POLITYKA WYBORY PREZYDENCKIE 2015 …...2015/03/30 · i interesu polskiej gospodarki. Ja Tak¿e...
Transcript of POLITYKA WYBORY PREZYDENCKIE 2015 …...2015/03/30 · i interesu polskiej gospodarki. Ja Tak¿e...
POLITYKA WYBORY PREZYDENCKIE 2015
Eurostraszak Dudy Duda i Kaczyński, usypiając rozum, który każe nam integrować się z Zachodem, budzą upiory zależności od Wschodu. Do tego w rzeczywistości sprowadza się robienie wyborczego straszaka ze wspólnej europejskiej waluty. CEZARY MICHALSKI, ilustracja PIOTR CHATKOWSKI
ndrzej Duda wreszcie znalazł A • swój kampanijny temat. Fron
talnie zaatakował Bronisława Komorowskiego w sprawie euro. Najpierw za pomocą swojego obwoźnego sklepiku, w którym pod portretem prezydenta sprzedaje się podstawowe produkty spożywcze po cenach w euro, które ustalił „handlowiec" Duda. Potem sztab kandydata PiS wyprodukował aż cztery kampanijne klipy, w których mocno skwaszeni aktorzy w różnym wieku opowiadają o nędzy, w jaką popadli „po wprowadzeniu euro przez Komorowskiego".
Kampania obok rzeczywistości Jest tylko jeden problem - ta kampanijna strategia jest kompletnie bez związku z rzeczywistością. Co bowiem Bronisław Komorowski mówi o euro? „Obecnie nie ma możliwości wejścia Polski do strefy euro. Konieczne jest [wcześniejsze - red.] spełnienie kryteriów z Maastricht (zmniejszenie deficytu budżetowego, dalsza reforma polskich finansów publicznych pozwalająca zrównoważyć dochody i wydatki państwa), które zresztą są korzystne dla polskiej gospodarki bez względu na to, jaką decyzję w sprawie euro Polska podejmie w przyszłości".
A co mówi o wejściu Polski do euro Andrzej Duda w swoich kampanijnych klipach? „Nie dla euro, do czasu, kiedy
w Polsce zaczniemy zarabiać tak jak na Zachodzie Europy". W rozmowach z wyborcami i dziennikarzami dodaje: „Musi być właściwy kurs złotówki i euro, musi się to opłacać..."
Obaj kandydaci potwierdzają tę samą oczywistą prawdę: Polska nie jest dziś gotowa do przyjęcia euro. I nie jest też gotowa do tak znaczącego rozszerzenia sama strefa euro, rozhuśtana przez grecki kryzys. Zarazem obaj kandydaci nie odrzucają przyjęcia euro w przyszłości.
Komorowski dlatego, że jest lojalnym kontynuatorem całej polskiej polityki po roku 1989. Polega ona - przypomnijmy - na wyciąganiu Polski z rosyjskiej strefy wpływów. Poprzez coraz silniejsze zakorzenianie naszego państwa w dwóch wymiarach Zachodu: militarnym, poprzez obecność w NATO i społeczno-gospodarczym, poprzez coraz głębszą i coraz bardziej nieodwracalną integrację z UE.
Jednak także Andrzej Duda nie może wypowiedzieć definitywnego „nie" dla euro, nawet w swoich klipach kampanijnych, straszących Polaków wspólną walutą. Bo strzeliłby w ten sposób w stopę Jarosławowi Kaczyńskiemu. Przecież to Kaczyński opowiedział się kiedyś bardzo jednoznacznie za przyjęciem w referendum, a później za podpisaniem przez rząd Leszka Millera układu stowarzyszeniowego Polski z UE. A w tym układzie zapisana jest wyraźna deklaracja przy-
NEWSWEEK2015-03-30
Duda zamienił już w swoim portfelu złotówki na euro, którymi w kampanii straszy Polaków
jęcia przez Polskę wspólnej waluty. Tyle że uzależniająca termin tego przyjęcia właśnie od zdolności polskiego państwa i interesu polskiej gospodarki. Także Jarosław Kaczyński, jeszcze jako premier RP, bardzo miękko (wielu na prawicy, w Platformie, a nawet na euroentu-zjastycznej wówczas lewicy uważało, że zbyt miękko) wynegocjował przystąpienie Polski do traktatu lizbońskiego, który był wehikułem radykalnego przyspieszenia procesu integracji Polski z UE.
Dlatego gdyby kandydat Duda powiedział: „Ja i PiS nigdy nie wprowadzimy Polski do strefy euro", skompromitowałby właśnie Kaczyńskiego. I nie tylko jego. Przecież także główny autorytet intelektualny PiS, profesor Ryszard Le-gutko, zapytany w czasie swojej pierwszej kampanii do europarlamentu przez dziennikarkę „Rzeczpospolitej" o stosunek do złotówki i euro, odpowiedział szczerze: „Nie jestem wielkim patriotą złotówki. Rozumiem Anglików, którzy kochają swojego funta, ale nie mam takich uczuć wobec naszej waluty. Co więcej, jak sobie wyobrażam, że mam euro w portfelu, to jest przyjemna wizja".
