Nexus 11

61

Transcript of Nexus 11

Page 1: Nexus 11
Page 2: Nexus 11

NEXUSNOWE CZASY

Ludzkość przeżywa obecnie okres ogromnych przemian. Mając to na uwadze NEXUS stara się docierać dotrudno dostępnych informacji, które mogłyby pomóc ludziom w pokonywaniu związanych z nimi trudności.NEXUS nie jest związany z żadnym ruchem religijnym, filozoficznym, polityczną ideologią oraz organizacją.

ROK III, NUMER 3 (11) • MAJ-CZERWIEC 2000

NR INDEKSU 346 179 WYDANIE POLSKIE ISSN 1506-0284

WIEŚCI Z GLOBALNEJ WIOSKI 3Przegląd wiadomości, których prawdopodobnie nieczytaliście.

Patrick S. PooleSIEĆ SZPIEGOWSKA ECHELON, cz. 2 (dokończenie) 7

Po upadku Bloku Wschodniego sieć szpiegowska Eche-lon coraz częściej wykorzystywana jest do inwigilacjicelów gospodarczych, aby wspomóc amerykańskie kor-poracje w ich walce z zagranicznymi konkurentami.

Uri DowbenkoNARKOTYKI I POLITYKA, cz. 1 14

Nie przynosząca żadnych efektów walka z handlemnarkotykami jest z góry skazana na niepowodzenie,ponieważ stoją za nim wysoko postawieni politycy,wielki biznes oraz agencje wywiadowcze czerpiącez niego fundusze na nielegalne operacje.

Dr Ralph W. MossGASTON NAESSENS I SOMATYDY 20

Odkryte przez Gastona Naessensa wewnątrzkomórko-we formy biologiczne nazwane przezeń somatydami,które otwierają przed medycyną nowe możliwości le-czenia raka i innych degeneracyjnych chorób, są wciążignorowane przez oficjalną naukę.

Valendar F. Turner, Andrew McIntyreBLASKI I CIENIE TEORII HIV, cz. 3 (dokończenie) 27

Obowiązująca od wielu lat teoria mówiąca, że przy-czyną AIDS jest wirus HIV, od dłuższego czasu jest podostrzałem rosnącej grupy uczonych, którzy twierdzą, żeów rzekomy wirus HIV to nic innego jak zbitek komór-kowych odpadów.

NAUKA: przegląd interesujących nowinekz pogranicza nauki 32

W tym numerze przedstawiamy kilka metod przekształ-cania materiałów promieniotwórczych w niegroźne dlaśrodowiska stabilne pierwiastki, co być może już wkró-tce rozwiąże problem odpadów radioaktywnych.

Laurence GardnerW KRÓLESTWIE WŁADCÓWPIERŚCIENIA, cz. 2 (dokończenie) 35

Aby utrzymać i wzmocnić swoją władzę Kościół Rzyms-kokatolicki prześladował potomków z linii krwi Graalai ich zwolenników, a następnie przeinaczył związanez tym dziedzictwem historie i przekazy.

Jennifer LawsonZAPOWIEDŹ KLĘSK ŻYWIOŁOWYCHW LATACH 2000-2001 42

Zajmująca się badaniem wpływu planet i Słońca naziemską pogodę Jennifer Lawson prognozuje, że w cią-gu najbliższych dwóch lat (2000-2001) na naszej plane-cie dojdzie do niespotykanych sztormów, powodzii erupcji wulkanów.

Adrian WagnerUKRYTE ELEMENTY W MUZYCE I DŹWIĘKACH 47

Muzyczna tradycja Zachodu nie wywodzi się, jak siępowszechnie sądzi, ze starożytnej Grecji, ale sięgakorzeniami starożytnego Sumeru, Babilonii i Egiptu.Istnieje przypuszczenie, że starożytni wykorzystywalidźwięki do lewitacji materialnych obiektów.

Michael A. CremoTAJEMNICE POCHODZENIA CZŁOWIEKA 52

Zgromadzone liczne dowody archeologiczne, którewskazują, że homo sapiens sapiens istnieje na Ziemiod zarania dziejów, są ukrywane przed opinią publicz-ną jako stanowiące poważne zagrożenie dla obowiązu-jących poglądów naukowych.

STREFA MROKU: dziwne opowieściz nie tego świata 57

W tym numerze przedstawiamy wywiad z sierżantemCliffordem Stone’em, w którym opowiada on o swoichbadaniach i poszukiwaniach związanych ze zjawiskiemUFO oraz działaniach rządu w tej dziedzinie.

LISTY DO REDAKCJI 60

POWIEDZ SWOIM PRZYJACIOŁOM O „NEXUSIE”!

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 1

Page 3: Nexus 11

WYDAWCAAgencja NOLPRESS s.c.Skrytka pocztowa 4115-959 Białystok–2tel. (085) 6535511

e-mail: [email protected]: [email protected]

http://www.nexus.media.pl

REDAGUJERyszard Z. Fiejtek

WSPÓŁPRACAMirosław Kościuk

Jerzy Florczykowski

DRUKBiałostockie Zakłady Graficzne

Al. Tysiąclecia Państwa Polskiego 215-111 BiałystokZam. 3105/2000

————————————

WYDAWCA WERSJI ORYGINALNEJDuncan M. Roads

P.O. Box 30Mapleton, QLD 4560

Australiatel. +61 75442 9280fax +61 75442 9381

e-mail: [email protected]://www.nexusmagazine.com

GRAFIKA NA OKŁADCEDawid Michalczyk

e-mail: [email protected]://users.cybercity.dk/∼bcc5877/home.html

OŚWIADCZENIE W SPRAWIE PRZEDRUKÓWZachęcamy wszystkich do rozpowszechniania

zamieszczanych w Nexusie informacji.Zabrania się jednak powielania publikowanych

w nim artykułów, zarówno w formiedrukowanej, jak i elektronicznej (z Internetem

włącznie) bez pisemnej zgody redakcji!

Wszystkie opinie wyrażane na łamachNexusa są opiniami ich autorów

i niekoniecznie odzwierciedlają punktwidzenia wydawcy.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialnościza treść zamieszczanych na łamach

Nexusa reklam i ogłoszeń.

FILIEWIELKA BRYTANIANEXUS Magazine

55 Queens Road, East GrinsteadWest Sussex, RH19 1BG

Wielka Brytaniatel. +44 (0) 1342 322854fax +44 (0) 1342 324574

e-mail: [email protected]

EUROPANEXUS Magazine

P.O. Box 3728250 AJ Dronten

Holandiatel. +31 (0)321 380558fax +31 (0)228 312081

e-mail: [email protected]

WŁOCHYNEXUS

Avalon EdizioniP.O. Box 009

35020 Due Carrare (PD)Włochy

tel./fax +39 (0)49 911 5516e-mail: [email protected]

USANEXUS Magazine

P.O. Box 177Kempton, IL 60946-0177

USAtel. +1 815 253 6464fax +1 815 253 6454

e-mail: [email protected]

OD REDAKCJIKilka osób zasugerowało mi, abym wyjaśnił im, a przy okazji innym czytelnikom, co

oznacza tytuł naszego pisma. Przepraszam, że wcześniej tego nie uczyniłem. Jakoś nieprzyszło mi do głowy, aby się z tego wytłumaczyć. Jak widzę, niesłusznie wydawało misię to mało istotne. Słowo „nexus” oznacza w języku angielskim według Wielkiegosłownika angielsko-polskiego Jana Stanisławskiego: grupa, zespół, ogniwo lub związek(przyczynowy). Najbliższe idei pisma jest znaczenie „związek (przyczynowy)”, bowiemprezentowane w nim sprawy, mimo iż wydają się niejednokrotnie odległe od siebie, popewnym czasie okazują się być ze sobą w taki czy inny sposób związane, o czym wieluczytelników mogło się już zapewne przekonać. Brak wpadającego w ucho i jednocześ-nie oddającego ideę pisma polskiego odpowiednika tego słowa (jedynym, jakie przy-chodzi mi do głowy, to „powiązania”, jednak i to słowo niewiele mówi, a poza tym niebrzmi najlepiej jako tytuł pisma) był jedną z dwóch przyczyn, dla których pozostaliśmyprzy oryginalnej nazwie. Drugą przyczyną jest to, że jest to pismo licencyjne, cow pewnym sensie wymusza zachowanie nazwy pierwowzoru, mimo iż mieliśmy w tymwzględzie wolną rękę.

Mam świadomość, że wielu czytelników chciałoby widzieć w Nexusie więcejartykułów dotyczących spraw polskich. Problem w tym, że nie jesteśmy zalewanipropozycjami stosownych artykułów, które wpasowywałyby się w ramy tego pismai miały jednocześnie szerszą wymowę, wychodzącą poza nasze polskie opłotki, tak jakto jest z dotychczas zamieszczanymi artykułami, które mimo iż dotyczą spraw dzieją-cych się z dala od Polski, dotykają nas bezpośrednio, bowiem od 10 lat mamy za sprawąnaszych niezbyt inteligentnych elit politycznych nowego Wielkiego Brata (USA), którydba, aby nie było nam za dobrze, podobnie jak czynił to poprzedni Wielki Brat (ZSRR).Nasze wszystkolepiejwiedzące elity polityczne przypominają mi burka podwórzowego,który przez pół życia siedział uwiązany na krótkim łańcuchu do budy i pewnego dniawyrwał się z niewoli, i uciekł od swojego pana. Pobiegał po polach i odzyskana wolnośćtak mu uderzyła do głowy, że nie bardzo wiedząc, co z nią począć, poszedł poszukaćsobie innego pana, dając się ponownie uwiązać do budy. Tak właśnie nasze zakłamaneelity postąpiły z Polską. Ponownie uwiązały ją do budy. Najpierw związały ją z NATO(wcale nie czuję się przez to bezpieczniej, a wręcz przeciwnie!), a teraz usilnie pracująnad wepchnięciem nas do Związku Socjalistycznych Republik Europejskich, zapomina-jąc, że dopiero co skoczyliśmy przerabiać przynależność do RWPG (jak się to skończyło,wszyscy wiemy, z wyjątkiem naszych cierpiących na selektywną amnezję elit, które jużo tym zapomniały). Doprawdy nie widzę wielkich różnic między Radą WzajemnejPomocy Gospodarczej a Unią Europejską (ZSRE), z wyjątkiem tego, że ten drugi kołchozjest bogatszy, w związku z czym jego upadek będzie trwał dłużej, chyba że jegozarządcy w porę się opamiętają i zaczną ograniczać socjalizm i postawią na ludzkąinwencję.

Tak więc będąc teraz pod europejskim i amerykańskim butem musimy bacznieśledzić, co dzieje się w tamtych chełpiących się wolnością krajach, bowiem to, co dziejesię złego u nich dzisiaj, jutro zawita do nas. Co się zaś tyczy wolności, śmiem twierdzić,że na dzień dzisiejszy wciąż jeszcze więcej wolności i swobód obywatelskich jestw Polsce niż na przykład w ostoi wolności i demokracji – USA – gdzie tak naprawdęwszystko jest od dawna pod dyskretną kontrolą. Stany Zjednoczone milowymi krokamizdążają tam, gdzie my byliśmy 10 lat temu i gdzie powoli wracamy. Zachłysnąwszy sięwolnością, nasze elity zatęskniły za totalitarnym system PRL-u i krok po kroku zaczynająodbierać nam to, co jako społeczeństwo wywalczyliśmy. Systematycznie ograniczająnaszą wolność słowa i myśli narzucając nam, rzekomo dla naszego dobra, kolejnekagańce, na razie w postaci wymogu przestrzegania wartości chrześcijańskich, kłamstwoświęcimskich (sprawa dra Ratajczaka), poprawności politycznej etc.

Bądźmy jednak czujni, czytajmy między wierszami i nie pozwalajmy robić sobiewody z mózgu politycznym hochsztaplerom i różnym lansowanym przez mediapseudoautorytetom.

Ryszard Z. Fiejtek

Korespondencję do nas kierować prosimy na skrytkę pocztową podaną przy adresieredakcji bądź za pośrednictwem Internetu ([email protected] lub [email protected]).

2 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 4: Nexus 11

POMYŚLNA WIADOMOŚĆ DLAAMATORÓW WINA

Z opublikowanych na początku1995 roku rezultatów duńskich

badań wynika, że amatorzy umiarko-wanego picia wina, czyli ci, którzypiją od trzech do pięciu kieliszkówdziennie, są o połowę mniej narażenina zawał serca i wylew.

Badania wpływu alkoholu na zdro-wie dowodzą, że osoby wypijającecodziennie taką samą ilość alkoholuw postaci wódki zwiększają z koleiryzyko zapadnięcia na te choroby.Mocny alkohol ma dodatni wpływjedynie wtedy, gdy pije się go razw miesiącu. Z kolei piwo wydaje siębyć obojętne dla zdrowia.

Dobra wiadomość dla amatorówwina polega na tym, że, jak wynikaz badań, im go więcej, tym lepiej, aletylko do pewnego momentu. Ryzyko za-wału serca spada proporcjonalnie do ilościwina. Osoby pijące ponad sześć kieliszkówdziennie znajdują się w grupie najniższegoryzyka, zaś abstynenci w grupie najwyż-szego ryzyka. (Należy podkreślić, że bada-nia te nie obejmowały innych niekorzyst-nych efektów picia alkoholu, na przykładmarskości wątroby).

Ta analiza skutków picia wina zostałaprzeprowadzona przez naukowców z Duń-skiego Epidemiologicznego Ośrodka Nau-kowego w Kopenhadze. Rezultaty tychbadań zgadzają się w pełni ze zdrowo-tnymi i społecznymi zmianami, jakie zaszływ Danii, gdzie liczba śmiertelnych przypa-dków zawału serca spadła o 30 procentw ciągu ostatnich 15 lat, kiedy to prawiepodwoiło się spożycie wina.

Naukowcy sądzą, że związek z tym mo-gą mieć zapobiegające utlenianiu związkichemiczne, które znajdują się w winie,zwłaszcza czerwonym.(Źródło: British Medical Journal, 6 maj 1995)

FIRMY FARMACEUTYCZNE BĘDĄWKRÓTCE ROBIĆ FORSĘ

NA „PROCHACH”

J ak podaje Departament Zdrowia No-wej Południowej Walii, lekarze będą

mogli wkrótce legalnie przepisywać pigu-łki, których głównym składnikiem jest ma-rihuana.

Lek o nazwie Dronabinol jest syntetycz-ną odmianą THC (związek chemicznyuzyskiwany z konopi lub produkowanysyntetycznie będący głównym składnikiemupajającym marihuany i haszyszu – przyp.tłum.), który znajduje się w marihuaniei jako taki może być zalegalizowany przypomocy przepisów wykonawczych, nie wy-magając specjalnej regulacji prawnej.

Jest on przeznaczony dla ludzi w za-awansowanym stadium AIDS oraz pacjen-tów cierpiących na raka, którzy poddali sięchemioterapii i cierpią z powodu jej efek-tów ubocznych.

Koszt leku jest oceniany na 250 dolarówmiesięcznie dla stałych użytkowników i niebędzie subsydiowany przez Pharmaceuti-cal Benefits Scheme (odpowiednik pol-skiej kas chorych – przyp. tłum.).

(Źródło: The Sydney Morning Herald, 2 sier-pień 1995)

MLEKO Z PIERSI MATKI POWODUJEŚMIERĆ KOMÓREK RAKOWYCH

W PŁUCACH

S zwedzcy uczeni odkryli, że mlekoz piersi matki zawiera substancję zabi-

jającą komórki raka.Naukowcy z Uniwersytetu w Lund

w Szwecji i sztokholmskiego Instytutu Ka-rolinska zbadali działanie ludzkiego mlekana komórki znajdujące się w laboratoryj-nych kolbach i odkryli, że składnik o na-zwie monomeryczna a-lactalbumina (wskrócie MAL) powoduje zamieranie ko-mórek raka.

Okazało się, że MAL inicjuje proceszwany apoptozą lub inaczej samozniszcze-niem komórek, który obejmuje wyłączniekomórki rakowe. W jednym z ekspery-mentów zniszczeniu uległo 95 procentwszystkich komórek raka płuc, natomiastnormalne były nietknięte.

Raport mówi ponadto, że ten składnikmleka inicjuje również apoptozę komórekraka nerek, pęcherza i jelit.(Źródło: The Australian, 16 sierpień 1995)

LEKARSKI PROGRAM POZBYCIA SIĘPOŁOŻNYCH

E kspert WHO (Światowa OrganizacjaZdrowia) twierdzi, że lekarze organi-

zują „światowe łowy na czarownice” skie-rowane na położne, usiłując podważyć za-ufanie, jakie ludzie w nich pokładają,a tym samym wyeliminować je z rynkuusług lekarskich.

Marsden Wagner, lekarz położnik nausługach Światowej Organizacji Zdrowia,twierdzi, że wielu członków medycznegoestablishmentu uważa się za „zagrożo-nych” przez położne.

— W wielu krajach trwają światowełowy na czarownice polegające na oska-rżaniu położnych przez lekarzy o niebez-pieczne praktyki — pisze na łamach ma-gazynu medycznego Lancet. — Ta na-gonka stanowi element walki o kontrolęnad usługami z zakresu położnictwa,w których tle są pieniądze, władza, seksi możliwość wyboru.

Dr Wagner twierdzi, że zwróconosię do niego o skonsultowanie lubzeznawanie w 20 sprawach w dziesię-ciu krajach, w których zawodowo za-jmujący się położnictwem ludzie zo-stali postawieni przed sądami po-wszechnymi, komisjami etyki zawo-dowej lub komisjami towarzystwubezpieczeniowych. 70 procent tychprzypadków dotyczyło położnych,z których 85 procent to kobiety.

— Wraz ze spadkiem liczby uro-dzin wzmaga się walka konkurencyj-na w zdobywaniu pacjentów, zwłasz-cza w krajach, w których opieka leka-rska opiera się na prywatnych zakła-dach leczniczych — wyjaśnia. — Do-datkowym powodem jest licząca 200lat walka lekarzy o kontrolę nad po-łożnymi.(Źródło: Sunshine Coast Daily, 14 paź-

dziernik 1995)

KONGRES ALTERNATYWNYCH METODLECZENIA RAKA ODRZUCANYCH

PRZEZ KARTELEMEDYCZNO-FARMACEUTYCZNE

O d 15 do 18 września 1995 roku w Sy-dney obradował drugi Światowy

Kongres Raka. Uczestniczyli w nim nau-kowcy zajmujący się badaniem raka z Nie-miec, Finlandii, Węgier, Wielkiej Brytanii,Holandii, Austrii, Chin, Japonii, USAi Australii.

Większość referentów donosiła o zadzi-wiających rezultatach swoich metod lecze-nia, z których wiele ma znacznie większyprocent dodatnich wyników od terapii sto-sowanych przez główny nurt medycyny.Na przykład dr Friedrich Douwes, ordyna-tor Kliniki św. George’a w Niemczech,stosując hipotermię uzyskuje 80 procentpozytywnych wyników przy leczeniu nie-złośliwego przerostu prostaty i 90 procentpodczas stosowania hipotermii w połącze-niu z pełną blokadą hormonalną w przy-padkach raka prostaty. Jedynie 2 przypad-ków przypadków wymagało interwencjichirurgicznej.

Jak podają statystyki zamieszczonew Lancecie, ortodoksyjne metody leczeniatych schorzeń dają jedynie 56 procentpozytywnych wyników. Według niemiec-kich i austriackich onkologów występują-cych na tym kongresie stosowana przeznich terapia, zmniejszyła ilość nawrotówraka do 28 procent.

Zainteresowanie mediów Kongresembyło wręcz bulwersujące i stanowiło od-zwierciedlenie interesów wielkiego kapita-łu, który poczuł się zagrożony ujawnie-niem udanych prób leczenia raka. Donie-sienia, jakie ukazały się w prasie przedKongresem, miały na celu przekonanieczytelników, że chodzi jedynie o takie me-tody, jak aromaterapia, kręgarstwo, natu-ropatia etc.

W rzeczywistości na Kongresie zapre-zentowano szeroki wachlarz tematów me-dycznych, takich jak postęp w mikroskopiii hipotermii (lokalne stosowanie ciepła),nowe leki (maślan, melantonina), żywienie(witaminy, zioła, tłuszcze) oraz stosowanie

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 3

Page 5: Nexus 11

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .określonej długości mikrofal przed radio-terapią, co znacznie poprawia jej skutecz-ność.

Przedstawiciele firm farmaceutycznychnie dali się prześcignąć mediom w pró-bach oczerniania Kongresu jeszcze przedjego rozpoczęciem. Na przykład Królews-kie Australijskie Kolegium Lekarzy Ogól-nych (Royal Australian College of Gene-ral Practitioners) odmówiło lekarzom ogó-lnym, którzy wzięli udział w Kongresie,akredytacji w swoim Programie Doskona-lenia Zawodowego (Quality AssuranceProgram). Jako powód odmowy Kolegiumpodało, że przedstawione do oceny stresz-czenia referatów nie są na „dostateczniewysokim poziomie naukowym i etycznymktóry uzasadniałby akredytację”. To bar-dzo zaskakujące oświadczenie, biorąc poduwagę fakt, że wielu uczestników Kon-gresu to ludzie bardzo znani w środowiskumedycznym i biologicznym, pracujący naliczących się na świecie uniwersytetach.

WSPOMAGANIE ROZWOJU MÓZGUPOPRZEZ GRĘ NA INSTRUMENTACH

MUZYCZNYCH

O publikowane w październiku 1995roku w magazynie Science badania

dowodzą, że nauka gry na instrumenciemuzycznym w młodym wieku ma wpływ nadziałanie i rozwój mózgu.

Muzycy, którzy uczyli się grać na in-strumentach klawiszowych lub strunowychprzed okresem dojrzewania, mają przypu-szczalnie większe powierzchnie mózgu od-powiedzialne za czucie palcami, jak rów-nież większą ilość połączeń między oby-dwiema półkulami mózgu.

Ponieważ młodzi muzycy grający na in-strumentach klawiszowych muszą używaćobu rąk, obszary mózgu odpowiedzialneza ruchy palców nie dominującej ręki (le-wej u praworęcznych i prawej u leworęcz-nych) powiększają się.(Źródła: The New York Times, 13 październik1995; The Sydney Morning Herald, 14 paź-dziernik 1995)

BRYTYJCZYCY ODMAWIAJĄSPRZEDAŻY ASPARTAMU

B rytyjska sieć sklepów warzywnych,Iceland, oświadczyła że usuwa aspa-

rtam*, sztuczny słodzik znany bardziejpod nazwą NutraSweet, ze swojego aso-rtymentu.

Posunięcie to jest wynikiem rosnącegoprzekonania klientów o możliwości istnie-nia związku między spożywaniem tego sło-dzika i guzami mózgu. Podejrzenia te,rozpropagowane za pośrednictwem Inter-net, spotkały się z gwałtownymi protes-tami właściciela NutraSweet, gigantycznejfirmy produkującej genetycznie modyfiko-waną żywność, Monsanto.

Aspartam jest konsumowany przez 250milionów ludzi na całym świecie i stosowa-ny w niskokalorycznym pożywieniu i napo-jach, takich jak Diet Coke (DietetycznaCoca-Cola), od dwudziestu lat. Tylko

w samych Stanach Zjednoczonych wypija-nych jest co roku 20 miliardów puszekbezalkoholowych napojów, z których wię-kszość zawiera NutraSweet.

Iceland to pierwszy „zielony” warzyw-niak, który zdecydował się na rezygnacjęze sprzedaży genetycznie modyfikowanejżywności. Wyjątkowy sprzeciw wobecaspartamu jest uważnie śledzony przezpozostałych jego rywali.———* Biały krystaliczny proszek syntetyzowanyz aminokwasów, znacznie słodszy od cukru, sto-sowany jako niskokaloryczny substytut cukru.

(Źródło: The Sunday Times, Londyn, 25 paź-dziernik 1999, www.sunday-times.co.uk)

UJAWNIENIE SEKRETU BOMBYTSUNAMI

U wybrzeży Nowej Zelandii prowadzo-no supertajne eksperymenty mające

na celu doskonalenie bomby wywołującejfalę pływową, która może być równie efek-tywna jak bomba atomowa.

Jak donosi New Zealand Herald z 25września 1999 roku, Thomas Leech, au-stralijski profesor wykładający na Uniwer-sytecie w Auckland, przeprowadził w la-tach 1944-1945 całą serię podwodnych wy-buchów, które wywołały falę pływowąw Whangaparaoa, na północ od Auck-land.

Prace profesora Leecha były traktowa-ne bardzo poważnie, i to do tego stopnia,że amerykańscy szefowie połączonychsztabów stwierdzili, że gdyby jego projektzostał ukończony przed końcem wojny,mógłby odegrać równie znaczącą rolę jakbomba atomowa. Szczegóły bomby tsuna-mi, znanej jako Project Seal, zawarte sąw liczących sobie 53 lata tajnych doku-mentach, które Ministerstwo Spraw Za-granicznych i Handlu Nowej Zelandii nie-dawno odtajniło.(Źródło: Sunday Times, Perth, Zachodnia Au-stralia, 26 wrzesień 1999, str. 32)

STRAŻNICY ZWIERZĄTROZPRAWIAJĄ SIĘ Z MYŚLIWYMI

W marcu 1999 roku 40 strażników po-dzielonych na dziesięć czteroosobo-

wych zespołów dokonało przed świtemw okręgu Dorchester w stanie Marylandprzy użyciu helikopterów nalotu mającegona celu pochwycenie sześciu podejrza-nych.

Główny podejrzany, Robert Gootee, zo-stał wywleczony z łóżka i wyprowadzonyz domu w łańcuchach. Jego żonie niepozwolono nikogo wezwać, zaś sąsiadomnie pozwolono przez cztery i pół godzinyprzyjść do niej, aby ją uspokoić.

Ten zbrojny nalot poprzedziło rzekomoczteroletnie dochodzenie. Co było powo-dem tak drastycznej akcji?

Gootee został oskarżony o posiadanieniepełnowymiarowego okonia paskowane-go, okonia paskowanego poza sezonemwędkarskim, nie oznakowanego okonia,letniej flądry poza sezonem, niedopełnie-

nie obowiązku oznakowania i zgłoszeniajelenia w ciągu 24 godzin, posiadanie nała-dowanej broni i samochodu. Agenci, któ-rzy brali udział w rajdzie, to ludzie zestanowego oddziału US Fish and WildlifeService (odpowiednik naszej straży rybac-kiej i leśnej), zaś celem nalotu był GoldenHills Hunt Club (Klub Myśliwski ZłotychWzgórz).

Gootee, skarbnik klubu, został pojmanyna podstawie dowodów w postaci wypcha-nej kaczki i jelenia oraz fotografii w ram-ce, na której został uwieczniony jego piesaportujący kaczkę. Ostatecznie oskarżono24 członków klubu o podobne przestępst-wa, między innymi o niedopełnienie obo-wiązku wkładania fluoroscencyjnego, po-marańczowego ubioru w czasie polowania.

Czyżby lasy w USA zamieniono na sta-ny policyjne? W zamieszczonej we wrze-śniowym numerze zwykle stonowanegomagazynu Field & Streams relacji napi-sano:

„Strażnicy prawdopodobnie oglądają zadużo filmów o policjantach i złodziejach.Jak inaczej bowiem wytłumaczyć to, żerosnąca ich liczba zdaje się odrzucać rze-czywistość ich codziennego dnia pracy po-legającą na stosunkach z przestrzegający-mi prawa ludźmi na rzecz świata, w któ-rym wszyscy wędkarze i myśliwi to bylikomandosi zasługujący na odstrzał lubszaleńczy pościg samochodowy.

Ochotnicy do zawodu strażników przy-rody spędzają obecnie więcej czasu nanauce wyważania drzwi domniemanychkłusowników niż na nauce rozróżnianiaróżnych gatunków ryb i zwierząt. Kwiet-niowy numer magazynu Wildlife in NorthCarolina (Dzika Przyroda Północnej Karo-liny) z roku 1999 opisuje obóz rekrucki dlaprzyszłych strażników przyrody, który mu-szą zaliczyć w tym stanie: «Nie kończącesię ćwiczenia fizyczne, trening zawodowyi inspekcje baraków to pierwsze dwa tygo-dnie szkoły strażników przyrody… a w tym40 godzin nauki używania broni oraz wielegodzin doskonalenia taktyki obronneji rozbrajania podejrzanych»”.

Artykuł podaje dalej, że uzasadnieniemtakiego wojskowego treningu jest to, żestrażnicy przyrody są „siedmiokrotnie bar-dziej narażeni na śmierć w czasie wykony-wania swojej pracy niż jakikolwiek innystróż prawa”.

Kłopot w tym, że w rzeczywistości brakdowodów potwierdzających tego rodzajudane. Według danych FBI w roku 1997w całych Stanach Zjednoczonych zginęło65 strażników prawa w czasie wykonywa-nia swoich obowiązków. Żaden z nich niebył strażnikiem przyrody.(Źródło: Joseph Farah, 10 wrzesień 1999,‹World/Net/Daily.com›)

TAJNA ORGANIZACJA OCTOPUSZABIERA KOLEJNE ŻYCIE

J im Keith, współautor książki The Oc-topus (Ośmiornica) opowiadającej

o zamordowanym dziennikarzu badają-

4 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 6: Nexus 11

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .cym międzynarodowy spisek, zginął w ta-jemniczych okolicznościach. Jim Keith,który napisał Ośmiornicę wspólnie z Ken-nem Thomasem na podstawie notatekDanny’ego Casolaro, zmarł w SzpitaluWashoe po operacji stawu kolanowego.

Plotki głoszą, że Keith został zabity poujawnieniu nazwiska lekarza, który utrzy-mywał, że księżna Diana była w chwiliśmierci w ciąży.

— Już dawno temu zauważyłem zwią-zek między Ośmiornicą i śmiercią księżnejDiany — stwierdził Kenn Thomas.

Agencja informacyjna, w której znaj-dowało się źródło informacji Jima Keitha,stała się od chwili jego śmierci niedo-stępna.

Danny Casolaro zginął w sierpniu 1991roku w Martinsburgu w Zachodniej Wir-ginii, przy czym jako przyczynę śmiercipodano samobójstwo. Prowadził w tymczasie dochodzenie w sprawie kradzieżyoprogramowania dotyczącego systemu su-perinwigilacji Promis, w które zamieszanibyli pracownicy Departamentu Sprawied-liwości i podejrzana grupa międzynarodo-wa o nazwie Octopus.

Dochodzenie prowadzone w sprawiePromisu przez Kongres (znane równieżjako sprawa Inslaw od nazwy firmy, którastworzyła Promis) wykazało, że śledztwow sprawie śmierci Casolaro powinno byćprowadzone tak jak zabójstwo. Keithi Thomas zdobyli notatki Casolaro i na ichpodstawie napisali książkę The Octopuswydaną nakładem Feral House w roku1997.

Jim Keith spadł ze sceny w czasie wy-stąpienia w Black Rock położonego napółnoc od swojego rodzinnego miasta, Re-no, w stanie Nevada i złamał kolano.

Udał się do szpitala Washoe i zmarłw czasie operacji 7 września o godzinie20.10. Przyczyną śmierci był skrzep, którydostał się do płuc.

Oprócz Ośmiornicy Jim Keith napisałjeszcze wiele innych popularnych książekdotyczących różnych konspiracji, takichjak Mind Cotrol – World Control (Kontrolaumysłów – kontrola nad światem), BlackHelicopters over America (Czarne helikop-tery nad Ameryką), Casebook on Alternati-ve 3 (Przewodnik po Alternatywie 3) i OKCBomb (Bomba OKC).

Stronę internetową poświęconą pamięciJima Keitha można znaleźć pod adresem‹www.umsl.edu/~skthoma/urls.htm›.(Źródło: Kenn Thomas, wydawca, Steams-hovel Press, USA, 14 wrzesień 1999)

KOSZTOWNE ZMAGANIA PRAWNICZEDR HULDY CLARK

T o, co przydarzyło się z drowi Royalo-wi R. Rife’owi, drowi Stanisławowi

Burzyńskiemu i innym pionierom medycy-ny, przydarzyło się również dr HuldzieClark z Północnej Dakoty.

Jak zapewne wielu czytelników Nexusa(patrz artykuł „Przyczyna i lekarstwo naAIDS”, Nexus, nr 2, 1998 – przyp. red.)

pamięta, dr Hulda Clark pomaga wieluludziom na całym świecie wyleczyć sięz różnych dolegliwości i chorób. Jej tera-pia polega na usuwaniu z ciał pacjentówrozpuszczalników i pasożytów.

20 października aresztowano ją w SanDiego, skąd trafiła do więzienia w Santeew oczekiwaniu na ekstradycję do Indiany,gdzie oskarżono ją o uprawianie zawodulekarskiego bez pozwolenia (przestępstwoklasy C zagrożone karą od 2 do 8 latwięzienia).

Pacjenci jej kliniki w Meksyku – wię-kszość okresowo chora i powracająca dozdrowia pod jej kuratelą – musieli wrócićdo domu i samemu realizować przepisanyim tryb leczenia.

4 października dr Clark wysłano podeskortą do Indiany, gdzie przybyła 6 paź-dziernika o godzinie 2.30 rano. Przesłu-chanie odbyło się o godzinie 9.00 i orze-czono kaucję w wysokości 10 000 dolarów.Dr Clark nie przystała na propozycję przy-znania się do winy w zamian za zmniej-szenie ewentualnej kary. Proces odbędziesię 2 lutego 2000 roku.(Źródło: Dr Clark Research Association (Sto-warzyszenie Badawcze dr Clark), 8135 En-gineer Road 2748, San Diego, CA 92111,USA; strona internetowa: ‹www.freedrc-lark.com›).

MCCABE BLIŻSZY WOLNOŚCI

P o 547 dniach więzienia Ed McCabezostał zwolniony i 6 października 1999

roku przeniesiony do domu okresowejopieki w Miami na Florydzie.

Ed McCabe jest człowiekiem, który pro-pagował w Stanach Zjednoczonych i wieluinnych krajach na świecie terapie tlenoweza pośrednictwem publicznych odczytówi swojej książki zatytułowanej O2xygenTherapies: A New Way of ApproachingDisease (Terapie tlenowe – nowe podejściedo choroby). Wiosną roku 1997 Depar-tament Sprawiedliwości Stanów Zjedno-czonych i Internal Revenue Service (od-powiednik naszej policji skarbowej)wszczęły przeciwko Edowi dochodzenie,przyglądając się jego działalności przezpowiększające szkło. W wyniku dochodze-nia aresztowano go 7 kwietnia 1998 roku.(Źródło: strona internetowa dotycząca tera-pii tlenowych: ‹www.oxytherapy.com›).

WEZWANIE DO REJESTROWANIAWSZYSTKICH PRÓB KLINICZNYCH

D r Iain Chalmers, dyrektor brytyjskie-go Centrum Cochrane’a, oświadczył

że brak raportów o nieudanych próbachklinicznych jest sprzeczny z naukową i za-wodową etyką lekarską. Dr Chalmers i wy-dawcy magazynów British Medical Journaloraz Lancet nawołują do stworzenia mię-dzynarodowego rejestru wszystkich próbklinicznych.

Dr Chalmers stwierdził: „Stworzenia ta-kiego powszechnie dostępnego rejestrunieudanych prób powinny żądać organiza-cje odpowiedzialne za ochronę praw oby-

wateli”. Wśród tych organizacji winny zna-leźć się instytucje sprawujące nadzór naddopuszczaniem leków na rynek oraz komi-tety badań etyki zawodowej. Uważa on, żepróby winny być rejestrowane po to, abyinformować pacjentów, klinicystów orazinne osoby, które mają w nich uczest-niczyć, w celu zapobieżenia duplikowaniukosztownych badań i promowania między-ośrodkowej współpracy.

„Istotny problem pozostanie jednak nierozwiązany” – powiedział – „ponieważ ba-dania zakończone negatywnymi lub niewystarczającymi wynikami są niechętniepublikowane.

Dr Chalmers przedstawił cały szeregprzykładów takiego stronniczego unikaniapublikacji wyników badań.

Wyniki przeprowadzonej w roku 1980nie przemyślanej próby stosowania lekuprzeciwko arytmii pierwszej klasy, lorcai-nide, w przypadku ostrego nadwyrężeniamięśnia sercowego zostały opublikowanedopiero po 13 latach. Przyrost wypadkówśmiertelnych w grupie pacjentów, którympodawano lorcainide, uznano za przypa-dek i stosowanie leków pierwszej klasyprzeciwko arytmii znacznie wzrosło.

„Szacuje się, że w szczytowym momen-cie ich stosowania, pod koniec lat osiem-dziesiątych” – twierdzi dr Chalmers – „lekipierwszej klasy przeciwko arytmii podaneludziom z zawałami serca powodowały ro-cznie, tylko w samych Stanach Zjednoczo-nych od 20 000 do 70 000 przedwczesnychzgonów. Tegoroczne śmiertelne żniwo jestrzędu ilości żołnierzy, którzy zginęli nawojnie w Wietnamie.

Dr Chalmers z radością powitał utwo-rzenie internetowego rejestru nieudanych,kontrolowanych prób (www.controlled-trials.com) i jednocześnie ostrzega, że peł-ny rejestr planowanych, trwających i niepublikowanych prób nie wejdzie w życie,„dopóki nie będzie prawnego przymusu”.(Źródło: British Medical Journal, 319:939,9 październik 1999, ‹www.bmj.com/cgi/con-tent/full/319/7215/939/a›)

BRUDY ŁAŃCUCHA POKARMOWEGO

1 Przez ostatnie sześć miesięcy w wytwó-rni pasz przeznaczonych dla bydła tu-

cznego w Caillaud w północnej Francji nalinię produkcyjną trafiały ekskrementyz toalet przeznaczonych dla personelu wy-twórni. Między sierpniem 1998 roku i ma-rcem 1999, od 15 do 20 ton ludzkichodchodów i innych materiałów odpado-wych dodawano co tydzień do karmy dlakurczaków, świń i owiec.

W ubiegłym tygodniu robotnicy ujaw-nili, że do tych śmierdzących pomyj byłarównież wrzucana krew z tusz.

— Za każdym razem, gdy są czyszczonefiltry, smród jest tak okropny, że wywodu-je wymioty — oświadczył Bernard Guil-lard, pięćdziesięciodwuletni pracownik fa-bryki w Javané w Bretanii.(Źródło: The Sunday Times, Londyn, 31 paź-dziernik 1999, ‹www.sunday-times.co.uk›)

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 5

Page 7: Nexus 11

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .POGODA OSTRZEGA

W ygląda na to, że kawałek skamieniałego korala liczący około 125 000 lat może zmienićnasze poglądy na El Niño (patrz przypis nr 6 przy artykule „Zapowiedź klęsk żywiołowych

w latach 2000-2001”, str. 46) – zjawisko występujące na Oceanie Spokojnym mające znacznywpływ na pogodę na naszej planecie.

Dan Schrag z Wydziału Nauk o Ziemi i Planetach na Uniwersytecie Harvarda odkryłniedawno ten kawałek koralu w czasie wakacji w Indonezji.

Jeszcze nie tak dawno klimatolodzy traktowali El Niño jako aberrację w tropikalnychregionach Pacyfiku i chwilową ciekawostkę. W ostatnim dwudziestoleciu okazało się jednak, żemoże to być „piąty jeździec Apokalipsy”, który przynosi ze sobą niszczące powodzie, pożaryi głód, poczynając od Etiopii, a na Ekwadorze poprzez Indonezję skończywszy, i zwiastuje dziwnąpogodę na całym świecie.

Obecnie występuje częściej, zaś efekty jego oddziaływania są bardziej widoczne i trwałe.Oddziaływanie El Niño nie ma paralel w zapisach historycznych, w związku z czym wciąż niewiadomo, czy jest to normalny proces, czy też alarmująca konsekwencja wywołanych przezczłowieka zmian klimatu.

Dla klimatologów El Niño jest kołem napędowym światowego klimatu, redystrybutoremciepła i energii, który wkracza do akcji, kiedy zawodzi system regularnych cyrkulacji. W normal-nym okresie wiatry i wody przepływają poprzez tropikalną część Pacyfiku od obu Ameryk nawschodzie do Indonezji na zachodzie napędzane ruchem obrotowym Ziemi. W czasie przepływuprzez ciepłe regiony tropików wody nagrzewają się. W rezultacie powolnej akumulacji powstajebasen ciepłej wody wokół Indonezji, który może mieć o 40 cm większą wysokość i być kilka stopnicieplejszy od pozostałych wód oceanu. Nie może to trwać długo i w typowych warunkach, co trzydo siedmiu lat, te ciepłe wody wyrywają się z tego basenu i płyną z powrotem po powierzchnioceanu. Wraz ze wzrostem prądów oceanicznych, to samo dzieje się z wiatrami i ciśnieniematmosferycznym związanymi z tym zjawiskiem, a co za tym idzie z pogodą. Tak więc mokrytropikalny klimat Indonezji nawadnia normalnie suche wyspy pacyficzne i często dochodzi aż donabrzeżnych pustyń obu Ameryk. W tym samym czasie Indonezję i Australię nawiedzają susze.

Naukowcy nie byli pewni, jak daleko wraca El Niño. Wiarygodne zapisy dotyczące klimatui oceanu liczą sobie zaledwie 100 lat lub coś koło tego i aby uzyskać informacje o dawniejszychczasach, należy znaleźć alternatywne źródła informacji.

Fragment korala znaleziony przez Schraga cofa datę pierwszego znanego El Niño o ponad100 000 lat do okresu przed ostatnim zlodowaceniem. W pracy, która niedługo zostanieopublikowana w Geophysical Research Letters, Schrag i jego kolega Konrad Hughen, ujawniąwyniki swoich analiz izotopowej sygnatury warstw rocznych przyrostów wewnątrz korala Sulawesii użyją ich do określenia wzorca starożytnego El Niño. Według Schraga schemat występowania ElNiño, który ujawnił jego liczący sobie 125 000 lat kawałek korala, przedstawia się identycznie, jakto było w czasach nowożytnych przed rokiem 1976, lecz zupełnie inaczej niż w okresie po roku1976. Dokładne zbadanie „okresu powrotu” El Niño, zarówno zapisanego w starożytnym koralu,jak i odnotowanego we współczesnych danych meteorologicznych i koralowych, doprowadziło godo wniosku, że we współczesnych danych dotyczących okresu sprzed roku 1976 dominujący byłokres powrotu El Niño wynoszący około sześciu lat. Tak też było w przypadku sześćdziesięcio-pięcioletniego przekroju starożytnego korala. Z kolei dane zgromadzone po roku 1975 wykazują,że szczytowo krótki okres powrotu El Niño wynosił 3,5 roku. Wynika z tego, że cykl El Niño byłwyjątkowo stały w okresie setek tysięcy lat i uległ poważnej zmianie w ostatnim ćwierćwieczu.

To rodzi pytanie, co spowodowało tę zmianę. Czyżby El Niño uległ zakłóceniu spowodowane-mu przez jakiś czynnik zewnętrzny, jak globalne ocieplenie, czy też jest to po prostu krótkoter-minowy, wybryk natury?

Jednym ze sposobów sprawdzenia tego jest zdaniem Schraga szukanie oznak ostatniegoocieplenia w oceanie. Razem z Tomem Guildersonem z Państwowego Laboratorium im.Lawrence’a Livermore’a w Kalifornii, wykazał ostatnio, że wyjątkowe cechy El Niño po roku 1976dowodzą bardzo specyficznego ocieplenia wód powierzchniowych wschodniego Pacyfiku w zim-nych porach. Ta część Pacyfiku stanowi arenę ciągłych zmagań między ciepłymi wodamipowierzchniowymi a zimnymi pochodzącymi z głębszych warstw. Przez większość czasu zachodziruch wód ku górze, lecz w czasie El Niño, kiedy ciepłe wody przepływają przez Pacyfik z zachodu,ruch chłodnych wód ku górze zostaje zablokowany. Wygląda na to, że to zablokowanie stało sięprawie stałym zjawiskiem.

Od roku 1976 wody powierzchniowe we wschodniej części Pacyfiku stały się bogatsze w węgiel14C, co dowodzi, że wody głębinowe nie unoszą się ku górze w takich ilościach, jak poprzednio.Ruch wód ku górze w normalnych warunkach ochładza wschodni Pacyfik, utrzymuje normalnykierunek wiatrów i w ten sposób zapobiega tworzeniu się El Niño. Schrag kończy swojerozważania wnioskiem, że zmiany termokliny po roku 1976 mogą być przyczyną wzrostuczęstotliwości występowania od tego czasu El Niño.

Czy powinno to martwić osoby mieszkające poza obszarem Oceanu Spokojnego? Wraz zewzrostem wiedzy klimatologów na temat wpływu oceanów i atmosfery na klimat coraz bardziejzdają oni sobie sprawę z tego, w jaki sposób środkowy El Niño ma się do klimatu całej Ziemi.

Ocean Indyjski wykazuje specyficzne dla siebie zmiany po roku 1976. Analiza danychpogodowych pochodzących z odległego Archipelagu Chagos wykonana przez Charlesa Sheppar-da z Uniwersytetu Warwicka dowodzi, że w latach siedemdziesiątych temperatura wzrosła nagleo jeden stopień, zaś pokrywa chmur skurczyła się o połowę.

Czy wzrost aktywności El Niño jest z dawna oczekiwanym „dymiącym działem”, którepotwierdzi, że za powstanie klimatycznego chaosu odpowiadają cieplarniane gazy?

(Źródło: artykuł Freda Pearce’a zamieszczony w New Scientist, Londyn, 9 październik 1999).

2 Podczas gdy wielu zaszokowała wiado-mość, że ludzkie odchody są dodawa-

na do karmy francuskiego bydła, miesz-kańcy wsi Saxthorpe w hrabstwie Norfolkw Anglii, którzy mieszkają w pobliżu Gre-at Farm (Wielka Farma), wiedzą, że bry-tyjskie bydło od lat jest żywione kiszonką,której składniki hodowane są na polachnawożonych ludzkimi ekskrementami.

Great Farm ma trzy laguny wyłożoneczarnym polietylenem, z których każdamoże pomieścić około miliona galonów(4,544 m3) ścieków.

— To coś wygląda jak ciemna owsiankaz grubą szarą skorupą na wierzchu— oświadczył sześćdziesięciodwuletni mie-szkaniec Saxthorpe, Aubrey Poberefsky.— To jest pełne bakterii i chemikali, aleoni wywożą to tysiącami galonów na pola.(Źródło: The Sunday Times, 31 październik1999)

3 Również rząd belgijski przyznał, że doroku 1999 do zwierzęcej karmy doda-

wano ludzkie i zwierzęce odchody. Mini-ster rolnictwa tego kraju wyznał w od-powiedzi na telewizyjny reportaż, że ściekiz rzeźni i toalet kończyły belgijski łańcuchpokarmowy.

Sieć telewizyjna TVR również podała,że odpadki z rzeźni, toalet i łaźni stanowiłydomieszkę do karmy zwierzęcej w Belgii.(Źródło: strona internetowa ‹www.sigh-tings.com›, 22 wrzesień 1999)

NATURALNE ŚWIATŁO POPRAWIAWYNIKI TESTÓW UCZNIOWSKICH

P rzeprowadzone w trzech amerykańs-kich okręgach szkolnych badania wy-

kazały, że jednym z lepszych sposobówpoprawienia wyników nauczania jest wpu-szczenie do klas światła słonecznego. Ba-dania przeprowadzone przez kalifornijskąfirmę konsultingową są najlepszym po-twierdzeniem zasady wynikającej ze zdro-wego rozsądku mówiącej, że naturalneoświetlenie pomaga ludziom w pracy.

Badacze z Heschong Mahone Groupuszeregowali szkoły podstawowe w okręguwedług stopnia naświetlenia klas. Potemwzięli wyniki testów standaryzujących i pouwzględnieniu innych czynników mają-cych wpływ na wyniki testów (na przykładzarobki rodziców) odkryli, że im bardziejuczniowie są wystawieni na wpływ natural-nego światła dziennego, tym lepsze mająwyniki.

W Seattle uczniowie jasno oświetlno-nych szkół uzyskiwali z matematyki i czy-tania oceny o 9 do 13 procent wyższe odswoich równieśników ze słabiej oświetlo-nych szkół.

W pokrewnych badaniach personel He-schong Mahone Group przyjrzał się 108sklepom z sieci spożywczej (nazwy niepodano) i zauważył, że te, które są wypo-sażone w okna sufitowe mają średnio o 40procent większą sprzedaż.(Źródło: ‹www.abc.net.au/news/newslink/nat/newsnat-14oct1999-26.htm›)

6 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 8: Nexus 11

Po zakończeniuZimnej Wojny sieć

elektronicznegonasłuchu Echelon

coraz częściejwykorzystywana

jest do szpiegostwagospodarczego

mającego na celuułatwienie

amerykańskimkorporacjomrywalizacji

z zagranicznymikonkurentami.

Część 2(dokończenie)

Patrick S. Poole 1998/1999

E-mail:[email protected]

Strona internetowa:http://fly.hiwaay.net/~pspoole/echelon.html

F undamentalną zasadą wolnych społeczeństw jest to, że kiedy powstająkontrowersje na temat przejęcia władzy przez państwo, władza nigdy

z mocy prawa nie jest cedowana na rzecz rządu, nigdy też władza nie jestudzielana bez nadzwyczajnego, jasno sformułowanego, interesu publicznego.Oto, jak to sformułował nieżyjący już sędzia Sądu Najwyższego StanówZjednoczonych, William Brennan:

Koncepcja konieczności wynikającej ze względów wojskowych jest kuszącoszeroka i niebezpiecznie elastyczna. Ponieważ mają oni ciągle wizję nadrzędnejkonieczności, stale rodzi się pokusa powoływania się na „konieczności” wynikająceze względów bezpieczeństwa w celu usankcjonowania naruszania praw i wolnościobywateli. Z tego to względu do argumentów płynących ze środowisk zaintereso-wanych względami bezpieczeństwa i wojskowości należy podchodzić z dużą dozązdrowego sceptycyzmu – bardzo ważka jest rada, aby sądy były bardzo ostrożne,kiedy rząd powołuje się na względy natury wojskowej, aby usankcjonować pogwał-cenie (konstytucyjnych) praw.34

Za koniecznością przeciwstawienia się terroryzmowi i licznymi korzyściamiwynikającymi z masowej inwigilacji prowadzonej przez Echelon, kryje sięciemna i niebezpieczna strona tej działalności, która jest maskowana podpłaszczykiem tajności, jaką otacza się operacje służb specjalnych StanówZjednoczonych.

Ujawnianie wewnętrznej inwigilacji wymierzonej w obywateli Stanów Zjed-noczonych prowadzonej pod pretekstem „niepopularnych” związków politycz-nych a nawet bez powodu – co stanowi pogwałcenie pierwszej, czwartej i piątejpoprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych – jest systematycznie utrud-niane za pomocą pokrętnych i złożonych argumentów prawnych oraz uzur-powania sobie prawa do uprzywilejowanej pozycji przez agencje służb specjal-nych i rząd Stanów Zjednoczonych. Strażnicy i obrońcy naszych wolności, nasiaktualnie wybrani polityczni reprezentanci, nie zwracają zbytniej uwagi na tędziałalność, nie mówiąc już o nadużyciach, które mają miejsce pod ich okiem.Jak zostanie to pokazane poniżej, nasi przedstawiciele sami często stają sięprzedmiotem machinacji Echelonu, blokując wszelkie wysiłki zmierzające dozwiększenia kontroli nad tymi niebezpiecznymi siłami.

Co więcej, zmiana priorytetów wynikająca z rozpadu sowieckiego imperiumoraz związana z tym konieczność uzasadnienia rozszerzania możliwości służbspecjalnych spowodowała przedefiniowanie pojęcia „interesu bezpieczeństwanarodowego”, które objęło szpiegowanie na rzecz potężnych amerykańskichkoncernów. Ta cicha zmowa między interesami politycznymi i sferą prywatądotyczy zazwyczaj tych samych firm, które brały udział w rozwijaniu techno-logii umacniających Echelon i agencje służb specjalnych.

WEWNĘTRZNE I POLITYCZNE SZPIEGOSTWORozważając skutki wykorzystywania Echelonu wewnątrz Stanów Zjed-

noczonych, doskonałej wskazówki, co się może stać z prawami konstytucyjnymii prywatnością obywateli, dostarcza patetyczny historyczny zapis dotyczącyzakazu działalności NSA i CIA na amerykańskiej ziemi. Od chwili utworzeniaNSA przez prezydenta Trumana, jej możliwości szpiegowskie były częstowykorzystywane do monitorowania działalności niczego nie podejrzewającegospołeczeństwa.

Projekt SHAMROCKW roku 1945 wprowadzono w życie projekt SHAMROCK, którego celem

było śledzenie wszystkich telegraficznych informacji wchodzących i wychodzą-cych z USA. Przy pełnej współpracy RCA35, ITT36 i Western Union37 kont-

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 7

Page 9: Nexus 11

Na „listy obserwacyjne” trafiłymiędzy innymi takie osoby,

jak Martin Luther King(bojownik o prawa murzynów),

Malcom X (Malcolm Little– bojownik o prawa murzynów),Jane Fonda (aktorka), Joan Baez

(piosenkarka) i dr BenjaminSpock (amerykański lekarz

pediatra, wykładowca i autorksiążek z dziedziny medycyny).

rolujących w tamtym okresie cały ruch telegraficzny w Sta-nach Zjednoczonych poprzednicy NSA, a później samoNSA były zaopatrywane codziennie w mikrofilmowe kopiewszystkich wchodzących, wychodzących i tranzytowychtelegramów. System ten uległ zasadniczej zmianie, gdyspółki telegraficzne zaczęły dostarczać agencji magnetycz-ne taśmy komputerowe, co umożliwiło przepuszczanie ichprzez komputer HARVEST w poszukiwaniu określonychsłów kluczowych, lokalizacji, nadawców i adresatów.

Projekt SHAMROCK okazał się tak udany, że w roku1966 NSA i CIA założyły spółkę na dolnym Manhattanie(tam, gdzie mieszczą się biura spółek telegraficznych) podnazwą Lpmedley. W szczytowym okresie projektu SHAM-ROCK agenci NSA analizowali i drukowali 150 000 wia-domości miesięcznie.38

Dyrektor NSA, Lew Allen, doprowadził w maju 1975roku do zamknięcia projektu SHAMROCK, kiedy opo-nenci z Kongresu zaczęli publicznie odsłaniać spowijającygo całun tajemnicy. Zeznania przedstawicieli spółek tele-graficznych oraz dyrektora Allena składane w czasie prze-słuchań spowodowały, że przewodniczący senackiego ko-mitetu do spraw służb specjalnych, senator Frank Church,komentując działalność SHAMROCK, oświadczył, że „byłto prawdopodobnie największy rządowy program prze-chwytujący wiadomości mającywpływ na obywateli Ameryki, jakikiedykolwiek realizowano”.39

Projekt MINARETBliźniaczy w stosunku do pro-

jektu SHAMROCK projekt MI-NARET zakładał utworzenie „listobserwacyjnych” („watch lists”)przez każdą agencję służb specjal-nych i FBI, na które mieli trafićwszyscy mieszkańcy USA pode-jrzani o działalność „wywrotową”.Na „listy obserwacyjne” trafiłymiędzy innymi takie osoby, jakMartin Luther King (bojowniko prawa murzynów), MalcomX (Malcolm Little – bojownik o prawa murzynów), JaneFonda (aktorka), Joan Baez (piosenkarka) i dr BenjaminSpock (amerykański lekarz pediatra, wykładowca i autorksiążek z dziedziny medycyny).

