Ocaleni z Sobiboru.

5
73 MARIA CIESIELSKA OCALENI Z SOBIBORU Utworzenie obozu zagłady w Sobiborze wiąże się ściśle z decyzją o Zagładzie ludności żydow- skiej zamieszkującej tereny okupowane przez III Rzeszę oraz samą Rzeszę. Masowy mord Żydów został niejako zapowiedziany przez Hansa Franka zimą 1941 roku, gdy na posiedzeniu rządu Gene- ralnego Gubernatorstwa powiedział: Nie możemy rozstrzelać tych 3,5 miliona Żydów, nie możemy ich zatruć, podejmiemy jednak zabiegi, które w jakiś sposób doprowadzą do sukcesu eksterminacyjne- go. 1 Jednakże pomysł wykorzystania do tego celu ośrodków ze stacjonarnymi komorami gazowymi narodził się nieco wcześniej, prawdopodobnie je- sienią 1941 roku. Świadkowie mieszkający w oko- licach Sobiboru relacjonują, że materiały budowla- ne przeznaczone na budowę obozu zostały spro- wadzone przed pierwszymi śniegami a niemieccy oficerowie przybywali trzykrotnie aby dokonywać pomiarów rampy kolejowej stacji w Sobiborze oraz okolicznych terenów leśnych. Wiosną 1941 roku do Lublina przybyli funkcjonariusze biorący udział w akcji uśmiercania chorych psychicznie tzw. ak- cji T4 – m.in. Christian Wirth. Prawdopodobnie z przyczyn technicznych budowa rozpoczęła się dopiero w marcu 1942 roku. Do pracy przy budo- wie obozu przywieziono Żydów z Włodawy. Teren (około 30 akrów) ogrodzono potrójnym płotem z drutem kolczastym oraz postawiono pierwsze ba- raki, nad bramą wjazdową zawieszono drewniany szyld z napisem SS Sonderkommando. Aby unie- możliwić obserwowanie obozu z zewnątrz, w ogro- dzenie wpleciono gęsto gałęzie. Pierwotnie w ob- rębie obozu znalazły się wzniesione wcześniej za- budowania: dawny budynek poczty zamieniony w willę komendanta, leśniczówka zamieniona w sie- dzibę administracji, wieża przeciwpożarowa oraz kapliczka, tzw. lazaret, w której dokonywano eg- zekucji osób niedołężnych, opóźniających marsz w kierunku komór gazowych. W maju zbudowa- no kolejkę wąskotorową, co istotnie przyspieszy- ło proces zagłady, służyła ona bowiem do szyb- kiego przewożenia starców i dzieci oraz transportu mienia ofiar do sortowni. Teren obozu podzielono na część garnizonową oraz cztery główne działy wewnętrzne zwane lagrami I, II, III, IV. W części garnizonowej mieszkali esesmani. Swoje wille na- zwali Jaskółcze Gniazdo oraz Radosna Pchełka. Baraki Ukraińców oraz ich kuchnia stały w środko- wej i północnej części obozu. Tu mieścił się także peron, na którym wysiadały ofiary. W lagrze I znaj- dowały się baraki mieszkalne i kuchnia dla więź- niów oraz warsztaty usługowe (krawców, szew- ców, stolarzy, mechaników). To tutaj odbywały się codzienne apele. W lagrze II mieściło się małe go- spodarstwo ze stajniami dla koni i pomieszczenia- mi dla innych zwierząt oraz budynek administracji, kaplica – lazaret, wieża obserwacyjna oraz sor- townie i magazyny. To tutaj przychodzili poganiani przez strażników ludzie, ażeby rozebrać się i od- dać kosztowności. Do lagru III prowadziła już tylko długa na 150 i szeroka na 3 metry Droga do nieba (Himmelfahrtstrasse). Wiodła ona bezpośrednio do komór gazowych. Ci, którzy chociażby zajrzeli przez uchyloną bramę do lagru III byli natychmiast do niego włączani. Thomas Toivi Blatt pisze: Pyta- nie o przyczyny takiej polityki było intrygujące. Tak naprawdę, odgadnięcie tego, co działo się w la- grze III nie było trudne dla więźniów z innych czę- ści obozu. Latem pod wpływem wysokiej tempera- tury, gazy i ciecze wytwarzane przez rozkładające się ciała wyciekały z masowych grobów. [...] Odór był nie do zniesienia i czuło się go w odległości kilku kilometrów wokół terenu obozu. 2 Lagry były dodatkowo otoczone drutami kolczastymi i stano- wiły niejako klatki w klatce. Przemieszczanie się pomiędzy lagrami było ściśle kontrolowane przez strażników a dostęp do strefy straceń właściwie niemożliwy. Rozbudowa obozu w kierunku północ- nym nastąpiła w sierpniu 1943 roku, kiedy to na polecenie Heinricha Himmlera, SS Sonderkom- mando Sobibór miało zostać przekształcone w magazyn i sortownię zdobytej na wschodzie broni. Aby zrealizować plan Heinricha Himmlera przesu- nięto granicę obozu i zbudowano drogę oraz dzie- więć bunkrów. Powstał wtedy lager IV (Lager Nord – Obóz północny). Zabezpieczenie obozu przed ucieczkami oraz ewentualnymi atakami partyzantów było dla Niem- ców sprawą najwyższej wagi. Obóz posiadał włas- ny generator prądu, od strony zachodniej wyko- pano rów z wodą, teren wokół obozu został zami- nowany, rozmieszczono liczne wieże strażnicze. Wachty ukraińskie zmieniały się co cztery godzi- ny. Dlatego też próby ucieczek z obozu nie były

