Nowe oblicze Komitetu Obrony...

8
właśnie zniszczenie demokracji. Co wię- cej, obnosząc się ze swoją wolę porozu- mienia ze wszystkimi KOD wywołuje frustrację i irytację wśród swoich szere- gowych członków, a także odstrasza od siebie środowiska lewicowe i liberalne. Prezentując ekumeniczną wyrozumia- łość wobec wszystkich, KOD nie robił z wrogów przyjaciół, tylko z przyjaciół wrogów. W Polsce toczy się obecnie faktyczna wojna ideologiczna, zresztą jako kolejna odsłona wielowiekowego i wieloaspek- towego konfliktu. Spór ten nie jest spo- rem wyłącznie politycznym i doraźnym, tylko jest sporem fundamentalnym, kulturowym i nic nie dzieli obozu libe- ralno-demokratycznego z obozem na- cjonalistyczno-autorytarnym bardziej niż wartości. Publicyści strony nacjona- listyczno-autorytarnej wiedzą, że są na wojnie, wystarczy przeczytać wywiady, jakie przeprowadziła z nimi Ewa Wa- nat, by przekonać się, że nie w głowie im kompromisy i pojednania z przeciw- nikami, których należy zdyskredytować i zepchnąć na margines. O wojnie – na co mało kto zwrócił uwagę – mówił wi- cepremier Piotr Gliński, expressis verbis przyznając, że bierze w niej udział. Mo- raliści chcący zakazać bezproduktyw- nego seksu, ideologiczni inkwizytorzy mający prawdę ostateczną na własność, autokraci wszelkiej maści dyszący żądzą by nadzorować i karać są zdetermino- wani i wyzbyci najmniejszych wyrzutów sumienia, że komuś coś narzucają. Wy- pada w końcu zrozumieć okrutną praw- dę, że „społeczeństwo otwarte” ma swo- ich wrogów, jak pisał w swojej słynnej książce Karl R. Popper. Budowa społe- czeństwa obywatelskiego przy zachowa- niu neutralności wobec ruchów antyde- mokratycznych czy nacjonalistycznych, I stnienie i działalność KOD-u jest czymś niesamowitym. Świadczy o przywiązaniu choć części polskie- go społeczeństwa do takich wartości cywilizacji europejskiej jak demokra- cja, wolność słowa, tolerancja. Na tle strachliwych, nieporadnych, krótko- wzrocznych, lekceważących kwestie ideowe partii politycznych, ruch spo- łeczny rokuje nadzieję nie tyle na za- trzymanie machiny politycznej Prawa i Sprawiedliwości, co zapoczątkowanie niezbędnej w Polsce zmiany mentalno- ści. KOD może stać się zaczynem spo- łeczeństwa obywatelskiego z prawdzi- wego zdarzenia. KOD, żeby osiągnąć ten cel musi jed- nak być bardziej wyrazisty. Organizacja społeczna nie może obalić rządu, może jednak przeciwstawić ideologii obozu rządzącego własny projekt ideowy. Potę- pianie grzechu bez potępiania grzesznika, obrona demokracji bez jednoznaczne- go wskazania, kto tej demokracji zagra- ża, jest strategicznym błędem. Polityka PiS-u nie jest „wypadkiem przy pracy”, ale praktyczną realizacją ideologicznych założeń tej partii, mającą przynieść okre- ślone efekty. Działalności KOD-u długo towarzy- szyło złudzenie, że wszystkich uczestni- ków konfliktu łączą mimo wszystko te same wartości. Ale wbrew stereotypowi, członkowie PiS czy chłopcy z ONR-u nie są „zagubieni”, mają swoją ideolo- gię, swoją moralność, swoje autorytety, swoich wrogów – „zdrajców ojczyzny” na usługach Niemców, Żydów czy UE. Złudzenia, że można ich nawrócić na demokrację za pomocą pedagogiki po- zytywnych przykładów miłości i brater- stwa zakrawają na groteskę – na wiecu po Marszu Niepodległości jeden z liderów Młodzieży Wszechpolskiej zapowiadał przy założeniu, że wszystkie idee są rów- noprawne, jest z góry skazane na poraż- kę. Warto mieć świadomość, że ustano- wienie demokracji i praw obywatelskich na Zachodzie nie odbyło się bezboleśnie, bez – niech mi będzie to słowo wybaczo- ne – walki, długiej i uciążliwej, ale pro- wadzonej z przekonaniem o słuszności swoich racji. I pamiętajmy, że jeśli to my urządzimy świat naszym oponentom, będzie w nim dla nich miejsce, ale jeśli to oni urządzą świat nam… chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć. PiS jest partią rewolucyjną, a wygrał między innymi dzięki ożywieniu demo- nów nacjonalizmu i ksenofobii. Broniąc demokracji i miejsca Polski w Europie, należy z całą ostrością napiętnować tę ideologię i przeciwstawić jej własne idee liberalno-demokratyczne. Demokracja to zespół określonych idei, postaw, przeko- nań. Dlatego KOD musi stać się bardziej wyrazisty i jednoznaczny, musi określić się aksjologicznie, rozpocząć eduka- cję na rzecz swoich wartości, a przede wszystkim inspirować partie demokra- tyczne do konkretnych rozwiązań, wy- suwać postulaty i domagać się ich reali- zacji. PiS i ONR należy wreszcie zacząć opisywać jako byty obce kulturze euro- pejskiej i działające przeciw polskiemu interesowi państwowemu i narodowe- mu. Nie ma sensu apelować do rządu Beaty Szydło o publikowanie wyroków TK, bo to jak nawoływanie wilka, by przeszedł na wegetarianizm. Trzeba za to zacząć oswajać społeczeństwo z my- ślą o postawieniu czołówki PiS przed Trybunałem Stanu. W ramach określenia swojej tożsa- mości KOD musi zajmować jasne sta- nowisko w konkretnych, absorbujących społeczeństwo sprawach, szeroko przed- stawiając swoje racje i argumenty. W ten sposób będzie faktycznie realizował swo- je cele statutowe, jakimi są kreowanie opinii i postaw. Filip Przytulski Nowe oblicze Komitetu Obrony Demokracji

Transcript of Nowe oblicze Komitetu Obrony...

właśnie zniszczenie demokracji. Co wię-cej, obnosząc się ze swoją wolę porozu-mienia ze wszystkimi KOD wywołuje frustrację i irytację wśród swoich szere-gowych członków, a także odstrasza od siebie środowiska lewicowe i liberalne. Prezentując ekumeniczną wyrozumia-łość wobec wszystkich, KOD nie robił z wrogów przyjaciół, tylko z przyjaciół wrogów.