Po wydaniu w roku 1972 przez sąd najwyższy decyzjiKeitha40, która stanowiła, że chociaż prezydent możeprowadzić działania chroniące kraj przed bezprawną i wy-wrotową działalnością zmierzającą do obalenia rządu,należy zwracać uwagę, aby te same siły nie prowadziłybezpodstawnego (bez nakazu) elektronicznego śledzeniakrajowych organizacji, pojawiły się naciski na projektMINARET.41 Natychmiast po ujawnieniu Departamen-towi Sprawiedliwości działań podjętych w ramach projek-tu MINARET szef Departamentu Sprawiedliwości, ElliotPetersen, zamknął go, mimo iż pozostające pod nadzoremDepartamentu Sprawiedliwości FBI, NSA i inne agencjeaktywnie uczestniczyły w tworzeniu „list obserwacyjnych”.

W czasie działania programu, w latach 1967-1973,ponad 5 925 obcokrajowców oraz 1 690 organizacji i oby-wateli Stanów Zjednoczonych zostało wciągniętych na„listy obserwacyjne” utworzone w ramach projektu MI-NARET. Mimo szeroko zakrojonych działań, którychcelem było ukrycie udziału NSA w programie MINARET,dyrektor NSA, Lew Allen, zeznał w roku 1975 przedsenacką komisja do spraw służb specjalnych, że NSA

opracowała ponad 3 900 raportów na temat Amerykanówumieszczonych na „listach obserwacyjnych”.42

Ponadto w latach 1952-1975 Biuro Służb Bezpieczeńst-wa NSA posiadało raporty dotyczące co najmniej 75 000Amerykanów. Wśród tych osób byli wszyscy, o którychbyła mowa w przechwyconych przez NSA wiadomościach.

Operacja CHAOSW czasie gdy NSA było zajęte wtykaniem nosa w pry-

watne sprawy obywateli USA za pośrednictwem projek-tów SHAMROCK i MINARET, CIA włączyło się dowewnątrzkrajowego szpiegowania inicjując operacjęCHAOS. Prezydent Lyndon Johnson zatwierdził utworze-nie Wydziału Operacji Wewnętrznych CIA (DomesticOperation Division; w skrócie DOD), którego statutowymcelem było „dbanie o scentralizowane kierowanie orazwspieranie i koordynacja tajnych operacji wewnątrz Sta-nów Zjednoczonych”.

Kiedy Johnson kazał dyrektorowi CIA, JohnowiMcCone’owi użycie DOD do analizy narastającego prote-stu studentów przeciwko polityce rządu wobec Wietnamu,utworzono dwie nowe jednostki przeznaczone do śledze-nia antywojennych organizacji i indywidualnych przeciw-ników wojny: projekt RESISTANCE, który współpraco-

wał z administracją college’ów,ochroną domów akademickichi miejscową policją w celu iden-tyfikowania aktywistów antywo-jennych i politycznych dysyden-tów, oraz projekt MERRIMAC,który monitorował demonstracjew rejonie Waszyngtonu. PotemCIA rozpoczęło monitorowanieaktywistów studenckich oraz infilt-rację organizacji we współpracyz miejscową policją prowadzącprzesłuchania i elektroniczą inwi-gilację pod pozorem ścigania gra-bieży i włamań.43 Po dojściu w ro-ku 1969 do władzy Nixona wszyst-kie działania dotyczące inwigilacji

wewnątrz USA zostały skonsolidowane pod nadzoremoperacji CHAOS.

Po rewelacjach ujawnionych przez dwóch byłych agen-tów CIA zaangażowanych we włamanie do hotelu Water-gate, opublikowaniu artykułu na temat operacji CHAOSw New York Timesie44 oraz chęci zdystansowania się odnielegalnych, wewnętrznych operacji szpiegowskich CIAzamknęło program CHAOS. W okresie jego działaniaKomitet Kościelny (Church Committee) oraz Komisja ds.Działalności CIA Na Terenie Stanów Zjednoczonych(zwana Komisją Rockefellera) ujawniły, że CIA założyłoteczki dla ponad 13 000 osób, w tym 7 000 obywateli USAi 1 000 krajowych organizacji.45

Sąd ds. Wywiadu ZagranicznegoReagując na odkrycie tego rodzaju działań ze strony

poprzednich rządów i agencji wywiadowczych, Kongresuchwalił w roku 1978 Ustawę o Wywiadzie Zagranicznym(Foreign Intelligence Surveillance Act)46, na podstawiektórej utworzono supertajny Sąd ds. Wywiadu Zagranicz-nego (Foreign Intelligence Surveillance Court; w skrócieFISC) mający za zadanie prowadzenie dochodzeń w spra-wie elektronicznej inwigilacji realizowanej przez FBIi NSA w celu kontroli działalności tych agencji na terenieUSA. W roku 1995 Kongres udzielił temu sądowi dodat-

8 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 10: Nexus 11

...wbrew najlepszymintencjom obieralnychprzedstawicieli narodu,

prezydentów i premierów,pokusa użycia Echelonu jako

narzędzia służącegopolitycznemu awansowi

i represji jest bardzo duża.

kowych prerogatyw, upoważniając go do prowadzeniatajnych kontroli. Intencją tych wszystkich posunięć Kon-gresu było zapewnienie kontroli i zapobieżenie naduży-ciom w zakresie inwigilacji wewnątrz kraju, o których byławcześniej mowa.

Siedmioosobowy sąd składający się z sędziów federal-nych sądów rejonowych, których wyznacza sąd najwyższy,odbywa posiedzenia w zamkniętym pomieszczeniu nanajwyższym piętrze budynku Departamentu Sprawiedli-wości. Sprawozdania z przesłuchań prowadzonych przezten sąd rzadko podawane są do wiadomości opinii publicz-nej, niemniej minister sprawiedliwości (i prokurator gene-ralny w jednej osobie) ma obowiązek przekazać Kongreso-wi roczny raport, podając w nim ilość rozpatrywanychprzez ten sąd spraw oraz ilość załatwionych pozytywnie.

Przy ponad 10 000 podań wniesionych do tego sąduw okresie 20 lat swojego istnienia, odrzucił on tylko jedno(miało to miejsce w sprawie wniesionej przez administra-cję Reagana).

FISC miał być psem łańcuchowym strzegącym prze-strzegania konstytucyjnych praw obywateli Stanów Zjed-noczonych, jednak w krótkim czasie stał się on pieskiemsalonowym agencji służb specjalnych. Wnioski o zgodę naprowadzenie inwigilacji, które nigdy nie zostałyby zaakce-ptowane przez sąd federalny lub stanowy, są rutynowoakceptowane przez FISC. Umoż-liwiło to FBI prowadzenie inwigi-lacji mającej na celu uzyskiwaniedowodów z ominięciem konstytu-cji, które były następnie wykorzys-tywane procesach kryminalnych.Procedura ustalona przez Kongresi sądy sprawia, że zakres inwigila-cji i uzyskane w jej wyniku infor-macje są niedostępne obronie zewzględu na tajny charakter tegosądu.47 Wbrew pierwotnym intenc-jom Kongresu jest wątpliwe, abywewnętrzna inwigilacja prowadzona przy pomocy Echelo-nu została podporządkowana nadzorowi FISC.

POLITYCZNE WYKORZYSTYWANIE ECHELONUI PAKTU UKUSA

Szereg przypadków szpiegowania wewnątrz własnegokraju przez Echelon miało miejsce za sprawą tajemnicyotaczającej pakt UKUSA. Dokonany poprzez nie pobież-ny wgląd w głąb świata służb specjalnych umacnia przeko-nanie, że wbrew najlepszym intencjom obieralnych przed-stawicieli narodu, prezydentów i premierów, pokusa uży-cia Echelonu jako narzędzia służącego politycznemuawansowi i represji jest bardzo duża.

Były kanadyjski szpieg, Mike Frost, twierdzi, że byłabrytyjska premier Margaret Thatcher zażądała inwigilowa-nia dwóch ministrów swojego gabinetu, których podejrze-wała o nielojalność. W celu usunięcia trudności naturyprawnej związanych ze szpiegowaniem we własnym krajuwysoko postawionych urzędników państwowych, placówkaGCHQ w Ottawie zwróciła się w swoim imieniu do CSE naprzeprowadzenie trzytygodniowej misji inwigilacyjnej nakoszt brytyjskich podatników. Szef Frosta w CSE, FrankBowman, poleciał do Londynu i osobiście wykonał zada-nie. Po zakończeniu misji poinstruowano go, aby przekazałtaśmy przedstawicielowi GCHQ w kwaterze głównej.48

Jak podaje współautor Spyworld (Świat szpiegów) Mi-chel Gratton, używanie paktu UKUSA jako legalnej przy-krywki jest kusząco łatwe:

„Epizod z Thatcher jasno ukazuje, że GCHQ, podob-nie do NSA, znalazło sposób na postawienie siebie ponadprawem i nie zawahało się zaangażować bezpośredniow pomoc konkretnemu politykowi, której celem były jejosobiste, polityczne korzyści.

Decyzja przeprowadzenia londyńskiej akcji nie byłaprawdopodobnie konsultowana ze zbyt wieloma ludźmiz górnych szczebli biurokratycznej drabiny. CSE sądziło,że ujdzie mu to na sucho i że uzgadnianie jej z wysokopostawionymi osobistościami tylko niepotrzebnie skom-plikowałoby tę sprawę.49

Frost opowiada również, jak w roku 1975 poproszonogo o szpiegowanie bardzo niezwykłego celu: MargaretTrudeau, żony premiera Pierre’a Trudeau. Wydział Służ-by Bezpieczeństwa Królewskiej Kanadyjskiej Policji Kon-nej (Royal Canadian Mounted Police; w skrócie RCMP)podejrzewał, że żona premiera kupuje i zażywa marihua-nę, i w tym celu skontaktował się z CSE zlecając muwykonanie tej brudnej roboty. Wielomiesięczna inwigila-cja prowadzona we współpracy z Wydziałem Służby Bez-pieczeństwa nie przyniosła spodziewanych rezultatów.Frost przypuszcza, że za żądaniem Królewskiej Kanadyjs-kiej Policji Konnej kryły się motywy polityczne: „W żadensposób nie można było podejrzewać jej o szpiegostwo.Dlaczego RCMP tak bardzo na tym zależało? Czyżby

chcieli z jakichś względów dobraćsię do Pierre’a Trudeau, czy teżstarali się go ochronić? A możedziałali na rozkaz swoich politycz-nych mocodawców?”50

NSA również angażuje się czę-sto w polityczne szpiegostwo. Do-radca prezydenta Nixona, JohnEhrlichman ujawnił w swoich pa-miętnikach zatytułowanych Wit-ness to Power: The Nixon Years(Świadek siły – lata Nixona), żeHenry Kissinger wykorzystywał

NSA do przechwytywania wiadomości przesyłanych przezówczesnego sekretarza stanu Williama P. Rogersa w celuprzekonania Nixona o jego niekompetencji. Tak więcKissinger był kolejną osobą, która znalazła się po stronieodbiorczej globalnej sieci NSA. Informacje o tajnychdyplomatycznych układach Kissingera z rządami innychpaństw dotarły do uszu innych wysokich rangą urzędnikówadministracji Nixona, co mocno rozsierdziło Kissingera.„Kissinger czuł się bardzo dotknięty…” – napisał późniejzastępca dyrektora NSA, William Colby – „ponieważchciał utrzymać wszystko w tajemnicy, dopóki nie będziegotowe do wystrzału”.51

Równie często celem szpiegowskiej działalności agencjiwywiadowczych stają się wybrani przedstawiciele narodu.W roku 1988 Margaret Newsham, manager ds. oprog-ramowania firmy Lokheed, która odpowiadała za kil-kanaście komputerów VAX, których zadaniem było zwię-kszenie mocy Echelonu w Menwith Hill, wyznała, żeosobiście słyszała przechwycenie przez NSA rozmowytelefonicznej senatora z Południowej Karoliny, StromaThurmonda. Lockheed zwolnił Newsham po tym, jakwytoczyła ona tej spółce proces zarzucając jej rażącemarnotrawstwo i nadużycia. Po supertajnym zebraniuw kwietniu 1988 roku, które odbyło się pod przewodnict-wem ówczesnego przewodniczącego Stałej Parlamentar-nej Komisji ds. Służb Specjalnych, republikaninem Loui-sem Stokesem, pracownicy Wzgórza Kapitolińskiego, któ-rzy o nim wiedzieli, opowiedzieli o nim dziennikowi Plain

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 9

Page 11: Nexus 11

W wyniku przedefiniowaniapojęcia „bezpieczeństwo

narodowe” poprzez włączeniedo niego szpiegowaniagłównych konkurentów

największych amerykańskichfirm, gra wywiadów przybrałajeszcze obrzydliwszą formę.

Dealer z Cleveland.52 Chociaż senator Thurmond byłniechętny pełnemu dochodzeniu w tej sprawie, jego biuroujawniło, że ma dowody świadczące o tym, że senator byłcelem działań NSA.53 Wdrożone po prasowych doniesie-niach dochodzenie w tej sprawie ujawniło, że nie byłożadnej kontroli ani procedury określającej, kto ma ustalać,kogo ma podsłuchiwać system Menwith Hill.54

Na żądanie administracji Reagana NSA zaintereso-wała się kongesmanem z Marylandu, Michaelem Bar-nesem. Jego rozmowy z nikaraguańskimi urzędnikamibyły przechwytywanie i zapisywane, włącznie z rozmową,którą przeprowadził z ministrem spraw zagranicznychNikaragui, protestując przeciwko wprowadzeniu w tymkraju stanu wojennego. Barnes odkrył praktyki szpiegows-kie NSA po przekazaniu dziennikarzom przez urzędnikówBiałego Domu zapisów jego rozmów. Zamieszany w aferęIran-Contra, dyrektor CIA, William Casey, pokazał Bar-nesowi depeszę ambasady nikaraguańskiej, z której wyni-kało, że między urzędnikami ambasady i jednym z jegodoradców odbyło się spotkanie. Doradca rozmawiał w am-basadzie na tematy międzynarodowe i Casey zażądał odBarnesa, aby go wyrzucił. Barnes odrzekł, że jego urzęd-nicy mają pełne prawo do spotykania się z zagranicznymidyplomatami.

W swoim komentarzu Barnes powiedział:„Zdawałem sobie sprawę, że NSA monitoruje roz-

mowy międzynarodowe, że jest tostandardowa czynność służb spec-jalnych, lecz stosowanie tej proce-dury do celów wewnętrznych jestoburzające i, jak sądzę, nielegal-ne”.55

Jeszcze jeden były przewodni-czący Senackiej Komisji ds. SłużbSpecjalnych wyraził swój niepokójw sprawie działalności NSA we-wnątrz kraju. „Zawsze mnie toniepokoiło. Co będzie, jeśli to zo-stanie wykorzystane przeciwkoobywatelom amerykańskim?” – zapytywał senator z Arizo-ny, Dennis DeConcini. – „To przyprawia mnie o dreszcze.Czy oni podsłuchują moje prywatne rozmowy telefonicz-ne?”56

Jak oświadczyło konfidencjonalnie w czerwcu 1992roku reporterom londyńskiej gazety Observer kilku byłychoficjeli GCHQ, pod lupę stałej obserwacji Echelonu do-stały się również nie budzące podejrzeń organizacje,a wśród nich Amnesty International, Greenpeace i Chris-tian Aid (amerykańska organizacja zrzeszająca miejsco-wych pastorów krzewiących wiarę w krajach zamkniętychdla chrześcijańskich aktywistów z Zachodu).57

Według innej historii opublikowanej przez londyńskiObserver były pracownik Brytyjskiego Komitetu Połączo-nych Służb Specjalnych (British Joint Intelligence Com-mittee), Robin Robinson, przyznał, że Margaret Thatcherosobiście zażądała przechwytywania przekazów Lonrho,macierzystej spółki Observera, po tym, jak Observer opub-likował w roku 1989 exposé oskarżające syna pani That-cher, Marka, o branie łapówek w ramach wielomiliar-dowych dostaw brytyjskiej broni dla Arabii Saudyjskiej.Mimo iż stanął on przed alternatywą ewentualnych kar zazłamanie przysięgi, Robinson przyznał, że osobiście dorę-czał przechwyconą korespondencję Lonrho do biura paniThatcher.58

Nie powinno być zaskoczeniem, że Echelon stał sięnarzędziem wybieralnych i biurokratycznych dostojników,

którzy używają go dla swoich politycznych korzyści, lubagencji służb specjalnych, które wykorzystują go do za-chowania swojej uprzywilejowanej pozycji i rozdętychbudżetów. Dostępność tego rodzaju inwazyjnej techno-logii wręcz się prosi o jej nadużywanie, co jednak nieuzasadnia stosowania jej do takich celów. Tym, co najbar-dziej zatrważa, jest skierowanie jej przeciwko tym, którzyobnażają korupcję rządu, starają się nie dopuszczać donaruszania praw człowieka, przeciwstawiają się zanieczy-szczaniu środowiska lub głoszą nauki Chrystusa. To, żepotężne amerykańskie agencje wywiadowcze działająprzeciwko legalnym, pokojowym organizacjom, nie jestobjawem chęci ich monitorowania, ale kontrolowania.

SZPIEGOSTWO GOSPODARCZEWraz z gwałtowną erozją imperium sowieckiego na

początku lat dziewięćdziesiątych zachodnie agencje wy-wiadowcze pospiesznie przedefiniowały swoje zadania,aby uzasadnić utrzymywanie swoich systemów globalnejinwigilacji. Niektórzy z najbliższych przyjaciół tych agencjiszybko wskazali im nowy cel: szpiegostwo gospodarcze.W wyniku przedefiniowania pojęcia „bezpieczeństwo na-rodowe” poprzez włączenie do niego szpiegowania głów-nych konkurentów największych amerykańskich firm, grawywiadów przybrała jeszcze obrzydliwszą formę. Być mo-że właśnie to stało się przyczyną ostatnich badań, jakim

Unia Europejska poddała Eche-lon.

Podczas gdy agencje będąceczłonkami paktu UKUSA przystą-piły z nową energią do zbieraniaekonomicznych i handlowych in-formacji na rzecz swoich krajówdopiero po załamaniu się komuni-zmu w Europie Wschodniej, szpie-gowanie NSA na rzecz amerykańs-kich spółek trwa od bardzo dawna.

Gerald Burke, który zajmowałstanowisko dyrektora Komitetu

Doradczego ds. Wywiadu Zagranicznego przy prezyden-cie Nixonie, podaje, że początki ekonomicznego szpiegos-twa w wykonaniu Stanów Zjednoczonych sięgają roku1970: „Ze wszech miar rekomendowaliśmy, aby od tejchwili ekonomiczny wywiad był traktowany jako jednaz funkcji wchodzących w skład pojęcia bezpieczeństwapaństwa i by cieszył się takimi priorytetami, jak wywiaddyplomatyczny, wojskowy i techniczny”.59

Aby wyjść naprzeciw potrzebie informacji na tematmiędzynarodowych umów handlowych, agencje wywiado-wcze utworzyły niewielki, nie reklamowany wydział w ra-mach Departamentu Handlu o nazwie Biuro WspółpracyWywiadu. Biuro to otrzymuje dane od amerykańskichagencji wywiadowczych na temat bieżących międzynaro-dowych interesów, które są w tajemnicy przekazywanezamawiającym je firmom.

Bezpośrednio po objęciu urzędu w roku 1993 prezy-dent Clinton wniósł swój wkład do państwowej machinyszpiegowskiej, tworząc Narodową Radę Ekonomiczną(National Economic Council), która wspomaga wywiadw „selekcjonowaniu” firm mających wpływ na wzrostznaczenia USA. Zdolność Echelonu do szpiegowaniazagranicznych firm nie jest niczym nowym, lecz administ-racja Clintona podniosła ją do rangi sztuki.

W roku 1990 niemiecki magazyn Der Spiegel ujawnił, żeNSA przechwyciła informacje dotyczące transakcji międzyIndonezją i japońskim producentem satelitów NEC Cor-

10 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 12: Nexus 11

Zmowa między agencjamiwywiadowczymi i ich

dostawcami jest zatrważająca,w związku z wykańczaniem

przez nich wszelkiej, zarównokrajowej, jak i zagranicznej

konkurencji. I co najważniejsze,te działania pochłaniająpieniądze płacone przez

podatników nie przynosząc imżadnych korzyści.

poration o wartości 200 milionów dolarów. W rezultaciew negocjacje wtrącił się prezydent Bush i sprawił, żekontrakt ten rozdzielono między NEC i AT&T.

W roku 1994 CIA i NSA przechwyciły rozmowy telefo-niczne prowadzone między przedstawicielami Brazyliii francuską firmą Thomson-CSF na temat systemów rada-rowych, które Brazylia chciała zakupić. Amerykańskafirma Raytheon była konkurentem na tym rynku i otrzy-mała raport sporządzony na podstawie przejętej treścirozmów telefonicznych.60

We wrześniu 1993 roku prezydent Clinton poprosiłCIA, aby zajęła się szpiegowaniem japońskiego przemysłusamochodowego, który produkował samochody tak zwa-nej „zerowej emisji”, i przekazała uzyskane informacjetrzem wielkim amerykańskim producentom samochodów:Fordowi, General Motors i Chryslerowi.61

W roku 1995 dziennik New York Times doniósł, żetokijskie filie NSA i CIA zaangażowały się w dostarczaniezespołowi amerykańskiego przedstawiciela handlowego,Mickey Kantora, szczegółowych informacji na temat pro-wadzonych w Genewie negocjacji dotyczących sporu z ja-pońskimi spółkami motoryzacyjnymi.62

Japoński dziennik Mainichi oskarżył niedawno NSAo kontynuowanie monitoringu japońskich przedsiębiorstwna rzecz amerykańskich spółek.63

Magazyn Insight zamieściłw roku 1997 szereg artykułów natemat żądań prezydenta Clintonawobec NSA i CIA, w których do-magał się on od nich zorganizowa-nia szerokiej akcji wywiadowczejw czasie trwającej w roku 1993Konferencji Ekonomicznej Kra-jów Azji i Pacyfiku (APEC), któraodbyła się w Seattle. Z pewnegozbliżonego do kół wywiadowczychźródła wiadomo, że z tej okazjiponad 300 pokoi hotelowych wy-posażono w aparaturę podsłucho-wą – chodziło o uzyskanie infor-macji dotyczących umów w spra-wie wydobycia ropy i produkcji energii elektrycznej przezelektrownie wodne w Wietnamie, które przekazano na-stępnie wysoko postawionym przedstawicielom firmwspierających Partię Demokratyczną, które zabiegały o tekontrakty.64

Ale nie tylko zagraniczne spółki były inwigilowane.Kiedy Wietnam wyraził chęć zakupu od amerykańskiegobiznesmena dwóch używanych samolotów transportowychBoeing 737, umowa została zerwana po załatwieniu przezsekretarza handlu Rona Browna dogodnych kredytów nadwa nowe Boeingi 737.65

Stany Zjednoczone nie są jednak jedynym stroną paktuUKUSA, która angażuje się w tego rodzaju działalność.Brytyjska premier Margaret Thatcher nakazała GCHQmonitorowanie działalności międzynarodowego magnataprasowego, Roberta Maxwella, w interesie Banku Anglii.66

Była lingwistka i analityk CSE, Jane Shorten, utrzy-muje, że widziała zapisy przechwyconych rozmów mek-sykańskich przedstawicieli handlowych prowadzonychw czasie negocjacji handlowych NAFTA w latach 1992-1993, jak również przejęte wiadomości pochodzące z roku1991 z koreańskiego ministerstwa spraw zagranicznychdotyczące budowy trzech kanadyjskich reaktorów atomo-wych CANDU dla Korei za sumę 6 miliardów dolarówamerykańskich.67 Rewelacje Shorten zmusiły kanadyjską

wicepremier, Sheilę Copps, do wszczęcia śledztwa w tejsprawie po tym, jak meksykańskie środowiska wniosłyswój protest.

Każda szpiegowska agencja najczęściej pokonana zo-staje własną bronią. Mike Frost opowiada w Spyworld(Świat szpiegowski), jak przypadkowe namierzenie w roku1981 rozmowy amerykańskiego ambasadora w Kanadzieprowadzonej przez telefon komórkowy na temat umówdotyczących sprzedaży Chinom zboża dostarczyły Kana-dzie szczegółów amerykańskiej strategii w tej sprawie.Informacja została użyta do przelicytowania USA, cow rezultacie spowodowało zawarcie trzyletniego kontraktuo wartości 2,5 miliarda dolarów przez Kanadyjską RadęPszeniczną. CSE po raz kolejny przechytrzyła NSA rokpóźniej, kiedy Kanada przejęła kontrakt na dostawę psze-nicy do Meksyku wartości 50 milionów dolarów.68

Kolejnym niebezpiecznym trendem w komercyjnymwykorzystywaniu Echelonu jest wręcz kazirodczy stosunekmiędzy agencjami wywiadowczymi i amerykańskimi firma-mi tworzącymi technlogie, które zasilą te agencje. Wielefirm otrzymujących najważniejsze informacje przejmowa-ne przez Echelon, takich jak Lockheed, Boeing, Loral,TRW i Raytheon jest zaangażowanych w produkcję urzą-dzeń i operacje wielu szpiegowskich systemów składają-

cych się na wyposażenie Echelonu.Zmowa między agencjami wy-

wiadowczymi i ich dostawcami jestzatrważająca, w związku z wykań-czaniem przez nich wszelkiej, za-równo krajowej, jak i zagranicznejkonkurencji. I co najważniejsze, tedziałania pochłaniają pieniądzepłacone przez podatników nieprzynosząc im żadnych korzyści.

OSTRZEŻENIEPodczas gdy pakt UKUSA jest

produktem zimnowojennego poli-tycznego i wojskowego napięcia,Echelon stanowi typowy produktXX wieku. Współczesne dążenie

do zawłaszczenia potęgi państwa zmieniło legalne agencjebezpieczeństwa państwa i ich aparat w pionki w grzemanipulacyjnej, w której stawką jest, ni mniej, ni więcej,tylko ocalenie konstytucji. Systemy utworzone przedEchelonem miały na celu konfrontację z ekspansjonistycz-nymi dążeniami imperium sowieckiego – coś, co Zachódrobił z konieczności, lecz, jak to określa Glyn Ford,delegat do Parlamentu Europejskiego z Manchesteruw Anglii i motor europejskiego dochodzenia w sprawieEchelonu: „Trudność polega na tym, że technologia po-szła tak daleko do przodu, że to, co kiedyś stanowiłokrótką listę celów, obecnie stało się całym światem”.69

To, co zaczęło się jako szlachetne przymierze, któregocelem było ograniczenie i pokonanie sił komunizmu,zmieniło się w carte blanche zezwalającą na lekceważeniepraw obywatelskich Amerykanów i reszty świata. Jak jużwielokrotnie wykazano, NSA dąży do przeinaczenia nietylko intencji prawa w kwestii zakazu szpiegowania we-wnątrz USA, ale również jego litery. Często chełpimy sięprawami, które wprowadzono w celu zapobieżenia naru-szania naszych swobód obywatelskich przez agencje wy-wiadowcze, lecz prawa te ulegają często reinterpretacjii rewizjom w zależności od intencji politycznych mistrzówszpiegostwa w Waszyngtonie. Wygląda na to, że trudnojest zrezygnować z dawnych nawyków.

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 11

Page 13: Nexus 11

Bezwstydne i nielegalneprześladowania politycznychprzeciwników, konkurentóww interesach, dysydentów,

a nawet działaczy katolickich,stanowią dowód na to, że jeśli

mamy pozostać ludźmiwolnymi, musimy spętać

systemy sił specjalnych, takaby działały jawnie i były

podporządkowane wybranymprzez nas reprezentantom.

Jak już wcześniej stwierdziliśmy, istnieje zapotrzebo-wanie na wyrafinowane technologie umożliwiające inwigi-lację. Niestety, świat jest pełen kryminalistów, narkotyko-wych baronów, terrorystów, dyktatorów, którzy zagrażająpokojowi i bezpieczeństwu wielu narodów. Myśl, że Eche-lon może być wykorzystany do likwidacji tych między-narodowych opryszków, podnosi na duchu. Jego obrońcytwierdzą, że – chociaż rzadkie – zwycięstwa służb specjal-nych nad siłami ciemności i śmierci w pełni uzasadniająniewybredne śledzenie całego świata i prawie każdegoczłowieka. Niestety, istnieją jednak jeszcze znacznie powa-żniejsze od tego problemy.

Bezwstydne i nielegalne prześladowania politycznychprzeciwników, konkurentów w interesach, dysydentów,a nawet działaczy katolickich, stanowią dowód na to, żejeśli mamy pozostać ludźmi wolnymi, musimy spętaćsystemy sił specjalnych, tak aby działały jawnie i byłypodporządkowane wybranym przez nas reprezentantom.To, że Echelon może bardzo łatwo obrócić się przeciwkotym reprezentantom w celu utrzymania korzyści przezagencje wywiadowcze, wskazuje,że te agencje są poza kontrolątychże reprezentantów.

To, że Kongres nie jest świado-my lub nie jest w stanie ograniczyćtych nadużyć, stanowi niepokojącązapowiedź tego, co się może wyda-rzyć w Stanach Zjednoczonych.Parlament Europejski wszczął de-batę na temat Echelonu, tego,w jaki sposób się go używa i w jakisposób wolne kraje powinny goużywać. Kongres USA powinienprzyłączyć się do tej debaty, mającświadomość, że konsekwencje zig-norowania bądź niereagowania nate problemy mogą spowodowaćzanik naszej republikańskiej formyrządzenia. Zagrożenie to najlepiej określił senator FrankChurch dwadzieścia lat temu, mówiąc:

Ta możliwość może w każdej chwili zwrócić się przeciw-ko Amerykanom i żadnemu z nas nie zostanie odrobinaprywatności, bowiem taka jest możliwość monitorowaniawszystkiego: rozmów telefonicznych, telegramów, wręcz ka-żdego przekazu. Nie będzie gdzie się ukryć. Jeśli ten rządprzeobrazi się w tyranię, jeśli jakiś dyktator przejmie w tymkraju władzę, technologiczne możliwości, jakie zapewniająrządowi służby specjalne, mogą umożliwić wprowadzenieabsolutnej tyranii i nie będzie już od tego odwrotu, ponieważnawet najostrożniejsze wysiłki zmierzające do połączenia siłw oporze przeciwko rządowi, bez względu na stopień ichprywatności, będą możliwe do przechwycenia przez rząd.Taka oto jest możliwość tej technologii…

Nie chcę, aby ten kraj kiedykolwiek przekroczył ten most.Znam możliwość wprowadzenia w Ameryce totalnej tyraniii musimy dołożyć starań, aby ta agencja i wszystkie inneposiadające tę technologię działały w ramach prawa i podwłaściwym nadzorem, abyśmy nigdy nie wpadli w tę otchłań,z której nie sposób będzie się wydostać.70

OSTATNIE ODKRYCIAOd listopada 1998 roku, kiedy to mój raport na temat

Echelonu został przedstawiony Kongresowi, międzynaro-dowe media i przedstawiciele rządów zwracają znacznąuwagę na ten system szpiegowski. Wraz z poznawaniem

jego możliwości coraz większego znaczenia nabiera py-tanie dotyczące możliwości jego nielegalnego wykorzy-stywania do omijania praw gwarantujących swobody oby-watelskie.

Opublikowany w maju 1999 roku raport brytyjskiegobadacza, Duncana Campbella, zatytułowany „Możliwościprzechwytywania 2000”, opracowany na zlecenie Komite-tu ds. Naukowo-Technicznej Oceny Opcji (Scientific andTechnological Options Assessment Committee; w skrócieSTOA) przy Parlamencie Europejskim kontynuuje docie-kania i ujawnianie możliwości inwigilacyjnej technologiiEchelonu. Wśród najistotniejszych danych zamieszczo-nych w tym raporcie, znajdujemy:71

• Początkowo sądzono, że systemy „wyszukiwaniasłów” będą stanowiły podstawę systemu, jednak okazałosię, że ta raczkująca technologia jest obecnie nieefektyw-na. Tym niemniej Echelon wykorzystuje system „voice-prints” rozpoznający głos mówiącego w ramach posłuchumiędzynarodowych rozmów telefonicznych.

• Amerykańskie agencje pil-nujące przestrzegania prawawspółpracują ze swoimi europejs-kimi odpowiednikami pod auspic-jami swego czasu tajnej organiza-cji ILETS (International Law En-forcement Telecomunications Se-minar – Międzynarodowe Semina-rium Telekomunikacyjne ds. Prze-strzegania Prawa) nad wykorzys-taniem nieformalnych możliwościpodłączenia się do wszelkich ist-niejących systemów telekomunika-cyjnych. Co więcej, rząd USA kon-tynuuje akcję dyplomatyczną ma-jącą na celu przekonanie wszyst-kich rządów o konieczności wpro-wadzenia prawa wymuszającego

na użytkownikach komputerów dostarczanie agencjomstojącym na straży prawa kluczy kodowych.

• NSA kontynuuje współpracę z amerykańskimi pro-ducentami oprogramowania w celu ograniczenia możliwo-ści kryptograficznych popularnych programów, takich jakLotus Notes czy przeglądarki internetowe w celu ułat-wienia agencjom wywiadowczym dostępu do informacjiprzesyłanych przez indywidualnych użytkowników kom-puterów.

• Ze źródeł zbliżonych do kół wywiadu wiadomoo rosnącym wykorzystywaniu możliwości przechwytywaniasygnałów w celu osiągania korzyści handlowych przezfirmy biorące udział w międzynarodowym handlu.

Raport zawiera oryginalną, nową dokumentację natemat systemów Echelonu i jego roli w przechwytywaniuinformacji przesyłanych przy pomocy satelitów telekomu-nikacyjnych, która obejmuje opis metod przechwytywaniaprzez systemy komputerowe NSA wiadomości przesyła-nych Internetem oraz przekazów cyfrowych.

Oficjalne potwierdzenie istnienia paktu UKUSAPrywatni poszukiwacze prawdy zostali w maju zasko-

czeni oświadczeniem australijskiego rzecznika agencji wy-wiadowczych, który w odpowiedzi na formalne zapytaniewystosowane przez Rossa Coultharta, reportera progra-mu Sunday Kanału 9, potwierdził istnienie paktu UKU-SA. Martin Brady, dyrektor DSD (Defence Signals Direc-

12 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 14: Nexus 11

toriate – Dyrektoriat Sygnałów Obrony) przyznał w piśmiez 16 marca, że jego agencja „współpracuje z odpowied-nimi organizacjami wywiadowczymi za granicą w ramachporozumienia noszącego nazwę UKUSA”.72

Dochodzenia prowadzone przez ParlamentEuropejski i Kongres USA

Rosnące zaniepokojenie wywołane szczególnym wyko-rzystaniem Echelonu dotarło w końcu do stolic i par-lamentów świata. Nacisk wywierany przez środowiskamiędzynarodowej finansjery na rządy zainteresowanychkrajów, spowodowany przemysłowym szpiegostwem pro-wadzonym przez Stany Zjednoczone, w wyniku któregoeuropejskie firmy poniosły wielomiliardowe straty, odniósłw końcu skutek.

W czerwcu rząd niemiecki poszedł za francuskim przy-kładem i oficjalnie zachęcił do stosowania przez firmyi obywateli szyfrowanych wiadomości bez jakichkolwiekograniczeń. Liderzy niemieckiego biznesu zostali maksy-malnie zaalarmowani, kiedy anonimowy informator, pra-cownik NSA, przyznał w sierpniu 1998 roku w niemieckiejtelewizji, że brał udział w kradzieży przemysłowych sek-retów producenta wiatrowych generatorów, firmy Ener-con, i przekazaniu ich jej głównemu amerykańskiemukonkurentowi, firmie Kenetech.73

Przypuszczalnie najważniejszym wydarzeniem dotyczą-cym szpiegowskiej działalności Echelonu, jakie zaszłow kręgach rządowych, jest wzrost zainteresowania nią zestrony członków Kongresu USA. Ponieważ Stany Zjed-noczone są dominującą stroną w pakcie UKUSA, ukróce-nie działalności amerykańskich agencji wywiadowczychbędzie wymagało wkroczenia w całą tę sprawę specjalnychkomisji Kongresu.74

O autorze:Patrick S. Poole jest wykładowcą zarządzania i ekonomiki w Col-

lege’u Bannockburn w Franklin w stanie Tennessee w USA, wcześniejpracował jako zastępca dyrektora Centrum Polityki Technologicznej(Center for Technology Policy) w Waszyngtonie. Jest autorem licz-nych artykułów poświęconych głównie sprawom związanym zeswobodami obywatelskimi i ochroną prywatności.

Przełożył Jerzy FlorczykowskiPrzypisy:

34. Brown v. Glines, 444 US 348 (1980).35. Radio Corporation of America, w latach 1919-1969 główne amery-

kańskie elektroniczno-nadawcze konsorcjum należące do General ElectricCompany. – Przyp. tłum.

36. International Telephone and Telegraph Corporation – amerykańskaspółka telekomunikacyjna, która przed swoim upadkiem w roku 1995odnosiła duże sukcesy. – Przyp. tłum.

37. Założona w roku 1851 amerykańska spółka telekomunikacyjna, którapo wieloletnich sukcesach została w roku 1988 przekształcona w WesternUnion Corporation, a następnie w roku 1991 w New Walley Corporation,po czym w roku 1993 ostatecznie zbankrutowała. – Przyp. tłum.

38. James Bamford, The Puzzle Palace: Inside the National SecurityAgency, America’s Most Secret Intelligence Organization (Zagadkowy pałac– wewnątrz Agencji Bezpieczeństwa Narodowego, najtajniejszej amerykań-skiej agencji wywiadowczej), Penguin Books, Nowy Jork, 1983, str. 314, 459.

39. External Collection Program, US Senate, Select Committee onIntelligence, „Supplementary Detailed Staff Reports on Intelligence andthe Rights of Americans” („Dodatkowe raporty personelu w sprawiewywiadu i praw obywateli amerykańskich”), Raport Końcowy, Vol. III, 23kwiecień 1976, str. 765.

40. United States v. United States District Court, 407 US 297 (1972).41. James Bamford, The Puzzle…, str. 370-373.42. Tamże, str. 381.43. Morton Halperin, Jerry Berman i inni, The Lawless State (Państwo

bezprawia), Penguin, Nowy Jork, 1976, str. 146.44. Seymour Hersh, „Huge CIA Operation Reported in US Against

Antiwar Forces” („Ujawnienie potężnej operacji CIA przeciwko siłomantywojennym”), New York Times, 22 grudzień 1974, str. 1.

45. Morton Halperin i Jerry Berman, str. 153; US Commission on CIAActivities within the United States, Report to the President (Raport prze-znaczony dla prezydenta), US Government Printing Office, Waszyngton,DC, 1975, str. 144.

46. 50 USC Sec. 1801 i kolejne.47. Znacznie więcej informacji na temat FISC można uzyskać z opisu

autora zatytułowanego „Inside America’s Secret Court: The ForeignIntelligence Surveillance Court”, The Privacy Papers, nr 2, Free CongressFoundation, Waszyngton, DC, 1998; korespondencję należy przesyłać naadres strony internetowej: ‹http://fly.hiwaay.net/~pspoole/fiscshort.html›.

48. Mike Frost, Michel Gratton, Spyworld: How CSE Spies on Canadiansand the World (Świat szpiegów, czyli jak CSE szpieguje Kanadyjczyków i całyświat), Seal/McClelland-Bantam, Toronto, 1995, str. 234-238.

49. Tamże, str. 238.50. Tamże, str. 93-97.51. Scott Shane i Tom Bowman, „Catching Americans in NSA’s Net”

(„Łapanie Amerykanów w sieć NSA”), Baltimore Sun, 12 grudzień 1995.52. Keith C. Epstein, John S. Long, „Security Agency Accused of

Monitoring US Calls” („Agencja bezpieczeństwa oskarżona o monito-rowanie rozmów w Stanach”), Plain Dealer, Cleveland, 1 lipiec 1988, str.1A, 10A.

53. Pete Carey, „NSA Accused of Forbidden Phone Taps” („NSAoskarżona o zakazane podsłuchy telefoniczne”), Mercury News, San Jose,2 lipiec 1988, str. 1A.

54. Duncan Campbell, „Somebody’s Listening” („Ktoś nasłuchuje”),The New Statesman, 12 sierpień 1988, str. 11.

55. Scott Shane i Tom Bowman, „Catching…56. Tamże.57. John Meritt, „UK: GCHQ Spies on Charities and Companies:

Fearful Whistleblowers Tell of Massive Routine Abuse” („ZjednoczoneKrólestwo: GCHQ szpieguje organizacje charytatywne i przedsiębiorstwa– przerażające oświadczenia demaskatorów na temat masowych, rutyno-wych nadużyć”), Observer, Londyn, 18 czerwiec 1992.

58. Hugh O’Shaughnessy, „Thatcher Ordered Lonrho Phone-Tap OverHarrods Affair” („Thatcher zarządza podsłuch telefoniczny Lonrhow związku ze sprawą Harrodsa”), Observer, Londyn, 28 czerwiec 1992;cytowane również w Nicky Hagera Secret Power: New Zealand’s Role in theInternational Spy Network (Tajna siła – rola Nowej Zelandii w między-narodowej sieci szpiegowskiej), Craig Potton Publishing, Nelson, NowaZelandia, 1996, str. 54.

59. „The Hill”, Dispatches, BBC Channel 4, 6 październik 1993.60. Tom Bowman, Scott Shane, „Battling High-Tech Warriors” („Wal-

czący wojownicy zawansowanej techniki”), Baltimore Sun, 15 grudzień 1995.61. Robert Dreyfuss, „Company Spies” („Szpiedzy spółek”), Mother

Jones, maj-czerwiec 1994.62. Cytowane w opracowaniu Bruce’a Liveseya zatytułowanym „Trolling

for Secret: Economic Espionage is the New Niche for Government Spies”(„Poławiacze sekretów – gospodarcze szpiegostwo nową niszą dla rządo-wych szpiegów”), Financial Post, Kanada, 28 luty 1998.

63. „US Spy Agency Helped US Companies Win Business Overseas”(„Amerykańska agencja szpiegowska pomogła amerykańskim spółkomw wygraniu zagranicznych kontraktów), Nikkei English News, 21 paździer-nik 1998.

64. Timothy W. Maier, „Did Clinton Bug Conclave for Cash?” („CzyClinton podsłuchiwał konklawe dla forsy?”), Insight, 15 wrzesień 1997. Tentrzyczęściowy cykl artykułów jest dostępny w Internecie pod adresem:‹http://www.insightmag.com/investiga/apecindex.html›.

65. Timothy W. Maier, „Snoops, Sex and Videotape” („Przewąchiwanie,seks i nagrania wideo”), Insight, 29 wrzesień 1997.

66. Matthew Fletcher, „Cook Faces Quiz on Big Brother Spy Net”(„Oszukańczy quiz w szpiegowskiej sieci Wielkiego Brata”), FinancialMail, Wielka Brytania, 1 marzec 1998.

67. Cytowane w opracowaniu Bruce’a Liveseya zatytułowanym „Trol-ling…

68. Mike Frost, Michel Gratton, Spyworld…, str. 224-227.69. Lucille Redmond, „Suddenly There Came Tapping…” („Nagle

pojawił się podsłuch…”), The Sunday Business Post, Irlandia, 9 marzec1998.

70. National Broadcasting Company, „Meet the Press”, 17 sierpień1975, zapis wywiadu opublikowanego przez Merkle Press, Waszyngton,1975, str. 6; cytowane w James Bamford, The Puzzle…, str. 477.

71. Pełną treść raportu można znaleźć pod adresem: ‹www.iptvre-ports.mcmail.com/interception–capabilities.htm›.

72. Patrz pod adresem: ‹http://sunday.ninemsn.com.au/sun–cover2asp?id=818›.

73. Tony Peterson, „US spy satellites «riding German firms’ secrets»”(„Amerykańskie satelity szpiegowskie wykonały «nalot na sekrety niemiec-kich firm»”), The Sunday Telegraph, Londyn, 11 kwiecień 1999.

74. Daniel Verton, „Congress, NSA butt heads over ECHELON”(„Kongres, bodzące łby NSA nad Echelonem), Federal Computer Week,3 czerwiec 1999, adres strony internetowej: ‹www.fcw.com/pubs/fcw/1999/0531/web-nsa-6-3-99.html›.

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 13

Page 15: Nexus 11

Pozorowana wojnaz narkotykami ma

na celu odwrócenieuwagi opinii

publicznej odrzeczywistychmocodawcówstojących za

handlem nimii jednocześnie

wyeliminowaniez rynku

konkurentówmogących zagrozić

ich interesom.

Część 1

Uri DowbenkoCopyright 1998 by U. Dowbenko

„alt.media”P.O. Box 43

Pray, Montana 59065USA

E-mail: u.dowbenko@http://www.mailcity.com

W swoim monumentalnym dziele Defrauding America (Okradanie Amery-ki) były oficer śledczy Federalnego Urzędu Lotnictwa (Federal Avia-

tion Administration; w skrócie FAA) Rodney Stich pisze:„Po wyborze Clintona na prezydenta Stanów Zjednoczonych jego administ-

racja i Departament Sprawiedliwości zablokowali wszystkie śledztwa i oskar-żenia dotyczące Inslaw, October Surprise, operacji CIA dotyczących handlunarkotykami i prania brudnych pieniędzy, BNL, BCCI i Iraqgate.

Po opuszczeniu Arkansas Clinton miał wiele do ukrycia, jeśli chciał zostaćprezydentem Stanów Zjednoczonych. Dopuścił się poważnych przestępstwwykorzystując rządowe środki i siłę do zaspokajania swojego popędu płcio-wego, zażywając narkotyki, tuszując nielegalny handel bronią prowadzonyprzez CIA z terenu Arkansas i związany z nim handel narkotykami. Tajem-nicze zgony, zabójstwa i pobicia ludzi będących w posiadaniu informacjimogących ujawnić tę nielegalną działalność jeszcze bardziej powiększyłyproblemy Clintona. Aby ochronić się przed tym, potrzebował mocnej zbroizłożonej z wpływowych przedstawicieli rządu. Miał szczęście, że amerykańskiemedia nie ujawniły tych ciężkich przestępstw.

Postąpiono zgodnie z regułą: „Nie pytaj i nie opowiadaj”.Klasyczne już dziś studium Sticha Defrauding America przedstawiające

część amerykańskiej historii XX wieku zawiera niepodważalne dowody spon-sorowanego przez państwo terroryzmu uprawianego przez rząd Stanów Zje-dnoczonych. Na ten bezprecedensowy zbiór informacji zawarty w tej książcezłożyło się kilkadziesiąt wewnętrznie spójnych i wzajemnie się potwierdzają-cych zeznań demaskatorów, pracowników agencji rządowych.

CZY „CIA” TO SKRÓT OD SŁÓW „KOKAINA W AMERYCE”(„COCAINE IN AMERICA”)?

W rozdziale zatytułowanym „Koronne dowody” Stich przytacza zeznaniewieloletniego pracownika FBI, specjalnego agenta Richarda M. Tausa, któryopowiada o dowodach jednoznacznie świadczących, że grupa CIA o nazwie„K-Team” zajmowała się handlem narkotykami.

„Grupa «K-Team»” – pisze Stich – „miała parawan w postaci bardzopatriotycznie brzmiącej nazwy Narodowy Instytut Wolności (National Fre-edom Institute) i nadawała swoim akcjom nazwę «Enterprise» («Przedsię-wzięcie»). Taus stwierdził, że były to «przedsięwzięcia», które wielokrotniewypływały na światło dzienne podczas przesłuchań prowadzonych przez Kon-gres w sprawie afery Iran-Contra. Zespół Tausa odkrył, że «K-Team» byłagrupą na usługach CIA zaangażowaną w handel narkotykami, zagrabianieoszczędności i pożyczek oraz działalność, która zyskała później miano Irangatei Iraqgate”.

Kolejny informator Sticha, Gene „Chip” Tatum, w pełni potwierdza teoskarżenia. Był pilotem helikoptera, który przewoził w Ameryce ŚrodkowejOlivera Northa, Felixa Rodrigueza (alias Max Gomez) i Williama Barra(pełnomocnika należącej do CIA lotniczej firmy transportowej Southern AirTransport, a później, w czasach prezydentury George’a Busha, ministrasprawiedliwości i prokuratora generalnego USA).

Tatum opisał Stichowi pewną telekonferencję, która została zwołana w celu„ustalenia, gdzie zniknęło ponad 100 milionów narkodolarów w czasie trzyeta-powej podróży z Panamy do Kolorado, Ohio i Arkansas. Ta kradzież dotknęłajedno z «przedsięwzięć»…” Pierwszy zadzwonił Fernandez, który oświadczyłOliverowi Northowi, że „pieniądze przepadły na odcinku z Panamy doArkansas, co oznacza, że stoi za tym Seal, Clinton lub Noriega”.

Jak widać, między złodziejami nie obowiązywały żadne zasady honoru, jakoże zarówno pilot Barry Seal, jak i gubernator Arkansas Bill Clinton orazpanamski generał Manuel Noriega byli podejrzani o uszczuplanie kokaino-

14 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 16: Nexus 11

„Tatum twierdzi, że po tejrozmowie Barr wykręcił jakiś

numer i z miejsca uzyskałpołączenie z gubernatorem

Billem Clintonem. Barrwyjaśnił Clintonowi, że dzwoniw sprawie zaginięcia ponad 100milionów dolarów należącychdo «Przedsięwzięcia», które

przepadły w drodze z Panamydo Arkansas...”

wych dochodów George’a Busha. A oto jak według Ge-ne’a „Chipa” Tatuma współpracują ze sobą Dixie Mafia1

i Yankee Mob2:„Piętnaście minut później zadzwonił przenośny telefon

i okazało się, że na linii jest wiceprezydent George Bushi rozmawia z Williamem Barrem” – podaje Stich. – „Mó-wiąc o brakujących pieniądzach, Barr powiedział w pew-nym momencie: «Uważam, że żadne ze źródeł nie jest natyle zuchwałe, aby odessać tak dużo pieniędzy. Bardziejprawdopodobne wydaje mi się, że każdy z nich wziął częśćwywołując tak duży ubytek…»

„Tatum twierdzi, że po tej rozmowie Barr wykręciłjakiś numer i z miejsca uzyskał połączenie z gubernatoremBillem Clintonem. Barr wyjaśnił Clintonowi, że dzwoniw sprawie zaginięcia ponad 100 milionów dolarów należą-cych do «Przedsięwzięcia», które przepadły w drodzez Panamy do Arkansas. Dodał, że razem z OliveremNorthem będzie szukał ich na panamskim odcinku, za-znaczając przy tym, że sprawa musi być rozwiązana, boinaczej mogą być «duże kłopoty»”.

Problem został najwidoczniej rozwiązany. Bill Clintonzostał prezydentem – jednym z niewielu „przygotowywa-nych” przez CIA ludzi do objęcia tego stanowisko wciąg-niętych na „listę kandydatów”, jak podają Terry Reedi John Cummings, autorzy Comp-romised (Uzgodniony).

Przy innej okazji Tatum prze-woził grupę do Santa Ana w Hon-durasie mającą odbyć spotkaniez Enrique Bermudezem i innymiprzywódcami Contra oraz wizyta-cję przetwórni kokainy.

„Tatum opisuje silny zapachpaliwa odrzutowego i acetonuoraz wielkie zbiorniki na paliwobez pokryw, w których znajdowałosię paliwo i liście” – pisze Stich.– „Tatum powtórzył słowa OliveraNortha: «Jeszcze rok tego i wszys-cy będziemy mogli odejść na eme-ryturę…» [A jeśli nie na emerytu-rę, to może do radiowego talk-showu Ollie Northa?A może ktoś wystartowałby w wyborach do senatu, a możenawet prezydenckich, głosząc antynarkotykowy programi nawołując do państwa prawa? Arogancja tych kryminali-stów jest wręcz niewiarygodna]. North dodał jeszcze:«Jeśli, oczywiście, uda się nam utrzymać tych arkansaskichkmiotków w ryzach» – mając na myśli Barry’ego Sealai gubernatora Clintona.

Przysłuchując się tym rozmowom, Tatum przypomniałsobie uwagę, jaką usłyszał od oficerów, kiedy zacząłnarzekać na przewożenie narkotyków: «Nie mów o tymnikomu. Wśród twoich dowódców nie ma nikogo, ktobyłby wystarczająco ważny»”.

To nie żarty. Słysząc uwagi Olivera Northa na tematzwiązku George’a Busha i Billa Clintona z handlemnarkotykami, Tatum stwierdził, że lepiej posłuchać tejrady.

STICH PRZECIWKO SYSTEMOWIByły rządowy oficer śledczy Rodney Stich jest jednym

ze współczesnych nieznanych bohaterów. Jego osobistepoświęcenie w ujawnianiu przestępstw rządu i ich tuszo-wania sprawiło, że zaczęto go nękać, uwięziono i do-prowadzono do bankructwa. Jego historia do złudzeniaprzypomina oskarżenia kierowane pod adresem dysyden-

tów w Związku Radzieckim. Ścigany jak zwierz i prawiezniszczony przez agentów rządowych dzisiejszego PaństwaBezpieczeństwa Narodowego Ameryki Stich zdołał jednakprzetrwać.

Jego licząca 753 strony książka Defrauding America(niedawno ukazało się jej rozszerzone i przejrzane trzeciewydanie) jest najwyraźniej owocem miłości, choć opowia-da o zbrodniach, korupcji i ich tuszowaniu przez Federal-ny Rząd Stanów Zjednoczonych końca XX wieku. Stwier-dzenie, że jest to książka ważna, to mało, jest ona wręcznieodzowna dla każdego, kto chce poznać zakulisowepoczynania wielkiego rządu, wielkiego biznesu i zorgani-zowanej przestępczości, które w wielu przypadkach sąodrostami tej samej bestii. Przyszłe pokolenia będą trak-towały ją jako kamień milowy, jak dzisiaj traktujemyDecline and Fall of the Roman Empire (Upadek CesarstwaRzymskiego) Edwarda Gibbona. Dlaczego? Dlatego, żeDefrauding America zawiera dowody prima facie prawneji sądowej korupcji, tak okropnej i monstrualnej, że przera-sta to wszelkie wyobrażenia.

