Nexus 08

61

Transcript of Nexus 08

Page 1: Nexus 08
Page 2: Nexus 08

NEXUSNOWE CZASY

Ludzkość przeżywa obecnie okres ogromnych przemian. Mając to na uwadze NEXUS stara się docierać dotrudno dostępnych informacji, które mogłyby pomóc ludziom w pokonywaniu związanych z nimi trudności.NEXUS nie jest związany z żadnym ruchem religijnym, filozoficznym, polityczną ideologią oraz organizacją.

ROK II, NUMER 6 (8) • LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

NR INDEKSU 346 179 WYDANIE POLSKIE ISSN 1506-0284

WIEŚCI Z GLOBALNEJ WIOSKI 3Przegląd wiadomości, których prawdopodobnie nieczytaliście.

William ThomasCHEMICZNE SMUGI – TRUCIZNA SPADAJĄCAZ NIEBA 7

Od kilku lat tankowce Sił Powietrznych Stanów Zjed-noczonych rozpylają w powietrzu zagadkowe substan-cje chemiczne, w wyniku czego w rejonach, w którychma to miejsce, dochodzi do masowych zaburzeń w od-dychaniu. Czy jest to jakaś forma wojny biologicznej,czy też rezultat eksperymentów w zakresie kontrolipogody?

Artur LasońZASŁONA DYMNA NAD ŚMIECIAMI 13

Spalanie śmieci stwarza wbrew zapewnieniom zwolen-ników tej metody utylizacji odpadów więcej prob-lemów, niż ich rozwiązuje, bowiem powstające pod-czas tego procesu niezwykle toksyczne substancje (spa-liny i popioły) stanowią bardzo poważne zagrożenie dlaśrodowiska i zdrowia ludzi.

Maurice J. CzarniakPOKARM DLA SKÓRY 19

Większość schorzeń skóry jest rezultatem złego od-żywiania oraz niewłaściwej jej pielęgnacji. Aby utrzy-mać ją w zdrowiu lub zregenerować, należy odpowied-nio ją dokarmiać, zarówno wewnętrznie, jak i zewnęt-rznie.

James E. BareTAJEMNICE GENERATORA RIFE’A, cz. 1 25

W latach trzydziestych naszego stulecia dr Royal R. Rifeskonstruował generator promieniowania, który skute-cznie leczył ludzi z wielu chorób, z rakiem włącznie,niszcząc bakterie chorobotwórcze. Podejmowane obe-cnie liczne próby skonstruowania urządzeń wzorowa-nych na tym generatorze rokują duże nadzieje naprzyszłość.

NAUKA: przegląd interesujących nowinekz pogranicza nauki 30

W tym numerze przedstawiamy niezwykle doniosłeodkrycie dokonane przez francuskiego naukowca, Jac-quesa Benveniste, dotyczące zadziwiających właściwo-ści bardzo pospolitej i jednocześnie, jak się okazuje,najbardziej niezwykłej substancji w przyrodzie, jaką jestwoda.

Laurence GardnerGWIEZDNY OGIEŃ – ZŁOTO BOGÓW, cz. 2 33

Po zniszczeniu Sumeru przez najźdźców i opuszczeniugo przez żyjących wśród jego mieszkańców bogówAnunnaki wybrani Mistrzowie Rzemiosła stworzyli sub-substytut „Gwiezdnego Ognia” – mistyczny pokarmwytwarzany z alchemicznego białego proszku złota.

Rand Flem-AthANTARKTYDA – ZAGINIONA ATLANTYDA?, cz. 1 40

Szczegółowa analiza starożytnych map, pism Platona,przesunięć skorupy ziemskiej, legend o potopie etc.prowadzi do wniosku, że mityczna Atlantyda leżała naterenie dzisiejszej Antarktydy.

Bruce MoenPODRÓŻ DO WIEDZY O ŻYCIU PO ŚMIERCI 45

Opracowane przez Roberta A. Monroe’a techniki wy-chodzenia z ciała pozwalają przekonać się, że pozadoświadczaną przez nas fizycznością istnieją inne po-ziomy rzeczywistości i że świadomość zachowuje swo-je istnienie po śmierci ciała.

STREFA MROKU: dziwne opowieściz nie tego świata 53

W tym numerze przedstawiamy dokończenie wywiaduz tajemniczym drem Andersonem na temat rzekomegoodkrycia w Nowym Meksyku kompleksu zagadkowychkomór zbudowanych przez podróżników w czasiezwących siebie „Stwórcami Skrzydeł”.

LISTY DO REDAKCJI 60

POWIEDZ SWOIM PRZYJACIOŁOM O „NEXUSIE”!

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 1

Page 3: Nexus 08

WYDAWCAAgencja NOLPRESS s.c.Skrytka pocztowa 4115-959 Białystok–2tel. (085) 6512765

e-mail: [email protected]

REDAGUJERyszard Z. Fiejtek

WSPÓŁPRACAMirosław Kościuk

Jerzy Florczykowski

DRUKBiałostockie Zakłady Graficzne

Al. Tysiąclecia Państwa Polskiego 215-111 Białystok

Zam. 2637/99

————————————

WYDAWCA WERSJI ORYGINALNEJDuncan M. Roads

P.O. Box 30Mapleton, QLD 4560

Australiatel. +61 75442 9280fax +61 75442 9381

e-mail: [email protected]://www.nexusmagazine.com.au

GRAFIKA NA OKŁADCEDawid Michalczyk

e-mail: [email protected]://users.cybercity.dk/∼bcc5877/home.html

OŚWIADCZENIE W SPRAWIE PRZEDRUKÓWZachęcamy wszystkich do rozpowszechniania

zamieszczanych w Nexusie informacji.Zabrania się jednak powielania publikowanych

w nim artykułów, zarówno w formiedrukowanej, jak i elektronicznej (z Internetem

włącznie) bez pisemnej zgody redakcji!

Wszystkie opinie wyrażane na łamachNexusa są opiniami ich autorów

i niekoniecznie odzwierciedlają punktwidzenia wydawcy.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialnościza treść zamieszczanych na łamach

Nexusa reklam i ogłoszeń.

FILIEWIELKA BRYTANIANEXUS Magazine

55 Queens Road, East GrinsteadWest Sussex, RH19 1BG

Wielka Brytaniatel. +44 (0) 1342 322854fax +44 (0) 1342 324574

e-mail: [email protected]

EUROPANEXUS Magazine

P.O. Box 3728250 AJ Dronten

Holandiatel. +31 (0)321 380558fax +31 (0)228 312081

e-mail: [email protected]

WŁOCHYNEXUS

Avalon EdizioniP.O. Box 009

35020 Due Carrare (PD)Włochy

tel./fax +39 (0)49 911 5516e-mail: [email protected]

USANEXUS Magazine

P.O. Box 177Kempton, IL 60946-0177

USAtel. +1 815 253 6464fax +1 815 253 6454

e-mail: [email protected]

OD REDAKCJINiniejszym numerem Nexusa kończymy pierwszy pełny rok edycji tego pisma.

Mamy nadzieję, że następny rok będzie dla niego pomyślniejszy i że przybędzie munowych Czytelników. Liczymy, że jego dość wysoka cena, która wynika wyłączniez jego niewielkiego nakładu, nie zniechęci dotychczasowych Czytelników do jegokupowania i czytania. Myślę, że informacje, jakie zawiera Nexus, warte są tego wydatku.Poza tym jest on ponoszony raz na dwa miesiące.

W bieżącym numerze szczególną uwagę Czytelników pragnę zwrócić na rubrykę„Wieści z pogranicza nauki”, w której zamieściliśmy interesujący artykuł francuskiegonaukowca, dra Jacquesa Benveniste, opisujący chyba jedno z najdonioślejszych odkryćnaukowych naszego stulecia, którego pozytywne konsekwencje być może już wkrótcesami na sobie odczujemy, o ile ktoś wcześniej nie położy na nim swojego łapska. Chodziw nim o to, że woda „pamięta” substancję, która była w niej rozpuszczona, i zachowujesię, jakby była ona w niej obecna. Według dra Benveniste już w niedalekiej przyszłościbędzie można poddawać wodę działaniu promieniowania charakterystycznego dla danejsubstancji, dzięki czemu będzie się ona zachowywać tak, jakby ta substancja była w niejobecna. Innymi słowy, woda jest swego rodzaju nośnikiem informacji.

Pierwszym zastosowaniem tego odkrycia, jakie przychodzi mi do głowy, jest sferamedyczna. Wyobraźmy sobie na przykład, że gdzieś w Internecie znajduje się bazadanych zawierająca charakterystyki różnych leków. Osoba potrzebująca zażyć jakiś lekbędzie mogła zamiast iść do apteki pobrać z takiej bazy danych odpowiedni plik i zapomocą komputera przetworzyć zawartą w nim informację na odpowiednie promienio-wanie, któremu podda wodę w szklance. Jeśli wierzyć drowi Benveniste, wypicie tejwody będzie miało takie samo działanie, jak spożycie leku – może nie z taką siłą, ale ktowie… Bajdurzę? Ano zobaczymy.

Obawiam się jednak, że koncerny farmaceutyczne szybko położą na tym łapęi zaczną patentować wytwarzane przez molekuły ich leków promieniowania, a takżepodejmować inne działania, których celem będzie niedopuszczenie do spadku zysków,podobnie jak to czyniły już wielokrotnie i czynią po dziś dzień. Wierzę w ludzkąinwencję i myślę, że ludzie bez trudu poradzą sobie z ich niecnymi praktykami.Przywracanie ludziom zdrowia nie może być źródłem zysków, zwłaszcza tak niebotycz-nych, jakie osiągają zachodnie koncerny farmaceutyczne bezlitośnie oskubujące ludziz pieniędzy. Jest to moralnie naganne!

Co ciekawe, to odkrycie koreluje z opisanym z tym numerze działaniem generatorapromieniowania Rife’a, opisaną w 3 (1/1999) numerze Nexusa terapią za pomocąkolorowego światła… a także z tym, co robi znany widzom Polsatu Zbigniew Nowak,energetyzujący wodę (oczywiście nie wierzę w skuteczność tej energetyzacji zapośrednictwem telewizji, a zwłaszcza programów wcześniej nagrywanych i odtwarza-nych z taśmy, chociaż… i w tym przypadku teoretycznie jego oddziaływanie jestmożliwe), jako że wszystkie te oddziaływania sprowadzają się do promieniowania.

Wszystkich zainteresowanych prenumeratą Nexusa na rok 2000 informuję, żestosowną przedpłatę można wnieść za pomocą wydrukowanego w środku numeruprzekazu. Osoby, których nie stać na jednorazową wpłatę za cały rok, mogą wnieśćprzedpłatę na kilka wybranych przez siebie numerów odznaczając je na odwrocieprzekazu (na wszystkich czterech odcinkach). Ponieważ wielu Czytelników Nexusaprenumeruje także wydawany przez nas kwartalnik UFO, na tym samym przekazieumieściliśmy również tę pozycję. Dzięki temu osoby chcące zaprenumerować oba tepisma nie będą musiały ponosić dwukrotnie opłaty pocztowej.

Następny numer ukaże się w pierwszej połowie stycznia i dlatego już dziś życzęwszystkim Czytelnikom Wesołych Świąt oraz Szczęśliwego Nowego Roku.�

Ryszard Z. Fiejtek

Korespondencję do nas kierować prosimy na skrytkę pocztową podaną przy adresieredakcji lub za pośrednictwem Internetu ([email protected]).

2 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 4: Nexus 08

GRUPA UDERZENIOWA FDAPRZECHWYTUJE INFORMACJE

O GASTONIE NAESSENSIE

Ł amanie zasady wolności wypo-wiedzi stało się widocznym ele-

mentem polityki FDA (Food andDrug Administration – Urząd ds. Ży-wności i Leków) dążącego do objęciapełną kontrolą obrotu lekamiw USA. W lipcu grupa uderzeniowaFDA dokonała najazdu na nowojors-kie biura jednego z wydawnictw w ce-lu przechwycenia informacji dotyczą-cych stosowania nie objętych oficjal-nym wykazem leków przeciwrako-wych.

Wśród materiałów, które udało sięim przejąć w Writers & Research,Inc., w Rochester w stanie NowyJork, znajdowały się książki i broszu-ry dotyczące 714X, leku przeciwrako-wego opartego na kamforze opracowane-go przez Gastona Naessensa. Grupa skon-fiskowała także komputer, uzasadniając totym, że był on „używany do druku infor-macji o substancji, która jest niedopusz-czalna w USA”. Sam lek nie stanowił celunajazdu, a jedynie informacja o nim i daneludzi, którzy wyrazili zainteresowanie sto-sowaniem go.

Wydawnictwo Writers & Research wy-stąpiło do FDA o pozwolenie na import714X do USA. W oczekiwaniu na decyzjęwydawnictwo utworzyło Radę Rewizyjną,której zadaniem było zbadanie zarzutówprzeciwko 714X, co było warunkiem ko-niecznym do uzyskania zgody FDA. Do-konano tego na dwa miesiące przed wspo-mnianym najazdem FDA na biura wydaw-nictwa. FDA nie zdyskwalifikował Rady,niemniej zabronił Writers & Research po-woływania się na jej ustalenia przed wyda-niem zezwolenia.

Krótko mówiąc, FDA najechał wydaw-nictwo przed udzieleniem mu zezwoleniana import tego niekonwencjonalnego le-ku. Siepacze FDA nie szukali leku. Najazdprzeprowadzono w celu zapobieżenia roz-powszechniania informacji na temat tegoleku.(Źródło: After Hours, lipiec-wrzesień 1994,Box 5636, Colorado Springs, CO 80931,USA)

KANADYJSKA ORGANIZACJANEONAZISTOWSKA STWORZONA

PRZEZ BRYTYJSKI MI5?

K anadyjska rządowa komisja nadzorusłużb specjalnych prowadzi docho-

dzenie w sprawie zarzutów skierowanychpod adresem CSIS (Canadian Secret In-telligence Service – Kanadyjskie SłużbyWywiadowcze), odpowiednika brytyjskie-go MI5, dotyczących założenia i kierowa-nia przez nie czołową kanadyjską organi-zacją neonazistowską Heritage Front(Front Dziedzictwa).

Zarzuty te zostały wysunięte równieżw książce The Ugly Truth About the ADL(Brzydka prawda o ADL), w której więk-szość neonazistowskich prowokatorów zo-stała zdemaskowana jako produkt o cha-rakterze międzynarodowym znajdujący się

pod pełną kontrolą operacyjną brytyjs-kiego wywiadu prowadzącego działalnośćw Ameryce Północnej i w innych częś-ciach świata, w której pierwszoplanowąrolę odgrywa ADL (Anti-DeflamationLeague – Liga Przeciwko Zniesławie-niu).

Według gazety Toronto Sun HeritageFront powołał do życia niejaki Grant Bris-tow za roczną gażę wynoszącą 50 000 dola-rów wypłacaną przez CSIS, który prze-rzucił się następnie „na kierowanie małymwydziałem Frontu specjalizującym sięw prowadzeniu podłych kampanii skiero-wanych przeciwko antyrasistom” poprzezinfiltrację tego typu grup i ich wzajemnenapuszczanie na siebie.

Taktyka polegająca na tworzeniu wy-imaginowanych wrogów w celu uzasadnie-nia wydatków na walkę z nimi nie należydo rzadkości. Weźmy na przykład niedaw-ny przypadek Donalda Minza mającegoduże szanse na zostanie burmistrzem. Pro-dukował on i rozpowszechniał obrzydliwe,antyżydowskie ulotki, a następnie apelo-wał do społeczności żydowskiej o funduszena walkę z rasistami. Został przyłapany nagorącym uczynku przez miejscowegodziennikarza, w chwili gdy szykował kolej-ną prowokację, tracąc w ten sposób wszel-kie szanse na wygranie wyborów.(Źródło: The New Citizen, październik-listo-pad, 1994)

ATAKI NA TERAPIE TLENOWEW WIELKIEJ BRYTANII

W Australii nazywają się TGA (Thera-peutic Goods Administration – Ad-

ministracja Dobrami Terapeutycznymi),w Ameryce – FDA (Food and Drug Ad-ministration – Urząd ds. Żywności i Le-ków), a w Zjednoczonym Królestwie– MCA (Medicines Control Agency– Urząd Kontroli Lekarstw). Ich nazwaoraz miejsce działania są nieważne, istotnejest to, że mogą ograniczać dostęp społe-czeństw do „nie zatwierdzonych” lekówi terapii.

Brytyjska biurokracja medyczna, podo-bnie jak jej australijskie i amerykańskieodpowiedniki, uznała, że należy powstrzy-mać rosnącą liczbę doniesień o prowadzo-

nych z pozytywnym skutkiem tera-piach tlenowych.

W czerwcu ubiegłego roku (1994)przedstawiciele Ministerstwa Zdro-wia „odwiedzili” biura Echo UK, nie-dochodowego ośrodka zajmującegosię rozpowszechnianiem informacjina temat terapii tlenowej w formiebroszur i ulotek. Mieli ze sobą nakazpodpisany przez samą ministr zdro-wia, Virginię Bottomley, upoważnia-jący ich do przeprowadzenia inspek-cji wszelkich dokumentów, zbiorów(komputerowych) oraz literatury. Lu-dzie z Echo UK zostali (kłamliwie)poinformowani, że rozprowadzającbędące w ich posiadaniu informacjełamią prawo.

Nacisk ze strony MCA i Królews-kiego Towarzystwa Farmaceutyczne-go Wielkiej Brytanii na Echo UK był

próbą powstrzymania dystrybucji znanychjuż zresztą społeczeństwu informacji.

Mimo to uważam, że Brytyjczycy po-winni uważać się za szczęściarzy. Chodzimi o to, że w ich przypadku byli to tylkogrzeczni panowie legitymujący się naka-zem upoważniającym ich do przejrzeniazbiorów i literatury, podczas gdy w USAwysyła się w takich przypadkach uzbrojonąpo zęby w ostrą amunicję broń, ubranąw kamizelki kuloodporne grupę interwen-cyjną, której członkowie wyważają drzwi,stawiają wszystkich pod ścianą i trzymająich tak z wycelowaną w nich bronią, pod-czas gdy ich koledzy rabują i demolująw tym czasie napadnięty lokal.(Źródło: Echo UK, 13 Albert Road, Retford,Nottinghamshire DN22 6JD, UK, tel.: +440777 71 0292, fax: +44 0777 86 0737)

ZAPRZECZENIE ZIMNEJ WOJNY?

K iedy prezydenci Michaił Gorbaczowi George Bush podpisywali w roku

1991 traktat, w myśl którego wszystkiesowieckie i amerykańskie bombowce nuk-learne zostały wycofane ze stanu gotowo-ści, zaś głowice jądrowe złożone do maga-zynów, sprawę tę nagłośniono jako prze-łom w stosunkach obu mocarstw.

Okazuje się jednak, że według notatkizamieszczonej w Sunday Timesie obaj pre-zydenci nadali jedynie formalną formę taj-nej „ugodzie”, która obowiązywała oddziesiątków lat.

Szydło wyszło z worka, kiedy zastępcadowódcy rosyjskiego lotnictwa strategicz-nego, generał-major Anatolij Sołowiow,oświadczył, że ze względów bezpieczeńst-wa „nigdy nie lataliśmy z bronią nuklearnąna pokładzie, tylko z jej imitacjami”.

Podobnie było w Stanach Zjednoczo-nych, gdzie większość strategicznych bom-bowców po kilku wypadkach, które miałymiejsce w latach sześćdziesiątych, pozo-stawała na ziemi. (W roku 1966 czterybomby nuklearne spadły z bombowca B-52 u wybrzeży Palomares w Hiszpanii, zaśw roku 1968 bombowiec B-52 z czteremanuklearnymi bombami na pokładzie rozbiłsię w pobliżu bazy lotniczej Thule naGrenlandii). Od roku 1968 aż do końcazimnej wojny wszystkie bombowce Sił

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 3

Page 5: Nexus 08

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .Strategicznych USA pozostawały na ziemi.(Źródło: The Sunday Times, Wielka Brytania;Sunday Star-Times, Nowa Zelandia, 10 lipiec1994)

CZY TELEFONY KOMÓRKOWE STANĄSIĘ MOBILNYMI KARTAMI

IDENTYFIKACYJNYMI (DOWODAMIOSOBISTYMI)?

N iewielu ludzi zdaje sobie sprawę z te-go, że technika jest po to, aby śledzić

ruchy człowieka. Do tego celu służą te-lefony komórkowe, które wykonują to za-danie za pośrednictwem pewnych typówsatelitów.

Następnym krokiem w naszej techno-logicznej „ewolucji” będzie to, że dosłow-nie każdy będzie miał swój własny telefonkomórkowy, który będzie wyposażonyw odpowiadający jego właścicielowi numeridentyfikacyjny. Każdy z tych telefonówbędzie emitował ciągły sygnał wychwyty-wany przez satelitę lub naziemną wieżęi przekazywał go, gdzie trzeba. Wieśćgminna niesie, że większość telefonówkomórkowych emituje ten sygnał, nawetgdy jest on wyłączony. Każdy Wielki Brat(ten, kto rządzi) marzy, aby wiedzieć,gdzie każdy z nas przebywa w danymmomencie.

Ostatnio w brytyjskich gazetach ukazałasię notatka mówiąca, że telefony komór-kowe upowszechnią się na całym świeciedo roku 1998 (jak już wiemy, prognoza tabyła zbyt optymistyczna – przyp. red.).Posiadacz takiego telefonu będzie miałdostęp do opartego na satelitach systemuumożliwiającego prowadzenie rozmowyz osobą znajdującą się w dowolnym miejs-cu na Ziemi.

„Irydium, konsorcjum składające sięz 17 firm kierowane przez Motorolę, pro-ponuje wystrzelenie 66 satelitów na orbityprzechodzące przez oba bieguny, dziękiczemu będą one przelatywały nad wszyst-kimi punktami Ziemi przynajmniej raz nadziewięć minut. W każdej chwili w poluwidzenia będą znajdowały się co najmniejtrzy satelity, co umożliwi dokładną lokali-zację właściciela każdego telefonu komór-kowego”.(Źródło: The Weekly Telegraph, Wielka Bryta-nia, nr 173, 2-8 listopad 1994)

WIADOMOŚCI SĄ GŁUPIEI OGŁUPIAJĄ NAS JESZCZE

BARDZIEJ

P rofesor Uniwersytetu Stanowego naFlorydzie i autor nowej książki twier-

dzi, że wiadomości ogłupiają nas poprzezrozczłonkowywanie rzeczywistości, pozba-wiając nas możliwości osądu tego, co siędzieje.

Inni publicyści również krytykują uprze-dzenia, niekompetencję i brak poczuciaodpowiedzialności mediów, jednak C.John Sommerville spogląda na to zagad-nienie w swojej książce How the NewsMakes Us Dumb: The Death of Wisdom inan Information Society (Sposób, w jaki

wiadomości nas ogłupiają – śmierć mądro-ści w społeczeństwie informatycznym) z in-nego punktu widzenia. Kieruje swojąuwagę na zasadniczą cechę wiadomości– aktualność, która zdegradowała ichwartość do codziennego, często godzin-nego strumienia nie powiązanych ze sobąfaktów.

— Wiadomości zaczęły nas ogłupiać,kiedy zaczęliśmy nalegać, aby podawanoje codziennie — twierdzi Sommerville.— Obecnie straciliśmy umiejętność roz-różniania prawdziwe ważnych wiadomo-ści. Ponieważ gazety i audycje nadającewiadomości traktują każdy dzień i jegowydarzenia jako równie ważne, czytające,oglądające i słuchające społeczeństwostraciło poczucie dystansu i zdolność dowyławiania ważnych informacji. Przemysłzajmujący się gromadzeniem i przekazy-waniem wiadomości jest współczesnymwynalazkiem. Kiedyś wiadomości nad-chodziły nieregularnie, nawet jeśli działosię coś rzeczywiście ważnego lub inte-resującego. Jedynym powodem nadaniaserwisowi informacyjnemu codziennegocharakteru była chęć stworzenia przemys-łu informacyjnego. Gdyby agencje infor-macyjne czekały, aż coś ważnego sięwydarzy, ich pracownicy pławiliby siętygodniami w nieróbstwie, a ich zasobykapitałowe zmalały. Tak więc przekonanonas, że codzienność warta jest naszejuwagi.

Sommerville podkreśla, że chociaż za-brzmi to paradoksalnie, to nie media sąwinne temu całemu bałaganowi.

— Ostatecznie konsumenci są tymi, któ-rych należy winić za ten stan rzeczy. Uza-leżniliśmy się, zaś gazety zaspokajają jedy-nie popyt dostarczając towar na rynek.(Źródło: komunikat prasowy opracowanyprzez Cathy Keen z Uniwersytetu Stanowegona Florydzie, kwiecień 1999, strona inter-netowa ‹www.ufl.edu›, patrz również‹www.sciencedaily.com›.)

BADANIA PODWAŻAJĄ CELOWOŚĆSTOSOWANIA NOWYCH LEKÓW

PROZACOPODOBNYCHPRZEZNACZONYCH DLA DZIECI

N aukowcy poddają ostatnio w wątp-liwość zasadność szerokiego stosowa-

nia leków podobnych do Prozacu do lecze-nia łagodnych chorób umysłowych dzieci.

Naukowiec z Uniwersytetu PółnocnejKaroliny w Chapel Hill, Jerry Rushton,twierdzi, że w samych Stanach Zjednoczo-nych realizuje się rocznie ponad 500 000recept przepisywanych na tę nową klasęleków antydepresyjnych zwanych SSRI(Serotonin-Selective Re-uptake Inhibitors– Wybiórcze Inhibitory Wtórnego Wy-chwytywania Serotoniny) mimo brakunaukowych danych na temat ich bezpie-czeństwa i efektywności w stosunku dodzieci. (Chodzi o to, że pewne przypadkistanów depresyjnych są spowodowanezmniejszoną ilością lub aktywnością sero-toniny w mózgu. Wiele środków antydep-

resyjnych działa w ten sposób, że wyha-mowuje fizjologiczną dezaktywację sero-toniny w organizmie, co powoduje aku-mulację tego neuroprzekaźnika w mózgui w rezultacie poprawę nastroju, nato-miast nadmierne stężenie serotoninyzdaje się być przyczyną symptomów ta-kich jak migreny i nudności. Halucyno-genny składnik LSD może wyhamowy-wać działanie serotoniny. – Przyp.tłum.).

— Z naszych badań wynika, że mimobraku naukowego potwierdzenia skutecz-ności leczenia depresji oraz odpowiednie-go szkolenia leki z grupy SSRI coraz bar-dziej zyskują na popularności wśród leka-rzy i stają się zasadniczym środkiem lecz-niczym — twierdzi Rushton w oświadcze-niu opublikowanym przez uniwersytet.

Przedstawiając na konferencji pediatry-cznej w San Francisco rezultaty badańskutków stosowania leków z grupy SSRI,Rushton stwierdził, że obecnie stanowiąone 69 procent wszystkich leków przepisy-wanych przez lekarzy przy leczeniu de-presji wieku dziecięcego.

Dodał również, że Prozac, najczęściejprzepisywany dzieciom lek z tej grupy,bywa stosowany jako zamiennik Ritalinu(lek stymulujący stosowany w przypadkudzieci z niezdolnością do skupienia uwagii nadczynnością ruchową, powoduje uspo-kojenie dziecka nadpobudliwego; działa-nie tego leku na osoby dorosłe daje prze-ciwne rezultaty; właściwa nazwa methylp-henidate – przyp. tłum.) w kontrowersyj-nym leczeniu niezdolności do skupieniauwagi i nadczynności ruchowej.

Uważa, że leki z grupy SSRI zatwier-dzone przez FDA, przeznaczone dla pac-jentów w wieku ponad 18 lat, są przepisy-wane również dla dzieci z zespołem obse-syjnych natręctw, agresywnego zachowa-nia i nocnego moczenia.

Rushton ostrzegł, że efekty działania„psychoaktywnych” leków, takich jak tez grupy SSRI, na rozwijający się centralnyukład nerwowy są jeszcze nie znane. Wia-domo natomiast już, że stosowanie ichpowoduje zaburzenia snu i zmiany beha-wioralne u dzieci.

— Sądzę, że leki te mają przyszłość— twierdzi — jednak należy je stosowaćostrożnie i uważnie obserwować ich dzia-łanie. Nie należy stosować ich pochopnieprzy jakichś przelotnych symptomach aniw przypadku problemów związanych z za-chowaniem w szkole lub niejasnych zabu-rzeniach behawioralnych.(Źródło: oświadczenie dla prasy, Uniwersy-tet Północnej Karoliny, Chapel Hill, NC, udo-stępnione poprzez Agencję Reutera, 2 maj1999)

PESTYCYDY I HERBICYDY ZATRUWAJĄEUROPĘ

D eszczówka już nie jest tym, czym byłakiedyś. Ostatnie badania ujawniły, że

znaczna część wód opadowych w Europiezawiera tyle rozpuszczonych w niej pes-

4 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 6: Nexus 08

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .tycydów, że użycie ich w charakterze wodypitnej byłoby z punktu widzenia przepisównielegalne.

Badania prowadzone w Szwajcarii do-wodzą, że deszcz jest doprawiony atrazy-ną, alachlorem i innymi popularnymi śro-dkami do spryskiwania upraw w toksycz-nym dla człowieka stężeniu.

— Woda deszczowa znacznie przekra-cza normy czystości dla wody pitnej— twierdzi Stephan Müller, chemik zeSzwajcarskiego Federalnego Instytutu ds.Nauki i Technologii Środowiska w Düben-dorfie.

Wygląda na to, że chemikalia odparo-wują z pól i stają się składnikiem chmur.

Zarówno Unia Europejska, jak i Szwaj-caria ustanowiły granicę 100 nanogramówdowolnego pestycydu w litrze wody pitnej,lecz w pierwszych minutach ulewy wodadeszczowa może zawierać ich znaczniewięcej.

Według wyników badań, które zostanąopublikowane latem tego roku (1999)w magazynie Analytical Chemistry przezMüllera i jego kolegę Thomasa Bucheli,jedna z próbek wody deszczowej zawierałaprawie 4 000 nanogramów/litr 2,4-dintro-fenolu, bardzo szeroko stosowanego pes-tycydu.

Obaj autorzy już wcześniej wykazali, żew próbkach wody pobranych w trakcie 41burz, dziewięć zawierało ponad 100 nano-gramów atrazyny/litr, zaś jedna z nich 900nanogramów.

Wyniki najnowszych badań dowodzą, żenajwyższe stężenie pestycydów w wodziedeszczowej występuje w czasie pierwszegodeszczu po dłuższym okresie suszy, zwła-szcza kiedy okoliczne pola były wcześniejspryskiwane. Do niedawna naukowcy są-dzili, że pestycydy przenikają bezpośred-nio do wód gruntowych.

Müller ostrzega, że nasilająca się prak-tyka odprowadzania wód opadowych spły-wających z dachu do wód gruntowych,może być dodawaniem do złego czegośjeszcze gorszego. Woda z dachu częstozawiera herbicydy, które dodawane są domateriałów pokryciowych, takich jak papy,aby zapobiec porastaniu roślinności nadachu.

Sugeruje on, że aby zminimalizować za-nieczyszczenia wody pitnej, której zazwy-czaj nie poddaje się procesowi wytrącaniaherbicydów i pestycydów, wodę pochodzą-cą z pierwszych strug deszczu odprowa-dzać do ścieków.

Niedawno szwedzcy naukowcy odkryliistnienie związku między pestycydamii występowaniem najgwałtowniej rozwija-jącej się w świecie zachodnim postaci raka.Jak się okazuje, przyczyną chłoniaka nie-ziarniczego, którego występowanie wzros-ło w USA od roku 1973 o 73 procenty, sąprawdopodobnie powszechnie stosowaneśrodki do opryskiwania pól.

Lennart Hardell z Ośrodka Medyczne-go Orebro i Mikael Eriksson ze SzpitalaKlinicznego Lund dowodzą, że prawdopo-

dobieństwo wystawienia na działanieMCPA (popularny środek chwastobójczy)jest wśród szwedzkich przypadków tejchoroby 2,7 raza większe niż u osóbzdrowych (Cancer, 85:1353). (MCPA,środek stosowany na polach z uprawamizbóż, jest sprzedawany pod nazwą hand-lową Target przez szwajcarska firmęNovartis). Co więcej, prawdopodobieńst-wo, że pacjenci ci byli wystawieni naszeroką gamę środków grzybobójczychjest w ich przypadku 3,7 raza większe niżu ludzi zdrowych – związek ten nigdyprzedtem nie był podawany do wiadomo-ści opinii publicznej.

Prawdopodobieństwo zetknięcia siętych pacjentów z glifosfatem, najczęściejstosowanym w Szwecji herbicydem, byłorównież 2,3 raza większe. Przewiduje się,że stosowanie tego związku chemicznegosprzedawanego przez amerykańską firmęMonsanto pod nazwą Round-Up znacz-nie wzrośnie wraz z wprowadzeniemuprawy soi o nazwie Roundup-Ready,która jest genetycznie zmodyfikowanapod kątem uodpornienia jej na działanieglifosfatu.

Naukowcy przypuszczają, że środki che-miczne osłabiają odporność immunologi-czną pacjentów umożliwiając wirusom ta-kim jak wirus Epsteina-Barra inicjowanieraka.(Źródło: Fred Pearce, Debora MacKenzie,New Scientist, 31 marca 1999, ‹www.news-cientist.com›).

ZWIĄZEK MIĘDZY CYKLEMSŁONECZNYM I POGODĄ NA ZIEMI

W edług danych opublikowanychw Science (nr 9, kwiecień 1999)

zmienność energii emitowanej przez Słoń-ce ma wpływ na przebieg wiatrów na Zie-mi, a tym samym na klimat naszej planety.Od dziesiątków lat naukowcy starają sięzrozumieć związek istniejący między wiat-rami i temperaturą a Słońcem i jego cyk-lami. Na jego istnienie wskazują pewneprzesłanki – na przykład „mały okres lodo-wcowy” odnotowany w Europie w latach1550-1800 (w okresie tym średnia aktyw-ność Słońca była stosunkowo niska, przyczym w latach 1540-1590 i 1770-1800 wy-stąpiły pozytywne fluktuacje – przyp.tłum.), kiedy to Słońce przejawiało bardzomałą aktywność.

Według Drew Shindella, naukowcaz Goddard Institute for Space Studies(Instytut Badań Kosmicznych Goddarda)w Nowym Jorku specjalizującego się w za-gadnieniach klimatu i jednocześnie czoło-wego przedstawiciela tego nowego kierun-ku badań, kluczowy kawałek układankizostał zagubiony. Poprzednie badania niebrały pod uwagę wpływu zwiększonej ak-tywności Słońca ani na warstwę ozonową,ani na złożone procesy chemiczne zacho-dzące w górnych warstwach atmosfery,w których absorbcji ulega większość wyso-koenergetycznego promieniowania, łącz-nie z promieniowaniem ultrafioletowym

(tej jego części, która odpowiedzialna jestza tworzenie warstwy ozonowej).

— Kiedy do modelu naszego klimatuwłączyliśmy chemizm górnych warstw at-mosfery, okazało się, że w czasie słonecz-nego maksimum główne zmiany klimaty-czne występują w Ameryce Północnej— twierdzi Shindell.

Zmiany są według niego spowodowanesilniejszymi wiatrami zachodnimi. Wystę-pują również zmiany prędkości wiatrówi ich kierunków na całej Ziemi.

— Zmienność Słońca zmienia dystrybu-cję energii — oświadczył Shindell.— W całym okresie jedenastoletniego cyk-lu słonecznego ilość energii zbytnio się niezmienia, lecz to, gdzie ta energia zostajeskierowana, zmienia się wraz ze zmianąprędkości i kierunku wiatrów.(Źródło: oświadczenie prasowe NASA/God-dard Spaceflight Center, ‹www.gsfc.nasa.gov›,‹www.sciencedaily.com›, 12 kwiecień 1999).

KOPALNIE W KOSOWIE – CZYŻBYPRAWDZIWY POWÓD WOJNY?

[Biorąc pod uwagę wydarzenia ostatnichkilku miesięcy oraz olbrzymie zaintere-sowanie czytelników możliwością istnie-nia „ukrytych motywów” związanychz kryzysem na Bałkanach, sądzimy, żeponiższa notatka opublikowana w ubieg-łym roku może rzucić na to pewne świat-ło. — Red.]

W ojny wybuchają zazwyczaj z przy-czyn ekonomicznych i gwałtownie

rozprzestrzeniająca się wojna w Kosowienie stanowi pod tym względem wyjątku.Dlaczego Stany Zjednoczone i RFN prze-kazały ni stąd, ni zowąd tak zwanej Wy-zwoleńczej Armii Kosowa miliony dola-rów i najnowocześniejszą broń?

Raport szefa bałkańskiego biura NewYork Timesa, Chrisa Hedgesa (z 11 lipca1998 roku) tak określa arsenał Wyzwoleń-czej Armii Kosowa: najnowsze, przeciw-czołgowe pociski o napędzie rakietowym.Broń ta przeważa szalę na korzyść Wy-zwoleńczej Armii Kosowa, która jest fi-nansowana wyłącznie przez źródła zewnęt-rzne, głównie USA i RFN. W tej sytuacjiWyzwoleńcza Armia Kosowa jest armiązaciężną finansowaną przez pewne pozo-stające w cieniu źródła powiązane z ame-rykańskimi i niemieckimi służbami spec-jalnymi.

8 lipca New York Times opublikowałartykuł Chrisa Hedgesa opisujący praw-dziwe bogactwo Kosowa – kompleks ko-palń Stari Trg.

Wizyta Hedgesa w kompleksie Stari Trgwiele wyjaśnia. Pisze on: „Rozrastającysię, będący własnością państwa komplekskopalń Trepca, najcenniejsza posiadłośćna Bałkanach, warty jest co najmniej 5 mi-liardów dolarów”.

Dyrektor kopalni, Novak Bjelic, stwier-dził:

— Wojna w Kosowie toczy się wyłącznieo kopalnie. To Kuwejt Serbii położonyw samym sercu Kosowa. Co więcej,

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 5

Page 7: Nexus 08

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .

AMERYKAŃSKIE PLANY „ZAWŁADNIĘCIA POGODĄ” DO ROKU 2025

W roku 2025 amerykańskie siły lotniczo-kosmiczne mogą stać się „właś-cicielami pogody” za sprawą nowych technologii i możliwości zastosowa-

nia ich do celów wojskowych. Umiejętność ta oferuje narzędzia do prowadzeniawalki, które pozwalają kształtować przestrzeń bitewną w stopniu dotychczasnieosiągalnym. Dzięki temu możliwe będzie oddziaływanie na operacje wojs-kowe w całym zakresie konfliktu biorąc również pod uwagę różne jego przyszłewarianty. Celem tego opracowania jest nakreślenie strategii wykorzystaniaprzyszłego systemu modyfikacji pogody pod kątem osiągnięcia określonychcelów militarnych.

Niosący równie wysokie ryzyko, co i korzyści zamiar modyfikacji pogodystawia przed nami dylemat nie mniejszy od tego, przed jakim stanęliśmyw momencie opanowania technologii rozszczepiania atomu. Podczas gdy pewnewarstwy społeczeństwa zawsze będą niechętne jakimkolwiek próbom badaniakontrowersyjnych zagadnień, takich jak na przykład modyfikacja pogody, nie-zwykłe możliwości o charakterze wojskowym, jakie stwarza ta dziedzina, sąignorowane na nasze własne ryzyko. Umiejętność modyfikacji pogody, odwspomagania przyjaznych człowiekowi sytuacji poczynając, przez zakłócaniedziałań nieprzyjaciela w wyniku kształtowania na niewielkim obszarze i w nie-wielkiej skali lokalnej pogody, aż po pełne zdominowanie globalnej łącznościi możliwość kontroli przestrzeni wokółziemskiej, stwarza walczącemu szerokiwachlarz możliwości pokonania przeciwnika bądź wymuszenia na nim korzyst-nych dla siebie posunięć.

Do budowy zintegrowanego systemu regulacji pogody konieczny jest postęptechnologiczny w pięciu podstawowych dziedzinach: (1) opracowanie zaawan-sowanych, nieliniowych technik modelowania, (2) wzrost możliwości obliczenio-wych komputerów, (3) gromadzenie i transmisja informacji, (4) globalna siećczujników i (5) techniki umożliwiające zmianę pogody. Niektóre narzędziaumożliwiające ingerencję w warunki pogodowe istnieją już dziś, inne z koleizostaną opracowane i udoskonalone w przyszłości.

Opracowane i istniejące już technologie, które dojrzeją w ciągu następnychtrzydziestu lat, stworzą każdemu, kto posiada odpowiednie środki, możliwośćmodyfikacji pogody i towarzyszących jej zjawisk, co najmniej w skali lokalnej.Obecne trendy w dziedzinie demografii, ekonomii i ochrony środowiska do-prowadzą do globalnych napięć, które będą bodźcem dla niektórych państw lubich grup do przekształcenia możliwości ingerencji w warunki pogodowe w umie-jętność i konieczność modyfikacji pogody. Modyfikacja pogody stanie sięw USA najprawdopodobniej częścią doktryny dotyczącej bezpieczeństwa państ-wa o zarówno wewnątrzkrajowych, jak i międzynarodowych implikacjach. Naszrząd będzie realizował tę politykę na różnych poziomach w zależności odinteresów. Poziomy te to działania jednostronne, wkład do systemów bez-pieczeństwa, takich jak na przykład NATO, uczestnictwo w międzynarodowychorganizacjach, takich jak ONZ, lub udział w koalicjach.

Zakładając, że w roku 2025 nasza strategia dotycząca bezpieczeństwa państwabędzie uwzględniała środki umożliwiające regulację pogody, jest oczywiste, żeśrodki takie znajdą się w dyspozycji naszych wojskowych strategów. Pozaoczywistymi korzyściami, jakich dostarczy możliwość operacyjnej modyfikacjipogody, kolejnym powodem dążenia do opanowania tej umiejętności jestmożliwość odstraszania ewentualnych przeciwników i zapobiegania ich zakusom.

W naszym opracowaniu prezentujemy właściwe zastosowania umiejętnościmodyfikacji pogody, które mogą zapewnić nam dominację na polu walkiw stopniu, o którym nam się dotąd nie śniło. W przyszłości tego rodzaju działaniaznacznie wzmocnią naszą dominację w powietrzu i przestrzeni wokółziemskiejoraz dostarczą nam nowych możliwości kształtowania pola walki oraz świadomo-ści panujących tam warunków. Technologia ta już jest i czeka na złożenie jejskładników razem – w roku 2025 możemy „być właścicielami pogody”.

(Źródło: Wstęp do artykułu Ronalda J. Celentano, Tamzy’ego J. House’a, DavidaMarka Husbanda, Ann E. Mercer, Jamesa B. Neara, Jamesa E. Pugha, Williama B.Shieldsa „2025 – pogoda jak czynnik zwielokratniający siłę” przedstawionego przezspecjalistów wojskowych dowództwu Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonychw sierpniu 1996 roku, Intelligence, nr 93, 15 luty 1999).

wszystkie kosowskie rezerwy węgla wyno-szą 17 miliardów ton.

Hedges tak oto opisuje ten komplekswydobywczy: „Kopalnia Stari Trg i jejskładowiska otoczona jest zakładami hut-niczymi, 17 stalowniami, rampami załado-wczymi, liniami kolejowymi, elektrowniąi największą w kraju fabryką akumulato-rów”.

Według ekspertów złoża węgla brunat-nego w kosowskich kopalniach wystarcząna następne 13 stuleci (1 300 lat). Ilość rudołowiu i cynku stawia te złoża na trzecimmiejscu na świecie.

Chociaż przeciętny widz oglądający wie-czorne wiadomości nigdy nie słyszał o Sta-ri Trg, kompleks ten był cennym łupemprzechodzącym z rąk do rąk od dwóchtysięcy lat.

Najważniejszymi słowami w raporcieHedgesa są te, które określają status pra-wny tego kompleksu – „własność pańs-twa”.

Przez ostanie dziesięciolecie socjalisty-czna Jugosławia próbuje przeciwstawić sięprywatyzacji swojego przemysłu i bogactwnaturalnych. W rezultacie ten olbrzymikompleks kopalń, hut, elektrowni i siecitransportowej jest prawdopodobnie naj-większym majątkiem, który nie przeszedłjeszcze w ręce amerykańskich i zachodnio-europejskich kapitalistów.

Przemysł, zasoby naturalne i transportwszystkich byłych republik Związku Ra-dzieckiego, krajów Europy Wschodnieji secesjonistycznych republik Jugosławiiprzeżywają obecnie proces gwałtownejprywatyzacji. Połykają je główne korpora-cje zachodnie.

W czasie gdy los niektórych przemysłówwciąż jeszcze jest przedmiotem negocjacji,warunki pożyczek i kredytów z Między-narodowego Funduszu Walutowegoi Banku Światowego wymagają rozbiciaprzemysłów stanowiących własność państ-wa. Odnosi się to do takich bogactwnaturalnych jak ropa naftowa i gaz ziemnyna Kaukazie oraz w basenie Morza Kas-pijskiego, jak również diamentów naSyberii.

Decyzja, kto będzie właścicielem lubposiadaczem kontrolnego pakietu akcji 22kopalń oraz wielu zakładów przetwór-czych kompleksu Trepca, zostanie podjętaprzez tego, kto wygra zbrojne starciew Kosowie. Dominacja NATO na tymterenie postawi korporacje amerykańskiew najlepszej pozycji wyjściowej do ichprzejęcia. Spory nacjonalistów jeszcze bar-dziej poprawią ich pozycję.

Zmuszona do prywatyzacji, Jugosławia,aby przetrwać w warunkach współczesne-go globalnego rynku, próbuje kontrolowaćten proces i proponuje własny model bał-kańskiego, regionalnego rozwoju.(Źródło: Sara Flounders, przedruk z gazetyWorkers World, 30 lipiec 1998; 55 W. 17 St,New York, NY 10011, USA, adres e-mail:[email protected], strona internetowa:‹http://www.workers.org›).

6 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 8: Nexus 08

Tajemniczeepidemie zaburzeńw oddychaniu, jakienawiedzają ostatnioróżne rejony Stanów

Zjednoczonych,w dziwny sposób

zbiegają sięz obserwacjami

samolotówprzemierzającychwzdłuż i wszerz

niebo, za którymiciągną się

zagadkowe smugikondensacyjne.

William Thomas1999

Suite 383, #15-180 Central RoadDuncan, BC

Kanada V9L 4X3

E-mail: [email protected]://www.islandnet.com/∼wilco

D wa lata temu William Wallace orał pole na ranczu w stanie Washingtoni właśnie wtedy ktoś wypowiedział mu wojnę. Bez żadnego ostrzeżenia

nadleciał lotem nurkowym samolot amerykańskiej marynarki wojennej In-truder i rozpylił nad polami drobniutką mgłę.

— Byłem poważnie chory przez trzy tygodnie — powiedział Wallace.— Oczy łzawiły. Z nosa mi ciekło. A potem dostałem bólu głowyi łzawienia oczu. Nie mogłem podnieść ręki nad głowę przez wieledni. Bolała mnie tak mocno, że nie mogłem zaczesać włosów — narzekał,twierdząc, że był w stanie wykonać zaledwie połowę pracy zleconejprzez szefa.

Przez całe lato Wallace i jego żona Ann obserwowali wysoko latającesamoloty odrzutowe, które wykonywały jakieś manewry nad budynkiem, którybudowali w odległych górach stanu Washington w pobliżu Kettle Falls. Dzieńpo dniu pary wielosilnikowych samolotów przecinających wzdłuż i wszerzniebo kreśliły na nim „X-y” tworzące siatkę z czegoś, co przypominało smugikondensacyjne.

Pasma te nie zachowywały się jednak jak smugi kondensacyjne, którew krótkim czasie ulegają rozproszeniu. Te skłębione pasma wydobywające sięz ogonów tajemniczych samolotów wisiały godzinami na czystym niebie.Odbijając krwistoczerwone promienie zachodzącego słońca ta sieć chemicz-nych smug stopniowo rozszerzała się, zasnuwając niebo szczelną zasłoną,z której opadały ku ziemi długie pierzaste odnogi.

William i Ann chorowali cały czas. Za każdym razem, gdy nadlatywałysamoloty, czuli w ustach dziwny smak. Powodowało to niesamowite wyczer-panie i ostry ból głowy, z którym musieli kłaść się do łóżka.

— Miałem co najmniej 15 krwawień nosa ostatniego lata! — wyznałWilliam. — Podczas normalnego smarkania krew zaczynała lecieć mi z nosa.Nigdy przedtem mi się to nie zdarzało.

Ku przerażeniu Wallace’ów i konsternacji ich weterynarza kot dostałparaliżu połowy pyszczka i zaczął słabnąć, a kiedy zdechł, Wallace udał się dodziennikarzy telewizyjnego Kanału 2 i opowiedział swoją historię. Redaktorwiadomości nie uwierzył mu, lecz ktoś usłyszał jego protesty.

Dwa dni później para odrzutowych myśliwców przeleciała nad ich budyn-kiem pozostawiając za sobą chemiczne smugi, następnie nad ich domemzanurkował turbośmigłowy samolot pomalowany na biało z niebieskimi skrzyd-łami, rozpylając coś, co opadło w dół i zawisło nad ich posiadłością, wywołująckolejny atak choroby.

— Ten turbośmigłowy samolot — stwierdził William Wallace — ostrzegłmnie, żebym się zamknął.

Wallace wziął plecak i poszedł w góry, w okolice Rosemite, aby odetchnąćczystym powietrzem. Wspinając się przez las mający alpejski charakter nawysokości 8 000 stóp (2 400 m) w pobliżu Bliss Lake położonego w odległości50 mil (80 km) na północ od Fresno ze zdumieniem ujrzał coś, co wyglądałojak opadająca z nieba pajęczyna. Przyglądał się długim na setki stóp włóknomzwisającym z nieruchomych drzew. Kiedy zwinął kawałek tej lekkiej substancjiw małą kulkę, kulka ta z miejsca rozpadła się.

W sylwestra roku 1998, kiedy Wallace wyszedł narąbać drewna, nad-leciały myśliwce i trzy razy przemknęły nad ich domem. Tego wieczorujeszcze jeden odrzutowiec przeleciał nad ich domem i Wallace pokazałAnn utrzymujące się w powietrzu chemiczne smugi oplatające Księżyc sre-brzystą przędzą. Następnego dnia o szóstej rano Wallace dostał biegunki.Podobna dolegliwość spotkała jego sąsiada, który również poprzedniegodnia przebywał na dworze.

— Trwała cały dzień — powiedział. — Nigdy takiej nie miałem.Obie żony, które nie wychodziły na zewnątrz, nie miały biegunki.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 7

Page 9: Nexus 08

Edgar widział, jakz zygzakujących samolotów,

które latały obok siebietam i z powrotem przez cały

dzień, jakby orając pole,spada „coś przypominającego

pajęczynę”.

OBSERWACJE RODEM ZE STREFY MROKULUB ARCHIWUM X

Wallace nie wiedział, że przebywający na Zatoce Mek-sykańskiej, 23 mile (37 km) od Corpus Christi w stanieTeksas, pewien pracownik koncernu naftowego odpowie-dzialny za stan platform wiertniczych znalazł się podczasostatniego Bożego Narodzenia w „Strefie Mroku”.

Siedząc w helikopterze i przyglądając się wynikomremontu pięciu różnych platform wiertniczych ku swemuzdziwieniu dostrzegł „białą pajęczynę lub coś podobnegodo «anielskich włosów»”, którymi udrapowane były plat-formy. Nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego. Pilothelikoptera również nie miał pojęcia co to takiego, mimoiż latał na różne platformy od wielu lat.