W Polsce toczy się obecnie faktyczna wojna ideologiczna, zresztą jako kolejna odsłona wielowiekowego i wieloaspek-towego konfliktu. Spór ten nie jest spo-rem wyłącznie politycznym i doraźnym, tylko jest sporem fundamentalnym, kulturowym i nic nie dzieli obozu libe-ralno-demokratycznego z obozem na-cjonalistyczno-autorytarnym bardziej niż wartości. Publicyści strony nacjona-listyczno-autorytarnej wiedzą, że są na wojnie, wystarczy przeczytać wywiady, jakie przeprowadziła z nimi Ewa Wa-nat, by przekonać się, że nie w głowie im kompromisy i pojednania z przeciw-nikami, których należy zdyskredytować i zepchnąć na margines. O wojnie – na co mało kto zwrócił uwagę – mówił wi-cepremier Piotr Gliński, expressis verbis przyznając, że bierze w niej udział. Mo-raliści chcący zakazać bezproduktyw-nego seksu, ideologiczni inkwizytorzy mający prawdę ostateczną na własność, autokraci wszelkiej maści dyszący żądzą by nadzorować i karać są zdetermino-wani i wyzbyci najmniejszych wyrzutów sumienia, że komuś coś narzucają. Wy-pada w końcu zrozumieć okrutną praw-dę, że „społeczeństwo otwarte” ma swo-ich wrogów, jak pisał w swojej słynnej książce Karl R. Popper. Budowa społe-czeństwa obywatelskiego przy zachowa-niu neutralności wobec ruchów antyde-mokratycznych czy nacjonalistycznych,

Istnienie i działalność KOD-u jest czymś niesamowitym. Świadczy o przywiązaniu choć części polskie-

go społeczeństwa do takich wartości cywilizacji europejskiej jak demokra-cja, wolność słowa, tolerancja. Na tle strachliwych, nieporadnych, krótko-wzrocznych, lekceważących kwestie ideowe partii politycznych, ruch spo-łeczny rokuje nadzieję nie tyle na za-trzymanie machiny politycznej Prawa i Sprawiedliwości, co zapoczątkowanie niezbędnej w Polsce zmiany mentalno-ści. KOD może stać się zaczynem spo-łeczeństwa obywatelskiego z prawdzi-wego zdarzenia.

KOD, żeby osiągnąć ten cel musi jed-nak być bardziej wyrazisty. Organizacja społeczna nie może obalić rządu, może jednak przeciwstawić ideologii obozu rządzącego własny projekt ideowy. Potę-pianie grzechu bez potępiania grzesznika, obrona demokracji bez jednoznaczne-go wskazania, kto tej demokracji zagra-ża, jest strategicznym błędem. Polityka PiS-u nie jest „wypadkiem przy pracy”, ale praktyczną realizacją ideologicznych założeń tej partii, mającą przynieść okre-ślone efekty.

Działalności KOD-u długo towarzy-szyło złudzenie, że wszystkich uczestni-ków konfliktu łączą mimo wszystko te same wartości. Ale wbrew stereotypowi, członkowie PiS czy chłopcy z ONR-u nie są „zagubieni”, mają swoją ideolo-gię, swoją moralność, swoje autorytety, swoich wrogów – „zdrajców ojczyzny” na usługach Niemców, Żydów czy UE. Złudzenia, że można ich nawrócić na demokrację za pomocą pedagogiki po-zytywnych przykładów miłości i brater-stwa zakrawają na groteskę – na wiecu po Marszu Niepodległości jeden z liderów Młodzieży Wszechpolskiej zapowiadał

przy założeniu, że wszystkie idee są rów-noprawne, jest z góry skazane na poraż-kę. Warto mieć świadomość, że ustano-wienie demokracji i praw obywatelskich na Zachodzie nie odbyło się bezboleśnie, bez – niech mi będzie to słowo wybaczo-ne – walki, długiej i uciążliwej, ale pro-wadzonej z  przekonaniem o  słuszności swoich racji. I pamiętajmy, że jeśli to my urządzimy świat naszym oponentom, będzie w nim dla nich miejsce, ale jeśli to oni urządzą świat nam… chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć.

PiS jest partią rewolucyjną, a wygrał między innymi dzięki ożywieniu demo-nów nacjonalizmu i ksenofobii. Broniąc demokracji i miejsca Polski w Europie, należy z całą ostrością napiętnować tę ideologię i przeciwstawić jej własne idee liberalno-demokratyczne. Demokracja to zespół określonych idei, postaw, przeko-nań. Dlatego KOD musi stać się bardziej wyrazisty i jednoznaczny, musi określić się aksjologicznie, rozpocząć eduka-cję na rzecz swoich wartości, a  przede wszystkim inspirować partie demokra-tyczne do konkretnych rozwiązań, wy-suwać postulaty i domagać się ich reali-zacji. PiS i ONR należy wreszcie zacząć opisywać jako byty obce kulturze euro-pejskiej i działające przeciw polskiemu interesowi państwowemu i  narodowe-mu. Nie ma sensu apelować do rządu Beaty Szydło o publikowanie wyroków TK, bo to jak nawoływanie wilka, by przeszedł na wegetarianizm. Trzeba za to zacząć oswajać społeczeństwo z my-ślą o postawieniu czołówki PiS przed Trybunałem Stanu.

W ramach określenia swojej tożsa-mości KOD musi zajmować jasne sta-nowisko w konkretnych, absorbujących społeczeństwo sprawach, szeroko przed-stawiając swoje racje i argumenty. W ten sposób będzie faktycznie realizował swo-je cele statutowe, jakimi są kreowanie opinii i postaw.

Filip Przytulski

Nowe oblicze Komitetu Obrony Demokracji

dliwości ma wpływ na to, które śledztwa są prowadzone, przez kogo i w jaki spo-sób. Nasilają się również ataki władzy na sędziów mające na celu zdyskredytowa-nie w opinii społecznej ich niezawisłego charakteru i podważenie ogłaszanych wyroków. Media publiczne stały się z kolei tubą propagandową obozu wła-dzy, a  wszelkie media prywatne, opcje polityczne oraz organizacje społeczne nie zgadzające się na powyższe działania władzy są oczerniane i przedstawiane jako wrogowie narodu, choć swobodę

wypowiedzi jeszcze im pozostawiono. To te działania władzy powodują, że demokracja liberalna stojąca u podstaw sukcesu krajów Zachodu, jest w Polsce niszczona. Ich celem może być tylko i wyłącznie chęć zdeptania części Praw Człowieka, na której straży te instytucje stoją.