Jak do tego doszło? Rodney Stich był kiedyś oficeremśledczym Federalnego Urzędu Lotnictwa. Stykając sięprzez wiele lat z lawiną raportów dotyczących nadużyći niedbalstwa w lotnictwie, stał się demaskatorem. Potężne

moce, którym rzucił wyzwanie,spętały go, fałszywie oskarżyłyi uwięziły.

W czasie swojej „dieslowskiejterapii” polegającej na ustawicz-nym przerzucaniu go z więzieniado więzienia mającym uniemożli-wić mu wniesienie apelacji spotkałinnych demaskatorów z innychagencji rządowych Stanów Zjed-noczonych i przeprowadził z nimiwywiady. Zebrał tak dużo infor-macji, że mógł w końcu napisaći wydać Defrauding America.

W czasie niedawno przeprowa-dzonego wywiadu powiedział:

„Przyczyną pierwszego osadze-nia mnie w więzieniu była tak zwana «obraza sądu». Jakjuż zapewne wiadomo, odkryłem bardzo poważne zanie-dbania rządu dotyczące całego szeregu katastrof lotni-czych. To odkrycie spowodowało, że stałem się swegorodzaju aktywistą przeciwstawiającym się korupcji rządu.

Podążając przez szereg lat zdecydowanie tym tropem,gromadziłem coraz więcej informacji pochodzących odinnych rządowych agentów i zacząłem zdawać sobie spra-wę z innych form korupcji panoszącej się w rządzie.Wszystko to odbywało się za przyzwoleniem Departamen-tu Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych, który krył teniegodziwości, z czym spotykam się od trzydziestu lat.Jeśli Departament Sprawiedliwości blokuje wymierzaniesprawiedliwości, niewiele da się zrobić. Udało mi sięodkryć pewien szczególny paragraf – przypuszczalnie jes-tem jednym, który go kiedykolwiek zastosował – mającyjednoznaczną wymowę.

Chodzi tu o Paragraf 18 punkt 4, który stwierdza:«Ktokolwiek wie o przestępstwie federalnym i natych-miast nie doniesie o nim federalnemu sędziemu lubinnemu przedstawicielowi władz federalnych, staje sięwinny zatajenia przestępstwa». Pomyślałem więc, żeto doskonała okazja do przełamania obstrukcji eg-zekwowania prawa ze strony Departamentu Sprawie-dliwości. Wniosłem oskarżenie, żądając od sędziego

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 15

Page 17: Nexus 11

Wiele działań o charakterzekryminalnym, takich jak

narkotyzowanie Ameryki przezCIA, jest trudne do wyobrażenia

dla większości Amerykanów,którzy są odizolowani od

prawdy przez obłudny Kongresi większość mediów.

przyjęcia moich dowodów oraz dowodów innych agentów,których poznałem. Chociaż sędziowie są z mocy prawa dotego zobowiązani, odmówili”.

Co było potem?„Czasami zamykali sprawę bez jakichkolwiek przesłu-

chań, nie pozwalając mi nawet wyłuszczyć, o co chodzi.Kilka razy wydawali mi zakaz dostępu do sądów federal-nych. Jest to, oczywiście, niezgodne z prawem i konstytu-cją. To również obstrukcja prawa

Wraz ze wzrostem mojej wiedzy o kryminalnych działa-niach rządu – kiedy rozpocząłem zbieranie poważnychdowodów na temat handlu narkotykami przez CIA – zno-wu zacząłem zgłaszać doniesienia, nawet mimo zakazudostępu do sądów federalnych ze strony sędziów federal-nych, który wydali oni wbrew prawu. Wtedy oskarżylimnie o obrazę sądu za próbę zgłoszenia działalnościo charakterze przestępczym, którą zgodnie z prawemmam obowiązek zgłosić”.

Ponieważ adwokaci często go zdradzali, zaczął samreprezentować siebie i nauczył się nawigować po mętnychwodach korupcji amerykańskiego systemu sądownictwa.Wielokrotnie wpadał na mielizny i ostatecznie utknął jakowięzień.

„Adwokaci mówią mi od lat, że jeśli zgodzą się mniereprezentować, to będzie to ko-niec ich kariery, bowiem rząd mataką władzę, że może z łatwościąwpłynąć na karierę każdego z nich.Początkowo zostałem skazany nasześć miesięcy więzienia za obrazęsądu. Ja, który próbowałem do-nieść o przestępstwie, w któregozatuszowanie zamieszani są Depa-rtament Sprawiedliwości i sędzio-wie federalni. Tak się składa, żesędziowie federalni musieli byćnaciskani przez DepartamentSprawiedliwości, ponieważ to właśnie ten departamentwnosił oskarżenie”.

Czy to możliwe, że pracowali oni ręka w rękę w celuzatuszowania tej przestępczej działalności?

„Tak, i warto zauważyć, że w początkowym stadium,w jednej z moich pierwszych książek, w drugim wydaniuUnfriendly Skies (Nieprzyjazne niebo), wymieniam federal-nych sędziów i personel Departamentu Sprawiedliwości jakowinnych blokowania raportów, które składałem jako dowódprzestępczej działalności związanej z całą serią katastroflotniczych. Kiedy później poszedłem do federalnego sąduz całym szeregiem innych oskarżeń, te same indywiduaoskarżyły mnie o obrazę sądu za to, że starałem się obnażyćkryminalną działalność, w którą były właśnie zamieszane”.

Tak więc hasło „Sprawiedliwość dla wszystkich” zawar-te w Amerykańskiej Deklaracji Lojalności, okazuje się byćniesmacznym żartem.

DOWODY PROWADZENIA HANDLU NARKOTYKAMIPRZEZ CIA I DEA3

We wstępie do Defrauding America Stich pisze:„Niniejsza książka ujawnia przestępczą i wywrotową

działalność wysoko postawionych osobistości z trzech wy-działów rządu federalnego. Podaje ona przyczyny, z powo-du których społeczeństwo nie jest informowane o prze-stępczych aktach skierowanych przeciwko Stanom Zjed-noczonym i ich obywatelom popełnianym przez ludzi,którzy zostali obdarzeni zaufaniem i którym poleconozapobieganie tego rodzaju aktom.

Wiele działań o charakterze kryminalnym, takich jaknarkotyzowanie Ameryki przez CIA, jest trudne do wyob-rażenia dla większości Amerykanów, którzy są odizolowa-ni od prawdy przez obłudny Kongres i większość mediów.Dla tych z nas, którzy znają tę działalność, mając kontaktz nią od środka, włącznie z tymi, którzy w niej de factouczestniczyli, pytanie, czy CIA angażuje się w handelnarkotykami, brzmi tak samo jak pytanie pilota, czysamolot lata. Oczywiście, że tak, samoloty latają, a CIA odpięćdziesięciu lat zajmuje się szmuglem narkotyków doStanów Zjednoczonych”.

Jednym z najbardziej „wybuchowych” rozdziałów ksią-żki jest rozdział „Handel narkotykami prowadzony przezCIA i DEA”. Zawiera on wypowiedzi byłych agentów CIAi DEA, którzy uczestniczyli w tym procederze.

„Spędziłem setki godzin przy słuchawce telefonu pro-wadząc trójstronne rozmowy z personelem CIA i DEA,ich żonami, pewnym agentem Mossadu4 i Rossem Pero-tem” – pisze Stich. – „Często rozmowy miały charakteropisów przeżyć jakiegoś pilota, który zwierzył się z nichinnemu pilotowi, przy czym każdy z nich wiedział, żejakiekolwiek zmyślenie zostanie natychmiast rozpoznaneprzez drugiego. Byłem niczym wtyczka w tajnych działa-niach CIA. Pozyskiwane w ten sposób informacje stanowi-

ły cenne uzupełnienie tego, czegodowiedziałem się jako oficer śled-czy Federalnego Urzędu Lotnict-wa oraz ofiara szykan ze stronyDepartamentu Sprawiedliwości”.

Na przykład wzajemnie potwie-rdzające się zeznania byłych pra-cowników CIA, Gunthera Russba-chera i Trentona Parkera, wskazu-ją jednoznacznie, że kolumbijskiekartele narkotykowe zostały zor-ganizowane przez CIA.

„Parker opowiedział, w jakisposób CIA organizowało spotkania, na których różnikolumbijscy hurtownicy narkotyków zorganizowali sięw kartel narkotykowy…” – pisze Stich. – „Oświadczył, żena pierwszym spotkaniu było obecnych około 20 kolumbij-skich dealerów i że w drugim i ostatecznym zebraniu,które odbyło się w Hotel Internationale w Medellín,wzięło udział około 200 dealerów… Cartel Medellín zostałzałożony w grudniu 1981 roku i każdy z członków założy-cieli wpłacił wpisowe w wysokości 35 000 dolarów, któreprzeznaczono na utworzenie sił ochrony przeznaczonychdo osłony operacji narkotykowych kartelu”.

Co więcej, Stich podaje, że agent CIA Gunther Rus-sbacher „potwierdził odbycie się wymienionych przez Par-kera zebrań i dodał, że we wrześniu 1981 roku miałomiejsce jeszcze spotkanie wstępne w Buenaventura w Ko-lumbii, na którym ustalono tryb przyszłych spotkań. Rus-sbacher, który był na nim obecny, powiedział, że jegoinicjatorem było CIA i że miało ono na celu umożliwienieszmuglu narkotyków do USA. Jednocześnie dawało CIAmożliwość układu z całą grupą, a nie z poszczególnymidealerami z osobna”.

Co to oznacza? Otóż to, że głośna tak zwana „wojnaz narkotykami” stała się po prostu operacją, której celembyło wyeliminowanie konkurencji w usankcjonowanymprzez państwo handlu narkotykami.

„Przeciętny Amerykanin nie jest świadom wagi krymi-nalnej działalności CIA, a to dzięki tuszowaniu jej i dez-informacji szerzonej przez podległe establishmentowi me-dia” – pisze Stich. – „Od lat szerzy się zdeprawowany

16 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 18: Nexus 11

Według informatorów Sticha,byłych demaskatorów DEA, ta

amerykańska agencja stworzonado kontroli napływu narkotykówdo Stanów Zjednoczonych, jest

tak skorumpowana, że defacto sama stała się kartelem

narkotykowym.

sposób myślenia. Zainicjowanie wojen w Wietnamiei zbrodniczych działań zarówno w Wietnamie, jak i Ame-ryce Środkowej to już rutynowe działania…”

Chociaż CIA nie ma prawa zgodnie ze statutem działa-nia wewnątrz Stanów Zjednoczonych, nic sobie z tego nierobi. Zaangażowała się i nadal angażuje w różne przestęp-cze działania przeciwko obywatelom USA. Kryjąc się zafałszywymi fasadami okrada wszystkie rodzaje instytucjifinansowych USA, łącznie z oszczędnościami, pożyczkami,bankami i towarzystwami ubezpieczeniowymi. CIA jestgłównym uczestnikiem grabieży zasobów wymienionychw Rozdziale 11, czyniąc z ich statutowej ochrony pułapkęna nieostrożnych Amerykanów.

Według informatorów Sticha, byłych demaskatorówDEA, ta amerykańska agencja stworzona do kontrolinapływu narkotyków do Stanów Zjednoczonych, jest takskorumpowana, że de facto sama stała się kartelem nar-kotykowym. Oto przykład jej przestępczej działalności,która nigdy nie stała się przedmiotem dochodzeń prowa-dzonych przez Departament Sprawiedliwości.

„4 kwietnia 1993 roku otrzymałem pierwszy z całej seriitelefonów od byłego pilota DEA, Basila Abbotta, który odroku 1973 przewoził drogą lotniczą ze Środkowej i Połu-dniowej Ameryki dla DEA jej samolotami narkotyki”– pisze Stich. – „Abbott był w wię-zieniu pod zarzutem złamania za-sad przewidzianych dla zwolnio-nych warunkowo, co rzekomo na-stąpiło w czasie podróży z Austinw Teksasie do Missouri. Złamanietych zasad polegało na nieudanejpróbie przekonania agentówDEA, że nie uczynił nic, co możnaby potraktować jako pogwałcenietych zasad. Faktycznym powodemjego aresztowania były jego stara-nia zainteresowania środków ma-sowego przekazu swoimi oskarżeniami, że DEA rutynowoszmugluje narkotyki do Stanów Zjednoczonych… Abbottwymienił innych pilotów DEA, którzy pracując na zlecenieDEA pilotowali wyładowane narkotykami samolotyz Ameryki Środkowej do Stanów Zjednoczonych. Byli toFloyd Carlton, Cesar Rodriguez, Daniel Miranda, GeorgePhillips i wielu innych…”

Podana przez Abbotta intensywność lotów z narkoty-kami była ogromna. „Na niektórych pasach w Belizei Nikaragui ruch był jak na Grand Central Station”– powiedział.

„Loty te były zyskowne dla każdego, nie wyłączającpilotów” – podaje dalej Stich. Poza rządową pensją pi-loci DEA otrzymywali dodatkowe pieniądze lub mielikorzyści uboczne. „Abbott otrzymał 60 000 dolarów i 50funtów (22,7 kg) «trawki» za jeden tydzień latania doIndian Miskito… Opowiedział mi o locie do Panamyz agentem DEA, George’em Phillipsem [Phillips byłkontraktowym agentem CIA oddelegowanym do DEA].W czasie postoju w Belize w celu uzupełnienia paliwaPhillips otworzył aluminiową walizkę, w której znajdo-wała się sterta taśm i dyskietek oznakowanych «Inslaw».Phillips wyjawił Abbottowi, że te taśmy zawierają księ-gowość fikcyjnej spółki używanej przez dealerów nar-kotyków. To oprogramowanie, noszące nazwę «Promis»zostało kiedyś ukradzione z firmy «Inslaw» przez pra-cowników Departamentu Sprawiedliwości, którzy póź-niej sprzedali je obcym rządom i kartelom narkotyko-wym…

Abbott opisał swoje częste kontakty z szefem Środko-woamerykańskiego Biura DEA, Sante Bario, oraz sposób,w jaki DEA uciszyła go, aby utrzymać w tajemnicy przedopinią publiczną operacje szmuglu narkotyków prowadzo-ne przez CIA i DEA… Prawnicy DEA i DepartamentuSprawiedliwości oskarżyli go o złamanie federalnych prze-pisów w sprawie narkotyków i doprowadzili do jegouwięzienia… Kiedy doprowadzono go przed rejonowegosędziego Shannona w San Antonio, usiłował wyjaśnićswoje obowiązki w ramach DEA oraz opisać szmugielnarkotyków prowadzony przez DEA i CIA, lecz prawnicyDepartamentu Sprawiedliwości i sędzia wyłączyli go z po-stępowania. Po powrocie do celi strażnik podał mu kanap-kę posmarowaną masłem orzechowym doprawionym stry-chniną, co wywołało konwulsje i jego śmierć. Jako oficjal-ną przyczynę śmierci w opisie sekcji zwłok podano asfik-sję”.

BEZKARNI PRZESTĘPCY NA WYSOKICHSTANOWISKACH

Stich wymienia w swojej książce cały szereg znanychnazwisk: urzędników państwowych i znanych polityków,winnych popełnienia poważnych przestępstw. Są wśródnich oczywiście takie osobistości ze świata polityki, jak Bill

Clinton, George Bush, WilliamBarr i Oliver North.

W tym miejscu nasuwa się py-tanie, czy Stich był kiedykolwiekoskarżony lub czy grożono muz powodu zniesławiających treścizawartych w jego książce lub żejakiś fakt w niej podany nie jestprawdą.

„Nie, coś takiego nigdy niemiało miejsca” – oznajmił Stich.– „Jednak kilka miesięcy temu sta-ło się coś ciekawego. W Mena

w Arkansas pracował agent DEA, Michael Hurley”.Nawiasem mówiąc w Mena mieści się niewielkie rol-

nicze lotnisko, które pod koniec lat osiemdziesiątychpełniło rolę punktu przerzutowego narkotyków do StanówZjednoczonych.

„Jego nazwisko po raz pierwszy pojawiło się w związkuze sprawą «Inslaw» – pisze dalej Stich. – „Michael Rico-nosciuto był zamieszany w zmianę oprogramowania In-slaw, które ludzie z Departamentu Sprawiedliwości ukra-dli tej firmie. Kiedy Kongres zażądał w końcu, by Riconos-ciuto potwierdził wszystko, wezwano go do DepartamentuSprawiedliwości i oświadczono: «Jeśli to potwierdzisz, tocię dopadniemy»”. Riconosciuto nie przestraszył się tejgroźby i złożył zeznanie. Tydzień później Michael Hurley,który był agentem DEA w Nikozji, został przeniesiony dostanu Washington, gdzie zamieszano go i oskarżono o po-wiązania z handlem narkotykami, co było moim zdaniemfałszywym oskarżeniem”.

Zatem Hurley był tym, który pierwszy ustawił Riconos-ciuto?

„Hurley był głównym agentem DEA w Mena i dobrzewiedział o szmuglu narkotyków na początku lat osiem-dziesiątych”.

Tak oto dotarliśmy do miejsca, gdzie krzyżują sięróżne przestępcze operacje i ich tuszowanie, które nie-żyjący już dziennikarz Danny Casolaro nazwał ogólnie„Ośmiornicą” („Octopus”). Ośmiornica to według Ca-solaro ogólnoświatowy spisek oszustów tworzących luźnopowiązaną sieć składającą się z byłych pracowników CIA,

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 17

Page 19: Nexus 11

Ludzie zatrudnieni nastanowiskach państwowychzabiegają o przychylność

przemysłu i robią wszystko,aby zebrać jak najwięcej

dodatnich punktów, tak abypo opuszczeniu stanowisk

rządowych dostać jak najlepiejpłatną pracę w przemyśle.

wojskowych, postaci ze świata zorganizowanej przestęp-czości oraz byłych urzędników państwowych, którzywspółpracowali ze sobą w ramach różnych przedsięwzięć,takich ja produkcja broni, pranie brudnych pieniędzy,oszustwa na dostawach i wymuszenia.

„Tymczasem” – dodaje Stich – „Lester Coleman, autorThe Trail of Octopus (Szlak Ośmiornicy) pracował w Bej-rucie i Nikozji jako agent Wywiadowczej Agencji Obrony5.Pracując pod przykrywką w Christian Broadcast Network(Chrześcijańska Sieć Nadawcza) miał za zadanie szpiego-wanie DEA”.

Dlaczego DIA nie dowierzała DEA?„Moim zdaniem DIA czuła, że DEA zaangażowała się

po uszy w handel narkotykami” – wyjaśnia Stich. – „Chcie-li wiedzieć, co się dzieje. Coleman był ich pracownikiemoperacyjnym w Nikozji. DIA używało Christian BroadcastNetwork (będącej własnością Pata Robertsona) jako przy-krywki do swojej działalności. Podczas pracy w NikozjiColeman odkrył, że Michael Hurley i DEA działająw «rurociągu narkotykowym», który utworzyły wspólnieCIA, DEA oraz syryjscy i libańscy handlarze narkotyków.Jako kanału przerzutowego narkotyków używają samolo-tów linii lotniczych Pan-Am. To właśnie ten «rurociąg»– sposób jego działania – umożliwił terrorystom pod-łożenie bomby na pokładzie lotu103 samolotu Pan-Amu. Właśnietu wkracza Michael Hurley. Cole-man twierdzi, że DEA i Hurleywiedzieli o «rurociągu» i działaliw nim”.

„Michael Hurley wysłał domnie cztery miesiące temu fax”– dodaje Stich – „w którym oświa-dczył, że słyszał, iż rozpowszech-niam o nim różne fakty w Inter-necie. Zagroził, że jeśli okaże sięto nieprawdą, to mnie zaskarży.Odpowiedziałem mu również fa-xem, w którym napisałem: «Praw-dę mówiąc, nic nie zamieszczałem w Internecie na pańskitemat. Ale skoro już się skontaktowaliśmy, chciałbym, abyodpowiedział pan, czy pracował pan w DEA w Arkansasna początku lat osiemdziesiątych». Nigdy nie odpowie-dział. Zwróciłem się więc do Colemana, który potwierdził,że to prawda”.

Jeszcze jeden bezkarny kryminalista?„Jeśli chodzi o bezkarnych kryminalistów” – stwierdza

Stich – „zalicza się do nich znaczna część pracownikówDepartamentu Sprawiedliwości, ale kto ich oskarży?”

INSTYTUCJONALNA KORUPCJACo Stich uważa za instytucjonalną korupcję, która trwa

już od co najmniej trzydziestu lat?„Jeśli chodzi o korupcję panoszącą się w Departa-

mencie Sprawiedliwości, to jestem w stanie udokumen-tować ostatnie trzydzieści lat jej trwania, od momentukiedy zostałem federalnym oficerem śledczym” – odpo-wiada Stich. – „Pracowałem wówczas, w latach sześć-dziesiątych, w Federalnym Urzędzie Lotnictwa i nawetoskarżyłem na piśmie J. Edgara Hoovera6 o tuszowanieprzestępstw i obstrukcję prawa. Jak wiadomo, pracownikfederalny nie może czegoś takiego puścić płazem. Jestteż pewny federalny przepis, który oskarżenie urzędnikapaństwowego bez wystarczających dowodów czyni bar-dzo poważnym przestępstwem. Teraz mam mnóstwo do-wodów. Wtedy był rok 1965. Miałem z nim kontakty

od pewnego czasu, przedstawiając mu przestępczą dzia-łalność, którą odkryłem w Federalnym Urzędzie Lot-nictwa, jak również w czasie pracy jako niezależny oska-rżyciel.

Potrafiłem udokumentować inne rodzaje działalnościprzestępczej, nie tylko dotyczącej serii katastrof związa-nych z FAA [Federal Aviation Administration – Federal-ny Urząd Lotnictwa]. Byłem rozwścieczony tym, co siędziało, i ciągłymi katastrofami. Co pół roku miała miejsceokropna katastrofa. Wymusiłem w końcu czteromiesięcz-ne przesłuchania personelu FAA, w których występowa-łem jako niezależny oskarżyciel. W tym czasie prowadzi-łem przesłuchania i przedstawiłem zeznania oraz solidnedowody w liczącym 4 000 stron sprawozdaniu. W czasieprzesłuchań złapałem zarząd FAA na krzywoprzysięstwie,usiłowaniu krzywoprzysięstwa i oszustwie, które byłemw stanie dowieść.

Ludzie nie zdają sobie sprawy ze znaczenia tego, coopisuję w Unfriendly Skies. Nigdy wcześniej nie zdarzyłosię w FAA i chyba już się nie powtórzy, aby jeden z jegokluczowych oficerów śledczych wymusił przesłuchania sa-mego FAA, które przeobraziło się w przesłuchanie oskar-żające. Przedstawiam świadków, dostarczam dokumentyi jednocześnie w czasie przesłuchań dzieją się bardzo

dziwne rzeczy. Dochodzi do jesz-cze dwóch katastrof, w czasie któ-rych w jednej z nich ginie ponadstu ludzi. Ich przyczynami były od-kryte przeze mnie nieprawidłowo-ści i nastąpiły one w obszarze ob-jętym moim zakresem obowiąz-ków. Wynikały z tej samej przy-czyny, którą wywlokłem na światłodzienne, a której istnieniu zaprze-czało kierownictwo FAA. Nadałoto całej sprawie diabelski wymiar”.

Jakie są zatem przyczyny koru-pcji? Czyżby linie lotnicze dawałyłapówki kierownictwu FAA? Jaka

była motywacja tych nie kończących się przestępstw, tu-szowań i pogwałceń prawa dotyczących bezpieczeństwalotów?

„Jest wiele przyczyn” – wyjaśnia Stich – „a jedną z nichjest syndrom obrotowych drzwi, który występuje w wielurządowych agencjach. Ludzie zatrudnieni na stanowiskachpaństwowych zabiegają o przychylność przemysłu i robiąwszystko, aby zebrać jak najwięcej dodatnich punktów, takaby po opuszczeniu stanowisk rządowych dostać jak naj-lepiej płatną pracę w przemyśle.

Jest jeszcze, oczywiście, nacisk wywierany na FAAprzez członków Kongresu, którzy otrzymują niezłe datkiod przemysłu. I kiedy te naciski są wywierane na góręFAA, to oczywiście schodzą stopniowo w dół. Dla wszyst-kich pracowników FAA, którzy biorą w tym udział, sąprzewidziane pewne nagrody. Tak więc ten, kto próbujewykonywać swoją pracę uczciwie i upiera się przy takimsposobie jej wykonywania, naraża się na odwet, zaś ci,którzy biorą udział w tej grze, otrzymują nagrody.

Mamy więc w FAA ludzi niekompetentnych. Dostająsię do władz i nie chcą się narażać przemysłowi. Popierwsze, nie są na tyle kompetentni, aby móc ich przyła-pać. Zadaniem inspektora jest ujawnianie bezprawnychlub niebezpiecznych praktyk. Ludzie u władzy nie chcąo tym słyszeć. Raporty idą do kosza. Jeśli inspektor upierasię, jest wiele sposobów, aby się na nim zemścić, jeśli niezrozumie, o co tu chodzi.

18 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 20: Nexus 11

FAA utworzono w roku 1958 przekształcając CivilAeronautics Association (Stowarzyszenie Lotnictwa Cywi-lnego), po tym jak samolot United Airlines7 staranowałsamolot TWA8 nad Wielkim Kanionem. Wypadek tennarobił takiego szumu, że Kongres uchwalił w roku 1958Federal Aviation Act (Federalne Prawo Lotnicze). W śladza tym utworzono FAA. Zadaniem FAA jest pilnowaniebezpieczeństwa oraz wydawanie zasad i regulaminów,a także zatrudnianie inspektorów, którzy są odpowiedzia-lni za pilnowanie przestrzegania przepisów ujętych w wy-żej wymienionych prawach i regulaminach. Niestety, sys-tem ten zrodził wiele problemów”.

To nie żarty, ale największym problemem jest to, ktoma sprawdzać sprawdzających. Jak zrobić, aby rządoweagencje służyły obywatelom a nie partykularnym inte-resom i przemysłowi?

Analogicznym przykładem tego rodzaju problemówwystępujących w Stanach Zjednoczonych jest FDA9 (Foodand Drug Administration – Urząd ds. Żywności i Leków),który powinien stać na straży interesu obywateli mając nawzględzie ich zdrowie i kontrolować przemysł farmaceu-tyczny. W rezultacie urząd ten jest wplątany w takie sameafery łapówkarskie, korupcję i politykę „obrotowychdrzwi”, które mają miejsce na styku przedstawicieli agen-cji i przemysłu. Innym przykładem podobnych nadużyćmoże być SEC10 (Securities Exchange Commission).

Co można zrobić, aby przerwać łańcuch tej korupcji?„Po pierwsze, należy oczyścić Departament Sprawied-

liwości i stworzyć formy ochrony dla inspektorów i agen-tów rządowych, na wypadek gdyby ktoś chciał się na nichmścić” – stwierdza Stich. – „Wszystko jest w porządku,jeśli się donosi o nieprawidłowościach w przemyśle, i jeśliprzemysł nie jest chroniony przez wysoko postawioneosobistości z kręgów rządowych. Pozwolę sobie zauważyć,że z biegiem lat staję się coraz bardziej popularny i przy-chodzi do mnie coraz więcej agentów rządowych. Znam conajmniej kilkunastu z nich, którzy składali poważne rapor-ty na temat korupcji w kołach rządowych i ucierpieliz powodu szykan”.

CIEMNA NOC DUCHADefrauding America jest podstawową lekturą dla każ-

dego, komu wolność leży na sercu. Jest to książka, którapodnosi na duchu i jednocześnie zniechęca. Dzieje się takza sprawą dowodów sponsorowanego i realizowanegoprzez rząd terroryzmu skierowanego przeciwko obywate-lom Stanów Zjednoczonych.

Kiedy Rodney Stich znalazł się w więzieniu z powoduswojej demaskatorskiej działalności, jego własny koszmarnarastał coraz bardziej.

„Wiele razy mówiłem do siebie: «Boże, jak to mogło misię przydarzyć? To nie może być prawda!». Nie mogłemuwierzyć, że to, co zaczęło się wraz z odkryciem śmiertel-nych zagrożeń w lotnictwie i gwałcenia prawa lotniczegoprzez United Airlines, mogło mieć tak niszczące konsek-wencje w stosunku do mojej osoby… Jakim sposobemmogłem znaleźć się w więzieniu za odmowę udziałuw zbrodni polegającej na ukrywaniu przestępstwa? Gdziebyły media mieniące się obrońcami społeczeństwa przedtyranią rządu?… Wszystko to było wielce niezrozumiałe.Powodziło mi się nieźle. Prowadziłem przyzwoite życie.Byłem znany w całych Stanach Zjednoczonych jako dzia-łacz na rzecz bezpieczeństwa lotów i oto nagle znalazłemsię w więzieniu odarty z kapitału, na który pracowałemprzez ostatnie 20 lat, i wszystko to z powodu mojegopoczucia odpowiedzialności…

Były momenty, że nie chciało mi się już żyć. Dawałoo sobie znać napięcie wynikające z tego wszystkiego.Będąc wtrąconym do więzienia miałem przed sobą ponurąperspektywę. Złożyło się na to sześć lat procesów sądo-wych, utrata domu, interesu, kapitału, upokorzenie, utrataprywatności i beznadzieja. Czy to nie za dużo jak na jednąosobę? Nieraz zastanawiałem się, czy nie dać sobie z tymwszystkim spokoju. Przez drugą wojnę światową przeszed-łem jako pilot marynarki wojennej na Pacyfiku. Latałemprzez prawie 50 lat, doświadczyłem wszelkiego rodzajulotniczych awarii. Byłem pojmany w trakcie irańskiejrewolucji. Wszystkie te stresujące wydarzenia wzięte ra-zem nie równały się lękowi, jaki przeżywałem teraz…

Przyglądałem się plastykowym workom używanym dopakowania bielizny przeznaczonej do prania i pomyś-lałem, jak wszystko stałoby się nagle ciche i spokojne,gdybym tak jeden z nich wcisnął sobie na głowę. Cały tenból skończyłby się naprawdę. Zasadniczym powodem,który powstrzymywał mnie od uczynienia tego ostatecz-nego kroku, była nadzieja, że kiedyś uda mi się obnażyćkorupcję w rządzie i w jakiś sposób umotywować obywate-li Stanów Zjednoczonych do wyegzekwowania tego, co sięim należy od naszego rządu. Ależ byłem marzycielem”.

Nie tylko marzycielem, ale również odważną osobą,która przedkłada swoje poczucie sprawiedliwości ponadwszystko.

dokończenie w następnym numerze

O autorze:Uri Dowbenko jest pisarzem i dziennikarzem publikującym

artykuły w wielu pismach. Jego kolumna zatytułowana„alt.media” stanowi interesującą krytykę współczesnego kina,książek i pop-kultury z punktu widzenia socjologicznego i poli-tycznego. Próbki jego tekstów można uzyskać pod adresem:alt.media, PO Box 43, Pray, Montana, 59065; strona inter-netowa: ‹u.dowbenko@http://www.mailcity.com›.

Przełożył Jerzy FlorczykowskiPrzypisy:

1. Dixie to region południowych i wschodnich Stanów Zjednoczonych,zazwyczaj chodzi o stany, które przyłączyły się do Konfederacji w czasiewojny domowej. Termin ten został spopularyzowany w piosence „Dixie’sLand” napisanej przez Daniela D. Emmetta w roku 1859. W tym wypadkuchodzi o mafię operująca na tym obszarze. – Przyp. tłum.

2. Yankee Mob to grupy zorganizowanej przestępczości – przestępczysyndykat. – Przyp. tłum.

3. Skrót od Drug Enforcement Administration (Urząd do Walkiz Narkotykami) – amerykański urząd federalny zajmujący się międzyinnymi kontrolą stosowania wszelkich substancji posiadających potencjalnązdolność uzależniania. – Przyp. tłum.

4. Nazwa izraelskiego wywiadu. – Przyp. tłum.5. Defense Intelligence Agency; w skrócie DIA – najnowszy członek

rodziny amerykańskiej społeczności służb specjalnych. Założona w roku1961 przez sekretarza obrony. – Przyp. tłum.

6. J(ohn) Edgar Hoover (1895–1972) – dyrektor FBI (1924-1972).Upamiętnił się walką z gangsterami w okresie prohibicji (1919-1933) orazenergiczną kampanią antykomunistyczną po drugiej wojnie światowej.– Przyp. tłum.

7. Amerykańskie międzynarodowe linie lotnicze obsługujące PółnocnąAmerykę, Azję, Amerykę Łacińską, Karaiby i Europę. – Przyp. tłum.

8. Skrót od Trans World Airlines, Inc. – amerykańskie linie lotniczerealizujące dużą ilość lotów wewnątrz Stanów Zjednoczonych oraz doEuropy, na Karaiby i Środkowy Wschód. Do roku 1950 linie nosiły nazwęTranscontinental & Western Air, Inc. – Przyp. tłum.

9. Agencja rządu Stanów Zjednoczonych upoważniona przez Kongresdo inspekcji, testowania, zatwierdzania i ustanawiania standardów bez-pieczeństwa żywności, dodatków do żywności, leków, chemikaliów, kos-metyków, jak również urządzeń gospodarstwa domowego i przyrządówlekarskich.

10. Organizacja odpowiedzialna za oświadczenia finansowe (księgo-wość) większości dużych i średnich przedsiębiorstw. Ma dużą władzęw zakresie określania sposobu prowadzenia księgowości w USA.

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 19

Page 21: Nexus 11

Odkrycie przezfrancuskiego

biologa GastonaNaessensawewnątrz-

komórkowych formbiologicznych

nazwanych przezeńsomatydami

otwiera przedmedycyną nowe

możliwościskutecznegoleczenia raka

i innychdegeneracyjnych

chorób.

Dr Ralph W. Moss1994

Artykuł pochodzi zThe Cancer Chronicles

nr 24-25, grudzień 1994

E-mail: [email protected] internetowa: www.ralphmoss.com

Z amieszkały w Quebecu Gaston Naessens dokonał zdaniem wielu osóbfundamentalnych odkryć dotyczących raka, AIDS i samej natury życia.

Używając wynalezionego przez siebie mikroskopu, Somatoskopu, ten urodzo-ny we Francji Kanadyjczyk odkrył prymitywną jednostkę biologiczną, którąnazwał somatydem.

Naessens twierdzi, że somatyd znajduje się we wszystkich płynach biologicz-nych, jakie badał, z sokiem roślin i krwią ludzką włącznie. W ciągu ostatnich 45lat opracował także wiele obiecujących nowych leków, włącznie z GN24,Anablastem i 714X – stabilizatorem układu immunologicznego. Podczas gdy714X jest obecnie dostępny dla chorych na raka i AIDS w Kanadzie, jegosytuacja prawna w USA jest wciąż niejasna z powodu ograniczeń Urzędu ds.Żywności i Leków (FDA).

Naessens jest najbardziej znany z powodu 714X, który według niektórychludzi pomógł im ustabilizować, a nawet wyleczyć raka lub AIDS. Dla Naessen-sa i jego zwolenników jest to paradoksalne, gdyż 714X jest tylko produktemubocznym jego bardziej fundamentalnych prac w dziedzinie biologii. Jest to poprostu próba pomocy ludziom znajdującym się w potrzebie, zgodnie z jegoteorią.

Odbyliśmy trzy osobne wizyty w laboratorium Naessens’s Rock Forest.Odwiedziliśmy też klinikę Santé Levesque położoną na zachód od Montrealu,gdzie chorzy uczeni są prawidłowego przyjmowania tego preparatu.

To specjalne wydanie The Cancer Chronicles (Kroniki raka) jest rezultatemintensywnego, trwającego trzy miesiące dochodzenia. Skoncentrujemy się turaczej na podstawowych ideach niż przypadkach chorób, w leczeniu którychodniesiono sukces stosując 714X – opisy niektórych z nich można znaleźćw książce Christophera Birda Persecution and Trial of Gaston Naessens(Prześladowanie i proces Gastona Naessensa) (H.J. Kramer, Tiburon, CA,USA, 1991).

Idee Naessensa są tak dalekosiężne, że naiwnością byłoby spodziewać się,że zostaną od razu zaakceptowane przez naukowy establishment. Co więcej,opozycja wobec niego i innych wyrażających podobne poglądy przekroczyławszelkie granice zdrowego rozsądku. Od wczesnych lat sześćdziesiątych Naes-sens był z furią ścigany przez medyczne autorytety. W roku 1964 zostałwydalony ze swojego ojczystego kraju, Francji, po ogólnonarodowej wrzawiewokół jego innego leku, GN24. Po opublikowaniu efektów jego dobroczynnegodziałania dziesiątki tysięcy ludzi próbowało polecieć na Korsykę, gdzie Naes-sens szukał w owym czasie schronienia. Tę sprawę do dziś się pamięta weFrancji jako Aferę Naessensa.

Szukając spokojnego miejsca do pracy Naessens osiedlił się w Montrealuw Kanadzie. Ze swoją żoną i współpracowniczką Françoise (która zmarław październiku 1991) przeniósł się ostatecznie w zacisze domu jej rodzinyw Rock Forest, przedmieściu prowincjonalnego miasta Sherbrooke. Będącwykwalifikowanym technikiem laboratoryjnym, Françoise pomagała Naessen-sowi w rozwijaniu wielu jego innowacyjnych idei.

Początkowo Naessens pracował w spokoju przy wsparciu Fundacji Mac-Donald-Stewarta z Montrealu, znanej powszechnie z popierania innowacyj-nych badań w dziedzinie raka. Jego prace były badane również przez Uniwer-sytet w Sherbrooke, dopóki jego administratorzy nie zorientowali się, że to onjest Naessensem z Afery Naessensa. I nie trzeba było długo czekać, aby tennaukowy rewolucjonista przyciągnął uwagę i wrogość Quebeckiego Towarzyst-wa Medycznego (Quebec Medical Corporation) oraz jego stanowczego po-przedniego dyrektora (1964-1994), dra Augustina Roya.

W maju 1989 roku Naessens został nagle aresztowany i wrzucony doobleśnej celi więziennej. Zarzucono mu zabójstwo przez zaniedbanie oraz 64zarzuty praktykowania medycyny bez zezwolenia (w Quebecu może się to

20 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 22: Nexus 11

Idee Naessensa są takdalekosiężne, że naiwnością

byłoby spodziewać się,że zostaną od razu

zaakceptowane przeznaukowy establishment.

odnosić nie tylko do leczenia, ale również do postawieniadiagnozy). Główny zarzut był skutkiem śmierci kobiety,która odmówiła chemioterapii w leczeniu jej rozsianegoraka piersi na korzyść zastosowania 714X. Wszystkie teoskarżenia razem wzięte groziły praktycznie dożywotnimwięzieniem.

To aresztowanie zelektryzowało opinię publiczną, głó-wnie Quebecu. Grupa jego zwolenników zorganizowałamasową demonstrację w samym Sherbrooke, poza tymz zagranicy oraz ze strony znanych osobistości napłynęłopod jego adresem bezprzykładne poparcie. W końcuuwolniono go ze wszystkich zarzutów.

Ten niewiarygodny obrót sprawy szczegółowo opisałw swojej książce Christopher Bird. Po tej rozprawie napoczątku lat dziewięćdziesiątych pacjenci z powodzeniemwywierali nacisk na Urząd ds. Zdrowia i Opieki Społecz-nej (Health and Welfare Canada), aby zezwolił na roz-prowadzanie 714X w ramach programu Emergency DrugRelief. Do chwili obecnej [do roku 1994 – przyp. tłum.]w Kanadzie wystawiono około 4 000 recept przez około600 pozbawionych uprzedzeń lekarzy.

Nie oznaczało to jednak, że zorganizowana medycynazaprzestała kampanii przeciwko Gastonowi Naessensowii jego rewolucyjnym ideom. W roku 1992 FDA wydałaostrzeżenie importowe przeciwko 714X, zakazując spro-wadzania go, zarówno w celach handlowych, jak i nawłasny użytek. W lipcu 1994 rokusześciu urzędników FDA dokona-ło nalotu na spółkę w Rochesterw Nowym Jorku, która próbowałaedukować społeczeństwo na temat714X, jak również pomagać pac-jentom z terenu Stanów Zjedno-czonych w uzyskiwaniu tego uni-katowego preparatu.

Czy Naessens jest rzeczywiścieszarlatanem, za jakiego uważajągo jego wrogowie? Czy też jest jednym z największychgeniuszy naszego wieku? Czy 714X to bezwartościowenostrum z przypuszczalnie szkodliwymi efektami ubocz-nymi? Czy może genialnie zaprojektowany i unikatowypreparat, który ma zdolność stabilizowania a nawet od-wracania objawów u ludzi chorych na raka, AIDS i inneprzewlekłe choroby?

Gra idzie o dużą stawkę, gdyż idee i odkrycia Naessensamogą wytyczyć nowy sposób patrzenia na genezę raka, AIDSi innych degeneracyjnych chorób, a także samego życia.

Nawet jeśli tylko niektóre twierdzenia Naessensa sąprawdziwe, może to doprowadzić do znaczących postępóww tak różnych dziedzinach wiedzy, jak optyka, mikro-biologia, hematologia i onkologia. Doprawdy trudno oce-nić skok, jaki mógłby się dokonać w medycynie.

Ortobiologia somatydowa jest nauką burzącą paradyg-maty. Jeśli Naessens ma rację, biolodzy nie będą musieliprzerabiać swoich podręczników – będą musieli je poprostu wyrzucić.

GASTON NAESSENS I SOMATYDYJednak w literaturze konowałów zrzeszonych w Ame-

rykańskim Towarzystwie Raka (American Cancer Socie-ty) i Narodowej Radzie Przeciwko Oszustwom w Dziedzi-nie Zdrowia (National Council against Health Fraud;w skrócie NCHF) Naessens jest demonizowany jako nie-douczony międzynarodowy oszust, którego cała karierasprowadza się do nabierania społeczeństwa. „Naessens madługą historię promowania wątpliwych leków na raka”

– mówi artykuł NCHF z roku 1993. Jego autor twierdzi, żeNaessens „propaguje” fałszywe formuły, które czynią go„jednym z ludowych bohaterów paranoicznego odłamu”.

W czasie naszych rozmów Naessens i pani Levesque-Naessens wywarli na nas wbrew tej opinii bardzo korzyst-ne wrażenie. Naessens jest spokojnym i pełnym godnościmężczyzną i, jak powiedział Chris Bird, ma niemal arysto-kratyczny wygląd. Jak na siedemdziesięciolatka (obecniesiedemdziesięciokilkulatka) jest niezwykle młodzieńczyi pełen optymizmu.

Naessens i Levesque mieszkają w skromnym, leczatrakcyjnym domu stojącym na skarpie spokojnej rzekiMagog. Na podwórku z tyłu domu bawią się kaczki, zaśu podnóża schodów stoi zacumowana łódź wiosłowa.W pokoje są białe, przestronne i ascetycznie przyozdobio-ne. Laboratorium Naessensa od ponad 30 lat mieści sięw niskim, ale przestronnym podpiwniczeniu.

Światowej klasy badania naukowe są ostatnią rzeczą,jakiej można by się spodziewać w takim sielankowymotoczeniu. Brak widocznych oznak innych hobby lubzainteresowań – widać wyraźnie, że nauka jest jego życiowąpasją. Widać również, że nikt nie dąży tutaj do bogactwa,że pieniądze nie są motywem działania, zarówno jego, jaki jego trzech pasierbów, którzy prowadzą w sąsiedztwieOśrodek Ortobiologii Somatydowej (Centre d’Orthobiolo-gie Somatidienne de l’Estrie, Inc.; w skrócie COSE).

Naessens mówi elokwentniei z przekonaniem, bez cienia agre-sji. Wydaje się formalny i pełenrezerwy, ale nie „tajemniczy”, o cojest często oskarżany. Są to tylkowrażenia, ale opierają się one napewnej osobistej znajomości i sązgodnie potwierdzane przez inne,znające go dużo lepiej osoby. Jegokrytycy na ogół go nie znają i potę-piają nie zadając sobie trudu spo-

jrzenia przez jego niezwykły Somatoskop.Gaston Michel Naessens urodził się 16 marca 1924

roku w Roubaix, ośrodku przemysłu tekstylnego na pół-noc od Lille, we Francji. Jego ojciec, miejscowy bankier,zmarł gdy Gaston miał zaledwie 10 lat.

Już od najmłodszych lat wykazywał smykałkę do wyna-lazczości. W wieku czterech lat połączył budzik ze swoimzestawem Meccano w celu stworzenia ruchomego urzą-dzenia mechanicznego. Jako nastolatek zbudował funk-cjonalny samolot, który jego matka spaliła, kiedy zorien-towała się, że może on latać! Podczas wojny, kiedy brako-wało benzyny, jeździł na zbudowanym przez siebie moto-cyklu całkowicie zasilanym drewnem!

Po skończeniu w roku 1938 College’u Universitaire deMarc-en-Baroeul rozpoczął studia w dziedzinie fizyki,chemii i biologii na Uniwersytecie w Lille. Po wybuchudrugiej wojny światowej i zajęciu przez Niemców północyFrancji wyemigrował wraz z kolegami z grupy i nau-czycielami na południe Francji do Nicei, gdzie na nowootworzyli swoją uczelnię. Naessens kontynuował w niejswoją edukację i 4 maja 1945 roku otrzymał dyplom nr 219w dziedzinie inżynierii i biologii sygnowany przez UnionNationale Scientifique Française. Po wojnie z powodumłodzieńczego niedopatrzenia zaniedbał jednak zamianytego wojennego dyplomu na formalny dyplom ukończeniastudiów, jakie wydawał nowy rząd de Gaulle’a.

To zamieszanie spowodowane przez wojnę w sprawierejestrów i dyplomów wielokrotnie prowadziło do oskar-żeń Naessensa o to, że nie posiada formalnego wy-

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 21

Page 23: Nexus 11

Główną zaletą Somatoskopujest to, że ujawnia on

dynamiczne zachowanieżywych materiałów. Przy

zastosowaniu tego unikatowegoinstrumentu można zajrzeć do

wnętrza żywych komórek.

kształcenia i tym samym kompetencji do dokonywanianaukowych odkryć. Brak oficjalnie honorowanych doku-mentów wykorzystywany był często do dyskredytowaniajego poglądów. Na przykład NCHF stwierdza, że „Naes-sens twierdzi, iż studiował biologię na uniwersytecie w Lil-le, ale rejestry tej uczelni tego nie potwierdzają”. Jakgdyby druga wojna światowa i okupacja nazistowska niemały na nic wpływu!

W roku 1946 Naessens znalazł pracę jako technikw laboratorium analiz krwi w położonym na zachód odLyonu Clermont-Ferrand. To właśnie tam ujrzał po razpierwszy w ludzkiej krwi przelotnie zagadkowe cząsteczki.Inni lekceważyli je i traktowali jako „odpady”. Naessensuważał jednak, że te „odpady” mogą mieć biologiczneznaczenie.

Z finansową pomocą matki założył własne laboratorium.Podstawowym problemem było to, że konwencjonalnemikroskopy świetlne nie mogły dostarczyć jasnego obrazutych cząsteczek. Standardowe mikroskopy w ogóle ledwie jeukazywały, jako że nie przyjmowały one barwnika. Stało sięjasne, że potrzebny był nowy sposób spojrzenia na krew.

Były dwie drogi zwiększenia mocy konwencjonalnegomikroskopu świetlnego. Pierwsza, to powiększenie aper-tury soczewek i w tym właśnie kierunku szły wszystkiewielkie firmy optyczne. Druga, to zmiana natury samegoźródła światła. I właśnie w tymambitnym kierunku poszedł młodyNaessens.

Pod koniec lat czterdziestychwybrał się do Niemiec, gdzie uzy-skał pomoc tamtejszych rzemie-ślników, specjalistów w dziedzinieoptyki. Po powrocie do Francjistworzył pierwszy działający modelcałkowicie nowego rodzaju mik-roskopu, który nazwał Somato-skopem.

Główną zaletą Somatoskopu jest to, że ujawnia ondynamiczne zachowanie żywych materiałów. Przy zastoso-waniu tego unikatowego instrumentu można zajrzeć downętrza żywych komórek. Na przykład widok niektórychbiałych ciałek krwi jest hipnotyzujący – widać nie tylko ichruchy przypominające ruchy ameby, ale również wszystkieindywidualne ziarenka (lizosomy) wewnątrz granulocytów– ruszające się, drgające, pulsujące. W konwencjonalnymmikroskopie można zobaczyć jedynie martwą materię.

Wydaje się oczywiste, że Naessens dokonał wielkiegopostępu w stosunku do konwencjonalnego mikroskopu– postępu, który każdego patrzącego przez ten instrumentbiologa przyprawiłby o zawrót głowy. Jednak to nadzwyczaj-ne narzędzie – i wywodzący się z niego niedrogi kondensor– pozostaje nieznane ogromnej większości naukowców.

Powody tego są złożone. Z jednej strony Naessens niejest zainteresowany publikowaniem w czasopismach nau-kowych, ponieważ uważa, że całkowicie nowe idee nie sąw stanie przedrzeć się przez wstępną selekcję recenzen-tów. Z drugiej strony, akademiccy naukowcy są czasemnadmiernie sceptyczni wobec prac prowadzonych w nieza-leżnych laboratoriach, takich jak Centrum BiologicznychBadań Eksperymentalnych Naessensa (Naessens’s CentreExpérimental de Recherches Biologiques de l’Estrie, Inc.;w skrócie CERBE). Kolejny powód to brak opisu stałychmatematycznych Somatoskopu, mimo przeprowadzeniawielu trudnych prac w tym zakresie. Oznacza to, że aniNaessens, ani nikt inny nie jest w stanie podać opisuzjawisk fizycznych i matematycznych zależności zachodzą-

cych w tym niezwykłym wynalazku. Jednak to, że ondziała, nie podlega dyskusji.

Wynalezienie Somatoskopu umożliwiło Naessensowilepsze widzenia „odpadów”, jakie po raz pierwszy ujrzałw ludzkiej krwi. Te „odpady” okazały się tańczącymicząsteczkami, z których część była nie większa niż „wiru-sy”, występującymi normalnie w ogromnej ilości w komór-kach. Naessens nazwał je somatydami – ta nazwa oznacza„małe ciałka”. 1 lipca 1963 roku zarejestrował swoją teorięsomatydów we Francuskiej Akademii Nauk w Paryżu.

Nie było wówczas i nie ma do dzisiaj konwencjonal-nego uznania a tym bardziej wyjaśnienia tego zjawiska. Tojeden z najbardziej niezwykłych faktów we współczesnejnauce, że tak widoczna cecha krwi, którą każdy możezobaczyć używając kondensora Naessensa, według orto-doksyjnych podręczników nie istnieje.

SOMATYDY JAKO ŻYWE JEDNOSTKIPostawienie Naessensa w roku 1989 przed sądem

zmusiło niektórych lekarzy do stawienia czoła somatydom.Jednym z wyjaśnień tego zjawiska było stwierdzenie, że sąto po prostu „artefakty”. To wyjaśnienie jest nielogiczne,bowiem słowniki definiują „artefakt” jako „wytwór”, takijak struktura w preparacie na szkiełku mikroskopowymo sztucznym charakterze, powstała wskutek ubocznego

(np. ludzkiego) działania. Takwięc artefakty z definicji nie sąnaturalnie występującymi zjawis-kami, ale strukturami stworzony-mi w procesie barwienia lub in-nego przygotowywania tkanek dobadania mikroskopowego.

Poza tym pamiętajmy, że Naes-sens używa świeżej krwi – nie sto-suje w ogóle utrwalaczy, barwni-ków ani innych czynników kolory-zujących. Po dokładnym wytarciu

skóry alkoholem nakłuwa palec i dotyka szkiełkiem wycie-kającej kropli krwi. Potem szybko nakłada szkiełko na-krywkowe i bada krew przez 20 do 30 minut. I to wszystko.Trudno zrozumieć, jak miliony artefaktów mogłyby zostaćnagle stworzone w wyniku tak prostej, praktycznie steryl-nej procedury.

Innym, bardziej inteligentnym wyjaśnieniem jest to, żesomatydy są po prostu lipoproteinami o różnych gęsto-ściach, włączając w to chilomikrony, HDL, LDL itd. Takapomyłka może być rzeczą naturalną, ponieważ po tłustymposiłku w krwi znajduje się mnóstwo chilomikronów.Nadają one często krwi przez kilka godzin mętny, mlecznywygląd. Jednak Naessens wielokrotnie badał próbki krwii ogrzewał je aż do 70° C, co z całą pewnością unie-ruchamia wszystkie chilomikrony i lipoproteiny, jednak pozastosowaniu tej procedury ogromna ilość tańczącychsomatydów pozostawała tak samo aktywna. (Widać to nanagranej w roku 1992 w COSE taśmie wideo dotyczącejAIDS). To dowodzi, że somatydy nie są ani chilomik-ronami, ani innymi lipoproteinami.

Czasami twierdzi się, że nieprzerwany, trwający całeżycie taniec somatydów można wyjaśnić teorią „ruchówBrowna”, czyli nieregularnych, nie ukierunkowanych, zyg-zakowatych ruchów cząsteczek materii. Nawet jeśli ruchsomatydów to ruchy Browna, nie wyklucza to ich biologicz-nej aktywności. (Analogicznie czerwone ciałka krwi niemają niezależnych sposobów poruszania się). To wyjaśnie-nie tańca somatydów nie pasuje do ich pewnych, łatwych dozaobserwowania, wyraźnie nieprzypadkowych właściwości.

22 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 24: Nexus 11

Fibrous thallus Somatydy SporyPodwójnespory

Formabakteryjna

Podwójnaformabakteryjna

AEROBIOZA

Bogateśrodowisko

Formygrzybowe

Ubogieśrodowisko

Formapałeczkowata

Formaasci

Ascopora

Formabakteryjnaz dwiemasporami

Formabakteryjnaz dwiemaziarnistymisporami

Odporna forma grzybowa

Formadrożdżowa

Rozerwanie

Kuliste formybakteryjne

Pełny cykl somatydowy zaobserwowany po raz pierwszy przezGastona Naessensa. Somatyd jest subkomórkowym, zdolnymdo reprodukcji żywym tworem, który jest praktycznie nieznisz-czalny. Powyższy rysunek przedstawia 16 niezależnych stadiów,przez które przechodzi pleomorficzny somatyd.

Pod mikroskopem Naessensa lub kondensorem możnarutynowo obserwować, jak somatydy odpychają się na-wzajem. Naessens uchwycił raz pod mikroskopem elek-tronowym somatyd i stwierdził, że ma on dodatnio na-ładowane jądro i naładowaną ujemnie cienką warstwęzewnętrzną. Można też zobaczyć, że somatydy są przy-ciągane do dodatniego bieguna magnesu umieszczonegona jednym końcu szkiełka. Co więcej, w nagranych nataśmę doświadczeniach można zobaczyć somatydy (jakrównież ich powiększone formy) wychodzące z czerwo-nych ciałek krwi, kiedy ulegają one ściśnięciu pod wpły-wem gorąca. Można też niejednokrotnie ujrzeć somatydy„odmawiające” wyjścia z cze-rwonych krwinek i zamiast te-go „pasożytujące” w nichw małych gniazdach, co wy-gląda bardzo nienormalniei może być oznaką istniejącejlub nadchodzącej choroby.

