiekt jest szpetny, co praw-da okreœlenie szpetny jestsubiektywne, jednak mo¿nanakazaæ przywrócenie ³aduestetycznego. Jeœli w³aœci-ciel tego nie robi, to kierujesiê sprawê do prokuratury,bo to jest przestêpstwo. Nies³ysza³em do tej pory, abycoœ takiego wydarzy³o siê wmieœcie. Inna rzecz, ¿e jestjakieœ takie ciche przyzwole-nie dla ró¿nych prominent-nych mieszkañców miasta,którzy maj¹ po kilka parcel,aby trzymali je w takim bez-nadziejnym stanie. Dlaprzyk³adu szef jeden zespó³ek miejskich ma przyWarszawskiej szpetny pawi-lonik i nikt na to nie reaguje,a to jest bardzo Ÿle. Takierzeczy mo¿na zmieniæ b³ys-kawicznie, bo do tego niepotrzeba pieniêdzy ani ni-czego, tylko dobrej woli i wy-trwa³oœci. Myœlê nawet, ¿eradni by siê zgodzili nazaci¹gniêcie kredytu na es-tetyzacjê miasta, jednego znajbrzydszych w Polsce.

- No tak, trochê przez his-toriê, a trochê przez zanie-dbania…

- Nie zas³aniajmy siê ci¹glehistori¹. Trzeba robiæ, como¿na, aby zmieniaæ tomiasto. Jak jadê ul. Sikor-skiego, to ci¹gle siê zastana-wiam, dlaczego istniej¹ takiesukiennice, które mia³y byæczymœ przejœciowym, obokstoi paskudny kiosk okrato-wany jak klatka tygrysia. Tos¹ symbole powiatowej Pol-ski z lat 60. IdŸmy dalej -Dom Us³ug, to¿ to jestobrzydlistwo. Odpadaj¹cytynk, jakieœ stare napisy, zka¿dej strony siê wszystkowali. Trzeba to wyremonto-waæ po prostu. Jedna z naj-piêkniejszych willi w Gorzo-wie, przy ul. KazimierzaWielkiego popada w ruinê,bo w³aœciciele mieszkaj¹ wNiemczech, k³óc¹ siê miêdzysob¹ i nic z tym nie robi¹.

- Ale tak samo popadaj¹nam w ruinê pofabrykan-ckie wille, jak choæby willaJaehnego czy HermannaPauckscha…

- Rzeczywiœcie to jest pro-blem. Do tej listy mo¿na do-daæ szko³ê przy Szkolnej, je-

● czytaj na www.echogorzowa.pl – codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

Światły, mądry prezydent może góry przenosić z pożytkiem dla miastaZ mecenasem Jerzym Synowcem, radnym Gorzowa i by³ym ju¿ cz³onkiem Platformy Obywatelskiej, rozmawia Renata Ochwat

Już po udzieleniu tego wywiadu J. Synowiec oficjalnie zrezygnował z członkostwa w Platformie Obywatelskiej. NatomiastJerzy Wierchowicz przystąpił do inicjatywy NowoczesnaPl.

Fot. archiwum

Page 9: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

�9Lipiec 2015 r. rOZMOWA

den budynek ju¿ jest opusz-czony, a nikt o tym nie wie.Gastronomik stoi opuszczo-ny. Nie ma na to pomys³u.Radni sami tego nieza³atwi¹, to powinna byæ rolaprezydenta i jego ludzi.Przyk³ad. Wys³a³em dostra¿ników miejskich zdjêciez ul. B³otnej posesji totalniezachlewionej, bo inne okre-œlenie tu nie pasuje.Up³ynê³y dwa miesi¹ce i nic.Inny przyk³ad. Wys³a³em doPKP i te¿ stra¿y zdjêcia ta-kich dwóch obrzydliwych bu-dek, chyba jeszcze z 1945roku, króliki tam ktoœ trzyma ite¿ nie ma efektu. Takichprzyk³adów s¹ setki. Jakbytylko to uporz¹dkowaæ, toGorzów ju¿ o 50 procentby³by ³adniejszy.

- Ale jest uporz¹dkowanafilharmonia, z któr¹ pannieustannie walczy.

- Kiedy na ni¹ patrzê, tomnie serce boli.

- Ale dlaczego?- W tym samym czasie fil-

harmoniê budowa³y Szcze-cin i Gorzów. Szczecin zamniejsze pieni¹dze wybudo-wa³ obiekt, którym siê chwaliw Europie. Tam ludzie w ko-lejkach czekaj¹, ¿eby zoba-

czyæ wnêtrze. PrezydentSzczecina mia³ odwagê za-anga¿owaæ m³odych Hiszpa-nów, którzy wyszli poza po-wiatowe standardy i zapro-jektowali coœ piêknego. I to wcentrum miasta. To ¿yje poprostu. A tego nie mo¿na po-wiedzieæ o gorzowskiej fil-harmonii, poza tym czasem,kiedy dziej¹ siê tam koncer-ty. Tam jest za daleko i niema po co pójœæ.

- Pan ca³y czas postuluje,aby instytucjê zlikwido-waæ. A przecie¿ to jedna zniewielu, dziêki którymGorzów coœ znaczy, jestnotowana bardzo wysokow rankingach krajowych.Ludzie z zagranicy przy-je¿d¿aj¹ na koncerty.

- Uwa¿am, ¿e to jest o 50lat za wczeœnie.

- Ale ona siê sprawdza.- Imprez, na których jest

komplet publicznoœci, jestniewiele.

- Nie zgadzam siê. Zwykleob³o¿enie miejsc siêga 70procent, tego nie maj¹inne polskie filharmoniena sta³e.

- No dobrze, jest. Przecie¿jej nie zburzymy. Powinni-œmy myœleæ, jak odwróciæ to,

co by³o kiedyœ. Najpierwmia³y byæ szko³y, potem salakoncertowa, na koniec Fil-harmonia. Sta³o siê inaczej.Powinniœmy teraz szukaæŸróde³ finansowania ze-wnêtrznego. No dobrze, sko-ro ju¿ jest, to niech bêdzie.

- No to porozmawiajmy osporcie. Od zawsze chodzipan na ¿u¿el, od zawszeogl¹da pan pi³kê. Jak oce-nia pan stan gorzowskiegosportu?

- Trudno mówiæ o staniegorzowskiego sportu, bo gozwyczajnie nie ma. Wszyst-ko jest w stanie upadku.Myœlê, ¿e o takiej katastrofiedecyduje parê kwestii. Mias-to nie ma planu sportowego,a on jest zwyczajnie koniecz-ny. Bêdê walczy³, aby etapa-mi zacz¹æ budowaæ stadionpi³karski z prawdziwego zda-rzenia. Mam na myœli kom-pletn¹ przebudowê stadionuprzy Olimpijskiej. Najpierwpotrzebna jest porz¹dna mu-rawa, z podgrzewaniem,oœwietlenie, dodatkowe bois-ka dla m³odzie¿y, której tamtrenuje kilkaset. A takie bois-ka s¹ w Miêdzyrzeczu, Bar-linku czy Pcimiu Dolnym. Apotem jedn¹, drug¹, trzeci¹ i

czwart¹ trybunê, to wydatekzaledwie kilku milionów rocz-nie, a mielibyœmy nowoczes-ny obiekt. A jak tego niebêdzie, to nie bêdzie sportu.Bo dziœ jest tak, ¿e aby by³sport na odpowiednim pozio-mie, potrzebne s¹ obiekty.To poziom lat 70. Natomiaststadion ¿u¿lowy jest powo-dem do dumy. Trzeba te¿ po-móc PWSZ w rozbudowiehali.

Wiadomo, ¿e dziœ na œwie-cie tylko jeden sport siê liczy- pi³ka no¿na. ¯u¿el, uwiel-biany w Gorzowie, to jest¿aden sport na œwiecie. Tokompletny zaœcianek rozu-miany tylko w czêœci kraju itam, gdzie jeszcze siê jeŸdzi.Natomiast marka „Stilon”ci¹gle jest, to numer jedenjeœli chodzi o gorzowskisport. Bêdê wiêc walczy³ ostadion dla Stilonu, bo tamjest potencja³.

- No i ostatnia kwestia,chcia³abym zapytaæ o poli-tykê regionaln¹. A to naprzyk³adzie casusu panaJerzego Wierchowicza,który by³ i nie by³ cz³on-kiem PO.

- Jerzy Wierchowicz z³o¿y³wniosek o przyjêcie go do

PO. Oczekiwa³ na decyzjêwiele miesiêcy. Jakiœ czastemu przysz³a informacja zZielonej Góry, ¿e choæ ko³ogo przyjê³o, to zarz¹d stwier-dzi³, ¿e musi jeszcze pocze-kaæ, tak do czasu po wybo-rach parlamentarnych. Ja nieby³em cz³onkiem Platformy,choæ tworzy³em w GorzowieROAD, Ruch ObywatelskiAkcja Demokratyczna, czyliprzodka PO. W tych cza-sach, kiedy dzia³alnoœæ poli-tyczna by³a na tyle smaczna,¿e chcia³o siê to jeœæ. Potemsobie da³em spokój, ale roktemu postanowi³em skorzys-taæ z zaproszenia do budowyw Gorzowie silnej Platformy.Wydawa³o mi siê, ¿e todobra inicjatywa, która mia³aœci¹gn¹æ inteligencjê. A oka-za³o siê zupe³nie inaczej.Okaza³o siê, za takie ko³omo¿e byæ potencjalnym za-gro¿eniem dla wielu ludzi i tonie tylko z Zielonej Góry. Bo iw Gorzowie myœli siê nie ka-tegoriami ideowymi, a w takisposób, aby ka¿demu by³ojak najlepiej. Taka politykazielonogórsko-gorzowskajest nie do zaakceptowania ito nie tylko na poziomie poli-tyki, ale ogólnie. Te wieczne

wojenki o wszystko s¹ nie dozaakceptowania.

- Jak nale¿y to rozumieæ?- Chodzi o wyrywanie sobie

wszystkiego, ale tak¿e o pry-watne interesy, typu - jamuszê byæ pos³em. To wmyœl zasady - niech na œwie-cie bêdzie nêdza, niech naœwiecie bêdzie wojna, bylemoja posada zaciszna i spo-kojna.

- Ma pan receptê na tê sy-tuacjê?

- To mo¿na zmieniæ. Aledopiero po jesiennych wybo-rach, kiedy siê na pewnozmieni w jakiœ sposóbw³adza. Wtedy to bêdziemo¿liwe. Bo jeœli PSL wy-padnie z gry, to i straci dzie-si¹tki przywilejów. Dlatego,jak siê ktoœ nowy pojawia, tonale¿y go odstrzeliæ.

- I tak kó³ko siê zamknê³oi doszliœmy do kwestiipana Wierchowicza.

- Doszliœmy. Ale to nie tylkoo niego chodzi, bo podobniejest z wieloma osobami. Jazwyczajnie nie s¹dzi³em, ¿ewartoœciowy cz³owiek, œwiet-ny nabytek dla ka¿dej partiizostanie tak potraktowany.Bardzo smutna sytuacja.

- Dziêkujê za rozmowê.

Światły, mądry prezydent może góry przenosić z pożytkiem dla miastaZ mecenasem Jerzym Synowcem, radnym Gorzowa i by³ym ju¿ cz³onkiem Platformy Obywatelskiej, rozmawia Renata Ochwat

r e k l a m a

Page 10: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

Wspina³ siê w Tatrach.Uwielbia³ Indie. To, ¿e nie wró-ci³ do dziœ pozostaje otwartympytaniem - jak to siê sta³o?

- To taka niedokoñczonasprawa. Cz³owiek znikn¹³ i niewiadomo, co siê z nim sta³o.Ci, co maj¹ wyobraŸniê,wierz¹, ¿e mo¿e gdzieœ tam¿yje innym ¿yciem. A ci bezmyœl¹, ¿e le¿y gdzieœ tam ibyæ mo¿e kiedyœ ktoœ odnaj-dzie cia³o, ale czy uda siê jezidentyfikowaæ? - mówi EwaKudelska-Merc, ¿ona Tadeu-sza Kudelskiego, jedynegojak do tej pory gorzowianina,który wszed³ na Dach Œwiata.

18 maja 1999 roku wraz zRyszardem Paw³owskim iJackiem Mase³ko stan¹³ nanajwy¿szej górze œwiata. Jakojedyny z tej trójki nie zszed³ dobazy. Cia³a jakiœ czas szukaliSzerpowie, ale nie znaleŸlinic. Wszyscy, którzy znali Ta-deusza Kudelskiego do dziœzadaj¹ sobie pytanie, co siêsta³o tak naprawdê, bo prze-cie¿ by³ w znakomitej kondycji,by³ absolutnie œwietnie przy-gotowany.

Z koleżeńskiej namowy

Tadeusz Kudelski urodzi³ siê3 lipca 1954 r. we wsi BrzeŸni-ca pod Œwiebodzinem, ale jakopowiada jego ¿ona, rodzinabardzo szybko przenios³a siêdo podgorzowskiego Lubna.Tu jego ojciec zosta³ kierowni-kiem PGR a Tadeusz uczy³ siêw miejscowej podstawówce ibroi³ z kolegami. Potem uczy³siê w II Liceum Ogólnoksz-ta³c¹cym. W tamtych czasachnic nie zapowiada³o, ¿epoci¹gn¹ go i zatrzymaj¹ góry.

Dopiero na studiach w go-rzowskim wydziale pozna-ñskiej Akademii WychowaniaFizycznego pozna³ po-chodz¹cego z Poznania stu-denta Marka Paszkowskiego ito w³aœnie on pokaza³ Kudel-skiemu œwiat gór.

Zaczyna³ jak wiêkszoœæ,czyli w Sokolikach w Ruda-wach Janowickich ko³o Je-leniej Góry. Tu zacz¹³ poz-nawaæ alpinistyczny œwia-tek, góry poci¹ga³y gocoraz mocniej. Na tyle moc-no, aby wst¹piæ do Akade-mickiego Klubu Alpinistycz-nego oraz Klubu Wysoko-górskiego w Poznaniu.

W 1978 roku pierwszy razpojecha³ w Tatry i natychmiastda³ siê poznaæ jako osobo-woœæ. Mówi¹c jêzykiem œro-dowiska alpinistycznego,„robi³” bardzo trudne drogi, ta-kie, które zaskarbi³y mu sza-

cunek w³aœnie w tym œrodo-wisku.

Z miłości do Andów

W 1980 roku Kudelski poje-cha³ pierwszy raz w Himalaje.Ale Góry Najwy¿sze jednakgo nie przytrzyma³y. Rok pó-Ÿniej pojecha³ w Andy i jakmówi¹ znajomi, tam w³aœnieodnalaz³ œwiat, który go zafas-cynowa³. - Potrafi³ z ekspresj¹i bardzo plastycznie opowia-daæ o tym, co mu siê przyda-rza³o - mówi Dorota Fr¹tczak,gorzowska dziennikarka, któ-ra dla nieistniej¹cego ju¿ „Ku-riera Gorzowskiego” przepro-wadzi³a z Tadeuszem Kudel-skim wywiad rzekê. Zaznaczajednak, ¿e Tadeusz Kudelskinie mia³ zaufania do dzienni-karzy i wiele wody mu-sia³o w Warcie up³yn¹æ,nim da³ siê namówiæ narozmowê.

Kudelski wróci³ do Me-ksyku w 1983 roku.

Potem poci¹gnê³o go po-nownie w najwy¿szegóry, bo w Himalaje poje-cha³ w 1985 i dwa lata po-tem.

Ale przysz³o kilka lat po-czekaæ na kolejn¹ wy-prawê. W 1995 roku Tade-usz Kudelski ruszy³ wrazz przyjació³mi Jerzym So-bolewskim i Stanis³awemDejnowiczem do Afryki.Cel - Kilimand¿aro i to narowerze. Mimo, ¿e w³aœci-wie nie wolno by³o tegorobiæ, on na szczyt wje-cha³. Rok póŸniej zamie-rza³ wjechaæ rowerem naAconcaquê (6961 m n.p.m.)- najwy¿szy szczyt obu Ame-ryk. Prawie siê uda³o, jednak

na szczyt wspi¹³ siê bez rowe-ru.

Pięć na pięciolecie radia

Kolejny raz w Andy ruszy³ w1998 roku, na wyprawê na-zwan¹ „Piêæ szczytów na pi-êciolecie Radia Gorzów”. Za-bra³ na tê wyprawê tak¿e¿onê Ewê. - By³am pod Coto-paxi, to czynny wulkan, alewesz³am na wysokoœæ 5 tys.m i prawie umar³am. To niedla mnie - wspomina Ewa Ku-delska-Merc. Opowiada, ¿ewyprawa by³a po³¹czeniemdwóch stylów chodzenia pogórach - sportowego, takiego,jaki uprawia³ Tadeusz oraz tu-rystycznego, czyli takiego jakiuprawia znacznie wiêcej ludzi.

Rok póŸniej, na pocz¹tku1999 Tadeusz Kudelski ruszy³kolejny raz w Andy, tym razemtowarzyszy³ mu starszy synPiotr, którego od dzieciñstwaojciec infekowa³ wysokimi gó-rami. - No i zosta³o mu dodziœ. Wspina siê ca³y czas. Atamten czas spêdzony tylko zojcem wspomina jako coœbezcennego i niezwyk³ego -opowiada Ewa Kudelska-Merc.

W³aœnie ten wyjazd by³ przy-gotowaniem pod wiosenn¹wyprawê w Himalaje z celempodstawowym - Mount Eve-rest.

Czomolungma gozatrzymała

Na spotkanie z DachemŒwiata, nie pierwszy zreszt¹raz, Tadeusz Kudelski wyru-szy³ kilka dni przed Wielka-noc¹. - Nie chcia³am, ¿ebytam jecha³ - mówi Ewa Kudel-ska-Merc.

Gorzowianie œledzili losy wy-prawy, któr¹ kierowa³ RyszardPaw³owski, bardzo doœwiad-czony himalaista. Trzecim wzespole by³ Jacek Mase³ko.Paw³owski co jakiœ czas pod-sy³a³ do kraju informacje o wy-prawie. Kiedy zapowiedzia³atak szczytowy, ca³e gorzow-skie œrodowisko ludzi zwi¹za-nych z górami zacisnê³o pal-ce.