Komitet Obrony Demokracji zjed-noczył tych przedstawicieli suwerena, którzy poczuli wskutek działań obecnej władzy zagrożenie dla bytu swojego, swoich dzieci i swoich współobywate-li. W obronie naszego ustroju – demo-kracji liberalnej – będziemy stawali tak długo, jak będzie to konieczne, bo KOD stoi na straży praw wszystkich człon-ków społeczeństwa – zarówno tych co są w mniejszości jak i w większości, tych co są z nami i tych co przeciw nam.

Adam Reimann

tworzącym suwerena, które określamy mianem Praw Człowieka. Znajdziemy wśród nich swobodę wyznania, sumie-nia, przekonań, o ile nie naruszają one takich samych praw innych osób. Znaj-dziemy też zakaz różnicowania ludzi ze względu na płeć, pochodzenie, narodo-wość, kolor skóry czy orientację sek-sualną, a także równość wobec prawa oraz prawo do własności, do edukacji, ochrony zdrowia, zapewnienia bezpie-czeństwa przez państwo i wiele, wiele innych. W demokracji liberalnej wola większości spośród reprezentujących suwerena nie jest nieograniczona – większość ta nie może wszystkiego, bo musi szanować Prawa Człowieka. Tym właśnie różni się demokracja liberalna od innych demokracji, a mamy ich wie-le – była demokracja w faszystowskich Niemczech i była demokracja ludowa, teraz jest demokracja wschodnia na mo-dłę Putina i Łukaszenki.

W demokracji liberalnej, jaką na-dal mamy w Polsce, Prawa Człowieka zapisane są w Konstytucji, a na straży ich poszanowania przez władzę, czyli rządzącą większość, ustanowiono in-stytucje takie, jak Trybunał Konstytu-cyjny, sądownictwo, media oraz sys-tem kontroli społecznej. To one mają patrzeć władzy na ręce pilnując, aby ta praw nadanych wszystkim członkom społeczeństwa nigdy nie złamała. A je-śli tak się zdarzy, to ich zadaniem jest napiętnowanie i unieważnienie złego prawa, bo większość rządząc musi trzy-mać się reguł ustroju, w ramach które-go została wybrana. Jasnym jest, że aby kontrola władzy była realna instytucje ją kontrolujące muszą być niezależne od niej. Władza nie może mieć wpływu na ich działanie oraz orzekane wyroki czy ferowane poglądy. Tymczasem od po-czątku rządów PiS mamy do czynienia z paraliżowaniem działania Trybunału Konstytucyjnego i szkalowaniem jego sędziów oraz próbami uzależnienia jego działania od opcji rządzącej. Obecna władza uzależniła również prokuraturę, dzięki czemu rządzący minister sprawie-

Demokrację wymyślono w starożytnej Grecji jako ustrój będący zaprzecze-niem tyranii. W tyranii wola jednostki jest narzu-cana całemu społeczeń-stwu. W demokracji to lud, jako suweren, własną wolą określa kształt praw, wedle których pragnie żyć, a głos decydujący ma większość spośród przedstawicieli tego ludu. I tu pojawia się dylemat.

Jeżeli przyjmiemy, że wola suwere-na jest niczym nieograniczona, to możemy sobie wyobrazić, że oto

rząd Trumpa w Ameryce, w zgodzie z demokratycznym werdyktem, przy-wróci w stanach niewolnictwo dla osób o innym kolorze skóry. Albo, wracając na nasze podwórko, rząd PiS zakaże nabywania gruntów rolnych osobom, które już posiadają więcej niż 300 hek-tarów ziemi lub ogłosi nacjonaliza-cję mieszkań kupionych na wynajem w celu ograniczenia spekulacji. Pierw-szy i trzeci przykład to mam nadzieję fantastyka polityczna. Drugi to niestety już realny fakt prawny naszej polskiej gospodarki. Zatem jeśli wola suwerena pozostanie niczym nieograniczona, ro-dzi się wielkie ryzyko, że nasza demo-kracja przerodzi się z powrotem w tyra-nię. Tym razem tyranię większości nad jednostką lub mniejszością.

Mając świadomość tego ryzyka w Oświeceniu obmyślono zręby ustroju, który rozwinięty później zyskał miano demokracji liberalnej i stanowi póki co również ustrój Rzeczpospolitej Polskiej. Ideą tego ustroju jest nadanie nienaru-szalnych praw wszystkim jednostkom

GRUDZIEŃ 2016 / BIULETYN ZAKODNIOPOMORSKI

2

Wiele twarzy demokracji

W demokracji liberalnej, jaką nadal mamy w Polsce, Prawa Człowieka zapisane są w Konstytucji, a na straży ich poszanowania przez władzę, czyli rządzącą większość, ustanowiono instytucje takie, jak Trybunał Konstytucyjny, sądownictwo, media oraz system kontroli społecznej. To one mają patrzeć władzy na ręce

Z Adamem Michnikiem spotkałem się, kiedy na zaproszenie KOD-u odwie-dził Koszalin. Rozmawiali-śmy w hotelu, który kiedyś nosił nazwę „Jałta”.

Hotelowy ochroniarz zapytał mnie, czy Michnik to jakiś polityk. I wątpił, czy ktoś wywiad przeczyta, bo „teraz wszystko stanęło na głowie i ludzie są zmęczeni polityką”.Na całym świecie są ludzie, którzy od-wracają się od życia publicznego, a pra-wo do braku zainteresowania polityką to jedna ze zdobyczy demokracji.Ale dzięki temu, że połowa uprawnio-nych skorzystała z tego prawa, 18 proc. elektoratu umożliwiło PiS-owi wygranie wyborów.Jak mówił Winston Churchill, demokra-cja jest najgorszą formą rządów, jeśli nie liczyć innych form.Václav Havel wierzył, że ,,prawda i miłość zwycięży nad kłamstwem i nienawiścią. Ale Czesi wybrali Zemana, a przeciwnicy Havla ironicznie nazywają jego zwolenni-ków ,,prawdomiłośnikami”.Zawsze byli ludzie, którzy pogardzali ta-kimi politykami jak Havel. Ale dobrze, gdy w polityce działają idealiści, którzy szanują prawdę i miłość, a sprzeciwiają się złu.Skąd tacy ludzie jak Havel w czasach komunistycznych znajdowali w odwagę, by złu się przeciwstawić?Proszę szukać odpowiedzi w jego tek-stach, sztukach, w całym życiu. Jeżeli ktoś wybierał życie opozycjonisty, wię-zienie wliczał w koszty.Czy zdarzało się, że ktoś żałował swoje-go wyboru, kiedy trafił do więzienia?Bywało różnie, nikt nie jest wykuty z jednego kamienia. Jeśli ktoś jednak sprostał próbie, zasługuje na najwyższy szacunek.Widzi Pan analogie pomiędzy kłótnia-mi w łonie dawnej opozycji a sporami w KOD-zie? Ostatnio poszło o portret Dmowskiego na Marszu KOD Niepod-ległości i wyrażoną przez Mateusza Kijowskiego nadzieję, że kiedyś uda się pomaszerować razem z narodowcami.Rozumiem emocje, jednak KOD masze-rował 11 listopada, żeby uczcić rocznicę niepodległości, a w tym względzie swo-je zasługi miał zarówno Dmowski, jak i  Daszyński. Natomiast Seweryn Rze-wuski, Aleksander Wielopolski czy Róża Luksemburg nie pasowaliby do tej ma-

