PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

35
Wersja robocza PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej Adam Siemieńczyk Przedstawiam część książki. Całość w opracowaniu. Książka zawierać będzie około 50 sylwetek. Pytania, uwagi: [email protected] Living LegEnd 1

description

PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej 8 spośród 50 sylwetek autor Adam Siemieńczyk.

Transcript of PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Page 1: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

PIĘKNI LUDZIE

antologia poezji emigracyjnej

Adam Siemieńczyk

Przedstawiam część książki. Całość w opracowaniu. Książka zawierać będzie

około 50 sylwetek. Pytania, uwagi:

[email protected]

Living LegEnd1

Page 2: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Living LegEnd2

Page 3: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Stygmaty

Przed egzekucją kat sprawdza wytrzymałość sznura. Wiadomo bowiem, że gdy postronek się zerwie, skazaniec otrzymuje „drugie życie”. Zostaje uniewinniony. Nie zawsze jednak tak się zdarza.

Podczas mordu lina zaciśnięta na szyi Icchaka Malmeda się zerwała. Nie przywrócono go jednak do świata żywych. Dosięgły go serie z karabinów maszynowych.

Kilka dni wcześniej wylał on kwas solny na twarz jednego z hitlerowców. W odpowiedzi Niemiec otworzył ogień. Zamiast napastnika zabił swojego kolegę. Icchak więc musiał ponieść śmierć. Było to zimą, w roku 1943. Odbywały się wtedy wywózki z białostockiego getta. Teraz jedna z ulic nosi jego imię.

I tu właśnie pojawia się lusterko z wiersza Miry Łukszy. A ono mi spadło na ulicę białostockiego Żyda Malmeda. Czy się rozbije, czy zapoczątkuje siedem lat nieszczęść? Mimo że wszechświat dał widomy znak, że Icchak ma przeżyć – tak się nie stało. A co z Mirą? Dlaczego to napisała? Jaką prawdę kryje w wierszu?

Kilka tygodni wcześniej napisałem do niej list z prośbą o teksty. Bez odpowiedzi. Może pomyliłem adresy? Nie. Cóż więc? Dzwonię. Londyn – Białystok. Niepewność – niepewność. W słuchawce słyszę jej głos: – Nie mogę ci teraz niczego wysłać. Jestem w szpitalu.

Głos się urywał, więc nie wiedziałem nawet, na jakim jest oddziale. Rozmowa trwała krótko. Wrócił jej wiersz. Zagadkowy tytuł: Stygmaty. Cóż to znaczy? W bardzo ogólnym sensie, to coś, co charakteryzuje ducha czasów. Czym dziś jesteśmy naznaczeni? Rozłąką, poszukiwaniem drugiego człowieka, niewyrażalnością, brakiem odbioru? Jak słowa nieodczytane umierają ludzie, mówi tekst. Ale ja przecież chcę

Living LegEnd3

Page 4: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

czytać twoje wiersze. Musisz je tylko przesłać. Co będzie, jeśli nie zdążysz? A ci, co umarli, te, nieprzeczytane, chodzą za mną. Kto będzie pierwszy? Bohaterowie wiersza czy ktoś ze świata realnego?

Stygmaty – one pojawiają się nagle i nie wiedzieć kiedy przestają być widoczne. Czy przydają cierpienia? Ponoć pachną kwiatami, a ci, którzy je posiadają, mają zdolność do porozumiewania się we wszystkich językach świata. Więc może to da możliwość znalezienia zrozumienia? Usłysz, zobacz, odczuj i przywróć nam życie, mówią głosy. Ile istnień ocaliłaś poprzez swoją twórczość, poprzez uważne słuchanie? A ty? Co z tobą? Jadę do Polski. Warszawa, Białystok.

Udaję się do redakcji Nivy, gdzie pracuje Mira. Nie wiem, czy ją tam zastanę. Zawsze, gdy tam zaglądałem, robiła kawę, rozmawialiśmy. A teraz, kto do niej przemawia? Umarli (…) czule kładąc na moje ramiona własne bolesne dotknięcia. Czy oni odżyli, czy też zabrali Mirę do swojego świata? Mówią dalej: Usłysz, zobacz, odczuj i przywróć nam życie. Tylko ty. Więc została wybrana. Musiała podjąć walkę. W samotności. We własnej cichości. Naznaczona – obdarzona zdolnością mowy językami świata.

Stygmatycy zaznajamiają się jednak jeszcze z jednym językiem. Językiem ognia. Ukazuje się on nad ich głową. Czy ten płomień spala? Czy może tworzy aureolę? Nimb, który staje się samospełniającą się przepowiednią. A jakie to proroctwo? Dobre czy złe? Otwieram drzwi. Mira. Zapach kawy.

