MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf ·...

21
MIESIĘCZNIK LITERACKI ROK VI NR 7

Transcript of MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf ·...

Page 1: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

MIESIĘCZNIK LITERACKI

ROK VI N R 7

Page 2: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

T R E Ś Ć N U M E R U S I Ó D M E G O

F R A N T I S Z E K H A Ł A S I G N A C Y F I K F . S U R Ó W K A B R Z E G O W S K I W I T O L D D E G L E R O L G A D A U K S Z T A J U L I U S Z W I T F E L I C J A N A D R Z E C K A J A N N E P O M U C E N M I L L E R S T A N I S Ł A W W Y G O D Z K I A L I C J A I W A Ń S K A W A C Ł A W M R O Z O W S K I A . B R E T O N i P . E L U A R D

Redaktor: Kazimierz Andrzej Jaworski , Chełm Lub. Reformacka 43. Przyjmuje w poniedziałki od 15 do 16-ej.

Wydawca: Zenon Waśniewski. Administracja: Chełm Lub., Reformacka 43

Redakcja i administracja w lipcu i s ierpniu nieczynne.

Prenumera ta roczna (10 numerów) 5 zł., półroczna (5 numerów) 2 zł. 50 gr. Należność uiszcza się zwykłym przekazem lub przekazem rozrachunko-wym. Numer okazowy „Kameny" wysyłamy tylko po uprzed-

nim nades łaniu 60 gr. przekazem łub w znaczkach pocztowych.

CENĄ NUMERU POJEDYNCZEGO 60 gr.

Tłoczono w drukarni „Kul tu ra" Chełm Lub. 10.

K A M E N A NR 7 (57) ROK VI

M I E S I Ę C Z N I K L I T E R A C K I MARZEC 1939 R.

D o P r a g i — — s t r . 113 S p r a w y e l e m e n t a r n e „ 114

E l e g i a — i - i „ 1 1 9

P i e c h o t a — — „ 119 C e z a r — — ,, 120 Ż o ł n i e r z e — — „ 121 W c i ą ż t o s a m o — „ 1 2 2

T e o d y c e a w s t o l i c y „ 1 2 3

- — „ 1 2 4

* * * - - „ 1 2 5 C z w a r t y w i e r s z o ś m i e r c i 125 U w a g i o p o e z j i — „ 126 P o e z j a — — „ 126

Z a m i a s t n o t — — — „ 128

Wkładka l inorytowa ZENONA WAŚNIEWSKIEGO

Page 3: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie
Page 4: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

K A M E N A M I E S I Ę C Z N I K L I T E R A C K I

ROK VI MARZEC 1939 R. NR 7 (57)

D O P R A G I

Małowierni Czas kościożerny jej tylko p iękno dał a na portalów tekst kamienny— słał ogniste blaski z pobojowisk jęk Tak będzie zawsze Małowierni Tak będzie zawsze

Za bramą naszych rzek twarde dzwonią kopyta za bramą naszych rzek kopytami rozryta jest ziemia i straszni jeźdźcy ci z Apokalipsy chorągwią wieją Lekki jest wian wawrzyna ciężki poległych cień Ja wiem Ja wiem

Lecz żaden strach tylko nie strach fug takich nie ułożył i sam Sebastian Bach jakie my tu zagramy gdy przyjdzie czas

Rumak z bronzu rumak Wacławowy drgnął w nocy wczoraj a książę kopią pot rząsnął Pomnijcie na chorał Małowierni Pomnijcie na chorał

FRANTISZEK HAŁAS Z czeskiego spolszczył K. A. Jaworski

113

Page 5: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

S P R A W Y E L E M E N T A R N E

N i s tąd ni zowąd z jawia jące się na ł a m a c h pisma pytania typu: po co jest sztuka? co jest e l e m e n t e m poezji? i tp. , jak w o-góle wszelkie py tan ia zbyt zasadnicze i mery to ryczne , n ie cie-szą się u nas z r o z u m i e n i e m i poważan i em. Przypisu je się je m e n t a l n o ś c i abs t rakcy jne j , p e d a n t y c z n e j czy scholas tycznej , a wywody i wniosk i z góry osądza się j ako n u d n e i n iece lowe. Po co znowu zaczynać od A d a m a i Ewy? Życie i tak zadecydu-je m i m o czy wbrew t e o r i o m ! Zagadn ien ia zostawia się pobłaż-l iwie spec ja l i s tom od poe tyk , p r o f e s o r o m un iwersy te tu , z. k tó -rych równocześn ie szydzi się po c ichu, że dal i się nab rać na kawał i zapędzać w ciasną ul iczkę — formal is tyki! Jeśl i zaś takie pytania zaczną s tawiać poeci , n igdy nie p o d e j m u j e się dyskusj i , b o — s z k o d a się kłócić o słowa i p rywa tne widzi mi się.

A j ednak co pewien czas pytania t ak ie zadawać t rzeba publ icznie , co więcej , p i lnować , aby były rozs t rzygane. Nie -o d z o w n e to jest zwłaszcza w m o m e n t a c h , k iedy o b o w i ą z u j ą c e fo r -muły zbyt się już stały t r u i z m a m i a lbo w m o m e t a c h , k iedy re-latywizm i to l e ranc ja w o b e c każde j op in i i przekroczyły swą na tu-ralną granice . Pytanie o e l e m e n t y poezj i na pozór wyda je się ła t -we a nawet bana lne . N ie m n i e j n ie ma przecie j ednoznacznych odpowiedz i . P o ś r e d n i o dowodz i t ego prak tyka poszczególnych k i e r u n k ó w poe tyck ich czy i ndywidua lnych poe tów. M o ż n a za-ryzykować twie rdzen ie , że każda n o w a poe tyka zależna jest w swym typie od zasadniczej decyzji , co należy uważać za ele-m e n t poez j i . I dzis ia j b o d a j czy nie od tak iego rozst rzygnięcia ( d o k o n a n e może być o n o in tu icy jn ie i n i e ś w i a d o m i e ) zależy przyszłość n o w e j poez j i .

