RapoRt NaturalNa Sztuka uwodzeNia -...

32
polski express wydanie 7 (74) www.polskiexpress.ie ISSN 2009-0994 RAPORT FREE ISSUE DARMOWY NATURALNA SZTUKA UWODZENIA

Transcript of RapoRt NaturalNa Sztuka uwodzeNia -...

polski expresswydanie 7 (74) www.polskiexpress.ie

ISSN 2009-0994

RapoRt

fRee issueDaRMoWY

NaturalNa Sztuka uwodzeNia

>> tekst sponsorowany

2 | www.polskiexpress.ie

Tel: 0876284684

www.polskiexpress.ie | 3

polski express Wydawca / Publisher: The Polish Express Ltd. Adres / Address: 56-57 Gardiner Street Lower, 3rd floor, Dublin 1Numer telefonu: +353 (0)1 818 2647

Elek

tron

iczn

a w

ersj

a Po

lski

ego

Exp

ress

u d

o p

obra

nia

z w

ww

.pol

skie

xpre

ss.ie

Polski Express w wersji elektronicznej na www.polskiexpress.ie

Redaktor Naczelna / Editor: Anna Paś, Skład / Graphic Design: Urszula Trzaskowska, Reklama / Advertising: Thomas Grześko (ph: 086 888 2142, e-mail: [email protected]),

Natalia Kończalska – [email protected], tel: +353 85 12 44 304, Współpraca / Contributors: Tomasz Nowak, Andrew Pollock, Krzysztof Schramm, Jarek Szczepanik, Jakub Świderek, Elżbieta Gierałtowska, Marek Lenarcik, Juliusz Szydłowski, Piotr Czarnecki, Małgorzata Pilewska,

Magdalena Tylek, Tomek Orzechowski, Mariola Grabowska, Małgorzata Śmiśniewicz, Barnaba F. Dorda, Natalia Sokołowska, Marta Buszko, Agnieszka Dzido, Marcin Lisak, Ola Wartak-Tolak, Urszula Ui Sirideain, Gabriela Szajta, Ania Paluch, Paulina Mager.

O kurka!Chcecie zaskoczyć znajomych? Za-szpanować przed dziewczyną? Bły-snąć przed chłopakami? Najnow-szym hitem wśród łowców trendów jest niecodzienny zwierzak domowy – już nie pudelki, ni papużki faliste, ani wyblakłe kameleony - najmod-niejszym zwierzem sezonu jest ... kura. I bynajmniej nie w postaci jajecznicy, ale żywa i rozkoszna kurka-nioska, lub kogucik-lilipucik, a nawet zwyczajna kura „ogólno-użytkowa”. Jak zapewniają eksperci, radość z towarzystwa gdaczącego pupila jest nie do przecenienia, do-datkowo kurka – prócz zabawiania dzieci i pieszczenia się z gośćmi przy niedzielnym obiedzie – daje też jajka i pierze. Jedynym problemem, przed jakim ostrzegają hodowcy, jest „na-uka czystości”. Zasad tresury w tej kwestii jeszcze nie opracowano.

Sprzedała Się…Nasza ulubiona gwiazda Doda wy-stawiła na internetowej aukcji …

randkę z własną osobą! Szczęśliwi fani przebijali się, licytowali, pod-bijali stawkę, aż znalazł się ostatni odważny i za sumę ponad 10 tysięcy złotych zdołał zdeklasować rywa-li. Okazało się, jednak, że randka będzie trochę naciągana - bowiem zamiast romantycznej kolacji przy świecach czy szalonego wypadu do klubu, szczęśliwiec będzie mógł spędzić cały dzień na planie najnow-szego teledysku z udziałem gwiazdy. Wśród atrakcji: obserwowanie prób, makijażu i fryzur. A na koniec, za-miast całusa na pożegnanie, zdjęcie z autografem. Szyderca nikomu do portfela nie zagląda, ale czy nie lepiej było wydać tę forsę na jakiś zbożny cel? Choćby na odwierty geotermalne ojca Tadeusza, albo psiaki Violetty Villas?

Wykręcił rekordNareszcie jakaś pozytywna wia-domość – Polak, 21-letni Tomasz Żołnowski, ustanowił rekord świata w układaniu kostki Rubika. Zawody

rozegrano w Warszawie, zaś młody płocczanin pobił swój własny re-kord, który obecnie wynosi 10,63 se-kundy. Jak opowiada mistrz, na suk-ces złożyły się lata praktyki (Tomasz pierwszą kostkę Rubika zaczął „krę-cić” w wieku 9 lat), ciężka praca i uni-kalna metoda układania kolorowych pól. Panu Tomkowi gratulujemy i już oczami wyobraźni widzimy te za-stępy młodzieży, które na skwerach i w parkach raźno przekładają czer-wone do czerwonych i niebieskie do niebieskich. Kostka Rubika – nową polską dyscypliną narodową!

HalOO, mama?!Co za dużo, to niezdrowo. Pew-na Austriaczka została skazana na grzywnę w wysokości 360 euro za … nękanie telefonami swojego syna. Jak dowiedziono w sądzie, ko-bieta potrafiła zadzwonić nawet 49 razy do kochanego synusia, by uciąć sobie matczyną pogawędkę. Jak wi-dać, nawet miłość rodzicielska musi znać swoje granice.

z notatnika szydercy

Ważne adresy:

Ambasada RP w Dublinie - Konsulat, 4-8 Eden Quay, Dublin 1, tel: 01-8718020, www.dublin.polemb.net;

PPD - The Psychological Centre, 41 Upper Gardiner Street, Dublin 1 - Telefon Poradni czynny codziennie w godzinach od 09:00 do 17:00: 01 443 3961 lub 08 578 10747; http://theppd.org

Social Welfare Office (sprawy socjalne), tel: 1890 20 23 25;

Revenue – Tax Office (urząd skarbowy), tel: 1890 33 34 25; www.revenue.ie

FAS (urząd pracy), 1800 611 116; www.fas.ie;

SIPTU (związki zawodowe), Liberty Hall, Eden Quay, Dublin 1, tel: 01-8586389 Fax: 01-8749558, www.siptu.ie/pl/

Polska Parafia, High Street, Dublin 8, www.polish-chaplaincy.ie,

Ojcowie Dominikanie, St. Saviours Priory, 9-11 Upper Dorset Street, Dublin 1;

„Threshold – poradnictwo mieszkaniowe 21 Stoneybatter, Dublin 7T: 01 678 60 96 / bezpośrednio do polskie-go konsultanta: 01 635 36 04F: 01 677 24 07email: [email protected]

Centrum Informacji Społecznej i Prawnejpod patronatem Rzecznika Praw ObywatelskichSt. Audoen’s Church, 14 High Street, Dublin 8, Ireland T/F: +353 1 764 5684 E: [email protected] W: www.polish-chaplaincy.ie

Nie muSiSz już chodzić do polSkiego Sklepu po NoWe WydaNie NaSzego magazyNu.

czytaj oNliNe - gdziekolWiek jeSteś!

www.polskiexpress.ie

>> raport

4 | www.polskiexpress.ie

NaturalNa Sztuka

uwodzeNiaZ Richardem “Gamblerem” La Ru-iną spotykam się na Piccadilly Circus w Londynie. Ubrany jest w nie-bieskie jeansy z źółtymi napisami i czarny, obcisły sweter. Nieco po-nad 1,8 metra wzrostu, kilkudniowy zarost i włosy swobodnie opadające na twarz nie czynią z niego modela. Jego image jest jednak bardzo spój-ny. Pewny uścisk dłoni i świdrujące spojrzenie było dokładnie tym, cze-go oczekiwałem po największym uwodzicielu w Europie. W drodze do baru The Warwick ustalamy, że muszę brać udział w szkoleniu. “Uczestnicy są bardzo zestresowani pierwszego dnia. Nie denerwujmy ich bardziej obecnością dziennikarza. Jutro się ujawnisz.” - mówi Richard. The Warwick jest klasycznym, an-gielskim pubem. W podziemnej części lokalu wynajętej na potrzeby szkolenia, na skórzanych kanapach

siedzi szesnastu kursantów. Są wśród nich Anglicy, Szkoci, Niem-cy, Amerykanie, Holendrzy, a nawet Malajowie. Ku mojemu zaskocze-niu żaden z nich nie wygląda na świra ani zboczeńca. Grupa nor-malnych facetów między 20. a 40. rokiem życia, którzy postanowili wziąć życie osobiste w swoje ręce. Bootcamp rozpoczyna Gambler. “Byłem prawiczkiem do 21-ego roku życia. W wieku 25 lat miałem za sobą dwa związki. W marcu 2005 nie mia-łem przyjaciół, kobiet i umiejętności społecznych. Ale to było cztery lata temu.” - opowiada.

Marek lenarcik (Ml): Twierdzisz, że jesteś najlepszym uwodzicielem w Europie. Dlaczego tak uważasz?

richard “Gambler” la ruina (rG): To ciężko ocenić. Oczywiście

nie mogę wiedzieć o każdym facecie w każdym kraju. Gdy jest ktoś dobry w Anglii to zapraszamy go, by go wypróbować. Każdy, kto twierdzi, że jest dobry może przyjść do nas i starać się o pracę. Dostajemy wiele takich e-maili. Jestem zdecydowanie najlepszym nauczycielem w Europie i dopóki ktoś nie udowodni, że jest inaczej, będę twierdził, że jestem naj-lepszym uwodzicielem w Europie. Jeśli ktoś chce mi rzucić wyzwanie, niech wyśle maila. Wielu już próbo-wało. (śmiech).

Ml: Czy miałeś kiedyś do czynienia z polskimi kobietami?rG: Tak, poderwałem kilka, zdecy-dowanie tak (śmiech). Jedna dziew-czyna z Polski nawet dla nas pracuje. Jest modelką i udziela się w części, gdzie studenci „na sucho” trenują rozmowy z gorącymi dziewczynami.

Pracuje dla nas już dwa lata, to jest od początku i jest naprawdę wspaniałą dziewczyną. Nie lubię Angielek. Nie uważam by były atrakcyjne zarówno jeśli chodzi o ich wygląd, jak i osobo-wość. Osobiście preferuję Rosjanki, dziewczyny z Europy Wschodniej i Brazylijki.

Ml: Wszyscy pick-up artists - włą-czając w to ciebie - twierdzą, że wygląd nie ma znaczenia. Ale na-wet twój warsztat zawiera porady w sprawie stylu. Jaka jest prawda, gdy chodzi o wygląd?rG: Mamy w drużynie przystojnych trenerów, jak i tych, którzy nie wy-glądają zbyt dobrze. Jeden z nich ma potargane włosy, okulary i nadwagę. Świetnie radzi sobie z kobietami. Niektórzy mężczyźni dobrze się czu-ją ze swoim wyglądem, a inni nie. Ja czułem się bardzo niekomfortowo

Oddech przyspiesza, serce zaczyna bić mocniej, gardło wysycha, gdy Gulliver z PUA Training popycha mnie w kierunku atrakcyjnej blondynki. “Przepraszam, ale uważam, że jesteś bardzo seksowna. Byłbym gejem, gdybym ci tego nie powiedział.” Dziewczyna zaciska pięść i unosi dłoń do góry...Większość mężczyzn, choć tego nie przyzna, wiąże się z dziewczynami, które

ich zechcą. Brak im umiejętności, aby zdobyć kobiety, których pragną. Umiejętności tych można się jednak nauczyć.

Jedna pani na łamach gazety o dietach, wielo-krotnych orgazmach i psychologii drzew w par-ku zwierzyła się, że wiosną zawsze ma większą ochotę na noszenie bluzek w kwieciste wzory. Na co dzień, zwierzała się, wybiera raczej skromne wzory i fasony, ale buchające wokół nowe ży-cie, atakujące nas w postaci pąków na drzewach, kwiatów i małych ptaszków w gniazdach sprawia-ją, że czytelniczka owa odkrywa w sobie pokłady mitologicznej pra-energii, którą skwapliwie subli-muje w postaci pastelowych marynarek i koszul w chabrowy rzucik.Inna pani, napotkana w sklepie z pocztówkami, zachwyca się moim uczesaniem i koniecznie nale-ga na numer telefonu do mojego fryzjera. Bowiem – jak wyznaje mi przy stojaku z kartkami z okazji zaręczyn – ma ochotę zmienić siebie na wiosnę, więc radykalne odświeżenie fryzury powinno

spełnić jej żądzę metamorfozy. A – jak głosi cały tuzin mądrości ludowych – nic tak nie pomaga, jak oddanie się w ręce mistrza nożyczek.Ale ów dziwny fenomen nie tyczy się bynajmniej jedynie przedstawicielek (rzekomo) słabej płci. Pan na przystanku autobusowym opowiada inne-mu panu (przez telefon), że już prawie zdecydo-wał się kupić nowe auto. Recesja recesją, mówi, ale czymś jeździć trzeba, a i ceny ostatnio kuszą-ce, więc grzech nie skorzystać. Pan zająknął się też, że może z nowym samochodem pojawi się jakaś nowa pani w jego życiu, ale nie słuchałam już dokładnie argumentacji za tą tezą… W pracy u jednej koleżanki też powiało wiosną. Co prawda, wszędzie cięcia i oszczędności, ale atmos-fera znośna, więc koleżanka zaryzykowała i zaczę-ła namawiać współpracownice do biegu w ma-ratonie. Jedne dały się przekonać argumentom

humanitarnym („biegniesz na rzecz organizacji charytatywnych”), inne – zdrowotnym („schud-niesz!”) oraz towarzyskim („trenujemy w soboty, lista obecności obowiązuje!”) – ważne, że cały ze-spół sześciu kobiet postanowił spróbować.Ktoś inny zapisał się właśnie na siłownię. Ktoś ku-pił książkę na temat projektowania stron interne-towych. Przeprowadził się. Zafarbował włosy na czekoladowy brąz. Kupił rower. Zakochał się. Po-sadził hiacynty w doniczce. Upiekł pierwszą w ży-ciu tartę rabarbarową. Otworzył sezon grillowy.To wszystko niezbywalne symptomy wiosny. Bo nie jaskółki, bociany czy bazie znaczą tę porę roku, ale fakt, że nam wszystkim chce się jakoś bardziej.

Z pozdrowieniami wiosennymi, Anna Paś

Redaktor naczelna

>>>> Wiosenne wymówki

www.polskiexpress.ie | 5

w swojej skórze, gdy byłem młod-szy. Ulepszenie swojego stylu dało mi więcej pewności siebie. Pracując

nad stylem ubioru studenta nie tylko poprawiamy jego wygląd, ale i zwięk-szamy pewność siebie. Sprawiamy, że patrzy on w lustro i mówi: “Hej, to wygląda na serio dobrze.” Idzie ulicą, czuje się bardziej pewny siebie i przez to odnosi większe sukcesy z kobieta-mi. Każda kobieta ci powie, że wy-gląd nie jest najważniejszy. Nikt mi nie wierzy, ale w szkole dziewczyny nazywały mnie brzydalem. Nie raz, ale ciągle. Gdy rzucisz okiem na pro-file randkowe w internecie to kobiety mówią czego chcą. Chcą milionera, ponad 1,8 metra wzrostu, opalone-go, umięśnionego. Ale gdy spojrzysz na ich następnych chłopaków to oni wcale tacy nie są! Kobiecy ideał tego, czego ona chce, nie jest godny zaufania. Kobiety, które pracują dla nas mogą ci opowiedzieć kilka praw-dziwych historii, a nie marzeń typu: kup mi kwiaty, kup mi czekoladki, bądź bogaty, przystojny etc. Kobie-ta nie może oprzeć się temu, co ją pociąga w mężczyźnie. Gdy spotyka mężczyznę, TO się po prostu dzieje. Na pewno znasz wiele historii, gdzie kobiety mówią, że z początku nie zwróciły uwagi na tego mężczyznę, bo ich wymarzony facet był zupełnie inny. A potem się pobrali. Facet nie powinien słuchać tego, co kobieta mówi, że chce, bo ona naprawdę nie wie czego chce. Wiemy lepiej od nich. (śmiech).