Tylko tyNie bój się za mnie. Ten bój jest już za mną. Kochanie

Living LegEnd4

Page 5: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Mira Łuksza

STYGMATY

Książka, której dotykały twoje dłonie, leży na stole,Ślepą literą tytułu przylgnięta do zimnego blatu.Niemartwe jest słowo, które odczytałeś, jak zawszeBezwiednie powtarzając wargami. Sam nie widzisz tego?Że każdy twój gest się we mnie odbija. Tak. Nie mów mi,Bym nie patrzyła, bo gdy nawet nie patrzę, i tak cię zobaczę. ... Pęknie lusterko, i siedem lat nieszczęścia gotowe.A ono mi spadło na ulicę białostockiego Żyda MalmedaW dniu, gdy cię poznałam, nazywając obcym imieniem,Tylko trzy lata temu. Jak słowa nieodczytane umierają ludzie.A ci, co umarli, te, nieprzeczytane, chodzą za mną, twardoI czule kładąc na moje ramiona własne bolesne dotknięcia:Usłysz, zobacz, odczuj i przywróć nam życie. Tylko tyNie bój się za mnie. Ten bój jest już za mną. Kochanie.

Page 6: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Living LegEnd6

Page 7: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Poeta emigracji

Prezentuję sylwetkę Wiesława B. Bołtryka. Trudno znaleźć osobę, która tak bardzo wpisuje się w styl życia opierający się na ciągłej wędrówce. Nie wiem, czy choć raz w życiu Wiesław miał poczucie, że jest u siebie?

Być może, będąc jeszcze dzieckiem, które nie doświadczyło domu, zrozumiał, że jego świat nie jest osadzony w konkretnym miejscu. Jego świat jest drogą. Biedna, siermiężna, powojenna Polska pokazała mu kilka domów dziecka. Zawsze można (czasem trzeba) spakować się w ciągu kilku minut i wyjść.

Gdy go kiedyś spytałem, ile osób zna, powiedział, że około 2000. Ze wszystkimi tymi ludźmi rozmawiał. Ma zwyczaj bywać „wszędzie”. Gdy odwiedzał mnie w Polsce, zawsze odmawiał spania na łóżku. Z sobie tylko znanych względów wybierał podłogę.

W Londynie spędziliśmy ponad pół roku. Mieszkaliśmy w różnych miejscach. Wynajęty pokój, biuro, mieszkanie. Jakość noclegu nie miała żadnego znaczenia. Najważniejsze były rozmowy. Gdy dzień się kończył, zawsze mieliśmy kilka spokojnych godzin. Nie interesowały go inne tematy niż tworzenie, obraz, słowo. Mimo nawet największych napięć wynikających z kolejnego, trudnego dnia, świat nagle stawał w miejscu, tworzyła się przestrzeń rozmowy. Nigdy nie próbował przekazywać swoich prawd. Pytał, słuchał, mówił. Księżyc zawieszony nad półksiężycem wieńczącym meczet, obok którego mieszkaliśmy, wprawiał go w dobry nastrój. Ważne było, by przebywać w obrębie sztuki. To jest esencją jego życia. Tworzył miejsce na kreację. Motywował do napisania kolejnej linijki. Cieszył się każdym nowym wersem.

Living LegEnd7

Page 8: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Ma w sobie głęboką wiarę w istotę tworzenia. Mimo że sam jest artystą, nie odnosi się zazdrośnie do twórczości innych. Cieszy się, gdy widzi, że powstaje coś nowego, a czas z nim spędzony uzmysłowił mi, że twórca potrzebuje innych ludzi, środowiska, zrozumienia, przestrzeni. Naturalną konsekwencją naszych spotkań była potrzeba PoEzji Londyn. Gdy rozmawialiśmy z Martą o celowości działań, wiadomym było, że należy stworzyć taką jakość, jaką dawał Wiesław podczas każdej rozmowy.

Pasażerowie wsiadający na statek w Ameryce Kawki odmieniali swoje życie nieodwracalnie. Emigracja kiedyś znaczyła co innego niż dzisiaj (bliżej jej teraz do migracji). Jaką obecnie przyjąć definicję? Jak w tym kontekście znajdujemy Wiesława? Czy można emigrować, gdy nigdy nie zaznało się domu? Jaką ma ona wartość, gdy Wiesław zawsze jada swoje gęste zupy z kaszą (jedenaście łyżek na garnek) i w związku z tym, gdy wyjeżdża, to nie za chlebem?

Przedstawiam jego wiersz, który prezentowany był na Światowym Dniu Poezji. Myślę, że jest opisem świata, który wykracza poza polską rzeczywistość. Z wielką uwagą będę przyglądał się kolegom z dawnego bloku komunistycznego, kiedy tekst będzie odczytywany podczas międzynarodowych festiwali poetyckich.

Living LegEnd8

Page 9: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Wiesław Bartłomiej Bołtryk

BRODSKI

Pozytywne uczucia sąNie do zniesieniaNieWiadomo coRobićPowiedział BrodskiNa kanale Kultura TV i obudził wszystkich.W cicho śpiącym bloku zamierzchłych czasówNasKtórym dobro leży na sercuTo znaczy co?!Wiadomo?Ci artyści sami nie wiedzą CoPocząćZ napisanym wierszemZ nienapisanymTakoż.

Ale nie ma pewności.

Skromnie patrzą nam na ręceNa skronie nasze i twarze pocięteRoląI lasów słonychOd potuKtóry ozdobą chorego ciałaNie jestTylko brakiem sił do czegokolwiek

Jedynie w książkach znajdziesz moc i przetrwasz

Do jutraBo jutroBędzie futro i tak do następnegoRanaNie goi się nigdyMożna ją zaleczyćFleksją i budowąPod osłoną nocyZdania.

Ale nie ma pewności.

