Przyszed³ na œwiat zdrowy ch³opak...i długa rekonwalescencja. Byłam w szpitalu prawie 10...

1
18 Orędzie Miłosierdzia 110 19 kwiecień, maj, czerwiec 2019 Moje ¿ycie nale¿y do Ciebie Ś W I A D E C T W A Ś W I A D E C T W A We wrześniu 2010 roku trafiłam do szpitala w bardzo ciężkim stanie, moje nerki nie pracowały, w kościach były dziury, miałam silną anemię i wyrok: szpiczak mnogi, ostatnie stadium choroby. Miałam wtedy 36 lat i lekarze dali mi 3 miesiące życia. Miałam nie do- żyć Świąt Bożego Narodzenia. Zastosowana chemio- terapia nie działała, a nowoczesnej nie mogłam do- stać, bo miałam skrajną niewydolność nerek i lekarze nie mogli jej podać. Pogodziłam się z losem, prosi- łam tylko Pana Jezusa, aby zlitował się nad moją 5-letnią córeczką. Cały czas modliłam się Koronką do Bożego Miłosierdzia. Wiem, że moja rodzina i bar- dzo dużo osób modliło się w mojej intencji, a ja pod- dałam się woli Pana Jezusa. Lekarze powtarzali, że jeśli tylko nerki podejmą pracę, to będzie szansa. Je- den z lekarzy powiedział, że to byłby cud, a cuda zda- rzają się rzadko. Minął prawie miesiąc i pewnej nocy niespodziewanie nerki zaczęły pracować, powoli, byle jak i to był ten cud. Potem nowa chemia, złamanie kręgosłupa w przebiegu choroby, autoprzeszczep szpiku i długa rekonwalescencja. Byłam w szpitalu prawie 10 miesięcy z przerwami, Pan Jezus pomógł mi przetrwać. Ludzie pytali i pytają, skąd mam tyle siły, by walczyć. To od Niego. Kilka lat musiałam chodzić o kulach, z powodu zmian w kościach i w kręgosłupie, potem z jedną kulą. 7 lat byłam na rencie inwalidzkiej. Dzi- siaj pracuję, czuję się dobrze i chodzę bez kul, nie mogę biegać, ale chodzę. Dziękuję Panu Jezusowi za Jego miłosierdzie, za św. Siostrę Faustynę, za wszyst- kie cuda, które w moim życiu zaistniały (to, co opisa- łam, to tylko część mojej historii, ale najważniejsza). Jezu, ufam Tobie, moje życie należy do Ciebie. Ada, 23 lipca 2018 Chciałam opisać moją 6-letnią historię i podzielić się swoimi przeżyciami, choć to, czego doświadczyłam, bardzo ciężko opisać, jeszcze na dodatek w kilku sło- wach. Staramy się z mężem o dziecko. Walka nasza trwa ponad 6 lat. Po odwiedzeniu mnóstwa lekarzy, klinik, zrobieniu tysięcy badań, wylanych tysięcy łez, położono na nas krzyżyk. Zaproponowano procedu- rę in vitro. Mnóstwo modlitw, nowenny pompejań- skie, błagania do wszystkich świętych. Nic. Zero re- zultatu. Złość, żal, pytania: dlaczego my, przecież się modlę... No właśnie, modlę się, ale nie do końca... Wtedy po kolejnej Nowennie przyśniła mi się Matka Boża, która powiedziała mi, że za rok moje życie się odmieni, żebym się nie bała. Nie spodziewałam się, że odmieni się aż tak bardzo. Byłam pewna, że zajdę w ciążę i to będzie moje szczęście. Mniej więcej 8-9 miesięcy po tym śnie koleżanka napisała mi o „Dzien- niczku” Siostry Faustyny i Bożym Miłosierdziu, czy pokładam w Nim nadzieję? Zaczęłam czytać, modlić się Koronką do Bożego Miłosierdzia i nagle ogarnęła mnie taka niesamowita miłość, radość i spokój. Uzmy- słowiłam sobie, że mój krzyż jest moim darem, moim błogosławieństwem, bo dzięki temu poznałam Boże Miłosierdzie. Już przestałam prosić i błagać o cokol- wiek. Modliłam się słowami: „Jezu, ufam Tobie”, „Jezu, Ty się tym zajmij”. Mówiłam: oddaję Ci całą siebie, zrób ze mną, co zechcesz. Zaczęłam dziękować, od- dałam Mu całą swoją przeszłość, teraźniejszość i przy- szłość, bez warunków. Zaufałam, poznałam Boże Mi- łosierdzie. Dziękowałam Matce Bożej, że przyprowa- dziła mnie do swojego Syna i że miała rację mówiąc, że moje życie się odmieni, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo. Trzy dni temu zrobiłam test ciążowy, wyszedł pozytywny... Łzy szczęścia i pełna ufność w Panu. Jes- tem w piątym tygodniu ciąży. Za dwa dni pierwsze usg naszego cudu. Już teraz powierzyłam Panu to bi- jące serce