NIE ISTNIEJEMY BEZ POPRZEDNICH POKOLEŃ · bliskością, zależnością a samodzielnością i...

2
FOT. T 110 NEWSWEEK PSYCHOLOGIA NEWSWEEK PSYCHOLOGIA 111 STREFA ZDROWIA STREFA ZDROWIA cję, uważane są za w pewnym sensie pożądane cechy osobowości. W wielu koncepcjach psychoterapeutycznych przyjmuje się, że wczesne doświadczenia odgrywają znaczącą rolę w kształtowaniu się indywidualności człowieka. Co według pani odgrywa w tym procesie znaczącą rolę? Jaki wpływ na kształtowanie się naszej autonomii mają relacje w rodzinie, z której pochodzimy, i wcześniejsze pokolenia – nasi dziadkowie, pradziadkowie? – Właściwie aksjomatem wszystkich koncepcji psycho- terapeutycznych jest przyjęcie, że wczesne doświad- czenia odgrywają znaczącą rolę w kształtowaniu się człowieka, choć różne teorie roli tych doświadczeń przypisują odmienne znaczenie. W tym sensie samo- dzielność czy inaczej niezależność jest także zdeter- minowana relacjami w rodzinie pochodzenia, tym, jacy są nasi rodzice. Na pierwsze kroki dziecka mogą oni patrzeć z lękiem lub z wielką radością i satysfakcją. NEWSWEEK PSYCHOLOGIA: Samodzielny człowiek. Co to znaczy dla psychoterapeuty? PROF. DR HAB. IRENA NAMYSŁOWSKA: W definicji słowa „samodzielny” znajdują się między innymi takie określenia jak „dający sobie radę”, „niepotrzebujący pomocy”. Zwłaszcza określenie „samodzielny” – „two- rzący odrębną całość” – powoduje, że ta cecha nie po- zostawia zbyt wiele miejsca na zmianę i rozwój, które zazwyczaj są celem terapii. Sądzić więc można, że lu- dzie samodzielni rzadko będą szukać pomocy u psy- choterapeuty, znajdą bowiem w sobie siły i zasoby, żeby sobie radzić. Z drugiej strony wyobrażam sobie, że człowiek nadmiernie samodzielny, niepotrzebujący innych, to osoba wyizolowana, samotna, a więc taka, która w pewnych sytuacjach życiowych może zwrócić się o pomoc. Psychoterapeuci zresztą rzadko posługu- ją się terminem „samodzielność”. Raczej zastępują go synonimami, takimi jak „autonomiczność” i „niezależ- ność”, które w naszej kulturze, ceniącej indywidualiza- Całe nasze życie to nieustanny konflikt pomiędzy bliskością, zależnością a samodzielnością i wolnością. Jako dziecko, by się rozwijać, potrzebujemy bliskości emocjonalnej. Potem stopniowo stajemy się coraz bardziej niezależni, samodzielni i wolni, ale czy do końca? Jak na tej drodze znaleźć swoje miejsce – mówi IRENA NAMYSŁOWSKA, profesor psychiatrii i psychoterapeuta ROZMAWIA Joanna Zapała / zdjęcie Adam Tuchliński NIE ISTNIEJEMY BEZ POPRZEDNICH POKOLEŃ

Transcript of NIE ISTNIEJEMY BEZ POPRZEDNICH POKOLEŃ · bliskością, zależnością a samodzielnością i...

FOT.

T

110 N E W S W E E K P S Y C H O L O G I A N E W S W E E K P S Y C H O L O G I A 111

STREFA ZDROWIASTREFA ZDROWIA

cję, uważane są za w pewnym sensie pożądane cechy osobowości.W wielu koncepcjach psychoterapeutycznych przyjmuje się, że wczesne doświadczenia odgrywają znaczącą rolę w kształtowaniu się indywidualności człowieka. Co według pani odgrywa w tym procesie znaczącą rolę? Jaki wpływ na kształtowanie się naszej autonomii mają relacje w rodzinie, z której pochodzimy, i wcześniejsze pokolenia – nasi dziadkowie, pradziadkowie?– Właściwie aksjomatem wszystkich koncepcji psycho-terapeutycznych jest przyjęcie, że wczesne doświad-czenia odgrywają znaczącą rolę w kształtowaniu się człowieka, choć różne teorie roli tych doświadczeń przypisują odmienne znaczenie. W tym sensie samo-dzielność czy inaczej niezależność jest także zdeter-minowana relacjami w rodzinie pochodzenia, tym, jacy są nasi rodzice. Na pierwsze kroki dziecka mogą oni patrzeć z lękiem lub z wielką radością i satysfakcją.

