Nauczycielka
-
Upload
yukkino -
Category
Self Improvement
-
view
702 -
download
1
Transcript of Nauczycielka
Nie miałam ochoty iść na spotkanie rady pedagogicznej. Uważałam, że są one
wyjątkowo nudne. Zawsze to samo. Kilku nauczycieli narzeka na uczniów. Wtedy odzywa się
pan Jędrymek- nauczyciel od historii- i mówi, że za jego czasu takie zachowanie było
niedopuszczalne. Jakby sam nie pamiętał, że w dzieciństwie był taki sam. Rozmyślałabym na
ten temat jeszcze dłużej, ale głos szkolnej sekretarki ściągnął mnie na ziemie .
-Słucham ?-Spytałam lekko skołowana.
-Czy ma już pani przygotowaną przemowę na apel ?
No tak ! Wiedziałam, że o czymś zapomniałam . Przecież za tydzień obchodzimy
rocznicę powstania szkoły. Ciekawe, która to już ? Chyba czterdziesta. E tam. Pomyślę o tym
jutro. Hmm, wymyślanie mowy na apel to kolejny beznadziejny obowiązek dyrektora.
***
Sobota! Nareszcie! Myślałam, że w końcu się wyśpię, a tu nic. Musze wymyśleć cos
na apel. Ciekawa jestem tylko co ? A o czym to było mowa za moich czasów? Było tam
chyba coś o tym, żebyśmy nie denerwowali nauczycieli i, ze mamy się przykładać do nauki. I
co to ma wnieść do życia ucznia ? Według mnie nic, ale wtedy uważano, ze TO było
„głębokie”. Ta, jak łyżka od herbaty. Nie, ja wymyśle coś lepszego.
Powoli podniosłam się z łóżka. I wtedy moją przykula różowa karteczka przyczepiona
do kubka od herbaty. Widniały na niej tylko dwa słowa : Posprzątać strych”.
Z moich ust wydobył się cichy jęk. Kiedy to ja ostatni raz tam była ? Przypuszczam,
ze zaraz po przeprowadzce. No nic. Jak mus to mus. Niezdarnie wstałam z lóżka. Szybko
wzięłam prysznic. Potem narzuciłam jakiś dres i byłam gotowa do sprzątania. Ruszyłam po
zakurzonych schodach na górę. Chodząc po starej, skrzypiącej podłodze oceniłam, iż nie jest
aż tak źle. Kilka pajęczyn tu i tam. Gdzie niegdzie zakurzone pudła. Pod ścianą biblioteczka
z książkami. W kącie stał bujany fotel. Zaś naprzeciwko niego widniało pęknięte lustro.
Na początek zajęłam się dwoma starymi meblami. Potem przyszedł czas na książki.
Wiele z nich wyglądało jak nowe. Kiedy się im przyglądałam, przyszedł mi do głowy pewien
pomysł. Przyniosłam z piwnicy karton i wrzuciłam do niego te egzemplarze, które
postanowiłam zawieść do sierocińca. Pomiędzy nimi znalazłam moją pierwszą książkę.
Dobrze pamiętam kiedy ja napisałam.
Byłam wtedy w drugiej klasie gimnazjum. Był to dla mnie okres wielu zmian.
Przeprowadzka z Warszawy do Gdańska, utrata najlepszego przyjaciele i wiele innych.
Właśnie to, w opinii jednego z krytyków, głównie wpłynęło na stworzenie tej powieści. Może
i tak, ale ja uważam, że dużo zawdzięczam też mojej wychowawczyni, która odkryła u mnie
talent do pisania.
Spojrzałam jeszcze raz na książkę, a potem odłożyłam ją na bok. Miała dla mnie duże
znaczenie sentymentalne, dlatego nie chciałam się jej pozbywać. Chwile jeszcze
przeglądałam zawartość biblioteczki, lecz przerwałam gdy mój żołądek zaczął dawać o sobie
znać. Stwierdziłam wtedy, że czas na przerwę i ruszyłam do kuchni.