Transcript of Ocaleni z Sobiboru.

Page 1: Ocaleni z Sobiboru.

73

MARIA CIESIELSKA

OCALENI Z SOBIBORU

Utworzenie obozu zagłady w Sobiborze wiąże się ściśle z decyzją o Zagładzie ludności żydow-skiej zamieszkującej tereny okupowane przez III Rzeszę oraz samą Rzeszę. Masowy mord Żydów został niejako zapowiedziany przez Hansa Franka zimą 1941 roku, gdy na posiedzeniu rządu Gene-ralnego Gubernatorstwa powiedział: Nie możemy rozstrzelać tych 3,5 miliona Żydów, nie możemy ich zatruć, podejmiemy jednak zabiegi, które w jakiś sposób doprowadzą do sukcesu eksterminacyjne-go.1 Jednakże pomysł wykorzystania do tego celu ośrodków ze stacjonarnymi komorami gazowymi narodził się nieco wcześniej, prawdopodobnie je-sienią 1941 roku. Świadkowie mieszkający w oko-licach Sobiboru relacjonują, że materiały budowla-ne przeznaczone na budowę obozu zostały spro-wadzone przed pierwszymi śniegami a niemieccy ofi cerowie przybywali trzykrotnie aby dokonywać pomiarów rampy kolejowej stacji w Sobiborze oraz okolicznych terenów leśnych. Wiosną 1941 roku do Lublina przybyli funkcjonariusze biorący udział w akcji uśmiercania chorych psychicznie tzw. ak-cji T4 – m.in. Christian Wirth. Prawdopodobnie z przyczyn technicznych budowa rozpoczęła się dopiero w marcu 1942 roku. Do pracy przy budo-wie obozu przywieziono Żydów z Włodawy. Teren (około 30 akrów) ogrodzono potrójnym płotem z drutem kolczastym oraz postawiono pierwsze ba-raki, nad bramą wjazdową zawieszono drewniany szyld z napisem SS Sonderkommando. Aby unie-możliwić obserwowanie obozu z zewnątrz, w ogro-dzenie wpleciono gęsto gałęzie. Pierwotnie w ob-rębie obozu znalazły się wzniesione wcześniej za-budowania: dawny budynek poczty zamieniony w willę komendanta, leśniczówka zamieniona w sie-dzibę administracji, wieża przeciwpożarowa oraz kapliczka, tzw. lazaret, w której dokonywano eg-zekucji osób niedołężnych, opóźniających marsz w kierunku komór gazowych. W maju zbudowa-no kolejkę wąskotorową, co istotnie przyspieszy-ło proces zagłady, służyła ona bowiem do szyb-kiego przewożenia starców i dzieci oraz transportu mienia ofi ar do sortowni. Teren obozu podzielono na część garnizonową oraz cztery główne działy wewnętrzne zwane lagrami I, II, III, IV. W części garnizonowej mieszkali esesmani. Swoje wille na-zwali Jaskółcze Gniazdo oraz Radosna Pchełka.