3

Droga do nieba nie jest usłana płatkami róż

nifestacji. Zakładam chęć przeciągnięcia narodowców na stronę Polski demokra-tycznej, choć pozostaję sceptyczny, bo to środowisko antydemokratyczne i an-tyeuropejskie. Z drugiej strony Roman Giertych zmienił się i chodzi z nami w marszach KOD-u. To cieszy, bo jest tam miejsce zarówno dla ludzi prawicy, jak i lewicy.Także lewicy z Razem?Nie mogę zgodzić się dokonaną przez Razem diagnozą ostatnich 27 lat. W ich ocenie było to państwo tekturowe, Pol-ska w ruinie. Razem doktrynalnie nie chce iść razem z ludźmi, którzy 27 lat wolnej Polski uważają za sukces.Pan o wolną Polskę walczył z komu-nistyczną władzą, a dziś narodowcy wyzywają Pana od komunistów. Kto im zatruł umysły?W różnych momentach historii róż-ne grupy społeczne zaczynają wierzyć w absurd. Kiedy czytam wpisy narodow-ców, mam wrażenie, że czytam teksty przedwojennego ONR-u wymieszane z tekstami bolszewików z 1968 r. Skąd próby odnalezienia sensu życia w totali-taryzmie? Erich Fromm pisał o ucieczce od wolności.Ujawnił Pan aferę Rywina i zaraz potem skrajna prawica zaczęła Pana traktować jako winnego tej afery.Agresorów nie interesował Rywin i ko-rupcja. Interesował ich Michnik i jego wybory ideowe. Każda okazja była do-bra, żeby zaatakować. Przecież z Wałęsy zrobili agenta, a z Tuska mordercę.

Może trzeba było szybciej ujawnić infor-mację o korupcyjnej propozycji?Próbowaliśmy ustalić, kto stał za Rywi-nem. Według nas niejasna była rola Ro-berta Kwiatkowskiego i Włodzimierza Czarzastego.Czarzasty pojawia się teraz na spo-tkaniach koalicji „Wolność Równość Demokracja”.Droga do nieba nie jest usłana płatkami róż. Popularność skrajnej prawicy wzrosła nie tylko w naszym kraju. Co Pan sądzi o zwycięstwie Trumpa? Będzie wojna?Raczej nie, ale istnieje ryzyko nowej Jał-ty i nowej żelaznej kurtyny. Czy Trump będzie potrafił zachować się stanowczo, gdy Putin zacznie sondować Zachód?Na razie Putin zaatakował Ukrainę. Popełnił błąd?Moim zdaniem tak, bo część ukraińskie-go społeczeństwa, która była dotąd pro-rosyjska, stała się antyrosyjska.Czy Kaczyński zdecyduje się na użycie siły w wojnie ze społeczeństwem?Na pewno władza, jeśli nie będzie na-potykać oporu, będzie uparcie szła na-przód. Kiedy jednak patrzę na rewolucję KOD-u czy czarnych parasolek, to je-stem optymistą. Społeczeństwo się prze-budziło.Podobnie jak w sierpniu 1980 r.?Sytuacja jest inna. Dzięki rewolucji pa-rasolek kobiety po raz pierwszy pojawiły się na scenie politycznej jako suwerenny podmiot. To ogromna zmiana cywiliza-cyjna.Widzi Pan różnicę pomiędzy aktywno-ścią kobiet w pierwszej „Solidarności” a w KOD-zie?Sytuacja jest nieporównywalna. Spójrz-my na waszą szefową regionu Magda-lenę Filiks. Bardzo inteligentna, chary-zmatyczna, dynamiczna, z ogromnym potencjałem. Od niej zależy, czy stanie się jednym z liderów sił demokratycz-nych. No i od tego, czy siły te zbudują wspólny blok. Czy zwycięży rozsądek czy partykularne interesy. Bo obie moż-liwości są realne.

Rozmawiał Krzysztof Ulanowski

Luterański pastor Martin Niemöller napisał w obozie w Dachau w 1942:

Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem.Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą.Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem.Nie byłem przecież socjaldemokratą.Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem.Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.

Polskie społeczeństwo, podobnie jak podmiot liryczny w wierszu pasto-ra, w znacznej części cierpi na taki sam „mnietoniedotyczyzm”. Tymczasem PiS pokazuje coraz bardziej, że nie liczy się z nikim i niczym – z prawem, z przyzwo-itością, z Unią Europejską i naiwnością byłoby wierzyć, że nie posunie się dalej.

Gdy Hitler rozdeptywał kolejne jed-nostki ludzkie, grupy i instytucje de-mokracji, na początku wciąż naiwnie wierzono, że dalej się nie posunie. Na swoich plakatach wyborczych nie pisał, że jego celem i planem jest zamienić swą władzę w dyktaturę, która unurza pół świata we krwi. On tylko obiecywał za-

4

prowadzenie porządku, opiekę socjalną i inne chwytliwe rzeczy. Został wybrany demokratycznie, wykorzystując kryzys ekonomiczny i kierując niezadowolenie społeczne przeciw mniejszościom. Uzy-skał tylko 33% głosów, ale udało mu się legalnie przejąć pełnię władzy. Po czym, pod pozorem walki z zagrożeniami, ograniczył swobody obywatelskie, zastra-szył podzieloną opozycję, zdelegalizował inne partie i rozdał broń. Dał ją chętnym na postrzelanie sobie do tych, za którymi nie przepadał.

