Nexus 05

61

Transcript of Nexus 05

Page 1: Nexus 05
Page 2: Nexus 05

NEXUSNOWE CZASY

Ludzkość przeżywa obecnie okres ogromnych przemian. Mając to na uwadze NEXUS stara się docierać dotrudno dostępnych informacji, które mogłyby pomóc ludziom w pokonywaniu związanych z nimi trudności.NEXUS nie jest związany z żadnym ruchem religijnym, filozoficznym, polityczną ideologią oraz organizacją.

ROK II, NUMER 3 (5) • MAJ-CZERWIEC 1999

NR INDEKSU 346 179 WYDANIE POLSKIE ISSN 1506-0284

WIEŚCI Z GLOBALNEJ WIOSKI 3Przegląd wiadomości, których prawdopodobnie nieczytaliście.

Judy WallBRONIE MANIPULUJĄCE LUDZKĄŚWIADOMOŚCIĄ 7

Rządy różnych krajów zaprzeczają istnieniu urządzeńwojskowych, za pomocą których można zmieniać lu-dzkie myśli i emocje. Ta technologia przez lata byłaściśle strzeżoną tajemnicą kompleksu militarno-prze-mysłowego. Jej użycie w czasie wojny w Zatoce Perskiejprzyniosło nadspodziewane rezultaty.

George R. JordanTAJEMNICE DZIENNIKÓW MAJORAJORDANA, cz. 2 (dokończenie) 13

Dokończenie wspomnień majora George’a R. Jordana,który był świadkiem przekazania w czasie drugiej wojnyświatowej Związkowi Radzieckiemu w ramach pro-gramu Lend-Lease z polecenia najwyższych rangąprzedstawicieli Stanów Zjednoczonych materiałówi projektów niezbędnych do produkcji bomby atomo-wej.

Ian SinclairSZCZEPIONKI – CZY NA PEWNO BEZPIECZNEI SKUTECZNE?, cz. 1 20

Prezentacja faktów na temat szczepionek, które obalająpotoczne wyobrażenia o ich bezpiecznym i zbawien-nym działaniu, które lekarze i firmy farmaceutycznewpajają nam od dzieciństwa.

Dr John B. FaganGENETYCZNIE MODYFIKOWANA ŻYWNOŚĆ– NIEPRZEWIDYWALNE RYZYKO 28

Mimo rosnącego sprzeciwu środowiska naukowegowywołanego brakiem dostatecznych badań agrobizneswprowadza na rynek coraz więcej żywności produko-wanej z genetycznie zmodyfikowanych roślin, nie zwa-żając na jej potencjalne, nie dające się przewidziećnegatywne skutki dla ludzkiego zdrowia.

NAUKA: przegląd interesujących nowinekz pogranicza nauki 32

W tym numerze Jorma Hyypia przedstawia niezwykłysilnik skonstruowany przez Howarda Johnsona napę-dzany energią stałych magnesów.

Laurence GardnerUKRYTE DZIEJE JEZUSA I ŚWIĘTEGOGRAALA, cz. 2 37

Pierwsi przywódcy kościoła katolickiego przyjęli jakoobowiązujące teksty, które zaciemniają prawdę na te-mat życia Jezusa oraz jego królewskiej krwi. Apokryfyi inne źródła dowodzą, że hierarchia kościelna odpoczątku manipuluje wyznawcami, aby zachować nadnimi swoją władzę.

Alan F. AlfordEWOLUCJA CZY INTERWENCJA? 43

Trwający od dawna spór między ewolucjonistami i kre-acjonistami komplikuje jeszcze jedna teoria na tematpochodzenia homo sapiens sapiens, która mówi, że„bogowie” byli zwykłymi, śmiertelnymi istotami, którestworzyły nas „na swoje podobieństwo” za pomocąinżynierii genetycznej.

Linda Moulton HoweNOLE I POZAZIEMSKIE JEDNOSTKIBIOLOGICZNE 50

Wywiad z byłym oficerem korpusu łączności i CIA,który potwierdza, że rząd Stanów Zjednoczonych ukry-wa fakty na temat posiadanych przez siebie pojazdówpozaziemskich oraz ciał członków ich załóg.

STREFA MROKU: dziwne opowieściz nie tego świata 55

W tym numerze przedstawiamy dalszy ciąg kulis od-krycia kryształowej kuli o niezwykłych właściwościachdokonanego w rejonie wysp Bimini, w którym znajdujesię podobno zatopione starożytne miasto będące byćmoże pozostałością mitycznej Atlantydy.

LISTY DO REDAKCJI 60

POWIEDZ SWOIM PRZYJACIOŁOM O „NEXUSIE”!

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 1

Page 3: Nexus 05

WYDAWCAAgencja NOLPRESS s.c.Skrytka pocztowa 4115-959 Białystok–2tel. (085) 6512765

e-mail: [email protected]

REDAGUJERyszard Z. Fiejtek

WSPÓŁPRACAMirosław Kościuk

Jerzy Florczykowski

DRUKBiałostockie Zakłady Graficzne

Al. Tysiąclecia Państwa Polskiego 215-111 Białystok

Zam. 2247/99

————————————

WYDAWCA WERSJI ORYGINALNEJDuncan M. Roads

P.O. Box 30Mapleton, QLD 4560

Australiatel. +61 75442 9280fax +61 75442 9381

e-mail: [email protected]://www.peg.apc.org/∼nexus/

GRAFIKA NA OKŁADCEDawid Michalczyk

e-mail: [email protected]://users.cybercity.dk/∼bcc5877/home.html

OŚWIADCZENIE W SPRAWIE PRZEDRUKÓWZachęcamy wszystkich do rozpowszechniania

zamieszczanych w NEXUSIE informacji.Zabrania się jednak powielania publikowanych

w nim artykułów, zarówno w formiedrukowanej, jak i elektronicznej (z Internetem

włącznie) bez pisemnej zgody redakcji!

Wszystkie opinie wyrażane na łamachNEXUSA są opiniami ich autorów

i niekoniecznie odzwierciedlają punktwidzenia wydawcy.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialnościza treść zamieszczanych na łamach

NEXUSA reklam i ogłoszeń.

FILIEWIELKA BRYTANIANEXUS Magazine

55 Queens Road, East GrinsteadWest Sussex, RH19 1BG

Wielka Brytaniatel. +44 (0) 1342 322854fax +44 (0) 1342 324574

e-mail: [email protected]

EUROPANEXUS Magazine

P.O. Box 372Dronten, 8250 AJ

Holandiatel. +31 (0)321 380558fax +31 (0)321 318892

e-mail: [email protected]

WŁOCHYNEXUS

Avalon EdizioniPiazza Mazzini 52

35137 PadovaWłochy

tel. +39 (0)49 912 6006fax +39 (0)49 912 6006

USANEXUS Magazine

P.O. Box 177Kempton, IL 60946-0177

USAtel. +1 815 253 6464fax +1 815 253 6454

e-mail: [email protected]

OD REDAKCJIDziękujemy za ciepłe listy oraz życzenia przetrwania na rynku wydaw-

niczym skierowane pod adresem NEXUSA.Począwszy od tego numeru wprowadzamy długo oczekiwaną i nieustan-

nie postulowaną w listach prenumeratę na następne numery NEXUSA, jakiemają ukazać się jeszcze w tym roku. Pozwoli to wielu osobom, które mająproblemy z kupowaniem naszego pisma w kioskach, regularne jego otrzy-mywanie i stały z nim kontakt. Pragnę zaznaczyć, że oprócz niewątpliwejzalety, jaką jest uniknięcie konieczności tropienia NEXUSA w kioskach, jegoprenumerowanie stanowi również swego rodzaju formę wsparcia dlaredakcji i wydawcy, bowiem im więcej pismo ma prenumeratorów, tymjego byt jest stabilniejszy i pewniejszy. Dlatego zachęcam wszystkich niezdecydowanych, czy zaprenumerować NEXUSA, czy nie, aby to uczynili,korzystając z przekazu zamieszczonego w środku numeru.

Będąc przy tym temacie pragnę również zwrócić uwagę osób zaintereso-wanych sprzedawanymi przez nas książkami na dwie nowe znakomitepozycje poświęcone zjawisku UFO, które wprowadzamy do sprzedażywysyłkowej wraz z tym numerem NEXUSA: Tożsamość obcych Richarda L.Thompsona (współautora głośnej już Zakazanej archeologii) i KoewolucjaAleca Newalda.

Kilka osób zainteresowanych oczyszczeniem organizmu z pasożytów polekturze artykułu „Przyczyna i lekarstwo na AIDS” Huldy R. Clark zwróciłosię do nas z zapytaniem, co to za czarny orzech (black walnut tree) opisanyw artykule. Otóż, redagując ten artykuł też mieliśmy problem ze ziden-tyfikowaniem tej rośliny, jako że w oryginalnym tekście nie była podana jejłacińska nazwa. Na podstawie informacji zawartej w Nowej encyklopediipowszechnej udało nam się ustalić (patrz hasło „orzech”, tom IV, str. 687),że chodzi tu zapewne o rosnącą głównie w Ameryce Północnej odmianęorzecha włoskiego zwaną orzechem czarnym (Juglans nigra). Pokrewieńst-wo orzecha włoskiego i orzecha czarnego pozwala mieć nadzieję, żeokrywa orzecha włoskiego może mieć podobne działanie, co okrywaorzecha czarnego. Dobrze by było jednak, aby w tej kwestii wypowiedziałsię ktoś kompetentny – jakiś botanik lub zielarz. Jeśli któryś z naszychCzytelników, wie coś więcej na ten temat, proszę o napisanie do nasi podzielenie się z innymi swoją wiedzą w tej materii.

Z niniejszego numeru uwagę Czytelników chciałbym zwrócić na pierw-szą część artykułu prezentującego niepokojące fakty na temat szczepionek,które stawiają pod wielkim znakiem zapytania ich skuteczność i co za tymidzie, sens ich dalszego stosowania.

Osoby lubiące majsterkować z całą pewnością ucieszy frapujący artykułpoświęcony napędzanemu za pomocą energii stałych magnesów silnikowiJohnsona. Mam nadzieję, że zamieszczone w nim informacje pozwolą imzbudować jego kopie. Gdyby komuś się to udało, proszę o podzielenie sięz nami swoimi uwagami.�

Ryszard Z. Fiejtek

Korespondencję do nas kierować prosimy na skrytkę pocztową podaną przyadresie redakcji lub za pośrednictwem Internetu ([email protected]).

2 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 4: Nexus 05

PIGUŁKI NASENNE ZMIENIŁYPOLICJANTA W MORDERCĘ

Jeden z amerykańskich sądów od-krył w ubiegłym tygodniu, że pastylkinasenne Halcion (triazolam) są częś-ciowo odpowiedzialne za przeistocze-nie się byłego policjanta w mordercę.

Jest to pierwszy przypadek, w któ-rym sąd dopatrzył się przyczyny bru-talnego zachowania w efektach ubo-cznych Halcionu.

Chociaż Halcion został już rok te-mu wycofany ze sprzedaży w WielkiejBrytanii, Urząd ds. Leków i Żywności(FDA) wciąż uważa, że jest on bez-pieczny i skuteczny.(Źródło: New Scientist, 21 listopad1992)

RADIOAKTYWNOŚĆ POWSTAŁAW WYNIKU WOJNY W ZATOCE

PERSKIEJPonad półtora roku temu NEXUS (vol.

2, nr 6, 1992, wydanie australijskie) doniósło stosowaniu radioaktywnych kul w czasieWojny w Zatoce Perskiej. Dotarliśmy dokilku źródeł potwierdzających tę informac-ję, a konkretnie do The Independent Timeson Sunday (Wielka Brytania), oświadczeniaambasady irackiej oraz doniesienia agencjiAAP, które otrzymaliśmy od zaprzyjaźnio-nego dyrektora wiadomości jednej ze stacjitelewizyjnych. Tak więc media całego świa-ta miały dostęp do tej informacji.

Dziś w Stanach Zjednoczonych w wyni-ku choroby popromiennej umierają tysią-ce żołnierzy, którzy walczyli w Zatoce Per-skiej, a Pentagon uparcie twierdzi, że niezna przyczyn tych chorób. Jest oczywiste,że Pentagon okłamuje swoich własnychludzi, zaś media wspierają go w tym.

Odszkodowania, które rząd StanówZjednoczonych musiałby wypłacić tym żoł-nierzom (gdyby przyznał się do prawdy),byłyby ogromne. I chyba w tym leży całyten problem.

Pociski wykonane z rozrzedzonego uranusłużą do przebijania pancerzy i są wystrzeli-wane z samolotów oraz czołgów. Obecnieokoło 150 000 funtów (68 038,5 kg) uranuskaża obecnie wodę, glebę, powietrze i żyw-ność Iraku i Kuwejtu, zaś epidemia raka jużzbiera swoje żniwo wśród dzieci obu krajów.

Niektóre źródła szacują, że w ciągu naj-bliższych 20 lat umrze około 500 000 oby-wateli Iraku w wyniku śmiertelnego wpły-wu pozostałego po tych pociskach pyłu.

ZWIĄZEK LINII WYSOKIEGONAPIĘCIA Z RAKIEM

Szwedzka Rada Narodowa ds. RozwojuPrzemysłowego i Technicznego jest prze-konana, że promieniowanie emitowaneprzez linie wysokiego napięcia może byćprzyczyną leukemii (białaczki) u dzieci.

Po przeanalizowaniu wyników badańmających na celu zbadanie tego związkuRada jest przekonana, że konieczne bę-dzie wprowadzenie zakazu budowy do-mów w terenach, na których występuje topromieniowanie.

Jedno z badań miało na celu ustalenieefektów promieniowania elektromagnety-

cznego w miejscu pracy a drugie zbadanieskutków zamieszkiwania w domach położo-nych pod lub w pobliżu linii energetycznych.(Źródło: New Scientist, 31 styczeń 1992)

FLUOR W WODZIE PITNEJPROWADZI DO RAKA KOŚCI

Fluor w wodzie pitnej jest wiązany z os-teosarkomą, rzadką odmianą raka kości.Badania przeprowadzone przez Departa-ment Zdrowia Stanu New Jersey (NewJersey Departament of Health) potwier-dziły prawdziwość dwóch poprzednich ba-dań na ten temat.

Z raportu wynika, że osteosarkoma wy-stępuje o 50 procent częściej u mężczyznw wieku poniżej 20 lat zamieszkałych naterenach, gdzie woda pitna jest sztuczniefluoryzowana niż u ich odpowiednikówpijących niefluoryzowaną wodę.

— Na terenie trzech ośrodków, gdziefluoryzowano wodę, odnotowano prawiesiedmiokrotny wzrost zachorowań na os-teosarkomę wśród chłopców w wieku od10 do 19 lat — podaje John Lee, drmedycyny i ekspert od fluoryzacji.

William Marcus, toksykolog i starszydoradca EPA (Environmental ProtectionAgency – Agencja Ochrony Środowiska)stwierdził:

— Gdyby chodziło o inny środek chemi-czny, z miejsca zaczęto by domagać sięwycofania go z użycia. Stosowanie fluorugrozi poważnymi konsekwencjami dlazdrowia ludzi.(Źródło: Acres USA, marzec 1993)

ODPADY PROMIENIOTWÓRCZE MOGĄBYĆ PONOWNIE WPROWADZANE

DO OBIEGU W TOWARACHPRZEZNACZONYCH DLA

KONSUMENTÓWW roku 1996 Europejska Rada Ministrów

wydała niezwykle kontrowersyjne rozporzą-dzenie, które zezwala przemysłowi nuklear-nemu na składowanie radioaktywnych od-padów na wysypiskach śmieci, palenie ichlub wprowadzanie do obiegu w postacitowarów przeznaczonych dla konsumentów.

Kiedy w roku 2000 to rozporządzenieEUROATOM-u nr 96/29 uprawomocnisię, będzie możliwe wprowadzanie do śro-

dowiska naturalnego lub do obieguradioaktywnych odpadów i to bez żad-nej potrzeby powiadamiania o tym lubuzyskiwania na to zgody, pod warun-kiem że koncentracja substancji ra-dioaktywnych w odpadach nie będzieprzekraczała norm określonych wyżejwymienionym rozporządzeniem.

Tak, tak, zgadliście, drodzy czytel-nicy. Granice tam określone są śmie-sznie łagodne, około milion razy ła-godniejsze od obecnie obowiązują-cych w Wielkiej Brytanii.

Jeśli ktoś pragnie dalszych infor-macji na ten temat powinien zadzwo-nić do Low Level Radiation Cam-paign (Ruch na rzecz niskiego pozio-mu promieniowania radioaktywne-go) w Wielkiej Brytanii, numer tele-fonu +44 (0) 1970 824771 lub odwie-dzić stronę internetową pod adresem

www.llrc.org.(Źródło: broszura wydana przez Low-LevelRadiation Campaign, Ammondale, Spa Road,Llandrindod, Wells, Powys LD1 5EY, WielkaBrytania)

EUROPEJSKI TRAKTAT W SPRAWIEELIMINACJI ZDROWEJ ŻYWNOŚCI?Doskonale prosperujący brytyjski prze-

mysł żywnościowy jest zagrożony planamiKomisji Europejskiej zmierzającej do tra-ktowania nawet najmniejszej ilości wita-min i mikroelementów jako środków lecz-niczych, a nie produktów żywnościowych.

Komisja planuje także wdrożenie akcjiprzeciwko herbatkom ziołowym, królews-kiej galaretce i środkom odchudzającym.

Akcja ta przewiduje również usunięciewiększości znanych witamin z półek skle-pów ze zdrową żywnością i aptek sprzeda-jących specyfiki bez recepty, co poważniezagrozi interesom tysięcy ludzi zatrudnio-nych w przemyśle produkującym zdrowążywność, którego roczne obroty wynosząokoło 200 milionów funtów.

Do „zharmonizowania” (z pozostałymiczłonkami Unii) konieczne będzie dosto-sowanie się Wielkiej Brytanii do pozo-stałych krajów, gdzie witaminy i mikro-elementy zalicza się do środków farma-ceutycznych, o ile ich ilość przekracza 1,5raza zalecaną dzienną dawkę.

Kiedy już substancje te zostaną pozba-wione statusu produktu spożywczego, ichjakość i zasady produkcji będą podlegałyregułom przewidzianym w dla środkówfarmaceutycznych. Jak wiadomo, prawofarmaceutyczne wymaga przeprowadzeniaprób na zwierzętach, co z kolei spowodujewzrost kosztów produkcji i w konsekwen-cji cen finalnego produktu. Jest to więcposunięcie, które doprowadzi w konsek-wencji do bankructwa wielu działającychw tej branży firm.(Źródło: Sunday Telegraph, Wielka Brytania,9 sierpień 1992)

BATALIA O USTAWYAtak „systemu” na medycynę naturalną

trwa.12 maja tego roku (1993) Urząd ds.

Leków i Żywności (Food and Drug

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 3

Page 5: Nexus 05

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .Administration; w skrócie FDA) prze-prowadził 37 „nalotów” w 23 miastachStanów Zjednoczonych.

FDA we współpracy z IRS (InternalRevenue Service – nazwa amerykańskiegourzędu podatkowego), DEA (Drug Enfor-cement Agency – Agencja do Walki z Nar-kotykami), US Customs (Urząd CelnyStanów Zjednoczonych) oraz miejscowąpolicją dokonały kontrolnych nalotów nakliniki, sklepy ze zdrową żywnością orazbiura jej producentów.

Uzbrojone „komanda” dokonywały ata-ków rozmyślnie niszcząc wyposażenie i lo-kale, terroryzowały pracowników i pacjen-tów, konfiskowały leki, mieszanki ziołoweoraz witaminowe zastrzyki. Jednym z oby-wateli, którzy stali się celem takiego nalo-tu był Kurt Donsbach, żywieniowieco ugruntowanej, międzynarodowej sławie.Ludzie z wyciągniętą bronią najechali jegobiuro i godzinami trzymali pracownikóww poczekalni. Zabrali komputery, dyski,wyposażenie biura, ogólnie biorąc zdemo-lowali całe pomieszczenie. Podnieceni tymzwycięstwem funkcjonariusze FDA opróż-nili następnie dom lekarza, zabrali aktadotyczące prac badawczych oraz całą re-sztę dokumentów i piśmiennictwa z całegoświata. Opróżniono nawet jego konto ban-kowe. Kiedy odeszli, Donsbach miał nie-wiele ponad to, co zostało mu w kiesze-niach. Nikt nie został aresztowany i niewysunięto żadnego oskarżenia.

Wśród zarekwirowanych w czasie nalo-tów produktów była woda utleniona, spe-cyfiki do terapii tlenowej, Essiac, zastrzykiLaetrile (lek przeciwrakowy otrzymywanyz migdałków), wyciąg ziołowy Hoxsey,DMSO (dwumetylosulfotlenek), chrząstkirekina, różne zestawy witaminowe i wiele,wiele innych specyfików.

Krótko mówiąc, celem ich były wszyst-kie skuteczne, alternatywne, powszechniedostępne leki na wyniszczające choroby,takie jak AIDS czy rak.

Rośnie sprzeciw społeczeństwa zarównoprzeciwko gestapowskiej taktyce stosowa-nej w czasie nalotów, jak i samym nalotom.

Lekarze z Harvard Medical School (Har-vardzka Szkoła Medyczna) sporządzili ze-stawienie, z którego wynika, że Amerykaniew roku 1990 częściej odwiedzali specjalis-tów medycyny alternatywnej (425 milionówpacjentów) niż lekarzy medycyny tradycyj-nej (388 milionów pacjentów). Te liczbyniewątpliwie zachęcają FDA do napaści.

Nawet magazyn Forbes w numerze z 21czerwca 1993 roku oskarża FDA o działa-nia zmierzające do ograniczenia wolnościsłowa. W artykule zatytułowanym „BookBurning: If Food & Drug AdministrationDoesn’t Like A Vitamin Should It BeAllowed To Control Literature AboutThat Vitamin?” (Palenie książek – jeśliUrząd ds. Leków i Żywności nie przepadaza witaminą A, czy to znaczy, że wolno mucenzurować literaturę na jej temat?) pod-kreśla, że „FDA nie ogranicza się dokontrolowania dodatków do żywności, lecz

cenzuruje treści publikacji na ten temat”.Z artykułu wynika, że jednym z zadańFDA jest „konfiskowanie literatury, którajest ściśle związana ze sprzedażą żywności,leków i urządzeń leczniczych, której taagencja nie aprobuje”.

Jak podaje Narodowe Stowarzyszenieds. Zdrowia (National Health Federation)150 najważniejszych urzędników FDA po-siada udziały w przedsiębiorstwach farma-ceutycznych, które są z ramienia rządu podkontrolą tej agencji. Jest sprawą oczywistą,że w interesie tych urzędników jest prześla-dowanie i eliminowanie „konkurencji”.

Wygląda na to, że batalia między „ofic-jalną” medycyną i ruchem na rzecz medy-cyny naturalnej zbliża się do punktu kryty-cznego. Zarówno w Senacie, jak i IzbieReprezentantów znajduje się szereg proje-któw ustaw związanych z tym tematem.

Propozycje ustaleń, które mają znaleźćsię w Ustawie w Sprawie OznakowywaniaŻywności i Edukacji (Nutrition LabellingAnd Education Act) oraz w Ustawiew Sprawie Dodatków do Żywności (Dieta-ry Supplement Act) z 1992 roku, sprowa-dzają się do tego, że aby zakupić jakiekol-wiek witaminy, mikroelementy, zioła, ami-nokwasy i zdrową żywność, trzeba będziemieć receptę lekarza. Innymi słowy spółkifarmaceutyczne i ich lokaje z FDA mono-polizują rynek.

Po drugiej stronie barykady wzrasta po-parcie dla zasad ujętych w Ustawie w Spra-wie Dodatków do Żywności, Zdrowiai Edukacji (Dietary Supplement Healthand Education Act) z 1993 roku, która dajeludziom prawo wyboru żywności i dodat-ków, które dany człowiek uważa za najlep-sze dla siebie. Co więcej, ustawa ta pozwalaproducentom na dostarczanie konsumen-tom informacji dotyczących korzyści płyną-cych ze stosowania dodatków do żywności.

Projekt tej ustawy i towarzyszących jejrozporządzeń zostały przedłożone w Kon-gresie przez senatora z Utah, republikani-na Orina Hatcha oraz demokratę BillaRichardsa z Nowego Meksyku w charak-terze dwupartyjnego przedsięwzięciazmierzającego do ograniczenia nowychrozporządzeń FDA, które wchodzą w ży-cie w grudniu i które poważnie ogranicząmożliwość zakupu bezpiecznych witami-nowych i innych zdrowotnych dodatkówdo żywności.

Wszyscy, którzy napiszą do swoich kon-gresmanów i senatorów, mogą wpłynąć nawynik tej „batalii o ustawy”(Źródło: American Preventive Medical As-sociation, P.O. Box 2111, Tacoma, WA98401, USA)

AMERYKAŃSKI URZĄD DS. LEKÓWI ŻYWNOŚCI ODMAWIA WYDANIA

ZAKAZU TRANSPLANTACJI ORGANÓWZWIERZĘCYCH CZŁOWIEKOWI

Wbrew rosnącej liczbie dowodów, żezwierzęce wirusy są zdolne do wpływu naludzkie komórki, amerykański Urząd ds.Leków i Żywności (FDA) nie wyda zakazu

transplantacji organów zwierzęcych czło-wiekowi. Ksenotransplantacja w obecnymstadium pozwala głównie na transplantacjęorganów pochodzących z genetycznie zmie-nionych świń. Świnie są poddawane inżynie-rii genetycznej, w wyniku której zmniejszasię znacznie prawdopodobieństwo odrzuce-nia ich organów przez organizm człowieka.

Czołowi badacze pracują jednak nadwykryciem świńskich retrowirusów zdol-nych do zainfekowania ludzkich komórek(Nature, nr 389, str. 681-682, 16 paździer-nik 1997) i w związku z tym apelująo wprowadzenie moratorium.

— Czy będzie moratorium? Nie, niezamierzamy go wprowadzać — stwierdziłMichael Friedman, obecny komisarz FDAna spotkaniu dotyczącym tego tematu,które odbyło się w pobliżu Waszyngtonu.(Źródło: Australian Doctor, 5 grudzień 1997;New Scientist, nr 24, 31 styczeń 1998)

UKRYCIE PRZYCHYLNEGO RAPORTUNA TEMAT KONOPI INDYJSKICH

Przedstawiciele WHO (Światowa Orga-nizacja Zdrowia) w Genewie uniemożliwi-lili opublikowanie politycznie istotnego ra-portu potwierdzającego prawdę, którą sta-rzejący się hippisi znają od dziesiątków lat:konopie indyjskie jest bezpieczniejsze odalkoholu i tytoniu.

Według tego raportu, którego ustaleniaprzeciekły do magazynu New Scientist, wypa-lana obecnie na świecie ilość konopi indyjs-kich wyrządza znacznie mniej szkody zdro-wiu społeczeństwa niż alkohol i papierosyi że ten stan nie uległby najprawdopodobniejzmianie, nawet wtedy gdyby konopi palonotyle samo, co tych legalnych substancji.

Raport ten miał być pierwszym od 15 latraportem WHO w sprawie konopi indyjskichi z niecierpliwością był oczekiwany przezlekarzy i specjalistów od uzależnień. Wycofa-no go jednak w ostatniej chwili w wynikudługiej i ożywionej dyskusji między przedsta-wicielami WHO i ekspertami, autoramiraportu, z jednej strony, i grupą zewnętrz-nych doradców, którzy, jak się powszechnieuważa, są z amerykańskiego National Insti-tute on Drug Abuse (Państwowy Instytut ds.Uzależnień od Narkotyków) oraz oenzetow-skiego International Drug Control Program(Międzynarodowy Program Kontroli Narko-tyków), z drugiej strony.

Zdaniem jednego z członków grupyopracowującej raport doradcy obawialisię, że raport zostanie wykorzystany przezgrupy nacisku prowadzące kampanię narzecz legalizacji marihuany.(Źródło: New Scientist, 21 luty 1998)

NOWE ODKRYCIA ZMUSZAJĄ DOREWIZJI STAROŻYTNEJ HISTORII

Odkrycie starożytnych wyrobów na in-donezyjskiej wyspie Flores położonej napółnoc od Zachodniej Australii zmuszajądo rewizji dotychczas obowiązującej histo-rii naszej cywilizacji.

Jak twierdzą dwaj holenderscy archeo-lodzy, znalezienie kamiennych narzędzi

4 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 6: Nexus 05

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .i kości wymarłego, prymitywnego słoniadowodzi, że ludzie potrafili pływać pomorzu na niewielkie odległości co naj-mniej od 200 000 do 400 000 lat temu.

Narzędzia znaleziono w pobliżu resztekprymitywnego słonia, stegodonta, którywymarł w okresie środkowego Plejstoce-nu, co, jak wnioskują obaj badacze, ozna-cza, że liczą sobie one kilkaset tysięcy lat.

Odkrycie Holendrów zwróciło uwagęmiędzynarodowej społeczności uczonychna rejon Australazji jako miejsca moż-liwych narodzin morskiej cywilizacji. Od-krycie to prowadzi również do wniosku, żeprzodkowie Aborygenów posiadali umie-jętność żeglowania na wiele tysięcy latprzed najwcześniejszymi znanymi śladamiosadnictwa w Australii datowanymi naokoło 60 000 lat.

Najpoważniejszym jednak wnioskiemwynikającym z tego znaleziska jest poglądwspółczesnych ludzi na swoich przodków.Do chwili obecnej w świetle posiadanychdowodów w postaci kamiennych narzędzii odłamków szkieletów wczesny człowiek,homo erectus, uważany był powszechnie zastworzenie zbyt prymitywne, aby nazywaćgo człowiekiem.(Źródło: The Australian, 19 sierpień 1993)

BURZA W SPRAWIE WIEKUAUSTRALIJSKICH SKALNYCH CZASZCzyżby główny nurt nauki odrzucał kont-

rowersyjne wyniki badań, dlatego że nie sąone zgodne z ogólnie przyjętymi poglądami?

We wrześniu 1996 roku gazeta SydneyMorning Herald oświadczyła światu, że ze-spół naukowców odkrył aborygeńskiedzieła sztuki naskalnej i narzędzia ka-mienne w Jinmium położonym na Teryto-rium Północnym, które wskazują, że pier-wsi ludzie pojawili się w Australii w okre-sie od 116 000 do 176 000 lat temu, czyliponad 100 000 wcześniej niż dotychczasuważali naukowcy. Jeśli to prawda, to his-torię ludzkości należy napisać od nowa.

Dla zespołu czterech naukowców, Davi-da Price’a, Paula Tacona, Lesleya Headai Richarda Fullagara (szef zespołu), byłooczywiste, że ich oświadczenie nie jestczymś mało istotnym i sprawdzili swojewyniki wielokrotnie, zanim zdecydowalisię obwieścić je światu, co może przynieśćim sławę lub ich zniszczyć.

Jak należało się spodziewać, ich oświad-czenie spotkało się z ogromnym zaintere-sowaniem i w rezultacie zaowocowało dlacałej czwórki niezwykle pracowitym i peł-nym niepewności rokiem. Pomimo licz-nych nacisków nie odstąpili od rezultatówswoich badań i ustalonej w ich wynikuchronologii.

Wkrótce potem zaczęły dziać się dziwnerzeczy. Skierowane do Australian Rese-arch Council (Australijska Rada ds. Ba-dań) podanie Fullagara o fundusze nakontynuowanie badań spotkało się z od-mową, zaś w mało znanym piśmie NationalPictographic Society News Letter ukazał sięartykuł o kontrowersjach w sprawie od-

kryć w Jinmium. Artykuł został podpisanynazwiskiem dra Paula Tacona i zawierał całyszereg błędów faktograficznych, a także niezwiązane z tą sprawą cytaty. Tacon nigdywcześniej nie słyszał o tym piśmie i oczywiś-cie nie miał nic wspólnego z tym artykułem.Zamierza podać to pismo do sądu.

W grudniu 1997 roku gazeta SydneyMorning Herald ponownie nadała tej spra-wie rozgłos, podając, że „nowe technikidatowania” skróciły okres 176 000 lat domaksymalnie 40 000 lat, a następnie dozaledwie 10 000 lub nawet 5 000 lat. Wy-gląda na to, że zespół nowych „ekspertów”znalazł powód na reinterpretację wynikówprac zespołu Fullagara.

Mimo różnych przeciwności członek ze-społu David Price, geochronolog z Uni-wersytetu Wollongong obstaje przy swoichwynikach i stanowczo zaprzecza, jakobypopełnił przypisywany mu „metodologicz-ny błąd” w kwestii technicznego aspektubadań.(Źródło: Sydney Morning Herald, 23 gru-dzień 1997)

ARTYKUŁY OBJĘTE ZAKAZEMDOSTARCZANIA DO IRAKU

Oto wykaz wybranych artykułów, któ-rych dostawy do Iraku objęte są embar-giem od czasu wybuchu wojny w ZatocePerskiej: folia aluminiowa, ambulanse, po-pielniczki, siekiery, piłki, koszyki, lampkiprzyłóżkowe, paski, rowery, książki (wszel-kie rodzaje), świece, lichtarze, dywany,samochody, krzesła, płaszcze, grzebienie,komputery, biurka, detergenty, naczynia,lalki, klamki, wycieraczki, koperty, sznuryelektryczne, okulary, wentylatory, szafy,filtry, widelce, generatory prądu, szpilkido włosów, młotki, chusteczki do nosa,czapki, motyki, węże (szlauchy), maryna-rki, czajniki, żarówki, magazyny (pisma),zapałki, lustra, mopy (zmywaki), kubły,płyty kompaktowe, instrumenty muzyczne,serwetki, lampy oliwne, pióra, garnki, żyle-

tki, sandały, wagi, śruby, koszule, buty,mydło, gąbki, kuchenki palnikowe, kape-lusze przeciwsłoneczne, stoły, telefony,drewno budowlane, cyna, pompki do sa-mochodów, zabawki, telewizory, pojemni-ki na śmiecie, traktory, ciężarówki, żalu-zje, tapety, zegarki, pompy wodne, koła,przedmioty z drewna, wełna, klucze dośrub itp.

Sankcje gospodarcze w połączeniu z tru-jącym promieniowaniem, zbombardowa-nymi szpitalami, zatrutymi zasobami wódpitnych etc. spowodowały w ciągu ostat-nich siedmiu lat śmierć 1,7 miliona Irakij-czyków, głównie dzieci i ludzi starszych.(Źródło: Green Left Weekly, 25 luty i 4 ma-rzec 1998)

STANY ZJEDNOCZONE NIE GODZĄSIĘ NA INSPEKCJĘ SWOICH

ZASOBÓW BRONI CHEMICZNEJStany Zjednoczone w czasie przygoto-

wań do wojny w Iraku, której celem jestwsparcie inspekcji produkowanej tam bro-ni, zmodyfikowały prawo w sprawie in-spekcji arsenałów własnej broni chemicz-nej w ten sposób, że prezydent może od-mówić wstępu członkom międzynarodo-wych organów kontrolnych.

Prawo pozwala prezydentowi na wybórinspektorów i odmowę przyjęcia persone-lu pochodzącego z innego kraju i to bezpodania powodu odmowy oraz bez moż-liwości odwołania się od jego decyzji.

Co ciekawe, dwa działy zawierające ma-teriały podlegające inspekcji, które są po-wodem ewentualnej wojny przeciwko Ira-kowi, są w szczególny sposób omijane przyinspekcjach.

Amy Smithson, która prowadzi jedno-osobową, kobiecą kampanię na rzecz raty-fikowania przez Stany Zjednoczone Mię-dzynarodowej Konwencji Broni Chemicz-nej, powiada: „To właśnie my pogwałcamytraktat i, o ironio, to my stoimy w przede-dniu wrogich działań przeciwko Irakowi

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 5

Page 7: Nexus 05

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .USDA ZMIERZA DO DELEGALIZACJI NATURALNEJ ŻYWNOŚCI ORGANICZNEJ

George Minbot

O prah Winfrey stała się nieoczekiwanym bohaterem walki z wielkim biznesem. Niedaw-no wygrana przez nią sprawa, dzięki której wywalczyła prawo do wyrażania własnego zdania

na temat jedzenia hamburgerów, stanowi obok sprawy Libelów oskarżonych o zniesławieniefirmy McDonald’s jeden z niewielu dotkliwych ciosów zadanych rolno-przemysłowymkombinatom dążącym do monopolizacji rynku żywnościowego.

Winfrey została oskarżona przez syndykat hodowców bydła z surrealistycznego para-grafu dotyczącego „pogardy dla żywności”, który wprowadzono w 14 stanach w celuzapobieżenia dochodzeniom i zarzutom konsumentów dotyczącym takich praktyk jakkarmienie krów bydlęcymi odpadkami.

Prawa te są dowodem tendencji amerykańskiej legislatury do stawiania interesówkorporacji nad interesem obywateli. Całe szczęście, że od amerykańskiej plutokracji dzielinas ocean.

Nasze szczęście nie będzie jednak trwało długo. Winfrey udało się wygrać proces, alewojna wypowiedziana społeczeństwu przez przemysł, który nie zamierza tolerować opozyc-jonistów, dopiero się zaczęła. Jego najnowsze wysiłki zmierzające do wyciszenia krytyki sąbardzo zaawansowane i tym razem wynikające z tego konsekwencje mogą być istotne dlaAmerykanów, ale i dla nas Brytyjczyków (Polaków również – przyp. red.).

Do 16 marca amerykańskie USDA (United States Department of Agriculture – Mini-sterstwo Rolnictwa Stanów Zjednoczonych) zakończy konsultacje w sprawie nowych normdotyczących organicznego rolnictwa. Propozycje tam zawarte przeraziły małych farmerów,organizacje konsumenckie oraz działaczy ruchu na rzecz praw zwierząt. Jeśli te propozycjezostaną przyjęte i wdrożone, co przewidują protestujący, nowe normy zdelegalizująprawdziwie organiczne wytwory i to na całym świecie.

USDA zamierza zezwolić na nadawanie owocom i warzywom w USA etykiety „organicz-ny”, nawet w przypadku gdy będą one poddane procesowi genetycznej inżynierii, na-promieniowywane, hodowane na zatrutych resztkach pochodzących ze ścieków, a takżezawierały różne dodatki. Zgodnie z nowymi propozycjami „organiczną” trzodę chlewnąbędzie można hodować w bateriach (chodzi o stłoczone na małej powierzchni zespołyzwierząt) i karmić ją odchodami innych zwierząt oraz faszerować biotykami. „Organiczna”produkcja w nowym wspaniałym świecie amerykańskiego oligopolu (forma monopolizacjiprodukcji i rynków zbytu polegająca na opanowaniu danej gałęzi produkcji przez kilkaprzedsiębiorstw od siebie niezależnych – przyp. tłum.) będzie, praktycznie rzecz biorąc,nierozróżnialna od żywności uważanej tradycyjnie za toksyczną.

W tej sytuacji wydaje się oczywiste, że producenci prawdziwie organicznej żywności będąmusieli znaleźć dla niej inne określenie. Jednak USDA zabezpieczyło się przed tym. Nowepropozycje zakazują wprowadzania wyższych standardów od ustanowionych przez depar-tament, co oznacza, farmerom nie będzie wolno, pod groźbą naruszenia prawa, produkowaći sprzedawać zdrowej żywności.

Nietrudno przewidzieć, jaki będzie następny krok, jeśli te normy zostaną przyjętew USA. Amerykańscy producenci skierują do swojego rządu skargę na Unię Europejską zastawianie przez nią nieuczciwych barier w handlu z powodu odmowy oznakowywania przeznią sprzedawanej przez nich trującej żywności jako organicznej. Rząd Stanów Zjed-noczonych skieruje skargę do Światowej Organizacji Handlu (WTO), która zwróci sięz kolei do Codex Alimentarius – ciała stanowiącego standardy żywnościowe zdominowane-go przez naukowców związanych z amerykańskimi korporacjami. Rada Codexu stwierdzi, żenie ma żadnych różnic między amerykańską żywnością organiczną i jej europejskimodpowiednikiem. Po tym wyroku WTO zagrozi Europie ostrymi sankcjami, jeśli będzie sięona upierać przy swoich wyższych standardach. Tak oto wygląda procedura, w wyniku którejeuropejscy konsumenci są zmuszani do jedzenia wołowiny i picia mleka zatrutego wstrzyki-wanymi krowom hormonami wzrostu.

Nie ma nic tajemniczego w powodach, dla których amerykański agrobiznes pragniezmusić swojego waszyngtońskiego protektora, USDA, do ustanowienia tych nowych stan-dardów. Konsumpcja organicznej żywności rośnie o 20 do 30 procent rocznie i w niektórychkrajach prawdopodobnie jej produkcja będzie determinowała główny sposób uprawianiarolnictwa. Organiczna uprawa roli jest zajęciem pracochłonnym i najbardziej odpowiadaprodukcji na niewielką skalę, często będąc jedyną formą możliwą na danym terenie. Wielkibiznes nie daje sobie rady w takim środowisku. Nie ma w nim potencjalnych możliwościhegemonii i dlatego stara się zniszczyć to, czego nie może kontrolować.

Stany Zjednoczone uważają się za przodownika wolnego handlu, lecz tak naprawdę sąjego wrogiem. Dążą do wywierania nacisku w postaci centralnego sterowania i dyktatulegislacyjnego i to na skalę, przy której nakazowa ekonomia Związku Radzieckiego to jakmrówka przy słoniu.

Od dawna uważam, że powinniśmy mieć prawo głosu w amerykańskich wyborach, jakoże ich wyniki mają na nas nieomal taki sam wpływ, jak na Amerykanów. Brytyjczycy zyskaliobecnie nikłą szansę wykonania kolejnego, sensownego posunięcia, a mianowicie zażądaniaod USA w celu zrehabilitowania się zaniechania tych kroków. Nie będzie następnej szansy.Kiedy te nowe normy zostaną już wdrożone, nasz własny rząd stanie się bezsilny i nie będziemógł nas obronić przed ich konsekwencjami.

(Źródło: The Guardian, Wielka Brytania, 5 marzec 1998)

z powodu inspekcji składów broni, dlategoże Saddam Husajn stosuje te same re-strykcje w sprawie ich inspekcji, co my”.(Źródło: The Guardian, Londyn; Sydney Mor-ning Herald, 13 luty 1998)

SPRAWA MCLIBEL WRACA DO SĄDUW WYNIKU APELACJI

Ciągnący się od dawna proces o zniesła-wienie między firmą McDonald’s i dwoj-giem aktywistów, którzy rozdawali ulotkikrytykujące tego gastronomicznego gigan-ta, wrócił 27 lipca na wokandę sądową.

„McLibel Two” (w dosłownym tłuma-czeniu nazwa ta brzmiałaby „McOszczercyDwaj” – dodatkowego posmaku temu do-daje fakt, że przedrostek „Mc” oznaczarodowe nazwiska szkockie – przyp. tłum.),jak media ochrzciły Dave’a Morrisa i He-len Steel, odwołali się w roku 1997 odwyroku sądu, który orzekł, że zniesławiliMcDonald’sa za pomocą swoich ulotek.Uznawszy ich winę, sędzia ostro skrytyko-wał jednak McDonald’sa pod wielomawzględami, zgadzając się z Morrisem i Ste-el, że firma ta płaci bardzo mało swoimpracownikom i wykorzystuje dzieci za po-mocą wyrafinowanych reklam, oraz że jest„w sposób naganny” odpowiedzialna zaokrucieństwo wobec zwierząt.

Odwołując się od wyroku Morris i Steeloświadczyli, że zarzuty zawarte w ich ulo-tkach były na tyle miażdżące, że żadneinne nie mogły już bardziej zaszkodzićreputacji McDonald’sa. Chodziło im tugłównie o to, że firma ta w sposób nie-zgodny z zasadami ochrony środowiskaeksploatuje swoich dostawców z krajówTrzeciego Świata, że uprawia w WielkiejBrytanii działalność antyzwiązkową i żejej produkty, ogólnie rzecz biorąc, są ba-rdzo niezdrowe z powodu dużej zawa-rtości tłuszczu.

W poniedziałek w sądzie Morris i Steel,którzy bronią się sami, jako że nie stać ichna wynajęcie adwokatów, stwierdzili, żenie są w stanie zapłacić 20 000 funtów(około 125 000 zł) za wykonanie trzechkopii trzytomowego, liczącego 20 000stron, protokółu przewodu sądowego dlakażdego z sędziów apelacyjnych. Sędzio-wie postanowili w tej sytuacji wykorzystaćużywane kopie protokółów, jedną od po-przedniego sędziego i jedną od firmyMcDonald’s, dzięki czemu oskarżeni będąmusieli zapłacić znacznie mniej – około1 000 funtów – za trzecią kopię na dyskukomputerowym.

Przewidując setki tysięcy stron papie-rów, które wypełnią archiwa, kiedy argu-menty tej najdłuższej rozprawy w historiibrytyjskiego sądownictwa znowu roz-brzmią w styczniu 1999 roku, sędzia zaape-lował o „największą salę w budynku sądu”.

Chętnych poznać szczegóły sprawyMcLibel odsyłamy na stronę internetowąMcSpotlight: www.mcspotlight.org.(Źródło: Dirk Beveridge, „British «McLibel»Case Drags On”, Associated Press, 27 lipiec1998)

6 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 8: Nexus 05

Rządy zaprzeczająistnieniu wojskowychurządzeń zdolnychdo oddziaływaniana fale mózgowe

człowieka oraz jegoemocje, w związkuz czym umożliwiają

wykorzystywanietych technologii

w sposób niekontrolowany.

Judy Wall1998

Artykuł ukazał się po raz pierwszy w

RESONANCEnr 33, kwiecień 1998

684 C.R. 535Sumterville, FL 33585

USATel.: +1 (352) 793 8748

UŻYCIE BRONI PSYCHOLOGICZNEJ W CZASIE WOJNY W ZATOCE PERSKIEJ

O d lat krążą pogłoski mówiące, że Departament Obrony Stanów Zjed-noczonych jest zaangażowany w badania i opracowywanie skomplikowanych

technologii umożliwiających bezpośredni wpływ na umysł człowieka. Potwierdzenietych pogłosek pojawiło się ostatnio w postaci wiadomości podanych w dwóchbiuletynach informacyjnych agencji ITV News Bureau Ltd (Londyn).1

W pochodzącej z 23 marca 1991 roku wiadomości zatytułowanej „Użyciewysoko zaawansowanych technicznie broni psychologicznych na ŚrodkowymWschodzie” opisano taktyczne operacje psychologiczne (PsyOps) armii amerykańs-kiej przeprowadzone przeciwko wojskom irackim w Kuwejcie w czasie operacji„Pustynna Burza”. Polegały one na tym, że odpowiednia aparatura wysyłała sygnałyradiowe standardowej długości umożliwiające kontrolę umysłu na poziomie pod-świadomości. Wiadomość z 26 marca 1991 roku podaje z kolei, że wśród standar-dowych grup planowania operacji wojennych w Riadzie „znajdowała się supertajnajednostka do prowadzenia operacji psychologicznych wykorzystująca technikę«cichych dźwięków»”.

Okazja do zastosowania tej metody nadarzyła się po zniszczeniu irackiegosystemu dowodzenia. Wojsko irackie zostało wówczas zmuszone do użycia komer-cyjnych radiostacji pracujących w zakresie FM (fale ultrakrótkie) w celu przekazy-wania zakodowanych rozkazów, które nadawano na częstotliwości 100 MHz.Amerykańska jednostka do operacji psychologicznych zainstalowała w opusz-czonym mieście Al Khafji własną, przenośną radiostację nadającą na tej samejczęstotliwości. Amerykańska radiostacja zagłuszała miejscową stację iracką, nada-jąc w czasie emisji pieśni religijnych i patriotycznych „niejasne, mylące i sprzecznerozkazy oraz informacje”.

W rzeczywistości chodziło jednak o co innego i użyto do tego znacznie bardziejskomplikowanej technologii – wyrafinowanego systemu elektronicznego zdolnego„przemawiać” bezpośrednio do umysłu słuchacza, który zmienia jego fale mózgowei manipuluje jego encefalograficznym obrazem mózgu (EEG), wprowadzając domózgu ujemne stany emocjonalne, takie jak strach, niepewność, rozpacz czybeznadziejność. Ten działający na podświadomość system nie nakłania odbiorcówdo odczuwania wyżej wymienionych uczuć, ale sprawia, że słuchacze je odczuwają– implantuje je bezpośrednio do ich mózgów.2

Zauważyłam, że te depesze ITV pochodziły spoza Stanów Zjednoczonych.Czytelnicy Resonance przypominają sobie zapewne, że w Electromagnetic WeaponsTimeline, w numerze 29, jest wzmianka na temat dokumentalnego filmu wideoWaco – wielkie kłamstwo trwa, w którym przedstawiono trzy bronie elektromagnety-czne. Ów fragment tego filmu pochodził z BBC (British Broadcasting Corpora-tion). Zastanawiam się, czy to wszystko nie ma przypadkiem jakiegoś znaczenia.

W bibliotece przejrzałam numery lokalnych gazet z okresu wojny w ZatocePerskiej, aby sprawdzić, co amerykańskie agencje prasowe podawały na temattychże broni psychologicznych, jeśli w ogóle cokolwiek podawały na ten temat. Nieznalazłam niczego, co by otwarcie do tego nawiązywało, z wyjątkiem trzechartykułów, które zdawały się mieć związek z tym tematem. I tak na przykładAgencja Associated Press w tym samym okresie wojny w Zatoce Perskiej, o którymwspomniałam wcześniej, podała:

„Amerykański pilot, który w ciągu 48 godzin zestrzelił drugi iracki samolot,stwierdził w piątek, że kontynuacja irackich lotów świadczy o tym, iż ostrzeżeniaStanów Zjednoczonych nie dotarły do irackich pilotów… Powiedział on, że manadzieję, iż Saddam otrzyma teraz wiadomość. «To naprawdę przykre, że ci ludziemuszą umierać z powodu niechęci do słuchania naszych ostrzeżeń… Osobiściesądzę, że nie docierają one do tych ludzi, tam na dole. Jeśli mają problemyz łącznością niech je jak najszybciej usuną»”.3

Być może to tylko zbieg okoliczności, lecz dwa wcześniejsze artykuły z 1 marcawyraźnie pochodzą z tego samego źródła, co wiadomości podane w biuletynie ITV.

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 7

Page 9: Nexus 05

Według… Silent Sound, Inc.,obecnie możliwe jest

wykonanie przy zastosowaniusuperkomputerów analizywzorów ludzkich stanów

emocjonalnych EEGi zreplikowanie ich,

a następnie zapisanie ichna innym komputerze

i wywołanie po cichu, nażyczenie „zmiany stanu

emocjonalnego człowieka”.

W pierwszym artykule4 mówi się, że około 100 żołnierzyAmerykańskiej 101 Dywizji Kawalerii Powietrznej biegle wła-dających językiem arabskim nakłoniło nieprzyjaciela do pod-dania się. Żołnierze ci przylecieli helikopterami wojskowymitypu Apache, które uczestniczyły w najdłuższym ataku heliko-pterowym w historii, i zagrozili żołnierzom irackim, że jeśli sięnie poddadzą, zostaną wyrżnięci co do nogi.

— Dobrze zrozumieli, co im grozi — powiedział jedenz żołnierzy.

Wszystko to brzmi wręcz niesamowicie, dopóki nie prze-czyta się adnotacji redaktora mówiącej, że ta „wiadomośćzostała poddana cenzurze władz wojskowych USA”. Zastanó-wmy się, z jakiego powodu władze wojskowe chciałoby cenzu-rować tak pospolite wiadomości… chyba że z powodu zażeno-wania spowodowanego zniżeniem się jednostek bojowycharmii Stanów Zjednoczonych do poziomu eskadry cheer-leaderów5? Ale w takim przypadku skreśliliby raczej wszystko.

Czytając uważnie artykuł w oczy rzucają się pewne wyraże-nia, które uwypukliłam tłustym drukiem:

„Był on [żołnierz, z którym przeprowadzano wywiad]jednym z dziesiątków arabskich spikerów [amerykańskichżołnierzy mówiących po arabsku],którzy odegrali kluczową rolę w na-ziemnym ataku aliantów na Irak bę-dąc częścią przedsięwzięcia armiiStanów Zjednoczonych mającego nacelu wykorzystanie finezyjnej robotysłużb specjalnych w ramach taktykizastępowania brutalnej siły”.

Jeśli wypełnimy brakujące miejs-ca opisami w rodzaju: „zastosowanomegafon, aby skierować na nieprzy-jaciela psychoakustyczne częstotli-wości, które zaangażowały uwagęsieci neuronowych mózgów jego żoł-nierzy, powodując, że myśleli onii odczuwali emocje, które Ameryka-nie chcieli, żeby odczuwali” – tonabierze to wówczas sensu. I prze-stanie dziwić, że jeden żołnierz mógłprzekonać 450 żołnierzy nieprzyjaciela do poddania się. Takiesą możliwości i jak wskazują na to następne dokumenty6, takwłaśnie było. Irackie oddziały poddawały się masowo.

„Poddawali się całymi oddziałami, czasami tak szybko, żenie mogliśmy sobie z tym poradzić…”; „…dwaj iraccy majo-rzy, dowódcy brygad, poddali całe swoje jednostki…” i „…je-den z nich poddał się RPV7. To ten facet z podniesionymi dogóry rękoma kręcący się w kółko z zamiarem poddania sięmodelowi samolotu z kamerą w środku”.

Irracjonalne? Wcale nie, jeśli weźmie się pod uwagę to, żez tej małej latającej zabawki nadawany był bezpośrednio dojego głowy rozkaz: „Poddaj się, poddaj się!” Jak bowieminaczej można by zinterpretować zamieszczone na końcuartykułu objaśnienie redaktora: „Treść artykułu opiera się nawiadomościach, które poddane zostały cenzurze wojskowej”.Gdyby nie to wyjaśnienie, można by pomyśleć, że iraccyżołnierze to tchórze albo pomyleńcy. Po co jednak poddawaćcenzurze taką wiadomość?

KONTROLA UMYSŁU ZA POMOCĄ CICHYCHDŹWIĘKÓW

Podstawą mechanizmu zmiany stanu umysłu jest techno-logia wykorzystująca nośnik działający na podświadomość:Silent Sound Spread Spectrum8 zwany czasami „S-quad” lub„Squad”. Został on opracowany przez dra Olivera Loweryz Norcross w stanie Georgia i opisany w patencie nr 5 159 703

zatytułowanym „Silent Subliminal Presentation System” („Sy-stem cichej prezentacji podświadomościowej”) udzielonym 27października 1992 roku. Krótki opis tego patentu brzminastępująco:

„System cichego przekazu informacji, w którym niedo-stępne dla ucha nośniki zawarte w paśmie bardzo niskiej lubbardzo wysokiej częstotliwości audio lub w sąsiadującympaśmie ultrasonicznych częstotliwości modulowane są amp-litudowo lub częstotliwościowo, a następnie propagowaneakustycznie lub wibracyjnie w celu wprowadzenia ich domózgu, zazwyczaj za pomocą głośników, słuchawek lub prze-tworników piezoelektrycznych. Zmodulowany nośnik możnatransmitować bezpośrednio w czasie rzeczywistym lub zapisaćgo i zmagazynować na mechanicznych, magnetycznych luboptycznych nośnikach informacji w celu jedno- lub wielokrot-nego nadawania go w czasie późniejszym”.

Według instrukcji opracowanej przez Silent Sound, Inc.,obecnie możliwe jest wykonanie przy zastosowaniu super-komputerów analizy wzorów ludzkich stanów emocjonalnychEEG i zreplikowanie ich, a następnie zapisanie ich na innymkomputerze i wywołanie po cichu, na życzenie „zmiany stanu

emocjonalnego człowieka”.Silent Sound, Inc., utrzymuje, że

jest zainteresowane jedynie uczucia-mi dodatnimi, lecz wojsko nie narzu-ca sobie takich ograniczeń. Nie ulegawątpliwości, że jest to przedsięwzię-cie Departamentu Obrony USA.

W liście z 13 grudnia 1996 rokuEdward Tilton, dyrektor SilentSound, Inc., napisał:

„Wszystkie schematy zostały jed-nak utajnione przez rząd StanówZjednoczonych i nie wolno nam uja-wniać szczegółów… sporządzamy ta-śmy i dyski kompaktowe dla niemie-ckiego rządu, nawet dla byłych kra-jów Związku Radzieckiego! Wszyst-ko to oczywiście za zezwoleniem De-partamentu Obrony USA… System

ten został zastosowany z dużym powodzeniem w czasie opera-cji Pustynna Burza (Irak)”.

Dołączona do dokumentacji graficzna ilustracja zatytuło-wana „Induced Alpha to Theta Biofeedback Cluster Move-ment” nosi oznaczenie „nr AB116-394-95 ODTAJNIONE”i jest wydrukiem pochodzącym z „najbardziej uniwersalnegoi najczulszego na świecie elektroencefalografu (EEG)”. Maon współczynnik wzmocnienia 200 000, podczas gdy w stan-dardowych ektroencefalografach wynosi on około 50 000. Jeston sterowany komputerowo przez „najszybszy z kompute-rów” przy zastosowaniu technologii wyciszającej szumy, po-dobnej do tej, jaka wykorzystywana jest w atomowych ło-dziach podwodnych do wykrywania małych obiektów znaj-dujących się w wodzie w bardzo dużej odległości.9

Celem tej technologii jest zapisanie i wyświetlenie rucho-mej wiązki periodycznych sygnałów fali mózgowej. Ilustracjaukazuje obraz EEG pojedynczej osoby wykonany jednocześ-nie dla obu półkul, lewej i prawej. Odczyt z każdej z półkulzdaje się być inny, w rzeczywistości jednak jest on taki sam(biorąc pod uwagę normalne różnice między lewą i prawąstroną mózgu).