T o p o w i n n o sk łonić d o dyskus j i nad tymi n a p r a w d ę ele-m e n t a r n y m i sprawami .

Zda je mi się, że p o d tym względem wyróżnić by się da ło p ięć g łównych op in i i . W e d ł u g n ich e l e m e n t a m i poez j i są: 1) ar-t yku łowane dźwięki , 2) miary ry tmiczne , 3) s łowa, 4) wyobra-żenia czy pojęc ia , 5) zdania . Rozpa t rzmy się w tych sugest iach.

Jes teśmy nieraz świadkami zas łuchania się pub l icznośc i w wiersze w języku obcym ( lub zbyt „czystym"), k tó rych n ik t ze s łuchaczy n ie rozumie . Wystarcza widoczn ie sama s t rona dźwiękowa . T u w i m , o p i e r a j ą c się na tych założeniach, tworzył swoje s łop iewnie . Kiedy indz ie j by łem świadkiem, jak d o s k o n a -ły recy ta tor R o n a r d - B u j a ń s k i przez kwadrans powta rza ł s łowo: chlap! chlap! w różnych tonac j ach , tworząc p rze jmujący d r a m a t b e z n a d z i e j n e g o marszu żołnierzy na w o j n i e . N a analogicznych p rzes łankach op ie ra l i swe n i ek tó re mani fes ty fu turyśc i , u nas swe „żabie ba l lady" M ł o d o ż e n i e c . Równo leg l e do t e j poez j i

114

Page 6: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

akus tyczne j poez ja op tyczna k o m b i n o w a ł a graf iczne uk łady wiersza w d r u k u . Rozpoczą ł je b o d a j A p o l l i n a i r e (dyskre tn ie) , a do absu rdu d o p r o w a d z i ł S t r zemińsk i w t o m i k u Przybosia : „Z p o n a d " . Cóż sądzić o t ak ie j interpretacj i , „poezj i"? Przede wszystkim jest tu p e w n e pomieszan ie p o j ę ć . N a w e t na jba rdz ie j muzyczna czy graf iczna poezja , jeśl i działa, to dzięki rozlicz-nym sko ja r zen iom po jęc iowym, k tó re pojawia ją się m o m e n t a l -nie, wypukane n i e j a k o dźwięk iem, t o n e m głosu, jego siłą i td . Ważn ie j sze n i e p o r o z u m i e n i e wynika z n i e roz różn ian ia tak ich od-r ę b n y c h r o d z a j ó w sztuki , jak muzyka, śpiew, recytacja , poez ja . Kiedyś rzeczy te s tanowiły d o ś ć jednol i ty s top . S t rona wy-dźwiękowa jest c iągle sprawą zasadniczą przy u t w o r a c h śpiewa-nych czy d e k l a m o w a n y c h . Ale dziś d o m e n ę Muzy z czasów H o m e r a rozdzie l ić wypadn ie p r z y n a j m n i e j między 3—4 wnuczk i Apo l l i na . O b e c n i e ku l t ywowana t roska o muzyczną ( o n o m a t o -peiczną) , s t ro fkową czy malarską s t r o n ę u t w o r u wynika z t ra-dycji d a w n e g o s tanu rzeczy, gdy możl iwośc i tak iego rozdzia łu nie u ś w i a d a m i a n o sobie . R ó w n a i lość zgłosek, r egu la rny rytm, r e f r en , a l i teracja , rym i wszystko to, co tak s t rasznie dużo miejsca za jmuje w podręczn ikach poe tyk — było t o ba rdzo i-s to tne i n i e o d z o w n e , gdy wiersz t rzeba było wyśpiewać przy. wtórze liry czy gęśli . Dziś czynniki te muszą być m o c n o zre-d u k o w a n e i lośc iowo i sp rowadzone do rol i ś r o d k ó w specjal -nych p o d p o r z ą d k o w a n y c h i ca łkowicie uza leżn ionych od waż-nie jszych d o m i n a n t in tegra ln ie poe tyck ich .

Klasycyści i es te tyci sądzą, że poezja jest w s łowach. Z tego p o w o d u dzielą słowa na poe tyck ie i n i epoe tyck ie . Poe-tyckie d z i e l ą — n a pate tyczne, dz iwne, wzrusza jące , g ro teskowe i tp. Zespół s łów d a n e j kategor i i działa magicznie i d a j e au to-matycznie wymagane przeżycie es te tyczne. Poszczególne s łowa są z rozumia łe , ale n ie jest n i e o d z o w n e z rozumien ie sensu s t ruk-tu r a lnego ca łego t ego zespołu we rba lnego . Wystarczy czaro-dz ie j s two słów: gwiazdy, s rebro , księżyc, mi łość , czar, ona , t ę s k n o t a — a dusza się o twie ra . Inny zespół budz i w nas uczu-cie zdene rwowan ia , inny — wznios łości , inny—grozy, g ro tesk i i td. N a tak im mechan izmie wygrywa agitka wiecowa czy p io-senka k a b a r e t o w a . W e wszystkich tych wypadkach wystarczy n iek iedy m e c h a n i c z n e zes tawienie o b o k siebie wyrazów nie-z d e t e r m i n o w a n y c h n a w e t fo rmą log iczno-gramatyczną . M a r i n e t -ti odrzuca ł wszystkie znaki pisarskie i sk ładnie , żada jąc n p . gołych rzeczowników. Po te j l inii idą surreal iści , k tórzy łączą słowa r u c h e m samego p r ą d u asoc jacy jnego . T u również moż-na by wymien ić Przybosiową k o n c e p c j ę zgęszczeń przez wie lo-znaczność (np. rozpłaszczyć: a) rozeb rać z płaszcza, b) zrobić

115

Page 7: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

płaskim) i jego p s e u d o r o d o w o d o w e kalambury (łąka—łączyć, wołu—wywołuje , pełza—spełzł) , czy wreszcie al i teracyjne po-mysły Brzękowskiego (amo—amoniak , barwi—bar) .