NEWSWEEK PSYCHOLOGIA: Samodzielny człowiek. Co to znaczy dla psychoterapeuty?PROF. DR HAB. IRENA NAMYSŁOWSKA: W definicji słowa „samodzielny” znajdują się między innymi takie określenia jak „dający sobie radę”, „niepotrzebujący pomocy”. Zwłaszcza określenie „samodzielny” – „two-rzący odrębną całość” – powoduje, że ta cecha nie po-zostawia zbyt wiele miejsca na zmianę i rozwój, które zazwyczaj są celem terapii. Sądzić więc można, że lu-dzie samodzielni rzadko będą szukać pomocy u psy-choterapeuty, znajdą bowiem w sobie siły i zasoby, żeby sobie radzić. Z drugiej strony wyobrażam sobie, że człowiek nadmiernie samodzielny, niepotrzebujący innych, to osoba wyizolowana, samotna, a więc taka, która w pewnych sytuacjach życiowych może zwrócić się o pomoc. Psychoterapeuci zresztą rzadko posługu-ją się terminem „samodzielność”. Raczej zastępują go synonimami, takimi jak „autonomiczność” i „niezależ-ność”, które w naszej kulturze, ceniącej indywidualiza-

Ca ł e n a s z e ż yc i e to n i e u s ta n ny ko n f l i k t p o m i ę d z y b l i s ko ś c i ą , z a l e ż n o ś c i ą a s a m o d z i e l n o ś c i ą i wo l n o ś c i ą . Ja ko d z i e cko, b y s i ę ro z w i j a ć , p o t rz e b u j e my b l i s ko ś c i

e m o c j o n a l n e j . Po te m s to p n i owo s ta j e my s i ę c o ra z b a rd z i e j n i e z a l e ż n i , s a m o d z i e l n i i wo l n i , a l e c z y d o ko ń c a? Ja k

n a te j d ro d z e z n a l e ź ć swo j e m i e j s c e – m ów i I R E NA NA M Y S Ł OW S KA , p ro f e s o r p sych i a t r i i i p sych o te ra p e u ta

Rozmawia Joanna Zapała / zdjęcie Adam Tuchliński

NIE ISTNIEJEMY BEZ POPRZEDNICH

POKOLEŃ

FOT.

ARC

HIW

UM

PRY

WA

TNE

112 N E W S W E E K P S Y C H O L O G I A

STREFA ZDROWIASTREFA ZDROWIA

– Niechętnie patrzę na słowo „uwi-kłanie” w system rodziny pocho-dzenia, kryje się za nim negatywna konotacja. Budzi to mój sprzeciw, ponieważ każdy z nas do pewnego stopnia jest „uwikłany” w przeka-zy transgeneracyjne naszej rodzi-ny, mity i rytuały. Nie istniejemy bez poprzednich pokoleń. Nie da się zniszczyć historii rodziny, a tym samym historii społeczeństwa – jest ona stale obecna, choć czę-sto w niewidzialny, a tym samym w destrukcyjny sposób. Ta historia będzie nawiedzać rodzinę w relacji małżeńskiej, wyborach dróg i celów życiowych, nawracającej depresji i sposobach uporania się z żałobą. Co więcej, im bardziej próbujemy blokować pamięć o przeszłości, tym bardziej w dramatyczny sposób może ona do nas wracać. Jak można sobie z tym poradzić?– Podstawowym sposobem radze-nia sobie z naszą przeszłością jest jej poznawanie, nawet jeśli budzi ona lęk. Im więcej wiemy o przeszłości naszej rodziny, tym więcej wiemy o nas samych. W praktyce systemo-wej terapii rodzin temu celowi służy tworzenie genogramu rodziny, ta-kiego drzewa genealogicznego, na które naniesione są fakty i zdarzenia emocjonalne.Od wieków człowiek żyje w nie-ustającym konflikcie pomiędzy potrzebą autonomii, samostano-wienia, wolności a potrzebą przy-należności, wspólnoty, bliskości. No i różnie sobie z nim radzimy. – To prawda, że całe nasze życie to nieustanny konflikt pomiędzy bli-skością, zależnością a samodziel-nością i wolnością. Jako dziecko jesteśmy zależni, a bliskość emo-cjonalna jest kluczowa dla naszego rozwoju, potem stopniowo w proce-sie separacji i indywiduacji stajemy się coraz bardziej niezależni, samo-dzielni i wolni, ale z pewnością nie do końca. Każdy z nas na tej drodze musi znaleźć swoje miejsce. //

