RemediuM 1/2014 [15] Dodatek do 1 [277] Numer 5/2012 [10] … · 2013. 12. 20. · 1 Czego Cię nie...
Transcript of RemediuM 1/2014 [15] Dodatek do 1 [277] Numer 5/2012 [10] … · 2013. 12. 20. · 1 Czego Cię nie...
1
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
Twoje: studia, uczelnia, życie, przyszłość. Zawsze odważnie, konkretnie i na czas!
Numer 5/2012 [10] Dodatek do Gazety AMG 2012, nr 9 [261] Dodatek do Gazety AMG nr 1 [277] RemediuM 1/2014 [15]
RemediuM 1/2014
2
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
Redakcja zastrzega sobie
prawo niewykorzystania
materiałów niezamówio-
nych, a także prawo do
skracania i adiustacji
tekstów oraz zmiany ich
tytułów. Wyrażane opinie
są poglądami autorów i
nie zawsze odzwierciedla-
ją stanowisko redakcji
oraz Uczelnianego Samo-
rządu Studenckiego.
Studia a rzeczywistość stażu 3
Lekarzu, chcesz pracować za
granicą?
4
Dojrzewając do bycia medy-
kiem
7
Sumienni desperaci 9
Silny samorząd aptekar-
ski
12
Stetoskop 14
Ciekawostki naukowe 16
Jak zwykle dziękujemy! 17
Pokaż, co potrafisz 18
AIDS: nowe powody do obaw 19
Dr Internet 20
Święta, czyli czy kierujesz się
sercem czy rozumem?
22
W TYM NUMERZE:
Redakcja: Wiktoria Filipkowska, Anna Ostapko, Sylwia Lipińska, Joanna Chełmieniewicz,
Łukasz Budyńko, Paulina Kalinowska, Agnieszka Połocka, Mateusz Kapelan, Kryspin Kie-
drowski, Zuzanna Lewicka (wiceredaktor prowadząca), Małgorzata Patejko, Paula Ogrodnik,
Dymitr Rychter, Damian Świeczkowski, Agnieszka Szelążek, Przemysław Waszak (redaktor
prowadzący)
Stali współpracownicy: Monika Gorzynik
Korekta: Joanna Śliwińska, Jolanta Świerczyńska-Krok
Zdjęcia: materiały autorów, www.sxc.hu,
facebook.com/remedium.gumed
Polub nas na
C zęsto na zajęciach dowiadujemy się, że
na jakąś chorobę wpływ ma status spo-
łeczno-ekonomiczny. Z reguł to tylko pu-
ste hasło na slajdzie. Co naprawdę ono ozna-
cza? Jaki wpływ ma miejsce Twojego zamiesz-
kania na Twoje zdrowie? Co z dochodem – czy
bogatsi zawsze są zdrowsi? Wyniki dużych ba-
dań okazują się zaskakujące. Najzdrowszymi
mieszkańcami globu wcale nie są najbogatsi
Amerykanie, tylko Skandynawowie i Japończy-
cy. Okazuje się, że nie wszyscy chorują jednako-
wo. Znaczenie dla zdrowia mieszkańców ma nie
tyle samo bogactwo kraju, co poziom nierówno-
ści społecznych – w krajach „równiejszych” żyje
się dłużej i zdrowiej.
OK, to tylko statystyki. Ale czy kiedy spojrzymy
na naszą okolicę, nie dostrzegamy czegoś po-
dobnego? Próbowałem kiedyś pytać najciężej,
przewlekle chorych pacjentów o to gdzie miesz-
kają. W odpowiedziach pojawiał się wciąż małe
miejscowości i te same dzielnice Gdańska:
Przeróbka, Dolne Miasto, Orunia, Stogi, Sobie-
szewo itp. To nie jest badanie naukowe, ale
jednak zarysowuje się tu pewna reguła – jeśli żyjesz w biedniejszym/
mniejszym/peryferyjnym miejscu, Twoje szanse zdrowotne są mniejsze. Pomi-
mo tego że równy i powszechny dostęp do opieki zdrowotnej jest w naszym kra-
ju standardem, to rzeczywistość pokazuje, że nadal mamy problem z praktyczną
realizacją tego postulatu.
Na świat można spojrzeć inaczej niż tylko z perspektywy zmedykalizowanej kla-
sy średniej. Programy profilaktyczne i zdrowotne nigdy nie będą skuteczne, jeśli
adresuje się je tylko do pewnego grona – w naszym mniemaniu typowych Pola-
ków (Czyli właściwie do kogo? Czy w ogóle istniej taka kategoria? Na ogół wtedy
myślimy o kimś po prostu podobnym do nas). Często trzeba wyjść z szpitala i
poszukać ludzi w potrzebie w ich miejscu zamieszkania. Dlatego taki sens mają
akcje typu Biała Sobota/Niedziela. Ale nadal pozostaje spora grupa ludzi – bez-
domni, narkomani, wszyscy inny wykluczeni – którzy w swojej bezsilności często
sami zrezygnowali z zabiegania o pomoc, ale w cale nie oznacza to, że jej nie
potrzebują! Co z nimi?
Na Uczelni często okrywamy się płaszczykiem status quo. W którymś momencie
może się wydać, że zajęcia, nauczyciele, Twoi znajomi i Twoja okolica zawsze
będą te same. Studiujesz już któryś rok i coraz częściej wydaje Ci się, że już nic
nie może Cię zaskoczyć? Będzie to ostateczny sygnał, że należy coś zmienić,
wyjść poza strefę komfortu. W tym RemediuM chcemy zainspirować do tego.
Pokazujemy też przykłady osób, które mają inne spojrzenie na to, co dzieję się
tutaj. Stąd tytuł Czego nie nauczysz się na GUMed? Zapraszamy do lektury!
Medycyna jest dla wszystkich! Medycyna jest dla wszystkich! Medycyna jest dla wszystkich!
Przemysław
Waszak,
redaktor
prowadzący
RemediuM
3
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
S taż to
czas, w
którym
każdy w pełni
może zweryfi-
kować swoją
wiedzę i umie-
jętności zdoby-
te w czasie
studiów. Odby-
wasz staż w
aptece otwar-
tej. Czy uwa-
żasz, że studia
farmaceutycz-
ne przygotowa-
ły Cię do tego
typu pracy?
Nie, nie da się przygotować do pracy w aptece na sali
wykładowej czy w czasie seminarium. Staż jest nie-
zbędną częścią studiów, która uzupełnia luki w naszej
wiedzy. Przez pierwsze dni w aptece byłem zszokowany
tym, że nie potrafię ani pomóc, ani doradzić większości
pacjentów. Widziałem przed sobą leki i suplementy
diety, o których nie miałem pojęcia. Do oswojenia się z
nimi i zapoznania potrzeba czasu i dużej wiedzy wyj-
ściowej. Zastanawiam się, jak w takiej sytuacji radzą
sobie technicy, u których fundament szkolnej wiedzy
jest znacznie płytszy.
Mówisz, że potrzebna jest wiedza wyjściowa. Czy studia
dały Ci tę niezbędną podstawę?
Zdecydowanie tak, choć może nie w sposób idealny, bo
brakowało pewnych tematów. Nie byłem też idealnym
studentem, który by chłonął wszystkie informacje, ale
trzeba przyznać, że podstawa jest, czasami sam się
dziwię, że aż tak głęboka.
Czy mamy podstawy do budowania swojej kariery w
innych miejscach niż apteka otwarta?
Niezależnie od wybranej drogi trzeba poświęcić czas i
energię, bo chyba żadne studia nie przygotowują w
pełni do pracy, szczególnie jeśli mówimy o tych bardziej
wymagających i ciekawszych zajęciach. Dostajemy pod-
stawę, a o resztę musimy zatroszczyć się sami.
Czyli podstawę dostaliśmy, o resztę musimy zadbać
sami. Uważasz w takim razie, że studiowanie farmacji
to dopiero początek długiej drogi pogłębiania swojej
wiedzy w tej dziedzinie nauki?
Oczywiście, niezależnie jaką ścieżkę kariery obierzemy.
Czego zabrakło w czasie studiowania farmacji, czyli
czego na pewno nie nauczy nas GUMed?
Umiejętności miękkich – psychologii, zasad kontaktu z
żywym człowiekiem, o różnym poziomie wiedzy i kultu-
ry, czasami agresywnym. Brakowało mi też samodziel-
ności w wyszukiwaniu wiedzy i ocenie jej wiarygodno-
ści, ale też rozwiązywaniu problemów. Inaczej: wiele
przedmiotów wymagało wiedzy, ale nieliczne wymagały
Studia a rzeczywistość stażuStudia a rzeczywistość stażuStudia a rzeczywistość stażu
Z okazji zbliżających się Świąt Bożego
Narodzenia pragniemy złożyć wszyst-
kim Czytelnikom najserdeczniejsze
życzenia. Niech ten wspaniały grudniowy czas
wleje ciepło w Wasze serca. Oby zapach zielo-
nego świerku i domowego ciasta rozbudził
najwspanialsze wspomnienia. Spędźcie te
Święta rodzinnie, a przyszły rok niech zapełni
się samymi sukcesami.
Wesołych Świąt.
Redakcja RemediuM
Rozmowa z Wawrzyńcem Paluchem, stażystą w aptece otwartej
RemediuM 1/2014
4
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
Wywiad z Grzegorzem Chodkowskim,
lekarzem, CEO MedPharm’u
C zy aktualnie jest dobry czas dla młodych lekarzy, by
wyjeżdżać za granicę?
Są dwie różne rzeczy: praca i robienie specjalizacji.
Osoby, które kończą studia, bez minimum dwuletniego
doświadczenia nie mogą jechać pracować w Europie. Na-
tomiast są dwa kraje europejskie, w których jest możli-
wość robienia specjalizacji. Są to Niemcy i Wielka Bryta-
nia, a w praktyce tylko Niemcy. Jeżeli mówimy natomiast o
pracy w trakcie specjalizacji, to dochodzi jeszcze Austria.
Z kolei zupełnie odrębnym wątkiem są możliwości pracy
po specjalizacji, ponieważ są one dostępne w praktycznie
każdym kraju: nie tylko w Unii, ale również poza nią.
Studenci często pytają jak wygląda proces uznawania
dyplomu w każdym z krajów UE?
Dzięki Bogu jesteśmy w Unii Europejskiej, więc dzieje się
to automatycznie. Każdy kraj UE ma obowiązek uznania
naszych kwalifikacji. Ale uznanie kwalifikacji lekarskich, to
nie jest jeszcze praca, zresztą tak samo jak w Polsce.
Jakie są obecnie najczęstsze kierunki emigracji zawodo-
wych lekarzy?
Obecnie niewielu lekarzy wyjeżdża z Polski. To nie jest
jakiś masywny
exodus, jak to
było w latach
2004-2007,
czyli przez pierw-
sze lata po wej-
ściu Polski do
Unii Europej-
skiej. W tym ro-
ku to jest może
kilkaset lekarzy
(200-300 osób).
Jeśli chodzi o
specjalizację, jak
już wspominaliśmy, są to Niemcy oraz Wielka Brytania. W
tym drugim kraju ścieżka wymaga większego zaangażowa-
nia i jest bardziej konkurencyjna, ale też specjalizacja tam
jest możliwa. Jeśli chodzi o lekarzy specjalistów, najczęst-
szym kierunkiem emigracji jest właśnie Wielka Brytania,
ze względu na język. Najwięcej osób mówi po angielsku
albo wydaje im się, że umieją mówić. Są tam też pewne
braki kadrowe, więc jest możliwość znalezienia zatrudnie-
nia. Ciężko powiedzieć, który kraj jest na drugim miejscu.
Wydaje mi się, że są to Niemcy, a następnie Skandynawia.
Pojedyncze osoby wybierają kraje takie jak Francja, Bel-
gia, Holandia, Austria czy Szwajcaria.
Na czym polega trudność specjalizowania się w UK?
Aby w ogóle myśleć o specjalizacji, trzeba zrobić dwuletni
staż. Ten pierwszy krok nie daje gwarancji, ale zwiększa
Lekarzu, chcesz pracować za granicą? Lekarzu, chcesz pracować za granicą? Lekarzu, chcesz pracować za granicą?
Naucz się kultury!Naucz się kultury!Naucz się kultury!
jakiejkolwiek jej aplikacji, wykorzystania do rozwiązania na-
wet prostych problemów.