W dzień zaś uśmiechać się należyDo drzew które pilnująNasCałą dobęByśmy czegoś złego nie zrobili sobieI innymPrzy pisaniuNa torach wykolejonegoKolejnego wierszaPotrzebnego namI Niejakiemu NoblowiCzy jak mu tam!

I pamiętaj BądźSobąI pisz wiersze.

Living LegEnd9

Page 10: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Living LegEnd10

Page 11: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Co czuje poetka?

Ile piór wyrwanych ze skrzydła czyni je niezdolnym do lotu? Ile piór trzeba złamać, by powstał wiersz? Ile piór należy posiąść, by powstał wodzowski pióropusz? Jaką należy mieć osobowość i otoczenie, by powstała potrzeba strojenia się w piórka?

Anna Maria Mickiewicz. Nike z Londynu. Jedno pióro wyjęła ze swego skrzydła. Cel: wzlecieć wyżej. Były czasy, kiedy mieszkańcy miasta, chcąc zatrzymać boginię, pozbawili ją skrzydeł. Ona jest z nami, choć odfrunąć mogła. W ręku ma nie miecz czy liść laurowy, lecz pióro.

Jak żyć, by wiersz mógł zaistnieć? Ile trzeba, by powstał i był z autorem przez całe życie? One, być może, tworzone są podczas chwil magicznych, lecz są ważne również później. Współtworzą rzeczywistość. Mają swoje miejsce. Oddzielone od obowiązków rodzinnych, nie są ucieczką czy udziwnionym eskapizmem. Emanują na sposób wystroju wnętrza, rodzaj pracy. Tworzą szacunek dla sztuki. Są w powietrzu niemalże czytelne. Żarówki w toalecie są jednak dokręcone i odkurzone. Codzienność nie skrzeczy. Podłogi również, choć drewniane.

Nike jako bogini zwycięstwa. Czego nad czym? Kogo nad kim? U niej nie ma walki. Jej mityczne rodzeństwo – Krotos i Bia – uczestniczyło w pojmaniu Prometeusza, brat Zelos jest synonimem rywalizacji, współzawodnictwa. U niej walka odbywa się w momencie tworzenia. Każdy nowy zapis jest zwycięstwem. Wzlotem nie Ikara, który używał skrzydeł do ucieczki, lecz wzniesieniem się gdzieś, choć trochę dalej niż codzienność. Tworzenie szerszego bytu. Posągi Nike można znaleźć na dziobach okrętów. One jako pierwsze przeszywają powietrze.

Living LegEnd11

Page 12: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Co ze skrzydłami? Delikatność ma w sobie taką siłę, że nie jest podatna na pęknięcia. Złożone, uśpione, zwinięte? Nie. Ciepłe noce na Tottenhamie są tego świadkami. Wiersze powstają. Nabierają życia samoistnego, niezależnego.

Co czuje poetka, wiedząc, że jej wiersz funkcjonuje niezależnie od niej? Gdzieś, w odległych krainach, ktoś czyta jej słowa. Wzrusza się nimi. Przymyka oczy. Zamawia kolejny kieliszek wina. Zamyka książkę... Coś się zmieniło. Powstało coś więcej niż znalezienie przestrzeni na twórczość, niż wydobycie z siebie kreacji.

Powstał byt nowy, który wzbogaca innych. Być może tu właśnie jest odpowiedź na pytanie: Od kiedy wiadomo, że jest się poetką? Od postanowienia, pierwszego druku, pochwały autorytetu? Może właśnie od momentu, gdy wiersz zamieszka gdzie indziej. Stanie się zapisem odbioru świata, który ktoś uzna za własny. Wpłynie na rozwój wrażliwości. Można więc stroić się w piórka. Mnogość ich przykryje wszystko.

Tak przynajmniej się może zdawać. Bardziej ryzykowną decyzją jest ubrać się tylko w jedno. Szczególnie, gdy jest to decyzja życiowa. Nie jest bowiem pewnym, czy nas ochroni i czy będzie ewoluowało (nie zmieniając tożsamości).

Spływająca z nieba Nike dotyka Ziemi. Gest ten ujęty w jednej z rzeźb stał się, jak wiadomo, podstawą do przedstawiania Aniołów. Tak wygląda nasza Nike, nasz Anioł w Londynie.

Living LegEnd12

Page 13: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Anna Maria Mickiewicz

Anioł w Londynie

Zobaczyłam polskiego aniołaSprzedawał marchewkę pomidory i truskawkiNiebieskookiJasna szeroka twarzOtoczona bieląTylko skrzydło trochę ułamanePodniósł blade powiekiZagubiony w językachJąkał się...

Opuściłam głowę Niepodobna...

Taki młody

Nasza Nike zagubiona w Londynie

Living LegEnd13

Page 14: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Living LegEnd14

Page 15: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Nuty odczytywane przez dotyk

Nuty zapisywane alfabetem Braille`a. Joaquín Rodrigo tworzy Concierto de Aranjuez na wspomnienie miodowego miesiąca w pałacu w tym mieście. Żona właśnie poroniła dziecko. Jest chora. Powstaje koncert na gitarę i orkiestrę; brzmienie i melancholię utworu podkreślają partie wykonywane na rożku angielskim. Miejsce, gdzie przeżywali szczęśliwe chwile, dziś przywołane daje ukojenie. Królewskie wnętrza, różany ogród. Mieli dobre dni, choć już wtedy ze wzrokiem nie było dobrze. Rok 1939. Przeczucie wojny. Utwór jednak rodzi się, by okazać miłość żonie, by uleczyć.

