OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke...

60
nr 8-9 (2245-6) sierpień-wrzesień 2012 cena 6, 50 zł (w tym 8% VAT) Skąd Się wzięła naSza Syrena? O magicznej OchOcie jerzy S. majewSki jarOSław zielińSki anna cymer rySzard mączewSki K onKurs fotograficzny z nagrodami • janda i Seweryn: OchOta na teatr • z wizytą u BOya •i ntelektualiści z kOlOnii StaSzica

Transcript of OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke...

Page 1: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9 (2245-6) sierpień-wrzesień 2012

cena 6, 50 zł (w tym 8% VAT)

Skąd Się wzięła naSza Syrena?

O magicznej OchOcie jerzy S. majewSki

jarOSław zielińSki

anna cymer

rySzard mączewSki

KonKurs fotograficzny z nagrodami

• janda i Seweryn: OchOta na teatr • z wizytą u BOya •intelektualiści z kOlOnii StaSzica

Page 2: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY
Page 3: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

Powstanie warszawskie6 oczami wroga – ciąg dalszy

dzienników ministra iii rzeszy Josepha Goebbelsa

11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke

CoLLeGiUM VarsoViense13 Genius loci warszawy

– Jacek DobrowolskirozMowa stoLiCY16 wspólna walka, wspólna

przyjemność – z krystyną Jandą i Marią seweryn rozmawia Liliana Śnieg-Czaplewska

oCHota19 Dzielnica magiczna

– Jerzy s. Majewski21 ochota na dialog – rozmowa

z Maurycym w. komorowskim, burmistrzem dzielnicy ochota

24 kolejówka pod lunetą – Joanna Dmitruk

25 Pamięci Piłsudskiego – ryszard Mączewski

26 ochockie kolonie wczoraj i dziś – Jarosław zieliński

30 intelektualiści z kolonii staszica – nina Dunin

34 niezwykła kaliska – aleksandra zgorzelska

38 rakowiec, osiedle wzorcowe – anna Cymer

40 Dom kultury z tradycjami i przyszłością – Małgorzata szyszko-kondej

kULtUra42 6 tysięcy minut kwadransa

– z elżbietą Uzdańską, dziennikarką, autorką „kwadransa warszawskiego”, rozmawia agnieszka Czapla

43 z wizytą u Boya – z wiesławem Uchańskim, prezesem wydawnictwa iskry, rozmawia Hanna Baltyn

46 Życie na czubkach palców – ewa solińska

48 notatnik50 scena przy placu Grzybowskim

– rafał Dajbor52 Varsaviana54 Muzyka dla smyka – tatiana Hardej57 we wrześniu „stolica” pisała...58 warszawa na starej fotografii

Płask

orze

źba

Jana

Goli

ńskie

go /

Fot. M

agda

lena

Hajno

sz

W numerze:

adres redakcji: al. stanów zjednoczonych 23/1, 03-947 warszawatel. 22 741-01-30, tel./faks 22 619-01-44wydawca: [email protected] naczelna: ewa kielak-Ciemniewskazastępca redaktor naczelnej: Jarosław zielińskisekretarz redakcji: Dorota Czermiń[email protected] sekretarz redakcji: rafał Praszczał[email protected]

stale współpracują: Grzegorz Buczek, elżbieta Ciborska, anna Cymer, agnieszka Czapla, Paweł elsztein, Jacek Fedorowicz, Jacek Głuski, tadeusz Górny, prof. kwiryna Handke, tatiana Hardej, andrzej kałuszko, krystyna kolińska, katarzyna komar-Michalczyk, Michał krasucki, Jan tomasz Lipski, tomasz Markiewicz, ryszard Mączewski, Marcin Mierzejewski, krzysztof Mordyński, Jacek olecki, Przemysław Pasek, sebastian Pawlina, norbert Piwowarczyk, Paweł stala, Janusz sujecki, tadeusz wł. Świątek, Maria terlecka.zdjęcia: Magdalena Hajnosz, andrzej kałuszko, norbert Piwowarczyk, Jacek sielski, Muzeum

Historyczne m.st. warszawy, naC, archiwum Państwowe m.st. warszawy, archiwum stoLiCYPromocja: Paweł [email protected]ład i łamanie: Magdalena HajnoszDruk: zakłady Graficzne taUrUstekstów niezamówionych redakcja nie zwraca, teksty do druku przyjmujemy tylko w formie elektronicznej.© Copyright stoLiCaissn 0039-1689www.warszawa-stolica.pl

Poprzednie nu me ry War szaw skie go Ma ga zy nu Ilu stro wa ne go STO LI CA moż na na być m.in. w Domu Spotkań z Historią przy ul. Karowej 20, w księgarni im. Bolesława Prusa przy Krakowskim Przedmieściu 7 i Księgarni Naukowej przy ul. Solidarności 83/89

www.warszawa-stolica.plElektroniczna wersja STOLICY: www.egazety.pl

Page 4: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

4

Kron

ika

mie

siąc

a ratusz zdecydował o wydłużeniu

budowanej ii linii metra o trzy stacje w każdym kierunku. kolejne pod-ziemne przystanki na prawym brzegu wisły (jeden u zbiegu ul. szwedzkiej ze stalową i dwie na targówku) za-projektuje firma iLF. z kolei za pro-jekty trzech stacji na dalekiej woli – do skrzyżowania Górczewskiej i ul. księcia Janusza odpowiada Me-troprojekt. Projekty mają być gotowe na przełomie 2013 i 2014 r. ale czy to się uda? na razie budowniczowie stacji metra Powiśle trafili na niezna-ny podziemny ciek wodny. woda wdarła się do przejścia budowanego pod tunelem wisłostrady. tunel, a także most Świętokrzyski zostały zamknięte do odwołania. Miasto stoi w korkach.

sejm przyjął uchwałę, aby stadion narodowy nosił imię kazimierza Górskiego, legendarnego trenera pol-skiej reprezentacji piłki nożnej.

stary terminal na okęciu przebu-duje jego wykonawca sprzed 20 lat – firma Hochtief, która wygrała prze-targ, choć złożyła najdroższą ofertę (395 mln zł). we wrześniu Hochtief powinien zacząć prace, które potrwają do końca 2014 r. władze lotniska kosztem 18,5 mln zł wymienią też niebawem wyeksploatowane rękawy przy wyjściach nr 3, 4 i 5, a także uru-chomią cztery nowe od strony woj-skowej części portu lotniczego.

remont i konserwacja murów obronnych starego Miasta, rewitaliza-cja przestrzeni ul. Białostockiej, mo-dernizacja budynku teatru ochota przy ul. reja 9, rozbudowa i moderni-zacja Domu Dziennego Pobytu Cen-trum złotego wieku oraz rozbudowa budynku w parku achera to inwesty-cje, które – dzięki podpisanej 9 lipca umowie – otrzymają prawie 19 mln zł unijnego dofinansowania.

16 lipca rozpoczęło działalność lotnisko warszawa Modlin. Pierwsze linie, które wylądowały na nowym porcie, to ryanair i wizz air. Modlin jest portem lotniczym komplementar-nym wobec lotniska Chopina, a z jego infrastruktury korzystają przede wszystkim tanie linie lotnicze oraz przewoźnicy czarterowi. Lotnisko bę-dzie obsługiwało loty międzynarodo-we i krajowe.

Varsavianistykę studiuj ze „Stolicą”Rusza nowa edycja Akademii Wiedzy o Mieście. 2 października, podczas inauguracji roku akademickiego,

w Auli Głównej Kampusu Ochota dr Marek Ostrowski – twórca i pomysłodawca Akademii oraz Projektu Warszawa – otrzyma wyróżnienie Zasłużony dla Warszawy.

Początki akademickiego Projektu Warszawa sięgają 2000 r. Siedem lat później powstały pierwsze struktury Collegium Varsoviense przy Uniwersytecie Warszawskim. Akademia Wiedzy o Mieście dr. Marka Ostrowskiego ruszyła rok temu dzięki wsparciu Biura Edukacji m.st. Warszawy, Wydziału Biologii UW i Szkoły Głównej Handlowej. W ubiegłym roku wykładów varsavianistycznych słuchało ponad 700 osób.

Na rozpoczynający się rok akademicki 2012/2013 zapisy już się zakończyły, ale na czytelników „Stolicy” czeka jeszcze dziesięć miejsc. Wystarczy przekonać nas mailem ([email protected]), że to właśnie Ty jesteś osobą, która powinna zostać studentem Akademii Wiedzy o Mieście. Czekamy na zgłoszenia do 20 września.

Zasłużeni dla Warszawyw przeddzień rocznicy wybu-

chu Powstania warszawskie-go, 31 lipca, powiększyło się

grono Honorowych obywateli warszawy. w tym roku tytułem tym zostali wyróżnie-ni: prof. witold kieżun, prof. Jerzy regul-ski, dr stanisław wyganowski, pierwszy po 1989 r. prezydent m.st. warszawy, i sławo-mir Pietras, były dyrektor teatru wielkiego w warszawie.

Profesor Jerzy regulski, architekt, współ-twórca osiedla Młynów, wieloletni pracownik w instytucie Urbanistyki i architektury, wykładowca, w czasie okupacji był podporuczni-kiem narodowych sił zbrojnych, po wojnie więźniem politycznym. Dziś uznawany jest za wybitnego eksperta od spraw samorządności. Profesor witold kieżun, ekonomista, pra-cownik naukowy, wykładowca, walczył w Powstaniu warszawskim, później był więźniem sowieckich łagrów.

tytuł Honorowego obywatela warszawy to wyróżnienie dla osób szczególnie zasłużo-nych dla miasta stołecznego. Po raz pierwszy rada Miejska przyznała go Józefowi Piłsud-skiemu. Przed wojną tytułem wyróżniono tylko dziewięć osób, w tym Herberta Hoovera i Marię skłodowską-Curie. Po wojnie nie nadawano honorowych obywatelstw. Do tradycji ratusz wrócił dopiero w wolnej Polsce. w 1992 r. pierwsze honorowe obywatelstwa otrzy-mali m.in.: stanisław Broniewski-orsza, aleksander Gieysztor, Janina i zbigniew Porczyń-scy i Jerzy waldorff. w późniejszych latach do grona uhonorowanych dołączyły takie oso-bistości, jak prezydent rządu rP na uchodźstwie ryszard kaczorowski, papież Jan Paweł ii czy prof. norman Davis – brytyjski historyk specjalizujący się w historii Polski, autor książ-ki „Powstanie ’44”.

we wrześniu 2010 r. radni warszawy zdecydowali o powołaniu rady Honorowych oby-wateli warszawy – prestiżowego ciała doradczego dla prezydent miasta. wśród zaproszo-nych do udziału w pracach rady znaleźli się m.in.: prof. władysław Bartoszewski, kardynał Józef Glemp, szymon szurmiej, Lech wałęsa, tadeusz Mazowiecki i aleksander kwaśniew-ski. Do dziś honorowe obywatelstwo otrzymało 65 osób, w tym trzy pośmiertnie: prezyden-ci warszawy stefan starzyński i Lech kaczyński oraz rotmistrz witold Pilecki, bohater wal-ki o wolną Polskę, stracony przez komunistyczne władze w 1948 r.

Podczas uroczystości 31 lipca odbyło się również uroczyste wręczenie statuetek syreny warszawskiej laureatom nagrody m.st. warszawy. nagrodę otrzymali m.in. literaci Julia Hartwig-Międzyrzecka i ryszard Marek Groński, aktor Jerzy zelnik oraz redaktor naczelna i wydawca „stolicy” – ewa kielak Ciemniewska. (rp)

Prof. Witold Kieżun, Honorowy Obywatel Warszawy

Fot. J

. Siel

ski

Page 5: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

5

Kronika miesiąca

od osuszania piwnic rozpoczął się wielki remont na starym Mieście. w ciągu najbliższych czterech lat no-wą granitową nawierzchnię zyskają ulice i rynek staromiejski, będą nowe chodniki, pojawią się również latarnie gazowe.

22 lipca warszawa po raz pierwszy obchodziła rocznicę rozpoczęcia wiel-kiej wywózki Żydów z getta do ko-mór gazowych treblinki. „Przez dwa miesiące wywieziono na śmierć 254 tysiące osób, 11 tysięcy skierowano do obozów pracy, 6 tysięcy rozstrzelano na miejscu. Bardzo możliwe, że w get-cie zostało około 70 tysięcy ludzi” – powiedział prof. Paweł Śpiewak, dyrektor Żydowskiego instytutu Hi-storycznego, głównego organizatora rocznicowych obchodów. od te- go tragicznego wydarzenia minęło 70 lat. w ramach obchodu roczni- cy został zorganizowany między inny-mi Marsz Pamięci dedykowany ofia-rom zagłady.

wojewoda mazowiecki wydał zgo-dę na budowę obwodnicy Góry kal-warii. trasa licząca 9 km odciąży mia-sto od tranzytu tir-ów. Budowa ob-wodnicy ma już komplet wymaga-nych dokumentów, ale wciąż nie ma zapewnionego finansowania. a sza-cunkowy koszt może sięgnąć nawet 700 mln zł.

od 1 sierpnia w warszawie, tak jak w wielu innych miastach europy, można korzystać z sieci wypożyczalni rowerów. system Veturilo (co w języ-ku esperanto oznacza transport i tre-nowanie) najpierw wystartował w Śródmieściu. w kolejnych godzinach był uruchamiany w innych dzielni-cach. obecnie dostępnych jest prawie 1100 rowerów na 68 tak zwanych stacjach.

od maja do połowy sierpnia z pro-mów na wiśle skorzystało ponad 50 tysięcy pasażerów. to dwa razy więcej niż rok wcześniej. Do dyspozy-cji warszawiaków są cztery promy: łączące Cypel Czerniakowski z sas- ką kępą, most Poniatowskiego ze stadionem narodowym, Podzamcze z plażą przy zoo oraz nowodwory z Łomiankami. Przejazd trwa kilka minut i jest darmowy. na pokład wchodzi 12 osób, jest też 12 miejsc dla rowerów.

Ćwiczeniówka zagrożona?Biblioteka ordynacji krasińskich przy ulicy okólnik – jeden z największych pusto-

stanów w warszawie, zamknięty i niszczejący od 20 lat – od trzech miesięcy jest oa-zą kulturalną zwaną Ćwiczeniówką. w maju za zgodą ratusza budynkiem zaopie-

kowało się stowarzyszenie Mieszkańców Ulicy smolnej. Biblioteka znajduje się w sercu kwartału Muzycznego – dzielnicy muzyki, którą stowarzyszenie stara się konsekwentnie tworzyć. społecznikom chodzi o to, aby ożywić miejsce i dać młodym artystom przestrzeń dla ich działań. Przez ostatnie trzy miesiące odbyło się tu prawie 40 koncertów, kilkanaście wystaw i spektakli.

Do końca września w Bibliotece organizowane są m.in. codzienne spotkania z muzyką kla-syczną i poezją, koncerty niedzielne dla najmłodszych, wystawa fotografii reportażowych młodych twórców ze stowarzyszenia MUwa i spektakl „Dziwnotwór” w reżyserii Mai Ba-czyńskiej. na wszystkie wydarzenia wstęp jest wolny. warto się wybrać, tym bardziej że to być może już ostatni miesiąc działalności „Ćwiczeniówki”. Porozumienie wygasa z końcem września. – Co dalej? – pyta Jarosław Chołodecki, wiceprezes stowarzyszenia Mieszkańców Ulicy smolnej. – kreujemy popyt na codzienne darmowe spotkania ze sztuką w nietypowej przestrzeni. Być może władze miasta również dostrzegą w tym pewien sens. (o historii Bi-blioteki krasińskich „stolica” pisała w numerze 2-3/2009) (acz)

Fot. T

. Kwi

atko

wski

Znawcy Warszawy na ring!18 października po raz trzeci wystartują Varsavianistyczne Mistrzostwa amatorów retro-

ring, które „stolica” – już tradycyjnie – objęła swoim patronatem.w klubokawiarni retrospekcja przy ulicy Bednarskiej 28/30, na specjalnie zaaranżowanym ringu, przez prawie dwa miesiące będą się ścierać znawcy warszawy. nie będą to jednak wal-ki krwawe. tutaj liczyć się będzie przede wszystkim wiedza. Mistrza poznamy 6 grudnia.sędziować będą: Jarosław zieliński, Piotr otrębski oraz przedstawiciele Fundacji „warsza-wa1939.pl” – ryszard Mączewski, krzysztof Jaszczyński i Jakub Jastrzębski.

zapisy do udziału w mistrzostwach przyjmowane są pod adresem: [email protected]. regulamin oraz więcej informacji na stronie www.retroring.pl, a także na Facebooku, na stronach retroringu i retrospekcji.

Page 6: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

6

1 sierpnia – 3 października Powstanie Warszawskie

Oczami wroga ciąg dalszy dzienników Josepha Goebbelsa

6 września 1944wczoraj: [...] w samej anglii krytykuje

się jak najostrzej uległość brytyjskiego rządu wobec sowietów, przede wszystkim w kwestii warszawy. Czasopismo „tribu-ne” zamieszcza artykuł przeciwko brytyj-skiej polityce wobec Polski, który równie dobrze mógłby się znaleźć w „Völkischer Beobachter”. również polski tak zwany generalissimus sosnkowski jest nadzwy-czaj agresywny w swoich oskarżeniach pod adresem aliantów. sprawa jednak jesz-cze nie dojrzała na tyle, aby angielski rząd mógł z tego wyciągnąć konsekwencje. Chodzi on na pasku z jednej strony wła-snej opinii publicznej, z drugiej zaś ra-dzieckiej polityki i radzieckiego przy-wództwa wojennego. [...]

w Londynie opublikowano raport, w którym kwestię warszawy określono jako najbardziej ponury problem obecnej sytu-acji wojennej. wrażenie, które ten raport wywołał na angielskiej opinii publicznej, jest wprost powalające. [...]

od gauleitera Hoffmanna otrzymuję ra-port o załamaniu się frontu środkowego. raport jest wstrząsający. nasi wysocy ofi-cerowie zachowali się tam jak zwykli zdraj-cy. Dywizje nie mogłyby się tak katastrofal-nie załamać, gdyby nie zawiedli dowódcy. a ci z rozwiniętymi sztandarami przeszli po prostu do radzieckiego obozu. to głów-nie skutek tego, że padli ofiarami wrogiej propagandy. Dlatego też raz jeszcze naci-skam na wehrmacht, aby słuchanie wro-gich rozgłośni radiowych zostało zabronio-ne za pomocą szczególnie surowego rozka-zu. określone kręgi w wehrmachcie sądzą, że również w tym zakresie mogą żyć obok norm prawnych. Jakie to pociąga za sobą skutki, widać po tych przypadkach. [...]

9 września 1944wczoraj: [...] Problem warszawy ciągle jesz-

cze jest intensywnie dyskutowany na forum wrogiej opinii publicznej. Jedni na drugich zwalają winę za to, że warszawa nie otrzyma-ła pomocy w odpowiednim czasie. [...]

10 września 1944[…] raporty z okupowanych terenów są

dla nas naturalnie negatywne. wśród lu-dzi przyjaznych niemcom panuje niemal beznadziejny nastrój. w obozie naszych wrogów przewidziano znowu 11 listopa-da na dzień niemieckiego upadku. w Czechosłowacji naród znajduje się w podniosłym nastroju. zwłaszcza na słowacji z napięciem przyglądano się wy-darzeniom w warszawie, aby, jeśli udały-by się te oba eksperymenty powstańcze, przystąpić do powstania również w Pra-dze. Jednak szybkie zgniecenie Powsta-nia warszawskiego podziałało nadzwy-czaj trzeźwiąco na czeskie umysły. opi-nie Polaków są bardzo podzielone. zwłaszcza wydarzenia w warszawie przy-wołały ich znowu trochę do rozsądku. Polska ludność w jak największym zakre-sie bierze udział w naszej budowie oko-pów. wprawdzie polski naród nie kocha niemców, ale jeszcze większy strach od-czuwa przed bolszewikami. [...]

Druga część zapisków ministra oświecenia narodowego i propagandy Rzeszy Josepha Goebbelsa, dotyczących Powstania Warszawskiego, zawiera przede wszystkim obserwacje odnoszące się do międzynarodowego tła powstańczego zrywu w jego schyłkowej fazie. Uwagę autora dzienników przykuwają relacje w obozie aliantów, zmiany w ich wzajemnych stosunkach, będące politycznym efektem wielodniowych walk w Warszawie. Goebbels kilkakrotnie bagatelizował zarówno skalę działań militarnych w stolicy Polski, jak również ich znaczenie z punktu widzenia sytuacji ziem okupowanych i biegu wydarzeń międzynarodowych. Musiał jednak przyznać, że rozmiary powstania przerosły jego przewidywania, a różnorodnych konsekwencji nie da się zlekceważyć

wiele w jego zapiskach skłonności do uproszczonych i błędnych ocen, wynikających z niepełnego rozeznania i dogmatycznego myślenia. Sporo jednak ob-serwacji, zwłaszcza tych dotyczących polityki Związku Radzieckiego wobec Polski i partnerów z sojuszniczej koalicji, wskazuje na umiejętność odczytywa-nia zamiarów Stalina wobec powojennej Europy Środkowej i motywów jego postępowania w stosunku do premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla i prezydenta USA Franklina D. Roosevelta. Warte szczególnej uwagi są zapiski związane z postawą władz radzieckich w dniach, kiedy rozstrzygała się kwe-

stia przyjścia z pomocą Powstaniu Warszawskiemu lub pozostawienia go na (nie)łaskę losu. Przedstawiane w „Stolicy” zapiski są jedynie niewielką częścią dzienników Josepha Goebbelsa z lat 1923-1945, przetłumaczonych z języka niemieckiego i opatrzonych przypi-

sami przez prof. Eugeniusza Cezarego Króla. Całość jeszcze w tym roku opublikuje wydawnictwo Świat Książki.

Page 7: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

7

12 września 1944wczoraj: [...] sytuacja w warszawie stała

się dla nas znacznie bardziej korzystna. Ge-neralnie biorąc, można uznać, że powstanie zostało zdławione. naturalnie mogło się ono rozwijać jedynie w cieniu niemieckiej korupcji. Gdyby nasze, działające w warsza-wie, placówki służbowe nie zapominały o swoich obowiązkach i nie były tak lekko-myślne, nie mogłoby dojść do jego zorgani-zowania. Cywilna ludność warszawy wzięła udział w powstaniu jedynie z przymusu, a w decydującej godzinie osłabła. tym należy tłumaczyć nagłe załamanie się powstania*. w każdym razie musi nam posłużyć to za naukę. Działalność partyzancką można pro-wadzić na długą metę jedynie z udziałem pewnej grupy ludzi. Powinien ich cechować fanatyzm i entuzjazm. takimi cechami mieszczańska ludność nie dysponuje, przy-najmniej na dłuższy czas. [...]

sowieci silnie zaatakowali koło warszawy, ale nie odnieśli sukcesu. w rejonie walk ko-ło Łomży udało im się wytworzyć lukę w na-szym froncie. spieszą tam rezerwy. Musimy jak najszybciej zadbać o zapełnienie tej luki; na nową klęskę na froncie wschodnim nie możemy sobie pozwolić [...].

* Przypuszczenia Josepha Goebbelsa poszły w złym kierunku. Zapewne jednak dotarły do niego informacje, że 10 września 1944 r. miały się rozpocząć pertraktacje kapitulacyjne między dowództwem Powstania Warszawskiego a stroną niemiecką. Do rozmów nie doszło, gdyż z Londy-nu nadeszła wiadomość o planowanej pomocy lotniczej dla Warszawy. Jednocześnie 11 i 12 września na praskim brzegu Wisły rozwinęło się natarcie I Frontu Białoruskiego Armii Czerwo-nej, w którego składzie walczyły oddziały 1. Ar-mii Wojska Polskiego. Strona powstańcza uwie-rzyła, że oznacza to początek realnych działań bojowych Armii Czerwonej w Warszawie.

13 września 1944wczoraj: [...] Generał „Bór” podaje wiel-

kość strat wśród polskich insurgentów, jakie ponieśli w ciągu jednego miesiąca. wynosi ona 80 proc.* takie straty mogą sprawiać tylko radość. Fakt, że polscy insurgenci tak bardzo wykrwawili się podczas tego powsta-nia, którego nigdy nie zapomną, będzie w istotny sposób ułatwiać naszą politykę w jeszcze okupowanych częściach General-nego Gubernatorstwa. [...]

* Nie wiadomo dokładnie, o jaki okres chodzi. Ze współczesnych wyliczeń wynika, że z około

23 tys. powstańców, którzy podjęli walkę 1 sierp-nia 1944 r., do października zginęło prawie 16 tys. osób (około 69 proc.). Rachunek nie uwzględnia powstańców, którzy dołączyli do swo-ich oddziałów po 1 sierpnia. Należy przy tym pa-miętać, że stan wyjściowy Okręgu Warszawskiego AK wynosił około 50 tys. ludzi; nie wszyscy przy-stąpili do walki, ale jednocześnie przyłączały się osoby nienależące do AK.

16 września 1944wczoraj: [...] Jak już podkreślałem, po-

stawa anglików w sprawie polskiej nad-zwyczaj się usztywniła. Po swoich sukce-sach wojskowych na zachodzie przema-wiają teraz do sowietów znacznie ostrzej-szym językiem, niż tym, do którego do tej pory nas przyzwyczajono. określają ra-dziecką politykę jako bezczelną i aroganc-ką. w niemal wszystkich czasopismach an-gielskich można przeczytać wywody na te-mat bolszewizmu, które równie dobrze mogłyby się znaleźć w „Völkischer Be-obachter”. to nam nadzwyczaj odpowiada z punktu widzenia politycznego przy-wództwa podczas wojny. [...]

z terenów jeszcze okupowanych otrzymu-jemy naturalnie tylko nieprzyjazne wiado-mości. Już nikt nie wierzy w niemieckie zwy-cięstwo, nasze notowania spadły do zera. Jednakże zwłaszcza na okupowanych tere-nach wschodnich konstatuje się z mieszany-mi uczuciami przede wszystkim to, co przy-darzyło się Polakom. [...]

19 września 1944wczoraj: […] w warszawie powstanie

rozgorzało na nowo. Charakterystyczne, że bolszewicy nie śpieszą mu również teraz z żadną pomocą*.

* W dniach 14-16 września 1944 r. 2. i 3. Dy-wizja Piechoty 1. Armii WP przeprowadziły de-sant na lewy brzeg Wisły (Kępa Potocka, Górny Czerniaków, Solec). Z powodu złej koordynacji działań z powstańcami i z braku doświadczenia w walkach w mieście próba desantu, okupiona ogromnymi stratami w ludziach, nie powiodła się. Wszystko wskazuje na to, że radzieckie do-wództwo podjęło te działania z powodów propa-gandowych, a nie w celu realnej pomocy.

26 września 1944wczoraj: [...] na południe od warszawy

wróg znowu przystąpił do ataku, jednakże te operacje zaczepne mają charakter lokalny. Musimy się tu jednak przygotować na dalsze znaczne obciążenia. [...]

28 września 1944

wczoraj: [...] Dochodzi do tego, że w obu izbach angielskiego parlamentu odbywa się ożywiona debata na temat Polski, z silnymi atakami na moskiewski kreml. stalinowi oczywiście nie przeszkodzi to zupełnie w kontynuowaniu jego polityki w sprawie polskiej, która to polityka prowadzi do so-wietyzacji Polski. Mimo wszystko jednak anglicy zaczynają powoli bronić się przed

Groby warszawskich powstańców wśród ruin miasta

Zdjęc

ia: N

arod

owe

Arch

iwum

Cyfr

owe

Page 8: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

8

radzieckimi metodami. Deputowanych do izby Gmin irytuje zwłaszcza fakt, że stalin aresztował i deportował członków polskiego ruchu podziemnego. edena zarzucono licz-nymi pytaniami, ale na razie odpowiada na nie wymijająco. Musi przyznać, że problem Polski przysparza rządowi angielskiemu naj-większych trosk, ale jest on na tyle delikatny, że nie można go omawiać publicznie. [...]

zresztą przedłożono teraz raporty na te-mat zachowania sowietów na terenach przez nich zajmowanych. Można z nich wyczytać, że radziecka piechota robi rozpaczliwe wra-żenie. nadciąga w poszarpanych mundu-rach; składa się z bardzo młodych żołnierzy, po części z trzynasto-, piętnastolatków, któ-rzy chętniej plądrują sklepy ze słodyczami niż z biżuterią. wszystkie czołgi bez wyjątku zostały wysłane na front. radzieckie oddzia-ły są wyszkolone w bardzo antyniemieckim duchu. ich celem jest zniszczenie rzeszy i dla realizacji tego celu wytężają wszystkie siły. Polacy nacjonaliści* są bez wyjątku aresztowani i deportowani. najpierw jeszcze zezwala się na wywieszanie polskich flag, potem jednak dopuszcza się tylko czerwone flagi. Po kilku dniach jest już nkwD, która

posługuje się przeważnie Żydami jako szpic-lami. następnie odbywa się wcielanie męż-czyzn do armii Czerwonej. najpierw są oni poddawani indoktrynacji politycznej, po-tem szkoleni pod względem wojskowym, następnie wysyła się ich na front. Pod tym względem sowieci załatwiają sprawę do czy-sta. Możemy się od nich wiele nauczyć. [...]

* W oryginale Nationalpolen, w ten sposób au-tor dzienników określał Polaków związanych z Polskim Państwem Podziemnym i Armią Krajową.

30 września 1944wczoraj: [...] Pewien amerykański dzien-

nikarz miał rozmowę ze stalinem. Podczas tej rozmowy stalin w kółko powtarzał, że czuje się stary i że na dłuższą metę odpowie-dzialność, która na nim spoczywa, będzie zbyt dużym ciężarem. Mogę to sobie wy-obrazić. wiele lat tak ciężkiej wojny przygi-na powoli do ziemi nawet najmocniejszy charakter. z pewnością i stalin przywitałby z uznaniem możliwość zakończenia konflik-tu. Przez nas mogłoby to być jedynie mile widziane*.

również naród radziecki nie jest już tak skory do wojny jak przed rokiem. raporty wskazują, że piechota odczuwa duże zmę-czenie wojną, czego jednak nie da się po-wiedzieć o oddziałach zmechanizowanych. Przede wszystkim radzieccy żołnierze nie widzą już teraz żadnych celów wojennych, skoro wywalczono z powrotem radzieckie terytorium. Polacy zachowują się wobec so-wietów z nadzwyczajną rezerwą. [...]

Dość smutne wiadomości otrzymuję z Głównej kwatery wodza. Führer nie czuje się zdrowy. wieczorem nie mógł nawet wziąć udziału w naradzie na temat aktualnej sytuacji. […] Jego doradcy polityczni i mili-tarni muszą zwrócić większą uwagę na uwal-nianie go od drobiazgów, aby w ten sposób mógł znowu zajmować się wielkimi proble-mami wojny. [...]

* Pojawiające się często u autora dzienni- ków, zwłaszcza u schyłku wojny, myślenie życzeniowe.

1 października 1944wczoraj: [...] Militarne i polityczne skutki

arnhem jak na razie nie są do przewidzenia. Mówi się, że tym sposobem wojna została przedłużona o sześć miesięcy. […] wręcz za-bawnie prezentuje się teza, zgodnie z którą anglicy w swojej wściekłości przypisują so-wietom winę za fiasko pod arnhem. Powia-dają oni, że gdyby sowieci, zamiast kierować się na południowy wschód, posunęli się da-lej w rejonie walk o warszawę, to nie mieli-byśmy możliwości przeciwstawienia im [an-glikom] znaczących sił pod arnhem. to jest naturalnie absolutny nonsens. [...]

2 października 1944wczoraj: [...] Polski komitet [Pkwn]

kieruje ostre ataki na polski komitet na uchodźstwie [rząd emigracyjny] w Londy-nie*. w rzeczywistości trzeba traktować te wypady jako atak sowietów na angielski rząd. szczególnie ostro atakuje się generała „Bora”, oskarżając go, że wpędził polski ruch oporu pod kule niemieckich karabi-nów maszynowych. Jeśli polski komitet [Pkwn] oświadcza, że konflikt z polskim rządem emigracyjnym raczej przybrał na si-le, aniżeli osłabł, to jest to z pewnością od-powiedź na passus zawarty w ostatnim przemówieniu Churchilla, że ma on na-dzieję, iż angielsko-radziecki konflikt z po-wodu Polski będzie mógł być niebawem za-żegnany. w danym momencie naturalnie nie ma o tym w ogóle mowy. [...]