Co jest największym problemem w pierwszym zetknięciu mło-
dego farmaceuty w kontakcie z pacjentami?
Pacjenci są różni, mają różne oczekiwania, wiedzę i zasob-
ność portfela, różnią się też kulturą i zachowaniem. Najwięk-
szym problemem jest poradzenie sobie z agresywnymi i rosz-
czeniowymi pacjentami, a także z osobami, które nami mani-
pulują, np. chcąc wyłudzić leki bez recepty.
Czy warto robić coś poza samą nauką? Działać w organiza-
cjach studenckich, czy może w kołach naukowych? Czy takie
aktywności pomagają w budowaniu przyszłej kariery?
Na studiach poza nauką trzeba robić to, co sprawia frajdę, a
nie katować się czymś na co nie ma się siły ani ochoty. Nieza-
leżnie od obranej ścieżki taka działalność sprawia, że posze-
rzają się horyzonty, stajemy się bardziej świadomymi i waż-
niejszymi uczestnikami życia uczelni i zawsze mamy przewa-
gę nad kimś kto nie robił nic. Czy lepsze jest zaangażowanie
w koła naukowe czy organizacje? Trudno powiedzieć, wszyst-
ko zależy od obranej ścieżki i wymagań konkretnego praco-
dawcy na konkretne stanowisko. Najlepiej zająć się tym, co
uważa się za ciekawe czy rozwijające i w czym czujemy się
dobrze.
Może jakaś rada dla młodszych koleżanek i kolegów? Na
czym warto się skupić w czasie studiów?
Skupcie się na tym, co Was interesuje, bawi i co chcielibyście
robić w przyszłości. A w kontekście apteki? Na leku roślinnym
i bromatologii. Wiedzę farmakologiczną przyswajamy bez opo-
rów, jest ona stosunkowo duża. Niestety, pacjenci rzadko
proszą o porady dotyczące leków na receptę. Proszą nato-
miast o informacje o suplementach i lekach OTC, często zło-
żonych o kompleksowym, choć słabym działaniu.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Agnieszka Szelążek
5
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
nasze szanse. W UK nie ma za bardzo wakatów dla
lekarzy w trakcie specjalizacji. Dlatego jest to po pro-
stu bardzo konkurencyjny proces – nawet do 10 osób
na jedno miejsce. UK za Stanami Zjednoczonymi to
destynacja nr 1 dla lekarzy z całego świata. Tam są
setki lekarzy nie tylko z Europy, ale z krajów azjatyc-
kich i afrykańskich.
Wspólnota Niepodległych Państw.
No właśnie, Common Wealth – to nie jest dla nich
łatwe, ale próbują i dodatkowo zwiększają konkuren-
cję. W Niemczech z kolei jest ogromna ilość wakatów
w szpitalach, a te równają się specjalizacjom. Odby-
wanie specjalizacji w Niemczech to banalnie prosty
proces, nie ma warunków wstępnych. Jest naturalną
konsekwencją podpisania umowy ze szpitalem. Podpi-
sanie umowy o pracę jest równoznaczne z rozpoczę-
ciem specjalizacji. To nie może być rozdzielone.
W Polsce tylko niektóre szpitale mają miejsca specja-
lizacyjne.
To bzdura, że w Polsce w szpitalu jest etat, a nie jest
prowadzona specjalizacja. Oznacza to, że ktoś pracuje
na danym oddziale, ale się nie kształci, bo szpital nie
ma akredytacji. W Niemczech takie sytuacje nie mają
miejsca.
Jaki jest największy problem pracowników służby
zdrowia udających się do pracy za granicą?
Jest ogromne zapotrzebowanie na personel medycz-
ny, ale największym problemem jest zawsze znajo-
mość języków. Dotyczy to około 90% osób, także spo-
rej części lekarzy po studiach. Znajomość języka musi
być na poziomie advanced proficiency. Zarówno do
uzyskania prawa wykonywania zawodu w Niemczech,
jak i odbywania stażu w UK, wymagana jest znajo-
mość języka na poziomie B2 czy C1 (w Niemczech
zależy od landu) i musi być to potwierdzone certyfika-
tami.
To szczególnie istotne dla kogoś wykonującego zawód
taki jak lekarz, żeby biegle władał językiem danego
kraju. Czy brak odpowiedniej znajomości języków
skutkuje czasami powrotem do Polski?
Często zdarza się, że z powodu braku umiejętności
językowych kończone są kontrakty. Szpital daje sy-
gnał, że dana osoba sobie nie radzi. Może nie jest to
częste, ale takie sytuacje się zdarzają.
W Wielkiej Brytanii, o ile wiem, takie przepisy zaostrzy-
ły się ostatnio po sprawie niemieckiego lekarza, który
przepisał złą dawkę leku…
Zgadza się, był to Daniel Ubani. Z tego powodu wyma-
gania zostały zaostrzone. Weryfikowana jest znajo-
mość angielskiego medycznego.
Czy widzi Pan jeszcze jakieś kluczowe/newralgiczne
elementy, które są ważne do pracy za granicą?
W naszym systemie zwykle jesteśmy dużo gorsi od
strony praktycznej niż lekarze w Niemczech czy UK. W
Polsce różne procedury medyczny są po prostu histo-
rycznie wykonywane przez pielęgniarki. Druga sprawa
to kwestia kultury osobistej i relacji międzyludzkich z
personelem. W Wielkiej Brytanii lekarze konsultanci
znają cały personel po imieniu i mają przyjacielskie
relacje od góry do samego dołu, nawet z odpowiedni-
kiem salowej. Mogę zagwarantować, że wielu lekarzy
pracujących w Polsce nie ma bladego pojęcia jak ma
na imię pani salowa.
Ani nawet jak wygląda.
Jeżeli ktoś jest człowiekiem bystrym, inteligentnym,
ma jakieś pokłady inteligencji emocjonalnej, potrafi
się zaadaptować, skorygować swój czasami chory,
polski sposób postrzegania relacji lekarza z persone-
Lekarzu, chcesz pracować za granicą? Lekarzu, chcesz pracować za granicą? Lekarzu, chcesz pracować za granicą?
Naucz się kultury!Naucz się kultury!Naucz się kultury!
W Wielkiej Brytanii lekarze kon-
sultanci znają cały personel po
imieniu i mają przyjacielskie re-
lacje od góry do samego dołu,
nawet z odpowiednikiem salo-
wej. Mogę zagwarantować, że
wielu lekarzy pracujących w
Polsce nie ma bladego pojęcia
jak ma na imię pani salowa.
RemediuM 1/2014
6
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
lem i pacjentem, który wyniósł ze studiów i ze stażu. Są
w życiu sytuacje patologiczne, np. nieprzedstawianie się
pacjentom, brak wyjaśniania procedur medycznych czy
dotykanie bez zgody. W Wielkiej Brytanii są to rzeczy nie-
dopuszczalne. Natomiast jeśli ktoś nie potrafi się skory-
gować, czasami jest to też powodem, dla którego szpita-
le kończą współpracę.
To jest chyba taka naleciałość kulturowa, coś co wynosi-
my z domu, nawet w większości innych dziedzin.
Oczywiście elementarnie chodzi tu o kulturę. Jak pacjent
wchodzi do gabinetu i jest to starsza kobieta, to wstaje-
my. To się nie zdarza w polskich szpitalach. Pacjenci
wchodzą do gabinetu i nawet nikt nie podniesie wzroku
znad historii. To jest żenujący brak kultury, ale jest to też
wzmacniane negatywnie przez otoczenie. Bo kulturę mo-
żemy nawet z domu wynieść, ale kiedy jesteśmy otaczani
przez ludzi, którzy stanowią dla nas wzorzec – starsi le-
karze, ordynatorzy… Taki młody lekarz może myśleć so-
bie, że to głupio być jedynym lekarzem na oddziale, który
wstanie i powie: Dzień dobry, Bardzo proszę, Proszę
usiąść. Myślę, że niewielu lekarzy ma odwagę, by się
zdobyć na tego typu gest. A powinna być to naturalna
reakcja. Taka arogancja często przekłada się później na
relacje z personelem albo niechęci adaptowania nowych
procedur – bo ja wiem lepiej albo w Polsce tak nie robili-
śmy – i to też może być przyczyną tego, że wyjazd za gra-
nicę się nie udaje. To nie są częste przypadki, ale to się
zdarza. To nie jest tylko Polska przypadłość, najogólniej
można powiedzieć, że dotyczy to wszystkich krajów byłe-
go bloku wschodniego. Fascynujące jest to, że mijają 24
lata, czyli jedno pokolenie, a dużo rzeczy w sferze men-
talności się nie zmieniło. I to jest problem, bo konse-
kwencje komunizmu nie powinny aż tak długo trwać.
Większość ordynatorów i profesorów to osoby, które
większość życia funkcjonowały w systemie PRL, gdzie
relacje lekarz – pacjent były bardzo paternalistyczne,
wyniosłe, oschłe i niepartnerskie. Oddziały nadal jeszcze
są kierowane przez te osoby. One narzucają swój sposób
bycia i postrzegania rzeczywistości i dlatego tak to trwa.
Serdecznie dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Przemysław Waszak
Jeżeli ktoś jest człowiekiem by-
strym, inteligentnym, ma jakieś
pokłady inteligencji emocjonal-
nej, potrafi się zaadaptować,
skorygować swój czasami cho-
ry, polski sposób postrzegania
relacji lekarza z personelem i
pacjentem.
7
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
Dojrzewając do bycia medykiemDojrzewając do bycia medykiemDojrzewając do bycia medykiem
Czego oczekiwałeś idąc na medycynę?
M ój tata jest pediatrą, więc wcześnie wiedziałem
jak wygląda życie lekarza. Medycyna stawia
przed człowiekiem duże wyzwania. Każdemu
zapewnia jednak szerokie możliwości rozwoju. Ja szybko
zacząłem się skłaniać ku dziedzinom zabiegowym. Prze-
sądziła o tym działalność w Kole Naukowym Chirurgii
Ogólnej oraz udział w pracy Oddziału Chirurgii pod kierow-
nictwem prof. Marka Dobosza.
Czy dla lekarza praktyka aktywność naukowa ma realną
wartość?
Znajomość podstawowych reguł pracy naukowej jest ko-
nieczna, aby później ze zrozumieniem czytać czasopisma
branżowe. Lekarz potrzebuje stale poszerzać swoją wie-
dzę. Podręczniki są nieaktualne już w momencie wyda-
nia. Swoje wiadomości trzeba aktualizować w oparciu o
piśmiennictwo światowe, dostępne głównie w języku an-
gielskim. Wyciąganie z niego poprawnych wniosków wy-
maga doświadczenia. W Polsce brakuje nacisku na nau-
kę czytania ze zrozumieniem prac naukowych.
Powiedziałbym, że na studiach jest on zupełnie nieobec-
ny.
Istnieją zajęcia ze statystyki medycznej, fakultety doty-
czące evidence – based medicine itp. Program studiów
trochę się zmienia. Studenci jednak nie mają świadomo-
ści, jak bardzo przyda się im to na dalszej ścieżce kariery.
Podsumowując, Uczelnia bardziej przeszkodziła czy po-
mogła w realizacji Twoich planów?
Zajęcia na studiach to wstęp do prawdziwej medycyny.
Wiedza teoretyczna jest podstawą w pracy lekarza każdej
specjalności, chirurgia nie jest wyjątkiem. Doświadczenie
kliniczne można jednak zdobyć wyłącznie angażując się
w pracę oddziału. Studia to najlepszy moment na poszu-
kiwanie podobnych okazji. Liczy się udział w kołach nau-
kowych, asysty przy operacjach, chodzenie na dyżury.
Zawsze podkreślam, że warto zaczynać już na pierwszym
roku. Umiejętności praktyczne zdobywa się przez podglą-
danie i uczestniczenie w pracy starszych kolegów. Już na
stażu trzeba dokonywać realnych wyborów, podejmować
pierwsze poważne decyzje. Brakuje wówczas czasu na
nadrobienie zaległości.
Co zrobić, aby sensownie wykorzystać staż podyplomo-
wy?
Jest to okres, który nieuchronnie prowadzi do podjęcia
starań o specjalizację. Dobrze już na studiach rozeznać
się, w jakiej dziedzinie chciałoby się pracować. Spotyka-
jąc różnych specjalistów, zwróć uwagę kogo widzisz w roli
swojego przyszłego nauczyciela. Pod tym kątem można
wybierać miejsce stażu. Podjęcie ostatecznej decyzji zde-
cydowanie ułatwi wcześniejsza znajomość specyfiki pracy
upatrzonego oddziału.
