Niedziela w Warszawie...

8
w Warszawie niedziela W NUMERZE: Powstaje kapucyński ośrodek dla bezdomnych Pasją piłka nożna – wywiad z ks. Bogusławem Kowalskim Za tydzień Orszak Trzech Króli NR 1 (333) • N • ROK LV • 1 I 2012 • WARSZAWA N owy Rok to zawsze nowe nadzieje, oczekiwania, życzenia, a także postano- wienia i obietnice. Mimochodem, chcąc nie chcąc, zastanawiamy się, co nas czeka w nadchodzącym roku. Nadzieja nas nie opuszcza, marzeń i oczekiwań jest sporo, nawet wtedy, gdy rzeczywistość zdaje się skrzeczeć. W nowym roku – ten stary, odcho- dzący wydaje się coraz bardziej zamierzchłą przeszłością. Chyba że był na tyle dobry, że jeszcze długo będzie się go wspominać. Dla Janu- sza Rosikonia, znanego fotografika i fotografa, nie był zły, dlaczego nowy ma być gorszy? Tym bardziej, że jego plany i nadzieje sięgają dale- ko poza 2012 r. i to mimo że (czy raczej właśnie dlatego) z nowym rokiem wchodzi w 70. rok życia. – Czuję, jakbym wchodził w jakąś nową rolę. Co do tego, jak przebiega życie spo- łeczne, czuje się bezradny. Ma jednak nadzieję, że polskie sprawy wyprostu- ją się. Pesymista powie: nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Optymista odpowie: jeśli jest źle, to będzie lepiej. Pan Janusz jest chyba niepoprawnym optymistą. – Jaki będzie ten rok, wiedzą pewnie wróżki, ale i one będą miały w tym roku kłopot – mówi nato- miast estradowiec Andrzej Rosie- wicz. – Oby nie był tylko gorszy. Kierunek Syberia Praca, praca i jeszcze raz praca. To plany Janusza Rosikonia na ten rok. W planach ma kilka książek i albumów oraz jedną prawdziwie egzotyczną, acz również zawo - dową podróż. Książki to przede wszystkim bogato ilustrowane wydawnictwa, nad którymi pra- cował, pracuje lub będzie pracował do spółki z Grzegorzem Górnym, redaktorem naczelnym kwartal- nika „Fronda”. Przede wszystkim „Ufający” – bogato ilustrowana biografia bł. ks. Michała Sopoćki. Poza tym „Geografia tysiącletniej przyjaźni” o relacjach Polski z Węgrami (Górny jest znanym specjalistą w tej dzie- dzinie), o Polakach ratujących Żydów w czasie II wojny światowej i wreszcie o relikwiach. – Chcemy pokazać znaczenie relik- wii dla nas wszystkich, dla polskiego Kościoła – mówi fotografik. Kto wie, może ten rok przyniesie realizację marzenia – wyjazd na Syberię, śla- dami Armii Andersa. We współpracy z Normanem Davisem, przygotowu- jącym kolejną książkę. Na nowy rok, na barani skok Oby nie było gorzej, niż jest – mówi Andrzej Rosiewicz. A himalaista Artur Hajzer wyjeżdża na wyprawę w góry najwyższe Witold Dudziński ARTUR STELMASIAK NIEDZIELA NR 1 (333) • 1 STYCZNIA 2012 I

Transcript of Niedziela w Warszawie...

Page 1: Niedziela w Warszawie 1/2012e-kiosk.niedziela.pl/site/plik/0000000000000000,nd201201_edw1.pdfKościoła – mówi fotografik. Kto wie, może ten rok przyniesie realizację marzenia

w Warszawieniedziela

w n u m e r z e :

Powstaje kapucyński ośrodek dla bezdomnychPasją piłka nożna – wywiad z ks. Bogusławem KowalskimZa tydzień Orszak Trzech Króli

nr 1 (333) • N • rok LV • 1 I 2012 • WARSZAWA

N owy Rok to zawsze nowe nadzieje, oczekiwania, życzenia, a także postano-

wienia i obietnice. Mimochodem, chcąc nie chcąc, zastanawiamy się, co nas czeka w nadchodzącym roku. Nadzieja nas nie opuszcza, marzeń i oczekiwań jest sporo, nawet wtedy, gdy rzeczywistość zdaje się skrzeczeć.

W nowym roku – ten stary, odcho-dzący wydaje się coraz bardziej zamierzchłą przeszłością. Chyba że był na tyle dobry, że jeszcze długo będzie się go wspominać. Dla Janu-sza Rosikonia, znanego fotografika i fotografa, nie był zły, dlaczego

nowy ma być gorszy? Tym bardziej, że jego plany i nadzieje sięgają dale-ko poza 2012 r. i to mimo że (czy raczej właśnie dlatego) z nowym rokiem wchodzi w 70. rok życia. – Czuję, jakbym wchodził w jakąś nową rolę.

Co do tego, jak przebiega życie spo-łeczne, czuje się bezradny. Ma jednak nadzieję, że polskie sprawy wyprostu-ją się. Pesymista powie: nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Optymista odpowie: jeśli jest źle, to będzie lepiej. Pan Janusz jest chyba niepoprawnym optymistą.

– Jaki będzie ten rok, wiedzą pewnie wróżki, ale i one będą miały

w tym roku kłopot – mówi nato-miast estradowiec Andrzej Rosie-wicz. – Oby nie był tylko gorszy.

Kierunek SyberiaPraca, praca i jeszcze raz praca. To plany Janusza Rosikonia na ten rok. W planach ma kilka książek i albumów oraz jedną prawdziwie egzotyczną, acz również zawo-dową podróż. Książki to przede wszystkim bogato ilustrowane wydawnictwa, nad którymi pra-cował, pracuje lub będzie pracował do spółki z Grzegorzem Górnym, redaktorem naczelnym kwartal-nika „Fronda”.

Przede wszystkim „Ufający” – bogato ilustrowana biografia bł. ks. Michała Sopoćki. Poza tym „Geografia tysiącletniej przyjaźni” o relacjach Polski z Węgrami (Górny jest znanym specjalistą w tej dzie-dzinie), o Polakach ratujących Żydów w czasie II wojny światowej i wreszcie o relikwiach.