— To coś pokrywało platformy, które usytuowane byływ odległości wielu mil od siebie — powiedział mi pracow-nik koncernu naftowego. – Substancja ta nie była lepka,była włóknista jak pajęczyna, miała biały kolor, czepiałasię konstrukcji i powiewała na wietrze. Chodzenie międzynią nie należało do przyjemności. Jednak nazajutrz już jejnie było! Ani śladu.

Kilka tygodni później w Sallisaw w stanie OklahomaMary Young przerwała oglądanie nocnego programu tele-wizyjnego za sprawą odgłosu krążącego coraz bliżej samo-lotu. Nagle przeleciał on z hukiemnad jej domem i to tak nisko, że ażzadrżały szyby. Wszystko zatrzęsłosię i coś, jakby piasek, zagrzecho-tało o szyby. Obecnie ta pięćdzie-sięcioletnia rdzenna Amerykankastwierdza:

— Bez przerwy odkasłuję fleg-mę, która ma bardzo nieprzyjemnysmak. Bolą mnie oczy i stawy. Niemogę porządnie wciągnąć powiet-rza do płuc. Nie mogę pozbyć siętego przeziębienia. Boli mnie głowa… i nie tylko ona. Gałkioczne bolą tak bardzo, że czasami chciałbym, aby wypadły.

Niedaleko niej mieszka Pat Edgar. Obserwuje, jak odpewnego słonecznego dnia w październiku 1997 rokuodrzutowce rozpylają coś nad wschodnią Oklahomą. Tegodnia bezchmurne, błękitne niebo pokryło stopniowo po-nad 30 smug.

— Wyglądało, jakby grali w kółko i krzyżyk. Widaćbyło wyraźnie, że to nie są samoloty pasażerskie.

Edgar widział, jak z zygzakujących samolotów, którelatały obok siebie tam i z powrotem przez cały dzień, jakbyorając pole, spada „coś przypominającego pajęczynę”.

— Obecnie w tym rejonie występuje często liszajrumieniowy — stwierdził. — Na tę dolegliwość skarży sięwiele kobiet.

Teść Edgara, Bill Ed Rogers, jest emerytowanymsędzią stanowym. Dziś traci oddech po przejściu 20 stópdo łazienki. Twierdzi, że wchodzenie na schody jest w ogó-le niemożliwe. Rogers nie łączy swojej dziwnej przypadło-ści z tajemniczymi odrzutowcami, niemniej ani on, anijego lekarze nie mają pojęcia, skąd wzięły się jego trudno-ści z oddychaniem, które wystąpiły wkrótce po rozpo-częciu rozpylania – w listopadzie 1997 roku – i, co gorsze,ta dolegliwość nasila się. Pięćdziesięciosiedmioletni byłysędzia był badany w listopadzie ubiegłego roku w KliniceMayo z podejrzeniem wrodzonej wady serca. Ostateczniestwierdzono, że ma on ostre zapalenie prawego płata płuc.Co więcej, zespół chirurgów nie potrafił odpompowaćz jego płuca nie zidentyfikowanego, „podobnego do gala-rety”, płynu.

Zanim Pat Edgar sprzedał swoją restauracją, przy-chodziło do niej wielu klientów, którzy uskarżali się nasamoloty, które „latają w kółko całą noc” i „coś wydobywasię z ich skrzydeł”. Edgar zna 48 ludzi, którzy „zapadlinagle na zdrowiu plując krwią przez dwa tygodnie i/lubmieli silne krwotoki z nosa”. W odniesieniu do siebieuważa on, że „to musi mieć związek z tymi przeklętymisamolotami, które wypuszczają coś nocami” do atmosfery.

Kalifornijski dentysta Greg Hanford obserwuje forma-cje odrzutowców, które kreślą od roku 1996 nad jegodomem w Bakersfield zygzakowate wzory z rozpylanejsubstancji. Naliczywszy w niektórych dniach od 40 do 60odrzutowców rozpylających coś w powietrzu, Hanfordnabył za 1 200 dolarów dobry aparat fotograficzny orazlornetkę, aby śledzić te pomalowane w całości na białoodrzutowce bez jakichkolwiek znaków identyfikacyjnych.

— To naprawdę dziwne — powiada Hanford. — Wy-daje się, że dwa odrzutowce za chwilę zderzą się, a tym-czasem one kreślą znak „X”.

Od czasu do czasu obserwuje „futrzaste kule” roz-szerzające się w dół wzdłuż długich odnóży wychodzącychz rozpylanych przez samoloty chemicznych smug.

— Wygląda na to, że jest to przyczyna zapadaniawszystkich na zdrowiu — twierdzi Hanford. — Kaszlą,

jakby ktoś rąbał siekierą… to na-prawdę daje się wszystkim weznaki.

Wielu jego pacjentów orazdwie recepcjonistki, nie wyłączającjego samego, często zapadają naostre dolegliwości związane z od-dychaniem. Kiedy rozgniewany za-dzwonił na miejscowe lotnisko,usłyszał, że nic się nie dzieje. Od-rzutowce te były według nich„zwyczajnymi komercyjnymi sa-

molotami”, które odbywały „międzynarodowe szkolenielotnicze”.

— W porządku — odrzekł. — A czy FAA1 pozwala,aby dwa odrzutowce zbliżały się czołowo jeden do dru-giego?

Choroba Hanforda ciągnęła się mimo zastosowaniaczterech różnych antybiotyków przez pięć miesięcy.

CZYŻBY TO BYŁA BROŃ ODDZIAŁUJĄCA NAPOGODĘ?

Czy celem powietrznych tankowców wytwarzającychchmury jest wpływanie na pogodę? Tego zdania jestTommy Farmer. Śledząc rozpylanie chemicznych smugw całych Stanach Zjednoczonych, ten były inżynier Rayt-heon Missile Systems zidentyfikował dwa typy pospolitychpowietrznych tankowców-rozpylaczy. Są to Boeing KC-135i Boeing KC-10 używane przez siły powietrzne USA dotankowania samolotów w powietrzu. Tankowce rozpylają-ce chemikalia nie biorą udziału w tankowaniu paliwaw powietrzu.

Jedyny oficjalny komunikat wydany przez dowództwosił powietrznych mówił, że źródłem złego samopoczucialudzi przebywających w Las Vegas było „rutynowe zrzuca-nie paliwa”. Gwoli ścisłości trwające godzinami rozpylaniepaliwa przez całe formacje tankowców firmy Boeing trud-no uznać za rutynowe zadania.

Piloci odrzutowców twierdzą, że ich samoloty spalająpaliwo w tak dużych ilościach, że jedyną okazją do jegowypuszczenia są nadzwyczajne zdarzenia w czasie lotu i togłównie wkrótce po starcie, kiedy obciążony samolot musi

8 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 10: Nexus 08

…srebrzyste włóknaprzypominające pajęczą sieć

„opadają w zbitkach lubzwitkach, których rozmiar

waha się od wielkości gumkiołówkowej do wielkości

zaciśniętej pięści”. Wiatryczęsto rozdmuchują tenpodobny do pajęczyny

materiał nadając mu postaćwłókien o długości

dochodzącej do 50 stóp (15 m).

pospiesznie zmniejszyć ciężar przed przymusowym lądo-waniem.

Farmer podkreśla, że wszystkie samoloty są całkowiciebiałe lub czarne, z wyjątkiem KC-135, które noszą barwytreningowe (pomarańczowo-białe). Żaden z nich nie po-siada jakichkolwiek oznaczeń umożliwiających ich iden-tyfikację.

Według tego, co zaobserwował Farmer, srebrzystewłókna przypominające pajęczą sieć „opadają w zbitkachlub zwitkach, których rozmiar waha się od wielkości gumkiołówkowej do wielkości zaciśniętej pięści”. Wiatry częstorozdmuchują ten podobny do pajęczyny materiał nadającmu postać włókien o długości dochodzącej do 50 stóp (15m). Farmer twierdzi, że ten klejący materiał „topi sięw ręku” i „przylega do wszystkiego, czego dotknie”.

Spostrzeżenia te potwierdza policjant Forrest McClu-re. W listopadzie ubiegłego roku podczas patrolowaniaPortu Lotniczego w Denver spostrzegł „delikatne włóknaunoszące się w powietrzu… tysiące włókien, niektórez nich miały długość od 30 do 40 stóp [9-12 m]”.

Nieco wcześniej tego samego miesiąca pełniący służbęna trzeciej zmianie (późna noc i wczesny ranek) policjantMichael Cloutier „dostrzegł podobną do pajęczyny sub-stancję zwisającą z linii wysokiego napięcia” na głównejulicy miasteczka Anthony położo-nego w rolniczym rejonie stanuKansas. W swoim raporcie napi-sał: „Pojawiły się nocą, lecz niemogły ostać się na słońcu”.

W wyniku choroby, której na-bawił się po swoim pierwszymkontakcie z „anielskimi włosami”,Tommy Farmer ostrzega potenc-jalnych kolekcjonerów. Podobniejak u dra Grega Hanforda i innychwystawionych na działanie tegoaerozolu, wywiązała się u niegoinfekcja gardła i zatok, która trwa-ła przez kilka miesięcy.

Farmer jest „niemal pewien, żete smugi kondensacyjne są częściąwojskowego systemu modyfikowa-nia pogody stanowiącego rodzajbroni”. W przeciwieństwie do komercyjnych prób wy-twarzania deszczu w całych Stanach Zjednoczonych zapomocą wstrzykiwania jodku srebra w deszczowe chmurywielkie „X-y” kreślone przez formacje odrzutowych tan-kowców na czystym niebie mogą być śledzone za pomocąsatelitów i być może koordynowane ze skrzyżowanymiwiązkami „jonosferycznych podgrzewaczy” w celu pogrza-nia górnych warstw atmosfery, zmiany jej temperaturyi gęstości, by wzmocnić lub osłabić oddziaływania burz.

Realizowane wspólnie przez marynarkę wojenną i siłypowietrzne w Gakona na Alasce przedsięwzięcie znanepod nazwą High-frequency Active Auroral Research Pro-gram2 (HAARP) wykorzystuje od kilku lat matrycowezestawy anten do sterowania potężnymi wiązkami ściślezogniskowanych fal radiowych w celu podgrzewania i „ste-rowania” sekcjami górnych warstw atmosfery.

Patent na komercyjne zastosowania HAARP udzielo-ny w roku 1985 fizykowi MIT (Massachusetts Institute ofTechnology), Bernardowi Eastlundowi, głosi, że kierowa-ne wiązki energetyczne o mocy ponad jednego milionawatów można wykorzystywać do „zmiany przebiegu wiat-rów w górnych warstwach atmosfery przy użyciu pióro-pusza cząstek atmosferycznych w charakterze soczewki

lub urządzenia ogniskującego” w celu wywoływania za-kłóceń pogody w miejscach położonych w odległości tysię-cy mil.

W czasie przeprowadzanego z nim wywiadu Eastlundprzyznał:

— Starałem się przy zastosowaniu tej intensywnejwiązki, którą można zakrzywiać, wykonać eksperymentyz jej ukierunkowaniem przesuwając ją z jednego punktudo drugiego. Przypuszczam, że jest to możliwe, co możeuwiarygadniać pozostałe sprawy.

Wbrew zasadom ujętym w Konwencji o ModyfikacjiŚrodowiska, która zabrania Stanom Zjednoczonym orazpozostałym jej sygnatariuszom modyfikacji środowiskaw celach wojskowych, zmiany pogody pozostają w dalszymciągu zadaniem priorytetowym dla kół wojskowych w Sta-nach Zjednoczonych.

Siedmiu oficerów amerykańskich zaprezentowałow sierpniu 1996 roku artykuł zatytułowany „2025 – pogodajako wzmacniacz mocy” (patrz artykuł zamieszczony nakońcu „Wieści z globalnej wioski” w niniejszym numerze).Studium to przedstawia, jak „zasiewając” za pomocąpowietrznych tankowców atmosferę oraz „dodając niewie-lkie porcje energii we właściwym miejscu i czasie” amery-kańskie siły powietrzne mogłyby do roku 2025 „zawładnąć

atmosferą”. Wśród wyznaczonychcelów znajdują się takie zadania,jak „wzmacnianie sztormów”,„modyfikacja sztormów” i „wywo-ływanie suszy”.

Charakterystyczny układ warstwpowietrza na linii wschód-zachódprzypomina układ chmur, które„układają się zgodnie” z wiązkamipromieniowania radiowego wysy-łanymi przez pogrzewacze jono-sfery takie jak HAARP. Amery-kański patent nr 4 253 190 opisuje,w jaki sposób rozpylona za lecą-cym samolotem żywica poliestro-wa służąca jako „lustro” może byćutrzymywana w powietrzu za po-mocą ciśnienia wytwarzanegoprzez wiązki emitowane przez

HAARP. Według naukowca, który pragnie zachowaćanonimowość, „wynikowy elektronowo-cyklotronowy re-zonans może wytworzyć w powietrzu lustro poprzez poli-meryzację rozpylonych prekursorów”.

Czy podobne do pajęczyny polimerowe włókna snującesię za powietrznymi tankowcami – być może skażonebiologicznie czynnym środkiem mającym na celu znie-chęcenie do badania lub śledzenia ich dyspersji – mogąbyć formowane w zimnych regionach stratosfery i jedno-cześnie sublimować w temperaturze występującej na po-ziomie morza?

Wynalazca HAARP, Bernard Eastlund, powiedział mi,że opracowanie, które zaprezentowano NATO pod koniecmaja 1990 roku, omawiało „modyfikację warunków pro-pagacji w troposferze”, której celem jest pokrzyżowaniezamiarów nieprzyjaciela. Według Eastlunda badania „do-tyczyły sposobów modyfikacji atmosfery, tak aby absor-bowała ona promieniowanie elektromagnetyczne”, cho-ciaż, jak twierdzi, jego „własny patent sugerował to samorozwiązanie”. Właściciel oryginalnego patentu HAARPdodaje, że „ostatnie prace nad polimerycznymi dodatkamiwywołującymi absorpcję promieniowania mikrofalowegozostały wykonane dla celów leczniczych o charakterze

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 9

Page 11: Nexus 08

— …Latają tam i z powrotemcały dzień. Mówię o setkach

smug kondensacyjnychrozpylanych w ciągu dnia!Aż trudno w to uwierzyć.

Wyglądają jak bruzdy na polu.

komercyjnym, w związku z czym polimerowe włókna sąjuż gotowe”.

Joe „Six-Pack” Burton wciąż zastanawia się, jakimcudem huragany występujące normalnie tylko przy wyso-kiej temperaturze uformowały się nad górzystym terenemstanu Arkansas w środku stycznia. Za pomocą zwykłejkamery wideo z siedemdziesięciodwukrotnym zoomemudało mu się wykonać zbliżenia samolotów rozpylającychw powietrzu chemiczne smugi kilka dni przed uderzeniemw Arkansas 38 zimowych huraganów w ciągu jednegodnia. Łącznie ponad 90 cyklonów pustoszyło w tym czasieTennessee i trzy przylegające doń stany.

Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych twierdzą, żecelem innego „rutynowego” zadania z serii modyfikacjipogody jest poszukiwanie sposobów tworzenia „cirruso-wych tarcz” z chemicznych smug kondensacyjnych roz-pylanych przez wysoko latające samoloty w celu „unie-możliwienia nieprzyjacielowi inwigilacji wizualnej lub zapomocą podczerwieni”. Te wszystkie oficjalne oświad-czenia mogą być jedynie zasłoną dymną dla operacyjnychmożliwości formowania chmur.

Niektórzy naukowcy przypuszczają, że to niesamowicieskomplikowane i kosztowne rozpylanie prowadzone naddużą częścią terytorium USA oraz niektórymi częściamiAnglii i Australii jest próbą „osłonięcia” niczego niepodejrzewających mieszkańców tych terenów przed inten-sywnymi porcjami słonecznego promieniowania lub in-nymi oddziaływaniami pochodzącymi z górnych warstwatmosfery. Jednak przenikliwepromieniowania gamma orazX (rentgenowskie) pochodzące zesłonecznych wybuchów nie są ek-ranowane przez chmury.

Kolejną wątpliwość odnośnietych teorii nasuwa fakt, że wrazz intensyfikacją rozpylania w at-mosferze nad USA nieznanychsubstancji HAARP został za-mknięty, zaś jego lutowy programbadawczy został przesunięty na marzec, po tym jak niewie-lki podgrzewacz jonosfery umiejscowiony w Arecibo (Pue-rto Rico) ucierpiał od huraganu.

CZYŻBY BIOCHEMICZNA WOJNA NAD AMERYKĄ?Pata Edgara i wielu innych Amerykanów niepokoją

prowadzone w powietrzu eksperymenty i otaczająca jeścisła tajemnica. Pomny słów Henry’ego Kissingera, byłe-go szefa Rady Bezpieczeństwa Narodowego, i magnataCNN, Teda Turnera, którzy nawołują wraz z innymimężami stanu do bezzwłocznego zmniejszenia populacjiświata do 500 milionów, a nawet jeszcze mniejszej liczby,Edgar uważa, że „przygotowują oni, ćwiczą” pewien ro-dzaj masowego odstrzału ludzi.

Edgar podziela pogląd tych Amerykanów, którzy oba-wiają się, że ten, kto stoi za tym tajemniczym rozpylaniem,z pewnością trzyma w zanadrzu na później coś mocniej-szego.

— To tylko domysł — powiada — niemniej z całąpewnością wygląda to podejrzanie. Wyznaczyli sobie mi-sję. Latają tam i z powrotem cały dzień. Mówię o setkachsmug kondensacyjnych rozpylanych w ciągu dnia! Ażtrudno w to uwierzyć. Wyglądają jak bruzdy na polu.

Nieoficjalne potwierdzenie tej „strasznej” działalnościpojawiło się wkrótce po wysłaniu do światowych agencjiinformacyjnych przez Environment News Service3 (ENS)moich dwóch pierwszych relacji z cyklu „Smugi konden-

sacyjne nad Ameryką”. Z Lake Havasu w Kaliforniizadzwonił dyrektor tej agencji, Jim Crabtree, informującmnie, że liczba prenumeratorów ENS prawie podwoiłasię.

— Niektórzy z nowych prenumeratorów — konfidenc-jonalnie poinformował mnie Crabtree — to robale z FAA,biur sił powietrznych w Pentagonie, National SecurityAgency4, Centers for Desease Control5… oraz podejrza-nych adresów z dopiskami typu „gov” [rządowy] i „mil”[wojskowy].

Następnie – wraz napływem informacji o nie oznako-wanych tankowcach powietrznych przemierzającymi ame-rykańskie niebo z zadaniami, których władze nie chcąujawnić – pewne niezależne laboratorium zidentyfikowałojeden ze składników aerozolu unoszącego się nad mias-tami i terenami rolniczymi.

Badaczka chemicznych smug, Elora Gabriel, dowie-działa się, że próbki oleistego opadu zebranego przezfarmerów, kierowców ciężarówek i pilotów w stanachMaryland i Pensylwania zostały poddane we wrześniu1997 roku analizie w Aqua-Tech Environmental (Labora-torium Technologii Wody) w Marion w stanie Ohioi okazało się, że zawierają one dwubromek etylu (EDB).Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) jużw roku 1983 wydała zakaz stosowania tej niezwykle nie-bezpiecznej substancji.

Mimo to w roku 1991 skład paliwa przeznaczonego dolotniczych silników odrzutowych został zmieniony z JP4 na

mniej łatwopalne JP8. Departa-ment Obrony utrzymuje, że tazmiana „ocaliła wielu ludzi, po-tencjalne ofiary katastrof lotni-czych”. Tak się składa, że dwu-bromek etylu jest podstawowymskładnikiem JP8.

Numer Chemical Hazards ofthe Workplace (Chemiczne zagroże-nia miejsca pracy)6 z roku 1991ostrzega, że wielokrotne wystawie-

nie się na działanie niskich stężeń dwubromku etyluprowadzi do „ogólnego osłabienia, wymiotów, biegunki,bólów w klatce piersiowej, duszności, podrażnienia gór-nych dróg oddechowych” oraz zapaści układu oddechowe-go spowodowanej opuchlizną gruczołów limfatycznychpłuc. Skutkiem przedłużonego kontaktu z JP8 może być„degradacja mięśnia sercowego, wątroby i nerek orazwybroczyny w drogach oddechowych”.

Według wydanej przez Amerykańską Agencję Ochro-ny Środowiska (EPA) listy materiałów stanowiących za-grożenie dla zdrowia „dwubromek etylu jest substancjąrakotwórczą, z którą należy obchodzić się z maksymalnąostrożnością”. Siedmiostronicowe podsumowanie najbar-dziej toksycznych właściwości tego pestycydu ostrzega, żemoże on również zniszczyć system reprodukcyjny. EPAostrzega ponadto, że „wystawienie się na jego działaniemoże podrażnić płuca, zaś wielokrotny kontakt możedoprowadzić do zapalenia oskrzeli, nasilającego się kaszlui duszności. Pestycyd ten może zniszczyć w końcowymrezultacie wątrobę i nerki”.

Mark Witten, fizjolog układu oddechowego na Uni-wersytecie Arizony w Tucson, gdzie wykonano oficjalne,zlecone przez siły powietrzne, badania JP8, oświadczyłreporterowi Scientist, że mechanicy załóg lotniczych „zda-ją się częściej przeziębiać, mieć bronchit i chronicznykaszel niż ludzie nie wystawieni na działanie paliwa dosamolotów odrzutowych”.

10 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 12: Nexus 08

O ostrych bólach głowy,krwotokach z nosa,

zadyszkach, bólach stawów,uporczywym „szczekającymkaszlu” donoszą niezliczone

rzesze Amerykanówtłoczących się izbach przyjęć

pogotowia lekarskiegow całym kraju.

Dwubromek etylu jest sześć i pół raza cięższy odpowietrza. W przeciwieństwie do normalnych smug kon-densacyjnych, białe smugi rozpylane w ponad 40 stanachze skierowanych ku dołowi ogonowych wysięgników, nieulegają rozproszeniu, lecz rozprzestrzeniają się, tworzącwarstwę, która podświetlona promieniami słonecznymiprzepuszcza kolor czerwony, a po opadnięciu na kałużei stawy tworzy na ich powierzchni oleistą powłokę.

ZAGROŻENIA UKŁADU ODDECHOWEGOI IMMUNOLOGICZNEGO

Setki zdjęć i nagrań wideo wykonanych przez obser-watorów z ziemi przedstawiają pary dużych formacji sa-molotów odrzutowych rozpylających białą mgłę, któragęstnieje i opada ku ziemi. Ponad 200 naocznych świad-ków, w tym funkcjonariusze policji, piloci, wojskowi orazpersonel publicznej służby zdrowia, dostarczyło szczegóło-wych opisów rozpylania w powietrzu chemikaliów w for-mie charakterystycznej siatki „X-ów” usytuowanej w kie-runku wschód-zachód, które zasnuwały niebo… i powodo-wały ostre reakcje systemu immunologicznego oraz infek-cje układu oddechowego na całym opylanym obszarze.

O ostrych bólach głowy, krwotokach z nosa, zadysz-kach, bólach stawów, uporczywym „szczekającym kaszlu”donoszą niezliczone rzesze Amerykanów tłoczących sięizbach przyjęć pogotowia lekars-kiego w całym kraju. Podczas gdyzwyczajowo „złymi” miesiącamidla pacjentów cierpiących na ast-mę są grudzień i styczeń, lekarzei siostry donoszą z całych StanówZjednoczonych, że oddziały szpi-talne pełne są przypadków bron-chitu, zapalenia płuc i ostrych ata-ków astmy w ilościach dwukrotnieprzewyższających normalną ichilość w miesiącach zimowych.

Na początku stycznia wycho-dzący w Raleigh w Północnej Ka-rolinie News and Observer poinfor-mował, że liczba pacjentów, którzy zgłosili się do miejs-cowego szpitala w Durham wzrosła z typowych 184 dzien-nie do 247.

W Nowym Jorku lekarze określili zalew przypadkówniedomagania układu oddechowego „epidemią”.

— Mamy podwójne, a nawet potrójne obłożenie naoddziale ER [Pierwszej Pomocy], ludzie leżą na noszach— oświadczył dr Elliot Friedman, wicedyrektor oddziałuER w Jamaica Hospital Medical Center w Queens [dziel-nica Nowego Jorku] reporterom New York Timesa, poczym dodał: — Są chwile, kiedy zgłasza się jednocześniedo 40 osób. Niestety, muszą oni czekać, aż ktoś się wypiszei zwolni miejsce.

— Ta wysoka temperatura nie jest typowa dla innychgryp — poinformował reporterów Timesa dr Sigurd Ac-kerman, dyrektor ośrodka zdrowia St Luke’s-RoosveltHospital Center. Stało się to wkrótce po tym, jak operatortelewizyjny pokazał obraz uporczywych smug kondensa-cyjnych w kształcie litery X unoszących się nad TimesSquare7.

Dr Robert Saken, współpracownik Soho PediatricsGroup oświadczył tej samej gazecie:

— Jestem szczerze zdziwiony intensywnością ich cho-roby i szybkim tempem infekcji.

Dr Ilya Spigland, dyrektor oddziału wirusologii w szpi-talu Montefiore nie zna przyczyn tak nagłego wybuchu

epidemii chorób układu oddechowego. Jak oświadczyłreporterom New York Timesa, „jest bardzo możliwe, żewzrost ilości przypadków dolegliwości układu oddechowe-go nie jest związany z grypą”.

Tego samego dnia w Lake Havasu w Kalifornii nagłó-wki Today’s News Heralda głosiły: „Ofiary przeklinająnieznanego wirusa, który nie jest wirusem grypy”.

Dr medycyny Mary Lou Callername oświadczyła repo-rterom Heralda, że bezimienny wirus kieruje dziennie dojej gabinetu co najmniej dziesięciu pacjentów, z którychczęść musi pozostać w szpitalu, przy czym „laboratoryjnebadania wykazują, że tylko niewielu z nich cierpi z powo-du typu A lub innych rozpoznawalnych szczepów wirusagrypy”.

Poprzedniego weekendu, po tym, jak mieszkaniec SanFrancisco, Curtis Schumann, zauważył „wykonywanie naniebie wzorów”, a Melanie Zucker kreślenie dziewięciusmug nad Berkeley, miejscowe stacje telewizyjne doniosły,że izby przyjęć pogotowia lekarskiego w Bay Area zalałafala pacjentów z objawami przypominającymi grypę.

Jeden z mieszkańców Seattle powiedział:— Mieszkam tu od 26 lat i nigdy dotąd nie widziałem

jednocześnie takiej ilości smug kondensacyjnych.Lowell Barger, pacjent cierpiący na zapalenie płuc,

oświadczył ENS, że w szpitalu, do którego przyjęto go podkoniec stycznia, „oddział choróbukładu oddechowego był przeła-dowany ludźmi, tak że musielikłaść swoich pacjentów na innychoddziałach”.

W tym samym czasie mieszka-niec Spokane podsłuchujący poli-cję oświadczył przedstawicielowiENS, że słyszał „wiele wezwań odludzi cierpiących na zaburzeniaukładu oddechowego z prośbąo pomoc”.

W Palmyrze w stanie New Jer-sey wkrótce po zaobserwowaniuprzez Lucrecię Moon niezwykłych

smug kondensacyjnych nad restauracją McDonalda, jednaz pielęgniarek powiedziała:

— …wielu ludzi jest chorych.Podobne chemiczne smugi zaobserwowano nad Phoe-

nix w stanie Arizona. Według doniesień opublikowanychw Arizona Republic z 28 stycznia 1999 roku: „Liczbazapaleń oskrzeli wynosi w tym miesiącu w Phoenix 237przypadków, zaś w analogicznym okresie ubiegłego rokuzaledwie 160 lub coś koło tego”.

W tym samym czasie szpitale w Portland w stanieOregon, Marietta w Georgii, Chandler w Arizonie, Ba-kersfield, Santa Cruz, Redding i Salinas w Kalifornii,jak również w innych miastach Ameryki, były zapełnionepacjentami cierpiącymi na zapalenie oskrzeli, zapaleniepłuc oraz inne ostre niedomogi układu oddechowego,które wystąpiły w wyniku wielokrotnych rozpyleń che-mikaliów. Podobnie jak z innych regionów, równieżz tych miejsc donoszono o opadach przypominającychpajęczynę.

— Jesteśmy mocno spryskiwani smugami kondensacyj-nymi — oświadczył mieszkaniec południowej Pensylwanii.— Doszło już do kompletnego nasycenia powietrza.

Gdy przepełnione szpitale Pensylwanii zostały zmu-szone do kierowania nagłych przypadków chorób układuoddechowego do innych zakładów z wolnymi łóżkami,inna mieszkanka tego stanu, Deborah Kammerer,

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 11

Page 13: Nexus 08

Richard Young doniósłz Austin w Teksasie, że „niebo

jest tu niemal codzienniepokryte krzyżującymi sięsmugami”, zaś szkolna

pielęgniarka powiedziałazaniepokojonemu rodzicowi,

że jednego dnia widziałaponad sto chorych dzieci.

dokończenie na stronie 18

wyjrzała przez okno i zobaczyła samoloty, „które latałyi rozpylały coś nad miastem”.

— Zapowiadał się ładny słoneczny dzień — powiedzia-ła. — Niebo z wolna zachmurzało się. Patrzyłam, jak białesmugi rozszerzały się i opadały w dół, pokrywając wszystkomgiełką.

Mieszkanka południowej Florydy, Karen Okenica wie-lokrotnie widziała, jak smugi kondensacyjne „…krzyżowa-ły się lub układały równolegle do siebie. Nie ulegałyrozproszeniu, lecz stawały się coraz szersze i utrzymywałysię na niebie przez dłuższy czas”. Twierdzi, że po pewnymczasie obserwacji tego zjawiska przez lornetkę i zauważe-niu białych odrzutowców z „pióropuszami” wydobywają-cymi się z ich części ogonowej mocno się przestraszyła.

Na początku grudnia 1998 roku lokalne gazety donosi-ły, że szpitale Bethesda Memorial i Delray Community sąpełne i nie mogą już przyjąć więcej pacjentów.

Gazeta Philadelphia Daily News z 7 stycznia 1999 rokudoniosła, że „w szpitalu West Jersey w Berlinie w stanieNew Jersey pacjenci zgłaszający się do izby przyjęć pogo-towia są umieszczani na korytarzach, zaś zespoły karetekzostały czasowo oddelegowane do innych instytucji,w chwili gdy fala chorób układu oddechowego ogarnęłaten teren”. W publicznym szpitalu Northern WinchesterCounty „okres oczekiwania naprzyjęcie przekraczał 24 godziny”.

Jadąc na północ drogą M52w pobliżu Manitou w stanie Michi-gan dyplomowana pielęgniarkaKim Korte dostrzegła w pewnymmomencie na niebie „pasy”.

— Wyglądało to, jakby ktośzamoczył palce w białej farbiei przejechał nimi po niebie z pół-nocy na południe. Te smugi kon-densacyjne były rozmieszczone ró-wnomiernie i pokryły całe nieboz zachodu na wschód.

W ciągu 24 godzin Korte bardzoosłabła i dostała gorączki. Po tym, jak jej chłopak powiedziałjej, że wielu członków jego rodziny skarży się na podobnedolegliwości, zauważyła, że wielu jej pacjentów i członkówjej rodziny „zgłosiło się w tym samym czasie z podobnymiobjawami”. Po sprawdzeniu sytuacji u swoich koleżaneki kolegów, ta była inspektor szpitalnictwa stwierdziła, że innepielęgniarki i lekarze narzekają na „nawał pracy z powodulicznych przypadków chorób systemu oddechowego”.

Richard Young doniósł z Austin w Teksasie, że „niebojest tu niemal codziennie pokryte krzyżującymi się smuga-mi”, zaś szkolna pielęgniarka powiedziała zaniepokojone-mu rodzicowi, że jednego dnia widziała ponad sto chorychdzieci.

CZYŻBY GLOBALNA PAJĘCZYNA?Amerykanie nie są osamotnieni w swoich niepokojach

i cierpieniu. Po doniesieniach o utrzymujących się w po-wietrzu smugach i podobnych do pajęczyny opadachw rejonie Londynu i Birmingham w Anglii BBC podało 14stycznia komunikat mówiący, że ponad 8 000 ludzi– w większości starszych – zmarło w ostatnim tygodniugrudnia 1998 roku oraz dwóch pierwszych tygodniachstycznia 1999 na zapalenie płuc oraz z powodu innychkomplikacji dotyczących układu oddechowego.

Według BBC na początku stycznia 1999 roku ponad97 100 ludzi w Anglii i Walii zostało zaatakowanychw ciągu jednego tygodnia przez choroby układu oddecho-

wego, co stanowi niemal podwójny wzrost w stosunku donormalnej liczby tego typu przypadków. Pogotowie w rejo-nie Manchesteru i Mersey miało codziennie ponad 1 000wezwań, czyli prawie dwa razy więcej niż normalnie.Hrabstwa Norfolk i Norwich przeżyły taki skok niespodzie-wanych zejść śmiertelnych, że jako kostnicę musianowykorzystać samochód chłodniczy mogący pomieścić 36 ciał.

Na dobitkę 11 sierpnia 1998 roku magazyn USA Todaypodał, że dziesiątki mieszkańców Ouirindi w Nowej Połu-dniowej Walii w Australii „przysięgało, iż widziało, jakz nieba opada pajęczyna” po przelocie nie zidentyfikowa-nych samolotów.

ŚLEDZENIE ROZPRZESTRZENIANIA SIĘ BIOCZYNNIKADosłownie w ostatniej chwili otrzymałem wiadomość,

że aerozol rozpylany przez samoloty może zawierać skład-nik o charakterze bakteriologicznym mogący być przy-czyną tak wysokiej zachorowalności.

W specjalnym odcinku programu telewizyjnego Unexp-lained Mysteries (Nie wyjaśnione tajemnice) dotyczącymdziwnych pajęczyn, który wyemitowano pod koniec roku1998, wspomniano o obecności w opadzie „białych ciałekkrwi”. Z kolei w reportażu telewizyjnym Williama Wal-lace’a nadanym przez stację Seattle Channel 4 TV w lutym

1999 wspomniano o badaczach,którzy odkryli w powietrznym ae-rozolu bakterie E-coli.

Wyżej wymienione „markery”nie są same w sobie zabójcze, leczich oddziaływanie jest na tyle ucią-żliwe dla człowieka, że może całegrupy ludzi zmusić do szukaniapomocy lekarskiej, co pozwalawładzom na określenie stopniarozproszenia bioczynnika.

Według dra Lymana Condie,szefa Virtual Proving Ground (Po-ligon Wirtualnego Testowania)w ośrodku wojskowym Dugway,

opracowane komputerowo modele symulujące rozkładrozpylonych w powietrzu broni biologicznych muszą byćsprawdzone „danymi polowymi”, których źródłem winnybyć testy symulacyjne z udziałem ludzi jako królikówdoświadczalnych (MIST). Według ośrodka Dugway testo-wanie na żywych ludziach zapewnia „znacznie bardziejrealistyczną i godną zaufania symulację”.

Mimo iż zastosowanie MIST może mieć miejsce wyłą-cznie w przypadku udziału właściwie ubranych i poinfor-mowanych ludzi, w roku 1950 okręt amerykańskiej mary-narki wojennej wypuścił rzekomo nieszkodliwy czynnikbakteriologiczny w taki sposób, aby wiatr zaniósł go nadSan Francisco. W rezultacie tego testu zmarło co najmniejtroje ludzi. W roku 1966 armia amerykańska wypuściłakolejny biologiczny „marker” w korytarzach nowojors-kiego metra. (Ciekawe, kto z kogo wziął przykład. Jakwidać japońscy fanatyczni terroryści wzorowali się naAmerykanach. – Przyp. tłum.). Jak podałem w książceScorched Earth (Spalona ziemia), kolejne próby z broniąbiologiczną prowadzone na otwartym powietrzu wykona-no w bazie lotniczej Elgin na Florydzie. W roku 1997eksperymenty z bronią biologiczną prowadzone w stanieMaryland dały symptomy podobne do tych, z powoduktórych cierpią obecnie Amerykanie – między innymiostre bóle głowy i niedomagania układu oddechowego.

12 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 14: Nexus 08

Lansowana ostatniow naszym kraju

metoda utylizacjiśmieci polegająca

na ich paleniuwcale nie jest taka

bezpieczna, jakstojące za tym

lobby stara się namwmówić. Powstającew wyniku spalaniaśmieci niezwykletoksyczne odpadyzagrażają zarówno

środowiskunaturalnemu, jaki zdrowiu samych

ludzi.

Artur Lasoń1999

Kontakt przez redakcję Nexusa

lub

E-mail: [email protected]

N a ulicach naszych miast często można zobaczyć smużki dymu unoszące sięnad samochodami do wywozu śmieci. Być może obrazki te wytworzyły

w społeczeństwie domniemanie, że palenie odpadków to dobry i skutecznysposób pozbywania się ich. Nic więc dziwnego, że w domach, gdzie nie macentralnego ogrzewania, do pieca oprócz węgla wrzuca się śmieci. Pojemnikiz płonącymi plastikowymi opakowaniami w pobliżu targowisk są widokiemnagminnym. Działkowicze palą śmieci w ogródkach. Pali się odpadki nawysypiskach i w pojemnikach na ulicy.

Jesteśmy społeczeństwem ludzi oczytanych, dobrze zorientowanych w re-aliach politycznych i gospodarczych. Tymczasem o Rozporządzeniu RadyMinistrów z 30 września 1980 roku zakazującym palenia śmieci na powierzchniziemi wiedzą w zasadzie tylko ekolodzy – a i to nie wszyscy – oraz… strażacywzywani czasem przez co bardziej świadomych zagrożenia obywateli dogaszenia palących się śmieci. Ogromna większość ludzi biernie przygląda siękłębom dymu, myśląc, że wezwanie straży pożarnej do takiej „drobnostki”zostanie uznane za nieuzasadnione. Myślą tak przechodnie na ulicy, sprzedaw-cy i klienci na bazarach oraz funkcjonariusze Służby Ochrony Kolei i drogowcyobserwujący, jak pali się trawa na nasypach kolejowych i w pobliżu szos,a razem z nią odpadki wyrzucone przez przejeżdżających. Myślą tak równieżdziałkowicze i mieszkańcy wsi, którzy opylają pola i ogrody tym szczególnymnawozem, szkodząc w ten sposób nie tylko samym sobie i przy okazji sąsiadom,ale i nam – nabywcom ich płodów rolnych.

Z tego, że bardzo trudno ustalić, kto jest sprawcą podpalenia śmieci, wynikabezkarność osób łamiących wspomniany zakaz. Ogromną część odpadówstanowią tworzywa sztuczne. Palenie ich powoduje powstawanie silnych tru-cizn, chociaż obecnie zarówno wyroby drewniane, papier, jak i tkaninyz naturalnych włókien są tak często nasycone chemicznymi utrwalaczamii substancjami impregnującymi, że lepiej zrezygnować z palenia przedmiotówzrobionych i z tych surowców.

Osobny rozdział stanowią

NIEBEZPIECZNE ODPADYbędące przede wszystkim produktem ubocznym inwestycji uznanych w Rozpo-rządzeniu Ministra OŚZNiL z 13 maja 1995 roku za szczególnie groźne dlaśrodowiska i zdrowia ludzi. Jesienią 1995 roku Państwowa Inspekcja OchronyŚrodowiska ogłosiła „Ocenę Gospodarki Odpadami Niebezpiecznymi — Ra-port z cyklu kontrolnego przeprowadzonego w 1994 roku”, w którym zwracauwagę na rażące niedociągnięcia w tej dziedzinie. Skontrolowano 295 wytwór-ców takich odpadów i stwierdzono, że 91 zakładów wywozi je na wysypiskakomunalne, co jest jaskrawym – i to dwustronnym – naruszeniem wspo-mnianego Rozporządzenia Rady Ministrów z roku 1980, w myśl któregojednostka zarządzająca wysypiskiem, czyli druga strona operacji, ma obowią-zek odmówić przyjęcia odpadów o nieznanym składzie lub do składowaniaktórych dany teren jest nieprzystosowany. Z raportu wynika, że najczęstszymsposobem pozbywania się odpadów niebezpiecznych jest jednak ich spalaniew prowizorycznych instalacjach albo wręcz na ziemi.

Najpopularniejszym – i przez to również najczęściej palonym – tworzywemsztucznym jest polichlorek winylu, czyli PCW. Używa się go w budownictwie,elektrotechnice, przemyśle obuwniczym, do wyrobu toreb i w wielu innychdziedzinach. Spalając 1 kg tego specyfiku, wypuszczamy z dymem 280 litrówchlorowodoru, który w czasie deszczu lub opadłszy na rzekę bądź jeziorozamienia się w kwas solny.

Do wyrobu wszelkiego rodzaju uszczelek, materaców i tkanin używa siępoliuretanu. W wyniku spalenia 1 kg tej substancji można otrzymać 30 do 50litrów cyjanowodoru – lepiej znanego pod nazwą kwas pruski. Jest to jedna

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 13

Page 15: Nexus 08

Ogień sprawia, że każdasubstancja chemiczna, nawet

uznana za nieszkodliwą,zamienia się na trującą spalinę,

bowiem w czasie spalaniatworzyw sztucznych uwalniają siępolichlorodibenzo-paradioksynynazywane w skrócie dioksynami.

To najsilniejsze ze znanychsubstancji trujących pochodzenia

chemicznego – w zasadzienajgroźniejsza trucizna w ogóle.

z najsilniejszych trucizn pochodzenia chemicznego. Jej„walory” poznano już podczas I wojny światowej, w rezul-tacie czego wprowadzono zakaz używania tego gazu docelów bojowych.

Trzeba też wziąć pod uwagę metale, np. ołów z akumu-latorów dość często niefrasobliwie wrzucanych do ogniarazem z innymi odpadkami, rtęć ze świetlówek, srebroz materiałów fotograficznych, cynk i aluminium z naczyńkuchennych, różne metale z polew ceramicznych…

W naszej przesyconej chemią rzeczywistości nawetpalenie suchych gałęzi i siana jest groźne dla środowiska.Ziemię pokrywa kurz i pyły przemysłowe, w którychaż się roi od substancji nieorganicznych. Na dodatekdrzewa są poddawane działaniu syntetycznych środkówochrony roślin. Ogień sprawia, że każda substancja che-miczna, nawet uznana za nieszkodliwą, zamienia się natrującą spalinę, bowiem w czasie spalania tworzyw sztu-cznych uwalniają się

POLICHLORODIBENZO-PARADIOKSYNYnazywane w skrócie dioksynami. To najsilniejsze ze zna-nych substancji trujących pochodzenia chemicznego– w zasadzie najgroźniejsza trucizna w ogóle. Są obecnew powietrzu, glebie, wodzie… Ilościowo jest ich mało, aleza to oblicza się, że są około pięć-set razy „skuteczniejsze” od kura-ry – jednej z najbardziej niebez-piecznych substancji organicznych– i kilka do kilkunastu tysięcy razyod cyjanku potasu. Naukowcyz Agencji Ochrony ŚrodowiskaStanów Zjednoczonych są zdania,że bezpieczna norma ich stężeniadopuszczalna dla organizmu czło-wieka jest nieznana i na dobrąsprawę jest równa zeru. Już nawetśladowa obecność dioksyn możebyć przyczyną bardzo poważnychdolegliwości. Na klasyczne truciz-ny organizm reaguje w ciągu kilkusekund, do kilku dni, natomiastefekty działania dioksyn rozłożonesą na miesiące i lata. Należą donich rak, zapalenie trzustki, uszkodzenie wątroby, zmianyneurologiczne, trwałe i bolesne wysypki alergiczne. U ko-biet ciężarnych dioksyny atakują przede wszystkim dziec-ko, powodując jego uszkodzenie.

O dioksynach wciąż jeszcze mówi się – także wśródekologów – że są sztucznie wytworzonym, choć zupełnienie zaplanowanym produktem ubocznym współczesnejcywilizacji. Wysuwane jest nawet przypuszczenie, że towa-rzyszą nam od niedawna, to znaczy tak długo, jak długoistnieje na świecie przemysł chemiczny. Tak naprawdędioksyny istnieją od przysłowiowego początku świata, to-warzysząc np. wybuchom wulkanów i wielu innym wyda-rzeniom będącym manifestacją sił natury; występowałyjednak – poza najbliższym sąsiedztwem kataklizmów ter-micznych – w śladowych i do niedawna niewykrywalnychilościach. Oficjalnie ujawniono ich istnienie dopiero w po-łowie lat sześćdziesiątych, ale są podstawy, aby pode-jrzewać, że naukowcy – głównie pracujący w laboratoriachprowadzących badania na potrzeby wojska – wiedzielio ich istnieniu niemal od momentu wyprodukowaniapierwszych substancji nieorganicznych. Owo ujawnieniebyło rezultatem kilkunastoletnich badań mających na celuustalenie przyczyn ogromnego pogroszenia stanu zdrowia

ludzi i zwierząt mieszkających w pobliżu zakładów BASFw Niemczech oraz wśród pracowników tej fabryki.

Jeszcze dwadzieścia lat temu spora część ekspertówz dziedziny chemii uważała, że dioksyny są odpadamirozprzestrzenianymi wyłącznie przez zakłady produkująceśrodki chemiczne dla rolnictwa. Wkrótce okazało sięjednak, że nawet wyroby tych fabryk zawierają dioksyny.W latach osiemdziesiątych stwierdzono ich obecność – nabardzo wysokim poziomie – w dymie, popiele i żużlubędących nieuniknionymi produktami komunalnych spa-larni śmieci.

Popularność telewizji i wideo z jednej strony orazfilmów sensacyjnych i dreszczowców z drugiej świadczyo tym, że żyjemy w epoce zdominowanej przez kulturęobrazkową o dość ponurych barwach. Dorzućmy zatemjeszcze jedną wizję, tyle że mobilizującą wyobraźnię, ale zato – zgodnie z powszechną modą w kulturze końca XXwieku – niezbyt radosną.

Wyobraźmy sobie cztery bryły, każda wielkości hoteluMarriott w Warszawie, zbudowane ze sprasowanych…śmieci. W samej tylko stolicy rocznie przybywa tyle od-padów komunalnych, że można z nich uformować czterytakie bryły. Wysypiska istniejące na obrzeżach miasta są

przepełnione. W tej sytuacji jużniedługo śmieci będą nas zasypy-wać – i to dosłownie.

Podobnie jest we wszystkichwiększych miastach w Polsce. Zda-niem władz wielu z nich jedynymwyjściem z tej sytuacji jest palenieśmieci w specjalnie budowanychdo tego celu spalarniach. Kilka lattemu ówczesny Główny InspektorOchrony Środowiska, były wicemi-nister Andrzej Walewski, w brakutakowych instalacji upatrywałprzyczyn, dla których w wielu za-kładach systemem gospodarczym– w sposób groźny dla środowiskai zdrowia ludzi – spala się wytwa-rzane przez nie niebezpieczne od-pady. MOŚZNiL również odnosi

się życzliwie do tej formy utylizacji odpadów i gotowe jestwspierać finansowo każdego, kto zechce się tym zająć.

Zdaniem ekologów zwolennikom takich inwestycji op-tymizm przesłania wizję zniszczeń, jakich świadkami sąmieszkańcy miast zachodnich, obok których – w absolut-nej nieświadomości skutków – jakiś czas temu wybudowa-no takie

FABRYKI DYMU, POPIOŁU I ŻUŻLU,bowiem spalarnia nie likwiduje problemu śmieci. Po spa-leniu jednej tony odpadów zostaje ponad 300 kg substan-cji stałych i 700 litrów zanieczyszczonej wody, które – zewzględu na zawarte w nich dioksyny i inne trucizny – nietylko nie nadają się do dalszego użycia, ale już samo ichskładowanie wymaga zachowania szczególnych warunkówbezpieczeństwa.

W trakcie spalania do atmosfery przedostają się trującedymy i pyły, których nie są w stanie zatrzymać nawetnajlepsze filtry. Przykładem jest spalarnia w pobliżu fran-cuskiego miasta Cenon, która – według doniesień ekolo-gów – emituje codziennie mimo najnowocześniejszychzabezpieczeń między innymi 2,6 tony kwasu pruskiego,19,2 kg cynku, 3 kg ołowiu, 1,3 kg srebra oraz 0,8 kg kadmu.

14 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 16: Nexus 08

Widok spalarni śmieci przy ul. Zabranieckiej w Warszawie.

W wielu rejonach świata, między innymi w prowincjiOntario w Kanadzie oraz w części Australii, obowiązujezakaz budowania spalarni. Ministerstwo Ochrony Środo-wiska w Ontario, argumentując swoją decyzję wydaną jużw roku 1991, pozwoliło sobie między innymi na takie otostwierdzenie: „Spalanie to ekologiczne kuglarstwo tworzą-ce iluzję, że odpady znikają, podczas gdy w rzeczywistościpojawiają się znowu w innych i często bardziej szkod-liwych postaciach”.

Ruchy społeczne w Austrii, Holandii, Niemczech, Wie-lkiej Brytanii i innych państwach Europy Zachodniejskutecznie bronią się przed tymi inwestycjami. W tejsytuacji Zachód próbuje sprzedać ten pomysł EuropieWschodniej, zapewniając sobie w ten sposób zyski z eks-ploatacji i jednocześnie możliwość pozbywania się nanaszym terenie własnych śmieci, których nie wolno tampalić lub też koszty z tym związane są tam zbyt wysokie.

W Polsce już istnieje spora liczba na ogół lokalnych lubwewnątrzzakładowych spalarni odpadków – np. przy nie-których szpitalach – i planuje się wybudowanie w najbliż-szym czasie kilku następnych o większym zasięgu i przepu-stowości. Wszystkie wywołują ostry sprzeciw środowiskekologicznych. Szczególne emocje wzbudza

OBIEKT PRZY UL. ZABRANIECKIEJ W WARSZAWIE– w zasadzie już prawie całkowicie wybudowany. Z infor-macji uzyskanych w Biurze Obsługi Ruchu Ekologicznegowynika, że jest to inwestycja zaplanowana i zrealizowanawbrew obowiązującej ustawie mówiącej, że tego typuobiekty mogą powstawać poza obrębem miasta. Rzeczonaspalarnia jest usytuowana 200 metrów od Zakładu Karne-go dla kobiet (czyżby był to sposób na resocjalizację czy teżpoprawę danych statystycznych dotyczących praworządno-ści?), 500 metrów od osiedla Olszynka Grochowska oraz1200 metrów od Osiedla Młodych i szpitala – w miejscuo przewadze niekorzystnego dla dzielnicy kierunku wiatru.

Inwestorem jest spółka System Eko, w której 51 pro-cent udziałów należy do władz miasta a 49 do trzech firmwłoskich. Według danych opublikowanych w prasie co-dziennej w roku 1996 spalarnia miała kosztować 150 mlnzł. Pożyczki w wysokości 20 mln zł udzielił rząd włoski,a pod jej zastaw władze Warszawy dały 9 budowli, międzyinnymi Pałac Kultury i Nauki i Błękitny Wieżowiec przyPlacu Bankowym – wszystkie wycenione grubo poniżejswojej wartości. Np. Błękitny Wieżowiec warty był dlaWłochów tylko 9 mln zł. Informacji o zastawie niktoficjalnie nie potwierdził, ale też nikt jej wtedy – trzy latatemu – nie zdementował, choć i o tym pisała prasacodzienna.