Przeciw tym s tanowiskom występował Peiper, który sądzi, że samo słowo nie jest e l ementem poezj i . Poezja zaczyna się dop ie ro od zdania. Samo słowo ma charak te r neutra lny, poza-artystyczny, s tąd może być e lementem nauki. Poezja leży w zetknięciu się dwu słów. Stąd dla Peipera metafora odgrywa tak decydującą rolę . Dla tego też nawołu je do tworzenia pięk-nych zdań, miejsc nowych meta for . Twierdzenia Peipera są re-wolucją w dotychczasowej t radycyjnej poetyce, nie zostały jed-nak odpowiedn io wykorzystane i rozprowadzone . W sformuło-waniu Peipera nie zawierają poza tym całej prawdy, względnie nie wyrażają jej jasno. Postulat „pięknych zdań" jest wyrazem pojmowania „e l emen tu" jako na jmnie jszego u tworu poetyckie-go. Wymaga on, aby e lement sam był dziełem sztuki. Stąd u Peipera może poemat składać się z jednego zdania. W „Pio-n ie" czytaliśmy podobne poematy Ungare t t i ' ego . Również w utach chińskich można by wyśledzić niekiedy pokrewieńs two z tymi koncepcjami .

Trzeba by rozstrzygnąć zasadnicze pytanie, co nazywamy e lementem w ogóle? Najp ie rw chodzi o to, czy w charakterze e lementu musi się zawierać istota s t ruktury całości , do k tóre j e lement należy? Nas tępn ie jak on należy: czy e lement poetyc-ki jest p roduk tem podzia łu logicznego (jako gatunek) , czy me-tafizycznego (jako cecha), czy fizycznego (jako kawałek)? Jeśli zgodzimy się, że jest to podział fizyczny, to s tosunek e lemen-tu do całości będzie taki , jak s tosunek cegły do budowli . Cegła nie jest małym domem, dom zawiera się właściwie mię-dzy murami cegieł , sama cegła ( jej kształt, materiał , waga) zde te rminowana jest jednak decydu jąco właściwością i sensem d o m u . Nie przeszkadza to równocześnie , aby cegła nie mogła być e lementem inne j s t ruktury (np. za pomocą n ie j można roz-bijać szyby w sklepach lub głowy wrogom). W każdym razie nie można żądać, aby tzw. e lement miał swój sens absolutny, wynikający z jakichś immanentnych przeznaczeń w duchu fe-nomenal izmu husserlowego.

Oczywiście nic nie przeszkadza (przejdźmy do poezji) tworzyć poematy z jednego zdania. Mogą one mieć nawet du-żą i oryginalną dynamikę estetyczną. Ale wartość ta nie jest stała. W każdej chwili takie począ tkowo autarkiczne zdanie pot rak tować możemy jako e lement wyższej syntezy poetyckiej . I wtedy z wartością artystyczną zdania może być rozmaicie: może się nasilić, zmienić, zneutral izować. Z tego wynikają dwa

116

Page 8: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

wnioski: a) po jęc ie e l e m e n t u jest względne, b) nie is tnie je jeden tylko (współrzędny) s tosunek zdań w utworze . Zdania są różne j rangi h ie ra rch iczne j , s tąd wiersz nie może być „rów-no gęsty". Wiersz to nie wyrównany bukie t kwia tów, ale ra-czej rozgałęzione drzewo. Jest tak jak w matematyce . T r ó j -mian, powstały z d w u m i a n u podn ie s ionego d o kwadra tu , f u n -kcją swą nie jest równy t rzem mechanicznie zestawionym jed-n o m i a n o m .

W znaczeniu soc ja lnym człowiek jest n ie rozkłada lnym e lementem, ale z p u n k t u widzenia ana tomi i da się go podzie-lić na organy. Z p u n k t u widzenia biologa człowiek jest zbio-rem komórek , dla fizyka czy chemika jest zb iorem związków chemicznych czy a tomów. Nie ma wiec jasnego znaczenia py-tanie, z jakich e l emen tów składa się człowiek. Także przy u-tworze poetyckim można s tosować różne punkty widzenia: fonetyczny (muzyczny), gramatyczny, logiczny i tp. Jest wreszcie p u n k t widzenia poetycki . O t ó ż to—jes t ! Jak się ma więc rzecz z tego p u n k t u widzenia? Jeżeli dla gramatyki e lementami s ą : g łoski—zgłoski—wyrazy—zdania , jeżeli dla psychologi i są: wra-żen ia—pos t rzeżen ia—wyobrażen ia itp., jeżeli dla logika są: po-jęcia—sądy—sylogizmy, to dla poezji? Sądzę że muszą to być jakieś inne pierwiastki . Nie de f in iu j ąc ich bliżej, zgódźmy się na razie, że analiza e l e m e n t ó w mus i być rob iona z p u n k t u wi-dzenia ich f u n k c j i w danym, indywidua lnym zespole s t ruktu-ra lnym. Może okaże się, że e l emen tem może być zarówno głoska, jak s łowo, jak pojęc ie czy całe zdanie, że te rzeczy są r ó w n o r z ę d n e poetycko.

Żeby wyjaśnić sprawę zdań, t rzeba zdać sobie sprawę, że co i nnego są tzw. zdania gramatyczne, logiczne, a poetyc-kie. Zdanie gramatyczne może być zwykłą nazwą pojęc ia . N i e każde bowiem pojęcie ma swój t e rmin , n iek tó re pojęcia (a zwłaszcza w poezj i okazj i do tego jest dużo) oznaczyć się da-ją tylko przez omówien ie . Niekiedy trzeba do tego ki lku zdań. Czy Pe iper p rzewidu je takie zdania w poezji? Bo czyż chodzi w n ich o to, żeby były piękne?

Niezależnie od odpowiedz i ważniejszą rzeczą jest s twier-dzić, że rozważając takie zdanie izolat im (poza k o n t e k s t e m ) abso lu tn ie powiedzieć nie można, czy jest o n o gramatyczne czy „p iękne" . Weźmy przykład: czy zdan ie—„Mias to , k tó re m a l u j e na j jaśn ie j swe p ło ty"—jes t zdaniem poetyckim? A prior i zade-cydować się nie da. Może ono być oryginalnym widzeniem poetyckim, ale mogło być wyjęte z p rzemówien ia Pana Pre-miera, gdy zastanawiał się k o m u dać medal .

