Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się...

19
1 Pierwsze dni, pierwsze tropy W środę 27 sierpnia, pod wieczór, przyjechałem do domu ze Szczytnej, gdzie kierowałem działaniami w sprawie zabójstwa kilkunastoletniej Magdaleny Szkutnik i dosyć szybko po ty, jak wróciłem, zadzwonił do mnie Heniek Tusiński, który był wówczas zastępcą komendanta wojewódzkiego Policji w Wałbrzychu. T o właśnie od niego dowiedziałem się, że niedaleko Kudowy Zdrój, na szlaku wiodącym z Dusznik do Karłowa znaleziono zwłoki (w daleko posuniętym rozkładzie) mężczyzny i kobiety, a wszystko wskazuje na to, że prawdopodobnie zabójstwa dokonano na tle seksualnym, albowiem zwłoki są częściowo obnażone w dolnych partiach ciała. Personalia ofiar zostały ustalone w sposób nie budzący wątpliwości, a pierwsze wstępne oględziny przeprowadziła ekipa z Komendy Rejonowej Policji w Nowej Rudzie, teren został zabezpieczony, a ciała zabrano do prosektorium, aby 28 sierpnia przeprowadzić sekcję zwłok. O ile dobrze pamiętam, to sekcję tę przeprowadziła dr. Szczęsna, która w naszej ocenie była najlepszym policyjnym lekarzem z zakresu medycyny sądowej, od czasów dr. Piotra Czajki (majora MO) i dr. Moskala – obydwaj z Wrocławia Do Heńka miałem do niego pretensję o to, że nie ściągnięto mnie na miejsce zaraz po uzyskaniu informacji o zwłokach, bo przecież byłem tak niedaleko od tego miejsca. Zbył mnie stwierdzeniem, że mam na karku również dwa trupy, więc nie chciał mi na razie głowy zawracać, ale jutro z samego rana mam się do niego zgłosić, ale zanim to zrobię, mam cały wydział postawić w stan gotowości. Oznaczało to wstrzymanie wszelkich wcześniej zaplanowanych wyjazdów w teren. Pełen niecierpliwej ciekawości czekałem na dzień następny szczególnie zaintrygowany. No i doczekałem się wreszcie i o 07:35 (28 sierpnia) byłem w sekretariacie komendanta wojewódzkiego. Oczywiście wcześniej przekazałem sekretarce, że cały wydział pozostaje na miejscu, a po moim powrocie ma ich wszystkich zwołać do mojego gabinetu na odprawę. Ponadto wszyscy mają już być gotowi do wyjazdu. Czułem, że czeka nas ciężka robota, bo takiego podwójnego zabójstwa jeszcze nie zaliczyliśmy. Owszem, na początku mojej kryminalnej kariery miałem do czynienia z dwoma trupami jednocześnie (małżeństwo Florusów w Dusznikach), ale wówczas oficjalnie uznano, że było to podwójne samobójstwo. Jako „milicyjny młokos” miałem co do tego wielkie wątpliwości, ale moje zdanie wtedy jeszcze się nie liczyło. Czas pokazał, że miałem jednak rację. Kolejne podwójne zabójstwo „zaliczyłem” pod koniec lat 80-tych w Świdnicy, kiedy już kierowałem sekcją zabójstw. Wtedy jednak sprawa była prosta, ponieważ od samego początku wiedzieliśmy, że sprawcą jest zięć i ojciec ofiar. Problem polegał na tym, że zdążył nam uciec. Ale to już inna historia, zresztą zakończona sukcesem. Teraz ta nowa zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój psi węch mnie nie zawiódł.

Transcript of Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się...

Page 1: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

1

Pierwsze dni, pierwsze tropy W środę 27 sierpnia, pod wieczór, przyjechałem dodomu ze Szczytnej, gdzie kierowałem działaniamiw sprawie zabójstwa kilkunastoletniej Magdaleny Szkutniki dosyć szybko po ty, jak wróciłem, zadzwonił do mnieHeniek Tusiński, który był wówczas zastępcą komendantawojewódzkiego Policji w Wałbrzychu.

To właśnie od niego dowiedziałem się, że niedaleko Kudowy Zdrój, na szlaku wiodącymz Dusznik do Karłowa znaleziono zwłoki (w daleko posuniętym rozkładzie) mężczyznyi kobiety, a wszystko wskazuje na to, że prawdopodobnie zabójstwa dokonano na tleseksualnym, albowiem zwłoki są częściowo obnażone w dolnych partiach ciała.Personalia ofiar zostały ustalone w sposób nie budzący wątpliwości, a pierwsze wstępneoględziny przeprowadziła ekipa z Komendy Rejonowej Policji w Nowej Rudzie, terenzostał zabezpieczony, a ciała zabrano do prosektorium, aby 28 sierpnia przeprowadzićsekcję zwłok. O ile dobrze pamiętam, to sekcję tę przeprowadziła dr. Szczęsna, któraw naszej ocenie była najlepszym policyjnym lekarzem z zakresu medycyny sądowej, odczasów dr. Piotra Czajki (majora MO) i dr. Moskala – obydwaj z Wrocławia

Do Heńka miałem do niego pretensję o to, że nie ściągnięto mnie na miejsce zaraz pouzyskaniu informacji o zwłokach, bo przecież byłem tak niedaleko od tego miejsca.Zbył mnie stwierdzeniem, że mam na karku również dwa trupy, więc nie chciał mi narazie głowy zawracać, ale jutro z samego rana mam się do niego zgłosić, ale zanim tozrobię, mam cały wydział postawić w stan gotowości. Oznaczało to wstrzymaniewszelkich wcześniej zaplanowanych wyjazdów w teren. Pełen niecierpliwej ciekawościczekałem na dzień następny szczególnie zaintrygowany. No i doczekałem się wreszciei o 07:35 (28 sierpnia) byłem w sekretariacie komendanta wojewódzkiego.Oczywiście wcześniej przekazałem sekretarce, że cały wydział pozostaje na miejscu,a po moim powrocie ma ich wszystkich zwołać do mojego gabinetu na odprawę.Ponadto wszyscy mają już być gotowi do wyjazdu. Czułem, że czeka nas ciężka robota,bo takiego podwójnego zabójstwa jeszcze nie zaliczyliśmy. Owszem, na początku mojejkryminalnej kariery miałem do czynienia z dwoma trupami jednocześnie (małżeństwoFlorusów w Dusznikach), ale wówczas oficjalnie uznano, że było to podwójnesamobójstwo. Jako „milicyjny młokos” miałem co do tego wielkie wątpliwości, ale mojezdanie wtedy jeszcze się nie liczyło. Czas pokazał, że miałem jednak rację. Kolejnepodwójne zabójstwo „zaliczyłem” pod koniec lat 80-tych w Świdnicy, kiedy jużkierowałem sekcją zabójstw. Wtedy jednak sprawa była prosta, ponieważ od samegopoczątku wiedzieliśmy, że sprawcą jest zięć i ojciec ofiar. Problem polegał na tym, żezdążył nam uciec. Ale to już inna historia, zresztą zakończona sukcesem. Teraz ta nowazagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mójpsi węch mnie nie zawiódł.