Powstańcy po kapitulacji; ulica Opaczewska przy skrzyżowaniu z Grójecką

Page 9: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

9

* Teoretycznie mogłoby chodzić odpowiednio o Krajową Radę Narodową i Radę Narodową RP na Uchodźstwie. Goebbels nie rozróżniał jed-nak polskich nazw i pisząc Der polnische Sowjet (polska rada, polski sowiet) i polnischer Exilaus-schuß (polska komisja na uchodźstwie), miał naj-prawdopodobniej na myśli odpowiednio PKWN i rząd RP na obczyźnie.

5 października 1944wczoraj: [...] ważniejszy jednak od wszel-

kiej innej materii konfliktów między anglo-amerykanami i sowietami pozostaje pro-blem warszawy. Generał „Bór” dał sygnał końcowy dla Powstania warszawskiego. Pol-ski premier na uchodźstwie Mikołajczyk uczcił warszawskich insurgentów w pompa-tycznej odezwie, z której dla nich nic nie wynika. w warszawie, jak to oświadczono z emfazą, zostają oddane ostatnie strzały. My staramy się zbić na warszawskim konflikcie możliwie największy kapitał. neutralna opi-nia publiczna kieruje z oburzeniem oskarże-nia przeciwko sowietom, że nie udzielili warszawskim insurgentom żadnej pomocy. na razie kreml zachowuje jeszcze w kwestii warszawskiej całkowite milczenie. [...]

w warszawie wzięliśmy do niewoli licz-nych wojskowych i cywilów. Legendar- ny generał „Bór” jest tak wyczerpany wal-kami, że na razie nie nadaje się do przesłu-chań. Musimy okazać cierpliwość jeszcze przez kilka dni, zanim będziemy mogli w związku z jego osobą zbijać nasz polityczny kapitał. [...]

6 października 1944wczoraj: [...] Problem warszawy znajduje

się ciągle jeszcze w centrum uwagi światowej opinii publicznej. Prasa londyńska demon-struje zawstydzenie i wściekłość. zawstydze-nie dlatego, że mogło dojść do takiego wyda-rzenia [jak Powstanie warszawskie], a bry-tyjskie siły zbrojne nie były w stanie nic na to poradzić. wściekłość z tego powodu, że stalin forsuje swoją politykę wojenną, nie uwzględniając brytyjskich interesów. w Usa traktuje się problem warszawy bar-dzo powściągliwie, najwidoczniej z powo-dów wyborczych. roosevelt nie chce stracić polskich głosów. Generalnie biorąc, pro-blem warszawy wywołuje silne rozdźwięki wśród aliantów.

Państwa neutralne są [natomiast] oburzo-ne sposobem, w jaki anglia, ameryka i związek radziecki porzuciły w potrzebie warszawskich insurgentów. Fakt, że mogli-śmy bez jakiejkolwiek próby militarnego od-

działywania ze strony armii Czerwonej stłu-mić powstanie w warszawie, pozostaje dla rozmaitych gazet w krajach neutralnych oznaką tego, że niemiecko-radzieckie porozu...*

Generał „Bór” skapitulował, gdyż faktycz-nie nie widział już żadnych możliwości dal-szego oporu. Dostał się do naszej niewoli – sama skóra i kości. został przeniesiony do dobrego lazaretu, aby najpierw doszedł do siebie. Jak dalece można go użyć do naszych celów politycznych, nie da się jeszcze prze-widzieć. w każdym razie trzeba w tym względzie zachować ostrożność. Gdyby bo-wiem „Bór” wystąpił otwarcie po naszej stronie, to poszlibyśmy na rękę stalinowi, który już polecił oświadczyć z niejaką precy-zją, że uważa „Bora” za zdrajcę i dlatego nie akceptuje jego nominacji na polskiego na-czelnego dowódcę**. naturalnie triumfo-wałby wobec anglików i amerykanów, gdy-by „Bór” poszedł na naszą służbę.

Churchill wygłosił w związku z kapitulacją warszawy cyniczną mowę pogrzebową, któ-ra przewyższa wszystkie dotychczasowe wy-czyny angielskiej hipokryzji. Umywa ręce w poczuciu własnej niewinności, twierdząc, że anglicy i amerykanie, a także sowieci oddali do dyspozycji taką pomoc, jaka aku-rat leżała w ich możliwościach. to oczywiste kłamstwo. Ponadto zadawala się tym, że z respektu wobec polskich insurgentów uchyla przed nimi kapelusza, pozostawiając ich własnemu losowi.

w Moskwie okazuje się zresztą duże nie-zadowolenie w związku z brytyjską krytyką radzieckiej postawy wobec problemu war-szawy. odrzuca się ją w najostrzejszym to-nie. [...]

* Luka w źródle. Najprawdopodobniej koniec zdania brzmiał mniej więcej tak: ...mienie znaj-duje się na dobrej drodze do realizacji.

** Gen. Tadeusz Komorowski „Bór” został mia-nowany Naczelnym Wodzem Polskich Sił Zbroj-nych 30 września 1944 r. i pełnił tę funkcję do 8 listopada 1946 r.

7 października 1944

wczoraj: [...] Polityczne dyskusje wojenne krążą bez reszty wokół problemu bolszewi-zmu. w turcji panuje przerażenie w związ-ku z próbą sowietów zawłaszczenia obsza-rów zajętych przez Bułgarów. turcja jest sil-nie atakowana przez Moskwę. to zawsze oznaka tego, że sowieci mają zamiar wylą-dować właśnie tutaj podczas następnego ata-ku. w związku z wtargnięciem sowietów na obszar jugosławiański w Moskwie panuje naturalnie wielkie święto. Uderza się teraz w tony panslawistyczne. wszyscy słowianie muszą się znaleźć pod ochronnym dachem Moskwy.

sprawa polska nadal jest traktowana w Moskwie zgodnie ze znanymi już metoda-mi. „Bór” znajduje się pod najostrzejszym ostrzałem radzieckiej prasy. kapitulacja warszawy przebiegła w sposób absolutnie

Wyjście ludności cywilnej z miasta; barykada na ulicy Marszałkowskiej, róg Koszykowej

Page 10: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

10

rycerski. „Bór”, zanim poszedł do niewoli ze swoimi oddziałami, mógł przy pomocy ko-misji skontrolować stan obozów dla pol-skich ewakuowanych i znalazł tam wszystko w całkowitym porządku. samemu „Borowi”, gdy udawał się do niewoli, oddano honory wojskowe. są zdjęcia dokumentujące obec-ny stan warszawy; budzą one przerażenie. Los warszawy można wręcz uważać za zrzą-dzenie opatrzności. Miasto zostało teraz po raz drugi podczas tej wojny całkowicie zniszczone, a przecież ta wojna wyszła także z tego miasta. [...]

sytuację na terenach okupowanych przed-stawia się jako nieco bardziej ustabilizowaną, co uznać trzeba za konsekwencję umocnienia naszych frontów zarówno za zachodzie, jak i na wschodzie. Przykład warszawy podziałał zwłaszcza na Czechów, o Polakach już nie wspominając, bardzo otrzeźwiająco. [...]

8 października 1944

wczoraj: [...] wydaje mi się rzeczą zna-mienną, że rozgłośnia polskiego rządu emi-gracyjnego w Londynie* wyemitowała ode-

zwę dotyczącą upadku warszawy, w której przypuszczono jak najostrzejszy atak zarów-no na sowietów, jak i na angloamerykanów. odezwa kończy się pełnym rezygnacji stwierdzeniem, że Polska została całkowicie opuszczona. [...]

* Chodzi o audycję radiostacji „Świt”, która swój program emitowała w latach 1943-1944 z pod-londyńskiego miasteczka Bletchley. W rzeczywisto-ści jednak należała do struktur Polskiego Państwa Podziemnego na okupowanych ziemiach polskich i maskowała swoją działalność tak, jakby działała z terenu Generalnego Gubernatorstwa. Aby ten kamuflaż podtrzymać, najnowsze wiadomości z okupowanej Polski przekazywano możliwie szyb-ko. Tajemnica radiostacji „Świt”, którą znało tylko kilka osób, została ujawniona dopiero po 1945 r.

11 października 1944wczoraj: [...] Churchill i eden odlecieli do

Moskwy w towarzystwie dużej świty woj-skowych*. Przypuszczam jednak, że stało się tak jedynie za sprawą kamuflażu, gdyż naj-pewniej przedmiotem debaty w Moskwie będą bardziej problemy polityczne aniżeli militarne obecnej sytuacji kryzysowej. [...]

Problem polski to alfa i omega rozmów moskiewskich. Do tego dochodzą nadzwy-czaj skomplikowane kwestie bałkańskie, któ-re z punktu widzenia polityki anglo-amery-kańskiej muszą być niezwłocznie rozwiąza-ne, jeśli Churchill i roosevelt nie chcą popaść w poważne tarapaty wewnętrzne. Problemy militarne mogą najwyżej dotyczyć udziału rosji w wojnie południowoazjatyc-kiej, jednak tu Churchill i roosevelt nie mają, moim zdaniem, najmniejszych szans na powodzenie. stalin będzie się wystrze- gał uwikłania go przez angloamerykanów w sprawy azji wschodniej**. [...]

* Moskiewska konferencja Churchill – Stalin z udziałem ambasadora USA Williama Averella Harrimana jako obserwatora odbyła się w dniach 9-20 października 1944 r.

** Goebbels miał dobrą intuicję. Dopiero 8 sierpnia 1945 r. ZSRR wypowiedział wojnę Japonii i w nocy z 8 na 9 sierpnia 1945 r. rozpo-czął działania wojenne.

12 października 1944wczoraj: [...] Bliższy wgląd w treść mo-

skiewskich rozmów daje krótki meldunek o zamiarze wciągnięcia do narady polskiego premiera na uchodźstwie Mikołajczyka. na podstawie tego można wnioskować, że spra-wa polska jest pierwszoplanowym zagadnie-niem obrad. Charakterystyczny dla atmo-sfery panującej w Moskwie jest fakt, że ra-dziecka prasa akurat wizytę Churchilla wykorzystuje do tego, aby wystartować ze zmasowanymi atakami na turcję i wiele tu-reckich gazet. to również jest dowód na to, że kreml nie ma zamiaru brać po uwagę an-gielskiego prestiżu.

nasze poufne informacje, nadchodzące za pośrednictwem neutralnych stolic, wskazu-ją, że centralne miejsce moskiewskich obrad zajmą konflikty polski i bałkański. roose-velt ma być bardzo rozczarowany postępo-waniem bolszewizmu. w danym momencie musi zachować nadzwyczajną rezerwę rów-nież ze względów wyborczych, nie wolno mu się za bardzo angażować w układy z Moskwą. wskutek tego główny ciężar ro-kowań i związana z tym odpowiedzialność spadają na Churchilla. [...]

26 października 1944wczoraj: [...] z warszawy za pośrednic-

twem Czerwonego krzyża otrzymuję okropny raport o [tamtejszej] niedoli. war-szawska ludność płaci drogo i największymi cierpieniami za swoje powstanie. w pol-skich obozach przejściowych panuje głębo-ka rezygnacja. istnieje bardzo duże oburze-nie na dowództwo polskiego ruchu oporu. również ta okoliczność stanowi niejakie przygotowanie dla bolszewizacji ludności polskiej. [...]

prof. Eugeniusz Cezary Król – historyk, politolog i tłumacz, dyrektor Instytutu Studiów

Politycznych Polskiej Akademii Nauk, w latach 1999-2000 profesor gościnny

Uniwersytetu Johannesa Gutenberga w Moguncji, w latach 2002-2006 dyrektor

Stacji Naukowej PAN w Berlinie, od 2000 r. profesor Collegium Civitas.

Autor książek, m.in. „Propaganda i indoktrynacja narodowego socjalizmu w Niemczech 1919-1945”

oraz „Polska i Polacy w propagandzie narodowego socjalizmu 1919-1945”,

a także albumu „W obiektywie wroga. Niemieccy fotoreporterzy w okupowanej

Warszawie 1919-1945” (współautorka Danuta Jackiewicz).

Laureat nagród „Klio” i im. Jana Długosza

10 września o godz. 17 w Muzeum Niepodległości odbędzie się spotkanie z prof. Eugeniuszem Cezarym Królem poświęcone

dziennikom Josepha Goebbelsa, Powstaniu Warszawskiemu i polskiej stolicy podczas II wojny światowej, widzianej oczami

Niemców i aliantów. Partnerem spotkania i publikacji dzienników Goebbelsa w „Stolicy” jest IPN.

Zdjęcie Tadeusza Bora-Komorowskiego udającego się do niewoli po upadku Powstania Warszawskiego, opublikowane w dzienniku brytyjskim w 1944 r.

Page 11: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

11

tom składa się z kilku części – wrzesień 1939; okupacja; Powstanie warszawskie; Popo-wstaniowe drogi – i zawiera

75 relacji 50 kobiet. w okresie, który opisa-ły, wszystkie były kilkunastoletnimi dziew-czętami, a w strukturze związku Harcerstwa Polskiego reprezentowały niższe szczeble in-struktorskie lub legitymowały się tylko stop-niami młodzieżowymi.

szczególną wartość mają wspomnienia i pamiętniki z Powstania warszawskiego, w którym czynnie uczestniczyły te młode dziewczęta. Jedne walczyły z bronią w ręku, inne pod ostrzałem przenosiły meldunki, jeszcze inne ratowały i opatrywały rannych oraz na różne sposoby pomagały ludności cywilnej, były też przewodnikami kanało-

wymi. w tych niecodziennych okoliczno-ściach kobieca osobowość skłaniała niektóre z nich do pisania na gorąco dzienniczków z powstańczych wydarzeń. nie wszystkie z tych zapisków się zachowały, często ginęły razem z ich autorkami, ale te, które ocalały, są nieocenionym dokumentem okrutnego czasu, a zarazem silnej wiary w zwycięstwo.

Wśród opublikowanych relacji znalazły się notatki z „Kalendarzyka »Buńki«” – podharcmistrzyni Jadwigi Zbuckiej, drużynowej 10 WŻDH hufca Stare Mia-sto. Były pisane między 1 sierpnia a 5 paź-dziernika 1944 r. drobniutkimi literami w malutkim kalendarzyku kieszonkowym o wymiarach 7 x 10 cm. oto kilka zapisków „Buńki”:

5 VIII – sobotaOd rana bombardują – zginęła Danusia

z P. H. [Hufce Polskie] na Złotej pod 47 – o godz. 9-ej rano. Dużo roboty – na Złotej uderzyło mnóstwo bomb. Rannych bardzo dużo i zabitych… Mam już dość wszystkiego – bombardowanie dobija mnie i wyprowadza z równowagi duchowej. Pp [po południu] spo-wiadał ksiądz kapelan. Zmieniamy kwaterę na dół.

10 VIII – czwartekJak co dzień – kręcimy się po Złotej, Siennej,

Śliskiej. Rannych ze szpitala nosimy na Złotą i Zielną. O zmroku transportujemy 100 kg „żywej wagi”.

30 VIII – środa Cały dzień siedzimy na Chmielnej. Jakoś

wyjątkowo sporo roboty. O godz. 10.30 ostre pogotowie i wymarsz do akcji na Grzybow-ską. O 12-ej – akcja. Baśka ranna. Hanka od Dud i Jagoda też. Całą noc piekło – robo-ta ciężka.

Ciche bohaterkiKwiryna HandkeMało dzisiaj wiemy o wojennych i powstańczych losach polskich harcerek, dlatego warto przypomnieć jedną z niewielu publikacji im poświęconych. W 1983 r. nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego ukazała się książka „Pełnić służbę… Z pamiętników i wspomnień harcerek Warszawy 1939-1945”

Ludzie i słowa

Jadwiga Zbucka „Buńka”

Page 12: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

12

31 VIII – czwartekJoanna ranna. O szóstej rano – ja dostaję

w głowę z granatnika na barykadzie – lek-ko. O 2-ej wracamy na Chmielną, na odpo-czynek. O 3-ej krowa rozbija 60-ty. Zośka b. ciężko ranna w brzuch – odnosimy na Śliską. Boże!

1 IX – piątekWieczorem przenosimy się pod 56. Strasz-

ny wprost ostrzał z krów. Ciągłe naloty i bombardowania. Zośka po operacji – stan b. ciężki. Ja czuję się okropnie. Był u mnie Ojciec. Nastrój straszny…

2 IX – sobotaKrowy i bomby na przemian. Pełno ran-

nych. Wściekli się zupełnie. Rano u Zośki

jest Hanka i Urszula (Kuba jest świnia). Po południu wracają obydwie. Ja mam iść do Zochy – ale tak walą w Złotą z krów, że do-stać się nie można. O godz. 7.02 Zocha umiera. O 9-ej jest już u nas – a właściwie pod 60-tym.

3 IX – niedzielaRano o 5-ej szykujemy dla Niej ubranie

– o godz. 8-ej Msza św. Za Zochę pod 66-tym – potem pogrzeb – pochowana pod 60-tym w ogródku. Jest strasznie… Bombardo-wanie trwa – krowy ryczą ciągle.

4 IX – poniedziałekSiedzimy pod 56-tym. Bombardowanie

nie ustaje. Złe wieści z Powiśla. Starówka padła – chłopcy kanałami przechodzą do nas.

10 IX – niedzielaNiedziela. Rano jak zwykle jesteśmy na

Mszy św. Pp wzywają nas do Astorii. Roz-walił się granat. Emil bez rąk – żyje. Krzysztof ranny. Maryna od Dud zabita. Kur I ranny. Na Wareckiej są Niemcy. Bo-że! Co z rodzicami?...

11 IX – poniedziałekJakieś okropne dni. Znów telefoniczny roz-

kaz do Astorii. Ściana Astorii zawaliła się. Pełno rannych. Mysz i Jadwiga zabite. Por. Stach ranny. Oleńka też – lżej. Rannych bardzo dużo.

18 IX – poniedziałek Dziś o godz. 1.30 nalot angielskich bom-

bowców – zrzuty broni, amunicji i mate-riału opatrun. – radość wielka. Tłuką bli-sko z ciężkiej artylerii. Noc – o dziwo! Cał-kiem spokojna.

2 X – poniedziałekNoc była potworna. Tłukli ze wszystkich

możliwych broni – istne piekło. Pożegna-

łam Rodziców – wyszli. Dużo ludzi wycho-dzi – mówią o kapitulacji.

3 X – wtorekWszędzie konsternacja i zamieszanie. Jed-

nak – kapitulacja… Boże, to chyba gorsze niż wszystko co być mogło…

4 X – środaŻegnam się z kompanią – wychodzę z cy-

wilami. Czy dobrze robię – Bóg jeden wie…

5 X – czwartekDziś koło godziny 13-ej opuściłam

Warszawę…

na koniec wypada jeszcze przywołać frag-menty z „Przedmowy” aleksandra kamiń-skiego (napisanej w 1973 r.), które zawierają ważne refleksje na temat bohaterskich dziewcząt uczestniczących w walkach z nie-mieckim okupantem.

„Dotychczas w historiografii i literaturze dotyczącej lat 1939-1945 harcerstwo mę-skie, symbolizowane przez organizację sza-rych szeregów, zdominowało organizację Harcerek rozgłosem swych wojennych czy-nów, zachowań i postaw. sam się do tego przyczyniłem swoimi książkami. natomiast o roli wojennej organizacji Harcerek społe-czeństwo dowiadywało się znacznie później i w informacjach nader zwięzłych. […] Dopiero teraz otrzymujemy tekst łączący autentyzm, kompetencję, komunikatyw-ność. tekst, który informuje, ale zarazem porusza wyobraźnię i wywołuje rezonans emocjonalny. [...] Pobudzona przez lekturę dzienników i wspomnień pamięć dwóch miesięcy Powstania – skłania do stwierdze-nia, że tamte dziewczęta stały się chlubą naszej historii”.

Harcerki sanitariuszki: Maja Krassowska „Majka”, Zofia Zawadzka „Koza” i Zofia Schuch

Zdjęc

ia: „P

ełnić

służb

ę... Z

pam

iętnik

ów i

wspo

mnień

har

cere

k War

szaw

y 193

9-19

45”,

PIW 1

983

Page 13: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

13

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

Przed euro 2012 na warszawskim moście kole-jowym namalowano reklamę Coca-Coli i piwa Carlsberg oraz slogan „warszawa uwolni pił-karskie emocje” (ten ostatni zresztą z błędem

językowym. Uwalniamy się od złych emocji, a wyzwala-my zarówno dobre, jak złe). Pokrywanie miasta obcymi gigareklamami to zakłamywanie go (może reklama piwa królewskiego z królem zygmuntem na etykiecie byłaby na moście jeszcze do przyjęcia). zastanówmy się więc nad genius loci warszawy, nad tym, jak ożywić jej blakną-ce symbole.

Charakter stolicy, „miasta nieujarzmionego” leżącego nad równie nieujarzmioną Wisłą, najlepiej wyraża się w herbie – w groźnej, zbrojnej i pięknej syrenie. syrena jest amazonką, główną obrończynią miasta, jego pierwszą sza-blą, nie nazywajmy jej więc infantylnie syrenką (w PrL był taki samochodzik). to wszak jedyna uzbrojona syrena w mi-tologiach świata. Legendy nie tłumaczą, jak dopłynęła tu z Bałtyku z szablą i tarczą. a w zasadzie nie musiała w ogóle płynąć, bo była już na miejscu.

Genius loci WarszawyJacek Dobrowolski Trwa debata co zrobić, by nasze miasto było bardziej atrakcyjne dla mieszkańców i turystów. Padają różne PR-owo-reklamowe propozycje mające na celu przerobienie Warszawy na McWarsaw. Czy naszej stolicy nie grozi aby utrata tożsamości?

z licznych warszawskich przedstawień syreny najważniej-sze są trzy. Pierwsza z szablą i tarczą, odlana z brązu, autor-stwa konstantego Hegla, została ustawiona na rynku stare-go Miasta w 1855 r. syrena ta miała dwa ogony, co w staro-żytności uważano za oznakę płodności, a zarazem demoni-zmu, zwłaszcza u meluzyn. Dwuogoniastą syrenę ma w herbie bawarskie miasto isen i słowackie – Dunajov. od początku XVii wieku dwuogoniasta syrena od czasu do cza-su pojawiała się w herbie warszawy.

Do 1914 r. pomnik Hegla stał na rynku na sztucznej ska-le z grotą, co wiązało się z legendą o syreniej grocie znajdu-jącej się pod skarpą nowomiejską na wysokości kościoła na-wiedzenia nMP. skała ociekała wodą bijącą z wodotrysku u jej podnóża. z czasem zamieniono ją na cokół z piaskow-ca umieszczony w basenie z delfinami wyrzucającymi w górę wodę. Gdy w 1999 r. ponownie ustawiono pomnik syreny na rynku, darowano sobie grotę, lecz pamiętając o płynącej wodzie, błędnie przypisano syrenie funkcje najady – nimfy, strażniczki źródła. wokół pomnika wykuto wtedy napis „syrenka warszawska, strażniczka żywej wody bijącej w ser-cu miasta”. tym samym przestała ona symbolizować potęgę wisły, stając się pierwszą syreną źródlaną (!), rzecz w mito-logiach dotychczas niespotykana.

Drugi wizerunek patronki miasta to syrena jednoogonia-sta z mieczem i tarczą z orłem, odlana z brązu, autorstwa Lu-dwiki nitschowej, umieszczona na brzegu rzeki (później nazwanym wybrzeżem kościuszkowskim) w 1939 r. z po-wodu wysokich kosztów nie zrealizowano pierwotnego, wi-zjonerskiego projektu rzeźbiarki, która chciała postawić 20-metrową podświetlaną syrenę z zielonego szkła na środ-ku nurtu rzeki. Powinniśmy się jednak jeszcze na to zdo- być. taki posąg wyrażałby moc rzeki i miasta, jednocząc oba brzegi w jednym imponującym symbolu żywotności stolicy.

trzecia ważna syrena widnieje na herbie miejskim za-twierdzonym w 1938 r. i przedstawia szczupłą, jedno-ogoniastą blondynkę ze złotym kokiem, złotą szablą i złotą tarczą, okrągłą jak dysk słoneczny, na czerwonym tle kartusza zwieńczonego złotą koroną z klejnotami. syrena uległa tu solaryzacji, co jest wśród bogiń i bogi-nek bardzo rzadkie. Jak do tego doszło? najpierw na bu-dynku elektrowni tramwajów Miejskich na woli (posta-wionym w 1909 r.), w którym obecnie mieści się Muzeum Powstania warszawskiego, pod herbem pojawi-ło się uskrzydlone koło, podobne do uskrzydlonych dysków męskich bóstw solarnych starożytnego iranu, asyrii czy egiptu. następnie na tramwajach pod uskrzy-

Syrena na budynku Elektrowni

Tramwajów Miejskich na Woli, obecnie

Muzeum Powstania Warszawskiego

Fot. J

. Ziel

iński

Collegium Varsoviense

Page 14: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

14

dlonym kołem umieszczono jeszcze pęk błyskawic. tym samym solarnej syrenie dodano jeszcze atrybuty gromowładczyni!

W listopadzie 1939 r. generał Władysław Sikorski nadał Warszawie order Virtuti Militari V klasy z wstęgą opatrzo-ną dewizą „semper invicta”. (zawsze niezwyciężona). w 2004 r. rada warszawy przyjęła uchwałę o wpisaniu or-deru w Herb wielki warszawy. tak więc niezwyciężona sy-rena połączyła moce Bałtyku, wisły, tzw. wierzchownego źródła na skarpie w sercu stolicy, słońca i gromu, stając się nieujarzmioną wszechwładną boginią. w dodatku ma nad sobą królewską zamkniętą koronę, czyli jest królową miasta. ojcowie miasta dali jej, niestety, niewłaściwą koronę za-mkniętą, wzorowaną na tej, którą nosi na kolumnie król zygmunt iii, uznając chyba, że to będzie para patronująca warszawie. Jaki jednak może być związek między całkowi-cie pogańską, nagą syreną a katolickim dewotem, przywód-cą kontrreformacji, poza wspólnym orężem – szablą? ich funkcje są inne. ona broni tylko warszawy, on również państwa i wiary, narzucając dominację katolickiego krzyża wielowyznaniowej rzeczypospolitej. są więc obrońcami niezupełnie z tej samej parafii. Dając syrenie koronę za-mkniętą zwieńczoną krzyżem, co pierwotnie oznaczało władzę cesarską, a następnie suwerennego króla, próbowa-no ją podnieść do godności królowej i schrystianizować. Po-winna jednak raczej nosić corona muralis (koronę z muru), jaką ma np. bogini rzymu – roma.

a dlaczego syrena dzierży szablę i tarczę? wypada w tym miejscu przypomnieć pierwotny herb warszawy. Był on związany z funkcją obronną skarpy warszawskiej. ta sama wisła, która wyżłobiła smoczą Jamę w wapiennym wzgó-rzu wawelskim, nasyciła też swą energią wysokie skarpy (po-kryte łęgami topolowo-wierzbowymi i dębami), na których

piastowscy książęta mazowieccy posadowili swoje grody w Czersku, Płocku, Czerwińsku, Jazdowie i warszowie. książę trojden i, gdy rozpoczął rządy w Czersku w 1310 r., przyjął za swój herb czerwonego dwułapego, uskrzydlonego smoka, tzw. żmija, piastowską wersję walijskiego wyverna – godła i sobowtóra mitycznego króla Celtów artura, do-brze znanego polskiemu rycerstwu. natomiast miastu Czersk trojden nadał herb z zielonym żmijem.

wyvern to rzadki przypadek pozytywnego smoka w heral-dyce zachodu, którego nazwa pochodzi od łacińskiego sło-wa vipera (żmija). kojarzył się on mazowieckim Piastom ze słowiańskim uskrzydlonym męskim żmijem (smokiem ziemnym nazwanym tak od „ziemi”) o cechach ludzko-pta-sio-wężowych, będącym opiekunem miejsca, jak podziem-ny wężowy daimonion u Greków i pokrewny genius loci u rzymian. Żmij bronił przed wylewami rzek i chronił za-siewy, walcząc ze złymi mocami, np. piorunowymi smoka-mi gradowych burz.

zbudowane na stepach Ukrainy, między ii a V wiekiem n.e., przez gockie plemiona potężne wały obronne o łącznej długości 2 tys. km w słowiańskich legendach zwane były wałami Żmijowymi. Legendy te głosiły, że wyorał je ujarz-miony przez herosa, zaprzęgnięty do pługa żmij. Po dotar-ciu do Morza Czarnego żmij miał się opić wody i pęknąć podobnie jak smok wawelski. nic więc dziwnego, że w Czer-sku, Jazdowie i warszowie na wysokich skarpach wiślanych czerska gałąź Piastów mazowieckich budowała pod żmijo-wym patronatem grody, które mogłyby się bronić przed Ja-ćwingami, Liwinami, rusinami i krzyżakami.

Gród w Jazdowie w 1260 r. spalili Litwini i za rządów trojdena i (od 1310 r.) był zaledwie letnią rezydencją. Cztery kilometry dalej, na szczycie skarpy lokowano około 1300 r. warszowę. nad oboma grodami niedawno zjedno-czonego Mazowsza musiała powiewać chorągiew ze żmi-

Syrena na moście Poniatowskiego

iHali Mirowskiej

Fot. M

. Hajn

osz

Fot. M

. Hajn

osz

Page 15: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

jem. nie mógł być to jednak stary herb Czerska z zielonym smokiem, ale jakiś jego wariant. Ponieważ dawna słowiańsz-czyzna zna też ludzką postać żmija jako uzbrojonego wojownika ze skrzydłami, mógł to być uskrzydlony, zielo- ny człeko-smok. odbicie najstarszej pieczęci warszawy z 1390 r. ukazuje takiego człeko-smoka ze skrzydłami na ptasich nogach, ze smoczym tułowiem pokrytym łuskami, zbrojnego w miecz i tarczę.

Herbowi ze żmijem nie przeszkadzała obecność drewnia-nego kościoła pod wezwaniem św. Jerzego, pogromcy smo-ka. kościół ten, wzmiankowany w 1339 r., stał za murami miasta, tam gdzie w 1408 r. książę Janusz i starszy założył nową warszawę. na jego chorągwi, użytej w bitwie pod Grunwaldem, czerwony żmij/wyvern występuje razem z orłem Białym, godłem królestwa Polski, którego książę był lennikiem. Dopiero sto lat później pod wpływem wy-obrażeń ptasiej harpii-syreny, znanej z antyku i popularnej też w średniowiecznej Polsce dzięki hellenistycznemu dzie-łu „Physiologus” oraz wzorowanych na nim bestiariuszach, ów męski żmij przeistoczył się w żeńską, uskrzydloną gryfo-syrenę ze smoczym ogonem na ptasich lub wolich nogach.

Warszawa, tak jak Kraków, jest miastem smoka, lecz o ambiwalentnym charakterze. z jednej strony, ma on ce-chy nieujarzmionej smoczycy wisły, a z drugiej – jako żmij

– jest obrończym duchem skarpy. Po włączeniu Mazowsza do korony w 1526 r. herb warszawy zmienił płeć i kształt, poza dwoma atrybutami – tarczą i mieczem/szablą. war-szawska syrena zachowała jednak swe uzbrojenie, bowiem mimo przydanych jej atrybutów greckiej morskiej harpii/syreny, jej funkcja obrończyni miasta posadowionego na skarpie, odziedziczona po piastowskim żmiju, jest ważniej-sza od uosabiania żywiołu wisły.

warszawskim Żmijowym wałem jest skarpa – siedziba smoczej energii. każdy znawca chińskiej geomancji feng- -shui, jak tylko na niej stanie, czuje, że stoi na grzbiecie smo-ka dźwigającego miasto od królikarni po Bielany. to jest kręgosłup stolicy ożywiany energią wisły. Dbajmy o tę sie-dzibę genius loci warszawy, dawnego piastowskiego „żmi-grodu”, szanujmy naszą historyczną skarpę wraz z jej symbo-lami i traktem królewskim.

Jacek Dobrowolski – poeta, autor zbiorów wierszy „Raróg” i „Partytury” oraz słuchowiska radiowego „Dziewanna”

i scenariusza filmego „Zaćmienie Piątego Słońca”; anglista, tłumacz, eseista i krytyk („Odra”, „Konteksty”, „Teatr”, „Res Publika Nowa”,

„Gazeta Wyborcza”, „Rzeczpospolita”, www.taraka.pl), odznaczony brązowym medalem Gloria Artis.

Współpracownik BBC od 1989 r.

REKLAMA

Page 16: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

16 Liliana Śnieg-Czaplewska: Pani Krystyno, ile godzin liczy Pani doba? Ta zagadka fascynuje wiele osób.Krystyna Janda: – Chciałabym, by miała

więcej. Można by wiele spraw zrobić le-piej, z większym namysłem. rzetelniej. Można by bardziej pożyć. zamyślić się, nie na temat. trochę więcej czasu przeznaczyć na czytanie rzeczy nieobo-wiązkowych. Choć i teraz zdarza mi się czytać poezje, ot tak, dla przyjemno-ści. wracać do dawnych fascynacji. obgadać filmy Felliniego jak ostatnio, dla sentymentalnego przypomnienia.