– Chcemy pokazać znaczenie relik-wii dla nas wszystkich, dla polskiego Kościoła – mówi fotografik. Kto wie, może ten rok przyniesie realizację marzenia – wyjazd na Syberię, śla-dami Armii Andersa. We współpracy z Normanem Davisem, przygotowu-jącym kolejną książkę.

Na nowy rok, na barani skokOby nie było gorzej, niż jest – mówi Andrzej Rosiewicz. A himalaista Artur Hajzer

wyjeżdża na wyprawę w góry najwyższe

Witold Dudziński

artu

r ste

lmas

iak

NIEDZIELA NR 1 (333) • 1 StycZNIA 2012 I

Page 2: Niedziela w Warszawie 1/2012e-kiosk.niedziela.pl/site/plik/0000000000000000,nd201201_edw1.pdfKościoła – mówi fotografik. Kto wie, może ten rok przyniesie realizację marzenia

Rosikoń ma już wnuki i wnucz-ki, w życiu osobistym czuje się spełniony, bardzo chciałby być też dobrym dziadkiem. Z wnukiem chciałby wybrać się jeszcze tej zimy na narty, a z całą gromadką latem do Wisełki, wymarzonego i spo-kojnego wciąż miejsca na wyspie Wolin.

Zimą po raz pierwszyTegoroczne plany i nadzieje Artura Hajzera, przedsiębiorcy i himala-isty, szefa projektu Polski Hima-laizm Zimowy (ma przynieść Polakom zdobycie niezdobytych jeszcze zimą szczytów ośmio-tysięcznych), są nierozerwalnie związane z najwyższymi góra-mi. Tuż po Bożym Narodzeniu wyjechał w kilkuosobowej polskiej wyprawie w Karakorum. Celem jest pierwsze zimowe wejście na ośmiotysięczny Gasherbrum I, a atak szczytowy przewidziany jest na początek marca.

Czy weźmie udział w tym ataku, tego jeszcze nie wiadomo. – Na pewno chciałbym zdobyć szczyt, ale czy to się uda, zobaczymy – mówi. Pewny jest siły zespołu wspi-naczy. – Skład jest mały, a ma to swoje plusy i minusy. Plusy, bo mniejsze jest prawdopodobieństwo wypadku, zachorowania itp. – mówi. – Stawiamy na styl lżejszy, szybszy, przebojowy, bez użycia tlenu.

Po udanej – miejmy nadzieję – wyprawie Hajzer chciałby czas spę-dzić z rodziną, zrekompensować jej swoją długą nieobecność. – Mam na szczęście wyrozumiałą małżonkę, rodzina rozumie moją górską pasję – mówi. Nieobecność chce też zre-kompensować rodzinie w czasie wakacji – z dala od gór, nad ciepłym morzem w Hiszpanii.

Niech się mury pną do góryPlany, oczekiwania ks. Jana Popie-la, proboszcza parafii św. Łuka-sza Ewangelisty na warszawskim Bemowie, są związane z budową kościoła. To, poza pracą duszpa-sterską, jak przyznaje, zaprząta całą uwagę duchownego.

– Trochę z niepokojem czekamy na nowy rok, w związku z kryzy-sem, który ma nadejść. Czekają nas spore podwyżki cen: począw-szy od transportu, a skończywszy na materiałach i pracy, wszystko to podrożeje – mówi ks. Popiel. – Mam nadzieję, że zakończymy tę budowę w nowym roku. Bo ciągle to są otwarte mury.

Nowy rok zatem będzie dobry dla księdza. – Dla księdza, jak dla księdza. Dla całej wspólnoty para-fialnej będzie dobry! – podkreśla. Postęp prac najbardziej był widocz-ny w pierwszym etapie. – Z ulicy było widać, jak mury rosną. Nato-miast w tej chwili trwają prace z ulicy niewidoczne. Wylewane są potężne belki, na których oprze się strop beczkowy.

Dlatego ksiądz organizował jesie-nią otwarte niedziele na budowie. Parafianie mogli wejść i obejrzeć, jak to wygląda, że prace trwają, że dzieje się. – Mam nadzieję – choć głowy nie dałbym pod topór – że w tym roku będą oglądać już całą budowę.

Co dzień niesieLepiej godzić się na to, co niesie ze sobą każdy dzień – to życze-nie na nowy rok Marty Puguniec, koordynatorki ds. wolontariatu warszawskiego Hospicjum Caritas przy Krakowskim Przedmieściu. – Teraz to, co powinnam pogod-nie akceptować, zbyt często chyba wywołuje we mnie bunt – mówi.

Nowy rok, mimo zapowiedzi kry-zysu, podwyżek itp., osobiście jej nie przeraża. – Trudności wyzwala-ją w nas człowieczeństwo – podkre-śla, odnosząc to przede wszystkim do siebie. Przerażają ją natomiast podziały istniejące w życiu poli-tycznym i społecznym w kraju. – Mam nadzieję – choć to tylko płonna nadzieja – że w nowym roku to się zmieni.

„Firma” Marty Puguniec zakoń-czyła właśnie kampanię społeczną „Hospicjum to też życie”. Z niezły-mi efektami. – Zgłosiło się do nas

wielu wolontariuszy. I, co ciekawe, są coraz bardziej świadomi tego, że przychodzą tu pomagać potrzebu-jącym ludziom – mówi.

Wolontariuszy w nowym roku pewnie więc nie zabraknie, ale kryzys utrudni pracę Caritas, bo nieznane są plany NFZ finansu-jącego placówkę. Poza tym, gdy wszystko drożeje, mniej chętnie sięgamy do portfeli. Tymczasem potrzebujących nie ubywa, prze-ciwnie.

Buszujący buszmenAndrzej Rosiewicz chciałby, żeby wszyscy w jego rodzinie byli zdro-wi. – A dzieci – mam 12-letniego Jędrzeja i 10-letnie bliźniaki – Iren-kę i Adama – uczyły się tak świet-nie, jak się dzisiaj uczą – dodaje.

Rosiewicz chciałby też, żeby w życiu społecznym było więcej prawdy, żeby ludzie mediów poszli po rozum do głowy i po sumienie. – Żeby spróbowali jednak podjąć wysiłek zbliżenia się do prawdy, żeby pamiętali słowa św. Jana, a powtarzane przez naszego Jana Pawła II, że prawda nas wyzwoli – mówi. – Tendencja jest teraz taka,

ze kwestie patriotyzmu, bronie-nia polskości są zagłuszane przez salon europejski.