Wchodząc wstawiłam wodę na herbatę i ruszyłam do lodówki. Przez chwilę szukałam
bulki z masłem czosnkowym, która kilka minut później smażyła się w mikrofalówce. Ja w
tym czasie piłam już gotową gorąca herbatę z mlekiem i cukrem. Nagle moją uwagę przykuł
stos kopert piętrzących się na stole. Położyłam je tam wczoraj, kiedy wróciłam z rady
pedagogicznej, ale byłam tak znudzona, że nawet ich nie otworzyłam. Przez chwile
rozmyślałam, czy nie wrzucić wszystkiego od razu do śmietnika. A niech strącę. Zaczęłam od
niechcenia przeglądać pocztę, lecz tylko jedna koperta przyciągnęła moja uwagę. Znajdowało
się w niej zaproszenie na zjazd klasowy. Proszono także o potwierdzenie obecności. O nie ja
na pewno nie będę niczego potwierdzać, ani nigdzie jechać. Bez większego namysłu rzuciłam
zaproszenie z powrotem na stolik. Z tego wszystkiego zapomniałam, że wstawiłam do
mikrofalówki bułkę. Kilka minut później rozkoszując się moim zimnym już śniadaniem
wspominałam trzy lata, które spędziłam w gimnazjum.
***
Czy te trzy lata, praktycznie dwa mogę zaliczyć do udanych ? Raczej nie. Zawsze
miałam odmienny punk widzenia od innych i broniłam swojego zdania. Posiadałam także
nietypowe zainteresowania, gdyż w przeciwieństwie do reszty moich rówieśników
interesujących się życiem gwiazd, muzyką, filmami itp. Ja preferowałam geografię,
informatykę, biologie, książki oraz wiele innych. Pamiętam także Alinę- cichą dziewczynę,
którą nikt w szkole nie lubił. Często stawałam w jej obronie, gdy Julia- klasowa gnębicielka-
znęcała się nad nią . Nie lubiłam także gimnazjum, gdyż nigdy nie wiedziałam czy ktoś mnie
lubi bo jestem, czy z powodu moich rodziców, którzy są szefami kilku ważnych i
ogólnoświatowych korporacji. Kolejnym powodem byli nauczyciele. Zawsze porównywali
mnie do Elizy- mojej starszej siostry, i chociaż nie wiadomo jak bym się starała ona i tak
zrobiła by to o wiele lepiej. Kolejną rzeczą w nich mi przeszkadzającą było ciągle wysyłanie
na konkursy. Jak nie z polskiego , to z historii. I tak w kółko. Miałam już tego dość. Więc
kiedy pojawiła się możliwość zmiany stylu życia, przyjęłam ja bez większego namysłu. I tak
zakończyła się moja dwuletnia edukacja w Krakowie, a rozpoczęła w Gdańsku.
***
Wzięłam kolejny łyk herbaty. Przez cały czas miałam wrażenie, że o czymś
zapomniałam i na siłę próbowałam sobie o tym przypomnieć. I nagle mnie olśniło. Miałam
iść zaprosić Tajemniczego Pana M. na apel. Dla wyjaśnienia, Pan M. to mój partner, który
pomagał mi tworzyć MPU. Poznałam go dzięki koleżance. Nigdy nie widzieliśmy się w realu.
Często natomiast pisaliśmy do siebie na gadu-gadu lub rozmawialiśmy przez Skape’a. Wiem
o nim tylko to, że nazywa się Mirek. Mówił też, że chodził do tego samego gimnazjum co ja,
lecz kiedy poprosiłam go o nazwisko szybko zmienił temat. Dzisiaj w końcu poznam jego
tożsamość. Muszę tylko znaleźć tę karteczkę, na której miałam zapisany jego adres. Hmm,
gdzie ja mogłam ją schować ? Nerwowo przerzucałam papiery na moim biurku, ale zguby jak
nie było tak dalej nie ma. Po dłuższej chwili bezowocnych poszukiwań chwyciłam za telefon.
Chciałam zadzwonić do Oli, mojej przyjaciółki i jedynej osoby, która może znać adres
Tajemniczego Pana M. Już prawie dzwoniłam do niej, gdy uświadomiłam sobie, że karteczkę
schowałam w swoim notesie, który znajdował się w moim plecaku. Cichy jęk wydobył się z
mojego gardła.
