O dalszych losach Najmłodszego Biedronka Strzemieszyce i Ja...

12
strona 1 Strzemieszyce i Ja Strzemieszyce i Ja Stowarzyszenie Przyjaciół Strzemieszyc nr 2(24), grudzień 2005 Ezgemplarz bezpłatny O rocznicy 11 Listopada O wystawie Alicji Katarzyny Mazur O zmaganiach z Marzeniami Hortensji O poległych Zagłębiakach podczas II wojny światowej O dalszych losach Najmłodszego Biedronka ISSN 1507-2533 Warto przeczytać Alicja Katarzyna Mazur Stowarzyszenie Przyjaciół Strzemie- szyc działa od roku 1997. Obecnie li- czy 102 członków. Prowadzi działalność zgodnie ze Statutem, na podstawie przyjętego rocznego planu pracy. W roku 2005 działalność swoją skupiało na propagowaniu i szerze- niu wiedzy o dzielnicy, organizowaniu życia kulturalnego w formie koncertów muzycznych, akcji charytatywnych, wy- staw, prelekcji, wykładów, spotkań z ludźmi nauki i kultury, promowaniu miejscowych talentów, a przede wszystkim na integrowaniu społecz- ności lokalnej poprzez propagowanie i organizowanie aktywnego uprawia- nia sportu, wypoczynku i turystyki. Wiele imprez Stowarzyszenie orga- nizuje cyklicznie. Jedną z nich jest fe- styn „Pożegnanie Lata w Strzemieszy- cach”, który był organizowany już po raz siódmy. Tradycyjnie odbywa się on w pierwszym tygodniu września i trwa przez trzy dni. Do stałych pozycji pro- gramowych festynu należą: · koncerty muzyczne dla mieszkańców · przedstawienia teatralne dla dzieci · występy znanych zespołów mu- zycznych · konkurs „Najpiękniejsza Posesja w Strzemieszycach”, którego celem jest podnoszenie estetyki dzielnicy. Do chwili obecnej w konkursie uczestni- czyło 203 właścicieli posesji · zawody sportowe: pływanie w róż- nych kategoriach, rodzinne turnieje gier i zabaw, rozgrywki w piłkę siatkową i nożną, biegi przełajowe, wielobój Dokończenie na stronie 2 Alicja Katarzyna Mazur. Ceramika Sprawozdanie z działalności Stowarzyszenia Przyjaciół Strzemieszyc za rok 2005 Mnóstwa prezentów pod zieloną choinką, pyszności na wigilijnym stole, wspaniałej rodzinnej atmosfery wypełnionej melodią staropolskich kolęd, i spełnienia marzeń w Nowym Roku życzy Stowarzyszenie Przyjaciół Strzemieszyc

Transcript of O dalszych losach Najmłodszego Biedronka Strzemieszyce i Ja...

Page 1: O dalszych losach Najmłodszego Biedronka Strzemieszyce i Ja ...szaniawski.neostrada.pl/SiJ_24_2005.pdf · powiedzi na te wszystkie zagadki można było znaleźć w Słowniku Or-tograficznym

strona 1Strzemieszyce i Ja

Strzemieszyce i Ja StowarzyszeniePrzyjaciół

Strzemieszycnr 2(24), grudzień 2005Ezgemplarz bezpłatny

O rocznicy 11 Listopada O wystawie Alicji Katarzyny Mazur O zmaganiach z Marzeniami Hortensji O poległych Zagłębiakach podczas II wojny światowej O dalszych losach Najmłodszego Biedronka

ISS

N 1

507-

2533

Warto przec z y t a ć

Alic

ja K

atar

zyna

Maz

ur

Stowarzyszenie Przyjaciół Strzemie-szyc działa od roku 1997. Obecnie li-czy 102 członków.

Prowadzi działalność zgodnie zeStatutem, na podstawie przyjętegorocznego planu pracy.

W roku 2005 działalność swojąskupiało na propagowaniu i szerze-niu wiedzy o dzielnicy, organizowaniużycia kulturalnego w formie koncertówmuzycznych, akcji charytatywnych, wy-staw, prelekcji, wykładów, spotkań zludźmi nauki i kultury, promowaniumiejscowych talentów, a przedewszystkim na integrowaniu społecz-ności lokalnej poprzez propagowaniei organizowanie aktywnego uprawia-nia sportu, wypoczynku i turystyki.

Wiele imprez Stowarzyszenie orga-nizuje cyklicznie. Jedną z nich jest fe-styn „Pożegnanie Lata w Strzemieszy-cach”, który był organizowany już poraz siódmy. Tradycyjnie odbywa się onw pierwszym tygodniu września i trwaprzez trzy dni. Do stałych pozycji pro-gramowych festynu należą:

· koncerty muzyczne dla mieszkańców· przedstawienia teatralne dla dzieci· występy znanych zespołów mu-

zycznych· konkurs „Najpiękniejsza Posesja

w Strzemieszycach”, którego celemjest podnoszenie estetyki dzielnicy. Dochwili obecnej w konkursie uczestni-czyło 203 właścicieli posesji

· zawody sportowe: pływanie w róż-nych kategoriach, rodzinne turnieje gieri zabaw, rozgrywki w piłkę siatkowąi nożną, biegi przełajowe, wielobój

Dokończenie na stronie 2

Alicja Katarzyna Mazur. Ceramika

Sprawozdanie z działalnościStowarzyszenia Przyjaciół

Strzemieszycza rok 2005

Mnóstwa prezentów pod zieloną choinką,pyszności na wigilijnym stole,

wspaniałej rodzinnej atmosferywypełnionej melodią staropolskich kolęd,

i spełnienia marzeń w Nowym Roku życzy

StowarzyszeniePrzyjaciół Strzemieszyc

Page 2: O dalszych losach Najmłodszego Biedronka Strzemieszyce i Ja ...szaniawski.neostrada.pl/SiJ_24_2005.pdf · powiedzi na te wszystkie zagadki można było znaleźć w Słowniku Or-tograficznym

strona 2 Strzemieszyce i Ja

Po raz pierwszy w tym roku Sto-warzyszenie Przyjaciół Strzemie-szyc i Szkoła Podstawowa nr 5 zor-ganizowały I Dąbrowskie Dyktando.Walka o tytuł najlepszego w orto-grafii rozegrała się 1 września 2005roku pomiędzy 105 uczestnikami,podczas festynu Pożegnania Lata wStrzemieszycach.

Tekst opracowany przez panią drEwę Biłas-Pleszak stanowił praw-dziwe pole minowe – usłane trudny-mi wyrazami, pułapkami interpunk-cyjnymi i gramatycznymi. Cóż, dyk-tando do łatwych nie należało.

Zwyciężyła mieszkanka Strze-

Zmierz sięz Marzeniami Hortensji

Marzenie Hortensji

Wśród świeżo opadłych rdzawozłotych liści przechadzała się buń-czuczna i rozsierdzona Hortensja. Po dwuipółgodzinnej pogadance owarzywach – jarmużach, oberżynach i arcyzdrowej rzeżusze – miałaporządnie dość wszelkich kulinarnych zajęć. Nie mogła już słuchać tegobajdurzenia o przyprawach, jarzynach i warzonej soli. Miała też dośćprzeglądania starych kucharskich instruktarzy. Wszyscy chcieli zrobićz niej kuchtę, a ona przecież miała zupełnie inne marzenia. Pragnęłazostać modelką. Oczami wyobraźni widziała już siebie wpółleżącą naplaży w Chyloni i pozującą do zdjęć, robiącą profesjonalny supermakijażu znanych wizażystów z Holandii i prezentującą kolekcję jesienno-zimo-wych kożuszków na terenie zakopiańszczyzny. Spod nóg hycały jej prze-rażone zajączki, w chaszczach buszowały czarnoskrzydłe jerzyki, ja-rząbki, rachityczne białorzytki i pierzaste piegże, ale ona była tak pogrą-żona w rozmyślaniach, że nawet tego nie spostrzegła. Ni stąd, ni zowądna jej drodze pojawił się znany fotograf, ponad trzydziestodwuipółletnipół Polak, pół Chorwat, skądinąd zagorzały obieżyświat, który przemie-rzał park w poszukiwaniu dobrego pleneru do kampanii reklamowej słyn-nej jesiennej zupy w proszku. Gdy ujrzał Hortensję, zapytał, czy niezechciałaby wziąć udziału w tej kucharskiej promocji. Zaskoczona dziew-czyna, która jeszcze przed chwilą odgrażała się, że już nigdy nie we-źmie do ręki warząchwi, chętnie założyła jasnobeżowy fartuszek i zuśmiechem na ustach zaczęła zachęcać do gotowania.

I Dąbrowskie Dyktando

mieszyc – pani Ewa Kura. Ona teżodebrała główną nagrodę – laptop.Drugą nagrodę zdobyła mieszkan-ka Dąbrowy Górniczej- WandaZiemba, która otrzymała fotel domasażu. Wykonawcą i sponsoremtej nagrody był pan Robert Jurczyk.

Pozostali finaliści to: Olga Kac-przyk, Anna Sołtysik, Małgorza-ta Kuboszek, Justyna Kulisa,Łukasz Podlejski, Kinga Kwie-cień, Andrzej Bobowski, AdamPoznar.

Pisząc dyktando wielu trudziłosię i zastanawiało jak piszę się Chy-loni, czy też dwuipółgodzinna poga-danka. Ku zaskoczeniu wielu – od-powiedzi na te wszystkie zagadkimożna było znaleźć w Słowniku Or-tograficznym PWN.

A wy drodzy czytelnicy? Ma-cie na tyle odwagi by się zmie-rzyć z tekstem. Jeśli tak – spró-bujcie teraz!

M S

siłowy i zabawy sportowe dla dzieci,turniej szachowy

· wernisaże i wystawy prac lokalnychartystów

· konkursy: wiedzy, muzyczne i wo-kalne

· dyskoteki i zabawy dla dzieci i mło-dzieży

· od 2005 dyktando ortograficzne.Innymi cyklicznymi imprezami były:

Sportowa Majówka Rodzinna, mię-dzyszkolne zawody sportowe z okazjiDnia Dziecka.