– Cały czas piszę piosenki, pomy-słów mam sporo, muszę wybierać, przebierać, ale nie za bardzo mam to gdzie i jak pokazać. Nie pokazu-je się ich, nie puszcza w mediach, a jeżeli czegoś nie ma w mediach, to tak, jakby ich wcale nie było. Jestem staroświecki i na razie nie działam w internecie, ale spróbuję kogoś tym zainteresować, żeby być obecnym i tam. Może zacznę buszować w internecie. Buszują-

niedziela w Warszawie

Fajnie będzieRyszard Makowskisatyryk – Czy dla satyryka nie szykuje się dobry rok? Tyle przecież ma się dziać.– Dla satyryka zawsze jest dobry rok. Gdy satyryk wnikliwie obserwuje rze-czywistość, zawsze znaj-dzie w niej coś wesołego, śmiesznego. Staram się, żeby np. moje felietony i piosenki były wesołe. Myślę, że moja twórczość jest wesoła, choć czasem śmieję się też przez łzy. Obowiązkiem satyryka jest jednak opisanie sytuacji. A tym mniej wesoły jest to opis, im smutniejsza jest sytuacja. A teraz wesoło nie jest. Demokracja jest zagrożona, nie ma wolności słowa. Pardon: jest wolność, ale tylko dla niektórych.– Ale dla Pana osobiście jaki będzie to rok? Pańskie życie zawodowe będzie się przecież rozwijać.– Widzę, że moje życie zawodowe raczej będzie się zwijać, nie rozwijać. Moje życie nie układało się źle, ja nie mogę narzekać. Ale przyznam, że jestem zdoło-wany tym wszystkim, co się teraz dzieje.– Czy satyryk może być pesy-mistą?– Satyryk musi być przede wszystkim realistą. Pesy-

Warto godzić się na to, co niesie każdy dzień – mówi Marta Puguniec z Hospicjum Caritas

NIEDZIELA NR 1 (333) • 1 StycZNIA 2012II

Page 3: Niedziela w Warszawie 1/2012e-kiosk.niedziela.pl/site/plik/0000000000000000,nd201201_edw1.pdfKościoła – mówi fotografik. Kto wie, może ten rok przyniesie realizację marzenia

nadzieje na nowy rok

cy w internecie, buszmen Andrzej Rosiewicz – nieźle brzmi.

Z córkami do WilnaGrzegorz Górny, redaktor naczel-ny kwartalnika „Fronda”, ma nadzieję, że w tym roku pojawi się parę jego książek, w większości we współpracy z Januszem Rosi-koniem. Ale będzie też kibicować swojej żonie, Angelice. Pani Ange-lika, wokalistka znanego zespołu 2 TM 2,3 („Tymoteusza”), przygoto-wuje i chciałaby wydać w tym roku autorską płytę. To nie pierwsza jej autorska płyta (wcześniej śpiewała mistyczne poezje Juliusza Słowa-ckiego), ale pracy i emocji z tego powodu zawsze jest sporo.

– Jedna z córek kończy właś-nie szkołę podstawową i będzie zdawać do gimnazjum. Życzyłbym sobie mieć dla niej i dwóch pozo-stałych córek i dwóch synów – wię-cej czasu, zwłaszcza na wspól-ne wyjazdy. Niedawno byliśmy w nowym sanktuarium w Sokół-ce. Życzyłbym sobie więcej takich wyjazdów. A że życzenia czasem się spełniają, już wie, że pojedzie z cór-kami do Wilna (synowie są jeszcze

za mali – tłumaczy). Chce im poka-zać to miasto i wziąć z nimi udział w „Literackim Wilnie” – grze miej-skiej, którą stworzył kilka lat temu dla polskich szkół na Litwie.

Trzeba wybieraćWiększego spokoju i harmonii życzył-by sobie w 2012 r. ks. Andrzej Sochal, współzałożyciel telewizji interne-towej Razem.tv. Dzisiejszy świat, jak podkreśla, proponuje mnóstwo różnych rzeczy. Człowiek, żeby być na topie, musi robić wiele z nich. Tymczasem chodzi o to, żeby temu się nie poddawać. Niekoniecznie trzeba być trendy i cool.

Warto się skupić się na kilku rze-czach – zaleca ksiądz – aby robić je po prostu porządnie. Zresztą takie zalecenie ks. Andrzej kieruje także do siebie. – Jestem zaangażowany w wiele różnych spraw, z niektórych muszę zrezygnować, a przynajmniej część, może tylko na jakiś czas, odstawić na bok – mówi.

Sytuacja w Polsce mało kogo nastraja optymistycznie. – Mam nadzieję, że jeśli nie w 2012 r., to może w kolejnych latach wzrośnie świadomość religijna, patriotycz-

na i obywatelska Polaków – mówi Grzegorz Górny. – Że lepiej zaczną rozeznawać rzeczywistość, z więk-szym rozsądkiem, roztropnością i mniej będą podatni na manipu-lacje, zabiegi socjotechniczne niż dotychczas i że nie będą podda-wać się emocjom. Tego sobie i nam wszystkim bym życzył.

Ks. Andrzej Sochal widzi w tym tunelu światełko. – Ludzie są już mocno przestraszeni kryzysem w wymiarze ekonomicznym i poli-tycznym. Mam nadzieję, że przy okazji mówienia o tym kryzysie zobaczą prawdziwy kryzys czło-wieka, oddalanie się od Pana Boga – mówi. – Moja nadzieja z nowym rokiem związana jest z tym, że ludzie to dostrzegą i podejmą kon-kretne kroki powrotu do wartości i do Pana Boga.

Grunt to rodzinkaDla Karoliny Elbanowskiej, współ-założycielki Fundacji i Stowarzy-szenia Rzecznik Praw Rodziców, germanistki i publicystki, prywatnie będzie to rok, w którym przyjdzie na świat jej szóste dziecko. – I to jest wydarzenie, na które najbardziej czekam i na które najbardziej się cieszę – mówi. Inne rzeczy wydają się być nieco w tle.