Musze się wam do czegoś przyznać. Pomimo tego, iż lubię ład i porządek, to bardzo
często nie pamiętam, co gdzie pozostawiłam. Zrezygnowana opadłam na fotel. Zamknęłam
oczy próbując sobie odtworzyć cały wczorajszy dzień. Gwałtownie poderwawszy się z
miejsca pobiegłam do sypialni. Tuż przy kominku leżał mój plecak. Byłam tak znużona
poszukiwaniami, że po prostu bez żadnych większych ceregieli wysypałam zawartość plecaka
na ziemię.
Wiem, ze moje zachowanie było dziecinne bo notes był na tyle duży, ze od razu bym
go znalazła, ale po ponad półgodzinnym poszukiwaniu tej małej karteczki byłam wkurzona do
granic możliwości. Nie chciałam już dłużej czekać, dlatego szybko przebrałam się w jakieś
czyste ciuchy, narzuciłam na to płaszcz i byłam już gotowa.
Kiedy tylko otworzyłam drzwi, poczułam na twarzy falę zimnego powietrza. Pomimo,
że był dopiero początek października, to wszędzie leżała już metrowa warstwa śniegu. Po
drodze minęłam grupkę dzieci lepiących bałwana. Ten widok przypomniał mi jak bawiłam się
z moją siostrą w ten sam sposób.
Ciekawe co u niej słychać? Nie rozmawiałyśmy ze sobą już od paru lat. El jest ode
mnie starsza o dwa lata. Wszyscy pokładali w niej duże nadzieje. „Eliza w przyszłości
przejmie stanowisko dyrektora w mojej firmie”. Te słowa taty wciąż dźwięczały mi w głowie.
Ta, na razie stoi za lada w jakimś mało znanym pubie w Gdańsku.
Rozmyślając nad moją siostrą nie spostrzegłam nawet kiedy znalazłam się na miejscu.
Pod adresem, który miałam zapisany na karteczce znajdował się sklep z elektroniką. Kiedy
pchnęłam ciężkie drzwi zadzwonił mały dzwoneczek zawieszony tuż nad wejściem. Chwile
potem z cienia rzucanego przez regały wyłonił się wysoki szatyn.
-Cześć -powitał mnie z uśmiechem na twarzy.- Czekałem na ciebie
Zdębiałam. Ten głos. Te włosy. Przecież to był Mirek Klerer. Ten sam, który kiedyś
był moim najlepszym przyjacielem. Jak mogłam nie skojarzyć faktów. Byłam na siebie
wściekła. Przez te wszystkie lata starałam się uniknąć jakiego kol wiek kontaktu z osobami z
mojej starej szkoły. Szło mi całkiem nieźle, aż ty nagle pojawia się ON! Wzięłam głęboki
wdech, a potem zwróciłam się do niego.
-Cześć. Nie spodziewałam się ciebie jeszcze kiedykolwiek spotkać.
-A mi bardzo zależało na tym spotkaniu.
- W drugiej klasie usłyszałam co innego. Było tam cos o tym, że mam ci dać spokój i,
że nigdy nie spodziewał byś się czegoś takiego ode mnie.
Kiedy mówiłam to zdanie patrzyłam mu prosto w oczy. Widziałam w nich szczerą
radość. Przypuszczam, że w moich można by było dopatrzeć się tylko wściekłości.
-Wiem i chcę ci za to przeprosić, ale także wyjaśnić wiele rzeczy i dlatego, zapraszam
cię na kawę. Ja stawiam.
-Sama mogę za siebie zapłacić.
-Wiem, ale to ja nabroiłem i …
-I myślisz-przerwałam mu- że kupując mi kawę zmniejszysz tym swoja winę?
-Trochę – powiedział otwierając mi drzwi sklepu.
***
-Ej wstawaj. Mamy niedzielę, a ty miałaś jechać do Gdańska promować swoja nową
książkę. No wstawaj niedługo podjedzie Damian, żeby cie zawieść. Pobudka śpiochu. Jeśli
zapomniałaś musisz jeszcze spotkać się z wydawca.
Zerwałam się nagle z łóżka. Niedziela !!! Szybko pod prysznic. Kiedy wybiegłam z
łazienki byłam już umyta, ubrana i szybko suszyłam mokre włosy.