Page 2: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

2Gdy tylko pojawiłem się się w sekretariacie komendanta wojewódzkiego, chwilę późniejprzyszedł naczelnik dochodzeniówki Witek Tymoczko (już nie żyje), więc razemweszliśmy do gabinetu Heńka, po którym widać było wyraźnie, że się raczej nie wyspał.Siedział za biurkiem z nieodłącznym papierosem w ręku, a popielniczka wskazywała, żezdążył już wypalić co najmniej ze cztery sztuki. No i oczywiście czarna kawa w szklance,zaparzona w sposób nie wiedzieć czemu nazywany "tureckim". Nie bawił się w żadneceregiele i zaraz po tym, jak wskazał nam miejsce w fotelach, przeszedł do rzeczy,opowiadając ze szczegółami o tym, co się wczoraj wydarzyło.

Z jego rzeczowej narracji dowiedziałem się, że w dniu wczorajszym, około 17:00 zostałpowiadomiony o znalezieniu wpółobnażonych zwłok Roberta Odżgi z Międzylesia i AnnyKembrowskiej z Jastrzębia Zdroju, w Masywie Narożnika, na terenie Parku NarodowegoGóry Stołowe, w rejonie działania Komendy Rejonowej Policji w Nowej Rudzie.Wiedząc, że jestem w Szczytnej „przy zabójstwie” Magdy Szkutnik, postanowił doKarłowa udać się osobiście w towarzystwie Alka B. ps. Sierżant i kierowcy będącegow dyspozycji oficera dyżurnego komendy, aby przejąć kierowanie działaniamipolicyjnymi. Na miejsce znalezienia zwłok dotarli około godz. 20:00 i zastali tam ekipęz Nowej Rudy, która przeprowadzała wstępne oględziny, a w zasadzie zabezpieczałateren, aby w dniu następnym do szczegółowych oględzin oraz przeprowadzeniapenetracji okolicy miejsca znalezienia zwłok, mogła przystąpić ekipa kryminalistycznai dochodzeniowa z KWP w Wałbrzychu. Działaniami tej pierwszej grupy – do czasuprzybycia Heńka Tusińskiego – kierował Henryk Brudnik, który przyjechał tam zeSzczytnej, gdy tylko dowiedział się o tym dramatycznym odkryciu. Ponieważ w górachzmrok zapada szybciej, a na miejscu nie dysponowali żadnym silniejszym źródłemświatła, Heniek podjął decyzję, że zwłoki zostają przewiezione do prosektoriumw Kłodzku, a dalsze czynności procesowe i operacyjne przejmie do prowadzenia grupaoperacyjno-śledcza Komendy Wojewódzkiej, którą w dniu 28 sierpnia powołakomendant wojewódzki Eugeniusz Mucha. Polecił też wystawić wzmocnione posterunki,zabezpieczające miejsce zbrodni przed ewentualnymi ciekawskimi i cała ekipa zjechałana dół.

Pierwsze fragmentaryczne ustalenia, które nam Heniek przedstawił, wskazywały, żeAnna Kembrowska z Jastrzębia (woj. górnośląskie) i Robert Odżga z Międzylesia, 15sierpnia wyszli na szlak niebieski z miejscowości Różanka koło Międzylesia,z zamiarem dotarcia w dniu 17 sierpnia do Karłowa, gdzie mieli uczestniczyć w obozienaukowym zorganizowanym przez Akademię Rolniczą z Wrocławia. Ponieważ zaginęli,rodzina zorganizowała poszukiwania w wyniku czego 27 sierpnia, około 16:20, ichzwłoki zostały odnalezione przez grupę poszukiwawczą złożoną z ratownikówwałbrzysko-kłodzkiej grupy GOPR i funkcjonariuszy Straży Parkowej.

Heniek przekazał nam też, że na pewno mamy do czynienia z zabójstwem na tleseksualnym, połączonym z rabunkiem, na co wskazują częściowe obnażone zwłokichłopaka i dziewczyny, a także brak plecaków. Przyczyna zgonu jeszcze nie ustalona,ale mająca mieć miejsce w dniu 28 sierpnia sekcja zwłok, na pewno pozwoli nam nauzyskanie wszystkich najbardziej istotnych dla nas informacji dotyczących przyczynyi czasu zgonu. Chociaż wyraził też swoje wątpliwości, co do faktycznych możliwościuzyskania takich danych, albowiem zwłoki znajdowały się w stanie silnego rozkładu, co

Page 3: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

3spowodowane było wysokimi temperaturami, jakie od wielu dni panowały na DolnymŚląsku. Wiadomym nam było z długoletniej praktyki, że zwłoki w stanie rozkładu raczejmało nam „powiedzą”, ale dla nas każda, nawet najdrobniejsza, informacja byłaszczególnie ważna i niezwykle istotna.

Przekazał nam też, że jeszcze w dniu dzisiejszym zostanie wydana decyzjakomendanta Muchy o powołaniu wojewódzkiej grupy operacyjno-śledczej, którejkierownictwo zostanie mi powierzone. Jeszcze dziś mamy z Witkiem przedstawić składgrupy, która otrzyma do dyspozycji trzy samochody służbowe i jeszcze dziś cała ekipama wyjechać do Karłowa. Uzgodniłem z Witkiem, że za jakieś 20 minut przyjdą do mniewyznaczeni przez niego dochodzeniowcy, aby wziąć udział w odprawie i rozeszliśmysię, by rozpocząć przygotowania do wyjazdu.