Właśnie byłoby w duchu Peipera powiedzieć , że poezja

117

Page 9: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

powstaje przy zetknięciu się dwu zdań. Zdania mogą być naj-banalniejsze, a odpowiednie ich zestawienie wskrzesi błyskawi-cę poezji. Możemy uniknąć wtedy metafor w stylistycznym te-go słowa znaczeniu, mimo że żywioł metaforyczny wypełniać będzie cały utwór. Jeszcze się raz okazuje, że dopiero kon-tekst decyduje, czy co jest elementem poezji, czy nie. I czy w ogóle jest poezja.

Z naszych rozważań wynika, że terminologia dzisiejszej poetyki jest nieczystym konglomeratem zapożyczeń z dziedzin pokrewnych. Zadecydowało o tym pomieszanie elementów po-ezji z elementami języka, gramatyki, psychologii, muzyki i lo-giki. Utwór poetycki przynależy co prawda do tych układów językowych, ale zasady konstrukcyjne wyprowadzone być mu-szą z integralnego języka poetyckiego.

Otóż rodziłby się postulat wyzwolenia tego języka z su-gestii i kategorii języków ubocznych i stworzenia dla niego własnego systemu terminologicznego. Potrzebę taką odczuwa się od dawna, o czym świadczą różne próby (nieporadne i nie-skoordynowane dotychczas) wprowadzania integralnych wyra-żeń nowej poetyki, typu takich powiedzeń jak: „Widzenie po-etyckie", „zdanie metaforyczne", „układ rozkwitania" itp. Nie-stety, terminy te są używane bardzo kapryśnie i niejednoz-nacznie. Największe zamieszanie sprawia tu nierozróżnianie sa-mego tworu artystycznego od procesu twórczego i przeżycia estetycznego. Rozważania Brzękowskiego nad poezją integralną są charakterystycznym przykładem takiego pomieszania. Same natomiast terminy Brzękowskiego, Peipera mogłyby być zużyt-kowane po dokładniejszym ich sprecyzowaniu. Pożyteczne bar-dzo są również rozróżniania Chwistka między sprawami este-tycznymi i artystycznymi.

Czas największy zerwać z bezcelowym (abstrakcyjnym) opisywaniem różnych metrów i tropów, z całą topografią ry-mów, ze statystykami efektów stylistycznych samych w sobie, z zachwytami nad różnymi: sz—cz —cz—sss (pada deszcz!), z gonitwami za wpływami i zapożyczeniami, z liczeniem głosek itd.—bo cóż to ma wspólnego z żywą poezją? Nowa poetyka nie przekreśli oczywiście dotychczasowej poezji, ale przestanie ja traktować jako teksty gramatyczne, nuty marszowe, testy psychologiczne czy libretta kabaretowe. Okaże się, że i rym i aliteracja i refren i onomatopeja, także dziś nie są bez celu, ale ocena i uzasadnienie ich musi być inne. Musimy patrzeć poprzez sens poetyckiej całości, by ujrzeć prawdziwy walor i charakter elementu.

IGNACY FIK

118

Page 10: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

E L E G I A * )

„Naprzód, drużyno strzelecka, sztandar do góry swój wznieś".

W świętościach moich skromnych ta najgorsza wieść dotąd się błąka, choć oczy odwracają się wciąż od niej lękiem.

Śmierć nieustannie czai się zdradziecka i ciągle szept twój woła: chcę żyć...

Blada twarz twoja w kwiatach, w kwiecie musiałem cię w tę ziemię grześć, gdzie coraz inni i ja sam nareszcie — (cicho mię kiedyś, bez słowa pogrzeście) a chociaż czas na skrzydłach z purpury ulata, wciąż wracasz tą melodią żołnierskich pełną łez, gdy w wieńcach i zieleni laweta armatnia niesie cię z bystrej góry, kiedy ci śpiewa ta mosiężna pieśń, łagodna, a tak krwawa i żołnierskich łez na zawsze pełna — —

To jest twój powrót dzisiaj: otwiera się mym palcom i duszy mej flet gorzkim, jedynym wspominaniem Chełma —

Śmierci, sztandar do góry purpurowy wznieś — FRANCISZEK SURÓWKA BRZEGOWSKI

*) z przygotowanego do druku tomu „Elegij".

P I E C H O T A

Pod górę dni i miesięcy pniemy się coraz wyżej — garby nosimy na plecach, na barkach stalowe krzyże.

Nie ma w tym nic dziwnego, choć służba jest ciężka jak ziemia,

łatwo jest unieść troskę w szorstkich rękach z kamienia. Nosimy przy sobie żądła—małe pociski bolesne — i bagnetami grozimy, choć oczy mamy niebieskie.

Milionem kroków mierzymy czas sypki w klepsydrach piachu

i wszędzie, gdzie stąpniem jest Polska — na północ, po-łudnie, wschód, zachód!

Co dzień do bezkrwawego naprzód idziemy boju, aby na trawie wytchnienia zapalić fajki pokoju.

WITOLD DEGLER 119

Page 11: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

C E Z A R

Wchodzimy w mgły coraz wyższe, wchodzimy w odbicia globalne, błądzimy w odeszłych istnieniach, wśród ech.

—Eheu! szczęk, r umor narodów. Brytania i Galia i Roma, jak szmaragd, jak jaspis, błysk hełmów, win dech .

Ren błyszczy kling stalą. Nawy Cezara wiatr płucze przy Monie, Brytanów okręty przy C a n t i u m rwie nord,

—Eheu!—klamor legionów, krzyk Dumnor iksa zdradnie rzniętego, bieg Brytów siniłem znaczonych pod por t .

Ryk walki, krew plemion, skony za każdą piędź ziemi, za stado, za żonę, za dziecko, za życie z łez, z krwj.

