NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca...

16
Piątek, 1 stycznia 1937 r, NA NOWY ROK Idzie Rok Nowy! Grają mu fanfary i wieszczą światu inne, nowe czasy: rodzą się jakieś jasne szczęścia mary, ścieląc nam drogę w szkarłatne atłasy. A rok ubiegłyj wlokąc nieszczęść brzemię, szuka spoczynku za cmentarza murem... Słychać, jak jeszcze o zmarzniętą ziemię uderza krzywym, zmurszałym kosturem. Spoczął w mogile; z nim — ludzkie cierpienia, sny niespełnione, niedole żebracze i tęsknot siła, i czar rozmodlenia». Cicho i pusto.,. Nikt po nim nie płacze. Idzie Rok Nowy! Świetlany! radosny uśmiech wokoło promienisty sieje; tchnie wonią kwiatów i urokiem wiosny, i w sercach budzi przecudne nadzieje. Ten! co legł w grobie, również tak nadchodził, a potem mieszał łzy w szczęścia pucharze, wśród nieszczęść ludzkich ustawicznie brodził, skalpelem troski orał nasze tw arze. ,1 Więc bądźmy silni, mężni i wytrwali, pnijmy się w życiu wciąż wyżej, do góry, bo jeśli dusze mieć będziem ze stali — w pył rozniesiemy przeszkód twarde mury! U t. & PzmmTKmmwAmmmszmmH »■ , t*. r ... 46 . " OWSZYSTKtM * ZEŚm m SENSACYJNEPCWfEŚCL m YL ffyBMfe B Ben egzespterza t 8 §r, Serdeczne życzenie; „Dosiego 1937 Roku!“ składają Abonentom, Czytelnikom i Współpracownikom Redakcja I Wydawnictwo „Siedmio Groszy ‘

Transcript of NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca...

Page 1: NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca ona bowiem' światło na 'ów czesne stosunki, panujące w rzemiośle. Trzeba przyznać,

Piątek, 1 stycznia 1937 r,

NA NOWY ROKIdzie Rok Nowy! Grają mu fanfary i wieszczą światu inne, nowe czasy: rodzą się jakieś jasne szczęścia mary, ścieląc nam drogę w szkarłatne atłasy.

A rok ubiegłyj wlokąc nieszczęść brzemię, szuka spoczynku za cmentarza m urem ... Słychać, jak jeszcze o zmarzniętą ziemię uderza krzywym, zmurszałym kosturem.

Spoczął w mogile; z nim — ludzkie cierpienia, sny niespełnione, niedole żebracze i tęsknot siła, i czar rozmodlenia».Cicho i pusto.,. Nikt po nim nie płacze.

Idzie Rok Nowy! Świetlany! radosny uśmiech wokoło promienisty sieje; tchnie wonią kwiatów i urokiem wiosny, i w sercach budzi przecudne nadzieje.

Ten! co legł w grobie, również tak nadchodził, a potem mieszał łzy w szczęścia pucharze, wśród nieszczęść ludzkich ustawicznie brodził, skalpelem troski orał nasze tw a rz e . ,1

Więc bądźmy silni, mężni i wytrwali, pnijmy się w życiu wciąż wyżej, do góry, bo jeśli dusze mieć będziem ze stali — w pył rozniesiemy przeszkód twarde mury!

U t . &

P z m m T K m m w A m m m s z m m H»■ , t*. r ... • 46. "OWSZYSTKtM *Z E Ś m m SENSACYJN EPCW fEŚCL

m YL

ffyBMfe BB en egzespterza t 8 §r,

Serdeczne życzenie;

„Dosiego 1937

Roku!“składają Abonentom, Czytelnikom

i Współpracownikom

Redakcja I Wydawnictwo „Siedmio Groszy ‘

Page 2: NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca ona bowiem' światło na 'ów czesne stosunki, panujące w rzemiośle. Trzeba przyznać,

"Panfe, bo bo na własność

ie, więc też nie dziwota, iż ciągle człowiek nigdy nie będzie i stękają. Ale za to druga poło- i że trzeba być pobłażliwy

Ftr. 2 5 Z Wf*G RD E M

Człapał Rok Stary, zgarbiony I po­chylony, opierając się Ba swoim kostu­rze i postękując raz po raz boleśnie.

•— Ach! Kiedy wreszcie skończy się moja udręka? — mruczał Rok Stary pod nosem: — z rozkazu Boga chodzę i chodzę po ziemi już przez czas taki długi i nie wiem, kiedy moje sterane i zbolałe od ciągłej wędrówki kości uło­żę wreszcie na spoczynek... Wszystko się zmienia na tym świecie, a tylko ja trwam bez końca... Muszę pójść do Pana Boga i poprosić Go, aby kogoś in­nego i młodszego wyznaczył na moje miejsce, a mnie już odpocząć pozwo­lił!

Na tronie złocistym, w otoczeniu 'Aniołów i całej Świty Niebieskiej sie­dział Bóg i dobrotliwym wzrokiem ogarniał z wyżyn cały padół ludzki. I widział, że ludzie snują się jak cienie, uginając się pod ciężarem trosk i cier­pień, życie ich bowiem biegło mono­tonnie, szaro bez widoków zmiany na lepsze, a jeden dzień był do drugiego bliźniaczo podobny. Zwątpienie i roz­pacz ogarnęły świat cały...

Zasępiło się Oblicze Boga. Oder­wawszy wzrok od kuli ziemskiej, rzekł do otaczających Go Aniołów:

— Aniołowie! Patrzę na nędzny pa­dół ludzki i widzę tylko łzy i ból. Chciałbym usłyszeć jakiś radosny okrzyk, do uszu Moich dochodzą je­dnak tylko westchnienia i jęki. Żal mi bardzo ludzi, ale już Mi się znudziło patrzeć na zbolałe, kamienne twarze, na których zamarł uśmiech radosny. Bądźcie, Aniołowie co trzeba uczynić, aby człowieka wyrwać z rezygnacji i niechęci do życia!

Jeden z Aniołów, piastujący wysoką godność w hierarchii niebieskiej, odez­wał się pokornie:

'— IWiemeł Ją eoS W tybędąc kilka razy na ziemi, nasłuchałem się do syta utyskiwań ludzkich na cięż­ką dolę. Połowa ludzi — to naprawdę nieszczęśliwi, którym w życiu się nie

darował, zawsze jeszcze będą krzyczeli, ie pokrzywdzeni zo­stali...

— Zbyt surowo ich sądzisz, Aniele, ■— rzekł Pan Bóg — czyż nie wiesz, że

jwa to tacy, którzy nigdy nie będą za­dowoleni i zawsze wszystkiego będą mie­li za mało. I choćbyś im, Panie, całe nie-

fm. jo ?

SVtem u wrót niebieskich powstał rumor wielki. —• Zaciekawieni miesz­kańcy niebios zwrócili oczy w tę stro-

Na pólkach bibliotek" prywatnych, mu­zeów i w rupieciarniach handlarzy staro­żytności poniewierają się stare, pokryte pleśnią i zakurzone książki, dzieła sztuki, pożółkłe pergaminy i t. p. przedmioty, .żywiej, przemawiające do naszej wyobraź­ni, niż najbarwniej ujęte opisy współcze­snych mistrzów pióra. Często jeden tknięty zębem czasu dokument bywa do­kładną historią nie tylko jakiegoś czło­wieka, lecz całej miejscowości, miasta, czy nawet kraju.

Swego czasu brałem udział w pewnej uroczystości cechu krawców w Starym Bieruniu, gdzie pokazano mi cenny doku­ment historyczny, pochodący z przed 250 lat. Ten jeden jedyny dokument jest hi­storią Starego Bierunia, miasta, które w błyskawicznym tempie doszło do szczy­tu rozwoju, a potem... do upadku.

Akt na świńskiej skórzeW posiadaniu Cechu krawców w Sta­

rym Bieruniu znajduje się napisany w jeżyku polskim dokument, noszący dato 13 sierpnia 1685 r. Na podstawie tego per­gaminu cech otrzymał prawa publiczne. Nadał je cechowi ówczesny pan na Pszczynie i właściciel Promote, hrabia Baltazar Erdman, przodek książąt Pszczyńskich. Dokument spisano na świńskiej skórze, na zamku pszczyńskim, gdzie następnie w obecności duchowień­stwa i przedstawicieli możnych rodów śląskich pan na Pszczynie wręczył uro­czyście akt przedstawicielom cechu krawców bieruńskich. Dokument zacho­wał się po dziś dzień w dojnym stanie.

aktu, rzuca ona bowiem' światło na 'ów­czesne stosunki, panujące w rzemiośle.

Trzeba przyznać, że podówczas nie łatwo było zostać rzemieślnikiem, a jesz­cze trudniej piastować w cechu jakąś funkcję. Krótko mówiąc, każdy przedsta­wiciel rzemiosła musiał być po prostu wzorem moralnie prowadzącego się czło­wieka.

Kto mógł być członkiem cechu?Nowowstępujący do cechu krawiec

winien był pochodzić- „z łoża poczci­wego małżeństwa“, a,j)onadto musiał po­siadać .prawa miejskie . Jak więc z tego wynika, bardzo wielu ludzi nie mogło się podjąć „poczciwej“ pracy, choć pocho­dzenie ich... nie było zależne od nich sa­mych. Dalsze przepisy, które obowiązy­wały nowowstępujących do cechu kra­wieckiego, były już mniej rygorystycz­ne, musiały być jednak również skrupu­latnie przestrzegane. Przepisami tymi regulowało się pewne zwyczaje, względ­nie tradycje, istniejące wśród krawców. Przede wszystkim kandydat wpłacał do kasy cechu jeden talar śląski, z którego pokrywało się część wydatków cechu. W zasadzie chodziło tu tylko o pewną for­malność, gdyż kwota ta nie przedsta­wiała podówczas zbyt wielkiej wartości.

Członkowie cechu mieli również pew­ne obowiązki wobec Kościoła. Brali u- dział w pewnych z góry określonych na­bożeństwach kościelnych, w czasie któ­rych reprezentowali cech. Na te właśnie nabożeństwa cech bieruński dostarczał odpowiedniej ilości świec, które paliły się przed ołtarzem. Ną sporządzenie tych świec, każdy z noWowstępujących do ce-fitot ̂ hmi

strza 4 funty wosku, z którego wyrabia­no następnie świece. i

Ächtei piwa dia mistrzaDalsze wymagania, jakie stawiano

no wo wstępującemu do cechu, wydają siędzisiejszemu rzemieślnikowi śmieszne. Młody krawiec, wstępujący do cechu, u- rządzał przede wszystkim dla mistrza 4- zw. „.Swaczynę"''. Trizeba, niestety, przyznać, że ten warunek przyjęcia d<> cechu przedstawiał dla kandydata więk­sze trudności, związane z nim były bo­wiem dość poważne wydatki pieniężne. Przepis ten nazwanoby w dzisiejszych cza­sach nie inaczej, jak łapówką. Nowoprzy- jęty stawiał swemu mistrzowi „achtel“ piwa i urządzał przyjęcie, na które wi- nimen był zaprosić wszystkich mistrzów cechu.

iWi zasadzie przepis mówił, że ma „Swaczynie“ trzeba było postawić dwa stoły, na których miały stać dwa „garn­ce * wina i przekąski.

Niemniej ostre przepisy obowiązywa­ły członka cechu, który chciał zostać starszym cochmistrzem. Kandydata ta­kiego obowiązywały te same reguły, co i nowowstępujących do cechu; ponadto wi­nien om był stosować się do następują­cych zasad: musiał mieć żonę z „pra­wowitego łoża ', a jeśli nie był żonaty, musiał... poszukać sobie „w ciągu czte­rech niedziel poczciwej panny, albo wdo­wy , którą pojmował następnie za żonę.

Wreszcie akt mówi o stosunkach, o- bowiązujących wszystkich członków cc- chu. By zostać mistrzem, trzeba było zło- zyc t zw. „majstersztyk", który musiało

wPOkazać $ sześciu kosach“* Dręgą-

nę i njrzeH siwiuteńkiego staruszka, zbliżającego się powolnym krokiem do tronu Boga. Padł staruszek na kolana przed Obliczem Przedwiecznego i, wy­ciągnąwszy błagalnie kościste i drżące ręce zawołał: — Litości, o Panie! Je­stem Stary Rok. — Służyłem Ci wier­nie, o Boże przez czas długi, ale już za stary jestem, by wlec się z jednego krańca świata na drugi. Ludzie mnie wyśmiewają i mają w pogardzie, za to tylko, żem stary— Daj im, Stwórco Dobrotliwy, jakiegoś następcę, a mnie pozwól pozostać w niebie!

i— Dobrze! Spełnię twoją prośbę — rzekł Pan Bóg — a powiódłszy wzro­kiem po Aniołach, wybrał jasnowłose i niebieskookie pacholę i poleciwszy mu zbliżyć $ię do Swego tronu, taki wydał rozkaz: — Idź, Aniele, na ziemię, na miejsce Starego Roku i rozsiewaj doko­ła blaski nadzieli i otuchy! A gdy rok minie, ześlę na twoje miejsce innego Anioła. I tak będzie odtąd po wszystkie czasy! ;

Gdy ludzie ujrzeli jasnowłose pa­cholę, biegnące z gwiazdką złocistą na czole, twarze poweselały im nagle. Da­wno niewidziany uśmiech osiadł na ich wargach. Brzemiona trosk i cierpień spadły im nagle z ramion, a okrzyki radosne rozległy się na całym globie ziemskim. Liczba niezadowolonych stopniała do małej garstki, a ci, którym Rok Stary dokuczył za bardzo, zaczęli się spodziewać od Roku Nowego, że bę­dzie dla nich przychylniejszy i zmieni ich smutną i ciemną dolę na jaśniej­szą. i

Tak" zjawił się Nowy Rok, Jasnowło­se i roześmiane pacholę, przynoszące ludziom upragnioną nadzieję zmiany na lepsze.

Jowane były również stosunki uczciwo­ści pomiędzy mistrzami krawieckimi- W akcie jest wyraźnie powiedziane... „zna­lazłby się też takowy mistrz, któryby drugiego mistrza robotę ganić, albo nią gardzić się ważył, temu przepada do ce­chu dwa funty wosku“.

Widzimy więc, że mistrzom nie wol­no było prowadzić pomiędzy sobą walki konkurencyjnej. Jakże inaczej sprawa ta przedstawia się obecnie!

Możny władca ma Pszczynie domagał się również surowego karania t. zw. „nie- robiszów ', czytamy bowiem w akcie, że „gdyby któryś z czeladników nie przy­był w poniedziałek do pracy, nie powin­no mu się dać roboty w ciągu następ­nych sześciu dni“.

Na statucie krawców bieruńskich, naj­starszym na Śląsku, wzorowały się na­stępnie wszystkie inne cechy śląskie. Nic dziwnego, że rzemiosło śląskie stało przez długie dziesiątki lat pod wpływa­mi Starego Bierunia.

Miasto krawcówDziwnym zbiegiem okoliczności x

starym Bieruniu osiadło przed dwusti laty wielu krawców, którzy dzięki swyn usilnym zabiegom pierwsi otrzymali pra wa publiczne. Ponieważ cech bieruńsk był jedynym, posiadającym te prawa, d< miasteczka ściągało z całego Górnegi Śląska wielu ludzi, chcących pobiera nauki.

Wielu z nich" osiadło w samym Bieru niu, inni rozeszli się po Śląsku, zakłada jąc warsztaty. Śmiało rzec można, ż Stary Bieruń jest właściwie kolebką kra wiecczyzny. Nic też dziwnego, iż roz wijał się on w owych czasach w szyb kun tempie i że pod względem gospodar czym miasto rozkwitało.

Świetny rozwój Starego Bieruni; powstrzymały jednak coraz dosko nalsze zdobycze techniki. Nastały cza sy, w których niesposób było wzorowa- się na przestarzałych metodach i warun kach pracy. Rzemiosło krawieckie po szło inną drogą.

Dziś stary Bieruń" należy ffo skrom nych, maleńkich miasteczek śląskich z melancholią wspomina o minionej i&ła

I ćzasąch dobrobytu^

X

Page 3: NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca ona bowiem' światło na 'ów czesne stosunki, panujące w rzemiośle. Trzeba przyznać,

„ S I E D E M G R O S Z Y " Str, 3

mmmmmm 1 -1* Uf

m@mot>

Słońce miało się ku zachodowi, kiedy Maria z Józefem zbliżali się do miastecz­ka Betlejem. Cały już dzień wędrowali w spiekocie. Ciężko było Marii, niosącej słodkie brzemię w sobie, odbywać tak daleką drogę. Raz po raz mijały wędro­wców gromadki ludzi starych 1 młodych- Matki niosły na rękach swe niemowlątka, a pacholęta dreptały bosymi stopkami o- bok swych rodzicielek, czepiając się rą- ezkana ich szat malowniczych, albo ska­kały po łąkach i połach przydrożnych zrywając pełne naręcza wszelakiego ziela.

Niektóre leciwe niewiasty jechały na osiołkach i mułach. W szyscy dążyli do miasta, z którego swój ród wywodzili. Ten i ów spojrzał z politowaniem na mło­dą kobietę prowadzoną przez starca z si­wą brodą. Niektórzy, mający "dobre serca, Podwieźli ją kawałek drogi na swym o* siołku, a byli i tacy, którzy, śpiesząc do Betlejem, by dostać miejsce w gospodzie, Wcale nie zwrócili uwagi na parę wędro­wców.

Wreszcie i ona dotarła do cehi pod­róży.

— MarioT — rzekł Józef — musimy najpierw poszukać jakiejś gospody, byś mogła wypocząć po ciężkich trudach we-1 drówki_

Maria, zwracając ku towarzyszowi swą słodką i niebiańską twarzyczkę, od­powiedziała:

— Wiszakci w Betlejem mieszka Jakub 1 żona jego Rachela. Kiedy byłam jesz­cze mała, przychodzili często do mych rodziców, a źe byli bardzo biedni, matka moja Anna dawała im czasami dzban oli­wy pod placki, lub skórkę koźlęcia do okrycia. Do nich więc skierujemy swe kroki!

Jakieś pacholę pokazało im dom Jaku­ba, lecz kiedy weszli — nie znaleźli gości­ny. Jakub i niewiasta jego Rachela, stali się teraz bogaczami, mieli największe win­nice 1 najliczniejsze stada owiec, ,to też zapomnieli o dawnych czasach i o daw­nych znajomych.

Zapłakała Maria rzewnymi łzami, za­frasował się opiekun jej stary. Szukali da­lej noclegu. Ale prawie wszystkie go­spody były już zajęte, a te, które były wolne, nie chciały przyjąć biednej rodziny pod swoją strzechę. I wlokła się Maria coraz bledsza i coraz słabsza, czując, że naochodzi Jej godzina, w której ma po­wić Syna Bożego. Wzniósłszy swe prze­

cudne oczy ku wyiskrzonemu niebu, żaliła się.

— Boże, żali pozwolisz, by Syn Twój Jedyny nie miał schronienia?

Wyszli z miasta i znaleźli po drodze maleńką lepiankę, ubożuchną i chylącą się ku ziemi.

— Wejdźmy do niej — mówi Józef — czasem ludzie ubodzy mają więcej serca i zrozumienia dla nędzy ludzkiej, niż bo­gacze.™

W lepiance leżała na barłogu kobieta, a obok niej kwiliło dziecko. Z trudem

— Za to, żeś nie odmówiła nam noc­legu, żeś chętnie chciała odstąpić wła­sne posłanie Synowi memu, nagroda cię nie minie!

Niewiasta spojrzała zdziwiona na Ma­rię, lecz słów Jej nie zrozumiała.

Odpoczęła chwilkę Maria, odpoczął Józef stary, a nie chcąc zajmować jedy­nego posłania chorej niewieście, udali się do stajenki, która stała w pobliżu.

I tam o północy stał się cud wielki, niesłychany..™ Bóg-Człowiek przyszedł na świat, by przynieść ludowi pokój i

I nastał sądnyzwlokła się z barłogu i pozdrowiła przy­byłych, a widząc, źe obca niewiasta led­wie stoi na nogach, poprosiła ją, by poło­żyła się na jej miejsce t odpoczęła tro­chę.

Maria na chwilę wyciągnęła się na po- słaniri, niewiasta zaś rzecze:

'— Chętnie zostawiłabym was na noc, tylko musicie poczekać, aż mąż mój, Szymon, który pasie owce, powróci do domu, i przyniesie ze stajenki trochę sło­my na posłanie. Ja sama jeszcze jestem słaba, bo wczoraj powiłam synka.

Wejrzała Maria na syna niewiasty i, pogłaskawszy go, mówi:

dzień w Judei..zbawienie! Zbratał się z tymi prostacz­kami, którzy pierwsi przybiegli, by po­kłonić Mu się i podzielić się z Nim ubo­gim dobytkiem swoim. Przywlokła się I owa biedna niewiasta z lepianki, z dzie­ckiem na ręku, i przyszedł mąż jej, Szy­mon, który pasał owce u bogatego Jakuba.

Dzieciątko Jezus, leżące w żłóbku, u- śmiechało się do wszystkich rozkosznie i wyciągnęło rączki do tej biednej, jak gdy­by chcąc ją przygarnąć do Swego maleń­kiego serduszka i powiedzieć jej: — Nie smućcie się i nie płaczcie, wy wszyscy, którzy dzisiaj dachu nie macie nad gło­wą i w nędznych lepiankach i norach szu­

kać musicie schronienia przed mrozem i słotą! Wszakże i Mnie ludzie nie chcieli do domu swego przyjąć... A wy wszyscy, którzy napróżno szukacie dzisiaj pracy ł wy, którzy prześladowani jesteście za to tylko, że we Mnie wierzycie, nie traćcie wiary i ufności, gdyż dopóki Ja jestem i żyję z wami i w was, nic złego stać się wam nie może!

Garnęli się do Jezuska wielcy i mali, zdrowi i chorzy — i dawno oczekiwanym Mesjaszem i Królem Go nazywali.

Dowiedział się o tym Herod, ówczesny władca Judei i trwoga wielka zapanowała w jego sercu samolubnym ł chciwym władzy i panowania. Długo rozmyślał nad tym, jakby się Jezusa pozbyć. Wre­szcie wpadł na szatański pomysł, który rychło w czyn wprowadził.

Nastał dzień sądny w całej Judei. Chłopaczków maleńkich wyrywano z rąk ojców i matek i ucinano im głowy. Płacz, jęki rozpaczy i przekleństwa rozchodziły się po całym kraju Judzkim. — I w le­piance Szymona i jego niewiasty zapano­wała trwoga nieopisana. Wszakże i oni mieli syna — jedynaka. — By ukryć nie­mowlę przed zbirami, położono je na po­słaniu, na którym przez chwilę odpoczy­wała Maria w ową pamiętną i pełną cu­dów noc i nakryto je prześcieradłem. — Nie trwało długo, a do lepianki wpadli żołdacy Heroda, nie widząc zaś dziecka na rękach rodziców, rzucili się ku posła­niu.

Szymon i jego niewiasta skamienieli z przerażenia. Niezdolni byli ni słowa wy­mówić, ani dziecka swego bronić.

Lecz o dziwo! Pod prześcieradłem, które brutalne ręce zbirów ściągnęły z po­słania nie było ich synka Łukasza!

Spojrzeli na siebie Szymon i jego nie­wiasta, pojąć nie mogąc tego dziwnego zjawiska. Wszak sami położyli dziecko na posłaniu i przykryli prześcieradłem, gdzież się więc podziało?

Dziwili się również żołdacy Heroda, że u Szymona nie znaleźli synka, lecz przypuszczając, źe już pewnie został zabi­ty, wybiegli szybko z lepianki, by szukać nowej ofiary.

Aliści ledwie przebrzmiały odgłosy ich kroków, Szymon i jego niewiasta zoba­czyli, że ukochany ich Łukasz leży na po­słaniu i uśmiecha się do nich słodko.

Wtedy poznali, że to Bóg bielmem przysłonił oczy morderców, by nie wi­dzieli ich Łukasza.

A niewiasta Szymona zrozumiała teraz słowa Mai ii, wypowiedziane woncźas, gdy udzieliła Matce Jezusowej gościny i pozwoliła Jej wypocząć na swym nę­dznym barłogu.

Wzięli synka z posłania, zostawili ca­łą chudobę i poszli w dalekie kraje, gło­sząc po drodze Imię Jezusowe i Marii,a W ä a s m ä r

Page 4: NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca ona bowiem' światło na 'ów czesne stosunki, panujące w rzemiośle. Trzeba przyznać,

m m m

‘— Jestem praw dziw ym osłem ! — m ruczał do siebie. — Sam zasunąłem rygiel i w yobrażam sobie, że ktoś tu .wszedł; ale m uszę go odsunąć, bo nie chcę, aby służący hotelow y mnie obu­dził, gdy przyjdzie po ubranie, aby je Wyczyścić.