Nigdy nie odkłada podejmowa-nia ważnych postanowień na nowy rok. Jak mówi, w każdej sprawie dobrze jest wiedzieć, co chce się osiągnąć każdego dnia, i konse-kwentnie dążyć do celu, bez względu na umowne daty. Jednak chciałaby, żeby w nowym roku (a wiąże się to z działalnością w Fundacji i Sto-warzyszeniu) politycy zaczęli bar-dziej liczyć się ze zdaniem rodziców w sprawach, które dotyczą edukacji, polityki społecznej i rodzinnej.

– Do tej pory spotykamy się z urzędniczym murem niechęci, tak jakby osoby na kierowniczych czy ministerialnych stanowiskach miały całkowity monopol na wiedzę, co jest dobre dla dzieci i rodzin – mówi Elbanowska.

Świadomość mechanizmów dzia-łania władzy w Polsce nie nastraja jej dziś optymistycznie. – Widać wszak ogromną nonszalancję w podejmo-waniu decyzji, które dotyczą losów setek tysięcy ludzi. – Z drugiej stro-ny, identyfikuję się ze słowami, które powiedział kiedyś Jan Paweł II do intelektualistów snujących ponure wizje współczesności – chrześcijanin wierzy w Zmartwychwstanie i to czyni go optymistą, bez względu na wszystko. Witold Dudziński

mizm nie ma tu nic do rzeczy. Skłania do niego ocena konkretnej sytuacji, a ta sytuacja nie wygląda dobrze. Są pupilkowie władzy, którzy są dopiesz-czani różnego rodzaju nagrodami, mogą kręcić filmy, mogą otrzymywać miliony na organizowa-nie obchodów polskiej prezydencji itd. A jest też sporo twórców, artystów, satyryków, którzy mają problem z wystąpieniem nawet w domu kultury. Jak mam występy, to staram się rozbawiać, nie wychodzę po to, żeby narzekać. Ale jak Pan pyta o prognozy, to są one takie, a nie inne, nie mogę nimi nikogo, niestety, rozbawić. Nie mogę też powiedzieć, że szykuje mi się fantastyczny rok.– Z czego się w tej niewesołej sytuacji śmiać?– Zawsze znajdą się ludzie, którzy robią takie głup-stwa, że można się z tego śmiało i szczerze pośmiać. Są zawsze sytuacje, które będą śmieszne. Obserwując naszą sytuację, człowiek może nie zawsze dochodzi do bardzo wesołych wnio-sków, ale aż takim ponu-rakiem nie jestem, żeby mówić, że jest źle, a będzie jeszcze gorzej. Przyjmijmy, że ten rok będzie bardzo fajny, będzie sporo wyda-rzeń. Będą Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, a rok ma się skończyć końcem świata, więc na pewno coś się będzie działo.– Wymyślił Pan to na poczeka-niu? Jakim końcem świata?– Majowie zapowiadali, że koniec świata nastąpi w końcu grudnia 2012 r. Ja w to nie wierzę, ale to rozpowszechniony pogląd. Nie oznacza to, że ten rok trzeba jakoś intensywnie przeżyć, ale na przekór tym wszystkim smutkom i nie-dogodnościom posługiwać się dowcipem, humorem i satyrą. I czekać na lepsze czasy, które nastąpią po końcu świata.

Rozmawiał wd

Zdję

cia: m

arcin

żegl

ińsk

i

Chciałbym, aby ludzie mediów poszli po rozum do głowy i po sumienie – mówi Andrzej Rosiewicz

NIEDZIELA NR 1 (333) • 1 StycZNIA 2012 III

Page 4: Niedziela w Warszawie 1/2012e-kiosk.niedziela.pl/site/plik/0000000000000000,nd201201_edw1.pdfKościoła – mówi fotografik. Kto wie, może ten rok przyniesie realizację marzenia

niedziela w Warszawie

K lasztor Ojców Kapucynów na Miodowej przez wielu kojarzony jest głównie

z przepiękną, tłumnie odwiedzaną, bożonarodzeniową ruchomą szop-ką oraz z jadłodajnią dla bezdom-nych. Niewielu wie, że działająca przy nim Fundacja Kapucyńska im. bł. Aniceta Koplińskiego świadczy kompleksową pomoc bezdomnym, poczynając od zaspokajania potrzeb doraźnych (wydawanie posiłków, odzieży, pomoc medyczna), przez wsparcie socjalne, pomoc psychote-rapeutyczną na pomocy indywidu-alnej skończywszy. Zajmująca się

Fundacją Anna Niepiekło mówi: – Jeśmy tu, by przez bycie blisko bezdomnego, przez widzenie w nim piękna i dobra, przez budowanie środowiska, w którym czuje się on bezpiecznie, stawać się miej-scem, w którym wreszcie odbije się od dna.

Anioł w WarszawieAsystowanie osobom bezdomnym w procesie wychodzenia z bez-domności przez instytucję wolon-tariusza – Anioła jest projektem całkowicie innowacyjnym. Pomysł został zaczerpnięty z otaczającej

nas rzeczywistości. – Są asystenci dla osób niepełnosprawnych, są grupy wsparcia dla alkoholików, dla małżeństw w kryzysie itd., ale nie ma pomocy indywidualnej dla bezdomnych – mówi Anna Nie-piekło. Anioł jest blisko bezdom-nego, wspiera go, motywuje. To on razem z bezdomnym wyznacza cele i czuwa nad ich realizacją. – Wolontariusz, który staje się Aniołem, musi być odpowiednio do tego przygotowany – zaznacza pomysłodawczyni Anioła w War-szawie. – Ma on zachęcać bezdom-nego do samodzielnego wykony-wania zadań, nie zaś wykonywać je za niego.

Anioł ze swoim podopiecznym spotyka się raz w tygodniu, w cza-sie rozmowy chwali jego sukcesy i wspólnie z nim próbuje nazwać przyczyny, dla których coś w życiu nie wyszło. Wspólnie ustala kolejny mały krok na drodze socjalizacji, w której najważniejszym etapem jest zbudowanie już samej relacji z bezdomnym. Zbudowanie atmo-sfery zaufania i bezpieczeństwa jest kluczem do otworzenia się bezdomnego, do poznania go oraz znalezienia najlepszej dla niego drogi wyjścia. Nad pracą Aniołów czuwa koordynator, nazywany Archaniołem, oraz sztab peda-gogów, psychologów i doradców zawodowych, którzy służą pomo-cą, a w odpowiednich momentach podpowiadają kolejny krok.

