Przedruk wzbroniony. PRZEGLĄD TECHNICZNYbcpw.bg.pw.edu.pl/Content/3115/08pt1930_nr7.pdf ·...

24
tfr. 7. Warszawa, dnia 19 lutego 1930 r. Przedruk wzbroniony. Tom LXIX. PRZEGLĄD TECHNICZNY TYGODNIK POŚWI CONY SPRAWOM TECHNIKI I PRZEMYSŁU. TREŚĆ: Znaczenie chemji koloidalnej w technice, nap. Inż. Stanisław Żmigród. Światowy Kongres Inżynierów w T o k i o, nap. Dr. St. Piłat, Profesor Politechniki Lwowskiej. Film dźwi kowy w świetle badań elektro akustycznych, nap. Inż. J. Silberstein, B dzin. Przegl d pism technicznych. Nekrologia, Wiadomości Polskiego Komitetu Normaliza cyjnego. SOMMAIRE: La chimie de colloides. Son importance pour la techni ue industrielle (a suivre), par M. St. Żmigród, Ingenieur chimiste, Congres Mondial des Ingenieurs a Tokio (suit et fin), par M St. Piłat, Dr., Professeur a 1'Ecole Polytechni ue de Lwów. Ptoblemcs e 1 e c t r o a c o u s t i q u e s concernant les filma sonotes, par M. J. Silberstein, Ingenieur electricien. Revue d o c u m e n t a i r e. Necrologie. B u l l e t i n du Comite Polonais deStandar d i s a t i o n. Znaczenie chemji koloidalnej w technice. Napisał inż. Stanisław Żmigród. Cz ść I, A 'by ocenić, jak wielkiej doniosłości i jak wiel kiego znaczenia praktycznego nabrała w o statnich czasach nauka o koloidach, wy starczy choćby pobieżnie przejrzeć kilka pism naukowych i technicznych, a przekonamy si , że np, w dziełach traktuj cych o medycynie, fizjologii zwierz cej i roślinnej, biolog}! i farmakologji, mi neralogji i geologji i t, p. na każdej prawie stro nicy spotykamy si z wyrazem koloid. Podobnie i w literaturze technicznej, dotycz cej fatfbiarstwa, garbarstwa, klejów, lakierów, ży wic, mydła, smarów, poj cie powyższe spotyka si nader cz sto. Niemniej wytwarzanie papieru, klisz i papie rów fotograficznych, piwowarstwo, cukrownictwo, ceramika, przemysł cementowy, wyrób prochu, ce gieł, luster, szkieł barwnych, sztucznych kamieni drogocennych, jedwabiu sztucznego, kauczuku syn tetycznego, dalej wyrób nici metalowych 'do żaró wek elektrycznych i wiele innych gał zi techniki nowoczesnej 'zawdzi cza w dużej mierze swój roz wój nauce o koloidach. Jeśli skierujemy uwaig nasz na tak po spolite zjawisko fizjologiczne, jak odżywianie, to zobaczymy, że i w tej dziedzinie wiele zawdzi czamy post pom chemji koloidalnej (np, wypieka nie chleba lub innego pieczywa, przygotowanie ka wy bezkofeinowej, sosów majonezowych, śmietany bitej, masła, mleka homogenizowanego, lub „rato wanie" przesolonej zupy przez dodanie do niej jaj ka lub śmietany i t. p,). 'Na podstawie wi c różnych praw, rz dz cych w „świecie koloidalnym", doskonale wyjaśnić moż na te różne i zawiłe zjawiska, które dotychczas by ły dla nas zupełnie niejasne i niezrozumiałe, Zaznaczyć chciałbym, że racjonalne, t. j . ro zumne i nierozrzutne, a jednak smaczne przyrz dzanie potraw (czy to sposobem fabrycznym, czy też domowym) wymagać b dzie coraz wi kszego zasobu wiadomości zarówno z dziedziny chemji, jak i fizjologji, i zapewne niedalek 'jest chwila, kiedy w kuchni naszej nie 'b dziemy widzieli współ czesnej kucharki, natomiast zarówno przemysł pro duktów spożywczych, jak i nasza kuchnia prywat na, znajdzie si w r kach ludzi fachowo przygoto wanych i naukowo wykształconych. Wyraz potocz ny „sztuka kulinarna" zostanie niew tpliwie za st piony przez określenie: „nauka kulinarna", albo jeszcze właściwiej —• przez wyraz „ibrom atologja", t. j . nauka o pokarmach. Ohemja koloidalna służyć również może za podstaw 'do oceny i przyrz dzania środków spo żywczych oraz być pomocn przy wykrywaniu ich zafałszowań. Klarowanie i oczyszczanie wody rzecznej oraz wód ściekowych, miejskich i fabrycznych, odbywa si od kilku lat nowym zupełnie sposobem, opar tym również na znajomości chemji koloidalnej. Dalej wydajność gleby, jak to wykazały prace wielu wybitnych uczonych w dziedzinie rolnictwa, zależn jest również od ciał koloidalnych, t, zw. ,,koloidów glebowych". Ponadto meteorologja posiłkuje si nauk o koloidach, 'by wyjaśnić kształtowanie si chmur oraz powstawanie burz i błyskawic. Tak samo 'dla mineralogii (wyjaśnianie barw opalu, szmaragdu, jaspisu, rubinu, szafiru, amety stu, topazu, turkusu i i. p.) i dla geologji nauka o koloidach ma wielkie znaczenie. Ciało nasze w cz ści swej składa si z kolo idów, któremi tłumaczy si jego gibkość i elastycz ność, jak również wytrzymałość i odporność. Wprawdzie szkielet nasz złożony jest z pewnych soli mineralnych, ale s one nasi kni te pewn sub stancj koloidaln — osein , I gdyby ta ostatnia

Transcript of Przedruk wzbroniony. PRZEGLĄD TECHNICZNYbcpw.bg.pw.edu.pl/Content/3115/08pt1930_nr7.pdf ·...

  • tfr. 7. Warszawa, dnia 19 lutego 1930 r.Przedruk wzbroniony.

    Tom LXIX.

    PRZEGLĄD TECHNICZNYTYGODNIK POŚWIĘCONY SPRAWOM TECHNIKI I PRZEMYSŁU.

    T R E Ś Ć :

    Z n a c z e n i e c h e m j i k o l o i d a l n e j w t e c h n i c e ,nap. Inż. Stanisław Żmigród.

    Ś w i a t o w y K o n g r e s I n ż y n i e r ó w w T o k i o, nap.Dr. St. Piłat, Profesor Politechniki Lwowskiej.

    F i l m d ź w i ę k o w y w ś w i e t l e b a d a ń e l e k t r o -a k u s t y c z n y c h , n a p . Inż. J . Silberstein, Będzin.

    P r z e g l ą d p i s m t e c h n i c z n y c h .

    N e k r o l o g i a ,

    W i a d o m o ś c i P o l s k i e g o K o m i t e t u N o r m a l i z a -c y j n e g o .

    SOMMAIRE:L a c h i m i e d e c o l l o i d e s . S o n i m p o r t a n c e p o u r

    l a t e c h n i ą u e i n d u s t r i e l l e (a suivre), par M.St. Żmigród, Ingenieur - chimiste,

    C o n g r e s M o n d i a l d e s I n g e n i e u r s a T o k i o(suitę et fin), par M- St. Piłat, Dr., Professeur a 1'EcolePolytechniąue de Lwów.

    P t o b l e m c s e 1 e c t r o - a c o u s t i q u e s c o n c e r n a n tl e s f i l m a s o n o t e s , p a r M. J. Silberstein, Ingenieur-electricien.

    R e v u e d o c u m e n t a i r e.N e c r o l o g i e .B u l l e t i n d u C o m i t e P o l o n a i s d e S t a n d a r -

    d i s a t i o n.

    Znaczenie chemji koloidalnej w technice.Napisał inż. Stanisław Żmigród.

    Część I,

    A 'by ocenić, jak wielkiej doniosłości i jak wiel-kiego znaczenia praktycznego nabrała w o-statnich czasach nauka o koloidach, wy-starczy choćby pobieżnie przejrzeć kilka pismnaukowych i technicznych, a przekonamy się, żenp, w dziełach traktujących o medycynie, fizjologiizwierzęcej i roślinnej, biolog}! i farmakologji, mi-neralogji i geologji i t, p. na każdej prawie stro-nicy spotykamy się z wyrazem k o l o i d .

    Podobnie i w literaturze technicznej, dotyczą-cej fatfbiarstwa, garbarstwa, klejów, lakierów, ży-wic, mydła, smarów, pojęcie powyższe spotyka sięnader często.

    Niemniej wytwarzanie papieru, klisz i papie-rów fotograficznych, piwowarstwo, cukrownictwo,ceramika, przemysł cementowy, wyrób prochu, ce-gieł, luster, szkieł barwnych, sztucznych kamienidrogocennych, jedwabiu sztucznego, kauczuku syn-tetycznego, dalej wyrób nici metalowych 'do żaró-wek elektrycznych i wiele innych gałęzi technikinowoczesnej 'zawdzięcza w dużej mierze swój roz-wój nauce o koloidach.

    Jeśli skierujemy uwaigę naszą na tak po-spolite zjawisko fizjologiczne, jak odżywianie,to zobaczymy, że i w tej dziedzinie wiele zawdzię-czamy postępom chemji koloidalnej (np, wypieka-nie chleba lub innego pieczywa, przygotowanie ka-wy bezkofeinowej, sosów majonezowych, śmietanybitej, masła, mleka homogenizowanego, lub „rato-wanie" przesolonej zupy przez dodanie do niej jaj-ka lub śmietany i t. p,).

    'Na podstawie więc różnych praw, rządzącychw „świecie koloidalnym", doskonale wyjaśnić moż-na te różne i zawiłe zjawiska, które dotychczas by-ły dla nas zupełnie niejasne i niezrozumiałe,

    Zaznaczyć chciałbym, że racjonalne, t. j . ro-zumne i nierozrzutne, a jednak smaczne przyrzą-

    dzanie potraw (czy to sposobem fabrycznym, czyteż domowym) wymagać będzie coraz większegozasobu wiadomości zarówno z dziedziny chemji,jak i fizjologji, i zapewne niedaleką 'jest chwila,kiedy w kuchni naszej nie 'będziemy widzieli współ-czesnej kucharki, natomiast zarówno przemysł pro-duktów spożywczych, jak i nasza kuchnia prywat-na, znajdzie się w rękach ludzi fachowo przygoto-wanych i naukowo wykształconych. Wyraz potocz-ny „sztuka kulinarna" zostanie niewątpliwie za-stąpiony przez określenie: „nauka kulinarna", albojeszcze właściwiej —• przez wyraz „ibrom-atologja",t. j . nauka o pokarmach.

    Ohemja koloidalna służyć również może zapodstawę 'do oceny i przyrządzania środków spo-żywczych oraz być pomocną przy wykrywaniu ichzafałszowań.

    Klarowanie i oczyszczanie wody rzecznej orazwód ściekowych, miejskich i fabrycznych, odbywasię od kilku lat nowym zupełnie sposobem, opar-tym również na znajomości chemji koloidalnej.

    Dalej wydajność gleby, jak to wykazały pracewielu wybitnych uczonych w dziedzinie rolnictwa,zależną jest również od ciał koloidalnych, t, zw.,,koloidów glebowych".

    Ponadto meteorologja posiłkuje się nauką okoloidach, 'by wyjaśnić kształtowanie się chmuroraz powstawanie burz i błyskawic.

    Tak samo 'dla mineralogii (wyjaśnianie barwopalu, szmaragdu, jaspisu, rubinu, szafiru, amety-stu, topazu, turkusu i i. p.) i dla geologji naukao koloidach ma wielkie znaczenie.

    Ciało nasze w części swej składa się z kolo-idów, któremi tłumaczy się jego gibkość i elastycz-ność, jak również wytrzymałość i odporność.Wprawdzie szkielet nasz złożony jest z pewnychsoli mineralnych, ale są one nasiąknięte pewną sub-stancją koloidalną — oseiną, I gdyby ta ostatnia

  • 142 PRZEGLĄD TECHNICZNY 1930

    znikła, nie moglibyśmy wówczas ani kroku szczę-śliwie postawić.,.

    Nic też dziwnego, że chemja koloidów znala-zła tak szerokie zastosowanie w badaniu zjawisk,zachodzących w ustroju ludzkim.

    Ale stan koloidalny, od którego uzależnionyjest normalny rozwój jestestw żyjących, nie stano-wi bynajmniej ich wyłącznego przywileju, albo-wiem istnieje też cały szereg ciał mineralnych wstanie koloidalnym, jak np. siarka koloidalna, krze-mionka -koloidalna, rtęć, platyna, 'złoto, srebro ko-loidalne i t. p.

    A zatem widzimy, jak różnorodne gałęzieobejmuje nauka o koloidach, jak szerokie horyzon-ty roztacza przed sobą, odgrywając z dnia na dzieńcoraz to większą rolę i znajdując coraz większe za-stosowanie.

    Do niedawna ta najmłodsza gałąź chemji fi-zycznej nie wykraczała poza granice t, zw, naukiczystej, będąc wyłącznie przywilejem ludzi nauki,dziś natomiast wywalczyła sobie prawo wstępu dodziedziny prawa patentowego.

    Zanim jednak przejdziemy do omówienia po-szczególnych przykładów, dotyczących zastosowa-nia chemji koloidalnej w technice, wskazać musi-my choćby pobieżnie na kilka głównych cech i wła-ściwości ciał koloidalnych, które je tak bardzoróżnią od ciał zwykłych, niekoloidalnych.

    W roku 1845 chemik włoski Francesco Selmiogłosił po raz pierwszy prace swe o roztworachkoloidalnych, nazwane wówczas przez niego pseu-do-roztworami, czyli roztworami rzekomemi. Ba-dania jego dotyczyły przedewszystkiem roztworówzupełnie przezroczystych, otrzymywanych przezrozpuszczenie w wodzie błękitu berlińskiego1, siar-ki i t, p., które to roztwory pod wpływem odczyn-ników osadzały się, pociągając jednocześnie za so-bą znaczną część tychże odczynników.