Zgasił św iatło i w szedł t pow ro­tem do łóżka.

,W kilka m inut później znowu rozle­g ło się chrapanie, bogaty farm er za- .snął.

N ordheim sta ł dosyć długo, nie ■poruszając się. W padł na now y po­mysł. P rzy świetle świecy zauważył, źe farm er, pom im o swej starości był podobny do niego.

T a sam a kró tka broda", tä sam a %x>stać, w ięc czem u nie ma opuścić jiotelu w roli farm era Cadw ella?

I tym samym zm yliłby czujność jrwoich prześladow ców.

Jak cień prześlizgnął się 3o "stołu t— gdyż przy świetle świecy zauważył na nim grubo w ypchany portfel. Je- Sden ruch i pugilares był w jego ręku. {Zabrał rów nież rew olw er.

Bez szm eru zbliżył się do w iesza­ka, wziął na rękę płaszcz, m arynarkę, spodnie i kapelusz — i za chwilę opu- jtcił pokój.

A mr. Cadwełl spał dalej snem 'sprawiedliwego.

*— P an w róci na śniadanie? — za­pytał kelner wychodzącego.

T en znowu kiwnął głową.•— Kim jest ten pan? — zapytał

pułkownik R ogers po cichu kelnera.— M r. Cadwell Jeden z na jbogat­

szych obyw ateli z tych okolic.i— T ak? •— zdziwił się Rogers.Ale po godzinie rozległ się strasz­

ny hałas. K elnerzy, służący i portier rzucili się w przerażeniu na górę.

M r. Cadwell stał w drzw iach swe­go pokoju, w samej ty lko bicliźnie i wrzeszczał gniew nie na chłopca czy­szczącego zwykle obuwie.

— Do pioruna! Gdzie jesteś, gdzie jest moje ubranie ?

— Pańskie rzeczy? — zapytał w y­straszony służący z głupim wyrazem twarzy. — Ja ich nie zabrałem.

•— Co nicponiu, nie zabrałeś mi mego ubrania, więc gdzie się znaj­duje?

— Nie wiem I -—■ odpowiedział za­kłopotany.

— Czekaj, kanalio, już ja ci poka­żę! — i w tej chwili rzucił w niego krzesłem. Służący uchylił się w sam czas i rzucony przedmiot z wielkim łoskotem upadł na podłogę.

Mr. Cadwell pobiegł z powrotem do sw ego pokoju... Coś mu wpadło do głowy. Szukał swego pugilaresu, ale nie mógł go znaleźć.

■—1 Jestem okradziony, zrujnowa­ny! '— zaczął krzyczeć na służącego.

•—i Złodzieje, bandyci, to wyście mnie okradli.

— Ależ, mr. Cadwell! — odpowie­dział kelner obrażony w swej god­ności.

'— Ludzie bez czci i honoru — wrzeszczał farmer — zwróćcie mi pie­niądze, bo inaczej powystrzelam was wszystkich, jak wściekłych psów. I jak opętany rzucił się do stołu, aby pochwycić rewolwer,

Ale ten również był skradziony.Cała służba hotelowa uciekła czym

prędzej w popłochu, podczas gdy mr. Cadwell w samej bieliźnie gonił ich i krzyczał ciągle:

«— Kanalie, ja was wszystkich u- duszę, ja wam wszystkim skręcę kar­ki. Gospodarz zatrzymał rozwścieczo­nego i chciał go uspokoić, ale to nie było takie łatwe.

— Niech się pan uspokoi, mr. Cad­well, wszak ja odpowiadam za pań­ską stratę!

— A moja gotówka? — zapytał. To już nie, żałuję bardzo — rzekł go­spodarz, wzruszając ramionami — gdyby mi pan dał pieniądze do prze­chowania, wtedy było by co innego.

Pułkow nik stał na schodach. Po­dejrzewał, że N ordheim uciekł i chciał się o tym przekonać osobiście.

Co to za pan, który tak krzyczy? — zapytał kelnera.

— Mr. Cadwell, k tó ry tu mieszka od dwóch dni — odnowiedział zakło­potany kelner.

— Ale mnie się zdaje, że mr. Cad­well dopiero co wyszedł z hotelu? A może to nie był Cadwell?

K elner stał przez chwilę, jak w ry­ty. N araz zaczęło mu coś św itać w głowie.

P rędko pobiegł do pokoju, w k tó ­rym N ordheim spał i otw orzył drzwi.

Leżało tam stare porw ane ubra­nie, całe poplam ione k rw ią; w rogu para w ykrzyw ionych butów , na stole stary, połam any kapelusz. W łóżku nie było nikogo. Obcy znikł.

— A ch! — zawołał kelner prawie bez tchu. — T o on był, to on w y­szedł w ubraniu mr. Cadwella, dlate­go mi. nie odpowiadał. .Och, cóż za osioł ze mnie l

T ak, zgadzam się z wam i w zu­pełności — odezwał się gospodarz i wszedł z pułkownikiem na schody, podczas gdy mr. Cadwell, jak zranio­ny bawół, biegał po pokoju i wciąż k rzycza ł:

1— Osiemdziesiąt tysięcy 'dolarów! Jestem zrujnowany, zgubiony!

Pułkow nik szybko zbiegł ze scho­dów, rzucił gospodarzow i krótkie, po­żegnalne spojrzenie i wskoczył do po­wozu, w którym Sam na niego czekał.

•— Czyś widział, dokąd udał się mężczyzna w dużym, kapeluszu far­m erskim ? Przed chwilą wyszedł z ho­telu.

Sam w skazał biczem na jedną ż ulic.

— W ięc prędko, co koń wyskoczy za nim ! To był N ordheim ! — krzy­knął pułkownik i zatrzasnął drzwicz­ki. Konie ruszyły galopem.

N ordheim przypuszczał, że k ra ­dzież hotelow a m ogła być w ykryta lada chwila. Szedł więc ulicą rynkow ą tak długo, póki go można było w i­dzieć z hotelu. Potem jednak skręcił w małą, w ąską uliczkę i prędko po­szedł naprzód, póki nie zostaw ił za sobą ostatn ich dom ków m iasteczka.

i— Czy dobrze idę do najbliższej stacji kolejow ej? — zapytał N ord­heim pewną kobiecinę.

— Nie, musi pan wrócić i przejść główną ulicę. — odpowiedziała sta­ruszka. — Corson City leży stąd o 4 mile.

— W ięc w takim razie tędy nie dojdę do żadnej stacji? — rzekł N ord­heim, napozór rozczarow any.

— Tędy droga prow adzi do M ont­gom ery, ale ta jest oddalona najm niej o siedem mil.

N ordheim podziękował $ poszedł dalej, a staruszka ze zdziwieniem o- glądała się za nim. Około południa N ordheim doszedł do stacji. Pociąg miał nadejść dopiero za pół godziny. Chwilowo uciekł przed swoimi prze­śladowcami, bo obliczał, że zanim tu przyjdą, przeszukają najpierw oko­licę.

Ażeby nie dać powodu do podej­rzenia, kupił bilet do V icksburg, a stam tąd miał zam iar udać sie parow ­cem na południe.

RO ZD ZIAŁ 100.OBCY PA N .

Był ponury, dżdżysty dzień. W je­dnej z najelegantszych kaw iarni New- O rleansu, zebrało się tow arzystw o, złożone z m łodych ludzi, należących do elity tow arzystw a m iasta.

W w spaniale urządzonych salo­nach olbrzym iego zakładu przecha-* dzały się g rupy młodych ludzi, śmie­jących się i dow cipkujących; mieli oni tem peram ent, k tó ry cechuje połu­dniowców.

Rozpraw iali o najśw ieższych w y­borach prezydenta, przy czym dy­skusje nabierały takiego tem pa, że obcy pom yślałby, iż rozm ow y takie skończą się pewnie krw aw ą rozprawą., Ale w net w szystkie te gorące debaty zakończyły się wesołym śmieghem.

P rzy stoliku obok bufetu siedziało trzech młodych panów, k tó rzy pili le­moniadę. Znać było po nich, że troska0 codzienny byt była im obca.

— Gdzie się podział dzisiaj W a r­ren? — zapytał niecierpliwie jeden z nich. Był to K reol, o ciem nych lo­kach, brunatnej cerze i dużych, czar­nych oczach.

— N apew no przyjdzie, B eaure­gard, w szak dopiero trzecia — dodał jeden z siedzących. Był on zupełnie odm iennym typem od poprzedniego.

,— Chciałbym bardzo poznać go< Lewis — zwrócił się trzeci pan do flegm atycznego blondyna, k tórego ja- sno-szare oczy zdradzały spryt i zna­jom ość życia.

— P an go jeszcze dosyć wcześnie pozna, Mac Donnel. — odpowiedział Lew is spokojnie.

— Tyle się o nim nasłuchałem w... ostatn ich dniach — odezwał się M ac D onnel — Szkot, ciem ny szatyn o me­lancholijnych oczach, — że m oja cie­kawość jest poniekąd uspraw iedliw io­na. W szak pan, panie B eauregard, zna go od dłuższego czasu, więc po­wiedz mi, co to za człowiek?

<— Zobaczy pan — uśm iechnął się zapytany, — otoż on.

O czy trzech panów skierowały się ku drzwiom .

Gdy W arren wszedł, wszyscy grze­cznie ustępow ali mu z d rog i; g rupy rozchodziły się, aby mu zrobić m iej­sce.

Był to m ężczyzna wysoki, barczy­sty i bardzo elegancki. Miał ciemne loki, wysokie, białe czoło, krótką, ale bardzo starannie pielęgnow aną brodę1 delikatną tw arz, małe ręce i nogi. Jednym słowem w yw ierał niezw ykłą wrażenie.

Ale najbardziej ciekawe były jego duże, ciemne oczy, k tó re przyciągały każdego. M iały jakby m agiczną siłę,, Gdy patrzył, m iały one spokojny w y­raz, a gdy mówił, ożywiały się, sta­wały się niespokojne i nie znosiły sprzeciwu.

T akim był kapitan W arren , który bawił w N ew -O rleans już od kilku" tygodni. Podobno był bardzo bogaty . W ystąpił z w ojska stanów północnycK i przyjechał tu ta j, aby nabyć jakąś posiadłość. Zapoznał się ze złotą mło­dzieżą i był bardzo łubiany. Był td najodw ażniejszy jeździec, najlepszy strzelec i z zim ną krwią mógł prze* gryw ać najw iększe sumy, a przegra­na nie w yprow adzała go z równowa­gi. Gdy wygrał, wygrana go nie wzru­szała.

K apitan W arren zbliżył się 3o" s to ­lika, przy k tórym siedziało trzeclj m łodych ludzi. i 4

— Dzień dobry, panow ie! «—• p rzy­w itał Lew isa i B eauregarda i uprzej­mie ukłonił się m łodemu Szkotowi» ^

(Ciąg 'dalszy nastąpił.

R O Z D Z IA Ł 9 9 .P R Z E B IE G Ł O Ś Ć .

Pułkow nik R ogers przedsięw ziął ßr nocy wszelkie środki ostrożności, aby pochwycić zbrodniarza.

Sam siedział w pokoiku, ubrany w jego liberię, a m urzyn z podniesionym kołnierzem siedział na koźle w yna­jętego powozu, który, czekał niedale­ko od hotelu.

Rian R ogersa był tak?, "że jak tylko N ordheim w yjdzie z hotelu, schwyci go i zaprow adzi do powozu, aby z po­mocą Sam a go związać,

,W ten sposób n ik tby teg o nie zau­ważył, a N ordheim byłby jednocześ­nie uwięziony.

Było już rano. W ybiła siódma.N a schodach rozległ się odgłos

ciężkich kroków;. K toś schodził z pię­tra na pa rte r.

Czy może to był N ordheim ?K elner, k tó ry stał obok loży por­

tie ra , bacznie obserwował schodzące­go^

.— D zień dobry, mr. Cadwell <— fcawołał kelner do człowieka, który skierow ał się do drzw i wejściowych

w cześnie pan dzisiaj wstał, czy pan już idzie do m iasta?

Gość tylko kiw nął głową'.M iał podniesiony kołnierz od pal-

Ja i kapelusz m ocno nasunięty na jzoło.

mSTRESZCZENIE POCZĄTKU POW IEŚ CL

Piękna I miodu h rab ianka Irena Hohen- Bteln ■ Niemiec wyszła w brew woli rodzi­ców za mą* za A rtura N ordhelm a, który ją w krótce porzucił 1 w yjechał do Ameryki, W ypędzona s dom u przez ojca, Irena wraz 1 m ałym dzieckiem w yjechała do Ameryki, gdzie odnalazła A rtura, k tó ry przybrał na­zwisko Gould 1 ożenił się pow tórnie. Prze­grawszy m ajątek w karty , A rtur zam ordo­w ał w celach rabunkow ych swego teścia Sm itha 1, ścigany przez policję, ukryw a się. Chcąc zmusić Irenę, aby a nim wyjechała, porw ał je j córeczkę, k tó re j nieszczęśliwa m atka szuka po wszystkich m iastach, wraz a swym znajom ym a Niemiec Szollerem. C udownym zbiegiem okoliczności Irena od­zyskuje swe dziecko I ucieka w raz z Szol­lerem do południow ej części k ra ju . I tam jednak odnalazł ją Nordheim . Po niesam o­w itych przygodach 1 przeżyciach nieszczę­śliw a kobieta znowu trac i dziecko, który za­b łąkało się w dżungli. Na skutek przeżyć Iren a rozchorow ała się ciężko. Tymczasem N ordheim , ścigany przez pułkow nika policji Rogersa i jego pom ocnika Sama, został ran ­ny w rękę 1 udał się do lekarza w Colum­bii dr. Kenedy. 1

■V? i

is •

musi pan wrócić się przejść główną ulicę

Page 5: NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca ona bowiem' światło na 'ów czesne stosunki, panujące w rzemiośle. Trzeba przyznać,

„ S I E D E M G R O S Z Y Str. 5

%

e r a

*m

Każdego z nas zaciekawia tajemnica przyszłości, której zasłony chcielibyśmy uchylić za wszelką cenę. Na taką pokusę wystawieni jesteśmy przede wszystkim u progu każdego Nowego Roku. Co nam on przyniesie? Czy będziemy przeżywali lepsze i spokojniejsze czasy, czy też bę­dziemy się uginali pod brzemieniem losu i kryzysu gospodarczego?

Ciekawym dajemy na to pytanie odpo­wiedzi, oparte na przepowiedniach me­dium, pani Vilmy Turay z Katowic, u któ­rej występuje dar jasnowidzenia podczas snu hipnotycznego.

Przepowiednie p. Vilmy Turay na rok 1936, zamieszczone przez nas w roku ubie­głym na tym samym miejscu, sprawdziły się częściowo.

O losach naszego kraju oraz Innych państw w r. 1937 p. Turay tak mówi:

W Polsce wzrost dobrobytu. Zaznacza się stopniowy, choć powolny rozwój han­dlu i przemysłu. Nie wyklucza to jednak przejawów niezadowolenia i strajków wśród szerokich rzesz pracujących. Do poważnych zajść nie dojdzie. Liczne wy­padki w kolejnictwie, lotnictwie i w prze­myśle wstrząsną społeczeństwem. Rząd będzie dążył stale do utrzymania pokoju, to też pomimo kilku poważnych zatargów sąsiedzkich sytuacja dotychczasowa nie zmieni się i do wojny nie dojdzie.

Rzesza niemiecka przejawiać będzie w dągu roku silną agresywność, lecz z po­wodu niepewnej sytuacji wewnętrznej nie odważy się wywołać wojny. Choć nędza, głód i niezadowolenie mas w kraju tym wzrosną, dotychczasowe czynniki utrzyma­ją się przy sterze władzy.

Rosja sowiecka będzie narażona na wstrząsy kontrrewolucyjne. Wykryte zo­staną tajne związki, a na życie dyktatora Stalina będą nastawali zakonspirowani za­machowcy. Zbrojenia Rosji wzrosną i za­grażać będą światu, nękanemu ciągłym nie­pokojem.

Francja będzie niepokojona stałymi tar­ciami pomiędzy rosnącym w siły „Frontem ludowym" i przeciwnymi mu partiami Mo­że nawet dojść do krwawych rozruchów, w rezultacie jednak trzeźwa racja stanu zwy­cięży. Sytuacja polityczna ulegnie odprę­żeniu. Zatriumfują kompromisy.

Hiszpania będzie się krwawiła nadal. Do rozstrzygającego zwycięstwa którejś z walczących stron nie dojdzie. Mimo kilku większych zwycięstw wojsk powstańczych, wojska rządowe utrzymają się w większej części półwyspu Pirenejskiego. Próby po­jednania stron walczących nie doprowadzą

do skutku. Walki ustaną na pewien czas z powodu wyczerpania się przeciwników, lecz do pokoju w kraju tym nie dojdzie.

Jak z tego wynika, rok 1937 nie będzie bardzo pomyślny, dla nas będzie on jednak lepszy od ubiegłego.

W związku z tymi wieszczbami war­to przytoczyć również wróżby pana Ha- nusza L. z Pragi, który od lat 11-tu zaj­muje się astrologią i przepowiadaniem przyszłości.

Twierdzi on, że najwięcej klęsk żywio­łowych spadnie na nieszczęsny glob ziem­ski w sierpniu. Liczba ofiar i wysokość strat materialnych, które ludzkość poniesie, będą niebywałe. W katastrofach przejawi się złowrogie „prawo serii".

W styczniu wielkie poruszenie na świę­cie wywołają silne wahania sejsmografów notujących trzęsienia ziemi. Na oceanie In­dyjskim w następstwie tych wstrząsów po­jawi się nowa wyspa.

Na początku lutego w Stanach Zjedno­czonych Ameryki Półn.ocnej będzie wykry-

orkan zniszczy jeden z wielkich sterowców amerykańskich. W październiku umrze w tragicznych okolicznościach sławny literat amerykański. W połowie grudnia zostanie ujawniony wynalazek, zmieniający grun­townie wygląd świata.

Rzecz ciekawa, że przepowiednie Pra­żanina dotyczą wszelkich dziedzin życia. Oświadcza on na przykład, iż najmodniej­szym kolorem, noszonym przez kobiety w roku 1937, będzie barwa miodowo-żółta. Pan L. dodaje, iż w roku 1937 urodzi się wielu ludzi, którzy zdobędą sławę i bę­dą dobrymi gospodarzami. Na świat przyjdzie również mnóstwo pięknych i sym­patycznych kobiet, dobrych, oszczędnych i pracowitych gospodyń. Rok 1937 będzie raczej suchy, niż wilgotny. Wiosna będzie dżdżysta, lato parne, a jesień i zima bę­dą łagodne.

W e d łu g p rz e w id y w a ń je d n eg o ze s ław ­n y ch astro lo g ó w p a ry s k ic h w e F ra n c j i w y­b u c h n ą w p ie rw szy ch m ie s iącach ro k u za­b u rz e n ia w ew n ę trzn e , k tó re grozić b ęd ą

Wątrobą lest filtrem dla krwiZanieczyszczona krew może powodować

szereg rozm aitych dolegliwości, bóle artretycz- ne, wzdęcia, odbijania, bóle w w ątrobie, nie­sm ak w ustach, brak apetytu, skłonność do tycia, plam y i w yrzuty na skórze. Choroby złej pizem ir.ny m aterii niszczą organizm i przyspie­szają starość. Racjonalną, zgodną z n a tu rą k u ­rac ją jest norm ow anie czynności w ątroby i n e ­

rek. Dwudziestoletnie doświadczenie wykazało, że w chorobach na tle złej przem iany m aterii, chronicznego zaparcia, kam ieniach żółcio­wych, żółtaczce, otyłości, artretyźm ie m ają zastosow anie zioła „C holekinaza“ H. Niemo- jew sk'ego W arszaw a, Nowy - Świat 5 oraz apteki i skł. apŁ

ta wielka afera szpiegowska, w którą bę­dą zawikłane znane osobistości. Dzień 13 lutego będzie krytyczny dla wszystkich fi­nansistów, bankierów, giełdziarzy 1 t. d. Dnia tego w jednym z państw środkowo­europejskich dojdzie do katastrofy finan­sowej. Pan L. zastrzega się jednak co do tego ostatniego punktu, iż kryzys finanso­wy może^wybuchnąć nieco wcześniej, lub trochę później.

Czerwiec będzie obfitował w wynalazki. W dziedzinie zbrojeń pewien wynalazca dokona doniosłego odkrycia chemtczno- technicznego, które rozsławi jego imię w całym świecie. W końcu lipca, a więc w sezonie „ogórkowym", Wielka Brytania zawrze z dwoma mocarstwami w drodze dyplomatycznej umowę, która uniemożliwi wszelkie zatargi zbrojne. Sierpień będzie obfitował w powodzie. W tymże miesiącu

p rz e ro d z e n ie m się w w o jn ę dom ow ą. W s ty czn iu w zb ierze fa la s tra jk ó w i b ez ro b o ­c ia . S y tu a c ja do jd z ie do n a jw ięk szeg o n a p ię ­c ia w k w ie tn iu 1937 i zak o ń czy się ro z ła ­m em F ro n tu L udow ego , ro zw iązan iem izby, k ry z y se m k o n s ty tu c y jn y m , ja k i p o w stan ie n a sk u te k z a ta rg u m ięd zy p rezy d en tem , p rz e c iw s ta w ia ją c y m się n o w y m w y b o ro m i sen a tem , k tó reg o s tan o w isk o w k o ń c u zw y­cięży . Z w y b o ró w w y jd z ie n ow y p a r la m e n t, k tó r y ożyw i d aw n e so ju sze i p c h n ie z a g ra ­n ic z n ą p o lity k ę F ra n c j i n a n o w e to ry . W m a rc u F ra n c ja , d z ięk i z ręczn o śc i jed n eg o z m in is tró w (D elbosa), zd o ła w o s ta tn ie j n ie ­m a l chw ili u n ik n ą ć w o jn y . P re z y d e n t L e­b ru n u s tąp i. Ż ycie w ew n ę trzn e F ra n c j i k sz ta łto w a ć się b ędz ie w ed ług w y n ik a ją c y c h z d u ch a fra n c u sk ie g o fo rm u ł d e m o k ra ty c z ­ny ch . N ie b ędz ie an i faszy zm u , a n i k o m u n i­zm u.

D rug ie p ó łro cze , z ap o czą tk o w an e o tw a r­

ciem w y staw y m ię d z y n a ro d o w e j, s to ją c e j p o d zn ak ie m W en u s, zn am io n o w a ć będzie o- g ó lne ożyw ien ie w d z ied z in ie g o sp o d arcze j, n a w ró t do h a rm o n ijn e j w sp ó łp racy w szy st­k ic h w a rs tw sp o łeczn y ch n a p o d s ta w a c h re ­p u b lik a ń sk ic h . W d z ied z in ie o b y cza jo w e j ro k te n s tać będzie p o d z n a k ie m p ew nego ro z lu ź n ie n ia ob y cza jó w . B og in i W e n u s św ię­cić będzie sw e try u m fy . W p ie rw sze j p o ło ­w ie ro k u o p in ią F ra n c j i w s trz ą śn ie w ie lk a a fe ra szp iegow ska n a rzecz N iem iec, w k tó ­rą u w ik ła n i b ęd ą w yżsi o ficerow ie . W d ru ­giej po łow ie p o w szech n ą se n sa c ją będzie w ie lk i p ro ce s n a tle o b y cza jo w y m . P o za ty m ro k ten będzie ro k ie m m uz. K u ltu ra i sz tu ­k a w ch o d zą w n ow y o k re s ro zw o ju . W ro ­k u p rzy sz ły m u k aże się now e a rcy d z ie ło m uzyczne, godne n ie śm ie rte ln eg o W a g n e ra .

S ow iety b ęd ą u siło w a ły F ra n c ję u w ik łać w w o jnę , co d o p ro w ad z i w k o ń c u d o z e rw a ­n ia so ju szu fran cu sk o -so w ieck ieg o i s to p ­n iow o do ogólnego u sp o k o je n ia a tm o sfe ry p o lity czn e j, p rz y n a jm n ie j n a zach o d z ie E u ­ro p y .

G orzej d a lek o p rz e d s ta w ia się sy tu a c ja n a W schodzie . P rz e lo tn e m u , c h w ilam i c ięż­k iem u z a c h m u rz e n iu h o ry z o n tu p o lity c z n e ­go n a Z achodzie o d p o w iad a w y b itn a sk ło n ­n o ść do b u rz n a w schodzie E u ro p y .

