"Penryn #1 - Angelfall" Susan Ee - fragment

10
J ak na ironię, od czasu ataków zachody słońca były wyjątkowo urokliwe. Za oknem bloku, w którym się zatrzymałyśmy, niebo płonie oranżami, czerwieniami i oletami. Wymieszane przypominają powierzchnię owocu mango. Chmury tak inten- sywnie rozgorzały barwami zachodzącego słońca, że niemal ogarnia mnie lęk, że i my, przyczajeni poniżej, zajmiemy się ogniem. Czuję, jak ciepło ucieka mi z twarzy, ale teraz całą uwagę sku- piam na dłoniach. Ostrożnie zasuwam nimi zamek plecaka – nie chcę, żeby zaczęły się trząść. Wkładam ulubione buty. Stały się moimi ulubionymi, od kiedy Misty Johnson zwróciła uwagę na urodę pionowych skó- rzanych pasków przyszytych w kilkucentymetrowych odstę- pach po bokach. Misty jest – była – cheerleaderką i słynęła z wy- robionego gustu. Jej komentarz uznałam za wyraz uznania dla mojego wyczucia smaku, mimo że buty zostały wyprodukowane przez rmę specjalizującą się w obuwiu trekkingowym, a ich główną zaletą jest wytrzymałość. Teraz są moimi ulubionymi butami, ponieważ skórzane paski idealnie nadają się do prze- chowywania noża. Wsuwam kilka zaostrzonych kuchennych noży do kieszeni w wózku inwalidzkim Paige. Po krótkim wahaniu umieszczam kolejny w wózku sklepowym mamy. Kiedy nie patrzy, wtykam go między stos Biblii i puste butelki po napojach gazowanych, na koniec przykrywam go ubraniami. Mam nadzieję, że go nie zauważy. Rozdzial 1

description

Aniele, stróżu mój... szeptaliśmy przez setki lat. Myliliśmy się. Teraz to właśnie ONE okazały się naszym największym koszmarem. Ziemię ogarnęły ciemności. Państwa upadły, szpitale, szkoły i urzędy stoją puste, nie działają komórki. Za dnia na ulicach rządzą brutalne gangi, ale kiedy zapada mrok wszyscy wracają do kryjówek, kryjąc się przed grozą Najeźdźców. Anioły. Niektóre piękne, inne jakby wyjęte z najgorszych koszmarów, a wszystkie nadludzko potężne. Przez wieki uważaliśmy je za swoich stróżów, teraz okazały się agresorami siejącymi śmierć. Dlaczego zstąpiły na ziemię? Z czyjego rozkazu? Jaki mają plan? Czy ludzie zdołają im się przeciwstawić? Siedemnastoletnia Penryn wyrusza w desperacki pościg, żeby uratować życie młodszej siostry. Żeby zwiększyć swoje szanse musi zjednoczyć siły ze swoim wrogiem. Oboje przemierzają Kalifornię, niegdyś piękną i słoneczną, dziś kompletnie zniszczoną i wyludnioną, a wszechobecna śmierć niejednokrotnie zagląda im w oczy.Angelfall to trzymająca w napięciu, momentami brutalna i krwawa opowieść o końcu świata. Mroczną atmosferę książki równoważą pełne humoru dialogi, a postapokaliptyczny mrok rozjaśniają promyki nieoczekiwanie rodzącego się uczucia. Przebój amazon.com i książka doceniona przez użytkowników serwisu goodreads. Trwają prace nad adaptacją filmową w reżyserii Sama Raimi.

Transcript of "Penryn #1 - Angelfall" Susan Ee - fragment

Page 1: "Penryn #1 - Angelfall" Susan Ee - fragment

Jak na ironię, od czasu ataków zachody słońca były wyjątkowourokliwe. Za oknem bloku, w którym się zatrzymałyśmy,

niebo płonie oranżami, czerwieniami i Eoletami. Wymieszaneprzypominają powierzchnię owocu mango. Chmury tak inten-sywnie rozgorzały barwami zachodzącego słońca, że niemalogarnia mnie lęk, że i my, przyczajeni poniżej, zajmiemy sięogniem.

Czuję, jak ciepło ucieka mi z twarzy, ale teraz całą uwagę sku-piam na dłoniach. Ostrożnie zasuwam nimi zamek plecaka – niechcę, żeby zaczęły się trząść.

