Na zawsze Rozany

14
Na ,axsze Róœa`* BOGNA ZIEMBICKA Róœa`*

description

literatura piękna Różany Bogna Ziembicka

Transcript of Na zawsze Rozany

Page 1: Na zawsze Rozany

Na ,axsze Róœa`*

BOGNA ZIEMBICKA

ISBN 978-83-264-8150-5

Pięć lat pracy i pięć tomów opowieści o Różanach. Gdy zaczęłam pisać Drogę do Różan, nie przyszło mi do głowy, że z Zosią, Marianną i Zuzanną spędzę tyle czasu. Czytelnik, który przeczytał cztery części cyklu i sięga po piątą, to marzenie każdego autora. To dzięki wam różański świat tak się rozwinął. Ten tom jest pożegnaniem z Różanami. Nie mówię jednak żegnajcie, tylko do zobaczenia przy okazji następnej książki. Bogna Ziembicka

&Cykl o Różanach składa się z pięciu tomów:

1. Droga do Różan2. Wiosna w Różanach3. Tylko dzięki miłości

4. Bądź przy mnie5. Na zawsze Różany

9 788326 481505

BO

GN

A Z

IEM

BIC

KA

Na ,ax

sze Róœa`*

ISBN 978-83-264-9388-1

Page 2: Na zawsze Rozany

Na ,axsze Róœa`*

BOGNA ZIEMBICKA

Kraków 2015

Page 3: Na zawsze Rozany

Na ,axsze Róœa`*

BOGNA ZIEMBICKA

Kraków 2015

Page 4: Na zawsze Rozany

Copyright © by Bogna Ziembicka

RedakcjaJoanna Hołdys

KorektaMaria Armata

ŁamanieAndrzej Choczewski

Projekt okładkiStudio Kozak

Fotografia dworku w Stryszowie na okładceJanusz Gnyp

ISBN 978-83-64506-32-1

 

Wydawnictwo JAKwww.wydawnictwojak.pl

Page 5: Na zawsze Rozany

Ręka z grzebieniem, dwie twarze w lustrzeSą tylko raz, na zawsze. I niekoniecznie w pamięci.Abyście byli uważni na to, co jest, chociaż mija,I w każdej chwili wdzięczni, świętujący wszelkie istnienie.Ten mały park, zielonawe popiersia z marmuruW świetle perłowym, w letni drobny deszczNiech jak był, kiedy pchnęliście furtkę, zostanie.I ulica wysokich zliszajonych bram,Którą ta wasza miłość nagle przemieniła.

Czesław Miłosz, Po wygnaniu

Page 6: Na zawsze Rozany
Page 7: Na zawsze Rozany

7

1

Różany, 30 czerwca 2005Szanowna Pani / Szanowny Panie,

Znalazłam Pani / Pana nazwisko i adres w starym kalendarzu mojej Niani, a właściwie przybranej mamy, Zuzanny Hulewicz. Niania zmarła rok temu i dopiero wtedy zrozumiałam, jak niewiele o niej wiem, choć była mi najbliższa na świecie. Teraz żałuję, że tak rzadko ją pytałam o dzieciństwo i lata szkolne lub o czasy, gdy była nauczycielką. Oczywiście, trochę mi opowiadała, ale o wielu sprawach, na przykład o jej pracy w wiejskiej szkole, dowiedziałam się dopiero teraz, i to przypadkiem.

Zosia machinalnie pogłaskała płócienną okładkę kalen-darza niani. Znalazła tylko ten jeden, z 1971 roku. Pani Zu-zanna notowała w nim terminy rad pedagogicznych, zebrań

Page 8: Na zawsze Rozany

8

i wywiadówek, kilka razy zapisała: „Magiel”, 10 stycznia: „12.30 Abel, twój brat”, 17 lutego: „Pączki dla Danusi”, 2 maja: „Rejs w DKF-ie”, przed Wielkanocą na całej stronie zrobiła listę zakupów, a przed Bożym Narodzeniem, pod nagłów-kiem „Kartki”, wypisała imiona, nazwiska i adresy ośmiu osób. O większości Zosia nigdy nie słyszała. Znała tylko jeden adres – plebanii w Różanach, i jedno nazwisko – profesoro-stwa Brooksów z Londynu. Czy inne adresy były aktualne? Czy ci ludzie w ogóle jeszcze żyją?

Westchnęła. Cóż, trzeba spróbować.

Jestem jedynaczką, moi rodzice już nie żyją i oprócz dziadka nie mam żadnej rodziny.