Po powrocie do wydziału poprosiłem do siebie swego nieformalnego zastępcę RyśkaNowakowskiego, Jurka Krzana (kierownika sekcji zabójstw) i Jurka Konarzewskiego,który od jakiegoś czasu pełnił funkcję konsultanta operacyjnego wydziału. Przekazałemim co dowiedziałem się od Heńka i przystąpiliśmy do typowania członków naszej ekipy.Po krótkim czasie ustaliliśmy jej skład, w którym znalazło się 10 funkcjonariuszywydziału kryminalnego KWP, po dwóch funkcjonariuszy z wydziału do walkiz przestępczością zorganizowaną, z wydziału przestępstw gospodarczych, z wydziałuds. narkotyków, z wydziału kryminalnego KRP w Wałbrzychu, z wydziału kryminalnegoKRP w Nowej Rudzie, z wydziału kryminalnego KRP w Dzierżoniowie i trzechfunkcjonariuszy z wydziału dochodzeniowo-śledczego KWP w Wałbrzychu.1

Wszystkie kandydatury spoza mojego wydziału były oczywiście od ręki uzgodnionez szefostwem komend powiatowych i naczelnikami wydziału PrzestępczościGospodarczej, Przestępczości Zorganizowanej i Wydziałem Narkotyków. Poza trzemasamochodami, jakie otrzymaliśmy do dyspozycji, do dyspozycji otrzymaliśmy po jednymsamochodzie operacyjnym z wydziałów narkotyków, PZ i PG. Oczywiście do wszelkichnaszych działań mieli włączyć się, w miarę zgłoszonych przez na takich potrzeb,policjanci w wydziału kryminalnego i dochodzeniowego Komendy w Nowej Rudzie,Kłodzku, Dzierżoniowie i z Wałbrzycha, co zostało telefonicznie uzgodnione przezHeńka Tusińskiego w komendantami tych jednostek.

Wszystko działo się w niesamowitym tempie. W pokoju Ryśka Nowakowskiego zebralisię powołani do grupy policjanci z terenu Wałbrzycha. Tym z Dzierżoniowa, Kłodzkai Nowej Rudy przekazaliśmy, że mają jechać do komisariatu w Kudowie i tam na nasoczekiwać. Oczywiście poleciłem, aby byli należycie wyekwipowani (o czym dalej).Sprawa była tak bulwersująca, że szefostwo wszystkich tych jednostek nie robiłożadnych trudności i wydelegowanych funkcjonariuszy do Kudowy wysłało swoimisamochodami służbowymi. Nie musiałem ich zapoznawać z sytuacją, albowiem uczyniłto dokładnie Alek, który jako jedyny z wydziału był na miejscu ujawnienia zwłok.Przedstawiłem im natomiast skład grupy operacyjno - śledczej, do której ostateczniewłączyłem:

1 Skład tej grupy szybko, bo już po dwóch dniach uległ częściowej zmianie osobowej, ale nie jest to dla tej opowieści istotne.

Page 4: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

4

Na „stanowisku dowodzenia” w wydziale kryminalnym KWP w Wałbrzychu – fotografia z 1997 roku2

- wydział kryminalny KWP – 10 +1 osób,

- wydział d/w z przestępczością zorganizowaną KWP – 1 osoba,

- wydział PG KWP – 1 osoba,

- wydział narkotyków KWP – 3 osoby,

- wydział kryminalny KRP w Wałbrzychu – 2 osoby

- wydział kryminalny KRP w Dzierżoniowie – 1 osoba,

- wydział kryminalny KRP w Nowej Rudzie – 2 osoby.

- wydział dochodzeniowi - śledczy KWP – 2 osoby.

2 Fotografia z zasobów prywatnych.

Page 5: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

5Tak więc GO liczyła, łącznie ze mną, 23 osoby i do dyspozycji miała 2 samochody zestanu wydziału kryminalnego, 1 z wydziały transportu KWP, oraz po jednym z wydziałówPG, PZ i Narkotyków. Przed wyjazdem nakazałem im wszystkim pobrać kamizelkikuloodporne, kamizelki odblaskowe, broń osobistą oraz 4 szt. KBK AK, karabinsnajperski SWD wraz z amunicją, kajdanki, radiostacje nasobne i jedną tzw. bazową,noktowizory i lornetki oraz latarki. Poinformowałem ich, że najprawdopodobniej w dniudzisiejszym wrócimy jeszcze do Wałbrzycha, ale następne dni będziemy już spędzać namiejscu, czyli nocować w zorganizowanej bazie. Muszą się więc w dniu następnymodpowiednio przygotować do dłuższego pobytu poza domem, a między innymi zabraćstosowne ubranie do chodzenia po górach i lesie. Kiedy już to wszystko omówiliśmy,a grupa była gotowa do wyjazdu poinformowałem Heńka Tusińskiego, że jesteśmygotowi do odprawy służbowej i po krótkiej chwili zjawił się w moim gabinecie. Jak zwyklena początku przedstawił sytuację operacyjna i nasze zadania, a następnie przeszedł dokonkretów:

1. Grupa Operacyjna instaluje się do odwołania w utworzonej bazie w Kudowie Zdroju,

2. Kierownictwo działań Grupy Operacyjnej krypt. „Narożnik” obejmuje naczelnikwydziału kryminalnego KWP,

3. Odpowiedzialność za działania procesowe przejmuje Henryk Brudnik,

4.Wszyscy członkowie GO mają natychmiast uruchomić wszelkie istniejące źródłaoperacyjne (pozyskiwać nowe), a także drobiazgowo sprawdzać każdą uzyskanąinformacje,3

5. Dzień 28 sierpnia przeznaczony jest na działania organizacyjne, a także na zebraniei przeanalizowanie wszystkich informacji, jakie do tej pory udało się zebrać policjantomz Kudowy, Dusznik, Radkowa, Polanicy, Szczytnej,Nowej Rudy i Kłodzka,

6. W dniu 29 sierpnia penetracja terenu, z udziałem funkcjonariuszy Policji, StrażyGranicznej, Bataliony Piechoty Górskiej z Kłodzka i strażników Parku Narodowego GóryStołowe,

7. Broń palna (poza osobistą) pozostaje pod bezpośrednim nadzorem kierownika GO(grupy operacyjnej),

8. Naczelnik wydziału - kierownik GO „Narożnik” ma uprawnienia żądania pomocyz pionów prewencji poszczególnych jednostek policji z terenu województwa,

9. Bezwzględny zakaz spożywania alkoholu,

Akurat to ostatnie polecenie Heńka chłopaki skwitowali nieskrywanymi uśmieszkami, naktóre zresztą on nie zareagował i myślę, że całkiem świadomie.

Po zakończeniu odprawy i załadowaniu sprzętu na samochody wyjechaliśmy doKudowy Zdr. Była chyba godzina 10:00 dnia 28 sierpnia 1997 roku. I około godz. 12-tejpojawiliśmy się w komisariacie Policji w Kudowie. Wstępnie przyjąłem, że baza naszamieścić się będzie w jednym z pomieszczeń tamtejszego komisariatu. Gdy już byliśmy

3. Oczywiście polecenie tego rodzaju zostało skierowane do wszystkich funkcjonariuszy w województwie, a zapośrednictwem Biura Kryminalnego KGP, do wszystkich policjantów w kraju.