    Na zasadzie tych badań Selmi postawił hipo-tezę, która .głosiła, że ciała w roztworach rzeko-mych znajdują się w stanie .zawiesin lub w staniesubtelnej emulsji.

    W roku 1861 fizyk i chemik angielski ThomasGraham ogłosił cały szereg arykułów p, t,: „Za-stosowanie zjawiska dyfuzji roztworów do analizychemicznej". Stwierdził on mianowicie, że zależnieod szybkości, z jaką ciała rozpuszczone w wodziedyfundtiją, i. j , przenikają przez pewne przegrody,można je podzielić na dwie zasadnicze kategorje;1) ciała, które — jak sole, kwasy, zasady i t, d.(t. j . elektrolity) — obdarzone są wielką zdolno-ścią dyfuzyjną; 2) w przeciwieństwie do pierw-szych, krzemionka oraz ciała białkowe, jak żelaty-na, guma arabska, białko jaj, klej (coli), które zroztworów nie przenikają wcale lub bardzo powoli.

    Na podstawie tego zjawiska różnorodnej zdol-ności dyfundowania ciał z roztworu, stwierdzono,że np. białko jaj, żelatyna lufo klej nie przenikająprzez błonę zwierzęcą, pergamin lub kolodium,podczas gdy np. sól kuchenna, cukier i woda złatwością przenikają nazewnątrz poprzez wspom-niane przegrody.

    Ciała 'bezpostaciowe, podobne do żelatyny,kleju i Ł p., otrzymały nazwę koloidów, w odróż-nieniu od krystaloidów, obdarzonych własnością

    przenikania przez błony. Nazwa zaś krystaloidypowstała stąd, że ciała przenikające przez błonęzwierzęcą są w stanie stałym przeważnie krysta-liczne.

    Z nazwy danej ciałom dyfundującym: „ciałakoloidalne" lub ,,koloidy", zdawaćby się mogło, żemamy tu do czynienia ze specjalną jakąś grupąciał, związanych ze sobą własnością niedyfundowa-nia. W rzeczywistości jednak należy ibrać jedyniepod uwagę ich pewien określony stan fizyczny, anie chemiczny, stan bowiem chemiczny wypływaz budowy ciał koloidalnych.

    Dlatego też lepiej będzie mówić nie o ciałachkoloidalnych, lecz o ciałach znajdujących się w•stanie k o l o i d a l n y m , bowiem niektóre kry-staloidy — zależnie od warunków lub rozpuszczal-nika — przybrać mogą postać koloidów, i odwrot-nie — koloidy (izwłaszcza albumina, hemoglobinai t. p.) mogą krystalizować. Tak samo palmitany,stearany, olejany zasadowe z łatwością rozpuszcza-ją się w alkoholu i eterze, podczas gdy w wodziezostają zawieszone, dając typowe roztwory kolo-idalne. Inaczej natomiast zachowuje się np. sól ku-chenna: rozpuszczona w benzenie (C6H0), tworzyroztwór koloidalny, a w roztworze wodnym jestkrystaliczna.

    Zjawisko przybierania lub nie postaci ciałakoloidalnego uzależnione jest od mało nam jeszczeznanych własności i składu tych ciał, cech niewąt-pliwie odmiennych od cech związków chemicznych,tak bardzo charakterystycznych przez stałość swe-go składu i własności (znane prawo stałości sto-sunków Prousfa).

    Przechodząc teraz do rozpatrzenia istoty czylibudowy wewnętrznej koloidów, pominiemy tutajsposoby ich otrzymywania, wskażemy natomiastna najbardziej charakterystyczne ich własności icechy, które jednocześnie wyjaśnią zasadniczą róż-nicę między cechami „prawdziwych" czyli zwyk-łych roztworów, jak np. roztworów soli kuchennej,cukru i t, p. w wodzie, a roztworami koloidalne-mi, np. złotem koloidalnem, krzemionką, siarką,platyną koloidalną i t. p.

    Barwa,Oglądając rozmaite roztwory koloidalne, za-

    uważyć można, że w większości wypadków barwaich nie daje się zgóry ściśle przewidzieć, gdy nato-miast barwa soli metalicznych (z niektóremi tylkozastrzeżeniami) jest jedną z najcharakterystycz-niejszych ich cech oraz własności, Np.: chromianysą stale żółte, nadmanganiany —- fioletowe, soleniklu — są ciemno-zielone, żelaza — blado zielone,miedzi — niebieskie i t. d,, w koloidach natomiastspotykamy wręcz odmienne zjawisko.

    Doświadczenia wykazały, że złoto koloidalnemoże ibyć czerwonego, pomarańczowego, żółtego,zielonego, niebieskiego, niebiesko-fioletowego ko-loru, podczas gdy złoto w arkuszach jest zielone,a sole jego jasno-żółte. Również srebro koloidalnewykazuje ognisto-czerwone, matowo-liljowe, nie-biesko-ziekme, ciemno-zielone i oliwkowo-zieloneodcienie, a sole srebra są bezbarwne.

    Przyczyną podobnego zjawiska jest to, że wroztworach koloidalnych barwa zależy nie od na-tury chemicznej, t. j , od chemicznego pigmentu

  • Nr. 7 PRZEGLĄD TECHNICZNY 143

    znajdującego się w płynie, lecz przeważnie odwielkości cząsteczek, czyli — według wyrażeniaWo, Ostwalda — od s t o p n i a d y s p e r s j id a n e g o r o z t w o r u .

    W zależności więc od mniejszych lub więk-szych cząsteczek koloidalnych, rozproszonych wpłynie, czyli w środowisku dyspersyjnem, może da-ny płyn przybierać różne odcienie oraz zabar-wienia.

    A zatem, w zależności od stopnia dyspersji,jeden i ten sam metal mieć może różnorakie za-barwienia, a skład jego roztworu koloidalnego jestzupełnie odmienny od składu roztworów jego soli,czyli krystaloidów. Pamiętać więc musimy, żebarwa roztworu koloidalnego zależną, jest od stop-nia dyspersji.

    Smak.Roztwory koloidalne posiadają smak nieco od-

    mienny ad krystaloidów, których skład chemicznyjest do nich zbliżony. Np. smak błękitu pruskiegolub żelazocjanku miedziowego jest różny od soliżelaza lub miedzi, albo też jest on bardzo słaby iłagodny.

    Tak samo zmniejszenie się wyrazistości sma-ku zauważyć zresztą można u koloidów natural-nych, organicznych.

    I w tym więc przypadku, tak jak to było zbarwą, skład roztworów koloidalnych jest różny odskładu odnośnych krystaloidów.

    Ruchy molekularne Browna.Powszechnie znaną jest rzeczą, że wszelkie

    zjawiska życiowe wyróżniają się swoistemi rucha-mi żywej materji. Np, w naczyniach roślin wodapodnosi się naskutek parowania (jest to ruch me-chaniczny), albo też, pod wpływem ciśnienia zacho-dzącego w korzeniach, soki w nich zawarte wpro-wadzone zostają w ruch (mamy więc tu ruch wy-wołany przez ciśnienie osmotyczne). Osobliwą po-stacią ruchu żywej materji jest również kurczeniesię mięśni, kurczenie samoistne mimozy, ruchykurczliwe bakteryj, pełzaków i t. p.

    W roku 1826 botanik angielski Robert Brownpodczas badania mikroskopowego, przy silnem po-większeniu, pyłków kwiatowych, zawieszonych wkropli wody, zauważył ze zdziwieniem, iż znajdu-ją się one nie w stanie spoczynku, lecz w ciągłymruchu. Późniejsze doświadczenia wykazały, że tesame ruchy zachodzą nietylko w jestestwach orga-nicznych, lecz i w całym szeregu ciał nieożywiO'nych, jeśli są one subtelnie rozdrobnione, naprz. wmetalach, jak i w solach koloidalnych, którychcząstki są w ciągłym ruchu chaotycznie wibracyj-nym, t. j . drgającym, zygzakowatym. Ruchy zawie-szonych cząsteczek przypominają niejako tanieckomarów i muszek nad mokradłami, lub tłumne ro-jenie się mrówek w mrowisku.

    Jak wykazały doświadczenia bardzo licznychbadaczy, ruch powyższy bynajmniej nie jest przy-padkowy i nie jest wywołany przez jakieś czynnikizewnętrzne, jak: wstrząśnienia mechaniczne, zanie-czyszczenia, prądy w cieczy, zmiany w reakcji lubw temperaturze, parowanie wody, działanie pro-mieni świetlnych i t, p. Dowiedziono niezbicie nie-zależności tego ruchu od jakichkolwiek przyczyn

    zewnętrznych: udowodniono, że w cieczy ów nie-regularny i dość szybki ruch powstaje wskutekprzypadkowych uderzeń wzajemnych o zawieszo-ne w niej grubsze cząsteczki stale (t. zw. micelle).Jak wykazały doświadczenia, uderzenia te wywo-łane są przez oddziaływanie ładunków elektrycz-nych cząsteczek stałych, pobudzających cząsteczkipłynu do ruchu obrotowego i postępowego.

    Ze względu na to, iż omawiany ruch wystę-puje jedynie w najsubtelniej rozdrobnionych czą-steczkach, otrzymał on nazwę ruchu molekularne-go, albo ruchu Browna.

    Zdolność katalityczna koloidów i jej utrata.Jeśli doprowadzimy cząsteczki koloidalne do

    stanu jaknajwiększego rozpylenia, wykażą onewówczas uderzającą łatwość reagowania oraz po-średniczenia w reakcjach, zwłaszcza katalitycz-nych: zjawisko to przypisać należy wielkiej po-wierzchni cząsteczek.

    Podkreślić należy, że te same ciała, jednakznajdujące się w postaci krystalicznej, pozbawionesą zupełnie własności katalitycznych, czyli że cia-ła krystaliczne są „katalitycznie nieczynne".

    Gdybyśmy jednak do ciał katalitycznych do-dali choćby parę kropel siarkowodoru, sublimatu,cjanku potasowego, fosforu, siarczku węgla, chlo-roformu lub arsenu, wówczas działanie ich odrazuustałoby, nastąpiłoby jakgdyby ich zatrucie. Dla-tego też przy wszelkich procesach katalitycznychdbać należy o to, by katalizatory, biorące udział wreakcji, wolne były od wymienionych, szkodliwychdla nich zanieczyszczeń,

    Własności optyczne koloidów i zjawisko Tyndall'aJeśli wpuścimy snop promieni słonecznych

    do ciemnego ipokoju, np. przez szparę w okiennicy,to zauważymy wyraźnie drogę owego snopkaświetlnego, gdyż pył zawieszony w powietrzu roz-prasza światło. Jest to znane wszystkim zjawiskot. zw. pyłku słonecznego, dzięki któremu kurz, wzwykłych warunkach niewidoczny, staje się, gdyobserwujemy z boku, widzialnym w promieniu sło-necznym. Gdybyśmy usunęli w jakikolwiek sposóbkurz z powietrza, np. przez spalanie pyłków zapo-mocą gorącego żelaza w miejscu, gdzie przebiegająpromienie. świetlne, wówczas padający snop sło-neczny byłby niewidoczny. Gdzie więc powietrzelub jakikolwiek gaz wolne są od kurzu, stają się onecałkowicie przezroczyste i nieoświetlone: wedługwyrażenia Waltera Springa, powietrze lub gaz sąwtedy „optycznie próżne". Tak samo woda czysta,ciecze właściwe oraz roztwory niekoloidalne, jeślizachowane są pewne środki ostrożności, jak np.bezwzględna czystość, okazują się optyczniepróżne.

    Gdy natomiast puścimy silny promień świetl-ny, nawet choćby z pozoru, do zupełnie przezro-czystego roztworu wodnego jakiegoś koloidu, za-wartego w naczyniu szklanem o ściankach jednoli-tych, umieszczonem w ciemnem miejscu, to drogajego zaznaczy się mocną i widoczną smugą stożko-watą, na podobieństwo zjawiska widzialnych pył-ków słonecznych, oświetlonych promieniem.świetl-nym. A zatem koloidy nie są optycznie próżne, leczprzeciwnie — „optycznie pełne", bowiem zawie-

  • 144 PRZEGLĄD TECHNICZNY 1930

    szone w nich cząsteczki stałe, odbijające światło,wprawdzie nie są widoczne ani gołem okiem, aniteż pod mikroskopem, lecz -widoczne są pod t. z\v;ultramikroskopem.

    Gdyby z tych czy innych przyczyn nastąpiłojednak kłaczkowanie roztworu koloidalnego, to

    stałby się on optycznie próżnym, czyli smuga stoż-kowa byłaby w tym wypadku niewidoczna.

    Jest to właśnie t. zw. zjawisko Tyndall'a, któ-re jeszcze raz potwierdza, że roztwory koloidalnenie są roztworami, lecz zawiesinami nadzwyczajdrobnych cząsteczek. (d. c. n.J

    Światowy Kongres Inżynierów w Tokjo1.Napisał Dr. St. Piłat, Profesor Politechniki Lwowskiej.

    C e s a r s k i e l a b o r a t o r j u m .c e r a m i c z n e w K y o t o .

    Ponieważ stacja -ceramiczna, istniejąca odwielu lat przy Politechnice lwowskiej, jest z po-wodu stałego braku funduszów na jej racjonalnewyekwipowanie w przyrządy i odpowiedni perso-nel aż zbyt częstym tematem kłopotliwych dysku-syj w Radzie Wydziału Chemicznego, przeto wy-dawało mi się interesującem zobaczyć podobną in-stytucję w Kyoto i zasięgnąć informacyj co do jejdziałalności i uposażenia.