„Wygląda to jak wstęp do prośby o wsparcie”, pomyślała i skreśliła ostatnie zdanie.

Piszę do Pani / Pana, bo za dwa miesiące, 3 września, wychodzę za mąż. Chciałabym świętować ten dzień wśród ludzi, którzy są mi bliscy i byli bliscy mojej Niani. Czy zechce Pani / Pan przyjąć zaproszenie

„To głupie. Czemu ktoś, kto mnie nie zna, miałby przyje-chać na mój ślub, i to z drugiego końca świata?”

Odłożyła podkładkę z kartką, wstała z łóżka i przeciąg-nęła się.

Jeszcze dwa miesiące i ten pokój przestanie być jej po-kojem. Przed wojną był sypialnią niani, która w Różanach

Page 9: Na zawsze Rozany

9

spędzała święta i wakacje, a te lakierowane na biało meble z cytrynowego drewna też kiedyś do niej należały i przyje-chały z mieszkania na Stradomiu, gdy odzyskali dwór.

Długi łańcuch dziedziczenia. Zosia w spadku po nia-ni dostała najpierw pokój na Stradomiu, potem tę sypialnię, a teraz ciemnozielony pokój na parterze, z kominkiem, po-dwójnym łóżkiem i oknami wychodzącymi na ogród. Kiedyś był tam gabinet dziadka Zosi, teraz urządzała w nim sypial-nię dla siebie i Eryka. Bo jeszcze tylko dwa miesiące i Eryk tu zamieszka, i nie będzie musiał wymykać się przed świtem jak złodziej...

„A kiedyś do mojego pokoju wprowadzi się córeczka... Opowiem jej o niani. O tym, że w nim mieszkała, i jak opie-kowała się jej dziadkiem i mną”.

Zosia poczuła ucisk w gardle. Podeszła do okna i popatrzyła na łąkę, którą kilka lat

wcześniej założyła na tle grabowego żywopłotu. Niebie-skie dzwonki i bladoróżowe maki były w pełnym rozkwicie, a kępy Lady Leitrim pięknie się rozrosły.

Staw w dole ogrodu błyszczał w słońcu. „Życie jest za krótkie, żeby rezygnować z najdrobniejszej

nawet przyjemności”, usłyszała w głowie głos niani.Spojrzała na komórkę. Do obiadu u Eryka miała jeszcze

godzinę. Zdjęła sukienkę przez głowę, włożyła kostium kąpielowy,

wzięła ręcznik i boso wyszła do ogrodu.Po niebie płynęły obłoki puchate jak wata cukrowa. Pach-

niały lipy, jaśmin i róże.

Page 10: Na zawsze Rozany

Zosia powoli szła po sprężystej, krótko przystrzyżonej trawie, ciesząc się jej dotykiem, i myślała o tym, jaka jest szczęśliwa. Po wszystkich życiowych zakrętach wreszcie wi-działa przed sobą prostą drogę. Za dwa miesiące zostanie żoną Eryka, a w lutym, gdy śnieg przykryje ogród i będzie kwitnął tylko stary krzew oczaru...

Krzyknęła, bo nastąpiła na coś miękkiego jak zgniły ziemniak, co jednak poruszyło się pod jej stopą. Odskoczyła i zobaczyła, jak popielaty wąż wpełza między paprocie.

Nie bała się zaskrońców, ale serce biło jej szybko i musia-ła usiąść na trawie.

Nagle przypomniała sobie, jak w ogrodzie botanicznym w Trsteno patrzyła na zaskrońca, który wygrzewał się na wiel-kim liściu przy basenie z Neptunem, i jak na uwagę Leszka Lackowskiego, że w wężach jest coś fascynującego, powie-działa, że Anioł Śmierci ma wężową twarz.

Ogarnęło ją złe przeczucie. Dotknęła płaskiego jeszcze brzucha. Gdyby coś się stało i temu dziecku, nie przeżyła-by tego.

Page 11: Na zawsze Rozany

11

2

– Jak było na Madagaskarze? – zapytała Natalia Berg, choć nie była ciekawa odpowiedzi Doroty.

Ta idiotka myślała szablonami, mówiła szablonami i w ogóle używała pięciu słów na krzyż. Jeśli coś jej się podo-bało, to było megasuper, a jeśli nie, to beznadzieja. Poza tym znała jeszcze „okej” i „nie ma sprawy” – w końcu pracowała w korporacji.

– Megasuper!„Powie coś o cudownej plaży i dobrym jedzeniu”. – Cudowna plaża, megasmaczne jedzenie...