Czy suma 150 mln zł jest nadal aktualna? Nie wiado-mo. Obecnie nie można od nikogo uzyskać nawet orien-tacyjnych danych na ten temat. Podczas przeprowadzonejwe wrześniu bieżącego roku rozmowy telefonicznej przed-stawicielka władz miasta zajmująca się sprawami inwes-tycji nie potrafiła podać nazw firm będących udziałowcamispółki, tłumacząc się „niedawnymi przekształceniamiw ramach ich struktur”; zaprzeczyła natomiast, jakobyistniał obecnie jakikolwiek zastaw z tytułu kredytu zaciąg-niętego u Włochów. Potwierdziła tylko, że część wszyst-kich kredytów będących zadłużeniem inwestora pochodziz Banku Włoskiego. Zaznaczyła też, że obiekt nie jestspalarnią, ale zakładem utylizacji, który ma przynieśćstolicy wiele dobrego, a palenie odpadów jest tylko jednąz form jego działalności. Warto zwrócić uwagę na teargumenty, bo podobnych używają w zasadzie wszyscyinwestorzy planujący budowę spalarni.

Obecny prezes spółki System Eko, Andrzej Bochiński,twierdzi, że kredyt zaciągnięty we Włoszech, opiewający– wbrew wcześniejszym informacjom – na sumę ponad 30mln zł, jest sukcesywnie spłacany. Tu trzeba dodać, że jakzwykle odbywa się to z naszych podatków – bo jakże byinaczej – i proces ten ma trwać (tu znów informacja niepotwierdzona, ale i nie zdementowana) w sumie przez…20 lat!

Zarząd spółki System Eko twierdzi, że spalarnia… och,proszę wybaczyć… zakład utylizacji „Zabraniecka” będziespełniać najsurowsze normy europejskie przewidziane dlatego typu obiektów. Tymczasem… „Jeszcze niedawno nieistniały jednolite normy UE dotyczące obecności dioksynw środowisku” – mówi Jarema Dubiel z Biura ObsługiRuchu Ekologicznego. „W kilku z nich, między innymiw Niemczech, Holandii i Szwecji, dopuszczalnym ichstężeniem uznanym za jeszcze bezpieczne dla zdrowia jest

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 15

Page 17: Nexus 08

Biuro Obsługi RuchuEkologicznego poprosiłoCentralę Greenpeace’u

o sprawdzenie wiarygodnościwłoskich udziałowców spółki

System Eko. „Zieloni”z Włoch odmówili jednak,

twierdząc, że cała gospodarkaodpadami we Włoszech jestkontrolowana przez mafię.

0,1 ng/m3 powietrza” (1 ng, czyli 1 nanogram, to jednamiliardowa część grama). Ta wielkość jest uznawana zanormę UE. Jak zatem w świetle powyższych danychpotraktować wstępne założenia – zaakceptowane przezekspertów z MOŚZNiL! – w myśl których dla spalarniprzy ul. Zabranieckiej planowano normę 0,1 mg/m3, czy-li… 1 000 razy wyższą od uznanej na Zachodzie za dopusz-czalną?

Na marginesie – przy okazji niedawnego szumu wokółżywności skażonej dioksynami – dodajmy, że zachodnia(niemiecka) norma wynosi 5 pg/kg substancji przeznaczo-nej do spożycia (1 pg, czyli 1 pikogram, to jedna bilionowaczęść grama).

Zdaniem Jaremy Dubiela projekt spalarni „nie oferujeżadnej sensownej propozycji takiego zabezpieczenia po-wstających hałd żużlu ani ścieków z urządzeń zapylają-cych, aby nie zatruwały wód gruntowych i gleby”. Jesienią1995 roku ówczesny prezes firmy System Eko, EmilMalisz, w wywiadzie dla Warszawskiego Ośrodka Telewi-zyjnego wyznał, że odpady z żużlu i popiołu będą jednymz surowców do produkcji… kostki chodnikowej. Nato-miast woda nie będzie oczyszczana. Do tej pory nic niewskazuje na to, aby coś się zmieniło w tej sprawie.Ekolodzy twierdzą, że najprawdopodobniej odpady stałebędą przewożone przez miasto i składowane na wysypiskubez zabezpieczeń, a woda odprowadzana do Wisły.

Ekologów niepokoi również fakt, że nie planuje sięstałego monitoringu produktówspalania. W naszej polskiej rzeczy-wistości nie ma zresztą możliwościrobienia wiarygodnych badań tegotypu, albowiem żadna rodzima in-stytucja nie dysponuje wystarcza-jącej klasy aparaturą gwarantującądokładność pomiarów. Politechni-ka w Krakowie – posiadająca urzą-dzenia uznawane przez ekologówza niewystarczająco dokładne– jest monopolistą w tej dziedziniei za swoje usługi dyktuje tak wyso-kie ceny, że żadnej organizacji po-zarządowej – a tylko takie są zain-teresowane rzetelnym monitorin-giem – nie stać na stałe prowadzenie analizy składudymów, żużlu i popiołu.

Biuro Obsługi Ruchu Ekologicznego poprosiło Cent-ralę Greenpeace’u o sprawdzenie wiarygodności włoskichudziałowców spółki System Eko. „Zieloni” z Włoch od-mówili jednak, twierdząc, że cała

GOSPODARKA ODPADAMI WE WŁOSZECHjest kontrolowana przez mafię.

Nieco większy sukces w tej dziedzinie odnieśli działa-cze Ogólnopolskiego Towarzystwa ZagospodarowaniaOdpadów „3R”, którzy z Greenpeace International otrzy-mali całą historię „przestępczej działalności włoskiej firmyThermoselect”, która za pośrednictwem innej włoskiejfirmy, CO.GE.S., jeszcze niedawno zamierzała zbudowaćspalarnię odpadów w Zgierzu pod Łodzią. Greenpeaceotrzymał informacje z prokuratury w Verbanii we Wło-szech, gdzie znajduje się pilotowy zakład Thermoselectu.Wynika z nich, że próbując zbudować spalarnie we Wło-szech i Szwajcarii dyrekcja firmy wielokrotnie łamałaprawo, między innymi uciekając się do przekupstwa luburuchamiania zakładów bez zezwolenia. Za swoją działal-ność członkowie zarządu firmy byli kilka razy skazywani

na kary pozbawienia wolności. Greenpeace informuje teżo kilku groźnych awariach w spalarniach Thermoselectu.Na podstawie wspomnianych materiałów nadesłanychprzez Greenpeace International „przestępcza działalnośćwłoskiej firmy Thermoselect” została szczegółowo opisanawiosną 1996 roku w Magazynie Społeczno-ekologicznymZielona Łódź wydawanym wówczas przez Międzyuczel-niane Lobby Ekologiczne w Łodzi.

W batalii – ostatecznie wygranej przez ekologów – OT-ZO zwróciło uwagę na to, że Zarząd Miasta Zgierzapodjął decyzję o współpracy z pośrednikiem Thermoselec-tu, firmą CO.GE.S., mimo iż spośród 11 ofert, jakiezgłoszono do przetargu na utylizację odpadów komunal-nych i przemysłowych, ta była relatywnie najdroższa i naj-mniej dostosowana do potrzeb miasta. Z planów wynikałobowiem, że wydajność spalarni dwa razy przekraczałabyilość odpadów powstających na terenie Zgierza. Dla uza-sadnienia sensu istnienia obiektu, śmieci byłyby więcsprowadzane z Łodzi, a odpady niebezpieczne nawetz terenu całej Polski.

Na ten aspekt sprawy ekolodzy zwracają uwagę w od-niesieniu do każdej tego typu inwestycji. Twierdzą, żepowstawanie spalarni będzie miało

DEMORALIZUJĄCY WPŁYW NA SPOŁECZEŃSTWO– przedsiębiorcy nie będą szukać rozwiązań produkcyj-nych w tzw. czystych technologiach obliczonych na mini-

malną ilość odpadów i opakowańjednorazowych, a obywatele za-miast zmniejszać ilość wyrzuca-nych śmieci i je segregować, po-czują się upoważnieni do przezna-czania na śmietnik dowolnej ichilości. Nie chcąc do tego dopuścić,Społeczny Instytut Ekologicznyzaskarżył sprawę spalarni „Zabra-niecka” do Najwyższego Sądu Ad-ministracyjnego, uzasadniając swo-je stanowisko tym, że plan jej bu-dowy jest niezgodny z Ustawą z 31stycznia 1980 roku O Ochroniei Kształtowaniu Środowiska. 23 lu-tego 1996 roku NSA odrzucił skar-

gę, twierdząc, że lokalizacja jest zgodna z Ustawą o Plano-waniu Przestrzennym. Na tej podstawie 31 maja 1996 rokuówczesny wiceburmistrz gminy Warszawa Targówek, Ja-nusz Janik, podpisał w imieniu rejonu zezwolenie nabudowę spalarni. Opierając się na nieścisłościach naszegoustawodawstwa i na istnieniu przepisów wzajemnie sięwykluczających, co wynikło między innymi z braku noweli-zacji Ustawy o Ochronie i Kształtowaniu Środowiska, SIEzaskarżył do wojewody powyższe zezwolenie. Niestetyi tym razem lobby prospalarniowe okazało się silniejsze.W tej sytuacji 14 lutego 1997 roku odbyło się

REFERENDUM GMINNE,w którym wzięło udział 26 procent mieszkańców dzielnicyTargówek – bezpośrednich sąsiadów jeszcze wtedy przy-szłej spalarni. Była to jednak liczba o 4 procent za niska,aby – zgodnie z obowiązującym prawem – uznać referen-dum za ważne. Nie pomogła argumentacja, że większośćjego uczestników głosowała przeciwko inwestycji.

Z powodu stwierdzenia licznych nieprawidłowości pro-ceduralnych Grupa Inicjatywna mieszkańców zaskarżyłado sądu sposób przeprowadzenia referendum przezUrząd Gminy Targówek. Po odrzuceniu pozwu przez Sąd

16 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 18: Nexus 08

Mimo tylu sprzecznościi zagrożeń, o których

społeczeństwo nie jestinformowane, spalarnia przy

ul. Zabranieckiej zostaławybudowana. Jednym

z dotychczasowych sukcesówopozycji jest to, że SystemEko został zobowiązany do

przestrzegania normobowiązujących w państwach

UE.

I Instancji i odwołaniu się od tej decyzji do wyższejinstancji Sąd Apelacyjny wydał orzeczenie nakazującepowtórzenie referendum. Jego termin wyznaczono na 14czerwca 1998 roku.

Tym razem dzięki działaniom Koalicji Na Rzecz Refe-rendum powstałej z inicjatywy mieszkańców dzielnicy za-interesowanie głosowaniem było tak duże, że jego wynikwydawał się być przesądzony. Przedwczesna radość „Zie-lonych” zgasła 4 czerwca, kiedy to Wojewoda Warszawskiwydał „Rozstrzygnięcie nadzorcze” zakazujące powtórze-nia referendum. W uzasadnieniu decyzji powołano się naustawy: z 8 marca 1990 roku o samorządzie terytorialnym(Dz.U. nr 13 z 1996 r., poz. 74 z późn. zm.) i z 11października 1991 roku o referendum gminnym (Dz.U. nr84 z 1991 r., poz. 386). Artykuł 1 ust. 1 tej drugiej mówimiędzy innymi: „w referendummieszkańcy wyrażają w drodzegłosowania swoją wolę co do spo-sobu rozstrzygnięcia sprawy”,z czego zdaniem Wojewody War-szawskiego wynika, „że przedmio-tem referendum mogą być tylkotakie ważne dla gminy sprawy,które należą do jej zadań i któremogą być rozstrzygane przez or-gany gminy”. Tymczasem „budo-wa Zakładu Utylizacji stałych od-padów komunalnych przy ul. Za-branieckiej należy do zakresudziałania m.st. Warszawy…”

Z tej argumentacji wynika jas-no, że co miasto stołeczne posta-nowi, gmina musi uznać, czyli „cowolno wojewodzie, to… itd.” Swoja drogą zastanawiającejest, dlaczego z takiej logicznej i mocnej podpórki nieskorzystano przed referendum, jakie w podobnej sprawieodbyło się pięć miesięcy wcześniej, 4 stycznia, w Brwino-wie pod Warszawą, a które przyniosło – ciężko wywalczo-ne, ale jednak – zwycięstwo przeciwników spalarni. Czyż-by przed jego przeprowadzeniem zwolennicy tych inwesty-cji byli tak pewni sukcesu, że dopiero po tym doświadcze-niu zaczęli szukać na siłę podpórki w naszym ustawodaws-twie? – nieźle zagmatwanym i dającym możliwość różnejinterpretacji przepisów dotyczących określonych spraw.Warszawa nie mogła popełnić „błędu” Brwinowa.

ZWYCIĘSTWO ORĘDOWNIKÓW SPALARNIprzypieczętował artykuł „Agatha Christie a tajemnicaspalarni”, jaki 10 czerwca 1998 roku opublikował CzasWarszawski, pod którym podpisał się prezydent Warszawy,Marcin Święcicki. W tekście można przeczytać międzyinnymi twierdzenie, że emisja dioksyn ma miejsce w sytua-cji, „gdy spalanie odbywa się przy zbyt niskiej temperatu-rze i zbyt małym dostępie tlenu”. Jednocześnie Pan Prezy-dent zapewnia, że na Zabranieckiej temperatura i dopływtlenu będą odpowiednie. Jest to wyraźna sugestia, żespalarnia nie będzie emitowała w ogóle dioksyn? „Nawetnajbardziej sprzedajni naukowcy nie odważyli się jakdotychczas tak twierdzić” – komentuje ten wniosek Jare-ma Dubiel na łamach wydawanego przez Społeczny In-stytut Ekologiczny Biuletynu Niecodziennego z sierpnia1998 roku.

Swoją drogą Prezydent Warszawy mógłby wykazać sięwiększym zaufaniem względem autorów (a może po pros-tu znajomością treści) raportu Państwowej InspekcjiOchrony Środowiska z 1994 roku zatytułowanego „Diok-

syny – Ocena zagrożeń środowiska naturalnego orazmetody ich wykrywania”, który powstał w WojskowymInstytucie Chemii i Radiometrii. Na 17 stronie tegoopracowania czytamy, że „…nie ma takiego sposobuprzeprowadzenia procesu spalania substancji organicz-nych w obecności atomów chloru, aby nie tworzyły siędioksyny”. Czy Prezydent Warszawy zamierza zaprzeczaćtemu, że substancje spalane na Zabranieckiej czy w jakiej-kolwiek innej spalarni będą zawierały chlor? Przecież toby przeczyło jednemu z głównych celów powstawaniatakich inwestycji.

Trzy strony wcześniej we wspomnianym raporcie jestbardzo ważne zdanie stanowiące komentarz do optymiz-mu, z jakim Marcin Święcicki napisał w swoim artykuleo warunkach termicznych, które mają być przestrzegane

na Zabranieckiej. „Chlorodioksy-ny i furany tworzą się w bardzoszerokim zakresie temperaturw procesach spalania od około400 °C do około 1 400 °C, a zaok-ludowane na cząstkach popiołówsą w praktyce termicznie nieznisz-czalne nawet powyżej 1 400 °C”.

Mimo tylu sprzeczności i za-grożeń, o których społeczeństwonie jest informowane, spalarniaprzy ul. Zabranieckiej została wy-budowana. Jednym z dotychczaso-wych sukcesów opozycji jest to, żeSystem Eko został zobowiązany doprzestrzegania norm obowiązują-cych w państwach UE.

Mimo porażki w tej tak pre-stiżowej dla środowiska ekologów sprawie

„ZIELONI” NIE DAJĄ ZA WYGRANĄ.1 czerwca 1999 roku Sekcja Antyspalarniowa SpołecznegoInstytutu Ekologicznego wydała opublikowane w Biulety-nie Niecodziennym oświadczenie, w którym między innyminie wyraża zgody na:

a) palenie nie posortowanych odpadów komunalnych(zawierających np. PCW),

b) palenie odpadów przemysłowych,c) spuszczanie ścieków do Wisły,d) używanie popiołów i żużli do budowy dróg i ele-

mentów budowlanych.

Czwartą pozycję wskazane jest uzupełnić o tzw. renatu-ralizację terenu, co polega na zasypywaniu żużlem i popio-łem dołów i dziur w ziemi powstałych w wyniku np.czerpania piachu i gliny w celach budowlanych lub przemy-słowych. Do tej pory takie było przeznaczenie sporej częściżużlu pochodzącego np. z hut i elektrociepłowni, co dajesię zauważyć dość często w naszej „krajobrazowej” (odsłów: obraza kraju?) rzeczywistości. Istnieje podejrzenie,że teraz i żużel ze spalarni znajdzie takie zastosowanie.

„Zieloni” nie poddają się ani w sprawie Targówka, anitym bardziej w innych podobnych, choć parcie lobbyspalarniowego jest coraz silniejsze, a sposoby działaniacoraz bardziej wymyślne. Przykładem niech będą

„PODCHODY” FSO DAEWOO– firmy bądź co bądź znanej ze zupełnie innej działalnościniż utylizacja odpadów. Kilka lat temu zarząd spółkipostanowił wybudować spalarnię niebezpiecznych odpa-

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 17

Page 19: Nexus 08

CHEMICZNE SMUGI – TRUCIZNA SPADAJĄCA Z NIEBAdokończenie ze strony 12

Tymczasem Centers for Desease Control w Atlanciew stanie Georgia proszą Amerykanów o udział w ogólno-krajowej akcji śledzenia i badania rozprzestrzeniania się„grypy” poprzez dzwonienie pod numer 1-800-I-Got-Flu.Kandydaci, którzy chcą zakwalifikować się do badań,muszą mieć określone objawy w określonym czasie i mu-szą mieszkać w promieniu 35 mil (56 km) od centrumrozprzestrzeniania się choroby. W ramach testów wykony-wane są pięciokrotnie badania krwi, zaś całość badań trwaznacznie dłużej od normalnego okresu trwania grypy.

Zainteresowanych informuję, że nadal badam tę spra-wę.�

O autorze:William Thomas jest niezależnym, wielokrotnie nagradzanym

dziennikarzem i producentem programów dokumentarnych,specjalizującym się w tematyce ochrony środowiska. Ten wete-ran marynarki wojennej jest jednocześnie długoletnim działa-czem ruchu na rzecz pokoju i ochrony środowiska. Mieszkaw kanadyjskiej Kolumbii Brytyjskiej. Jest współzałożycielemi współpracownikiem Gulf Environment Emergency ResponceTeam (Zespół Pogotowia Ochrony Środowiska Zatoki Perskiej),który pomagał w oczyszczaniu Kuwejtu po wojnie w Zatoce

Perskiej. Jest autorem książki Scorched Earth: The Military’sAssault on the Environment and Bringing the War Home (SpalonaZiemia – wojskowy atak na środowisko i sprowadzenie wojny dodomu) opisującej następstwa wojny chemicznej prowadzonejw Zatoce Perskiej.

Przełożył Jerzy FlorczykowskiPrzypisy:

1. Skrót od Federal Aviation Administration (Federalny Urząd Lotnict-wa) – amerykańska agenda rządowa zarządzająca całością ruchu lotniczegona terenie USA. – Przyp. tłum.

2. Aktywny Program Badania Emisji Promieniowania Wysokiej Częstot-liwości.

3. Agencja informacyjna zajmująca się głównie wiadomościami na tema-ty związane z ochroną środowiska. – Przyp. tłum.

4. Agencja Bezpieczeństwa Narodowego. – Przyp. red.5. Centra Chorób Zakaźnych (odpowiedniki polskich stacji sanitarno-

epidemiologicznych). – Przyp. red.6. Pismo poświęcone tematyce BHP. – Przyp. tłum.7. Skrzyżowanie na Manhattanie w Nowym Jorku od dawna traktowane

jako środek dzielnicy rozrywkowej i jednocześnie miejsce, w którymNowojorczycy spotykają się podczas Sylwestra. – Przyp. tłum.

Inne źródła:• BBC (doniesienie z 14 stycznia 1999): ‹http://news.bbc.co.uk/hi/en-

glish/health/newsid247000/247718.stm›.• Strona internetowa Environment News Service: ‹www.ens-news.com›.• USAF WX MOD: ‹www.au.af.mil/au/2025/›.

dów na terenie fabryki samochodów osobowych usytuowa-nej na warszawskim Żeraniu – w bezpośrednim sąsiedzt-wie licznych instytucji i zakładów pracy oraz dużegoosiedla mieszkaniowego.

Po ogłoszeniu tego planu napłynęły oferty ze 126warszawskich i okolicznych firm gotowych skorzystać z no-wych usług FSO, które wbrew ewentualnym przypusz-czeniom nie byłyby uboczną działalnością polskiej filiikoreańskiego koncernu. Jak wyliczyli – i swoimi oblicze-niami pochwalili się ekologom – niezależni od Daewooekonomiści, zyski z palenia niebezpiecznych odpadówprzewyższyłyby dochody ze sprzedaży samochodów! Sma-kowity kąsek finansowy, ale tym razem jednak wygraliekolodzy i w 1998 roku odstąpiono od budowy spalarni naŻeraniu, co nie znaczy, że zrezygnowano z planów po-szerzenia oferty firmy o tego typu działalność. JaremaDubiel, powołując się na informacje uzyskane od dzien-nikarza Gazety Wyborczej, mówi, że FSO szykuje się dozrealizowania inwestycji w Radomiu.

Prób uraczenia nas fabrykami dioksyn i furanów jestwięcej. Jedną z nich podejmuje pod Zakroczymiem, kilka-dziesiąt kilometrów na północny zachód od Warszawy,firma Karolex. Zieloni z BORE przypuszczają, że jest tosztuczny twór znanej firmy „śmieciarskiej” Lobbe. Gdypróbowali dowiedzieć się czegoś o rodowodzie Karolexu,okazało się, że dokumenty rejestracyjne zginęły z ar-chiwum odnośnego urzędu. Innym pomysłem jest EkoJedlanka – Zakład Recyklizacji, Unieszkodliwiania i Skła-dowania Odpadów Stałych w Jedlance niedaleko StoczkaŁukowskiego. Pod tym pozornie niewinnym, a nawetobiecującym gospodarowanie surowcami wtórnymi, szyl-dem kryje się spalarnia niebezpiecznych odpadów, cowynika z dokumentacji przedstawionej do zatwierdzeniaprzez MOŚZNiL.

Na obie powyższe inwestycje dodatkowy cień rzucafakt, iż ich realizacja przewidywana jest w rejonachwybitnie rolniczych. Jak tak dalej pójdzie, protestacyjneakcje rolniczej „Samoobrony” znajdą wkrótce jeszczejedno uzasadnienie, a my – społeczeństwo mieszczuchówi coraz bardziej zurbanizowanych mieszkańców wsi, którzy

zapominają powoli, czym jest natura – będziemy dawalisię dzielić czynnikom opiniotwórczym na grupy zwolen-ników i przeciwników. Tylko przytruci dioksynami i ogłu-pieni szumem informacyjnym nie będziemy potrafili do-strzec, za czym lub przeciwko czemu się tak naprawdęopowiadamy.

Podobno najlepiej jest uczyć się na cudzych błędach.Na razie zwolennicy palenia śmieci jeżdżą na krótkiekursy zagraniczne i wracają po nich z jeszcze większymentuzjazmem, który osłabnie wraz z siłami witalnymidopiero za parę lat. Ekolodzy proponują zatem wysyłaćorędowników budowania spalarni na co najmniej kilku-miesięczne delegacje do państw ościennych, aby trochędłużej pomieszkali w pobliżu obiektów ich pożądania. Napewno wrócą odmienieni i jeśli zdrowie im jeszcze po-zwoli, zaczną propagować rozwiązania, których uczą eko-lodzy, czyli czyste technologie, segregację odpadkówi w miarę możliwości ich ponowny przerób.�

O autorze:Artur Lasoń jest muzykiem, dziennikarzem, wykładowcą te-

chnik medytacyjnych i ekologii umysłu w szkołach psychotroni-cznych. W życiu codziennym – w miarę możliwości i wiedzy– praktykuje i upowszechnia zdrowy styl życia w poszanowaniuzasad natury i w oparciu o proekologiczną świadomość. Jakomuzyk tworzy i wykonuje ambientalną muzykę komputerowąo klimacie ilustracyjno-relaksacyjno-medytacyjnym, z której czę-sto korzysta podczas wykładów ze wspomnianych dyscyplin,łącząc w ten sposób swoją osobą kulturę i sztukę duchową.Mówi się o nim, że jest mistykiem, który mocno stąpa po ziemi.

Uwaga:Źródła informacji nie wymienione w tekście: dwutygodnik

Środowiska i miesięcznik Wegetariański Świat.

Powyższy tekst jest uaktualnioną i w związku z tym poszerzo-ną wersją artykułu, jaki został przygotowany jesienią 1996 rokudla tygodnika Polityka. Do jego wydrukowania jednak nie doszło,bo dziennikarz, który podjął się pilotowania publikacji, zapoznaw-szy się z jego treścią uznał, że „nie widzi w tym żadnej sprawy”!?

18 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 20: Nexus 08

Aby utrzymać skóręw należytym zdrowiu

oraz umożliwić jejregenerację, należy

odżywiać ją nietylko wewnętrznie

spożywającodpowiednieprodukty, ale

również zewnętrznienakładając na nią

odpowiedniesubstancjepokarmowewytwarzane

z naturalnychproduktów

żywnościowych.

Maurice J. Czarniak1999

Czarniak Pharmaceuticals Pty Ltd8/71 Manning RoadManning, WA 6152

Australiatel: +61 (0)8 9450 4180fax: +61 (0)8 9349 0596

E-mail: [email protected]

T o, co tu przedstawiam, zostanie z pewnością przez wielu zaakceptowane albowyśmiane i odrzucone jako niedorzeczność. Żadna z tych reakcji nie zdziwi

mnie, ponieważ są one typowe dla ludzi. Ja również tak reagowałem, dopókinie zrozumiałem, że wszystko, każdy żywa istota, jest przejawem nieskoń-czoności i wymaga szacunku oraz zrozumienia.

Moja życiowa przygoda rozpoczęła się w kuchni. Żywność fascynowałamnie od najwcześniejszych lat, ale nie rozumiałem jeszcze wtedy, jak towpłynie na moje życie, dopóki nie ukończyłem farmacji. Za namową mojejmatki zabrałem się do opracowania kremu do skóry, który wyleczyłby jejmocno zniszczone ręce. Będąc inteligentnym, świeżo dyplomowanym absol-wentem, po prostu zmieszałem razem różne składniki, aby dostarczyć jejwielofunkcyjnego preparatu, jednak to podejście zostało przyjęte przez niąz dezaprobatą. Była mocno zawiedziona, jako że oczekiwała nowego podejścia,które zapewniłoby skórze naturalną regenerację i powrót do zdrowia.

Wyzwanie to wymagało stworzenia odpowiedniego preparatu, najlepiejkremu, który zawierałby świeże jajka. Wydawało się, że moja babcia, doświad-czona fryzjerka, opracowała stosowny środek, który nadawał się nie tylko doregeneracji skóry rąk, ale również włosów. Niestety, moja babcia umarłazabierając jego recepturę ze sobą do grobu. Próbując stworzyć ten nadzwyczaj-ny produkt musiałem polegać na swojej intuicji, umiejętności obserwacjii interwencji siły wyższej.

Po dwóch latach eksperymentów powstał Healfas NMF. Był on połącze-niem świeżych jaj, olejów z orzechów, cukrów i tłuszczy zawartych w specjalnieopracowanym roztworze umożliwiającym skuteczne działanie wszystkich wspo-mnianych składników, zwłaszcza odżywczych. Były to czynniki aktywne, któretchnęły życie w tę martwą bez nich recepturę.

Końcowy produkt był w zasadzie pożywieniem ze wszystkimi jego cechami.Nazwa „Healfas” powstała z połączenia angielskiego słowa „heal” (uzdrawiać)z łacińskim słowem „fas” oznaczającym „prawo boskie” lub „prawo naturalne”– w tym przypadku odnoszące się do leczenia, i to nie wymuszonego, alenaturalnego uleczenia. Litery „NMF” oznaczają z kolei „natural mendingfactors” (naturalne czynniki naprawcze). Healfas NMF jest więc naturalnymczynnikiem regeneracyjnym.

W końcu moja matka była zadowolona – nawet nie zdawałem sobie sprawy,jak bardzo ją uszczęśliwiłem. Będąc bardzo dociekliwą kobietą, eksperymen-towała stosując ten preparat we wszelkiego rodzaju przypadkach skaleczeń,otarć, oparzeń i infekcji, a także na zmarszczki i do wzmocnienia paznokci orazwłosów. W wyniku tych prób stwierdziła, że jest on wspaniały. Nie brałem tegowszystkiego poważnie, ponieważ wydawało mi się to jedynie mającymi wspie-rać mnie opowieściami dumnej matki.

Kilka lat później znalazłem się służbowo w nadmorskim mieście Yancheppołożonym około 60 minut jazdy samochodem na północ od Perth słynącegoz langust, przemysłu rybnego i Atlantydzkiego Parku Morskiego (AtlantisMarine Park). Za namową mojej matki zaprojektowałem prostą nalepkę naten preparat i zacząłem sprzedawać go w mojej aptece. Klienci przyjęli goz zainteresowaniem i wkrótce zacząłem otrzymywać na jego temat pochlebneopinie.

Opowieści mówiące o wyleczeniu zapaleń skóry, egzem, łuszczycy, od-parzeń u niemowląt, półpaśca, opryszczki, owrzodzeń w przebiegu cukrzycy,oparzeń (nawet częściowych II stopnia), w tym słonecznych, jak równieżo przyspieszonym wzroście paznokci i włosów u kobiet i zwierząt (psów, koni,kotów), a nawet ograniczeniu wzrostu pewnych nowotworów skóry, napływałyniemal codziennie. W niedzielnym wydaniu miejscowej gazety zamieszczonowkrótce artykuł opisujący moje odkrycie. Informację tę powtórzyła nawetlokalna stacja telewizyjna.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 19

Page 21: Nexus 08

Składniki odżywcze biorące udział w gojeniu się ran.

Składnik odżywczy Czynnik aktywny Udział w gojeniu się ran

• Potrzebne do ponownego unaczynienia, tworzenia limfocytów, proliferacjifibroblastów, syntezy kolagenu i przebudowy rany.

BiałkaAminokwasy

• Wymagane do pewnych reakcji odbywających się za pośrednictwemkomórek włączając w to fagocytozę i wewnątrzkomórkowe zabijanie bakterii.

Albuminy• Zapobiegają wtórnemu obrzękowi rany spowodowanemu niskimciśnieniem onkotycznym surowicy.

• Potrzebna do zapewnienia wymagań energetycznych leukocytówWęglowodany Glukoza

i fibroblastów w celu hamowania infekcji w ranie.

Nienasycone kwasy tłuszczowe • Służą jako bloki budulcowe dla prostaglandyn, które regulują metabolizm,a. Linolowy stany zapalne i krążenie.

Tłuszczeb. Linolenowy • Są składnikami trójglicerydów i kwasów tłuszczowych błon komórkowychc. Arachidonowy i wewnątrzkomórkowych.

• Bierze udział w hydroksylacji proliny i lizyny w syntezie kolagenu.Wspomaga formowanie się kapilarów i zmniejsza ich kruchość.

Kwas askorbinowy (wit. C)• Jest niezbędnym składnikiem komplementu funkcjonującego w reakcjachimmunologicznych i zwiększa obronę przed infekcją.

Kompleks B • Działa jako koenzym w systemie enzymatycznym.

Pirydoksyna, kwasy pantotenowy• Konieczne do tworzenia przeciwciał i funkcjonowania białych ciałek krwi.

i foliowy

• Zwiększa epitelializację błon komórkowych.

• Zwiększa szybkość syntezy kolagenu i powstawanie sieci z nowoWitaminy A

uformowanego kolagenu.

• Antagonizuje hamujące działanie glukokortykoidów na błony komórkowe.

• Konieczna do wchłaniania, transportu i metabolizmu wapnia.D

• Pośrednio wpływa na metabolizm fosforu.

• Nie znane specyficzne działanie. Może być ważna w przypadku niedoboruE

niezbędnych kwasów tłuszczowych.

• Potrzebna do syntezy protrombiny i czynników krzepliwości VII, IX i X.K

• Konieczna do syntezy białka wiążącego wapń.

• Stabilizuje błony komórkowe.

Cynk • Potrzebny do mitozy komórek i proliferacji komórek w procesie gojeniarany.

• Potrzebne do hydroksylacji proliny i lizyny w syntezie kolagenu.

Pierwiastki mineralne Żelazo • Podnosi bakteriobójczą kwasowość leukocytów.

• Wtórnie, niedobór może spowodować niedostateczny dowóz tlenu do rany.

• Jest integralną częścią enzymu lysyloxidase, który katalizuje formowanie sięMiedź

stabilnej sieci kolagenu.

Nie mogłem już dłużej zachowywać się jak roztarg-niony profesor. Nadszedł najwyższy czas zrozumieć, coodkryłem. Wiedziałem już że:

1. Preparat działał miejscowo poprzez zapewnienietkankom pełnego odżywiania.

2. Preparat działał nie tylko na warstwy powierzch-niowe, ale i na tkanki głębsze, co można wywnioskować napodstawie jego zdolności stymulacji wzrostu włosów i paz-nokci, a także poprawienia stanu rąk pewnego starszegomężczyzny z reumatoidalnym zapaleniem stawów.

3. Preparat wpływał na fizjologię skóry albo zawierałunikalny mechanizm przenoszący.

Wszystkie powyższe informacje były poparte dowoda-mi anegdotycznymi. Moim zadaniem było podanie prawi-dłowego wyjaśnienia wspartego dowodami, że preparatprzyspiesza regenerację i zapobiega tworzeniu się tkankibliznowatej.

ODŻYWIANIE A GOJENIE RANWpływ, jaki odżywianie ma na gojenie ran, został

znakomicie opisany w artykułach Bruno (1979) i Schuma-na (1979) zaprezentowanych na sympozjum poświęconymgojeniu ran.

Odkryli oni, że niedożywieni pacjenci i tkanki ichorganizmów są niewydolne zarówno pod względem im-munologicznym, jak i hormonalnym. Gojenie ran po-stępowało bardzo powoli, niekompletnie i dawało w wyni-ku nienormalną regenerację z większą niż normalnieformacją tkanki bliznowatej. W celu uzdrowienia tej sytu-acji postanowili systematycznie dostarczać tkankom wszy-stkie podstawowe składniki odżywcze. Udział każdegoz nich podany jest w poniższej tabeli. Nie brano jednakpod uwagę miejscowego podawania składników odżyw-czych na zranienia skóry.

Idson (1978) odkrył, że uzyskanie wyższej miejscowejkoncentracji witamin w skórze jest możliwe raczej poprzez

20 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 22: Nexus 08

Traktowany jako „czarnycharakter” z uwagi na swojąrolę w powstawaniu choroby

wieńcowej cholesterol jestw rzeczywistości bardzodobroczynną substancją.

ich podawanie miejscowe niż doustne. Witaminy te obe-jmowały A, D2, E i pantenol. W konsekwencji zastosowa-nie tych witamin będzie miało korzystny wpływ na takiestany skóry jak rogowacenie, rybia łuska, zmarszczki,utrata tkanki łącznej i rozstępy.

Następnie odkryto, że niezbędne kwasy tłuszczowei hydrolizaty białkowe również mają korzystny wpływ nafizjologię skóry i stany traumatyczne, takie jak egzema,łuszczyca i zapalenie skóry. Jednakże penetracja skórybyła ograniczona poprzez wielkość cząstek chemicznychi inne własności fizykochemiczne (Johnsen i Chiostri,1978; Johnsen, 1984; Prottey, 1977; Takehara, 1983).

Problemem przy tych wszystkich podejściach było to,że ludzie mieli do czynienia raczej z chemicznie zmienio-nymi stanami niż ze stanami naturalnymi, nie zmieniony-mi, i że w większości badania były prowadzone przez firmyszukające bardziej zysków niż długotrwałych korzyści dlakonsumentów.

Przed Healfas NMF nie było w handlu preparatów,których celem było zapewnienie całkowitego zapotrzebo-wania odżywczego skóry i nadal nie ma takiego preparatu.Wieki temu chłopi europejscy stosowali pewne połączeniażywności do użytku miejscowego, ale miały one bardzokrótki okres przechowywania ze względu na brak środkówkonserwujących.

Krem Healfas dostarcza wszystkiego, czego potrzebujeskóra, a nawet więcej, żeby być zdrową i zdolną doszybkiej regeneracji, niemal bezopóźnienia w rozpoczęciu regene-racji i czasem gojenia zredukowa-nym aż o połowę. Pierwsze oznakiregeneracji występują natych-miast, kiedy tylko po nałożeniupreparatu ustępuje stan zapalny.Jest to ważne, ponieważ zapaleniejest pierwszym etapem procesugojenia i normalnie trwa trzy doczterech dni (Bruno, 1979). Jegocelem jest wywołanie migracji komórek, przepływu krwii odżywienia obszaru. Gwałtowne zredukowanie objawówzapalnych dzięki mechanizmowi sprzężenia zwrotnegosygnalizuje, że wszystkie konieczne cegiełki budowlane sąna miejscu i należy wstrzymać dostawy.

Proces gojenia przebiega w trzech fazach: defensywnej,rekonstrukcyjnej i regeneracyjnej. Ostatnia faza możetrwać do dwóch lat po powstaniu urazu.

Ponieważ Healfas jest wytwarzany ze świeżych jaji oleju z orzechów, zawiera on nie tylko pełne spektrumskładników odżywczych koniecznych dla nowego życia, aletakże podstawowy materiał genetyczny – RNA i DNA– plus różne hormony, enzymy, czynniki wzrostu i chole-sterol. Każdy z tych składników bierze udział w procesiegojenia. Jednak cholesterol wymaga więcej uwagi, podob-nie jak zawierające siarkę aminokwasy.

CHOLESTEROL – DOBROCZYNNA SUBSTANCJATraktowany jako „czarny charakter” z uwagi na swoją

rolę w powstawaniu choroby wieńcowej cholesterol jestw rzeczywistości bardzo dobroczynną substancją. To tylkoludzki sceptycyzm i destrukcyjne podejście uniemożliwiaprawidłowe zrozumienie jego doniosłości.

Cholesterol po raz pierwszy odkrył w roku 1770 w ka-mieniach żółciowych Poulletier de La Salle. Od tego czasuzostał znaleziony praktycznie we wszystkich żywych or-ganizmach – zwierzętach, roślinach i mikroorganizmach.Obecny jest w bakteriach, niebieskozielonych glonach

i grzybach. Został odkryty w wodach Zatoki Meksykańs-kiej i istnieje hipoteza, że wiele składników ropy naftowejpowstało z cholesterolu. Komercyjne źródła cholesteroluobejmują alkohole lanolinowe (ludzie pracujący w prze-twórstwie wełny mają piękną skórę na dłoniach i ramio-nach dzięki kontaktowi z nimi), tłuszcze zwierzęce, olejrybi i rdzenie kręgowe.

Ludzka skóra i łój zawierają dużo cholesterolu. Jegoduże ilości zawiera także tkanka nerwowa i dlatego kobie-ty w ciąży nie powinny unikać jego spożywania, gdyż możeto prowadzić do nieprawidłowego wytwarzania nerwówi dysfunkcji rozwijającego się płodu.

Organizm ludzi ważących 65 kg zawiera około 210gramów cholesterolu, a największa jego ilość znajduje sięw skórze. Cholesterol jest ważnym składnikiem fizjologi-cznym komórek. Jest związany z białkami zewnętrznychbłon, jest koniecznym czynnikiem wzrostowym w komór-kach, a także prekursorem hormonów steroidowychw nadnerczach, jajnikach i jądrach. Jest obecny w paznok-ciach i szkliwie zębów, poza tym zwiększa zawartośćwitaminy D3 w skórze.

Będąc składnikiem produktów stosowanych powierz-chniowo w określonych schorzeniach skóry, cholesteroldziała jako jej czynnik ochronny i leczniczy, uzupełniającw niej swoją zawartość. Wprowadzenie cholesterolu w ilo-ści 1 procenta do oleju z oliwek zwiększa wchłanianieoliwki przez skórę. Cholesterol jest także stosowany w to-

nikach do włosów, podobnie jakbiała, miękka parafina, która nor-malnie pozostaje na powierzchniskóry. Dodanie cholesterolu doparafiny zwiększa jej penetracjęo 33 procenty, co usuwa problemyz powierzchniowym chłodzeniemi hamowaniem pocenia się.

Cholesterol jest szczególnie ak-tywnym czynnikiem, który możeeliminować polimeryzację światła,

co oznacza, że posiada on zdolność filtrowania światłasłonecznego. Zapobiega również powstawaniu rumieniaskóry.

Cholesterol znajduje się w skórze in situ, a skóra tłustazawiera jego wysokie stężenie. Działanie słońca spowalniajego tworzenie, zaś interferencja w proces jego syntezypowoduje suchość i pękanie skóry.

Warstwa tłuszczowa normalnej skóry właściwej po-chodzi z gruczołów naskórka i łojowych. Uważa się, że„bariera” wewnątrz owłosionej warstwy skóry odpowiadaza hamowanie dyfuzji wody. Skuteczność tej bariery w za-trzymywaniu wody zasadniczo zależy od tłuszczów, którezawierają do 90 procent cholesterolu.

Skład tłuszczów w ludzkiej skórze zmienia się odurodzenia do dojrzałości. Stężenie cholesterolu jest niskiew wieku pięciu dni i rośnie do poziomu maksymalnegow wieku od 4 do 8 lat (niektórzy uważają, że w tym okresieżycia skóra jest najpiękniejsza), a następnie między 10 i 15rokiem życia obniża się do poziomu wieku dorosłego.W podeszłym wieku zawartość cholesterolu w skórzegwałtownie spada. Bardzo niski poziom cholesterolu wy-stępuje u łysiejących mężczyzn i kobiet i u osób chorych nałuszczycę, ponadto uważa się, że jest związany z po-wstawaniem rakowatych narośli skóry.

Istnieją opinie, że cholesterol w połączeniu z lecytyną,kwasem linolowym i alkoholem przyczynia się do gojeniaoparzeń, stymuluje wzrost włosów i hamuje rozwój wiru-sów opryszczki.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 21

Page 23: Nexus 08

Bliższe przyjrzenie sięzłożonemu składowiszamponów, pozwala

stwierdzić, że nie służąone jedynie do mycia, ale

również umożliwiająwnikanie do organizmuskładników, które mogą

okazać się dla niektórychosób szkodliwe.

AMINOKWASY EGZOGENNEBariera skórna zawiera również aminokwasy, z których

większość to aminokwasy egzogenne, co oznacza, że mu-szą być one pozyskane z diety, gdyż organizm nie jestw stanie ich syntetyzować. Są to fenyloalanina, walina,treonina, tryptofan, izoleucyna, metionina, lizyna i leucy-na. Dodatkowo u dzieci konieczne są histydyna i arginina.

Arginina jest konieczna do prawidłowego naprawianiafizycznych uszkodzeń ciała u dorosłych. Jest to sztan-darowa pozycja na rynku suplementów, ponieważ posiadazdolność spalania tłuszczu podczas budowy masy mięśnio-wej. Dzięki jej unikalnemu stymulującemu wpływowi nahormon wzrostu, który z kolei wpływa na syntezę białek,stwierdzono, że arginina wpływa pobudzająco na systemimmunologiczny i tworzenie wysoko aktywnych białychciałek. U zwierząt laboratoryjnych zaobserwowano takżejej istotne działanie przeciwnowotworowe.

Aminokwasy zawierające siarkę – cysteina, metioninai tauryna – neutralizują aktywne wolne rodniki, dziękiczemu chronią i zabezpieczają komórki. U zwierząt hodo-wanych na dietach wzbogaconych w te aminokwasy czasżycia wydłuża się dzięki ich udzia-łowi w naprawie DNA i działaniuprzeciwnowotworowemu.

Cysteina stosowana w połącze-niu z kwasem pantotenowym dajebardzo pozytywny efekt u pacjen-tów cierpiących na zapalenie kościi stawów oraz gościec przewlekłypostępujący (reumatoidalne zapa-lenie stawów).

Jak zaobserwowano, cysteinastosowana powierzchniowo popra-wia jakość gojenia do 50 procentw przypadkach takich jak zadraś-nięcia, owrzodzenia żylakowate,owrzodzenia w przebiegu cukrzy-cy, oparzenia, łuszczyca, liszaj pospolity, oraz zwiększatworzenie się i dojrzewanie kolagenu. Podobne wynikibyły notowane w przypadku innych aminokwasów zawie-rających siarkę.

Metionina i tauryna są ważnymi regulatorami w sys-temie nerwowym i mięśniowym w zakresie wzrostu i utrzy-mania właściwego ich stanu.

WCHŁANIANIE SKÓRNEProste pokrycie skóry (to znaczy położenie na niej

pewnego rodzaju nieprzepuszczalnej osłony) nie tylkopodnosi zawartość wody w warstwie rogowej, ale takżezwiększa szybkość przenikania tłuszczolubnych (wodofob-nych) leków. Jak dotąd nie przedstawiono sensownegowyjaśnienia tego zjawiska.

Mydła, detergenty i środki działające powierzchniowo(szampony) wpływają na przenikanie substancji przezskórę poprzez działanie na barierę znajdującą się w warst-wie rogowej, sprawiając, że staje się ona przenikliwa dlawody i roztworów wodnych łącznie z nimi samymi. Bliższeprzyjrzenie się złożonemu składowi szamponów, pozwalastwierdzić, że nie służą one jedynie do mycia, ale równieżumożliwiają wnikanie do organizmu składników, któremogą okazać się dla niektórych osób szkodliwe. Wydajesię jednak, że ograniczeniem może być masa cząsteczkowasubstancji. Masa cząsteczkowa wynosząca około 500 wy-daje się być górną granicą.

Drugim wyjaśnieniem udziału środków powierzchnio-wo czynnych w przenikaniu może być to, które podał

Rieger i in. (1988). Sugerują oni, że cząsteczki środkówwspomagających modyfikują połączenia między komór-kami. Wchodząc w interakcję z białkami powierzchnipołączeń sprawiają, że staje się ona mniej hydrofilnai zwiększają się odstępy, z czym związane jest zwięk-szenie kanałów hydrofilnych, co umożliwia przeniknię-cie do środka cząsteczek o większej masie cząsteczko-wej.

Substancje ułatwiające przenikanie, takie jak glikolpropylenowy, gliceryna, sulfotlenek dwumetylowy i etanol(alkohol), także modyfikują naturę błony warstwy rogowej– nawet na stałe.

Inne czynniki biologiczne wpływające na przenikaniesubstancji, oprócz nawilżania skóry, obejmują stany cho-robowe (zarówno skóry, jak i ogólne), przepływ krwiw skórze, biochemię skóry i przemiany biologiczne za-chodzące w skórze.

Obecnie właściwe znaczenie odzyskuje powoli odży-wianie, przy czym najlepsze wyniki jego magicznego dzia-łania można uzyskać jedynie poprzez łączenie ze sobąodpowiednich produktów. Dokładnie to zdarzyło się pod-

czas prowadzonych przeze mniedoświadczeń. Zdarzyło się takżei to, że moje rozumienie związkuzachodzącego między odżywia-niem i ludzkim organizmem prze-kroczyło proste umieszczanie je-dzenia w naszych gardłach, ponie-waż „w gardle” wcale nie oznaczawewnątrz ciała ludzkiego, a pozatym ludzka skóra nie jest nieprze-nikliwa, jak wcześniej myślałem.

Na przykład przewód pokar-mowy prowadzący z ust do odbytubędący „wewnętrzną” częścią ciałajest tak naprawdę „zewnętrzny”(Dixon, 1989). Zadaniem tej dłu-

giej rury, wraz z jej różnymi wyspecjalizowanymi częś-ciami, jest trawienie spożywanego pokarmu. Trawieniejest procesem rozkładania pożywienia na prostsze sub-stancje, które mogą być przyswojone jako budulec i źródłaenergii służące do podtrzymywania funkcji organizmui jego wzrostu.

Na co jednak rozkładana jest żywność? I co się dzieje,jeśli stosuje się ją zewnętrznie, na przykład powierzch-niowo? Czego możemy oczekiwać?

W przypadku Healfas NMF możemy spodziewać się,jak sugerują anegdotyczne dowody, utrzymania w od-powiednim stanie największego narządu organizmu, jakimjest skóra, i wszystkich jej wytworów, na przykład włosów,paznokci i związanych z nią gruczołów, będących zarównow stanie nienaruszonym, jak i uszkodzonych. Dlaczego?Otóż dlatego, że w procesie wytwarzania tego preparatuze świeżych składników, mechaniczny proces łączeniaświeżych jaj z innymi składnikami powoduje przerwaniebłony żółtka, co prowadzi do uaktywnienia enzymówi rozpadu dużych cząsteczek na mniejsze, łatwo wchłania-ne elementy.

Czy możemy oczekiwać głębszego działania? Odpo-wiedź znowu brzmi „tak”, lecz jest ona bardzo złożonai nie może być ograniczona jedynie do tego, co jestzawarte w literaturze dotyczącej cholesterolu i jego wpły-wu na przenikanie przez skórę różnych substancji.

Ponieważ Healfas pobudza wzrost paznokci i włosów,można wyciągnąć prawidłowy wniosek, że dzieje się tak zasprawą jego działania na głębokie twórcze warstwy skóry.

22 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 24: Nexus 08

Wraz z upływem czasucoraz więcej informacjipojawia się w sprawie

powierzchniowegostosowania świeżych

produktów pokarmowychw celu leczenia określonychstanów dermatologicznych

oraz upiększania.

Dzięki jego silnemu działaniu na gościec – do tegostopnia, że wspomniany poprzednio pan Marshall, mógłzaprzestać brania leków i znowu grać na pianinie – możnaprzypuszczać, że preparat ten posiada nadzwyczajne właś-ciwości.

Oprócz pełnego odżywiania i obecności cholesteroluwpływ na to mają także odpowiednie właściwości zarównożółtka, jak i białka jaj. Obie te części jaj były stosowanew przemyśle skórzanym w celu przyspieszania wnikaniatłuszczu w surowe skóry zwierzęce. Sprawiały to nie tylkotłuszcze zawarte w żółtku, ale również proteiny istniejącew białku jaj.

Działanie tego preparatu nie jest ograniczone jedyniedo zapewniania odżywiania za sprawą jego wpływu nagłębsze tkanki i w związku z tym postanowiłem zbadaćmechanizm przenoszenia przez skórę, aby zobaczyć, comoże on przenosić. Przez pewien czas prowadziłem do-świadczenia na sobie i chętnych członkach rodziny, stosu-jąc szereg leków, takich jak insuli-na i leki przeciwciśnieniowe, któredodawałem do Healfasu NMF.Gdy te dwa leki były podawanepowierzchniowo, każdy nakładanyosobno, połączenie Healfasu z le-kiem przeciwciśnieniowym powo-dowało obniżenie ciśnienia krwi,a połączenie z insuliną gwałtowneobniżenie poziomu cukru w krwi.

M. Rieger, J. Riviere i J. Fau-cher opublikowali szereg artyku-łów dotyczących procesu przenika-nia przez skórę i różnych czyn-ników na niego wpływających.Przenikanie może zachodzić komórkowo, to znaczy po-przez komórki, międzykomórkowo, czyli między komór-kami, lub poprzez otwory w błonie, takie jak przewodypotowe i włosy.

Nawilżenie skóry odgrywa główną rolę w szybkościprzenikania. Przenikanie substancji jest w jakiś sposóbzwiązane ze współczynnikiem dystrybucji wody/etanolui ich zdolności do „ucieczki” z nośnika do – a ostateczniepoprzez warstwę – błony rogowej (zewnętrznej błonyskóry). Ten typ biernej dyfuzji także zależy od masycząsteczkowej lub kształtu, jak również biegunowościczynnika przenikającego.

Istnieje szereg tajemniczych substancji – emulsyfikato-ry, rozpuszczalniki i czynniki wspomagające przenikanie– które w istotny sposób zwiększają dyfuzję transmemb-ranową. Należą tu dwumetylosulfotlenek (DMSO), dwu-amina etylenu, glikol propylenowy i gliceryna.