Ponadto w 2005 roku Stowarzysze-nie zorganizowało:

· 4 koncerty muzyczne (w tym 3 ocharakterze charytatywnym)

· ekspozycję „Muszli ślimaków mor-skich” przekazaną szkole przez prof.Kazimierza Kluczewskiego,

· wystawy malarstwa: Jolanty Jaku-bik, Bartosza Kokosińskiego,

· malarstwa i ceramiki KatarzynyMazur,

· haftu Jadwigi Kasprzyk.· wykłady i prelekcje: dr Leszka

Krawczyka dotyczącą ochrony przyrodyi łowiectwa, mgr Jana Kmiotka zwią-zaną z pobytem J. Piłsudskiego w Za-głębiu, mgr Macieja Szaniawskiego oZiemi Świętej połączonej z projekcjąfilmu,

· spotkania mieszkańców z okazjiŚwięta Niepodległości, Władzami Mia-sta oraz Miejskim Rzecznikiem PrawKonsumenta.

Stowarzyszenie organizowało doży-wianie dzieci podczas roku szkolne-go. Wydało dwa numery gazety „Strze-mieszyce i Ja”.

Aktywnie współpracowało z Urzę-dem Miejskim w Dąbrowie Górniczej,Zarządem Koksowni „Przyjaźń”, Dy-rekcją Szkoły Podstawowej nr 5, dą-browskimi zakładami pracy, instytucja-mi, szkołami i placówkami kulturalno-oświatowymi.

Wynikiem wspólnych działań Sto-warzyszenia Przyjaciół Strzemieszyc,Urzędu Miejskiego i Koksowni „Przy-jaźń” było powstanie placu zabaw dladzieci w Strzemieszycach Małych przyulicy Anna.

Wszystkie prace członkowie Stowa-rzyszenia wykonują społecznie.

Prezes Zarządu SPSKrystyna Szaniawska

Sprawozdanie z działalnościStowarzyszenia Przyjaciół

Strzemieszycza rok 2005

Dokończenie ze strony 1

Page 3: O dalszych losach Najmłodszego Biedronka Strzemieszyce i Ja ...szaniawski.neostrada.pl/SiJ_24_2005.pdf · powiedzi na te wszystkie zagadki można było znaleźć w Słowniku Or-tograficznym

strona 3Strzemieszyce i Ja

Wernisaż młodej artystki

Alicja Katarzyna Mazur

W sobotę 10 grudnia 2005r. miesz-kańcy Strzemieszyc będą mogli za-poznać się z pracamimłodej, bardzo utalentowanejartystki z naszego miasta - AlicjiKatarzyny Mazur. Jest ona absol-wentką Wydziału Ceramiki i SzkłaAkademii Sztuk Pięknych we Wro-cławiu gdzie kształciła się w pra-cowniach pod kierunkiem takich ar-tystów jak: prof. Grażyna Płocica- ceramika artystyczna, prof. LidiaKupczyńska – Jankowiak – cera-mika przemysłowa, prof. NicoleNaskow – malarstwo i rysunek

Jej pasją jest malarstwo i cera-mika – o czym będziemy mogliprzekonać się w sobotę.Mimo młodego wieku ma on już bar-dzo znaczące osiągnięcia artystycz-ne. Były to:

2001udział w plenerze malarskim organi-zowanym przez ASP we Wrocławiu,

2002udział w aukcji ceramiki artystycz-nej organizowanej przez Fundacjęim. E. Gepperta,

2003wystawa zbiorowa „Początek – Ce-ramika Młodych 2003” w galerii„Wzgórze Zamkowe” w Lubinie,wystawa zbiorowa „Początek – Ce-ramika Młodych 2003” w galeriiBWA „Szkła i Ceramiki” we Wro-cławiu,laureatka Stypendium Miasta Dą-browy Górniczej,

2004wystawa zbiorowa „PierwszyOgień – Ceramika Młodych 2004”w galerii „Wzgórze Zamkowe” wLubinie,wystawa zbiorowa „PierwszyOgień – Ceramika Młodych 2004”w galerii BWA „Szkła i Ceramiki”we Wrocławiu”,wystawa indywidualna malarstwa„Twarze” – Biblioteka Miejska w Dą-browie Górniczej – Dział KsiążkiObcojęzycznej i Zbiorów Specjal-nych,wystawa indywidualna malarstwa„Twarze” - MBP filia nr 8 w Strze-mieszycach Wielkich,wystawa indywidualna malarstwa„Twarze” - XI Międzynarodowe Tar-gi Turystyki – Katowice,

wystawa zbiorowa ceramiki – „Tar-bud Jesień 2004” Hala Ludowa weWrocławiu,laureatka Stypendium Miasta Dąbro-wy Górniczej,laureatka stypendium akcji „Najlepsi– Najlepszym” w Dąbrowie Górniczej

2005wystawa zbiorowa „Nim OpadnąDymy - Ceramika Młodych 2005” ” wgalerii „Wzgórze Zamkowe” w Lubinie,wystawa indywidualna rysunku - XI

Międzynarodowe Targi Turystyki– Katowice.wystawa indywidualna rysunku –Wyższa Szkoła Biznesu w DąbrowieGórniczej,wystawa podyplomowa - MuzeumASP we Wrocławiu,laureatka Stypendium Miasta Dąbro-wy Górniczej,wystawa indywidualna rysunku, malar-stwa i ceramiki – MOK w Sławkowie.

Red.

Page 4: O dalszych losach Najmłodszego Biedronka Strzemieszyce i Ja ...szaniawski.neostrada.pl/SiJ_24_2005.pdf · powiedzi na te wszystkie zagadki można było znaleźć w Słowniku Or-tograficznym

strona 4 Strzemieszyce i Ja

Ewakuowane z ZSRR polskie woj-sko wspólnie z oddziałami ArmiiPolskiej z Palestyny utworzyły wIraku 2 Korpus Polski pod dowódz-twem gen. Władysława Andersa.Korpus składał się z: 3-ciej DywizjiStrzelców Karpackich, 5-tej Kreso-wej Dywizji Piechoty, 2-giej Samo-dzielnej Brygady Pancernej. KorpusPolski wchodził w skład 8-smej Ar-mii Brytyjskiej.

W końcu marca 1944 r. prawiecały Korpus znalazł się na linii fron-tu biegnącego na górskim odcinkurzeki Sangro, prowadząc walki po-zycyjne. Wkrótce Polakom powie-rzono trudniejsze zadanie tzn. prze-łamanie niemieckiej obrony „LiniiGustawa” w rejonie wzgórz MonteCassino. Niemcy blokowali jedynądrogę otwierającą dostęp do Rzy-mu. „Linia Gustawa” miała dosko-nale rozmieszczone środki ognioweoraz ufortyfikowane linie obronne,pozwalające panować nad całą oko-licą. Pod Monte Cassino polskienatarcie ruszyło w nocy z 11 na 12maja 1944 r. na wzgórze 593 i Alba-nettę. Dokonała tego 3-cia DywizjaStrzelców Karpackich, a na „wid-mo” i San Angello uderzyła 5-ta Kre-sowa Dywizja Piechoty. Po przegru-powaniu 17.maja.1944r. ruszyło dru-gie natarcie polskie. Ponowne na-tarcie w dniu 18.maja przełamało li-nie obrony Niemców i patrol 12-ste-go Pułku Ułanów Podolskich zawie-sza na ruinach klasztoru na MonteCassino biało-czerowną flagę. 2-giKorpus zdobywa kolejno Piedimon-te, tzw. „linię Hitlera”. W czerwcu1944 r. Polacy zdobywają port An-

Dariusz Kmiotek, Jan Kmiotek

Zagłębiacy na wojennychcmentarzach we Włoszech, polegli

w czasie II wojny światowej

konę , tocząc dalej zaciekłe boje nadrzeką Metauro. Niemcy tutaj ponie-śli wyjątkowo dotkliwe straty. Pola-cy zdobywają Pesare, i wraz z 8-mą Armią Brytyjską (1-2.09. 1944r.)przełamują „Linię Gotów”. Całą je-sień i zimę przełomu 1944/1945 r.Polacy toczą ciężkie bitwy w trud-nych warunkach górskich. Wiosną1945 r. Polacy walczą na odcinkuFaenza-Bolonia wspólnie z 8-mąArmią Brytyjską i 5-tą Armią Ame-rykańską. W dniu 21.kwietnia 1945r. pierwsze oddziały Polaków wy-zwalają Bolonię zyskując wielkąsympatię mieszkańców. 2-gi Korpuspo zdobyciu Bolonii odszedł do od-wodu i w dwa dni później Niemcypodpisali kapitulację swych sił weWłoszech. Walki toczone pod Mon-te Cassino są znane szeroko pol-skiemu społeczeństwu ale jeszczebardziej krwawe zmagania przy zdo-bywaniu Bolonii nie zostały uwień-czone pieśnią tak jak Monte Cassi-no. Po tych wielkich zmaganiachżołnierza polskiego na ziemi wło-skiej pozostały tylko smutne pomni-ki. Są to cztery polskie cmentarzewojenne we Włoszech, mówiąceświatu a przede wszystkim nam Po-lakom o chwale oręża polskiego. Niewszyscy polegli żołnierze polscy weWłoszech pochowani są na tychcmentarzach. Część poległych po-chowanych jest na lokalnych ma-łych cmentarzach w miejscowo-ściach na szlaku walk. Na czterechpolskich cmentarzach wojennych weWłoszech spoczywa ponad czterytysiące poległych Polaków. Na naj-większym cmentarzu w Bolonii znaj-dują się 1432 groby, w Loreto – 1088,

w Monte Cassino – 1072, w Casa-massimo – 430.

Wśród poległych byli żołnierze po-chodzący z Zagłębia Dąbrowskiego.