No i 18 maja 1999 roku przy-sz³a d³ugo oczekiwana infor-macja - wszyscy trzej stanêlina Mount Everest. - Sukces -cieszy³ siê alpinistyczny Go-rzów i bardzo liczna ekipaprzyjació³ Tadeusza Kudel-skiego. A potem przysz³a tra-giczna wieœæ, ¿e jeden z nichzosta³ na najwy¿szej górzeœwiata. Na pocz¹tku nie by³owiadomo, który. Po kilku go-dzinach okaza³o siê, ¿e Czo-molungma, góra gór zatrzy-ma³a u siebie w³aœnie Tadeu-sza Kudelskiego.

We wspomnieniach Ryszar-da Paw³owskiego mo¿naprzeczytaæ, ¿e akcja powrotudo bazy odbywa³a siê w kosz-marnych warunkach. Tak opo-wiada o zejœciu „Na Drugim iPierwszym Uskoku, jakby pro-gach stanowi¹cych jedne zg³ównych trudnoœci technicz-nych. Na drodze wejœcia naEverest od Prze³êczy Pó³noc-nej by³y liny porêczuj¹ce. Mi-êdzy nimi, tam gdzie prawdo-podobnie zgin¹³ Tadzio, spo-radycznie. Nie widzia³em jakspada³. Odleg³oœæ miêdzynami wynosi³a wtedy ok. 100m w pe³nym wystêpów iza³omów terenie. Uwa¿am, ¿eby³ to nieszczêœliwy wypadek,Ÿle postawiony krok”. Szerpo-

wie, którzy wyruszyli na po-szukiwanie zaginionego Ta-deusza Kudelskiego, nie zna-leŸli nic.

Przyjaciele do dziœ siê zasta-nawiaj¹, jak to siê mog³o wy-darzyæ. Tadeusz Kudelski by³w optymalnym wieku, by³ zna-komicie przygotowany, po akli-matyzacji na wysokoœci w An-dach. Ale nikt do tej pory nieumie powiedzieæ, co tam, wgórze tak naprawdê siê sta³o.

- Ewa, jego ¿ona, bardzod³ugo nie mog³a uwierzyæ, ¿eTadeusz zosta³ w Himalajach.Bardzo d³ugo nie mog³a siêpogodziæ z t¹ wieœci¹. Zreszt¹jakiœ czas póŸniej w koœcieleprzy ul. ¯eromskiego odby³osiê nabo¿eñstwo w intencjiTadeusza Kudelskiego. Niemo¿na go nazwaæ ¿a³obnym,bo rodzina sobie tego nie¿yczy³a. Przyjecha³ na nie Ry-szard Paw³owski, zreszt¹przyjecha³o znacznie wiêcejludzi - wspomina DorotaFr¹tczak.

Trzeba było wyroku sądu

W œrodowisku himalaistównie mówi siê, ¿e ktoœ zgin¹³ wgórach, jeœli nie ma jego cia³a.U¿ywa siê okreœlenia - za-gin¹³. Tak przez wiele latmówi³a mama Wandy Rutkie-wicz, wybitnej polskiej himala-istki, która zosta³a na K2. Takte¿ do tej pory mówi Ewa Ku-delska. W 2001 roku jednakzosta³a przeprowadzona roz-prawa s¹dowa, podczas którejTadeusz Kudelski zosta³uznany za zmar³ego.

Na pamiêæ tragicznych wy-darzeñ na cmentarzu w Lub-nie ¿ona i synowie ustawilipami¹tkowy obelisk wkszta³cie zbli¿onym do bry³yMount Everestu. - Ufundowali-œmy te¿ tablicê ze stosownymnapisem, któr¹ w Himalajemia³ zawieŸæ RyszardPaw³owski, ale nie wiem, czytak siê sta³o - mówi ¿ona.

Fajny facet

Kiedy Tadeusz Kudelski niejeŸdzi³ w góry, to pracowa³ izajmowa³ siê rodzin¹. Swoj¹przysz³¹ ¿onê Ewê pozna³,kiedy ona by³a w ósmej klasiepodstawówki. - Razem treno-waliœmy w Kolejowym KlubieSportowym Warta i poznali-œmy siê na obozie sportowym.Byliœmy razem 30 lat, z czego22 w ma³¿eñstwie - wspominaEwa Kudelska-Merc.

Razem studiowali w AWF wGorzowie, ale Ewa jakoœ niepodziela³a fascynacji górskichnajpierw ch³opaka a potem

mê¿a. - Uprawia³am inne dys-cypliny sportu, to wystarczy³o- t³umaczy.

Para pobra³a siê w 1977roku i w tym samym urodzi³ siêich starszy syn Piotr. Rodzinamieszka³a w wynajêtym poko-ju i jakoœ musia³a sobie radziæ.

Tadeusz po zakoñczonychstudiach pracowa³ jako nau-czyciel wf, jednak czarne latastanu wojennego i jego bez-kompromisowa postawa pat-riotyczna sprawi³y, ¿e w 1983roku tê pracê straci³. Przy-szed³ czas za³o¿enia w³asnejfirmy, która zajmowa³a siê ro-botami budowlanymi i pracamina wysokoœci. W miêdzycza-sie rodzina przeprowadzi³a siêdo w³asnego mieszkania naosiedlu Piaski. Potem przy-szed³ czas na dom w Santoc-ku, gdzie do dziœ mieszka Ewaz m³odszym synem Paw³em. -Nie, on siê nie wspina, ale te¿lubi adrenalinê, bo jest zawo-dowym stra¿akiem - œmiejesiê jego mama.

Pañstwo Kudelscy prowa-dzili bardzo otwarty dom,przez który ca³y czas przewi-jali siê znajomi i przyjaciele. -Tadeusz by³ fantastycznymkoleg¹, znaliœmy siê ze stu-diów, i ci¹gle jakoœ tak byliœmyblisko siebie, bo mieszkaliœmyna jednym osiedlu - wspomi-na Janusz Dreczka.

Andy i Indie

Przyjaciele mówi¹, i¿ praw-dziwie ukochanymi krainamiTadeusza Kudelskiego by³yAndy i Indie. - Mówi³, ¿e musijeŸdziæ do Indii, bo bez nichczuje jakby siê dusi³. W In-diach ³adowa³ akumulatory. In-die by³y mu potrzebne do¿ycia - mówi Dorota Fr¹tczak.I dodaje, ¿e decyzja o wypra-wie na Dach Œwiata by³a lek-kim zaskoczeniem dla przyja-ció³ i znajomych. - Dla niegoEverest nie by³ marzeniem¿ycia. Podobnie mówi ¿onaEwa. - Chcia³ pojechaæ i zdo-byæ go, ale to nie by³o najwiêk-sze jego marzenie.

W tym roku Tadeusz Kudel-ski skoñczy³by zaledwie 61 lat.

RENATA OCHWAT

P.S. O Tadeuszu Kudelskimpowsta³a ksi¹¿ka autorstwaEwy Kudelskiej i ZbigniewaSzafkowskiego „Tadeusz Ku-delski. Gorzowski himalaista1954-1999”.

Zdjêcie zamieszczamy dziêki uprzejmoœci Multime-dialnej Encyklopedii Gorzo-wa Wojewódzkiej i MiejskiejBiblioteki Publicznej

�10 Lipiec 2015 r.rEPOrtAż

● czytaj na www.echogorzowa.pl – codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

Pojechał, zdobył i już nie wróciłz Dachu świataZanim pojecha³ na Mount Everest, wszed³ na 11 szczytów w Ameryce Po³udniowej i wjecha³ rowerem na Kilimand¿aro.

Tadeusz Kudelski przed Drogą Długosza i nad Kazalnicą - Tatry 1979.

Fot. Archiwum

Page 11: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

�11Lipiec 2015 r. PrOMOCJA

● czytaj na www.echogorzowa.pl – codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

Têskne dumki, pieœni Pol-skiej Roma oraz muzyka naj-nowsza, któr¹ pasjonuje siênie tylko najm³odsze pokole-nie Cyganów z³o¿¹ siê naXXVII MiêdzynarodoweSpotkania Zespo³ów Cyga-ñskich Romane Dyvesa.Bêdzie te¿ mo¿na skoszto-waæ smaków kuchni etnicz-nej oraz poznaæ romsk¹twórczoœæ.

W tym roku pierwszegodnia Romane Dywesa naj-pierw odbêdzie siê cygañskikiermasz na Bulwarze Nad-warciañskim. A w wieczorzekoncertowym poka¿¹ siêWarsav Balkan Madnessoraz Bubliczki. Pierwszy razpodobna impreza, czyli pre-zentacja twórczoœci najm³od-szych cygañskich artystówodby³a siê cztery lata temu iszalenie siê spodoba³a. Wy-myœli³ j¹ Manuel Dêbicki, synEdwarda Dêbickiego, twórcyi organizatora festiwalu, przynieocenionej pomocy ¿onyEwy. - Koncert wspanialeprzyj¹³ siê szczególniewœród m³odzie¿y, któramog³a poznaæ, ¿e kulturaromska jest ci¹gle ¿ywa isiê zmienia, ¿e nie s¹ totylko tradycyjne roztañczo-ne kolorowe spódnice i ro-manse. Karierê robi rom-ski raper znany m.in. zfestiwalu Eurowizji. Mieli-œmy bardzo wiele pytañ itelefonów z proœbami abyzorganizowaæ taki koncert i

w tym roku - mówi EdwardDêbicki.

Kolebka romskiej kultury

Kiedy 27 lat temu EdwardDêbicki zaprasza³ po razpierwszy na Romane Dyve-sa, nawet on siê nie spodzie-wa³, ¿e festiwal nie doœæ, ¿eprzetrwa ponad æwieræ wie-ku, ale ¿e stanie siê naj-wa¿niejsz¹ cygañsk¹ im-prez¹ w kraju, ale chyba i naœwiecie, bo ¿aden inny rom-ski festiwal nie ma takiej tra-dycji, takich zas³ug i takiejpublicznoœci.

Przez lata na scenie go-rzowskiego amfiteatruwyst¹pi³y prawdziwe gwiaz-dy zarówno cygañskie, jak iniepochodz¹ce z tego naro-du.

Od lat do Gorzowa przy-je¿d¿a moskiewskie I³o, ze-spó³, który na scenie poka-zuje siê z Cygañskim Teat-rem Muzycznym „Terno”. Odlat w³aœnie te dwa zespo³yprzygotowuj¹ specjalne pro-gramy, które s¹ prezentacj¹cygañskiego stylu ¿ycia,tego z czasów taborów, ale itego wspó³czesnego. To jesttak¿e moment, kiedy koloro-we spódnice Cyganek fur-kocz¹ nad g³owami, kiedysnuj¹ siê têskne nutki du-mek, kiedy powraca nostal-gia za tym, co minê³o, a doczego jednak siê têskni. I conajbardziej lubi festiwalowapublicznoœæ.

Na szlaku z wróżbą i książką

Tradycyjnie ju¿ festiwalowizawsze towarzysz promocjaromskiej kultury. W tym rokubêdzie to spotkanie na szla-ku. Na nadwarciañskim bul-warze bêdzie mo¿na wiêcwzi¹æ udzia³ w warsztatachtañca romskiego i flamenco,które poprowadzi HiszpankaMichelle Nascimento. - Za-prosiliœmy j¹, a nie by³o to³atwe, dlatego ¿e ostatnionamno¿y³o siê bardzo du¿opseudoznawców, pseudocy-ganologów, pseudoinstrukto-rów tañców cygañskich, któ-rzy gdzieœ coœ liznêli i s¹ takzafascynowani, ¿e uwa¿aj¹,i¿ mog¹ ju¿ uczyæ. Niestety,aby uczyæ, trzeba byæ lep-szym od mistrza. Poka¿emy,jak to wygl¹da w co najmniejmistrzowskim wykonaniu -mówi Ewa Dêbicka. Wartododaæ, ¿e zwi¹zki Cyganówz kultur¹ flamenco s¹ doœæœcis³e. Od lat zreszt¹ na fes-tiwalowej scenie wystêpowalitancerze flamenco z wielk¹gwiazd¹, Ann¹ Mari¹ Ama-chi z Sewilii.

Oprócz flamenco na cyga-ñskim szlaku odbêd¹ siêwarsztaty kulinarne. Bêdzieokazja spróbowaæ nie-zwyk³ego gulaszu, któregoprzepis znaj¹ tylko Cyganie.Poza tym bêdzie mo¿naspotkaæ siê ze znawcami cy-gañskiej kultury, poznaæ co-

raz bardziej liczne wydaw-nictwa cygañskie, w tymrzecz najnowsz¹, czyli litera-turê. To tu m.in. mamy zdzieæmi bêd¹ mog³y siedz¹cna tradycyjnych poduchachpos³uchaæ cygañskich bajek.A pamiêtajmy, ¿e Cyganieprzez lata ca³¹ sw¹ spu-œciznê kulturow¹ przekazy-wali z pokolenia na pokole-nie. Nie by³o tradycji zapisy-wania. Jako pierwsza swojewiersze zapisa³a Bronis³awaWajs-Papusza, prywatnieciotka Edwarda Dêbickiego, iod pierwszego wydania Ro-mane Dyvesa patronka festi-walu.

Tradycja każe powróżyć

Podczas Romane Dyvesanie mo¿e zabrakn¹æ iwró¿ek. To kontynuatorki tra-dycji, bowiem przez lataw³aœnie wró¿biarstwo by³ozawodem romskich kobiet. -Cygañska wró¿ka zajmujesiê przepowiadaniem przy-sz³oœci od najm³odszych lat.Mo¿na j¹ nazwaæ niewy-uczonym psychologiem, któ-ry wyczuwa wiele rzeczy.Jak pyta³em mamy, którarównie¿ wró¿y³a, czy to, comówi, to prawda, czy mo¿es¹ to jakieœ sztuczki, próbo-wa³a mi wyt³umaczyæ, jak tosiê dzieje. Mówi³a, ¿e jakrozk³ada karty, to czuje, jak-by ktoœ za ni¹ mówi³. Onatylko to powtarza. Mama za-czê³a wró¿yæ, gdy mia³a 12

lat. By³o mi³o, jak przycho-dzi³y panie i panowie z pre-zentami w podziêkowaniu zatrafne wró¿by - opowiadaEdward Dêbicki.

Msza w intencji Romów

Od kilku lat podczas Roma-ne Dyvesa uroczyst¹ mszêœw. w intencji Cyganów od-prawia duszpasterz Romów,ksi¹dz Stanis³aw Opocki. Tociekawa postaæ, która taknaprawdê zaczê³a siê intere-sowaæ romsk¹ diaspor¹ pos³owach ma³ego cygañskie-go dziecka, które zwróci³osiê do niego przed latys³owami „Panie ksi¹dz, dajcukierka”. Ksi¹dz Opocki or-ganizuje pielgrzymki Romówdo sanktuariów maryjnych,prowadzi³ edukacjê romskichdzieci, opowiada o kulturzeCyganów. W gorzowskiej ka-tedrze odprawi mszê wczwartek, 9 lipca o 18.00.

Gala w amfiteatrze

Nie by³oby Romane Dyve-sa bez koncertu galowego.Odbêdzie siê on 10 lipca. Nascenie poka¿¹ siê tradycyjnezespo³y cygañskie, w tymoczywiœcie gorzowskie Ter-no, które w³aœnie obchodzi60-lecie istnienia. Wyst¹pitak¿e zespó³ Enej, w któregoutworach s³ychaæ klimatyba³kañskie i etniczne. Bêd¹tak¿e niespodzianki.

Koncert poprowadzi To-masz Kamel z drugiego pro-

gramu TV wraz z ManuelemDêbickim. Scenografiabêdzie dzie³em programu 2TVP, który równie¿ obj¹³ pat-ronat nad imprez¹. Ponadtotradycyjnymi patronami Ro-mane Dyvesa s¹ Minister-stwo Administracji i Cyfryza-cji, Ministerstwo Kultury iDziedzictwa Narodowego,Narodowe Centrum Kultury,Lubuski Urz¹d Marsza³kow-ski i miasto Gorzów.

RAR/ROCH

Romane Dyvesa, czyli CygańskieDni w GorzowieZafurkocz¹ spódnice, zaczaruje flamenco, zabrzmi stara i nowa cygañska muzyka.

Na scenie pokażą się przede wszystkim tradycyjne zespoły cygańskie.

Fot. Hanna Kaup

9 LIPCA 2015 R. (CZWARTEK) Bulwar nad Wart¹, 15.00, Spotkaniana Szlaku Romskim:Warsztaty tañca romskiego iflamenco - prowadzi MichelleNascimento-Hiszpania.Romskie Smaki - warsztatykulinarne.Spotkania autorskie z romskimitwórcami , artystami i cyganologami.Kiermasz wydawnictw literackich imuzycznych o tematyce romskiejRomskie bajki i malowanki dladzieciWystêp zespo³u artystycznegoKatedra, 18.00 - Msza œw.celebrowana przez DuszpasterzaRomów, ksiêdza Stanis³awaOpockiego.Bulwar nad Wart¹, 20.00, WieczórCygañskiej Muzyki Klubowej GypsyNightWarsav Balkan Madness,Bubliczki.Wstêp wolny.

10 LIPCA 2015 (PI¹TEK)Amfiteatr, 20.00 - Koncert Galowy.Wystapi¹ Ciaci Vorba - Polska,Zuralia Orkestar - Rumunia,Cygañski Teatr Muzyczny Terno -Koncert Jubileuszowy z okazji 60-lecia. Goœcinnie siê zaprezentuj¹:Artyœci zespo³u I£O z solistk¹Natasz¹ Buzyliow¹ - Rosja,Flamenco - Michelle Nascimento -Hiszpania, Witt Michaj - Szwecja,Karel Adam - S³owacja, ErazmManukian - Armenia oraz zespó³Enej.Koncert poprowadz¹: TomaszKammel oraz Manuel Dêbicki.Wstêp: bilety 28 z³, dzieci do lat 12wstêp wolny. Punkty sprzeda¿y:Miejskie Centrum Kultury ul.Drzyma³y 26, Infokiosk GaleriaAskana, sprzeda¿ internetowa abiletoraz w dniu koncertu: kasyamfiteatru.