Pani Marysiu, da się pogodzić wychowywanie dzieci z dyrektorowaniem i współpracą z tak wymagającym... no właśnie... szefem, partne-rem, mamą?Maria Seweryn: – Pogodzenie tak inten-

sywnej pracy z rzetelnym wychowywa-niem dzieci jest praktycznie niemożliwe. ale ta sytuacja ma też dobre strony, moje dzieci są samodzielne, dość szybko zaczę-ły mieć swoje światy, swoje życia, są roz-sądne i odważne. wychowują się w rodzi-nie pasjonatów, to szczęście.

Fascynująca jest zależność między dwiema dyrek-torkami i stojącymi za nimi placówkami. Jakim najwłaściwszym słowem można określić tę zależ-ność: partnerstwo, współpraca, podległość?K.J.: – wszystkie trzy określenia są za-

sadne. Czy to jest fascynujące? Może tak. oba teatry to jedna firma, fundacja, któ-rą obie, wspólnie z moim mężem, zakła-dałyśmy. wspólna sprawa, wspólna wal-ka, wspólna przyjemność. ale nie różni-my się diametralnie od innych rodzin prowadzących razem firmę. różnica jest tylko taka, że nasze przedsięwzięcie jest wyjątkowo utopijne. ale też i wyjąt-kowo potrzebuje serca i emocji, bo bez tego nie istnieje teatr. nasze stosunki w związku z tym są niekonwencjonalne, nie do określenia i unormowania. to gorąca linia telefoniczna. Dziś mamy wspólną premierę „związku otwartego” na placu konstytucji. Pierwszy raz reży-serowałyśmy razem. to nowe doświadcze-nie; wydaje mi się, że bardzo owocne. Ja – szkic i pomysł, Marysia – wykonanie i mozolna praca z młodymi aktorami.

Kto w Waszym tandemie podejmuje decyzje?

K.J.: – Ja mam słowo pierwsze i ostatnie, ale cały środek to Marysia, ostatnie sło-wo jest rezultatem tych „środkowych konsultacji”. Życie zawodowe Marysi, jej przyjaźnie i wiedza dotykają spraw, o których ja nie mam zielonego pojęcia, bo inaczej postępowała moja bardzo in-dywidualna, hermetyczna i jednak wyjąt-kowa kariera zawodowa. Bardzo cenię doświadczenia i obserwacje Marysi, jej znajomość środowiska i aktorów, reżyse-rów, którzy już nie byli moimi. Dzięki niej poznaję sposoby myślenia, które mnie są obce lub dla mnie nowe. w zasadzie wszystkie decyzje podejmuje-my razem, choć są terytoria, na które nie wkraczam: cała muzyczna strona działalności och-teatru, kabaretowa i codzienna, organizacyjna logistyka. Fundacja ma dyrektora obu teatrów – katarzynę Błachiewicz, młodą, wykształconą w kierunku zarządzania kulturą osobę. Marysia i kasia są w wielkiej komitywie i zależności, współpracują i panują nad całością. Ja zajmuję się głównie sprawami artystycznymi.

Wspólna walka, wspólna przyjemnośćZ KRYSTYNĄ JANDĄ i MARIĄ SEWERYN rozmawia Liliana Śnieg-Czaplewska

Drugiego takiego artystyczno- -dyrektorsko-rodzinnego duetu jak ten nie ma. Kiedy w 2005 r. w dawnym kinie Polonia rozpoczęła działalność Fundacja Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury, nie wszyscy trzymali kciuki za powodzenie tego przedsięwzięcia. Tymczasem do Polonii szybko dołączyła następna scena – Och-teatr z jej szefową Marią Seweryn, a także trzecia – na placu Konstytucji, na świeżym powietrzu

Maria Seweryn w spektaklu Och-teatru „Pocztówki z Europy”

Page 17: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

17W lecie w Polonii i Och-teatrze praca wre, pod-czas gdy większość teatrów odpoczywa. Dlaczego tak harujecie? Chcecie, lubicie, musicie?K.J.: – i chcemy, i musimy. oba teatry

generują koszty stałe, także kiedy nie gra-ją. Musimy grać, żeby na te koszty zaro-bić. ale latem gramy także dlatego, że to świetny sezon dla teatru. to, że zostajemy prawie sami w mieście, inne teatry nie grają, daje nam wyjątkową sytuację, przy-wiązuje do nas widownię. Przecież oprócz prawie dwustu spektakli wysta-wianych latem w teatrach gramy także niemal sześćdziesiąt spektakli na placu konstytucji i na Grójeckiej, przed bu-dynkiem och-teatru. to wszystko owo-cuje. zarabiamy, żeby trwać, produkować i grać. ale granie kosztuje, i to dużo. wo-lałabym jednak mówić o tym, co gramy, jak i dlaczego. te czynności i problemy, z którymi mamy do czynienia do mo-mentu podniesienia kurtyny, są nudne.

M.S.: – …choć mnie interesują coraz bar-dziej. Lubię to, że wakacje są w naszych teatrach tak intensywne. Cieszę się, że możemy też dzięki pomocy ministerstwa zagrać niemal 60 spektakli w plenerze ze

wstępem wolnym, że przy tej okazji nie musi my się martwić o frekwencję i bilety.

Jakie są konsekwencje występów teatru na placu Konstytucji? Warszawiacy was doceniają, kocha-ją, szanują, są wdzięczni, chcą więcej?K.J.: – to, że każdego dnia gromadzi się

na naszych spektaklach od 200 do 500 osób, jest po prostu nieprawdopodobne. Gramy na zewnątrz, jak ja to nie najład-niej nazywam, od pięciu lat. Ludzie cze-kają na te popołudniowe zdarzenia, co roku dajemy im premierę, a repertuar ma-my bardzo zróżnicowany. Potem jesienią wielu widzów z placu, z ulicy, już się z na-mi nie rozstaje, przychodzą na nasze spektakle repertuarowe na wszystkich scenach. Dla mnie jest to poza wszystkim tak ważna sprawa, ten teatr na ulicy! to jest naprawdę teatr – literacki, insceniza-cyjny, z historiami, poruszający problemy społeczne, ludzkie, bardzo dobrze grany, nie powstydziłyby się tych spektakli żad-ne sceny. Ludzie to widzą, doceniają, czę-sto dzięki tym przedstawieniom zakochu-ją się w teatrze, zaczyna im go potem brakować.

Komuś może przeszkadza ta – w mojej opinii – hojna inicjatywa? Może nie wszyscy ją doceniają...K.J.: – Już drugi rok staramy się o finan-

sowanie spektakli, które gramy w plene-rze. w tym roku gramy dzięki Minister-stwu kultury i narodowemu Centrum kultury. Co roku dziwię się, że warszawy nie stać na podpisanie z nami dłuższej umowy, choćby trzyletniej, gwarantującej istnienie naszego teatralnego lata na uli-cy. nie wiem, co będzie w przyszłym roku.

Podziwiam tempo: plany i pomysły, premiera za premierą. K.J.: – Do teatru chodzi określona licz-

ba osób w tym mieście. Po kolejnych pre-mierach pojawiają się wciąż ci sami. Jest ich około 25 tysięcy. Żeby sale były peł-ne, przy graniu z taką częstotliwością mu-simy tej publiczności dawać wciąż coś no-wego. teraz jeszcze dodatkowo zmienia-my profil sceny w och-teatrze, na lżejszy. Musieliśmy zrobić kilka tytułów to zapo-wiadających. no nic… jest miło, interesu-jąco, zabawnie. to słodki ciężar.

M.S.: – och od jakiegoś czasu pęka ze śmiechu, śmiech publiczności rozbrzmie-wa co wieczór na sali, to jest fajne!

Czy fakt, że obie Panie łączą tak bliskie więzy, czyni egzystencję obu placówek łatwiejszą, trud-niejszą? Nie ma wpływu?K.J.: – najważniejsze jest, że obie jeste-

śmy niezłymi aktorkami i dla nas wyłącz-nością są nasze sceny. Gdyby tak nie było, trudno byłoby ułożyć repertuar. Jesteśmy do dyspozycji 24 godziny na dobę, bez warunków i z przyjemnością. a to, że je-steśmy sobie tak bliskie, tylko pomaga.

Teatry prywatne, choćby Karolaka czy Żebrow-skiego, mocno się różnią. Gdzieś przeczytałam, że w obliczu kryzysu (czytaj: ludzie mają mniej pieniędzy na kulturę czy ambitną rozrywkę) szefowa Polonii zmienia profil teatru na, określ-my to neutralnym słowem, lżejszy. To okazało się dobrym kierunkiem?K.J.: – Profil jednej ze scen – czyli ochu

– tak. oczywiście, to nawet bardzo po-mogło. Moja „Biała bluzka”, która trzy-mała w pewnym momencie och-teatr, przekroczyła sto prezentacji, na warsza-

Wspólna walka, wspólna przyjemność

Krystyna Janda podczas koncertu „Piosenki z teatru” w Teatrze Polonia

Rozmowa SToLICy

Zdjęc

ia: R

. Jaw

orsk

i

Page 18: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

18

CO NOWEGO W TEATRZE POLONIA?W tym roku kalendarzowym Teatr Polonia zapowiada dwie premiery. 11 października na afisz wchodzi „Danuta W.” – adaptacja „Marzeń i tajemnic” Danuty Wałęsy w reżyserii Janusza Zaorskiego. W roli tytułowej Krystyna Janda. 20 grudnia na deskach Polonii „Zmierzch długiego dnia” Eugene’a O’Neilla.

wę to bardzo dużo. „Mayday” i „weekend z r.” zapełniły salę na nowo na wszystkie wieczory. trzeba tylko spojrzeć, jak to jest grane i jakie są te przedstawienia. to odpowie na wszelkie wątpliwości. nie wystarczy tylko zadeklarować zmianę. trzeba jej dokonać, dając teatr, rozrywkę i przyjemność na najwyższym poziomie.

Za bilet na „32 omdlenia” z Jandą, Stuhrem i Gogolewskim zapłaciłam 150 zł. To dużo. Cena biletu bywa dla widzów barierą?K.J.: – to nasze najdroższe bilety, a spektakl jest wyjątkowy. zresztą

w innych teatrach takie ceny biletów nie są rzadkością. Bywają i droż-sze. a u nas? Powrót Jerzego stuhra na scenę, po tak długiej nieobec-ności i niestety na ograniczoną liczbę spektakli, wymusił podniesienie cen biletów na to przedstawienie. zresztą, telefony się urywały, ludzie stali od rana w kasach, klękali, błagali o wpuszczenie na salę za każdą sumę. Myślę, że miała pani szczęście, bo mogliśmy zagrać tylko trzy razy.

M.S.: – Do naszych teatrów można przyjść też za 35 zł. są też wej-ściówki na każdy spektakl.

Och-teatr dostał nagrodę Warszawskiego Ośrodka Telewizyjnego. Nagrody cieszą, ale czy mają przełożenie na jakość życia teatru?K.J.: – nie wiem, czy mają konkretne konsekwencje, ale cieszą bar-

dzo. każdy znak, że to, co robimy, jest doceniane, ma dla nas znacze-nie. ale prawda jest też taka, że dziękujemy i wracamy do pracy, tyle tylko że bardziej uśmiechnięci.

Polonia i Och-teatr wyjeżdżają ze swoimi spektaklami poza rogatki stolicy? Jeśli tak, to gdzie, kiedy, z czym?K.J.: – o, ze wszystkimi spektaklami, każdego miesiąca mamy cztery,

pięć wyjazdów, zapraszają nas z całej Polski: festiwale, organizatorzy niezależni, dyrektorzy teatrów. Jeździ „prawie cały repertuar”. Polska to, jak mówię, nasza dodatkowa, wielka scena. Bardzo o nią dbamy.

Znany aktor wyznał mi: „Janda płaci (tu chwila namysłu) może... nie najwięcej, ale solidnie, punktualnie. Jest niezawodna”.K.J.: – to miłe. rekompensatą dodatkową dla aktorów może być to,

że gramy naprawdę dużo. M.S.: – Cieszę się, że nie zawodzimy. Najtrudniejsze chwile obu placówek, takie, gdy ich los wisiał na włosku?K.J.: – Decyzja o audycie wewnętrznym. Poznanie prawdy i odejście

kilku osób. rany z ich działalności liżemy do tej chwili. Uratowaliśmy się. Dzięki czujności Marysi. Dzięki jej uporowi, skrupulatności, uważ-nemu czytaniu umów. Jestem jej za to bardzo wdzięczna.

M.S.: – Mam nadzieję, że to już za nami.Władze miasta doceniają Polonię i Och-teatr? Co pomaga, co szkodzi we wzajemnych relacjach?K.J.: – stosunki są poprawne. nie gorące. no, ale oni tam mają

zdaje się podstawowe problemy ze wszystkimi innymi podległymi im teatrami. na nas nie bardzo zwracają uwagę. niewiele ich kosztujemy, a podatki płacimy dużo, dużo większe, niż wynosi dotacja trzyletniego kontraktu.

Z notatnika miastoluba

Klisze pamięciMaria Terlecka

starówka. Lato w pełni. kawiarenka pod parasola-mi. niemłoda kobieta, z którą siedzę na rynku i piję kawę, mówi: – ilekroć tu jestem, to nie widzę tych pięknych kamieniczek, tylko tamten powojenny w gruzach pejzaż. ta klisza jest tak natrętna, że nie potrafię cieszyć się urokiem tego miejsca.

Po chwili dodaje: – na Muranowie jest takie jedno miejsce, w którym czuję się nieswojo, doznaję niemal fizycznego bólu, a przecież nigdy w getcie nie byłam...

Może starzy warszawiacy mają wspólną pamięć zda-rzeń i przestrzeni? Pamięć, jakiej nie mają turyści i młodzież zapełniająca deptak krakowskiego Przed-mieścia. Przybysze i urodzeni wiele lat po wojnie zna-ją miasto z teraźniejszości – kawiarenki, kluby, restau-racje i firmy w warszawie takie jak w całej europie. wiekowi warszawiacy nakładają na obecny wizeru-nek stolicy dawne obrazy. te klisze są jak warstwy. Czasami jakiś drobiazg, nic nieznaczący dla innych wywołuje minione obrazy. Czas się wtedy cofa.

– Julius Meinl? – starszy pan zatrzymał się przed re-stauracją o tej nazwie – nur für Deutsche – dodał.

– nie – zaprotestowałam – to restauracja dla w s z y s t k i c h.

– nowy Świat, Chmielna róg Brackiej, książęca przy placu trzech krzyży – wyliczał – to sklepy z towarami tylko dla niemców. Jako chłopak czę-sto przechodziłem obok sklepu firmy Julius Meinl przy Chmielnej...

austria. wiedeń. rok 1862 – Julius Meinl zakła-da pierwszy sklep przy Fleischmarkt, zaś w 1891 r. uruchamia pierwszą profesjonalną i komercyjną palarnię kawy – sława pioniera w tej branży trwa do dzisiaj. Powstaje logo firmy – głowa turka w fe-zie. Do roku 1934 to już słynne z najwyższej jako-ści przedsiębiorstwo detaliczne europy. w tymże roku oficjalnie następuje przerwa w działalności firmy aż do roku 1950. od 1934 r. w austrii szale-je faszyzm, w 1938 r. jest ona już częścią iii rzeszy. a sklepy firmy Julius Meinl funkcjonują pod szyl-dem „Nur für Deutsche” w okupowanych przez niemcy krajach. tej informacji w dostępnym do-ssier przedsiębiorstwa nie ma.

Dziś to zasłużona, znana niemal na całym świecie firma. należą do niej sklepy, restauracje, palarnie kawy. na polskim rynku jest (nie licząc lat okupa-cji) od 2009 r. nic by się nie stało, gdyby swoje dzieje wzbogaciła o wojenny czas – to już historia, jak wiele innych, bowiem (tak mówią mądrzy lu-dzie) nic na tym świecie nie jest jednoznaczne.

a prywatne klisze pamięci z czasem (niestety) odejdą. na szczęście pozostaną zdjęcia, przekazy ustne, pamiętniki, kroniki, dokumenty i filmy.

Page 19: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

19

Jerzy S. Majewski

niektórzy kawę w Filtry Cafe przy niemcewicza uważają za najlepszą na świecie, ale ja tych poglą-dów nie podzielam. Lubię jednak wracać do te-go miejsca, bo można tam odnaleźć genius loci

współczesnej ochoty. tak jak w kawiarni kolonia na Ładysła-wa róg Łęczyckiej czy w urokliwej Cafe Charlie przy placu na-rutowicza u zbiegu ze słupecką. ta ostatnia urzeka mnie nie tyle nieco przedwojennym wystrojem, ile neonem nieodmien-nie wywołującym na mej twarzy uśmiech.

Chyba tylko wtajemniczeni potrafią trafić na Glogera, ulicz-kę będącą dla mnie istnym miejskim rajem, gdzie po schod-kach do sutereny wchodzi się do kawiarenki stara ochota.

Kiedy prawie 10 lat temu porzuciłem swoją małą ojczyznę

przy placu Trzech Krzyży na rzecz Ochoty, dzielnica ta wy-dawała mi się gastronomiczną pustynią. nie chodzi o bary z kebabem czy restauracje, ale właśnie o kawiarnie, w których można usiąść samotnie z gazetą przy porannej kawie albo umó-wić się z przyjaciółmi na parę chwil słodkiego leniuchowania. Dziś jest inaczej. inaczej jest zresztą też w wielu innych rejo-nach warszawy, ale te kilka wspomnianych kawiarni w mojej dzielnicy ma swój wyjątkowy czar. tworzą one swoistą mapę współczesnej ochoty.

o ile wąskie i długie jak tramwaj wnętrze Filtry Cafe przycią-ga mało wybrednych licealistów z pobliskiej szkoły, o tyle ko-lonia jest stuprocentowo ochocka. od rana po zmierzch oku-pują ją mamy ze swoimi pociechami. Dzieci bawią się w ogród-ku, a mamy spędzają tu godziny przy stoliku. w drewnianym, bezpretensjonalnym pawilonie, tuż obok parku wielkopol-skiego, wyczuwa się ten nieco leniwy puls dzielnicy. zdjęcia z przedwojennymi widokami ochoty wywieszane na ogrodze-niu ogródka przekonują, że toczy się tu też życie kulturalne. zabierając swoich znajomych z innych dzielnic na rowerową wycieczkę po ochocie, chętnie przejeżdżam półkolistymi uli-cami wokół placu narutowicza, potem parkiem ciągnącym się wzdłuż ulicy Dantyszka (gdzie przed wojną miał stanąć meczet polskich tatarów) i wreszcie po przecięciu parku wiel-

Ochotadzielnica magiczna

Zdjęc

ia: S

. Nos

owicz

, J. S

ielsk

i

Plac Narutowicza

Kawiarnia Kolonia

Park Szczęśliwicki

Page 20: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

20

kopolskiego lubię z nimi usiąść właśnie w kawiarni kolonia. są zachwyceni. zaz-droszczą.

Gdy sprowadziłem się na ochotę, tym, co mnie urzekło, była ciągłość. Ciągłość, której tak brakuje warszawie spalonej i zburzonej w czasie ii wojny światowej. ochota też spło-nęła. ale tuż po wojnie do przedwojennych domów wzniesionych głównie przez różne inteligenckie spółdzielnie wrócili starzy mieszkańcy. Domy odbudowali, choć niektó-rym wciąż brakuje a to zbitych detali archi-tektonicznych, a to łamanych dachów, a duże przedwojenne mieszkania często zostały po-dzielone na mniejsze. Do dzisiaj niemal w każdym takim spółdzielczym domu miesz-kają potomkowie pierwszych lokatorów. Lu-dzie tutaj się znają, rozmawiają z sobą. starsze panie zatrzymują się pośrodku ulicy i plotku-ją, a w domach bez wind na półpiętrach stoją krzesełka. siadają na nich ci najstarsi miesz-kańcy, którzy z trudem pną się po schodach do swych mieszkań.

w tych domach przetrwała pamięć o przed-wojennych lokatorach, o historii, powstaniu trwającym na ochocie krótko i ograniczają-cym się zaledwie do kilku ulic po obu stro-nach placu narutowicza. o tych czasach zresztą trudno mi zapomnieć. na klatce schodowej mojego domu tkwi spory głaz. zaraz po wojnie mieszkańcy wyryli na nim nazwiska swoich sąsiadów, którzy zginęli w powstaniu lub zmarli po wysiedleniu w obo-zach koncentracyjnych. na świeżo wyremon-towanej posadzce klatki schodowej zachowa-ne zostały ślady po pożarze, zaś na balustra-dzie mego balkonu wciąż widać przestrzeliny po kulach.

Lubię odnajdywać te wojenne ślady. Jest ich na ochocie dużo więcej i nie wszystkie po-chodzą z 1944 r. są też starsze – z czasów wrześniowego oblężenia warszawy w 1939 r. Janusz sujecki, obrońca zabytków, varsaviani-

sta i mieszkaniec ochoty od zawsze, kiedyś zabrał mnie na wycieczkę po okolicach ulicy opaczewskiej, gdzie w 1939 r. na barykadzie zatrzymani zostali niemcy, i pokazywał mi dziury po pociskach. wciąż są w zaskakują-cych miejscach, takich jak balustrady w klat-kach schodowych czy na słupie dawnej trakcji tramwajowej, którą udało mu się uratować przed zniszczeniem.

Bo też Ochota ma wielu swoich lokalnych patriotów czuwających nad przestrzenią dzielnicy. nie pozwolili na zasłonięcie ekra-nami akustycznymi domów od strony wa-welskiej. Patrzą na ręce projektantom remon-tu parku wielkopolskiego i urządzenia placu narutowicza. Plac jest sercem dzielnicy. Jego nawierzchnia wymaga dziś uporządkowania architektonicznego, ale i tak jest to chyba naj-ładniejszy spośród wszystkich placów w cen-trach warszawskich dzielnic wokół Śródmie-ścia. Plac magiczny z surową ceglaną bryłą ko-ścioła św. Jakuba o architekturze w duchu zmodernizowanego stylu romańskiego. Lu-bię ten kościół. Lubię tu wieczorne msze nie-

dzielne, gdy we wnętrzu panuje półmrok. ar-chitektura świątyni zaprojektowanej przed stu laty przez oskara sosnowskiego, jednego z pionierów nowoczesnej architektury w Pol-sce, wciąż wywiera silne wrażenie. Dramaty-zmu dodaje historia, która naznaczyła ceglane elewacje budowli wojennymi ranami.

Przed kościołem od lat kwitnie handel kwiatami. kiedyś straż miejska usiłowała go usunąć i od razu zrobiło się bardziej szaro. na szczęście dali z tym spokój i kwiaty wróci-ły. Gorzej jest z ohydnymi budkami, które oblepiły plac. Jest jednak pewien postęp. z pięciu bud stojących tu przed kilkoma la- ty nie ma już trzech. za to ponad podziem-nym szaletem wyrósł ohydny namiot grzy-bek, straszący dyktą w miejscu rozbitej zimą szyby.

Stara Ochota to też ulica Filtrowa. Dziś jest pewnie jedną z najlepiej zachowanych ulic przedwojennej Warszawy. Gdyby nie wyższe drzewa, samochody i przybrudzone tynki, tu i ówdzie wybazgrane sprayem, można by odnieść wrażenie, że czas się tu za-trzymał. i taka jest stara ochota. Dzięki pewnej hibernacji przestrzeni (nowe inwe-stycje budowane w sercu dzielnicy można policzyć na palcach jednej ręki) przeszłość – o wiele bardziej niż gdziekolwiek indziej w warszawie – harmonijnie splata się tu z te-raźniejszością.

Jerzy Majewski – dziennikarz i publicysta, autor licznych artykułów i książek o Warszawie,

m.in. serii „Warszawa nieodbudowana”: „Metropolia belle epoque” (2003), „Lata

dwudzieste” (2004), „Lata trzydzieste” (2005), „Królestwo Polskie 1815-1830” (2009);

mieszkaniec Ochoty

Na ulicy Raszyńskiej przeszłość splata się z teraźniejszością

Pomnik Barykada Września został ustawiony w poprzek ulicy Grójeckiej, w miejscu barykady z 1939 r.

Zdjęc

ia: J.

Sielsk

i

Page 21: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

21

Ewa Kielak Ciemniewska: Pana doświadczenie samorządowca sięga początku lat 90. Był Pan u narodzin samorządnej Warszawy i jak niewielu dotrwał w samorządzie do dziś.Maurycy W. Komorowski: – Do ratusza przy-

szedłem w 1990 r. to były pionierskie czasy dla samorządu – w mieście tworzyły się no-we struktury. Pracowałem wówczas w biurze prezydenta stanisława wyganowskiego i dość szybko awansowałem na szefa gabine-tu. Pełniłem tę funkcję kilka kadencji. Po wyborach w 2002 r. zostałem burmistrzem dzielnicy ochota.

Przypadek czy zamierzony wybór dzielnicy?– wywodzę się z ochoty, tu spędziłem

dzieciństwo i młodość. w naszym rodzin-nym mieszkaniu nadal mieszka moja siostra. Choć przeniosłem się do innej dzielnicy, ochota jest mi wciąż najbliższa i znam ją bardzo dobrze.

Co wyróżnia tę dzielnicę spośród innych?– stałość formy. to nie jest dzielnica, któ-

ra się przeobraziła, rozbudowała w ciągu ostatnich dwóch dekad, jak np. Białołęka czy Ursynów. ochota od dziesiątek lat za-pewnia swoim mieszkańcom różnorakie funkcje społeczne i publiczne. Jest wielko-miejska jak Śródmieście, ale dwie przeczni-ce w bok od głównych arterii można zna-leźć oazy spokoju. tworzą je kameralne osiedla i liczne tereny zielone, parki. Pole Mokotowskie w 80 proc. należy do ocho-ty, choć kojarzone jest z Mokotowem. Park szczęśliwicki to znakomite miejsce rekre-acji – jest tu czynny cały rok stok narciar-ski, zespół odnowionych basenów, boisko do siatkówki, siłownie, są place zabaw dla dzieci, stawy, które przyciągają wędkarzy. to niejedyny park dzielnicy – niemal każ-de większe osiedle ma – w odległości space-ru – park lub zagospodarowany teren zielo-ny. Poza tym dobra komunikacja wewnętrz-na i z resztą miasta sprawia, że mieszkańcy dzielnicy wszędzie mają blisko.

Parki i tereny zielone są chyba dla lokalnego sa-morządu ważne. Na nowo otwartym forum inter-netowym dla mieszkańców czytamy: Urząd Dzielni-cy Ochota chciałby poznać preferencje Mieszkań-

ców w zakresie charakteru oraz gatunków roślin (drzewa, krzewy oraz tzw. roślinność okrywowa) wprowadzanych do obsadzeń na Starej Ochocie. Dyskusja przewidziana była do końca lipca. Niektó-re z wypowiedzi świadczą o dużej znajomości tema-tu. I już na stronie pojawiło się podsumowanie i wnioski.– Problemy związane z zielenią są jednymi

z pierwszych, ale niejedynymi tematami dys-kusji na forum. zapraszamy też mieszkań-ców do zamieszczania propozycji spraw do załatwienia i omówienia na publicznym fo-rum. ta nasza współpraca z mieszkańcami zaczęła się sześć lat temu. opracowaliśmy wówczas projekt modernizacji parku wiel-kopolskiego i zaprosiliśmy mieszkańców na spotkanie. i zaczęło się… Patrzyli na nas dość nieufnie, nawet nieżyczliwie jak na bubków, którzy przyszli się wymądrzać. Przedstawio-ny przez nas projekt oczywiście się nie podo-bał i usłyszeliśmy, że mieszkańcy sobie nie życzą, aby urzędnicy urządzali im prze-strzeń, w której żyją. My byliśmy pełni do-brej woli, w poczuciu odpowiedzialności za publiczne pieniądze opracowaliśmy projekt, który wydał nam się najlepszy. Mieszkańcy uświadomili nam jednak, że to, co ma po-wstać, ma się podobać również im, a nie tyl-ko urzędnikom. to była dla nas mocna lek-

cja pokory. Dziś już niczego nie robimy bez zasięgnięcia opinii mieszkańców.

Czasem jednak te spory i dyskusje były dość burz-liwe, obiegały nawet wszystkie media, jak choćby te dotyczące bazaru czy Hal Banacha.– te zadawnione problemy rzeczywiście

w pewnym momencie eksplodowały. Pyta-nie, czy zostawić targowiska czy budować coś nowego, pojawiło się już w latach 90. wtedy też w warszawskim ratuszu przygoto-wano pierwsze projekty modernizacji, po-tem budowy nowego obiektu. wówczas za-częły narastać pewne antagonizmy i jedno-cześnie rozpoczęły się spory z firmą, która

Ochota na dialogRozmowa z MAURYCYM W. KOMOROWSKIM, burmistrzem dzielnicy Ochota

Ochota to także ośrodek życia akademickiego

Zdjęc

ia: J.

Sielsk

i

Page 22: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

22

nie spełniała warunków zapisanych w umo-wie. nie wchodząc w szczegóły – sprawa wy-glądała na dość zagmatwaną, gdy przysze-dłem do urzędu dzielnicy. Było wiele burzli-wych spotkań z mieszkańcami i kupcami. i już nie konsultacje czy dyskusje, ale tylko mediacje mogły ostudzić emocje.

Z mediatorami spoza dzielnicy?– Polskie towarzystwo socjologiczne kil-

ka lat temu uzyskało grant od Fundacji Ba-torego na bardzo ciekawy projekt – „ochoc-ki model dialogu obywatelskiego”. na naszą prośbę jednym z jego trzech tematów stała się „przyszłość bazaru na Banacha”. wtedy ta sprawa iskrzyła, napięcie było ogromne.

Pts wzięło na siebie rolę mediatora. zrobi-ło badania opinii publicznej wśród miesz-kańców dzielnicy. ten historyczny bazar, kiedy powstawał w 1916 r., był w stosunku do miasta bazarem peryferyjnym i wspaniale przez lata pełnił swoją funkcję. Dziś jednak to miejsce to niemal centrum miasta, z wiel-komiejską zabudową. i dlatego bazar trzeba ucywilizować. na razie kupcy przenieśli się na targowisko przy ulicy Majewskiego. w miejscu dotychczasowego bazaru ma po-wstać hala targowa z 200 straganami, bę- dą alejki: spożywcza, owocowa, rybna, mię-sna, a obok – częściowo zadaszony – plac targowy.

Efekty innych tematów podejmowanych przez PTS?– Jesienią miasto ogłosi konkurs na kon-

cepcję zagospodarowania placu narutowi-cza, serca dzielnicy. Przy jego przygotowa-niu i ustalaniu wytycznych wzięto pod uwa-gę wyniki konsultacji nie tylko z mieszkań-cami ochoty i studentami z pobliskich akademików, ale też opinie specjalistów, m.in. od transportu, komunikacji, zabytków itd. trzeci ważny temat to zagospodarowa-nie ulicy Filtrowej i okolic. odbyliśmy wiele spotkań ze wspólnotami i spółdzielniami mieszkaniowymi, wiele spraw przegadali-śmy. ogłosiłem konkurs na mebel uliczny, który zastąpi dotychczasowy stragan, umoż-liwi urządzenie ładnego punktu sprzedaży przy sklepie czy ogródka przy kawiarni. Członkowie wspólnot z różnych kamienic, którzy podczas konsultacji mieli okazję bli-żej się poznać i zintegrować, uzgodnili wpro-wadzenie wspólnego wzoru tablic reklamo-wych na domach. Planujemy też zmoderni-zowanie przestrzeni publicznej, nowe nasa-dzenia i nową organizację zieleni.

W wyniku sporu czy mediacji?– nie, teraz już są rozmowy. Mieszkańcy

mówią nam, co by chcieli, a my odpowiada-my, co z tego da się zrealizować zgodnie z przepisami i możliwościami finansowymi dzielnicy. Podobnie przebiegają spotkania dotyczące miejscowych planów zagospoda-rowania przychodzących do nas do zaopi-niowania z warszawskiego ratusza. My je nie tylko wywieszamy na ścianie w urzędzie, ale też organizujemy spotkania mieszkańców, których taki plan dotyczy, aby mogli wyra-zić swoje opinie. i umówiliśmy się, że część uwag urząd dzielnicy fachowo sformułuje, tak aby zostały przyjęte przez radę warsza-wy. nie ze wszystkimi zgłaszanymi uwagami jednak się zgadzamy – wtedy przekazujemy

Zawody wędkarskie w parku Szczęśliwickim Całoroczny stok narciarski na Szczęśliwicach

Aleje JerozolimskieAlej

e Je

rozo

limsk

ie

Gró

jeck

a

Gró

jeck

a

Wawelska

ChałubińskiegoA

leja Niep

od

legło

ści

Żwir

ki i

Wig

ury

Kopińska

Banacha

Bitwy Warszawskiej 1920 r.