Naszym zdaniem najmniejprawdopodobnym wyjaśnie-niem somatydów jest opinia,że są to po prostu nie ziden-tyfikowane odpady – resztkikomórkowe pozbawione pra-wdopodobnie znaczenia. Po-winniśmy przypomnieć sobie,że ponad wiek temu płytkikrwi (uważane obecnie za za-sadniczy element krwi) trak-towano jako „resztki pocho-dzące z rozpadu innych ko-mórek krwi” (W.S. Beck, ed.,Hematology, MIT Press,USA, 1994, str. 542).

Najlepszą hipotezą jest nadzień dzisiejszy opinia same-go Naessensa mówiąca, że so-matydy są żywymi jednostka-mi o ogromnym znaczeniudla medycyny i w pewnymfundamentalnym sensie ele-mentem koniecznym do reprodukcji i wzrostu normalnychkomórek.

Oczywiście pozostaje wiele pytań odnośnie dokładnejnatury tych fascynujących jednostek, ich struktury we-wnętrznej i budowy chemicznej, jak również ich związkuz rakiem i innymi chorobami. To, że Naessens je odkryłi nazwał, nie oznacza wcale, że wszystkie jego obecnewyjaśnienia są poprawne i nie mogą zostać zmodyfikowa-ne po uzyskaniu nowych informacji lub wyjaśnień. (NawetGalileusz początkowo myślał, że księżyce Jowisza były„czterema planetami… których orbity przebiegają wokółpewnej jasnej gwiazdy”). Naessens uważa, że znajdujemysię na początku nowej epoki w nauce i że pełniejszewyjaśnienie somatydów będzie następowało wraz z roz-wojem jeszcze czulszych narzędzi.

CYKL SOMATYDOWYPo ponad czterech latach pracy Naessens opracował

własną technikę izolacji somatydów. Kiedy są hodowanena płytce Petriego, odsłaniają nowy obraz. Naessens zaob-serwował, że przy braku inhibitorów krwi, somatydy niepozostają somatydami ad infinitum, ale wchodzą w okreś-lony cykl życiowy. W sposób rutynowy przechodzą seriepolimorficznych przemian, które są przewidywalne i były

wielokrotnie obserwowane pod Somatoskopem. Począt-kowo zaobserwowanie tych zmian wymagało 90 godzinsiedzenia nad mikroskopem, jednak ostatnio Naessenszastosował nagrywanie kamerą wideo.

Wytrwałe badania somatydów w hodowli doprowadziłygo do jednego z najbardziej rewolucyjnych aspektów jegopracy – stwierdzenia, że mała cząsteczka somatydu jestjedynie pierwszym stadium w łańcuchu polimorficznychprzemian.

W krwi zdrowych ludzi cykl somatydowy ma tylko trzyfazy po uformowaniu się w czerwonej krwince: somatyd,zarodnik, a następnie podwójny zarodnik. Zdaniem Naes-

sensa u ludzi chorych na rakalub inną degeneracyjną cho-robę bądź u ludzi, u którychproces chorobowy dopiero sięrozpoczyna, zanika coś w ro-dzaju naturalnych barier i so-matydy przechodzą 13 dodat-kowych faz, tworząc szesnas-tofazowy makrocykl. Dlategowięc istnienie w krwi każdejz faz od czwartej do szesnas-tej jest oznaką osłabienia na-turalnego systemu obronnegoorganizmu.

Naessens uważa wyjaśnie-nie tego cyklu za jedno z osią-gnięć wieńczących jego dłu-goletnią karierę badawczą.Przyznaje przy tym, że naprzestrzeni lat inni równieżwidzieli fazy tego cyklu. W la-tach 1840-1900 pisało o nichco najmniej 10 naukowców.Między rokiem 1900 i chwiląobecną – ponad pięćdziesię-ciu. Większość z nich odnosisię wyłącznie do fazy bakte-ryjnej, sądząc, że mają do czy-nienia z generowanym zewnę-trznie „mikrobem raka”.

Naessens w pełni zdefiniował sekwencję zmian, któ-rych istnienia do tej pory jedynie przypuszczano: pleomor-fizm organizmu normalnie obecnego w ludzkim ustroju.

SOMATOSKOP – NOWE PERSPEKTYWY DLA ZDROWIANaessens doprowadza innych do szału, kiedy mówi, że

„mikroby” somatydowe i niektóre z ich faz bytują w nor-malnej krwi. Każdy student medycyny uczy się, że normal-na krew jest sterylna. Obfitość żywych organizmów w krwinie byłaby więc normalna lub zwyczajna – w istociewygląda to na posocznicę, stan wymagający natychmias-towego leczenia antybiotykami.

Jednak najbardziej fundamentalne wyzwanie występu-je w przypadku raka, gdyż wśród onkologów przeważaprzekonanie, że rak nie ma nic wspólnego z mikrobami.Kiedy pojawiają się w krwi chorych na raka, jest to tylko„okazyjna” infekcja lub zanieczyszczenie na szkiełku. Ideaprzyczyny bakteryjnej – kiedyś popularna hipoteza – obec-nie została odrzucona przez świadomą współczesną nau-kę. Nie ma o niej wzmianki w liczącym 2 747 stronortodoksyjnym podręczniku De Vita na temat raka.

Wszystko to pomaga zrozumieć niektóre z oporów, najakie przez lata napotykał Naessens. Biorąc jednak towszystko pod uwagę, ślepota ortodoksyjnej medycyny jest

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 23

Page 25: Nexus 11

KURACJA PREPARATEM 714X GASTONA NAESSENSAHISTORIA UDANEJ KURACJI

Szanowny Panie Roads,Przedstawiam Panu tę osobistą historię w nadziei, że może

choć jeden z Pana czytelników skorzysta z wiedzy, z którąmiałem szczęście się zetknąć.

Trzy lata temu u mojego syna, wówczas siedemnastolet-niego, powstał guz olbrzymiokomórkowy lewej piszczeli, któryrósł tak szybko, że zniszczył większość górnej części kości.Niewiele wiedząc w tym czasie na temat raka łatwo zgodziliś-my się na medyczne „leczenie z wyboru”, to znaczy operacyj-ne usunięcie guza i zastąpienie brakującej kości kością z ban-ku tkanek, połączoną z kawałkami kości z jego biodra, któremiały działać jako katalizator. W ciągu czterech miesięcyorganizm odrzucił przeszczep kości i guz powrócił z takągwałtownością, że przebił skórę i kontynuował wzrost [patrzfotografia poniżej z lewej strony].

Wskutek narastającego sceptycyzmu wobec podejścia me-dycyny mój syn odrzucił następne „leczenie z wyboru”, któremiało polegać na amputacji nogi połączonej z chemioterapią.Obrzucono nas obelgami i powiedziano nam, że kiedy naszsyn umrze, co na pewno nastąpi, będziemy winni morderstwa.

W tym czasie zapoznaliśmy się z książką The Persecutionand Trial of Gaston Naessens (Prześladowanie i proces Gas-tona Naessensa) opowiadającą o człowieku, który 40 latwcześniej dokonał odkrycia biologicznego o ogromnym zna-czeniu dla ludzkości, dzięki któremu pokazał, w jaki sposóborganizm przeciwdziała takim degeneracyjnym chorobom, jakrak. Gaston Naessens, „Galileusz mikroskopii”, zaczął wy-twarzać preparat, który odwraca proces chorobowy pozwala-jąc organizmowi wrócić do normalnego stanu.

Książka ta ukazuje bezduszność i bezwzględność kon-glomeratu medyczno-farmaceutycznego oraz metody, jakimisię on posługuje, aby stłamsić wszystko, co może pomniejszyćjego zyski.

Próbowano skazać Gastona Naessensa na dożywotniewięzienie na podstawie sfabrykowanego oskarżenia. Jednakdzięki świetnemu adwokatowi i sprawiedliwemu systemowiprawnemu, tym razem ich niecne zamiary spaliły na panewce.

Odwiedziłam razem z synem Gastona Naessensa w RockForrest w Quebecu i po zbadaniu żywej krwi, zaleconomojemu synowi bezzwłoczne przyjęcie pierwszej serii zastrzy-ków 714X. W ciągu siedmiu miesięcy (dziewięć trzytygod-niowych serii zastrzyków) guz zniknął – został dosłowniewchłonięty przez organizmu [patrz fotografia poniżej z prawejstrony]. Posiadam zdjęcia rentgenowskie z okresu przed i poleczeniu, które ukazują stuprocentową regenerację kości, cojest doprawdy zdumiewające w sytuacji, kiedy brać medycznauważa to za niemożliwe.

Mój syn jest teraz normalnym, zdrowym dwudziestolat-kiem, członkiem uniwersyteckiej drużyny wioślarskiej i dosko-nałym graczem w golfa. Jak inne byłoby jego życie, gdybyzaakceptował „ortodoksyjny” pogląd.

Dzięki naszemu bezpośredniemu doświadczeniu z 714Xwielu innych ludzi z Południowej Afryki zdecydowało sięzastosować ten preparat, ponieważ „ortodoksyjna” medycynanie była jak zwykle w stanie sprostać zadaniu wbrew swoimbuńczucznym zapewnieniom lub proponowana terapia byłanie do przyjęcia. Wyniki są obecnie przewidywalne: jeśliorganizm nie osiągnął punktu, z którego nie ma już odwrotu,714X wyleczy raka i większość degeneracyjnych chorób, włą-cznie z zabójcami – rakiem płuc, międzybłoniakiem i guzamimózgu.

Z wyrazami szacunkuDr W.A. Stevens16 czerwiec 1999

CERBE Africa191 Boshoff Street, Pietermaritzburg, South Africa 3201

tel.: +27 (331) 425440, fax +27 (331) 452775CERBE Canada – strona internetowa: ‹www.cerbe.com›

24 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 26: Nexus 11

CO TO JEST PLEOMORFIZM?Pleomorfizm jest definiowany jako „istnienie nieregu-

larnych i odmiennych form tego samego gatunku lubszczepu mikroorganizmów”. Jest to dobrze znane zjawiskou pewnych bakterii, drożdży i innych mikrobów. Wedługjednego z podręczników: „Wiele grzybów, szczególnie te,które wywołują choroby u ludzi, jest dimorficznych, toznaczy mają dwie formy” (C. Villee i inni, Biology, Saun-ders, Nowy Jork, 1985).

Taka zmienność mikrobów rzadko jest mile widzianaprzez lekarzy. Nawet Encyclopaedia Britannica przyznaje,że to „bardzo komplikuje zadanie identyfikowania i bada-nia” zarazków.

Pewne postacie pleomorfizmu są względnie proste. Naprzykład pospolite drożdże piwne (Saccharomyces cerevi-siae) rosną w uporządkowany i nieszkodliwy sposób, z wy-jątkiem sytuacji, gdy brak im składników odżywczych.Wtedy stają się złośliwe wyrzucając podobne do pleśniodrośla. Podczas gdy drożdże piwne uważane są za „zdro-we pożywienie”, ich pleśniową formę naukowcy nazywają„krytyczną dla patogenezy” (to znaczy dla powodowaniachorób).

Co ciekawe, ta zmiana jest powodowana przez „niskipoziom amoniaku” – głównego źródła azotu. Jest topodobne do teorii Naessensa dotyczącej pochodzenia rakai innych chorób degeneracyjnych: postępujący głód azotuw zdrowych komórkach spowodowany przez nadmiernezużycie azotu przez komórki patologiczne.

Niezwykłe zachowanie drożdży piwnych pozwala nie-ruchomym komórkom „poszukiwać pożywienia… z dalaod ich początkowego miejsca kolonizacji” (Cell,1992;68:1077-1090).

Mimo ich podobieństwa do drożdży piwnych, ziden-tyfikowane przez Naessensa pleomorficzne organizmyprzekraczają wszystko, co można znaleźć w podręczni-kach.

Somatyd w hodowli jest zdumiewającym zmieniaczemkształtów. W toku szybkich ciągów zmian (poniżej 90godzin) może być zarodnikiem, podwójnym zarodnikiem,bakterią, podwójną bakterią, mikrobową formą kulistą,drożdżami, formą grzybiczą itp.

„Żerujące drożdże” przypominają jedną część cyklusomatydowego, kiedy drożdże zmieniają się również w for-my grzybiaste (podobne do pleśni). Ale somatyd jestobecny w ludzkiej krwi – jego uznanie zrewolucjonizowa-łoby, zarówno mikrobiologię, jak i medycynę zapobiegaw-czą.

trudna do zaakceptowania. Somatoskop czeka gotów dodokładnego badania zaledwie kilka godzin drogi od wio-dących ośrodków badania raka w północnej Australii.

Somatoskop oferuje zaskakujące perspektywy w dzie-dzinie zdrowia i choroby. Na przykład krew kobiety bio-rącej udział w badawczym projekcie diagnostycznymprzedstawiała szokujący widok – istne „zoo” żyjących,rojących się mikroorganizmów w jednej kropli krwi. We-dług naszej wiedzy żaden z nich nie został opisany w stan-dardowych podręcznikach, lecz każdy może łatwo rozpo-znać wśród nich formy, jakie Naessens opisał w swoimcyklu somatydowym. Zgodnie z opinią onkologa tej kobie-ty była ona nie tylko wolna od jakiejkolwiek infekcji, aleznajdowała się też w okresie remisji raka!

Widzieliśmy też krew ludzi z programu badań, którzybyli rzekomo zdrowi, ale mieli różne stadia cyklu somaty-dowego w swojej krwi. Takim ludziom, twierdzi Naessens,grozi rozwój choroby degeneracyjnej, z rakiem włącznie.Czynniki ochronne zostały przełamane, umożliwiając cyk-lowi somatydowemu wyjść poza jego trzy normalne stadiai wkroczyć w strefę zagrożenia.

ROZKŁAD SOMATYDU NA CZYNNIKI PIERWSZEW hodowanej formie somatyd wydaje się być krystalicz-

ny i wyjątkowo odporny. Naessens przez lata poddawałtakie hodowane somatydy wysokim dawkom promieniowa-nia, zwęglającym temperaturom dochodzącym do 200° Ci cięciu. Hodowany somatyd zniszczył trzy mikroskopowenoże diamentowe, zanim został pomyślnie przecięty na pół.

Z drugiej strony, somatyd, jaki normalnie występujew krwi, jest podatny na zniszczenie. Podczas życia koncen-tracja somatydów zmienia się w zależności od siły natural-nej odporności.

Naessens uważa też, że podział komórki nie możenastąpić bez produkowanych przez somatydy czynnikówwspomagających wzrost. Czyni to somatydy niezbędnymidla istnienia życia elementami.

POPRZEDNICY GASTONA NAESSENSAPacjenci słyszący po raz pierwszy o nadzwyczajnej

pracy Naessensa często mówią: „Gdyby to było prawdą,mój lekarz powiedziałby mi o tym”. Naukowcy pytająz kolei: „Jak to możliwe, że nikt więcej nie widział tychsomatydów w ludzkiej krwi?”

W rzeczywistości wielu badaczom udawało się na prze-strzeni lat oglądać kawałki tej układanki i łączyć je z po-chodzeniem raka. Ale ze złożonych powodów nowina tanie dotarła do przeciętnych lekarzy.

Przez większą część XIX wieku sądzono, że rakapowoduje mikrob. Historyk Państwowego Instytutu Raka(National Cancer Institute), Michael B. Shimkin, napisał:

„We wczesnych latach [18]90-tych wydawało się, żepytanie dotyczy raczej nie tego, czy pochodzenie raka jestinfekcyjne, ale który z pasożytów jest jego rzeczywistąprzyczyną”.

W swoim klasycznym ortodoksyjnym podręczniku z ro-ku 1907, Neoplastic Diseases, James Ewing wymienił 38organizmów znajdowanych w przypadkach raka, z bakte-riami, ziarniakami i grzybami włącznie. Niemal nikt niewiedział, jak (jeśli w ogóle) te organizmy mają się do siebie.

Częściowo z powodu tego zamieszania, a częściowoz powodu rosnącego entuzjazmu dla leczenia radem i pro-mieniami X, badania dotyczące „zarazka raka” popadływ niełaskę. W końcu naukowcy porzucili ten kierunek i popewnym czasie było już w bardzo złym guście wspomina-nie mikrobów i raka obok siebie.

To uprzedzenie przez dziesięciolecia blokowało od-krycie związanych z rakiem wirusów. Peyton Rous, któryodkrył w roku 1910 wirusa sarkomy kurcząt, został prawiepowszechnie wyszydzony przez współczesnych mu bada-czy. Rehabilitacja przyszła dopiero w roku 1966, kiedy tomając 87 lat otrzymał Nagrodę Nobla.

Jednak wiara w bakteryjną teorię przetrwała. W latachdwudziestych dzielny Szkot dr James Young uznał, żeniektóre ze sprzecznych twierdzeń mogły być wynikiempleomorfizmu. Pisał on:

„Przynajmniej niektóre formy ustrojowe poprzedniootrzymywane z raka przez różnych badaczy są w rzeczywis-tości wyizolowanymi alternatywnymi fazami w tym samymorganizmie raka…”

W naszych czasach szkole myślenia pleomorficznego, doktórej zaliczają się też dr Irene Diller i dr Eleanor Jackson,przewodzi dr Virginia Livingston-Wheeler, która nazwałaswójorganizmProgenitor cryptocides, tj., „ukryty zabójca, któryprzynosi również życie”. Był on bardzopodobnydosomatydu.

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 25

Page 27: Nexus 11

FENG SHUIE D U C A T I O N

Jarosław Jan Piotrowskidyplomowany konsultant

T e l . / f a x : 0 8 5 6 5 2 2 0 5 8K o m . : 0 6 0 2 7 9 5 5 3 1e-mail: [email protected]

WYDAWNICTWO „ZIELONE BRYGADY”FUNDACJA WSPIERANIA INICJATYW EKOLOGICZNYCHELDONEJO „VERDAJ BRIGADOJ” – „GREEN BRIGADES” PUBLISHING HOUSE

——————————ul. Sławkowska 12/24 (IV p.), 31-014 Kraków

48/12/4222264, 4222147, 4295332 w. 28, 29, 30; w. 26, [email protected]/zb ftp://ftp.most.org.pl/zb

konto: BOS S.A. O/Kraków nr 15401115-105428-27005-00FWIE swift: code swift ebos pl

Ekologia, ochrona środowiska i przyrody, wegetarianizmprawa ludzi, prawa zwierząt

Od maja 1989 do lipca 1999 wydaliśmy m.in.:135 numerów pisma Zielone Brygady. Pismo ekologów (ZB – pis-mo po polsku, głównie dla osób działających na rzecz szerokopojętej ekologii) – 1 egz. (68 ss. A5) za jedyne 2 zł! ZB są obecniedwutygodnikiem i kosztują w prenumeracie 2,5 zł/egz. (w tymkoszt wysyłki na terenie kraju). Dostępne są jeszcze numery 101,107-118, 120-126 po 1 zł (komplet zniżka 50 %).

Naessens z uznaniem wyraża się o niektórych nauko-wcach z Zachodniej Europy, którzy pracowali na tympolu. Trzej myśliciele, których wnioski są najbliższe jegoteorii, to dziewiętnastowieczny francuski profesor, niemie-cki kurator muzeum i amerykański wynalazca z San Diegoznany z wynalezienia urządzenia do leczenia zwanego„promiennikiem”.

Antoine Béchamp (1816-1908) był profesorem zwy-czajnym w Montpellier, Strasburgu i Lille, który bezpowodzenia rywalizował z wielkim Pasteurem. Jego ko-ronne osiągnięcie zrodziło się w roku 1866, kiedy ziden-tyfikował w krwi mikrozymy. Były one niemal identycznez somatydami Naessensa, co jest nadzwyczajne, biorącpod uwagę prymitywne narzędzia, jakimi musiał się onposługiwać. Béchamp napisał, że „mikrozymy są jedynyminieprzemijającymi elementami organizmu…”

Chociaż Naessens jest również Francuzem, nigdy niesłyszał o mikrozymach Béchampa, dopóki ChristopherBird nie zaznajomił go z jego pracą w roku 1981. Standar-dowe opracowania naukowe pomijały Béchampa w tam-tych czasach i nie wspominają o nim obecnie.

Guenther Enderlein (1862-1968) był kuratorem w Mu-zeum Zoologicznym w Berlinie i autorem ponad 500prac naukowych. On również widział „potwora o tysiącugłów” w ludzkiej krwi i sądził, że ta cząsteczka, którąnazwał protit, reprezentowała zasadniczą część jej ży-ciowego cyklu.

Jak ujął to tłumacz Erik Enby: „Wszystkie poważnezmiany lub pogorszenie się wewnętrznego środowiskaustroju mogą spowodować ewolucję poprzez specyficznestadia cyklicznego rozwoju dotąd nieszkodliwych mikro-bów w formy powodujące chorobę…”

Protity mogą być widziane pod mikroskopem w ciem-nym polu jako maleńkie, świecące punkty. Enderleinnazywał cykl życiowy protita składający się z 14 stadiówendobiosis complex (Naessens odkrył 16 stadiów) i twier-dził, że jest on czynnikiem podstawowym w wielu choro-bach. Jednak Enderlein identyfikował protita z Mucorracemosus fresen, pospolitą pleśnią.

W latach trzydziestych sponsorowany przez zamoż-nego pracodawcę Royal Raymond Rife (1888-1971) wyna-lazł „Universalny Mikroskop” („Universal Microscope”)wykorzystujący skomplikowany układ pryzmatów. W TheJournal of the Franklin Institute (luty 1944) znajduje siępełny opis tego wyjątkowego przyrządu.

Rife również widział dziwne organizmy pływającew krwi. Skoncentrował się na maleńkich „mikrobachraka”, które załamywały fioletowoczerwone światło. „Mik-roba” tego nazwał BX.

Rife wynalazł również urządzenie nazwane od jegonazwiska Generatorem Rife’a, który nastawiony na okreś-loną częstotliwość powodował rzekomo rozpad komórekrakowych. W latach trzydziestych sporo mówiło się o uzys-kanych z jego pomocą wyleczeniach uzyskanych w kliniceScrippsa.

Rife spotkał się z silną wrogością i zmarł w zapom-nieniu. Od czasu ukazania się książki Barry’ego LynesaThe Cancer Cure That Worked! (Lekarstwo na raka, któredziałało) nastąpił gwałtowny wzrost zainteresowania pio-nierskimi pracami Rife’a.

O autorze:Dr Ralph W. Moss jest autorem 8 książek i 3 filmów

dokumentalnych poświęconych rakowi. Jest doradcą w zakresiealternatywnego leczenia raka Państwowych Instytutów Zdrowia(National Institutes for Health), Uniwersytetu Columbia i Uni-wersytetu Stanowego w Teksasie. Prowadzi badania i piszereportaże w cyklu „Healing Choices” dla ludzi chorych na raka.

W celu uzyskania informacji na temat Healing Choices,należy skontaktować się z koordynatorem Anne Beattie pisząc naadres: 144 John’s Place, Brooklyn, NY 11217, USA; tel. (718)6364433, fax (718) 6360186, e-mail [email protected], stro-na internetowa: ‹www.ralphmoss.com›.

Przełożyła Elżbieta Strózik

Kontakt w sprawie leczenia metodą Gastona Naessensa:• CERBE (Centre Expérimental de Recherches Biologiques de l’Estrie)Distribution, Inc., 5270 Mills Street, Rock Forest, Quebec, KanadaJ1N 3B6; tel. +1 (819) 5647883, fax +1 (819) 5644668, [email protected], strona internetowa: ‹www.cerbe.com›.• Cliniques Santé Levesque, 526 Boulevard du Séminaire Nord, Suite202, St Jean-sur-Richelieu, Quebec, Kanada J3B 5L6; tel. +1 (514)3484305.

26 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 28: Nexus 11

Poddanadokładniejszej

analizie oficjalnieobowiązującateoria, według

której wirus HIVjest przyczyną AIDS

nie znajdujepoparcia

w badaniachnaukowych, zaś

rzekomy wirus HIVokazuje się byćjedynie zbitkiem

komórkowychodpadów.

Część 3(dokończenie)

Valendar F. Turner(Oddział Pogotowia Królewskiego

Szpitala w Perth w Australii Zachodniej)Tel.: +61 (0)8 9224 2662Fax: +61 (0)8 9224 7045

E-mail: [email protected]

Andrew McIntyre(niezależny dziennikarz)

1999

Odkrycie polega na widzeniu tego, co wszyscy widząi myśleniu w taki sposób, w jaki nie myśli nikt.

Albert Szent-Györgyi, lekarz i laureat Nagrody Nobla

DIAGNOZA ZAKAŻENIA „HIV”• Jaki mamy dowód na istnienie HIV?

D owód naukowy na istnienie retrowirusa musi być spójny z definicjąretrowirusa jako szczególnego rodzaju replikującej się mikroskopijnej

cząsteczki. Tak więc badacze muszą wykazać prawidłową wielkość, kształti budowę cząsteczek i że zostały one oczyszczone i zanalizowane i zawierająRNA, jak również enzym odwrotną transkryptazę, która produkuje DNAz RNA, a także to, że są zakaźne, to znaczy, że kiedy czyste cząsteczki zostająwprowadzone do świeżych kultur komórek, pojawia się identyczne potomstwo.To ostatnie wymaga ponownego oczyszczenia i analizy. Tymczasem, mimo iż tametoda jest całkowicie logiczna i uważana za podstawową, na spotkaniuw Instytucie Pasteura w roku 1973,149,150 została ona zignorowana przezwszystkich badaczy HIV.

Chociaż istnieją fotografie z mikroskopu elektronowego (EM) komórko-wych cząsteczek uważanych za cząsteczki HIV, pochodzących z nie oczyszczo-nych kultur, dopiero w marcu 1997 roku opublikowano EM-y „oczyszczonegoHIV”.151,152 Co ciekawe, takie dane są pierwszym, najważniejszym krokiemw próbach przeprowadzenia dowodu, że cząsteczki są wirusem, a następnieuzyskania składników do analizy i zastosowania jako odczynniki diagnostyczne.Te długo oczekiwane mikrofotografie przedstawiają „oczyszczonego HIV”jako zbitkę resztek komórkowych. Między nimi rozsiane są z rzadka cząsteczkiuznawane przez autorów bez jakichkolwiek dowodów za cząsteczki HIV, któreoczyszczają się razem (sic!) z materiałem komórkowym. Dokładne ich badanieoraz inne dowody podawane w artykułach wykazują, że są one zbyt duże, mająnieodpowiedni kształt i za dużą masę i są pozbawione węzłów, którychobecność w cząsteczce „HIV” eksperci HIV uznają jednogłośnie za absolutniekonieczną, aby mogła ona spowodować infekcję. To właśnie z tego materiałueksperci HIV-AIDS i firmy biotechnologiczne otrzymują białka i RNAużywane w testach stosowanych do określania, kto jest zakażony unikalnym,zewnątrzpochodnym, powodującym AIDS mikroorganizmem.

17 lipca 1997 roku francuski dziennikarz Djamel Tahi przeprowadziłnagrany kamerą wideo wywiad z profesorem Luciem Montagnierem w In-stytucie Pasteura w Paryżu. W jego trakcie zapytał Montagniera: „Dlaczegofotografie EM opublikowane przez pana [w roku 1983] pochodzą z hodowlia nie z oczyszczonego materiału?” W odpowiedzi Montagnier powiedział:„Było tak mało wytworzonego wirusa, że niemożliwe było sprawdzenie,co mogło znajdować się w koncentracie wirusa z gradientu [«czysty wirus»].Nie było dostatecznie dużo wirusa, aby tego dokonać. Oczywiście poszu-kiwaliśmy go, poszukiwaliśmy go z początku w tkankach; również w biopsji.Widzieliśmy pewne cząsteczki, ale nie miały one typowej morfologii re-trowirusów [podkreślenie nasze]”.63 Zapytany o grupę Gallo Montagnierodpowiedział: „Gallo? Nie wiem, czy on rzeczywiście oczyszczał wirusa.Nie sądzę”. To właściwie powinien być początek i jednocześnie koniec HIV.

Podobne do retrowirusów cząsteczki są praktycznie wszechobecne w materia-le biologicznym,153,154 włączając w to na przykład kultury komórek i większość,jeśli nie wszystkie, łożysk ludzkich”.155 (Trzeba zauważyć, że Montagnierodwołuje się do EM-ów otrzymanych z limfocytów z krwi pępowinowej). Jednak,jak potwierdza Gallo, większość podobnych do retrowirusów cząsteczek nie jestretrowirusami, ponieważ się nie rozmnażają.153,156 Cząsteczki „HIV” zostały„sklasyfikowane” jako dwie podrodziny i trzy rodzaje retrowirusów. Analogicz-nie można by sklasyfikować nowy gatunek ssaków jako ludzi, goryle i orangutany.

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 27

Page 29: Nexus 11

Cechą wprawiającąw konsternację obecny stan

teorii HIV jest to, że podczasgdy nie można znaleźć białka

HIV w łożyskach 75 HIV-dodatnich, ciężarnych kobiet,można je znaleźć w łożyskach25 zdrowych, HIV-ujemnych

kobiet.

Oprócz cząsteczek „HIV” kultury komórek zawierająinne cząsteczki o licznych morfologiach, których pocho-dzenie i rola są nieznane.20,157,158 Długie i szczegółowebadania przeprowadzone na Harvardzie159 ujawniły iden-tyczne cząsteczki „HIV” w 18 z 20 (90 %) związanychz AIDS powiększonych węzłach limfatycznych, ale takżew 13 z 15 (88 %) powiększonych węzłach nie związanychz AIDS.

Eksperci HIV przypisują sobie wykrycie, a nawet „wy-izolowanie” HIV po prostu przez wykazanie „odwrotnejtranskrypcji” w hodowlach. Mimo iż odwrotna transkryp-cja jest właściwością retrowirusów, nie jest ona jednak, jakuważa wielu ekspertów HIV-AIDS, cechą jedynie retro-wirusów a nawet wirusów.160,161 Na długo przed erą AIDS,sam Gallo wykazał, że tę funkcję posiadają normalnelimfocyty pobudzone chemicznie (technika absolutnie ko-nieczna do wyizolowania „HIV” z hodowli).162,163

• Białka HIV” i przeciwciałaChociaż zarówno Montagnier, jak i Gallo nigdy nie

opublikowali EM-ów w celu udowodnienia obecnościcząsteczek podobnych do retrowirusów w ich „czystymwirusie”, i mimo iż Montagnier przyznał ponadto niedaw-no, że żadnego nie było, obie grupy twierdzą od tamtegoczasu wspólnie z pozostałymi, że taki materiał jest „czystymHIV”. Twierdzenie to jest oparte na fakcie, że taki materiałzawiera białka reagujące z przeciw-ciałami obecnymi u pacjentów cho-rych na AIDS. Jednak takie rozu-mowanie nie daje się obronić.

Wyobraźmy sobie naukowca,który miesza ze sobą dwa roztwo-ry, otrzymuje precypitat, a potemogłasza tożsamość i źródło kilkusubstratów reakcji. Nie jest konie-czne posiadanie stopnia naukowe-go z chemii, aby wiedzieć, że jestto niemożliwe. Mimo to z uwagina to, że kultury i przeciwciałapochodzące od pacjentów chorychna AIDS reagują ze sobą, oznaj-miono, iż białka należą do „HIV” a przeciwciała sąprzeciwciałami „specyficznymi dla HIV”.

W rzeczy samej Gallo przyznaje, że dla niego test naprzeciwciała jest kwintesencją „wyizolowania HIV”. W ro-ku 1998 podczas konferencji na temat AIDS w Genewieprzyznał: „Czasami Western blot wypadał pozytywnie i niemogliśmy wyizolować wirusa. Byliśmy więc zaniepokojenii czuliśmy, że otrzymaliśmy wyniki fałszywie pozytywne,i dlatego dodaliśmy Western blot. To wszystko, co mogępowiedzieć. Kiedy go dodawaliśmy, było to narzędzieeksperymentalne i według nas działało dobrze, gdyż prze-prowadzając test mogliśmy wyizolować wirusa”.164 W rze-czywistości w roku 1984 „czasami fałszywie dodatnie”przeciwciała występowały według Gallo u 88 procentpacjentów chorych na AIDS, ale „wyizolowany wirus”u 36 procent pacjentów chorych na AIDS. Gallo rozwiązałte bliźniacze dylematy „brakujących wirusów” i rażącejniespecyficzności przeciwciał „HIV” czyniąc test na prze-ciwciała Western blot integralną częścią izolacji wirusa.

Jednak test na przeciwciała nie jest izolacją wirusa.Białka HIV mogą zostać określone jedynie przez ichekstrakcję z oczyszczonych cząsteczek, co do którychdowiedziono, że są unikalnym retrowirusem. Jak dotądnie wykazano, aby taki materiał istniał, i nigdy nie donie-siono o takiej ekstrakcji. Mimo to od połowy lat osiem-

dziesiątych, badacze HIV twierdzą, że kultura, którareaguje z monoklonalnym przeciwciałem przeciwko jed-nemu z białek „HIV”, białku p24, jest dowodem wyizolo-wania HIV. Ponieważ „wyizolowanie wirusa” oznaczaotrzymanie zakaźnych cząsteczek oddzielonych od wszyst-kiego innego, doprawdy trudno zrozumieć, dlaczego takwielu naukowców uparcie odnosi się w ten sposób doreakcji chemicznej.

• Pochodzenie białek HIVWedług Eleopulos i jej kolegów wszystkie przedstawio-

ne do dzisiaj dane są spójne ze stanowiskiem, że białka„HIV” to białka komórkowe. Używając przeciwciał „HIV”jako sond, białka „HIV” zostały zidentyfikowane w tkan-kach stale HIV-ujemnych, zdrowych osób, z płytkami krwii komórkami skóry, grasicy, migdałków i mózgu włącznie.17

Cechą wprawiającą w konsternację obecny stan teorii HIVjest to, że podczas gdy nie można znaleźć białka HIVw łożyskach 75 HIV-dodatnich, ciężarnych kobiet, można jeznaleźć w łożyskach 25 zdrowych, HIV-ujemnych kobiet.166

Pogląd, że białka HIV są białkami komórkowymi,został dodatkowo wsparty przez niedawno przeprowadzo-ny dwuczęściowy eksperyment. Ludzkie limfocyty hodo-wane oddzielnie z materiału pochodzącego od pacjentówchorych na AIDS zostały „oczyszczone” w taki sam spo-sób, jak w celu otrzymania białek „HIV”. Ten „nie

zakażony” materiał służył jako„próbny wirus” w doświadcze-niach z zarówno „HIV”, jaki „SIV” (małpi wirus niedoboruodporności uważany za podobnydo „HIV”). Analiza „próbnego wi-rusa” ujawnia jakościowo seriebiałek o tej samej wadze moleku-larnej co białka „prawdziwego”wirusa, mocno sugerując, że białka„HIV” są białkami komórkowymi,ponieważ istnienie białek HIV wy-maga, aby pojawiały się wyłączniew kulturach pochodzących od pac-jentów chorych na AIDS.151

W drugim eksperymencie małpy uodporniono przykilku okazjach „próbnym wirusem” – procedura, którachroniła je później przed „wyzwaniem” ze strony „praw-dziwego” SIV.167,168 Jednak uodpornienie jest specyficzne.Uodpornienie szczepionką przeciw zapaleniu wątroby niechroni przed poliomyelitis (choroba Heinego-Medina).Polega na poddaniu systemu odpornościowego zwierzęciadziałaniu materiału specyficznego dla organizmu, przedktórym szuka się ochrony. Skoro białko z komórek, w któ-rych „hodowano” „SIV” („próbny” wirus), chroni przedprawdziwym SIV, musi być bardzo podobne, jeśli nieidentyczne. To prowadzi do wniosku, że białka „SIV”i „HIV” są białkami komórkowymi.

• Genom HIVPodobnie jak w przypadku białek „HIV”, RNA uważa-

ne za genom białka „HIV” nie zostało otrzymane z cząs-teczek oczyszczonych o udowodnionej zakaźności, alez materiału pochodzącego z konglomeratu opisanego po-wyżej. Biolodzy molekularni stworzyli prawdopodobniewięcej informacji o genomie „HIV” niż o jakimkolwiekinnym obiekcie we wszechświecie. Mimo to brak donie-sień o choćby jednej osobie posiadającej kompletny, peł-nej długości genom „HIV” i nie ma zgody co do tego, ilegenów posiada HIV. Opinie wahają się od czterech do

28 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 30: Nexus 11

Podczas gdy na badania HIV-AIDS wydaje się tysiące dolarów

w przeliczeniu na pacjenta,zaledwie kilka dolarów wydaje

się na choroby serca, raka,choroby umysłowe, zapobieganie

samobójstwom i na ofiarywypadków drogowych.

ośmiu, dziewięciu, a nawet dziesięciu. Ludzkie DNAi DNA szympansów różni się mniej niż o 2 procent, alezmiany w składzie „genomu HIV” (wywodzące się z anali-zy kawałków” mierzących od 2 do 30 procent przypusz-czalnej całości) zawierają się w przedziale między 2 a 40procent. Dla porównania, dwa wirusy zawierające RNA(polio i grypa, ten ostatni po 27 latach uśpienia) różnią sięmniej niż o 1 procent, podobnie jak molekuły samo-gromadzące się w testach w probówce, co zaprzeczaorganizującemu wpływowi żywych komórek.169,170

Zważywszy, że sekwencja DNA determinuje skład biał-ka wirusa, a to ostatnie fizyczne, biochemiczne i biologicz-ne właściwości wirusa, jak to możliwe, aby takie różnicewystępowały w przypadku tego samego czynnika. Naprzykład, jak jest możliwe, że HIV może powodowaćobecność tych samych przeciwciał, jakie mogą zostaćrozpoznane w uniwersalnym teście na przeciwciała zawie-rającym identyczne białka? Skoro, jak przypomina namo tym biolog molekularny Duesberg, „jest pewien zakres,wąski zakres, w którym możecie podlegać mutacji bezzbytnich konsekwencji, ale kiedy tylko go przekroczycie,przepadliście, i nie jesteście już dłużej ani HIV, aniczłowiekiem… jesteście albo martwi, albo małpą, lubczymkolwiek innym”,10 to jest rzeczą oczywistą, że cokol-wiek „genom HIV” reprezentuje,nie może to być wirus.

Jeśli istnieje pewne RNA, któ-re jest unikatowe dla retrowirusaHIV, to odnalezienie takiegoRNA powinno dowieść infekcji.Jednakże zgodność między prze-ciwciałami i testami genetycznymiwaha się między 40 i 100 pro-cent,171 a RNA „HIV” można zna-leźć u osób nie zakażonych HIV.W odpowiedzi na ten dylematnaukowy eksperci HIV ogłosili, że„oznaczenia obciążenia osocza wirusem [Plasma viralload] [«HIV» RNA] jest przeznaczone do monitorowaniaskuteczności terapii antyretrowirusowych i mierzenia ilo-ści wirusa u pacjentów z potwierdzonym zakażeniem HIV,a nie do diagnozowania zakażenia HIV. Ich wyniki u pac-jentów nie zakażonych HIV są nieznane” i ich stosowanieprowadzi do „mylnej diagnozy zakażenia HIV”.172 Jedenz producentów PCR stwierdza, że „test Amplicor HIV-1Monitor nie jest przeznaczony do badań przesiewowychna HIV lub jako test potwierdzający obecność zakażeniaHIV” (Roche Diagnostic Systems, 06/96, 13-08088-001).

W takim przypadku specyficzność „obciążenia osoczawirusem” („plasma viral load”) jest nieznana i trudno jest,jeśli nie niemożliwe, twierdzić, że RNA wirusa „HIV” jestunikalnym składnikiem specyficznego retrowirusa. Jakmożna nawet brać pod uwagę stosowanie takiego testu domonitorowania lub diagnozowania podobno martwegowirusa, kiedy otrzymane obciążenie osocza wirusem waha sięmiędzy zero imilionem kopii w tej samej próbce, w zależnościod tego, jaka technika lub szczep HIV wchodzi w grę?

• Lekcje z przeszłościDowód na istnienie „pierwszego ludzkiego” retrowiru-

sa Gallo (HL23V) był dużo mocniejszy niż dowód naistnienie HIV (patrz część 1).22,27,174 Jednak w latach osiem-dziesiątych wykazano występowanie przeciwciał dla białekHL23V w następstwie wielu różnych powszechnych niezakaźnych czynników i u daleko większej liczby osób, jakiemogłyby kiedykolwiek zachorować na białaczkę.175,176

W rezultacie wkrótce po stwierdzeniu, że „infekcyjnysposób przenoszenia [białaczki] pozostaje realną moż-liwością u ludzi” i „zakażenie onkowirusem [retrowiru-sem] może być niezmiernie rozpowszechnione”,177 „pierw-szy” ludzki retrowirus zniknął nagle z naukowych annałów.Obecnie nikt, nawet Gallo, nie wierzy w jego istnienie.

Gdyby nie wysiłki dwóch grup badaczy z PaństwowegoInstytutu Onkologicznego (National Cancer Institute)i Sloan-Kettering, prawdopodobnie świat stałby dzisiajw obliczu pandemii „choroby HL23V”, jak również w ob-liczu pandemii „choroby HIV”.

W erze AIDS eksperci uznają, że przeciwciała przeciwbiałkom „specyficznym dla HIV” występują tam, gdzie niema HIV, i u osób, których liczba znacznie przekraczaliczbę mogących zachorować na AIDS. Jak to się dzieje, że„HIV” nadal istnieje?

DYSYDENCKI PRZYPADEK:POLITYKA A SYSTEM ZDROWIA PUBLICZNEGO

Niepowodzenia minionych 15 lat są słusznie przypisy-wane pięciu artykułom ogłoszonym przez Montagnierai Gallo w latach 1983-1984 w Science. Umieszczeniew tytułach trzech z nich słowa „izolacja”, mimo iż wciążnie przedstawiono na to dowodu, powinno zostać uznane

za pomnik zgonu integralności wy-dawniczej. Przypadki dysydenckiemówiące, że HIV nie istnieje (Ele-opulos) lub, jeśli istnieje, nie jestprzyczyną AIDS (Eleopulos/Dues-berg), zapowiadają wystąpieniew przyszłości druzgoczących skut-ków w sensie wiarygodności nau-kowej, oceny innych naukowców,upadku reputacji wielu ekspertówi nie-ekspertów, upadku zaufaniaobywateli do rządowych, nauko-wych i medycznych liderów, jak

również okrycia hańbą zawodu lekarskiego jako całości.Znalezienie prawdziwej drogi poprzez ten labirynt społe-czno-medyczno-prawny będzie wymagać wyjątkowej zrę-czności i uporu od politycznych liderów.

Przyznanie przez Amerykanów w roku 1994, że toFrancuzi odkryli HIV, oraz wywiad Montagniera z roku1997 mogą być pierwszymi oznakami nieśmiałego wycofy-wania się z głoszonych teorii. Może o tym świadczyć równieżuparte nieprzyznawanie Nagrody Nobla żadnej ze 100 000prac naukowych dotyczących badań nad HIV-AIDS.

• WyjątkowośćPomijając wszystkie niepewności otaczające debatę na

temat HIV-AIDS postawa nauki/medycyny wobec AIDSjawi się jako najbardziej niezwykły przypadek wyjątkowo-ści w historii. Finansowanie, jakie ten temat otrzymuje,mocno przewyższa to, co wynika z jego powszechnościi wpływu ekonomicznego.178 Na przykład w ciągu ostatnich17 lat w Australii wystąpiła łącznie całkowita liczba 7 766przypadków AIDS w tym 5 575 zgonów.179***

Największymi sponsorami są (w kolejności) Stany Zje-dnoczone, Francja, Zjednoczone Królestwo, Niemcyi Włochy. Ich łączny roczny budżet przeznaczony nabadania HIV-AIDS sięga 1,8 miliarda dolarów i przypadana ogólną liczbę 761 572 chorych na AIDS (z którychwielu zmarło). Z dodatkowych 20 milionów dolarów wy-danych przez Unię Europejską w latach 1994-1998 więk-szość „poszła na pokrycie kosztów podróży i spotkań niżna badania laboratoryjne”.180

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 29

Page 31: Nexus 11

„Za jakiś czas ludzie uznajązaakceptowanie przez nas

teorii, że HIV jest przyczynąAIDS, za równie głupie, jak

głupie wydaje się nam dzisiajekskomunikowanie Galileusza”.

Podczas gdy na badania HIV-AIDS wydaje się tysiącedolarów w przeliczeniu na pacjenta, zaledwie kilka dola-rów wydaje się na choroby serca, raka, choroby umysłowe,zapobieganie samobójstwom i na ofiary wypadków drogo-wych.

Paradoks dotyczący finansowania tego tematu osiągaepidemiczne, wprost farsowe proporcje w krajach roz-wijających się, gdzie zachodni specjaliści od AIDS spędza-ją czas na udzielaniu rad i rozdawaniu kondomów ludno-ści umierającej z braku wody pitnej, odpowiednich warun-ków sanitarnych i żywności, a także leków przeciwbak-teryjnych, przeciwgruźliczych i przeciwmalarycznych – in-nymi słowy, umierających z ubóstwa.

Obecnie roczny koszt leków anty-HIV dla jednej osobywynosi około 15 000 dolarów (więcej niż całkowity budżetwielu wiosek Trzeciego Świata). Koszt leków dla 650 000-900 000 HIV-dodatnich pacjentów (według danych z lipca1996 roku) w samych tylko Stanach Zjednoczonych wynie-sie 10 miliardów dolarów rocznie. Należy to rozważaćw świetle szacunków Światowej Organizacji Zdrowia(World Health Organization), według której w roku 2000zarażonych HIV będzie od 30 do 40 milionów ludzi.

Nawet w obliczu nieistnienia HIV chorzy na AIDSi specjalistyczne zespoły do leczenia AIDS mogą zostaćracjonalnie wchłonięci przez ist-niejącą infrastrukturę klinik i szpi-tali. Pogoń za drogimi lekamiprzeznaczonymi do zabicia HIVstanie się nieistotna, podobnie jakpraca legionów badaczy HIV. Tosamo odnosi się do rad, pracow-ników edukacyjnych, osób zbiera-jących pieniądze, organizacji dowalki z AIDS i woluntariuszy, któ-rych w samych tylko Stanach Zjed-noczonych jest 93 000 – jeden na każde cztery osobyzdiagnozowane jako chore na AIDS.36

• Jasna opiniaHomo sapiens (człowiek myślący)niezostał taknazwanyna

próżno. Uczciwe społeczeństwo dostarcza nieskrępowanychopinii i zachęca swoich obywateli do dokonywania racjonal-nych wyborów. Epidemiologia wykazuje, że rozwój dodatnichprzeciwciał „HIV” iAIDS nie jest związany tak bardzo z danąpraktyką seksualną, ale raczej z częstością pasywnychstosunków analnych, zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet.

Wynika z tego, że AIDS nie jest chorobą orientacjiseksualnej i jeśli chodzi o kobiety, ostrożność nakazuje wziąćpod uwagę, że w wartościach absolutnych, nieporównaniewięcej kobiet niż mężczyzn odbywa stosunki analne. Takwięc AIDS jest podobny do ostatnio włączonej do definio-wania AIDS choroby, raka szyjki macicy, o którym na długoprzed erą AIDS wiedziano, że ma związek z częstościąstosunków waginalnych. Zatem nie sam akt seksualny jestpatogeniczny, ale bardzo wysoka jego częstotliwość.

Wynikające z tego wszystkiego skutki prawne mogą okazaćsię znacznie poważniejsze niż publiczna reakcja na błędnąkoncepcję HIV. Żyje bowiem niezliczona liczba ludzi, którzywierzą, że zostali zakażeni śmiertelnym mikrobem, i leczeni sątoksycznymi lekami, na których korzystne działanie brakdowodu. Unikają intymności, płodzenia dzieci, a niekiedynawet przypadkowego kontaktu z innymi. Nie sposób wyrazićich bólu i cierpienia zrodzonych przez tę pomyłkę, tak jak niesposób ocenić i zadośćuczynić im krzywdy za zrujnowanie imżycia przez to, co Neville Hodgkinson nazwał „największąnaukową wpadką XX wieku”.31

Nie można też zapomnieć o pacjentach i ich krewnych,którzy ponieśli śmierć z własnej ręki. W 1987 roku byłysenator Lawton Chiles z Florydy powiedział na konferen-cji poświęconej AIDS o tragedii, jaka nastąpiła, kiedy poprzeprowadzeniu testu Elida poinformowano 22 dawcówkrwi, że są zakażeni HIV. Siedmiu z nich popełniłowówczas samobójstwo.181

W czerwcu tego roku szwajcarski ekspert AIDS Micha-el Baumgartner przekonał urzędników Narodów Zjedno-czonych do włączenia do programu XII MiędzynarodowejKonferencji AIDS odbywającej się w Genewie sesji dysy-denckiej. Wśród mówców należących do tej grupy znaleźlisię: wydawca magazynu Continuum, Huw Christie; ekspertAIDS i producent filmów dokumentalnych Joan Shenton;epidemiolog profesor Gordon Stewart; retrowirolog i spe-cjalista w dziedzinie mikroskopii elektronowej, profesorEtienne de Harven; wirolog dr Stefan Lanka oraz – po-przez satelitę – Eleni Eleopulos i jej grupa z Perth RoyalHospital (królewskiego szpitala w Perth). Na widowniznajdowali się obserwatorzy z Instytutu Pasteura i Państ-wowych Instytutów Zdrowia USA (US National Institutesfor Health). Tematem sesji była naukowa krytyka testówna przeciwciała HIV i dowodów na istnienie HIV.

W czasie oficjalnej konferencji prasowej, która odbyła siępo tym spotkaniu, profesor Bern-hard Hirschel, przewodniczący ko-mitetu organizacyjnego, oskarżyłmówców o „używanie przestarzałychi niegodnych zaufania danych nau-kowych”. „Przestarzałe” okazały sięjednak dane Montagniera i Gallo,które doprowadziły do proklamowa-nia w roku 1984, że HIV jest przyczy-ną AIDS. Tak więc „niegodne zaufa-nia” są własne dane ekspertów HIV.

Mimo tych i wielu innych zastrzeżeń w stosunku doobecnie obowiązujących dogmatów, eksperci HIV-AIDSnie są w najmniejszym nawet stopniu niepokojeni przezsceptycznych pacjentów, krewnych lub naukowców i ostropomstują na dociekliwych dziennikarzy, zarzucając im, żeich działalność przynosi wielką szkodę zdrowiu publicz-nemu. Wydaje się, że w tej sytuacji jedyną nadzieją nanatychmiastowe rozwiązanie tego wzbudzającego emocjeproblemu jest zaangażowanie prawników występującychw imieniu powodów, którzy zażądają osądu, czy są, czy teżnie są zakażeni powodującym AIDS wirusem. Jeśli kiedyśdojdzie do oceny „nauki o HIV” przez sądy, to i takzmiana obecnego status quo nie nastąpi szybko.

• Prawdziwa dyskusja?Rządy wcześniej czy później będą musiały zorganizować

międzynarodową rozstrzygającą debatę na ten temat. W prze-ciwieństwie do 13 775 uczestników ze 177 krajów, którzy braliudział w konferencji AIDS w Genewie w czerwcu 1998 roku,powinno to być małe zebranie, w którym przykładowodwunastu ekspertów z każdej strony przedstawi swojeargumenty nie zainteresowanej grupie naukowców o najwyż-szej renomie – na przykład następnej dwunastce składającejsię głównie z laureatów nagrody Nobla. Istnieje precedenstakiej „konferencji zgody” lub conférence de citoyens opartejna zdrowym rozsądku „wymyślonej w Skandynawii i stosowa-nej odtąd w Zjednoczonym Królestwie i gdzie indziej”. „Sąd”składający się z 14 osób „sprawdzonych co do niezależności odzainteresowanych stron” podda dane zagadnienia „dyskusjiprowadzonej w swojej obecności przez naukowców, organiza-cje pozarządowe, przemysłowców i inne gremia”, jako że

30 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 32: Nexus 11

„władza społecznych instytucji badawczych jest prawdopo-dobnie najlepszą gwarancją niezależności w odniesieniu dosektora prywatnych badań i wpływów wielkich firm między-narodowych”.182 Biorąc pod uwagę standardy AIDS niepowinno być żadnych problemów ze znalezieniem funduszyna takie spotkanie. Co więcej, jego ranga może nawetprzynieść wymierne korzyści finansowe jego organizatorom.

Chociaż jesteśmy już w 18 roku ery AIDS i wydaliśmywiele miliardów dolarów na leczenie i badania, słowa drPetera Duesberga wciąż są aktualne: „Z każdego punktuwidzenia wojna z AIDS była kolosalnym niepowodze-niem… nasi czołowi naukowcy i architekci polityki nie sąw stanie wykazać, że ich wysiłki uratowały choć jednoludzkie życie”.3

Jeszcze bardziej złowrogo brzmią słowa grupy Eleopu-los: „Największą przeszkodą w znalezieniu wyjaśnieniaAIDS jest wiara w HIV”.21,28 W swojej ostatniej książceDancing Naked in the Mind Field (Tańcząc nago w poluumysłu) dr Kary Mullis pisze: „Za jakiś czas ludzie uznajązaakceptowanie przez nas teorii, że HIV jest przyczynąAIDS, za równie głupie, jak głupie wydaje się nam dzisiajekskomunikowanie Galileusza”.4

Nie kto inny, jak właśnie Galileusz powiedział kiedyś:„W nauce autorytet zawarty w opinii tysięcy nie jest wartiskry mądrości jednego człowieka”.

Być może nadszedł już, po siedemnastu latach, czas,aby zatrzymać się, rozejrzeć wokoło, a następnie spojrzećdaleko w przeszłość.

• PodziękowanieAutorzy wyrażają wdzięczność za pomoc Peterowi Blo-

chowi z General Media International i magazynowi Pent-house z Nowego Jorku za umożliwienie nam zacytowaniamającej się ukazać wkrótce książki dr Mullis.

O autorach:Valendar F. Turner jest lekarzem doradcą pogotowia ratun-

kowego na Oddziale Pogotowia Ratunkowego KrólewskiegoSzpitala w Perth w Australii Zachodniej. Tel.: +61 (0)89224 2662, fax: +61 (0)8 9224 7045, e-mail: ‹[email protected]›, strona internetowa: ‹www.virusmyth.com/a-ids/perthgroup/›.