Baraki Ukraińców oraz ich kuchnia stały w środko-wej i północnej części obozu. Tu mieścił się także peron, na którym wysiadały ofi ary. W lagrze I znaj-dowały się baraki mieszkalne i kuchnia dla więź-niów oraz warsztaty usługowe (krawców, szew-ców, stolarzy, mechaników). To tutaj odbywały się codzienne apele. W lagrze II mieściło się małe go-spodarstwo ze stajniami dla koni i pomieszczenia-mi dla innych zwierząt oraz budynek administracji, kaplica – lazaret, wieża obserwacyjna oraz sor-townie i magazyny. To tutaj przychodzili poganiani przez strażników ludzie, ażeby rozebrać się i od-dać kosztowności. Do lagru III prowadziła już tylko długa na 150 i szeroka na 3 metry Droga do nieba (Himmelfahrtstrasse). Wiodła ona bezpośrednio do komór gazowych. Ci, którzy chociażby zajrzeli przez uchyloną bramę do lagru III byli natychmiast do niego włączani. Thomas Toivi Blatt pisze: Pyta-nie o przyczyny takiej polityki było intrygujące. Tak naprawdę, odgadnięcie tego, co działo się w la-grze III nie było trudne dla więźniów z innych czę-ści obozu. Latem pod wpływem wysokiej tempera-tury, gazy i ciecze wytwarzane przez rozkładające się ciała wyciekały z masowych grobów. [...] Odór był nie do zniesienia i czuło się go w odległości kilku kilometrów wokół terenu obozu.2 Lagry były dodatkowo otoczone drutami kolczastymi i stano-wiły niejako klatki w klatce. Przemieszczanie się pomiędzy lagrami było ściśle kontrolowane przez strażników a dostęp do strefy straceń – właściwie niemożliwy. Rozbudowa obozu w kierunku północ-nym nastąpiła w sierpniu 1943 roku, kiedy to na polecenie Heinricha Himmlera, SS Sonderkom-mando Sobibór miało zostać przekształcone w magazyn i sortownię zdobytej na wschodzie broni. Aby zrealizować plan Heinricha Himmlera przesu-nięto granicę obozu i zbudowano drogę oraz dzie-więć bunkrów. Powstał wtedy lager IV (Lager Nord – Obóz północny).

Zabezpieczenie obozu przed ucieczkami oraz ewentualnymi atakami partyzantów było dla Niem-ców sprawą najwyższej wagi. Obóz posiadał włas-ny generator prądu, od strony zachodniej wyko-pano rów z wodą, teren wokół obozu został zami-nowany, rozmieszczono liczne wieże strażnicze. Wachty ukraińskie zmieniały się co cztery godzi-ny. Dlatego też próby ucieczek z obozu nie były

Page 2: Ocaleni z Sobiboru.

74

podejmowane często. Pierwsza udana ucieczka miała miejsce we wczesnej fazie istnienia obo-zu. W trakcie zamieszania podczas prowadzenia ofi ar do komory gazowej, trzech nagich mężczyzn schowało się w krzakach, a nocą prześlizgnęli się pod drutem kolczastym i powrócili do Włodawy.3 O innej udanej ucieczce opowiada Mosze Szklarek: Pracowałem wtedy w komandzie rozładowującym transporty. Tego dnia nie przybył żaden transport. Przenosiliśmy rzeczy ofi ar z lagru II na rampę ko-lejową. Ponieważ z każdego transportu wybierani byli nowi do pracy, Niemcy nie zauważyli, że ko-goś brakuje. Podczas ładowania rzeczy do wago-nów pozostawiliśmy wolną przestrzeń pomiędzy pakunkami, tam ukrył się zbieg. Wiedzieli o tym tylko ci, którzy pracowali przy załadunku. Zawsze po załadowaniu wagonu zamykaliśmy zamek i za-kładaliśmy pieczęć. Wagony czekały na lokomoty-wę na bocznicy. Po jakimś czasie okazało się, że ucieczka powiodła się.4 Miało to miejsce w maju 1942 roku. Tożsamość zbiega oraz jego dalsze lo-sy nie są znane. Inna udana ucieczka miała miej-sce w listopadzie 1942 roku. Uciekinierem był Zyn-del Honigman, wówczas 32 letni Żyd urodzony w Kijowie. Uciekł po dwóch dniach pobytu w lagrze II, przedostając się pod drutami kolczastymi. (Wte-dy jeszcze teren wokół obozu nie był zaminowa-ny). Powrócił do getta w Izbicy, skąd został ponow-nie deportowany do Sobiboru w kwietniu 1943 ro-ku. Ponownie zbiegł z obozu w trakcie zbiorowej ucieczki tzw. Waldkommando (komanda pracują-cego w lesie) w lipcu tegoż roku.5 Po wojnie ze-znawał w procesie w Hagen. Emigrował do USA.