Park Szczęśliwicki

FiltryMPWiK

Szczęśliwice

Szczęśliwice

RakowiecMokotów

Śródmieście

Wola

Aleje Jerozolimskie

Park

im. J. Marszałka

Piłsudskiego

(Pole Mokotowskie)

Stadion SKRA

BibliotekaNarodowa

WarszawaZachodnia

WarszawaReduta Ordona

WarszawaA. Jerozolimskie

Warszawa Rakowiec

Warszawa Źwirki i Wigury

UniwersytetMedyczny

Park Malickiego

Park im. J. Marszałka

Piłsudskiego

Park Zachodni

Park Wielkopolski

Nowe osiedle na Szczęśliwicach

Page 23: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

23

REKLAMA

mieszkańcom odpowiednie druki i propo-nujemy, by sami w swoim imieniu złożyli te uwagi do planu. spotkania cieszą się coraz większym zainteresowaniem, na ostatnie, dotyczące przyszłości szczęśliwic Południo-wych, przyszło około 500 osób, szkolna sala gimnastyczna pękała w szwach. zostało zgłoszonych wiele uwag.

Czy projekty inwestycyjne też konsultujecie?– Mamy już trzeci „chudy” rok z rzędu

i niestety musimy raczej prowadzić politykę ograniczeń niż rozwoju. również na przy-szły rok perspektywy są mało optymistycz-ne. Finalizujemy modernizację zespołu szkół na szczęśliwicach (d. „kolejówka”) i buduje-my tam planetarium. rozbudowywany jest teatr ochoty – przedsięwzięcie współfinan-sowane ze środków unijnych według intere-sującego projektu wyłonionego drogą kon-kursu sarP. w tym roku zakończymy mo-dernizację kolejnych trzech boisk przyszkol-nych – na Jasielskiej, wawelskiej i spiskiej. Poza dwoma liceami już wszystkie szkoły na terenie dzielnicy mają nowe boiska. kiedy powstaną dwa kolejne projekty zagospoda-rowania: placu narutowicza oraz kolonii staszica i Lubeckiego – to 90 proc. po-wierzchni dzielnicy będzie objęte planami. Plany te raczej konserwują to, co jest, niż proponują nowe inwestycje. Dzielnica jest dość gęsto zabudowana i mieszkańcy często nie życzą sobie jej zagęszczania plombami czy nowymi budynkami na terenach zielo-nych. i tak np. na rakowcu przy ulicy koro-tyńskiego w wyniku konsultacji społecznych tereny po dawnym Forcie rakowiec będą pełnić funkcje rekreacyjne, powstaną bo-iska, place zabaw itd. na realizację czekają

też inne poważne inwestycje – np. budowa kanalizacji deszczowej na szczęśliwicach Po-łudniowych czy modernizacja parku wiel-kopolskiego. a także inwestycje miejskie, ta-kie jak regulacja alej Jerozolimskich połą-czona z budową obwodnicy śródmiejskiej, oraz inwestycje innych podmiotów gospo-darczych – modernizacja Hal Banacha i dworca Pks, zabudowa terenów Dworca Głównego czy sąsiadujących z nimi terenów alej Jerozolimskich. akurat tam powstaje kolejny, 14-piętrowy supernowoczesny eko-logiczny biurowiec, który według inwestora, spółki Capital Park, ma być gotowy za dwa lata. wraz z istniejącą zabudową tworzyć bę-dzie znaczący dla miasta park biznesowy.

Czy na zakończenie naszej rozmowy chciałby Pan jeszcze na coś zwrócić uwagę czytelników „Stolicy”?

– Uwadze mediów zupełnie umknęła na-sza współpraca z ukraińskim 250-tysięcz-nym miastem iwano-Frankiwsk (d. stani-sławów). Do tej pory wysłaliśmy na Ukra-inę i gościliśmy u nas w sumie 4 tysiące dzieci i młodzieży. Programy wymiany są różnorodne – sportowe, turystyczne bądź wspólne plenery artystyczne w kamieńcu Podolskim, których plon składa się na wy-stawy prezentowane w różnych miastach Ukrainy i u nas na ochocie. Chcę też zapo-wiedzieć Festiwal Bluesa. idea innego festi-walu – country – zrodziła się w latach 90. na ochocie, potem powędrował on do Mrągowa i przekształcił się w popularną imprezę Piknik Country. Chcemy, aby blues w październiku po raz trzeci zagościł na ochocie. Cieszy mnie to, bo chyba czu-ję bluesa.

Odrestaurowana kamienica przy ulicy Filtrowej 68

Zdjęc

ia: S

. Nos

owicz

Page 24: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

24

od września do zespołu szkół przy ulicy szczęśliwickiej do-łączyli uczniowie zespołu szkół samochodowych. sie-

dziba tego ostatniego przez 80 lat mieściła się przy Hożej, ale władze miasta postanowi-ły ją przenieść na szczęśliwice.

z powodu powiększenia szkoły przepro-wadzono gruntowny remont. w całym bu-dynku została zmieniona instalacja elek-tryczna, powstały udogodnienia dla osób niepełnosprawnych, nowoczesna biblioteka, sale lekcyjne przystosowano na potrzeby no-wych uczniów. Przy okazji remontu bur-mistrz dzielnicy ochota Maurycy komo-rowski wyszedł z inicjatywą stworzenia w dawnej „kolejówce” obserwatorium astro-nomicznego, entuzjastycznie przyjętą przez władze szkoły. obserwatorium będzie do-stępne dla wszystkich uczniów, których po dołączeniu zespołu szkół samochodowych będzie około tysiąca.

Ponadto wstęp wolny będą mieli ucz- niowie innych szkół mieszczących się na ochocie. nie ustalono jeszcze kwestii ko-rzystania z obserwatorium przez innych chętnych. Prawdopodobnie Urząd Dziel-

nicy ochota wraz z władzami szkoły posta-ra się o unijne dofinansowanie przed-sięwzięcia.

obserwatorium przy szczęśliwickiej ma być bardzo nowoczesne, wyposażone w lu-nety do oglądania ciał niebieskich zarówno w dzień, jak i w nocy. władze szkoły i bur-mistrz ochoty mają nadzieję, że przyczyni się ono do zwiększenia zainteresowania fizy-ką i astronomią wśród uczniów. w tym celu w szkole powstają również specjalnie sale, w których prowadzone będą kółka astrono-miczne i lekcje fizyki.

– wraz z budową obserwatorium zmoder-nizowana została aula wykładowa, gdzie pla-nujemy organizować konferencje naukowe, a także – poprzez połączenie multimedialne z obserwatorium – prezentować na rzutni-kach ciekawe zjawiska astronomiczne – mó-wi zbigniew Chałas, dyrektor zespołu szkół przy szczęśliwickiej. – szkoła cały czas się rozwija, ma strzelnicę, przy głównym wej-ściu otwieramy muzeum „kolejówki”. Pla-nujemy też ustawić nowoczesne monitory informujące o zmianach w planach lekcji czy o zastępstwach, w każdej sali będzie dostęp do internetu – dodaje.

zespół szkół im. wysockiego to najstar-sza średnia szkoła techniczna w Polsce. za-łożona została w celu kształcenia uczniów na pracowników kolei. Pierwsze wzmianki dotyczące „kolejówki” pochodzą z 1872 r. szkoła mieściła się w różnych miejscach, od 1953 r. ma siedzibę przy ulicy szczęśliwic-kiej. obecnie uczniowie mogą zdobyć za-wód m.in. technika elektryka, spedytora, logistyka i mechatronika. Jedyną kolejową specjalizacją jest obecnie elektroenergetyka transportu szynowego. w przyszłym roku szkoła będzie obchodzić 140-lecie swego istnienia.

Kolejówka pod lunetąJoanna DmitrukW dawnej „Kolejówce”, dziś Zespole Szkół im. Stanisława Wysockiego, powstaje obserwatorium astronomiczne. Będą z niego mogli korzystać uczniowie wszystkich szkół na Ochocie

Obserwatorium przy Szczęśliwickiej ma być wyposażone w lunety do oglądania ciał niebieskich zarówno w dzień, jak i w nocy

Page 25: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

Prawdopodobnie pierwszy po-mnik Józefa Piłsudskiego stanął w warszawie jeszcze za jego życia, w 1932 r., na placu weteranów

1863 roku, przed Domem Żołnierza. rzeź-ba na wysokim postumencie została wyko-nana z nietrwałego materiału i miała być za-stąpiona odlewem. tak się jednak nie stało, niewykluczone, że sam Marszałek uznał po-mysł stawiania mu pomnika za życia za chy-biony. Faktem jest, że na zdjęciach lotni-czych z 1935 r. po pomniku nie ma śladu.

Po śmierci Marszałka w 1935 r., na jego cześć i w uznaniu jego zasług dla kraju, za-częto ustawiać głazy pamiątkowe, pomniki oraz nadawać instytucjom i obiektom jego imię. Centralny instytut wychowania Fi-zycznego im. Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego, Uniwersytet warszaw-ski im. Józefa Piłsudskiego, Port Lotniczy warszawa i – okęcie im. Marszałka Józefa Piłsudskiego czy Dzielnica Marszałka Józefa Piłsudskiego mająca powstać na terenach Pola Mokotowskiego to tylko kilka przykła-dów upamiętnienia zmarłego męża stanu. na terenie koszar przy lotnisku na okęciu wzniesiono pomnik poświęcony Piłsudskie-mu – na wysokich słupach zostały umiesz-czone rzeźby trzech zrywających się do lotu orłów. najważniejszy pomnik miał jednak stanąć przy placu na rozdrożu, na osi pla-nowanej głównej alei przecinającej nową dzielnicę na Polu Mokotowskim.

spośród głazów upamiętniających Mar-szałka przed ii wojną światową do naszych czasów przetrwał ten postawiony przy ogródku jordanowskim na ulicy opaczew-skiej (obecnie ten odcinek ulicy nosi imię stefana Banacha), odsłonięty 5 czerwca 1936 r. w obecności wdowy po Marszałku aleksandry Piłsudskiej, żony prezydenta rP Marii Mościckiej, ministra wyznań i oświecenia publicznego wojciecha Świę-tosławskiego, prezydenta warszawy stefa-

na starzyńskiego i burmistrza Budapesztu karola szendyego. na pokaźnych rozmia-rów głazie narzutowym wyryto tablicę ze słowami „niech się śmieją polskie dzieci śmiechem odrodzenia” pochodzące z na-grania głosu Józefa Piłsudskiego, dokona-nego w 1924 r. kamień przetrwał ii wojnę. Podtrzymywanie pamięci o Marszałku nie było jednak na rękę powojennym władzom, dlatego też któregoś dnia przyjechała ko-parka, zepchnęła głaz do wykopanego obok dołu i przysypała go ziemią. na szczęście ze świadkami tej operacji rozmawiał w później-szych latach jeden z mieszkańców ochoty, Henryk winczakowski, który w zeszłym ro-ku przekazał informację o ukrytym głazie sławomirowi nosowiczowi, naczelnikowi wydziału Promocji i Funduszy europej-skich dla Dzielnicy ochota. Dzięki zacho-wanym w zbiorach narodowego archiwum Cyfrowego zdjęciom i fotoplanowi wykona-nemu w 1945 r. udało się z dużą dokładno-ścią ustalić miejsce, gdzie stał głaz, a tym sa-mym obszar, na którym mógł zostać zakopa-ny. wezwani do pomocy jesienią 2011 r. ar-cheolodzy szybko odnaleźli historyczny kamień. Przy okazji okazało się, że zakopa-no go bardzo płytko, zaledwie kilkanaście centymetrów pod powierzchnią terenu, tak że nawet nieznacznie wystawał jego naroż-nik. Przed zasypaniem głazu znajdujący się na nim napis został skuty.

Głaz wydobyto w kwietniu 2012 r., zaś ponowne odsłonięcie, m.in. z udziałem prezydent Hanny Gronkiewicz-waltz, od-było się 5 czerwca – dokładnie 76 lat po pierwszym odsłonięciu. w trosce o kroni-karską dokładność warto jeszcze dodać, że teraz kamień stoi kilkanaście metrów od swojej pierwotnej lokalizacji. teren ogród-ka jordanowskiego został przekształcony w boisko, dlatego też głaz umieszczono przed wejściem do XXi Liceum ogólnokształcą-cego im. Hugona kołłątaja.

Pamięci PiłsudskiegoRyszard Màczewski5 czerwca – dokładnie po 76 latach – nastąpiło ponowne odsłonięcie głazu pamiątkowego poświęconego Józefowi Piłsudskiemu. Kamień ustawiony 5 czerwca 1936 r. to jedno z niewielu przedwojennych upamiętnień Marszałka, które zachowało się do dzisiaj

Głaz przy ulicy Bagatela; członkowie Towarzystwa Ogrodów Jordanowskich składają kwiaty, 1937 r.

Jeden z projektów pomnika, który miał stanąć na placu Na Rozdrożu, 1937 r.

Fot. N

ACFo

t. NAC

Głaz w pobliżu ulicy Banacha (dawniej Opaczewska) upamiętniający Józefa Piłsudskiego

Wnuk Marszałka Krzysztof Jaraczewski podczas uroczystości odsłonięcia głazu, 5 czerwca 2012 r.

Fot. S

. Nos

owicz

Fot. S

. Nos

owicz

Page 26: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

26

znaczne wygłodzenie mieszkań-ców miasta pod koniec działań wojennych skłoniło magistrat do wdrożenia w 1918 r. inwe-

stycji znacznie bardziej prozaicznych – utworzenia rządcostwa na polach ra-kowca, zajmującego się uprawami rolnymi i hodowlą owiec, oraz rolniczej kolonii sta-szyce. ambitny miejski plan zielonej ocho-ty został wkrótce okrojony przez władze państwowe, do których należały obszerne, niezabudowane tereny dawnego rosyjskie-

go pasa fortecznego i Pola wojennego Mo-kotowskiego. Państwo potrzebowało wy-kwalifikowanych kadr urzędniczych i aby je przyciągnąć do stołecznych biur, musiało zapewnić im mieszkania. Ówczesne usta-wodawstwo preferowało więc spółdziel-czość mieszkaniową, dla której szeroko otwarto dostęp do kredytów i państwo-wych gruntów. Po przydzieleniu terenów budowlanych danej spółdzielni państwowe grunty były przekazywane miastu, nato-miast spółdzielcy, zazwyczaj wykupujący

potem działki czy lokale na własność, w ca-łym tym procederze ponosili bardzo nie-wygórowane koszty. z efektów takiej poli-tyki państwa korzystał także magistrat i wyspecjalizowane instytucje zatrudniają-ce wysoko kwalifikowany personel, nie-zbędny dla prawidłowego rozwoju miasta w jego przywróconej, stołecznej roli. Pierw-sze osiedla (ówcześnie nazywane kolonia-mi) wznosiły spółdzielnie, których człon-kowie byli zatrudnieni w różnych urzędach i instytucjach państwowych czy miejskich;

Ochockie kolonie wczoraj i dziśJarosław ZieliƒskiOchota jako nieźle zurbanizowana, a więc nietypowa wieś, a także jako przedmieście i fragmentarycznie część Warszawy istniała już na długo przed 1916 r., ale dopiero włączenie w tymże roku do Warszawy rozległych podmiejskich obszarów dało szansę stworzenia nowoczesnej dzielnicy. Zakładał to opracowany na zlecenie magistratu plan Dzielnicy Południowej, która miała kontynuować przedwojenne idee miast ogrodów

Ulica Filtrowa – widok od ulicy Suchej (obecnie Ludwika Krzywickiego), 1928 r.

Fot. K

ronik

a W

arsz

awy

Page 27: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

27

wkrótce jednak dała znać o sobie tendencja do grupowania się w jednej spółdzielni pra-cowników konkretnego urzędu (instytu-cji) albo przedstawicieli jednego zawodu, np. sędziów czy lekarzy.

w 1922 r. istniał już plan zagospodaro-wania przestrzennego niezasiedlonych do-tychczas terenów ochoty między ulicami Grójecką, Filtrową, topolową (obecnie aleja niepodległości) i wawelską. Półkoli-sty plac narutowicza i promieniście od-chodzące zeń ulice przecięte koncentrycz-nie ułożonymi półpierścieniami przecznic to urbanistyczna siatka wywodząca się z koncepcji miasta ogrodu ebenezera Ho-warda (koniec XiX wieku), chętnie powie-lana w Polsce w latach 20., ale tu dostoso-wana do znacznie zagęszczonej, typowo miejskiej zabudowy.

kolonia staszica, najstarsze osiedle na ochocie budowane od 1922 r., przejęła na-zwę od wspomnianej kolonii rolniczej. na-leżała do spółdzielni zrzeszającej pracowni-ków średniego i wyższego szczebla różnych ministerstw i agend rządowych, przy czym – co charakterystyczne – często będących jednocześnie wybitnymi przedstawicielami świata literatury, sztuki i nauki. kooperaty-wa przybrała postać spółdzielni własnościo-wej, której członkowie po preferencyjnych cenach wykupywali swoje udziały, czyli za-budowane działki w obrębie całej nierucho-mości. Pierwsza, północna część kolonii,

dziś już nieistniejąca, powstała w prostoką-cie między ulicami nowowiejską, sędziow-ską, Filtrową i suchą (obecnie ulica Ludwi-

ka krzywickiego, upamiętniająca jednego z mieszkańców kolonii). Projektant, przy-puszczalnie Marian kontkiewicz, ulokował

Ulica Langiewicza, około 1930 r.

Ulica Prokuratorska, 2012 r.

Fot. J

. Ziel

iński

Fot. A

rchiw

um S

tolic

y

Page 28: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

28

w linii ulicy nowowiejskiej trzy duże, pię-trowe domy zbiorowe, jak nazywano ówcze-śnie budynki wielorodzinne. na ich zaple-czu wytyczono prostopadłe uliczki referen-darską i trybunalską, które sięgały do ulicy Filtrowej. wzdłuż tych przecznic została za-projektowana obustronna zabudowa szere-

gowa, piąty szereg stanął wzdłuż ulicy su-chej, a szósty od strony ulicy sędziowskiej. segmenty uzyskały postać miniaturowych

dworków z pięterkami ukrytymi w malow-niczych dachach mansardowych. Płytkie ogródki frontowe i nieco obszerniejsze na tyłach ogrodzono płotami.

Bardziej zintensyfikowany charakter uzy-skała zabudowa centralnej części kolonii wzdłuż ulicy Filtrowej, gdzie do 1925 r.

wystawiono piętrowe domy szeregowe, nieliczne domy z dwoma mieszkaniami i wielki, trzypiętrowy dom zbiorowy (Fil-

trowa 30) najeżony loggiami i kolumnada-mi. ten jako jedyny pozostał niewyprzeda-ną własnością spółdzielni. Bardziej rozluź-nioną zabudowę przewidziano w połu-dniowej części kolonii, tj. w rejonie ulic Langiewicza, Jesionowej i wawelskiej, gdzie dominowały piętrowe domy bliźnia-cze, natomiast zabudowę szeregową kon-tynuowano wzdłuż Prezydenckiej, Proku-ratorskiej i aplikanckiej. wszędzie stoso-wano staropolskie formy stylistyczne, od renesansu i baroku po klasycyzm. nazwy dwóch ostatnio wymienionych ulic nie-przypadkowo nawiązują do zawodów mieszkańców tej części kolonii, podobnie jak nazwa ulicy sędziowskiej, którą po wschodniej stronie w latach 1924-1929 zabudowano wielopiętrowymi domami dwóch kooperatyw zrzeszających sędziów (spółdzielnie U siebie i U siebie ii) oraz spółdzielni urzędników Ministerstwa sprawiedliwości (dziś aleja niepodległości 217/225 – sędziowska 2/10; proj. roman Feliński). w północnej części kolonii po-dobną rolę bariery osłaniającej domki od strony przelotowej arterii pełnił wielki blok spółdzielni pracowników Minister-stwa spraw wewnętrznych (aleja niepod-ległości 227/233; proj. roman Feliński; 1927-1928).

w latach 1924-1926 w sporym oddale-niu od kolonii staszica powstała podobna w charakterze zasiedlenia kolonia Lubec-kiego. Pierwotnie to osiedle, zaprojektowa-ne przez teofila wiśniowskiego, obejmo-wało tylko zachodnią stronę ulicy raszyń-skiej, Mianowskiego i wschodnią stronę ulicy Mochnackiego, między Filtrową a Uniwersytecką. wewnątrz kolonii zapro-jektowano dwie krótkie przecznice: ulicę rapackiego i ulicę zapolskiej. zabudowa składała się głównie z bliźniaczych domów dwupiętrowych i jednosegmentowych do-mów piętrowych utrzymanych w stylistyce neobaroku i neoklasycyzmu. Między bu-dynkami utworzono wspólne dziedzińce, które w krótkim czasie wypełniły się bujną, starannie utrzymaną zielenią. Podobnie jak w wypadku kolonii staszica, zadbano o izo-lację przestrzenną od głównych ciągów ko-munikacyjnych, odstępując położone przy nich place innym spółdzielniom, które wy-stawiły wysokie budynki mieszkalne. od strony ulicy Filtrowej w latach 1924-1925 wzniesiono domy dla spółdzielni nauczy-cieli gimnazjalnych (nr 75), spółdzielni pracowników najwyższej izby kontroli (nr 77) i spółdzielni pracowników Minister-

Sędziowskie domy spółdzielcze w alei Niepodległości, 2012 r.

Dziedziniec domów Kolonii Lubeckiego między ulicami Mianowskiego i Mochnackiego, 1929 r.

Fot. J

. Ziel

iński

Fot. A

rchiw

um S

tolic

y

Page 29: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

29

stwa Przemysłu i Handlu (nr 79), nato-miast od strony Uniwersyteckiej kolonię osłoniły aż cztery wieloskrzydłowe domy różnych spółdzielni, z których jeden (spół-dzielni własna siedziba, nr 4) sięgnął aż do ulicy zapolskiej.

na obrzeżach opisanych kolonii powstało kilka mniejszych, o równie malowniczej ar-chitekturze, których geneza uległa dziś za-pomnieniu. należy do nich kolonia ko-narskiego, położona między ulicami ra-szyńską, reja, krzyckiego i Dantyszka, którą w latach 1926-1932 zabudowano grupą niewielkich domów dwurodzinnych i domem szeregowym. Budynki te uzyskały zróżnicowany wygląd i stylistykę. Do naj-starszych należała kolonia stowarzyszenia Urzędników P.k.o., której malownicze domki, zapewne według projektu Józefa Handzelewicza, wzniesiono w 1924 r. mię-dzy ulicami wawelską, Hoffmanowej, Mochnackiego i korzeniowskiego. Do dziś przetrwały tylko dwa, niezwykłej urody neoklasycystyczne dworki bliźniaki przy ulicy Mochnackiego 23/25 i 27/29. w du-żo lepszym stanie zachowała się kolonia Boży Dar, rozplanowana przy ulicach: wa-welskiej, krzywickiego, Bł. Ładysława i so-lariego. architekturę piętrowych domów bliźniaczych urozmaicają liczne neobaro-kowe elementy dekoracji.

Bardzo jednolicie zagospodarowano osiem kwartałów zabudowy przy ulicy Fil-trowej, symetrycznie rozplanowanych po obu stronach parku wielkopolskiego. każ-dy z nich przydzielono jednej lub dwóm spółdzielniom pracowników cywilnych

i wojskowych. w kwartale od strony Filtro-wej wzniesiono jeden wielopiętrowy dom, a od strony trzech pozostałych ulic – domy także pojedyncze, ale wyraźnie niższe. wszystkie cztery wolno stojące budynki otaczały wewnętrzny, obsadzony zielenią dziedziniec.

Budowa kolejnych kolonii i pojedyn-czych bloków spółdzielczych, a w latach 30. także nielicznych czynszówek, spowo-dowała, że zajmowane przez nie tereny za-

częły się zrastać w harmonijną całość, zacierając granicę między kolonią staszica a kolonią Lubeckiego (tylko te dwie naz-wy utrwaliły się w zbiorowej świadomoś- ci i współcześnie zostały spetryfikowane w miejskim systemie nazewniczym). wy-raźną granicą pozostał park wielkopolski, jedyny duży niezabudowany obszar zieleni w obrębie osiedli, stanowiący ślad pierwot-nej koncepcji miasta ogrodu, czyli Dziel-nicy Południowej.

Kolonia Lubeckiego i Kolonia Konarskiego otoczone wysokimi blokami spółdzielczymi. Widok od strony narożnika ulic Uniwersyteckiej i Wawelskiej, 1929 r.

Kolonia Boży Dar – domy przy ulicy Krzywickiego 1/3 i 5/7, 2012 r.

Fot. N

AC

Fot. J

. Ziel

iński

Page 30: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

30

w stolicy irzykowski miesz-kał już od kilku lat, tyle że sam. Datę jego przyby-cia do warszawy pozwala

określić informacja Mieczysława smolarskie-go: Poznałem go osobiście na pierwszym posie-dzeniu Warszawskiej Rady Stanu w maju 1918 roku, gdy stanął z ołówkiem w dłoni przy trybunie i stenografował obrady („karol irzy-kowski” [w:] „klerk heroiczny: wspomnie-nia o karolu irzykowskim”, kraków 1976). smolarski był wtedy zastępcą dyrektora Biu-ra rady stanu. Pochodził z krakowa, był ab-solwentem UJ, miał ambicje literackie, nie mógł więc nie wiedzieć, kim jest ów steno-graf. karol irzykowski był już w tym czasie znanym pisarzem, autorem nowel, wierszy i dramatów, a przede wszystkim ekspery-mentalnej powieści „Pałuba”. sławę przynio-sły mu także studia i szkice krytyczno-lite-rackie oraz obrona stanisława Brzozowskie-go, posądzonego o współpracę z carską ochraną. Umiejętność stenografowania po-mocna była irzykowskiemu jeszcze w krako-wie w zarabianiu na utrzymanie rodziny, sa-ma praca literacka nie mogła tego zapewnić.

obu panów połączyła wkrótce nie tylko wspólna praca, ale także bliskie sąsiedztwo. zamieszkali bowiem obok siebie w szerego-wych spółdzielczych domkach przy ulicy trybunalskiej na kolonii staszica. w swoim wspomnieniu o karolu irzykowskim smo-larski napisał: Zajęliśmy mieszkania w tym samym czasie, ogródki przed naszymi doma-mi stykały się. Kazaliśmy uprzątnąć rumowi-ska, zasypać doły urodzajną ziemią. Wydzie-raliśmy własnoręcznie chwasty, sadziliśmy krzewy ozdobne i drzewa owocowe.

Początki na Trybunalskiejzanim to jednak nastąpiło, pierwsi miesz-

kańcy osiedla musieli na tym nieuprzątnię-tym rumowisku spędzić zimę. Córki irzy-kowskiego, wówczas dziewięcioletnia zofia i trzyletnia anna, nie wspominają tego źle, bo doły po wapnie ich tata wypełnił wodą, miały więc ślizgawkę, a z pagórków gruzu zjeżdżały na sankach. Gdy przyszła wiosna, rodzice własnoręcznie posadzili 9 drzewek owocowych (...). A ponadto krzewy bzu, ja-śminu, a także mnóstwo kwiatów (...). Chcieli jak najwięcej zmieścić na małym kawałku zie-

mi, a właściwie na dwóch kawałkach, bo domki w naszej części osiedla to jakby połączo-ne z sobą wille; oprócz własnego, odrębnego strychu i piwnicy każdy lokator miał oparka-niony ogródek od frontu oraz drugi, nieco większy ogród „od kuchni”. Z czasem ogrody na zapleczach domków utworzyły razem pięk-ną zazielenioną przestrzeń i stały się jednym wielkim ogrodem. Na wiosnę Kolonia Staszi-ca wyglądała jak bukiet kwiatów – wspomi-nała córka anna („nasz dom” [w:] „klerk heroiczny...”).

Miejsce, w którym powstała kolonia sta-szica, miało być częścią dużej dzielnicy ma-łych domków otoczonych zielenią – miasta ogrodu. w warszawie zakładanie miast ogrodów propagował lekarz władysław Dobrzyński, autor licznych artykułów i wy-staw poświęconych tej idei, a także słyn- ny socjolog Ludwik krzywicki. ten ostat- ni napisał w 1900 r. artykuł „ogrody miasta i stowarzyszenie dla urzeczywistnienia pro-jektu Howarda” („ekonomista”), nie prze-czuwając, że za 25 lat sam zamieszka w mie-ście ogrodzie na kolonii staszica przy ulicy Langiewicza 25 i że po ii wojnie tutejsza ulica sucha zostanie przemianowana na krzywickiego.

Osiedle artystów-urzędnikówirzykowskiemu idea miasta ogrodu nie by-

ła obca. koncepcją Howarda interesowano się również w krakowie, gdzie mieszkał od 1908 r. na łamach pisma „nowa reforma”, w którym pracował, pojawiały się artykuły poświęcone tej tematyce. w 1912 r. otwarto w krakowie wystawę „architektura i wnę-trza w otoczeniu ogrodowym”, którą uświet-nił swą obecnością sam ebenezer Howard. wśród domów pokazanych na wystawie przeważał styl „dworkowy”, nawiązujący do tradycji polskiego ziemiaństwa.

karol irzykowski urodził się w szlachec-kim dworze w miejscowości Błaszkowa (obecnie Błażkowa) koło Jasła. Gdy miał osiem lat, jego rodzice musieli sprzedać ro-

Intelektualiści z Kolonii StaszicaNina Dunin Warszawiakiem stał się Karol Irzykowski na dobre w listopadzie 1924 r., kiedy z Krakowa sprowadził do stolicy żonę i dwie córki – i gdy całą rodziną zamieszkali na Kolonii Staszica w domu, którego budowy pilnie doglądał. Byłem przy narodzinach tej sadyby w 1922 roku, kiedy zaledwie jeden pokój był gotowy – napisał w swoim dzienniku

Róg Trybunalskiej od strony Nowowiejskiej, 1925 r.

Fot. K

ronik

a W

arsz

awy

Page 31: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

31

dzinną posiadłość. namiastkę utraconego domu dzieciństwa pisarz stworzył w swym segmencie na kolonii staszica. W partero-wym pokoju, przypominającym komnatkę w wiejskim dworku, stanęły meble odziedzi-czone po babci, fotele, stolik, lustro i pianino, na ścianach zawisły portrety prapradziadków i praprababek. W pokoju Ojca był balkon – źródło jego radości. Było dużo łagodnego światła, powietrza i wspaniałych woni ogro-dów – pokój był zwrócony na południowy za-chód, a balkonik wisiał nad ogrodami tak, że sprawiał wrażenie, że mieszkanie znajduje się gdzieś na wsi, a nie w stołecznym mieście – wspominała zofia irzykowska („wspo-mnienie o ojcu” [w:] „klerk heroiczny...”).

Udziałowcami spółdzielni mieszkaniowej im. staszica byli pracownicy urzędów i insty-tucji państwowych różnego szczebla. obec-ność pisarzy i artystów wśród pierwszych mieszkańców kolonii tłumaczy się tym, że zajmowali oni posady państwowe. Mieszkali tu m.in. Felicjan szopski (Filtrowa 25), kom-pozytor i jednocześnie urzędnik w Minister-stwie wyznań i oświecenia Publicznego, czy władysław zambrzycki (Filtrowa 30), pisarz, dziennikarz, a zarazem referent cenzury w komisariacie rządu na m.st. warszawę. z wieloma osobami z sąsiedztwa irzykowski spotykał się na mieście z racji swoich zajęć w różnych instytucjach: np. z krytykiem lite-rackim i teatralnym Janem Lorentowiczem (Filtrowa 46) w siedzibie Polskiej akademii Literatury przy krakowskim Przedmieściu, a z wicedyrektor Polskiego radia Haliną so-snowską (Filtrowa 17) w gmachu tej instytu-cji przy ulicy zielnej.

Rodzinne posiadyChociaż kolonia staszica na początku wy-

dawała się odległym przedmieściem, gdzie można było dojechać tylko dorożką, wkrót-ce zaczął tam kursować tramwaj, a później taksówki. odległość stała się na tyle „oswo-jona”, że – jak wspominają córki – czasami wracały do domu razem z ojcem po spekta-klu w teatrze... na piechotę. i cudownie było znaleźć się w wieczornym ogrodzie pachną-cym kwiatami i nagrzanym powietrzem. Najcudowniejszy okres kwitnienia drzew, tu-lipanów i narcyzów był czasem posiłków w ogródku – wspomina anna irzykowska. Jej ojciec bardzo lubił te rodzinne posiady. rodzinę określał jako miejsce „wzajemnych spisków w dobroci”. kiedy później oceniał swoje życie z perspektywy lat, o domu na trybunalskiej napisał: …tak mały, a pomie-ścił tak wiele szczęścia.