XXXXVVIIII MMiięęddzzyynnaarrooddoowwee

SSppoottkkaanniiaa ZZeessppoołłóóww CCyyggaańńsskkiicchh

GGoorrzzóóww WWllkkpp.. 22001155RRoommaannee DDyyvveessaa-- CCyyggaańńsskkiiee DDnnii99--1100 lliippccaa 22001155

Page 12: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

�12 rEPOrtAż - PrOStO Z MIAStA

Dla nas jednak nadal s¹pe³ni tajemnic. Wiele z nichods³aniamy w naszym niety-powym alfabecie, oczywiœciez gorzowskim przes³aniem.

A jak akordeony E. Dębickiego

Edward Dêbicki, autor i twór-ca festiwalu Romane Dyvesa,ma cztery akordeony, trzy kla-wiszowe i jeden guzikowy.Fani maj¹ nadziejê, ¿e zagrana nim „La vie en rose” -naj-wiêkszy przebój grywany natym instrumencie, nieoficjalnyhymn Dzielnicy £aciñskiej wPary¿u.

B jak Bartosz

Adam Bartosz - by³y dyrek-tor Muzeum Okrêgowego wTarnowie i twórca najwiêkszejkolekcji cyganologicznej naœwiecie a jednoczeœnie ¿yczli-wy znawca romskiej kultury.Od lat zaprzyjaŸniony z Ed-wardem Dêbickim, bywa cza-sami na gorzowskiej imprezie.Mi³e s³ówka poœwiêcone go-rzowskim Romom zamieœci³ wswojej ksi¹¿ce „Nie bój siêCygana”.

C jak Cygański TeatrMuzyczny Terno

Edward Dêbicki w 1955 rokuutworzy³ zespó³ o nazwie„Kham” (s³oñce), nastêpniezmieni³ nazwê na „Terno”(m³ody). Zespó³ liczy³ wów-czas oko³o 30 osób. W 1964roku wokalistka zespo³u, Ran-dia, zdoby³a wyró¿nienie naFestiwalu Piosenki Polskiej wOpolu. Dziêki radiu i telewizjista³a siê znana w ca³ym kraju,przyczyniaj¹c siê do popula-ryzacji zespo³u. W 1965 rokucz³onkowie zespo³u przyst¹pilido egzaminu przed Komisj¹Weryfikacyjn¹ MinisterstwaKultury i Sztuki i uzyskaliuprawnienia zawodowych ar-tystów estradowych. „Terno”otrzyma³o miano zespo³u pro-fesjonalnego. Wtedy te¿ ze-spó³ zacz¹³ wystêpowaæ podegid¹ przedsiêbiorstw estra-dowych, zdobywaj¹c szersz¹popularnoœæ w kraju i za gra-nic¹. Koncertowa³ w niemalwszystkich krajach Europy, atak¿e w USA i Kanadzie. Ed-ward Dêbicki poszerzy³ reper-tuar zespo³u o widowiska mu-zyczne. Dlatego od 1983 rokupe³na nazwa zespo³u brzmiCygañski Teatr Muzyczny„Terno”. Ma on w swoim re-pertuarze widowiska muzycz-ne: „Graj piêkny Cyganie”,„Cygañskie Wesele”, „Roma”,

„Paœ Jag”, z którymi wystêpo-wa³ w teatrach i salach wido-wiskowych ca³ego kraju, a wi-dowisko poetycko-muzyczne„Cygañskie Pieœni Papuszy”doczeka³o sie adaptacji tele-wizyjnej. „Terno” ma na swoimkoncie udzia³ w wielu filmach -g³ówn¹ rolê w „Cygañskichpieœniach Papuszy” (1984)Grzegorza Dubowskiego i do-kumentalnym filmie „Zanimopadn¹ liœcie” (1963)W³adys³awa Œlesickiego orazw epizodach filmów fabular-nych: „Œpiew po rosie” (1982)W³adys³awa Œlesickiego,„Rzeka k³amstwa” (1986)Jana £omnickiego, „Orze³ ireszka” (1974) Ryszarda Filip-skiego, „Farba” (1998) Mi-cha³a Rossy. Cz³onkowie ze-spo³u maj¹ te¿ w swoim do-robku udzia³ w sztuceteatralnej „Chata za wsi¹” Jo-zefa Ignacego Kraszewskie-go, wystawionej w Teatrze im.J. Osterwy w Gorzowie.

D jak cygańska droga

Polscy Cyganie dopiero od1964 r. zatrzymali siê na sta³e,bo wtedy wesz³y zarz¹dzeniao przymusowym osiedleniu.To by³ najgorszy okres w dzie-jach Romów. Do tego czasuCyganie od wyjœcia z Indiipraktycznie ca³y czas byli wdrodze. Oczywiœcie cierpieliró¿ne przeœladowania, ale byliwolni. Dziœ znów je¿d¿¹ poEuropie cygañskie tabory, alezamiast wozów zaprzê¿onychw koniki, u¿ywaj¹ teraz samo-chodów.

E jak Edward Dębicki

Pomys³odawca i g³ówny dy-rektor Romane Dyvesa orazza³o¿yciel Terna. Wybitna idoceniana postaæ w romskimœwiecie, ale tak¿e i w Gorzo-wie. Jest Honorowym Obywa-telem Gorzowa. Ma na konciewiele piosenek, kilka p³yt,udzia³ w filmach. Napisa³ dwatomy wspomnieñ oraz ³ kilkatomików wierszy.

F jak Ficowski

Jerzy Ficowski, wybitny pol-ski cyganolog, ale te¿ i wybit-ny poeta i t³umacz, znawcakultury cygañskiej i romskiej.Odkrywca talentu poetyckie-go Papuszy i pierwszy jejt³umacz. Walczy³ w powstaniuwarszawskim, zaraz po II woj-nie jeŸdzi³ po kraju w taborzeKrzy¿anowskich-Wajsów-Dêbickich. Spo³ecznoœæromska oskar¿y³a go po jegoksi¹¿ce „Cyganie na polskich

drogach” o sprzeda¿ ich tra-dycji. Prawda jest taka, ¿e Fi-cowski znacznie wczeœniej in-teresowa³ siê kultur¹ Romów.

G jak garnki, ale i gadzie

A w³aœciwie bielenie garn-ków i kot³ów, czyli tradycyjnyromski zawód wykonywanyprzez mê¿czyzn. Do tego do-chodzi³o jeszcze bielenie pa-telni oraz handel koñmi, naktórych Cyganie znaj¹ siê naj-lepiej na œwiecie. Natomiasttradycyjnym zajêciem rom-skich kobiet by³o wró¿biar-stwo z kart albo z rêki.

Cyganie od zawsze nie-Cy-ganów nazywaj¹ gadziami. WPolsce fonetycznie s³owo tokojarzy siê z gadem, ale wromskim znaczy tyle co obcy,nie-Cygan.

H jak harfy

Ulubiony instrument Cyga-nów z taboru Wajsów-Dêbic-kich-Krzy¿anowskich, czylitego, z którego pochodz¹ Ro-

mowie wspó³czeœnie miesz-kaj¹cy w Gorzowie. Grali onina kompletnie dziœ nieu¿ywa-nych przez Cyganów harfach.Legenda mówi, ¿e podczas IIwojny œwiatowej nawet w mo-mentach totalnegozagro¿enia ze strony hitlerow-ców muzycy zostawiali swojewozy na pastwê losu, ale cen-ne, ale te¿ niezmiernie ciê¿kieinstrumenty zabierali ze sob¹.Miêdzy innymi znakomitymharfist¹ by³ Dionizy DyœkuWajs, m¹¿ Papuszy.

I jak Indie

Kolebka wszystkich Cyga-nów œwiata, w³aœnie znadGangesu rozeszli siê po Azji iEuropie. W 1971 r. w Arling-ton pod Londynem odby³ siê IŒwiatowy Kongres Romów.Zaprezentowano tam po razpierwszy romsk¹ flagê orazhymn. Podczas II ŒwiatowegoKongresu Romów w 1978 wGenewie powo³ano do ¿yciaMiêdzynarodow¹ Uniê Ro-

mów. To wówczas premier In-dii Indira Gandhi uzna³a ofi-cjalnie Cyganów za zaginionedzieci Indii.

J jak język

Romowie ca³ego œwiatamówi¹ praktycznie jednymjêzykiem - romani. Przez latatu³aczego ¿ycia zachowaliwspólny jêzyk. Jak dowodz¹znawcy, poszczególne dialek-ty siê ró¿ni¹, ale nie na tyle,aby nie móc siê dogadaæ.Podstaw¹ jest jeden z jêzy-ków staro¿ytnych Indii, sk¹dsiê Romowie wywodz¹.

K jak kodeks honorowy i cygański król

Romanipen, kodeks honoro-wy szczegó³owo precyzuj¹cyprawa i obowi¹zki, którychwspó³czeœni Cyganie prze-strzegaj¹. Jedn¹ znajciê¿szych kar kodeksu jestmageripen - czyli skalanie,albo skazanie na wygnaniepoza wspólnotê. Wyroki wy-

daje Sero-Rom (G³owa-Cy-gan), czyli naczelny sêdziapolskich Cyganów. I tak tylkodla wiedzy, nie ma funkcji cy-gañskiego króla, to bajka i mit.W³adz¹ jest Sero-Rom,M¹dra G³owa. To najwy¿szysêdzia, nie król.

L jak Lalka

Przydomek Bronis³awyWajs-Papuszy. Od pocz¹tkujest jedyn¹ i nieoficjaln¹ pat-ronk¹ Romane Dyvesa. By³apierwsz¹ Cygank¹, którapisa³a wiersze i zosta³ po niejtomik poetycki, pierwszy naœwiecie dowód tego, ¿e Cyga-nie umiej¹ pisaæ, oraz pierw-szy taki, ¿e wiersze potrafi¹nawet do ³ez wzruszaæ. Jej ta-lent odkry³ Jerzy Ficowski,który trochê czasu spêdzi³ wtaborze Wajsów-Dêbickich-Krzy¿anowskich. PrzydomekPapusza znaczy lalka, bo po-etka by³a drobniutkiej postury.Pisaæ nauczy³a siê praktycz-nie sama. Jak chce legenda,

E. Dębicki jest postacią wielce zasłużoną nie tylko dla kultury cygańskiej.

Fot. archiwum

Cygański Alfabet subiektywnieułożony z gorzowskim przesłaniemW Gorzowie Cyganie osiedlili siê w 1964 roku. Mieszkaj¹ wœród nas, ale zachowali swoj¹ kulturê i zwyczaje. Troskliwie pielęgnując przy tym wartości przekazywane z pokolenia na pokolenie.

Page 13: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

To do jego ³ódki latach 50.i 60. w niedzielne, ¿u¿lowemecze ustawia³y siê kolejkikibiców. - By³ bardzo fajnyms¹siadem - wspominaj¹Paw³a Zacharka ci, co gojeszcze pamiêtaj¹.

- To by³ taki mi³y pan, ¿ycz-liwy i niek³opotliwy dla niko-go - opowiada pani El¿bieta,która jako dziecko mieszka³atu¿ obok znanego warcia-ñskiego przewoŸnika przy ul.GwiaŸdzistej. W tym rokuminê³a 24 rocznica œmiercilegendarnego przewoŸnika.

- Ca³y tydzieñ czeka³o siêna tê wycieczkê. Bo ¿u¿el tojedno, ale przeprawa przezWartê ³ódk¹ pana Zacharka,to by³o coœ niezwyk³ego -opowiada Jerzy Nowak, któ-ry ca³e ¿ycie mieszka na pra-wym brzegu Warty i na lewy,na stadion przez kilka latprzeprawia³ siê w³aœnie³ódk¹ Paw³a Zacharka. - No ito by³a dodatkowa nagrodaza dobre sprawowanie. Bojak by³o inaczej, to sz³o siêpieszo przez g³ówny most -wspomina.

Gorzowianie, dziœ ju¿ citrochê starsi wspominaj¹, ¿ekilka razy przewoŸnik to iludzkie ¿ycie uratowa³, bojak nie raz i nie dwa ktoœ do-sta³ siê pod lód na zamarzni-êtej rzece, to w³aœnie Pawe³Zacharek by³ tym, który napomoc spieszy³.

PrzewoŸnik urodzi³ siê 14grudnia 1916 roku na rodzin-ne barce w Bydgoszczy, po-dobnie jak i jego brat Bruno.Tyle, ¿e Bruno urodzi³ siêrównie¿ na barce, ale w Ber-linie.

Naturaln¹ kolej¹ rzeczyby³o, ¿e Pawe³ zostanie wod-niakiem. I przez II wojn¹œwiatow¹ z polskiej Byd-goszczy do Berlina p³ywa³w³aœnie przez Landsbergwo¿¹c zbo¿e lub inne towa-ry. Taka komunikacja by³awówczas mo¿liwa dziêkistworzeniu w drugiej po³owie

XVIII wieku drogi wodnej³¹cz¹cej przez systemkana³ów Berlin z Byd-goszcz¹ i dalej z Gda-ñskiem.

Po wybuchu II wojny œwia-towej przewoŸnik trafi³ doniemieckiej niewoli. Ale pole-ga³a ona na tym, ¿e nadalpracowa³ na barkach.

Do Gorzowa Pawe³ przyje-cha³ w koñcówce 1944 roku.Namówi³ go do tego bratBruno. Warunki do mieszka-nia dla wodniaków by³ydobre, bo Warta jeszcze by³adro¿nym kana³em ¿eglugo-wym. Istnia³a wiêc du¿amo¿liwoœæ znalezienia pracy.

Jednak los chcia³ inaczej.PóŸnym wieczorem 30stycznia 1945 roku wyco-fuj¹cy siê z Landsbergu wy-sadzili w powietrze most ko-lejowy. By³o to bardzo do-godne przejœcie na lewybrzeg rzeki tak¿e i dla pie-szych, bo znacznie skraca³odrogê, zw³aszcza tym pra-cuj¹cym w zak³adach tamulokowanych.

No i krótko po zakoñczeniudzia³añ wojennych Pawe³ Za-charek uruchomi³ swoj¹firmê przewozow¹. Mia³ na-wet na tê okolicznoœæpiecz¹tkê: „Przewóz £odzi¹,Pawe³ Zacharek, Gorzów, ul.Fabryczna”. Stempel do dziœznajduje siê w posiadaniuStefana Kluja.

No i tak p³ywa³ przezWartê, wo¿¹c gorzowian wobie strony. Interes dzia³a³ do1965 roku, kiedy z pomp¹otwarto nowy most kolejowyz k³adk¹ dla pieszych, W tejchwili dzia³alnoœæ firmy prze-wozowej Paw³a Zacharkastraci³a bowiem racjê bytu.

Choæ firmy ju¿ nie by³o, tojednak doœwiadczenie zawo-dowe wypracowane przezlata przedwojenne i ju¿ po-wojenne zaprocentowa³o.Pawe³ Zacharek zacz¹³ pra-cowaæ w gorzowskim od-dziale ¯eglugi Bydgoskiej.

To w³aœnie w tej firmie, ju¿jako kapitan ¿eglugiœródl¹dowej p³ywa³ du¿¹bark¹ o wypornoœci oko³o430 ton. Wodne szlaki wiod³ygo na Zachód, do Niemiec,Holandii, Belgii, Luksembur-ga. Zacharek na zimê 1981-82 zosta³ na Zachodzie.Wtedy te¿ w Bydgoszczyktoœ w kadrach przyjrza³ siêdok³adnie jego papierom istwierdzi³, ¿e przekroczy³wiek emerytalny. A Pawe³Zacharek zawsze mówi³, ¿emusi jeszcze p³ywaæ, bo niema wypracowanych lat pra-cy. Tej zimy jednak w ¿eglu-dze nikt nie chcia³ s³uchaæwyjaœnieñ kapitana i tak nie-odwo³alnie przeszed³ naemeryturê. Do koñca ¿ycia,czyli do 6 marca 1991 r.mieszka³ w Gorzowie i tuzmar³ pokonany przez ciê¿k¹chorobê. Jest pochowany nagorzowskim cmentarzu przyul. ¯wirowej.

Kapitan Pawe³ Zacharekby³ na tyle barwn¹ i nietuzin-kow¹ postaci¹, ¿e znalaz³ siêw krêgu zainteresowaniamecenasa Jerzego Synowcai Arkadiusza Grzechoci-ñskiego, znanych gorzowian,którzy upamiêtniaj¹ koloro-we gorzowskie osobowoœci,w³aœnie stawiaj¹c im metalo-we rzeŸby.

Postaæ Paw³a Zacharka,siedz¹cego w ³ódce Kseniapojawi³a siê w 2008 roku.Wówczas to odby³o siêods³oniêcie jego pomnika.Postaæ wa¿y 130 kg, siedzity³em do Warty na BulwarzeZachodnim, mniej wiêcej tam,gdzie do 1965 roku istnia³aprzystañ przewoŸnika. Auto-rk¹ rzeŸby jest Zofia Biliñska,znana gorzowska rzeŸbiarka.

A postaæ jest kochanaprzez gorzowskie dzieci, któ-re ci¹gn¹ rodziców na spa-cer do pana w ³ódce, podob-nie jak do pana na motorzeczy do pana z lask¹.

RENAT OCHWAT

literki pokaza³a jej pewna Pol-ka, a Papusza da³a jej za tokurê, ukradzion¹, ale to tylkolegenda…

N jak nagrody Edwarda Dębickiego

E. Dêbicki za festiwale,dzia³alnoœæ na rzecz Romów,tomy poezji i p³yty zosta³ od-znaczony Krzy¿em Kawaler-skim Orderu Odrodzenia Polskiprzyznanym przez prezydentaRzeczpospolitej Polskiej orazz³ot¹ Glori¹ Artis od ministrakultury (tych z³otych to tylko kil-ka jest i tym bardziej szacuneksiê nale¿y, bo Cygan, bo Po-lak, bo twórca). Ponadto œro-dowisko romskie uhonorowa³ogo swoj¹ nagrod¹. DelegacjaRomów w sk³adzie SylwesterMasio Kwiek i Witt Michajwrêczy³a mu j¹ podczas jedne-go z festiwali. To taki cygañskiNobel za to, co Edward Dêbic-ki robi dla romskiej, a jak chcesam odznaczony, cygañskiejkultury.