Nocą z 25 na 26 grudnia 1942 roku miała miej-sce wspólna ucieczka trzech więźniów i dwóch strażników ukraińskich (Emil Zischer i Wiktor Ki-silew). Ukraińcy i Żydówka (Pesia Liberman) zo-stali wydani przez polskiego rolnika we wsi Kozia Górka i zastrzeleni na miejscu przez trzech pol-skich policjantów.6 Los zbiegłych mężczyzn pozo-stał nieznany.

W czerwcu 1943 roku z obozu udało się zbiec Józefowi Pelcowi wraz z towarzyszem (murarzem z Chełma). Nocą przecięli drut kolczasty i pod osło-ną gwałtownej ulewy uciekli do lasu. Tę ucieczkę przypłaciło życiem 20 więźniów w obozie. Tak opi-suje to wydarzenie Thomas Toivi Blatt: Poszedłem

na miejsce ucieczki za męskimi barakami. Zoba-czyłem przecięte, zwisające druty. Wiedziałem, że nas czekają reperkusje, ale nie wzbudziło to we mnie negatywnych uczuć wobec tych, którzy uciekli. Zamiast tego czułem zazdrość.7 Józef Pelc przeżył wojnę i wyemigrował do USA.

Największa zbiorowa ucieczka miała miejsce 20 lipca 1943 roku. Tego dnia pracę w lesie nad-zorował Werner Dubois. Ponieważ praca była bar-dzo ciężka a upał doskwierał, dwóch Żydów, Józef Kopf i Szlomo Podchlebnik udało się wraz z ukra-ińskim strażnikiem po wodę do oddalonej o trzy kilometry wsi Żłóbek. W drodze powrotnej Żydzi zaproponowali strażnikowi wymianę kosztowności na jedzenie i wódkę. Kiedy Ukrainiec oglądał rze-czy, Kopf złapał go za kark i rzucił na ziemię, a Podchlebnik poderżnął scyzorykiem gardło.8 Więź-niowie zabrali karabin i uciekli. Pozostali w lesie strażnicy zaczęli się niepokoić długą nieobecnoś-cią towarzysza. Wysłano po nich strażnika, ale ten bardzo szybko powrócił z informacją o jego śmier-ci. Świadomi swego losu Żydzi zaczęli uciekać. Z pracujących w lesie nie uciekali jedynie Żydzi ho-lenderscy. Wojnę przeżyli: Szlomo Podchlebnik i Zyndel Honigman (emigrowali do USA), Abraham Wang i Symcha Białowicz (emigrowali do Izrae-la), Chaim Kornfeld (emigrował do Brazylii) i Józef Kopf. Ten ostatni został zabity niedługo po wyzwo-leniu, gdy pojechał na wieś do przyjaciół odebrać swoje oddane na przechowanie rzeczy.9

O ucieczce myślano w obozie cały czas. Po-wstała nawet podziemna organizacja pod dowódcą Leona Feldhendlera, trzydziestotrzyletniego syna rabina, prezesa Judenratu w Żółkiewce. Niestety Żydzi przebywający w obozie nie mieli do tej pory doświadczenia z bronią, zatem zbiorowy bunt ra-czej nie wchodził w rachubę. Sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy to 22 września 1943 roku do Sobiboru przybył transport z Mińska. Pośród przy-byłych 2000 Żydów znajdowali się ofi cerowie Armii Czerwonej. Do pracy przy budowie lagru IV Niem-cy wybrali osiemdziesięciu mężczyzn. Jednym z nich był Aleksander (Sasza) Peczerski,10 trzydzie-stopięcioletni więzień wojenny, urodzony w Kre-menczuku w Rosji. Z towarzyszami mówił po rosyj-sku, ale ponieważ w domu rozmawiał ze swoją ro-dziną w jidysz, mógł porozumieć się z więźniami.11

Page 3: Ocaleni z Sobiboru.