Złe chwile mijają. Przebiega długie życie. Po sześćdziesięciu latach (1999 r.) spoczywa wraz ze swoją żoną na cmentarzu w Aranjuez, wcześniej otrzymując tytuł szlachecki z rąk króla. Nana Mouskouri wykonała piosenkę Aranjuez Mon Amour i mimo że nagrała 1500 utworów, w piętnastu językach, sprzedała 300 milionów płyt – stąd właśnie jest pamiętana. Śpiewała o różach oplatających mury, o płatkach w fontannie, o plamach krwi przypominających ten kwiat.

I jeszcze ten rożek angielski, którego korpus wykonany jest z różanego drewna. Może dlatego w tym utworze ma on tak wiele partii solowych? Zanim powstały królewskie pałace, w Aranjuez znajdował się (w średniowieczu) szpital dla rycerzy, którzy walczyli w rekonkwiście. Być może dlatego słychać tam nutę dawnych wieków. Być może dlatego ten utwór niedawno zabrzmiał w szpitalnych wnętrzach na Wyspach. Tym razem umiera mąż. Żona towarzyszy mu w ostatnich chwilach. Lekarze nie pozostawili wątpliwości.

Living LegEnd15

Page 16: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

jutro musisz odejść...miły mój (...) dzisiaj bądź,blisko bądź...

Słowa te zapisują się w umyśle poetki, która uczestniczy w tej sytuacji jako pomoc medyczna. Powstaje wiersz. I powstają pytania: – Czy warto zmagać się ze sobą, by pisać? Czy warto rozwijać wrażliwość, by stworzyć przestrzeń na przyjęcie śmierci? Czy można zapomnieć o własnym bólu, by dać czystą przestrzeń dla innych? Czy my stwarzamy wers, czy on nas?

Bożena Helena Mazur-Nowak pisze wiersze. Usiadła Nad brzegiem rzeki zwanej życiem, obserwuje świat i ubiera w słowa to, co widzi, co czuje, co myśli. Teksty zazwyczaj opierają się na rzeczywistości. Autorka zmaga się z nią na przestrzeni słowa. Wyraża bycie dla drugiej osoby w trakcie upływu czasu, który przestaje w ten sposób przeciekać przez palce. Staje się wypełniony. Być może tylko czekaniem, a być może nie jest to tylko pustka, lecz poszerzanie przestrzeni zrozumienia.

Słowo poczekam przewija się w jej tekstach. Nadaje mu własne znaczenie. U niej to słowo niesie ze sobą pełnię oddania (np. „Obyś czekał!” w żydowskiej tradycji jest swoistym przekleństwem). I wciąż zadaje sobie pytanie: Ale jak to powiedzieć...? Zapisuje. Uwalnia się od tekstu. Oddaje się marzeniom. Pisze. Pokazuje swoje wiersze innym. I być może słyszy wtedy: Ale ci dobrze, masz tyle miłości wokół siebie. Cóż odpowiedzieć?

Może to tylko wiersz. A może należy przypomnieć, że śnienie jest częścią naszej rzeczywistości?

Living LegEnd16

Page 17: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Bożena Helena Mazur-Nowak

DZISIAJ BĄDŹ BLISKO

miły mój, ukochany,złocisty,jedyny.chwalę losza to,że mi cię zesłał,że pozwolił michoć na chwilępoznać smak miłości,dotyk twoich rąkkoi ból mojego sercaciepło wargobezwładnia.oczy,twoje oczy,w nich tonęwiem,że to chwila,tylko chwila.krótka chwila szczęściajutro...cóż jutro. dzisiaj bądź blisko,ukochany.

daj mi wspomnienia,wspomnienia,którepozwolą mi dalej żyć.jutro musisz odejść...miły mój,ukochany,złocisty,jedyny...dzisiaj bądź,blisko bądź...

Living LegEnd17

Page 18: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Living LegEnd18

Page 19: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Nie ma znaczenia, czy to Balthus

Oddzielić życie prywatne od twórczości. Dać dzieło, które może być interpretowane, bez wiązania go z życiorysem. Zyskać przestrzeń, gdzie można z pewnym dystansem spojrzeć na świat. Być może te przesłanki skłoniły Balthusa do zaadaptowania stodoły na swoją pracownię malarską?

Obok budynku, który liczył 47 pokoi, 3000 m² – tam mieszkał i przyjmował gości. Pewne oddalenie od tematu potrzebne jest, by nie dać się odkryć do końca, by pozostawić miejsce na swobodę. Więc sławy epoki, codzienność w luksusowej Grand Chalet w Rossinière, a twórczość tuż obok. Tak też jest z jego obrazami. Realistyczne, jednak ich odbioru należy szukać w oniryczności widocznej na twarzach lolitek, które malował. Mistrz niedopowiedzenia. Malarz ten przywołany jest we wstępie do wiersza Joanny Szlagor.