Wkładam ulubione buty. Stały się moimi ulubionymi, odkiedy Misty Johnson zwróciła uwagę na urodę pionowych skó-rzanych pasków przyszytych w kilkucentymetrowych odstę-pach po bokach. Misty jest – była – cheerleaderką i słynęła z wy-robionego gustu. Jej komentarz uznałam za wyraz uznania dlamojego wyczucia smaku, mimo że buty zostały wyprodukowaneprzez Ermę specjalizującą się w obuwiu trekkingowym, a ichgłówną zaletą jest wytrzymałość. Teraz są moimi ulubionymibutami, ponieważ skórzane paski idealnie nadają się do prze-chowywania noża.

Wsuwam kilka zaostrzonych kuchennych noży do kieszeniw wózku inwalidzkim Paige. Po krótkim wahaniu umieszczamkolejny w wózku sklepowym mamy. Kiedy nie patrzy, wtykamgo między stos Biblii i puste butelki po napojach gazowanych,na koniec przykrywam go ubraniami. Mam nadzieję, że go niezauważy.

Rozdział 1

Page 2: "Penryn #1 - Angelfall" Susan Ee - fragment

Jeszcze przed zapadnięciem zmroku pcham wózek inwa-lidzki Paige w kierunku windy. Paige spokojnie przejechałabyprzez korytarz sama, ponieważ zawsze wolała tradycyjne wózkiod elektrycznych, ale widzę, że czuje się bezpieczniej ze mnąu steru. Oczywiście nie ma sensu korzystać z windy, no chybaże ktoś byłby gotów zaryzykować utknięcie między piętrami,kiedy znów wysiądzie prąd.

Pomagam Paige wstać i znoszę ją na plecach trzy piętra.Mama sprowadza wózek po schodach. Niepokoją mniesterczące kości u siostry. Waży mało nawet jak na siedmio-latkę, a jej wychudzona sylwetka przeraża mnie bardziej niżwszystko inne razem wzięte.

W holu na parterze sadzam Paige z powrotem na wózek. Od-garniam jej kosmyk czarnych włosów za ucho. Ma wysokiekości policzkowe i ciemne oczy – wyglądamy niemal jak bliź-niaczki. Paige ma jednak bardziej lisią twarz i choć za dziesięćlat całkowicie upodobni się do mnie, nikt by nas nie pomylił, boróżnimy się od siebie tak bardzo jak miękkie od twardego,ciepłe od zimnego. Musi być przerażona, a i tak dostrzegam cieńuśmiechu w leciutko uniesionych kącikach ust. Nawet w takiejchwili myśli o mnie, a nie o sobie. Odwzajemniam uśmiech, sta-rając się, by wyglądał pokrzepiająco.

Wbiegam po schodach, aby pomóc mamie staszczyć wózeksklepowy. Siłujemy się z niezgrabnym kolosem, który z potwor-nym łoskotem podskakuje na kolejnych stopniach. Dopiero te-raz doceniam fakt, że budynek jest pusty i nikt nas nie słyszy.Wózek mamy jest wypełniony pustymi butelkami, kocykamiPaige, czasopismami i Bibliami, wszystkimi koszulami, któretato zostawił w szaEe, kiedy się wyprowadził, oraz oczywiście naj-większym skarbem: pudełkami ze zgniłymi jajkami. Mama wy-pchała sobie nimi również wszystkie kieszenie swetra i kurtki.

Chętnie zostawiłabym wózek, ale scysja z mamą trwałabydłużej i byłaby głośniejsza niż sprowadzenie go po schodach.

Page 3: "Penryn #1 - Angelfall" Susan Ee - fragment

Mam nadzieję, że oczekującej na nas Paige nie przydarzy się niczłego. Robię sobie wyrzuty, że nie sprowadziłyśmy wózka naj-pierw, zostawiając Paige w relatywnie bezpiecznym miejscu nagórze, a nie w holu na parterze.

Nie dotarłyśmy jeszcze do bramy prowadzącej na ulicę, a jużjestem spocona i strasznie podenerwowana.

– Tylko pamiętajcie – mówię – w razie kłopotów biegnijciew kierunku El Camino. Na wysokości Page Mill skręćcie nawzgórza. Gdyby coś nas rozdzieliło, spotkamy się na szczycie,dobrze?

Gdyby coś nas rozdzieliło, pewnie byśmy się już nigdy niezobaczyły. Muszę jednak zachowywać pozory optymizmu, po-nieważ niewiele więcej nam pozostało.