Page 6: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

6na miejscu w pełnym składzie, dokonałem podziału grupy na kilka trzyosobowychzespołów i wyznaczyłem ich kierowników. Głównym ich zadaniem było jak najszybszeprzeprowadzenie, z udziałem policjantów z dochodzeniówki, przy pomocy strażnikówparkowych, penetracji miejsca zabójstwa i najbliższych okolic, w celu ujawnieniajakichkolwiek śladów mogących mieć związek z zabójstwem. W tym samym czasie naterenie miejsca znalezienia zwłok pracowały już ekipy dochodzeniowo-śledczez udziałem ekspertów kryminalistyki z KWP, którym pomagali funkcjonariusze z tychpionów z KRP w Nowej Rudzie – wysłane z samego rana z polecenia komendantaMuchy - ale ich zadaniem było dokładne sprawdzenie tego miejsca i zabezpieczenie jaknajwiększej ilości śladów, które mogłyby następnie stanowić materiał dowodowy.Natomiast trzy zespoły (razem 9 ludzi) skierowałem do przeprowadzenia swoistejkwerendy wśród policjantów z Kudowy i KRP w Kłodzku oraz Nowej Rudzie, czylizebranie wszelkich informacji, jakie mogły mieć związek z tym zabójstwem.Nie musiałem ich szczególnie instruować, ponieważ w zdecydowanej większości byli dobardzo doświadczeni funkcjonariusze operacyjni i dochodzeniowi, którzy na niejednejsprawie kryminalnej zęby zjedli. Wystarczyło skierować ich w odpowiednie rejony i tylkow głównych zarysach przedstawić zadania stojące przed nimi, aby być spokojnym, zedoskonale dadzą sobie radę.

Natomiast Jurek Krzan, którego uczyniłem swoim zastępcą, i „Dziadek”, zostaliobarczeni zorganizowaniem stałej bazy operacyjnej, tj. rozmieszczeniem sprzętu,podłączeniem sieci telefonicznej (otrzymaliśmy własną, aby nie obciążać kudowskiegokomisariatu), rozstawienie biurek, maszyn do pisania, podłączenie naszej radiostacjibazowej, której długą i dosyć grubą antenę „Dziadek” musiał umieścić na dachukomisariatu. Pomogli mu w tym miejscowi policjanci, bardzo zainteresowani naszymipoczynaniami, angażujący się spontanicznie ze wszystkich sił w organizowanie namwszelkiej pomocy. Ja natomiast zająłem się organizowaniem bazy noclegoweji organizację działań penetracyjnych wyznaczonych na dzień następny.

Skontaktowałem się też z kierownictwem Domu Wczasowego Straży Granicznejw Dusznikach przy ul. Zdrojowej 8 i uzyskałem ich zgodę na bezpłatne wynajęcieniezbędnej ilości pomieszczeń do zakwaterowania całej grupy, a także miejscaparkingowe dla naszych pojazdów. Mogliśmy się tam rozlokować już od rana dnianastępnego. Tymczasową „bazą operacyjną” stał się jeden z niewielkich pokojów, jaki donaszej dyspozycji przeznaczył komendant komisariatu w Kudowie Zdrój. Uznałem, że narazie będzie to najbardziej odpowiednie miejsce na naszą bazę, ponieważ z NowejRudy było dosyć daleko, a musieliśmy liczyć się bardzo z czasem, no i mimo wszystkoz Kudowy do Karłowa było znacznie bliżej. Ponadto i w Dusznikach i w Radkowie,w tamtejszych komisariatach po prostu nie było dla nas miejsca. Nie mniej jednak,brałem pod uwagę sugestie kierownictwa kudowskiego komisariatu, że tak duża grupaludzi i ruch jaki się będzie na terenie komisariatu, siłą rzeczy, odbywał, w znacznymstopniu może zdezorganizować jego pracę. Dlatego też już od początku rozpocząłemszukanie jakiego innego miejsca, które mogłoby nam zapewnić zorganizowanie, jaknajszybciej, sprawnie działającej bazy operacyjnej, niezbyt odległej od miejsca naszegozakwaterowania.

Page 7: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

7

Nasza baza w komisariacie w Kudowie4

Kiedy już wszystko zostało załatwione poprosiłem Heńka Brudnika (który do Kudowyprzyjechał ze swoim kolegą z wydziału dochodzeniowo-śledczego, Zbyszkiem S.,zwanym „Docentem”) o szczegółowe informacje na temat jego wczorajszych ustaleń,opartych na rozmowach z rodzicami i innymi osobami, do których udało się mu dotrzećzaraz po ujawnieniu zwłok studentów. Zbyszek S. po krótkiej z nami rozmowie wrócił doKłodzka, aby wziąć udział w sekcji zwłok, by jak najszybciej przekazać nam informacjeo przyczynie zgonu i ewentualnych obrażeniach, jakich zapewne doznały ofiary przedzadaniem im śmierci.

4 Fotografia z zasobów prywatnych. Na pierwszym palnie Jurek Krzan i Jurek Konarzewski ps. Dziadek. Z tyłu ja z kałachem w ręku. Obok Alek ps. Sierżant.

Page 8: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

8Z ustaleń, jakich w dniu poprzednim dokonał Heniek Brudnik, wynikało, że Annai Robert przed wyjazdem na obóz szkoleniowy Akademii Rolniczej przez kilkanaście dniprzebywali na Podlasiu u babci Anny Kembrowskiej, a później wyjechali na Mazury,gdzieś w rejon Puszczy Piskiej, a także - bardzo krótko – w Warszawie. Po tej letniejwędrówce rozstali się i każde z nich pojechało do swego domu. Umówili się naspotkanie u Roberta na 2 dni przed wyruszeniem do Karłowa, a więcnajprawdopodobniej Anna Kembrowska do Międzylesie przyjechała 13 sierpnia.Wyruszając do Karłowa postanowili, że znanym im niebieskim szlakiem5 dotrą tam napiechotę, więc zabrali ze sobą niewielki namiot, karimaty i inne rzeczy niezbędne dobiwakowania pod gołym niebem.

Anna i Robert przed wyjściem na szlak 6

W piątek, 15 sierpnia, ojciec Roberta zawiózł ich swoim samochodem do miejscowościRóżanka, oddalonej niewiele ponad 6 km od Międzylesia. Tam się z nim pożegnalii wyruszyli na szlak. Planowali dotrzeć do Karłowa 17 sierpnia, albowiem dzień późniejrozpoczynał się obóz naukowy Akademii Rolniczej, którego Anna była jednąz organizatorek i bardzo zaangażowała się w to studenckie przedsięwzięcie.