75

Obecność rosyjskich ofi cerów przywódcy podzie-mia potraktowali jak dar niebios. Natychmiast na-wiązano z nimi kontakt i utworzono wspólną orga-nizację, której celem było zorganizowanie zbrojne-go powstania i masowej ucieczki z obozu. Jedną z wtajemniczonych osób, która odegrała niemałą ro-lę podczas buntu, był piętnastoletni Szlomo Szmaj-zner. Swoją tragedię pobytu w obozie oraz przygo-towania do powstania opisał w książce napisanej po latach w brazylijskiej dżungli: Plan został ustalo-ny a my rozpoczęliśmy przygotowania do ucieczki. Od krawców pracujących dla Ukraińców dostałem buty. Od pracowników sortowni w lagrze II wziąłem lepsze ubranie, które nie zwracałoby niczyjej uwa-gi gdyby faktycznie udało się nam uciec.[...] Wielu spośród tych, którzy nie byli wtajemniczeni, wyczu-wało ‘coś w powietrzu’.12 Podobnie jak inni Szmaj-zner emigrował do Brazylii.

Powstanie wybuchło 14 października 1943 ro-ku o godzinie szesnastej. Zanim doszło do faktycz-nej ucieczki z obozu tajna organizacja pod wodzą Peczerskiego zabiła większość ofi cerów niemie-ckich i kilku Ukraińców oraz weszła w posiadanie ich broni. Formalnym przywódcą był Leon Feld-hendler ale to Sasza Peczerski swoją przemową podczas buntu dał sygnał do zbiorowej ucieczki. Naprzód! Hura! Za Stalina! – krzyczał. Więźniowie podzielili się spontanicznie na dwie grupy. Jedna z nich szturmowała ogrodzenie w lagrze I, druga, za-opatrzona w broń podążała w kierunku bramy. Tak opisuje ten moment Kalmen Wewryk: Biegliśmy przed siebie w panice jak zwierzęta, aby szybciej dostać się do lasu.[...] Ludzie padali jak muchy, ku-le świszczały nam nad głowami. Ujrzałem znajo-mego, leżał na ziemi i krzyczał do mnie: ‘Kalmen, pomóż mi, jestem postrzelony, jestem postrzelo-ny!’ Kto wtedy potrafi ł się zatrzymać aby komuś po-móc? Naszym jedynym pragnieniem było dotrzeć do granicy lasu. To oznaczało ucieczkę z piekła.13 Kalmen Wewryk przeżył wojnę walcząc w Sowie-ckiej partyzantce. Po wyzwoleniu Chełma powró-cił do rodzinnego miasta ale nie odnalazł tam już niczego ze swego życia. Wraz z innymi ocalałymi z powstania pojechał do Wrocławia, gdzie był wię-ziony i przesłuchiwany przez policję polską. Oże-nił się z kobietą ocalałą z obozu w Auschwitz. W 1956 emigrował wraz z żoną i córką do Francji, a

potem do Kanady. W 1984 roku napisał: Moi zna-jomi zastanawiają się dlaczego nadkładam drogi aby ominąć grill-bary. Nie mogę znieść zapachu palącego się mięsa i skwierczącego tłuszczu. To, co dla innych jest przyjemne dla mnie jest torturą. Kiedy wdycham ten zapach powracam do piekła, z którego uciekłem 40 lat temu.14

14 października 1943 roku, około godziny sie-demnastej doszło do powstania Żydów w obozie SS w Sobiborze, 40 kilometrów na północ od Cheł-ma. Żydzi pokonali strażników, zdobyli magazyn z bronią, i po strzelaninie uciekli w nieznanym kie-runku. Dziewięciu Niemców zostało zabitych. Je-den esesman był ranny. Jeden esesman zaginął. Dwóch strażników narodowości nieniemieckiej – śmiertelnie postrzelonych.15 Dla tych, którym udało się dobiec do lasu rozpoczęła się nowa gehenna. Ścigani byli nie tylko przez policję, SS oraz zawo-dowych żołnierzy, ale także przez miejscowych ko-laborantów. W trakcie wybuchu powstania w obo-zie znajdowało się 550 więźniów, z których uciekło 320 osób.16 Wyzwolenia doczekało zaledwie 53 uciekinierów z powstania.