KLONOWANIE EMOCJIPrzy zastosowaniu tego wspomaganego komputerowo

elektroencefalografu (EEG) naukowcy potrafią zidentyfiko-wać i wyizolować „emocjonalnie nacechowane wiązki” móz-

8 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 10: Nexus 05

Pomysł, na którym bazująbronie nie zadające śmierci,

polega na tym, aby obezwładnićprzeciwnika bez zabijania go

lub w sytuacji buntu albowypadków, w których mamy do

czynienia z zakładnikami,pozbawić uczestników tych

zdarzeń możliwości działaniabez trwałego uszkadzania ich

organizmów, a najlepiejpozbawiając ich świadomości

tego, że zostaliubezwłasnowolnieni.

gowe, zsyntetyzować je i zapisać na innym komputerze.Innymi słowy, poprzez badanie charakterystyk bardzo słabychfal mózgowych, które występują u badanej osoby po wywoła-niu u niej określonych emocji, naukowcom udało się ziden-tyfikować ich wzorzec, dzięki czemu mogą je teraz naślado-wać. „Wiązki te są następnie umieszczane na nośniku o częs-totliwości odpowiadającej cichemu dźwiękowi i po skierowa-niu na innego człowieka wywołują u niego te same emocje!”

SYSTEM PRZEKAZU I ZASTOSOWANIAJest w tym wszystkim coś więcej niż tylko prosty pod-

świadomościowy system dźwiękowy. Wchodzi w to cała gamaopatentowanych technologii, które mogą być wprowadzoneindywidualnie lub zespołowo do częstotliwości nośnej, tak abyosiągnąć pożądane efekty.

Istnieją, jak się wydaje, dwie metody przekazywania syg-nałów. Jedna z nich to bezpośrednia indukcja mikrofalowa domózgu adresata ograniczona do niewielkich odległości. Dru-ga natomiast to, jak już wcześniej opisałam, przekaz zapomocą zwykłych częstotliwości nośnych radiowo-telewizyj-nych.

System ten posiada cały szereg pozytywnych zastosowańkrańcowo odległych od zastosowa-nia go jako broni przeciwko nie-przyjacielowi. Jednak ze względu nato, że jest to system stosujący dźwię-ki poniżej (lub powyżej) progu sły-szalności, przez co jest praktyczniebiorąc niewykrywalny, stanowi onpotencjalne zagrożenie dla społe-czeństwa.

W zastosowaniach bardziej kon-wencjonalnych SSSS może wykorzy-stywać komendy wydawane głosemjako element uzupełniający syste-mów bezpieczeństwa. Pod tłem mu-zycznym, to znaczy muzyką nadawa-ną w sklepach, mogą być na przykładprzekazywane ukryte ostrzeżeniaprzestegające przed kradzieżamisklepowymi. Chociaż już sameostrzeżenia słowne są potężnymstraszakiem, to jednak w połączeniuz sygnałami wywołującymi określone uczucia, stanowią potęż-ne narzędzie, którego skuteczność przekracza wszelkie wyob-rażenia.

Zastosowania rynkowe tej technologii to popularne taśmyz rodzaju „pomóż sobie sam”, taśmy wprowadzające w nastrójpozytywnej afirmacji, taśmy relaksacyjne, medytacyjne, a tak-że metody zwiększania zdolności uczenia się.

W zastosowaniach medycznych metody tej można używaćz wielkim powodzeniem do leczenia chorób psychicznychi psychosomatycznych. Jest to najlepszy sposób na przy-wrócenie głuchym zdolności słyszenia. (Wszystko to jednakjedynie nadzieje, które od 30 lat wykorzystuje się do zdobywa-nia społecznej akceptacji prac w tej dziedzinie. W rezultaciegłusi pozostali głuchymi, a wojsko ma nową broń, którąstosuje przeciwko słyszącym).

OFICJALNE ZAPRZECZENIAOd lat rząd Stanów Zjednoczonych zaprzecza i odmawia

komentowania wszelkich pogłosek na temat istnienia bronizdolnych do kontrolowania umysłu. W ubiegłym roku (1997)US News & World Report zamieścił artykuł zatytułowany„Cudowne bronie”, który był przeglądem nowych, tak zwa-nych „nie zabijających”, broni.10 W artykule nie było ani

słowa na temat S-quadu, mimo iż technologię tę zastosowanojuż 6 lat wcześniej!

W artykule tym czytamy:„Charles Bernard, były dyrektor ośrodka badawczego

uzbrojenia marynarki, twierdzi: «Jeszcze kiedyś zobaczę jed-no z tych dział promiennych, które rzeczywiście działa…»”

I dalej:„DARPA11 zgłasza się do nas co kilka lat z pytaniem, czy

znaleźliśmy już sposób na obezwładnienie umysłu na odległość— oświadczył reporterom US News & Report dr F. TerryHambrecht, szef Programu Protez Układu Nerwowego w Na-tional Institutes of Health (Państwowe Instytuty Zdrowia).– Ale jak na razie nic z tego nie wyszło. To wszystko jest jeszczebardzo odległe i zalicza się raczej do fantastyki naukowej”.

Być może brzmi to jak coś bardzo odległego i zaliczające-go się do fantastyki naukowej, lecz tak nie jest. Tym niemniejci, którzy są aktualnie u władzy, chcą, abyśmy tak uważali,abyśmy zostawili ich w spokoju w ich uporczywym poszukiwa-niu… no właśnie, czego?

Pomysł, na którym bazują bronie nie zadające śmierci,polega na tym, aby obezwładnić przeciwnika bez zabijania golub w sytuacji buntu albo wypadków, w których mamy do

czynienia z zakładnikami, pozbawićuczestników tych zdarzeń możliwo-ści działania bez trwałego uszkadza-nia ich organizmów, a najlepiej po-zbawiając ich świadomości tego, żezostali ubezwłasnowolnieni. Wszel-kie elektromagnetyczne, zmieniają-ce stan umysłu bronie zaliczają siędo tej kategorii, ale ponieważ ofic-jalnie nie istnieją, kto może określić,kiedy i gdzie zostaną użyte?

Z jakiej racji wybrane przedsię-biorstwa należące do przemysłu roz-rywkowego miałyby mieć, jak się po-wszechnie uważa, dostęp do tej tech-nologii, skoro rzekomo ona nie ist-nieją?

Przynajmniej do ubiegłego mie-siąca (luty 1998) zmowa całkowitegomilczenia lub zaprzeczania na tentemat wciąż trwała niewzruszenie,

nawet w stosunku do komisji Kongresu Stanów Zjednoczo-nych!

Członkowie Połączonych Komisji Ekonomicznych podprzewodnictwem Jima Saxtona (R-NJ) zebrali się 25 lutego1998 roku w celu odbycia „Przesłuchania w sprawie broniwykorzystujących częstotliwości radiowe (RF) i ich rozpo-wszechniana jako potencjalnego zagrożenia ekonomii państ-wa”. Wśród zaproszonych na przesłuchanie świadków znaj-dowało się wiele osobistości z kręgów wojskowych:

• Dr Alan Kehs z US Army Laboratories (LaboratoriaWojskowe Stanów Zjednoczonych) omówił w ogólnym zary-sie zagrożenia wynikające ze strony broni RF.

• James O’Bryon, zastępca dyrektora Operational Tes-ting (Testowanie Operacyjne) oraz dyrektor testów z ostrąamunicją z ramienia Biura Sekretarza Obrony w Pentagonieomówił zagadnienie testów próbnych i ich rolę w testowaniuwojskowych broni RF.

• David Shriner, główny inżynier Directed Energy Stu-dies with Electronic Warfare Associates (Badania Ukierun-kowanej Energii Związane z Broniami Elektronicznymi) i je-dnocześnie emerytowany inżynier zakładu testowania bronimarynarki, mówił o trudnościach w tworzeniu broni RFi zagrożeniach terrorystycznych.

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 9

Page 11: Nexus 05

TECHNOLOGIE DO MIESZANIA W TWOJEJ GŁOWIE...Oto lista różnych wynalazków, które możnastosować w połączeniu z systemami kontroliumysłu działającymi nań bezpośrednio lub po-przez podświadomość. Proszę zwrócić uwagęna to, że ten wykaz obejmuje wyłącznie opra-cowania prywatne, które tworzono z zamiaremich pozytywnego zastosowania. Niestety, mi-mo tych intencji można wykorzystać je takżedo celów o charakterze negatywnym. Jak dotądnie wiemy, co rząd (USA) posiada w swoimzbiorze tajnych opracowań. (Niniejsza lista zo-stała znacznie okrojona ze względu na brakmiejsca).

• Silent Subliminal Presentation System,patent USA nr 5 159 703, twórca: OliverLowery, data udzielenia patentu: 27 paź-dziernik 1992 roku.

System cichego porozumiewania się,w którym niedostępne dla ucha nośniki za-warte w paśmie bardzo niskiej lub bardzowysokiej częstotliwości audio bądź w sąsia-dującym paśmie ultrasonicznych częstotli-wości modulowane są amplitudowo lub częs-totliwościowo, a następnie propagowaneakustycznie lub wibracyjnie w celu wprowa-dzenia ich do mózgu.• Hearing System, patent USA nr4 877 027, twórca: Wayne Brunkan, data u-dzielenia patentu: 31 październik 1989 roku.

Metoda bezpośredniego indukowaniadźwięku do ludzkiej głowy przy zastosowa-niu mikrofal o częstotliwości od 100 do10 000 MHz modulowanych metodą częstot-liwościową.• Psycho-Aucustic Projector, patent USAnr 3 568 347, twórca: Andrew Flanders, dataudzielenia patentu: 23 luty 1971 roku.

System wytwarzania słuchowych zakłóceńpsychologicznych i częściowej głuchotyu nieprzyjaciela podczas walki.• Method and System for Altering Cons-ciousness, patent USA nr 5 123 899, twórca:James Gall, data udzielenia patentu: 23 cze-rwiec 1992 roku.

System służący do wywoływania zmianświadomości człowieka za pomocą jednocze-snego aplikowania różnych bodźców – naj-częściej dźwięków o różnych częstotliwoś-ciach.• Subliminal Message Generator, patentUSA nr 5 270 800, twórca: Robert Sweet,data udzielenia patentu: 14 grudzień 1993roku.

Kombinowany generator przekazu powy-żej i poniżej poziomu percepcji zmysłowejdo zastosowań z wykorzystaniem odbiornikatelewizyjnego; pozwala na pełną kontrolęprzekazów nie postrzeganych zmysłowo orazich prezentację. Można go wykorzystywaćrównież w telewizji kablowej i komputerach.• Method of Changing a Person’s Behavior,patent USA nr 4 717 343, twórca: Alan Den-sky, data udzielenia patentu: 5 styczeń 1988roku.

Metoda uwarunkowywania podświado-mości w celu uzyskania pożądanej zmianyw zachowaniu bez potrzeby angażowaniawykwalifikowanego terapeuty.

• Auditory Subliminal Message Systemand Method, patent USA nr 4 395 600, twór-cy: Rene Lundy i David Tyler, data udziele-nia patentu: 26 lipiec 1983 roku.

Sposób mieszania muzyki stanowiącej tłoz przekazem o kontrolowanej amplitudziemieszczącym się poniżej progu słyszalności.• Ultrasonic Speech Translator and Com-munication System, patent USA nr5 539 705, twórcy: M.A. Akerman, CurtisAyers i Howard Haynes, data udzieleniapatentu: 23 lipiec 1996 roku.

Niewykrywalny za pomocą metod częstot-liwościowych system radiowego porozumie-wania się służący do zamiany sygnałów typuaudio, włącznie z ludzkim głosem, na sygnałyelektroniczne w zakresie ultrasonicznymoraz przenoszenia sygnału ultrasonicznegoza pomocą akustycznych fal ciśnieniowychwywoływanych w ośrodku przenoszącym,w tym w gazach, cieczach i ciałach stałych,a także zwrotnego przetwarzania akustycz-nych fal ciśnieniowych na sygnały dźwięko-we. Wynalazku dokonano przy wsparciu rzą-du w ramach kontraktu opatrzonego nume-rem DE-ACO5-8404R21400, który firmieMartin Marietta Energy Systems, Inc. zleciłDepartament Energii USA.• Method and Apparatus for Translatingthe EEG into Music to Induce and ControlVarious Psychological and PhysiologicalStates and to Control a Musical Instru-ment, patent USA nr 4 883 067, twórcy: Kni-spel i inni, data udzielenia patentu: 28 lis-topad 1989 roku.

Metoda i urządzenie do przetwarzaniaEEG na muzykę w celu wywoływania róż-nych stanów psychicznych i fizjologicznychoraz sterowania instrumentem muzycznym.• Method of and Apparatus for InducingDesired States of Consciousness, patentUSA nr 5 356 368, twórca: Robert Monroe,data udzielenia patentu: 18 październik 1994roku.

Ulepszona metoda i aparatura do modyfi-kowania obrazu fal mózgowych człowiekaprzy zastosowaniu techniki częstotliwość-na-stępstwo-reakcja w celu uzyskania pożąda-nych stanów świadomości.• Method of Inducing Mental, Emotionaland Physical States of Consciousness, in-cluding Specific Mental Activity, in HumanBeings, patent USA nr 5 213 562, twórca:Robert Monroe, data udzielenia patentu: 25maj 1993 roku.

Metoda wywoływania mentalnych, emoc-jonalnych i fizycznych stanów świadomościu ludzi.• Device for Induction of Specific BrainWave Patterns, patent USA nr 4 335 710,twórca: John Williamson, data udzieleniapatentu: 22 czerwiec 1982 roku.

Wzory fal mózgowych charakterystycznedla stanu odprężenia lub medytacji są powo-li wywoływane u badanej osoby bez potrzebynarażania na szkodliwe chemiczne lub neu-rologiczne efekty uboczne.• Apparatus for the Treatment of Neuro-psychic and Somatic Diseases with Heat,

Light, Sound and VHF Electromagnetic Ra-diation, patent USA nr 3 773 049, twórca:L.Y. Rabiczew, W.F. Wasiljew, A.S. Putilin,T.G. Ilina, P.W. Raku i L.P. Kernitskij, dataudzielenia patentu: 20 listopad 1973 roku.

Niech nikogo nie zmyli miły tytuł. Jest topatent cieszącej się złą sławą sowieckiej ma-szyny do prania mózgu o nazwie LIDA.(Tytuł patentu brzmi: „Urządzenie do lecze-nia chorób neuropsychicznych i somatycz-nych przy pomocy ciepła, światła, dźwiękui elektromagnetycznego promieniowaniao dużych częstotliwościach”. – Przyp. tłum.)• Non-Invasive Method and Apparatus forModulating Brain Signals through an Ex-ternal Magnetic or Electric Field to ReducePain, patent USA nr 4 889 526, twórcy: Eli-zabeth Rauscher i William Van Bise, dataudzielenia patentu: 26 grudzień 1989 roku.

Nieinwazyjna metoda i aparatura do mo-dulowania sygnałów mózgowych za pomocązewnętrznego pola magnetycznego lub elek-trycznego w celu zmniejszenia bólu.• Nervous System Excitation Device, patentUSA nr 3 393 279, twórca: Gillis PatrickFlanagan, data udzielenia patentu: 16 lipiec1968 roku.

Metoda transmisji informacji audio za po-mocą sygnału radiowego modulowanego tąinformacją audio przy zastosowaniu elekt-rod przyłożonych bezpośrednio do skóry ba-danego osobnika, co wywołuje wrażenie sły-szenia sygnału bezpośrednio w mózgu.• Method and System for Simplifying Spe-ech Waveforms, patent USA nr 3 647 970,twórca: Gillis Patrick Flanagan, data udzie-lenia patentu: 7 marzec 1972 roku.

Złożona fala głosowa uproszczona do ta-kiej formy, że można przesyłać ją bezpośred-nio przez grunt lub wodę w postaci fali,którą można rozumieć bezpośrednio lub powzmocnieniu.• Means for Aiding Hearing, patent USAnr 2 995 633, twórcy: Henry Puharich i Jo-seph Lawrence, data udzielenia patentu:8 sierpień 1961 roku.

Metoda przekształcania sygnału audio nasygnały elektryczne i przesyłanie ich do ner-wów twarzy.• Means for Aiding Hearing by ElectricalStimulation of the Facial Nerve System,patent USA nr 3 170 993, twórca: HenryPuharich, data udzielenia patentu: 23 luty1965 roku.

Metoda wspomagania słuchu przy pomo-cy stymulowania nerwów twarzy.• Hearing Device, patent USA nr 4 858 612,twórca: Philip Stocklin, data udzielenia pa-tentu: 22 sierpień 1989 roku.

Metoda i urządzenie do stymulacji słuchussaków poprzez wprowadzenie różnych mik-rofal w region ośrodka słuchu w korze móz-gowej.• Non-Audible Speech Generation Methodand Apparatus, patent USA nr 4 821 326,twórca: Norman MacLeod, data udzieleniapatentu: 11 kwiecień 1989 roku.

Metoda i urządzenie do generowania mo-wy metodą nieakustyczną.

10 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 12: Nexus 05

Tajemnica, jaką otacza siębadania dotyczące bronioddziałujących na umysł

człowieka, jestodzwierciedleniem sił,

które za tym stoją.Krótko mówiąc, kto posiadakontrolę nad tą technologiąmoże wpływać na umysłyludzi – wszystkich ludzi.

• Dr Ira Merritt, szef Concepts Identification and Ap-plications Analysis Division, Advanced Technology Direc-torate, Missile Defense and Space Technology Center (Wy-dział Rozpoznania Koncepcji i Analiz Zastosowań ZarząduZaawansowanych Technologii Ośrodka Obrony Przeciwra-kietowej i Technologii Kosmicznej) w Huntsville w stanieAlabama, omówił rozprzestrzenianie się broni RF pochodzą-cych głównie z krajów byłego Związku Radzieckiego.

Chociaż sprawozdania te dały pewien pogląd na tematobecnych kierunków poszukiwań, cenniejsze w nich było to,czego nie podały: informacji na temat istnienia broni wyko-rzystujących fale radiowe, które oddziałują bezpośrednio naludzki umysł i jego system nerwowy.

PSYCHOTRONIKA RODEM Z KGBTechnologia ta nie wyskoczyła jak diabełek z pudełka. Ma

ona długą historię rozwoju i równie długi okres zaprzeczeń jejistnienia, zarówno przez rząd Stanów Zjednoczonych, jaki rządy połowy pozostałych krajów.

Wiemy, że w tego rodzaju badania mocno zaangażowanybył Związek Radziecki. Niedawno podawaliśmy, że w latachsiedemdziesiątych KGB stworzyło System Wpływu Psycho-tronicznego12, za pomocą którego przeobrażano żołnierzyw programowalną „ludzką broń”. System ten opierał się nawykorzystaniu kombinacji fal radio-wych wysokiej częstotliwości oraz hi-pnozy. Jak podaje Jurij Malin, byłydoradca do spraw bezpieczeństwaprezydenta ZSRR, Michaiła Gorba-czowa, powstał on jako odpowiedźna podobny system opracowanyw USA za czasów prezydentury Car-tera.13

W Electromagnetic Weapons Ti-meline (Chronologia Rozwoju BroniElektromagnetycznych)14 omawiamrozwój broni elektromagnetycznychna przestrzeni ostatnich 60 lat bazu-jąc na informacjach pochodzącychz różnych artykułów nadesłanych domnie przez czytelników Resonance. W artykule na tematsyntetycznej telepatii15 prześledziłam historię technologii„głosu w mojej głowie”, która sięga korzeniami do roku 1961,zaś podane tam przykłady zaczerpnęłam z ogólnodostępnejliteratury naukowej.

POTĘGA KOMPLEKSU WOJSKOWO-PRZEMYSŁOWEGOJan Weisemann sporządził wyczerpujący opis sytuacji

panującej obecnie w Stanach Zjednoczonych, w którymprzedstawia stojące za tym siły oraz przyczyny tego stanurzeczy:

„W czasie trwania tak zwanej «zimnej wojny» StanyZjednoczone nie tylko zaangażowały się w wyścig zbrojeńnuklearnych z ZSRR, ale również w programy badawczo-rozwojowe tajnych broni niekonwencjonalnych. Wraz zewzrostem znaczenia służb specjalnych (przed drugą wojnąświatową pełniły one jedynie rolę pomocniczą) rosły równieżfundusze przeznaczane na rozwój technologii, których celembyło przechytrzenie przeciwnika.

W ten sposób społeczność służb specjalnych USA sys-tematycznie rozrastała się i zaczęła się wśród nich tworzyćswoista tajna kultura, która umożliwiła graczom z tych służbstosowanie różnych nowych technologii do kontroli demo-kratycznych procesów oraz instytucji…

Jak w wielu innych demokracjach rząd Stanów Zjed-noczonych składa się z dwóch części: wybieralnej konstytuan-

ty, to znaczy gubernatorów, sędziów, kongresmanów i prezy-denta oraz niewybieralnej biurokracji reprezentowanej przezliczne agencje rządu federalnego.

W dobrze zrównoważonej i prawidłowo funkcjonującejdemokracji obieralna część rządu zawiaduje niewybieralnąbiurokracją umożliwiając obywatelom wyrażenie swojej woliw sprawie planowanych przez rząd przedsięwzięć poprzezprawo głosu.

Podczas gdy znaczna część rządu USA bez wątpieniapostępuje zgodnie z tą demokratyczną zasadą, inna jego częśćdziała w warunkach pełnej tajemnicy i postępuje zgodniez własnymi, nie kontrolowanymi planami, które bardzo częstoróżnią się diametralnie od woli społeczeństwa”.16

Jan omawia następnie historię jednego z najbardziej po-pularnych bohaterów wojennych Stanów Zjednoczonych,Dwighta D. Eisenhowera, który był głównodowodzącym siłalianckich w czasie drugiej wojny światowej, a następniezostał wybrany na 34 prezydenta Stanów Zjednoczonych.W swoim pożegnalnym przemówieniu do narodu powiedział:

„…Zostaliśmy zmuszeni do stworzenia i rozbudowy doniebotycznych rozmiarów przemysłu zbrojeniowego. Pozatym trzy i pół miliona mężczyzn i kobiet jest bezpośredniozaangażowanych w sprawy obronności kraju. Co roku wydaje-my na wojskowe służby specjalne więcej niż wynosi cały

dochód netto wszystkich amerykańs-kich przedsiębiorstw.

To połączenie olbrzymiego wojs-kowego establishmentu z potężnymprzemysłem zbrojeniowym jestczymś nowym w amerykańskiej pra-ktyce. Ogólny wpływ tego stanu rze-czy, zarówno ekonomiczny, politycz-ny, jak i duchowy, daje się odczućw każdym mieście, każdym urzędziestanowym oraz federalnym. Zdaje-my sobie sprawę z konieczności ist-nienia tego stanu rzeczy, lecz powin-niśmy jednocześnie dostrzegać wyni-kające z niego ponure konsekwen-cje. Zaangażowane w to są wszystkie

nasze siły, praca i życie, przez co stało się to częścią naszegospołeczeństwa.

W ramach naszego rządu musimy strzec się przed niekontrolowanym wpływem, zamierzonym lub nie, ze stronykompleksu wojskowo-przemysłowego. Cały czas istnieje i na-dal będzie istnieć potencjalna możliwość jego katastroficz-nego wzrostu. Nie wolno nam dopuścić, aby ta mieszankazagroziła naszym swobodom i procesom demokratycznym”.

MIĘDZYNARODOWE NIEPOKOJE DOTYCZĄCENOWYCH BRONI

Organizacja Narodów Zjednoczonych została założonaw roku 1945 i jej celem miało być „oszczędzenie przyszłympokoleniem plagi wojny”. W roku 1975 Zgromadzenie Ogól-ne ONZ obradowało nad propozycją Związku Radzieckiegozatytułowaną: „Zakaz badań i produkcji nowego typu bronimasowej zagłady oraz nowych systemów tego rodzaju broni”.

W roku 1979 Związek Radziecki przedłożył listę pewnychtypów broni będących potencjalnie broniami masowej zagłady:

1. Bronie radiologiczne (z zastosowaniem materiałów ra-dioaktywnych), które mogą wytworzyć niszczące działaniepodobne do tego, jakie powstaje po wybuchu jądrowym;

2. Bronie oparte na wysyłaniu wiązki cząstek naładowa-nych lub obojętnych w celu niszczenia żywych obiektów;

3. Bronie wykorzystujące akustyczne promieniowaniepoddźwiękowe;

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 11

Page 13: Nexus 05

przypisy na stronie 59

4. Bronie elektromagnetyczne działające w zakresie pro-mieniowania radiowego mogące uszkadzać lub niszczyć ludz-kie narządy.17

W odpowiedzi Stany Zjednoczone i inne kraje zachodnierobiły wszystko, aby odwlec dyskusję na ten temat. W końcuprzedstawiły długą i zagmatwaną rezolucję, której skutek byłtaki sam.

Autor artykułu zatytułowanego „Nie powodujące śmiercibronie mogą doprowadzić do pogwałcenia traktatów”18 zauważa,że wiele „układów w sprawie pewnych broni konwencjonal-nych”19 zawiera zakaz stosowania broni niekonwencjonalnych,„które wykorzystują promieniowanie poddźwiękowe lub energięelektromagnetyczną (łącznie z laserami, mikrofalami, promienio-waniem radiowym lub światłem widzialnym pulsującym z częstot-liwością fal mózgowych) jako sposób eliminacji przeciwnika”.

Harlan Girard, przewodniczący Międzynarodowego Komi-tetu Przeciwko Ofensywnym Broniom Mikrofalowym, oświad-czył mi, że jego zdaniem strategia kryjąca się za rządową opcjąposzukiwania nie uśmiercających broni jest wybiegiem. Bro-nie, które są obecnie reklamowane, są poddawane badaniommającym na celu zapewnić im społeczne poparcie. Nie mówisię przy tym nic na temat technik pozwalających oddziaływaćna ludzką świadomość. Z czasem zostaną one wprowadzonepod płaszczykiem nie uśmiercających broni.

Bronie te zostały niedawno przekazane z DepartamentuObrony do Departamentu Sprawiedliwości. Po co? Ponieważistnieje cały szereg międzynarodowych traktatów, które okre-ślają limity lub wykluczają takie bronie z zastosowania w kon-fliktach międzynarodowych.

Innymi słowy, bronie, których stosowanie przeciwko na-szym największym wrogom jest zakazane (mimo to StanyZjednoczone zastosowały je przeciwko wojskom irackim!),mogą zostać na przykład użyte przez oddziały miejscowejpolicji przeciwko własnym obywatelom protestujących prze-ciwko polityce nuklearnej USA.

GLOBALNA KONTROLA UMYSŁÓWTajemnica, jaką otacza się badania dotyczące broni oddzia-

łujących na umysł człowieka, jest odzwierciedleniem sił, które zatym stoją. Krótko mówiąc, kto posiada kontrolę nad tątechnologią, może wpływać na umysły ludzi – wszystkich ludzi.

Istnieją dowody na to, że rząd Stanów Zjednoczonych chceposzerzyć zakres oddziaływania tej technologii, aby pokryć jejzasięgiem całą Ziemię. Można tego dokonać i jest to w trakcierealizacji za pomocą prawie zakończonego projektu HA-ARP20,21 mającego objąć tereny zamorskie oraz sieci GWENobejmującej swoim zasięgiem teren Stanów Zjednoczonych.Rząd USA jak zwykle udaje głupiego i wszystkiemu zaprzecza.

Dr Michael Persinger jest profesorem psychologii i neuro-logii na Uniwersytecie Laurentian w Ontario w Kanadzie.Wspominaliśmy już o nim na łamach Resonance, kiedy pisaliś-my o jego odkryciach dotyczących wpływu na ludzki mózgsilnych pól elektromagnetycznych. Twierdzi on, że „stymulac-ja płatów skroniowych może wywoływać uczucie czyjejś obec-ności, dezorientacji oraz zakłóceń percepcji, a także spowodo-wać uaktywnienie obrazów zapisanych w pamięci osoby pod-danej stymulacji, włącznie z koszmarami sennymi i potwora-mi, które w normalnych warunkach ulegają wytłumieniu”.22

Dr Persinger napisał kilka lat temu artykuł zatytułowany„W sprawie możliwości bezpośredniego dostępu do mózgukażdego człowieka poprzez elektromagnetyczne indukowaniepodstawowego algorytmu”23. W jego streszczeniu czytamy:

„Współczesna neurologia sugeruje istnieje podstawowychalgorytmów, przy pomocy których wszystkie wrażenia zmys-łowe tłumaczone są na specyficzny wewnętrzny kod mózgu.Bezpośrednia stymulacja tego kodu zawartego w płatach

skroniowych lub limbicznych poprzez przyłożenie pól elektro-magnetycznych może wymagać mocy energetycznej równejaktywności geomagnetycznej oraz współczesnych systemówłączności. Proces ukierunkowany na wąskie pasmo tempera-tury mózgu pozwala oddziaływać na wszystkie umysły poprzezczęstotliwość podharmoniczną, której zakres mieszczący sięw paśmie około 10 Hertzów zmieniałby się zaledwie o 0,01Hertza”.

W końcowej części artykułu czytamy:„W czasie ostatnich dwóch dziesięcioleci zrodziła się

możliwość, która przedtem była nie do pomyślenia, a obecniejest z łatwością osiągalna. Możliwością tą są środki techniczneumożliwiające bezpośredni wpływ na większość z sześciumiliardów ludzkich mózgów bez jakiegokolwiek pośrednictwazmysłów poprzez przekazywanie informacji bezpośrednio doośrodka, w którym pogrążona jest cała ludzkość.

Historyczne znaczenie wyłonienia się takich możliwości,które są kolejnym etapem po wynalezieniu prochu i synteziejądrowej, spowodowało zasadnicze zmiany w rozwoju społe-cznym, który dokonuje się z zadziwiającą prędkością po ichwdrożeniu. Zmniejszenie ryzyka niewłaściwego zastosowaniatych technologii wymaga otwartej dyskusji na temat ichdziałania oraz wpływu, jaki mogą one wywołać na naukęi życie społeczne”.

Prościej nie da się już tego wyrazić, a mimo to wciąż brakpublicznej dyskusji na ten temat. Powodem tego stanu rzeczyjest uporczywe zaprzeczanie rządu Stanów Zjednoczonychistnieniu tej technologii.

UWAGI KOŃCOWENa koniec chciałbym podziękować Janowi Weisemannowi

za przysłanie mi kopii oświadczenia Silent Sounds orazpatentów, które stanowiły klucz do tego artykułu; Mike’owiColye’owi, którego poszukiwania komputerowe pozwoliły od-naleźć wiele innych patentów związanych z tym tematem;Harlanowi Girardowi, który dostarczył mi liczne dokumentyrządowe; oraz wielu innym osobom, które przysłały mi wy-cinki z gazet oraz artykuły, a także udzieliły moralnegoi finansowego wsparcia dla Resonance, bez którego już dawnomusielibyśmy zaprzestać jego wydawania.�

O autorce:Judy Wall jest redaktorem i wydawcą Resonance, biulety-

nu Bioelectromagnetics Special Interest Group (Grupa Zain-teresowania Bioelektromagnetyką).

Przełożył Jerzy Florczykowski

12 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 14: Nexus 05

Pracując w programiepomocy krajomsprzymierzonymLend-Lease majorGeorge Jordan ku

swojemu zdumieniuodkrył, że w czasie

drugiej wojnyświatowej rząd

amerykański przekazałZSRR materiały

rozszczepialne oraztechnologię produkcji

bomby atomowej!

Część 2(dokończenie)

Zaczerpnięto z książki

George’a Raceya JordanaFrom Major Jordan Diaries

(Z dzienników majora Jordana)Książka wydana została po razpierwszy w roku 1952 przezHarcourt, Brace & Company,

Nowy Jork, a następnie w roku1961 przez American Opinion.

O d samego początku przedsięwzięto nadzwyczajne środki ostrożności w sto-sunku do tego całego projektu — oznajmił Sekretarz Wojny Henry L.

Stimson, komentując pierwsze militarne użycie bomby atomowej. — Sam prezy-dent Roosevelt wydał osobiście taki rozkaz. Co więcej — dodał niewinnie — jegorozkaz był ściśle przestrzegany.1

Także Rosjanie, z którymi współpracowałem w Great Falls, wiedzieli o istnieniubomby atomowej i to co najmniej od marca 1943 roku. Tak więc generał Grovesmiał powód, aby w październiku 1942 roku nie ufać im. Podobnie jak i inniAmerykanie o istnieniu bomby atomowej dowiedziałem się z oświadczenia prezy-denta Trumana, który w sierpniu 1945 roku powiedział, że użyto jej przeciwkoJaponii, zrzucając ją na Hiroszymę.

W styczniu 1944 roku pojechałem do Waszyngtonu, aby zwrócić uwagę najwyż-szych autorytetów na coś, co wydawało mi się niedopuszczalnym naruszeniembezpieczeństwa na terenie „Rurociągu”, ale ani w Departamencie Stanu, aninigdzie indziej nie chciano ze mną rozmawiać. Dopiero kiedy zapowiedziano, że 23września 1949 roku Rosjanie zamierzają przeprowadzić próbny wybuch bombyatomowej, udało mi się doprowadzić do spotkania z senatorem Bridgesem i Ful-tonem Lewisem – ale o tym trochę później.

Było już po jedenastej, kiedy kończyłem przeglądanie czarnych teczek i dokabiny wpadł pułkownik Kotikow. Chciał wiedzieć, kto mi polecił przeprowadzenietej kontroli, przez którą ucierpiał honor Rosji (patrz końcowy fragment pierwszejczęści artykułu w poprzednim numerze „Nexusa”). Krzyczał, że dopilnuje, abyusunięto mnie z zajmowanego przeze mnie stanowiska. Odpowiedziałem mu, żewykonuję tylko swoje obowiązki i aby pokazać mu w czym rzecz, otworzyłem w jegoobecności dwie lub trzy dodatkowe walizki, po czym opuściłem kabinę C-47i skinięciem głowy odwołałem wartownika.

Pułkownik towarzyszył mi w drodze do baraków idąc obok mnie. Bez wątpieniazauważył, że nie jest w stanie wywrzeć na mnie żadnej presji. Niewykluczone że sądził, iżnie zdaję sobie sprawy z wagi tego, co zobaczyłem. Jego głowę zaprzątało jedynie to, abyte walizki jak najszybciej trafiły do Moskwy. Bardzo chciał wiedzieć, co zamierzam zrobić.

Dzisiaj wiem, co należało zrobić. Nie powinienem był pozwolić odlecieć im doRosji, ale niestety odleciały.

Pułkownik Kotikow poprosił mnie, abym nie otwierał więcej walizek, dopóki nienadejdą odpowiednie instrukcje z Departamentu Wojny. Powiedział też, że manadzieję, iż nie będzie musiał przenosić mnie w inne miejsce. Sądziłem jednak, żezostanę zwolniony. Byłem o tym tak przekonany, że nawet spakowałem już swojerzeczy. Jednak z Departamentu Wojny nie nadchodziły żadne informacje. W końcuwywnioskowałem, że Kotikow nie złożył na mnie żadnej skargi. Przyszło mi na myśl,że może nie ośmielił się tego zrobić.

Na ręce pułkownika George’a F. O’Neilla, który pełnił obowiązki oficera do sprawbezpieczeństwa 34 Oddziału Zapasowego w Gore Field, złożyłem raport, w którymopisałem sprawę pięćdziesięciu walizek, jakie sprawdziłem. Zainteresowało go to do tegostopnia, że przekazał mój raport swojemu zwierzchnikowi w Spokane. Jednak z jegostrony nie nadeszła żadna odpowiedź, nawet po powtórnym złożeniu raportu przezpułkownika O’Neilla. Najwidoczniej nikt nie chciał rzucać cienia na naszeprzymierze…

„TYLKO NIE PRODUKUJCIE ZA WIELE…”Pewnego kwietniowego ranka w roku 1943 pułkownik Kotikow zapytał mnie, czy

nie znalazłoby się jakieś wolne pomieszczenie, w którym można by było przechowaćbardzo ważny towar o wadze około dwóch tysięcy funtów.

— Niestety — odrzekłem — mamy już na składzie ćwierć miliona funtówtowarów i więcej się nie zmieści.

W odpowiedzi poprosił mnie, abym połączył go z Waszyngtonem. Słyszałem, jakprzez krótką chwilę rozmawiał w swoim ojczystym języku, po czym zasłonił ręką na

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 13

Page 15: Nexus 05

Pierwsze dwa ładunkizawierające uran wyruszyły

z Great Falls drogą powietrzną.Trzeci wysłano ciężarówką

i koleją z Rochester w stanieNowy Jork do Portland

w Oregonie, a następnie drogąmorską do Władywostoku.

Pierwsze dwa ładunki wysłanow marcu i czerwcu 1943 roku

a trzeci w lipcu 1944.

krótko mikrofon słuchawki i powiedział do mnie po angielsku:— Wkrótce przyleci do nas bardzo ważny ładunek eks-

perymentalnych materiałów chemicznych.Następnie znowu zaczął mówić po rosyjsku, a po chwili

– ponownie do mnie – po angielsku.— Zaraz podejdzie Pan Hopkins — oznajmił. To, co

nastąpiło później, było największą niespodzianką w całymmoim życiu. Podał mi słuchawkę, mówiąc: — Wielki Szef, PanHopkins, chce z panem rozmawiać.

To było coś. Po raz pierwszy miałem rozmawiać z tymlegendarnym człowiekiem, czołową postacią świata Lend-Lease, którego byłem częścią. Musiałem uważać na to, comówię i robię. Moja pamięć, na którą normalnie nie narzekam,była pobudzana przez dreszcz związany z tym wydarzeniem. Cowięcej, zapadło mi ono mocno w pamięci, ponieważ w czasiecałego mojego dwudziestopięciomiesięcznego pobytu na lotnis-ku Newark i w Great Falls było to dla mnie niezwykłe przeżycie.

— Mówi Jordan — wyjąkałem w końcu pełen niepokoju.— Tu mówi Hopkins — usłyszałem nagle w słuchawce

męski głos. — Czy to pan jest moim tamtejszym ekspedytorem?Odrzekłem, że jestem przedstawicielem Narodów Zjed-

noczonych w Great Falls współpracującym z pułkownikiemKotikowem.

Kto w takich okolicznościach mógłby wątpić, że rozmawiaz Harrym Hopkinsem? Przyjaciele sugerowali mi, że mógł tobyć Amerykanin i jednocześnie so-wiecki agent. Ta możliwość wydajemi się bardzo wątpliwa, ponieważuwaga, którą w chwilę później uczy-nił, całkowicie przeczy temu przypu-szczeniu, jako że tylko ja i on wie-dzieliśmy o tym, o czym napomknął.

— Czy piloci, których panu wy-słałem, dotarli do pana? — zapytał.

— Tak, proszę pana — odpar-łem. — Bardzo się nam przydali,pomogli nam w rozładowaniu kor-ków, jakie mieliśmy w Rurociągu.

Hopkins wysłuchał mnie uważniei przeszedł od razu do sedna sprawy,o której chciał ze mną rozmawiać.

— Posłuchaj mnie uważnie, Jor-dan — powiedział. — Niedługo przybędzie do was bardzoważny ładunek z chemikaliami. Chcę, abyś przesłał go dalej.To wyjątkowa przesyłka.

— Czy mam powiedzieć o tym głównodowodzącemu?— zapytałem.

— W żadnym wypadku. Nie chcę abyś rozmawiał o tymz kimkolwiek — rozkazał. — Tej sprawy ma nie być w aktach.Nie rób wokół tego zbyt wielkiego szumu, po prostu, wyślij toszybko i po cichu.

Zapytałem go, w jaki sposób poznam, że to właśnie tenładunek a nie inny. Zasłonił słuchawkę telefonu i usłyszałem,jak zwraca się do kogoś z pytaniem: „Jak Jordan poznasamolot z naszym ładunkiem, kiedy już tam doleci?” – poczym po chwili z powrotem usłyszałem jego głos w słuchawce:— Rosyjski pułkownik, który jest tam z panem, wskaże panuwłaściwy samolot. Proszę wyekspediować go najszybciej, jakto tylko możliwe, i proszę usunąć wszystkie zapiski dotyczącetego transportu!

Następnie usłyszałem głos innej osoby mówiącej z rosyjskimakcentem, która zarządała rozmowy z pułkownikiem Kotiko-wem. Byłem bardzo ciekaw, kiedy pułkownik skończy rozmo-wę. Chciałem wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi i skądprzybędzie ten ładunek. Pułkownik powiedział, że będziejeszcze więcej takich przesyłek, które przylecą z Kanady.

— Coś ci pokażę — oznajmił.Przypuszczalnie po mojej rozmowie z Hopkinsem zo-

stałem uznany za członka „loży”. Ze swojego stosu dokumen-tów dotyczących chemikaliów przeznaczonych do celów wojs-kowych Kotikow wyjął teczkę z dokumentami zatytułowaną„Bomba Proszkowa”. Wyjął z niej kartkę papieru i na samymjej początku pokazał mi coś palcem. Po chwili moje oczydostrzegły słowo „Uran”. Powtarzam raz jeszcze, że w roku1943, zarówno dla mnie, jak i dla większości Amerykanówsłowo to nic nie znaczyło.

Ładunek, który miał przybyć w niedługim czasie, byłjedynym, jaki przeszedł wyłącznie przez moje ręce, nie liczącprywatnymi zakupów Rosjan, takich jak ubranie czy alkohol.Był to jedyny ładunek spośród ogromnej masy towarów, jakieprzesłałem do Rosji, którego nie wolno mi było nigdzieodnotować. Był również jedynym, o którym miałem nieinformować swoich przełożonych i który miałem zachowaćw całkowitej tajemnicy.

Pomimo pośpiechu, jakiego oczekiwał ode mnie Hopkins,przewożący ten ładunek samolot przyleciał z pięciotygodnio-wym opóźnieniem. Rano 10 czerwca spostrzegłem stojący napasie samolot transportowy C-47. Podszedłem do niego i za-pytałem pilota, na co czeka. W odpowiedzi pilot odrzekł mi,że czeka na przylot specjalnego ładunku. Siedem lat późniejpilot ten przedstawił się prasie jako porucznik sił powietrz-

nych Ben L. Brown z Cincinnati.Zapytany o ten samolot pułkow-

nik Kotikow odpowiedział mi, że ła-dunek, którym tak bardzo intereso-wał się Hopkins, stoi właśnie na pod-jeździe kolejowym. Dodał, że powi-nienem jak najszybciej wysłać po nie-go ciężarówkę. Przybył on prostoz Toronto pod eskortą jednego rosyj-skiego strażnika. Później zanotowa-łem jego nazwisko w moim pamiętni-ku. Nazywał się Władimir Anoufriew.Przypisałem mu inicjały „K. K.”, któ-re oznaczały „kanadyjski kurier”.

Ładunek składał się z 15 drewnia-nych skrzyń, które miały odlecieć doMoskwy przez Alaskę. Porucznik

Brown powiedział później, że w Fairbanks jedna ze skrzyńwypadła z samolotu i w wyniku uszkodzenia jednego z jejrogów wysypała się z niej niewielka ilość proszku w kolorzeczekolady. Powodowany ciekawością wziął jego garść i zapytał,czy ktoś wie, co to jest. Sowiecki oficer wytrącił mu go z rękii nerwowo zaczął krzyczeć: „Nie, nie, to może spalić ręce!”

Dopiero w drugiej połowie roku 1949 udowodniono osta-tecznie dzięki wiarygodnym zapisom, że w czasie wojnyrządowe agencje Stanów Zjednoczonych dostarczyły Ros-janom co najmniej trzy ładunki zawierające związki uranu.Łącznie 1 465 funtów, czyli blisko trzy czwarte tony. Potwier-dzono także wysyłkę około jednego kilograma, to jest 2,2funta, metalicznego uranu, w czasie gdy całkowity amerykań-ski jego zapas wynosił zaledwie 4,5 funta.

W operację tę zamieszany był zarząd Lend-Lease, Departa-ment Handlu, Wydział Dostaw Departamentu Skarbu i RadaEkonomiczna ds. Działań Wojennych. Wmieszany w to był takżeDepartament Stanu, który odmówił wglądu w akta operacjiLend-Lease i jej następczyni Agencji Ekonomii Zagranicznej.

Pierwsze dwa ładunki zawierające uran wyruszyły z GreatFalls drogą powietrzną. Trzeci wysłano ciężarówką i kolejąz Rochester w stanie Nowy Jork do Portland w Oregonie,a następnie drogą morską do Władywostoku. Pierwsze dwaładunki wysłano w marcu i czerwcu 1943 roku a trzeci w lipcu

14 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 16: Nexus 05

Rosjanie twierdzili, że pilniepotrzebują azotanu uranu

do badań medycznych oraztlenku uranu i uranu w postacikruszcu do hartowania stali,z której wyrabiali lufy armati karabinów. W tej sytuacjiStanom Zjednoczonym nie

pozostało nic innego dozrobienia, jak tylko

zaakceptować ich prośbę…

1944. Ładunek, o którym rozmawiałem z Hopkinsem, bezwątpienia dotyczył tego z czerwca 1943 roku.

Była to nie tylko największa z naszych transakcji urano-wych, jakie przeprowadziliśmy ze Związkiem Sowieckim, alei najbardziej szokująca. Wydaje się, że nie było niczego, co bymogło powstrzymać naszych przedstawicieli przed udziele-niem Rosjanom niezbędnej pomocy w celu opanowania przeznich tajemnic syntezy jądrowej. Przez cztery lata monopol naposiadanie bomby atomowej był naszym atutem w politycezagranicznej. Jednak 23 września 1949 roku, dużo wcześniejniż przewidywał Waszyngton, prezydent Stanów Zjednoczo-nych oznajmił, że na terenie Związku Radzieckiego miałamiejsce eksplozja bomby atomowej.

Z uwagi na bezpieczeństwo narodowe wiosną 1943 roku,w czasie prowadzenia prac w ramach Projektu Manhattan,nałożono embargo na eksport materiałów uranowych. Jednakgorliwcy zasiadający w Waszyngtonie ustalili, że Rosjaniemuszą za wszelką cenę posiąść wszystkie składniki potrzebnedo budowy własnej bomby atomowej. Już najwyższa pora, abywłaściwie ocenić panujący w owym czasie silny prosowietyzm.

Na przykład Joseph E. Davies, ambasador Stanów Zjedno-czonych w Związku Radzieckim w latach 1936-1939, był autoremksiążki i filmu zatytułowanego Misja w Moskwie, który siał wręczskandaliczną propagandę. W wywiadzie, jakiego udzielił wa-szyngtońskiej gazecie Times-Herald z 18 lutego 1946 roku,powiedział: „Rosjaniemają moralne prawo szukać w samoobro-nie sposobu na skonstruowanie bom-by atomowej, nawet gdyby mieli posłu-żyć się do tego wywiadem wojskowym,zwłaszcza w sytuacji gdy zostali wyklu-czeni z grona wtajemniczonych, mimoiż byli jednym z Aliantów”. Był takżeprofesor Harold C. Urey, amerykańs-ki naukowiec, który bardzo dobrzeznał kulisy Projektu Manhattan. Jesz-cze 14 grudnia 1949 roku w raporcieopracowanym dla Komitetu Unii At-lantyckiej stwierdził, że major Jordanpowinien trafić pod sąd wojenny, jeśliz jego rozkazu usunięto cokolwiekz samolotów lecących do Rosji.

Kiedy amerykańskie dostawy zo-stały odcięte, w celu wymanewrowa-nia generała Grovesa niezbędne materiały zaczęto dostarczaćz Kanady. Dopiero w roku 1946 dowódca Projektu Manhattandowiedział się od Komitetu Do Badania Działalności Anty-amerykańskiej, że jego blokada została przełamana.

Zeznania, jakie złożyłem pod przysięgą, sprowadzały się tylkodo jednego wniosku: objazd przez Kanadę był wspierany przezHopkinsa. Najego polecenie zarząd Lend-Lease wydał stosownezezwolenie,bez któregożadenładuneknie mógł nigdziewyruszyć.Do transportu wykorzystywano kanały przerzutowe należące doLend-Lease oraz zatrudniony w tej operacjipersonel,w tym takżemnie.Ślady tegospiskuukrywanowksięgachrozliczeń Lend-Leasepod nazwą transakcji „gotówkowych”. Należność za cały tenładunek opłaciła czekiem firma Amtorg Trading Corporation.

Ponieważ początkowy etap transportu ładunków wysyła-nych do Rosji nadzorowali Amerykanie, niemożliwe byłoominięcie terytorium Stanów Zjednoczonych – obojętne czybyła to Alaska, czy Montana. Dlatego tak ważne było zdoby-cie licencji eksportowej, jaką mogła wydać tylko Rada Ekono-miczna ds. Działań Wojennych. W tym celu sporządzonoodpowiedni dokument ukrywający amerykańskie pochodze-nie towaru. Jego treść zmieniono tak, aby możliwe byłoprzeprowadzenie manewru z wykorzystaniem Kanady jakozasłony. Dokonali tego przedstawiciele Rady Ekonomicznej

ds. Działań Wojennych, których tożsamość została ukryta przezDepartament Stanu. Tak poprawiona licencja eksportowazostała wydana 29 kwietnia 1943 roku i nosiła numer C-1643180.

Zapomniano jednak o dwóch bardzo istotnych faktach:(a) na towar dostarczany przy użyciu zwykłych samolotówpotrzebne były faktury, (b) wojskowe siły lotnicze prowadziłyswoje operacje nie tylko w Great Falls, ale i w Fairbanks.

Rachunki i listy przewozowe dostarczają niepodważalnychdowodów na to, że 9 czerwca 1943 roku do Great Fallsdostarczono piętnaście skrzyń zawierających uran, które wy-słano następnie samolotem należącym do Lend-Lease doZwiązku Radzieckiego.

Ładunek pochodził z Eldorado Mining & Refining, Ltdw Great Bear Lake i został przesłany przez port Hopew Ontario. Kanadyjska licencja na eksport broni o numerzeOF1666 zezwalała na tę wysyłkę. Towar przewiozła kolejąfirma Chicago, Milwaukee, St Paul & Pacific Railway. Jakokonsygnatariusz figurował pułkownik Kotikow, przedstawicielKomisji ds. Zakupów Rządu Związku Radzieckiego z siedzi-bą w Gore Field i Great Falls.

Za całą tą sprawą kryje się jeszcze inna historia. 1 lutego1943 roku na biurko zatrudnionego w firmie Chematar, Inc.w Nowym Jorku Hermanna H. Rosenberga trafił dokumentz pytaniem o możliwość dostarczenia uranu. Prośbę tę złożyłaKomisja ds. Zakupów Rządu Związku Radzieckiego, którapotrzebowała 220 funtów (99,8 kg) tlenku uranu, 220 funtów

azotanu uranu oraz 25 funtów (11,3kg) metalicznego uranu.

W tym czasie budowano właśnielaboratoria w Oak Ridge, które miałybyć ukończone dopiero za rok. Sześćdni wcześniej Rada ds. ProdukcjiWojennej wydała rozporządzenienumer M-285, które określało formykontroli dystrybucji składników za-wierających uran wśród rodzimychgałęzi przemysłu, w tym zakładówprodukujących szkło i ceramikę. Byłto wybieg mający umożliwić eksporttego rodzaju materiałów, które mog-ły dzięki temu być wykorzystane docelów wojennych. Rosjanie twierdzi-li, że pilnie potrzebują azotanu uranu

do badań medycznych oraz tlenku uranu i uranu w postacikruszcu do hartowania stali, z której wyrabiali lufy armati karabinów. W tej sytuacji Stanom Zjednoczonym nie pozosta-ło nic innego do zrobienia, jak tylko zaakceptować ich prośbę,aby nie dawać im powodu do podejrzeń, że im nie ufamy.

Mataliczny uran był nieosiągalny. Jednak 23 marca na skutekinterwencji Rosenberga firma S.W. Shattuck Chemical Co.z Denver wysłała pułkownikowi Kotikowowi do Great Falls czteryładunki o wadze 691 funtów (313,4 kg) każdy. List przewozowywystawiony przez firmę Burlington Railroad określał zawartośćładunku jako „Substancje chemiczne”. Oprócz tego Rosenbergdołączył do niego osobisty list skierowany do pułkownikaKotikowa, w którym podał jego szczegółową zawartość. Składałsię on z 220 funtów azotanu uranu i 200 (a nie 220) funtów tlenkuuranu. Dopóki odpowiedzialność za tę transakcję spoczywała naLend-Lease i była ona pokrywana z amerykańskich funduszy,dopóty nikt nie wymagał żadnej licencji na eksport. Ładunekwysłano bez żadnych zakłóceń „Rurociągiem”.

Jednak Rada ds. Produkcji Wojennej, która udzielałazezwolenia na tę transakcję, zaalarmowała Projekt Manhat-tan. Było już jednak za późno, aby powstrzymać transakcjęz firmą Shattuck. Generał Groves pogodził się z nią niechęt-nie i tylko pod warunkiem, że nie zdradzi się Rosjanom

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 15

Page 17: Nexus 05

Kolejne naruszenie embarganastąpiło w roku 1944 wrazz trzecią dostawą związków

uranu do Rosji. Był to głównieazotan uranu…

Transakcja była zaaranżowanaprzez Lend-Lease i nadano jej

charakter zwykłej „umowyhandlowej”.

znaczenia tych substancji chemicznych, co oczywiście nie byłodla Rosjan żadną tajemnicą.

Podczas śledztwa często w zakłopotanie wprawiały mniepytania, dlaczego wykazy eksportowe do Rosji nic nie wspo-minały o uranie. Wysyłka towaru przez firmę Shattuck byłalegalna i miała akceptację Lend-Lease, Rady ds. ProdukcjiWojennej oraz Projektu Manhattan.

Kilka miesięcy później odwiedziłem Johna F. Moynihana,byłego członka redakcji gazety Newark News. W czasie mojejsłużby na lotnisku w Newark, był podporucznikiem, którydoszedł do stopnia pułkownika jako „odpierający ataki rzecz-nik prasowy” generała Grovesa. Do jego obowiązków należa-ło wyciszanie spraw.

— Słyszałem, jak pan gubi się w zeznaniach — powiedział.— Sądzę, że mogę opowiedzieć panu o czymś, czego pan zapewnenie słyszał. Otóż, wysłano mnie do Denver w celu zatuszowaniasprawy związanej z firmą Shattuck i jej transportami. Wszystko toukryto pod nazwą „mieszanina związków soli” i umieszczonow kartotekach dotyczących zupełnie innego metalu.

Generał Groves starał się jak najszybciej zatuszować afe-rę, jaka wynikła w związku ze skrzyniami firmy Shattuck. Napoczątku kwietnia nałożył obowiązujące w całym kraju em-bargo polegające na zawieraniu dobrowolnych kontraktówz brokerami produktów chemicznych, którzy obiecali StanomZjednoczonym pierwszeństwo w za-kupie tlenku uranu, azotanu uranui uranianu sodowego, jakie otrzymy-wali od swoich kontrahentów.

O całej tej sprawie z uranemRosenberg dowiedział się, kiedychciał zrealizować następne zamó-wienie Komisji ds. Zakupów RząduZwiązku Radzieckiego. Zamówienieopiewało na 500 funtów (226,8 kg)azotanu uranu i taką samą ilość tlen-ku uranu. 23 kwietnia 1943 rokuRosenberg skontaktował się z firmąCanadian Radium & UraniumCorp. z Nowego Jorku, która byławyłącznym dystrybutorem firmy Eldorado Mining & Refi-ning, Ltd, producenta uranu z Great Bear Lake.

Po czterech dniach negocjacji Rosenberg mógł zawiadomićRosjan, że sprawa zakończyła się dla nich pomyślnie. Ładunekz Ontario do Great Falls i dalej do Moskwy został wysłany.

Machlojka związana z Port Hope polegała między innymina tym, że pozwalała ominąć kontrolę Rady ds. ProdukcjiWojennej, która z pewnością ostrzegłaby Projekt Manhattan,gdyby znała fakty. Jednak jurysdykcja Rady rozciągała sięjedynie na południe od granicy z Kanadą.

Generał Groves został bezzwłocznie powiadomiony o zło-żeniu przez Rosjan zamówienia na 1 000 funtów (453,6 kg) soliuranowej. Nie martwił się tym zbytnio, sądząc, że embargo naeksport będzie skuteczne. Po odmowie akceptacji tego zamó-wienia, po pewnym czasie zmienił zdanie i zaaprobował je,mając nadzieję, że uda mu się w ten sposób ustalić, czy Rosjaniezdołają zdobyć uran, który Projekt Manhattan przeoczył. Przedwybuchem wojny przemysł Stanów Zjednoczonych zużywałrocznie ponad 200 ton chemicznych związków uranu.

— Nie przypuszczaliśmy, że te materiały opuszczą naszkraj — wyznał generał Groves 7 grudnia 1949 roku. — Powin-no się było temu zapobiec.2

Jeśli chodzi o Stany Zjednoczone, embargo było skutecz-ne. O tym, że omijano je za pośrednictwem Kanady, generałGroves dowiedział się dopiero 3 lata później.