Nie udało się ustalić gdzie nocowali z 15 na 16 sierpnia, ale na pewno w tym dniu dotarlido Dusznik Zdroju, ponieważ 17 sierpnia, około godz. 10:00 Anna skontaktowała się zeswoją matką, telefonując do niej z Dusznik. Przekazała jej, że nocowali w tymuzdrowisku i zaraz wyruszają na szlak. Była bardzo szczęśliwa, śmiała się i opowiadała,że byli w miejscowej pijalni, gdzie na zapas „opiła” się wodą zdrojową. Na zakończeniepoinformowała matkę, że zaraz wyruszają na szlak, a dotarcie do Karłowa zajmie im

5. Szlak niebieski wiodący z Dusznik, przez Skały Puchacza, Lisią Przełęcz, Narożnik do Karłowa i dalej do Pasterki.

6. Foto. Z reportażu TVP Wrocław pt. „Raport. Morderstwo w górach” z września 1997 roku.

Page 9: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

9około 3 - 4 godziny, albowiem mają do przejścia już tylko 10 kilometrów. I to była ostatniaz nią rozmowa. Przez kilka dni rodzice Anny nie otrzymali od niej żadnych informacji, alebyli przekonani, że będąc na odludzi nie mają możliwości kontaktu. Dlatego, kiedy 23sierpnia, o godz.10-tej rano, zadzwonił się do nich kolega Anny z roku z zapytaniem,dlaczego Anny i Roberta nie ma na obozie, bardzo się zdenerwowała poinformowała goo telefonicznej rozmowie z córką. Ponieważ bardzo ich to niepokoiło, jeszcze tegosamego dnia, wszystkie swe obawy przekazali rodzicom Roberta, którzy od razupojechali do komisariatu w Dusznikach, gdzie dyżurnemu zgłosili, że Anna i Robertzaginęli na szlaku. Policjant ten zapewnił ich, że zostaną podjęte odpowiednie kroki,i gdy tylko coś zostanie ustalone, zostaną jak najszybciej powiadomieni. Natomiast panOdżga skontaktował się telefoniczne i miejscową komendą policji, ale został tam raczejzlekceważony, ponieważ funkcjonariusz, z którym rozmawiał, uznał, że sprawa nienależy do kompetencji tej jednostki. W związku z czym 24 sierpnia zadzwonił doposterunku Policji w Radkowie, gdzie złożył zawiadomienie o zaginięciu córki i jejpartnera. Policjant, z którym rozmawiał, zapewnił go, że podejmie stosowne kroki, alejak się szybko okazało nie uczynił nic i informację mu przekazaną po prostuzlekceważył.

W dniu 25 sierpnia (w poniedziałek) ojciec Anny przyjechał do Międzylesia i przezprawie pół dnia usiłowali uzyskać jakąkolwiek informację o swych dzieciach,wydzwaniając do komisariatu w Dusznikach, komendy rejonowej w Kłodzku i oficeradyżurnego w KWP w Wałbrzychu. Jednakże nieodmiennie uzyskiwali odpowiedź, żePolicja nic w tej sprawie nie wie, albowiem nie prowadzi akcji poszukiwawczej z powodubraku stosownego zgłoszenia o zaginięciu. Czymś niewytłumaczalnym zdaje się być to,że nikt z funkcjonariuszy, z którymi rozmawiali nie zareagował z jakąś naturalną, ale teżi zawodową ciekawością, i nie spytał się dokładnie, o co chodzi i dlaczego policja maposiadać jakieś informacje na temat dwójki młodych ludzi, jeżeli nie ma oficjalnegozgłoszenia o zaginięciu. Mnie najbardziej zafrapowała informacja, że ojciec Annyrozmawiał o zaginięciu z oficerem dyżurnym KWP, a ten – co powinno być uczynionez tzw. automatu – nie przełączył tej rozmowy na wydział kryminalny, czyli mówiąc krótko,do mnie. Prawdopodobnie wcześniejsze o dwa dni znalezienie zwłok studentów,mogłoby w znacznym stopniu przyczyni się do zabezpieczenia większej ilości śladów, codla kryminalistycznego aspektu śledztwa miałoby ogromne znaczenie. Górę wzięłojednak najzwyklejsze w świecie ludzkie zobojętnienie i chyba prymitywne lenistwo,a także totalna niekompetencja tych funkcjonariuszy. Rodzice Anny i Roberta Bardzobyli zdenerwowani i zbulwersowani przypuszczeniem, wyrażonym przez oficeradyżurnego w Kłodzku, że ich dzieci mając przy sobie paszporty, jak to młodzi, aby siętrochę zabawić, „prysnęli” na wycieczkę do Czechosłowacji i na pewno niedługo wrócą.Należy więc spokojnie czekać i policjantom takimi sprawami głowy nie zawracać.Jednym słowem dyżurny z tej jednostki okazał się takim samym nieprofesjonalnymurzędnikiem, jak ten z Dusznik i Radkowa. Niestety, tak bywa.

Ponieważ policja nie miała o Annie i Robercie żadnych informacji, nawet takiej, czyzostała wszczęta akcja poszukiwawcza, postanowili sami ją zorganizować po południu(25 sierpnia) zwrócili się do miejscowej grupy GOPR, a konkretnie do ZbigniewaJagielaszka z Międzygórza, który wziął na siebie cały ciężar zorganizowania grupposzukiwawczych, złożonych z doświadczonych ratowników wałbrzysko-kłodzkiej grupy

Page 10: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

10GOPR i jak się okazało, uczynił to bardzo szybko i skutecznie, albowiem poszukiwaniarozpoczęto już 26 sierpnia około godziny 13:30. W akcji brało udział trzynasturatowników górskich, podzielonych na cztery grupy, oraz trzy psy przeszkolonew poszukiwaniach osób. „Brutus” z grupy wałbrzysko -kłodzkiej, „Bart” z tej samej grupy,ale pochodzący ze Świdnicy i „Granit” z grupy karkonoskiej z Jeleniej Góry, ze swympanem i przewodnikiem Piotrem Lisowskim. Niestety, w pierwszym dniu, mimo żeposzukiwania trwały do późnych godzin nocnych, ale nie przyniosły żadnego rezultatu.

Zbigniew Jagielaszek, organizator akcji poszukiwawczej GOPR7

Ratownicy zakładali, że studenci mogli wpaść do jednej z licznych rozpadlin skalnychi zostać czymś przygniecionym, co nie pozwalało im na samodzielne wydostanie sięz takiej pułapki, więc teren poszukiwań obejmował szczególnie tego rodzaju miejsca.Jedna z grup, w drugim dniu poszukiwań (27 sierpnia), ruszyła na na szlak od stronyKarłowa i około godziny 14:00 pies zaczął wskazywać, że coś wyczuwa, a po chwiliratownicy sami poczuli dosyć ostry zapach rozkładającego się mięsa. Weszli za psemdo lasu przy skale Narożnik i już po paru minutach zauważyli ciało mężczyzny, a chwilepóźniej, w odległości około 8 metrów, ciało dziewczyny. O godzinie 14:20 szokującąinformację o znalezieniu zwłok, przekazali drogą radiową Zbigniewowi Jagielaszkowi,który od razu powiadomił tym fakcie członków pozostałych grup, a także dyżurnegow Nowej Rudzie, gdzie komendantem był mój dawny kumpel z wydziału kryminalnegoKWP, podinsp. Franciszek Korbal8 ps. Franko, który natychmiast podjął decyzjęo wysłaniu tam patrolu z sekcji kryminalnej. Został też powiadomiony również oficerdyżurny KWP w Wałbrzychu, który z kolei informacje tą przekazał HenrykowiTusińskiemu.9

7. Foto. z reportażu pt. „Raport. Morderstwo w górach” TVP we Wrocławiu z września 1997 roku.

8. Już nie żyje, a jego grób znajduje się na cmentarzu w Polanicy Zdrój.

9 To, o czym piszę w tym miejscu zostało ustalone w czasie przesłuchań świadków, ale zamieszczam to w tej części, aby zachować spójność narracji.