Rozmawiałam kilkakrotnie z Thomasem Toivi Blattem. To, co było uderzające w jego wspomnie-niach to fakt, iż latami powracał w te okolice. Szu-kał ludzi, głownie Marcina Bojarskiego – chłopa, który ukrywał go przez pół roku w kryjówce w sto-dole. Niestety gospodarz pewnego dnia postano-wił zastrzelić swoich podopiecznych. Usłyszałem strzał pistoletu i poczułem ostre, palące szarpnię-cie pocisku pod szczękę. Zadzwoniło mi w uszach. Instynktownie wziąłem głęboki wdech, zamknąłem oczy i osunąłem się na ziemię.[...] Poczułem pęt-lę wokół stóp. Ciągnęli mnie na zewnątrz, najwy-raźniej przeszkadzałem im w dotarciu do Szmu-la. Położyli mnie w błocie. Byłem nagi. [... ] Za-kopiemy ich jutro, do tego czasu nie zgniją, a w dzień będziemy mogli przeszukać ich dokładniej. Kiedy odeszli wyczołgałem się i pobiegłem do la-su.17 Marcin Bojarski wraz z rodziną opuścił swoje gospodarstwo. Prawdopodobnie zmarł we Wrocła-wiu w 1993 roku. Thomas nosi tę kulę pod skórą do dziś.

Po wyzwoleniu, latem 1944 roku, kilkunastu uciekinierów z Sobiboru przybyło do Lublina. W kamienicy przy ulicy Kowalskiej zamieszkali Hersz

Page 4: Ocaleni z Sobiboru.

76

Blank, Szlomo Szmajzner, Toivi Blatt i Leon Feld-hendler. Pod koniec października podporucznik AK w Lublinie, Czesław Jemioła Rosiński, otrzy-mał rozkaz zlikwidowania konfi denta UB, Hersza Blanka. Wyrok wykonano 4 listopada 1944 przy ulicy Kowalskiej 4. Leon Feldhendler zginął pół roku później. Do tego czasu zdążył ożenić się z Perlmutter – Żydówką z Krasnegostawu i wypro-wadzić do mieszkania przy ulicy Złotej. Był bardzo szczęśliwy i często mówił, że nie wyobrażał so-bie w Sobiborze, że jeszcze w życiu będzie mógł zaznać szczęścia. Drugiego kwietnia przed siód-mą wieczór siedzieliśmy w naszym pokoju. Był to ostatni pokój, mieszkaliśmy w sublokatorstwie. Usłyszałam ruch w pokoju gospodarzy. Leżałam na tapczanie czytając książkę. On coś pisał. Coś mnie tknęło. Powiedziałam tylko ‘Leon, to oni’. Do-szedł do drzwi. Ujął za klamkę. Padł strzał. Jeden strzał przez drzwi. Stał blady. Zerwałam się nie ro-zumiejąc. Uciekajmy drugimi drzwiami, powiedzia-łam. ‘Nie mogę... Mam kulę o tu’. Lecz jeszcze nie chciałam wierzyć, nie mogłam uwierzyć, że to tak, aż tak okropne. Uciekliśmy na ulicę. Złapałam do-rożkę. Pojechaliśmy do szpitala. Męczył się jesz-cze trzy dni...17 Małżeństwo Feldhendlera trwało pięć tygodni i trzy dni. Jak twierdzi Blatt, Leon zo-stał zastrzelony przez antysemitów.18 Ale okolicz-ności tego morderstwa nie są jasne, bowiem po-dobnie, jak w przypadku Blanka oskarżeni o nie zostali żołnierze AK.

A co stało się z drugim przywódcą powstania – Saszą? Początkowo uciekali wszyscy razem, ale 16 października Peczerski wraz z ze swoimi rosyj-skimi towarzyszami odłączyli się pod pretekstem konieczności dokonania zwiadu. Zabrali prawie całą broń i nie powrócili już do grupy. Po latach, w 1979 roku powiedział: Moja rola była skończona. Wy byliście polskimi Żydami na własnym terenie. Należałem do Związku Radzieckiego i wciąż uwa-żałem siebie za żołnierza.19 Z pomocą miejscowe-go chłopa przekroczyli Bug i powrócili do Związku Radzieckiego. Tam przyłączyli się do grupy par-tyzanckiej Woroszyłowa. Niedługo potem Sasza wstąpił do Armii Czerwonej. Za męstwo w walce otrzymał medal. Z córką Eloczką zamieszkał na Ukrainie i powrócił do pracy jako nauczyciel mu-zyki. Wkrótce jednak został aresztowany i na wiele