Polski Cmentarz Wojennyw Casamassima:

1. GRUSZCZYŃSKI WACŁAW ,strzelec 7 Dyw. Piechoty ur. w So-snowcu2. ŁACHAŃSKI JAN, plut. PlutonŻandarm. ur. w Zawierciu3. MIREK TADEUSZ , strzelec, ur.w Dąbrowie Górniczej4. RUTKIEWICZ INGACY, kanonier,2 PAL, ur. w Koziegłowach5. SZLOSAR WACŁAW, sierż., 15Baon Saperów, ur. w Klimontowie

Polski Cmentarz Wojennyw Monte Cassino:

1.BESZYŃSKI BOGUSŁAW, strze-lec, 15 Baon Strzel., ur. w Zawierciu2. DZIAŁACH STANISŁAW, saper, 5Baon Sap., ur. w Dąbrowie Górniczej3. DZIURKOWSKI TADEUSZ, ppor.,17 Baon Strzel., ur. w DąbrowieGórniczej4. GĘBOREK WŁADYSŁAW, plut.,3 Baon Strzel., ur. w Sosnowcu5. KOCERBA ALFONS, ppor., 5KDP, ur. powiat Będzin6.KOWALIK TADEUSZ, kapr., 4Baon Strzel., w Sosnowcu7. KRUPSKI KAZIMIERZ, ppor.,Kwat. Główna 6 Brygady, ur. w Go-łonogu8. KURA MIECZYSŁAW, plut.,Kwat. Gł. 2 Kompanii ur. w Dąbro-wie Górniczej9. MAŁUPA WŁADYSŁAW, sier-żant 6 Baon Strzel., ur. w DąbrowieGórniczej10. NAPORA WINCENTY, ppor., drmed., 4 PAL ur. w Niwce11. SIUDYKA BOLESŁAW, strzelec,15 Baon Strzel., ur. w Trzebiesławicach12.STYPIŃSKI AUGUSTYN, por.,18 Baon Strzel., ur. w Sosnowcu13. SZATKOWSKI WACŁAW, kapral,15 Baon Strzel., ur. w Zawierciu14. WESOŁOWSKI WACŁAW, ka-pral, 2 Baon Strzel., ur. w Chechle

Polski Cmentarz Wojennyw Loreto:

1. KOKOSIŃSKI ZENON, ppor., 16Baon Strzel., ur. w Myszkowie2. LEŚNIAK STEFAN, por., 4 BaonStrzel., ur. w Będzinie3. MACHERA TADEUSZ, ułan, 12Pułk Ułanów Podolskich, ur. wStrzemieszycach4. REJMAŃSKI ANDRZEJ, por., 12

Page 5: O dalszych losach Najmłodszego Biedronka Strzemieszyce i Ja ...szaniawski.neostrada.pl/SiJ_24_2005.pdf · powiedzi na te wszystkie zagadki można było znaleźć w Słowniku Or-tograficznym

strona 5Strzemieszyce i Ja

Dokończenie na stronie 6

Pułk Uł. Podol., ur. w Dąbrowie Górni-czej5. SŁUŻEWSKI ALEKSANDER, plut.,5 Baon Strzel., ur. w Sosnowcu6. TODOR WŁADYSŁAW, strzel., 3Baon Strzel., ur. w Bukownie7. SZCZYPIÓRKOWSKI JAN, ppor.,13 Baon Strzel., ur. w Sosnowcu

Polski Cmentarz Wojennyw Bolonii:

1. BRONICKI HENRYK, ppor., 1 Sa-modz. Br. Spadochr., ur. w Porąbce2. BUGAJCZYK ZDZISŁAW, kapral,4 Baon Strzel., ur. w Sosnowcu3. CIEŚLIK WŁADYSŁAW, strzelec,2 Baon Wartowniczy, ur. w Sosnowcu4.DZIADKIEWICZ MARIAN, ppor., 16Baon Strzel., ur. w Sosnowcu5. GIERAS WŁADYSŁAW, st. Strz.,17 Baon Strzel., ur. w Bobrownikach6. KALISZ ROMAN, strzelec, Kompa-nia Transportowa, ur. w Sosnowcu7. KNAPIK STANISŁAW, bomb., 7PAPanc, ur. w Sosnowcu8. KUDELA MARIAN, kan., 6 PAL,ur. w Ryczówku9. ŁOPATKA TADEUSZ, kapral, 3Baon Saper., ur. w Gołonogu10. NOWAK STANISLAW, strzelec,5 Baon CKM, ur. w Strzemieszycach11. WADOWSKI PIOTR, ppor., 13Baon Strzel., ur. w Bobrownikach12. WITAS TADEUSZ, sierż., 6 BaonCKM, ur. na Feliksie (Niemce)13. ŻUREK WACŁAW, st. sap., 10Baon Sap., ur. w Strzemieszycach

Cmentarz wojenny w Bolonii poło-żony jest na przedmieściu San Laz-zaro di Savena. W otoczeniu cmenta-rza jak i dalszej okolicy jest kilka skle-pów z pamiątkami. Niestety w skle-pach tych nie znajdzie się żadna pa-miątka z akcentem polskim. Włosi oto nie dbają a władze polskie...?

W 1997 r. firma wydawnicza „Di-kappa” Dariusza Kmiotka ze Strze-mieszyc wydała widokówkę cmen-tarza z Bolonii. Jest to pierwsza ijedyna pamiątka wydana od 1945 r.Wydawca Dariusz Kmiotek namó-wił właścicieli sklepów z pamiątka-mi w Lazzaro di Savena jak i skle-pów w całej Bolonii aby bezpłatnierozdawali te widokówki turystomnie tylko polskim. Być może pamięćo walce polskich żołnierzy o wyzwo-lenie Włoch pozostanie choćbywśród nielicznych.

Październik 2002Dariusz Kmiotek, Jan Kmiotek

Niezapomniane chwile

Koncert muzyczny z okazji ŚwiętaNiepodległości, który odbył się 5 li-stopada 2005 w Szkole Podstawo-wej nr 5 w Strzemieszycach, zorga-nizowany przez StowarzyszeniePrzyjaciół Strzemieszyc i DyrekcjęSP 5 był, jak wszystkie poprzednie,ekscytujący. Przyniósł nam, miesz-kańcom Strzemieszyc, strawę du-chową, ale też zaskoczył i to mile.

Tym razem wystąpił Chór Mie-szany „Słowiczek” z Rudy Śląskiej-Wirka pod dyrekcją p. Barbary Or-lińskiej, akompaniator chóru p. To-masz Grzyb, dyrygent p. BarbaraOrlińska. Zgromadzonych gości iwykonawców przywitała Prezes Za-rządu Stowarzyszenia PrzyjaciółStrzemieszyc p. Krystyna Sza-niawska. A goście dopisali, byłobecny Prezydent Dąbrowy Górni-czej p. Jerzy Talkowski oraz posełp. Zbigniew Podraza.

Z bardzo ciekawym referatem wy-stąpił Dyrektor Szkoły p. Maciej Sza-niawski, przypominając drogę dowyzwolenia Polaków spod ponad 123-letniej niewoli. Uczniowie szkoły zło-żyli wiązankę biało-czerwonych kwia-tów pod pomnikiem upamiętniającymdzień odzyskania niepodległości.

Słuchacze dowiedzieli się rów-nież, że program koncertu uległ wostatniej chwili zmianie, a to z po-wodu tragedii, która spotkałauczniów Szkoły Podstawowej nr 27w Dąbrowie Górniczej, poszkodowa-nych w wypadku autobusu przewo-żącego młodzież. Osoby zaintere-sowane mogły udzielić pomocy fi-nansowej ofiarom wypadku, wpłaca-jąc na konto (podane w programie)lub po koncercie. Zebrane pieniądzew ilości 982 zł. przekazano na wspo-mniane konto. Organizatorzy kon-certu dziękują darczyńcom za oka-zaną pomoc. Taki odzew mógł po-wstać tylko tu – w tej szkole, którajest przyjazna dzieciom nie tylkouczęszczającym do niej.

Koncert rozpoczął hymn „GaudeMater”, wprowadzając w podniosły ipoważny nastrój. Dalsze utwory pre-zentowane przez chór pozwoliły słu-chaczom przekonać się o wielkimprofesjonalizmie jego wykonawców.Były to pieśni: „Deszcz jesienny” wopracowaniu W. Lachmana, „W ste-pie szerokim” autorstwa W. Kilaraoraz „Modlitwa o pokój” i chór nie-

Elżbieta Bagińska-Wartak

Chór Mieszany „Słowiczek” z Rudy Śląskiej-Wirka

Page 6: O dalszych losach Najmłodszego Biedronka Strzemieszyce i Ja ...szaniawski.neostrada.pl/SiJ_24_2005.pdf · powiedzi na te wszystkie zagadki można było znaleźć w Słowniku Or-tograficznym

strona 6 Strzemieszyce i Ja

Niezapomniane chwilewolników z opery Nabucco G. Ver-diego w opracowaniu T. Grzyba. Pokażdym utworze rozbrzmiewały licz-ne i długie oklaski. Były równieżpartie solowe: to Polonez Ogińskie-go w wykonaniu T. Grzyba – akor-deon oraz „Ave Maria” F. Schuberta(B. Orlińska śpiew, T. Grzyb – akom-paniament). Wykonawczyni pieśnizdobyła gorące oklaski, zaprezento-wała piękny, czysty głos pełen eks-presji, śpiewając bez mikrofonu(!!).Koncert zakończył bis „Modlitwa opokój” i burzliwe oklaski na stojąco.Wykonawcom podziękowali: p. Pre-zydent J. Talkowski i p. K. Szaniaw-ska. Artyści otrzymali piękny koszkwiatów, widać było duże zadowole-nie obustronne – wykonawców, żezostali należycie docenieni i słucha-czy, że zgotowano im kilkadziesiątminut pięknej muzyki.

Chór „Słowiczek” pod dyrekcjąBarbary Orlińskiej, która pełni w nimrównież rolę dyrygenta, liczy 38 wy-konawców. Był na tournee w wielukrajach, m.in. w Danii, Holandii, Niem-czech i Austrii. Jak widać docenilikunszt chóru nie tylko Polacy.