Dom był dla niego też miejscem pracy. Ma-jąc pod ręką ogromną, kompletowaną lata-mi bibliotekę, mógł studiować dzieła nauko-we i pisać eseje. Czynił to w parterowym po-koju z widokiem na frontowy, mniejszy ogró-dek. tak zapamiętał go młody, początkujący poeta adam Galis („Georginie w ogródku karola irzykowskiego” [w:] klerk heroicz-ny…”): Gdy krytyk pracował przy swoim biur-ku przy otwartym oknie, miał przed oczami różnokolorowe kwiaty wysokich dalii i odcinek ulicy, na której od czasu do czasu pojawiali się nieliczni, ale za to znakomici przechodnie. Kiedyś siedząc obok Irzykowskiego, ujrzałem drepczącego od furtki wielkiego uczonego, Lu-dwika Krzywickiego. Wstąpił na chwilę, wra-cając ze spaceru w towarzystwie, prowadzone-

go na smyczy, wielkiego wilczura o imieniu Zbój. tu trzeba powiedzieć, że osobom spoza osiedla trudno było trafić do mieszkania irzykowskiego. zabudowa dziedzińcowo- -obrzeżna tej części kolonii staszica powo-dowała, że często wchodziło się do domu nie z tej ulicy, która stanowiła oficjalny adres. od anny irzykowskiej dowiadujemy się, jak można było znaleźć wejście do ich domu: Oj-ciec, gdy kogoś do siebie zapraszał, tłumaczył zawsze jak ma on do nas trafić: (...) wejdzie pan w bramę pod nr 49 na ul. Nowowiejskiej, ale w bramę w płocie drewnianym, nie w ka-mienicy i zobaczy pan takie podługowate bu-dynki. One mają numery na szczytowych ścia-nach. Dojdzie pan do budynku 8 i pójdzie wzdłuż płotków małych ogródków czarną uliczką. Trzeba znaleźć drzwi oznaczone nu-merem 8. Tam mieszkam.

Wśród młodychŻycie towarzyskie, spotkania z początkują-

cymi literatami, udział w posiedzeniach PaL, w jury konkursów literackich, etatowe zajęcie w biurze sejmu, wszystko to nie prze-szkadzało irzykowskiemu w jego pracy kry-tyczno-literackiej. od kiedy zamieszkał w warszawie, napisał wiele artykułów publi-kowanych w „robotniku”, „skamandrze”, „Pionie”, wydał kilka znaczących prac, które potwierdziły opinię o nim jako o jednym z najwybitniejszych umysłów swojego czasu. Cechą jego twórczości była swada polemicz-na, a jej nurtem przewodnim – obrona auto-nomicznych wartości rozumu i sztuki przed bieżącymi naciskami politycznymi, ideolo-gicznymi czy światopoglądowymi. taką po-stawę określano mianem klerkizmu.

Ulice Referendarska i Trybunalska, 1939 r.

Karol Irzykowski

Fot. N

AC

Fot. A

rchiw

um S

tolic

y

Page 32: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

32

intelekt irzykowskiego wysoko ceniła zo-fia nałkowska, która ich wzajemne relacje określiła w swoich „Dziennikach” (warsza-wa 1988) jako zainteresowanie się podobnych organizacji, intelektualnie zbliżonych, nie po-zbawione pewnej „dygresji erotycznej”. za po-średnictwem nałkowskiej pisarz poznał w 1916 r. jedną z jej przyjaciółek, młodą li-teratkę Halinę Marię Dąbrowolską. ta, za-uroczona irzykowskim, gdy pisarz przeniósł się do warszawy – zamieszkała w pobliżu, przy Filtrowej 75 na kolonii Lubeckiego. Bywała częstym gościem w jego domu, przy-jaźniła się z jego rodziną, sama też wydawała „herbatki”, na których bywali znani już pisa-rze, m.in. nałkowska, irzykowski, Jan Pa-randowski, witold Gombrowicz, ewa szel-burg-zarembina, a także cały zastęp naj-młodszej poezji – Putrament, Bąk, Łaszow-ski, Piętak – jak odnotowała nałkowska. obecność irzykowskiego na takich spotka-niach podnosiła ich rangę. Irzykowskiego in-teresowali bardzo młodzi ludzie, co u krytyka

w jego wieku było rzeczą rzadką – wspomina ryszard Matuszewski („o karolu irzykow-skim i klubie „s” – bardzo osobiście”, „De-kada Literacka” 1994). – Kiedy jako dzie-więtnastoletni studenci zaczęliśmy się zbierać (...) na spotkaniach młodzieżowego Klubu Artystycznego „S”, Irzykowski był bodaj naj-starszym z gości, którzy mieli chęć do nas przy-chodzić i z nami gadać. Nie znalazł na to cza-su pracowity Boy i nawet młodsi od Irzykow-skiego i Boya o lat dwadzieścia skamandryci.

Miejsce, gdzie stał domw styczniu 1938 r. zmarła żona pisarza

– Maria antonina z Gnoińskich. Poinfor-mowana o tym zofia nałkowska przypo-mniała w swoim „Dziennikach” o liście irzy-kowskiego z 1910 r., powiadamiającym o je-go ślubie, i kolejnych listach, w których do-nosił o chorobie i śmierci najstarszej córeczki, Basi, o swojej rozpaczy po tej stracie, o po-grzebie Basi na cmentarzu rakowickim, na którym spoczęła teraz jego żona. nałkow-ska, obserwując, jak dalej żył po śmierci żo-ny, jak troszczył się o dom i córki, uznała, że był wzorowym ojcem.

starsza córka, zofia, mogła już przyjść ojcu z pomocą: Studiowałam na SGH i w konser-watorium, siostra chodziła do gimnazjum – opowiada. Po śmierci Mamy samodzielnie prowadziłam nasze gospodarstwo, dysponując emeryturą Ojca (440 zł) i moją pensją, ponie-waż właśnie w tym czasie rozpoczęłam pracę w BGK.

Przygnębieni swoim osobistym nieszczę-ściem, nie dostrzegali zbliżającej się zagłady: Wojna zastała nas nie przygotowanych i nie zaopatrzonych w żadne zapasy. Uważając, że w centrum miasta będzie bezpieczniej, po-stanowili opuścić mieszkanie. relacja zofii: W panice umieściliśmy trochę rzeczy i książek w piwnicy, najpotrzebniejsze i najcenniejsze schowaliśmy do siedmiu walizek i walizeczek, które transportowaliśmy małym wózkiem, zmieniając się kolejno jako tragarze: Ojciec, ja, siostra i nasza nieoceniona Gienia. taką kawalkadą dotarli na krakowskie Przedmie-ście – pierwszą noc poza domem spędzili w salach Polskiej akademii Literatury, mieszczącej się w pałacu Potockich. następ-nego dnia udali się do hotelu sejmowego, gdzie znalazł się dla nich wolny pokój. Prze-bywali tam do 25 września. nie czując się ni-gdzie bezpiecznie, postanowili wrócić do siebie na trybunalską.

wrócili... aby obejrzeć dopalające się gru-zy własnego, rozbitego przez bombę domu. tę scenę Mieczysław smolarski zapamiętał na zawsze: mrok wieczoru, słabo rozjaśnio-ny żarzącymi się fragmentami ruin i cztery błąkające się po uliczce sylwetki popychają-ce przed sobą wózek, w których rozpoznał karola irzykowskiego z córkami i służącą. Mógł wyobrazić sobie ich przerażenie: cały dobytek spalony, łącznie z cennym księgo-zbiorem. smolarski zaprosił ich do swojego domu, który szczęśliwie ocalał, oddając im dwa pokoje.

w mieszkaniu u smolarskiego irzykow-ski, chcąc nie chcąc, miał przed oczami to, co pozostało z jego własnego domu. Pisał w dzienniku („notatki z życia, obserwacje i motywy”, warszawa 1964): Dwa piece ka-flowe wiszą jeszcze przy ścianach. Wanna, różne rury w powietrzu, druty i kable od elektryczności, resztki mebli i łóżek. (...) W ogródku, czyjże on teraz jest – ucięte ko-nary wiśni i czereśni, za to ławka nienaru-szona. Opodal obie topole frontowe – całe – wywołują we mnie, jak zawsze, miłosny podziw, lecz jakaż racja, żebym znowu wra-cał do tego krajobrazu jako swego? stoicki spokój tych zapisków, czynionych niemal na gorąco, może zadziwiać. ale irzykowski jest w nich wierny swojej postawie człowie-ka obejmującego rzeczywistość rozumem, a nie emocjami, zaś rozum mówi, że koniec istniejących stanów, rozbieżność spraw ludzkich należą do istoty życia. stara się nie pisać o stratach, natomiast z gorzką ironią wymienia paradoksalne „korzyści”: Wresz-cie ustał chaos z numeracją mego mieszka-

Dom przy Filtrowej 75

Zdjęc

ia: J.

Sielsk

i

Page 33: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

33

Między ulicą Wawelską, Nowowiejską, aleją Niepodległości a Raszyńską mieści się zabytkowe osiedle domów wieloro-

dzinnych, zbudowane w latach 20. XX wieku. W czasach świetno-ści ulice należące do Kolonii Staszica zamieszkiwane były przez znane osobistości świata polityki, kultury i sztuki. Swoje domy mieli tu m.in. Stanisław Dygat, Witold Lutosławski, Irena Krzywicka, pre-zydent II RP Stanisław Wojciechowski. W tej części miasta, przy ulicy Sędziowskiej, ukrywał się podczas wojny słynny kompozytor Władysław Szpilman. Mimo dużych zniszczeń wojennych znacz-na część Kolonii Staszica się ostała. Po wojnie wiele budynków zostało odrestaurowanych. Zachował się również układ ulic, obecnie za wąskich do współczesnego natężonego ruchu. Jedną z najbardziej reprezentatywnych jest ulica Langiewicza. Swoją architekturą – spadzistymi da-chami budynków, zdobionymi wnętrzami czy pałacowymi par-kietami – nawiązuje do polskich dworków. Przykładem może być, powstała w latach 1922- -1924, bliźniacza willa przy Lan-giewicza 19/21 uznawana za najpiękniejszy dom w okolicy, nazywana Małym Belwede-rem. Jej właścicielowi udało się odzyskać dom po 1989 r. a w kwietniu 2012 r. wykwaterować ostatnich lokatorów. Niestety, budynek wymaga kapitalnego remontu.

od czasu do czasu w tym unikalnym prestiżowym

rejonie miasta pojawiają się domy na sprzedaż, które mimo obecnego kryzysu na rynku nieruchomości cieszą się du-żym zainteresowaniem. Jed-nym z nich jest segment przy ulicy Bł. Ładysława. Budynek znajduje się w zacisznej oko-licy, ale w bliskim sąsiedztwie ścisłego centrum. Projekt budo-wy został opracowany w la-tach 20. w pracowni znanego architekta Romana Felińskiego. Po wojnie ocalał parter i piwni-

ce. W II połowie lat 40. budynek wyremontowano. W latach 2007--2010 przeszedł remont głównych elementów, udało się odtworzyć oryginalne sztukaterie, układ pomieszczeń i drewnianą pałacową posadzkę na parterze. Ulica Bł. Ładysława prowadzi do zabyt-kowej alei Wielkopolski znajdującej się w parku zwanym Zieleń-cem Wielkopolskim. obecnie zakup tej unikatowej nieruchomości możliwy jest dzięki znanej na polskim rynku warszawskiej agencji AKCES Nieruchomości, mającej tę ofertę na wyłączność.

Dusza OchotyKolonia Staszica to jedno z niewielu osiedli mieszkaniowych w Warszawie, które wciąż zachwyca swoją niepowtarzalną międzywojenną architekturą

nia. Przez kilka lat z największą trudnością można było określić ludziom, gdzie się mieszka, trzeba było aż rysować plan, żeby tra-fili. i dodaje – Ale bomby trafiły.

Przy Filtrowej 75wkrótce irzykowscy opuścili gościnny dom Mieczysława

smolarskiego. Córki zamieszkały w mieszkaniu Haliny Marii Dąbrowolskiej przy Filtrowej 75. irzykowski natomiast znalazł wygodny pokój w tym samym domu, u państwa ratyńskich. ich służąca serdecznie zajęła się pisarzem, a on sam mógł pisać swo-je następne dzieło – „wyspę”. Przeprowadzam się do jednego po-koju do pp. Ratyńskich. Pokój ładny, ale nie zapowiada się ciepły, bo przytyka do nieopalonego salonu. Po co takie drobiazgi, kiedy o ważniejszych rzeczach nie piszę. Jeżdżąc tramwajem w stronę Śródmieścia, mógł widzieć miejsce, gdzie stał jego dom. Potem notował w dzienniku: Biorą się za burzenie ruin domu nr 4, pierwszego z szeregu, zamieniają je w rumowisko. W ten sposób li-kwidują się nawet ruiny. A co będzie z ogródkami? Czy zakwitną jeszcze tej wiosny? Czy „ludzie” nie zaczną wycinać drzew, tak jak poniszczyli płoty? innym razem notuje: Rocznica spalenia nasze-go domu. Tymczasem zaszły na jego terenie gruntowne zmiany. Teraz czuję, że ostatnie nici zerwane, od kiedy nawet piwnicy za-brakło, symbolu, że tam jeszcze zamieszkać można czy coś swojego schować…

ale życie – mimo wojny i okupacji – toczyło się dalej. irzykow-ski zarabiał na nie lekcjami stenografii w szkole zawodowej przy ulicy Górnośląskiej. wiele starań poczynił dla odtworzenia utraconego księgozbioru. Dzięki darowiznom i zakupom zdołał zgromadzić potrzebny do pracy zestaw książek. w razie potrze-by korzystał z biblioteki historyka literatury Piotra Grzegorczy-ka, którego odwiedzał w jego mieszkaniu przy Filtrowej 67; przed wojną mieścił się tu sekretariat miesięcznika „ruch Lite-racki”. tak jak poprzednio na trybunalskiej, tak teraz na Filtro-wej spotykał się w swoim mieszkaniu z początkującymi pisarza-mi i poetami. Bywał na tajnych zebraniach literackich, nauko-wych i artystycznych. ten okres życia irzykowskiego jest udoku-mentowany wspomnieniami wielu młodych wówczas, nierzadko początkujących twórców. Pisarz stał się nawet pierwowzorem jednej z postaci powieści „kolumbowie, rocznik 20.” romana Bratnego.

Powstanie zastało irzykowskiego w domu przy Filtrowej 75. Był świadkiem gehenny ochoty. ranny w nogę, bez udzielonej na czas pomocy, przenoszony od szpitala do szpitala, zmarł w Żyrardowie w listopadzie 1944 r. Dziś na domu przy Filtro-wej 75, odbudowanym po spaleniu podczas powstania, widnieje tablica upamiętniająca cztery lata obecności w nim karola irzy-kowskiego. Gdyby tablice umieszczano tam, gdzie upamiętniani ludzie zostawili serce, to tę poświęconą irzykowskiemu należa-łoby umieścić na boisku dzisiejszego Liceum im. stanisława sta-szica, gdzie – jak zauważyła jego córka anna – pozostał jeszcze próg ich domu. tego domu, którego narodzin pisarz doglądał, w którym dane mu było zaznać „tak wiele szczęścia”.

Nina Dunin – dziennikarka, publikowała m.in. w czasopismach: „Twórczość”, „Kwartalnik

Artystyczny”, „Kwartalnik Literacki Kresy”, „Odra”, „Gazeta Malarzy i Poetów”, „Format”, „Miejsce”, „Stolica”;

mieszkanka Ochoty

Robert Dmitruk – licencja 1277602 230 205

www.akcespolska.comREKL

AM

A

Page 34: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

34

nazwa ulicy kaliskiej bynaj-mniej nie pochodzi od znane-go od starożytnych czasów kalisza, ale od polnej drogi,

która jeszcze w XiX wieku prowadziła tędy od Grójeckiej do wsi wola, a potem do no-wej linii kolejowej warszawa – kalisz. Gdy w 1916 r. wiejskie przedmieście włączono do warszawy, polna droga została ulicą.

wokół były jeszcze nieliczne domki, kiedy w 1919 r. na początku kaliskiej rozpoczęła swoją działalność fabryka wyrobów tytonio-wych. zajęła ona miejsce fabryczki wyro-bów pasmanteryjnych pamiętającej jeszcze sąsiednią, przydrożną karczmę „ochota”, od której tutejsze tereny wzięły swoją nazwę. w późniejszym okresie fabryka, jako zakład Państwowego Monopolu tytoniowego, sta-

ła się największym pracodawcą na ochocie, przed wybuchem wojny zatrudniała prawie 600 osób. w 1928 r. pod adresem kaliska 1 stanął szykowny budynek dla potrzeb admi-nistracyjno-mieszkalnych pracowników za-kładu. odbudowany ze zniszczeń wojen-nych otwiera dziś listę „kaliskich” zabytków ochoty.

W 1923 r. Grójecką do Okęcia pojechały tramwaje, dwa lata potem ruszyły Filtrową do placu Narutowicza. w efekcie ożywił się tu ruch budowlany. Domy – zasiedlane przez warszawską inteligencję – wznoszono zgodnie z wszelkimi wymogami nowo-czesności. Żadnych kamienic studni, tylko spore podwórka-dziedzińce, otwarte prze-strzenie otoczone zielenią. starannie pie-

lęgnowaną, tworzącą gdzieniegdzie niemal przydomowe parki. w większości istnieją one do dziś i niejako zobowiązują współ-czesnych inwestorów do kontynuowania tradycji tych oaz zieleni.

następny po tytoniowym pionierze stanął na kaliskiej (w latach 1928-1929), po pa-rzystej stronie na narożniku z Barską, pięcio-piętrowy dom bankowców BGk. wejście miał od Barskiej, ale objął spory fragment kaliskiej i dorównywał przyjętym standar-dom. – Byłem chłopakiem, gdy do tej bramy spędzono nas w lutym 1944 r., byśmy pa-trzyli na egzekucję 140 Polaków przywiezio-nych z Pawiaka i rozstrzelanych w zemście za zamach na kutscherę – wspomina zbigniew Lewandowski, dawny radny ochoty i jej mieszkaniec od urodzenia. zbrodnię tę przypomina dziś tablica na murze przeciw-ległej posesji dawnego Domu izb rzemieśl-niczych pw. św. antoniego Padewskiego, zwanej antoninem. Pod opieką księży orio-nistów działa tam do dziś młodzieżowy ośrodek wychowawczy dla chłopców.

Od początku lat 30. przynajmniej raz do roku przybywał na Kaliskiej nowy dom. Budowa jednego z pierwszych – kamienicy nr 17 spółdzielni Budowisko – została przypadkiem utrwalona na zdjęciu z głośnej na całą Polskę katastrofy. Był 21 marca 1931 r., kiedy 29-letni konstruktor zygmunt Puławski wystartował do próbnego lotu swoim nowym modelem bojowego samo-lotu-amfibii PzL-12. Pilot konstruktor był już sławą europejską. zataczając koło do powrotu na lotnisko za kościołem św. Jakuba, wpadł w ześlizg i runął na bruk z wysokości 150 m. nie przeżył wypadku. Dziś tego wybitnego projektanta samolotów, m.in. sławnych „jedenastek” (PzL 11), które we wrześniu 1939 r. broniły kraju przed

Niezwykła KaliskaAleksandra ZgorzelskaMało kto się tu zapuszcza, jeśli nie musi… – napisał internauta, który przemierzając Grójecką, główną arterię Ochoty, niespodziewanie znalazł się na niewielkiej ulicy, gdzie życie nagle traci swoje tempo. Pozbawiona handlowego harmidru ulica Kaliska uspokaja zielenią i harmonijnym ciągiem domów zbudowanych w podobnym stylu. Uciążliwą wielkomiejskość sprytnie zatrzymała tuż za progiem

Róg ulicy Grójeckiej – w głębi targowisko, 1939 r.

Fot. J

. Siel

ski

Fot. Z

e zb

ioru

Refer

atu

Gab

arytó

w Ar

chiw

um W

ojewó

dzkie

go K

onse

rwat

ora

Zaby

tków

Page 35: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

35

niemieckim najeźdźcą, przypomina tablica pamiątkowa na kamienicy kaliska 16 róg słupeckiej.

tragiczne wydarzenie nie wstrzymało na-pływu mieszkańców. zajmowali nowe, czyn-szowe kamienice. wkrótce też, przy kaliskiej 9, pojawił się dom znanego przemysłowca, farmaceuty Leona nasierowskiego. Do dziś zwraca on uwagę elegancką sylwetką, ukształ-towaną w stylu funkcjonalizmu. trzypiętro-wy, o wysokich kondygnacjach, z istniejącą wciąż furtką zdobioną nazwiskiem właścicie-la. z mądrą, z seneki zaczerpniętą łacińską sentencją nad frontowym wejściem: Generos animos labor nutrit (dla dusz szlachetnych pokrzepieniem jest praca), wielce tu właściwą mimo błędu (powinno być Generosos), za-pewne rytownika. schody – podobno z kar-raryjskiego marmuru – z pięknie kutymi ba-lustradami i rzeźbione podesty świadczą o do-brym guście i zamożności nasierowskiego, który był również kolekcjonerem polskiego malarstwa. w jego domu znajdowały się ob-razy m.in. Malczewskiego, Boznańskiej, wyczółkowskiego, Matejki, Grottgera, axen-towicza i Fałata.

zakłady farmaceutyczne na kaliskiej, wła-sność Leona nasierowskiego, były drugim pod względem wielkości przedsiębiorstwem na ochocie; przed wojną zatrudniały 500 osób. właściciel jeszcze przed jej wybuchem dokupił sąsiednią działkę dla powiększenia firmy (zwanej eLen, od jego inicjałów), a także rozbudował dom mieszkalny. Mał-żonkowie Janina i Leon nasierowscy prowa-dzili podczas okupacji tajne nauczanie, ukry-wali także Żydów, za co uhonorowano ich, wraz z synem, tytułami sprawiedliwych wśród narodów Świata. w czasie powstania w ich zakładzie stacjonowała dowódcza pla-cówka oddziału ak. zapłacili za to znisz-czeniem domu i zakładu oraz wywózką do obozów. Po wojnie, mimo świadomości zmian ustrojowych, rozpoczęli odbudowę firmy. Jej nacjonalizacja była – jak wszędzie – zapowiedzią końca. Dziś przy ich domu, z pewnością najcenniejszym zabytku kali-skiej, straszy pozostałość eLen-u, obciążo-na roszczeniami rudera.

wojna pozbawiła kaliską połowy domów. większość odbudowano, wzniesiono kilka nowych. Miejsce na początku ulicy, po jej

parzystej stronie, gdzie leżały ruiny, długo pozostawało zaniedbane. Dziś istniejący tam placyk to ważne miejsce historycznej pamięci ochoty. Upamiętnia karczmę, któ-ra dała nazwę dzielnicy.

Reduta Kaliska to miejsce, gdzie w dniach 2-10 sierpnia 1944 roku, między ulicami Grójecką, Kopińską, Białobrzeską i Słupec-ką oddział powstańców Armii Krajowej pod dowództwem por. Andrzeja Chyczewskiego „Gustawa” bronił przed hitlerowcami ważnej strategicznie ulicy Grójeckiej – jak głosi napis na tablicy osadzonej na blokach cegieł ze zrujnowanych domów.

inna tablica, na murze domu przy kaliskiej 11, uzupełnia tę informację: bito się do wy-czerpania wszelkich środków walki. Dotkliwy ich brak przesądził o jedynie dziesięciodnio-wych działaniach na ochocie. wprawdzie jeszcze 1 sierpnia powstańcy zdobyli anto-nin i przejęli tamtejsze, niemieckie zapasy broni, a potem nawet zdobycznym pancer-faustem unieszkodliwili „tygrysa”, ale amu-nicja się skończyła i 10 sierpnia musieli się wycofać do chojnowskich lasów.

REKLAMA

Page 36: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

36

Mieszkańcy spontanicznie pomagali po-wstańcom. w piwnicach eLen-u i przy kaliskiej 11 urządzili szpitale. znosili ma-terace, pościel, opatrunki, lekarstwa. Prze-nosili zdobyczną broń z antonina i tę wcześniej ukrytą na strychu domów 13 i 15. Przypadkowy wybuch granatu ranił tam wtedy jednego z mieszkańców. zmarł następnego dnia, 8 sierpnia, i został pocho-wany na podwórku. obok ciała złożono butelkę z informacją kim był, a był to Ju-liusz kaden-Bandrowski – jeden z najsław-niejszych pisarzy ii rzeczypospolitej, pił-sudczyk, adiutant Marszałka, piewca epoki legionów i odrodzonej Polski. Jego szczątki przeniesiono na cmentarz ewangelicki w kwietniu 1945 r. Dziś przy kaliskiej 13, gdzie mieszkał, przypomina go tablica pa-miątkowa i być może kapliczka na we-

wnętrznym dziedzińcu, jednak okoliczno-ści jej postawienia nikt nie pamięta.

kapliczki stawiano na kaliskiej podczas okupacji często. Gromadziły mieszkańców po godzinie policyjnej, umożliwiały wspól-ną modlitwę i integrowały ludzi. Pod nume-rem 17, w domu spółdzielni Budowisko, ka-pliczka została wzniesiona jako wotum za ocalenie życia. Podczas jednego z nalotów na warszawę mieszkańcy wylegli na po-dwórko, by na zewnątrz przeczekać bom-bardowanie. Gdy działania ucichły, wrócili do mieszkań. i wtedy na podwórko spadła bomba… Pod numerem 17 w ogóle było „szczególnie”. tu w każdym mieszkaniu pro-wadzono jakąś patriotyczną działalność: taj-ne nauczanie, ukrywanie Żydów, przecho-wywanie broni i akowskiego archiwum. Ca-ła ta par excellence inteligencka kamienica była ośrodkiem wszelkiej możliwej konspi-racji. ale niestety mieszkał w niej też zdraj-ca, który wypatrzył ukrywaną w jednej z piwnic zdobyczną amunicję. 29 lutego 1944 r. gestapo aresztowało właściciela piw-nicy, oficera ak zygmunta Żółtowskiego ps. „odwet” i jego żonę zofię, kurierkę płk. antoniego Chruściela „Montera”. oboje zginęli. Donosiciel, sądzony po wojnie, po-trafił wyłgać się od odpowiedzialności…

Po powstaniu mieszkańcy Kaliskiej po-dzielili los okolicznej ludności cywilnej, którą już w pierwszych dniach sierpnia za-częto wysiedlać na zieleniak, bazar przy opaczewskiej. Pamięć dramatu tych, którzy tam się znaleźli, mordów, gwałtów i grabieży dokonywanych przez brygadę ss rona,

rosyjskich najemników w niemieckiej służ-bie, przejmuje grozą do dziś. ocalałych z po-gromu czekał obóz w Pruszkowie, potem wywózka do niemiec. Jednak ci, którzy się uratowali – na wieść, że w styczniu 1945 r. niemcy uciekli z warszawy – wracali jak najszybciej. a wraz z nimi wracało życie.

Zasiedlano opuszczone mieszkania. Zrujnowane – ratowano. wiosną, gdy pu-ściły mrozy, podwórka i place stały się tere-nem wielkiej, popowstańczej ekshumacji. ale życie zwyciężało i normalizowało się. andrzej Czajkowski, dziesięcioletni chło-piec żydowskiego pochodzenia, ukrywany w domu pp. walterów przy kaliskiej 17, już spokojnie chodził po ulicach i wkrótce pod-jął naukę gry na fortepianie. za dziesięć lat zostanie laureatem V konkursu Chopinow-skiego, potem – gdy zamieszka w anglii – wybitnym kompozytorem.

sergiusz Hessen, znakomity rosyjski peda-gog i filozof, wykładowca wolnej wszechni-cy Polskiej, wobec niereaktywowania uczel-ni w warszawie zaczął dojeżdżać do jej łódzkiej filii (niebawem – Uniwersytetu Łódzkiego). Jego asystentem został tam aleksander kamiński, autor „kamieni na szaniec”. a w warszawskim mieszkaniu pro-fesora, przy kaliskiej 13, znów odbywały się uczone dysputy filozoficzne z udziałem m.in. tadeusza kotarbińskiego, władysława tatarkiewicza, a także wybitnego fizyka, profesora Czesława Białobrzeskiego.

w latach 40. w kawalerce w spółdziel-czym (do dziś) domu Budowiska zamiesz-kał młody, głośny już pisarz i poeta tade-usz Borowski. Jego twórczość – „U nas w auschwitzu”, „Pożegnanie z Marią” – ob-razowała tragiczny los całego pokolenia: koszmar okupacji, obozów, powojennej tu-łaczki. tytuł Laureata Państwowej nagro-dy artystycznej, jakim go uhonorowano w 1950 r., kwitował nie tylko talent, ale i otwarcie deklarowaną akceptację nowej rzeczywistości. ten wybór okazał się jed-nak ciężarem. 3 lipca 1951 r. pisarz popeł-nił samobójstwo. Miał tylko 29 lat.

koniec lat 40. przyniósł ulicy, jak i całej warszawie, dramat kwaterunkowego do-gęszczania. Po kolei odbierano domy wła-ścicielom. rodzinna kamienica nasierow-skich stała się wielorodzinnym budynkiem spółdzielczym, tyle że, być może, właścicie-le mieli wpływ na dobór lokatorów. Miesz-kający tu od dziecka wojciech Lewandow-ski wspomina, że nowi mieszkańcy wspól-nie odbudowywali dom, a nawet współfi-

Ulica Kaliska 6 róg Barskiej, 1939 r.

Kaliska 6 róg Barskiej, 2012 r.

Fot. Z

e zb

ioru

Refer

atu

Gab

arytó

w Ar

chiw

um W

ojewó

dzkie

go K

onse

rwat

ora

Zaby

tków

Fot. J

. Siel

ski

Page 37: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

37

nansowali prace. i nie wyklucza, że np. muzyczne upodobania właścicieli sprowa-dziły tu ludzi muzyki. Był wśród nich jesz-cze żyjący do niedawna profesor Józef Pat-kowski, pionierski propagator muzyki współczesnej, założyciel studia ekspery-mentalnego Polskiego radia w warszawie i studia Muzyki elektronicznej w krakowie. Jego gości, m.in. witolda Lutosławskiego, okolica wspomina do dziś. Być może też dzięki związkom właściciela ze środowi-skiem duchowieństwa kamienicę nasie-rowskich zamieszkuje trzecie pokolenie ro-dziny wybitnych luterańskich duchow-nych: wiktora i Jana Bogusława niemczy-ków, ojca i syna – profesorów i rektorów ekumenicznej Chrześcijańskiej akademii teologicznej w warszawie.

Dziś o mieszkańcach Kaliskiej decyduje rynek. nie brakuje tu zarówno mieszkań „z klimatem”, jak i tych nowoczesnych. od roku pod ostatnim, nieparzystym numerem (23) nowi mieszkańcy rezydują w eleganc-kim apartamentowcu rezydencja kaliska. Jego inwestor, firma LC Corp, docenił wa-lory tej lokalizacji – prawie śródmiejska, a przedmiejsko cicha. otoczona zielenią, ale z całą potrzebną do życia infrastrukturą. wśród usług – krawiec, szewc, fryzjer, tapi-cer. Jest autoserwis, przychodnia nFz, den-tysta. szykuje się lokalik z miłym co nieco. na zmęczenie życiem poradzi centrum po-

mocy psychologicznej. Pomoc duchową okażą dwa zgromadzenia zakonne, a prawną – kilka kancelarii adwokackich. na amato-rów owczarka niemieckiego czeka hodowca spod trzynastki, pod szesnastką obiecują skuteczną windykację długów, zresztą „war-ta” z naprzeciwka ubezpieczy od wszelkiego złego. a mały sklepik z tysiącem drobia-zgów pozwoli kupić niezbędny przedmiot nawet w niedzielę.