O czyli o koncercie na czas

Tylko raz w historii festiwalRomane Dyvesa rozpocz¹³ siêpunktualnie. W 1996 r. patro-nem festiwalu by³ ówczesnypremier W³odzimierz Cimosze-wicz. Przyjecha³ na otwarcieimprezy. Zgodnie z procedura-mi funkcjonariusze BOR naj-pierw przeczesali amfiteatr, po-tem sprawdzali torebki i plecakipublicznoœci. Premier zamie-rza³ byæ na festiwalu oko³o 20minut, ale tak bardzo mu siêspodoba³o, ¿e zosta³ do koñca.

P jak porwanie

Jeden z ciekawszych zwy-czajów cygañskiego stylu¿ycia. M³ody mê¿czyzna zako-chany w dziewczynie mo¿e j¹zwyczajnie poprosiæ o rêkê lubrównie zwyczajnie porwaæ. Ro-dzice panny wówczas, po po-rwaniu, nie maj¹ wyjœcia i naœlub zgodziæ siê musz¹. Oby-czaj jest ¿ywy do dziœ. Ostatniraz w Gorzowie wydarzy³ siêkilkanaœcie lat temu, w rodzinieEdwarda Dêbickiego zreszt¹.Z tradycj¹ mierzy³ siê Boles³awDêbicki (szwagier Edwarda),bo córkê jego porwano.Wszystko zakoñczy³o siêdobrze, dla m³odych i rodzinyte¿, ale tradycja nadal jestprzestrzegana w nacji.

R jak Romane Dyvesa i Romani Union

Romane Dyvesa to wdos³ownym t³umaczeniu Cyga-ñskie Dni. Tak¹ nazwê odpierwszej edycji nosi festiwal,który 27 lat temu powo³a³ do¿ycia E. Dêbicki. Jak t³umaczy,chodzi³o mu o to, aby przez kil-ka dni Cyganie mieli swojemiejsce do spotkania, mogli ra-zem zatañczyæ, poœpiewaæ,spotkaæ siê i porozmawiaæ. Ta-kie przyjazne miejsce uda³o siêstworzyæ w³aœnie w Gorzowie.

Romani Union to ŒwiatowaRada Cyganów powsta³a w1987 r. w Genewie. Powo³a³ j¹ IIŒwiatowy Kongres Romów. Sie-dzibê ma w Pradze. To w³aœnieona opracowa³a flagê romsk¹.Sk³ada siê ona z dwóch pasów:na dole zielonego, u góry niebie-skiego. Poœrodku umieszczonosymbol ko³a. Kolory nawi¹zuj¹do ziemi i nieba, a ko³o odnosisiê do taborowego stylu ¿ycia.

S jak cygański szacunek

Cyganie twierdz¹, ¿e s¹jedn¹ wielk¹ rodzin¹. Pozornieœwiadczy o tym zwyczaj nazy-wania osób starszych mianemwujka i ciotki. Jest to wyraz

szacunku. Jednak przez nie-Cyganów mylnie bywa odbiera-ny jako znak pokrewieñstwa. Wka¿dym razie jak Cyganiemówi¹ do kogoœ ciotko, wujku,nale¿y czuæ siê zaszczyconym.

T jak taniec

Cyganie nie potrzebuj¹szczególnej zachêty, aby ta-ñczyæ. Bawi¹ siê wszêdzie.Cech¹ wspóln¹ dla wszystkichtañca ró¿nych od³amów Ro-mów s¹ harmonijne ruchy ra-mion i g³owy tañcz¹cych. Cy-ganie w³¹czaj¹ te¿ elementytañców ludowych krajów, którezamieszkuj¹.

U jak ubiór

Romska kobieta musi byæubrana w d³ug¹, obecnie nie-koniecznie fa³dzist¹ sukniê.Powinna mieæ chustê przewie-szon¹ przez jedno ramiê. Strójuzupe³niaj¹ bogate z³ote ozdo-by - kolczyki, pierœcionki, wi-siorki. Nie mo¿e mieæ ods³oni-êtych ramion, kolan ani brzu-cha. Do niedawna Cygankitañczy³y boso. Buty w tañcu tonowy, ju¿ powojenny wynala-zek. Gorzowskie Romki prze-strzegaj¹ tych zasad do dziœ.Natomiast zdarza siê, szcze-gólnie Cygankom rosyjskim, ¿echodz¹ swobodniej ubrane.

W jak wozy cygańskie

Jest ich kilka w Polsce, aledwa, charakterystyczne, malo-wane, z przeszklonymi boczny-mi burtami stoj¹ w ogrodzie Ed-warda i Ewy Dêbickich wK³odawie. Od kilku lat wozyprzy okazji festiwalu s¹ elemen-tem scenograficznym, zreszt¹najbardziej podziwianym.

Z jak z innymi artystamiwspółpraca

Terno ma na swoim konciewspó³pracê z wybitnymi artysta-mi polskiej estrady. W 1995 r.Edyta Geppert wygra³a opolskifestiwal piosenk¹ „IdŸ w swoj¹stronê” ze s³owami Jonasza Kof-ty i muzyk¹ Edwarda Dêbickie-go. Na opolskim festiwalu gwie-Ÿdzie akompaniowa³ sam twórcamuzyki. Terno koncertuje wraz zorkiestr¹ Filharmonii Zielonogór-skiej pod batut¹ Czes³awa Gra-bowskiego. Taborowa OrkiestraHarfiarzy, któr¹ tworz¹ muzycyTerno, Filharmonii Zielonogór-skiej, chór ze Szczecina oraz so-liœci, wykona³a 12 kompozycjiEdwarda Dêbickiego przygoto-wanych specjalnie dla uczczenia70. rocznicy likwidacji obozu cy-gañskiego w Oœwiêcimiu.

RENATA OCHWAT

rEPOrtAż - PrOStO Z MIAStA �13Lipiec 2015 r.

Ludzi przez Wartęwoził, jak trzebażycie ratowałZnali i lubili go wszyscy, którzy chcieli siê przeprawiæ na drugi brzeg Warty.

E. Dębicki jest postacią wielce zasłużoną nie tylko dla kultury cygańskiej.

Cygański Alfabet subiektywnieułożony z gorzowskim przesłaniemW Gorzowie Cyganie osiedlili siê w 1964 roku. Mieszkaj¹ wœród nas, ale zachowali swoj¹ kulturê i zwyczaje. Troskliwie pielęgnując przy tym wartości przekazywane z pokolenia na pokolenie.

No i tak pływał przez Wartę, wożąc gorzowian w obie strony.

Fot. Zdjêcia z archiwum dr Kurta Mazura

Page 14: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

�14 Lipiec 2015 r.BLOGI

● czytaj na www.echogorzowa.pl – codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

Znów wandale w akcji,niestetyMyślałam, że już koniec, że już nie ma co de-wastować. A tu się okazuje, że jednak jest.Wandale ostatecznie zniszczyli wiatki naprzystankach kolejowych już na Zamościu idalej.

Zwyczajnie nigdy tego nie zrozumiem. Jak można przyjść na przysta-nek, uchlać się i zniszczyć wszystko, co jest w zasięgu wzroku. Jakmożna paćkać po ścianach? Cały czas mnie to oburza i dlatego o tympiszę. Bo jakoś pojąć nie mogę. No i tego, że jak raz w tygodniu jadędo S., to przystanek w Deszcznie wygląda jak chlew, zaśmiecony pu-

stymi puszkami, potłuczonymi butelkami i zasłany resztkamiprzekąsek. No cóż. Widać knajpy tam nie mają.A teraz innego kątka. Otóż jakoś mało osób wie, że najbardziej ruch-liwą grupą społeczną w mieście nad trzema rzekami są emeryci i stu-denci Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Najpierw wybrali się na trzy dnina Dolny Śląsk, potem pojechali i właśnie wrócili z Sycylii, w drodzena którą przejechali pół Europy, to właśnie jadą znów na Podlasie. Ajak do tego dołożyć jeszcze niedzielne łazęgi i inne takie wyjazdy, tonaprawdę człowiek zaczyna się zastanawiać, skąd mają energię.Mam na myśli moich znajomych, którzy zwyczajnie zadziwiają mniekondycją. Oczywiście do końca roku planują jeszcze kilka kolejnychwyjazdów… A ja im mogę tylko pozazdrościć.

RENATA OCHWAT

...MOJE IRYTACJE I FASCYNACJE �

Babski punkt widzeniaPrezeska organizacji tak kobiecej, że na-wet w nazwie zostało to wybite, gdy prze-prowadzałem z nią rozmowę dla miesięcz-nika „Lubuszanin”, powiedziała, że w to-warzystwie kobiet mężczyźni zawszemyślą organem na p. Starałem się po-

ciągnąć ją za język, ale ona chyba zreflektowała się, że powie-działa nie to, co powinna. Bo skoro wedle prezeski mężczyźnimyślą organem na p, to czym myślą kobiety? Głową? Też mająorgan na p (bardziej wulgarne) umiejscowiony mniej więcej w tejsamej części ciała co u mężczyzn. Podświadomość przypomniałami o tamtej rozmowie pewnie dlatego, że dawno nie było przykierownicy województwa lubuskiego osoby, która aż tak siebiepromuje, to znaczy wychwala. Marszałek jest wszędzie. To zna-czy nie wszędzie, gdzie trzeba, żeby była, tylko w radiu i telewiz-ji. I zawsze opowiada, co dobrego zrobiła. Nawet jeśli wypada sięwytłumaczyć z wpadki lub nie ma się czym chwalić, to ona sięchwali. Wychodzi na to, że w siedemnastoletniej historii woje-wództwa nie było nikogo, kto aż tyle dobrego zrobił, tylu osobompomógł, tyle mądrego powiedział, z tyloma ważnymi osobistoś-ciami się spotkał, tyle załatwił itd. Z doświadczenia życiowego izawodowego wiem, że jeśli nikt kobiety nie chwali, bo nie ma zaco, to ona sama się pochwali. Jeszcze gorzej, kiedy mężczyznanie pochwali kobiety, a jest za co i ona o tym wie. Taki kobiecy(czyt. babski) punkt widzenia. Trzeba chwalić i chwalić. W domu

można to znieść. W regionie trudniej. A w polityce regionalnejtrzeba to wytknąć. W polityce regionalnej potrzebny jest miesza-ny punkt widzenia, tzn. damsko-męski.Nigdy nie spytałem przewodniczącego sejmiku lubuskiego, jaksię czuje. Nie o zdrowie mi chodzi. Chodzi mi o towarzystwo, wktórym przebywa urzędowo. Sądzę, że jest mu ciężko, gdy siedzipomiędzy czterema kobietami i ma w pamięci to, co mu wpojonow młodości. Mnie w liceum uczono, że gdy kobieta mówi, dobrzewychowany mężczyzna jej nie przerywa. Mężczyzna słucha i mil-czy. Nawet jeśli kobieta farmazoni, mężczyzna jej nie przerywa. Inie wytyka głupoty. Przynajmniej publicznie. W cztery oczy co in-nego. Tylko że w cztery oczy nie ma sensu cokolwiek wytknąćkobiecie, bo się obrazi. I będzie pamiętała. I będzie mściwa.A teraz zmierzam do puenty. Lubuskie jest jedynym wojewódz-twem w Rzeczypospolitej, gdzie wszelka władza jest w babskichrękach. Przewodnicząca oddziału regionalnego partii rządzącej –kobieta. Prezeska stronnictwa koalicyjnego – kobieta. Marszałek– kobieta. Wojewoda – kobieta. Czy to oznacza, że kolejki do le-karzy są krótsze, pielęgniarki zadowolone, drogi mniej dziurawe,ulice czyściejsze, pociągi jeżdżą punktualniej, policjanci wlepiająmniej mandatów, narkomanów ubywa, emeryci żyją dłużej,żużlowcy są nie do pokonania? Analitycy podają, że wśród menedżerów w firmach RP kobietystanowią 37 proc., ale tylko 5 proc. to prezeski. Jest tak nie dla-tego, że kobiety nie chcą być prezeskami. Chcą, tyle że myślą pobabsku. A trzeba myśleć rozsądnie.

ALFRED SIATECKI

...JASNY GWINT �

Nie będzie ciszyprzed burzą

Wynik wyborów prezydenckich był jednakzaskoczeniem. Zaskoczony był BronisławKomorowski rozpoczynający udział w kam-panii od ponad sześćdziesięcioprocentowe-go poparcia, zaskoczeni są politycy PO, któ-

rzy udają, że z przegranym kandydatem nie mieli nic wspólnego,wrażenie zaskoczonego swym sukcesem sprawia nawet sam prezy-dent – elekt i jego obóz polityczny. Natomiast elektorat ma to gene-ralnie gdzieś, czego symbolem może być dziewczyna częstowanakawą przez Andrzeja Dudę przed stacją metra, która poinformowałago, że właśnie kupiła bilety do Londynu.

Znamienne jednak jest i to, że w powyborczy poniedziałkowy ranekbyłem witany przez swoich telefonicznych rozmówców słowami, żeznaleźliśmy się w nowej Polsce. Czy na pewno?

Sądzę, że wątpię. Słowa te potwierdzają tylko powszechnie odczu-wany nastrój oczekiwania na zmiany w Polsce, nastrój który przyniósłtaki, a nie inny rezultat wyborów. Obawiam się jednak, że te oczeki-wania znacznej części społeczeństwa nie zostaną zaspokojone.Skończy się jak zwykle na wymianie składu Kancelarii Prezydenta naswoich, podobne ruchy zostaną wykonane w radzie radiofonii i in-nych instytucjach, na które wpływ ma głowa państwa. Jeżeli mojeprzewidywania się potwierdzą będzie to oznaczało, że nasi politycynic nie zrozumieli z ostatnich wyborów, a także z przebiegu wyborówsamorządowych i do europarlamentu. Choć publicznie opowiadają otym, że wyniki tych wyborów traktują, jako poważne ostrzeżenie, jakoswoistą żółtą kartkę dla siebie i sposobu uprawiania polityki, to jed-nak nie pojęli, że jest to już nie żółta, a czerwona kartka, czyli tympaństwu już dziękujemy.

Najwyraźniej widać to u polityków Platformy, u których jak w so-czewce skupiły się wszystkie cechy ludzi zmęczonych sprawowa-niem władzy, członków partii pozbawionej ideowości, stanowiącychwspólnotę ludzi połączonych jedynie siecią różnego rodzaju intere-sów. Obrazowo i bardzo trafnie opisał to senator Cimoszewicz, którypowiedział o nich, jako o cynicznych konsumentach grillowanych oś-miorniczek, których ludzie mają najzwyczajniej dosyć.

Mam wrażenie graniczące z pewnością, że PO znajduje się na rów-ni pochyłej, jako żywo przypominającej sytuację prezydenta Komo-rowskiego po pierwszej turze wyborów.

Partia otrzymała mocny cios, jeszcze nie nokautujący, zaczynagorączkowo poszukiwać jakichś marketingowych szacher macher wrodzaju nagłego referendum o JOWach, czy prób zmian przepisówemerytalnych, mimo że jest już pozamiatane i klęska wydaje się byćnieuchronna. Nieuniknione napięcia wewnętrzne w partii wynikającez przetargów o jak najlepszą pozycję na listach wyborczych będą do-datkowo wzmacniane doniesieniami o tym, że trzeba będzie się po-sunąć i zrobić miejsce dla polityków w rodzaju Ryszarda Kalisza, czyAndrzeja Rozenka. A luksus zwyciężania z szóstej pozycji już prze-szedł do historii i to już se ne vrati. Będzie, więc exodus niezadowo-lonych, znowu PSL będzie tratwą ratunkową dla różnych uciekinie-rów, pojawią się nowe byty partyjne, pierwszy już w najbliższą nie-dzielę.

To wszystko będzie stanowiło jeszcze jedno potwierdzenie tego,jak koślawą i nieudaczną demokrację stworzyliśmy w naszej ojczyź-nie.

Zamiast demokracji mamy partiokrację, w której partie zamieniłysię w biura pośrednictwa pracy dla najbardziej zasłużonych i człon-ków ich rodzin, w prawdziwą agencję turystyczną, dzięki której różniposłowie i posłanki, szefowie urzędów samorządowych i państwo-wych podróżują sobie po świecie za pieniądze podatnika. Temuwszystkiemu towarzyszy zadufanie i arogancja przejawiająca się wprzekonaniu, że nam się należy, bo etos styropianowy, bo komunis-tyczne więzienia i internowania, więc najwyższy czas by mieć coś ztego. Gdzie idee, gdzie poczucie społecznej służby? Objawili sięnowi właściciele Najjaśniejszej, pozbawieni empatii, nie rozumiejącyprzyczyn i istoty kolejnej wielkiej emigracji w historii naszego narodu,szukających przyczyn buntu i niezadowolenia w tym, że im się wżyciu nie powiodło.

Zapomnieli niestety o tym, że dla osiągnięcia życiowego sukcesuprzez przeciętnego Kowalskiego władza musi mu stworzyć ku temuodpowiednie warunki. Władza nie ma na to czasu pogrążona w roz-ważaniach o kamieni kupie, walorach intelektualnych wicepremiera,o ruskiej budce przy ambasadzie i temu podobnych frapujących pro-blemach.

Do jesiennych wyborach będziemy świadkami wielu bardzo intere-sujących wydarzeń, nie będzie wakacyjnego spokoju, owejprzysłowiowej ciszy przed wyborczą burzą.

Zachęcam do bacznej obserwacji i wyciągania wniosków.JERZY KUŁACZKOWSKI

...RACJE, AKCJE I REAKCJE �

Ładnie brzmiOparcie strategii kulturalnej miasta na

jego wielokulturowości ma swój sens, a na-wet pewien koloryt. Warunkiem jednak nie-zbędnym i koniecznym jest konsekwentne itwórcze podchodzenie do idea. W Gorzo-wie nie żyją tylko Romowie. Powiem więcej,

Romów jest mało. W Gorzowie żyje głównie mieszanina potomkówosiedleńców ze wschodnich rubieży dawnej Polski, w tym duża, agdyby się dokładnie i bez kompleksów przyjrzeć, bardzo duża gru-pa Ukraińców. Niemałą grupę stanowią też ci, których przodków natychże rubieżach, ukraińscy nacjonaliści „riezali”. Wielu pochodzi zWielkopolski i Kujaw. A my ciągle kultura cygańska.