Ze świata pełnego muzyki i śpie-wu przenieśli się słuchacze do świa-ta kolorów. Drugą część programuwypełnił wernisaż prac pani JolantyJakubik. Wystawa miała miejsce wholu szkoły przy wejściu na basen.Autorką pełnych uroku 18 prac ma-

larskich jest Pani Jakubik – którajak wspomniała na wernisażu – do-piero od roku maluje. Podkreśliła onarównież, że każdy wiek jest dobry,aby w życiu zacząć coś nowego:pasję, hobby, naukę. Obrazy wysta-wione to głównie pejzaże i kwiaty,pełne uroku i wyczucia koloru. Ażdziw, że ich twórczyni nie parała sięzawodowo malarstwem i talent swójodkryła tak niedawno. Pani Jola wluźnej rozmowie, powiedziała że fa-scynuje się kolorem, którym moż-na się „pobawić”. Maluje akrylem napłótnie. Dla malarki, jak podkreśla,najtrudniejsze jest znalezienie tema-tu. Jej plany to obrazy o tematyceabstrakcyjnej. Życzymy więc Autor-ce dalszej twórczej pasji i cieka-wych tematów zrealizowanychpędzlem. Warto dodać, że na wy-stawie były również pastele p. Hyb– Mamy p. Jakubik. Te również byłypiękne, niezwykle delikatne, szcze-gólnie pastelowe maki oraz poinse-cje w niebieskim wazonie. Jak wi-dać talent malarski p. Jakubik wi-doczny jest już w drugim pokoleniu.

Ze świata pełnego muzyki, śpie-wu, koloru – przenieśliśmy się wświat jesiennej rzeczywistości.Szkoda, że tak szybko. Organiza-torom koncertu i wernisażu chwałaza to. Już czekamy na obiecanykoncert 10 grudnia ... .

Elżbieta Bagińska-Wartak

Dokończenie ze strony 5 Wernisaż Jolanty Jakubik

Co dawniej pisanoo „STREMIE’’

(Wiadomości Zagłębia nr 28-14.01.1964 r.)

W strzemieszyckim „Stremie”liczą każdy grosz

Wiadomo powszechnie, że racjo-nalizacja w zakładach pracy w niema-łym stopniu przyczynia się do rozwojupostępu technicznego. Znana to praw-da, lecz niestety nie wszystkie zakładyprawdę tę przekuwają w realne kształ-ty. Bardzo często zdarza się tak, żewnioski racjonalizatorskie, jakie wpły-wają do komórek wynalazczości, leżąw zamkniętych szufladach po kilka lat inie mogą doczekać się realizacji. Wie-le mówili o tym przedstawiciele zagłę-biowskich zakładów pracy na odbytejw naszej redakcji naradzie, poświęco-nej tym właśnie problemom. Marnująsię więc złotówki, marnuje się ludzkainicjatywa. A wiadomo, bezduszność wpodejściu do ludzi, którzy wysilają sweumysły po to, aby coś usprawnić, ulep-szyć i w ten sposób pomóc swemu za-kładowi pracy, doprowadza do rozgory-czenia i nieufności.

Ale oczywiście, nie wszędzie jest takźle. Dlatego dzisiaj chcielibyśmy przed-stawić jeden konkretny zakład i poka-zać, w jaki sposób komisja wynalaz-czości radzi sobie z napływającymiwnioskami racjonalizatorskimi. (...)

A więc na początek kilka cyfr. W ubie-głym roku zgłoszonych zostało w fa-bryce 9 projektów racjonalizatorskich,zrealizowano 12, odrzucono 8, nato-miast 5 wniosków nie doczekało sięjeszcze realizacji. Na pierwszy rzut okacyfry te są trochę dziwne. Dlaczego ?

Otóż w „Stremie” odbył się społecz-ny przegląd projektów racjonalizator-skich z udziałem przedstawicieli dyrek-cji, Rady Zakładowej, Rady Robotni-czej, POP, NOT-u, starszego inżynierapostępu technicznego oraz przedsta-wicieli załogi. Komisja społeczna pozapoznaniu się z wszystkimi wnioska-mi racjonalizatorskimi zobowiązałakomórkę wynalazczości do ponowne-go rozpatrzenia wszystkich zaległychprojektów. Było ich w sumie 16. Jakwięc z tego widać społeczna kontroladała widoczne efekty - tylko 5 wnioskówczeka na realizację.

I tu nasuwa się wniosek. Czy nie wartoby urządzić społecznych kontroli czę-ściej, aniżeli raz w roku ? Czy praktyki tejnie można by zastosować w szerszymzakresie w innych zakładach pracy ?

Dokończenie na stronie 12

Page 7: O dalszych losach Najmłodszego Biedronka Strzemieszyce i Ja ...szaniawski.neostrada.pl/SiJ_24_2005.pdf · powiedzi na te wszystkie zagadki można było znaleźć w Słowniku Or-tograficznym

strona 7Strzemieszyce i Ja

Święta na morzu

Ryszard Łuckoś

Wigiliana Oceanie Indyjskim

Po miesiącu podróży morskiej w dniu 23 grudnia mijamy Przylądek Dobrej Nadzieii wchodzimy na wody Oceanu Indyjskiego. Płyniemy po granicy wód terytorialnychAfryki Południowej wykorzystując korzystne prądy, które przysparzają nampodobno „węzłów”. Boczna fala huśta nieprzyjemnie.

W związku ze zbliżającym się świę-tami, redakcja postanowiła zamie-ścić nowy tekst pana RyszardaŁuckosia. Dokończenie artykułuo Mount Kenya, znajdzieciePaństwo w następnym numerze.

Dokończenie na stronie 8

Brzeg górzysty o zboczach poro-śniętych lasem iglastym, a międzytym pola uprawne, polany i wioski zbiałymi schludnymi domkami. Przydomach drzewa podobne do świer-ków, mimo woli przywodzą na myślnasze rodzinne choinki. Dziesiątka-mi kilometrów ciągnie się żółta pu-sta plaża, miejscami wybiegającadługimi cyplami w morze z wydma-mi dochodzącymi do 50 metrówwysokości. W tyle wyrasta olbrzy-mi wieżowiec, to już Port Elizabethi znowu wzgórza i plaże. Po połu-dniu o 15-tej mijamy port West Lon-don. Kilka nowoczesnych punktow-ców, statki na redzie, lądujące od-rzutowce – atrybuty wielkiego mia-sta, a dalej wspaniałe puste wybrze-że. Zaczyna padać drobny deszczpędzony z wiatrem gdzieś z połu-dnia i zasłania panoramę przesuwa-jącej się Afryki.

Nadszedł dzień wigilii, najdziw-niejszej chyba w moim życiu. Nic zotoczenia nie wskazywało na zbli-żające się święta, nie pokrywało sięz obrazami świąt zachowanymi wpamięci. Ogarnia nas melancholia,no cóż my szczury lądowe pierw-szy raz w rejsie. Ale marynarze oby-ci i otrzaskani po wszystkich mo-rzach i oceanach, rozkleili się zu-pełnie. Nadrabianie miną i sztucznąbeztroską niewiele pomaga.

Deszcz, który padał całą nocustaje, poprawia się widoczność.

Okolica nadal górzysta, lecz gęściejzaludniona. Widać jasne, czystemiejscowości, samotne pałacyki,campingi i masę samochodów pę-dzących nadbrzeżną szosą. Krajo-braz niczym przy drodze z Krako-wa do Myślenic. Małe przystanieukryte w ujściach rzek niewidocznez morza zdradzają wypływającełodzie i jachty. Gdyby tak zmienić kursna południowy na święta mielibyśmypokład pokryty prawdziwym puszy-stym śniegiem. A wtedy i te naszesztuczne choinki nabrałyby właściwe-go uroku.

Niestety zmiana kursu to strasz-nie droga rzecz i można ja oglądaćoczyma wyobraźni, tak jak i ugina-jące się od czap śniegowych masz-ty, pomosty, gaje, renery, vorpendryi inne. Zbliżamy się do Durbanu. Wi-dać strzeliste wieżowce oraz hote-le wyrastające wprost z żółtej plażyusianej rzędami kolorowych parasoliniczym w Złotych Piaskach lub Bi-bione. Na wodzie sporo pływające-go sprzętu sportowego.

O godzinie 1030 jesteśmy na tra-wersie Durbanu, na redzie naliczy-łem 32 statki oczekujące na wejściedo portu. Samo miasto rozległe, roz-łożone na zboczach zbiega się wśródmieściu wypełnionym wieżow-cami o ciekawej architekturze i ko-lorystyce. Wygląda to imponująco,niczym Nowy York widziany z wody.Założone przez anglika Beniamina

D`Urbana w roku 1835 nieźle się roz-budowało, a zwłaszcza jego nowocze-sny port. Nadchodzi nowa fala desz-czu i obraz ginie za wodną kurtyną.

Jesteśmy na Oceanie Indyjskim.Ta świadomość szokuje nas. Mamyza sobą szmat przebytej drogi. Wmesach i na maszcie choinki wizy-tówki ogólnego świątecznego nastro-ju. Obiad o zwykłej porze, podwie-czorku nie będzie, a o 1800 czasu lo-kalnego kolacja wigilijna w mesie ofi-cerskiej, z udziałem całej załogi.Trudno nawet wyobrazić sobie jakagodzina będzie wtedy tam w Polsce.

Przewidziane jest 12 potraw naświątecznie wystrojonym stole. Ginz cytryną i lodem, wódka, piwo ioczywiście barszcz z pasztecika-mi. Karp wigilijny na gorąco i na zim-no, indyk w maladze, różnego ro-dzaju sałatki, sandacz w galarecie ioczywiście wigilijne kluski z ma-kiem i pierogi. Ciasta i torty z napi-sem „Wesołych Świąt życzy kapi-tan”. Takiej uczty nie spożywał chy-ba nawet rzymski wódz Lukullus.Mowa kapitana Zygmunta Ładogór-skiego trafiła wszystkim do serca,

Page 8: O dalszych losach Najmłodszego Biedronka Strzemieszyce i Ja ...szaniawski.neostrada.pl/SiJ_24_2005.pdf · powiedzi na te wszystkie zagadki można było znaleźć w Słowniku Or-tograficznym

strona 8 Strzemieszyce i Ja

Dokończenie ze strony 7

Chory na smutek

Wigilia na Oceanie

Indyjskim

jest krótka, szczera i rzeczowa.Dalej były nie kończące się życze-nia, toasty, a nasze słowiańskienatury znalazły wylewne ujście przykolędach. Śpiewała cała załoga, gdybrakło tych znanych kolęd poszływ ruch piosenki harcerskie, ludowea nawet słowackie.