-Mon. Skup się. Masz prawie godzinę zanim po ciebie przyjadą. Myślałam, ze trudniej
będzie ciebie obudzić, dlatego nastawiłam sobie budzik o godzinę szybciej.
Spojrzałam na Olę. Dopiero teraz zauważyłam, ze stoi przede mną w piżamie, z
różowymi papciami w kształcie twarzy Homera Simpsona. Ola była moja najlepsza
przyjaciółką. Poznałam ja w trzeciej klasie gimnazjum, kiedy to zaczęłam uczyć się w
Gdańsku. Razem poszłyśmy na studia. Potem przeniosłyśmy się do Krakowa. Mieszkamy na
tym samym osiedlu, w domach obok siebie. Dałam Oli także klucze, żeby mogła spokojnie do
mnie przychodzić kiedy chce.
Nagłe pstryknięcie palcami przed moja twarzą wyrwało mnie z zamyśleń.
-Ej Mon słuchasz mnie ?
-Tak, a skoro mamy tak dużo czasu to wyjaśnisz mi dokładnie wasz plan .
-Wasz ?
-Ohm. Twój i Mirka-powiedziałam zmywając lakier z paznokci.
-Co ty robisz?
-Ja? Maluję paznokcie. Uwierz mi przy podpisywaniu książek wszyscy patrzą ci się
tylko na dłonie, wiec wolę aby ładnie wyglądały. A teraz zacznij od początku.
***
Kilka godzin później siedziałam już w samochodzie jadącym do Gdańska. Spojrzałam
na moje świeżo pomalowane na czarno paznokcie. Wspominałam przy tym rozmowę z Olą.
Przez te wszystkie lata, oni planowali to spotkanie, żeby wyjaśnić mi to co stało się w drugiej
klasie. Od trzeciej klasy ? Ja już dawno bym się poddała, ale dzięki tym wyjaśnieniom byłam
gotowa wybaczyć Mirkowi. Oczywiście we wszystko musiała wmieszać się Julia. Nakłamała
mu na mój temat, a on uznał, że nie ma zamiaru zadawać się z kimś takim jak ja. Nie dziwię
się mu. Gdybym sama usłyszała tyle oszczerstw na swój temat też bym miała wstręt do samej
siebie. Oczywiście krzywda, którą wyrządziła mi Julia nie wystarczyła. Kiedy tylko
przeniosłam się do Gdańska Alina została bez obrony, a wiec nic nie stawało Juli na drodze
do prześladowania jej. „Alina nie wytrzymywała prześladowań Juli, więc powiesiła się.”
Wciąż w głowie brzmiało mi to zdanie. „Julia zaś zginęła w wypadku samochodowym, w
dziesiątą rocznicę śmierci Aliny. Miała ponad trzy procent promila alkoholu we krwi.
Podobno gnębiły ja straszne wyrzuty sumienia”. No i co z tego. Przecież one nie przywrócą
życia Alinie. Zasmuciłam się. Przecież jej śmierć to po części też moja wina. Gdybym została
w Krakowie ona na pewno by żyła.
-Monia nie martw się- pocieszył mnie Damian.
Gdyby tylko wiedział o co chodzi. Uśmiechnęłam się do niego a on odwzajemnił mi
uśmiech. Może i ma rację. Nie mogę przecież wszystkiego przewidzieć ani zapobiec. Nie
jestem Supermenem, ani Batmanem. Chociaż w takiej pelerynie i rajtkach musiałam bym
wyglądać zabójczo. Spróbowałam siebie taki wyobrazić. I nagle zaczęłam się głośno śmiać.
Kiedy się już trochę uspokoiłam zaczęłam przeglądać gruby stos kartek. Była to moja
następna książka. Mam nadzieje, że spodoba się w wydawnictwie.
-Damian, mogę się o cos ciebie spytać ?
-Oczywiście- odpowiedział nie odrywając wzroku od kierownicy.
-Chcę wiedzieć czy pamiętasz o czym była mowa na szkolnych apelach, gdy
chodziłeś do gimnazjum?