A dalej, a dalej w lustrze chmur to Galia narody zwołuje i słowo: Ojczyzna się rodzi jak pieśń.

Helwetów, Belgów, Carnu tów, Ambior iks prowadzi, Catuwolc za Renem Hedu je , Germanie i Swew

wychodzą z lasów wielcy jak bogi, brązowi od słońca, od łowów potężni i każdy jak lew.

A w ziemie ich, lasy, góry, wąwozy, i w fosy, na wały żołnierzy sypie Rzymianin niby sęp.

Widzę go, widzę: stoi bez hełmu, oczy martwe, bez źrenic, rany na twarzy: marmuru cięty żleb.

Pod szyją płaszcz spięty gemmą. Usta jedynie żywe drgają: śmierć wieszczą na rodom, broniącym swych gleb.

Więc wołam w obłokach Ładzie w i o d ą c e j : - S t r ą ć z m a p g o Europy: zwycięży, zwycięży, jak fa tum jest ślep.

Zagrzmiały wtem trąby, rogi, signifer wzniósł orła, z za nim las or łów rzymskich wzleciał przez mglisty Styks,

I gród Awaricum z zorzy wieczornej na jeżon wieżami wypłynął i wyszedł Wercingetor iks .

Wódz Galii, przeszyty włócznią przez serce, a przecie wspaniały i żywy, wzniósł rękę, ob rońcom da ł wieść.

Stanęli przed bramą jeden i drugi, dziesiąty i setny, a rzymski skorpion każdą z tych przebił pierś.

Lecz po nich szli inni, ogniem miotali w Cezara i marli za wolność ojczyzny, za prawo, za cześć.

Zaś sęp rzymski patrzył b ie lmem przeznaczeń i gród Awar icum gasnął i konał niby szkarłatna pieśń.

Więc Ładzie, wiodącej w łodzi przez piekło odwiecznych miraży, w błaganiu padłam do uskrzydlonych nóg:

— D o p o m ó ż , dopomóż, boska, n iechajże gnębieni zwyciężą, przecie prawo i wolność wspiera sam Bóg.

I nagle górą się jeżą niebiosa. Chmury z twierdz Gergowii, na szczytach ich walki orężnej szczęk, wir, huk.

120

Page 12: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

Sęp rzymski, Kaj Juliusz Cezar się cofa, zwija swe obozy, legiony trwożliwie się wiją wśród dróg.

W mgławicach z radości szaleję w łodzi wędrownej i krzyczę: — Łado, wszak prawo zwycięża, nie zło, nie mord.

Lecz niebo kirem ciemnieje, jamami poryte mgławice i sto narodów w nich kona, zgrzyt, ryk hord.

Rzymianie, Gallowie, Germanie, piekło i czyściec Europy morduje się krwawo, bez końca pod mgłą.

— Dlaczego, dlaczego? —wołam. A Łada mi na to:—-Pamiętaj, tak było, tak jest. Dobro jest bogiem i Zło.

OLGA DAUKSZTA

Ż O Ł N I E R Z E

liście kolorowe które lecą z drzew żołnierze którzy spaliście w książkach ołowiani żołnierze z dziecinnych zabaw żołnierze którzy padliście w boju żołnierze którzy teraz maszerujecie jak karabin dźwigam mój śpiew

zanim świat się stał wojną światową zanim wojskiem wyrósł światowym w ludowych kalendarzach kwitły mundury kolorowe na wojnę bałkańską szli Turcy Czarnogórcy takich barwnych twarzy nigdy nie widziałem.

a już na t rąbce grał mosiężny poranek szły kolumny błękitnych żołnierzy płynęły szeroko jak gdyby to była rzeka pełna twarzy płomiennych futrzanych tornistrów powódź mądra miarowa pełna człowieka

potem pobudki capstrzyki co ranka co wieczór grały spoconych żołnierzy do snu kołysały

wiotko

pamiętam pierwszy niezwykły dzień słoneczny pamiętam dzień wrześniowy pamiętam pierwsze armaty od kół łomotu jak serce wzburzone noce żołnierzom rzucano kwiaty konfitury dawano żołnierzom słodkie koszami zielone owoce

121

Page 13: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

tak się zaczęła wojna światowa tak się zaczęły pierwsze dni żołnierskiej Europy i tu jak p łomień miłości krzyczysz:

f ronty wszerz i wzdłuż strzeleckie rowy żołnierskie okopy

zlicz nie zliczysz!

żołnierze w szarych mundurach w szarych pociągach was wiozą na f ron t w szarych kolczastych dru tach zawisnął wasz szary żołnierski t rup!

szare liście leciały z drzew

żołnierze! byliście mierzwą dla nowych dni i jeśli teraz pobudka grzmi i tupot kroków podnosi mó j śpiew jakiż ko lor ach! jakiż kolor wiosennej chorągwi łopoce gdy wy maszerujecie!

JULIUSZ WIT

W C I Ą Ż T O SAMO.. .

Pochód szedł... Wielka masa ludzi. W skupionych oczach miała jeden krzyk, Że „Liberte, Fra terni te , Egalite, Że nie można tak. Inaczej trzeba żyć,

Wysoko nieść wolności znak!" W napiętą ciszę cisnął brzęk Stłuczonych szyb, W napięte uszy runą ł jęk, Skrwawionych krzyk.

I w sercu nagle smutny ścisk, Oczy zachodzą łzami, Że ciągle jeszcze—krzyk i mord , Że ciągle wciąż to samo.

FELICJA NADRZECKA

122

Page 14: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

T E O D Y C E A W STOLICY

. w tygodniu sprawozdawczym .

biuletyn metryk . . .

. bieg od mety . . chłopców i dziewcząt

. nożn,i, lawn-tennis, boks i hokej

najnowsze wiadomości zewsząd . ślubnych, nieślubnych, martwych, żywych

mężczyzn i kobiet, chrześcijan, żydów . . . . . . śluby i skony

. ministra pracy krok fałszywy . witriolej, karbol, nóż i brzytwa . . 7 zaczadzeń . . 5 samobójstw . Liga Narodów . . . .