Nazajutrz pasażerowie niemiec-cy w rozmowie ze mną dziwili się,że w języku polskim jest taka masaróżnorodnych i tak melodyjnie uroz-maiconych kolęd. Każdy statek to-warowy ma 12 miejsc pasażerskich,tyle też ma nasz Zygmunt Waza III.Z tego my zajmujemy 6 miejsc, 4miejsca turyści niemieccy i 1 miej-sce Anglik artysta malarz. Kolacjaprzeciągnęła się do późnych godzinnocnych, gdy wyszedłem na po-kład, noc była ciemna lepka, morzewzburzone, statek pracował ciężkona fali idącej od dziobu. Płynęliśmygdzieś na Madagaskar, taka byładecyzja kapitana. Przy utrzymaniuwłaściwego kursu żaden talerz niezostałby na wigilijnym stole. Już wkojach snujemy domysły o wigiliitam daleko w kraju, czy jest śnieg imróz? Czy wszyscy zdrowi, czycoś się nie stało? W myślach prze-syłamy serdeczne pozdrowienia.

Pierwszy dzień Świąt Bożego na-rodzenie zastaje nas u wybrzeżyMadagaskaru. Zwolna zacierają sięwrażenia wigilijnej nocy. Niebo błę-kitne bezchmurne, morze puste, aniśladu żółwi olbrzymów, które w tymrejonie gromadzą się w okresie go-dów. Gorąco, strasznie gorąco.Temperatura wody 250C. W kabiniemimo klimatyzacji 230C. Gdzież tuszukać świątecznego nastroju? Ja-sny wieczór i jasna noc. Po niebiesnują się dobrze wykształcone cu-mulusy, bielutkie, podświetlone.

Sceneria teatralna. Gdzie podziałysię czarne afrykańskie noce? Wie-czorem spotkanie u kierownika wy-prawy z udziałem stewardów, mało-mównego Antosia nazywanego„Szejkiem Naftowym” oraz Zygmun-ta, istnego artysty w swym fachu.

Ten ostatni w sposób wyjątkowobarwny i obrazowy ilustruje wizje por-tów Dalekiego Wschodu, a głównieBangkoku, gdzie rzekomo czarno-okie Malajki opanowały statek jesz-cze przed wejściem do portu i oku-pywały aż do jego wyjścia. Przyjem-nie płynie czas w tę tropikalną noc.Powstają liczne nierealne plany wy-praw w egzotyczne góry. Ze spaniemgorzej, są trudności, za gorąco. Wdrugi dzień świąt wkraczamy oficjal-nie w strefę tropikalną, a więc do po-siłków znowu wino, soki pitne i po-dwójne porcje owoców. Może w kra-ju pada śnieg i dzieci biegają z san-kami? Narciarze wywijają zakosy nagórskich stokach. U nas duszno,słońce bezlitosne jak na Boże Naro-dzenie. Co kraj to obyczaj.

Po obiedzie jesteśmy zaprosze-ni do chifa, drugiego po Bogu – prze-miłego człowieka. Spotkanie mary-narskie z wódką, żartami i muzykąiluminofoniczną, którą popisuje sięWojtas asystent radiooficera. At-mosfera rodzinna, a jaka gama te-matów? Płyniemy ciągle na północ,robi się nieznośnie gorąco. Tempe-ratura wody ma już 300C, powietrza320C w cieniu i 450C na pokładzie.Stąpnięcie bosą stopą na pokładgrozi poparzeniem skóry, a w papu-ciach nogi ciągle mokre. Trudnowyżyć. Spijamy wszelkie płyny.Woda z kranów płynie tylko gorąca.Pocieszamy się, że dalej będzietylko gorzej.

Ryszard Łuckoś

Z kim rozmawiasz? – zapytał ziewającMłodszy Biedronek, potem usiadł w łóżecz-ku i surowo spojrzał na braciszka - Wy-raźnie słyszałem jak z kimś rozmawiasz....Ale tutaj nikogo przecież nie ma – rozej-rzał się wokół.

Ja??? – udał zdziwionego NajmłodszyBiedronek – z nikim nie rozmawiam.

Jak to z nikim? Słyszałem! I w ogóle tomnie obudziłeś! A ja muszę dużo wypo-czywać, zapomniałeś? I teraz pewnie jużnie zasnę i będę niewyspany i będę brzyd-ko śpiewał i...I wszystko przez ciebie!

Wcale, że nie! Powiem Mamusi, że znowuna mnie krzyczysz!– próbował bronić się Naj-młodszy Biedronek, ale chyba zbyt słabo.

Tylko spróbuj! A poza tym to i tak za-wsze mi przeszkadzasz! – kategoryczniestwierdził Młodszy Biedronek. – a terazjeszcze na dodatek muszę iść do łazienki!

Ale to już nie przeze mnie! – zawołałdo gramolącego się w stronę łazienki star-szego brata.

Właśnie, że przez ciebie!- z obrażonąminą krzyknął z przedpokoju Młodszy Bie-dronek i głośno otworzył, a potem zamknąłdrzwi do łazienki.

Najmłodszy Biedronek zrobił również ob-rażoną minę, przykrył się kołderką i odwróciłplecami do braciszka. Oczywiście, że bar-dzo kochał swojego brata. Wiedział, że ro-dzeństwo należy kochać. Czasami tyl-ko....czasami nie był pewien, czy aby ....lubiswojego starszego brata. W przypadku naj-starszego brata - Małego Biedronka - spra-wa była prostsza. Mały Biedronek był jużprawie dorosły, chodził do szkoły, grał naskrzypcach, podkochiwał się w ZosiŻuczkównej i pisał dla niej wiersze, ciąglebył zajęty i nie można mu było przeszka-dzać i choć nie zwracał szczególnej uwagina najmłodszego braciszka, to zawsze po-zwalał Najmłodszemu Biedronkowi poba-wić się swoimi zabawkami pod warunkiem,że ten poukładał je później na swoje miejsce.

Młodszy Biedronek był....nieco inny,zwłaszcza dla Najmłodszego Biedronka.Bez przerwy płatał mu jakieś figle, a cza-sem nawet złośliwości jak nikt nie widział.I ciągle podkreślał, że Najmłodszy Biedro-nek jest jeszcze maluchem. Oczywiściebardzo często Najmłodszy Biedronek niebył bratu dłużny i też robił mu na złość.Któregoś dnia zupełnie niechcący Najmłod-szy Biedronek podsłuchał jak ciociaŻuczkowa zawyrokowała c ioci-babciStonkowej, że Młodszy Biedronek dlategobywa taki nieznośny, gdyż „niewątpliwiecierpi na kompleks średniego dziecka wrodzinie, które jest zazdrosne o najmłod-sze dziecko”. Niestety, Najmłodszy Biedro-nek nie bardzo zrozumiał co ciocia miałana myśli i zresztą bardzo się zawstydził,że podsłuchiwał rozmowę dorosłych, botego robić nie wolno. Ale postanowił wprzyszłości zapytać ciocię-babcię, ponie-waż ja można było pytać o wszystko i nawszystkie pytania znała odpowiedzi, cooznacza słowo: ”kompleks” i co oznacza„kompleks średniego dziecka w rodzinie”.

Page 9: O dalszych losach Najmłodszego Biedronka Strzemieszyce i Ja ...szaniawski.neostrada.pl/SiJ_24_2005.pdf · powiedzi na te wszystkie zagadki można było znaleźć w Słowniku Or-tograficznym

strona 9Strzemieszyce i Ja

O tym jak Najmłodszy Biedronekuwierzył,

że marzenia się spełniają

Magda Błaszczykczęść II

Dokończenie na stronie 10

Druga część bajki dla dzieci

Najmłodszy Biedronek bardzo przejął sięniegrzecznym zachowaniem swego bra-ciszka, tak bardzo się przejął, że dopieropo chwili dotarło do niego, że zapomniało.....Promyku Słońca! Swoim Nowym Przy-jacielu! Szybciutko odwrócił się w stronęokna i zasłony za którą się jego przyjacielschował, ale....Promyka tam nie było!

Promyku! Promyczku! Gdzie jesteś? Prze-praszam cię bardzo, bardzo mocno, ale towszystko przez Młodszego Biedronka, takiz niego ...taki z niego...łobuziak. Śmiałby sięz ciebie albo ze mnie gdyby cię zobaczył,gdzie jesteś? Promyczku? Ojej! Poszedłeśsobie? – smutno szeptał Biedronek.

.......nie....tutaj jestem.- odpowiedział ci-chutko Promyk.

Gdzie? Gdzie? –dopytywał się uszczę-śliwiony Biedronek- Nie wiedzę cię, gdziejesteś?

...tutaj. Za zasłoną.....Czy On już po-szedł sobie? –zapytał niepewnie Promykprzestraszony lekko opisem MłodszegoBiedronka.

Tak, tak! –zapewnił gorąco Biedronek-To znaczy teraz poszedł do łazienki,ale...chyba zaraz wróci. Musimy coś wy-myślić!

I to szybko! –zawtórował mu Promyk,ostrożnie wychylając się zza zasłony-Wiesz, mam pomysł. Teraz sobie stąd pój-dę, a potem spotkamy się ...na przy-kład...Gdzie możemy się spotkać?

Nooo....ja...to sam nie mogę wychodzićjeszcze z domu, ale dzisiaj jest niedziela tozawsze wszyscy wychodzimy na spa-cer i wtedy idziemy obowiązkowo na placzabaw, to może na placu zabaw?

Tam koło tej czerwonej malwy? – zapy-tał rzeczowo Promyk.

Tak, tak, ale ja najbardziej lubię bawićsię obok tej różowo-białej...

A ja wolę tę czerwoną - stanowczostwierdził Promyk.