W wielu domach odżyła po ostatnich wydarzeniach może nienienawiść, ale duża niechęć do Ukrainy w ogóle. „Kontakty zUkrainą? - Po moim trupie. Dziadka mi okrutnie zamordowali isiostrzenicę jego szwagra też.” Niestety nie unikniemy w Gorzo-wie tego tematu. Kultura Łemkowska, Ukraińska hołubiona jest wdomach i brakiem rozsądku ze strony władz miejskich byłoby uda-wanie, że tego nie ma. Zaniechaniem też można grzeszyć. Wpełni akceptowane są tylko „bezpieczne” nacje. Np. Romowie,albo Niemcy. Tak, tak! Dla własnej wygody i komfortu łatwiej ibezpieczniej nam się bratać z Niemcami niż z rodakami dużejczęści gorzowskiego społeczeństwa. Łatwiej śpiewać marsze nie-mieckie niż dumki ukraińskie. To oficjalnie, bo w zaciszu domo-wym „Czerwony pas” bliższy nam niż „O mein lieber Augustin...”.

Jest to problem CELOWOŚCI w kulturze. Celów może byćogrom, ale ten który zasygnalizowałem też chyba ważny. Anima-torzy gorzowskich zespołów tanecznych zaraz krzykną: „ale prze-cież my to robimy!”. Tak. Jednak ta idea powinna być jasno i pre-

cyzyjnie zdefiniowana i realizowana powszechnie i czytelnie. Niena tajnych kompletach. Rozmawiałem na ten temat z dziennika-rzami, z radnymi. Jak jeden mąż twierdzili, że za wcześnie arty-kułować takie potrzeby. No to kiedy! Dalej udawać, że gorzowskawielokulturowość to tylko dudy poznańskie i tańce cygańskie?Przed władzami miasta postawione będzie też pytanie - JAK. Jakimodel przyjąć. Nowy prezydent do kultury... cholera, nie mogę muwybaczyć tego „prześlizgnięcia się” nad kulturą w raporcie otwar-cia.

Ale wróćmy do JAK? Mamy w Gorzowie to szczęście, że modeltworzenia społeczeństwa „kulturalnego” jest w części edukacyjnejgotowy. Rozwijany przez lata i udoskonalany system pracy zmłodzieżą w upowszechnianiu muzyki Bogusia Dziekańskiego, ak-ceptowany już w całej Polsce i może być punktem wyjścia także dlainnych dziedzin edukacji kulturalnej. Architekci mogli by stworzyćMałą Akademię Architektury, plastycy swoją, teatr, filharmonia, tańcecygańskie itd., itd. GORZOWSKA MAŁA AKADEMIA SZTUKI.Jak to ładnie brzmi. No mielibyśmy własną Akademię. I miała bysens. Naturalnie wymagałoby to pewnych kosztów, zresztą niezbytdużych. Cała Polska zjeżdża się uczyć do Bogusia Dziekańskiego, tomoże zlecić mu zgromadzenie dookoła siebie ludzi którzy opracująniezbędny projekt.

Marzy mi się, żeby w Polsce mówiło się o Gorzowie, jak o mieścieprzyjaznym kulturze. Przed laty znani byliśmy z budowania pracow-ni dla plastyków. I staliśmy się wtedy znaczącym miejscem namapie artystycznej kraju. Wyprzedzaliśmy nawet stolicę naszegowojewództwa. Niestety ktoś powinien się tym zająć. Instytucjonal-nie. Wydział kultury mający sprawnych przecież pracowników zaktualnym dyrektorem - „hamulcowym” tematu nie uciągnie. Od-pada. No to skorzystajmy z doświadczenia Dziekańskiego.

PIOTR STEBLIN KAMIŃSKI

...OSTATNI PRZY STOLIKU NR 1 �

Page 15: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

�15Lipiec 2015 r. BLOGI

r e k l a m a

Niech mury runą Czasem trzeba pracować latami, a cza-sem trzeba dziesięcioleci, aby zmienićwygląd miasta lub choćby jego części.Gorzów, którego centrum zostało zma-sakrowane tuż po przejściu frontu,przez jego zdobywców, stracił większo-

ść swojego przedwojennego uroku i nie sposób go dzisiaj wpełni odzyskać. Niekiedy jednak potrzeba niewiele, aby miastozmienić. Przyzwyczailiśmy się, że wzdłuż naszych ulic, równieżw centrum miasta znajdują się szpetne mury, które cośzasłaniają, z reguły nie wiemy co, bo nikt nie wspina się na pal-ce, aby zobaczyć – co jest po drugiej stronie. Już dwa razy na-pisałem jako radny interpelację do prezydenta miasta, aby wy-dał polecenie wyburzenia ciągnącego się wzdłuż ulicyWarszawskiej wyjątkowo szpetnego muru, otaczającego terendawnego szpitala.( poprzedni prezydent odpisał mi, ze nie mamowy) Dzisiaj mur otacza ruinę szpitala, ale co ważne, odgra-dza również od miasta park szpitalny. Park jest zaniedbany, toprawda, ale ma kilka pięknych fragmentów. Wystarczyłoby tro-chę dobrej woli i kilkadziesiąt tysięcy złotych, aby zburzyć mur iudostępnić teren parku gorzowianom. Estetyczny sukces jestpewny, a i okoliczni mieszkańcy się ucieszą, bo w okolicy zbytdużo zieleni nie ma. Zgoda, cały teren ma być w przyszłościplanowo zagospodarowany (centrum edukacji zawodowej, albocoś innego), ale to wcale nie przeszkadza, abyśmy przez kilkanajbliższych lat korzystali z parku i cieszyli oko przejeżdżająculicą Warszawską. Z podobnym zjawiskiem mamy do czynienia, choć na dużomniejsza skalę na ulicy Łokietka, przy zbiegu z Chrobrego. Tammocno pochylony i niepiękny mur odgradza przechodniów od

uroczego i klimatycznego ogrodu przy szkole muzycznej. Z ulicyogrodu nie widać, ale gdyby wspiąć się nieco – można go zoba-czyć. Gdyby ten nieszczęsny mur zburzyć – cała okolica zys-kałaby na uroku, a przecież jest to i tak chyba najpiękniejszyzakątek miasta. Co więc trzeba zrobić? Pan prezydent winienwysłać na miejsce swojego urzędnika, aby zdiagnozować sy-tuację, a następnie wydać polecenie wyburzenia szpetoty, kuchwale urzędu i zadowoleniu mieszkańców, a zwłaszczaKrzysztofa Olechnowicza, który niedaleko prowadzi swój biznesi który zwrócił mi na to uwagę. Takich bezsensownych murów jest zresztą dużo więcej i to nietylko w centrum. Ulica Kolejowa, to ulica trochę zapomniana ina uboczu, ale i ona ma swój szpetny mur. W ostatnim czasiemieszkańcy i zarząd budynków, wspólnymi siłami odnowilistojące tam dwie kamienice i od razu stało się jaśniej i piękniej.Gdyby jeszcze wyburzono stojący po drugiej stronie ulicy krzy-wy, betonowy mur chroniący nie wiadomo kogo przed nie wia-domo kim, to ulica zyskałaby perspektywę, a mieszkańcy nor-malny widok z okien. Zysk dla wszystkich. Czemu tolerujemy ta-kie szpetoty w mieście ? To zwykłe przyzwyczajenie. Stoi, toznaczy musi, bo widocznie władza wie lepiej. Otóż tak nie jest.Czasem i władzy trzeba zwrócić uwagę na oczywistą oczywisto-ść, jak mawia mój kolega Jurek Wierchowicz. A miasto to sumaładnych i brzydkich miejsc. W Gorzowie tych drugich jest sta-nowczo zbyt dużo, więc jeśli niewielkim nakładem sił możemyto zmienić – nie lękajmy się i róbmy.

PS. Pozdrowienia, choć wcale nie serdeczne dla tych wszyst-kich, którzy są odpowiedzialni za obecny wygląd ogrodzeniaMuzeum Lubuskiego. Maj się skończył, a rdza jak wyłaziła, takwyłazi.

JERZY SYNOWIEC

...Z MIŁOŚCI DO MIASTA �

Może być inaczejZ urzędu marszałkowskiego coraz głośniej dochodzą

sygnały o niezadowoleniu radnych z prac zarządu woje-wództwa. Trudno je komentować inaczej niż słowami „na-reszcie”, ale i „szkoda”. Nigdy nie miałem wątpliwości, żemarszałek Polak powinna traktować politykę regionalnąjako instrument do rozwoju całego województwa i dbać o

całą Ziemię Lubuską. Wiele razy dawałem temu wyraz proponując jednocześnierozwiązania. Nie ja sam. Robili to ze mną samorządowcy.

Opublikowany na przełomie roku raport z wykorzystania środków europejskich wpoprzedniej perspektywie nie pozostawia złudzeń, że jest dysproporcja w wydatko-waniu środków z LRPO w poszczególnych powiatach województwa. Nie sposóbrównież zrozumieć obojętności na potrzeby i zagrożenia w funkcjonowaniu powia-towego systemu ochrony zdrowia. Szybkie uruchomienie procedury budowyNeostrady dało nam chwilową przewagę nad pozostałymi województwami. Terazugrzęzło w niemocy podłączeń końcowych odbiorców. Dlaczego? Kto to wie? Za-pewne i ta inwestycja wzbudza niezadowolenie radnych. Bo reprezentują nie sie-bie, ale mieszkańców. Ci zaś chcą spodziewają się, że włodarze podejmą mądre iracjonalne decyzje. Czy więc przy pomrukach niezadowolenia oczekiwania i wy-siłki włodarzy Krosna, Kostrzyna, czy nawet Lubska przekonają marszałek Polakdo wsparcia - ważnych z punktu widzenia całego regionu – inwestycji? Mógłbympowiedzieć i tak, i nie. Kolokwialnie mówiąc – widać gołym okiem, że najważnie-jsze dokumenty planistyczne od początku były tak tworzone, aby realizowane były izaspakajane marszałkowskie potrzeby. Z drugiej strony – może widoczne po-wszechnie niezadowolenie, niepokój, wyraz sprzeciwu spowodują zmianę prowa-dzonej polityki? Pozostanę ze swoją wątpliwością. Obawiam się, że zwycięży...kalkulacja. Tajemnicą poliszynela jest, że nawet najzagorzalsi (prywatnie) krytycyrządzenia pani marszałek, obawiając się gniewu i „zamknięcia” kasy na ich projektypowstrzymują się przed głośnym mówieniem, że jest źle. Lecz poza nimi są miesz-kańcy. I dlatego chcę wierzyć, że może być inaczej. Wiem, że może.

JERZY OSTROUCH

...PO PROSTU LUBUSKIE �

Irracjonalnyracjonalizm

Ja mam dwa serca, jednow Gorzowie, drugie nadSekwaną i to od ponad trzy-dziestu lat. Ale nazwiskomam tylko jedno, nazwisko

budzące sprzeczne emocje nad Wartą, a nad Sek-waną wesołą ciekawość i sympatyczne pytania o krajpochodzenia. W Encyklopedii Gorzowa opisującfragmenty życia mojego taty Tadeusz seniora orazbrata Tadeusza juniora nazwano naszą rodzinę „go-rzowskimi działaczami politycznymi”, zabetonowaw-szy nasz wizerunek na wieki wieków.

A ja z powodu mojego imienia Christophe muszędźwigać na swoich barkach to brzemię, chociaż cza-sami bliżej mi do kultury i sztuki niż do polityki. Dlate-go wystawy malarstwa od zawsze przyciągały mojestopy i ciekawość. W ostatnich miesiącach obej-rzałem trzy wystawy czasowe. W Paryżu kazano miczekać ponad dwie godziny w deszczu u bram GrandPalais, zanim mogłem uroczyście wkroczyć do saliozdobionej jednym z arcydzieł malarstwa światowe-go, „Wenus z lustrem” Diego Velazqueza. Ten naj-piękniejszy wizerunek kobiecych pleców. Mistrz mist-rzów namalował prawdopodobnie podczas podróżydo Włoch, gdyż malowanie nagich kobiet groziło wXVII wiecznej Hiszpanii Trybunałem Świętej Inkwizy-cji.

Następnie udałem się na południe w poszukiwaniesłońca i zawitałem do Bazylei. Miasto od pierwszegospojrzenia narzuciło mi porównania z grodem nadWartą. Bazylea - 166 tysięcy mieszkańców, Gorzów124 tysiące. Miasta rozwijały się wzdłuż rzek, którewymusiły charakterystyczny układ urbanistyczny.

Prawobrzeżne i lewobrzeżne dzielnice połączonomostami. Na ulicach Bazylei dominują tramwaje i jakw Gorzowie stanowią hałaśliwy, ale malowniczy ele-ment miasta. Bazyleję w ostatnich latach opuściłookoło 46 tysięcy mieszkańców, co w porównaniu do1100 gorzowian, którzy zmienili swoje miejsce za-mieszkania, wydaje się ogromną liczbą. W obu mias-tach sport przeplata się z kulturą. W Gorzowie kibiceróżnych sportów, a w szczególności żużla, konkurująze zwolennikami orkiestry filharmonicznej, która odniedawnego czasu próbuje łagodzić obyczaje i prze-konać radnych miasta, że kultura jest tym, co pozwa-la człowiekowi wznieść się dużo wyżej niż 6,14 met-rów w skoku o tyczce. W Bazylei sport i kultura wsposób harmonijny wzbogacają wolny czas miesz-kańców, ku radości ducha i zdrowia fizycznego.Szwajcarzy już dawno zrozumieli że wychowanie ko-lejnych pokoleń w rozumieniu i szacunku dla kultury isztuki pozwala dojrzałym już obywatelom na świado-me i czynne uczestniczenie w manifestacjach arty-stycznych Dowodem na to było moje oczekiwanie,aby dotrzeć do kas Fundacji Beyelera, w którejurządzono wystawę mistrza postimpresjonistycz-nego malarstwa Paula Gauguina. Wystawę zorga-nizowali prywatni mecenasi z pomocą finansowąmiasta i regionu. Gorzów też zorganizował, w tymsamym okresie wystawę Jana Korcza, lokalnegomalarza nazywanego przez niektórych postim-presjonistą. W mieście krążyły o nim legendy, ażnobilitowano go tytułem „Mistrz Jan”. Dlaczegowięc tysiące zwiedzających stoją pod kasami wBazylei, a w Gorzowie zwiedzając dwa razy wysta-wę Jana Korcza byłem jedynym gościem? Czyżbywrażliwość Gorzowian na malarstwo była ograni-czona, a może jakość twórczości pana Korcza jesttak niska, że nikogo nie interesuje, a mit jaki stwo-

rzono z jego osoby uniemożliwił obiektywną ocenęjego prac.

Kilkadziesiąt obrazów, z różnych okresów życiaJan Korcza pozwala na wyrobienie sobie opinii o tymmalarzu. Zaczynając od tematyki można stwierdzić,że awangardzistą to pan Jan nie był. Pejzaże, mar-twe natury, kompozycje kwiatowe dominują jego za-interesowania. Jedyny akt prezentowany na wysta-wie jest raczej próbą kopiowania aktów Renoira niżosobistą kreacją. Podobnie jest ze sposobemnakładania materii malarskiej na płótno, w którym wi-doczne jest naśladownictwo impresjonistów oraz ko-lorystów pierwszej połowy XX wieku. Niestety, takżedążenie do syntetycznego traktowania plamy bar-wnej oraz geometryzacji brył jest dosyć nieudolne iujawnia jedynie fascynację postimpresjonistami (Ce-zannem i Van Goghiem). Jednakże brak umiejętnoś-ci przedstawiania perspektywicznego było jednym zpodstawowych braków w wykształceniu tego mala-rza. Kolejnym problemem artystycznym który prze-rastał możliwości „Mistrza Jana” było tworzenie cie-kawych, harmonijnych kompozycji. Pejzaże robiąwrażenie chaotycznych, krzyżujące się linie drzew,dachów, pagórków etc., są przypadkowe. Układymartwych natur oraz kompozycje kwiatowe są banal-ne, brak im spójności wewnętrznej i przypominają ra-czej poszukiwania malarza amatora niż panującegonad procesem twórczym artysty. Pomimo pewnejwrażliwości na kolory, struktury barwne tworzoneprzez niego nie budzą wzruszenia czy zachwytu, jakto ma miejsce w przypadku kapistów czy malarzyabstrakcji. Korcz wzorując się na kolorystach XIX-XXwieku próbował wyczarować na swoich obrazachświat subtelnych zależności kolorystycznych, ale nie-stety stworzenie palety, tak charakterystycznej i ko-niecznej dla stworzenia pełnego uroku czy emocji es-

tetycznej dzieła było poza zasięgiem jego talentu.Korcz był więc malarzem borykającym się z dużymitrudnościami warsztatowymi, a jego agresywność dośrodowiska artystycznego mogła wynikać z tego żemiał świadomość, że jest epigonem o dużych bra-kach w wykształceniu malarskim.

Myślę, że problem z brakiem tłumów na jego wy-stawie wynika ze świadomości gorzowian o ograni-czonej wartości jego prac. Nobilitowanie Korcza po-przez tworzenie mitu „Mistrza Jana” i fundowanie mupomników jest przesadzone. Legenda o nim wyni-kała jedynie z barwnego charakteru a nie z wartościartystycznych jego obrazów. Dlaczego w Gorzowieprzy ocenie prac Korcza używa się tylko superlatyw?Dlaczego ocena rzeczywistości, w tym przypadkumalarskiej, jest spaczona idealizowaniem zmarłegomalarza? A może jest to nasza cecha narodowa?Wolimy świat irracjonalny nieistniejący niż rzeczy-wisty racjonalny. Dzisiaj powinniśmy uczyć się racjo-nalizmu od Szwajcarów, dzięki któremu mogą sobiepozwolić na sprowadzenie dzieł prawdziwych mist-rzów malarstwa. Mistrz Gauguin, którego dzieła mie-li szczęście podziwiać Szwajcarzy, używając doko-nań kolorystycznych impresjonistów tworzy pełneemocji i tajemniczości światy. Światy zamieszkałyprzez fascynujące swoją zmysłowością Tahitanki.Gauguin zachwyca zestawianiem kolorów tworzącrozpoznawalną paletę poprzez którą wyraża swojąduchowości. W odbiorcy budzi zachwyt i głębokieprzeżycie. I właśnie w poszukiwaniu tej relacji stwo-rzonej przez prawdziwe arcydzieło widzowie są go-towi czekając kilka godzin w deszczu zapłacić każdącenę.

Gorzów i Bazylea, dwa miasta podobne do siebie,a jednakże różne.