Kolejne naruszenie embarga nastąpiło w roku 1944 wrazz trzecią dostawą związków uranu do Rosji. Był to głównie

azotan uranu. W maju tego samego roku pułkownik Kotikowpokazał mi zawiadomienie z Komisji ds. Zakupów RząduZwiązku Radzieckiego, abym zwrócił uwagę na ładunekzawierający 500 funtów (226,8 kg) związku uranu, który miałwkrótce nadejść. Niedługo potem pułkownik poleciał do Rosji.Na zakończenie swojej misji w Stanach Zjednoczonych zapro-ponował osobiście zawieźć ten cenny ładunek do Moskwy.

Transakcja była zaaranżowana przez Lend-Lease i nadanojej charakter zwykłej „umowy handlowej”. Zamiast firmChematar i Canadian Radium & Uranium na kontrahentawybrano Wydział Dostaw Departamentu Skarbu, mimo iżzgodnie z przepisami nie miał on prawa dostarczać produk-tów uranowych do Związku Radzieckiego.

Dostawców wyłoniono w drodze licytacji. Zwycięzcą zostałafirma Eastman Kodak Company. Podczas realizacji kontraktuoczekiwane 500 funtów zmalało do 45 (20,4 kg). Eastman Kodakpoinformował o tym zamówieniu Radę ds. Produkcji Wojennej.

Bez względu na motywy Kodak był zdecydowany niewysyłać ładunku drogą powietrzną. Po inspekcji, jaką w Ro-chester przeprowadził Departament Skarbu, firma MacDa-niel Trucking Company przewiozła go 24 lipca do SkładuWojskowego w Terre Haute w stanie Indiana. Ładunekprzetransportowano wagonem towarowym numer 97352 na-leżącym do firmy Erie Railroad i 11 sierpnia dostarczono do

Północnego Portland w stanie Ore-gon. Za pomocą nie ustalonych jesz-cze środków transportu azotan ura-nu przewieziono na pokład rosyjs-kiego statku Kaszirstroj, który 3 paź-dziernika odpłynął do Władywosto-ku. Pułkownik Kotikow, który pla-nował triumfalny powrót do swojejojczyzny z ćwierćtonowym ładun-kiem „proszku do bomb” jako swo-im trofeum, z rozgoryczeniem po-rzucił ten zamiar, dowiedziawszy się,że będzie go tylko 45 funtów.

Za kupno uranu dla ProjektuManhattan w roku 1944 odpowiadał

dr Phillip L. Merritt. 24 stycznia 1950 roku zeznał on podprzysięgą przed Komitetem Do Badania Działalności Anty-amerykańskiej, że był zdumiony, dowiedziawszy się dzieńwcześniej, iż zamówiony w firmie Eastman Kodak materiałwysłano do Rosji jako zamówienie wojskowe.

Generał Groves podobnie jak dr Merritt nic o tym niewiedział. Na procesie zapytano go jako świadka, czy jestmożliwe, aby w roku 1944 wysłano uran do Związku Radziec-kiego. Generał odpowiedział: „Jeśli my w tym nie pomagaliś-my, to nie było to możliwe, nie bez naszej wiedzy. Jeśli jednaktak się stało, musiało się to odbyć w tak wielkiej tajemnicy,żeby nie można było tego odkryć”.3 Generał Groves oznajmiłtakże, że nie było takiej możliwości, aby Rosjanie moglizdobyć w Stanach Zjednoczonych uran „bez poparcia waż-nych osobistości z rządu”.4

Komisja ds. Zakupów Rządu Związku Radzieckiego po-siadała informacje, które pozwoliły Rosjanom wyprodukowaćz soli uranowych 25 funtów metalicznego uranu przy za-stosowaniu procesu, który wymagał użycia wysoko specjalis-tycznego sprzętu. Za radą i wsparciem ze strony Lend-Leaseprzedstawiciele Komisji przez okrągły rok pukali do wszelkichmożliwych drzwi, od Wojskowego Zaopatrzenia Chemicz-nego zaczynając a na biurze Sekretarza Stimsona kończąc.Uran w postaci metalicznej w rzeczywistości nie istniał w Sta-nach Zjednoczonych i dlatego nie było go na liście ProjektuManhattan obejmującej materiały objęte embargiem, ani teżnie był określany materiałem „strategicznym”.

16 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 18: Nexus 05

Książka Z dzienników majora Jordana zawiera wiele stron szczegółowych zestawień materiałów, jakie StanyZjednoczone wysłały do ZSRR w latach 1942-1945. Ich wartość szacuje się na 9,6 miliarda dolarów. Oto lista„Atomowych Materiałów” potrzebnych do budowy bomby atomowej, które wysłano do ZSRR.

MATERIAŁ ILOŚĆ WARTOŚĆ W DOLARACH——————————————————————————————————————————————Beryl 4 391,20 kg 10 874Stopy kadmu 32 902,15 kg 70 029Kadm 378 742,66 kg 781 466Ruda kobaltu i koncentrat 15 240,62 kg 49 782Kobalt i złom kobaltowy 366 020,37 kg 1 190 774Uran 1,00 kg —Aluminiowe rury 6 244 334,03 kg 13 041 152Grafit: naturalny, łupki, bryły lub grudki 3 349 436,47 kg 812 437Związki berylu 103,42 kg 775Tlenek kadmu 952,54 kg 3 080Związki kadmu 0,91 kg 19Siarczan kadmu 984,29 kg 1 374Siarczek kadmu 7 630,74 kg 17 380Azotan kobaltu 23,13 kg 48Tlenek kobaltu 8 073,90 kg 34 832Związki kobaltu 5 204,95 kg 7 112Siarczan kobaltowy i kobaltawy 9,98 kg 25Tlenek deuteru (ciężka woda) 1,10 kg —Związki toru 11 499,41 kg 32 580Azotan uranu 226,80 kg —Azotan uranu (U02) 99,79 kg —Tlenek uranu 226,80 kg —Uran, tlenek uranowy (U308) 90,72 kg —

Listem do dyrektora Komisji, generała Leonida G. Ru-denki, z 17 kwietnia 1944 roku Stimson zakończył sprawę seriigrzecznościowych odmów, jakich udzielano Komisji. JednakMoskwa była uparta. Pod wpływem jej nacisków Komisja i jejamerykańscy przyjaciele mieli silny bodziec do działania.Pomyślano, że można by uran wyprodukować na zamówieniejakiejś prywatnej firmy.

Podobnie jak w innych przypadkach, również do tej sprawyzabrano się w sposób okrężny. Najpierw Komisja zwróciła sięz propozycją do Manufacturers Chemical Co. mieszczącej się podnumerem 527 przy Piątej Aleji w Nowym Jorku. Z kolei firma taprzesłała zamówienie do firmy A.D. Mackay Inc. mieszczącej sięprzy ulicy Broadway 198, a ta do Cooper MetallurgicalLaboratory z Cleveland. Zarówno Mackay, jak i koncern Coopernie podejrzewali, że ich klientem jest Związek Radziecki.

Mackay poinformował o swoim zamówieniu Radę ds. SprawProdukcji Wojennej, a ta ludzi odpowiedzialnych za ProjektManhattan. W rezultacie do Cleveland wysłano Lawrence’a C.Burmana, który był jednym z ekspertów zajmujących sięrzadkimi metalami, aby nakłonić firmę Cooper do „obniżeniajakości” swojego produktu. Nie wyjaśnił im, dlaczego mają takzrobić. Wyprodukowana czteroipółfuntowa (2 kg) bryła metaluzamiast 99 procent uranu zawierała go tylko 87,5 procenta.

Następnie dostarczono Rosjanom niewielką próbkę tejbryły, aby pokazać im, co „można uzyskać w Stanach Zjedno-czonych”. Ostatecznie wysłano im tylko jeden kilogram uranu.W odpowiedzi Komisja przestała domagać się czystego uranu.Aby nie wzbudzać niczyich podejrzeń, od 1944 roku w wyka-zach materiałów eksportowanych do Rosji pomijano ten metal.

Od samego początku Projekt Manhattan w przeciwieńst-wie do atmosfery, jaka panowała w Waszyngtonie, był okreś-lany przez generała Grovesa jako „jedyne miejsce, jakieznam, w którym panują antyrosyjskie nastroje”.5 Wszystkieślady prób szpiegostwa w Nowym Jorku, Chicago i Berkleyw Kalifornii prowadziły do ambasady Związku Radzieckiego.

W październiku 1942 roku doprowadziły one generała Grove-sa do przekonania, że prawdziwymi wrogami amerykańskiegobezpieczeństwa atomowego nie są wcale Niemcy lub Japoń-czycy, lecz Rosjanie. „Podejrzewanie Rosjan nie było zbytpopularne w pewnych kręgach [w Waszyngtonie]” – twierdziłgenerał. – „Podejrzenia skierowane przeciwko Rosjanom byłypopularne w Oak Ridge i w pewnym momencie zdałem sobiesprawę, że nie ufamy już im ani trochę. Od tamtego czasu całenasze bezpieczeństwo było oparte na uniemożliwieniu Ros-janom dowiedzenia się czegokolwiek”.6

Liczne dowody wskazywały na to, że Rosjanie wiedzieliwszystko od A do Z. Dzięki procesom, jakie miały miejscew Kanadzie, Anglii i Stanach Zjednoczonych dowiedzieliśmysię o istnieniu siatki szpiegowskiej, która była tak efektywna,że jak wyznał jeden z uczonych, Rosja „powinna była stworzyćwłasną bombę atomową przed wrześniem 1949 roku”. Jejszefem był sowiecki wicekonsul w Nowym Jorku, Anatolij A.Jakowlew, który w roku 1946 uciekł do Rosji.

HISTORIA „CIĘŻKIEJ WODY”To, co popularnie nazywa się „ciężką wodą”, w języku

technicznym określa się tlenkiem deuteru. Co więcej, wy-stępuje on w postaci krystalicznej a nie płynnej.

Powołując się na źródła medyczne i inne tlenek uranui azotan uranu nie mają żadnego zastosowania terapeutyczne-go. Przez pewien czas Niemcy używali ich w sprayu do gardła.Lek ten nosił nazwę Uranwein i był przeznaczony dla diabety-ków. Tlenek uranu był wykorzystywany jako stop do utwardza-nia stali, ale ze względu na różnego rodzaju trudności zaprze-stano eksperymentów z nim. Dlatego kiedy Moskwa poprosiłao pewną ilość ciężkiej wody, szydło wyszło z worka. Pozakilkoma ciekawymi eksperymentami polegającymi na opóźnia-niu wzrostu roślin ciężka woda posiada tylko jedną interesującąwłaściwość: jest najlepszym moderatorem służącym do spowal-niania neutronów wyzwalanych podczas reakcji jądrowych.

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 17

Page 19: Nexus 05

Dlatego kiedy Moskwapoprosiła o pewną ilość

ciężkiej wody, szydło wyszłoz worka. Poza kilkoma

ciekawymi eksperymentamipolegającymi na opóźnianiuwzrostu roślin ciężka woda

posiada tylko jedną interesującąwłaściwość: jest najlepszymmoderatorem służącym dospowalniania neutronów

wyzwalanych podczas reakcjijądrowych.

Zapisy dowodzą, że 23 sierpnia 1943 roku HermannRosenberg z Chematar otrzymał od Komisji ds. ZakupówRządu Związku Radzieckiego zamówienie na 1 000 gramówtlenku deuteru. Jako zastosowanie podano „badania nauko-we”. Dostarczycielem była firma Stuart Oxygen Co. z SanFrancisco, która przesłała go 30 października pociągiemekspresowym do biura Chematar w Nowym Jorku. Z koleiRosenberg przesłał go do siedziby Komisji w Waszyngtonie,a ta 29 listopada wyekspediowała go „Rurociągiem” do firmyRasnoimport w Moskwie.

Zamówiony towar był zapakowany z taką starannością,jakby była to szkatułka zawierająca drogocenną biżuterię.Czterdzieści ampułek ułożonych w stos, każda o wadze 25gram i otoczona tubą wypełniona bawełną. Ampułki umiesz-czone były w czterech kartonach po dziesięć sztuk w każdym,zaś kartony dla zwiększenia bezpieczeństwa umieszczonododatkowo w wielkiej drewnianej skrzyni, która owinięta byłalinami i zalakowana. Cała skrzynia ważyła 41,12 funta (18,65kg). Zawarta w skrzyni substancja była tak droga jak jakieśrzadkie perfumy – 80 dolarów za uncję (28,35 g).

Eksport ciężkiej wody do Związku Radzieckiego zostałusankcjonowany zezwoleniem numer366 wydanym 15 listopada. Było onopodpisane przez Williama C. Moore’az Wydziału Zaopatrzenia ZwiązkuRadzieckiego Zarządu Lend-Lease.

Gdyby generał Groves wiedziało tym, ten ładunek nigdy by nieopuścił Stanów Zjednoczonych. Gdy-by wtedy wiedział, że można kupić1 000 gram ciężkiej wody, to jak samwyznał, sam by ją kupił. „O ile oczywi-ście byłaby ona wystarczająco czysta”– dodał.8 Jak wykazało niezależnebadanie przeprowadzone na zlecenieRosenberga przez laboratorium fir-my Abbot A. Hanks, Inc. w SanFrancisco, czystość tej wody wahałasię między 99,7 i 99,8 procenta.

Na początku roku 1945 Komisjads. Zakupów Rządu Związku Ra-dzieckiego złożyła Rosenbergowi kolejne zamówienie na cięż-ką wodę. Potrzebowano jej wtedy tylko 100 gram. Ponowniezwrócił się on z tym do koncernu Stuart Oxygen Co., który7 lutego wysłał te „płynne diamenty” na adres jego firmy.Tydzień później Rosenberg przesłał je do Komisji. Co sięz nimi dalej stało, nie wiadomo. W sierpniu tego samego rokuRosenberg został naturalizowany w Stanach Zjednoczonychi w ten sposób stał się obywatelem naszego kraju…

Czy jeden kilogram ciężkiej wody i setki funtów związkówuranu to za mało, aby wykorzystać je do budowy czegoś ważnego?

Specjaliści twierdzą zgodnie, że ilość dostarczonych materia-łów była zbyt mała, aby można było z nich wyprodukować bombęlub eksperymentalny stos atomowy. Jednocześnie twierdzą, żedo badań wystarczy czasami niewielka drobina substancji.Pierwszego plutonu, jaki wyprodukowano, nie wystarczyłobynawet na łebek od szpilki. Do określenia większości jegowłaściwości wystarczyło zaledwie 0,5 miligrama, mimo iż jeszcze18 miesięcy wcześniej w ogóle nie znano tego pierwiastka.

Zakładając, że do Związku Radzieckiego wysłano 1 465funtów (664,5 kg) związków uranu, metalurdzy oszacowali, żemożna z nich wyprodukować 875 funtów (396,9 kg) natural-nego uranu, a z niego 6,25 funta (2,83 kg) uranu 235Unadającego się do przeprowadzenia reakcji jądrowych. Jed-nak 4,4 funta (2,0 kg) uranu, który został dostarczony w póź-niejszym okresie wystarczyłby do przeprowadzenia eksplozji

atomowej. Osobą, która twierdzi, że taka ilość substancjichemicznych mogłaby być wystarczająca do wyprodukowaniabomby atomowej, był dr Henry De-Wolf Smyth z Uniwer-sytetu Princeton, który napisał na prośbę generała Grovesapracę na ten temat, która została wydana w roku 1945.

Dzięki Shattuck i Eldorado Rosjanie zdobyli łącznie 1 420funtów (644,0 kg) uranu. Wysuwając trzecią prośbę, Rosjanieoczekiwali zgromadzić następne 500 funtów (226,8 kg).W tym przypadku odesłano ich do nas do Montany. Gdybyudałoby się im zdobyć całe 500 funtów zamiast 45 pięciu, tomieliby razem 1 920 funtów (870,9 kg) uranu.

W swoim Paryskim laboratorium szef Francuskiej Komisjids. Energii Atomowej, Frederic Joliot-Curie, zbudował eks-perymentalny stos atomowy, który nazwał czule „Zoe”.W chwili obecnej stos ten nadal pracuje, mimo iż jego mocjest już niewielka. Jak powiedział, ilość użytych do jegobudowy kryształów uranu wyniosła „około jednej tony”.

Istotne w tym wszystkim jest nie to, ile materiałów Rosja-nie otrzymali, ale ile chcieli otrzymać. Z typowym dla komuni-stów uporem i silnym poparciem ze strony Białego Domu orazLend-Lease Komisja ds. Zakupów Rządu Związku Radziec-

kiego usiłowała pozyskać 8,5 tonytlenku oraz azotanu uranu, a także25 funtów (11,3 kg) metalicznegouranu. W lutym 1943 roku Rosjanierozpoczęli swoje zabiegi. Trwały onedo kwietnia 1944 roku, kiedy to Sek-retarz Stimson w końcu je zdławił.

Istnieje wiele przykładów na to, comożna zrobić z mniej niż 17 tonamiuranowego proszku. Jednym z nichjest model stosu atomowego, który2 grudnia 1942 roku rozpoczął pracęna uniwersytecie w Chicago. „O ilenam wiadomo” – wspomina dr Smyth– „był to pierwszy raz, kiedy istotaludzka zainicjonowała atomową reak-cję łańcuchową”. Stos miał moc 200watów i posłużył jako model do budo-wy pierwszej elektrowni atomowejo nazwie Handford Engineer Works.

Ilość uranu potrzebna do uruchomienia stosu wynosiła 6 ton.Jeszcze przed Projektem Manhattan grupa naukowców

z Uniwersytetu Columbia rozpoczęła serię eksperymentów podkierunkiem dwóch urodzonych za granicą uczonych, WęgraLeoSzilarda i Włocha Enrico Fermiego. Obydwaj mieli tak małopieniędzy, że 10 000 funtów (4 535,9 kg) tlenku uranu musieli„wypożyczyć” po 30 centów za funt. „Wypożyczyli” go od BorisaPregela, szefa firmy Canadian Radium & Uranium Corp.z Nowego Jorku. Później prasa niesłusznie uczyniła z niego kozłaofiarnego za sprawą tajnego ładunku wysłanego przez Kanadę.

Tak więc była to praca przygotowawcza, która doprowa-dziła do stworzenia przez człowieka, po raz pierwszy w całejjego historii, zupełnie nowych pierwiastków: neptunu-93i plutonu-94. Dzięki pomysłowej grupie marzycieli, w krótkimczasie powstała fabryka plutonu w Handford w stanie Wa-szyngton, a następnie pierwsza amerykańska bomba atomo-wa. Ilość potrzebnych do tego materiałów oscylowała w grani-cach nie 17, ale 10 ton.

Szczęśliwym zbiegiem okoliczności trafiłem na wydaniemagazynu Life z 27 lutego 1950 roku, na krótko przed moimdrugim wystąpieniem w sądzie jeszcze przed rozpoczęciemdziałalności Komitetu Do Badania Działalności Antyamery-kańskiej. Jego egzemplarz przyniosłem ze sobą do sądu.Zawierał on mocno ilustrowany artykuł na temat bombyatomowej. Wtedy po raz pierwszy dowiedziałem się, że stos

18 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 20: Nexus 05

Podobnie jak w przypadkukobaltu, równie interesującewydało mi się odkrycie, żewysłaliśmy do Rosji ponad12 ton związków toru. Byłto kolejny obok protaktynu

oraz uranu i plutonupierwiastek, który może

służyć do przeprowadzaniareakcji jądrowych.

dokończenie na stronie 59

składający się z plutonu zawiera ogromne bloki grafitu, któresą otoczone ciężkimi ścianami z betonu przeplecionymi alu-miniowymi rurami. W rurach tych znajdują się bryłki natural-nego uranu zawierające jeden procent uranu 235U. Intensyw-ność reakacji zachodzących w stosie regulowana była zapomocą prętów wykonanych z kadmu.

Grafit, kadm, aluminiowe rury – gdzie wcześniej spot-kałem się z tymi słowami? Przecież wszystkie te terminy byłyzapisane w moim dzienniku w wykazach towarów wysłanychdo Rosji w ramach operacji Lend-Lease. Ponownie prze-jrzałem go uważnie i odkryłem, że w latach 1942-1945 wy-słaliśmy do Związku Radzieckiego 3 692 tony naturalnegografitu, 417 ton kadmu oraz 6 883 tony rur aluminowych.

Najbardziej zaskakująca była ilość kadmu, głównie ze względuna jego niemal zupełny brak w Stanach Zjednoczonych i to, żetylko gdzieniegdzie występuje on w Związku Radzieckim. Zewzględu na wojnę ilość produkowanego przez Stany Zjednoczonekadmu wzrosła z 2 182 ton w roku 1940 do 4 192 w roku 1945.

Interesujące jest to, że w latach 1942-1945 wysłaliśmy do Rosji437 ton kobaltu, co jest wręcz oszołamiającą liczbą w odniesieniudo amerykańskiej produkcji tego pierwiastka, którym przedwojną nikt się nie interesował, a którego wydobycie w czasie jejtrwania wzrosło z 382 ton w roku 1942 do 575 w roku 1945.

Kobalt jest cenny i wykorzystuje się go w bombie atomowejdo powstrzymywania procesu promieniowania. Tę samą rolęmoże spełniać w przypadku bombywodorowej. Oto stwierdzenie jednegoz inżynierów, specjalisty w dziedziniechemii, który pracował dla jednejz wojskowych agencji rządowych. „Ko-balt był jedynym z pierwiastków, które-go ciągle nam brakowało. Gdybymwtedy wiedział, że tak wiele wysyła sięgo do Rosji, to podejrzewałbym icho chęć wyprodukowania bomby ato-mowej”. Nawiasem mówiąc, kobalt byłpierwszym pierwiastkiem, którego eks-port został objęty embargiem na pole-cenie Prezydenta Trumana, kiedy wy-buchła wojna koreańska.

Podobnie jakw przypadku kobaltu,równie interesujące wydało misięodkrycie, żewysłaliśmy do Rosjiponad 12 ton związków toru. Był to kolejny obok protaktynu orazuranu iplutonu pierwiastek, który może służyć do przeprowadza-nia reakcji jądrowych. Protaktyn można pominąć ze względu najego rzadkie występowanie w przyrodzie. Jednak tor, którywystępuje raczej w dość dużych ilościach, może zostać uznanypewnego dnia przez fizyków za rywala uranu, a nawet go zastąpići stać się doskonałym źródłem energii atomowej.

Kolejnymi pierwiastkami był cer i stront, których Komisjads. Zakupów Rządu Związku Radzieckiego potrzebowała 44tony. Obydwa metale występowały razem z kadmem, toremi kobaltem w zamówieniach składanych przez pułkownikaKotikowa. Pierwiastki te są bezużyteczne, jeśli chodzi o zastoso-wania atomowe. Rosyjscy naukowcy mogli jednak mieć własneprojekty związane z tymi rzadko występującymi na Ziemipierwiastkami, które zakładały jakieś przełomowe rozwiązania.

Każdy zdaje sobie sprawę, że powyższe pierwiastki speł-niają ważną rolę w przemyśle i mają militarne zastosowanienie związane z bombą atomową. Rosjanie podchodzili jednakbardzo krytycznie do pozyskiwanych z Ameryki komponen-tów do produkcji tego rodzaju bomby. Rosyjscy naukowcybyli pierwszymi w Europie, którzy obwieścili światu teorięopisującą możliwość fuzji atomowej. Pomiędzy teorią i prak-tyką była jednak daleka droga, zwłaszcza kiedy Amerykanieodkryli, że przeobrażenie tej teorii w praktykę dającą się

wykorzystać militarnie może kosztować miliardy dolarów. DlategoKreml był bardzo ciekawy, w jaki sposób Amerykanie rozwiązaliten problem w Projekcie Manhattan od strony technicznej…

Jedynym sposobem na zminimalizowanie moich dowo-dów, jest twierdzenie, że Rosjanie mają własne ogromnezłoża uranu leżące w pobliżu masywnych złóż radu w Turkie-stanie, Kazachstanie i na obszarze zwanym Tannu-Tuvapołożonym na północ od Mongolii. Już ponad trzydzieści lattemu radzieccy fizycy opracowali prawidłowy sposób wydzie-lania uranu z radu. Z drugiej strony eksperci od energiiatomowej lubią powtarzać: „uranu nigdy nie jest za dużo”.

Mniemanie, że Amerykanie popełnili największy błądwysyłając do Rosji ładunki zawierające uran, nie jest cał-kowicie prawdziwe. Jeszcze większym było opublikowanieksiążki dra Smytha, bowiem opisuje ona dokładnie nie tylko,jak zbudować bombę atomową, ale również jak jej budowaćnie należy. Czołowy norweski ekspert ds. energii atomowej,Gunnar Randers, oświadczył, że wydanie tej książki pozwoliłozaoszczędzić Rosjanom i innym państwom dwa lata żmud-nych i kosztownych badań. Profesor Szilard powiedział z ko-lei, że „połowę tajemnicy, jaka okrywała bombę atomową,ujawniliśmy w momencie jej użycia, a drugą w chwili wydaniaksiążki Smytha”. Procesy o szpiegostwo wykazały jednak, żerewelacje Smytha były bardziej oświecające dla społeczeństwaamerykańskiego niż sowieckiego politbiura…

Co by nie mówić, embargo, jakienałożyliśmy na uran, było bardzoprzestrzegane. Udało się zapobiecpozyskaniu przez Moskwę 17 tonzwiązków uranu, w porównaniu doWielkiej Brytanii, która nabyła 15 tonza zgodą przedstawicieli ProjektuManhattan. Działalność, jaką prowa-dził generał Groves przeciwko Rosji,jest tym bardziej godna podziwu, żemiał on przeciwko sobie samego Ho-pkinsa, którego wspierał Biały Dom.Kiedy 7 marca 1950 roku Komitet DoBadania Działalności Antyamerykań-skiej zakończył prowadzone przezsiebie przesłuchania, zostałem prze-

maglowany przez przedstawicieli rządu Stanów Zjednoczo-nych. Starali się mi bezskutecznie wmówić, że tą ważną osobą,z którą rozmawiałem, mógł być Edward R. Stettinius jr, któryzmarł pięć miesięcy wcześniej, 11 października 1949 roku.

Odrzekłem, że nigdy podczas całej mojej służby w Newarki Great Falls nie słyszałem jakiejkolwiek wzmianki o Stettiniusie,podczas gdy Hopkins był na ustach Rosjan niemal codziennie.

Jak wiadomo, 28 sierpnia 1941 roku Stettinius objął poHopkinsie kierownictwo Lend-Lease i trwał na tym stanowis-ku do 25 września 1943 roku, kiedy to połączyło się onoz pokrewną jej agencją o nazwie Agencja Ekonomii Za-granicznej, którą kierował Leo A. Crowley.

Ale nawet oficjalny biograf Harry’ego Hopkinsa nie zawa-hał się napisać:

„Hopkins wiedział, że polityka, jaką prowadziło Lend-Lease,będzie nadal prowadzona przez Biały Dom w ten sam sposóbi że Prezydent Stanów Zjednoczonych będzie nadal traktował gow należny sposób. Stettinius był przyjacielem Hopkinsa i wie-dział, że mogą pracować razem – i o to właśnie chodziło”9

Kolejne próby oczyszczenia Hopkinsa polegały na głoszeniupoglądu, że był on nieświadomy tego, co się za tym wszystkim kryło.Nawet jeśli pomógł Rosjanom zdobyć materiały potrzebne im dowyprodukowania bomby atomowej, był to skutek ich przebiegłości.

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 19

Page 21: Nexus 05

Oto faktyna temat

szczepionek,o których nie

powie wam waszlekarz ani

produkująceje firmy

farmaceutyczne.

Część 1

Zaczerpnięto z 3 rozdziału książki

Iana Sinclaira

Vaccination – the Hidden Facts(Szczepienia – ukryte fakty)

„Szczepionka zostaje dopuszczona do użytku, tylko wtedy gdy okazuje siębezpieczna i skuteczna.”

(Zasady Praktyki Chorób Zakaźnych, Mandell, Douglas i Bennett).

SZCZEPIONKA PRZECIWKO KOKLUSZOWI

S zczepionka przeciwko kokluszowi jest łączona ze szczepionką przeciwkodyfterytowi i tężcowi i znana jest jako Di-Per-Te lub szczepionka o trzech

antygenach. Profesor Gordon Stewart w artykule na temat kokluszu (Here’s Health,marzec 1980) tak komentuje historię tej szczepionki w Wielkiej Brytanii:

Wprowadzona w roku 1957 szczepionka ta podana została do roku 1960 70procentom dzieci poniżej 2 roku życia i ponad 70 procentom wszystkich dzieci do roku1969. Public Health Laboratory Service (Laboratorium Służby Zdrowia Publicznego)monitorowało program narodowy od roku 1957 do 1968. W roku 1969 doniesiono, że teszczepionki „nie były zbyt skuteczne” i że zawiodły w kontroli epidemii choroby lub nieochroniły w pełni szczepionych dzieci przed infekcją. W tym czasie ilość dzieci szczepio-nych wzrosła do 80 procent lub więcej i z raportów wynika, że nadal postępował spadekwystępowania i ciężkości przebiegu kokluszu. Jednocześnie stwierdzono, że u w pełnizaszczepionych dzieci występował nie tylko koklusz, ale również poważne skutki uboczneszczepionki, które wywoływały problemy i dawały powody do niepokoju.

Analiza przypadków zachorowań w czasie wcześniejszych prób stosowania szcze-pionki przeciwko kokluszowi podawanej pojedynczo (to znaczy nie jako część potrójnejszczepionki) w USA i w Wielkiej Brytanii wykazała, że połączenie jej z dwiema innymisprawia, że potrójna szczepionka wywołuje więcej skutków ubocznych, włącznie z doty-czącymi serca i układu nerwowego. Te reakcje uboczne to między innymi szok, zapaść,konwulsje i napady spazmatycznego płaczu. Wszystkie te objawy obserwowano wewcześniejszych próbach u części dzieci, które otrzymały jedynie szczepionkę przeciwkokokluszowi. Objawy takie były nadzwyczaj rzadkie lub całkowicie nieobecne przywcześniejszym stosowaniu pozostałych dwóch komponentów potrójnej szczepionki.

Więcej światła rzucono na ten problem, kiedy prof. W. Ehrengut z Hamburga i dr JohnWilson z kolegami ze szpitala dla chorych dzieci (Hospital for Sick Children) przy ulicyGreat Ormond w Londynie stwierdzili niezależnie od siebie, że u niektórych dziecizaczynają występować oznaki poważnego uszkodzenia mózgu wkrótce po wystąpieniureakcji ubocznych spowodowanych przez potrójną szczepionkę. Mniej więcej w tymsamym czasie ukazało się w prasie wiele doniesień z różnych części Wielkiej Brytaniidotyczących zdrowych dzieci, u których po otrzymaniu potrójnej szczepionki wystąpiłoopóźnienie umysłowe lub paraliż. Kierując się radą swoich komitetów doradczychw odpowiedzi na te raporty rząd ponownie potwierdził skuteczność i bezpieczeństwoszczepionki przeciw kokluszowi, nalegając, aby ten komponent pozostał w potrójnejszczepionce. Twierdzono również uparcie, że wysoki poziom szczepień wśród dzieciw różnym wieku musi zostać utrzymany, jeśli epidemie mają być opanowane.

W tym czasie, w roku 1974, poziom szczepień u dzieci wynosił od 70 do 90 procent.Ostatnią epidemię kokluszu odnotowano w latach 1970-1971, a ponieważ epidemiczniestale występował on co 3-4 lata, następnej epidemii spodziewano się w latach 1974-1975,co też rzeczywiście nastąpiło. To stworzyło okazję do sprawdzenia skuteczności szcze-pionki przeciwko kokluszowi. Wkrótce stało się oczywiste, że ochrona była znowuniekompletna, a w najlepszym wypadku okresowa, oraz że we wszystkich raportachopublikowanych w tym czasie odsetek zachorowań u dzieci w pełni zaszczepionychwynosił 30-40 procent.

W międzyczasie nadal krążyły raporty dotyczące uszkodzeń mózgu, które doprowa-dziły do debat między ekspertami oraz w Parlamencie w sprawie bezpieczeństwa tejszczepionki. Główny Komitet Doradczy (Joint Committee on Immunisation and Vac-cination — Połączony Komitet ds. Immunizacji i Szczepionek) obstawał przy swoimpunkcie widzenia (po raz pierwszy wyrażonym w roku 1974), że jest ona skutecznai bezpieczna i że uszkodzenia mózgu, jeśli w ogóle występują, są nadzwyczaj rzadkie i niedotyczą więcej niż jednego na 300 000 szczepionych dzieci. Niemniej podkreślanokonieczność zachowania ostrożności i zalecono niepodawanie tej szczepionki dzieciom,które wykazywały objawy zaburzeń systemu nerwowego lub takie objawy występowaływ historii ich rodziny, bądź takim, które źle reagowały na pierwsze lub drugie wstrzyk-nięcie. W tamtym czasie w wielu środowiskach występowały wątpliwości, na które rząd

20 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 22: Nexus 05

Występowanie kokluszu w Anglii i Walii

RokLiczba zanotowanych Procent zaszczepionych

przypadków Anglia Walia

1970 16 597 791971 16 846 791972 2 069 791973 2 441 791974 16 230 721975 8 910 60 441976 4 278 39 231977 18 717 41 241978 67 008 31 161979 33 197 – 231981 21 261 – –1982 (pierwszych 47 508 50 –

9 miesięcy)

odpowiedział powołując za pośrednictwem Komitetu Bezpie-czeństwa Leków specjalny zespół ekspertów mający dokonaćanalizy toksyczności tej szczepionki. Wtedy również wprowadzo-no w roku 1978 system odszkodowań dla rodziców dzieciposzkodowanych w wyniku szczepień.

Między rokiem 1974 i 1978 zaczęła maleć akceptacja dlaszczepionki przeciwko kokluszowi. Władze odpowiedzialne zazdrowie zaczęły oferować podwójną szczepionkę (dyfteryt-tężec)i to okazało się, razem ze szczepionką przeciwko poliomyelitis(paraliż dziecięcy), do zaakceptowania i bez wątpienia bezpiecz-niejsze. W tej sytuacji doradcy rządowi przewidywali katastrofalnąepidemię kokluszu w nie chronionej populacji. Zgodnie z trzy-czteroletnim cyklem w roku 1977 miała rozpocząć się następnaepidemia, co potwierdził wzrost liczby zachorowań, który trwałprzez następne dwa lata (1978-1979). Ogólna ich liczba wzrosłado takiego poziomu, że była to największa epidemia od roku 1967.

Procent śmiertelności był jednak mniejszy niż zawsze, choćniewątpliwie ogólny schemat wcześniejszych epidemii zostałpowtórzony, z tym, że zaobserwowano wysoki odsetek zachoro-wań wśród dzieci w pełni zaszczepionych. W tym czasie po razpierwszy wystąpiła wyraźna różnica w sprawozdaniach z różnychczęści kraju. Niektórzy obserwatorzy donosili o niskiej lub nawetzerowej liczbie przypadków wśród dzieci szczepionych, podczasgdy inni stwierdzali bardzo małą różnicę między dziećmi szcze-pionymi i nie szczepionymi.

Międzynarodowa sytuacja była równie zagmatwana. W nie-których krajach, takich jak USA i Kanada, szczepionka przeciwkokokluszowi była stosowana intensywnie i twierdzono, że kokluszjest chorobą zanikającą. Mimo to w obu tych krajach od roku1974 zarejestrowano epidemie tej choroby, które (podobnie jakw Wielkiej Brytanii) w 30-50 procentach dotyczyły dzieci w pełnizaszczepionych. W Republice Federalnej Niemiec, głównie dziękibadaniom prof. Ehrenguta dotyczącym toksyczności tej szcze-pionki, w Hamburgu zaniechano jej stosowania, nie notując przytym żadnego wzrostu liczby zachorowań lub śmiertelności spo-wodowanej przez koklusz. Podobny spadek bez szerokiego sto-sowania tej szczepionki wystąpił w Egipcie i Włoszech.

Nie ulega wątpliwości, że w samej tylko Wielkiej Brytaniizupełnie niepotrzebnie kilkaset, jeśli niekilka tysięcy dzieci cierpiałoz powodu nieodwracalnych uszkodzeń mózgu i że w konsekwencjizostało złamane życie zarówno ich, jak i ich rodziców.

Poza tym wyjaśnienia wymaga pewna liczba przypadkówśmiertelnych po szczepieniu w Wielkiej Brytanii i USA. Nie widzężadnego sensu ani uzasadnienia dla tego rodzaju polityki medyczneji uważam, że dalsze stosowanie szczepionki przeciwko kokluszowipowinno być wstrzymane, dopóki nie rozwieje się tych wątpliwościza sprawą staranniejszych badań lub lepszej szczepionki.

Powyższa tabelka pochodząca z publikacji Infectious Dise-ases (Choroby zakaźne) wydanej przez WHO wyraźnie poka-zuje nieefektywność szczepionki przeciwko kokluszowi. (Źró-dło: Community Disease Surveillance Centre – CentrumŚledzenia Chorób Społecznych).

Według Morbidity and Mortality Weekly Report (RaportTygodniowy Zachorowalności i Śmiertelności; 5 lipiec 1975)w Waszyngtonie w USA między 1 stycznia i 1 października1984 roku wystąpiła epidemia kokluszu i objęła 162 przypa-dki. 69 z nich dotyczyło dzieci między 3 miesiącem i 6 rokiemżycia. Raport donosi: „Spośród 69 pacjentów ze znanymstanem immunizacji w wieku od 3 miesięcy do 83 miesiącażycia (6 lat) 34 (49 %) było odpowiednio immunizowanychzgodnie z ich wiekiem surowicą przeciwko dyfterytowi i tęż-cowi oraz szczepionką przeciw kokluszowi”.

2 września 1978 roku NBC News, Floryda, USA, wydałonastępujące oświadczenie:„Centrum KontroliChorób wAtlancie(The Atlanta Center for Desease Control) poprosiło lekarzyo wstrzymanie szczepień przeciwko dyfterytowi, tężcowi i koklu-szowi, ponieważ u wielu dzieci wystąpiły nieprawidłowe reakcje”.Należy do nich również syndrom nagłej śmierci dzieci (śmierćw kołysce) znany jako SIDS (Sudden Infant Death Syndrome– Syndrom Nagłej Śmierci Noworodka). Dr Alan Hinman,dyrektor Centrum Kontroli Chorób w Atlancie, stwierdził:„Odkąd wroku 1978CDCwprowadziło swój system monitorowa-nia, uzyskaliśmy raporty o 44 przypadkach śmiertelnych występu-jących w ciągu 4 tygodniod zaszczepienia na Di-Per-Te. 32 z tychprzypadków śmierci to SIDS”. Leon Chaitow (Vaccination andImmunisation – Szczepienia i Immunizacja) wskazuje na badaniapodjęte w roku 1979 na Uniwersytecie Kalifornijskim w LosAngeles (UCLA) sponsorowane przez Urząd ds. Lekówi Żywności (FDA), potwierdzone przez inne badania, którewykazały, że w USA rocznie umiera około 1 000 dzieci w wynikuszczepień Di-Per-Te iże przypadki te są klasyfikowane jako SIDS.

Dr William Torch, znany neurolog dziecięcy z UniwersytetuStanu Nevada w Reno, USA, podjął badania nad przypadkamiSIDS. W jednym z badań odkrył, że 2/3 ze103 dzieci, którezmarłona SIDS otrzymało szczepionkę Di-Per-Te w okresie 3 tygodniprzed śmiercią. Część z nich zmarła w ciągu jednego dnia poszczepieniu. W roku 1982 dr Torch stwierdził, że szczepionkaDi-Per-Te „może być ogólnie nie rozpoznaną przyczyną SIDS”.

Siostra Joyce Lubke w swojej książce I Had No Say (Niemusiałam mówić) podaje:

Kiedy szczepień dokonywano w wieku 3 miesięcy, szczytśmierci w kołysce przypadał między 3 i 4 miesiącem. Teraz mówisię nam, że szczyt wypada między 2 i 3 miesiącem. Dzieje się tak,odkąd szczepienia wykonywane są w 2 miesiącu. Wydaje mi się, żejest pewien związek między śmiercią w kołysce i szczepieniami.

W Health Report (vol. 6, nr 12, grudzień 1986) dr H.Buttram i J. Hoffman opisują badania prowadzone przezoddział pediatrii wydziału medycyny na Uniwersytecie Kalifo-rnijskim na 145 ofiarach SIDS. Z tej liczby 53 otrzymałoszczepionkę DPT krótko przed swoją śmiercią. Z tych 53dzieci 27 zmarło w ciągu miesiąca od chwili otrzymaniaszczepionki, 17 w ciągu tygodnia, a 6 w ciągu 24 godzin.

W swojej książce How To Raise A Healthy Child In Spite ofYour Doctor (Jak wychować zdrowe dziecko wbrew lekarzowi)dr Robert Mendelsohn pisze:

Według moich podejrzeń, które podzielają z inni członkowiemojej profesji, około 10 000 przypadków śmierci SIDS, którewystępują co roku w USA, ma związek z jedną lub więcejszczepionek rutynowo podawanych dzieciom. Szczepionka prze-ciwko kokluszowi jest najbardziej prawdopodobnym winowajcą,niemniej winne temu mogą być także inne.

Dr Archie Kalokerinos, który także zaobserwował ist-nienie związku między SIDS i szczepieniami, zanotował, żewiele zdrowych dzieci aborygeńskich doznało po szczepie-niach szoku i zmarło. Przemawiając na zjeździe poświęconymzagadnieniom zdrowia w Stanwell Tops w Nowej Południowej

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 21

Page 23: Nexus 05

Najgorszą ze wszystkich jestszczepionka przeciwkokokluszowi… jest ona

odpowiedzialna za wieleprzypadków śmiertelnych

i za to, że wiele dziecicierpi na nieodwracalne

uszkodzenia mózgu.

Walii (24 maja 1987 roku), stwierdził odnośnie szczepionkiprzeciwko kokluszowi:

Najgorszą ze wszystkich jest szczepionka przeciwko koklu-szowi… jest ona odpowiedzialna za wiele przypadków śmiertel-nych i za to, że wiele dzieci cierpi na nieodwracalne uszkodzeniamózgu. U dzieci wrażliwych, uszkadza ona ich system immuno-logiczny, prowadząc do nieodwracalnych uszkodzeń mózgu lubpoważnych ataków, a nawet śmierci w wyniku takich chorób jak:zapalenie płuc lub zapalenie żołądka i jelit oraz innych.

W swojej dobrze udokumentowanej książce A Shot in theDark (Strzał w mrok) jej autorzy H. Coulter i B. Fisher wyliczająpotencjalne reakcje i efekty uboczne wywoływane przez szcze-pionkę Di-Per-Te. Obejmują one reakcje skórne, gorączkę,wymioty, biegunkę, spazmatyczny płacz, zapalenie mózgu,cukrzycę, hipoglikemię i SIDS.

W USA w roku 1984 EdwardBrandt jr, zastępca Sekretarza Zdro-wia, stwierdził w swoim wystąpieniuw Kongresie, że z dokonanych sza-cunków wynika, iż co roku szcze-pionce Di-Per-Te towarzyszy:

– 150 przypadków zapalenia mó-zgu lub jego uszkodzeń;

– 50 uszkodzeń trwałych;– 9 000 przypadków konwulsji;– 9 000 przypadków zapaści

– stan podobny do szoku, w którymdziecko staje się bezwładne, blade i na nic nie reaguje;

– 17 000 przypadków nienormalnych wysokotonowychkrzyków;

– 25 000 przypadków gorączki dochodzącej do co naj-mniej 40,5 °C;

— 450 000 przypadków nieukojonego płaczu trwającegood 1 do 20 godzin.

W roku 1985 w USA zespół telewizji ABC, znany jako 20/20,odkrył wielką ilość udokumentowanych przypadków tragiczne-go wpływu szczepionki Di-Per-Te. Zespół 20/20 stwierdził, żewiele z tych informacji było ukrywanych przez firmy produkują-ce leki i że znaczna ich część była znana zarówno rządowi, jaki władzom medycznym, które nie podjęły w tej sprawie żadnychdziałań. Zespół 20/20 oszacował, że w ponad 2 500 przypadkówpoważnych reakcji ubocznych, łącznie z uszkodzeniami mózgu,i ponad 60 przypadków śmierci, miało związek ze szczepionkąprzeciwko kokluszowi. Dowody dotyczące zagrożenia związane-go z tą szczepionką pochodzą nawet z tak odległego okresu, jakrok 1948. Zespół 20/20 odkrył, że urzędnicy rządowi, lekarzei producenci szczepionek organizowali zebrania wysokiegoszczebla dotyczące niebezpieczeństwa, jakie stwarza podanie tejszczepionki, nie informując o tym opinii publicznej!

Uwaga: W USA koszt pojedynczej szczepionki wzrósło 1 000 procent z 11 centów w roku 1982 roku do 11,40 dolaróww roku 1987. Producenci tej szczepionki przeznaczali 8 dola-rów z każdego szczepienia na pokrycie kosztów prawnychi szkód, które byli zobowiązani wypłacać rodzicom dzieci, któredoznały uszkodzenia mózgu lub zmarły po jej podaniu.

SZCZEPIONKA PRZECIWKO POLIO„Ta szczepionka jest bezpieczna i nie da się zrobić

bezpieczniejszej szczepionki od bezpiecznej”.(Z wypowiedzi dra Jonasa Salka na temat jego własnejszczepionki przeciwko polio wygłoszonej w roku 1955).

Pierwszą próbę szczepionki Salka (polio) na dużą skalęprzeprowadzono w Stanach Zjednoczonych 26 kwietnia 1954roku. Zaszczepiono wówczas około 440 000 dzieci. Po prawie

roku badań 12 kwietnia 1955 roku przedstawiono pierwszewyniki. Fundacja ds. Paraliżu Dziecięcego (Foundation forInfantile Paralysis) ogłosiła światu, że szczepionka stworzonaprzez dra Jonasa Salka jest „bezpieczna, silna i skuteczna”.To złożone amerykańskiej opinii publicznej oświadczenie natemat skuteczności szczepionki przeciwko polio wywołałoogólnonarodową falę radości, zaś dra Salka okrzykniętobohaterem narodowym. Hollywood chciało nawet nakręcićfilm o jego życiu.

W ciągu dwóch tygodni po tym oświadczeniu nastąpiłoprawdziwe nieszczęście. 24 kwietnia 1955 roku u ostatniozaszczepionego dziecka doszło do zachorowania na paraliżdziecięcy. 2 dni później Departament Zdrowia Stanu Kalifor-nia poinformował Narodowy Instytut Zdrowia (The NationalInstitute of Health), że u sześciorga dzieci rozwinęło się polio

w ciągu tygodnia do 10 dni po pierw-szym zastrzyku. W wyniku badaństwierdzono jeszcze około 250 przy-padków zachorowań związanych z tąszczepionką, z których 150 zakoń-czyło się częściowym lub całkowitymparaliżem, a jedenaście zgonem. Taepidemia zyskała wkrótce nazwęCutter Disaster (Nieszczęście Cutter– od nazwy firmy, która przygotowa-ła szczepionkę). W podsumowaniutej tragedii opublikowanym w roku1956 przez Krajowe Stowarzyszenie

Przeciwko Wiwisekcji (National Antivivisection Society) drM. Beddow Bayly napisał:

12 kwietnia 1955 roku, w dziesiątą rocznicę śmierci prezy-denta Franklina Roosevelta, Fundacja ds. Paraliżu Dziecięcegooznajmiła światu za pośrednictwem środków masowego przeka-zu, że szczepionka opracowana przez dra Jonasa E. Salka jest„bezpieczna, silna i skuteczna”.

Na spotkaniu 500 lekarzy i naukowców w Ann Arbor w stanieMichigan dr Salk i dr Francis przedstawili tak wyciskające łzyproklamacje dotyczące szczepionki, że prawie każda gazeta ame-rykańska oznajmiała, iż dr Salk wyeliminował poliomyelitis (para-liż dziecięcy).

Zaledwie 13 dni po tym, jak szczepionka została uznana przezcałą amerykańską prasę i radio za jedno z największych odkryćmedycznych tego stulecia oraz w 2 dni po oświadczeniu brytyjs-kiego Ministra Zdrowia, że pozwoli produkować tę szczepionkę,nadeszły pierwsze wiadomości o tragedii. Dzieci szczepionejednym rodzajem szczepionki zachorowały na paraliż dziecięcy.W ciągu następnych dni zaczęły napływać dalsze zgłoszeniazachorowań – niektóre z nich były rezultatem podania innychrodzajów tej szczepionki. Potem przyszła następna i zupełnieniespodziewana komplikacja. Lekarz urzędowy w Denver (DenverMedical Officer), dr Florio, doniósł o pojawieniu się, jak to nazwał,„satelity” polio, tj. przypadków wystąpienia tej choroby u rodzi-ców i innych osób kontaktujących się ze szczepionymi dziećmi,które po kilku dniach pobytu w szpitalu wróciły do domu. Dzieci teprzekazywały chorobę innym, chociaż same na nią nie cierpiały.

23 czerwca 1955 roku Amerykańska Publiczna Służba Zdro-wia oświadczyła, że zgłoszono już 168 potwierdzonych przypad-ków poliomyelitis u szczepionych dzieci, w tym 6 przypadkówśmiertelnych, oraz 149 przypadków zachorowań na tę chorobęwśród osób kontaktujących się z dziećmi, którym podano szcze-pionkę Salka, w tym 6 przypadków śmiertelnych.

Jeśli chodzi o przypadki „satelitarne” sytuacja była dużo gorsza.Według dra Florio dzieci zaszczepione złą szczepionką stały sięnosicielami wirusa. Z jego szacunków wynika (Daily Express, 16 maj1955), że wszystkie 1 500 zaszczepionych w Denver dzieci stało sięnosicielami. „Stworzyliśmy grupę nosicieli” – powiedział – „potembędzie druga grupa i tak dalej. I tak ten cykl będzie się dalej toczył”. Tobardzo niepokojące. Niektóre z osób, które kontaktowały sięznosicielami zapadłyna tęchorobęw jejnajbardziej śmiertelnej formie.

22 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 24: Nexus 05

Najgorsza w historiistanu Massachusetts

epidemia polio wystąpiłapo podaniu szczepionki

Salka 130 000 dzieci.

ROKSTAN 1958 1959

przed obowiązkowymi po obowiązkowychszczepieniami szczepieniach

Północna Karolina 78 313Connecticut 45 123Tennessee 119 386Ohio 17 52

Przerwa między szczepieniem i pierwszymi oznakami parali-żu wahała się od 5 do 20 dni i w dużej liczbie przypadkówzaczynał się on od ramienia, w które podano szczepionkę. Innącechą tej tragedii było to, że liczba rozwijających się przypadkówpolio była znacznie wyższa, niż należałoby się spodziewać przybraku szczepień. W rzeczywistości w stanie Idaho, zgodnie zestwierdzeniem podanym przez dra Carla Eklunda, jednego z czo-łowych rządowych wirusologów, wirus uderzał tylko w szczepio-ne dzieci, nawet w miejscach, w których od poprzedniej jesieninie notowano zachorowań. W 9 na 10 przypadków paraliżwystępował w ramionach, w które wstrzyknięto szczepionkę(News Chronicle, 6 maj 1955).

W artykule zamieszczonym w Time’ie (30 maj 1955) napisa-no: „Ostatecznie za niepowodzenie tej szczepionki obarczonowiną także Krajową Fundację (National Foundation), która nada-jąc jej przez lata rozgłos doprowadziła do wzrostu zagrożeniapolio oraz wprowadzenia szczepień przy pomocy ewidentnieniewłaściwie przygotowanego preparatu”.

To nieszczęście okazało się pier-wszym ogniwem w łańcuchu zda-rzeń, które usunęły w końcu szcze-pionkę Salka z USA.

15 października 1955 roku wy-chodząca w Waszyngtonie The Ame-rican Capsule News opublikowałanastępujące oświadczenie:

RAPORT DOTYCZĄCY SZCZEPIONKI SALKA. Ci, którzy z na-dzieją uwierzyli w opowieści producentów i Krajowej FundacjiParaliżu Dziecięcego (National Foundation for Infantile Paralysis)o szczepionce Salka zostali pozbawieni iluzji i rozczarowani.Zamiast zlikwidowania polio w wielu stanach i miastach wyraźniewzrosła liczba przypadków zachorowań na tę chorobę.

Najgorsza w historii stanu Massachusetts epidemia poliowystąpiła po podaniu szczepionki Salka 130 000 dzieci. W poró-wnaniu z 273 przypadkami polio, które wystąpiły w roku 1954,w roku 1955 było ich już 2 027 i władze natychmiast zakazałystosowania tej szczepionki. Podobny wzrost zachorowań wystą-pił w innych stanach: w Connecticut liczba zanotowanychprzypadków wzrosła ze 144 w roku 1954 do 275 w roku 1955,w New Hampshire z 38 do 129, w Rhode Island z 22 do 122,w stanie Nowy Jork z 469 do 764, w Wisconsin z 326 do 1 655.

Specjaliści ds. zdrowia publicznego stanu Idaho odkryli,że: (a) choroba zaatakowała miejsca, w których wcześniej niewystępowała; (b) zachorowały tylko dzieci zaszczepione i (c)pierwsze objawy paraliżu pojawiały się w ramieniu, w którewstrzykiwano szczepionkę.

Podczas konwencji AMA (American Medical Associa-tion), która odbyła się w tym samym roku, człowiek od-powiedzialny za nadzór nad największą akcją szczepień prze-ciwko polio, Naczelny Lekarz Leonard Scheele, stwierdził:

Nie można udowodnić, że dana seria szczepionki jest bez-pieczna, dopóki nie poda się jej dzieciom.

W roku 1958 masowe szczepienia spowodowały dramaty-czny wzrost występowania przypadków polio w USA i Kana-

dzie. Największy, bo wynoszący 700 procent, wzrost wystąpiłw Ottawie w Kanadzie. Do największej liczby zachorowańdoszło w tych stanach USA, w których wprowadzono obowią-zkowe szczepienia przeciwko polio. Oto dane przytoczonew książce Hannah Allen Don’t Get Stuck (Nie daj się nabrać).

W wyniku przeprowadzonych na terenie całego krajuw roku 1954 i 1955 kampanii na rzecz szczepień przeciwkopolio nadzorujący szczepienia dr Langmuir z Publicznej SłużbyZdrowia USA (Public Health Service) stwierdził: „Przewiduję,że w roku 1957 będzie mniej niż 100 przypadków paraliżuspowodowanego przez polio w całych Stanach Zjednoczo-nych”. Według Hannah Allen w roku 1957 w USA „prawiepołowa przypadków polio u dzieci między 5 i 14 rokiem życiawystąpiła u tych, które zaszczepiono. Jak stwierdzono, przyczy-ną tego było szczepienie”. W roku 1958 na 6 029 zgłoszonychzachorowań wystąpiło 3 122 przypadków paraliżu, a w roku1959 roku na 8 577 zachorowań – 5 694 przypadków paraliżu,

z których 1 000 wystąpiło u osóbszczepionych trzy lub więcej razy.

Godne uwagi jest to, że czteryz pięciu firm wstrzymało produkcjęszczepionki Salka ze względu na jejniepowodzenie oraz z powodu wyto-czenia przeciwko nim procesów są-dowych. Jedyną amerykańską firmą,która nadal produkowała tę szcze-

pionkę, była American Cyanamid (Lederle), jednak nie da-wała ona gwarancji, że jest ona bezpieczna lub skuteczna. (Cociekawe, pracownicy American Cyanamid nie szczepili włas-nych dzieci przeciwko polio!).

Nowa szczepionka przeciwko polio, znana pod nazwą Sabin,została zatwierdzona do produkcji w USA w roku 1960 i szybkowyparła szczepionkę Salka. W tym samym roku odkrytoniepokojący defekt ich obu. Dwóch wirusologów, dr B.H. Sweeti dr M.R. Hilleman, odkryło, że szczepionki przeciwko polio byłyzakażone wirusem (znanym jako SV40) powodującym nowo-twory złośliwe u osesków chomików. Do czasu tego odkrycia tęzarażoną wirusem SV40 szczepionkę podano milionom dzieci.Medical Journal of Australia (17 marzec 1973, str. 555) podajenastępującą informację dotyczącą tego zakażenia:

Ten sposób myślenia doznał gwałtownego wstrząsu, gdyprzyszło pierwsze ostrzeżenie, że coś było nie w porządkuz komórkami nerkowymi małp szeroko stosowanymi jako tkankapierwotna, zwłaszcza w produkcji szczepionki przeciwko poliomy-elitis. Do dziś z tej tkanki wyizolowano ponad 40 małpich wirusów.Obejmują one wirusa B, o którym wiadomo, że powodujezapalenie mózgu u ludzi, i SV40, który może wywoływać nowotwo-ry u chomików, jak również zmiany w kulturach ludzkich komórek.

Do dziś nie było oznak, że kultury wyhodowane na pierwotnychtkankach nerkowych małp wywołują alarmujące symptomy. Sym-ptomy te mogą się jednak pojawić w ciągu 20 lub nawet więcej lat.

Dr Eva Snead w swoim artykule „Immunisation RelatedSyndrom” („Syndrom związany z immunizacją”) opublikowa-nym w Health Freedom News (lipiec 1987) zastanawia się, czyzakażone szczepionki przeciwko polio nie są odpowiedzialneza aktualnie występujące epidemie białaczki, nowotworówdziecięcych, uszkodzeń przy porodzie i chorób powodującychobniżenie odporności. Podobny pogląd głosi dr FrederickKlenner ze Stanów Zjednoczonych, który potępił obie szcze-pionki nie tylko jako nic nie warte, ale również jako niebez-pieczne. Stwierdził między innymi:

Wiele osób wyraża ciche przekonanie, że szczepionka Salkaoraz Sabina wykonane na tkance nerkowej małp są bezpośrednioodpowiedzialne za znaczny wzrost liczby przypadków białaczkiw tym kraju.