Uśpieni fachowcyBezdomni stanowią grupę, która często zapomina o drzemiących w niej pokładach dobra. Jak pokazuje doświadczenie Fundacji z ul. Miodowej, tego dobra i zapału

Kapucyński Ośrodek Pomocy dla bezdomnych

Anna Maślana

PoWstAje

jest w niej bardzo dużo, a w chwi-li, w której bezdomni przekonują się o tym, że mogą coś zrobić dla innych, zapala się w nich płomyk nadziei, że także dla nich nie jest jeszcze za późno.

Pani Ania z uśmiechem na ustach i ogromną dumą ze swo-ich podopiecznych wspomina wyjazd w czasie powodzi do Wil-kowa, gdzie bezdomni bez chwili wytchnienia pomagali porządko-wać domy ludzi dotkniętych tra-gedią żywiołu. – Takie momenty, kiedy bezdomni sami nie otrzymują pomocy, ale pomocy tej udzielają, dają im oczywiście satysfakcję, ale dają też dużo więcej.

Bezdomni związani z Fundacją ochoczo włączają się we wszystkie akcje i działania, które ta podej-muje. Pomagają przy codziennym wydawaniu posiłków, uczestniczą w warsztatach z doradcami zawo-dowymi, współpracują z Anioła-mi, pomagają Ojcom Kapucynom przy szopce. Noszenie, ustawianie, Zd

jęcia

: mar

cin że

gliń

ski

NIEDZIELA NR 1 (333) • 1 StycZNIA 2012IV

Page 5: Niedziela w Warszawie 1/2012e-kiosk.niedziela.pl/site/plik/0000000000000000,nd201201_edw1.pdfKościoła – mówi fotografik. Kto wie, może ten rok przyniesie realizację marzenia

oliwienie, doglądanie szopki – to wszystko są ich zadania. Bezdomni chętnie korzystają również z tzw. spotkań z kulturą.

Także razem spędzają święta.

Dom zbudowany RóżańcemBezdomni angażują się też w „gru-pie różańcowej”. Powstała ona pod-czas wspólnego przygotowywania różańców na kilkudniowe spotka-nie Golgoty Młodych. I choć przed spotkaniem zakładano, że będzie to „akcja jednorazowa”, może spo-radyczna, to zainteresowanie, jakie budzą różańce zarówno wśród ich nabywców, jak i twórców, doprowa-dziły do powstania grupy, wspólno-ty różańcowej bezdomnych.

Bezdomni spotykają się raz w tygodniu na wspólnym robie-niu różańców, rozmawiają i chęt-nie mówią, jak wiele daje im modlitwa na różańcu. Niezwykle wzruszające są ich świadectwa, które można znaleźć w serwisie youtube.pl (różańce bezdomnych),

gdy mówią, jaką pomocą w ich codzienności jest właśnie modli-twa różańcowa. Każda wykonana przez nich dziesiątka opatrzona jest w tabliczkę z imieniem bez-domnego. – Osoba, która naby-wa taki różaniec, proszona jest, aby za każdym razem, gdy się na nim modli, choć jedną zdrowaśkę ofiarowała w intencji konkretne-go bezdomnego. To taka swoista „duchowa adopcja” – zaznacza Anna Niepiekło. Pieniądze zaro-bione dzięki sprzedaży różańców zasilają konto Fundacji.

Mydełko „Nadzieja”Fundacja wciąż szuka pieniędzy, które pozwolą jej wybudować Kapucyński Ośrodek Pomocy. Różańce cieszą się coraz większym zainteresowaniem, jednak to wciąż za mało. Na początku nowego roku będzie można nabywać również specjalne cegiełki na budowę KOP-u. Będą nimi miodowe mydełka „Nadzieja”. q

różaniec za bezdomnego

Aby wesprzeć budowę Kapucyńskiego Ośrodka Pomocy na Miodowej, można wpłacić pieniądze na konto Fundacji:Fundacja Kapucyńska im. bł. Aniceta Koplińskiego, ul. Kapucyńska 4, 00-245 Warszawa, Citibank Han-dlowy nr konta: 96103000190109853000306564Tytułem: Budowa Ośrodka PomocyPrzy przelewach międzynarodowych przed nume-rem konta należy dopisać kod SWIFT: CITIPLPX oraz IBAN: PL 96103000190109853000306564

NIEDZIELA NR 1 (333) • 1 StycZNIA 2012 V

Page 6: Niedziela w Warszawie 1/2012e-kiosk.niedziela.pl/site/plik/0000000000000000,nd201201_edw1.pdfKościoła – mówi fotografik. Kto wie, może ten rok przyniesie realizację marzenia

ANDRZeJ TARWID: – Za pół roku Mistrzostwa europy w piłce nożnej. Zapewne kapłan, który przez lata był podporą reprezentacji polskich księży, spędzi ten czas na stadionach?

Ks. Bogusław KowalsKi: – (śmiech) Cóż, nie udało mi się wygrać biletu. Logowałem się na stronie UEFA, ale nie miałem szczęścia pod-czas losowania.

Niektórzy kibice, by zwiększyć swoją szansę na zdobicie biletu, prosili znajomych i krewnych, aby oni także dołączyli się do loso-wania. Ja o to samo poprosiłem swoją gospodynię. Pani ta zupeł-nie nie interesuje się piłką nożną i śmieszyło ją to, że proboszczowi tak bardzo zależy na dostaniu się – jak powiedziała – na jakieś mecze. A to przecież nie będą jakieś tam mecze, tylko Mistrzostwa Euro-py! Największy turniej piłkarski w historii Polski!

Niestety, nadal nie mam biletu, choć nie tracę nadziei, że jeszcze uda mi się go zdobyć.– Kiedy Ksiądz logował się na liście UeFA, to był proboszczem w Otwocku. Od ponad miesiąca jest zaś proboszczem parafii katedralnej na Pradze, a główna arena zmagań jest tuż obok. Może więc organizatorzy nie zapomną o nowym sąsiedzie...