Szczególn ie c iężk i będzie te n ro k d la So­w ietów . S ta lin w in ien n a k ażd y m k ro k u m ieć się n a bacznośc i, gdyż ju ż w p o c z ą t­k a c h ro k u 1937 g rozi m u śm ie r te ln a c h o ro ­b a w zg lędn ie z a m a c h n a jego życie . K o m u ­n izm s tra c i w ty m ro k u p o w ażn ie n a z n a ­czen iu . W S o w ie tach d o jd z ie do o s try c h za ­b u rz e ń , w y w o łan y ch ru c h e m n a ro d o w y m n a U k ra in ie .

D la A nglii h o ro sk o p p rz e w id u je p o w aż ­n e z a b u rz e n ia po k o ro n a c j i Je rzeg o VI. N ie­p o k o je te p rz e ja w ią się n a jp ie rw w A u s tra ­lii i s to p n io w o p rz y jm ą c h a ra k te r , z a g ra ż a ­ją c y sp o is to śc i im p e riu m . D ra m a t ten , b ę d ą ­cy d a lszą k o n se k w e n c ją a b d y k a c ji E d w a r­d a V III, zak o ń czy się „ h a p p y en d e m “ k u za ­d o w o len iu w szy stk ich p a r ty j , b io rą c y c h w n im u d z ia ł.

W ro k u 1937 n au czy m y się do b y w ać z ło ­to z w ody m o rsk ie j. P o d o b n o o d k ry c ia tego d o k o n ać m a n a jg ło śn ie jszy z „ a lc h e m i­k ó w “ w sp ó łczesn ych , D u n ik o w sk i, k tó re g o w y n a la z e k z n a jd z ie n a reszc ie sp o d z iew an e u zn an ie . W ied z a ścisła , a zw łaszcza ch em ia , p o czy n i w ty m ro k u o lb rzy m ie p o stęp y . P o ­n iew aż je d n a k h o ro sk o p p rz e w id u je g łów ­n ie ro zw ó j te j n a u k i w N iem czech , tru d n o p rzy p u szczać , b y z n ie j coś d o b reg o d la lu d zk o śc i w y n ik ło .

Zamieszczając te uwagi, dorzucamy przezornie od siebie: kto dożyje, ten się przekona, czy wróżby sprawdzą się . . .

TU WYCIĄĆ!

H u r n o tAtnrENTYCZKB

W nbezpieczalni jakaś babina, skarżąca się na nogi, m a polecone zw ró­cić się do chirurga, k tó ­ry ordynuje na drugim piętrze.

—i O, Boże! w wzdy­cha, — tak wysoko. Nie dam rady wejść moimi nogami. Czy nie m ogła­bym pojechać w indą?

— Można, ale trzeba na to mieć pozwolenie na karteczce, —; poucza woźny.

— A gdzie m am iść po tę karteczkę?

■— Do naczelnego le­karza, trzecie piętro!

WOJSKOOficer podczas egza­

m inu: — Jak podchorą­ży usłyszy w nocy syg­nał na alarm , to co n a j­pierw zrobi?

— Będę klął, panie po- rucznku!

DOBRE SERCEM atka: No, Stasiu!

Dałeś coś tw ojej sio­strzyczce z tego jabłka, k tó re ci podarow ałam ?

Staś: — N aturalnie!Najlepszą część!

M atka: — A co?Staś: —- Dałem je j pe-

etki! Jeżeli ona wsadzi do ziemi, w yrosną jej drzewa z wielom a jabł-

— 236 —

najw ylej zabezpieczyć sobie starość. W ięcej zresztą nie chcę... Dobrze mi u pana!...

Po chwili milczenia sekretarz zapytał:— Czy pan szef ma zamiar powrócić do Ame­

ryki? Wi takim razie należałoby uważać za stracone pieniądze, jakie pan włożył w przebudowę i urządze­nie willi.

— Nie jestem jeszcze zupełnie zdecydowany. — odpowiedział Thain, obojętnie. — Jest tu kilka li­stów, na które należy odpowiedzieć. Niech mi pan da je potem do podpisu.

Po wyjściu sekretarza Dawid zatopił się w m y­ślach. Przebiegł pamięcią swój krótki pobyt w An­glii i to szczęście w interesach, jakie m u sprzyjało. Tylko osobiste jego pragnienia nie urzeczywistniały się tak, jak nie spełniła się zemsta jego wuja... Prze­cież akcje „Plutona“ przyniosły markizowi m ajątek m iast zrujnować go do reszty, a wtargnięcie do sy­pialni lady Letycji ośmieszyło nie ją, lecz tylko jego i uniemożliwiło mu dalszy pobyt w Anglii... Markiz może teraz oczyścić swe hipoteki, on zaś musi pono­wnie porzucić ojczyznę...

Opuścił głowę smutny i upokorzony.Nagle ocknął się, słysząc czyjeś kroki.Otworzył oczy i osłupiał. Przed nim stała lady

Letycja, cokolwiek blada, ale uśmiechnięta.—• Niech pan się nie przeraża, nie jestem du­

chem 1 — rzekła. — Chodźmy do ogrodu. Chciałabym chwilę z panem pomówić...

W milczeniu szedł za nią, tak strwożony, że chwilami chciałby uciec od niej.

Jakby przeczuwając to, przysunęła się ku nie-■ b j u n T '

—— 233 —

*— Chciałeś przecież osiedlić się tutaj, Dawi­dzie?

— Tylko dlatego, by być w każdej chwili na usługi wuja. Dziś, gdy spełniłem jego wolę, wrócę do mojej przybranej ojczyzny, bo własną straciłem...

•— Coś zrobił markizowi? — zapytała Marta.<— Starałem się go zrujnować i rzucić cień na je­

go córkę... Ale nie mówmy o tym, Marto. Niezadłu­go dowiesz się o wszystkim... Pozwól teraz, że cię pożegnam, skoro nie chcesz jechać ze mną do Broom- sley.

Zanim zdołała mu odpowiedzieć, już się odda­lił.

Obejrzała się, a widząc m arkiza, zrozumiała przyczynę pośpiechu Dawida.

M arkiz podszedł do niej..— Jeżeli idziesz do dworku, — rzekł. — to cię

podprowadzę. iPrzez jakiś czas szli w milczeniu. W reszcie m ar­

kiz odezwał się:— Nie traćm y na próżno słów... Życie twego ojcai

zatrute było przeciwieństwami, które znasz dobrze, a za które oboje ponosimy odpowiedzialność. Głó» wną atoli przyczyną tej ciągłej udręki był jego upór. Sprawiedliwości jednak musi się stać zadość, choć jak dotychczas nie widzę, w jakiej formie to się prze­jawi..,

— Istotnie, — odpowiedziała. — ojciec był nie­rozsądny i z góry odrzucał każdą próbę pojednania.

— A czy wiesz, Marto, że siostrzeniec ojca, a mój nowy lokator w Broom sley, był, w br*x swej woli, narzędziem zemsty ojca?

«=* TaŁ więm a ty®! — rzeB *

Page 6: NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca ona bowiem' światło na 'ów czesne stosunki, panujące w rzemiośle. Trzeba przyznać,

tfłt. w „ S I E D E M G R O S Z « "

— 234 — — 235 — H u tn o *

— Ja pierwszy zobaczyłem ojca fwego nieżywe­go. — ciągnął dalej markiz. — Gdy tylko odebrałem twój list, poszedłem zaraz do niego, by mu zakomu­nikować nowinę, sądziłem bowiem, że nienawiść je­go nareszcie ustanie. Niestety list twój czytałem już przed trupem . Myślę, że um ierając, był przeświad­czony, że dokonał zemsty i że przeświadczenie to na­pawało go radością...

Marta chciała odpowiedzieć, powstrzymał ją je­dnak ruchem ręki.

— O tym wszystkim mówię ci, Marto, byś mnie zrozumiała w godzinie naszego rozstania się.

— Samotność, Reginaldzie, będzie dla ciebie na- fcbyt uciążliwą...

— Nie, Marto. Świadomość, że ty już nie jesteś Osamotniona, jest dla mnie ulgą. Rozpoczynasz nowe życie i będziesz dla twego męża tak potrzebna, jak byłaś dla mnie przez te długie lata... To jest całkiem naturalne i dlatego musimy się rozstać.

kW skazała na dworek starego Vonta.— Ten domelc należy teraz do mnie, Reginal­

dzie. Zwracam ci go.Markiz patrzył w zamyśleniu na przedmiot tak

długiego sporu.— Chociaż to jedno życzenie moje spełniło się ..

Inne — nigdy chyba nie urzeczywistnią się... Tam da­lej stoi twój samochód, Marto. Czy to mąż twój daje c i znaki ręką?

—- Tak, to oni — rzekła-r- Idź do niego!* - Podejdźmy razem. — rzekła cicho.s™ 2w*i MałSgk 144 auiML Pozdrów tseg c mgłg

ode mnie I przyjm życzenia szczęśliwego z nim współ­życia. Bądź zdrowa!...

Odeszła i zbliżyła się do samochodu, przed któ­rym stał jej mąż i łkając oparła się o jego ramię.

— Zabierz mnie stąd Jerzy! Uwieź jak najprę­dzej!

Po pogrzebie wuja Dawid oddał się pracy. Nie­ustannie odbierał i wysyłał depesze i listy.

Przed chwilą właśnie wręczył m u sekretarz ka- blogram który mu przypom niał rozmowę z Letycją, gdy go przepraszała za niesłuszne podejrzenia. Akcje „Plutona", które też m iały być narzędziem zemsty Vonta i nie warte były jednego dolara, trudno było już kupić po ośm dolarów. Ropa naftowa wy­trysnęła w ilościach niesłychanych. Tereny naftowe miały wartość miliardową.

Czterdzieści tysięcy funtów m arkiza warte dziś były czterykroć sto tysięcy.

— Czy to nie dziwne? — powiedział Thain do swego sekretarza, który pracował z nim jeszcze w Ameryce i cieszył się całkowitym jego zaufaniem.

— Istotnie niezwykły wypadek, panie szefie! — odparł sekretarz Jackson. — W szystko, czego się pan dotknie, zamienia się w złoto.

Czyżby? — rzekł Thain z powątpiewaniem.— Kupiłem i dla siebie trochę tych akcji... —

mówił dalej Jackson. — i płaciłem za nie po siedem­dziesiąt centów za sztukę.

— Ale miliona pan chyba nie zarobił, bo w ta ­kim razie nie chciałby pan więcej u mnie pracować, prawda?

— Co znowu, panie szefie! Z tego, co dotych- SZM zaoszczędziłem, a obecnie feKfifeifem, ®pg§ c«

W KAWIARNI— Czytał pan, że gen.

Goering w prowadzi! w Niemczech karę śm ierci dla tych, k tórzy swe m ienie wywożą lub po­zostaw iają za granicą. A gdyby to sam o zrobić i w Polsce?

W SĄDZIE— Czy oskarżony przy­

znaje się do kradzieży zegarka?

—i Nie, panie sędzio. To było tak: Słońceświeciło. Szedłem sobie przed siebie. Zegarek szedł również. Pom yśla­łem sobie wówczas: D la­czego nie mam y iść r a ­zem?

a—1 Ä więc, oskarżony

pocałow ał tę pan ią i choć zaczęła płakać, pocało­wał ją drugi raz?

— Tak, panie sędzio, myślałem, że to łzy ra ­dości!

NOWOCZESNYPROGRAM

=—i Chciałabym wie­dzieć, czy zakład p row a­dzony przez pan ią m a też program nowocze­snej pensji?

— Rzecz prostat l i ­czymy jazzu, tango, foks- tro tta , kierow ania au to ­mobilem, sam olotem , bo- ksu i po lityk# '

Pod takim nagłówkiem będzie się okazywała już od

niedzieli, 3 stycznia r. b. codziennie w odcinku pisma naszego, jako tom 10-ty Biblioteki „Siedmiu Groszy“

sensacyjna powieść z czasów wojny światowej pisarza amerykańskiego H. 0. Yard!ey‘a.

Czytelnicy niewątpliwie z najgłęb­szym zainteresowaniem „będą śle­dzili

przebieg wałki, toczącej się pomiędzy świetnie zor­ganizowaną i działającą na obszarze całego Nowego świata

niemiecką szajką szpiegowską a kontrwywiadem Stanów Zjedno­czonych Ameryki Północnej.

Do ostatniego rozdziału będzie-

Ku słońcu — po zdrowieK onstruktorzy nowoczesnego środka kom u­

n ikacji nic przypuszczali zapewne, wznosząc się po raz pierwszy w obłoki, że ich cenny wy­nalazek znajdzie kiedyś zastosow anie w leca- nletwle.

Na ten niezw ykle pasjonujący tem at wy­głosił niedaw no odczyt jeden z w ybitnych le­karzy niem ieckich, k tóry m. In. oświadczył, że najw iększe właściwości lecznicze posiada po­w ietrze w górnych w arstw ach od 3.000 metrów . Kwestie leczenia górskim pow ietrzem rozw ią­zywano dotychczas, przenosząc ludzi n ieraz z odległych m iejsc do m iejscowości wyżej poło­żonych. N iezadługo kosztow na ta m etoda bę­dzie zastąpiona przez łatw iej dla w szystkich dostępną m etodę wznoszenia się na odpow ied­n ią wysokość sam olotem lub balonem na uw ię­zi. Pozostaje ty lko do rozstrzygnięcia kw estia długości pobytu w górnych rejonach dla po­szczególnych kategoryj chorych. Inaczej sp ra­wa ta przedstaw ia się dla astm atyka, czy do­tkniętego kokluszem , a inaczej dla gruźlika. W każdym razie dotychczasowe badania dowiodły, że k ilka godzin pobytu w górnych w arstw ach atm osfery jest skuteczniejsze od kilkum iesięcz­nego pobytu w górskich stacjach klim atycz­nych.

na obrazku, I znajdując się sam w położeniu, nie o wiele lepszym™

Jesteśmy pewni, że„ { F o S e m r a i c e &ontvn>Ęfn>iadu’*

będą dla Abonentów naszych miłym upominkiem noworocznym!

Od niedzieli tedy, Czytelnicy, śledźcie burzliwe losy Billa i Joel i przeżywajcie wraz z nimi wszystkie ich wstrząsające I ścinające krew w żyłach przygody!

Agentowi policji wywiadowczej zapro­ponował jadący z nim współpasażer wy­palenie papierosa. Ten nie uznał tego za) coś anormalnego. Zdziwiło go jedynie, że propozycję swą ów pasażer uczynił w przedziale dla »niepalących. Widocznie miał w tym swój cel. Agent wydobył pa­pierosa z etui, ukrył go zręcznie w kie­szeni i zapalił własny tytoń. Następ­nie potoczyła się rozmowa, podczas któ­rej do przedziału wkroczył nowy współ­pasażer.

Kiedy wywiadowca odął, że zmorzył go sen, wówczas dwaj współpasażerowie usiłowali wlać mu do ust jakiś trujący płyn, a drugi już szutkał portfelu agenta,

Nre udała się jednak sprawa dobrze zorganizowanej bandzie. Wtej chwili brutalna pięść wywiadowcy zwaliła na ziemię napastników.

Po chwili do coupee wszedł konduktor w towarzystwie kolegów-wywiadowców policji francuskiej. Ujęto trzech człon­ków bandy, która grasowała na kolejach francuskich, zdobywając szczególnie obfi­ty tup wśród gości, udających się do miej­scowości kąpieliskowych na Riwierze. —• Banda ta korzystała z pomocy jednego % kierowników ruchu strassburskiej dyrek­cji kolejowej.

W styczniu banda znajdzie się przed sądem za rabunek w expressach francu­skich.

Tajemnica eksprenuNieuchwytni rabusie - włamywacze

Na linii Strassburg - Ventimiglia na Ri­wierze kursował pociąg pośpieszny Nr. 759. Co pewien czas w pociągu wyda­rzały się tajemnicze zatrucia, które spra­wiały wiele kłopotu policji francuskiej. Mimo to postanowiono wyśledzić sprawę

i poddać dokładnej obserwacji poszcze­gólne przedziały, zajmowane przez pu­bliczność.

Pewnego razu podczas przejazdu ex­pressu w późnych godzinach wieczornych wydarzyła się następująca scena.

my sobie zadawali pytanie, czy mlo- głównych, wyjdzie cało z opresji i dy I energiczny wyrwie ukochaną Joel Carter z rąk

porucznik Bill Gordon, wrogów, znalazłszy ją w groźnej sy- odgrywający w powieści jedną z ról tuacji, w jakiej widzimy panienkę

Page 7: NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca ona bowiem' światło na 'ów czesne stosunki, panujące w rzemiośle. Trzeba przyznać,

» S I E D E M G R O S Z T« Str. 1 '

TTCały poäqf wyleciał w powietrze

Jiisząańsfc ie ivojsfoa n a r o d o w e §kontroio&ująR ab at, 31. 12. PAT.N a froncie aragońsk im w ojska pow stań­

cze p rzeszły do k o n tra tak u . N a odcinkach C orbazan , Cam pillo n iep rzy jacie l cofa się w dalszym eiągn, pozostaw iając n a p lacu bo ju licznych zabitych, jeńców i wicie m a­te ria łu w ojennego.

W okolicy B asnrero w ojska rządow e za­a tak o w ały pozycje pow stańcze. N ieprzy ja­ciel, przypuszczony n a n iew ielką odległość do okopów i p rzy ję ty silnym ogniem k a ra ­b inów m aszynow ych, poniósł w ielkie stra ty . N a p rz e d p o lu zn a le z io n o 80 tru p ó w żo łn ie ­rz y n ie p rz y ja c ie lsk ic h , p rz y czym ze z n a le ­z io n y c h p rz y n ic h d o k u m e n tó w stw ie rd zo ­no , źe a tak ten był oddaw na i s ta rann ie p rzygotow yw any. W g o d z in ach p o p o łu d n io ­w y ch o d p a r to n a o d c in k u ty m p o n o w n ie a ta k w o jsk rząd o w y ch , w k tó ry c h b ra li u dział żołnierze przew ażnie pochodzenia za­granicznego.

M adry t, 31. 12. PAT.W c z o ra js z y w ieczo rn y k o m u n ik a t M in i­

s te rs tw a w o jn y d o n o si: N a o d c in k u A ran- ju e z u n a p o łu d n ie od T a g u z a a ta k o w a ły w o jsk a rząd o w e p o zy c je p o w stań có w , z a d a ­ją c im p o w ażn e s tra ty . N a ty m sam y m o d ­c in k u w y sad zo n o w pow ietrze sk ładający się z 35 w ag o n ó w pociąg posA tańczy, w io ­zący żo łn ie rzy , m a te r ia ł w o je n n y i żyw ­ność .

N a o d c in k u G u a d a la ja ra z a ję ły w o jsk a rz ą d o w e m ie jsco w o ść A tienza . N a fro n c ie m a d ry c k im p a n o w a ł sp o k ó j.

B u rg o s , 31. 12. PA T.P o za ję c iu p rzez w o jsk a p o w stań cze m ia ­

s ta B u a la n c e i g m in y C an e to w ład ze cy w il­ne p rz y s tą p iły do p ro to k ó la rn e g o z b ie ra n ia danych o gospodarce kom unistów w tych o- s ied lach .

S tw ierdzono , że w B ualance rozstrzelano 150 osób. Zam ordow ano 6 księży 1 4 żołnie­rzy żandarm erii. W C aneto zam ordow ano

39 osób , m . in. d e p u to w an eg o . P rz e d za ję - m u n iśc i zam o rd o w a li o p ró cz w yżej w skaza- c iem C an eto p rz e z w o jsk a gen . F ra n c a ko- nych 39 osób, jeszcze 10 kobiet.

U

Bluźnierca żydowski ukarany$ęd skazał ŁlSlouero na rok więzienia

Stoimy na progu nowego roku. Natura nasza jest już taka, że gdy on nadchodzi, popuszczamy wodzy marzeniom i nadziw jom na Jutro, lepsze i jaśniejsze od doby obecnej. Takie mniej więcej nastroje o- żywiają każdego z nas w Noc Sylwestro­wa, gdy zegar uroczyście i poważnie wy­bija północ•

C zy postępujemy rozważnie i słusznie? Nie, gdyż nie powinniśmy nigdy rzu­

cać u’ kąt cennego sprawdzianu, jakim jest, doświadczenie z przeszłości.

Jeśłi przypomnimy sobie o nim w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia, głos rozsądku szepnie nam: — Rojenia są przeważnie rozkładowymi czynnikami duchowymi, a nadzieje — pożytecznymi. Ale, dając fol- ge tym ostatnim, redukujcie je do właści­wej miary. A m arą tą jest wskazówka z lat ubiegłych\, iż zawsze zapowiadały się one jako różowe, a były szare

Dobrze tedy bgdzie na progu nowego roku nastawić się wewnętrznie na przyję­cie od Jutra me wszystkiego najlepsze­go", lecz ,/tajgorszego“, bo gdyby nawet <o ,/iajgOrsze" przyszło, zastanie nas od­powiednio przygotowanych, wskutek cze­go brzemię trosk wyda nam się znacznie lżejszym •

Pamiętacie z „Popiołów" Żeromskiego scenę w lochu Kuistcinu austriackiego, jak zbójnik — Liptak mówi do Rafała Olbrom- skiego, aby w duszy swej poszukał haka nadziei i trzymał się go kurczowo w ‘Chwi­lach najgorszych i najcięższych?

I m y poszukajmy w sobie takiego „ha­ka" nadziei zdrowej, rozsądnej, zbudowa­nej na fundamencie twardej rzeczywisto­ści, a mężnie, ze spokojem i z pożytkiem przetrzymam .w zvstko, co rok 1937 namprzyniesie*

F . *

W a rsz a w a , 31. 12. T el. w ł.S ąd O kręgow y og łosił dz iś w y ro k w p ro ­

cesie adw . Jó z e fa L it ta u e ra i r e d a k to ra o d ­p o w ied z ia ln eg o czaso p ism a „W o ln o m y ślic ie l P o lsk i“ Jó ze fa W ro ń sk ieg o , k tó ry to p roces toczy ł się w czo ra j.

Sąd u zn a ł, że adw . L it ta u e r z p e łn ą św ia ­d o m o śc ią d o p u śc ił się pu b liczn eg o b lu źn ie r- s tw a w p rz e k ła d z ie k s iążk i C ouchoud p. t. „ T a je m n ic a Je z u s a “ , d ru k o w a n e j w o d c in ­k a c h w „ W o ln o m y ślic ie lu P o lsk im “ i ska-

Ordynator szpitala Ginekologicznego

dr. K. Suchodolskipowrócił

Przyjmuje w chorobach kobiecych od 5 — 7, według zapisu telef.

S o sn o w ie c , W arszawska 6, tel. 61420

za ł go n a ro k w ięz ien ia bez zaw ieszen ia k a ­ry . R e d a k to r o d p o w ied z ia ln y W ro ń sk i u zy ­sk a ł w yro k u n ie w in n ia ją c y , p o n iew aż ja k o d ru k a rz n ie m ia ł w p ływ u n a tre ść p ism a, fa k ty c z n y m re d a k to re m b y ł zaś k to in n y . J a k w iadom o , sp ra w a la to czy ła się z o sk a r ­żen ia 0 0 . P au lin ó w z k la s z to ru J a s n o g ó r­skiego.

W m o ty w a c h w y ro k u sędzia L eszczyńsk i p o d k re ś lił p u b lic zn y c h a ra k te r b lu ź n ie rs tw a o ra z o k o liczn o śc i o b c iąż a jące adw . L it ta u e ­ra . W in ie n on p o n ieść su ro w ą o d p o w ied z ia l­ność , p o n iew aż z n a n y je s t z tego, że p r o ­w adzi od d łuższego czasu u p o rczy w ą w alk ę z K ościo łem k a to lick im , je s t cz łow iek iem n a w ysok im poz iom ie in te le k tu a ln y m i ja k o a d w o k a t zd aw a ł sob ie sp raw ę, iż czyn za ­g ro żo n y je s t k a rą . T łu m aczen ia się o sk a rż o ­nego, iż n ie p o s ia d a ł o n św iadom ośc i, że d o ­p u szcza ł się b lu ź n ie rs tw a , je s t bez zn acze ­n ia , ja k ró w n ież i ta oko liczność , że „W o l­n o m y ślic ie l“ , k tó ry z a w ie ra ł b lu źn ie rcze o d ­c ink i, n ie b y ł k o n fisk o w an y .

pozyczica francuskaWarszawa, 31. 12. tel. wł.W kołach dobrze poinformowanyc* » 6 -

wią, że pierwsza wpłata z tytułu pożyczki francuskiej wpłynie w końcu przyszłego miesiąca lub na początku lutego.

zgon wnuczki cesarzaInsbruk, 31. 12. Tel. wt.W mieście tyrolskim Haiti« zmarła w

35 roku życia arcyksiężna Marła Habs­burg, wnuczka cesarza Franciszka Józe­fa I-go.