Andrew McIntyre jest zamieszkałym w Melbourne pisarzemnie związanym na stałe z żadną redakcją. Jest autorem licznychartykułów na temat wojny płci. Interesuje się różnymi zagad-nieniami społecznymi i naukowymi, które są często pomijane lubzniekształcane przez wysokonakładową prasę ze względów poli-tycznych lub kulturowych. Od czasu do czasu jest gościemprogramów radiowych i telewizyjnych. Kontakt przez australijs-kie biuro Nexusa.

Przełożyła Elżbieta Strózik

Przypisy:*** Do chwili obecnej z łącznej liczby 7 766 australijskich przypadków AIDS

387 (5 %) zgłoszono w kategorii narażenia z powodu „kontaktów heteroseksual-nych”. 22 z nich kwalifikują się jednak na podstawie stwierdzenia „seksz narkomanem przyjmującym narkotyki dożylnie”, „seks z mężczyzną biseksual-nym”, „z kraju wysokiego ryzyka” (gdzie rozprzestrzenienie AIDS wśród osóbheteroseksualnych uważa się za dominujące), „seks z osobą zakażoną HIV– bliżej nie określony kontakt” lub „bliżej nie określony”.179 A zatem wstrzyki-wanie narkotyków, stosunek analny u kobiet, domniemanie jakiejkolwiek formystosunku seksualnego i brak dostatecznych danych stawiają pod znakiem zapyta-nia sposób zakażenia się HIV przez co najmniej 330 (85 %) jednostki wymienio-ne w tej kategorii narażenia na szkodliwy czynnik.

149. F. Sinoussi, L. Mendiola, J.C. Chermann, (1973), „Purification and partialdifferentiation of the particles of murine sarcoma virus (M. MSV) according totheir sedimentation rates in sucrose density gradients”, Spectra, 4:237-243.

150. I. Toplin, (1973), „Tumor Virus Purification using Zonal Rotors”,Spectra, 225-235.

151. J.W. Bess, R.J. Gorelick, W.J. Bosche, L.E. Henderson, L.O. Arthur,(1997), „Microvesicles are a source of contaminating cellular proteins found inpurified HIV-1 preparations”, Virol., 230:134-144.

152. P. Gluschankof, I. Mondor, H.R. Gelderblom, Q.J. Sattentau, (1997),„Cell membrane vesicles are a major contaminant of gradient-enriched humanimmunodeficiency virus type-1 preparations”, Virol., 230:125-133.

153. J.W. Beard, (1957), „Physical methods for the analysis of cells”, Ann.New York Acad. Sci., 69:530-544.

154. A. Grafe, A History of Experimental Virology, Springer-Verlag, Heidel-berg, 1991.

155. S. Panem, (1979), „C-Type Virus Expression in the Placenta”, Curr. Top.Pathol., 66:175-189.

156. R.C. Gallo, F. Wong-Staal, M. Reitz, R.E. Gallagher, N. Miller, D.H.Gillespie, „Some evidence for infectious type-C virus in humans”, AnimalVirology (D. Balimore, A.S. Huang, C.F. Fox, eds.), Academic Press, Inc., NowyJork, 1976, str. 385-405.

157. D.J. Hockley, R.D. Wood, J.P. Jacobs, (1988), „Electron Microscopy ofHuman Immunodeficiency Virus”, J. Gen. Virol., 69:2455-2469.

158. G. Lecatsas, M.B. Taylor, (1986), „Pleomorphism in HTLV-III, theAIDS virus”, S. Afr. Med. J., 69:793-794.

159. C.J. O’Hara, J.E. Groopmen, M. Federman, (1988), „The Ultrastruc-tural and Immunohistochemical Demonstration of Viral Particles in LymphNodes from Human Immunodeficiency Virus-Related Lymphadenopathy Syn-dromes”, Hum. Pathol., 19:545-549.

160. H.E. Varmus, (1987), „Reverse Transcription”, Sci. Am., 257:48-54.161. H.E. Varmus, (1989), „Reverse transcription in bacteria”,Cell, 56:721-724.162. R.C. Gallo, P.S. Sarin, A.M. Wu, „On the Nature of the Nucleic Acids

and RNA-Dependent DNA Polymerase from RNA Tumor Viruses and HumanCells”, Possible Episomes in Eukaryotes, (L.G. Silvestri, ed.), North HollandPublishing Company, Amsterdam, 1973, str. 13-34.

163. F.M. Tomley, S.J. Armstrong, B.W.J. Mahy, L.N. Owen, (1983), „Rever-se transcriptase activity and particles of retroviral density in cultured caninelymphosarcoma supernatants”, Br. J. Cancer, 47:277-284.

164. H. Christie, Betacam interview with Dr Robert Gallo at PalexpoConference Centre, Genewa, 1 lipiec 1998.

165. M. Peuchmaur, J.F. Delfraissy, J.C. Pons i inni, (1991), „HIV proteinsabsent from placentas of 75 HIV-1-positive women studied by immunohis-tochemistry”, AIDS, 5:741-745.

166. W.P. Faulk, C.A. Labarrere, (1991), „HIV proteins in normal humanplacentae”, Am. J. Reproductive Immunology, 25:99-104.

167. E.M. Stott, (1991), „Anti-cell antibody in macaques”, Nature, 353:393.168. L.O. Arthur, J.W. Bess jr, R.G. Urban i inni, (1995), „Macaques

immunized with HLA-DR are protected from challenge with simian immuno-deficiency virus”, J. Virol., 69:3117-3124.

169. M. Eigen, P. Schuster, (1977), „The hypercycle”, Die Naturwissens-chaften, 64:541-565.

170. M. Eigen, W. Gardiner, P. Schuster, R. Winkler-Oswatitsch, (1981),„The origin of genetic information”, Sci. Am., 224:78-94.

171. C. Defer, H. Agut, A. Garbarg-Chenon i inni, (1992), „Multicentre qualitycontrol of polymerase chain reaction for detection of HIV DNA”, AIDS, 6:659-663.

172. J.D. Rich, N.A. Merriman, E. Mylonakis i inni, (1999), „Misdiagnosis ofHIV infection by HIV-1 plasma viral load testing: A case series”, Ann. Int. Med.,130:37-39.

173. J. Coste, B. Montes, J. Reynes i inni, (1997), „Effect of HIV-1 geneticdiversity on HIV-1 RNA quantification in plasma: comparative evaluation ofthree commercial assays”, J. Acq. Immune Def. Syndr. Hum. Retrovirol., 15:174.

174. R.E. Gallagher, R.C. Gallo, (1975), „Type-C RNA Tumor Virus Isolatedfrom Cultured Human Acute Myelogenous Leukemia Cells”, Science, 187:350-353.

175. M. Barbacid, D. Bolognesi, S.A. Aaronson, (1980), „Humans haveantibodies capable of recognizing oncoviral glycoproteins: Demonstration thatthese antibodies are formed in response to cellular modification of glycoproteinsrather than as consequence of exposure to virus”, Proc. Natl. Acad. Sci. USA,77:1617-1621.

176. H.W. Snyder, E. Fleissne, (1980), „Specificity of human antibodies tooncovirus glycoproteins: Recognition of antigen by natural antibodies directedagainst carbohydrate structures”, Proc. Nat. Acad. Sci. USA, 77:1622-1626.

177. R. Kurth, N.M. Teich, R. Weiss, R.T.D. Oliver, (1977), „Natural humanantibodies reactive with primate type-C antigens”, Proc. Nat. Acad. Sci. USA,74:1237-1241.

178. D.J. Casarett, J.D. Lantos, (1998), „Have we treated AIDS too well?Rationing and the future of AIDS exceptionalism”, Ann. Int. Med., 128:756-759.

179. The National AIDS Registry. Australian HIV Surveillance Report, (1998),14:14, National Centre in HIV Epidemiology and Clinical Research, 376Victoria Street, Darlinghurst, NSW 2010, Australia.

180. M. Balter, (1998), „Europe: AIDS research on a budget”, Science280:1856-1858.

181. G.J. Stine, „Testing for Human Immunodeficiency Virus”, AIDS Update1994-1995, Prentice Hall, New Jersey, 1995, str. 231.

182. E. Glover, (1998), „French panel calls for closer monitoring of geneticmodification”, Nature, 394:4.

183.P.P. Mortimer, (1988), „The AIDS virus and the AIDS test”, Med.Internat., 56:2334-2339.

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 31

Page 33: Nexus 11

NAUKAWIEŚCI Z POGRANICZA NAUKI

TRANSMUTACJE NUKLEARNYCH ODPADÓWRobert A. Nelson

W krótce po tym, jak Pons i Flei-schmann ogłosili w roku 1989

odkrycie zimnej syntezy1 (Cold Fu-sion; w skrócie CF), badacze zaczęlidonosić o anomalnym wytwarzaniupierwiastków, poczynając od helui trytu, a na metalach ciężkich skoń-czywszy. Do roku 1995 opublikowanookoło 120 prac mówiących o wytwo-rzeniu za pomocą CF trytu w eks-perymentach z palladem.

Na początku lat dziewięćdziesią-tych fizyk Ken Shoulders uzyskał pięćpatentów za odkrycie High DensityCharge Cluster (HDCC), czyli „sto-sunkowo dyskretny, zamknięty w so-bie, ujemnie naładowany stan materiio wysokiej gęstości… [wiązkę elektro-nów, która] jest wytwarzana przezpole elektryczne powstające międzykatodą i anodą o dużej różnicy poten-cjałów” (to znaczy 2-10 kilowoltów nakońcu ostro zakończonej elektrody).Shoulders nazwał to „Electrum Vali-dum” (EV), co oznacza „silny elek-tron” od greckiego elektron (ładunekelektryczny) i łacińskiego validus (sil-ny, mocny). Wysunięto przypuszcze-nie, że EV-y są odpowiedzialne zarealizację transmutacji CF.

Ken Shoulders odkrył równieżmetodę transmutacji służącą uzdat-nianiu odpadów promieniotwórczychprzy pomocy EV-ów i zademonstro-wał pełną eliminację radioaktywnościw nuklearnym materiale charaktery-zującym się jej wysokim pozio-mem2,3,4,5

EV-y działają najwidoczniej jakokolektywny akcelerator o energii wy-starczającej do iniekcji dużej grupyjąder w cel i zainicjowania reakcjiw jądrze. Skład EV-ów pozwala nainkluzję 105 nuklidów. Do EV-ówmożna dodawać jony, aż wynikowyładunek stanie się dodatni. Tego ro-dzaju EV nosi nazwę Nuklide Elect-rum Validum (NEV). ZdaniemShouldersa:

„NEV działa jak ultramasowy jonujemny o wysokim stosunku ładunkudo masy. Umożliwia to funkcję pros-tego akceleratora jądrowego… Tego

rodzaju reakcje jądrowe stanowią za-sadniczo wydarzenie, które dotyczywielkiej liczby, a nie jednego wyizolo-wanego zdarzenia odbywającego sięna poziomie atomowym…”

Shoulders zaproponował ad hocwyjaśnienie tych zjawisk jako będą-cych „głównie związanych z reakcjamiskupisk jąder o nieznanej formie i ko-herencji”.

Inni naukowcy (Rod Neal, StanGleeson, „Grupa Cincinatti”, Wil-liam Barker etc.) również włączyli siędo wyścigu o patenty dotyczące podo-bnych zastosowań. Tak zwany procesNeal-Gleesona stabilizuje naturalnieradioaktywne roztwory związków to-ru i uranu w 70 procentach w elektro-chemicznym reaktorze i to w ciągukilku godzin. Tor może być rozszcze-piony do rtęci i neonu. Metale zawo-rowe (których tlenki emitują elektro-ny) mogą być pobudzone do wytwa-rzania galwanoluminescencji w roz-tworach wodnych. Kiedy gradient ła-dunku przewyższy wartość krytyczną,(to znaczy milion woltów), wytwarza-ne są iskry w postaci skupisk ładun-ków, które uważa się za mechanizmodpowiedzialny za ten rodzaj trans-mutacji.

W sprawozdaniach z wyników eks-perymentów Neal, Gleeson i ichwspółpracownicy podają:

„Ponieważ istnieje duża zgodnośćmiędzy redukcją toru i redukcją ra-dioaktywności w produktach toropo-chodnych, zakłada się, że proces Ne-al-Gleesona ma, mniej więcej, tę sa-ma zdolność zmiany zarówno jądratoru, jak i jąder produktów toropo-chodnych w inne pierwiastki, którejuż nie są radioaktywne…

Proces, który jest zdolny do roz-bicia pierwiastków o wyższej liczbieatomowej na pierwiastki o niższej li-czbie wydaje się stanowić pożądanąmetodę do opanowania niektórychpierwiastków radioaktywnych. Jestwysoce pożądane wyselekcjonowanieparametrów kontrolujących ten pro-ces, tak aby z jąder wyjściowych byływytwarzane jedynie stabilne jądra po-

chodne. Przy pomocy tej metody mo-żna zniwelować radioaktywność dzi-siejszych wysoce radioaktywnych mie-szanin”.

Szybką konwersję radioaktywnychpierwiastków w stabilne pierwiastkipochodne można osiągnąć przy po-mocy wielu innych metod. Pierwszaz nich została ogłoszona w roku 1979przez Radhę Roya. Promienie X ge-nerowane przez liniowy akceleratorzostały użyte w celu wyrzucenia jądraz obiektu będącego celem bombar-dowania, co dało utworzenie krótko-trwałych izotopów. Zaledwie dwa-dzieścia lat później Państwowe Labo-ratorium opracowało projekt akcele-ratora transmutującego odpady.

Australijski wynalazca Yull Brownopracował nową metodę elektrolizywody, aby umożliwić wytworzenie stę-żonej stechiometrycznej mieszaninyjonów wodoru i tlenu (zwanej „GazemBrowna”), która jest spalana w przy-bliżonym stosunku 2:1. Od początkulat osiemdziesiątych Yull Brown utrzy-muje, że potrafi transmutować mate-riał radioaktywny w formy obojętnepoprzez ich fuzję w płomieniu wytwa-rzanym przez jego wodorowe paliwo.W jego patentach mówi się, że „tenwynalazek dotyczy również atomowe-go spawania…” (Patenty Stanów Zje-dnoczonych nr 4 014 777 i 4 081 656).

W pierwszych udanych ekspery-mentach z radionuklidami 60Co (ko-balt-60 lub Co-60) Yull Brown zredu-kował radioaktywność o około 50procent w ciągu 10 minut. Proces tenzostał powtórzony przez Instytut Ba-dań Jądrowych Baotou w Chinachw roku 1991.

W czasie pokazu, którego świad-kiem był amerykański były kongres-man Berkley Bedell, radioaktywnośćameryku (sztuczny pierwiastek o sym-bolu Am i liczbie atomowej 95) zo-stała szybko zredukowana o 2 500procent przy pomocy pochodni gazo-wej Browna. Licznik Geigera pokazy-wał przed redukcją 16 000 kiurów naminutę, a po niej mniej niż 100. Kon-gresman Bedell stwierdził:

32 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 34: Nexus 11

„Z przyjemnością obserwowałemeksperymenty wykonywane przez draYulla Browna, przy pomocy którychzredukował on znacznie radioaktyw-ność wielu materiałów promieniotwó-rczych. Sądzę, że nasz rząd federalnypowinien dogłębnie zbadać odkryciedra Yulla Browna w tej dziedzinie”.

Jeśli rząd Stanów Zjednoczonychbada możliwości gazu Browna, czynito w absolutnej tajemnicy.

W sierpniu 1992 roku Yull Brownurządził na prośbę kongresmana Be-della dla grona pracowników Depar-tamentu Energii i Dana Haleya kolej-ny pokaz. Odczyt licznika Geigera dlakobaltu 60Co został obniżony do 0,04procenta poziomu pierwotnego.

Kolejny pokaz urządzono dla gru-py japońskich atomistów, w czasiektórego odczyty dla 60Co zostały zre-dukowane z wyjściowych 24 000 mili-rentgenów na godzinę do 12 000, i toprzy pomocy krótkotrwałego oddzia-ływania.6,7,8

Paul Brown z Nuclear Solutionsw Aurorze w stanie Kolorado opraco-wał nową metodę unieszkodliwianiaodpadów radioaktywnych przy pomo-cy reakcji fotojądrowej z zastosowa-niem promieni gamma. Technologiata czyni użytek z zasad fizyki – chodzitu o rezonans gigantycznego dipolu9

– które przeoczono, jeśli chodzio możliwość wykorzystania ich do zo-bojętniania odpadów promieniotwór-czych. Brown twierdzi:

„Fotojądrowe reakcje indukowaneprzez absorpcję promieni gammaprzez jądro nie cierpią na niedostatekreakcji neutronowych. Mówiąc pro-ściej, proces ten to napromieniowy-wanie promieniami gamma o energiiwiększej od energii wiążącej neutronz jądrem. Chodzi o to, że gammafoton o energii równej lub większejod energii wiązania, który zbliży siędo jądra, jest absorbowany przez pro-ces gigantycznego rezonansu dipolo-wego, w wyniku czego następuje emi-sja neutronu. Ta znana dobrze reak-cja nuklearna ma zasadnicze zastoso-wanie w zobojętnianiu odpadów ra-dioaktywnych…

Neutrony wytworzone przy tym(γ, η) oddziaływaniu można z koleiużyć do neutronowej transmutacjiw tych procesach… W wielu produk-tach powstałych w wyniku rozszcze-pienia jądra atomowego zakresy prze-chwytywania neutronów w termalnymspektrum mogą dawać określone mo-żliwości transmutacji…”

Brown zaproponował jeszcze jed-no wykorzystanie gigantycznego rezo-nansu dipolowego w teoretycznym re-

aktorze fotonowym, który wytwarzał-by energię w wyniku spalania odpa-dów radioaktywnych:

„Liniowy akcelerator, o ile to moż-liwe typu monochromatycznego,przyspiesza elektrony, które są kiero-wane na cel typu wysokie Z, taki jakwolfram, aby wygenerować promieniegamma o energii około 9 MeV (milio-nów elektronowoltów), które zostająskierowane na materiał paliwowy, ta-ki jak 238U (Uran-238), w wyniku cze-go powstaje reakcja (γ, f) wyzwalającaokoło 200 MeV. Reaktor zbudowanyw oparciu o tę zasadę wymagającyakceleratora napędzanego przez1 MeV wytworzyłby moc około 20MW (megawatów). Reakcja nie jesttypu samopodtrzymującej się i ustajepo wyłączeniu wiązki. Taki napędza-ny akceleratorem reaktor może byćwykorzystany do spalania zużytegopaliwa z reaktorów jądrowych, jeślibędzie napędzany przez 10 MeV. Fo-todezintegracja daje w ostatecznymwyniku typowe produkty, takie jak137Cs (cez-137) i 90Sr (stront-90), którepodlegają fotodezintegracji przez(γ, f), co prowadzi do utworzenia kró-tkotrwałych lub stabilnych pierwiast-ków. Chemiczne odseparowanie izo-topów w zużytym paliwie nie jest po-trzebne…”10

Ronald Brightson z ClustronSciences przedstawił teoretyczne roz-ważania i eksperymentalne dowodywiarygodności stworzonego przezniego Modelu Wiązki Nukleonów(Nucleon Cluster Model; w skrócieNCM), który przewiduje, że fotono stosunkowo niskiej energii możestać się w pewnych szczególnych wa-runkach inicjatorem reakcji jądrowej.Brightson przeanalizował periodycz-ność i systematykę liczb atomowychi mas i doszedł do wniosku, że wszyst-kie β-stabilne nuklidy składają sięz deuteronów (grupa NP – neutron-proton), trytonów (grupa NPN – neu-

tron-proton-neutron) i jąder He3

(PNP – proton-neutron-proton). Jegopatent opiewa na metodę dezaktywa-cji odpadów jądrowych przy pomocyindukowania rozpadu radioaktyw-nych izotopów. Nałożenie zewnętrz-nego pola magnetycznego będącegow rezonansie z określoną grupą nuk-lidów (NP, NPN, PNP) może pobu-dzić wybraną grupę (bez zakłócaniapozostałych grup w materiale docelo-wym) do wyrwania się z jądra i doko-nania transmutacji na produkty po-chodne o mniejszej masie i większejstabilności.

Katalityczny proces transmutacyj-nej dezaktywacji odpadów nuklear-nych odkrył w roku 1993 Jack Keller.

Roberto Monti z Burns Develop-ment Ltd przedstawił na kongresiepoświęconym niskoenergetycznejtransmutacji (ICCF-5, Monako,1996) metodę transmutacji do neu-tralizowania materiału radioaktywne-go. Zrobił on użytek z metod zapło-nu, takich jak te opracowane przezJoe’ego Championa. Kiedy zastosujesię je w odniesieniu do materiałupromieniotwórczego, jego radioakty-wność po zapłonie znacznie spada.

Po analizie „zysku energetycznegoi jądrowej transmutacji dokonanejprzy pomocy niskoenergetycznych re-akcji typu p– lub d– w metalicznychsiatkach” Heinrich Hora, George Mi-ley i J. Kelly obudzili nadzieję na„zaprogramowaną transmutację do-danych nuklidów, zwłaszcza długo-trwałych odpadów nuklearnych i plu-tonu”:

„Można by aktywnie włączać nuk-lidy w warstwy powierzchniowe ak-tywnych metali lub w ich pobliże. Tedodatkowe nuklidy można następniepoddać niskoenergetycznej transmu-tacji nuklearnej… Jedno z zastoso-wań wyżej wymienionej transmutacjimoże odnosić się do długotrwałychproduktów odpadowych z reaktorów

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 33

Page 35: Nexus 11

jądrowych… Bardzo ważnym zada-niem jest pełna dezintegracja plutonuprzy pomocy nuklearnej transmutacjii zamiana go na chemicznie różnejądra… Te rodzaje nuklearnychtransmutacji są naprawdę możliweprzy użyciu wiązek jonowych… o ene-rgii większej od 10 MeV na jądro lubprocesu spallacji (kruszenia jąderatomowych) przy pomocy protonówo energii do 10 GeV (gigaelektro-nowoltów). Mając na względzie bar-dzo kosztowne akceleratory koniecz-ne do tego celu oraz to, że jonoweprądy są bardzo słabe, tego rodzajumetoda nie ma ekonomicznego uza-sadnienia. Wynalazek opisany w tympatencie (Clean Energy Technology– Technologia czystej energii) doty-czący niskoenergetycznej transmuta-cji protonami dostarcza taniej metodyprzemiany długotrwałych nuklidówodpadowych i plutonu w nieszkod-liwe, nieradioaktywne pierwiastki.11

Na początku roku 1958 rosyjskigeofizyk dr Georgij S. Rabzi opraco-wał metody transmutacji, w którychwykorzystał połączone geoelektrycz-ne i sztuczne pola oraz kontrolę tem-peratury, aby ukierunkować transmu-tację ciał stałych i cieczy. Na przykładPb (ołów) o czystości 99,5 procentazostał poddany procesowi transmuta-cji w temperaturze 650°C, co dałow rezultacie 3 procenty Ag (srebro)oraz Cd (kadm) i Ge (german) (15marzec 1994). W żadnym ekspery-mencie nie stwierdzono jakiejkolwiekradioaktywności. Na zjeździe ICCF-5Rabzi podał, że jego „naturalny zim-ny rozpad” jest metodą bezpiecznądo stabilizowania radioaktywnych od-padów.

Liczne doniesienia zawarte w lite-raturze z dziedziny fizyki opisują od-chylenia (od 0,1 do 5 procent) odstandardowego naturalnego tempaspadku radioaktywności – niektórez nich spowodowane są czynnikami

pozajądrowymi (w tym wpływem lu-dzkiego rozumu).

Fizycy Elizabeth Rauscher, GlenRein i ich współpracownicy badaliwzajemne oddziaływania 60Co z ener-giami pozahertzowskimi, takimi jakskalarne pola generowane przez cew-kę Smitha (chodzi o cewkę o spiral-nym zwoju wynalezioną w latachsześćdziesiątych przez kanadyjskiegoinżyniera Wilbura B. Smitha). Kiedysię ją naenergetyzuje (mA/5 W), nie-indukcyjna cewka Smitha (8,2 Ω) re-dukuje radiację tła o 97 procent (z 0,5mR/h do 0,0015 mR/h. Kiedy jednakzastosowano ją do 60Co, radioaktyw-ność wzrosła ze 150 do 200 mR/h.12

Może być jeszcze kilka innych „eg-zotycznych” możliwości transmutacjiodpadów radioaktywnych, takich jakradioniczne transmutacje z zastoso-waniem zadziwiającej kamery DeLa-Warra. Tom Bearden i inni zalecajązastosowanie skalarnej interferomet-rii w celu usunięcia energii z jądrametodą delikatną, czyli poprzez cał-kowitą dematerializację.13

Niestety, prostymi metodami moż-na również zwiększyć radioaktyw-ność. Adolf Geschler uzyskał w roku1920 brytyjski patent na wzbogacanieradu poprzez oddziaływanie prądemstałym o napięciu kilku kilowatów.Thomas H. Moray opracował w la-tach pięćdziesiątych metodę wzboga-cania uranu przy pomocy bombardo-wania wysokoenergetycznego. Naszczęście metody te nie są wykorzys-tywane.

Póki co ważniejsze jest rozwijaniewszelkich możliwych sposobów dez-aktywacji odpadów radioaktywnychi broni jądrowej.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Zimna synteza to hipotetyczna forma syn-

tezy jądrowej uważanej za możliwą w stosun-

kowo niskiej temperaturze i ciśnieniu, takich jakna przykład temperatura pokojowa i ciśnienieatmosferyczne. – Przyp. tłum.

2. Kenneth R. Shoulders, patent USA nr5 018 180 – „Energy Conversion Using HighCharge Manipulation of High Density Charge”(„Konwersja energii przy zastosowaniu manipu-lacji wysokoładunkowych za pomocą HDCC”);patent USA nr 5 054 047 – „Circuits Responsiveto & Controlling Charged Particles” („Obwodyreagujące i kontrolujące naładowane cząstecz-ki”); patent USA nr 5 123 039 – „Energy Con-version Using High Charge Particles” („Kon-wersja energii przy zastosowaniu cząsteczeko wysokim ładunku”); patent USA nr 5 148 461– „Circuits Responsive to Charged Particles”(„Obwody reagujące na naładowane cząstecz-ki”).

3. A. Bhadkamkar, H. Fox, „Electron Char-ge Cluster Sparking in Aqueous Solutions”(„Pęk naładowanych elektronów iskrzący w roz-tworach wodnych”), Journal of New Energy,1(4):62-68, zima 1996.

4. K. Shoulders, EV: A Tale of Discovery, (EV– historia odkrycia), Jupiter Technology, Austin,Teksas, 1987.

5. Robert Nelson, „Ken Shoulders’ EVs”(„EV-y Kena Shouldersa”), Infinite Energy,18:58-63, 1998.

6. Instytut Badań Jądrowych Baotou, „Wyni-ki eksperymentów nad zobojętnieniem materia-łów radioaktywnych przy pomocy gazu Browna”,Raport nr 202, 24 sierpień 1991.

7. Dan Haley, „Transmutation of radioactivematerials with Yull Brown’s Gas” („Transmuta-cja materiałów radioaktywnych gazem Brow-na”), Planetary Association for Clean Energy Ne-wsletter, 6(4), lipiec 1993.

8. „Yull Brown’s gas” („Gaz Yulla Brow-na”), Planetary Association for Clean Energy Ne-wsletter, 6(4), lipiec 1993.

9. Gigantyczny rezonans dipolowy to przy-kład drgań jądrowych, którym poddane są wszy-stkie jądra. W tym stanie ruchu ich neutronyi protony oscylują w przeciwnych kierunkach.– Przyp. tłum.

10. Paul Brown, „Transmutation of NuclearWaste Using Giant Dipole Resonant GammaRays” („Transmutacja odpadów radioaktywnychprzy pomocy promieniowania gamma gigantycz-nego rezonatora dipolowego”), Infinite Energy,4(23), str. 44-46, 1999, Infinite Energy, 5(27), str.59-64, 1999.

11. H. Hora i inni, „Energy gain and nucleartransmutation by low-energy p– or d–reactionsin metal lattices” („Zysk energetyczny i jądrowetransmutacje przy pomocy reakcji p– i d– w me-talowych siatkach”), Infinite Energy, 2(12), str.48-52, styczeń-luty 1997.

12. E. Rauscher i inni, Bulletin of the Ameri-can Physical Society (Biuletyn AmerykańskiegoTowarzystwa Fizycznego), nr 37, 1992.

13. A. Michrowski, „Advanced Transmuta-tion Processes and their Application for Decon-tamination of Radioactive Nuclear Wastes”(„Procesy zaawansowanej transmutacji i ich za-stosowanie do dekontaminacji radioaktywnychodpadów”), Journal of New Energy, 1(3), str.122-129, jesień 1996.

W celu skontaktowania się z autoremnależy pisać na adres:

Robert A. NelsonRex Research

PO Box 19250Jean, NV 89019

USA

34 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 36: Nexus 11

Kościół odpoczątku

prześladowałpotomków dynastii

z linii krwiGraala oraz ichzwolenników,a następnieprzeinaczył

związane z tymdziedzictwem

przekazy.

Część 2(dokończenie)

Sir Laurence GardnerKontakt przez:Element Books

Shaftesbury, Dorset, SP7 8DPWielka Brytania

lub:Columba House

P.O. Box 20, Tiverton, EX16 5YPWielka Brytania

T o, co zrobili biskupi na soborze w Trydencie w roku 1545 w północnychWłoszech, było formalnym wyklęciem proroctw Merlina, w następstwie

którego z publicznie dostępnych materiałów usunięto wszelkie dotyczące godane. W celu przechylenia wagi na rzecz Kościoła stworzono nawet nowygatunek literacki, który znamy dziś pod nazwą romansu gotyckiego.

Przesłanką kryjącą się za tymi historiami nie było ocalenie ofiar, ale raczejzniszczenie wrogów ukartowanego „chrześcijaństwa” – za pomocą krucyfiksui ton święconej wody będących podstawową bronią w ponurych zmaganiach zezłowrogimi „siłami zła”.

Po pewnym czasie ruch chrześcijański wpadł na genialny pomysł ustanowie-nia własnego konkurenta Merlina, który nie był czarownikiem, ale kanonizo-wanym biskupem wczesnego Kościoła. Wybór, jakiego dokonano, był nad-zwyczaj dziwny!

W roku 325 n.e. jednym z uczestników soboru nicejskiego zwołanego zaczasów cesarza Konstantyna był biskup Myry, Mikołaj. Na soborze tym biskupidebatowali na temat natury Świętej Trójcy i tego, że Jezus nie był jedyniesynem Boga, ale jego inkarnacją. To nowe podejście nie podobało sięsędziwemu biskupowi Aleksandrii, Ariuszowi, który postanowił wyrazić w tejkwestii swoje zdanie. Kiedy wstał, aby przemówić, biskup Myry, Mikołaj,z miejsca uderzył go w twarz.

To zdarzenie od razu skierowało dyskusję na właściwe tory, w efekcie czegokrewki dyskutant został nagrodzony za swoją postawę, stając się wkrótceŚwiętym Mikołajem (Saint Nicholas). To tytularne imię zostało w częściEuropy zniekształcone i uzyskało brzmienie Sinterklaas lub Sintniklaus, zaśw krajach anglojęzycznych uzyskało w końcu swoją obecną postać „SantaClaus” („Święty Mikołaj”). W ramach strategicznej propagandy jest onlansowany obecnie w postaci przynoszącego dzieciom prezenty „Father Christ-masa”1 – jakże odległego w swojej naturze od swojego historycznego pierwo-wzoru, zapalczywego biskupa.

W ramach Kościoła Celtyckiego z okresu wczesnego średniowiecza (wczasach kiedy Merlin i Taliesin2 przedstawiali swoje widzenia królom) działaliwpływowi adepci starych mądrości, opaci i tak zwani Clid lub Culdees3, tacy jakświęty Dawid, święty Patryk i święty Kolumba4, których Kościół Rzymsko-katolicki potępił jeszcze za ich życia za rzekome szarlataństwo i pogańskieobyczaje. Hierarchia kościelna przez długi czas traktowała ich jako nekroman-tów i czarowników i dopiero w ostatnim okresie zmieniła wobec nich zdanie.Chociaż proroctwa Merlina zostały ostatecznie potępione przez sobór tryden-cki, nauki Dawida, Patryka i Kolumby tak mocno zakorzeniły się wśród ludzi,że Kościół był zmuszony zastosować wobec nich trochę inną strategię.

Tysiąc lat po śmierci tych druidycznych mędrców Watykan wprowadził ichdo panteonu ortodoksyjnych świętych, chcąc w ten sposób ukryć ich praw-dziwy, celtycki charakter. Kilka lat temu Poczta Brytyjska i Kościół Anglikań-ski połączyły swoje siły w promowaniu łagodnego św. Kolumby obok jegozgorzkniałego katolickiego konkurenta, św. Augustyna z Rzymu, który przybyłdo Anglii zaraz po śmierci św. Kolumby w roku 597 n.e. z papieskimpoleceniem zniszczenia kierującego się jego naukami ruchu. Nie bacząc naprawdę historyczną, jubileuszowe znaczki pocztowe i odpowiednie materiałypropagandowe z roku 1997 przedstawiają tych przeciwników jako niemal braciw walce o wspólną sprawę, co dowodzi, że w kościele do dzisiaj trwa proceskreowania mitów.

Pojęcie wilkołaków5, o których mówiono, że pokazują się w pełni księżyca,pochodzi prawdopodobne z okresu istnienia kasty druidów zwanych „WoodLords” („Panowie Lasu”), których nazywano „Wereami” lub „Wallanami”. Ichzwierzęcym symbolem, totemem, był wilk, tak jak w przypadku innych plemionna przykład niedźwiedź lub koń. Totemy te były prekursorami znaków

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 35

Page 37: Nexus 11

Spośród wszystkich monarchów,jacy kiedykolwiek zasiadali na

tronie Anglii, najbardziejzharmonizowana ze starożytną

kulturą i tradycją lasu była królowaElżbieta I z dynastii Tudorów.

heraldycznych, przy pomocy których rozpoznawano po-szczególne rody. Często zawierały one symbole zwierząt,roślin i innych rzeczy, które umieszczano na proporcach.

Jak wiadomo z historycznych źródeł Wallanowie osiąg-nęli wielkie wpływy i stali się założycielami wielkich króle-wskich dynastii irlandzkich, walijskich i angielskich. Wie-lki Cadwallan Walijski6 pochodził właśnie z tego roduDruidów, jak również król Casswallan, nieustraszony synBeli Mawra, największego ze wszystkich Panów Lasuz około 100 roku p.n.e.

Inne totemy były, oczywiście, wyobrażeniami różnychbogów i boginek i, co ważne podkreślenia, jeden z nichprzetrwał przez stulecia od początków kultury PanówLasu i wciąż utrzymuje swoją dominującą pozycję wśródbrytyjskich symboli.

Pierwotni Wallanowie żyli w Mezopotamii około 3 800lat temu, czyli około roku 1800 p.n.e. Nazywano ichwówczas Yulannu, co znaczyło, po prostu, Panowie Lasu.To właśnie z ich kultury wywodzi się tradycja Yule7, któraprzeszła tryumfalnie przez Europę i zawędrowała aż doSkandynawii.

Boginią Yulannu była Barat An-na (Wielka MatkaOgniowego Kamienia). Sumerowie nazywali ją Antu. Byłażoną króla Anu i matką Enkiego. W późniejszych czasachbyła identyfikowana z Dianą z Efezu (Diana DziewięciuOgni). Kult Barat An-ny rozprze-strzenił się poprzez Syrię do Feni-cji, gdzie jej wyobrażenie zaczętoprzedstawiać na monetach. W tejwersji siedziała na brzegu morzaz zapaloną pochodnią i okrągłątarczą z symbolem krzyża różo-krzyżowców u boku.

Wraz z druidami Wallanami naWyspy Brytyjskie trafiła kulturaBarat An-ny, gdzie z czasem jejimię zmieniło brzmienie na Bratanna. Jej kult był tu takwielki, że stała się wielką boginią plemienną, która mimostuleci chrześcijaństwa przetrwała do dzisiaj. Jej wizeru-nek na monetach niewiele się zmienił, z wyjątkiem tego, żezamiast pochodni jest teraz na nich latarnia morska,a zamiast krzyża różokrzyżowców Union Jack (flaga bry-tyjska, na której wyobrażone są trzy krzyże w kolorachbiałym, niebieskim i czerwonym). Mimo upływu wiekówjest ona nadal Boginią Matką lądu, Panią OgniowegoKamienia – Brytanią.

Wcześniej wymieniłem króla Casswallana, który pano-wał w Brytanii w mniej więcej tych samych czasach coHerod Wielki w Juei. Będąc synem wielkiego Beli Mawra,był nie tylko Panem Lasu, ale również Panem PierścieniaCassi, czyli Cassi-Wallanem lub Casswallanem.

Rody Cassi również pochodzą z Mezopotamii. Wcześ-niej były to rody karpackich książąt Sidhé, które osiadływcześniej wraz z Yulannu w północnej części gór Zargos.Pochodzili z linii wróżów Tuatha Dé Danann i panowaliw rejonie Mezopotamii od XVIII wieku p.n.e. i od około1 600 roku p.n.e. przez 500 lat rządzili Babilonią.

Ten szczególny szczep rozwinął się w jedną z najstar-szych kultur Pierścienia i w starożytnej Irlandii stanowiłświęty ród „god-men” („ludzi-bogów”) zwanych tam Vere-Bolg. Najbardziej znane miejsce ich kultu wciąż istniejei znane jest dziś pod nazwą Newgrange – pierwotnie byłato święta królewska siedziba nazywana Rath. Te miejscakultu („magiczne pierścienie”) nosiły nazwę Creachaire(świątynia-grobowiec) i mieściły się w Rathach, które byłypokrytymi darnią kopcami-siedliskami zbudowanymi na

szkielecie z pali. W późniejszych czasach nazywano jeTepesami – od których pochodzą amerykańscy Indianietepee – i były one uważane za „Bramy do Krainy Zmar-łych”, świętego królestwa duchów przodków.

To właśnie od tej praktyki zasiedlania kopców powstałarodowa nazwa królów Cassi, jako że Cassi znaczy „miejscelasu”. Były to siedziby Strażników Bram, zwanych teżOupire lub Władcami Pierścienia Sidhé, których prze-chrzczono później, jak już wcześniej wspomniałem, na„wampirów”.

J edną z bardziej znanych w historii wróżek Graala byłaksiężniczka Meluzyna, córka króla Piktów, Elinasa

z Alby, potomka panującego w II wieku króla Kaledonii,Vere’a, Władcy Smoka. W roku 733 Meluzyna poślubiła(podtrzymując ciągłość linii rodowej) Rainfroi de Vere’a,księcia Anjou. Do ich potomków zaliczał się późniejszyhrabia Maelo, dowódca armii Karola Wielkiego. Z jegozwiązku z siostrą Karola Wielkiego narodziła się hrabiow-ska linia Vere z Guisnes, której członkowie byli, jak jużwspomniałem, zwani Królami Elfami i stali się WielkimiSzambelanami Anglii oraz Hrabiami Oxfordu.

W tradycji arturiańskiej i magdaleńskiej Pań Jeziora(jak to zostało omówione w Krew z krwi Jezusa) Meluzynabyła „fontanną nieziemskości”, czarodziejką Underwood.

Jej fontanna w Verrières en Forezzostała nazwana Lusina (co znaczy„dostarczycielka światła”), od któ-rego to imienia wywodzi się nazwakrólewskiej dynastii Lusignan– dynastii królów Jerozolimyz okresu wypraw krzyżowych. Mó-wiono, że Źródło Meluzyny trys-kało w głębi zarośli lasu Anjou, zaśją samą przedstawiano częstow postaci syreny, jak to w czarują-

cy sposób ukazuje stary obraz w zamku Bran hrabiegoDrakuli w Rumunii.

W XII wieku potomek Meluzyny, Robert de Vere,trzeci hrabia Oxfordu i prawowity pretendent do tytułuhrabiego Huntingdonu, został zarządcą lasów Fitzoothkróla Ryszarda I. Jako Pan na Greenwood i tytularnyHerne8 Dzikich Łowów był popularnym wśród ludziprzedstawicielem linii Sidhé – ostatecznie został banitą zazbrojne wystąpienie przeciwko królowi Janowi. To właśnieon, późniejszy Robin Fitzooth, stał się pierwowzorembohatera popularnych legend o Robin Hoodzie.

Spośród wszystkich monarchów, jacy kiedykolwiek za-siadali na tronie Anglii, najbardziej zharmonizowana zestarożytną kulturą i tradycją lasu była królowa ElżbietaI z dynastii Tudorów. Nazywano ją nawet Królową Wróż-ką, a przed oficjalną koronacją lud ustanowił ją swojąKrólową Zielonego Lasu. Był to starożytny rytuał Oświe-conych – Rasy Elven Albi-gensów. Ceremonię odprawionoo świcie w głębi Puszczy Windsor i w celu uświetnienia tejnominacji przekazano jej zwyczajowo dziedzictwo RobinHooda będące spuścizną domu Vere.

W tym czasie lordem szambelanem królowej był Ed-ward de Vere Loxley, XVII hrabia Oxfordu. Do jegoobowiązków należało wyniesienie podczas tej ceremoniiElżbiety na tron po uprzednim zdetronizowaniu CailleDoauine’a, tradycyjnego Króla Puszczy (od którego imie-nia wywodzi się nazwa szkockiego piktyjskiego królestwaKaledonii) – potężnego Rogacza Siedmiu Szpikulców, naktórego grzbiecie Lord Vere jechał na ceremonialnąpolanę.

36 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 38: Nexus 11

Najbardziej istotnym, jeślichodzi o króla Artura, było

jego pochodzenie zarówno odmęskiej, jak i żeńskiej linii

Albigensów.

W czasach studenckich Edward de Vere z Oxfordu byłprzyjacielem różokrzyżańskiego alchemika i agenta tajnychsłużb Johna Dee oraz bliskim współpracownikiem męża stanui filozofa Francisa Bacona (późniejszego wicehrabiego StAlbans). Utworzyli oni (wraz z innymi) elżbietański SyndykatDworu Poezji i Magii, który dostarczał ich koledze, dramato-pisarzowi Williamowi Szekspirowi, materiałów do jego sztuk.

Jak już wspomniałem przy okazji omawiania Meluzyny,fontanny, źródła i wody wiązano zazwyczaj z linią żeńskąWładców Pierścienia. Wywodzi się to z czasów bogówAnunnaki, których rodu matką założycielką była (wedługtekstów starożytnej Mezopotamii) Tiâmat, Morski Smok.W późniejszych czasach królowe te były przedstawianezazwyczaj w postaci syren (ich anglojęzyczna nazwa tomermaids od łacińskiego mere maids, co po polsku znaczy„morskie panny”) i często nazywano je Paniami Jeziora.Był to zwyczaj, który przypisano Marii Magdalenie, kiedyosiadła w Prowansji w roku 44 n.e.

Podczas gdy męscy potomkowie Marii Magdaleny i Je-zusa stali się znanymi Królami Rybiarzami w Galii, liniażeńska zachowała swój status Smoczych Królowych w cał-kiem innej dynastii – jako matriarchalne królowe Aval-lonu w Burgundii. Dynastia ta znana była pod nazwąDomu del Acqs (Domu Wód) i to z niego pochodzi żyjącaw VI wieku wielka królowa Viviane znana z arturiańskichromansów jako Pani Jeziora. To pochodzenie było takważne dla Celtyckiego Kościoła, że kiedy w roku 844 królKenneth MacAlpin zjednoczył Szkotów i Piktów, jegodokument koronacyjny w sposób szczególny podkreślałjego pochodzenie od królowych Avallonu.

Najbardziej istotnym, jeśli chodzi o króla Artura, byłojego pochodzenie zarówno od mę-skiej, jak i żeńskiej linii Albigen-sów. Jego ojcem był król AedànDalriada, Pendragon Brytaniiw roku 559 i potomek WładcyLasów Beli Mawra. Jego matkąbyła Ygerna del Acqs, córka kró-lowej Viviane, której wnuk (z ma-tki Viviane II, siostry Ygerny) byłlegendarnym Lancelotem delAcqs. Ygerna (w tradycji arturiańskiej czasami nazywa sięją Igraine) była Wysoką Królową Celtyckich Królestw, zaśjej siostra Morgaine (po jej pierwszym mężu Gwyr Llewiez Carlisle) była Wysoką Kapłanką Sióstr Avallonu.

Od wielu lat trwają spekulacje na temat historycznegoArtura, lecz są to głównie zabiegi ludzi zaangażowanychw turystykę, którzy usiłują wykorzystać jego pochodzeniedo zainteresowania turystów konkretnymi częściami Angliii Walii. W rzeczywistości (w zgodzie z tradycyjnymi relacja-mi) był tylko jeden Wysoki Król Brytanii zwany Arturem.Zawsze był tylko jeden Artur, syn Pendragona. Ten sam,którego matką była Igraine’a z Avallonu, córka królowejViviane, znanej jako Pani Jeziora. Był tylko jeden Artur,który miał syna Modreda i siostrę o imieniu Morgaine (lubMorgana, jak się ją nazywa w niektórych relacjach).

Dawne annały Szkocji i Irlandii oraz zapiski KościołaCeltyckiego zgodnie identyfikują Artura mac Aedànaz Dalriady. W roku 575 druid Merlin Emrys ogłosił goKrólewskim Dowódcą i Wysokim Królem. Jego głównąsiedzibą było Carlisle na północy Anglii, skąd dowodziłobroną granicy oddzielającej Szkocję od Anglii.

W racając do Rathów (inaczej królewskich kopców-siedlisk) powinniśmy zastanowić się nad nazwą

tych Bram do Świata Zmarłych – Tepes – jako że był to

przydomek przypisywany jednej z najbardziej enigmatycz-nych postaci późnego średniowiecza – hrabiemu Drakuli.Traktując rzecz historycznie, nie biorąc pod uwagę chrześ-cijańskiego mitu propagandowego, w który spowito wam-piryczną postać bohatera książki Brama Stokera, Drakulabył księciem wołoskim o imieniu Wład III, którego częstonazywa się również Władem Tepesem.

Ponieważ słowo tepes jest pokrewne „drewnianym pa-lom”, często uważa się, że opisowy przydomek Włada mazwiązek z jego surową metodą wykonywania egzekucji nawięźniach, czyli z nadziewaniem ich na drewniany pal.Przeto imię Wład Tepes tłumaczy się jako Wład Palownik.Jest to jednak wierutne kłamstwo. Przydomek Tepesnadano mu (podobnie jak wielu innym druidzkim dostoj-nikom przed nim), ponieważ w ramach starożytnej kulturyWładców Pierścienia Sidhé został mianowany Creachai-re’em, Strażnikiem Wrót.

Piętnastowieczny książę rumuński Wład Tepes byłzałożycielem stolicy tego kraju, Bukaresztu. Jego popular-ne imię, Drakula (Dracula), oznaczało „Syn Drakula”,z kolei Drakul (Dracul) znaczyło Smok i było formą, jakąbractwo Graala z Ordo Daconis (Imperialny Dwór Smo-ka) określało od roku 1431 jego ojca.

W ostatnim stuleciu, od czasu wydania w roku 1897powieści Drakula, Wład stał się archetypem promowanejprzez Kościół gotyckiej tradycji. Jednak rzeczywisty lękhierarchii kościelnej przed nim nie dotyczył jego surowychmetod traktowania wrogów, jak się często uważa, i tego, żebył on pijącym krew wampirem z horroru Stokera9, alejego głębokiej wiedzy alchemicznej i tego, że był ondziałającym Oupire – szacownym Suwerenem Rath, Straż-

nikiem Wrót w starożytnym rytua-le Yulannu Władców Pierścienia.

Ci, którzy czytali Krew z krwiJezusa i Potomków Dawida i Jezusa,znają terakotową mozaikę sprzedokoło 2 000 lat p.n.e. przedstawiają-cą sumeryjską boginię Lilith. Na tymwizerunku (tak jak i innych przed-stawiających najwyższych rangą bo-gów Anunnaki) widzimy Lilith trzy-

mającą Pręt i Pierścień Bosko Mierzonej Sprawiedliwości.Pręt był w rzeczywistości miarą i na niektórych obrazach jeston przedstawiany z oznakowaniem pozwalającym na wyko-nanie pomiaru w określonych jednostkach (tak jak współ-czesne nam linijki z podziałką). W czasach babilońskich byłaona określana jako Rule (reguła, panowanie, liniał) i ten, ktoją dzierżył, był Rulerem (władcą lub miarą), skąd wywodzi sięnasze określenie rządzących.

Jak wspomniałem na wstępie, pierścień był symbolemkompletności, jedności i wieczności. Reprezentował kon-tynuację Boskiej Sprawiedliwości, sprawiedliwości mierzo-nej przy pomocy pręta (lub miarki). Pierścień stanowiłwięc symbol władców wywodzących się z Anunnaki – taje-mniczych Oupires odpowiedzialnych za ustanawianie rzą-dów i władzy królewskiej – którzy byli potomkami cywili-zacji powstałej około 4 000 lat p.n.e.

Biorąc to pod uwagę, warto odnotować, że kiedyzapytano Tolkiena o środowisko Środkowej Ziemi wy-stępujące w jego trylogii Władca Pierścieni, odrzekł on,że pochodzi ono z około 4 000 roku p.n.e. „W kotlezawsze wrzało i wrze” – odrzekł. – „My tylko dodajemynowe składniki do zupy”. Jego ciesząca się dużą po-pularnością powieść, aczkolwiek fascynująca, wcale niejest jakimś nowym pomysłem. Od najdawniejszych czasówuważano w Europie, że saksoński bóg Wotan (lub Odyn

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 37

Page 39: Nexus 11

Muzyka nawet współcześniejest używana do kreowaniazjawiska lewitacji, zwłaszcza

w Tybecie, gdzie wysokow górach unoszono przy

zastosowaniu antygrawitacyjnychczęstotliwości dźwiękowychbardzo ciężkie bloki skalne.

– odpowiednik sumeryjskiego Anu) rządzi światem zapomocą ośmiu pierścieni, będąc w posiadaniu jeszczejednego, dziewiątego pierścienia (Pierścienia Jeden), któ-ry pozwalał mu władać pozostałymi.

W czasie średniowiecznych procesów kościelnych pro-wadzonych przeciwko heretykom, a także w późniejszymokresie, wszystko, co było związane z Graalem, padałołupem wściekłości biskupów i braci zakonnych. Nie spo-dziewające się niczego ofiary oskarżano o cały szeregpodejrzanych praktyk. Zakazany był jakikolwiek związekz kulturą Pierścienia.

Kiedy oskarżono Joannę d’Arc, jednym z głównychzarzutów, jakie biskupi wysunęli przeciw niej, było używa-nie przez nią do leczenia magicznych pierścieni i czarów.W rezultacie spalono ją w roku 1431 na stosie. W roku1920 Kościół ponownie rozpatrzył jej sprawę, w rezultacieczego ułaskawił ją i kanonizował!

Jak to szczegółowo omówiłem w Krew z krwi Jezusa,zakazy nie dotyczyły tylko pism Merlina, ale także całegoszeregu innych prac, które rzekomo zaginęły w okresiewczesnego średniowiecza. Zakazami objęto również mala-rstwo i ustanowiono wiele nowych zasad. Jedna z nichmówiła, że Dziewica Maria może być przedstawiana jedy-nie w szatach niebieskich i białych, jak jest obecnienajczęściej malowana, bowiem in-ne kolory, zwłaszcza czerwień, mo-głyby sugerować, że piastowała ja-kieś stanowisko w Kościele, którynie dopuszczał, aby kobiety pełniływ nim jakiekolwiek funkcje.

M ało kto wie, że kościelnezasady stosują się również

do muzyki, w szczególności muzy-ki starożytnej, która wywodzi sięz kultur innych niż rzymska, grec-ka lub lidyjska. To właśnie z powo-du tych religijnych ograniczeń współczesne książki po-święcone muzyce podają, że jej korzenie tkwią w kulturzeGrecji lub różnych części Rzymskiego Imperium.

Podobnie jest z językiem angielskim, o którym mówisię błędnie, że pochodzi głównie z greki i łaciny. Abywpoić nam ten pogląd, uczy się nas takich klasykówliteratury, jak Homer i Wirgiliusz, zupełnie zapominając,że zarówno łacina, jak i greka rozwinęły się z innych,znacznie starszych języków. Pochodzenie większości języ-ków europejskich, włącznie z angielskim, można prze-śledzić cofając się w czasie aż do okresu starożytnejFenicji, Syrii, Egiptu, Indii i Mezopotamii. Wiele słówliczy sobie tysiące lat.

Podobnie jest z muzyką. Na podstawie odkryć dokona-nych w kilku ostatnich dziesięcioleciach można stwierdzić,że muzyka odgrywała bez wątpienia dużą rolę w czasachbabilońskich królestw, a nawet wcześniejszych. W po-kładach datowanych na sześć tysięcy lat położonych naterenie starożytnego Sumeru znajdowano srebrne fujarki,dzwonki i bębny oraz pięknie zdobione harfy i liry.Wiadomo także, że już wtedy używano lutni.

Te precyzyjnie wykonane instrumenty pogrzebaneu boku królów i królowych z rodu Smoka miały z całąpewnością charakter ceremonialny i wygląda na to, żeużywano ich w rytuałach starożytnego Gwiezdnego Ogniai Ogniowego Kamienia, co opisałem w Potomkach Dawidai Jezusa. Rytuał Ogniowego Kamienia (rytuał bogini Antulub Barat An-ny) był głównie ceremonią o charakterzelewitacyjnym odprawianą z zastosowaniem monoatomo-

wego, nadprzewodnikowego pierwiastka – OgniowegoKamienia (białego proszku złota).

Muzyka nawet współcześnie jest używana do kreowaniazjawiska lewitacji, zwłaszcza w Tybecie, gdzie wysokow górach unoszono przy zastosowaniu antygrawitacyjnychczęstotliwości dźwiękowych bardzo ciężkie bloki skalne.W rytuale tym bierze udział dziewiętnastu muzyków i dwu-stu mnichów ustawionych wzdłuż promieni w grupach popięć osób i w odstępach co pięć stopni, z twarzamizwróconymi w kierunku górskiej jaskini. Muzycy używalitrzynastu bębnów beczkowych różnych rozmiarów i wadzedo 150 kilogramów zawieszonych na drewnianych ramachi skierowanych ku położonej między muzykami i jaskiniąmiskowatej niecce, w której ustawiano kamienny blok. Byłotam jeszcze dodatkowo sześć długich trąb umieszczonychw odstępach między muzykami grającymi na bębnach. Nadany znak muzycy zaczynali grać na bębnach i trąbach,a mnisi śpiewać. Po czterech minutach kamienie zaczynałylewitować i wznosić się 400 metrów w górę, a następnieopuszczać na właściwe miejsce w górskiej świątyni.