Swoje miejsce stażu wybrałem pod kątem oddziału chi-
rurgii, z którym wiązałem moją przyszłość i był to Szpital
Wojewódzki (obecnie Copernicus). To dosyć duża placów-
ka, młodzi lekarze mają możliwość zetknięcia się tam z
wielospecjalistyczną opieką nad pacjentem.
Jakie szanse na wymarzoną specjalizację ma ambitny,
ale przeciętnie uzdolniony student?
Dla zdeterminowanej osoby wszystko jest możliwe. Spe-
cjalizacje w skrajnym przypadku można realizować nawet
w ramach wolontariatu, ale tu pojawiają się oczywiście
ograniczenia natury finansowej.
Popierasz takie postępowanie? Słyszałem, że budzi ono
w środowisku pewne kontrowersje.
Ze względu na ciągle zbyt małe ilości miejsc na rezyden-
turze oraz niechęć szpitali do zatrudniania na etatach
wolontariat staje się dla młodych lekarzy czasem jedyną
drogą do otwarcia wymarzonej specjalizacji. Nie znam
osób, które były zmuszone wytrwać całą specjalizacje na
wolontariacie. Rozpoczyna się go z myślą, aby po roku,
półtora znowu próbować dostać się na miejsce rezydenc-
kie. W międzyczasie zarabia się pracując popołudniami w
innych miejscach.
Niekiedy studia doktoranckie traktuje się jako sposób
znalezienia pracy w klinice. Nie jest to idealne rozwiąza-
nie, traci na tym sama nauka. Szefowi oddziału umożli-
wia to sprawdzenie nowego członka zespołu. Poza tym
praca w klinice zawsze zakłada równoległy rozwój klinicz-
ny i naukowy.
Jakie inne problemy są zmorą młodych lekarzy? Wspomi-
nałeś o finansach.
Możliwości znalezienia dodatkowej posady jest w służbie
zdrowia sporo. Główne ograniczenie to dostępny czas i
stan zdrowia. Istnieje możliwość zatrudnienia w przychod-
niach, ambulatoriach nocnych lub stacjach pogotowia.
Sam, robiąc specjalizację w ramach rezydentury, pełnię
sporo dyżurów na własnym oddziale. Nie szukałem jak do
tej pory zatrudnienia w innym miejscu.
Nie wyobrażam sobie chirurga pozbawionego umiejętno-
ści podejmowania decyzji w ramach ostrego dyżuru. Spe-
cyfika pracy dyżurowej różni się zupełnie od tej wykony-
Nie wyobrażam sobie chirurga pozbawionego umiejętności podejmowania decyzji
w ramach ostrego dyżuru. Specyfika pracy dyżurowej różni się zupełnie od tej wy-
konywanej na co dzień. Warto już na studiach sprawdzić jak to wygląda. Ma to
szczególne znaczenie dla osób myślących o specjalizacjach zabiegowych.
Wywiad z doktorem Marcinem Folwarskim, chirurgiem ogólnym
RemediuM 1/2014
8
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
wanej na co dzień. Warto już na studiach sprawdzić jak
to wygląda. Ma to szczególne znaczenie dla osób myślą-
cych o specjalizacjach zabiegowych.
Na jakim etapie można odpowiedzialnie podjąć samo-
dzielną działalność?
Lekarz przed skończeniem specjalizacji zawsze wymaga
jakiegoś nadzoru. Wiele zależy od człowieka. Są osoby,
które dojrzałość medyczną osiągają stosunkowo wcze-
śnie. Inne potrzebują więcej czasu, aby wdrożyć się w
system i zdobyć niezbędną wiedzę.
Staż podyplomowy i początek specjalizacji to okresy, w
których zapada też większość ważnych decyzji osobi-
stych.
Nie możesz wybierać specjalizacji nie biorąc pod uwagę
własnych planów osobistych. Osoba samotna, która nie
założyła jeszcze własnej rodziny, w pewnym sensie jest
zupełnie wolna. Posiada dużą swobodę w wyborze miej-
sca pracy, kraju zatrudnienia, jej charakteru. Czym in-
nym kieruje się znowu matka dwójki dzieci, która nie
chce, aby z powodu kariery ucierpiał dom i jej rodzina.
Największą przeszkodą w realizacji planów prywatnych
jest brak czasu. Dziedziny zabiegowe wymagają poświę-
cenia setek godzin na pracy, ciągłym doskonaleniu na
bloku operacyjnym i dyżurach. Trzeba poza tym dbać o
rozwój naukowy i podnosić kwalifikację w trakcie szko-
leń. Często niestety nie wystarcza czasu dla rodziny.
Przypuszczam, że masz na myśli również sytuację swojej
żony. Jakie trudności napotyka w swojej pracy?
Małgosia jest w trakcie specjalizacji z medycyny rodzin-
nej. Będąc matką doświadcza jednak ciągłego konfliktu
między obowiązkiem rozwoju zawodowego a swoją funk-
cją w rodzinie. Nie da się tych rzeczy rozdzielić i trzeba
zachować równowagę pomiędzy tymi dwoma ścieżkami
życiowymi.
Jak radzisz sobie z odpowie-
dzialnością za pacjentów? Czy
lekarze są obecnie bardziej
uodpornieni na widok cierpią-
cego człowieka?
Nigdy nie da się do tego przy-
zwyczaić. Bagaż emocjonalny
pozostaje nawet po wyjściu z
pracy. Po dyżurze długo myśli
się nad własnymi decyzjami.
Zabiegowcy szczególnie często
podejmują je w dramatycznych
okolicznościach. Emocji nie da
się pozbyć, nie powinny nato-
miast zaburzać trzeźwej oceny
sytuacji.
Z drugiej strony młodzi lekarze
nieuchronnie popełniają błędy.
Na jakie wsparcie może liczyć
stażysta?
Starsi lekarze mają świado-
mość, że w trakcie stażu nie masz wielkiego doświad-
czenia. Dużo zależy od tego czy opiekunowie realnie
angażują się w szkolenie. Warto wypytać o to, wybiera-
jąc swoje miejsce pracy. Mój ordynator oprócz wysokich
wymagań zawodowych kładzie duży nacisk na szkolenie
młodszej części kadry. To rzadkie i cenne połączenie.
Czy obawiasz się pociągnięcia do odpowiedzialności w
ramach sprawy sądowej?
Wezwania na rozprawy stają się coraz powszechniejsze.
Na szczęście ja i moi znajomi występowali dotychczas
raczej w roli świadków. Pewien lęk oczywiście mimo te-
go istnieje. Ważne, aby nie paraliżował i nie wpływał na
decyzje terapeutyczne, które muszą opierać się o rzetel-
ną wiedzę medyczną. Każdy lekarz jest tylko człowie-
kiem, wszystkim zdarza się popełniać błędy. Natomiast
nie można całego postępowania ukierunkowywać tylko
na ochronę przed odpowiedzialnością karną.
Wielu chirurgów z czasem zaczyna zdradzać objawy wy-
palenia zawodowego. Także tego doświadczasz?
Są momenty, kiedy odczuwam coś na ten kształt. Wiąże
się to z ilością obowiązkowych dyżurów i kryzysem wy-
dolności fizycznej. Człowiek musi wybrać specjalizację,
która będzie mu w życiu dawała satysfakcję. Inaczej
ciężko będzie to wszystko znieść. A trudno i tak będzie
nie raz.
Dziękuję za rozmowę.
Wywiad przeprowadził Łukasz Budyńko
9
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
Przemyśleniami na temat początków swojej kariery medycznej zgodził się po-
dzielić z czytelnikami Morfeusz, anestezjolog, autor blogu Szpitalne Życie.
R edakcja RemediuM poprosiła mnie o napisanie
paru słów o tym, jak wyglądało moje zderzenie
ze szpitalną rzeczywistością. Mam nadzieję, że
uwagi zaprezentowane w tym artykule przydadzą się
przyszłym absolwentom i pozwolą im uniknąć niektó-
rych błędów, z którymi często stykałem się w mojej
pracy.
Swoją lekarską karierę przyszło mi rozpocząć w cieka-
wych czasach. System oparty na Kasach Chorych był
coraz bardziej niewydolny. Słynna „ustawa 203”, która
miała uspokoić nastroje, spowodowała kolejne proble-
my. Trwała kampania wyborcza i nikt nie wiedział, jakie
zmiany w systemie zdrowia czekają nas wszystkich.
Politycy oczywiście obiecywali, że nowe regulacje praw-
ne rozwiążą wszystkie problemy, ale znając smykałkę
naszych władz do tworzenia nowych, wadliwych przepi-
sów istniała obawa, że Kasy Chorych zastąpi jeszcze
większy bubel prawny. Na moich oczach powstawał i
rozwijał się NFZ, który okazał się istnym dzieckiem Ro-
semary.
Jak wspominasz czas studiów? Jakie szanse dają one
człowiekowi?
Studia lekarskie w naszym kraju ktoś kiedyś podsumo-
wał mądrym zdaniem: Chciałbym być lekarzem, ale nie
chciałbym studiować medycyny. Za moich czasów wie-
lu asystentów traktowało studentów jako zło koniecz-
ne, uciekając przed nauczaniem na różne sposoby.
Celowali w tym głównie zabiegowcy, którzy mieli specy-
ficzne poczucie czasu i potrafili rozpocząć ćwiczenia z
półtoragodzinnym opóźnieniem. My w tym czasie dziel-
nie podpieraliśmy ściany szpitala, mimo iż budynek nie
groził zawaleniem. Mój kolega w ramach zabicia czasu
podsłuchiwał, co dzieje się w lekarskiej dyżurce. Nasi
nauczyciele pracowali tam ciężko, dyskutując na tema-
ty sportowe i opowiadając sobie sprośne kawały. Wy-
buchy śmiechu powodowały zwłaszcza opowieści o
tym, że pacjent X nie mył się chyba od czasu chrztu i z
pewnością nie wie do czego służy mydło. Czytając wy-
powiedzi obecnych studentów na różnych forach dys-
kusyjnych dochodzę do wniosku, że pod tym względem
na niektórych uczelniach nic się nie zmieniło.
Bardziej wytrwali i zaangażowani studenci udzielali się
w różnej maści kołach naukowych, które pozwalały na
zdobycie wielu praktycznych umiejętności. Ze względu
na niechęć niektórych asystentów opanowanie tych
rzeczy w trakcie zajęć nie wchodziło w grę. Władze
Uczelni pozostawały najczęściej głuche na studenckie
uwagi. Jeden z asystentów powiedział nawet wprost, że
mamy się cieszyć z faktu posiadania indeksu tak wspa-
niałej Alma Mater, uczyć się i siedzieć cicho.
Jak pierwsza praca zweryfikowała Twoje poglądy na
medycynę?
Moją pierwszą pracą był oczywiście staż podyplomowy.
Odbywałem go w małym, powiatowym szpitalu, w któ-
rym spory problem stanowił braki personelu. Każdy
lekarz, nawet stażysta, był na wagę złota. Rzucono
mnie na głęboką wodę – dostałem sale i musiałem od
A do Z prowadzić pacjentów, oczywiście pod okiem
opiekuna. Okazało się, że pisanie obszernych historii
chorób z użyciem wysublimowanego słownictwa słabo
przygotowało mnie do zderzenia z lekarską papierolo-
gią. Przeglądałem więc historie i epikryzy starszych
Sumienni desperaciSumienni desperaciSumienni desperaci
Władze uczelni pozostawały
najczęściej głuche na studenc-
kie uwagi. Jeden z asystentów
powiedział nawet wprost, że
mamy się cieszyć z faktu posia-
dania indeksu tak wspaniałej
Alma Mater, uczyć się i sie-
dzieć cicho.
W obecnych warunkach w pro-
gramie studiów o wiele większą
uwagę należałoby poświęcić
kwestiom prawnym związanym
z pracą w naszym zawodzie.
Wiedza młodych medyków od-
nośnie przepisów, które doty-
czą pracy lekarza, jest bardzo
często niewystarczająca.