lat osadzony w więzieniu. Dopiero, gdy ocaleni z Sobiboru zaczęli go poszukiwać i potwierdzać je-go wersję wydarzeń sobiborskich, został zwolnio-ny. Zmarł mając przeszło osiemdziesięciu lat, w Rostowie nad Donem w 1990 roku. Jedną z ulic w Cefacie, w Izraelu nazwano jego imieniem.

Większość spośród tych, którzy przeżyli, dawa-ła w swoim życiu wielokrotnie świadectwo zbrodni. Zeznawali w procesach, pisali książki, byli auto-rami bądź konsultantami fi lmów fabularnych. Jed-nym z ocalałych był Mosze Szklarek (Szklar, Ba-hir), który debiutował jako poeta w 1948 roku na łamach prasy żydowskiej. Pisał:

Wino płacz swój wsącza do kieliszków,rozstawionych na krańcach stołuniby gwiazdy Wielkiej Niedźwiedzicyz odrąbanym dyszlem.Cztery – liczę.Cztery mieniące się kieliszkiW świetle wieczoru,Gasnące powoliNa ustachGości – mych braci zgładzonych21

Jedynym uciekinierem z obozu w Sobiborze, który do końca życia pozostał w Polsce był Le-on Cymiel. Po powstaniu dotarł pieszo do Cheł-ma, swojego rodzinnego miasta i przyłączył się do partyzantki. Po wojnie służył w Wojsku Polskim. O obozie nie chciał opowiadać nikomu, nawet ro-dzinie. O swojej ucieczce opowiadał następująco: Ja i mój kolega oderwaliśmy się od głównej gru-py, która ruszyła do lasu. Pobiegliśmy wzdłuż to-rów kolejowych prowadzących do mojego rodzin-nego miasta. Pod wpływem emocji nie myśleliśmy logicznie. Szliśmy wzdłuż torów, a nie jakimiś la-sami czy polami. W nocy szliśmy wzdłuż torów, a we dnie ukrywaliśmy się w krzakach. Droga na Chełm prowadziła przez most na rzece Uherka, który był chroniony przez Niemców. A my posta-nowiliśmy przejść przez ten most jak gdyby nigdy nic. Wartownicy byli przekonani, że jesteśmy ro-botnikami, bo niedaleko była lokomotywownia, a my mieliśmy na sobie eleganckie kombinezony. Drugiej nocy ucieczki byliśmy bardzo głodni. Do-szliśmy do ukraińskiej wsi (a Ukraińcy wysługiwa-li się Niemcom) i zapukaliśmy do jakiegoś domu. Mieliśmy jednak szczęście. Nakarmili nas i powie-

Page 5: Ocaleni z Sobiboru.

77

dzieli, jak iść, żeby nie natknąć się na Niemców. Kiedy wróciłem do Chełma, pomogli mi Polacy, znajomi ojca, bo Żydów już wtedy wszystkich wy-wieźli. Ale wśród Polaków byli też ‘szmalcownicy’, którzy sprzedawali Żydów Niemcom. Z kolei kiedy pracowałem w koszarach, pomagali mi niektórzy Niemcy. Są więc ludzie i ludzie. Jak można więc nienawidzić wszystkich Żydów, wszystkich Niem-ców czy wszystkich Polaków...22