CHRISTOPHE JĘDRZEJCZAK

...MIĘDZY WARTĄ A SEKWANĄ �

Page 16: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

�16 Lipiec 2015 r.GOSPODArKA

Firmy zaœ trafiono umowamibankowymi na tzw. opcje. Oniwszyscy maj¹ poczuciekrzywdy wyrz¹dzonej przezdoradców bankowych, którzycelowo, bez skrupu³ów i rzeko-mo na dogodnych warunkachwmówili im kredyty i ryzykow-ne produkty. S¹ tacy, którymkomornik zostawia z pensjityle, ¿e prze¿yæ z tego siê nieda. £zy, beznadzieja, brakchêci do ¿ycia. Dlaczego niezadzia³a³ ¿aden systemostrzegania obywateli przed fi-nansowym niebezpieczeñs-twem? Gdzie by³ w tym czasierz¹d, s³u¿by Ministerstwa Fi-nansów i Krajowy Nadzór Fi-nansowy, kiedy wpuszczanospo³eczeñstwo w pu³apki fi-nansowe?

Wielu gorzowskich eks-porterów niedawno ugodzo-no bankowymi opcjami wa-lutowymi, zgodnie z którymijedna strona, bank,zobowi¹zuje siê wobec ku-puj¹cego do sprzeda¿y lubkupna okreœlonej waluty, pookreœlonej cenie i w okreœlo-nym terminie. Eksporteromwmówiono, ¿e w ten sposóbmog¹ siê zabezpieczyæ przedzmian¹ kursu z³otego, przedjego umocnieniem siê. Dopókiz³otówka ros³a to firmy zara-bia³y. Bankowi analitycy wie-dzieli, ¿e niebawem nast¹piodwrócenie trendu. Tak te¿ siêsta³o. Spekulacyjnymi opera-cjami finansowymi polska wa-luta musia³a straciæ du¿o nawartoœci. Wielu lubuskich eks-porterów znalaz³o siê w kata-strofalnej sytuacji. Kontraktyeksportowe sta³y siênieop³acalne. Wiele firm za-czê³o bankrutowaæ. Ówczesnyminister gospodarki WaldemarPawlak win¹ za te straty obwi-ni³ banki - i co z tego. Bankiszybko obci¹¿y³y firmy ekspor-towe win¹, ¿e spekulowa³yopcjami na w³asne ryzyko.Historia siê powtarza z innymiproduktami finansowymi. Toju¿ nie przypadek, to spekula-cyjny atak na bezbronne i niedoinformowane spo³ecze-ñstwo, na jego gospodarkê.Na opcjach polskie firmy utra-ci³y na rzecz banków kilkadzie-si¹t miliardów z³otych. Tychfirm czêsto ju¿ na rynku niema. I o to chyba tym bankste-rom chodzi³o.

Kolejnym „geszeftem” naPolakach s¹ polisolokaty,które okaza³y siê z³otym inte-resem banków. Polisolokaty,upraszczaj¹c, to umowa ubez-pieczenia na ¿ycie lub

do¿ywocie. Czêœæ jej sk³adkiby³a dowolnie inwestowana wró¿ne instrumenty finansoweprzez instytucjê finansow¹, zktór¹ klient zawar³ tê „docho-dow¹” transakcjê. „Polisa” ko-jarzy siê z ubezpieczeniem, zgwarantowanym œwiadcze-niem na wypadek okreœlonegozdarzenia lub œmierci, a „loka-ta” to przecie¿ bezpieczne ulo-

kowanie oszczêdnoœci naprzysz³oœæ. Chwytliwa nazwasugerowa³a bezpieczeñstwodla naszych pieniêdzy, a wyra-finowany marketing sprze-da¿y, podparty sztuczkamibankowych przedstawicieli„zatroskanych” o nasz¹ przy-sz³oœæ, skusi³ wielu. Jakie by³ozdziwienie i rozpacz, gdyklienci uœwiadomili sobie, ¿ewartoœæ ich rewelacyjnegoubezpieczenia nie tylko niewzros³a, ale spad³a poni¿ej za-inwestowanych œrodków. Nie-którzy klienci próbowali wyco-faæ siê z tych „dochodowych”polisolokat, ale to koñczy³o siêpobraniem przez bank lububezpieczyciela tzw. op³at lik-

widacyjnych czêstosiêgaj¹cych 70-90% wartoœcioszczêdnoœci.

Pani Izabela z GorzowaWlkp. (56 l.) oszczêdnoœcica³ego ¿ycia ulokowa³a na tzw.polisolokatach z myœl¹ o przy-sz³oœci. Kiedy po kilku latachchcia³a przeliczyæ swoje pie-ni¹dze, okaza³o siê, ¿e nie tyl-ko nic nie zarobi³a, ale straci³aponad 120 tys. z³. Dzisiajoko³o 5 mln Polaków mo¿ezostaæ z niczym! Na polisachzgromadzili oni ponad 40 mldz³., z tego wiêcej zarobi³y ban-ki.

O frankowiczach i kredy-tach zaci¹gniêtych we fran-kach szwajcarskich dyskusjatrwa ju¿ kilka lat. Nie podejrze-wano wczeœniej, ¿e kurs fran-ka na poziomie 2 z³otychbêdzie masow¹ pu³apk¹ dlatych, którzy zaufali bankom iwziêli tani kredyt na swojeupragnione mieszkanie. BankSzwajcarii bez uprzedzenia wstyczniu br. „uwolni³” kurs fran-ka wobec euro i dolara.Bywa³y momenty, ¿e za frankanale¿a³o p³aciæ 5 z³otych, a¿ wkoñcu uzyska³ tymczasow¹stabilizacjê na poziomie 3,90-4,30 z³otego. Niemcy, Francu-zi czy W³osi ten skok wartoœcifranka prze³knêli bez bólu. WPolsce dla 700 tysiêcy Pola-ków, maj¹cych kredyty miesz-kaniowe w szwajcarskiej walu-

cie, wartoœæ kredytów poszy-bowa³y ostro w górê na ponad140 miliardów z³otych. W la-tach mieszkaniowego boomu(2005-2008) kredyty we fran-kach bez wk³adu w³asnego ina nieco dogodniejszych wa-runkach cieszy³y siê du¿¹ po-pularnoœci¹. Doradcy bankowidocierali do ka¿dego, kto tylkoda³ siê namówiæ na mieszka-niowy kredyt hipoteczny. Kre-dytowa bañka spekulacyjnaszybko ros³a. Wzrost notowañfranka i spadek ceny metramieszkania sprawi³y, ¿e wielufrankowiczów ma czêsto dosp³aty kwotê o 50- 100%wy¿sz¹, która przekracza war-toœæ mieszkania. To praktycz-nie wyklucza jego sprzedaniew celu sp³aty d³ugu. Banki do-magaj¹ siê dodatkowych za-bezpieczeñ kredytu, strasz¹wypowiedzeniem umowy kre-dytowej i komorniczym przej-êciem mieszkania. Wiele ro-dzin w Gorzowie traci doro-bek ¿ycia. Najgorzej maj¹m³ode ma³¿eñstwa czekaj¹cena w³asne mieszkanie izad³u¿one na 20-40 lat.

Prof. Witold Modzelewskimówi wprost, ¿e niektóre zapi-sy w umowach kredytowychs¹ niezgodne z prawem, a pa-ñstwowe instytucje s¹uwik³ane w niejasne interesy zbankami albo s¹ za s³abe, byna ³amanie prawa reagowaæ.

Na pytanie, czy banki by³y wposiadaniu franków, którepo¿ycza³y swoim klientom, od-powiada stanowczo, ¿e nie, bokredytów rzeczywiœcie franko-wych by³o tylko 2 proc. Gdybykredyt by³ udzielany we fran-kach na konto, nie by³oby pro-blemu, a wielkoœæ d³ugu nieuleg³a by zmianie. Klient do-stawa³ jednak z³otówki zamiastfranków, bo banki nie mia³y¿adnych franków. Czy mo¿napo¿yczaæ coœ, czego siê niema? Prof. W. Modzelewskimówi, ¿e umowa kredytu fran-kowego w z³otych, kiedy bankfranków nie ma, z mocy prawajest niewa¿na. „Oto mamy sy-tuacjê, w której instytucje pa-ñstwa nie s¹ w stanie obroniæswojego obywatela” - mówiprof. W. Modzelewski. Jeden zfrankowiczów straci³ dorobek¿ycia. Mówi, ¿e ma troje dzie-ci, ¿e córka na studiach, ¿onachora i na lekarstwa nie mapieniêdzy. Komornik przypo-mina o terminie kolejnej ratykredytu frankowego, innym ju¿zabra³ prawie wszystko. Z³oœæogarnia patrz¹c na tych nie-szczêœników. Jak mówi mece-nas Marek Hrybacz z Gorzo-wa Wlkp.: „osobom pokrzyw-dzonym kredytami frankowymiprzez banki pozostaje s¹dowadroga dochodzenia do spra-wiedliwoœci-wygrana jestmo¿liwa.”

To prawda, ¿e wiele ludziwesz³o w spiralê zad³u¿eniaprzez swoj¹ ³atwowiernoœæ iniefrasobliwoœæ. Nie do-strze¿ono zagro¿enia w tanimkredycie, który by³ ukryt¹ ban-kow¹ pu³apk¹ zaufania. Bank-sterzy zaufanie wykorzystali iPolaków ob³upili. Czy by³o byto mo¿liwe w Niemczech? Tojest mo¿liwe tylko w krajach fi-nansowo skolonizowanych,gdzie sprzedano banki za bez-cen.

Do tych utraconych setekmiliardów z³. przez bank-sterskie praktyki nale¿y do-daæ, jak mówi prof. D. Gajew-ski, dziesi¹tki miliardów rocz-nie strat z tytu³u unikaniapodatków przez zachodnie fir-my. Wed³ug prof. Gra¿yny An-tycyparowicz straty z tytu³uwyprowadzenia zysków z Pol-ski przez banki i filie przedsi-êbiorstw do swoich central nazachodzie siêgaj¹ kilkudziesi-êciu miliardów rocznie. Dotego nale¿y dodaæ wiele pato-logicznych prywatyzacji i fi-nansowych przekrêtów jak np.NFI, Eureko, Fundusz Obs³ugiZad³u¿enia, OFE, i inne. Otym mówi prof. K.I. Rybiñsk iprof. W. Kie¿un. Czy w tej sy-tuacji da siê zabezpieczyægodne ¿ycie Polakom? Pre-mier Orban na Wêgrzech usta-wowo, od 1 stycznia br. spowo-dowa³, ¿e kredyty hipotecznewe frankach przewalutowanona forinty. Kredytobiorcy zys-kali na tym ponad bilion forin-tów, 13,3 mld z³. Tak wygl¹datroska o Wêgrów. W Polscetrzeba odbudowaæ przemys³,handel i polsk¹ bankowoœæ, jakprzed wojn¹ za czasów min.Grabskiego i Kwiatkowskiego.

Po II wojnie œwiatowej, cobrzmi jak paradoks historii, tyl-ko Gomu³ka zadba³ o polskiebanki, które by³y podstaw¹ na-rodowego zrywu odbudowy zezniszczeñ wojennych. Prof.G.Ko³odko pisze, ¿e kryzysymo¿na zawczasu przewidzieæ.Do pos³ów, szczególnie doobecnie rz¹dz¹cej koalicji mó-wimy: przewidujcie, obroñciefrankowiczów, a nastêpnie na-prawcie zdewastowany modelpolskiej gospodarki, który za-fundowano nam po 1989 roku.Inaczej z biedy nie wyjdziemy,a po wygaœniêciu funduszyUE gro¿¹ nam warunki nêdza-rzy. Nie wyobra¿am sobie¿ycia milionów Polaków, któ-rych emerytury za kilkanaœcielat na poziomie 800 z³otychbêd¹ wiêcej ni¿ pewne.

AUGUSTYN WIERNICKI

Uwikłani opcjami, polisolokatami,kredytami we frankachCoraz wiêcej osób ma problemy ze sp³at¹ kredytów frankowych, czy z tytu³u umów na polisolokaty, które mia³y daæ bezpieczeñstwo na stare lata.

Augustyn Wiernicki, absolwent Akademii Rolniczej i Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, od 1982 przedsiębiorca i właściciel znanejfirmy w Gorzowie Wlkp., były radny, doradca wojewody w latach 2000-2001, społecznik, od 1992r. prezes i założyciel StowarzyszeniaPomocy Bliźniemu im. Brata Krystyna.

Fot. A

rchi

wum

● czytaj na www.echogorzowa.pl – codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

„Oto mamy sytuacjê, w której instytucje

pañstwa nie s¹ w stanieobroniæ swojego

obywatela” - mówi prof.W. Modzelewski

Page 17: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

�17Lipiec 2015 r.

r e k l a m a

Page 18: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

�18 Lipiec 2015 r.NA SZLAKU

P³ywa³ po lubuskich i ma-zurskich jeziorach, ale mo-rzach niemal ca³ego œwiata.Jako zwyk³y majtek, ale i ka-pitan statków pod ¿aglami.Oto jego opowieœæ o ¿eglar-skiej przygodzie:

- Wszystko zaczê³o siê odnauczyciela matematyki wszkole podstawowej nr 2,który namówi³ mojego bratana udzia³ w obozie ¿eglar-skim. Ja z czystej zazdroœcirównie¿ chcia³em pojechaæna ten obóz. Mia³em wtedy10 lat i prawie zupe³nie nieumia³em p³ywaæ. Mamapostawi³a warunek, ¿e jakprzep³ynê basen przy Stilo-nie, choæby wszerz, to mniepuœci. Jakimœ rozpaczliwympieskiem przep³yn¹³em napowierzchni wody, bo z nur-kowaniem nie mia³em pro-blemów. Pod wod¹ mog³emnawet przep³yn¹æ wzd³u¿ tenbasen. Tym sposobem zna-laz³em siê na obozie.

Brata jakoœ ¿eglarstwo niezafascynowa³o i szybko zre-zygnowa³. Ja przeciwnie. Zwszystkiego co kiedykolwiekw ¿yciu robi³em, najbardziejjestem wierny ¿eglarstwu.Jest ono nie tylko pasj¹ alebywa³o równie¿ sposobemna ¿ycie. ¯eglarstwu pod-porz¹dkowa³em wszystko corobi³em. Wybieraj¹c kierunekstudiów najwa¿niejsze by³o,abym dosta³ siê do Szczeci-na, gdzie by³y kluby jachto-we. Tak trafi³em na ekono-miê i zarz¹dzanie, które wte-dy by³o zupe³nie niemodne.Zbytnio nie przyk³ada³em siêdo nauki i ju¿ na pierwszymroku prosi³em dziekana ourlop, poniewa¿ zakwalifiko-wa³em siê na rejs Zawisz¹Czarnym.

Wczeœniej robi³em wszyst-kie mo¿liwe stopnie. Nasternika mo¿na by³o zdawaæpo ukoñczeniu 16 lat, a jaurodzi³em siê w czerwcu,czyli przed wakacjami. Roz-szerza³em uprawnienia. Jaktylko mo¿na by³o zrobiæ ster-nika morskiego, to robi³em,jak doros³em do instruktora¿eglarstwa, to od razu tenstopieñ robi³em. P³ywaj¹c wmiêdzyczasie po morzu iœródl¹dziu robi¹c sta¿e do-czeka³em 21 lat, czyli wiekuw którym mo¿na by³o przy-st¹piæ do egzaminów kapita-ñskich. Robi³em je na dwarzuty. Egzamin z manewro-wania zaliczy³em w Gdyni, ateoriê zdawa³em w Szczeci-nie. Nikt mi nie wró¿y³

dobrze, bo w wieku 21 latprawie nikt nie zdawa³.Szczeciñska komisja zuœmiechem mnie przepu-œci³a bêd¹c przekonana, ¿e itak uwal¹ mnie na manew-rówce. Jak wywiesili wynikizacz¹³em siê g³oœno cieszyæi dopiero wtedy siê po³apali,¿e mam z tego zaliczony eg-zamin i w³aœnie nadali mistopieñ kapitana.

Przez dobre siedem latby³em najm³odszym kapita-nem w Polsce. Ju¿ jako kapi-tan zakwalifikowa³em siê narejs dooko³a œwiata.Zg³osi³em siê wiêc do dzie-kana z proœb¹ o urlop. Dzie-kan bardzo siê zdziwi³ istwierdzi³, ¿e na pierwszymroku nie ma takiej opcji imam siê cieszyæ, ¿e jestemstudentem. Nie przyj¹³em dowiadomoœci, ¿e coœ mo¿estan¹æ pomiêdzy mn¹ a moj¹pasj¹ i uda³em siê do rektoraze skarg¹ na dziekana.

Pan rektor by³ równie¿ zdzi-wiony, ale musia³em wy-

wrzeæ na nim du¿e wra¿enie,chyba swoim uporem iszczeroœci¹. Rektor powie-dzia³, ¿e “dziekanka” jestniemo¿liwa, ale mo¿e miprzydzieliæ indywidualnytryb studiów. Wyszed³emwœciek³y, ale po kilku dniachstarsi koledzy mi wyt³uma-czyli, ¿e propozycja rektorajest najlepszym rozwi¹za-niem. Nie musia³em obo-wi¹zkowo chodziæ na zaj-êcia, a egzaminy mog³emzdawaæ kiedy chcia³em. Jaksiê uczepi³em tego trybu, todotrwa³em do koñca studiów.¯onglowa³em przedmiotamitak aby jak najwiêcej czasuspêdzaæ na wodzie. Do ko-ñca nawet nie wiedzia³emjak siê nazywaj¹ ludzie wmojej grupie.

P³ywanie by³o wtedy du¿oprostsze. Funkcjonowa³em w¿eglarstwie harcerskim, naktóre by³y wtedy w pañstwiepieni¹dze. JeŸdzi³o siê narejsy morskie, zatokowe i naœródl¹dziu. Organizowanotzw. mazursk¹ szkolê pod¿aglami, na której p³ywa³em.Trudno to by³o pogodziæ zobowi¹zkami ucznia, szcze-gólnie gdy nauczyciele bylinietolerancyjni. Pamiêtamjak wróci³em ze szko³y pod

¿aglami i przez tydzieñ polo-nistka ,,zaprasza³a” mnie co-dziennie do odpowiedzi,mówi¹c: sprawdzimy coœ tysiê tam nauczy³ w tej mazur-skiej szkole. Odpowiedniailoœæ dwój mia³a pokazaæuczniowi gdzie w trakcieroku szkolnego ma siedzieæ.