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 23

Page 25: Nexus 05

Przeprowadzone w 30stanach [USA] w roku 1978badania wykazały, że ponad

połowa dzieci, którezaraziły się odrą, była

odpowiednio zaszczepiona.

Publiczna Służba Zdrowia USA poinformowała w roku1961, że 11 osób, którym podano doustną szczepionkę Sabinapodczas masowej kampanii szczepień w Syracuse w NowymJorku, zachorowało na polio. W roku 1964 po licznychprzypadkach paraliżu spowodowanego przez szczepionkęprzeciwko polio Publiczna Służba Zdrowia zaleciła zaprze-stanie podawania jej dorosłym.

Dr Jonas Salk, człowiek, który wprowadził pierwszą szcze-pionkę przeciwko polio w latach 1950, w roku 1977 przyznałwspólnie z innymi uczonymi, że od roku 1961 masoweszczepienia przeciwko polio były przyczyną większości przy-padków zachorowań na tę chorobę w USA. Dr Salk stwierdziłrównież, że większość przypadków polio, które wystąpiływ USA od wczesnych lat 1970, były produktem ubocznymszczepionki zawierającej żywe wirusy. Dr Salk stwierdził nałamach Science (4 kwiecień 1977):

Szczepionki przeciwko grypie i polio zawierające żywe wirusymogą w każdym przypadku wywoływać chorobę, której majązapobiegać; szczepionki z żywymi wirusami przeciwko odrzei śwince mogą powodować takie efekty uboczne, jak na przykładzapalenie mózgu… Szczepionki z żywym wirusem polio sągłówną przyczyną zachorowań na polio występujących w USAi innych krajach. Wbrew oczekiwaniom dotyczącym szczepionekz wirusem polio, zgromadzone dowody świadczą, że szczepionkiz żywym wirusem nie mogą być podawane bez ryzyka spowodo-wania paraliżu… Szczepionki z żywym wirusem polio niosą zesobą nieodłączne ryzyko spowodowania paraliżu dziecięcegozarówno u osób szczepionych, jak i kontaktujących się z nimi.

Centrum Kontroli Chorób USA (US Center for DiseaseControl) podało, że w roku 1982 i 1983 po raz pierwszywszystkie zanotowane przypadki pa-raliżu wywołanego przez polio miałyzwiązek ze szczepieniami. MMWR(31 grudzień 1986) podało, że w la-tach 1980-1985 w USA wystąpiło 55przypadków poliomyelitis z poraże-niemi, z których 51 miało „związekze szczepionką”.

Odpowiadając na debatę toczącasię między immunologami odnośniewzględnego ryzyka powodowanegoprzez zabite wirusy (szczepionka Salka) w stosunku do ryzykapowodowanego przez żywe wirusy (szczepionka Sabina) drMendelsohn (East-West Journal, listopad 1984) stwierdził:

…Wierzę, że obie frakcje mają rację i że stosowanie każdej zeszczepionek zwiększy a nie obniży możliwość, że wasze dzieckozapadnie na tę chorobę. Krótko mówiąc, wydaje się, że najbar-dziej skuteczną metodą ochrony dziecka przed polio jest upew-nienie się, że nie zostanie ono zaszczepione.

W swojej książce The Untold Dangers (Niebezpieczeństwa,o których się nie mówi) Ida Honorof podaje:

Zachorowania dzieci szczepionych przeciwko polio są dobrzeudokumentowane… śmierć, paraliż powodowane przez obieszczepionki – Salka i Sabina.

Mimo tych wszystkich dowodów potępiających zarównoszczepionkę Salka, jak i Sabina, klasyczne dzieło medyczneEssentials of Infectious Disease (Podstawy chorób zakaźnych)Mandella i Ralpha zawiera następującą informację na tematszczepionek przeciwko polio:

Z doniesień wynika, że szczepionka unieczynniona (z zabity-mi wirusami) Salka nie powoduje skutków ubocznych. Szcze-pionka doustna zawierająca żywe wirusy polio (Sabina) rzadko

kojarzona jest z paraliżem u osób szczepionych lub u kontak-tujących się z nimi.

Jak powiedziałby Ross Horne, autor Health Revolution(Rewolucja zdrowia), „umysł się burzy”.

SZCZEPIONKA PRZECIWKO ODRZEHistoria kampanii szczepień przeciwko odrze w USA była

pasmem niepowodzeń. Zdaniem dra Roberta Mendelsohna:

Przeprowadzone w 30 stanach [USA] w roku 1978 badaniawykazały, że ponad połowa dzieci, które zaraziły się odrą, byłaodpowiednio zaszczepiona.

Proroczym stwierdzeniem było to, co napisał magazynScience News (13 wrzesień 1986): „Wojna przeciwko odrze nieidzie zgodnie z planem”. Według Morbidity and MortalityWeekly Report (Raport w sprawie zapadalności na chorobyi śmiertelności; październik 1990): „Ze wszystkich osób, którezaraziły się odrą w pomieszczeniach szkolnych w latach1986-1989, 49 procent nie było szczepionych przeciwko odrze”.Innymi słowy, 51 procent było szczepionych przeciwko tejchorobie. W MMWR (27 lipiec 1990) stwierdzono: „W roku1989 170 epidemii zachorowań na odrę w USA, głównie osóbw wieku szkolnym, obejmowało 32 procent wszystkich zanoto-wanych przypadków. Wśród tych zachorowań aż 89 procentpacjentów było szczepionych w ich pierwsze urodziny lub zarazpo nich”. W roku 1989 z 17 850 zgłoszonych przypadków 7 149osób było prawidłowo zaszczepionych, a 6 033 miało dowodywcześniejszego szczepienia (MMWR, 1 czerwiec 1990).

W The Journal of the American Medical Association (21listopad 1990) zamieszczono artykuł o odrze, w którym podano:

Mimo iż w Stanach Zjednoczonychponad 95 procent dzieci w wieku szko-lnym było szczepionych przeciwko od-rze, w szkołach nadal występują wiel-kie epidemie zachorowań na tę choro-bę i w większości przypadków obe-jmują one wcześniej szczepione dzieci.

Na Węgrzech między grudniem1988 roku i majem 1989 wystąpiło19 000 przypadków zachorowań na

odrę, z których 77 procent dotyczyło osób w wieku od 17 do21 roku życia, które miały wcześniej podaną żywą szczepionkęprzeciwko odrze. Artykuł redakcyjny towarzyszący temu ra-portowi (MMWR, 6 październik 1989) podawał:

Wysoki współczynnik zaatakowania przez tę chorobę tej grupywiekowej, w której pokrycie szczepionką wynosiło aż 93 procent,sugeruje, że główną rolę w tej epidemii odegrał błąd szczepionki.

Mimo wysokiego poziomu szczepień wśród dzieci austra-lijskich (około 80 %) w roku 1990 w wielu stanach nadalwystępowały epidemie zachorowań na odrę. Według draMichaela Levy’ego z NSW Health Department (WydziałZdrowia Nowej Południowej Walii) 50 procent przypadkówodry występowało u dzieci w wieku 6-10 lat, co do których„nie było pewności”, czy były kiedykolwiek uodparniane.Hunter Area Health Service Medical Officer stanu Wiktoria,dr John Stephenson, powiedział, że około 20 procent dzieci,które zachorowały w czasie epidemii odry, było szczepionychprzeciwko tej chorobie.

W roku 1963 zarówno w USA, jak i Kanadzie zaczętostosować szczepionkę z zabitych bakterii odry. Z ponad600 000 dzieci, które ją otrzymały, znaczna ich część za-chorowała będąc w wieku starszych nastolatków przechodząctę chorobę pod postacią „atypowej formy odry” charak-

24 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 26: Nexus 05

Dr Beverly Allen…prowadziła badania nadskutecznością szczepień

przeciwko różyczce. Dowiodłyone, że szczepienia

przeciwko różyczce niezapewniają żadnej ochrony.

teryzującej się ostrym zapaleniem płuc i innymi objawamizagrażającymi życiu. W artykule opublikowanym w Journal ofthe American Medical Association dr Haas i jego kolega drVernon Wendt, ostrzegali, że choroba ta może wystąpićnawet u 400 000 osób. Niepokojące jest to, że takie objawymogą ujawnić się wiele lat później. Dr Haas leczył siedemnas-toletnią pacjentkę, która 14 lat wcześniej otrzymała szcze-pionkę z zabitych wirusów. W swoim komentarzu stwierdził:„Wiek naszej pacjentki i czternastoletnia zwłoka sugerują, żenie ma określonego limitu czasowego między uodpornieniemi wystąpieniem nietypowej formy odry”.

Dr Marshall Horowitz, znany wirusolog z Albert EinsteinCollege of Medicine i jeden z pierwszych badaczy, którzyzidentyfikowali nietypowe przypadki odry, złożył następująceoświadczenie na temat tej katastrofy: „Nie ma sposobu naokreślenie, kiedy się ona zakończy. Nie mogę przewidzieć, żestanie się ona [odra] łagodniejsza, gdy upłynie więcej czasu odzastosowania pierwszej szczepionki. Nie wszystkie z tychnietypowych przypadków odry zostały zgłoszone i należysądzić, że mogły być jeszcze setki (a być może nawet tysiące)takich przypadków”.

Stosowanie szczepionki z zabitych bakterii odry zostałoostatecznie zaniechane i zamienione na szczepionkę zawiera-jącą żywe bakterie. Australian Medi-cal Journal w numerze z 17 marca1973 (str. 552) podał:

…U 46 procent osób, którym poda-no szczepionką zawierającą żywe bak-terie, po przejściu cyklu szczepień przyużyciu szczepionki z zabitymi bakteria-mi rozwinął się rumień i stwardnieniewokół miejsca wstrzyknięcia. Dono-szono także o reakcjach u dzieci nara-żonych na naturalną odrę, które wcześ-niej były immunizowane przy pomocyszczepionki z zabitymi bakteriami. Przyjęła ona formę nietypowejodry z pokrzywką, plamistymi wybroczynowymi zmianami cho-robowymi, ostrym zapaleniem płuc i gorączką.

Dr Medelsohn twierdzi, że szczepionki z żywymi bakteriamisą związane z encefalopatią i podostrym twardniejącym zapale-niem mózgu, które powoduje śmiertelne stwardnienie mózgu.Wtórne powikłania obejmują między innymi stwardnienierozsiane, syndrom Reya, zaburzenia krzepliwości krwi i wystą-pienie młodzieńczej postaci cukrzycy. Dr Mendelsohn ostrzega:

Uważałbym ryzyko związane ze szczepieniem przeciwkoodrze za nie do zaakceptowania, nawet jeśli istniałyby dowody,że ta szczepionka rzeczywiście działa. Ale ich nie ma.

Na zjeździe poświęconym zagadnieniom zdrowia w Stan-well Tops w Nowej Południowej Walii w maju 1987 roku drArchie Kalokerinos tak skomentował kampanię szczepieńprzeciwko odrze w Afryce:

Podobnie było ze szczepieniami przeciwko odrze. Pojechali doAfryki, Południowej Ameryki i w inne miejsca i szczepili chorei głodujące dzieci… Twierdzili, że zniszczyli odrę, nie mogącjednocześnie tego udowodnić. Odra jest chorobą, która zmienia się.Wiele z podatnych na odrę dzieci umarło z powodu innej choroby lubchoroby, na którą zapadły w wyniku szczepienia przeciwko odrze.Szczepionka obniża poziom ich odporności i działa jak infekcjazabijając je. Dzieci chorowały na posocznicę, zapalenie żołądka i jelititp., a nawet umierały z powodu niedożywienia w wyniku pogorsze-nia się stanu ich odżywiania się. Tak więc bardzo mało podatnych naodrę dzieci pozostało żywych, aby mogły na nią zachorować. Jest tojedna z metod uzyskiwania dobrych danych statystycznych, czylizabicie tych, którzy są podatni, co też miało miejsce.

SZCZEPIONKA PRZECIWKO RÓŻYCZCESzczepienia przeciwko różyczce na dużą skalę były prowa-

dzone w Australii w roku 1971. Australian Nurses Journal(listopad 1981) opublikował artykuł zatytułowany „Immuni-zacja przeciwko różyczce – gmatwanina absurdów” autorstwadra Archie Kalokerinosa i dra Glena Dettmana, w którymczytamy:

Po latach stosowania szczepień w Wielkiej Brytanii, USAi Australii brak zachęcających dowodów wykazujących, że prze-ciwciała przeciwko różyczce występujące w sposób naturalny lubpo szczepieniu rzeczywiście zapewniają ochronę,na którą liczymy.

Kampania masowych szczepień przeciwko różyczce byłaprowadzona tylko przez siedem lat, tak więc kobiety szczepionepierwszą serią szczepionki nie osiągnęły jeszcze wieku urodzeniapierwszego dziecka wynoszącego średnio 22 lata. I dopóki go nieosiągną, nie będziemy wiedzieli na pewno, czy program im-munizacji przeciwko różyczce zakończył się sukcesem.

Należy zauważyć, że nikt nie wie, czy ta tak szeroko i natrętniepropagowana w mediach kampania rzeczywiście odniesie sukces.Jak już wiadomo, program ten zawiódł w Wielkiej Brytanii…

CENDEVAX zamierzał rozwiązać problemy związane z róży-czką, ale po trwającej dekadę akcji szczepień przyznał, że w Wiel-kiej Brytanii program ten zakończył się fiaskiem. Uszkodzeniapłodu nadal są problemem, tak jak to było dziesięć lat wcześniej,

gdy go wprowadzano, nie mówiąc jużo efektach ubocznych spowodowanych„wspomaganiem życiowej odporności”obiecywanej przez środowisko lekarskie.

Niepowodzenie kampanii szcze-pień przeciwko różyczce w WielkiejBrytanii zostało potwierdzone zarów-no przez British Medical Journal, jaki The Lancet. Według British MedicalJournalu (2 kwiecień 1983, str. 1083):

Nie jest możliwa z punktu widzenianauki obrona aktualnego brytyjskiego podejścia do szczepieniaprzeciwko różyczce. Zawiodła ona jako ochrona kobiet w wiekurozrodczym…

Z kolei The Lancet (1 styczeń 1983, str. 39) podał:

Obecne programy szczepień przeciwko różyczce opracowa-ne, gdy wiedza na temat charakterystyki tej szczepionki nadalbyła niepełna, okazały się nieskuteczne jako ochrona tych, którzysą maksymalnie narażeni na następstwa szczepionki przeciwkoróżyczce.

Jak przewidywano, w Wielkiej Brytanii wystąpiła nieznacznazmiana w tendencji powracającego występowania różyczki. Dwieznaczne co do wielkości epidemie wystąpiły w latach 1969-1981ze znacząco wyższym wskaźnikiem liczby urodzeń dzieci z wro-dzonym syndromem różyczki i liczby terapeutycznych przerwańciąży ze względu na zakażenie różyczką. Przypadki te sugerująpewną zbieżność z tragedią szczepień przeciwko różyczce.

Dr Beverly Allen, wirusolog medyczny z Australian Labo-ratory of Microbiology and Pathology (Australijskie Labora-torium Mikrobiologii i Patologii) w Brisbane w Queensland,prowadziła badania nad skutecznością szczepień przeciwkoróżyczce. Dowiodły one, że szczepienia przeciwko różyczcenie zapewniają żadnej ochrony. Rekruci wojskowi byli szcze-pieni przeciwko różyczce i następnie zostali wysyłani doobozu, gdzie co roku wybuchała epidemia różyczki – 80procent zaszczepionych rekrutów zostało zainfekowanych tąchorobą. (Australian Nurses Journal, maj 1978).

Epidemia różyczki z roku 1971 w Casper w stanie Wyomingw USA wystąpiła w rok po zaszczepieniu ponad 83 procent dzieciw wieku szkolnym, które były szczepioneprzeciwko tej chorobie.91 spośród 125 zachorowań dotyczyło dzieci zaszczepionych.

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 25

Page 27: Nexus 05

Ryzyko związanez poważnymi komplikacjami

powstałymi w wynikuszczepień przeciwko grypie

jest znacznie większe od tego,jakie stwarza sama grypa.

Dr Mendelsohn napisał:

Prowadzane kolejno badania wykazywały, że wiele kobietszczepionych przeciwko różyczce jako dzieci nie wykazuje od-porności w testach krwi w wieku młodzieńczym. Inne testywykazały wysoki stopień zawodności szczepionki u dzieci, któ-rym podano zastrzyki przeciwko różyczce, odrze i śwince, zarów-no osobno, jak i w formie kombinowanej szczepionki.

The Lancet zamieścił artykuł dotyczący różyczki, w którympodano:

Odporność na zainfekowanie wirusem różyczki, zarównow wyniku naturalnej infekcji, jak i osłabionej szczepionki, w żad-nym razie nie jest całkowita. Infekcje podkliniczne mogą na-stępować i jest to bardziej prawdopodobne u tych osób, któremają odporność nabytą w wyniku szczepienia, niż u tych, którzyuzyskali ją w drodze naturalnej infekcji.

W kwietniu 1971 roku w raporcie napisanym przez Merch,Sharp i Dohme z USA podano, że 5-10 procent nastolateki ponad 30 procent kobiet wykazywało reakcje uboczne naszczepienie na różyczkę. Należą do nich zapalenie stawów, bólstawów, zapalenie nerwu, zapalenie wielonerwowe. Symptomyte mogą trwać przez wiele miesięcy i wystąpić nawet po dwóchmiesiącach od momentu szczepienia.

Dr Aubrey Tingle, immunologdziecięcy w szpitalu dziecięcym w Van-couver w Kolumbii Brytyjskiej w Ka-nadzie stwierdziła, że 30 procent doro-słych szczepionych przeciwko różyczcecierpiało na bóle stawów po dwóch doczterech tygodniach od szczepienia, odłagodnego bólu stawów do poważnegouszkodzenia ich czynności. Jak doniósłMaclean’s Magazine (8 luty 1982), drTingle odkryła razem ze współpracownikami żywe wirusyróżyczki u jednej trzeciej pacjentów zarówno dzieci, jaki dorosłych cierpiących na zapalenie stawów. Co więcej, dr Tinglestwierdziła, że u niektórych pacjentów występują nawrotyzapalenia stawów aż do 10 lat po szczepieniu. W odniesieniu dodzieci szczepionych przeciwko różyczce dr Tingle ostrzega:„Długotrwałe efekty są głównymi nie rozwiązanymi problemami,którym musimy stawić czoło”.

Australian Wellbeing Annual 1991 zawiera artykuł „JabHappy” Leona Chaitowa, w którym jego autor pisze:

Oprócz tego zagrożenia (chodzi o zapalenia stawów spowodo-wane szczepieniem przeciwko różyczce) laureat nagrody Nobla, drJohn Enders, piszący także w New England Journal of Medicine,sugeruje, że „szczepienia przeciwko różyczce młodych dziewczynekprzyczyniają się do bardziej prawdopodobnego zakażenia ichróżyczką, gdy dorosną, ponieważ szczepienia dają jedynie częściowąochronę, w przeciwieństwie do pełnej ochrony, jaką uzyskuje sięw wyniku zachorowania na nią”. Dalej twierdzi, że „na domiarwszystkiego, jeśli występuje nieadekwatna reakcja immunologicznapo szczepieniu (co wydaje się być powszechne), istnieje wielkieniebezpieczeństwo, że taka osoba może stać się nosicielem różyczkiłącznie z rozwinięciem zapalenia stawów i powiększeniem tarczycy”.

Artykuł w Science (26 marzec 1977) podał:

HEW doniosło, że w roku 1970 u 26 procent dzieci wystąpiłypo otrzymaniu szczepionki przeciwko różyczce w programachtestujących bóle i zapalenia stawów. Wiele z nich musi być podopieką lekarską, a niektóre trafiły nawet do szpitala w celuwykonania testów na gorączkę reumatyczną i reumatyczne zapa-lenie stawów. Realizowany w New Jersey taki sam programtestujący sprawił, że 17 procent wszystkich szczepionych dziecizachorowało na bóle i zapalenie stawów.

The Lancet (1/8 styczeń 1983, str. 40) poinformował:

Bóle i zapalenie stawów są najbardziej kłopotliwymi szerokospotykanymi reakcjami w programach szczepień. Co więcej,występowanie obu tych dolegliwości wzrasta wraz z wiekiem.Bóle stawów występują u około 25 procent, a prawdziwe zapale-nie stawów u około 1 procenta szczepionych dorosłych kobiet.

Komentując szczepienia przeciwko różyczce, Mendelsohntwierdzi:

Nie ma konieczności zabezpieczania dzieci przed tą nieszkod-liwą chorobą, ponieważ reakcje uboczne na szczepionkę są niedo zaakceptowania w świetle korzyści uzyskiwanej przez dziec-ko… W Connecticut grupa lekarzy prowadzona przez dwóchznakomitych epidemiologów odniosła sukces skreślając różyczkęz listy prawnie wymaganych szczepień.

SZCZEPIENIA PRZECIWKO GRYPIE23 czerwca 1979 roku gazeta The Australian opublikowała

list dra A. O’Rourke z Medical Superintendent ToowoombaGeneral Hospital, który zawierał następujące uwagi:

Ostatni artykuł redakcyjny British Medical Journalu wskazuje,że grypa jest chorobą szeroko rozpowszechnioną wśród ptaków

i innych zwierząt na całym świecie.W piśmie tym zasugerowano, że po-mysł stworzenia, nie mówiąc już o wy-produkowaniu, skutecznej szczepionkijest pobożnym życzeniem. Nie istniejeżaden skuteczny preparat tego typu,a próby z tymi, które są dostępne,okazały się bezużyteczne. Od wielu latistnieje wśród społeczeństwa i lekarzyprzekonanie, że szczepionka przeciwkogrypie jest nie tylko bezużyteczna, alepowoduje nawet zachorowanie na nią.

The Lancet z 10 sierpnia 1974 roku podaje szczegółydotyczące badań przeprowadzonych na 50 000 pracownikówpoczty poddanych szczepieniom przeciwko grypie. Badaniawykazały, że nie ma dowodu przemawiającego za skutecznoś-cią szczepień. W artykule stwierdzono wprost:

Brak dowodów na zmniejszenie absencji wśród osób za-szczepionych w porównaniu do grupy kontrolnej… W tychwarunkach z dostępnych danych wynika, że coroczna ofertaszczepień przeciwko grypie w wielkim przemyśle nie spowodo-wała istotnego spadku liczby zachorowań.

Morbidity and Mortality Weekly Report (9 sierpień 1985)analizując nieskuteczność szczepionki wśród pacjentów do-mów opieki, stwierdził:

W lutym i marcu 1985 roku Departament Służby Zdrowia StanuConnecticut oraz Wydział Epidemiologii i Zdrowia Publicznegoprzy Szkole Medycznej Uniwersytetu Yale przebadały trzy niezale-żne epidemie chorób grypopodobnych wśród mieszkańców domuopieki. Przyczyną wszystkich trzech epidemii wydaje się być grypatypu A (H3N2). Badacze stwierdzili, że podczas każdej epidemiigrypy, mieszkańcy, którzy otrzymali ostatnio zalecaną szczepionkęprzeciwko tej chorobie, chorowali tak samo, jak inni.

British Medical Journal (29 wrzesień 1990) zamieścił ar-tykuł „Szczepienia przeciwko grypie a ludzie starsi”, w którymautor stwierdził:

Podczas gdy szczepienie może oferować zdrowym ludziomosiemdziesięcioprocentowe zabezpieczenie, jeśli szczepionkai szczep wywołujący epidemię są blisko spokrewnione, porów-nanie 16 badań przeprowadzonych od roku 1972 w domachstarców wykazało mierną ochronę przed zachorowaniem na

26 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 28: Nexus 05

dokończenie w następnym numerze

grypę, która wyniosła zaledwie 27 procent w przypadku szczepio-nek przeciwko grypie A (H3N2). Szczepionki przeciwko grypieB dawały jeszcze gorsze wyniki ze średnią ochroną wynoszącątylko 21 procent w siedmiu badaniach. Co więcej, Feery i inniodkryli u starszych ludzi w domach starców w Australii brakzabezpieczenia przeciwko wirusologicznie udowodnionym przy-padkom grypy A.

Po niepowodzeniu kampanii masowych szczepień prze-ciwko epidemii świńskiej grypy w roku 1976 nazwanym GreatSwine Flu Fiasco w USA stwierdzono 56 przypadków parali-żu Guillaina-Barre’a i ponad 40 przypadków zgonów. Dr J.Anthony Morris, którego zwolniono ze stanowiska za na-zwanie tej kampanii „bezsensownym fiaskiem”, wyznał, że od10 lat było wiadomo, iż szczepionka przeciwko grypie mazwiązek z paraliżem Guillaina-Barre’a.

Nawet dr Albert Sabin, twórca doustnej szczepionki prze-ciwko polio, sugerował zaniechanie tego programu, oceniając,że szanse wystąpienia epidemii grypy świńskiej wynoszą 1 do10 000. Według St. Petersburg Times (1 lipiec 1986) dr Sabinprzewidział, że na każdy milion dzieci, którym podano skutecz-ną dawkę, zachoruje około 190 000, wykazując w ciągu 24godzin od zaszczepienia takie symptomy, jak gorączka, bólgłowy, bóle mięśni i mdłości. W roku 1997 The Center forDisease Control (Centrum Kontroli Chorób) w Atlanciew USA oświadczyło po otrzymaniu dowodów dotyczących GBS:

Dowody wskazują, że szczepione osoby są około 10 razybardziej narażone na zachorowanie na paraliż Guillaina-Barre’aod osób nie szczepionych.

Dr Kalokerinos tak oto skomentował szczepionkę prze-ciwko grypie podczas wystąpienia na zjeździe poświęconymzagadnieniom zdrowia (maj 1987):

W roku 1976 pracowałem w hrabstwie Gulf w okolicy Przyląd-ka York w społeczności aborygenów liczącej około 300 osób.Wydział Zdrowia (Health Department) wysłał tam zespół, któryzaszczepił przeciwko grypie około 100 osób. Sześć z nich zmarłow ciągu około 24 godzin po podaniu szczepionki i nie byli to wcalestarzy ludzie – jeden mężczyzna miał nieco ponad 20 lat. Następniewrzucono ich ciała na ciężarówki i zawieziono na wybrzeże, gdziepoddano je autopsji. Wyglądało na to, że zmarli na atak serca.

Według dra Williama Frosehavera (Scipps Howard NewsService, 5 listopad 1986):

Ryzyko związane z poważnymi komplikacjami powstałymiw wyniku szczepień przeciwko grypie jest znacznie większe odtego, jakie stwarza sama grypa.

SZCZEPIONKA PRZECIWKO GRUŹLICY (BCG)Istnieje szeroko rozpowszechnione nieporozumienie mię-

dzy środowiskami medycznymi co do wartości i bezpieczeńst-wa szczepionki BCG. Kontrolowane badania wykazały krań-cowo zmienną odporność u osób szczepionych. Duża próbaszczepień wykonana w południowych Indiach obejmująca260 000 ludzi wykazała, że szczepionka ta była całkowicienieefektywna i że gruźlica wystąpiła w większej liczbie przypa-dków w grupie osób szczepionych niż w grupie placebo.Raport dotyczący tej porażki ukazał się w piśmie The Lancet(12 styczeń 1980, str. 73) pod tytułem „BCG – złe wieściz Indii”. Mówi on między innymi:

Historia szczepień przeciwko gruźlicy to historia wzajemnychzależności, kontrowersji i niespodzianek. I tak jest nadal, zwłasz-cza w świetle rewelacji dotyczących dużej próby BCG w połu-dniowych Indiach – największej kontrolowanej próby, jaką kiedy-kolwiek przeprowadzono z tą szczepionką, która nie dowiodła jej

ochronnego działania. Mimo iż wyniki tych siedemipółletnichbadań opublikowane w Indian Journal of Medical Research sąniekompletne, ich wymowa jest negatywna. I co ciekawe, nie-znacznie więcej przypadków gruźlicy wystąpiło u osób szczepio-nych niż w równoważnej grupie placebo. Wygląda to na kolejnywynik zerowy.

Wierzcie lub nie, ale w dalszej części tego artykułu pisze:

Mimo tych problemów BCG nadal pozostaje jedną z najbar-dziej rozpowszechnionych na świecie szczepionek. ŚwiatowaOrganizacja Zdrowia przez całe lata bardzo aktywnie zachęcałado jej stosowania, zaś rząd Indii wciąż zaleca jej podawanie mimoostatnich odkryć.

Człowiek odpowiedzialny za wprowadzenie szczepionkiBCG w Szwecji, prof. Walgen rozczarował się do niej, po tymjak się dowiedział, że po jej podaniu zmarło czworo ludzi.Oto, co powiedział:

Tak więc za pośrednictwem środków masowego przekazuzachęcamy ludzi do zaszczepienia się przeciwko gruźlicy, nawetjeśli nie ma istotnego ryzyka narażenia się na zarażenie tąchorobą. Nie można dłużej akceptować naszej niebezpiecznejpropagandy… Większość szczepień BCG w krajach takich jakSzwecja nigdy nie miała możliwości działania ochronnego w wie-ku dziecięcym. Inaczej mówiąc, są one po prostu niepotrzebne.

W swojej książce Infectious Diseases (Choroby Zakaźne)Maude podaje, że około 5 procent osób, którym podanoszczepionkę BCG, ma objawy przewlekłego lub rozszerzają-cego się raka skóry, zapalenia miejscowego, miejscowegoguza limfatycznego lub formacji bliznowca. W książce At-tenuated Infection (Osłabione Infekcje; 1960) dr Harold Simonstwierdza:

Niektóre szczepy BCG powodują u ludzi zachorowania, a na-wet postępującą gruźlicę. Raport z Holandii wskazuje, że popodaniu szczepionki BCG pokaźna liczba dzieci zachorowała nazapalenie węzłów chłonnych, opryszczkowe zapalenie spojóweki wysięk z zatok.

Według dra Archie Kalokerinosa i Glena Dettmana szcze-pienia przeciwko gruźlicy spowodowały w Australii śmierćponad 600 dzieci (Let’s Live, grudzień 1976, str. 57).

Co ciekawe, spośród wszystkich krajów europejskich w la-tach 1957-1959 i 1967-69 w Holandii był najniższy wskaźnikśmiertelności w wyniku gruźlicy płuc, mimo iż nie istnieje tamprogram szczepień BCG.�

Przełożyła Elżbieta Strózik

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 27

Page 29: Nexus 05

Przemysł rolniczywprowadza narynek coraz tonowe produkty

wytwarzanez genetycznie

modyfikowanejżywności niebacząc na jejpotencjalne,

nie dające sięprzewidzieć

negatywne skutkidla ludzkiego

zdrowia.

Dr John B. Fagan1996

Dziekan Wydziału ChemiiUniwersytetu Maharishi

Fairfield, Iowa 52557-1078USA

Tel: +1 (515) 472 8342Fax: +1 (515) 472 5725

E-mail: [email protected]

S tosowanie inżynierii genetycznej w rolnictwie i produkcji żywności ma wpływ nietylko na środowisko i różnorodność biologiczną, ale także na ludzkie zdrowie.

Oznacza to, że w celu dokładnego określenia bezpieczeństwa biologicznego niezbędnejest ustalenie wpływu organizmów powstałych w wyniku inżynierii genetycznej naśrodowisko oraz oszacowanie ryzyka, jakie niesie dla zdrowia konsumentów genetycz-nie zmodyfikowana żywność.

Zagrożenie, które może powodować żywność powstała poprzez stosowanie inżynie-rii genetycznej, jest trojakiego rodzaju: alergeny, toksyny i obniżona jakość pokarmo-wa. Niniejszy artykuł rozpoczyna się od dyskusji, w jaki sposób inżynieria genetycznawprowadza takie ryzyko do żywności, a następnie określa procedury służące oszacowa-niu, czy dana żywność niesie z sobą to ryzyko, czy nie. W niniejszej dyskusji żywność,składniki żywności i dodatki do żywności produkowane przez technologie w wynikustosowania zrekombinowanego DNA będą nazywane genetycznie zmodyfikowaną,rekombinacyjną lub transgeniczną żywnością, a termin „żywność” będzie odnosił sięogólnie do żywności, dodatków do żywności i suplementów żywieniowych.

Niektóre z niebezpieczeństw dla zdrowia związanych z genetycznie zmodyfikowa-ną żywnością mogą być przewidywane na podstawie charakterystyki niezmodyfikowa-nych organizmów, z których powstał organizm produkujący przetworzoną genetycznieżywność, oraz źródła genów wykorzystanych do wytworzenia organizmu w wynikuinżynierii genetycznej. Na przykład, jeśli gen pochodzący z orzeszków ziemnychzostanie wprowadzony do jakiejś rośliny, wówczas żywność produkowana z roślinpowstałych w wyniku tego zabiegu, może powodować reakcje alergiczne u ludzi,którzy są uczuleni na orzeszki ziemne.

W dodatku do tego możliwego do przewidzenia ryzyka, zarówno aktualna metodastosowania rekombinacyjnego DNA, jak i te, które prawdopodobnie będą rozwiniętew przyszłości, są w stanie wprowadzić niepożądane zmiany w funkcjach i strukturzeorganizmów produkujących żywność. W rezultacie zmodyfikowana genetycznie żyw-ność może mieć cechy charakterystyczne, zupełnie nie zamierzone, przez jej autora– „inżyniera genetycznego”. Niektóre z tych przypadkowych zmian mogą być szkod-liwe dla zdrowia konsumenta.

Zanim zmodyfikowana genetycznie żywność zostanie wprowadzona na rynek,powinna być starannie przetestowana, aby upewnić się, czy jest wolna od przewidywal-nych i niespodziewanych alergenów i toksyn oraz czy jej jakość pokarmowa nie zostałazmieniona. Posłużyć do tego mogą przedstawione poniżej strategie testowania.

JAK W WYNIKU INŻYNIERII GENETYCZNEJ MOŻNA WYTWARZAĆNIEBEZPIECZNĄ ŻYWNOŚĆ?1. Inżynieria genetyczna wprowadza do żywności nowe białka, które mogą zagrażaćzdrowiu zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio.

W wyniku stosowania inżynierii genetycznej wprowadza się nowe geny, nowąinformację genetyczną do komórek organizmu produkującego żywność. Ponieważgeny są matrycą do tworzenia białka, nowa informacja genetyczna powoduje, że tenzmieniony genetycznie organizm produkuje jedno lub więcej nowych białek, a co zatym idzie, zawiera je produkowana przezeń żywność. Tak więc inżynieria genetycznawprowadza nowe elementy i nowe składniki do żywności.

Nowe białka, które w wyniku tego procesu genetycznego są wprowadzane dożywności, mogą pochodzić właściwie z każdego organizmu istniejącego na Ziemii większość z nich nigdy wcześniej nie była obecna w istotnej ilości w pożywieniuczłowieka. Ponieważ ludzie nigdy przedtem nie jedli tych białek, ich potencjalnywpływ na nasze zdrowie jest nieznany. Zatem jedyną drogą, aby upewnić się, czy tażywność jest bezpieczna, jest bardzo dokładne jej przetestowanie.

Jaki może być szkodliwy wpływ takiej żywności? Wspomniane nowe białka mogąpowodować na przykład alergie lub być toksyczne. Mogą zmieniać także metabolizmkomórkowy organizmu produkującego żywność w nie zamierzony i nie przewidywanysposób. Z kolei zmiany metabolizmu mogą prowadzić do pojawienia się w produko-wanej żywności alergenów lub toksyn.

28 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 30: Nexus 05

Zwolennicy biotechnologiiargumentują, że ryzykozwiązane z żywnością

genetycznie przetworzonąjest bardzo małe. Jednak nie

ma na to naukowych dowodów.

Innym skutkiem tych zmian może być niewytwarzanie przezorganizm produkujący żywność niektórych ważnych witaminlub składników pokarmowych. W konsekwencji zmodyfikowanagenetycznie żywność może nie zawierać ważnych składnikówpokarmowych normalnie obecnych w odpowiednim, natural-nym, nie zmienionym genetycznie pożywieniu.

2. Metody inżynierii genetycznej mogą produkować niebez-pieczną żywność poprzez wytwarzanie mutacji w DNA organiz-mu produkującego żywność.

Wprowadzając rekombinowane geny do DNA organizmuprodukującego żywność, zakłóca się naturalną sekwencję infor-macji genetycznej wewnątrz DNA. Zatem proces inżynieriigenetycznej powoduje mutacje wewnątrz organizmu produku-jącego żywność. Takie mutacje są drugim źródłem potencjalnieszkodliwych skutków powstających w wyniku stosowania in-żynierii genetycznej.

Lokalizacje, w których występują podane wyżej mutacje sąlosowe, ponieważ w większości przypadków inżynierowie gene-tyczni nie są w stanie kontrolować miejsca, w którym jestumieszczany rekombinowany gen w DNA organizmu. Mogąoni obecnie bardzo precyzyjnie ciąć i sklejać geny w probówce,ale już proces wstawiania tych zrekombinowanych genów dogenomu gospodarza nie jest zbyt precyzyjny.

Wiele części DNA organizmu nie zawiera genów. Zatemwstawienie zrekombinowanych ge-nów w takie miejsce nie zmienia żad-nych genów organizmu i zgodniez aktualną wiedzą z zakresu biologiimolekularnej takie wstawienie genównie może powodować żadnego szkod-liwego działania. Niemniej istniejeprawdopodobieństwo, że zrekombi-nowany gen zostanie przypadkowoumieszczony w środku genu danegoorganizmu. Powoduje to uszkodzeniedanego genu, w wyniku czego organizm nie będzie już w staniewytwarzać białka, którego ten gen był matrycą.

Gen może być matrycą enzymu ważnego w metabolizmiekomórkowym. Uszkodzenie takiego genu zmieni metabolizmkomórkowy i może spowodować, że organizm będzie produko-wał składnik toksyczny akumulujący się w produkowanej prze-zeń żywności. Uszkodzenie metabolizmu może również spowo-dować to, że organizm nie będzie wytwarzał określonych wita-min lub składników pokarmowych, co pociąga za sobą ob-niżenie wartości odżywczej żywności.

Inną możliwością jest to, że zmodyfikowany gen może byćwprowadzony do DNA bardzo blisko ważnego genu organizmuprodukującego żywność, co może spowodować, że organizm tenbędzie produkował danego białka dziesięć razy więcej lub dziesięćrazy mniej. To zaś może być przyczyną całego szeregu problemów.Po pierwsze, białka, które nie są toksyczne lub nie powodująalergii, gdy występują na normalnym poziomie, mogą stać siętoksyczne lub alergogenne, gdy będzie ich na przykład dziesięćrazy więcej. Po drugie, jeśli ważny enzym jest produkowany napoziomie dziesięć razy wyższym lub niższym niż normalnie, możeto powodować drastyczne zmiany metaboliczne prowadzące doprodukcji toksyn lub alergenów, bądź do zatrzymania produkcjiważnych składników odżywczych. Po trzecie, jeśli dany gen kodujeprodukcję peptydowego hormonu, wytwarzanie go na wyższymlub niższym poziomie może doprowadzić do uszkodzenia normal-nego przebiegu procesu fizjologicznego organizmu, co możez kolei wywołać zmiany w jakości i bezpieczeństwie żywności.

Jest jeszcze problem, który może być wynikiem mutacjispowodowanych przez inżynierię genetyczną. Jak już wspo-mniałem, DNA większości organizmów zawiera długie odcinkinie pełniące funkcji genów. Aktualnie panujący pogląd na

temat ich roli mówi, że nie spełniają one istotnych funkcji, ponieważich zmiana lub usunięcienie wydaje się mieć wyraźnego wpływu naorganizm. Istnieje jednakmożliwość,żetakiewstawieniamogąmiećnieprzewidywalny wpływ w dłuższym okresieczasu lubnie rzucającysię od razu w oczy nieznaczny wpływ, który może być szkodliwy dlagatunku lub dla jakości produkowanej przez dany organizmżywności. Natura jest oszczędna i dlatego jest możliwe, że tesekwencje pełnią ważnefunkcje, nawet jeśliniepotrafimy ich dzisiajzidentyfikować. Zatem mniemanie, że wstawienie genów w tychsekwencjach jest nieszkodliwe, może okazać się niebezpieczne.

3. Szkodliwe wpływy inżynierii genetycznej nie mogą być prze-widziane ani skontrolowane.

Zdolność inżynierii genetycznej do wprowadzania do żyw-ności nie przewidywanych niebezpieczeństw dla zdrowia wynikaz faktu, że inżynierowie genetyczni, mimo iż potrafią ciąći łączyć cząsteczki DNA z niezbędną precyzją w probówkach,nie są w stanie przewidzieć ani kontrolować wpływu zmienionejcząsteczki DNA na funkcjonowanie ogranizmu, do któregogenomu ją wprowadzono.

To znaczy, że oprócz zmian w funkcjach biologicznychzamierzonych przez genetyka wprowadzone DNA może wywo-łać również inne, nie planowane zmiany, które mogą zmienićwłaściwości żywności produkowanej przez organizm w takisposób, że stanie się ona szkodliwa dla zdrowia.

Chociaż potencjalne ryzyko dlazdrowia ze strony żywności genetyczniezmodyfikowanej nie różni się od tego,jakie wiąże się z innymi pokarmami(alergenami, toksynami i zredukowanąjakością pokarmową), w tym przypad-ku zatworzenie tych zagrożeń w żywno-ści jest odpowiedzialny sam procesinżynierii genetycznej. Tak więc wyko-rzystywanie inżynierii genetycznej dorozwoju nowych organizmów produku-

jących składniki pokarmowe stanowi samo w sobie ważny czynnikwyzwalający ryzyko. Inaczej mówiąc, ponieważ istnieje odrębnaklasa ryzyka związana bezpośrednio z procesem, w trakciektóregojest produkowana żywność genetycznie zmodyfikowana, procesten – inżynieria genetyczna – może być stosowany jako odpowiedniwyznacznik służący do identyfikacji żywności, która powinna byćtestowana pod kątem jej bezpieczeństwa.

Zwolennicy biotechnologii argumentują, że ryzyko związanez żywnością genetycznie przetworzoną jest bardzo małe. Jednak niema na to naukowych dowodów. Według obowiązujących standar-dów oceny ryzyka istniejące dane pozwalają jedynie na stwierdze-nie, że z genetycznie przetworzoną żywnością związane jestograniczone ryzyko, lecz o nieprzewidywalnych rozmiarach. Tym,co wymaga stałego testowania, jest rzeczywiste ryzyko, zwłaszcza too nieprzewidywalnym prawdopodobieństwie i wielkości.

Aby wesprzeć twierdzenie, że ryzyko jest nieduże, zwolennicytransgenicznej żywności próbują określać bezpieczeństwo przy-szłej żywności tego typu na podstawie właściwości genetycznieprzetworzonej żywności dostępnej obecnie na rynku. To postępo-wanie jest sprzeczne z ustalonymi naukowymi zasadami ocenyryzyka. Co więcej, nawet gdyby takie porównania okazały sięważne, brakuje dostatecznej ilości przykładów, które mogłybydostarczyć dostatecznych danych do takich ocen. Różnorodnośćmożliwych manipulacji genetycznych, jakie mogą być prowadzonew przyszłości, i różnorodność organizmów produkujących żywnośćbędących źródłem genów, które mogą być wykorzystane w inżynie-rii genetycznej, jest bardzo duża. Dzisiejsze przykłady są po prostuniereprezentatywne dla zakresu możliwości, które pojawią sięw przyszłości. Aby więc zapewnić bezpieczeństwo, każda genetycz-nie zmodyfikowana żywność powinna być poddana dokładnymtestom, zanim trafi na rynek.

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 29

Page 31: Nexus 05

…zmiany genetyczne mająokreślone prawdopodobieństwo

zmieniania właściwościorganizmu tak, że właściwościwytworzonej przezeń żywnościbędą niebezpieczne dla zdrowia.

NIEMOŻLIWOŚĆ PRZEWIDZENIA I KONTROLIWYNIKU MANIPULACJI GENETYCZNYCH

Niemożliwość całkowitej kontroli biotechnologii i przewi-dzenia wyniku działania modyfikacji genetycznych na organi-zmy produkujące żywność zależy od trzech czynników: złożono-ści organizmu otrzymującego geny; tendencji manipulowanegorekombinowanego DNA do indukowania powstawania mutacjiw losowych miejscach genomu organizmu odbiorcy; i niejedno-znaczności oraz specyficzności komórkowej w zakresie regulo-wania informacji genetycznej.

1. Biologiczna złożoność organizmu prowadzi do niemożnościkontrolowania lub przewidzenia wyniku manipulacji rekom-binowanym DNA.

Ważnym czynnikiem nieprzewidywalności wyniku działaniainżynierii genetycznej jest złożoność organizmu odbiorcy. Stru-ktury i funkcje nawet najprostszych mikroorganizmów jedno-komórkowych są odpowiednio skomplikowane i badacze nie sąw stanie wziąć pod uwagę wszystkich składników systemu, gdyrozważają wpływ danej zmiany genetycznej.

W takiej sytuacji niespodzianki są nieuniknione i wielez nich będzie niekorzystnych. Przykłady takich właśnie nie-spodzianek zawierają przedstawione poniżej mechanizmy, dzię-ki którym manipulacje genetyczne mogą prowadzić do zwięk-szonej zdolności wywoływania alergii i toksyczności.

2. Mutacje w wyniku manipulacji rekombinacyjnej DNA.Drugim źródłem niepewności co do efektów manipulacji

rekombinowanym DNA są aktualnie stosowane nadzwyczajgrube (niedokładne) techniki przenoszenia genów. Informacjagenetyczna może być precyzyjnie zde-finiowana co do sekwencji, ale jestwstawiana losowo do genomu organi-zmu odbiorcy. Każde wprowadzeniegenów jest w rzeczywistości losowymprzypadkiem mutagennym.

Inaczej mówiąc, przeniesienie ge-nów metodą, jaką się obecnie stosuje,jest procesem mutagennym mogącymzakłócić każdy proces, w którym biorąudział DNA i RNA. Miejsca, w któ-rych takie mutacje występują, będą losowe. To oznacza, że niemożna przewidzieć, który gen lub regulator procesu zostaniezakłócony w wyniku mutagenezy indukowanej poprzez przeno-szenie genów.

Poprzez inaktywację lub zmianę ekspresji genów kodują-cych enzymy, które katalizują ważne procesy biosyntezy, przy-padki mutagenne mogą zmienić zdolności powodowania alergiiprzez żywność lub powodować jej toksyczność, tak jak opisanoponiżej. Przypadki mutagenezy mogą również prowadzić dozmian wartości pokarmowej żywności. Co więcej, poprzez zmia-nę normalnie obecnej, regulującej sekwencji genetycznej w ge-nomie organizmu odbiorcy można spowodować taką samąróżnorodność problemów związanych z sekwencją genetycznąjak opisano poniżej.

Należy podkreślić, że w większości stosowanych metodprzenoszenia genów ten proces mutacyjny będzie zawsze wy-stępował przy wstawianiu zrekombinowanego genu do genomuorganizmu. Każdy taki przypadek zakłóca jakąś naturalnąsekwencję DNA. Wiele takich zakłóceń będzie szczęśliwie nieujawnionych lub nieskutecznych, niemniej istnieje określonaszansa, że jedno z nich zmieni strukturę lub funkcję organizmuw sposób, który wpłynie istotnie na właściwości żywności uzys-kanej z takiego organizmu. To znaczy, że zmiany genetycznemają określone prawdopodobieństwo zmieniania właściwościorganizmu tak, że właściwości wytworzonej przezeń żywnościbędą niebezpieczne dla zdrowia. W większości przypadków

procedury stosowane do modyfikacji organizmów produkują-cych żywność przewidują wstawienie nie jednej, ale wielu kopiigenu do genomu organizmu odbiorcy. W tej sytuacji możewystępować wiele losowych przypadków mutagenicznych zna-cznie zwiększających prawdopodobieństwo uszkodzenia niektó-rych genów ważnych dla jakości pozyskiwanej żywności.

Ryzyko związane z manipulacjami genomami organizmówprodukujących żywność jest typowe dla mechanizmów powodu-jących zmiany genetyczne za pomocą technik tworzenia rekom-binacyjnego DNA. Nie można pomijać tego ryzyka, wskazującna pomidory „FlavrSavr” (pierwsza handlowa odmiana uzys-kana w wyniku inżynierii genetycznej) i mówiąc, że skoro niebyło z nimi problemów, to i nie będzie ich z innymi organiz-mami transgenicznymi. Każdy transgeniczny organizm produ-kujący żywność będzie przechodził innego rodzaju mutacjei inaczej reagował na wprowadzoną informację genetyczną, coz kolei oznacza szeroki zakresu zmian opisanych powyżej. Takwięc nie ma naukowo ważnych uzasadnień dla takich eks-trapolacji.

3. Niejednoznaczność informacji genetycznej.Geny zawierają dwa różne rodzaje informacji: strukturalną

i regulacyjną. Informacja strukturalna określa sekwencję ami-nokwasów w białkach i obejmuje kod genetyczny, który byłodkryty w latach sześćdziesiątych. Z nielicznymi wyjątkami kodten jest identyczny dla wszystkich organizmów ziemskich. Takwięc strukturalna informacja zawarta w danej części DNA jestprzewidywalna.

Zupełnie inaczej jest jednak w przypadku informacji doty-czącej regulatorów. Transkrypcja, translacja, replikacja i re-

kombinacja, a także inne procesyz udziałem DNA i RNA są kont-rolowane przez informację regulato-rów zakodowaną w sekwencji DNAlub RNA.

Dekoder informacji regulacyjnejjest znacznie bardziej złożonyi zmienny niż kod strukturalny. Cowięcej, jest on inny u różnych or-ganizmów – nawet komórki tego sa-mego organizmu różnią się między

sobą. Jest wiele przykładów w literaturze biologii molekularnej,w których rekombinowane geny, charakteryzowane w jednymtypie komórek, są wyrażone w stu zagięciach, a w komórkachinnego typu tego samego organizmu nawet w tysiącu zagięćwyższych poziomów. Takich różnic nie da się przewidzieć napodstawie wiedzy na temat sekwencji kwasów nukleinowychzrekombinowanego genu. Jedyną metodą, aby to poznać, jestzbieranie informacji doświadczalnych poprzez wprowadzaniegenów do innego rodzaju komórek i sprawdzanie wyniku.

Jeżeli omówiony powyżej przypadek zaistnieje dla różnychtypów komórek wewnątrz pojedynczego organizmu, wówczaspoziom przewidywalności przy przenoszeniu genów międzygatunkami, jak to ma miejsce w inżynierii genetycznej w rolnict-wie, będzie równie duży lub większy.

Mechanizm leżący u podstawy i zaangażowany w „odczyty-wanie” informacji regulatorów jest dobrze znany i rozumiany.Białka regulacyjne występują w komórce i każde z nich jestzdolne do skanowania cząsteczek DNA (lub RNA). Mogą onerozpoznawać i przyłączać się do pojedynczych, specyficznychczęści kwasów nukleinowych. Taka reakcja łączenia się prowo-kuje biologiczne przypadki modulowania procesu takiego jaktranskrypcja, translacja, replikacja, rekombinacja itp. Danasekwencja może wpływać na te procesy w komórce tylkow przypadku obecności w niej białka, które ją rozpoznaje.Ponieważ w różnych typach komórek i u różnych gatunkówwystępują różne białka regulacyjne, podana sekwencja DNA

30 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 32: Nexus 05

będzie funkcjonowała jako sygnał regulacyjny tylko w określo-nych rodzajach komórek u określonych gatunków. Nasza wiedzana temat „kodu regulacji” jest wciąż niepełna. Dlatego też niepotrafimy jeszcze badać sekwencji cząsteczki kwasu nukleinowe-go i przewidywać jej funkcji regulacyjnej w danym organizmie.

Wprowadzanie do genomu organizmu produkującego żyw-ność sekwencji DNA, która posiada nie przewidziane działanieregulacyjne może zakłócić każdy z procesów komórkowych,w którym biorą udział DNA lub RNA, łącznie z replikacją,transkrypcją, translacją, rekombinacją i transpozycją.

Przerwanie transkrypcji lub translacji może zmienić poziomekspresji lub czas ekspresji każdego białka normalnie wyrażonyprzez organizm produkujący żywność. To może zmienić zdol-ność do wywoływania alergii lub właściwości toksyczne żywnościpochodzącej od tego organizmu, a także zmienić jego charak-terystykę pokarmową lub inną.

Przerwanie lub zmiana mechanizmów replikacji, rekom-binacji lub transpozycji może zmienić między innymi plastycz-ność lub stabilność genomu odbiorcy, prowadząc do wzrostuwskaźnika mutagenezy i w konsekwencji do problemów przed-stawionych poniżej.

ALERGENY WYTWORZONE W REKOMBINOWANEJŻYWNOŚCI

Istnieje szereg mechanizmów, poprzez które alergeny mogąbyć wyrażone w żywności powstałej w wyniku inżynierii genety-cznej. Istnieje również wiele zidentyfikowanych mechanizmówmolekularnych, poprzez które genetyczne manipulowanie or-ganizmami produkującymi żywność może tworzyć nowe aler-geny lub zwiększyć działanie alergogenne białek normalniewystępujących w organizmach produkujących żywność.

Ponieważ zawierająca alergeny transgeniczna żywnośćw większości przypadków zachowuje w sobie swoje własne niepowodujące alergii odpowiedniki, może ona stanowić poważnezagrożenie dla konsumenta. Konsumenci mogą bowiem nie byćw stanie uniknąć tej alergogennej żywności, gdyż nie będąpotrafili odróżnić jej od odpowiadającej jej normalnej żywności.Najłatwiej rozwiązać ten problem odpowiednio oznaczając całątransgeniczną żywność. Pozwoliłoby to także władzom odpo-wiedzialnym za zdrowie społeczeństwa śledzenie potencjalnychproblemów związanych z alergiami.

W chwili obecnej doświadczalne dowody dotyczące pokole-nia żywności alergicznej powstałej w wyniku stosowania in-żynierii genetycznej są rzadkie, ponieważ niewiele obecnierozwijanej transgenicznej żywności zostało dokładnie przetes-towanej pod kątem wywoływania alergii. Niemniej jeden przy-kład ujrzał już światło dzienne.

Firma Pioneer Hybrid wyprodukowała nasiona soji o zbilan-sowanym składzie aminokwasów. Dokonano tego poprzezwprowadzenie do nasion w wyniku inżynierii genetycznej genuz białka zapasowego orzecha brazylijskiego. Białko to okazałosię jednak być alergiczne dla znacznej części ludzkiej populacji.Kierując się rozsądkiem firma Pioneer Hybrid postanowiłaograniczyć plany komercjalizacji tego produktu.

TOKSYNY I ZWIĄZKI PODRAŻNIAJĄCE WYTWARZANEW ZMODYFIKOWANEJ GENETYCZNIE ŻYWNOŚCI

Większość substancji występujących w żywności zmodyfiko-wanej genetycznie będzie obecna jedynie w ilościach śladowych.Tym niemniej te dodane składniki, nawet w ilościach ślado-wych, mogą w zasadniczy sposób zmienić pokarmową lubbiologiczną charakterystykę żywności.

Oprócz działania wywołującego alergie zmodyfikowane bia-łka mogą wykazywać także inne biologiczne właściwości.W przypadku zmodyfikowanych enzymów mogą na przykładkatalizować produkcję innych składników o biologicznej aktyw-ności normalnie nieobecnej w tej konkretnej żywności. Takie

substancje mogą działać na przykład jako toksyny, związkipodrażniające, mimetyczne hormony itp. Mogą ponadto działaćna poziomie biochemicznym, komórkowym, tkankowym lub napoziomie organów, a także naruszać cały zakres funkcji fizjo-logicznych.

Przykładem klasy żywności powstałej w wyniku inżynieriigenetycznej jest ta, którą zmodyfikowano w celu produkowaniaczynników kontroli biologicznej, jak na przykład rodzina środ-ków do zwalczania owadów – enterotoksyn Bt. Każda z toksynBt jest specyficzna dla odpowiedniej klasy owadów. ToksynaBtk była stosowana powierzchownie w rolnictwie podstawowymod wielu lat i gdy stosowano ją w ten sposób nie donoszonoo powodowanych przez nią reakcjach toksycznych występują-cych u konsumentów. Jednak nie byłoby wcale zaskoczeniem,gdyby okazało się, że taki składnik jak toksyna Btk, która madużą skuteczność biologiczną w stosunku do jednej klasyorganizmów, wykazywała także działanie biologiczne u odleg-łych rzędów takich jak kręgowce. Działanie takie może stać sięwidoczne, o ile toksyna będzie konsumowana w dużych iloś-ciach. Tak jak to będzie się działo w przypadku zmodyfikowanejgenetycznie żywności pozyskanej z organizmów powstałychw wyniku inżynierii genetycznej, które będą przejawiały wysokipoziom takiej toksyny w organizmie.