Pan Simpson w CannesCannes, 31. 12. Tel. wł.Jak donosi „L'Intransigeant“ do Can­

nes, gdzie mieszka pani Simpson przybył handlowiec Simpson, były jej małżonek. Cel jego podróży nie jest znany. W üb. tygodniu pan Simpson bawił w Londynie. Ż Londynu do Cannes przyleciał samolo­tem linii „Air France“.

TrocKf w MeMsyKBNowy J o rk , 31. 12. T el. wł.D onoszą z M exico-C ity, że rząd m eksy­

kańsk i w yznaczył T rockiem u m iejsce za­m ieszkania w w illi m a larza Rivery, m iesz­czące j się poza m iastem .

Amerykanie wznoszę piramidęZ ło ż ą w n ie j sfimwfeo d łn ^otommnącłk

Waszyngton, 31. 12. Tej. wł.„Obywatele, żyjący w roku 8113, poz­

drawiam was!“ — w tych słowach zwra­ca sie prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki półn., Franklin Roosevelt do przyszłych pokoleń amerykańskich. Mo­wą jego utrwalono na płycie gramofono­wej, aby zaś ostała się ona niszczyciel­skim wpływom czasu, powodziom, trzę­sieniom ziemi, cyklonom i innym klęskom żywiołowym, uczeni amerykańscy opra­cowali plany, według których w Ozark Hill w stanie Arkansas buduje się olbrzy­mią piramidę, w której płyta zostanie złożona.-

Płyta Rooseveita spocznie w pirami­dzie obok płyt z mowami Mussoliniego, Hitlera, cesarza japońskiego Mutsuhito i innych współczesnych polityków 1 mę­żów stanu. W niezwykłym muzeum bę­dą umieszczone również najdoskonalsze i najnowocześniejsze maszyny do pisania, kopie kilku najlepszych filmów, egzem­plarze dzienników, słowniki naukowe, automobile, plany, monety, banknoty, fo­tografie 1 jeden samolot sportowy.

Skarby te będą złożone w piramidzie tak, aby w ciągu wieków nie ucierpiały najmniejszego szwanku, gdyż budowni­czowie piramidy uczynili wszystko, aby zapewnić jej jaknajwiększą trwałość. Pi­ramida będzie szczelnie zamknięta. Wnę­trze jej będzie izolowane od wpływów atmosferycznych. Nie dostanie się do niej ani woda, ani powietrze.

Amerykanie wznoszą ją na olbrzy­miej skale, która, wedle zapatrywań geo­logów, nie drgnie nawet w czasie najsil­niejszego trzęsienia ziemi. Wnętrzne pi­ramidy będzie napełnione gazem konser­wującym, prawdopodobnie neonem, lub argonem, który przyczyni się do utrzyma­nia skarbów w nienaruszonym stanie.

Uniwersytet w Atlancie, który zajął się budową piramidy, przewiduje iż wy­datki na nią pochłoną sumę około 60 mi­lionów złotych. Dzięki pomysłowi uczo­nych amerykańskich, obywatele Arkan- sasu będą mogli po 7.000 lat zapoznać się z życiem 1 zwyczajami swych przodków z 20-go wieku.

P o p ie ż czo le sit; le p ie fJ im a c ja p o trw a ® ^ofo 2 m iesiącu

wać z łóżka i poruszać się, trzymając je­dnak chorą nogę w bezruchu.

Jeśli wszystko odbywać się będzie normalnie, upłyną jeszcze conajmniej 2 miesiące, za nim Ojciec św. powróci do zdrowia. Papież zachowuje zupełną po­godę i cierpliwość, całą ufność pokłada­jąc w Bogu.

Miasto Watykańskie, 31. 12. Tel. wl.Stan zdrowia Ojca św. poprawił się

znacznie. Od trzech dni ustąpiły bóle w nodze, gdyż skrzep w żyle został usunię­ty 1 krew krąży znowu swobodnie. Nie­bezpieczeństwo komplikacyj wydaje się niemożliwym. Przygotowuje się specjal­ny aparat, który pozwoli Ojcu św. wsta-B

Strzelali do własnego wojskaMadryt, 31. 12. PAT.Z kół urzędowych komunikują’: Żoł­

nierze armii powstańczej, zbiegli z Oviedo, zjawili się na pozycjach rządowych i o- świadczyli, że 27 grudnia skutek fałszy­wych informacyj 13 samolotów powstań­czych zasypało pociskami z karabinów

maszynowych własne pozycje, zabijając 71 i raniąc 80 ludzi.

Na miejsce płk. Aranda z Oviedo zo­stał mianowany, według tych zeznań gen. Varela. Oviedo nie ma oświetlenia, gdyż elektrownia jest zniszczona przez pociski wojsk rządowych.

Przybił rękę d o drzwi katedryW str z ą s a ją c a d e m o n s tr a c ja in w a l id ą

R y g a , 31. 12. PAT. wydarzył się niezwykły wypadek. Pu-Przed katedrą iuterańską w Rydze błiezność, wychodząca z katedry po na-

Sztaby fałszywego złotaOszuści francuscy robią świetne „interesy

P a r y ż , 31. 12. PAT.Mimo ustawy dewizowej, przeprowa­

dzającej w praktyce rekwizycję złota w monetach i sztabach, rozwija się tv dal­szym ciągu, szczególnie na prowincji fran­cuskiej, nielegalny handel sztabami złota, który daje powód do szeregu oszustw na włehsza skal*

• 6

Jak donosi prasa paryska, aresztowa­no w Lyonie pewnego jubilera, który han­dlowa! fałszywymi sztabami złota. Sztaby te sporządzone były z miedzi, czy też z jakiegoś stopu, a na powierzchni były zło­cone. Poza tym fałszerze wyciskali na nich stempla z inicjałami Banku Francji,

bożeństwie, zobaczyła mężczyznę, któ­rego lewa ręka była przygwożdżona grubym, 5 calowym gwoździem do dę­bowych drzwi katedry.

U stóp mężczyzny leżał młotek, a z przebitej ręki lała się krew. Mężczy­zna, blady z upływu krwi, oświadczył otaczającej publiczności, iż jest inwali­dą z wojny światowej nazwiskiem Asars i chciał w ten sposób zwrócić uwagę świata na niebezpieczeństwa* woiny.

Policja umieściła 'Asarsa, jako umy­słowo chorego, jg szpitalu psjęcbiatrycz*1

Page 8: NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca ona bowiem' światło na 'ów czesne stosunki, panujące w rzemiośle. Trzeba przyznać,

Stf. 8 „ S I E D E M G R O S Z r *

Pix tek

Styx m ia 1037

Dełśi Nowy Rok Jutro Genowefy W schód słońca: g. 8 m. 11 Zachód słońca: g. 16 m. 66 Długość dnia: g. 7 m. 46

: - .Redakcja i administracja: Katowice, ulica Sobieskiego i i , — tek 343 -81 ,

A TEATR IM. ST. W Y SPIA Ń SK IEG O WKATOWICACH.

PIĄTEK: g. 16 „Szesnastolatka” ; g. 20 „Podw ójna buchalteria“.SOBOTA: g. 20 „Tewsa“.NIEDZIELA: g. 16 „M atura” ; g. 20 „N iespodzianka“.W TOREK: g. 20 „M adam a B utterfly“.A TEATR IM. ST. WYSPIAŃSKIEGO NA

PROW INCJI:CHORZÓW: w torek, 5 stycznia, g. 20 „Po­

dw ójna buchalteria“.RYBNIK: p iątek, 8 stycznia g. 20 „Podw ój­

n a buchalteria“.A M IEJSKI DOM LUDOWY W CHORZO­

W IE:P iątek : 1 stycznia ■— sensacyjny jedyny wy­

stęp gościnny „W esołej Lwowskiej F a li“.

/ Z Magistratu w ChorzowieNa ostatnim posiedzeniu M agistratu cho­

rzowskiego uchw alono wyasygnować około pól m iliona złotych n a budow ę kilkupiętrow egogm achu miejskiego, który m a pow stać przy ul. Bytom skiej. W gm achu tym znajdą pomieszcze­nie: M iejski Urząd W odociągowy oraz m iejskie biuro zakładów elektrycznych. Ponad to w gm a­chu będzie k ilkanaście m ieszkań służbowych dla urzędników. (x)

Wylezd dziewczę!de Jastrzębie

W e wtorek, 5 bm. wyjeżdża 1 Katowic 50 dziew cząt szkolnych, zakw alifikow anych przez lekarzy szkolnych do uzdrow isk, na 4-fo tygod­niow ą kurację do m iejskiego sanatorium dla dzieci w Jastrzębiu-Z droju. Rodzice, których dzieci zostały wyznaczone przez Miejski Urząd Opieki Społecznej w Katowicach do Jastrzębia- Zdroju, w inni ze swymi dziećmi stawić się w podanym dniu punktualn ie o godzinie 11 te j na dw orcu w K atow icach, w hali II-giej.

r• N E B I E 'na jtan ie j kupisz w firm ie

„MEBLOPOL“KATOWICE. OL MRLSOOZGO 6, w podwórzu.Wielki wybór wszelkich mebli po bardzo nis-

I k ic h cenach — przyjmujemy jako wpłaty obli- I Racje pożyczek Państwowych — Uwaga na adres 1I Skład znajduje sie jedynie w podw órzu! |

Jak $lq$k walczy z gruźlicąMimo małych funduszów pomyślny rozwój akcji

S i a r t u j s w ó j g r o s z 12!Najtaniej kupisz solidne m e b l e w zna-

m u«« Dom meblowyOSKAR B E R G E RTarnowskie G ó r y , ul. Krakowska 27.Przyjmujemy obligacje pożyczek pań­

stwowych.Wielki wybór maszyn do szycia.

W alka z gruźlicą, chorobą, pociągającą za sobą z każdym rokiem coraz to więcej ofiar, nie jest łatwa. W edle ostatnich, możliwie ści­słych obliczeń, na terenie w ojewództwa ślą­skiego mam y około 40 tysięcy chorych na gruź­licę, z czego około 13 tysięcy chorych na o- tw artą gruźlicę płuc, najbardziej niebezpiecz­ną dla otoczenia.

W ostatnich k ilku latach, gdy nędza i bez­robocie osiągnęły p unk t kulm inacyjny, gruźli­ca rozrosła się na Śląsku do zastraszających rozm iarów. Stała się ona najbardziej dokucz­liwą plagą społeczną, m anifestu jącą swoje ist­nienie szczególnie tam , gdzie uprzednio wyci­snęły piętno inne plagi: głód 1 bezdomność.

Gruźlica najbardziej wszechwładnie panuje w najuboższych ośrodkach robotniczych. !m m niejsze m ieszkanie, im bardziej ciem na, w il­gotna i duszna izba, tym silniej rozw ija się gruźlica.

Na Śląsku, jak zresztą na terenie całego państw a, do w alki z gruźlicą s ta ją w pierw ­szym rzędzie przychodnie przeciwgruźlicze. Każda taka przychodnia, to posterunek zdro­wia — placów ka, w ysunięta w „teren n ieprzy­jacielski“, k tó rej zadaniem jes t w yszukiwanie źródeł infekcji gruźliczych, opiekow anie się chorym i, wreszcie um ożliw ianie im leczenia się. To są podstawowe, najw ażniejsze czynniki pomocy doraźnej, gdyż chory, wyleczony lub

taa

REPERTUAR KIN:KATOWICE. C apltol: Moja gw iazdeczka. Casino:

Dwa dni miłości. (Sen nocy Sylw estrow ej). Colosseum: Ada, to n ie w ypada. R ialto: K onfetti. S tylowy: R obert 1 Gloria. Union: Rozwód z przeszkodam i. Dębina: Nie zapom nij o m nie i B uster Keaton.

KATOWICE BOGUCICE. A tlantic: A udiencja w Isch- ta . ty lko do soboty 2. L 37.

CHORZÓW. Apollo: W alc nad Newą I San F ranclsko . Roxy: M ayerling i Sh irley Tem pie — Złotowłosy brzdąc. D elta: Toni x W iednia. Colosseum: Sen nocy Sylw estro­w ej i Rok 2000. R lalto : K arie ra 1 Cowboy m ilionerem .

WIELKIE HAJDUKI, śląskie: Słowik X W iednia i F ilm plastyczny. Rinlto: śm ie rte ln y skok 1 B ohaterska brygada.

SZOPIENICE. Colosseam: W iedeń szaleje (MagdaSchneider 1 Pau l Hörbiger). Hel: Dla ciebie Mario (Are Maria) i Robin Hood z Eldorado.

MYSŁOWICE. Casino: Dla ciebie M arle. Odeen: Pod dw iem a Ilagam i. Helios: Mały król. Colosseum: Czu-Czin-Czau.

PIOTROWICE. M etrspol: Cały P aryż śp iew a i Byli sobie dw aj hu lta je .

SIEMIANOWICE SL. Apollo: Ciotka K arola. Kame­ra lne : Romeo i Julia.

ŚW IĘTOCHŁOWICE. Apollo: Godzina pokusy i M ęł- fczyini w niebezpiecznym w ieku. Colosseum: O statn i Mo­h ikan in i Tango zakochanych. W aw el: Idziem y po szczę­ście i W ładca milionów.

SZARLEJ. Apollo: W alc królewski i Duet Aditinl.MIKOŁÓW. A dria : W alc n ad Newą.NOWA W IEŚ. P ias t: Tylko raz kochała 1 B urza nad

św iatem . Sienkiewicz: Ave M aria. Słońce: Skradziona m iłość i K łopoty sportow ca.

RUDA ŚL. Apollo: św ieczn ik i kró lew skie 1 n adp ro ­gram . P ias t: Serca ze sta li i nadprogram .

WODZISŁAW. Słońce: Nie zapom nij o mnie.RYBNIK. Apollo: Ave M aria i T a jna brygada. Helios:

W ie rna rzeka i C oncertina. B ałtyk: P ałac we F land rii i dodatek.

BIELSZOWICE. śląskie: Świat jest zakochany 1 Cow­boy bohater.

PAWŁÓW. Eden: Czarne ró łe i D roga bez pow rotu.PSZÓW. Apollo: Bal w Savoy'u i Szkarła tny k w ia tTARN. GÓRY. Nowości: Szept miłości,LUBLINIEC. Apollo: Pieśń milionów.RYDUŁTOWY. Apollo: B arb ara Radziw iłłów na. Polo­

nia: Kto osta tn i ra z cału je i S rebrne ostrogi.B1ERTUŁT0W Y. Helios: Dwie Joasie i G ra o ko ­

bietę.KNURÓW. Casino: R apsodia B ałtyku i O statn i re­

ko rd . ś ląsk ie : W alc nad N ewą i Żona dw óch mężów.CHROPACZÓW. M etropol: A llo tria i Rom ans w Bu­

dapeszcie.RADZIONKÓW. Casino: P anna Liii.ORZEGÓW. Casino: Czardasz — T okaj — Miłość i

B ohaterow ie Sybiru.CZERW i ONKA. Apollo: K apitan Blood i Caranga.

RADIO Piątek, 1 stycznia 1937 r.

Katowice. 6.00 Sygnał czasu i kolęda. 6.03 P łyty. g.03 K oncert zespołu. 9.00 T ransm isja nabożeństw a z kościoła św. Krzyża w W arszaw ie. 11.57 Sygnał czasu. 12.03 K oncert rozryw kow y. 14.20 „Frankow e S w ię ta " .- now elka. 14.30 Audycja d la dzieci. 15.00 „Św iętych Pań- •k ich K alendarz" - gawęda. 15.15 Kapela Ludowa. 16.20 Rozm owa ks. Rękasa z chorym i. 15.30 P rem iera słuchow iska p t. „Poczta św iąteczna". 17.00 Płyty. 17 30

O rk ies tra m andolinistów . 18.00 Noworoczna pogadanka sportow a. 18.10 Płyty. 19.00 O rkiestra smyczkowa. 19.35 K oncert solistów. 21 00 „W spom nienia z dawnych ta t“ — p o tp o u rr i muzyczno - w okalne. 22.00 „Skórka banana“ — hum oreska. 22.30 O rk iestra do tańca.

Z KATOWIC I OKOLICY(K) DYŻUR LEKARSKI. Dyżur lekarski z

ram ien ia Ogólno-Miejscowej Kasy Chorych na m iasto Katowice, w niedzielę, 3 bm. pełnią: d r. Horn (Pocztowa 14/16) i dr, K rajew ski (Dy- rekcy jną %

Dziś zasnął w Bogu po krótkiej I ciężkiej chorobie w 29 roku życia nasz najm ilszy syn, brat. szwagier i wuj

Ś . I » .

Alojzy MyszorKatowice - Dąb, dnia 31 grudnia 1936 r.Pogrzeb odbędzie się w niedzielę o godz. 13-teJ.

Rodzina

Za oblanie wapnemW roczn icę c zyn u s ta n ę ła p rze d są d e m

Na lawie oskarżonych Sądu Okręgowe go w Katowicach zasiadała w czwartek 17-Ietnia Maria Senczykówna z Brzezinki, pod Mysłowicami, oskarżona o umyślne spowodowanie ciężkiego urazu cielesnego. W Brzezince istnieje od dawna zwyczaj, że w wieczór sylwestrowy dziewczyny smarują kawalerom okna mieszkania wap­nem. Dnia 31 grudnia 1935 wybrała się Senczykówna wraz z przyjaciółką, by do­konać tego zwyczaju na oknach mieszka­nia jednego swego znajomego. W drpdze spotkały Leona Wyrwalca, którego Sen­czykówna oblała wapnem. Skutki tego

były straszne, bowiem wapno, wypaliło nieszczęśliwemu oczy.

Na rozprawie tłumaczyła się Senczy­kówna tym, że W yr walec zaczepił ją i w czasie szamotania się wypadł jej z rąk garnek z wapnem-

Po przesłuchaniu świadków sąd uznał czyn Senczykówny za nieumyślny i dlate­go oddał ją pod dozór rodziców, nie wy­mierzając jej ze względu na jej wiek innej kary. Dziwnym zbiegiem okoliczności Senczykówna zasiadła na ławie oskarżo­nych w rocznicę popełnionego czynu, (ag)

Kuch ludności w Katowicach

podleczony, u którego uda się zam ienić gruźli­cę o tw artą w zam kniętą, p rzestaje być rozsad- nikicm choroby. N ajw ażniejszą rolę w wyszu­kiw aniu tych źródeł odgryw a dośw iadczona pielęgniarka, k tó ra udaje się w teren i drogą wywiadów spełnia swe ciężkie i mozolne po­słannictw o społeczne.

C ałokształt akcji społecznej przeciw gruźli­czej spoczywa w rękach „Śląskiego T ow arzy­stwa W alki i Gruźlicą w Katowicach. Tow a­rzystwo to, przy pomocy śląskiego urzędu wo­jewódzkiego i okręgu Polskiego Czerwonego Krzyża, spełnia swe zadanie przez organizo­wanie przychodni przeciwgruźliczych. P rzy ­chodni tych, rozsianych na terenie w ojewódz­twa jest obecnie 18, z 19 lekarzam i i 21 pie- lęgniarkam i.

W ciągu jednego tylko roku, przychodnie śląskie udzieliły 16.402 porad lekarskich, prze­prow adziły 3.000 badań rentgenologicznych, o- koło 9.000 wywiadów społecznych itd. Na 13 tysięcy zbadanych, po opieką poradni znala­zło się 7.500 chorych. Do akcji tej dochodzą jeszcze bezpłatne świadczenia, jak udzielanie potrzebnych leków, tranu , zakładanie sztucz­nych odm piersiow ych; rozdano około 160.000 litrów m leka i 107.000 kg. mąki. Również 315 chorych skierow ano na leczenie szpitalne i sa ­natory jne.

Cyfry te ilu stru ją akcję przeciwgruźliczą na terenie woj. śląskiego. Jeżeli jednak weź­miemy pod uwagę, że działalnością poradni objętych jest tylko 7.500 na 40.000 chorych na gruźiicę, to w yraźnie zarysow uje się koniecz­ność jak najintensyw niejszego rozw ijania dal­szej pracy. Pocieszający jest fakt, że z każ­dym rokiem ilość objętych opieką i leczeniem „Śl. Tow. W alki a Gruźlicą“ w zrasta. F u n d u ­sze jednak Tow arzystw a są za małe przez co nie może być mowy o szerszym rozw inięciu akcji leczenia szpitalnego i sanatoryjnego, co jest palącą koniecznością.

Zapoczątkow ana i dobrze rozw ijająca się akcja w alki z gruźlicą, nie może być osłabio­na. Nie m a u nas ustawy, k tó ra nakazyw ałaby obowiązkowe ubezpieczenie od gruźlicy, ale tę ustaw ę w inno zastąpić poczucie społeczne kie­row ników instytucyj ubezpieczeniowych, prze­m ysłu śląskiego, w ładz i całego społeczeństwa.

Drzewo budow lane, stolarskie, sosnowe, świer­kowe (Skole). Deski sosu. podłog. hebl. szp. (suchy tow ar, pas. szp., w łasna obróbka). Dykty olch. (Tobal, Gemal). F o rn ier m ach. orz. kauk. am. dębowy. Tanio do oddania 1 wagon desek sosn. suchych stolarskich, nadaj, się na tru m ­ny, oraz m eble pod forn ier (t. zw. mursz) 20, 26 i 33 mm., m ożna i furm ankam i pojed. dostar­czyć na dogodnych w arunkach. — Szczęśliwe­go Nowego Roku klienteli życząc:

STANISŁAW PRZEWÓZ ING, skład i heb larn ia drzewa. Nowa W ieś (W irek,

obok szpitala). — Telefon nr. 511-09.

Zmniejszenie sie liczby małżeństw Z€brai(C CKCryfdWNumer 11. „Wiadomości Statystycz­

nych miasta Katowic“ przynosi m. in. da­ne co do ruchu ludności w Katowicach w ciągu listopada ubiegłego roku. Na koń­cu tego miesiąca Katowice liczyły 131,597 ludności, w tym 64,445 mężczyzn i 67,152 kobiet. Według wyznań przypada na rzymsko-katolickie 116,517, na prawo­sławne i grecko-katolickie 129, na ewan­gelickie 5851, na mojżeszowe 8776, na inne wyznania 324.

Najludniejszą dzielnicą jest oczywiście Katowice-centrum, posiadające 66,208 mieszkańców, najmniej mieszkańców ma

dzielnica IV. (Ligota-Brynów), bo tylko 7712.

Przyrost ogólny ludności wyniósł w li­stopadzie 211, w poprzednim miesiącu tylko 33, z tego przyrost naturalny przy­pada 128, przy 201 urodzeniach i 73 zgo­nach. Największy przyrost zanotowano w Katowicach-centrum (174), ubytek zaś w dzielnicy III. (Załęże-Dąb) 21, a to skutkiem silnego odpływu ludności z tej dzielnicy.

Małżeństw zawarto w listopadzie 157,mniej, niż w poprzednim miesiącu (162) i mniej, niż w listopadzie 1935 roku (184).

CHORZÓW I OKOLICA(Ch) DYŻUR LEKARSKI W CHORZOWIE

dla członków Kasy Chorych pełnić będą dn. 1 b. m.: dr. Matoga, Chorzów I, ul. Sobieskiego nr. 2 i d r Zbroja, Chorzów II, ul. 3 Maja 2. D yżur trw ać będzie do soboty, dnia 2 bm. go­dzina 8 rano.

M E B L E P O Z N A Ń S K I E

słynne ze swej nieograni­czone] trwałości ekspor­

tuje się na cały świat, bo nie są droższe od tan­detnych. Sypialnie, jadalnie, kuchnie, pokoje mieszkalne, kombinowane, tapczany, leżanki poleca po cenach najniższych - fabrycznych.,P O K !ł,* m $ K 8 DOS* M E B L I“KATOWI CE. Piłsudskiego 15. sklep frontowy

Okradała skarbonkiw kościele

Po ukończeniu dochodzeń prokurator­skich wpłynął do Sądu Okręgowego w Katowicach akt oskarżenia przeciwko Anieli Makowskiej, która zasiądzie na ła­wie oskarżonych pod zarzutem systema­tycznego okradania i sprofanowania ko­ścioła. Jak stwierdzono w czasie do­chodzeń, Makowska wieczorem przed zaknięciem kościoła parafialnego w Małej Dąbrówce wchodziła do wnętrza, poczem ukrywała się i w ciągu nocy rozbijała skarbonki, kradnąc znajdujące się w nich pieniądze. Dwukrotnie skradła ona po 40 zł. Poza tym Makowska dopuściła się profanacji kościoła. Przebywa ona w areszcie śledczym,

D nia 5 stycznia odbędzie się w K atow icach0 godz. 10 tej w sali „S trzecha Górnicza“ (ul. Andrzeja) zebranie em eryt, urzędników p ań ­stwowych. Równocześnie kom unikuje zarząd związku, że ostatn i wiec em erytów w W arsza­wie m iał charak te r dem onstracyjny. W iec po­przedziła audiencja w Min. Skarbu, w w yniku której projekt nowej ustaw y em erytalnej został wycofany. Bliższe inform acje na zebraniu.