– ...być może tak będzie, że włoda-rze Stadionu Narodowego zaproszą proboszcza sąsiedniej parafii. Muszę przyznać, że dla mnie obejrzenie meczu Mistrzostw Europy na Stadionie Naro-dowym byłoby zupełnie wyjątkowym przeżyciem. Przypomnę, że obiekt ten został wybudowany na miejscu dawnego Stadionu Dziesięciolecia, na który ja chodziłem od 1966 r. Byłem tam na niemal wszystkich najważniej-szych wydarzeniach sportowych.– Czy to właśnie na Stadionie Dziesię-ciolecia połknął Ksiądz bakcyla piłki nożnej?

– Nie. Tym stadionem był obiekt Legii Warszawa przy ul. Łazienkow-skiej. Minęło ponad 40 lat, a ja do dzisiaj pamiętam niedzielę, w którą tata wziął mnie na mecz Legia – ŁKS. I nadal widzę ten tłum, czuję tamtą atmosferę i słyszę śpiewy kibiców. Takich chwil się nie zapomina.– Wspomina to Ksiądz z dużym roz-rzewnieniem. Ale dzisiaj większość społeczeństwa, gdy słyszy o kibicach piłkarskich, ma na myśli kiboli, którzy demolują stadiony.

– To smutna prawda. Jak wszyscy, jestem zbulwersowany tymi bija-tykami. Dla mnie jest to niepojęte zapotrzebowanie na pokazywanie chamstwa i agresji.– Kiedyś do takich ekscesów nie docho-dziło?

– Gdy chodziłem na mecze w latach 70. i 80., takich zachowań nie było. Burdy na stadionach zaczęły się wraz z transformacją. Ludzie poczuli wolność, ale niektórzy zaczęli źle korzystać ze swobody. Wskutek tego, wolność przerodziła się w samowo-lę. W poczucie, że wszystko można, łącznie ze złem, które objawia się mocniej w tłumie.

Oczywiście, problem agresji na stadionach jest bardziej złożony. Niemniej, moim zdaniem, aby prze-zwyciężyć to stadionowe zło, trzeba zacząć od zmiany mentalności. Mia-nowicie musimy uświadomić sobie, że wolność to – tak jak nas nauczał bł. Jan Paweł II – umiejętność wybie-rania tego, co dobre.

– Po śmierci Ojca Świętego kibice się pojednali. Bardzo szybko okazało się, że to nie był rozejm, po którym następuje trwały pokój, lecz jedynie chwilowe zawieszenie broni.

– Rzeczywiście, czas spokoju był krótki. Wielu powie – za krótki, i mają stuprocentową rację. Niemniej ja patrzę pozytywnie na tamten czas. Pokazał on bowiem, że można postę-pować wobec siebie inaczej. I to daje nadzieję na powrót do dobrego kibi-cowania. A także do odkrywania w sporcie tego, co: ważne, piękne i pozytywne społecznie.– Co konkretnie ma Ksiądz na myśli? Zacznijmy od tego, co ważne i pozy-tywne w sporcie?

– Pozwoli Pan, że jako przykład podam własne doświadczenie. Wspo-minałem wcześniej o tym, jak tata po raz pierwszy zabrał mnie na mecz Legii. Miało to miejsce wówczas, kiedy jako młody chłopak przeży-wałem swój słabszy okres. M.in. naśladując bohaterów filmowych, zacząłem palić papierosy razem z innymi kolegami. Rodzice to zauważyli i – o czym dowiedziałem się wiele lat później – właśnie przez sport postanowili mnie odciągnąć od nałogu. Zostałem zapisany do szkółki piłkarskiej Legii. A sporto-wiec, proszę Pana, nie pali! Nawet jak koledzy namawiają, to odmawia, bo po południu ma trening.

Uprawianie sportu nie tylko więc wpływa na tężyznę fizyczną, ale generalnie wymusza dbanie o zdro-wy tryb życia. Ponadto, systema-tyczne treningi rozwijają takie cechy charakteru, jak: systematyczność, ambicja, silna wola. A sama rywa-lizacja na boisku uczy pokory i sza-cunku dla umiejętności przeciw-nika. To tylko pierwsza z brzegu garść pożytecznych konsekwencji wynikających z uprawiania sportu. Szkoda, że dzisiaj tak rzadko się o nich mówi.– Proszę w takim razie wytłumaczyć osobom, które szerokim łukiem omijają stadiony, co jest pięknego i wzruszają-cego na trybunach?

– Mój ulubiony widok w kościele, to jak rodzice idący do Komunii św. niosą na rękach dziecko. Ten mały szkrab choć nie wie, czemu rodzice tak robią, to zdaje sobie sprawę, że uczestniczy w czymś ważnym, bo robią to mama i tata. W ten sposób odbywa się pierwszy krok wprowa-dzenia dziecka w świat wiary przez dorosłych. Na trybunach stadionów można natomiast zaobserwować, jak odbywa się wprowadzenie dzieci w świat ich ojców. Kiedy popatrzy się na tych chłopców, to widać, jak są dumni z tego, że na meczu stoją obok swoich tatusiów. To piękny i wzruszający widok.– Ostatnio telewizje pokazały, jak ojciec-kibol uczył kilkuletnie dziecko przekli-nać i bić...

– Jest to niezwykle przykry, wręcz patologiczny przypadek. Chcę z całą stanowczością powiedzieć, że nie ma żadnego usprawiedliwienia dla takiego postępowania. Na szczęście większość ojców, którzy z dziećmi przychodzą na mecze, starają się im pokazać piękno futbolu. Ojcowie ci nie uczestniczą w awanturach, powstrzymują się również od niecen-zuralnych okrzyków. Zaryzykował-bym nawet stwierdzenie, że gdyby na mecze przychodzili sami tatusio-wie z dziećmi lub jeszcze lepiej całe rodziny, to skończyłyby się wulgarne okrzyki na trybunach.– A w jaki sposób kapłani mogą wpłynąć na łagodzenie konfliktów między kibi-cami? Czy to w ogóle jest możliwe?

– Ostatnie osiem i pół roku praco-wałem w Otwocku. Tam meczami o podwyższonym ryzyku są derby pomiędzy Startem Otwock a Mazu-rem Karczew. Wiosną ubiegłego roku prezydent miasta poprosił mnie, żebym przyszedł na mecz w koloratce, bo – jak powiedział – moja obecność złagodzi agresję. Kiedy wszedłem na stadion, spiker zwodów przedstawił mnie, a kibice obu stron powitali oklaskami.