Powiedział to w połowie 2009 roku, kiedy zaimportowany z USA kryzys szalał w strefie euro i nawet Donald Thsk nie wypowiadał się już tak entuzjastycznie o europejskiej walucie. Ale faktycznie, trzeba przyznać, że Ryszard Legutko •
NEWSWEEK2015-03-30
• swoją „przyjemną wizję" wkrótce zrealizował. Został europosłem, ma w portfelu euro. Konkretnie - do jego portfela co miesiąc trafia kilkanaście tysięcy euro na jego własne potrzeby i drugie tyle na asystentów. Podobnie Duda zamienił już w swoim portfelu złotówki na euro, którymi w kampanii straszy Polaków. Nie miałbym im za złe tego, że obaj już dawno zarabiają w euro, gdyby za te pieniądze zechcieli porozmawiać z Polakami o Unii Europejskiej uczciwie i na poważnie.
„Ciemny lud to kupi"? Skoro jednak ani Komorowski, ani Duda nie chcą wprowadzać euro dzisiaj i obaj nie wykluczają wprowadzenia euro w przyszłości, to czy na nieistniejącej różnicy kandydat PiS będzie w stanie zbudować całą swoją kampanię prezydencką?
Tak. Tyle że nie poprzez argumenty, ale poprzez insynuacje i budowanie atmosfery strachu przed euro, przed gender i przed innymi „wynalazkami Brukseli". Kaczyński, Duda, wszyscy w PiS mają nadzieję, że „ciemny lud to kupi" (cytat za klasykiem, czyli Jackiem Kurskim, który po okresie niełaski znów jest blisko Prezesa).
Jednak temat euro zasługuje na poważniejszą dyskusję. Warto posłuchać, co o przyjęciu przez Polskę wspólnej waluty sądzi polski biznes. Szczególnie ten najpoważniejszy, handlujący z Europą i strefą euro (2/3 całej polskiej wymiany handlowej), któremu zawdzięczamy zarówno miejsca pracy, jak też ważną część dochodów polskiego budżetu.
To prawda, że większość małych polskich firm w rozhuśtanej przez PiS atmosferze strachu przed euro boi się dzisiaj wspólnej waluty (najnowsze badania Instytutu Keralla Research pokazują, że wśród drobnego biznesu przeciwnicy euro to aż 60 proc.). Jednak jeśli tych samych drobnych przedsiębiorców zapytać, jaki wpływ wprowadzenie euro miałoby na działalność ich własnych firm, proporcje eurosceptyków i euroentuzjastów - nawet dziś, w apogeum greckiego kryzysu - stają się wyrównane (30-30 proc., przy reszcie zachowującej postawę neutralną).
Z kolei skupiające największych polskich przedsiębiorców organizacje polskiego biznesu opowiadają się wyraźnie za euro. Business Centre Club w liście
do polityków napisał: „Należy przedstawić datę wejścia Polski do strefy euro. Podana data będzie działała mobilizująco na rząd, a także - jeżeli rynki finansowe odbiorą ją jako wiarygodną - spowoduje spadek kosztów obsługi długu i rynkowych stóp procentowych". Jeremi Mordasewicz, przedsiębiorca i ekspert Konfederacji Lewiatan, przypomina, że „dla polskich firm najgroźniejsze są wahania kursu złotego. Przy uzyskiwanej przez nasze firmy rentowności wynoszącej średnio 5 procent już wahanie kursu o ponad 5 procent oznacza straty, a przecież spekulacyjne skoki kursu złotego były w ostatnich latach o wiele większe".
Polscy przedsiębiorcy wiedzą najlepiej, co to jest ryzyko kursowe, bo przez nie ich firmom śmierć wielokrotnie zaglądała w oczy. A ja bardziej wierzę w tej sprawie gospodarczym praktykom niż - z całym szacunkiem - Dudzie, którego doświadczenie w biznesie ogranicza się do prowadzenia „sklepiku euro", mającego straszyć Polaków w czasie kampanii wyborczej. Czy - z jeszcze większym szacunkiem - prezesowi Kaczyńskie
mu, któremu po wielu latach udało się heroicznie otworzyć własne konto w banku.
Jednak euro to nie tylko projekt ekonomiczny. To także projekt polityczny mający wzmocnić spójność Zachodu, spójność Europy. Dlatego weszły do niego kraje bałtyckie, kiedy tylko niedźwiedź znowu zaryczał. Bałtów sprzedawano wiele razy (tak samo zresztą jak nas), zazwyczaj Rosjanom. Litwini, Łotysze i Estończycy uważają, że jako kraje strefy euro sprzedać będzie ich trudniej. Trzeba by wówczas sprzedać Rosjanom także część własnego banku centralnego, część własnej waluty, a z tym różni geopolityczni „handlarze" spieszyć się nie będą. Natomiast kraje, które stają się częścią strefy euro, uzyskują udział
w zarządzaniu wspólną walutą i silniejszą pozycję we władzach Europejskiego Banku Centralnego.