Normalnie, stosowana powierzchniowo, toksyna Bt ulegabiodegradacji do niewykrywalnego poziomu w wyniku działaniasłonecznych promieni ultrafioletowych i innych procesów w cią-gu zaledwie kilku dni. Jednak zmodyfikowane genetycznierośliny produkują ją stale i utrzymują jej wysoki poziom. Cowięcej, toksyna ta będzie występowała nie tylko na powierzchnirośliny, ale także wewnątrz, gdzie będzie chroniona przedpromieniowaniem ultrafioletowym i może ulegać kumulacji.

W rezultacie konsumenci żywności zawierającej tę toksynęmogą spożywać znacznie większe jej ilości, niż to ma miejscew przypadku żywności pozyskiwanej z roślin traktowanych tątoksyną powierzchniowo. Ostatecznie znakomity wynik stopniabezpieczeństwa uzyskiwany dla toksyny Bt stosowanej powierz-chniowo, nie jest adekwatny dla żywności uzyskiwanej z roślinzmodyfikowanych genetycznie w celu produkcji toksyny Bt.�

O autorze:Dr John Fagan przez ponad 24 lata zajmował się genetycznymi

technikami cięć molekularnych w badaniach nad rakiem. Uzyskałstopień B.Sc. (cum laude w dziedzinie chemii) na Uniwersyteciew Waszyngtonie, po czym zrobił doktorat z biochemii i biologiimolekularnej na Uniwersytecie Cornella. Jest autorem ponad 50artykułów opublikowanych w wielu międzynarodowych pismach,w tym w Biochemistry i Molecullar and Cellular Biology. Będącprofesorem biochemii na Uniwersytecie Maharishi opublikował nie-dawno Genetic Engineering: The Hazards (Inżynieria genetyczna – za-grożenia) i Vedic Engineering: The solutions (Inżynieria wedyjska– rozwiązania).

W ostatnich latach dr Fagan poświęca coraz więcej uwagi za-grożeniom, jakie stanowi transgeniczna żywność oraz wpuszczaniedo środowiska genetycznie zmodyfikowanych organizmów. W lis-topadzie 1994 roku wystąpił przeciwko tego rodzajom zastosowa-niom inżynierii genetycznej i zaczął nakłaniać naukowców do zajęciasię bezpieczniejszymi i bardziej obiecującymi kierunkami badańnaukowych oraz do skoncentrowania się bardziej na zapobieganiua mniej na terapeutyce opartej na wysoko zaawansowanej techno-logii. Dla podkreślenia wagi tych ostrzeżeń zwrócił grant w wysoko-ści 613 882 dolarów Narodowym Instytutom Zdrowia (NationalInstitutes of Health) i wycofał aplikacje o dalsze granty opiewające nałączną kwotę 1,25 miliona dolarów.

Obecnie prowadzi szeroko zakrojoną kampanię mającą na celuzaalarmowanie opinii publicznej w związku z niebezpieczeństwami,jakie niesie ze sobą transgeniczna żywność. Jego celem jest zmianapolityki oraz regulacji prawnych dotyczących bezpieczeństwa, etykie-towania i znaczenia tego typu żywności.

Przełożyła Elżbieta Strózik

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 31

Page 33: Nexus 05

NAUKAWIEŚCI Z POGRANICZA NAUKI

SILNIK NAPĘDZANY ENERGIĄ STAŁYCH MAGNESÓWJorma Hyypia

Artykuł ten ukazał się pierwotnie w wio-sennym wydaniu nie ukazującego się jużpisma Science & Mechanics (Nauka i me-chanika) z 1980 roku. Przedrukowujemygo w nadziei, że to urządzenie zainspirujenowe pokolenie wynalazców do własnychposzukiwań. Z naszych ustaleń wynika, żekonstruktor tego silnika, Howard John-son, otrzymał na niego patent w roku 1979oraz kolejny związany z nim w roku 1993.

Duncan M. Roads

N ie udzielamy patentów na maszynytypu perpetum mobile — oznajmili

eksperci amerykańskiego urzędu patento-wego.

— To nie będzie działało, ponieważprzeczy zasadzie zachowania energii— twierdzili kolejno jeden po drugim fizycy.

Wynalazca Howard Johnson nie jestjednak człowiekiem, którego można byłatwo zniechęcić takimi z pozoru autorytaty-wnymi opiniami. Dzisiaj jest posiadaczempatentu USA nr 4 151 431, który opisujesposób generowania siły motorycznej, jakąuzyskuje się w silniku konwencjonalnym,wykorzystując do tego energię zawartąw atomach stałych magnesów. Tak, tak!Johnson odkrył sposób budowy silnika, którypracuje bez dostarczania mu z zewnątrzenergii elektrycznej ani jakiejkolwiek innej!

Ogromne znaczenie tego wynalazku jestwręcz oczywiste, zwłaszcza w obliczu alar-mującego, narastającego kryzysu energety-cznego. Johnson nie usiłuje jednak lanso-wać swojego dzieła jako końcowego i ostate-cznego rozwiązania wszelkich problemówzwiązanych z brakiem energii. Ma przedsobą ważniejsze zadania do wykonania. Popierwsze, istnieje potrzeba udoskonaleniajego prototypów laboratoryjnych i prze-kształcenie ich w urządzenia robocze działa-jące niezawodnie w praktycznych zastoso-waniach, a zwłaszcza udoskonalenie genera-tora prądu elektrycznego o mocy 5 kilowa-tów znajdującego się już w budynku, w któ-rym prowadzi swoje badania. Drugim i byćmoże trudniejszym do wykonania zadaniemjest przekonanie grona sceptyków, że jegopomysły dadzą się praktycznie zastosować.

Johnson, który od dziesiątków lat zma-ga się ze sceptykami, potrafi być bardzoprzekonywający przy bezpośrednim spot-kaniu, ponieważ ma do zaoferowania wię-cej niż tylko teorie – jest w stanie zade-

monstrować działające modele, które bezcienia wątpliwości generują siłę motorycz-ną wykorzystując do tego wyłącznie stałemagnesy.

Kiedy redaktor pisma Science & Me-chanics wysłał mnie w tysiącmilową (1600km) podróż do Blacksburga w stanie Wir-ginia w celu spotkania się z tym wynalazcą,jechałem tam jako „sceptyk z otwartymumysłem”, były naukowiec z zacięciem ba-dawczym, który nie miał zamiaru dać sięnabrać. W ciągu dwóch dni ze sceptykastałem się „wierzącym”. Oto, jak do tegodoszło.

WYKONANIE CZEGOŚ NIEDO POMYŚLENIA

Howard Johnson nie traktuje „praw”nauki jako świętości. Zmaganie się z czymś,co jest nie do pomyślenia dla innych, jestjego drugą naturą. Jeśli jakieś prawo stajemu na przeszkodzie, bez respektu dla niegostara się je obejść, aby zobaczyć, co jest pojego drugiej stronie. Uporczywy opór, jakispotyka go ze strony środowiska naukowe-go, tłumaczy następująco:

— Fizyka jest nauką o mierzeniu, zaśfizycy są szczególnie uczuleni na zasadęzachowania energii. Z tego względu stają sięsędziami, którzy pouczają nas, których prawgry nie wolno nam łamać, przy czym nie majązielonego pojęcia, o jaką grę chodzi. Tak sięboją, że ja i moi współpracownicy pogwałci-my któreś z tych praw, że robią wszystko comożliwe, aby poucinać nam za to głowy!

Krytycy twierdzą, że Johnson oferujerozwiązanie problemów energetycznychw rodzaju „bezpłatnego lunchu”1, i upierająsię, że coś takiego w ogóle nie może istnieć.

Johnson protestuje, nieustannie przy-pominając, że nigdy nie sugerował, iż jegowynalazek dostarcza czegokolwiek w za-mian za nic. Podkreśla fakt, że nikt nigdynie wspomina o „bezpłatnym lunchu”, kie-dy jest mowa o wyzwalaniu olbrzymichilości energii przy pomocy reaktorów jąd-rowych i bomb atomowych. Uważa, żezasada działania jego wynalazku wykazujeduże podobieństwo do tego procesu.

Johnson jest pierwszym, który przyzna-je, że nie ma pojęcia, skąd pochodzi ener-gia, którą wykorzystuje. Sądzi jednak, że tomoże być energia związana z wirowaniemelektronów (ich spinem) – być może w po-staci „nie znanych na razie cząsteczek”.

Jak inni fizycy reagują na sugestięJohnsona, że może istnieć cząsteczka ato-mowa zupełnie nie zauważona przez fizy-ków nuklearnych? Johnson powiada:

— Sądzę, że uczciwie będzie, jeśli po-wiem, że większość z nich jest wręcz obu-rzona.

Z drugiej strony kilku nawróconychnaukowców, w tym związanych z wielkimi,szerokoznanymi laboratoriami naukowymi,zostało do tego stopnia zaintrygowanychtym wynalazkiem, że przyznają, iż musiistnieć jakieś wyjaśnienie tego zjawiska, i żemoże nim być jakaś „cząsteczka” lub dotych-czas nie znana własność struktury atomowej.

Artykuł ten opatrzony został wstępemopisującym w skrócie kontrowersje dotyczą-ce jego wynalazku i aby być uczciwym wobecniego, przyjrzyjmy się jego twierdzeniomz otwartym umysłem, nawet jeśli będzie tooznaczało chwilowe odłożenia na bok do-stojnej zasady oficjalnej nauki – przynaj-mniej do czasu, aż ta sprawa zostaniew pełni wyjaśniona. Główne pytanie, naktóre postaramy się tu odpowiedzieć, brzmi:Czy silnik Johnsona na stały magnes działa?

Zanim przystąpimy do poznania odpo-wiedzi na to pytanie, musimy wpierw odpo-wiedzieć sobie na inne, drążące niewątpliwiewszystkich pytanie: Czy Johnson jest rzetel-nym badaczem, czy też może tylko zwariowa-nym wynalazcą w rodzaju „garażowegomajsterklepki”? Przedstawiona poniżej krót-ka charakterystyka jego osoby nie pozostawiacienia wątpliwości, że mamy tu do czynieniaz kompetentną i wiarygodną osobą.

Po siedmiu latach studiów w college’ui na uniwersytecie Johnson pracował przyprojektach związanych z energią atomowąw Oak Ridge, prowadził badania z zakresumagnetyzmu rzecz firmy Burroughs orazpełnił funkcję naukowego konsultanta w za-kładach Lukens Steel. Partycypował w roz-woju medycznych przyrządów elektrycznych,z urządzeniami do wykonywania iniekcjiwłącznie. Skonstruował dla wojska ceramicz-ny tłumik, który zapewnia całkowite wycisze-nia małego generatora na odległość 50 stóp(15 m). Tłumik ten jest produkowany odosiemnastu lat. Jego wkład w rozwój prze-mysłu silnikowego to: hamulec histerezyjny,nie powodujące blokowania materiały ha-mulcowe do zastosowań przeciwpoślizgo-wych, nowa metoda regeneracji wykładzinhamulcowych oraz metoda rozpuszczania

32 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 34: Nexus 05

Howard Johnson

włókien azbestowych. Pracował również nadwyciszaniem małych silników oraz nadprze-wodnikami. Udoskonalił dziewięćdziesięcio-dwubiegunowy, bezszczotkowy generator,który został zastosowany w kołach Lincolnówjako kontroler poślizgu. To ostatnie urządze-nie zredukowało koszt wcześniejszego urzą-dzenia przez zastosowanie plastyków zbrojo-nych metalem w rotorze i stojanie. Ogólniemówiąc, Johnson jest współwłaścicielemokoło 30 patentów z dziedziny chemii i fizyki.

NAUKOWIEC TYPU „SZNURKIEMWIĄZANE”

Mimo tych robiących wrażenie osiąg-nięć naukowych, ten uprzejmy i niepreten-sjonalny wynalazca lubi określać siebiejako naukowiec typu „sznurkiem wiąza-ne”. Nie widzi on sensu w marnowaniuczasu na budowanie wymyślnej aparatury,gdy znacznie prostsze urządzenie służyrównie dobrze przy testowaniu nowychpomysłów. Prototypowe urządzenia przed-stawione na fotografiach załączonych dotego artykułu zostały prowizorycznie po-sklejane taśmą klejącą i folią aluminiową,ten ostatni materiał został użyty główniedo zamocowania pojedynczych stałych ma-gnesów, aby nie rozleciały się na boki.

Myślę, że najlepszym sposobem opisaniatych trzech gadżetów będzie przedstawieniemoich własnych wrażeń odniesionych w cza-sie prezentacji ich działania. W ten sposóbbędę mógł przedstawić nie tylko to, co mówio tym ich twórca, ale również to, czegodoznałem w czasie własnych eksperymen-tów z nimi. Próbując wyjaśnić, jak to wszyst-ko działa, będziemy musieli polegać jednakna tym, co mówi o tym ich twórca.

Pierwsze urządzenie składa się z kilkuna-stu owiniętych w folię magnesów, ułożonychw szeroki łuk. Każdy z magnesów jest lekkopodgięty z obu końców na kształt spłaszczo-nej litery U, aby poprawić koncentrację polamagnetycznego w miejscu, gdzie zachodzitego potrzeba. Krzywizna całego zestawumagnesów nie ma szczególnego znaczenia,z wyjątkiem tego, że uwidacznia, iż odległośćmiędzy magnesami stajana i poruszającymsię pojazdem jest mało istotna. Przezroczys-ta plastykowa płyta znajdująca się u górytego zestawu magnesów podtrzymuje odci-nek plastykowych szyn kolejowych. Pojazdzbudowany jest na kształt wagonu towaro-wego – platformy kolejowej, na którejspoczywa para wygiętych magnesów orazswego rodzaj obciążnik, którego rolę spełnia

niekiedy zwykły kamień. Obciążnik jestpotrzebny do utrzymania wagonu na torzei stanowi przeciwwagę dla potężnych siłmagnetycznych usiłujących zepchnąć wagonna bok. I to w zasadzie wszystko, co możnapowiedzieć na temat budowy tego modelu„silnika liniowego”.

Byłem przygotowany na to, że nadwe-rężę sobie wzroku usiłując dostrzec oznakijakiegokolwiek ruchu pojazdu. Ale jak sięokazało, niepotrzebnie się martwiłem.W momencie, w którym wynalazca ostroż-nie opuścił pojazd na jeden z końców szyn,pojazd z miejsca przyspieszył i dosłownieśmignął na ich drugi koniec spadając napodłogę! „No, no!” – pomyślałem sobie.

Postanowiłem sam przeprowadzić todoświadczenie. W chwili gdy umieszcza-łem pojazd na szynach, wyczułem oddzia-ływanie potężnych sił magnetycznych. Bar-dzo delikatnie ustawiłem go na początkutorów, uważając, aby nie pchnąć go przytym do przodu. Gdy go puściłem, ponow-nie śmignął i znalazł się na podłodze nadrugim końcu szyn. Wiedząc, że będę py-tany, czy tory nie były pochylone, zmieni-łem kierunek ruchu puszczając pojazdz drugiego końca toru. Wszystko przebieg-ło tak samo. Tak naprawdę pojazd możeprzemieszczać się również pod górę, nawetprzy znacznym nachyleniu. W świetle tychtestów, biorąc pod uwagę znaczą prędkośćpojazdu, należy stwierdzić, że nie może tubyć mowy o jakimkolwiek zwyczajnym efe-kcie ubocznym lub „brzegowym”.

Na przedstawionym niżej zdjęciuuchwycony został moment, w którym pojazdbył mniej więcej w połowie drogi. Zdjęcie towykonano z wykorzystaniem flesza. Nie mamożliwości, aby mógł on tkwić nieruchomow tym miejscu, chyba że w jakiś sposóbudałoby się go przytwierdzić do torowiska.

Drugie urządzenie składa się z mag-nesów w kształcie litery U ustawionychw dosyć luźnym porządku na kształt an-gielskiego megalitu Stonehenge. Urządze-nie umieszczone jest na przezroczystejplastykowej płycie przymocowanej do pły-ty ze sklejki przytwierdzonej od spodu doswobodnie obracającego się koła wykona-nego z deski do jeżdżenia (skateboardu).Zgodnie z udzieloną mi instrukcją zbliży-łem ośmiouncjowy (0,23 kg) magnes og-niskujący do pierścienia większych mag-nesów, utrzymując go w odległości co naj-mniej 4 cali (10 cm) od niego. Czterdzies-tofuntowy (18,14 kg) zestaw magnesówz miejsca zaczął się obracać i w rezultacierozpędził się do dużej prędkości, którą

utrzymywał tak długo, jak długo ognis-kujący magnes był trzymany w polu mag-netycznym. Kiedy zmieniłem kierunekbiegunów magnesu ogniskującego, całośćruszyła w przeciwną stronę.

Cały ten zestaw to dość prymitywnymodel silnika, niemniej dowodzi on, żejest możliwe zbudowanie silnika napędza-nego wyłącznie przez stałe magnesy.

Trzecie urządzenie wygląda jak kościprehistorycznego morskiego stworzeniai składa się z tunelu wykonanego z elastycz-nego materiału magnetycznego, który możnałatwo wyginać nadając mu kształt pierścieni.Jest to jeden z modeli demonstracyjnych,które Johnson zabrał do amerykańskiegourzędu patentowego w czasie zabiegówzmierzających do uzyskania patentu. Zazwy-czaj rzecznicy patentowi poświęcają petento-wi nie więcej niż kilka minut, jednak z urzą-dzeniem Johnsona bawili się prawie godzinę.

Przepychanki Johnsona z urzędem paten-towym trwały około sześciu lat, zanim uzyskałpatent. W końcu pogratulowano mu ostatecz-nego zwycięstwa nad biurokracją patentowąoraz pomysłowości. Tym, co najbardziej gozdumiało, było włączenie do opisu patento-wego diagramu, który nie ma z nim nicwspólnego. Osoby, które będą chciały zapoz-nać się z tym patentem, informuję, że niepowinny zwracać uwagi na „ferrytowy”wykres umieszczony na pierwszej stronie,bowiem dotyczy on zupełnie innego patentu!

Tunelowe urządzenie pracowało bezzarzutu, kiedy składałem wizytę w biurzewynalazcy. Johnson zauważył, że gumowemagnesy są około tysiąca razy słabsze odkobaltowo-samarowych zastosowanychw pozostałych modelach. Z silnymi mag-nesami związany jest jeden poważny prob-lem – są zbyt drogie. Według wynalazcymagnesy użyte do wirującego urządzeniaprzypominającego wyglądem Stonehengekosztują ponad tysiąc dolarów. Nie majednak potrzeby liczyć na obniżenie ichceny w wyniku wdrożenia ich masowej

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 33

Page 35: Nexus 05

Magnes rotora

N S

N N

S S

Magnesy stojana

N S

Płytapodtrzymująca

N S

N

S

stojan rotorprzestrzenie międzymagnesami magnesy

rotoramagnesy stojana

Schemat silnika Johnsona.

produkcji, jako że Johnson i U.S. Magnetsand Alloy Co. (firma produkująca magnesyi stopy) są w trakcie opracowywania znacznietańszego i sprawującego się równie dobrzealternatywnego materiału magnetycznego.

JAK TO DZIAŁA?Rysunek, na którym pokazano łukowaty

magnes rotora w trzech kolejnych pozycjachnad liniąstałych magnesów stajana,przedsta-wia uproszczone teoretyczne wyjaśnieniedotyczące generowania siły lokomocyjnejprzy pomocy stałych magnesów. Johnsontwierdzi, żewygięte magnesy rotora oostrychkrawędziach są bardzo istotne, ponieważskupiają i koncentrują energię magnetycznąznaczne lepiej niż magnesy o tępych zakoń-czeniach. Łukowate magnesy są trochędłuższeod łącznej długości dwóchmagnesówstojana iprzestrzenimiędzy nimi –w zestawieJohnsona wynosi to 3 i 1/8 cala (79,4 mm).

Należy zauważyć, że wszystkie magne-sy stojana są zwrócone biegunami północ-nymi ku górze i spoczywają na płycieo wysokiej przenikliwości magnetycznej,która pomaga w koncentracji pól siłowych.Z doświadczeń wynika, że najlepszą odleg-łością między magnesami rotora i mag-nesami stojana jest 3/8 cala (9,5 mm).

Kiedy północny biegun rotora prze-chodzi nad północnym biegunem stojanajest odpychany, a kiedy przesuwa się nadprzestrzenią między magnesami stojana,jest przyciągany. Dokładnie coś przeciw-nego dzieje się z południowym biegunemrotora. Jest przyciągany, kiedy przesuwasię nad północnym biegunem magnesustojana i odpychany, kiedy przesuwa sięnad przestrzenią między magnesami.

Układ różnych sił magnetycznych biorą-cych udział w całym procesie jest niezmier-nie skomplikowany. Przedstawiony rysunekuwidacznia niektóre podstawowe zależności.Linie ciągłe reprezentują siły przyciągające,linie kreskowane siły odpychające, zaś liniepodwójne obu rodzajów siły dominujące.

Jak to widać na górnym rysunku, wiodą-cy (N) biegun rotora jest odpychany przezpółnocne bieguny obu sąsiednich magnesów,lecz w przypadku przedstawionej na rysunkupozycji magnesu rotora, te dwie siły odpy-chające (które działają przeciwko sobie) niesą sobie równe. Silniejsza z obu sił (kresko-wana linia podwójna) przełamuje drugąi powoduje ruch rotora w lewo. Ten ruchw lewo zostaje wzmocniony poprzez siłęprzyciągana między północnym biegunemrotora i południowym stojana w dolnej częściprzerwy pomiędzy magnesami stojana.

Ale to nie wszystko! Przyjrzyjmy się, cosię w tym czasie dzieje po drugiej południo-wej (S) stronie magnesu rotora. Długość tegomagnesu (około 3 i 1/8 cala) jest dobranaodpowiednio do długości par magnesówstojana włącznie z przerwą między nimi, takaby i w tym przypadku siły przyciąganiai odpychania pchnęły magnes rotora w lewo.W tym przypadku biegun południowy rotorajest przyciągany przez północne powierzch-nie sąsiednich magnesów stojana, lecz z po-wodu krytycznych wymiarów rotora bardziejprzez magnes (podwójna linia ciągła) któryusiłuje „pociągnąć” rotor w lewo. Przezwy-cięża on słabsze działanie „ciągnącego”w prawo magnesu stojana. W tym przypadku,podobnie jak poprzednio, dodaje się pożąda-ne, odpychające działanie siły między połu-dniowym biegunem rotora i południowym

biegunem przestrzeni między magnesamistojana.

Niezwykle istotne w tym układzie jestwłaściwe zwymiarowanie magnesu rotora.Gdyby był on za długi lub za krótki, mogło-by to doprowadzić do niepożądanego stanurównowagi, który uniemożliwiłby jakikol-wiek ruch. Celem jest zoptymalizowaniewszystkich układów sił tak, aby uzyskaćwarunki jak najbardziej odbiegające odstanu równowagi, lecz zawsze w tym samymkierunku, kiedy magnes rotora przesuwasię nad rzędem magnesów stojana. Jeślirotor obrócimy o 180 stopni i wystartujemyz przeciwnego końca szlaku, całość będziezachowywała się identycznie jak poprzed-nio, z tym, że tym razem ruch będzieodbywał się z lewa na prawo. Należy rów-nież zauważyć, że kiedy już rotor znajdziesię w ruchu zyskuje bezwładność (momentbezwładności), która pomaga w utrzyma-niu rotora w ruchu przenosząc go kolejnow sferę wpływów następnej pary magne-sów, gdzie uzyskuje kolejne „pchnięcie”i „pociągnięcie” oraz dodatkowy moment.

ZŁOŻONE SIŁYNiewątpliwie w tym pozornie prostym

systemie magnetycznym działają bardzoskomplikowane układy sił, lecz w chwiliobecnej nie jest możliwe zbudowanie mate-matycznego modelu obrazującego to, cow nim rzeczywiście zachodzi. Tym niemniejkomputerowa analiza całego systemu prze-prowadzona przez profesora Williama Har-risona i jego współpracowników z Wirgińs-kiego Instytutu Politechnicznego w Blacks-burgu dostarcza bardzo pomocnej informacjiw zakresie optymalizacji tych złożonych sił,tak aby uzyskać najbardziej wydajny układ.

Jak podkreśla profesor Harrison,oprócz oczywistych oddziaływań międzydwoma biegunami magnesu rotora i mag-nesami stojana w grę może wchodzić jesz-cze wiele innych zależności. Magnesy sto-jana oddziałują na siebie nawzajem orazna płytę podtrzymującą. Odległości mię-dzy nimi i ich moc zmieniają się mimo

34 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 36: Nexus 05

Południowy biegun rotoragausy „zerowa” przestrzeńpowietrzna2000

1500

1000

500

0

przestrzeńpowietrzna 3/8 cala

Północny biegun rotora

„zerowa” przestrzeńpowietrzna

2000

1500

1000

500

0

przestrzeńpowietrzna 3/8 cala

magnesy stojana przestrzeniemiędzy magnesami

„Zerowa” przestrzeń powietrzna Przestrzeń powietrzna 3/8 calapołudniowy biegun rotora nad: południowy biegun rotora nad:przestrzenie magensy stojana przestrzenie magnesy stojana(odpychanie) (przyciąganie) (odpychanie) (przyciąganie)

925 1650 950 1250675 2200 550 1175600 2200 650 1150500 2175 650 1150375 2325 800 1150300 2275 600 1175525 2150 750 1150600 2275 700 1200450 1800 800 1100550 1700 850 1150575 1825 650 975400 2050 850 1250475 2150 675 1350

6 950 26 775 9 475 15 225

33 725 gausów 24 700 gausów(razem) (razem)

9 025 gausów(różnica)

„Zerowa” przestrzeń powietrzna Przestrzeń powietrzna 3/8 calapółnocny biegun rotora nad: północny biegun rotora nad:

przestrzenie magensy stojana przestrzenie magnesy stojana(odpychanie) (przyciąganie) (odpychanie) (przyciąganie)

750 1600 875 1100700 1450 950 1450850 1500 950 1400

1175 1600 925 1375950 1400 925 1350900 1400 950 1450950 1575 925 1350800 1350 925 1350

1050 1550 1000 13501000 950 925 1100850 1700 875 1250800 1900 775 1275550 1400 600 1300

11 325 19 375 11 600 17 100

30 700 gausów 28 700 gausów(razem) (razem)

2 000 gausów(różnica)

starań producentów mających na celu wy-eliminowanie tego zjawiska. W pracują-cym modelu występują niemożliwe do uni-knięcia różnice w odległościach poziomychi pionowych szczelin powietrznych. Wszys-tkie te wzajemnie na siebie oddziaływająceczynniki wewnętrzne muszą być zoptymali-zowane i dlatego na tym etapie ulepszeńtak ważna jest komputerowa analiza. Jestto swego rodzaju system informacyjnydziałający na zasadzie sprzężenia zwrotne-go. Wraz z fizycznymi zmianami konstruk-cyjnymi dokonywane są dynamiczne po-miary w celu sprawdzenia, czy osiągniętozamierzony efekt. Uzyskane dane kompu-terowe są wykorzystywane następnie dowprowadzania kolejnych modyfikacjiw eksperymentalnym modelu. I tak dalej.

Uzyskane eksperymentalnie daneprzedstawione w poniższej tabeli i na wy-kresie wyraźnie pokazują, że na obu koń-cach rotora powstają zupełnie inne wa-runki magnetyczne. Aby otrzymać te dane,eksperymentatorzy przeprowadzili naj-pierw badanie instrumentem umożliwiają-cym pomiar natężeń pola magnetycznego

nad magnesami stojana oraz w przestrze-niach międzymagnesowych. Nazwijmy tenpomiar pomiarem na poziomie „Zero”,mimo iż między końcówką urządzenia po-miarowego i magnesami stojana pozostajebardzo mała szczelina. Pomiary te pokazu-

ją, co każdy z biegunów mag-nesów rotora „widzi” poniżej,przesuwając się nad wierzcho-łkami magnesów stojana.

Następnie końcówka po-miarowa zostaje umieszczonatuż nad jednym z biegunówrotora w górnej części mającejgrubość 3/8 cala (9,5 mm)szczeliny powietrznej istnieją-cej między rotorem i stoja-nem i wykonana zostaje seriakolejnych pomiarów natęże-nia strumienia magnetyczne-go. Następnie takiego samegopomiaru dokonuje się umie-szczając końcówkę pomiaro-wą nad kolejnym biegunemrotora.

„Instynkt” podpowiadanam, i zresztą słusznie, że na-tężenia pola magnetycznegou góry i u dołu szczeliny po-wietrznej będą się od siebieróżniły. Ale jeśli „instynkt”będzie podpowiadał nam, żete różnice są mniej więcej ta-kie same w dwóch różnychpozycjach bieguna rotora, tookaże się, że wprowadza nason w błąd.

Przyjrzyjmy się najpierwdwóm tabelom, które zawie-rają wyniki pomiarów gęstościstrumienia magnetycznego.Proszę zauważyć, że w tymkonkretnym eksperymencieogólna gęstość strumieniamagnetycznego wyniosła30 700 gausów2, kiedy urzą-dzenie pomiarowe było umie-szczone na poziomie „Zero”nad północnym biegunem

magnesu, a kiedy umieszczono je u góryszczeliny powietrznej o grubości 3/8 calaogólna gęstość strumienia magnetycznegowyniosła 28 700 gausów. Różnica w natę-żeniach wyniosła więc 2 000 gausów.

Podobne pomiary wykonane w szczeli-nie powietrznej między biegunem połu-dniowym rotora i magnesami stojana dałyodpowiednio następujące wyniki 33 725i 24 700 gausów. W tym przypadku różnicajest znacznie większa i wynosi 9 025 gau-sów, czyli cztery i pół raza więcej niżw przypadku bieguna północnego! Widaćwięc wyraźnie, że stany sił magnetycznychna obu końcach magnesu rotora znacznieróżnią się od siebie.

W celu graficznego przedstawienia tychróżnic pięć środkowych par liczb z każdejtabeli zostało przedstawionych w postaciwykresu. Na górnym, dotyczącym biegunapołudniowego, wykresie linie przerywanełączą odczyty z poziomu „Zero” wykonanenad magnesami stojana i u góry szczelinpowietrznych. Punkty połączone linią ciąg-łą reprezentują analogiczne odczyty doko-nane tuż nad biegunem południowym roto-ra. Jak łatwo zauważyć, między magnesamistojana i rotora zachodzi czterdziestotrzyp-rocentowy spadek siły przyciągania spowo-dowany szczeliną powietrzną. Jednocześ-nie, co być może nie aż tak oczywiste,występuje trzydziestosześcioprocentowyprzyrost siły odpychania, kiedy południowybiegun rotora przechodzi nad przestrzenia-mi między magnesami stojana.

Drugi wykres pokazuje, że zmiany sąznacznie mniej wyraziste przy północnymbiegunie rotora. W tym przypadku na-stępuje spadek wynoszący średnio 11,7procenta siły przyciągania nad przestrze-niami między magnesami i wynoszący 2,5procenta przyrost siły odpychania, kiedypółnocny biegun rotora przechodzi nadmagnesami stojana.

Przyglądając się danym należy zwrócićuwagę na oznakowanie kolumn. W przy-padku wyników z bieguna północnego ma-gnesy stojana odpychają północny biegunrotora natomiast przestrzenie pomiędzy

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 35

Page 37: Nexus 05

tradycyjny generator

pasek klinowy

magnesy rotora

magnesystojana

pokrętłokontroliprędkości

wałek silnika

łożysko kulkowe

podstawa silnika

Wygląd silnika Johnsona

nimi przyciągają go. Zupełnie odwrotniejest natomiast w przypadku bieguna połu-dniowego magnesu rotora. Kiedy przesu-wa się on nad północnym biegunem mag-nesu stojana, występuje silne przyciąganie,a kiedy przesuwa się nad szczeliną, na-stępuje odpychanie.

OSTATECZNA POSTAĆ SILNIKASilnik skonstruowany w oparciu o od-

krycie Johnsona byłby niesamowicie pros-ty w porównaniu z silnikami konwencjona-lnymi. Jak pokazują wykresy sporządzonena podstawie opisu patentowego, stojan(podstawa silnika) składa się z pierścieniamagnesów połączonych materiałem o wy-sokiej przenikliwości magnetycznej. Trzyłukowate magnesy tworzą rotor, który jestwyposażony w pas transmisyjny. Rotor jestosadzony na wałku zamocowanym w łożys-kach kulkowych, który jest wkręcany lubwsuwany do stojana. Regulacja prędkościoraz zatrzymywanie i uruchamianie silnikaodbywa się przez wsuwanie i wysuwanierotora do i ze stojana.

W prostym modelu prototypowym wy-czuwa się pewne pulsacje, które mogłybyokazać się niepożądane w silniku mającympraktyczne zastosowanie. Można je jednakwytłumić i „wygładzić” ruch, jak uważawynalazca, poprzez zastosowanie dwóchlub więcej naprzemiennie ułożonych mag-nesów rotora.

PERSPEKTYWYNa wynalazcę Howarda Johnsona i je-

go źródło mocy w postaci silnika na mag-nesy stałe czyha mnóstwo przeciwności,niemniej wynalazek ten czeka świetlanaprzyszłość. Mający moc 5 kilowatów gene-rator prądu napędzany silnikiem na stałemagnesy jest już w fazie realizacji, zaśJohnson w chwili pisania tego artykułu(1980) jest posiadaczem umów licencyj-nych zawartych z co najmniej czteremaprzedsiębiorstwami.

Czy w najbliższej przyszłości zobaczymysamochody z silnikami na stałe magnesy?Johnson nie chce mieć nic wspólnego z De-troit3. Powiada, że: „To zbyt emocjonalne– wdeptano by nas w ziemię!” Wynalazcaz równą niechęcią odnosi się do przewidy-wań odnoszących się do innych zastoso-wań, ponieważ chce spokojnie usprawniaćswój wynalazek oraz uzyskać naukoweuznanie, a przynajmniej doprowadzić dotego, żeby jego nieortodoksyjne poglądybyły traktowane z większą otwartością.

Johnson utrzymuje na przykład, że siłymagnetyzmu w stałym magnesie reprezen-tują zjawisko nadprzewodnictwa o charak-terze pokrewnym do tego, jakie występujew nadprzewodnikach w ekstremalnie nis-kich temperaturach. Twierdzi on, że mag-nes jest nadprzewodnikiem działającymw temperaturze pokojowej, ponieważ nieustaje w nim przepływ elektronów, i że tebędące w ruchu elektrony można zmusićdo pracy. Tym, którzy lekceważą bądź

negują fakt, że stałe magnesy wykonująpracę, Johnson proponuje przeprowadze-nie następującego doświadczenia:

— Weźcie magnes i podnieście przyjego pomocy kawałek żelaza. Niektórzyfizycy powiedzą, że nie została wykonanażadna praca, ponieważ zastosowaliśmy ma-gnes. Ale przecież dokonaliśmy przesunię-cia masy na pewną odległość, prawda? Jakwiadomo, wymaga to energii. Można rów-nież podtrzymywać nieskończenie długow powietrzu jeden magnes nad drugim,umieszczając je tak, aby zwrócone były dosiebie tymi samymi biegunami. Fizycy z pe-wnością orzekliby, że to nie jest praca,ponieważ dotyczy odpychania magnetycz-nego, czyli krótko mówiąc, w tym przypad-ku nie jest wykonywana żadna praca. Jeślijednak ten sam magnes podtrzymamy w po-wietrzu przy pomocy na przykład wydmu-chiwanego do góry strumienia powietrza,wszyscy stwierdzą zgodnym chórem, żew tym przypadku praca została wykonana!

Johnson nie ma najmniejszych wątp-liwości, że udało mu się wyekstrahowaćz atomów stałego magnesu użyteczną ene-rgię. Czy oznacza to jednak, że elektronyposiadają spin i co za tym idzie, związanez tym zjawiska, które jego zdaniem od-powiadają za dostarczanie zużytkowywa-nej przezeń energii, zostaną w ostatecznejkonsekwencji wykorzystane jako źródłonapędu? Johnson nie twierdzi, że zna od-powiedź na to pytanie.

— To nie ja nadałem spin elektronom,nie wiem również, jak go zastopować.

A może ktoś z was wie? Mogą się kiedyśw końcu zatrzymać, lecz to nie mój pro-blem.

Zanim uda mu się osiągnąć ostateczną,ulepszoną wersję silnika, Johnson ma jesz-cze do rozwiązania wiele problemów. Naj-większą jednak stojącą przed nim prze-szkodą może okazać się trudność uzys-kania akceptacji niezmiernie drażliwejspołeczności naukowców, spośród którejwielu fizyków poczuwa się do obowiązkuobrony zasady zachowania energii, nie za-stanawiając się nawet, czy to „prawo” rze-czywiście wymaga obrony.

Dylemat stojący przed Johnsonem niejest w rzeczywistości jego dylematem, alenaukowców, którzy oglądali jego proto-typy. Urządzenia te bez wątpienia wyko-nują pracę, mimo iż podręczniki twierdzą,że nie powinny. Johnson chce jedynie po-wiedzieć społeczności naukowców, co na-stępuje: oto zjawisko, które nie jest zgod-ne z dotychczas obowiązującymi pogląda-mi. Nie odrzucajmy go jak znajdującegosię poza prawem wyrzutka. Dajmy sobieczas na zrozumienie działających tu złożo-nych sił.�

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Według Amerykanów tylko durnie i naiwni

wierzą, że można się załapać na bezpłatny lunch– zasadniczo jest to coś z pogranicza mistyki.– Przyp. tłum.

2. Jednostka natężenia pola magnetycznego.3. Miasto uważane za samochodową stolicę świa-

ta. – Przyp. tłum.

36 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 38: Nexus 05

Pierwsi przywódcykościoła katolickiego

przyjęli jakoobowiązujące teksty,

które zaciemniająprawdę na tematżycia Jezusa orazjego królewskiej

krwi. Apokryfy i inneźródła dowodzą,

że hierarchiakościelna od

początku manipulujewyznanwcami, abyzachować nad nimi

swoją władzę.

Część 2

Sir Laurence GardnerKontakt przez:Element Books

Shaftesbury, Dorset, SP7 8DPWielka Brytania

lub:Columba House

P.O. Box 20, Tiverton, EX16 5YPWielka Brytania

P ierwsza możliwa do zaakceptowania anglojęzyczna Biblia została opracowana nazlecenie króla Szkotów Jakuba VI (Stuarta1) i zarazem króla Anglii Jakuba I2

dopiero w początku siedemnastego wieku. Była to tak zwana Autoryzowana Wersja,na której bazowała większość kolejnych anglojęzycznych Biblii. Ale nawet ta wersjanie była bezpośrednim tłumaczeniem oryginału. Większość jej tekstu to tłumaczeniez greki, a część z łaciny, co więcej, niektóre jej fragmenty pochodziły z innych,wcześniejszych, nielegalnych przekładów.

W opracowaniu Nowego Testamentu tłumacze króla Jakuba I usiłowali pogodzićprotestantów z katolikami. Był to jedyny sposób stworzenia ogólnie akceptowalnegotekstu, lecz ich wysiłki nie były w pełni udane. Katolicy uważali, że tłumacze wzięlistronę protestantów i starali się przeciwstawiać królowi Jakubowi na forum parlamen-tu, zaś protestanci twierdzili, że tłumacze byli w zmowie z katolikami.

Nawiasem mówiącBiblia taprzetrwała, zaś jej tłumacze usiłowaliosiągnąćcoś, co nazwasię„politycznąpoprawnością”.Dziświemy,cotoznaczy, i jakwidać, funkcjonowałotorównieżw tamtych czasach. W całym tekście można znaleźć liczne przykłady zastosowaniatej zasady– jednym z nich może być przekład tekstu mówiącego o grupie ludzizwanych „niebiańskimiżołnierzami”. To określenie im się nie podobało i zamienili je na „niebiańską armię”. Alezjawił się ktoś jeszcze i stwierdził: „Nie, to nie tak, to sugeruje, że tu chodzi o uzbrojonąjednostkę, a to nie jest politycznie w porządku”. Przeto wykreślono to sformułowanieizastosowano od dawna nie używane w języku angielskim słowo „host” („heavenly host”3).Nikt nie wie co to takiego „niebiańskie zastępy”. To niezwykłe jak wiele niezrozumiałych,starych, nie używanych słów wprowadzono zpowrotem doobiegu, aby zapewnić BibliikrólaJakuba polityczną poprawność, tyle że nikt tych słów nie rozumiał. W tym samym czasieWilliam Szekspir uprawiał ten sam proceder w swoich sztukach.

Jeśli zajrzymy do odpowiednich książek, tych, które napisano przed królemJakubem i Szekspirem, a potem do tych, które ukazały się po Jakubie i Szekspirze, beztrudu można się zorientować, że zasób słów języka angielskiego zwiększył się o ponad50 procent w wyniku przyjęcia słów wymyślonych bądź wydobytych z zapomnienia.Problem polegał na tym, że nikt, łącznie z twórcami słowników, nie wiedział, cowiększość z nich znaczy. Trzeba je było jakoś zdefiniować i „niebiańskie zastępy”określono jako „niebiańskie mnóstwo ludzi”!

Tak więc, aczkolwiek dostojnie poetycki, język Autoryzowanej Biblii Angielskiejjest zupełnie niepodobny do żadnego z języków, jakimi kiedykolwiek mówionow Anglii lub gdzie indziej. Nie ma on żadnego związku z greką lub łaciną, z których jejtekst był tłumaczony. Z pewnością nie był to język, którym posługiwał się Bóg, jakoświadczyli mi sami księża, lecz to właśnie z tej kanonicznej interpretacji wywodzą sięwszystkie pozostałe anglojęzyczne Biblie w całej różnorodności ich form. Mimowszystkich jej błędów, przepięknej stylistyki wersetów i wszystkich nowych słów,wersja ta wciąż jest najbliższa oryginalnym greckim rękopisom spośród wszystkichanglojęzycznych wersji Biblii. Wszystkie inne tłumaczenia, Wersja Standardowa,Nowa Wersja, wersje Poprawione, Nowoczesna Wersja Angielska są mocno prze-kłamane i nie stanowią materiału odpowiedniego do studiów, ponieważ stworzono jew konkretnych celach.

Oto jeden z najbardziej wyrazistych przykładów w tej materii. Zajrzyjmy do Bibliiwydawanej obecnie w Papui i Nowej Gwinei, gdzie żyją plemiona, które nie zetknęły sięnigdy w codziennym życiu z innym zwierzęciem niż świnia. W obecnym wydaniu ichBiblii wszystkie zwierzęta występujące w normalnej Biblii, bez względu na to, czy był towół, lew, osioł, owca, czy jeszcze inne zwierzę, są świnią! Nawet Jezus tradycyjnieokreślany jako „Baranek Boży” w ich Biblii nazwany jest „Świnią Bożą”!

Tak więc, aby móc pokładać wiarę w treści zawarte w ewangeliach, musimy wrócićdo oryginalnych greckich rękopisów wraz z występującymi w nich wtrętami w postacisłów i wyrażeń hebrajskich i aramejskich. Kiedy to zrobimy, odkryjemy, że jużw rodowodzie Jezusa duża część istotnych danych została źle zinterpretowana, błędniezrozumiana, błędnie przetłumaczona lub po prostu pominięta. Czasami przyczynątego był brak odpowiednich słów w językach, na które je tłumaczono.

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 37

Page 39: Nexus 05

Jakiś czas po ukrzyżowaniuPiotr i jego przyjaciel Paweł

wyruszyli do Antiochii,a następnie do Rzymu, gdziezałożyli ruch, który stał sięchrześcijaństwem. Z kolei

w innych annałach zapisano,że Jezus, jego brat Jakubi większość pozostałychapostołów kontynuowali

działalność ruchunazareńskiego i przenieśli

się do Europy. Ruch ten stałsię Kościołem Celtyckim.

Wszystkich nas uczono, że ojciec Jezusa, Józef, był stolarzem.„Czemu nie? Przecież tak mówią ewangelie”. Rzecz w tym, żew oryginalnych ewangeliach nie ma o tym mowy. Najlepszetłumaczenie podaje, że Józef był „Mistrzem Rzemiosła” lub„Mistrzem Sztuk”. Słowo „stolarz” było uproszczonym wyobra-żeniem tłumacza na temat znaczenia słowa „craftsman” (rzemie-ślnik, mistrz w zawodzie). Każdy, kto zetknął się z współczesnąmasonerią, z miejsca rozpozna znaczenie słowa „the Craft”(sztuka). Nie ma ono nic wspólnego ze stolarką. Tekst po prostuinformował, że Józef był mistrzem, człowiekiem wykształconym.

Inny przykład dotyczy konceptu Niepokalanego Poczęcia.Nasze anglojęzyczne ewangelie mówią nam, że matka JezusaMaria była dziewicą.4 Powtarzają to nieustannie. Zastanówmysię więc nad znaczeniem słowa „dziewica”. Rozumiemy, że jestto kobieta, która nie odbyła jeszcze stosunku seksualnegoz mężczyzną. Ustęp dotyczący tej sprawy nie był tłumaczonyz greki, lecz z łaciny. Tłumaczenie było łatwe, ponieważ w łaci-nie określano ją słowem „virgo”, czyli Maria była „virgo”. Aleto wcale nie znaczyło wtedy tego, codziś kryje się pod słowem „dziewica”.„Virgo” w znaczeniu łacińskim to poprostu „młoda kobieta”. Aby znacze-nie było identyczne z tym, jakie siętemu słowu przypisuje dziś, jej łacińs-kie określenie musiałoby brzmieć „vi-rgo intacta”, co tłumaczy się jako„nietknięta młoda kobieta”.

Przyjrzyjmy się raz jeszcze tekstowiłacińskiemu, aby zobaczyć, dlaczegonazwano ją „virgo” – młoda kobieta.Być może chodziło o coś, co byłoprawdą, a co my wypaczyliśmy później.Otóż okazuje się, że słowem, któreprzetłumaczono na „virgo”, było sta-rohebrajskie „almah”, które znaczyłowłaśnie „młoda kobieta”. Nie miałoono żadnego seksualnego podtekstu.Gdyby Maria była fizycznie rzeczywiś-cie „virgo intacta”, w oryginale użytoby wówczas hebrajskiego słowa „bethula”, a nie „almah”.

Czy to znaczy, że zostaliśmy wprowadzeni w błąd przezewangelie? Otóż nie, zostaliśmy wprowadzeni w błąd przezangielskie tłumaczenie ewangelii. Zostaliśmy również wprowadzeniw błąd przez kościelny establishment, który zrobił wszystko, co byłow jego mocy, aby pozbawić kobiety występujące w ewangeliiwszelkich normalnych cech ich płci. Najważniejsze kobiety NowegoTestamentu są dziewicami, ladacznicami5 bądź wdowami, nigdy zaśprzyjaciółkami, żonami lub matkami, a już z pewnością nie osobamiduchownymi lub świętymi siostrami (siostrami w Chrystusie).

Poza tym ewangelie mówią nam, i to kilkakrotnie, że rodowódJezusa wywodzi się od króla Dawida poprzez jego ojca Józefa.Nawet święty Paweł mówi o tym w swoim Liście do Hebrajczyków.Mimo to naucza się nas, że ojciec Jezusa był człowiekiem prostym,stolarzem, zaś jego matka była dziewicą, z których to określeńżadne nie znajduje potwierdzenia w tekście oryginalnym. Wynikaz tego, że aby wydobyć z ewangelii to co najlepsze, należyprzeczytać je w tym języku, w jakim zostały napisane, a nieinterpretować ich treści z punktu widzeniawspółczesnych języków.

Nie wiadomo, kiedy dokładnie napisano pierwsze czteryewangelie. Wiemy jedynie, że po raz pierwszy opublikowano jew różnych etapach w drugiej połowie pierwszego wieku naszejery. Wszystkie zgodnie twierdzą, że Jezus był Nazareńczykiem(a nie Nazaretańczykiem). Potwierdzają to również rocznikirzymskie, poza tym kroniki żydowskie z pierwszego wiekunaszej ery oraz Dzieje Apostolskie stwierdzają, że brat Jezusa,Jakub, i święty Paweł byli przywódcami sekty nazareńczyków.

Określenie „nazareński” jest bardzo istotne w historii Święte-go Graala, ponieważ narosło wokół niego nieporozumienie,w wyniku którego zapanowało przekonanie, że Jezus pochodziz Nazaretu. Przez ostatnie 400 lat anglojęzyczne ewangeliepowtarzają ten błąd mylnie tłumacząc „Jezus nazareńczyk” na„Jezus Nazaretańczyk”. Nie ma żadnego związku między Naza-retem i nazareńczykami. W rzeczy samej osiedle o nazwieNazaret zostało założone w latach sześćdziesiątych pierwszegowieku n.e., czyli około 30 lat po ukrzyżowaniu Jezusa, cooznacza, że nikt, zwłaszcza w pierwszych latach jego życia, niemógł stamtąd pochodzić, bo po prostu Nazaretu jeszcze nie było!

Nazareńczycy byli liberalną żydowską sektą sprzeciwiającąsię zasadom ostrego hebrajskiego obrządku saduceuszy i fary-zeuszy. Kultura i język nazareńczyków pozostawały pod silnymiwpływami filozofów starożytnej Grecji, poza tym ich sektagłosiła równość mężczyzn i kobiet. Dokumenty pochodzącez tamtych czasów nie odnoszą się do Nazaretu, lecz do społecz-ności nazareńczyków. W społeczności tej byli zarówno duchowni

męskiego, jak i żeńskiego rodzaju i ró-żniła się ona znacznie od zdominowa-nej przez mężczyzn społeczności ży-dowskiej i tego, czego wymagał w póź-niejszym czasie zdominowany przezmężczyzn Kościół Rzymskokatolicki.

Należy pamiętać, że Jezus nie byłchrześcijaninem – był nazareńczy-kiem, pozostającym pod zachodnimiwpływami Żydem. Ruch chrześcijań-ski został założony przez kogoś in-nego na podstawie jego (Jezusa) mi-sji. Słowo „chrześcijanin” zostało poraz pierwszy zapisane i użyte w roku44 n.e. w Antiochii w Syrii.

W świecie arabskim słowem, któ-rego używa się dzisiaj, tak jak i w tam-tych czasach, na określanie Jezusai jego wyznawców, jest Nazara. Po-twierdzają to zapisy Koranu: Jezusjest Nazara; jego wyznawcy są Naza-

ra. Słowo to oznacza „podtrzymujący” lub „strażnicy”. Jegopełne brzmienie to „Nazrie ha-Brit” i oznacza ono „pod-trzymujący przymierze”. Przy okazji mamy tu brytyjski aspekt,ponieważ słowo Brit jest źródłosłowem nazwy Brytania, zaśsłowa Brit-ain znaczą „kraj przymierza” lub „kraj ugody”.

W czasach Jezusa nazareńczycy mieszkali w Galilei orazw tajemniczym miejscu określanym w Biblii jako „Puszcza”6.W rzeczywistości Puszcza była dokładnie określonym miejscem.Były to przede wszystkim ziemie wokół Qumran ciągnące się aż doMird i innych miejsc. To właśnie tam zostały stworzone, a następnieodkryte w roku 1948 tak zwane Zwoje znad Martwego Morza7.

Jakiś czas po ukrzyżowaniu Piotr i jego przyjaciel Pawełwyruszyli do Antiochii, a następnie do Rzymu, gdzie założyli ruch,który stał się chrześcijaństwem. Z kolei w innych annałach zapisano,że Jezus, jego brat Jakub i większość pozostałych apostołówkontynuowali działalność ruchu nazareńskiego i przenieśli się doEuropy. Ruch ten stał się Kościołem Celtyckim. Zgodniez udokumentowanymi zapisami Kościoła Celtyckiego w roku 37n.e., czyli cztery lata po ukrzyżowaniu, ruch nazareński przekształciłsię formalnie w Kościół Jezusowy. Kościół Rzymskokatolicki zostałstworzony 300 lat później, po 3 wiekach od stracenia Piotra i Pawła.

Kościół Celtycki, którego korzenie tkwiły w ruchu nazareńs-kim, stał przez wiele stuleci w opozycji do Kościoła Rzymsko-katolickiego. Różnica między nimi była prosta – wiara nazareń-ska opierała się na naukach samego Jezusa. Ich sednem byłyzasady moralne, wzorce zachowań, praktyka społeczna, prawoi sprawiedliwość wywodzące się ze Starego Testamentu i połą-

38 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 40: Nexus 05

Poza oczywistyminiezrozumieniami, błędnymiinterpretacjami i chybionymi

tłumaczenia kanoniczneewangelie cierpią z powodu

wielu rozmyślniewprowadzonych poprawek.

czone z liberalnym przekazem równości. Rzymska chrześcijańs-kość była „kościelnością”. Nie było w niej ważne, czego nauczałJezus. Kościół ten uczynił religię z samego Jezusa. Krótkomówiąc Kościół Nazareński był prawdziwie społecznym kościo-łem, podczas gdy Kościół Rzymskokatolicki kościołem cesarzyi papieży – hybrydą ruchu imperialnego.

Poza oczywistymi niezrozumieniami, błędnymi interpretacjamii chybionymi tłumaczenia kanoniczne ewangelie cierpią z powoduwielu rozmyślnie wprowadzonych poprawek. Pewne oryginalneakapity zostały zmienione, inne usunięte, a jeszcze inne dodanotak, aby zadowolić partykularny interes kościoła. Większość z tychpoprawek wprowadzono w czwartym wieku, kiedy dokonywanoprzekładu na łacinę z oryginalnych greckich i semickich tekstów.

Nawet jeszcze wcześniej, około roku 195 n.e., czyli 1 800 lattemu, biskup Klemens z Aleksandrii dokonał pierwszej znaczą-cej poprawki tekstu ewangelii. Usunął on istotną część z ewan-gelii Marka napisanej około sto lat wcześniej i uzasadnił swójczyn w liście: „Bo gdyby one nawet mówiły coś, co jest prawdą,ten, który kocha Prawdę, nie… zgodziłby się z nimi… Al-bowiem nie wszystkie prawdy będą ogłoszone wszystkim lu-dziom”. Interesujące. Chodziło mu o to, że nawet w tymwczesnym okresie istniały już rozbieżności między tym, conapisali twórcy ewangelii, a tym, czego chcieli nauczać biskupi.

Tej usuniętej przez biskupa Klemensa części do dziś brakw ewangelii Marka. Ale jeśli porów-namy Marka z wersją jego ewangelii,jaką znamy dzisiaj, okaże się, że na-wet bez tej usuniętej części jest onaznacznie dłuższa od oryginalnej! Jed-na z dodatkowych jej części opisujeproces zmartwychwstania i składa sięz 12 pełnych wersetów umieszczonychpod jej koniec, rozdział 16.

Obecnie wiadomo, że wszystko, codotyczy wydarzeń po ukrzyżowaniu,zostało dodane przez biskupów Koś-cioła lub ich skrybów około czwartego wieku. Chociaż watykań-skie archiwa potwierdzają to, większość ludzi ma utrudniony donich dostęp, a nawet jeśli im się to uda, to okazuje się, że staragreka jest bardzo trudna do zrozumienia.

Co znajdowało się w tej części ewangelii Marka, którą Klemenspostanowił usunąć? Była to część dotycząca wskrzeszenia Łazarza.W oryginalnym tekście ewangelii MarkaŁazarz został przedstawionyjako osoba ekskomunikowana – jednostka w stanie śmierci duchowejw wyniku wyklęcia, a nie w stanie śmierci fizycznej. Opisana byłanawet scena, w której Jezus i Łazarz nawołują się nawzajem przedotwarciem grobu. Ten opis kolidował z chęcią biskupa doprzedstawienia podniesienia Łazarza jako cudu, a nie zwykłegouwolnienia go ze stanu ekskomuniki. Co więcej, to ustawiałow pewien sposób scenę ukrzyżowania samego Jezusa, któregozmartwychwstanie z duchowej śmierci podobnie jak w przypadkuŁazarza również nastąpiło w podobnym trzydniowym trybie.

W wyniku wyroku Jezus został podniesiony (uwolniony lubzmartwychwstały)zestanuśmiercizgodniezobowiązującymprawemtrzeciego dnia. Jednak w przypadku Łazarza Jezus pogwałcił prawoprzez podniesienie swojego przyjaciela po trzydniowym okresiesymbolicznej choroby. W oczach rady starszych prawna śmierćŁazarza oznaczała w tym momencie śmierć fizyczną. Łazarzowigroziło w tej sytuacji wpakowanie do worka i pogrzebanie żywcem.Jegozbrodnia polegała natym, że poprowadził zbuntowanych ludzido zabezpieczeniawodociągu, którego bieg zmieniono puszczającwodępoprzez nowyrzymskiakweduktw Jerozolimie. Jezusdokonałuwolnienianiemając dotegouprawnienia (niebyłkapłanem,którymprzysługiwało to prawo). Potem Herod-Antypas Galilejski zmusiłnajwyższegokapłanaJerozolimy dozłagodzenia swojegowyroku nakorzyść Jezusa i właśnie to było potraktowane jako niezwykły cud!

Było jednak jeszcze coś więcej, co spowodowałousunięcie częściewangeliiMarka. Otóż w opisieprzypadkuŁazarzaMarekstwierdziłwyraźnie, że Jezus i MariaMagdalena byli w rzeczywistości mężemi żoną. Historia o Łazarzu w ewangelii Jana zawiera dosyć dziwnezdanie, które mówi, że Marta przybywa od grobu Łazarza, abypozdrowić Jezusa, podczas gdy jej siostra, Maria Magdalena,pozostaje w domu i czeka na wezwanie Jezusa. Natomiastw oryginalnym tekście Marka, jest mowa, że Maria Magdalenaw rzeczywistości wyszła z domu z Martą i po upomnieniu przezuczniów Jezusa została odesłana z powrotem do domu, gdzie miałaczekać na jego wezwanie. Była to szczególna zasada prawajudaistycznego,zgodniez którążoniewczasieuroczystości żałobnychnie wolno było wyjść z domu, dopóki nie zezwoli jej na to mąż.