Ostateczny cel terapii to na początku zmniejszenie cier-pienia, lęku, depresji, czyli objawów, ale przede wszyst-kim zmiana w jego funkcjonowaniu, przekładająca się na to, że staje się ona/on człowiekiem bardziej zado-wolonym z relacji z ludźmi, pracy, może rozwijać swoją duchowość, swoje potencjalne możliwości i zaintere-sowania. Pacjent przestaje być więźniem przeszłości, czerpiąc radość z teraźniejszości i otwarcia się na przy-szłość. Sądzę, że staje się odważniejszym człowiekiem, zdolnym mierzyć się z trudami życia, a nie unikać ich, widzieć równocześnie radość i cierpienie, jakie niesie życie. Przede wszystkim jednak dzięki terapii pacjent staje się bardziej świadomy siebie i swoich uczuć. Z jednej strony psychoterapia pozwala na rozwój czło-wieka, między innymi jego niezależności, ale z drugiej pamiętać należy, że nie może ona naruszać autonomii i wolności człowieka, prawa do dokonywania wyborów, jakiekolwiek one byłyby. Poza oczywiście tymi skiero-wanymi przeciw drugiemu i jego krzywdzącymi. To cele bardzo trudne do pogodzenia.W różnych szkołach psychoterapii relacji pomiędzy psychoterapeutą a pacjentem/klientem przypisuje się większe lub mniejsze znaczenie. Na przykład Harlene Anderson, amerykańska psychoterapeutka, uważa, że dobra relacja terapeutyczna opiera się na współpracy, wzajemnym zaangażowaniu i wspólnym działaniu klienta i terapeuty. Jaką rolę, z perspektywy pani praktyki, odgrywa relacja terapeutyczna w procesie psychoterapii? – Z mojej perspektywy podstawą psychoterapii jest właśnie relacja terapeutyczna. Tworzy ona przestrzeń do mówienia poprzez uważne słuchanie, bo tylko takie może stanowić podstawę do pełnego odbioru uczuć, myśli i zachowań pacjenta. Jej podstawą, podobnie jak w relacji dziecka z matką, jest stała dostępność emo-cjonalna terapeuty. Jest także dialogiem, w którym obie strony mają równe prawa, ale i obowiązki, jak np. prze-strzegania wspólnie ustalonego na początku kontraktu terapeutycznego, w którym ustala się zasady wzajemnej współpracy w trakcie psychoterapii.W narracjach psychoterapeutów możemy odnaleźć takie sformułowanie: „Pacjent uwikłany w system rodziny pochodzenia”. Po czym laik może poznać, że owo uwikłanie ma miejsce?

nie własnych pozytywnych doświadczeń związanych z niezależnością. Na przykład wielką frajdą może być samodzielne jeżdżenie po mieście, do szkoły, zamiast być wożonym przez rodziców. Te same czynniki mogą ograniczać rozwój niezależności, na przykład stale mar-twiący się dziadkowie, nadmiernie ostrzegający przed różnymi zagrożeniami rodzice, ale także niekorzystne losowe doświadczenia osobiste. Jakie konsekwencje niesamodzielności poniesie w takim razie jednostka z perspektywy społecznej?– Brak autonomii przejawia się we wszystkich relacjach człowieka – niełatwo przecież być niesamodzielnym bytem. Ale także wiąże się to z nadmierną wartością, jaką przypisujemy w zachodniej kulturze samodziel-ności i autonomii. Warto też nie zapominać o tym, że w naszej kulturze płeć do pewnego stopnia determinu-je wartość, jaką przypisujemy samodzielności. Do nie-dawna niesamodzielny, zależny (najczęściej od matki) mężczyzna raczej nie mógł liczyć na szacunek i zrozu-mienie, podczas gdy zależność mieściła się w tak zwa-nym, choć powierzchownym, stereotypie kobiecości.Nawiązała pani do relacji matka – dziecko. Chyba jednym z najbardziej popularnych lęków wśród rodziców jest obawa, że w procesie wychowywania dzieci w jakiś nieświadomy sposób je skrzywdzą i zrujnują ich dalsze, potencjalnie szczęśliwe życie. Czy błędy wychowawcze rodziców są nieodwracalne? – Freud powiedział, że jesteśmy jak płyta, która nagry-wa się do siódmego roku życia, a potem już tylko od-twarzamy to nagranie. Jednak współczesna psychologia wiele wniosła na temat roli późniejszych doświadczeń w kształtowaniu się naszej osobowości. Pozytywne wzorce, które możemy czerpać z relacji z dziadka-mi, nauczycielami, trenerami, wychowawcami mogą zmniejszyć znaczenie tak zwanych błędów wychowaw-czych naszych rodziców. Wiele też ostatnio mówi się o zjawisku resilience – wrodzonej elastyczności, od-porności części dzieci na wyjątkowo traumatyczne zda-rzenia, jakimi były dla nich wojny, straty najbliższych. Ale równocześnie w grupie biologów i epigenetyków pojawiają się głosy, że nie jest tak łatwo, jak myślimy, wymazać z naszej pamięci doznane traumy.Zawsze z pomocą może przyjść psychoterapia. Czy jest ona dobrą przestrzenią kształtowania samodzielności człowieka? Jakiej zmiany po psy-choterapii możemy oczekiwać w tym kontekście?– Zgadzam się. Myślę, że to psychoterapia jest w stanie najpełniej, choć może nie do końca, odwrócić znacze-nie niekorzystnych doświadczeń wczesnodziecięcych. Zwłaszcza psychoterapia psychoanalityczna i psycho-dynamiczna, a także systemowa terapia rodzinna.