Ml: Co byś poradził komuś, kto przeczyta jutro nasz wywiad i będzie chciał zmienić swoje życie, ale nie może wziąć udziału w szkoleniu?rG: Zakładając, że ta osoba nie jest zbyt dobra z kobietami, powinien zacząć robić rzeczy, które uczynią go bardziej otwartym. Lekcje yogi, lekcje aktorstwa, lekcje salsy, lekcje gotowania sprawią, że zacznie po-znawać wiele kobiet. Powinien więcej rozmawiać z nieznajomymi, z kel-nerkami, z ludźmi w sklepach. Jeśli chodzi o podrywanie, powinien być bardziej odważny. Powinien wyjść na miasto i postanowić, że porozmawia z 30 kobietami. Niech zacznie od pytania o drogę, gdzie coś jest, jaki prezent kupić i tego typu rzeczy, które sprawią, że poczuje się bardziej komfortowo przy podchodzeniu do nieznajomych. Potem stopniowo po-winien dodawać kolejne elementy do tych konwersacji, wziąć numer tele-fonu. Jeśli będzie pracował ciężko, to ostatecznie coś osiągnie.

Ml: Jaki typ mężczyzn zapisuje się na twoje szkolenia? rG: Każdy typ jeśli chodzi o zawód, wiek, historie, narodowość czy kolor

skóry. Wspólnym mianownikiem jest to, że wszyscy są introwertyka-mi. Nie mamy tu ekstrowertycznych, otwartych facetów. To także tzw. mili kolesie, nie mają wielkiego ego. Nie są “hej, jestem na serio super”, nie są aroganccy. Są lepsi od przeciętnego bywalca angielskiego pubu. Są milio-nerzy, nawet kilku miliarderów. Bo-gaci faceci generalnie pracują bardzo ciężko i zaniedbują swoje prywatne życie. Idą do klubu i wydają mnóstwo pieniędzy na szampana, ale nie mają o czym rozmawiać, ich konwersacja jest do dupy, nie wiedzą co robić. I wszystko to dlatego, że są tak moc-no skupieni na biznesie. A w klubie jest gość, który jest barmanem, nie

zarabia żadnych większych pienię-dzy, ale ma o wiele więcej kobiet, bo jest otwarty od bardzo dawna. Do-brze jest pracować z milionerami, bo mogą zapłacić więcej i są bardzo inteligentni. Na drugim końcu skali mamy studentów, którzy oszczędzali przez sześć miesięcy, aby przyjść na kurs i zmienić swoje życie. I wspa-niale jest z nimi pracować, bo bardzo im zależy, gdyż oszczędzali tak długo. Ml: Jaki typ kobiet łapie się na twoje techniki?rG: Myślę, że każdy. Nie ma różnicy. Uczymy jak rozpocząć rozmowę, jak sprawić by była ciekawa, jak wywo-łać pozytywne emocje, jak przejść od

Richard “Gambler” La Ruina Gambler (28) zanim ukończył 21 lat był okrutnie nieśmiałym introwertykiem bez żadnych umiejętności społecznych. Charakteryzował się niską samooceną, a dziewczyny uważały go za brzydala. W bezsenne noce zastanawiał się czy kiedykolwiek znajdzie sobie dziewczynę. Ostatnie pięć lat życia spędził pracując nad każdym aspektem swojego charakteru, włączając w to zdolności obchodzenia się z kobietami. Ludzie z jego dzieciństwa nie rozpoznają go, a jego nowi znajomi nie wierzą, że jego sukcesy socjalne i damsko-męskie nie są częścią jego natury.

Na każdy sukces i umiejętność jaką posiada musiał ciężko pracować i przeszedł drogę “od zera do bohatera”. W wieku 18 lat Gambler zaczął grać na giełdzie przeznaczając na to 2000 funtów swoich oszczędności. W ciągu następnych sześciu lat przylgnęła do niego ksywa “The God of Gamblers” - od bohatera filmu, który nigdy nie przegrywał w hazardzie. Przezwisko uległo potem skróceniu do “Gambler”. Gambler mieszka przy Leicester Square w Londynie, gdzie uczy mężczyzn, jak odnosić sukcesy z kobietami. Richard “Gambler” La Ruina jest autorem książki “Natural Art of Seduction” i założycielem www.puatraining.com.

Najsłynniejsze podrywy Gamblera to:- 20 minut z ulicy do domu. Seks z modelką.- seks na imprezie u Paris Hilton- podryw za dnia, ulica, 2 godziny, modelka, seks.

Peter McSweeney (As Klubów PUA TRAINING) o polskich kobietach:

Polska społeczność w Londynie jest bardzo liczna, więc nie muszę szukać daleko, by spotkać najpiękniejsze kobiety, jakie Polska ma do zaoferowania. W ostatnich dwóch latach umawiałem się z ponad dziesięcioma Polkami. Mam wśród nich wiele przyjaciółek. Dwie z dziewczyn, z którymi umawiałem się ostatnio, kochały Londyn. Podniecały je imprezy, bary, kluby, zabawa i hedonistyczny styl życia, jakiego nie mogły prowadzić pod czujnym okiem rodziny. Uwielbiały wolność, uwagę i wybór mężczyzn dla nich dostępny. Większość dziewczyn z którymi miałem do czynienia było dobrze wychowane i moralne, ale Londyn zmienił wiele z nich.Marta, kosmetyczka z Polski ostatnio mi powiedziała: “Lubię to, że mnie szanujesz i jesteś pełen pasji wobec mnie i że robisz dla mnie różne rzeczy jak np. gotowanie i że nie chcesz, abym prała twoje skarpetki, jak mój mężczyzna w Polsce tego oczekiwał. Ale muszę też powiedzieć, że podnieca mnie, gdy tupniesz nogą i powiesz: “Dosyć tego kobieto, zachowuj się!”, gdy zachowuję się głupio. To bardzo seksowne”.

>> raport

6 | www.polskiexpress.ie

R E K L A M A

rozmowy do pocałunku, a także jak być dobrym w łóżku. Wszystko, co mówimy ma sens. Nie dzielimy tego na jak uwieść nieśmiałą kobietę w bi-bliotece, jak uwieść ostrą laskę w klu-bie nocnym, czy striptizerkę w klubie go-go. Są pewne małe różnice, ale wszystko co robimy dobrze działa na każdy typ kobiety.

Ml: Czy miałeś kiedyś studenta, któ-rego nie dałeś rady niczego nauczyć? Jeśli tak to czy mógłbyś przenalizo-wać ten przypadek?rG: Trenowaliśmy tysiące ludzi, ale mieliśmy jeden taki przypadek, któ-ry był bardzo trudny dla wszyst-kich. Facet brał udział w kursach na całym świecie i wydał na to po-nad 10,000 funtów. Przyszedł do nas, bo nigdy nie dostał numeru telefonu od dziewczyny. Zaczepił kilka nieznajomych kobiet i dostał numer. Pogratulowałem mu, ale on zamiast się cieszyć był pewien, że dziewczyna, która dała mu nu-mer, nie będzie chciała z nim roz-mawiać. Ten student był bardzo negatywną osobą i myślę, że takiej osobie nie możemy pomóc. Nie ważne jak wyglądasz, ani ile masz pieniędzy. Ważne jest, byś nie był negatywny. Jeśli odnosisz sukces - ciesz się z niego. Ten słuchacz był naprawdę trudny, ale myślę, że zasadniczo możemy pomóc prawie każdemu. Niektórzy ludzie będą potrzebować więcej niż weeken-du. Niektórzy przychodząc do nas mają więcej doświadczenia niż inni, ale każdy może być wytrenowany.

I nie są to miesiące czy lata, a raczej tygodnie, a nawet dni.

Ml: Co byś powiedział tym, którzy nie wierzą, że bycia dobrym w kon-taktach z kobietami można się na-uczyć?rG: Uważam, że faceci mają ogrom-ne ego jeśli chodzi o kobiety. Jeśli zapytasz kobietę, czy umawia się z fajnymi mężczyznami to ona bez ogródek powie, że z reguły nie, że podejmuje złe decyzje. Faceci są inni. Oni powiedzą: “Ależ oczywiście, mam wiele wspaniałych dziewczyn, jestem najlepszy, jestem fantastycz-ny.” Jeśli masz życie miłosne i chcesz by było lepsze, nawet gdy jest do-bre; jeśli masz dużo dziewczyn, ale chcesz więcej, albo lepszych, albo chcesz zdobyć tę wyjątkową dziew-czynę; jeśli możesz być lepszy to nie powinieneś się wstydzić skorzystać z pomocy ekspertów. Nie wstydzisz się pójść do instruktora sztuk walki, żeby nauczyć się Kung-Fu, nie wsty-dzisz się skorzystać z pomocy perso-nalnego trenera na siłowni. To jest coś, co studiujemy. Trenujemy ludzi na pełen etat i nie wstydzimy się tego. Jeśli przyjdziesz na trening to zostaw swoje ego za drzwiami i naucz się lepiej radzić sobie z kobietami. To ci pomoże w kontaktach społecznych, to ci pomoże w pracy, to ci pomoże w wielu dziedzinach. Wielu facetów wybiera stabilizację, bo nie potrafi osiągnąć nic lepszego. Jeśli ja się oże-nię to nie dlatego, że nie znalazłem nikogo lepszego. To dlatego, że ona będzie perfekcyjna, albo naprawdę

bardzo dobra. I to będzie o wiele lepsze dla niej, dla mnie, dla wszyst-kich, ponieważ się nie rozwiedziemy, nie będę sfrustrowany, będę szczęśli-wy, ona będzie szczęśliwa i wszyscy wygrają. Gdy masz umiejętności, to zdobywasz właściwą kobietę. Gdy

nie masz umiejętności, to zdobywasz pierwszą kobietę, którą możesz.

Z Gamblerem rozmawiał Marek Lenarcik. Pełna wersja wywiadu i kon-takt z autorem: http://mareklenarcik.pl ([email protected])

Weekendowe szkolenie PUA TrainingWeekendowy bootcamp puatraining.com obejmuje aspekty takie jak: mowa ciała, trening z podchodzenia do kobiet za dnia (day game x2), trening z podchodzenia do kobiet w nocy (club game x2), porady w sprawie stylu ubierania się, trening na sucho na podstawionych kobietach, trening poprawiający pewność siebie, podstawowe kroki taneczne w klubie, wykład o byciu mężczyzną, wykład o umiejętnościach łóżkowych, wykład o prawidłowej korespondencji smsowej i wiele innych. Weekendowy kurs kosztuje 549 GBP + VAT. Szkolenia organizowane są dwa razy w miesiącu. Zapisy na www.puatraining.com. W ofercie firmy ponadto znajduje się system do samodzielnej nauki w domu, możliwość udziału w darmowej imprezie w Londynie, a także możliwość zamieszkania z trenerami na tydzień i udział w intensywnym szkoleniu. Cena tego kursu wynosi 2,999 GBP + VAT

Artyści PodrywuArtyści podrywu (ang. Pick-up Artists) wyszli z cienia za sprawą książki Neila Straussa zatytułowanej “GRA” (ang. The Game). Strauss przeniknął do niegdyś sekretnego środowiska w celu napisania serii artykułów na ten temat. Obok artykułów powstała także powieść jak niegdyś nieśmiały dziennikarz z Los Angeles sam przeistoczył się w Style’a - jednego z najlepszych uwodzicieli na świecie. Do innych znanych osobistości tego świata należy zaliczyć Mysterego (meetmystery.com), Davida deAngelo (www.doubleyourdating.com) oraz Tylera Durdena (www.realsocialdynamics.com). W Polsce środowisko zawodowych podrywaczy skupia się m.in. wokół www.uwo.pl i www.warsawlair.pl.

<<tutaj

www.polskiexpress.ie | 7

utarło się ostatnio, że szefo-wie rządów, głowy państw czy ministrowie obowiąz-

kowo udają się na miejsce tragicz-nych wydarzeń. Przekaz medialny i zwyczaje ostatnich kilkunastu lat powodują, że na polityków wy-wiera się presję. Gnają więc czym prędzej na teren akcji ratowniczej, odwiedzają rannych w szpitalach, obiecują pomoc finansową. Mają przy tym możliwość w prześciga-niu się w litościwych obietnicach pomocy, ukazują swoją zatroskaną – ojcowską czy matczyną – twarz.Szkoda, że w mediach nie poja-wiają się głosy sprzeciwu wobec takich zachowań. Przecież łatwo nabrać podejrzeń, że ludzkie nie-szczęście jest w dużej mierze oka-zją do zbicia kapitału polityczne-go. Zatroskany premier, czy hojny prezydent grają rolę miłościwych tatusiów. Jednocześnie zapowiada-ją, że ukażą winnych, albo sprawią, żeby nie dochodziło do katastrof spowodowanych siłami natury.Niewiele w tym pragmatyki, nie-wiele poczucia obowiązku, po-legającego na trosce o dobro wspólne. Dobro wspólne, czyli lepsze prawo, sprawniejsze urzędy, tańsze i skuteczniej funkcjonujące państwo. Dobro wspólne, czyli zaostrzenie przepisów przeciw-pożarowych, solidniejszą kontrolę i ukrócenie praktyk korupcyjnych. Administracja państwowa powinna

zadbać przede wszystkim o takie praktyczne regulacje i procedury. Szef rządu i prezydent na miejscu tragedii pewnie wiele nie pomogą. Wręcz odwrotnie, koszty ich prze-lotów, ochrony, medialna obsługa i pewna doza hipokryzji sporo kosztują. Tymczasem na miejscu są przecież władze samorządowe i wojewoda jako przedstawiciel rządu. Ich działanie, kierownic-two akcją ratunkową, pomoc dla poszkodowanych z pewnością w wielu przypadkach są skutecz-niejsze i wystarczające.Politycy centralnego szczebla mo-gliby więc oszczędzić medialnego spektaklu, politycznej propagandy połączonej z ludzkim nieszczę-ściem oraz niepotrzebnie trwo-nionych na ich podróże pieniędzy z kieszeni podatników.Może to wydawać się komuś zbyt ostre, ale moim zdaniem odczu-wamy jeszcze inne szkody wy-woływane przez polityków przy okazji katastrof takich jak pożar w Kamieniu Pomorskim. Szko-dliwe decyzje polityków prowadzą w tych przypadkach do niszczenia wrażliwości, poczucia sprawiedli-wości i narodowej symboliki. Jak to się dzieje?Wiele skumulowanych ofiar ja-kiegoś nieszczęścia powoduje, że ofiarom i ich rodzinom otwiera się hojniej publiczną kasę. Niegodne jest obliczanie skali tragedii wedle

ilości śmiertelnych ofiar. Życie ludzkie ma taką samą cenę – jest bezcenne w każdym przypadku. Dlaczego jednak na pomoc nie mogą liczyć ofiary wypadków sa-mochodowych. W tych samych dniach, podczas wielkanocnego weekendu zginęło na nich więcej ludzi. Wedle policyjnych statystyk codziennie na polskich drogach gi-nie ponad 15 osób. Gdzie są dzia-łania rządu, by poprawić jakość dróg w Polsce, poszerzyć je, zbu-dować dodatkowe pasy i bezkoli-zyjne skrzyżowania? Zamiast tego ciągle przyrasta ilość fotoradarów. Nie tak miało być. W Niemczech rocznie ma miejsce prawie 10 razy więcej wypadków drogowych. Jednak to w Polsce ginie ponad 11

osób na 100 wypadków, czyli 10 razy więcej niż w Niemczech.I jeszcze ta dewaluacja żałoby na-rodowej. Prezydenci, Kaczyński i Kwaśniewski, przywykli do po-chopnego narzucania 3 dni żało-by w całym kraju w tego rodzaju przypadkach. Jeśli już czyjąś śmierć należy upamiętnić, można uczynić to symbolicznie, bez nadużywania i dewaluowania społecznej wraż-liwości oraz poczucia tożsamości narodowej. Dlaczego jednak ten czas ma być tak długi? Co dobre-go daje wydłużanie żałoby do kil-ku dni? Chyba jedynie tyle, że nie-wielu ludzi jest w stanie przejąć się tą żałobą nakazywaną na wy-rost. Poza tym można rozumieć i współczuć ofiarom tragicznego pożaru. Jednak śmierć ponieśli normalni, zwyczajni ludzie. Ich życie jest tak samo cenne jak innych. Ale w sferze symboli, w sferze wartości ich postacie nie miały wielkiego wkładu i znacze-nia ogólnonarodowego – dla kul-tury, nauki, polityki itp. Cóż nam pozostanie jeśli dojdzie do nie-szczęścia, które dotknie wartości i osoby wiele znaczące dla pol-skości, do tragedii, która pochło-nie życie ważnych przedstawicieli państwa, autorytetów, żywych symboli narodowych? Też trzy dni powierzchownej i zdegrado-wanej żałoby?

www.polskiexpress.ie | 7

R E K L A M A

tekst: Marcin Lisak

katastrofa narodowaTragiczny pożar, prawdopodobnie wiele zaniedbań w utrzymaniu budynku doprowadziły do śmierci ponad 20 osób. Bilans pożaru w Kamieniu Pomorskim jest tragiczny. Jednak reakcje polityków, którzy nie przywrócą już życia ofiarom, powodują dalsze zniszczenia.