Może tylko żal, że nie da się już na kali-skiej 17 zobaczyć tysiąca pisanek, które pro-fesor irena Jasiukowa kolekcjonowała przez lata. no, ale można w tym celu pojechać do Ciechanowca, do tamtejszego Muzeum rol-nictwa, które przyjęło ten sławny zbiór. wy-cieczkę pomoże zorganizować biuro podró-ży, bo i takie na kaliskiej istnieje, a ekwipu-nek, zresztą z myślą o wszelkiej turystyce, za-pewni sławny w całej Polsce „sklep pod- różnika” na samym początku ulicy.

a jeśli się jest niedorostkiem? też nie jest źle. Można się tu pobawić wesoło na kilku placach zabaw, w sąsiedniej szkole zdobyć przynajmniej gimnazjalne wykształcenie, a następnie, we właściwym czasie, w pobli-skim kościele parafialnym wziąć ślub, ochrzcić potomka. i da capo…

Aleksandra Zgorzelska – dziennikarka, redaktorka, autorka wielu publikacji

prasowych i kilku książkowych o tematyce historycznej, głównie związanych z Warszawą

13 sierpnia u zbiegu ulic Raszyńskiej i Wawelskiej odbyła się uroczystość odsłonięcia – umieszczonej na specjalnej instalacji – tablicy informacyjnej dotyczącej Kotwicy, znaku Polski Walczącej, którego replika znajduje się na pomniku Lotnika. Pierwotnie Kotwica została namalowana przez Jana Bytnara „Rudego” w 1942 r. na cokole pomnika stojącego wówczas na placu Unii Lubelskiej, czyli w pobliżu warszawskiej siedziby gestapo.

10 listopada natomiast – w związku z 80. rocznicą odsłonięcia pomnika Lotnika – odbędzie się finał akcji Lotnicza Ochota. Akcja rozpoczyna się 7 września wernisażem wystawy w bibliotece Przystanek Książka przy ulicy Grójeckiej 42, poświęconej pomnikowi i Leonardowi Lepszemu, majorowi lotnictwa Wojska Polskiego, który pozował rzeźbiarzowi Edwardowi Wittigowi, twórcy pomnika.

Rezydencja Kaliska przy Kaliskiej 23

Lotnicza Ochota

Fot. J

. Siel

ski

Page 38: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

38

kiedy w 1926 r. powstała war-szawska spółdzielnia Mieszka-niowa, idea osiedla społeczne-go w Polsce dopiero się rodziła.

związani z wsM architekci, urbaniści, ale też socjologowie, ekonomiści czy działacze społeczni wiedzieli, że należy jak najszybciej zmienić warunki mieszkaniowe warszawia-ków, zwłaszcza tych najmniej zarabiających, i szukali optymalnych form architektonicz-nych i urbanistycznych. nie działali w próż-ni – te same sprawy zaprzątały całą europę. Polscy awangardowi architekci brali czynny udział w rozwoju modernistycznych i funk-cjonalistycznych idei w innych krajach euro-pejskich, uczestniczyli w międzynarodo-wych kongresach architektury nowoczesnej, doskonale orientowali się w trendach i roz-wiązaniach wprowadzanych w życie w Ho-landii, Francji, niemczech czy rosji. ich ści-

sła współpraca z postępowym środowis-kiem wsM, z towarzystwem osiedli ro-botniczych czy Polskim towarzystwem reformy Mieszkaniowej powodowała zaś, że wypracowywane koncepcje miały szanse na realizację.

Osiedle na Rakowcu nie jest jedynym zbudowanym w 20-leciu międzywojen-nym przez WSM kompleksem zaprojekto-wanym przez awangardowych architektów (wcześniej powstały kolonie wsM na Żoli-borzu), ale bez wątpienia jest najdoskonal-szym ucieleśnieniem nowatorskich i postę-powych koncepcji osiedla społecznego.

osiedle ulokowano przy skrzyżowaniu ulic Pruszkowskiej i wiślickiej, w pobliżu Pań-stwowych zakładów Lotniczych, wytwórni Polskiego Monopolu tytoniowego i zajezdni tramwajowej – to dla pracowników m.in.

tych zakładów budowano tu mieszkania. Pla-nowano ogromne osiedle, liczące nawet 1000 lokali, na taką inwestycję jednak wsM nie zdobyła funduszy i zdecydowano się na po-czątek zrealizować jedną kolonię: cztery trzy-kondygnacyjne bloki, po 48 jednakowych, 32-metrowych mieszkań w każdym. oddano je do użytku pod koniec 1935 r. w latach 1937-1938 powstały jeszcze dwa budynki oraz Dom społeczny, kluczowy dla dopełnie-nia koncepcji osiedla. w Domu społecznym bowiem nie tylko można było zrobić pranie czy spędzić wolny czas w świetlicy – to tam i na zielonych terenach wokół budynków miała budować się osiedlowa społeczność.

wybuch wojny przerwał budowę. Po jej zakończeniu bloki, choć zniszczone w 80 proc., zostały szybko odbudowane. Gdy po odwilży 1956 r. swoje działanie wznowiła wsM, na rakowcu mieszkało

Rakowiec – osiedle wzorcowe

Anna Cymer77 lat temu oddano do użytku pierwsze mieszkania na osiedlu WSM na Rakowcu. I choć wojna przerwała realizację awangardowej wizji Heleny i Szymona Syrkusów, prowadzona w latach 1959-1973 rozbudowa osiedla nie zniweczyła tej idei

Osiedle Rakowiec, 1959 r.

Fot. A

rchiw

um S

tolic

y

Page 39: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

39

952 lokatorów. trzy lata później podjęto de-cyzję o rozbudowie osiedla – w ciągu kolej-nych 11 lat wokół przedwojennych budyn-ków powstało kilkadziesiąt nowych bloków, których generalnym projektantem był za-sław Malicki. ten wychowanek m.in. szy-mona syrkusa i Bohdana Lacherta nie tylko doskonale znał przedwojenną koncepcję osiedla społecznego, ale i uznawał ją za naj-lepszą także w czasach umasowienia, uprze-mysłowienia i ujednolicenia budownictwa mieszkaniowego. to głównie dzięki temu obie części osiedla na rakowcu utworzyły spójną całość.

Helena i Szymon Syrkusowie, członkowie awangardowego zespołu Praesens, w latach 30. nadali budynkom na Rakowcu formę minimalistycznych bloków, podzielonych na dwa, lekko względem siebie przesunięte seg-menty. Białe tynki, płaskie dachy, długie, po-

ziome pasy okien upodobniły je do innych funkcjonalistycznych osiedli budowanych wówczas w europie. nie mniej istotna była urbanistyka, bo jak mówił awangardowy gra-fik, scenograf i architekt Mieczysław szczu-ka: „Mieszkanie jest komórką organicznie związaną z całością osiedla, od niego uzależ-nioną i jemu swe wymagania narzucającą”. zgodnie z teorią Le Corbusiera o przestrzeni, zieleni i świetle, bloki na rakowcu ustawiono prostopadle do ulic (ruch kołowy jest usunię-ty z terenów mieszkalnych), w układzie pół-noc – południe, zapewniającym najlepsze na-słonecznienie lokali. Duże przestrzenie po-między domami wypełniła zieleń, której obecność miała też zrekompensować niewiel-ki metraż mieszkania.

Po wojnie zasady budowania osiedli zostały ujednolicone i umasowione, zniknęła idea budowania więzi społecznych na rzecz szyb-kiego zapewnienia mieszkań. to, co kontynu-

owano, to urbanistyka: projektując nową część rakowca, zespół zasława Malickiego rozstawił bloki luźno wśród zieleni, z daleka od ulic, zachował duże odległości między bu-dynkami i urozmaicił układ osiedla poprzez poprzetykanie 4-piętrowych bloków 11-pię-trowymi punktowcami. Malicki pisał, że jego celem jest przeciwstawiać się „potwornym za-cieśnieniom ulic i narastających w głąb łańcu-chom podwórek kamienic czynszowych”, ale też „blokom robotniczym, koszarowym roz-wiązaniom tor i zUs i innych akcji inwe-stycyjnych czasów sanacyjnych”.

Dziś osiedle WSM na Rakowcu liczy 114 budynków (63 mieszkalnych i 51 usługo-wych), w dawnym Domu społecznym dzia-ła Dom kultury, a osiedlowy park ze stawem nosi imię powojennego projektanta. Mimo że bloki na rakowcu wypełniają niezbyt du-że mieszkania, osiedle uważane jest za wy-godne, głównie dzięki dobrze zaprojektowa-nej osiedlowej infrastrukturze i otwartej przestrzeni wokół. w ostatnich latach w są-siedztwie osiedla powstało wiele ogrodzo-nych mieszkaniowych kondominiów, odse-parowanych wysokimi płotami od miasta i innych ludzi i bardzo gęsto zabudowanych ( choćby osiedle Marina Mokotów). w po-równaniu z nimi niezbyt przecież luksusowy rakowiec jawi się jako miejsce wyjątkowo przyjazne. szymon syrkus mówił: „architek-tura zmienia układ społeczny tak, jak układ społeczny zmienia architekturę”. każdy mo-że sobie dopowiedzieć, która z idei osiedla mieszkaniowego – wsM czy współcze-snych deweloperów – tworzy bardziej przy-jazne otoczenie dla mieszkańców.

W 1959 r. podjęto decyzję o rozbudowie przedwojennego osiedla – w ciągu 11 lat powstało kilkadziesiąt nowych bloków

Fot. A

rchiw

um S

tolic

y

Dzisiejsze osiedle Rakowiec uważane jest za wygodne, głównie dzięki dobrze zaprojektowanej infrastrukturze i otwartej przestrzeni wokół

Zdjęc

ia: P.

Ciem

niews

ki

Page 40: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

40

Historia Dk rakowiec sięga 1937 r. to właśnie wtedy w dzielnicy robotniczej, za-mieszkanej w większości przez

tramwajarzy i ich rodziny, został zbudowany Dom społeczny przy ulicy Pruszkowskiej (obecnie wiślicka 8). warto dodać, że po-wstał on wyłącznie ze składek lokatorów spółdzielni mieszkaniowej. w parterowym budynku znajdowała się „bawialnia dzieci”, czyli przedszkole, i łaźnia, a w piwnicy pral-nia. Miejsce szczególne zajmowała sala klubo-wa, gdzie odbywały się spotkania i przyjęcia rodzinne mieszkańców dzielnicy.

Odbudowany w 1947 r. po zniszczeniach wojennych budynek przy Pruszkowskiej, ja-ko jeden z pierwszych domów spółdzielczych w stolicy, został przystosowany do działalno-ści kulturalnej i społecznej. zyskał dwa piętra, salę widowiskową, pokoje do zajęć i sanitaria-ty. Pełnił swoją rolę do roku 1972, kiedy to na 13 lat przejął go ośrodek Badawczo-rozwo-jowy aparatury Medycznej orMeD. – Dzięki staraniom władz warszawskiej spół-dzielni Mieszkaniowej rakowiec i dzielnicy ochota budynek został odzyskany i stał się międzyorganizacyjną placówką kultury – mówi Jarosław Grzegrzółka, dyrektor Do-mu kultury rakowiec, którym kieruje nie-przerwanie od 1987 r. Dziś pracownicy Dk zajmują się działalnością społeczną i eduka-cyjną, prowadzą zajęcia artystyczne, pomaga-ją mieszkańcom ochoty w odkrywaniu zain-teresowań i aktywnym spędzaniu wolnego czasu. oferta zajęć jest bogata: film, muzyka, plastyka, teatr, taniec… Dla dzieci, młodzieży, dorosłych.

– szczególnie bliska jest mi rola społeczna naszej placówki – mówi Jarosław Grzegrzół-ka. w Dk rakowiec mają bowiem swoje sie-dziby m.in. związek sybiraków warszawa ochota i koło więźniów obozów koncen-tracyjnych Dachau, natzweiler, Flossenbürg. Prężnie działa tu ochockie stowarzyszenie Uniwersytetu iii wieku „omega”, seniorzy mogą wybierać między nauką języków ob-cych, zajęciami komputerowymi, gimnastyką czy wykładami z różnych dziedzin.

Wizytówką Rakowca jest z pewnością ze-spół dziecięcy Gong (www.gong.art.pl), któ-ry w czerwcu obchodził jubileusz 30-lecia. Przez te lata śpiewało, tańczyło i recytowało w nim prawie 1000 osób, najstarsi mają dziś po 40 lat. – Gong jest największą przygodą mego życia – wyznaje z uśmiechem Jacek ko-walczyk, długoletni kierownik zespołu. – zda-rza się, że byli członkowie zespołu wpadają do nas już z własnymi dziećmi. z sentymentem opowiadają im o występach, przyjaźniach, ko-lorowym dzieciństwie w szarej wówczas rze-czywistości. w lutym tego roku zespół wziął udział w koncercie „Michael Jackson symfo-nicznie” w Filharmonii narodowej. to był ogromny sukces. większość dzieci po raz pierwszy znalazła się w tym szacownym gma-chu, a w dodatku w roli artystów.

ważne miejsce w Dk rakowiec zajmuje te-atr. – Przyznaję, że teatr jest moim oczkiem w głowie, interesuje mnie zwłaszcza sfera osób wykluczonych – mówi anita szaboova. „wykluczeni” to niepełnosprawni dorośli, z chorobami psychicznymi, cierpiący na pora-żenie mózgowe, którzy stworzyli spektakl po-kazywany również na festiwalu w Brukseli. Po raz pierwszy w życiu byli za granicą, po raz pierwszy lecieli samolotem… Dk stara się także pomagać tzw. trudnej młodzieży. – na-wiązaliśmy współpracę z pobliskim ośrod-

kiem Pomocy społecznej „Pod skrzydłami” i zorganizowaliśmy dla młodzieży naukę hip--hopu, breakdance’u, graffiti, warsztaty filmo-we – opowiada szaboova. w tych ostatnich wziął udział Marcin Bortkiewicz, reżyser przejmującego filmu dokumentalnego „na-kręceni”. Jego bohaterami, a także współtwór-cami scenariusza są gimnazjaliści z ochoty mający kłopoty z nauką, przystosowaniem społecznym, z relacjami z rodziną i szkołą. Przed kamerą szczerze odpowiadają na istot-ne pytania – kim są, co jest ważne, czego żału-ją… Grają siebie. obraz został pokazany na fe-stiwalu Dwa Brzegi w kazimierzu Dolnym i zyskał świetne recenzje.

Na jesień tego roku DK Rakowiec ma wie-le planów. Jednym z nich jest projekt „scena światłoczuła”, adresowany do offowych te-atrów studenckich i młodego poszukującego widza. ze szczegółami można się zapoznać na stronie Domu kultury rakowiec http://dkrakowiec.wordpress.com.

Małgorzata Szyszko-Kondej – poetka, pisarka, dziennikarka, autorka tekstów dla dzieci i młodzieży.

W 2007 r. za książkę „Sejf z milionem w środku, czyli bestseller III b” otrzymała wyróżnienie w I Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren organizowanym przez

fundację Cała Polska Czyta Dzieciom

Małgorzata Szyszko-Kondej – Każde dziecko ma talent, a każdy dorosły może odkryć w sobie pasję – mówi Anita Szaboova, zastępca dyrektora Domu Kultury Rakowiec. Codziennie, już od 75 lat prawdę tę potwierdza działalność Domu Kultury przy Wiślickiej 8, jednego z pierwszych w Warszawie

Dom kultury z tradycjami i przyszłością

Dziecięcy zespół Gong z Domu Kultury Rakowiec obchodził w tym roku jubileusz 30-lecia

Page 41: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY
Page 42: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

42

Agnieszka Czapla: „»Kwadrans warszawski«, Elżbieta Uzdańska, dzień dobry” – tymi słowami od 10 lat wita Pani słuchaczy. W czerwcu w „Radiu dla Ciebie” usłyszeliśmy 372. wydanie tego jedy-nego radiowego przewodnika po Warszawie. Czy to w Pani głowie narodził się jego pomysł?Elżbieta Uzdańska: – tak, chciałam stwo-

rzyć cykliczną audycję, która byłaby trochę reportażem o dzisiejszym mieście, a trochę odnosiła się do jego historii. Poprzednicz-ką „kwadransa” była audycja „w dawnej warszawie”, do której zapraszaliśmy znaw-ców historii miasta. „kwadrans” wyszedł ze studia i jego bohaterami stali się ludzie z ulicy. audycję realizowała dwójka repor-terów – współpracowali ze mną Jakub si-to, wojciech Dąbrówka, Marek Miśko i Paweł wyszyński. nasz cel był jeden – by słuchacze poznali i polubili miasto.

Chcąc ich przekonać do stolicy, sięga Pani po najróżniejsze tematy...– tematem może być każda ulica, osie-

dle, park, przedwojenne podwórko, ka-mienica i jej mieszkańcy, a także osoby, które o warszawie piszą czy ją fotografują. staram się nie zanudzić słuchacza. Jeśli w jednym tygodniu proponuję na przy-kład spacer ulicą Górskiego, to w przy-szłym odwiedzam Hutę warszawa.

A czy ludzie spotkani na ulicy bywają „zalążkiem” tematu?

– Jak najbardziej. Przykład – pani Ma-rianna. spotkałam ją na placu Bankowym, karmiła wrony. Była kierowcą wysłużonej taksówki, którą woziła znakomitych war-szawiaków, np. tadeusza Łomnickiego czy profesora tadeusza kotarbińskiego. na-grałam z nią rozmowę o tych wronach i jej pracy. to dzięki pani Mariannie jedna z audycji odpowiadała na pytanie „Czy wrony rządzą stolicą?”.

Czy ma Pani wśród tych prawie 400 audycji swoje ulubione?– oczywiście! na przykład ta o pomniku

katyńskim na cmentarzu wojskowym na Powązkach. stefan Melak i jego bracia naj-pierw potajemnie pracowali nad nim w garażu, a potem śmieciarką wwieźli jego elementy na cmentarz. Był rok 1981, więc pomnik następnego dnia został usunięty. Po ośmiu latach został podrzucony w czę-ściach pod bramę cmentarną. Przez nie-znanych sprawców… i dzięki temu stoi dziś na wojskowych Powązkach. inna hi-storia opowiada o najmniejszej nierucho-mości w warszawie – zielonej budce w parku Ujazdowskim, w której znajduje się… waga. Ponad 100 lat temu dostała ją w prezencie wiktoria kawecka, prima-donna operetki warszawskiej. Śpiewaczka miała kłopoty z nadwagą i urażona pre-zentem sprzedała go w 1912 r. nowa wła-

ścicielka kupiła grunt w parku, schowała wagę w budce i uczyniła z niej użytek pu-bliczny. od tamtej pory za drobną opłatą można się tam zważyć (na siedząco) i zmierzyć. a robili to m.in. Charles de Gaulle, tadeusz Mazowiecki i Jerzy waldorff.

W swoich audycjach pokazuje Pani miasto, a co z mieszkańcami Warszawy?– są bardzo różni, co widać w moich au-

dycjach. niektórych – zwłaszcza nowo przybyłych – warszawa mało obchodzi. ale są też warszawiacy z pasją, tacy jak 80-letnia pani Basia z saskiej kępy, która przed euro poruszyła niebo i ziemię, żeby odmalować fasadę budynku znajdującego się blisko stadionu narodowego, czy szef placówki medycznej przy Chmielnej nazy-wany czyścicielem. Uparł się, że oczyści ulicę z wszelkich bazgrołów i robi to z uporem maniaka od kilku lat.

Ma Pani na swoim koncie setki audycji o Warsza-wie, nie tylko „Kwadrans”. Czy to miasto nie za-czyna się Pani już nudzić?– nie, bo warszawa wciąż się zmienia

i to jest właśnie w niej najciekawsze.

Elżbieta Uzdańska – dziennikarka Radia dla Ciebie, przez całe zawodowe życie

związana z Regionalną Rozgłośnią Polskiego Radia w Warszawie

6 tysięcy minut Kwadransa

Z ELŻBIETĄ UZDAŃSKĄ, dziennikarką, autorką „Kwadransa warszawskiego”,

rozmawia Agnieszka Czapla

Elżbieta Uzdańska i realizator dźwięku Andrzej Gmitrzuk

Fot. E

. Sza

fran

Page 43: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

43

Hanna Baltyn: Pana gabinet, w którym właśnie jesteśmy, zajmuje całe drugie piętro w kamienicy przy ulicy Smolnej 11. Chciałabym, żebyśmy, ko-rzystając z książek i wspomnień, wyobrazili sobie, jak to było, kiedy w 1922 r. Tadeusz Boy-Żeleński przeprowadził się z Krakowa do Warszawy i zamieszkał pod tym adresem. Dom, który wów-czas tu stał, został niestety zburzony – nie jeste-śmy więc w mieszkaniu Boya w sensie dosłownym, tylko w jego, można powiedzieć, pejzażu mentalnym. Wiesław Uchański: – oczywiście, to ele-

mentarna wiedza dla każdego, kto intere-suje się warszawą. trzypiętrowy dom zbu-rzono w 1936 r., budowę wyższego zakoń-czono w 1938 r. ze starego domu zacho-wały się zresztą chyba przybudówki od strony ulicy smolnej, kończące się na trze-cim piętrze tarasami. Dlatego zapewne,

jak podejrzewam, syn Boya – stanisław – nakłonił w latach 50. ówczesnych nota-bli do wmurowania tablicy pamiątkowej pod tym numerem.

Na którym piętrze mieszkała rodzina Żeleńskich?– na pierwszym, ale czy tamte piętra od-

powiadały obecnemu układowi – nie wiem. ale z pewnością w sensie geograficznym Boy poruszał się w tej samej przestrzeni. i na początek zróbmy pewne ustalenie: je-stem wydawcą, nie kustoszem, nie history-kiem sztuki. Moje głębsze zainteresowanie Boyem wynikło z powodu tej tablicy, bo uznałem, że skoro istnieje tu genius loci, to trzeba to w jakiś sposób upamiętnić. w pięciopokojowym mieszkaniu pod tym adresem Boy prowadził w latach 1930- -1935 wydawnictwo pod nazwą Biblioteka Boya, które niestety zbankrutowało.

Z wizytą u BoyaZ WIESŁAWEM UCHAŃSKIM, prezesem wydawnictwa Iskry, rozmawia Hanna Baltyn

Podwójny jubileusz na Smolnej

Wydawnictwo Iskry powstało 60 lat temu – 1 października 1952 r. – we wrześniu zaś mija 25 lat nieprzerwanego kierowania nim przez Wiesława Uchańskiego. Prezes Iskier jest znanym i cenionym kolekcjonerem, choć sam za takiego się nie uważa, mówiąc, iż interesuje go tylko sztuka tworzenia wnętrz. Jego pasję zbierania pamiątek po pisarzach doceniają jednak autorzy i ich przyjaciele, którzy do siedziby Iskier znoszą autografy, rękopisy, bibeloty, przedmioty, drobiazgi codziennego użytku i przekazują w dobre ręce Wiesława Uchańskiego.

Zdjęc

ia: J.

Siel

ski

Page 44: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

44

Po Boyu zostało w zasadzie niewiele pa-miątek, bo jego kolejne mieszkanie – na krakowskim Przedmieściu 58 – spłonęło w czasie Powstania warszawskiego z całą zawartością. Mam jego listy, książki z dedy-kacjami i maszynę do pisania – też najpraw-dopodobniej jego. istnieje kilka opisów mieszkania przy smolnej, z których najbar-dziej szczegółowy dała irena krzywicka. ona miała oko. różne rzeczy dostrzegł tak-że wojciech natanson i francuski historyk literatury Jean Fabre, przed wojną długolet-ni wicedyrektor instytutu Francuskiego w warszawie. wszyscy zauważyli przede wszystkim ogromną liczbę obrazów.

Ale opisy są sprzeczne, jeśli chodzi o ich rozwiesze-nie. Krzywicka powiada, że w dużym gabinecie Boya na Smolnej był pod sufitem fryz z jego portretów robionych przez Witkacego. Na Krakow-skim podobno była nimi dosłownie wytapetowana cała ściana.– zapewne zależało to od wolnej po-

wierzchni ścian, bo tych obrazów było kil-kadziesiąt. trzy nazwiska na „w” rzucają dzisiaj kolekcjonerów na kolana: witkacy, wyspiański, wojtkiewicz. no i był jeszcze Grottger, który namalował portret ojca Boya, kompozytora władysława Żeleń-skiego, z którym się przyjaźnił. Udało mi się zdobyć jego kopię. to tworzyło klimat, a o tym chciała Pani ze mną rozmawiać.

Właściwie chciałam rozmawiać o modelowym urządzeniu mieszkania przedwojennego inteligenta tout court. Bo Boy takim był – pochodził z dobrej rodziny, został też artystą, jak jego ojciec, wirtuozem przekładu, niebanalnym krytykiem, przez całe życie był także poetą. Miał za sobą ogromny bagaż tradycji i wyrobione

znajomości wśród ówczesnej elity intelektualnej, artystycznej, rządowej i finansowej.– i tu się z Panią nie zgodzę co do termi-

nu. Boy nie był inteligentem. Był intelek-tualistą. to była inteligencja najwyższego gatunku. stało za nim sześć wieków przodków, dobra szlachecka rodzina pie-czętująca się Ciołkiem, w XVi wieku aria-nizująca, rozgałęziona i majętna.

Wróćmy do mieszkania – z którego zresztą wcale nie wychodziliśmy.– skąd się wzięły różnice w urządzaniu

dworków i mieszkań? Mieszkania się zmieniało, a do dworu projektowało spe-cjalnie, „na miarę” meble i urządzenia, piece, kominki. w mieszkaniach pojawia-ły się meble przenośne. Boy, przeprowa-dzając się z krakowa do warszawy, nie za-brał słynnych mebli projektu wyspiańskiego…

Były wielkie, ciężkie i strasznie niewygodne.– nie mówiąc o tym, jaki byłby ambaras

z przewozem. tymczasem nawet dobrze zarabiający inteligenci liczyli się z tym, że będą zmieniali mieszkania. i zmieniali je.

W latach 20. i 30. istniało już coś, co można by nazwać estetyką powstałej w 1926 r. Spółdzielni Artystów Plastyków ŁAD – moda na ascetyczność i funkcjonalność, proste stoły, proste tapczany. Choć Krzywicka twierdzi, że akurat u Boya lokum było dość zagracone, także antykami.– Uściślijmy, co nazywano antykami. Ja

bym chyba ich u Boya nie zauważył. XiX- -wieczne meble przecież wówczas nie były jeszcze wcale antykami, tylko meblami prawie współczesnymi. Myślę, że Boy nie przywiązywał wagi do mebli, tylko do ob-razów. Do tego stopnia, że pomagając

w organizacji wystawy witolda wojtkie-wicza, nie zgodził się na wypożyczenie eksponatów z własnego domu.

No a biblioteka? Spróbujmy ją zobaczyć.– Biblioteka dawniej pełniła zupełnie in-

ną funkcję niż dziś. Dziś jest raczej deko-racyjna, o ile ktoś zbiera książki, bo i tak prawie wszystko można znaleźć w interne-cie. a kiedyś była podstawowym narzę-dziem pracy, to w książkach szukało się wytrwale różnych informacji, musiały więc być łatwo dostępne, luźno ułożone, co wi-dać zresztą na zdjęciu.

Więc Boy musiał mieć dużo słowników i opraco-wań. Podobno miał całą dużą podręczną biblio-teczkę balzakianów – przetłumaczył przecież aż 31 tomów „Komedii ludzkiej”, nadto dzieła i książ-ki o Molierze, Diderocie, Wolterze, Pascalu, Kartezjuszu, Stendhalu... Nie mówiąc o Prouście. – Francuskich dzieł miał mnóstwo. Mó-

wił także po niemiecku, a zapewne znał również angielski. Podejrzewam, że miał przynajmniej dwa tysiące dzieł z klasyki francuskiej. zaczynał od Villona, więc cała historia literatury francuskiej musiała stać u niego na półkach. Poza tym przysyłano mu pisma naukowe i współczesne książki, które wychodziły w Polsce. ta biblioteka w pewnym momencie była tak ogromna, że aż trudno sobie wyobrazić tę przepro-wadzkę ze smolnej na krakowskie Przed-mieście, niesamowity wysiłek organizacyj-ny, żeby nie zapodziać tego, co ważne. Dla wszystkich inteligentów przeprowadz-ki w owym czasie były katastrofą, wręcz klęską. tak samo i dzisiaj. ale mam wraże-nie, że mieszkanie Żeleńskich nie obrasta-ło w bibeloty.

Fakt. Nie byli chyba sentymentalni. U Zofii Żeleń-skiej podobno przy łóżku była tylko szafka, na niej popielniczka, papierosy, termos z herbatą, lampa, słowniki i maszynopisy, bo robiła mężowi korekty i pomagała redagować książki. Było też ponoć sześć portretów pani domu autorstwa jej ko-chanka – Witkacego. Zastanawia mnie również, dlaczego do pracy używali stołów, nie biurek. A przecież w nogach przedwojennych biurek mie-ściły się tony papierów. Ze wspomnień kolegów Stasia wiadomo, że Boy pracował czasem do rana nad przekładami, pisząc na maszynie w korytarzu, by nie budzić żony i syna. – Co do stołów, też tego nie rozumiem

– w końcu w biurku wygodnie czasem coś schować. a pamiątki? Były dwie szkoły. szkoła galicyjska – mieszkania obrastały w bibeloty, bo nie przeprowadzano się cią-gle. natomiast w warszawie nie było tra-dycji aż takiego gromadzenia pamiątek.

Siedziba wydawnictwa Iskry na Smolnej 11

Page 45: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

45

Może to kwestia tego, jak pojmowano wtedy nowo-czesność. W modzie była prostota – to po co dur-nostojki zbierać? – no tak. to nagromadzenie przedmio-

tów, jakie Pani teraz widzi w moim gabi-necie, uważano by wtedy za przejaw złego gustu. w dworach i dworkach natomiast, gdzie coś stało sto lub dwieście lat, nikt te-go nie ruszał.

To były spore mieszkania, ale nie monstrualnie du-że. Podejrzewam, że nie miały mniej niż 150 m2. Jeśli byli koledzy szkolni Stasia – Jerzy Giedroyc i Andrzej Kuśniewicz – opisują jego pokój, gdzie na łóżku czytali książki i pili likier różany, jako maleńki – to była to zaledwie sypialnia. Podobną sypialnią musiał być pokój żony Boya. Proszone soboty, które przeszły z jednego mieszkania do drugiego, trwały od września do maja (od piątej do ósmej) i były urządzane w jadalni, z ciasteczka-mi własnego wypieku gospodyni, kawą i herbatą, bez alkoholu. Goście przychodzili na listowne za-proszenie – jedno wystarczało na cały sezon. – a potem wyjeżdżali na wakacje

– głównie do zakopanego.Czy Boy umiał jeździć na nartach? Bo w Pańskim przedpokoju stoi para prawiecznych nart.– nic o tym nie wiem. nawet witkacy,

który podobno umiał, wolał się z nimi fo-tografować, niż na nich jeździć. witkacy

poznał panią zofię w krakowie i kiedy wybuchło między nimi uczucie, spędzali czas głównie w zakopanem. ale powiem Pani ciekawostkę. Żona Boya nawet nie widziała tego warszawskiego mieszkania przed przeprowadzką. Chyba na tym eta-pie ich związku mało ją to już obchodziło. Miejsce pomógł im znaleźć kornel Maku-szyński. Dom był własnością natansonów, posesjonatów i przedsiębiorców warszaw-skich, do których m.in. należała papiernia w konstancinie. Podobno istotnym powo-dem wyboru było liceum po drugiej stro-nie ulicy, bo Żeleńscy mieli poważne kło-poty wychowawcze ze stasiem.

Od razu mieli osobne sypialnie.– tak było prawie od początku. Ale wróćmy do oficjalnej kochanki Boya, Krzywic-kiej. Opowiada, że jak zaprosiła go do domu, strasznie się wstydziła pospolitości swojego miesz-kania w porównaniu z eleganckim mieszkaniem Boya, którego poznała, robiąc z nim wywiad dla „Pologne Littéraire”. A on podobno wcale się nie przejmował otoczeniem. Natomiast zwracał uwagę na elegancki ubiór i higienę osobistą. Perfumował się „Chypre’em”. – Jego otocznie to było klasyczne miesz-

kanie intelektualisty. ono było warsztatem pracy, temu zostało podporządkowane. Leżały tam paki z niesprzedanymi książka-mi. Podczas okupacji pani zofia sprzeda-wała je i dzięki temu przeżyła. ich miesz-kanie było miejscem pracy i pamiątek po ludziach, z którymi się stykali, natomiast nie uprawiali kolekcjonerstwa w dzisiej-szym tego słowa znaczeniu.

A zetknął się Pan z czymś, co Krzywicka nazywa dywanami i makatami? Co zrobiło na niej takie wrażenie? Czy to było przywiezione z Krakowa? I słówko o zastawie.– zdecydowanie pochodziło to ze zbio-

rów rodzinnych, z krakowa albo z zako-panego, gdzie od 1907 r. działał Cech rę-kodzielników i Przemysłowców. nawet tapczan był przykryty kilimkiem – podob-no w geometryczne wzory. a zastawa mo-gła być rodzinna, raczej od rodziców Boya niż państwa Pareńskich, którzy mieli do

wywianowania aż trzy córki. Domyślam się, że to był jakiś rosenthal albo Miśnia, co w owym czasie nie było niczym nad-zwyczajnym. zastawę trzymano w kreden-sie, gdzie przez kilkadziesiąt lat się spatynowała.