Mimo wszystko by³ to fajnyokres. PóŸniej praca zawo-dowa to wszystko mocnoograniczy³a. Iloœæ urlopówjest taka jaka jest.

Czêsto wspominam obozyszkoleniowe, które prowa-dzi³em i wyszkolonych prze-ze mnie ¿eglarzy. Czasemspotykam ich gdzieœ w Pol-sce i œwietnie siê dogaduje-my. £¹czy nas wspólna pas-ja. Zreszt¹ w ¿eglarstwiejest pewien styl bycia i etyka,które uczy pewnej kultury.Jest siê z sob¹ na ty. To codo Polski dochodzi po wielulatach w ¿eglarstwie obo-wi¹zywa³o chyba od zawsze.¯eglarstwo uczy pokory,uczy dyscypliny i mocnoporz¹dkuje charakter. S¹ za-sady, których trzeba siê trzy-maæ, bo ¿eglarstwo jest dys-cyplin¹ zespo³ow¹ wyma-gaj¹c¹ porozumienia miêdzycz³onkami za³ogi. Trzebaumieæ kierowaæ innymi, a

jednoczeœnie umieæ siê pod-porz¹dkowaæ. Tworzy siêwiele fajnych relacji. W cza-sach dawnego ustroju ¿eg-larstwo by³o wykorzystywanejako narzêdzie do wychowy-wania m³odego pokolenia iby³y na to pieni¹dze. BardzoŸle siê sta³o, ¿e skoñczy³ysiê te mo¿liwoœci. Kiedyœ niemia³o znaczenia czy ktoœ po-chodzi³ z majêtnej rodzinyczy nie. ¯eglarstwo by³o pol-skim sportem narodowym.Mimo zmian ustrojowych izwi¹zanych z nimi trudnoœcipozostaje na drugim miej-scu, zaraz po pi³ce no¿nej.

Obecnie ¿eglarstwo siêbardzo zmieni³o. Kiedyœ by³otypowo klubowe, bo niemalnie by³o ludzi, którzy posia-dali w³asne jachty. By³y oneza drogie i niedostêpne. Dzi-siaj ¿eglarstwo œródl¹dowezdominowane jest przezjachty prywatne lub takie,które siê czarteruje.

Zniknê³o coœ takiego, ¿esiê wozi³o Carinê na przy-czepce na Mazury i ustala³oturnusy. Jachty te¿ ogromniesiê zmieni³y. Sta³y siê szyb-sze i bezpieczniejsze. Sami¿eglarze nie s¹ w stanieopanowaæ rozwoju technikijachtowej i chocia¿ spróbo-waæ wszystkich jej cz¹stek.Nastêpuje specjalizacja np.w p³ywaniu na morzu iœródl¹dziu. Doszed³ surfing,kite surfing, katamarany, tri-marany. Katamarany z Pu-charu Ameryki jak z³api¹wiatr to p³yn¹ z wynurzony-mi kad³ubami na podwod-nych p³atach. Niegdyœmog³y to robiæ wy³¹cznietzw. wodoloty z bardzo moc-nymi silnikami. Wszystko to-talnie siê zmieni³o. Zmieni³osiê równie¿ postrzeganie¿eglarstwa. Dziêki technicemo¿emy ogl¹daæ relacje zrejsów samotników i dok³ad-nie œledziæ wielkie regaty.Zmieni³y siê uprawnienia.Prowadzenie jachtu do 7,5m d³ugoœci kad³uba nie wy-maga ju¿ ¿adnych upraw-nieñ. Tych jachtów nie trze-ba te¿ nigdzie rejestrowaæ.Pojawia siê turystyka rzecz-na, której kiedyœ nie by³o.Pojawiaj¹ siê przystanie ta-kie jak w Gorzowie. Mamypiêkn¹ marinê i planowanajest przystañ w okolicy daw-nej stoczni. Ma j¹ sfinanso-waæ miasto. Pojawiaj¹ siêpierwsze wypo¿yczalnie ba-rek rzecznych. Myœlê, ¿e tu-rystyka wodna bêdzie siê

rozwija³a. Wbrew opiniomludzi, którzy siê na tym kom-pletnie nie znaj¹, uwa¿am¿e ¿eglarstwo nie jest drog¹dyscyplin¹. Wynajêcie jach-tu w Chorwacji w kilka osóbjest na pewno tañsze ni¿ po-kój w hotelu. Wspó³czesnejachty s¹ idiotoodporne.Wyposa¿one w tak dosko-na³¹ i prost¹ elektronikê, ¿enie trzeba siê znaæ na nawi-gacji. ¯agle maj¹ wiele pa-tentów u³atwiaj¹cychobs³ugê np. roluj¹ siê nasztagu lub bomie. Obs³ugi-wane s¹ jedn¹ lin¹. Nie po-trzeba du¿ej za³ogi s¹ bez-pieczne i ³atwe w obs³udze.

Wspominam wiele rejsów.Ten dooko³a œwiata nigdysiê nie odby³. Wycofa³ siêAerof³ot, który mia³ zapew-niæ transport za³ogi. Zawi-sza Czarny utkn¹³ gdzieœna Dalekim Wschodzie.Szcz¹tkowa za³oga prze-prowadzi³a go przez dwaOceany do Hiszpanii.Wy³adowaliœmy w Hiszpaniii odbyliœmy krótki, pó³tora-miesiêczny rejs. Najfajniej-szy chyba by³ rejs w 1992roku z okazji piêæsetleciaodkrycia Ameryki. Podczasimprezy odby³y siê regatywielkich ¿aglowców, w któ-rych Zawisza nie mia³ wiêk-szych szans bo jest zbytwolny. Przeszliœmy Atlantykw strefie równikowej i op³yn-êliœmy ca³e wschodnie wy-brze¿e Ameryki. Ka¿deportowe miasto po drodzeurz¹dza³o wielkie imprezydla ¿eglarzy, by³ katering,koncerty i fajerwerki. Wra-caliœmy pó³nocn¹ czêœci¹Atlantyku, odwrotnym kur-sem Titanica. Œledziliœmygóry lodowe, do niektórychuda³o siê podp³yn¹æ.Wygl¹daj¹ one jak coœ nie-rzeczywistego, taki fotogra-ficzny kicz. B³êkitna, pro-mieniuj¹ca od s³oñca robiwra¿enie czegoœ sztuczne-go. Podp³ywaliœmy ponto-nem i za³adowywaliœmy³adownie lodem, który zadobre pieni¹dze mo¿na by³osprzedaæ w Europie. Dowie-dzia³em siê dopiero póŸniej,¿e taki lód wrzucony dodrinka piêknie syczy a¿ dosamego roztopienia i jestbardzo chodliwym towarem.Dziêki niemu uzupe³nialiœmykasê okrêtow¹. Poza tymogl¹danie wielorybów jestczymœ niezapomnianym.

Wys³ucha³ i zanotowa³:RYSZARD ROMANOWSKI

Żeglarstwo uczy pokory, dyscypliny i mocno porządkuje charakter.

Fot. Archiwum J. Derecha Krzyckiego

Przez Atlantyk trasą Titanicana spotkanie z górami lodowymiJakub Derech - Krzycki, bardziej znany jako polityk i przedsiêbiorca, przede wszystkim jest zapalonym i doœwiadczonym ju¿ ¿eglarzem.

● czytaj na www.echogorzowa.pl – codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

Ju¿ jako kapitan za-kwalifikowa³em siê na

rejs dooko³a œwiata.

Page 19: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

Spó³ka Agroturlot pracujeod wielu miesiêcy, aby natym jubileuszowym piknikuka¿dy znalaz³ dla siebie coœciekawego. Tradycyjnie ju¿spotkaæ bêdzie mo¿na bar-dzo ciekawych ludzi iogl¹daæ statki powietrzne,których pró¿no szukaæ nazwyk³ych lotniskach. Nocebêd¹ pe³ne muzyki i tañca, adni wype³nione lotami iogl¹daniem zarówno usta-wionych na lotnisku maszynjak i po³o¿onych nieopodalstoisk. Obok maszyn la-taj¹cych, modele, pasjo-nuj¹ce samochody, stoiska zgastronomi¹ i zapewne tra-dycyjnie ju¿ ekspozycje nad-leœnictwa ukazuj¹ce bogac-two i historiê otaczaj¹cejpuszczy.

Ka¿da z dotychczasowychdwudziestu czterech imprezg³êboko zapad³a w pamiêci.By³y one okazj¹ do pos³ucha-nia i zobaczenia wielugwiazd estrady. Niektóre na-dal œwiec¹ pe³nym blaskiem.Dla mi³oœników lotnictwa by³y

jedyn¹ okazj¹ bliskiego kon-taktu z technik¹ lotnicz¹ i lud-Ÿmi, którzy j¹ tworz¹. Wspa-nia³a atmosfera tworzonaprzez gospodarzy El¿bietê iRyszarda Chwaliszów spra-wia³a, ¿e bez zwyk³ego nawiêkszoœci imprez lotniczychzdenerwowania mo¿na by³odo woli kontemplowaæ samo-loty i rozmawiaæ z pilotami, anawet odbyæ lot.

Kilka lat temu Trzebicz od-wiedzi³y francuskie wiatra-kowce. Wystarczy³y zaledwiedwa lub trzy lata aby publicz-noœæ nieco zapomnia³a o tymrodzaju statku powietrznego.Maszyny, które odwiedzi³yTrzebicz w 2013 wiêkszoœæwidzów uzna³a, za helikopte-ry. Pomy³kê pracowicie pro-stowa³ konferansjer imprezyniezmordowany DJ Ucho.

Wiatrakowiec ma œmig³o zty³u a wirnik nie jest na-pêdzany. Ten rodzaj statkupowietrznego nie potrafi wy-startowaæ pionowo jakœmig³owiec. Musi mieæ bar-dzo krótki rozbieg. Wiatra-kowce, które odwiedzi³y Trze-bicz by³y polskimi konstruk-cjami firmy Aviation ArturTrendak & Son. Imponowa³ylœni¹cym lakierem i komfor-

tem oraz doskona³ym wyko-ñczeniem dwuosobowychkabin. Te jedne z najbez-pieczniejszych statków po-wietrznych okaza³y siê rów-nie¿ bardzo tanimi w eksploa-tacji. O ich mo¿liwoœciachopowiada³ pilot oblatywacz Iklasy Wies³aw Jarzyna. Tenabsolwent szko³y oficerskiejw Dêblinie, laureat Lotnicze-go Or³a 2011 jako pierwszy wPolsce zdoby³ uprawnieniapilota wiatrakowców. W pas-jonuj¹cy sposób opowiada³ ozastosowaniu tych maszyn wleœnictwie, rolnictwie is³u¿bach ratowniczych. Wiat-rakowiec nie potrafi zrobiæzawisu jak helikopter, alemo¿e lecieæ wystarczaj¹cowolno, aby prowadziæ obser-wacje. Droga potrzebna dostartu i l¹dowania równie¿jest symboliczna. Te niewiel-kie niedostatki maszyna re-kompensuje kosztami. Cenawiatrakowca to u³amek cenynajmniejszego helikoptera.Koszty serwisowania i eks-ploatacji porównywalne s¹ ze

œredniej klasy samochodem.Podczas awarii wiatrakowiecspada bezpiecznie i powolijak listek dziêki autorotacji.Wymarzona maszyna dopatroli przeciwpo¿arowych,drogowych, morskich i oczy-wiœcie do latania turystyczne-go.

Pamiêtam jak wówczasprzez zachodem s³oñca pol-skie wiatrakowce Zen wzbi³ysiê w powietrze. Akrobacje,które zaprezentowa³y zrobi³ywielkie wra¿enie na widzach.Niewielu siê spodziewa³o, ¿ete statki powietrzne potrafi¹wykonywaæ tak karko³omnefigury. Minê³y dwa lata. Kon-strukcje Aviation Artur Tren-dak ciesz¹ siê zas³u¿on¹ re-nom¹ w wielu miejscachœwiata. Modele Zen zast¹pi³yTaurusy i Tercele. Wies³awJarzyna szkoli pilotów w fir-mie Salt Aviation, z któr¹wspó³pracuje Agroturlot.Mo¿e w tym roku znowu nadTrzebiczem zobaczymy pol-skie wiatrakowce.

RYSZARD ROMANOWSKI

�19Lipiec 2015 r. NA SZLAKU

Wiatrakowce to nie są helikoptery, nie startują pionowo i potrzebują rozbiegu.

Fot. Ryszard Romanowski

r e k l a m a

Wiatrakowce zrobiły wielkiewrażenie na widzachJubileuszowy XXV Piknik Lotniczy w Trzebiczu Nowym odbêdzie siê w dniach od 21 do 23 sierpnia br.

Page 20: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

�20 Lipiec 2015 r.SPOrt

● czytaj na www.echogorzowa.pl – codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

- Panie Marku, co u panas³ychaæ?

- Niedawno obchodzi³emurodziny i brat sk³adaj¹c mi¿yczenia zwróci³ uwagê, ¿emam przed sob¹ ostatni rok,w którym bêdzie ,,pi¹tka’’ zprzodu. I tak chodzê od tychparu dni taki zamyœlony, bopowoli przyzwyczajam siê, ¿eza niespe³na rok stuknie miszósta dekada. Mówiê o tym,¿eby zwróciæ uwagê na na-prawdê szybko up³ywaj¹cyczas. Dobrze, ¿e chocia¿zdrowie dopisuje, czujê siê nasi³ach i czêœciej jestem te¿ wGorzowie.

- Starsi kibice pamiêtaj¹,jak w 1984 roku nagle po-stanowi³ pan zakoñczyæ ka-rierê sportow¹ i wyjechaædo Niemiec. Im bli¿ej eme-rytury tym bardziej ci¹gniew rodzinne strony?

- Coœ w tym jest. Wyje-cha³em w trudnych czasach,uda³o mi siê znaleŸæ swojemiejsce w Niemczech,zacz¹³em prowadziæ dzia³al-noœæ gospodarcz¹. Dzisiaj niemam ju¿ takiej potrzeby, ¿ebywszêdzie siê œpieszyæ. I takdzielê ¿ycie na dwa kraje. WHamburgu dalej prowadzêbiznes, a mieszkam pod Go-rzowem.

- Czêsto powraca panwspomnieniami do lat, kie-dy tworzy³ pan ze s³ynnymikolegami ,,Z³ot¹ Stal’’?

- To s¹ tak odleg³e czasy, ¿eju¿ coraz rzadziej je wspomi-nam. Najczêœciej dzieje siê towtedy, kiedy jestem na zawo-dach ¿u¿lowych i coœ siê dzie-je. Wówczas tak mimocho-dem powracaj¹ obrazy z kon-kretnych wydarzeñ. Niepotrafiê ich umiejscowiæ wczasie, nie mogê przypo-mnieæ sobie, w którym to by³oroku, z kim jechaliœmy, alemogê opowiedzieæ o jakimœkonkretnym wyœcigu, akcji,wydarzeniu, upadku. Czasamipowracam pamiêci¹ do prze-sz³oœci podczas spotkañ z ko-legami z torów. Tak siê fajnieu³o¿y³o, ¿e trzymamy siê ra-zem, pomagamy sobie. Spo-tykamy siê przy ró¿nych okaz-jach. To jest naprawdê sym-patyczne. Wczeœniej tego niedocenia³em. Mo¿e dlatego, ¿edzisiaj do wszystkiego pod-chodzimy z du¿ym dystan-sem. Kiedy byliœmy m³odzi,ambitni za du¿o spraw trakto-waliœmy zbyt powa¿nie.

- Czy ¿a³uje pan czegoœ ztamtych lat?

- Nigdy nie jest tak, ¿e jestsiê w pe³ni usatysfakcjonowa-

nym. Z perspektywy czasuwiem, ¿e staæ mnie by³o nawiêksze sukcesy sportowe,sporo rzeczy mog³em zrobiæinaczej, przede wszystkim le-piej. Z drugiej strony sko-ñczy³em jeŸdziæ jako zdrowycz³owiek, choæ mia³em w ka-rierze kilka groŸnych upad-ków. Pomimo wspomnianegowieku jestem sprawn¹ osob¹,która nie ma powodów do na-rzekañ.

- Co siê dzieje z dzisiej-szymi gorzowskimi mist-rzami Polski na ¿u¿lu?

- Nasz kontakt z obecn¹dru¿yn¹ jest wiêcej ni¿skromny. Trudno jest wypo-wiadaæ siê szczegó³owo natematy, co do których nie masiê pe³nej wiedzy. Po ka¿dymmeczu mogê co prawdawejœæ do parkingu, ale naj-czêœciej widzê tylko busy za-wodników i nie ma nawet zkim porozmawiaæ, bo naj-czêœciej w samochodach s¹tylko mechanicy. Natomiast zwysokoœci trybun widzê, ¿eprzynajmniej u niektórych na-szych ¿u¿lowców widoczneby³y braki w przygotowaniu fi-zycznym. Przy czym nie musito wynikaæ ze Ÿle przepraco-wanego okresu przygotowaw-czego a na przyk³ad z bloka-dy psychicznej. ,,G³owa’’ usportowca jest bardzo wa¿na.Je¿eli jest ona uwolniona odwszystkich trosk, problemów iprzekazuje do reszty cia³a od-powiednie impulsy du¿o³atwiej jest zbudowaæ wysok¹formê. Mo¿e byæ jednak od-wrotna sytuacja. Zawodnik,który nie jest w³aœciwie przy-gotowany fizycznie nigdy niebêdzie te¿ odpowiednio na-stawiony do jazdy psychicz-nie.

- Kibiców zabola³y nie tyl-ko pora¿ki, ale równie¿ styl.Mo¿e problemem jestsprzêt, a dok³adniej zawod-nicy maj¹ k³opoty z dopa-sowaniem silników do prze-lotowych t³umików?