.....A ja ...bardzo lubię tę...różowo-bia-ła... - szepnął nieśmiało Biedronek.

Promyk milczał przez moment patrzącna posmutniałą buzię przyjaciela, zasta-nawiając się nad czymś intensywnie, alew tej samej chwili otworzyły się drzwiłazienki i dało się słyszeć szuranie kapciMłodszego Biedronka.

Ojej, już wraca!- pisnął BiedronekA więc dobrze. Szybka decyzja-

oświadczył równie szybko Promyk – Mu-simy iść na kompromis, tak żeby każdy z

nas był usatysfakcjonowany. Po obiedziespotykamy się pod żółtą malwą, dobrze?Będę czekał.

Najmłodszy Biedronek kiwnął szybciutkogłówką na znak zgody, uświadamiając sobiew tej samej sekundzie, że kompletnie nie wie,co znaczy słowo: „kompromis”, ale na za-stanawianie się było za późno. Po pierwszeMłodszy Biedronek już wchodził do pokoju, apo drugie Promyk Słońca już uciekł.

Ty znowu do kogoś mówiłeś?! Słysza-łem! – rzucił w stronę braciszka MłodszyBiedronek – Teraz ja powiem Mamie, albonawet Tacie, ze rozmawiasz sam ze sobą!

Nie! – stanowczo zaprzeczył nasz bo-hater, który nieoczekiwanie poczuł w so-bie przypływ odwagi. Bronił w końcu....swego prawdziwego przyjaciela.

Słyszałem! Nie zaprzeczysz, że niemówisz sam do siebie? Tak robią tylko małedzieci, wiesz o tym?

To był zawsze bolesny argument dlaNajmłodszego Biedronka, prawie tak samobolesny jak ten, że tylko małe dzieci bojąsię duchów. Był już gotów nawet gorącozaprzeczyć słowom brata, a nawet możetroszkę się z nim pokłócić, ale ni z tego ni zowego odezwał się zaspany głos MałegoBiedronka, który jeszcze przed chwilkąchrapał sobie w najlepsze:

Co...co się dzieje? Trzeba już wstać?Muszę iść do szkoły? Jeszcze troszkęmamusiu...– prosił nieprzytomnie najstar-szy z braci Biedronków.

Nieee! Dziś niedziela – uspokoił go Młod-szy Biedronek – To tylko ten...dzieciak ha-łasuje tak wcześnie i wszystkich budzi.Mnie na przykład obudził już dawno temuchociaż miałem taki piękny sen, że wszy-scy mnie oklaskują po występie i..

Najmłodszy Biedronek już chciał sięwtrącić, że to nieprawda, ale nie zdążył,bo zza ściany odezwał się doniosły głos:

Co się tam dzieje? Czy wy wiecie, którajest godzina? – i na pewno nie był to miłygłos mamy. To był Tata Biedronek, chybanawet troszkę rozzłoszczony.

Bo...bo to wszystko przez Najmłodsze-go, bo on tatusiu...-zaczął gorliwie tłumaczyćMłodszy Biedronek- bo on mnie obudził i...

Chłopcy! Proszę wracać natychmiast dołóżek i proszę spać – rygorystycznie zarzą-dził Tata Biedronek zza ściany – i nie chcęjuż słyszeć żadnych dyskusji. Porozmawia-my przy śniadaniu. Zrozumiano panowie?!

Zrozumiano doskonale. Mały Bieroneknakrył głowę poduszką i już spał, MłodszyBiedronek z wielce obrażoną miną wdrapałsię do łóżeczka i też wsadził głowę pod koł-drę, a Najmłodszy Biedronek... tym razemusilnie starał się by nie zasnąć, bo miał prze-cież tyle spraw do przemyślenia, ale widaćbyło tego wszystkiego za dużo jak na jegomałą główkę. Nie wiedząc kiedy – zasnął.

***

Zapach przypalonej jajecznicy obudziłwszystkich domowników prawdopodob-nie w jednym czasie. I wyjątkowo tym ra-zem nie była to sprawka Mamy Biedronki,bowiem pierwszymi słowami jakie usłyszałNajmłodszy Biedronek tuż po przebudzeniubyły właśnie słowa Mamy: „Kochanie, dla-czego chcesz spalić mi kuchnię? I to na do-datek przy niedzieli?” Później usłyszał krokiMamy zmierzającej w stronę kuchni, a po-tem znowu zaległa cisza. Taka trochę dziw-na cisza. Mimo tego Biedronek uśmiechnąłsię, bo po głosie mamy wyczuł, że jest we-soła. Czyli, że złe humory po nieudanejwczorajszej próbie już minęły. To dobrze.Otworzył oczka. Widok za oknem za równopo prawej stronie, jak i po lewej był ten cozwykle. Bracia też już nie spali, Mały Bie-dronek nawet już wstał i właśnie robił przy-siady – był pewien, że jeśli nie zostaniewybitnym skrzypkiem to na pewno zosta-nie sportowcem, tak jak Tata, a Młodszy Bie-dronek na razie przeciągał się leniwie. Ty-powy niedzielny poranek.

Najmłodszy Biedronek uśmiechnął sięsam do siebie. „Miałem taki piękny sen –pomyślał – śniło mi się, że odwiedził mniePromyk Słońca i został moim przyjacielem ipostanowiliśmy, że będziemy zawsze ra-zem się bawić, i chodzić na lody – wanilio-we oczywiście, i będziemy razem....

A ty wiesz, że nasz najmłodszy braci-szek mówi sam do siebie, albo ma takiegoprzyjaciela na niby jak mały dzieciak? –usłyszał nagle Biedronek – i dlatego wsta-je wcześnie rano, bo później moglibyśmyusłyszeć o czym z nim rozmawia albo......

„No niemożliwe! Młodszy Biedronek re-lacjonował Małemu Biedronkowi porannewydarzenia! Jak mógł! „– obruszył się mocnoNajmłodszy Biedronek.

Ja ...ufff...nic ...ufff nie słyszałem – od-parł Mały Biedronek między wdechem, awydechem powietrza w trakcie przysiadu.

No jasne, bo spałeś. I na dodatek chrapa-łeś!- zauważył kąśliwie młodszy Biedronek.

Ja nie chrapię! – oburzył się Mały Bie-dronek i aż z wrażenia wyprostował sięgwałtownie.

Akurat! Właśnie, że chrapiesz! Tak samojak Pan Gustaw Pszczoła, kiedy drzemiew parku!

Nieprawda!Prawda!

Starsi bracia zaczęli się zwyczajnie kłó-cić, a Najmłodszy Biedronek zupełnie jakby

Page 10: O dalszych losach Najmłodszego Biedronka Strzemieszyce i Ja ...szaniawski.neostrada.pl/SiJ_24_2005.pdf · powiedzi na te wszystkie zagadki można było znaleźć w Słowniku Or-tograficznym

strona 10 Strzemieszyce i Ja

O tym jak Najmłodszy Biedronek uwierzył,że marzenia się spełniają

Dokończenie ze strony 9

ich nie słyszał, bo uświadomił właśnie so-bie, że to wcale nie był sen. Jego napraw-dę odwiedził Promyk Słońca! „O rany! Czy-li, że ja naprawdę mam przyjaciela! Na-prawdę! Naprawdę! –ucieszył się niezmier-nie. I już chciał wykrzyczeć swą całą, ol-brzymią radość, kiedy to z kuchni dobiegłcałą trójkę podejrzany hałas.

Przecież to były moje obrazy! Dlaczegowziąłeś moje płótna jako ściereczki do na-czyń!!? – prawie płakała Mama.

Przepraszam najmilsza, ale myślałem,że takie brzydkie to już są zupełnie niepo-trzebne. Nie wiedziałem, że ...- próbowałsię tłumaczyć niezdarnie Tata.

Przecież dopiero co wczoraj skończy-łam je malować! Poświęciłam im cały mie-siąc! Jak mogłeś? Przecież one miały byćwystawione w konkursie! To był mój nu-mer popisowy! Co ja teraz zrobię? Prze-cież nie zdążę namalować kolejnych! Noco ja teraz zrobię? No co? No pewnie tylkotyle, że zrezygnuję z udziału w turnieju!

Ależ skarbie!Właśnie tak zrobię! Cóż innego mi zo-

stało!?Cała trójka Biedronków ucichła. Głos

Mamy już nie był tak wesoły jak przed pię-cioma minutami. Mama była zła i zrozpa-czona. Mały Biedronek ostrożnie, na pa-luszkach wyjrzał z pokoju – był w końcunajstarszy i najodważniejszy, a przynaj-mniej za takiego uchodził.

Tata zniszczył obrazy Mamy – informo-wał Mały Biedronek rodzeństwo stojąc naprogu pokoiku, z którego miał najlepsząwidoczność na kuchnię – Chyba.....ale niejestem pewien...postawił na nich przypa-loną patelnię z jajecznicą...Tak...zdecydo-wanie tak było...i chyba któryś obrazzaczął się palić....i....pewnie Tatuś chciaługasić ogień tym drugim płótnem...Tak. Takwnioskuję z tego co zobaczyłem – stwier-dził wycofując się spowrotem do pokoju.

Ale numer..- zdążył szepnąć MłodszyBiedronek

No i co teraz będzie z turniejem? – pisnąłNajmłodszy Biedronek, który choć sam wturnieju nie uczestniczył to dzielnie wspie-rał Mamusię przy malowaniu obrazów-czyścił jej pędzelki i podawał farby na pa-letę -poczuł więc żal w związku z ichzniszczeniem. A tym większy żal, że Mamachciała zrezygnować z udziału w konkur-sie, co oznaczało....niestety dy..dys..dys-kwa...dyskwalifikację – uff jakie trudnesłówko. W konkursie udział musiała braćcała rodzina, no może z wyjątkiem bardzomałych dzieci – niestety. I teraz Mama chcia-ła zrezygnować? A wakacje nad morzem?Nad prawdziwym morzem?

No i co teraz będzie? – powtórzył Naj-młodszy Biedronek, ale żaden z bracisz-ków nie był w stanie mu odpowiedzieć.Popatrzyli tylko na siebie, bo niedziela za-powiadała się ciekawie.