pod moim sercem. Niech bije na Jego cześć i chwałę. Jezus chciał mnie doprowadzić do tego mo- mentu, kiedy oddam mu całą siebie, zaufam bez pro- szenia o cokolwiek. On wie najlepiej, co dla nas dob- re i w którym momencie. Bądź uwielbiony, Jezu, niech Twoje Miłosierdzie będzie wielbione na wieki. Ufaj- my Panu, bo Jego miłosierdzie jest wielkie i nikomu go nie pożałuje. Katarzyna, 31 sierpnia 2018 Moje problemy zdrowotne zaczęły się, gdy osiągnę- łam pełnoletniość. Prezent od życia z okazji 18. uro- dzin brzmiał naprawdę groźnie: rak złośliwy tarczy- cy, a ja, usłyszawszy taką diagnozę, w myślach wy- bierałam kolor trumny. Bóg jednak miał względem mnie zupełnie inne plany, ale wiedział również, że dobrze będzie mną potrząsnąć. Po dwóch operacjach na pozbycie się markerów nowotworowych dostałam w gratisie radiojod, który – jak okazało się wiele lat później – zniszczył mi rezerwę jajnikową. A usłyszeć w wieku 28. lat słowa: „menopauza” i „raczej nigdy nie będzie pani mieć dzieci”, gdy człowiek marzy o założeniu rodziny, nie jest łatwo... Również od czasu raka do czasu innych diag- noz łatwo nie było, a to za sprawą 10. lat szukania dobrego ginekologa, który by ogarnął układ hormo- nalny wraz z całym zapleczem endokrynologicznym. Po 10 latach bezowocnych poszukiwań Bóg posta- wił na mojej drodze wyjątkowego doktora – napro- technologa Adama Kuźnika w Skoczowie. Zlecał on ogromną ilość badań, wnikliwie analizował wyniki i karty obserwacji cyklu, wspaniałe dobierał lecze- nie, diagnozując kolejne i kolejne problemy, które razem dadzą w przyszłości hucznie brzmiącą diag- Przyszed³ na œwiat zdrowy ch³opak On wie lepiej, co dla nas dobre nozę: niepłodność pierwotna. Doktor Kuźnik jed- nak prócz ogromnej wiedzy, jaką zdobył w Stanach Zjednoczonych (wszyscy naprotechnolodzy tam tyl- ko mogą się uczyć), nigdy nie powiedział: „Nigdy nie będzie Pani mamą”. Choć zawsze mówił, że bę- dzie ciężko... Po drodze wyszłam za mąż, ciąża nie przydarzyła się nigdy, a po 1,5 roku rozpoczęliśmy konkretne starania, które też nie przynosiły owoców... Wtedy sięgnęłam po ostatnią deskę ratunku, tę, któ- ra nigdy mnie nie zawiodła: modlitwę! Najpierw od października do moich ukochanych świętych: Rity, patronki spraw beznadziejnych i niemożliwych, św. Dominika, św. Józefa, św. Jana Pawła II, św. Gerar- da, św. Stanisława Papczyńskiego. To było moją ostoją! Gdy po kilku miesiącach modlitw nadal cią- ży nie było, włączyłam kolejną broń: Nowennę Pom- pejańską, wiedziałam, że jest nie do odparcia! Po Świętach Wielkanocnych okazało się, że jestem w upragnionej ciąży. Bałam się bardzo, każ- dego dnia polecałam to dzieciątko Bogu i moim Świętym. Po 25 tygodniach bajecznej ciąży, Palec Boży sprawił, że pojechałam na „przypadkową” wi- zytę z usg, a potem na sygnale do szpitala z maksy- malnie skróconą do 1 cm otwierającą się szyjką i wpuklonym pęcherzem płodowym. Gdybym nie trafiła do szpitala, urodziłabym, bo objawów nie mia- łam żadnych, a dziecko nie miałoby szans na prze- życie. W szpitalu zaczęły się za mnie modlić setki osób: rodzina, znajomi i nieznajomi, grupy modli- tewne i inne... I wtedy zaczęły się dziać kolejne wiel- kie cuda: syn się nie urodził, pęcherz płodowy od- płynął, szyjka się wydłużyła, założono mi nawet pes- sar i wyszłam do domu, cały czas modląc się, by to wyjątkowe dziecko urodziło się w terminie żywe i zdrowe. Tak też się stało. Największy cud zdarzył się tuż przed Świętami Bożego Narodzenia: siłami natury w ekspresowym tempie przyszedł na świat zdrowy chłopak Filip Dominik! Chwała Panu! Chwała Matce Bożej z Pompejów! Wszystkim świętym Orę- downikom! A wszystkim ludziom ze wspaniałymi sercami, także z projektu „Kobieta jest Boska”, jesz- cze raz bardzo dziękuje za modlitwę! Jola Więcej świadectw na stronie: www.faustyna.pl www.faustyna.pl www.faustyna.pl