RemediuM 1/2014
10
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
kolegów, starając się wypracować własny styl. Spore pro-
blemy sprawiało mi na początku wypełnianie niektórych
rubryczek (szukanie w rozwalającej się książce odpo-
wiedniego kodu ICD-10). Produkowanie ton dokumentów
na użytek Kas Chorych było prawdziwą mordęgą. Sporym
problemem było też przełożenie wiedzy wyniesionej ze
studiów na praktykę w małym ośrodku. Szpitale kliniczne
z różnymi fajerwerkami to zupełnie inny świat niż szpital
powiatowy, do którego kardiolog przyjeżdża raz w tygo-
dniu wykonać badanie echokardiograficzne pacjentom
zapisanym do zeszytu.
Summa summarum okazało się, że lekarz, owszem, po-
winien służyć życiu i dobru ludzkiemu, w dodatku robić to
sumiennie i zgodnie z najnowszą wiedzą medyczną, ale
w praktyce trzeba było to robić tak, żeby Kasa Chorych za
tę służbę zapłaciła. Z racji tego, że pieniędzy w systemie
było mało, płatnik nie był skory do płacenia. Trzeba więc
było niekiedy ostro ciąć koszty.
Opiekunką mojego stażu podyplomowego była pani ordy-
nator oddziału internistycznego, zwana przez swoich pod-
władnych pieszczotliwie „Strzygą”, tudzież „Upiorem”.
Wszystko miało działać jak w szwajcarskim zegarku, bo
„Strzyga” była w stanie znaleźć każde uchybienie, z mi-
kroskopową plamą na podłodze włącznie. Pierwszego
dnia pracy poinformowała nas, że wychodzenie przed
czasem nie wchodzi w grę, podobnie jak uciekanie przed
pacjentami i robienie ton wypisów. Mieliśmy przede
wszystkim zdobywać doświadczenie w postępowaniu z
pacjentem internistycznym. „Strzyga” sumiennie sprawo-
wała pieczę nad całym procesem diagnostycznym,
sprawdzając naszą wiedzę na temat leżących na oddzia-
le pacjentów. Przy okazji wyjaśniała wszelakie wątpliwo-
ści dzieląc się z nami swoją, wynikającą z długoletniej
praktyki, wiedzą.
O wiele bardziej luźna atmosfera panowała na oddziale
położniczo-ginekologicznym. Praktyczne szlify zdobywali-
śmy pod okiem położnych, które już pierwszego dnia sta-
żu stwierdziły, że od tutejszych lekarzy nauczymy się co
najwyżej techniki parzenia kawy i sposobów wymigiwania
się od uzupełniania dokumentacji. Szczególne zdolności
dydaktyczne przejawiała zastępczyni oddziałowej, która
uczyła nas stosując barwne porównania. Nasza nauczy-
cielka dbała nie tylko o zawartość naszych głów – syste-
matyczne dokarmiała nas smakołykami narzekając, że
wyglądamy jak trzy ćwierci do śmierci.
Które problemy spędzają młodym medykom sen z po-
wiek?
Wydaje mi się, że obecnie takim problemem jest kwestia
specjalizacji. Ministerstwo skąpi pieniędzy na rezydentu-
ry, z miejscami pozarezydenckimi też bywa różnie. Ci
najbardziej zdesperowani robią specjalizację w ramach
wolontariatu. Inni porzucają swoje plany i z listy dostęp-
nych opcji, która często długa nie jest, wybierają to, co
zapewni im w miarę pewny byt. Szczęśliwcy, którzy już
dostaną się na upragnioną bądź nie specjalizację mar-
twią się o to, czy uda im się skończyć szkolenie w wyma-
ganym czasie i czy zdadzą Państwowy Egzamin Specjali-
zacyjny. W wielu miejscach specjalizanci są pozostawieni
sami sobie, nikt nie chce im pomagać w zdobywaniu wie-
dzy i umiejętności praktycznych.
Znam przypadki konfliktów rezydentów z opiekunami,
które zakończyły się w sądzie. Jeden z rezydentów, które-
mu opiekun notorycznie rzucał kłody pod nogi (powody
takiego postępowania łaskawie pominę), napisał stosow-
ne pismo do Ministerstwa Zdrowia, a po zmianie miejsca
odbywania rezydentury złożył na swojego byłego opieku-
na skargę do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności
Zawodowej. Cała sprawa zakończyła się zmniejszeniem
liczby miejsc specjalizacyjnych na oddziale, który był
Summa summarum okazało
się, że lekarz, owszem, powi-
nien służyć życiu i dobru ludz-
kiemu, w dodatku robić to su-
miennie i zgodnie z najnowszą
wiedzą medyczną, ale w prakty-
ce trzeba było to robić tak, żeby
Kasa Chorych za tę służbę za-
płaciła.
11
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
miejscem całej tej draki. Pamiętam też przypadek zwol-
nienia rezydenta, który popadł w ostry konflikt z ordyna-
torem oddziału. Wyrzucony z pracy lekarz uznał zwolnie-
nie za niezgodne z prawem i wniósł sprawę do sądu
uzyskując korzys tny d la s ieb ie wynik .
Problemem zwolnień rezydentów zajął się nawet Sąd
Najwyższy, który orzekł, że umowę rezydencką można
rozwiązać tylko w ściśle określonych przypadkach opi-
sanych w ustawie o zawodach lekarza i lekarza denty-
sty.
Kolejnym istotnym problemem jest, oczywiście, kwestia
wynagrodzenia. Co prawda aspekt finansowy poprawił
się od czasów gdy zaczynałem, ale w dalszym ciągu
lekarze nie są adekwatnie wynagradzani. Lekarze pra-
cujący na dwóch etatach nie są obecnie niczym dziw-
nym – w końcu za coś trzeba utrzymać rodzinę.
Czego, z perspektywy czasu, najbardziej brakuje Tobie
w programie studiów?
W tym miejscu postanowiłem pominąć kwestię niewy-
starczającej liczby godzin ćwiczeń praktycznych, przy
łóżku pacjenta. O tym, na ile studia lekarskie w naszym
kraju przygotowują lekarza pod względem praktycznym,
napisano już niejeden artykuł. Póki co ustawodawca i
władze uczelni medycznych nie wypracowały, moim
zdaniem, satysfakcjonującego rozwiązania problemu.
Skupię się na innym problemie, o którym wspomina się
o wiele rzadziej.
W obecnych warunkach w programie studiów o wiele
większą uwagę należałoby poświęcić kwestiom praw-
nym związanym z pracą w naszym zawodzie. Wiedza
młodych medyków odnośnie przepisów, które dotyczą
pracy lekarza, jest bardzo często niewystarczająca. W
czasie, gdy działałem w sądzie lekarskim i pełniłem rolę
biegłego sądowego, widziałem bardzo wiele uchybień,
które skutkowały odpowiedzialnością zawodową i kar-
ną. W wielu przypadkach przyczyną była nieznajomość
obowiązujących przepisów. Niewiedza może niestety
mieć tragiczne skutki – ostatni przypadek przetoczenia
pacjentowi krwi niezgodnej grupowo jest tego najlep-
szym przykładem. Gdyby w szpitalu postępowano zgod-
nie z obowiązującym rozporządzeniem, zapewne udało-
by się uniknąć tej tragedii.
Znam przypadki lekarzy, którzy przepisów prawnych
uczyli się w praktyce – siedząc na ławie oskarżonych w
procesie karnym lub będąc pozwanymi w procesach
cywilnych. Niekiedy mimo zatrudnienia bardzo dobrego
adwokata takie nauki miały nieciekawy finał. Z kwestia-
mi prawnymi wiążę się też sumienne prowadzenie do-
kumentacji medycznej. W przypadku skargi pacjenta
lub jego rodziny sąd i biegli będą się opierać przede
wszystkim na tym, co zostało w niej zapisane. To, co
lekarz napisze w papierach, może mu bardzo pomóc
albo zupełnie pogrzebać szanse na wygraną w sądzie.
W niektórych wypadkach dokumentacja bywała ze sobą
sprzeczna – karta obserwacji przetoczenia zawierała
wpis, który informował, że transfuzja obyła się bez powi-
kłań. Jednocześnie do RCKiK wysyłano zgłoszenie od-
czynu poprzetoczeniowego. Z zeznań i niektórych doku-
mentów wynikało, że pacjent miał określone powikła-
nia, które były leczone – w historii choroby nie było na
ten temat żadnego śladu. Spotykałem się także z fał-
szowaniem dokumentacji medycznej. Wyniki niektórych
badań w niewyjaśniony sposób ginęły, zachowywały się
jedynie jako odpisy lub wzmianki w karcie wypisowej.
Niejednokrotnie, w toku postępowania, udawało się
odnaleźć oryginały, które zawierały zupełnie inną, ob-
ciążającą pozwanego lekarza treść.
Kończąc moje wywody pragnę pozdrowić wszystkich
czytelników bloga, a także życzyć przyszłym absolwen-
tom satysfakcjonującej pracy – bez bliskiego spotkania
z prokuratorem na stopie służbowej.
Zebrał i opracował Łukasz Budyńko
Prenumeruj RemediuM i bądź zawsze na bieżąco!
Polub nas na Facebooku
(www.facebook.com/remedium.gumed), by otrzy-
mywać elektroniczne RemediuM kilka dni wcze-
śniej niż pojawi się na Uczelni!
Chcesz mieć pewność, że otrzymasz drukowany
egzemplarz? Wyślij maila o temacie „prenumerata”
ze swoimi danymi na [email protected], a
będziemy odtąd zostawiać dla Ciebie każdy egzem-
plarz w biurze USS (Medyk, pokój nr 6). Stamtąd
będziesz mógł odebrać go w dogodnym dla Ciebie
terminie.
Nie zapomnij, że wszystkie archi-
walne numery znajdziesz na:
www.remedium.gumed.edu.pl
RemediuM 1/2014
12
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
Jak Pan ocenia obecną sytuację polskiego aptekar-
stwa?
Trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Jeżeli cho-
dzi o sytuację aptekarstwa, a ściślej mówiąc magistrów
farmacji – właścicieli aptek, to jest ona trudna. Jeżeli
chodzi o sytuację farmaceutów i pracowników aptek
również zrzeszonych w Izbie, obserwujemy obniżenie
zarobków i więcej pracy. Mamy do czynienia ze zwol-
nieniami farmaceutów.
Grozi nam obraz bezrobotnego farmaceuty poszukują-
cego pracy, np. w powiatowym urzędzie pracy...
Rzeczywiście zdarzają się przypadki dłuższego poszuki-
wania pracy, niemniej z tego co wiem, jeżeli farmaceu-
ci chcą to pracę znajdują – nie od razu i nie taką, jaką
by chcieli.
Bulwersujące jest również ciągłe obniżanie marży ap-
tecznej. Pisma temat ten traktują zdawkowo, a i Izby
niewiele w tej materii usiłują zmienić.
Nie mogę się zgodzić z takim stwierdzeniem. Już w
poprzedniej kadencji przez niektórych członków Na-
czelnej Izby Aptekarskiej byłem nazywany wichrzycie-
lem, ponieważ przeciwny byłem sztywnej marży nalicza-
nej od limitu. Podkreślam jednak, że jestem zwolenni-
kiem jednolitych cen za produkty refundowane. Część
prezesów izb widziała niebezpieczeństwo, jakie zaist-
niało z bieżącego stanu rzeczy. Kiedy opiniowane było
stanowisko Izb, prezes NIA zarządził imienne głosowa-
nie, mimo tego osobiście byłem przeciwny rozwiązaniu,
jakie obecnie funkcjonuje.
Tym, co mnie jako studenta bardzo boli, jest to jak bar-
dzo środowisko aptekarskie jest niesolidarne, mało
zjednoczone. Z trudem wypracowujemy wspólne stano-
wiska. Lekarze potrafią, a my nie?
Farmaceuci, nie wiadomo dlaczego, mają rzeczywiście
taką cechę, że trudno im się zjednoczyć. Daleki jestem
od potępiania środowiska i generalizowania, że to nie
jest możliwe. Nieraz udało się nam wykrzesać trochę
siły, chociażby wtedy, kiedy wchodziła ustawa refunda-
cyjna. Nie jest jeszcze tak źle (śmiech).
Co dalej z zasadą apteka dla aptekarza? Pozornie ude-
rza ona w podstawy liberalnego rynku, ale w dzisiej-
szych nastawionych na zysk czasach może być jedyną
rękojmią należytego funkcjonowania aptek.
Zawsze podkreślałem, że apteka powinna należeć do
aptekarza.
I należała. Z mojej perspektywy, Panie Prezesie, zmia-
ny zaszły niedawno, dekadę temu.