- W meczu u siebie z Toru-niem nawierzchnia toru dosyæszybko siê porwa³a i sta³a siêbardziej wymagaj¹ca ni¿ za-wsze. I ¿eby dobrze jechaætrzeba by³o wykazaæ siêlepsz¹ kondycj¹ oraz wiêksz¹odwag¹. Ewidentnie by³o wi-daæ, ¿e to nasi pope³nialiwiêcej prostych b³êdów.Sprzêt tu nie mia³ nic do rze-czy. Krzysztof Kasprzak niemóg³ utrzymaæ na pierwszym³uku motocykla przykrawê¿niku, a ze strony toru-ñskiej jechali dwaj niedawno

kontuzjowani zawodnicy, tj.Adrian Miedziñski i Pawe³Przedpe³ski. Oni nie mielik³opotów i nie omijali ze stra-chu dziur. Czuli siê pewni. Unas tak¹ pewnoœci¹ imponuj¹tylko Bartek Zmarzlik i NielsKristian Iversen, co równie¿pokaza³y ostatnie derby wZielonej Górze. Reszta ekipyte¿ by³a w g³êbokim do³ku,choæ zaznaczam, ¿e jestemzbyt daleko od dru¿yny, ¿ebystawiaæ jednoznaczn¹ diag-nozê. Pamiêtajmy równie¿, ¿eto co s³u¿y³o w zesz³ym rokuwcale nie musi przynieœæoczekiwanych korzyœci w ko-lejnym sezonie. Zwróæmyrównie¿ uwagê, ¿e wewszystkich przegranych napocz¹tku sezonu spotkaniachnasi pojechali powtarzalnie.Ich mo¿liwoœci, przy dobrzeprowadzonym meczu taktycz-nie, zamyka³y siê na poziomie38-42 punktów. Nie mo¿nawiêc mówiæ o przypadku.

- W bogatej karierze wy-walczy³ pan ze Stal¹ piêæz³otych medali w lidze. Czypo zdobyciu mistrzostwazawsze przychodzi roz-prê¿enie?

- Nie, u nas nie istnia³o takies³owo. Ka¿dy z zawodnikówdoskonale wiedzia³, ¿e jakchoæ trochê odpuœci to zarazznajdzie siê kolega, który zaj-mie jego miejsce. Pamiêtajmyrównie¿, ¿e przez wiele latmieliœmy dru¿ynê z³o¿on¹ z¿u¿lowców o podobnym po-tencjale. Dzisiaj mamy zespó³

z wyraŸnym podzia³em na li-derów i zawodników drugiej li-nii. I wystarczy s³abszy wy-stêp jednego, drugiego liderai wynik zostaje po³o¿ony. Niema kto równie¿ zast¹piæs³abiej je¿d¿¹cego zawodni-ka. U nas nawet jak na meczz Anglii nie przyjecha³ EdekJancarz, a przyk³adowo JurekRembas mia³ kontuzjê, towchodzili nastêpni i robilidwucyfrówki. Dla nas ka¿dynowy sezon stanowi³ nowyrozdzia³. Nikt nie wraca³ doprzesz³oœci.

- Mo¿e, co zreszt¹ zasuge-rowa³ po meczu z KS Toruñby³y ju¿ trener Piotr Paluch,dla niektórych obecnychzawodników licz¹ siê innepriorytety?

- Podziwia³em Stal wzesz³ym roku, ¿e potrafi³a je-chaæ na wysokim poziomiemaj¹c trzech sta³ych uczestni-ków Grand Prix. W ¿adnymmomencie nie mog³em tegou³o¿yæ sobie logicznie, by³o tocoœ naprawdê wyj¹tkowego.Grand Prix mocno wypala za-wodników. Zw³aszcza, ¿e tur-nieje odbywaj¹ siê w sobotniewieczory a nazajutrz trzebabyæ ju¿ na meczu ligowym.Grand Prix to nie jest zwyk³yturniej, jakich czasami mamysporo. Presja ze startem wtych zawodach potrafi takmocno wypaliæ ¿u¿lowca, ¿enazajutrz jest on wrakiemcz³owieka, choæ zewnêtrzniewydaje siê, ¿e wszystko jestw porz¹dku. Tu nawet nie

chodzi o priorytet, tu chodzi onapiêcie zwi¹zane z jazd¹ wmistrzostwach œwiata. Nad³u¿sz¹ metê je¿d¿enie nanajwy¿szym poziomie wGrand Prix i w wymagaj¹cejpolskiej lidze jest naprawdêtylko dla rzeczywiœcie najlep-szych z najlepszych. (…)

- Czy zmiana trenera by³aw³aœciwym rozwi¹zaniem?

- Tego siê dowiemy po ja-kimœ czasie. Nie kryjê, ¿e ¿aljest mi Piotrka Palucha, któryjeszcze niedawno jeŸdzi³ i do-skonale zna realia panuj¹cew zespole. Wielokrotnie udo-wodni³, ¿e radzi sobie w trud-nych momentach. Teraz za-brak³o mu pomocy ze stronysamych ¿u¿lowców. Cieszêsiê natomiast z tego, ¿e niezosta³ on odes³any na zielon¹trawkê, lecz znalaz³o siê dlaniego miejsce w klubie. Liczêrównie¿, ¿e jego wspó³pracaze Staszkiem Chomskimbêdzie dobrze siê uk³ada³a izyska na tym dru¿yna orazszkolenie m³odzie¿y, bo tojest w tym wszystkim najistot-niejsze. Ca³y czas czekamyna kolejnych wychowanków wzespole, bo jak jest z przy-jezdnymi, w³aœnie teraz do-skonale widaæ.

- Je¿eli zawodnikom nieidzie najczêœciej narzekaj¹oni na tory i ustawieniasprzêtu. Z drugiej stronywidzimy ¿u¿lowców, którzyw ka¿dych warunkach, jaktylko s¹ w formie, potrafi¹pojechaæ, nawet naprzys³owiowym osio³ku. Tojak jest naprawdê z tymsprzêtem, z torami?

- Jak ktoœ chce odnosiæ suk-cesy musi wszystko pod-porz¹dkowaæ sportowi. Tu niema miejsce na improwizacjê.Czasami œmiejê siê i mówiê,¿e zawodnicy najlepiej jakby¿yli jak w celibacie. Kto naglenotuje obni¿kê formy i zaczy-na narzekaæ na tor lub sprzêt,d³ugo mo¿e siê nie podnieœæ.Móg³bym opowiedzieæ wieletu nieprawdopodobnych zda-rzeñ z czasów, kiedy je-Ÿdzi³em a dotycz¹ one za-wodników, którzy wyci¹galizdezelowany sprzêt z warsz-tatu i potrafili na nim robiækomplety. Jak wspomnia³em,najwa¿niejsze jest odpowied-nie przygotowanie fizyczne,co za tym idzie psychiczne ipozytywne nastawienie.Sprzêt oczywiœcie odgrywadu¿¹ rolê, ale kiepski ¿u¿lo-wiec nic nie zrobi na najlep-szym nawet motocyklu, adobry zawodnik jest w stanie

pojechaæ na gorszej maszy-nie.

- W jakim kierunku zmie-rza ¿u¿el?

- Jeszcze kilka tygodni temupowiedzia³bym, ¿e w dobrym,ale to co wydarzy³o siê naStadionie Narodowym mo¿ena bardzo d³ugo wyhamowaærozwój tej dyscypliny. Du¿ozale¿y teraz od w³adz nie tyl-ko polskiego, lecz tak¿e œwia-towego speedwaya. Czasodejœæ od traktowania kibicówi sponsorów jako maszynekdo robienia pieniêdzy. Zka¿dym rokiem mno¿¹ siêró¿ne funkcje, powoli wszyscyw tym siê zatrac¹, a jak doj-dzie do jednego czy drugiegoskandalu nie ma nawet odpo-wiedzialnych. Jak spogl¹damna listê osób funkcyjnych naka¿dej imprezie to ³apiê siê zag³owê. Po co tyle ludzi. Kie-dyœ by³o kilka osób i ¿u¿elmia³ siê œwietnie. Nikt te¿ nieodwo³ywa³ zawodów, kiedy natorze pojawi³o siê kilka dziu-rek czy spad³o parê kroplideszczu. Wszyscy œcigali siêdo koñca i nikt nie p³aka³ nadswoim losem. Jak tak dalejpójdzie to zaraz zaczniemypowo³ywaæ specjalistów odpomiaru wilgotnoœci w powiet-rzu.

- Jak wyt³umaczy pan sy-tuacjê, ¿e z jednej stronypolscy dzia³acze p³acz¹ nadbrakiem finansów, z drugiejtak hojnie wynagradzaj¹ za-wodników?

- Za du¿o w ¿u¿lu jest polity-ki. Pojawiaj¹ siê osoby, któretraktuj¹ ten sport jako trampo-linê do osi¹gniêcia prywat-nych celów. W Szwecji czyDanii nie ma polityki w ¿u¿lu ijest normalnie. Tam w³aœci-ciele klubów wydaj¹ tyle pie-niêdzy ile s¹ w stanie zebraæ,a nie ¿yj¹ na ,,kreskê’’.

- Co zrobiæ, ¿eby ¿u¿elczêœciej przedstawiano wpozytywnym œwietle?

- Powróciæ do korzeni.Wszystko uproœciæ. Przestaæsiê mieszaæ, powo³ywaæ kolej-nych funkcyjnych, komisarzy.Niech gospodarze robi¹ torypod siebie, oczywiœcie w gra-nicach ustalonych regulami-nem. Ponadto regulamin trze-ba porz¹dnie odchudziæ. Imwiêcej jest przepisów, tymbardziej mamy wszystko za-gmatwane.

- Dziêkujê za rozmowê.

Marek Towalski, były żużlowiec gorzowskiej Stali.

Fot. Robet Borowy

Brakuje jeszcze specjalistów od pomiaru wilgotności powietrzaZ Markiem Towalskim, by³ym ¿u¿lowcem gorzowskiej Stali, rozmawia Robert Borowy

www.echogorzowa.pl

c z y t a j

cała rozmowa nav

Page 21: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

�21Lipiec 2015 r.

r e k l a m a

Page 22: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

�22 Lipiec 2015 r.MOtO

Czeski samochód klasypremium trafi do salonów wpo³owie lipca.

Wœród podstawowych ma-rek grupy Volkswagena tylkoSkoda ma doœwiadczenie wbudowaniu aut reprezenta-cyjnych i luksusowych. Za-równo hiszpañski Seat jak iVW by³y dostawcami aut dlamniej zamo¿nej klienteli.Zreszt¹ wskazuje na tosama nazwa niemieckiegokoncernu, który powsta³ jakowizja Adolfa Hitlera pod ko-niec lat trzydziestychubieg³ego stulecia.

Czeska Skoda w ubieg³ymroku obchodzi³a 120 urodzi-ny. Wszystko zaczê³o siê odmarki dwóch Vaclawów Lau-rina i Klementa. W 1895 rokuw firmie zatrudnionych by³odwóch pracowników, jedenuczeñ i dwójka wspó³w³aœci-cieli. W pomieszczeniu o po-wierzchni zaledwie 120 mkw. zaczê³y powstawaæ sa-mochody , motocykle i rowe-ry, które po kilku latach mia³ystaæ siê znane i cenione naca³ym œwiecie. W 1906 rokuna praskim salonie samo-chodowym sensacjê wzbu-dzi³ typ A marki Laurin Kle-ment. Nikt wtedy zapewnenie przypuszcza³, ¿enied³ugo znak L & K pojawisiê na autach najwy¿szejklasy. Maszyny z Mlada Bo-leslav wiernie s³u¿y³y przed-stawicielom rodz¹cej siêwówczas klasy œredniej jak iznanym politykom i gene-ra³om. Czasy by³y niespo-kojne. Jednak ani wojnaœwiatowa ani zwi¹zany z ni¹upadek cesarstwa austro -wêgierskiego nie spowolni³y

prac nad nowymi modelamisamochodów. Wojna udo-wodni³a, ¿e bez samochodutrudno siê obejœæ. Wieluprzedsiêbiorców zaczê³opowa¿nie myœleæ o ich pro-dukcji. Ogromny koncern zPilzna chcia³ równie¿ otwo-rzyæ fabrykê samochodów.Skoda produkowa³a wszyst-ko w najwy¿szej jakoœci. Nicdziwnego, ¿e planuj¹c pro-dukcjê samochodów zwró-ci³a siê o licencjê do Hispa-no Suizy. Ta francuska mar-ka z hiszpañsko -szwajcarskimi korzeniamiby³a wówczas tym, czym dzi-siaj jest Rolls Royce i Ben-tley. Po kilku latachwspó³pracy Emil Skoda za-uwa¿y³, ¿e nie musi szukaænajwy¿szej jakoœci gdzieœ

daleko w Europie bo w pobli-skim Mlada Boleslav istniejefirma buduj¹ca pojazdy znajwy¿szej pó³ki. Niemaldok³adnie 90 lat temu, w1925 roku dosz³o do bezpre-cedensowej fuzji. Koncern zPilzna zosta³ producentemsamochodów najwy¿szej ja-koœci, a Laurin & Klementzyska³ now¹ powierzchniê ifundusze na rozwój. Wœródwielu modeli samochodówby³y te¿ maszyny luksusowe.Legend¹ sta³ siê model 860 ijego nieco ubo¿sza wersjaSkoda 650. Ta ostatnia by³aflagowym pojazdem firmyBata. Kolejny czeski biznes-men i wizjoner stworzy³ le-gendy, które ¿yj¹ w³asnym¿yciem. Gdy œwiatowe firmyobuwnicze wycofa³y siê z

rynku indyjskiego , dlatego¿e wszyscy tam chodz¹boso Antonin Bat zauwa¿y³,¿e jest œwietnie. - Tamwszyscy chodz¹ boso, zo-baczcie ile butów mo¿nasprzedaæ - powiedzia³. Krót-ko po wejœciu na rynek indyj-ski wytargowa³ Skodê 650 za56 tys. koron, podczas gdycena fabryczna wynosi³a 77tys. W 1934 roku limuzynê650 zast¹pi³ Superb.

W latach trzydziestych Ja-ponia zupe³nie nie liczy³a siêw produkcji samochodów.Jednak jej mieszkañcy za-wsze cenili najwy¿sz¹ jakoœæi wyszukane szczegó³y. Wy-bieraj¹c samochód dla cesa-rza nie liczono siê z pie-niêdzmi. Analizuj¹c i testuj¹cwszystkie œwiatowe auta naj-

wy¿szej klasy wybranoSkodê Superb.

Kolejna wojenna zawieru-cha sprawi³a, ze samochodyklasy wy¿szej sta³y siêzbêdne. Partyjni dygnitarzemieli sowieckie Czajki , Zi³y iZisy, a Czesi znacznie cie-kawsze Tatry. Skoda mia³abyæ autem dla robotnika.Mimo wszystko firma zacho-wa³a ci¹g³oœæ projektowania

i budowy samochodów. Sko-dy nie wozi³y ju¿ koronowa-nych g³ów, ale ci¹gle by³yobecne na trasach najbar-dziej presti¿owych rajdów iwyœcigów. Luksusowy Su-perb odrodzi³ siê dopiero podskrzyd³ami Volkswagena.

Jego pierwsza, powojennawersja zrobi³a wiele zamie-szania. W Polsce mówiono,¿e jest to tañszy Passat, awystarczy³o wzi¹æ miarkê.Wiêkszoœæ polskich dzienni-karzy na pocz¹tku nowegowieku nadal myœla³a, ¿e tzw.platforma to jest kawal bla-chy, który trudno siê projek-tuje. Nie mieli kontaktu z pro-gramami w stylu Auto Cad.Mimo wielu wspólnych ele-mentów Superb by³ innym ,znacznie lepszym autem ni¿Passat. Ni¿ej podpisanyprzekona³ siê o tym podczastestów w okolicach MierzeiWiœlanej. Nie chodzi³o tylkoo wymyœlnie podœwietlan¹pod³ogê i parasole. Kolejnawersja by³a jeszcze lepsza.Najnowszy model bêdzie wsalonie przy ul. Olimpijskiejju¿ w po³owie lipca. Superbtrzeciej generacji uœwietni 15rocznicê powstania gorzow-skiego dealera Skody firmyAuto - Bis.

RYSZARD ROMANOWSKI

Najnowsza Skoda Superb trafi do salonów w połowie lipca.

Fot. Ryszard Romanowski

Skoda perłą w koronieVolkswagenaPodczas poznañskiego Motor Show 2015 najbardziej obleganym przez dziennikarzy autem by³a najnowsza Skoda Superb.

Co zrobiæ, ¿eby unikn¹æk³opotów technicznych z niezawsze najnowszym samo-chodem? Z pytaniem zwrócili-œmy siê do Marka Sidora, sze-fa serwisu firmy Auto - Bis przyul. Olimpijskiej.

- OdpowiedŸ jest prosta - po-wiedzia³. - Wystarczy przyjechaædo serwisu. W³aœnie z myœl¹ ospokojnych wakacjach rozpocz-êliœmy akcjê przegl¹dów. Wy-starczy nas odwiedziæ, abyuzyskaæ pewnoœæ, ¿e od stronytechnicznej nic nam nie grozi.Dotyczy to posiadaczy wszyst-kich marek samochodów, nietylko Skody. Na co dzieñ napra-wiamy i serwisujemy równie¿auta wszystkich marek. Spraw-dzamy wszystkie te elementy,które maj¹ zwi¹zek z bezpie-czeñstwem i bezawaryjn¹

jazd¹. Sprawdzamy miêdzy in-nymi stan oœwietlenia auta iustawienie œwiate³ mijania, stani dzia³anie wycieraczek i spry-skiwaczy, uk³ad hamulcowy,opony, poziomy p³ynów, nie-szczelnoœci i wycieki, stan pas-ka alternatora i akumulatora,podwieszenie i szczelnoœæuk³adu wydechowego, wypo-sa¿enie auta itp. Je¿eli odkry-jemy powa¿niejsze niepra-wid³owoœci powiadomimy onich w³aœciciela i je¿eli bêdziechcia³ usuniemy je.

RAR

Przed wakacjamiwarto sprawdzićswoje autoPrzed nami d³u¿sze lub krótsze wakacyjne woja¿e.Oczywiœcie w³asnym samochodem.

r e k l a m a

czytaj www.echogorzowa.pl

codziennie nowe informacje, opinie,

komentarze

Page 23: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

�23Lipiec 2015 r.

r e k l a m a

Page 24: Romane Dyvesa, czyli Cygańskie Dni w Gorzowie Nocny Szlak … · 2015-07-01 · 2015 za nami. Przyznaję, niewiele wędro - wałem i niewiele widziałem, ale ... JAN DELIJEWSKI r

�24 Lipiec 2015 r.

r e k l a m a