Po intensywnych badaniach zawiłości tej starożytnejprocedury Adam Wagner odtworzył ten muzyczny rytuałw utworze „Feniks i ogniowy kamień” na płycie Genesis ofthe Grail Kings – kompozytor strategicznie przerywa sek-

wencję Złotego Środka, po czymnastępuje czterominutowa cisza,w czasie której odtwarzane są takniskie częstotliwości, że są oneniesłyszalne. Chociaż nie docierajądo naszej świadomości, rezonująbezpośrednio z szyszynką, która,jak wiadomo, jest odpowiedzialnaza stany wyższej świadomościi percepcji.

Do albumu Genesis of the GrailKings włączone zostały równieżaspekty muzycznych współ-

brzmień, których używania Watykan zakazał w średnio-wieczu, ponieważ Templariusze i Cystersi wykorzystywalije w swoich poświęconych Marii Magdalenie katedrachNotre Dame, które są znane z tego, że ich architektonicznakonstrukcja przeczy prawom grawitacji. Rycerze tegoszczególnego odłamu Templariuszy (założonego w roku1118 przez króla Jerozolimy Baldwina) zwani byli Książę-tami, Strażnikami Królewskiej Tajemnicy.

Jedna z tych muzycznych sekwencji jest bardzo sławna– jest to trójdźwięk ochrzczony przez Kościół „diabelskiminterwałem” będący bezpośrednim wyciągiem z harmoni-cznych skal starożytnych mezopotamskich bóstw, któreobejmują skalę Enkiego, skalę Enlila, skalę Anu, skalęMarduka, skalę Kingu, skalę Inanna i inne.

Żaden z kompozytorów nie zrobił tyle dla zachowaniatradycji Pierścienia, co prapradziadek Adriana RyszardWagner. Jego słynna szesnastogodzinna tetralogia Pierś-cień Nibelunga (Złoto Renu, Walkiria, Zygfryd i Zmierzchbogów) została w znacznej części oparta na folklorzeburgundzkim, jednak jej główną osnową jest bardzo staramitologia skandynawska nosząca nazwę Saga Volsunga.

Głównym bohaterem Pierścienia Nibelunga jest wojo-wnik Zygfryd, który znajdując się pod wpływem czarówpłynących z magicznego napoju zdradza ukochaną kobietę– przemienioną w śmiertelniczkę boginię Brunhildę, któraaranżuje następnie jego śmierć. Brunhilda zdaje sobiew końcu sprawę ze swojego błędu i rzuca się na stospogrzebowy, aby połączyć się w zaświatach ze swoimukochanym. Panny Renu, prawowite Wodne Strażniczki

38 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 40: Nexus 11

W czasie ponad 250 latupoważnieni przedstawiciele

poszukiwaczy czarowniczamordowali ponad milion

niewinnych mężczyzn, kobieti dzieci.

Złota wydobywają z prochu stosu pogrzebowego magicznypierścień, który Zygfryd dał Brunhildzie. Dzięki temuoraz dzięki poświęceniu Brunhildy zniesiona zostaje kląt-wa (rzucona na ten Pierścień przez Alberyka Nibelunga,Władcę Karłów Podziemi).

Pierścień został wykradziony Pannom Renu przez Ni-belunga, który stracił go na korzyść ojca Brunhildy, boganieba, Wotana. Potem zdobywa go Zygfryd zabijającsmoka, lecz w chwili ostatecznego oczyszczania pierścieniaprzez Panny Renu, Wotan ginie razem ze swoim wyma-rzonym królestwem Walhallą. Kiedy Pierścień trafiaw końcu w prawowite ręce, świat zostaje uratowany i na-stępuje zamknięcie pełnego Cyklu.

Tradycja Pierścienia jest tu wyraźnie widoczna, podob-nie jak w historii Tolkiena i legendach Graala – Pierścieńniszczy ostatecznie tego, który wchodzi w jego posiadanienie odczuwając właściwej z nim więzi. Ten złoty Pierścień,wykuty z zaczarowanego płaskiego kamienia złota Renu,dawał jego posiadaczowi władzę nad całym światem, leczpod warunkiem wyrzeczenia się miłości i zaprzedaniaduszy budzącej grozę mocy Pierścienia.

N ajpotężniejszym z Władców Pierścienia w katego-riach bezpośredniej linii mesjanistycznej króla Dawi-

da i Jezusa był król Solomon, którego żydowski Talmudokreśla jako najpotężniejszego czarodzieja tamtych cza-sów. Jego wielka mądrość i rozważny królewski osąd byłyprzypisywane posiadaniu przezeńczarodziejskiego pierścienia. Towłaśnie legenda o pierścieniu królaSolomona zainspirowała Tolkiena.

Podobnie jak Solomon tolkie-nowski Władca Pierścienia, Sau-ron, używał swojego Jednego Pier-ścienia do rządzenia wszystkimidemonami Ziemi. Solomon użyłdemonów do budowy świątyniw Jerozolimie, podczas gdy Sau-ron użył ich do budowy wieży w Mordorze. Podobne byłyrównież pierścienie (takie, jakie występują zazwyczaj w tejtradycji), jako że każdy z nich był zdolny zniszczyć swojegopana. Pierścień Solomona osiąga swój cel poprzez demo-na Asmodeusza, natomiast w przypadku Saurona znisz-czenia dokonuje jego własny demon destrukcji.

W obu historiach są jeszcze inne podobieństwa. W obuprzypadkach występują klejnoty wypromieniowujące świa-tło, w przypadku Solomona jest to Schamir, a w przypadkukróla elfów Thingola – Silmaril. Każdy z nich jest skarbemrodzinnym odpowiedniego rodu królewskiego.

Tego rodzaju żydowskie pisma skierowały wściekłośćdominikanów kierujących hiszpańską inkwizycją (od oko-ło 1480 roku) głównie na Żydów, zwłaszcza tych, którzyzajmowali się studiowaniem kabały. To właśnie z tegopowodu zaczęły się polowania na czarownice.

Wcześniej rzymska inkwizycja zajmowała się głównieheretykami – heterodoksyjnymi chrześcijanami należącymdo różnych odłamów (arianami, nestorianami, nazareńczy-kami i innymi), którzy nie byli członkami Kościoła Rzymsko-katolickiego i których kultura była w jakiś sposób związanaz tradycjami magii i alchemii pozostającymi poza kontroląKościoła. I oto pojawili się Żydzi ze swoimi wersjamidawnych dziejów, zwłaszcza Żydzi z regionu Narbonnehiszpańskich Marchii, gdzie kiedyś domowi Dawida KarolWielki udzielił przywileju niezależności na prawach księstwa.

To oznaczało, że sieć należy zarzucić znacznie szerzej,tak aby objąć nią również ludzi o zupełnie innej orientacji.

Sprawa przestała już dotyczyć pragnień Kościoła, abyoczyścić swoje chrześcijańskie szeregi. A co Żydami?Muzułmanami? I wreszcie poganami?

I tak oto począwszy od XV wieku inkwizycja przy-stąpiła do etnicznej czystki. Nikt poza czystej krwi zde-klarowanymi chrześcijanami nie był bezpieczny. Zaistniałakonieczność stworzenia nowego rodzaju klasyfikacji zdol-nej do wciągnięcia zdobyczy w nadzwyczaj rozciągliwąsieć. W owych czasach stanowisko wielkiego inkwizytorapiastował brutalny Tomâs de Torquemada, starszy spo-wiednik Ferdynanda II i królowej Hiszpanii Izabeli. Podjego kierunkiem znaleziono rozwiązanie i wkrótce zakon-nicy postawili swoje znaki na „najbardziej diabolicznychpoganach, jacy kiedykolwiek konspirowali w celu obaleniaKościoła Rzymskokatolickiego”.

W roku 1484 dwaj dominikanie, Heinrich Krameri James Sprenger opublikowali księgę Młot na czarownice.To przesiąknięte złem, lecz napisane z wyobraźnią dziełopodawało szczegółowo, jak należy rozpoznawać nowepodstępne zagrożenie ze strony praktykujących satanicznąmagię. Księga była tak przekonująca, że dwa lata późniejpapież Innocenty VIII wydał bullę autoryzującą prze-śladowania tej bluźnierczej sekty. Do tego momentu kultznany jako Czary (jeśli w ogóle istniał) nie zagrażałnikomu. Ostał się on głównie w pozostałościach pogańs-kich zwyczajów oraz w obrządkach związanych z urodza-jem i klasą wieśniaczą. W rzeczywistości była to jedynie

pozostałość pierwotnych wierzeńw nadludzkie moce sił natury og-niskujących się głównie na Panie,psotnym arkadyjskim bożku pas-terzy.

Pan był tradycyjnie przedsta-wiany z kozimi nogami, uszamii rogami, lecz twórczy dominikaniemieli inny pogląd na temat grają-cego na fujarce rogacza i zaczernilijego obraz tak, aby przypominał

samego diabła. Ponieważ jednak inkwizytorzy byli męż-czyznami, ustalono, że czary są formą deprawacji związa-ną z niestabilnością natury kobiecej.

Problem polegał na tym, że, tak naprawdę, nikt niewiedział, jak rozpoznać czarownice, i w związku z tymwymyślono do tego celu szereg tragicznie śmiesznych próbi testów. W całej tej aferze bezwzględna sekta purytanstała się bliska politycznie rzymskiej strategii wprowadza-jąc swoje własne polowania na czarownice w Anglii,a później w Ameryce. W czasie ponad 250 lat upoważnieniprzedstawiciele poszukiwaczy czarownic zamordowali po-nad milion niewinnych mężczyzn, kobiet i dzieci.

T o właśnie przeciwko religijnemu fanatyzmowi i oska-rżeniom zrodził się ruch, który zyskał miano rene-

sansu – okres odrodzenia i wskrzeszenia wspomaganyśrodowiskiem demokratycznego sposobu myślenia.W okresie tym, którego apogeum przypadło na początekXVI wieku, Leonardo da Vinci, Rafael i Michał Aniołrozwinęli harmonię sztuki klasycznej w jej najwyższejformie. Był to czas ponownej fascynacji pogańskimi nau-kami, które eksplodowały szerokim wachlarzem barw,przekraczając nowe horyzonty nauki, architektury i sztuki.

Właśnie wtedy, w latach 1614-1615, powstały w Niem-czech dwa traktaty zatytułowane Manifesty Różokrzyżow-ców. Po nich pojawił się romans Chemiczny Ślub napisanyprzez luterańskiego pastora Johanna Valentina Andreae.Publikacje te były zapowiedzią odrodzenia hermetyzmu

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 39

Page 41: Nexus 11

Potem wprowadzono w życiefałszywą Donację Konstantyna,w myśl której jedynie Kościół

mógł decydować, kto jestkrólem, a kto nie!

i nastania okresu Oświecenia, w którym ujawnione zo-staną pewne uniwersalne tajemnice.

Biorąc pod uwagę pojawienie się w Brytanii Królews-kiego Towarzystwa (Royal Society) naukowego i genialneopracowania Izaaka Newtona, Roberta Boyle’a, RobertaHooka, Edmunda Halleya, Christophera Wrena i wieluinnych, które pojawiły się kilkadziesiąt lat później, przepo-wiednie były w zasadzie prawidłowe, lecz w tamtychczasach były zawoalowane w postaci alegorii i zdawały sięprzekazywać jeszcze bardziej adekwatny przekaz.

Piśmiennictwo koncentrowało się na podróżach i nau-kach tajemniczej postaci imieniem Christian Rosenkreutz,brata Różanego Krzyża. Jego imię zostało tak dobrane,aby świadczyło o jego różokrzyżańskiej przynależności,i był on przedstawiany zazwyczaj w stroju templariuszy.

Akcja Chemicznego Ślubu rozgrywa się w magicznymzamku panny i pana młodego – miejscu wypełnionymwizerunkami lwów, w którym dworzanami są badaczenauk Platona. W scenerii godnej romansu Graala Dziewi-ca Lamplighter aranżuje ważenie wszystkich obecnych nawadze, podczas gdy zegar odmierza ruchy nieba, zaśgościom przedstawiane jest Złote Runo. Cały czas grająinstrumenty strunowe i trąby, zaś wszystko odbywa sięw atmosferze rycerskości pod przewodnictwem rycerzyświętych zakonów.

Poniżej zamku znajduje się tajemniczy grób z dziwnymiinskrypcjami, a w porcie stoi dwanaście zacumowanychstatków Złotego Kamienia, z których każdy ma flagęz innym znakiem Zodiaku. W zamku oprócz dziwnegoprzyjęcia grana jest przykuwająca uwagę fantazyjna sztukaopowiadająca o bezimiennej księż-niczce, którą wyrzuconą na brzegw drewnianej skrzyni znajdujeksiążę. Księżniczka poślubia wkró-tce księcia, dzięki czemu odradzasię pozbawiony niegdyś praw pra-wowity królewski ród.

Jest to kolejna opowieść z ro-dzaju „zagubionej narzeczonej”,któremu już się przyglądaliśmy.Kiedy połączy się znaczenia wynikające z ChemicznegoŚlubu z dwoma wcześniejszymi traktatami, staje się jasne,że chodzi tu o ideę Graala, i Kościół z miejsca potępiłodradzający się ruch różokrzyżowców.

P o przeanalizowaniu historycznych wróżek/wróżów(Fairies), skrzatów (Pixies) i elfów (Elves) możemy

obecnie przyjrzeć się innym, tak zwanym „oświeconym”:krasnoludkom (Sprites), chochlikom (Goblins) i gnomom(Gnomes).10

Definicja „sprite” oznacza ni mniej, ni więcej tylko„spirit person” („osoba duchowa”) – jedna z tych, którenależą do transcendentalnego królestwa Sidhé. Oryginalnisprite’owie to starożytni scytyjscy wojownicy-duchy, którzymalowali swoje ciała szaroniebieską farbą, aby wyglądaćna polu walki jak zwłoki.

Występująca w szekspirowskim Śnie nocy letniej postaćo imieniu Puck jest opisywana jako „sprite”, zaś w tradycy-jonej angielskiej legendzie leśnej Puck jest określany jakoRobin Goodfellow, o którym mówiono, że jest „gob-linem”. Jego ojcem był Hern the Hunter (Hern Łowca).Jak z tego wynika, Oberon i Hern to jedna i ta samaosoba. Imię Oberon (to, jak już mówiliśmy, wariantimienia króla Elfów, Albreya) jest pochodną scytyjskiegoOupire (znaczącego „ponad”) i Ron (znaczącego „pano-wać”). Tak więc Oberon oznacza „Ponad Panujący”, czyli

dokładnie to samo co High King (Wysoki Król) lubPendragon.

Słowo „goblin” (chochlik) wywodzi się bezpośrednio zestarogermańskiego kobelin określającego robotników ko-palnianych lub tych, którzy pracują pod ziemią. W kontek-ście kultury Pierścienia gobliny były w zasadzie pomoc-nikami Strażników Bram Rath – mieszkańcami kopcówTepes będących bramami do świata zmarłych przodków– i byli takimi samymi ludźmi, jak Strażnicy.

O gnomach, podobnie jak i o goblinach, mówiło się, żesą strażnikami podziemnych skarbów i z tego względusłowo to jest dziś wiązane z bankami, jak w przypadku takzwanych „Gnomów Zurichu”. Rdzeń tego słowa odpowia-da w greckiemu gno-, które występuje w takich słowach jak„gnosis” i „gnoble” (czyli „noble” – „szlachetny”). Tooznacza, że gnomy pochodziły ze szlachetnej (szlacheckiej)rasy. Określano ich także mianem „Mądrzy”. Ich zajęciembyła rzeczywiście ochrona – byli strażnikami gnosis (wie-dzy) i Świętej Linii Krwi Albi-gensów. To właśnie z racjiszlachetnego (inaczej gnomicznego) wyróżnienia rasa wró-żów (Fairies) była w stosunku do nas szlachtą – w szcze-gólności kasta druidów Pict-sidhé (Pixies – skrzatów),którzy byli ostatecznymi strażnikami praw i kultury. Ichżeńskie partnerki nosiły nazwę Behn-sidhé (Banshee), cow staroirlandzkim znaczy po prostu „mądra kobieta”.

Jeśli ktoś staje w życiu przed trudnym do pokonaniaproblemem, może ulec wywołanemu przezeń stresowii presji bądź go rozumowo pomniejszyć. Nie oznacza tooczywiście, że problem zniknie, będzie jednak wydawaćsię znacznie mniej dokuczliwy i możliwy do kontrolowa-

nia. Tak właśnie postąpił Kościółz problemem sukcesji Smoka– Władcami Pierścienia Albi-gen-sów, Uświęconą Linią Krwi Świę-tego Graala. Redefiniując orygi-nalne znaczenia Fairies (wró-zek/wróżów), Elves (elfów), Pixies(skrzatów), Gnomes (gnomów),Goblins (chochlików), Sprites(krasnoludków) i innych postaci

zmniejszył rozmiary problemu poprzez miniaturyzacjęich rzeczywistego znaczenia. W procesie tym trans-cendentalną rasę Sidhé sportretowano jako malutkiepostacie i przesunięto ją do królestwa mitów. Potemwprowadzono w życie fałszywą Donację Konstantyna,w myśl której jedynie Kościół mógł decydować, ktojest królem, a kto nie!

Kiedy ta strategia przestała dawać zadowalające wyni-ki, jak to miało miejsce w okresie renesansu (kiedy tonastąpił okres względnej odwilży, rozwoju myśli racjonali-stycznej i oświecenia), wdrożono drugą część planu. Tymrazem działania Kościoła były bardziej ukierunkowanei zostały zwrócone na kluczowych członków mesjanistycz-nego rodu – stojących najwyżej w sukcesji Smoka Albi-gensów, dynastycznych królów i królowych Sangréala i ichstarszych Ouipre’ów. Ludzie ci byli postaciami historycz-nymi i wszyscy o tym wiedzieli, w związku z czym nie dałosię ich wtłoczyć w ramy nadprzyrodzonego królestwafantazji. Ponieważ byli z linii krwi Smoka, można ich byłojednak przedstawić jako szczep niesamowitych półludzi,niemożliwych do zaakceptowania dla chrześcijan. W naj-lepszym przypadku przekształcano ich w syreny, a w naj-gorszym w wampiry – w każdym z tych wariantów bylizłymi, zmiennokształtnymi emisariuszami szatana!

Dziś, w czasach znacznie większego racjonalizmu, do-prawdy trudno pojąć, że można było poważnie traktować

40 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 42: Nexus 11

te bzdury. Jednak ten mit jest nadal aktualny i do pewnegostopnia spełnia swoją dyskryminacyjną rolę. Działa nawetw stosunku do tych, których misją jest obnażanie tegorodzaju propagandowych dogmatów, którzy w wyniku tejchytrze obmyślanej strategii sami stają się jej ofiarą. Jeszczedziś nie brak ludzi, często znanych i podobno inteligent-nych, którzy wszystko wiedząc najlepiej utrzymują, żeBrytyjska Rodzina Królewska i ja razem z nią to w rzeczywi-stości pochodzące z innej planety szkaradne gady!

J ednym z najbardziej szokujących faktów dotyczącychscytyjskich Władców Pierścienia jest to, że ich za-

chowane szczątki, pochodzące sprzed tysięcy lat (odkrytedaleko na północ na Syberii), ukazują ich ciała pokrytetatuażem wyobrażającym lemury z ogonami pokrytymipierścieniami11.

Jak nas uczono, lemury pochodzą (prawie wyłącznie)z Madagaskaru oraz Komorów leżących na wschód odMozambiku. I oto mamy je tam, gdzie, jak się nas uczy,nigdy ich nie było – w północnej Europie i w rejonieMorza Czarnego!

Od dawna wiadomo, że istniał kiedyś znany z lemurówkontynent zamieszkany przez potężny królewski szczep.Stąd jego nazwa „Lemuria”. Wielu entuzjastów poszukujego pod powierzchnią Atlantyku, Pacyfiku i Oceanu Indyjs-kiego niczym zaginionej Atlantydy. Być może taki zaginio-ny ląd istnieje, niemniej niezaprzeczalnym faktem jest, żenajwiększa część Lemurii (bez względu na to, jak sięrzeczywiście nazywała) nigdy nie zaginęła. Był to wielkikontynent, który istnieje do dziś i rozciąga się od wschod-niej Europy na obszar byłego Związku Radzieckiego.

To właśnie tam 40 000 lat temu znajdowała się krainawielkich Władców Pierścienia – ojczyzna Oupire’ów Pict-Sidhé. Był to kraj potężnych wojowników Smoka, dopókinie wyemigrowali oni i nie wywalczyli sobie drogi napołudnie z powodu stale ochładzającego się klimatu pod-czas ostatniej epoki lodowcowej. Nie ulega wątpliwości, żeklimat był tam kiedyś bardzo ciepły, czego dowodzi dotar-cie tam z południa lemurów drogą lądową, zanim Mada-gaskar i Komory oderwały się od Afryki.

Jak wyglądali ci najwcześniejsi królowie-bogowie? Sąoni obecnie dobrze znani dzięki zachowanym szczątkom,które udało się odnaleźć podczas prac wykopaliskowychprowadzonych w Transylwanii i Tybecie. Mieli jasnobrą-zowe włosy, jasne oczy i ubierali się w zwierzęce skóry.Mężczyźni mierzyli około 2 metrów wzrostu, a kobietyponad 1,8 metra. Ci przodkowie celtyckich i galijskichWysokich Króli byli bez wątpienia jednymi z budzącychnajwiększy respekt wojownikami wszechczasów.

Co ciekawe, bogowie Anunnaki byli w tym samymstopniu częścią kultury Sidhé, co tradycji mezopotamskiej.Nie bez przyczyny było to, że siedziba Anu znajdowała sięsetki mil na północ od Sumeru, nad Morzem Kaspijskim,jak również to, że starożytny ośrodek Scytopolis (Sidhé-opolis), który Syryjczycy nazywali Beth-Shean (Dom Mo-cy), znajdował się 800 mil (1290 km) dalej, w Galilei.Obecnie przypuszcza się, że cywilizacja Ubaid z połu-dniowej Mezopotamii, która wprowadziła 5 000 lat p.n.e.strukturę miejską, była w rzeczywistości cywilizacją Uper-ad, czyli stworzoną przez scytyjskich władców, Uperów lubinaczej Oupire’ów.

Uważa się również, że kolejna cywilizacja tego regionu,sumeryjska, była w rzeczywistości cywilizacją Sidhé-mu-rian. Ma to istotne znaczenie, jako że wczesnych WładcówPierścienia Scytii (ród królewski Tuatha Dé Danann)w rzeczywistości nazywano Sumaire. Z kolei Sumaire

w języku staroirlandzkim (dokąd zawędrowało wiele kast)znaczy ni mniej, ni więcej tylko „smok”.

Dlaczego zatem nie uczymy się o tych ludziach nalekcjach historii? Odpowiedź jest prosta. Dlatego że byli oniw rzeczywistości Elfami i Wróżami, naszą spuścizną. Ichhistoria została już na samym początku rzymskich zakazówi podporządkowania poddana represjom. Zmniejszenie ichrangi spowodowało zmniejszenie znaczenia ich dziejów.

Nie ulega wątpliwości, że wszystko, czego nas uczonona temat naszej kulturowej tożsamości jako wywodzącejsię z Grecji i Imperium Rzymskiego, jest nieprawdą. Tawersja historii narodziła się stosunkowo niedawno.

Prawdziwa królewska spuścizna zachodniej kultury, naktórej gruncie powstały wszystkie tak zwane mity i legen-dy, na stałe umiejscowione w kolektywnej pamięci rasy– bez względu na to, co Kościół i akademicy uczeni będątwierdzić, aby nami sterować – pochodzi wyłącznie z jed-nego miejsca i czasu, który z powodzeniem można nazwaćŚrednią Ziemią bądź w jakikolwiek inny sposób. Pochodziz odległego Królestwa Władców Pierścienia.

O autorze:Sir Laurence Gardner, Kt St Gm, KCD, jest znanym na całym

świecie genealogiem rodzin królewskich i rycerskich. Piastujestanowisko Brytyjskiego Wielkiego Przeora Kościoła UświęconejRodziny Świętego Kolumby i nosi tytuł Chevalier Labhràn deSaint Germain. Jest również Głównym Attaché Europejskiej RadyKsiążąt, konstytucyjnego ciała doradczego założonego w roku1946. Formalnie należy do Szlacheckiej Straży Domowej Królew-skiego Domu Stuartów założonej w roku 1692 w St Germain-en-Laye i jest Królewskim Historiografem Jakobitów.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. W dosłownym tłumaczeniu „Bożonarodzeniowy Ojciec”. Mimo nie

tak dawnych starań zmierzających do przechrzczenia go na Dziadka Mrozanadal pozostał Świętym Mikołajem. – Przyp. tłum.

2. Jeden ze znanych poetów walijskich z VI wieku n.e.. Spisana 700 latpóźniej Księga Taliesina, najstarsza istniejąca kopia jego dzieł, zawieraliczne wiersze i pewne opracowania o charakterze religijnym wywodzącesię z celtyckiej tradycji. Na brzegu jeziora Geirionydd w hrabstwie Caer-narvonshire w Walii do dziś stoi jego pomnik. – Przyp. tłum.

3. Na początku VII wieku Piktowie i Szkoci zaakceptowali rzymskąinterpretację problemów dotyczących religii, zaś kościół szkocki pozostałceltycki aż do XI wieku i pozostawał pod silnymi wpływami swojegowłasnego kleru, którego członkowie nosili nazwę Clid lub Culdees. – Przyp.tłum.

4. Także Kolumban (521-597), irlandzki zakonnik, misjonarz; pocho-dził z królewskiego rodu O’Neill. W roku 563 założył klasztor na wyspieIona w Hebrydach Wewnętrznych, którego został później opatem i skądprowadził chrystianizację plemion Piktów w obecnej zachodniej i północ-nej Szkocji. – Przyp. tłum.

5. Po angielsku werewolf, gdzie „were” oznacza „człowieka”, zaś „wolf”– „wilka”; inaczej mówiąc, „werewolf” to „człowiek-wilk”. – Przyp. tłum.

6. Cadwallon, można również spotkać pisownię Caedwalla lub Cadwal-der, brytyjski król na Gwynedd (obecnie kraina w północnej Walii).– Przyp. tłum.

7. Yule Log to polano spalane w kominku w Wigilię Bożego Narodze-nia, zaś samo Yule odnosi się ogólnie do świąt Bożego Narodzenia.– Przyp. tłum.

8. Herne oznacza leśnego ducha, półboga lub herosa. – Przyp. tłum.9. Brytyjski pisarz Abraham Stoker, znany pod imieniem Bram, (1847-

1912), jest autorem wydanego w roku 1897 gotyckiego horroru zatytułowa-nego Dracula (Drakula). – Przyp. tłum.

10. Ze względu na znacznie mniejszy, a przynajmniej mniej znany zakresnazewnictwa polskiego dotyczącego tych mityczno-bajkowych postaci, bę-dę posługiwał się anglojęzyczną wersją, podając w nawiasie polskie znacze-nia, które często są niestety zbyt uproszczone. Wszystkie wymienionew tym akapicie w nawiasach nazwy są w liczbie mnogiej, dlatego dlazainteresowanych, którzy nie znają języka angielskiego, podaję, że ichformy w liczbie pojedynczej przedstawiają się następująco: Fairy, Pixie, Elf,Sprite, Goblin i Gnome. – Przyp. tłum.

11. Lemury mają długie ogony porośnięte futrem w prążki, jak gdybyw pierścienie. – Przyp. tłum.

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 41

Page 43: Nexus 11

Jennifer Lawsonprognozuje na

podstawie układuplanet, że w ciągunajbliższych dwóchlat (2000-2001) na

naszej planeciedojdzie do

niespotykanychsztormów,

powodzi, trzęsieńziemi i erupcji

wulkanów.

Wywiad zJennifer Lawson

1999

Brisbane, OueenslandAustralia

E-mail: ms–jennifer–[email protected]

U rodzona w Australii Jennifer Lawson zajmuje się długoterminowymiprognozami pogody stosując system bazujący na zasadach astrometeoro-

logii. Od momentu jej pierwszej publicznej prognozy (tropikalny cyklon Pierre,1985) jej kolejne zapowiedzi dotyczące czasu i miejsca wystąpienia tropikal-nych cyklonów i sztormów są co roku publikowane w australijskich mediach.W Stanach Zjednoczonych, gdzie okresowo mieszka w Houston w Teksasie,również publikowane są co roku od 11 lat w lokalnych mediach jej dokładneprognozy dotyczące dat i miejsc wystąpienia huraganów.

Nie mając formalnego wykształcenia w meteorologii ani w długotermino-wym przewidywaniu pogody, Jennifer zainteresowała się tą dziedziną poprzeczytaniu w roku 1980 pewnej niewielkiej książki. Następnie przez pięć latbadała wpływ planet na pogodę i występowanie tropikalnych cyklonów, któreco roku tworzą się w rejonie australijskiego Morza Koralowego. W wynikuswoich obserwacji doszła do wniosku, że to właśnie planety wywierają zasad-niczy wpływ na naszą pogodę.

W roku 1985 gazeta Sunday Sun opublikowała po raz pierwszy jej zapo-wiedź wystąpienia letnich sztormów i tropikalnych cyklonów. Udało się jejdokładnie określić trzy z czterech cyklonów, które utworzyły się wówczasw rejonie Morza Koralowego, równie trafnie przewidziała 85 procent burz,które wystąpiły tamtego lata. Od tego czasu wychodzące w Queenslandziegazety publikują jej prognozy tropikalnych cyklonów na każdy letni sezon, zaśona sama zyskała opinię specjalistki w tej dziedzinie. Do jej największychosiągnięć dotyczących ostrzegania społeczeństwa przed gwałtownymi cyklo-nami nadchodzącymi z Morza Koralowego, które atakują wybrzeże Queens-landu, zaliczyć należy przewidzenie w roku 1988 tropikalnego cyklonu Charliei tropikalnego cyklonu Joy, który uderzył w skraj północnego wybrzeżaw grudniu 1990 roku czyniąc sporo szkód.

Trafność jej prognoz dotyczących letnich burz i cyklonów dla obszaruAustralii oraz to, że przez pewien czas w roku mieszka w Houston, sprawiło, żejej wykaz dat i miejsc wystąpienia spodziewanych huraganów w rejonieAtlantyku w roku 1988 opublikował w czerwcu tego samego roku wychodzącyw Houston magazyn Uptown Express (Uptown Health and Spirit).

Lokalny kanał telewizyjny w Houston, Channel 2, zaprosił ją do swojejaudycji Nearly Noon, w którym podała, że na początku września 1988 rokuZatokę Meksykańską nawiedzi gwałtowny huragan. Tym huraganem okazał sięGilbert, który należał do piątej kategorii i objął swoim zasięgiem niemal całąZatokę. W czerwcu następnego roku znowu wystąpiła w Nearly Noon, tymrazem zapowiadając gwałtowny huragan, który nawiedzi wybrzeże PołudniowejKaroliny między 20 i 22 września. Właśnie wtedy Charleston zaatakowałhuragan Hugo. W roku 1992 przewidziała również datę uformowania sięhuraganu Andrew, który uderzył we wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczo-nych.

Jennifer Lawson napisała książkę Violent Weather Predictions 2000-2001(Prognozy gwałtownych zmian pogody w latach 2000-2001) wydaną w roku 1999przez wydawnictwo Llewellyn, głównie po to, aby powiedzieć społeczeństwu,gdzie i kiedy na przełomie tysiącleci może dojść do spustoszeń z powoduwystąpienia skrajnych warunków pogodowych, trzęsień ziemi i wybuchówwulkanów.

Oto krótki wywiad z Jennifer wzbogacony kilkoma cytatami pochodzącymiz jej książki, w którym przedstawia ona swoje najważniejsze przepowiednie nalata 2000-2001.

1. W jaki sposób przewiduje pani pogodę?Proszę pamiętać, że to przepowiednie długoterminowe, które nie są opra-

cowywane konwencjonalnymi metodami. Stosowany przeze mnie system to

42 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 44: Nexus 11

O ostrości pory rokudecydują deklinacje wolniej

poruszających sięzewnętrznych planet

w połączeniu z szybciejprzemieszczającymi się

planetami, Marsemi Merkurym.

astrometeorologia, która wykorzystuje do prognozowaniapogody pozycje kątowe Słońca, Księżyca i planet wzglę-dem siebie i Ziemi. Połączone oddziaływania tych ciałwpływają na ziemską atmosferę, wywołując w niej za-kłócenia, których wynikiem jest stan naszej pogody.

Kiedy zabieramy się do określania długoterminowejprognozy pogody, równie istotne jak długość i szerokośćgeograficzna są deklinacje ciał niebieskich – ich kątowepołożenie na północ lub południe od ziemskiego równika.Na przykład kiedy dwie lub więcej wolno poruszającychsię zewnętrznych planet zgrupuje się w najdalszym połu-dniowym punkcie deklinacji – 23 stopnie na południe odrównika (Zwrotnik Koziorożca) – zimowe miesiące napółnocnej półkuli będą bardzo zimne, zaś lata chłodniej-sze niż zazwyczaj, natomiast lata na południowej półkulibędą szczególnie gorące i suche a zimy łagodne. I odwrot-nie, kiedy planety zgrupują się w punkcie maksymalnejdeklinacji północnej, to znaczy 23 stopnie na północ odrównika (Zwrotnik Raka).

Jeśli wokół ziemskiego równika zgrupuje się wieleplanet z deklinacją wynoszącą zero stopni, wówczas silniezakłócają one ziemską atmosferę i generują potężnesztormy. Wpływ Marsa, kiedy jest on na równiku, jestnajwiększy i powoduje wielkie sztormy, huragany, tropika-lne cyklony i tajfuny. Gwałtownyhuragan Hugo wystąpił właśnieprzy zerowej deklinacji Marsa.

O ostrości pory roku decydujądeklinacje wolniej poruszających sięzewnętrznych planet w połączeniuz szybciej przemieszczającymi sięplanetami, Marsem i Merkurym.Ponieważ Merkury porusza się bar-dzo szybko i okrąża Słońce w przybli-żeniu cztery razy w roku, jego wpływna ziemską pogodę jest wyraźniejszyi powoduje on nagłe zmiany pogodyznacznie częściej niż wszystkie inne planety razem wzięte.

Słońce, Księżyc i planety działają jak aktorzy na scenie.Zewnętrzne planety – Jowisz, Saturn, Uran, Neptun i Plu-ton – są postaciami drugoplanowymi i tworzą tło. Wiodą-cymi postaciami na tej scenie są Mars, Wenus i Merkury.Główne wejście na nią należy jednak do Księżyca, którydokonuje ostatecznego „zapłonu” akcji.

Układ planet ma również zasadniczy wpływ na stanpowierzchni Słońca, intensyfikując częstotliwość plami rozbłysków słonecznych, które oddziałują z kolei nanaszą pogodę.

2. W jaki sposób planety oddziałują na plamy i rozbłyskisłoneczne, a następnie jak one wpływają na naszą pogodę?

Przeprowadzone jeszcze w latach czterdziestych przezeksperta RCA1 od fal krótkich, Johna Henry Nelsona,badania powierzchni Słońca ujawniły, że planety rzeczywi-ście mają główny wpływ na niestabilną, naelektryzowanąpowierzchnię Słońca. Nawet drobne grawitacyjne pociąg-nięcie spowodowane przez planety może być przyczynąefektu lawinowego wywołującego znaczne turbulencje at-mosfery słonecznej oraz wzrost aktywności plam i rozbłys-ków słonecznych.

Wyrzucane podczas dużych rozbłysków słonecznychelektromagnetycznie naładowane cząsteczki i wiatr słone-czny mkną strumieniem przez układ słoneczny i bombar-dując ziemską jonosferę, zakłócają nasze pole magnetycz-ne, co wywołuje szalejące na naszej planecie potężnemagnetyczne lub elektryczne sztormy. Rozbłyski słonecz-

ne mogą również wprawiać w ruch płynne wnętrze Ziemi,wywołując w nim potężne prądy krążące, które wywierająogromne ciśnienie na złącza płyt tektonicznych, co w kon-sekwencji objawia się trzęsieniami ziemi i wzmożonąaktywnością wulkaniczną.

Nasza planeta jest częścią układu słonecznego, galak-tyki i wszechświata. Wszystko wzajemnie na siebie od-działuje, jest od siebie zależne i wewnętrznie powiązane.

3. Dlaczego pogoda w latach 2000-2001 będzie tak ży-wiołowa?

Chociaż do roku 2000 sztormy przewalały się przeznaszą planetę, nie były jednak aż tak silne, aby stać sięprasową sensacją. W latach 2000-2001 pogoda będziejednak szczególnie gwałtowna przez wiele pór roku.

Planety nie tylko ułożą się pod niebezpiecznymi kątamiw stosunku do siebie, co da gwałtowne zmiany pogodowe,ale, co więcej, punkt szczytowy liczącego 11 lat cyklu plamsłonecznych, którego wynikiem jest wyższa niż zazwyczajaktywność plam, przypadnie na rok 2000, co jeszcze bardziejspotęguje zmiany pogody. To jednak dopiero początek.

W czerwcu 2000 roku trzy zaćmienia – dwa Słońcai jedno Księżyca – spowodują potężne powodzie, jakrównież ostrzejszą pogodę i trzęsienia ziemi.

Lecz głównym wydarzeniemroku 2000 będzie ułożenie się sze-ściu planet wzdłuż niemal prostejlinii – Ziemia znajdzie się po jed-nej stronie Słońca, a pięć innychplanet po drugiej. Nastąpi to mię-dzy 4 i 5 maja. Tego rodzaju ułoże-nie planet nastąpi po raz pierwszyod 6000 lat. Połączone efekty tychwszystkich zjawisk nie tylko spo-wodują gwałtowne zmiany pogody,ale również wzmogą aktywnośćwulkaniczną.

Wpływ wysokiej aktywności plam słonecznych możnazauważyć już teraz. Są to potężne trzęsienia ziemi, którenawiedziły Turcję 17 sierpnia 1999 roku powodując efektdomina2, oraz gwałtowne trzęsienia ziemi w innych miejs-cach. Jeśli ostatnie nasilenie gwałtownych trzęsień ziemima stanowić zapowiedź tego, co stanie się później, totrzęsienia, do których dojdzie w maju 2000 roku, mogąmieć 8 lub więcej stopni w skali Richtera, znacznieprzewyższając wstrząsy w Turcji, które miały 7,3 stopnia.

4. Jak pani sądzi, co się stanie, kiedy z 4 na 5 maja 2000roku planety ustawią się w jednej linii?

Chociaż Ziemia może doświadczyć od połowy marca domaja okresów gwałtownych zmian pogody i wzrostu aktyw-ności sejsmicznej, moje główne obawy dotyczące tego, cosię stanie w dniach 4-5 maja, wiążą się jednak z tym, żeliniowe ustawienie planet może wywołać napięcia w płytachtektonicznych, co może objawić się bardzo gwałtownymitrzęsieniami ziemi i prawdopodobnie erupcjami wulkanów.

Mapy zagrożonych miejsc wskazują na północną Kali-fornię jako potencjalny obszar największej aktywnościsejsmicznej w maju, lecz niekoniecznie w dniu, w którymplanety ustawią się w prostej linii.

5. Czy to trzęsienie w Kalifornii będzie tym wielkim trzęsie-niem, na które wszyscy czekają?

Istnieje taka możliwość, chociaż okres między 12 i 22czerwca 2001 roku będzie kolejnym, w którym będziemymogli zaobserwować wielkie wstrząsy w tym stanie.

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 43

Page 45: Nexus 11

Pragnę zaznaczyć, że mojepierwsze publiczne prognozynie dotyczyły wcale pogody,ale właśnie wulkanów, kiedy

to trafnie przewidziałamwybuch Świętej Heleny

w dniu 7 sierpnia 1980 roku.

6. Czy trzęsienia ziemi i erupcje wulkanów można przewi-dzieć?

Tak. Stosując tę samą metodę, której używam doprognozowania pogody, można przewidzieć trzęsienia zie-mi i wybuchy wulkanów. Pragnę zaznaczyć, że mojepierwsze publiczne prognozy nie dotyczyły wcale pogody,ale właśnie wulkanów, kiedy to trafnie przewidziałamwybuch Świętej Heleny w dniu 7 sierpnia 1980 roku.

Na początku lat dziewięćdziesiątych wychodzącyw Houston magazyn Uptown Express opublikował serięprognoz trzęsień ziemi dla Kalifornii, które w 70 procen-tach okazały się trafne, lecz od tamtego czasu nie zajmowa-łam się już tym tematem. Tak więc podsumowując, mogępowiedzieć, że prognozowanie trzęsień ziemi jest możliwe.

7. Czy inne obszary Stanów Zjednoczonych również do-świadczą klęsk żywiołowych w latach 2000-2001?

Przeanalizujmy najpierw rok 2000. Przewiduję wystą-pienie serii potężnych tornad, które rozpoczną się najpraw-dopodobniej w środku marca i będą występowały przez całykwiecień, zwłaszcza w dniach 12-13 kwietnia, przy czym doich szczególnego nasilenia dojdzie w dniach 13-23 maja.

Pod koniec czerwca i przez cały lipiec mogą wystąpićpowodzie wywołując ogromne spustoszenie we wschod-nich stanach włącznie z obszaramiw dolinach rzek Missisipi i Ohio.

W lipcu w Kalifornii mogą wy-stąpić duże opady i lawiny błotne.

Jeśli chodzi o sezon atlantyc-kich huraganów, tropikalne sztor-my zaczną się w lipcu, a w sierp-niu, w połowie września i w paź-dzierniku przewali się wiele nie-bezpiecznych huraganów.

W dniach 22-31 sierpnia na At-lantykiem sformuje się gwałtownyukład tworząc huragan prawdopodobnie piątej kategorii,który może skierować się ku wybrzeżom Florydy i Ka-roliny.

8. A co z rokiem 2001 w Stanach?Rok 2001 rozpocznie się dla Stanów Zjednoczonych

sztormową pogodą z gwałtownymi wiatrami, które zacznąwiać od połowy stycznia i będą trwały przez cały luty.Północne stany nawiedzą śnieżyce, przypuszczalnie opadygradu i bardzo obfite opady śniegu.

Najgorszą pogodę w roku 2001 przewiduję w okresieod maja do końca czerwca, kiedy to przez TornadowąAleję (Tornado Alley)3, Midwest4 i Deep South5 mogąprzewalić się gwałtowne tornada. Będzie to kolejny rok,w którym doliny rzek Missisipi i Ohio prawdopodobniedoświadczą dużych powodzi.

W dniach 10-22 czerwca Kalifornię nawiedzą kolejnepotężne trzęsienia ziemi lub przybrzeżny huragan, któryprzemieści się na północ dalej niż zwykle.

Jeśli w roku 2001 nie utworzy się El Niño6, sezonatlantyckich huraganów rozpocznie się w czerwcu i będzieskładał się z wielu ostrych, gwałtownych, tropikalnychsztormów. Dalsze huragany wystąpią prawdopodobniew sierpniu i będą powtarzały się aż do połowy września,wiele niezwykle potężnych huraganów wystąpi ponadtow październiku.

9. A co z resztą świata w roku 2000? I kiedy?Do najbardziej narażonych krajów w roku 2000 będą

należały Indie. Nastąpi to w lipcu i sierpniu, kiedy jedna

z najpotężniejszy powodzi monsunowych zdewastuje częśćtego kraju.

Zaćmienia, które wystąpią w lipcu, będą przyczynąpowodzi w zachodniej Afryce, północnych Włoszech, Me-ksyku i na Wyspach Brytyjskich.

Wiele obecnie czynnych wulkanów, takich jak Sou-frière na wyspie Montserrat7, meksykański Popocatépetli włoski Etna, winny być bacznie obserwowane poczynającod kwietnia.

Tak naprawdę, to wszystkie wulkany, które będą wyka-zywać oznaki wznowienia aktywności w marcu i kwietniu,mogą w maju, czerwcu lub wrześniu nagle wybuchnąćz dużą gwałtownością.

Wzmożenie aktywności sejsmicznej nastąpi najpraw-dopodobniej w połowie marca, nasili się w kwietniui osiągnie szczyt w maju. W rejonie wzmożonej aktywnościsejsmicznej znajdą się prawdopodobnie Południowe Wło-chy, Kalifornia, Turcja, Chiny, Meksyk i Nowa Zelandia.

Październik będzie kolejnym niebezpiecznym okresem,jeśli chodzi o trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów. Kraje,które mogą ucierpieć w październiku z tego powodu, toMeksyk, Japonia, południowe Włochy i być może północ-na Kalifornia.

Wśród krajów dotkniętych gwałtownymi zmianami po-gody mogą znaleźć się Filipinyi Japonia.

10. Czy gwałtowne zmiany pogodyi aktywność sejsmiczna będą równieniekorzystne w roku 2001?

Sądzę, że gwałtowne zmiany po-gody przeciągną się na rok 2001. Odpierwszej połowy stycznia rozpocznąsię sztormy, które będą trwały aż dokońca lutego. Wystąpienia najbar-dziej gwałtownych warunków pogo-

dowych, być może najsilniejszych w roku, spodziewam sięjednak w okresie maja i czerwca. W wielu rejonach światamożna spodziewać się sztormów mających charakter „wy-bryku natury”. W swojej książce wymieniam jeszcze innemiesiące, w których można spodziewać się gwałtownychsztormów. Nie sądzę, aby aktywność sejsmiczna była równieduża jak w roku 2000, bowiem z jednej strony aktywność plamsłonecznych w ich jedenastorocznym cyklu będzie sięzmniejszać, a z drugiej usytuowanie planet w jednej liniibędzie już historią, co sprawi, że napięcia skorupy ziemskiejbędą znacznie mniejsze. To znaczy z wyjątkiem okresumiędzy 10 i 22 czerwca, kiedy mogą wystąpić potężne wstrząsyw Kalifornii i wzdłuż południowo-wschodniej pacyficznejgranicy subdukcji8, gdzie płyta australijska jest spychana podpłytę pacyficzną. Nie jestem jednak pewna, czy z tego powoduwystąpią trzęsienia ziemi i gwałtowne tropikalne sztormy.

Trzęsienia ziemi są szczególnie niebezpieczne w rejo-nie Pacyfiku, ponieważ mogą wywołać tsunami9 – takie,jakie zdewastowały północną Nową Gwineę w czerwcu1998 roku i niedawno, 28 października 1999 roku, Vanua-tu10. Jeśli potężny wstrząs dosięgnie południowo-zachod-niego rejonu Pacyfiku, powstałe w jego wyniku tsunamimogą zagrozić pobliskim wyspom, jak również wybrzeżomstanu Queensland w Australii.

11. Jaki jest stosunek tradycyjnej meteorologii do astrometeo-rologii?

Meteorolodzy nie mają żadnego zaufania do długoter-minowych prognoz pogody, ponieważ uważają, że planetyznajdują się za daleko od nas, aby mieć jakikolwiek wpływ

44 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 46: Nexus 11

Meteorolodzy nie majążadnego zaufania do

długoterminowych prognozpogody, ponieważ uważają,że planety znajdują się zadaleko od nas, aby mieć

jakikolwiek wpływ na pogodęna Ziemi. Właśnie to jest

przyczyną, dla którejodrzucają astrometeorologięjako godną zaufania metodę.

na pogodę na Ziemi. Właśnie to jest przyczyną, dla którejodrzucają astrometeorologię jako godną zaufania metodę.

Tak to już jest, że nauka zawsze odrzuca nowe szkołymyślenia. Aby udowodnić, że Ziemia nie jest płaska,Krzysztof Kolumb musiał opłynąć w roku 1492 kawałświata. W niecałe 50 lat później Kopernik udowodnił, żeZiemia krąży wokół Słońca, a nie odwrotnie.

12. Jak dokładna jest astrometeorologia w porównaniu kon-wencjonalnymi metodami?

Jest dokładniejsza, zwłaszcza w prognozach długotermi-nowych. Metodami konwencjonalnymi można prognozo-wać pogodę nie na dalej jak dwa tygodnie, a i to z ciągłymipoprawkami. Udało mi się osiągnąć osiemdziesięciopięcio-procentową dokładność w długoterminowym prognozowa-niu pogody dla określonych obszarów i taką samą dokład-ność w prognozowaniu tropikalnych sztormów.

Znanemu australijskiemu prognostykowi pogody, Ini-go Jonesowi, udało się dokładnie przewidzieć z dwudzies-toletnim wyprzedzeniem wystąpienie ostrej suszy, któranawiedziła Australię na początku roku 1982, co dowodzi,jak dokładna może być astrometeorologia.

13. Jak to się stało, że zainteresowała się pani astrometeoro-logią?

Moje zainteresowanie astrometeorologią i przewidy-waniem trzęsień ziemi zaczęło się na początku roku 1980,kiedy mieszkając w Brisbane w Au-stralii przeczytałam niewielką ksią-żkę poświęconą temu zagadnieniu.

Prognozowanie gwałtownych,zagrażających życiu wzorców po-gody było zajęciem znacznie ba-rdziej interesującym i stanowią-cym większe wyzwanie niż progno-zowanie przyjemnej pogody.W roku 1985 zaczęłam specjali-zować się w tej dziedzinie i z po-wodzeniem prognozować tropika-lne sztormy, jak również potężnesztormy letnie.

14. Kto i kiedy stworzył astrometeo-rologię?

Badania wpływu planet na model pogody liczą kilkatysięcy lat, a pierwszym, który napisał traktat o pogodzie,był grecki filozof Arystoteles. Z biegiem czasu jego pracezostały uzupełnione i poszerzone o badania takich astro-nomów jak Tycho Brahe11, Johannes Kepler12, dr J. Goadi Izaak Newton.

Angielski astrofizyk, dr John Gribbin, i pracującyw Waszyngtonie astronom, dr Stephen Plagemann, opisu-ją w swojej wydanej w roku 1974 książce The Jupiter Effect(Wpływ Jowisza) cykle planetarne. Badając cykle ustawieńplanet zaobserwowali, że kiedy wszystkie planety ustawia-ją się razem z Jowiszem po jednej stronie Słońca, co mamiejsce raz na około 179 lat, na Ziemi występują potężnetrzęsienia ziemi.

W roku 1981 spotkałam dwóch Amerykanów, meteo-rologicznych odszczepieńców, Johna Henry Nelsonaz RCA i głównego meteorologa Caltechu13, dr IrvinaKricka. Ten ostatni to prawdopodobnie jedyny meteoro-log o konwencjonalnym wykształceniu, który wierzy, żeplanety wywierają wpływ na pogodę. To właśnie on założyłw Palm Springs poważną firmę trudniącą się prognozowa-niem pogody.

15. Które z pani prognoz spełniły się?Od roku 1988 udanie prognozuję i publikuję daty oraz

lokalizacje najgroźniejszych huraganów atlantyckich.Przewidziałam pojawienie się między innymi Gilberta(1988), Hugo (1989), Andrew (1992), Opal (1995) i Horten-se (1996), i, co najważniejsze, w ciągu dziewięciu lat,między rokiem 1988 i 1996, udało mi się przewidziećnajpotężniejsze huragany każdego sezonu.

W latach 1985-1998 przewidziałam również i zapowie-działam najgwałtowniejsze cyklony tropikalne, jakie wy-stąpiły w basenie australijskiego Morza Koralowego,w tym Pierre’a (1985), Winifred (1986), Charlie’ego (1988),Aivu (1989), Joy (1990), Justina (1997) i Nathana (1998).

16. Jak dokładne są pani prognozy na lata 2000-2001?Prawdopodobnie nie aż tak dokładne, jak by to było,

gdybym pracowała nad jedną określoną lokalizacją. Traf-ność moich prognoz pogody dla określonej lokalizacjiwynosi 85 procent, ale nie przypuszczam, abym mogłaosiągnąć taką dokładność w przypadku prognozowaniapogody dla tak wielu części świata jednocześnie. Imwiększego obszaru dotyczą prognozy, tym mniejsza jestich dokładność.

17. Mówiła pani, że przepowiednie Nostradamusa pasują doprognoz dotyczących roku 2000. Mogłaby pani wyjaśnićdlaczego?

Ze wszystkich wizjonerów, ja-kich zna historia, urodzony w roku1503 francuski jasnowidz Nostra-damus jest najlepiej udokumento-wany i najwybitniejszy, jeśli chodzio zdolność przewidywania przy-szłych zdarzeń. Niestety, ukrywa-jąc swoje przepowiednie w cztero-wierszach w celu uniknięcia prze-śladowania ze strony inkwizycji,sprawił, że są one bardzo trudnedo zrozumienia. Jest jednak paręparaleli dotyczącymi naturalnychkatastrof, które nastąpią wedługNostradamusa, w czasie gdy „wiel-ki wiek zbliży się do końca”, takichjak wielkie powodzie i trzęsienia

ziemi, które przewidziałam, zwłaszcza na rok 2000.Jeden z jego najbardziej interesujących czterowierszy

można odnieść do ustawienia w jednej linii planetw dniach 4-5 maja 2000 roku, bowiem w centurii IX.83przewiduje on potężne trzęsienia ziemi mające nastąpić,gdy Słońce znajdzie się pod kątem 20 stopni od Byka:

Słońce w 20 stopniach Byka, ziemia mocno się zatrzęsie.Wielki wypełniony teatr zostanie zniszczony.Ciemności i kłopot w powietrzu, na niebie i lądzie.Wtedy wezwą Boga i świętych.14

Każdego roku Słońce przechodzi przez ten punktokoło 10 maja i czyni to od 400 lat, i jak dotąd bez żadnychkonsekwencji. Żadne trzęsienia o tak katastrofalnym roz-miarze nie miały w tym dniu miejsca, co oznacza, że„Słońce w 20 stopniach Byka” nie jest jedynym elementemrównania.

10 maja 2000 roku, kiedy planety będą jeszcze bliskosiebie po planetarnej koniunkcji w dniach 4-5 maja,Słońce wkroczy w to fatalne położenie, które przewidziałNostradamus. Tym razem znajdzie się ono nie tylko podkątem 20 stopni od znaku Byka, ale będzie w koniunkcji

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 45

Page 47: Nexus 11

z Merkurym i gigantycznymi planetami Jowiszem i Satur-nem – wszystkie one utworzą kąt 90 stopni z Uranem. Jużsama ta konfiguracja stanowi wystarczający zapalnik wywo-łujący gwałtowne trzęsienia Ziemi i zmiany pogody, nawetbez dodatkowego wsparcia w postaci wysokiej aktywnościplam słonecznych i ułożenia planet w jednej linii.

Być może jedna z wizji Nostradamusa spełni się!

18. Czy wierzy pani w przepowiednię Nostradamusa głoszącą,że w roku 2000 Ziemia zostanie „zepchnięta w otchłańwiecznego mroku”?

Nostradamus mówi o tym we wstępie listu doHenryka II:

Wystąpią znaki wiosną, a potem nadzwyczajne zmiany,odwrócenie ról narodów i potężne trzęsienia… I nastąpi w paź-dzierniku wielki ruch globu, a będzie on taki, że ktoś możepomyśleć, że Ziemia straciła swój naturalny ruch grawitacyjnyi została zepchnięta w otchłań wiecznego mroku.