Ze zdjęć niewiele wynika. Nie wiem, jakich lamp oni używali do pracy, jakich popielniczek czy filiżanek. – Ja też na fotografiach nie dostrzegłem

niczego osobliwego, z wyjątkiem obrazów. warszawa czasów Boya bardzo różniła

się od krakowa czy Lwowa. tutaj budowa-no nowe dzielnice i nowe domy urządzane po nowemu. substancji budowlanej, nawet tylko XiX-wiecznej, nie było tak wiele, mieszkania były rotacyjne. smolna przed wojną to już ścisłe centrum, prestiżowa lokalizacja. tu, przy rogu nowego Światu, mieszkał stefan kisielewski, siostra Marii skłodowskiej-Curie, działaczka oświatowa stefania sempołowska, poza tym wielu lekarzy okulistów, bo na końcu ulicy od 1870 r. mieścił się pierwszy w warszawie instytut oftalmiczny, zburzony w powstaniu. Ciekawa ulica, ciekawe jej dzieje.

„Mieszkania XX wieku” to impreza organizowana przez Warszawski Oddział Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w ramach tegorocznych Europejskich Dni Dziedzictwa, w Polsce przebiegających pod hasłem „Tajemnice codzienności”. Ma ona uzmysłowić warszawiakom, jak w ciągu stu lat zmieniały się architektura i rozkład mieszkań, ich powierzchnia, wystrój i wyposażenie. 22 września o godz. 10 w pałacyku Szustra przy ulicy Morskie Oko 2 odbędzie się panel dyskusyjny z udziałem zaproszonych gości, którzy m.in. będą się zastanawiać, jak i co należy w warszawskiej architekturze chronić. W programie również gra miejska, konkurs fotograficzny i – przede wszystkim – zwiedzanie mieszkań. 23 września wszyscy chętni będą mogli odwiedzić kilkanaście warszawskich mieszkań w historycznych budynkach (sprzed I wojny światowej, z lat 30., 40. i 50. i 60.), m.in. na Saskiej Kępie, MDM-ie czy Żoliborzu. Szczegóły na stronie www.tonz.org.pl/warszawa.

W mieszkaniu Boya na Smolnej wisiało kilkadziesiąt obrazówPortret Tadeusza Boya-Żeleńskiego autorstwa Witkacego

Page 46: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

46 kiedy przed trzema laty dyrektor naczelny teatru wielkiego – opery narodowej walde-mar Dąbrowski obwieszczał

powołanie w ramach tw nowej autono-micznej formacji – Polskiego Baletu naro-dowego z krzysztofem Pastorem na czele – mało kto wierzył w zapowiedzi radykalnej poprawy poziomu dobrze znanego zespo- łu. Poprawa miała nastąpić dzięki artystycz-nej autonomii PBn, jego samodzielności w podejmowaniu decyzji, odpowiedzialno-ści w budowaniu linii programowej itd. tymczasem słowo stało się ciałem.

Wzór dla polskich koleiw ciągu minionych kilku lat praca tancerzy

Polskiego Baletu narodowego nabrała więk-szego sensu chociażby poprzez wprowadze-nie codziennego ładu, bardziej czytelnych re-guł awansu i obsad, wreszcie sensownej per-spektywy na przyszłość. nawet godziny pracy są teraz racjonalne, pozwalające godzić życie zawodowe z prywatnym. Można powiedzieć, że miejsce utożsamiane z artystyczną beztro-ską stało się wzorem solidności; Polski Balet narodowy może być pod pewnymi względa-mi wzorem np. dla polskich kolei.

Pracujący z Pastorem ludzie są starannie dobierani; 86 osób tworzących zespół pod

wodzą wybitnego choreografa, nie tak daw-no także tancerza, to najlepsi z dobrych. Pra-wie jedna czwarta z nich jest cudzoziemca-mi. Chcą pracować w warszawie świetnie wyszkoleni tancerze zarówno z sąsiednich krajów wschodu i zachodu, jak i z innych kontynentów.

Koryfejki i gwiazdyo tym, że praca w balecie to nieustanny

wysiłek fizyczny i psychiczny, że to żmudne pokonywanie kolejnych szczebli kariery, by osiągnąć najwyższe stanowisko pierwszego solisty, wiedzą wszyscy zainteresowani. w Polskim Balecie narodowym również panuje ostra rywalizacja, są silne emocje, gdyż czasu na zrobienie kariery w tym zawo-dzie jest wyjątkowo mało. trzeba tańczyć, ile się tylko da.

Jeszcze do niedawna występy baletowe w teatrze wielkim odbywały się znacznie rzadziej niż przedstawienia operowe. Dzięki zaistnieniu PBn proporcje znacząco zmie-niły się na korzyść spektakli baletowych. ze-spół jest też zapraszany na występy w kraju i za granicą. tancerze są tym zachwyceni, chociaż chcieliby występować jeszcze więcej. Mama emilii stachurskiej przyjeżdża z Bia-łegostoku na każdą premierę córki. Jest dum-na z jej postępów i jak najgoręcej kibicuje sa-

modzielnie mieszkającej w wynajętym mieszkaniu absolwentce warszawskiej szko-ły baletowej. – Jestem koryfejką – mówi emilia stachurska. to znaczy, że wyszła już z cienia corps de ballet, a przed nią starania o awans na solistkę, a potem być może na sam szczyt baletowej hierarchii – na pierw-szą solistkę. Łatwo nie będzie, ale 25-letnia blondynka jest ambitna. Preferuje taniec no-woczesny i ma wiele możliwości, aby speł-niać się artystycznie. teraz świetnie zatań-czyła w ostatniej premierze baletowej na du-żej scenie teatru wielkiego. wystąpiła w ostatnim ogniwie „opowieści biblijnych”, w balecie „sześć skrzydeł aniołów” w chore-ografii Jacka Przybyłowicza.

Magdalena Ciechowicz to już gwiazda Polskiego Baletu narodowego. na ostatniej premierze fenomenalnie wykonała dwie nie-bywale trudne czołowe partie: syreny („syn marnotrawny” w choreografii George’a Ba-lanchine’a) oraz ewy-noemi w „kainie i ablu”, drugiej części biblijnego tryptyku w choreografii emila wesołowskiego. wy-soka, szczupła, inteligentna, trzeźwo patrzy na swoje dokonania. Miała ich wiele, pracu-jąc w kilku zespołach europy. Powróciła do warszawy z Madrytu, gdzie także rozwijała swoje umiejętności. – Moi koledzy, którzy jak kiedyś ja tańczą za granicą, sądzą, że tam

Życie na czubkach palców

Spektakle baletowe wystawiane ostatnio w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej są coraz ciekawsze i coraz lepiej tańczone. Zarówno te klasyczne – „Dziadek do orzechów”, „ Śpiąca królewna”, „Bajadera”, jak współczesne – „Tristan”, „I przejdą deszcze...”, „Święto wiosny” czy tryptyk „Opowieści biblijne”

Krzysztof Pastor, dyrektor Polskiego Baletu Narodowego, choreograf, tancerz

Ewa Soliƒska

Fot. E

. Kra

suck

a

Page 47: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

47

znajdą dla siebie lepsze warunki. tak wcale nie jest, sama tego doświadczyłam – twier-dzi stanowczo Magdalena. – tu, w Polskim Balecie narodowym, stworzono nam możli-wości, o jakich w wielu teatrach za granicą można tylko pomarzyć!

Magda Ciechowicz nie boi się czasu po za-kończeniu kariery. to przecież może stać się za kilka lat, albo – jeśli zdarzy się poważna kontuzja – natychmiast. teraz, jako pierw-sza solistka PBn, pracuje siedem dni w ty-godniu, w wolnych chwilach przygotowuje teatralne imprezy edukacyjne dla dzieci.

Życie po tańcuzaplecze teatru wielkiego nabiera po re-

moncie nowego, eleganckiego wyglądu. Chociażby portiernia dla artystów, skąd wjeżdża się windą na piąte piętro do siedziby baletu. tam również widać zmiany; tablica świetlna z grafikiem zajęć ma połączenie internetowe z tancerzami w ich domach, inna informuje ze szczegółami o pracują-cych w warszawie od XVi wieku szefach baletu. ta ostatnia to efekt mrówczej pra- cy Pawła Chynowskiego, pełnomocnika dy-

rektora Polskiego Baletu narodowego, nie-gdyś cenionego krytyka baletowego „Życia warszawy”.

– wcale nie uważam, że poziom zespołu osiągnął już apogeum – mówi krzysztof Pa-stor. My po prostu pracujemy. artysta-dyrek-tor zdobył uznanie zarówno jako zawodowy tancerz, wybitny choreograf, jak i człowiek mocno stąpający po ziemi. Doświadczenia czerpie z wcześniejszej pracy w zagranicz-nych zespołach, m.in. w Holenderskim Bale-cie narodowym, z którym nadal współpra-cuje jako choreograf. – nie wprowadziłem w zespole rewolucyjnych zmian – wyjaśnia. – wymiana kadry następuje stopniowo, stale przychodzi ktoś nowy, ktoś z różnych powo-dów musi odejść. wcale nie uważam, że obo-wiązujący do niedawna system odchodzenia na emeryturę w wieku lat 40 – kobiety i 45 lat – mężczyźni, był słuszny. Można kończyć karierę odrobinę wcześniej lub później. Jed-nak nie jest możliwa praca tancerzy do 67. roku życia. Pracujemy nad tym zagadnie-niem ze specjalistami instytutu Muzyki i tańca, Ministerstwa kultury i w samym te-atrze. rozwiązanie jest proste; należy tych

świetnie wyszkolonych ludzi wykorzystać w innych zawodach. tak dzieje się w zespo-łach baletowych w europie i Usa. trzeba za-stosować u nas wypracowane już wzorce – mówi Pastor. nie jest to jedynie czcza zapo-wiedź. w teatrze wielkim stworzono wła-śnie stanowisko związane z przekwalifikowa-niem się tancerzy. Powierzono je karolowi Urbańskiemu, do niedawna soliście baletu. Jego koledzy i koleżanki szybciej czy później też zmienią zawód, poświęcając się pracy pe-dagoga, administratora czy informatyka. kandydatom na choreografów Pastor ułatwił zadanie: zorganizował im warsztaty chore-ograficzne i możliwość realizowania swoich miniatur na kameralnej scenie tw.

ostatnio krzysztof Pastor przyjął także stanowisko szefa artystycznego baletu Li-tewskiego narodowego teatru opery i Ba-letu w wilnie. to rezultat osiągnięć Pols-kiego Baletu narodowego obserwowanych również z perspektywy wilna. tam także przydadzą się artystyczne i dyrektor- skie umiejętności Polaka. Czy i w wilnie znacząco podniesie się poziom zespołu ba-letowego?

Magdalena Ciechowicz w balecie „I przejdą deszcze...” Krzysztofa Pastora

Hity baletowe w Teatrze Wielkim – Operze NarodowejNowy sezon zainauguruje 21 września Petersburski Teatr Tańca przedstawieniem „Rodin”. Tym razem Boris Ejfman i jego podopieczni przygotowali choreografię do muzyki kompozytorów francuskich przełomu XIX i XX wieku: Ravela, Saint-Saensa i Masseneta. 4 listopada Ballet Preljocal zaprezentuje dwa autorskie przedstawienia Angelina Preljocaja: „Helikopter” i „Eldorado” do muzyki Karlheinza Stockhausena. 7 listopada odbędzie się gościnny występ Baletu Opery Nova: „Zniewolony umysł” w reżyserii Roberta Bondary. Młody choreograf oparł swoje przedstawienie na motywach książki Czesława Miłosza i muzyce Philipa Glassa oraz Wojciecha Kilara. 17 listopada zobaczymy nowy wieczór baletowy „Echa czasu” z pracami brytyjskiego twórcy Ashleya Page’a, Krzysztofa Pastora i amerykańskiego choreografa Williama Forsythe’a. Z kolei 15 marca 2013 r. odbędzie się premiera polska słynnego baletu Johna Neumeiera „Sen nocy letniej” według komedii Szekspira.

Page 48: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

48

Notatnik warszawski

Setny numer „Lampy”24 sierpnia w klubie Jerozolima

w alejach Jerozolimskich odbyło się spotkanie „100. numer Lampy – Paweł Dunin-wąsowicz i przyjaciele”. Pismo „Lampa” (początkowo „Lampa i iskra Boża”) od początku swojej działalności było ściśle związane z warszawskim środowiskiem literackim. redaktor naczelny „Lampy” Paweł Dunin-wąso-wicz jest autorem książki „warszawa fantastyczna”.

Śmiech na Chłodnejnowe miejsce na kulturalnej mapie

stolicy to pierwszy w warszawie klub dedykowany komedii i sztuce stand- -upu. klub komediowy Chłodna 25 już działa. we wrześniowym repertu-arze „tańczący z myślami” rafała rutkowskiego i adama Gawędy, kla-syczna stand-up comedy, ostra, szcze-ra, a przede wszystkim niezwykle za-bawna. z czasem w klubie na Chłod-nej mają się odbywać warsztaty dla komediopisarzy.

Wielki błękitzdjęcia tomka niewiadomskiego ze-

brane w cyklu „Blue” są zapisem fascy-nacji autora oceanem. Czterdzieści fotografii składających się na wystawę – w unikatowej technice platinum/palladium na papierze czerpanym – to świadectwo ogromnego talentu i doj-rzałości artysty. wystawa w Galerii Domu artysty Plastyka od 7 do 21 września.

Pożegnania Glińskiejteatr narodowy rozpoczyna nowy

sezon premierą sztuki stanisława Dy-gata „Pożegnania”. spektakl w reżyserii agnieszki Glińskiej jest pełną wdzięku i dowcipu opowieścią pozwalającą przyjrzeć się polskiej XX-wiecznej hi-storii ironicznie i z dystansem – a także zastanowić nad inteligenckim rodo-wodem współczesnej Polski. Premiera 8 września.

Kolekcja wilanowskana wystawie „kolekcja wilanowska.

kontynuacja 1993-2011” w oranżerii Muzeum Pałac w wilanowie zostaną zaprezentowane nabytki zgromadzone w ciągu ostatnich lat przez tę placówkę – zakupione bądź przekazane jako da-ry. ekspozycja zaprezentuje także cenne wykopaliska archeologiczne od-kryte podczas prac na terenie parku. od 12 września.

Rozm

ait

ości

ku

ltu

raln

e Warszawska Jesień... z głosemPrzewodnim motywem tegorocznego, 55. Międzynarodowego Festiwalu Muzyki współ-

czesnej warszawska Jesień jest ludzki głos. „Hasło »warszawska Jesień... z głosem« odnosi się do muzyki, która posługuje się tekstem, działaniem scenicznym, znaczeniem” – tłumaczy tadeusz wielecki, dyrektor festiwalu. stąd w programie takie utwory, jak „speakings” Jonathana Harveya na orkiestrę i elektronikę czy „ein Brief ” Mauricia kagela, twórcy teatru instrumentalnego. ogromne emocje towarzyszą zawsze festiwalowym prawykona-niom, a tym razem będzie ich naprawdę dużo. szczególnie interesująco zapowiada się „Phylakterion” Pawła szymańskiego, utwór określany jako swego rodzaju muzyczny rytuał

modlitewny, inspiro-wany tekstami wcze-snego chrześcijaństwa. w tym roku po raz drugi odbędzie się Ma-ła warszawska Jesień. Młodzi melomani bę-dą się oswajać z dzieła-mi Pierre’a schaeffera i George’a Crumba. wezmą też udział w licznych warsztatach muzycznych. (rp)

21-29 września

Koncert na Zamkuw sali wielkiej zamku królewskiego odbędzie się

koncert klasycznego gitarzysty Michała Ciesielskie-go i kwartetu smyczkowego oPiUM. słuchacze po-znają utwory Eunho Changa, Dariusza Przybylskie-go i tomasza opałki – które zostały skomponowane specjalnie na zamówienie zamku królewskiego. Pra-wykonaniem światowym będzie również prezentacja iii kwartetu smyczkowego „Pejzaże jesienne” Macie-ja Małeckiego. koncert jest imprezą towarzyszącą festiwalowi warszawska Jesień. (rp)

23 września, godz 19.30

Z dystansem i bezMuzeum karykatury zaprasza na retrospek-

tywną wystawę zatytułowaną „narracja rysowa-na z dystansem i bez”. Będzie to podróż w ma-lowniczy świat rysunku artysty grafika, rysowni-ka satyrycznego, ilustratora, malarza zygmunta zaradkiewicza, od 2011 r. dyrektora muzeum na koziej. wśród prac z lat 1972-2012 znajdą się te nagradzane na najważniejszych międzynarodo-wych konkursach (m.in. w Belgii, Portugalii i Chinach). Pierwsze rysunki zaradkiewicza uka-zały się w kultowym tygodniku satyrycznym „szpilki” i miesięczniku „Polska”. na wystawie zobaczymy m.in. replikę nagrodzonej w 1972 r. pracy „zimna voda-voda orzeźwia” i rysu-nek uhonorowany nagrodą główną w konkursie „Dyktatura i torelancja” w Berlinie. (rp)

24 września-18 listopada

Jeden ze spektakli Warszawskiej Jesieni – „Luna Park” Georges’a Aperghisa

Zygmunt Zaradkiewicz „bez tytułu”, 1981 r.

Page 49: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

49

REKLAMA

Młodzi w CSWw Csw wystawy młodych artystów. agnieszka Polska, autorka ekspo-

zycji „auroryt”, wykorzystuje w swoich pracach fotografie, animację, wi-deo, technikę kolażu. tworzy głównie filmy animowane oparte na idei ożywiania materiałów archiwalnych, czyli przedwojennych gazet, ksią-żek, czarno-białych zdjęć z lat 60. i 70. itp. Dzięki temu jej sztuka balan-suje na granicy rzeczywistości i fikcji, a widz pozostaje w stanie niepew-ności, co do statusu prezentowanego materiału: co jest artystyczną kre-acją, a co dokumentem historycznym. kolejna ekspozycja dzieł młodego artysty, którą pokaże Csw, to obszerna prezentacja prac radka szlagi. oprócz obrazów spodziewać się możemy również przestrzennych aran-żacji – podobno ma być nawet bimbrownia, wraki samochodów i rosną-ce pod folią kartofle. (rp)

Agnieszka Polska „Auroryt” – 7 września-25 listopada; Radek Szlaga „Freedom Club” – 7 września-18 listopada

Urodziny Wojciecha Kilara

Filharmonia narodowa zamierza uhonoro-wać jednego z najwybitniejszych kompozyto-rów polskiej muzyki współczesnej, twórcę mu-zyki do ponad 160 filmów – wojciech kilara, który w tym roku obchodzi 80. urodziny. roz-głos i uznanie kilar zdobył już 1955 r. „Małą uwerturą” na orkiestrę symfoniczną. w 1962 r. na festiwalu warszawska Jesień przedstawił kompozycję „riff 62” i od tego momentu zaczę-to go zaliczać do awangardy muzycznej. ostatni „narodowo-religijny” okres twórczości kompo-

zytora przynosi najsłynniejsze jego dzieła. zafascynowany tatrami pisze uwielbiane przez publiczność „orawę” i „krzesanego”. religijną inspirację mają natomiast „Bogurodzica” i „angelus”. Światowy rozgłos przyniosła kompozytorowi muzyka do filmu „Drakula” Francisa Forda Coppoli. Uroczysty koncert w Filharmonii narodowej w całości wypełni muzyka mistrza – zabrzmią: „kościelec 1909”, „angelus”, „ii koncert fortepiano-wy” i „exodus”. orkiestrę Fn poprowadzi Jakub Chrenowicz, dyrygent opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku, a solistkami wieczoru bę-dą znakomite artystki – Małgorzata knieć-ajdukiewicz (sopran) i Beata Bilińska (fortepian). (rp)

15 września, godz. 18

Sara Lipska wychodzi z cienia

w królikarni pokazywna jest wystawa „sara Lipska. w cieniu mistrza” prezentująca twórczość artystki nieprzeciętnej, która zajmowała się rzeźbą, malarstwem, projektowaniem wnętrz, ko-stiumów, dekoracji teatralnych i strojów; wykonywała także ilu-stracje książkowe. sara Lipska, uczennica i kochanka Xawerego Dunikowskiego, większość życia spędziła w Paryżu. obracała się wśród paryskiej awangardy, współpracowała m.in. z siergie-jem Diagilewem i jego Baletami rosyjskimi. Prowadziła też bu-tik z autorskimi projektami ubrań na Montparnassie, a później na avenue des Champs-Élysées. wystawa w Muzeum rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego w królikarni jest pierwszą okazją do zapoznania się z tą nieznaną w Polsce artystką i jej różnorod-nym dorobkiem. ekspozycji będzie towarzyszyć katalog z boga-tym materiałem ilustracyjnym – pierwsza w Polsce publikacja monograficzna poświęcona sarze Lipskiej. (rp)

Do 4 listopada

Sara Lipska „Martwa natura”, 1915-1925

Radek Szlaga „Kobiety, samochody”

Fot. K

atalo

g M

uzeu

m N

arod

oweg

o w

War

szaw

ie

Page 50: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

50

Odkrywcy dawnej Warszawyekspozycja „odkrywcy dawnej war-

szawy” w Muzeum woli została po-święcona archeologom, historykom i architektom, których pasją było odkry-wanie przeszłości warszawy. to dzięki nim posiedliśmy wiedzę o życiu co-dziennym dawnego miasta. na wysta-wie znalazły się wykopaliska arche-ologiczne z różnych wieków i stare, unikalne zdjęcia w nowatorskiej opra-wie graficznej. Do 4 listopada.

Śladami sybirakóww Muzeum X Pawilonu Cytadeli

warszawskiej zostanie pokazana wy-stawa „Podróż do wierszyny – sybira-cy” przedstawiająca życie polskich sybiraków w początkach XX wie- ku w położonej niedaleko irkucka wsi wierszyna. Fotografie autorstwa dziennikarzy edyty Poźniak i andrze-ja Gajcego oraz materiały filmowe to-masza Dawida Jędruchowa. 19 wrze-śnia-18 listopada.

Nietoperz w TRakcja sztuki „nietoperz”, opartej na

„zemście nietoperza” Jana straussa sy-na, toczy się w niepokojącej scenerii opuszczonego domu, gdzie zbierają się obce sobie rodziny, aby wspólnie świę-tować nowy rok. Przygotowania do uroczystości upływają przy dźwiękach operetki straussa. kornél Mundruczó wraz z zespołem tr warszawa realizu-je klasyczną operę buffo. Premiera 20 września.

Rzeczywistość przesuniętaorganizatorzy wystawy „rzeczywi-

stość przesunięta” w Muzeum Litera-tury stawiają sobie za zadanie prezenta-cję twórczości Brunona schulza w nur-cie „malarstwa przesuniętej rzeczywi-stości”. w tym samym duchu tworzyli m.in. stanisław ignacy witkiewicz, rafał Malczewski i Bronisław Linke. w muzeum czeka na widzów ponad 100 grafik, filmy, które schulz oglądał w drohobyckim kinie, i prezentacje multimedialne. od 20 września.

Mój Staszewskiw Piwnicy pod Harendą wystąpi Ja-

cek Bończyk promujący płytę „Mój staszewski”. Chwytające za serce pio-senki stanisława staszewskiego w in-terpretacji jednego z najbardziej uta-lentowanych śpiewających aktorów to pozycja obowiązkowa dla miłośników piosenki „z tekstem”. 23 września.

Rozm

ait

ości

ku

ltu

raln

e

od odessy do sztetł – pod ty-mi hasłami kryją się jedne z najważniejszych składo-wych każdego z festiwali

„warszawa singera”. Do takich też światów zabiera publiczność teatr Żydowski. Libret-to musicalu „ach! odessa Mama” oparte zostało na twórczości izaaka Babla, na mo-tywach jego „zmierzchu” i „opowiadań odeskich”. – kocham temat odeskich błat-nych, czyli bandyckich pieśni, który od za-wsze był w moim sercu i głowie. to pieśni ukazujące romantyczność odessy z począt-ku XX wieku. w prosty sposób opowiadają o uczuciach, miłości, honorze lub zdradzie – mówi Jan szurmiej. w tekstach piosenek aż roi się od wyroków, krat, „żulików” i grep-sów, a noże i pistolety nader często pojawiają się w rękach aktorów. Główny bohater, gra-

ny przez Piotra siereckiego Benia krzyk, choć nie istniał naprawdę, miał swój pier-wowzór – był nim Michaił winicki, znany jako Misza Japończyk, rosyjski Żyd, praw-dziwy odeski bandyta. w spektaklu szur-mieja Benia to romantyczny, szlachetny przestępca, który grabi możnych, by poma-gać biednym. ratuje z pogromu Cygankę, darowuje życie ulicznicy, która go zdradziła, nawet wobec okradanych bogaczy jest szar-mancki. spektakl nie pomija też wątków charakteryzujących całą społeczność żydow-ską, co szczególnie dobrze ilustruje scena w synagodze. rozmodleni Żydzi podczas przerw w modlitwie plotkują na temat sąsia-dów i znajomych, obmawiając i pomawiając o różne rzeczy kogo się da. ta rodzajowa scena wyjawia uniwersalną prawdę o kondy-cji ludzkiej, o człowieku, którego dusza na

Scena przy placu GrzybowskimRafał DajborStało się już tradycją, że podczas każdego Festiwalu Kultury Żydowskiej „Warszawa Singera” Teatr Żydowski im. Ester Rachel i Idy Kamińskich prezentuje swoje przedstawienie. Ścisła współpraca obu instytucji sprawia, że aktorów Teatru Żydowskiego możemy zobaczyć też podczas innych wydarzeń festiwalowych: recitali lub monodramów, a spektakle i koncerty festiwalu oglądać na gościnnej scenie przy placu Grzybowskim

Szymon Szurmiej i Gołda Tencer

Fot. A

rchiw

um Fu

ndac

ji Sha

lom

Page 51: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

51

Scena przy placu Grzybowskimchwilę tylko wzlatuje do najwyższego, a nor-malnie pochłonięta jest rzeczami przyziem-nymi. Lepiej znane publiczności przedsta-wienie szymona szurmieja „tradycja” na-wiązuje z kolei do idei sztetł, wielokulturo-wego miasteczka, w którym Cyganie, Pola-cy, rosjanie, Ukraińcy i Żydzi żyli obok siebie, w którym nie istniała żadna „toleran-cja”, bo nie była potrzebna – ludzie po pro-stu żyli z sobą i przyjaźnili się, choć nie za-wsze było to łatwe.

Osiem dni z kulturą żydowskąFestiwal „warszawa singera” odbywa się

w tym roku już po raz dziewiąty. siłą tej im-prezy jest jej tematyczna i stylistyczna roz-piętość – organizowany przez Fundację sha-lom festiwal stanowi żywe zaprzeczenie tezy, że jeśli chce się zadowolić każdego, to z pew-nością poniesie się klęskę. tu właśnie jest coś „dla każdego”; jest więc i jarmarczna, plebej-ska atmosfera uliczek przedwojennej war-szawy z handlarzami staroci i sprzedawcami pańskiej skórki, są zabawy dla dzieci, są warsztaty muzyczne, taneczne i kulinarne. obok artystów należących do głównego nurtu polskiej sceny, takich jak kayah czy Justyna steczkowska (a w ubieglym roku m.in. Maryla rodowicz, Bohdan Łazuka, anna Maria Jopek, Michał Urbaniak) poja-wiają się też ci mniej znani, awangardowi. w kalendarzu festiwalowych imprez stałe miejsce mają wernisaże i wystawy. we współ-pracy z Filmoteką narodową odbywają się pokazy filmów. wreszcie – sesje naukowe poświęcone historii Żydów. ta rozpiętość – od jarmarcznej zabawy i tancbudy po refe-raty sław nauki – robi wrażenie i od lat zjed-nuje „warszawie singera” sympatyków, któ-rzy po zakończeniu każdego festiwalu nie-cierpliwie czekają na kolejny.

Kto za tym stoi? Artyści!nie byłoby tej imprezy, gdyby nie Gołda

tencer. aktorka, piosenkarka, reżyser, pre-zes Fundacji shalom nie kryje, że „warszawa singera” to jej pomysł. „Program festiwalu to mój program autorski. Co w nim dobre i złe – to moje” – mówiła w jednym z wy-wiadów. Podczas festiwalu nietrudno do-strzec, że nie zawiaduje ona imprezą zza dy-rektorskiego biurka – jest obecna wśród fe-

stiwalowego tłumu, przechadza się po placu Grzybowskim i ulicy Próżnej, rozmawia z widzami. Działalność Gołdy tencer od wie-lu lat wykracza poza to, czego oczekiwaliby-śmy od aktorki i piosenkarki. w ramach Fundacji shalom prowadzi szeroko zakrojo-ną działalność edukacyjną i kulturalną, któ-rej celem jest nie tylko ochrona dziedzictwa Żydów polskich, ale i wspieranie współcze-snych „jidyszystów”. Fundacja od lat organizuje zajęcia Uniwersytetu trzeciego wieku i warsztaty nauki jidysz, od niedawna także prowadzi Żydowski Uniwersytet otwarty (międzypokoleniowy projekt z za-kresu edukacji kulturalnej, który stwarza słu-chaczom możliwość zdobycia wysoko wyprofi-lowanej wiedzy na temat dziedzictwa kultu-rowego Żydów, zwiększa świadomość w za-kresie procesów kulturotwórczych, związków kultury polskiej oraz żydowskiej i wzajemnego ich przenikania się – jak głosi strona ŻUo) oraz wydaje elitarny kwartalnik „Cwiszn”.

szymon szurmiej, dyrektor teatru Żydow-skiego od września 1969 r. (sic!), jest czło-wiekiem więcej niż zasłużonym dla pojedna-nia międzykulturowego. Przede wszystkim jednak to aktor i reżyser. Jego pojawienie się na scenie czy estradzie zawsze wywołuje en-tuzjazm widowni przyzwyczajonej, że ske-cze, piosenki i monologi w wykonaniu szur-mieja są w stanie rozśmieszyć nawet naj-większego ponuraka. a przy tym to nie tyl-ko komik, czemu wielokrotnie dał wyraz.

w „austerii” Jerzego kawalerowicza był smutnym, zdradzanym i upokarzanym mę-żem, a w wyreżyserowanym przez siebie „Dybuku” szymona an-skiego stworzył przejmującą postać cadyka ponoszącego klęskę w starciu z duchem niepokornego ucznia jesziwy, który wniknął w ciało uko-chanej dziewczyny. Jako reżyser szurmiej także jest różnorodny, bo choć w ostatnich latach firmuje swoim nazwiskiem przeważ-nie lekkie śpiewogry, takie jak „kamienica na nalewkach”, „Żyć nie umierać!” czy „oberża pod złotym rogiem”, to przecież wystawiał także m.in. „Śmierć komiwoja-żera” arthura Millera, „w noc zimową” szymona Diamanta, „Błądzące gwiazdy” szołema alejchema, wspominanego już „Dybuka” czy „w nocy na starym rynku” icchoka Lejba Pereca. no i wreszcie kino i telewizja – poza „austerią” ľszurmiej grał m.in. w tak znanych filmach, jak „Janosik” Jerzego Passendorfera, „Dyrektorzy” zbi-gniewa kuźmińskiego, „sprawa Gorgono-wej” Janusza Majewskiego czy „szaleństwa panny ewy” kazimierza tarnasa. na prze-łomie lat 80. i 90. XX wieku szymon szur-miej należał – obok m.in. Leona niemczy-ka czy Barbary Brylskiej – do grona pol-skich aktorów chętnie angażowanych do filmów produkowanych w niemieckiej wy-twórni filmowej DeFa. zagrał też w zna-nym amerykańskim serialu z 1983 r. „wi-chry wojny” Dana Curtisa.