Page 11: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

11

W akcji poszukiwawczej - członkowie Wałbrzysko-Kłodzkiej Grupy GOPR10

10. Fotografia pochodzi z reportażu pt. „Raport. Morderstwo w górach” TVP we Wrocławiu z września 1997 roku.

Page 12: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

12

Podejścia na Narożnik od strony Karłowa11

Powiadomiono też rodziców Roberta i przebywającego u nich ojca Anny, dla którychwiadomość ta była olbrzymim szokiem, tym bardziej, że jeżeli chodzi o panaKembrowskiego, to zrobiono to naprawdę w sposób odbiegający o wszelkich zasadpostępowania w takich przypadkach. Dlatego też usilnie nalegał, a właściwie prosił, abyinformacji tej policjanci nie przekazywali jego żonie, która całkiem niedawno przeszłapoważny wylew (udar mózgu) i jeszcze nie powróciła do pełnej formy psychiczneji fizycznej. On sam powiadomił o tym swojego syna, oficera Wojska Polskiego,którymieszkał i służył w Olsztynie, co spowodowało, że bardzo szybko przyjechał on doMiędzylesia. Wykorzystując ten fakt, został przesłuchany, co pozwoliło nam nauzyskanie wielu istotnych informacji o osobach, z którymi Anna utrzymywała bliższekontakty, co później było przez nas wykorzystane w prowadzonych czynnościach.

O tym, co wiązało się z Anną i Robertem, Heniek Brudnik dowiedział się od ichrodziców, ponieważ jako pierwszy przeprowadził z nimi w miarę szczegółową rozmowę.Były to bardzo trudne rozmowy z uwagi na ich stan psychiczny, w jakim się znajdowalipo uzyskaniu informacji o, tak niespodziewanej, śmierci ich dzieci. Z jego relacjiwynikało również, że o zdarzeniu tym dowiedział się w czasie kiedy przebywał wkomendzie w Kłodzku i dlatego jako pierwszy z KWP znalazł się tam, zanim podNarożnik przybył Henryk Tusiński z Alkiem B.

11. Fotografia pochodzi z reportażu pt. „Raport. Morderstwo w górach” TVP we Wrocławiu z września 1997 roku.

Page 13: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

13Po wysłuchaniu tego, co miał nam do przekazania, podjąłem decyzję, że Henrykpojedzie przesłuchać rodziców Anny i Roberta, a my zaczniemy opracowywać ogólnyplan czynności operacyjnych, rozpisać strukturę organizacyjną GO i plan działańoperacyjnych, a także projekt rozkazu komendanta wojewódzkiego o powołaniu grupyoperacyjno-śledczej kryp. „Narożnik, projekty pism do Straży Granicznej, Dyrekcji Parkui do kilku innych instytucji, które – jak zakładałem – będą musiały nam w naszychdziałaniach udzielać różnej niezbędnej pomocy. Zresztą o sporządzenie takichdokumentów naciskał Heniek Tusiński, któremu ponoć bez przerwy w tej sprawie ktośz Biura Operacyjnego KGP „siedział na karku”. Tak, jak w czasach PRL, tak i później,napisanie planu i innych tego typu podobnych świstków, było dla zwierzchności rzecząnajważniejszą, mającą pierwszeństwo przed każdym innym działaniem. Niekiedy było todla nas niezwykle uciążliwe. Dokumenty te miałem dostarczyć do sekretariatukomendanta w dniu 29 sierpnia, dlatego pisaliśmy je w trójkę, aby było szybciej. Mówiącszczerze nie byłem zachwycony częstymi wyjazdami do Wałbrzycha, ponieważuważałem, iż to w znaczny sposób utrudni mi normalne kierowanie grupą. Wprawdziemiałem całkowite zaufanie do Jurka Krzana i Jurka Konarzewskiego, ale od zawszeuważałem, iż „pańskie oko konia tuczy”.

W jakiś czas po wyjściu Heńka Brudnika, zatelefonował do nas „Docent”, przekazującwręcz piorunującą informację, że sekcja zwłok, bez żadnych wątpliwości, wykazała, iżobydwie ofiary zostały zastrzelone i to w bardzo charakterystyczny, wiele mówiący,sposób. Robert Odżga miał dwie rany postrzałowe, w tym jedną idącą od podstawyczaszki, za uchem z prawej strony, z wylotem przez oko, natomiast druga ranawskazywała na oddanie strzału prosto między oczy. Natomiast Anna Kembrowskazginęła po oddaniu do niej jednego strzału w środek czoła. Co do innych ewentualnychobrażeń dr. Szczęsna nie mogła się wypowiedzieć z uwagi na zbyt rozległy procesgnilny obejmujący również narządy wewnętrzne. Pamiętać trzeba, że ciała leżały 10 dniw dosyć wysokiej temperaturze sięgającej nawet 30 stopni Celsjusza. I chociażznajdowały się na dosyć gęstym terenie leśnym, to jednak temperatura zrobiła swoje.Niemniej jednak dr Szczęsna zabezpieczyła wiele wycinków tkanek zewnętrznychi wewnętrznych ofiar, aby przekazać je do dalszych szczegółowych i niezbędnych badańhistopatologicznych, toksykologicznych itp.

Gdy przekazałem te informacje kolegom, pierwszym który na nie zareagował był JurekKonarzewski, który w wydziale kryminalnym w Wałbrzychu pracował od końca lat 50-tych XX wieku i był dla mnie „alfą i omegą” jeżeli chodzi o sprawy dotyczące zabójstw,a zwłaszcza z broni palnej. Ja sam w pionie kryminalnym przepracowałem już 17 lati w tym czasie „zaliczyłem” wiele dziesiątek spraw o zabójstwa, gdzie sprawca, w chwiliujawnienia zbrodni, nie był znany.12 A więc żadnym „świeżakiem” nie byłem, jednakopinia „Dziadka” zawsze miała dla mnie olbrzymie znaczenie. Pierwszym stwierdzeniemJurka było, że w taki sposób zabijają fachowcy, a więc sprawca żadnym amatorem niebył, a strzały zostały oddane z całkowicie zimną krwią. Jednym słowem, strzelającywiedział co robi, a jego, z góry zaplanowanym, celem było zabicie tych osób. Nie było towięc zabójstwo przypadkowe. Opinia ta utrzymała się do końca funkcjonowania grupy,której już w pierwszym dniu, jeszcze nieoficjalnie, nadaliśmy kryp. „Narożnik”.