Niestety geneza zmian w prawie, która doprowadziła
do obecnej sytuacji i odstąpienia od zasady apteki dla
aptekarza jest niechlubną kartą w historii polskiej far-
macji. Część farmaceutów niestety lobbowała za zmia-
nami w prawie, własne dobro przedkładając nad przy-
O problemach polskiego aptekarstwa mó-
wi się od kilkunastu miesięcy. Pesymiści
twierdzą, że gorzej być nie może, opty-
miści widzą ogromny potencjał polskich farma-
ceutów. Jak jest naprawdę? O zdanie w tej spra-
wie poprosiliśmy dr. Pawła Chrzana, prezesa
Okręgowej Izby Aptekarskiej w Gdańsku. Wywiad
podsumować można chyba jednym stwierdze-
niem: farmaceuci i studenci farmacji – wszystko
w Waszych rękach.
Wywiad z dr. Pawłem Chrzanem,
prezesem Okręgowej
Izby Aptekarskiej w Gdańsku.
Silny samorząd aptekarskiSilny samorząd aptekarskiSilny samorząd aptekarski
13
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
szłość zawodu i dobro pacjenta.
Jest realna szansa na powrót takiej tej zasady?
Węgrom się udało.
Wchodzimy w bardzo polityczne konotacje. Zmieńmy
choć trochę front (śmiech). Naczelna Izba Aptekarska
i prezes Kucharewicz mocno akcentują sukces zaka-
zu reklamy apteki. Rzeczywiście jest to powód do aż
takiego świętowania?
Moim zdaniem to pyrrusowe zwycięstwo. Oczywiście
dobry jest jakiś zakaz niż żaden. To, co działo się
wcześniej było totalnym rozpasaniem. Ustawa refun-
dacyjna, jako całość wcale dobrą ustawą nie jest.
Co z zawodem technika farmaceutycznego? Likwidu-
jemy zawód, z zachowaniem praw nabytych, dokształ-
camy na studiach farmaceutycznych, zostawiamy
status quo.
W jakim kraju Unii Europejskiej funkcjonuje odpo-
wiednik takiego tworu jak u nas? W niektórych kra-
jach funkcjonuje personel pomocniczy, który jednak
nie tyka się recept na leki refundowane. Nie wszyscy
lekarze mają pełną świadomość, że w aptece pracują
technicy, osoby bez wyższego wykształcenia farma-
ceutycznego, które realizują recepty na leki refundo-
wane. Bardzo wielu lekarzy zareagowało na akcję
studentów naszego Wydziału Farmaceutycznego.
Również społeczeństwo jest przeświadczone o takiej
sytuacji. Zawód został stworzony sztucznie…
Panie Prezesie, po prostu brakowało farmaceutów…
Dokładnie. Niemniej zawód został stworzony sztucz-
nie. Dla mnie to niestety taki relikt komunizmu.
Czy Pana zdaniem istnieje w Polsce możliwość wpro-
wadzenia opieki farmaceutycznej?
Uważam, że tak, chociaż czeka nas wiele pracy. Szan-
są dla nas jest program e-recepty. W zależności oczy-
wiście, w jakim kierunku rządowy program się rozwi-
nie. Pacjent przychodzi do apteki ze specjalną kartą
chipową, gdzie są zapisane lekarstwa, jakie lekarz
mu zlecił. Wtedy z biegiem czasu powstanie historia
lekowa pacjenta i możliwość doradztwa odnośnie
interakcji, sposobu podania leku etc. Wówczas bę-
dziemy mogli stanowić pomost między pacjentem a
lekarzem. Na pozytywne skutki długo nie będzie po-
trzeby czekać. W moim odczuciu nie będziemy musie-
li przekonywać lekarzy.
- Na ostatnim zjeździe Polskiego Towarzystwa Farma-
ceutycznego rozwinęła się szeroka dyskusja
o potrzebie reformie naszych studiów. Mam osobiste
wrażenie, że farmacje dzisiaj nie przygotowuje ani do
pracy w aptece, ani w przemyśle. Taki trochę „ni pies,
ni wydra”.
Zapewniam Pana, że jest lepiej jak było za moich cza-
sów. Niewątpliwie doszły zajęcia z zakresu opieki far-
maceutycznej, których kiedyś nie było. Na pewno
można by się zastanowić nad zmianami. Zmniejszyć
liczbę godzin z nauk podstawowych takich jak bioche-
mia czy chemia analityczna, a zwiększyć z prawa far-
maceutycznego czy farmacji klinicznej. Podkreślam
jednak, że należy to zrobić ostrożnie. Czasami stu-
denci nie mogą przewidzieć, co im się w życiu zawo-
dowym przyda, a co nie. Życie potrafi zaskakiwać za-
równo na płaszczyźnie zawodowej, jak i osobistej
(śmiech)…
Jak zmotywować farmaceutów do kształcenia usta-
wicznego, podjęcia specjalizacji po ukończonych stu-
diach?
W tej chwili funkcjonują punkty edukacyjne. Ponadto
farmaceuci dopytują, szukają nowej tematyki szko-
leń. Nie jest tak całkiem źle, część mimo wszystko
podejmuje specjalizacje.
Niedawno uchwalono prawo, że kierownikiem apteki
można być dożywotnio. Jest to słabe rozwiązanie z
perspektywy młodego farmaceuty.
Osobiście byłem przeciwny temu rozwiązaniu. Nie jest
to dobre rozwiązanie dla aptekarstwa ani młodych
adeptów sztuki farmaceutycznej. Wraz z wiekiem
zmniejszają się zdolności intelektualne i fizyczne, jest
to proces całkowicie naturalny. Dlatego zapis ten
uważam, za wyjątkowo nieszczęśliwy.
Zaczynaliśmy od obecnej sytuacji aptek. Pytam teraz
o przyszłość. Dokąd zmierzamy? Osobiście z natury
jestem pesymistą, więc widzę czarne chmury.
Mam nadzieję, że sytuacja polskiego aptekarstwa
będzie zmieniać się na lepsze. Moją wymarzoną apte-
kę mógłbym stworzyć na wzór niemiecki – apteka dla
aptekarza, samorząd aptekarski ma silną pozycję
wśród aptek, a sam aptekarz jest partnerem dla leka-
rza. Samorząd silny, siłą niezależnych aptek.
Rozmawiał Damian Świeczkowski
Współpraca Agnieszka Sznajder
RemediuM 1/2014
14
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
Z czego wynika zainteresowanie lekami amorficzny-
mi?
Obecnie 40% substancji leczniczych dostępnych
na rynku farmaceutycznym należy do grupy związków
praktycznie nierozpuszczalnych w wodzie, co może wpły-
wać na ich dostępność farmaceutyczną (czyli uwalnianie
substancji leczniczej z leku) i biologiczną (czyli wchłania-
nie). Szacuje się, że w przyszłości odsetek ten może
wynosić nawet 70%. Stąd wynika zainteresowanie prze-
mysłu farmaceutycznego metodami umożliwiającymi
poprawę właściwości fizykochemicznych substancji lecz-
niczych. Jedną z nich jest amorfizacja, czyli proces prze-
kształcania krystalicznej struktury substancji do formy
nieuporządkowanej, co stanowi temat mojego projektu
badawczego.
Czym różnią się te dwie struktury substancji leczniczej?
Makroskopowo nie różnią się niczym, natomiast mole-
kularnie cechuje je odmienne ułożenie cząsteczek w
przestrzeni. Ciała stałe, w tym substancje lecznicze, cha-
rakteryzuje przeważnie uporządkowana krystaliczna
struktura. Można wyobrazić ją sobie jako fragment muru
składającego się z precyzyjnie ułożonych cegieł. Ten mur
to właśnie nasza struktura krystaliczna, w której czą-
steczki tworzą uporządkowaną sieć. W formie amorficz-
nej panuje mniejszy ład a ułożenie cząsteczek jest bar-
dziej zbliżone do cieczy. Jednak jest to wciąż ciało stale,
ale o bardziej chaotycznej strukturze.
Na czym polega przewaga substancji leczniczej w formie
amorficznej?
Struktura amorficzna substancji leczniczej jest tworem
wysoce energetycznym. Układ amorficzny, dążąc do po-
zbycia się energii wewnętrznej, jest przez to bardziej
reaktywny niż niskoenergetyczna forma krystaliczna.
Wynika z tego, że formę amorficzną cechuje z reguły
większa rozpuszczalność pozorna oraz szybkość roz-
puszczania w wodzie. Jako, że wchłanianie substancji
leczniczej w przewodzie pokarmowym jest możliwe do-
piero po uwolnieniu jej z tabletki i rozpuszczeniu w ota-
czającym płynie, poprawa tych parametrów może przy-
czynić się do poprawy dostępności farmaceutycznej, a w
konsekwencji biodostępności.
Czyli upraszczając, starasz się, żeby lek działał szybciej?
Tak, żeby ostatecznie większa dawka i w krótszym cza-
sie dostawała się do krwiobiegu. Staramy się zwiększyć
szybkość rozpuszczania, ale także rozpuszczalność
chwilową substancji, przez co może być ona szybciej
absorbowana w przewodzie pokarmowym i w rezultacie
szybciej docierać do miejsca działania. Jest to szczegól-
nie ważne w przypadku wielu grup farmakoterapeutycz-
nych, m.in. w lekach przeciwbólowych. Dzięki poprawie
dostępności farmaceutycznej można też zmniejszyć
dawkę leczniczą preparatu. Ma to istotne znaczenie z
technologicznego punktu widzenia. Możliwość uzyskania
mniejszej tabletki przekłada się na poprawę komfortu
jej przyjmowania przez pacjenta.
Wydaje się, że amorfizacja substancji leczniczych ma
wiele zalet klinicznych. Czy są jakieś obostrzenia?
Pewnym wyzwaniem jest uzyskanie trwałej, stabilnej
formy amorficznej. Substancja lecznicza może przyjmo-
wać wiele struktur różniących się energią wewnętrzną i
w sprzyjających warunkach mogących w siebie wzajem-
nie przechodzić. W produkcji leków wciąż dominujący
jest trend, aby wybierać najbardziej stabilną strukturę,
czyli formę krystaliczną o najniższej energii wewnętrz-
nej. To jak trwały będzie lek z substancją w formie amor-
ficznej zależy od właściwości samej substancji leczni-
czej. Część z nich może być bardzo niestabilna i rekry-
stalizować w ciągu kilku dni, inne w ciągu kilku lat. Ist-
nieją jednak metody fizykochemiczne, za pomocą któ-
rych jesteśmy w stanie obliczyć teoretyczną trwałość
formy amorficznej substancji leczniczej. Dodatkowo
wprowadzenie postaci leku na rynek farmaceutyczny
wymaga przeprowadzenia szeregu badań dotyczących
jej stabilności.
Zuzanna Lewicka, V rok, lekarski
Amorficzna viagra zadziała szybciej! – podaje na swojej stronie internetowej Pol-
ska Agencja Prasowa. Czy nadchodzi jakiś przełom na rynku farmaceutycznym?
Rozmowa z Kamilem Włodarskim, doktorantem z Zakładu Chemii Fizycznej Wy-
działu Farmaceutycznego.
15
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
Czy są już na rynku jakieś leki amorficzne?
Tak, jest kilka preparatów zawierających amorficzne sub-
stancje lecznicze, np. zafirlukast, aksetyl cefuroksymu czy
chlorowodorek chinaprilu. Z kolei insulina Humulin L®
jest przykładem postaci leku łączącego w sobie formę
amorficzną, odpowiedzialną za szybkie uwolnienie sub-
stancji oraz krystaliczną, pozwalającą na przedłużone
uwalnianie. Taka postać pozwala na pewne odwzorowa-
nie funkcjonowania trzustki.
Nad jaką substancją leczniczą obecnie pracujesz?
Zajmujemy się tadalafilem, należącym do grupy inhibito-
rów fosfodiesterazy 5, stosowanym w zaburzeniach erek-
cji. Dodam, że w naszym Zakładzie do tej pory otrzymali-
śmy m.in. amorficzny indapamid i telmisartan. Projekty
badawcze są realizowane we współpracy z naukowcami z
Uniwersytetu Śląskiego w ramach jednego grantu nauko-
wego.
Pierwszym etapem eksperymentów było otrzymanie formy
amorficznej tadalafilu?
Tak, dokładnie. Przeprowadziliśmy formę krystaliczną w
amorficzną kilkoma różnymi metodami, m.in. z wykorzy-
staniem liofilizacji, mielenia kulowego, kriomielenia i su-
szenia rozpyłowego.