Przykładam ucho do bramy wejściowej. Cisza. Nie słyszęwiatru, ptaków, samochodów, głosów. Uchylam ciężkie drzwii wyglądam na zewnątrz przez wąską szczelinę.

Ulice są puste, jeśli nie liczyć porzuconych samochodów ta-rasujących wszystkie pasy. W przygasających promieniach słońcabeton i stal spłowiały, przybierając jednolity szarawy odcień.

Dzień należy do uchodźców i gangów, w nocy wszyscy wra-cają do kryjówek i do świtu znikają z ulic. Ludzie boją się istotnadprzyrodzonych. Wszyscy śmiertelnicy – drapieżcy i oEary– ulegają pierwotnym lękom i kryją się przed ciemnościami.W nowym świecie nocą zawładnęły istoty, których obawiają sięnawet najgroźniejsze gangi.

A przynajmniej taki układ panuje w tej chwili. Prędzej czy póź-niej co bardziej zdesperowani zaczną korzystać z osłony nocy,nie bacząc na zagrożenia. Mam nadzieję, że wybrałyśmy takierozwiązanie pierwsze i będziemy jedynymi ludźmi na ulicy.Choćby z tego powodu, żebym nie musiała wysłuchiwać pro-testów Paige, że nie udzielamy pomocy obcym.

Mama chwyta mnie za ramię i wygląda przez drzwi. W jejzwężonych oczach kryje się strach. Rok temu odszedł tato,

Page 4: "Penryn #1 - Angelfall" Susan Ee - fragment

a ona tyle się od tego czasu napłakała, że ma trwale opuchniętepowieki. Panicznie boi się nocy, ale na to już nic nie poradzę.Zapewniam ją, że wszystko będzie dobrze, ale uspokajającekłamstwo grzęźnie mi w gardle. Pocieszanie mamy nie masensu.

Biorę głęboki oddech i otwieram drzwi na oścież.

Page 5: "Penryn #1 - Angelfall" Susan Ee - fragment

Zmiejsca ogarnia mnie poczucie, że jestem widoczna jak nadłoni. Napinam mięśnie, jakby lada chwila ktoś miał mnie

postrzelić.Chwytam wózek inwalidzki Paige i wyjeżdżam na zewnątrz.

Obserwuję przez chwilę niebo, potem rozglądam się wokół,niczym króliczek uciekający przed drapieżnikiem.

Cienie szybko pogłębiają się między okolicznymi budyn-kami, samochodami i krzewami, których nikt nie podlewał odsześciu tygodni. Na bloku po przeciwnej stronie ulicy grafficiarznamalował złowrogiego anioła z wielkimi skrzydłami i mie-czem. Długa szczelina w murze przebiega zygzakiem przez jegotwarz, nadając jej opętańczy wygląd. Poniżej jakiś domorosłypoeta nagryzmolił: „Kto nas ustrzeże przed stróżami?”.

Wzdrygam się, słysząc terkotanie wózka sklepowego mamy,która wyprowadza go właśnie przez drzwi na chodnik. Pod na-szymi stopami chrzęści roztłuczone szkło. Ukrywałyśmy sięw budynku dłużej niż powinnyśmy. Ktoś porozbijał szyby naparterze.

A w drzwi wbił pióro.Oczywiście nie wierzę, że jest to prawdziwe pióro ze skrzydła

anioła, ale taka wyraźnie była intencja. Żaden z nowych gangównie jest dostatecznie potężny ani bogaty, aby upolować anioła.Przynajmniej na razie.

Pióro zanurzono w czerwonej farbie, która ścieka po drew-nianych drzwiach. Mam nadzieję, że to faktycznie farba.W ostatnich tygodniach widywałam ten symbol na super-

Rozdział 2

Page 6: "Penryn #1 - Angelfall" Susan Ee - fragment

marketach i aptekach – gangi oznaczają w ten sposób bu-dynki, ostrzegając samotnych uciekinierów, że wkrótce przy-będą ponownie, aby splądrować resztę. Nas już na szczęście niezastaną. Rywalizują z innymi gangami, kto oznaczy większe te-rytorium.

Przebiegamy do najbliższego samochodu i kucamy.Nie muszę się oglądać, ponieważ słyszę turkotanie kół wózka

mamy. Zerkam w górę i w bok. W pobliżu nie dostrzegam żad-nego ruchu.