-Nam zawsze mówiono, ze mamy się zastanawiać nad tym co robimy, bo pewne
wydarzenie z naszej przeszłości może zaważyć na całej przyszłości.- Odpowiedział Damian.-
Właściwie, po co ci to ?- Spytał po chwili.
-Mam wymyślić właśnie taką przemowę. Masakra.
-Czemu?- zapytał Damian.
-Ponieważ chcę, żeby to co tam powiem pomogło im w życiu, a jeśli powiem coś źle
to mogę im zaszkodzić.
-Zbytnio przesadzasz.-skomentował krótko.- Dzieciaki i tak nie biorą sobie zbytnio do
serca tego co się im mówi. Proszę jesteśmy na miejscu. Mam nadzieje, ze spotkanie się uda.
-Ja też- odpowiedziałam wysiadając z samochodu.
***
-Halo?- Powiedziałam zaspanym głosem. Była siódma rano. Nikt normalny o takiej
porze nie dzwoni. No chyba ze kosmici, żeby poinformować o planach inwazji na Ziemie.
-Dzień dobry . Z tej strony Helena. Wiem, że pani wzięła sobie na dzisiaj wolne by
odpocząć po wczorajszej prezentacji nowej książki, ale przyniesiono nowe tablice
lakierowane. Oraz kilka interaktywnych. Tylko nie wiemy, kiedy mamy je zamatować.
-Te na korytarzu mogą zacząć wieszać na lekcjach. A interaktywnymi zajmę się za
godzinę jak przyjdę do szkoły – powiedziałam i nie czekając na odpowiedz rozłączyłam się.
Nie chciało mi się wstawać, ale wiedziałam, że kiedy już się raz obudzę to nie zasnę
ponownie. Powoli postawiłam lewą stopę na podłodze i wtedy moją uwagę przykuł piękny
widok za oknem. Szybko skoczyłam do mojego plecaka, wyciągając z tamta lustrzankę. Bez
żadnego zastanowienia odtworzyłam okno. Poczułam zimny powiew wiatru na całym ciele.
Wiedziałam, że wystawianie głowy za okno przy temperaturze minus dziesięć na pewno
skończy się katarem, ale mało mnie to obchodziło. Szybko zrobiłam kilka zdjęć. Zadowolona
z efektów swojej pracy zamknęłam okno i poszłam szykować się do wyjścia. Po dwudziestu
minutach byłam gotowa. Idąc do szkoły przeszłam obok kiosku z gazetami. Lecz tytuł jednej
z gazet całkowicie wybił mnie z pantałyku. Podbiegając do okienka, nerwowo szukałam w
plecaku portfela.
-Poproszę tę- wskazałam palcem.
-siedem pięćdziesiąt –powiedziała kobieta.
Zdzierstwo pomyślałam, podając kobiecie odliczoną kwotę .
Szybko spojrzałam na spis treści szukając interesującego mnie artykułu. Mam.
Otworzyłam gazetę na danej stronie i zaczęłam czytać. Kiedy doszłam do ostatniej linijki
miałam kompletnie zły humor. Czy to każe moja wina. Nie chciałam wiedzieć. Bez
większego entuzjazmu ruszyłam w stronę szkoły. Nie zdążyłam nawet przekroczyć jej progu,
kiedy zleciało się do mnie z tuzin nauczycieli. Każdy z nich miał inny problem, oczywiście do
rozwiązania natychmiast. Ja stałam jak kołek. Nic do mnie nie docierało. Na szczęście z
ratunkiem przyszedł mi Mirek. Wziął mnie pod ramie i wyprowadził z budynku.
-Co się z tobą dzieje- zapytał bez większych ogródek .
-Nie czytałeś ?
Po jego wątpiącej minie zrozumiałam, że nie. Stanęłam na chwilę, żeby podać mu
gazetę, która miałam schowaną w plecaku.
-„Piosenkarka pop wylądowała na odwyku” – przeczytał na głos.- I co z tego ?
-To, że tą piosenkarką jest Judyta. Ta, która wygrała szkolny konkurs wokalny,
pamiętasz ?
-Tak. Ty też zgłosiłaś się do tego konkursu, ale nie wystąpiłaś.
-Skąd wiesz. Przecież nawet tam nie byłeś!