Czy jesteśmy na początku tej samej drogi? PiS dąży do monopartii, mono-kultury, monoreligii. Do MON-archii. Nie dystansuje się od ugrupowań skraj-nie prawicowych, bo są one głosem tego samego poglądu, może tylko bar-dziej wyraźnym. Nasza Polska to nasza nacja, nasza rasa, nasza religia, nasza historia, nasza obyczajowość i trady-cja, nasz model rodziny, nasz dziennik, nasza przyszłość, nasza prokuratura, nasze sądy, nasz trybunał, nasi w admi-nistracji, nasi w urzędach, w mediach i w firmach.

Na naszych oczach nasz kraj zmienia się z demokracji w monopartyjny tota-litaryzm, którego podstawową ideologią jest NASIZM. W kraju, gdzie on panuje nie ma miejsca dla innych. Jeżeli nie je-steś nasz, to znaczy, że już Cię nie ma…

Monika Pacyfka Cichy

Śnieżny poranek 11 listopada. Po-ciąg Szczecin-Warszawa. Dwóch młodych ludzi prowokacyjnie gło-

śno rozmawia na temat zasad uczest-nictwa w ich ruchu. Młodzieńcy tacy dotąd znani byli z corocznych przemar-szy przez większe miasta. Na marszach tych palą kukły i flagi innych nacji oraz publicznie i na głos deklarują wolę bi-cia i zabijania różniących się od nich kolorem skóry, przynależnością etnicz-ną, wyznaniem, orientacją seksualną czy poglądami socjoekonomicznymi. Dla nich wszystkich mają jedną nazwę: „wrogowie ojczyzny”.

Tych oto stadionowych chuliganów, przebranych i przemianowanych na pa-triotów, już w przyszłym roku Maciere-wicz wyposaży w ostrą broń – narzędzia do egzekwowania swojego „patrioty-zmu”, by słowa przekuć w czyny.

Zacznie się od imigrantów. Przeciw-na im jest większość społeczeństwa (60-80% wg badań), a nastroje te podkręcają media obozu rządzącego, w tym media „publiczne”. Nagonka działa – pod in-formacjami w sieci o śmierci trzystu lu-dzi na zatopionej łodzi sypią się entuzja-styczne komentarze. Tak samo będzie, gdy z rąk jakiegoś bandyty przebrane-go w strój Wojsk Obrony Terytorialnej zginie obcokrajowiec. Będziemy wtedy słyszeć: „To tylko jakiś brudny Arab!”, „Ukrainiec, dobrze mu tak, za Wołyń!”.

Następni będą geje i transseksualni. Jeśli w Polsce pojawi się na facebooku zdjęcie dwóch przytulających się chło-paków, to setkami pod tym sypią się komentarze typu: „Takich tylko zabić i zakopać w lesie!”. Tak samo będzie, gdy dostanie się nieheteronormatywnemu. „To tylko jakiś zboczeniec!”, „O jednego pedofila mniej!” usłyszymy. Sprawców oczywiście nie da się wykryć, a jeśli na-wet, to przecież minister Ziobro skasuje wyroki albo prezydent ułaskawi.

Potem przyjdzie czas na aktywistów z lewego końca socjoekonomicznego światopoglądu. „To tylko lewacy, nieroby, którzy by chcieli żeby ciapaci zabrali nam nasze miejsca pracy!”, „To tylko kolesie tych złodziei z Platformy!”, „Oni się już nakradli, nie było na nich Prawa, to zna-lazła się Sprawiedliwość!”

A kiedy przyjdzie czas na przeciwni-ków politycznych Kaczyńskiego, społe-czeństwo będzie już przyzwyczajone.

MnieToNieDotyczyzmGRUDZIEŃ 2016 / BIULETYN ZAKODNIOPOMORSKI

Nigdy nie zgodzę się, by nienawiść mogła pożywiać się wolnością. Poglądy nawołujące do niewolenia innych, od-bierające im prawo do samostanowienia są tym, co wolność zabija. Wolność ma zatem pełne prawo do samoobrony. Są więc poglądy, które na wolność słowa powoływać się nie mogą i nie mają pra-wa bytu w naszym liberalnym świecie.

Adam Reimann

mieszkają lub chcą się osiedlić, bo to jest miejsce tylko dla rodowitych mieszkań-ców. Wreszcie swoich braci z tego same-go narodu może uznać za ludzi gorszego sortu, a nawet nie za ludzi, ale za świnie oderwane od koryta tylko dlatego, że są innego światopoglądu.

Jeżeli człowiek korzystając z prawa do wolności nie wyrządza krzywdy innym ludziom, to nikt nie ma prawa mu wol-ności odbierać. Wolność to nie jest pra-wo do niewolenia. Tak rozumiana wol-ność jest jej zwyrodnieniem. Więc jeśli ktoś w swoich poglądach odbiera takim osobom prawo do samostanowienia, to nie może również powoływać się na wolność słowa. Wolność słowa nie daje prawa do głoszenia niewolenia. Tak jak zaprzeczeniem miłości, nie jest miłość tylko nienawiść, tak głoszenie takich poglądów nie jest realizacją prawa do wolności, tylko prawa do niewolenia. A takiego prawa nie ma nikt i nic go nie może uzasadniać.

5

Nade wszystko cenię swoją wolność. Nie znoszę jak mi ktoś coś narzuca. Nie znoszę sam narzucać swojego życia innym. Bo wolność trzeba dobrze rozumieć. Człowiek prawdziwie wolny wie, że realizując swoją potrzebę samostanowienia nie może odbierać takiego samego prawa do wolności innym. Dlatego nie znoszę poglądów faszystowskich, nacjonalistycznych, rasistowskich, homofobicznych, szowinistycznych i całej tej myśli nienawistnej.

Nie znoszę wszystkiego tego, co teraz podnosi głowę na całym świecie przy aplauzie tradycjo-

nalistycznych partii i poglądów zwa-nych prawicowymi czy narodowymi. Ta wielogłowa hydra plująca nienawiścią do innych ludzi odradza się pasożytując na pojęciu wolności, wysysając z niego życiodajne soki i z nich budując swo-je wciąż potężniejące ciało. To wolność pozwoliła jej odżyć, bo hydrze tej udało się omamić nasze umysły przeświad-czeniem, że wolność daje jej prawo do odbierania wolności innym. Gejom i lesbijkom może odebrać prawo do wy-boru partnera, bo to nie jest naturalne. Kobietom może odmówić wolności do samostanowienia i samorealizacji, bo ich rola to rodzić i wychowywać dzieci. Czarnym może odmówić prawa do czło-wieczeństwa, bo rasa biała jest na naj-wyższym poziomie rozwoju. Osobom innej narodowości może odmówić pra-wa do godnego życia w kraju, w którym

Wolność jako prawo do niewolenia?