Transcript of Przyszed³ na œwiat zdrowy ch³opak...i długa rekonwalescencja. Byłam w szpitalu prawie 10...

Page 1: Przyszed³ na œwiat zdrowy ch³opak...i długa rekonwalescencja. Byłam w szpitalu prawie 10 miesięcy z przerwami, Pan Jezus pomógł mi przetrwać. Ludzie pytali i pytają, skąd

18 Orędzie Miłosierdzia 110 19kwiecień, maj, czerwiec 2019

Moje ¿ycie nale¿y do CiebieŚ W I A D E C T W AŚ W I A D E C T W AWe wrześniu 2010 roku trafiłam do szpitala w bardzo

ciężkim stanie, moje nerki nie pracowały, w kościachbyły dziury, miałam silną anemię i wyrok: szpiczakmnogi, ostatnie stadium choroby. Miałam wtedy 36lat i lekarze dali mi 3 miesiące życia. Miałam nie do-żyć Świąt Bożego Narodzenia. Zastosowana chemio-terapia nie działała, a nowoczesnej nie mogłam do-stać, bo miałam skrajną niewydolność nerek i lekarzenie mogli jej podać. Pogodziłam się z losem, prosi-łam tylko Pana Jezusa, aby zlitował się nad moją5-letnią córeczką. Cały czas modliłam się Koronką doBożego Miłosierdzia. Wiem, że moja rodzina i bar-dzo dużo osób modliło się w mojej intencji, a ja pod-dałam się woli Pana Jezusa. Lekarze powtarzali, żejeśli tylko nerki podejmą pracę, to będzie szansa. Je-den z lekarzy powiedział, że to byłby cud, a cuda zda-rzają się rzadko. Minął prawie miesiąc i pewnej nocyniespodziewanie nerki zaczęły pracować, powoli, bylejak i to był ten cud. Potem nowa chemia, złamaniekręgosłupa w przebiegu choroby, autoprzeszczep szpikui długa rekonwalescencja. Byłam w szpitalu prawie 10miesięcy z przerwami, Pan Jezus pomógł mi przetrwać.Ludzie pytali i pytają, skąd mam tyle siły, by walczyć.To od Niego. Kilka lat musiałam chodzić o kulach,z powodu zmian w kościach i w kręgosłupie, potemz jedną kulą. 7 lat byłam na rencie inwalidzkiej. Dzi-siaj pracuję, czuję się dobrze i chodzę bez kul, niemogę biegać, ale chodzę. Dziękuję Panu Jezusowi zaJego miłosierdzie, za św. Siostrę Faustynę, za wszyst-kie cuda, które w moim życiu zaistniały (to, co opisa-łam, to tylko część mojej historii, ale najważniejsza).Jezu, ufam Tobie, moje życie należy do Ciebie.