Zatroskany premier, czy hojny prezydent grają rolę miłościwych tatusiów. Jednocześnie zapowiadają, że ukażą winnych, albo sprawią, żeby nie dochodziło do katastrof spowodowanych siłami natury.

>> tutaj

8 | www.polskiexpress.ie

R E K L A M A

O, półki rzadko zaludnione artykułami o nieodgadnio-nym dla cudzoziemca prze-

znaczeniu! O rządku papierosów marki Major, Woodbine i Sweet Afton, na sam widok których płuca podskakiwały do gardła w agonalnym skurczu! O zielona kapusto i owsianko Flahavan’s’a! Gdzież są słoiki z Marmite’m, beef drippings i konserwy Spam, łojem śmierdzącej, irlandzkiej „tu-rystycznej”? To były czasy, to były wyzwania! A mieszkało się kie-dyś na wsi, i owszem. Najbliższy (oprócz lokalnego mizernego es-tablishmentu mieniącego się Local Grocer’s and Post Office) sklep oddalony o jakieś 15 mil, w pobli-skim miasteczku. Jego asortyment – jak wymieniono powyżej, plus kilka innych niezbędnych arty-kułów spożywczych o niejasnym przeznaczeniu. Wypad na zakupy równał się wtedy wyprawie w nie-znane w poszukiwaniu złotego runa. Baraniną śmierdzący sklep rzeźnika i pusty wioskowy „super-market”. Metodą prób i błędów przez lata uczyłam się jak zrobić coś z nicze-go, czyli jak polski (bo taki z domu zwyczaj wyniosłam) obiad ugoto-wać z produktów wcale na ten szczytny cel nieprzeznaczonych. Oględnie biedny asortyment ro-sołowo-pierogowo-naleśnikowy szybko mi się znudził, i trzeba było eksperymentować. Potrawy

irlandzkie wychodziły mi jednak kiepsko i przenosiny do większe-go miasta powitałam ze znaczną kulinarną ulgą. Tu już można było nabyć produkty wystarczające w swojej różnorodności, by stworzyć coś po włosku, chińsku, japońsku czy nawet po polsku. Potem na-stał rok 2004 i ... cóż, dziś można dostać wszystko i to prawie wszę-dzie. Lokalny sklepik posiada pół-kę z polskimi produktami, wytęsk-niony chleb rodzimy jest szeroko dostępny w całkiem obszernym asortymencie i zupełnie nie ma na co narzekać. Tym bardziej właśnie brak mi tych dziwacznych enklaw lat 60. do 80., w których tliły się jeszcze jakieś post-literackie, libe-ralno-republikańskie klimaty. Nie o zakupy chodzi, bynajmniej. Chodzi o inny świat. O indywidu-

alność, która wraz ze śmiercią tych zapyziałych, wilgocią pachnących centrów kultury irlandzkich go-spodyń domowych, znika powoli i bezszelestnie. Jeszcze gdzienie-gdzie Eimer i Hannah, lat siedem-dziesiąt parę, spotykają się przy kasie płacąc czekiem za bochenek chleba Brennan’s i paczkę herbaty Lyon’s Gold Blend. Jeszcze Jim przychodzi po paczkę Silk Cut dla żony i „szczeniaczka” Power’sa dla siebie, tak dla zdrowotności. Jesz-cze głośne i ciepłe, do wszystkich obecnych skierowane irlandzkie pozdrowienia i powitania nie cał-kiem przebrzmiały. Może nawet dałoby się jeszcze znaleźć sklepik i pocztę, której pani naczelnik czytuje z wrodzonej ciekawości wszystkie pocztówki adresowane do okolicznych mieszkańców.

Małe, irlandzkie sklepiki czeka jednak zupełna zagłada, podobnie jak całą tą barwną kulturę sku-piającą się niegdyś wokół pubów. Świat idzie do przodu: dbałość o zdrowie i zakaz palenia zwycię-żył potrzebę tradycyjnej integra-cji społecznej, dbałość o kieszeń i przedkładanie dobra domowego budżetu nad dobro lokalnej spo-łeczności i przez nią prowadzo-nych biznesów rozprawia się sku-tecznie z drobnymi sklepikarzami. Pozostała po tych drobnych stra-tach dziura jest niczym innym jak tylko bruzdą po lemieszu postępu i globalizacji. Niech i tak będzie. Póki są jeszcze takie dziwaczne enklawy jak ‘Foxe’s’ na Main Stre-et w Naas czy zamknięty już sklep pewnej starej dziwaczki, które-go wystawa jest tak zatłoczona zgliszczami mebli i truchłami por-celanowych lalek, że strach bierze zaglądać do środka, a mieszczący się prawie naprzeciwko na tej sa-mej ulicy, można czasem przypo-mnieć sobie, lub, jak w przypadku większości imigrantów, zobaczyć po raz pierwszy jak dawniej bywa-ło. Jaka była Irlandia sprzed cel-tyckiego tygrysa. Gdy i te zabytki znikną, trzeba będzie otworzyć skansen. No… chyba, że rzeczy-wistość post-recesyjna wrzuci nas w wir czasu i przestrzeni, którego drugi koniec wypadnie w Enni-stymon w roku na przykład 1973. Ale na to ja już jestem gotowa…

tekst: Urszula Uí Sirideáin, [email protected]

apoteoza Gdzieś pomiędzy lodówkami z nabiałem a sekcją warzywną mojego lokalnego, małomiasteczkowego Spar’a ogarnęła mnie dziś nieodparta melancholia i tęsknota za wypartymi już dawno z rynku małymi sklepikami z irlandzkich wiosek i miasteczek.

Małe, irlandzkie sklepiki

czeka jednak zupełna

zagłada, podobnie jak

całą tą barwną kulturę

skupiającą się niegdyś

wokół pubów.

Tłumaczenia, redagowanie pism i podań, pisanie CV itp.

Tel: 0851476756

<<tam

www.polskiexpress.ie | 9

R E K L A M A

płonąca pułapka w kamieniu Pomorskim

Przyczynę tragedii badają na miejscu specjaliści z Państwowej Straży Pożarnej oraz specjalny zespół składający się z czterech prokuratorów Prokuratury Okręgowej w Szczecinie i policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie działających pod nadzorem z-cy Prokuratora Okręgowego Dariusza Wiśniewskiego. Służby mają za zadanie nie tylko zba-dać przyczyny ale również znaleźć odpowiedź dlacze-go nie udało się na czas powstrzymać pożaru. Inspek-torat nadzoru budowlanego poinformował, że dwa górne piętra budynku mogły być zbudowane z płyt pilśniowych, które bardzo szybko zajmują się ogniem. Sytuację tą potwierdzają sami strażacy, którzy gdy przyjechali na miejsce 10 minut po sygnale o pożarze zauważyli, że „budynek płonął jak pochodnia” - 80% budynku było w ogniu. Strażacy zaraz po przyjeździe na miejsce podjęli kluczową decyzję: ratować ludzi, a nie walczyć żywiołem. Dzięki ich słusznej decyzji mogły zostać podane dra-biny i z płonącego budynku wyciągnięto kilkanaście osób – po-wiedział wicepremier Grzegorz Schetyna.Sfinansujemy budowę nowego domu dla poszkodowanych - po-wiedział premier Donald Tusk. Ile będzie trzeba, tyle się znajdzie w rezerwie - dodał.

tekst: Juliusz Szydłowski

Tegoroczne Święta Wielkanocne zakończyły się trzydniową żałobą narodową gdy w tragicznym pożarze w Kamieniu Pomorskim zginęło 21 osób. W sumie poszkodowane są 54 osoby, z czego 12 rannych przebywa jeszcze w szpitalach.

Syndrom rodakaPewna pani, respondentka sondy ulicznej,

przeprowadzanej przez znane radio informacyj-ne, poproszona o komentarz do czwartej rocz-nicy śmierci Karola Wojtyły, odpowiedziała ła-miącym się głosem: „Przepraszam, ale nie mogę o tym mówić. On był moim rodakiem!”.

Szanuję uczucia tej pani i nie wątpię, że było jej przykro, niemniej jednak, żal oparty o tak sformułowany argument, wydaje mi się nieco zdumiewający. Zrozumiałbym: „Wiele dla mnie znaczył”, „Nauczył mnie jak żyć” lub - do pewnego stopnia - „Kochałam go jak ojca”. Ale: „...rodakiem”?! Czy gdyby nie był, zasłużyłby na mniejszy żal? Czy sam tylko fakt przynależności do tej samej nacji przydaje od razu sympatii, szacunku, współczucia?

Zdaje się, że w mniemaniu sporej rzeszy Po-laków - tak. Dotyczy to z resztą nie tylko Jana Pawła II, choć jego szczególnie silnie. Rodacy wykazują zdumiewające inklinacje do natych-miastowego identyfikowania się z każdym, kto stał się jako tako rozpoznawalną figurą na arenie światowej, choćby wcześniej nie mieli bladego pojęcia o tego kogoś istnieniu. Nie jest ważne, czy ów ktoś się do swej polskości w ogóle przyznaje. Szczególnie jaskrawo widać to na przykładzie rozmaitych sportowców, jak choćby Łukasza Podolskiego, kopiącego piłkę w barwach Niemiec, któremu podczas Euro

2008 dziennikarze sportowi z lubością imputo-wali miłość do ojczyzny. Sam zainteresowany z miłością swoją się, bynajmniej, nie obnosił.

Ciekawą formą „syndromu rodaka”, z któ-rym miałem okazję się niedawno zetknąć, był artykuł prasowy dotyczący niejakiego Ricardo Fanciniego, uchodzącego za jednego z najbar-dziej poszukiwanych przestępców na świecie. Okazało się bowiem, że ów tuz półświatka jest... kim? Polakiem, którego prawdziwe mia-no to Marian Kozina. Autor tekstu pięknie wykazał katowickie korzenie przestępcy oraz stworzył prawdziwą epopeję o tym, jak drob-ny cwaniaczek ze Śląska wyrósł na maharadżę kryminału. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że spomiędzy wierszy przebija fraza: „Patrzcie, jaki zdolny. Z Polski”. Sam mafioso z kolei swoje pochodzenie poczytuje sobie ponoć za afront. Nie bez kozery z Koziny przedzierz-gnął się w Fanciniego. Brzmi dumnie.

A skoro już rozpoczęliśmy od Wojtyły, a je-steśmy przy dumie, to - owszem - nie ma nic złego w byciu dumnym z tego niezwykłego, ale także kontrowersyjnego papieża. Jego dorobek filozoficzny był (i nadal jest) co najmniej in-trygujący, osoba - sympatyczna, zaś odwaga w zmienianiu wizerunku Kościoła Katolickiego na świecie stanowiła istotną nowość w historii papiestwa w ogóle. Jeżeli za coś, to właśnie za to powinno się go cenić. Nie za pochodzenie. Bo w Wadowicach mógł urodzić się każdy, ale nie każdy mógł stamtąd dotrzeć do Rzymu. Choć, podobno, tam właśnie wszystkie drogi prowadzą.

Od czapytekst: Tomasz Nowak

Certified TranslationsTłumaczenia przysięgłe

Usługi kompleksowe

31 Moanbane Park, Kilcullen Co. Kildare

tel: 085 1375 777fax 045 480572

7 dni w [email protected]

10 | www.polskiexpress.ie

>> niezbędnik polityczny czyli co każdy obywatel wiedzieć powinien

10 | www.polskiexpress.ie

głosuj na swoje miasto, to cię dotyczy

ja bym to zrobił iNaczej…

Że Polak narzekać potrafi, nikt nam mówić musi. Jednak telefon do przyjaciela, w tym przypadku nie jest kołem ratunkowym. Możesz aktywnie wpływać na decyzje na szczeblu lokalnym, także w Irlan-dii. Możesz uczestniczyć w lokal-nych grupach lobbingowych. Jeśli takowych nie ma, możesz założyć swoją. Również politycy lokalni mają wpływ na to, jak świadczone są usługi w naszej okolicy. Może-my wybrać swoich reprezentantów - Europejskie i irlandzkie prawo daje nam możliwość głosowania

w wyborach lokalnych w państwie, w którym mieszkamy. „Kwestie transportu są roz-strzygane na poziomie lokalnym – mówi Rafał Jaros, pracownik partii Fine Gael. - Kwestia popra-wy komunikacji publicznej była podnoszona kilkakrotnie. M.in. aby rozkład jazdy dotyczył danego przystanku, a nie początkowego oraz aby na głównych przystan-kach w mieście były ekrany LCD pokazujące godzinę przyjazdu kolejnego autobusu. Jeśli więcej osób zgłosiłoby ten problem, miałby on większą szansę na re-alizację”.

Najbliższe wybory lokalne w Irlan-dii odbędą się 5 czerwca tego roku. Uszy kandydujących na radnych lokalnych będą wyczulone na to, co mamy do powiedzenia. Ich rolą jest reprezentować interesy swo-jej społeczności. Współpracują z pracownikami urzędu miasta i hrabstwa, zasiadają w radach szkolnych i zdrowotnych.

jak to działa?Cormac O’Donnell z Biura Inte-gracji Dublin City Council przez ostatnie 9 miesięcy prowadził kampanię promującą głosowa-nie wśród nowych mieszkańców

Dublina. W video przygotowa-nym przez Forum Polonia wyja-śnia działanie systemu: „Wybrani politycy spotykają się podczas rad lokalnych oraz przyjmują intere-santów podczas konsultacji np. w komunalnych centrach. W ten sposób lokalna społeczność ma do nich dostęp i może przedstawić swoje sprawy związane z okolicą. Udział w wyborach istotnie wpły-wa na to, jak miasto się rozwija. To jest twoja możliwość, jako miesz-kańca tego miasta, by głosować na kandydata, który odzwierciedla twoje poglądy i twoje przekonania. Jest prawdą, że w rejonach, w który

Znalazłeś wymarzone mieszkanie. W tej samej okolicy. Blisko do centrum, do firmy, gdzie pracujesz też niedaleko, tylko 5 przystanków. Pierwszy dzień w nowym miejscu wychodzisz do pracy 8.20 i czekasz na autobus, który powinien podjeżdżać co 7 minut w szczycie. Z nieba siąpi, 10 minut mija, 15, 20, a autobusu jak nie było, tak nie ma. Kiedy już ci ubranie przemokło, z nosa leci i co raz przechodzi cię zimny dreszcz, w nagrodę za twoją cierpliwość podjeżdżają do wyboru 3 autobusy tej samej linii. „Standard” – myślisz. Wsiadasz i patrząc na rosnącą pod twoimi nogami kałużę wyciągasz telefon i dzwonisz do znajomych przeklinając wszystkich, którzy mają cokolwiek wspólnego z tą sytuacją. W odpowiedzi słyszysz „ciesz się, że do ciebie dojeżdża autobus” oraz „ja muszę aż do centrum jechać, by gdziekolwiek w mieście się dostać”.