Na czym polegają te metody?
Jest wiele dostępnych metod amorfizacji spośród których
stosunkowo najprostszą jest witryfikacja. Polega ona na
podgrzaniu ciała stałego i jego stopieniu, a następnie
szybkim ochłodzeniu i zestaleniu. Oczywiście temperatura
topnienia jest inna dla poszczególnych substancji. Tadala-
fil topi się w temperaturze 302˚C i niestety degraduje
podczas topienia. Tak więc właśnie rozkład termiczny sub-
stancji jest pewnym ograniczeniem dla tej metody.
Z tego powodu w moich doświadczeniach zastosowaliśmy
inne metody, m.in. liofilizację. Polegała ona na rozpusz-
czeniu tadalafilu w rozpuszczalniku organicznym, zamro-
żeniu roztworu i dalszej sublimacji rozpuszczalnika pod
niskim ciśnieniem i w odpowiedniej temperaturze.
Na koniec procesu otrzymaliśmy proszek, który jest amor-
ficzny. Kolejną metodą jest suszenie rozpyłowe, polegają-
ce na rozpraszaniu roztworu do postaci mgiełki i odparo-
waniu rozpuszczalnika pod wpływem ciepłego powietrza.
Formy amorficzne można też uzyskać za pomocą mielenia
substancji krystalicznej. Metody mielenia mogą być różne.
Dla przykładu mielenie kulowe polega na umieszczeniu
substancji w bębnie z kulkami, które opadając mikronizu-
ją nasz proszek, zmieniając jednocześnie strukturę sub-
stancji z krystalicznej na amorficzną. Może przypominać
to trochę losowanie lotto. Mielić można również w tempe-
raturze ciekłego azotu. Jako że podczas mielenia wydziela
się dużo energii w postaci ciepła, które może działać nie-
korzystnie na stabilność struktury amorficznej, chłodzenie
umożliwia lepszą kontrolę procesu.
Jaki był kolejny etap doświadczeń?
Następnie oceniałem rozpuszczalność chwilową oraz
szybkość rozpuszczania otrzymanych form amorficznych
tadalafilu. Niestety, rozpuszczalność pozorna amorficzne-
go tadalafilu niezależnie od metody amorfizacji zwiększyła
się tylko trzykrotnie, co nie było satysfakcjonującym wyni-
kiem. Pokazuje to, że przekształcenie struktury substancji
leczniczej z krystalicznej w amorficzną nie zawsze wpływa
znacząco na zmianę wspomnianych parametrów fizyko-
chemicznych.
Na rozpuszczalność substancji leczniczej można również
wpływać poprzez dodanie substancji pomocniczych. Po-
stanowiłem zbadać czy zastosowanie polimerów może
spowodować większy wzrost rozpuszczalności tadalafilu.
Wobec tego kolejnym etapem doświadczeń była amorfiza-
cja substancji czynnej z dodatkiem hypromelozy. Uzyska-
ne amorficzne stałe rozproszenie zwiększyło rozpuszczal-
ność tadalafilu ponad dziesięciokrotnie. Warto wspo-
mnieć, że dodatek polimerów jest korzystny również dlate-
go, że może stabilizować strukturę amorficzną i chronić
przed jej rekrystalizacją.
Następne etapy projektu będą polegały na zbadaniu wpły-
wu innych niż hypromeloza polimerów na właściwości
fizykochemiczne uzyskanych stałych amorficznych rozpro-
szeń z tadalafilem. Planowane jest zastosowanie w tym
celu wspomnianych metod, a także procesu ekstruzji na
gorąco.
Końcowy etap prac może polegać na sporządzeniu stałej
postaci leku (tabletki) z wytypowaną formą tadalafilu oraz
porównanie jej dostępności farmaceutycznej z prepara-
tem dostępnym na rynku farmaceutycznym.
Czy widzisz szansę przeniesienia wyników swoich do-
świadczeń ze skali laboratoryjnej na skalę makro produk-
cyjną?
Na razie badania mają charakter ściśle naukowy. Przede
wszystkim przewagę otrzymanej postaci leku należy po-
twierdzić w badaniach farmaceutycznych i biologicznych.
Ponadto, forma amorficzna substancji leczniczej trakto-
wana jest w odniesieniu do istniejącej formy krystalicznej
jako zupełnie nowa substancja. Wiąże się to z konieczno-
ścią przeprowadzenia całego niezwykle kosztownego pro-
cesu rejestracji leku, co nie jest wymagane w przypadku
leków generycznych.
Dziękuję za rozmowę.
RemediuM 1/2014
16
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
W związku z myślą przewodnią obecne-
go wydania RemediuM – Czego NIE na-
uczy Cię GUMed? postanowiliśmy po-
dzielić się z Wami kilkoma ciekawost-
kami związanymi ze światem medycy-
ny.
C zy wiedzieliście, że liczba komórek tłuszczo-
wych w ludzkim organizmie szacowana jest na
około 50 miliardów? Oczywiście jest ona wie-
lokrotnie większa u osób otyłych. Według ba-
dań szwedzkich naukowców (Nature, 2008 r.)
ilość komórek tłuszczowych kształtuje się w
dzieciństwie oraz w okresie dojrzewania i jest
ona niezmienna przez całą nasze dorosłe ży-
cie. Badacze twierdzą jednak, że adipocyty
podlegają dynamicznym przemianom, te, któ-
re obumierają są zastępowane nowymi. Po-
dobno w ciągu roku wymianie ulega około
10% komórek. Zmiana budowy ludzkiego ciała
w późniejszym okresie życia, nie wynika więc z
faktu pojawiania się dodatkowych adipocytów,
a wyłącznie ze zwiększania lub zmniejszania
ich wielkości i objętości.
N ajstarsze ślady narzędzi stomatologicznych
odkryto na Półwyspie Indyjskim już 9 tysięcy
lat temu! Jednak to dopiero Leonardo da Vinci
był pierwszym znanym anatomem, który po-
prawnie opisał strukturę zębów, ich ilość oraz
liczbę korzeni. W swoich notatkach zamieści
także informacje o budowie żuchwy, szczęki i
zatoki szczękowej.
N aukowcy Ren Lai z Chińskiej Akademii Nauk i
Glenn King z University of Queensland na
podstawie swoich badań stwierdzili, że jad
chińskiej skolopendry ma silniejsze właściwo-
ści przeciwbólowe od morfiny. Peptyd zawarty
w jadzie tego stawonoga blokuje selektywnie
kanał sodowo-jonowy Nav 1.7, odpowiedzialny
za przesyłanie uczucia bólu. W porównaniu z
morfiną substancja ta ma mocniejsze działa-
nie, nie uzależnia i nie powoduje skutków
ubocznych. Odkrycie to może mieć duże zna-
czenie w leczeniu ludzkich patologii bólu. Wię-
cej na ten temat można przeczytać we wrze-
śniowym wydaniu Proceedings of the National
Academy of Sciences (PNAS).
Z eszyty Oświęcimskie to wydawnictwo uważane
za najpoważniejsze źródło wiedzy na temat
medycznych, społecznych i psychologicznych
skutków niewoli w obozach koncentracyjnych.
Ukazywały się one w latach 1961-1991 wraz z
Przeglądem Lekarskim. Przedsięwzięcie to
było dwukrotnie nominowane do Pokojowej
Nagrody Nobla.
W edług ostatniej publikacji kanadyjskich nau-
kowców w Nature Neuroscince za podejmo-
wanie decyzji mogą być odpowiedzialne jądra
uzdeczki bocznej będącej częścią nadwzgó-
rza. Stopper i Floresco przeprowadzili serię
eksperymentów na szczurach, które ukazywa-
ły związek pomiędzy porcją smakołyków wy-
bieranych przez gryzonie a określonym ryzy-
kiem. W przypadku zwiększonej niepewności,
szczury wybierały mniejszą, ale pewną porcję
nagrody. Po zablokowaniu aktywności jąder
uzdeczki bocznej przez badaczy, gryzonie po-
dejmowały decyzje chaotycznie i w sposób
przypadkowy, nie zwracając uwagi na ryzyko.
Odkrycie to może pomóc w terapii osób cier-
piących na zaburzenia psychiczne związane z
podejmowaniem decyzji, a także w łagodzeniu
objawów stanów depresyjnych.
Asia Chełmieniewicz,
I rok, kierunek lekarsko-dentystyczny
redakcja RemediuM
Ciekawostki naukoweCiekawostki naukoweCiekawostki naukowe
17
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
Jak zwykle dziękujemy!Jak zwykle dziękujemy!Jak zwykle dziękujemy!
K ilkanaście lat temu w gronie polskich genety-
ków klinicznych powstała idea organizowania
interdyscyplinarnych konferencji koncentrują-
cych się na problemach osób z poszczególnymi ze-
społami uwarunkowanymi genetycznie i ich rodzin.
Od kilku lat w corocznych spotkaniach uczestniczą
także studenci GUMed-u. Tym razem trzecia tego
typu konferencja – pierwsza pomorska – dotyczyła
najczęściej występującej choroby genetycznej – ze-
społu Downa i nosiła znamienny tytuł Ja też mam
przyszłość. Została zorganizowana w Sobieszewie w
dniach 26-27.10.2013 r. przez Stowarzyszenie JA
TEŻ wspólnie z jednostkami naszej Uczelni.
W trakcie spotkania przedstawiono najnowszą wie-
dzę z zakresu kliniki i terapii trisomii 21 chromosomu
Uwzględniono także warsztaty psychologiczno-
pedagogiczne przeznaczone dla pacjentów i ich ro-
dzin oraz terapeutów. W sympozjum uczestniczyło
250 osób z naszego województwa, ale także z całej
Polski.
Organizacja Sympozjum jak zwykle byłaby niemożliwa
bez pomocy naszych studentów. Przedstawiciele
V roku Wydziału Lekarskiego (6 osób) wzięli na siebie
prowadzenie biura konferencyjnego i obsługę audio-
wizualną. Dzięki ich perfekcji i doświadczeniu Konfe-
rencję oceniono jako fantastyczną. Moi Drodzy Kole-
dzy Studenci – przyszli lekarze, zdaliście kolejny eg-
zamin na pięć z plusem. Po cichu dodam, że zwracali
się do mnie chętni z propozycją podkupienia Was
wszystkich na inne konferencje. Ja tylko z przeraże-
niem myślę, że nasza ulubiona grupa jest już na pią-
tym roku…
Studenci Wydziału Pielęgniarstwa (20 osób) oraz stu-
denci zrzeszeni w Kole Naukowym Pielęgniarstwa
Pediatrycznego przejęli trzydniową opiekę nad dzieć-
mi chorymi oraz ich rodzeństwem. Umożliwiło to ro-
dzicom udział w wykładach i konsultacjach. Studenci
opiekowali się zarówno małymi dziećmi, jak i rodzeń-
stwem.
Studenci zaangażowani w organizację:
II rok pielęgniarstwa, studia stacjonarne I stopnia:
Anna Kucharska, Żaneta Terlecka, Honorata Pachur, Laura Lis, Magdalena Wiśniewska;
III rok pielęgniarstwa, studia stacjonarne I stopnia:
Anna Wesołowska, Anna Wójtowicz, Martyna Kurzynka, Magda Iwanow, Alicja Kałużniak, Ewa Zawada, Karoli-
na Pisarska, Agnieszka Miłek, Klaudia Niemoth, Karolina Radtke, Aleksandra Wilk;
II rok pielęgniarstwa, studia stacjonarne II stopnia:
Agnieszka Furtak, Agnieszka Herman, Karolina Szelągowska, Marysia Majcher;
kierunek lekarski – biuro, obsługa elektroniczna:
Aleksandra Berus, Paulina Jarębska, Elżbieta Kołodziej, Karolina Kobiela, Paweł Figarski, Dymitr Rychter.
dr Jolanta Wierzba,
Zakład Pielęgniarstwa Ogólnego
Zorganizowali wspaniałą grę terenową, a dzieci z wiel-
kim smutkiem rozstawały się z opiekunami. Opieka
nad małym dzieckiem, na dodatek z zespołem gene-
tycznym, to mistrzostwo świata. Studentki mają oczy-
wiście propozycję dalszej współpracy z wolontariatem.
Do udziału zostali zaproszeni także studenci z Gdań-
skiego Uniwersytetu Medycznego, którzy przygotowali
sesję plakatową. Byliście wszyscy jak zwykle fanta-
styczni! Dziewczyny i Chłopaki, dziękujemy!