12. Myślę, ze było ich wtedy około półtorej setki, ponieważ rocznie notowaliśmy średnio 20 zabójstw, z czego ponad połowa, wymagała ustaleń ich sprawców.

Page 14: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

14I nikt nigdy tej pierwszej hipotezy Jurka Konarzewskiego nie obalił, ani nawet niepróbował podważyć.

Już miałem dzwonić do Heńka Tusińskiego, kiedy zadzwonił telefon i okazało się, że toon do nas zadzwonił z pretensjami, iż nie meldujemy mu tak ważnej informacji. Był zły,bo okazało się, że komendant Mucha wiedział o użyciu broni palnej wcześniej niż on,a powinno być odwrotnie. Szybko ustaliliśmy, że to wina „Docenta”, który zanimzadzwonił do nas, szybciutko o tym fakcie zameldował komendantowi wojewódzkiemu.Nie miałem na to żadnego wpływu, ponieważ „Docent” już taki był i nic nie było w staniejego „zwyczajów” zmienić. Uzgodniłem z Heńkiem, że wszelkie istotne szczegóływynikające z takiego obrotu sprawy, omówimy w dniu jutrzejszym, na porannej odprawieu komendanta.

Po jakimś czasie dotarła do nas druga intrygująca informacja, że w odległości okołokilometra od miejsca zbrodni, na skraju lasu przy drodze polnej prowadzącej w kierunkuna Szczytną, znaleziono dwa plecaki, na których ujawniono ślady krwi. Mogły więcwskazywać, że były własnością zastrzelonych studentów. Plecaki te zostały rozcięteczymś ostrym, a część rzeczy (w tym mały namiot i śpiwory) leżała obok nich.I co najważniejsze, obok plecaków leżała półtoralitrowa plastikowa butelka, w którejpozostawały resztki wody. A ponieważ obok tej butelki, w trawie, znaleziono nakrętkę,zaistniała szansa, że na jej powierzchni będzie można ujawnić i zabezpieczyć ślady liniipapilarnych, bo bez wątpliwości wodę z tej butelki pił ktoś, kto te plecaki porozcinał.

Zaznaczone na mapie miejsca ujawnienia butów,długopisu i plecaków13

13 Fotografia pochodzi z reportażu pt. „Raport. Morderstwo w górach” TVP we Wrocławiu z września 1997 roku.

Page 15: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

15Poza tym, w czasie penetracji na tym kierunku ujawniono buty turystyczne Roberta,które ktoś zdjął mu ze stóp. Ślady na sznurówkach pozwoliły przyjąć, że były oneprzywiązane do plecaka i podczas przedzierania się przez leśne krzaki, sznurówki pękłyi buty - prawdopodobnie - w sposób niezauważony przez osobę niosącą plecak, upadływ lesie na ziemię. Ujawniono je w odległości kilkudziesięciu metrów od miejscaporzucenia plecaków. Pomiędzy miejsce, gdzie leżały buty, a tym, gdzie znalezionoplecaki, ujawniono tez leżący w trawie długopis, ale teraz nie pamiętam już, czy stanowiłon własność Anny Lub Roberta. Ponieważ jednak nie utrwaliły mi się w pamięcijakiekolwiek czynności związane z poszukiwaniem właściciela długopisu, mogę więcz cała pewnością stwierdzić, że był to długopis którejś z ofiar.

Oczywiście na wskazane miejsce natychmiast dotarła grupa grupa technikikryminalistycznej, która prowadziła oględziny miejsca znalezienia zwłok studentów.Informację natychmiast przekazaliśmy do KRP w Bystrzycy Kłodzkiej, aby powiadomilio tym Heńka Brudnika, który w Międzylesiu miał przesłuchiwać rodziców Anny I Roberta.Należało przywieźć ich do Kłodzka, gdzie zamierzaliśmy okazać im znalezioneprzedmioty, aby ustalić jak najszybciej, co z tych plecaków zginęło, ponieważmusieliśmy w trybie pilnym zorganizować akcję poszukiwawcza i to w skali całego kraju.Uprzedzając zdarzenia ujawnię, że w wyniku okazania ustalono że zaginęły następująceprzedmioty:

1. Aparat fotograficzny Anny, produkcji radzieckiej, marki Zenith TTL o numerachfabrycznych 91028187), wraz z obiektywem Helios z numerem 9119114). Miał onponadto jeszcze jedną charakterystyczną cechę, której nie chcę i nie mogęwymienić,

Identyczny aparat był własnością Anny Kembrowskiej. Fotografia pochodzi ze strony internetowej https://www.google.pl/search?q=aparat+fotograficzny+Zenit&tbm=isch&imgi ..

Page 16: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

16

2. Bardzo charakterystyczny zegarek ręczny Anny, na którego „rewersie” znajdowałysię wygrawerowane słowa „25 lat ZNP”, albowiem był to pamiątkowy zegarek, jakimama Anny otrzymała z okazji 25-lecia Związku Nauczycielstwa Polskiego,

Rysunek zegarka wykonany na podstawie opisy rodziców Anny Kembrowskiej

3. Karimata, damska kosmetyczka, pomadka do ust, pieniądze w kwocie ok. 100 zł

4. Zeszyt – pamiętnik, w którym Anna opisywała swoje różne wrażeniaz turystycznych wędrówek, opisy przyrody, tras turystycznych, itp.,

5. Dokumenty: legitymacje studenckie, dowody osobiste i paszporty.

Page 17: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

17

Najważniejsze znaczenie dla nas znaczenie miało w miarę szybkie działania skierowanena ustalenie w czyich rękach znajduje się obecnie ten zegarek i aparat fotograficzny,a wiedziałem, że będzie to wymagać skorelowanej akcji całej polskiej policji, a może teżi Interpolu.

Gdzieś około 17-tej na terenie komisariatu zaczęli pojawiać się członkowieposzczególnych zespołów, więc zarządziłem odprawę, podczas której zapoznaliśmy ichz tak ważnymi wiadomościami, a zwłaszcza o przyczynie śmierci studentów i naszymipierwszymi sugestiami, co do ewentualnych sprawców. Nie było nikogo, kto miałby donich jakiekolwiek zastrzeżenia. Po krótkiej dyskusji na ten temat, kierownicy zespołówrozpoczęli relacjonowanie z dokonanych ustaleń i uzyskanych informacji. Było ich zbytwiele, abym je teraz pamiętał, ale ze wszystkich przebijały się dwie, uzyskane przez dwazespoły i to w sposób niezależny od siebie.