Pisze ona o wujku, który zrozumiał nagle wszystkie niespokojne pragnienia. Wchodzimy w świat dorastającej dziewczyny, kapeluszy typu panama, wakacji, a jednocześnie grozy ukrytej w człowieku. Jak o tym pisać, nie uciekając się do dosłowności, bezpośredniej oceny, oskarżenia? Życie młodej kobiety naznaczone odrazą (?) (potem już tylko strachem (?) podczas tych kilku chwil.

Słynne obrazy Balthusa Le Passage du Commerce Saint André i Ulica przedstawiają dzielnicę, gdzie rodziła się rewolucja francuska. Tam po raz pierwszy testowano gilotynę. I może ten złoty klucz (symbolizujący warsztat ślusarski), który artysta umieścił na Cour de Rohan (tam właśnie rezydował dr Guillotin), jest kluczem do zrozumienia oceny postępowania „wujka”.

Living LegEnd19

Page 20: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Entropia zabija i rodzi – pisze Joanna w innym wierszu. Entropia określa stopień nieuporządkowania układu, gdzie dzban w całości charakteryzuje się mniejszą jej wartością niż potłuczony. Innymi słowy – człowiek rozbity ma wyższą entropię. A ona „zabija”, ale również „rodzi”. Więc to, co niszczy, staje się potem zaczynem życia. Więc kolejne słowo, które nie pozwala na jednoznaczne określenie.

Pojawia się trudna prawda, która wpisuje się w nasz świat. Zniszczenie rodzi. Nie ma tu pięknego nazwania siły życia jak np. elain vitale. Poprzez poezję, niedopowiedzenia można dociekać, co nami powoduje. Opisywać sceny, które zmieniły czyjeś życie. Można wykorzystać wewnętrzne rozbicie jako impuls do tworzenia. A dzięki oddaleniu, dystansowi wobec tego, co się robi, wejść powrotnie w codzienność.

Brat Balthusa Pierre Klossowski powiedział: Prawda opiera się wszelkiemu słowu. A o znalezienie prawdy chodzi poetce. Szuka jej więc gdzieś w skojarzeniu, mając świadomość, że nie istnieje bezpośrednie nazwanie. I może właśnie dlatego Le Passage jest jednym z najbardziej znanych motywów Balthusa? Pasaż to m.in. przechodzenie. Przestrzeń między światem widzialnym, namacalnym a tym przeczutym, który jest zaledwie przywoływany. Jest on jednak istotny, gdyż stwarza nas na nowo. Gdy ktoś po raz kolejny zostaje rozbity, entropia, która „rodzi” – rośnie.

Balthus odmawiał podawania noty biograficznej podczas wystaw. Twierdził, że obrazy mają przemawiać same. Idąc więc za tą wskazówką, nie podaję faktów z życia prywatnego Joanny Szlagor.

Może dzięki temu wiemy coś więcej?

Living LegEnd20

Page 21: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Joanna Szlagor WUJEK KAROLnie ma znaczenia czy to Balthus, Aschenbach, czy wujek Karol...nie ma znaczenia czy

śmierć w Wenecji, Rossiniere czy w Międzyzdrojach...wszystko inne ma znaczenie...

wujek karol oszalałzrozumiał nagle wszystkieniespokojne pragnieniaobjawiły mu siępiętnastoletnie smukłe nogii czerwone bikini bratanicymoże to wina kolorualbo kółek które kreśliła na piaskudużym palcem prawej stopysłońce zdzierało skórę z ramionwołała o zlizanie sól na jej wargach wujek karol myślałbył człowiekiem sukcesu decyzje podejmował szybkociotka śmierdziała w pokojuokładami z kwaśnego mlekawujek kupił małej pierścionek z bursztynempowiedział chodźpokażę ci ruchome wydmytak długo trzymał rękęna gardleaż zaczęły się ruszać i wydmyi onai lipcowe niebo nad jej głowąwujek karol utopił sięnastępnego dniana wodzie patetycznieunosił się kapelusztypu panama ciotka twierdziłaże porwały go syrenyo małych sterczących piersiachale ona zawsze była jakaś nieobecna

Living LegEnd21

Page 22: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Living LegEnd22

Page 23: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Szanowna Pani

Piszę w odniesieniu do Pani artykułu w gazecie (...). Paszkwil ten, mimo swej kłamliwości, jest powodem bólu osoby w nim wspomnianej.

Opisywana osoba jest poetką, stąd moje zainteresowanie Pani publikacją. Nie jest prawdą, że poeci mogą oczekiwać szacunku dopiero po śmierci. Z mojego rozeznania wynika, że jest Pani osobą szanowaną i Pani felietony mają odpowiednie walory dziennikarskie. Nie wiem, co się wydarzyło podczas pisania artykułu „Takie życie...”. Albo świadomie uczestniczy Pani w rozgrywkach osoby, która sfabrykowała tekst, albo uległa Pani manipulacji, albo proszę o wyjaśnienie. Wiersz („Older generation”) Pani Jastrzębskiej był kilkakrotnie podawany do publicznej wiadomości – czy to w wersji angielskiej, czy polskiej („Starsze pokolenie”).

Rozumiem, że Pani się z nim nie zapoznała. Przytacza Pani bowiem jako cytaty fragmenty, które nie mają miejsca w tym wierszu (jak Pani mówi: Świetna, błyskotliwa proza).