Oczywiście nie wiem, na ile to, że tam byłem, zmieniło zachowanie fanów obu drużyn, ale faktem jest, że

niedziela w Warszawie

ołtarz powołaniem, a pasją – piłka nożna

Z ks. Bogusławem Kowalskim, nowym proboszczem parafii katedralnej pw. św. Michała Archanioła i św. Floriana Męczennika, rozmawia Andrzej tarwid

Zdję

cia: m

arcin

żegl

ińsk

i

NIEDZIELA NR 1 (333) • 1 StycZNIA 2012VI

Page 7: Niedziela w Warszawie 1/2012e-kiosk.niedziela.pl/site/plik/0000000000000000,nd201201_edw1.pdfKościoła – mówi fotografik. Kto wie, może ten rok przyniesie realizację marzenia

do żadnych bijatyk między kibicami nie doszło.– To obecność, a czy próbował Ksiądz jakimiś działaniami duszpasterskimi przemienić serca kibiców?

– Kiedy na Mszy św. dla młodzieży czytana była Ewangelia o przeba-czaniu i o tym, że mamy miłować nieprzyjaciół, zapytałem chłopców, którzy z nich są kibicami Polonii i wręczyłem im szalik Legii. Fanom wojskowych dałem natomiast szalik czarnych koszul, czyli Polonii. Popro-siłem obie strony, aby związały sza-liki. I wtedy wszyscy zgromadzeni w świątyni zaśpiewali: „Przykazanie nowe daje wam, byście się wzajemnie miłowali”.

Robię tak z reguły na początku rekolekcji, bo przecież my, wierzą-cy, musimy pamiętać, że jeśli nie wyzwolimy się z nienawiści do siebie, to nie dajemy szans na działanie Panu Bogu. – Z tego, co Ksiądz mówi, wynika, że gra w piłkę nożną oraz interesowa-nie się futbolem pomaga w posłudze kapłańskiej.

– Zdecydowanie tak. Przede wszystkim stwarza szansę na płasz-czyznę pozareligijnego porozumienia z młodzieżą. Oczywiście, głównie z chłopakami, bo oni najczęściej inte-resują się piłką nożną.

– A starsi wierni nie są zaskoczeni, że ich kapłan jest fanem futbolu?

– Z reguły jest to pozytywne zasko-czenie. Wiele osób, które znały mnie z mojej posługi duszpasterskiej, a potem dowiedziały się o piłkar-skiej pasji, mówiło mi, że się cieszą, iż jestem takim normalnym kapła-nem.– Sport wymaga pełnego zaangażowa-nia, kapłaństwo jeszcze większego. Jak Ksiądz to godził?

– W moim życiu od najmłodszych lat ołtarz był powołaniem, a piłka nożna pasją. Pamiętam swoje dyle-maty z czasów, gdy byłem młodym ministrantem. W parafii miałem tylko starszych księży, którzy nie mieli kontaktu ze sportem. Bałem się więc, że jak zostanę kapłanem, to będę musiał skończyć z futbolem. Moje wątpliwości rozwiał tata. Opo-wiedział mi, jak grywał w piłkę nożną i siatkową z prefektem.– I tak po latach gry i latach ministran-tury oraz odbyciu służby wojskowej Bogusław Kowalski poszedł do semi-narium...

– (Śmiech) Z tym także wiąże się ciekawa historia. W dniu, w którym miałem pójść do seminarium, Pol-ska grała z Niemcami w Chorzowie. Tata prowokacyjnie zasugerował, abym się trochę spóźnił, ale za to

obejrzymy mecz. Mama, jak to usły-szała, krzyknęła na ojca, żeby mnie nie buntował. Ja także zacząłem mówić, że teraz najważniejsze jest powołanie i piłkę muszę odstawić na bok. Na to tata roześmiał się i powiedział: No synu, pierwszą próbę powołania przeszedłeś. Będą z ciebie ludzie.– Na koniec powinienem zapytać, kto wygra mistrzostwa, ale domyślam się, jak odpowie zagorzały kibic. Spytam więc, co Ksiądz radzi tym, którzy pod-czas euro2012 nie będę emocjonowali się meczami?

– Mogę tylko prosić: bądźcie wyro-zumiali dla naszych zachowań i tego, co wokół będzie się działo. Dla osób, które kochają piłkę, będzie to najważ-niejsze wydarzenie w życiu.

Z kolei kibicom mającym rodziny, proponuję zaś, by przez najbliższe pół roku sami wykazali się wyro-zumiałością wobec zainteresowań swoich współmałżonków. No i jesz-cze jedno – ładujcie akumulatory do pozytywnego kibicowania. To wam, ale również tym niezainteresowanym mistrzostwami, pomoże odkrywać piękno futbolu.

A jeśli chodzi o zwycięzcę w tur-nieju, to naprawdę nie będę miał nic przeciwko temu, jeśli Euro wygra... Polska. q

artu

r ste

lmas

iak

zapraszamy na Orszak Trzech króli

W święto Objawiania Pań-skiego kard. Kazimierz Nycz oraz Fundacja Orszak trzech Króli zapraszają na wielkie jasełka na ulicach Warsza-wy. Rodzinne kolędowanie rozpocznie się 6 stycznia na pl. Zamkowym punktualnie o godz. 12.00. Po modlitwie Anioł Pański wielotysięczny Orszak trzech Króli przejdzie na pl. Piłsudskiego, gdzie będzie można oddać pokłon Nowonarodzonemu oraz wspólnie śpiewać kolędy. Każdy z uczestników Orszaku dostanie koronę oraz specjal-ny śpiewnik. (as)

NIEDZIELA NR 1 (333) • 1 StycZNIA 2012 VII

Page 8: Niedziela w Warszawie 1/2012e-kiosk.niedziela.pl/site/plik/0000000000000000,nd201201_edw1.pdfKościoła – mówi fotografik. Kto wie, może ten rok przyniesie realizację marzenia

Na dobry początek Nowego Roku proponujemy Pań-

stwu konkurs czytelniczy. Wystarczy odpowiedź na pytanie: Jak nazywa się kapłan, który decyzją Sejmu został jednym z trzech patronów roku 2012?