-Byłem. Chciałem z tobą porozmawiać, ale ty się nie pojawiłaś.
-Po występie Judyty zmyłam się do domu- powiedziałam spuszczając głowę w dół.
-Właśnie! Dlaczego to zrobiłaś? Śpiewałaś o wiele lepiej od niej.
-Tak, ale kilka minut przed moim występem dowiedziałam się, że nie mam piosenki.
-Nie rozumiem. Kiedy zgłaszałaś swój udział w konkursie miałaś już gotowy utwór.
Czekaj. Przed tobą występowała … Czy Judyta wystąpiła z twoja piosenką ?
-Zgadłeś – odpowiedziałam zażenowana.
-Dlaczego nie zgłosiłaś tego komuś ?
-Jestem ciekawa komu. -odpowiedziałam z sarkazmem.- Nikomu nie prezentowałam
przedtem tej piosenki. A tak w ogóle, to skąd wiedziałeś, że mam coś gotowe na ten konkurs ?
-Emm . Mam swoje źródła ?- zapytał uśmiechając się czarująco.
-Niech ci będzie. Ale wróćmy do tematu Judyty. Gdyby nie moja piosenka to ona nie
została by piosenkarką. Gdyby nie została piosenkarką to nigdy nie zaczęła by brać
narkotyków. Gdyby nie zaczęła brać narkotyków to nie popadła by w nałóg. Gdyby nie po…
-Stój. Ja już wiem dokąd te twoje wywody prowadzą i chce ci powiedzieć, że to co się
stało nie jest twoją winą. Winna jest Judyta, dlatego, że ukradła ci piosenkę oraz dlatego, że
miała zbyt słabą wolę.
Może i Mirek ma racje. Otworzyłam plecak. Chwile grzebałam w nim aby znaleźć
cukierka.
-Chcesz? –spytałam.
-Nie, dzięki. Czy to „Łamiszczęki”?
-Tak, zawsze je jem jak się denerwuje.
-Dobrze. Chodź odwiozę cię do domu i tak nie jesteś w stanie pracować.
***
I tak minęły trzy dni. Codziennie dowiedział mnie Mirek. Rozmawialiśmy,
wspominaliśmy dawne czas i omawialiśmy mój nowy projekt, w którym obiecał on mi pomóc.
Z tego powodu nawet nie zauważyłam, kiedy nastał piątek. A ja dalej nie miałam napisane
przemowy. Próbowałam coś wymyśleć w drodze do szkoły, ale jedyne co przychodziło mi do
głowy, to różne zdania, które Mirek wypowiedział w przeciągu tego tygodnia.
Wzięłam głęboki wdech i przekroczyłam próg szkoły. Na sali gimnastycznej, przy
pomocy pilota ukryto wysuwane kosze do gry a wysunięto trybuny. Oczywiście poustawiano
też stoiska. Przechodziłam pomiędzy nimi idąc prosto w scenę sceny, która też była
wysuwana. Uczniowie zaczęli zajmować już miejsca na trybunach. Rada pedagogiczna
usiadła na fotelach z tyłu sceny. Wszyscy czekali tylko na mnie. Kiedy weszłam na scenę
podeszłam do mównicy. Wszyscy patrzyli się na mnie w milczeniu. Wzięłam kolejny głęboki
wdech i zaczęło się.
-Witam wszystkich zgromadzonych. Was drodzy uczniowie, oraz szanowną radę
pedagogiczną. Zebraliśmy się tutaj, aby świętować czterdziestą rocznicę założenia szkoły.
Przypuszczam, ze wielu z was przygotowało się na nudną pogawędkę na temat historii
założenia szkoły. Muszę waż zawieść, ale jeśli chcecie posłuchać o historii założenia szkoły
to zapraszam do stoiska kółka historycznego, gdyż oni na pewno ciekawie przytoczą wam
dzieje naszej placówki. Ale powróćmy do tematu.-wzięłam głęboki wdech.- Chcę powiedzieć
każdemu z was, ze historię szkoły nie tworzą ją tylko ważne wydarzenia z nią związane.