Osoby z chorobami dermatologicznymi, takimi jakegzema, które powodują zgrubienia skóry, mają ob-niżoną absorpcję skórną. Z kolei absorpcja poprzezskórę uszkodzoną przez łuszczycę lub rybią łuskę jestpodwyższona. W warunkach cukrzycy struktura pod-stawowej błony naskórka jest tak zmieniona, że dyfu-zja poprzez skórne kapilary jest zwiększona, co zmie-nia absorpcję składników.

Usunięcie rogowej warstwy skóry za pomocą ta-kich technik, jak peeling, ścieranie lub blistering(powstawanie pęcherzyków) powoduje wzrost wchła-niania składników i powrót do normalnego przepływupo regeneracji warstwy rogowej.

Przepływ krwi przez skórę zależy od temperaturyotoczenia. Gdy przekracza ona temperaturę ciała,skórny przepływ krwi zwiększa się i razem z nim

rośnie penetracja substancji. U ludzi wystawionych nadziałanie wysokich temperatur lub tych, którzy prowadziliintensywne ćwiczenia fizyczne, obserwowano trzykrotnywzrost wchłaniania salicylanu metylu. Oczywiście głów-nym czynnikiem jest wzrost przepływ krwi, niemniej zwię-kszone nawilżenie skóry lub pocenie ma, jak to jużwcześniej wspomniano, także na to wpływ.

Gdy już substancja przeniknie do skóry, może przedo-stać się do układu krążenia w stanie nie zmienionym lubbyć metabolizowana w wyniku nabłonkowej biotransfor-macji. (Obie fazy I i II ścieżek metabolizmu zostałyzidentyfikowane). Wynik zależy od natury substancjii wrodzonej aktywności enzymów naskórkowych i ichanatomicznego ułożenia wewnątrz naskórka.

Wszystkie badania dotyczące przenikania przez skóręskoncentrowane są głównie na wpływie syntetycznychzwiązków chemicznych. Poza moją własną nie udało mi sięznaleźć żadnej innej pracy poświęconej przenikaniu skór-

nemu i odżywianiu, mimo iż je-dynie poważne opracowanie maprawdziwą wartość w sensie nau-kowym.

Wraz z upływem czasu corazwięcej informacji pojawia sięw sprawie powierzchniowego sto-sowania świeżych produktów po-karmowych w celu leczenia okreś-lonych stanów dermatologicznychoraz upiększania. W książkach ta-kich jak Heinemann’s Encyclope-dia of Fruits and Vegetables możnaprzeczytać o stosowaniu liści ka-pusty do usuwania bólów reumaty-

cznych, skórki banana do usuwania brodawek podeszwo-wych, miodu przy oparzeniach, wrzodach i dnie, a startychziemniaków do leczenia zapaleń, że wspomnę tylko nie-które z zastosowań.

NOWE RECEPTURYNie muszę mówić, że kontynuowałem badania nad

Healfas NMF w celu lepszego jego poznania. Okazuje się,że każdy nowy składnik dodany do preparatu zwiększa siłęswojego oddziaływania. Jest to dobre i złe. Z jednej stronystężenie substancji podrażniających musi być obniżone,natomiast z drugiej te, które nie podrażniają, wykazująjeszcze lepszą skuteczność.

To zmusza do ostrożnego podejścia do sprawy konser-wacji preparatu. W rezultacie Healfas NMF nie zawierażadnego uczulającego środka konserwującego, ponieważdoświadczenie wykazało, że może to powodować reakcje

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 23

Page 25: Nexus 08

WYDAWNICTWO „ZIELONE BRYGADY”FUNDACJA WSPIERANIA INICJATYW EKOLOGICZNYCHELDONEJO „VERDAJ BRIGADOJ” – „GREEN BRIGADES” PUBLISHING HOUSE

——————————ul. Sławkowska 12/24 (IV p.), 31-014 Kraków

48/12/4222264, 4222147, 4295332 w. 28, 29, 30; w. 26, [email protected]�www.most.org.pl/zb� ftp://ftp.most.org.pl/zb

konto: BOS S.A. O/Kraków nr 15401115-105428-27005-00FWIE swift: code swift ebos pl

Ekologia, ochrona środowiska i przyrody, wegetarianizmprawa ludzi, prawa zwierząt

Od maja 1989 do lipca 1999 wydaliśmy m.in.:135 numerów pisma Zielone Brygady. Pismo ekologów (ZB – pis-mo po polsku, głównie dla osób działających na rzecz szerokopojętej ekologii) – 1 egz. (68 ss. A5) za jedyne 2 zł! ZB są obecniedwutygodnikiem i kosztują w prenumeracie 2,5 zł/egz. (w tymkoszt wysyłki na terenie kraju). Dostępne są jeszcze numery 101,107-118, 120-126 po 1 zł (komplet zniżka 50 %).

alergiczne. W recepturze zastosowane są jedynie najdeli-katniejsze środki konserwujące.

Co więcej, włączanie nowych produktów pokarmowychpowoduje rozszerzanie specyficznych zastosowań prepara-tu. Na przykład w celu wzbogacenia go o zdolnościupiększające, wprowadziłem do niego takie świeże owoce,jak truskawki, gruszki, awokado i ogórki, a także takiedodatki, jak czekolada, różne oleje i kulinarne zioła.

Preparat, w którym zastosowano truskawki i świeżąśmietankę, wykazał się nadzwyczajnym efektem przyspie-szającym leczenie oparzeń skracając jego czas czterokrot-nie. Ta receptura jest nawiązaniem do wywodzącego się zestarożytności zwyczaju stosowania zgniecionych truskawek(poziomek) na oparzenia różnego stopnia.

Zastosowanie czekolady w połączeniu ze śmietankąz mleka dało w efekcie preparat zmniejszający występowa-nie powierzchniowych naczynek krwionośnych, co znacz-nie poprawiło wygląd zmarszczek i, co najważniejsze,spowodowało za sprawą wysokiego poziomu niezbędnychkwasów tłuszczowych znajdujących się w czekoladziewchłonięcie się nowotworów skóry.

Z kolei włączenie ziół kulinarnych i niezbędnych ole-jów dało być może pierwsze na świecie rozwiązanie prob-lemu cellulitis (zapalenia tkanki łącznej).

Czy świadomość, że skóra ma większe zdolności wchła-niające, niż dotąd sądzono, może mieć negatywny skutek?Biorąc pod uwagę efekty podawania produktów pokar-mowych, odpowiedź na to pytanie brzmi „nie”, nie liczącosób, które są uczulone na określone produkty. Większośćodnosi różnorodne korzyści w zależności od stanu swojegozdrowia i stopnia odżywienia.

A jak się ma sprawa z substancjami syntetycznymi?W tym przypadku odpowiedź na powyższe pytanie po-winna brzmieć „tak”. Jak już wcześniej wspomniałem,każda czynność mycia i upiększania naszych ciał za po-mocą mydła, detergentów i innych środków służącychurodzie wywołuje zmiany w procesie wchłaniania przezskórę, zaburzając jego równowagę. To oznacza, że dra-żniące lub toksyczne substancje są wchłaniane w wię-kszych ilościach i mogą powodować powstawanie loka-lnych lub ogólnych stanów chorobowych. Pierwszym ob-serwowanym objawem jest zwiększone podrażnienieprowadzące do tak poważnych stanów, jak egzema, za-palenie skóry i/lub łuszczyca.

Stwierdziłem, że nawet produkty upiększające mogąstwarzać problemy. Głównie dlatego, że przemysłowowytwarzane kremy i lotiony zawierają kompleksy środkówdziałających powierzchniowo/detergentów wpływającychna proces wchłaniania skóry.

W roku 1990 doniesiono, że czołowe firmy kosmetycz-ne musiały wycofać z produkcji wiele kremów i lotionów,ponieważ zawierały one kwas urokanowy, który wprowa-dzono do nich w celu wygładzania skóry. Jak się z czasemokazało, powodował on powstawanie nowotworów.

Firmy kosmetyczne stale polują na składniki, któredałyby im przewagę nad konkurentami. W rezultacieczęsto okazuje się jednak, że produkt końcowy budziwątpliwości co do jego zdolności do jakiegokolwiek po-prawiania stanu skóry i, co najważniejsze, bezpieczeństwojego stosowania bywa wysoce dyskusyjne.

Amerykański Urząd ds. Żywności i Leków (US Foodand Drug Administration) stale monitoruje składniki podkątem ich bezpieczeństwa dla zdrowia. Mimo to nie ulegawątpliwości, że produkty syntetyczne nigdy nie dorównająpod tym względem oraz skutecznością produktom natura-lnym.

Moja wyprawa w sferę poznania zainspirowała mnie doprzygotowania najlepszych naturalnych produktów pokar-mowych przeznaczonych na użytek zdrowia i urody naj-większego narządu ludzkiego organizmu, jakim jest skóra.

Czy była jakaś tego cena? Tak, była, ale to już innahistoria.�

O autorze:Maurice J. Czarniak, BSc, BPharm, FPS, jest chemikiem

farmaceutą w Manning, w północnym Perth, Zachodnia Austra-lia. Studiował przez trzy lata medycynę i uzyskał stopnie licenc-jackie – w zakresie medycyny (Bachelor of Science) i farmacji(Bachelor of Pharmacy). Po uzyskaniu dyplomu, kontynuowałbadania dotyczące żywności, jej związku ze zdrowiem skóryi ogólnym samopoczuciem, i jej zdolnością do pokonywaniachorób. Oprócz receptury wyprodukowanego przez siebie Heal-fas NMF prowadzi badania metod leczenia z użyciem samychnaturalnych składników w zastosowaniu do łysienia, cellulitis,żylaków żylnych i problemów okresu menopauzy, jak równieżtworzy receptury do ogólnego stosowania w środkach pielęgnacjiciała.

Przełożyła Elżbieta Strózik

Bibliografia:• P. Bruno, „The Nature of Wound Healing: Implications for Nursing

Practice”, Nursing Clinics of North America, vol. 14, nr 4, grudzień 1979,str. 667-681.

• R.W. Burley, D.V. Vadehra, The Avian Egg: Chemistry and Biology,Wiley & Sons, Nowy Jork, 1984, str. 351-395.

• B. Dixon (ed.), Health and the Human Body, Perseus Press, Sydney,1986, str. 113-132.

• J.A. Faucher, „Sorption of Organic Compounds by Human Skin”,Cosmetics and Toiletries, vol. 92, kwiecień 1977, str. 61-62.

• B. Idson, „Vitamins in Emolliency and Moisturizing Preparations”,Cosmetics and Toiletries, vol. 93, marzec 1978, str. 83-84.

• V.L. Johnsen, R.F. Chiostri, „Protein Hydrolysates as Moisturizers”,Cosmetics and Toiletries, vol. 93, marzec 1978, str. 83-84.

• V.L. Johnsen, „Protein Chemistry as Related to Cosmetics Toiletries”(przejrzane), Cosmetics and Toiletries, vol. 99, grudzień 1984, str. 83-84.

• J. MacLatchy, „Cancer Scare Lifts Lid on Makeup”, Sunday Times, 23grudzień 1990, str. 24.

• C. Prottey, „Essential Fatty Acids and the Skin”, Cosmetics andToiletries, vol. 92, kwiecień 1977, str. 59-62.

• M. Rieger (i inni), „Skin Penetration Revisited”, Cosmetics andToiletries, vol. 103, luty 1988, str. 69-76.

• J.E. Riviere, „Biological Factors in Absorption and Permeation”,Cosmetics and Toiletries, vol. 105, październik 1990, str. 85-93.

• D. Schumann, „Preoperative Measures to Promote Wound Healing”,Nursing Clinics of North America, vol. 14, nr 4, grudzień 1979, str. 683-699.

• M. Takehara, „Recent Applications of Amino Acids for Cosmetics:Interactions and Synergistic Effects of Amino Acids”, Cosmetics andToiletries, vol. 98, lipiec 1983, str. 51-56.

24 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 26: Nexus 08

Zapomniany nawiele dziesięciolecigenerator dra Rife’askutecznie leczący

ludzi z wielu choróbprzeżywa obecnie

renesans za sprawąnowych urządzeńwzorowanych najego konstrukcji.Prowadzone testy

wykazują ichpozytywne

oddziaływanie nazdrowie ich

użytkowników.

Część 1

James E. Bare1997

8005 Marble Avenue, NEAlbuquerque, NM 87110

USAtel: +1 (505) 268 4272

E-mail: [email protected]

P owojenny optymizm lat dwudziestych spowodował dalszy rozwój w wieluistniejących już dziedzinach, takich jak lotnictwo, samochody i radio. Z tego

też okresu wywodzą się pionierskie badania naukowe dra Royala R. Rife’a.Pod koniec lat dwudziestych i na początku trzydziestych dr Rife dokonał

przełomowych odkryć w dziedzinie optyki oraz elektronicznego leczenia chorób– odkryć, które pokrył kurz historii i które zatarły się w ludzkiej pamięci.

Postać dra Royala Rife’a jest obecnie nie znana większości społeczeństwa,choć w swoich czasach był na ustach wielu ludzi, zarówno w kręgach naukowych,jak i reszty społeczeństwa. Artykuły poświęcone jego pracom ukazywały sięw wielu naukowych periodykach, takich jak na przykład Science1 oraz Journal ofThe Franklin Institute2. Gazety wielkimi nagłówkami anonsowały jego odkryciai w dowód uznania za swoje osiągnięcia z dziedziny medycyny, uhonorowano goobiadem wydanym na jego cześć przez środowisko lekarskie. Jedno z jego odkryćbyło jednak tak doniosłe i jednocześnie zakłócające istniejący w medycynieporządek, że doprowadziło do jego oczernienia i skutecznego wymazania jegonazwiska z annałów medycyny.

Ku ogromnej irytacji medycznego establiszmentu, dr Rife skonstruowałelektroniczny przyrząd wykorzystujący zjawisko rezonansu. Urządzenie to byłow stanie wywoływać głębokie zmiany fizjologiczne oraz zwalczać różne choroby,zarówno chroniczne, jak i infekcyjne.

Wszyscy wiemy doskonale, że komórki zbudowane są z wielu złożonychelementów. Dr Rife odkrył, że kiedy komórka lub pewna jej część poddawanajest działaniu energii, z którą pozostaje w rezonansie, energia ta zostajewchłonięta przez będącą w rezonansie strukturę komórki. Ta zaabsorbowanaenergia może być z kolei użyta do pobudzenia komórki lub wypromieniowanaw postaci ciepła bądź wibracji danej struktury.

Jak udowodniły późniejsze badania, rezonansowa energia może być wy-promieniowana w postaci fal magnetycznych lub radiowych. To wypromieniowa-nie znane jest dziś pod nazwą jądrowego rezonansu magnetycznego i wykorzys-tywane jest w procesie noszącym nazwę Magnetic Resonance Imaging3 (MRI).

Dr Rife odkrył, że jeśli energia rezonansowa będzie większa od tej, którąkomórka może przyjąć, to komórka lub jej część, która jest w rezonansie, ulegniestrukturalnej deformacji, a czasami może to nawet doprowadzić do jej śmierci.Doniosłość odkrycia dra Rife’a jest oczywista. Złośliwe mikroorganizmy, komórkilub tkanki, można poddać rezonansowi w taki sposób, aby zniszczyć ich osłabiają-ce metabolizm oddziaływanie lub działania destrukcyjne. W rzeczywistości drRife odkrył częstotliwość rezonansową lub, jak to sam nazwał, „mortial oscillatoryrate”4 (MOR) dla 55 głównych chorób bakteryjnych. Co więcej, dr Rife znalazłMOR raka. Odkrył, że komórki rakowe mogą być selektywnie oscylowane aż doich destrukcji metodą całkowicie nieinwazyjną. Odkrył ponadto, że mała „cząst-ka” o rozmiarach porównywalnych z wirusem wydalana przez bakterie może byćprzyczyną raka i że można ja zniszczyć przy pomocy jego urządzenia.

Urządzenie to testował w roku 1934 specjalny komitet lekarski z UniwersytetuPołudniowej Kalifornii. Jego działaniu poddano 16 pacjentów ze zdiagnozowa-nym rakiem. Po 120 dniach wszyscy zostali uznani za wyleczonych. Stwierdzono,że jego przedłużone stosowanie pozwala wyleczyć ponad 90 procent pacjentów.

Po dokonaniu wielu istotnych ulepszeń swojego urządzenia dr Rife z roz-czarowaniem patrzył, jak popada ono w zapomnienie. Złożyło się na to wielepowodów, które zostały dokładnie omówione w poświęconej drowi Rife’owiksiążce Barry’ego Lynesa The Cancer Cure That Worked!: Fifty Years of Suppres-sion5 (Lekarstwo na raka, które działało! – 50 lat zapomnienia). Dość powiedzieć,że urządzenie dra Rife’a i sekret jego działania został stracony dla świata. Wieluludzi próbowało je odtworzyć, ale z miernym skutkiem.

Główny problem polega na zmuszeniu danego obiektu do absorbcji rezonan-sowej częstotliwości. Wielu ludzi doświadczyło na sobie oddziaływania fal

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 25

Page 27: Nexus 08

Najważniejsze są jednakdoniesienia mówiące, żeurządzenie to rezonuje

z komórkami rakowymi ciała(oraz mięśniaka) i niszczy je.

Wygląd oryginalnego generatora Rife’a.

dźwiękowych uderzających w nas podczas głośnego koncer-tu, co jest formą przekazu energii. Dr Rife wynalazł nowąmetodę łączenia rezonansowej fali z obiektem. Używał rurywypełnionej gazem, najczęściej jednym ze szlachetnych(argon, neon lub pewną ich kombinację). Rura ta byłapobudzana do świecenia bardzo podobnie jak współczesnenam neony reklamowe, przy czym zamiast pobudzać gaz doświecenia, a właściwie przekształcać w pewną formę plazmy,przy pomocy wysokiego napięcia, dr Rife stosował do tegocelu energię fal radiowych. W rezultacie następowała ema-nacja fali (ja nazywam ją „falą plazmatyczną”), którejwłaściwością jest przyłączanie się do składników komórkii rezonowanie z nimi.

Wygoda w stosowaniu urządzenia Rife’a polegała natym, że nie trzeba go było łączyć z ciałem. Pacjent kładł sięi przesuwano tuż nad nim wspomnianą rurę.

Poznanie sekretu dra Rife’a umyka naukowcom od ponad60 lat. Proste podłączenie nadajnika radiowego do ruryplazmowej wywołuje pewne fizjologiczne rezultaty u pacjen-ta, ale nie są to jednak te same fizjologiczne i komórkowedestrukcyjne oddziaływania, któresą podstawą metody dra Rife’a.

Próby powtórzenia efektówdziałania oryginalnej rury plazmo-wej poprzez przerabianie elektrycz-nych stymulatorów mięśni na przy-rządy o charakterze terapeutycz-nym trwają od 45 lat. Zmodyfiko-wane stymulatory są zdolne do wy-twarzania impulsów elektrycznych o częstotliwościach do-chodzących do 40 000 Hz. Te nazywane przez producentówimieniem „Rife’a” urządzenia mają pewne dodatnie działa-nie i wielu pacjentów odnosi korzyści z ich stosowania. Mająone jednak jedną zasadniczą wadę. Jak wiadomo elektrycz-ność przemieszcza się wzdłuż linii najmniejszego oporui z tego powodu łatwo jest pominąć jakiś wymagającyleczenia region ze względu na lokalne opory tkanek i drogiprzewodzenia prądu w ciele. Producenci starają się wyelimi-nować tę wadę poprzez zmianę wyjściowej fali.

Te same techniki manipulacji częstotliwościami elekt-rycznymi są stosowane obecnie w nowoczesnych aparatachtypu TENS (Transcutaneous Electronic Nerve Stimulation– Transskórna Elektroniczna Stymulacja Nerwu) oraz in-nych elektrycznych stymulatorach stosowanych w medycy-nie. Nowoczesna aparatura medyczna ma zazwyczaj, wpro-wadzone przez odpowiednie agencje rządowe, ograniczeniewyjściowej częstotliwości do maksimum 200 Hz.

REZULTATY DZIAŁANIA PRZYRZĄDU RIFE’A-BARE’AWe wrześniu 1995 roku status plazmowej rury Rife’a

uległ zasadniczej zmianie. To właśnie wtedy udało mi się

skonstruować urządzenie, które mimo iż nie było dokładnąrepliką przyrządu Rife’a, dawało podobne rezultaty,a w niektórych przypadkach nawet dużo większe.

I tak na przykład urządzenie dra Rife’a można byłostosować w danym momencie tylko do jednej osoby, podczasgdy moje można używać do leczenia wszystkich pacjentówprzebywających w danym pomieszczeniu. W Australii, Kana-dzie i Stanach Zjednoczonych są grupy dochodzące do 50osób, których członkowie spotykają się kilka razy w ciągutygodnia i są wystawiani jednocześnie na działanie mojegourządzenia. Kanadyjska „grupa woluntariuszy” – jak siebienazywają jej członkowie – składa się z ponad 400 osób, któreuczęszczały na sesje i zostały poddane kuracji o łącznym czasiejej trwania przekraczającym 7 godzin. Od wolontariuszywymaga się, aby odnotowywali swoje pierwotne samopoczucieoraz dolegliwości, a następnie efekty leczenia. W ten sposóbuzyskuje sięobszerną bazę danych dokumentującą wyniki, trybkuracji i różnorodne efekty będące wynikiem oddziaływaniamojego, wciąż czekającego na przyznanie patentu, urządzenia.

U pacjentów cierpiących na włókniaka mięśniowego,postępujący gościec stawowy, zapa-lenie kości i stawów, chorobę Ly-me’a oraz kandydozę wystąpiław wyniku leczenia znaczna popra-wa. Dobre wyniki daje leczeniewszelkiego rodzaju chronicznychinfekcji, łącznie z wirusopochodny-mi. Zakażenia wirusem opryszczki,przeziębienia i grypy likwidowane

są w czasie nie przekraczającym 48 godzin od momentupoddania chorego działaniu urządzenia.

Są również doniesienia mówiące, że w wyniku działaniaurządzenia ulega destrukcji pleśń na ścianach łazienki orazże łatwo psująca się żywność nie pleśnieje, a jedynie czerst-wieje. Tego rodzaju skutki nie są rezultatem bezpośred-niego wystawiania na oddziaływanie urządzenia. Wystarczyjedynie, że fala przechodzi przez metalową obudowę lodó-wki. Urządzenie niszczy również karaluchy, mrówki i inneniepożądane insekty.

Nagrane kamerą wideo testy laboratoryjne dowodząszczególnej skuteczności urządzenia przeciwko pospolitympierwotniakom wodnym, które powoduje ich pękanie i dez-integrację. W tym miejscu nasuwa się pytanie, jak tourządzenia będzie działało na pierwotniaki wywołujące cho-roby, na przykład malarię.

Użytkownicy urządzenia donoszą o rozszerzaniu sięskórnych naczyń krwionośnych, co przynosi znaczne korzyści:znikają narośla, skóra pogrubia się i uzyskuje młodzieńczywygląd, następuje wzmocnienie, a nawet odrastanie włosów nagłowie, poprawia się również pamięć i czujność osób starszych.

Pewne częstotliwości mogą służyć do uspokajania i usy-piania ludzi, a jeszcze inne do powstrzymywania ataków,jeśli takowe występują. Użytkownicy donoszą również, żeodpowiednio dobrane częstotliwości znacznie łagodzą bóli rozluźniają mięśnie.

Najważniejsze są jednak doniesienia mówiące, że urzą-dzenie to rezonuje z komórkami rakowymi ciała (orazmięśniaka) i niszczy je. Działanie to jest tak wydajne, żejednym z głównych problemów jest ustalenie poziomu od-działywania, które człowiek jest zdolny znieść. Pozostałościzniszczonych komórek powstające w trakcie niszczenia gu-zów trafiają w pierwszym rzędzie do krwi. Najlepszymsposobem wczesnego określenia, czy urządzenie działa wła-ściwie, jest zatem zbadanie nie zabarwionej kropli krwi.

Te resztki zniszczonych tkanek mogą stanowić problempowodując okresowe niedomaganie wątroby i nerek. Jeśli

26 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 28: Nexus 08

…rezultaty działania tegourządzenia nie polegają

wyłącznie na rezonansowymniszczeniu szkodliwych

komórek, ale również nafizjologicznym pobudzeniu,

zwłaszcza systemuimmunologicznego.

Wygląd oryginalnego generatora Rife’a i innego ujęcia.

ktoś poddał się wcześniej chirurgicznemu usunięciu węzłówchłonnych (limfatycznych), to największym problemem stajesię powstawanie obrzęków – chodzi tu o to, że płyny nie sąwłaściwie odprowadzane z tkanek, ponieważ resztki znisz-czonych tkanek tworzą zatory w naczyniach limfatycznych.Należy zdawać sobie sprawę z tego, że rezultaty działaniatego urządzenia nie polegają wyłącznie na rezonansowymniszczeniu szkodliwych komórek, ale również na fizjologicz-nym pobudzeniu, zwłaszcza systemu immunologicznego.

Przy pewnych częstotliwościach następuje pobudzeniebiałych ciałek krwi do stanu nadczynności, co można zaob-serwować mikroskopowo. Ustalono, że w przypadku nie-których chorób, w szczególności raka, stan białych ciałekodbiega od normy – giną w czasie pierwszych kilku tygodnikuracji. Na ich miejsce zostają jednak wytworzone nowebiałe ciałka i w ostatecznym wyniku u pacjenta obserwujesię ich wyższy od normalnego poziom, często wynoszący od12 000 do 14 000 (normalnie 5 000-10 000).

Następuje również spadek liczby czerwonych krwinek dodolnych granic normalnego pozio-mu, jak gdyby ciało zmieniło prio-rytety, rezygnując częściowo z wy-twarzania czerwonych krwinek narzecz wzrostu produkcji białych,które mają za zadanie zwalczeniechoroby. Oznacza to, że jeśli jakiśorganizm nie jest zdolny do reago-wania na fizjologiczną stymulację,jego reakcja na leczenie przy po-mocy tego urządzenia będzie rów-nież bardzo słaba. Jeśli na przykładczyjś organizm został spustoszonyprzez raka i zostało zaatakowanych wiele organów lub jeśliorganizm nie wrócił jeszcze do normy po niedawnym stoso-waniu chemioterapii i naświetleń, wyniki leczenia przypomocy tego urządzenia będą stosunkowo słabe.

Podkreślam z całą stanowczością, że nie leczę ludzi przypomocy mojego urządzenia – to inni ludzie budują je i poddająsię jego działaniu. Urządzenie należy traktować jako ekspery-mentalne, bowiem jego właściwezastosowanie nie zostało jeszczew pełni ustalone i ci, którzy je stosują, czynią to na własne ryzyko.

Urządzenie to nie jest panaceum na wszelkie przypadło-ści. Stosownie go ma swoje ograniczenia. Podobnie jak wewszystkich metodach leczenia występuje tu pewien procentludzi, u których leczenie daje pozytywny skutek, ale sąi tacy, u których takiego efektu brak. Nie ma metodyskutecznej w stu procentach, niemniej stosowanie tegourządzenia przynosi bardziej niż zadowalające rezultaty.

Mam świadomość, że doniesienia o sukcesach wydają sięzbyt niewiarygodne, aby były prawdziwe, tym niemniej sąone prawdziwe i pochodzą z doświadczeń z ponad tysiącemjego egzemplarzy, które są obecnie używane.

JAK DZIAŁA URZĄDZENIE RIFE’A-BARE’AUrządzenie Rife’a-Bare’a można zbudować w oparciu

o schemat zamieszczony w mojej książce6 używając do tegodostępnych w każdym domu części. Codziennie powstająnowe egzemplarze tego urządzenia.

Moje urządzenie to przede wszystkim nadajnik i jedno-cześnie odbiornik radiowy, który można zaliczyć do urzą-dzeń typu CB7, zmodyfikowany w taki sposób, aby wy-twarzał pulsującą falę o szerokim paśmie charakteryzującąsię modulacją amplitudy (AM8). (Przepraszam za ten nad-miar technicznych pojęć!) Pulsacja ma zmienną długość,która waha się od 50 mikrosekund do około 6 milisekund.W wyniku stosowania fali o modulowanej amplitudzie, a nie

częstotliwości (FM9), tworzą się wstęgi boczne, to znaczyoddzielne sygnały radiowe, które są nadawane na różnychczęstotliwościach radiowych. W celu wygenerowania wieluwstęg bocznych, a więc dosyć szerokiego pasma, do radiaCB wprowadzana jest prostokątna fala o częstotliwościfonicznej.

Szerokość pasma można odnieść do przedziału na radio-wej skali, w którym słychać sygnał radiowy. W naszymprzypadku znaczna część pasma znajduje się w użyciu,jednak przy właściwym wykonaniu urządzenia mieści sięono w granicach określonych przez US Federal Communi-cation Commission10, znanych powszechnie jako „przemys-łowa, naukowa, medyczna długość fali”.

Fala z radia CB jest wprowadzana do liniowego amplifi-katora, który wzmacnia ją (łącznie z wstęgami bocznymi) od15 do 20 razy, a następnie przesyła do wyjściowego anteno-wego tunera, który dopasowuje energię radiową do wypeł-nionej szlachetnym gazem szklanej rury. Energia radiowazostaje zamieniona wewnątrz rury na inny rodzaj energii,

którą z braku lepszego terminuochrzciłem „falą plazmatyczną”.

Proces konwersji energii fali ra-diowej jest bardzo ważny, jako żeeliminuje on 98 procent nadmiarumocy tej fali pochodzącej ze wzma-cniacza. Oznacza to, że jest tamtylko lokalne pole RF11, bardzo bli-sko urządzenia, którego natężeniebardzo szybko spada do poziomunie mającego znaczenia w świetleodległości występujących podczasleczenia.

Energia fali radiowej nie jest tą, która wykonuje właś-ciwą pracę, chociaż panuje pogląd, że ma ona w tym swójudział. Główną pracę wykonuje fala plazmatyczna genero-wana przez rurę. Energia fali radiowej, która pozostaje poabsorpcji przez plazmę, jest zbyt mała, aby mogła wytworzyćjakąkolwiek diatermię, to znaczy podgrzanie z odległości,z której prowadzone jest leczenie.

Energia wyjściowa z urządzenia Rife’a-Bare’a składa sięz wielu ważnych elementów. Pierwszy z nich to energiapochodząca z plazmowej rury lub inaczej energia fali plaz-mowej. Energia ta jest w stanie przenikać przez zbrojoneołowiem ściany i nie stanowią dla niej przeszkody zarównoklatki Faradaya, jak i stalowe pojemniki. Potrafi ona naprzykład zapobiec pleśnieniu owoców w mojej lodówce i toprzy uruchamianiu urządzenia „w zakresie częstotliwościpleśniowej” co kilka dni.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 27

Page 29: Nexus 08

Elektroporyzacja, dezintegracja Parame-cium caudatum (pantofelek) pod wpływemfali plazmatycznej.

Por rozmiarów mikrona w ścianie Parame-cium caudatum (pantofelek).

Inna fala, której źródłem jest również rura, zależy bez-pośrednio od rodzaju gazu, mocy przyłożonej do rury,modulowanej częstotliwości fonicznej i ciśnienia gazu w ru-rze. Jest to fala świetlna, która zmienia się w zależności odwszystkich wymienionych czynników.

Zaobserwowano, że kolor jasnofioletowy uzyskiwanyprzy mieszance gazu składającego się w 80 procentachz argonu i 20 z neonu lub przy pewnych ciśnieniach czystegoargonu daje najbardziej korzystny ogólny fizjologiczny sku-tek. Kolor ten okazuje się być równieżnajbardziej destrukcyjny w stosunkudo komórek rakowych.

Należy uświadomić sobie, że falaświetlna w pewnym stopniu modulujeenergię pochodzącą z rury lub jest jejnośnikiem w ten sam sposób, w jakiświatło lasera jest nośnikiem energii.W odległości kilku cali od rury znajdujesię pole elektrostatyczne, którego zmie-rzone natężenie wynosiło 25 000 V nametr. W razie potrzeby można je wzmo-cnić do poziomu, w którym wytwarzaono ozon, jednak takiej potrzeby niema. Pole elektrostatyczne jest ważne dopobudzenia rury do świecenia i utrzymania plazmy.

Ostatnio wykonano kilka eksperymentów z różnymi ga-zami i ciśnieniami wewnątrz rury plazmowej i ustalonowartości optymalne dla różnych gazów i ich mieszanek.

Większość posiadaczy urządzenia mojej konstrukcji uży-wa rur ze szkła ołowiowego. Ołów działa jako przewodnikumożliwiając rurze lepsze świecenie, zwłaszcza przy wyż-szych ciśnieniach gazu. Zapotrzebowanie na te rury jest takduże, że producenci, aby zaspokoić różne potrzeby, wyko-nują je obecnie nie tylko ze szkła ołowiowego, a takżez Pyrexu12 i szkła kwarcowego.

EFEKTY ELEKTROPORYZACJIW początkowej części tego artykułu wspomniałem, że

moje urządzenie generuje bardzo szybki impuls radiowy.Impuls ten jest bardzo istotny, ponie-waż jest on w stanie wywołać w pew-nych komórkach i mikroorganizmachefekt zwany „elektroporyzacją”. Efektten jest widoczny na nagraniu wideowykonanym w powiększeniu mikro-skopowym podczas doświadczeń z pie-rwotniakami.

Elektroporyzacji ulegają wszystkiekomórki, mikroorganizmy i wirusy.Kiedy komórka zostaje poddana dzia-łaniu elektrycznego impulsu lub im-pulsu świetlnego (podobnego do tego,jaki daje lampa błyskowa) o odpowied-niej mocy i czasie trwania, w jej ze-wnętrznej ściance tworzą się pory.

Impulsy wytwarzane przez mojeurządzenie mają zazwyczaj długośćrzędu mikro- lub milisekund, zaś ko-nieczna różnica potencjałów na ścian-ce komórki wynosi od 0,5 do 1,5 V.W warunkach laboratoryjnych do wywołania elektroporyza-cji stosuje się napięcie rzędu kilku tysięcy wolt. W tymprzypadku elektroporyzacja następuje natychmiast po pod-daniu komórki działaniu takiego impulsu.

Jak się jednak okazało, stosując pulsującą falę radiowąoddziałującą na gazową plazmę przy pomocy modulowanej

częstotliwości rezonansowej, napięcie konieczne do wywo-łania elektroporyzacji nie wymaga stosowania silnych pólelektrycznych. Elektroporyzacja wywoływana przez falę wy-chodzącą z mojego urządzenia przebiega dosyć wolno.

Elektroporyzację można zainicjować przy pomocy od-działywań trwających zaledwie kilka minut, może ona takżewystąpić dopiero po oddziaływaniach trwających aż 40minut. Prędkość zachodzenia procesu elektroporyzacji zale-ży od kilku czynników: rodzaju organizmu, przyłożonej

mocy oraz rodzaju gazu w rurze plaz-mowej. Powstające w tym procesie po-ry mogą mieć charakter zarówno nie-odwracalny, jak i odwracalny. Przy od-powiedniej intensywności i odpowied-nio długim czasie oddziaływania wy-tworzone pory są nieodwracalne (niezasklepią się), w wyniku czego zabu-rzona zostaje osmotyczna równowagakomórki, która w następstwie tego za-miera lub w niektórych przypadkacheksploduje.

Elektroporyzacja wywoływana wy-sokim napięciem ma obecnie zastoso-wanie w eksperymentach z transferem

genów, wprowadzaniem związków chemicznych do komórkioraz w przemyśle spożywczym do przedłużania okresutrwałości łatwo psujących się produktów żywnościowych.Zazwyczaj pory są bardzo małe, rzędu nanometra (biliono-wa część metra), i można je dostrzec jedynie pod mikro-skopem elektronowym. Mam film nagrany kamerą wideoz obrazem z mikroskopu, na którym widać olbrzymie porywielkości mikrona otwierające się w ściance pierwotniakapod wpływem działania mojego urządzenia.

STRUKTURALNE EFEKTY REZONANSUKolejną cechą mojego urządzenia jest stosowanie modu-

lowanych częstotliwości fonicznych w celu uzyskania struk-turalnych efektów rezonansowych. Komórki potrafią demo-dulować częstotliwość foniczną. Innymi słowy, potrafią one

rozdzielić falę foniczną tak, że częstot-liwość foniczna zostaje wyrażona we-wnątrz komórki i dzieje się to podob-nie do procesu, jaki zachodzi w radiu,które oddziela część foniczną fali noś-nej i przetwarza ją na muzykę. Jeśliczęstotliwość foniczna jest rezonanso-wa, komórka lub tkanka jest oscylo-wana przez falę.

Wielu ludzi posiada wewnątrz swo-jego ciała demodulatory, na przykładamalgamat wypełniający ubytki w zę-bach. Są doniesienia mówiące, żeplomby wykonane z amalgamatu oblu-zowują się i pękają z powodu demodu-lacji częstotliwości fonicznych. Naszczęście, przypadki takie należą dorzadkości i nie wiadomo, które częstot-liwości są tego przyczyną.

Obecnie uważa się, że urządzeniemojej konstrukcji może wytwarzać se-

lektywne efekty NMR (jądrowy rezonans magnetyczny).NMR odgrywa zasadniczą rolę przy wykorzystywaniu MRI(wizualizacja metodą rezonansu magnetycznego). EfektNMR występuje w statycznym polu magnetycznym, którejest zazwyczaj bardzo silne. Wytworzenie efektu NMRwymaga również użycia fal radiowych, często pulsacyjnych,

28 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 30: Nexus 08

o wysokiej częstotliwości. W celu uzyskania obrazu przyrządwytwarzający MRI najczęściej wykorzystuje stałe pole mag-netyczne zmieniając jedynie częstotliwość fali radiowej.

Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę magnetyczne poleZiemi lub potraktujemy moje urządzenie jako pole statycz-ne, wówczas zgodnie z równaniami definiującymi efektNMR okaże się, że może on wystąpić przy częstotliwościachfonicznych a nie radiowych. U ludzi poddanych działaniumojego urządzenia wykryto anomalne pola magnetyczneo natężeniu mierzonym w gausach. Ziemskie pole mag-netyczne ma około 0,5 gausa, natomiast pole wygenerowanew ciele może być wielokrotnie silniejsze od ziemskiego. Polate generowane są powoli i rosną do wartości maksymalnejprzez wiele sekund, po czym stabilizują się.

Nie należy się więc dziwić odkryciu, że te same częstot-liwości foniczne mogą dawać odmienne odczyty u różnychludzi. Chodzi o to, że jeśli w ciele znajduje się coś, z czymrezonuje energia, to czymkolwiek by to nie było, będzie toabsorbować energię i wytwarzać pole. Trwają eksperymentyz wykorzystaniem tego zjawiska do celów diagnostycznych.

Jeśli urządzenie zostaje wyłączone, odczyt miernika polamagnetycznego spada do poziomu odpowiadającego natę-żeniu pola magnetycznego otoczenia. Uważa się, że tonietypowe pole magnetyczne generowane jest przez efektNMR znany jako „faza relaksacyjna”. Oznacza to, że proto-ny w pewnych molekułach ciała pobudzane są do stanuwysokoenergetycznego przez zmodulowane częstotliwościa-mi fonicznymi pulsujące fale radiowe, a następnie w czasiefazy „spoczynkowej” między poszczególnymi pulsacjamiwracają do stanu „relaksacji” oddając zmagazynowaną ene-rgię w postaci pola magnetycznego.

Przy pomocy efektów NMR można doprowadzić doselektywnego rezonansu związków chemicznych, molekuł,i atomów. Jest to obszar przyszłych badań i obecnie rodzi onwięcej pytań, niż udziela odpowiedzi. Ostatnio odkryto, żepowolna pulsacja fal radiowych może powodować inne, byćmoże nawet silniejsze, efekty. Długość cyklu pulsacji fonicz-nej wynosi zazwyczaj od 0,3 do 0,8 sekundy i międzyposzczególne pulsacje wprowadzona zostaje nośna fala ra-diowa. Wydaje się, że niewyłączanie fali nośnej powodujepowstawanie efektu łączenia, zaś „szok” dodanej modulacjifonicznej generuje poprawiony efekt – być może przez coś,co nazywa się „przeciwsiłą elektromotoryczną”, która po-wstaje w przewodnikach w chwili ich gwałtownego roz-ładowania. Za każdym razem, gdy bramka zostaje włączonai wyłączona, na wyjściu urządzenia pojawia się ciąg pulsów.

Obszar ten jest obecnie badany pod kątem ewentualnychzastosowań, jakie mogą z tego wyniknąć. Jest oczywiste, żeurządzenie Rife’a-Bare’a ma ogromne zastosowanie w wie-lu dziedzinach, zarówno praktyczne, jak i naukowe, lecz jakjuż podkreślałem, nie jest ono wierną kopią urządzeniaRife’a. Czym ono było, pozostaje tajemnicą od sześćdziesię-ciu lat. Obecnie jego sekret jest już zasadniczo poznanyi zostanie omówiony w części drugiej tego artykułu.�

dokończenie w następnym numerze

O autorze:James E. Bare jest doktorem chiropraktyki (kręgarstwa) i od

20 lat prowadzi praktykę w Albuquerque w stanie Nowy Meksykw USA. Od najmłodszych lat pasjonowała go elektronika i kiedyw roku 1994 przeczytał książkę Barry’ego Lynesa o drze Rife’ie,z miejsca przystąpił do pracy nad prototypem jego urządzenia.W połowie roku 1995 zbudowany przez niego prototyp genera-tora Rife’a-Bare’a rozpoczął działanie przynosząc ludziom ulgęw przypadkach bólu mięśni. Pod koniec roku 1995 wzbogaciłswoje urządzenie o modulowaną pulsację i od tej chwili zaczęło

ono dawać niezwykłe wyniki lecznicze, jednak on sam nie stosujego w swojej praktyce medycznej. Pracuje średnio 100 godzinw tygodniu, przy czym sprawy związane z jego urządzeniempochłaniają trzy czwarte tego czasu. Twierdzi, że tak intensywnąpracę umożliwia mu witalizujące oddziaływanie jego urządzenia.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. „Filterable Bodies Seen with the Rife Microscope”, Science, nr 74, 11

grudzień 1931 roku.2. Dr R.E. Seidel, M. Elizabeth Winter, „The New Microscopes” (artykuł

dyskusyjny), Journal of The Franklin Institute, nr 237, luty 1944 roku.3. Wizualizacja Metodą Rezonansu Magnetycznego. NMR (Nuclear Ma-

gnetic Resonance – Jądrowy Rezonans Magnetyczny) różni się zasadniczo odskanowania typu CAT (Computerized Axial Tomography – KomputerowaTomografia Osiowa) wykorzystującego promieniowanie rentgenowskie. Wi-zualizacja za pomocą rezonansu magnetycznego (Magnetic Resonance Ima-ging – MRI) polega na selektywnej absorpcji fal radiowych o bardzo wysokiejczęstotliwości przez jądra atomowe, które zostają poddane działaniu stosun-kowo silnego stacjonarnego pola magnetycznego. Zjawisko to zostało po razpierwszy zaobserwowane w roku 1946. Jądra, których przynajmniej jedenproton lub neutron nie posiada pary, działają jak malutkie magnesy i silnepole magnetyczne wywiera na nie siłę, która zmusza je do ruchu precesyjnego,czyli takiego, w którym na przykład oś wirującego w polu grawitacyjnymZiemi ciała zakreśla tor w kształcie stożka. Jeśli naturalna częstotliwość ruchuprecesyjnego jądrowych magnesów jest zgodna z częstotliwością słabych falradiowych działających na dany materiał, to materiał ten absorbuje energiętych fal. Tę selektywną absorpcję zwaną rezonansem magnetycznym możnawywołać przez dostrojenie naturalnej częstotliwości jądrowych magnesów doczęstotliwości padających na ciało słabych fal radiowych albo przez do-strojenie częstotliwości fal do naturalnej częstotliwości jądrowych magnesów.

Przy pomocy jądrowego rezonansu magnetycznego można mierzyć mag-netyczne momenty jądrowe, czyli charakterystykę magnetycznych własnościokreślonego jądra. Ponieważ własności te są modyfikowane przez bezpośred-nie chemiczne środowisko, pomiary magnetycznego rezonansu dostarczająinformacji o molekularnej strukturze różnych ciał stałych i cieczy. Odpoczątku lat osiemdziesiątych techniki oparte na magnetycznym rezonansiejądrowym są stosowane w medycynie. Przy jego pomocy można otrzymaćw drodze nieinwazyjnej, bez ryzyka jakichkolwiek uszkodzeń, obrazy cienkichwarstw ciała. Dokonuje się tego poprzez pomiar magnetycznego momentujądra zwykłego wodoru w wodzie i w lipidach (tłuszczach) ciała. Obrazyuzyskane tą drogą odznaczają się możliwością różnicowania tkanek zdrowychi uszkodzonych. Pod koniec lat osiemdziesiątych technika uzyskiwania obra-zów tkanek ciała przy zastosowaniu jądrowego rezonansu magnetycznegorozwinęła się i stanowi najlepsze dostępne obecnie narzędzie służące douzyskiwania obrazów mózgu, serca, wątroby, nerek, śledziony, trzustki i in-nych organów. Przy pomocy w ten sposób uzyskanych obrazów możnaz łatwością wykryć guzy, tkanki niedokrwione oraz płytki miażdżycowe.Technika ta nie powoduje żadnych zagrożeń dla zdrowia badanej osoby, toznaczy jak dotąd ich nie stwierdzono. Nie można jej jednak stosowaćw stosunku do osób posiadających rozruszniki serca lub inne tego typuurządzenia.

W procesie wizualizacji przy pomocy rezonansu magnetycznego pacjent jestumieszczany wewnątrz cewki magnetycznej i na jego głowę skierowanazostaje energia w postaci fal o częstotliwości radiowej, która pobudza protonytworzące jądra wodoru w mózgu. Następnie protony oddają mierzalnąenergię elektryczną, której pomiary zostają z pomocą komputera prze-tworzone na mapę tkanki. Ponieważ metoda ta prawie nie uwidacznia kości,jest doskonała do uzyskiwania obrazów tkanek położonych wewnątrz czaszkioraz rdzenia kręgowego. – Przyp. tłum.

4. Współczynnik Śmiertelnej Oscylacji.5. Barry Lynes, The Cancer Cure That Worked!: Fifty Years of Suppression

(Lekarstwo na raka, które działało! – 50 lat zapomnienia), Marcus Books, P.O.Box 327, Queensville, Ontario, Kanada, 1987, IV wydanie z roku 1992.

6. Dr James Bare, Resonant Frequency Therapy: Building the Rife BeamRay Device (Terapia częstotliwością rezonansującą – budowa promiennikaRife’a), James Bare, Albuquerque, USA, 1995-1996.

7. Skrót od słów Citizens’ Band (Pasmo Obywatelskie), od którychwywodzi się modna od kilku lat w Polsce nazwa sieci łączności opartej nakrótkofalówkach zwanych potocznie CB radiami. – Przyp. tłum.

8. Skrót od słów Amplitude Modulation (modulacja amplitudy).– Przyp. red.

9. Skrót od słów Frequency Modulation (modulacja częstotliwościowa).– Przyp. red.

10. W skrócie FCC – urząd zajmujący się kontrolą i przydziałem pasmradiowych i telewizyjnych na terenie USA. – Przyp. tłum.

11. Skrót od słów Radio Frequency (częstotliwość radiowa). – Przyp. red.12. Pyrex to znak handlowy różnych rodzajów szkła żaro- i chemoodpor-

nego. – Przyp. tłum.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 29

Page 31: Nexus 08

NAUKAWIEŚCI Z POGRANICZA NAUKI

OD PAMIĘCI WODY DO BIOLOGII NUMERYCZNEJDr Jacques Benveniste

DigiBio, Paryż, Francja, 1998-1999

N aszym głównym celem jest znale-zienie jasnej i wyczerpującej od-

powiedzi na kontrowersje dotyczącenaszych obserwacji zjawiska zwanego„pamięcią wody”, które oznacza, że:

• woda jest zdolna do przenoszeniamolekularnej informacji (przekaz bio-logiczny),

• jest możliwe transmitowaniei wzmacnianie tej informacji w sposóbpodobny do tego, jaki ma miejscew przypadku dźwięków i muzyki.

Uważamy, że waga tego zjawiskajest tego rodzaju, że nieprzedstawienienajnowszych, prawdopodobnych roz-wiązań byłoby brakiem odpowiedzial-ności.

Historia badań dotyczących biologiinumerycznej

Ojcem tej nauki jest doktor medycy-ny, były pracownik zespołu paryskichszpitali, dyrektor ds. badań Francus-kiego Państwowego Instytutu BadańMedycznych oraz światowej sławy spe-cjalista w dziedzinie mechanizmówalergii i stanów zapalnych, JacquesBenveniste, który wyróżnił się w roku1971 odkryciem PAF1 – mediatorazwiązanego z takimi zjawiskami pato-logicznymi, jak na przykład astma.

W roku 1984 w czasie prac nadsystemami uczulającymi (alergiczny-mi) natknął się przypadkowo na takzwane „zjawisko wysokiego rozcień-czenia”, które wzbudziło zaintereso-wanie mediów i zostało nazwane przeznie „pamięcią wody”.

Zjawisko to dotyczy rozcieńczaniasubstancji w wodzie do punktu, w któ-rym roztwór zawiera jedynie molekuływody. Podczas badań systemów uczu-lających okazało się jednak, że roztwóro tak wysokim stopniu rozcieńczeniainicjował reakcje, tak jakby znajdującesię w nim początkowo molekuły wciążw nim były. Inaczej mówiąc, woda za-chowała ślad molekuł obecnych w niejna początku rozcieńczania.

Reakcja międzynarodowego środo-wiska naukowego była w pełni adek-

watna do wagi tego odkrycia – niedo-wierzanie, a nawet plotki o oszustwie.Niezależne badania przeprowadzoneprzez innych ekspertów doprowadziłyjednak do jednoznacznego wniosku, żeto zjawisko rzeczywiście istnieje i w ża-dnym przypadku nie jest oszustwem.

Z naukowego punktu widzenia mo-żemy przejść nad tym do porządkudziennego, bowiem z historii naukiwiemy, że im bardziej jakieś odkryciestoi w sprzeczności z intuicją i zdro-wym rozsądkiem, tym oporniej i dłużejtrwa proces jego akceptacji.

Począwszy od pierwszych doświad-czeń z wysokim rozcieńczeniem prze-prowadzonych w roku 1984 do chwiliobecnej wykonano tysiące tego typueksperymentów, które znacznie wzbo-gaciły naszą wstępną wiedzę na tentemat. Jak dotąd nie stwierdzono żad-nego błędu w tych eksperymentach aniteż żaden eksperyment nie dowiódłbłędności wysuniętej hipotezy.

Co więcej, okazało się, że wynikitych eksperymentów stoją w zgodziez obecnie obowiązującymi teoriamibiologicznymi i mogą być do nich włą-czone jako ich rozszerzenie.

Możliwość, że prowadzone przeznas przez ostatnie piętnaście lat bada-nia były jednym wielkim błędem, corazbardziej maleje i jesteśmy coraz bar-dziej przekonani, że udało się namodkryć istotne dla biologii i życia zja-wisko.

Celem DigiBio2 jest zachowanieprzodującej roli w zakresie naukowychi przemysłowych odkryć, które wyłoniąsię z prowadzonych w tej dziedziniebadań.