Jeżeli człowiek korzystając z prawa do wolności nie wyrządza krzywdy innym ludziom, to nikt nie ma prawa mu wolności odbierać.

KOD HISTORII

olfa Warskiego w styczniu 1971 roku, Edmund Bałuka.

Reakcją na stan wojenny było pod-jęcie strajku w wielu zakładach pracy w regionie, choć w wielu też albo próby wywołania protestu nie powiodły się albo szybko wygasły. Największy strajk, gru-pujący według Służby Bezpieczeństwa od 6 do 8 tys. ludzi miał miejsce w stoczni im. Warskiego, gdzie 14. grudnia powstał Regionalny Komitet Strajkowy z wice-przewodniczącym Zarządu Regionalne-go Mieczysławem Ustasiakiem na czele. Faktycznym organizatorem i przywódcą strajku był Andrzej Milczanowski, radca prawny który przedostał się do stoczni. Nocą z 14. na 15. grudnia odziały wojska i ZOMO otoczyły stocznię i weszły na jej teren. Strajk został złamany, aresztowano członków RKS i kilkudziesięciu innych uczestników strajku. Załoga odpowie-działa strajkiem włoskim, polegającym na powolnym wykonywaniu obowiązków i skrupulatnym przestrzeganiu przepi-sów, wobec czego 18 grudnia zawieszono funkcjonowanie stoczni i przeprowadzo-no weryfikację pracowników. Stocznia wznowiła prace dopiero 4. stycznia, po zwolnieniu 680 pracowników. Do koń-ca sierpnia 1982 prace straciło około 1,5 tys. osób. W procesie uczestników straj-ku w stoczni im. Alfreda Warskiego An-drzeja Milczanowskiego skazano na pięć lat więzienia i trzy lata pozbawienia praw publicznych, pięciu innych uczestników strajku otrzymało od 4 do 1,5 roku.

Strajki i w innych zakładach pracy szybko spacyfikowano, organizatorzy zostali zatrzymani i skazani. Do drama-tycznych wydarzeń doszło w Białogar-dzie, gdzie 200 pracowników zabary-kadowało się w halach produkcyjnych Zakładów Podzespołów Elektronicz-nych „Unitra-Unitech”. Strajk został brutalnie spacyfikowany, a przywódcy stanęli przed sądem.

Zatrzymanych przewożono do ośrod-ków internowania w Wierzchowie Po-morskim, Darłówku, Głębokim, Jawo-rze. Przejściowe miejsca internowania znajdowały się w Goleniowie i Kamieniu Pomorskim. Dzięki aktywności i samo-organizacji internowanych ośrodki te szybko stały się miejscami edukacji poli-tycznej i społecznej, choć miały miejsce także akty represji ze strony personelu więziennego. W Wierzchowie Pomor-skim w lutym 1982 roku po wykryciu w jednej z cel aparatury podsłuchowej doszło do brutalnego pobicia interno-wanych, którym urządzono tzw. „ścież-kę zdrowia”, zwaną w Rosji bardziej ade-kwatnie „ścieżką ognia”.

Dla przeciętnego mieszkańca Pomo-rza Zachodniego największą bolączką były utrudnienia w życiu codziennym spowodowane konsekwencjami wpro-wadzenia stanu wojennego. Korespon-dencja podlegała kontroli i cenzurze, przemieszczanie się po kraju było moż-liwe tylko za specjalna zgodą odpo-wiednich organów, karetkę pogotowia początkowo można było wezwać tylko poprosiwszy napotkany patrol milicji. Pogorszyła się sytuacja na rynku, a w lu-tym 1982 roku podniesiono ceny żyw-ności. W całym kraju opieki materialnej, a przede wszystkim wsparcia psycholo-gicznego udzielał potrzebującym Ko-ściół. Na przykład w kościele Św. Krzyża powstał komitet pomocy ofiarom repre-sji i ich rodzinom. Należy jednak dodać, że spore kontrowersje budziła postawa biskupa Kazimierza Majdańskiego, któ-ry nie krył pojednawczego stanowiska wobec władz.

Wezwania podziemnej „Solidarno-ści” do strajków nie przynosiło więk-szych efektów. Nie znaczy to jednak, że stan wojenny nie wywoływał oporu. O kontestacji systemu świadczyły licz-ne czasopisma konspiracyjne, m.in. „Z podziemia”, „Grot”, „Termit”, „BIS”, „Od dołu”, „CDN”, „Solidarność Nadodrza”, „Pobrzeże”. Oprócz podziemnej Soli-darności opozycję tworzyły liczne gru-py nieformalne, w wielu przypadkach składające się z młodzieży szkolnej. Jedna z takich grup została zlikwido-wana przez SB w trakcie przygotowań

13. grudnia „roku pamiętnego” wyglądał w Szczecinie tak, jak w całym kraju. Władze

działały według określonego schematu: wprowadzono godzinę milicyjną, wy-łączono telefony, wojsko zajęło newral-giczne punkty w mieście – siedzibę telewizji, radia, centrali telefonicznej. Na ulice wyszły patrole wojskowe i mi-licyjne, a mieszkańców miasta szokował widok czołgów i wozów opancerzonych. Zmilitaryzowano pocztę, zakłady prze-mysłowe i budowalne oraz CPN. Ele-mentem presji na społeczeństwo były rozmowy ostrzegawcze, pobieranie oświadczeń o lojalności wobec Polski Ludowej, pozyskiwanie metodami wła-ściwymi dla Służby Bezpieczeństwa taj-nych współpracowników.

Celem wprowadzenia stanu wo-jennego było zlikwidowanie NZSS „So-lidarność” i złamanie społecznej woli oporu. Zatrzymania głównych działa-czy związku rozpoczęto już późnym wieczorem 12. grudnia i trwały przez najbliższe tygodnie. W mieszkaniach opozycjonistów i w budynku Zarządu Regionu przeprowadzano rewizje. Pod Stargardem Szczecińskim ujęto wraca-jącego wraz z dwoma działaczami z po-siedzenia Komisji Krajowej w Gdańsku przewodniczącego Regionu Pomorze Zachodnie Mariana Jurczyka. Wśród zatrzymanych znalazł się wiceprzewod-niczący regionu Stanisław Wądołowski i przywódca protestu w stoczni im. Ad-

Stan wojenny w Szczecinie i na Pomorzu Zachodnim

6

GRUDZIEŃ 2016 / BIULETYN ZAKODNIOPOMORSKI

Bo skąd George Grosz mógł wiedzieć, jak to się skończy?