    Założona w tr. 1896 przez gminę miasta Kyoto,została tamtejsza stacja ceramiczna przejęta przeziząd w r, 1919 i jest w Japonji pierwszą instytucją,.która zajęła się poważnem studjum naukowychpodstaw przemysłu ceramicznego. Wykonywanetam prace dotyczą przedewszystkiem badań ma-terjałów surowych, półproduktów i gotowych fa-brykatów.

    Urządzenie stacji obejmuje laboratorja anali-tyczne, sale modelowania, wielkde składy rozmai-tych materjałów surowych różnorodnego pocho-dzenia, dalej zbiory okaizów porcelany i fajansówi bibljotekę fachową, Dla doświadczeń praktycz-nych posiada stacja 20 pieców do wypalania róż-nych systemów i wielkości. Uwagę moją zwróco-no na najmniejszy typ pieca ofeoło 60 cm średnicyi 50 cm wysokości, opalany dwoma palnikami ole-jowemi o rozpylaniu sprężonem powietrzem.

    Obszar przeznaczony na budynki i ogrodymiędzy niemi obejmuje około 2 hektarów.

    Stacja ceramiczna w Kyoto liczy 60 stałychpracowników, oprócz tego w czasie mojej bytno-ści pracowało tam 4 studentów w charakterzepraktykantów, Roczny budżet instytucji wynosi100 000 yen ( = 50 000 dol. St. Zjedn.).

    U n i w e r s y t e t w K y o t o ,a zwłaszcza oddziały chemiczne, mogłem zwie-dzić dość szczegółowo, dzięki uprzejmości prof.M, Chikashige, metalografa, dawnego uczniaprof, Tammanna z Getyngi, Prof. Chikashige u-dzielił mi także informacyj co do organizacji u-niwersytetu w Kyoto i wogóle wyższych uczelnijapońskich, które są wzorowane na podobnych za-kładach amerykańskich i przedstawiają połącze-nie uniwersytetu i politechniki, Uniwersytetów jestw Japonji 5, Obejmują one z reguły 7 wydziałów(departments), z których niektóre mają dalszy po-

    *) Dokończenie do str. 130jw zesz, 6 z r, b.

    dział na kursa nauki lub instytuty (course of in-structdon —• mstitutes). Wydziały są następujące:prawa, medycyny, inżynierji, literatury, filozofji(science), ekonomji i rolnictwa. Wydział inżynierjiodpowiada naszym lub niemieckim politechnikomi obejmuje następujące kursa nauki:

    Elektrotechnika,Chemja techniczna,Architektura.

    Inżynierja cywilna,Budowa maszyn,Górnictwo i metalurga,

    Kurs nauki jest nominalnie 3-letni, w rzeczywisto-ści 4-letni, ponieważ na przerobienie materjału izdanie egzaminów z przedmiotów 1 roku przecięt-ny student potrzebuje 2 lata. Dłużej jak 6 lat stu-dj-ować nie wolno.

    Na czele uczelni stoi prezydent, mianowanynajczęściej z pomiędzy profesorów na czas nieo-graniczony. Prezydent kieruje wszelkiemi sprawa-mi finansowemi a administracyjnemi szkoły.

    Program nauki na wydziale chemji technicz-nej różni się w kilku zasadniczych punktach odnaszych programów. Naprzykład chemja wykła-dana jest dwa razy w ciągu studjów, a to na pierw-szym roku, jako zarys chemji nieorganicznej 60godzin., i zarys chemji organicznej 72 godzin, na-stępnie na drugim lub trzecim roku — chemja nie-organiczna i organiczna po 102 godzin. Wśródprzedmiotów przewidzianych w programie na 1irok studjów znajdujemy liczne przedmioty tech-nologiczne, np. materjały opałowe stałe — 48 go-dzin, płynne i smary — 48 godz., dystylacje i opałgazami — 42 godz., maszynoznawstwo I i II — po64 godz, d t. p.

    Program rozróżnia 3 rodzaje przedmiotów:bezwzględnie obowiązkowe, obowiązkowo wybie-ralne i nadobowiązkowe. Do kategorji drugiej, zktórych student musi kilka wybrać, należą mine-ralogj>a, fotochemja, metalurgja żelaza, metalurgjainnych metali, barwiki, włókna, oleje etc. Wśródprzedmiotów nadobowiązkowych znajdujemy ana-lizę matematyczną, fizykę, biochemję, geologję,ekononrję i t, p.

    Prof. Chikashige oprowadził mnie po kilkulaboratorjach profesorów i pracowniach studen-tów, umieszczonych przeważnie w niewielkich jed-nopiętrowych budynkach, bardzo praktycznie po-dzielonych na niewielkie sale, obliczone dla 2 do 6pracowników. Urządzenia laboratorjów nowocze-sne, lecz nie przedstawiają niczego godnego spe-cjalnej uwagi. Natomiast uposażenie pod wzglę-

  • Nr. 7 PRZEGLĄD TECHNICZNY 145

    dem aparatury, pomp próżniowych, małych silni-ków elektrycznych, autoklawów, termoelementówi i. d. — nadzwyczaj bogate. W kilku laboratorjachwidziałem prace z zakresu tecbnologji nalty, któ-ra chemików japońskich zdaje się żywo intereso-wać. W Iaboratorjum prof. Hita, pozostającem wścisłym związku z fizykalno-chemicznym instytu-tem badawczym w Tokio, prowadzi się prace natemat chemji węglowodorów naftowych i olejówsmarowych. W innem Iaboratorjum widziałem eks-perymenty na temat hydrogenizacji olejów i asfal-tów, przeprowadzane w autoklawie stalowym fa-brykacji japońskiej, pozwalającym na eksperymen-towanie przy 450" C i 300 at. Autoklaw, w przeci-wieństwie do znanych konstrukcyj A, Hofera, miałogrzewanie elektryczne i poruszany był w pła-szczyźnie poziomej, Prof. Chikashige informowałmnie, że na oddziale chemji, wydz. filozof,, jest 5profesorów zwyczajnych, 17 docentów i asysten-tów na 120 studentów, z czego około 10 doktoran-dów. Dotacja Oddziału chemicznego na wydatkirzeczowe (więc bez kosztów personalnych) wynosi40 000 yen (20 000 dol.) rocznie,

    I n s t y t u t b a d a ń f i z y k a l n y . c hi c h e m i c z n y c h .

    Należąc przez szereg lat do Kuratorjum Che-micznego instytutu Badawczego w Warszawie,który — jak wiadomo — zawdzięcza swe powsta-nie twórczej inicjatywie Pana Prezydenta Mości-ckiego, byłem silnie zainteresowany w dokład-nem, o ile to możliwe, zwiedzeniu podobnej insty-tucji w Tokio, mniej więcej w tych samych latachpowstałej i mającej analogiczne cele. Uprzejmościwice-hrabiego M, 0'kochi, prezydenta (w naszejtnomeriklaturze: naczelnego dyrektora) zawdzię-czam pozwolenie dwukrotnego odwiedzenia insty-tutu i zwiedzenia kilku laboratorjów oraz uzyska-nie szeregu informacyj, dotyczących jego organi-zacji.

    Instytut badań fizykalnych i chemicznych wTokio, założony w r. 1917 kosztem 5 726 000 yen,z czego 1 000 000 yen dał cesarz, około 1 500 000yen rząd, resztę — instytucje rządowe i prywat-ne, ma na celu prowadzenie badań fizykalnych ichemicznych tak w .zakresie nauki czystej, jak istosowanej, zawsze jednak mając na io!ku możliwo-ści praktycznego zastosowania otrzymanych wy-ników. Zabudowania składają się z kilkunastu bu-dynków, rozmieszczonych na około 6-morgiowymterenie. Instytut obejmuje 22 oddzielnych labora-torjów, noszących imię ich kierowników, np. Imori,Nishi, Ikeda, Okocili e tc, oprócz 'tego osobny idoskonale urządzony i wyekwipowany oddział bu-dowy precyzyjnych instrumentów dla wszelkiegorodzaju pomiarów naukowych i technicznych.Dział ten, którego integralną część tworzy wielkiwarsztat precyzyjno-mechaniczny, zajmuje osob-ny wielki budynek. Wśród 22 laboratorjów fizy-kalnych i chemicznych, 15 jest umieszczonych wzabudowaniach instytutu, natomiast 7 pozostałychznajduje się przy laboratorjach uniwersyteckich,w których pracują profesorowie, będący równo-cześnie członkami Instytutu. Pomysł ten wydajesię być bardzo praktycznym, chociażby dlatego, że

    w ten sposób małym stosunkowo nakładem pienięż-nym można znaczniejszą liczbę współpracownikóworganizacji zapewnić i na -szerszej podstawie ją o-przeć. Zdaniem hr. Okochi, system ten w ciągu latdał podobno wiele dodatnich wyników.

    Zarząd Instytutu składa się z Prezydenta (dy-rektora) i 13 członków komitetu zarządzającego,22 kierowników laboratorjów, 234 współpracowni-ków i 125 osób zajętych w warsztatach i przy u-rządzeniach pomocniczych oraz 16 pracownikówprzydzielonych z ramienia instytutu do różnychfabryk. Zespół ten tworzy personel instytucji, po-siadającej oprócz tego małe biuro złożone z 9osób. Budżet instytutu za rok zamknięty 31 marca1929 wykazywał w dochodach w okrągłych cy-frach 834 000 yen, w czem 250 000 yen dotacjipaństwowej. Nadwyżka (dochodów wynosiła165 000 yen.

    Zagadnienia opracowywane w instytucie sąnajróżnorodniejsze, np. studja w zakresie chemjikoloidów, badania nad witaminami, konstrukcjeizolatorów dla wysokich napięć, wyładowania e-lektryczne w gazach, analiza roentgenowskakryształów i i. d. Niema prawie działu fizyki lubchemji, któryby nie był w Instytucie w mniej lubwięcej intensywny sposób opracowywany.

    Godnem uwagi jest, że stosunkowo znacznaliczba pracowników zajmuje się tematami z dzie-dziny technologji nafty. Wśród prac z tego dzia-łu należy wymienić prace nad asfaltami (lab, Ike-da), między innemi interesujący i zdaje się nowytemat, mianowicie próby znalezienia i wydziele-nia z asfaltów tych składników, które są czułe naświatło (lab. Imori). W Iaboratorjum ikeda pro-wadzone są roboty, dotyczące własności adsorb-cyjnych japońskich ziem okrzemkowych, nazwa-nych „adsol", szczególnie w kierunku ich zastoso-wania do absorbcji par z mieszanin gazowych, np.benzolu z gazu węglowego lub gazoliny z gazówziemnych. Eksperymenty prowadzone są na ma-teriale utworzonym w 'kształt drobnych cylin-'drów, mniej więcej 3—4 razy większych od węglaaktywnego (T-Kohle firmy Bayer & Co, Lever-kusen). Zdolność absorbcyjna ma być pokaźna,mniejsza jednak niż węgla T, natomiast silniejszaniż u węgli w kierunku pochłaniania pary wod-nej. Z diagramów, które widziałem, nie mogłemsobie wyrobić dokładnego zdania o kształcie izo-term, miałem jednak wrażenie, że niema w tymwypadku znanej i charakterystycznej różnicy mię-dzy izotermami dla pary wodnej i węglowodorów.Na pytanie moje, czy mechaniczna odporność ma-terjału jest dostateczna dla użycia w technice, niemogłem otrzymać pozytywnej odpowiedzi.

    Liczne prace, podobnie jak w Kyoto, zajmująsię hydrogenizacją dystylatów naftowych i węglo-wych, tematem interesującym Japończyków zewzględu na możliwości przeróbki węgli mandżur-skich i pozostałości dystylacyjnych własnych ra-fineryj.

    Wśród innych tematów uderzył mnie jedenspecyficznie japoński, mianowicie sprawa sztucz-nego „Sake". Prof, Suzuki, który się tym tematemzajmuje i — jak się zdaje — pomyślnie go rozwią-zał, mówił mi, że gdy prace jego doczek*ają się

  • 146 PRZEGLĄD TECHNICZNY 1930

    technicznego zas tosowania , i lość ryżu oszczędzonaw t e n sposób w y s t a r c z y do wyżywienia 4 000 000ludzi.

    lenne z a g a d n i e n i e w interesu jący sposób roz-wiązane dotyczy e k r a n u dla projeiteji świetlnychtak skonstruowanego, aby można wyświetlać obra-zy przy normalnem. oświetleniu dziennem lubsztucznem. Jikran jest iz ciemnego laku, powleczo-ny kryształami, o iie pamiętam, łosforanu barowe-go lub wapniowego. "Widzialność obrazów w jasnooświetlonym poKoju, nawet w pobliżu okna, by-ła doskonała. W temże laboratorjum prowadzonajest obszerna praca fotochemiczna i organicznazarazem mad filtrami fotograficznemi, która do-czekała się już praktycznego zastosowania.

    \V jednem z laboratorjów fizykalnych (hr.Okochi) opracowywany jest temat o zasadniczemznaczeniu technicznem, mianowicie wpływ olejówsmarowych na ruch metalowych powierzchni.

    U n i w e r s y t e t w T o k j o,U Uniwersytecie w Tokio, zresztą podobnie

    zorganizowanym jak Kyoto, zwiedziłem laborator-jum proŁ Tanaka, specjalnie poświęcone technolo-gji nafty. Zakład ten obejmuje około 15 większychi mniejszych ubikacyj i oaznacza się wielKiem bo-gactwem aparatury laboratoryjnej i półtechmeznej.badania prowadzone są obecnie w grupie kwasównaftenowych, crackingu i zastosowania natural-nych ziem odbarwiających japońskich do rafina-cji olejów. Oprócz prot. Tanaka, pracuje w tem la-boratorjum 1 docent, 3 asystentów i 15—20 stu-dentów. Dotacja zwyczajma waha się między 25—30 000 yen rocznie.