Wyjaśnienie istoty biologiinumerycznej

Wyjaśnienie, czym jest biologia nu-meryczna, jest niemożliwe bez wyjaś-nienia jej fundamentalnej zasady. Ce-lem tego artykułu nie jest cytowaniewyników kolejnych eksperymentów,ale raczej wyjaśnienie laikom w moż-liwie najprostszy sposób, na czym po-

lega to radykalnie nowe podejście dobiologii. Mam nadzieję, że będzie toz pożytkiem dla wszystkich, zarównonaukowców, jak i tych, którzy niesiedzą w tych sprawach. Czy możnauwierzyć w to, że pewna szczególnaaktywność biologicznie czynnych mo-lekuł (np. histaminy, kofeiny, nikotynyczy adrenaliny), nie mówiąc już o im-munologicznej sygnaturze wirusa lubbakterii, da się zapisać i przedstawićw formie numerycznej przy zastoso-waniu komputerowej karty dźwięko-wej niczym zwykły dźwięk? Proszęwyobrazić sobie zakłopotanie Archi-medesa, któremu pokazano by telefoni powiedziano, że za jego pomocąbędą mogli go usłyszeć ludzie miesz-kający po drugiej stronie naszegoglobu, nie wytłumaczywszy mu wcześ-niej natury fal dźwiękowych i sposobuich zamiany na impulsy elektromag-netyczne.

Życie zależy od sygnałów, które wy-mieniają między sobą molekuły. Jeślina przykład ktoś się rozzłości, adrena-lina „mówi” swojemu receptorowi, i ty-lko jemu, aby spowodował szybsze bi-cie serca, skurczył powierzchniowe na-czynia krwionośne etc.

W biologii określenie „sygnał mole-kularny” jest używane bardzo często,ale kiedy zapytamy nawet najwybit-niejszego biologa, jaki jest jego sensfizyczny, spojrzy na nas z szeroko ot-wartymi oczami zdając się nie rozu-mieć pytania. W rzeczy samej biolodzyprzyrządzili rygorystyczną fizykę kar-tezjańską na swój własny sposób – bar-dzo odbiegający od realiów współczes-nej fizyki – i w rezultacie prosty kon-takt (chodzi o kartezjańskie prawazderzenia ciał szybko obalone przezHuygensa) między dwoma zderzający-mi się ciałami wytwarza według nichenergię, czyli zachodzi między nimiwymiana informacji. Przez wiele latwierzyłem i recytowałem ten kate-chizm nie zdając sobie sprawy z jegoabsurdalności, podobnie jak ludzkośćnie zdawała sobie sprawy z absurdal-

30 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 32: Nexus 08

ności wiary w to, że Słońce krąży wo-kół Ziemi.

Kiedy przyjrzymy się faktom, praw-da okazuje się bardzo prosta i do jejodkrycia nie potrzeba żadnej „zapaściświata fizyki bądź chemii”. Od dziesią-tków lat wiemy, że molekuły drgają.Każdy atom molekuły i każde we-wnątrzmolekularne wiązanie – pomostłączący atomy – emituje zespół okreś-lonych częstotliwości. Te szczególneczęstotliwości prostych lub złożonychmolekuł można dzięki radiotelesko-pom wykrywać nawet z odległości mi-liardów lat świetlnych.

Biofizycy uważają te częstotliwościza istotną cechę materii, natomiast we-dług biologów fale elektromagnetycz-ne nie odgrywają jakiejkolwiek roliw funkcjach molekularnych. Określeń„częstotliwość” lub „sygnał” (w ich fi-zycznym sensie) próżno by szukaćw biologicznych opracowaniach na te-mat molekularnych oddziaływań, niemówiąc już o takich terminach, jakelektromagnetyzm, którego zastoso-wanie byłoby – przynajmniej we Fran-cji – wystarczającym powodem do eks-komuniki każdego stosującego je bio-loga przez naukową inkwizycję.

Żałuję, że podobnie jak Archimede-sowi nie strzeliła mi do głowy w wanniegenialna myśl:

— Eureka, drgania molekuł nie ist-nieją same dla siebie, lecz są narzę-dziem wymiany umożliwiającym cząs-teczkom przesyłanie instrukcji do na-stępnej w kolejności molekuły znajdu-jącej się w ciągu zdarzeń, które rządząfunkcjami biologicznymi i prawdopo-dobnie w dużym stopniu również che-micznymi.

Niestety, tak się nie stało. Podążałemścieżką wiodącą przez eksperymenty.

Molekularna sygnalizacjaOkoło roku 1991, po ośmiu latach

badań, okazało się, że określone syg-nały molekularne można przesłać przypomocy wzmacniacza i cewek elektro-magnetycznych. W lipcu 1995 rokuzapisałem i odtworzyłem te sygnałyprzy pomocy multimedialnego kompu-tera. Z uwagi na swoje ograniczeniakomputerowa karta dźwiękowa możezapisać jedynie częstotliwości nie prze-kraczające 20 000 herców.

W wyniku wielu tysięcy doświadczeńdoprowadziliśmy receptory, zarównoprostych, jak i złożonych molekuł, dotego, żeby „uwierzyły”, iż znajdują sięw towarzystwie swoich ulubionych czą-steczek. Dokonaliśmy tego odtwarza-jąc zapisane ich częstotliwości.

Aby to uzyskać, należy przeprowa-dzić dwie operacje:

a) zapisać aktywność substancjiw komputerze,

b) odtworzyć zapis biologicznemuukładowi wyczulonemu na tę sub-stancję.

Tak więc istnieją wszelkie powodyku temu, aby przypuszczać, że kiedymolekuła znajduje się w obecnościswojego receptora, czyni to samo:emituje częstotliwości, które receptorjest w stanie rozpoznać. Oznaczato, że:

1. Sygnał molekularny może być re-prezentowany przez spektrum często-tliwości mieszczących się w przedzialeod 20 Hz do 20 000 Hz, to znaczyw tym samym co ludzki głos lub mu-zyka.

Od setek tysięcy lat ludzie odnosiliczęstotliwości foniczne do mechaniz-mów biologicznych – emocji. Proponu-jąc dziewczynie miłosną przygodę nieśpiewamy pod jej balkonem nowej we-rsji Marsylianki, podobnie jak kierującżołnierzy do ataku nie gramy im Koły-sanki Brahmsa. Kompozytorzy muzykiodtwarzanej w supermarketach lubwindach podświadomie uprawiająneuropsychologię.

Wysokotonowe, gwałtowne dźwiękirodzą lekkość ducha, zaś wysokotono-we i powolne – słodycz. Dźwięki głębo-kie i jednocześnie gwałtowne rozbu-dzają ducha walki, a głębokie i powol-ne – emocje takie jak smutek i żal.Takie są podstawowe mózgowe, fizy-kochemiczne zjawiska pobudzaneprzez określone częstotliwości. Gdyprzesyłamy do biologicznego systemuuprzednio nagrane sygnały czynnoś-ciowe, nie robimy nic innego.

2. Biologiczne systemy działają po-dobnie jak odbiorniki radiowe – nazasadzie korezonansu. Jeśli dostroimyodbiornik do częstotliwości 92,6 MHz,wówczas dostrajamy go do częstotliwo-ści nadajnika nadającego na tej częs-totliwości – odbiornik i nadajnik drga-ją z tą sama częstotliwością. Jeśli zmie-nimy nieznacznie ustawienie, powiedz-my na 92,7 MHz, nie będziemy jużodbierali stacji nadającej na częstot-liwości 92,6 MHz, lecz stację nadającana częstotliwości 92,7 MHz.

3. Ten postęp w rozumieniu naj-skrytszego mechanizmu molekularne-go rozpoznawania i sygnalizacji wcalenie obala ustaleń nauk biologicznych,a już zupełnie fizycznych i chemicz-nych. Nie usunęliśmy niczego z klasy-cznych definicji, a jedynie posunęliśmysię krok do przodu dodając nowy ele-ment do obecnej wiedzy. To normalnycykl postępu naukowego i nie ma żad-nego powodu do pomstowania orazrzucania klątw.

Jesteśmy teraz w stanie zrozumieć,w jaki sposób miliony biologicznychmolekuł komunikują się (z prędkościąświatła) z odpowiadającymi im mole-kułami, i tylko z nimi, co jest fun-damentalną zasadą działania syste-mów biologicznych oraz powodem, dlaktórego niewielkie chemiczne modyfi-kacje dają znaczne zmiany funkcjonal-ne – coś, czego „strukturalni” biolodzynie potrafią wyjaśnić.

Twierdząc, że jedynie całe strukturypotrafią wykonywać działania, biolo-dzy znaleźli się w przednewtonowskimświecie, w którym ruch ciał niebieskichopisany jest w kategoriach ptolomeu-szowskich epicykloid3. Stąd właśniewynika niezdolność współczesnej bio-logii do wyjaśnienia głównych stanówpatologicznych końca obecnego stule-cia (w tym miejscu nawiązuję do moje-go artykułu zamieszczonego w LeMonde z 22 maja 1996 roku, który dodziś nie spotkał się z jakąkolwiek pole-miką).

Przejście od koncepcji skostniałejbiologii struktur do koncepcji infor-macji przemieszczającej się z prędkoś-cią światła może odbyć się bez wywoły-wania „rewolucji”. W przeciwieństwiedo głupich plotek zapis czynności mo-lekuł nie przeczy istnieniu samych mo-lekuł (ostatecznie właściwe poszczegó-lnym molekułom informacje elektro-magnetyczne muszą pochodzić od nichsamych), a jedynie prawu oddziaływańmiędzy masami, zgodnie z którym ichefekt jest wprost proporcjonalny doliczby molekuł. To tak, jakby mówić,że śpiewak może zniknąć po nagraniujego głosu! Innymi słowy, nie eliminu-jemy ani włącznika światła ani żarówki,a jedynie powiadamy, że oba te urzą-dzenia łączy drut ze strumieniem elek-tronów.

Nie znajdujemy się w jakimś innymświecie elektromagnetyzmu, na któryzamieniamy stary świat molekularny.Rejestrujemy, kopiujemy i przesyłamy– a wkrótce będziemy także modyfiko-wać – elektromagnetyczne sygnałyemitowane przez molekuły podczas ichnormalnego funkcjonowania.

Pamięć wodyCo to wszystko ma wspólnego z wo-

dą? Otóż, jest ona nośnikiem infor-macji. Nie może być inaczej, skorow ludzkim ciele na każdą molekułęprotein przypada 10 000 molekuł wo-dy. Nie ma też w tym żadnego prob-lemu – łódź podwodna porozumiewasię z bazą przy pomocy fal elektromag-netycznych niskiej częstotliwości, a niewysokiej, rzędu megaherców, które nieprzechodzą przez wodę.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 31

Page 33: Nexus 08

Ostatnio przeprowadziliśmy bardzoproste eksperymenty pokazujące, żemolekuła będąca w normalnym aktyw-nym stężeniu nie działa w ośrodkupozbawionym wody. Dodanie wodynie wystarcza jednak do przywróceniajej aktywności – woda musi być „poin-formowana”. Inaczej mówiąc, kiedymolekuły zapoczątkowują jakąś biolo-giczną działalność, nie przesyłają syg-nałów bezpośrednio. Końcowa pracajest wykonywana przez otaczającą mo-lekułę wodę, która przekazuję pałecz-kę sztafety i być może wzmacnia syg-nał. To tak jak z płytą kompaktową– dźwięk nie jest wytwarzany bezpo-średnio przez nią. Płyta przenosi jedy-nie dane, które stają się słyszalne poich przetworzeniu i wzmocnieniu przezukład elektroniczny.

„Pamięć wody”? To rzeczywiściebrzmi tajemniczo, ale nie bardziej niżto, że związek powstały z połączeniadwóch gazów (woda) ma w normalnejtemperaturze i ciśnieniu postać ciekłą,a podczas stygnięcia rozszerza się.Stwierdzono także, że w wodzie wy-stępują ośrodki spójne o własnościachpodobnych do laserów (E. del Giudi-ce, G. Preparata, G. Vitiello, „Wateras a free electric dipole laser”, Phys.Rev. Lett., 61:1085-1088, 1988). Cowięcej, stosunkowo niedawno odkrytoistniejący w wodzie unikalny rodzajstałego (nietopliwego) lodowego kry-ształu, który zachowuje pole elektrycz-ne (Shui-Yin Lo, Angela Lo, Li WenChong i inni, „Physical properties ofwater with IE structures”, ModernPhysics Letters B, 10[19]:921-930,1996). Fizycy nie mają co obawiać siębezrobocia! Mimo to woda od wielulat nie jest obiektem naszych badań.

Transmisja molekularnych sygnałówTym, co nas obecnie najbardziej in-

teresuje, to nie natura magnetycznegoośrodka i zasada jego działania, alezapisany w nim przekaz, który możnakopiować i przesłać. W rezultacie na-szych eksperymentów uważamy, że ob-jaśniliśmy fizyczną naturą sygnału mo-lekularnego. Zasada ta jest równieprosta jak proces spalania mieszaninybenzyny i powietrza, lecz konsekwen-cje jej zastosowania mogą być ogrom-ne. Ich szczegółową charakterystykęprzedstawię innym razem. Poniżej po-daję ich krótkie podsumowanie…

Obecnie jedynym sposobem ziden-tyfikowania molekuły jest zaniesieniepróbki, najczęściej pobranej metodąinwazyjną lub destrukcyjną, do labora-torium. Z kolei przy pomocy metodynumerycznej przekazujemy sygnałprzy zastosowaniu klasycznych środ-

ków łączności, który może być ode-brany natychmiastowo i przeanalizo-wany na drugim końcu świata. Przyzastosowaniu tej metody możliwe bę-dzie wykrycie substancji toksycznych,protein (antygenów, antyciał, prionów)oraz molekularnych kompleksów (pa-sożytów, bakterii, wirusów, nienormal-nych komórek).

Warto dodać, że obecnie nie istniejąmetody pozwalające na wykrywanieprionów in vivo (wewnątrz żywego or-ganizmu), co pociąga za sobą istotneskutki epidemiologiczne i gospodar-cze. Wykrywanie antygenów i antyciał– jeśli ograniczymy się tylko do tegozakresu – jest w znacznej mierze zada-niem klinicznych laboratoriów biologi-cznych. Co więcej, niektóre wyniki su-gerują, że metody te mogą mieć za-stosowanie w przemyśle chemicznymoraz w monitoringu środowiska, toznaczy wykrywaniu na odległość mik-roorganizmów lub produktów z gene-tycznie zmodyfikowanych roślin.

Opanowanie tych technik przynios-łoby niezwykły postęp w dziedziniemedycznych procedur diagnostycznychoraz w przemyśle przetwórczym pło-dów rolnych i to z dużym technologicz-nym i komercyjnym skutkiem.

Mentalna blokada naukowcówKońcowe pytanie brzmi: Dlaczego

naukowcy tak uparcie przeciwstawiająsię ewolucji nauki? Czy chodzi o obro-nę ich poletka? Czemu w imię niejas-nych dogmatów, które, jak wykazałahistoria nauki, są często efemeryczne,odrzucają odkrycia, które oznaczająpostęp w ich dziedzinie? Czyżby teodkrycia stwarzały zagrożenie dla ichkruchych dogmatów? Tego rodzajupytania mają znaczenie nie tylko filo-zoficzne, jako że ludzie ci to częstorzeczoznawcy, doradcy politykówi przemysłowców. To oni mają wpływna – najczęściej utrudniają – wdraża-nie owoców postępu naukowo-techni-cznego.

Nie mam pojęcia, skąd biorą się tezahamowania, które są, przynajmniejteoretycznie, nie do pogodzenia z roląnaukowców. Oto cytat (zaczerpniętyz francuskiej edycji Encyclopaedia Uni-versalis z hasła „mechanizm”), którydowodzi, że są one niestety ponad-czasowe:

Doskonały przykład dylematu „me-chanizmu” znajdujemy w kartezjańskiejopozycji wobec newtonowskiego spo-jrzenia na świat, które zwolennicy Kar-tezjusza poddawali w wątpliwość i jed-nocześnie uważali za próbę pchnięcianauki na tory prowadzące wstecz, poni-

żej poziomu, jaki osiągnęła już teoria„mechanizmu”.4. Jeśli chodzi o Kartez-jusza, problem polega na tym, że we-dług niego ruch jest możliwy tylko wte-dy, gdy ma miejsce kontakt i występująsiły impulsywne; oddziaływanie na od-ległość, przyciąganie – jak mawiał Fon-tenelle – może oznaczać jedynie po-wrót do fizyki ruchu współczulnego i at-rybutów okultyzmu… W ten sposóbwykluczają oni Newtona ze sporu nau-kowego i dyskwalifikują go zarzucającmu obskurantyzm. Tak więc środowis-ko francuskich naukowców przeciwsta-wiało się teorii Newtona przez długiczas, a właściwie ignorowało ją… w tensposób „mechanizm”, który stanowiłprzeszkodę w rozwoju nauki, został za-blokowany. Proponując totalny przełomi inny model mechaniki, w którym stałysię możliwe ruchy inne od wywoływa-nych impulsem, Newton był niewątp-liwie w mniejszym stopniu oponentem„mechanizmu” niż jego zwolennikiem.

Setki lat później słyszymy te samesłowa. „To muszą być molekuły”(Francois Jacob) – to znaczy kontakt,potężny impuls – twierdzą nasi promi-nenci nauki niewolniczo przywiązanido skostniałego, mechanistycznego,kartezjańskiego dogmatu. To samo za-przeczanie możliwości oddziaływaniana odległość, te same oskarżenia o po-wrót do obskurantyzmu.

Kartezjusz kontra Newton – jesteś-my w dobrym towarzystwie…�

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Platelet Activating Factor (czynnik uaktyw-

niający płytki). – Przyp. tłum.2. Instytucja, w której pracuje autor artykułu

i zarazem odkrywca.3. Chodzi o kosmologię Ptolomeusza, według

którego jest to małe koło, którego środek poru-sza się po obwodzie większego koła, w któregocentrum znajduje się Ziemia, i którego obwódopisuje orbitę jednej z planet poruszających sięwokół Ziemi. – Przyp. tłum.

4. W tym znaczeniu „mechanizm” to doktrynafilozoficzna mówiąca, że wszystkie zjawiskaw przyrodzie są wytłumaczalne na bazie przy-czyn materialnych i zasad mechaniki. – Przyp.tłum.

Uwaga:Z autorem skontaktować się można, pi-sząc lub dzwoniąc pod adres:

Dr Jacques BenvenisteDirecteur

Laboratoire de Biologie Numérique32 Rue des Carnets

92140 Clamart, France

Tel.: +33 (0)1 46 01 58 40Fax: +33 (0)1 46 31 02 77

E-mail: [email protected] internetowa: www.digibio.com

32 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 34: Nexus 08

Linia krwi Graalawywodzi się od

sumeryjskichbogów Anunnakii podtrzymywana

była poprzezspożywanie

alchemicznejsubstancji zwanej

Gwiezdnym Ogniem.Po zniszczeniu

Sumeru i opuszczeniugo przez Anunnaki

produkcją jegosubstytutu zajęli sięwybrani Mistrzowie

Rzemiosła.

Część 2

Sir Laurence GardnerKontakt przez:Element Books

Shaftesbury, Dorset, SP7 8DPWielka Brytania

lub:Columba House

P.O. Box 20, Tiverton, EX16 5YPWielka Brytania

T ym, co stanowiło kluczowy problem dla Enlila-Jehowy, była koncepcja„istoty” lub „samokompletności”. Z kolei jego brat Enki wiedział, że ludzie,

którzy spożywali owoc Drzewa Wiedzy (mądrości Anunnaki) oraz RoślinyNarodzin (Gwiezdnego Ognia), mogą stać się niemal równi bogom. Jehowadoskonale zdawał sobie z tego sprawę. Księga Rodzaju mówi, że kiedy Adamzerwał owoc z Drzewa, Jehowa rzekł: „Oto człowiek stał się taki jak My…”(Księga Rodzaju, 3.21).

Enki Mądry, Strażnik Drzewa Wiedzy, również miał inne imię w tradycjihebrajskiej. Nazywano go Samael (Sama-El), ponieważ został mianowanyPanem Sama w północnej Mezopotamii. Nauki wczesnych szkół wiedzytajemnej wyrażały się bardzo zdecydowanie na temat Drzew Życia i Wiedzyi było to dokładne powtórzenie nauk samego Enki. Było tam powiedziane:

Niczego nie można zdobyć tylko pragnieniem lub zrzucaniem odpowiedzialnościna wyższe autorytety. Wiara jest aktem „uwierzenia”, bo „żyć” znaczy „wierzyć”…1

a Wola jest ośrodkiem decyzyjnym Jaźni.

Sumeryjskie teksty podają, że syn Kaina, król Etana, spożywał z RoślinyNarodzin w celu usynowienia swojego własnego syna i następcy, króla Baali,zaś Roślina Narodzin była bezpośrednio wiązana z indywidualną długowiecz-nością oraz urzędem Kainowym lub inaczej królewskością. Sama w sobie byłazwiązana z Gwiezdnym Ogniem i czynnościami szyszynki, zaś spożywaniez Rośliny Narodzin było rytuałem przyjęcia Gwiezdnego Ognia – czystejżeńskiej esencji Anunnaki, Nektaru Najwyższej Doskonałości.

W tym znaczeniu „flow-er” (kwiat lub lilia) Anunnaki była postrzegana jakoposiadaczka czary, przekazicielka Bogatego Pokarmu Macierzy. W tym wciele-niu zwano ją Różą Sharon (od słowa Sha znaczącego „orbita” wraz ze słowamiRa i On odnoszącymi się do świątyni „Światłości”). Znaczenie tej wysokoczczonej godności jest w pełni uwidocznione w Pieśni Salomona, w którejmesjanistyczna oblubienica zwraca się do króla następującymi słowy: „Jamnarcyz Saronu lilia dolin” (Pieśń nad Pieśniami, 2.1 – jest to tekst wgpolskojęzycznej wersji Biblii, natomiast tekst podany przez autora artykułubrzmi: „Jam róża Sharon i lilia dolin”).

Odbiorca Gwiezdnego Ognia, król, był uważany za tego, który zakwalifiko-wał się na to stanowiska po osiągnięciu predestynującej do tego stanuoświeconej świadomości – stanu, w którym jego uzdolnienia z poziomumądrości i przywództwa wzniosły się na poziom królewskości zwany Malkû. Towłaśnie z mezopotamskiego słowa Malkû Hebrajczycy utworzyli swoje słowaMalchus (król) i Malkhut (królestwo).

Dopiero w ostatnich czasach naukowcom udało się odkryć hormonalnąwydzielinę szyszynki, którą wyodrębniono ostatecznie w roku 1968. Jej za-sadniczy składnik nazwano melatoniną, co oznacza „nocny pracownik” (odgreckich słów: „melos” – „czarny” i „tosos” – „praca”). Ci, u którychobserwujemy wysoki poziom melatoniny, silnie reagują na słońce, ponieważma ono wpływ na ich poziom umysłowy, są oni zdecydowanie bardziejczynni nocą. Melatonina nosi nazwę „hormonu ciemności”, jako że jestwytwarzana tylko nocą, w ciemności. Wystawienie się na działanie promienisłonecznych powoduje zmniejszenie rozmiaru szyszynki i zmniejsza duchowąświadomość, podczas gdy ciemności i wysoka aktywność szyszynki zwiększająintuicyjną wiedzę i subtelne myślenie, zmniejszając jednocześnie czynnikistresotwórcze.

Warto w tym miejscu zastanowić się, jak to się stało, że Kościół Chrześcijań-ski ostatecznie zniszczył prawdziwe znaczenie rytuału Gwiezdnego Ogniaprzenosząc go w obszar złowrogiej legendy gotyckiej. Według dawnych tradycjiwładcy (posiadacze) Malkhut byli znani pod imieniem Smoków lub inaczej

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 33

Page 35: Nexus 08

Mistrzowie jogi sugerują,że szyszynka, którą zwą

„trzecim okiem” lub „okiemmądrości”, ma olbrzymie

znaczenie w procesierozwijania świadomości,

jako że jest ona ostatecznymźródłem Oświecenia.

Pendragonów, zaś głowa panująca zawsze zwana byłaDraco (co również znaczy Smok).

Z racji ich cielesnych zalet, które zawdzięczali dodat-kowej ilości melatoniny oraz innych hormonalnych wy-dzielin, byli w rzeczy samej „Książętami Ciemności”,a wyższy poziom świadomości, wyższą od przeciętnej moci długowieczność, uzyskiwali spożywając Gwiezdny Ogieńwytwarzany z miesiączkowej krwi królowych Anunnakii kapłanek zwanych Szkarłatnymi Kobietami.

J ak podałem w Krew z krwi Jezusa, brutalni średniowie-czni katoliccy inkwizytorzy zostali skierowani przeciw-

ko wszystkim – tak zwanym – heretykom, którzy wspieraliw ten lub inny sposób mesjanistyczną linię krwi (Sangréal)Smoczych Królów stojącą w opozycji do skorumpowanychdogmatów biskupów. Wiele ich ofiar uznano za okultys-tów lub wiedźmy i oskarżono o wspieranie starożytnego,heretyckiego kultu Smoka, Księcia Ciemności. WładcyKościoła ogłosili, że są oni wampirami.

Już wcześniej wspomniałem o znaczeniu starożytnegoEgipskiego Dworu Smoka, podkreślając, że ten królewskiZakon działa od około 4 000 lat do dzisiaj. W XV wiekudostojnym kanclerzem tego Dworu (Zakonu) był książęTransylwanii-Wołoszczyzny Wład III, ten sam, który zbu-dował bukareszteńską cytadelę.Wład zapadł jednak bardziej w lu-dzkiej pamięci jako hrabia Draku-la, co znaczy „syn Drakula”. Dra-kul (Smok) było imieniem jegoojca, pod którym występował onw Zakonie (Dworze) od roku1431.

Wład był zwolennikiem ostrejdyscypliny, zaś karą za wykrocze-nia przeciwko państwu było na-dziewanie na pal. Metoda ta byłakompatybilna z pozostałymi okro-pnymi karami stosowanymi w tamtych czasach (gotowaniewe wrzącym oleju, palenie na stosie, rozciąganie, ćwiar-towanie etc.). Ta szczególna kara obróciła się w końcuprzeciwko jemu samemu w późniejszej gotyckiej powieści,która mówiła, że on sam powinien być nadziany nadrewniany pal.

Rzeczywistą przyczyną obaw ówczesnego establiszmen-tu przed Drakulą nie było jednak brutalne traktowanieprzez niego swoich wrogów (tego rodzaju praktyki były naporządku dziennym), ale jego rozległa wiedza alchemiii starożytnego rytuału Gwiezdnego Ognia. Ucząc sięw Austriackiej Szkole Salomona w Hermannstadzie zdo-był dogłębną wiedzę na temat cielesnych efektów melato-niny i serotoniny, które wpływają dodatnio na długośćżycia oraz świadomość.

Z rzymskich kronik jasno wynika, że należał do ludzi,których organizm wytwarzał dużo melatoniny, a tacyludzie, jak już wiemy, są uczuleni na słońce. Są aktywninocą (melos tosos), z czego właśnie bierze się ów tran-sylwański mit i wydana w roku 1897 powieść BrianaStokera Dracula (Drakula), w której Wład-Drakula zostałopisany jako wampir, Książę Ciemności, który wysysałkrew dziewic!

Pomijając ten fakt, podstawą licznych wczesnych baśnii ludowych podań stały się tradycje Graala i Smoka,z których wywodzi się koncepcja „fairies” („wróżek”)oznaczająca „fair folk” („sprawiedliwy lud”), której nazwapochodzi od słów fée lub „fey” odnoszących się w szczegól-ności do „fate” („los”). W świecie celtyckim mówiło się, że

pewne rodziny królewskie noszą w sobie „fairy blood”(„krew wróżów”), co oznaczało, że ich los, przeznaczenie,związane są z linią krwi Graala, zaś o księżniczkach z tejlinii występujących w historycznych romansach częstomówi się jako o „elf-maidens” („elfowych pannach”). Byłto lud desygnowany do pełnienia roli strażników ziemi,światła gwiazd i lasów, którą Tolkien, autor słynnej książkiLord of the Rings (Władca pierścieni), przypisał z koleirasie elfów.

W języku południowej Europy, elf rodzaju żeńskiegonosił nazwę ylbi i między innymi od tego słowa pochodzinazwa miasta Albi, langwedockiego, średniowiecznegocentrum gnostycznych katarów (Czystych)2. Kiedy papieżInnocenty III rozpoczął w roku 1208 swoją brutalną,trzydziestopięcioletnią kampanię przeciwko katarom, na-zwano ją „krucjatą przeciwko albigensom”, bowiem zo-stała ona wysłana przeciwko zwolennikom albi-genów („el-fiej krwi”).

Melatonina wzmacnia system odpornościowy organiz-mu i prawdopodobieństwo zapadnięcia na raka przezludzi charakteryzujących się wysokim poziomem wydziela-nia hormonów przez szyszynkę jest znacznie niższe. Wyso-ki poziom melatoniny zwiększa energię, wytrzymałośći fizyczną tolerancję i zależy bezpośrednio od trybu snu,

utrzymując ciało w stanie zrówno-ważonym przy pomocy czynników,które oddziałują na nie poprzezukład krążenia. Jest to w rzeczywi-stości najefektywniejszy przeciw-utleniacz organizmu, który posia-da ponadto dodatnie własnościmentalne i przeciwstarzeniowe.Produkuje go szyszynka poprzezuaktywnienie chemicznego prze-kaźnika o nazwie serotonina, któ-ra przekazuje odpowiednie impul-sy poprzez pary chromosomów

w momencie podziału jądra komórki i chromosomów(proces ten nosi nazwę meiosis), aby mogły się onew końcu połączyć z drugim zestawem w procesie zapłod-nienia.

Żywica sosen była przez długi czas identyfikowanaz wydzieliną szyszynki (stąd podobieństwo nazw: pine– sosna i pineal – szyszynkowy) i była stosowana doprodukcji kadzideł (kadzideł kościelnych). Z drugiej stro-ny tradycyjnym symbolem królewskości było złoto. Takwięc złoto, kadzidło i mirra (żywica stosowana w charak-terze środka uspokajającego i jednocześnie symbol śmie-rci) były tradycyjnym symbolem królów-kapłanów z mes-janistycznej linii krwi.

W starożytności wyższy poziom wiedzy kojarzono zesłowem daäth (od którego pochodzi angielskie słowodeath – śmierć). Jak doskonale wiemy, Nowy Testamentpodaje, że magi (mędrcy) podarowali Jezusowi trzy rze-czy: mirrę, kadzidło i złoto – co było wyrazem uznania gojako dziedzica, króla-kapłana, z linii Smoka.

M istrzowie jogi sugerują, że szyszynka, którą zwą„trzecim okiem” lub „okiem mądrości”, ma olb-

rzymie znaczenie w procesie rozwijania świadomości, jakoże jest ona ostatecznym źródłem Oświecenia. Iluminiścioraz inni adepci spod znaku różokrzyżowców od dawnatraktują szyszynkę jako tajemne ayin (starożytne słowooznaczające oko). Pisownia tego słowa (a-y-i-n) jest dosyćistotna, ponieważ pierwotnie słowo Kain (bez względu czypisało się je na początku przez K, C, czy Q) pisano nie tak

34 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 36: Nexus 08

Jest oczywiste, żepatriarchowie nie pochodziliz byle jakiej rodziny, lecz byliczłonkami potężnej dynastii.

jak obecnie (Kain lub Cain), ale „C-a-y-i-n”. Imię Kainoznaczało w rzeczywistości w swoich różnych formach„Jeden z [posiadaczy, kręgu] Wewnętrznego Oka”. Odsłowa Kayin pisanego przez K wywodzi się słowo „King”(król), zaś od jego odmiany pisanej w postaci Qayin– słowo „Queen” (królowa). Co ciekawe, ojciec Kaina,Enki-Samael, był sumeryjskim Panem Świętego Oka.

Mówi się, że prawdziwie uduchowiona osoba potrafiw sposób automatyczny postrzegać przy pomocy trzeciegooka (subtelnego oka wnętrza), nie dając się mamić obra-zom ukazywanym przez zwykłe oczy, które ujawniająjedynie fizyczny obraz rzeczy zajmujących ściśle określonemiejsce w czasoprzestrzeni. Osoby potrafiące posługiwaćsię możliwościami stwarzanymi przez szyszynkę potrafiąprzekraczać granice czasu i przestrzeni, przenikać dowymiaru, w którym nie ma oddziaływania czasu i prze-strzeni. Odkrycie tego wymiaru wcale nie jest zasługąwspółczesnej nauki, bowiem znany jest on od tysięcy latpod nazwą Poziomu Sharon lub Poziomu Orbity Światła.

Tak więc kainowi królowie Mezopotamii (pierwsi pen-dragoni3 z mesjanistycznej linii krwi), będący wysokourodzonymi, jako że pochodzili od bogów Anunnaki, bylikarmieni Gwiezdnym Ogniem Anunnaki mającym na celupodnoszenie ich percepcji, świadomości i intuicji, tak bystali się mistrzami wiedzy w niemal takim samym stopniu,jak bogowie. Jednocześnie wzmoc-nieniu ulegał poziom ich wytrzy-małości i system odpornościowy,tak że zapobiegające starzeniuwłasności regularnie spożywanejmelatoniny i serotoniny Anunnakidawały im możliwość przeżyciawiększej ilości lat. Wszystkie zapi-sy z tamtych czasów potwierdzają,że tak właśnie miała się sprawa z pochodzącymi z królews-kiej linii, którzy żyli setki lat. Biorąc to pod uwagę należyzrezygnować z nadmiernego sceptycyzmu w kwestii dłu-gich okresów życia wczesnych patriarchów podanychw Księdze Rodzaju.

Oprócz Gwiezdnego Ognia, królowie należący do kró-lewskiej linii krwi spożywali Mleko Bogini, które zawiera-ło, jak się wydaje, enzym sprzyjający długowieczności.Obecnie naukowcy zwą go telomerazą. Jak ostatnio do-niósł magazyn Science (Nauka), nr 279 z 16 stycznia 1998roku, badania prowadzone w Southwestern Medical Cen-ter (Zakład Medycyny) na Uniwersytecie Stanu Teksasprowadzą do wniosku, że telomeraza posiada unikalnewłasności zapobiegające procesowi starzenia.

Komórki zdrowego ciała są zaprogramowane na wie-lokrotny podział w okresie życia organizmu, przy czymilość podziałów jest ograniczona, tak że w końcu or-ganizm dochodzi do momentu, w którym jego komórkinie mogą się już dzielić. Jest to najistotniejszy czynnikprocesu starzenia. Zdolność do podziału określają ka-psle znajdujące się na końcach łańcucha DNA (podo-bnie jak metalowe lub plastykowe skuwki na końcachsznurowadeł). Za każdym razem, gdy komórka ulegapodziałowi, znika pewna część telomeru. Kiedy telomeryosiągają krytyczną długość, proces podziału ustaje.Wówczas proces replikowania komórki zanika i nastę-puje jej śmierć.

Prowadzone w laboratoriach na próbkach tkanek ba-dania wykazały, że działanie genetycznym enzymem telo-merazy może zapobiec skracaniu się telomeru w czasiepodziału komórki. W związku z tym komórki mogą kon-tynuować proces podziału w okresie dłuższym od wynika-

jącego z naturalnego zaprogramowania (podobnie jakkomórki rakowe, które mogą osiągnąć nieśmiertelnośćpoprzez wzbogacenie w telomerazę). Telomeraza nie wy-stępuje zazwyczaj w normalnych tkankach i oprócz guzówzłośliwych jest obecna jedynie w komórkach reprodukcyj-nych. Wygląda więc na to, że gdzieś w strukturze DNAzawarta jest genetyczna zdolność do produkowania tegoprzeciwstarzeniowego enzymu, lecz potencjał jego wy-twarzania został w jakiś sposób wyłączony i prawdopodob-nie jest zawarty w tych strukturach DNA, które naukowcynazywają obecnie „złomowiskiem”.

K anoniczna Biblia mówi, że w czasie życia Noegoi jego synów Jehowa wydał zakaz spożywania krwi

– w każdym bądź razie temu okresowi dziejów ludzkościtłumacze Starego Testamentu z VI wieku p.n.e. przypisująwprowadzenie tego zakazu. Jest jednak mało prawdopo-dobne, że nastąpiło to właśnie wtedy, ponieważ w tamtymczasie Enlil-Jehowa nie mógł jeszcze mieć tak dużejprzewagi nad Enkim i Wielkim Zgromadzeniem Anun-naki.

Tym niemniej faktem jest, że od tamtego czasu wiekczłonków rodu patriarchów zaczął się systematycznie skra-cać i od czasów Abrahama i Izaaka nie przekraczał już onnormalnej długości. Z kolei okresy życia królów Sumeru,

potomków Kaina i Etany, pozo-stały długie.

Tym, co wiemy ponad wszelkąwątpliwość, jest to, że bez względuna realia i chronologię wydaniatego zakazu, wprowadzenie głów-nej zmiany w praktyce Gwiezdne-go Ognia nastąpiło około 1 960roku p.n.e. To właśnie wtedy, jak

podaje Biblia, Abraham przeniósł się wraz z rodzinąz chaldejskiego Ur (stolicy Sumeru) na północ do Haranu(w polskiej wersji Biblii – Charan), a następnie doKanaanu.

Pochodzące z tamtych czasów teksty mówią, że Urzostało wówczas zdobyte przez króla pobliskiego Elamu– tuż po roku 2 000 p.n.e. – i chociaż miasto to zostałoodbudowane, ośrodek władzy przesunął się na północ, doHaranu w Królestwie Mari. Haran było nie tylko nazwąkwitnącego miasta, ale również imieniem brata Abrahama(ojca Lota). Istniejące dokumenty (odnalezione w roku1934) podają, że również inne miasta w Mezopotamiinosiły nazwy nadane im na cześć przodków Abrahama– na przykład Terah (imię ojca Abrahama), Nahor (imięojca Teraha), Serug (imię ojca Nahora) czy Peleg (imiędziadka Seruga).

Pozostając w zgodzie ze wszystkimi sumeryjskimi do-wodami opisującymi królewską linię wywodzącą się odKaina, ostatnio odkryte zapisy potwierdzają, że człon-kowie najbliższej rodziny Abrahama (potomkowie Noego)byli wysokimi rangą dostojnikami tamtego regionu. Jestoczywiste, że patriarchowie nie pochodzili z byle jakiejrodziny, lecz byli członkami potężnej dynastii. Co byłoprzyczyną, która położyła kres tej długotrwałej linii i zmu-siła Abrahama do opuszczenia Mezopotamii i przeniesie-nia się do Kanaanu?

Odpowiedź na to pytanie można znaleźć na glinianychtabliczkach datowanych na około 1960 rok p.n.e. Podająone, że w tym czasie wszystko uległo zmianie na świętejziemi Sumeru, który został najechany ze wszystkich stron– przez Akadów z północy, Amorytów z Syrii i Elamitówz Persji. W opisującym to tekście czytamy:

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 35

Page 37: Nexus 08

…przepełniony chęciąodwetu, [Enlil-Jehowa]

sprowadził „wielką i okropnąburzę”, która spowodowałakompletne zniszczenie całejkultury Sumeru, tak że język

sumeryjski przestał byćjęzykiem dominującym

i nastąpiło „wielkiepomieszanie języków”.

Gdy obalili, kiedy ład zniszczyli, wówczas niczym potopwszystko pochłonęli. Co z tobą będzie, Sumerze! Czy cięzmienili? Świętą dynastię ze świątyni wygnali.

To właśnie na tym etapie dziejów Sumeru nastąpiłupadek imperium i Abraham został zmuszony do ucieczkina północ od Ur.

C o stało się jednak z Anunnaki, Wielkim Zgromadze-niem Bogów, które stanowiło o wszystkim? W tekś-

cie tym czytamy dalej:

Ur zniszczone, przejmujący jest jego lament. Krew krajuwypełnia teraz jego dziury jak gorący brąz formę. Ciałarozpuszczają się jak tłuszcz na słońcu. Nasza świątyniazniszczona. Dym całunem zasnuł nasze miasta. Bogowieopuścili nas jak migrujące ptaki.

W kategoriach historycznych ten kompletny upadeksumeryjskiego imperium nastąpił po założeniu około roku2 000 p.n.e. Babilonu przez króla Ur-Babę. Tak więchistoria o Wieży Babel i wynikający z niej gniew Jehowydokładnie pasuje do ram czaso-wych odejścia Anunnaki z Su-meru.

Księga Rodzaju podaje, że lu-dzie, o których Jehowa mówił, żesą „bardzo dobrzy”, zostali surowoukarani z powodu dziwnego wy-kroczenia, które wcześniej nim niebyło. Polegało ono na tym, żewszyscy ludzie mówili tym samymjęzykiem, którym był oczywiściejęzyk sumeryjski – pierwszy językna Ziemi posiadający formę pi-semną.

Z przyczyn, których Biblia niepodaje jasno, w Księdze Rodzajuczytamy, że Jehowa nie był szczęśliwy z powodu WieżyBabel, przeto „zstąpił i pomieszał języki całej Ziemi”.4

Sumeryjskie dokumenty mówią prawie to samo, tyleże pomieszanie języków jest w nich wyjaśnione znacznielepiej i przypisane hordom najeźdźców, którzy przybylido tego regionu. Okazuje się, że najazd był wynikiemtarć wewnątrz Anunnaki, ponieważ po odejściu Anuz Wielkiego Zgromadzenia przewodnictwo nad nim ob-jął jego najstarszy syn Enlil-Jehowa. Ogłosił on, że jestpanem całej Ziemi, pozostawiając swojemu bratu Enki-Samaelowi zwierzchność nad morzami. Enki wcale niebył szczęśliwy z powodu roszczeń swojego brata, ponie-waż mimo iż był on starszy, jego matka, Ki, była mło-dszą siostrą ich ojca Anu, podczas gdy matka Enki,Antu, była jego starszą siostrą. Prawdziwe dziedziczenie,twierdził Enki, następuje w linii matriarchalnej, w zwią-zku z czym to on jest pierworodnym synem, któremunależy się sukcesja:

— Jam jest Enki… wielki brat bogów.— Jam jest ten, który został zrodzony jako pierwszy syn

boskiego Anu.

W rezultacie Babilończycy oświadczyli, że uznają Enkii jego syna Marduka, czego Enlil-Jehowa nie mógł jużznieść. Straciwszy popularność otworzył najeźdźcom bra-my Sumeru. Kronikarze piszą, że przepełniony chęciąodwetu, sprowadził „wielką i okropną burzę”, która spo-

wodowała kompletne zniszczenie całej kultury Sumeru,tak że język sumeryjski przestał być językiem dominują-cym i nastąpiło „wielkie pomieszanie języków”.

Cały trud włożony w budowanie unikalnej cywilizacjizostał zniszczony jednym pociągnięciem Enlila-Jehowy,który nie chciał się dzielić władzą ze swoim bratem Enki.Pochodzące z tamtego okresu zapisy potwierdzają, żew tym momencie historii Sumeru Wielkie ZgromadzenieAnunnaki opuściło swoją siedzibę i odeszło „jak migrująceptaki”.

W szystko to zbiegło się w jednym czasie i ponieważGwiezdny Ogień Anunnaki nie był już dostępny,

zaistniała pilna potrzeba zmiany procedury wprowadzaniana tron królewski. Należało stworzyć substytut Gwiezd-nego Ognia. Jak już wcześniej wspomniałem, kapłankizwane Szkarłatnymi Kobietami były specjalnie do tegocelu przygotowywane, niemniej było oczywiste, że mimostarannego doboru partnerów ich esencja z biegiem poko-leń osłabnie.

Tak się złożyło, że stworzenie bardziej trwałego i bar-dziej uniwersalnego substytutu nie stanowiło problemu,

ponieważ była to prowincja dobrzewyszkolonych metalurgów, którymEnki nadał nazwę Mistrzów Rze-miosła. Pierwszym z nich był Tu-bal-kain zwany Wulkanem – poto-mek Kaina w szóstej generacji,o którym pamięć przetrwała dodziś w kręgach masonerii.

Warto w tym miejscu zauwa-żyć, że znany z Nowego Testamen-tu ojciec Jezusa, Józef, był wewczesnych wersjach ewangelii opi-sywany jako Mistrz Rzemiosła.W Bibliach napisanych nowoczes-nym językiem angielskim Józefowiw wyniku błędnego tłumaczenia

przypisuje się zawód stolarza. Słowo „stolarz” zostałobłędnie przetłumaczone z greckiego słowa ho-tekton, któ-re w rzeczywistości określa mistrza w rzemiośle, czylialchemika-metalurga wyszkolonego według nauk jegoprzodków.

Księga Wyjścia Starego Testamentu podaje, że w cza-sach Mojżesza żył człowiek imieniem Besaleel (syn UriBen Hura), o którym mówi się, że został obdarzonyduchem Elohima w mądrości, rozumieniu i wiedzy. Do-wiadujemy się również, że był on biegłym złotnikiemi Mistrzem Rzemiosła oraz że został mianowany kierow-nikiem zespołu, któremu zlecono budowę Arki Przymie-rza.5 Tekst Biblii podaje szczegółowo, jak Besaleel mawykonać z czystego złota różne korony, pierścienie, naczy-nia i lichtarze, a na końcu wymienia bez słowa komentarzacoś, co nazywa się chlebem pokładnym6 przymierza.

Chociaż słowo „przymierze” kojarzy się obecnie z kon-traktowymi ugodami, pierwotnie znaczyło „jeść chlebz”. Warto tu zauważyć, że modlitwa Ojcze Nasz (którajest kopią jej egipskiego odpowiednika) mówi „chlebanaszego powszedniego daj nam dzisiaj…” Obecnie tymsłowom przypisuje się powszechnie ogólnikowe znaczenie,pierwotnie jednak była to konkretna prośba dotyczącaenigmatycznego chleba pokładnego – Złotego ChlebaBesaleela.

Księga Lewicka (w języku polskim przyjęła ona nazwęKsięgi Kapłańskiej) również wspomina o chlebie pokład-nym: „Następnie weźmiesz najczystszej mąki i upieczesz

36 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 38: Nexus 08

Kroniki szkół wiedzy tajemnejpodają precyzyjniejszy opismówiący, że chleb pokładny

był wyrabiany z białegoproszku złota, co jest

szczególnie istotne, ponieważw Księdze Wyjścia mówi się,

że Mojżesz wziął złotegocielca, którego sporządzili

Izraelici, i „spalił go w ogniui starł na biały proch”.

z niej dwanaście placków… (24.5) Położysz na każdymstosie trochę czystego kadzidła… (24.7).

Użycie słowa „mąka” w anglojęzycznej wersji Biblii(polskojęzycznej również – przyp. tłum.) jest w rzeczywis-tości błędem. Bardziej właściwe byłoby w tym miejscusłowo „proszek” lub „puder”. Kroniki szkół wiedzy tajem-nej podają precyzyjniejszy opis mówiący, że chleb pokład-ny był wyrabiany z białego proszku złota, co jest szczegól-nie istotne, ponieważ w Księdze Wyjścia mówi się, żeMojżesz wziął złotego cielca, którego sporządzili Izraelici,i „spalił go w ogniu i starł na biały proch”7. W tymprzypadku tłumacze stosują właściwe słowo – „proch”– lecz jak wiadomo, palenie złota nie daje prochu, a jedy-nie stopione złoto.

C zym więc był ten magiczny biały proch? Czy przypomocy podgrzewania można zamienić metaliczne

złoto w biały pył, który można spożywać i to z pożytkiem?Oczywiście, że tak, i to właśnie w tym momencie mazastosowanie główna chemiczna formuła Mistrzów Rze-miosła: „Aby robić złoto, należy brać złoto”.

Złoto jest najszlachetniejszym z metali i zawsze byłosymbolem prawdy. Poprzez regularne zażywanie Gwiezd-nego Ognia Anunnaki (Złota Bogów) ci, którzy je spoży-wali, przechodzili na wyższe pozio-my świadomości i sumienia zasprawą wchłanianej przez nich me-latoniny i serotoniny. Była to dzie-dzina wyższego oświecenia, którązwano Równiną Sharon8, zaś złotoGwiezdnego Ognia było traktowa-ne jako ostateczna droga ku Świat-łości. W ten sposób ciężki, przyzie-mny człowiek (ołów) mógł wznieśćsię na wyższy poziom świadomości(postrzegany jako złoto). Ten po-gląd stał podstawą całej później-szej tradycji alchemicznej.

Chleb pokładny lub, jak nazy-wali go Egipcjanie, pożywieniescheffa stanowił tradycyjne wtaje-mniczenie izraelskich i egipskichmesjaszy (królów), jako że pierwsi faraonowie byli w pełniwyświęconymi kapłanami-królami z linii Graala, będącpoprzez Nimrod potomkami z linii Kaina.

W starożytnym Egipcie scheffa, chleb pokładny, byłzawsze przedstawiany w postaci stożkowatego ciastka. Jakmożna wyczytać w starych tekstach ten metaliczny chlebbył używany do karmienia świetlistego ciała będącegoprzeciwieństwem ciała fizycznego, przy czym świetlisteciało było traktowane jako świadomość. Już w roku 2 200p.n.e. faraonowie używali tego środka zastępczego w celuzwiększenia aktywności szyszynki, czyli zwiększenia zdol-ności percepcji, rozszerzenia świadomości i intuicji, leczjedynie adepci wydziału metalurgicznego szkół wiedzytajemnej (Mistrzowie Rzemiosła Dworu Smoka) znalisekret jego produkcji.

W egipskiej Księdze Umarłych (to najstarsza kom-pletna książka świata) szukając najlepszego pożywieniaoświecającego faraon zadaje na każdym etapie swojejpodróży jedno powtarzające się pytanie: „Co to jest?”– pytanie, które w języku hebrajskim (jak podają Dawnedzieje Izraela) było zadawane za pomocą jednego słowa:„Manna?”

Kiedy ukończono budowę Arki Przymierza, podobnoAaron, brat Mojżesza, włożył do niej omer9 manny. Ta

święta manna była powszechnie identyfikowana jako mis-tyczna forma chleba (chleb pokładny) lub – jak go nazywa-no w Mezopotamii – Tubal-kain, shem-an-na.

W tym momencie doszliśmy do szczególnie ważnejdefinicji shem-an-ny, ponieważ według Mistrzów Rzemio-sła to stożkowate (lub shemo-kształtne) pożywienie byłowykonane z materiału, który mieszkańcy Sumeru zwaliWysoko–chronionym Ogniowym Kamieniem (HighwardFire-stone).

W Apokalipsie Świętego Jana (2.17) napisano: „Zwy-cięzcy dam manny ukrytej i dam mu biały kamyk…”

Z anim przyjrzymy się dokładnie naturze białego ka-mienia shem-an-ny – chleba wykonanego z proszku

alchemicznego złota – przyjrzyjmy się najpierw sławnemuposągowi kapłana-króla Melchizedeka w katedrze Chart-res we Francji.

Pomnik przedstawia Melchizedeka z czarą zawierającąkamień będący symbolem chleba i wina, które ofiarowałon Abrahamowi, jak to napisano w Księdze Rodzaju.Wino, jak wiemy, reprezentuje święty Gwiezdny Ogień(podobnie jak wino komunijne jest dziś symbolem mes-janistycznej krwi), lecz najważniejsze w tym wyobrażeniujest to, że chleb-kamień znajduje się wewnątrz czary, co

oznacza, że w czasach Melchizede-ka i Abrahama Gwiezdny Ogieńzostał zamieniony na zastępczepożywienie. Substytut ten zostałwykonany z shem-an-ny – białegoproszku złota lub inaczej z „wyso-ko-chronionego ognistego kamie-nia”. Substytut spełniał proste za-danie. Zamiast karmić biorcę go-towymi wydzielinami hormonalny-mi, podawano mu proszek, któryoddziaływał na jego układ endo-krynalny (w szczególności szyszyn-kę) wymuszając produkcję znacz-nie większej ilości hormonów ta-kich jak melatonina.