. Ślask . i Litwa . gruźlica, rak

. wyłamał

. Leningrad

i nowotwory

zabił . znikł bez śladu

Berlin Paryż . Londyn .

. wzrostu . (najlepsza pasta!)

. blondyn nagminne . . . . .

. grypa, dur i krztusiec . jedyny środek

. nie ma już łysych

. bez konkurencj i

. podziękowań

6 wypadków

. czysto, gładko

JAN NEPOMUCEN MILLER

Czytasz „Kamenę"? A czy ją prenumerujesz?

Czas odnowić prenumeratę za drugie półrocze (2.50)

123

Page 15: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

* * *

Z krwi już obeschły moje bandaże, ale zostały ślady jodyny. Kłębek nierówny co w dłoni ważę złowieszczo - ciemnym pachnie mi płynem.

Chowam go w szafie i tem złowieszczem nasiąkły deski i marne graty i dławi c iemno zatruta przestrzeń napuchłym kłębem zczerniałej waty.

Lecz kiedy przyjdzie nocna śmierć blada, idąc za wonią szuka mnie w szafie i niecierpliwa węszy i bada — przerzuca listy i fotograf ie .

Tam nie umieram, gdy jestem dzieckiem, tam nie umieram, gdy jestem chłopcem, ale ją wiodą wonie zdradzieckie — bandaż ukryty pod ubrań kopcem

Wtedy wynosi drzewo umarłe , zapach zduszony w surowych deskach. Niesie tę t r u m n ę — p r z e s t r z e ń w niej czarna — a ponad t rumną noc jest niebieska.

Tak płynie skrzynia odarta z farby, głucho w niej dudnią rzeczy nieżywe — palta podarte, łokcie i garby, strome obcasy po bokach krzywe.

Tłucze się obcość i n ieobecność i n iepotrzebność zwinięta w kłęby i szczerzy ze szpar zbrudzona wieczność skrzywionym gwoździem swe żółte zęby.

W tych oto zębach wiotko tkwiąc płynie rozwianą szarfą bandaż podarty i szydząc żegna mnie w oficynie, gdy stoję w ciemni o okno wsparty.

STANISŁAW WYGODZKI

Page 16: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

* * *

Znam zimę groźną, ostrą, mrożącą i jasne lato, melodię sennie katarynkową i szum wszechświatów...

Znam gwarną, świetlną, wielką stolicę dz iwną—choć własną i pola puste, zimne, bezludne i małe smutne miasto.. .

Senność cię będzie straszyć bezwładna i ostrość groźna lecz musisz wszystko to ujrzeć, przeżyć, żeby mnie poznać.. .

ALICJA IWAŃSKA Bruksela 1938

C Z W A R T Y WIERSZ O ŚMIERCI

Gdzie biała woda pod kołami młyna gdzie pęka ogień s t rumieniami w pieśń gdzie w złotych kaczeńcach pławią kolana dziewczęta gdzie leszczyn gorące pręty gdzie kończy się ptaszęca wieś tańczą szkielety...

Na nietoperzych skrzydłach gwiazdy platynowe lśnią i patrzą na dziwny tan iec — szkielety pieśń zaczynają swą i zaczyna taniec Margueri ta i zapala w b iodrach gwiazdy białe jak rumaków w kwadrygach kopyta.

I most dudni w ten kościany rytm klaszczą liście miedziane drzew na palcach zbliża się świt i milknie taniec i śpiew.

A woda huczy kłębi się i pieni nogi z metalu w gościniec dzwonią ubity prządki pieśń zaczynają w sieni i na nici przenoszą ją w głąb aż się chata w piosenkę zamieni w gwiaździsty śpiew łąk .

Tylko biały szkielet Marguerity roztańczony na moście pod młynem będzie tańczył choć przejdą świty dymem...

WACŁAW MROZOWSKI

125

Page 17: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

U W A G I O POEZJI

Książki mają tych samych przyjaciel co Indzie: ogień, wilgoć, zwierzęta, czas; i swą własną zawartość.

*

Myśli, całkowicie nagie wzruszenia są równie silne jak nagie kobiety. Trzeba je więc obnażyć.

Myśl nie ma płci; nie rozmnaża się.

Przedmowa. Istnienie poezji jest najzupełniej pewne; z tego po-

winniśmy być pyszni. Pod tym względem poezja jest podob-na do diabła. Można być głuchym na je j głos, można być ślepym i nie widzieć jej—skutki są zmysłowe. Lecz wszyscy mogą potwierdzić, że chcemy, by stała się ośrodkiem i sym-bolem tej drobnej przyczyny, która powoduje, że jesteśmy sobą.

Poemat musi być lawiną intelektu. Nie może być ni-czym innym.

Lawina: to ratuj—się—kto—może, lecz bardziej prze-konywająco; obraz tego, czym można się stać po wyjściu ze stanu, w którym wysiłki się już nie liczą. *

Burzy się jakąś rzecz przez wykończanie lub przez przedstawienie jej w najczystszym i najpiękniejszym stanie.

Tu t a j właściwość języka i jego odwrócona osobowość: trzęsienie ziemi, identyczność rzeczy, które rozdzielają. Od-rzuca się jego codzienne żarty. Wywraca się wszystkie moż-liwości języka. Po zburzeniu wszystko się zaczyna. Piasek, retorty tlenowe...

*

W poecie: Ucho się śmieje; Usta przysięgają; To inteligencja; czujność, która zabija; To sen, który marzy i widzi jasno; To obraz i rojenie, które zamyka oczy; To brak i przerwa, która została stworzona.

Niektórzy ludzie mają tak płynne wyobrażenie poezji, że falowanie tego wyobrażenia u innych uważają za definic-ję poezji.

P O E Z J A

Jest zadaniem przedstawienia lub odtworzenia przez krzyki, narzekania, pieszczoty, pocałunki, westchnienia lub przez przedmioty—tych rzeczy lub te j rzeczy, która w tajem-niczy sposób wyjaśnia język ar tykułowany, gdy ten wyraża coś, co ma wygląd lub choćby rysunek objawienia życia.