Musical „Ach! Odessa Mama” oparty na twórczości Izaaka Babla

Fot. A

. Wen

zel

Page 52: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

52

Varsaviana

Bogumił Paszkiewicz„korzenie miasta” – seria agencji wydaw-

niczej VeDa – od samego początku cieszą się zasłużoną renomą. autorem pierwszych pięciu tomów jest Jerzy kasprzycki, zmarły w 2001 r. legendarny dziennikarz „Życia warszawy”. Jego teksty – uzupełnione przez Jerzego s. Majewskiego – wypełniły też tom Vi. i oto po latach otrzymaliśmy tom Vii z podtytułem: warszawa 1945-1978. Pierw-sza z tych dat jest oczywista, druga – rok wy-boru karola wojtyły na papieża – symboli-zuje początek końca PrL-u, epoki, którą de-finitywnie zakończyły wybory 1989 r.

tom Vii szatą edytorską dorównuje swo-im poprzednikom; jest skomponowanym mozaikowo dziełem aż 10 autorów. więk-szość tekstów powstała na zamówienie wy-dawcy, ale są także przedruki (np. agnieszki osieckiej o basenie Legii). ten pomysł wy-daje mi się bardzo trafny i w ewentualnym uzupełnieniu chętnie widziałbym wypisy np. z tyrmanda, Hłaski, Śliwonika, wie-czorkowskiego czy romana. Bo kto dziś pa-mięta – w dobie selekcji klubowych – legen-darnych, choć nieraz umoczonych we współ-pracę z wiadomymi służbami portierów, wy-kidajłów, szatniarzy: Frania i adasia ze spatifu; pana władysława z Largactilu („tamten to profesor uniwersytetu, ja go ni-

gdy nie wpuszczam”); bramkarzy Hybryd na Mokotowskiej – siwego jak gołąbek pana stefana i pana aleksandra („Ledykimacja jest?”), oraz całą drużynę dżudoków, zapa-śników i bokserów (wśród nich byli: póź-niejszy profesor uniwersytetów warszaw-skiego i Jagiellońskiego, wiceminister finan-sów, kilku prokuratorów i adwokatów, gene-rał i biznesmen, który postawił reaganowi pomnik w warszawie). Marzyłby mi się tom Vii a obejmujący tematy, których zabrakło w tomie Vii, np. sport: polityczno-społecz-na historia Legii (Cwks) i Polonii (koleja-rza); bolszewickie zawłaszczenie tradycji i majątku, a w konsekwencji doprowadzenie do ruiny zasłużonych stowarzyszeń – naj-starszej organizacji sportowej w kraju war-szawskiego towarzystwa wioślarskiego (1878) i równie szacownego warszawskiego towarzystwa Cyklistów (1886); fenomen wyścigu Pokoju; resentymenty polsko-so-wieckie, ujawnione m.in. na warszawskich mistrzostwach europy w boksie. inna dzie-dzina, która aż się prosi o opis, to prasa: „Ży-cie warszawy”, „stolica” czy „express wie-czorny”. na przypomnienie zasługują też ki-na i instytucja tzw. koników, a także akade-miki – na czele z „kicem” i Jelonkami. a pitawal warszawski? Paramonow i inni, napad na Jasnej, procesy sądowe. itd., itp.

tom Vii otwiera kompetentny szkic zna-nego także z łamów „stolicy” Jarosława zie-lińskiego, poświęcony bilansowi strat oraz wszelkim aspektom odbudowy i budowy warszawy powojennej. Dokumentalna rze-telność badacza i wyrazistość sądów publi-cysty to atuty tekstu, który na stałe wejdzie do kanonów varsavianów. z kolei Marka nowakowskiego i jego utworów o warsza-wie nie trzeba nikomu przedstawiać. autor przywołuje (zresztą również na łamach „sto-licy”) obrazy miasta i ludzi, których już nie ma. artystyczna forma i znajomość tematu od podszewki, znakomita pamięć szczegó-łów i jednocześnie umiejętność syntezy to cechy wyróżniające pisarstwo laureata na-grody Literackiej m.st. warszawy. wartość

Powrót do korzeni

Wywiad z „Emmą”zapis relacji ostatniej żyjącej osoby

z zespołu, który podczas okupacji reda-gował w warszawie „Biuletyn informa-cyjny” – największą podziemną gazetę w podbitej przez niemców europie. Ży-cie Marii straszewskiej (rocznik 1919) odzwierciedla losy pokolenia „kolum-bów”. Przedwojenna instruktorka har-cerska, z wykształcenia polonistka, brała udział w obronie warszawy we wrześniu

1939 r. oraz w konspiracji i Powstaniu warszawskim. szczęśliwie przeżyła wojnę i powojenne szykany ze stro-ny bezpieki, biorąc jeszcze czynny udział w kształtowa-niu podwalin iii rP. niezwykle sprawnie przeprowa-dzony wywiad w połączeniu z barwnym językiem „em-my” czynią z opracowania frapującą lekturę. (jz)

Stanisław Maliszewski „»Emma«, wywiad rzeka z Marią Straszewską”,

Askon, 2011

Świadectwo odwagiautor książki jest jednym z ostatnich żyjących uczestni-

ków powstania w getcie. Po jego upadku ewakuował na stronę aryjską ocalałych bojowników, w tym m.in. Marka edelmana, który opatrzył wspomnienia kolegi posłowiem. Podczas wojny szymon „kazik” ratajzer był głównym łącz-nikiem Żydowskiej organizacji Bojowej. Po wojnie wraz z Brygadami Mścicieli planował zemstę na nazistowskich oficerach. Plan nie wypalił, a „kazik” trafił do Palestyny, gdzie zaangażował się w działalność syjonistyczną i przyjął nazwisko symcha rotem. Choć biografia ratajzera-rote-ma to materiał bez wątpienia sensacyjny (na jej podstawie powstał doskonały film telewizyjny „Uprising” w reżyserii Jona avneta), to wiele miejsca zajmują tu opisy codzienności, małe ludzkie histo-rie rozgrywające się na tle ogarniętego pożogą świata. spisane jasnym, eleganckim stylem wspomnienia rotema są świadectwem trudnych czasów i decyzji. Świa-dectwem prawdziwej odwagi, tego, jak ludzie zachowują się wobec zła. (rp)

„Symcha Rotem (Szymon „Kazik” Ratajzer). Wspomnienia powstańca z warszawskiego getta”,

Veda, 2012

Page 53: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

53

literacką ma także praca nieżyjącego już po-ety zbigniewa Jerzyny dającego obraz legen-darnego szlaku współczesnej mu stołecznej cyganerii, a także szkic zofii kucówny pod znamiennym tytułem „Powrót do korzeni”. o popularnym barze mlecznym zwanym karaluchem pisze natomiast alicja Dołow-ska. Danuta szmit-zawierucha zajęła się „ciuchami”, a dziennikarski tekst agnieszki rybak (przedruk z „rzeczpospolitej”) przedstawia barwne dzieje kamienicy w alei szucha, najpierw spółdzielni legionistów Marszałka, później siedzibie beneficjentów Polski Ludowej, wreszcie częściowo oddanej artystom. autorka „Dobrego adresu” omył-kowo określiła jednak jednego z lokatorów kamienicy, Feliksa widy-wirskiego, jako działacza PsL i zsL; źródła mówią o jego przynależności do PzPr, a wcześniej do stronnictwa Pracy, gdzie był odkomendero-wany do rozbijackiej działalności. Błąd wkradł się także do tekstu romana Dzie-wońskiego. autor kompetentnie przedsta-wił dzieje teatrów stołecznych, ale w tekście o kabaretach wykazał niedostateczną wie-dzę np. o zespołach studenckich, które poja-wiły się po Październiku. w dodatku pomy-lił historyczne adresy legendarnej stodoły, powołując się na rzekome świadectwo nie-żyjącego Jana stanisławskiego, znanego sze-rokiej publiczności jako samozwańczy pro-fesor mniemanologii. Pomyślałem, że auto-rytatywnej informacji mógł udzielić inny autor, publikujący także na łamach „stolicy” tadeusz Górny, ale… Jego tekst wyróżnia się nieprzeciętnymi walorami literackimi, przy-nosi też wiele faktów mało znanych. Cho-chlik drukarski to jednak złośliwa bestia:

Górny, dyplomowany muzyk i muzykolog, współzałożyciel „Jazz Forum” i współpomy-słodawca Jazzu nad odrą, od pół wieku związany z polskim jazzem, przypominając zasługi Leopolda tyrmanda, myli tytuł jed-nego z najsławniejszych koncertów. i tak, za-miast „seansu z powidłami” mamy bezsen-sowny „Dżem z powidłami”.

Mylić się jest rzeczą ludzką – mawiali sta-rożytni, ale korygowanie błędów jest obo-wiązkiem edytora. Dla jednych lata powo-jenne pozostały to czas radosnej młodości, dla innych – ponura noc stalinizmu. te od-czucia nie wykluczają się – było i tak, i tak. Dlatego m.in. tak ważne są rzetelne źródła. wszelkie słowniki, encyklopedie i kompen-dia dopiero w kolejnych wydaniach elimi-nują niedokładności i pomyłki, zyskując re-nomę rzetelności także w szczegółach.

Przypomniałem tę prawdę na udanej pro-mocji książki w Muzeum niepodległości. sławomir rybałtowski, właściciel oficyny i sprawca reaktywacji serii, oświadczył jed-nak, że zbyt szanuje autorów, by cokolwiek zmieniać w ich tekstach. Może to się spraw-dza przy wydawaniu poezji, ale książki do-kumentujące rzeczywistość to jednak co in-nego. ewidentne błędy faktograficzne mu-szą być skorygowane. a co do szacunku dla autorów i ich tekstów… Głos z nieba po-uczał ponoć Jana stykę: „ty mnie nie maluj na kolanach, ty mnie maluj dobrze”.

Chwała rybałtowskiemu, że kontynuuje chlubne dzieło założycielek Vedy, ale szla-chectwo zobowiązuje.

„Korzenie miasta. Tom VII Warszawa 1945-1978”, Veda, 2012

Ferajna z BończejCo mają wspólnego Marian ko-

ciniak, stanisław Bareja, zbi-gniew Buczkowski i stanisław Grzesiuk? wszyscy pochodzili z „dołu”, a w warszawskiej gwarze „dołem” nazywano sielce i Czer-niaków. to tam właśnie dorastał Jerzy kasprzak ps. „albatros”, uczestnik Powstania warszaw-skiego, niegdyś członek szarych szere- gów, teraz harcmistrz, porucznik w stanie spoczynku.

Powstanie we wspomnieniach pana Jerze-go to tylko część historii dzieciństwa i dora-stania. najważniejsza jest tutaj miłość. Do kogo? a może raczej do czego? Warszawa

jest naszym miejscem na zie-mi, a jej sercem – w naszym mniemaniu – są Sielce, nasza mała Ojczyzna – pisze w ostatnim rozdziale autor. Faktycznie, „Ferajna z herbo-wej ulicy” to przyczynek do opisania dziejów sielc. to portret dzielnicy malowany przez kogoś bez reszty w niej

zakochanego. ta niezwykle osobista, choć skromna książka może być kluczem nie tyl-ko do poznania losów dzielnicy, ale także całego powstańczego pokolenia, niekoniecz-nie pochodzącego z sielc. (rp)

Jerzy Kasprzak „Ferajna z herbowej ulicy”, Veda, 2012

Page 54: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

54

najpierw była fundacja Muzy-ka Jest dla wszystkich. Po-tem podpatrzony na za- chodzie pomysł koncertów

dla niemowląt. wiosną 2011 r. ruszyły pierwsze w warszawie spotkania z muzyką dla melomaluszków. z dobrą muzyką, dodajmy.

Tatiana HardejNie trzeba umieć śpiewać, żeby śpiewać. Nie trzeba umieć grać, żeby grać. Nie trzeba znać się na muzyce, żeby na koncertach Smykofonii czuć się jak u siebie

La Folle Journée, po polsku Szalone Dni Muzyki, to pomysł genialny w swojej prostocie. Wyobraźmy sobie krótkie, odbywające się od rana do wieczora koncerty, na które wstęp jest tani, a mistrzowskie wykonanie utworów na najwyższym poziomie gwarantuje jedna z najlepszych orkiestr w Europie – Sinfonia Varsovia. Przy okazji muzycy wychowują młodych melomanów, którzy w przyszłości mogą stać się stałymi bywalcami sal koncertowych – również przyszłej sali Sinfonii Varsovii. Sali wprawdzie jeszcze nie ma, ale praca nad dobrym gustem słuchaczy już trwa.

A Sinfonia ma ambicje edukowania Polaków niemal od poczęcia.Tegoroczna edycja poświęcona jest muzyce rosyjskiej. Słuchacze będą mieli okazję prześledzić ewolucję myśli kompozytorskiej naszych wschodnich sąsiadów. Muzyka rosyjska jest wyjątkowa. Podobnie jak wyjątkowa jest jej historia, w której polityka, zwłaszcza ta XX-wieczna, często ingerowała w wolność artystyczną kompozytorów. Najlepszym tego przykładem jest Dymitr Szostakowicz, który popadł w niełaskę w latach 30., po tym jak Józefowi Stalinowi nie spodobała się opera „Lady Makbet Mceńskiego Powiatu”, do łask wrócił w czasie wojny, kiedy jego VII Symfonia C-dur „Leningradzka” stała się utworem niemal propagandowym, a sam kompozytor cieszył się sławą i uznaniem po obu stronach Atlantyku. Muzyka rosyjska jest nie tylko wyjątkowa, ale i pełna paradoksów – takich jak biografia artystyczna Igora Strawińskiego, który odnosił

sukcesy we Francji i Ameryce. Przez całą karierę zaskakiwał na przemian agresywną nowoczesnością i nagłymi powrotami do rosyjskiego folkloru. Nie mniej złożoną postacią był Siergiej Rachmaninow – w Rosji kompozytor arystokrata, na emigracji głównie pianista, który zmuszony był zarabiać koncertowaniem. Na obczyźnie ten wielki neoromantyk niemal przestał pisać.Cykl występów pod wspólnym tytułem „Le Sacre Russe” (Święta Ruś) będzie doskonałą okazją do prześledzenia rozwoju i paradoksów, ale przede wszystkim piękna muzyki rosyjskiej – od Michała Glinki i Nikołaja Rimskiego-Korsakowa przez Siergieja Rachmaninowa po absolutnych klasyków XX-wiecznej kompozycji: Dymitra Szostakowicza i Igora Strawińskiego. (rp)

28-30 września, Teatr Wielki – Opera Narodowa

Szalone Dni Muzyki

Muzyka dla smyka

Page 55: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

55

O warszawskich koncertach i o tym, po co nam muzyka,

rozmawiamy z kierownikiem artystycznym Smykofonii VIOLETTĄ ŁABANOW

Muzyka naprawdę jest dla wszystkich?Violetta Łabanow: – ależ tak.wszyscy ro-

dzimy się z predyspozycjami do rozumie-nia i tworzenia muzyki. Dodam jeszcze, że cisza też jest dla wszystkich. współcześnie otaczamy się muzyką, nie słuchając jej, uczymy dzieci nie zwracać na nią uwagi, a przecież muzyka zawsze coś oznacza. wyzwaniem dla dzisiejszych rodziców jest dbanie o ciszę i nauka prawdziwego słu-chania muzyki.

Dźwięki z odtwarzacza płynące przez ca-ły dzień w sklepie, w samochodzie, w kuchni czy w pokoju dziecinnym osła-biają wrażliwość muzyczną. Uważam, że muzyka, zwłaszcza ta wartościowa, nie za-sługuje na to, by być tylko tłem dla co-dziennych czynności. warto przy okazji zauważyć, że w mediach dominuje mocno ujednolicona muzyka na dwa. a przecież cała nasza muzyka narodowa jest na trzy.to od rodziców zależy, czy przyszłe poko-lenia będą potrafiły zaśpiewać nasz hymn i zatańczyć poloneza, zrozumieć mazurka.

Na koncertach Smykofonii pojawia się tylko muzy-ka klasyczna?– Pojawia się każda muzyka poza disco

polo i taką, której pełno w radiu. Domi-nuje klasyczna, ponieważ jest najbogatsza, najwięcej ma do zaoferowania każdemu,

małemu dziecku również. opisuje nastro-je, dociera do zakamarków duszy, mówi słowami muzycznymi, przejrzystymi strukturami. oddziałuje na wyobraźnię i oddech, opowiada historie, a dzieci prze-cież lubią historie. Bywa u nas także muzy-ka jazzowa i flamenco, i bałkańska, i daw-na, grana przez tak znakomite zespoły, jak orkiestra arte dei suonatori czy kwartet im. Lutosławskiego z kubą Jakowiczem. Dla naszych melomaluszków śpiewali m.in. olga Pasiecznik, Justyna stępień i Józef Frakstein.

Smyki słuchają?– obserwujemy na naszych koncertach,

że dzieci, po raz pierwszy słysząc jakąś fra-zę, jakiś instrument, nieruchomieją jak za-czarowane. Łowimy z radością te momen-ty. Profesor Barbara kamińska, psycholog muzyki z Uniwersytetu Muzycznego Fry-deryka Chopina, mówi, że wtedy zostaje nawiązany romans z muzyką.

Jakie instrumenty podobają się dzieciom najbardziej?– najczęściej dęte i wszystkie te, które

grają melodię – skrzypce, klarnet, obój. Dzieci lubią zrozumiałe melodie, jeśli gra zbyt wiele instrumentów naraz, to trochę tak, jakby włączyć telewizor. Lubią także muzykę do tańca, żeby sobie poskakać,

ale lubią się też troszeczkę posmucić, po-kołysać. Bardzo zainteresowane są muzyką śpiewaną lub graną przez inne dzieci. Muzyka mówi swoim językiem. Jest syste-mem znaków dźwiękowych, tak jak mowa i ma równie dużo do zaoferowania. tego języka uczymy.

Jak?– to jest tak jak z rozwojem mowy. Ma-

ma mówi do dziecka bardzo śpiewnie, bar-dzo spokojnie i tylko ona jedna. najpierw prostymi sylabami, potem słowami, potem są wierszyki i bajki, aż wreszcie w szkole dziecko czyta skomplikowane teksty. tak samo jest z muzyką. zaczynamy od pro-stych struktur, prostych śpiewanek, wyli-czanek, przede wszystkim od kołysanek i to jest najlepszy początek rozwoju mu-zycznego. w smykofonii razem szukamy słów muzycznych w utworach i bawimy się nimi.

A do czego nam ten słuch muzyczny jest potrzebny? – np. do tego, żeby grać na instrumen-

tach. Dzieci grające na instrumentach lepiej uczą się wszystkich przedmiotów, a zwłaszcza języków obcych i matematy-ki. Uczą się współpracy, koncentracji, dobrej organizacji. amerykanie zrobili ostatnio badania, z których wynika, że osoby, które w dowolnym okresie życia grały 5-10 lat, są w lepszej kondycji psy-chofizycznej na starość. na całym świecie przekonano się, że takie kompetencje podnoszą wartość pracownika. Granie jest potrzebne, żeby dzieci były dobrymi uczniami, żeby dorośli byli dobrymi

„Dzieci, po raz pierwszy słysząc jakąś frazę, jakiś instrument, nieruchomieją jak zaczarowane”

w sobotnie poranki w siedzibie sinfonii Varsovii na Grochowskiej albo w Mazo-wieckim Centrum kultury i sztuki na elektoralnej odbywają się koncerty dla dzieciaków od poczęcia (tak, tak) do pierw-szych klas szkoły podstawowej. Bez zadę-cia, bez zobowiązań, bez konieczności sie-dzenia przez godzinę w jednym miejscu i „bycia grzecznym”, za to z prawdziwymi instrumentami, światowej sławy solistami, poduchami na podłodze i muzyką dostoso-

waną do percepcji dziecka. spotkania po-myślane są jako wydarzenia rodzinne, a ich ukrytym celem nie jest bynajmniej łowie-nie talentów, lecz tworzenie dzięki wspól-nemu słuchaniu, śpiewaniu i graniu więzi między najbliższymi oraz rozwijanie słu-chu u dzieci. Ponieważ partnerem arty-stycznym przedsięwzięcia pozostaje sin- fonia Varsovia, całość trzyma poziom. smy-ki to lubią aż za bardzo – bilety rozchodzą się na pniu.

Page 56: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

56

pracownikami, żeby mieli przyjaciół, od-czuwali radość i żeby jeszcze byli spraw-niejsi na starość. Czy można je lepiej reklamować?

Nie każdy ma słuch muzyczny.– ale 98 proc. ludzi rodzi się z wystar-

czającymi predyspozycjami, żeby go mieć. rozwój słuchu muzycznego zaczyna się w okresie prenatalnym, jest najintensyw-niejszy w pierwszych latach, a ulega zaha-mowaniu już koło dziewiątego roku życia. Dziś wiadomo, że to głównie od rodziców zależy, czy nasze wrodzone predyspozycje muzyczne zaowocują słuchem i rozwojem muzycznym. i co jest bardzo ważne – psy-chologowie wskazują, że nawet fałszujące śpiewanie osób bliskich rozwija słuch ma-łego dziecka. nie należy zatem ulegać śmiesznemu w tym kontekście perfekcjo-nizmowi i rezygnować ze śpiewania z oba-wy o kaleczenie dziecięcych uszu. trzeba śpiewać swojemu dziecku z taką świado-mością, że to jest coś najlepszego, co mo-żemy mu dać.

Kogo zapraszacie na swoje koncerty?

– to są koncerty rodzinne. zapraszamy więc dzieci w wieku do pięciu lat, rodzi-ców, dziadków, a także kobiety w ciąży. na naszych koncertach to rodzice uczą się śpiewać, grać na prostych instrumentach, zauważać w muzyce powody do zabawy. staramy się, by występowali jak najlepsi ar-tyści, atrakcyjni również dla rodziców, że-by utwory były krótkie i piękne, zróżnico-wane, dobrane do percepcji dziecięcej. ro-dzice słuchają, a dzieci uczą się tego od nich, razem reagują i razem się cieszą.to są ważne, dobre doświadczenia, które fundu-ją otwartość na muzykę wartościową, być może na całe życie.

Rodzice są chętni do takich zabaw?– w marcu 2011 r. ogłosiliśmy zapisy na

koncerty rodzinne. i miejsca na wszystkie dziesięć koncertów zostały zajęte w ciągu... jednego dnia. od tamtej pory zorganizo-waliśmy już mnóstwo koncertów. od po-czątku naszym patronem artystycznym jest sinfonia Varsovia, no i Mazowieckie Centrum kultury i sztuki, które zapewnia nam wsparcie technicznie. najpierw do-

staliśmy dotacje w ramach akademii orange, potem z MkiDn i od miasta. Myślę, że to potwierdza, iż w takim dużym mieście jak warszawa fundacja trafia w po-trzeby rodziców i dzieci. Dodam, że roz-szerzamy smykofonię na Mazowsze.

Koncerty dla maluchów to wyłącznie Wasza specjalność?– od lat takie koncerty odbywają się

w europie zachodniej. w Polsce pierwsi byli nasi przyjaciele z Filharmonii Pomor-skiej z projektem „od brzuszka do uszka maluszka”. My wystartowaliśmy w 2011 r. wiemy, że naszym śladem poszli inni. na-zwa „smykofonia” niezwykle podoba się, bo tu i ówdzie pojawiają się różne smyki – „smyki do muzyki”, „smykolandia” itp. ale my się z tej epidemii cieszymy, bo taki jest przecież cel fundacji: rozwijać muzy-kalność Polaków. koncert dla meloma-luszków to dobry sposób na rodzinne spę-dzenie sobotniego przedpołudnia. na pewno lepszy niż pójście na nagłośnioną imprezę albo do multipleksu, gdzie jest głośno, za głośno…

REKLAMA

Page 57: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

57

nr 8-9, sierpień-wrzesień 2012

We wrześniu „Stolica” pisała1952 r. Budujemy metro

Duża liczba pasażerów, brak korków, szyb-ka jazda – tak „stolica” we wrześniu 1952 r. zachwalała zalety budowanego metra. Plany władz miasta były imponujące. Miały po-wstać linie łączące Pragę, Żoliborz, Moko-tów, wolę, ochotę, Żerań, Młociny, służe-wiec... Do realizacji projektu zabrano się z dużym zapałem. zespół specjalistów od-wiedził Moskwę, aby zapoznać się z tamtej-szym systemem funkcjonowania metra. Do warszawy przysłano górników z kopalni Marcel, ówczesnych rekordzistów Polski w drążeniu szybów kopalnianych. na prze-

szkolenie na Śląsk wysłano około 100 war-szawskich robotników z brygad młodzieżo-wych zMP. w stolicy wspólnym wysiłkiem robotników warszawsko-śląskich – jedni nie mogli nachwalić się drugich – kopano kolej-ne tunele. Brygada młodzieżowa zMP bu-dowę „swojego” szybu na Mariensztacie ukończyła 35 dni przed terminem i przeszła do budowy nowego szybu na Pradze. Socjali-styczne współzawodnictwo pracy, a także opie-ka partii i czynnika związkowego sprawiły, że robotnicy głęboko pojęli charakter społeczny powierzonego im zadania. Jednocześnie od-ważnie konkurowali z tymi, którzy wyrabia-jąc 250 proc. normy – jak donosiła wówczas „stolica” – odbudowywali stare Miasto. szkoda tylko, że nie wystarczyło tego zapału, aby kontynuować prace.

1962 r. Król „Beznogi”

ktoś ułamie miecz staromiejskiej syrence, komuś „spodoba się” sfera trzymana przez Mikołaja kopernika na krakowskim Przed-mieściu, a na koniec ktoś obleje farbą po-mnik gen. zygmunta Berlinga. to nasze

zmartwienia z ostatnich lat. ale 50 lat temu warszawiaków poraziła inna wiadomość – ce-lem chuliganów stał się pomnik króla Jana iii sobieskiego (ten stojący na agrykoli). obłu-pana tarcza, ułamana noga króla i ręka muzuł-manina. Jerzy waldorff, pisząc o tej sprawie dla „stolicy” we wrześniu 1962 r., w swojej ocenie był zdecydowany – tego dokonały dzi-kie zwierzęta w ludzkich skórach, które należa-łoby pozbawić praw obywatelskich oraz posta-wić pod pręgierzem na którymś z placów mia-sta, dla przykładu i na przestrogę.

1972 r. Remonty non stop

Jaka jest największa bolączka warszawiaków w okresie letnim? remonty. nie ma dzisiaj dnia, żeby gdzieś ktoś czegoś nie naprawiał, zrywając nawierzchnię ulicy, kładąc nową kostkę... Dla jednych to koszmar ze względu na konieczność jazdy objazdami albo stanie w korku, dla innych – udręka związana z ha-łasem za oknem. we wrześniu 1972 r. „sto-lica” również zwracała uwagę na ten pro-blem. tygodniowe prace na ulicy Marszał-kowskiej na odcinku od placu Unii Lubel-skiej do placu zbawiciela wryły się w życie mieszkańców okolicznych domów zapewne równie skutecznie, jak młoty pneumatyczne w nawierzchnię jezdni. Cały ten bałagan i hałas związane były z koniecznością... wyci-szenia torów. Chciano to uzyskać poprzez wprowadzenie podkładek asfaltowych i drew-

nianych pod szyny, aby nie leżały wprost na przedwojennej(!) podbudowie betonowej. szkoda tylko, że nikt nie pomyślał o tym pięć lat wcześniej, kiedy przesuwano tory na tym odcinku.

1982 r. Bufet na Wiśle

rejsy po wiśle – atrakcja turystyczna pa-miętająca jeszcze tę starą, nieistniejącą już warszawę. we wrześniu 1982 r. „stolica” za-chwalała je jako wyjątkowo skuteczny spo-sób walki z upałem i nudą. niestety nie wszystko wyglądało tak pięknie. Ceny bile-tów na rejs statkiem wzrosły w 1982 r. nawet ośmiokrotnie i nie wszystkich było na nie stać. Ubikacje rozsiewały swojską woń ude-rzającą w nozdrza przed drzwiami do bufetu. same statki znajdowały się w bardzo kiep-skim stanie, a na nowe brakowało środków. Choć czy to mogło dziwić, skoro przy zaled-wie trzech pływających jednostkach Żeglu-ga warszawska zatrudniała 700 osób? na pocieszenie „stolica” pisała, że warszawska „biała flota” nie jeden kataklizm już przeżyła. to wiemy, ale na szczęście statki znów wróci-ły na wisłę.

Fot. A

rchiw

um S

tolic

y

Page 58: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY

58

Jarosław Zieliƒski

Fot. Ś

wiat

, 192

9 r.

rozległa nieruchomość oznaczona numerem hipotecz-nym 2994 rozciągała się w XiX stuleciu między ulicami Czerniakowską (obecne numery 205-209) a rozbrat (32-36). w dziejach miasta zaistniała wyraźniej w roku

1865, wtedy bowiem wincenty tworkowski uruchomił tam Fabry-kę wyrobów stolarskich Budowlanych. Główny gmach wytwórni stanął w głębi posesji, w miejscu zajętym dziś przez nowy dom mieszkalny, w obecnej konfiguracji terenu znajdujący się przy ulicy Śniegockiej 8, róg koźmińskiej. na zdjęciu opublikowanym w tygo-dniku „Świat” z 1929 r. na pierwszym planie uwieczniono główne zabudowania fabryczne, które do tego czasu raczej zbytnio się nie zmieniły. tynkowane elewacje pasują do epoki powstania fabryki, ponieważ te najbardziej charakterystyczne dla budownictwa prze-mysłowego, tzn. ceglane, rozpowszechniły się w warszawie dopiero po 1880 r. Piętrowy budynek po prawej stronie to poprzeczna oficy-na na parceli nr 207, której front od strony Czerniakowskiej zajmo-wała podobnej wysokości kamienica, natomiast bardziej na prawo (nr 205) stał tylko dom drewniany. Po lewej stronie oficyny widocz-ny jest trzypiętrowy dom przy Czerniakowskiej 209, wystawiony w 1881 r. przez tworkowskiego dla robotników jego zakładu. Czyn-szówka ta sąsiadowała z dwoma innymi domami (nr 211 i 213), wy-budowanymi w 1862 i 1881 r. dla robotników przez spółkę zawiąza-ną przez działaczy filantropijnych. tego rodzaju inicjatywy były efektem fatalnych warunków życia proletariatu na intensywnie uprzemysłowionym Powiślu.

Do 1914 r. fabryka tworkowskiego zwiększyła zatrudnienie z 12 do 80 osób, produkując m.in. klepkę podłogową, meble i forniry. Do tego czasu dwukrotnie przechodziła w ręce następców założyciela firmy – najpierw Józefa, a później Marii tworkowskich. w spisie ad-resowym na rok 1920 przedsiębiorstwo nie jest już wymienione, ale

wkrótce właścicielem nieruchomości została spółka akcyjna kono-pie, która uruchomiła produkcję wyrobów powroźniczych. zapew-ne ona była odpowiedzialna za parcelację przeprowadzoną w 1928 r., kiedy to wytyczono liczne działki budowlane oraz ulicę Mielecką i odcinek koźmińskiej. Pierwszą z tych ulic jeszcze na początku lat 30. krytykowano w prasie za fatalny stan, ale w końcu uzyskała bruk i nowoczesne latarnie gazowe. w styczniu 1939 r. została przemia-nowana na ulicę Cecylii Śniegockiej dla uczczenia nauczycielki za-służonej dla tajnego nauczania pod zaborem rosyjskim. Ulica zabu-dowała się dużymi domami spółdzielczymi oraz (od 1935 r.) kamie-nicami J. Gutgelda, które utworzyły zachowany do dziś ciąg budyn-ków pod adresami Czerniakowska 205 oraz Śniegocka 3 i 5. Jeszcze jedna kamienica narożna krótko przed wojną wyrosła (ale chyba nie została ukończona) pod numerem 207, po wyburzeniu starych zabudowań.

w 1929 r. stara fabryka zyskała nowe życie jako montownia i warsz-taty naprawcze samochodów czechosłowackiej firmy tatra. Do prze-branżowienia zakładu doszło dzięki uporowi jej przedstawiciela na Polskę, niejakiego pana szpaczka, oraz popularności aut tej marki, m.in. w środowisku kierowców rajdowych. spośród trzech widocz-nych na zdjęciu samochodów zwraca uwagę ten na pierwszym planie, najnowsza wówczas ciężarowa tatra t26 o niezależnym zawieszeniu czterech tylnych kół. na bazie jej wersji rozwojowych opracowano w Czechosłowacji samochody pancerne, używane później także przez wojsko niemieckie. Fabryka spłonęła we wrześniu 1939 r., a jej mury rozebrano podczas okupacji hitlerowskiej. z budynków uwiecz-nionych na fotografii najdłużej przetrwał dom robotniczy wincente-go tworkowskiego, który padł ofiarą zachłanności dewelopera, firmy asbud, dopiero przed kilkunastu laty. w 2001 r. miejsce po zburzo-nym zabytku zajął ośmiopiętrowy dom mieszkalny.

Warszawa na starej fotografiiTa

try

na C

zern

iako

wie

Page 59: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY
Page 60: OchOta • z B OlOnii StaSzica · 2013. 12. 31. · 11 Ciche bohaterki – prof. kwiryna Handke CoLLeGiUM VarsoViense 13 Genius loci warszawy – Jacek Dobrowolski rozMowa stoLiCY