Mleko o 2 grosze tańszePol. Związek Mleczarzy na Wojew.

śląskie donosi nam, że od dnia 1 stycz­nia 1937 r. cena za litr mleka w detali­cznej sprzedaży jest o 2 grosze niższa i wynosi 24 grosze.

Cena ta obowiązuje z dniem tym na całym terenie Wojew. śląskiego.

Abonament „Siedmiu Groszy" w Halembiez doręczeniem do domu można zama­wiać u p. Klary Małajiwnsj 3-go Mija 23

Umowa z kelneramiDnia 31. ub. m. na konferencji między

Zw. Restauratorów, właść. kawiarni i ho­teli na Woj. Śl. oraz Zw. Zaw. Kelnerów1 pokr. zawodów w Katowicach przedłu­żono umowę taryfową z dn. 28 lipca 193Q r. do czasu zawarcia nowej umowy tary* fowej, najdłużej jednak do dn. 31 mar» ca b£»

Page 9: NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca ona bowiem' światło na 'ów czesne stosunki, panujące w rzemiośle. Trzeba przyznać,

„ d J E D E M G R O S Z Y " Str. §

Gospodarka w K. K. Ow S w S e S r o e S s S s B w i c e s s i a

z b a d a n a p r z e ziW związku z wszczęciem dochodzeń Kasy Oszczędności, czy też sprawę urno- cjainy komunikat w sprawie rzekomej złejsprawie złej gospodarki w Komunalnej rzyć. Dodatkowo informują nas,

Kasie Oszczędności w Świętochłowicach, najbliższym czasie prokurator wyda ofi władze prokuratorskie przy Sądzie Okrę­gowym w Chorzowie zajęty wszystkie księgi handlowe kasy, które były badane przez rzeczoznawcę sądowego.

Jak nam obecnie donoszą, badanie ksiąg zostało ostatecznie ukończone i wszystkie dokumenty przesłano do dyspo­zycji prok. dr. Malczyka w Chorzowie,

że w gospodarki w Komunalnej Kasie Oszczęd­ności w Świętochłowicach. (x)

Obuchem siekiery w iłow e£ p i l © $ U k w m a z w e t i H ó f f k i m

W październiku ub. r. doszło na jednej z czego musiał on leczyć się przez kilka ty- który prowadzi dochodzenia w tej spra- zabaw tanecznych w Paniowach, po w. godni w szpitalu. Żur został aresztowany wie. _ Prokurator dr. Malczyk przesłucha pszczyńskim, do bójki pomiędzy robotni- za usiłowane zabicie człowieka.m. 5 .% ta rW ę ś ^ L c h k ^ k i % , p. Sza! kami /gnącym Żurem a Os&urgm Dzień- W czwartek Żur został z więziona do- lińskiego, tak, iż w najbliższym czasie ozielem, na tle dawnych porachunków o- prowadzony na rozprawę przed Sądem O akta przekazane będą prokuartorowi Są- sobistych. Właściciel restauracji wyrzu* kręgowym w Katowicach. Tłumaczył się du Apelacyjnego w Katowicach, który za- cił bijących się na ulicę i wtenczas Żur on zdenerwowaniem, wywołanym wypi- decyduje o tym, czy pociągnąć do od po- pobiegł do znajdującego się w pobliżu ciem nadmiernej ilości wódki. Po przemó- wiedzialności karnej zarząd Komunalnej

zgimnazSam UatoUcMcfe w Katowicach

W tych dniach odbyła się w Gimna­zjum Katolickim św. Jacka w Katowicach miła uroczystość przyjęcia do nowoutwo­rzonej Sodalicji Mariańskiej pierwszych piętnastu sodalisów. Uroczystość tę, po­

mieszkania, skąd zabrał siekierę a następ- wieniach stron skazał sąd Żura na 8 mie­ni e wrócił na pole walki. siecy wiezienia, zaliczając mu na poczet

W czasie bójki, Żur uderzył z calej si- kary areszt śledczy, (ag) ly obuchem siekiery Dziendziela, wskutek

Zse i ic ie c z is c z c e l i6 m ie s ię c y w ię z ie n ia

Wczoraj przed Izbą Karną w Rybniku Po pewnym czasie Siódmok zgłosił się

mokowi i Janowi Zaganowi. mordercy Sierpińskiego. Unikał on po-Jak już donosiliśmy, Sierpiński jest licji jak ognia, legitymował się fałszywy-

uczestnikiem zbrodni dokonanej na osobie mi dokumentami, wreszcie jednak zostałpiekarza z Radlina, śp. Jureczki. Reszta przytrzymany w Będzinie i osadzony woskarżonych odsiaduje kary więzienia po więzieniu.kilka lat. Przed sądem oskarżeni nie wypierali

Tym razem oskarżeni odpowiadali za s;ę winy. Stanowczo jednak zaprzeczali,

Ä Ö Ä Äsza, deklamacje uczniów o treści, zwią- arżen, P^ep.łowal, sztaby zełazne w Siódmoka na kary bezwzględnego więźle-zanej z rocznicą skargowską, i gra na “kn|e ,=eli w-^-ennej i skręciwszy ręczni- „ia po 6 miesięcy, zaś Zagana sąd unie-

sierocińca im. dra Mielęckiego, w czasie której moderator sodalicji, ks. dr. Jasiń­ski, przyjął" ślubowanie sodalisów, po czym w sali gimnazjum rozpoczęła się a- kademia, zagajona przez dyrektora dra E. Trzaskę. W program akademii weszły: występy chóru gimnazjalnego, który pod kierownictwem prof. Zająca odśpiewał kil-

skrzypcach prof. Zająca, na wiolonczeli — p. H. Hornika i na fortepianie — p. J. Ka- mińskiego. Na uroczystość zaproszeni by­li także rodzice uczniów.

ki, kołdry itd. spuścili się z celi z drogie- winnił. (k) go piętra na podwórze, po czym zbiegli.

Wszystkim Klientom, Znajomym i Przyjaciołom ż y c z y

S zc zę ś l iw eg o Jlow e& o (fto&uH. Resenw ald / Magazyn mebliC horzów I , ul. Strzelców Bytomskich 4.

Orzechowy przemyłW nocy na czw artek policja w Rudzie zau­

w ażyła na ul. B iskupickie; dwóch osobników, niosących jakieś tow ary. W ezw ani do zatrzy­m an ia się, osobnicy poczęli uciekać, porzuca­jąc tow ary na podw órzu jednego z pobliskich dom ostw . W pakunkach znajdow ało się 40 kg. orzechów laskowych, k tóre pochodziły z prze­m ytu . (x)

Podajem y do łaskaw ej wiadomości, że wszy­scy nasi inkasenci upow ażnieni do inkasa na­szych należności posiadają specjalne legitym a­cje, k tóre pow inni okazać na każde żądanie Szan. naszych Klientów. Należności płaconych do rąk nieupow ażnionych do inkasa nie uzna­jem y.

ADMINISTRACJA „POLONII*I „SIEDMIU GROSZY“

mmm

Widok na jedną z hal nieczynnej kop. „Jerzym w Małej Dąbrówce, gdzie mieści się ośrodek

metalowy.

Zabawa dziennlkarsKaDzień 10 stycznia b r. to data , k tó ra utrw alić

się musi w pam ięci wszystkich, którzy wezwani będą na niezw ykle atrakcy jną tegoroczną zaba­wę karnaw ałow ą, u rządzaną w salonach recep­cyjnych Sejmu Śląskiego i Urzędu W oj. Śląskie­go przez Syndykat D ziennikarzy Śląska 1 Zagłę­bia Dąbrowskiego.

Po zaproszenia należy się zw racać do redak- cyj: Polskiej Agencji Telegraficznej, Katowice, 3-go Maja 34 (teł. 305.65), Polski Zachodniej, Katowice, Batorego 4 (tel. 337.67), Miejskiego oddz. „Polonii“, Katowice, M ariacka 5 (tel. 328.21), Ilustr. K uriera Codziennego, Katowice, M ariacka 13 (tel. 306.53), Expresu Ilustrow ane­go, Katowice, P iastow ska 9 (teł. 333.08) i Expre- su Zagłębia, Sosnowiec, ul. T eatralna 1 a (tel. 616.92).

stały czytelnik n w i c II p. Józef

mann obchodzi 1. 52-lecie urodzin.

Jak to już donosiliśmy, śląski UrządZa postrzelenie ścigającego

połączenie Krakowa z Bielskiem. Według pierwszego projektu szosa miała przecho­dzić przez Mysłowice, Stary Bieruń 1 Pszczynę do Bielska.

Obecnie donoszą nam, że projekt uległ pewnej zmianie i mianowicie szosa miała by ominąć Stary Bieruń. W związku z tym, kupiectwo bieruńskie zebrało się na kon­ferencję, na której uchwaliło zwrócić się do kompetentnych władz z prośbą o za­twierdzenie pierwszego, korzystniejszego dla Bierunia projektu. (xj,

. Przed Sądem Okręgowym w Chorzo­wie odpowiadał we wtorek niejaki Ber­nard Nawrat z Chropaczowa, którego oskarżono o usiłowane zabójstwo Eryka Byczki. Splot okoliczności, w jakich do­szło do zajścia jest dość ciekawy. W dniu 16 czerwca br. jakiś osobnik okradł nie­jakiego Emila Szlosarka, wyrządzając mu większą szkodę. O kradzież tę poszko­dowany podejrzewał Nawrata i usiłował go zatrzymać pewnego dnia na jednej z ulic Chropaczowa. W chwili, gdy Szlo- sarek podszedł do Nawrata, ten począł

CHORZOWSKA CENTRALA MEBLI SPRZEBÄE W ROKU 1 9 3 7

M E B L E N A R A T Y Za gotówkę 15 % rabatu N a j w i ę k s z y w y b ó r

CHORZOWSKA CENTRALA MEBLIMEBLE MEBLE MEBLE

s a r s DOSIEGO ROKU!A. NiewrzedowskaKATOWICE, ul. MŁYŃSKA 4. Fiima chrześcijańska.

Zgon śp. ks. Jana MilikaPo długiej 1 ciężkiej chorobie zm arł w

czw artek, 31 grudnia, członek K apituły Kate­dralnej 1 K urii D iecezjalnej w Katowicach śp. ks. kanonik Jan Miiik, T ajny Szambelan J. Św., Radca K urialny, W izytator Diecezjalny, K ura­to r S. S. M arianek i długoletni profesor nauk i religii przy Państwow ym Gim nazjum w Biel­sku, w 60 roku życia i 35 roku kapłaństw a.

Zm arły urodził się dnia 21 grudnia 1877 r. w Rcnardow icach, na Śląsku Cieszyńskim. Stu­dia teologiczne ukończył śp. ks. Milik w Oło­m uńcu, a święcenia kapłańskie otrzym ał 23 lip- ca 1902 r. Długie la ta był Zm arły profesorem religii w Bielsku, a ostatnio od roku 1928 był referentem spraw szkolnych 1 w izytatorem die­cezjalnym szkół średnich.

Eksporfacja zwłok ze szpitala S. S. E lżbie­tanek w Katow icach, przy ul. P iłsudskiego 52-54 do kościoła katedralnego nastąpi w niedzielę, 3 stycznia o godz. 15, po czym przewiezione zostaną do Bielska, gdzie odbędzie się pogrzeb w poniedziałek, 4 stycznia o godz. 10-tej.

Zgon powszechnie szanowanego i zasłużone­go K apłana wywołał powszechny żal i sm utek.

R. L p.

„Hrabia" - złodzieiW zw iązku z naszą no tatką pod powyższym

tytułem , prosi nas p. K unicki z Katowic o wy­jaśnienie, że rzekom ego hrabiego, przez k tó re­go został następnie okradziony, poznał już w Poznaniu, zaś w Katowicach nastąpiło już po­w tórne spotkanie. W czasie rozm owy ze znajo­mym, p. Kunicki pozwolił m u jedynie, a nie prosił, jak podaw ano, rzekom ego hrabiego o zaopiekow anie się mieszkaniem . Skradziona p. Kunickiem u bielizna przedstaw ia w artość 500 złotych.

uciekać. Szlosarek podążył za nim a to samo uczynił przechodzący przypadkowo przez ulicę Eryk Byczka. W czasie ucieczki Nawrat strzelił z rewolweru do ścigającego go Byczki, raniąc go ciężko w nogę.

Sąd skazał Nawrata na 6 miesięcy wię­zienia za spowodowanie ciężkiego urazu ciała. (x)

Z kroniki żałobne!Onegdaj zmarła w Piekarach śl. po

ciężkiej chorobie, zaopatrzona Sakramen­tami św., w 64 roku życia przewodniczą­ca Kat. Tow. Polek w Piekarach, śp. Mar­ta Gawliczkowa. R. i p.

Pogrzeb odbędzie się w sobotę, o godz. 9.30 z domu żałoby, Klasztorna nr. 6 . — Członkinie koła piekarskiego oraz oko­licznych kół uprasza się o wzięcie udziału w pogrzebie.

SZTANDARY—CHORĄGWIE kościelne, związ­kowe, w znanym solidnym w ykonaniu dostar­cza najtan ie j „SZTUKA KOŚCIELNA“ wł. M. Spychajów na KATOWICE, ul. F rancuska 9. II p tr. (narożnik ul. M ariackiej). Sprzedaż m a­

teriałów , frendzli itp. przyborów .

W sprawie szosyKraków - Bielsko

F -m a , Źródło Mebli“ Sp. z o . oSOSNOWIEC, 3-go Maja 1 1a . tel. 6 1 5 - 3 3 .

naprzeciw dworca życzy wszystkim swoim P. T. Sz. Klientom

Pom yślnego N ow ego Roku.Posiada stale na składzie wielki wybór wszel­kich mebli na bardzo dogodnych warunkach.

Przyjmuje Pożyczki Narodowe i In w.

Pierścień znalazł się po trzech latachPiątek , 1 hm. — Poleca się nabożeństwo z

Kom unią św. przez dziewięć z rzędu pierw ­szych piątków m iesiąca na cześć Najśw. Serca Jezusowego.

Poniedziałek, 4 bm. — O płatek — zebranie tow arzyskie z produkcjam i m uzykalno-w okal- nym i i urozm aiceniam i w Domu Związkowym przy kościele N. M. P. w Katowicach.

Środa, 13 bm. godz. 18 — Ogólne zebranie Członkowskie z referatem sod. prof. Rękosie- wicza p. t. „Encyklika“ o w ychow aniu m ło­dzieży, w sali Akcji K atolickiej (ul. P iłsudskie­go).

Niedziela, 17 bm. •— Msza św. sodalicyj- na na in tencję zapanow ania sprawiedliwości społecznej z nauką ks. M oderatora i wspólną Komunią św. w Sierocińcu im. Mielęckiego ul. P lebiscytowa 46).

Środa, 20 bm. godz. 19 — Z ebranie Sekcji Misyjnej z referatem sod. d ra Kłodnickiego pt. „Podstaw y dogmatyczne misyj kato lickich“ w biurze Akcji K atolickiej (Piłsudskiego 20).

Poniedziałek, 25 bm. — Z ebranie Z arządu w mieszkaniu sod. prefekta (Słowackiego 171. Zebranie instrukcyjne kandydatów i zebranie Sekcji Eucharystycznej — z referatem sod K ałdonka pt. „L iturgia Mszy św. w biurze Ak­cji Katolickiej.

P. Józef Waluga za.■ =,zkały w Chorzowie obchodzi 1 stycznia

‘‘S-letie urodzin.

Page 10: NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca ona bowiem' światło na 'ów czesne stosunki, panujące w rzemiośle. Trzeba przyznać,

Mr. I i „ S I E D E M G R O S Z Y "

JicvnMcnu

Marti«. Błogosławione słowo „matka". Najdroższe i najbliższe sercu każdego czło­wieka słowo „matka". Jakiż ogrom uczuć, czci, miłości i przywiązania mieści się w tym jednym, krótkim, słyszanym na każ­dym kroku słowie!

Szczęśliwy człowiek, który ma matkę, tak szczęśliwy, jak nieszczęśliwym jest ten, któremu nigdy słodkie usta matczyne nie scałowywały z ócz łez smutku i rado­ści, który nigdy w życiu nie mógł złożyć skołatanej swej głowy na jej piersiach i ni­gdy nie przytulił się do jej łona . . .

Przed wejściami do poczekalni dwor­cowych, przed kawiarniami, z których do­biega gwar zadowolonych z życia i sytych ludzi, przed bramami cmentarnymi, z któ­rych wionie chłód śmierci i trupia zgnili­zna — wystają całymi dniami oberwane, blade, o zapadłych oczach i z gorączkowy­mi wypiekami na twarzy — dzieci. Sie­roty, które nie wiedzą, -co to rozkosz do­mowego ogniska, które zazdrosnym okiem patrzą na swych rówieśników, prowadzo­nych za rączkę przez matki. Wtedy w ma­leńkich i zziębniętych ich serduszkach roz­lega się cichy jęk, w duszach rodzi się ja­kaś tęsknota, a po twarzyczkach płyną ł zy. . .

Wielkie jest miłosierdzie ludzkie, ale za małe, aby tym nieszczęśliwym rzeszom sie­rot dać choć złudzenie szczęścia, choć odro­binę ciepła domowego ogniska. Liczne przytułki i domy sierot tylko w jednej ma­leńkiej części mogą sprostać swemu zada­niu.

W Katowicach-Bogucicach, tuż obok kościoła, stoi duży, czerwony, ogrodzony murem gmach, na którym widnieje szyld z napisem: „Zakład Wychowawczy im. ks. Markiefki".

Gdy zadzwoniłem do bramy, zjawiła się mała, około 13 lat licząca dziewczynka, ubrana w szarą sukienkę i czarny fartu­szek. Zaprowadziła mnie do schludnej po­czekalni. Wkrótce przybyła siostra miło­sierdzia, pełniąca funkcję sekretarki zakła­du, przedstawiła mnie siostrze przełożonej, która z kolei, wziąwszy na siebie rolę prze­wodniczki, oprowadziła mnie po zakładzie.

Pierwsze, co uderzyło moje oczy, to nadzwyczajna czystość i porządek. W ob­szernych, słonecznych salach sypialnych, przez które przechodziliśmy, panuje niczym niezamącona cisza. Słychać tylko miarowe, monotonne tykanie zegarów.

— Proszę siostry przełożonej — zapy­tuję — a gdzie są obecnie dzieci?

— Dzieci są teraz w salach wykłado­wych, gdzie odbywają się lekcje dla star­szych dzieci; młodsze natomiast bawią się w specjalnie dla tego celu przeznaczonych salach.

Czyniąc zadość mojemu życzeniu, sio­stra przełożona wprowadza mnie do du­żej, widnej sali, z której dobywa się miły rozgwar licznej dzieciarni. Gdy tylko otwo­rzyły się drzwi i weszliśmy na salę, dzie ciarnia wśród radosnych okrzyków rzuciła się ku nam i obstąpiła siostrę przełożoną czepiając się jej szerokiej szaty.

Siostra przełożona, jak prawdziwa mat­ka, jednemu z dzieci powiedziała miłe słów­ko, drugie poklepała po piecykach, trzecie pogłaskała po twarzy, czwarte wzięła na

chwilę za rękę i pocałowała, tak, że każ­da z tych maleńkich istotek była zadowo­lona z tej króciutkiej pieszczoty „malecz-

ców. Każdy oddział tworzy jak gdyby osobną rodzinę. Ma swój pokój mieszkal­ny, jadalnię, sypialnię, umywalnię i t. d.

Widok zakładuki", jak wszystkie dzieci nazywają siostrę przełożoną.

— To są moje najmniejsze i najmilsze pupilki, panie redaktorze. Cały dzień spę­dzają na zabawie, gdyż liczą zaledwie 3 do 5 lat i do nauki są jeszcze za młode. Nie­co starsze od nich uczą się teraz w przed­szkolu i są obecnie zajęte. Jeszcze starsze odbywają lekcję w szkole powszechnej, która się mieści w naszym zakładzie i któ­rej kierownikiem jest p. Marcin Mazurski. Poszczególne przedmioty wykładają sio­stry, mające ukończone seminarium nau­czycielskie.

Korzystając z wolnej chwili do czasu przerwy w lekcjach dzieci starszych, zwie­dzam cały zakład i jego urządzenia. Sio­stra przełożona informuje mnie o powsta­niu i rozwoju zakładu. Założycielem za­kładu był ś. p. ks. proboszcz Leopold Mar- kiefka, który w roku 1858 zakupił grunt z domkiem. W jakiś czas później ks. Mar- kiefka rozbudował domek i wraz z ogrodem podarował go na rzecz biednych, opu­szczonych i osieroconych dzieci.

Z biegiem czasu zakład rozbudowywał się stopniowo, tak, że obecnie może pomie­ścić 300 dzieci. W zakładzie, jak mnie in­formuje siostra przełożona, mieści się 7-kla- sowa prywatna szkoła powszechna, duża biblioteka, gabinet fizyczny, sala gimna­styczna z przyrządami gimnastycznymi sala robót ręcznych, w której chłopcy ucz^ się robót stolarskich i introligatorskich i t. p.

— Ile, proszę siostry, przebywa obecnie w zakładzie dzieci?

— Przeciętnie około 200 dzieci: chłop­ców i dziewcząt w wieku od lat 3 do 14. Dzieci są podzielone na oddziały. Chłopcy mają 4 oddziały, a dziewczęta tylko dwa, gdyż jest ich znacznie mniej, niż chlop-

przy czym nad każdym oddziałem czuwają dwie siostry — wychowawczynie.

— A jakie są zajęcia dzieci w zależno­ści od ich wieku? — pytam siostrę przeło­żoną.

Dzieci do 5 roku życia uczęszczają do przedszkola, młodsze zostają w oddziałach

znaje mnie z rozkładem zajęć całego dnia.Zachęceni śmiałością swej rówieśniczki,

chłopcy i dziewczęta zaczęli się licytować w opowiadaniu o swych chwilach szczę­ścia i radości w zakładzie, wśród ukocha­nych sióstr, które starają się jak mogą, za­stąpić im rodziców i osłodzić życie.

— Najwięcej uciechy w ostatnim cza­sie mamy — mówi jakiś rumiany, pucoło­waty chłopiec z rozwichrzoną czupryną —- z boiska, któregośmy dotąd nie posiadali. Na boisku jest bieżnia, skocznia, teren dq gry w piłkę, teren do zabaw i t. d. Na bo­isku urządzamy Piegi, a niektórzy chłopcy „osiągają" dobre wyniki. Mówią, że chcą wziąść udział w przyszłej Olimpiadzie.

W tej chwili' rozległ się dzwonek, wzy­wający dzieci na naukę. Liczna gromadka rozpierzchła się, jak stado spłoszonych wróbli. Po chwili zostałem na korytarzu sam jeden, bezradny i nie wiedzący, gdzie skierować swe kroki.

Wkrótce otworzyły się drzwi, w których ukazała się uśmiechnięta siostra przełożo­na, zdająca się być uosobieniem dobroci i poświęcenia.

— Czy pan redaktor dowiedział się te­go, czego chciał? — zapytała.

— Dziękuję, wiem wszystko, o co mi chodziło! Chciałbym tylko jeszcze zapytać siostrę, z jakich środowisk pochodzą dzie­ci, powierzone troskliwej opiece zakładu?

— Niech mi pan redaktor nie prawi komplementów, bo jakkolwiek robimy, co możemy, to jednak wszystko to nie wy­starcza. Najwięcej mamy w naszym zakła­dzie sierot nie mających ani ojca, ani mat­ki. Znaczna część naszych wychowanków to dzieci, nie mające matki, dzieci, których ojcowie za takie, czy inne przestępstwa do­stali się do więzienia. Wiele dzieci zapro­wadziło w nasze progi nieludzkie obcho­dzenie się z nimi macochy i ojca. Nieste­ty, wiele jest nieszczęśliwych dziatek, któ­rych ojcowie, ożeniwszy się po raz wtóry i pozostając pod wpływem drugiej żony, to­lerowali nieludzkie obchodzenie się z dzieć­mi i sami znęcali się nad dziećmi. . . Poku­tują za to obecnie w mrocznych celach więzienia i rozpamiętywują swe czyny, za które kiedyś będą musieli zdać rachunek przed Bogiem i społeczeństwem. Są rów­nież dzieci, które nie mają ojca, a których matki, pracując ciężko po za domem na ka­wałek chleba, nie są w stanie wychowywać najdroższych swemu sercu istot!