RemediuM 1/2014
18
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
Pokaż co potrafisz!Pokaż co potrafisz!Pokaż co potrafisz!
W itam. Po raz kolejny mam przyjemność zaprezentować Wam 3 zagadki o tematy-
ce medyczno-przyrodniczej. Dzięki wsparciu Sekcji Informacji i Promocji GUMed
za poprawne rozwiązanie tej edycji konkursu (i mam nadzieję, że wszystkich na-
stępnych) otrzymacie nagrody rzeczowe. Odpowiedzi proszę kierować na adres reme-
[email protected]. Ostateczny termin nadsyłania rozwiązań – 15.01.2014 r. Spośród
wszystkich prawidłowych odpowiedzi zwycięzca zostanie wytypowany drogą losowania.
Wyniki konkursu zostaną ogłoszone na facebookowym profilu RemediuM. Pamiętajcie o
ramach czasowych konkursu. Maile nadesłane po terminie nie będą rozpatrywane.
I Szybki strzał. Na każde z poniższych pytań odpowiedz krótko TAK lub NIE.
1. Mioklonie fizjologiczne to: nagłe, mimowolne, krótkotrwałe ruchy mięśni występujące typowo tuż po
przebudzeniu.
2. Chorobą zawodową kapeluszników było zatrucie ołowiem.
3. Poziom sodu w osoczu krwi u pacjenta chorego na moczówkę prostą jest niski.
4. Zespół szarego dziecka był związany z nadużywaniem heroiny przez matki w czasie ciąży.
5. Nikotynowa terapia zastępcza nie tylko pomaga w rzucaniu palenia, ale również łagodzi objawy wrzo-
dziejącego zapalenia jelita grubego.
6. Polska jest jedynym krajem na świecie, w którym można spotkać proszki dzielone w kapsułkach
skrobiowych.
II Puzzle. Medycyna uwielbia wszelkie skróty i akronimy. Dopasuj choroby do akronimów, które są z nimi
związane.
1. Ostre zapalenie trzustki
2. Szpiczak mnogi
3. Twardzina układowa
4. Zespół Allgrove’a
5. Niedobór niacyny
III Pytanie do eksperta. Panie Doktorze, mam nogi jak z waty.
Jesteś lekarzem POZ-u. Tego popołudnia do twojego gabinetu wchodzi, powłócząc nogami 50-letni mężczy-
zna. Opada ciężko na krzesło. – Panie Doktorze, mam nogi jak z waty – rozpoczyna swoją opowieść. Oczy-
wiście zbierasz dokładny wywiad. Oto czego się dowiedziałeś: Pacjent od tygodnia przyjmuje tzw. terapią
trójlekową (eradykacja Helicobacter pylori) z powodu niedawno wykrytej choroby wrzodowej żołądka. Dodat-
kowo od 10 lat zmaga się z nadciśnieniem tętniczym oraz zaawansowaną miażdżycą. Z powodu swoich
przypadłości przyjmuje szereg leków, m.in. statyny (Atorwastatyna). Po dwóch dniach od rozpoczęcia terapii
trójlekowej zauważył postępujące osłabienie w kończynach dolnych. – Na początku myślałem, że nogi po
prostu mi drętwieją, ale jest coraz gorzej – kontynuuje. – Co ciekawe, nie mam zadyszki ani kołatania serca
kiedy spaceruję. Po prostu moje nogi są słabe.
– A i jeszcze jedno – przypomina sobie. Wczoraj miałem trochę gorączki i tak jakoś łupie mnie w lędźwiach.
Jaka jest prawdopodobna przyczyna takiego stanu pacjenta? Co powinieneś zrobić w takiej sytuacji?
A. AAA B. CRAB C. DDDD D. I GET SMASHED E. CREST
Agnieszka Połocka,
V rok farmacji
redakcja RemediuM,
Dymitr Rychter,
V rok kierunek lekarski
redakcja RemediuM,
19
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
N ie słychać głosu organizacji pozarządowych, któ-
rych tezy bywają niewygodne dla reszty społe-
czeństwa. Ministerstwo Zdrowia próby rozmowy
zbywa oświadczeniami, że nic nie jest w stanie podwa-
żyć sukcesów odniesionych dotychczas w walce z epi-
demią. Dlaczego zatem wracać do niepożądanego
tematu?
Odpowiedzi na to pytanie szukali goście debaty
HIV/AIDS stygmaty nad stygmatami, która 3 grudnia
2013 r. odbyła się w Świetlicy Krytyki Politycznej w
Gdańsku. Jakub Janiszewski, dziennikarz pracujący
m.in. dla radia TOK FM, zmagania osób zakażonych z
polskim systemem opieki medycznej opisał niedawno w
książce Kto w Polsce ma HIV? Elizabeth Pisani, ekspert
z dziedziny zdrowia publicznego, rozgłos zdobyła publi-
kacją The Wisdom of Whores, w której obnażyła brak
konsekwencji i hipokryzję globalnych programów walki
z AIDS. Środowisko lekarskie reprezentowała dr. Maria
Jankowska z Kliniki Chorób Zakaźnych Gdańskiego Uni-
wersytetu Medycznego. Kontekst społeczny problemu
przybliżyła Kinga Dunin, publicystka i socjolog, współ-
założycielka Partii Zielonych. Spotkanie prowadził To-
masz Stawiszyński.
Po trzydziestu latach walki z wirusem HIV dysponujemy
wiedzą i możliwościami technicznymi, które umożliwiły
wprowadzenie skutecznych metod prewencji. W gru-
pach zwiększonego ryzyka jednak nierzadko kończą się
one niepowodzeniem. Przyczynę wielu porażek stanowi
opór przedstawicieli rządowych. Nie zamierzają oni
wspierać działania niepopularne, sprzeczne z ich kon-
serwatywnym światopoglądem. Z pragmatycznej kalku-
lacji natomiast wynika, że tylko sensowna pomoc adre-
sowana do narkomanów, prostytutek oraz mężczyzn
mających relacje homoseksualne jest w stanie istotnie
zmniejszyć liczbę nowych zakażeń. Od momentu znik-
nięcia z widoku osób cierpiących na pełnoobjawowy
AIDS szczególnie wśród nich obserwuje się powrót do
niefrasobliwych zachowań.
Polski schemat postępowania z osobami zakażonymi
pochodzi jeszcze z poprzedniej epoki. Przyjęte rozwiąza-
nia kryją rozliczne paradoksy. Większość z testów na
HIV wykonuje się w rozproszonych na terenie kraju
punktach diagnostycznych. Zainteresowanym oferuje
się tam kompleksowe poradnictwo, lecz wpierw sami
muszą się po nie dobrowolnie zgłosić. Przeciętny lekarz
nie zaproponuje wykonanie badania pacjentowi, który
nie jest stereotypowym przedstawicielem „grupy ryzy-
ka”. NFZ nie zachęca zresztą do podobnych działań na
poziomie przychodni POZ, gdyż testu na HIV brak na
liście świadczeń gwarantowanych. Osoby chore w syste-
mie ochrony zdrowia cieszą się generalnie wyjątkowym
statusem. Mają ułatwiony dostęp do świadczeń me-
dycznych oraz drogich leków. Terapia antyretrowiruso-
wa zwróciła im życie. Teraz próbują uwolnić się od pięt-
na śmiertelnej choroby.
Warto zwrócić uwagę na kwestię społecznego odbioru
problemu. Nosicielstwo HIV to potężne obciążenie psy-
chiczne. Inne choroby zakaźne o niepewnym rokowa-
niu, w tym wirusowe zapalenia wątroby, cieszą się
znacznie większą akceptacją. Lewicowi myśliciele w
analizach tego fenomenu podkreślają wagę stosowanej
terminologii. W Polsce jednakże w ogóle trudno rozpo-
cząć na takie tematy kompetentną dyskusję. Ogranicza
nas powszechny brak elementarnej wiedzy z zakresu
seksualności człowieka. Panel Krytyki Politycznej uświa-
domił uczestnikom wielkość tej luki intelektualnej. Pa-
nujący obecnie względny spokój jest bardzo złudny. W
historii epidemii HIV może nastąpić jeszcze niejeden
zaskakujący zwrot akcji.
AIDS: nowe powody do obawAIDS: nowe powody do obawAIDS: nowe powody do obaw
Światowy Dzień AIDS lub Światowy Dzień Walki z AIDS (World AIDS Day) – święto obchodzone corocznie 1 grud-
nia z inicjatywy Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) od 1988 roku. Zgromadzenie Ogólne ONZ wyraziło swoją
troskę w związku ze skalą pandemii, podkreślając znaczenie obchodów tego dnia w swojej rezolucji 43/15 z
1988 roku. W tym dniu na całym świecie, w tym i Polsce, odbywają się m.in. konferencje, happeningi oraz akcje
edukacyjne dotyczące profilaktyki HIV/AIDS. Krajowe Centrum ds. AIDS (Polska) w ramach Światowego Dnia
Walki z AIDS od 2001 roku prowadzi kampanie multimedialne (na podstawie Wikipedii).
Łukasz Budyńko,
VI rok, kierunek lekarski
redakcja RemediuM,
W Polsce o HIV się nie dyskutuje. Milczy większość z 17.000 nosicieli, dla któ-
rych choroba wciąż stanowi nieznośny stygmat.
Polski schemat postępowania
z osobami zakażonymi pocho-
dzi jeszcze z poprzedniej epo-
ki. Przyjęte rozwiązania kryją
rozliczne paradoksy.
RemediuM 1/2014
20
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
T ajemnicza Goździkowa, która pokrętnie kształ-
towała upodobania rodaków co do zażywania
tych bądź innych leków przeciwbólowych, a tym
samym, generując ich rekordowe spożycie w naszym
kraju, posiadała niesłabnący wpływ na strukturę fi-
nansową rynku farmaceutycznego (spryciara!) stano-
wiła prawdziwe guru dla naszej rodzimej populacji. Jej
niezagrożona niegdyś pozycja lidera ostatnio mocno
się zachwiała. Cóż, rynek kieruje się swoimi prawami,
jest wymagający, zmienny, nawet w temacie wirtual-
nych doradców medycznych Polaków, a ci ostatni
uwielbiają samodiagnozowanie i samoleczenie, zgod-
nie z powiedzeniem Polaku, lecz się sam. Dziś nie
wystarcza już obecna w zasięgu ręki Goździkowa,
która WIE WSZYSTKO, dziś prawdziwe triumfy święci
dr Internet.
To już nie przelewki. O ile zasięg wpływów Goździko-
wej był jedynie ogólnopolski, to dr Internet jest nieo-
panowanym globalnym rekinem opiniotwórczym na
całym świecie. Domniemam, że w Polsce, z racji upo-
dobania do samoleczenia, jest szczególnie popularny.
Dr. Interneta (nie bez kozery użyłam tej formy), tak
jak Goździkowej, nikt nie widział i nie słyszał. Gabinet
lekarski ma nie wiadomo gdzie, specjalizację ma nie
wiadomo jaką, a więc, w domyśle dla niektórych pro-
sto rozumujących, jest specjalistą wszech nauk.
Prawdziwy geniusz! A jak się ustawił! Za gabinet czyn-
szu nie płaci, o podatkach nie słyszał, co więcej, nie
ściga go żaden urząd skarbowy. Instytucja prokurato-
ra z tytułu odpowiedzialności zawodowej nigdy do
niego nie dotarła, a o kładących rozporządzeniach
NFZ i refundacjach leków nigdy nie słyszał. Ma global-
ną wolność i jest całkowicie bezkarny. Do tego zbiera
krocie z wpływu gotówki za reklamy leków, zamiesz-
czanych przez reklamodawców na najczęściej odwie-
dzanych portalach internetowych. Szczęściarz czy
lawirant?
Moje spotkania z praktyką dr. Interneta zawsze bu-
dziły we mnie mieszane uczucia. Był w tym bunt za-
wodowy przed brakiem profesjonalnego postępowa-
nia pacjenta z informacją zdrowotną, był podziw dla
możliwości globalnego przesyłania informacji (zalety
w profilaktyce chorób) i jednocześnie zdziwienie, jak
silny i obezwładniający wpływ na świadomość i pod-
świadomość moją media, w tym najsilniejsze współ-
czesne medium – Internet.