W słynnym średniowiecznymromansie o Parsifalu autorstwa

Wolframa von Eschenbacha o Rycerzach Świątyni z Za-mku Graala mówi się:

Żyją oni z racji najczystszego kamienia. Jeśli nie znaszjego imienia, dowiedz się teraz: zwą go lapis exilis. Mocą tegokamienia feniks zostaje spalony na popiół, lecz popiół szybkoprzywraca mu życie. Feniks linieje i wydziela z siebie jasneświatło, tak że staje się równie piękny jak był poprzednio.

Wielu ludzi zastanawiało się nad nazwą lapis exilis,ponieważ wydaje się ona stanowić grę słów łączącą dwaelementy. Po pierwsze, chodzi o lapis ex caelis, co oznacza„kamień niebiański”, i, po drugie, jest to lapis elixir– Kamień Filozoficzny, przy pomocy którego pierwiastkisą transformowane na wyższy stopień istnienia. W każdymbądź razie wiąże się on bezpośrednio z „wysoko-chronio-nym ognistym kamieniem” – shem-an-ną egzotycznegosubstytutu Gwiezdnego Ognia.

Klucz do alegorii z Parsifalem mieści się w opisiemówiącym, że Feniks zostaje „spalony na popiół”, leczz tego popiołu powstaje Wielkie Oświecenie. Czym więcdokładnie jest Feniks? Moglibyśmy odpowiedzieć, że jestto mityczny ptak, ale nie mielibyśmy racji! Słowo „feniks”jest znacznie starsze od mitów o ptaku Bennu10 i jego

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 37

Page 39: Nexus 08

…istnieją dwie różne formyfizycznego złota: metaliczna,

którą dobrze znamy,i znacznie „wyższa”, mająca

postać białego proszku,która istnieje w innymwymiarze postrzegania

materii – ukryta manna.

pochodzenie jest grecko-fenickie. „Feniks” znaczy „kar-mazyn” lub „czerwone złoto”.

Jeszcze dzisiaj odprawia się Mszę Feniksa jako symbolrytuału Gwiezdnego Ognia w ramach Ordo Templi Orien-tis. Co ciekawe, Brian Stoker, autor Drakuli, był oficeremtego zakonu, w konsekwencji czego jego książka zawierazakodowaną treść dotyczącą wiedzy tajemnej. Dwa sym-bole tej ceremonii dziewiątego stopnia to zwrócony jed-nym wierzchołkiem pionowo do góry trójkąt Złota i Świat-ła (reprezentujący ducha), oraz skierowany do dołu trój-kąt Krwi i Wody (reprezentujący materię). Połączonez sobą trójkąty tworzą znaną Pieczęć Salomona, znanąrównież pod nazwą Klejnotu Alchemii.

S tary aleksandryjski tekst alchemiczny podaje charak-terystykę szczególnego ciężaru Kamienia Filozoficz-

nego, który zwany jest w nim Rajskim Kamieniem:

Kiedy umieścimy go na wadze, kamień przeważy równąmu ilość złota, zaś kiedy jest w postaci pyłu nawet najlżejszepiórko zdolne jest do przeważenia szali.

W kategoriach matematycznych zależność ta ma po-stać: 0 = (+1) + (–1). Suma ta wydaje się być bardzo prostana pierwszy rzut oka, jako że (+1) + (–1) rzeczywiście dajezero. Lecz zastosowana do fizycznej materii okazuje sięniedorzeczna, ponieważ odnosi siędo „pozytywu” i odpowiadającegomu „negatywu” mających wytwo-rzyć „nic”. Mając kawałek czegośdodatniego nie jest możliwe do-prowadzenie do anihilacji dodająccoś równego o ujemnym charak-terze. W najlepszym przypadkumożna „dodatni” element usunąćz zasięgu wzroku, niemniej będzieon nadal istniał nie zmieniając sięw nicość.

Jedynym sposobem zamianyczegoś w nic jest, jeśli chodzi o sfe-rę materialną, przeniesienie tego czegoś do innego wymia-ru, tak że przestanie to istnieć w otaczającym nas środowi-sku. Jeśli uda się to uczynić, ciężar tego czegoś równieżzniknie.

Czymże w takim razie jest coś, co jest w stanie przewa-żyć siebie samego i jednocześnie niedoważyć się i stać sięniczym – nicością? Czym jest to coś, co może być złotem,a jednocześnie można to spalić i zmienić w proszek? Tymczymś jest feniks – czerwone złoto, które spala sięw proch, po czym jest odzyskiwane w postaci oświecenia.Złoty cielec, którego Mojżesz spalił na pył. To właśniewysoko-chroniony ognisty kamień shem-an-ny. Z sumeryj-skich zapisów wiemy, że nie był on wcale robiony z kamie-nia, lecz ze świecącego metalu.

W alchemicznej tradycji kamień filozoficzny to cośtakiego, co zamienia podstawowe pierwiastki w złoto.Uważa się, że jest to prawda zarówno w znaczeniu metalu-rgicznym, jak i duchowym wyższego oświecenia. W zna-czeniu fizycznym musimy odwołać się jednak do najstar-szego ze wszystkich alchemicznych praw najdawniejszychszkół wiedzy tajemnej, które mówi: „Aby robić złoto,należy brać złoto”.

Tak więc ustalono, że istnieją dwie różne formy fizycz-nego złota: metaliczna, którą dobrze znamy, i znacznie„wyższa”, mająca postać białego proszku, która istniejew innym wymiarze postrzegania materii – ukryta manna,

której sekret produkcji znany był jedynie Mistrzom Rze-miosła.

Czym jest ów „wysoko-chroniony” lub inaczej „wyso-kospinowy” stan zamieniający złoto (i inne metale z grupyplatynowców) w biały niewyczuwalny proszek o słodka-wym smaku?

Normalny atom posiada wokół siebie ekranujący po-tencjał – dodatnie ekranowanie wytwarzane przez jądro.Większość, z wyjątkiem najbardziej zewnętrznych, elek-tronów krążących wokół jądra znajduje się wewnątrz tegoekranującego potencjału. Jądro przechodzi w stan wyso-ko-chroniony lub wysokospinowy, gdy dodatni potencjałekranujący obejmuje swoim zasięgiem wszystkie elektronyi podporządkowuje je kontroli jądra.

W normalnych warunkach elektrony krążą wokół jądraw parach – elektron o spinie przednim i elektron o spiniewstecznym. Dostawszy się pod wpływ wysokospinowegojądra, wszystkie elektrony o spinie przednim zostają sko-relowane z elektronami o spinie wstecznym. Kiedy do-chodzi do doskonałego skorelowania, elektrony zamienia-ją się w białe światło i jest niemożliwe, aby pojedynczeatomy substancji znajdującej się w stanie wysokospino-wym łączyły się ze sobą. Tak więc nie mogą one przyjąćformy metalu i przyjmują postać niewyczuwalnego białegoproszku.

Prawdziwie niezwykłą własnością tego proszku jest to,że przy pomocy różnych procesówmożna zmieniać jego ciężar o kil-kaset procent, redukując go nawetdo zera. Co więcej, jego optymal-na waga wynosi 56 procent wagimetalu, z którego powstał. Gdziewięc podziewa się pozostałe 44procent? Staje się nicością, czyliczystym światłem, i przechodzi doinnego wymiaru, poza nasz fizycz-ny świat. Zgadza się to dokładniez aleksandryjskim tekstem, którymówi, że Rajski Kamień umiesz-czony na szalkach wagi przeważa

równą mu ilość złota, a kiedy przyjmuje postać pyłu, nawetnajlżejsze pióro zdolne jest przeważyć go na szali.

N iektórzy z czytelników być może przypominają sobieopublikowany w roku 1996 przez Nexusa odczyt

Davida Hudsona z ORMES LLC w Arizonie.11 Davidopisał w nim, w jaki sposób doszedł zupełnie przypadkowodo metody produkcji białego proszku badając laboratoryj-nie próbki gruntu i rudy.

W rezultacie szeroko zakrojonych badań odkrył, że tenproszek jest nie tylko wysoko-chronionym ognistym ka-mieniem zdolnym do podnoszenia ludzkiej świadomości,ale również monoatomowym nadprzewodnikiem, na którynie oddziałuje pole grawitacyjne.

Pragnąłbym w tym miejscu ostrzec, że biały proszekzłota, o którym mowa, nie ma nic wspólnego z substanc-jami dostępnymi obecnie na rynku pod nazwami Et-herium Gold (Złoto Eteryczne), Isis Gold (Złoto Izis)i Manatau Gold (Złoto Manatau). Bez względu na opisa-ne w materiałach reklamowych zalety tych substancjiżadna z nich nie zawiera ani szczypty złota w staniewysoko-chronionym.

Jednym z wielkich badaczy grawitacji, poczynając odlat sześćdziesiątych, jest rosyjski fizyk Sacharow. Stworzo-ną przez niego teorię z grawitacją jako punktem zerowymopisał matematycznie i opublikował w roku 1989 (Physical

38 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 40: Nexus 08

Review A, vol. 35, nr 5, 1 marzec 1989) Hal Puthoffz Institute of Advanced Studies (Instytut Zaawansowa-nych Badań). W sprawie monoatomowego białego pro-szku Puthoff wysunął przypuszczenie, że z uwagi naokreślanie czasoprzestrzeni przez grawitację ma on zdol-ność zaginania czasoprzestrzeni. To „egzotyczna materia”o przyciąganiu grawitacyjnym mniejszym od zera – stwier-dził.

Aby spojrzeć na tę sprawę szerzej, należy pamiętać, żewszystko, co wiemy na temat życia i poziomu starożytnejcywilizacji sprzed naszej ery, zostało odkryte w okresie odkońca XIX wieku do chwili obecnej. Przedtem StaryTestament był jednym z bardzo niewielu dokumentówpodających realia tamtych czasów i nigdy nie było zamia-rem jego autorów składanie dokładnej, historycznej relacjio tamtych czasach. Była to święta księga stworzona wyłą-cznie w celu podtrzymania rosnącego ruchu religijnego.

Pisma hebrajskie bazowały do pewnego stopnia, podo-bnie jak święte księgi innych religii, na mitologicznejtradycji, lecz ze względu na to, że zawarte w nich historienie zostały nigdy i nigdzie, aż do niedawna, potwierdzonew jakiejkolwiek innej dokumentalnej formie, Stary Tes-tament był przez wiele wieków traktowany tak, jakbyzawarte w nim treści były ostateczne i jedynie prawdziwe.

Tak więc mitologia została przez rządzące i nauczającenas establiszmenty przekształcona w historię, której nau-cza się w szkołach i kościołach od dawien dawna.

Obecnie po odkopaniu wielkiej ilości starożytnychdokumentów, z których wiele jest starszych od Genesis(Księgi Rodzaju) o ponad 2 000 lat, uzyskaliśmy ogromnąliczbę oryginalnej literatury dostarczającej znacznie peł-niejszych informacji.

Wbrew oczekiwaniom, że tego rodzaju odkrycia zosta-ną przyjęte z entuzjazmem, tak się nie stało. Zamiastentuzjazmu spotkały się one z ostrym sprzeciwem; zamiastbyć traktowane jako coś dobrego, uważa się je za zagroże-nie. Czemu zagrażają? Otóż grożą zniszczeniem zaufaniado dawnej mitologii, którą uznano kiedyś za zapis history-czny. W jaki sposób establiszment daje sobie radę z tymzagrożeniem? Otóż kurczowo trzyma się ukartowanejwersji historii i twierdzi, że to właśnie pochodzące z pierw-szej ręki historyczne dokumenty są mitologicznym opisem!

W latach 1850-1930 zapisy, które przez niezliczonepokolenia były ukryte pod warstwą przemieszczanychwiatrem piasków pustyni, nagle ujrza-ły światło dzienne i okazało się, żenawiązują do imion tak znanych po-staci, jak Abraham, Esau, Israel, He-ber, Nahor, Terah i wielu innych,które wymienia Biblia. Dokumenty tezostały spisane przez ludzi współczes-nych opisywanym postaciom, którzybyli z nimi bezpośrednio związani,podczas gdy księgi Starego Testa-mentu zostały opracowane ponad1 000 lat później. Mimo to dokumentyte jeden po drugim degradowano dorangi mitu. Czemu? Ano dlatego, żeopowiadają zupełnie inną wersję his-torii, niż ta, której naucza Biblia.�

dokończenie w następnym numerze

O autorze:Sir Laurence Gardner, Kt St Gm, KCD,

jest znanym na całym świecie genealo-giem rodzin królewskich i rycerskich. Pia-

stuje stanowisko Brytyjskiego Wielkiego Przeora Kościoła Uświę-conej Rodziny Świętego Kolumby i nosi tytuł Chevalier Labhrànde Saint Germain. Jest również Głównym Attaché EuropejskiejRady Książąt, konstytucyjnego ciała doradczego założonegow roku 1946. Formalnie należy do Szlacheckiej Straży DomowejKrólewskiego Domu Stuartów założonej w roku 1692 w StGermain-en-Laye i jest Królewskim Historiografem Jakobitów.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. W języku angielskim mamy tu do czynienia z pewnego rodzaju grą

słów polegającą na tym, że „żyć” pisane po angielsku „be live” znaczy popołączeniu tych dwóch członów w „belive” – „wierzyć”. – Przyp. red.

2. Katarowie lub katarzy to członkowie ruchu religijno-społecznegorozwijającego się w południowej Francji i północnych Włoszech w XI-XIIIwieku skierowanego przeciwko ustrojowi feudalnemu i hierarchii kościel-nej. – Przyp. tłum.

3. Pendragon to inaczej przywódca smoków, król nad królami. – Przyp.tłum.

4. W polskim tłumaczeniu Biblii, tak zwanej Biblii Tysiąclecia, czytamy:„A Pan zstąpił z nieba, by zobaczyć to miasto i wieżę, które budowaliludzie, i rzekł: «Są oni jednym ludem i wszyscy mają jedną mowę, i to jestprzyczyną, że zaczęli budować. A zatem w przyszłości nic nie będzie dlanich niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić. Zejdźmy zatem i pomieszaj-my tam im język, aby jeden nie rozumiał drugiego!»” (Księga Rodzaju,11.5-7). W świetle tego tłumaczenia powód pomieszania języków jestoczywisty. – Przyp. tłum.

5. W polskojęzycznym tekście brzmi to następująco: „I rzekł Pan doMojżesza: «Oto wybrałem Besaleela, syna Uriego, syna Chura z pokoleniaJudy. Napełniłem go duchem Bożym, mądrością i rozumem, i umiejętnoś-cią wykonania wszelkiego rodzaju prac, pomysłowością w pracach w złocie,w srebrze, w brązie i w rzeźbieniu kamieni do oprawy, i w rzeźbieniudrzewa oraz wykonaniu różnych dzieł. A dodam mu Oholiaba, synaAchisamaka z pokolenia Dana. Napełniłem umysł wszystkich rękodziel-ników mądrością, aby mogli wykonać, co ci rozkazałem:…» (KsięgaWyjścia, 31.1-6). – Przyp. tłum.

6. W języku angielskim ten rodzaj chleba opisany jest słowem shewb-read lub showbread, które Wielki Słownik Angielsko-Polski Jana Stanisławs-kiego tłumaczy jako „chleb pokładowy wystawiany w świątyni żydowskiejw starożytności”, natomiast w Biblii Tysiąclecia nosi on nazwę chlebapokładnego i tę nazwę przyjęliśmi w naszym tłumaczeniu. – Przyp. red.

7. Biblia Tysiąclecia podaje to następująco: „spalił go w ogniu, starł naproch…” (Księga Wyjścia, 32.20) – Przyp. tłum.

8. Sharon to nazwa żyznej równiny w zachodniej części Izraela roz-ciągającej się wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego na południe od Hajfy.– Przyp. tłum.

9. Omer to stara hebrajska miara objętości równa dziesiątej częściephaha, który jest równy z kolei mniej więcej jednemu bushelowi od-powiadającemu 35 litrom; innymi słowy Aaron włożył do Arki 3,5 litramanny. – Przyp. tłum.

10. Chodzi o egipskiego świętego ptaka słońca Bennu przedstawianegow postaci czapli – Przyp. tłum.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 39

Page 41: Nexus 08

Szczegółowa analizastarożytnych map,

pism Platona,geologicznych

śladów przesunięćskorupy ziemskiej,

mitów i legendmówiących

o potopie, a takżeinnych źródełwskazuje, że

Atlantyda istniałarzeczywiściei leżała na

terenie dzisiejszejAntarktydy.

Część 1

Rand Flem Ath1996

Tekst ten jest zmodyfikowanymodczytem wygłoszonym28 września 1996 roku

naSympozjum Powrotu Do Źródeł

zorganizowanym przezUniwersytet Stanowy w Delaware.

W szyscy wiemy, że większa część góry lodowej kryje się pod powierzchniąmorza. Podobnie ma się sprawa z poszukiwaniami Atlantydy, pod

którymi kryją się liczne uprzedzenia. Niektóre z nich wracają jak bumerang.Nasza dwudziestowieczna wiara w postęp goni nas w przyszłość z rosnącymprzyspieszeniem pozostawiając przeszłość z tyłu. Zaproszono nas tu na toSympozjum Powrotu do Źródeł, abyśmy przyjrzeli się właśnie przeszłości.Stwarza nam ono okazję spojrzenia w przeszłość w poszukiwaniu wiedzy i byćmoże mądrości.

Uważam, że słynny opis Atlantydy Platona jest holograficznym fragmen-tem, solą tego, co kiedyś było powszechnym poglądem na świat. W celu jegozrekonstruowania musimy zrewidować nasze własne poglądy na geografię.Słowa takie jak „Atlantyk”, „Libia” i „Azja” znaczyły dla starożytnych Grekówzupełnie co innego niż obecnie dla nas. Kiedy zdamy sobie z tego sprawę,potrafimy właściwie odczytać platoński opis Atlantydy bez zniekształcania jegoznaczenia i będziemy w stanie zrozumieć zawarte w nim wskazówki. W celuzrozumienia atlantydzkiego poglądu na świat musimy zrewidować naszeobecne założenia dotyczące geografii.

Ilustracja nr 1 przedstawia mapę z Północna Ameryką w centrum. Mimoiż niektórzy czytelnicy mogli nie spotkać się z tym szczególnym odwzo-rowaniem, bez trudu zauważą, że świat jest na nim wciąż rozpoznawalnyi obraz ten nie wprowadza żadnych istotnych zmian, które mogłyby staćw sprzeczności z naszymi obecnymi poglądami. Północ jest „u góry”, jakto jest tradycyjnie przedstawiane. Należy wiedzieć, że jest to jedynie tradycjai nie ma czegoś takiego jak „góra”, kiedy spoglądamy na Ziemię z kosmosu.Proszę zauważyć, że położenie północy na górze z miejsca wprowadzapodział oceanów na pewne baseny. Pacyfik i Atlantyk zdają się być kompletnieoddzielnymi oceanami. To samo założenie jest również przyczyną rozdzie-lności kontynentów.

Ilustracja nr 2 przedstawia świat, w którym południe przesunięte jest kugórze. W platońskim opisie Atlantydy ten zaginiony kontynent usytuowany jestna czymś, co Platon nazywa „prawdziwym oceanem”. Nietrudno domyślić się,o co mu chodziło, kiedy patrzymy na ten obraz świata widzianego z Antarktydyw odwzorowaniu stosowanym przez marynarkę Stanów Zjednoczonych. Proszęzauważyć, że wszystkie „oceany”, zwane dziś Atlantyckim, Indyjskim i Spokoj-nym, stanowią w rzeczywistości jeden akwen wodny. Jest to fakt geograficznyi jest on odnotowany w platońskim opisie Atlantydy.

Platon posuwa się jeszcze dalej i twierdzi, że Morze Śródziemne stanowibasen oceaniczny oddzielony od samego oceanu jedynie wąskim kanałem. Z tejperspektywy rzeczywiście najsłuszniejszym, co można powiedzieć o MorzuŚródziemnym, to to, że jest ono częścią „Światowego Oceanu” oddzieloną odniego wąskim przesmykiem, który my nazywamy Cieśniną Gibraltarską. Oglą-dane z punktu widzenia Antarktydy pozostałe kontynenty tworzą wokół„prawdziwego oceanu” pierścień. Platon używa na to określenia „całośćprzeciwległego kontynentu”, które nabiera sensu, kiedy patrzymy na światz Antarktydy. Dotychczas nie rozumiano, o co chodzi w określeniu „całośćprzeciwległego kontynentu”. Większość badaczy zajmujących się zagadnieniemAtlantydy traktuje je jednak jako niedorzeczne gadanie i sądzi, że odnosi sięono do Ameryki.

Platon uzyskał opis Atlantydy od swojego przodka, Solona. W czasachSolona Ziemia-wyspa była politycznie podzielona na Europę, Libię i Azję(patrz ilustracja nr 3). Pod pojęciem „Libii” rozumiano całość północnej Afryki,zaś „Azją” określano to, co dziś nazywamy „Środkowym Wschodem”. Zanimprzejdę do rozmiarów Azji i Libii, chciałbym zwrócić uwagę czytelników nafakt, że ową Ziemię-wyspę otaczał niezmierzony ocean, który Grecy zwali„Atlantykiem”. Ów akwen wodny otaczał Ziemię-dysk. Większość badaczy

40 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 42: Nexus 08

Rys. 1

Rys. 2

Rys. 3

EUROPA

LIBIAAZJA

Morze Śródziemne

MorzeCzarne

MorzeKaspijskie

OCEAN

Rys. 4

MniejszaAntarktyda

Większa Antarktyda

USA

Rys. 5

Rys. 6

Atlantyda

myli Atlantyk z Północnym Atlantykiem, lecz dla Grekówżyjących w czasach Solona Atlantyk był obszarem wód,które otaczały świat dookoła. Leżały one rzeczywiście nazachód, ale również na wschód, północ i południe. Tak

więc w prawdziwie historycznym sensie Atlantyk był zna-cznie większym obszarem wodnym niż obecny PółnocnyAtlantyk.

Na zachodnich krańcach świata starożytnych Grekówznajdowały się „Słupy Heraklesa”, które znamy obecniepod nazwą Cieśniny Gibraltarskiej. Jest to wąskie przejś-cie, które oddziela Morze Śródziemne od zewnętrznie

położonego oceanu. Słupy Heraklesa stanowiły w czasachwspółczesnych Solonowi Greków kraniec znanego świata.Ziemie położone za tą cieśniną były im nieznane.

P laton opisuje Atlantydę jako górzystą, wysoką wyspęwiększą od Libii i Azji razem wziętych. W takim

razie byłaby ona trochę większa od niżej położonychczterdziestu ośmiu sta-nów USA. Antarktyda,podobnie jak Libiai Azja, jest trochę wię-ksza od USA. Oddzie-liłem Mniejszą Antar-ktydę od Większej(patrz ilustracja nr 4),ponieważ w dalszej te-go artykułu chcę odno-sić się osobno do każ-dej z nich.

Już samo stwier-dzenie Platona mówią-ce, że Ziemia posiadaolbrzymi wyspiarskikontynent wielkościAntarktydy jest sam w sobie zastanawiający. Kontynuującswój opis dostarcza nam najbardziej interesującej po-szlaki. Powiada mianowicie, że cała wyspa-kontynent leży

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 41

Page 43: Nexus 08

Rys. 7SitusInsula Atlantidis,

a Mari olim absorptaeex mente Egiptiorum et

Platonis descriptio.

Afryka

Ocean Atlantyk

Atlantyda

HiszpaniaAmeryka

Ameryka

AtlantydaHiszpania

Afryka

Rys. 8

Rys. 9

Rys. 10

wysoko ponad poziomem morza, co jest prawdą… w od-niesieniu do Antarktydy! Jak pokazuje ilustracja nr 5,Antarktyda jest najwyższym kontynentem na naszej pla-necie.

Egipski kapłan rozmawiał z Solonem o Atlantydziejęzykiem zrozumiałym dla tego ostatniego. Jego przekazbył prowadzony z punktu widzenia mieszkańca Atlantydyopisującego swoje strony rodzinne stojąc na wybrzeżuzagubionego kontynentu przed jego destrukcją, do którejdoszło 9 600 lat p.n.e.

Ilustracja nr 6 przedstawia świat takim, jakim gowidziano z Atlantydy. Poziom oceanu jest niższy, jak tomiało miejsce około 12 000 lat temu, co sprawiało, żeAnglia była połączona z Europą, a Japonia z Azją. Mniej-sza Antarktyda jest przedstawiona w swojej poprzedniej,wolnej od lodu formie. Proszę zauważyć na towarzyszącejej wyspy. Oto, co na ten temat pisał Platon:

…wyspy poza kanałem, który twoi współziomkowie na-zywają „Słupami Heraklesa”. Wyspa ta była większa od Libiii Azji razem wziętych i żeglarze mogli w tamtych czasachpływać stamtąd na inne [wyspy], a z nich na cały przeciwległykontynent otaczający prawdziwy zewnętrzny ocean. (Wodypołożone w wymienionym kanale to te zawarte w basenieo wąskim wejściu; to, co leży poza nim, to prawdziwy ocean;to ląd zawiera ocean i powinien się on właściwie nazywaćkontynentem).

Opis Platona nie jest wytworem jego wyobraźni, aleopisem pochodzącym z zaginionego świata.

Spędziłem wiele czasu na studiowaniu Platona, ponie-waż wydaje mi się, że jego wkład w zachowanie zaginionejwiedzy nie jest należycie doceniany. Co więcej, jego tekstynie są jedynym źródłem wskazującym na Antarktydę jakomiejsce położenia Atlantydy.

W roku 1665 niemiecki jezuicki ksiądz AthanasiusKirchner opublikował potężną księgę zatytułowa-

ną Mundus Subterraneus, która zawiera reprodukcję mapyAtlantydy wykonaną przez starożytnych Egipcjan. Mapęukradli z Egiptu Rzymianie, prawdopodobnie po upadkuKleopatry.

Kiedy ta mapa, przedstawiona na ilustracji nr 7, wpa-dła w ręce Kirchnera, nie posiadał on globusa, z którymmógłby ją porównać. Przyjrzyjmy się najpierw tej mapie,tak jak on ją widział. Napisana po łacinie legenda namapie głosi: „Położenie Atlantydy znajdującej się obe-cnie według wierzeń egipskich i opisu Platona pod po-wierzchnią morza”.

Egipcjanie wierzyli, że południe, a nie północ, jestwierzchołkiem świata. Z ich punktu widzenia było to

42 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 44: Nexus 08

Rys. 11

Grubość antarktycznejpokrywy lodowej

– 3,0-3,8 km

– 2,0-3,0 km

– 1,0-2,0 km

– poniżej 1 km

Rys. 12

Intensywność opadów śniegu na Antarkrydzie

– 40-80 g/cm2

– 20-30 g/cm2

– 10-20 g/cm2

– poniżej 10 g/cm2

Rys. 13

– korytarz wolny od lodu

– kordylierska pokrywa lodowa

– laurentyńska pokrywa lodowa

– Beringia

uzasadnione, ponieważ był to kierunek, z którego spły-wał Nil, a ponieważ miał on dla nich wielkie znaczenie,jego źródła usiały być na szczycie świata. Mapa Kir-chnera jest zgodna z koncepcją egipską mówiącą, żepołudnie jest „u góry”, jak na to wskazuje skierowanaw dół igła kompasu. Aby przywrócić obraz, do któregoprzywykliśmy, to znaczy północą do góry, musimy ob-rócić mapę do góry nogami.

Kirchner uważał, że ta mapa starożytnych Egipcjanprzedstawia Atlantydę jako wyspę na Północnym OceanieAtlantyckim położoną między Hiszpanią i Afryką z prawejstrony, a Ameryką z lewej (patrz ilustracja nr 8). A jeśliKirchner nie miał racji? Jeśli ograniczona wiedza z za-kresu geografii, jaką posiadał, była przyczyna tego, żezlokalizował Atlantydę w niewłaściwym miejscu? Wyob-raźmy sobie, że właśnie wykopaliśmy tę egipską mapęspod łap Sfinksa i próbujemy sprawdzić, w jaki sposóbodnosi się ona do geografii naszego globu. Jeśli usuniemyopisy i symbole Kirchnera, łatwiej uzmysłowimy sobie to,czym dysponował on w roku 1665.

Oto, z czym Kirchner musiał mieć do czynienia (patrzilustracja nr 9). Jeśli poszukamy miejsca, do któregopasuje ta mapa, okaże się, że jest miejsce, niemal idealniepasujące do mapy, na której południe usytuowane jest „ugóry”.

Oto egipska mapa Atlantydy Kirchnera (patrz ilus-tracja nr 10) w odniesieniu do współczesnego geofizy-cznego wizerunku naszej planety z południem w górnympołożeniu. Obecny kształt wolnej od lodów Antarktydy,jak to widać na tym współczesnym obrazie, jest rezu-ltatem obecnego poziomu wód oceanu, a nie tegosprzed 9 600 lat p.n.e. Atlantyda w rzeczywistości wcalenie utonęła pod falami. To stopiły się dawne czapylodowe, w wyniku czego podniósł się poziom wód oce-anu, które pokryły niektóre obszary kontynentu. Dalszeniezgodności między naszą współczesną mapą a mapąKirchnera są rezultatem ciężaru dzisiejszej pokrywy lo-dowej Antarktydy. Ta potężna pokrywa śniegowo-lodo-

wa wciska w głąb części tego kontynentu powodujączapadanie się pod powierzchnię morza coraz większejczęści lądu. Osobiście uważam, że egipska mapa Atlan-tydy przedstawia właściwą wielkość, kształt i miejsce po-łożenia Antarktydy.

To, co dotychczas przedstawiłem, jest tym, co zro-zumiałem już około dwadzieścia lat temu. Platoński opisAtlantydy wyglądał jak zgrubny opis świata widzianegoz Antarktydy. Wiedziałem, że jestem bliski doniosłegoodkrycia, lecz kiedy rozpocząłem badania, natknąłem sięna problem antarktycznej czapy lodowej!

W roku 1976 wszystkie encyklopedie niezłomnietwierdziły, że Antarktyda jest pod lodem od 50 do 60milionów lat. Ponieważ wydawało mi się, że opis Pla-tona jest zadziwiająco dokładny, przynajmniej jeśli cho-dzi o aspekty geograficzne, postanowiłem potraktowaćwiek antarktycznej pokrywy lodowej jako sprawę otwa-rtą. Nagroda nadeszła w roku 1990, kiedy to geolodzydokonali odkrycia, które kompletnie zmieniło pogląd nawiek pokrywy lodowej. Pracując w odległości 250 mil(400 km) od bieguna południowego odkryli oni zamro-żone pozostałości lasu, którego wiek wynosił od 2 do3 milionów lat.

Tak więc okazuje się, ze encyklopedie z roku 1976myliły się o 58 milionów lat! Jak się okazało, bezwzględnywiek antarktycznej pokrywy lodowej nie był wcale takbezwzględny, jak się wydawało.

Większość lodu grubości prawie 2,5 mili (około 4 000m) leży na terenie tak zwanej „Większej Antarktydy”.Ciemniejsze kolory (patrz ilustracja nr 11) symbolizujągrubsze płaty lodu. Na „Mniejszej Antarktydzie” – tej jejczęści, która leży najbliżej Ameryki Południowej i terenu,który odpowiada na mapie Kirchnera wyspie – pokrywalodowa jest stosunkowo płytka.

Sądziłem, że to dziwne zjawisko można przypisać zwię-kszonym opadom śniegu na Większej Antarktydzie, alekiedy zacząłem badać ich intensywność, okazało się, że naMniejszej Antarktydzie pada jak diabli (tereny zakreślonena czarno na ilustracji nr 12), podczas gdy na WiększejAntarktydzie, na terenach które są rezerwuarem przeszło

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 43

Page 45: Nexus 08

Wymieniony w powyższej reklamie ZAPPER można zamówićtakże w Agencji NOLPRESS, pisząc na adres pocztowy

lub elektroniczny bądź dzwoniąc do naszej redakcji(cena i koszt przesyłki ZAPPERA takie same, jak podane w reklamie):

Agencja NOLPRESS s.c., skrytka pocztowa 41, 15-959 Białystok-2tel. (085) 6512765; e-mail: [email protected]

Informacje na temat działania zappera znaleźć możnaw artykule „Zapper Becka – nadzieja na wyleczenie

z AIDS” zamieszczonym w 6 (4/1999) numerze Nexusa.

90 procent świeżej wody na naszej planecie, opady śniegusą bardzo rzadkie. Większa Antarktyda jest polarną pus-tynią!

Ma tu miejsce rażąca anomalia. Tereny pokryte naj-grubszym lodem mają najniższy roczny opad, podczas gdytereny o najcieńszej pokrywie lodowej charakteryzują sięnajwiększymi opadami. Tak więc obecny schemat opadównie może być przyczyną powstania pokrywy lodowej, którądziś tu mamy, a skoro tak, to współczesne procesy niemogą stanowić klucza do tego, co działo się tu w przeszło-ści. Kiedy przeglądałem naukową literaturę starając siępoznać przyczynę tej anomalii, nie znalazłem nic. Kom-pletna cisza. Nie znalazłem niczego. Nikt nie przejawiłnajmniejszego zainteresowania faktem, że najgrubszai największa pokrywa lodowa świata jest niemal wolna odopadów śniegu.

K iedy przyjrzałem się północnej półkuli, znalazłemmnóstwo anomalii. Wszyscy, którzy zwiedzali mu-

zea w Północnej Ameryce, mieli okazję oglądać mapęprzedstawiającą wygląd naszego kontynentu (AmerykiPółnocnej) w epoce lodowcowej (patrz ilustracja nr 13).Tak oto wyglądał on 12 000 lat temu – można by rzec– w czasach Atlantydy.

Mówi się nam, że mieszkańcy Ameryki przybyli do niej,na wolną w większości od lodu Alaskę, przez pomostlądowy około 12 000 lat temu, skąd powędrowali wolnymod lodu korytarzem, który istniał między dwoma potęż-nymi polami lodowymi. Proszę zauważyć, że Wyspy Królo-wej Charlotte były wówczas wolne od lodu. Jest to ojczyz-na ludu Haida1, których legendę o zaginionym mieścieopowiem później.

Jest wiele problemów z ustaleniem sposobu, w jakizostała zaludniona Ameryka. W Chile, Brazylii, Pensyl-wanii, Nowym Meksyku i w wielu innych miejscach od-kryto nowe stanowiska archeologiczne, których wiek zna-cznie przekracza 12 000 lat. Archeolodzy nie spieszą sięz akceptacją wynikającego z tego faktu wniosku, zgodniez którym ludzie zamieszkują Amerykę od ponad 12 000.To oznacza, że dotychczasowa wersja mówiąca, jak i kiedyludzie przybyli do Ameryki wymaga ponownego rozpat-rzenia.

Kolejnym problem jest pytanie: Dlaczego ten wolny odlodów korytarz przechodził między dwiema potężnymipłytami lodowymi? I skąd w ogóle wzięły się tu te płytylodowe? Czemu nie rozciągały się na Syberię, Beringięi większość Alaski?

Miałem mnóstwo pytań, na które brak było satysfakc-jonujących odpowiedzi w literaturze naukowej.

I pewnym momencie natknąłem się na książkę Char-lesa Hapgooda Maps of the Ancient Sea Kings: Evidence ofAdvanced Civilization in the Ice Age (Mapy starożytnychkrólów mórz – dowody istnienia wysoko rozwiniętej cywiliza-cji w epoce lodowcowej), z której dowiedziałem się, żemapa Kirchnera nie była wyjątkiem. Były jeszcze innestarożytne mapy ze słynną mapą Piri Reisa przedstawiają-cą Antarktydę wolną od lodu.�

dokończenie w następnym numerze

O autorze:Rand Flem-Ath jest współautorem (z Rose Flem-Ath)

książki When the Sky Fell: In Search of Atlantis (Kiedy opadłoniebo – w poszukiwaniu Atlantydy) wydanej przez StaddardPublishing z Ontario, Weidenfeld & Nicolson z Londynu i St.Martin’s Press z Nowego Jorku.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Haida to tubylczy lud zasiedlający Wyspy Królowej Charlotte będące

częścią Kolumbii Brytyjskiej, Kanadę i Wyspę Księcia Walii na Alasce.– Przyp. tłum.

44 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 46: Nexus 08

Opracowane przezRoberta A. Monroe’a

technikieksterioryzacyjne

pozwalają naopuszczanie ciałafizycznego, dzięki

czemu każdy możeprzekonać się,

że poza światemfizycznym istnieją

także inne poziomyrzeczywistościi że to, czym

w istocie jesteśmy,nasza świadomość,zachowuje istnienie

po śmierci ciała.

Bruce Moen1999

http://www.afterlife-knowledge.com

DOBRY STATEK „CIEKAWOŚĆ”Śmierć była kiedyś dla mnie wielką niewiadomą. Wpatrując się w morze

zastanawiałem się, czy za horyzontem fizycznego życia jest jakiś brzeg. Religieod wieków nauczają nas o czekającej nas tam wiecznej rozkoszy lub udręce, zaśnauka o granicy, po przekroczeniu której przechodzimy w niebyt. Kiedyśsądziłem, że osoba utrzymująca, że wie, co znajduje się na tym odległymbrzegu, musi mieć jakiś specjalny dar, być może doświadczenie wynikającez przeżycia stanów bliskich śmierci, lub otrzymać jakiś kosmiczny impuls, którytłumaczyłby jej możliwości. Niestety, nic takiego nie ma miejsca w moimprzypadku. Jestem zwykłym człowiekiem, którego zainteresowanie sprawąistnienia człowieka poza światem fizycznym doprowadziło do nadzwyczajnegodoświadczenia prowadzącego do nabycia tej zdolności. Odkryłem, że nic nieoddziela nas, zwykłych ludzi, od niej, z wyjątkiem woli poznania skłaniającejnas do udania się na odkrywczą wyprawę.

DZIECIĘCA WYPRAWACzęsto zdarza się, że jakieś wspomnienie z odbytej w dzieciństwie podróży

jest tym, co ukierunkowuje nas na poszukiwania w dziedzinie życia poza-grobowego. Kiedy miałem dwadzieścia kilka lat, powróciło do mnie jednoz takich wspomnień z dzieciństwa, które sprowokowało moją ciekawość.Mieszkając na lesistym pustkowia Alaski śniłem na jawie sen, który powtarzałsię przynajmniej raz w tygodniu przez cały miesiąc. Było to w roku 1953, kiedymiałem pięć lat…

Bawiąc się na zewnątrz, tak jak to robią dzieci, byłem nagle przenoszony w innemiejsce, gdzie panowała noc, a bezchmurne niebo wypełnione było gwiazdami. Powspięciu się po skrzypiących, drewnianych schodach otwierałem drzwi i wchodzi-łem do pokoju znajdującego się na drugim piętrze w małym otynkowanym na białodomu. Wewnątrz trzepotała lekko biała, gładka zasłona zakrywająca usytuowane naprzeciwległej ścianie okno. Między nią i miejscem, w którym stałem, znajdowało sięwielkie łóżko z mosiężnymi poręczami, a w nim uśmiechająca się do mniei przywołująca mnie kobieta. Przyłączałem się do niej, nie mając wówczas najmniej-szego pojęcia, skąd bierze się ogarniająca mnie radość i lekkość, z jaką sięporuszałem. Następnie ogarniała mnie trwoga na odgłos ciężkich kroków kogośwchodzącego po skrzypiących schodach. Drzwi otwierały się z hukiem i stawałw nich rozgniewany potężny mężczyzna zasłaniający sobą całe wejście. Wiedziałem,że jeśli mnie złapie, zginę albo przydarzy mi się coś jeszcze gorszego. Staczałem sięz łóżka i nagi biegłem w kierunku okna, po czym skakałem przez białą zasłonęw oknie głową do przodu. Będąc przerażonym do szpiku kości ostatnią rzeczą, jakąpamiętałem, było dotknięcie koniuszkami palców zasłony…

Potem ten dzienny sen-zwid kończył się i na powrót byłem na dworzei bawiłem się, lecz serce biło mi mocno z przerażenia. Jako pięcioletni chłopiecnie rozumiałem, dlaczego ten mężczyzna chciał mnie zabić. Przywołując towspomnienie jako dwudziestokilkuletni mężczyzna zastanawiałem się, skąd sięwziął ten zwid. Jakim cudem mogłem wiedzieć jako pięcioletni chłopiec, jakwyglądają łóżka z mosiężnymi poręczami, seks lub zazdrość, uczucie takpotężne, że czasami prowadzi do zbrodni? A uczucia, które towarzyszyły temuprzeżyciu – skąd brała się rozkosz, radość i uciecha, które odczuwałem będącz tą kobietą, i dławiące gardło przerażenie?

Było jasne, że nie ma żadnego logicznego, racjonalnego wyjaśnienia tegodziecięcego wspomnienia-podróży. W roku 1953 rodzice nie zabierali dzieci natakie filmy do kina. Swój pierwszy program telewizyjny obejrzałem dopiero rokpóźniej, poza tym telewizja nie nadawała w latach pięćdziesiątych tego rodzajuhistorii. Moje poszukiwania w literaturze, poddawanie w wątpliwość wierzeń

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 45

Page 47: Nexus 08

Monroe twierdził, żeniektórzy ludzie grzęzną

po śmierci w izolowanychrzeczywistościach będących

ich własnym wytworem.

i zgłębianie wszelkich możliwości trwały całe lata, zanimdoszedłem w końcu do jedynego możliwego wniosku:miałem inne życie w innym miejscu i czasie. Zastanawiającsię nad tym zwidem z dzieciństwa zdałem sobie sprawę, żeprzedstawia on wspomnienie ostatnich chwil tamtego ży-cia. Ciekawość doprowadziła mnie do tego, że zaakcep-towałem reinkarnację jako coś realnego, prawdziwego.

SZLAKI WIODĄCE DO WIEDZY O ŻYCIU PO ŚMIERCIOdkrycie lądu za horyzontem śmierci poprzedzone

zostało odkryciem szlaków wiodących poprzez otwartyocean, o których było wiadomo, że tam prowadzą. W roku1992 moja ciekawość odkryła szlak do wiedzy o życiu pośmierci wytyczony i opisany przez Roberta A. Monroe’a,który był owocem jego niezliczonych wypraw eksterioryza-cyjnych. Poruszając się wytyczonym przez niego szlakiemzwanym „odnajdywaniem” można nauczyć się w ramachprogramu Lifeline (Linia Życia) realizowanego w jegoinstytucie w Wirginii metody eksploracji życia pozagrobo-wego. Monroe twierdził, że niektórzy ludzie grzęzną pośmierci w izolowanych rzeczywistościach będących ichwłasnym wytworem. Odbywał częste wyprawy poszukiwa-wcze, nawiązując kontakt i pomagając tego rodzaju lu-dziom. Udzielał wskazówek tym,którzy podążali wytyczonym prze-zeń szlakiem.

Voyages Into the Unknown (Po-dróże w nieznane) i Voyage BeyondDoubt (Podróż poza wątpliwość),dwie pierwsze książki z mojej seriiopisującej eksplorację życia pośmierci, opowiadają o moich trwa-jących trzy i pół roku badaniachtego aspektu naszego bytu. Lata te wypełniały wątpliwościi sceptycyzm. Nie mogłem otrząsnąć się z dręczącego mnieodczucia, że to wszystko jest wytworem mojej wyobraźni,że pewnego dnia okaże się, że to wszystko jest złudzeniem.

KOMPONENTY ŚWIADOMOŚCIW czasie moich wczesnych wypraw metodą Linii Życia

odkryłem klucz do wzajemnego oddziaływania międzymną i realiami świata pozafizycznego. Spodziewałem się,że będę tam prawie identycznie jak w świecie fizycznymwidział, słyszał, dotykał, smakował i czuł, lecz każdeusiłowanie znalezienia czegoś lub kogoś poza horyzontemkończyło się unieruchomieniem, frustrującym zawiesze-niem w czarnej pustce. I wtedy ktoś podpowiedział mi,że to, co usiłuję postrzec, jest być może subtelną energią,której zmysły świata fizycznego nie są w stanie per-cypować.

Ta wskazówka pozwoliła mi zrozumieć dwa główneskładniki mojej świadomości: perceptora (postrzegacza)i interpretatora.

InterpretatorZ moich doświadczeń wyłoniła się pewna prawidło-

wość. W momencie kiedy zaczynam „widzieć” coś okiemumysłu, to coś nagle znika rozproszone przez całą seriępozornie przypadkowych myśli. Zacząłem uważnie ob-serwować to zjawisko i stwierdziłem, że jeśli w mojejświadomości pojawia się coś, na przykład obraz pocho-dzący z oka umysłu, natychmiast rozpoczyna się wewnę-trzny dialog.

To, co odkryłem, jest wytworem Interpretatora. Przy-wołuje on do świadomości wszystko, co zostało zmagazy-nowane w pamięci i co w jakimś, nawet najmniejszym,

stopniu przypomina oryginalny obraz. Jeśli nie zweryfiku-jemy tego, wówczas głos Interpretatora będzie dostarczałnam coraz więcej pokrewnych obrazów z towarzyszącą imbezładną gadaniną, która kompletnie wypchnie ze świado-mości oryginalny obraz widziany okiem umysłu. Okazujesię, że Interpretator stanowi witalną funkcję naszej świa-domości. Poprzez mentalne związki między pamięcią i no-wym obrazem tworzy on wewnątrz wspomnień łączące goz nimi relacje. Właśnie w ten sposób uczymy się zapamię-tywania. Jeśli pozwolimy Interpretatorowi działać zbytdługo, wówczas postrzeganie czegokolwiek poza pojedyn-czym obrazem ulegnie zablokowaniu.

Chciałem czegoś więcej i doszedłem do wniosku, żemuszę nauczyć się wygłuszania ustawicznego bełkotu In-terpretatora. Wymagało to czujności, siły woli i uporui w końcu udało mi się wyciszyć ten wewnętrzny dialog.Dokonując tego poznałem ograniczenia drugiego skład-nika świadomości – Perceptora.

PerceptorPerceptor to w rzeczy samej czysta percepcja (po-

strzeganie). Nie posiada on absolutnie żadnej funkcjiasocjacyjnej ani możliwości rejestrowania w pamięci tego,

co postrzega. Kiedy już nabrałemwprawy w wyłączaniu Interpreta-tora przy pierwszej oznace włącza-nia się jego bełkotliwego głosu,wyłączałem się, to znaczy stawa-łem się odporny na doświadczanie.Wyłączanie się jest niesamowite.Z kolei odzyskiwanie świadomościpozostawia wyraźne uczucie, żemogły minąć trzy sekundy lub trzy

tysiące lat i nie ma sposobu, aby dowiedzieć, ile rzeczywiś-cie upłynęło czasu. Jest możliwe, że w trakcie tych wyłą-czeń postrzegałem więcej niż pojedyncze, przelotne obra-zy. Można to porównać do czegoś w rodzaju trójwymiaro-wego, kolorowego filmu z dźwiękiem stereo, lecz nie mamświadomej pamięci czegoś takiego.

Odzyskiwanie równowagiZdając sobie sprawę z tego, że muszę znaleźć drogę

prowadzącą poza tę wielką barierę rafy mojej świado-mości próbowałem połączyć wiedzę płynącą z obu koń-ców podróży. Nie była to łatwa podróż i więcej niżraz musiałem pożeglować z powrotem zawracając z dro-gi prowadzącej do nikąd. Równowaga, koniec podróżypoza tę rafą, przychodziła, kiedy nauczyłem się szybkoprzenosić swoją świadomość między Perceptorem i In-terpretatorem.

Otwierając percepcję, na początku pozwalałem Per-ceptorowi, aby dostarczył mojej świadomości informacjipochodzącej z niematerialnego świata, a następnie po-zwalałem Interpretatorowi na komentowanie jej w takimwymiarze, aby zakotwiczyć ją w pamięci. Na początkuwalka o wyciszenie Interpretatora zabierała zbyt dużoczasu i obrazy dostarczane przez Perceptora ulegały zatar-ciu. Na szczęście obrazy powracały, kiedy Interpretatorwyłączał się! Stopniowo nauczyłem się szybko przełączaćświadomość między nimi dwoma, dzięki czemu percepcjew niematerialnym świecie stały się ciągłe i były rejest-rowane w pamięci.

WYOBRAŹNIA – NASZ SZÓSTY ZMYSŁStosunkowo wcześnie odkryłem, że moje podróże we-

dług metody Linii Życia wymagają w początkowej fazie

46 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 48: Nexus 08

Niematerialny świat jestmiejscem, w którym myślimogą się materializować.

Nasze wierzenia mogąprzybierać tam formę,która wydaje się być

absolutnie rzeczywistai funkcjonuje podobniejak rzeczy materialnew świecie fizycznym.

działania wyobraźni jako sposobu na sprawienie, abycokolwiek się działo. Bez pobudzenia wyobraźni dryfowa-łem bez celu w czarnej otchłani.

Właśnie dlatego tak bardzo bałem się, aby nie paść jejofiarą. Kiedy jednak pozwalałem sobie na przykład nawyobrażenie obustronnej rozmowy ze zmarłą osobą,z miejsca zaczynało się coś dziać. Zmarli ludzie zaczynalimówić o rzeczach, których z całą pewnością nie mogłemsam wymyślić. Na przykład spotkałem tam starszą paniąwołającą: „Maggie, Maggie! Co ty tu robisz?” – przy-glądając się innej, nieznanej, zbliżającej się do niej niema-terialnej kobiecie. W żaden sposób nie mogłem wiedzieć,że to jej dawno zmarła matka, co potwierdziła późniejżyjąca prawnuczka Maggie. W czasie moich pierwszychtrzech lat eksploracji życia po śmierci za pomocą podróżyw obszar tamtej rzeczywistości, tego rodzaju wydarzeniamiały często miejsce.

Po pewnym czasie odkryłem, że tego rodzaju stymula-cja jest dobrym sposobem na pobudzenie wyobraźni– zmysłu postrzegania wewnątrz pozafizycznego świata,który jest tak samo rzeczywisty jak wzrok i słuch w świeciefizycznym. Ilekroć bywałem unieruchomiony, wyobrażenieczegokolwiek sprowadzało wiatr, który napełniał mojeżagle. Uruchomiona, wyobraźnia (nasz szósty zmysł) wy-pełniała dziennik pokładowy mojego okrętu szczegółamimoich poszukiwawczych wypraw.

PARTNERSKIE EKSPLORACJENa swoją odkrywczą wyprawę poza horyzont Kolumb

nie popłynął sam pojedynczym statkiem, ale w towarzyst-wie innych, z którymi dzielił prze-życia oraz odkrycia w NowymŚwiecie.

Przez długi czas, dopóki niepoznałem Rebeki, prowadziłembadania samotnie. Będąc adeptemeksploracji niematerialnego światazaofiarowała mi swoją pomocw opanowaniu najpotężniejszej,weryfikowalnej metody, jakąznam.

Podczas „partnerskiej eksplo-racji” dwoje lub więcej ludzi uma-wia się na spotkanie w niemateria-lnym świecie w celu prowadzeniabadań lub innych czynności pozahoryzontem. Tego rodzaju eksploracja może trwać odkilku minut do godziny, a nawet dłużej. Po każdej sesjiuczestnicy zapisują w swoich dziennikach wszystko, cozapamiętali ze swojej wspólnej „niematerialnej” wyprawy.

W czasie gdy uczyłem się tej techniki, Rebeka mieszaław odległości 1600 mil (2574 km) ode mnie. Porównująctelefonicznie nasze notatki zawsze słyszałem od niej to, cosam zapamiętałem, i odwrotnie. Nie miało znaczenia, czybył to wspólnie zaplanowany przez nas wypad, czy teżnasza wyprawa miała charakter spontaniczny. Nasze spo-strzeżenia zawsze się zgadzały!