Rodzi się we mnie nadzieja – po raz pierwszy odkąd ob-myśliłam ten plan. Kto wie, może dzisiejsza noc będzie na-leżała do spokojnych. Bez gangów grasujących po ulicach, beznadjedzonych szczątek zwierząt znajdowanych nad ranem, bezkrzyków odbijających się echem w ciemnościach.

Nabieram coraz większej pewności siebie. Przemieszczamysię od samochodu do samochodu w szybszym tempie niż przy-puszczałam.

Skręcamy w El Camino Real, główną drogę przebiegającąprzez Dolinę Krzemową. Według mojego nauczyciela językahiszpańskiego „El Camino Real” znaczy „Królewska droga”.Teraz nazwa ta wydaje się o tyle zasadna, że i wielcy ludzie –założyciele Google, Apple, Yahoo, Facebooka i innych podob-nych Erm – zapewne utknęli na niej jak wszyscy inni.

Skrzyżowania są zatarasowane porzuconymi samochodami.Jeszcze sześć tygodni temu w Dolinie Krzemowej w zasadzie niebyło korków – kierowcy wykazywali się tu zawsze wielką kul-turą. O realności apokalipsy przekonuje mnie jednak coś in-nego: chrzęst smartfonów pod naszymi butami. Tylko koniecświata mógł skłonić miłośników gadżetów do porzuceniaurządzeń na ulicy. Kiedyś takie postępowanie uznano by niemalza świętokradztwo, dziś telefony są zbędnym balastem.

Wcześniej rozważałam, czy bezpieczniej nie byłoby się po-ruszać bocznymi uliczkami, ale uznałam, że odsłoniętych miejsc

Page 7: "Penryn #1 - Angelfall" Susan Ee - fragment

unikają zapewne również gangi. Gdybyśmy wkroczyły na ich te-ren, nawet w nocy mogliby zaryzykować przejęcie wózka wy-pełnionego łupami. Bo niby skąd mieliby wiedzieć, że w środkuznajdują się puste butelki i łachmany.

Mam akurat wyjrzeć zza SUV-a, aby sprawdzić kolejny od-cinek drogi, kiedy Paige wsadza głowę do środka przez uchylonedrzwi i bierze coś z siedzenia.

Batonik. Nieotwarty.Leżał w rozsypanej stercie ulotek. Najrozsądniej byłoby za-

brać batonik, uciec i zjeść go później w bezpiecznym miejscu,ale – o czym przekonałam się w minionych tygodniach –żołądek potraE czasami przejąć kontrolę nad umysłem.

Paige rozdziera opakowanie i rozłamuje batonik na trzyczęści. Rozpromieniona podaje nam po jednej. Jej dłoń drżyz głodu i podniecenia, mimo to dla siebie zostawia najmniejszykawałek.

Przełamuję swój i oddaję połowę Paige. Mama robi to samo.Paige posyła nam zawiedzione spojrzenie, jakbyśmy odrzuciłypodarunek. Przytykam palec do ust i spoglądam na nią srogo.Ociągając się, bierze od nas po połowie kawałka.

Paige została wegetarianką w wieku trzech lat po wizyciew zoo. Choć była jeszcze dzieckiem, potraEła skojarzyć indyka,który rozbawił ją w zoo, z mięsem na kanapkach. Nazywaliśmyją naszą dalajlamą. Dopiero kilka tygodni temu zaczęłam jązmuszać, aby jadła wszystko, co tylko znajdziemy. A nic lepszegood batonika nie mogłyśmy jej teraz zaoferować.

Po pierwszym kęsie chrupiącej masy na naszych twarzachpojawia się uczucie ulgi. Cukier i czekolada! Kalorie i wita-miny!

Z fotela w samochodzie zsuwa się, poruszona podmuchemwiatru, kartka papieru. Przed oczami miga mi nagłówek: „Ra-dujcie się! Pan nadchodzi! Przyłączcie się do nowego początkui jako pierwsi wstąpcie do Raju!”.

Page 8: "Penryn #1 - Angelfall" Susan Ee - fragment

Ulotkę przygotował zapewne zwolennik jednego z nowych ru-chów religijnych, które po atakach zaczęły się pojawiać jak prysz-cze na przetłuszczonej skórze. Na kartkach umieszczono niewy-raźne fotograEe płonących miast: Jerozolimy, Mekki i Watykanu.Ktoś wyciął pojedyncze klatki z materiałów telewizyjnych i wy-drukował je na domowym sprzęcie. Całość wykonano w wielkimpośpiechu.