Po I-szej Komunii świętej

Lekcja robót kobiecych

i bawią się pod opieką sióstr, natomiast starsze uczą się w szkole.

Rozmowę naszą przerwał długi, głośny dzwonek. Wkrótce korytarze zapełniły się dzieciarnią. Wszystkie dziewczynki, tak, jak i chłopcy, są ubrani jednakowo, skrom­nie lecz czysto.

— Proszę siostry, chciałbym trochę po­rozmawiać z pupilkami siostry i zapytać, jak się czują, jakie są ich życzenia i pro­śby!

— Panie redaktorze, nie chcąc, aby dzieci były skrępowane moją obecnością, pozwolę sobie zostawić pana na chwilę samego. Niech pan z nimi porozmawia.

Rzekłszy to, siostra przełożona szybko się oddaliła, pozostawiając mnie samego. Byłem tym tak onieśmielony, jak i gromad­ka dzieci, które, otoczywszy mnie ze wszystkich stron, patrzyły na mnie z ukosa i z nieufnością.

Pierwszy przerwałem chwilowe milcze­nie i, ująwszy delikatnie pod brodę małego chłopczynę, zapytałem go, jak się nazywa. Chłopczyk, liczący około 7 lat, spuścił gło­wę i nie odpowiedział mi.

— Ja, panoczku, łon sie bo i ni skim jic chce go dać! — rzekł jakiś rezolutny chłop­czyk.

— No, i jak wam tu jest, dzieci, dobrze? — rzuciłem pytanie.

— Ja, tu jest ale fajnie! Mumy jeś za tyła i grumy w fusbal, a siostry som faj­ne . . .

— No, a co robicie przez cały dzień?Przez czas dłuższy żadne z dzieci nie

daje odpowiedzi, aż wreszcie wystąpiła na­przód 12-letnia dziewczynka, która zago-

— Proszę siostry przełożonej, a skąd zakład czerpie dochody na utrzymanie?

— Za niektóre dzieci, pozbawione o- pieki, płacą poszczególne gminy, za inne część opłaty uiszczają matki lub krewni, ale troska o utrzymanie i o wychowanie największej części pozostałych dzieci spo czywa na nas...

Opuszczam mury zakładu, a ponieważ autobus mam dopiero za 15 minut, wra­cam do Katowic piechotą, drogą wiodącą przez hałdy kopalni „Ferdynand". Mimo woli rozejrzałem się dokoła i spostrze­głem liczne lepianki „ludzi — szczurów“, mieszkających w norach. Tu i ówdzie zauważyłem gromadki brudnych, ober­wanych i wygłodniałych dzieci. Głód skręca im kiszki, ostry wiatr powiewa łachmanami i zimno przenika ich do szpi­ku kości. Ale są szczęśliwe, że mają mat­kę. Bo nie ma nic bardziej bolesnego uü doli sierocej.

Wkrótce pozostały za mną i zakdać im. ks. Markiefki, i lepianki nędzarzy, łak­nących kęsa suchego chleba... Pozosta­łem sam, ze swoimi myślami, które padły mi na pierś ołowiem.

Wszyscy pełni radości, dobrobytu, wszyscy którzy pijecie z pucharu radości życia i pławicie się w szczęściu, wspomnij­cie że są maleńkie istoty, tak wam dale­kie, a jednak tak bliskie każdemu współ­czującemu sercu. Pomyślcie że możecie choć na chwilę osłodzić życie tym maleń­kim i niewinnym istotom, cierpiącym nie­wiadomo. za czyje grzechy i za czyje wi- n z —

Page 11: NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca ona bowiem' światło na 'ów czesne stosunki, panujące w rzemiośle. Trzeba przyznać,

„ S I E D E M G R O S Z * - \ Str. n

Valley oświad- bno nikt w No-

m m t mV (V ■' : . " -t-v i " - s m u

łZDFNtEK PAIDAL

Wzdłuż brzegu Nilu, mnie} więcej w Odległości 20 mil od osady El Asoh po­suwa się powoli mały orszak, złożony z pięciu ludzi. Na czele kroczy biały w heł­mie tropikalnym na głowie i ze strzelbą na ramieniu, a za nim posuwają się „gę-, siego“ czterej Murzyni, niosący różne pa­kunki. Słońce praży; powietrze jest roz­palone. Biały rzucił strzelbę na ziemię I zdjął hełm korkowy, aby się podrapać w głowę. — All devil — rzekł z niezado­woleniem — a to upał. Dziesięć dolarów Xa szklankę limonlady z lodem I

Murzyni rozbili namiot. Biedny fch pan wpełzł do wnętrza i rozciągnął się zmęczony na ziemi. Klął po cichu. Był to John Wilkins, właściciel hurtowni ma­szynek do liczenia w Nowym Jorku. Sie­dząc w namiocie nie przypominał wcale handlowca. Jego wygląd mówił raczej 0 umęczonej duszy człowieczej lub o ofierze jakiegoś zbrodniczego spisku. Aby nie by­ło nieporozumień, pan Wilk ins udał się do gorącego czyśćca afrykańskiego aa wy­prawę myśliwską.

Upłynęło właśnie osiem tygodni od Chwili, gdy pani Wilkins wróciła do do­mu z klubu kobiecego z głośnym ,płaczem.

— Co ci jest, kochanie? — zapytał zdziwiony małżonek czule, jak to robił zawsze, gdy rozmawiał z kimś godnym Szacunku. <— Czy cię ktoś skrzywdził?

— Tak — szlochała rozpaczliwie jego tona. — Taka kompromitacja!

1 tu się dowiedział, że pantofelki i to­rebka, które wczoraj ofiarował żonie z okazji rocznicy jej urodzin, nie są warte 30 dolarów, jak go zapewniano, tylko naj­wyżej 2 centy.

i— Jatcto? — nłe mógł tego zrozumieć, *— Przecież to prawdziwa krokodylowa skóra! : -v -

— Właśnie, że nie! Pani czyta, że to imitacja. Pode wym Jorku poza nią nie ma pantofelków I torebki z prawdziwej krokodylowej skó­ry. Dostała ona cały metr kwadratowy tej skóry od bratanka swego, Samuela, który był słynnym myśliwym i osobiście pojmał krokodyla w czasie jednej ze ewych awanturniczych wypraw. Mówi, że widziała krokodyla i jego skórę na własne oczy, nie może tedy być mowy o żadnym szwindlu i o Imitacji, jak w moim wypad­ku... O ja nieszczęśliwa! Jakiegoż mam męża!

Gdy pan iWilkins usłyszał te narzeka­nia, pierś przepełniło mu przeczucie cze­goś niedobrego. Jak wykazały późniejsze wypadki, intuicja nie zawiodła go wcale. Żona płakała przez cały tydzień. Musiał wreszcie ustąpić przed jej biadaniami i natarczywymi żądaniami, wsiąść na okręt 1 udać się wraz z nowozakupionym sz tu­nerem na brzegi Nilu, aby swej pani przy­wieźć to, o czym marzyła.

Nigdy w życiu nie miał sztucera w rę­ce. O krokodylach wiedział niewiele. Do­piero na miejscu, w Afryce, wynajmując tragarzy i przewodników dowiedział się, że potwory te mają brzydki zwyczaj po­żerania ludzi. Na szczęście, choć wałęsali się po brzegach Nilu już od dobrych dzie­sięciu dni, nie zauważyli dotychczas ni­czego, co by choć trochę było podobne do któregoś z tych łajdaków wodnych.

Daremnie od rana do nocy wędrowali z miejsca na miejsce. Mr. Wilkins wpadł wreszcie w rozpacz i siedząc w cieniu płótna namiotu przyglądał się ze smętkiem pantofelkom i torebce żony, które zabrał z sobą z Nowego Jorku jako „corpus de­licti“.

W szparze namiotu ukazała się wy­krzywiona strachem twarz famulusa mu­rzyńskiego.

— Bimbo zobaczyć zły krokodyl — bełkotał czarny. — Pan szybko biec, za­nim krokodyl uciec!

Pod panem Wilkinsem ugięły się kola­na, ale po chwili zdobywszy się na od­wagę, wziął strzelbę i wyszedł z namiotu. Cztery czarne prawice wyciągały się w kierunku środka rzeki.

— Niczego nie widzę, niech mnie licho porwie, — mówił łowca z nadzieją w du­szy, że alarm okaże się fałszywy. — Chy­ba nie myślicie, że ta płaska kłoda, pły­nąca po Nilu, to krokodyl!

v — I f l ais t?atć desłyLj ~ To być kra-

R O K PIA NIEĆS3 m ie s i ą c u

Amerykańskie próby zmiany kalendarzaNasz stary kalendarz gregoriański, który

pochodzi z roku 1582 i z biegiem czasu został p rzyjęty przez w szystkie państw a, jest pow aż­nie zagrożony, gdyż w S tanach Zjednoczonych Ameryki Północnej pow stał ruch, opow iadają­cy się za gruntow ną zm ianą rachuby czasu i dostosow aniu je j do ruchu handlowego.

Jeśli pomyślimy, że zwykły rok, do k tó re­go już się przyzw yczailiśm y m iałby wyglądać inaczej, w ydaje nam się to dziwnym. K alen­darz nasz sięga wstecz aż do czasów legendar­nego Nu my Pom piliusza, k tóry podzielił rok rzym ski na 12 miesięcy. Od czasu do czasu trzeba było do roku, k tóry ja k się okazywało, był za k rótki, wsuwać miesiąc przestępny. Ga­ju sz Juliusz Cezar w prow adził rok , m ający 365 dni, jak to jest i dzisiaj. W ielki ten mąż stanu i wódz popełnił przy tym m ały błąd. Omylił się o 11 m inut i 12 sekund, k tóre z u- plywem czasu rosły. W okresie pontyfikatu Grzegorza XIII błąd urósł do rozm iarów ca- łjc h 10-ciu dni. Papież Grzegorz w prowadził tedy do kalendarza gruntowne poprawki. Rok

jego jest a 25 sekund krótszy od t. zw. „roku tropikalnego“, kalendarz tedy mógłby spokoj­nie istnieć przez trzy tysiące la t, jeśli... nie zostanie zniesiony.

O statnio u rząd statystyczny w Waszyngto­nie opracow ał p ro jek t reform y kalendarza, k ieru jąc się nie tyle danym i astronom icznym i, ile interesam i handlu. W przyszłości rok ma mieć 13 mies. ,z których każdy będzie się składał z 28 dni. Innow acją w tym kalendarzu jest o- koliczność, że każdy miesiąc m a się rozpoczy­nać od niedzieli, a kończyć sobotą. Inną zm ia­ną zasadniczą jest ta , że w szystkie święta w przyszłości m ają przypadać na poniedziałki. Ponieważ jednak rok, według nowego p ro jek ­tu, m a się składać tylko z 364 dni, trzebaby było wsunąć jeden dzień świąteczny na począ­tek roku, a w latach przestępnych — jeden dzień św iąteczny do środka roku.

A meryka nosi się z zam iarem w ysłania przedstaw iciela na sesję Ligi Narodów, aby zrobić propagandę nowemu kalendarzow i. Czy jej sis to powiedzie = wykaże grżyązjość.., jm]

do rozpuku, włażąc ostrożnie do wody. «* Do diabła! Głęboko tutaj, zamoczyłem so­bie nogawkę!

Murzyni na brzegu zaczęli wrzeszczeć.— Krzyczcie, krzyczcie, idioci — myślał

Amerykanin, stojąc w wodzie. — Prze­cież kawał zgniłego drzewa mnie nie u- gryzie. — Ale dmo rzeki nie było zniża­jącym się łagodnie dnem basenu, jak so­bie wyobrażał sympatyczny Nowojorcza- nin. Nagle stracił grunt pod nogami i z pluskiem pogrążył się w wodzie.

— Ratunku! Zegarek wpadł mi do rzeki, — wołał do Murzynów, biegających w popłochu po brzegu. Zanurzył głowę w wodzie, aby odnaleźć stracony przed­miot.

Nagle kłoda, leżąca dotychczas bez ru­cha na powierzchni nurtu, pomknęła szyb­ko i pan Wilkins ujrzał przed sobą dwoje fosforyzujących oczu i paszczę wielką, niby drzwiczki samochodu. Paszcza roz­warła się, ukazując zębate szczęki Ame­rykaninowi zrobiło się słabo. __

— Goodness — jęknął przerażony myśliwy. — Skąd się to wzięło?! Hallo, chłopcy, — wołał na Murzynów na brze­gu — czy widzicie tę bestię, która tu na mnie wywala ślepia?! Odpędźcie ją bez zwłoki! — Odwrócił się od strasznego widoku i popłynął do brzegu, lecz nagle wrzasnął rozpaczliwie, gdyż straszny ból przeszył mu łydkę.

t— O, łajdaku! — zawołał, czepiając etę kurczowo drżących rąk Murzynów, aby się wygramolić na brzeg i zostawi*# jąc równocześnie część swej łydki w zę­batej paszczy potwora...

Znalazłszy się szczęśliwie na lądzie, Mdlał Murzynom na rękach.

I tak się stało, że pant Wffidns powi­tała po kilku tygodniach bohaterskiego małżonka, wracającego z dalekiej wypra­wy z małym zawiniątkiem pod pachą.

— Więc cóż? — Zachmurzyła się, gdy 3*łnęły pierwsze radosne chwile. — W tym małym pakieoiku niesiesz całego krokody­la? Pokaż!

Rozpakowała zawiniątko I wyjęła parę pantofelków damskich z twardej skóry i torebkę z tegoż materiału.

— Jakto? — przywiozłeś ml * powro­tem rzeczy, które dałam ci dlatego, żebyś łatwiej dostrzegł,! poznał krokodyla?

'— Ale gdzież tam, kochanie, — uspo­kajał ją małżonek. — Co ci przychodzi dd głowy! Pojmałem krokodyla i kazałem na miejscu zrobić pantofelki i torebkę z jego skóry. Tak było taniej!

Obecnie nic nie mąci dalszego szczęśli­wego pożycia małżeńskiego państwa Wil­kins. W ostatnich miesiącach jednak mał­żonek zmizerniał, dowiedział się bowiem, że jeszcze w czasie tej zimy futra tygry­sie będą bardzo modne, (m)

Najstarsze miastow Bułgarii

Dotychczas uchodził za założyciela m iast# Plowdiw w Bułgarii k ró l F ilip M acedoński, ojciec A leksandra W ielkiego. P rzy rozkopywać niu ku rhanu na krańcach m iasta na trafiono teraz na w ykopaliska w postaci naczyń róż­nych z okresu kam iennego. Archeolodzy pro­w adzą dalej poszukiw ania i sądzą, że Plow diw costal założony w czasie 3500—3000 la t przed N arodzeniem Chrystusa, a tym sam ym jest ono najstarszym m iastem na terenie obecnej Buł­garii.

Chevalier zarabia4 funty na minutę

M aurice C hevalier został zaangażow any n# tournee po Egipcie. Oczekujący go tłum nie n# dw orcu w K airze wielbiciele i w ielbicielki do­znali jednak zaw odu — Chevalier*# nie było w pociągu. O dnaleziono go dopiero w drodze, gdy pociąg ju ż ruszył. Moryś bowiem m iał na gło­wie zam iast swego tradycyjnego kapelusz# słomkowego — czerwony fez. Początkow o Che­valier zam ierzał podróżować po Egipcie Ul# w łasnej tylko przyjem ności. Pewien m anager skłonił go jednak do trzech występów w jed­nym z kin w Kairze. D yrektor k ina zapłaci! M orysiowi najw yższą gazę, jaką otrzym ał kie­dykolwiek aktor. Za każdy wieczór dostał Che­valier 250 funtów , co w Stosunku do długości występu wyniosło 4 funty za młnalS recytacji,

„Zostawi! część łydki

1 z ogromnym zainteresowaniem przyglą­dał się kłodzie, 'która powoli, jak gdyby znoszona prądem, posuwała się ku brze­gowi.

— Najlepiej będzie, jeśli ją wyciągnę na brzeg, aby się przekonali o swojej omyłce, — mruczał kupiec. — Ale, zresz­tą, po co mam się trudzić? Niech ją wy-

w paszczy krokodyla. .

na* s ta l jak wryci, % oczyma rozszerzo­nymi przerażeniem.

— Baby! — krzyknął gniewnie nieu­straszony przywódca wyprawy. Odłożył sztucer, zzui buty i zawinął nogawki spodni, aby wejść dio wody i spotkać się z rzekomym „krokodylem“.

— _Więc pójdź, gałganiet. *— śmiał się

kodyt — szepnęli ostrzegawczo drżącymiwargami Murzyn],

— Głupcy! ~ Biorą drzewo za kroko­dyla, — splunął pogardliwie mr. Wilkins

ciągną sami! Hej, chłopcy, wyciągnijcieto z wody!

Wskazał palcem na "płaską belkę, su­nącą zwoi na ku brzegowi. Murzyni jed-

Page 12: NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca ona bowiem' światło na 'ów czesne stosunki, panujące w rzemiośle. Trzeba przyznać,

« r. n „ S I E D E M G R O S Z T"

— Abon. n r. 54448, Piasek. P . K. O. nie o-Hzicla Różyczek osobom pryw atnym , to p raw ­da. Ale nie rozum iem jednej rzeczy. Ma pan gospodarstw o w artości 16.000 z)., be* długu. Potrzeba panu n a w ykończenie nowego domu pożyczki 2.000 zŁ Zwrócił się pan o n ią do K. K. O. w Pszczynie. Mimo poparcia N. Ch. Z. P„ naczelnika gminy i p. starosty pszczyń­skiego, oraz zaofiarow ania dwu żyrantów , go­spodarzy rów nież niezadłużonych, K. K. O. w Pszczynie odm ów iła udzielenia tej m ałej po­życzki... A przecież ten sam p. starosta, wielki i— jak sam tw ierdzi — przyjaciel ludu w iej­skiego, k tóry wniosek pana do K. K. O. poparł, spraw uje nadzór nad K. K. O. w Pszczynie, za eo bierze rocznie k ilka tysięcy złotych; bez je ­

go wiedzy i zgody żadna pożyczka z tej kasynie jest udzielana...

Abon. G. W. w Międzyrzeczu. Pożyczał pan złote i w złotych pan dług spłacił, więc k lauzu­la, dotycząca stosunku do lara do złotego (8,90 zł. = 1 dolar) pana nie obowiązuje, gdyż dolar spadł, a nie złoty. Interes (odsetki) od 2 000

złotych, pożyczonych w kw ietniu 1931 a , a wmiędzyczasie już spłaconych, musi pan zapła­cić wedle umowy; najm niej 8 proc. w stosun­ku rocznym. Jeśli to był dług rolniczy, zaciąg­nięty na cele rolne 1 jeżll zgłosił go pan doSądu Rozjemczego przy starostw ie, to odsetki w ynoszą tylko 3 proc. w stosunku rocznym , a

spłata może być rów nież rozłożona, jak spłan ta kapita łu , na kilkuletn ie raty . — 2) Co się tyczy długu skarbowego, to oczywiście sp ra­wa jest trudniejsza, skoro pan tw ierdzi, że Okręgowy Urząd Skarbowy panu wymierzył podatk i za duże, niew spółm ierne do obrotu i dochodu, i że w niesionych reklam acyj o obni­żenie opłat skarbow ych uwzględnić nic chce, to pow inien pan wnieść prośbę i zażalenie do Głównego Urzędu Skarbowego przy woj. ślą­skim w Katowicach i ostatecznie do M inister­stwa Skarbu. — Zasadą państw a pow inno być: „Nie niszczyć egzystencji niew spółm iernym i da­n inam i skarbow ym i!“

i— Abon. nr. 21507. Podatek kościelny płaci się tej parafii, w której znajdu je się stałe m ieszkanie parafian ina. Jeśli pan m ieszka sta­le w Chorzowie i płaci podatek kościelny swej parafii chorzow skiej, to choć pan posiada do- m ek na Zarzeczu pod Mikołowem, ale tam nie mieszka — parafia M ikołowska nie m a praw a pobierania podatku kościelnego. Podatek ko­ścielny jest daniną osobistą, indyw idualną, a nie rzeczową od m ają tku nieruchom ego. — 2) Obie renty — inw alidzka i na starość zostały scalone i dlatego ren ta z m arek jest taka mała.

M E B L E IE jENajlepszych fabryk poznańsko - pomorskich kupisz najlepiej w D o rn a M e b l o w y m

„TRUST“KałOWiCG Francuska 10 iSL 394,75 (Dom Zjednoczonych Zakładów Pralń)

R i B przyjmujemy obligacje pożyczki narodowej I Inwestycyjnej.I Przyjezdnym z prowincji yzwracam koszty p r z e j a z d u .

K« A 5® A f S 'W I A 1 E C 1 N T

»»OgZKJMIIJĄ P R A C ¥ = =

POSZUKUJĘ posady szofera - m echanika, po­siadam praw o jazdy cywilne i wojskowe, język polski i niem iecki. O ferty Siedem Groszy pod „M echanik“. 2616

MŁODY pom ocnik p iekarsk i szuka posady w w iększej p iekarn i na jeden rok praktyki. Zgło­szenia do „7 Groszy“, Bielsko, pod „Pom oc­n ik “. 1004

MŁODY, zdolny, inteligęnty •— poszukuje sta­łej posady inkasenta, kasjera, lub woźnego w większym biurze. Dam kaucję lub w ynagro­dzenie od 500 do 1000 zł. O ferty do red. „Sied­m iu Groszy“ pod „ K aw aler“. 1005

PANIENKA 17-letnia zdolna, p racow ita szuka posady tylko w chrześcijańskiej rodzinie. Ł a­skawe zgłoszenia do Siedm iu Groszy w Sos­now cu pod „Pracow ita“. 1023

FRYZJERKA dam sko - m ęska zmieni posadę zaraz, siła dobra. Zgłoszenia z w arunkam i do Siedm iu Groszy Sosnowiec pod „Sam otna“.

1024

DAM 200 zł. za w yszukanie jakiejkolw iek s ta ­łej posady kaw alerow i z lepszym w ykształce­niem. Zgłoszenia do Siedmiu Groszy pod „Ucz­ciwy* 592 7d. 1027

CZELADNIK piekarski z p rak tyką poszukuje posady. Oferty Siedem Groszy pod „P iekarsk i“.

1014

WOŁNC PO SA D Y

PANNA inteligentna, znająca dobre gotowanie, sp rzątan ie potrzebna do młodego pana. Oferty do Siedem Groszy pod 5955d. 1031

LCZEN kow alski potrzebny Grobecki Józef Katowice III, W ojciechowskiego 124. 1037

FRYZJER z k a rtą rzem ieślniczą potrzebny od zaraz. Bobla, B ieruń Stary, Słowackiego. 1008

POSZUKUJĘ dziewcząt z dobrym i św iadectw a­mi. k tóre się znają na gotowaniu. H offm an Krystyna, Katowice, T eatra lna 4 w podwórzu. Pośrednictw o posad. 1015

POSZUKUJĘ uczciwej służącej. Mazurek. Cho­rzów I, Szopena l l a . 1047

SŁUŻĄCA uczciwa i czysta zaraz potrzebna. Schmidt, Panew nik, ul. K. M iarki 3, I p. 1054

DOMEK w Chorzowie-Klimzowiee do sprzeda­nia. Inform acje w każdą sobotę od godz. 14-ej ul. Średnia, mieszk. 14. 1058

10 PARCEL koło Stadionu, Chorzów I do sprze­dania. Zgłoszenia „7 Groszy“ Chorzów pod „Stadion". 1044

DOMEK nowy, 8 ubikacyj, ogród, sprzedam wPiotrow icach. Piotrow ice, D olna 20. 1055

O B W d T jPEM EW RĘZN ?