***

Odpowiedzi nie poznali także w czasieśniadania, które przebiegło w zupełnej ci-szy. Po śniadaniu Mały Biedronek kazał młod-szemu rodzeństwu zająć sobie jakoś czas,ale tak żeby nie przeszkadzać rodzicom.Mama zamknęła się w sypialni i żeby po-zbyć się negatywnych emocji zapewne za-częła jak to miała w zwyczaju malowaćswój autoportret. Tata siedział w salonieze wzrokiem utkwionym w gazetę. MałyBiedronek sam wziął kartkę i długopis, za-mknął się w pokoju i zaczął pisać wiersz,chociaż po co? - skoro Mama zdecydo-wała się nie brać udziału w turnieju.

Młodszy Biedronek wyjątkowo nie miałochoty dokuczać najmłodszemu bratu.Spakował swoje zabawki, popatrzył lek-ceważąco na Biedronka i poszedł bawićsię na balkon - sam. Kiedyś Młodszy Bie-dronek miał serdecznego kolegę – komaraRomka. Uwielbiał się z nim bawić, ponie-waż Romek był „takim sam rozrabiaką jakon, albo nawet jeszcze większym, o ilemożna było być jeszcze większym” – jakmawiała ciocia Żuczkowa. Wtedy Najmłod-szy Biedronek był jeszcze całkiem malutki,więc wszystkie figle robili Małemu Biedron-kowi. Ale pewnego upalnego czwartkuRomek poleciał razem ze swoim Tatą ponapoje orzeźwiające do całodobowego su-permarketu i...i już nie wrócił. Ani on, anijego Tata. Wszyscy mieszkańcy Słonecz-nika wyczekiwali ich powrotu. Czekalidzień i drugi, a ich nie było. Pani Komarowabardzo płakała, aż w końcu spakowaławszystkie swoje rzeczy i wyprowadziłasię razem z córkami do swojej siostry, doŚwierkowego Lasu. Młodszy Biedronekbardzo przeżył zniknięcie przyjaciela. Byłomu przykro, że Romek odszedł już na za-wsze – jak powiedziała mu mama ze łzamiw oczach, a jeszcze bardziej było mu przy-kro, że nikt nie chciał mu powiedzieć co sięnaprawdę stało i dlaczego Romek się z nimnie pożegnał.. Od tej pory obiecał sobie, żejuż z nikim się aż tak mocno nie zaprzyjaź-ni, bo...bo później jest bardzo przykro.

Najmłodszy Biedronek został sam wkuchni i zaczął się zastanawiać. Przedewszystkim nad tym, jak spotkać się popo-łudniu z Promykiem Słońca! Przecież byliumówieni pod żółtą malwą na placu za-baw! Co tu zrobić?! To był dopiero problem!

Najmłodszy Biedronek zaczął nerwowochodzić po kuchni, potem po kuchni i przed-pokoju, co jakiś czas zerkając do salonu,gdzie tata siedział w fotelu w absolutnejciszy, ale czy czytał aby na pewno gazetętrudno było stwierdzić. Za drzwiami sy-pialni też panowała cisza. Wrócił więc dokuchni, grzecznie wyciągnął kredki, bynamalować mecz piłki nożnej, ale nie szłomu zbyt dobrze. ”No to pięknie!” – myślałNajmłodszy Biedronek. „I co ja teraz zro-bię? Przecież obiecałem Promykowi, że sięspotkamy, a słowo to jest słowo- Tatuśzawsze powtarza, że nie można rzucaćsłów na wiatr, bo to nie...nie...jak on tomówił? Aha, że to nie honorowo, a każdyprawdziwy dorosły mężczyzna jest hono-rowy. Co Promyk sobie o mnie pomyśli, je-żeli go zawiodę i nie przyjdę?”. Wyjrzał na-wet przez okno, była piękna pogoda.Zaczął się zastanawiać co teraz może ro-bić Promyk i czy go widzi? Ale pewnie Pro-myk był zajęty poznawaniem świata.

Czas mijał, Najmłodszy Biedronek ner-wowo patrzył na zegar, zastanawiając sięprzy okazji dlaczego Mama nie szykujeobiadu? No tak, maluje.. ..Tylko że wbrzuszku zaczynało mu mimo wszystko jużburczeć. Do kuchni niepostrzeżeniewszedł Mały Biedronek i porozglądał siępo kuchni, ale piecyk był zimny i pusty, więcwymownie spojrzał na braciszka.

Nagle zadzwonił telefon. NajmłodszyBiedronek, aż podskoczył na krześle. Wsalonie po chwili Tata podniósł się z fotela.

Tak słucham? – to był Tata – WitajŻuczku...Tak....Tak....Wszystko w porząd-ku. Oczywiście...tak.. przyjdziemy. O pięt-nastej? Dobrze. Do zobaczenia.

Tata odłożył słuchawkę i zajrzał do kuchni.Jak tam? – zapytał jakoś tak smutno Tata

– Gdzie jest Młodszy Biedronek? Wszyst-ko w porządku chłopcy ?

„Wcale nie! – miał ochotę krzyknąć Naj-młodszy Biedronek. Jestem głodny. A pozatym jestem umówiony z moim przyjacielem!”

Chyba musimy zamówić coś na wynos zrestauracji, jak myślicie? Bo...dzisiaj...dzisiajchyba nie będzie obiadu....Co byście zjedli?

Chłopcy nie zdążyli odpowiedzieć, bodo kuchni wpadł rozpromieniony MłodszyBiedronek wrzeszcząc na całe gardło:

Ciocia idzie! Ciocia-babcia idzie!!! Do nasidzie!!!! Jest na dole!!!

Mały i Najmłodszy Biedronek natych-miast pobiegli w stronę balkonu, z któregobyła najlepsza widoczność na podwórko,pozostawiając zdezorientowanego Tatębez odpowiedzi. Faktycznie w drzwiachwejściowych mignęła im brązowo-beżo-wa garsonka cioci-babci Stonkowej.

Chłopcy! – krzyknął za nimi Tata. Ale byłojuż za późno, bo rodzeństwo jak stado źre-baków przebiegło przez przedpokój w stro-nę drzwi i klatki schodowej.

Co się dzieję? – wyjrzała z sypialniMama, ale nie uzyskała żadnej odpowie-dzi. Natknęła się za to na Tatę, który patrzyłna nią błagalnym, przepraszającym wzro-kiem. Mama, która była najlepszą mamą naświecie, była też najlepszą żoną na świe-

Page 11: O dalszych losach Najmłodszego Biedronka Strzemieszyce i Ja ...szaniawski.neostrada.pl/SiJ_24_2005.pdf · powiedzi na te wszystkie zagadki można było znaleźć w Słowniku Or-tograficznym

strona 11Strzemieszyce i Ja

Koniec części drugiej

cie i nie umiała żywić do nikogo długo ura-zy, no chyba, że ten ktoś zniszczył jej pięk-ne obrazy! Obrazy, z których była tak dum-na, które miała zaprezentować w finaleturnieju! Odrzuciła więc dumnie w tył gło-wę i wróciła do sypialni....nie trzasnęła jed-nak drzwiami. Zostawiła je uchylone.

***

No gdzie ta ciocia?! – niecierpliwił się Naj-młodszy Biedronek przechylając się przezbalustradę schodów – Gdzie ja widziałeś?!

No przecież wchodziła do naszychdrzwi! Widziałem! Naprawdę!... Pewnie je-dzie windą! – zreflektował się Młodszy Bie-dronek i wszyscy pobiegli do windy, którafaktycznie jechała w górę. Przez okienkozobaczyli ciocię-babcię, ale....winda wca-le się nie zatrzymała na listku Biedronków,tylko pojechała wyżej.

Ojej ! Pewnie się popsuła! – pisnął Naj-młodszy Biedronek- Musimy ratować cio-cię! Biegnijmy schodami! – i natychmiastrzucił się biegiem w stronę schodów.

O dziwo, starsi bracia zrobili to samo.Ale Najmłodszy Biedronek nawet nie za-uważył, że po raz pierwszy w życiu ro-dzeństwo wykorzystał jego pomysł. Biegliprzeskakując po dwa schody.

Szybciej!- popędzał Najmłodszy Biedro-nek chociaż biegł na końcu – Szybciej!

Ufff - jak dobrze, że Słonecznik miał tylkosześć listków i chłopcy dobiegli na górę wmomencie, kiedy drzwi windy się otwierały.

A co wy tu robicie?- zapytała napraw-dę zdziwiona ciocia-babcia Stonkowa, któ-ra wyglądała jakby troszkę inaczej niżzwykle. Była jakaś tak bardziej elegancka..Ale akurat chłopcom nie w głowie była jejnowa fryzura.

Jak dobrze, że nic ci się nie stało!- pra-wie z płaczem krzyknął Najmłodszy Bie-dronek i przylgnął do jej spódnicy- A tak sięmartwiliśmy, bo...

Bo myśleliśmy, że winda się popsuła i...-dokończył drżącym głosem Młodszy Bie-dronek wieszając się cioci na szyi i ude-rzając kolanami o torbę z jakimiś naczynia-mi - i że nie możesz z niej wysiąść!

Ale nic ci się nie stało, prawda?- dołą-czył do piszczącego rodzeństwa MałyBiedronek, ale ograniczył się tylko do so-czystego buziaka, bo był w końcu już du-żym chłopcem i nie wypadało mu zacho-wywać się jak dziecko.

Już dobrze chłopcy, już dobrze! – cio-cia-babcia przytulała ich serdecznie, zabardzo nie wiedząc o co im chodzi.- Aledlaczego winda miałaby nie działać? Cośsię stało? Dlaczego nie jecie teraz obiadu?Która jest godzina? Gdzie są rodzice?

Ciocia oswobodziła się delikatnie z uści-sków Biedronków, poprawiła żakiet, po-stawiła na ziemi torbę z brzęczącymi na-czyniami i przyjrzała się chłopcom.

Dobrze, a teraz który z was mi powie oco chodzi w tym wszystkim?