    Jeżeli zważymy, że własna produkcja naftowajapońska jest niemal 3-krotnie mniejszą od pol-skiej, to każdego uderzyć musi rażąca dyspropor-cja w wysokości dotacji laboratorjów naftowych,a co za tem idzie — w ilości pracowników i bo-gactwie środków pomocniczych.

    Uniwersytet w Tokio, największy w Japoaiji,liczy 8000 studentów (kobiet studjujących nie wi-działem), z następującym w ogólnych cyfrach roz-działem na poszczególne wydziały;

    P r a w o i umiej, pol i tyczne . . . . 2000m e d y c y n a 600inżynierja 1900l i tera tura 1200filozofja 400rolnictwo 900ekonomja 1000

    ..-.•' . . 8 0 0 0 „

    W przeciwieństwie do urządzeń amerykańskichuczelni, studenci nie mieszkają w internatach.

    R a f i n e r j e r o p y ,Dzięki poparciu i .staraniom tokijskiego za-

    stępcy firmy Metallbank & Metallurgische Gesell-schaft we Frankfurcie n.M., miałem sposobnośćzwiedzenia dwóch fabryk największego japońskie-go towarzystwa naftowego ,,The Nippon Oil Co.".Pierwsza z cnich, położona w miejscowości Tsuru-mi przy linji kolejowej Tokio—Yokohama nadbrzegiem morza, przerabia obecnie wyłącznie ro-

    pę importowaną kalifornijską w ilości 50 wag.dziennie. System przeróbki jest w schematycznymzarysie następujący. Z okrętu tankowego wypom-powuje się ropę do zbiorników, a stamtąd do urzą-dzeń dystylacyjnych. Dystylacja kotłowa ciągłazłożona z 4 kotłów po 80 tonu i 3 po 45 tonn po-jemności. Odbiera się 4 frakcje, a mianowicie:

    benzynę surową • ok. 20%,, ciężką . • 5 ,,

    naftę . . . • ' . . 15 ,,olej gazowy . 8 ,,

    razem . , 48%Pozostałość oddystylowuje się w małej ilości dalejna dystylacji olejowej, składającej się z 7 kotłówpo 45 tonn każdy, do asfaltu, w przeważnej ilości•pompuje się ją wprost na instalację krakową sy-stemu Dufefosa,

    Benzynę, otrzymaną wprost z ropy, tak jak ibenzynę krakową, poddaje się rafinacji kwasem•siarkowym, ługiem sodowym i ołowianem sodo-wym. Ta ostatnia operacja ma na celu usunięcie,a przynajmniej zmniejszenie ilości połączeń siar-kowych. Po rafinacji rektyfikuje się benzynę w a-paratach amerykańskich w sposób ciągły.

    Nafta jest rafinowana w sposób normalny.Krakowanie w aparacie Dubbsa prowadzi się jużto 'do asfaltu, już to do koksu. Gazy krakowe sąspalane bez specjalnej przeróbki. W czasie zwie-dzania obserwowałem pewne uzupełnienie Dubb-sa t, zw. „flashing", według własnego pomysłu kie-łrownictwa fabryki w budowie. Fabryka posiadawłasny wyrób blaszanek na produkta (10 000'dziennie). Blaszamki zawierają 4 gal. i koszt ichwynosi 34 sen (1 yen = 100 sen = 0,5 dol.), Zu-żyty kwas siarkowy przerabia się w prymitywnysposób na kwas 60" Be.

    Fabryka zatrudnia 302 robotników, czas pra-cy wynosi 9 godzin, płaca przeciętna robotnikawynosi dla mężczyzny 2,30 yen, dla kobiet 1,40yen dziennie.

    Prąd elektryczny pobiera się z zewnątrz wcenie 3% sen za kWh,

    Ogólne koszta fabrykacji mają wynosić około10 yen na 1000 litrów przerobionej ropy, czyli oko-ło 60 cent, ameryk, na 100 kg, co przy tak pro-stej przeróbce wydaje się być bardzo wiele, na-wet jeżeli uwzględnimy, że rafkierja opalana jest,obok gazów krakowych, płynnemi pozostałościa-mi.

    Bardziej kompletne urządzenie rafineryjnemogłem zwiedzić w Niigata, miejscowości poło-żonej nad morzem japońskiem, około 12 godzin ja-zdy pociągiem pośpiesznym z Tokio, Fabryka wNiigata przerabia około 300 tonn dziennie (mniejwięcej tyle, co Polmin w Drohobyczu) z czego po-łowę ropy japońskiej, połowę kalifornijskiej. Ropęoddystylowuje się do asfaltu 10% na ropę i, mimoUcznych usiłowań, nie zdołano przeprowadzić ra-cjonalnej dystylacji do koksu, zapewne wskuteknieodpowiedniego doboru kotłów. Dystylacja rop-na, podobna jak w Tsurumi, z identycznemi co dowielkości i rodzaju kotłami. Zastanawiające jest,że cała armatura kotłów znajduje się po stroniepaleniskowej, co przedstawia dla ruchu bardzo po-ważne niebezpieczeństwo, nie dając żadnych ko-

  • Nr. 1 PRZEGLĄD TECHNICZNY 147

    rzyści. Także rozwiązanie sprawy podgrzewaczyropnych pozostawia wiele do życzenia.

    Dystylacja olejowa, według pomysłów Schul-za, pracuje przy 2—5 mm ciśnienia słupa rtęci,składa się z 3 kotłów o pojemności około 2 wago-nów. Wobec tak wysokiego podciśnienia, dziwnienisko wydają się być punkty zapalności dystyla-fów: 210° C ciężkiego dystylatu maszynowego,250" C oleju cylindrowego. Niepodobna uniknąćwrażenia, że obsługa tego rodzaju precyzyjnej a-paratury sprawia personelowi fabrycznemu je-szcze dotąd wiele trudności.

    Stosunkowo bardzo mała pacrafiniarnia, odpo-wiadająca zresztą zawartości parafiny w ropie, wstylu amerykańskim, iz wyjątkiem krystalizatorów.

    Urządzenie to budowała Carbondale Co. w NewYorku.

    Regeneracja kwasu odpadkowego z nod naftyi benzyny, podobnie jak w Tsurumi, raczę') prymi-tywna. Kwas odpadkowy z fabrykacji olejowejspala się.

    Fabryka zatrudnia około 500 robotników, któ-rych przeciętna płaca, znacznie niższa w przemy-słowym okręgu tokijskim, wyn.osi około 1,50 yendziennie.

    Obie fabryki robią wrażenie podobne do na-szych małych rafineryj, o ile chodzi o stopień do-brego utrzymania, urządzeń mechanicznych i bu-dynków.

    Film dźwiękowy w świetle badańelektroakustycznych.

    Napisał inż. J, Silherstein, Będzin.

    W ciągu ubiegłego roku odbył się w Europietriumfalny pochód filmu dźwiękowego.Przez wielu krytykowany, jako pomysł ar-tystycznie fałszywy, przez innych znów entuzja-stycznie przyjęty, bezsprzecznie jednak stanowiącynowy wyraz ekspresji artystycznej — wzbudziłfilm dźwiękowy wielkie zainteresowanie i niezwy-kle szybko się spopularyzował. Rzecby można, żepo kilku latach, któire przeszły pod znakiem radja,żyjemy obecnie pod znakiem filmu dźwiękowego.

    Wartość artystyczna filmów dotychczas wyko-nanych pozostaje bezsprzecznie problematyczna.Jest jednak rzeczą niewątpliwą, że nowy ten wyna-lazek nie znalazł dotychczas właściwych form arty-stycznych, lecz tę drogę z pewnością znajdzie z bie-giem czasu. Nowe wynalazki mają tę właściwość,że usiłują nawiązywać do rzeczy istniejących, zktórych wyrastają, przez co w pierwszym okresierozwoju istotne znaczenie i treść ich pozostają u-kryte. Przypomnijmy sobie, czem tyło kino w po-czątkach swego rozwoju, i jak daleka droga zosta-ła przebyta w niedługim stosunkowo czasie. Kinodźwiękowe również znajdzie dla siebie drogi roz-woju, usamodzielni się, przestanie być czemś po-średniem pomiędzy kinem niemem ą teatrem, czyrewją.

    Film dźwiękowy wypuszczony został na rynek,oddany publiczności zbyt wcześnie. Pracowano nadnim już oddawna, zasady jego zostały wypracowa-ne już nawet w dzisiejszej postaci conajmniej odlat kilku w laboratorjach i zakładach doświadczal-nych, szczegóły techniczne jednak nie były dosta-tecznie udoskonalone, całość nie była i, niestety,nie jest nawet na takim poziomie, jakiego z pewnądozą pobłażliwości od rzeczy nowych zwykliśmywymagać. Tem niemniej wypuszczone dla ratowa-nia się przed bankructwem przez zachwianą ame-rykańską firmę kinematograficzną pierwsze filmydźwiękowe zdobyły wielkie powodzenie; przyśpie-szy to z pewnością dalszy rozwój tej nowej gałęzitechniki, wynosząc ją z pracowni naukowych naszersze pole i umożliwiając eksperymentowanie wskali — jeśli uwzględnić dzisiejszy rozwój prze-

    mysłu kinematograficznego w Ameryce i Europie—-niemal nieograniczonej.

    Jakież były podstawowe zagadnienia i zasad-nicze trudności w filmie dźwiękowym? Zapisaniedźwięków, synchronizacja z obrazem, odtworzeniedźwięków w postaci pierwotnej. Z trzech tychspraw jedynie synchronizacja wydaje się być roz-wiązaną pomyślnie i ostatecznie. Natomiast zarów-no rejestracja, jak i reprodukcja dźwięków nastrę-czają szereg trudności. Nawiasem mówiąc, trud-ności te są bardzo podobne do trudności, jakie wy-stępują również na terenie radjotechniki (w szcze-gólności broadcastingu) i telefon) i (w szczególnościdalekosiężnej). Istnieje tendencja, i to nietylkowśród laików, lecz nawet i w sferze podrzędniej-szego autoramentu fachowców, do sprowadzaniatrudności tych do t. zw. dobroci głośników, którejakoby ostatecznie decydują o wartości artystycz-nej odbioru.

    Trudności te w rzeczywistości spowodowane sąw znacznej mierze małą wśród konstruktorów zna-jomością teorji akustyki —• raczej eleklro-afcusiy-ki, bo już dziś -o takim dziale fizyki wolno mówić;należy również uwzględnić fakt, że zarówno radjo-fonja, jak i kino dźwiękowe, są dziedzinami bardzomłodemi, że właściwy ich rozwój rozpoczął się bar-dzo niedawno, że operują elementami nowemi ipizez technikę niezbyt dobrze opanowanemi.

    Artykuł niniejszy'ma na celu przedstawieniedzisiejszego stanu nietyle rozwoju, ile wymagaństawianych filmowi dźwiękowemu, zanalizowanie fi-zykalne procesów elektro-akustycznych, wytłoma-czenie tych zjawisk, na które każdy słuchacz filmudźwiękowego niewątpliwie zwrócić musiał uwagę.

    Nie będziemy tu rozpatrywali poszczególnychsystemów kina dźwiękowego; były one zresztą wzarysie referowane w „Przeglądzie Technicznym"(Nowiny Techniczne Nr. 29—30 z r, ub.). Przypom-nimy tylko, że istnieją, wśród całej „nasy syste-mów, opatentowanych przez najrozmaitsze firmykinematograficzne i elektryczne, 3 zasadnicze gru-py, dające się wyodrębnić na podstawie zasady re-jestrowania dźwięków: rejestracja na filmie (me-

  • 148 PRZEGLĄD TECHNICZNY 1930

    toda zaczernień lub rysowania amplitudy), reje-strowanie na płytach gramofonowych oraz reje-strowanie na drucie, -względnie taśmie stalowej,przez jej magnesowanie. Ograniczymy się w roz-ważaniach poniższych do metody rejestrowaniana filmie przez jego zaczernienie,

    Wymagania, stawiane filmowi dźwiękowemu,wynikają ze studjów nad budową dźwięków i nadmechanizmem ptrocesu słyszenia; badania te w cią-gu ostatnich kilku lat przeprowadzone byty przezkilku fizyków amerykańskich i niemieckich.

    Próby przeprowadzone nad słyszalnością to-nów o różnych częstotliwościach wykazały, że ucholudzkie przyjmuje jako wrażenie ciągłe, czyli jakoton, jeszcze drgania o częstotliwości 16 okir/sek —•jeśli chodzi o granicę niższą; granica wyższa niejest tak ściśle ustalona; według większości bada-czy, waha się ona pomiędzy 10 000 a 12 000 okr./sek,Stwierdzono jednak zarazem zjawisko, że tony po-wyżej 12 000 okr/sek, aczkolwiek same przez sięnie są słyszalne, to jednak, jeśli wchodzą dodźwięku złożonego, jako składowe, są przez uchoułamane; okazuje się, że np. przy niedopuszczeniutych tonów wyższych ucho ludzkie przestaje odróż-niać wysokie C skrzypiec od wysiokiego C sopra-nu, podczas gdy w warunkach normalnych różnicajest zupełnie wyraźna; dwa wzmiankowane dźwiękiróżnią się właśnie jedynie składowemi o częstotli-wościach powyżej 10 000 — 12 000 okr/sek. Wobecpowyższego przyjąć należy jako zakres tonów,których iod'biór — dla uzyskania pełnego wrażenia

    tooaobar

    1000

    IOO

    10

    i.

    0.1

    0,0/

    0,001

    0,0001

    b -

    _ v S

    ! I I I 1 I I I !

    \

    /

    II I I10 50 IOO S00 500 soooRys. 1. Zakres słyszalności tonów (między krzywemi a

    bar = dyn/cm2.

    artystycznego — winien foyć nieskażony, częstotli-wości od 16 okr/sek do 16 000 okr/sek.