Ada, 23 lipca 2018

Chciałam opisać moją 6-letnią historię i podzielić sięswoimi przeżyciami, choć to, czego doświadczyłam,bardzo ciężko opisać, jeszcze na dodatek w kilku sło-wach. Staramy się z mężem o dziecko. Walka naszatrwa ponad 6 lat. Po odwiedzeniu mnóstwa lekarzy,klinik, zrobieniu tysięcy badań, wylanych tysięcy łez,położono na nas krzyżyk. Zaproponowano procedu-

rę in vitro. Mnóstwo modlitw, nowenny pompejań-skie, błagania do wszystkich świętych. Nic. Zero re-zultatu. Złość, żal, pytania: dlaczego my, przecież sięmodlę... No właśnie, modlę się, ale nie do końca...Wtedy po kolejnej Nowennie przyśniła mi się MatkaBoża, która powiedziała mi, że za rok moje życie sięodmieni, żebym się nie bała. Nie spodziewałam się,że odmieni się aż tak bardzo. Byłam pewna, że zajdęw ciążę i to będzie moje szczęście. Mniej więcej 8-9miesięcy po tym śnie koleżanka napisała mi o „Dzien-niczku” Siostry Faustyny i Bożym Miłosierdziu, czypokładam w Nim nadzieję? Zaczęłam czytać, modlićsię Koronką do Bożego Miłosierdzia i nagle ogarnęłamnie taka niesamowita miłość, radość i spokój. Uzmy-słowiłam sobie, że mój krzyż jest moim darem, moimbłogosławieństwem, bo dzięki temu poznałam BożeMiłosierdzie. Już przestałam prosić i błagać o cokol-wiek. Modliłam się słowami: „Jezu, ufam Tobie”, „Jezu,Ty się tym zajmij”. Mówiłam: oddaję Ci całą siebie,zrób ze mną, co zechcesz. Zaczęłam dziękować, od-dałam Mu całą swoją przeszłość, teraźniejszość i przy-szłość, bez warunków. Zaufałam, poznałam Boże Mi-łosierdzie. Dziękowałam Matce Bożej, że przyprowa-dziła mnie do swojego Syna i że miała rację mówiąc,że moje życie się odmieni, ale nie sądziłam, że aż takbardzo. Trzy dni temu zrobiłam test ciążowy, wyszedłpozytywny... Łzy szczęścia i pełna ufność w Panu. Jes-tem w piątym tygodniu ciąży. Za dwa dni pierwszeusg naszego cudu. Już teraz powierzyłam Panu to bi-jące serce pod moim sercem. Niech bije na Jego cześći chwałę. Jezus chciał mnie doprowadzić do tego mo-mentu, kiedy oddam mu całą siebie, zaufam bez pro-

szenia o cokolwiek. On wie najlepiej, co dla nas dob-re i w którym momencie. Bądź uwielbiony, Jezu, niechTwoje Miłosierdzie będzie wielbione na wieki. Ufaj-my Panu, bo Jego miłosierdzie jest wielkie i nikomugo nie pożałuje.