Ogólna ocena utworu jest również nieprawdziwa. Cokolwiek by mówić o wielości interpretacji, ta, którą Pani podaje, nie opiera się na materiale podstawowym. Ciekawostkę literacką stanowi półcytat:

„Skupia-cie się jedynie na sobie w tych wa-szych komitetach od wszystkich boleści.

Jest on dźwignią Pani felietonu. Dlaczego półcytat? Otóż, nie jest wiadomym, czy to chochlik drukarski, czy nieudolność korektora, czy celowość Autorki spowodowały, że na końcu

Living LegEnd23

Page 24: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

zdania brakuje zamknięcia cytatu. Co ciekawe, tych słów nie można znaleźć u Pani Jastrzębskiej.

Podaję streszczenie utworu. O czym ten wiersz traktuje? – Jest opisem świata rodziców z pozycji małej dziewczynki. Jest to świat podziwiany. Mimo braku środków, odpowiednich strojów, jej rodzice starają się nadać mu wymiar piękna, bycia między ludźmi. Mimo wiedzy o tym wszystkim, co wydarzyło się podczas i po wojnie. Mimo szpiegów, którzy cały czas nasłuchują. Mimo śmierci, która chichocze. Ci ludzie, piękni ludzie, są ponad całe zło świata. Puszczają oczko do siebie, gdy wysłannik nienawiści nie patrzy. To jest wiersz o ludziach, którzy przeżyli wojnę i starają się nadać wartość temu życiu – choćby po to, by ochronić dzieci przed koszmarami swoich snów. Być może to maskarada. Jednak to dziecko – Maria Jastrzębska – nosi w sobie ten obraz. Obraz troski – dbałości mimo wszystko.

Zupełnie nie jest zrozumiałym negatywne skontrastowanie osoby Włady Majewskiej z Marią Jastrzębską. Pisząc w ten sposób umniejsza Pani życiorysom postaci opisywanych, inteligencji czytelnika i swojej dziennikarskiej reputacji.

Z uwagi na wielką szkodliwość Pani artykułu (w wymiarze osobistym Pani Jastrzębskiej), proszę o publiczne przeprosiny Pani Marii Jastrzębskiej.

Z poważaniem,Adam Siemieńczyk.

List ten został napisany w dpowiedzi na felieton zamieszczony w gazecie Nowy Czas [168/11, 21.06]

Living LegEnd24

Page 25: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Maria Jastrzębska

PIĄTKI

Wyprawa na zakupyPomagałam mamie nieść siatkiLewa ręka zaczynała bolećCzerwone pręgi na dłoni

Zdarzało się, że pozostawiała mnie Przy kasieI biegła po cośO czymś zapomniałaKolejka posuwała się powoliBrakowało tchuCo robić, jeśli nie wróci na czas?Co powiem kasjerce?

Byłyśmy razem Gdy jakaś kobieta wsunęła się przed nasMama nie poddała sięZaczęła głośno narzekać

Kobieta krzyknęła:Bloody foreigners. Go back where you came from!Kolejkowicze opuścili wzrok Oglądali zawartość koszyków Aż cofnęłyśmy się

Blad dyforejnerPrzekazywali sobie te słowa z uśmiechemJak nowinę

Niechęć, to coś, do czego można się przyzwyczaić Jak do napęczniałej kiełbasy lub smoguNie chciałam tam iść jeszcze razMama chodziła na zakupy samaZa każdym razem wracała dźwigając siatki

tłumaczenie Anna Maria Mickiewicz

Living LegEnd25

Page 26: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Living LegEnd26

Page 27: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Motyl Flażolet

Czy motyl może mieć w sobie siłę? Co łączy fasolę, flet, sposób wydobywania dźwięków, neandertalczyka, człowieka rozumnego, Francję, Wielką Brytanię i Polskę? Co jest ważniejsze – świadomość celu czy jego bezpośrednie widzenie? Czy zanurzając się w „dziś” odpowiedzialnie kształtujemy „jutro”?

– Flageolet? To jest francuska fasola – powiedziała Marta.

Rzeczywiście. Jadana, oczywiście, tylko w odpowiednich sytuacjach i właściwej kulinarnej konfiguracji. Istota rzeczy i obstalunek. Monika mieszkała we Francji. Wiedziała, co jest dla niej ważne. Niestety, konieczność ciągłych dopasowań. To było jak kompozycja obrazu składającego się z tematu podstawowego i sztafażu.

Te wszystkie dodatki są ważne. Nadają klimat, tworzą kompozycję, pozwalają odetchnąć umysłowi. Są jednak sprawy bardziej istotne: rozwijanie własnej twórczości. Posmakowanie wnętrza fasoli. Poczucie łączności z jądrem świata. I tu wszystko poboczne tylko zakłóca odbiór. Nie pozwala na rozpoznanie pełnej gamy. Zgodnie więc z historią, Monika podąża dalej. Jest obecnie w Wielkiej Brytanii.

Flageolet – jako instrument muzyczny – wymyślono we Francji. Wyspiarze jednak odnaleźli go dla siebie. Stał się ich ludowym instrumentem. Jak wiele dźwięków u Moniki – folkowe brzmienia.