Na odpowiedzi czekamy do 15 stycznia. Prosimy je nadsyłać drogą e-mailową na adres: [email protected] . Spośród prawid-łowych odpowiedzi wylosujemy 10 zwycięzców, którzy otrzymają od nas po dwie nagrody książkowe. Odbiór w siedzibie redakcji warszawskiej przy ul. Krakowskie Przedmieście 64.

A oto, jakie m.in. książki można wygrać w pierwszym w Nowym Roku konkursie „Niedzieli”:

„Raport o stanie wiary w Polsce”Abp Józef Michalik, jeden z najważniejszych hierarchów Koś-cioła w Polsce, w bezpreceden-sowym wywiadzie analizuje najważ-niejsze aspekty naszej wiary. Prze-wodniczący Konferencji Episkopa-tu Polski wyjaśnia także, dlaczego Kościół wtrąca się do polityki oraz czy „desant” z Polski uratuje zlaicy-zowaną Europę.

„Kościół”Książka ta jest zbiorem felieto-nów ks. inf. Ire-neusza Skubisia. W swoich tekstach redaktor naczelny „Niedzieli” oma-wia wydarzenia, którymi jeszcze nie tak dawno żyła Polska i świat. Jest więc to swego rodzaju głos w toczących się debatach publicznych, na który ks. Skubiś patrzy z punktu widze-nia nauczania Kościoła.

„Kaftanik dla dzieciątka. Legendy chrześcijańskie”tę lekturę polecamy najmłodszym. W książce jest sześć historii. Opo-wiadają one o odległych czasach, lecz wyznania i dylematy, przed którymi stają bohaterowie opo-

wieści, są uniwersalne, stają przed dziećmi także dzisiaj. Dzięki temu książka bawi i uczy zarazem, a zadania te spełnia coraz mniej lektur. O czym dobrze wiedzą rodzice małych dzieci.

„Powieści warszawskie”Autor Stefan Kisielewski należał bez wątpienia do grona najbar-dziej intrygu-jących posta-ci XX wieku w Polsce. Umarł 21 lat temu, a zo-stał zapamiętany głównie jako nie-zrównany mistrz felietonu. tymcza-sem był on także: kompozytorem, krytykiem muzycznym i pisarzem. W „Powieściach” odżywa dawna stolica. Starsi warszawiacy mogą skonfrontować swoją pamięć o czasach minionych z opowieś-ciami „Kisiela”. Dla młodszy lektura jest podróżą w przeszłość, która odeszła.

„Kościół seminaryjny”Piękne zdjęcia, znakomite opisy detali architekto-nicznych oraz krótkie przy-pomnienie twórców dzieł zgro-madzonych w świątyniach – to główne atuty albumów z serii Najpiękniejsze Kościoły Warszawy. Autorzy wyciągnęli z archiwów także mało znane ciekawostki. czy wiecie, Państwo, kiedy kościół semina-ryjny, mający jedną z najbardziej imponujących fasad spośród wszystkich świątyń w naszym kraju, pełnił funkcję katedry war-szawskiej?

„Dr House i jego ewangelia”Każdy, kto zna serial o ekscen-trycznym lekarzu i przeczyta tytuł książki ks. Diego Goso, dozna małego szoku. House jest przecież cyniczny, manipuluje ludźmi, nie ma w nim za grosz pokory. Gdzie w filmie jest Ewan-gelia? Jest – odpowiada autor – i dowodzi, że wszystko, co widzi-my na pierwszym planie, to maska. Za nią kryje się osoba poszukująca prawdy i stawiająca fundamen-talne pytania, a więc poszukujący Łaski.

„Mój krzyż”„...Bóg jed-nak miał inny plan. Po jakimś czasie zaczęłam czuć się coraz lepiej, a po kilkunastu miesiącach odzyskałam siły i wróciłam do zdrowia...” – to fragment jednej ze 170 relacji zamieszczonej w książ-ce. Wszystkie wyznania łączy to, że każdy z autorów w swoim życiu odpowiedział na wezwanie Jezusa: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dzień bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9, 23).

„Czy życie zakonne ma sens?”Pytanie posta-wione w tytule książki wydaje się retorycz-ne. Przecież setki tysięcy ludzi, a przez całą historię miliony osób wybrało życie zakonne. No tak, ale zanim prze-kroczyły progi klasztorów, to każda z nich musiała sobie odpowiedzieć na pytanie dotyczące sensu podej-

mowanego wyboru. Książka L. Guciniego to lektura obowiązko-wa dla osób czujących powołanie, ale także dla tych, które przecho-dzą kryzys wiary.

„Bogactwo łaski a nędza grzeszników”to lektura dla osób lubią-cych zgłębiać problemy teologiczne. Autorem jest paulin, o. prof. Andrzej Napiórkow-ski. Inny wybitny naukowiec, abp Alfons Nossol ocenił, że książka jest pierwszym w naszej literaturze teologicznej całościowym opraco-waniem tematu usprawiedliwienia, jaki osiągnięto w dialogu ekume-nicznym.

„Zaginiony list”Podtytuł tej książki wyjaśnia, że cho-dzi o list, którego autorem mógł być św. Paweł. Informacja na ten temat pojawiła się kilka lat temu po odnalezieniu kilku pergaminów przez archeologów. Dla Paolo curtaza odkrycie naukowców stało się pretekstem do powtórnego przemyślenia nauczania Apostoła Narodów.

(at)

niedziela w Warszawie

ul. Krakowskie Przedmieście 64, 00-322 Warszawa, tel. (22) 556-90-28,

556-90-29 w. 128, 129, e-mail:

[email protected] Kindziuk – redaktor prowadzący

Zespół redakcyjny: Alicja Dołowska, Witold Dudziński, Artur Stelmasiak,

Andrzej tarwidAsystent kościelny: ks. dr Janusz Bodzon

Redakcja częstochowska – Karolina Mysłektel. (34) 369-43-70

niedzielaw Warszawie

kOnkurs dla czyTelników „niedzieli”

Jedna odpowiedź, dwie nagrody

NIEDZIELA NR 1 (333) • 1 StycZNIA 2012VIII