R E K L A M A

tekst: Emilia Marchelewska, koordynator kampanii ‘To Ciebie dotyczy!’ w Forum Polonia

www.polskiexpress.ie | 11

wiele osób głosuje, ich poglądy są brane pod uwagę i jest możliwe by mieć realny wpływ na to, jakie zmiany zachodzą w mieście. Jeśli nie głosujesz, będzie ci trudniej przeforsować swoje poglądy. Jeśli chcesz mieć wpływ na to, jak mia-sto się rozwija, musisz głosować na miasto, w jakim chcesz mieszkać.”Kandydaci już zaczynają odwie-dzać nasze domy i mieszkania i za-biegać o nasze głosy. Rafał Jaros tłumaczy: ”Kandydat przychodzi, przedstawia się, mówi, z jakiej jest partii, a następnie przechodzi do nakreślania swojego programu. To jest też dla niego okazja, aby poznać problemy mieszkańców okolicy. Jeśli dany problem po-wtarza się często, trafia on do pro-gramu wyborczego i będzie omó-wiony na spotkaniu rady miasta, kiedy kandydat zostanie wybrany. Ważne jest, abyśmy my Polacy

okazali zainteresowanie i chcieli rozmawiać z kandydatami, aby oni widzieli naszą aktywność i słyszeli nasze problemy. Jeśli nie będziemy chcieli z nimi rozmawiać, też wy-ciągną swoje wnioski.”

to ciebie dotyczy Wielu Polaków już się zareje-strowało w irlandzkim Rejestrze Wyborców i będzie brać udział w wyborach lokalnych w Irlandii 5 czerwca. W ramach akcji ‘Daj Głos’ Forum Polonia realizuje teraz kampanię „To Ciebie doty-czy!”. Jest ona dofinansowywana ze środków Biura Integracji Du-blin City Council oraz Biura Mi-nistra Integracji. Na stronie www.forumpolonia.org/wybory będą publikowane video, na których dowiesz się, dlaczego Polacy ak-tywni w naszej społeczności gło-sują w wyborach.

Na jednym z nich Barnaba Do-rda z Siptu powiedział: „Zareje-strowałem się i będę głosował w czerwcu, dlatego, że nie traktuję mojego pobytu w Irlandii tylko jako pracy. Nie wiem, czy będę wracał, nie wiem, co będzie. Żyję

tutaj i zależy mi na tym, co się dzieje w tym kraju, w miejscu gdzie mieszkam i gdzie pracuję. Chcę też pokazać Irlandczykom, że jestem częścią tego społeczeń-stwa.” Sprawdź, co mają do po-wiedzenia inni.

R E K L A M A

Jaka jest rola lokalnych radnych?Reprezentować osoby, które je wybrały• Rozwiązywać problemy lokalnej społeczności• Reprezentować władze lokalne na spotkaniach Health Boards, • zarządów VECKontrolować wydatki władz lokalnych• Reprezentować i promować interes lokalnej społeczności •

Jakie są rodzaje władz lokalnych?Każde county podzielone jest na kilka okręgów wyborczych• Radni są wybierani do każdego okręgu wyborczego• Mieszkańcy miast mogą wybierać w dwóch oddzielnych wybo-• rach: do władz hrabstwa i do władz miastaIrlandia jest podzielona na 114 regionów• Irlandia ma 1,627 mandatów podzielonych pomiędzy 268 elek-• toratów wyborczychIrlandia podzielona jest na 4 kategorie.•

Jak się zarejestrować?Rejestracja w Suplemencie Rejestru Wyborców jest możliwa do18 maja.

Wypełnij formularz RFA 2 do ściągnięcia m.in. na: www.forum-• polonia.org, polskiexpress.ieUdaj się na posterunek Gardy z dowodem zamieszkania i ID • (dowód/paszport/prawo jazdy), aby formularz został podstem-plowany przez policjanta. Wypełniony formularz wyślij na adres frenchise office władz • lokalnych (adresy lokalnych biur znajdziesz na www.forumpolo-nia.org/wybory

[email protected]@polskiexpress.ie

>> praca szuka człowieka

12 | www.polskiexpress.ie

Networking – sztuka wzajemności

aby uprawiać skuteczny ne-tworking wcale nie trzeba być duszą towarzystwa ani bywal-

cem bankietów. Wystarczy zacząć od własnych znajomych z pracy lub osób, z którymi spotykamy się na gruncie towarzyskim. Trzeba być otwartym na informacje, które mogą okazać się pomocne przy po-szukiwaniu pracy i świadomie budo-wać relacje z ludźmi.

jakie korzyści płyNą z NetWorkiNgu?

Wiele interesujących ofert pracy nigdy nie trafia w postaci ogłoszeń do portali rekrutacyjnych lub gazet. Stanowiska są obsadzane dzięki in-formacjom przekazywanym pocztą pantoflową znajomym i zaufanym osobom. Im wyższe stanowisko tym częściej tak się dzieje. Nawet, jeśli oferta pracy została opubli-kowana, zawsze dobrze jest znać kogoś wewnątrz firmy, kto udzie-lić nam dodatkowych informacji, a może nawet przeprowadzi z nami rozmowę kwalifikacyjną, dzięki cze-mu będziemy się mniej stresować. Jak każda forma interakcji społecz-nej, networking kieruje się pewnymi zasadami:

Ważne jest pierwsze wrażenie • – zarówno w kontakcie osobi-stym, jak i telefonicznym. Zawsze przestrzegaj zasad savoire-vivre’u, nie spoufalaj się zbytnio z dopiero co poznanymi osobami, bo osią-gniesz skutek odwrotny od zamie-rzonego. Nie pytaj wprost o możliwości za-• trudnienia, networking to nie targi pracy, to okazja do gromadzenia użytecznych informacji.

Bierz i dawaj – networking to • sztuka wzajemności, nie okazja do darmowego lunchu.Odrób pracę domową – dowiedz • się dokładnie, kim są osoby, z któ-rymi się spotykasz, podtrzymuj te znajomości i nawiązuj kolejne kontakty za ich pośrednictwem.Myśl perspektywicznie – rozwi-• jaj sieć swoich kontaktów, nawet jeśli musisz zdobyć się na pewien wysiłek towarzyski lub wyjść poza sferę własnych znajomości. Cierpliwość jest złotem – networ-• king to działanie długookresowe, nie oczekuj oferty pracy już na pierwszym spotkaniu.

budoWaNie WłaSNej Sieci koNtaktóW

Nawet, jeśli w dziedzinie networkin-gu jesteśmy nowicjuszami, możemy posiadać wiele wartościowych kon-taktów, nie zdając sobie z tego sprawy. Pomyślmy – koledzy ze szkoły lub ze studiów, członkowie dalszej rodziny naszej lub znajomych, nasz lekarz, prawnik, księgowy lub nauczyciel języka, byli koledzy z pracy lub sze-fowie, znajomi z klubu sportowego lub z boiska – każdy z nich może być źródłem cennych informacji. Warto zapamiętywać, z kim się spotykamy i o czym rozmawiamy. Kontakty puszczane w niepamięć niczemu nie służą. Trzeba je podtrzymywać, na-wet jeśli aktualnie nie mamy żadnej sprawy, którą chcemy załatwić. Nie pozwólmy, aby przypięto nam łatkę osoby interesownej, dbającej tylko o własne korzyści. Jeśli nie jesteśmy pewni, od czego zacząć budowanie sieci kontaktów – dobrą okazją są wszelkie spotkania na gruncie zawodowym, szkolenia, konferencje. Powinniśmy ustalić, co chcemy wynieść z takiego spotkania, mieć przygotowanych kilka kopii CV na wszelki wypadek i wizytówki,

którymi wymienimy się z innymi uczestnikami. Nie zwlekajmy z na-wiązywaniem kontaktów w naszej branży do momentu, aż stracimy pracę. Nawet jeśli lubimy swoje za-jęcie, a nasza firma jest w stabilnej sytuacji – nigdy nie wiadomo, jaka szansa kryje się za rogiem. Zainte-resujmy się spotkaniami networ-kingowymi działającymi w naszym mieście (do popularnych należą To-astmasters Club: www.toastmasters.org.pl czy „Creative Get Together” w D-Light Studios). To okazja do spotkania z osobami, które tak jak my są zainteresowane nawiązywa-niem kontaktów zawodowych.

NetWorkiNg W SieciInternet sprawił, że networking stał się dostępny dla każdego. W sieci istnieje wiele miejsc, gdzie możemy

nawiązywać kontakty zawodowe i zajmować się rozwojem naszej ka-riery. Do najpopularniejszych należą fora dyskusyjne i portale społeczno-ściowe dla profesjonalistów. Warto zadbać o stworzenie profesjonal-nego profilu zawodowego w miej-scach takich, jak goldenline.pl, lin-kedin.com czy profeo.pl i aktywnie budować sieć swoich kontaktów. Pamiętajmy jednak o zachowaniu zdrowej równowagi pomiędzy spra-wami natury osobistej i zawodowej w sieci oraz o tym, że nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu. O warto-ści networkingu niech świadczą sło-wa mojego bardzo doświadczonego zawodowo kolegi, który zmuszony okolicznościami, poszukiwał pracy i zdobył się na refleksję: „Wiesz, ni-gdy nie lubiłem bankietów, a trzeba było bywać...”.

Networking, najkrócej, to nawiązywanie i podtrzymywanie znajomości, które mogą nam pomóc w budowaniu kariery. Nie mylmy go ze zjawiskiem „załatwiania pracy po znajomości”.

tekst: Małgorzata Pilewska - od dwóch lat zajmuje się rekrutacją specjalistów z branży finansowej dla firm irlandzkich, aktualnie jako Senior Consultant w agencji Cotter Personnel w Dublinie (www.befree.ie). Email: [email protected]

>> warto wiedzieć

14 | www.polskiexpress.ie

czas na przedsiębiorców!

W sobotę 4. Kwietnia, Pol-ski Express, we współ-pracy z Wydziałem

Promocji Handlu i Inwestycji Am-basady RP w Dublinie, uczestni-czył w organizacji pierwszej edycji Polish Business Forum. Pilotażowe spotkanie skierowane było głównie do osób zainteresowanych rozpo-częciem własnej działalności go-spodarczej w Irlandii, jaki również pozyskaniem dofinansowania dla istniejących już firm, dostępem do

programu szkoleń i treningów, jak również prawnymi i księgowymi aspektami prowadzenia własnego biznesu.Inauguracyjny wykład na temat fenomenu przedsiębiorczości wśród imigrantów wygłosił Tho-mas Cooney z Dublin Institute of Technology, zaś prof. Jack Pinkow-ski z Dublin City Council przedsta-wiał wstępne wyniki szeroko zakro-jonego projektu badawczego, jakie władze miasta prowadzą w zakresie pomocy imigrantom w zakłada-

niu i prowadzeniu własnej firmy. Wśród zaproszonych gości nie za-brakło również przedstawicieli in-stytucji finansowych – swoją ofertę zaprezentował bank AIB, First Step Microfinance – oraz firm księ-gowych i prawnych (PBS Goup, KMB Solicitors). O dostępnych kursach, pozyskiwaniu grantów i pomocy dla firm mówił Loman

PierWSZA eDycJA POliSh BUSiNeSS FOrUM: „TWOJA FirMA W irlANDii – STArT, FiNANSOWANie i MOżliWe FOrMy WSPArciA” ZAKOńcZONA SUKceSeM

foto: Anita Kulon

R E K L A M A

Odzyskaj podatek z Irlandii

tax.polskiexpress.ie

Skorzystaj z usług rozliczania podatków Taxback w redakcji Polskiego Expressu – przyjdź z kompletem dokumentów od wszystkich swoich pracodawców (P45, P60), wypełnij aplikację i odzyskaj swój nadpłacony podatek.

Adres: 56-57 Gardiner Street Lower, Dublin 1, 3-piętro. Tel: 01 818 2647

Wykład: “Mapping of Ethnic Entrepreneurship in Ireland”

- Thomas Cooney, DIT Institute for Minority Entrepreneurship

Prawne niuanse w zakresie działalności firm wyjaśnia

Aleksandra Marzec, KMB Solicitors

Pakiety finansowe dla przedsiębiorców – Dennis Ryan, AIB

www.polskiexpress.ie | 15

R E K L A M A

O’Byrne z South Dublin County Enterprise Board. W pierwszej edycji Polish Business Forum – „Twoja firma w Irlandii” – wzię-ło udział niemal 200 osób. Kolejna

edycja planowana jest na przełomie czerwca i lipca – informacje publi-kowane będą na łamach magazynu Polski Express oraz stronie Amba-sady RP. Zapraszamy!

Dublin jako miasto przyjazne przedsiębiorcom

– prof. Jack Pinkowski, Dublin City Council

>> multikulti

16 | www.polskiexpress.ie

Przyjazd do nowego miasta przy-pomina trochę błądzenie po la-biryncie – uczymy się na nowo adresów, nazw ulic, użytecznych skrótów i pomocnych instytucji. Tu szkoła, tam poczta, jeszcze gdzie indziej urząd, gdzie reje-struje się noworodki, samochody czy karty medyczne. Doliczyć należy długą listę organizacji po-zarządowych, grup religijnych, bibliotek, centrów pomocy rodzi-nie, klubów dla młodzieży, sto-warzyszeń na rzecz kobiet, imi-grantów, mieszkańców dzielnic północnych, ogrodników z dziel-nic południowych i harcerzy z centrum miasta... Od nadmiaru informacji kręci się w głowie,

niczym na rozszalałej karuzeli. By odnaleźć się w tym zawrotnym kosmosie setek organizacji, insty-tucji i adresów, dubliński oddział Citizen Information Office, we-spół z siecią bibliotek oraz North West Inner City Network wydało właśnie podręczny przewodnik ‘Find Your Way: A Guide to Key Services in Dublin City Centre’. Doskonale opracowany graficz-nie, przystępny i podzielony na przejrzyste kategorie przewodnik zbiera w jednym miejscu wszelkie informacje, jakie mogą się okazać przydatne dla wszystkich, którzy żyją i mieszkają w stolicy – nieza-leżnie, czy stawiamy tutaj właśnie pierwsze kroki, czy pracujemy

w jednej ze współpracujących z imigrantami organizacji, czy też na co dzień często kontaktujemy się z irlandzkimi instytucjami. Trochę jak książka teleadresowa, uwzględniająca również polskie przedszkola, darmowe centra po-rad prawnych w języku słowac-kim, japońsko-angielskie grupy językowe czy stowarzyszenia po-mocy post-aborcyjnej dla kobiet. Inauguracji przewodnika doko-nała prezydent Republiki Irlandii, Mary McAleese, wyrażając na-dzieję, że poradnik będzie zna-komitą pomocą dla wszystkich

nowych mieszkańców Irlandii „w ich włączaniu się w irlandzkie społeczeństwo oraz grać będzie ważną rolę w procesie integracji”. W inauguracyjnej mowie przywo-łała osobiste wspomnienie nie-dosłyszącego brata, któremu raz po raz musiała objaśniać otacza-jący świat. „Mam nadzieję, że ten przewodnik będzie dobrze służył wszystkim tym, którzy patrzą na nasze miasto z trochę innej, no-wej perspektywy” – podkreśliła. Przewodnik ‘Find Your Way’ współfinansowany jest przez Doublin City Council, Citizens Information Board oraz Ministry for Integration. Wydany w języku angielskim, z końcem kwietnia doczeka się tłumaczeń na kolej-ne cztery języki – w tym, polski. Bezpłatne kopie przewodnika odbierać będzie można w biblio-tekach, centrach społecznych, Ci-tizen Information Office, Domu Polskim, polskich kościołach oraz siedzibie Polskiego Expressu.