Wszystkie teksty Nostradamusa można interpretowaćróżnie i chociaż październikowe wydarzenia zdają sięwskazywać na przesunięcie osi ziemskiej, mogą one rów-nie dobrze oznaczać potężne erupcje wulkanów. Dużejliczbie trzęsień ziemi towarzyszą zazwyczaj potężne erup-cje wulkanów, w czasie których grunt chwieje się i kołysze,wywołując wrażenie, jakby osuwał się spod nóg. Gruba,dławiąca chmura popiołu, wyrzucana w czasie erupcjiwulkanu, może zablokować dostęp do ziemi promienisłonecznych, jak to miało miejsce w czasie erupcji wul-kanów Pinatubo, Péele i Wezuwiusza.

Jeśli Nostradamus rzeczywiście nawiązuje do mającychnastąpić w październiku erupcji wulkanów, to może to byćwłaśnie październik roku 2000, jako że w tym czasieplanety tak ustawią się względem siebie, że nie tylkowywołają gwałtowne zaburzenia atmosfery, ale wzmogąrównież aktywność wulkaniczną, i to do tego stopnia, żemożemy być świadkami potężnego wybuchu.

19. Jak reaguje pani na tych, którzy starają się zdyskredyto-wać pani teorie?

Nikt nie jest w stanie podać prognozy pogody zestuprocentową pewnością, ponieważ w jej równaniu jestzbyt wiele niewiadomych. To, że meteorologom nie za-wsze udaje się trafnie przewidzieć pogodę, nie oznacza, żemeteorologia się nie sprawdza. Taksamo jest w przypadku tego, corobię.

We wrześniu 1989 roku po uda-nej prognozie daty i miejsca uderze-nia huraganu Hugo – w wybrzeżePołudniowej Karoliny między 20 i 22września – rzecznik National Hurri-cane Center (Państwowy OśrodekHuraganów) na Florydzie stwierdził,że moja prognoza była zwyczajnym„fuksem”. Taki sam komentarz wy-głosili meteorolodzy z Queenslandu,kiedy dokładnie przewidziałam wy-stąpienie mojego pierwszego tropi-kalnego cyklonu Pierre!

Bez względu na to, czy ma sięrację, czy nie, zawsze znajdą siękrytykanci, zwłaszcza kiedy ktoś od-waży się rozkołysać łódź konwenc-jonalnego sposobu myślenia.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Skrót od Radio Corporation of America, głównego amerykańskiego

konsorcjum elektroniczno-nadawczego należącego do General ElectricCompany. – Przyp. tłum.

2. Efekt domina to teoria mówiąca, że zdarzenie mające miejscew jednym miejscu może spowodować wystąpienie podobnych zdarzeńw innych miejscach – coś w rodzaju prawa serii. – Przyp. tłum.

3. Strefa najczęstszego występowania tornad w USA – średnio 27rocznie. – Przyp. tłum.

4. Region położony w północno-środkowej części Stanów Zjednoczo-nych wokół Wielkich Jezior i górnej doliny Missisipi. Przyjmuje się, że doMidwestu należą stany Ohio, Indiana, Illinois, Michigan, Wisconsin,Minnesota, Iowa, Missouri, Kansas i Nebraska. – Przyp. tłum.

5. Region położony w południowo-wschodniej części Stanów Zjed-noczonych, do którego zalicza się Alabamę, Georgię, Luizjanę, Missisipii Południową Karolinę. – Przyp. tłum.

6. El Niño to zjawisko ocieplenia powierzchniowych warstw oceanuu zachodnich wybrzeży Ameryki Południowej, które występuje co 4 do 12lat, kiedy nie występuje unoszenie ku górze zimnych, bogatych w składnikiodżywcze wód. Zjawisko to powoduje zamieranie planktonu i ryb i maduży wpływ na pogodę nad większą częścią Pacyfiku. – Przyp. tłum.

7. Wyspa w archipelagu Wysp Podwietrznych (Leeward Islands) poło-żona na północny zachód od Gwadelupy.

8. Subdukcja to proces, w którym jedna z stykających się ze sobą płytpłaszcza ziemi jest wpychana pod drugą – odbywa się na linii styku płyt(strefy subdukcji). – Przyp. tłum.

9. Potężna fala oceaniczna wywołana podwodnym trzęsieniem ziemilub wybuchem wulkanu. – Przyp. tłum.

10. Dawniej Nowe Hybrydy – archipelag 13 dużych i szeregu mniejszychwysp położony w południowo-zachodniej części Pacyfiku 800 km na zachódod Fiji i 1 750 km na wschód od Australii. – Przyp. tłum.

11. Duński astronom (1546-1601), którego prace z zakresu instrumen-tów astronomicznych i określania pozycji gwiazd umożliwiły przyszłeodkrycia. – Przyp. tłum.

12. Niemiecki astronom i astrolog okresu renesansu (1571-1630), znanygłównie ze swoich praw opisujących ruch planet. – Przyp. tłum.

13. Skrócona nazwa California Institute of Technology (KalifornijskiInstytut Technologii), małego prywatnego uniwersytetu i instytutu za-jmującego się badaniami podstawowymi, stosowanymi i inżynierskimi.Caltech był współtwórcą pierwszego amerykańskiego satelity Explorer I.Prowadzi badania astronomiczne za pomocą licznych obserwatoriów,a także posiada własne laboratorium sejsmologiczne w Pasadenie i ośrodekbadań radioastronomicznych w pobliżu Bishop. – Przyp. tłum.

14. Centuria ta według książki Davida Ovasoa Nostaradamus – tajemniceprzepowiedni, która ukazała się w Polsce w roku 1998 w przekładzieZbigniewa Dalewskiego, brzmi:

Słońce dwadzieścia w znaku Byka, ziemia zatrzęsie się tak mocno,Wielki wypełniony teatr zostanie zniszczony,Powietrze, niebo i ziemia mroczne i zmartwione,Wtedy niewierny wezwie Boga i świętych.

46 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 48: Nexus 11

Dźwięk i muzykaposiadają niezwykłe

właściwości,o których wiedzielijuż starożytni, zaśmuzyczna tradycja

Zachodu niewywodzi się, jak siępowszechnie sądzi,

od Greków, alesięga korzeniamido starożytnegoSumeru i Egiptu.

Adrian Wagner1999

Multi MediaQuest International LtdDyfed, Wales, UK

Tel. +44 (0) 1239 710594Fax +44 (0) 1239 711343

E-mail: [email protected] internetowa: www.mediaquest.co.uk

J ednym z najtrudniejszych pytań, jakie można zadać kompozytorowi,brzmi: „Skąd bierze się inspiracja do tworzenia nowych utworów muzycz-

nych?” Wiedząc, że rzemiosło i gramatyka muzyki są już sformułowanew umysłach muzycznego establishmentu, cóż nowego można znaleźć, czegojeszcze nigdy przedtem nie było? Odpowiedź leży w umiejętności ogarnięciapełnego utworu oraz tym, na jakim etapie kończy się krzywa reprezentująca nawykresie proces uczenia się.

Muzyczny establishment akademicki z założonymi na oczy klapkami za-akceptowanych przez siebie tradycji utrzymuje, że rozwój systemu „modalnejformy”1 skali wywodzi się od Greków lub Rzymian. Ten pogląd przypominastanowisko kościelnych fundamentalistów głoszących, że Homo sapiens zostałstworzony dokładnie tak, jak to podaje Księga Rodzaju. Dziś wiemy, żeodkrycia archeologiczne i teoria Darwina dowodzą czego innego, lecz dogmatma zwyczaj ograniczania umysłu. Wynika to ze znanej prawdy, że jeśli coś jestpowtarzane wystarczająco często i nie jest poddawane w wątpliwość zestosowną konsekwencją, staje się ugruntowaną prawdą.

Na szczęście dożyliśmy czasów, w których istnieje możliwość badanianiejednoznacznych zagadnień bez zagrożenia życia ze strony jakiegoś ro-dzaju inkwizycji. Mamy możliwość jawnego dyskutowania o tych sprawachz ludźmi o otwartych umysłach poszukujących prawdy. Obecnie nasi swo-bodnie i otwarcie myślący Pracownicy Światłości mogą zająć się tymi za-gadnieniami i wspólnie z innymi wspomagać w profesjonalny sposób wysiłkiposzukiwaczy, często korzystając ze Światowej Sieci (Internet). Nawet wa-tykańscy kuratorzy używają Internetu do publikowania materiałów pocho-dzących z ich archiwów, aczkolwiek w tej dziedzinie większość danych wciążpozostaje poza zasięgiem zainteresowanych. Wielu ludzi postrzega w tymdługo oczekiwaną szansę konfrontacji i usunięcia wielu niezgodności ist-niejących między różnymi religiami. To dopiero początek i już zrodziłysię nadzieje, że nowe tysiąclecie przyniesie mile widzianą, szeroką tolerancjęmiędzy wielu wiarami egzystującymi na naszej planecie. Widok przyszłychmonarchów Brytanii zmagających się z nieuniknionym problemem obronywiary lub wiar, wobec którego będą musieli kiedyś stanąć i podjąć decyzje,może być bardzo ciekawy.

Obrany przeze mnie szlak poszukiwania związków z muzyką starożytnychrozpoczyna się od zbadania korzeni formy modalnej. Gamy i skale można poprostu rozumieć jako superstrukturę fraz melodycznych. Skale składają sięz uporządkowanych tonów i półtonów bez odniesień do tonicznej lub głównejnuty, a zatem formą modalną nie rządzi system molowych i durowych kluczy,który określa konstrukcję tonalną muzyki. Tonika skali jest jej pierwszą nutą,to znaczy, że toniczną nutą gamy f-moll jest f. Tony są w tym przypadkuinterwałami sekundy większej albo złożeniem dwóch półtonów.

W Kościele Katolickim prosty śpiew2 stosowano do wzmocnienia rytuałuw czasie mszy i na tej bazie rozwinął się prosty śpiew kościelny, jak równieżpełny zestaw skal molowych i durowych, które do dziś stosujemy w zachodniejmuzyce. Już w IV wieku, w czasach cesarza Konstantyna, wprowadzającyśpiew, Introit,3 towarzyszył oficjalnym procesjom z zakrystii do ołtarza, z koleiw czasie przygotowań, a później podczas komunii śpiewano Ofiarowanie,śpiew towarzyszył także rozdziałowi chleba i wina między członków kon-gregacji – oczywiście wszystko śpiewano początkowo wyłącznie po łacinie.

Rzymska Msza stała się najważniejszą z form w całym chrześcijaństwie,aczkolwiek, co ciekawe, zawiera w sobie pewne elementy greckie, włączniez Kyrie eleison („Boże, zmiłuj się”). Tę pieśń zastąpiono ostatecznie hymnemGloria in excelsis Deo. Wzmianki o nim sięgają III wieku i Aleksandrii,natomiast Agnus Dei (Baranek Boży) został wprowadzony dopiero w VIIwieku.

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 47

Page 49: Nexus 11

...dogmat ma zwyczajograniczania umysłu. Wynikato ze znanej prawdy, że jeśli

coś jest powtarzanewystarczająco często i nie

jest poddawane w wątpliwośćze stosowną konsekwencją,

staje się ugruntowanąprawdą.

Początkowo pieśni śpiewali wyłącznie mężczyźni, po-nieważ kobietom nie wolno było wchodzić do kościoła, coomówiłem w moim eseju zatytułowanym „Feminine Ele-ment in Mankind” („Element żeński w świecie męż-czyzn”) zamieszczonym na stronie internetowej www.me-diaquest.co.uk/awfemel.html.

W VIII i IX wieku powstał problem, w szczególnościza czasów panowania Karola Wielkiego, kiedy

usiłowano wprowadzić rzymski styl odprawiania modłówwe frankońskich regionach Galii.4 Karol Wielki widziałsiebie jako wyznaczonego przez Boga władcę wybranegoludu, podobnego do króla Dawida i jego nowego Izraela.Było to poważnym wyzwaniem dla Franków, którzy mieliogromne trudności z opanowaniem subtelności rzyms-kiego śpiewu, zwłaszcza że rzymscy śpiewacy z premedyta-cją ukrywali sekrety swojej sztuki. Zamiast wprowadzeniaharmonii powstało jedynie zamieszanie!

W rezultacie w XIII wieku powstał, jak niektórzyuczeni chcieliby, abyśmy wierzyli, zupełnie nowy rodzajśpiewu, który zyskał miano „gregoriańskiego”. Mówi się,że wywodzi się on z bizantyjskiej imperialnej liturgiiodprawianej w prywatnej kaplicy papieża, w odróżnieniuod innych bazylik. Istnieją jednak uzasadnione powody,aby uważać, że był to styl frankoński a nie bizantyjski i żejego celem było skodyfikowanieoralnego repertuaru. Dziwnymzbiegiem okoliczności okazuje się,że gdzieś „zaginęły” wszystkieksięgi z zapisem muzyki frankońs-kiego miasta Metz (przypuszczal-nie mającego związek z powsta-niem tego muzycznego modelu),zaś pozostałe manuskrypty, któredotrwały do naszych czasów z tam-tego okresu, pochodzą z innychmiejsc. Frankońskie Imperiumjest odpowiedzialne za trzy muzy-czne cechy: porządek, tonacje i li-turgiczny dramat – które powstałyjako miejscowe dodatki do mszy na cześć świętych pa-tronów.

W IX wieku napisano cały szereg teoretycznych ksią-żek na temat śpiewu i w niektórych z nich zastanawianosię nad sposobem pogodzenia nietradycyjnego śpiewuz tym, co pozostało z greckiej teorii muzycznej. W XIIwieku repertuar znacznie się skomplikował i Zakon Cys-tersów zaprotestował przeciwko przewadze rytuału, coznalazło swój wyraz w usunięciu pewnych nut (dziesią-tych) oraz eliminacji długiego meandrowania (melizma-tu)5 pojedynczych słów.

Od tamtego czasu dokonywano w różnych okresachzmian, które obejmowały również formy średniowieczneponownie wprowadzone w XVIII i XIX wieku. Zmianyw notacji nastąpiły po przejściu z zapisu bezliniowego doczteroliniowego, a następnie znanego nam dzisiaj pięcio-liniowego. W tym samym czasie zmianie uległy znakiekspresyjne stosowane do zapisu śpiewu, podobnie jakoznaczenia określające rytm – zmiany te sięgają korzenia-mi XIII wieku. Mimo to stary rzymski system wciążzawiera bardziej prymitywną formę modalną od grego-riańskiej i rozpoznanie pochodzenia skali jest stosunkowołatwe.

Greckie nazwy czterech podstawowych skal modalnychbrzmią: protus, deuterus, tritus i tetrardus. Z tych czte-rech skal zrodziły się pozostałe, takie jak osiem skal

psalmicznych będących frankońską innowacją przypisanąBizancjum: dorycka (d), hypodorycka, frygijska (e), hypo-frygijska, lidyjska (f), hypolidyjska, miksolidyjska (g) i hy-pomiksolidyjska. (Aby usłyszeć te skale, należy sekwencyj-nie naciskać na klawiaturze białe klawisze od pierwszejnuty, czyli tonację dorycką należy grać od d oktawy małejdo d oktawy razkreślnej, frygijską od e oktawy małej doe oktawy razkreślnej etc. Tonacje „hypo” złożone sąz dźwięków odpowiednich skal, lecz rozpoczynają sięi kończą o kwartę niżej, czyli hypodorycka zaczyna się odnuty A oktawy wielkiej poniżej dźwięku centralnego d, copozwala na wznoszącą się kadencję).

Później, w XVI wieku, dodano jeszcze cztery skale:eolska (a), hypoeolska (e), jońska (c) i hypojońska (g).Każda z nich zawiera inną sekwencję półtonów i pełnychtonów, co czyni ciąg nut podobnym do skali. Co ciekawe,skala lidyjska zawiera powiększony czwarty interwał zasprawą nuty b (obniżony o pół tonu dźwięk h), który byłpogardzany przez kościół rzymskokatolicki i odrzuconyw XII wieku jako „diabelski interwał”.

Inne rodzaje muzyki średniowiecznej wyłoniły się z eu-ropejskiej muzyki ludowej i z niej pochodzą znane oddawna melodie wędrownych poetów i śpiewaków.

Tymczasem kultury pozaeuropejskie już od starożytno-ści rozwijały swoje własne systemy modalne, takie jak

arabski mâgam i hinduski râga.Do różnych systemów modal-

nych doczepiano w średniowieczunajróżniejsze wartości moralnei z niektórymi z nich związane sądziwaczne historie. W jednejz nich występuje młody człowiek,który został tak pobudzony przezmelodię graną w skali frygijskiej,że był już gotów włamać się dokomnaty młodej kobiety, lecz na-gła zmiana skali na hypofrygijskąprzywróciła mu normalny, rozsąd-ny tok myślenia! Byli też tacy, któ-rzy wiązali osiem skal z ciałami

niebieskimi oraz pierwiastkami męskimi i żeńskimi.Platon i Arystoteles pisali o harmoniai, które, co

ciekawe, nazywały się jońska, lidyjska, dorycka i frygij-ska i każda z nich wymagała oddzielnego strojenia liry.Platon cenił również egipskie standardy muzyczne,w związku z czym uprawnione jest założenie, że po-wiązania form modalnych łączą systemy grecki i rzymski.Skale te obejmowały jednak inne rodzaje stroju formdiatonicznych, chromatycznych i enharmonicznych.Wraz z greckimi formami modalnymi przyszły melodiei rytmy związane z lirycznym greckim metrum i poezją.To ograniczyło z kolei swobodę greckich kompozytoróww łączeniu słów z muzyką w przeciwieństwie do ichrzymskich następców.

Największy wpływ na Platona i Arystotelesa miał Pita-goras, który badał teorię muzyczną, zanim został wtajem-niczony przez babilońskich kapłanów w arkana arytmety-ki, muzyki i innych dyscyplin. Niestety, żadne z jego dziełnie przetrwało do naszych czasów i aby poznać jego pracez dziedziny matematyki i akustycznej geometrii muzyki,musimy śledzić późniejsze źródła. Jego koncepcje, takiejak tetrad (system czwórkowy) i złoty podział oraz propor-cje harmoniczne, znalazły zastosowanie w estetyce i róż-nych mistycznych wierzeniach. Pitagorasowi przypisuje sięodkrycie matematycznej zależności między wysokościąnuty i długością struny, aczkolwiek istnieje wiele dowodów

48 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 50: Nexus 11

W średniowieczu biskupizabronili na pewien czas

używania blaszanychinstrumentów dętych

w kościołach, ponieważbyły one zuchwałe

i wydawały tony, którebyły postrzegane jako

„diabelskie” i „muzykaszatana”.

na to, że zależność ta była już znana w czasach babilońs-kich i sumeryjskich.

Grecki pogląd, że muzyka ma wpływ na etykę i żemożna ją wyrazić w kategoriach abstrakcyjnych jako od-zwierciedlenie pewnego wyższego źródła, jest do dziśniepodważalny. Pitagorejczycy uważali to za przejaw „po-krewieństwa wszystkich istot”.

Za sprawą swoich związków z Apollem Pitagoras uwa-żał, że jest zdolny do przypomnienia sobie swoich po-przednich wcieleń i że dzięki temu wie więcej od innych.Stosował muzykę jako narzędzie służące do oczyszczaniaducha w dążności do osiągnięcia stanów wyższej świado-mości. „Stać się podobnym do swojego mistrza” i „zbliżyćsię bogów” były celami, jakie stawiał przed swoimi ucznia-mi. Zbawienie było więc osiągalne poprzez zjednoczeniesię z Boskim Kosmosem i studiowanie kosmicznego po-rządku poprzez Muzykę Sfer.

B adając muzykę starożytnej Mezopotamii i Egiptu,odkrywamy, że pod koniec czwartego tysiąclecia

przed naszą erą istniała już określona muzyczna strukturarytmicznej i melodycznej tradycji opracowana pod kierun-kiem kapłanów.

Jest wiele dowodów zawartych w tekstach na to, żesumeryjskie i akadyjskie dynastie panujące w trzecimtysiącleciu p.n.e. uczyniły z muzyki znaczący aspekt króle-wskiego i kapłańskiego rytuału. W rzeczywistości mówiąone, że instrumenty muzyczne „czynią przyjemność bo-gom”. Jak podkreśla w swojej książce Genesis of the GrailKings (Potomkowie Dawida i Jezu-sa) Laurence Gardner, biblijnyTubal-kain (który jest czczonywśród masonów) był wielkim Wul-kanem Mezopotamii w czasach,gdy w Egipcie panował król Nar-mer (około 3 200 p.n.e.). Był onwybitnym alchemikiem i najwięk-szym metalurgiem swoich czasów,zaś o jego przyrodnim bracie Ju-balu mówiono, że był „przodkiemwszystkich, którzy umieli obcho-dzić się z lirą i fujarką” – to odniego wywodzi się słowo „jubilee”(jubileusz) oznaczające „ryk trąb”lub „prowadzić z tryumfem i pom-pą”. Rytualne związki pomiędzy sprawianiem przyjemno-ści bogom a rogami i trąbami są w tamtych czasach bardzowidoczne i prawdopodobnie właśnie z tamtych czasówpochodzą późniejsze asocjacje pomiędzy aniołami i śred-niowiecznymi długimi trąbami.

Instrumentami muzycznymi, na których grano w czasiepogrzebu w Ur (stolica Sumeru około 2600 p.n.e.), były:dziewięć lir, trzy harfy, sistrumy6 lub dzwonki, płaskiebębny w trzech rozmiarach, podwójne flety i srebrne flety.Są dowody, że formy modalne były stosowane już w tam-tych czasach, mamy również informację wizualną uzys-kaną z kartuszy ukazujących ludzi śpiewających i tań-czących z dzwonkami, grzechotkami i cymbałami.

Przyglądając się strojeniu harf i lir mamy możliwośćbezpośredniego ustalenia czterech podstawowych skalstosowanych później w Grecji i Rzymie. Mozaika w kró-lewskim pałacu w Ur przedstawia śpiewaczkę, którejakompaniuje mężczyzna grający na lirze z pudłem re-zonansowym w kształcie byka. Zwierzęta łączono z po-szczególnymi instrumentami, co ukazują dekoracjew postaci szakala na jednej z lir z Ur i „węże” (długie

skręcone trąby), które wydawały dźwięki podobne dosyku węża.

Odkryto egipskie teksty pochodzące z pierwszej poło-wy drugiego tysiąclecia p.n.e. podające instrukcję strojenialiry, która zawierała pojęcie oktawy (takiej jak w później-szych greckich i rzymskich systemach) i stanowiła pod-stawę do tonalnego skalowania. Związki z muzyką wojs-kową są widoczne na wielu kartuszach i grobowcachstarożytnego Egiptu. Tutanchamon został pochowanyz dwiema trąbami, zaś relief na nagrobku Sennacheryba7

przedstawia dwie grające na przemian trąby.W Wyroczniach Sibyllińskich (Oracula Sibyllina), któ-

rych przepowiednie dotyczące żydowskich i chrześcijańs-kich doktryn zostały rzekomo potwierdzone przez Sybilię(legendarną grecką wieszczkę), czytamy:

Nie leją oni krwi na ołtarze w ofierze,Nie ma tam dźwięków bębnów, nie ma cymbałów,Nie ma fletu o wielu otworach, który ma dźwięk

zdolny do zniszczenia serca,Nie ma piszczałki wydającej głos podobny do głosu

krętego węża,Brak dziko brzmiących trąb oznajmiających wojny,Nie ma tych, co są rozpasani nieprawością rozkoszy

lub tańca,Nie ma dźwięku liry i zło pobudzających tańców.

W średniowieczu biskupi zabronili na pewien czasużywania blaszanych instrumentów dętych w kościołach,

ponieważ były one zuchwałe i wy-dawały tony, które były postrzega-ne jako „diabelskie” i „muzykaszatana”. Przepis ten został wyda-ny w celu zerwania więzów zewszystkim co starożytne, z forma-mi rytuału kultowego przedstawio-nymi w Starym Testamenciei związanym z nimi rytuałem egip-skim. Co ciekawe, w czasach refor-macji muzyka świecka była nie-omal całkowicie komponowana nablaszane instrumenty dęte i toprzez takich kompozytorów, jakPurcell, Handel i Bach, włączniez utworami pisanymi na chór i or-

kiestrę dętą. Uroczystości zarówno państwowe, jak i koś-cielne do dzisiaj dziedziczą swoje muzyczne tradycje z ka-płańskich rytuałów i wojskowej pompy wywodzących siędawnych czasów.

Rytuał sakralny zawsze miał związek z domeną trans-cendentalną i wiele instrumentów jest przedstawianychjako instrumenty podwójne odległe od siebie, jak sięwydaje, o jedną oktawę. Ma to duże znaczenie, kiedyrozpatruje się psychoakustyczne właściwości dźwięku.Podniesienie interwału doskonałej oktawy wynosi dokła-dnie połowę lub podwójną jej częstotliwość. W termi-nologii kościelnej jest to siódmy dzień (dokładnie ty-dzień) po święcie lub osiem dni łącznie ze świętemi jego oktawą.

Kiedy oktawa brzmi niedoskonale, czasami występujądziwne zjawiska akustyczne. W pewnych warunkach ar-chitektonicznych i atmosferycznych niedoskonale brzmią-ca oktawa (kiedy częstotliwości zaczynają rezonować prze-ciwko sobie) wytwarza niższe tony lub dźwięki subha-rmoniczne, które mogą spaść poza dolną granicę sły-szalności.

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 49

Page 51: Nexus 11

Po czterech minutachKjellson zauważył, że

głaz umieszczony w nieccezaczął się trząść,

poruszając się na boki,a następnie wraz ze

wzrostem intensywnościdźwięku wzniósł się

torem parabolicznym 400metrów wyżej, na szczyt

urwiska!

Rezonans jest drganiem wymuszonym przez kontaktz obiektem wspomagającym częstotliwość. Na przykładkamerton brzmi znacznie silniej, jeśli dotkniemy nimstołu, przy czym energia jest znacznie silniej przenoszonaprzez powietrze. Jeśli jednak kamerton nie dotyka nicze-go, jego wibracje będą trwały znacznie dłużej, aczkolwiekbędą mniej intensywne. Ważne jest również zdanie sobiesprawy z tego, że w znanym scenariuszu ze śpiewakiemi kieliszkiem do wina, nie siła dźwięku gra zasadniczą rolę– to wibracyjny „tryl” śpiewaka będący w rezonansiez kieliszkiem powoduje jego pęknięcie.

Prawo zachowania energii głosi, że „nie można uzyskaćwięcej energii ze źródła dźwięku, niż się w nie jej włożyło”.Jednak przy subtelnym zastosowaniu architektury i natu-ralnych komór można zaprząc dźwięk do wywołania jegopsychoakustycznych właściwości. Dźwięk konkretnego in-strumentu pochodzi od jego zdolności do wzmacnianiapewnych harmonicznych, tak aby wytworzyć to, co nazy-wamy „barwą dźwięku”, której zakres zwie się „forman-tem”.

Formanty odgrywają wyjątkową rolę w naszej mowie,jako że dźwięk każdej samogłoski można scharakteryzo-wać jako połączenie dwóch okreś-lonych regionów formantowych.Ekstremalne zastosowanie tegomożna odnaleźć w niskotonowymśpiewie mnichów tybetańskich,śpiewie wyznawców Hare Krishnai śpiewie Om. Formanty odgrywa-ją w istocie dużą rolę w sile lubamplitudzie dźwięku, co wyjaśnia,dlaczego pojedynczy flet jest sły-szalny wśród dużej partii instru-mentów smyczkowych i blaszanychdętych w orkiestrze.

W ielu studiowało lewitacyjnypotencjał dźwięku i mamy

szereg opisów działania tej uno-szącej siły pochodzących od naocznych świadków. W rze-czy samej rytuały lewitacyjne są nadal praktykowane w Ty-becie.

W małej wiosce Shivapur w Indiach stoi niewielkimeczet poświęcony świętemu sufiemu Qamar Ali Der-vishowi, na którego podwórzu leży ważący 138 funtów(62,6 kg) kamień. W czasie codziennych modlitw stajewokół niego jedenastu wiernych i powtarzają imię święte-go. Kiedy dochodzą do pewnej wysokości dźwięku, ludzieci unoszą kamień używając do tego po jednym palcu.Kończąc pieśń, odskakują do tyłu i kamień odzyskuje swójciężar, po czym spada na ziemię z głośnym łoskotem.Wydaje się, że kluczem do tego zjawiska jest śpiew i tychjedenaście głosów musi stanowić pewien klucz do osiąg-nięcia odpowiedniej wysokości dźwięku, który zmieniawibracje kamienia i powoduje, że traci on ciężar, a przy-najmniej staje się lżejszy.

Kolejny fascynujący opis współczesnej lewitacji po-chodzi z Tybetu. Relację tę zawdzięczamy szwedzkiemuproducentowi samolotów, Henry’emu Kjellsonowi, którypodróżował po Himalajach na początku lat trzydzies-tych. Kjellson opisuje, jak tybetańscy mnisi wciągaliz pomocą jaków głazy o przekroju około 1,5 m2 napłaskowyż i umieszczali je w specjalnie wykutej niecceo średnicy 1 metra i głębokości 15 centymetrów w jejcentralnym miejscu. Niecka była usytuowana w odleg-łości 100 metrów od pionowego czterystumetrowego

urwiska, na którego szczycie znajdowała się świątyniaw trakcie budowy.

Sześćdziesiąt trzy metry za niecką stało 19 muzyków,a za nimi 200 mnichów rozmieszczonych wzdłuż promienioddzielonych od siebie co pięć stopni, którzy tworzylićwierć koła z niecką w środku. Odległości zdawały sięmieć kluczowe znaczenie, ponieważ wszystkie były mierzo-ne przy pomocy sporządzonych z pasków skóry miarekz zawiązanymi węzłami.

Trzynastu muzyków miało bębny trzech różnych roz-miarów, a sześciu pozostałych duże trąby. Bębny ważyłydo 150 kilogramów, miały beczkowaty kształt i wisiały nadrewnianych ramach ustawionych poziomo i skierowa-nych w kierunku niecki. Długie metalowe trąby, równieżskierowane w kierunku niecki, miały określoną długośći do grania na każdej z nich potrzebni byli dwaj mnisi,którzy dmuchali w nie po kolei.

Na dany znak zagrzmiały bębny i trąby, zaś mnisizanucili unisono, co dało razem silne uderzenia dźwięku.Po czterech minutach Kjellson zauważył, że głaz umiesz-czony w niecce zaczął się trząść, poruszając się na boki,a następnie wraz ze wzrostem intensywności dźwięku

wzniósł się torem parabolicznym400 metrów wyżej, na szczyt urwis-ka! Kjellson odnotował, że tą me-todą mnisi podnosili od pięciu dosześciu głazów na godzinę.

Kilka lat później przyjacielKjellsona, szwedzki lekarz dr Jarl,który pracował w Egipcie na rzeczOksfordzkiego Towarzystwa Nau-kowego (Oxford Scientific Socie-ty), został wezwany do Tybetu, abypomóc wyleczyć Wysokiego Lamę.Tak się złożyło, że było to w tymsamym regionie. W czasie jego po-bytu tam pozwolono mu nakręcićdwa filmy przedstawiające ten le-witacyjny rytuał. Oksfordzkie To-

warzystwo Naukowe skonfiskowało je jednak, argumen-tując, że w czasie ich kręcenia dr Jarl był ich pracownikiemi w związku z tym mają prawo do ich utajnienia i niedopu-szczenia do publicznej prezentacji. Okoliczności zniknię-cia tych filmów do dziś stanowią tajemnicę, niemniej wciążtrwa zakrojone na szeroką skalę ich poszukiwanie prowa-dzone, zarówno przeze mnie, jak i inne osoby.

W muzycznym albumie zatytułowanym Genesis of theGrail Kings odtworzyłem pierwsze cztery minuty tegorytuału lewitacyjnego na ścieżce noszącej nazwę „Phoenixand the Fire-stone” („Feniks i ogniowy kamień”) przyzastosowaniu identycznego formatu jak opisałem powyżej.Od chwili wypuszczenia płyty kompaktowej skontaktowa-ło się ze mną wielu ludzi, donosząc, że ta ścieżka byłaczasami przyczyną różnych zjawisk. W jednej z relacji jestmowa o tym, że muzyka powracała po wyłączeniu od-twarzacza płyt, z kolei inni donosili, że w pomieszczeniu,gdzie ją odtwarzano, przesuwały się różne przedmioty.Tym niemniej nikt jeszcze nie powiadomił mnie o tym, żejego aparatura stereo wyfrunęła oknem!

Wstępne wyniki poszukiwań na tym polu ukierun-kowały mnie na dokładniejsze przyjrzenie się częstotliwoś-ciom i rezonansowi. Częstotliwość rezonansowa naszychczaszek wynosi około 3,5 herca i koincyduje z czternastąsubharmoniczną G nad środkowym C, która jest głównączęstotliwością używaną w utworze „Phoenix and theFire-stone”. Jest to częstotliwość bezpośrednio związana

50 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 52: Nexus 11

z szyszynką, co łączy ją z domeną transcendentalną i eks-pansją podświadomości.

O statnie badania dźwięku wykonano w Paryżu w ra-mach projektu IRCAM. Jest to przedsięwzięcie

mające na celu badanie muzyki elektronicznej (w Cent-rum Georgesa Pompidou) realizowane od lat osiemdzie-siątych z dużą pomocą finansową rządu francuskiego.

Niestety, większość prac prowadzonych pod przykryw-ką projektu o charakterze artystycznym dotyczyła zastoso-wań dźwięku jako broni. Do dziś w Centrum Pompidou sąpewne pomieszczenia, które są niedostępne dla pracują-cych tam stale kompozytorów.

Jak dotąd żadne współczesne badania nie dały jakich-kolwiek oznak lewitacyjnych możliwości dźwięku znanychTybetańczykom i innym ludom. Niemniej badania prowa-dzone są nadal, jako że nie ma powodu, byśmy mieliwątpić w przepływ wiedzy do Tybetu ze starożytnegoEgiptu i Mezopotamii. Do chwili przejęcia przez ChinyTybet przez tysiące lat pozostawał w izolacji i wiedza tamogła być celowo przekazana tamtejszym mnichom.

Podporządkowana zamierzonym celom architekturazawsze odgrywała dużą rolę w konstrukcjach otaczającychmiejsca przeznaczone do grania muzyki. Francuska kated-ra Chartres (zbudowana w XIII wieku w niecałe trzydzie-ści lat, w czasie gdy styl gotycki miał najczystszą formę)jest jedną z najcudowniejszych pod tym względem budo-wli. W centrum podłogi nawy znajduje się słynny labiryntod dawna wiązany z pewnymi muzycznymi harmonikami,który wkomponowany jest w konstrukcję architektonicznąścian katedry i łuków przyporowych8.

W swojej książce Genesis of the Grail Kings LaurenceGardner opisuje niezwykłe, antygrawitacyjne własnościbiałego proszku złota oraz innych monoatomowych pier-wiastków o zmienionych orbitach (Orbitally RearrangedMonatomic Elements; w skrócie ORME). Nasza wspólnapraca na tym polu doprowadziła nas do sformułowaniapostulatu głoszącego istnienie trzech sił – jednoatomowe-go proszku, akustyki i architektury – i że bez ich holistycz-nego związku wywołującego międzywymiarowy stan zwanyRówniną Sharon jest niemożliwe istnienie właściwych dlastanów lewitacyjnych sił nadprzewodnictwa.

Nie wiemy, czy tybetańskie kamienie zawierały jakąkol-wiek monoatomową substancję, lecz możliwość jej stoso-wania staje się widoczna, kiedy weźmiemy pod uwagę innebudowle na świecie, takie jak na przykład piramidy egips-kie i świątynie Inków, które posiadają szczególne własno-ści akustyczne. Wyniki naszych wspólnych badań zostanąwłączone do kolejnych publikacji i muzyki.

Tymczasem źródła form modalnych i dźwięków orazrozwój nowego rozumienia harmonicznej progresji (którenazywam „skalami rozszerzonej transpozycji”) są obecnew muzyce, którą stworzyłem w Holy Spirit and the HolyGrail (Duch Święty i Święty Graal) i Genesis of the GrailKings.

Esej ten rozpocząłem od stwierdzenia, że jesteśmyobecnie w stanie zbadać wiele z dotychczas ukrytychelementów dźwięku i muzyki. Mamy obecnie okazję po-znać te unikatowe elementy, które choć zapomniane, niezaginęły i tkwią ukryte w naszej podświadomej pamięcigenetycznej, i przywrócić ich znaczenie we współczesnymświecie.

Ziemskie zapasy paliw zaczynają się wyczerpywać i mu-simy zainteresować się innymi źródłami energii, jeśli ma-my nadal korzystać z naszych łagodnych technologii. Sto-sowane obecnie nieekologiczne technologie przynoszą

nam w ostatecznym rozrachunku więcej zła niż pożytku.Tak być dalej nie musi i nie będzie, jeśli zrozumiemyi ponownie zdołamy wprowadzić do użytku metody, którebyły dostępne w starożytności.

Niezwykle budujące jest to, że nasi czołowi uczenizdają już sobie sprawę, że to, co kiedyś traktowano jakopróżnię, jest w rzeczywistości wypełnione czymś, co nazy-wają obecnie „egzotyczną materią”, i że część tej wibracyj-nej i rezonansowej energii jest możliwa do wykorzystaniana naszej planecie z pożytecznym dla nas skutkiem.

O autorze:Adrian Wagner urodził się w roku 1952. Jest z wykształcenia

muzykiem i obecnie pracuje jako kompozytor i producent muzy-czny. Od początku lat siedemdziesiątych zajmuje się nagrywa-niem i produkcją muzyczną. Pracuje z licznymi muzykami i ze-społami rockowymi. Wynalazł Wasp (pierwszy w świecie, prze-nośny syntetyzator cyfrowy). Skomponował niezliczoną ilośćutworów muzycznych do filmów fabularnych, animowanych,dokumentalnych i reklam. Wydał szereg albumów z własnąmuzyką, takich jak Merak, Inca Gold, Karming the Elementsi Ambient Collection.

W latach osiemdziesiątych założył własną firmę muzyczną„The Music Suite”, która zajmowała się produkcją albumówróżnych artystów i grup oraz jego własnych utworów będącychodzwierciedleniem jego celtyckiego pochodzenia. Jego nowaspółka „MediaQuest” jest multimedialną firmą zajmującą sięnagrywaniem i obróbką dźwięku oraz produkcją płyt kompak-towych. Utrzymując bliskie związki z przemysłem filmowymw roku 1999 skomponował muzykę do nowego telewizyjnegofilmu dokumentalnego opowiadającego o życiu Jimiego Hend-rixa.

W ramach współpracy z Laurence’em Gardnerem skompono-wał ostatnio i wydał suity będące muzycznym dopełnieniem jegoksiążek: Holy Spirit and the Holy Grail i Genesis of the Grail Kings.Obecnie pracuje nad utworem Anunnaki i dalszym ciągiemmuzyki do kolejnych książek Gardnera. Niedawno otrzymał tytułKawalera Imperialnego i Królewskiego Zakonu Łabędzia (CI-ROS9). Jest praprawnukiem dziewiętnastowiecznego kompozyto-ra oper z cyklu Graala, Ryszarda Wagnera, który swój CIROSotrzymał z rąk Ludwika II Bawarskiego.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Modalny znaczy mający związek z trybami, skalami kościelnymi,

archaicznymi, w których rozmieszczenie półtonów było inne niż w dzi-siejszych skalach molowych i durowych. – Przyp. tłum.

2. Śpiew gregoriański lub melodia, do której dodano głosy kontrapunk-towe, lub średniowieczny liturgiczny utwór muzyczny bez wyraźnego tempai śpiewany zazwyczaj bez akompaniamentu. – Przyp. tłum.

3. Antyfona śpiewana w połączeniu z psalmem w liturgii kościołarzymskokatolickiego lub anglikańskiego. – Przyp. tłum.

4. Starożytny region w Europie Zachodniej obejmujący tereny obecnychWłoch, Francji, Belgii i południowej Holandii. – Przyp. tłum.

5. Figura melodyczna śpiewana na jednej sylabie, obejmująca 2 lubwięcej dźwięków, typowa dla śpiewu ambrozjańskiego, chorału gregoriańs-kiego i muzyki orientalnej. – Przyp. tłum.

6. Instrument muzyczny w rodzaju metalowej grzechotki znany główniew starożytnym Egipcie jako instrument obrzędowy. – Przyp. tłum.

7. Król Asyrii (705-681 p.n.e), syn Sargona II, uczynił Niniwę swojąstolicą budując pałac, poszerzając i upiększając miasto oraz wznoszącwewnętrzne i zewnętrzne mury obronne. – Przyp. tłum.

8. Wspornik składający się zazwyczaj z pomostu lub wspornika stojącegooddzielnie od głównej konstrukcji i łączącego się z nią łukiem, wzdłużktórego przenoszą się naprężenia ze sklepienia na wsporniki. – Przyp.tłum.

9. Skrót od tytułu Chevalier of the Imperial and Royal Order of theSwan (Kawaler Imperialnego i Królewskiego Zakonu Łabędzia).

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 51

Page 53: Nexus 11

Archeologicznedowody wskazujące,

że człowiekrozumny istnieje

na Ziemi odniepamiętnychczasów, zostały„wyklęte” i są

ukrywane przeznaukowy

establishmentjako stanowiącezagrożenie dlaobowiązujących

poglądównaukowych.

Michael A. Cremo1997

Research Associate in Historyand Philosophy of Science

Bhaktivedanta Institute9701 Venice Blvd #5

Los Angeles, CA 90034, USA

Tel.: (310) 8375283Fax: (310) 8371056

E-mail:[email protected]

Poniższy tekst jest transkrypcją odczytu wygłoszonego przez Michaela Cremo nakonferencji Towarzystwa Starożytnych Astronautów (Ancient Astronaut Society),która odbyła się w Orlando na Florydzie 8 sierpnia 1997 roku.

W lutym 1996 roku w specjalnym programie sieci telewizyjnej NBCzatytułowanym Tajemnice pochodzenia człowieka przedstawiono moją

książkę Zakazana archeologia1. Program wyreżyserował i zrealizował wspólnieze swoimi współpracownikami Bill Cote. Obejrzały go dziesiątki milionówwidzów w USA i stał się on iskrą, która roznieciła przesiąkniętą emocjaminegatywną reakcję środowiska naukowego zaszokowanego dokumentacyjnąwymową dowodów wskazujących na wyjątkowo długi okres istnienia rodzajuludzkiego.

Charakter tej reakcji mówi bardzo wiele na temat głównego nurtu nauki.Ustawicznie wmawia się nam, że naukowcy nie są przywiązani do jakiejśszczególnej teorii i zawsze gotowi są do zmiany swoich poglądów, kiedyprzedstawi się im nowe dowody. Niestety, reakcja głównego nurtu nauki naprogram Tajemnice pochodzenia człowieka świadczy, że nie zawsze jest toprawdą.

Zanim przystąpię do analizy reakcji naukowców na program Tajemnicepochodzenia człowieka, chciałbym przedstawić ogólny kontekst całej tej sprawy,pokazując zależności między archeologicznymi dowodami przedstawionymiw tym programie i hipotezą starożytnych astronautów.

Zgodnie z ogólnie przyjętymi poglądami nauki ludzie tacy jak my pojawilisię na tej planecie stosunkowo niedawno – około 100 000 lat temu. Przedtembyły tu jedynie małpy, przodkowie człowieka, które pojawiły się około czterech,do pięciu milionów lat temu. Pierwsze prymitywne małpy pojawiły się z koleiod 40 do 50 milionów lat temu, a życie w ogóle – dwa do trzech miliardów lattemu. Mówi się nam, że wszystkie odkryte do tej pory dowody fizycznepotwierdzają ten scenariusz.

W swojej książce Zakazana archeologia, którą napisałem wspólnie z Richar-dem Thompsonem, udokumentowałem setki przypadków dowodzących, żeistoty ludzkie takie jak my istnieją na tej planecie od dwóch do trzechmiliardów lat.

Jest to zgodne z historycznymi danymi, które zawarte są w starożytnejliteraturze wedyjskiej wywodzącej się z Indii. Jako członek Instytutu Bhak-tivedanta będącego naukową gałęzią Międzynarodowego Towarzystwa Świa-domości Kriszny (International Society for Krishna Consciousness) uważniestudiuję te teksty od dwudziestu lat i odkryłem, że dostarczają one wieludokładnych wskazań dotyczących prawdziwych źródeł pochodzenia człowiekai czasu jego istnienia na Ziemi.

Nie będę tu podawał pełnego sprawozdania dotyczącego archeologicznychdowodów przedstawionych w Zakazanej archeologii. Mówiłem na ten temat naostatniej ogólnoświatowej konferencji w Bernie w Szwajcarii. Dziś pragnęskoncentrować się na tym, jak te dowody mają się do hipotezy starożytnychastronautów.

Jeśli, jak na to wskazują dowody, ludzie istnieją na tej planecie od ponaddwóch miliardów lat, to do jakiego stopnia deprecjonuje to darwinowską teorięo pochodzeniu człowieka, która jest dziś obowiązującą prawdą. Moim zdaniemoznacza to, że musimy przyjrzeć się poglądowi zakładającemu pozaziemskieźródło naszej tu obecności.

Pisane sanskrytem starożytne teksty hinduskie mówią nie tylko o sięgającejdaleko w głąb czasu obecności ludzi na tej planecie, ale również o człekokształ-tnych istotach pochodzących z innych części wszechświata, które podróżowaływ statkach kosmicznych zwanych wimanami. W Bhagavata Purana, znanejrównież jako Shrimad Bhagavatam, mówi się, że kiedy Shiva i jego żona Parvati

52 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 54: Nexus 11

...zgodnie z teorią Darwina jestbardzo mało prawdopodobne, abyna naszej planecie, a także gdzieindziej we wszechświecie mogłypowstać istoty człekopodobne.Odwracając ten pogląd można

powiedzieć, że istnienie w innychczęściach wszechświata

podobnych do ludzi stworzeńjest poważnym argumentem

przeciwko darwinowskiej teoriipochodzenia człowieka na naszej

planecie.

zasiedli w zgromadzeniu mędrców, król Chitraketu prze-leciał nad ich głowami w swojej wimanie wracając z po-dróży na inną planetę. Co ciekawe, Shiva i Parvati sątraktowani jak bogowie, podczas gdy król Chitraketu,który odbywał w swojej wimanie międzyplanetarne po-dróże, był człowiekiem pochodzącym z Ziemi. Innymisłowy, teksty wedyjskie wyraźnie rozróżniają podróżują-cych w kosmos ludzi i bogów.

Fakt ten jest bardzo istotny dla hipotezy starożytnychastronautów, która w jednej z wersji sugeruje, że zawartew starożytnych tekstach opisy bogów są wyrazem próbstarożytnych, którzy usiłując wyjaśnić przeżycia towarzy-szące oglądaniu człekokształtnych gości z kosmosu, nadaliim formę mitycznych, nadnaturalnych istot (bogów).

Mając to na uwadze, powinniśmy jednak zachowaćdużą ostrożność, aby nie stać się ofiarami fałszywej dycho-tomii. Kiedy stajemy przed dwiema możliwościami, zwyklekusi nas, aby którąś z nich uznać za prawdę. Innymi słowy,albo istnieli starożytni astronauci, albo bogowie. Istniejejednak możliwość, że obie te alternatywy są prawdziwe.Starożytni mogli natknąć się zarówno na astronautów(ludzi stosujących zaawansowane technologie do celówpodróży międzyplanetarnych), jak i bogów (istoty nad-naturalne, które rozumiem jakoistoty z regionów, do których niemamy jako Ziemianie dostępu).I właśnie taki stan rzeczy sugerująnam teksty wedyjskie.

Kiedy na początku tego wiekuplemiona pacyficzne zetknęły sięz ludźmi Zachodu przybywającymido nich z nieba w samolotach peł-nych wartościowych dóbr, zaczęłyone tworzyć wokół tych przeżyćsystem kultów, przekładając realiatechnologii na mityczną nadprzy-rodzoność. Podobny proces miałnajprawdopodobniej równieżmiejsce w dalekiej przeszłości.Tym niemniej powinniśmy zacho-wać ostrożność i nie tłumaczyć au-tomatycznie wszelkich opisównadnaturalności występujących w starożytnych tekstach nacoś, co pasuje do naszego współczesnego doświadczeniatechnologicznego. Powinniśmy pozostać otwarci na moż-liwość, że w czasach starożytnych Ziemia była odwiedzanazarówno przez astronautów, jak i bogów.

Według literatury wedyjskiej zamieszkujący tę planetęludzie powstali w wyniku procesu dziedziczenia połączo-nego z modyfikacją. Proces ten ma zatem coś wspólnegoz darwinizmem, który również postuluje dziedziczeniepołączone z modyfikacją. Jednak proces opisany w litera-turze wedyjskiej jest inteligentnie sterowany.

Starożytne teksty wedyjskie opowiadają nie tylko o sta-rożytnych cywilizacjach ziemskich i podróżujących w kos-mosie ludziach, lecz także o pewnej interesującej genety-cznej manipulacji i wariacjach dokonanych na normalnymprocesie reprodukcji. Rzeczy takie jak dzieci z probówki,klonowanie i inżynieria genetyczna nie są niczym nowym.Istniały już w czasach starożytnych, a ich działanie nie byłoograniczone do Ziemi – miało charakter międzyplanetar-ny. Na ten temat będę mówił na następnej międzynarodo-wej konferencji, która odbędzie się w Kolonii w Niem-czech za dwa lata. Właśnie ten proces sterowanej modyfi-kacji reprodukcji jest również tematem mojej następnejksiążki Dewolucja Człowieka.

Novum, które wprowadza taki pogląd, jest to, żedarwinowskie wyjaśnienia pochodzenia człowieka nie sąw pełni zgodne z rzeczywistością. Fakt istnienia starożyt-nych astronautów rzuca poważne wyzwanie darwinowskimkonceptom pochodzenia człowieka. Hipoteza starożyt-nych astronautów mówi, że ludzie byli w zamierzchłejprzeszłości odwiedzani przez istoty człekokształtne z in-nych planet. Zastanówmy się, jakie to niesie ze sobąimplikacje.

Według darwinizmu struktura fizycznego ciała jestzakodowana w DNA w komórkach ciała. Aby zmieniła sięforma cielesna, musi ulec zmianie DNA. O tych zmianachmówi się, że mają charakter przypadkowy i wynikająz błędów kopiowania, mutacji i rekombinacji. Droga odpierwszego organizmu jednokomórkowego do ludziw obecnej ich postaci wymagała według teorii Darwinamilionów przypadkowych zmian genetycznych w czasieponad dwóch miliardów lat. To rozumowanie doprowa-dziło czołowych ewolucjonistów, takich jak Stephen J.Gould, do wniosku, że gdybyśmy mieli „biec jeszcze raz domety”, proces ewolucyjny prawdopodobnie nie wytworzył-by ludzi o wyprostowanej sylwetce, małpoludów i małp.Zatem zgodnie z teorią Darwina jest bardzo mało praw-

dopodobne, aby na naszej plane-cie, a także gdzie indziej wewszechświecie mogły powstać isto-ty człekopodobne. Odwracając tenpogląd można powiedzieć, że ist-nienie w innych częściach wszech-świata podobnych do ludzi stwo-rzeń jest poważnym argumentemprzeciwko darwinowskiej teoriipochodzenia człowieka na naszejplanecie.

S koro już ustaliliśmy związekmiędzy dowodami podanymi

w programie Tajemnice pochodze-nia człowieka i hipotezą starożyt-nych astronautów, możemy obec-nie przejść do analizy bardzo gorą-cej reakcji środowiska naukowego

na ten program. Reakcje te sprowadzają się do pewnegorodzaju „filtracji wiedzy”.

W książce Zakazana archeologia opisuję nie tylkodowody wskazujące na niezwykły wiek ludzkości, aletakże procesy, przy pomocy których dominujące grupynaukowców wykluczyły te dowody z naukowej dyskusjii nie ujawniły ich opinii publicznej. Procesy te, którenazywam ogólnie „filtracją nauki”, stanowią potężne na-rzędzie służące do trzymania pewnych rodzajów dowo-dów w ukryciu.

W przypadku Tajemnic pochodzenia człowieka procesfiltracji zaczął się już w trakcie kręcenia tego programu,kiedy zaproponowałem jego producentom, aby sfilmowalikamienne wytwory człowieka odkryte w XIX wieku w kali-fornijskich kopalniach złota. Geologiczne datowaniewskazuje, że mają one ponad 50 milionów lat. Są oneprzechowywane w Muzeum Historii Naturalnej im. Phoe-be Hearst na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley.Reakcje pracowników tego muzeum są bardzo interesują-ce i wymowne.

„Na początku oświadczyli nam, że nie mają czasu”– napisał do mnie w liście z 26 sierpnia 1996 roku BillCote. – „W odpowiedzi powiedzieliśmy im, że mamy dużoczasu i możemy poczekać trzy, cztery miesiące”.

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 53

Page 55: Nexus 11

W książce Zakazanaarcheologia opisuję nie tylko

dowody wskazujące naniezwykły wiek ludzkości, aletakże procesy, przy pomocyktórych dominujące grupynaukowców wykluczyły te

dowody z naukowej dyskusjii nie ujawniły ich opinii

publicznej.

Pracownicy muzeum odpisali wówczas, że cierpią naniedostatek personelu i funduszy. Producenci zgodzili sięopłacić wszystkie koszty związane z wyjęciem znaleziskz magazynu, aby móc je sfilmować, włącznie z opłaceniemnadgodzin pracowników zatrudnionych przy tej operacji.Muzeum odrzuciło tę ofertę. W tej sytuacji producencizaczęli szukać dojść innymi kanałami.

„Cierpliwie drążąc dotarliśmy do szefa reklamy Uni-wersytetu” – pisze dalej Bill Cote – „ale wygląda na to, żedyrektorka muzeum ma ostatnie słowo i jej odpowiedźbrzmiała stanowczo «nie»… Podobnie było, kiedy staraliś-my się uzyskać pozwolenie na sfilmowanie kompleksupiramid w Teotihuacan2 w pobliżu Meksyku [stolicy Mek-syku]. Dotarliśmy właściwymi kanałami aż do dyrektoratego miejsca. Chciał na nas wymóc przyrzeczenie, żew naszym programie nie padnie ani jedno słowo na temattego, że w budowie piramid mieli jakiś udział kosmici lubUFO. Pomyślałem, że to trochę dziwaczny warunek, i po-nieważ nie było to naszym zamiarem, z pełnym przekona-niem odrzekłem, że tego nie zrobimy. Następnie zażądałkopii scenariusza. Mimo iż go jeszcze nie mieliśmy, nale-gał, abyśmy mu go dostarczyli. W ciągu kilku godzinsporządziliśmy jego skromną wersję, w której zawarliśmyteorię znanego badacza Hugha Harlestona jra głoszącą, żekąt pochylenia jednej ze ścian Pi-ramidy Słońca pokrywał się ze sto-pniem szerokości geograficznejpółnocnej, na którym stała ta pira-mida (fakt bardzo łatwy do zwery-fikowania). W wyniku tegowschód słońca nad piramidąw dniu równonocy wiosennej [21marca] rzuca na tę ścianę chwilo-wy cień, czyniąc z piramidy rodzajgigantycznego zegara. Byliśmy za-interesowani prezentacją zaawan-sowanej wiedzy starożytnych. Nie-stety, nie dano nam zgody nawniesienie tam kamer ani nawetna przelot nad tym miejscem heli-kopterem, mimo iż zobowiązaliśmy się uiścić wszelkieopłaty… Sieć «oldbojów» nadal skutecznie kontrolujeinformacje, których ujawnienie mogłoby zagrozić uzna-nym poglądom naukowego establishmentu”.