6000 ZŁ. pożyczki n a I hipotekę, do w ykończe­n ia budowy w Panew nikach, w artości 22 000 zł. poszukuję. O ferty do Siedem Groszy pod 5954d. 1034

POSZUKUJĘ pożyczki 4000 zł. na dokończenie dom u 2 p tr. Pożyczka zapew niona na I h ipo ­tece, procent według umowy. Zgłoszenia do Siedem Groszy pod 5948d. 1038

POSZUKUJĘ pożyczki n a pierw szą hipotekę n a dom, w artości 25.000. Zgłoszenia Siedem Groszy Mysłowice — pod 8224. 1019

KTO sobie życzy zastrzec swój kap ita ł potrze­bny na I h ipotekę na dom handlow y. Potrzebne 5000 zł. O ferty pod Nr. „325“ do Siedmiu Gro­szy. 1009p o w n r - BPĄlgClEB.55KUPIĘ dom, w płaty 30.000 zł. Oferty Siedem Groszy Mysłowice pod 8227/M. 1021

BUDOWISKA w Panew niku sprzedam . 5 m inut od dworca. Oferty do Siedm iu Groszy pod 6916d. 1025

KUPIĘ dom w pow. Lublm ieckim lub T arno- górskim przy wpłacie 3000 zł. O ferty do Sied­m iu Groszy pod 5926d. 1026

SINGERMASZYNA kraw iecka, dam ska, sprze­dam okazyjnie. Rybnik, W iejska 21a. 0630

MEBLE solidne kupisz na jtan ie j we f-e ME- BLODOM Katowice, 3 Maja 17 w podwórzu.

9074

MASZYNY do pisania, pow ielania, liczenia na dogodnych w arunkach. Ćwiczenia na m aszy­nach. „M aszynopis" Rybnik, K orfantego 4.

9304

REGAŁ na kapelusze lub krótkie tow ary z 4drzwiczkam i, lustram i i 16 szufladek do sprze­dania. Ochojec, Dąbrowskiego 1, przystanek autobusowy, Drogeria. 1035

FUTRA. O trzym ałem z W ilna w kom is dużą ilość lisów, k tóre sprzedaję bardzo tanio. F u tra okazyjne i ku rtk i źrebcowe po zł. 75 już na wy­czerpaniu. „K orona", Katowice, D yrekcyjna 10/1 p. 1038

SPRZEDAM dobrze utrzym any magiel. -Bielszo- wice Szkolna 43 Skład. 1010

DRUKARSKA m aszyna pośpieszna, 2-kolorowa, form at 47X74 zaraz sprzedam . O ferty „7 Gro­szy" Chorzów pod „M aszyna“. 1046

KOCIOŁ na gnojówkę i pom pę sprzedam. — Andrzej Mrozik, Zgoda, ul. Mielęckiego. 1051

PIANINO w ynajm ę lnb tanio sprzedam. K ato­wice, Rynek 8, I. 1039

STRAGAN nabiału w hali targowej, z powodu innych interesów do sprzedania. Pew na egzy­stencja dla m ałżeństwa lub pani. Zgłoszenia: „7 Groszy“ pod „Jednorazow a okazja“. 1052

OSZCZĘDNOŚCIĄ PIENIĘDZY I KŁOPOTÓW jest zakup MEBLI W „BAZARZE MEBLI“ Ka­towice, ul. Kościuszki 12. Teł. 323-58. Polecam y w wielkim wyborze po najniższych c e n a c h , również na raty, nowe i mało używ ane sypial­nie, jadalnie, gabinety męskie — dębowe, ma- choniowe, oraz orzech kaukaski i kuchnie. — MEBLE BIUROWE, MASZYNY DO PISANIA I SZYCIA STALE NA SKŁADZIE. Skład mój przy ul. P iłsudskiego 40 zlikwidowałem. 1040

SAMOCHÓD sportow y „Ford" na chodzie sprze­dam. Cena 1.900 zł. Telefon 339-41. Szewczyk.

1Ö60

gJW IBElEttg..

POKÓJ um eblowany dla solidnego pana, osob­ne wejście do wynajęcia. Katowice, W oje­w ódzka 7 m. 5. 1032

Z O B B I O W R

ZGUBIONO w śródmieściu Katowic książkę z legitym acją do rejestrow ania film ów kina „Paw " Strzemieszyce. Łaskaw y znalazca raczy Zwrócić za w ynagrodzeniem 5 zł. do oddziału Polonii Katowice, M ariacka 5. 1013

----KUPIE motocykl. O ferty do Siedem Groszy pod 5939d. 1028

KUPIĘ bryczkę kolejną, lekką, może być zni­szczona O ferty do Siedem Groszy pod 5941d.

1030

K UPIĘ gater 600 mm. Oferty do Siedem Gro­szy pod 5940d. 1029

* WYCHÓW,

NAJNOWSZE kurza k ro ju , szycia 1 m odelowa­nia udziela Helena Janasow a, Katowice, P ia­stowska 9. 9623PRZYJM UJE się na nowy ku rs stenografii, p i­sania na maszynie, korespondencji oraz języ­ka niemieckiego. Zgłoszenia: Katowice, Zabr-ska 10 m. 11. 1011UCZ SIĘ STENOGRAFII, maszynopism a, ko­respondencji w obu językach, a znajdziesz po­sadę. Katowice, Plebiscytow a 4 m. 4. 1061

I,@MAŁ1E IWA WBIŁO WE =====

KIOSK m urow any tan io sprzedam . W iadom ość Mysłowice, K opalniana 13. 1020

PiEKARNIA do w ynajęcia od 1 lutego 37 r„dobry dochód. Bliższe in form acje: RyszardKrzymyk, Nowa W ieś, Kochłowicka. 1012

DO WYNAJĘCIA od zaraz dw a duże nowesklepy z przyległym pokojem , przy ulicy Dą­browskiego 32 w Chorzowie I. Z akład fryz je r­ski pierwszeństwo. Mieszkanie w dom u zapew ­nione. Chorzowska Spółdzielnia M ieszkaniowa z o. o. w Chorzowie. 1045

SKŁAD z urządzeniem i m ieszkaniem do w yna­jęcia. Urządzenie, lodow nia do sprzedania. ■— Emil W ojtek, Chropaczów. 1048

SKLEP zaprow adzony z 2-ma oknam i z u rzą­dzeniem do oddania. W iadom ość w firm ie „No- wości“, przy Rynku._______________________1063SKLEP spożywczy lub ładne urządzenie z po­wodu w yjazdu do sprzedania tanio, byle zaraz. Zgłoszenia „7 Groszy" pod „Sklep". 1043

SKLEP z mieszkaniem , 2 pokoje z kuchnią w Ochojcu, przy Katowicach, nadający się dobrze na drogerię lub m anufak tu rę zaraz do w ynaję­cia. Ochojec, B rynow ska 2. 1053

SKLEP m leka i nabiału z w olnym m ieszka­niem w bardzo dobrym położeniu, obok wiel­kiej kolonii w Mysłowicach, z tow arem za 800 zł. od zaraz do sprzedania. Zgłoszenia „7 Gro­szy" Mysłowice pod 8229. 1042

ŻYCZENIA NOWEGO ROKU! Tylko przez Biu ro M atiym onialne, Katowice, ul. K rakow ska 9 dna niej Szopena 16, znajdziesz Twoją odpo­wiednią partię. Na odpowiedź znaczek za 1 zł. 1016FACHOWIEC, la t 30 na stałej posadzie pragnie zapoznać m ajętną wdowę. O ferty w raz z foto­grafią kierow ać do „7 Groszy" Chorzów, pod„K atolik“.______ I___________________________1050KAWALER lat 40, m istrz, właściciel domu i gruntu, pragnie poznać pannę lub wdowę bez­dzietną, w tym sam ym wieku, z kapitałem do 20.000 zł. Cel m atrym onialny. O ferty „7 Gro­szy" pod „08d". 1062

WDOWIEC, la t 40, m istrz p iekarski, z 8-letnim dzieckiem, pragnie poznać pannę lub wdowę z m ałą gotówką. Oferty z fotografią, k tórą zw ró­cę do „7 Groszy" pod „L at 40“. 1011

2 POKOJE, kuchnia i przedpokój i pokój ku ­chnia do w ynajęcia zaraz, czynsz z góry we­dług umowy. Zgłoszenia Siedem Groszy My­słowice pod 8223. 1018

1 POKÓJ z kuchnią w Chorzowie I, czynsz 28 zł. na zam ianę do starego m ieszkania i na 2 pokoje z kuchnią poszukuję zaraz. Chorzów I, telefon 41613. 1049

POKÓJ z kuchnią do w ynajęcia. Mała Dąbrów­ka, N arutow icza 7a. 1056

3 POKOJE, kuchnia z kom fortem , 2 pokoje zkuchnią i przedpokój, stacja Katowice-Ligota, do w ynajęcia. O ferty „7 Groszy" pod „Zadole" 5964 d. 1059

R O IN R

TANIO w ypożyczam kostium y maskowe, tea­tralne, smokingi, fraki, cylindry. Katowice, S ta­wowa 16, m ieszkanie 8. 9597

UWAGA! Przy zakupie wszelkich tow arów m a­nufakturow ych jak -wyrobów bielskich oraz m ateriałów dam skich, jedw abnych, firanek, to ­w arów płóciennych, p rzy jm uję 3 proc. Pożycz­kę Inw estycyjną po pełnym kursie (100 — 100). TOWARY TEKSTYLNE R. ROSENZWEIG KA­TOWICE, W odna 4, II p. na przeciw kościoła M ariackiego. P rzyjm uję również Pożyczkę Na­rodow ą i K onsolidacyjną. 1002

EMERYTURY, zasiłki — poinform uje W ar­szawskie Biuro Powiernicze, W arszaw a, Zgoda 6. Złotówka. 1003

CO PRZYNIESIE CI ROK 19377 WYCIĄĆ I PRZECHOWAĆ! W szyscy czytelni­cy „Siedmiu Groszy“, korzystać mogą do m ie­siąca grudnia 1937 r. z 50 proc. zniżki za oka­zaniem niniejszego ogłoszenia. Przeszłość, te­raźniejszość i przyszłość oraz stan psychiczny, widzi znane m edium W ilm a T uray w stanie hipnotycznym . Godziny przyjęć: od 9 — 12 i 3 — 6 po południu, Katowice, uL K ochanow ­skiego nr. 11, III piętro. Prosim y dać baczną uw agę na adres, ogłoszenie wyciąć i oddać w instytucie grafologicznym T uray-K arten. 1007

DO PRAWDZIWEGO MEDIUM P. VILMY TURAY ORAZ DO P. PREZESA I EKSPERY­MENTATORA J. KARTENA. Siedm ioro dzieci moich, żona m oja, a najw ięcej sum ienie m oje nakazu ją mi złożyć w tym miejscu z głębi ser­ca podziękow anie za skuteczną pomoc i trafne rozpoznanie w transie hipnotycznym stanu mego zdrowia. •— Lecząc się u różnych zna­chorów i znachorek bez żadnego skutku, w pa­dałem w coraz gorszy stan zdrowia, chciałem więc zwrócić się do p. Vilmy Turay, ale zna­chorzy m i stale odradzali, tw ierdząc, że p. Vilma jest żydówką i nie m a po eo do niej chodzić. Gdy jednak stan mego zdrow ia po­gorszył się do tego stopnia, iż nie było już wyjścia, w tedy zwróciłem się do p. Vilmy Tu­ray, k tó ra w transie hipnotycznym od razu rozpoznała, iż m am „Dobrotliw y now otw ór“ i, że muszę być natychm iast operow any, sk iero­w ując mnie do szpitala. — Tym uratow ała mi życie, bo gdybym był się spóźnił, żadna ope­rac ja by roi nie pomogła. N iechaj będzie to nauką d la wszystkich cierpiących, ażeby wie­dzieli, gdzie w biedzie szukać pomocy i nie dać się odm aw iać przez nieuczciwych konkuren­tów, rzucających obelgi na p. Vilmę T uray z zazdrości. Uwaga na dokładny adres: Insty tu t Grafologiczny Turay-K arten, Katowice, ul. Ko­chanow skiego 11, czw arte piętro. Mistrz kow al­ski, S tanisław Kowalczyk, Częstochowa.

BACZNOŚĆ Uchodźcy Śląscy ■ obu Związków! D nia 3 stycznia o 13-tej godzinie odbędzie się na sali w M agistracie (Ratusz) w Katowicach Zebranie Inform acyjne. Sobczyk — Sicroń.

1031

UNIEWAŻNIAM książkę wojskową, w ydaną na nazw isko Tadeusz Michla przez P. K. U.Będzin. 1022

BACZNOŚĆ! Niniejszym podajem y do w iado ­mości, że w Katowicach, ul. K rakow ska 9, znaj­du je się z dniem 1 stycznia 1937 r. koncesjo­now ane B iuro Pośrednictw a m ieszkań i do­mów. Zaznaczam y, iż jesteśm y w posiadaniu wszelkich lokali. Restauracje, wyszynki, wille, domy m ieszkalne ze składam i, gospodarstw a oraz parcele budow lane w różnych miejscowo­ściach według życzenia Szanow nej K iijenteli

w różnych cenach. W szelkie inform acje udziela powyższe Biuro. 1017

PROSZĘ o zw rot książeczki w ojskow ej na naz­wisko F ilipczyk Nikodem i zniżkę kolejow ą, k tóre zostały skradzione. H elena i M arian F i­lipczyk, P iotrow ice SI. 1057

itmam

M IE S IĘ C Z N Y ABONAMENT „7 G R O S Z Y " ! DOSTAWĄ DO DOMU PRZEZ A G EN TÓ W l u b PR1EZ P O C Z T Ó W KRAJU U .2.31 rPR Z Y ZAM ÓWIENIU W URZ£DZIE PO CZT. ZŁ.241

p p ltfi■a«™

— CENNIKOGŁOSZEN W.SIEDMIU G R O SZ A C H ’« * «1 POLE O WYMIARZE 55 MM. X 6 7 M M .Z Ł .2 0 - *1 POLE NA PIERW SZEJ STRONIE O WYMIARZE 3SMM.X67MM.LUB JE G O M IEJSCE Z Ł . 4 0 . — OGŁOSZENIA DR08NE-20GR.Z A SŁOWO DLA POSZUKUJĄCYCH PRACY 10G«.

NAJMNIEJSZE PISMO JAKIEGO UŻYWAMY P P Z Y OGŁOSZENIACH JEST PETIT-CENNIK NALEŻY ROZUMIEĆ ZA 1 WIERSZ MM.LUB JEGO MIEJSCE

Brukiem i nakładem Zakładów Graficznych i W ydawniczych «Polonią“ S, A . $ Katowicach, , Redaktor odpowiedzialny Stanisław N o g a j .

Page 13: NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca ona bowiem' światło na 'ów czesne stosunki, panujące w rzemiośle. Trzeba przyznać,

„ S I E D E * G R O S Z Y * Stf. 13 ’

Przygody bezrobotnego Froneka

N awet H eród, poprzed którym

D rżały wazvstkle św iata trony,

Rzekł: „Cześć pleśni!“ i wychodzą*..

P rzy tknął palce do korony,

Kiedy poszli, F roncek myśli: „Tcroz podjem se niemało!*’

Nagle zdębiał, no, bo piwo

Gdzieś ge stołu się podziało.

Spojrzał w garnek. Moi złoci!

W garnku n jrza ł tylko lorę,W ięc też nie dziw, żr z wściekłości

Chłopak skoczył ua m etr w górę.

Niby p iorun m knie po schodach,

Krzycząc: — W y farofiskle dranie,

Niech wos jeno dzlsloj chyea -a Ręka, noga, mózg na ścianie!

Patrzcie! Patrzcie, H fen Froncek W nowym roka nie wyprawia,Musiał grubszą zdobyć „forsę*,B e l a n e Melbas w garnek w staw ia»

Patrzy Ciapek', patrzy Muła (Be tak drngl psiak się zowie). T oi to będzie dziś wyżerka! flk t e takiej nie • powie,

Są 1 piw ka dwie butelki, F roncek ładnie Je ustawi*».

Nagle— Patrzcie! Coś s i ł stało,

Co chłopaka w podziw w prawia.

Przebóg! Kogóż to niebiosa

W e Fronckow e progi w iodą?

Patrzcie — wchodzi ze skarboną Anioł a nlegoloną brod*

Śmierć = K ostucha Z lśniącą kosą, Już się kręci koło pieca I swój nos do garnka wstawia,.Toż nie szopka Już, lecz heca!

Turek na H eroda krzyczy

I okru tn ie szablą miga,

A ły d , czując woń kiełbasy,

Przypraw ionym nosem śmhta.

Siedzi H eród na swym tronie* Który ztekka się telepie,

D iabeł stanął cichcem z boku

I po plecach króla klepie.

Przedstaw ienie już skończony Anioł dostał pół złotego No 1 poszli kolędnicy,

Życząc szczęścia wszelakiego.

Froncek, kiedy koesyf króla, Grzecznie krzesło mu podstawił Ne, bo berło 1 korona Zawsze to wrażenie sprawia.

Ledwo H eród sladf na krześlĄ

K tóre tron m arkow ać miało,

K ruche nóżki się złam ały 1 k ról potłukł... głowę całą

Już I diabeł skądś stę znalazł,

W idać wślizgnął się gdzieś bokiem*

I na piw a butle obie Swym diabelskim łypie okiem.

Już przybycie kolędników W ieści Anioł w ielkim głosem^ W chodzi H eród ee zbój bezecią Za nim Turek z krzywym nosem.

Page 14: NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca ona bowiem' światło na 'ów czesne stosunki, panujące w rzemiośle. Trzeba przyznać,

Fir. IR „ S I E D E M G R O S Z Y "

■.

minut do Lasu Cygańskiego, leżącego u zy ,Żydzi — wynosić się!

Mamy początek stycznia. Jeżeti pogo­da dopisze, a śnieg pokryje grabą warst­wą wszystkie szczyty i stoki górskie, dla naszych miłośników sportu narciarskiego otworzy się raj wymarzony.

Istnieją dwa rodzaje narciarzy: ta­kich, którzy uprawiają narciarstwo dla samego sportu, i takich, którzy tylko dla­tego, że sport ten jest obecnie modny, sprawiają sofcie elegancki ekwipunek nar­ciarski, zakładają na nogi nowiuteńkie nar­ty i... zawadzajją tym, którzy już jeździć u- mieją. Tak, czy owak pobyt na świeżym powietrzu zawsze wychodzi ludziom na zdrowie. Lepiej jeździć po dyletancku na nartach, niż siedzieć po całych nocach w zadymionych lokalach miejskich.Bez pieniędzy ani rusz

Oczywiście, o ile się chce wyjechać w góry, trzeba posiadać pieniądze. Bez go­tówki ani rusz. Chcesz, bracie, czy sio­stro, użyć przyjemności zimy, musisz do­brze za nie zapłacić. Jeśli się wycieczka uda i żadne nieprzyjemności cię nie spot­kają, to jeszcze pół biedy. Gorzej jest jednak, kiedy zwabiony urokiem gór I idealnym powietrzem wybierzesz się pe­łen radości t wesela w góry po śnieg i po słońce, a tu, ledwie przy pasałeś narty, za­ledwie zdołałeś kilka razy bęenąć w biały puch śnieżny, krople deszczu zaczynają kapać na ciebie z nieba, albo — nim zej­dziesz z góry, niepokalana bieł śniegu zać­mienia się w czarną, błotnistą maź. Cza­sem, kiedy zmoczony i zmarznięty do- czołgasz się do stacji kolejowej, do przy­stanku tramwajowego, czy autobusowe­go, dowiesz się ku swej udręce, że wła­śnie przed chwilą wehikuł twój odjechał, a następny odchodzi dopiero za dwie go­dziny. Albo te w schronisku nie ma już wolnego łóżka, wobec czego musisz się przespać na ławie. Prawdziwy turysta i miłośnik przygód nie zraża się takimi dro­biazgami. Z początku złości się i wyzywa, Ile wlezie, ale później, ochłonąwszy tro­chę, śmieje się serdecznie z przeciwności i opowiada z dumą wszem wobec i każ­demu z osobna, co go na wycieczce spot­kało.

Tych więc wszystkich, którzy wybie­rają się z nartami na wakacje zimowe w Beskidy, a nie znają dokładnie terenu i tych, którym ciężkie warunki życiowe nie pozwalają na kosztowny wyjazd w góry, chcę przeprowadzić przez najbar­dziej uczęszczane pasma i szczyty górskie I zapoznać ich z pięknem i niezrównanym czarem dumy i chłufcy śląska,Z Bielska do Lasu Cygańskiego

Gdy turysta wyjdzie przed dworzec kole­jowy w Bielsku, dostrzega wagon kolejki

elektrycznej, który obsługuje jedną tylko 11- gdy skądś z dalszych zakątków i zakamar- nię tramwajową t odchodzi co dziesięć ków lokalu dobiegają do ich uszu wyra-

k

Otwierają się przed naszym wzrokiem śliczne widoki.-Ag. fot. „Siedmiu Groszy«' Czesław Patka.

podnóża gór. Tramwaj jedzie ulicą 3 Ma­ja, jedną z najruchliwszych i najładniej­szych arteryj miasta i zatrzymuje się przy placu Chrobrego. Później wjeżdża do Dolnego Przedmieścia, do dzielnicy fa­bryk i kominów. Pędzi ze zgrzytem i hu­kiem obok największych ośrodków prze­mysłu bielskiego, w których wre praca, wykonywana niezmordowanie przez setki rąk robotniczych, mknie przez miejsco­wości Kamienicę i Mikuszowice, a wresz­cie po półgodzinnej jeździe wpada do Lasu Cygańskiego.

Myślałby ktoś może, te w Lesłe-Cy­gańskim znajdzie jakieś tabory cygańskie. Cyganów tu nie ma, ale za to możemy spotkać w lesie inny naród koczownicy, który podobnie, jak Cyganie nie ma wła­snej ojczyzny i przenosi się z miejsca na miejsce, wypędzany ze wszystkich kra­jów. Na polskiej glebie czuje się on szcze­gólnie „swojsko". Zapuściwszy w nią ko­rzenie, siedzi na niej, jak na własnych śmieciach.

Nasza „kochana" mniejszość narodo­wa grasuje po wszystkich ścieżkach i za­kątkach Lasu Cygańskiego. Pełno jej rów­nież we wszystkich restauracjach i ka­wiarniach. Znajduje się tam pewna re­stauracja, w której nasza mniejszość na­rodowa jest niechętnie widziana. Żydzi, znający Las, skrzętnie omijają „niegościn­ny“ przybytek, a przybyli z dalszych oko­lic Polski, którzy wstępują do restauracji na swoje utrapienie, są niemile zdziwieni,

W góry, w góry,

miły bracie...

_ Czesław Dattą.

długo bywają powtarzane, dopóki krzy- wonost „goście“ nie opuszczą jadłodajni.

KlimczokKtóż nie słyszał o słynnym zbójcy bes­

kidzkim Klimczoku, który ukrywał się ze swoją bandą w górach Beskidu, by robić

Byłby czas najwyższy aby Polskie Towa­rzystwo Turystyczne zajęło się tą sprawą, co sobie bowiem pomyśli turysta z za gra­nicy, gdy w polskich górach słyszy na każdym kroku język niemiecki?

Stoki gór okolicznych są gęsto zale­sione. Otwartych przestrzeni jest mało, nie trudno więc tu o wypadki, którym ule­gają nawet zaawansowani narciarze. O niecałą godzinę drogi, pod szczytem Ma- góry znajduje się kamienne schronisko t. zw. „Klementynówka“, mogące pomie­ścić 40 turystów. Najdogodniejszymi sta­cjami dojazdowymi na Klimczok są Biel­sko, Biała, Bystra i Jaworze.

BłatniaO ile któryś z jurystów chce zwiedzić

dalsze szczyty, może z Klimczoka dojść na „Błatnię“ czyli Błotny szczyt nad Ja- worzem, skąd za zielonymi znakami doj­dzie przez Brennę na Równicę.

Na „Błatnię“ (917 m.) prowadzi wśród smreków i buików piękna ścieżynka. Co ka­

wałek drogi rozjaśnia się majestatyczna czerń boru świetlistą polanką, na którą podają refleksy słoneczne. Oj, używa tu brać narciarska, prując długimi nartami biały puch śniegu! Przy ścieżynce owej, prowadzącej z Klimczoka na Błotny szczyt, niedaleko szczytu Klimczoka znaj­dują się groty, w których miał pono ukry­wać się zbójnik ze swą bandą.

Stare schronisko na KlimczokuAg. fot. „Siedmiu Groszy“ Czesław Patka.

.wypady" do wsi okolicznych pomagać sła­nym, a karcić przemoc i nieprawość? Idąc za żółtymi znakami, które prowadzą na Klimczok, człowiek nadsłuchuje mimowo- li, czy nie usłyszy skądś gwizdnięcia na­wołujących zbójników a na każdy trzask gałęzi rozgląda się na wszystkie strony, pewny, że Klimczok na czele swej bandy wyłoni się lada chwila z gęstwiny zielo­nych smreków i świerków, by udać się na wyprawę. Niestety, wrażenie pryska jak bańka mydlana, gdy zamiast romantycz­nej postaci Klimczoka, widzi się za sobą łysych i grubych turystów, pnących się pod górę w takim rynsztunku „bojowym“, jak gdyby się wybierali na zdobycie „Mount Everest'u“ a nie naszego poczci­wego „Klimczoka" (1119 m.). Ale i Klim­czok nie jest znowu taki łagodny, na ja­kiego wygląda, gdyż przez trzy godziny drogi, jaką trzeba przebyć, chcąc się do­stać na szczyt, człowiek dosyć się napoci i namęczy. To też nie dziwota, że tury­ści co kilka minut odpoczywają i poży­wiają się obficie przed dalszą drogą.