Gromadząc kilka lat później materiał do mojej czwar-tej książki poświęconej eksploracji życia po śmierci po-sługiwałem się partnerską eksploracją w grupie liczącej oddwóch do pięciu osób.

WIARA I TOŻSAMOŚĆW ciągu tych pierwszych lat eksploracji mój dziennik

okrętowy wypełnił się z informacjami w sposób wystar-czający weryfikującymi tezę o istnieniu życia po śmierci.

Mimo to wątpliwości wciąż żeglowały ze mną nie opusz-czając mnie na krok. Gdzieś wewnątrz mnie tkwiło prze-konanie, że musi istnieć jakieś inne wyjaśnienie dokładno-ści uzyskanych informacji i że pozbawi ono wszystkosensu.

Potem, podczas wypadu mającego na celu odszukanieJoe’ego, niedawno zmarłego ojca jednego z moich przyja-ciół, pozbyłem się wszelkich wątpliwości. Różne aspektytego przeżycia zostały w niepodważalny sposób zweryfiko-wane, co zmusiło mnie to do akceptacji życia po śmiercijako istniejącej rzeczywistości.

Przez kilka dni po akceptacji życia po śmierci jakoniezaprzeczalnego faktu czułem się zdezorientowany, są-dząc, że w którymś momencie otaczający mnie światsczernieje niczym ekran w kinie po zakończeniu filmu.Wiedziałem, że kiedy to się stanie, będę zagubiony w czar-nej, bezpostaciowej pustce, z której nie ma ucieczki. Nierozpoznawałem osoby, która zaprzątnęła mój umysł tyminiezwykłymi myślami. Byłem pewny, że wkrótce umrę.Psychiatra opisałby prawdopodobnie moje odczucia jakokryzys tożsamości i trudno byłoby mu się dziwić.

Zacząłem stopniowo odczuwać, że po ściemnieniuotaczającego mnie świata do czerni, wyłoni się nowy,zupełnie inny, nieznany świat, w którym zamieszkam.Ten proces powiedział mi wiele wierzeniach i mojejtożsamości.

Mój świat jest światem sfabrykowanym, podobnie jakwszystkie inne, jako że ich zasadniczym budulcem sąwierzenia. Od urodzenia wszystkim swoim doświadcze-niom przyglądałem się przez lupę rosnącego bagażu wie-

rzeń, budując w ten sposób swójpogląd na świat, w którym żyję.Soczewka ta zawsze powodowałapewne zniekształcenia (moje wie-rzenia) przechodzącego przez niąobrazu rzeczywistości, zaś akcep-tacja życia po śmierci jako realnejrzeczywistości zrodziła głębokikonflikt z moimi podstawowymi,ugruntowanymi wierzeniami.W następstwie akceptacji istnieniażycia po śmierci mój obraz światarozleciał się na kawałki i zniknął,nie pozostawiając miejsca dla mo-jego „ja” w nowym świecie.

Moje stare wierzenia wytworzy-ły rzeczywistość, w której doświadczyłem wszystkiego,i w ten sposób wytworzyło się pojęcie mojego „ja”, tego, codoznało tych przeżyć. „Ja” oznacza to, w co wierzę.Cokolwiek wkracza do mojej świadomości i przeciwstawiasię moim wierzeniom, przeciwstawia się mojemu istnieniu.Do przetrwania mojej tożsamości konieczne jest niedopu-szczanie do świadomości takich wydarzeń albo uznawanieich z pomocą moich zniekształceń za niemożliwe.

Akceptacja czegokolwiek, co pozostaje w konflikciez moimi wierzeniami, wywołuje walkę na śmierć i życie,w której moje „ja” jest zagrożone. Akceptując istnienieżycia po śmierci przegrałem tę walkę i dosłownie zmarłem.To właśnie było źródłem dezorientacji, którą odczuwałem,powodem, że odczuwałem nieuchronność śmierci.

W czasie tej walki zrodziło się moje nowe „ja”, którewyłoniło się niczym dziecko z macicy. Patrzyłem na świat,który mnie otaczał, przez nową soczewkę. Moja staratożsamość zginęła i byłem otwarty na nowy sposób percep-cji w świecie, który rozciągał się teraz daleko poza hory-zont fizycznej rzeczywistości.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 47

Page 49: Nexus 08

W większości przypadkówludzie ci nie zdają sobiesprawy z tego, że zmarli,

i sądząc, że nadal fizycznieżyją, wciąż skupiają swojąświadomość na poziomie

rzeczywistości światafizycznego.

ŚWIAT NOWEJ ŚWIADOMOŚCIMatryca tego nowego świata nosi tytuł: „Świadomość

– ludzka i inna”. Można ją sobie wyobrazić jako rozciąg-nięcie świadomości na zewnątrz, poza fizyczną rzeczywis-tość, poprzez życie po śmierci i jeszcze dalej.

W czasie swoich badań Robert Monroe nadał nazwymiejscom, do których dotarł, w zależności od poziomuświadomości mieszkańców, których tam zastał. Każdyobeznany z tymi sprawami bez wątpienia dostrzeże pe-wne podobieństwo między nazwami na mapie Monroe’ai miejscami, o których słyszał lub czytał w innych ma-teriałach źródłowych. Osobiście uważam, że te etykietysą użyteczne, ponieważ umożliwiają mi świeże spojrze-nie uwalniające mnie od balastu starych wierzeń w mo-ich wyprawach.

Focus-22Pierwszym widokiem, jaki ujrzałem żeglując poza fizy-

czną rzeczywistość, były inne statki, które sprawiały wraże-nie, że mają u steru „szaleńców”. Focus-22 to obszarotwartego morza, którego nie można w rzeczy samejnazwać częścią naszego życia po śmierci, jako że ci,których można tam znaleźć, fizycznie wciąż żyją. Nie-którzy z nich są pijani, inni są pod wpływem narkotyków,w stanie śpiączki lub zagubieni w swoich złudzeniach,marzeniach bądź obłędzie. Częs-tym towarzyszem owych podróżu-jących bez celu po tych wodachżeglarzy jest uczucie potężnegostrachu.

Spotkałem tam Marty’ego, któ-ry doznał porażenia. Strach obez-władnił jego świadomość i uchro-nił go od śmierci, która byłabyaktem miłosierdzia wobec potwor-ności jego fizycznych cierpień.

Od chwili położenia się Mar-ty’ego spać wieczorem aż do jegoprzebudzenia z rana jego okrzykiprzerażenia nie pozwalały zasnąć nikomu w domu. Jegostrach przed banshee1, która przyjdzie i zabierze go dopiekła za grzechy, które popełnił, wytworzył obraz tejpostaci. Jego strach przybrał postać tej szkaradnej, mglis-tej istoty utrzymującej go w ciągłym przerażeniu i ścigają-cej przez pustynny krajobraz jego snów. W rzeczywistościnie było żadnej banshee. Była to jedynie zewnętrznaprojekcja jego strachu, która przybrała postać tego, czegosię bał.

Prawo miłości i strachuObecność Marty’ego w Focusie-22 unaocznia coś, cze-

go dowiedziałem się na temat strachu i potęgi miłości i cochciałbym tu przedstawić. Niematerialny świat jest miejs-cem, w którym myśli mogą się materializować. Naszewierzenia mogą przybierać tam formę, która wydaje siębyć absolutnie rzeczywista i funkcjonuje podobnie jakrzeczy materialne w świecie fizycznym.

Dzięki poznaniu Marty’ego i jego banshee odkryłemjedno z praw rządzących naszym istnieniem – nie takie,jakie uchwala Kongres, ale takie, do którego musząstosować się wszyscy, bez względu na to, czy chcą, czy nie,jak na przykład prawo grawitacji, które istnieje nieprze-rwanie i któremu podlega wszystko. Prawo to mówi, żemiłość i strach nie mogą ze sobą współistnieć. Jestempewien, że obowiązuje ono w każdej rzeczywistości, w któ-rej możemy się znaleźć.

Na Marty’ego natknąłem się w czasie wspólnej eks-ploracji z Rebeką pod wpływem prośby jego cierpiącej nabezsenność córki. Staliśmy na piasku nocnej pustyni i pat-rzyliśmy, jak jego banshee nurkuje na niego. Widzieliśmy,jak Marty ucieka aż do zupełnego wyczerpania, jak starasię bezskutecznie ukryć przed tropiącą go banshee. Od-najdywany przez nią ponownie rzucał się pełen przeraże-nia do rozpaczliwej ucieczki. Rebeka zbliżyła się do niegoi poprosiła, aby na nią spojrzał. Po ponownym ukazaniusię banshee Rebeka zaczęła emanować miłością kierującją w jej stronę.

Ku swemu ogromnemu zdziwieniu Marty ujrzał, żeścigająca go potworna bestia wyparowuje i znika. Rebekawyjaśniła mu, jak to robić, i dopóki pamiętał, jak genero-wać uczucie miłości i kierować jej energię na tego ucieleś-niającego jego strach stwora, banshee znikała. Bansheezostała stworzona z jego strachu i nie mogła istniećw obecności energii miłości.

Miłość i strach nie mogą współistnieć ze sobą – przypo-mnijcie sobie o tym podczas swoich podróży, kiedy zajdzietaka potrzeba.

Focus-23Żeglując dalej w głąb ludzkiej świadomości natykamy

się na maleńkie wysepki zamieszkiwane przez świeżozmarłych ludzi, którzy wpadliw pułapki rzeczywistości wytwo-rzonych przez nich samych. Ob-szar ten to Focus-23, zaś „świeżozmarli ludzie” to termin umowny.

Ci, których udało mi się stam-tąd wyrwać, przebywali tam od ty-godni lub miesięcy, a jeszcze inniod tysięcy lat. Istnieją oni na po-ziomie świadomości określającejrzeczywistość będącą ich własnymwytworem w ten sposób, że sącałkowicie odizolowani od innychprzebywających w niematerialnym

świecie. Niektórzy z nich zachowali świadomość życiaw fizycznym świecie i usiłują przejawiać w nim jakąśaktywność. My nazywamy ich „duchami”.

W większości przypadków ludzie ci nie zdają sobiesprawy z tego, że zmarli, i sądząc, że nadal fizycznie żyją,wciąż skupiają swoją świadomość na poziomie rzeczywis-tości świata fizycznego.

Na przykład Sylwia wierzyła, że nadal żyje, i byłabardzo zdziwiona tym, że jej mąż żyjący w dalszym ciąguw świecie fizycznym wydawał się zupełnie nieświadomy jejobecności.

George, mężczyzna, który zrezygnował z walki ze śmie-rtelną chorobą, przyjął postawę oczekiwania na śmierć.Zmarł w śnie i nieświadom tego faktu, od dawna czekał naśmierć w Focusie-23.

Blisko pięcioletni Benjie zmarł na początku lat pięć-dziesiątych i uważał, że nadal jest na spacerze ze swoimirodzicami, tyle że się zgubił. Przebywa w Focusie-23 odchwili śmierci, wierząc, że jego rodzice wkrótce przyjdąi zabiorą go do domu. W rzeczywistości jego rodzice nadalżyli w świecie fizycznym i nie wiedzieli, gdzie go szukać.Benjie nie chciał opuścić tamtego miejsca, ponieważ jegorodzice często powtarzali mu, aby nigdy nie dał sięnamówić nikomu obcemu na pójście z nim.

Wyrwanie kogokolwiek z Focusu-23 wymaga zwróce-nia na siebie jego uwagi i zabrania go z wygenerowanejprzez niego samego rzeczywistości, w której ugrzązł, na

48 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 50: Nexus 08

Poza odizolowanymiwyspami TerytoriówSystemów Przekonań

leży rozległy kontynentFocusu-27. Jego mieszkańcy

mogą żyć w wolnychzwiązkach z pozostałymi oraz

ze świadomością istnieniainnych poziomów (Focusów).Jedynym prawem, jakie tam

znalazłem, jest zakaznarzucania swoich wierzeńinnym. Nie jest to nakaz,

ale raczej cecha tych,którzy tam mieszkają.

przejażdżkę statkiem. Czasami jest to łatwe, a czasamiwręcz niemożliwe.

Focus-25Jeszcze dalej od nabrzeży świata fizycznego znajduje

się Focus-25 zwany również Terytoriami Systemów Prze-konań. Zasiedlający go ludzie wiodą tam życie pośmiert-ne, które jest uwarunkowane przez struktury ich wiary,jaką wyznawali żyjąc w świecie fizycznym.

Każdy z obszarów w Focusie-25 jest jak daleka, odizo-lowana od pozostałych wyspa zasiedlona przez wyznaw-ców tej samej wiary. Żyjący tam ludzie prawie nie mająkontaktów z pozostałymi, żyjącymi w Nowym Świecienaszej pośmiertnej egzystencji. Ich otoczenie wydaje sięim równie realne jak nam fizyczna rzeczywistość Ziemii podtrzymuje wyznawaną przez nich religię.

Diabelska wyspaJeszcze nie tak dawno temu zakładano karne kolonie

na odległych wyspach izolując w ten sposób krymina-listów od reszty społeczeństwa. Podczas innej wspólnejwyprawy z Rebeką udaliśmy się na poszukiwanie Maxai wylądowaliśmy na wyspie zarezerwowanej dla jemupodobnych. Max był psychiatrą z ciemną plamą kładącąsię na ostatnim okresie jego życia. Po śmierci zostałrzucony do jednego z piekieł położonych w Focusie-25przeznaczonego dla emocjonal-nych sadystów.

W fizycznym życiu Max badałnajgłębsze i najmroczniejsze po-kłady ludzkiego lęku i nie obcho-dziło go, czy jego ofiara jest pa-cjentem, czy przyjacielem. Staleszukał czegoś, co mógłby wyko-rzystać do zadania komuś emoc-jonalnego bólu. Powiedzmy naprzykład, że ktoś ma skłonnoścido pederastii i będąc burmist-rzem żyje w ciągłym strachu, żejego wyborcy mogą odkryć jegomroczny sekret, oraz że znamydziennikarza, który lęka się, żehomoseksualiści doprowadzą krajdo moralnego upadku. Będącw takiej sytuacji Max starałby siędoprowadzić do spotkania obuludzi, aby móc obserwować ichzakłopotanie i podniecenie, daw-szy im wcześniej powód do lęku przed sobą. Potemobserwowałby z rozkoszą lecące iskry będące rezultatemtego spotkania.

Ten styl życia zawiódł Maxa po śmierci na jego dia-belską wyspę w Focusie-25. Dla niego to miejsce byłorzeczywiste. Miało domy, drzewa, samochody i ulice niedo odróżnienia od tych w świecie fizycznym. Byli tamrównież inni ludzie, ale tylko ci, którzy dzielili z nimjego sadystyczne upodobania. Podczas naszej nieudanejpróby wyrwania go stamtąd byłem świadkiem scenyz jego tamtejszego życia. Siedział w zacisznej restau-racji i z lubością obserwował, jak do środka wchodzidwóch mężczyzn i rozpoczyna bójkę między sobą, którąsam zaaranżował. W innej scenie przy zacisznym sto-liku siedział ktoś inny i rozkoszował się widokiemdwóch walczących ze sobą mężczyzn, z których jednymbył Max cierpiący z powodu emocjonalnie bolesnegoprzeżycia.

W czasie tej wyprawy dowiedziałem się, w jaki sposóbludzie trafiają do tych piekieł w Focusie-25 i jak mogąstamtąd uciec i przenieść się w lepsze miejsce.

Puste niebaSą jeszcze inne odległe wyspy w Focusie-25. Nazywają

się Puste Nieba i w czasie jednej z moich wypraw pozna-łem człowieka, któremu udało się uciec z jednej z nich.Nazywał je „pustymi”, ponieważ nie były rzeczywiste.Opisał mi życie, które tam wiódł. W ostatnim okresiefizycznego życia był księdzem niewielkiej sekty chrześci-jańskiej, a kiedy zmarł, wstąpił do nieba, o którym opowia-dał w swoich kazaniach. Wszystkie jego potrzeby – żyw-ność, ubranie, schronienie i cała reszta – były zaspokajanei nie musiał na nie zapracowywać. Był jednak w tym jedenkruczek – musiał nadal głosić i praktykować to, czegonauczał w fizycznym życiu. W chwili przybycia tam oświad-czono mu, że jeśli nie będzie tego czynił, zostanie z miejs-ca zrzucony w zewnętrzną ciemność – innymi słowy,zostanie zesłany do piekła na wieczne potępienie. Wszyst-ko to mu odpowiadało i ponieważ był w życiu fizycznymksiędzem, przydzielono mu parafię i kościół, gdzie mógłgłosić swoje kazania i paść swoją trzodę.

Wszystko było w porządku do chwili, gdy mieszkającarazem para odmówiła wzięcia ślubu. Zgodnie z jegowierzeniami mężczyzna i kobieta chcący żyć razem musieli

się pobrać. Wskazując jednak naniekonsekwencję w jego wierze-niach para ta wyjaśniła mu, żeJezus nic nie mówi w Biblii natemat małżeństwa w KrólestwieNiebieskim i w związku z tym od-mawiają wstąpienia w związek ma-łżeński oraz nie zgadzają się naseparację.

Pewnego niedzielnego popołu-dnia próbował upokorzyć ichprzed całą parafią i zmusić dopodporządkowania się, grożąc, żezrzuci ich do piekła, jeśli odmówiąwzięcia ślubu. W odpowiedzi parata oświadczyła w obecności wszyst-kich wiernych, że skoro stawia sięją wobec wyboru między sprzenie-wierzeniem się słowom Jezusaprzytoczonym w Biblii i wyrzecze-niem się miłości do siebie, wolątrafić do piekła. Nie mając innego

wyboru ksiądz odprawił rytuał zrzucenia ich do piekłai zakochana para rozpłynęła się w powietrzu.

Dręczony później wyrzutami sumienia z powodu tego,co zrobił, i jednocześnie zdając sobie sprawę z niekonsek-wencji, na którą wskazała ta para, zaczął modlić się o radę.W odpowiedzi ukazał się mu Jezus i to, co mu powiedział,stało się przyczyną powstania rozdźwięku w zasadachwiary, które utrzymywały go w tym Pustym Niebie. W koń-cu i jego wyrzucono, lecz ku swemu zdziwieniu odkrył, żepiekło nie jest jego ostatecznym przeznaczeniem.

Ucieczka z Pustego Nieba wymaga uświadomieniasobie niekonsekwencji w zasadach wyznawanej przez jegomieszkańców wiary. Opuszczenie takiego nieba kończy sięzazwyczaj przejściem do Focusu-27.

Focus-27Poza odizolowanymi wyspami Terytoriów Systemów

Przekonań leży rozległy kontynent Focusu-27. Jego miesz-

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 49

Page 51: Nexus 08

Są w Focusie-27 regionyzamieszkane przez

pomocników – ludzi, którzyżyją w niefizycznym świecie

na tyle długo, że znająmiejscowe stosunki

i odczuwają potrzebęudzielania pomocy innym.

dokończenie na stronie 59

kańcy mogą żyć w wolnych związkach z pozostałymi orazze świadomością istnienia innych poziomów (Focusów).Jedynym prawem, jakie tam znalazłem, jest zakaz narzu-cania swoich wierzeń innym. Nie jest to nakaz, ale raczejcecha tych, którzy tam mieszkają. Focus-27 jest miejscem,w którym myśli stają się rzeczywistością, i jedyną rzeczą,której nie można mieć, jest to, czego nie można sobiewyobrazić.

Są w Focusie-27 regiony zamieszkane przez pomoc-ników – ludzi, którzy żyją w niefizycznym świecie na tyledługo, że znają miejscowe stosunki i odczuwają potrzebęudzielania pomocy innym.

Aby dać pełniejsze wyobrażenie tego, co jest możliwew Focusie-27, należy powiedzieć, że są tam miejsca,w których można się uczyć i rozwijać swoją wyobraźnię.

Jest tam miejsce, w którym znajduje się wszystko, cozostało kiedykolwiek pomyślane przez jakiegokolwiekczłowieka. Ten Ośrodek Kształcenia jest otwarty dla każ-dego, kto chce się tam uczyć, zaś dostęp do wiedzy jestograniczony jedynie rozmiarem chęci poznania i wolieksploracji.

Jest tam Ośrodek Recepcyjny, pośmiertny port docelo-wy, w którym pomocnicy witająświeżo zmarłych i pomagają imdostosować się do nowego życia.Tereny znajdujące się wewnątrztego ośrodka, takie jak Park, zo-stały stworzone w celu zapewnie-nia przyjemnego, znajomego oto-czenia, które ma łagodzić szok,jaki towarzyszy czasami śmierci.

Park ten nosi wszelkie cechynajlepszych dużych parków spoty-kanych na Ziemi – obszary pięk-nych, pozbawionych chwastów tra-wników i kwiatowe grządki, którezdają się emanować kolorami. Widziałem olbrzymie, ma-jestatyczne drzewa stojące wzdłuż nie kończących sięalejek i ozdobne ławki parkowe, na których można przy-siąść, aby odzyskać siły po swoim przejściu na tę stronężycia, i poznać innych ludzi.

Ośrodek Zdrowia i Odmładzania jest miejscem, doktórego część zmarłych udaje się w celu odzyskania zdro-wia utraconego w wyniku okoliczności towarzyszących ichśmierci lub z powodu wierzeń, które przeszkadzają imw świadomym zdaniu sobie sprawy ze swojego otoczenia.Na przykład na oddziale śpiączki można znaleźć ludzi,którzy uważali, że śmierć oznacza wejście w stan wiecz-nego snu. Pracujący na tym oddziale pomocnicy pomagająim w odzyskaniu normalnej świadomości i robią to zawszebardzo delikatnie i z miłością. Niektóre z ich metod byłybyz całą pewnością traktowane przez ziemskich lekarzyz dezaprobatą.

W Ośrodku Przeglądowym pomocnicy pomagają tym,którzy pragną uzyskać informacje na temat swoich po-przednich żyć. Służyć to może jako przygotowanie doprzyszłej inkarnacji w świecie fizycznym lub pomoc w lep-szym zrozumieniu samego siebie.

Jest w Focusie-27 miejsce zwane Ośrodkiem Planowa-nia, w którym „zarządzanie czasem” ma zupełnie inneznaczenie.

Jest również „Ośrodek Rehabilitacyjny”, w którympracują pomocnicy, którzy „wyzwolili” się z piekieł Focu-su-25. Ci pomocnicy to specjalna grupa wzbogaconao wiedzę zdobytą podczas pobytu w piekle, w którym żyli.W swojej pracy wykorzystują znajomość chwytów i gierek,

jakie mieszkańcy piekieł stosują w stosunku do siebie,w celu ułatwienia im uwolnienia się z piekła i wskazaniadrogi prowadzącej na wolność.

Pomocnicy pełniący służbę w Domu Bożego Centrumsą często byłymi członkami kleru, których los jest podobnydo losu pomocników z Ośrodka Rehabilitacyjnego, przyczym ich zainteresowania koncentrują się na uwalnianiuod wierzeń tych, którzy zaczęli poddawać w wątpliwośćwierzenia, które trzymały ich w Pustym Niebie.

Kraina aniołówKsiądz, o którym wspominałem poprzednio, był po-

mocnikiem w Domu Bożego Centrum. To właśnie poskomunikowaniu się z nim po raz pierwszy odwiedziłemKrainę Aniołów i zacząłem rozumieć cele, którym służąokresy naszego życia w świecie fizycznym i różnych Fo-cusach.

Jezusem, który ukazał się mu w odpowiedzi na jegomodlitwy z prośbą o pomoc, był w rzeczywistości pomoc-nik z Domu Bożego Centrum. Wkroczył on do jegoPustego Nieba, aby pomóc mu je opuścić. Później dwajinni pomocnicy weszli do tego samego Pustego Nieba, aby

pomóc opuścić je tym, którzy za-częli poddawać w wątpliwość nie-które zasady swojej wiary.

Po pewnym czasie ów ksiądz-pomocnik opuścił Dom BożegoCentrum. Przed odejściem wyjaś-nił mi, że jest ono swego rodzajuawansem. Kiedy zapytałem go, do-kąd się udaje, zaproponował miodbycie podróży do tamtego miej-sca i obejrzenie go osobiście. Miej-sce to stanowi najprawdopodob-niej źródło naszych wyobrażeń natemat aniołów.

W Krainie Aniołów żyją ludzie, których działalnośćmotywowana jest czystą, bezwarunkową miłością. Istnie-nie tam ogranicza się do wysyłania swojej energii miłościw kierunku każdego miejsca, każdej sytuacji, w którejmoże ona pomóc. To wszystko, czym zajmują się te istoty.Odpowiedź na prośby matki błagającej o uzdrowienie jejdziecka nadchodzi właśnie stamtąd. Modlitwy do Bogaz prośbą o pomoc w pokonaniu przeciwności losu spotyka-ją się z odpowiedzią z tego miejsca. Badając znaczenieawansu do tego miejsca zacząłem rozumieć cel przy-świecający istnieniu ludzkich istot.

50 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 52: Nexus 08

STWÓRCY SKRZYDEŁWywiad z dezerterem

(pierwszy wywiad z drem Andersonem)

CZĘŚĆ 3(dokończenie)

P oniżej zamieszczamy dokończeniepierwszego z pięciu wywiadów, ja-

kich dziennikarce Anne udzielił dr Ander-son po tym, jak skontaktował się z niąw sprawie odkrycia kapsuły czasowejStwórców Skrzydeł, a następnie zniknął.Rozmowa ta odbyła się 27 grudnia 1997roku, zaś jej przebieg został zarejestrowa-ny na taśmie magnetofonowej za zgodądra Andersona.

Anne: Być może moje pytanie wy-da się panu dziwne, ale proszę mipowiedzieć, dlaczego Stwórcy Skrzy-deł ukryli swoją kapsułę czasu i doda-tkowo zakodowali jej zawartość w takskomplikowany sposób, jeśli chcielipodzielić się swoją wiedzą z całą ludz-kością. Proszę tylko pomyśleć, co bybyło, gdyby tę kapsułę znalazł prze-ciętny obywatel… albo jakieś rządo-we laboratorium… Jakie mielibyszanse ją rozszyfrować i odczytać op-tyczny dysk?

Dr Anderson: Tak naprawdę, topytanie wcale nie jest takie dziwne.Także i my zadawaliśmy je sobie.W Grupie Labiryntu panował zgodnypogląd, że organizacja ta została wy-brana do odczytania optycznego dys-ku. Odpowiadając na pytanie panibezpośrednio… gdyby ten optycznydysk trafił do jakiejkolwiek innej or-ganizacji, prawdopodobnie nigdy niezostałby odczytany. Ten zbieg okoli-czności – trafienie kapsuły czasu w rę-

ce Grupy Labiryntu – wygląda nazaplanowane zdarzenie i nawet Pięt-nastka podziela ten pogląd.

Anne: A zatem Piętnastka uważał,że Stwórcy Skrzydeł wybrali GrupęLabiryntu jako organizację mającąrozstrzygnąć o losie zawartości kap-suły czasu?

Dr Anderson: Tak.Anne: Czy nie będzie wobec tego

rozsądne założyć, że Piętnastka chciałdowiedzieć się więcej o zawartościkapsuły czasu przed przekazaniem jejspołeczeństwu za pośrednictwemNSA bądź innej agencji rządowej?

Dr Anderson: Nie. Bardzo wątpię,czy Piętnastka w ogóle ujawniłby ja-kiekolwiek informacje o projekcieAncient Arrow osobom spoza ACIO.Nie jest skory do rozpowszechnianiainformacji, które w jego opinii stano-wią własność Grupy Labiryntu, zwła-szcza jeśli mają one cokolwiek wspól-nego z BST [Blank Slate Technology– Technologia Czystej Tablicy– przyp. tłum].

Anne: A czy teraz, gdy złożył panswoje oświadczenie, wpłynie to w ja-kiś sposób na ACIO? Czy ktoś za-cznie zadawać pytania i rozglądaćsię w poszukiwaniu odpowiedzi.

Dr Anderson: Być może. Zbyt do-brze jednak znam ich systemy bez-pieczeństwa. Żadne publiczne docho-dzenie niczego nie wykryje. Nie mateż żadnych szans, aby tajna sieć or-ganizacji, o której wcześniej wspo-mniałem, wywarła na nich jakikol-wiek wpływ, bowiem jest ona całkowi-cie uzależniona od ACIO w zakresietechnologii pozwalających na mani-pulacje rynkami ekonomicznymi. Oni

– ACIO i Grupa Labiryntu – są niety-kalni. Ich jedynym problemem możebyć dezercja… utrata intelektualnegokapitału.

Anne: Jaki wpływ wywrze pańskadezercja na ACIO albo Grupę Labi-ryntu?

Dr Anderson: Bardzo niewielki.Większość prac związanych z kapsułączasu, w których uczestniczyłem, zo-stała już zakończona. Istnieje jeszczekilka projektów korzystających z te-chnik deszyfracji opracowanych prze-ze mnie i tutaj ten wpływ może byćwiększy.

Anne: Czy może pan sprecyzować,kim są lub kogo reprezentują StwórcySkrzydeł?

Dr Anderson: Nie wiem, kim są,choć sami podają się za podróżują-cych w czasie ludzi z połowyXXVIII wieku. Równie dobrze mo-gą być przyszłościową wersją GrupyLabiryntu albo jakiejś innej potężnejorganizacji. Zdają się posiadać do-skonale zintegrowaną subkulturę,zaś ich język stanowi kombinacjęwielu wymarłych języków. Wiedzęo nich mogli zdobyć jedynie poprzezdostęp do systemów informacyjnychACIO lub w wyniku podróży w cza-sie, albo w jeden i drugi sposób.Przyjmując, że rzeczywiście są tymi,za których się podają, są bardzo za-awansowani technologicznie. GrupaLabiryntu uważa BST za najbardziejzaawansowaną technologię wszech-czasów. Każdy, kto nią dysponujei skutecznie wykorzystuje do swoichcelów, jest bardziej zaawansowanyniż współczesna ludzka cywilizacjaoraz wszystkie istoty pozaziemskie,

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 51

Page 53: Nexus 08

z którymi utrzymujemy obecnie kon-takty.

Anne: Jeśli Stwórcy Skrzydeł sątak zaawansowani technologicznie, topo co im kapsuły czasu? Dlaczego niepokażą się nam po prostu któregośdnia i nie obwieszczą tego, co chcą?Po co ta zabawa w chowanego i ukry-te kapsuły czasu?

Dr Anderson: Ich motywy nie sąjasne. Myślę, że za pośrednictwemkapsuł czasu chcieli przenieść kultu-rę oraz technologię ze swoich cza-sów do naszych. Uznali, że pozosta-wią po sobie te cudowne konstruk-cje, które odkryte doprowadzą ludzido nowej filozofii bądź poziomuzrozumienia. Sądzę, że nasze poglą-dy filozoficzne interesują ich na ró-wni z odkryciem przez nas BST. Py-ta pani, dlaczego nie zjawią się i nieprzekażą nam informacji wprost…no cóż, uważam, że w tym właśnietkwi ich geniusz. Stworzyli siedemkapsuł czasu i rozmieścili je w ró-żnych punktach Ziemi. Jestem prze-konany, że stanowi to część większe-go planu bądź strategii mającej nacelu zaangażowanie naszego umysłuoraz ducha do zadań, z jakimi nigdyprzedtem się nie zetknęły; pokaza-nie, jak sztuka, nauka, duchowość…jak wszystkie te elementy są ze sobąpowiązane. Chcą, żebyśmy doszli dotego sami, a nie żeby nam ktoś pod-powiadał. Gdyby zjawili się naglew pani salonie i oznajmili, że sąStwórcami Skrzydeł z XXVIII wie-ku, to, jak sądzę, najpierw zaintere-sowałaby się pani ich wyglądem ze-wnętrznym oraz życiem codziennymw ich czasach. I to oczywiście przyzałożeniu, że w ogóle by im paniuwierzyła. Aspekty, na których prze-kazaniu zależałoby im najbardziej…kultura, sztuka, technologia, filozo-fia, duchowość – wszystko to mog-łoby zostać przytłumione samą ichobecnością. Ponadto, z przetłuma-czonych przeze mnie tekstów wyra-źnie widać, że Stwórcy Skrzydeł po-dróżowali w czasie z wielu powo-dów. Kontaktowali się z ludźmiz różnych okresów, zwąc siebie No-sicielami Kultury. Pomyłkowo branoich za anioły, a nawet bogów. Od-niesienia do nich, jakie można zna-leźć w tekstach religijnych, mogąbyć naprawdę bardzo rozpowszech-nione.

Anne: A więc pańskim zdaniempragnęli, żeby tymi kapsułami czasupodzielić się z całą ludzkością?

Dr Anderson: Ma pani na myśliStwórców Skrzydeł?

Anne: Tak.

Dr Anderson: Nie wiem tego z ab-solutną pewnością. Uważam jednak,że należy się dzielić. Nie mam żadnejosobistej korzyści w tym, że ta wiedzanie trafi do opinii publicznej. Ukry-wanie jej jest sprzeczne z tym, czegomnie uczono, naraża mnie na ryzykoi wreszcie nieodwracalnie zmieniamoje życie. Dla mnie kapsuła czasuz Ancient Arrow jest największymodkryciem w dziejach ludzkości. Od-krycia tej klasy powinny być włas-nością publiczną, a nie egoistyczniezabezpieczane i oddawane do dyspo-zycji ACIO bądź jakiejś innej orga-nizacji.

Anne: Dlaczego więc te odkrycia,podobnie jak cała ta sytuacja związa-na z istotami pozaziemskimi, trzyma-ne są w tajemnicy?

Dr Anderson: Ludzie posiadającydostęp do tych informacji lubią czućsię kimś wyjątkowym i uprzywilejowa-nym. Na tym właśnie polega psycho-logia tajnych organizacji i przyczynyich rozwoju. Uprzywilejowane infor-macje są ambrozją elit. Dają im po-czucie władzy, a jak wiadomo, ludzkieego lubi karmić się u koryta władzy.Oni nigdy się do tego nie przyznają,ale kwestia kontaktu z istotami poza-ziemskimi, a także inne tajemniczebądź paranormalne zjawiska są szcze-gólnie pasjonujące dla każdego z cie-kawą naturą, zwłaszcza dla politykówi naukowców. Utrzymywanie tychspraw w prywatnych gabinetach zazamkniętymi drzwiami wytwarza pe-wien dramatyzm, jakiego brakujew większości innych dziedzin. Jakwięc widzisz, towarzyszący tajemnicydramatyzm działa na ludzi z przemoż-ną siłą. Oczywiście, przekonując cię,abyś nie publikowała tych materia-łów, będą mówić o bezpieczeństwienarodowym, stabilności ekonomicz-nej i porządku społecznym. W pew-nym stopniu jest to nawet zgodnez prawdą. Prawdziwa przyczyna jestjednak inna.

Anne: Czy nasz prezydent zna sy-tuację związaną z istotami pozaziems-kimi?

Dr Anderson: Tak.Anne: Co wie?Dr Anderson: Wie o Szarakach

i bazach obcych istot istniejących naplanetach naszego systemu słonecz-nego. Wie o Marsjanach…

Anne: Dobry Boże, chyba nie chcepan powiedzieć, że małe zielone lu-dziki z Marsa istnieją naprawdę?

Dr Anderson: Obawiam się, żegdybym powiedział pani wszystko, cowiem o istotach pozaziemskich, stra-ciłbym w pani oczach wszelką wiary-

godność. Proszę mi wierzyć, że praw-dziwa sytuacja związana z istotamipozaziemskimi jest o wiele bardziejzłożona, niż zdołałbym to pani przed-stawić dzisiejszego wieczoru. Gdybymsięgnął do konkretów, z pewnościąnie uwierzyłaby mi pani. Dlatego teżprzedstawię pani tylko część prawdyi będę bardzo ostrożny w doborzesłów. Marsjanie są rasą humanoidal-ną wyodrębnioną z tego samego comy materiału genetycznego. Jest ichniewielu i mieszkają w podziemnychbazach na Marsie. Niektórzy już prze-nieśli się na Ziemię i po drobnychpoprawkach kosmetycznych w swoimwyglądzie mogą z powodzeniemuchodzić za Ziemian. Prezydent Clin-ton zna te sprawy i rozważa alter-natywne sposoby komunikowania sięz obcymi istotami. Jak dotąd prze-prowadzono próby z łącznością tele-patyczną, jednak nie można na niejcałkowicie polegać, tak przynajmniejtwierdzą nasi wojskowi. Każdy radio-teleskop na naszej planecie był w któ-rymś momencie wykorzystywany donawiązania kontaktu z istotami poza-ziemskimi. Próby te przyniosły mie-szane rezultaty, ale były też i sukcesyi prezydent wie o tym.

Anne: Czy Clinton jest związanyz tą tajną siecią, o której wspominałpan wcześniej?

Dr Anderson: Świadomie nie. Alejest człowiekiem, od którego wielezależy, więc szefowie tej sieci traktujągo z dużą uwagą.

Anne: Czy chce pan powiedzieć, żeprezydent jest manipulowany?

Dr Anderson: To zależy, co panirozumie pod pojęciem „manipulac-ja”. Może on podjąć dowolną decyzję.Jest też władny podejmować i wpły-wać na wszelkie decyzje związanez bezpieczeństwem narodowym, sta-bilnością ekonomiczną i porządkiemspołecznym. Na ogół zasięga jednakinformacji u swoich doradców, któ-rym doradzają z kolei szefowie wyso-kiego szczebla tej tajnej sieci. Sieći jej przedstawiciele rzadko zbliżająsię do władzy politycznej, gdyż onazawsze przyciąga media, a oni skrzęt-nie unikają mediów i zainteresowaniaopinii publicznej. Tak więc Clintonnie jest „manipulowany”, a jedyniekorzysta z „rad”. Informacje, jakieuzyskuje, są niekiedy skonstruowanew taki sposób, aby skierować jegodecyzje w stronę zapewniającą jaknajwiększą korzyść wszystkim człon-kom sieci. Uwzględniając takie pre-parowanie informacji, może chyba je-dnak pani powiedzieć, że jest on ma-nipulowany. Nie starcza mu czasu,

52 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 54: Nexus 08

aby sprawdzać wszystkie fakty i w pe-łni oceniać plany alternatywne, dlate-go też doradcy są dla niego tak ważnii wywierają na niego tak wielki wpływ.

Anne: W porządku, a więc jestmanipulowany, przynajmniej wedługmojej definicji. Czy to samo dzieje sięz innymi rządami, na przykład Japo-nii lub Wielkiej Brytanii?

Dr Anderson: Tak. Ta sieć nie mazasięgu narodowego ani globalnego.Rozprzestrzenia się na inne rasy orazgatunki. Jej wpływy są zatem niezwy-kle rozległe i sama również podlegarozlicznym oddziaływaniom. To trasadwukierunkowa. Jak już wspomnia-łem wcześniej, tylko Grupa Labiryntujest naprawdę niezależna, bowiemz uwagi na realizowany cel pozwalasię jej na tę niezależność… gwoli ścis-łości nikt nie jest w stanie temu zapo-biec, no może z wyjątkiem StwórcówSkrzydeł.

Anne: A więc wszystkie rządyświata są manipulowane przez tę taj-ną sieć organizacji. Co to za organiza-cje? Wymienił pan niektóre z nich,ale co z resztą? Czy mafia ma z tymcoś wspólnego?

Dr Anderson: Mógłbym wymienićniemal wszystkie, ale po co? Więk-szość z nich będzie dla pani nieznana,nigdzie też nie znajdzie pani infor-macji na ich temat, jak na przykłado Grupie Labiryntu. Czy słyszała panio niej wcześniej? Oczywiście, że nie.Nawet obecne kierownictwo NSA niejest świadome istnienia ACIO. Kie-dyś było inaczej, ale działo się to 35lat temu. Ludzie z organizacji odcho-dzą, ale zachowują więzi z tajnąi uprzywilejowaną siecią. Nie, mafiaani zorganizowana przestępczość niemają żadnego wpływu na sieć. Siećposługuje się niekiedy zorganizowanąprzestępczością jako tarczą, jednakoni działają poprzez zastraszanie,a nie w ukryciu. Ich przywódcy mająprzeciętną inteligencję i korzystająz przestarzałych systemów informa-cyjnych, które w związku z tym niemają znaczenia strategicznego. Siećprzestępczości zorganizowanej stano-wi znacznie mniej wyrafinowaną wer-sję tamtej sieci.

Anne: W porządku, wróćmy nachwilę do Stwórców Skrzydeł… prze-praszam za tak chaotyczne pytania.To dlatego że tak wiele chcę się do-wiedzieć, mam trudności z trzyma-niem się tematu dotyczącego projek-tu Ancient Arrow.

Dr Anderson: Nie musi pani prze-praszać. Wiem, jak to wszystko musibrzmieć w pani uszach. Nie jestemsenny, więc nie musimy się śpieszyć.

Anne: Świetnie. Porozmawiajmynieco o pańskich wrażeniach czy teżpoglądach na filozofię i kulturę Stwó-rców Skrzydeł.

Dr Anderson: Przede wszystkimraz jeszcze pragnę przypomnieć, żejak dotąd odczytano zaledwie drobnyułamek ich tekstów. Dlatego też mojepoglądy, jakiekolwiek by one nie były,są ograniczone przez fragmentarycz-ną wiedzę o ich kulturze i filozofii.Pragnę również przypomnieć, żeStwórcy Skrzydeł mogą nie reprezen-tować rozpowszechnionych nurtówkultury i filozofii swoich czasów. Przytych zastrzeżeniach mogę powiedzieć,że skorzystali oni z około 750 dodat-kowych lat myśli ewolucyjnej. Przypu-szczamy, że ludzie tej epoki są aktyw-nymi członkami Federacji naszej ga-laktyki…

Anne: Co to za Federacja? Niesłyszałam, aby mówił pan o niej wcze-śniej.

Dr Anderson: Każda galaktyka maFederację albo organizację o luźnejstrukturze obejmującą wszystkie ro-zumne formy życia zamieszkująceznajdujące się w niej planety. Jest totaka Organizacji Narodów Zjedno-czonych Galaktyki. Federacja posiadaczłonków zaproszonych i członkówobserwatorów. Członkowie zaprosze-ni to gatunki, które potrafią w od-powiedzialny sposób działać jako gos-podarze swojej planety, zaś połączonatechnologia, filozofia i kultura umoż-liwiają im występowanie w charakte-rze globalnego społeczeństwa o jed-nolitych celach. Członkowie obserwa-torzy to gatunki rozbite, wewnątrzktórych nadal trwają walki o ziemię,władzę, kulturę i wiele innych rzeczy,co uniemożliwia im stworzenie rząduświatowego. Zamieszkująca Ziemięrasa ludzka jest właśnie takim gatun-kiem. Na dzień dzisiejszy Federacjanas obserwuje, wstrzymując się odzaproszenia do udziału w swoich stru-kturach politycznych i ekonomicz-nych.

Anne: Czy chce pan powiedzieć, żenasza galaktyka ma jakąś formę rzą-dów oraz system ekonomiczny?

Dr Anderson: Tak, ale jeśli zacznęsię nad tym rozwodzić, przestanie pa-ni interesować się tym, na czym zależymi najbardziej, czyli StwórcamiSkrzydeł…

Anne: Przepraszam, że znów zba-czam z tematu, ale to zbyt frapujące,aby można to było zupełnie zignoro-wać. Jeśli istnieje Federacja współ-pracujących ze sobą, inteligentnychgatunków, to dlaczego nie może onarozwiązać problemu owych wrogich

obcych istot z roku 2011 albo przynaj-mniej nam w tym pomóc?

Dr Anderson: Federacja nie od-działuje na jakiekolwiek gatunki. Jestto ciało czysto pomocnicze, a niesprawujące władzę wykonawczą z po-mocą wojska. Można powiedzieć, żebędą obserwować bieg wydarzeń i po-magać nam sugestiami, ale nie będąinterweniować w naszej obronie.

Anne: Czy jest to coś w rodzaju„pierwszej dyrektywy” rodem ze StarTrek?

Dr Anderson: Nie. Bardziej przy-pomina to postawę rodzica, którypragnie, aby jego dzieci nauczyły sięradzić sobie same, dzięki czemu ro-dzina będzie miała z nich większypożytek.

Anne: Ale czy przejęcie Ziemiprzez wrogie istoty nie wywrze wpły-wu na samą Federację?

Dr Anderson: Jak najbardziej. Je-dnak Federacja nie zwalnia żadnegogatunku z odpowiedzialności za prze-trwanie i ciągłość genetyczną. Wiepani, na poziomie atomowym naszefizyczne ciała zbudowane są dosło-wnie z gwiazd. Na poziomie subato-mowym nasze umysły stanowią nie-fizyczne ogniska umysłu galaktyczne-go. Na poziomie sub-subatomowymnasze dusze są niefizycznymi siedli-skami Boga czy też inteligencji, któraprzenika Wszechświat. Federacja jestprzekonana, że gatunki ludzkie mogąobronić się same, ponieważ są w nichgwiazdy, galaktyczny umysł oraz Bóg.Jeżeli nam się nie powiedzie i wroginajazd rozszerzy się na inne rejonygalaktyki, wówczas Federacja i jejczłonkowie zajmą się tą sprawą i sta-ną w obronie własnej suwerenności,tak jak to już wielokrotnie bywało.W czasie takiej obrony powstają nowetechnologie, zawiązują się nowe przy-jaźnie, a galaktyczny umysł nabierawiększej pewności. Z tych powodówFederacja postępuje tak, jak postę-puje.

Anne: Czy w obrębie Federacjifunkcjonuje już BST?

Dr Anderson: Tak, prawdopodob-nie znajduje się na jednej z planetleżących bliżej jądra galaktyki.

Anne: Dlaczego więc Federacjanie udziela pomocy? Przecież mówiłpan, że byliby w stanie jej nam udzie-lić, prawda?

Dr Anderson: Tak, mogą pomóc.Corteum są także IM [Invited Mem-ber – członek zaproszony – przyp.tłum.] i pomagają nam. Tyle tylko, żenie posiadają technologii BST. Jest toszczególna technologia i na dostęp doniej zezwala się jedynie gatunkom,

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 53

Page 55: Nexus 08

które pragną wykorzystać ją wyłą-cznie w charakterze broni defensy-wnej. I w tym właśnie tkwi niebez-pieczeńswo.

Anne: Kto udziela takiego zezwo-lenia? Czy chce pan powiedzieć, że toFederacja decyduje, kiedy jakiś gatu-nek jest gotowy do uzyskania BST?

Dr Anderson: Nie… myślę, że tozależy od Boga.

Anne: Nie wiem dlaczego, aletrudno mi uwierzyć, że wierzy panw Boga.

Dr Anderson: No… wierzę. Cowięcej, wierzą w niego wszyscy człon-kowie Grupy Labiryntu – nie wyłącza-jąc Piętnastki. Widzieliśmy zbyt wieleśladów Boga albo wyższej inteligencji,aby podważać jego istnienie. W świet-le tego, co widzieliśmy w naszychlaboratoriach, zaprzeczanie temu niemiałoby sensu.

Anne: A zatem to Bóg zdecyduje,kiedy będziemy gotowi do odpowie-dzialnego wykorzystania BST? Czysądzi pan, że może podjąć decyzjęprzed rokiem 2011? (Przyznaję, żew tym pytaniu zabrzmiała nuta sar-kazmu).

Dr Anderson: Widzisz, Anne,Grupa Labiryntu ma nadzieję, że go-towość całego gatunku nie jest czyn-nikiem decydującym o tym, czy jakaśjego grupa może uzyskać dostęp dotej technologii, jeśli tylko zdoła onauchronić ją przed niepowołanymi si-łami. Grupa Labiryntu liczy, że towłaśnie ona będzie tą grupą i międzyinnymi dlatego Piętnastka przeznaczatak wiele funduszy ACIO na systemybezpieczeństwa.

Anne: Wciąż nie odpowiedział panna moje pytanie. Czy pana zdaniemda się to wszystko przygotować w cią-gu 12 lat?

Dr Anderson: Nie wiem. Mamtaką nadzieję. Należy jednak pamię-tać, że BST nie jest naszą jedynąlinią obrony. Grupa Labiryntu opra-cowała wiele odmian broni defensy-wnej, których pani nie opisałem.Wymieniona w proroctwie obca rasana razie nawet nie zdaje sobie spra-wy z istnienia Ziemi. Pochodzi z in-nej galaktyki. Proroctwo głosi, żewyślą oni do naszej galaktyki sondyi stwierdzą, że Ziemia stanowi naj-lepsze źródło materiału genetyczne-go w całej Drodze Mlecznej, którynadaje się do natychmiastowegoprzyswojenia. Do ich wizyty na Zie-mi dojdzie w roku 2011. Wedługproroctwa nawiążą oni przyjaznestosunki z ziemskimi rządami,a ONZ wykorzystają jako sprzymie-rzeńca. Podejmą kroki zmierzające

do stworzenia rządu światowego podauspicjami ONZ, zaś po pierwszychwyborach w roku 2018 przejmą kon-trolę nad nią i rządem światowym.Dojdzie do tego na drodze podstępui oszustwa. Wspominam o tych pro-roctwach, ponieważ zawierają dokła-dne daty, dzięki czemu wiemy, żemamy 19 lat na opracowanie i roz-winięcie BST. W idealnym układziechcielibyśmy zakończyć prace i mócskorzystać z punktów interwencyj-nych, aby pokrzyżować szyki tamtejrasie, gdy postanowi wkroczyć donaszej galaktyki. Chcielibyśmy spra-wić, aby wybrali inną galaktykę alboodstąpili od swoich planów. Możesię jednak okazać, że określenie od-powiedniego punktu interwencyjne-go będzie niemożliwe. Wie pani, te-chnologia implantacji pamięci opra-cowana przez Grupę Labiryntu mo-że być zastosowana w połączeniuz BST. Możemy wyodrębnić punktinterwencyjny, w którym nasza gala-ktyka została wybrana na cel kolo-nizacji, przedostać się w tamten czasi miejsce i wprowadzić ich przywó-dcom nową pamięć, tak żeby stracilizainteresowanie naszą galaktyką.

Anne: Albo jestem już zmęczona,albo to wszystko robi się coraz bar-dziej skomplikowane… Powiada pan,że Grupa Labiryntu dysponuje jużgotowym scenariuszem zażegnanianiebezpieczeństwa w zarodku, odwie-dzenia tamtych istot od zamiaruwkroczenia do naszej galaktyki? Skądwiadomo, gdzie ich szukać?

Dr Anderson: Aby odpowiedziećna to pytanie, musiałbym o wiele bar-dziej szczegółowo wyjaśnić naturęBST oraz to, czym różni się ona odzwykłych podróży w czasie. Spróbujęująć to jak najprościej, ale ponieważto zagadnienie jest bardzo skompli-kowane, musi się pani wyzbyć utar-tych poglądów na temat czasu i prze-strzeni. Otóż, czas nie jest wyłącznieliniowy. Czas jest pionowy, każdachwila istnienia nakłada się na na-stępną i wszystkie one przenikają sięnawzajem. Innymi słowy, czas stanowizbiór wszystkich momentów wszyst-kich przeżyć istniejących równocześ-nie w nieczasie, zwanym zazwyczaj„wiecznością”. Pionowy czas wskazu-je, że można wybrać jakiś momentpewnego zdarzenia, po czym posłużyćsię czasem i przestrzenią jak bramą,przez którą da się selektywnie kształ-tować rzeczywistość. Kiedy już takiwybór zostanie dokonany, czas i prze-strzeń stają się czynnikiem ciągłościzmieniającym czas pionowy w pozio-my albo konwencjonalny…

Anne: Nic z tego nie rozumiem.Czym czas pionowy różni się od po-ziomego?

Dr Anderson: Czas pionowy pozo-staje w związku z równoczesnymi zda-rzeniami całego czasu, natomiast czaspoziomy związany jest z ciągłościączasu liniowego, zdarzeń przebiegają-cych chwila po chwili.