Historię naszej szkoły tworzy każdy z was. Wydarzenia z wami związane. Nawet to, że
jesteście tutaj jest już częścią historii naszej placówki. I chcę, żeby każdy z was za parę lat
dobrze wspominał czas jaki spędził tutaj, w tym budynku. Żeby pozytywnie wspominał
swoich przyjaciół z klasy. Żeby kiedy otrzyma zaproszenie na zjazd klasowy, nie wyrzucił go
do śmietnika, tylko żeby pojawił się na tym spotkaniu. A teraz życzę wam miłego spędzenia
apelu.
Zeszłam ze sceny unikając czyjegokolwiek spojrzenia. Bałam się, że wzrok rady
pedagogicznej mógłby mnie zjeść. I wtedy usłyszałam brawa. Na początku słabe lecz z
czasem przybrały na sile. Odwróciłam się . Klaskali wszyscy, uczniowie oraz nauczyciele.
Uśmiechnęłam się jak by do siebie, ale wiedziałam, że ten uśmiech skierowany był do Mirka,
który stał w tłumie uczniów. Po chwili brawa ucichły a mój przyjaciel stał obok mnie.
-Jestem pod wrażeniem- powiedział szczerze uśmiechając się do mnie.
-Dzięki.
Zaczęliśmy rozmawiać przechodząc powoli pomiędzy stoiskami. Nawet nie
zauważyłam, kiedy pojawiliśmy się koło stoiska, które zorganizował Mirek. Stanęłam
przysłuchując się .
-MPU, czyli Mobilna Pomoc Ucznia. Jest to pomysł stworzony przez Monikę
Sanderską, dyrektorkę tej placówki oraz Mirosława Klerera, dyrektora E-technology. MPU to
urządzenie zawierające wiele przydatnych dla ucznia aplikacji, miedzy innymi kalkulator,
plan lekcji oraz e-dzienniczek, który automatycznie po wpisaniu do dziennika oceny,
pokazuje ją w MPU. Są także aplikacje, które można ściągnąć ze strony internetowej szkoły
lub naszej firmy. Można także wgrać muzykę, która za pomocą bezprzewodowych słuchawek
można odsłuchiwać tyle razy ile się chce. A to wszystko w małej bransoletce.
Nagle coś do mnie dotarło. Wzięłam Mirka pod ramię i odeszłam trochę od stoiska.
-Mogę się ciebie o coś spytać?
-Wal śmiało
-Czemu pracujesz w małym sklepiku swojej firmy zamiast w jakiejś większej
placówce. Wiem przecież, że twoja firma posiada także wiele sklepów wielkości tej szkoły. A
nie czarujmy się, gdyby Ola nie dała mi adresu, to nigdy nie odkryła bym tamtego miejsca.
Mirek uśmiechnął się pod nosem. Zauważyłam, że często się uśmiechał.
-Gdybym siedział w jednym z większych sklepów to nie miał bym możliwości
porozmawiać z moimi klientami. Nie dowiedział bym się co podoba im się a co zmienili by w
grach lub programach.
-Takie jakby badanie rynku.
-Zgadza się. I pozwól, że się powtórzę, twoja przemowa była wspaniała.
***
Kiedy tylko przekroczyłam próg domu, zadzwoniła moja komórka. Dzwonili z
wydawnictwa, że moja książka się im podoba i ze za miesiąc trafi do sklepowych półek.
Uśmiechnęłam się, chyba Mirek mnie zaraził. Byłam tak szczęśliwa. Udała mi się przemowa,
następna powieść mojego autorstwa trafi do księgarni, odzyskałam najlepszego przyjaciela.
Bez większego zastanowienia chwyciłam za telefon i zadzwoniłam w kilka miejsc. Najpierw
do rodziców. Potem do Elizy, przy okazji zaproponowałam jej pracę w szkolnej stołówce, bo
trzeba przyznać, że do tego ona ma ogromny talent. Nadszedł czas na ostatni telefon.
Wystukałam szybko numer z kartki i wcisnęłam połącz. Po chwili w słuchawce rozległ się
kobiecy głos.
-Hotelu Bachus. W czym możemy pomóc ?
-Dzień dobry. Chciała bym potwierdzić obecność na zjeździe klaso…
Katarzyna Wiciak 3a