Chodziło o jakiegoś człowieka, ukrywającego się w okolicznych lasach, któregozachowanie było bardzo dziwne. Informacje o nim przekazali pracownicy tzw. dolnegoparkingu w Karłowie, z którego wyruszały samochody na górny parking przy Szczelińcu.

Tak parking ten wyglądał w sierpniu 1997 roku14

14 . Fotografia pochodzi z reportażu pt. „Raport. Morderstwo w górach” TVP we Wrocławiu z września 1997 roku.

Page 18: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

18Ruch ten odbywał się w sposób wahadłowy. Z opowieści pracownika funkcjonującegotam kiosku spożywczego i dziewczyny sprzedającej bilety parkingowe wynikało, że 17sierpnia, w godzinach południowych, pojawił się tam mężczyzna, którego dziwnezachowanie zwróciło ich uwagę i dlatego bardzo dobrze go zapamiętali. Z ich informacjiwynikało, że zakupił on jedno piwo za 2,50 zł. i usiadł gdzieś z boku, tak aby się nikomuw oczy nie rzucać. Nie odzywając się do nikogo pił to piwo aż do momentu, kiedy naparking, od strony Kudowy lub Karłowa, wjechały jakieś dwa samochody. Kiedy tylkodało się słyszeć pracę silników, mężczyzna nie dopiwszy do końca zawartości butelki,pozostawił ją i szybko oddalił się do lasu. Ten sam mężczyzna widziany był później pogodz. 19:00, kiedy szedł w kierunku szczytu Szczelińca i widziało go kilka innych osób,wg których zachowywał się w sposób sugerujący, iż jest czymś mocno zaaferowany.Policjanci uzyskali od swoich rozmówców dane pozwalające te osoby odszukać, coumożliwiało nam ich dokładne przesłuchanie. Przekazali też, że od jakiegoś czasu,wśród okolicznej ludności, krąży informacja o jakimś groźnym czeskim przestępcy, którysię w tych lasach ukrywa, ponieważ jest ścigany prze czechosłowacką policję.Według tych świadków, osobnik Z opisy tego mężczyzny wynikało, że mógł mieć ok. 40lat, wzrost 180 cm, włosy blond lekko falujące, czesane do góry, ubrany w koszulęflanelową w czarno-czerwoną kratę, stare dżinsowe spodnie i gumiaki, których cholewywywinięte były na zewnątrz.

Informacja ta mocno korelowała informacją uzyskaną przez kolejny zespół, któryw czasie rozmowy z pewnym małżeństwem mieszkającym na obrzeżu lasóww okolicach Złotna. Policjanci dowiedzieli się od nich, że 28 sierpnia rano spotkaliw lesie mężczyznę, który jak się okazało całkowicie odpowiadał rysopisowi tegoosobnika z dolnego parkingu. To znaczy on sam ich zaczepił i jakoś tak niewyraźniepoprosił o jedzenie, mówiąc, że jest bardzo głodny. W zamian za jedzenie zaoferowałwiększą ilość grzybów. Umówili się, że za dwa dni, czyli 30 sierpnia, ok.14:00, on im tegrzyby przyniesie do domu, a oni przygotują dla niego jakąś paczkę żywnościową.Według tych ludzi mężczyzna ten nie był Polakiem, ponieważ jego polski był bardzokiepskiej jakości. Nie pamiętam już kto i dlaczego ochrzcił go mianem „Rumun”, ale takiwłaśnie kryptonim mu nadaliśmy. Zespołowi, który tę informacje uzyskał poleciłemponowne nawiązanie z tym małżeństwem kontaktu w dniu 29-go, celem zorganizowaniazasadzki, mającej na celu sprawne zatrzymanie „Rumuna”. Byłem przekonany, że do tejczynności wystarczy tych trzech kolegów, ale pod wpływem sugestii '”Dziadka”uznaliśmy, że „akcję” tę przeprowadzimy siłami dwóch zespołów, aby mieć pewność, żesię nam nie wymknie. Szczegóły mieliśmy ustalić w dniu następnym. Ponieważ paraz dolnego parkingu widzianego mężczyznę opisała bardzo dokładnie, postanowiłem,aby w dniu następnym zostali oni dowiezieni do komisariatu w Kudowie, gdziezamierzałem, po odprawie u komendanta, przywieść naszego rysownika z wydziałutechniki kryminalistycznej.

Po wysłuchaniu wszystkich informacji poleciłem kierownikom grup sporządzenie(w kopii) zbiorczych notatek urzędowych (kogo, gdzie, kiedy, itp.), aby każda z nichmogła być jak najszybciej przekazana „dochodzeniowcom”, by mogli te osobyprzesłuchać w charakterze świadków. Po załatwieniu tych formalności notatki odebrałJurek Konarzewski, który jakoś tak samorzutnie zaczął pełnić rolę swego rodzaju„sekretariatu”, a ja zarządziłem odbój, czyli powrót do domu. Przed wyjazdem umówiłem

Page 19: Pierwsze dni, pierwsze tropy - Janusz Bartkiewicz · zagadka kryminalna od razy wydawała się szczególnie wyjątkowa i jak się okazało mój ... zabezpieczające miejsce zbrodni

19się telefoniczne z kierownikiem ośrodka wypoczynkowego SG, że po drodze doWałbrzycha wpadnę do niego (miał na mnie tam czekać w swoim biurze), aby uzgodnićnajważniejsze sprawy techniczne i organizacyjne, związane z naszym noclegiemi wyżywieniem. Okazał się bardzo sympatycznym człowiekiem, tak jak wszyscy, bardzozaintrygowany tym tragicznym wydarzeniem. Niestety wiele mu nie mogłem opowiedzieć(a w zasadzie nie mogliśmy, bo byłem w towarzystwie Jurków i jeszcze jednegoz chłopaków), albowiem sami zbyt dużo nie wiedzieliśmy, a opowiadać o tym, co wiemy,z oczywistych powodów, nie mogłem. Zeszliśmy do kawiarni, gdzie posiedzieliśmy jakiśczas przy piwie i pogawędkach, jakie się z reguły przy piwie prowadzi i chyba pogodzinie ruszyliśmy do Wałbrzycha. Rano, 29 sierpnia, miałem „zameldować” sięw gabinecie Heńka Tusińskiego.

Janusz „Bartek” Bartkiewicz

Wszelkie prawa zastrzeżone. Jakikolwiek sposób wykorzystania bez zgody autora całościlub fragmentów niniejszego tekstu, będzie traktowane jako naruszenie praw autorskich, zewszystkimi tego konsekwencjami.