Monika Lidke przemierza świat mając w walizce dwie sukienki. W tej samej pije poranną kawę i występuje na okładce swego albumu.

– Zauważ, że te sukienki mają wzory jak z motylich skrzydeł. To Motyl Flażolet – powiedziała Marta.

Living LegEnd27

Page 28: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

To by się zgadzało. Monika napotykając przeszkodę, nie próbuje jej forsować. Frunie swoim torem, lecz nie musi być on prosty. Łopocze skrzydełkami, przesuwa się po nieustępliwym przedmiocie. Nie próbuje przebić muru. Prześwit zawsze w końcu nadchodzi. Otwiera nowe przestrzenie. Jak motyl. Nic nie trzeba zmieniać, udawać, szukać innego przybrania. Brak przywiązania do przedmiotów. One są ważne, lecz nie są celem działań. Służą tylko. I nie jest to efekt zaniedbania, lecz emanacji wnętrza, życiowych priorytetów. Człowiek drogi wie, że walizki ciążą (a być może staje się podróżnikiem, gdyż ma łatwość pakowania się?). Na cóż jednak zbędna otoczka, która niepotrzebnie zabiera uwagę. Ważne jest zachowanie dobrego tonu.

Tu pojawia się kolejne odniesienie. Flażolet to sposób wydobywania dźwięku. Delikatny, uważny, bez wciskania strun w progi. Mając ton podstawowy, należy wydobyć składową harmoniczną. Cóż to takiego? Trzeba posłuchać jej utworów. W odniesieniu do codzienności, to praca. No cóż, nie dość, że harmoniczna, to jeszcze składowa. Utrzymanie rytmu i brzmienia wymaga starań. Wystarczy kilka dni zapomnienia i widać różnicę. Nieustanne ćwiczenie, obserwacja.

Przy ukształtowanej postawie – być człowiekiem sztuki do końca życia – postrzeganie, myślenie, działanie i czucie ułożone są we właściwej perspektywie. Można szukać zabłyśnięcia, zdyskontowania tego, co już się zrobiło. Spieniężenia. Nie chodzi jednak o bycie na gwiazdorskim topie przez jeden sezon.

Twórcza emanacja jest czymś innym. To siła, która napędza, a jednocześnie potrzebuje autentycznego źródła. Jeśli tę wodę wpompujemy do butelek, ładnie zapakujemy, zatrudnimy specjalistów od marketingu, dystrybucji, to istnieje zagrożenie, że wyeksploatujemy złoże. I pozostanie szukanie

Living LegEnd28

Page 29: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

korzeni. I wtedy już tylko sentymentalne nadawanie znaczeń. Słuchanie oklasków ze zdartych płyt.

Monika żyje w zgodzie z naturą. By się uśmiechnąć, nie potrzebuje zaprzęgać promowanej obecnie pseudofilozofii pozytywnego nastawienia. Jej korzenie sięgają głębiej. Jednocześnie patrzy do góry. Wciąż dalej. Powoduje to mrużenie oczu. Jej promień styka się ze słonecznym. Wtedy powstaje brzmienie. I ono jest tym, co stanowi o codzienności. To powoduje, że każdy dzień jest odświętny. To jest znaczące. A skoro naznacza, to o zapis łatwo. Szuka polega teraz na tym, by nadać temu dobre brzmienie. Trzeba zanurzyć się w bezmiarze dźwięku.

Monika znajduje głębię w tonie. W dobrym tonie. Być może, motyle żyją tylko jeden dzień. Jeśli tak jest, to Monika codziennie odradza się na nowo. Z wesołością i kolorem. Pełne złączenie z naturą.

Każde spotkanie z nią pozostawia wrażenie, jakby się przebywało z kimś, kto zna odpowiedź na pytanie o początek istnienia. Nie jest to nazwane, lecz ona jakby tym właśnie żyje. Ta wiedza wyznacza jej sposób bycia, odmienny od otaczających ją ludzi. Flet (od niego pochodzi flażolet) jest najstarszym znanym instrumentem. Pierwsze znaleziska datują się sprzed powstania homo sapiens. Może więc jej artyzm to emanacja pradawnej wiedzy, której jest strażniczką i którą nosi w sobie? Może ona po prostu WIE i stąd ten spokój w oczach?

Aha, flażolet nazywany jest również flecikiem polskim.

Living LegEnd29

Page 30: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Monika Lidke

ROZPALONA KOŁYSANKA

Przetrwałam zimęNie wiem jak to zrobiłamSama siebie zaskoczyłamObudziłam się a majNa Twoich ustachWyczarował taki uśmiechOd którego lód rozpuścił się

I wolność rzekom dał

Zawirowało we mnieZawrzała krewW śpiącej królewnieObudził sięŻar śpiący we mnieI już nie mam więcej siłBy wezbranej faliOprzeć się poddaje się Gorączce

A Ty spokojnieWciąż oswajasz moje dłonieI przygarniaszMe bezdomne myśliI rozjaśniasz je

Zamykam oczyI zamyślam się wiosennie

Living LegEnd30

Page 31: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Na kołysce z niebezpiecznieRozpalonych ramion twychZawirowało we mnieZawrzała krewW śpiącej królewnieObudził sięŻar śpiący we mnieI już nie mam więcej sił…Zawirowało we mnieZawrzała krewW śpiącej królewnieObudził sięŻar śpiący we mnie

I już nie mam więcej siłBy wezbranej faliOprzeć się poddaje się Gorączce

Living LegEnd31

Page 32: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Living LegEnd32

Page 33: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Eol, władca wiatrów

Mieszkasz na wzgórzu. Tam wieją wichry. Cóż mogę zrobić ja – ich władca Eol? Zamknąć je, pozbawić życia? Król musi być zmyślny, a jestem przychylny tobie. Znajdę im pewne zajęcie. Harfa eolska. Instrument, który będzie grał bez udziału człowieka. Tu zatrudnię wiatry. Nieziemska, subtelna muzyka. Dostajesz spokój i piękno. Możesz się skupić na sobie.