Zarzeka się, że nie próbuje być nikomu mamą, z drugiej jednak strony, jej obiadki –wypisz-wy-maluj- zasługują na przymiotnik „domowe”. Na co dzień serwuje kawę, irlandzkie śniadania i ruskie pierogi głodnym kulinarnych wra-żeń dyplomatom z amerykańskiej ambasady, by popołudniami do-glądać gości w maleńkim bistro na Capel Street. A że doświadczenia ma już w kuchni dobrych kilkana-ście lat, nie dziwi, że zadowoleni klienci wracają po bigos, puszy-ste ciasta czy setki pierogów na świąteczne stoły. Monika Rusin twierdzi, że na sukces jej restaura-cji Sekretne Bistro w równej czę-ści składa się smak serwowanych

potraw, jak i bliski, swojski kontakt z gośćmi. „Jestem otwartą osobą” – zapewnia, bez zmrużenia okiem serwując bigos z frytkami irlandz-kim klientom, czy doglądając or-ganizacji przyjęcia weselnego dla pary polsko-malezyjskiej. Restauracja Sekretne Bistro dzia-łała w podziemiach klubu jazzo-wego Bleu Note przez dobry rok, przyciągając złaknionych żurku, schabowego z zasmażaną kapu-stą czy sernika klientów. Niestety, od kiedy klub – wiosną ubiegłego roku – zamknął swe podwoje, polskie specjały zamawiać można było tylko w ramach cateringu. Szczęśliwie, zmienił się ponow-nie właściciel klubu, dzięki czemu

Sekretne Bistro znów zawitało do ciemnej i dość skromnie zaaran-żowanej piwnicy. Ale nie kręćmy nosem – być może ścianom braku-je jeszcze kilku pociągnięć pędzla a stolikom obrusów, ale najważniej-sze, że w kuchni praca wre. Z karty wybierać można wśród czterech

zup (rosół – 4e; żurek – 4,5e), w daniach głównych króluje mię-so (golonka – 11e; kotlet schabo-wy – 12-15e; kiełbasa smażona – 9,5 e), choć dla jaroszy znajdą się i pierogi (9e), i krokiety z kapustą z sosem pieczarkowym (9,9e). Na deser zaś – domowy jabłecznik z sosem waniliowo-czekoladowym (5,5e) oraz puszysty sernik (5e). Oby wystrój prędko nadrobił ja-kość serwowanych potraw, a być może Sekretne Bistro znów stanie się miejscem, gdzie zaprosić będzie można wszystkich, spragnionych i ciekawych polskiej kuchni.

krótko, zwięźle i na temat

mały sekret moniki

Poradnik ‘Find your Way’, czyli jak szybciej znaleźć to, czego szukamy

Kultowe wśród miłośników polskiej kuchni bistro wraca pod stary adres

Aby zamówić większą liczbę kopii przewodnika dla twojej instytucji, złóż zamówienie pod tym adresem:Dublin city centre citizens information Office, tel: (01) 809 0633, e: [email protected]

Sekretne Bistro61-63 capel Street, Dublin 1(w piwnicy klubu The living room)tel: 0857191808 e: [email protected]

tekst: Anna Paś

<<trochę kultury proszę

www.polskiexpress.ie | 17

Uniwersalny język bajek i baśni łączy wszystkich, niezależnie od szerokości geograficznej, pod jaką się urodzili. Stąd przysłowio-wy rzut beretem do pomysłu, by z dziecięcych opowieści uczynić pomost, jakim przechadzać się mogą różnorodne społeczności w drodze ku kulturowej integracji. Na zaproszenie koordynatorów kampanii społecznej MAMA, TATA… & MYSELF? oraz głów-nych bibliotek Dublina i Cork

zawita do nas ogromna kolekcja ilustracji najwybitniejszych pol-skich plakacistów i projektantów, z Bohdanem Butenką i Tomkiem Sikorą na czele. Wystawa to będzie nie byle jaka: oto po raz pierwszy, obrazki dla dzieci będą miały do spełnienia całkiem dorosłe zada-nie zainteresowania polską kultu-rą i sztuką. Co – miejmy nadzieję – nie umniejszy ich czysto este-tycznej, niewinnej urody. Poleca-my, bez względu na wiek!

Wystawa magic ilustractions dla dzieci małych i tych całkiem dużych

chodź, opowiem ci bajkę...

Właściwie trudno porównać ze-spół Kila do czegokolwiek zna-nego – są popularni jak Golec uOrkestra, ale grają o niebo lepiej. Korzystają z tradycyjnej kultury muzycznej jak nasze Mazowsze, ale nie trzymają się jej kurczowo. Flirtują z nowoczesnością jak The Warsaw Village Band, ale na irlandzką nutę. Wśród purystów nie mają dobrej opinii za zbytnie odchylenie od kanonu. Wśród wszystkich innych miłośników

irlandzkiej muzyki – mają du-żego plusa za podtrzymywanie jej przy życiu i wyznaczanie no-wych kierunków, dzięki którym muzyka tradycyjna nie dogorywa w skansenie.Zespół KILA uznawany jest za jeden z najlepszych koncerto-wych składów na Zielonej Wyspie – mogliście ich usłyszeć podczas Festiwalu Kultur w Dun Laogha-ire lub podczas Africa Day w Du-blin Castle. Teraz zagrają w The

Village na rzecz szkoły dla auty-stycznych dzieci w Rathfarnam. Polecamy!

Mało który bohater literacki był przenoszony na ekran tylekroć, co hrabia Dracula. Perypetie smako-sza krwi z upiornej Transylwanii doczekały się dziesiątek filmowych adaptacji, prześmiewczych karyka-tur w komiksie, udziału w rekla-mach telewizyjnych, programach dla dzieci i serii gier komputero-wych. Można by rzec, że – dzię-ki bogu- mroczny wampir żyje

wiecznie, tyle, że w świadomości odbiorców popkultury zamiast w zamczysku w dalekiej Rumu-nii. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę, iż hrabia Dracula naro-dził się w ... Dublinie. To właśnie powieść autorstwa Bram Stoker’a dała pierwsze tchnienie naszemu krwiożerczemu wampirowi. Chcąc uczcić 112-urodziny książki, Irish Film Institute, wespół z kampanią

społeczną ‘Dublin: One City, One Book’ zorganizowały upiorny festi-wal. Podczas weekendowej impre-zy zobaczyć będzie można zestaw najlepszych ekranizacji z hrabią D. w roli głównej – poczynając od legendarnej adaptacji ‘Nosferatu’ z 1922 r. w reżyserii F.W. Murnau (z muzycznym akompaniamentem fantastycznego zespołu 2epkano, który specjalizuje się w aranżacji nut dla niemych filmów!), przez fe-ministyczną wersję historii w ‘Co-untess Dracula’ (1972r.), aż po współczesny hit kinowy ‘Twilight’. Festiwalowi towarzyszyć będą dys-kusje panelowe nad fenomenem Draculi, jego symboliczną seksu-alnością i referencjami w szerokiej

kulturze. Nie zapomnijcie zabrać ze sobą czosnku i krucyfiksu!

rezerwacje: www.ifi.ie , tel: 01497824217 kwietnia, godz. 21.00 - NOSFERATU 18 kwietnia, godz. 11.00 – TWILIGHT (2008) Godz. 13.15 – DRACULA (1931) Godz. 14.45 – DRACULA (1958)19 kwietnia, godz. 11.15 – dyskusja: ‘DRACULA ON FILM’godz. 13.00 - COUNTESS DRA-CULA (1971) godz. 14.45 – dyskusja: ‘DRACULA AS A SCREEN CHARACTER’godz. 16.00 – BLACULA(1972)

koncert kila na rzecz dzieci chorych na autyzm

dracula-festiwal w irish Film institute

tradycja inaczej

żądza krwi

Magic ilustrationsDublin: 16-30 kwietnia, Dublin Central Library, Ilac Centre, Henry StreetCork: 14-28 kwietnia, Cork Central Library, Grand ParadeWięcej informacji: www.czytampopolsku.pl

>>

kila – Full live Bandsupport Ciara Considine + DJ’s do białego rana The Village, Wexford Street, Dublin 2 Godz. 19.30 – 2.30 Sobota 18 kwietnia 2009 Bilety: €28.50 (www.tickets.ie, City Discs, Wav B/O or Lo-Call 1890 200 078)

>>

>> trochę kultury proszę

18 | www.polskiexpress.ie

Nie dalej jak rok czy dwa temu, na zaproszenie agencji Improvised Music Company, z serią koncertów zawitał w Irlandii Tomasz Stańko. Nie trzeba dodawać, że wszystkie występy były wyprzedane, a sam trębacz pokazał swoją wirtuozerię w najlepszym wydaniu. Ale wynurzając się na chwilę z za-chwytów nad jego magiczną trąb-ką, niektórzy z nas mogli przy-chylić ucha towarzyszącym mu muzykom – zwłaszcza, grający na fortepianie, Marcin Wasilewski, zebrał zasłużone owacje za swoje szaleńcze sola, łamiące nadgarst-ki improwizacje i energię, z jaką walił w bogu ducha winne klawi-sze. Bez zbytniej zadyszki, kroku raźno dotrzymywał mu kontra-basista Sławomir Kurkiewicz, a całość zgrabnie łączył w perku-sista Michał Miśkiewicz. Panowie z Tomaszem Stańką zagrali serię

udanych koncertów na wszystkich chyba (poza Antarktydą, oczywi-ście) kontynentach, zaś nagrane wspólnie płyty ‘Soul of Things’ i ‘Suspended Nights’ wyniosły ich na czołówki jazzowych ma-gazynów i usta krytyków. O ile więc zaprawieni są w grywaniu

z największymi – prócz Stań-ki, towarzyszyli Janowi Garbar-kowi, Michałowi Urbaniakowi i Zbigniewowi Namysłowskiemu – o tyle własne granie wcale nie zeszło na plan dalszy. W ubiegłym roku, jako Simple Accoustic Trio, wydali doskonałą płytę ‘January’,

którą Irish Times okrzyknął albu-mem tygodnia. Finezja, niezwykła dynamika i doskonałe porozumie-nie, jakie panuje pomiędzy trzema muzykami – zarówno na płycie, jak i na scenie dokonać potrafią cudów. Koncert zdecydowanie obowiązkowy!

Muniek Staszczyk i spółka gwiaz-dami są i basta. Zagrali już chyba kilka tysięcy koncertów – w tym, w samej Irlandii bodaj trzy – więc w scenicznych bojach zaprawieni są jak mało kto. Z drugiej jednak strony, najwyraźniej granie wciąż stanowi dla nich niezłą frajdę, o czym przekonać się mógł każdy, kto widział ich na żywo – front-mana rozsadza wręcz energia, która zdatnie przepływa między pozostałymi grajkami, tworząc na scenie mieszankę o wysokiej zawartości kilowatów. Co jednak najciekawsze, panowie z T Love bynajmniej nie odcinają kuponów, grając stare ale jare kawałki – mu-zycy co i rusz angażują się w nowe projekty, wplatają elementy reggae czy elektroniki, wreszcie, żonglują stylami i zgranymi hitami z gracją właściwą starym wygom. T Love jest jak wielkanocny sernik – niby taki sam co roku, a jednak zawsze trochę inny. Mniam!

(Nie)zwyczajne trio akustyczne

t love or not t love

Marcin Wasilewski z zespołem w National Concert Hall 28 kwietnia

Koncert legendarnego składu już 19 kwietnia w Dublinie

Marcin wasilewski trio28 kwietnia 2009Godz. 20.00National Concert Hall, Earlsfort Terrace, Dublin 2Bilety: 25 euroRezerwacje: (0)1 417 0000, www.nch.ie

>>

t loVeNiedziela 19 kwietnia 2009 Godz. 19.15, start koncertu: 20.15The Village, Wexford Street, D2Patronat: Polski ExpressBilety: 22 euro (przedsprzedaż) oraz 27 euro (w dniu koncertu).Sprzedaż: Redakcja Polskiego Expressu – 56-57 Gardiner Street Lower, 3 piętro, D1, tel: 01-8182647. BETI Tainning Shop, 110 Lwr. Georges Street, Dun Laoghaire, tel: 0871218808Oraz: www.ticketweb.ie, www.ticketweb.co.uk

>>

polski express

Wygraj podwójną wejściówkę na koncert! Wyślij email, dołączając swoje dane kontaktowe (imię, nazwisko, numer telefonu) oraz wpisując w tytule JAZZ – czekamy do 25 kwietnia.

www.polskiexpress.ie | 19

Nie ujawniono, dlaczego pięcio-lecie naszego członkostwa w Unii Europejskiej postanowiono uczcić meczem piłki nożnej akurat, liczy się jednak, że - wedle słów amba-sadora Tadeusza Szumowskiego – „pani ambasador Litwy natych-miast podchwyciła pomysł”. Do starcia dwóch wschodnioeuro-pejskich tygrysów, które w 2004 roku dołączyły do szacownego unijnego grona, dojdzie w majowy weekend w polskiej szkole w Blac-krock. Powodów do świętowania polska reprezentacja będzie miała aż trzy: Święto Konstytucji 3 Maja, Dzień Polonii oraz piątą rocznicę wejścia Polski do UE. Jak presja historii wpłynie to na sportową formę piłkarzy, przekonamy się w trakcie rozgrywek: uczniowie w wieku 9-13 lat walczyć będą o puchar Ambasadorów Polski

i Litwy, zaś młodzież w wieku 13-17 lat kopać będzie w turnie-ju o specjalne wyróżnienie biało-czerwonej ambasady. Majówkowy festyn nie samą piłką nożną stać

będzie: dla rodziców i dzieci prze-widziano bezpłatne porady lekar-skie, podczas których dowiedzieć się będzie można szczegółów do-tyczących programów opieki nad kobietami w ciąży oraz irlandzkie-go programu szczepień. Będzie też okazją uzyskać informacje ze strony Forum Polonia na temat

rejestracji i udziału w wyborach lokalnych i do Parlamentu euro-pejskiego (to już 2 czerwca!), ku-pić i wygrać polskie książki oraz skosztować rodzimych specjałów. Jak twierdzi ambasador Szumow-ski, pogoda na ten dzień jest już zamówiona. Nie przymierzając, Dzień Polonii dotyczy w znacznym stopniu nas tutaj, więc - w drodze na plażę w Bray – warto wysiąść z kolejki Dart w Blackrock i poki-bicować biało-czerwonym tramp-karzom.

Honorowy patronat nad meczem sprawują Ambasador RP w Irlan-dii, Tadeusz Szumowski oraz Am-basador Litwy w Irlandii, Izolda Brickovskiene.Patronat medialny: Polski Express, Nasz Głos, Kurier Polski oraz te-lewizja internetowa ITVE.

do boju, Słowianie!Wielki mecz polsko-litewski o puchar Ambasadorów

R E K L A M A

Mecz o puchar ambasadorów Polski i litwySobota, 2 maja 2009Start: 12.00Newpark Comprehensive School, Newtownpark Avenue, Blackrock

>>

>> w magicznym krążku

20 | www.polskiexpress.ie

Zdarzają się sytuacje, kiedy na-wet najbardziej zaprawiony

w angielskim emigrant zapomina przysłowiowego języka w gębie. Kiedy w środku nocy budzi nas ostry ból trzustki, albo zapomnia-na górna ‘siódemka’ właśnie daje

o sobie znać – wówczas najchętniej dzwonimy do polskiej przychodni medycznej, pokładając więk-sze nadzieje w umiejętnościach polskich medyków, jak i bezproblemowym kontakcie na linii pacjent-lekarz. Albo taka aspiryna – jak wytłumaczyć pani w aptece, że trochę łamie nas w kościach i na wcze-sne objawy przeziębienia najlepiej pomagała nam zawsze klasyczna biała tabletka? Wreszcie, jak opi-sać w szpitalu czy gabinecie GP nasze zdrowotne

problemy, kiedy angielski nie jest naszą najmoc-niejszą stroną? Wychodząc naprzeciw medycznym i farmaceutycznym perypetiom emigrantów, wy-dano właśnie kieszonkowy poradnik ‘Jak leczyć się na Wyspach’ – niewielka książeczka zawiera wszystko, co chcielibyście wiedzieć o służbie zdro-wia w Irlandii i Wielkiej Brytanii, począwszy od ad-resów polskojęzycznych klinik i lekarzy, przez spis leków i ich wyspiarskich odpowiedników, aż na poradach i rozmówkach polsko-angielskich koń-cząc.Książeczka niewielkiego formatu, zmieści się w każdej szufladzie. Odpukać, oby nigdy nam się nie przydała, ale mieć – zawsze warto.