Bo ciociu dzisiaj rano Najmłodszy obu-dził mnie bardzo wcześnie i potem Tatuśsię zdenerwował, że nie śpimy i......-

zaczął Młodszy Biedronek.Wcale, że nie! –zawołał Najmłodszy –

To Mamusia się zdenerwowała, bo Tatazniszczył jej obrazy i nie będzie mogła star-tować w turnieju i nie wygramy!

Nie słuchaj ich ciociu – przerwał MałyBiedronek spokojnie. – Chodzi o to, że....

I Mały Biedronek w kilku zdaniach opo-wiedział cioci o porannych wydarzeniachjakie miały miejsce w Rodzinie Biedronków,o tym, że mama zrezygnowała z udziału wkonkursie, i o tym, że w domu zapanowałacisza, i o tym że tej niedzieli obiadu chybajuż nie będzie. A młodsze rodzeństwo całyczas potakiwało na znak zgody ze słowa-mi najstarszego brata

Rozumiem. Czyli, że muszę wkroczyćdo akcji – stanowczo zdecydowała cio-cia-babcia – Przecież za tydzień turniej.Musicie wystartować jako reprezentacjaSłonecznikowego Centrum, inaczej turniejw ogóle może się nie odbyć, ale w takiejsytuacji to....

W tej samej chwili otworzyły się drzwi odmieszkania obok którego stali chłopcy z ciocią.

O jak miło, że Pani już jest. Zapraszamserdecznie. Właśnie zaparzyłem herba-tę...będzie w sam raz do pieroż... – ode-zwał się ktoś cichym, miękkim głosem.

Ciocia-babcia Stonkowa uśmiechnęłasię jakoś tak dziwnie, potem lekko się zaru-mieniła, a Biedronki od razu odwróciły gło-wy w kierunku drzwi. „Kto tu mieszka?” –próbował skojarzyć Najmłodszy Biedronek,bo głos niewiele mu mówił.

Dzień dobry Panie Gustawie – szybkopowiedziała ciocia-babcia.- a to zbieg oko-liczności, nieprawdaż? Właśnie przyszłamodwiedzić moich ulubionych krewnych i po-częstować ich smakołykami według ostat-niego przepisu z Pana książki kucharskiej,ale pomyliłam się wybierając piętra i zupełniep r z e z p r z y p a d e k – powiedziała znaciskiem- znalazłam się na szóstym listku-Przepraszam bardzo za ten hałas. Już scho-dzimy. Do zobaczenia popołudniu w parku.Proszę n i e z a p o m n i e ć!

Powiedziawszy te słowa ciocia delikat-nie wepchnęła chłopców do windy. PanGustaw z dziwną miną wyjrzał na kory-tarz. Ubrany był w odświętny popielaty gar-nitur, a pod szyją miał niebieską muszkę.

Ale przecież Pani Stonkowo...- zawołałsłabo Pan Gustaw w stronę zamykającejsię właśnie windy

Do zobaczenia później – odpowiedzia-ła szybko ciocia-babcia. I odetchnęła z ulgą.Tylko dlaczego?

„No fakt, pan Gustaw Pszczoła miesz-ka teraz przecież w mieszkaniu PaństwaKomarów...”- przypomniał sobie Najmłod-szy Biedronek.

Pan Gustaw był najpopularniejszymmieszkańcem Słonecznego Ogrodu, ponie-waż był sławnym aktorem tworzącymdawno temu na ekranie wraz z Panią MająPszczołą wspaniałą parę aktorską. Podob-no mógł zrobić tak jak ona międzynarodowąkarierę i mieszkać sobie teraz w willi z ba-senem, ale „był zbyt leniwy i wygodny” –

jak mawiała ciocia Żuczkowa albo „zbytskromny i wierny postaci, którą grał przezlata „– jak starała się go bronić ciocia-bab-cia Stonkowa. Prawdą było, że choć odwielu lat był już na emeryturze to nadal lubiłrozdawać autografy, a z racji tego, żemnóstwo czasu spędzał w parku, gdzienajczęściej drzemał, lubił też opowiadaćhistoryjki z plany filmowego i wrażenie zespotkań ze znanymi postaciami znanymimieszkańcom Słonecznego Ogrodu tylko zekranu albo okładek kolorowych czasopism.Mimo tego, że często się powtarzał, wszy-scy go bardzo szanowali i lubili.

Co tam masz ciociu-babciu? - zapytałnieoczekiwanie ale bardzo bezpośredniow windzie Młodszy Biedronek wskazującpełną torbę.

To...to....to jest poczęstunek dla was. – szyb-ko odpowiedziała ciocia. – Tak jakbym coś prze-czuwała, że możecie być głodni. Przyniosłamwam więc pierogi własnej roboty!

.....Z serem? – zapytał cichutko Najmłod-szy Biedronek, bo z serem i cukrem uwiel-biał najbardziej na świecie.

Z serem, z serem.Hura!!! – krzyknęli teraz już całą trójką,

bo tak naprawdę wszyscy uwielbiali pie-rogi z serem, zwłaszcza robione przez cio-cię-babcię Stonkową.

Dobrze, a teraz kiedy mamy już co jeść,zajmiemy się reszta towarzystwa w tej ro-dzinie – powiedziała ciocia otwierającdrzwi windy i przepuszczając dwójkęmłodszych Biedronków. Mały Biedronek jakna prawdziwego dżentelmena przystałonie dość, że odebrał od cioci ciężką torbę zpierogami to oczywiście przepuścił jąpierwszą w drzwiach mieszkania. Taki byłdobrze wychowany.

Najmłodszy Biedronek jako pierwszywpadł do mieszkania.

Mamo! Tato! Ciocia do nas przyszła! Na-sza ciocia-babcia kochana!

Z pierogami!! Z serem!!! –zawtórował muMłodszy Biedronek- chodźcie szybko!

Rodzice rzeczywiście szybko wyszlize swoich pokojów zaciekawieni tym cosię dzieje.

Wśród podskakujących swoich pociechzobaczyli w przedpokoju ciocię-babcięStonkową patrzącą na nich karcącymwzrokiem.

Słoneczko bądź tak dobra i odgrzej te pie-rogi, bo słyszałam, ze dziś obiad u was sięnieco opóźnia- poprosiła Mamę ciocia wrę-czając jej miskę pierogów. – Chłopcy proszęmyć rączki, za dziesięć minut obiad, a ja... wtym czasie porozmawiam sobie z waszymirodzicami. Szybciutko, szybciutko...

Chłopcy w podskokach udali się dołazienki, a rodzice posłusznie do kuchni.Drzwi się zamknęły.

Magda Błaszczyk

Page 12: O dalszych losach Najmłodszego Biedronka Strzemieszyce i Ja ...szaniawski.neostrada.pl/SiJ_24_2005.pdf · powiedzi na te wszystkie zagadki można było znaleźć w Słowniku Or-tograficznym

strona 12 Strzemieszyce i Ja

Redaktor naczelny: Maciej Szniawski. Zespół Redakcyjny: Elżbieta Bagińska-Wartak, Ewa Szaniawska,Magda Błaszczyk oraz Współpracownicy. Skład komputerowy: Maciej Szaniawski. Osoby te wszystkie swe działania wykonały bezpłatnie.

Korespondencję prosimy nadsyłać na adres : Stowarzyszenie Przyjaciół Strzemieszyc, ul. Strzemieszycka 390, 42-530 Strzemieszyce; e-mail: [email protected]: DRUKARNIA NOVA, tel. 0501 439 077

(...) Ale wracajmy do „Stremu”. Zgła-szane przez strzemieszyckich racjona-lizatorów wnioski mają na celu popra-wę warunków BHP, intensyfikację pro-dukcji, eliminację pracy ręcznej, zasto-sowania tańszych materiałów itp.Wśród wnioskodawców są inżyniero-wie, technicy oraz robotnicy.

(...) I wreszcie jakie wnioski zasłu-gują na szczególną uwagę ? Spośródwielu wymienimy cztery.

Pierwszy. „Zastosowanie ogrzewa-nia elektrycznego przy produkcji olejukostnego sztucznego”. Projektodawcy- naczelny dyrektor inż. St. Wawszczakoraz naczelny inżynier Zdzisław Zawart-ko. Próby wypadły pomyślnie. Jedyniesama konstrukcja grzałek nie zdała eg-zaminu. Ale obecnie racjonalizatorzyusilnie pracują nad tym problemem,aby już w 1965 roku zintensyfikowaćprodukcję o 40 proc.

(...) Drugi. „Bezbenzynowe wykańcza-nie kleju na bębnach chłodniczych”.Wnioskodawca inż. R. Budny. Projekt tenzostał wykorzystany przy opracowaniudokumentacji na podstawie której roz-poczęto budowę nowej „Perełkowni”.

(...) Trzeci. „Przyspieszenie susze-nia stearynianów”. Wnioskodawca inż.J. Kmiotek. Realizacja tego projektuzintensyfikuje produkcję dzięki wyeli-minowaniu ręcznego rozdrabnianiazbrylonego stearynianu a tym samymskróci się czas jego suszenia.

(...) Czwarty. „Mechaniczna obróbkasurowca skórnego”. Projekt ten opra-cował inż. St. Wawszczak. Niestety nieznalazł on zastosowania w fabryce, po-nieważ zaprzestano produkcji klejuskórnego. Ale życzliwi gospodarze prze-kazali wniosek zakładom w Nowej Solioraz Spółdzielni „Spoiwo” w Radomiu.

(...) Jak więc widać z przytoczonychprzykładów „Strem” potrafi wyciągnąćwiele korzyści ekonomicznych z przed-stawionych przez racjonalizatorówwniosków. Stało się to dzięki właści-wej organizacji pracy i dobrze pojęte-mu słowu - gospodarność.

Opracował Dariusz KmiotekListopad 2005

Dokończenie ze strony 6

Co dawniej pisano o „STREMIE’’(Wiadomości Zagłębia nr 2 8-14.01.1964 r.)

W strzemieszyckim„Stremie”

liczą każdy grosz

Pożegnanie Lata w Strzemieszycach 2005

Na festynie

Jedna z najpięknieszych posesji

Podczas koncertu