Jest wiele informacji, już pozabiblijnych, dowodzących, żeJezus i Maria Magdalena byli mężem i żoną, lecz czy w samychewangeliach jest coś na ten temat, coś, co uszło uwadzeredaktorów i potwierdza to przypuszczenie? Otóż jest kilkaszczegółów potwierdzających ten fakt.

Jest w ewangeliach siedem list kobiet, które cały czas kręcą sięwokół Jezusa. Na listach tych znajduje się oczywiście matka Jezusa,lecz na sześciu z nich imię Marii Magdaleny znajduje się napierwszym miejscu, nawet przed jego matką. Studiując inne listyz tego okresu można zauważyć, że nazwisko „First Lady”(„Pierwszej Damy”) było zawsze umieszczane na pierwszym

miejscu. Zwrot„First Lady” jest dodziśstosowany w Ameryce. Była to zawszekobietanajstarszarangąizawsze wymie-niano ją napierwszym miejscu. I Królo-wa Mesjasza, Maria Magdalena, powin-na być wymieniana na pierwszym miejs-cu, co faktycznie miało miejsce.

Ale czy małżeństwo to jest opisa-ne w ewangeliach? Otóż jest. Wieluludzi sugerowało, że ślub w Kanie byłślubem Jezusa i Marii Magdaleny.Nie była to ceremonia ślubna jako

taka, aczkolwiek w ewangeliach jest mowa o ślubie. Ślub jestzupełnie odrębnym namaszczeniem w Betanii. U Łukaszamamy pierwsze namaszczenie Jezusa przez Marię, dwa i półroku przed drugim namaszczeniem. U niewielu ludzi zdarzasię, aby były to dwa wydarzenia, a w tym wypadku są towydarzenia odległe od siebie w czasie o dwa i pół roku.

Czytelników z pierwszego stulecia naszej ery wcale niezdziwiłaby dwuetapowa ceremonia zaślubin następcy tronu. Jezusbył, jak wszystkim wiadomo, „Mesjaszem”, co po prostu oznacza„Namaszczony”. Tak naprawdę wszyscy wyżsi kapłani i królowiez rodu Dawida byli Mesjaszami. Jezus nie był tu wyjątkiem. Chociażnie miał święceń kapłańskich, zyskał prawo to tytułu Mesjaszaz uwagi na to, że był potomkiem króla Dawida i pochodził z rodukrólewskiego, lecz nie nadano mu tego tytułu, dopóki nie zostałfizycznie namaszczony przez Marię Magdalenę, z racji jejuprawnień jako wyższej kapłanki – nie długo przed ukrzyżowaniem.

Słowo „Mesjasz” pochodzi od żydowskiego czasownika „na-maszczać”, który wywodzi się z kolei od staroegipskiego słowa„messeh”, czyli „święty krokodyl”. To właśnie sadłem messehasiostry-panny młode faraonów namaszczały swoich mężóww czasie zaślubin. Ten egipski zwyczaj ma swoje źródło w króle-wskich obyczajach starożytnej Mezopotamii.

WPieśninadPieśniamiStarego Testamentuznajdujemyrównieżnamaszczaniekrólapodczaszaślubin. Mówisię, żeolejemużywanymw Judei był wonny olejek ze spikanardu8 (Nardostachys jatamansi)– bardzo drogi olejek z korzeniakrzewu rosnącego w Himalajach.Rytuał namaszczania miał zawsze miejsce wtedy, gdy mąż/królzasiadałdostołu.WNowymTestamencienamaszczenieJezusaprzezMarięMagdalenęrzeczywiście odbyłosię w chwili,gdy zasiadłon dostołu, i toślubnymolejkiemnardowym.NastępnieMariaomiotłajego

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 39

Page 41: Nexus 05

Na przykład naszych teatralnychmecenasów nazywamy obecnie

„aniołami”, zaś największeosobistości ze świata rozrywki

„gwiazdami” („stars”). Jakzrozumiałby czytelnik odległy

w czasie o 2 000 lat i pochodzącyz innej kultury słowa: „Anioł

poszedł porozmawiaćz gwiazdami”? Ewangelie pełnesą takich żargonowych wyrażeń.

stopy swoimi włosami i przy pierwszym namaszczeniu dwuczęś-ciowych zaślubin zapłakała. Wszystkie te fakty świadczą, żechodziło o małżeńskie namaszczenie następcy tronu.

Inne namaszczenia Mesjaszy, w czasie koronacji lub uzys-kiwania wyższych święceń kapłańskich, były zawsze dokonywa-ne przez mężczyzn, Wysokiego Zadoka9 lub najwyższych kap-łanów. Przy tych okazjach stosowano olej z oliwek zmieszanyz cynamonem i innymi korzennymi przyprawami – nigdy niestosowano do tego olejku nardowego.

Olejek nardowy miał wyrażać prerogatywy żony Mesjasza,którą musiała być Maria, siostra świętego zakonu. MatkaJezusa również była Marią i Marią miała być także jego żona,jeśli nie z imienia, to przynajmniej tytularnie. Niektóre zakonydo dzisiaj kontynuują tradycję dodawania tytułu „Maria” dochrzestnych imion swoich mniszek, na przykład siostra MariaTeresa czy siostra Maria Luiza.

Śluby Mesjaszy były zawsze dwuetapowe. Według Łukaszapierwszy etap namaszczenia był aktem zobowiązania do wejściaw związek małżeński (zaręczyny), natomiast drugi, opisany przezMateusza, Marka i Jana, był już właściwym aktem zawarciamałżeństwa. W przypadku Jezusa i Marii drugie namaszczeniew Betanii miało duże znaczenie i właśnie tu zaczyna się historiaGraala, bowiem jak podają księgi praw żydowskich oraz JózefFlawiusz10 w dziele Dawne dzieje Izraela, druga część ceremoniiślubnej następowała dopiero po stwie-rdzeniu, że żona jest już w trzecimmiesiącu ciąży.

Kontynuatorzy dynastii, tacy jakJezus, mieli obowiązek przedłużeniadynastii. Małżeństwo było istotnymelementem tego obowiązku, zaś prawochroniło ich przed małżeństwem z ko-bietą,która mogłaby sięokazaćbezpłod-na bądź miała częste poronienia. Z tegoteżwzględu taochronaprawna wyrażałasię zasadą trzymiesięcznej ciąży, gdyżporonienia rzadko zdarzają się w póź-niejszym okresie ciąży. Uważano, żekiedy żona przeszła już bezpiecznieprzez ten okres, można bez zbytniegoryzyka potwierdzić kontrakt ślubny.Podczas namaszczania męża na tym etapie, o żonie Mesjaszamówiło się, że namaszcza go na pogrzeb. Potwierdzenie tegoznajdujemy w ewangeliach. Od tego dniażonanosiła zawieszone naszyi naczynie z olejkiem nardowym aż do końca życia swojego męża.Po raz drugi używała go w chwili złożenia męża do grobu.

Właśnie dlatego Maria Magdalena poszłaby do grobu, coteż zrobiła, w Szabat po ukrzyżowaniu. W związku z drugimnamaszczeniem w Betanii ewangelie przytaczają słowa Jezusa:„Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę ewangelię, będąrównież opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła”.

W słynnej interpretacji tego wydarzenia renesansowy artystaAngelico Fra11 przedstawia Jezusa koronującego Marię Magdale-nę. Pomijając to, że Angelico Fra był wykształconym, piętnasto-wiecznym dominikaninem, czy władze Kościoła Chrześcijańskiegohonorowały jednak Marię Magdalenę i mówiły o tym akcie jakoczynionym „na jej pamiątkę”? Niestety nie. Całkowicie zignorowa-ły dyrektywę samego Jezusa i ogłosiły Marię jako jawnogrzesznicę.

W kościele ezoterycznym oraz wśród Templariuszy MariaMagdalena zawsze była traktowana jako święta i jako taka dodziś jest czczona przez wielu, zaś najbardziej interesującą częściątego kultu, zwłaszcza mając na uwadze sprawę Graala, jest to, żepodaje się ją jako patronkę hodowców winorośli, strażniczkęwinorośli, strażniczkę Świętego Graala, strażniczkę świętej krwi.

W ewangeliach jest wiele rzeczy, których nie podejrzewamy,że tam są, ponieważ nikt nas nigdy nie zachęcał do ich

uważnego studiowania. Ostatnimi laty dużą pomocą w tymwzględzie okazały się Zwoje znad Morza Martwego oraz donio-słe badania australijskiej teolog, dr Barbary Thiering.

Badania Zwojów znad Morza Martwego udostępniły namnową wiedzę na temat ówczesnego żargonu i zyskaliśmy dziękinim olbrzymi zasób wiedzy na ten temat. Określają one namspołeczne instytucje Mesjasza Izraela. Mówią o dwunastu apos-tołach-delegatach, którzy byli na stałe oddelegowani do prze-wodniczenia pewnym działom działalności rządu i pewnymrytuałom. Prowadzi to do lepszego poznania samych apostołów.Znamy obecnie nie tylko ich imiona – znaliśmy je zawsze – alepotrafimy teraz zrozumieć, kim byli, jakie były ich rodziny, jakiemieli obowiązki i jaka była ich pozycja.

Studiując obecnie ewangelie zrozumieliśmy, że są w nichalegorie, słowa, których dotychczas nie rozumieliśmy. Wiemyobecnie, że kapłanów chrzcicieli nazywano „rybiarzami”; wiemy,że tych, którzy pomagali im przy wciąganiu chrzczonych do łodziprzy pomocy wielkich sieci nazywano „rybakami”, a także i to, żesamych kandydatów do chrztu nazywano „rybami”. ApostołowieJakub i Jan byli wyświęconymi „rybiarzami”. Bracia Piotri Andrzej byli „rybakami” i Jezus przyrzekł im kapłaństwow nowej służbie, mówiąc: „Uczynię was «rybiarzami» ludzi”.

Wiemy obecnie, że był to specyficzny żargon czasów ewan-gelicznych i że byłby on z łatwością zrozumiały dla każdego, kto

żył w pierwszym wieku n.e. i wcześ-niej. Znaczenie tych specyficznychwyrażeń zatraciło się w późniejszychinterpretacjach. Na przykład naszychteatralnych mecenasów nazywamyobecnie „aniołami”12, zaś największeosobistości ze świata rozrywki „gwiaz-dami” („stars”). Jak zrozumiałby czy-telnik odległy w czasie o 2 000 lati pochodzący z innej kultury słowa:„Anioł poszedł porozmawiać z gwiaz-dami”? Ewangelie pełne są takich ża-rgonowych wyrażeń. „Biedacy”, „trę-dowaci”, „zastępy”, „ślepi” – żadnez tych słów nie znaczyło tego, co sięim dziś przypisuje. Definicje słów ta-kich jak „chmury”, „owce”, „ryby”,

„bochenki” oraz wielu innych były związane z ludźmi, podobniejak dziś słowo „gwiazda”.

Kiedy pisano w pierwszym wieku naszej ery ewangelie,wprowadzono je w środowisko kontrolowane przez Rzym, przetoich treść musiała być ukryta przed rzymską cenzurą. Informacjete często miały charakter polityczny, przez co były zawoalowane,zakodowane. Miejsca, w których występowały ważne informacje,często poprzedzały słowa: „To jest dla tych, którzy potrafiąsłuchać” – czyli dla tych, którzy rozumieją szyfr. Nie różniły sięone niczym od informacji przekazywanych między członkamiprześladowanych grup w całej historii ludzkości. W dokumen-tach przekazywanych między Żydami w Niemczech w latachtrzydziestych i czterdziestych również stosowano kodowanie.

Dzięki dzisiejszej wiedzy dotyczącej tej piśmienniczej krypto-logii potrafimy obecnie z dużą dokładnością określić datęi miejsce danego wydarzenia. Potrafimy odkodować wiele ukry-tych znaczeń znajdujących się w ewangeliach, tak że nawet cudazyskują zupełnie inne znaczenie. Czyniąc to, wcalenie umniejsza-my znaczenia takich postaci jak Jezus i z całą powagą stwierdzam,że był on postacią szczególną, obdarzoną niezwykłą mocą,niemniej ewangelie opisują pewne związane z nim zdarzenia jako„cuda”. Nie chodziło tu wcale o to, że były one rzeczywiściecudownymi, ponadnaturalnymi wydarzeniami, lecz że w świetlewówczas panujących obyczajów i warunków politycznych byłybezprecedensowymi aktami, które skutecznie omijały prawo.

40 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 42: Nexus 05

Zwoje znad Morza Martwegookreślają Mesjasza Izraela

jako Naczelnego Dowódcę SiłZbrojnych Izraela, przeto niebędzie zaskoczeniem fakt, żeapostołowie byli uzbrojeni.

Z chwilą ich zwerbowania Jezussprawdzał, czy każdy ma miecz.

Wiemy jeszcze wiele innych rzeczy. Wiemy, dlaczego poszcze-gólne ewangelie nie zgadzają się ze sobą. Na przykład w ewangeliiMarka czytamy, że Jezus został ukrzyżowany w trzeciej godzinie,podczas gdy w ewangelii Jana to samo wydarzenie dzieje sięw szóstej godzinie. Ten szczegół wydaje się z pozoru niezbytważny, lecz jak zobaczymy później, ta trzygodzinna różnicaw czasie była bardzo istotna dla dalszych wydarzeń.

Przyjrzyjmy się wydarzeniom związanym z wodą i winemw Kanie, przyjrzyjmy się dokładnie, co Biblia mówi na tentemat, wbrew temu, co się nam wydaje, że wiemy. Temu, cokiedyś było zupełnie zrozumiałą sprawą, nadaje się obecnieponadnaturalny charakter. Ślub w Kanie opisany jest tylkow jednej z czterech ewangelii, w ewangelii Jana. Jeśli był to, jaktwierdzi Kościół, cud i jeśli przypisuje mu on tak duże znacze-nie, to dlaczego tak doniosłe wydarzenie nie znalazło sięw pozostałych trzech ewangeliach? Ewangelia wcale nie mówi,jak to często słyszymy z ambon, że „skończyło się im wino”.Ewangelia mówi: „A kiedy zapragnęli wina, matka Jezusapowiedziała: «Oni nie mają wina»”.

Ewangelia mówi nam, że osobą odpowiedzialną był gospodarzwesela/uczty. Informacja ta determinuje fakt, że nie była toceremonia zaślubin, lecz przedślubna uczta zaręczynowa. Winopite w czasie ceremonii zaręczyn było podawane tylko kapłanomi Żydom żyjącym w celibacie, nie pili go żonaci mężczyźni,nowicjusze i inni, którzy byli traktowanijako nie posiadający święceń. Tymwolno było pić tylko wodę – jak podajeJan, stanowiło to rytuał oczyszczenia.

Kiedy nadszedł czas tego rytuału,Maria, najwidoczniej niezbyt szczęśliwaz powodu dyskryminacji, chcąc skiero-wać uwagę Jezusa na gości bez święceń,powiedziała: „Oni nie mają wina”13. Niebędąc jeszcze namaszczonym Mesja-szem, Jezus odrzekł: „Moja godzinajeszcze nie nadeszła”14. W ten sposóbMaria wywarła presję na Jezusa, któryzłamał zwyczaj i odrzucił wodę. Wino dla wszystkich! Gospodarzuczty nie uczynił żadnej uwagi na temat cudu, po prostu wyraziłzdziwienie, że wino pojawiło się na tym etapie ceremonii.

Często pada przypuszczenie, że ślub w Kanie Galilejskiej byłślubem samego Jezusa, ponieważ zarówno on, jak i jego matkamieli prawo do wydawania poleceń, co nie było przywilejemzwykłych gości. Ucztę tę można datować na lato 30 roku n.e.w miesiącu będącym odpowiednikiem czerwca. Pierwsze zaślubi-ny zawsze odbywały się w miesiącu Pokuty (wrzesień), zaśzwiązane z nimi uczty zaręczynowe były wydawane trzy miesiącewcześniej. W naszym przypadku więc, pierwsze małżeńskienamaszczenie Jezusa przez Marię Magdalenę odbyło się w miesią-cu Pokuty (wrzesień) w 30 roku n.e., trzy miesiące po ceremoniiw Kanie Galilejskiej, która zdaje się być ich ucztą zaręczynową.

Ewangelie opowiadają historie, które mimo iż nie zawsze sązgodne ze sobą, można także prześledzić na podstawie informacjipozabiblijnych. Opis działalności Jezusa aż do chwili jegoukrzyżowania można znaleźć w różnych zapiskach pochodzącychz tamtego okresu. W oficjalnych rocznikach Imperium Rzymskie-go jest wzmianka na temat procesu pod przewodnictwem Piłataoraz o ukrzyżowaniu. Możemy na podstawie tej chronologiczniespisanej kroniki rzymskich gubernatorów ściśle określić datęukrzyżowania na Paschę w marcu 33 roku n.e. Drugie namaszcze-nie w Betanii miało miejsce w tygodniu poprzedzającym ukrzyżo-wanie. Wiemy, że Maria Magdalena musiała być już zgodniez prawem od trzech miesięcy brzemienna, co oznaczało, że winnabyła urodzić we wrześniu roku 33 n.e., ale do tego wrócimy później.

Traktując ewangelie dosłownie, tak jak zostały napisane,widzimy Jezusa jako dziedzicznego władcę, wyzwoliciela stara-

jącego się zjednoczyć ludzi z tamtych terenów przeciwko ucis-kowi Rzymu. W tym czasie Judea miała status podobny do tego,jaki Francja miała pod niemiecką okupacja w czasie drugiejwojny światowej. Władze były pod nadzorem wojsk okupacyj-nych i częste były przejawy sprzeciwu przeciwko temu stanowirzeczy.

Jezus był oczekiwany, spodziewany, i pod koniec historiistaje się namaszczonym Mesjaszem. W Dawnych dziejach Iz-raela Józefa Flawiusza pochodzących z pierwszego wieku naszejery Jezus nazywany jest „mądrym człowiekiem”, „nauczycie-lem” i „królem”. Nie ma tam nic na temat jego boskości.

Zwoje znad Morza Martwego określają Mesjasza Izraelajako Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych Izraela, przeto niebędzie zaskoczeniem fakt, że apostołowie byli uzbrojeni. Z chwi-lą ich zwerbowania Jezus sprawdzał, czy każdy ma miecz. Podsam koniec całej historii (Ewangelia według św. Jana, PojmanieJezusa) Piotr zwraca swój miecz przeciwko Malchosowi, zaśJezus powiada: „Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz”.

W Jerozolimie było wielu wysoko postawionych Żydówzajmujących wysokie stanowiska, których trwałość gwarantowa-ły obce (rzymskie) wojska i którzy nie mieli nic przeciwko temu.Poza tym żydowskie grupy miały charakter sekciarski i niechciały dzielić swojego boga Jahwe z nikim innym, a zwłaszczaz nieczystymi gojami. Dla faryzeuszy i saduceuszy Żydzi byli

narodem wybranym przez Boga – Onnależał do nich, a oni do Niego. Bylijednak oprócz tego inni Żydzi, naprzykład nazareńczycy i esseńczycy,którzy pozostawali pod wpływami ba-rdziej liberalnej, zachodniej doktryny.Misja Jezusa nie udała się i powstałrozłam nie do pokonania. Goje, czyliinnowiercy, to we współczesnym języ-ku nieżydowskie rasy, zwłaszcza arab-skie, między którymi po dziś dzieńistnieje nieprzezwyciężony rozdźwięk.

Wyrok wydał rzymski gubernatorPoncjusz Piłat, lecz w rzeczywistości Jezus został wcześniejwyklęty i ekskomunikowany przez Sanhedryn15. Aby zrzucićz siebie odpowiedzialność, pokierowano sprawą tak, aby Jezuszostał skazany przez rzymskiego gubernatora, który już wcześniejskazał innych więźniów za udział w powstaniu przeciwko niemu.

Według najwyższego sędziego i naczelnego prokuratoraIzraelaSanhedryn nie miał prawa obradować nocą lub w czasie Paschy, costanowiło dla niego doskonałą okazję, aby umyć ręce od tej sprawyimóc oświadczyć: „Przykronam, alenie możemytego zrobić. To Ty,Rzymski Gubernatorze, musisz to zrobić”.

Jeśli chodzi o śmierć Jezusa na krzyżu, jest oczywiste, żechodziło wyłącznie o śmierć duchową, a nie śmierć fizyczną, cookreślała zasada trzech dni i co wszyscy czytelnicy żyjącyw pierwszym wieku zrozumieliby bez najmniejszych wątpliwo-ści. Z chwilą umieszczenia go na krzyżu Jezus stał się z miejscaw świetle prawa osobą martwą. Został oskarżony, skazanyi przygotowany na śmierć. Dzisiaj taki stan nazywamy „eks-komuniką”. Nominalnie przez trzy dni pozostawałby chory, poczym czwartego dnia nadeszłaby śmierć fizyczna. Tego dniazostałby pochowany, zakopany żywcem, lecz w czasie trzechpierwszych mógł być podniesiony, wskrzeszony. W rzeczy samejprzewidział, że tak się stanie.

Podniesienia i wskrzeszenia mógł dokonać jedynie (wyłącza-jąc przypadek, kiedy to Jezus sam pogwałcił prawo, co byłowłaśnie cudem!) Najwyższy Kapłan lub Ojciec Społeczności.Najwyższym Kapłanem był wtedy Józef Kajfasz, który wykląłJezusa, i dlatego podniesienia musiał dokonać patriarcha,Ojciec Społeczności. Jest w ewangelii rozmowa między wiszą-cym na krzyżu Jezusem i Ojcem, której kulminacją są słowa:

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 41

Page 43: Nexus 05

„Ojcze, w ręce twoje polecam ducha mego”. Jak wiemy z zapi-sów historycznych, w tym czasie Ojcem Społeczności był męd-rzec Magi apostoł Szymon Zelota16.

Uczono nas, że fizyczna śmierć Jezusa została potwierdzonaprzez krew i wodę, która wypłynęła z jego ciała, kiedy zostałprzebity włócznią. W rzeczywistości ustęp ten został błędnieprzetłumaczony. Słowa oryginału nie znaczą „przebity’, ale„ukłuty” lub „zadrapany”. Słowa te przetłumaczono na łacińskiczasownik „otworzyć”, a ten na angielskie słowo „przebity”.

To nie były prymitywne czasy, ale czasy, w których byli jużlekarze, ludzie zajmujący się medycyną; były nawet swego rodzajuszpitale. I tak jak dziś, tak i wtedy testem na sprawdzenie istnieniaodruchów było zadrapanie lub ukłucie skóry ostrym narzędziem.

W moim posiadaniu znajduje się list od chirurga z Brytyjs-kiej Rady Medycznej, w którym stwierdza on, „że z punktuwidzenia medycyny wypływ wody jest niewytłumaczalny. Krewwypływająca z rany kłutej jest dowodem życia, a nie śmierci.Należałoby wykonać bardzo dużą, ciętą ranę, aby spowodowaćwypłynięcie kropli krwi z martwego ciała, a to dlatego, że niema już akcji naczyniowej”.

Zobaczmy, co dokładnie mówią ewangelie na ten temat. Józefz Arymatei zdjął ciało Jezusa z krzyża. Gwoli ścisłości wyrazem,który przetłumaczono na angielskie „body” (ciało), było greckiesłowo „soma” oznaczające „żywe ciało”. Gdyby chodziło o „mart-we ciało”, czyli „zwłoki”, użyto by słowa „ptoma”.

Jezus przeżył ukrzyżowanie i jest to wyraźnie widocznew innych księgach. Nawet Koran mówi o tym otwarcie.

W piątkowe popołudnie, kiedy Jezus wisiał na krzyżu,wypadało trzygodzinne przesunięcie czasu do przodu. Czasodmierzany był wtedy za pomocą zegarów słonecznych przezkapłanów, którzy odznaczali upływ godzin poprzez mierzonyczas sesji modlitewnych. Chodziło w tym o to, że były godzinydzienne i godziny nocne. Dziś mamy dwudziestoczterogodzinnądobę. W ewangelii Jana Jezus mówi: „Czyż dzień nie madwunastu godzin?” Tak, było dwanaście godzin dnia i dwanaś-cie godzin nocy, zaś dzień zaczynał się o wschodzie słońca. Odczasu do czasu początek dnia ulegał zmianie, w związku z czymulegał jej również początek nocy. W marcu, jak wiadomo,początek dnia wypadałby około szóstej rano.

Wiemy, że Józef z Arymatei negocjował z PoncjuszemPiłatem w sprawie zdjęcia Jezusa z krzyża po jego kilkugodzin-nym wiszeniu na nim. Ewangelie nie są w tym miejscu zgodne codo kolejności zdarzeń – niektóre podają czas przed jego zmianą,inne czas po jego zmianie. Jest jednak pewne, że z czasu dniaznikają trzy godziny i przechodzą do czasu nocnego. Godzinydnia zostają zastąpione godzinami nocy. Jak mówią ewangelie,kraj pogrążył się w ciemności na trzy godziny. Dziś te trzy nocnegodziny dodalibyśmy bez wahania do godzin dziennych.

Te trzy godziny stanowiły jednak najistotniejszy punkt każ-dego z następnych wydarzeń, ponieważ hebrajscy lunarzyści17

dokonywali zmian czasu w ciągu dnia, zaś solarzyści18, którychfrakcją byli esseńczycy i mędrcy Magi, nie dokonywali zmianprzed północą, co oznacza, że według czasu ewangelii, któryodnosi się do czasu hebrajskiego, Jezus został ukrzyżowanyw trzeciej godzinie, zaś według czasu solarnego (słonecznego)został ukrzyżowany w szóstej godzinie.

Tego wieczora Żydzi rozpoczęli Szabat o dziewiątej godzi-nie starego czasu, zaś esseńczycy i Magi mieli jeszcze do jegorozpoczęcia trzy godziny. To właśnie te trzy godziny umożliwiłyim przeprowadzenie działań w sprawie Jezusa i na jego rzecz,ponieważ w ciągu tych trzech godzin nikt inny nie mógł podjąćsię jakiejkolwiek pracy fizycznej.

Tak więc doszliśmy do jednego z najbardziej błędnie zinter-pretowanych elementów Biblii i od tego miejsca zaczniemyposuwać się do przodu, do okresu nie opisanego w Biblii, abyopowiedzieć, jak przebiegł poród dziecka Jezusa i Marii Mag-

daleny we wrześniu 33 roku n.e. Jednym z najbłędniej rozumia-nych ustępów Biblii jest sprawa Wniebowstąpienia i omawiającten temat rozważymy narodziny trojga dzieci Jezusa i ichpotomków.�

dokończenie w następnym numerzeO autorze:

Sir Laurence Gardner, Kt St Gm, KCD, jest znanym na całymświecie genealogiem rodzin królewskich i rycerskich. Piastujestanowisko Brytyjskiego Wielkiego Przeora Kościoła UświęconejRodziny Świętego Kolumby i nosi tytuł Chevalier Labhràn de SaintGermain. Jest również Głównym Attaché Europejskiej Rady Książąt,konstytucyjnego ciała doradczego założonego w roku 1946. For-malnie należy do Szlacheckiej Straży Domowej Królewskiego Do-mu Stuartów założonej w roku 1692 w St Germain-en-Laye i jestKrólewskim Historiografem Jakobitów.

Przełożył Jerzy FlorczykowskiPrzypisy:

1. Istnieją dwie pisownie tego nazwiska. Obecnie nazwisko tej rodzinykrólewskiej pisze się jako Stuart, jednak pierwotnie pisało się Stewart.

2. Król Szkotów Jakub VI (panował w latach 1567-1625) i król Anglii JakubI (panował w latach 1603-1625) to jedna i ta sama osoba; pierwszy król z dynastiiStuartów na tronie angielskim, zwolennik absolutyzmu, zaś jego konfliktyz parlamentem stanowiły powód do buntu przeciwko jego sukcesorowi, KarolowiI. – Przyp. tłum.

3. Niebiańskie zastępy lub niebiański gospodarz, bądź niebiańska hostia.– Przyp. tłum.

4. Nie tyko anglojęzyczne, polskojęzyczne również. – Przyp. tłum.5. Autor używa tutaj bardziej wulgarnego określenia, lecz ze względu na to,

że nasze życie publiczne jest już i tak przeładowane wulgaryzmami, pozwalamsobie trochę je złagodzić. – Przyp. tłum.

6. „Głos wołającego na Puszczy” – chodzi tu jednak raczej o pustkowie a nieteren porośnięty lasami. – Przyp. tłum.

7. Zwoje znad Martwego Morza to starożytne rękopisy wykonane na skórze,papirusie i miedzi odkryte w pustynnych grotach i starożytnych ruinach znajdują-cych się na pustkowiach Judei. Jest to jedno z ważniejszych odkryć współczesnejarcheologii. Odkrycie ich pozwoliło na ustalenie daty ustabilizowanej żydowskiejBiblii na nie później niż 70 rok n.e., zrekonstruowanie historii Palestynyw okresie pomiędzy 4 wiekiem p.n.e. a rokiem 135 n.e. oraz rzuciło nowe światłona powstanie chrześcijaństwa i rabinicznego judaizmu, jak również na zależnościmiędzy wczesnochrześcijańskimi i żydowskimi tradycjami. – Przyp. tłum.

8. Chodzi tu o olejek nardowy. – Przyp. tłum.9. Zadok był jednym z kapłanów popierających króla Salomona w jego walce

o tron. – Przyp. tłum.10. Josef Ben Matatia, żydowski kapłan, nauczyciel i historyk, autor wartoś-

ciowych pozycji opisujących dzieje Żydów. Jego główne dzieła to Dzieje wojnyżydowskiej przeciwko Rzymianom, Dawne dzieje Izraela oraz Przeciwko Apionowi.– Przyp. tłum.

11. Guido di Pietro, zwany również Il Beato lub Fra Giovanni da Fiesole,jeden z największych włoskich malarzy XV wieku; większość jego prac to freski,które wykonał w Klasztorze San Marco we Florencji oraz w kaplicy papieskiej(tzw. Capella Niccolina) i prywatnych apartamentach papieskich w pałacuwatykańskim, a także malowidła nadrzwiowe w sanktuarium Kościoła SantissimaAnnunziata we Florencji. – Przyp. tłum.

12. Bardzo popularne w języku angielskim określenie mecenasa teatralnegobrzmi „angel”. – Przyp. tłum.

13. Brzmienie tego zdania w wersji autora artykułu jest podobne do brzmie-nia: „Wina nie mają” – które występuje w polskojęzycznej wersji Biblii wydanejw roku 1982 przez The British and Foreign Bible Society, natomiast PismoŚwięte Starego i Nowego Testamentu opracowane przez Zespół Biblistów Polskichz inicjatywy Benedyktynów Tynieckich i wydane przez Wydawnictwo Pallottinumw roku 1980, opatrzone wstępem kardynała Wyszyńskiego, podaje ten tekstw brzmieniu: „Nie mają już wina”. – Przyp. tłum.

14. Odpowiednie teksty z wyżej cytowanych Biblii brzmią: „Jeszcze nienadeszła moja godzina” i „Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?” – Przyp.tłum.

15. Synedrion, żydowska instytucja religijna i sądownicza w starożytnej Judei;sanhedryn składał się z 71 członków, głównie arystokracji saducejskiej; od czasuMachabeuszów w skład sanhedrynu wchodzili także faryzeusze.

16. Szymon Zelota lub Kananejczyk, jeden z 12 apostołów. Chociaż niewiadomo nic pewnego o jego życiu, sądzi się, że był jednym z Zelotów, czyliczłonkiem ruchu wolnościowego w Palestynie wymierzonego przeciwko panowa-niu Rzymu, które było nie do pogodzenia z monoteistyczną religią żydowską.– Przyp. tłum.

17. Przypuszczalnie chodzi o astronomów opierających swoje obliczenia naobserwacji Księżyca. – Przyp. tłum.

18. Przypuszczalnie chodzi o astronomów opierających swoje obliczenia naobserwacji Słońca. – Przyp. tłum.

42 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 44: Nexus 05

Wiele wskazuje nato, że człowiek

współczesnyzwany homo

sapiens sapiensjest dziełemgenetycznych

geniuszy z krwii kości a nierezultatem

przypadkowejewolucji.

Alan F. Alford1996

Artykuł oparty został na podstawieksiążki

Gods of the New Millennium(Bogowie nowego tysiąclecia)

E-mail: [email protected]://www.eridu.co.uk

SPOJRZENIE NA GENETYCZNE DZIEDZICTWO CZŁOWIEKA

B ogowie z krwi i kości posłużyli się inżynierią genetyczną, aby stworzyć ludzi „naswój obraz i podobieństwo” w celu wykorzystania ich jako niewolników. Ten

zdumiewający wniosek można wyciągnąć na podstawie dosłownej interpretacji liczącychsobie 5 000 lat tekstów wykopanych w ostatnim stuleciu przez archeologów w Mezopota-mii. W niniejszym artykule przedstawiam naukowe dowody zaczerpnięte z tychstarożytnych źródeł potwierdzające powyższe stwierdzenie i stawiam tezą, że „bogowie”,którzy nas stworzyli, wciąż mogą przebywać pośród nas korzystając z uzyskanej na drodzegenetycznej manipulacji długowieczności. Chociaż w pierwszym momencie może się towydać nieprawdopodobne, niewykluczone że ci „bogowie” rządzą Ziemią od 270 000 lat.

Wygląda na to, że w czasach mniej odległych, obejmujących ostatnie 13 000 lat,poszczególni bogowie brali kolejno Ziemię „we władanie” zgodnie z „gwiezdnymzegarem” dzielącym liczący 25920 lat cykl precesyjny na 12 okresów. Dowody istnieniatego zegara napotkać można jeszcze dzisiaj w tajemniczych megalitach Stonehengew Anglii i Machu Picchu w Peru. Analiza tego gwiezdnego zegara dostarcza naukowejpodbudowy przekonaniu, że bogowie z krwi i kości – nasi stwórcy – szykują się dorychłego powrotu między nas.

CYWILIZACJA – PODARUNEK „BOGÓW”?Dokonane w ostatnich latach nowe odkrycia przyniosły wiele poważnych wyzwań

naszym dotychczasowym poglądom na przeszłość ludzkości. Powszechna uwagaskupia się na Egipcie, gdzie odkryto tajne przejście w Wielkiej Piramidzie, a niezależ-ne datowanie Sfinksa wykazało, że wykonano go w okresie między 10 500 a 8 000 latp.n.e., co na wszystkich wywarło wielkie wrażenie. Mniej znane jest natomiastodkrycie, że do cięcia granitu w starożytnym Egipcie używano najprawdopodobniejultradźwiękowych urządzeń – technologii poznanej dopiero pod koniec XX wieku.1

Historyczne anomalie nie ograniczają się bynajmniej do Egiptu. Na całym świeciemożnaznaleźć miejsca takie jak Stonehenge, Tiwanaku (Tiahuanaco), Nazca, Baalbek, a teraz takżepodwodne konstrukcje w Japonii2, które nie pasują do historycznego paradygmatu.W Baalbek w Libanie, by wymienić tylko jeden przykład, starożytny kamienny taras zawieramiędzy innymi trzy osiemsettonowe głazy, które ułożono w murzena wysokości 20 stóp (6 m).

Wzniesienie podobnej konstrukcji byłoby trudne nawet dla współczesnych in-żynierów dysponujących najnowszymi urządzeniami dźwigowymi. Krótko mówiąc,spuścizna niknącej w pomroce dziejów prehistorii istnieje w postaci kamieni, maporaz mitologii, które nasza dwudziestowieczna technologia dopiero od niedawnapozwala nam dostrzegać we właściwy sposób.

Takie historyczne anomalie sprawiły, że wielu pisarzy opowiedziało się za koncep-cją Atlantydy. Ja jednak wierzę, że rozległą wiedzę Egipcjan, Majów z AmerykiŚrodkowej, a także wielu innych starożytnych ludów można wywieść z cywilizacjiSumeru, która nagle i tajemniczo wyłoniła się przed 6 000 lat. Sumerowie twierdzili, żeich kultura nie pochodzi z Atlantydy, tylko od „bogów” i że to właśnie oni stworzyliludzkość. Czy możemy odrzucić te twierdzenia w obliczu fizycznych dowodów?

Wielu z nas koncepcja „bogów” wyda się obca bądź bezsensowna, gdyż zostaliśmyprzyzwyczajeni do wiary w Jedynego Boga, o pozostałych pisząc przez małe „b” i traktującich jako bożki, istoty nadprzyrodzone, czy też przejawy prymitywnej mitologii. Poglądytakie stanowią dziedzictwo 2 000 lat monoteizmu, który nie tylko zniekształcił oryginalneznaczenie starożytnych tekstów, ale – co istotniejsze – wypaczył nasze myślenie.

Wprawiający nas w zakłopotanie termin „bogowie” nie budził żadnych zahamowańu Sumerów, którzy traktowali tych bogów jak ludzi z krwi i kości rządzącychludzkością za sprawą swego wyższego statusu i technologii. Nazywali ich „Anunnaki”,co znaczy „ci, którzy przybyli na Ziemię z nieba”.

DOBÓR NATURALNY KONTRA „BOSKA” INTERWENCJAWiara Sumerów, że człowiek został stworzony przez bogów Anunnaki, wyraźnie

wskazuje, że nie przechodziliśmy ewolucji na drodze darwinowskiego doboru natural-

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 43

Page 45: Nexus 05

inte

ligen

cja

hom

o

pierwotne bezstronne oceny

bieżące oceny

30 6 0,2czas w milionach lat

Ewolucja homo sapiens

nego. Czy tak kontrowersyjna teza ma jakiekolwiek naukowepodstawy?

Sam ewolucjonista Stephen Jay Gould wspomina o „ogrom-nym nieprawdopodobieństwie ewolucji człowieka”.3 Pozwólcie,że przedstawię skalę tego nieprawdopodobieństwa. Jeśli zapunkt wyjścia przyjmiemy małpę, to aby mogła ona zmienić sięw procesie ewolucji w człowieka, musiałaby ulec wielu poważ-nym ewolucyjnym skokom. Naukowcy są zgodni, że dobórnaturalny działa poprzez mechanizm mutacji, przyznają jednakzarazem, iż zdecydowana większość mutacji jest zła. Potwier-dzają również, że mechanizm mutacji wymaga długiego czasu,ponieważ mutacje wywołujące poważne zmiany (makromuta-cje) stanowią szczególne zagrożenie dla przetrwania gatunku.Ponadto wyrażają pogląd, że jeśli w gatunku ma wystąpićmutacja pozytywna, dojdzie do tego wyłącznie w sprzyjającychokolicznościach, jak choćby w małej, wyizolowanej populacji.

Taka kombinacja nieprawdopodobnych czynników w połą-czeniu z zaledwie 6 milionami lat, jakie człowiek miał przypusz-czalnie na wyewoluowanie z małpy, wprawiła w niemałe za-kłopotanie niektórych naszych czołowych ewolucjonistów i myś-licieli, w tym Rogera Penrose’a i Noama Chomsky’ego.4

W roku 1954 panował pogląd, że wiodąca do człowieka liniahominidów oddzieliła się od małp 30 milionów lat temu, po czymprzechodząc stopniową ewolucję, osiągnęła nasza obecną for-mę.5 Ten liczący 30 milionów lat okres w bezstronny sposóbpokazuje, jak długo powinna trwać ewolucja. Tymczasem kolejneodkrycia wykazały, że ten rozdział miał miejsce zaledwie przed6 milionami lat, co zmusiło pragnących wyjaśnić nasze istnienieewolucjonistów do przyjęcia znacznie szybszego tempa ewolucji.

Inne kłopotliwe odkrycie dokonane po roku 1954 dotyczyszokująco wolnego postępu ewolucyjnego homo erectus i jegopoprzedników do momentu oddalonego w czasie jakieś 200 000lat wstecz. Wykres ewolucyjny zmienił się z pięknej linii prostejw błyskawiczną eksplozję (patrz rysunek poniżej).

Wielka siła teorii Darwina według jej zwolenników, takichjak Richard Dawkins, tkwi w tym, że mając do dyspozycji dośćczasu przy pomocy doboru naturalnego można wytłumaczyćdosłownie wszystko. W przypadku ludzkości właśnie brak ewo-lucyjnego czasu stanowi największy problem. Co przemawiaprzeciwko takiej wersji, jeśli przyjmiemy, że musiało dojść nie dojednej, ale kilku makromutacji w ciągu zaledwie 6 milionów lat?

Przyjrzyjmy się tej kwestii dokładniej. Darwiniści częstopodkreślają, że jesteśmy bardzo podobni do szympansa, jako żew 98 procentach posiadamy identyczne DNA. Chciałbym w tymmiejscu odwrócić zagadnienie i spytać, w jaki sposób zaledwie2 procent genetycznych różnic może odpowiadać za tak wiele„wartościowych” cech człowieka: większy mózg, język orazseksualność, by wymienić tylko kilka z nich. Ponadto, dziwnymwydaje się fakt, że homo sapiens posiada zaledwie 46 chromo-somów, podczas gdy szympansy i goryle mają ich 48. Teoriadoboru naturalnego nie potrafi wyjaśnić, jak zanik dwóchchromosomów – bardzo poważna zmiana strukturalna – mógłnastąpić w tak krótkim okresie czasu.

W jaki sposób hominid homo erectus, nie podlegający żadnymzmianom przez 1,2 mln lat, 200 000 lat temu przekształcił sięw homo sapiens wyposażonego w o 50 procent większy mózg,zdolność posługiwania się językiem oraz współczesną anatomię?Jedną z naczelnych zasad darwinizmu jest, że „natura nigdy niewyposaża gatunku ponad potrzeby codziennej egzystencji”.6

Gdzież był konkurent, który sprawił, że mózg homo sapiensosiągnął niespotykany poziom rozwoju i złożoności? Jakiż rywalspowodował, że zdolności intelektualne nabrały zasadniczegoznaczenia dla przetrwania. Kogo próbowaliśmy przechytrzyć?

Sto lat temu genetyka była zupełnie nieznana, dlatego teżrzeczą śmieszną byłoby sugerowanie, że biblijna idea boskiegostworzenia dotyczyła w rzeczywistości fizycznej interwencji ge-netycznej. Dziś takiej interwencji, wzmiankowanej w tekstachsumeryjskich, nie da się już tak łatwo odrzucić.

Faktem jest, że pod koniec XX wieku posiadamy genetycz-ne możliwości działania niczym „bogowie” i tworzenia życiaw probówce. Wspomniana już dwuprocentowa zmiana w ludz-kim DNA przeciwstawia się darwinizmowi, natomiast dobrzepasuje do interwencji genetycznej.

Ponadto, możliwość, że nasze DNA ma w części pozaziems-kie pochodzenie, byłaby pomocna w wyjaśnieniu szeregu ano-malii związanych z rodzajem ludzkim, często przytaczanychprzez zwolenników teorii wodnej małpy.7

Idea genetycznego ulepszenia przez bogów Anunnaki (okre-ślam je terminem „interwencjonizm”) stwarza alternatywę dlatradycyjnego sporu Kościoła z Nauką. Co najważniejsze, zysku-jemy możliwość wyboru między dwiema teoriami naukowymi.

W przeszłości ewolucjoniści na siłę dopasowali do ludzkościswoją teorię doboru naturalnego tylko dlatego, że nie było żadnejinnej naukowej koncepcji. Nie byli w stanie uwzględnić interwen-cji genetycznej, ponieważ genetyka po prostu jeszcze nie istniała.Nawet dzisiaj ich oczy i umysły pozostają zamknięte na możli-wość interwencji z powodu szeroko rozpowszechnionego uprze-dzenia zaliczającego „bogów” do kategorii mitologicznej.

„NIEŚMIERTELNI” BOGOWIE SUMERÓWDlaczego opowieści o bogach są nagminnie odrzucane jako

mitologia? Jedną z przyczyn są bogowie Indii oraz Egiptu łączącyw sobie cechy ludzi i zwierząt. Jednakże te nierealne, zoomorficznewizerunki zostały zbudowane tak, aby oddawać pewne widoczneatrybuty prawdziwych, antropomorficznych bogów z dawnych epok.

Jeśli cofniemy się do czasów cywilizacji sumeryjskiej, kiedyludzie żyli pospołu ze swoimi bogami, odkryjemy, że bogówAnunnaki rzeczywiście opisywano jako istoty przypominająceludzi (patrz rysunek na następnej stronie). Termin „bogowie” należyzatem rozumieć jako określenie technologicznie zaawansowanychludzi z krwi i kości, którzy stworzyli nas na „swoje podobieństwo”i z tego powodu fizycznie nas przypominają. Gdyby dzisiajprzechadzali się wśród nas, nawet byśmy tego nie zauważyli.

Jeszcze większy problem wypływa z rozważań nad rzekomąnieśmiertelnością bogów Anunnaki i właśnie na nim skoncent-ruję się w niniejszym artykule.

Według starożytnego tekstu znanego jako Atra-Hasis tensam bóg, który stworzył człowieka, ocalił także Noego z Potopui był później, w latach 3 800-2 000 p.n.e., czczony przez Sume-rów. Jeśli ów bóg, znany jako Ea bądź Enki, rzeczywiście byłstwórcą homo sapiens, to w epoce sumeryjskiej musiał sobieliczyć co najmniej 180 000 lat. Nic zatem dziwnego, że uczeniodrzucili te twierdzenia jako romantyczną mitologię.

Zacytowany przykład jest typowy dla starożytnych tekstów,konsekwentnie potwierdzających nieśmiertelność bogów. Alejeśli ich nieśmiertelność jest tylko pozorna? Jeśli jest onajedynie przejawem niezwykłej długowieczności?

Korzystając z zachowanych tekstów rzeczywiście natrafiamyna wzmianki sugerujące, iż Anunnaki doświadczali efektu

44 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 46: Nexus 05

Bogowie Enki i Elil (siedzą)

starzenia w bardzo długim okresie czasu. Na przykład Ninharsag,bogini, która asystowała przy stworzeniu człowieka, była późniejznana w Egipcie jako „Krowa”, co niewątpliwie pozostawałow związku z jej wiekiem. A kananejski bóg El w jednym zestarożytnych tekstów został przedstawiony jako siwobroda postać.

DŁUGOWIECZNOŚĆ – NOWA GAŁĄŹ GENETYKICo współczesna nauka ma do powiedzenia w sprawie wy-

dłużonej długowieczności? Czy jest fizycznie możliwe, abyludzkie ciało żyło tysiące lat? Przyjrzyjmy się ostatnim od-kryciom w dziedzinie genetyki.

W przeszłości dominował pogląd, że nasze ciało zużywa siępo prostu pod wpływem stresów codziennego życia. Dzisiajjednak wiemy, że proces starzenia jest genetycznie zaprog-ramowany w komórkach naszego ciała. Podczas podziału ko-mórek rozpad jednej na dwie nowe pociąga za sobą duplikacjęprzekazu genetycznego (ludzkiego genomu), którego nośni-kiem w każdej ludzkiej komórce jest 46 chromosomów. Jednakduplikacja ta nie jest doskonała i stopniowo nasz programgenetyczny ulega uszkodzeniom na skutek błędów kopiowania.Kiedy w komórkach nagromadzi się duża ilość takich błędów(albo mutacji), efekty starzenia stają się wyraźnie widoczne.

Genetyk Steve Jones przedstawia starzenie jako „kryzystożsamości biologicznej” i wyjaśnia, że nasze ciała pracują według„niedoskonałej instrukcji obsługi, w której roi się od błędówdrukarskich”.8 Profesor Raijnder Sohal z Południowego Uniwer-sytetu Metodystycznego mieszczącego się w Dallas w Teksasie,stwierdza, że „po przekroczeniu 55 roku życia ludzkie istotybardzo szybko się zużywają, ponieważ tempo niekorzystnychzmian podwaja się co sześć lat”.9 Eskalacja genetycznej degrada-cji przybiera tak poważne rozmiary, że gdy dobiegamy osiemdzie-siątki, krytyczna jedna trzecia naszych protein ulega zniszczeniu.

W czerwcu 1995 roku ogłoszono, że uczeni zidentyfikowaligen długowieczności zdolny przedłużyć życie mikroskopijnychstworzeń nawet o 65 procent. Zespół kierowany przez TomaJohnsona z Instytutu Genetyki Behawioralnej UniwesytetuKolorado odkrył gen, któremu nadał nazwę „Age-1”, któryreguluje zdolność robaków do naprawy swoich komórek. Eks-perymentując z mutacjami tego genu naukowcy stwierdzili, żejedna z nich w znacznym stopniu podnosiła odporność bada-nych mikroorganizmów na toksyny, zmiany temperatury orazpromieniowanie ultrafioletowe. Zespół żywi przekonanie, żeten istotny przełom stanowi pierwszy krok w stronę zrozumie-nia, w jaki sposób można dokonać naprawy zdegenerowanych

przez starość komórek. Jego członkowie wyrażają nadzieję, żew ciągu następnej dekady dojdzie do wyodrębnienia i poznanialudzkiego odpowiednika Age-1, co pozwoli na wydłużenienaszego życia o ponad 40 lat.

W grudniu 1995 roku pojawiły się doniesienia, że dr BarbaraBergman, a także zespoły z uniwersytetu w Zurychu i Uniwersy-tetu Georgetown w Waszyngtonie dokonały kolejnego ważnegoprzełomu, który nazwano „świętym graalem neurobiologii”.Dotychczas uważano za biologicznie niemożliwą regeneracjękomórek nerwowych mózgu oraz rdzenia kręgowego (w odróż-nieniu od komórek innych tkanek), które uległy uszkodzeniu.Tymczasem Bergman odkryła, że stosując antyciała może zablo-kować działanie chemicznego inhibitora zapobiegającego wzro-stowi nerwowych komórek szczura. W ten sposób z powodze-niem zdołała przywrócić potencjał wzrostu komórkom, jakiposiadały one w młodości. Odkrycie to posiada ogromną wagędla ludzkiej długowieczności, gdyż ludzki mózg jest jednymz naszych najbardziej krytycznych systemów. Co ciekawe, po-dział komórek w naszym mózgu ustaje bardzo wcześnie, po nimzaś następuje długotrwały proces stopniowego obumierania, corzutuje na tak istotne funkcje jak słuch, powonienie czy pamięć.

Z kolei we Francji zespół uczonych pod kierunkiem draFrancois Schachtera pracował nad nie mniej ważnym czyn-nikiem, jakim jest system odpornościowy człowieka. Na drodzeżmudnych porównań DNA francuskich stulatków z kontrolnąpróbką populacji współczesnej, Schachter wyodrębnił gen o na-zwie „HLADR”, który znacznie częściej występuje w grupiestaruszków. I co dziwne, to właśnie system odpornościowyodznacza się najwyższym wskaźnikiem mutacji spośród wszyst-kich komórek organizmu i z wiekiem jako pierwszy tracizdolność prawidłowego funkcjonowania, przez co stajemy siępodatni na wszelkie choroby. Połączone pogarszanie się stanusystemu immunologicznego oraz mózgu odgrywa zasadnicząrolę w procesie starzenia, który kończy się naturalną śmiercią.

Dlaczegosystem kopiowania genetycznego jest tak niedoskona-ły? Wygląda na to, że problem tkwi częściowo w powietrzu, którymoddychamy. Doug Wallace, szef genetyków zUniwersytetu Emoryw Atlancie w stanie Georgia, spędził25 lat na studiowaniu drobnychtworów zwanych mitochondriami, które istnieją wewnątrz każdejludzkiej komórki. Mitochondria zaopatrują w energię komórki,a tym samym całe ciało.Syntetyzują tlen (dostarczany przez naszeczerwone ciałka krwi) oraz inne składnikiodżywcze, a powstała przytym energia umożliwia komórce wykonywanie różnych funkcji.Wallace, podobnie jak wielu innych znanych uczonych, uważa, żenadmiar „wolnych rodników” wywołuje uszkodzenia komórek.

Koleżanka dra Francois Schachtera, Marie-Laure Muirasjest jedną z wielu uczonych zajmujących się poszukiwaniemsposobu na zmniejszenie uszkodzeń powodowanych przez wol-ne rodniki. W grupie stulatków Muiras odkryła gen o nazwie„PARP”, który prawdopodobnie odpowiada za proces naprawyDNA. Gdyby udało się nam w pełni zrozumieć ten systemgenetyczny, moglibyśmy podjąć próbę stworzenia genów zdol-nych zarządzać super efektywnym systemem podtrzymującym.

Alternatywną obroną przed starzeniem jest usunięcie wolnychrodników, zanim wywołają one jakiekolwiek zniszczenia. ProfesorRajinder Sohal wszczepił muszkom owocowym geny chroniące ichkomórki przed atakiem wolnych rodników i skutecznie wydłużył czasich życia o 1/3. Doug Wallace sądzi, że możliwe będzie zniwelowanieefektu działania wolnych rodników poprzez opracowanie mieszaninyśrodków chemicznych, które utworzą wokół komórek rodzaj bariery.

Ostatnie badania dostarczają coraz więcej danych o za-chodzących w komórce procesach starzenia. Naukowcy z GeronCorporation, mający za doradcę między innymi Jamesa Wat-sona (ze sławnego zespołu Watson i Crick, który odkrył budowęcząsteczki DNA), wierzą, że być może odkryli biologicznyzegar, mechanizm sterujący życiem i śmiercią komórki. Mowa

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 45

Page 47: Nexus 05

Szczegóły tekstu wyraźniesugerują, że bogowie

usiłowali uniknąćrozproszenia swoich

sztucznie nabytych genówdługowieczności.

tu o „telomerze” – powtarzalnej sekwencji DNA znajdującej sięna końcu każdego chromosomu i często porównywanej z plas-tykowym zabezpieczeniem końcówki sznurowadła. Za każdymrazem, gdy komórka się dzieli, a DNA chromosomu zostajepowielone, owa końcówka staje się nieco krótsza. U dzieci jejdługość sięga 20 000 „znaków”, a u sześćdziesięciolatków jesto połowę krótsza. Gdy telomer zostanie zredukowany dookreślonej długości, komórka przestaje się dzielić i popadaw stan zwany „starzeniem się”. W tym stadium komórki orazich funkcje ulegają coraz liczniejszym uszkodzeniom.

Uczeni pracujący dla Geron Corporation żywią cichą nadzie-ję na znalezienie sposobu wpływania na długość telomeru. Byłbyto ogromny postęp niosący możliwość zapobiegania powstawa-niu większości błędów powstających przy genetycznym kopiowa-niu, a także przywracania młodości starzejącym się komórkom.

Jeżeli wyeliminujemy efekt działania wolnych rodników,zwiększymy nieskończenie liczbę podziałów komórkowych i przy-wrócimy wzrost komórek mózgu i rdzenia kręgowego, co wówczasograniczać będzie ludzkie życie? Gdybyśmy nawet na skutekjakiegoś wypadku doznali deformacji, to nowe odkrycia w dziedzi-nie inżynierii tkanek pozwolą naprawić i zabezpieczyć nasze ciała.

Według słów dra Francois Schachtera, jednego z najwybit-niejszych naukowców w tej dziedzinie, „nie ma powodu, dlaktórego nie mielibyśmy przedłużyć ludzkiego życia. Jesteśmybardzo blisko uzyskania odpowiedniejtechnologii i fragmenty układanki szy-bko wskakują na swoje miejsce”.10

DŁUGOWIECZNOŚĆ BOGÓWStojąc u progu istotnego przeło-

mu w badaniach nad starzeniem, mu-simy postawić sobie pytanie, czy bo-gowie Anunnaki, którzy rzekomo nasstworzyli, byli tutaj przed nami.

Istnieją dowody na to, że naszegeny, geny odziedziczone po bogach, długo ewoluowały w cał-kowitym spokoju gdzie indziej. Mimo iż prawa doboru natural-nego statystycznie preferują rozwój genów długowieczności,trudno sobie wyobrazić, żeby bogowie osiągnęli idącą w setkitysięcy lat długość życia na drodze naturalnej. Rozwiązanie tejzagadki tkwić może w tym, że poddali swoje geny sztucznejmutacji, przechodząc genetyczną terapię podobną do tej, jakiejteraz szukają nasi uczeni. Znajdujemy się zatem w takimpunkcie historii, w którym możemy zacząć traktować poważniezawarte w starych tekstach dowody na nieśmiertelność bogów.

Jeśli bogowie żyli tak długo, jakich dowodów możemy sięspodziewać? Skamieniałe szczątki, jeśli nawet istniały, niczegonam nie powiedzą. Ich kod genetyczny pozostanie niemy, chybaże zdołamy wprowadzić jedną z takich superistot do laborato-rium (co wydaje się mało prawdopodobne). Jedyny dowódtakiej długowieczności stanowią zatem teksty pisane oraz prze-kazy kulturowe.

Niezwykłą cechą tekstów starożytnej Mezopotamii poświęco-nych Anunnaki są zawarte w nich wzmianki o potomkachzrodzonych z siostry przyrodniej. Według panujących wśródbogów zasad dziedziczenia, takie dziecko stawało się prawowitymspadkobiercą nawet przed pierworodnym synem. Reguła ta jestzapisana w opowieści o najwyższym bogu Anu (który mieszkałw „Niebie”) oraz jego dwóch synach, którzy zeszli na Ziemię. Synpierworodny, Enki, został zastąpiony przez urodzonego późniejEnlila, potomka Anu i jego siostry przyrodniej. Zatem to właśnieEnlil zachował męskie geny ojca w lepszym stanie niż Enki.Podobna praktyka wydaje się nam dziwna, gdyż wypływa z kaziro-dztwa. Co więcej, zwiększa ryzyko odziedziczenia dwóch kopiiszkodliwego genu recesywnego. Dlaczego zatem bogowie nie tylkonie przejmowali się chowem wsobnym, ale wręcz go faworyzowali?