P roces filtracji wiedzy zapoczątkowany w czasie kręce-nia Tajemnic pochodzenia człowieka był kontynuowa-

ny z jeszcze większą intensywnością po jego emisji. Anty-darwinowskie przesłanie programu było główną przyczynątak gwałtownej reakcji naukowców. O ile mi wiadomo,jego emisja przez sieć telewizjną NBC w lutym 1996 rokubyła pierwszym przypadkiem w historii, w którym głównaamerykańska stacja telewizyjna nadała program stanowią-cy wyzwanie dla darwinowskich wyjaśnień dotyczącychpochodzenia człowieka. Było to duże zaskoczenie dlaśrodowiska naukowego.

Zaskoczenie to wyraźnie widać w treści niżej przyto-czonego urywka zaczerpniętego z artykułu opublikowane-go w magazynie Science z 8 marca 1996 roku (str. 1357),którego wydawcą jest Amerykańskie Stowarzyszenie narzecz Postępu w Nauce (American Association for theAdvancement of Science):

„Twierdzenie kreacjonistów, że młody wiek Ziemii skamieniałości zadają kłam darwinowskiej teorii ewolu-cji, jak zwykle wprawiło biologów w szał. Ten gniew zmalałjednak, zanim się przelał, głównie przez Internet, od

niedzielnego wieczora, 25 lutego, kiedy to główna siećamerykańskiej telewizji nadała «specjalny» program,w którym znalazły się sugestie mówiące, że ludzie koegzys-towali z dinozaurami i że naukowy establishment ukrywana to dowody”.

Oto kilka próbek wspomnianego „internetowego gnie-wu”, który wylał się z naukowej społeczności, zaczerp-niętych z opublikowanego 4 marca 1996 roku sprawo-zdania opracowanego przez B.C. Video:

„Sądzę, że powinniście publicznie przeprosić za tenprogram. Apelował… Krótko mówiąc, albo jesteście debi-lami, albo łgarzami”. (D.L., colorado.edu)

„…nie obznajomione z nauką społeczeństwo obser-wujące te brednie mogło faktycznie w nie uwierzyć i głoso-wać na polityków, którzy również w to uwierzyli”. (J.K.,Uniwersytet Stanu Nowego Meksyku)

„To stek nonsensów, zalecam trzymanie się od tegoz dala”. (B.D., Uniwersytet Yale)

„Zalecam, aby ludzie napisali do NBC i zaprotestowaliprzeciwko pokazywaniu tego jako programu dokumental-nego”. (AD, Uniwersytet Stanu Teksas w Austin)

„Powinno się was przegnać z fal eteru”. (J.J., ALCI)Dlaczego naukowcy zaprotestowali z taką furią prze-

ciwko programowi Tajemnice pochodzenia człowieka? Je-den z powodów to kontrola nadumysłami studentów.

Państwowy Ośrodek Kształce-nia Naukowego (National Centerfor Science Education; w skrócieNCSE) jest oddany sprawie pro-pagowania teorii Darwina jako je-dnego z głównych filarów amery-kańskiego szkolnictwa. W tym sa-mym wyżej wspomnianym artyku-le zamieszczonym w Science dyre-ktor NCSE skarży się, że telefonyw jego ośrodku urywały się, a roz-mówcami byli nauczyciele przed-miotu science (blok przedmiotówścisłych), którzy mieli kłopoty

z odpowiedziami na pytania swoich uczniów, którzy oglą-dali program Tajemnice pochodzenia człowieka.

Kolejnym powodem, który wyłonił się z przeglądusetek internetowych wiadomości, była obawa naukowców,że programy takie jak Tajemnice pochodzenia człowiekamogą doprowadzić do tego, że opinia publiczna wywrzenacisk na rząd, aby ograniczył finansowanie pewnychrodzajów badań naukowych wspierających teorię Dar-wina. Niepokój ten został uwidoczniony w cytowanejpowyżej wypowiedzi autorstwa niejakiego J.K.

Zakres reakcji na Tajemnice pochodzenia człowiekarozszerzył się na indywidualne wyrażanie negatywnychopinii kierowanych do producentów. Dr Jim Foley zor-ganizował kampanię listową skierowaną do kierownictwaNBC i sponsorów programu, w tym koncernów Coca-Cola, McDonalds, Olive Garden, Toyota, Chevron, Kel-loggs, J.C. Penney, Honda, Wendy’s, General Motors,LensCrafters, Folger’s Coffee i M&Ms Candy.

Wiele opinii, które napłynęły za pośrednictwem Inter-netu i których nadawcami byli naukowcy, zawierało rów-nież bardzo krytyczne spojrzenie na Zakazaną archeologię,o której była mowa w programie. Jeden z uczestnikówdebaty internetowej (D.T. Miller, wypowiedź z 1 kwietnia1996 roku) zauważył jednak: „Wygląda na to, że większośćkrytyków nie przeczytała tej książki. Czy mógłby ktośłaskawie wytłumaczyć mi, w jaki sposób można ferować

54 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 56: Nexus 11

Fundamentaliści spodznaku Darwina w nieuczciwy

sposób starają się niedopuścić do poważnej

dyskusji nad budzącymikontrowersje dowodami.

wartościową opinię na temat książki, której się nie czyta-ło? (Ja ją przeczytałem)”.

Pewna część internetowej dyskusji na temat Zaka-zanej archeologii dotyczyła tajemniczych metalicznych,rowkowanych kul znalezionych przez górników w Po-łudniowej Afryce w pokładach minerałów datowanychna ponad dwa miliardy lat. Z braku jakiegokolwiek roz-sądnego wyjaśnienia wskazującego na naturalne powsta-wanie tego rodzaju obiektów, nadal pozostaje uzasad-nione przypuszczenie, że są to produkty ludzkiej inte-ligencji. Niektóre z tych kul zostały pokazane w pro-gramie NBC.

W internetowej dyskusji naukowcy obstawali przy po-glądzie, że są to naturalne „konkrecje” i że takie rzeczywystępują bardzo pospolicie… rowki itp. Kiedy jednakwezwałem ich, aby przesłali mi zdjęcia okrągłych metalicz-nych konkrecji z rowkami biegnącymi dookoła ich rów-ników, zapanowało milczenie.

J eśli już pierwszy pokaz programu zaszokował amery-kańskich naukowców, łatwo sobie wyobrazić ich reak-

cję, kiedy zobaczyli w Internecie nagłówki prasowe na jegotemat opatrzone datą 29 maja 1996 roku: „Kontrowersjewokół programu Tajemnice pochodzenia człowieka… Pro-fesorowie uniwersyteccy chcą przegnać program specjalnyz fal eteru… 8 czerwca NBC powtórzy program, którystawia wyzwanie uznanym poglądom na temat prehistoriiczłowieka”. Co bardzo zabawne, NBC wykorzystało sprze-ciw naukowców do promocji kolej-nej emisji tego programu!

Tekst prasowej zapowiedzi in-formował:

„Wyprodukowany przez NBCprogram Tajemnice pochodzeniaczłowieka, który wywołał emocjei sprzeciw środowiska naukowegopo jego pierwszej emisji w dniu 25lutego 1996 roku, zostanie powtó-rzony w sobotę, 8 czerwca międzygodziną 20 i 21 czasu wschodniego. Profesorowie naukścisłych i antropologii z kilku szacownych uniwersytetównaszego kraju wyrazili sprzeciw wobec pewnych przed-stawionych w nim teorii, które stoją w opozycji do rozpo-wszechnionych wierzeń na temat pochodzenia człowieka.Program prezentuje zaskakujące dowody wskazujące, żeczłowiek mógł rozwijać się od etapu określanego nazwąepoki kamiennej do poziomu cywilizacji więcej niż jedenraz, że współczesny człowiek jest ostatnim ogniwem tegoprocesu i że darwinowska teoria ewolucji ma poważneskazy”.

Zapowiedź ta zawierała także następującą wypowiedźproducenta programu Billa Cote’a:

„Naszym celem było zaprezentowanie społeczeństwudowodów, które dopuszczają możliwość alternatywnegopoglądu w stosunku do pewnych najbardziej uznanychteorii. Poddaliśmy w wątpliwość fundamentalne prawdy,które [niektórzy naukowcy] uważają za niepodważalne.Okazuje się, że świat jest znacznie większy, niż się nauko-wcom wydaje. Wielu z nich chciałoby, abyśmy wierzyli, żepotrafią wyjaśnić wszystko. Liczyliśmy się z pewnymisprzeciwami, kiedy tworzyliśmy ten program, ale nikt niespodziewał się tak histerycznej reakcji środowiska nauko-wego. Podczas gdy wielu widzów, łącznie z niektóryminaukowcami, ocenia ten program jako wielkie osiągnięciei wkład w edukację społeczeństwa, inni oburzają sięi krytykują”.

Dr Jere H. Lipps, paleontolog z Uniwersytetu Kalifor-nijskiego w Berkeley, przesłał 30 maja 1996 roku BillowiCote’owi za pośrednictwem poczty elektronicznej poniż-szy list, którego kopie wysłał również do wielu inter-netowych grup dyskusyjnych:

„Doceniam pańską opinię zawartą w oświadczeniuprasowym dotyczącym powtórnej emisji programu Tajem-nice pochodzenia człowieka. Czy byłby pan łaskaw udo-stępnić mi listę agencji prasowych, którym przesłał panswoje oświadczenie? Jak pan przypuszcza, protestujęprzeciwko ponownej emisji tego programu przez panai NBC jako sposobowi tworzenia nauki w USA. Nie czynito ani panu, ani NBC, ani sponsorom tego programużadnego honoru. To pokazuje naukowcom, jak duży jestzakres ignorancji w sprawie tego, jak funkcjonuje nauka.Wydaje się panu pewnie, że naukowcy protestują przeciw-ko prezentowanym w programie teoriom. Nie we wszyst-kich przypadkach tak jest, ponieważ wszystko, co znalazłosię w programie, było już kiedyś przedmiotem badańnauki. Pan po prostu błędnie zinterpretował proces nau-kowy i w pańskim wydaniu jest to coś zupełnie innegoi wielce szkodliwego. Zawsze potrafię naprostować błędnytok myślenia moich studentów, lecz uczenie ich inteligent-nego przeżywania życia w naszej naukowej społecznościstaje się niezmiernie trudne, gdy telewizja promuje zafał-szowany obraz jej funkcjonowania.

Jestem zdziwiony, że NBC pokaże ten program jeszczeraz jako program o charakterze naukowym, podczas gdy

właściwe, naukowe przedstawienietych samych zagadnień byłoby za-równo korzystne, jak i interesującedla widzów. Biorąc pod uwagę, żejest pan jego twórcą i reżyserem,rozumiem pańską chęć wykorzys-tania naszego protestu do promo-wania jego ponownej emisji. Jestto jednak patetyczny sposób narobienie sobie popularności w sy-tuacji, gdy znacznie korzystniejsza

i opłacalniejsza byłaby uczciwość”.Jeśli chodzi o uczciwość, mam nadzieję, że wszyscy

doskonale zdają sobie sprawę, że to właśnie antydar-winowskie treści zawarte w Tajemnicach pochodzenia czło-wieka sprowokowały tak zajadłe reakcje, które wyrwały sięz ust Lippsa i innych. Tak naprawdę protestowali oniprzeciwko zaprezentowanym tam teoriom. Prawdą jestrównież, że ten program dał doskonały pokaz tego, jakw rzeczywistości funkcjonuje nauka, a przynajmniej jejfundamentalistyczna darwinowska część. Fundamentaliścispod znaku Darwina w nieuczciwy sposób starają się niedopuścić do poważnej dyskusji nad budzącymi kontrower-sje dowodami.

Tego samego dnia, w którym wysłał list do Billa Cote’a,Lipps wystąpił z apelem do naukowców:

„NBC proponuje obecnie ponowną emisję swojej złoś-liwej imitacji programu naukowego zatytułowanej Tajem-nice pochodzenia człowieka wykorzystując obiekcje środo-wiska naukowego do zwiększenia zainteresowania nią.Będzie to ze szkodą dla społeczeństwa i jednocześnieprzeinaczenie większości protestów środowiska naukowe-go… Jeśli komukolwiek rzeczywiście leży na sercu amery-kańska nauka, powinien oświadczyć swojej lokalnej stacjiNBC, centrali NBC i jej sponsorom, że protestuje prze-ciwko rzekomo naukowemu obrazowi pokazanemu w tymprogramie. Ameryka musi zmądrzeć i my wszyscy możemysię do tego przyczynić”.

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 55

Page 57: Nexus 11

Inni proponowali różnego rodzaju bojkoty, jak naprzykład ten, z którym do internetowych grup dyskusyj-nych skupiających archeologów i antropologów zwrócił się31 maja 1996 roku C. Wood:

„Czy wszyscy wiedzą, kim są sponsorzy? Chciałbym napoczątek zaproponować ich bojkot. Zawsze istnieje szan-sa, że któryś z nich wycofa się ze sponsoringu”.

Inni proponowali wywarcie nacisku na będący właś-cicielem NBC koncern General Electric.

Dziesięć lub dwadzieścia lat temu kampania zastrasza-nia w rodzaju tej, jaką wszczął Lipps i inni darwinowscyfundamentaliści, byłaby w stanie powstrzymać NBC odpowtórnej emisji takiego programu lub do zmuszenia tejstacji do udostępnienia darwinowskiemu fundamentalis-tycznemu komentatorowi czasu antenowego w celu po-uczenia społeczeństwa, jak ma patrzeć na ten program.To, że NBC zdobyła się na odwagę stawienia czołazastraszaniu i odważyła się na wykorzystanie protestówdarwinowskich fundamentalistów do promowania powtór-nej emisji tego programu w jego nie zmienionej pierwo-tnej formie, jest budującym sygnałem wskazującym, żeintelektualna wolność żyje i ma się dobrze w Ameryce.

Przedstawiciele ortodoksyjnej nauki nie postrzegalijednak tej sprawy w ten sposób. Sądzili, że NBC powinnobyć surowo ukarane za to, że ważyło się ponownie wyemi-tować ten program.

17 czerwca 1996 roku dr Allison R. Palmer, prezesInstytutu Badań Kambryjskich zwrócił się z następującymapelem do Federalnej Komisji Łączności (Federal Com-munications Commission3; w skrócie FCC), która udzielakoncesji na prowadzenie stacji telewizyjnych:

„Ten e-mail jest żądaniem wystosowanym do FCCw celu wdrożenia śledztwa i – mam nadzieję – ścisłejcenzury National Broadcasting Company (NBC) za jejrażąco komercyjny, pozbawiony poczucia odpowiedzial-ności styl pracy dziennikarskiej, który naraża na szwankzaufanie, jakie społeczeństwo powinno pokładać w mate-riałach przedstawianych mu przez czołową sieć informa-cyjną jako wiarygodne… W lutym bieżącego roku NBCwyemitowało program zatytułowany Tajemnice pochodze-nia człowieka mający rzekomo charakter naukowy, które-go odzewem były masowe protesty odpowiedzialnych nau-kowców reprezentujących liczne gałęzie wiedzy. W rezul-tacie… wykorzystali oni [NBC] reakcję uznanych auto-rytetów naukowych do podsycenia ciekawości telewidzów,twierdząc przy tym w swoim oświadczeniu prasowym, żezawartość ich programu, której «establishment» nie chciałujawnić społeczeństwu, ma charakter naukowy”.

Rzeczywiście, „establishment” nie chciał, aby programNBC został przedstawiony społeczeństwu, czego jawnymdowodem jest list Palmera do FCC. W dalszej jego częściczytamy:

„Kończąc, uważam że należy zmusić NBC do wielo-krotnego przeproszenia widzów, aż zdadzą sobie onisprawę, że zostali oszukani. Wnoszę również o nałożeniena NBC wysokiej kary pieniężnej, która posłużyłaby doutworzenia funduszu edukacji naukowej społeczeństwa”.

Wysiłki Palmera zmierzające do wymuszenia na FCCnałożenia kary na NBC zawiodły i fakt, że tego rodzaju staraniamiały miejsce, daje dużo do myślenia. Kopie listu Palmerazostały przesłane do dyrekcji NBC oraz rozprowadzone wśródnaukowców biorących udział w internetowej dyskusji.

B ezprecedensowa kampania zastraszania wszczętaprzez Palmera, Lippsa i ich kohorty stanowi rzeczy-

wisty pokaz działania fundamentalistycznej, opartej na

darwinizmie nauki (w przeciwieństwie do większości pozo-stałych dziedzin). Darwinizm jest ideologią, którą darwini-ści usiłują podtrzymać nienaukowymi metodami. Ostate-cznie, co jest naukowego w staraniach zmierzających dozastraszenia sieci telewizyjnej w celu zdjęcia przez niąprogramu z anteny?

Darwinizm nie jest koncepcją, którą można by zade-monstrować przy użyciu normalnych środków naukowych.Jest to po prostu kwestia wiary i jej wyznawcy uważają, żemają prawo do narzucania jej wszystkim oraz uciszaniakażdego, kto jest jej przeciwnikiem i mówi o tym publicz-nie. Fundamentalistyczni zwolennicy darwinizmu chcieli-by mieć monopol na kształtowanie poglądów społeczeńst-wa. Na szczęście, go nie posiadają i mam nadzieję, żenigdy go nie posiądą.

Tak więc istnieje coś, co można nazwać filtrem wiedzy.I jednym ze skutków jego działania jest ukrywanie dowo-dów na bardzo odległe w czasie pochodzenie ludzkiej rasy,i to głównie dlatego, że mają one negatywną wymowęw odniesieniu do doktryny darwinizmu.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Michael A. Cremo, Richard L. Thompson, Zakazana archeologia

(The Hidden History of the Human Race), przekład Marcin Rudziński,Wydawnictwo Arche, Wrocław, 1998 (książkę tę można zakupić za pośred-nictwem wydawcy Nexusa, Agencji Nolpress – patrz wkładka z przekazemw środku numeru). – Przyp. red.

2. Teotihuacán („Miasto Bogów” lub „Gdzie Ludzie Stali Się Bogami”),najważniejsze i największe miasto przedkolumbijskiego środkowego Mek-syku, położone około 50 kilometrów na północny wschód od Meksyku(Mexico City), dzisiejszej stolicy Meksyku. Najwcześniejsze osadnictwo natym terenie datuje się na rok 400 p.n.e., jednak jako metropolia Teotihu-acán istniało od początku naszej ery. Pochodzenie i język jego mieszkań-ców nie są jeszcze znane. Ich kultura i jej wpływ rozciąga się na całąMezoamerykę. Około roku 650 lub 900 Teotihuacán zostało złupionei spalone przez Tolteków. Teotihuacán zajmowało obszar 20 km2 i obe-jmowało poza dzielnicami mieszkalnymi wielkie place, świątynie orazpałace dostojników i kapłanów. Dwie główne grupy budynków są połączo-ne drogą (Aleją Zmarłych) o szerokości 40 metrów i długości około 800metrów. W swoim czasie błędnie sądzono, że aleję wyznacza rząd grobow-ców, bowiem z czasem okazało się, że położone przy niej niskie budynki topałacowe rezydencje. U północnego krańca miasta znajduje się PiramidaKsiężyca otoczona podestami i mniejszymi piramidami; na południu– Świątynia Quetzalcóatla z olbrzymim 15 hektarowym dziedzińcem zwa-nym La Ciudadela (Cytadela); na wschodzie – wielka Piramida Słońcazbudowana z około 765 000 m3 budulca, mierząca w podstawie 219 na 232metry i wznosząca się do góry pięcioma tarasami na wysokość 66 metrów.Jej powierzchnia wyłożona jest blokami wyciętymi z występującej w tymrejonie czerwonej skały wulkanicznej. – Przyp. tłum.

3. Amerykańska agencja rządowa zajmująca się udzielaniem koncesji nadziałalność stacji radiowych i telewizyjnych, przydziałem częstotliwościoraz analizą działalności radiowych i telewizyjnych stacji nadawczych.– Przyp. tłum.

56 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 58: Nexus 11

UFO A BEZPIECZEŃSTWONARODOWE

Wywiad z Cliffordem Stone’em

C lifford Stone jest emerytowanymsierżantem armii amerykańskiej,

który ma za sobą 22 lata służby. Posiadaencyklopedyczną wiedzę na temat doku-mentów rządowych dotyczących oficjal-nych badań zjawiska UFO. Twierdzi, żebył członkiem tajnego zespołu szybkiegoreagowania do spraw UFO. Chociaż do-świadczył wielu przeżyć związanychz tym zjawiskiem, wciąż zajmuje się po-szukiwaniem dokumentów dowodzących,że takie zdarzenia mają miejsce.

Poniższy wywiad przeprowadziłaz nim niezależna włoska dziennikarka Pa-olę Harris, która pisuje o UFO do włos-kich magazynów Dossier Alieni i UFONotiziario. Rozmowa odbyła się 2 lipca1998 roku w domu Stone’a w Roswellw stanie Nowy Meksyk w USA.

Paola Harris: Sierżancie Stone, ja-kie pańskie przeżycia i zdarzenia skło-niły pana do napisania książki UFOsAre Real (UFO istnieją naprawdę)?

Clifford Stone: Kiedy miałem sie-dem lat, przeżyłem pierwsze bliskiespotkanie z UFO, po czym doszło dowzajemnych oddziaływań między mnąi obcymi istotami. Służyłem w Armiiprzez ponad 21 lat. Początkowo byłemniechętny, potem bałem się, a w końcupozbyłem się złudzeń, kiedy zobaczy-łem, jak rząd postępuje w tej sprawie.Kiedy zdecydowałem się otwarcie mó-wić o UFO, byłem jeszcze w służbieczynnej i armia pouczyła mnie, że mo-je oświadczenia muszą być rzeczowe.

Kiedy jednak skierowano mnie do in-nych zadań, kategorycznie zakazanomi jakichkolwiek rozmów na tematUFO, pisania lub zgłaszania żądańpod adresem Kongresu bez uprzed-niego uzgodnienia moich działańz wojskiem. Uważałem, że jest to niedo przyjęcia, zwłaszcza że zostałemwłączony do tego programu bez wie-dzy mojego dowódcy. Zamiast zwolnićmnie, wysłali mnie do Niemiec, a po-tem do Belgii i innych krajów euro-pejskich. Tam znowu wplątałem sięw sprawy dotyczące UFO, tym razemwbrew własnej woli. Dowiedziałem sięo pewnym zdarzeniu w ZSRR, w cza-sie którego Sowieci starali się zestrze-lić duży, niezidentyfikowany obiekt,w rezultacie czego stracili trzy samolo-ty. Tak więc zdecydowałem się wystą-pić otwarcie, wbrew swoim przełożo-nym, którzy mogli nie wiedzieć o mo-ich intencjach i związkach z różnymiagencjami zajmującymi się zjawiskiemUFO. Wystąpiłem o zwolnienie z wojs-ka i wyjechałem z Niemiec.

P.H.: Który to był rok?C.S.: 1989. Pojechałem do domu

w ramach pozornie normalnego urlo-pu. Tylko jeden z moich kolegów, tłu-macz języka rosyjskiego, wiedziało moim zaangażowaniu w badania zja-wiska UFO. Mój wniosek o demobili-zację został odrzucony dwa dni przedmoim przybyciem do Fortu Bliss. Wy-słali mnie na dwa miesiące w innemiejsce, przekonując mnie, abym po-został w służbie. Oświadczyli, że niewyślą mnie do Europy i będę stac-jonował w Forcie Belvoir. Mimo tonadal chciałem zakończyć służbę, po-nieważ nie chciałem ponownie prze-

chodzić przez ten sam ciąg przeżyć,o których nie wolno mi mówić – nawetmojej rodzinie, która nic o nich niewiedziała. Była przyzwyczajona do mo-ich nagłych wyjazdów, długich nieobe-cności i dziwnych gości…

P.H.: Czy to byli agenci rządowi?C.S.: Tak, ale wówczas o tym nie

wiedziałem. Oto przykład. Od roku1969 aż do dwóch miesięcy temu by-łem w ścisłym kontakcie z kimś, ktopozostawał anonimowy i zwracał siędo mnie per „pułkowniku”. Był toagent odpowiedzialny za moje bezpie-czeństwo.

P.H.: UFO istnieją naprawdę zawie-ra tajne dokumenty. Jak odebrała tęksiążkę opinia publiczna?

C.S.: Jest tam wiele amerykańskichdokumentów rządowych opatrzonychklauzulą tajności. Rząd zaprzeczawszystkiemu, nie przyznaje nawet, żedotyczące tego zagadnienia dokumen-ty opatrzone klauzulą „Ściśle tajne”istnieją i są trzymane w ukryciu przedopinią publiczną! Moje zainteresowa-nie koncentruje się na projekcie MoonDust (Pył Księżycowy) i operacji BlueFly (Błękitna Mucha), które dotyczyłyodnajdywania wraków NOLi. Siły po-wietrzne mają w Forcie Belvoir w Wir-ginii cały kompleks, który nosi nazwę„Air Intelligence Group 696” (GrupaWywiadu Powietrznego 696) i jest od-powiedzialny za zbieranie materiałówi danych o UFO. Służyłem w kontr-wywiadzie, kiedy wdrożono programMoon Dust i operację Blue Fly. Oba tezadania były nadzorowane przez De-partament Stanu. W rzeczywistości totylko półprawda. Tak naprawdę stoi zanimi Wywiadowcza Agencja Obrony

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 57

Page 59: Nexus 11

(Defence Intelligence1), która nadzo-ruje je, wykorzystując do ich prowa-dzenia wojskowych attaché we wszyst-kich konsulatach i ambasadach naświecie, którzy przesyłają dane o UFO.Podległy jej, pozostający w stałej goto-wości, odpowiednio przeszkolony per-sonel wojskowy zdolny jest do wyjazduw dowolne miejsce o dowolnej porzew celu pozyskania każdego istotnegodokumentu i położenia na nim łapy.

P.H.: Takich jak dokumenty doty-czące odnalezionych NOLi, które Sta-ny Zjednoczone od początku ukrywająw oparciu o pewne porozumienia?

C.S.: Jestem całkowicie przekona-ny, że większość rządów i agencji wy-wiadowczych zna prawdę o UFO. Pro-szę nie zrozumieć mnie źle, nie wiemytylko, ile z tego ujawniono.

P.H.: Czego nie umieścił panw UFO istnieją naprawdę?

C.S.: Niewiele powiedziałem na te-mat Moon Dustu i Blue Fly. Udało misię przechwycić pewne dokumenty,lecz kiedy starałem się uzyskać pew-niejsze informacje, trafiłem w próżnię.Powiedziano mi, że w tej chwili tedokumenty są utajnione i nie możnaich ujawnić. Potem udałem się do kilkukongresmanów, którzy zaprzeczyli– politycznymi kanałami – istnieniuoperacyjnych jednostek o tych nazwachoraz roli Fortu Belvoir. Niedługo po-tem ponownie poszedłem do tych sa-mych kongresmanów i pokazałem im23 dokumenty potwierdzające istnienietych przedsięwzięć i rolę Fortu Belvoirjako ich bazy operacyjnej. Siły powiet-rzne początkowo stwierdziły, że to mis-je o charakterze wojennym, a następniepróbowały przedstawić Moon Dusti Blue Fly jako przedsięwzięcia o chara-kterze pokojowym. W trzech rozdzia-łach poświęconych Moon Dust i BlueFly nie przedstawiam listów, w którychfigurują nazwiska członków Kongresutwierdzących, że związane z tymi ope-racjami dokumenty zostały zniszczone.To czysta dezinformacja ze strony De-partamentu Obrony. Prokurator gene-ralny wiedział o operacji tuszowaniapodjętej przez siły powietrzne, lecz mi-mo to nie wszczął śledztwa.

P.H.: Dlaczego?C.S.: Z dwóch powodów. Po pierw-

sze, jeśli utrzymujemy, że życie gdzieindziej jest możliwe, wówczas powin-niśmy dążyć do osiągnięcia takiego po-ziomu technicznego, który pozwoliłbynam obronić się przed nim w przypad-ku wrogości z jego strony. Po drugie,czulibyśmy potrzebę zrozumienia na-szych gości, a to zrodziłoby poważneproblemy. W wojsku bez przerwy po-wtarzali mi, abym nie spodziewał się

żadnych spotkań z tak zwanymi „jedno-stkami” – EBE-ami2. Nazywali je tak,ponieważ nie wiedzieli, skąd one są.Później powiedzieli nam, że mogą byćnawet wrogie. Jeszcze teraz strzelamydo nich, na co odpowiadają nam swojąbronią. Mogę opowiedzieć pani o epi-zodzie, który miał miejsce w Brazylii.Dwa wojskowe oddziały otworzyłyz ziemi ogień do NOLi, które odpowie-działy tym samym, w wyniku czegozniszczeniu uległo 60 procent sprzętui 80 procent personelu. Czy wobec tegobylibyśmy w stanie stawić im czoło?Otóż, nie. Mnóstwo ludzi wierzy, że cośtakiego, co pokazuje film Dzień Niepod-ległości, jest możliwe. Tymczasem inwa-zja wrogich sił z kosmosu lub innychmiała już miejsce, i nie mówię tu o ja-kiejś jednej, ale o 57 różnych rasach.

P.H.: Pięćdziesięciu siedmiu róż-nych rasach?

C.S.: Tak, udało się nam zidentyfi-kować pięćdziesiąt siedem ras.

P.H.: Czy zostało to udokumento-wane?

C.S.: Tak, zostało, lecz jest to w do-kumentach, które nigdy nie ujrzą świa-tła dziennego, chyba żeby udało się siłąwedrzeć do archiwów. Czy wie pani,skąd to wszystko wiemy? Jest tylkojedna możliwość: zastosowanie takzwanych „interakcji” lub „wymiany in-terfejsowej”. Ktokolwiek pracowałw tej branży i wygadał się, że wie o tychtajemnicach, był informowany, że ma„do wykonania misję specjalną”.W każdym bądź razie, gdybym powie-dział pani wszystko, co wiem, miałabypani wątpliwości, czy należy mi wie-rzyć. Kochałem mój kraj, wierzyłemw jego armię i że należy spełnić obo-wiązek w Wietnamie, nawet kosztemżycia. Taki był cel. Mimo że zostałemokreślony jako niezdolny do służbyczynnej, przybyłem do Wietnamui wtedy zdałem sobie sprawę, że roz-kazy wydają niewłaściwi ludzie. Moimzadaniem było zbieranie dzieci i poma-ganie im. W końcu udało się namocalić 1 700 dzieci.

P.H.: Skoro już jesteśmy przy dzie-ciach, czy wiadomo panu coś na tematszczególnie utalentowanych jednostek,których agencje rządowe używająw charakterze tłumaczy lub interfejsówmiędzy nami i obcymi istotami?

C.S.: To temat, który bardzo mnieniepokoi. Raz znalazłem się po jednejstronie stołu, przy którym po przeciw-nej stronie siedziały obce – nie będąceludźmi – istoty. Nikt w pomieszczeniunie wiedział, co się dzieje, ale ja wie-działem.

P.H.: Czy kiedykolwiek mówił pano tym?

C.S.: Nie. Powiedziałem sobie w du-chu, że zabiorę to ze sobą do grobu.Zamiast mnie zmarł kongresman StevenSchiff, a ja wciąż mam mnóstwo wątpli-wości co do charakteru jego śmierci…

P.H.: Zatem po pańskiej obserwacjiw dzieciństwie rząd monitorował pańs-kie interakcje z obcymi istotami, uży-wając pana jako interlokutora w roz-mowach z innymi rasami w celu gro-madzenia informacji?

C.S.: Tak. To właśnie rząd chciałwycisnąć z nas te informacje.

P.H.: Chodzi mi o pana, przedewszystkim pana.

C.S.: Jest wiele rzeczy, których ni-gdy nie wyjawiłem.

P.H.: Jeśli więc pańska praca pole-gała na pośrednictwie… czy uważapan, że kiedyś dojdzie do kontaktu?

C.S.: One już miały miejsce.P.H.: A w najbliższej przyszłości?C.S.: Z całą pewnością, i to w ciągu

najbliższych 25 lat. Dążymy do zmilita-ryzowania przestrzeni kosmicznej, cootworzy przed nami nowe horyzontyw badaniach i rozwoju. Staniemy siękosmicznymi podróżnikami, udamy siędo innych systemów słonecznych. Naszobecny poziom technologiczny nie po-zwala nam na zebranie w całość naszychodkryć i ustawienia A, B i C we właści-wej kolejności, tak aby otrzymać B. Jeślizmilitaryzujemy przestrzeń kosmiczną,będzie to stanowiło zagrożenie dla na-szych gości. Nietrudno pojąć z jakiegowzględu. Musimy używać technologiiz poczuciem odpowiedzialności, tak abyprzyniosło to korzyść naszej rasie. Jeślitam na górze są inne inteligentne gatun-ki, mamy w stosunku do nich zobowią-zania. Jako rasa wciąż jeszcze jesteśmyniedojrzali i niedorozwinięci duchowo.Czy wierzę w Boga? Tak! Oni również,lecz nasze wyobrażenie istoty nadrzęd-nej prawdopodobnie rozmija się z ichpojęciem, co nie znaczy, że nasze punk-ty widzenia są różne… Są gotowi siębronić. Myślę, że dalej będą nas obser-wować, dopóki nie staniemy się zagro-żeniem, przez następne 30 lat. To jestdokument [pokazuje stronę w swojejksiążce] wyjęty z raportu wywiadowcze-go przesłanego do FBI. Powinien byćzniszczony. Powiedziałem jednak FBI,że siły powietrzne autoryzowały jegoujawnienie. Nie wiedzieli, że siły powie-trzne nie chciały, aby ujawniono tęinformację. No i udało się.

P.H.: Pańska książka wyszła w lipcu1997 roku i do tego czasu powinni bylijuż się zorientować, że ma pan te do-kumenty, nie sądzi pan?

C.S.: Siły powietrzne i Pentagontwierdzili, że ich nie ma. Ale udowod-niłem im, że jest przeciwnie.

58 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000

Page 60: Nexus 11

Inter-SpiderInternet Service Provider

ul. Żuławskiego 10/331-145 Kraków

tel./fax: (0-12) 632 26 28http://www.ispid.com.pl/

e-mail: [email protected] na konkurencyjnych warunkach dostęp do Internetu poprzez

łącza komutowane i dzierżawione. Wiele dodatkowych możliwości bez dodat-kowych opłat (samodzielna aktualizacja WWW, kilka kont pocztowych najednym adresie, liczniki odwiedzin i in.).

Prowadzimy sprzedaż modemów, wykonujemy instalacje sieci oraz ser-werów sieci lokalnych lub Internetowych.

Jako krajowy dystrybutor firmy SuSE oferujemy także znaną i cenionądystrybucję Linuxa tejże firmy (SuSE–Linux) – bogaty wybór oprogramowania(w pakiecie 6 CD + podręcznik 400 str.) za niewygórowaną cenę (200,00 zł).

Także oprogramowanie dla Linuxa – LinuxCAD, VariCAD i in.

P.H.: Czy może pan podać namnumer swojej grupy roboczej?

C.S.: 4607.P.H.: Czy to jednostka sił powietrz-

nych przeznaczona do odnajdywaniawraków NOLi?

C.S.: Tak. Ma siedzibę w ForcieBelvoir. Tam trenują i szukają ludzi,którzy mają – nienawidzę określenia„psychiczne zdolności” – doświadczeniejako interfejs. Mówią ci: „Będziesz inter-fejsem” – i trudno się dziwić, że osoba,która to słyszy, reaguje emocjonalnie.

P.H.: Porozmawiajmy o odnajdy-waniu wraków NOLi. Wygląda na to,że obce istoty nie kwapią się do rato-wania swoich towarzyszy, kiedy ich po-jazd ulega na Ziemi katastrofie. Copan sądzi o Strefie 51?

C.S.: Chce pani prawdy? Strefa 51 tozmyłka. Istnieje jednak pewien związekz nią. Wciąż używamy bazy Edwardsw Kalifornii, która należy do sił powiet-rznych. Chcę jednak, aby było jasne, żenie twierdzę, iż nic związanego z UFOtam się, w tamtej bazie, nie dzieje.

P.H.: A co pan sądzi o ciałachobcych istot przetrzymywanych w po-jemnikach?

C.S.: To science fiction. Mamy„markera”, identyfikatora (kogoś, ktoprzekazuje dalej), który działa jak in-terfejs z fabrykatorem. Fabrykator do-starcza pewnych informacji, małychwycinków prawdy, wiadomości, któremuszą wyglądać bardzo wiarygodnie.Nafaszerowawszy identyfikatora infor-macjami fabrykator znika, zaś identyfi-kator prowadzi zadanie, do któregozostał wybrany. Jeśli chcemy, aby spo-łeczność ufologiczna uwierzyła w ja-kieś sprawy, musi ona wiedzieć, corobimy. Po pierwsze, dajemy fabryka-torowi zadanie zidentyfikowania tego,

co nazywamy „ukierunkowaniem wy-wiadowczym”, celu – markera – którybędzie krążyć i rozpowszechniać… Towręcz zdumiewające, z jaką łatwościąmożna…

P.H.: Rozpowszechniać częściowąprawdę…

C.S.: My nazywamy to „dezinfor-macją”.

P.H.: Czy zatuszowanie katastrofyw Roswell nie oznacza, że w czasiedrugiej wojny światowej miały jużmiejsce podobne zdarzenia? Czemusię pan uśmiecha?

C.S.: 15 minut po północy 25 lutego1942 roku na niebie w pobliżu LosAngeles w Kalifornii zauważono for-mację od 12 do 15 niezidentyfikowa-nych obiektów. Nie należały one ani donas [lotnictwa], ani do marynarki. Z bra-ku kontaktu radiowego zdecydowaliśmysię na atak, bojąc się, że to jacyś niezna-ni wrogowie. Nasze nabrzeżne bateriewystrzeliły 1430 pocisków. Nie byłożadnej reakcji, żadnych bomb, żadnegozestrzelonego samolotu, żadnych ofiar– pojazdy po prostu zniknęły. Następne-go dnia generał Marshall doniósł o tymzdarzeniu prezydentowi Stanów Zjed-noczonych, Franklinowi Delano Roose-veltowi. W roku 1943 generał DouglasMcArthur zwrócił się do generała Do-olittle’a o raport w sprawie niezwykłychobiektów, które znalazły się przed na-szymi myśliwcami i bombowcami nadPacyfikiem. Pod koniec roku 1943 Do-olittle poinformował MacArthura, żejacyś „obserwatorzy” śledzili głównedziałania wojenne. Nie byli to Ziemia-nie i być może mieli wrogie zamiary.

P.H.: „Obserwatorzy”, czy tak sięich nazywa?

C.S.: W ten sposób mówili o nichDoolittle i MacArthur. Niewiele wie-

dzieliśmy o nich. Wiem tylko, żew Chinach doszło do jakiegoś zdarze-nia, które przekonało Doolittle’a i do-prowadziło do odnalezienia pojazdu.

P.H.: Kim był Doolittle?C.S.: Bardzo sławnym, bardzo ak-

tywnym pilotem sił powietrznych. Toon prowadził „Rajd Doolittle’a”, pier-wszy nalot bombowców B-25 na Tokio[18 kwietnia 1942 roku]… Proszę tylkopomyśleć, zostałem uznany za niezdol-nego do służby liniowej… a mimo topod koniec służby poddano mnie jesz-cze jednemu szkoleniu – tak zwanemu„AM”, to znaczy „zaawansowanemuszkoleniu indywidualnemu”… W mo-ich dokumentach jest mowa, że zo-stałem skierowany do sił powietrznychna trzy lata, podczas gdy służyłemw nich cztery. Pod koniec zostałemskierowany do działu łączności w NBC(działania z zastosowaniem broni jąd-rowej, biologicznej i chemicznej).

P.H.: Czy kiedykolwiek pytali panao pańskie kontakty z obcymi istotami?

C.S.: Myślę, że wiedzieli o nich…P.H.: Jeśli coś takiego dzieje się

w Stanach Zjednoczonych, to jest mo-żliwe, że ma również miejsce w innychkrajach…?

C.S.: Tak. Sytuacja jest tego typu,że musimy ujawniać te informacjewszystkim zainteresowanym krajom.Nie ma wątpliwości co do tego.W USA zajmuje się tym mała grupaludzi – nie są to wyznaczeni urzędnicypaństwowi. To wyselekcjonowana gru-pa. Dla nich jest to wyłącznie sprawabezpieczeństwa narodowego. Są zain-teresowani zastosowaniami wojskowy-mi, nową technologią… Cała reszta tosprawy drugorzędne.

P.H.: Innymi słowy, rząd uzyskujez tego kontaktu z obcymi istotamiwszystko, na co zezwala obecna te-chnologia. Tymczasem nikogo nieobchodzi rozwój wewnętrzny lub, ina-czej mówiąc, strona duchowa obe-cności UFO.

C.S.: Ma pani całkowicie rację, niepoświęcają temu ani minuty, a tym-czasem duchowemu aspektowi obec-ności UFO winniśmy poświęcić naj-więcej uwagi.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. DI to Defense Intelligence Agency, jedna

z agencji wywiadowczych Stanów Zjednoczo-nych, podległa bezpośrednio SekretarzowiObrony. – Przyp. tłum.

2. Skrót od Extraterrestial Biological Entity(Pozaziemska Jednostka Biologiczna). – Przyp.red.

(Źródło: Paola Harris, 2 listopad 1999 roku,strona internetowa: ‹http://utenti.tripod.it/pao-laharris/national.html›).

MAJ-CZERWIEC 2000 NEXUS • 59

Page 61: Nexus 11

W POPRZEDNICH NUMERACH „NEXUSA”

Nr 5 (3/1999), cena 6,00 złBronie manipulujące ludzką świadomością; Taje-mnice dzienników majora Jordana, cz. 2 (dokoń-czenie), Szczepionki – czy na pewno bezpiecznei skuteczne?, cz. 1; Genetycznie modyfikowanażywność – nieprzewidywalne ryzyko; Silnik napę-dzany energią stałych magnesów; Ukryte dziejeJezusa i Świętego Graala, cz. 2; Ewolucja czyinterwencja?; NOLe i pozaziemskie jednostki bio-logiczne; Tajemniczy kryształ, cz.2 (dokończenie).

Nr 6 (4/1999), cena 6,00 złTajne wojny narkotykowe CIA, cz. 2; Banki cent-ralne i prywatna kontrola pieniądza, cz. 1; Szcze-pionki – czy na pewno bezpieczne i skuteczne?,cz. 2 (dokończenie); Zapper Becka – nadzieja nawyleczenie z AIDS; Abiogeneza lub efekt Fran-kensteina; Ukryte dzieje Jezusa i Świętego Graala,cz. 3 (dokończenie); Młot i wahadło, cz. 1; Bliskiespotkanie z ludźmi w czerni, cz. 1; StwórcySkrzydeł, cz. 1.

Nr 7 (5/1999), cena 7,00 złKontrola umysłów i Nowy Porządek Świata; Bankicentralne i prywatna kontrola pieniądza, cz.2 (dokończenie); Zanieczyszczenia szczepionek;Technologia genu terminacyjnego; Przekaźnikenergii Ziemi; Gwiezdny ogień – złoto bogów, cz.1; Młot i wahadło, cz. 2 (dokończenie); Bliskiespotkanie z ludźmi w czerni, cz. 2 (dokończenie);Stwórcy Skrzydeł, cz. 2.

Nr 8 (6/1999), cena 7,00 złChemiczne smugi – trucizna spadająca z nieba;Zasłona dymna nad śmieciami; Pokarm dla skóry;Tajemnice generatora Rife’a, cz. 1; Od pamięciwody do biologii numerycznej; Gwiezdny ogień– złoto bogów, cz. 2; Antarktyda – zaginionaAtlantyda?, cz. 1; Podróż do wiedzy o życiu pośmierci; Stwórcy Skrzydeł, cz. 3 (dokończenie).

Nr 9 (1/2000), cena 7,00 złKontrola umysłów z powietrza; Budowa WielkiejPiramidy w Gizie; Blaski i cienie teorii HIV, cz. 1;Tajemnice generatora Rife’a, cz. 2 (dokończenie);Transmutacja rtęci w złoto; Gwiezdny ogień– złoto bogów, cz. 3 (dokończenie); Antarktyda– zaginiona Atlantyda?, cz. 2 (dokończenie); Kon-takty z obcymi istotami w „Zgromadzeniu”, cz. 1;Starożytne pojazdy latające.

Nr 10 (2/2000), cena 7,00 złSieć szpiegowska Echelon, cz.1; Sposób na ast-mę; Blaski i cienie teorii HIV, cz. 2; OgniwoJoe’ego – akumulator energii orgonalnej; JednolitaTeoria Materii; W królestwie władców pierście-nia, cz. 1; Noc czerwonego nieba; Kontakty z ob-cymi istotami w „Zgromadzeniu”, cz. 2 (dokoń-czenie); Nowy francuski raport w sprawie UFOi obrony.

UWAGA: Powyższe numery można zakupić bezpo-średnio z naszej redakcji za pomocą przekazu zamie-szczonego w środku numeru! Numerów 1, 2, 3 i 4 jużnie posiadamy i prosimy ich NIE ZAMAWIAĆ!

LISTY DO REDAKCJI

Szanowna Redakcjo,Po przeczytaniu w „Nex-

susie” (nr 1/2000) artykułuJudy Wall zatytułowanego „Kontrola umysłówz powietrza” naszły mnie pewne refleksje, którymichciałbym się z Wami podzielić.

Oczywiście jestem przekonany, że istniejąurządzenia techniczne pozwalające manipulowaćumysłem ludzkim: narzucać pewne sugestie,wpływać na emocje, nastroje i ogólnie mówiącingerować w psychikę człowieka. Sądzę jednak,że jest to możliwe wyłącznie w warunkach labora-toryjnych i na pojedynczych ludziach, a nie nacałych narodach. Stosowanie technik kontroliumysłu na tak szeroką skalę, jak opisuje artykuł,wydaje mi się mało prawdopodobne i sądzę, żewykracza poza możliwości techniczne wielkichmocarstw. Spróbuję uzasadnić dlaczego.

Po pierwsze, państwo, które dysponowałobybronią kontrolującą umysły, już dawno powinnopodporządkować sobie cały świat. Nie musiałobyutrzymywać ogromnych armii, angażować sięw konflikty militarne, utrzymywać całych rzeszszpiegów, finansować opozycji w niepokornychkrajach. Wystarczyłoby kilka lotów Komanda So-lo nad terenem hardego narodu i sprawa byłabyzałatwiona. Tymczasem sytuacja polityczna i roz-kład sił na świecie pokazuje zupełnie co innego.W tej chwili mamy w zasadzie dwa mocarstwa,Amerykę i Rosję, które cały czas prowadzą ideo-logiczną i psychologiczna wojnę o poszerzenieswoich stref wpływów i podporządkowanie sobieinnych narodów. Nie sadzę, aby którekolwiekz tych państw wahałoby się użyć oręża mani-pulującego umysłami w celu osiągnięcia swojegocelu. Tym bardziej że udowodnienie stosowaniatej broni jest praktycznie niemożliwe.

Amerykanie daliby wiele, aby zmusić do ule-głości niepokorną Kubę, Iran czy Irak, podobnieRosjanie, którzy mają wiele problemów ze zbun-towanymi republikami i krajami ościennymi.

Po drugie, jest wiele ognisk zapalnych naświecie, w które angażują się wielkie mocarstwanie odnosząc tam zbyt wielkich sukcesów psy-chologiczno-militarnych, co może świadczyćo tym, że nie używa się tam broni skierowanej dopodświadomości.

Najbliższy przykład Jugosławia i konflikto Kosowo. Jakoś Amerykanie nie potrafili spra-wić, aby Serbowie pokochali NATO i Albańczy-ków, a przecież broń zniewalająca myśli, wedługautora artykułu, była tam użyta. Dopiero atakkonwencjonalny z powietrza zmusił Serbów douległości. Wiem, wiem w odpowiedzi usłyszę pe-wnie, że atak psychologiczny wymaga czasu,a bombardowanie Jugosławii było potrzebne poto, aby pozbyć się nadwyżek broni, napędzićkoniunkturę przemysłowi zbrojeniowemu i przete-stować ludzi i broń w realnych warunkach bojo-wych. Te argumenty przekonują mnie w przypad-ku Amerykanów, ale w przypadku Rosjan jużnie. Weźmy inny konflikt – w Czeczenii. Rosja,który boryka się z trudnościami finansowymi,której armia dostaje z budżetu znikome funduszeangażuje się w kosztowny i nie przynoszący chlu-by konflikt militarny. Jestem przekonany, że Ros-jan nie stać na taki sposób testowania bronii chcieliby zakończyć tę wojnę jak najszybcieji jak najmniejszym kosztem. Jeśli Rosjanie mająbroń kontrolującą umysły, Czeczenia już dawnopowinna być na kolanach. Tymczasem wojnatrwa tam nadal, a jej końca nie widać.

Po trzecie, jeśli rewelacje Judy Wall są praw-dziwe, to nad Polską od dawna powinny krążyćsamoloty amerykańskie i rosyjskie i rozsiewaćsygnały miłości do swoich krajów. Ja jakoś niekocham zbytnio ani jednych, ani drugich i sądzę,że podobne odczucia ma większość moich roda-

ków. A może naturalną obroną organizmu Polakaprzed atakiem psychologicznym jest egoizm i mi-łość do samego siebie. Od pewnego czasu mamyw naszym kraju, zwłaszcza w kręgach rządzą-cych, zbyt dużo ludzi, którzy dbają wyłącznieo swoje interesy. Teraz już wiem, dlaczego niepowiodły się w Polsce reformy. Zastanawiam siętylko kogo za to winić, Ruskich czy Ameryka-nów, no bo w tej sytuacji nasze władze są napewno niewinne.

Rozważając całą tę sprawę z kontrolą umy-słów w sposób zdroworozsądkowy biorę poduwagę trzy możliwości: albo ta broń jest małoskuteczna, albo się jej jeszcze nie stosuje, albojej w ogóle nie ma. Oczywiście zastrzegam, żemogę się mylić, więc niech mnie ktoś przekona,że rozumuję błędnie.

Andrzej S., Wrocław

Myślę, że pańskie oczekiwania wobec „bro-ni” w rodzaju Komando Solo są niewłaściwe.Zadania, jakie mają te samoloty do wykona-nia, są nieco inne od sugerowanych przez pa-na. Otóż, wydaje mi się, że nie jest możliwezmuszenie kogoś za pomocą kierowanych dopodświadomości sygnałów do robienia czegoś,co stoi w sprzeczności z jego wolą, to znaczynie można odbiorcy tego typu impulsów zmu-sić na przykład do zabicia kogoś, jeśli jest tosprzeczne z jego wolą i zasadami moralnymi.Aby osiągnąć taki efekt, trzeba by daną osobępoddać praniu mózgu za pomocą odpowied-nich technik i środków chemicznych. Jest toczasami proces długotrwały i wymaga indywi-dualnego podejścia do każdego człowieka. Jakpan zapewne wie, nawet za pomocą hipnozyjest niezmiernie trudno skłonić kogoś do zro-bienia czegoś, co jest sprzeczne z jego wolą.A przecież oddziaływanie hipnozy jest znaczniesilniejsze niż sygnałów w rodzaju tych, któreemitują Komanda Solo.

Przytoczył pan przykład Jugosławii i dziwisię pan, że Amerykanom nie udało się sprawić,aby Serbowie pokochali kosowskich Albańczy-ków i wycofali się z Kosowa. Jeśli przyjmiemy,że Serbowie nie kochają Jankesów i Albańczy-ków, to latając nawet dniami i nocami nadJugosławią Komanda Solo nic by nie osiągnęły.Te kierowane do podświadomości impulsy niebyłyby w stanie przełamać wrogości Serbówwobec tych nacji. Mając świadomość, że działa-niami psychologicznymi zajmują się łebscy fa-chowcy, przypuszczam, że przed KomandemSolo postawiono inne, bardziej realne zadanie,stosowne do tej technologii, o ile tego typujednostki w ogóle były używane podczas wojnyo Kosowo.

Zamiast walczyć z niemożliwymi do przeła-mania emocjami lepiej wzmocnić te, które dzia-łają na naszą korzyść. W przypadku Jugosławiitaki przykładowy przekaz mógł brzmieć: „Obal-cie Miloszewicza”. Wiadomo, że wiele osóbw obawie o swoje życie i dobra materialne goto-wa była ulec presji Zachodu i przystać na jegożądania, w związku z czym z niechęcią patrzyłana poczynania i upór Miloszewicza. Gdybymprowadził wojnę psychologiczną za pomocą Ko-mand Solo, właśnie do takich ludzi kierowałbymstosowne przekazy, aby skłonić ich do buntui obalenia Miloszewicza. Jak wiemy, w czasiewojny o Kosowo i tuż po niej ludzie masowodomagali się ustąpienia Miloszewicza. Być możebył to efekt oddziaływań psychologicznych,a być może przejaw rozgoryczenia i niechęciwobec panującego w Jugosławii systemu. Ja-koś ostatnio niewiele słychać o masowych pro-testach, w czasie których mieszkańcy Jugosła-wii domagaliby się ustąpienia Miloszewicza.Oznacza to, że albo Komanda Solo przestały

latać nad Jugosławią, jeśli w ogóle latały, alboMiloszewicz pozamykał co krzykliwszych bun-towników, albo jedno i drugie.

Krótko mówiąc, wydaje mi się, że rola prze-kazów emitowanych z Komand Solo polega bar-dziej na wzmacnianiu korzystnych dla emiterastanów emocjonalnych i myśli odbiorcy niżprzełamywanie jego silnych emocji i przekonań.

Gdyby można było z samolotów lub sateli-tów dokonywać prania mózgów przeciwnika,czyli narzucać mu swoją wolę i myśli, już by torobiono i ten świat wyglądałby inaczej, niż wy-gląda. Na szczęście, na razie jest to jeszczeniemożliwe i oby nigdy nie było! Póki co praniemózgów realizuje się poprzez szkołę i za pomocąśrodków masowego przekazu.

Ryszard Z. Fiejtek

60 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 2000