Do likwidacji obozu przystąpiono na rozkaz Himmlera bezpośrednio po powstaniu. W tym celu do Sobiboru została skierowana część personelu niemieckiego (m.in. Franz Suchomel) z Treblinki oraz Dorohuczy. Ponadto z Treblinki przyjechały dwa transporty więźniów żydowskich. Pierwszym przybyło około 300 osób oraz niezbędny sprzęt, drugim – kolejnych 150 robotników. O przybyciu jednego z transportów tak opowiadał Suchomel: Żydowski ‘kapo’ Karl Blau, pochodzący z Wiednia, wystąpił aby zameldować Gustawowi Wagnerowi: ‘Oberkapo Karl Blau z Treblinki wraz z ...Żydami (tu podał dokładną ich liczbę) melduje się do pra-cy’. Potem nastąpił podział robotników. [...] Mnie przydzielono dwóch szewców i sześciu krawców.23 Komendant obozu w Treblince, Franz Stangl, mia-nował Karla Blaua głównym kapo z uwagi na starą znajomość z Austrii. Obiecywał mu, że po wojnie znajdzie dla niego gospodarstwo, w którym będzie mógł spokojnie zamieszkać wraz z żoną. Karl Blau wywiązywał się ze swojego zadania wzorowo. Na-wet pejcz sprawił sobie dłuższy niż inni kapo. Ale wiosną zaczął skarżyć się Stanglowi na złe samo-poczucie i ten uczynił go szefem kuchni gotującej dla Żydów. Niestety w sierpniu 1943 roku komen-dant Stangl został przeniesiony do Triestu, a gorli-wy kapo utracił protektora. Ostatni akt tragedii so-biborskiej rozegrał się 23 listopada, kiedy to zo-stali rozstrzelani przywiezieni robotnicy żydowscy. Pośród nich nie było jednak kapo Blaua. Razem z żoną zostali powiadomieni o planowanej egze-kucji przez esesmana Suchomela i popełnili sa-mobójstwo zażywając truciznę.24 Taki luksus nale-żał się jednak jedynie wybranym. Pozostali zostali

poprowadzeni na miejsce egzekucji gdzie z szyn rozebranej kolejki wąskotorowej utworzono ruszt. Więźniom kazano układać się piątkami na szy-nach i strzelano im w tył głowy. Ciała podpalono, a szczątki zakopano. Na terenie obozu utworzo-no niewielkie gospodarstwo rolne. Teren ponownie zalesiono.25

1 AIPN Diensttagebuch s. 458. Tłumaczenie cytatu pochodzi z artykułu Bogdana Musiała, Geneza i początek ‘akcji Rein-hardt’

2 Thomas Toivi Blatt, Sobibór – zapomniane powstanie. s. 343 Thomas Toivi Blatt, s. 914 Mosze Szklarek, Beit Lohamei Hegetaot Archiv Nr 4695-55 Jules Schelvis, Vernichtungslager Sobibór. s. 1586 Thomas Toivi Blatt, s. 917 Thomas Toivi Blatt, s. 938 Zeznania Szlomo Podchlebnika dla ŻIH 301/109 Thomas Toivi Blatt, s. 10010 Aleksander Aronowicz Peczerski (w niektórych źródłach

Peczorski)11 Jules Schelvis, s. 17112 Stanisław Szmajzner, Extracts from the Tragedy of a Jew-

ish Teenager13 Kalmen Wewryk, Świadectwo złożone dla Montreal Insti-

tute for Genocide (MIGS)14 Kalmen Wewryk, Świadectwo złożone dla Montreal Insti-

tute for Genocide (MIGS)15 Treść depeszy nadanej przez szefa Policji w Lublinie, Jako-

ba Sorrenberga do Friedricha Kruegera w Krakowie16 Thomas Toivi Blatt s. 13117 Thomas Toivi Blatt, s. 15518 Kartki z zapiskami żony znajdują się w Instytucie Pamięci

Yad Vashem, a cytat pochodzi z książki: Hanna Krall, Nie-zwykle długa linia

19 Internetowy chat z Thomasem Blattem, dostępny na stro-nie www.judaism.com

20 Wywiad z Peczerskim przeprowadził Thomas Toivi Blatt, a jego pełna wersja znajduje się w książce: Sobibór – zapo-mniane powstanie

21 Mosze Szklar, Biesiada w tłumaczeniu Arnolda Słuckiegov22 Grzegorz Gałęzia i Krzysztof Białoskórski, Ci, którzy prze-

żyli. s. 17323 Jules Schelvis, s. 21924 Gitta Sereny, W stronę ciemności. Rozmowy z komendan-

tem Treblinki, s. 18225 Niektóre zabudowania, zwłaszcza te mieszczące się obok

rampy kolejowej, były wykorzystywane do lipca 1944. Nie została zniszczona także willa komendanta oraz wieża ob-serwacyjna

Maria Ciesielska – absolwentka Akademii Medycznej w Warszawie oraz Szkoły Głównej Administracji i Zarządzania w Warsza-wie. Pracuje jako lekarz internista i tłumacz.