Odpowiedź może być tylko taka, że geny Anunnaki byłyczyste i nie zawierały żadnych szkodliwych niedoskonałości. Tomoże wyjaśniać dość niezwykłe znaczenie imienia babilońskiegoboga Marduka (MAR.DUK – „Syn Czystego Wzgórza”), którewskazuje zapewne na genetyczną czystość jego ojca Enki.Szczegóły tekstu wyraźnie sugerują, że bogowie usiłowali uniknąćrozproszenia swoich sztucznie nabytych genów długowieczności.

Bez względu jednak na genetyczne usprawnienia, jakichdokonali Anunnaki, wciąż podlegali bezlitosnemu procesowistarzenia. W uzupełnieniu przytoczonych wcześniej przykładów,moje badania wskazują, że starsi bogowie Enlil i Enki w okresienajnowszej historii ludzkości wkroczyli w wyraźnie widocznąfazę spoczynku. Gdyby tak było w istocie, moglibyśmy miećnadzieję na odnalezienie dowodów dalszych prób spowolnieniaprocesu starzenia – działań wykraczających poza początkowesztuczne stworzenie genów, które następnie usiłowano zachowaćna drodze kazirodztwa. Mówimy tutaj o systemie podtrzymywa-nia, odpowiedniku współczesnych zabiegów służących zwalcza-niu wolnych rodników. I ponownie coś takiego znajdujemy.

Od dawna zakładano, że egipskie wizerunki bogów, którympodawane są puchary (z nieznaną zawartością) symbolizowałyich nieśmiertelność. Starożytny artysta nie zadawałby sobie truduupamiętnienia wydarzenia nie będącego szczególnie ważnym.

Symboliczna waga czary nieśmiertelności jest także widocz-na w wielu grobach Mezopotamii,gdzie archeolodzy odkryli ciała, któ-rych dłonie przytrzymywały przyustach puchar, zupełnie jakby zmarłymiał za chwilę się napić. W pochów-kach tych stosowano również wieleinnych przedmiotów codziennegoużytku wskazujących na związek pu-charu z życiem wiecznym. Kulturowepodobieństwo z Egiptem nie wymagatutaj szerszego omówienia.

Czy widoczny w starożytnym Egipcie związek bogów z pu-charami stanowi namacalny dowód, że spożywali oni zapobie-gające starzeniu substancje? Na dowody takie natrafimy nieko-niecznie w Egipcie, lecz w pobliskiej Mezopotamii, gdzie królo-wie i najwyżsi kapłani obcowali ze swoimi bogami.

Jednym ze źródeł tej ezoterycznej wiedzy może być sumeryj-ski król Gilgamesz. Tablica X eposu o Gilgameszu zawiera opisjego podróży do krainy Anunnaki, gdzie spotyka on Noego(Ziusudrę lub Utnapiszti). W tablicy XI Noe przedstawiaGilgameszowi historię Potopu i na odchodnym wręcza muroślinę o nazwie „starzec znowu młody”:

Wyjawię ci, Gilgameszu, słowo zakrytei powiem ci tajemnicę zioła.To zioło rośnie jak cierń na dnie morzakolce jego, jak u róży, w dłoń cię kłuć będą.Jeśli dłoń twa to zioło posiądzie,młodość przez nie odzyskasz.11

Inny sumeryjski tekst poświęcony Adapie – „modelowemuczłowiekowi” stworzonemu przez Ea/Enki – opisuje jego podróż naNibiru, planetę bogów. Znajdujemy w nim odniesienia do „wodyżycia” i „chleba życia”. Ponadto, mamy także biblijny Edenz „drzewem życia”, które zapewniało potencjalną nieśmiertelnośćAdamowi i Ewie. Z perspektywy genetyki wszystkie te substancje,z „owocem” z Edenu, mogły być zapobiegającymi starzeniu lekami,chroniącymi komórki przed zniszczeniem przez wolne rodniki.

ZNACZENIE EDENUBiblijna opowieść o Adamie i Ewie jest dzisiaj postrzegana

jako czysty mit, jednak trzy elementy wskazują, że być może jestto wysoce upiększona relacja z rzeczywistego wydarzenia.

46 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 48: Nexus 05

Skoro jednak Adam i Ewanabyli zdolności rozrodcze,

bardzo istotne stało sięodcięcie im dostępu do „drzeważycia”, dzięki któremu moglibyżyć wiecznie, co doprowadziłoby

do nie kontrolowanejeksplozji populacji.

Pierwszy z tych elementów to obecność węża – dobrzeznanego symbolu bogów starożytnego Egiptu, a także samegoEnki, inżyniera genetycznego, który miał stworzyć rodzaj ludzki.

Drugim elementem jest zdobycie przez Adama i Ewę wiedzyo seksie. Starożytneteksty, takie jak Atra-Hasis sugerują, że pierwszyczłowiek określany mianem LU.LU był hybrydą Anunnaki i homoerectus, zaś następni mężczyźni i kobiety zostali sklonowani, tak abyodciążyć bogów oraz boginie.12 Jak się wkrótce przekonamy,wydarzenia te poprzedziły incydent w Ogrodzie Eden. Ponieważwszystkie hybrydy rodzą się bezpłodne, zdolność prokreacjiudzielona ludzkości w Edenie nabiera szczególnego znaczenia.

Trzeci element to znaczenie słowa Eden, które z całą pewnościąwywodzi się z sumeryjskiego terminu E.DIN. DIN jest skrótemzaczerpniętym z DIN.GIR, słowa oznaczającego „bogów”, przetonie ma wątpliwości, że Eden oznaczał „siedzibę bogów”. Jak wynikaz moich badań, powinniśmy się spodziewać więcej niż jednej boskiejsiedziby, ponieważ Ziemia była podzielona geograficznie pomiędzydwóch rywalizujących braci, Enlila i Enki, a potem także między ichpotomków. Podczas gdy Enkiici zamie-szkiwali kontynent afrykański (znanyjako „Abzu” lub „świat niższy”), Enlilicizasiedlali Azję, a zwłaszcza żyzne ziemieMezopotamii. Mamy zatem do czynie-nia z Edenem zachodnim i Edenemwschodnim.

Stary Testament wskazuje wyraź-nie, że człowiek już istniał, kiedy zo-stał umieszczony przez Boga w Ogro-dzie Eden.13 Wymieniany przez pro-fesora Samuela Kramera tekst Mituo motyce także to potwierdza, a po-nadto wskazuje, że Panem Bogiem był Enlil, który odbyłpodróż do Afryki i przemocą chwytał niewolników LU.LU:

Pan zawezwał AL.A.NI, wydał mu rozkazy.Założył na niego rozłupywacz ziemi, jak koronę na głowęI skierował go do miejsca-gdzie-ciało-się-pleniło.W dziurze ukazała się głowa człowieka;Z ziemi przedzierali się ludzie do Enlila.Pan patrzył na czarnogłowych niewzruszonym okiem.14

W innych tekstach, „miejsce-gdzie-ciało-się-pleniło” okreś-lane jest jako „Bit Shimti” – „dom” Shimti. Sumeryjskie sylabySHI.IM.TI w dosłownym przekładzie oznaczają „dech-wiatr-życie”. Bit Shimti oznaczało zatem „dom, gdzie tchnienie życiajest zaczerpywane”. Bardzo podobne słowa występują w Księ-dze Rodzaju (2,7), gdzie jest mowa o tym, że Pan Bóguformował człowieka i „tchął w jego nozdrza tchnienie życia”15.

Wygląda zatem na to, że człowiek został stworzony przezEnki w zachodnim Edenie Afryki (w zgodzie z „afrykańskimi”dowodami naukowymi), a następnie pojmany przez Enlilai osadzony w Mezopotamii, aby wspomagał go w jego pracy.

Przyczyna wygnania Adama i Ewy z Edenu staje się terazzupełnie jasna. Do tego momentu ludzie stanowili podlegającącałkowitej kontroli populację, którą wykorzystywano do niewol-niczej pracy, wobec czego długowieczność była w niej cechąkorzystną. Skoro jednak Adam i Ewa nabyli zdolności rozrod-cze, bardzo istotne stało się odcięcie im dostępu do „drzeważycia”, dzięki któremu mogliby żyć wiecznie, co doprowadziło-by do nie kontrolowanej eksplozji populacji.

DŁUGOWIECZNOŚĆ CZŁOWIEKAJeśli człowiek został stworzony na genetyczne podobieństwo

Anunnaki, który żył ponad 200 000 lat, to czy początkowo takżei on żył dłużej? Uwzględniając przedstawiony przeze mniescenariusz, takie założenie wydaje się sensowne. Stary Tes-tament sugeruje, że tak właśnie rzeczy się miały w przypadku

Adama, który żył 930 lat. Sumeryjskie Listy Królów idą jeszczedalej i wymieniają okresy panowania idące w tysiące lat (być możeniektórzy z tych „królów” byli po prostu bogami). Nie muszę tutajdodawać, że oba te źródła są tradycyjnie lekceważone z uwagi naswoje oczywiste nieprawdopodobieństwo. A jednak dzięki możli-wościom współczesnej genetyki otwiera się sposobność, abyprzestudiować zawarte w nich dane w sposób naukowy.

W Biblii pierwszą sprawą dotyczącą długowieczności, jakarzuca się w oczy, jest fakt, że dotyczące wieku dane musiały zostaćznacznie pomniejszone. Stary Testament starannie przedstawialinię przodków od Adama do Noego, podając wiek, w jakimkażdy z ojców spłodził syna. Lata te, z uwzględnieniem wiekuNoego w momencie potopu, dają łącznie 1 656 lat, co sugerowa-łoby, iż ludzkość została stworzona 1 656 lat przed potopem.

W podobny sposób Biblia wylicza linię przodków po Poto-pie, od Noego do Abrahama, podając okres 292 lat.

Bez względu na to, czy przyjmiemy, że Abraham narodził sięw roku 2 123 p.n.e., czy sięgniemy po jakąkolwiek inną po-

wszechnie akceptowaną datę, nieotrzymamy niczego sensownego, bo-wiem okaże się wówczas, że Potopwydarzył się w roku 2 415 p.n.e., zaśczłowiek został stworzony w roku4 071 p.n.e. Naukowe dowody na ist-nienie rozwiniętej cywilizacji w roku3 800 p.n.e., szczątki homo sapienssprzed 200 000 lat, wraz z brakiemjakichkolwiek archeologicznych śla-dów Potopu około roku 4 000 p.n.e.,sugerują, że biblijne dane są zasad-niczo zaniżone.

Wydaje mi się, że wydawcy Biblii, nie znając genetyki, niepotrafili zaakceptować oryginalnych długości życia, które tamwymieniano. W mojej opublikowanej ostatnio książce Gods of theNew Millennium (Bogowie nowego tysiąclecia) zrekonstruowałemwiek patriarchów poprzez odwrócenie obliczeń poczynionych przezwcześniejszych wydawców. W rezultacie doszedłem do wniosku, żedługości życia z okresu przed Potopem zostały podzielone przezwygodny dzielnik 100. Tak więc, Adam żył przez 93 000 lat.

MATEMATYCZNY DOWÓD DŁUGOWIECZNOŚCICZŁOWIEKA

Rzecz zdumiewająca – możliwe jest uzyskanie chronologicz-nego dowodu potwierdzającego moją teorię długowiecznościczłowieka w oparciu o starożytne teksty datujące przybycieAnunnaki oraz stworzenie ludzkości względem Potopu. Dataprzybycia Bogów określona jest przez tajemniczy wiersz w Księ-dze Rodzaju (6,3), w którym Pan powiada:

Nie może pozostawać duch mój w człowieku na zawsze, gdyżczłowiek jest istotą cielesną; niechaj więc żyje tylko sto dwadzieś-cia lat.16

Oświadczenie to składa Bóg na krótko przed Potopem,kiedy daje wyraz swemu pragnieniu całkowitego zniszczenialudzkości. Według Księgi Rodzaju Noe przeżył raczej 950 latniż owe zapowiadane 120. Jeśli jednak powyższy cytat prze-tłumaczy się dosłownie, okaże się, że powinien tu być użyty czasprzeszły, a nie przyszły. A zatem „żył tylko sto dwadzieścia lat”.

W roku 1976 Zecharia Sitchin doszedł do wniosku, żew tych obliczeniach „lata” oznaczają „okresy” i odnoszą się niedo ludzkości, lecz do bogów.17 Tak więc Biblia stanowi zapisokresów, w których Pan przebywał na Ziemi. Co zaś się tyczydaty stworzenia rodzaju ludzkiego, znajdujemy ją w akkadyjs-kim tekście zatytułowanym Kiedy bogowie pracowali jak ludzie.Tekst ów zawiera stwierdzenie, że stworzenie człowieka po-przedzone było czterdziestoma okresami cierpienia bogów:

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 47

Page 49: Nexus 05

Rzecz zdumiewająca – możliwejest uzyskanie chronologicznegodowodu potwierdzającego moją

teorię długowiecznościczłowieka w oparciu o starożytne

teksty datujące przybycieAnunnaki oraz stworzenie

ludzkości względem Potopu.

Przez 10 okresów cierpieli w znoju;przez 20 okresów cierpieli w znoju;przez 30 okresów cierpieli w znoju;przez 40 okresów cierpieli w znoju.

Po tym czasie bogowie wzniecili bunt, który doprowadził dopomysłowego rozwiązania. Bóg Enki ofiarował pomniejszymbogom stworzonego na drodze inżynierii genetycznej niewol-nika, aby ulżył ich doli.

Powyższych 40 okresów w połączeniu z biblijnymi 120okresami stwarza podstawę chronologii pozwalającej datowaćpoczątki homo sapiens na około 80 okresów przed Potopem.

Jak długie były jednak te „okresy”? Wychodząc ze świętejliczby Sumerów, Zecharia Sitchin szacuje jeden okres na 3 600lat. Do przyjęcia takiej ewentualności skłoniły go święte tekstybabilońskie wymieniające różnych królów sprawujących władzęłącznie przez 432 000 lat (120 „sar” po 3 600 lat każda) przedPotopem. Wyznaczając datę Potopu na 11 000 lat p.n.e., Sitchindatuje przybycie bogów na 443 000 lat p.n.e., a stworzenieczłowieka na 299 000 lat p.n.e.18

Czy jednak Zacharia Sitchin nie popełnił błędu? Danebabilońskie pozostają w sprzeczności ze znacznie wcześniejsząi bardziej wiarygodną sumeryjską Listą Królów, w której jestmowa tyko o 67 sarach przed Potopem, a nie 120.19 Po-święciłem mnóstwo czasu na sprawdzenie chronologii Sitchinaopartej na 3600-letniej sarze i doszedłem do wniosku, że trudnoją zaakceptować. Co więcej, uzyskałem zdumiewająco zgodnerezultaty tak w przypadku Starego Testamentu, jak i sumeryjs-kiej Listy Królów po zastosowaniu sary o długości 2 160 lat.

Ta nowa chronologia ujrzała światło dzienne dzięki zdumie-wającemu odkryciu dotyczącemu sys-temu matematycznego Sumerów.W odróżnieniu od naszego systemudziesiętnego, system sumeryjski miałpostać sześćdziesiątkową. Jednostkitego pierwszego na świecie systemumatematycznego zmieniały się w dośćdziwny sposób, gdyż najpierw zwięk-szały się dziesięciokrotnie, potem sze-ściokrotnie, potem dziesięciokrotniei tak dalej. Wyglądało to następująco:1, 10, 60, 600, 3 600, 36 000, 216 000,2 160 000, 12 960 000. Ostatnia z tychliczb, posiadająca szczególne znaczenie dla Sumerów, stanowidokładnie iloczyn 500 oraz 25 920, które odpowiadają długościcyklu precesyjnego Ziemi. Wcześniejsze liczby odpowiadają 100i 1000 pomnożonym przez precesyjny okres 2 160 lat (25 920podzielone przez świętą liczbę 12). Liczba 2 160 odgrywałazatem równie ważną rolę, co liczba 3 600.

Wielu naukowców stanęło wobec zagadki astronomicznejwiedzy zakodowanej w sumeryjskim systemie matematycznym.Pragnę teraz przedstawić coś równie zdumiewającego. Jeżelizapiszemy precesyjną liczbę 2 160 w sześćdziesiątkowym sys-temie sumeryjskim, przybierze ona następującą postać:

JEDNOSTKI: 3 600 600 60 10 13 6 0 0

Liczby 2 160 i 3 600 są zatem matematycznie blisko ze sobąpowiązane! Co więcej, wydaje mi się, że związek ten wywołałogromne zamieszanie. Jeśli wrócimy do babilońskiej ListyKrólów, którą posłużył się Sitchin, stwierdzimy, że sary 3 600mogą równie dobrze pochodzić z tekstu sumeryjskiego zawiera-jącego zapis, że „sar to 3-6-0-0”. Gdyby zapis ten prawidłowoprzekształcić z systemu sześćdziesiętnego, oznaczałby on wów-czas w rzeczywistości, że „sar to 2160”.

Chociaż zarówno 3 600, jak i 2 160 były ważnymi liczbamiSumerów, moje badania wskazują, że liczba 2 160 nabraławiększego znaczenia po Potopie. W mojej opinii jest wielceprawdopodobne, że zapisy sprzed Potopu wyrażone w saracho długości 3 600 lat po Potopie zostały przekształcone w saryliczące 2 160 lat. Dopiero po tej konwersji kapłanom pierwszejcywilizacji bogowie nakazali sięgnąć po pióra i pisać.

W mojej książce szczegółowo przedstawiłem, jak sar o długości2 160 lat doskonale pasuje do sumeryjskich List Królów orazKsięgi Rodzaju. Tym samym zyskałem kolejny argument na to, żeludzkie życie trwało kiedyś tysiące lat. Zrekonstruowałem równieżdługości życia poszczególnych patriarchów i dokładnie wykazałem,w jaki sposób utraciliśmy geny długowieczności. Poza naturalnymiprzyczynami genetycznymi zidentyfikowałem dalszą genetycznąinterwencję ze strony Anunnaki w dobie Potopu mającą na celuzahamowanie gwałtownego przyrostu ludzkiej populacji. Pode-jrzewam też, że rasy ludzkie zostały stworzone poprzez celowąinterwencję genetyczną mniej więcej w tym samym czasie.

W oparciu o wyznaczoną przeze mnie datę Potopu – 10 983p.n.e. – doszedłem do wniosku, że bogowie przybyli w roku270 183 p.n.e., a człowiek został stworzony w roku 180 183 p.n.e.Należy podkreślić, że ta ostatnia data doskonale korespondujez wykopaliskami oraz dowodami genetycznymi związanymiz nagłym pojawieniem się homo sapiens.

GWIEZDNY ZEGAR I POWRÓT BOGÓWChronologiczny dowód oparty o precesyjny okres 2 160 lat

stanowi zaledwie jeden aspekt gwiezdnego zegara zaprojek-towanego przez Anunnaki po Potopie, aby dać młodszymbogom sposobność sprawowania władzy nad Ziemią.

Zegar ten znajduje odzwiercied-lenie w posiadającym ciało lwa sfink-sie z Gizy, który symbolizuje okreslwa (10 900-8 700 p.n.e.), kiedy to zo-stał wyrzeźbiony. Cywilizacja ludzka,która rozpoczęła się w erze byka,używała symbolu barana przeszło4 000 lat temu dla upamiętnienia pre-cesyjnego przejścia do ery barana.

Fakt, że bogowie posługiwali sięw tamtych czasach takim gwiezdnymzegarem znajduje potwierdzenie w bu-dowie zarówno Stonehenge w Anglii,

jak i odległego Machu Picchu w Peru – oba te obiekty skonstruo-wano jako obserwatoria astronomiczne.20 Najnowsze książkipoświęcone mniej odległej przeszłości zidentyfikowały Jezusai nazareńczyków jako „rybaków ludzi” – sektę dysponującąpradawną wiedzą i działającą w ramach ruchu „nowego wieku”dla uczczenia rozpoczęcia ery ryb jakieś 2 000 lat temu.21

Reasumując, genetyka dała nam klucz do tajemnic naszejprzeszłości i uwiarygodniła twierdzenie, że bogowie starożyt-nych mitologii byli prawdziwymi ludźmi z krwi i kości, najpraw-dopodobniej astronautami o wydłużonej genetycznie długościżycia. Realność tych „nieśmiertelnych” bogów wyjaśnia w koń-cu zagadkę posiadania przez starożytne cywilizacje wiedzy natemat liczącego 25 920 lat cyklu precesyjnego oraz wagi, jakądoń przywiązywano.

Tę astronomiczną wiedzę przechowywano w pewnych trady-cjach okultystycznych oraz tajemnych stowarzyszeniach przezdwa tysiąclecia, lecz, jak zwykle, opinia publiczna nie znawszystkich faktów.

Zamiast obchodzić zbliżającą się erę wodnika, błędnie od-rzucamy ją jako astrologiczną bzdurę i koncentrujemy uwagęna nowym tysiącleciu, którego początek zbiega się przypad-kowo z nadejściem nowej ery. Wielu z nas wchodzi w niąz silnym przeczuciem, że zdarzy się coś niezwykłego. Miliony

48 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 50: Nexus 05

ludzi wyrażają przekonanie, że niebawem będziemy świadkamiPowtórnego Nadejścia Chrystusa, inwazji obcych czy też naro-dzin Nowego Porządku Świata.

Dowody z przeszłości tymczasem sugerują jeszcze innąniezwykłą możliwość: powrócą bogowie Anunnaki, w sensiefizycznym lub politycznym, i przejmą ster tego statku.

Choć w pierwszej chwili może się to wydać zupełnie niewia-rygodne, możliwe że spotkamy się z naszymi stwórcami.�

O autorze:Alan F. Alford jest biegłym księgowym, który przeobraził się

w pisarza. W wieku 14 lat odbył swoją pierwszą podróż do Gizy,aby obejrzeć piramidy. W następnych latach odwiedził 24 krajeposzukując odpowiedzi na zagadki związane z pochodzeniemczłowieka. Niniejszy artykuł oparł on na swojej książce Gods ofthe New Millennium (Bogowie nowego tysiąclecia), która jestowocem 10 lat poszukiwań i dociekań.

Przełożył Mirosław KościukPrzypisy:

1. C. Dunn, „Hi-tech Pharaohs”, Amateur Astronomy & Earth Science,(dwuczęściowy artykuł), nr 2, 1995, nr 3, 1996.

2. Ancient American, nr 17, 1997.3. S. Gould, Wonderful Life: The Burgess Shale and the Nature of History,

(wstępny komentarz), Norton, Nowy Jork, 1989.4. D. Dennett, Darwin’s Dangerous Idea, Penguin, 1995.5. J. Diamond, The Rise and Fall of the Third Chimpanzee, Vintage, 1991,

rozdział 1, str. 20.6. To stwierdzenie przypisuje się współpracownikowi Karola Darwina, Alf-

redowi Wallace’owi.7. Na przykład: E. Morgan, The Aquatic Ape: A Theory of Human Evolution,

Souvenir Press, Londyn, 1982.8. S. Jones, The Language of the Genes, Flamingo, 1993, rozdział 4, str. 93.9. Daily Mail, 29 styczeń 1996.

10. Tamże.11. Gilgamesz – epos starożytnego dwurzecza, zrekonstruował i przełożył oraz

wstępem opatrzył Robert Stiller, PIW, Warszawa, 1980, str. 102.

12. Atra-Hasis cytowana w: A. Heidel, The Gilgamesh Epic and Old TestamentParallels, University of Chicago Press, 1949, wyd. 2, str. 115. Z powodu brakóww tabliczkach czasami zupełnie niesłusznie uważa się, że akt stworzenia miałmiejsce po Potopie.

13. Księga Rodzaju 2,7-8.14. Zecharia Sitchin, Dwunasta planeta – księga pierwsza kronik Ziemi, prze-

kład Marcin Pisarski, Wydawnictwo Prokop, 1996, str. 338.15. Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, opracował zespół biblistów

polskich z inicjatywy Benedyktynów Tynieckich, Wydawnictwo Pallottinum,Poznań-Warszawa, 1980, wyd. 3, str. 25.

16. Pismo Święte…, str. 28.17. Zecharia Sitchin, Dwunasta…, rozdział 8.18. Zecharia Sitchin, Dwunasta…, rozdział 14.19. T. Jacobsen, The Sumerian King List, Chicago, 1939, cytowana w: Erich von

Daniken, Signs of the Gods (Znaki bogów), Putnam’s, Nowy Jork, 1980, str. 201-202.20. Alan F. Alford, Gods of the New Millennium, Hodder & Stoughton,

Wielka Brytania, 1997, rozdział 11 (po raz pierwszy wydana przez Eridu Books,Wielka Brytania, 1996). Wydanie polskie: Bogowie nowego tysiąclecia, przekładKamil Omar Kuraszkiewicz, Wydawnictwo Amber, Warszawa, 1998.

21. Na przykład: C. Knight, R. Lomas, The Hiram Key, Arrow, 1995, rozdział 5.

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 49

Page 51: Nexus 05

Były oficerkorpusu łączności

oraz CIApotwierdza, żerząd Stanów

Zjednoczonychukrywa fakty na

temat posiadanychprzez siebie

pojazdówpozaziemskich

oraz ciał członkówich załóg.

Linda Moulton Howe1998

LMH ProductionsP.O. Box 300

Jamison, PA 18929-0300USA

Tel: +1 (215) 491 9840Fax: +1 (215) 491 9842

E-mail: [email protected]

K iedy 1 kwietnia 1998 roku w księgarniach w Stanach Zjednoczonych ukazała sięmoja nowa książka Glimpses of Other Realities – Volume II: High Strangeness

(Przebłyski innych rzeczywistości – tom 2: wysoka dziwność), dowiedziałam się, żewywołała duże poruszenie w kręgach byłych wojskowych i byłych agentów wywiaduw całym kraju. Twierdzili, że zawarte w niej dokumenty oraz wypowiedzi wojskowychna temat tego, co nasz rząd wie o istnieniu istot pozaziemskich, i ukrywania przezeńtej wiedzy, są prawdziwe.

Miesiąc temu, w maju, skontaktowałam się telefonicznie z pewną osobą, którą zewzględów bezpieczeństwa będę nazywała w dalszej części tego artykułu „Kewper”.W latach 1957-1960 człowiek ten służył w stopniu porucznika w korpusie łącznościstacjonującym w jednej z baz na południowym wschodzie USA i był koordynatoremCIA na tę bazę. Na dowód, że jest tym, za kogo się podaje, przedstawił świadectwozwolnienia ze służby DD-214 oraz poświęcony jego osobie artykuł z jednej z gazetz 1956 roku. Jego dane osobowe oraz nazwa bazy, w której służył, zgadzały sięz danymi widniejącymi na jego świadectwie zwolnienia ze służby.

Mogłabym podać nazwę tej bazy, ale nie zrobię tego ze względu na prośbę, z jakązwrócił się do Kewpera nadzorujący go przedstawiciel rządu, o czym będzie w poniż-szym wywiadzie mowa. Ujawnienie jej nazwy mogłoby, jak mu powiedziano, za-szkodzić prowadzonym obecnie z jej terenu tajnym operacjom CIA.

W latach 1957-1960 Kewper szkolił oficerów korpusu łączności w zakresiełączności radiowej oraz kryptografii pod fałszywym imieniem i nazwiskiem przy-dzielonym mu przez CIA. Szef szkoły korpusu łączności pracował w czasie drugiejwojny światowej w Biurze Służb Strategicznych1, które w roku 1947 przemianowanona Centralną Agencję Wywiadowczą (CIA). W ramach dodatkowych zająć poprosiłon Kewpera, aby pomógł mu przeanalizować ściśle tajne obserwacje zebrane i opisaneprzez projekt sił powietrznych Blue Book (Błękitna Księga) zajmujący się badaniemdoniesień na temat latających spodków.

W czasie naszej pierwszej rozmowy przeprowadzonej miesiąc temu Kewperpowiedział, że jego przysięga na dochowanie tajemnicy trwająca 30 lub 35 lat, którązłożył w roku 1960 odchodząc z wojska i CIA, wygasła w roku 1995. Dlatego nie widzi,jak stwierdził, nic złego w rozmowie ze mną o swojej pochodzącej z pierwszej rękiwiedzy na temat „istot pozaziemskich”, jak je nazywano w ściśle tajnych dokumen-tach, które czytał i analizował. Miesiąc temu nie był jeszcze jednak zdecydowanypodzielić się swoją wiedzą na ten temat z opinią publiczną.

W sobotę, 30 maja, zatelefonowałam do niego ponownie, aby poprosić goo wystąpienie w audycji radiowej godząc się na zachowanie jego prawdziwegonazwiska w tajemnicy. Od roku 1993 prowadziłam audycje radiowe na tematyzwiązane z nauką i ochroną środowiska w stacji radiowej należącej do ChancellorRadio Broadcasting Network. Bardzo mnie zaskoczył, gdy nieoczekiwanie powiedziałmi: „Obawiam się, że twoje rozmowy telefoniczne są podsłuchiwane”. Wyznał mi, że25 maja zadzwonił do niego jakiś mężczyzna, który nie przedstawiając się ani niezwracając się do niego w żaden powszechnie przyjęty sposób zaczął do niego mówić,jak gdyby doskonale wiedział, z kim rozmawia. Kewper zgodził się na wyemitowanienaszej rozmowy, pod warunkiem że usunę z niej wszystko to, o co prosił go jegotajemniczy rozmówca. Wszystkie usunięte z naszej rozmowy szczegóły zostały ozna-czone w poniższej transkrypcji za pomocą kwadratowych nawiasów. Rozmowa ta poraz pierwszy wyemitowana została 31 maja 1998 roku w programie Dreamland,a następnie dzień później w nocy z 1 na 2 czerwca w audycji Coast to Coast AM Hostedby Art Bell stacji radiowej North American. Oto, co mi powiedział 30 maja:

Howe: Podniosłeś słuchawkę i co usłyszałeś…?Kewper: Nie wymienili nawet mojego nazwiska. Po prostu powiedzieli: „Wiemy, że

rozmawiał pan z kimś z Pensylwanii o sprawach, które są ściśle tajne, i będziemy radzi,jeśli w żadnym wywiadzie radiowym lub telewizyjnym nie będzie pan opowiadało [usunięta nazwa bazy wojskowej], o której wspominał pan w rozmowie telefonicznej,

50 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 52: Nexus 05

Zatem pracując dla CentralnejAgencji Wywiadowczej widziałpan na filmie coś, co można

nazwać materializacjąsrebrzystego dysku, którywyłonił się z czegoś, cowyglądało jak niewielki

obłok pary?

a także o tym, co dzieje się w [usunięta nazwa lotniczej bazylogistycznej CIA]. Zależy nam na tym, ponieważ dziennikarzei różne wścibskie osoby usłyszawszy o tym starałyby się tam dostać,co mogłoby się dla nich zakończyć przykrymi następstwami.

Howe: Nie przestrzegali pana przed mówieniem o tymfilmie, na którym widać tego sześciopalczastego humanoida?

Kewper: Nie, nic takiego nie mówili.Howe: Czy zgodzi się pan zatem na udzielenie mi dzisiaj

wywiadu? Obiecuję, że nie ujawnię pańskiego nazwiska. Po-wiem jedynie, że służył pan w armii i widział ten film, chyba żema pan inną propozycję w tym względzie. Czy mógłby panpowiedzieć, w którym to było roku? Czy potrafi pan to określić?

Kewper: Myślę, że tak, o ile nie będę musiał mówić przyokazji o…

Howe: Zatem miał pan dostęp do raportów gromadzonychprzez Projekt Blue Book. Opinii publicznej udostępnionojedynie te raporty, które dawało się w jakiś sposób wyjaśnić,z kolei pan zajmował się tymi, które nie dawały się wyjaśnićw żaden racjonalny sposób, czy tak?

Kewper: Tak, tyle że prawdopodobnie nie wszystkimi, byliś-my bowiem tylko jedną z grup, która miała za zadanie badanietych nie wyjaśnionych. Kiedy zamknięto Projekt Blue Book,ludzie, którzy w nim pracowali, powiedzieli, że nie natknęli sięna nic, czego nie dałoby się wyjaśnić.Mówili prawdę, ponieważ to, czegonie można było wyjaśnić, odsyłano doFort Belvoir w stanie Wirginia,a stamtąd dalej. W niektóre obserwa-cje zaangażowane było również FBI.Wiem o tym, ponieważ kontaktującsię ze świadkami często dowiadywali-śmy się od nich, że byli już u nichludzie z FBI.

Howe: W jakim okresie pracowałpan dla CIA, analizując ściśle tajneraporty dotyczące zjawiska UFO?

Kewper: W latach 1957-1960. Służbę rozpocząłem w roku1956, ale, wie pani, nie od razu zlecono mi te sprawy.

Howe: Jaki miał pan wtedy stopień i w jakiej formacji pan służył?Kewper: Służyłem w siłach lądowych w stopniu porucznika,

a ściślej w korpusie łączności i dodatkowo w CIA, ponieważzapłatę dostawałem z dwóch źródeł – jedną z CIA a drugą z armii.

Howe: Wracając do pańskiej służby w latach 1957-1960,proszę powiedzieć mi, czy widział pan w tamtym okresiejakiekolwiek filmy nagrane na taśmie szesnastomilimetrowej,które odnosiłyby się do tego zjawiska?

Kewper: Odnoszący się do NOLa z Roswell, czy tak?Howe: Tak.Kewper: Jedynym filmem, jaki widziałem, był ten, który kilka lat

temu został udostępniony opinii publicznej i przedstawiał autopsjęobcej istoty. Dokładnie ten sam film widziałem w roku 1957.

Howe: W jakich okolicznościach widział go pan?Kewper: W czasie badania zjawiska UFO, analizując różne

jego aspekty w odniesieniu do całej gamy obserwacji. Ktośz Fort Belvoir w Wirginii przesłał go mojemu szefowi. Cały naszzespół obejrzał go w sobotę rano, po czym szef odesłał goz powrotem do Fort Belvoir. I to był właśnie ten film. W tymsamym okresie widzieliśmy kilka innych filmów przedstawiają-cych ściśle tajne obserwacje. Na jednym z nich widać byłoNOLa, który pojawiał się lub materializował nad elektrowniąpołożoną w którymś zachodnim stanie – Oregonie, Waszyng-tonie, Utah lub innym leżącym w tamtym rejonie.

Howe: To oznacza, że ktoś miał szczęście znaleźć się z kame-rą we właściwym miejscu i czasie.

Kewper: Tak. Ktoś właśnie wypróbowywał swoją nowiutkąkamerę i filmował akurat elektrownię. Wpierw na filmie widać

górzystą okolicę a następnie elektrownię. Na jej terenie stoikomin, z którego ulatuje dym. Obok miejsca, w którym wznosiłsię dym, w pewnym momencie ukazał się biały kształt… chmur-ka, która stopniowo gęstniała i zaokrąglała się. Po chwili widaćjuż było maleńkie okienka biegnące wokoło dolnej części. Teokienka nazywam tak tylko umownie. Widoczny na filmieobiekt stawał się coraz bardziej wyrazisty i po pewnym czasienabrał srebrzystego koloru. Wkrótce potem zaczął powoli prze-suwać się w bok i odleciał.

Howe: Zatem pracując dla Centralnej Agencji Wywiadow-czej widział pan na filmie coś, co można nazwać materializacjąsrebrzystego dysku, który wyłonił się z czegoś, co wyglądało jakniewielki obłok pary?

Kewper: Tak, tylko że ten obłok pojawił się w pewnejodległości od dymu ulatującego z komina. To doprowadziło nasdo wniosku, że te istoty muszą mieć jakiś sposób na materializa-cję lub przemieszczanie się z jednego miejsca w drugie i mate-rializację w punkcie docelowym. Sądziliśmy, że wykorzystywalido tego celu wytwarzaną przez elektrownię energię elektrycznąi przeobrażali ją w coś elektromagnetycznego lub coś trwałego,takiego jak materia.

Howe: Proszę powiedzieć mi, w jaki sposób zaprezentowanowam film przedstawiający autopsję sześciopalczastego humano-

ida? Czy wyjaśniono wam okoliczno-ści związane z tym, co przedstawiał?

Kewper: Powiedziano nam, żeprzeprowadzono ją w Roswell w tymsamym dniu lub dzień później, kiedyzabrano już, jak sądzę, szczątki stat-ku, którym leciały te istoty. Nazajutrzjedną autopsję przeprowadzonow bazie wojskowej, a drugą w niewiel-kiej miejskiej klinice lub szpitalu.

Howe: To, co pan powiedział, jestsprzeczne z wypowiedzią pewnegoczłowieka, który twierdzi, że to właśnie

on nakręcił ten film i widział wrak statku oraz belki pokryte jakimiśsymbolami i że, o ile dobrze pamiętam, dwa tygodnie późniejpoproszono go o powrót w tamto miejsce w celu nakręceniaautopsji. Czy potrafi pan jakoś wyjaśnić tę rozbieżność?

Kewper: Nie nie potrafię. Po prostu powiedziano nam – takbrzmiał komentarz na filmie – że nakręcono go w Nowym Meksyku,przy czym większa jego część powstała na terenie bazy położonejw pobliżu Roswell, a reszta we wspomnianej klinice lub szpitalu.

Howe: Co wam powiedziano o tych sześciopalczastych hu-manoidach? Jak je określano? Mówiono w ogóle coś o nich?

Kewper: Tak, była krótka wzmianka na ten temat. W czasie kiedyoglądaliśmy ten film, miał on już dziesięć lat. Powiedziano nam, żejest to jedyny film będący w naszym posiadaniu przedstawiający teistoty. Były jeszcze zdjęcia wykonane przez różnych ludzi ukazującete istoty obok ich pojazdów, lecz ten film był jedynym, któryprzedstawiał z bliska ciało obcej istoty. Ich wygląd pasował do opisówzawartych w raportach nadsyłanych przez różnych ludzi.

Howe: Czy film, który pan widział, byłkolorowy, czy czarno-biały?Kewper: Czarno-biały.Howe: Czy widział pan kiedykolwiek kolorowy film lub

zdjęcia przedstawiające obce istoty?Kewper: Nie, nie widziałem. O ile pamiętam, jedynym

kolorowym filmem, jaki widziałem, był ten z materializacjąstatku kosmicznego.

Howe: Pracował pan dla CIA, dzięki czemu zetknął się panz Projektem Blue Book. W jakich okolicznościach widział panten film? Był pan wtedy w Waszyngtonie? Czy może napołudniu Stanów Zjednoczonych?

Kewper: Tak, przysłano go do [nazwa miejsca usunięta naprośbę Kewpera po otrzymaniu przezeń tajemniczego telefonu]

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 51

Page 53: Nexus 05

Chcieli, abyśmy obejrzelitrzymane tam pojazdy

i wiedząc, jak one wyglądają,mogli łatwiej odróżnić zdjęcia

fałszywe od prawdziwych.

i tam go obejrzeliśmy. Jednak nazajutrz mój szef musiał odesłaćgo z powrotem. Zrobił to przez specjalnego kuriera, którykrążył między Fort Belvoir i główną kwaterą CIA.

Howe: Ile osób oglądało ten film?Kewper: Około dwudziestu. W naszej grupie pracowało 26

osób, z czego ten film obejrzało, jak sądzę, około 20. Częśćnieobecnych przebywała w tym czasie za granicą. Wiele posia-danych przez nas zdjęć pochodziło spoza Stanów Zjednoczo-nych. Były tam zdjęcia z Europy, Ameryki Środkowej, Meksykui Ameryki Południowej. Mieliśmy także film z Włoch. Temateriały otrzymaliśmy od CIA, która zdobyła je dzięki temu,że miała swoje placówki w tych krajach i była w stanie zweryfi-kować niektóre z nich. Zawdzięczaliśmy to rozsianym po całymświecie agentom.

Howe: Zatem był to pierwszy pański wizualny kontaktz istotą nie będącą człowiekiem. Czy pamięta pan, co pan wtedymyślał?

Kewper: W pewnym sensie byłem zdezorientowany. Myś-lałem: Jak to możliwe? W jaki sposób te istoty dostały się naZiemię? Jak mogły tak bardzo różnić się od człowieka?

Howe: Były jednak w pewnym stopniu do nas podobne,ostatecznie miały humanoidalny kształt.

Kewper: Tak to prawda, były trochę do nas podobne. Jednakobca istota, którą widziałem na filmie, ta z sześcioma palcami,w ogóle nas nie przypominała. Wyglą-dała jak miniaturka dorosłego czło-wieka. Miała mniejszą głową bez tejdużej trójkątnej twarzy z ogromnymioczami. Jej uszy nie były podobne donaszych, przypominały raczej okrągłeotwory wwiercone do środka czaszki.Jej nos był nawet podobny [do nasze-go], ale usta były za to dużo mniejsze.

Howe: Czy jest pan pewien, że tenfilm widział pan w roku 1957, to jest dziesięć lat po roku 1947.Czy agencje wywiadowcze wiedziały, skąd pochodzą te istoty?

Kewper: Raczej nie. Przez trzy lata mojej pracy w CIA nigdy niedotarły do nas żadne informacje na temat miejsca pochodzenia tychistot ani tego, co tu robią. Nigdy nie wypłynęło nic, co by wyjaśniałotę sprawę. Czasem zastanawiałem się razem z moim szefem, co teistoty tu robią? Po co tu przyleciały? I skąd? O ile mi wiadomo, naszrząd nie miał pojęcia w tamtym czasie, skąd one pochodzą i tu robią.

Howe: Czy wojsko i CIA uważały je za zagrożenie?Kewper: Brano to pod uwagę, ale nie w dosłownym tego

słowa znaczeniu. Próbowano rozlokować na terenie całegokraju różnego rodzaju dodatkowe radary, aby ustalić, czyprzybywają one z przestrzeni kosmicznej, a także żeby spraw-dzić, czy te istoty są zdolne wywabić z baz nasze samoloty, abyje przetestować, zestrzelić lub zrobić z nimi jeszcze co innego.

Howe: Czy w latach 1957-1960 spotkał się pan z jakimiśinnymi informacjami tego typu oprócz tych, które zawierał tenfilm z autopsji?

Kewper: Jeśli chodzi o te lata, raczej nie. Badaliśmy główniezagraniczne obserwacje, rzadziej krajowe. Mieliśmy za granicąswoich ludzi, którzy kontaktowali się z osobami mającymi zdjęciaobcych istot sfotografowanych, w chwili gdy przebywały one nazewnątrz swojego pojazdu. W zasadzie widziałem ten film z autopsjitej sześciopalczastej istoty, ale jak już ci mówiłem wcześniej, kiedybyłem w roku 1958 w Strefie 51, widziałem jeszcze inną istotę,z głową w kształcie gruszki, wielkimi oczami i małym, ostrympodbródkiem, które, o ile dobrze pamiętam, nazywano „szarakami”.

Howe: Mógłby pan o tym opowiedzieć?Kewper: Do Strefy 51 pojechaliśmy na spotkanie z per-

sonelem CIA z całego kraju oraz Dalekiego Wschodu, a takżeinnych części świata. Byliśmy związani z Projektem Blue Booki dlatego zorganizowali to spotkanie, stąd nasza tam obec-

ność… Było nas pięcioro z [usunięta nazwa bazy]. Byliśmyjedynymi, z którymi się tam spotkano. Spotkania odbywały sięw głównych budynkach należących do sił powietrznych we-wnątrz niewielkiej bazy, jaką tam mieli.

Howe: Mówi pan o bazie sił powietrznych Nellis w Nevadzie.Kewper: Tak. Potem zostaliśmy przetransportowani do Gro-

om Lake i do dwóch innych stref, jakie tam mieli. Oprowadzili naspo nich, ale tylko nas, bez ich własnego personelu z DalekiegoWschodu i Ameryki Środkowej. Nie zabrano ich tam. Pojechałotylko nas pięciu. Do Strefy 51 dostaliśmy się drogą powietrznąlądując na głównym pasie. Następnie przesiedliśmy się dopojazdu wyglądającego jak minibus. Od tego momentu niezatrzymywaliśmy się nigdzie, aby wejść do jakiegokolwiek budyn-ku. Zabrano nas do pierwszej specjalnej strefy, do którejjechaliśmy, jak sądzę, przez około dziesięć mil [16 km]. W strefietej znajdowały się samoloty szpiegowskie U-2 i SR-71 Blackbird…jak przypuszczam, już wtedy nimi latano. Przebywaliśmy tamstosunkowo krótko, po czym wsiedliśmy z powrotem do samocho-dów i przejechaliśmy osiem mil [12,8 km] dalej do trzeciej,ostatniej strefy, w której przechowywano ściśle tajne eksponaty.Zatrzymaliśmy się tam i weszliśmy do biura, w którym przywitałnas jakiś pułkownik. Po przedstawieniu się nam zabrał nas nawycieczkę do wykutego w skale hangaru. Mogła to być naturalnapieczara lub też hangar ten zaczynał się pieczarą i dalej był wykuty

w skale. Nie był przesadnie wielki.Howe: Był wykuty w łańcuchu gór-

skim Papoose.Kewper: Nie wiem i nie przypomi-

nam sobie, abym o to pytał.Howe: O ile dobrze zrozumiałam, był

tam pułkownik, który was oprowadzał,pan, pański szef i troje innych ludzi zCIAnależących dowaszego zespołu. Czy tak?

Kewper: Dokładnie tak.Howe: Tak więc było was tam tylko sześciu?Kewper: Tak. Oczywiście, przechodząc między różnymi

strefami spotykaliśmy pracujący tam personel oraz naukowców,jak również personel biurowy.

Howe: Czy wie pan, dlaczego pański szef zabrał was na tęwycieczkę z tym pułkownikiem jako przewodnikiem?

Kewper: Tak. Chcieli, abyśmy obejrzeli trzymane tam pojazdyi wiedząc, jak one wyglądają, mogli łatwiej odróżnić zdjęciafałszywe od prawdziwych. Sądzili, że to pomoże nam w naszejpracy. Był to główny powód, dla którego się tam znaleźliśmyi oglądaliśmy różne typy pojazdów. Mieli nadzieję, że dzięki temubędzie nam łatwiej oddzielać zdjęcia fałszywe od prawdziwych.

Howe: Tak więc wasza szóstka związana z projektem BlueBook spacerowała sobie po wykutym w skale hangarze?

Kewper: Tak.Howe: Czy może mi pan opisać, co pan tam widział?Kewper: Kiedy tylko weszliśmy do wnętrza hangaru, pierw-

szą rzeczą, jaką ujrzeliśmy, były dwa małe statki.Howe: Jakiego były koloru?Kewper: Srebrzystego. Ich powierzchnia nie była zbyt lśnią-

ca, ale jasna. Głównie srebrzysta.Howe: Jaką miały średnicę?Kewper: Od 18 do 20 stóp [5,4-6,0 m]. Były stosunkowe małe.Howe: Czy pozwolono wam podejść do nich i je dotknąć?Kewper: Nie. Znajdowaliśmy się w strefie spacerowej i dla-

tego nie mogliśmy do nich podejść.Howe: Ile jeszcze statków tam widzieliście?Kewper: Co najmniej siedem, jak sądzę. Na samym końcu

hangaru umieszczone były dwa inne pojazdy. Mogliśmy je łatwodostrzec,ponieważ ich średnica wynosiła od 50 do 60stóp [15-18 m].

Howe: Czy wyglądały one jakoś szczególnie? Czy w jakiśsposób różniły się od pozostałych?

52 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 54: Nexus 05

Wszystkie pojazdy miałykształt dysku. Niektóre z nichmiały jednak coś w kształcie

nadbudówki, która znajdowałasię zarówno na górze, jaki u dołu pojazdu. Pojazdyróżniły się także kolorami.

Kewper: Wszystkie pojazdy miały kształt dysku. Niektórez nich miały jednak coś w kształcie nadbudówki, która znaj-dowała się zarówno na górze, jak i u dołu pojazdu. Pojazdyróżniły się także kolorami. Te większe znajdujące się na końcuhangaru miały ciemnoszary kolor, inne były jasnosrebrzyste,a jeszcze inne jasno- lub ciemnobrązowe. Największe pojazdy,te, które znajdowały się na końcu hangaru, miały bardzo dużenadbudówki u góry i u dołu i spoczywały na metalowychpodporach na pewnej wysokości nad ziemią.

Howe: Czy oprowadzający was pułkownik starał się wamwyjaśnić bądź znał zasadę działania napędu tych pojazdów?

Kewper: Tak, ktoś zapytał go o to. Pułkownik odrzekł, że testatki napędzane są silnikami elektromagnetyczno-antygrawita-cyjnymi. Niektóre z nich miały także inne systemy napędu.Mówiąc o tym nie wdawał się w szczegóły techniczne. Najprawdo-podobniej był to napęd antygrawitacyjny lub coś w tym rodzaju.Widziałem, że próbowali skopiować jeden z tych pojazdów,ponieważ był rozebrany na części. Próbowali dowiedzieć się, jakon działa. Próbowali ustalić, jak działa, i pułkownik powiedziałnam, że w rzeczywistości nie ma w nim silnika w naszymrozumieniu. Pojazd był czymś w rodzaju obwodu elektrycznego.Aby mógł on latać, istoty musiały przebywać w jego wnętrzu, gdyżstanowiły coś w rodzaju elementu zwierającego ten obwód.Ludzie, którzy pracowali w Strefie 51, wiedzieli o tym, ponieważpróbowali nim latać. Pojazd ten był teżczymś w rodzaju baterii gromadzącejenergię elektryczną, która generowałaelektromagnetyczno-antygrawitacyj-ną siłę, przy czym pędnikiem był całypojazd. Od wewnątrz był pokryty nik-lem i przypominał gigantyczny obwódelektryczny. Do jego zamknięcia po-trzebne były te istoty, które stanowiłyjego kluczowy element. Na głowachnosiły coś w rodzaju hełmów, do któ-rych były przymocowane elektrody.Wewnątrz statku znajdował się dotykowy panel kontrolny, zapomocą którego istoty te kierowały statkiem.

Howe: Czy był to taki sam panel kontrolny w kształciesześciopalczastej dłoni, jaki pokazany był na filmie z sekcjizwłok obcej istoty?

Kewper: Tak.Howe: Widział pan te panele osobiście we wnętrzu tego

pojazdu?Kewper: Tak. Znajdowały się wewnątrz statku. Ludzie, którzy

zajmowali się badaniem tych pojazdów, próbowali ustalić, w jakisposób te panele łączą się z pozostałą częścią jego obwodu, ponieważwewnątrz niego nie było widać żadnych kabli. Jednak później, kiedyzabrano je do Groom Lake, pracujący tam naukowcy, którzyobejrzeli je pod mikroskopem i odkryli, że z przycisków wychodząmikroskopijne włókienka prowadzące do ich wnętrza. Jak się późniejokazało, były one czymś w rodzaju światłowodów przewodzącychimpulsy elektryczne, które biegły wzdłuż wnętrza całego pojazdu.

Howe: Zatem przekaźnikiem było światło?Kewper: Tak. Oryginalny raport, który czytałem, mówił, że

kiedy naukowcy zajrzeli do wnętrza pojazdu, wypełniała jebardzo jasna poświata emanująca ze światłowodów. Przypusz-czalnie dzięki temu odkryciu mamy światłowody.

Howe: Czy pułkownik powiedział coś na temat tych pojaz-dów w odniesieniu do miejsca, do którego udaliście się później?

Kewper: Powiedział tylko tyle, że pojazdy, które tam widzie-liśmy, zostały przejęte w różnych częściach świata. Niektórez nich zostały przetransportowane z odległych punktów naszegoglobu, niemniej większość przechwycono lub znaleziono naterenie Stanów Zjednoczonych. Następnie oznajmił nam, żezaraz wrócimy do strefy z pomieszczeniami biurowymi, skąd

udamy się do innego mniejszego hangaru, gdzie zobaczymyobcą istotę, pozaziemską istotę, jaką mieli tam w tym czasie.

Howe: Proszę mi o tym opowiedzieć.Kewper: Dobrze. Tak więc przeszliśmy osłoniętym koryta-

rzem z hangaru, w którym trzymano latające spodki, do – jak gonazywam – kompleksu biurowego, z uwagi na znajdujące siętam liczne małe pokoje i biura. W jednym z nich zamontowanebyło w ścianie duże lustro weneckie, dzięki czemu mogliśmyprzebywać po jego drugiej stronie i obserwować tę istotę, niebędąc przy tym przez nią widzianym.

Howe: Co było potem?Kewper: Powiedziano nam, że jeśli chcemy, możemy wejść do

pomieszczenia, w którym przebywa ta istota i z nią porozmawiać.Ja jednak wolałem tam nie wchodzić. Kilkanaście lat późniejuzmysłowiłem sobie, że tak naprawdę chciałem tam wejść, ale niezrobiłem tego dlatego, że, jak nam powiedziano, ta istotaporozumiewa się telepatycznie. Pułkownik nie nazywał tegotelepatią, ale jakoś inaczej. W każdym bądź razie istota ta mówiław taki sposób, że nie słyszeliśmy tego uszami. Dlatego niewszedłem tam w przeciwieństwie do pozostałych czterech osób.

Howe: Ma pan na myśli swojego szefa, trzech pańskichkolegów z zespołu i pułkownika Jima?

Kewper: Tak.Howe: Mógłby pan teraz opisać tę istotę na podstawie tego,

co pan widział i słyszał?Kewper: Pułkownik nazywał ją

„szarakiem”. Miała dużą głowę i ogro-mne oczy, lekko skośne. Jej oczy wyglą-dały tak, jakby nosiła okulary przeciw-słoneczne, ponieważ były one bardzociemne. Jej twarz była raczej trójkątnai zwężała się w kierunku brody. Miałaniewielki nos i wąskie usta. Po obustronach głowy znajdowały się otwory,które służyły jako kanały słuchowe.

Howe: Ile miała wzrostu?Kewper: Około pięciu stóp.Howe: Jak wyglądała jej skóra, jaki miała kolor i teksturę?Kewper: Jej skóra miała szarawy odcień i wyglądała na

chropowatą. Nie była tak gładka jak nasza.Howe: Czy w czasie kiedy pański szef, pułkownik Jim i trzej

pańscy koledzy z zespołu przebywali w jednym pomieszczeniurazem z tą istotą, zadawali jej jakieś pytania?

Kewper: Mój szef zapytał ją: „Co tu robicie? Po co przylecieli-ście?” Jej odpowiedź brzmiała: „Nie przybyliśmy tu, aby podbićZiemię. Nie jesteśmy tu po to, aby niszczyć cokolwiek. Przybyliś-my tu, aby podzielić się z wami naszą wiedzą. Abyście moglipowiększyć swoją wiedzę w różnych dziedzinach”. Mój szefwspominał też, że ta istota wymieniła mu nazwę miejsca,z którego pochodzi. Było to szesnasto- lub dwudziestoliterowesłowo, ale jak wspominał, nie mógł go sobie przypomnieć.Zapytałem go o to, kiedy wyszedł z pomieszczenia, w którymprzebywała ta istota. Powiedział wtedy: „Nie jestem w stanieprzypomnieć sobie nazwy miejsca, z którego ona pochodzi, wiemtylko, że była ona bardzo długa”. Mój szef zapytał ją również, czyta nazwa dotyczy części galaktyki czy też planety, którą zamiesz-kują. Istota odrzekła, że to część galaktyki, z której pochodzi.I nie była to nasza galaktyka, ale zupełnie inna.

Howe: Inna galaktyka?Kewper: Tak.Howe: Kiedy ta istota powiedziała pańskiemu szefowi telepa-

tycznie, że nie przybyli na Ziemię, aby kogokolwiek krzywdzić,lecz aby szerzyć wiedzę, czy powiedziała, w jaki sposób chcieli torobić, jeśli nie zamierzali ujawniać swojej obecności na Ziemi?

Kewper: Pamiętam, że mój szef wspomniał coś o tym, kiedyporuszyliśmy tę kwestię. Podkreślał, że to, czy ta istota mówi

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 53

Page 55: Nexus 05

„Nie przybyliśmy tu, abypodbić Ziemię. Nie jesteśmy

tu po to, aby niszczyćcokolwiek. Przybyliśmy tu,aby podzielić się z wami

naszą wiedzą. Abyście moglipowiększyć swoją wiedzęw różnych dziedzinach”.

prawdę, czy nie, wyczuć można było z tonu jej wypowiedzi…coś w tym rodzaju. Uważał, że nie mówiła całej prawdy.

Howe: Czy pański szef lub pańscy koledzy z zespołu wyjaś-nili panu potem, jak odbywał się proces telepatii? Co czuli, jakto odbierali?

Kewper: Mówili, że w ogóle nie słyszeli głosu, jaki normal-nie słyszymy uszami. Słyszeli go bezpośrednio w swojej głowie.Gdyby zatkali uszy palcami, nadal by go słyszeli równie wyraź-nie. Jeden z nich nawet tego spróbował i jak później powiedział,nadal słyszał głos tej istoty.

Howe: Zatem widział pan przez to lustro, jak ten człowiekzatyka uszy palcami?

Kewper: Tak, chciał sprawdzić, czy zatykając uszy palcaminadal będzie ją słyszał. Jednak nie słyszał jej głosu werbalnie,ale bezpośrednio w swojej głowie z pominięciem uszu.