Katarzyna, 31 sierpnia 2018

Moje problemy zdrowotne zaczęły się, gdy osiągnę-łam pełnoletniość. Prezent od życia z okazji 18. uro-dzin brzmiał naprawdę groźnie: rak złośliwy tarczy-cy, a ja, usłyszawszy taką diagnozę, w myślach wy-bierałam kolor trumny. Bóg jednak miał względemmnie zupełnie inne plany, ale wiedział również, żedobrze będzie mną potrząsnąć. Po dwóch operacjachna pozbycie się markerów nowotworowych dostałamw gratisie radiojod, który – jak okazało się wiele latpóźniej – zniszczył mi rezerwę jajnikową. A usłyszećw wieku 28. lat słowa: „menopauza” i „raczej nigdynie będzie pani mieć dzieci”, gdy człowiek marzyo założeniu rodziny, nie jest łatwo...

Również od czasu raka do czasu innych diag-noz łatwo nie było, a to za sprawą 10. lat szukaniadobrego ginekologa, który by ogarnął układ hormo-nalny wraz z całym zapleczem endokrynologicznym.Po 10 latach bezowocnych poszukiwań Bóg posta-wił na mojej drodze wyjątkowego doktora – napro-technologa Adama Kuźnika w Skoczowie. Zlecał onogromną ilość badań, wnikliwie analizował wynikii karty obserwacji cyklu, wspaniałe dobierał lecze-nie, diagnozując kolejne i kolejne problemy, którerazem dadzą w przyszłości hucznie brzmiącą diag-

Przyszed³ na œwiat zdrowy ch³opak

On wie lepiej, co dla nas dobre

nozę: niepłodność pierwotna. Doktor Kuźnik jed-nak prócz ogromnej wiedzy, jaką zdobył w StanachZjednoczonych (wszyscy naprotechnolodzy tam tyl-ko mogą się uczyć), nigdy nie powiedział: „Nigdynie będzie Pani mamą”. Choć zawsze mówił, że bę-dzie ciężko... Po drodze wyszłam za mąż, ciąża nieprzydarzyła się nigdy, a po 1,5 roku rozpoczęliśmykonkretne starania, które też nie przynosiły owoców...Wtedy sięgnęłam po ostatnią deskę ratunku, tę, któ-ra nigdy mnie nie zawiodła: modlitwę! Najpierw odpaździernika do moich ukochanych świętych: Rity,patronki spraw beznadziejnych i niemożliwych, św.Dominika, św. Józefa, św. Jana Pawła II, św. Gerar-da, św. Stanisława Papczyńskiego. To było mojąostoją! Gdy po kilku miesiącach modlitw nadal cią-ży nie było, włączyłam kolejną broń: Nowennę Pom-pejańską, wiedziałam, że jest nie do odparcia!

Po Świętach Wielkanocnych okazało się, żejestem w upragnionej ciąży. Bałam się bardzo, każ-dego dnia polecałam to dzieciątko Bogu i moimŚwiętym. Po 25 tygodniach bajecznej ciąży, PalecBoży sprawił, że pojechałam na „przypadkową” wi-zytę z usg, a potem na sygnale do szpitala z maksy-malnie skróconą do 1 cm otwierającą się szyjkąi wpuklonym pęcherzem płodowym. Gdybym nietrafiła do szpitala, urodziłabym, bo objawów nie mia-łam żadnych, a dziecko nie miałoby szans na prze-życie. W szpitalu zaczęły się za mnie modlić setkiosób: rodzina, znajomi i nieznajomi, grupy modli-tewne i inne... I wtedy zaczęły się dziać kolejne wiel-kie cuda: syn się nie urodził, pęcherz płodowy od-płynął, szyjka się wydłużyła, założono mi nawet pes-sar i wyszłam do domu, cały czas modląc się, by towyjątkowe dziecko urodziło się w terminie żywei zdrowe. Tak też się stało. Największy cud zdarzyłsię tuż przed Świętami Bożego Narodzenia: siłaminatury w ekspresowym tempie przyszedł na światzdrowy chłopak Filip Dominik! Chwała Panu! ChwałaMatce Bożej z Pompejów! Wszystkim świętym Orę-downikom! A wszystkim ludziom ze wspaniałymisercami, także z projektu „Kobieta jest Boska”, jesz-cze raz bardzo dziękuje za modlitwę!

Jola

Więcej świadectw na stronie: www.faustyna.pl

www.faustyna.pl www.faustyna.pl