Aż się prosi by po dziewięćdziesięciu latach podmienić twarze na te bardziej znane. Ale czy to załatwia problem? Na obrazie nie widzimy najważniejszego ak-tora nadchodzącego dramatu: społeczeń-stwa. Niestety, tak wyglądające „filary” nie wystawiają mu najlepszego świadectwa. Obraz został namalowany w 1926 roku, na długo przed tym zanim Adolf Hitler wykorzystując podpalenie Reichstagu za-wiesił prawa obywatelskie i  konstytucję weimarską, by zdobyć pełnię władzy. Sta-ło się to w roku 1933. W tym samym roku Grosz wyjechał do Stanów Zjednoczo-nych i został pozbawiony obywatelstwa Niemiec. Rozgoryczony biernością „mas proletariackich” wobec rządów Hitlera stopniowo odchodził od satyrycznego charakteru swoich obrazów.

RobertP

George Grosch, Filary społeczeństwa, czyli mem sprzed 90-ciu lat…

George Grosz. Filary społeczeństwa, 1926, olej na płótnie 200×108 cm. Staatliche Museen zu Berlin – Preussischer Kulturbesitz, Nationalgalerie, Berlin, Niemcy.

Nawet nie pamiętam, gdzie widziałem ten obraz po raz pierwszy. Ani kiedy. Nigdy nie wiesz kiedy stanie ci przed oczyma… Niestety – żadnej finezji: najbar-dziej zapadło mi w pamięć to coś parujące zamiast mózgu u pucołowatego mężczyzny, którego na-tychmiast skojarzyłem z politykiem…

Na pierwszym planie widzimy trzech mężczyzn, powyżej – czwartego. Każdego rozpozna-

jemy bez pudła: nacjonalista z szabelką i kuflem w dłoni – dziś pewnie jadłby kebaba. Na krawacie ma spinkę ze swa-styką, monokl a z głowy wyskakuje mu symbolizujący zapewne wojnę czarny rycerz z lancą. Po lewej ściskający ga-zety człowiek z nocnikiem na głowie. Niechybnie alegoria dziennikarza. Liść palmy – gdzie indziej symbol pokoju – tu umazany jest krwią. W drugiej ręce trzyma pióro. Ale nie w sposób, w któ-ry trzyma się przyrząd do pisania, ale raczej jak narzędzie. Nie mamy wątpli-wości, że napisze wszystko co mu każą. Z pełnym przekonaniem. A po prawej ten, którego zapamiętałem – polityk. To z jego głowy paruje to coś. Ściska w rę-kach flagę Drugiej Rzeszy Niemieckiej i książkę „Socjalizm to praca”.

Ponad trzema „filarami” społeczeń-stwa widzimy jeszcze duchownego. W  geście obłudy wyciąga zapraszająco ręce, ale zamyka oczy na płonący dom, który można zinterpretować jako ojczy-znę w  potrzebie. Powyżej, w dwie prze-ciwne strony maszerują żołnierze i ro-botnicy. Robotnicy na lewo, żołnierze na prawo…

Widoczne postacie – robotnicy, żoł-nierze, duchowieństwo, politycy, dzien-nikarze i wkraczający na scenę nacjo-naliści budzą w nas odrazę. A może to tylko projekcja współczesnego widza?

do wysadzenia pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej w Goleniowie. Formą oporu był przede wszystkim druk i kol-portaż ulotek oraz pism podziemnych, a także udział w demonstracjach z oka-zji rocznic i świąt narodowych. Okazją do manifestacji sprzeciwu wobec władzy był też ślub, na który panna młoda zja-wiła się w ramach przepustki z zakładu karnego, gdzie trafiła za roznoszenie ulotek czy pogrzeb tragicznie zmar-łych syna i synowej Mariana Jurczyka – w  mieście krążyły plotki, że zostali zamordowani przez funkcjonariuszy SB.

Do największych zamieszek doszło w maju. Manifestacja 1. maja 1982 roku pod tablicą upamiętniająca ofiary Grud-nia 70 miała spokojny przebieg, jednak 3. maja ZOMO zaatakowało pochód de-monstrantów, w wyniku czego wywiąza-ły się trwające do dwóch dni zamieszki uliczne. Podczas walk uszkodzono kil-kadziesiąt wozów milicyjnych, zatrzy-mano sześćset osób, zgłoszono czterysta wniosków do kolegium, jedenaście osób aresztowano. Była też ofiara śmiertelna – w nocy z 4 na 5 maja zmarł we wła-snym mieszkaniu czterdziestotrzyletni ślusarz Władysław Durda, zatruty gaza-mi, których milicja użyła między innymi pod jego domem. Milicja odmówiła żo-nie wezwania pogotowia, a prokuratura szybko umorzyła śledztwo. Dodajmy, że - jak później ujawnił jeden z oficerów dowodzących walką z tłumem – mili-cja zużyła tego dnia 1280 pojemników z gazem łzawiącym. Władze nie zawsze w walce ze społeczeństwem używały siły, czasem stosowano także bardziej wyra-finowane metody. Kiedy 18. sierpnia na terenie stoczni miała miejsce wielka manifestacja poparcia dla Solidarności, na której domagano się między innymi uwolnienia Lecha Wałęsy, milicja nie interweniowała, jednakże całą manife-stację filmowano, a potem zobowiązano dyrekcję stoczni do składania zawia-domienia o popełnieniu przestępstwa przez rozpoznanych na filmie robotni-ków.

Stan wojenny zawieszony został 31 grudnia 1982 roku, a zniesiony 22 lipca 1983, ale większość przepisów ograni-czających swobody obywatelskie utrzy-mano. W wyniku amnestii zwolniono wielu przebywających w więzieniach i ośrodkach internowania, ale Marian Jurczyk i Edmund Bałuka nadal byli przetrzymywani w zakładach karnych. Prawdziwa odwilż na Pomorzu Zachod-nim, jak i w całej Polsce nastąpiła dopie-ro w drugiej połowie lat 80.

Filip Przytulski7

Czy Wojciech Jaruzelski złamał Konstytucję? Oczywiście tak. Nie ma co do tego wątpliwości, że dekrety o stanie wojennym i o postępowaniach szczególnych w sprawach o przestępstwa i  wykroczenia w czasie obowiązywania stanu wojennego ła-mały ustawę zasadniczą. W lutym i marcu 2011 r. orzekł o tym Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie, rozpatrując wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich.