Howe: Jak brzmiał jej głos?Kewper: Z tego, co mi powiedział, zrozumiałem, że jej głos

był sztuczny, jakby przetworzony elektronicznie. Teraz mamykomputery, które potrafią mówić, ale w tamtych czasach tech-nologia komputerowa była w powijakach. Człowiek ten powie-dział mi, że głos, który słyszał, nie był ludzki, brzmiał sztucznie,jakby był mechanicznie przetworzony.

Howe: Czy to był głos męski czy żeński?Kewper: Ani taki, ani taki, brzmiał raczej pośrednio.Howe: Dlaczego telepatia, którą ta istota wykorzystywała do

porozumiewania się tak pana zaintry-gowała?

Kewper: Bo było to coś, z czymnigdy wcześniej się nie spotkałem.Było to bardzo frapujące.

Howe: Czy pracując dla CIA do-wiedział się pan, jaki był związek mię-dzy sześciopalczastymi istotami i takzwanymi „szarakami”?

Kewper: Nie, nigdy.Howe: Czy wyjaśniono panu, dla-

czego trzymano tam tę istotę?Kewper: Nie. Nie powiedzieli, dla-

czego tam ją trzymają ani jak długo, nic w tym rodzaju.Przypuszczam, że w odpowiedzi usłyszelibyśmy: „Nie wolnonam o tym rozmawiać”. Myślę, że głównie to byśmy usłyszeli.

Howe: Jak pan sądzi, kto sprawował kontrolę nad tą istotąw Strefie 51? Która agencja?

Kewper: Wtedy na pewno siły powietrzne. Pułkownik, którynas oprowadzał, był z sił powietrznych.

Howe: Czy ten pułkownik lub ktokolwiek inny wyjaśnił panu,czy brano pod uwagę możliwość ataku ze strony „szaraków”?

Kewper: Nie sądzę, aby obawiano się jakiegokolwiek atakuz ich strony, mimo iż mawiano: „Nie jesteśmy tego pewni, alenie sądzimy, aby te istoty chciały nas zaatakować, niemniej niemożemy tego zapewnić na sto procent. Nie możemy oświadczyćz całą pewnością, że te istoty nie próbują dokonać inwazji, żenie obserwują nas i naszego potencjału wojskowego”. Mówionotak dlatego, że w tamtym czasie latające spodki bardzo częstokręciły się w pobliżu baz wojskowych i ściśle tajnych obszarów.Wyglądało to, jakby te istoty przeprowadzały zwiad.

Howe: Czy do roku 1960, w którym zakończył pan służbęw korpusie łączności i CIA, miał pan jeszcze jakąś styczność z obcymiistotami, których pochodzenie określano jako „pozaziemskie”?

Kewper: Tak, rzeczywiście te istoty określano jako „poza-ziemskie”. Przez większość czasu tak właśnie określano tam-tego „szaraka”.

Howe: Tego znajdującego się w Strefie 51?Kewper: Tak. Nazywali tę istotę „szarakiem”.Howe: Czy oprócz tego „szaraka” jest jeszcze gdzieś prze-

trzymywana żywa istota sześciopalczasta?

Kewper: Nic mi o tym nie wiadomo. Było to jedno z pytań,jakie zadałem pułkownikowi. Zapytałem go, czy to były te sameistoty. Powiedział, że mają jedną, którą mamy zobaczyć. Zapy-tałem, czy była to ta sama istota co z Roswell. Odrzekł, że nie.Zapytałem go więc, czy mieli jakiekolwiek istoty podobne dotych z Roswell. Jego odpowiedź była przecząca.

Howe: Wracając do Roswell, czy w czasie tamtego pokazufilmu z sześciopalczastą istotą w roku 1957 wspomniano w ko-mentarzu lub wprowadzeniu, gdzie znaleziono te istoty?

Kewper: Powiedziano tylko, że „w pobliżu Roswell”.Howe: Nie podali tego dokładnie?Kewper: Nie, nie powiedzieli, czy to był pojazd przejęty

w pobliżu Roswell… tego nie powiedzieli. Podano jedynie „wpobliżu Roswell”. Zrozumiałem, że tego samego lata w roku1947 znaleźli w tamtym rejonie dwa lub trzy latające spodki.

Howe: Czy ktokolwiek wspominał o balonach meteoro-logicznych, które wypuszczono tam, aby zatuszować sprawę…?

Kewper: Tak, ktoś o tym wspominał. Te balony to był tylkokamuflaż.

Howe: Zatem służyły one za kamuflaż, za którym kryły sięodnalezienia obcych istot i ich pojazdów?

Kewper: Tak. Zapytałem ich również, dlaczego to ukrywają.Było to dziesięć lat później…

Howe: W roku 1957, tak?Kewper: Tak, w roku 1958 [w czasie naszej wizyty w Strefie

51]. Zapytałem go [pułkownika Jima]:„Dlaczego nadal to ukrywacie?” Od-rzekł, że ukrywa się to z powoduZimnej Wojny, która właśnie się za-częła, na polecenie kogoś wysoko po-stawionego z kręgów rządowych. Jes-tem pewien, że to właśnie prezydentTruman stanowczo nakazał to ukryć.Sądził, że Zimna Wojna i latającespodki razem wzięte, to zbyt wiele dlaamerykańskiego społeczeństwa. Na-kaz wydany przez Trumana trwa dodzisiaj, przez co całą tę sprawę nadal

ukrywa się pod płaszczykiem opowiastek o rozbitych balonachmeteorologicznych.

Howe: W porządku, mamy obecnie rok 1998, czyli minęło jużponad 40 lat od czasu, kiedy po raz pierwszy widział pan ten filmz sekcji sześciopalczastej istoty, a mimo to rząd nadal prowadzipolitykę milczenia lub negowania istnienia obcych istot orazposiadania jakiejkolwiek wiedzy na ten temat. Jak pan sądzi,dlaczego rząd Stanów Zjednoczonych nie chce powiedziećswoim obywatelom oraz reszcie świata, co wie na ten temat?

Kewper: To nie do końca prawda. Wiem, że w czasie trwaniaZimnej Wojny w latach pięćdziesiątych, w czasie gdy miałem z tąsprawą związek, CIA kontaktowała się i nawet współpracowałaz Rosjanami w sprawie obserwacji niezidentyfikowanych obiek-tów latających, aby zorientować się, co oni wiedzą na ten temat.Działo się tak dlatego, że Rosjanie kontaktowali się z namiz powodu obserwacji UFO dokonywanych na swoim terytorium.Kontaktowali się z nami, ponieważ podejrzewali, że to naszewysoko zaawansowane technologicznie pojazdy latające. Chcielinas ostrzec, abyśmy trzymali się z dala od ich terytorium. Jedyne,co im mogliśmy odpowiedzieć to to, że to nie nasze pojazdy.

Howe: Jeśli Rosjanie i Amerykanie współpracowali ze sobąw tajemnicy w sprawie obecności na Ziemi istot pozaziemskich,czy natknął się pan w ciągu minionych 40 lat na coś, co bymówiło, co nasz rząd sądzi obecnie o ich intencjach?

Kewper: Wiem, że współpracowaliśmy z Rosjanami nad tymproblemem. Od momentu nastania pierestrojki wprowadzonejprzez Gorbaczowa nasze stosunki nabrały bardziej przyjaciels-kiego tonu. Wiem, że Rosjanie pracują na bronią promieniową

54 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 56: Nexus 05

mogącą razić cele zarówno z satelitów, jak i z ziemi. Nawet daliśmyim taką broń, aby mogli w razie czego zestrzelić latający spodek.

Howe: Ale dlaczego mielibyśmy zestrzeliwać latające spodki,wiedząc, że te istoty są nastawione do nas przyjaźnie?

Kewper: Może dlatego, że coś niepokojącego wydarzyło sięw przeszłości. Stało się to na terenie [byłego] Związku Radziec-kiego. Nad ich terytorium przelatywał ogromny statek wielkościstatku-matki i próbowali go zestrzelić, ale nie udało się im,ponieważ ten statek zestrzelił wszystkie ich samoloty, które wysłaliw celu jego przechwycenia. Zestrzelił je w ciągu kilku sekund przypomocy czegoś w rodzaju laserów lub innego rodzaju promieni.

Howe: Skąd pan o tym wie?Kewper: Od mojego przyjaciela, syna mojego szefa. Podczas

wspólnej rozmowy w 1993 roku wspominał o tym niezbytprzyjemnym zdarzeniu. Potem te istoty zaatakowały bazę, z któ-rej wysłano te samoloty, które miały zestrzelić ich statek.

Howe: Czy wie pan, jaki typ istot leciał tym statkiem?Kewper: Nie, nie wiem. Nikt tego nie wie. Był to rodzaj

jednostki latającej bez przerwy. Nic wówczas nie lądowało. Takwięc nikt nie wie, jakie istoty się w nim znajdowały. Wiem tylko,że ten wielki statek przewoził na swoim pokładzie wiele mniej-szych jednostek. Był czymś w rodzaju powietrznego lotniskowca.

Howe: Tak więc podsumowując miał pan w latach 1957-1960dostęp do ściśle tajnych raportów opisujących pozaziemskieistoty, ich technologię oraz pojazdy, jakimi latali. Widział panteż czarno-biały film przedstawiający sekcję zwłok sześciopal-czastej istoty. Był pan ponadto w bazie sił powietrznych Nellisw stanie Nevada oraz w Strefie 51, gdzie na własne oczy widziałpan 7 różnych pojazdów pozaziemskich oraz żywą obcą istotęokreślaną mianem „szaraka”, która różniła się od tej widzianejprzez pana na filmie. Jednak do roku 1960, kiedy to opuścił panszeregi korpusu łączności oraz CIA, nie wiedziano, co sprowa-dza te istoty na Ziemię i jakie są ich zamiary w stosunku do nas.

Kewper: Dokładnie tak, w stu procentach. W tamtym czasiezadawano sobie jedno podstawowe pytanie, dlaczego obceistoty przybywają na naszą planetę. W niektórych przypadkach– przynajmniej tych pochodzących z terenu Stanów Zjednoczo-nych – obce istoty wydawały się być bardzo przyjazne.

Howe: Przyjazne?Kewper: Tak, były przyjazne. O takich rzeczach jak wzięcia

dowiedzieliśmy się dopiero później. W kartotekach ProjektuBlue Book, które widziałem, kiedy w nim pracowałem, nie byłoani jednego raportu na ten temat. Wiem, że w późniejszymokresie trafiło tam kilka relacji z wzięć.

Howe: A czy słyszał pan o tajemniczych okaleczeniachzwierząt lub nie wyjaśnionych przypadkach ich śmierci?

Kewper: Tak, słyszałem. O ile pamiętam, donoszono o nichz Kolorado. Na własne oczy widziałem kilka tych zwierząt. Te,które widziałem, miały powykrajane różne części ciała, naprzykład żołądki, narządy płciowe bądź inne. Wyglądało, jakbywycięto je za pomocą lasera lub czegoś w tym rodzaju, ponie-waż brzegi ran były bardzo gładkie.

Howe: Czy w latach 1957-1960 słyszał pan o podobnychprzypadkach?

Kewper: Tak, donoszono o nich głównie z Kolorado.Howe: Już wtedy?Kewper: Tak.Howe: Czy Centralna Agencja Wywiadowcza lub też wojsko

dostrzegały istnienie związku między tymi niezwykłymi śmier-telnymi okaleczeniami zwierząt i istotami pozaziemskimi?

Kewper: Tak. O ile sobie dobrze przypominam, w owymczasie uważano, że [te istoty] pobierały próbki ciał różnychzwierząt na Ziemi, aby zobaczyć, do czego one służą i jakdziałają…

Howe: Czy nie uważa pan, że ta historia powinna już byćdzisiaj opowiedziana w całości?

Kewper: Uważam, że powinna. Po pierwsze, pozwoliłaby,jak sądzę, wyjaśnić wiele rzeczy. Przecież do dzisiaj dokonujesię licznych obserwacji.

Howe: Pewnie dlatego zgodził się pan ze mną rozmawiać,jak sądzę?

Kewper: Tak.

EPILOGWkrótce po wyemitowaniu tego wywiadu w audycjach Drea-

mland i Coast to Coast AM Hosted by Art Bell sieci radiowejNorth American dowiedziałam się od Kewpera, że skontak-tował się z pewną ważną osobą w spółce telefonicznej w swoimmieście, aby zasięgnąć u niej informacji na temat anonimowegotelefonu, jaki odebrał 25 maja. Osoba ta powiedziała mu, że tentelefon był z firmy Wackenhut Corporation, która zajmuje sięzbieraniem informacji dla Narodowego Biura Zwiadu i innychamerykańskich agencji wywiadowczych oraz wojskowych.

Chociaż od katastrofy w Roswell minęło 50 lat, wciąż brakodpowiedzi na zasadnicze pytanie: Co takiego wiedzą rządyStanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Australii i innychzaprzyjaźnionych krajów, a nawet, jak twierdzi Kewper, Rosji,że wciąż stosują orwellowską politykę ukrywania i zaprzeczaniaw ramach której z kłamstw uczyniono prawdę… jak to napisanow SOM1-01, pochodzącym z kwietnia 1954 roku podręcznikuSpecjalnej Grupy Operacyjnej Majestic-12:

„Jakiekolwiek kontakty z istotami, których pochodzenieokreśla się jako pozaziemskie, podlegają instytucjom bezpie-czeństwa narodowego i w związku z tym traktowane są jakościśle tajne. Pod żadnym pozorem opinia publiczna oraz środkimasowego przekazu nie powinny dowiedzieć się o istnieniu tychistot. Oficjalne stanowisko rządu w tej sprawie stwierdza, żetego rodzaju istoty nie istnieją i że żadna agencja rządufederalnego nie zajmuje się badaniem tych istot ani żadnychzwiązanych z nimi rzeczy. Jakiekolwiek odstępstwa od tejpolityki są całkowicie zakazane”.

Co trzeba zrobić, aby zmienić trwającą do dziś politykęustanowioną przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Harry’egoS. Trumana na mocy jego dyrektywy wydanej w roku 1947? Jakiinteres ma w jej podtrzymywaniu kompleks militarno-przemysło-wy? Przecież wszyscy ludzie na Ziemi mają prawo wiedzieć, żeistoty pozaziemskie lub z innych wymiarów od wieków działają nanaszej planecie wpływając na nasz biologiczny, społeczny i religij-ny rozwój. Dlaczego ta wiedza wciąż jest ukrywana?�

O autorce:Linda Moulton Howe jest absolwentką Uniwersytetu Stanfor-

da w USA. Zajmuje się produkcją programów dokumentalnychpoświęconych nauce, medycynie i ochronie środowiska. Jejprogramy Strange Harvest (Dziwne żniwo) i Strange Harvests1993 (Dziwne żniwa – 1993) dotyczyły okaleczeń zwierząt, którezaczęły występować na masową skalę pod koniec lat sześć-dziesiątych i trwają do dzisiaj. Jest autorką takich książek, jak AnAlien Harvest (Żniwo obcych) i Glimpses of Other Realities(Przebłyski innych rzeczywistości), tom I i II.

Jej badania przebiegały w tak odległych od siebie dziedzi-nach, jak zjawisko tajemniczych kręgów zbożowych, „chupacab-ry”, nieznane dzieje ludzkości oraz obecność UFO i istot poza-ziemskich na Ziemi. Ostatnio jej zainteresowania ogniskują sięna badaniu szczątków pochodzących rzekomo z katastrofy UFOw Roswell.

Dalsze informacje na temat jej książek i programów wideomożna uzyskać pod adresem LHM Productions podanym napierwszej stronie tego artykułu.

Przełożył Adrian AnszczakPrzypisy:

1. Office of Strategic Services; w skrócie OSS.

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 55

Page 57: Nexus 05

TAJEMNICZY KRYSZTAŁCopyright 1979, 1988 by Max Toth

(dokończenie)

K ażdemu, kto słyszał opowieśćdra Browna o tym, jak stał się

strażnikiem kryształu z Atlantydy, na-suwa się automatycznie szereg pytań.Oto kilka z nich, które w moim od-czuciu zawierają najistotniejsze doda-tkowe informacje na temat tego prze-pięknego klejnotu znalezionego we-wnątrz zatopionej piramidy.

Pytanie: W którym miejscu dokła-dnie znajdują się te ruiny?

Odpowiedź: Nie mogę panu podaćdokładnej długości i szerokości geo-graficznej – po prostu nie znam ich.Mogę jednak wskazać panu to miejs-ce na mapie. Znajduje się ono nieda-leko koniuszka Języka Oceanu skie-rowanego na wprost największychwysp archipelagu Berry, około 20 milod skraju szelfu opadającego w głąbJęzyka. Do większego kawałka lądujest stamtąd dosyć daleko, po jednejstronie leży Andros, po drugiej wyspyBimini, które są najbliższym zamiesz-kałym miejscem.

P: Jak gruba warstwa piasku przy-krywała tamtą piramidę pana zda-niem?

O: Licząc od podstawy piramidymniej więcej 120 stóp [36 m]. Samapiramida wystawała na jakieś 90 stóp[27 m]. Była to tylko jej górna część,reszta tkwiła pod pozostałą częścią tejwarstwy piachu. Wszystkie pozostają-ce jakiś czas pod wodą powierzchniezostają w krótkim czasie porośnięteprzez glony oraz zamulone opadają-

cymi na dno szczątkami obumarłychzwierząt. Wewnątrz tej sali nie byłośladu czegokolwiek w tym rodzaju.Wszystko było tam wręcz nieskazitel-ne, podobnie jak powierzchnia pira-midy, która błyszczała w słońcu. Byłaona tak gładka, że patrząc na niąodnosiło się wrażenie, iż spogląda sięna lustro. Była wykonana z białegokamienia. Z lotu ptaka cała ta budow-la wyglądała zapewne jak gigantycznabryła marmuru. To musiałby byćwspaniały widok.

P: W którym miejscu znajdowałosię wejście do niej?

O: Dokładnie w środku na osisymetrii ściany. Przypuszczam, że tenpręt biegł prosto z wierzchołka pira-midy. Jako ciekawostkę mogę dodać,że ten wierzchołek był z lazurytu.

P: Gdyby tamto wejście pozostałootwarte, czy piasek dostałby się tamdo środka?

O: Oczywiście. Jestem pewny, żegdyby tamto wejście pozostało otwar-te w momencie opadania piasku, tozasypałby on całe tamto pomieszcze-nie. Cokolwiek je otworzyło, musiałoje również potem zamknąć.

P: Czy w tym pomieszczeniu znaj-dował się piasek?

O: Nie było nawet ziarenka pias-ku. Posadzka była z białego kamienia.Byłem pod wrażeniem panującej tamniemal sterylnej czystości.

P: Co się stało z tym wejściem downętrza piramidy po pana odpłynię-ciu stamtąd?

O: Przez cały czas, przez jaki ob-serwowałem je, pozostawało otwarte.Nie widziałem tam nic, co by przypo-minało jakieś wrota. Obejrzałem bar-

dzo dokładnie to wejście, obmacałempalcami wszystkie krawędzie i nic nieznalazłem. To dla mnie samego nie-zwykła zagadka.

P: Czy jest pan pewny, że te ścianybyły z litej skały?

O: Co do tego nie mam absolutnejpewności, bo i skąd, niemniej przypu-szczam, że były to skały. Cała kon-strukcja była bardzo masywna i wy-glądała na wykonaną z ogromnychkamiennych bloków. Z podobnychbloków wykonany był również tamtenmierzący około 30 stóp [9 m] kory-tarz.

P: Co oświetlało tamtą salę znaj-dującą się w piramidzie?

O: Nie mam pojęcia. Nie było tamnic, co by przypominało jakąś lampę,po prostu wszystko było jasne. Z pod-niecenia, jakie nas ogarnęło, zapom-niałem zabrać ze sobą z łodzi swojąlampę do nurkowania.

P: Czy tamten pręt był w jakiśsposób połączony z tym kryształem?

O: Nie. Wykonaną z czerwonegokamienia końcówkę pręta dzieliła odkryształu odległość około 4 stóp [1,2m]. Wygląda na to, że ten kryształsłużył jako jakieś urządzenie w uro-czystościach, do których była prze-znaczona piramida.

P: Z czego był wykonany ten pręt?O: Nie mam zielonego pojęcia.

Odnoszę jednak wrażenie, że to mog-ło być złoto, które poddano najpraw-dopodobniej jakiemuś utwardzające-mu procesowi. Dawni mieszkańcyAmeryki posiadali umiejętność har-towania miedzi, za której odkrycieo ile mi wiadomo, kilka koncernówmetalurgicznych ufundowało wysokie

56 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 58: Nexus 05

nagrody. Poddana temu nieznanemuprocesowi miedź uzyskiwała twardośćwiększą od twardości najlepszych ga-tunków stali. Jak dotąd nikomu nieudało się odkryć tego sekretu.

P: Jak były usytuowane fotele?O: Będąc na zewnątrz miałem pe-

wne rozeznanie co do położenia stronświata, lecz kiedy znalazłem się we-wnątrz piramidy nie spoglądałem nakompas, w związku z czym nie jestemw stanie powiedzieć, jak były usytuo-wane poszczególne fotele. Mogę jedy-nie stwierdzić, że zataczały krąg wo-kół postumentu z kryształem.

P: Jakie właściwości fizyczne po-siada kryształ?

O: Sam kryształ jest z kwarcu,jednak ten kwarc jest nieco dziwny.Pod pewnym względem bardziej przy-pomina metal. Po załamaniu światłanależałoby sądzić, że to nic innego jakwłaśnie kwarc, waży jednak półtoraraza więcej niż powinien. Być możesedno tkwi w tych przypominającychdrobne skazy liniach, które, co jestniewykluczone, mogą mieć metalowąnaturę.

P: Co pan odczuwa, kiedy go pandotyka?

O: Kiedy zostaje odsłonięty, z po-czątku nic się nie dzieje, lecz po kilkuminutach zaczyna się w nim groma-dzić energia, która w chwilę potemzaczyna zeń wypływać. Trzymając po-nad nim ręce można wyraźnie wyczućznajdujące się w powietrzu gorącei zimne warstwy. Czuć wyraźnie emi-towane z tej kuli jony, które wywołująuczucie mrowienia. Im bliżej krysz-tału znajduje się ręka, tym słabszy jeststrumień tej energii i na odwrót,w miarę jak się ją podnosi, ów stru-mień stopniowo przybiera na sile.

P: Co pan sam przeżywa znajdującsię w pobliżu tej kuli?

O: Ilekroć znajduję się w jej po-bliżu, z reguły przypomina mi sięmoje przeżycie związane z przebywa-niem poza ciałem. Patrzę na rzeczyi sprawy całościowo przenikając wszy-stkie ich aspekty. Pozostałe moje od-czucia są raczej trudne do opisania.Potrafię zobaczyć to, czego mi po-trzeba, aby móc właściwie rozwiązaćproblem, nad którym w danej chwilipracuję. Także inni ludzie, którzyprzebywali w pobliżu tego kryształupisali i mówili mi, że mieli podobneodczucia w związku z rozwiązywa-niem różnych problemów. Kilka razyudało mi się zaobserwować, jak tenkryształ świecił. Odczuwamy różnerzeczy. Media w całym kraju miaływ związku z nim widzenia, w którychniezmiennie przewijała się myśl, że ta

kula ma niezwykłe znaczenie dla całejnaszej planety i że jest to rzecz, którazwiększa wielokrotnie intensywnośći skuteczność myślenia, a także ener-gię dowolnego kształtu. Podkreślanoprzy tym jednocześnie, że jej działa-nie może być w równym stopniu nie-bezpieczne co zbawienne. Mikrosko-pijne elementy w komputerach doko-nują niezwykłych rzeczy i są wykona-ne właśnie z kryształów. Jak wiado-mo, kryształy cechują pewne „elekt-roniczne” właściwości. Czas pokaże,czy te mikroskopijne „rysy” wewnątrzkuli mają podobną naturę. Są ludzie,którzy twierdzą, że zostali uleczenikiedy znaleźli się w pobliżu tego kry-ształu.

P: Czy wierzy pan w istnienie re-inkarnacji?

O: Elizabeth Bacon miała widze-nie związane z tym kryształem w cza-sie seansu w Nowym Jorku, w którymuczestniczyło około 500 ludzi. Po we-jściu w trans odpowiadała na zadawa-ne przez zebranych pytania dotyczącekryształu. Powiedziała wówczas mię-dzy innymi: „Człowiek, który go po-siada nazywał się kiedyś „Thoth” [Za-pewne chodzi tu o egipskiego bogaprzedstawianego z głową ibisa lub pa-wiana związanego z kultem Księżyca,patronującego magii, który jest uwa-żany także za wynalazcę pisma, opie-kuna pisarzy, cyfr, rachunków i kalen-darza; w polskiej pisowni jego imiępisze się „Tot” – przyp. tłum.].

P: Czy działanie tego kryształuzmienia się w zależności od rodzajumyśli?

O: Tak, wcześniej prezentowałemgo bez szklanego kosza, tak że każdymógł go dotknąć. Któregoś dnia po-deszła do niego pewna kobieta, którąsilnie bolała trzustka. Gięła się do-słownie z bólu. Dotknęła kryształui ból z miejsca ustąpił. Przeszedł jed-nak na inną kobietę, która dotknęłakuli kilka minut później. Został prze-kazany poprzez dotknięcie palcemkryształu. Od tego czasu nie odkry-wam go przy ludziach.

P: Co dzieje się na przykładw przypadku medytacji?

O: To, czego się doświadcza w tra-kcie medytacji w pobliżu kuli, jestwręcz nie do opisania. Trzeba tegospróbować, aby móc to ocenić.

P: Czy może pan kierować energięwypływającą z kryształu w dowolnymkierunku?

O: Sądzę że tak. Stwierdziłem, żeznacznie lepiej robić to za pomocąmyśli niż poprzez celowanie wierz-chołkami piramid znajdujących sięw jego wnętrzu. Wystarczy spojrzeć

do jego wnętrza i skoncentrować się,aby przesłać tę energię w inne miejs-ce, co nawet daje się mierzyć.

P: Co dzieje się z kompasemumieszczonym nad kryształem?

O: Blisko kryształu igła kompasuwiruje w stronę przeciwną do wskazó-wek zegara, a 2 cale [5 cm] nad nimw przeciwną.

P: Czy zauważył pan jakieś zmianyw jego właściwościach w zależnościod cyklu Księżyca lub czegoś innego?

O: Nie. Staraliśmy się stwierdzić,czy jego właściwości mają charaktercykliczny dający się ująć w jakiś sche-mat, czy podlega jakimś określonymcyklom etc., ale jak dotąd nic takiegonie zauważyłem.

P: Czy próbował pan zbudowaćodpowiednią piramidę i umieścićw niej ten kryształ?

O: Owszem, próbowałem to robićz różnymi piramidami. Były to jednakwszystko małe piramidy. Umieszczali-śmy ten kryształ wewnątrz nich i zakażdym razem mierzyliśmy energię.Była ona wprost nieprawdopodobna.Najwięcej wyzwalało się jej wtedy,gdy kryształ był umieszczany w pira-midzie w miejscu, które zajmowałpierwotnie.

P: Dlaczego nie został pan w tam-tym miejscu, gdzie znalazł pan tenkryształ i nie prowadził dalszych po-szukiwań?

O: Po tym, co tam przeżyłem, czu-łem się niezbyt pewnie, aby tam dłu-żej zostawać. Po ostrzeżeniu, któreotrzymałem, chciałem się jak najszyb-ciej stamtąd wynieść. Gdyby usłyszałpan głos, który do głębi przenika pań-skie kości i daje panu jakąś radę,jestem przekonany, że posłuchałby gopan, chcąc ocalić własne życie. Cena,jaką zapłacili moi przyjaciele za nie-zastosowanie się do tego ostrzeżenia,jest wymownym dowodem na to, żenie było ono gołosłowne.

P: Uważa pan, że cała tamtaczwórka zginęła tylko dlatego, żemimo ostrzeżenia wróciła w tamtenrejon?

O: Przypuszczam, że tak właśniebyło. Wszyscy czterej zginęli w wo-dzie. Jeden z nich zginął w rejonieBimini – bardzo dobrym, doświadczo-nym nurkiem. Skoczył z łodzi do wodyi złamał kark uderzając głową w dno.Następny został rozszarpany przez re-kina około 40 mil na północ od Bimi-ni. Trzeci przepadł bez wieści w rejo-nie Haiti – wypłynął w małej łodzii nikt go już nigdy nie zobaczył. Ostat-ni z tej czwórki zginął w wypadku podwodą gdzieś niedaleko Jamajki, alenie wiem, w jakich okolicznościach.

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 57

Page 59: Nexus 05

Inter-SpiderInternet Service Provider

ul. Żuławskiego 10/331-145 Kraków

tel./fax: (0-12) 632 26 28http://www.ispid.com.pl/

e-mail: [email protected]

Oferujemy dostęp do Internetu poprzez łącza komutowane i dzier-żawione na konkurencyjnych warunkach. Każdy nasz klient ma moż-liwość samodzielnego zamieszczania i aktualizowania zawartości włas-nych stron WWW bez dodatkowych opłat. Udostępniamy własnynewserver.

Prowadzimy sprzedaż modemów, instalacje sieci oraz serverówIntra- i Internetowych (Unix, Windows NT).

Oferujemy także w atrakcyjnej cenie dyski CD-R oraz CD-RW(w ilościach hurtowych). Na zamówienie: wydajne servery wykorzys-tujące płyty główne Digital Alpha.

P: Czy potrafiłby pan odnaleźć tępiramidę, gdyby pan chciał?

O: Mógłbym wskazać panu namiejscu tamten obszar o powierzchni15 na 5 mil, ale czy udałoby mi sięwskazać dokładnie miejsce, gdzieznajduje się ta piramida, tego niewiem. Jak już mówiłem, spędziliśmycałe lato na ryciu czterdziestostopo-wych [12 m] dziur w dnie morza i gdy-byśmy znaleźli się wtedy we właści-wym miejscu, natrafilibyśmy i na tępiramidę, ale tak się nie stało. Wyda-liśmy półtora miliona dolarów i nicnie znaleźliśmy. I jak na ironię losupewnego dnia w czasie sztormu zupe-łnie przypadkowo znaleźliśmy sięw tamtym miejscu, niemal dokładnienad nią. Obecnie piasek na pewno jakprzedtem przykrywa to podwodnemiasto. Ale nadejdzie czas, kiedyznowu je odsłoni. Bacznie śledzimywszelkie sztormy i w związku z tymcały czas zastanawiam się, czy udaćsię tam ponownie i sfilmować to wszy-stko, gdy w końcu któryś z nich zawitaw tamten rejon. Chciałbym jednak odrazu dodać, że jeśli nawet tam po-płynę, za nic w świecie nie zanurkuję.

P: Gdzie znajduje się MorzeSargassowe w odniesieniu do tegomiej-sca?

O: Jakieś 150 mil na wschód.P: Gdzie znajdowały się te różne

przedmioty, które znaleźli tamci czte-rej pańscy koledzy?

O: Dwa z nich zostały znalezionew ogromnej budowli, która wyglądałana coś w rodzaju biblioteki lub galeriisztuki. Leżały tam na kamiennym sto-le w położeniu, które wskazywało nato, że bez względu na to, czym są, sąna pewno z jakiegoś względu cenne.Inny z kolei przedmiot, który różnił

się zupełnie od pozostałych, zostałznaleziony w budowli, która przypo-minała dom. Nie wiemy, co to jest.Przedmiot ten był kwadratowy i dośćduży, pozostałe natomiast były sto-sunkowo małe i miały opływowekształty.

P: Czy próbowano kiedykolwiekukraść panu ten kryształ?

O: Tak. Pewnego razu wziąłem goze sobą na party do mojego przyjacie-la U.S. Andersona w Kalifornii. Je-den z gości, który prowadził sklepz różnymi akcesoriami okultystyczny-mi, poprosił mnie, abym pozwolił muobejrzeć go dokładnie z bliska. Pokilku minutach facet ten „ulotnił się”razem z kryształem. O dziwo, następ-nego dnia rano kryształ wrócił. Leżałna zewnątrz w hallu, a o tym człowie-ku, który go ukradł, zaginął wszelkisłuch. Nigdy nie wrócił do domu anido pracy. Po prostu zniknął.

P: Czy ktoś jeszcze posiada podo-bny kryształ w kształcie kuli?

O: Są ludzie, którzy wyrabiają ta-kie kryształy. Mój kryształ cechujeotaczająca go tajemnicza energia.Dowolny przedmiot umieszczonyobok niego ładuje się nią. Wrazz upływem czasu energia ta wbrewoczekiwaniom wzrasta. Nie mam po-jęcia, jak to wytłumaczyć. Energia po-tencjalna samego kryształu wzrasta zakażdym razem, ilekroć zostaje on od-słonięty, wzrasta szczególnie szybko,kiedy pada nań światło słoneczne.Także energia ludzi znajdujących sięw jego pobliżu działa nań w jakiś niewyjaśniony sposób. Im więcej jest lu-dzi wokół niego, tym jego energia jestwiększa.

P: Czy próbował pan ustalić wiekkryształu metodą węgla C-14?

O: Nie. Natomiast od dyrektoraInstytutu Smithsona dowiedziałemsię, że przed rokiem 1900 nie byłoodpowiednich narzędzi, którymi moż-na byłoby wykonać taki kryształ.

P: Czy sprawdzano go na radioak-tywność?

O: Nosimy się z zamiarem pod-dania go badaniu na UniwersytecieKalifornijskim w Los Angeles, abywyjaśnić, skąd się bierze ten dziwnywiatr jonowy, który zeń wypływa.

P: Czy zabranie przez pana krysz-tału z piramidy było właściwym posu-nięciem?

O: Osobiście uważam, że było mi toprzeznaczone. Cały czas czuję, że tobyło nieuniknione, chociaż prawdę po-wiedziawszy nie wiem, jaki jest celposiadania go przeze mnie. Robię z nimróżne rzeczy, to prawda, lecz mimo tonie umiem sobie na to odpowiedzieć.

P: Jak pan sądzi czy ten kryształpochodzi z Ziemi?

O: Nie wierzę, aby pochodził z Zie-mi. Ale tomoje czysto prywatne zdanie.

P: Co zamierza pan dalej robićz tym kryształem?

O: Nie wiem. Nie mam ściśle spre-cyzowanych planów. Chociaż nie jestto przedmiot do uzdrawiania ludzi, tojednak to mnie najbardziej interesujei na początku skłonny jestem pójśćw tym kierunku.�

Przełożył Ryszard Z. Fiejtek

(Niniejszy tekst jest częścią rozdziału „TheMysterious Crystal – A Message from Atlan-tis?” książki jednego z najwybitniejszych pi-ramidologów, Maxa Totha, zatytułowanej Py-ramid Prophecies, wydanej przez DestinyBooks będące oddziałem wydawnictwa In-ner Traditions International. Przedrukowanoza zgodą Inner Traditions International, Ro-chester, VT 05767).

58 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999

Page 60: Nexus 05

TAJEMNICE DZIENNIKÓW MAJORA JORDANAdokończenie ze strony 19

Dokumenty, które Sherwood przedstawił w swojej książce,zostały podsunięte mu przez wieloletniego przyjaciela Hopkin-sa, Sidneya Hymana. Dwa tygodnie po moim pierwszym wystą-pieniu, stwierdził, że do momentu zrzucenia bomby atomowejna Hiroszymę Hopkins „nie miał najmniejszego pojęcia o Proje-kcie Manhattan” i „nie potrafił odróżnić uranu od germanu”.

Wbrew tym twierdzeniom Harry Hopkins był jednym z pier-wszych ludzi, którzy wiedzieli o istnieniu bomby atomowej. DrVannevar Bush wybrał Hopkinsa na swojego pośrednika, którymiał przedstawić prezydentowi Rooseveltowi zasadę jej działa-nia. To właśnie po konsultacji z Hopkinsem dr Bush napisałpismo podpisane później przez samego Roosevelta, które 14czerwca 1941 roku powołało do życia operację, która przerodzi-ła się w Projekt Manhattan! Skąd o tym wiemy? Otóż, z oficjal-nej biografii autorstwa Sherwooda, który pisze o tym nastronach 154-155. Co więcej, na stronie 704 podaje on, żeWinston Churchill „prowadził korespondencję w sprawie tegoatomowego projektu raczej z Hopkinsem a nie z Prezydentemi trwało to przez wiele następnych miesięcy”.

Główny świadek w tej sprawie, generał Groves, zeznał podprzysięgą, że nie pamięta, aby kiedykolwiek spotkał się osobiś-cie z Hopkinsem, niemniej rozmawiał z nim przez telefon orazkorespondował lub współpracował z osobami, które go re-prezentowały. Generał stwierdził ponadto: „Wiem, że Hopkinswiedział o bombie atomowej. Jestem tego absolutnie pewien”.10

Wczesne symptomy obsesji, jaka ogarnęła Biały Dom,który chciał „przywrócić do sobie zaufanie Stalina”, przed-

stawił generał Deane. W liście skierowanym do amerykańs-kich agencji wojskowych z 7 marca 1942 roku prezydentRoosevelt zarządził, aby w sprawach dotyczących uzbrojenianadać Związkowi Radzieckiemu pierwszeństwo przed Alian-tami oraz siłami zbrojnymi Stanów Zjednoczonych. Następ-nie stwierdził, że Amerykańska Misja Wojskowa w Moskwiebyła „początkiem polityki zadośćuczynienia Rosji krzywd,jakie były jej udziałem i jakich wciąż doznaje…”11�

Przełożył Adrian AnszczakPrzypisy:

1. Henry L. Stimson, McGeorge Bundy, On Active Service in Peace and War(W czynnej służbie dla pokoju i wojny), Harper, 1947.

2. „Hearings Regarding Shipments of Atomic Materials to Soviet Unionduring World War II” („Przesłuchania w sprawie dostaw materiałów roz-szczepialnych do Związku Radzieckiego w czasie drugiej wojny światowej”),zeznanie generała Grovesa, 7 grudzień 1949, House of Representatives Commit-tee on Un-American Activities (Komitet Izby Reprezentantów Do BadaniaDziałalności Antyamerykańskiej), Wydawnictwa Rządu Stanów Zjednoczonych,USA, str. 941.

3. Tamże, str. 945.4. Tamże, str. 900.5. Tamże, str. 948.6. Tamże, str. 947.7. „Przesłuchania…”, zeznanie Hermanna H. Rosenberga, 24 styczeń 1950,

str. 1035.8. „Przesłuchania…”, zeznanie generała Grovesa, strona 954.9. Robert E. Sherwood, Roosevelt and Hopkins: An Intimate History (Ro-

osevelt i Hopkins – intymna historia), Harper, 1948, str. 560.10. „Przesłuchania…”, zeznanie generała Grovesa, str. 947.11. John R. Deane, The Strange Alliance (Osobliwe przymierze), Viking, 1947,

str. 89.

BRONIE MANIPULUJĄCE LUDZKĄ ŚWIADOMOŚCIĄdokończenie ze strony 12

Przypisy:1. Jan Wiesemann z Niemiec przesłał mi kopię listu od Silent Sounds, Inc.,

który podaje adres strony internetowej, na której można obejrzeć wiadomośćpodaną przez ITV oraz wykres EEG, a także inne dokumenty, o ile rząd już jejnie zlikwidował.

2. Strona internetowa Silent Sounds, Inc. ‹http://www.mindspring.com/∼silent›.3. Edith M. Leder, „Allies Blast 2nd Jet” („Alianci zestrzelili drugi odrzutowiec”),

Associated Press, The Daily Commercial, Leesburg, Foryda, USA, 23 marzec 1991.4. John Pomfret, „Linguists Fought Battles Using Megaphones” („Lingwiści

toczyli bitwy za pomocą megafonów”), Associated Press, The Daily Commercial,1 marzec 1991.

5. „Cheer-leaders” to osoby intonujące i zachęcające do okrzyków radości,jak choćby znane wszystkim skąpo ubrane panienki z pomponami, którezachęcają kibiców do dopingowania zawodników. – Przyp. tłum.

6. David Crary, „Soldiers Recount Most Memorable Iraqi Surrenders”(„Żołnierze wspominają niezapomniane kapitulacje irackich oddziałów”), As-sociated Press, The Daily Commercial, 1 marzec 1991.

7. Skrót od Remotely Piloted Vehicle (zdalnie sterowany pojazd). – Przyp. tłum.8. W skrócie SSSS (System Propagacji Cichych Dźwięków). – Przyp. tłum.9. To wygląda na superkomputer Cray, z których jeden znajduje się na

Uniwersytecie Stanowym na Alasce i jest wykorzystywany przez DepartamentObrony do projektu HAARP. Źródło: Begich i Manning, Angels Don’t Play ThisHAARP, (Aniołowie nie grają na tej HAARPie), str. 99-100 (patrz także przypis 20.

10. Douglas Pasternak, „Wonder Weapons” („Cudowne bronie”), US News& World Report, 7 lipiec 1997, str. 38-46.

11. Skrót od Defense Advanced Research Projects Agency (Agencja Badaw-cza Przyszłościowych Broni Obronnych). – Przyp. tłum.

12. Psychotronic Influence System; w skrócie PIS.13. „KGB Used PIS to Program Soldiers” („KGB używało PIS do programowania

żołnierzy”), Resonance, nr 30, marzec 1996, str. 29. Źródło: Fortean Times, nr 83, str.13, akapit dotyczący programu telewizyjnego na temat PIS (Psychotropic InfluenceSystem – Psychotropowy System Wpływu) nadanego przez ARD, RFN, maj 1995.

14. Judy Wall, „Electromagnetic Weapons” („Bronie elektromagnetyczne”),Resonance, nr 29, maj 1995, str. 27-33.

15. Judy Wall, „Synthetic Telephaty” („Syntetyczna telepatia”), Resonance, nr29, maj 1995, str. 17-26.

16. Jan Weisemann, „Unwitting Political Assassins: Clandestine Methods andTechiques applied by US Intelligence to covertly manipulate unwitting in-dividuals to carry out or partipcate in political assassinations” („Bezwiednipolityczni zamachowcy – tajne metody i techniki stosowane przez służbyspecjalne USA w celu manipulowania z ukrycia bezwolnymi osobami mającymi

popełniać lub uczestniczyć w dokonywaniu politycznych zabójstw”), teza ar-tykułu, International Relations, University of Birmingham, Wielka Brytania.

17. The United Nations and Disarmament, 1945-1985 (Organizacja NarodówZjednoczonych a rozbrojenie w latach 1945-1985), publikacja ONZ, 1985, artykuł nrE.8S.IX.6, str. ix i 115. Niniejszym składam podziękowanie Cheryl Welsh z CitizensAgainst Human Rights Abuses (Organizacja Przeciwko Gwałceniu Praw Człowieka)za kopię tego opracowania dostarczoną mi za pośrednictwem Harlana Girarda.

18. Barbara Hatch Rosenberg, „Non-Lethal Weapons May Violate Treaties”,(„Nie uśmiercające bronie mogą pogwałcić traktaty”), The Bulletin of the AtomicScientists, wrzesień-październik 1994, str. 44-45.

19. Rosenberg podaje pełną nazwę tego traktatu jako „Convention on Prohi-bition or Restriction of the use of Certain Conventional Weapons which may bedeemed to be Excessively Injurious or to have some Indiscriminate Effects”(„Konwencja w sprawie zakazu lub ograniczenia pewnych rodzajów bronikonwencjonalnej, które mogą być nadmiernie okaleczające lub posiadać działa-nie o charakterze masowym”).

20. Dr Nick Begich, Jeanne Mannig, Angels Don’t Play This HAARP: Advan-ces in Tesla Technology (Aniołowie nie grają na tej HAARPie – postępy w techno-logii Tesli), Earthpulse Press, P.O. Box 201393, Anchorage, Alaska, 99520, USA,1995. Patrz również Resonance, nr 30, str. 9-22.

21. HAARP jest skrótem pochodzącym od nazwy High-frequency Active AuroralResearch Project (Projekt Badawczy Aktywnej Zorzy o Wysokiej Częstotliwości).

22. „Earthquakes May Effect Brain” („Trzęsienia ziemi mogą wpływać namózg człowieka”), Resonance, nr 29, str. 35.

23. M.A. Persinger, „On the Possibility of Directly Accessing Every HumanBrain by Electromagnetic Induction of Fundamental Algorithms” („W sprawiemożliwości bezpośredniego dostępu do mózgu każdego człowieka poprzezelektromagnetyczną indukcję podstawowych algorytmów”).

(Artykuł ten ukazał się po raz pierwszy w nieco rozszerzonej formiew Resonance (nr 33, kwiecień 1998). Resonance jest biuletynemorganizacji Bioelectromagnetics Special Interest Group (Grupa Zaintere-sowania Bioelektromagnetyką) należącą do American Mensa Ltd. Pełneczłonkostwo BEM SIG jest zastrzeżone dla członków American MensaLtd. Osoby nie należące do Mensy mogą starać się o status członków-korespondentów mających prawo do dwóch numerów Resonance oraz24 stronicowej bibliografii tematów dotyczących BEM (Bioelectromag-netics). Roczna składka członkowska wynosi 10 dolarów dla mieszkań-ców USA, 13 dolarów dla mieszkańców Kanady i Meksyku oraz 15dolarów dla osób z pozostałych krajów. Z Resonance skontaktować sięmożna pisząc na adres: Resonance, 684 C.R. 535, Sumterville, FL33585, USA – lub dzwoniąc pod numer: +1 (352) 7938748.

MAJ-CZERWIEC 1999 NEXUS • 59

Page 61: Nexus 05

W POPRZEDNICH NUMERACH „NEXUSA”Nr 3 (1/1999), cena 6,00 złZakazana archeologia; Akta Pegasusa, dokończe-nie; Pokarm dla zwierząt domowych – szokującaprawda; Syndrom potrząsanego dziecka – zwią-zek ze szczepieniami; Jak napędzać samochód„energią punktu zerowego”?; Kłamstwa na tematbenzyny bezołowiowej, dokończenie; Terapia ko-lorowym światłem i represje AMA; Autopsja ob-cej istoty – Roswell czy Socorro?; Odkrycie ruinstarożytnych świątyń w pobliżu wysp Bimini.

Nr 4 (2/1999), cena 6,00 złTajne wojny narkotykowe CIA; Osteoporoza– kość niezgody; Tajemnice dzienników majoraJordana, cz. 1, Sekrety technologii NaładowanejBariery; Ibogaina – dar natury zwalczający nałogi;Ukryte dzieje Jezusa i świętego Graala, cz. 1;Ukrywane dowody w sprawie dawnych miesz-kańców Ameryki; Zdarzenie w Roswell – frag-menty materialnych dowodów; Tajemniczy kry-ształ, cz. 1.

UWAGA: Powyższe numery można zakupić bezpo-średnio z naszej redakcji za pomocą przekazu za-mieszczonego w środku numeru! Numerów 1 i 2 jużnie posiadamy i prosimy ich NIE ZAMAWIAĆ!

LISTY DO REDAKCJI

Szanowna Redakcjo,

Jestem od wielu lat sta-łym czytelnikiem Waszego kwartalnika „UFO”,jak i – od niedawna – „Nexusa”. Uważam, żewydawanie i ukazywanie się obu, a zwłaszczatego ostatniego, jest wspaniałym i potrzebnymwydarzeniem, gdyż nie ma – jak do tej pory– innych tytułów, z których moglibyśmy dowie-dzieć się, co tak naprawdę „piszczy w trawie”.Od dawna wielu ludzi domyśla się, że dzieje sięna świecie coś nie tak, coś, co jest odczuwalnei widoczne, ale umyka, gdyż nie mamy żadnegodostępu do informacji naprawdę rzetelnych i is-totnych dla naszego życia i przetrwania. Co domnie, domyślam się od dawna, że takie rzeczyzdarzają się na całym świecie, ale w USA dziejąsię sprawy, które przekraczają granice człowie-czeństwa w – niestety – tym pejoratywnymznaczeniu. Zagadnienia związane ze zjawiskiemNOLi są mi znane od dość dawna (ok. 20 lat),ale dopiero Wasz kwartalnik uświadomił micałą istotę tego problemu, udostępniając mi wie-le informacji, których nie uzyskałbym w Polscegdzie indziej. Jestem romanistą i znam biegle j.francuski, więc mając dostęp do materiałóww tym języku mam jeszcze możliwości wzboga-cenia swojej wiedzy. Czytałem też wspaniałedokumenty w postaci książek wydanych weFrancji (nigdy nie tłumaczone na j. polski).Mam ich kilka w domu i gdybyście byli zainte-resowani tłumaczeniem ich, moglibyśmy na tentemat porozmawiać.

Wracając jednak do tematu, czytając proble-my poruszane w „Nexusie”, przyszła mi do gło-wy pewna myśl: dobrze jest i należy wiedzieć, cosię tak naprawdę dzieje wokół nas, ale czywiedząc o tym – nie stajemy się jeszcze bardziejsfrustrowani, niż jesteśmy, zdając sobie w dodat-ku sprawę, iż tak naprawdę NIC nie możemytemu zaradzić? Karmi się nas informacjami infan-tylnymi, bzdurnymi, nie mającymi żadnego kon-kretnego wymiaru i znaczenia i które można bystreścić w jednym lub co najwyżej w dwóchzdaniach. Informacje te (Dziennik TV i wieleinnych telewizyjnych tworów) są w istocie pro-gramami dezinformującymi i w pół informujący-mi społeczeństwo jedynie o wierzchołku górylodowej. Zdaję sobie sprawę, iż nie jest możli-wym w naszych ziemskich uwarunkowaniacho informacji totalnej (istnieje raczej totalna dezin-formacja) blokowanej przez niewidzialne różne-go rodzaju i autoramentu elity i nadelity… alemyślę, iż nie jest niemożliwym stworzenie poza-rządowych agencji informacyjnych. Internet niejest dostępny dla wszystkich, a ponoć i taminformacje są kontrolowane i blokowane. Prze-konałem się o tym osobiście. Co do mnie, jestemprzeciwny wstępowaniu Polski do NATO i UniiEuropejskiej, do struktur z gruntu przegniłych,skorumpowanych i odhumanizowanych(wbrew pozornym szczytnym hasłom, jakimi sięszermuje). Wiem, jakie negatywne skutki możeto przynieść dla Polski i dla nas – mieszkańców.Ale przecież nic na to nie możemy poradzić. Naszrząd nigdy nie pytał nas oficjalnie o zdanie w tejsprawie, nie zrobił referendum, wypowiadającsię w tej kwestii za nas. Z pewnością zyska ekiparządząca i tylko ona. Człowieka myślącego i wra-żliwego może ogarnąć groza, gdy tylko zastano-wi się nad tym, że po to przez pół wieku szarpaliś-my się pod jarzmem Moskwy, by w końcu – gdyjuż od ekipy kremlowskiej nie zależymy – pod-kładamy się sami jak głupie dzieci StanomZjednoczonym, dla których (powiedzmy to sobiebez ogródek) jesteśmy i będziemy niewiele zna-

czącym państewkiem w Europie Centralnej (jed-nym z kilku i położenie nie ma tu nic do rzeczy),które może być dla nich pożytecznym i dziękiktóremu będą sobie mogli oni robić interesy,stawiać centrale nuklearne, wysyłać zatrutą ży-wność, odpady, manipulując nimi dowolniei traktując nas jak pożyteczną ich interesom, alemimo tego – tylko kolonię europejską. DlaczegoPolacy – tyle razy wystawiani do wiatru, zwo-dzeni, oszukiwani obiecankami i górnolotnymisłowami (Zachód zawsze dobrze wiedział, co naPolaków działa najbardziej i w jakie klawiszeuderzyć, by nimi dowolnie manipulować), niepotrafią wyciągać żadnych wniosków i lekcjiz historii swojej własnej, jak i innych narodów?

Już teraz,aby się „dobrze zasłużyć” przyszłymmocodawcom, Rząd polski wysyła polskich żoł-nierzy tam, gdzie naprawdę nie są oni potrzebni,ich kosztem robiąc dygi i ukłony w stronę tegozachodniego molocha ciągle niesytego krwi i ciał,gdzie ich życie jest pozbawione jakiejkolwiekwartości – w imię tzw.„wyższych celów”, którymima być przyjęcie łaskawe lub nie (OBY!)do NATOi Unii Europejskiej!

Przepraszam za moje czarnowidztwo i pe-symizm, ale trudno być radosnym i ufnym,będąc jednocześnie świadomym tego, co sięnaprawdę kryje za ogólnoplanetarnym oszust-wem i manipulacją. Ukoronowaniem tegowszystkiego jest ogólne poczucie bezsilności,zarówno wśród ludzi młodych, wchodzącychw życie i świadomych czyhających niebezpie-czeństw i zasadzek tak zwanego „wielkoświato-wego życia”, jak i ludzi w średnim i starszymwieku, którzy wiedzą, iż i tak najbardziej po-szkodowanym będzie przeciętny człowiek.

Następnym więc pytaniem, jakie sobie zada-łem, to –czy naprawdę musimy być uzależniani odchorych i patologicznych struktur, do którychdąży nasz rząd wimię pseudolepszości i własnychkorzyści i interesów? Być może z początku będziesię do nas robiło umizgi i pewne (niegroźne dlaZachodu) ustępstwa – ale na dłuższą metę będzie-my poddawani jarzmu wcale nie mniejszemu niżto wschodnie (z którego nie tak dawno wyszliś-my). Dlatego mądre i przewidujące rządy takichkrajów, jak np. Norwegia – dążą raczejdo uniezale-żnienia się od USA, pragnąc odciąć się od tychchorych struktur, których chcą za wszelką cenęuniknąć dla dobra całego ich społeczeństwa.

Przekazując całej redakcji serdeczne pozdro-wienia, kończę ten list, mając nadzieję, że mimoogólnej nieświadomości wielu ludzi odczuwai myśli podobnie.

P.S. Czy w dalszej perspektywie istniałabymożliwość stworzenie małego kącika korespon-dentów, ludzi pragnących podzielić się z innymiswoimi spostrzeżeniami, obawami, lękami i opi-niami?

S.G., Katowice

Bardzo chętnie widziałbym w „Nexusie” ką-cik, którego stworzenie Pan postuluje. Warun-kiem jego powstania i istnienia są jednak takciekawe, jak Pański listy. Oczywiście, niekonie-cznie poruszające te same sprawy. Póki co rolętę spełniać będzie rubryka „Listy do redakcji”,mnie zaś nie pozostaje w tej sytuacji nic innegodo zrobienia, jak tylko zachęcić naszych czytel-ników do dzielenia się z innymi swoimi przemyś-leniami.

Do spraw poruszonych przez Pana mogę odsiebie dodać tylko tyle, że podzielam Pańskieobawy i jestem przeciwny wstępowaniu Polskido Unii Europejskiej i byłem przeciwny wstępo-

waniu Polski do NATO, ponieważ nic to dobregoPolsce nie wróży. Przykładem może być obecnazbójecka napaść NATO na Nową Jugosławię.W całej tej sprawie najbardziej zdumiewa mniegłupota i służalczość polskich dziennikarzywmawiających polskiemu społeczeństwu, jacyto okrutni są Serbowie, a zwłaszcza Milošević,którego porównują do Hitlera i Stalina. W rze-czywistości jest to jedyny polityk, który zacho-wuje się jak mężczyzna i broni swojego krajuprzed zbójami, którzy próbują narzucać mu swo-je reguły gry. Kosowcy Albańczycy za swojenieszczęście powinni obwiniać NATO i tych za-chodnich polityków, którzy od lat szczuli ichprzeciwko Serbom. To, że teraz są wypędzaniz domów, to konsekwencja nalotów i antyserbs-kiej polityki. To NATO ponosi winę za ich cier-pienia i jednocześnie bezczelnie wmawia opiniipublicznej, że wszystkiemu winien jest okrutnytyran Milošević. Racja – to znaczy nieuleganiedyktatowi NATO – jest po stronie Serbów. Gdziebyło NATO kiedy z chorwackiej Krainy wypę-dzano 300000 ich rodaków?! Tak naprawdęw tej wojnie chodzi o co innego, zaś sprawaKosowa to tylko przykrywka dla gawiedzi, zajaką mają nas wszystkich politycy.

I oczywiście my jako nowy członek NATOweźmiemy udział w tej ohydnej rozróbie, któranie ma nic wspólnego z obroną granic państwczłonkowskich, stając po niewłaściwej stronie…Nie będę dalej rozwijał tego tematu z brakumiejsca, ponieważ musiałbym poruszyć bardzowiele spraw, aby uzasadnić swoją rację.

W kwestii Unii Europejskiej pragnę dodaćtylko tyle, że już to przerabialiśmy przez 40 lati jak się to skończyło, wszyscy wiemy. Ta nasza„Unia Europejska” nazywała się RWPG (RadaWzajemnej Pomocy Gospodarczej). Unia Euro-pejska jest dużo bogatsza, więc jej upadek możetrwać dużo dłużej, czego jej z całego serca życzę!

Szkoda mi tylko naszych rolników, którymnie mówi się, że po wessaniu nas do UE ponadpołowa z nich będzie musiała sprzedać swójdobytek i szukać szczęścia w miastach, a możenawet żebrać, a także ludziom mieszkającym naziemiach zachodnich, gdyż któregoś dnia mogązostać zmuszeni wyprowadzić się ze swoich do-mów. Nie wiemy bowiem, jakie prawa uchwaliUE pod dyktatem Niemców po naszym wejściudo niej. Widzę to czarno i nie chcę mieć racji!

Ryszard Z. Fiejtek

60 • NEXUS MAJ-CZERWIEC 1999