    Czułość ucha na poszczególne tony jest bar-dzo rozmaita. Ucho jest jalkgdyby instrumentemrezonansowym, przyczem rezonans leży w okoli-cach między 1 000 a 4 000 okor./sek. Minimalne ciś-nienie powietrza, niezbędne dla słyszalności tonu oczęstotliwości około 2 000 okr./sek jest — jak wi-dać z wykresu (rys. 1) — prawie 6 000 razy mniej-

    sze niż dla tonu o częstotliwości 32 okr./sek względ-nie 18 000 okr./sek; ponieważ energja dźwięku jestproporcjonalna do kwadratu ciśnienia, stosunekenergji tonu rezonansowego do energji tonów skraj-nych będzie 3 600 000,

    Krzywa b na wykresie podaje ciśnienia falgłosowych, które ucho zaczyna odczuwać już niejako dźwięki, lecz jako pewne zaburzenia mecha-niczne. Rzędne zawarte pomiędzy krzywemi a i bodpowiadają zakresowi słyszalności tonów o da-nych częstotliwościach, Jak widać, w najważniejszymobszarze grupy częstotliwości rezonansowych (500do 4 000 okr./sek) różnica natężeń pomiędzy piani-ssimo i fortissimo wynosi 1 :1 000 000. A więc apara-tura odbiorcza musi być w stanie bez zniekształceńpracować w ogromnym zokresie natężeń dźwięków.

    Na wykresie (rys, 1) przyjęto skalę logaryt-miczną, zarówno dla osi rzędnych jak i odciętych,co wynika z konieczności iirwzględnienia ogromnychróżnic interesujących nas wielkości.

    Na nieznaczne zmiany natężenia dźwięku uchonie jest wrażliwe; normalnie dopiero zmiana ciś-nienia o 20% (energji dźwięku o 44%) może byćdostrzeżona. Natomiast na różnicę wysokości tonaucho jest dość wrażliwe; przy tonach o częstotli-wościach

  • Nr. 7 PRZEGLĄD TECHNICZNY 149

    pierwszej kategorji, niektóre spółgłoski, jak ł, p, ki inne, są dźwiękami drugiej kategorji.

    e

    5 -

    j -

    2 -

    1 •0-

    i

    ?•

    s-

    5-

    4-

    3~

    Z-

    1 -0-

    I1 jl . „ h » •.

    0 I0O0 ' 2000 3000

    \

    L.

    Ii

    i 1 II• . i . i .

    0 I00O 2000 3O00

    4000

    14000

    5000

    , 1500O

    ' fDOOOoiir/ieh

    j raooookr/sek'

    5-

    Rys, 2. Tony składowe samogłoski a, wymawianej przez 2 różne osoby(według Griitzmachera).

    A — amplituda drgań; f — częstotliwość.

    Dźwięk określony jest jednoznacznie, skorotylko znamy częstotliwość i amplitudę jego tonówskładowych, Umiemy jednak identyfikować i po-dobny charakter przypisywać dźwiękom w różnychtonacjach, t, zn. o różnej^częstotli-wości tonu podstawowego. Nowszebadania wykazały, że hipotezy,przypisujące tę możliwość iden-tyfikacji analogicznej strukturzedrgań identyfikowanych, polegającejjakoby na tym samym stosunkuamplitud tonów składowych, są fał-szywe. Fizyk niemiecki Stumpf, arównocześnie z nim badacz ame-rykański Miller, powrócili do sta-rej hipotezy Helmholtza, tłomaczą-cej omawiane zjawisko istnieniemt. zw. formant, Formanty są to pe-wne charakterystyczne dla danegodźwięku (właściwie rodzaju dźwię-ku) grupy częstotliwości, które sąjakgdyby uprzywilejowane przezszczególne wzmocnienie. Tak np.formanty samogłoski e są 460 i 2 500okr./sek; znaczy to, że bez względuna wysokość tonu podstawowego za-wsze te tony składowe, których czę-stotliwość zbliża się do powyżej po-danych, są szczególnie wzmocnione.

    M- Griitzmacher opracował no-wą metodę badania, która zna-komicie ułatwia analizę dźwięku.

    Dotąd stosowano zwykle zdję-cia oscylograficzne dźwięku, któremetodą Fourier'a rozkładano na si-nus oidy składowe, co wymagało dużego nakładupracy. Metoda Griitzmachera daje zdjęcie dźwięku

    na skali częstotliwości w ten, sposób, że rzędna da-nego punktu, odpowiadającego pewnej częstotli-

    wości, jest to amplituda odpowie-dniego tonu składowego. Podajemytu parę wykresów Griitzmachera(rys. 2 i 3). Wyraźnie widać na nichformanty danego dźwięku. Na wy-kresie rys. 2, przedstawiającym sa-mogłoskę a, wymawianą przez dwieróżne osoby, dostrzec można różni-ce, któremi tłomaczy się możnośćodróżniania głosów ludzkich; na obujednak wykresach występuje uprzy-wilejowanie strefy częstotliwości800 — 1000 okr./sek, która jestformantą tego dźwięku. Na wykre-sie rys. 3 przedstawione są samo-głoski o i e. Mają one, jak widać,wspólną formantę około 460 okr./sek;samogłoskae ma również i drugą for-mantę około 2 400 okr./sek. Gdybyś-my sposobami elektrycznemi (przyzastosowaniu t. zw. filtrów elektry-cznych) usunęli tę drugą formantę,samogłoska e przeszłaby w o.

    Zajmiemy się z kolei trzeciągrupą wrażeń głotowych — szmera-mi. Matematyczna definicja szme-ru brzmi: szmer jest to^ dźwięk,którego tony składowe dają wskali częstotliwości widmo ciągłe.

    Jest to drganie aperjodyczne, które daje się roz-łożyć na szereg nieskończony drgań sinusoidalnych,przyczem każdej dowolnej częstotliwości w obrę-bie pewnego ich zaikresu odpowiada wartość ampli-

    I0OO 2000 30OD i ooor5000 S000 oKr/stk

    !00O 3000 £000 5000 SOOOokr/tuk

    Rys. 3. Tony składowe samogłosek o i e (według Griitzmacher'a).A — amplituda; f — częstotliwość.

    tudy nie irówna 0. Na wykresie (rys. 4 i 5) uwi-dacznia się szmer tem, że jego charakterystyka

  • 150 PRZEGLĄD TECHNICZNY 1930

    przebiega w pewnym zakresie całkowicie nad lmjązerową, podczas gdy charakterystyka dźwięku tyl-ko w niektórych punktach od linji zerowej odbiega.

    Badania Grutzmachera nad spółgłoskami sy-czącemi, jak s, f, sz, ch, angielskie th, wykazały, żemają one charakter szmerów o bardzo wybitnie wy-stępujących for mantach w zakresie częstotliwościstosunkowo wysokich. Z wykresu dla s (rys. 4) wi~

    Rys. 4.Tony składowe

    spółgłoski s(według

    Griitzmacher'a).

    !OX> «x» 6ooo twa nooo 12000

    N'— moc;I — częstotliwość.

    dać, że jego tony składowe o częstotliwościach na-wet powyżej 10 000 okr./sek mają amplitudy by-najmniej nie do pominięcia. Podajemy tu równieżwykres dla charakterystycznego szmeru odkurza-cza elektrycznego (rys. 5), który odznacza się wiel-ką ilością formant. Już z łych dwóch wykresów ła-two się zorjentować, że budowa szmerów jest bar-dziej skomplikowana niż 'bu'dowa 'dźwięków. Ma towielkie znaczenie praktyczne i jest jednym z po-wodów, dla których szmery naogół „nie wychodzą"luib ,,źle wychodzą" zarówno w radjo, jak w telefo-nie, jak wreszcie w interesującym nas obecnie fil-mie dźwiękowym. Ale do tej sprawy będziemy mie-li sposobność jeszcze powrócić.

    Proces, jaki przebywa dźwiękowa część filmu,nim ze studjo przelbędzie drogę do uszu słuchaczaw kinematografie, składa się z następujących eta-pów: przemiana energji fal dźwiękowych, wytwa-rzanych w studjo, na energję elektryczną przy po-mocy mikrofonu; wzmocnienie tej energii i zuży-cie jej do oddziaływania na pewne źródło światła,które fotografowane jest na 'taśmie filmowej, bieg-nącej ze stałą szybkością; po wykonaniu pozyty-wu, — odwrotne przekształcenie znaków, zareje-strowanych na taśmie, na energję elektryczną przypomocy komórki fotoeleklrycznej; wzmocnienie tejenergji i zastosowanie jej do uruchomienia układudrgającego w głośnikach, umieszczonych na sali ki-nematografu.

    Omówimy kojeno trudności i niebszpieczeń-stwa każdego z tych procesów.

    Rys. 5.Tony składowe

    szmeru odkurzaczaelektrycznego

    (wedługGriitzmacher'a).

    N — moc;/ — częstotliwość.

    toooiooo 1000 6000 sooo 10000 eooo

    Już samo urządzenie studjo nie należy do rze-czy łatwych. Powstawać mogą w niewielkiej sto-sunkowo zamkniętej przestrzeni studjo fale stoją-ce, efekty rezonansu, które wywołują wzmocnieniejednych częstotliwości, względne osłabienie innych,wpływając na zniekształcenie charakteru dźwię-ków. Zwykle stosowane tłumienia artystyczne przy

    pomocy zawieszenia ścian studjo ciężkiemi mate-rjałami wywołuje silniejsze tłumienie wysokichczęstotliwości, wyłożenie ścian drzewem — sil-niejsze tłumienie niskich częstotliwości. Jedyniedrogą prób i skombinowania obu tych metod tłu-mienia uzyskać można właściwe warunki akustycz-ne. Wystarczy jednak zmienić tylko wewnętrzneurządzenie studjo, wprowadzić doń np. zamiast so-listy chór, by 'spowodować konieczność poddaniarewizji akustyki studjo.

    Fale dźwiękowe działają na mikrofon, któregoopór zmienia się w rytmie ich uderzeń, modulującprąd elektryczny ze źródła prądu stałego, na któ-re mikrofon jest załączony. Mikrofony zwykłe, sto-sowane w telefonji, absolutnie się nie nadają. Rzutoka na charakterystykę takiego mikrofonu (rys. 6)wystarcza dla stwierdzenia, że pracuje on znośniejedynie -w zakresie częstotliwości od 100 do 3 000okr./sek. Wystarcza to dla potrzeb telefonji, gdziebynajmniej nie należy nam na oddaniu charakterugłosu, a zadawalniamy się w zupełności zrozumiało-ścią mowy; jest jednak absolutnie nie do przyjęcia

    /on/tar'60

    20

    10

    6

    A

    Z

    1

    0.6

    0,4

    -

    -

    ' 1 I I I

    /

    /

    1 I I I

    1/1

    1 1 1 150 IOO

    100600 gOOO 4000 okr/ie

    IOOO IOOOO

    Rys. 6. Charakterystyka mikrofonu telefonicznego zwykłego.

    dla filmu dźwiękowego, czy radjofonji. Mikrofontaki, w dodatku, nawet w wąskim zakresie swegodziałania posiada częstotliwości rezonansowe, cozniekształca przebieg krzywej dźwięku.

    Wprowadzono tedy specjalnie dla celów radjo-fonji, a dziś zastosowano w fiknie dźwiękowym dwanowe typy mikrofonów; kondensatorowy oraz z py-łem węglowym (szczególnie rozpowszechniony wpostaci mikrofonu Reiss'a). Oba posiadają bez po-równania dogodniejsze charakterystyki i w grani-cach 50 do 10 000 okr./sek są praktycznie niezależ-ne od częstotliwości. Mikrofon kondensatorowy po-lega na poddaniu działaniu fal akustycznych jed-nej okładki kondensatora; dr-gania jej powodujązmiany pojemności kondensatora, który włączonyjest w układ z lampą katodową i moduluje jej prądanodowy. Kondensator Reiss'a posiada znacznychrozmiarów membranę, która spoczywa na warstwieproszku węglowego; proszek ten pod wpływemdrgań .membrany zmienia opór elektryczny; zara-zem jego ciśnienie początkowe i skład są tak dobra-ne, by działał on tłumiące na 'membranę, uniemoż-liwiając jej drgania własne, nieuchronnie prowa-dzące do zjawisk rezonansowych.

    Energja prądów elektrycznych, wytwarzanychprzez mikrofon, jest bardzo mała; musi być wzmóc-

  • Nr. 7 PRZEGLĄD TECHNICZNY 151

    niona, do czego używa się wzmacniaczy lampowych,wielostopniowych, w układzie oporowym; wzmac-niacz taki może być dopasowany do mikrofonu tak,by wzmacniał słabiej te częstotliwości, które mi-krofon uprzywilejowuje (o ile charakterystyka je-go nie jest prosto lin j owa).

    100s3Z

    106A

    -w

    104-6

    IOCa okr/aekIOOOO f

    Rys, 7. Charakterystyka mikrofonu Reiss'a.

    Zdjęcie dźwięków na taśmie filmowej odby-wać się może różnemi sposobami i przy zastosowa-niu różnych źródeł światła; można jednak wy-odrębnić 2 możliwości zasadnicze: albo wzmocnio-ne prądy mikrofonowe zmieniają natężenie źródłaświatła — mamy wówczas na taśmie szereg mniejlub -więcej ciemnych obrazów tego źródła ( w po-staci wąziutkich prążków), co da wrażenie cienio-wania; lub też prąd mikrofonowy wywołuje odchy-lenia lusterka, rzucającego promienie światła o na-tężeniu stałem na taśmę •— mówimy wówczas o re-jestraeji amplitudowej; ten drugi sposób w zasa-dzie swej niewiele odbiega od oscylografów, przy-pomocy których zdejmuje się przebiegi różnychzjawisk elektrycznych.