Wygraj kopię Poradnika – wyślij email na adres: [email protected], podając swoje dane kontaktowe (imię, nazwisko, numer telefonu) i wpisując w tytule Poradnik. Czekamy do 8 maja!

Dość szybko od ostatniej książki Pamuka kolejny pol-

ski przekład, tym razem jednej z wcześniejszych powieści auto-ra. I o ile dwie ostatnie można uznać za spokojne w swej formie i przekazie, tak tutaj Pamuk wy-

raźnie i ostro przypomina swój styl, zdecydowa-nie i miejscami bardzo radykalnie po raz kolejny wypowiada się w sprawie Turcji, miedzykultu-rowości, różnicy pokoleń i zderzeniu Zachodu z Wschodem. Trzech młodych ludzi jak co roku odwiedza swoją babcię. Przyjeżdżają ze Stambułu

do małej miejscowości, do starego, opuszczonego domu. Te same rozmowy, pytania, odpowiedzi, rytuały. Pospolity i znany obrazek. Barwne, napa-kowane mnóstwem symboli postaci, które repre-zentują konkretne postawy młodych ludzi. Lata osiemdziesiąte XX wieku, zmiany i coraz częściej pojawiający się dylemat wyższości nowoczesności i kultury Zachodu nad tradycją i religią. Charakte-rystyczne dla Pamuka drobiazgowe tło przedsta-wiające sytuację Turcji. I tak typowa dla Pamuka niesamowita historia i w niesamowicie wyszuka-nej narracji. Historia o przemijaniu, o młodości i o starości, o wspomnieniach, które gromadzimy każdego dnia. Przeszywająco trafna wnikliwość w sposoby ludzkiego myślenia. Zręcznie przepla-tające się strumienie myślowe, różne perspektywy, ciekawe i wciągające. Wierność autorowi lub po-wrót do niego wskazany! Polecam!

Poprzednia pły-ta norweskiego

duetu Royksopp, „The Understan-ding” była wyprawą w mroczne i ekspe-rymentalne rejony. Chłodne przyjęcie albumu dało chło-

pakom do myślenia i na najnowszej płycie zatytułowanej „Junior” powrócili do bardziej przystępnych klimatów znanych z rewelacyj-nego debiutu, „Melody A.M.”. Napakowany po brzegi potencjalnymi singlami krążek bez problemu odniesie sukces i zawładnie parkie-tami w 2009. Wokalnie na płycie udzielają się pierwsze damy skandynawskiego popu – Ro-byn, Lykke Li i ex-wokalistka nieodżałowa-nego The Knife, Karin Dreijer. Otwierający płytę beztroski „Happy up there” przypomi-na trochę „Eple” z pierwszej płyty. „Vision One”, z udziałem mniej znanej poza grani-cami Norwegii wokalistki Anneli Drecker, w którym szorska produkcja w duecie rewela-cyjną, popową melodią tworzą coś prawdzi-wie nowatorskiego. Chociaż kilka kawałków brzmi jakby powstały z jednej matrycy, al-bum zapada w pamięć i niełatwo go stamtąd wypędzić. Royksoppy po raz kolejny znależli złoty środek na klubowej scenie – rytmicz-ne i zrelaksowane, melodyjne i przystępne, ale niebanalne i lekko dziwaczne brzmienie. A takiej muzyki jak na lekarstwo w tych trud-nych czasach.

R E K L A M A

tekst: Anna Paś

tekst: Piotrek Czarnecki

tekst: Małgorzata Śmiśniewicz

Jak się leczyć na WyspachKieszonkowy poradnik

RoYksoppJunior (Wall of sound, 2009)

Orhan pamukDom ciszy

>>w kinie w Dublinie

www.polskiexpress.ie | 21

Moglibyśmy na temat globalnego ocieplenia machnąć ręką: cóż, w przeszłości Ziemi zda-rzały się zlodowacenia i susze, raz na jakiś czas bieguny magnetyczne zamieniały się miejsca-mi, albo potężna asteroida wysyłała dinozaury do ich dinozaurzego nieba. Widocznie, takie są prawa natury, że życie na Niebieskiej Pla-necie pojawia się, rozwija i zanika. Można zatem uznać, że nie warto walczyć z przezna-czeniem i – skoro fortuna każe nam wymrzeć, jak kiedyś przyszło Tyrranozaurusowi Rexowi – przyjąć ze stoickim spokojem fakt, że czeka nas niebawem zagłada.

Tyle, że tym razem nieda-leka zagłada nie ma wiele wspólnego z naturalnym cyklem życia na Ziemi. Owszem, planeta się ociepla wedle swego zwy-czaju, ale to działalność człowieka w ostatnim pięćdziesięcioleciu spra-wiła, że słupki tempera-tury szybują w tempie kierowców Formuły 1, lodowce we francuskich Alpach topią się co rok o wysokość kolejnej drabiny, a zasoby

ropy – na której zbu-dowany jest nasz Nowy Wspaniały Świat – znika-ją szybciej, niż coca-cola w kubkach kinomanów. Film ‘The Age of Stupid’ na przykładzie prostych historii i wyliczeń poka-zuje nam, że to właśnie ludzie ludziom zgotowali

ten los. Dinozaury nie miały wyjścia, my zaś możemy jeszcze coś zrobić, by zapobiec ka-tastrofie. I o tym – poniekąd – jest ten film.

Wniosek płynący z ‘Waveriders’ jest prosty - Ir-landia ma potencjał, aby stać się królestwem dla surferów! Kto dokument widział, już czuje respekt dla niezwykle wysokich fal. Niedowiar-ków nich zaś niech nie odstrasza recesja oraz niekończące się narzekania na nieprzewidywal-ną pogodę - doskonałym schronem przed desz-czem i wiatrem jest kino i najnowsza propozy-cja Joela Conroya właśnie. Dokument odsłania krok po kroku fenomen sportu, który zyskuje coraz większe grono wyznawców. Reżyser ze szczególną uwagą skupia się wokół północno-wschodnich wybrzeży Irlandii (Donegal, Sligo), gdzie warunki naturalne i chwalebne w tym przypadku oddziaływanie prądów morskich w efekcie daje najlepsze i jedne z najwyższych

fal na świecie! Nawet naj-bardziej wprawionym mi-łośnikom deski cierpnie skóra. W dokument Con-roya wpleciona jest historia pioniera tego sportu - no-tabene pochodzącego z Irlandii właśnie -Geo-rga Freetha. Jego zasługi w tej dziedzinie są nieocenione, nie bez przyczyny zyskał sobie przydomek „ojca nowoczesnego surfingu”. Spędziwszy większość swojego życia na Hawa-jach oraz w Kalifornii, zapoczątkował coś, co dziś nazywamy ratownictwem, znane później z serialu „Słoneczny patrol”!Reżyser zaprosił do swojego projektu znaw-ców tematu, historyków oraz dziennikarzy,

a także największych mi-strzów deski, zdobywają-cych tytuły na całym świe-cie. To co w filmie urzeka najbardziej, to niezwykły szacunek względem natury,

zawarty w komentarzach surfujących. Dosko-nale doświadczeni, cenią czystą przyjemność walki z falami. Zdumiewa skromność i unika-nie większego rozgłosu. Dokument zamyka wizyta amerykańskiej, rodzinnej grupy surfe-rów u wybrzeży Donegal w 2007 roku, któ-rym udało się doświadczyć najwyższych fal od dziesięcioleci. ‘Waveriders’ poleca się wszyst-kim głownie ze względu na ciekawe komenta-rze oraz niezwykłe zdjęcia!

Nie powinno dziwić, że na pokazie filmu w wiel-kanocną niedzielę w kinie Lighthouse Cinema tłumów nie było. Ba, liczbę widzów zliczyć moż-na było na palcach obu rąk. Kogo bowiem mo-głoby interesować oglądanie dokumentu o życiu ubogich farmerów z jakiejś wioski na południu Francji, kiedy za oknem przyświeca słoneczko, jajka czekoladowe kuszą z każdej wystawy, a ro-wer aż pręży szprychy by zabrać go na przejażdż-kę do parku. To jest życie w całej swojej afirmacji, a nie jakieś celuloidowe opowieści! A jednak film Raymonda Depardona zobaczyć warto. Zgodzę się, że niekoniecznie słonecznej niedzieli, ale któ-regoś z deszczowych wieczorów – koniecznie! Po pierwsze, dokument zachwyca już od pierwszych kadrów przepięknymi, statycznymi ujęciami

– czy to wypowiadających się ludzi, czy łąk, czy porażającego swą urodą krajobrazu górskiego. Nie dziwota – reżyser jest uznanym fotografem agencji Magnum, stąd warstwa wizu-alna filmu nie może rozczarować. Ale pod obrazami kryje się coś znacznie ważniejszego – w każdym z wywia-dów, jakiego Raymondowi udziela-ją mieszkańcy tych zapomnianych przez cywilizację, boga i samego diabła miejsc, słyszymy echo tych wszystkich ludzi, którzy wie-dli życie według reguł, skazanych dziś na poraż-kę. Proste prawdy, jasne zasady, poczucie sensu i świadomość, że sami tworzymy swój własny kosmos, choćby tylko w przestrzeni otoczonej

płotem i ogrodzeniem gospodarstwa. Archetypiczne konflikty młodych ze starymi, tradycji z postępem, zmiany i trwania – wszystko to kształtowało życie nas wszystkich, zanim nie nasta-ła nam era nieskończonych wyborów i możliwości. W filmie ‘Modern Life’ widzimy też cienie tego świata – re-żyser nie próbuje nam wmówić, że wiejskie życie może być antidotum na

szaleństwo współczesności – ale jest coś nieza-przeczenie magicznego w spotkaniu z dziewięć-dziesięcioletnim człowiekiem, który doświadcza kresu życia w momencie, gdy nie może już wyjść w góry ze swoim stadem owiec. Polecam wielka-nocnemu namysłowi!

tekst: Anna Paś

tekst: Gabriela Szajta

tekst: Anna Paś

The Age Of Stupid

Waveriders

Modern Life / La Vie Moderne

1

2

3

>> galeria Polskiego Expressu

22 | www.polskiexpress.ie

kupiłam królika, wciąż nie-pewna całości, a moje wąt-pliwości mnożyły się i ro-

sły. Jak inni go widzą? Co o nim myślą? Czy jest dla całej reszty równie intrygujący? No i pytanie podstawowe, niedające mi spoko-ju: Czy on jest ładny, czy brzydki?I tak, chcąc nie chcąc, choć nie mam na imię Alicja, a królik nie

jest biały, podążyłam jego tropem, szukając odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, przy okazji zgłębia-jąc tylko pozornie proste zagad-nienie, czyli KICZ.Kicz, to temat rozległy. Ba, kicz to temat tak rozległy, że inne rozległe tematy mogą się schować. Kicz występuje we wszystkich dziedzi-nach naszego życia, absolutnie

wszędzie. Właściwie trudno wy-mienić taki aspekt życia, w któ-rym kicz nie występuje. Czym jest kicz? Kicz to, powtarzając za Wi-kipedią, w odniesieniu do sztuki, utwór o miernej wartości, schle-biający popularnym gustom. Kicz oznacza również lichotę, tandetę lub bubel. Samo określenie, silnie pejoratywne, jest jednocześnie

mocno kontrowersyjne, ponieważ to, co dla jednych jest kiczem, dla innych może być sztuką.A gdzie w tym wszystkim mój króliś? Jeszcze nie, jeszcze chwil-ka. Najpierw zajmijmy się sztuką wysoką. Określenie „kicz” początkowo do-tyczyło tylko obrazów i powstało w malarskich kręgach monachij-

Jakiś czas temu, całkiem niedawno, mijając stanowisko z artykułami papierniczymi, zauważyłam dość sporego, intensywnie różowego królika. „Obrzydlistwo”, pomyślałam w pierwszej chwili, ale natychmiast mój drugi głos wewnętrzny dodał: „Ale cudo!”. Spojrzałam raz jeszcze, targana sprzecznymi uczuciami. Królik był różowy, plastikowy, (pociągnięty z wierzchu warstwą cicika), ponadto z widoczną nadwagą i ewidentnie zmęczony. Ale było w nim „coś”.

kicz a „Sprawa królika”

foto: Dariusz Anioł

tekst: Aldona Anioł, foto: Dariusz Anioł

<<

www.polskiexpress.ie | 23

ale sztuka!

R E K L A M A

skich, około 1870 roku. Stopniowo termin ten objął również „niewy-pały” pozostałych dziedzin sztuki, aby w końcu znaleźć odniesienie do zwykłych zjawisk i przedmio-tów codziennego użytku.Czasami kicz pozostaje kiczem i odchodzi w zapomnienie. Bywają też jednak takie sytuacje, gdy dzie-ła początkowo uznane przez kry-tyków sztuki za bezwartościowe, po latach „przepraszano”, klasyfi-kując je jako arcydzieło. Przykła-dem mogą być opery komediowe Mozarta, np. „Wesele Figara”, w czasach powstania uznane przez krytyków za bezwartościowe, lecz cieszące się ogromną popularno-ścią wśród publiczności. Po latach znawcy sztuki uznali, że to pu-bliczność Wiednia miała rację. Wbrew ogólnie panującej opinii, kicz to wcale nie brzydota. Wręcz przeciwnie. Kicz powstaje pod przymusem „estetycznego naka-zu”. Cechą charakterystyczną ki-czu jest jego „ładność”, nie niosą-ca ze sobą żadnych innych treści. Prawdziwa sztuka „ładna” być nie musi. Jej głównym zadaniem jest przekazanie nam jakiejś prawdy, niesienie treści, a niejako „efektem ubocznym” sztuki wysokiej jest jej piękno. Czasami celowa kiczowatość wy-korzystywana jest przez artystów, jako forma przekornej wypowie-dzi, tworzonej na przekór „aka-demickim standardom”. Podejście widoczne zwłaszcza w nurcie pop-art. Najwybitniejszym przedstawi-cielem pop-artu był Andy Warhol, który podniósł przedmioty co-dziennego użytku do rangi sztuki. Proszek Brillo i banknoty dolarów miały dla niego taką sama wartość, jak podobizny współczesnych mu celebrities - wszystko to artyku-ły konsumpcyjne społeczeństwa amerykańskiego, przedmioty pop. Jego powszechnie znaną pracą jest portret Marylin Monroe, którą „odrealnił” i przetworzył w rodzaj

ikony, poprzez nakładanie na fo-tografię plam ostrych, przeryso-wanych kolorów.W trakcie poszukiwań i dociekań natrafiłam na ciekawą rzecz, a mia-nowicie pięć zasad, które, według Abrahama Molesa, autora pracy „Kicz, czyli sztuka szczęścia”, rządzą kiczem i mogą stanowić pewną wskazówkę dla wszystkich niezdecydowanych. Są to miano-wicie: zasada niedostosowania,