Tego nie można inaczej zdefiniować. Ta energia, która odmawia odpowiedzi, czym jest, musi się rodzić z natury . Myśl musi być ukry ta w wierszu, jak cnota karmiąca nie mieści się w owocu. Owoc nie jest pokarmem, jest tylko myślą. Nie dostrzega się żadnej przyjemności, nie otrzymuje się żadnej substancji . Owoc jest zaczarowany.

Page 18: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

Poezja jest przeciwieństwem l i te ra tury . Poezja rządzi złudzeniami real is tów i bożkami rodu ludzkiego; ona szczę-śliwie u t rzymuje równowagę między językiem „prawdy" "a językiem „tworzenia".

I ta twórcza rola, rzeczywista rola języka, który jest mineralnego pochodzenia, s tała się na jbardz ie j widoczną moż-liwością dzięki ca łkowite j nie - konieczności p rzedmiotu a priori.

Temat tak samo przynależy do poematu i równie ma-ło znaczy, co nazwisko dla człowieka. Jedn i widzą w po-ezji zajęcie całkowicie praktyczne, zajęcie banalne, które może się tylko rozwijać. Można zwiększyć liczbę fab rykan-tów samochodów i granatów.

Inni widzą w n ie j fenomen posiadania bardzo pod-rzędnej zdolności, zawsze uniemożl iwiającej zachowanie in-tymności w sprawach znajomości, t rwan ia , wynurzeń sek-sualnych, pamięci, marzeń, i td.

Utwory prozą są takie jak piszący i rodzą się z nie-przetrawienia teks tu — poematy opuszczają swoich twórców i oddalają się od nich.

*

Poezja jest f a j ką . W epoce komplikacj i językowych, zachowywania form,

wrażliwego rozważania, myśli dzia ła jącej na wszystkich—po-ezja jest rzeczą w y s t a w i o n ą . Chcemy powiedzieć — dzi-s ia j wynaleziono wiersz. I poza tym ry tua ł całej ludzkości.

Poeta jest również tym. który szuka sys temu niezro-zumiałego i niepojętego, z którego wyobrażenia tworzy zespół pięknych przygód myśliwskich: takie słowo, taka niezgoda słów, taka gra składni ,—takie wyjście, które ma swoje spot-kania, czujności, zupełnie wyraźne szorstkości zaledwie zau-ważone przez poetę.

*

Liryzm jest dojrzałym protes tem.

Liryzm jest rodzajem poezji, k tóry przypuszcza is tnie-nie g ł o s u n i e a k t y w n e g o , głosu powracającego nie-znaną drogą, wywołującego rzeczy, których się nie widzi lub których egzystencji się nie domyśla.

«

Zdarza się, że duch odmawia poezji widzialnej boskoś-ci lub związku z jej źródłami. Lecz, gdy dźwięk nie odpo-wiada uszom, nie łakną one tak dźwięku, jak" duch słowa. Nigdy, nigdy, nigdy, nigdy głos ludzki nie był podstawą i warunkiem l i te ra tury . Nieobecność głosu nie wytłumaczy dawne j literatury, ani jak powstała forma klasyczna i jej smutny t e m p e r a m e n t. Niczego nie uk rywa głos ludzki, torpedowanie, s tan p i jańs twa ideą J eden dzień zwycięża, by l i tera tura znów stała się radością, trzeba nie s łuchając czy-tać w oczach bez sylabizowania.

Ewolucje małego maniaka w skwerze Sztuk i Rzemiosł. ANDRE BRETON i PAUL ELUARD

autoryzowany przekład Alfreda Wiznera (Całość ukaże się wkrótce jako Nr 2 „Małej Bibliot. Kameny")

Page 19: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

Z A M I A S T N O T

„KULTURA" Nr 14—15... „Dziś sprzeniewierzają się nie tylko swe-mu słowu, do czego świat byłby już mógł od dawna przywyknąć, ale tak-że zasadom, które miały stanowić niewzruszalny f u n d a m e n t narodowe-go socjalizmu. Ostatnie wypadki w pełni potwierdzają ową bezideowość, którą Rauschning odkrywa w tym ruchu poza jaskrawą zasłoną fraze-sów... Nie na krwi i rasie zależy Hitlerowi, lecz... n a s tawkach w grze o podział świata" . (Henryk Dembiński: „Nihilistycznej rewolucji ciąg dal-szy").

„PION" Nr 12 „Tragedia państwa czecho-słowackiego i związane z tym przegrupowanie sit w Europie wymaga od Polski skupienia i ze-strzelenia wysiłków w jedno ognisko wokół jednego celu, jakim jest nie-wątpliwie ugruntowanie i podniesienie potencjału obronnego państwa. . . Cel ten nie podlega dyskusji , nie budzi sporów. Jednakże stanowczo za mało—a trzeba to z całym naciskiem zaznaczyć—poświęca się uwagi tzw. sprawom kul tury , o których przeoranie woła i dopomina się „miełkij bies" polskiej kultury. Bo zdaje się, że niedostatecznie zdajemy sobie sprawę, że aby ostać się w przewrotach, wstrząsach, które nas czekają, potrzeba ducha i wielkiej kul tury" .

„WIADOMOŚCI LITERACKIE" Nr 15 „Doceniając powagę chwili i konieczność wzmożenia obronności Państwa, wydawnictwo „Wiadomoś-ci Literackie" złożyło w dn. 25 marca b. r. do dyspozycji p. Marszałka Polski Edwarda Śmigłego Rydza zł. 5000".

„PROSTO z MOSTU" Nr 14-15 „Niemcy dzisiejsze, oficjalnie jeszcze chrześcijańskie, już w bój chadzają pod pogańskimi godłami. Polska, jak przed lat tysiącem, jest tym samym krajem — świętego Wojciecha i Bo-lesława Chrobrego, krajem krzyża i miecza. I w tym jest siła, k tó re j niesposób wymierzyć w samej tylko liczebności i zasobności narodu: zmierzyć ją trzeba jeszcze w czymś, co jest niewymierne, a co się po-tocznie nazywa—duchem narodu.