Stawanie się niezależnym, samodzielnym człowiekiem to wynik powolnego procesu separacji i indywiduacji. Determinują go cechy relacji dziecka z rodzicami, a więc właściwości psychologiczne rodziców, ale także możliwości biologiczne dziecka. Usamodzielnienie się matki od własnej rodziny niezwykle sprzyja procesowi stawania się przez dziecko samodzielnym. Niezwykle istotną rolę odgrywają przekazy transge-neracyjne dotyczące samodzielności. Doświadczenia poprzednich pokoleń, jakieś szczególne, traumatyczne zdarzenia mogą powodować, że niezależność uważana jest za coś zagrażającego, przed czym należy dziecko chronić, inne zaś mogą wskazywać na ważność i po-zytywne znaczenie samodzielności w rozwoju człowie-ka. Doświadczenia te mogą być udziałem dziadków, a nawet pradziadków. Pamięć o nich przekazywana

jest z pokolenia na pokolenie czasami wyłącznie jako przekaz: „trzeba za wszelką cenę być niezależnym” lub „niezależność jest zagrażająca”. Dzieje się tak, mimo że same dawne traumy są zepchnięte do niepamięci. Re-asumując: niezależni, ceniący samodzielność rodzice to najbardziej istotna gwarancja rozwoju samodzielności dziecka. Psychologowie społeczni nazywają to modelo-waniem zachowań.A środowisko rówieśnicze, edukacja i system społeczny, w którym wyrasta dziecko, odgrywają ważną rolę w budowaniu jego niezależności?– Oczywiście, środowisko rówieśnicze, przedszkole, szkoła odgrywają w procesie stawania się samodziel-nym człowiekiem ważną rolę. Człowiek nie jest prze-cież samotną wyspą, żyje wśród innych, od których może także uczyć się samodzielności. Myślę, że szcze-gólną rolę odgrywa tu przedszkole, które jest drugim po rodzinie wzorcem grupy społecznej. Także, szcze-gólnie w okresie dorastania, grupa rówieśnicza jest szczególnie ważna w procesie usamodzielniania się od rodziców, dając wzorce do naśladowania i pomagając tworzyć nowe systemy wartości.Co zatem wspiera rozwój samodzielności człowieka, a co ten rozwój ogranicza?– Rozwój samodzielności dziecka wspierają przede wszystkim rodzice i rodzina, ale także gromadze-

Niezależni, ceniący samodzielność rodzice to najbardziej istotna gwarancja rozwoju samodzielności dziecka

Nie istniejemy bez poprzednich pokoleń. Im więcej wiemy o przeszłości naszej rodziny, tym więcej wiemy o nas samych

JOANNA ZAPAŁA

s p e c j a l i s t a p s y c h o l o g

k l i n i c z n y, p s y c h o t e r a p e u t a ,

p s y c h o o n ko l o g i s u p e r w i z o r

p s y c h o o n ko l o g i i .

J e s t d y r e k t o r e m C e n t r u m

P s y c h o t e r a p i i I n t e g r a l n e j ,

p r e z e s e m S t o w a r z y s z e n i a

P S YC H E S O M A P O L I S

w Poz n a n i u o r a z k i e r o w n i k i e m

s t u d i ó w p o d y p l o m o w y c h

„P s y c h o s o m a t y k a

i s o m a t o p s y c h o l o g i a”

n a U n i w e r s y t e c i e S W P S

PROF. DR HAB. IRENA NAMYSŁOWSKA

p s y c h i a t r a , p s y c h o t e r a p e u t a ,

w y k ł a d o w c a . P r z e z 2 0 l a t

p r a c o w n i k K l i n i k i P s y c h i a t r i i

A M w Wa r s z a w i e , p r z e z ko l e j n e

2 5 j a ko k i e r o w n i k K l i n i k i

P s y c h i a t r i i D z i e c i i M ł o d z i e ż y

I n s t y t u t u P s y c h i a t r i i

i N e u r o l o g i i w Wa r s z a w i e . J e s t

p s y c h o t e r a p e u t ą , o r i e n t a c j a

p s y c h o t e r a p e u t y c z n a , z k t ó r ą

s i ę i d e n t y f i k u j e , t o z j e d n e j

s t r o n y p s y c h o t e r a p i a

i n d y w i d u a l n a z o r i e n t o w a n a

p s y c h o d y n a m i c z n i e , a z d r u g i e j

t e r a p i a s y s t e m o w a , p r z e d e

w s z y s t k i m t e r a p i a r o d z i n n a