Pamiętaj, że kiedyś arcybiskup Canterbury – Dunstan mógł być posądzony o czary, podczas słuchania tych przedziwnych dźwięków. Bądź roztropny.

Więc jesteś ty, lato, uwolnione dłonie. Możesz się zbliżyć do Psyche – personifikacji duszy. Możesz się zbliżyć do siebie. Szukać duszy własnej.

Psyche, kobieta tak piękna, że sam Eros się w niej rozkochał. Nie pozwolił jednak, by ujrzała jego twarz. Gdy ona, mimo to, postanowiła zapalić lampkę oliwną podczas spotkania, odleciał, pozostawiając ją samą. Wędrowała potem po świecie w poszukiwaniu ukochanego. Odbyła długą drogę. Dzięki swej pracowitości zyskała przychylność samej Afrodyty. Jednak nie złączyła się już z Erosem.

Miłość z dzieciństwa. Utracony ty. Czy można to odnaleźć?

Przyjedzie ci stoczyć walkę z Nyx, córką Chaosu (którego nie chcesz). Zrodziła ona Tanatosa – śmierć (do której ci dopiero jest wpół drogi) i Hypnosa – sen (somnambulizm – chcesz wyjść z tego zaklętego kręgu). I wiele gwiazd zrodziła (które ci nie przyświecają za dnia). Ona Noc. Sieje maki, by potem odurzać. Skrzydlata i piękna jak Psyche. Jednak jest

Living LegEnd33

Page 34: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

uosobieniem ciemności. A ty? Strudzony w poszukiwaniu. Bez siły, przesypiający dzień.

O poranku uciszę wichry. Byś mógł poczuć rosę na swojej twarzy. Ona cię zbudzi. Dostrzeżesz różanopalcą Aurorę na swoim rydwanie. Bogini jutrzenki cię ożywi. Ona może wyjednać u bogów nawet nieśmiertelność. Tego jednak nie chciej. Możesz bowiem zmienić się w cykadę jak Titonos.

Rosa – łzy Aurory po śmierci syna Memnona – opowie ci o miłości i śmierci. I mimo wszystko jej oblicze znów zajaśnieje rumieńcem zorzy polarnej. To da ci wiarę w piękno i trwanie. Otworzy ci drogę do Heliosa. Do słońca. I krocz tą drogą.

Czarna żółć – melancholia – oczyści się, zajaśnieje, odzyska jasny kolor krwi. Poczujesz jej smak i siłę. Opuszczą cię złe wspomnienia. Będziesz gotowy do dalszej drogi.

Dam ci worek na wiatry, by nie zwodziły z kursu. Pamiętaj jednak – miej go w swej pieczy. Zaufaj wierności. Do siebie. Współtowarzysze mogą cię zawieść – jak podczas podróży Odyseusza do Itaki. Wypuścili oni wichry, widząc zielone brzegi. Wiatry zawiały i oddaliły łódź od celu ponownie.

Twarz wystaw do słońca. Nabierz sił. Będziesz rzeźbiony przez wiatry. Łzy wyschną. Powróci wiara w otwarcie żagli. Będę cię słuchał. Uciszę wszystkie burze.

Wsłucham się uważnie w każde twoje słowo. A potem moje cztery ukochane wiatry: południowy – Notos, północny – Boreasz, Zachodni – Zefir, Wschodni – Euros, opowiedzą twoją historię.

Living LegEnd34

Page 35: PIĘKNI LUDZIE antologia poezji emigracyjnej. Adam Siemieńczyk.

Wersja robocza

Stefan Zajonz

MELANCHOLIA ALBO ENDOGENEZA

Czy ty mnie jeszcze słuchasz, Eolu?Ja tak bardzo głosy kocham – mów.Proszę, powiedz, co stało się ze mną?Przecież pół życia minęło, co to jest.Ja ciągle śpię jak głaz w cieniu Aurory. Znam jedynie mrok; jego ukryty sens,Byłem mieszkańcem Archipelagu…Nox i Hypnos siali białe maki w nocy.Czy ty wiesz, kto mi wierny będzie?

O, ja czuwam nad sobą w biały dzieńJak przy zmarłym, w półcieniu do rąk,Nie mam siły na pokarm, piję wodę iCały drżę, od dawna wspominam cięW ogrodach: ta miłość z dzieciństwa.Czy ty mnie jeszcze słyszysz? Wiesz,Żyję podobno na wzgórzu, mówią, żeU Psyche. Trafiłem do niej, od kiedy Lato jest częścią we mnie. Czy śpisz?

Living LegEnd35