    Rozpowszechnienie większe znalazł dotych-czas sposób pierwszy i wydaje się, że do niego na-leży przyszłość; na nim opiera się amerykańskisystem ,,Movietone", niemiecki „Klangfilm" (AEG,Siemens, Tobis), również niemieckie systemy Mi-haly'ego i Kohnemanna oraz inne,

    Jako źródło światła, nadaje się każde źródło,kłórego natężenie zmieniać się może w takt zmiannapięcia przyłożonego, z zastrzeżeniem, że szyb-kość tych zmian dochodzić może do 16 000 na se-kundę. Źródeł takich opracowano kilka: lampa łu-kowa (wolframowa), lampa układu Kerr'a (sto-pień polaryzacji eliptycznej światła w pewnymośrodku zależy od natężenia pola elektrycznego wtym ośrodku), lampa oparta na zjawisku Faraday'a(obrót płaszczyzny polaryzacji światła przez polemagnetyczne). Jednem z najbardziej h

    LLO 100 500 IO00 2000 SODO

    Rys 8. Charakterystyka mikrofonu kondensatorowego,skompensowanego przez wzmacniacz lampowy.

    nionych źródeł jest komórka Kerr'a, która przepu-szcza światło w zależności od napięcia przyłożone-go, jak pokazuje rys. 10. Zakres pracy odpowiadatej części chrakterysityki, która najbardziej zbliżo-na jest do linji prostej; układ ma pewne analogjedo lampy katodowej w jej zastosowaniu atnplifika-cyjnem. Z wykresu widać, że napiętie zmienne

    przyłożone, Jeśli lampa ma być należycie wykorzy-stana, wynosić winno około 100 woltów (wartośćskuteczna); mikrofon natomiast daje napięcia rzę-du 1 miliwolta, czyli wzmocnienie wynosić musi100 000.

    Wykres na rys. 11 wskazuje związek, zacho-dzący pomiędzy zaczernieniem negatywu filmowe-go a natężeniem źródła światła. (Zaczernienie S jestto logarytm stosunku natężenia światła padające-go 'do przepuszczonego). Ja:k widać, związek tenjest dość skomplikowany i strumień światła, przepu-szczonego przez dane miejsce filmu, jest funkcjąwykładniczą natężenia światła, które wywołało za-czernienie.

    Obraz źródła światła, fotografowany na filmie,jest niezmiernie mały. Jeżeli przyjąć, że na taś-mie winny być rejestrowane tony do 16 000 okr./sek,to obraz ten musi być taki, żeby na odcinku taśmy,odpowiadającym szybkości jej przesuwu w ciągusekundy, zmieścił się 16 000 razy. Ponieważ zaśznormalizowano szybkość przesuwu taśmy filmo-wej przy 24 obrazkach na sekundę na 480 mm sek,więc szerokość '0'brazu źródła (prążka mniej lub

    ' '\

    1 2 l

    11 Ul1 11

    Drpenia

    / iinu&o idelne

    3 /

    Negatyw

    3 1

    Rys. 9. Schemat rejestrowania dźwięków na taśmiefilmowej metodą zaczernienia,

    więcej ciemnego) wynosić może najwyżej 480:16000— 0,030 mm. Okres naświetlania wynosi 1/16 000sekundy. Nie tpotrzeba być znawcą fotograf]i, bydostrzec, jak wielkie są trudności wykonania zdjęćw tego rodzaju warunkach. Zarówno od źródłaświatła, ja'k i od taśmy filmowej, wvmaga się turzeczy zdawałoby się nieosiągalnych. Jak już jed-nak wspomniano, znaleziono takie—praktycznie ab-solutnie pozbawione bezwładności — źródła światła.

    Taśma fotograficzna nie może być zrobiona zmaterjału zwykłego, bo ten posiada zbyt grubeziarna; materjał zaś o ziarnach drobniejszych jestznów zbyt mało czuły. Po długich badaniach zasto-sowano materjał w charakterystycznych własno-ściach pośredni pomiędzy materjałami, stosowane-mi na taśmy pozytywne i negatywne. Wywołałoto jednak konieczność dalszego zwiększania natę-żenia źródła światła.

    Negatyw filmu obrazkowego i dźwiękowegozdejmowane są naogół osotmo, a połączenie ich na-stępuje dopiero przy procesie kopjowania. Wystę-pują tu nowe 'komplikacje. Przy odbijaniu kopjifilmu dźwiękowego należy skompensować wykład-niczy charakter zależności zaczernienia negatywuod natężenia źródła światła, aby uzyskać propor-

  • 152 PRZEGLĄD TECHNICZNY 1930

    ejonalność pomiędzy zjawiskami pierwotnemi a ichpóźniejszą reprodukcją, Możliwe to jest przy pew-nych założeniach, które stoją w sprzeczności z u-

    soo

    A 00

    300

    2 0 0

    100

    y

    iw — Za,

    I1

    tras

    i1cy >

    r\

    O 100 200 300 400 500 600 700 „alt

    Rys. 10. Natężenie światła, przepuszczonego"przezkomórką Kerr'a, w funkcji napięcia przyłożonego.

    stalonemi drogą doświadczeń i wieloletniej prak-tyki warunkami odbijania pozytywu filmu obraz-kowego. Musiano zmieniać warunki zdejmowaniafilmu tego, aby uzyskać możliwość równoczesnegoodbijania kopij obu taśm negatywnych.

    Proces wyświetlania filmu 'dźwiękowego jestodwróceniem procesu zdejmowania. Zastosowanetu są jednak oczywiście inne elementy.

    Przejście od zarejestrowanych na taśmie fil-mowej znaczków do prądów elektrycznych umoż-liwia komórka foto elektryczna. Nowe to narzędzieelektrotechniki prądów słabych znajduje coraz licz-niejsze zastosowanie i stwarza zupełnie nowe moż-liwości. Jest to przewornica energji świetlnej naenergję elektryczną, lub wręcz energji fal ele-ktromagnetycznych krótkich na energję fal dłuż-szych, Jest to rurka szklana, w której częśćpowierzchni wewnętrznej pokryta 'jest warstwą•oddystylowanego potasu metalicznego (względ-nie potasu z domieszką rubidu; wogóle znaj-dują tu zastosowanie metale alkaliczne). Podwpływem padającego na nią światła, komórka fo-toelektryczna staje się przewodnikiem prądu, in-nemi słowy 'warstewka metaliczna zaczyna emito-wać elektrony. Emisja elektronów, czyli natężenieprądiu jest proporcjonalne do natężenia światła pa-dającego. W ostatnich czasach wchodzą w użycie,obok komórek próżniowych, komórki wypełnionegazem szlachetnym; są one czulsze i trwalsze.

    Prądy, dawane przez najczulsze nawet ko-mórki fotoelektryczne, są 'bardzo małe, Taknp, świa-tło lampy 25-świecowej, padające na komórkę z od-ległości 50 cm, wywołuje prąd rzędu 10~s amperaprzy napięciu na elektrodach, wynoszącem 100 wol-tów. Podobnie jak i komórka Kerr'a, komórka fo-toelektryczna nde nosiada niemal żadnej bezwład-ności elektrycznej, t. zn. jest w stanie reagować na-wet na bardzo szybko zmieniające isię natężeniaświatła. Ze względu na wielkość prądów, muszą byćstosowane wzmacniacze lampowe, które oddająenerigję do głośników, umieszczonych za ekranemna sali kinematografu,

    Głośniki stanowią czynnik bardzo poważny iniebezpieczny w filmie dźwiękowym. Technika bu-dowy ith rozwinęła się coprawda w ostatnich la-tach bardzo wydatnie ze względu na potrzeby ra-djoionjil Nie osiągnięto jednak, jak dotąd, wyni-ków zupełnie zadawalniających. Głośniki o małychmembranach (tubowe), lepsze z punktu widzeniadynamicznego, grożą niebezpieczeństwem rezonan-sów i drgań własnych masy powietrza, zawartego wtubie, głośniki o dużych meanibrańach (beztubowe)dają przy wyższych częstotliwościach mniejsząwydajność dźwięku. Wprowadzone w ostatnich cza-sach głośniki elektrodynamiczne (Rice—Kellogg) sąoparte na nowych, gruntownie przemyślanych pod-stawach naukowych i stanowią duży krok naprzód.I one jednak nie są jeszcze doskonałe. Na przyto-czonej charakterystyce takiego głośnika (rys. 12)widać, że obok spadku w okolicach częstotliwości800—2 400 okr./sek następuje skok przy częstotli-wości około 3 500 okr./sek, a więc przedwczesny,'bo mamy tu jeszcze do czynienia z częstotliwościa-mi rezonainsowemi ucha ludzkiego. Zastosowaniejednak odpowiednio dostrojonych do głośnika am-plifikatorów — podobnie jak mówiliśmy przy roz-patrywaniu mikrofonów—pozwala w znacznej mie-rze skompensować te wady.

    s

    z

    1,5

    1

    0,5

    i

    -

    -

    -

    iJ 0.5}

    y/ i

    /

    i i i1.5 8 LoaE

    Rys. 11. Związek pomiędzy zaczernieniem taśmyfotograficznej (S) a natężeniem źródła światła (E).

    Omówiliśmy proces powstawania filmu dźwię-kowego oraz z interesującego nas punktu widzeniascharakteryzowaliśmy materjał dźwiękowy, jaki wgrę wchodzi. Na tej podstawie możemy teraz oświe-tlić zagadnienia, o jakich wspominaliśmy na wstępie

    Trzy są podstawowe warunki, które winienspełniać każdy ze składowych procesów powsta-wania filmu dźwiękowego: niezależność od często-

  • Nr. 7 PRZEGLĄD TFXHN1CZNY 153

    tliwości, niepowstawanie zniekształceń linjowych,niepowstawanie zniekształceń nielinj owych,

    Rys. 12, Charakterystyka głośnika elektro-dynamicznego.

    pełni dźwięku, 'bo tłumione są podstawowe tonybasowe. Muzyka brzmi twardo. 'Niektóre instrumen-

    ty, jak np, bęben, przestają wogó-le dawać jakikolwiek efekt muzy-czny, sprowadzając się do suche-go pukania.

    O wiele większe znaczenie,niż dla mowy i niż nawet dla mu-zyki, ma kwestja właściwego za-kresu częstotliwości dla szmerów,któremi chętnie reżyserowie fil-mów dźwiękowych ilustrują nie-które sceny. Efekty takie, jak pu-kanie do drzwi, stukanie obcasa-mi o podłogę, trzaśniecie drzwia-mi, przy zwężonym zakresie czę-stotliwości chybiają zupełnie celu.

    Niepowstawanie zniekształceńlinjowych jest to postulat, wyma-gający, by poszczególne tonyskładowe reprodukowane byływe właściwem natężeniu. Dopu-szczalne tu są zresztą dość zna-czne odchylenia, dzięki budowie

    Niezależność od częstotliwości wymaga, byprzez jakiekolwiek rezonanse, zachodzące w trak-cie tego czy innego przebiegu, jakieś jedne często-tliwości nie były specjalnie uprzywilejowane. Cho-dzi tu o częstotliwości w zakresie bardzo szerokim,od 16 okr./se'k do 16 000 okr./sek. Zakres ten jestznacznie szerszy niż np. w telefonji, gdzie zada-walniamy się 300—3 000 okr./sek. Zakres ten jestrównież bodaj szerszy, niż ten, jaki biorą za pod-stawę konstruktorzy apratury dźwiękowej. Do cze-go prowadzi jednak jego zmniejszenie?

    Obcięcie częstotliwości powyżej 5 000 okr./sekdla mowy ludzkiej nie ma wielkiego znaczenia.Widzieliśmy, że jedynie formanty spółgłosek sy-czących leżą poza tym zakresem, jedynie więc tespółgłoski ponoszą szwank. Oczywiście dla różnychjęzyków stosunki te różnie się układają, a językpolski nie jest tu bynajmniej w położeniu najdo-godniejs(zem. Jednakże ucho ludzkie umie odtwa-rzać te składowe brakujące, czego najlepszym do-wodem jest fakt, że z pewnością mało który z czy-telników zauważył, jak brzmi spółgłoska s w roz-mowie telefonicznej; w słowach całych słyszy jąkażdy z nas zdawałoby się zupełnie wyraźnie; po-dana jednakże osobno jako przeciągłe syknięcie,daje w słuchawce telefonicznej jedynie szmer, ab-solutnie z jej brzmieniem nie mający związku,Rzut oka na wykres (rys. 4) wystarcza, by zrozu-mieć, czemu to należy przypisać.

    W zakresie muzyki obcięcie względnie osłabie-nie tonów o częstotliwości powyżej 5 000 okr./sekwywołuje ogólne zmiękczenie charakteru produkcjimuzycznej, co zresztą podobno w krajach anglosa-skich, gdzie popularna jest muzyka o charakterzesentymentalnym, przyjmowane jest poniekąd z za-dowoleniem. Z poszczególnych instrumentów,szczególnie wiele tracą skrzypce oraz instrumentyperkusyjne.

    Przesunięcie granicy niższej w górę z 16 na150 okr./sek nie wywołuje niemal żadnej komplika-cji, jeśli chodzi o mowę; pozbawia jednak muzykę

    ucha ludzkiego, które skłonne jest nie dostrzegaćnawet znacznych różnic w natężeniu, jak jużzresztą wspominaliśmy. Odchylenia jednak, gro-żące w różnych etapach fabrykacji i reprodukcji,są niestety nieporównanie większe od dopu-szczalnych.

    Warunek omawiany jest bardzo ciężki do speł-nienia, wymaga bowiem od wszelkich elementów,wchodzących w skład procesu fabrykacji i repro-dukcji filmu dźwiękowego, bardzo rozległej skali,

    Prądenocfoiuy

    Rys. 13. Powstawanie zniekształceń nielinjowych wskutekniewłaściwego obioru"punktu pracy.

    co wynika z wielkości obszaru słyszalności tonów,przedstawionego na rys. 1. Wymagania są tu ta-kie, jakgdyby ktoś żądał, by ten sam silnik praco-wał jednakowo dobrze, oddając moc 0,001 i 1000KM, gdzie 1 000 KM jes-t obciążeniem maksymal-nem.