Schronisko na Klimczoku należy do „Beskidenvereinu“, posiada dobrą re­staurację i miejsca dla 50-ęiu turystów. Z werandy można widzieć Babią Górę, Tatry, Beskidy, oraz Bielsko i jej siostrzy- cę — Białą. Nieco niżej znajduje się sko­cznia narciarska i dwa schroniska, nale­żące również do „Beskidenvereinu“: Ro- delhuette' i „Baumgaertel". Jak widzimy, niemieckie towarzystwo turystyczne nie utraciło dotychczas hegomonii, ugrunto­wanej za czasów zaboru austriackiego i posiada pod swoim zarządem prawie wszystkie scfcaai&ka * gógacb Beskidu.

Droga do szczytu Błatni (ze znakami żółtymi) trwa około półtorej godziny. Obok szczytu znajduje się drewniane i wygodne schronisko, czynne przez cały rok i obliczone na 50 osób. Ze szczytu Błotnego, którego rozlegle polany nęcą wszystkich miłośników sportu zimowego, są bardzo dobre zjazdy do Jaworza. Miej­scowość znana jest szerszemu ogółowi ze swego zakładu wodoleczniczego, a także jako letnisko, które i w okresie letnim i w zimowym cieszy się dość liczną frek­wencją gości z całej Polski. Jaworze ma również dwa kościoły, godne zwiedzania, gdyż odznaczają się one piękną architek­turą.

Można też z Klimczoka zejść do doliny Roztoki w Wapienicy, gdzie znajduje się wykończona niedawno tama wodna, zbu­dowana przez miasto Bielsko za sumę kilku milionów zł. Woda ze zbiornika za­sila wodociągi miejskie w Bielsku.

W następnym naszym reportażu po­prowadzimy Czytelników szlakiem śnież­nym przez pasmo wiślańskie i Czantorię, zawadzając niekiedy o leżące u stóp gór­skich urocze i malownicze miejscowości.

A& m m i eie S i e d e m99

Page 15: NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca ona bowiem' światło na 'ów czesne stosunki, panujące w rzemiośle. Trzeba przyznać,

Cienie roku olimpijskiegoRoK 1936 smolną Kartą w historii polskiego sportu

Rok olimpijski mim*. Z konieczności więc przystąpić trzeba do zrobienia bilan­su z całokształtu tycia sportowego i jego najważniejszych przejawów. W iemy, te o ile chodzi o sport polski, nie ma powodu do radości. Sukcesy, na jakie Uczono na terenie międzynarodwoym zaledwie w drobnej części spełniły się, a dalekie miejsce w klasyfikacji narodów, ł»orq- cych udział w igrzyskach olimpijskich było właściwie wiernym odbiciem istotnej wartości nasze1 kultury fizycznej. Nie je­steśm y i nie prędko będziemy potęgą w tej dziedzinie, mimo te posiadamy nieno- towaną w żadnym kraju na kwiecie Uość urzędów, powołanych ze strony państwa do opieki nad sportem; mimo posiadania kilku asów, dosięgających poziomem kla­sy światowej; mimo szczycenia się naj­większą uczelnią wychowania fizycznego w Europie, o czym zresztą pąza Polską nie bardzo wiedzą.

Aby się przekonać o miernej wartości naszego wychowania fizycznego i sportu, wystarczy sięgnąć do źródeł oficjalnych, do danych „Małego Rocznika Statystycz­nego", wgłębić się w cytry, podane przez Państwowy Urząd W . F. i P. W„ świad­czące dobitnie, nie tylko o tym, źe ze sportem itaszym jest źle, ale również o tym , źe praca nad rozwojem kultury fi­zycznej w Polsce kroczy drogami daleki­mi od ideału i potrzeb naszego społeczeń­stwa.

Sfery, kierujące życiem sportowym w yolsce, stale w nim coś reorganizują. Pod tym względem wpadliśmy po prosta w wir jakiejś bezmyślności. Nie twierdzi­my, źe wszystko w organizacji naszego sportu było idealne, ale przecież zgodzić się musimy z tym , źe podwaliny pod for­m y organizacyjne życia sportowego w kraju położyli ludzie, którzy sport rozu­mieli, pracowali dlań z całym oddaniem i, źe jeszcze parę lat temu przy tych wła­śnie formach organizacyjnych byliśmy na drodze, o ile nie wspaniałego, to w każ­dym razie normalnego rozwoju. Odkąa do sportu przyszli ludzie nowi, odkąd wmieszała się weń masa urzędów i komi­tetów, odkąd zaczęła się reorganizacja w duchu „pi .stwowo-twórczym" w sporcie polskim dzieje się coraz gorzej.

Rok miniony był tego namacalnym do­wodem: coraz mniej ćwiczących, coraz większe usuwanie się od czynnego udzia­łu jednostek wartościowych, mniejsza ilość sukcesów, niź w latach poprzednich, ale za to daleko większa ilość afer najroz­maitszego kalibru, afer w wysokim stop­niu kompromitujących dotychczasowe do­bre imię naszego sportu — to wszystko smutny bilans roku olimpijskiego.

Byłoby może niesłusznie przypisywać bezpośrednią winę wspomnianym wyżej urzędom i komitetom za te wszystkie a- iery, ale przecież każdy przyzna, że po­noszą one winę pośrednią, zajmując się niepotrzebną reorganizacją, nieodpowiada- jącą w wysokim stopniu naszym warun­kom, zamiast wziąć się do racjonalnej pro­pagandy wśród szerokich mas, do współ­pracy z drobnymi klubami, rozsianymi po całym terenie kraju i ludźmi, rozumieją­cymi potrzeby, nie tylko dotyczące wiel­kich reprezentacyjnych przedsięwzięć, ale także potrzeby szarego sportowca. Brak tego jest właśnie przyczyną zła i wielkich afer roku minionego.

Przeglądnijmy po krótce te smutne fak­ty i roztrząśnijmy, co zrobiono, aby u- clironić się od nich na przyszłość.

Zaczęło się od POS-u. W całej Polsce z małymi wyjątkami była zgodna opinia, źe z odznaką, mającą stanowić trzon sprawności fizycznej społeczeństwa dzia­ły się rzeczy, które nie mogły nie razić ludzi uczciwych. Odznakę nosili ułomni, albo tacy, którzy jej nigdy nie zdobywa­li, a rok 1935 przyniósł w sumie 83.000 tych odznaką mßiSfM ji

lam ośd wychowania fizycznego wśród mas.

Kiedy ludzie, którym dobro sportu pol­skiego leżało na sercu wywlekli sprawę na światło dzienne, kiedy postawiono kon­kretne zarzuty, cóż zrobiły nasze władze? — Zamiast wypalić zło gorącym żelazem, zamiast unieważnić wszystkie zakwestio­nowane odznaki, zamiast przedstawić do odpowiedzialności sądowej wszystkich winnych, stworzyły na Śląsku komisję, której celem było nie zbadanie, lecz od­parcie zarzutów, kompromitujących pew­ne osoby. Po kilku miesiącach wygodnych dla siebie badań, wydano komunikat ni­kogo nie przekonywujący, a wydano go w okresie, kiedy uwaga całego społeczeń­stwa zwrócona była na igrzyska w Berli­nie. Oczywiście zrobiono to celowo, aby reakcja opinii na tego rodzaju postępowa­

nie nie została odpowiednio uwypuklona.Że jednak, stawiający zarzuty w spra­

wie POS. mieli rację, najlepszy dowód, źe w roku 1936 ilość zdobytych oznak zmalała w porównaniu z rokiem poprzed­nim niewspółmiernie.

Po tym przyszły dalsze afery: awan­turą spirytusowa z Ruchem, sprawa Ret­ting er — Heliasz, skandal kolarski Mi char lak — Napierała, przekupstwo graczy Śląska, niedoszły wyjazd Rucha do Fran­cji, wycieczka amerykańska Martyny i towarzyszy, dezercja graczy mistrzow­skiej drużyny Polski do Niemiec, sprawa Krzyka, nie mówiąc już o głosach wielu działaczy, o metodach pracy w klubach ligowych i niezliczonych awanturach.

Jak zareagowano na wszystkie te wy­padki? — W kilka sprawach wydano ofi­cjalne komunikaty, o treści banalnej, w

pozostałych zaś nabrano wody do ust i wszystko zbyto milczeniem. Zaledwie w nielicznych wypadkach posypały się ka­ry.

Po serii afer przyszły nowe próby reor­ganizacji, próby co prawda delikatne, ma­jące jednak na celu wprowadzenie do na­szego życia sportowego zupełnie nowych form. Zażądano władzy, władzy nieogra­niczonej, podając jako powód chęć u- zdrowienia stosunków. A przecież czynni­ki, kierujące sportem mają tej władzy bar­dzo wiele, ale niestety nie potrafiły jej dotychczas odpowiednio i sprawiedliwie wyzyskać.

W tej chwili nie wiadomo jeszcze, jak się ułoży ta jeszcze jedna reorga­nizacja, ale z okazji Nowego Roku sporto­wi polskiemu należałoby życzyć, aby wszystkie odpowiednie czynniki przestały wreszcie reorganizować, a wzięły się do rzetelnej i fachowej roboty, do współpra­cy z całym społeczeństwem, a nie tylko z klikami, odpowiadającymi im pogląda­mi politycznymi, a wtedy na pewno zmniejszy się ilość afer a zwiększy ilość sukcesów sportowych i ludzi, uprawiają­cych sport, (z)

Maria MajowsKa i Antoni Sonikna czele

lO-clu naflepszucfi sportowców slqshichZamiast ogłaszania dorocznym zwyczajem

bilansu sportu śląskiego, tym razem postano­wiliśmy zestawić listę najlepszych dziesięciu zawodników 1 zawodniczek śląskich za m inio­ny rok.

P rzy ustalaniu kolejności nazwisk, k tó rą podajem y poniżej, nasza redakcja sportow a b rata pod uwagę: w artość wyczynów poszcze­gólnych zawodników z punk tu w idzenia k la­sy m iędzynarodow ej, w yników olim pijskich, dalej wyników krajow ych, uzyskanych miejsc, oraz popularności, jak ą cieszą się specjalności sklasyfikow anych sportowców.

O ile ustalenie pierwszych m iejsc nie spra­wiało zbytnich trudności, to dalsze m iejsca na­stręczały wiele kłopotu, gdyż ilość dobrych za w odników jest na Śląsku stosunkow o dość duża. Dlatego też w k lasyfikacji pa­nów podajem y oprócz dziesięciu najbardziej, według nas wartościow ych zawodników, k ilka­naście dalszych nazwisk, k tó re i powodzeniem pretendow ać mogą do m iana najlepszych spor­towców śląskich.

Na czele k lasyfikacji panów znalazł się szerm ierz, A ntoni Sobik z Policyjnego KS. Ka­towice, podw ójny m istrz Polski, olim pijczyk 1 siódmy szerm ierz św iata. Jego wyższość, jeże­li chodzi o klasę nad pozostałym i sportow cam i Śląska nie ulega według n a s . żadnej w ątpliw o­ści.

Podobnie ma się rzecz z pierwszym m iej­scem w k lasyfikacji pań, k tóre przyznajem y m istrzyni Polski w gim nastyce olim pijce Marii M ajew skiej z Sokola Katowice Brynów. Choć może nie cieszy się ona popularnością tak wielką, jak : Jarkullszów na, Y olkm erówna, Sta- noszków na, czy inne zawodniczki, sklasyfiko­wane na dalszych m iejscach, to jednak w stosunku do klasy m iędzynarodow ej reprezen­tu je poziom najwyższy.

Kolejność najlepszych dziesięciu sportowców Śląska za rok 1936 przedstaw ia się następu ją­co:

I) Sobik — szerm ierz, olim pijczyk 1 m istrz Polski z Policyjnego KS. Katowice.

2) W odarz — piłkarz, olimpijczyk, członek m istrzowskiego zespołu Polski ■ KS. Buch W ielkie H ajduki.

S) Schneider — lekkoatleta, tyezkan, olim­pijczyk i rekordzista Polski, członek KS. Po­goń Katowice.

4) Tarłow skl — tenisista, mistrz Polski z KS. Pogoń Katowice.

5) K asprzycki — hokeVta, olimpijczyk z KS, Dąb Katowice.

f) W ilim owskl — piłkarz, reprezentant Pol skl, członek mistrzowskiego zespołu p iłkarskie­go z KS. Buch W ielkie H ajduki.

7) Kalus — łyżw iarz, m istrz Polski w Jeź­dzić param i, z Śląskiego Tow arzystw a łyżw iar­skiego Katowice.

i ) Karliczek I — olim pijczyk, m istrz I r e ­kordzista Polski, członek mistrzowskiego ze­społu krajowego w piłce wodnej z EKS„ Ka­towice.

9) P iła t — bokser, olim pijczyk, m istrz Pol­ski z Policyjnego KS. Katowice.

10) W ostal — piłkarz, reprezentant Polski z Amatorskiego KS. Chorzów.

Ponadto, jak już wyżej powiedzieliśmy, dziesiąte miejsce z powodzeniem należeć się może: olim pijczykom — piłkarzow i Peterkow l z KS. Ruch) szermierzom — Zaczykowi 1 Kar- w lcklemn z Policyjnego KS. Katowice, pływa­kow i Baryszowi, narciarzow i W elnschenkowi z WSV. Bielsko, piłkarzom — Dytce z KS. Dąb Katowice 1 Mecowi I z KS. N aprzód Llpiny; mistrzom Polski — rekordziście Polski w rzu­cie miotem W ęglarczykowl z Sokola Chorzów, ciężko atlecie Mańce, tenisowemu mistrzowi juniorów — Kończakowl z KS. Pogoń Kato­wice, łyżwiarzowi Groberlowl, pływ akom — Heldrlchowi i Z lajl z Siemianowic; a także —- piłkarzom : Tatusiow i 1 Gemzie z Ruchu w W ielkich H ajdukach; szczypiornlstom : Kryp- czykowi 1 braciom Stelmachom z KS. Chorzo­wa, M cchull I 1 Grolikowi z Pogoni katow ic­kiej, gim nastykom : Breguli z Sokoła Bogucice,

Szlosarkowi z Sokoła Orzegów, P radełi z So­kola Siemianowice 1 Gruszce z Sokoła Cho­rzów ; narciarzom : Czepczorowi z ŚląskiegoKlubu N arciarskiego z Istebnej, F lcderow i z SKN. Koniaków, H aratykow l z WKS. Bielsko 1 K ozdrunlowl z SKN. Katowice; lekkoatletom : Chmielowi 1 Orłowskiemu z KPW. Katowi«?, Rakoczemu z KS. Pogoń Katowice, Dytce z So­koła Krywałd, Praskiem u ze Srzcica Katowice 1 Gwoździowi z Sokoła Bogucice.

K lasyfikacja pań:1) M ajowska — glm nastyczka, olim pijska

m istrzyni Polski z Sokola Katowice Brynów.2) Jarkuliszów na Niedohleeka — pływaczka,

m istrzyni i rckordzistka Polski z Towarzystw a Pływackiego Giszowicc.

3) Kalusów na — łyźw larka, m istrzyni Pol­ski w jeździe param i z Śląskiego Towarzystw a łyżwiarskiego w Katowicach.

4) Stanoszkówna — florccistka, m istrzyni Polski z Pierwszego Śląskiego K lubu Szerm ier­czego w Katowicach.

6) Yolkm er Jakobsenowm ■—- tenlslstka, d ru ­ga rak ie ta Polski z katowickiego Klubu Teni­sowego.

6) Slerońska — glm nastyczka, olim pij­ska z Sokoła w Świętochłowicach.

7) Osadników na — glm nastyczka olim pij­ska z Sokola w Katowicach Załężu.

8) Dawidowlczówna — pływaczka, m istrzy­ni i rckordzistka Polski z H akoahu w Bielsku.

9) Popowlczowa — łyźw larka, m istrzyni Polski z Śląskiego Tow arzystw a Łyżwiarskie­go-

10) Orzeł ów na — lekkoatletka, rckordzist­ka Śląska w skoku wzwyż i biegu z plotkam i z ICPW. Katowice.

Poza wymienionymi do najlepszych „sport­swomen“ śląskich zaliczyć jeszcze należy: pły­waczkę T raudów nę z Bielska, łyżw iarkę Zia- jównę z Katowic, lekkoalletkl — Sledlaezków- nę z Sokoła w Chorzowie, Blskupównę z KPW , Iiofm anów nę ze Stadionu w Chorzowie, Świąt- ków nę 1 K ieronlmównę ze Strzelca Katowice.

Katowice - Budapeszt 5:2€1:0, 1:1, 3 :1 )

Na turze lodowym w Katowicach w środę wieczór odbył się oczekiwany z w ielkim zainte­resow anie u u r n hokejowy: Budapeszt — Ka­towice. Był on pewnego rodzaju rew anżem za porażki poniesione przez ślązaków w lutym br. w stosunku 7:2 (7:0). Rewanż ten udał się w ca lej pełni. Kntowiczanie zwyciężyli w pięknym stylu, wcale wysoko i przekonyw ująco.

W ęgrzy w ystąpili w zapowiedzianym przez nas składzie. N ajlepszą częścią ich drużyny była linia a taku : Jenay, Miklos I Roimy. Atak ten pozbawiony był jednak „rasowego“ ciągu na bram kę, co można częściowo wytłumaczyć •) ni. że nie chciał on wiele ryzykować ze wzglę­du nu słabą obronę, w które; tylko Bekeszy sta nąl na wysokości zadania. W spom niana tró jka starała sic zaszachować m cjscowych różnego r t i >i,ju zagraniam i, chw ilam i: w ogóle nie pod-& M » w eed isafiłks Rwtiaaike, a tedynte

ograniczając się do efektownych zagrań kom bi­nacyjnych. Drugi atak : I.onay, Margo 1 Olt n .lal zdaje się za zadanie strzelanie na bram t e i to z każdej pozycji. Trzeba zaznaczyć, że W ęgrzy grali bardzo fair, a mimo to i mimo po­rażki byli dla Katowic tw ardym przeciwnikiem.

R rprzcntacja Katowic łym razem , chociaż miała kilka słabych punktów , zdała egzamin celująco. Przede wszystkim porw ał widownię Kanadyjczyk Smith. Jego sposób prow adzenia a taku i ustaw ianie się do strzału było chwila, ml tak świetne, że bez zastrzeżeń możemy stwierdzić, iż Smith w grze z W ęgram i prze wyższa! Kanadyjczyków, których widzieliśmy w drużynie olim pijskiej Kanady na igrzyskach w Garmlsch. Największą niespodzianką u m iej­scowy eh byli gracze Pogoni Górecki i Urzoń Pierwszy zabłysnął talentem skrzydłowego. B d ta d z a ^ t grzjr wjhit.n# gdolaoścż do y %

zespołowej, które uw ypukliły się w tow arzy­stwie takiego partnera, jak Sm ith, drugi zaś. chociaż tym razem był słabszy w jeździe, do skonale dostroił się do partnerów 1 w ykazał pierwszorzędną orientację.

św ietnie zagrał Thom pson, który udow od­nił, źe im przeciw nik silniejszy, tym skutecz­niej potrafi go unieszkodliw ić, przy czym czyni to w sposób dozwolony przepisam i. Ostrość w grze ciałem, jak ą zadem onstrow ał K anady j­czyk. jes t pożądana i stosow ana przez wszyst­kie czołowe zespoły kanadyjskie.

B iug i obrońca miejscowych Ludwlczak u- . dowodnlł, że znajdu je się u szczytu form y; po­

za skuteczną obroną po trafił on porw ać widow­nię błyskawicznym i wyjazdam i, a sposób po dąnia krążka Urzoniowl przy pierwszej bram ce był wielkim „trickiem “. Do jasnych punktów rs sz e j drużyny zaliczyć trzeba jeszcze Ka spnyckiego, który niestety nie mógł znaleźć po­parcia u swych partnerów Kucera i Arlta. Do­brze wypadł w bram ce Tarłowskl, Im ponując spokojem. Do słabych punktów miejscowego zespołu zaliczyć należy przede wszystkim Kuce­ra . Arii w goli napastn ika nie czuł się zbyt de-

Page 16: NA NOWY ROK - sbc.org.pl · Dokument zacho wał się po dziś dzień w dojnym stanie. aktu, rzuca ona bowiem' światło na 'ów czesne stosunki, panujące w rzemiośle. Trzeba przyznać,

mmmm

mm

r<

1) mistrzowska drużyna Polski w piłce nożnej — Ruch Wielkie Hajduki, 2) mistrzowska drużyna Polski w szczypiorm»Ku tv. s. Azoty Chorzów, 3) drużyna piłkar­ska A. K. S. z Chorzowa, która zakwalifikowała się do Ligi Państwowej, 4) olimpijczyk piłkarz Dytko z K. S. Dąb Katowice, 5) reprezentadyjny piłkarz Poiaro God z K. S. Śląsk Świętochłowice, 6) olimpijczyk — piłkarz Piec 1 z Naprzodu Lipiny, 7) najpopularniejszy piłkarz śląska Wilimowski z Ruchu Wielkie Hajduki, 8) olimpijczyk — piłkarz Peterek i 9) Wo darz również olimpijczyk obaj z Ruchu Wielkie Hajduki, 10) olimpijka Sierońska z Sokoła Świętochłowice, 11) lekkoatlet- ka Orzołówna z K. P. w . Katowice, 12) najlepszy skoczek wzwyż Chmiel I z K. P. W. Katowice, 13) olimpijczyk, rekordzista Polski i jeden z najlepszych tycstarz? w Europie Schneider z K. S. Pogoń Katowice, 14) czołowy biegacz Polski na średnie dystanse Orłowski z K. P. W. Katowice, 15) wicemistrz Polski w pchnięciu kulą Praski ze Strzelca Katowice, 16) reprezentacja zapaśnicza śląska, 17) olimpijczyk Piłat — bokserski mistrz Polski w wadze ciężkiej, 18) olimpijka Osadni- kówna z Sokoła Katowice - Załęże, 19) wicemistrz Polski w gimnastyce Breguła z Sokoła Katowice - Bogucice, 20) mistrz Polski w jeździe sztucznej na łyżwach Grpbert z śl. Towarzystwa Łyżwiarskiego, 21) najlepszy oszczepnik śląska Dyka z Sokoła Krywald, 22) mistrzowska drużyna okręgu w koszykówce z P. Z. P. Nowy Bytom, 23) mistrzowska para Polski w jeździe sztucznej rodzeństwo Kałusowie, 24) łyżwiarka Ziajówna, 25) mistrz Polski w pływaniu Karliczek 1 z E. K. S. Katowice, 26) olimpijczyk, pływak Barysz z Pogoni Katowice, 27) mistrz skoków pływackich Ziaja z K. P. Siemianowice, 28) rekordzista i mistrz Polski w rzucie młotem Węglarczyk z Sokola Chorzów, 29) mistrzyni i rekordzistka Polski w pływaniu Jarkuliszówna z T. P. G. Gieszowiec, 30) czołowy narciarz śląska Hara- tyk z W. K. S. Bielsko, 31) rekordzistka i mistrzyni Polski w pływaniu Dawidowiczówna z Hakoahu Bielsko, 32) najlepszy biegacz narciarski śląska Czepczor z ś. K. N. Istebna, 33) Wilimowski w roli hokeisty, 34) olimpijczyk Kasprzycki z hokejowego zespołu K. S. Dąb Katowice, 35) motocyklista Breslauer z Katowic, 36) najlepszy skoczek narciarski śląska Kozdruń z ś. K. N. Katowice, 37) mistrzowska drużyna Polski w piłce wodnej E. K. S. Katowice, 38) tenisistka Volkmer-Jacob- senowa, druga rakieta Polski z K. K. T. Katowice, 39) tenisowy mistrz Polski Tarłowski z Pogoni Katowice, 40) najlepszy sportowiec śląska, olimpijczyk w szer­mierce Sobik z Policyjnego K. 5. Katowice, 41) olimpijczyk, szermierz Zaczyk z Policyjnego X. S. Katowice, 42) mistrzyni Polski we florecie Stanoszkówna z Pierw­

szego śląskiego Klubu Szermierczego w Katowicach,