A jak Putin ryknie jeszcze głośniej? Jak jego czołgi wjadą do Kijowa? Wówczas wszyscy walutowi spekulanci uciekną z naszego regionu - także od „suwerennej złotówki" Dudy i Kaczyńskiego. Złotówka może się wtedy stać warta mniej niż papier, na którym się ją będzie drukować. Zegnajcie wyjazdy studenckie, żegnajcie wakacje w Hiszpanii czy Grecji. Witajcie deszczowe Dębki. To zresztą fajne miejsce, bardzo je lubię, ale może Polacy chcą mieć jednak wybór?
Bez wiarygodnej alternatywy Dlaczego rozbudzanie antyunijnych lęków - obojętnie, czy prawica mówi o „strasznym euro", czy o „antychrześ-cijańskiej Brukseli promującej gender" -jest polityką cyniczną, krótkowzroczną, sprzeczną z polską racją stanu? Dlatego, że ani Duda, ani Kaczyński nie mają żadnej alternatywy dla integracji Polski z Unią Europejską.
Co prawda jeszcze za czasów Lecha Kaczyńskiego rozbujano na prawicy mit
„odbudowy jagiellońskiego imperium", skupienia „pod berłem Polski" (a nie „pod jarzmem Brukseli") krajów całego naszego regionu. Ponieważ nawet ludzie PiS wiedzieli, że złotówka - waluta państwa o średnim potencjale gospodarczym, zależna od spekulacyjnych ataków - nie jest żadnym „gwarantem suwerenności" (ulubione określenie Kaczyńskiego), więc ekspert związanego z prawicą Instytutu Sobieskiego Filip Staniłko zaproponował stworzenie waluty silniejszej niż złoty, „regionalnego odpowiednika i konkurenta dla euro". Do tego projektu miały wejść wszystkie kraje Europy Środkowej i Wschodniej, jeśli tylko Jarosław Kaczyński je o to poprosi.
Mit szybko zderza się z rzeczywistością. Większość krajów naszego regionu
Litwini, Łotysze i Estończycy, których sprzedawano wiele razy (tak samo zresztą jak nas) - zazwyczaj Rosjanom - uważają, że jako kraje strefy euro sprzedać będzie ich trudniej
NEWSWEEK2015-03-30
już przyjęła euro. Wspólną europejską walutę mają Słowacja, Słowenia, Litwa, Łotwa, Estonia. Chorwacja o euro się stara, także nowe władze Czech skorygowały eu-rosceptyczną politykę prezydenta Klausa i przygotowują czeski scenariusz dochodzenia do euro. Podobny jak Kaczyński stosunek do utrzymania narodowej waluty ma dziś tylko Orban. Jednak idea „środkowoeuropejskiego euro" zbudowanego z forinta i złotówki też stała się absurdem. Jeśli Orban politycznie oddala się od euro, to tylko po to, aby się politycznie zbliżyć do rubla.
Alternatywą dla Unii integrującej się wokół strefy euro ma też być - w geopolitycznych wizjach polityków Prawa i Sprawiedliwości - Ameryka. Mogłaby uczynić z Polski „amerykański lotniskowiec na Wschodzie", jeśli tylko zerwiemy „brukselskie więzy". Oczywiście nie Ameryka Oba-my, bo przecież jego wyborcze zwycięstwo jeden z parlamentarzystów PiS nazwał kiedyś „końcem cywilizacji białego człowieka". Ma to być Ameryka rządzona przez Republikanów. Tyle że również oni są w tej wizji PiS bytem zupełnie mitycznym. To George W. Bush „zaglądając w oczy Puti-na, zobaczył tam człowieka prostolinijnego i otwartego". I nie był to wcale idiotyzm, ale chłodny polityczny realizm (choć faktycznie, wyrażony nieco dziwnie). Rosja jest dla każdego amerykańskiego prezydenta - bez względu na partię, z jakiej się wywodzi - kluczowym partnerem w kwestii programu atomowego Iranu czy walki z islamskim terroryzmem. I każdy „lotniskowiec na Wschodzie" może być przez Amerykanów poświęcony na ołtarzu polityki globalnej. Tak, jak to się przydarzyło Gruzji.
Nasze osadzenie w strukturach Zachodu potrzebuje obu „nóg". Zarówno naszej militarnej obecności w NATO, jak też coraz silniejszej społecznej i ekonomicznej obecności w UE. W tej sytuacji rozbudzanie w Polsce - choćby tylko dla doraźnych kampanijnych celów - lęków przed Europą, przed euro, przed głębszą integracją z UE jest działaniem krótkowzrocznym, sprzecznym z polską racją stanu. To, co Kaczyński i Duda robią dziś cynicznie, rozmaici narodowcy, korwiniści, populiści, putiniści będą w przyszłości wykorzystywać z pełnym przekonaniem i na serio. Antyzachodnie i antyeuropejskie lęki, raz uruchomione, mogą się w Polsce zadomowić na dłużej.
CEZARY MICHALSKI
NEWSWEEK2015-03-30