    Obok zachowania właściwych stosunków natę-żeń dźwięków poszczególnych miejsc produkcji,

  • 154 PRZEGLĄD TECHNICZNY 1930

    wielką rolę odgrywa również i ich absolutna war-tość. Istnieje 'duża skłonność do reprodukowaniamuzyki, względnie mowy, z siłą nadnaturalną, cooczywiście przy odpowiednim wzmacniaczu lampo-wym nie nastręcza bynajmniej żadnych trudnościdla operatora kinowego. Dopuszczalne jest to jed-nak jedynie w wypadku, gdy pomieszczenie, w któ-rem odbywa się reprodukcja filmu, jest większe niżto, w którem odbywało się 'zdejmowanie dźwięków.W każdym innym wypadku zniekształca to kom-pletnie charakter dźwięku. Typowym przykłademjest technika t. zw. zdjęcia zbliska. Bardzo częstow filmie widzimy jakąś postać zdaleka na tle ja-kiejś większej sceny, poczem na chwilę pokazujereżyser -ogromne zdjęcie .samej już tylko twarzy.Wyobraźmy sobie, że mamy to samo w filmie dźwię-kowym, i że aktor, o którego oiasm tu chodzi, w cza-sie tej właśnie sceny coś mówi; nic prostszego zda-wałoby się, jak wraz ze zdjęciem fotograficznemzbliska dać silne wzmocnienie głosu dla spotęgo-wania efektu. Głos jednak-brzmi w tym wypadkuzupełnie obco i odmiennie niż przy innem natęże-niu, jakiego wymagało zdjęcie zdaleka. Jeżeli re-żyserowi chodzi o tego rodzaju zdjęcie, w takimrazie nietylko zdjęcie fotograficzne, ale i zdjęciedźwięku musi być robione 'tak, by już rejestrowanenatężenie głosu było silniejsze niż w scenie po-przedniej, Niemożliwe i niedopuszczalne jest rów-nież podkreślanie jako głośniejszych poszczegól-nych momentów rozmowy przez silniejtsze wzmoc-nienie, o ile rozmowa nie była odpowiednio przezaktorów prowadzona.

    Nawiasem mówiąc, natężenie dźwięku nawetw zakresie pewnych granic nie może być trakto-wane j'ako wielkość, zmieniająca się w sposób cią-gły. Ze względu na fotograficzny sposób rejestro-wania dźwięków, istnieje w filmie dźwiękowymtylko ograniczona ilość stopni natężenia dźwięku,która nawet dla najfortunniejszych tonów z pew-nością nie przekroczy 100. Jest to jednak pozba-wione znaczenia praktycznego, bowiem ucho ludz-kie pozwala się w tym względzie łatwo oszukiwać.

    Trzecim postulatem jest niepowstawanie znie-kształceń nielinjowych. Zniekształcenia nielinjowewystęp^lją wszędzie tam, gdzie działanie w ukła-dzie przenoszącym nie jest proporcjonalne do siłydziałającej, gdzie matematyczna zależność pomię-dzy przyczyną a skutkiem nie może być wyrażonalin ją prostą. W elektrotechnice prądów silnychznane są np. zniekształcenia krzywej napięcia przeztransformator, co spowodowane jest przebiegiempętlicy histerezy żelaza. W radjotechnice i wewszelkich dziedzinach, gdzie stosowane są lampkikatodowe w roli amplifikatorów, znane są znie-kształcenia, które wyjaśnia rys, 13. Widzimy nanim że sinusoida, jaką stanowi w danym wypadkunapięcie przyłożone na siatkę lampy, przy nie-właściwym doborze przednapięcia da'je w obwo-dzie anody przebieg bardziej skomplikowany; krzy-wą b można metodą Fourier'a rozłożyć na sze-reg harmonicznych, czyli obok drgania podstawo-wego powstaje cały szereg drgań nowych. Jeżelichodzi o wzmacniacze lampowe, to przy odpo-wiednio su!tetn ich zaprojektowaniu i odpawied-niem dobraniu punktu pracy na charakterystycekażdej lampy można tych niemiłych zjawisk u-

    niknąć. Gorzej jest jednak z innemi elementamifilmu dźwiękowego.

    Dla komórki Kerr'a również można znaleźćdogodny zakres pracy, pokazany na rys. 10,

    Wspominaliśmy już uprzednio o wykładni-czym charakterze zależności pomiędzy zaczernie-niem negatywu a natężeniem źródła światła i za-znaczaliśmy, że można to skompensować jedynieprzez odpowiednie wyświetlenie pozytywu. Nienależy to oczywiście do rzeczy łatwych i nawetprzy maszynowym (jedynie dziś stosowanym) sy-stemie kopjowania nie zawsze daje się osiągnąć.

    Mikrofony i głośniki są również' bardzo podat-nym gruntem dla tego typu zniekształceń.

    Słuchacz filmu dźwiękowego przyjmuje tezniekształcenia jako powstawanie itonów wyż-szych, które w sprzyjających warunkach mogązupełnie zmienić charakter produkcji muzycznej;na mowę imają wpływ znacznie -mniejszy.

    Matematycznie sprawa przedstawia się tak:jeżeli na układ działa siła A sin (2nfi), w takim ra-zie, jeżeli działanie — jak już wspomniano — niejest proporcjonalne do siły, powstają:

    4 ( + a)-f- A„ sin [n . 2 T / i -\- an) +

    czyli obok działania właściwego i oczekiwanego,wyrażonego przez pierwszy człon rozwinięcia, po-wstają działania o częstotliwościach harmonicznych.

    Jeżeli natomiast działają na układ 2 siły:A sin (2 xfit~{- a) oraz B sin (2 % t21 + b),

    w takim razie działanie wyrazi się;sin(4^fił-{-a2)-\- . . . . -f-

    \

    gdzie p i q są dowolne liczby całkowite dodatnie.W tym więc wypadku, obok tonów podstawo-

    wych ft i fi, mamy cały szereg tonów o najroz-maitszych częstotliwościach kombinowanych zdwóch podstawowych według wzoru p ft +: 9 horaz tony harmoniczne względem ix i r2. Jeżeli na-tomiast na układ działają nie 2 siły, lecz więcej,ilość tonów harmonicznych i kombinowanych, od-grywających już pewną rolę praktyczną, staje siętak wielka, że absolutnie zniekształca charaktermuzyki. Daje się to szczególnie zauważyć w tychmiejscach utworu . muzycznego, wykonywanegoprzez orkiestrę o większej ilości instrumentów,gdzie natężenia dźwięków są znaczne (fortissimo).Już odchylenia od ścisłej proporcjonalności o 1%dają się wyraźnie odczuć.

    Parę słów na zakończenie. Nie leży w inten-cjach naszych zniechęcić czytelnika do filmu dźwię-kowego, przez spiętrzenie przeróżnych trudnościprowadzić do wniosków, że dobre rozwiązanienie jest możliwe. Przeciwnie, można być zupełniepewnym, że film dźwiękowy rozwijać się będzie,że nawet zasadnicze lin je jego rozwoju technicz-nego już są wytyczone, że rozwój łen odbywać siębędzie w nader szybkiem tempie. Zbyt wielu tech-ników i uczonych pracuje dziś na tem polu, zbytwielkie zaangażowane są w tę sprawę kapitały, bymogło być inaczej.

  • Nr. 7 PRZEGLĄD TECHNICZNY 155

    PRZEGLĄD PISM TECHNICZNYCH.GOSPODARKA ELEKTRYCZNA,

    Wytwarzanie energji elektrycznej w Angljiw r, 1928/29,

    Wfedług wydanego 1S października r, ub. sprawozdaniaoficjalnego angielskiego o rozchodzie paliwa i produkcjienergji elektrycznej za okres od 1 kwietnia 1928 do 31 mar-ca 1929, łączenie elektrowni w Anglji czyni nadal postępypowolne: ogólna ich liczba zmniejszyła się tylko o 6, -wy-nosząc 564. Natomiast wydajność i sprawność zakładówwzrosła. Ogółem wytworzono ok. 10 879 mil], kWh, czylio 9,58% więcej niż w r, 1927/28. Z tej liczby przypada95,39% na elektrownie parowe, 2,2% — na wyzyskująceciepło odlotowe, zaledwie 1,37% —• na zakłady wodne, 0,68%na silniki spalinowe. Przy wzroście produkcji o 9,58%, roz-chód węgla powiększył się o 3,66r/ó, sięgając 9,7 milj. tonu.

    11 zakładów wytworzyło ponad 200 rmlj. kWh każdy.Sprawność ogólna najbardziej ekonomicznej elektrowni (Pa-diham, własn. Lancashire El-ecfcric Power Co., o produkcjirocznej przeszło 67 milj. kWh) wyniosła 21,35% (w roku1927/28 najwyższa sprawność, osiągnięta wówczas przez Bar-Łon Power Station, wyniosła nieco więcej, mianowicie 21,83%).Mniejsze zakłady osiągają nie więcej jak 12 — 13% spraw-ności. Najwyższy spółczynnik mocy cos 'f = 0,946 osiąg-nęła elektrownia okręgowa Hebden Bridge. (Engg., 25paźdz. 1929, sir. 533).

    HUTNICTWO.Wagon-mieszalnik surówki.

    Wiślad za Stanami Zjedn. Am, Póło., wprowadzonoostatnio i w Anglji przewoźny mieszalnik surówki (rys. 1).Mieszalnik mieści 125 t metalu; największa jego średnicazewnętrzna wynosi 3,2 m, długość 6,1 m. Zbiornik spoczywana dwóch wózkach 3-osiowych i przechylany jest za pośred-nictwem napędu elektrycznego.

    Rys. 1,

    Długość pojazdu wynosi 12,2 m, ciężar wozu próżnego— ok. 75 t. Przewozi się go lokomotywą od wielkich pie-ców do stalowni. (I r o n & C o al T r. R e v. 25 paźdz, 1929,str, 622).

    KOTŁY PAROWE.Utrzymywanie kotłów w pogotowiuprzez podgrzewanie ich spalinami.

    W siłowni A T-wa Pacific Gas & Electric Co. w SanFrancisco pracuje 6 kotłów, opalanych ropą, na obciąże-nie szczytowe zakładu wodnego. Jeden kocioł jest, ze wzglę-dów ruchowych, opalany stale, inne zaś podgrzewane są za-

    pomocą stałego przepuszczania przez nie spalin z kotła pra-cującego. W tym celu dmuchawy wprowadzają spaliny przezprzednie ściany tych kotłów, poczem przechodzą one nor-malną drogą spalin do czopucha. Okazuje się, że w ten spo-sób można utrzymać w 5-ciu kotłach nie pracujących ciśnie-nie robocze, oszczędzając na ich rozpalaniu. Oszczędnośćwynosi od 24 000 do 35 000 zł. rocznie, zależnie od obcią-żenia kotłów, i pokrywa w ciągu roku koszta dmuchaw,zasuw i dobrze izolowanych przewodów. Należy tylko zwra-cać uwagę, by temperatura odlotowa spalin nie spadła po-niżej 280", gdyż inaczej ilość gazów jest za mafa. (E 1 e c t r,W o r l d , 24 sierpnia 1929 r., str. 371).

    METALOZNAWSTWO.Odporność stopów żelazo-nikiel-chrom

    na działanie kwasów.N. B, Pilling i D. E. Ackerman badali stopy o zawar-

    tościach 0—100% Ni i 0—30% Cr, a o nieznacznej zawar-tości węgla. Próbki wytopiono w piecu ,,Ajax" z żelaza Ar-mco, niklu elektrolitycznego i chromu, względnie alumino-termicztiie sporządzonego ferrochromu. Bloczki 4,5 kg prze-kuto i wyżarzono przy 1000" przez 30', chłodząc je na-stępnie powoli wraz z piecem. Obróbka termiczna tego ro-dzaju nie ma zastosowania w technice i dlatego nie możnaomawianych wyników uważać za bezwzględne. Doświad-czenia przeprowadzono na tarczach polerowanych o gru-bości 5 mm, zaś średnicy 25 mm. Zawieszono je na szkla-nych haczykach w naczyniu z kwasem. Kwas nasycano tle-nem, przepuszczając przezeń powietrze. Próbka poruszała

    :;ię stale w kwasie z. szybkością 4.65 m/mm. Temperaturakwasu wynosiła 30" C, Ubytek na wadze iistalono po 1-ej,3-ch lub 20-tu godzinach.

    5%-wy HNOa działa na stal tem słabiej, im większąjest zawartość chromu. Przy 15% Cr zawartość 30—35% Nizmniejsza odporność na koirozję, jednakowoż nieznacznie.Stopy Fe—Cr dają się nagryzać silniej stężonym HNO.i temmocniej, im więcej zawierają chrorou.

    Kwasy nieutleniające natrafiają na opór raczej zestrony nikluj wzroót zawartości Ni do 12—15% zwiększaodporność na działanie kwasów nieutleniających, alkaljówi wody morskiej. Przekroczenie tej zawartości Ni nie po-woduje już praktycznie zwiększenia trwałości stopu. Doda-tek chromu zwiększa szybkość korozji w rozcieńczonychHC1 i HsSOł. H2SO3 działa tem słabiej, im wicej stopzawiera Cr; czysty H2SO3 nie działa na stop, zawierający15—18% Cr, prawie zupełnie. Jeżeli jednak do kwasu siar-kawego dodamy innego kwasu, lub soli, a zwłaszcza NaCli Hi.SO-i, wtedy korozja stopów wysokochrcmjwych wzro-śnie bardzo poważnie.

    Badając korozję stali o budowie perlitycznej, martenzy-tycznej i austenitycznej, nie znaleziono gwałtownych zmianodporności na działanie kwasów, zachodzących wraz ze zmia-ną struktury. Odpuszczanie stali chromowej zmniejsza jed-

    nak odporność na działanie HNO3. Hartowanie przy 1000"w kwasach nieutleniających zmniejsza krytyczną zawartośćNi w stalach, nie podlegających działaniu -tych kwasów (Pa-tent Kruppa), /. 12% na 8% Ni. (S t, u. E. 1929, zesz, 49,str. 1094).