Anne: Czyli, że wszystko, czegokiedykolwiek doświadczyłam albo do-świadczę, istnieje w tej chwili? Żeprzeszłość i przyszłość są właściwieteraźniejszością i tylko ja jestem zbytograniczona, żeby to dostrzec?

Dr Anderson: Jak powiedziałemwcześniej, jest to skomplikowany te-mat. Obawiam się, że jeśli zacznę toteraz pani wyjaśniać, nie starczy namczasu na przekazanie ważnych infor-macji o BST. Być może w trakciewyjaśniania natury BST padną odpo-wiedzi i na pani pytania.

Anne: W porządku, proszę zatempowiedzieć, czym jest BST. Zakła-dam, że ten akronim coś oznacza, naprzykład… wymazać jakieś zdarzeniei zmienić bieg historii… czy tak?

Dr Anderson: Spróbuję wyjaśnićto następująco. Podróż w czasie możemieć naturę obserwacyjną. Jeśli cho-dzi o ten aspekt to zarówno ACIO,jak i inne organizacje, a nawet po-szczególni ludzie posiadają zdolnośćpodróżowania w czasie. Taka formaprzemieszczania się w czasie jest jed-nak pasywna i dlatego nie jest równo-ważna BST. Chcąc precyzyjnie zmie-niać przyszłość, musimy mieć moż-liwość oddziaływania na czas piono-wy, umieć wertować go jak książkę,dopóki nie znajdziemy punktu inter-wencji dotyczącego celu naszej misji.I właśnie tutaj zaczynają się kłopoty,albowiem oddziaływanie na czas pio-nowy oznacza zmianę biegu czasu po-ziomego. Zrozumienie wszystkichtych zmian, ich zasięgu oraz implika-cji wymaga szczególnie skomplikowa-nego modelowania. Właśnie dlategoGrupa Labiryntu współpracuje z Cor-teum – ich technika obliczeniowa ja-kieś 3 200 razy przewyższa nasze naj-lepsze superkomputery. Taki sprzętpozwala tworzyć organiczne, wysokozłożone modele. Kiedy już zgroma-dzimy wszystkie dane, modele takiewskazują nam najbardziej prawdopo-dobne punkty interwencji oraz praw-dopodobne rezultaty zastosowaniadanego scenariusza. Tak jak więk-szość skomplikowanych technologii,BST składa się z pięciu odrębnychelementów. Pierwszym z nich jest wy-specjalizowana forma zdalnego wi-dzenia. Pozwala ona wyszkolonemu

54 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 56: Nexus 08

człowiekowi przemierzać umysłempionowy czas i obserwować zdarze-nia, a nawet przesłuchiwać rozmowyzwiązane z danym zadaniem. Obser-wator jest niewidoczny dla wszystkichludzi w obrębie czasu, do któregopodróżuje, toteż metoda ta jest cał-kowicie bezpieczna i nie wywołujezamieszania. Informacje uzyskanedzięki tej technologii wykorzystuje siędo określania sposobu użycia pozo-stałych czterech technologii. Stanowiona zatem odpowiednik wywiadu.Drugim elementem – technologiąo kluczowym dla BST znaczeniu– jest odpowiednik implantacji pa-mięci. ACIO określa ją terminemProcedura Restrukturyzacji Pamięci(Memory Restructure Procedure– MRP). Technologia MRP pozwalaprecyzyjnie usunąć jakąś sekwencjępamięci w czasie poziomym i wpro-wadzić na jej miejsce nowe wspo-mnienia, które utworzą spójną całośćze strukturą pamięci osoby poddanejimplantacji. Wie pani, wydarzenia,małe i duże, rodzą się z pojedynczejmyśli, która staje się trwałą pamięcią.Ta zaś z kolei staje się zaczynemsprawczej energii prowadzącym dorozwoju i przekształcenia myśli w rze-czywistość… w czasie poziomym.MRP może usunąć początkową myśl,eliminując tym samym trwałe wspo-mnienie będące przyczyną mającychnadejść wydarzeń. Trzecia technolo-gia polega na określeniu punktu in-terwencji. Każda poważna decyzja maw czasie poziomym setki, jeśli nietysiące punktów interwencji odpowia-dających poszczególnym fazom roz-woju myśli. Natomiast w czasie pio-nowym jest tylko jeden punkt inter-wencji albo, jak go czasami nazywa-my, „ziarno sprawcze”. Innymi słowy,jeśli ktoś potrafi poruszać się w czasiepionowym, może zidentyfikowaćpunkt interwencji będący ziarnemsprawczym. Technologia ta wyznaczanajbardziej prawdopodobne punktyinterwencji i szereguje je według waż-ności. Czwarta technologia wiąże sięz trzecią. Jest to technologia modelo-wania scenariuszy. Pozwala ocenićposzczególne punkty interwencji podwzględem efektów ubocznych wywie-ranych na podlegające interwencjiosoby. Innymi słowy, mówi nam, któ-ry punkt interwencji – wykorzystanyzgodnie z modelem scenariusza– przyniesie pożądany efekt przy jaknajmniejszych zakłóceniach zdarzeńnie mających związku z interwencją.Technologia modelowania scenariu-szy stanowi kluczowy element BST,ponieważ bez niej BST mogłaby spo-

wodować poważne zakłócenia w życiujakiegoś społeczeństwa albo nawetcałych gatunków. Piąta i zarazem naj-bardziej zagadkowa technologia tointeraktywna podróż w czasie. GrupaLabiryntu rozpracowała już czterypierwsze technologie, natomiast na-dal czeka na technologię interaktyw-nych podróży w czasie. Wymaga onaoperatora lub grupy operatorów zdol-nych do fizycznego przemieszczaniasię w czasie pionowym oraz do precy-zyjnego pojawiania się w czasiei przestrzeni dokładnie tam, gdziezlokalizowany został optymalnypunkt interwencji. Wtedy operatorzymuszą przeprowadzić MRP i powró-cić do swojego czasu, aby ocenić po-wodzenie całej operacji.

Anne: Po tym wyjaśnieniu zaczy-nam chyba co nieco rozumieć, alewszystko to brzmi tak nierealnie, drzeAnderson… Nie potrafię wyrazić te-go, co teraz czuję. To wszystko jesttakie dziwne i wielkie… ogromne…Trudno mi uwierzyć, że coś takiegorozgrywa się gdzieś na planecie, naktórej żyję. Przed tą rozmową ma-rtwiłam się debetem na moim konciei przedłużającą się naprawą samo-chodu… To jest po prostu zbyt nie-zwykłe…

Dr Anderson: Może powinniśmyzrobić jeszcze jedną przerwę i pod-grzać kawę.

Anne: Przerwa na kawę…[Dziesięciominutowa przerwa]Anne: Jeśli Grupa Labiryntu dys-

ponuje gotowymi do użycia czteremaz pięciu technologii i tylko czeka naskładnik interaktywny, to musi jużmieć modele scenariuszy, a takżeustalone punkty interwencji, w któ-rych można oddziaływać na tę obcąrasę. Czy tak?

Dr Anderson: Tak. Mają około 40modeli scenariuszy i pięć do ośmiupunktów interwencji.

Anne: Skoro jest ich aż tak wiele,to zapewne zostały uszeregowane we-dług pewnych priorytetów. Jak wyglą-da najbardziej prawdopodobny sce-nariusz?

Dr Anderson: Niewiele mogę naten temat powiedzieć, ponieważ jestto informacja utrzymywana w takścisłej tajemnicy, że tylko personelz klasyfikacją 14X oraz Piętnastkamieli do niej dostęp. Ja miałem kla-syfikację 12X, toteż docierające domnie raporty w tej sprawie były nie-pełne, a nawet możliwe, że zawierałyelementy dezinformacji w zakresienaszych modeli scenariuszy. Mogęjedynie powiedzieć, że wiemy nie-mało o tej rasie, zarówno dzięki

proroctwom, jak i zdalnemu widze-niu. Na przykład, że przybywa z ga-laktyki, którą nasz teleskop Hub-ble’a zbadał tak dokładnie, jak totylko było możliwe. Wiemy, że dzieliją od nas odległość 2,6 miliona latświetlnych i że ta rasa ma syntety-czne pochodzenie – stanowi połącze-nie genetyki z technologią. Posiadaprzy tym mentalność pszczelego ro-ju, choć jej członkowie mogą prze-jawiać indywidualną inicjatywę, jeślitylko jest to konieczne do realizacjicelów jej przywódców. Ponieważ jestto rasa syntetyczna, może być pro-dukowana w kontrolowanych warun-kach. Jej populacja może być zwię-kszana lub zmniejszana w zależnościod woli rządzących.

Anne: Czy nie powiedział pan, żerasa ta pochodzi z galaktyki oddalo-nej o 2,6 miliona lat świetlnych?Oznacza to, że nawet przy założeniu,iż potrafią podróżować z szybkościąświatła, dotarcie do naszej planetyzajmie im 2,6 miliona lat. Nieco wcze-śniej oznajmił pan z kolei, że onijeszcze nawet nie wiedzą o istnieniuZiemi… czy tak?

Dr Anderson: Corteum pochodząz planety odległej o 15 000 lat świe-tlnych, a jednak na przebycie tej od-ległości potrzebują tyle czasu, ile namzajmuje lot na Księżyc oddalony odZiemi zaledwie o 378 000 km. Czasnie jest liniowy, podobnie przestrzeń.Przestrzeń jest zakrzywiona, jak toostatnio odkryli wasi fizycy. Możnają również zakrzywiać sztucznie po-przez przemieszczanie energetycz-nych pól, które wywołują kolaps prze-strzeni. Cząsteczki światła nie oddzia-łują na przestrzeń – przemierzają jąprostoliniowo. Istnieją jednak takieformy energii elektromagnetycznej,które mogą modyfikować przestrzeńbądź wywoływać jej kolaps. Techno-logia ta sprawia, że podróże kosmi-czne – nawet między galaktykami – sąnie tylko możliwe, ale również re-latywnie łatwe.

Anne: Dlaczego powiedział pan„wasi fizycy”?

Dr Anderson: Przepraszam. Jestto jeden ze skutków odizolowaniaod reszty społeczeństwa. Kiedy ktośprzez trzydzieści lat działa w tajnejorganizacji takiej jak Grupa Labi-ryntu, zaczyna patrzeć na ludzi tak,jakby nie należeli do tego samegogatunku. Zasady nauki, na którychbazuje Grupa Labiryntu, różnią siębardzo od tego, czego uczą na wa-szych… znowu to samo… na naszychuniwersytetach. Chyba zaczynam od-czuwać zmęczenie.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 55

Page 57: Nexus 08

Anne: Nie miałam zamiaru panakrytykować. Moją uwagę zwrócił poprostu sposób, w jaki pan to po-wiedział… jak ktoś obcy, stojący nauboczu.

Dr Anderson: Kwalifikuję się naosobę stojącą na uboczu, ale z pew-nością nie jestem obcy.

Anne: W porządku, wróćmy zatemdo proroctwa i obcej rasy. Czegooni chcą? To znaczy, dlaczego lecątaki szmat drogi, aby objąć rządynad Ziemią?

Dr Anderson: Przepraszam zaśmiech, ale to pytanie wydaje mi siębardzo zabawne. Ludzie po prostunie rozumieją, jak wyjątkowa jestZiemia. Jest to naprawdę ciałoszczególne spośród wszystkich pla-net. Charakteryzuje się ogromną ró-żnorodnością biologiczną, złożonoś-cią ekosystemów, a także niezwyk-łym bogactwem zasobów natural-nych. To prawdziwa genetyczna bi-blioteka będąca odpowiednikiem ga-laktycznego zoo. Nadciągające obceistoty pragną zawładnąć tą planetąi przeznaczyć jej odpowiednie miej-sce w swoich planach kolonizacyj-nych. Jak już wspomniałem, jest torasa syntetyczna, gatunek mogącyklonować się i dowolnie zwiększaćswoją populację, dostosowując ją dopotrzeb programu kolonizacji. Rasietej potrzeba jednak większej różno-rodności i Ziemia stwarza ku temudoskonałą sposobność.

Anne: Zatem gdzie są oni teraz?Dr Anderson: Przypuszczam, że

nadal przebywają w swoim świecie.Z tego, co nam wiadomo, nie wkro-czyli jeszcze do naszej galaktyki.

Anne: A kiedy już wkroczą, w jakisposób ACIO i Grupa Labiryntu do-wiedzą się o tym?

Dr Anderson: Jak już wspomnia-łem, ACIO zgromadziło szereg wia-domości na drodze wywiadowczej,a nawet dokonało wyboru scenariuszyi punktów interwencji.

Anne: Jaki zatem mamy plan?Dr Anderson: Najlogiczniejszym

posunięciem będzie podróż do czasuoraz miejsca, w których zrodziła sięmyśl o eksploracji Drogi Mleczneji za pomocą MRP wymazanie jejz pamięci tamtej rasy. Przede wszyst-kim należy ich przekonać, że spośródwszystkich tętniących życiem galaktykDroga Mleczna najmniej nadaje siędo zasiedlenia.

Anne: I wówczas ich celem staniesię jakaś inna galaktyka? Czy nie bę-dziemy odpowiedzialni za skutki tegopodboju? Czy sami nie staniemy sięprzestępcami?

Dr Anderson: To uczciwe pytanie.Obawiam się jednak, że nie umiem nanie odpowiedzieć.

Anne: Dlaczego mając do dyspozy-cji technologię MRP, nie możemy poprostu zaszczepić w ich pamięci nie-chęci do agresji, powiedzieć im, żebyzaniechali kolonizacji nowych świa-tów nie będących ich własnością?Dlaczego nie możemy postąpić w takiwłaśnie sposób?

Dr Anderson: Może tak się stanie.Nie znam zamiarów Piętnastki. Wie-rzę jednak w skuteczność tego, corobi.

Anne: Ale przecież wcześniej mó-wił pan, że lęka się o swoje życie,że prawdopodobnie Piętnastka tropipana. Dlaczego więc darzy pan ta-kim zaufaniem jego poczucie mora-lności?

Dr Anderson: W przypadku Pięt-nastki moralność nie odgrywa wła-ściwie żadnej roli. Kieruje się on wła-snym kodeksem etycznym i nie mamzamiaru udawać, że w pełni go ro-zumiem. Jestem natomiast zupełniepewien, że podjął się misji oddalenianajazdu tej obcej rasy, i z nie mniejsząpewnością wiem, że wybierze najle-pszy punkt interwencji, pociągającyza sobą jak najmniejsze skutki dlatamtej obcej rasy. Jest to jedyny spo-sób na otrzymanie BST i on dobrzeo tym wie.

Anne: Znów jesteśmy przy Bogu,prawda?

Dr Anderson: Tak.Anne: Tak więc Bóg i Piętnastka

wszystko to sobie wyliczyli?Dr Anderson: Nie ma pewności co

do tego, że sprawy tak się mają, jakpani myśli. Nie ma też żadnego przy-mierza między Piętnastką i Bogiem– nic mi przynajmniej o tym nie wia-domo. Jest to część sformalizowane-go systemu wierzeń wykształconegoprzez Grupę Labiryntu w trakcie pracnad BST. Jest dla nas rzeczą logiczną,że Bóg jest wszechmocny i wszech-wiedzący, gdyż działa jako wszech-światowe pole rozumu przenikającewszelkie życie, wszelki czas, wszelkąprzestrzeń, wszelką energię… i wszel-kie istnienie. Świadomość owa jestbezstronna, lecz z pewnością możeodmawiać pewnych rzeczy lub – bar-dziej precyzyjnie – opóźniać ich pozy-skanie.

Anne: Jeśli Bóg, jak pan mówi,istnieje wszędzie, to dlaczego nie po-wstrzyma tej łupieżczej rasy i nieutrzyma jej na miejscu?

Dr Anderson: Znowu dobre pyta-nie, na które nie potrafię odpowie-dzieć. Mogę jedynie powtórzyć, że

Bóg, w którego wierzę, jest bezstron-ny, co oznacza, że pozwala stworzo-nym przez siebie istotom wyrażać sie-bie wedle własnego uznania. Na naj-wyższym poziomie, tam gdzie działa,wszystko ma jakiś cel… nawet agresy-wne gatunki dążące do dominacji nadinnymi rasami oraz planetami.W przekonaniu Piętnastki Bóg nicze-go nie organizował, natomiast wszyst-ko zrozumiał w umyśle wszechświata.Pamięta pani, co mówiłem o galak-tycznym umyśle?

Anne: Tak.Dr Anderson: Istnieją umysły pla-

netarne, umysły układów słonecz-nych, umysły galaktyczne i jedenumysł wszechświata. Ten wszechświa-towy umysł jest umysłem Boga. Ka-żda galaktyka posiada zbiorową świa-domość, czy też pole rozumu odzwie-rciedlające wszystkie występującew niej gatunki. Umysł wszechświatatworzy dla każdej galaktyki odpowie-dnio do galaktycznego umysłu czyteż zbiorowej świadomości początko-wy wzorzec, który determinuje cha-rakterystykę kodu genetycznego roz-powszechnionego w obrębie danejgalaktyki. Członkowie Grupy Labi-ryntu wierzą, że Bóg zaprojektowałkod genetyczny każdej galaktyki we-dług innej charakterystyki lub wzorcazachowań.

Anne: Czemu miałoby to służyć?Dr Anderson: Zwiększeniu różno-

rodności we Wszechświecie, co z ko-lei pozwala Bogu doświadczyć najsze-rszego kontinuum życia.

Anne: Dlaczego jest to takieważne?

Dr Anderson: Ponieważ Bóg uwie-lbia eksperymentować, wymyślać no-we sposoby doświadczania życia wewszystkich jego wymiarach. Całkiemmożliwe, że jest to w ogóle cel ist-nienia Wszechświata.

Anne: Czy zdaje pan sobie sprawę,że przemawia pan jak kaznodzieja?Mówi pan o tym, jak gdyby były tooczywiste prawdy… a tymczasem sąto jedynie wierzenia, czy nie tak?

Dr Anderson: Tak, to są wierze-nia, lecz czy wiara nie jest ważna?

Anne: Nie jestem pewna… Toznaczy, moje wierzenia zmieniają siękażdego dnia. Nie są stałe, połączonez jakąś głęboką prawdą, trwałą ni-czym opoka.

Dr Anderson: No cóż, to dobrze…To znaczy, dobrze że się zmieniają.Grupa Labiryntu wypracowała bar-dzo specyficzny zestaw wierzeń.Część z nich powstała w rezultaciedoświadczeń z uzyskanymi od Cor-teum technologiami wzmagającymi

56 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 58: Nexus 08

inteligencję, część została zaczerpnię-ta ze starożytnych tekstów, a częśćzapożyczono od istot pozaziemskichw wyniku naszych kontaktów z nimi.

Anne: Teraz zamierza pan przeko-nać mnie, że nasi przyjaźnie nastawie-ni pozaziemscy sąsiedzi to religijnifanatycy?

Dr Anderson: Nie… nie, nie mia-łem zamiaru twierdzić, że oni usiło-wali nawrócić nas na swoja wiarę. Poprostu pytaliśmy o to, a oni przed-stawili nam swoje wierzenia. To, cousłyszeliśmy, bardziej przypominałonaukę niż religię. Myślę, że taka właś-nie jest natura bardziej rozwiniętychgatunków, które dochodzą ostatecz-nie do konkluzji, że nauka i religiazbiegają się w kosmologii, że zrozu-mienie Wszechświata, w którym żyje-my, prowadzi do zrozumienia samegosiebie, co stanowi cel religii oraz na-uki, a w każdym bądź razie powinnostanowić.

Anne: W porządku, jak na mójgust robi się nieco nazbyt filozoficz-nie. Czy możemy wrócić do pytaniao Stwórców Skrzydeł? Jeśli, jak panmówi, istnieje Galaktyczna Federac-ja, która sprawuje rządy w DrodzeMlecznej, jak układają się stosunkimiędzy nią i nimi?

Dr Anderson: Jestem pod wraże-niem pani pytań. Chciałbym odpo-wiedzieć na nie wszystkie, ale w tymprzypadku ponownie nie znam od-powiedzi. Przypuszczam, że Federa-cja i Stwórcy Skrzydeł współpracująze sobą na wzajemnie korzystnychzasadach, ale nie jestem…

Anne: Jeśli możecie wykorzystaćzdalne widzenie do śledzenia obcejrasy w zupełnie innej galaktyce, todlaczego nie obserwujecie StwórcówSkrzydeł i Federacji?

Dr Anderson: Tak naprawdę wy-korzystaliśmy zdalne widzenie do ob-serwacji Stwórców Skrzydeł. Była tojedna z pierwszych rzeczy, jakichspróbowaliśmy. Jednak nie uzyskaliś-my niczego. Po raz pierwszy naszatechnologia okazała się zupełnie nie-skuteczna. Doszliśmy do wniosku, żeStwórcy Skrzydeł opracowali jakąś fo-rmę zabezpieczenia przed zdalnympodglądem, ale nie jesteśmy tego dokońca pewni. Jeśli chodzi o Federa-cję, są oni w pełni świadomi naszychmożliwości w zakresie zdalnego wi-dzenia. Prawdę powiedziawszy, niemożemy podglądać Federacji, gdyżod razu wykrywają naszą obecność.Z tego powodu, przez szacunek dlaich prywatności oraz w dowód zaufa-nia dla ich poczynań, nie wykorzys-tujemy naszej technologii wobec Fe-

deracji… no może z jednym lub dwo-ma wyjątkami.

Anne: Proszę mi wybaczyć, drzeAnderson, ale jakoś trudno mi w towszystko uwierzyć. W czasie tego wy-wiadu dotknęliśmy pobieżnie okołosetki różnych tematów, a ja wciążpowracam do jednej i tej samej pod-stawowej kwestii: Dlaczego? Dlacze-go nikt na Ziemi nie wie, że Wszech-świat jest zbudowany w taki właśniesposób? Po co te wszystkie tajem-nice? Czyżby ktoś przypuszczał, żemy, ludzie, jesteśmy tacy głupi, żeniczego nie zrozumiemy? Kim, dodiabła, jest ten ktoś?

Dr Anderson: Niestety, podejmo-wane są liczne działania, aby ukryć tędoniosłą informację przed opinią pu-bliczną, i w rezultacie to, co w końcutrafia w ręce społeczeństwa, jest roz-mydlone do tego stopnia, że jest bez-użyteczne. Dobrze rozumiem paniniepokój. Mogę jedynie dodać, że sąludzie posiadający wiedzę na ten te-mat, ale tylko Piętnastka wie o rze-czywistości, której dotykamy dzisiej-szego wieczoru. Innymi słowy, pewneosoby w wojsku, rządzie, tajnych służ-bach, NSA, CIA i tak dalej znająfragmenty całości, ale jej nie rozumie-ją. Nie dysponują dostateczną wiedzą,aby stanąć przed mediami i wyjaśnić,co się dzieje. Obawiają się, że kiepskowypadną, gdy okaże się, że znają zale-dwie jakiś fragment zdarzeń. To takjak z tą historią o trzech ślepcachdotykających różnych części słoniai wyobrażających sobie zupełnie coinnego. Piętnastka chroni swoją wie-dzę przed mediami oraz opinią pub-liczną, ponieważ nie chce być postrze-gany jako zbawca ludzkości – kolejnyMesjasz. A już zupełnie nie chce, abyodbierano go jak szaleńca, któregonależy zamknąć lub może nawet za-bić, ponieważ nikt go nie rozumie.Gdyby ujawnił się ze swoją wiedzą,straciłby prywatność i szanse na od-krycie BST. A z tego nigdy nie zrezyg-nuje. Większość ludzi dysponującychwiedzą o tej wielkiej rzeczywistościobawia się publicznego wystąpienia,gdyż może ono pociągnąć za sobąośmieszenie. Musi pani przyznać, żeopinia publiczna lęka się tego, czegonie rozumie, a osoba głosząca nie-zrozumiałe prawdy nie ma co liczyćna pobłażanie.

Anne: Dlaczego jednak nie może-my dostać choćby częściowych prawddotyczących tego obrazu rzeczywisto-ści… istot pozaziemskich i Federacji?Ktoś, media, rząd albo jeszcze ktoinny, ukrywa te informacje. Tak jak tęopowiedzianą przez pana historię

o Marsjanach. Jeśli to prawda i Clin-ton o tym wie, dlaczego nie mówi sięnam o tym?

Dr Anderson: Cyniczna część mo-jej osoby odpowie w ten sposób:A dlaczego oglądacie telewizję posześć godzin dziennie? Dlaczego kar-micie umysły wyłącznie opiniami in-nych? Dlaczego ufacie swoim polity-kom? Dlaczego ufacie swoim rzą-dom? Dlaczego popieracie zagładęswoich ekosystemów, a także firmyi rządy, które tego dokonują? Ponie-waż cała ludzkość pozwala, aby takierzeczy miały miejsce. Wszyscy mająbielmo na oczach i w takich warun-kach łatwo można kontrolować infor-macje oraz kierować waszą uwagę nasprawy przyziemne, takie jak pogoda,czy Hollywood.

Anne: Łatwo panu mówić mająciloraz inteligencji przekraczającywszelkie normy. Ale co mamy zrobićmy, obdarzeni przeciętną inteligenc-ją, aby uzyskać dostęp do tych in-formacji… do tej wielkiej rzeczywi-stości?

Dr Anderson: Nie wiem. Napraw-dę nie wiem. Nie będę udawał, żeznam odpowiedzi. Ludzie muszą jed-nak być bardziej wymagający wobecswoich rządów, a nawet wobec me-diów, gdyż media stanowią ważnączęść tej manipulacji, choć nie wie-dzą, że stały się pionkami w akcjidezinformacyjnej. Tak naprawdę niemożna nikogo winić za zaistniałą sy-tuację. Elity istniały zawsze, od zara-nia ludzkości. Zawsze potężniejsii bardziej agresywni starali się domi-nować nad słabszymi. To właśnie tenfundamentalny układ uwarunkowałobecne fałszowanie informacji, z któ-rym spotkać się można w każdymsegmencie społeczeństwa – religii,władzy, wojsku, nauce oraz biznesie.Nikt nie stworzył tej gry z równymiszansami dla wszystkich. Zaprojekto-wano ją tak, aby uruchamiała wolnąwolę oraz selekcję rzeczywistościw oparciu o indywidualne preferen-cje. Ci zaś, którym zdolności umys-łowe pozwalają drążyć owe tajemniceza tajemnicami i jeszcze głębiej, na-trafiają zazwyczaj na okruchy „wiel-kiej rzeczywistości”, jak pani to okre-śla. Ona nie jest całkowicie ukryta– są książki i ludzie, a nawet proroct-wa ściśle związane z tym, o czymdzisiaj mówiłem. Wszystko to czekaw zasięgu ręki na każdego, kto prag-nie zrozumieć ten większy Wszech-świat, w którym żyjemy. Wracając dopani pytania: „co mamy zrobić?”– odpowiem, że zabrałbym się za czy-tanie i naukę. Poświęciłbym czas na

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 57

Page 59: Nexus 08

zdobywanie wiadomości o tym więk-szym Wszechświecie, wyłączyłbym te-lewizor i odciął się od mediów. Tobym właśnie zrobił…

Anne: To chyba dobry moment nazakończenie rozmowy, o ile oczywiś-cie nie ma pan nic do dodania.

Dr Anderson: Tylko jedno. Jeśliktoś będzie kiedyś czytał ten wywiad,proszę, żeby robił to z otwartym umy-słem. Jeśli wasze umysły będą pełnenaukowych twierdzeń i opinii, tow tym, co powiedziałem, znajdzieciesame punkty sporne i niczego niedowiecie się. Nie jestem zaintereso-wany toczeniem sporów. Nie intere-suje mnie nawet przekonywanie ko-gokolwiek do moich słów. Moje życiepotoczy się dalej, nawet jeśli nikt minie uwierzy. Stwórcy Skrzydeł zbudo-wali kapsułę czasu z próbkami swojejkultury i to jest wspaniałe. Szkoda, żenie mogę zabierać ludzi w tamtomiejsce, aby mogli stanąć przed każ-dą z 23 komór i na własne oczy obe-jrzeć naścienne malowidła. Gdyby pa-ni je zobaczyła, zrozumiałaby pani, żesztuka może być bramą przenoszącąduszę w inny wymiar. Te malowidłamają jakąś energię, której nie oddajązwyczajne fotografie. Naprawdę trze-ba stanąć wewnątrz tych komór i po-czuć celowość ich powstania. Myślę,że gdyby pani mogła to zrobić, uwie-rzyłaby pani we wszystko, co powie-działem.

Anne: Czy może pan zabrać kogośtakiego jak ja na miejsce znaleziska?

Dr Anderson: Nie. Niestety, ota-czający je system bezpieczeństwa jesttak wyrafinowany, że czyni je prak-tycznie niewidzialnym. Jedyne, co po-siadam, to moje fotografie…

Anne: Czy chce pan powiedzieć,że gdybym podeszła prosto do tam-tego miejsca, to bym niczego nie zo-baczyła?

Dr Anderson: Technologia masku-jąca to nie pomysł zaczerpniętyz science-fiction. Prace nad nią trwająod przeszło 10 lat i jest wykorzys-tywana znacznie częściej, niż się lu-dziom wydaje. I wcale nie mówię tutajo niedoskonałej wersji technologiistealth. Mam na myśli nakładaniesztucznej rzeczywistości na rzeczywis-tość, którą pragniemy ukryć. Na przy-kład, może pani podejść prosto podsamo wejście do stanowiska AncientArrow i nie dostrzec niczego, co przy-pominałoby wejście lub przynajmniejjakiś otwór. Obserwator będzie miałprzed oczami płaską skalną ścianę.Ściana ta odpowiadać będzie wszel-kim charakterystykom skały co dostruktury, twardości etc., ale tak na-

prawdę, jest to tylko projekcja rzeczy-wistości nałożona na umysł obserwa-tora. W rzeczywistości wejście jesttam, ale nie można go zobaczyć, po-nieważ umysł utkyka w projekcji sztu-cznie stworzonej rzeczywistości.

Anne: Wspaniale. Więc nie mamożliwości wejścia na teren znalezi-ska i obejrzenia kapsuły czasu… Poraz kolejny my, małe ludziki, zosta-liśmy pozbawieni możliwości dotknię-cia dowodów. Przyczyna, dla którejtak trudno w to wszystko uwierzyć,tkwi właśnie w całkowitym braku do-wodów!

Dr Anderson: Ale czyż oko pat-rzącego nie jest najlepszym dowo-dem? Innymi słowy, to, co jest dowo-dem dla pani, może nie przekonaćkogoś innego i vice versa. Tak dziejesię we wszystkich religiach, a nawetnauce? Naukowcy twierdzą, że majądowody na poparcie tej lub innej teo-rii, a kilka lat później głos zabieraktoś inny i obala uznaną wcześniejteorię. To zjawisko obserwujemy bezprzerwy.

Anne: Do czego pan zmierza?Dr Anderson: Dowód nie jest

czymś absolutnym. Nie jest nawetobiektywny. To, czego pani szuka, todoświadczenie ciągle i doskonale wy-rażające prawdę. Takie doświadcze-nie, o ile rzeczywiście istnieje, nie jestwłasnością żadnej tajnej sieci, elitar-nej organizacji bądź Galaktycznej Fe-deracji. Jutro może pani natrafić nadowód absolutny, a już pojutrze za-czną dawać o sobie znać wątpliwościi w ciągu tygodni lub miesięcy tendowód albo prawda absolutna, któreniby pani posiadła, stanie się zaledwiewspomnieniem… i to prawdopodob-nie niezbyt silnym z uwagi na licznezwiązane z nim wątpliwości. Nie, niejestem w stanie dać pani ani nikomuinnemu dowodu absolutnego. Mogęjedynie powiedzieć to, co wedługmnie jest prawdą, przekazując zainte-resowanym informacje najwierniejjak potrafię. Mniej interesuje mnierelacjonowanie kosmologii Wszech-świata niż zwrócenie uwagi opinii pu-blicznej na Stwórców Skrzydeł orazich kapsułę czasu. Ludzie powinnio tym wiedzieć. Wagi tego odkrycianie da się z niczym porównać i dlate-go należy się nim dzielić.

Anne: Chyba zdaje pan sobie spra-wę, że czyni ze mnie sprawozdawcę?Prosi mnie pan, abym wzięła na siebiedociekliwość i podejrzenia opinii pu-blicznej, ryzykowała ośmieszenie…

Dr Anderson: Nie proszę, aby ro-biła pani cokolwiek wbrew swojej wo-li, Anne. Jeśli nic pani nie zrobi

z otrzymanymi ode mnie materiałami,z łatwością to zrozumiem. Poproszęwówczas jedynie o ich zwrot. Jeśli toja wystąpię z tymi informacjami, utra-cę wolność. Jeśli uczyni to pani, histo-ria ta może przyspieszyć pani karierę,a przecież i tak wykonuje pani jedynieswoją pracę. Pani nie jest sprawo-zdawcą, tylko przekaźnikiem, me-dium. Musi jednak pani uczynić to, couważa za słuszne. Zrozumiem panidecyzję, jaka by ona nie była.

Anne: W porządku, zakończmyten temat. Nie chcę, aby pomyślał pansobie, że kompletnie w nic nie wierzę.Jestem jednak dziennikarką, traktujęswój zawód odpowiedzialnie i dlategomuszę ocenić oraz dokładnie spraw-dzić materiał, zanim go opublikuję.W pańskim przypadku nie mogę tegozrobić. Jeśli pańska historia jest praw-dziwa, to mamy tutaj do czynieniaz największym wydarzeniem, jakiekiedykolwiek relacjonowano. Nie mo-gę jednak pójść z tym do mediów,przynajmniej nie do redakcji, w którejpracuję, ponieważ oni nigdy tego nieopublikują. Nie ma weryfikacji… niema artykułu.

Dr Anderson: Tak, rozumiem.Przekazałem jednak pani informacjeo kilku technologiach ACIO, jak rów-nież fotografie znaleziska i jego zawa-rtości. To chyba stanowi jakąś pod-stawę do oceny.

Anne: Dla mnie tak, niemniejw dalszym ciągu brakuje mi danychdo oceny wielu wygłoszonych dziśprzez pana twierdzeń. Według mnieta technologia „holograficznych obie-któw”, którą mi pan pokazał, nie jestaż tak bardzo niezwykła… zresztą,nie jestem ekspertem w tej dziedzi-nie… A nawet gdybym była, nie po-mogłoby mi to w ocenie wiarygodno-ści istnienia Federacji Galaktycznejalbo samych Stwórców Skrzydeł.

Dr Anderson: No cóż… może mapani rację… że powinniśmy zakoń-czyć ten wywiad. Wcześniej obieca-łem pani kilka wywiadów. Czy w dal-szym ciągu jesteśmy umówieni na jut-rzejszy wieczór?

Anne: Tak.Dr Anderson: Dziękuję za zain-

teresowanie moją historią, Anne.Wiem, że to wszystko brzmi fanta-stycznie i niewiarygodnie, ale przy-najmniej nie skreśliła mnie pani odrazu jako beznadziejnego maniaka.I za to gorąco pani dziękuję. Do-branoc, Anne.

Anne: Dobranoc.[Koniec rozmowy]

Przełożył Mirosław Kościuk

58 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999

Page 60: Nexus 08

PODRÓŻ DO WIEDZY O ŻYCIU PO ŚMIERCIdokończenie ze strony 50

CEL ISTNIENIA LUDZKOŚCIW każdej rzeczywistości, w której ci ludzie kiedykol-

wiek przebywali, byli nieustannie – zazwyczaj nie wiedząco tym – uczeni, jak doświadczać i wyrażać czystą, bez-warunkową miłość w coraz to większym stopniu. Kiedydziałali kierując się miłością, zbliżali się do awansu, a kie-dy tego nie robili, oddalali się od niego.

W czasie życia fizycznego przypadkowe akty dobrocii chęć pomagania innym uczyły ich lepszego wyrażaniai doświadczania miłości. Ugrzęźnięcia w Focusie-23 i do-świadczanie wypływającej z miłości pomocy innych, którzyuwalniali ich stamtąd, były dla nich kolejnymi lekcjami.Praca w Ośrodku Recepcyjnym polegająca na ułatwianiuinnym przejścia do nowego sposobu życia w egzystencji pośmierci również była nauką. Kiedy wkraczali do piekiełw Focusie-25, w których kiedyś sami przebywali, także sięuczyli. Przy każdej zmianie uczyli się, jak lepiej doświad-czać i wyrażać czystą, bezwarunkową miłość.

W wyniku dalszej eksploracji pośmiertnego życia i te-go, co jest poza nim, stwierdziłem, że droga wyznaczonaprzez tych, którzy ukończyli edukację, anioły, jest nasządrogą i naszym celem, celem i spuścizną istnienia rodzajuludzkiego na wszystkich poziomach świadomości.

POZA HORYZONTEM LUDZKIEGO ISTNIENIAZrozumiałem, że Focus-27 jest ostatnim poziomem

ludzkiej świadomości i że podróż poza tę granicę jestmożliwa, lecz w przypadku takiej podróży bardziej przyda-tny byłby statek kosmiczny niż okręt.

Focus-34/35, region przestrzeni pozostający poza ludz-kim horyzontem, został opisany i określony przez RobertaMonroe’a w jego drugiej książce Far Journeys (Dalekiepodróże) jako „Zgromadzenie”. Można tam znaleźć in-teligentne istoty pozaziemskie pochodzące z innych rejo-nów naszego fizycznego wszechświata, innych wszechświa-tów oraz innych wymiarów i jest możliwe porozumiewaniesię z nimi.

Podczas kontaktów z rasą istot telepatycznych, którąnazwałem w mojej drugiej książce „2ndGathgroup”

(„Druga Grupa Zgromadzenia”), dowiedziałem się, żebacznie obserwują one, co się dzieje na naszej planeciew związku z zachodzącymi na niej zmianami. Te i inne„obce istoty” przebywające w Focusie-34/35 bardzo inte-resują się tymi zmianami i ich potencjalnym wpływem naich własne światy.

W mojej trzeciej książce poświęconej eksploracji życiapośmiertnego opiszę swoje kontakty z 2ndGathgroupi innymi rasami obcych istot.

W naszych początkowych kontaktach 2ndGathgroupprzejawiała kompletny brak zrozumienia dla emocjonal-nej strony ludzkiej egzystencji. Poprzez wewnętrzne od-działywanie między nimi i małą grupą ludzi zostali pod-dani bezpośredniemu działaniu energii miłości.

W rok po moim pierwszym kontakcie z nimi kolejnespotkania z nimi ujawniły, że to doświadczenie zmieniłoich rasę w sposób, którego nikt nie przewidywał.

Odkrywanie tego, czego zaczęli dokonywać przy pomo-cy swoich nowych zdolności, umożliwia mi lepsze zro-zumienie potęgi czystej, bezinteresownej miłości.

Doprowadziło mnie to do wiary, że cel przyświecającyistnieniu ludzkości został odebrany przez inne istoty jakodar.�

O autorze:Bruce Moen jest konsultantem w zakresie inżynierii i auto-

rem. Mieszka w Denver w stanie Kolorado. Jest autorem dwóchksiążek poświęconych eksploracji życia po śmierci Voyages Intothe Unknown (Podróże w nieznane) i Voyage Beyond Doubt(Podróż poza wątpliwość). Trzecia jego książka ma się ukazać wewrześniu 1999 roku. Obecnie pracuje nad czwartą książką z tegocyklu.

Bruce Moen posiada swoją własną stronę internetową, kórazawiera wiele interesujących informacji dotyczących jego badań:www.afterlife-knowledge.com.

Przełożył Jerzy FlorczykowskiPrzypisy:

1. Duch rodzaju żeńskiego występujący legendach celtyckich – omenśmierci, która ma nastąpić w rodzinie. – Przyp. tłum.

Inter-SpiderInternet Service Provider

ul. Żuławskiego 10/331-145 Kraków

tel./fax: (0-12) 632 26 28http://www.ispid.com.pl/

e-mail: [email protected] na konkurencyjnych warunkach dostęp do Internetu poprzez

łącza komutowane i dzierżawione. Wiele dodatkowych możliwości bez dodat-kowych opłat (samodzielna aktualizacja WWW, kilka kont pocztowych najednym adresie, liczniki odwiedzin i in.).

Prowadzimy sprzedaż modemów, wykonujemy instalacje sieci oraz ser-werów sieci lokalnych lub Internetowych.

Jako krajowy dystrybutor firmy SuSE oferujemy także znaną i cenionądystrybucję Linuxa tejże firmy (SuSE–Linux) – bogaty wybór oprogramowania(w pakiecie 6 CD + podręcznik 400 str.) za niewygórowaną cenę (200,00 zł).

Także oprogramowanie dla Linuxa – LinuxCAD, VariCAD i in.

LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999 NEXUS • 59

Page 61: Nexus 08

W POPRZEDNICH NUMERACH „NEXUSA”

Nr 5 (3/1999), cena 6,00 złBronie manipulujące ludzką świadomością; Taje-mnice dzienników majora Jordana, cz. 2 (dokoń-czenie), Szczepionki – czy na pewno bezpiecznei skuteczne?, cz. 1; Genetycznie modyfikowanażywność – nieprzewidywalne ryzyko; Silnik napę-dzany energią stałych magnesów; Ukryte dziejeJezusa i Świętego Graala, cz. 2; Ewolucja czyinterwencja?; NOLe i pozaziemskie jednostki bio-logiczne; Tajemniczy kryształ, cz.2 (dokończenie).

Nr 6 (4/1999), cena 6,00 złTajne wojny narkotykowe CIA, cz. 2; Banki cent-ralne i prywatna kontrola pieniądza, cz. 1; Szcze-pionki – czy na pewno bezpieczne i skuteczne?,cz. 2 (dokończenie); Zapper Becka – nadzieja nawyleczenie z AIDS; Abiogeneza lub efekt Fran-kensteina; Ukryte dzieje Jezusa i Świętego Graala,cz. 3 (dokończenie); Młot i wahadło, cz. 1; Bliskiespotkanie z ludźmi w czerni, cz. 1; StwórcySkrzydeł, cz. 1.

Nr 7 (5/1999), cena 7,00 złKontrola umysłów i Nowy Porządek Świata; Bankicentralne i prywatna kontrola pieniądza, cz.2 (dokończenie); Zanieczyszczenia szczepionek;Technologia genu terminacyjnego; Przekaźnikenergii Ziemi; Gwiezdny ogień – złoto bogów;Młot i wahadło, cz. 2 (dokończenie); Bliskie spot-kanie z ludźmi w czerni, cz. 2 (dokończenie);Stwórcy Skrzydeł, cz. 2.

UWAGA: Powyższe numery można zakupić bezpo-średnio z naszej redakcji za pomocą przekazu zamie-szczonego w środku numeru! Numerów 1, 2, 3 i 4 jużnie posiadamy i prosimy ich NIE ZAMAWIAĆ!

LISTY DO REDAKCJISzanowna Redakcjo,

W numerze 1/98 „Ne-xusa” w rubryce „Wieściz pogranicza nauki” prze-

czytałem o generatorze zasilanym przez polemagnetyczne Ziemi skonstruowanym przezLestera J. Hendershota. Autor artykułu MarkM. Hendershot oferował pakiet informacji po-zwalających na zbudowanie wymienionegogeneratora, który można było zamówić podjednym z dwóch podanych w artykule ad-resów. Jestem zainteresowany zbudowaniemgeneratora, ale niestety list wysłany przezemnie na adres M.M.H. 16541 Redmond Way#160, Redmond, WA 98052, USA, powróciłz adnotacją „adresat nieznany”. Opublikowa-ny przez was artykuł jest przedrukiem z in-nego źródła aż z 1994 roku i dlatego nie wiem,czy podane informacje są nadal aktualne.

Bardzo proszę, jeżeli to możliwe o opub-likowanie na łamach „Nexusa” aktualnegoadresu M. Hendershota i podanie, czy jegooferta jest nadal aktualna.

Serdecznie pozdrawiamSzczepan S., Tarnów

Próbowałem ustalić aktualny adres MarkaM. Hendershota, ale jak na razie bez powodze-nia. Do czasu oddania tego numeru do drukunie otrzymałem jeszcze odpowiedzi od dwóchosób z USA, które prosiłem o jego zlokalizowa-nie. Gdy tylko otrzymam na niego jakikolwieknamiar, co, nie wątpię, wkrótce nastąpi, bez-zwłocznie poinformuję o tym Pana i innychzainteresowanych (nie jest Pan jedynym, którymnie ostatnio o to prosił) w tej rubryce.

Ryszard Z. Fiejtek

Szanowna Redakcjo,Dziękuję Szanownemu Panu za wielce in-

teresujące czasopismo w naszym kraju, a jed-nocześnie za własną odważną i mądrą po-stawę i nie tylko społeczną.

Również i ja mam trochę kontaktów z za-granicą. Już od kilku lat interesuję się nasila-jącymi się w prasie angielskiej doniesieniamio wpływie na zdrowie linii przesyłowych du-żej mocy. Ostatnio publikowane są ostrzeżeniaprzed stacjami telewizyjnymi (ich antenami).Wszystkie zwiększają ryzyko zapadnięcia nabiałaczkę, szczególnie u dzieci i młodzieży.

Miałem też kontakt z lekarzem w Japonii,który przestrzega przed używaniem radiotele-fonów i łóżek ogrzewanych elektrycznością.Przekazał mi doniesienia z prasy japońskiejo konfliktach społeczeństwa japońskiego z ele-ktrowniami budującymi linie energetyczne,stacje transformatorowe itp. Np. specjalne sto-warzyszenie ochrony zdrowia małych chłop-ców w Hiroszimie sprzeciwiło się budowiepodstacji energetycznej w sąsiedztwie szkoły,chociaż usytuowana miała być w podziemiu.

Moi korespondenci z Nowej Zelandii i Au-stralii również wypowiadają się krytycznieo umieszczaniu różnych przekaźników i antenpozornie nie mających wpływu na ludzkiezdrowie. W Wielkiej Brytanii istnieje już odjakiegoś czasu problem ze zbyciem domówstojących pod masztami elektryfikacyjnymidużej mocy.

Zawsze absorbował mnie fakt, że tzw. ma-teria atomu i jego cząstki są przecież efemery-czną częścią Wszechświata, a człowiek wciąż

każde swoje dociekanie umieszcza w tej wielko-ści i jej wartości. Również wszystkie docierającedo nas NOL-e z załogami czy bez są traktowanew wymiarze znanej materii i to wraz z obłoczka-mi „pary”, z których dopiero materializuje sięinny kształt. Przecież ciało gazowe to też materia!

Tymczasem niewyobrażalna większość te-go, co nie jest ową materią, też musi miećogromny wpływ na nasze życie, naszą prze-szłość, a zwłaszcza przyszłość. Wszystkie naszestany psychiczne, uczucia, lęki w jakiś sposóboddziałują i korespondują z bytami pozamate-rialnymi. Bardzo możliwe, że przejawy życiamaterialnego znalazły sposoby wpływania nanasze ziemskie życie, że nie muszą te wpływywywodzić się ze szlachetnych intencji, że naszdom, Ziemia, może być podbity przez wrogienam siły, a my sami poddawani będziemy„masowym okaleczeniom”, aby nasycić głódsadyzmu, jaki również i człowiek już wielokro-tnie praktykował. Zawsze jednak następowałupadek mocy zła i krzywdy. Ta strategia niejest zdolna do dłuższego istnienia i w moimprzekonaniu pewne prawa bytu nie pozwalająna jej poważne rozwinięcie.

Wcale to nie znaczy, że mamy obojętnieodnosić się do zbrodni na Bałkanach, do per-spektywy odebrania nam Ziem Odzyskanych,do zamienienia naszego kraju we własnośćpyszałków i lizusów. Absolutnie nie!

Napięcia, zagrożona stabilizacja życia, to-talna niesprawiedliwość są w stanie w ciąguniedługiego czasu wszystko zmienić, nazwaćrzeczy po imieniu.

PS.: William Goldsmith z Edynburga (Teksas),pastor anglikański, mój długoletni korespon-dent, napisał w oparciu o Apokalipsę Św. Janaopracowanie (w języku hiszpańskim), gdzieprzedstawia (również) tzw. „Armię Niebiańs-ką” w walce po stronie Francuzów (I wojnaświatowa). Wyłaniali się wówczas jak z mgłyubrani na biało kawalerzyści na białych ko-niach, a zmasowany ogień niemieckich wojsknic złego im nie czynił… W moim przekonaniusprawa dotyczyła gazów bojowych, którychużyli Niemcy przeciw Francuzom.

Również w Wietnamie jednostki tej „ArmiiNiebiańskiej” pojawiały się chroniąc Amery-kanów przed komunistami. Tam też używanonapalmu, gazów i środków chemicznych. Pas-tor tu zwyczajnie błaznuje.

Z drugiej strony jego wielkie zaangażowa-nie przeciw stylowi życia Amerykanów i odsła-nianiu różnych zbrodni rządów USA przeciwich własnemu narodowi może być przekony-wające.

Z wyrazami szacunkuWładysław Szczepański, Łabiszyn

Szanowny Panie Redaktorze,Komentarz do listu p. S.G. z Katowic jest b.

dobry, tak zresztą jak samo pismo „Nexus”,„UFO” czy „Czas UFO”. Tematy, które Panporuszył są b. ważkie. Nikt nie przeprowadziłżadnego referendum, czy społeczeństwo życzysobie członkostwa w NATO czy UE. Dlaczegoznów padamy na pysk?. Niczego się nie nau-czyli przez ostatnie 50 lat nasi przedstawiciele.Ciągle nas ktoś reprezentuje kompromitując,ośmieszając – b. mnie to boli. Ostatnio Węgrynie wzięły udziału w jakiejś tam operacji wojs-kowej, bo ich na to nie stać! A nas stać???

Podzielam Pana zdanie p. Redaktorze(sprawa Kosowa), ale dodam, co nas to ob-chodzi? Żal mi mojego narodu, serce mi pęka,patrząc, jak nasi ludzie przeszukują śmietniki,podnoszą przy szkołach kanapki, które dziecioknem wyrzuciły – i nie są zgrzybiałymi staru-szkami czy „lumpami”, żal mi tych młodychludzi już bez zasiłku, bo się nie należy, tych copracują po 18 godzin (nie 8) i zarabiają naangażu połowę tego, co wykazują zarobki,pracują bez rejestracji – to mnie wszystkoprzeraża.

Przeraża mnie ostatnie Pana zdanie w ar-tykule, mam na myśli Niemców, tu nie pomo-że wymachiwanie łapami, dotykanie, puka-nie w ramię przez „przedstawiciela naszego (?)narodu”… nie chcę o tym myśleć, bo cierpniemi krzyż. Dlatego też nie oglądam żadnychinformacji, dzienników, linii specjalnychi wszystkich tych idiotycznych nowel. To jestmój protest, nie mam na to wpływu i nie będęsię wstydzić za przedstawicieli. Oglądam „Dis-covery” i „Planete” – reszta kanałów przestałamnie interesować. Czytam ww. wydawnict-wa i książki „Nolpressu”. Chętnie nawiązała-bym kontakt z osobami o podobnych zaintere-sowaniach w moim wieku, mam 62 lata.

Rozumię tego Pana z Katowic – my z na-szymi poglądami jesteśmy b. samotni, powin-na być jakaś rubryka w „UFO”, „Nexusie” lub„Czasie UFO” – dla czytelników byłaby tomożliwość kontaktu. My nie mamy zborów,kościołów, stowarzyszeń – jesteśmy rozprosze-ni. Moglibyśmy w ten sposób wymieniać kore-spondencję, czasopisma i książki, które są b.drogie itd.

Serdecznie pozdrawiam całą Redakcjęi życzę pomyślności

Lidia Millerul. Inowrocławska 9/128

91-020 Łódź

60 • NEXUS LISTOPAD-GRUDZIEŃ 1999