kumulacji, syntezji, przeciętności oraz zasada komfortu.Zasada niedostosowania polega na przekroczeniu zasady funkcjonal-ności. Czyli, np. butelka z korkiem w kształcie głowy polityka, albo korkociąg w kształcie powabnej panny. Oba przedmioty spełnia-łyby swoje zadania w zupełności, będąc po prostu butelką z korkiem i korkociągiem. A więc przedmiot kiczowaty wykonany jest według pokrętnej koncepcji, choć zara-zem charakteryzuje się staran-nym wykończeniem. Oddycham z ulgą. Jeden-zero dla królisia, bo to po prostu króliś, w dodatku

jakość wykonania pozostawia coś niecoś do życzenia. Idźmy dalej. Zasada kumulacji, czyli groma-dzenie w jednym przedmiocie wielu funkcji (przykład: figurka Matki Boskiej z odkręcaną głów-ką, dzięki czemu można ją napeł-nić wodą święconą i jednocześnie traktować jako przedmiot kultu). Znowu pudło. Jeśli chodzi o króli-ka, wzbudził on nielichą konster-nację wśród moich znajomych,

właśnie dlatego, że nie mogli się połapać, cytuję: „Do czego t o właściwie służy?” Ale o tym za chwilkę. Zasada trzecia – syntezji, właściwie łączy się z poprzednią, chodzi bowiem o oddziaływanie na wiele zmysłów naraz. Tu jed-nak, przyznam, pogubiłam się. Na królika można patrzeć, można go dotknąć. Jak mówiłam, jest pokry-ty „misiem”. Ale czy to wystarczy, aby powiedzieć o nim „kicz”, i czy o to chodzi w tej zasadzie? Przy-znaję, nie wiem. Wciąż więc 2:0.Zasada przeciętności, czyli kicz znajduje się w połowie drogi mię-dzy tym, co akceptowalne, a tym,

co pociąga nowością. A więc brak dwuznaczności, brak oryginalno-ści. Tu niestety, króliś „daje ciała”. Obawiam się, że on właśnie do-kładnie znajduje się pomiędzy tym, co akceptowalne (królik) a tym, co może być nowe w podejściu do tematu (jaskrawo-różowy).Ostatnia zasada, komfortu, mówi o tym, że „porządny” kicz daje odbiorcy poczucie bezpieczeń-stwa, jest prosty i zrozumiały. Nie zmusza do intelektualnych „wygi-basów”. Mój królik nie zmusza, co stwierdziłam w praktyce, przepro-wadzając wspomniany wyżej „rese-arch” wśród znajomych. Czyli 2:2. A rozwijając myśl, tak jak napi-sałam wcześniej, nikt nie chciał nic na temat królika powiedzieć, zanim nie wyjaśnię, do czego on j e s t. Wykręcałam się jak mo-głam, nie chcąc zakłócać „czy-stego”, estetycznego odbioru. A więc, ładny, czy nieładny? Moje tłumaczenia, że nie służy on ab-solutnie niczemu, były niewystar-czające. Wniosek: Aby coś ocenić, potrzebny nam kontekst.Przyparta do muru, odpowiada-łam, że pewno jest to ozdoba wiel-kanocna, a wiem stąd, że w sklepie stał wśród innych wielkanocnych ozdób. I tu właściwie rozmowa schodziła już na inne tematy, a ja nie uzyskałam jednoznacznej od-powiedzi na swoje pytanie wła-ściwie od nikogo. Nie byli pewni, albo nie chcieli być nieuprzejmi, ale to drugie raczej można wy-kluczyć. Czyli królik budzi am-biwalentne uczucia nie tylko we mnie… Na pytanie, czy kupiliby sobie takiego królika, odpowiadali jak jeden mąż: nie!No i co teraz? Ano, stoi sobie różowy nieborak u mnie, a na po-ciechę dokupiłam mu kolegę, też z nadwagą i wyraźnie zmęczone-go, tyle, że w kolorze wściekle zie-lonym. Na swoją obronę dodam tylko, że oba króliki były w wyjąt-kowo przystępnych cenach.

czasami celowa kiczowatość wykorzystywana jest przez artystów, jako forma przekornej wypowiedzi.

24 | www.polskiexpress.ie

>> threshold - poradnictwo mieszkaniowe

odpowiedzi i porad udziela: magda tylek

W ostatnim numerze przedstawiłam nowe przepisy dotyczące obowiązków landlorda i minimalnych warunków najmu. Procedu-ry, wedle których można ubiegać się o ich spełnienie, pozostają bez zmian. Dlatego krótko przypomnę, w jaki sposób egze-kwować można swoje prawo do mieszka-nia w godziwych warunkach.

Jeśli wynajmowane mieszkanie, nie spełnia mi-nimalnych standardów, należy skontaktować się z lokalnym Environmental Health Officer w celu przeprowadzenia inspekcji w miejscu zamieszkania. Osoba, która będzie występo-wać w naszym imieniu, skontaktuje się bez-pośrednio z landlordem. Jeśli interwencja nie przyniesie oczekiwanego skutku, nałożona zostanie na landlorda kara, wysokości €3,000 plus dodatkowo €250 za każdy dzień zwłoki w wykonaniu koniecznych napraw. Każdy, kto uważa, że jego mieszkanie nie spełnia podsta-wowych standardów (np. jest w nim grzyb, nie działają alarmy przeciwpożarowe, są problemy z toaletą itp.), powinien natychmiast powia-domić landlorda drogą pisemną (list, e-mail)

o konieczności przeprowadzenia napraw. Je-śli landlord nie przeprowadzi tychże napraw w rozsądnym czasie, lub odmawia pomocy w tej kwestii, można podjąć następujące kroki:- przeprowadzić naprawy na własny koszt (je-śli naprawy nie zostały w ogóle przeprowadzo-ne lub przyczyny nie zostały usunięte, przez osoby wyznaczone przez landlorda), ma on obowiązek zwrócić koszty na podstawie oka-zanych rachunków; jeśli tego nie zrobi, można wnieść sprawę do PRTB;- można wnieść sprawę bezpośrednio do PRTB tytułem niewywiązania się landlorda z warunków umowy;- można złożyć pisemne wypowiedzenie umo-wy i zrezygnować z mieszkania.

We wszystkich przypadkach konieczne jest jednak udowodnienie, że landlord nie wykazał chęci rozwiązania zaistniałego problemu.

Joanna (Limerick)„Wielokrotnie zgłaszałam naszemu landlordowi, że mamy problemy z ciśnieniem i ciepłą wodą w łazience. Niestety, sytuacja pozostawała bez zmian. Landlord obiecywał, że kogoś przyśle, a potem tygodniami nie odbierał telefonów. Ponieważ mamy znajomego hy-draulika, który prowadzi tu małą firmę, poprosiliśmy go o pomoc. Problem rozwiązał w ciągu jednego dnia. Wystawił nam rachunek, a my zapłaciliśmy. Teraz mijają kolejne tygodnie, a my nie możemy doprosić się zwrotu za naprawę od landlorda.”

Pani Joasiu, w tej sytuacji, możliwe będzie wniesienie sprawy do PRTB. Ponieważ kwota nie jest bardzo duża, a na takie rozprawy czeka się bardzo długo, myślę, że trzeba ponownie spróbować porozmawiać z landlordem. Szcze-gólnie, że pisze też Pani, że nie chce się wy-prowadzać z tego domu. Proszę więc jak naj-szybciej zgłosić się do Threshold, a my w Pani imieniu podejmiemy rozmowy z landlordem. Większość takich drobnych spraw udaje zała-twić się polubownie. Czekamy na wieści.

pytania do ...

R E K L A M A

JEŚlI MACIE KłoPoTy z NIESuMIENNyM lANDloRDEM, WASzE MIESzKANIE NIE SPEłNIA STANDARDóW luB MACIE KłoPoTy z oDzySKANIEM DEPozyTu – PRoSIMy o KoNTAKT: TEl: 01 635 36 04, EMAIl: [email protected]

egzekWoWaNie miNimalNych WaruNkóW

Zajęcia wieczorowe oraz Soboty 130 euro za miesiąc, 230 euro za 2 miesiące

Oferujemy zajecia przygotowujace do egzaminu Cambridge FCE, W Soboty od 10.30 do 13.30 W cenie €130 miesiecznie lub €230 za dwa miesiace

Zajęcia porannecodziennie od poniedziałku do piątku, od 9.30 do 12.30 100 euro tygodniowo, 350 euro miesięcznie

Kurs dla Pielegniarek Personelu Medycznegow każdą sobotę od 10 do 13, 130 euro miesięcznie.

Szkoła języka angielskiego

Joyce

0868251556 – jeśli chcesz rozmawiać po polskutel: 016337947, e-mail: [email protected]: www.thejoyce.com, adres: 3 Ellis quay, Dublin7

Dzielne kobiety w moim otocze-niu nie boją się zostawać same w domu, nie ulękną się myszy ani burzy z piorunami. Nie straszne im stustronicowe umowy kredytowe ani dalekie samotne podróże. Moje przyjaciółki ostro negocjują lepsze warunki pracy z szefem, piszą skar-gi i targują się z dostawcami. Zda-wać by się mogło, że lęk nimi nigdy

nie zawładnie. Tymczasem jak wynika z pogawędek przy butelce wina wszystkie, ze mną włącznie, mamy tego jednego straszaka ni-czym wilka w bajce o Czerwonym Kapturku. A złym wilkiem nie jest nikt inny a nasi eks. Jak się okazuje, to nie tylko ja mam problemy odmówić byłemu pójścia na kawę. Bo przeszłość, bo dobrze się znamy, bo może on potrzebuje z kimś porozmawiać.

Większość moich koleżanek nie odmówi takowemu pomocy, gdy ten przechodzi właśnie jakieś życiowe frustracje w kolejnym związku. Niczym Matki Tere-sy potulnie słuchamy wynurzeń, choć flaki nam się przewracają na widok tego, jak dawny obiekt na-szych westchnień niczego się od naszego rozstania nie nauczył.

Dlaczego jest tak, że choć asertyw-ności nam nie brakuje na każdej in-nej płaszczyźnie życia, to do obrzy-dzenia jesteśmy w stanie naszym dawnym partnerom godzinami na skypie tłu-

maczyć, że niestety danie sobie ko-lejnej szansy nie ma sensu, albo że rozumiemy jego problemy z nową dziewczyną. Albo nowym kotem. Zamiast delikwenta zablokować na liście kontaktów, żeby już więcej nie psuł nam humoru, za każdym razem kiedy go najdzie słabość z matczynym zacięciem radzimy, współczujemy, wspieramy...

Zarówno ja jak i moje stanowcze wszędzie indziej koleżanki, gdy dzwoni eks z prośbą o rozmo-wę mimo, że gonią nas terminy, rozsiadamy się na sofie jak pani psycholog by słuchać z czym tym

razem nasz biedaczyna ma pro-blem. Ba! Czemużby na tę

okoliczność nie wyłączyć komórki?! Co z tego, że

nie mamy tego w zwy-czaju. Nie ma co ry-zykować przecież, że zadzwoni nasz obecny chłopak, bo to może zranić uczu-cia tamtego, czyż nie?

Dyrdymały tego typu wyliczać mogę w nie-

skończoność... Nic jednak nie przebije tego, że inna

moja koleżanka dopiero do pożyczyła swojemu dawnemu

chłopakowi okrągłą sumkę. Nie pytała na co. W końcu nie są już razem, więc nie wypada komuś tak z bu-tami... Kiedy odda też nie zapytała. Nie rozumiem na czym

polega fenomen słabo-ści do naszych dawnych

obiektów westchnień. Myślę jednak, że wiem jak można by

skutecznie wyswobodzić się od tego powracającego jak bumerang jegomościa. Może zamiast wyłą-czać w obecności byłego komór-kę w obawie, że zadzwoni nasz aktualny facet, należałoby właśnie pozwolić mu nieopacznie odebrać telefon, kiedy dzwoni były w na-dziei na kolejne spotkanie. Powin-no poskutkować.

>> trendy & style

26 | www.polskiexpress.ie

Oryginalny ponczUrządzanie imprez w domu to świetna zabawa, ale … zwykle wie-le nas kosztuje. W dobie szalejącej recesji, dobrym rozwiązaniem będzie poczęstowanie gości ponczem. Przygotowanie jest dziecinnie proste: do dużej wazy wlej to, co zostało w otwartych butelkach: wina, likiery, syropy, może być także rum, dodaj soki owocowe, odrobine gazowanej wody mineralnej i świeże owoce np. manda-rynki i pokrojonego w kostki ananasa. Poncz nie powinien być zbyt mocny. Schłodź w lodówce i podawaj z drewnianymi szpikulcami (od BBQ), którymi goście będą mogli nabijać nasączone alkoholem owoce. Przepysznej zabawy!

Panowie Armaniego

Teraz i panowie mogą mieć ekskluzywne kosmetyki. Skin Minerals for Men to luksusowa linia pielęgnacyjna, stworzona z myślą o mężczyznach i ich skórze - grubej, suchej i szorst-kiej. Kosmetyki te są niezwykle skuteczne, nasi panowie nie będą musieli długo czekać na efekt. Mają także przyjem-ną konsystencję i niezwykły orientalny zapach. Zachwycają swoim wyglądem! Eleganckie opakowania sprawiają, że tym razem panie pozazdroszczą kosmetyków ukochanemu.

Neonowe koloryPo szarej zimie nadszedł czas by ubrać się

bardziej kolorowo. Gdy brakuje nam kolo-

rów pochodzących z natury, możemy zastąpić je

kolorami neonów! Ostre barwy wywołują uśmiech

na naszej twarzy, podnoszą na duchu. Projektanci

proponują kolekcje składającą się z neonowego różu,

ostrego pomarańczu i fluorescencyjnej zieleni. Te

kolory łączyć można przede wszystkim z czernią.

Dodatkiem obowiązkowym są okulary przeciwsło-

neczne. Takie ubrania możesz nosić na wiele

sposobów. Polecamy kolekcje z River Island

- można tam zaopatrzyć się również w neonowa biżuterię.

BuMeraNG

>>matecznik

www.polskiexpress.ie | 27

kto ty jesteś...?

Póki co, liczymy na to, że wra-camy do Polski. Kiedyś wró-cimy, tak jak przylecieliśmy

tu na rok ... a mija właśnie piąty. Po-mimo to, uczę Tymka „L jak Lala” a nie „D jak Doll”, jeśli pójdzie tu do przedszkola/szkoły to zdąży nauczyć się sam. Mam poczucie obowiązku, że jako Matka Polka powinnam go nauczyć naszego ję-zyka i kultury, gdziekolwiek byśmy na świecie wylądowali. Bo w sumie, co mi szkodzi? Czy asymilacja musi oznaczać wyzbycie się własnej na-rodowości? Czy wytłumaczenie, że w szkole nie uczą języka polskiego więc nie jest potrzebny, jest dobre?

Moim zdaniem nie. Takie bzdury do mnie nie przemawiają, a węszę w nich jedynie lenistwo lub igno-rancję. Stwierdzenie, że przecież będzie narodowości „europejskiej” też mi śmierdzi. Chcę dać moje-mu dziecku podkładkę pod wy-bór, jakiego będzie mógł dokonać w przyszłości, nie chcę podcinać mu skrzydeł własnym egoizmem. Choć może to nie egoizm, ale udawanie kogoś, kim się nie jest? Przecież nigdy nie będziemy Ir-landczykami, na nasze dzieci też mają nikły cień szansy - nawet, jeśli

trzymają paszport ze znaczkiem harfy. Taka zabawa w tubylców, z wrzucaniem angielskich słówek w nasz rodzimy język, chodze-niem do pubów, ale zakupy wciąż w polskich sklepach i zamiast Ti-mes-a, Polska Gazeta…

Prawda jest taka, że to chyba naj-bardziej zasymilowane osoby kul-tywują naszą kulturę i język, bo to wszystko da się połączyć, jeśli nie brak nam poczucia własnej

tożsamości. Trzeba wiedzieć, skąd się przyszło i dokąd idzie, żeby znaleźć swoje miejsce na ziemi. Dopiero mając własne dziec-ko, widzę, że akcje społeczne typu „MAMA, TATA… & MY-SELF?” są bardzo potrzebne. Dzieci są najbardziej zagubione w tej nowej sytuacji. Ledwo na-uczyły się swojego języka – lub jeszcze nie – a już muszą poro-zumiewać się w innym, obcym… Czy odpowiednie w takiej sytuacji jest zabieranie im tego, co znają, w czym czują się komfortowo?