    K—d.

  • 156 PRZEGLĄD TECHNICZNY 1930

    NORMALIZACJA,500 miljonów dol, rocznej oszcizędności z powodu

    normalizacji.Po stwierdzeniu w r. 1921 przez Hoiover'owską Komi-

    sję do badania marnotrawstwa, że przemysł 'budowlany pra-cuje o 53% za drogo, zaczęto systematyczną pracę nad ujed-nostajnieniem materiałów budowlanych i urządzeń, Skut-kiem łych wysiłków, osiągnięto ostatnio 10% oszczędnościW wydatkowanej rocznie przez Stany Zjednoczone kwociena budownictwo, wynoszącej 5 000 milj, dol,

    • Uzylskane zmniejszenie Licziby typów i sortymentówprzytacza czasopismo „Sparwirtschaft" (zesz. 1 z r. b.) zapisniem ..ZBment" (zesz, 22 z r. ub.J jak następuje:

    Wyrób Zmniejszenieliczby typów Wyrób

    zPapier azbestowy 72Asfalt 102Cegła 75Cegła (dziur.)... 36Żelazo taśm, . . . 125Hustaki betonowe 115Szczotki i pendzle 480Pilniki 1331Haki 6948Płyty kuchenne . 130Części mosiężnedo wodoc 1114Łopaty 5136Słupy do latarń . 80Zawiasy 120Piły (taśmy) . . . . 108

    na1610

    220241443

    4755130

    13

    76217.!

    51052

    Zmniejszenieliczby typów

    z naPłytki szyfrowe do

    krycia dachów 98 48Płytki do innych

    celów 827 138Kamienie szlifier-

    skie 715200 54400Przyrządy kowal-

    skie 665Wkładki żelazne 32Płyty stalowe. . . 1819Ramy stalowe . 42877Klinkier do bru-

    kowania 66Zbiorniki ciepłej

    wody 120

    36111

    2612244

    14

    N e k r o 1 o g j a.Ś, p, Inż. Ksawery Gnoiński.

    W dniu 14 listopada 1929 r. zmarł w sile wieku ogól-nie szanowany i tznany ze sweij pracy społeczno-technicz-nej inż. Ksawery Gnoiński. Zmarły położył wielkie zasługi

    Ś. ip. Ksawery Gnoiński urodził siię w r. 1869, ukoń-czył szkoły średnie w Warszawie w a". 1892, wykiazitałce-nie .specjalne otrzymał w Leodjum, gdzie uzyskał dyplominżyniera. Od 1901 roku, t. j . w ciągu ostatnich ilat 28, byłbardzo czynnym członkiem (Stowarzyszenia Techników wWarszawie,

  • gnmulmmwmwmmmmmmmmimmmmmmmmwMMmmmimMmmiMmmmmWMiiiiiiiiiiiiniiiiiiiiitini

    i Nr. 5—7•= WIADOMOŚCI

    POLSKIEGO KOMITETU NORMALIZACYJNEGO

    BULLETIN DU COMITE POLONAIS DE ST A N D A R D IS AT I O N

    T R E Ś Ć :

    | P o s i e d z e n i e p o d k o m i s j i s m a r ó wi o l i w i e n i a .

    1| N o r m a l i z a c j a n a r z ę d z i d o s k r a -

    w a n i a m e t a l i . ( P r o j e k t y ) .

    WARSZAWA

    19 LUTEGO1930 R.

    S O M M A I R E:

    C o m p t e - r e n d u d e l a s e a n c e d e l aC o m m i s s i o n d e s h u i l e s d eg r a i s s a g e .

    D e s i g n a t i o n s n o r m a l e ś d e s o u t i l sd e c o u p e d e s m e t a u x . ( P r o j e t ) .

    Podkomisja smarów i oliwienia.Protokół posiedzenia odbytego dnia i4.X.1929 r. w P. F. O. M, w Drohobyczu.

    Obecni pp.: mjr. Bezwiński (M. S. Wojsk.);kpt. Miller (M. S. Wojsk.), dyr. Kasperowicz(Główny Urząd Miar i Wag), dyr. Biluchowski(„Polmin"), inż. Wandycz („Polmin"), dr. Łaho-ciński („Polmin"), dyr. Dr. Kozicki (koncern „Ma-łopolska"), inż. Grossman (koncern ,.Małopolska),inż. Piotrowski (raf. „Galicja"), dr. Nowosielski(Standard-Nobel), inż. Skalmowski (Drogowy Inst,Badawczy Minist. Robót Publicznych).

    Posiedzenie Podkomisji otwiera o godz. 11.15p. inż. Wandycz; na przewodniczącego, wobec nie-obecności p. Prof. Piłata, proponuje dyr, Biluchow-skiego, co zostało jednogłośnie przyjęte. Dyr. Bi-luchowski obejmuje przewodnictwo i odczytuje po-rządek dzienny posiedzenia;

    1) odczytanie protokołu ostatniego posiedze-nia Podkomisji smarów i oliwienia P. K. N.

    2) sprawozdanie Sekretarza Komitetu ścisłegoPodkomisji sm. i oliwienia P. K. N. p. inż. Piotrow-skiego.

    3) Znormalizowanie metod badania asfaltu.4) Uzupełnienie Podkomisji sm, i ol, i Komi-

    tetu ścisłego.5) Wnioski i interpelacje.

    ad 1) Po odczytaniu protokołu ostatniego po-siedzenia Podkomisji, który przyjęto bez dyskusji,p. inż.'Piotrowski komunikuje, że na posiedzeniedzisiejsze zaprosił poza członkami Podkomisji,również wielkich spożywców olejów, których prak-tyczne doświadczenie w zakresie spraw objętychporządkiem dziennym może być cennym materją-łem dla prac Podkomisji. Jednakże poza przedsta-wicielami M. S. Wojsk, i Min. Robót Publicznych(jako odbiorcy asfaltu) konsumenci nie skorzystaliz zaproszenia. Na tem wyczerpano pierwszy punktporządku dziennego i przystąpiono do następnego,t. j , do sprawozdania p. inż. Piotrowskiego z pracPodkomisji,

    ad 2) P. inż. Piotrowski komunikuje, że naskutek poczynionych starań Podkomisja smarówi oliwienia została oficjalnie wcielona w skład Pol-skiego K. N. i wymieniona już jest w oficjalnemsprawozdaniu z działalności P, K. N. za okres od1 stycznia 1928 do 31 marca 1929 r. w temże spra-wozdaniu wymienieni są również członkowie tejPodkomisji.

    W myśl wskazań ostatniego posiedzenia Pod-komisji wybrany wtedy Komitet ścisły miał zająćsię sprawą wydania w formie broszury ustalonychnorm dla produktów naftowych oraz projekty me-tod badania tychże produktów. Broszura taka zo-stała nakładem Krajowego Towarzystwa Naftowe-go wydana w r. 1927 i aczkolwiek jeszcze oficjalnieprzez P. K. N. nie zatwierdzona, odegrała rolę do-datnią, przyczyniając się do wprowadzenia ładuw pojęciach o własnościach produktów naftowychi ich sposobu badania, w wielu wypadkach byłapodstawą dla osiągnięcia porozumienia i zlikwido-wania sporu pomiędzy odbiorcą a konsumentem.Krytyczne uwagi, odnośnie treści broszury nade-słali Ministerstwo Komunikacji, Min. Spraw Woj-skowych oraz p. prof. Trepka. Uwagi te będą dzi-siaj rozpatrywane mówca jest zdania, że należyjuż obecnie wprowadzić pewne zmiany oraz uzu-pełnienia norm.

    Stosownie do polecenia ostatniego posiedzeniaPodkomisji, Komitet ścisły miał zająć się równieżsprawą wprowadzenia na rynek polski benzynynormalnej z polskich rop, odpowiadającej własno-ściom benzyny normalnej firmy „Kalbaum", skorotaka zostanie przez polskie rafinerje wyproduko-wana. Ponieważ na podstawie praż Dra Burstinai inż. Winklera rafinerja „Galicja" rozpoczęła pro-dukcję benzyny normalnej, odpowiadającej własno-ściom benzyny Kalbauma, Komitet ścisły wydałkomunikat, zalecający używanie powyższej benzy-ny. Komitet ścisły był o tyle uprawniony do tego,ponieważ odpowiedzialność za jakość tej benzynyprzyjęła na siebie Katedra Technologji Nafty na

  • 158—10 N. WIADOMOŚCI P. K. N

    Politechnice Lwowskiej, analizując każdą blaszan-kę benzyny i zaopatrując ją w plombę Katedry,W czasach ostatnich wobec rozpoczęcia w Polscena większą skalę budowy nawierzchni asfaltowychi produkowania przez rafinerje polskie asfaltówdrogowych, wreszcie z powodu powołania do życiaprzez Minist. Robót Publicznych Drogowego Insty-tutu Badawczego, stała się palącą sprawa znorma-lizowania metod badania asfaltu. W myśl dyrek-tyw posiedzenia Kornitetu ścisłego, odbytego dnia29.VII. b. r. w „Polminie" nawiązano kontakt zDrogowym Inst. Badawczym oraz przygotowanoprojekty metod badania na dzień dzisiejszy. Obec-ność delegata D, I. B. p. inż. Skalmowskiego ora/,nadesłane materjały pozwolą dzisiaj na przepro-wadzenie dyskusji i ewentualnie ujednostajnieniametod badania. Nad sprawozdaniem, inż. Piotrow-skiego wywiązała się dyskusja. Przyjęto do za-twierdzającej wiadomości sprawę wprowadzenia narynek polski benzyny normalnej, przyczem p, inż.Wandycz podkreślił, że zostało to umożliwioneprzez przyjęcie na siebie trudu badania i gwarancjiza jakość każdej plombowanej blaszanki benzynyprzez Katedrę Technologj i Nafty, Poruszono rów-nież kwestję następującą:

    Z prac Dra Burstina i inż. Winklera wynika,że można z polskich rop otrzymać benzynę, która-by wytrącała więcej asfaltu niż benzyna Kalbauma.Wyłoniło się zapytanie, czy należałoby iść w kie-runku uznania tej benzyny jako benzyny wzorcowej.W dyskusji przeważył pogląd, że aczkolwiek zestanowiska naukowego należałoby dążyć do przy-jęcia takiej benzyny, to jednak możliwe byłoby todopiero wtedy, gdyby sprawa ta została załatwio-na na terenie międzynarodowym; w przeciwnymbowiem razie Polska dla swego rodzimego prze-mysłu stawiałaby warunki ostrzejsze niż inne,kra-je. W dalszej dyskusji nad benzyną normalną zo-stał postawiony przez inż. Wandycza następującywniosek: Komisja poczyni starania, ażeby polskabenzyna normalna zyskała sobie prawo obywatel-stwa i zagranicą. Konsument zagraniczny przy rek-lamacjach winien uznać wyniki analizy przepro-wadzonej przy użyciu polskiej benzyny wzorcowej.Wniosek przyjęto jednogłośnie.

    Ad 3) Przystąpiono do następnego punktuporz, dzień,, a mianowicie do znormalizowania me-tod badania asfaltu.

    a) Oznaczenie punktu topliwości asfaltu. Re-feruje p. inż, Piotrowsfci, Referent omawia metodęKramer-Sarnowa oryginalną, t, j , z użyciem rtęci,następnie zmodyfikowaną przez użycie zamiaslrtęci pałeczki metalowej, wreszcie z zastosowaniempałeczki sporządzonej ze specjalnego stopu czcion-kowego (metoda Spilkera). Referent podając wynikioznaczenia punktu topliwości w,'g wymienionych wy-żej metodwlaboratorjum „Galicji" (vide załącznik),przychodzi do przekonania, że metodę Spilkera na-leży chwilowo odrzucić, jako zamało wypróbowa-ną, zaś z pozostałych dwóch, zamiast oryginalne!metody Kramer-Sarnowa z zastosowaniem rtęci,przyjąć należy zmodyfikowaną zastępując rtęć pa-łeczką znormalizowaną i nazwać tę metodę metodąpałeczkową. W dyskusji wszyscy mówcy przy-znali, że używanie rtęci jest ze wszech miar niewy-

    godne i że należałoby od tej metody odstąpić. Pod-niesiono jednak równocześnie zarzuty przeciwkometodzie pałeczkowej. Inż. Grossman wysuwa za-strzeżenie odnośnie pasowności pałeczki wobecrurki. Zwraca uwagę, że pałeczka ustawiona naasfalcie nie będzie się do powierzchni asfaltu usta-wiać prostopadle, skutkiem czego nacisk na asfaltnie będzie we wszystkich miejscach jednakowy, coma miejsce przy dotychczasowej metodzie rtęcio-wej, która jako ciało płynne działa całą masą napow. asfaltu, P, dr, Łahociński zwrócił uwagę nainny moment ujemny przy stosowaniu pałeczki, amianowicie zatrzymywanie się pałeczki, i tak np,zdarza się, że pałeczka zatrzymuje się na asfalcienie przebijając go, mimo to, że w innych wypadkachprzy tej temperaturze następowało (przy tym sa-mym asfalcie) przebijanie pałeczki. Ponieważ pod-czas dyskusji ujawniło się, że wszyscy są zdania, iżmetodę Kramer-Sarnowa w tej lub innej modyfi-kacji w przyszłości zastąpić trzeba metodą Ring& Bali, która jest o wiele dogodniejsza w pracyi daje bardzo dokładne wyniki, p, inż. Wandyczzaznaczył, że uważa za niecelowe zmienianie meto-dy Kramer-Sarnow rtęciowej na pałeczkową poto, by w krótkim czasie zamienić tę ostatnią na me-todę Ring & Bali; proponuje zatem, odrazu przy-jęcie metody Ring & Bali za obowiązującą. Wnio-sek został przyjęty. W dalszym ciągu rozwinęła siędyskusja, czy w metodach badania ma być umie-szczony również opis m