Pochłaniam resztę batonika, nerwy nie pozwalają mi nacie-szyć się jego słodyczą. Dotarłyśmy niemal do Page Mill Road,która zaprowadzi nas przez mało zaludnioną okolicę ku wzgó-rzom, gdzie w mojej ocenie powinnyśmy mieć znacznie więk-sze szanse przeżycia.

Zapadła głęboka noc. Jest pełnia, opuszczone auta lśniąupiornie w blasku księżyca. Wokół panuje dojmująca cisza, cobudzi we mnie osobliwie duży niepokój. Mimo wszystko po-winnam słyszeć jakieś dźwięki – odgłos przebiegających szczu-rów, piski ptaków albo cykanie świerszczy. Nawet wiatr boi sięporuszyć.

Pośród tej ciszy wózek mamy trzeszczy ze zdwojoną siłą.Żałuję, że nie zdążyłam jej przekonać do zostawienia tego żela-stwa. Zaczyna ogarniać mnie zniecierpliwienie, jakbym cośprzeczuwała. A wystarczy dotrzeć do Page Mill…

Ze zdwojoną energią popycham wózek z siostrą, lawirującmiędzy samochodami. Za plecami słyszę rzężenie mamy, któraz coraz większym trudem łapie powietrze. Paige zachowuje siętak cichutko, jakby wstrzymała oddech.

Coś białego opada powoli z nieba i ląduje na Paige. Siostrachwyta to między palce i odwraca się, żeby mi pokazać. Po-bladła, oczy ma okrągłe jak spodki.

W dłoni trzyma kawałek pierza. Śnieżnobiałe piórko. Podobnedo tych, które wyłażą czasami z puchowej kołdry, tylko większe.

Z mojej twarzy również odpływa krew.Czyżby spotkał nas aż taki pech?

Page 9: "Penryn #1 - Angelfall" Susan Ee - fragment

Przecież one atakują głównie duże miasta. Dolina Krze-mowa to pas niskich budynków biurowych i podmiejskich do-mów położonych między San Francisco i San Jose. San Fran-cisco już padło, więc gdyby chciały przeprowadzić kolejne atakiw okolicy, wybrałyby raczej San Jose, a nie Dolinę. Nad naszymigłowami przeleciał pewnie jakiś ptak i tyle. I tyle.

Mimo to ogarnia mnie panika.Zmuszam się, żeby spojrzeć w górę. Widzę tylko bezkresne

czarne niebo.Chwilę później coś przykuwa moją uwagę. Kolejne, większe

pióro wiruje powoli obok mojej głowy.Czuję, jak kropelki potu pokrywają moje czoło.Ruszam pędem przed siebie.Z tyłu wózek mamy klekocze jak szalony. Nie muszę wyjaś-

niać, co się stało, ani jej ponaglać. Żeby tylko któraś z nas nieupadła, żeby tylko wózek Paige się nie wywrócił. Ale przecież niemogę się zatrzymać. Musimy znaleźć schronienie. Szybko,szybko, szybko.

Jakiś wielki ciężar niespodziewanie zgniata samochód hy-brydowy, przy którym chciałam przycupnąć. Rozlega się takstraszliwy huk, że niemal wyskakuję z butów. Na szczęściew tym huku ginie krzyk mamy.

Widzę zarys płowych kończyn i śnieżnobiałych skrzydeł.Anioł.Muszę zamrugać, aby się upewnić, że jest prawdziwy.Nigdy wcześniej nie widziałam anioła na żywo. Wszyscy

pamiętamy, oczywiście, emitowane na okrągło nagranie złoto-skrzydłego Gabriela, Posłańca Bożego, który padł pod grademkul na gruzach Jerozolimy. Ale kiedy oglądało się te sceny w te-lewizji, choć nadawano je całymi dniami na wszystkich ka-nałach, można było sobie wmawiać, że nie są prawdziwe.

Teraz jednak ponad wszelką wątpliwość mam przed sobąprawdziwego anioła. Jedną z uskrzydlonych istot. Aniołów

Page 10: "Penryn #1 - Angelfall" Susan Ee - fragment

Apokalipsy. Nadprzyrodzonych istot, które starły na prochwspółczesny świat i wymordowały miliony, a może nawet mi-liardy ludzi.

Teraz jedna z tych przerażających istot wylądowała kilkametrów ode mnie.