Przypomnijmy może brzmienie części art. 4 drugiego z tych dekretów: „za przestępstwa podlegające postępowaniu doraź-nemu sąd może wymierzyć, bez względu na rodzaj i granice ustawowego zagrożenia danego przestępstwa następujące kary zasadnicze: karę śmierci lub karę 25 lat pozbawienia wolności lub karę pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3, chyba że przepis szczególny przewiduje wyższą dolną grani-cę ustawowego zagrożenia”. Pierwszy z nich zaś m.in. zakazy-wał zgromadzeń publicznych, również imprez artystycznych i sportowych bez uzyskania zezwolenia, rozpowszechniania wydawnictw i publikacji, organizowania strajku, zmiany miej-sca pobytu bez zezwolenia. Wstrzymano także ruch granicz-ny. Dla przeciętnego obywatela niedzielny poranek 13 grudnia 1981 r. to oczywiście wyłączone telefony, przemówienie gene-rała w radiu i telewizji jako jedyny program, wojsko z ciężkim sprzętem na ulicach i godzina milicyjna.

W ten sposób niepowstrzymane przez żaden trybunał i opi-nię międzynarodową bezprawie dyktatury stawało się obowią-zującą zasadą nad Wisłą, po prostu rzeczywistością całego na-rodu złamanego po tzw. karnawale „Solidarności”. Nie ma co się oszukiwać, społeczeństwo nie było w stanie przeciwstawić się sile armii i milicji. To, że nie doszło do zmasowanego opo-ru, który mógłby przekształcić się w rodzaj wojny domowej wynikało z kilku czynników: zaskoczenia samym momen-tem wprowadzenia stanu wojennego, rozsądku przywódców „Solidarności”, w tym przede wszystkim Lecha Wałęsy i jego doradców, wpływu Kościoła katolickiego, ogromnej przewa-gi formacji zbrojnych oraz niemal stuprocentowej lojalności wobec przełożonych żołnierzy i milicjantów. Powiedzmy też jasno – absolutnie żaden opór społeczny nie powstrzymałby takiej siły. Powiększyłby jedynie liczbę ofiar.

Stan wojenny był przede wszystkim operacją wojskową o olbrzymiej skali. Operacją przeprowadzoną, jak na Polskę, bardzo sprawnie, w której wcześniej jasno określono kate-gorie „wroga” kwalifikując do tej grupy znaczną część społe-

czeństwa. Pięć dni przed 13 grudnia gen. Jaruzelski w Biurze Politycznym KC PZPR mówił: „musimy umacniać partię na wszystkich szczeblach według kryterium gotowości do wal-ki z przeciwnikiem. W najbliższym czasie trzeba działać tak, aby w stan konfrontacji narzuconej przez przeciwnika wejść w najlepszej pozycji. Ani kroku wstecz. Nie przepuścić żad-nej okazji dla potwierdzenia zdecydowania i zdeterminowa-nia partii w obronie pryncypiów socjalistycznego państwa. Określić, w  jakich punktach natychmiast można zadziałać ofensywnie, potwierdzić determinację”. To myślenie przełożo-ne na akcję wojskową oznaczało ofiary wśród „przeciwników”. Pamiętamy z pewnością o zastrzeleniu protestujących górni-ków w Kopalniach „Wujek” i „Manifest Lipcowy” oraz o za-bitych podczas manifestacji w kilku miastach. Łączna liczba takich bezpośrednich ofiar wynosi kilkadziesiąt osób, a dodać do niej trzeba tych, którzy zmarli z odniesionych ran później. Zdarzały się również przypadki śmierci z powodu braku moż-liwości poinformowania pogotowia ratunkowego. Internowa-no wówczas około 10 tys. osób, a około 11 tys. stanęło przed sądami. Podobnie jak w czasach stalinowskich cywile znów stawali przed sądami wojskowymi trafiając następnie do wię-zień. Jeszcze większa liczba została ukarana przez kolegia ds. wykroczeń. W szerokim zakresie, jako represję za działalność opozycyjną stosowano zwolnienia z pracy. W niektórych za-kładach, np. w mediach, prowadzono szczegółową weryfika-cję. Sytuacja w kraju spowodowała także masową emigrację. Łącznie w latach 80. wyjechało z Polski około 1 mln obywateli.

Stan wojenny miał również ten skutek, że skutecznie złamał rodzącą się mozolnie aktywność obywatelską. Wywarł istotny, negatywny wpływ na nastroje społeczne Złamał nadzieję na to, że zmiana w Polsce jest możliwa, że wspólne działanie ludzi chcących poprawy swojego bytu i jednocześnie ufających so-bie jest w stanie zmieniać rzeczywistość. W sferze zbiorowych emocji poza pierwszym szokiem i autentycznym strachem spowodował traumę i stan apatii, w której polskie społeczeń-stwo trwało przez wiele następnych lat. Utrwalił jednak też przeświadczenie, że władza kłamie. Tak jak wcześniej kłamała co do stanu gospodarki, pozycji Polski w świecie, tak w grud-niu kłamała co do rzeczywistej skali oporu, liczby ofiar, a na-wet udziału wojsk radzieckich.

Nie wszystko jest dla nas jeszcze jasne. Zamknięcie archi-wów rosyjskich nie pozwala w pełni odpowiedzieć na pytanie o prawdopodobieństwie ewentualnej interwencji radzieckiej w Polsce. Pewnym jest natomiast, że wprowadzona wówczas w Polsce dyktatura łamała zarówno prawo polskie jak i mię-dzynarodowe, w tym w bardzo szerokim zakresie łamała pra-wa i wolności obywatelskie. W tamtym czasie była pewna i sil-na, łatwo i brutalnie pokonywała każdy opór.

10 lat później w wolnej Polsce pojawił się wniosek o posta-wienie gen. Jaruzelskiego przed Trybunałem Stanu i rozpoczę-ła się seria prokuratorskich śledztw, przesłuchań i procesów sądowych członków Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Ze względu na przewlekłość postępowania i wiek oskarżone-go nie wydano w nich orzeczenia, ale myślę że wszystkie te procedury były dla byłego dyktatora surową karą. Pamiętajmy także, że to wyrok Trybunału Konstytucyjnego otworzył drogę do szeregu śledztw i procesów związanych z wprowadzeniem i funkcjonowaniem stanu wojennego, także a może przede wszystkim na szczeblu lokalnym.

Główną podstawą zaś do postawienia Jaruzelskiego przed Trybunałem Stanu i odpowiedzialności karnej przed sądem było łamanie Konstytucji.

Radosław Ptaszyński

Czarna grudniowa noc

KOD HISTORIIGRUDZIEŃ 2016 / BIULETYN ZAKODNIOPOMORSKI