Wielkanoc 1939 w zastraszonej Europie—nas zastanie spokojnych. I gotowych. Na wszystko". (Stanisław Piasecki: „Na Wielkanoc 1939")

„TYGODNIK ILUSTROWANY" Nr 14 „Z siły i znaczenia Polski zdaje sobie dziś sprawę opinia całego świata... Nikt nie ma już wątpl i-wości, że Polska wojny nie chce, ale jej się też nie obawia. Cały Naród jest zwarty i zjednoczony w pełnej gotowości bojowej. Armia nasza zaś, uznawana powszechnie za jedną z najlepszych w Europie, oczekuje z bronią u nogi rozkazów Naczelnego Wodza, aby gdy zajdzie tego potrze-ba, wykonać natychmiast i zawsze zwycięsko kolejny rozkaz: „Maszero-wać"... (Janusz Kowalczyk: „Weryfikacja państw").

„SYGNAŁY" Nr 66 „Zawsze kochaliśmy i kochamy wolność i nie-podległość. Zawsze walczyliśmy i walczymy przeciwko tym, którzy niosą nam niewolę Teraz nadchodzi czas walki o nasze największe dobra. Stworzymy siłę, o którą skruszy się teutoński imperializm. Powtórzy-my Grunwald. Załamie się na zawsze potęga, dusząca ludy świata . Znik-nie potworna zmora".

„FANTANA" Nr 6 ...„Daliśmy się wyprowadzić w pole, sami. bez sojuszników, których zdobyć m o g l i ś m y . Wystawialiśmy się sami. na wichry, patrzący już tylko bezsilnie na walące się dokoła nas słowiań-skie twierdze, postanawiający bronić swego.— Swego ?! A tamto nie było nasze? A Śląsk, n a s z Śląsk Opolski nie ma prawa do „samostanowie-nia narodów", na którym Wielki Kłamca oparł większość swych sukcesów terytorialnych?" (Wilhelm Szewczyk: „Sprawy "słowiańskie").

„CZARNO NA BIAŁEM" Nr 14 ...„Czas największy, aby ins tynkt krwi i ducha narodu niezmęczonym przemawiał głosem! Aby szedł z ser-ca do serca, zapala jąc je ogniem bohaters twa, jak niegdyś w obliczu niebezpieczeństwa zapalano wici na wojnę!—Bo patr iotyzmu nie brakło z pewnością i w tych krajach, k tóre poddały się lub zaprzedane zostały Berlinowi. Ale ich patriotyzm uśpiono. Ich serca fa lu jące zmrożono lo-dem, jak niegdyś dyktator Chłopicki zmroził lud powstańczej Warszawy, lękając się bardziej, według słów Mochnackiego, rozruchów społecznych, niźli armat Dybicza" (Wincenty Rzymowski: „Operacje przed chlorofor-mem"). -

128

Page 20: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

N A D E S Ł A N E

Szanowny i łaskawy Panie Redaktorze,

najuprzejmiej proszę o umieszczenie na łamach poczytnego pisma WPanów następującego oświadczenia:

Zawiadamiam życzliwe osoby, od których otrzymuje licz-ne zapytania, jakie jest moje stanowisko wobec ogólnie zna-nych wystąpień pp. Lipińskiego i Wielopolskiej, że n i e za-mierzam występować w tej sprawie, uważam bowiem, że „Ścież-ka obok drogi" może bronić się sama. Uznaję jak najpełniej-sze prawo tych znakomitych i zasłużonych piór do utrwalania wiedzy o Marszałku Piłsudskim wedle i c h przekonań i talen-tów, tak samo jak obstaję przy prawie m o j e m do szerzenia czci i miłości dla bohatera narodowego Polski w najszerszych kołach Społeczeństwa, według najlepszej m o j e j woli, rozumie-nia i możliwości artystycznych.

Zechce Pan, Panie Redaktorze, przyjąć wyrazy wysokiego poważania.

KAZIMIERA IŁŁAKOWICZÓWNA

ODPOWIEDZI OD REDAKCJI P STAN. T. w WARSZAWIE. Z „Klejnotów" nie skorzys-

tamy. Dziękujemy za miłe wyrazy. P. J. MAR. w ŁOWICZU. Z nadesłanych trzech wierszy

zatrzymujemy „Panią zza wodotrysku" z tym, że drukowalibyś-my bez zakończenia („o pani moja!"). '' . P. H. CZ. w WARSZAWIE. Dziękujemy za życzenia. Za-trzymujemy „Kaprys".

P. ZDZ. K. w WARSZAWIE. Awangarda z drugiej ręki. Ciekawa ewolucja od czasów szkolnych. Najlepsze „Dzieciń-stwo" i „Wschodzi". Może zamieścimy. Adres Cz. M.: Kulczyn, .poczta Hańsk pow. Włodawski. Pozdrowienia.

P. E. BL. w WARSZAWIE i p. M. NEY. w POZNANIU. Z uprzejmie nadesłanych wierszy nie skorzystamy.

P. BR. W. w ŁODZI. Najlepsze „Kwiaty na chodniku", „Jestem" i „Pralnia" (ale do ostatniego jej wiersza wkradł się jakiś błąd, bo zakończenie niezrozumiałe). Postaramy się coś -zamieścić.

KSIĄŻKI NADESŁANE D O REDAKCJI

Aniela Fleszarowa: Calofanki, Nowogródek, 1939. Stanisław Romański: Sądy wawelskie, rapsod nocy majo-

wej, Wilno, 1939. Józef Wechsberg: Wielki mur, Warszawa „Biblioteka

Polska", 1939.

Page 21: MIESIĘCZNIK LITERACKIbiblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/29010/kamena_7_1939.pdf · jęcia—sądy—sylogizmy, t dlo poezjia Sądz? żę musze tąo by ć jakieś inn pierwiastkie

CZYŚ SPEŁNIŁ

obowiązek obywatelski

ZASUBSKRYBOWAŁ

P O Ż Y C Z K Ę

O B R O N Y

P R Z E C I W L O T N I C Z E J ?