Zadzwoniła do mnie koleżanka z tragiczną wiadomo-
ścią, że u jej trzyletniej córeczki rozpoznano białaczkę
i cała rodzina jest w rozpaczy. Zszokowana nie mo-
głam w to uwierzyć, mając w oczach okrągłą, różową
buźkę żywego jak iskra dziecka, okazu zdrowia jesz-
dr Beata Januszko-Giergielewicz
Po latach kwitnącej prosperity enigmatycznej Goździkowej, której nikt nie wi-
dział i nie słyszał, w dziedzinie zdrowotnego doradztwa Polakom czuć powoli
nadchodzące zmiany.
Dr Internet Dr Internet Dr Internet ––– globalna konkurencja globalna konkurencja globalna konkurencja
GoździkowejGoździkowejGoździkowej
To już nie przelewki. O ile za-
sięg wpływów Goździkowej był
jedynie ogólnopolski, to dr In-
ternet jest nieopanowanym
globalnym rekinem opinio-
twórczym na całym świecie.
21
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
cze trzy tygodnie temu! Wiedziona instynktem le-
karskim próbuję opanować panikę matki i pytam:
– Kto postawił tak poważne rozpoznanie, kiedy
zdążyliście zrobić biopsję szpiku i co to za piorunu-
jący przebieg, na Boga!? To niemożliwe! – krzyczę
zdenerwowana w słuchawkę. Dzwonię do męża tej
koleżanki.
W końcu mężczyzna z definicji myśli bardziej racjo-
nalnie, z mniejszym ładunkiem emocjonalnym, coś
może się dowiem od niego konkretnego. Ten…
płacze, płacze jak dziecko.
– Tak, to ostra białaczka – odpowiada mi krótko
drżącym głosem. Jednak drążąc temat niezłomnie
dowiaduję się, że poszukują kontaktu z hematolo-
giem dziecięcym, a więc… u niego nie byli! W ogóle
nie byli u żadnego lekarza, dopiero dziś zapisali
się na wizytę do lekarza rodzinnego, tak naprawdę
nie na wizytę, tylko po skierowanie do hematolo-
ga, bo przecież sami wiedzą jaka to choroba, co
trzeba robić itd.
– Kto postawił rozpoznanie?! – krzyczę w słuchaw-
kę, by przebić się przez ścianę paniki, strachu i
płaczu całej rodziny.
– No… przeczytałam w Internecie, że jak się ma
powiększone węzły chłonne, to może być białacz-
ka, a Ania ma je taaaakie wielkie i gorączkę, i cią-
gle płacze. To pewne, że ma tę białaczkę.
Oniemiałam. A mąż? Porażony siłą sugestii żony,
suto wzmocnionej emocjami, uwierzył w to, czym
go uraczyła i nie starczyło mu tradycyjnego mę-
skiego opanowania, by wesprzeć ją w dotarciu do
obiektywnej prawdy, obalić mit tego internetowego
kolesia i zdrowo się z nim rozprawić.
Oczywiście po weryfikacji rozpoznania u skromne-
go, regionalnego, tradycyjnie wykształconego, pła-
cącego regularne podatki, jednak najlepszego w
okolicy fachowca w tej dziedzinie, sprawa okazała
się tylko ostrym odczynem węzłowym w przebiegu
infekcji wirusowej. Ha! Dr Internet się pomylił, a ja
doznałam największego w mojej praktyce szoku
zawodowego związanego ze spotkaniem z jego
kontrowersyjnymi metodami. Ile strachu, cierpie-
nia, złego rozumowania i fałszowania prawdziwych
dróg postępowania może zafundować ten dr Niby
Ktoś. Czasami to naprawdę groźne zjawisko. I za-
raźliwe. Bo przecież za chwilę jedna pani drugiej
pani przekaże, gdzie się uzyskuje porady bez rocz-
nej kolejki do specjalisty. I to za darmo!
Ta historia skończyła się dobrze. Ale druga, którą
przytoczę z pakietu licznych doświadczeń wła-
snych, mogła się skończyć znacznie gorzej.
Jedna z pielęgniarek z przerażeniem przyprowadzi-
ła na konsultację młodą koleżankę o znamionach
klinicznych wyniszczenia – wprost skóra i kości. Po
usunięciu nerki z powodu ograniczonego ogniska
nowotworowego (bez przerzutów) ktoś z lekarzy
bąknął, że musi przestrzegać diety z ogranicze-
niem białka i soli kuchennej, ale co tak naprawdę
jeść i ile – nie powiedział. Dr Internet zaś powie-
dział, że jeść to prawie już nie ma co, tyle rzeczy
nie wolno, a w odczuciu przestraszonej pacjentki
oznaczało to już jedynie kleiki, trochę wody, no… i
zioła cudotwórcze (na co, się pytam? na odrost
nerki?!). Depresyjna, zagubiona pacjentka przed-
stawiała sobą obraz totalnego medycznego zanie-
dbania. Szczęśliwie ta druga, jedyna nerka oparła
się wpływom drakońskiej diety dr. Interneta, dziel-
nie filtrując za dwie w dramatycznym stanie od-
wodnienia, hiponatremii i ciśnienia tętniczego
85/50 mmHg. Prawdziwy cud! Organizm to jednak
potrafi się bronić, przed leczeniem też, nie tylko
serwowanym przez tego medycznego geniusza.
Póki co nowy idol w rankingu Polaków na Najlep-
szego doktora świata ma się świetnie. Myślę sobie
tylko – ciekawe kto nim będzie następny? Po co
nam te wszystkie papiery specjalizacyjne, lata mo-
zołu i nerwów nad książkami? I tak nikt z nas nie
zrobi większej kariery niż dr Internet. To globalna
konkurencja nie tylko dla Goździkowej. Tanio,
szybko i przyjemnie, bo we własnych ciepłych kap-
ciach pielęgnują Polacy miłosne wspomnienie o
socjalistycznej bezpłatnej SŁUŻBIE ZDROWIA, a
służy im ofiarnie przez całą dobę dr Internet. Tylko
czy to przeżyją? Ale że ja Polką też jestem, chyba
powoli zaczynam ulegać temu zbiorowemu, naro-
dowemu szaleństwu, bo w moim mózgu powoli
kiełkuje myśl, która mnie intryguje… A ten dr In-
ternet to blondyn czy brunet?
RemediuM 1/2014
22
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
Święta, czyli czy kierujesz się sercem, Święta, czyli czy kierujesz się sercem, Święta, czyli czy kierujesz się sercem,
czy rozumem?czy rozumem?czy rozumem?
L udzie sprawiają wrażenie trochę znudzonych
oraz przemęczonych natłokiem spraw. W radiu
Last Christmas, All I want for Christmas is you
albo Snow is falling. Za oknem pierwszy
śnieżek – nieważne jak marnej jakości, nieważne, że
spadł na miesiąc przed Świętami i nieważne czy to
zaledwie kilka płatków zmrożonego deszczu… Nagle
wszyscy od razu odczuwają nieodpartą potrzebę
świętowania. Mam wrażenie, że to takie nowe zjaw-
isko meteorologiczno-psychologiczne. Ale czy to uczuc-
ie to na pewno chęć świętowania?
Ja bym nazwała to raczej chęcią „mikołajania”,
„choinkowania”,„lampkowania” i co najważniejsze –
„prezento-zakupowania”. Nawet jeśli człowiek nie
chce, poddaje się tej całej gorączce.Gorzej, bo śnieg
jakoś nie kwapi się w nasze rejony geograficzne.
Pojawia się masowe zagubienie jednostki we
wszechświecie, ludzie nie mają co ze sobą robić,
ogarnia ich przygnębienie i uczucie pustki.
A Święta? Jakoś mało kto wie, o co w tym wszystkim
chodzi. A to nie o to, żeby sobie pojeść?, Święta są
super, bo wtedy puszczają fajne filmy w telewizji, Bo
są prezenty. Jacy się z nas zrobili materialiści... Nie
jest już szokujące, że czas Świąt traktuje się po prostu
jak wakacje, podczas których trzeba odpocząć od ad-
wentowego zgiełku i podreperować swoją kondycję na
okres karnawału. Najlepiej naturalnie w jakimś zagra-
nicznym kurorcie lub na egzotycznej wycieczce. W Wi-
gilię kończy się oczekiwanie na prezenty. Wreszcie ta
ustrojona miesiąc temu choinka na coś się przyda. A
może po prostu te dwa wolne dni są po to, aby od tego
wszystkiego odpocząć. Aby nabrać sił przed zbliżają-
cym się Sylwestrem.
Zdaję sobie sprawę, że popadam w skrajność. Wiem,
że są ludzie, którzy Świąt nie spędzą przed telewizo-
rem czy na zagranicznej wycieczce w ciepłych krajach,
ale tradycyjnie, w rodzinnym gronie. Są ludzie, dla któ-
rych ten czas to naprawdę święto. Może uda Wam się
wykorzystać te wolne dni na nadrobienie niecodzien-
nych zaległości. Może udało mi się nakłonić niektórych
do refleksji. Nasuwa mi się jeszcze opowieść Karola
Dickensa i jego ponadczasowy charakter – nie sądzę,
że nawiedzą nas duchy Bożego Narodzenia, ale może
warto byłoby się zastanowić, co by było, gdyby to nam
ktoś pokazał sceny z życia przeszłego, teraźniejszego i
przyszłego.
Monika Gorznik,
I rok studiów doktoranckich
Zarząd Samorządu Studiów Dokto-
ranckich
Od jakiegoś czasu słyszę, że brakuje świątecznego nastroju…
23
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
Wiele myśli… bo dzisiaj mamy większe domy, ale mniej-
sze rodziny. Mamy więcej możliwości, ale mniej czasu.
Mamy więcej specjalistów, ale i więcej problemów. Wię-
cej medycyny – mniej zdrowia. Uczymy się jak zarabiać
na życie, ale nie jak żyć. Więcej posiadamy, ale mniej
używamy. Więcej kupujemy, ale mniej mamy satysfakcji.
Podróżujemy na księżyc i z powrotem, ale mamy problem
przejść przez ulicę i odwiedzić naszych sąsiadów. Więcej
planujemy, a mniej realizujemy. Nauczyliśmy się spie-
szyć, ale nie czekać. Mamy też więcej możliwości, ale
mniej czasu. Mamy więcej rodzajów jedzenia, ale mniej
odżywienia. Są to czasy pokoju na świecie, ale walk krajo-
wych…
STOP! Trzeba się wreszcie zatrzymać! Wyrzuć ze swego
słownika wyrazy takie jak: może, kiedyś oraz później. Na-
pisz ten list, który chciałeś napisać, a odłożyłeś na po-
tem. Powiedz swojej rodzinie i przyjaciołom, jak bardzo
ich kochasz. Nie zwlekaj z niczym, co wprowadza
uśmiech i radość do Twojego życia.
Święta! Chyba ten czas NAM wszystkim będzie potrzebny.
A tu nadal ostatnie zaległości, obowiązki, wszystko nadal
w biegu! W głowie wirują i kotłują myśli, żeby zdążyć…
A co nowego u doktorantów? Pracujemy. Czasem widać
nas bardziej, czasem mniej. Obiecujemy, że skorzystamy
z przerwy świątecznej, ale po Nowym Roku wracamy
znów do ciężkiej pracy. Teraz z zasilonym gronem nowych
członków Zarządu Samorządu Studiów Doktoranckich
GUMed. Chcielibyśmy, aby nasze wysiłki przynosiły owo-
ce! Założyliśmy też fanpage ZSSD, który mamy nadzieję
przyniesie wiele dobrych rozwiązań. Mamy wiele pomy-
słów i motywacji, ale ucieszymy się, jak będziecie nawią-
zywać z nami kontakt. Czekamy na Wasze sugestie.
Zbliżają się cudowne Święta Bożego Narodzenia, a świą-
teczny czas sprzyja przemyśleniom i refleksjom. Z ramie-
nia ZSSD życzę Wam zdrowia, pomyślności, dużo życzli-
wości dookoła i oczywiście, aby Wasze sukcesy były więk-
sze z dnia na dzień. Pamiętajcie: istnieją tylko 3 kolory,
10 cyfr i 7 nut. Ale dopiero to, co z nich tworzymy ma
naprawdę znaczenie.
RemediuM 1/2014
24
Czego Cię nie nauczy GUMed?
www.remedium.gumed.edu.pl
Współtwórz to czasopismo z nami!
www.remedium.gumed.edu.pl
/remedium.gumed
Pobierz naszą aplikację!