„Uprzejma obsługa i wspaniała atmosfera”. – ... fajna atmosfera i superobsługa...

„Były baseny i codziennie chodziłam na plażę oglądać za-chód słońca”.

Page 12: Na zawsze Rozany

12

– ... cztery baseny, a największy prawie na plaży. Miałam pokój z widokiem na morze. Zachody słońca są tam niesa-mowite...

Natalia przestała słuchać. Kartkowała notatki na temat Eryka, które jej dała Doro-

ta po powrocie ze Szwajcarii. Znała je na pamięć, ale powta-rzania nigdy dość.

Plan już kluł się w jej głowie, lecz żeby go zrealizować, musiała załatwić jeszcze jedną sprawę rękami Doroty. Gdy ta nudziara skończy relację składającą się z tak wytartych bana-łów, że błyszczały jak słońce nad Madagaskarem, na pewno jej podziękuje i to będzie dobry moment...

– Jestem ci niesamowicie wdzięczna. Gdybym mogła ci się...

– Mogłabyś – weszła jej w słowo Natalia. – Naprawdę!?Radość w głosie Doroty była niekłamana. Natalia o mało

nie parsknęła śmiechem. Naiwna i łatwowierna. Nieszczęścia zawsze chodzą parami.

– Utrzymujesz kontakt z Agnes Hassel, tak jak cię pro-siłam?

– Pewnie. Od czasu do czasu mejlujemy. – To dobrze. Chciałabym, żebyś się dowiedziała, jakie

plany na najbliższą przyszłość ma jej brat. – Eryk? – A ma innego brata? – No nie...W telefonie zaległa cisza.

Page 13: Na zawsze Rozany

13

– Tylko jak to zrobić? – Dorota westchnęła głośno. „Rusz głową, tłumoku”, pomyślała Natalia, a głośno po-

wiedziała: – Na pewno coś wymyślisz, spryciulko. Może napisz jej

o swoim wymyślonym bracie, na przykład że zapomina o ca-łym świecie, gdy w grę wchodzi jego dziewczyna, albo że znów wpadł na jakiś szalony pomysł.

– Okej. – Napisz jeszcze dziś i od razu do mnie zadzwoń, gdy się

czegoś dowiesz. – Nie ma sprawy.

&

Telefon Natalii wibrował w kieszeni żakietu. Wyjęła go ukradkiem i zerknęła na wyświetlacz. Dorota. Nareszcie.

Przez chwilę walczyła z sobą, w końcu odrzuciła rozmo-wę. Szef nie znosił, gdy ktoś wychodził, choćby na minutę, w czasie jego prezentacji.

Siedziała jak na szpilkach i po raz pierwszy, odkąd tu pracowała, czyli od dwóch miesięcy, pozwoliła sobie na nie-uwagę podczas zebrania. Myślała o Eryku. O tym, jak ją po-traktował w tej prymitywnej chałupie na zapadłej polskiej wsi. Niemal poczuła chłód nocy i ostry zadzior na balasce płotu, pod którym płakała. Eryk skrzywdził ją bardziej niż kiedyś ojciec, niż von Radunski i Thomas Kross razem wzięci.

Page 14: Na zawsze Rozany

14

– Konkurencja będzie duża, ale to my w niej zwycięży-my. Nie pozwolimy, by Morgan triumfował. – Dyrektor po-wiódł wzrokiem po pracownikach. – Jakieś propozycje? – spytał.

– Zabić go to za mało. Powinien cierpieć przed śmiercią.Natalia zorientowała się, że powiedziała to na głos. Wszystkie głowy zwróciły się w jej stronę, a ona, choć

przez chwilę miała ochotę wejść pod stół, wyprostowała się i hardo uniosła brodę.

Szef spojrzał na jej błyszczące gniewem błękitne oczy i zarumienioną twarz.

– No, no, panno Berg, podoba mi się pani bitewny za-pał – powiedział z uśmiechem. – Będzie pani szefową zespo-łu. Proszę swoje słowa przełożyć na konkretny plan. W bar-dziej poprawnej politycznie formie.

&

– Cześć, Dorota. Nie mogłam odebrać, miałam spotkanie. – Tak myślałam, że jesteś jeszcze w pracy. – No i co? Dowiedziałaś się czegoś? – Pewnie. – W głosie Doroty było słychać nutę triumfu.Natalia przez moment się zastanowiła, czy znów jej cze-

goś nie obiecać. Nie. Co za dużo, to niezdrowo. Madagaskar wystarczy i za tę przysługę.

– Eryk się żeni.