Słusznym postępowaniem jest raczej pielęgnowanie i rozwijanie tego, co już mamy oraz delikat-ne dodawanie odwagi do zdoby-wania nowej, jakże innej wiedzy. Szczerze powiem, że trudny to orzech do zgryzienia dla rodzi-

ców. W pisaniu wszystko wydaje się takie oczywiste, a rzeczywi-stość sama mnie dopadnie za jakiś czas. Mam nadzieję pomóc Tymkowi rozwinąć „polskie skrzydła”, czego i każdemu życzę dla waszych dzieci.

tekst: Tola T. z Tymkiem, Email: [email protected]

Wszyscy jesteśmy tu imigrantami, jedni czują się już u siebie, inni traktują Eire jako poczekalnię przed powrotem do Kraju Matki w lepszych czasach. Asymilacja? Tak, bywa, dość często jednak błędnie rozumiana.

R E K L A M A

Polecamy: www.czytampopolsku.pl

>> znasz li ten kraj

28 | www.polskiexpress.ie

tekst: Anna Paluch – tłumacz i dziennikarz, wierny (wciąż) kibic Kerry

Wspomnienie po patryku...

Niedawno usłyszałam od kogoś, że dzień świętego Patryka niegdyś celebrowano w ciszy. Nie wiedzieć czemu, słowa te natychmiast wywołały u mnie skojarzenie z naszym św. Wojciechem i Stanisławem. Może faktycznie oba te kraje są sobie bliskie...

R E K L A M A

Osobiście tęsknię za takim właśnie podejściem do 17 marca. Aczkolwiek ja sama

zwykłam się bawić dość dobrze na Patryka. W Polsce. Kiedy studio-wałam w Lublinie, zawsze coś się działo. Nie tylko w U Szewca, któ-ry w 2000 roku został otworzony jako Irish pub serwujący z począt-ku Murphy’ego i Caffreysa i gdzie z niewiadomych mi powodów wisiały zdjęcia brytyjskiej rodziny królewskiej i gentelmanów na ko-niach. Kiedy w przeciągu zaledwie kilku lat kultura irlandzka zrobiła się naprawdę popularna, można było, w iście irlandzkim stylu, śmignąć po sąsiedzku na kolejne piwo do miejsca zwanego Absynth 16 – na Grodzkiej, dwa numery w lewo. Gdzieś w 2003 roku spędziłam tam uroczy wieczór słuchając szant

i przyglądając się irlandzkim tań-com wykonywanym na stole – tak, by dość tłumna publiczność wi-działa najważniejsze, czyli buty. Z ciekawości zerknęłam na witry-nę tego pubu i widzę, że koncer-tować ma Sauin – kontynuacja nie istniejącego już Samhain. I z żalem wyglądam na ulicę, po której zaczy-nają już krążyć osoby w jaskrawo zielonych czułkach i kapeluszach. U współlokatorki gości banda Nie-mek, które przyjechały do Dublina wyłącznie w celu zobaczenia para-dy i dziwią się że kogoś może to nie interesować. Może. Dla mnie, wy-baczcie, znacznie bardziej irlandz-ka jest pierwsza i trzecia niedziela września. Natomiast dzień 17 marca? Moi znajomi znają już tą historię. W ubiegłym roku Patryk wypadał

na poniedziałek. Wyszłam do skle-pu kupić Irish Times’a. Zajęło mi godzinę by przedrzeć się tam i z po-wrotem przez tłum. Na ten rok, ponieważ mój towarzysz zdecydo-wał się na najlepszą opcję – pójść do pracy – postanowiłam wybrać się do Malahide, a więc w kierunku przeciwnym do O’Connell Street, z nadzieją, że przedrę się potem na południe miasta zanim ludzie zaczną wracać do domów. Jak planowałam, tak zrobiłam i bynajmniej nie przegapiłam św. Patryka. Dlaczego? Wypełniony po brzegi kościół (co w tym kraju jest niezwykle rzadkie), dużo śpie-wu (co uznałam za ewenement w parafii), panowie z koniczyną w klapach marynarek – taką samą, jaką kilka godzin później zobaczy-łam w telewizji, w przerwie finału klubowych mistrzostw w hur-lingu. W lokalnym pubie trochę

trudno było o miejsce, lecz tuszę, że w centrum Dublina oglądanie meczu w ogóle nie wchodziłoby w grę. Trochę zaskoczyło mnie to, iż w sklepie z roślinami naprzeciw-ko właściciel na tą okazję wystawił przenośny odbiornik na dworze. Na tym etapie wszystkie mecze transmituje TG4 i komentarz jest po irlandzku. Ale to najwyraźniej mu nie przeszkadzało.W parku przy zamku sporo mło-dych osób z dziećmi. Kiedy wra-całam ze spaceru, minęła mnie banda młodzieży, zmierzająca w kierunku boiska. Tak sobie idę i nagle słyszę Amhrán na bhFiann [hymn narodowy Irlandii – przyp. AP]. Zerkam w bok, nie wierząc. Wyrostki stanęły w szeregu, na baczność, na plecach któregoś z nich trójkolorowa flaga. W po-łowie zwrotki najwyraźniej więk-szość z nich miała trudności z przypomnieniem sobie słów, ale jakoś tam dociągnęli do końca. I po tym wszystkim jakoś tak szczerze, wydaje mi się, że dzień św. Patryka naprawdę jest narodo-wym świętem Irlandii – tylko nie w centrum Dublina, gdzie jego pozostałością są wyłącznie sterty śmieci na ulicy i tłum nieprzytom-nych przechodniów. Oczywiście, z enklawą na Croke Park, który jako alternatywę do parady wy-brało dobre kilkadziesiąt tysięcy widzów. Potwierdzając tylko tezę, że są Irlandczycy którzy umieją spędzić ten dzień... po irlandzku.

www.polskiexpress.ie | 29

moje bieszczadyBieszczady to jedno z najbardziej urokliwych miejsc w Polsce, które zachwyca nie tylko przyrodą, mnogością i różnorodnością dostępnych atrakcji. Bieszczady to przede wszystkim ostoja dla ludzi o nietuzinkowym charakterze, z niecodziennym podejściem do życia, o nietuzinkowych zainteresowaniach i głębokiej wrażliwości na otaczających ich świat.

to w Bieszczadach możemy znaleźć kolejkę wąskoto-rową, która zabierze nas

w swoistą podróż w czasie, na spotkanie z dziką przyrodą i ludź-mi, swoimi pasjami wpisującymi się w dawno zapomniany świat dzikiego zachodu. Zimą z kolei nietrudno trafić na psie zaprzęgi, pędzące po leśnych traktach, czy też samemu wziąć udział w kuligu, i - mknąc na saniach - wsłuchiwać się w skrzypiący śnieg i melodię dzwoneczków kołyszących się na końskich grzbietach. Bieszczady to miejsce gdzie odpocząć może każdy, niezależnie od tego jakie-go sposobu na wewnętrzne wy-ciszenie czy złapanie oddechu po codziennej gonitwie szuka. Jedni odnajdą spokój przemierzając zielone połoniny, dla innych nie-oceniony będzie „rejs” łódka po Zalewie Solińskim lub przejażdż-ka rowerem jedną z kilkudziesięciu dobrze oznaczonych tras. Wieczo-rem zaś… któż nie chciałby zato-pić się w marzeniach, słuchając poezji śpiewanej przy nastrojo-wych dźwiękach gitary…?Dla osób, które nad spokój wyżej cenią sobie aktywny wypoczynek i adrenalinę, również znajdzie się coś miłego. Można bowiem po-szaleć quadem lub samochodem terenowym, spróbować swoich sił

w paintballu a nawet skoczyć ze spadochronem bądź polecieć szy-bowcem lub balonem.Do szczególnie urokliwych miejsc w Bieszczadach należy miejsco-wość Krzywe koło Przysłupia, gdzie znajduje się Osada Krywe, skupiająca gospodarstwa agro-turystyczne. Jednym z nich jest gospodarstwo państwa Tuniewi-czów. Sosnowy Dwór, bo tak zwie się to miejsce, jest połączeniem tego co najlepsze w Bieszczadach, z naszą miejską wygodą. Duże i przestronne wnętrza emanują ciepłem i spokojem. Sosnowy Dwór idealnie może służyć jako

baza wypadowa w góry albo miej-sce docelowe, gdzie w ciszy, spo-koju, przy pysznie zastawionym stole możemy zapomnieć o tru-

dach dnia codziennego oraz nała-dować baterię spokoju na kolejne dni miejskiego zgiełku.Atutem Bieszczadów jest ich lokalizacja, odległa, ale łatwo dostępna. W Jasionce, w odle-głości zaledwie 100 km, znajdu-je się międzynarodowe lotnisko, z którego bez problemu możemy dostać się w każdy zakątek „zie-lonej krainy”. Ilość miejsc noc-legowych oraz ich różnorodność pozwala na dokładnie taki wy-poczynek, jaki nam odpowiada. Bieszczady to swoisty balsam dla duszy i ciała, a sprzyjające warun-ki komunikacyjne w sposób łatwy i wygodny umożliwiają zagospo-darowanie czasu zarówno jedne-go weekendu jak i całych tygodni przez okrągły rok.

tekst i foto: Paweł Kopeć

R E K L A M A

www.noclegi-bieszczady.com.pl

30 | www.polskiexpress.ie

>> lokalizator firm

R E K L A M A

Przychodnie Medyczne

Medicus, Polska Przychodnia Medyczna, Dublin 7. Tel: 01 8686121

Abbey Street Clinic, Polska Przychodnia, Dublin 1, 087 904 30 14; 01 872 94 95

Polskie Centrum Medyczne - EMCRejestracja 24godz/dobeTel.01 44 34 540 (Dublin),Tel:051 347 060 (Waterford)

Safe Pass

Kursy Safe Pass Tel: 086 1212127

Salony kosmetyczne

Perfect Lady salon kosmetyczny, Dublin 1 Tel: 086 212 91 00

Studio Hills salon kosmetyczny, Dublin 1 Tel: 0857 347 903

Salon Obssesions salon kosmetyczny, Dublin 1, Tel:0851361411

Gosia Kosmetyczka, Dublin, Tel:0857 588 118

Fryzjerstwo Gabriel Proffesional salon fryzjerski, Dublin 7 Tel: 01 874 82 90 Fryzjerstwo damsko-męskie, Dublin 8, Justyna 0851 301 396 Przesyłki pieniężne

Money Gram przesyłki pieniężne Tel: 0800 6663 9472

Książki

Polska Prasa Książki, Dublin 1, Tel: 01 874 9514

Internet

Internet bezprzewodowy Clearwire,Tel: 0876 279 053

Prawnicy/kancelarie prawnicze

Prawnik.ie Polski Prawnik, Dublin 6,Tel:01 4910010

Paul W Tracey, Kancelaria Prawna, Nina Kopecka, Dublin 1 Tel: 085 170 3523

John Glynn&Company, Polski prawnik, Dublin 24, Tel: 01 451 50 99, 0876 751 1677

Szkoły języka angielskiego

Joyce Szkołą Języka Angielskiego, Dublin 7 Tel: 0868 251 556, 01 633 79 47

Przesyłki kurierskie

EPS Przesyłki kurierskie Tel: 087 323 66 83 Transport, przesyłki kurierskie Tel: 085 151 3001

Centrum Informacji Polskie Centrum Informacji Finansowej, 56 Lower Gardiner Street, Dublin 1, Tel: 087 667 87 87

Pomoc drogowa

Pomoc drogowa, Tel: 0851 084 878

Tłumaczenia

Certified Translations, Biuro Tłumaczeń Tel:045 480 572

Solaria

Golden Sun Polskie Solarium, Dublin 1, Tel:087 067 3580

Sun Island Polskie Solarium, Dublin 2, Tel: 0862 630 814

Ubezpieczenia

Marcin Jurecki 0868 470 440

Biura podróży

Sky Tours. Mówimy po polsku Tel: 01 877 25 77

Biura Kredytowe

Kredyty na zakup nieruchomości w Polsce i Irlandii, Dublin 1, Tel: 01 855 87 50

Restauracje

Restauracja wegetariań-ska 4 Aungier Street, 83 Middle Abbey Street, Dublin 1 (Polska obsługa)

Restauracja La Vie (polska obsługa), Dublin 2, Tel: +353 1 764 5177

Bilety lotnicze

Trans Polonia, bilety lotnicze, Dublin 1 Tel: 01 819 79 77

Sky Turs, bilety lotnicze, wycieczki, Dublin 1 Tel: 018772534

Usługi komputerowe

PC Expert - Profesjonalny serwis komputerowy.Pełen zakres usług. Dublin i okolice. tel: 0872635878

Inne

Polskie Radio Dublin www.polskieradiodublin.com tel. 01 443 48 06

Serwisy informacyjne

www.polskiexpress.iewww.visitpoland.iewww.nadajemy.ie

Usługi Księgowe

Polskie Biuro Ksiegowe - uslugi ksiegowe dla osob prywatnych i firm. Tel:0868882142

Usługi

Zasiłki, świadczenia, pomoc w wypełnianiu dokumentówp. Aneta 0851 149 973

Zdjęcia Paszportowe - dzieci, dorośli, zdjęcia do wiz amerykańskich.Tel: 086 393 33 3356 Lower Gardiner Street, Dublin 1. 5 minut od konsulatu.Tel: 01 443 48 06

www.polskiexpress.ie | 31

<<toys for big boys

urządzenie o nazwie Mimo to nic innego jak siedmio-calowy monitor LCD pod-

świetlany energooszczędnymi dio-dami LED. W czym więc tkwi jego nowatorstwo? Otóż Mimo prócz całkiem znośnej rozdzielczości zaskakuje swą ‘przenośnością’. Oczywiście każdy monitor można łatwo przenieść, lecz Mimo jest wprost do przenoszenia stworzo-ny. Monitorek do każdego kom-putera można bowiem podłączyć poprzez złącze USB. Co więcej, USB to wszystko czego potrze-ba, by monitor zaczął pracować. Mimo nie wymaga bowiem od-dzielnego zasilania, ani specjalnej instalacji. Monitor nadaje się dzięki temu również do podłączenia do przenośnych odtwarzaczy DVD. Dzięki tym cechom Mimo można

bez problemu zainstalować w au-cie by zająć dzieci podczas długiej podróży. Monitor ułatwia montaż w samochodzie dzięki dodatkowej

funkcji – obracanemu ekranowi. Co więcej, dzięki łatwości insta-lacji monitor Mimo po podróży można bez problemu zdemonto-

wać i użyć do pracy z domowym komputerem. Zapytacie do czego Wam dru-gi mały monitor? Odpowiedź jest prosta – do komunikatorów. Urządzenie dzięki wbudowanej kamerze i mikrofonowi pozwala na prowadzenie video-konferencji bez odrywania rąk od pracy. Co więcej, Mimo w takim przypadku staje się niezależny od kompute-rowej myszy. Urządzenie posiada bowiem w pełni funkcjonalny ekran dotykowy. Przyznać należy, że firma Nanovi-sion potrafi tworzyć nie tylko mo-nitory, ale również nowe potrzeby. Któż bowiem nie chce się poczuć jak bohater filmów Sci-Fi pracu-jąc na komputerze na ‘dwie ręce’ a o uciszaniu dzieci w samocho-dzie już nawet nie wspomnę…

Wychodząc z założenia, że monitorów nigdy za wiele, firma Nanovision stworzyła przenośny monitor drugiej generacji.

tekst: Juliusz Szydłowski

R E K L A M A

MoNitor MiMo wSzyStko